Mulford Prentice 拍卹贸d艂o Twojej Si艂y





Autor: Prentice Mulford
Tytul: 殴R脫D艁O TWOJEJ SI艁Y

SI艁Y

Si艂a w og贸le

Gdyby si臋 powiod艂o wynale藕膰 lekarstwo, kt贸re by m臋偶czy藕nie lub kobiecie, ch艂opcu lub dziewcz臋ciu da艂o si艂臋 charakteru, w艂adz臋 i zdolno艣膰 kierowania i wp艂ywania na drugich - o, zaiste, takie lekarstwo mia艂oby pokup od razu zapewniony.
Co to jest si艂a? Je艣li mamy jaki艣 cel, projekt, interes i przedstawiaj膮c go komu艣 lub wysy艂aj膮c w 艣wiat, oboj臋tnie mo偶e lub wrogo do艅 usposobiony, mo偶emy zawsze utrzymywa膰 w napi臋ciu umys艂, energi臋, otuch臋 i nasz zapa艂 dla przedsi臋wzi臋cia - w贸wczas mamy si艂臋.
Przekupie艅, id膮cy od drzwi do drzwi, ofiaruj膮cy swe towary, mimo wszystkich pora偶ek, gr贸藕b i zatrza艣ni臋膰 drzwi, zawsze w weso艂ym nastroju, o, taki ma ju偶 si艂臋, zdobywa on podstawy do wi臋kszego przedsi臋biorstwa. Rdze艅, pocz膮tek i kamie艅 w臋gielny tej pot臋gi le偶y w spokojnym, trwa艂ym postanowieniu: mie膰 si艂臋 i w wyobra偶aniu siebie jako ci膮gle wzrastaj膮cej pot臋gi.
Trwaj膮c w tym postanowieniu i w tej wyobra藕ni, nie tylko przyci膮gamy si艂臋, co nigdy nie przepada, lecz nadto wysy艂amy dniem i noc膮 potok si艂y czy my艣li, kt贸ra daje podwaliny planu, szkicu lub przedsi臋biorstwa. Dzia艂a ona w umys艂ach obcych, bliskich czy dalekich, wywo艂uj膮c my艣li na korzy艣膰 naszych plan贸w, i sprawia, 偶e gdy zetkniemy si臋 z nimi osobi艣cie i wyja艣nimy nasze zamiary, us艂yszymy: "Tego mi w艂a艣nie potrzeba", lub: "I owszem, z ca艂膮 ch臋ci膮", albo: "W艂a艣nie o tym my艣la艂em".
Si艂a jest pot臋g膮, kt贸ra rych艂o usuwa zw膮tpienie. Po nocy zniech臋cenia nape艂nia nas z porankiem otuch膮 i ufno艣ci膮, nasuwa 艣wie偶e plany, sprowadza nowe korzy艣ci. Jest ona tak膮 w艂a艣ciwo艣ci膮 lub pierwiastkiem, co chroni nas przed pomy艂k膮 lub niepowodzeniem, a przenosi na tor g艂贸wny ku wygranej. Jest pierwiastkiem, kt贸ry nam u偶ycza taktu i dystynkcji. Je艣li go wzmocnimy, mo偶emy stawi膰 czo艂o tym, kt贸rzy nas dawniej poni偶ali, odgra偶ali si臋 nam lub z ukosa na nas patrzyli. (Taka tyrania zawsze spotyka tych, co pragn膮 si臋 wybi膰 w 艣wiecie). Mniejsza o to, czy jeste艣 dobrym, sympatycznym, uczynnym; je偶eli ci braknie si艂y, zdolno艣ci skupienia si臋 lub osi膮gni臋cia s艂uszno艣ci, skoro jaki przycinek, zmarszczenie brwi lub przek膮s chwilowo wyp艂oszy tw贸j dowcip, nie osi膮gniesz powodzenia w 偶yciu; nie posi膮dziesz tego, do czego masz wszelkie prawo. Si艂a jest tak膮 w艂a艣ciwo艣ci膮 lub pierwiastkiem, kt贸ry, je艣li ci si臋 noga powinie lub nieszcz臋艣cie nag艂e ci臋 spotka, pozwoli ci przyj艣膰 do siebie, skupi膰 si臋, zapomnie膰 o wszelkich k艂opotach i rzuci膰 si臋 do nowego wysi艂ku.
Przep臋dzi膰 p贸艂 godziny w zadumie, rozdra偶nieniu lub szalonym po艣piechu albo wahaniu si臋 - znaczy zu偶y膰 t臋 sam膮 si艂臋 i ten sam czynnik, kt贸ry, poprowadzony innym przewodem, ruszy艂by z miejsca twe przedsi臋wzi臋cia lub w inny spos贸b przysporzy艂 dobra. Ka偶dego ranka musimy zada膰 sobie pytanie: "Na dzi艣 mam pewien zapas si艂y, jak jej u偶y膰 dla osi膮gni臋cia najlepszych wynik贸w i wydoby膰 z dnia jak najwi臋cej trwa艂ego szcz臋艣cia?"
Je艣li za艣 wstawszy rano, potrzebujesz si艂y, by popchn膮膰 naprz贸d zamiary, a czujesz l臋k i jakby艣 wzdryga艂 si臋 przed lud藕mi, natenczas po prostu my艣l o sile! Trzymaj si臋 tego s艂owa, tej my艣li jak mo偶na najbardziej. To ci臋 zaprowadzi na szlak w艂a艣ciwy. Nad czym ustawicznie my艣lisz, to zawsze przyci膮gasz.

殴r贸d艂o si艂y.

Nasz umys艂 jest tam, gdzie najwi臋cej my艣li posy艂amy. Gdy jest skupiony i poch艂ania nas wspomnienie osoby o sto mil oddalonej, nasz umys艂 jest przewa偶nie przy tej osobie. Je偶eli wszak偶e umys艂 tw贸j jest poch艂oni臋ty d藕wiganiem znacznego ci臋偶aru, jest on skupiony na tych mi臋艣niach, kt贸re s艂u偶膮 do tego celu. Wielko艣膰 naszej si艂y fizycznej zale偶y od naszej zdolno艣ci oddzia艂ywania na t臋 cz臋艣膰 cia艂a, kt贸rej musimy u偶y膰.
Nie ma innej si艂y w mi臋艣niu lub innej cz臋艣ci cia艂a, by d藕wiga膰, chodzi膰, biec lub inn膮 pe艂ni膰 czynno艣膰, pr贸cz si艂y my艣lowej, wezwanej do jej pe艂nienia. Budowa naszego cia艂a odgrywa tu rol臋 t艂ok贸w, d藕wigni lub zasuw parowej maszyny, kt贸re tylko w贸wczas podnosz膮 si臋, ci膮gn膮 lub przyciskaj膮, gdy na nie dzia艂a para. By urzeczywistni膰 najwi臋ksze szcz臋艣cie, trzeba nam cia艂a, w kt贸rym by si艂a, tkwi膮ca w nas, pozwoli艂a si臋 r贸wno podzieli膰, mog艂a dzia艂a膰 na dowoln膮 jego cz臋艣膰, daj膮c si臋 w lot przenie艣膰 z jednej cz臋艣ci na drug膮. Chcemy by膰 silni w ka偶dym calu, a nie tylko w ramieniu lub nogach, kosztem serca, p艂uc lub innych organ贸w, co jednak rych艂o spotyka tych, kt贸rzy piel臋gnuj膮 i 膰wicz膮 w nieodpowiednim stosunku jedn膮 tylko parti臋 mi臋艣ni.
Trzeba nam tak偶e cia艂a, kt贸re nie ustanie i nie zazna upadku, lecz si臋 rozwinie.

Jak naby膰 si艂臋.

By to osi膮gn膮膰, rozmawiaj o swym interesie, planie lub zamiarze z tymi, kt贸rzy s膮 ci zupe艂nie oddani.
Monopole i pot臋偶ne zwi膮zki powsta艂y przez to, 偶e ich tw贸rcy zespolili swe rozmowy. Tak to si臋 schodz膮 dzie艅 po dniu i rozprawiaj膮. W miar臋 jak rozmowa bie偶y, udzielaj膮 sobie nowych pomys艂贸w, przystosowuj膮 je, a z tej kombinacji powstaje nowy czynnik.
Skoro 偶yczymy sobie, by z naszym powodzeniem w interesach 艂膮czy艂o si臋 dobro innych, nasza my艣l wzgl臋dnie pragnienie ma wi臋ksze szanse powodzenia, ni偶 gdyby艣my pragn臋li dobra tylko w艂asnego. Prawdziwy sukces w 偶yciu zale偶y, pomin膮wszy maj膮tek potrzebny dla naszych potrzeb i przyzwyczaje艅, od zdrowia i rozs膮dnego u偶ycia tego, co pieni臋dzmi nie da si臋 w odpowiedni spos贸b osi膮gn膮膰.
Przezorny egoizm, czy tam interes w艂asny, 偶膮da szczerze, by wszyscy nasi towarzysze byli zar贸wno jak my szcz臋艣liwi. Nie chcemy, by nasi przyjaciele mieszkali w szopie, gdy sami zajmujemy pa艂ace. Nie chcemy, by nasi bliscy chodzili w 艂achmanach, gdy my dostatnio si臋 ubieramy. Nie chcemy, aby byli zale偶ni od naszej dobroczynno艣ci, lecz pragniemy, by na r贸wni z nami posiadali swe w艂asno艣ci, zajmowali w艂asny k膮t.
Im wi臋cej zdrowia, ducha i cia艂a lub doskona艂o艣ci woko艂o i blisko nas, tym zdrowszymi i doskonalszymi sami si臋 stajemy.
Jest pewien urok: przygl膮daj膮c si臋 pracy ogromnej maszyny parowej, widzie膰 tony 偶elaza, jakie by stu ludzi zaledwie ruszy艂o z miejsca, podnosz膮ce si臋 i zni偶aj膮ce z elastyczno艣ci膮 pi艂ki gumowej.
To samo odczuwamy, gdy obserwujemy nieustaj膮cy zlew mas wodnych Niagary, a to dlatego, 偶e natura ludzka kocha si艂臋. Ten spok贸j i rozmarzenie, jakie na nas sp艂ywaj膮, gdy patrzymy z godzin臋 na d藕wiganie i toczenie si臋 fal i mycie ska艂 przez ocean, przejmujemy w siebie jako si艂臋, czerpan膮 z tego 偶ywio艂u. Duch nasz nie tylko daje si艂y cia艂u do fizycznych wysi艂k贸w, ale i wtedy, kiedy cia艂o spoczywa, podczas snu lub kiedy indziej, bierze si臋 do roboty, aby uzupe艂ni膰 braki i dostarczy膰 nowego materia艂u, je艣li si臋 zu偶y艂 przez nadmierne wyzyskanie.
膯wiczymy si臋 zatem z korzy艣ci膮, b臋d膮c w spokoju i przywo艂uj膮c my艣li o sile, 偶ywo艣ci, sprawno艣ci w u偶ywaniu mi臋艣ni. Obserwuj膮c ruchy igraj膮cego psa lub narowistego konia, wch艂aniamy w siebie si艂臋 rado艣ci z 偶ycia u zwierz膮t i dajemy cia艂u nowe sk艂adniki dla krwi, mi臋艣ni, nerw贸w i 艣ci臋gien.
Wtedy cia艂o za偶膮da fizycznego 膰wiczenia. Zechcemy biec, skaka膰 lub w inny spos贸b u偶ywa膰 naszych mi臋艣ni, gdy偶 nam si臋 to podoba i czujemy si臋 do tego zniewoleni jak dzieci臋 do zabawy.
Ta zmiana ku lepszemu musi by膰 wszak偶e stopniow膮, przy jednoczesnym odci膮ganiu umys艂u od wielu niezdrowych wyobra偶e艅 i ze艣rodkowaniu na zdrowszych tematach. Kto艣 m贸g艂by jednak zapyta膰, czy nasze cia艂a tak samo jak zwierz臋ce nie musz膮 os艂abn膮膰 i zanikn膮膰?
I zwierz臋ta maj膮 si艂臋 i uczucie istnienia, jednak przeci臋tne nasze 偶ycie trwa d艂u偶ej ni偶 u nich. Wzrost w艂adz duchowych uka偶e nam przyczyny zaniku i sposoby u偶ywania praw si艂y w celu odbudowy cia艂 naszych i nape艂nienia ich coraz wi臋ksz膮 moc膮. Stworzeni jeste艣my do wy偶szych i silniejszych uciech, a 偶ycie powinno by膰 istnieniem zupe艂nie r贸偶nym od dzisiejszego.

U偶ywanie si艂.

