nie boska komedia akt3 krasinski


Nie-Boska komedia - Akt III - Zygmunt KrasiÅ„ski Do pieÅ›ni - do pieÅ›ni !   Kto jÄ… zacznie, kto jej dokoÅ„czy? - Dajcie mi przeszÅ‚ość zbrojnÄ… w stal, powiewnÄ… rycerskimi pióry. - Gotyckie wieże wywoÅ‚am przed oczy wasze - rzucÄ™ cieÅ„ katedr Å›wiÄ™tych na gÅ‚owy wam. - Ale to nie to - tego już nigdy nie bÄ™dzie.   Ktokolwiek jesteÅ›, powiedz mi, w co wierzysz - Å‚atwiej byÅ› życia siÄ™ pozbyÅ‚, niż wiarÄ™ jakÄ… wynalazÅ‚, wzbudziÅ‚ wiarÄ™ w sobie. Wstydźcie siÄ™, wstydźcie wszyscy mali i wielcy- a mimo was mimo żeÅ›cie mierni i nÄ™dzni, bez serca i mózgu, Å›wiat dąży ku swoim celom, rwie za sobÄ…, pÄ™dzi przed siÄ™, bawi siÄ™ z wami, przerzuca, odrzuca - walcem Å›wiat siÄ™ toczy, pary znikajÄ… i powstajÄ…, wnet zapadajÄ…, bo Å›lisko - bo krwi dużo - krew wszÄ™dzie - krwi dużo, powiadam wam.   Czy widzisz owe tÅ‚umy, stojÄ…ce u bram miasta wÅ›ród wzgórzów i sadzonych topoli - namioty rozbite - zastawione deski, dÅ‚ugie, okryte miÄ™siwem i napojami, podparte pniami, drÄ…gami? - Kubek lata z rÄ…k do rÄ…k - a gdzie ust siÄ™ dotknie, tam gÅ‚os siÄ™ wydobÄ™dzie, groźba, przysiÄ™ga lub przeklÄ™stwo - On lata, zawraca, krąży, taÅ„cuje, zawsze peÅ‚ny, brzÄ™czÄ…c, bÅ‚yszczÄ…c, wÅ›ród tysiÄ…ców. - Niechaj żyje kielich pijaÅ„stwa i pociechy!   Czy widzicie, jak oni czekajÄ… niecierpliwie - szemrzÄ… miÄ™dzy sobÄ…, do wrzasków siÄ™ gotujÄ… - wszyscy nÄ™dzni, ze znojem na czole, z rozczuchranymi wÅ‚osy, w Å‚achmanach, z spiekÅ‚ymi twarzami, z dÅ‚oniami pomarszczonymi od trudu - ci trzymajÄ… kosy, owi potrzÄ…sajÄ… mÅ‚otami, heblami - patrz- ten wysoki trzyma topór spuszczony - a tamten stemplem żelaznym nad gÅ‚owÄ… powija; dalej w bok pod wierzbÄ… chÅ‚opiÄ™ maÅ‚e wiszniÄ™ do ust kÅ‚adzie, a dÅ‚ugie szydÅ‚o w prawej rÄ™ce Å›ciska. - Kobiety przybyÅ‚y także, ich matki, ich żony, gÅ‚odne i biedne jak oni, zwiÄ™dÅ‚e przed czasem, bez Å›ladów piÄ™knaÅ›ei - na ich wÅ‚osach kurzawa bitej drogi - na ich Å‚onach poszarpane odzieże - w ich oczach coÅ› gasnÄ…cego, ponurego, gdyby przedrzeźnianie wzroku - ale wnet siÄ™ ożywiÄ… - kubek tata wszÄ™dzie, obiega wszÄ™dzie. - Niech żyje kielich pijaÅ„stwa i pociechy !   Teraz szum wielki powstaÅ‚ w zgromadzeniu - czy to radość czy rozpacz? - Kto rozpozna, jakie uczucie w gÅ‚osach tysiÄ…ców? - Ten, który nadszedÅ‚, wstÄ…piÅ‚ na stół, wskoczyÅ‚ na krzesÅ‚o i panuje nad nimi, mówi do nich. - GÅ‚os jego przeciÄ…gÅ‚y, ostry, wyraźny - każde sÅ‚owo rozeznasz, zrozumiesz- ruchy jego powolne, Å‚atwe, wtórujÄ… sÅ‚owom, jak muzyka pieÅ›ni - czoÅ‚o wysokie, przestronne, wÅ‚osa jednego na czaszce nie masz, wszystkie wypadÅ‚y, strÄ…cone myÅ›lami - skóra przyschÅ‚a do czaszki, do liców, żółtawo siÄ™ wcina pomiÄ™dzy koÅ›cie i muszkuÅ‚y - a od skroni broda· czarna wieÅ„cem twarz opasuje - nigdy krwi, nigdy zmiennej barwy na licach - oczy niewzruszone, wlepione w sÅ‚uchaczy - chwili jednej zwÄ…tpienia, pomieszania nie dojrzeć; a kiedy ramiÄ™ wzniesie, wyciÄ…gnie. wytęży ponad nimi, schylajÄ… gÅ‚owy, zda siÄ™, że wnet uklÄ™knÄ… przed tym bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwem wielkiego rozumu - nie serca - precz z sercem, z przesÄ…dami, a niech żyje sÅ‚owo pociechy i mordu!   To ich wÅ›ciekÅ‚ość, ich kochanie, to wÅ‚adzca ich dusz i zapaÅ‚u - on obiecuje im chleb i zarobek: - Krzyki siÄ™ wzbiÅ‚y, rozciÄ…gnęły, pÄ™kÅ‚y po wszystkich stronach - "Niech żyje Pankracy ! - chleba nam, chleba, chleba !" - A u stóp mówcy opiera siÄ™ na stole przyjaciel czy towarzysz, czy sÅ‚uga.   Oko wschodnie, czarne, cieniowane dÅ‚ugimi rzÄ™sy - ramiona obwisÅ‚e, nogi uginajÄ…ce siÄ™, ciaÅ‚o niedołężnie w bok schylone - na ustach coÅ› lubieżnego, coÅ› zÅ‚oÅ›liwego, na palcach zÅ‚ote pierÅ›cienie - i on także gÅ‚osem chrapliwym woÅ‚a - "Niech żyje Pankracy!" Mówca ku niemu na chwilÄ™ wzrok obróciÅ‚. - "Obywatelu Przechrzto, podaj mi chustkÄ™"   Tymczasem trwajÄ… poklaski i wrzaski. - "Chleba nam, chleba, chleba! - Åšmierć panom, Å›mierć kupcom - chleba; chleba !"   SzaÅ‚as - lamp kilka - ksiÄ™ga rozwarta na stole - Przechrzty.   Przechrzta Bracia moi podli, bracia moi mÅ›ciwi, bracia kochani, ssajmy karty Talmudu jako pierÅ› mlecznÄ…, pierÅ› żywotnÄ…, z której siÅ‚a i miód pÅ‚ynie dla nas, dla nich gorycz i trucizna.   Chór Przechrztów Jehowa pan nasz, a nikt inny. - On nas porozrzucaÅ‚ wszÄ™dzie, On nami, gdyby splotami niezmiernej gadziny, oplótÅ‚ Å›wiat czcicielów Krzyża, panów naszych, dumnych, gÅ‚upich, niepiÅ›miennych . - Po trzykroć pluÅ„my na zgubÄ™ im - po trzykroć przeklÄ™stwo im.   Przechrzta Cieszmy siÄ™, bracia moi. - Krzyż, wróg nasz, podciÄ™ty, ZbutwiaÅ‚y, stoi dziÅ› nad kaÅ‚użą krwi, a jak raz siÄ™ powali, nie powstanie wiÄ™cej. - DotÄ…d pany go broniÄ….   Chór DopeÅ‚nia siÄ™ praca wieków, praca nasza markotna, bolesna; zawziÄ™ta. - Åšmierć panom - po trzykroć pluÅ„my na zgubÄ™ im - po trzykroć przeklÄ™stwo im!   Przechrzta Na wolnoÅ›ci bez Å‚adu, na rzezi bez koÅ„ca, na zatargach i zÅ‚oÅ›ciach, na ich gÅ‚upstwie i dumie osadzim potÄ™gÄ™ Izraela- tylko tych panów kilku - tych kilku jeszcze zepchnąć w dół- trupy ich przysypać rozwalinami Krzyża.   Chór Krzyż znamiÄ™ Å›wiÄ™te nasze - woda chrztu poÅ‚Ä…czyÅ‚a nas z ludźmi - uwierzyli pogardzajÄ…cy miÅ‚oÅ›ci pogardzonych Wolność ludzi prawo nasze - dobro ludu cel nasz - uwierzyli synowie chrzeÅ›cijan w synów Kaifasza . - Przed wiekami wroga umÄ™czyli ojcowie nasi - my go na nowo dziÅ› umÄ™czym i nie zmartwychwstanie wiÄ™cej.   Przechrzta Chwil kilka jeszcze, jadu żmii kropel kilka jeszcze - a Å›wiat nasz, nasz, o bracia moi!   Chór Jehowa Pan Izraela, a nikt inny. - Po trzykroć pluÅ„my na zgubÄ™ ludom - po trzykroć przeklÄ™stwo im! SÅ‚ychać stukanie.   