Skoro przez modlitw臋 czy po偶膮danie naby艂e艣 si艂臋, pro艣 o rozum, kt贸ry by ci wskaza艂, jak z niej skorzysta膰. Sw膮 w艂asn膮 bowiem si艂臋 mo偶esz skierowa膰 ku uszcz臋艣liwieniu lub skrzywdzeniu siebie. Mo偶esz tej si艂y u偶y膰 na kaprys lub urojon膮 konieczno艣膰. Mo偶esz biega膰 p贸艂 dnia, aby kupi膰 co艣, czego nie potrzebujesz. Mo偶esz straci膰 dwie godziny na wytargowaniu 10 cent贸w przy kupnie jakiego艣 towaru. Robi膮c to zu偶ywasz t臋 sam膮 si艂臋, kt贸ra by ci przysporzy艂a 10 dolar贸w. Nie wystarczy by膰 tylko pracowitym. Sama pracowito艣膰 mo偶e zu偶y膰 kosztown膮 si艂臋 przy wyskrobywaniu dna rondli cynowych lub przy liczeniu oczek w dywanie. Jest bardzo wa偶n膮 rzecz膮, do czego u偶yjesz twej si艂y lub pracowito艣ci, by ci ona przynios艂a najlepsze wyniki.
Nieraz utalentowany artysta w 偶aden spos贸b nie mo偶e zby膰 swoich obraz贸w, gdy偶 zaniedbuje siebie i nie umie si臋 korzystnie przedstawi膰 towarzystwu, gdy tymczasem s艂abszy artysta ma kupca na poczekaniu, ma bowiem zalecaj膮ce obej艣cie.
Je艣li stoisz i wskazujesz palcem na otaczaj膮cych i wzorki zbierasz, nikt si臋 nie b臋dzie spieszy艂 od ciebie kupi膰, cho膰by nie wiem jak warto艣ciowe by艂y twe rzeczy. Nale偶y to wi臋c do interesu i szcz臋艣cia w 偶yciu przedstawi膰 si臋 otoczeniu zach臋caj膮co.
Gdy podnosimy ci臋偶ar, przywo艂ujemy si艂臋; wprawiamy umys艂 w stan 偶膮daj膮cej si艂y. Ka偶da inna my艣l, kt贸ra by zajmowa艂a umys艂 przy wykonywaniu jakiego艣 dzia艂ania fizycznego, zmniejsza sprawno艣膰 tej czynno艣ci. Z tego powodu bardzo wiele os贸b si臋 wyczerpuje, gdy偶 mimowolnie staraj膮 si臋 wykonywa膰 dwie czynno艣ci naraz i nie chc膮 jednemu dzia艂aniu po艣wi臋ci膰 czasu niezb臋dnego dla odpowiedniego skierowania si艂y. To jedno wielkie 藕r贸d艂o fizycznej niemocy.
Je艣li dwie lub wi臋cej os贸b pocznie z艂o艣liw膮 gaw臋d臋 o kim艣 nieobecnym i obja艣nia z drwinami post臋pki lub charakter tej osoby, to posy艂aj膮 na odleg艂o艣膰 rzeczywist膮 si艂臋 lub czynnik szkodz膮cy tej osobie, o kt贸rej mowa. Co si臋 jej tyczy, to odczuje ona si艂臋 tak wytworzon膮 w pewien spos贸b. B臋dzie albo przygn臋biona i osowia艂a, albo te偶 podniecona i zgry藕liwa. Wszystkie te stany umys艂u do pewnego stopnia szkodz膮 cia艂u, chyba 偶e dana osoba wysy艂a przeciw swym wrogom bezustannie czynnik dobrej woli. Taka dobra wola jest wi臋ksz膮 si艂膮 i usuwa na bok w膮tlejsz膮 si艂臋 z艂ej woli.
Z艂e 偶yczenie kilku naraz os贸b jest spot臋gowanym przekle艅stwem, kt贸re ma w艂adz臋 szkodzenia, si艂臋 pr膮c膮 ku z艂emu. Dzia艂a ono na mocy zasady nieub艂aganej w skutkach.

Utrata si艂y.

Si艂a jest nam potrzebna, utracamy j膮 za艣, wysy艂aj膮c ku drugim pewien rodzaj szpetnej my艣li. Tote偶 w艂a艣nie pojednawcza, wykluczaj膮ca walk臋 umys艂owo艣膰 kwakr贸w przyczyni艂a si臋 do ich zamo偶no艣ci.
Gdy jeste艣 bardzo zm臋czony, pochodzi to z chwilowej niezdolno艣ci przywo艂ania si艂y niewidzialnej, by dzia艂a艂a na nasze cia艂o. Ustawiczn膮 praktyk膮 mo偶emy jednak umie膰 przywo艂a膰 wydatn膮 si艂臋 do pewnej okolicy naszego cia艂a i sta膰 si臋 dobrym cyklist膮, biegaczem, silnym w ramionach itp. bardziej ni偶 drudzy. Tak jednak piel臋gnujemy jedn膮 parti臋 mi臋艣ni na koszt jakiej艣 innej cz臋艣ci naszej istoty, a tak czyni膮c, doznajemy po pewnym czasie cierpie艅.
Atleta mo偶e posiada膰 znaczn膮 si艂臋 fizyczn膮 w pewnych cz臋艣ciach cia艂a w dwudziestym pi膮tym roku 偶ycia. Czy jest ona wszak偶e trwa艂a? Jakim偶e jest w tak cz臋stych wypadkach jego stan w pi臋膰dziesi膮tym roku 偶ycia? Jest wielkim b艂臋dem mniema膰, 偶e w poj臋ciu: "t臋dzy ludzie", "twarde 偶ycie pod go艂ym niebem", "st臋偶anie mi臋艣ni", zawiera si臋 pewno艣膰 stworzenia krzepkich, zahartowanych ludzi przez nieustanne 膰wiczenia fizyczne i 偶ycie pod go艂ym niebem, a czynne.
呕y艂em ze stra偶nikami granicznymi, 偶eglarzami i rolnikami i wiem, 偶e wielu z nich podupada w latach pi臋膰dziesi膮tych. M臋偶czyzna mo偶e czu膰 si臋 s艂abym, chocia偶by by艂 dobrze zbudowany, opalony i 偶ylasty. Cz臋sto prze偶ywa si臋 mi臋dzy dwudziestym a trzydziestym pi膮tym, a w czterdziestym pi膮tym staje si臋 wyblak艂ym, siwym i zu偶ytym albo te偶 k艂臋bkiem reumatyzm贸w i dolegliwo艣ci. Ale i otoczenie wa偶n膮 odgrywa rol臋.
I tak w osiemnastym lub dwudziestym poczynamy wyrasta膰 ze sfery wczesnej m艂odo艣ci, oddanej samym rozrywkom. Zastanawia nas powa偶niejsza strona 偶ycia. Podejmujemy jakie艣 zaj臋cie. Oplataj膮 nas mniej lub wi臋cej jego troski, zawik艂ania, odpowiedzialno艣ci. Jako m臋偶czyzna lub kobieta wst膮pili艣my w faz臋 偶ycia nastr臋czaj膮c膮 k艂opoty i walki; pewien tok przedsi臋biorstwa nas poch艂on膮艂, za nim id膮c nie mamy czasu na rozrywki.
Skoro potem stykamy si臋 ze starszymi lud藕mi, przejmujemy ich stare zapatrywania, ich mechaniczne prawid艂a my艣lowe, ich dost臋pno艣膰 dla b艂臋d贸w bez cienia pow膮tpiewania. W tym wszystkim otwieramy nasz umys艂 ci臋偶kiemu, troskami brzemiennemu tokowi my艣lenia. W tym pr膮dzie uton臋li艣my mimowolnie. Te my艣li sta艂y si臋 nasz膮 drug膮 natur膮.
Mijaj膮 lata, a my czujemy, 偶e ruchy nasze s膮 oci臋偶a艂e i sztywne, 偶e z trudno艣ci膮 ledwie na p艂ot si臋 wdrapujemy, a na drzewo nie potrafimy, jak w czternastym roku 偶ycia. Przez ten ca艂y czas umys艂 nasz udziela艂 cia艂u owych ci臋偶kich nieelastycznych sk艂adnik贸w i zrobi艂 ze艅 to, czym jest obecnie.

Odzyskanie si艂y.

Duch nasz domaga si臋 wdzi臋ku od cia艂a, kt贸rego u偶ywa, pragnie zr臋czno艣ci w ruchach i osobistej pi臋kno艣ci. W okresie istnienia, zwanym dzieci艅stwem i m艂odo艣ci膮, duch ma sposobno艣膰, by urzeczywistni膰 to 偶膮danie si艂y i pi臋kno艣ci, nie b臋d膮c jeszcze ob艂adowany fa艂szywymi pogl膮dami i 偶alem za tym, co by艂o.
呕ywo艣膰, bujno艣膰 i nieznu偶ona ch臋膰 zabawy u ch艂opca lub dziewcz臋cia w latach dziesi臋ciu lub dwunastu, pochodzi ze swobody ducha. Mogliby艣my i dalej zachowa膰 t臋 zr臋czno艣膰, jaka cechuje lat pi臋tna艣cie, gdyby si臋 nam uda艂o usun膮膰 ci臋偶ar smutnych wspomnie艅 i wiary w b艂臋dy nak艂adany na nas przez ostatnich lat dwadzie艣cia lub trzydzie艣ci. Ten proces zrzucania mo偶emy zacz膮膰 natychmiast, powzi膮wszy postanowienie: str膮ci膰 w przepa艣膰 zapomnienia wszystko, czego 偶a艂ujemy, co nam przeszkadza艂o, co op艂akiwali艣my.
Cia艂o nasze stopniowo uformuje si臋 bardziej symetrycznie i lepsze otrzyma kszta艂ty, je艣li nasz umys艂 poddamy w艂a艣ciwemu pr膮dowi my艣lowemu. S艂owa, w kt贸rych pomys艂 jaki艣 wyra偶amy, nic nie znacz膮, a jednak, gdy nasz widnokr膮g si臋 zaciemni i ogarnie nas chwilowa obawa, niech tylko powiemy: "Odrzuci艂 mnie los na bok, ale jako艣 ja wr贸c臋". "Et, zdaje mi si臋, 偶e si臋 przecisn臋"... w贸wczas przywo艂ujemy do siebie najwi臋ksz膮 si艂臋. Ona to, nagromadzona przez ducha ludzkiego, mo偶e zwyci臋偶y膰 i wznie艣膰 si臋 nad wszelkie dotykalne czynniki. Mo偶e uczyni膰 cia艂o niewra偶liwym na ciep艂o lub zimno.
Niestety jednak w艂a艣ciw膮 jest dzi艣 ka偶demu bezradno艣膰, gdy nam si臋 wymyka si艂a lub u偶ywanie jej w taki spos贸b, 偶e nie podniesie naszej mocy. A my tej w艂a艣nie mocy potrzebujemy do utrzymania naszych umys艂贸w w dzielno艣ci, do odtr膮cenia ka偶dej formy s艂abo艣ci, bo inaczej my艣l o s艂abo艣ci uzmys艂owi jaki艣 jej kszta艂t, skoro j膮 przyjmiemy i w ni膮 uwierzymy. Przy stole 艣niadaniowym raczej si臋 m贸wi o przypad艂o艣ciach ni偶 o zdrowiu. Tote偶 przewa偶nie umys艂y nasze kr膮偶膮 woko艂o jakiej艣 przypad艂o艣ci. Umys艂y te ustawicznie rozsy艂aj膮 t臋 my艣l woko艂o. Ca艂a atmosfera nimi jest przepe艂niona. Ci膮偶y nam ona, przejmuj膮c niemi艂ymi objawami. I tak wiele os贸b nigdy nie stawia oporu niemi艂emu wra偶eniu, jakie u nich wywo艂uje upa艂. Wysy艂aj膮 znaczn膮 ilo艣膰 tej nieodpornej my艣li w dal. Ten pr膮d z nami si臋 wreszcie spotyka. Przy艂膮czysz si臋 do niego i cierpisz jak inni.
Dlaczego wyrobnik mo偶e pracowa膰 w skwarze s艂onecznym, podczas gdy bezczynne otoczenie wachluje si臋 i roztapia w s艂o艅cu? Poniewa偶 umys艂 wyrobnika skoncentrowany jest na pracy, a w tym nastroju nie odczuwa my艣li o upale. Poci si臋 na r贸wni z tymi, co cierpi膮, jednak transpiracja nie sprawia mu 偶adnej przykro艣ci. Ubierzmy tego samego cz艂owieka w czyste p艂贸tno, w ubi贸r z szerokiego kortu, by nic nie robi艂, jak tylko przechadza艂 si臋 na mod艂臋 eleganta, to prawdopodobnie ucierpi on od upa艂u, gdy偶 nie ma nic do czynienia, nie ma czasu ze艣rodkowa膰 swego umys艂u i przyjmuje my艣l dokuczliw膮.
Zanim uczynimy drugich doskona艂ymi, musimy si臋 zabra膰 do udoskonalenia samych siebie.
呕ycie ma wzrastaj膮cy urok i coraz bardziej nas cieszy, gdy z miesi膮ca na miesi膮c zyskujemy wi臋cej wp艂ywu na materialne czynniki otaczaj膮ce nas, gdy najwi臋ksze zimno albo upa艂 mniejsze robi膮 wra偶enie, gdy mo偶emy przenie艣膰 si臋 w stan umys艂u, jakby艣my posiadali or臋偶 do odparcia wszelkiego rodzaju przeszk贸d ze strony niemi艂ych os贸b i otoczenia lub zgrzytliwych ha艂as贸w, czy wreszcie przykrych scen, nagle wyros艂ych przed nami.

Si艂a pami臋ci.

Nasza pami臋膰 jest istotn膮 p艂yt膮 fotograficzn膮, chwytaj膮c膮 bezustannie obrazy wszystkich scen i wypadk贸w, kt贸re podpadaj膮 pod zmys艂y. Je艣li nie zacie艣nisz p艂yty lub nie b臋dziesz nagli艂 z utrwaleniem, chc膮c za wiele naraz widzie膰 b膮d藕 pami臋ta膰, w贸wczas otrzymasz tym lepsze obrazy.
Je艣li pozwolimy, by nasz umys艂 niepokoi艂 si臋 ustawicznie rzeczami ma艂ej wagi, je艣li ca艂ymi dniami tkwi w naszej pami臋ci my艣l, 偶e nasz przyjaciel m贸g艂by nie przyj艣膰, 偶e nasza modniarka mog艂aby zapomnie膰 pewnego szczeg贸艂u w ubraniu kapelusza, 偶e poczta mog艂aby nie przywie藕膰 pewnego listu, 偶e nale偶ne pieni膮dze mog艂yby si臋 nam nie dosta膰, albo, je艣li w pami臋ci utrzymujemy sw贸j obraz jako cz艂owieka bez grosza i opuszczonego, to wype艂nimy nasz膮 p艂yt臋 fotograficzn膮 materia艂em upadku i ruiny. Ale co gorsza jeszcze, bo oddalamy od naszej pami臋ci lepsze my艣li, kt贸re by nam u偶yczy艂y mocy do pokonania przeciwno艣ci.
Przeci膮偶amy pami臋膰 nazwiskami, datami, wypadkami i szczeg贸艂ami, wlok膮c ci臋偶ar ca艂kiem bezu偶yteczny, a przez to niszczymy zdolno艣膰 do przyjmowania nowych wra偶e艅 i nowych pomys艂贸w. Fotograf potrzebuje zupe艂nie czystej i jasnej p艂yty, na kt贸rej ma utrwali膰 obraz. Tak i nasza umys艂owa p艂yta musi by膰 czyst膮 i woln膮 od starych wyobra偶e艅.
Cz艂owiek, maj膮cy powodzenie, zwyczajnie ma艂e odebra艂 wykszta艂cenie w zaraniu 偶ycia. Tote偶 jego nie zatarty umys艂 widzia艂 jasno plan, szkic i dewiz臋 oraz nowe drogi do pomy艣lno艣ci, kt贸rych umys艂 nabity ksi膮偶kami nie dostrzeg艂. Tote偶 w tak licznych wypadkach ludzie bez og艂ady, niewykszta艂ceni ujmuj膮 ster w wielu przedsi臋biorstwach, podczas gdy ludzie z wykszta艂ceniem marniej膮 w biurach, gdzie wykszta艂cenie jest zbyteczne, za lichym wynagrodzeniem. Je偶eli twe dziecko potrafi ca艂y s艂ownik "z pami臋ci" recytowa膰 oraz powtarza膰 s艂owo w s艂owo i ust臋p za ust臋pem z ksi膮偶ek szkolnych, to prze艂adowuje i nadu偶ywa ustr贸j i funkcje organiczne. Jego prawdziwa si艂a umys艂u skarleje, jego zdolno艣膰 do wybicia si臋 w 艣wiecie podupada, miast si臋 zwi臋kszy膰. 艢wiat obok niezliczonych innych rzeczy zowie w艂a艣ciwe wyg艂oszenie s艂owa, odpowiedni uk艂ad zdania - "wykszta艂ceniem". Lecz to nie jest si艂a umys艂u, a piel臋gnowanie pami臋ci, ob艂adowanej regu艂kami, deklinacjami, koniugacjami i s艂贸wkami, przypomina zu偶ycie ca艂ej pracy na polerowanie klingi no偶a bez wzgl臋du na ostrze. Og艂ada jest u艂atwieniem, ale nie si艂膮, popychaj膮c膮 nas w 艣wiecie. Mn贸stwo rzeczy powierza si臋 dzi艣 w szkole pami臋ci. A ludzie istotnie nie mog膮 poda膰 innej racji tego, jak tylko obaw臋, by po latach dziecka nie wy艣miano, 偶e nie nauczy艂o si臋 pewnego przedmiotu. Z ca艂ego za艣 ogromu materia艂u, nagromadzonego w szkole lub we wszechnicy, dwie trzecie na szcz臋艣cie zapomina si臋 w ci膮gu dwunastu miesi臋cy po wyuczeniu na pami臋膰.
Skoro uwa偶amy za potrzebne dok艂adnie pami臋ta膰, ile oczek jest w naszym dywanie, tudzie偶 ich wzajemne oddalenie, lub te偶 ilo艣膰 szpilek w naszej kasetce roboczej, zape艂nimy nasz膮 p艂yt臋 fotograficzn膮 szeregiem bezu偶ytecznych obrazk贸w. Obci膮偶amy si臋 w 偶yciu tysi膮cem drobnych k艂opot贸w, w r贸wnej mierze bezcelowych. Troskliwo艣膰 i akuratno艣膰 s膮 to nader cenne przymioty; skoro jednak m臋偶czyzna obraca je na guziki swego ubrania, a kobieta na po艂ysk swoich patelni cynowych, niewiele ju偶 si艂y pozostaje na rzeczy mog膮ce przynie艣膰 daleko lepsze wyniki. To w艂a艣nie jest jedn膮 z przyczyn, dlaczego tw贸j m膮偶 znany z niedba艂o艣ci w tylu pomniejszych sprawach, tak cz臋sto ma powodzenie, podczas gdy bardzo akuratny m臋偶czyzna mo偶e si臋 potkn膮膰 lub te偶 zajmowa膰 podrz臋dniejsze miejsce w 艣wiecie. Nelson na pok艂adzie niewiele dba艂 o to, czy mosi臋偶ne przedmioty by艂y a偶 do najwi臋kszego po艂ysku wypolerowane, a co do niekt贸rych szczeg贸艂贸w mia艂 opini臋 niedba艂ego komendanta, jednak mia艂 w umy艣le i pami臋ci ogromnie jasno wyryt膮 jak najskuteczniejsz膮 metod臋 ustawienia swych okr臋t贸w wzd艂u偶 nieprzyjacielskich i atakowania ich z ty艂u.
Martinez w og贸lno艣ci nie wygrywa艂 bitew, nie z braku odwagi, lecz z tego powodu, i偶 pami臋膰 jego by艂a obarczona konieczno艣ci膮 dysponowania guzikami i bary艂kami prochu na ca艂ej linii w paradzie. D艂ugie przyzwyczajenie i wprawa zmusza艂y jego pami臋膰 do utrzymywania w pogotowiu tych i owych szczeg贸艂贸w, wyj膮wszy najlepsz膮 metod臋, by w razie potrzeby dosta膰 si臋 do bary艂ek prochu.
Zastrzegamy si臋, by艣my na tym miejscu poda膰 mieli w pogard臋 troskliwo艣膰, akuratno艣膰 i zmys艂 porz膮dku, gdy jednak, 艂askawa pani, zalecasz ma艂偶onkowi, id膮cemu rano do biura, by nie zapomnia艂 p贸j艣膰 na rynek odda膰 tw膮 dyspozycj臋 modniarce i wst膮pi膰 do sklepu dla kupienia pewnego odcienia jedwabiu, kt贸rego pr贸bk臋 mu dajesz, to nak艂adasz nadprogramowy ci臋偶ar na pami臋膰 biednego cz艂eka, kto wie, czy nie przeci膮偶on膮, a prosz臋 o tym wiedzie膰, 偶e wysi艂ek, aby pami臋ta膰 o kartce szpilek, lub wydrukowanie tej kartki szpilek na organie pami臋ci, rysuje tak samo du偶y obraz, jak wyobra偶enie pewnych szczeg贸艂贸w interesu, przydatnych do zapewnienia miliona.
Utracasz ducha i istot臋 my艣li m贸wcy, robi膮c notatki. Nie potrzebujesz utrzyma膰 w pami臋ci tych samych s艂贸w, jakich on u偶ywa. Tracisz istot臋 i si艂臋 tego, co w艂a艣nie m贸wi, pisz膮c o tym, co ju偶 powiedzia艂. Do pewnego stopnia przeszkadzasz tokowi my艣li m贸wcy, bo czy jego mowa jest czytana, czy z pami臋ci wyg艂aszana, ka偶dy uwa偶ny s艂uchacz jest dla艅 pomoc膮, skoro wysy艂a mu sympatyczny, potakuj膮cy, odpowiadaj膮cy pr膮d my艣lowy. Je艣li natomiast go zatamujesz, pozbawiasz m贸wc臋 pewnego bod藕ca i pomocy, jak膮 mu zrazu nastr臋czy艂e艣. Reporter, kt贸ry nie robi notatek, a pos艂uguje si臋 tylko pami臋ci膮, odda niekiedy istot臋 mowy w dziesi膮tej cz臋艣ci liczby s艂贸w, jakiej u偶yto przy wyg艂oszeniu; dla praktycznych za艣 cel贸w dziennikarstwa taki rodzaj sprawozda艅 jest wysoko ceniony.
Taki reporter piel臋gnuje i kszta艂ci to, co w braku innych wyraz贸w nazwa膰 musimy jego "duchow膮 pami臋ci膮". Jest to pami臋膰, kt贸ra zachowuje poj臋cia zamiast s艂贸w, s艂owa bowiem s膮 tylko w贸zkami dla zwo偶enia poj臋膰, a pod wielu wzgl臋dami w贸zkami nieudolnymi.
W miar臋 jak rozwin膮 si臋 zmys艂y wy偶sze, uro艣nie i ta duchowa pami臋膰 i na 偶yczenie wywo艂a wspomnienia z ka偶dej doby istnienia. A przekonamy si臋 z czasem, 偶e dla uzupe艂nienia naszego szcz臋艣cia nie b臋dziemy si臋 starali ani czuli potrzeby wykre艣lenia z pami臋ci tak wiele naszej przesz艂o艣ci, szczeg贸lnie smutnych chwil, jak by艣my tego dzisiaj pragn臋li. 呕ycie nasze b臋dzie nieustannym ci膮giem szcz臋艣cia, a to szcz臋艣cia ci膮gle wzrastaj膮cego, w miar臋 jak wzrosn膮 nasze moce, jak coraz lepiej nauczymy si臋, jak 偶y膰, aby pozna膰 coraz wi臋cej rozmaitych uciech 偶ycia, aby nie tylko wiedzie膰, ale i czu膰 rado艣膰, wspania艂o艣膰 i wznios艂o艣膰 w ka偶dej formie natury.
Wszelki przedmiot widzialny, ka偶dy dom, pie艅 drzewa lub ska艂a, ka偶de zej艣cie si臋 ludzi w salach czy ko艣cio艂ach, w domach lub jadalniach publicznych, w marszu lub w starciu si臋 wojsk, ka偶de zdarzenie, wielkie czy ma艂e, ma sw贸j udzia艂 lub, jak by to nazwa膰, odbicie w pierwiastku niedostrzegalnym dla oka. Wszelako tak jak oko cielesne, tak i ustr贸j pami臋ciowy podlega zanikowi. Codzienna pami臋膰 jest tylko brulionem, ksi膮偶k膮 tymczasow膮 dla wci膮gania pozycji, odrzuca si臋 j膮 na bok, skoro si臋 zape艂ni, lecz nie pierwej, a偶 ka偶da pozycja jest wci膮gni臋ta do g艂贸wnej ksi臋gi. Ta g艂贸wna ksi臋ga to nasze duchowe "ja".

Si艂a odporna.