Przechrzta Do roboty waszej - a ty, Å›wiÄ™ta ksiÄ™go, precz stÄ…d, by wzrok przeklÄ™tego nie zbrudziÅ‚ kart twoich. Talmud chowa. Kto tam?   GÅ‚os zza drzwi Swój ! - W imieniu WolnoÅ›ci, otwieraj !   Przechrzta Bracia do mÅ‚otów i powrozów! Otwiera.   Leonard wchodzÄ…c Dobrze, Obywatele, że czuwacie i ostrzycie puginaÅ‚y na jutro. Do jednego z nich przystÄ™puje. A ty co robisz w tym kÄ…cie?   Jeden z Przechrztów Stryczki, Obywatelu.   Leonard Masz rozum, bracie - kto od żelaza nie padnie w boju, ten na gaÅ‚Ä™zi skona.   Przechrzta MiÅ‚y obywatelu Leonardzie, czy sprawa pewna na jutro?   Leonard Ten, który myÅ›li i czuje najpotężniej z nas wszystkich, wzywa ciÄ™ na rozmowÄ™ przeze mnie. - On ci sam na to pytanie odpowie.   Przechrzta IdÄ™ - a wy nie ustawajcie w pracy - Jankielu, pilnuj ich dobrze. Wychodzi z Leonardem.   Chór Przechrztów Powrozy i sztylety, kije i paÅ‚asze, rÄ…k naszych dzieÅ‚o, wyjdziecie na zatratÄ™ ím - oni panów zabijÄ… po bÅ‚oniach - rozwieszÄ… po ogrodach i borach - a my ich potem zabijem, powiesim. - Pogardzeni wstanÄ… w gniewie swoim, w chwaÅ‚Ä™ Jehowy siÄ™ ustrojÄ…; sÅ‚owo Jego zbawienie, miÅ‚ość Jego dla nas zniszczeniem dla wszystkich. - PluÅ„my po trzykroć na zgubÄ™ im, po trzykroć przeklÄ™stwo im!   Namiot - porozrzucane butelki, kielichy.   Pankracy PięćdziesiÄ™ciu hulaÅ‚o tu przed chwilÄ… i za każdym sÅ‚owem moim krzyczaÅ‚o: -"Vivat" - czy choć jeden zrozumiaÅ‚ myÅ›li moje? - pojÄ…Å‚ koniec drogi, u poczÄ…tku której haÅ‚asuje? Ach! - fervidum imitatorum pecus . wchodzi Leonard i Przechrzta Czy znasz hrabiego Henryka?   Przechrzta Wielki Obywatelu. z widzenia raczej niż z rozmowy - raz tylko, pamiÄ™tam, przechodzÄ…c na Boże CiaÅ‚o, krzyknÄ…Å‚ mi- "ustÄ…p siÄ™" - i spojrzaÅ‚ na mnie wzrokiem pana - za co mu Å›lubowaÅ‚em stryczek w duszy mojej.   Pankracy Jutro jak najraniej wybierzesz siÄ™ do niego i oÅ›wiadczysz, że chcÄ™ siÄ™ z nim widzieć osobiÅ›cie, potajemnie, pojutrze w nocy.   Przechrzta Wiele mi dasz ludzi? Bo nieostrożnie byÅ‚oby siÄ™ puszczać samemu.   Pankracy PuÅ›cisz siÄ™ sam, moje imiÄ™ strażą twojÄ… - szubienica, na której powiesiliÅ›cie Barona zawczoraj, plecami twymi.   Przechrzta Aj wai !   Pankracy Powiesz, że przyjdÄ™ do niego o dwunastej w nocy pojutrze.   Przechrzta A jak mnie każe zamknąć lub obije?   Pankracy To bÄ™dziesz mÄ™czennikiem za Wolność Ludu.   Przechrzta Wszystko, wszystko za Wolność Ludu! na stronie Aj waj !   Pankracy Dobranoc, Obywatelu. Przechrzta wychodzi.   Leonard Na co ta odwÅ‚oka, te półśrodki, ukÅ‚ady - rozmowy?- Kiedym przysiÄ…gÅ‚ uwielbiać i sÅ‚uchać ciebie, to że ciÄ™ miaÅ‚em za bohatera ostatecznoÅ›ci, za orÅ‚a lecÄ…cego wprost do celu, za czÅ‚owieka stawiajÄ…cego siebie í swoich wszystkich na jednÄ… kartÄ™.   Pankracy Milcz, dziecko.   Leonard Wszyscy gotowi - przechrzty broÅ„ ukuli i powrozów nasnuli - tÅ‚umy krzyczÄ…, woÅ‚ajÄ… o rozkaz; daj rozkaz, a on pójdzie jak iskra, jak bÅ‚yskawica i w pÅ‚omieÅ„ siÄ™ zamieni, i przejdzie w grom.   Pankracy Krew ci bije do gÅ‚owy - to konieczność lat twoich, a z niÄ… walczyć nie umiesz i to nazywasz zapaÅ‚em.   Leonard Rozważ, co czynisz. Arystokraty w bezsilnoÅ›ci swojej zawarli siÄ™ w ÅšwiÄ™tej Trójcy i czekajÄ… naszego przybycia jak noża gilotyny - Naprzód, Mistrzu. bez zwÅ‚oki naprzód, i po nich.   Pankracy Wszystko jedno - oni stracili siÅ‚y ciaÅ‚a w rozkoszach, siÅ‚y rozumu w próżniactwie - jutro czy pojutrze legnąć muszÄ….   Leonard Kogóż siÄ™ boisz - któż ciÄ™ wstrzymuje?   Pankracy Nikt - jedno wola moja.   Leonard I na Å›lepo jej mam wierzyć?   Pankracy ZaprawdÄ™ ci powiadam - na Å›lepo.   Leonard Ty nas zdradzasz.   Pankracy Jak zwrotka u pieÅ›ni, tak zdrada u koÅ„ca każdej mowy twojej - nie krzycz, bo gdyby nas kto podsÅ‚uchaÅ‚...   Leonard Tu szpiegów nie ma, a potem cóż?...   Pankracy Nic - tylko pięć kul w twoich piersiach za to, żeÅ› Å›miaÅ‚ gÅ‚os podnieść o ton jeden wyżej w mojej przytomnoÅ›ci. PrzystÄ™puje do niego Wierz mi - daj sobie pokój.   Leonard UniosÅ‚em siÄ™, przyznajÄ™ - ale nie bojÄ™ siÄ™ kary. - JeÅ›li Å›mierć moja za przykÅ‚ad sÅ‚użyć może, sprawie naszej hartu i powagi dodać, rozkaż.   Pankracy JesteÅ› żywy, peÅ‚en nadziei i wierzysz gÅ‚Ä™boko - najszczęśliwszy z ludzi, nie chcÄ™ pozbawiać ciÄ™ życia.   Leonard Co mówisz?   Pankracy MyÅ›l wiÄ™cej, gadaj mniej, a kiedyÅ› mnie zrozumiesz. - Czy posÅ‚aÅ‚eÅ› do magazynu po dwa tysiÄ…ce Å‚adunków?   Leonard PosÅ‚aÅ‚em Dejca z oddziaÅ‚em.   Pankracy A skÅ‚adka szewców oddana do kasy naszej?   Leonard Z najszczerszym zapaÅ‚em siÄ™ zÅ‚ożyli co do jednego i przynieÅ›li sto tysiÄ™cy.   Pankracy Jutro zaproszÄ™ ich na wieczerzÄ™ - Czy sÅ‚yszaÅ‚eÅ› co nowego o hrabim Henryku?   Leonard Pogardzam zanadto panami, bym wierzyÅ‚ temu, co o nim mówiÄ… - upadajÄ…ce rasy energii nie majÄ… - mieć nie powinny, nie mogÄ….   Pankracy On jednak zbiera swoich wÅ‚oÅ›cian i, zaufany w ich przywiÄ…zaniu, gotuje siÄ™ iść na odsiecz zamkowi ÅšwiÄ™tej Trójcy.   Leonard Kto nam zdoÅ‚a siÄ™ oprzeć - przeciÄ™ w nas wcieliÅ‚a siÄ™ Idea wieku naszego.   Pankracy Ja chcÄ™ go widzieć - spojrzeć mu w oczy - przeniknąć do gÅ‚Ä™bi serca - przeciÄ…gnąć na naszÄ… stronÄ™:   Leonard Zabity arystokrata.   Pankracy Ale poeta zarazem. - Teraz zostaw mnie samym.   Leonard Przebaczasz mi, Obywatelu?   Pankracy ZaÅ›nij spokojnie - gdybym ci nie przebaczyÅ‚, już byÅ› zasnÄ…Å‚ na wieki.   Leonard Jutro nic nie bÄ™dzie?   Pankracy Dobrej nocy i miÅ‚ego marzenia. L e o n a r d wychodzi. Hej, Leonardzie !   Leonard wracajÄ…c Obywatelu wodzu.   Pankracy Pojutrze w nocy pójdziesz ze mnÄ… do hrabiego Henryka   Leonard SÅ‚yszaÅ‚em. Wychodzi.   Pankracy Dlaczegóż mnie, wodzowi tysiÄ…ców, ten jeden czÅ‚owiek na zawadzie stoi? - SiÅ‚y jego maÅ‚e w porównaniu z moimi- kilkaset chÅ‚opów, Å›lepo wierzÄ…cych jego sÅ‚owu, przywiÄ…zanych miÅ‚oÅ›ciÄ… swojskich zwierzÄ…t... To nÄ™dza, to zero. - Czemuż tak pragnÄ™ go widzieć. omamić? - Czyż duch mój napotkaÅ‚ równego sobie i na chwilÄ™ siÄ™ zatrzymaÅ‚? - Ostatnia to zapora dla mnie na tych równinach - trza jÄ… obalić, a potem... MyÅ›li moja, czyż nie zdoÅ‚asz Å‚udzić siebie jako drugich Å‚udzisz- wstydź siÄ™, przeciÄ™ ty znasz swój cel; ty jesteÅ› myÅ›lÄ… - paniÄ… ludu - w tobie zeszÅ‚a siÄ™ wola i potÄ™ga wszystkich - i co zbrodniÄ… dla innych, to chwaÅ‚Ä… dla ciebie. - Ludziom podÅ‚ym, nieznanym nadaÅ‚aÅ› imiona - ludziom bez czucia wiarÄ™ nadaÅ‚aÅ› - Å›wiat na podobieÅ„stwo swoje - Å›wiat nowy utworzyÅ‚aÅ› naokoÅ‚o siebie - a sama bÅ‚Ä…kasz siÄ™ i nie wiesz, czym jesteÅ›. - Nie, nie, nie - ty jesteÅ› wielkÄ…! Pada na krzesÅ‚o i duma.   Bór, porozwieszane płótna na drzewach - w Å›rodku Å‚Ä…ka, na której stoi szubienica - szaÅ‚asy - namioty - ognisku - beczki- tÅ‚umy ludzi.   Mąż przebrany, w czarnym pÅ‚aszczu, z czapkÄ… czerwonÄ… wolnoÅ›ci na gÅ‚owie, wchodzi trzymajÄ…c P r z e c h r z t Ä™ za ramiÄ™. PamiÄ™taj !   Przechrzta po cichu JW. Panie, oprowadzÄ™ ciÄ™ - nie wydam ciÄ™ na honor   Mąż Mrugnij okiem, palec podnieÅ›, a w Å‚eb ci strzelÄ™ - możesz siÄ™ domyÅ›lić, że nie dbam o życie twoje... kiedym wÅ‚asne na to odważyÅ‚.   Przechrzta Aj Waj! - żelaznymi kleszczami dÅ‚oÅ„ mi Å›ciskasz - cóż mam robić?   Mąż Mów ze mnÄ… jak ze znajomym, z przyjacielem nowo przybyÅ‚ym. - Cóż to za taniec?   Przechrzta Taniec wolnych ludzi. TaÅ„cujÄ… mężczyźni i kobiety wokoÅ‚o szubienicy Å›piewajÄ…   Chór Chleba, zarobku, drzewa na opaÅ‚ w zimie, odpoczynku w lecie ! - Hura - hura ! Bóg nad nami nie miaÅ‚ litoÅ›ci - hura - hura! Królowie nad nami nie mieli litoÅ›ci - hura - hura! Panowie nad nami nie mieli litoÅ›ci - hura! My dziÅ› Bogu, królom i panom za sÅ‚użbÄ™ podziÄ™kujem- hura - hura!   Mąż do Dziewczyny Cieszy mnie; żeÅ› tak rumiana i wesoÅ‚a.   Dziewczyna A dyć toÅ›my dÅ‚ugo na taki dzieÅ„ czekaÅ‚y. - JuÅ›ci, ja myÅ‚am talerze widelce szurowaÅ‚a Å›cierkÄ…, dobrego sÅ‚owa nie sÅ‚yszaÅ‚a nigdy - a dyć czas, czas, bym jadÅ‚a sama - taÅ„cowaÅ‚a sama - hura!   Mąż TaÅ„cuj, Obywatelko   Przechrzta cicho ZmiÅ‚uj siÄ™, JW. Panie - ktoÅ› może ciÄ™ poznać - wychodźmy.   Mąż JeÅ›li kto mnie pozna, toÅ› zginÄ…Å‚ - idźmy dalej.   Przechrzta Pod tym dÄ™bem siedzi klub lokajów.   Mąż Przybliżmy siÄ™.   Pierwszy Lokaj Jużem ubiÅ‚ mojego dawnego pana.   Drugi Lokaj Ja szukam dotÄ…d mojego barona - zdrowie twoje!   Kamerdyner Obywatele, schyleni nad prawidÅ‚em w pocie i poniżeniu, glancujÄ…c buty, strzyżąc wÅ‚osy, poczuliÅ›my prawa nasze- zdrowie klubu caÅ‚ego!   Chór Lokai Zdrowie Prezesa - on nas powiedzie drogÄ… honoru.   Kamerdyner DziÄ™kujÄ™, Obywatele.   Chór Lokai Z przedpokojów, wiÄ™zieÅ„ naszych, razem, zgodnie, jednym wypadliÅ›my rzutem - vivat! - Salonów znany Å›miesznoÅ›ci i wszeteczeÅ„stwa - vivat! - vivat!   Mąż Cóż to za gÅ‚osy, twardsze i dziksze, wychodzÄ…ce z tej gÄ™stwiny na lewo?   Przechrzta To chór rzeźników, JW. Panie.   Chór Rzeźników Obuch i nóż to broÅ„ nasza - szlachtuz to życie nasze.- Nam jedno czy bydÅ‚o, czy panów rznąć. Dzieci siÅ‚y i krwi, obojÄ™tnie patrzym na drugich, sÅ‚abszych i bielszych - kto nas powoÅ‚a, ten nas ma - dla panów woÅ‚y, dla ludu panów bić bÄ™dziem. Obuch i nóż broÅ„ nasza - szlachtuz życie nasze - szlachtuz - szlachtuz - szlachtuz.   Mąż Tych lubiÄ™ - przynajmniej nie wspominajÄ… ani o honorze, ani o filozofii. - Dobry wieczór pani.   Przechrzta cicho JW. Panie, mów "obywatelko" - lub "wolna kobieto".   Kobieta Cóż znaczy ten tytuÅ‚, skÄ…d siÄ™ wyrwaÅ‚? - Fe - fe - cuchniesz starzyznÄ….   Mąż JÄ™zyk mi siÄ™ zaplÄ…taÅ‚.   Kobieta Jestem swobodnÄ… jako ty, niewiastÄ… wolnÄ…, a towarzystwu za to, że mi prawa przyznaÅ‚o, rozdajÄ™ miÅ‚ość mojÄ….   Mąż Towarzystwo znów za to ci daÅ‚o te pierÅ›cienie i ten Å‚aÅ„cuch ametystowy. - Och! podwójnie dobroczynne towarzystwo.   Kobieta Nie, te drobnostki zdarÅ‚am przed wyzwoleniem moim- z męża mego, wroga mego, wroga wolnoÅ›ci, który mnie trzymaÅ‚ na uwiÄ™zi.   Mąż Å»yczÄ™ Obywatelce miÅ‚ej przechadzki.   Przechodzi. Któż jest ten dziwny żoÅ‚nierz - oparty na szabli obosiecznej, z główkÄ… trupiÄ… na czapce, z drugÄ… na felcechu , ż trzeciÄ… na piersiach? - Czy to nie sÅ‚awny Bianchetti taki dziÅ› kondotier ludów, jako dawniej bywali kondotiery książąt i rzÄ…dów.   Przechrzta On sam, JW. Panie - dopiero od tygodnia do nas przybyÅ‚y   Mąż Nad czym tak zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ GeneraÅ‚?   Bianchetti Widzicie, Obywatele, owÄ… lukÄ™ miÄ™dzy jaworami? - Patrzcie dobrze - dojrzycie tam na górze zamek - doskonale widzÄ™ przez mojÄ… lunetÄ™ mury, okopy i cztery bastiony   Mąż Trudno go opanować.   Bianchetti TysiÄ…c tysiÄ™cy królów! - można obejść jarem, podkopać siÄ™ i...   Przechrzta mrugajÄ…c Obywatelu Generale.   Mąż po cichu Czujesz ten kurek odwiedziony pod moim pÅ‚aszczem?   Przechrzta na stronie Aj waj ! gÅ‚oÅ›no JakżeÅ› wiÄ™c to uÅ‚ożyÅ‚, obywatelu Generale?   Bianchetti zadumany ChociażeÅ›cie moi bracia w wolnoÅ›ci, nie jesteÅ›cie moimi braćmi w geniuszu - po zwyciÄ™stwie dowie siÄ™ każdy o moich planach. Odchodzi.   Mąż do Przechrzty RadzÄ™ wam, go zabijcie, bo tak siÄ™ poczyna każda arystokracja   RzemieÅ›lnik PrzeklÄ™stwo - przeklÄ™stwo.   Mąż Cóż robisz pod tym drzewem, biedny czÅ‚owiecze - czemu patrzysz tak dziko i mgÅ‚awo?   RzemieÅ›lnik PrzeklÄ™stwo kupcom, dyrektorom fabryki - najlepsze lata, w których inni ludzie kochajÄ… dziewczyny, bijÄ… siÄ™ na otwartym polu, żeglujÄ… po otwartych morzach, ja przeÅ›lÄ™czaÅ‚em w ciasnej komorze nad warsztatem jedwabiu.   