Indianie p贸艂nocnej Ameryki, jako te偶 mieszka艅cy Wschodu mieli w pewnych wypadkach w艂adz臋, 偶e tak oddalali wszelk膮 my艣l i znieczulali umys艂, i偶 stawali si臋 nie tylko niedost臋pni obawie, ale i cia艂a swe znieczulali na b贸l fizyczny. By艂a to w艂adza wprawiania si臋 w taki stan umys艂owy, kt贸ry umo偶liwia艂 Indianom wzi臋tym w niewol臋 wytrzyma膰 okropne katusze, zadawane przez zwyci臋zc贸w i 艣piewa膰 hymn 艣miertelny w艣r贸d p艂omieni, jak te偶 w czasie powolnych tortur nie do opisania strasznych, kt贸re by niewielu z naszej rasy mog艂o wytrzyma膰, nie popadaj膮c w sza艂 lub konanie.
Indianin jest daleko wi臋cej skupiony i rozwa偶ny ni偶 wi臋kszo艣膰 naszej rasy, zar贸wno w ruchach cia艂a, jak i umys艂u. Piel臋gnuj膮c nie艣wiadomie t臋 r贸wnowag臋 przez 偶ycie, mniej sztuczne od naszego, spot臋gowa艂 on moc swego ducha. Jednym z dowod贸w tego jest owa w艂adza umys艂u nad cia艂em, zmniejszaj膮ca b贸l fizyczny, a ostatecznie t艂umi膮ca go zupe艂nie.
Powszedni umys艂 widzi w danej sztuce przede wszystkim tylko 艣rodek do zarobienia pieni臋dzy, a nie czynnik wnosz膮cy do 偶ycia rozmaito艣膰, odp臋dzaj膮cy znu偶enie, darz膮cy odpoczynkiem t臋 cz臋艣膰 umys艂u, kt贸ra s艂u偶y innym zaj臋ciom, czynnik przywracaj膮cy zdrowie, wzmagaj膮cy 偶ywotno艣膰 cia艂a i ducha. Ten umys艂 powszedni uchwyci艂 si臋 my艣li, i偶 jest za stary, aby si臋 uczy膰. To jest w艂a艣nie stan wielu os贸b, kt贸re dosz艂y do tzw. 艣redniego wieku lub go przekroczy艂y. Pragn膮 one "spokojnie siedzie膰". Przyjmuj膮 nieuniknione poj臋cie "starzenia si臋". Ich powszedni umys艂 powiada im, 偶e ich cia艂a musz膮 stopniowo marnie膰, kurczy膰 si臋, straci膰 ow膮 pe艂no艣膰 i proporcje m艂odo艣ci, zanika膰, a w ko艅cu umrze膰.
Powiedzie膰, 偶e co艣 si臋 sta膰 musi, jest pot臋g膮 sprawiaj膮c膮, 偶e to si臋 stanie; wi臋c pod ustawicznym wp艂ywem tego prze艣wiadczenia duch stawia cia艂u przed oczyma widma upadku i zaniku, a偶 nie nast膮pi ostateczno艣膰.
Wy偶szy za艣 i o艣wiecony umys艂 powiada: "Gdyby艣 chcia艂 usun膮膰 niemoc, skierowa膰 sw膮 my艣l o ile mo偶na najbardziej ku zdrowiu, sile, 偶ywotno艣ci, ku silnym, zdrowym i 偶yciodajnym tworom: p艂yn膮cym chmurom, 艣wie偶ym powiewom, kaskadom, falom oceanu, widokom le艣nym i bujnym drzewom, na ptaki pe艂ne 偶ycia i ruchu - to w taki spos贸b w艂膮czy艂by艣 si臋 w pr膮d tej zdrowej 偶yciodajnej mocy, promieniuj膮cej z tych silnych, o偶ywiaj膮cych twor贸w".

Odwaga

Odwaga i przytomno艣膰 umys艂u jest to jedno i to samo.
W przytomno艣ci umys艂u zawiera si臋 si艂a ducha. Tch贸rzostwo i brak rozwagi mniej wi臋cej na jedno wychodzi. Maj膮 one 藕r贸d艂o w po艣piechu lub w braku spoczynku.
Wszelkie stopnie pomy艣lno艣ci polegaj膮 na odwadze cia艂a i umys艂u.
Wszelkie rodzaje niepowodze艅 maj膮 swe 藕r贸d艂o w l臋kliwo艣ci.
Mo偶na piel臋gnowa膰 odwag臋 i wzmacnia膰 j膮 w ka偶dej chwili dnia.
Dokonuj膮c czego艣 osi膮gn膮膰 mo偶na podw贸jne zadowolenie. Raz daje je nam sam czyn dokonany, po wt贸re spos贸b dokonania. Tym samym ustawicznie dodajemy sobie po cz膮stce tej cennej zalety, zwanej odwag膮. Mo偶emy doj艣膰 do tego, staraj膮c si臋 o rozwag臋, piel臋gnuj膮c cel w m贸wieniu, chodzeniu, pisaniu, jedzeniu - w og贸le we wszystkim.
Zastanowienie i odwaga s膮 tak silnie ze sob膮 zwi膮zane jak obawa z po艣piechem. Skoro wykonuj膮c najmniejsz膮 czynno艣膰 nie nauczymy si臋 kierowa膰 naszej si艂y odpowiednio, to nie艂atwo zdo艂amy utrzyma膰 kierownictwo wszystkich wi臋kszych spraw. Je艣li dojdziemy do rozpoznania, czego si臋 l臋kamy, przekonamy si臋, 偶e w umy艣le pr贸bujemy zajmowa膰 si臋 zbyt wieloma rzeczami, a to nas przejmuje obaw膮. Przy jakiej艣 umowie, przy jakiejkolwiek sprawie zrazu tylko jeden krok jest potrzebny. Na ten jeden krok trzeba nam u偶y膰 tyle si艂y, ile potrzeba, a nie wi臋cej. Zrobiwszy go mo偶emy p贸j艣膰 dalej. Im d艂u偶ej nasz umys艂 膰wiczymy, aby si臋 skupi艂 na jakim艣 kroku, tym bardziej wzrasta w nas zdolno艣膰 wys艂ania wszystkiej si艂y naraz w pewnym danym kierunku.
Si艂a taka zwi臋ksza si臋 i powinno si臋 jej u偶ywa膰 w tak zwanych drobnostkowych szczeg贸艂ach codziennego 偶ycia.
T膮 drog膮 namys艂 i obmy艣lana czynno艣膰 tak staj膮 si臋 przyzwyczajeniem, i偶 do pewnego stopnia nie jeste艣my tego 艣wiadomi, tak jak i z d艂ugiego przyzwyczajenia do kierunku przeciwnego utracamy 艣wiadomo艣膰 po艣piechu.
Musimy zawsze trzyma膰 umys艂 na uwi臋zi. Musimy go zawsze mie膰 w pogotowiu, by go m贸c u偶y膰 w danym kierunku. Nasza my艣l nie jest w pogotowiu, je艣li zapinaj膮c trzewiki, przebywamy umys艂em o mil臋 od tej czynno艣ci - je艣li zacinamy o艂贸wek, a przenosimy si臋 my艣l膮 do jednej z jutrzejszych trosk. Umys艂 jest zatem daleko, a je艣li przez ca艂e 偶ycie przyzwyczajamy si臋 tak odbiega膰 od czynno艣ci wsp贸艂czesnej do oddalonej, to coraz trudniej przychodzi go zawr贸ci膰 z drogi, a jeszcze trudniej u偶y膰 na poczekaniu, gdyby艣my go zawr贸cili. My艣l nasza przerzuca si臋 z jednej rzeczy na drug膮 z wi臋ksz膮 chy偶o艣ci膮 ni偶 iskra elektryczna, a my potrafimy doprowadzi膰 t臋 ruchliwo艣膰 do stanu bezustannej gonitwy od jednej rzeczy do drugiej, a偶 b臋dzie niepodobnym zatrzyma膰 j膮 przy jednej rzeczy dziesi臋膰 sekund bez przerwy. Z drugiej strony mo偶emy, piel臋gnuj膮c spok贸j i rozwag臋 we wszystkich sprawach, skupi膰 nasz膮 my艣l na jednej rzeczy tak d艂ugo, jak nam si臋 podoba, w偶y膰 si臋 w pewien stan umys艂u wed艂ug upodobania, dowolnie zapa艣膰 w sen albo stan p贸艂艣wiadomy, p贸艂senny, r贸wnie jak sen darz膮cy odpoczynkiem. Oto ma艂a cz膮stka mo偶liwo艣ci, jakie ma umys艂 ludzki. Nie ma 偶adnej granicy jego rozwoju, zwi臋kszenia si臋 jego mocy i nie ma w granicach naszej wyobra藕ni rzeczy, kt贸rej by on nie m贸g艂 dokona膰. Stopnie prowadz膮ce do takich wynik贸w s膮 bardzo ma艂e, proste i stosunkowo r贸wne, tak proste i r贸wne, i偶 wielu je pomija dla tej przyczyny.
Wyrabia膰 odwag臋 znaczy tedy: 膰wiczy膰 si臋 w rozwa偶nym post臋powaniu we wszelkich sprawach, jest to bowiem najprostszym 膰wiczeniem, aby zgromadzi膰 i mie膰 si艂臋 w zapasie, a nie wydawa膰 wi臋cej, ni偶 w danej chwili niezb臋dne.
呕aden z przymiot贸w ducha nie jest bardziej potrzebny do powodzenia we wszelkich zamys艂ach, jak odwaga; przez ni膮 za艣 rozumiem nie tylko odwag臋 do dzia艂ania, ale i do my艣lenia. W najpowszedniejszym zawodzie tysi膮ce nie odwa偶膮 si臋 zdoby膰 na krok, kt贸ry by za sob膮 poci膮gn膮艂 wydatek ponad przeci臋tny ich rozch贸d. Bledn膮 na wzmiank臋 o tak znacznej kwocie. Przez zwyk艂膮 obaw臋 nie b臋d膮 si臋 zajmowali tym pomys艂em przez czas potrzebny, aby si臋 z nim dok艂adnie zapozna膰. Gdyby jednak odwr贸cili dzia艂anie swego umys艂u i zamiast bezzw艂ocznie p贸j艣膰 za d艂ugoletnim przywyknieniem do strachu, poczekali i pozwolili odpocz膮膰 pomys艂owi czas jaki艣 w swej g艂owie, zamiast go wygania膰, wtedy z czasem przysz艂yby im do g艂owy my艣li o sposobach i 艣rodkach pokrycia nadzwyczajnego wydatku, a przez to zyskiwania wi臋kszych sum w tym samym czasie, jakiego wymaga艂o zarobienie ma艂ej kwoty.
M贸wimy na przyk艂ad kobiecie, kt贸ra si臋 najmuje do prania dzie艅 po dniu i nigdy nic innego nie robi艂a: "Dlaczego nie za艂o偶ycie pralni? Mo偶ecie zarobi膰 grube pieni膮dze w ten spos贸b". "Ja - za艂o偶y膰 pralni臋?! Sk膮d偶e na 艣wiecie dosta膰 pieni臋dzy na za艂o偶enie pralni?" s艂yszymy odpowied藕. Ta kobieta, zamiast rozwa偶y膰 nasz pomys艂, pozwala zaw艂adn膮膰 sob膮 obawie przed niezmiern膮 kwot膮, rzekomo na to potrzebn膮, a id膮c za tym samym nierozwa偶nym, kr贸tkowidz膮cym, zastraszonym tokiem my艣li, na nasz膮 zach臋t臋 odpowiada niech臋ci膮. Wa偶y si臋 my艣le膰 tylko o dziennym zarobku, na zawo艂anie tych, kt贸rzy si臋 do niej udadz膮. Z tej przyczyny tysi膮ce nie odwa偶膮 si臋 pomy艣le膰 o przeniesieniu si臋 w jak膮艣 szersz膮, bardziej odpowiedzialn膮 i korzystniejsz膮 sfer臋 przedsi臋wzi臋膰; widz膮 naraz wszelkie mo偶liwe trudno艣ci, z tego za艣 przywyknienia b臋d膮 widzie膰 je ustawicznie.
Lecz druga praczka, bardziej rozwa偶na kobieta, s艂yszy nasz膮 zach臋t臋, ni膮 si臋 zajmuje. Po czasie m贸wi do siebie: "Czemu偶 nie mia艂abym za艂o偶y膰 pralni? Inni pozak艂adali i powiod艂o im si臋". 呕yje ona tym projektem, rozmawia o nim to z jedn膮, to z drug膮 s膮siadk膮 i dowiaduje si臋, jak one zacz臋艂y. Im d艂u偶ej bawi w tym pr膮dzie my艣lowym, tym ja艣niej dostrzega sposoby i 艣rodki, przy kt贸rych pomocy ludzie "zak艂adali sta艂e siedziby". W ko艅cu pomys艂 tak j膮 poch艂ania, 偶e stawia krok naprz贸d, potem drugi i trzeci i tak stopniowo przechodzi w posiadanie pralni.
Kto艣 ma zimny wyraz twarzy, w kt贸rej przebija skupienie wobec wielkiego niebezpiecze艅stwa, ma bowiem w艂adz臋 koncentrowania swego umys艂u na rzeczy, kt贸ra ma by膰 natychmiast wykonan膮. Tch贸rzostwo nie ma takiej w艂adzy i mo偶e w duchu widzie膰 nie tylko 藕r贸d艂o niebezpiecze艅stwa, lecz i sto mo偶liwych nast臋pstw, jakie si臋 przydarzy膰 mog膮 lub nie mog膮. W bitwie mo偶e kto艣 czeka膰 na sw膮 powinno艣膰 w napr臋偶onym, lecz bynajmniej nie w przyjemnym stanie umys艂u, widz膮c ludzi uszykowanych i 艣ci艣ni臋tych woko艂o siebie. Jednak si艂a ducha, jak膮 mo偶e przywo艂a膰, aby wytrwa膰 w powierzonej czynno艣ci, jest silniejsz膮 od wyobra偶enia sobie rzezi woko艂o, ta te偶 si艂a rozkazuje mu i trzyma go na posterunku. Cz艂owiek, kt贸ry biega, albo kt贸ry by uciek艂, gdyby mia艂 sposobno艣膰, nie mo偶e utrzyma膰 swego umys艂u na czym innym jak tylko na odstraszaj膮cych mo偶liwo艣ciach chwili.
Nie kosztuje to wi臋cej my艣le膰 o zdrowym niewidzialnym pierwiastku odwagi ni偶 o l臋ku, o dobrym humorze ni偶 o gniewie, o pewno艣ci siebie ni偶 o chwiejno艣ci, a je艣li w tym samym czasie my艣limy lub wymawiamy: "Odwagi!", lub "Postan贸w!" albo "B膮d藕 dobrej my艣li!", to otrzymujemy dan膮 si艂臋.
Na to trzeba nam po艣wi臋ci膰 z dziesi臋膰 sekund, przy rannym wstawaniu, skoro艣my l臋kliwi, niezdecydowani lub dra偶liwi, a zreszt膮 mo偶na wymawia膰 inn膮 jak膮艣 zalet臋, na kt贸rej nam zbywa, w ten bowiem spos贸b 艂膮czymy si臋 z pierwiastkiem odwagi, silnego postanowienia, czyli dobrej my艣li. Wszystkie istoty 偶yj膮ce: ro艣liny, zwierz臋ta, cz艂owiek - pe艂niejsze s膮 si艂y, gdy s艂o艅ce wywiera dzia艂anie na nasz膮 planet臋. Skoro nachyli si臋 po po艂udniu, maleje te偶 si艂a, czy jej u偶ywamy do wysi艂ku mi臋艣ni, czy umys艂u.
Stan umys艂u, w kt贸rym jeste艣my zaraz po wstaniu z 艂贸偶ka, b臋dzie prawdopodobnie trwa艂 przez ca艂y dzie艅.
Po d艂u偶szej praktyce powy偶szych niepozornych 膰wicze艅 porannych zdziwimy si臋 odmianie w nas zasz艂ej, zdziwimy si臋, sk膮d przysz艂a ta wi臋ksza si艂a, odwaga, decyzja lub inna dobra lub zdrowa my艣l.

Pot臋ga doskona艂o艣ci.

Nauczywszy si臋 zu偶ywa膰 akuratnie tyle si艂y, ile potrzeba do wykonania jakiej艣 czynno艣ci, piel臋gnujemy i wzmacniamy ustawicznie ten po偶膮dany stan umys艂u, jaki w mowie potocznej znamy pod nazw膮: "mie膰 wszystkie klepki razem", znaczy to innymi s艂owy: mie膰 zawsze bez wzgl臋du na to, co robimy, nasz wzrok duchowy otwarty w ka偶d膮 stron臋, i gdy na poz贸r zdajesz si臋 zatopiony w jednej czynno艣ci, to nasz duch lub umys艂, na wz贸r czujnego odwachu, bezustannie wypatruje z wie偶ycy, co si臋 te偶 tam dzieje woko艂o i daje zna膰 w ka偶dym momencie, by nam umo偶liwi膰 nale偶yte wyst膮pienie w maj膮cym nast膮pi膰 zdarzeniu. Jest to nie tylko w艂a艣ciwo艣ci膮 odwagi, lecz tak偶e znalezienia si臋 i taktu. Ta to b艂yskawiczna czujno艣膰 i przytomno艣膰 ducha umo偶liwi艂a pewnemu oficerowi ameryka艅skiemu w czasie rewolucji, w chwili gdy w zamieszaniu walki ujrza艂 si臋 przed frontem brytyjskiego pu艂ku, namys艂 do zapytania: "Co to za wojsko?" - "Szkoci kr贸lewscy" - brzmia艂a odpowied藕. "B膮d藕cie偶 i nadal Szkotami kr贸lewskimi" - odpar艂, odje偶d偶aj膮c do swych szereg贸w. Ten cz艂owiek mia艂 umys艂 wy膰wiczony, by znale藕膰 sobie czas do namys艂u.
R贸wnie jak my艣l, tak i cia艂o mo偶e porusza膰 si臋 z b艂yskawiczn膮 szybko艣ci膮, skoro tego chwila wymaga, lecz przede wszystkim my艣l musi by膰 jasno nakre艣lona, skontrolowana i wytyczona, zanim si臋 jej pozwoli dzia艂a膰 na cia艂o. Tak te偶 jest ona przewidziana i rozwa偶ona w raptownych ci臋ciach i kryciach zr臋cznego szybkiego szermierza, podobnie jak u zawodowej tancerki w jej ruchach, a o ile dotyczy wy偶szych przymiot贸w: u malarza, muzyka lub innego artysty. To wszak偶e w licznych wypadkach jest cz臋艣ciowe kierownictwo duchowe. Poza sw膮 sztuk膮, artysta mo偶e mie膰 niewiele zdolno艣ci kierowania lub zastanawiania, a tym samym by膰 "nerwowym", chwiejnym, 艂atwo przygn臋bionym, dziwacznym i l臋kliwym.
Umys艂 jest nasz膮 za艂og膮, kt贸ra ma by膰 w ka偶dym kierunku wy膰wiczon膮, by sprosta膰 wszelkim mo偶liwo艣ciom.
Zajmujemy si臋 kszta艂ceniem m臋偶czyzn i kobiet, kt贸rych umys艂y nie s膮 zupe艂nie wy膰wiczone w jednym kierunku, a zaniedbane we wszystkich innych.
W ka偶dym razie jest lepiej rosn膮膰 symetrycznie i by膰 doskona艂ym w ka偶dym calu, tak jak wzro艣li艣my, ni偶 mie膰 si艂y ze艣rodkowane na jednym talencie lub zdolno艣ci i sta膰 si臋 tym, co 艣wiat zowie "geniuszem". Dzieje wewn臋trzne geniusza s膮 nieraz bardzo tragiczne i dowodz膮, 偶e ma艂o przynios艂y szcz臋艣cia bohaterowi.
Gdy malarz w艂o偶y ca艂膮 sw膮 uwag臋 w kierowanie p臋dzlem, gdy m贸wca lub aktor ca艂膮 sw膮 si艂臋 przeniesie na spos贸b wyra偶ania i, nie dozwalaj膮c tej sile oddala膰 si臋 艣wiadomie do tego, jak A, B lub C oceni lub skrytykuje t臋 metod臋, je艣li, jak m贸wi Szekspir, pozwolimy ka偶dej ukszta艂towanej my艣li wykona膰 swoj膮 rzecz, to wyniknie st膮d uwa偶ny, pe艂en namaszczenia spos贸b u偶ycia naszej si艂y, kt贸ry sprawi przyjemno艣膰 i nam, i drugim. To jest zasad膮 naszego istnienia. Je艣li, czytaj膮c te s艂owa, odczuwasz, 偶e "jest co艣 w tym" i przekona艂e艣 si臋, 偶e pewna ich cz臋艣膰 odnosi si臋 do ciebie samego, twoja kuracja rozpocz臋ta. To prze艣wiadczenie ju偶 nas nie opu艣ci, lecz b臋dzie czynne, cho膰by w nat艂oku zaj臋膰 wydawa艂o si臋 d艂u偶szy czas pogrzebane. Pu艣ci艂o ju偶 korzenie i zaczynamy dostrzega膰 swe b艂臋dy, coraz to wyra藕niej.
Zapominamy, 偶e swego czasu byli艣my 艣lepi, dop贸ki nam 艂uski nie spad艂y z oczu.

Si艂a kobieca.