Mąż Wychylże czarÄ™, którÄ… trzymasz w dÅ‚oni.   RzemieÅ›lnik SiÅ‚ nie mam - podnieść do ust nie mogÄ™ - ledwo siÄ™ tutaj przyczoÅ‚gaÅ‚em, ale dla mnie już nie zaÅ›wita dzieÅ„ wolnoÅ›ci.- PrzeklÄ™stwo kupcom, co jedwab sprzedajÄ…, i panom, co noszÄ… jedwabie - przeklÄ™stwo - przeklÄ™stwo! Umiera.   Przechrzta Jaki brzydki trup.   Mąż Tchórzu wolnoÅ›ci, obywatelu Przechrzto, patrz na tÄ™ gÅ‚owÄ™ bez życia, pÅ‚ywajÄ…cÄ… w pokrwawie zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca. Gdzie siÄ™ podziejÄ… teraz wasze wyrazy, wasze obietnice- równość - doskonaÅ‚ość i szczęście rodu ludzkiego?   Przechrzta na stronie BodajbyÅ› także za wczeÅ›nie zdechÅ‚ i ciaÅ‚o twoje psy rozerwaÅ‚y na sztuki! gÅ‚oÅ›no Puszczaj mnie - muszÄ™ zdać sprawÄ™ z mojego poselstwa.   Mąż Powiesz, żem ciÄ™ miaÅ‚ za szpiega i dlatego zatrzymaÅ‚. Obziera siÄ™ naokoÅ‚o. OdgÅ‚osy biesiady gÅ‚uchnÄ… z tyÅ‚u - przed nami już same tylko sosny i Å›wierki, oblane promieÅ„mi wieczoru   Przechrzta Nad drzewami skupiajÄ… siÄ™ chmury - lepiej byÅ› wróciÅ‚ do swoich ludzi, którzy i tak już od dawna czekajÄ… na ciebie w jarze Åšw. Ignacego.   Mąż DziÄ™ki ci za troskliwość, MoÅ›ci Å»ydzie - nazad! - ChcÄ™ obywateli raz jeszcze w zmierzchu obejrzyć.   GÅ‚os pomiÄ™dzy drzewami Syn chamów dobranoc zasyÅ‚a staremu sÅ‚onku.   GÅ‚os z prawej Zdrowie twoje, dawny wrogu nasz, coÅ› nas pÄ™dziÅ‚ do pracy i znoju - jutro, wschodzÄ…c, zastaniesz twoich niewolników przy miÄ™siwie i konwiach - a teraz, szklanko, idź do czarta!   Przechrzta Orszak chÅ‚opów tu ciÄ…gnie.   Mąż Nie wyrwiesz siÄ™ - stój za tym pniem i milcz.   Chór ChÅ‚opów Naprzód, naprzód, pod namioty, do braci naszych - naprzód, naprzód, pod cieÅ„ jaworów, na sen, na miÅ‚Ä… wieczornÄ… gawÄ™dkÄ™ - tam dziewki nas czekajÄ… - tam woÅ‚y pobite, dawne pÅ‚ugów zaprzÄ™gi, czekajÄ… nas.   GÅ‚os jeden CiÄ…gnÄ™ go i wlokÄ™, zżyma siÄ™ i opiera - idź w rekruty - idź!   GÅ‚os pana Dzieci moje, litoÅ›ci, litoÅ›ci!   GÅ‚os drugi Wróć mi wszystkie dni paÅ„szczyzny.   GÅ‚os trzeci Wskrzesz mi syna, Panie, spod batogów kozackich.   GÅ‚os czwarty Chamy pijÄ… zdrowie twoje, Panie - przepraszajÄ… ciÄ™, Panie.   Chór ChÅ‚opów przechodzÄ…c Upiór ssaÅ‚ krew i poty nasze - mamy upiora - nie puÅ›cim upiora - przez biesa. przez biesa, ty zginiesz wysoko, jako pan, jako wielki pan, wzniesion nad nami wszystkimi. - Panom tyranom Å›mierć - nam biednym, nam gÅ‚odnym. Nam strudzonym jeść, spać i pić. - Jako snopy na polu, tak ich trupy bÄ™dÄ… - jako plewy w mÅ‚ockarniach, tak perzyny ich zamków - przez kosy nasze, siekiery i cepy, bracia, naprzód !   Mąż Nie mogÅ‚em twarzy dojrzeć wÅ›ród zastÄ™pów.   Przechrzta Może jaki przyjaciel lub krewny JW-go.   Mąż Nim pogardzam, a was nienawidzÄ™ - poezja to wszystko ozÅ‚oci kiedyÅ›. - Dalej, Å»ydzie - dalej! Zapuszcza siÄ™ w krzaki.   Inna część boru - wzgórze z rozpalonymi ogniami - zgromadzenie ludzi przy pochodniach.   Mąż na dole, wysuwajÄ…c siÄ™ zza drzew z P r z e c h r z t Ä… GaÅ‚Ä™zie podarÅ‚y na Å‚achmany mojÄ… czapkÄ™ wolnoÅ›ci. - A to co za piekÅ‚o z rudawych pÅ‚omieni, wznoszÄ…ce siÄ™ wÅ›ród tych dwóch Å›cian lasu, tych dwóch nawałów ciemnoÅ›ci?   Przechrzta ZabÅ‚Ä…dziliÅ›my szukajÄ…c wÄ…wozu Åšw. Ignacego - nazad w krzaki, bo tu Leonard odprawia obrzÄ™dy nowej wiary.   Mąż wstÄ™pujÄ…c Przez Boga, naprzód ! - tegom żądaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie, nie lÄ™kaj siÄ™, nikt nas nie pozna.   Przechrzta Ostrożnie - powoli.   Mąż WszÄ™dzie rozwaliny jakiegoÅ› ogromu, który musiaÅ‚ wieki przetrwać, nim runÄ…Å‚ - filary, podnóża, kapitele - ćwiertowane posÄ…gi, rozrzucone floresy . którymi oplatano starodawne sklepienia - teraz mi pod stopÄ… zamignęła stÅ‚uczona szyba - zda siÄ™, że twarz Bogarodzicy na chwilÄ™ wyjrzaÅ‚a z cieniu i znów tam ciemno - tu, patrz, caÅ‚a arkada leży - tu krata żelazna zasypana gruzem - z góry lunÄ…Å‚ bÅ‚ysk pochodni - widzÄ™ pół rycerza Å›piÄ…cego na poÅ‚owie grobu- gdzież jestem, przewodniku?   Przechrzta Nasi ludzie krwawo pracowali przez czterdzieÅ›ci dni i nocy, aż wreÅ›cie zburzyli ostatni koÅ›ciół na tych równinach. - Teraz wÅ‚aÅ›nie cmentarz mijamy.   Mąż Wasze pieÅ›ni, ludzie nowi, gorzko brzmiÄ… w moich uszach- czarne postacie z tyÅ‚u, z przodu, po bokach siÄ™ cisnÄ…, a pÄ™dzone wiatrem blaski i cienie przechadzajÄ… siÄ™ po tÅ‚umie jak żyjÄ…ce duchy.   PrzechodzÄ…cy W imieniu WolnoÅ›ci pozdrawiam was obu.   Drugi Przez Å›mierć panów witam was obu.   Trzeci Czego siÄ™ nie Å›pieszycie? Tam Å›piewajÄ… kapÅ‚ani WolnoÅ›ci.   Przechrzta Niepodobna siÄ™ oprzeć - zewszÄ…d nas pchajÄ….   Mąż Któż jest ten mÅ‚ody czÅ‚owiek na gruzach przybytku stojÄ…cy? - Trzy ogniska palÄ… siÄ™ pod nim, wÅ›ród dymu i Å‚uny twarz jego pÅ‚onie, gÅ‚os jego brzmi szaleÅ„stwem.   Przechrzta To Leonard, prorok natchniÄ™ty WolnoÅ›ci - naokoÅ‚o stojÄ… nasze kapÅ‚any, filozofy, poeci, artyÅ›ci, córki ich i kochanki.   Mąż Ha! wasza arystokracja - pokaż mi tego, który ciÄ™ przysÅ‚aÅ‚.   Przechrzta Nie widzÄ™ go tutaj.   Leonard Dajcie mi jÄ… do ust, do piersi, w objÄ™cia, dajcie piÄ™knÄ… mojÄ…, niepodlegÅ‚Ä…, wyzwolonÄ…, obnażonÄ… z zasÅ‚on i przesÄ…dów, wybranÄ… spoÅ›ród córek WolnoÅ›ci, oblubienicÄ™ mojÄ….   GÅ‚os dziewicy Wyrywam siÄ™ do ciebie, mój kochanku.   Drugi gÅ‚os Patrz, ramiona wyciÄ…gam do ciebie - upadÅ‚am z niemocy- tarzam siÄ™ po zgliszczach, kochanku mój.   Trzeci gÅ‚os WyprzedziÅ‚am je - przez popiół i żar, ogieÅ„ i dym stÄ…pam ku tobie, kochanku mój.   Mąż Z rozpuszczonym wÅ‚osem, z dyszÄ…cÄ… piersiÄ… wdziera siÄ™ na gruzy namiÄ™tnymi podrzuty.   Przechrzta Tak co noc bywa.   Leonard Do mnie, do mnie, o rozkoszo moja - córo WolnoÅ›ci! - Ty drżysz w boskim szale - natchnienie, ogarnij mÄ… duszÄ™- sÅ‚uchajcie wszyscy - Teraz wam prorokować bÄ™dÄ™.   