Pierwiastek my艣li kobiecej jest r贸wnie potrzebny m臋偶czy藕nie w wieku dojrza艂ym, jak i w dzieci臋cym. On tego nie spostrzega. Wch艂ania go bezwiednie.
Jej w艂adza si臋ga do wn臋trza i poza kr贸lestwo niewidzialnej, czyli duchowej strony 偶ycia, jest si艂膮 tak istotn膮 jak ta, kt贸r膮 podnosisz znaczny ci臋偶ar, ta za艣 pot臋ga u kobiety jest wi臋ksza ni偶 u m臋偶czyzny.
Umys艂 m臋偶czyzny ma podobne moce, ale w mniejszym stopniu.
Musimy zaznaczy膰, i偶 wszelkie rzeczy, dobre czy z艂e, dokonuj膮 si臋 najpierw w pa艅stwie ducha, zanim si臋 spe艂ni膮 w 艣wiecie zjawisk. Cz艂owiek, kt贸ry zabija, kradnie lub k艂amie, czyni to w my艣li d艂ugo przedtem, zanim spe艂ni czyn dotykalny. "Nosi go on w swoim sercu", 偶e tak si臋 wyrazimy.
Umys艂 kobiecy, widz膮c dalej i ja艣niej ni偶 m臋ski w g艂膮b 偶ycia duchowego, dostrzega, albo raczej przeczuwa, podobne zamiary w owym m臋偶czy藕nie bardzo szybko, ledwie si臋 z nim zetkn膮wszy. Robi na niej niekorzystne wra偶enie. Taki wniosek nie opiera si臋 na czym艣, co my nazywamy "rozs膮dkiem". "Czy wiesz co o tym m臋偶czy藕nie?" "Masz jaki dow贸d, 偶e to z艂y cz艂owiek?" - mo偶na by jej zapyta膰. "Nie". Nie ma 偶adnego. Po prostu ona go nie lubi. Na jej umy艣le wywiera on niemi艂e wra偶enie. M臋偶czyzna jest sk艂onny do nazwania tego kobiecym dziwactwem.
M臋偶czyzna jest uzdolniony do dzia艂ania na kamienistym polu 偶ycia; kobieta natomiast w lot chwyta poprawne konkluzje, jej bowiem zmys艂 wyczuwania prawdy przechodzi wszystko. Potrafi wywr贸偶y膰 przysz艂e losy przedsi臋wzi臋cia i przestrzec m臋偶czyzn臋, komu ufa膰, a komu nie, tak samo jak bardzo kunsztowny przyrz膮d meteorologiczny b臋dzie najczulszy na kaprysy powietrza i najszybciej da zna膰 o nadchodz膮cej zmianie.
Ko艣ci贸艂 zawsze trzyma艂 i dzi艣 trzyma klucze maj膮ce kiedy艣 spoi膰 to, co ludzie mieni膮 nauk膮, w tym, co jest religi膮.
Oko niewie艣cie chwyci艂o skry tych prawd, przekr臋canych, naginanych, nicowanych i nadu偶ywanych nie wskutek jakiego艣 mankamentu prawdy, lecz dla 艣lepoty oczu, kt贸re rozja艣ni膰 jest prawdy tej zadaniem.
Dlatego kobiety najwi臋cej i najwytrwalej oddawa艂y si臋 zawsze praktykom religijnym.
Kobieta znosi k艂opoty z r贸wniejszym umys艂em ni偶 m臋偶czyzna, gdy偶 posiada wi臋ksz膮 zdolno艣膰 do uzbrojenia w si艂臋 odporn膮. M臋偶czyzna w k艂opotach sk艂onny jest zrobi膰 z kobiety powiernic臋 i z艂o偶y膰 na ni膮 sw膮 niedol臋. Ta sama moc ducha czyni z niej najlepsz膮 piel臋gniark臋 w s艂abo艣ci.
Gdy Napoleon I porzuci艂 J贸zefin臋 (kt贸ra by艂a jego prawowit膮 偶on膮), a za艣lubi艂 Mari臋 Luiz臋, szcz臋艣cie go opu艣ci艂o, gdy偶 przej膮艂 od ksi臋偶niczki austriackiej obcy polot my艣li. Ten go za艣lepi艂, zam膮ci艂 mu rozs膮dek, odci膮艂 go od przeznaczonego mu 藕r贸d艂a natchnienia i mocy. J贸zefina przestrzega艂a go, by nie podejmowa艂 fatalnej wyprawy na Rosj臋; takie bowiem mia艂 Napoleon zaufanie do zapatrywa艅 J贸zefiny i jej przeczu膰, 偶e nieraz si臋 do niej ucieka艂 po rozwodzie. Jednak wp艂yw otoczenia nie pozwoli艂 mu przejrze膰 oczyma swej prawdziwej 偶ony, jak dawniej. To jest w艂a艣nie kl臋ska, jak膮 mia艂 na my艣li staro偶ytny pisarz m贸wi膮c: "Nie b膮d藕cie nier贸wno z艂膮czeni jedni z drugimi".
Dla si艂y, wrodzonej pewnemu szczeg贸lnemu m臋偶czy藕nie, mo偶e istnie膰 tylko jedno kobiece, jasnowidz膮ce oko lub umys艂, co go nauczy, jak i gdzie u偶y膰 tej si艂y; kobiece oko jest wybrane dla jednej tworz膮cej r臋ki m臋skiej i tylko dla tej r臋ki; skoro tych dwoje zejdzie si臋 razem i dzia艂a razem, tam jest prawdziwe ma艂偶e艅stwo.
S膮 oni dla siebie tak przeznaczeni, jak planeta dla s艂o艅ca, woko艂o kt贸rego si臋 obraca. Za ka偶dym wi臋kszym ruchem lub przedsi臋wzi臋ciem w historii 艣wiata sta艂y przewa偶nie nieznane kobiety, kt贸re u偶ycza艂y natchnie艅 m臋偶om tej epoki. Tak膮 by艂a pani Roland, kt贸ra 偶yrondyst贸w popchn臋艂a ku 偶膮daniu konstytucyjnego rz膮du dla Francji. Tak膮 Izabela Hiszpa艅ska, kt贸ra wahaj膮cego si臋 Ferdynanda sk艂oni艂a naleganiami do poparcia Kolumba, kiedy usi艂owa艂 odkry膰 nowy 艣wiat, gdy偶 jej m贸wi艂o przeczucie, si臋gaj膮ce poza ciasne granice rozs膮dku, 偶e musi istnie膰.
Kobieta nie by艂aby w stanie przyoblec w cia艂o lub wyrazi膰 idei tak, jak to potrafi m臋偶czyzna w艂asn膮 osobliwsz膮 metod膮. Lecz ona poddaje my艣l zupe艂nie tak samo, jakby nam podano diament, a my by艣my mieli go ober偶n膮膰 i oszlifowa膰, czego by kobieta nie potrafi艂a tak dobrze. Znajduje ona diament i dla swego prawdziwego towarzysza z rozkosz膮 zbiera diamenty pomys艂贸w, hase艂 i przewodnich idei.
Skoro wszak偶e zaprz臋gnie si臋 j膮 do roboty, tak jak by to sprzyja艂o chwilowej wygodzie m臋偶czyzny, to wynajdzie glin臋 zamiast diament贸w.
Ka偶da niewiasta, kt贸ra w godzinach samotno艣ci doprasza si臋 odwr贸cenia tego, czemu nie jest w stanie przeszkodzi膰, szale艅stwa i po偶ogi wojny, kt贸ra z roku na rok zwraca si臋 ku 艂agodniejszemu i bardziej ludzkiemu kierowaniu spraw, kt贸ra pragnie, by zamaszysty i burzliwy duch m臋偶czyzny wspar艂 si臋 na delikatniejszych pobudkach, sprawuje ow膮 siln膮, niewidzialn膮 w艂adz臋, kt贸ra w spokoju osi膮ga sw贸j cel.
M臋偶czy藕ni, kt贸rzy w swych domach lub miejscach zaj臋膰 przebywaj膮 du偶o w atmosferze niewie艣ciej, otrzymuj膮 z niej si艂臋 duchow膮 darz膮c膮 ich 偶yciem, energi膮 i zdolno艣ci膮 do przedsi臋biorstw. Niewiasty udzielaj膮 jej bezwiednie, a tamci bezwiednie j膮 otrzymuj膮. Teraz nie zawsze wychodzi im takie u偶yczanie si艂y na dobre i nieraz m臋偶czyzna wyzyskuje to bez uznania, doprowadzaj膮c j膮 do ruiny.
Skoro niekt贸re kobiety dostrzeg膮, 偶e mi艂o艣膰 ich i sympatia formalnie utrzymuje przy 偶yciu m臋偶czyzn, darz膮c ich zdrowiem i si艂膮, zaopatruj膮c w energi臋, rozmach i plany, potrzebne do wyko艅czenia dzie艂a, w贸wczas uruchamiaj膮 one si艂臋 zdoln膮 przekszta艂ci膰 ca艂e 偶ycie m臋偶czyzny. Stanie mu si臋 na贸wczas jasnym, 偶e niewiasta jest prawdziwym wsp贸lnikiem jego przedsi臋biorstwa i rado艣ci膮 偶ycia, nie za艣 towarzyszem, gdy si臋 ni膮 pos艂uguje, kiedy mu wygodnie, a pomija w innych razach.
Ta wszak偶e odmiana nie ujawni si臋 ha艂asem i poruszeniem umys艂u, nie odtr膮bi膮 jej heroldowie z trybuny, lub przygotuje si臋 do ataku przeciw m臋偶czyznom dawnego autoramentu, lecz... niepostrze偶enie prawie odmieni opini臋. Wprawi w ruch si艂臋 delikatn膮 w dzia艂aniu, a kt贸rej jednak surowszy element nie b臋dzie w stanie si臋 oprze膰. B臋dzie jak s艂o艅ce roztapiaj膮ce lodowiec.
Czy chemik odrzuci艂by pierwiastek dot膮d wzgardzany i zaniedbany, gdyby sprawdzi艂, 偶e jego zespolenie z innym czynnikiem ju偶 znanym wytworzy metal doskona艂y w spoisto艣ci, mocy i spr臋偶ysto艣ci, pi臋knie b艂yszcz膮cy i przydatniejszy ni偶 wszystkie znane dzisiaj?
Dla m臋偶czyzny nie b臋dzie to uznanie zale偶no艣ci od 偶ywio艂u niewie艣ciego znaczy艂o jakiej艣 ni偶szo艣ci, tak jak ni膮 nie jest zale偶no艣膰 r臋ki od oka.
W staraniach o zg艂臋bienie tej prawdy nie mo偶na wini膰 m臋偶czyzny, 偶e nie poznawa艂 zasady, tak samo jak trudno dziecko, kt贸re dopiero przysz艂o do szko艂y, strofowa膰, 偶e nie umie abecad艂a. Odkrycia nigdy nie przestan膮 wychodzi膰 na jaw.
We wszelkich usi艂owaniach doby dzisiejszej m臋偶czy藕nie jest w艂a艣ciw膮 d膮偶no艣膰 do gwa艂townego szastania swymi si艂ami. W nauce, w polityce, w interesach, w sztuce pracuje, a偶 nie upadnie z wyczerpania. Bardzo cz臋sto nie zwa偶a na ponawiane upomnienia 偶ony, aby spocz膮艂 i nabra艂 si艂y. Pod koniec traci zdolno艣膰 spoczynku i nabrania nowych si艂. Jego pielgrzymka na tym 艣wiecie w贸wczas dobiega ko艅ca.
Jednak偶e i kobieta w r贸wnej mierze zale偶y od m臋偶czyzny. Nie mo偶e ona istnie膰, nie ust臋puj膮c swojej w艂adzy m臋偶czy藕nie. Jej mi艂o艣膰 i sympatia wymaga czego艣 z drugiego pierwiastka, na kt贸rym by si臋 mog艂a oprze膰. Skoro jej umys艂 nie jest skupiony na osobie, b臋dzie si臋 trzyma艂 jakiego艣 m臋skiego idea艂u.
B臋d膮 oni jedno drugiemu lekarzami, nauczycielami, a zawsze kochankami; a stopie艅 mi艂o艣ci b臋dzie nast臋pnego roku, nast臋pnego miesi膮ca, tygodnia lub jutra wi臋kszym uniesieniem, zapami臋taniem i uciech膮 ni偶 mi艂o艣膰 dnia dzisiejszego. Mi艂o艣膰, kt贸ra si臋 nigdy nie znu偶y, kt贸ra dzi艣 jest zar贸wno czu艂a i troskliwa w tak zwanych drobnostkach, jak w贸wczas, kiedy dziewos艂臋by by艂y has艂em dnia.
Tak jak w mi艂o艣ci - istnieje kap艂a艅stwo na wszystkich polach ducha ludzkiego. Czy to w poezji, czy w naukach, w艣r贸d m臋偶贸w stanu, czy te偶 w艣r贸d szermierek ruchu kobiecego, w sztuce lub w wynalazkach, w og贸le wsz臋dzie tam, gdzie w kr贸lestwie duchowym co艣 przy艣wieca, nie trac膮c blasku, u偶ycza trwa艂ego szcz臋艣cia. Wszyscy m臋偶czy藕ni i kobiety, kt贸rzy mog膮 co艣 uczyni膰 lepszym, ni偶 dot膮d bywa艂o, a przez to udzieli膰 偶yciu wi臋cej trwa艂ej jasno艣ci i szcz臋艣cia, czy to b臋d膮 lekarze, nauczyciele, aktorzy, arty艣ci czy wynalazcy, oni wszyscy s膮 kap艂anami swego powo艂ania.
Szczeg贸lny rozs膮dek i przeczucie kobiety s膮 jeszcze w pogardzie, jakkolwiek ta pogarda stopniowo ust臋puje. Kobiety same, przejmuj膮c od m臋偶czyzn i od siebie samych my艣l o w艂asnej ni偶szo艣ci, uwa偶aj膮 si臋 za ni偶sze, a przez to utwierdzaj膮 m臋偶czyzn w tym, 偶e je ma艂o ceni膮. Kto je uwa偶a za ni偶sze, b臋dzie przez ten czas sam ni偶szy. Jednak taki stan rzeczy nie mo偶e si臋 utrzyma膰. Nie mo偶e trwa膰 dlatego, 偶e my艣l okaza艂a si臋 b艂臋dn膮. Ka偶da niewiasta, cho膰by nie wiem jak prosta i ma艂o znacz膮ca, nosi w umy艣le zar贸d cudowny swego wy偶szego przeczucia lub w艂adzy przewidywania prawdy.
Tylko 艣wi臋ty ogie艅 prawdy jest wiecznie trwa艂y i ustawicznie przyci膮ga ku sobie coraz wi臋cej boskiego p艂omienia. B臋dzie on 艣wieci艂 coraz to ja艣niej i ja艣niej. Wypala si臋 on, oczyszczaj膮c z 偶u偶li, jakie go chwilami zas艂aniaj膮.

Gospodarka si艂.

W obecnym trybie 偶ycia nasze si艂y ustawicznie si臋 nam wymykaj膮, jakimi wszak偶e drogami, nie mo偶emy dostrzec.
Tu potrzebna jest wy偶sza ekonomia od tej, kt贸ra dotyczy pieni臋dzy. Gdy raz ju偶 poznamy t臋 ekonomi臋, to b臋dzie mo偶liwym zatamowa膰 te up艂ywy i zaoszcz臋dzi膰 si艂y. Wynikiem tego b臋dzie bezustanny przyrost cielesnej i duchowej mocy, kt贸ry ma nie tylko warto艣膰 pieni膮dza, ale cen臋 ponad wszelki maj膮tek, gdy偶 przyniesie jako jeden z wynik贸w d艂ugo艣膰 偶ycia, o jakiej by si臋 ludzie dzisiaj nie odwa偶yli pomy艣le膰.
W tej cudownej ekonomii, kt贸rej nikt z naszej rasy dot膮d nie spostrzeg艂, ka偶da czynno艣膰, czy to samego umys艂u, czy ducha dzia艂aj膮cego na cia艂o, b臋dzie 藕r贸d艂em odnowienia si艂y i jej przyrostem. Nasze przechadzanie si臋, nasza praca fizy-czna w domu lub w polu, nasza wprawa umys艂owa lub sztuka sprawi nam uciech臋, zostawiaj膮c po sobie przyrost si艂y. Uzdolni膮 nas one do podejmowania ch臋tnie wysi艂k贸w ducha i cia艂a przez czas o wiele d艂u偶szy, ni偶 to jest dzi艣 mo偶liwe, dop贸ki nie zaczniemy w ka偶dym wysi艂ku zyskiwa膰 wi臋cej, ni偶 zu偶ywamy.
Jedn膮 wielk膮 przyczyn膮 dzisiejszego trwonienia si艂 jest nieumiarkowanie ducha i pewien stan niecierpliwo艣ci. Ka偶dy ruch, cho膰by najmniejszego mi臋艣nia, zu偶ywa my艣l i si艂臋, zar贸wno przy zginaniu palca, drgnieniu powieki, jak i ledwie uchwytnym poruszeniu kt贸rego b膮d藕 cz艂onka. Jest to odwiecznym prawem, i偶 taka si艂a powinna by膰 zu偶yt膮 ku naszemu najwi臋kszemu szcz臋艣ciu; je艣li dzieje si臋 inaczej, rodzi przykro艣膰 i do pewnego stopnia niepok贸j. Ka偶de cierpienie jest wskaz贸wk膮 natury, i偶 nasze si艂y posz艂y na marne.
Przypu艣膰my, i偶 mamy automat, poruszany pewn膮 si艂膮, sporz膮dzony za bardzo poka藕n膮 sum臋, kt贸ry by zapina艂 i rozpina艂 ubranie, odwraca艂 kartki przez nas zapisane, macza艂 pi贸ro w atramencie, jednym s艂owem spe艂nia艂 ca艂y szereg czynno艣ci, jakie ka偶dy musi spe艂nia膰 za siebie bez wzgl臋du na to, ile s艂u偶by stoi pod jego rozkazami.
Gdyby opa艂 lub jakakolwiek si艂a, poruszaj膮ca t臋 maszyn臋, kosztowa艂a dolara za funt lub kwadrans, czy偶 nie byliby艣my ogl臋dni w jej u偶ywaniu? Czy nie zastanowiliby艣my si臋 chwil臋, zanimby艣my j膮 w ruch wprawili, czy dzia艂anie, jakie ma wykona膰, usprawiedliwi ilo艣膰 zu偶ytej si艂y? Czy u偶ywaj膮c tego automatu domowego, zu偶ywaliby艣my poruszaj膮c膮 go si艂臋 w spos贸b szarpi膮cy, spazmatyczny, tudzie偶 w ilo艣ci nie odpowiadaj膮cej 偶膮danej us艂udze, aby w ten spos贸b zniszczy膰 i popsu膰 maszyneri臋? Zupe艂nie tak samo mo偶emy zu偶y膰 znacznie wi臋kszy zas贸b si艂y, ni偶 jest koniecznym, skoro u偶ywamy naszych cia艂 szarpi膮c arkuszem papieru, otwieraj膮c okno, zdejmuj膮c sukienk臋 z wieszad艂a albo przenosz膮c jaki艣 ma艂y przedmiot przez pok贸j. Je艣li ten spos贸b stosujemy do setek tak zwanych drobiazgowych czynno艣ci, jakie co dzie艅 musimy spe艂nia膰, to ustawicznie zu偶ywamy zapas naszej si艂y, nie otrzymuj膮c natomiast zapasu 艣wie偶ego. Te bezustanne niedobory przynosz膮 niemoc, chorob臋, a wreszcie zamieranie.
Policz, je艣li mo偶esz, niezliczone ruchy swego cia艂a, wykonane w ci膮gu pierwszej godziny po wstaniu, a wymagaj膮ce nak艂adu si艂y, a pr贸cz tego rozwa偶, 偶e wykonanie ka偶dego z tych ruch贸w musi poprzedzi膰 my艣l wymagaj膮ca takiego samego nak艂adu. Twoje cia艂o przedstawia ten automat. Si艂臋 zu偶yt膮 przy podnoszeniu pi贸ra nabywamy z odwiecznego skarbca. Za pieni膮dze nie mo偶na jej dosta膰. Wychodzi ona poza skal臋 warto艣ci kupieckich. Jej u艣wi臋conej warto艣ci nie zmniejsza rodzaj czynno艣ci, jak膮 spe艂niamy.
W wy偶szej ekonomii przysz艂o艣ci b臋dzie ta si艂a co do nak艂adu tak uporz膮dkowana, 偶e przyniesie wi臋cej; tak samo jak umieszczaj膮c dolara w przedsi臋biorstwie oczekujesz, 偶e on ci wi臋cej przyniesie. Taki wynik pochodzi ze spokojnego stanu, w jakim spe艂niamy ka偶d膮 czynno艣膰. O wiele wi臋cej si艂y trwonimy wskutek niecierpliwo艣ci przy drobnych ni偶 przy wielkich czynno艣ciach. Mo偶emy szarpn膮膰 si臋, by pochwyci膰 no偶yczki, kt贸re spad艂y na ziemi臋, i przy tej odruchowej, niecierpliwej czynno艣ci mo偶e z nas uj艣膰 si艂a, wystarczaj膮ca do podniesienia pi臋膰dziesi臋ciu funt贸w. Gdy wszak偶e mamy podnie艣膰 znaczny ci臋偶ar, w贸wczas dajemy sobie wi臋cej czasu do ze艣rodkowania w tym naszej si艂y. Wzmagamy stopniowo nasz膮 si艂臋 w miar臋 oporu ci臋偶aru.
Gdy si臋 nauczymy prawdziwie ocenia膰 nasz膮 si艂臋, przekonamy si臋, 偶e wszystkie czynno艣ci 偶ycia codziennego s膮 w r贸wnej mierze wa偶ne. Si艂a, jakiej potrzebujemy do zapi臋cia ubrania, kosztuje tak samo jak ta, kt贸rej u偶ywamy, wyg艂aszaj膮c mow臋. Je艣li zbywamy jak膮 czynno艣膰, przejmujemy si臋 lekcewa偶膮cym tokiem my艣li przy wszystkich czynno艣ciach, cho膰by艣my je za nie wiem jak wa偶ne poczytywali. Takie bezustanne odp艂ywy si艂y powoduj膮 stan umys艂u, w kt贸rym z nadzwyczajn膮 trudno艣ci膮 zdo艂amy ze艣rodkowa膰 my艣l na czynno艣ci danej minuty. W takiej chwili interes mo偶e tyczy膰 si臋 naszkicowania umowy, gdzie rozporz膮dza si臋 wieloma tysi膮cami dolar贸w. Nie powinny w niej by膰 偶adne usterki. Jednak偶e stan niedbalstwa i po艣piechu zmierza ku temu, 偶e usterki s膮 we wszystkim, co robimy. Sprowadza on w臋dr贸wk臋 my艣li, nieprzytomno艣膰 umys艂u oraz brak taktu i znalezienia. Jest to zn贸w stan bardzo daleki od powodzenia. Gdy przejdzie w na艂贸g, to sprawia, 偶e przerzucamy si臋 ci膮gle, tracimy na tym i zapominamy wszystko. Stawiamy przedmiot, kt贸rego u偶ywali艣my, ale gdzie, nie wiemy i szukamy go po ca艂ym pokoju. Wychodz膮c na ulic臋, spostrzegamy, 偶e艣my zapomnieli parasolki, sakiewki lub klucza. Naglimy, chocia偶 nie ma 偶adnego powodu, ten bowiem stan umys艂u 艂膮czy nasz umys艂 z na wp贸艂 pijanym, na p贸艂 szalonym tokiem my艣lowym, dzia艂aj膮cym na tysi膮ce i przez owe tysi膮ce uros艂ym w si艂臋 i obj臋to艣膰, w kt贸rym ka偶da osoba s艂u偶y jako my艣lowa bateria elektryczna do wysy艂ania swego stanu umys艂u w tamten osobliwy okr膮g my艣li. W takim stanie umys艂u b臋d膮c, idziemy do sklep贸w i kupujemy bez opami臋tania, kupujemy to, czego nie potrzebujemy i w domu u偶y膰 nie mo偶emy.
Gdy podnosimy r臋k臋 do czesania lub napisania jednego wyrazu, to czyni膮c to, czerpiemy si艂臋 z odwiecznego 藕r贸d艂a. Si艂a ta nie pochodzi z cia艂a. Gdy jednak spe艂niaj膮c te czynno艣ci domagamy si臋, by odrobina z tak przyci膮gni臋tej si艂y pozosta艂a, to naonczas ustawicznie odk艂adamy jakby do banku nadwy偶ki si艂y na nasz膮 korzy艣膰. Z czasem mo偶emy doj艣膰 do takiej wprawy, i偶 podj臋cie no偶yczek lub papieru z ziemi z艂膮czone b臋dzie z coraz wi臋ksz膮 przyjemno艣ci膮 w poruszaniu mi臋艣nia, jak te偶 z zadowoleniem, i偶 ta czynno艣膰 odda艂a nam sw贸j malutki zas贸b mocy. W ka偶dym ruchu naszym zaoszcz臋dzimy si艂y do dalszego wysi艂ku, a jako pierwszy dorobek przespacerujemy zwyk艂e dwie mile dziennie krokiem elastycznym, z korzy艣ci膮 i zadowoleniem. Naszym boiskiem mo偶e by膰 po cz臋艣ci nasz pok贸j, a gimnastyka mo偶e poczyna膰 si臋 pierwszym ruchem, wykonanym przy rannym wstawaniu, a ko艅czy膰 ostatnim, jaki czynimy k艂ad膮c si臋 wieczorem.
Taki zysk przynosi r贸wnie偶 jasno艣膰 umys艂u, bystro艣膰 i trafniejszy s膮d; si艂a bowiem promieniuje w ka偶dy zak膮tek cia艂a i umys艂u i ma r贸偶ne inne zastosowania poza obr臋bem mi臋艣ni.
To w艂a艣nie na wp贸艂 szalone okurzanie k膮t贸w, spazmatyczne zamiatanie, niecierpliwe chwytanie lub spychanie z drogi niespodziewanych przeszk贸d w mieszkaniu, wybieganie na schody i zbieganie do piwnicy przyczynia si臋 do wyczerpania si艂 tylu kobiet. To nie praca i zaj臋cia wyczerpuj膮. To tylko wskutek owego stanu umys艂u, w kt贸rym 偶yj膮 bezustannie, staje si臋 tak wiele z nich starymi i zrujnowanymi. Sprowadza ten stan usposobienie, w kt贸rym niejedna zrobi przy myciu talerzy dziesi臋膰 razy wi臋cej krok贸w, ni偶 potrzeba, albowiem trwonienie si艂 tych sprowadza utrat臋 s膮du, brak przewidywania i upadek gospodarki w 偶yciu codziennym. Po uci膮偶liwym wdrapaniu si臋 na szczyt g贸ry pozostaje ju偶 nam ma艂o si艂y na podziwianie krajobrazu, cho膰by on by艂 nie wiem jak czaruj膮cy.
Tu niejeden m贸g艂by zarzuci膰: "No to chyba nie za艂atwi艂bym po艂owy moich interes贸w, gdybym chcia艂 p贸j艣膰 t膮 drog膮, jak膮 pan wskazujesz". Mo偶e i nie. Ale przez spos贸b, w jaki pan albo ja pracujemy, roni膮c si艂臋, na jedno to wyjdzie, tylko 偶e na pewno sprowadzi os艂abienie i zanik si艂y.
Niech b臋dzie twym has艂em: "B臋d臋 zawsze stara艂 si臋 odrodzi膰 w ka偶dej czynno艣ci"; "zawsze b臋d臋 pewny siebie i stateczny". Niech taki napis widnieje w miejscu, na kt贸re spogl膮dasz budz膮c si臋. Niejedna kobieta popada w dra偶liwy tok my艣li na ca艂y dzie艅 wskutek spieczenia palca lub wywr贸cenia maszynki z kaw膮, gdy gotowa艂a 艣niadanie. To dlatego, bo "tylko pr臋dko" sta艂o jej ci膮gle przed oczyma.
Skoro jednak dostali艣my si臋 w pr膮d wy偶szej ekonomii, wtedy zamiast troski przy ka偶dej czynno艣ci uczujemy do niej zami艂owanie. Skoro za艣 upodobamy sobie dok艂adne spe艂nianie wszelkich czynno艣ci, to nie b臋dziemy w naszych czynach czuli 偶adnego ci臋偶aru.