Mąż GÅ‚owÄ™ pochyliÅ‚a, mdleje.   Leonard My oboje obrazem rodu ludzkiego, wyzwolonego, zmartwychwstajÄ…cego - patrzcie - stoim na rozwalinach starych ksztaÅ‚tów, starego Boga. - ChwaÅ‚a nam, boÅ›my czÅ‚onki Jego rozerwali, teraz proch i pyÅ‚ z nich, a duch Jego zwyciężyli naszymi duchami - duch Jego zstÄ…piÅ‚ do nicoÅ›ci.   Chór Niewiast Szczęśliwa, szczęśliwa oblubienica Proroka - my tu na dole stoimy i zazdroÅ›cim jej chwaÅ‚y.   Leonard Åšwiat nowy ogÅ‚aszam - Bogu nowemu oddajÄ™ niebiosa. Panie swobody i rozkoszy, Boże ludu, każda ofiara zemsty, trup każdego ciemiÄ™zcy twoim niech bÄ™dzie oÅ‚tarzem - w oceanie krwi utonÄ… stare Å‚zy i cierpienia rodu ludzkiego - życiem jego odtÄ…d szczęście - prawem jego równość - a kto inne tworzy, temu stryczek i przeklÄ™stwo.   Chór Mężów RozpadÅ‚a siÄ™ budowa ucisku i dumy - kto z niej choć kamyczek podniesie, temu Å›mierć i przeklÄ™stwo.   Przechrzta na stronie Bluźnierce Jehowy, po trzykroć plujÄ™ na zgubÄ™ wam.   Maż Orle, dotrzymaj obietnicy, a ja tu na ich karkach nowy KoÅ›ciół Chrystusowi postawiÄ™   Pomieszane glosy Wolność - szczęście - hura ! - hejże ! - rykacha ! - hurracha ! - hurracha !   Chór KapÅ‚anów Gdzie pany, gdzie króle, co niedawno przechadzali siÄ™ po ziemi w berÅ‚ach i koronach, w dumie i gniewie?   Zabójca Ja zabiÅ‚em króla Aleksandra.   Drugi Ja króla Henryka.   Trzeci Ja króla Emanuela .   Leonard Idźcie bez trwogi i mordujcie bez wyrzutów - boÅ›cie wybrani z wybranych, Å›wiÄ™ci wÅ›ród najÅ›wiÄ™tszych - boÅ›cie mÄ™czennikami - bohaterami WolnoÅ›ci.   Chór Zabójców Pójdziemy nocÄ… ciemnÄ…, sztylety Å›ciskajÄ…c w dÅ‚oniach, pójdziemy, pójdziemy.   Leonard Obudź siÄ™, urodziwa moja! Grzmot sÅ‚ychać. Nuż, odpowiedzcie żyjÄ…cemu Bogu - wznieÅ›cie pieÅ›ni wasze - chodźcie za mnÄ… wszyscy, wszyscy, jeszcze raz obejdziem i zdepcem Å›wiÄ…tyniÄ™ umarÅ‚ego Boga. A ty podnieÅ› gÅ‚owÄ™ - powstaÅ„ i obudź siÄ™!   Dziewica PaÅ‚am miÅ‚oÅ›ciÄ… ku tobie i Bogu twemu, Å›wiatu caÅ‚emu miÅ‚ość rozdam mojÄ… - pÅ‚onÄ™ - pÅ‚onÄ™.   Mąż KtoÅ› mu zabiegÅ‚ - padÅ‚ na kolana - mocuje siÄ™ sam z sobÄ…, coÅ› beÅ‚koce, coÅ› jÄ™czy.   Przechrzta WidzÄ™, widzÄ™, to syn sÅ‚awnego filozofa.   Leonard Czego żądasz, Hermanie?   Herman ArcykapÅ‚anie, daj mi Å›wiÄ™cenie zbojeckie   Leonard do kapÅ‚anów Podajcie mi olej, sztylet i truciznÄ™. do Hermana Olejem, którym dawniej namaszczano królów, na zgubo królom namaszczam ciÄ™ dzisiaj - broÅ„ dawnych rycerzy i panów na zatratÄ™ panów kÅ‚adÄ™ w rÄ™ce twoje - na twoich piersiach zawieszam medalion peÅ‚ny trucizny - tam, gdzie twoje żelazo nie dojdzie, niech ona żre i pali wnÄ™trznoÅ›ci tyranów. - Idz i niszcz stare pokolenia po wszech stronach Å›wiata.   Mąż RuszyÅ‚ z miejsca i na czele orszaku ciÄ…gnie po wzgórzu.   Przechrzta UsuÅ„my siÄ™ z drogi.   Mąż Nie - chcÄ™ tego snu dokoÅ„czyć.   Przechrzta Po trzykroć plujÄ™ na ciebie. do Męża Leonard może mnie poznać, JW. Panie - patrz, jaki nóż wisi na jego piersiach.   Mąż Zakryj siÄ™ pÅ‚aszczem moim. - Co to za niewiasty przed nim taÅ„cujÄ…?   Przechrzta Hrabiny i księżniczki, które, porzuciwszy mężów, przeszÅ‚y na wiarÄ™ naszÄ….   Mąż NiegdyÅ› anioÅ‚y moje. - Pospólstwo go zewszÄ…d oblaÅ‚o - zginÄ…Å‚ mi w natÅ‚oku - jedno po muzyce poznajÄ™, że siÄ™ od nas oddala. - Chodź za mnÄ… - stamtÄ…d lepiej nam patrzeć bÄ™dzie. Wdziera siÄ™ na odÅ‚amek muru.   Przechrzta Aj waj, aj waj! Każdy nas tu spostrzeże.   Mąż WidzÄ™ go znowu - drugie niewiasty cisnÄ… siÄ™ za nim, blade, obÅ‚Ä…kane, w konwulsjach. - Syn filozofa pieni siÄ™ i potrzÄ…sa sztyletem. - DochodzÄ… teraz do ruin wieży północnej. StanÄ™li - plÄ…sajÄ… na gruzach - rozrywajÄ… nie obalone arkady - sypiÄ… iskrami na leżące oÅ‚tarze i krzyże - pÅ‚omieÅ„ siÄ™ zajmuje i gna sÅ‚upy dymu przed sobÄ… - biada wam- biada !   Leonard Biada ludziom, którzy dotÄ…d siÄ™ kÅ‚aniajÄ… umarÅ‚emu Bogu.   Mąż Czarne baÅ‚wany nawracajÄ… siÄ™ i ku nam pÄ™dzÄ….   Przechrzta O Abrahamie !   Mąż Orle, wszak moja godzina nie tak bliska jeszcze?   Przechrzta Już po nas   Leonard przechodzÄ…c zatrzymuje siÄ™ CoÅ› ty za jeden, bracie, z takÄ… dumnÄ… twarzÄ… - czemu nie Å‚Ä…czysz siÄ™ z nami?   Mąż ÅšpieszÄ™ z daleka na odgÅ‚os waszego powstania. - Jestem morderca klubu hiszpaÅ„skiego i dopiero dziÅ› przybyÅ‚em.   Leonard A ten drugi po co siÄ™ w zwojach pÅ‚aszcza twego kryje?   Mąż To mój brat mÅ‚odszy - Å›lubowaÅ‚, że twarzy ludziom nie ukaże, nim zabije przynajmniej barona.   Leonard Ty sam czyjÄ… Å›mierciÄ… siÄ™ chlubisz?   Mąż Na dwa dni tylko przed wybraniem siÄ™ w drogÄ™ starsi bracia dali mi Å›wiÄ™cenie.   Leonard Kogóż masz na myÅ›li?   Mąż Ciebie pierwszego, jeÅ›li siÄ™ nam sprzeniewierzysz.   Leonard Bracie, na ten użytek weź sztylet mój. WyciÄ…ga sztylet z pasa.   Mąż Dobywa swojego sztyletu. Bracie, na ten użytek i mojego wystarczy.   GÅ‚osy ludzi Niech żyje Leonard! -- Niech żyje morderca hiszpaÅ„ski!   Leonard Jutro staw siÄ™ u namiotu obywatela wodza.   Chór kapÅ‚anów Pozdrawiamy ciÄ™, goÅ›ciu, imieniem ducha WolnoÅ›ci - w rÄ™ku twoim część naszego zbawienia. - Kto walczy bez ustanku, morduje bez sÅ‚aboÅ›ci, kto dniem i nocÄ… wierzy zwyciÄ™stwu, ten zwycięży wreszcie. PrzechodzÄ…   Chór Filozofów My ród ludzki dźwignÄ™li z dzieciÅ„stwa . My prawdÄ™ z Å‚ona ciemnoÅ›ci wyrwali na jaÅ›niÄ…. - Ty za niÄ… walcz, morduj i giÅ„. PrzechodzÄ….   Syn Filozofa Towarzyszu bracie, czaszkÄ… starego Å›wiÄ™tego pijÄ™ zdrowie twoje- do widzenia. Rzuca czaszkÄ™.   Dziewczyna taÅ„cujÄ…c Zabij dla mnie ksiÄ™cia Jana.   Druga Dla mnie hrabiego Henryka.   Dzieci Prosimy ciÄ™ Å›licznie o gÅ‚owÄ™ arystokraty.   Inni Szczęść siÄ™ twojemu sztyletowi!   Chór Artystów Na ruinach gotyckich Å›wiÄ…tyniÄ™ zbudujem tu nowÄ… - obrazów w niej ni posÄ…gów nie ma - sklepienie w dÅ‚ugie puginaÅ‚y, filary w osiem głów ludzkich, a szczyt każdego filara jako wÅ‚osy, z których siÄ™ krew sÄ…czy - oÅ‚tarz jeden biaÅ‚y - znak jeden na nim - czapka wolnoÅ›ci - hurracha!   Inni Dalej, dalej, już brzask Å›wita.   Przechrzta RychÅ‚o nas powieszÄ… - gdzie szubienica?   Mąż Cicho, Å»ydzie - lecÄ… za Leonardem, nie patrzÄ… już na nas. - Ogarniam wzrokiem, raz ostatni podchwytujÄ™ myÅ›lÄ… ten chaos, dobywajÄ…cy siÄ™ z toni czasu, z Å‚ona ciemnoÅ›ci, na zgubÄ™ mojÄ… i wszystkich braci moich - gnane szaÅ‚em, porwane rozpaczÄ…, myÅ›li moje w caÅ‚ej sile swej koÅ‚ujÄ…. Boże, daj mi potÄ™gÄ™, której nie odmawiaÅ‚eÅ› mi niegdyÅ›- a w jedno sÅ‚owo zamknÄ™ Å›wiat ten nowy, ogromny - on siebie sam nie pojmuje. - Lecz to sÅ‚owo moje bÄ™dzie poezjÄ… caÅ‚ej przyszÅ‚oÅ›ci.   GÅ‚os w powietrzu Dramat ukÅ‚adasz.   Mąż DziÄ™ki za radÄ™. - Zemsta za zhaÅ„bione popioÅ‚y ojców moich - przeklÄ™stwo nowym, pokoleniom - ich wir mnie otacza - ale nie porwie za sobÄ…. - Orle, orle, dotrzymaj obietnicy! - A teraz na dół ze mnÄ… i do jaru Åšw. Ignacego.   Przechrzta Już dzieÅ„ bliski - nie pójdÄ™ dalej.   Mąż DrogÄ™ mi znajdź, puszczÄ™ ciÄ™ potem.   Przechrzta WÅ›ród mgÅ‚y i zwalisk, cierni i popiołów, gdzie mnie wleczesz? - Daruj mi, daruj.   Mąż Naprzód, naprzód i na dół ze mnÄ…! - Ostatnie pieÅ›ni ludu konajÄ… za nami - ledwo gdzie jeszcze tli siÄ™ pochodnia- poÅ›ród tych wyziewów bladych, tych zroszonych drzew czy widzisz cienie przeszÅ‚oÅ›ci - czy sÅ‚yszysz te żaÅ‚obne gÅ‚osy?   Przechrzta MgÅ‚a wszystko zalewa - coraz bardziej zlatujemy w dół.   Chór Duchów z lasu PÅ‚aczmy za Chrystusem, za Chrystusem wygnanym, umÄ™czonym - gdzie Bóg nasz, gdzie KoÅ›ciół Jego?   Mąż PrÄ™dzej, prÄ™dzej do miecza, do boju! - Ja Go wam oddam - na tysiÄ…cach krzyżów rozkrzyżujÄ™ nieprzyjaciół Jego.   Chór Duchów StrzegliÅ›my oÅ‚tarzy i pomników Å›wiÄ™tych - odgÅ‚os dzwonów na skrzydÅ‚ach nosiliÅ›my wiernym - w dźwiÄ™kach organów byÅ‚y gÅ‚osy nasze - w poÅ‚yskach szyb katedry, w cieniach jej filarów, w blaskach pucharu Å›wiÄ™tego, w bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwie CiaÅ‚a PaÅ„skiego byÅ‚o życie nasze. Teraz gdzie siÄ™ podziejemy?   Mąż Rozwidnia siÄ™ coraz bardziej - ich postacie mdlejÄ… w promieniach zorzy.   Przechrzta TÄ™dy droga twoja, tam jaru poczÄ…tek.   Mąż Hej! - Jezus i szabla moja! zrzucajÄ…c czapkÄ™ i zawijajÄ…c w niej pieniÄ…dze Weź na pamiÄ…tkÄ™ rzecz i godÅ‚o zarazem.   Przechrzta Wszak zarÄ™czyÅ‚eÅ› mi sÅ‚owem, JW. Panie, bezpieczeÅ„stwo tego, który dziÅ› o północy...   Mąż Stary szlachcic dwa razy nie powtarza sÅ‚owa - Jezus i szabla moja !   GÅ‚osy w krzakach Maryja i szabla nasza - niech pan nasz żyje   Mąż Wiara, do mnie ! - BÄ…dź zdrów, obywatelu ! Wiara, do mnie! - Jezus i Maryja!   Noc - krzaki - drzewa   Pankracy do swoich ludzi PoÅ‚ożyć siÄ™ twarzÄ… do murawy - leżeć w milczeniu - ognia mi nie krzesać, nawet do fajki - a za pierwszym strzaÅ‚em skoczyć mi na pomoc. - JeÅ›li strzaÅ‚u nie bÄ™dzie, nie ruszać siÄ™ do dnia biaÅ‚ego.   Leonard Obywatelu, raz ciÄ™ jeszcze zaklinam.   Pankracy Ty przylep siÄ™ do tej sosny i dumaj.   Leonard Mnie jednego przynajmniej weź z sobÄ… - to pan, to arystokrata, to kÅ‚amca.   Pankracy Wskazuje mu rÄ™kÄ…, by zostaÅ‚. Stara szlachta sÅ‚owa dotrzymuje czasem.   Komnata podÅ‚użna - obrazy dam a rycerzy porozwieszane po Å›cianach - w gÅ‚Ä™bi filar z tarczÄ… herbowÄ… - Mąż siedzi przy stoliku marmurowym, na którym lampa, para pistoletów,. PaÅ‚asz i zegar - naprzeciwko druga stolik, srebrne konwie i puchary.   Mąż NiegdyÅ› o tej samej porze, wÅ›ród grożących niebezpieczeÅ„stw i podobnych myÅ›li, Brutusowi ukazaÅ‚ siÄ™ Geniusz Cezara. I ja dziÅ› czekam na podobne widzenie. - Za chwilÄ™ stanie przede mnÄ… czÅ‚owiek bez imienia, bez przodków, bez anioÅ‚a stróża.- co wydobyÅ‚ siÄ™ z nicoÅ›ci i zacznie może nowÄ… epokÄ™, jeÅ›li go w tyÅ‚ nie odrzucÄ™ nazad, nie strÄ…cÄ™ do nicoÅ›ci. Ojcowie moi, natchnijcie mnie tym, co was panami Å›wiata uczyniÅ‚o - wszystkie lwie serca wasze dajcie mi do piersi- powaga skroni waszych niechaj siÄ™ zleje na czoÅ‚o moje.- Wiara w Chrystusa i KoÅ›ciół Jego, Å›lepa, nieubÅ‚agana, wrzÄ…ca, natchnienie dzieÅ‚ waszych na ziemi, nadzieja chwaÅ‚y nieÅ›miertelnej w niebie, niechaj zstÄ…pi na mnie, a wrogów bÄ™dÄ™ mordowaÅ‚ i paliÅ‚, ja, syn stu pokoleÅ„, ostatni dziedzic waszych myÅ›li i dzielnoÅ›ci, waszych cnót i bÅ‚Ä™dów. Bije dwunasta. Teraz gotów jestem. Wstaje.   SÅ‚uga zbrojny uchodzÄ…c JW. Panie, czÅ‚owiek, który miaÅ‚ siÄ™ stawić, przybyÅ‚ i czeka.   Mąż Niech wejdzie. SÅ‚uga wychodzi.   Pankracy wchodzÄ…c Witam hrabiego Henryka. - To sÅ‚owo "hrabia" dziwnie brzmi w gardle moim. Siada, zrzuca pÅ‚aszcz i czapkÄ™ wolnoÅ›ci i wlepia oczy w kolumnÄ™, na której herb wisi.   Mąż DziÄ™ki ci, żeÅ› zaufaÅ‚ domowi mojemu - starym zwyczajem pijÄ™ zdrowie twoje. Bierze puchar, pije i podaje P a n k r a c e m u. GoÅ›ciu, w rÄ™ce twoje!   Pankracy JeÅ›li siÄ™ nie mylÄ™, te godÅ‚a czerwone i bÅ‚Ä™kitne zowiÄ… siÄ™ herbem w jÄ™zyku umarÅ‚ych. - Coraz mniej takich znaczków na powierzchni ziemi. Pije.   Mąż Za pomocÄ… Bożą wkrótce tysiÄ…ce ich ujrzysz.   Pankracy puchar od ust odejmujÄ…c Otóż mi stara szlachta - zawsze pewna swego - dumna, uporczywa, kwitnÄ…ca nadziejÄ…, a bez grosza, bez oręża, bez żoÅ‚nierzy. - OdgrażajÄ…ca siÄ™, jak umarÅ‚y w bajce powoźnikowi u furtki cmentarza - wierzÄ…ca lub udajÄ…ca, że wierzy w Boga - bo w siebie trudno wierzyć. - Ale pokażcie mi pioruny na waszÄ… obronÄ™ zesÅ‚ane i puÅ‚ki aniołów spuszczone z niebios.   Mąż Åšmiej siÄ™ z wÅ‚asnych słów. - Ateizm to stara formuÅ‚a-a spodziewaÅ‚em siÄ™ czegoÅ› nowego po tobie.   Pankracy Åšmiej siÄ™ z wÅ‚asnych słów. - Ja mam wiarÄ™ silniejszÄ…, ogromniejszÄ… od twojej. - JÄ™k przez rozpacz i boleść wydarty tysiÄ…com tysiÄ…ców - głód rzemieÅ›lników - nÄ™dza wÅ‚oÅ›cian - haÅ„ba ich żon i córek - poniżenie ludzkoÅ›ci ujarzmionej przesÄ…dem i wahaniem siÄ™, i bydlÄ™cym przyzwyczajeniem - oto wiara moja - a Bóg mój na dzisiaj - to myÅ›l moja - to potÄ™ga moja - która chleb i cześć im rozda na wieki. Pije i rzuca kubek.   Mąż Ja poÅ‚ożyÅ‚em siÅ‚Ä™ mojÄ… w Bogu, który ojcom moim panowanie nadaÅ‚.   Pankracy A caÅ‚e życie byÅ‚eÅ› diabÅ‚a igrzyskiem. ZresztÄ… zostawiam tÄ™ rozprawÄ™ teologom, jeÅ›li jaki pedant tego rzemiosÅ‚a żyje dotÄ…d w caÅ‚ej okolicy - do rzeczy - do rzeczy!   Mąż Czegóż wiÄ™c żądasz ode mnie, zbawco narodów, obywatelu - boże?   Pankracy PrzyszedÅ‚em tu, bo chciaÅ‚em ciÄ™ poznać - po wtóre ocalić.   Mąż WdziÄ™cznym za pierwsze - drugie zdaj na szablÄ™ mojÄ….   Pankracy Szabla twoja - szkÅ‚o, Bóg twój - mara. - PotÄ™pionyÅ› gÅ‚osem tysiÄ…ców - opasanyÅ› ramionami tysiÄ…ców - kilka morgów ziemi wam zostaÅ‚o, co ledwo na wasze groby wystarczy - dwudziestu dni bronić siÄ™ nie możecie. - Gdzie wasze dziaÅ‚a, rynsztunki, żywność - a wreszcie, gdzie mÄ™stwo ?. .. Gdybym byÅ‚ tobÄ…, wiem, co bym uczyniÅ‚.   Mąż SÅ‚ucham - patrz, jakem cierpliwy.   Pankracy Ja wiÄ™c, hr. Henryk, rzekÅ‚bym do Pankracego: "Zgoda- rozpuszczam mój hufiec, mój hufiec jedyny - nie idÄ™ na odsiecz ÅšwiÄ™tej Trójcy - a za to zostajÄ™ przy, moim imieniu i dobrach, których caÅ‚ość warujesz mi sÅ‚owem." Wiele masz lat, Hrabio?   Mąż TrzydzieÅ›ci sześć, Obywatelu.   Pankracy Jeszcze piÄ™tnaÅ›cie lat najwiÄ™cej - bo tacy ludzie niedÅ‚ugo żyjÄ… - twój syn bliższy grobu niż mÅ‚odoÅ›ci - jeden wyjÄ…tek ogromowi nie szkodzi. - BÄ…dź wiÄ™c sobie ostatnim hrabiÄ… na tych równinach - panuj do Å›mierci w domu naddziadów - każ malować ich obrazy i rżnąć herby - a o tych nÄ™dzarzach nie myÅ›l już wiÄ™cej. - Niech siÄ™ wyrok ludu speÅ‚ni nad nikczemnikami. Nalewa sobie drugi puchar. Zdrowie twoje, ostatni hrabio!.   Mąż Obrażasz mnie każdym sÅ‚owem, zda siÄ™, próbujesz, czy zdoÅ‚asz w niewolnika obrócić na dzieÅ„ tryumfu swego. - PrzestaÅ„, bo ja ci siÄ™ odwdziÄ™czyć nie mogÄ™. - Opatrzność mojego sÅ‚owa ciÄ™ strzeże.   Pankracy Honor Å›wiÄ™ty, honor rycerski wystÄ…piÅ‚ na scenÄ™ - zwiÄ™dÅ‚y to Å‚achman w sztandarze ludzkoÅ›ci. - O! znam ciebie, przenikam ciebie - peÅ‚nyÅ› życia, a Å‚Ä…czysz siÄ™ z umierajÄ…cymi, bo chcesz siÄ™ oszukać, bo chcesz wierzyć jeszcze w kasty, w koÅ›ci prababek, w sÅ‚owo "ojczyzna" i tam dalej - ale w gÅ‚Ä™bi ducha sam wiesz, że braci twojej należy siÄ™ kara, a po karze niepamięć.   Mąż Tobie zaÅ› i twoim cóż inszego?   Pankracy ZwyciÄ™stwo i życie. - Jedno tylko prawo uznajÄ™ i przed nim kark schylam - tym prawem Å›wiat bieży w coraz wyższe krÄ™gi - ono jest zgubÄ… waszÄ… i woÅ‚a teraz przez moje usta: "Zgrzybiali, robaczywi, peÅ‚ni napoju i jadÅ‚a, ustÄ…pcie mÅ‚odym, zgÅ‚odniaÅ‚ym i silnym." Ale - ja pragnÄ™ ciÄ™ wyratować - ciebie jednego.   Mąż BodajbyÅ› zginÄ…Å‚ marnie za tÄ™ litość twojÄ…. - Ja także znam Å›wiat twój i ciebie - patrzaÅ‚em wÅ›ród cieniów nocy na plÄ…sy motÅ‚ochu, po karkach którego wspinasz siÄ™ do góry - widziaÅ‚em wszystkie stare zbrodnie Å›wiata ubrane w szaty Å›wieże, nowym koÅ‚ujÄ…ce taÅ„cem - ale ich koniec ten sam, co przed tysiÄ…cami lat - rozpusta, zÅ‚oto i krew. - A ciebie tam nie byÅ‚o - nie raczyÅ‚eÅ› zstÄ…pić pomiÄ™dzy dzieci twoje- bo w gÅ‚Ä™bi ducha ty pogardzasz nimi - kilka chwil jeszcze, a jeÅ›li rozum ciÄ™ nie odbieży, ty bÄ™dziesz pogardzaÅ‚ sam sobÄ…. Nie drÄ™cz mnie wiÄ™cej. Siada pod herbem swoim   Pankracy Åšwiat mój jeszcze nie rozparÅ‚ siÄ™ w polu - zgoda - nie wyrósÅ‚ na olbrzyma - Å‚aknie dotÄ…d chleba i wygód - ale przyjdÄ… czasy... Wstaje, idzie ku M Ä™ ż o w i i opiera siÄ™ na herbowym filarze. Ale przyjdÄ… czasy, w których on zrozumie siebie i powie o sobie: "Jestem" - a nie bÄ™dzie drugiego gÅ‚osu na Å›wiecie, co by mógÅ‚ także odpowiedzieć: "Jestem."   Mąż Cóż dalej ?   Pankracy Z pokolenia, które piastujÄ™ w sile woli mojej. narodzi siÄ™ plemiÄ™ ostatnie, najwyższe, najdzielniejsze. - Ziemia jeszcze takich nie widziaÅ‚a mężów - Oni sÄ… ludźmi wolnymi, panami jej od bieguna do bieguna. - Ona caÅ‚a jednym miastem kwitnÄ…cym, jednym domem szczęśliwym, jednym warsztatem bogactw i przemysÅ‚u.   Mąż SÅ‚owa twoje kÅ‚amiÄ… - ale twarz twoja niewzruszona, blada, udać nie umie natchnienia.   Pankracy Nie przerywaj, bo sÄ… ludzie, którzy na klÄ™czkach mnie o takie sÅ‚owa prosili, a ja im tych słów skÄ…piÅ‚em. Tam spoczywa Bóg, któremu już Å›mierci nie bÄ™dzie.- Bóg pracÄ… i mÄ™kÄ… czasów odarty z zasÅ‚on - zdobyty na niebie przez wÅ‚asne dzieci, które niegdyÅ› porozrzucaÅ‚ na ziemi, a one teraz przejrzaÅ‚y i dostaÅ‚y prawdy - Bóg ludzkoÅ›ci objawiÅ‚ siÄ™ im.   Mąż A nam przed wiekami - ludzkość przezeÅ„ już zbawiona.   Pankracy Niechże siÄ™ cieszy takim zbawieniem - nÄ™dzÄ… dwóch tysiÄ™cy lat, upÅ‚ywajÄ…cych od Jego Å›mierci na krzyżu.   Mąż WidziaÅ‚em ten krzyż, bluźnierco, w starym, starym Rzymie - u stóp Jego leżaÅ‚y gruzy potężniejszych siÅ‚ niż twoje - sto bogów, twemu podobnych, walaÅ‚o siÄ™ w pyle, gÅ‚owy skaleczonej podnieść nie Å›miaÅ‚o ku Niemu - a On staÅ‚ na wysokoÅ›ciach, Å›wiÄ™te ramiona wyciÄ…gaÅ‚ na wschód i na zachód, czoÅ‚o Å›wiÄ™te maczaÅ‚ w promieniach sÅ‚oÅ„ca - znać byÅ‚o, że jest Panem Å›wiata.   Pankracy Stara powiastka - pusta jak chrzÄ™st twego herbu. Uderza o tarczÄ™. Ale ja dawniej czytaÅ‚em twe myÅ›li. - JeÅ›li wiÄ™c umiesz siÄ™gać w nieskoÅ„czoność, jeÅ›li kochasz prawdÄ™ i szukaÅ‚eÅ› jej szczerze, jeÅ›liÅ› czÅ‚owiekiem na wzór ludzkoÅ›ci, nie na podobieÅ„stwo mamczynych piosneczek, sÅ‚uchaj, nie odrzucaj tej chwili zbawienia. Krwi, którÄ… oba wylejem dzisiaj, jutro Å›ladu nie bÄ™dzie - ostatni raz ci mówiÄ™ - jeÅ›liÅ› tym, czym wydawaÅ‚eÅ› siÄ™ niegdyÅ›, wstaÅ„, porzuć dom i chodź za mnÄ….   Mąż TyÅ› mÅ‚odszym bratem szatana. Wstaje i przechadza siÄ™ wzdÅ‚uż Daremne marzenia - kto ich dopeÅ‚ni? - Adam skonaÅ‚ na pustyni - my nie wrócim do raju.   Pankracy na stronie ZagiÄ…Å‚em palec popod serce jego - trafiÅ‚em do nerwu poezji.   Mąż PostÄ™p, szczęście rodu ludzkiego - i ja kiedyÅ› wierzyÅ‚em - ot! macie, weźcie gÅ‚owÄ™ mojÄ…, byleby... StaÅ‚o siÄ™.- Przed stoma laty, przed dwoma wiekami polubowna ugoda mogÅ‚a jeszcze... Ale teraz, wiem - teraz trza mordować siÄ™ nawzajem - bo teraz im tylko chodzi o zmianÄ™ plemienia.   Pankracy Biada zwyciężonym - nie wahaj siÄ™ - powtórz raz tylko "biada" - i zwyciężaj z nami.   Mąż CzyÅ› zbadaÅ‚ wszystkie manowce Przeznaczenia - czy pod ksztaÅ‚tem widomym stanęło ono u wejÅ›cia namiotu twojego w nocy i olbrzymiÄ… dÅ‚oniÄ… bÅ‚ogosÅ‚awiÅ‚o tobie - lub w dzieÅ„ czyÅ› sÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os jego o poÅ‚udniu. kiedy wszyscy spali w skwarze, a tyÅ› jeden rozmyÅ›laÅ‚ - że mi tak pewno grozisz zwyciÄ™stwem, czÅ‚owiecze z gliny, jako ja, niewolniku pierwszej lepszej kuli, pierwszego lepszego ciÄ™cia?   Pankracy Nie Å‚udź siÄ™ marnÄ… nadziejÄ… - bo nie draÅ›nie mnie ołów, nie tknie siÄ™ żelazo, dopóki jeden z was opiera siÄ™ mojemu dzieÅ‚u, a co później nastÄ…pi, to już wam nic z tego. Zegar bije. Czas szydzi z nas obu. - JeÅ›liÅ› znudzony życiem, przynajmniej ocal syna swego.   Mąż Dusza jego czysta, już ocalona w niebie - a na ziemi los ojca go czeka. Spuszcza gÅ‚owÄ™ miÄ™dzy dÅ‚onie i staje.   Pankracy OdrzuciÅ‚eÅ› wiÄ™c? Chwila milczenia. Milczysz - dumasz - dobrze - niechaj ten duma, co stoi nad grobem.   Mąż Z dala od tajemnic, które za kraÅ„cami twoich myÅ›li odbywajÄ… siÄ™ teraz w gÅ‚Ä™bi ducha mojego! - Åšwiat cielska do ciebie należy - tucz go jadÅ‚em, oblewaj posokÄ… i winem - ale dalej nie zachodź i precz, precz ode mnie!   Pankracy SÅ‚ugo jednej myÅ›li i ksztaÅ‚tów jej, pedancie rycerzu , poeto, haÅ„ba tobie - patrz na mnie! - MyÅ›li i ksztaÅ‚ty sÄ… woskiem palców moich.   Mąż Darmo, ty mnie nie zrozumiesz nigdy - bo każden z ojców twoich pogrzeban z motÅ‚ochem pospoÅ‚u, jako rzecz martwa, nie jako czÅ‚owiek z siÅ‚Ä… i duchem. WyciÄ…ga rÄ™kÄ™ ku obrazom. Spojrzyj na te postacie - myÅ›l ojczyzny, domu, rodziny, myÅ›l, nieprzyjaciółka twoja, na ich czoÅ‚ach wypisana zmarszczkami - a co w nich byÅ‚o i przeszÅ‚o, dzisiaj we mnie żyje- Ale ty, czÅ‚owiecze, powiedz mi, gdzie jest ziemia twoja?- Wieczorem namiot twój rozbijasz na gruzach cudzego donu, o wschodzie go zwijasz i koczujesz dalej - dotÄ…d nie znalazÅ‚eÅ› ogniska swego i nie znajdziesz, dopóki stu ludzi zechce powtórzyć za mnÄ…: "ChwaÅ‚a ojcom naszym!"   Pankracy Tak, chwaÅ‚a dziadom twoim na ziemi i niebie - w rzeczy samej jest na co patrzyć. Ów, starosta, baby strzelaÅ‚ po drzewach i Å»ydów piekÅ‚ żywcem. - Ten z pieczÄ™ciÄ… w dÅ‚oni i podpisem - "kanclerz"- sfaÅ‚szowaÅ‚ akta, spaliÅ‚ archiwa, przekupiÅ‚ sÄ™dziów, truciznÄ… przyÅ›pieszyÅ‚ spadki - stÄ…d wsie twoje, dochody, potÄ™ga.- Tamten, czarniawy, z ognistym okiem, cudzoÅ‚ożyÅ‚ po domach przyjaciół - ów z Runem ZÅ‚otym , w kolczudze wÅ‚oskiej, znać sÅ‚użyÅ‚ u cudzoziemców - a ta pani blada, z ciemnymi puklami, kaziÅ‚a siÄ™ z giermkiem swoim - tamta czyta list kochanka i Å›mieje siÄ™, bo noc bliska - tamta, z pieskiem na robronie , królów byÅ‚a naÅ‚ożnicÄ…. - StÄ…d wasze genealogie bez przerwy, bez plamy. - LubiÄ™ tego w zielonym kaftanie- piÅ‚ i polowaÅ‚ z braciÄ… szlachtÄ…, a chÅ‚opów wysyÅ‚aÅ‚, by z psami gonili jelenie. - GÅ‚upstwo i niedola kraju caÅ‚ego - oto rozum i moc wasza. - Ale dzieÅ„ sÄ…du bliski i w tym dniu obiecujÄ™ wam, że nie zapomnÄ™ o żadnym z was, o żadnym z ojców waszych, o żadnej chwale waszej.   Mąż Mylisz siÄ™, mieszczaÅ„ski synu. - Ani ty, ani żaden z twoich by nie żyÅ‚, gdyby ich nie wykarmiÅ‚a Å‚aska, nie obroniÅ‚a potÄ™ga ojców moich. - Oni wam wÅ›ród gÅ‚odu rozdawali zboże, wÅ›ród zarazy stawiali szpitale - a kiedyÅ›cie z trzody zwierzÄ…t wyroÅ›li na niemowlÄ™ta, oni wam postawili Å›wiÄ…tynie i szkoÅ‚y - podczas wojny tylko zostawiali doma, bo wiedzieli, żeÅ›cie nie do pola bitwy. SÅ‚owa twoje Å‚amiÄ… siÄ™ na ich chwale, jak dawniej strzaÅ‚y pohaÅ„ców na ich Å›wiÄ™tych pancerzach - one ich popiołów nie wzruszÄ… nawet - one zaginÄ… jak skowyczenia psa wÅ›ciekÅ‚ego, co bieży i pieni siÄ™, aż skona gdzie na drodze. - A teraz czas już tobie wyniść z domu mego. - GoÅ›ciu, wolno puszczam ciebie.   Pankracy Do widzenia na okopach ÅšwiÄ™tej Trójcy. A kiedy wam kul zabraknie i prochu...   Mąż To siÄ™ zbliżym na dÅ‚ugość szabel naszych. - Do widzenia.   Pankracy Dwa orÅ‚y z nas - ale gniazdo twoje strzaskane piorunem. Bierze pÅ‚aszcz i czapkÄ™ wolnoÅ›ci. PrzechodzÄ…c próg ten, rzucam naÅ„ przeklÄ™stwo należne staroÅ›ci. - I ciebie, i syna twego poÅ›wiÄ™cam zniszczeniu.   Mąż Hej, Jakubie ! J a k u b wchodzi. Odprowadzić tego czÅ‚owieka aż do ostatnich czat moich na wzgórzu.   Jakub Tak mi, Panie Boże, dopomóż! Wychodzi.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nie Boska komedia Zygmunta Krasińskiego
nie boska komedia akt4 krasinski
nie boska komedia akt2 krasinski
krasinski nie boska komedia
Kordian i poezje Słowackiego, Nie Boska komedia Krasińskiego
Nie Boska Komedia I Krasińskiego
krasinski nie boska komedia(1)
Krasiński Nie Boska Komedia Akt 1
Krasiński Nie boska komedia
krasinski nie boska komedia
Nie Boska komedia Krasińskiego

więcej podobnych podstron