Artysta, literat, wszyscy pracownicy w jakimkolwiek zawodzie, kt贸ry ich zajmuje i poch艂ania, czasem si臋 niecierpliwi膮, pragn膮c zobaczy膰 swoje dzie艂o urzeczywistnione. Budzi to w nich niezmiern膮 ciekawo艣膰 i daje im bod藕ca, aby jak najpr臋dzej celu dopi膮膰. Wszelkie inne potrzeby chwilowe i konieczno艣ci 偶ycia zawadzaj膮. Ubieranie odbywa si臋 pi膮te przez dziesi膮te, 艣niadanie, jak si臋 uda, ka偶da inna czynno艣膰, jak si臋 trafi. Skutek jest ten, 偶e gdy si臋 we藕mie do r臋ki pi贸ro, o艂贸wek, p臋dzel lub inne narz臋dzie, uczuwa si臋 brak natchnienia i zr臋czno艣ci do roboty. Czemu? Gdy偶 artysta zniszczy艂 sw膮 moc stanem, w jaki popad艂 przed rozpocz臋ciem pracy. Gospodarka si艂 naszych poczyna si臋 bardzo daleko u do艂u, niejako od ABC 偶ycia. Oto kamienie w臋gielne, kt贸re bardzo wielu, cho膰 chc膮 budowa膰, nie艣wiadomie pomija lub z pogard膮 odrzuca. Prawda, i偶 ludzie wielkiej mocy ducha byli niedbali i roztargnieni w ma艂ych czynno艣ciach 偶ycia, a jednak zdzia艂ali to, co nazywamy wielkimi rzeczami. Gdyby oszcz臋dzali swe si艂y, byliby zdzia艂ali o wiele wi臋cej. Bezustanne odp艂ywy si艂y zw膮tli艂y ich cia艂a, rzuca艂y ich na 艂o偶a bole艣ci i sprawia艂y, 偶e w ko艅cu ich cia艂a sta艂y si臋 niesposobnymi narz臋dziami ducha w uchwytnym kr贸lestwie zjawisk.
P艂uca, serce i 偶o艂膮dek, kr膮偶enie i wszelkie inne funkcje dzia艂aj膮 zgodnie z panuj膮cym trybem umys艂u. Je艣li 偶yjemy nag艂ym trybem 偶ycia, owe funkcje r贸wnie偶 goni膮 jedna drug膮. Skoro nie chcemy sobie da膰 czasu, aby spe艂nia膰 czynno艣ci dok艂adnie, to i 偶o艂膮dek nie b臋dzie pracowa艂 dok艂adnie. A wszystkie inne narz膮dy dzia艂a膰 b臋d膮 zgodnie z 偶o艂膮dkiem. Trwonienie si艂y rodzi niecierpliwo艣膰; tote偶 oddychanie osoby niecierpliwej bywa kr贸tkie, ci臋偶kie, dorywcze. Na艂ogowo niecierpliwy cz艂owiek nie umie zdrowo oddycha膰.
Istnieje wszak偶e oddech duszy tak dobrze jak fizyczny. Skoro nasze umys艂y znajd膮 si臋 w pr膮dzie wy偶szej ekonomii, b臋d膮 udziela膰 cia艂u pewnego 偶ycia. To 偶ycie wch艂aniamy ka偶dym oddechem, kt贸ry skutkiem tego przejdzie w rytm g艂臋boki, miarowy, spokojny.
呕ycie takie nie idzie od ziemi, lecz z dziedzin duchowych. Ono zst臋puje w miar臋 naszego wznoszenia si臋.
Nienawi艣膰 jest najdzikszym wyuzdaniem w 偶yciu naszej si艂y. Czego艣 nienawidzi膰 szkodzi cia艂u w okrutny spos贸b. Jednak czy偶 nie jest s艂usznym nienawidzi膰 z艂a, niesprawiedliwo艣ci, ucisku? Nie jest to kwestia s艂uszno艣ci lub krzywdy, gdy偶 one mierz膮 si臋 wedle og贸lnych zasad. To kwestia usposobienia, czyli stanu umys艂u, kt贸ry mo偶e sprowadzi膰 dobre lub z艂e wyniki. Widzie膰 w czym艣 niedoskona艂o艣膰 i by膰 w ci膮g艂ej sprzeczno艣ci ze zwyczajami, nawyknieniami i prawami ludzi znaczy wype艂ni膰 organizm pierwiastkiem rozk艂adowym. Ludzie nienawidz膮 si臋 a偶 do choroby i 艣mierci, przez to, co nazywaj膮 "dobr膮 spraw膮". G艂o艣ny m贸wca zion膮c szyderstwem i napa艣ci膮 przeciw ciemi臋zcy niekiedy przedwcze艣nie zst臋puje do grobu. Dostaje si臋 w kr膮g my艣li nienawistnych, zwr贸conych przeciw pewnemu szczeg贸lnemu wrogowi. Nie艂atwo jest si臋 ze艅 wydosta膰, bywa on na kszta艂t miecza, kt贸ry i tego przebija, co go u偶ywa.
W ekonomii wy偶szej zachowamy wszelk膮 si艂臋, gdy偶 nie b臋dziemy mieli czego nienawidzi膰. B臋dziemy dostrzegali tylko dobre w ludziach i w przyrodzie. Widzie膰 tylko dobre znaczy wys艂a膰 znaczn膮 si艂臋 do zdzia艂ania wi臋cej dobrego. Zdumiemy si臋 zobaczywszy, ile pi臋kno艣ci, 艂adu i proporcji mo偶e istnie膰 we wszech艣wiecie.
Ludzkie prawo i zwyczaj powiada, 偶e musimy zwalcza膰 z艂o. Skoro jednak wszczynamy walk臋, w my艣li spotykamy przeciwnika. W naszym trybie zaj臋膰 jedna cz臋艣膰 spo艂ecze艅stwa trwa w bezustannej wojnie przeciwko drugiej cz臋艣ci w celu zgn臋bienia pewnego z艂a. Twarde i cierpkie s艂owa s膮 ci膮gle na ustach. Donosy i pot臋pienia spadaj膮 gromem z m贸wnic i trybun. Rozj膮trzenie opanowa艂o obie strony. B臋d膮c w usposobieniu, w kt贸rym rzeczy uwa偶ane za nieodzowne do spe艂nienia ukazuj膮 si臋 jedna za drug膮, w niesko艅czonym szeregu, musimy bystro si臋 zastanowi膰, kt贸re z nich s膮 dla naszego dobra niezb臋dne i korzystne.
Si艂y nasze zu偶ywamy w ka偶dej my艣li, w ka偶dym planie wielkim czy ma艂ym. Dajmy na to, 偶e w pokoju widzimy p贸艂k臋, kt贸r膮 trzeba odkurzy膰, toalet臋, kt贸r膮 trzeba naprawi膰, szuflad臋, kt贸rej zawarto艣膰 jest w nie艂adzie. Zamiar zaprowadzenia porz膮dku, chocia偶 go nie wykonujemy, zu偶ywa nieco naszej si艂y. Je艣li na te nie zrobione rzeczy patrzymy z dziesi臋膰 razy dziennie, postanawiaj膮c je wykona膰, zu偶ywamy ka偶dym razem cokolwiek naszej si艂y.
W ko艅cu widok nie zrobionych rzeczy staje si臋 nam niezno艣ny; to dlatego, poniewa偶 umys艂 zm臋czy艂 si臋, wlok膮c te ma艂e ci臋偶ary. Zu偶ywamy nasz膮 si艂臋 w艂a艣nie w tym stopniu, jakby艣my je byli wykonali. A nawet zu偶ywamy wi臋cej. Ka偶dym razem, gdy widzimy nie wykonan膮 robot臋, wzmaga si臋 nasze podra偶nienie.
Sympatia lub mi艂o艣膰, niestosownie odczuwana, oga艂aca nas z si艂y. Gdy darzysz mi艂o艣ci膮 lub sympati膮 jak膮艣 osob臋, kt贸rej my艣li s膮 ni偶sze od twoich, udzielasz jej bardziej cennego pierwiastka, nie dostaj膮c w zamian pierwiastka r贸wnej warto艣ci. Zasada 偶ycia wymaga, by ludzie, 偶yj膮cy ze sob膮 we wsp贸lno艣ci, wymieniali nawzajem tylko my艣li r贸wnej warto艣ci. Stajemy si臋 formalnie cz臋艣ciami umys艂u, do kt贸rych nas ci膮gnie najbardziej. By膰 duchowo z艂膮czonym z pewn膮 osob膮 nie jest bynajmniej frazesem. Zwi膮zek to istotny, daleko bardziej oczywisty i bliski ni偶 przechadzanie si臋 r臋ka w r臋k臋. Skoro 艂膮czy ci臋 bliska sympbacha Dzieje Kodeksu Anatia z jakim艣 ni偶szym umys艂em, sk艂onnym do zawi艣ci lub nag艂o艣ci, to b臋dziesz od takiego umys艂u przejmowa艂 nienawi艣膰, po艣piech lub inn膮 jak膮 przywar臋, a z tymi usposobieniami cielesne niedomogi, jakie tamte sprowadzaj膮.
Mozo艂y i zgryzota ogromnie wyczerpuj膮 si艂臋. Jednak urodzili艣my si臋 z pierwiastkami trud贸w i zmartwie艅, tkwi膮cych w nas samych, a przeto w dalszym ci膮gu b臋dziemy si臋 martwili lub dr臋czyli k艂opotami jutra, kt贸re mog膮 si臋 wcale nie przydarzy膰. Tak d艂ugo, a偶 wskutek po偶膮dania wszystkie te ni偶sze my艣li powyganiamy, zast臋puj膮c je wy偶szym pr膮dem umys艂u.
Duch i si艂a s膮 na to, by dawa艂y przyjemno艣膰 i trwa艂膮 korzy艣膰. Taki pr膮d my艣li wytworzy z czasem nowego m臋偶czyzn臋 i now膮 kobiet臋, widz膮cych we wszystkich rzeczach 藕r贸d艂a dobrego.
Porzuci膰 od razu dawne na艂ogi jest niepodobie艅stwem. Przyzwyczajenie do wieloletnich, szarpi膮cych, spazmatycznych wysi艂k贸w wymaga wiele czasu do przemiany na bardziej spokojny nastr贸j, kt贸ry przyjmuje i rozdziela si艂臋. Niestosowne towarzystwa nie mog膮 by膰 przerwane natychmiast, cho膰by艣my nawet zauwa偶yli, ile naszej si艂y one rujnuj膮. Nasze umys艂y, sk艂onne do zawi艣ci, gwa艂townych uprzedze艅 lub zazdroszczenia drugim, nie mog膮 ulec przemianie w ci膮gu jednego dnia.
By艂oby to nies艂usznym powiedzie膰 sobie: "Musz臋 poprawi膰 to niespokojne usposobienie zaraz, dzi艣". Wysi艂ek nasz w tym kierunku by艂by sztuczny i wymuszony. Wywo艂a艂by stan mniej wi臋cej podobny do tego, jaki czasem widzimy u ludzi, ma艂puj膮cych zwyczaje i zachowanie si臋 drugich. Takie usposobienia s膮 nienaturalne i niezdrowe.
Niekt贸re dawne przys艂owia zachwalaj膮 ide臋, 偶e pilno艣膰 wiedzie do maj膮tku. Tysi膮ce ludzi jest pracowitych i biednych ca艂e 偶ycie. S臋k w tym, dok膮d i na co skierujemy nasz膮 pilno艣膰. Pracowito艣膰 z ma艂ym rozs膮dkiem r膮bie drzewa i zgarnia w臋gle po koniec 偶ywota; pilno艣膰 z wi臋ksz膮 dawk膮 rozs膮dku kupuje pewien obszar lasu, najmuje drwali i przewo藕nik贸w, nadzoruje ich pilnie i sprzedaje go z 艂adnym zyskiem. Samo tylko oszcz臋dzanie r贸wnie偶 nie przyniesie maj膮tku. Tysi膮ce odk艂adaj膮 i sknerz膮, wyrzekaj膮 si臋 najpotrzebniejszych rzeczy, aby tylko uciu艂a膰 zaoszcz臋dzone grosze, i s膮 biedakami przez ca艂e 偶ycie. Nazywaj膮 to oszcz臋dno艣ci膮 i艣膰 mil臋 piechot膮, by nie wyda膰 kilkunastu cent贸w na doro偶k臋. Tak post臋puj膮c, zu偶ywaj膮 tyle si艂y i wytrwa艂o艣ci, 偶e ta, stosownie u偶yta, przynios艂aby 10 dolar贸w zysku. Trapi膮 swe cia艂a, odmawiaj膮c im po偶ywnego pokarmu, 偶yj膮 jak najtaniej i sypiaj膮 w zimnych i wilgotnych pokojach, by tylko nie wyda膰 wi臋kszej sumy; za to nabawiaj膮 si臋 choroby i kalectwa.
To nie jest prawdziwa ekonomia.
To jest gorsze ni偶 ostatnia rozrzutno艣膰, ta bowiem mo偶e sprawi膰 cho膰 chwilow膮 przyjemno艣膰. Taki system przynosi tylko cierpienie i same tylko przykro艣ci, a dorabiamy si臋 nim tylko samych strat. Setki - jak nie tysi膮ce - z tej klasy ludzi padaj膮 ofiar膮 rycerzy przemys艂u. Starannie przechowywan膮 got贸wk臋 lokuj膮 w kopalni, kt贸ra wkr贸tce nale偶e膰 b臋dzie do przesz艂o艣ci, zostanie im si臋 tylko z艂otem obramowany prospekt. Zniknie w jakim艣 przedsi臋biorstwie uszlachetniania dzikich kot贸w, w budowie kolei, kt贸rej pierwsi akcjonariusze nie dostan膮 nigdy centa ze swych pieni臋dzy, wreszcie w r贸偶nych 艣liskich projektach obiecuj膮cych wielkie i niezawodne korzy艣ci, lecz ponawiaj膮cych regularnie wezwania do dalszych wk艂ad贸w dla zabezpieczenia tego, co ju偶 w艂o偶ono.
Czy "wcze艣nie do 艂贸偶ka i wcze艣nie z 艂贸偶ka" daje ludziom zdrowie? Kto najranniej wstaje, pracuje najwi臋cej godzin. Czy jednak najwcze艣niej spa膰 chodzi? Tysi膮ce tysi臋cy ubogich id膮 do pracy o brzasku mro藕nego zimowego poranku, gdy tymczasem ci, kt贸rzy sprawdzaj膮 finanse 艣wiata, wstaj膮 o 贸smej, 艣niadaj膮 o dziewi膮tej, id膮 do zaj臋cia o dziesi膮tej, porzucaj膮 je o trzeciej lub czwartej po po艂udniu, a wypoczywaj膮 nieraz do p贸艂nocy. I zaiste nie kontrolowaliby ci ludzie tak dobrze finans贸w 艣wiatowych, gdyby nie dawali tyle wygody i spoczynku cia艂u, temu narz臋dziu ducha, w艂a艣nie w tym celu, by tworzy膰 i u偶ywa膰 mocy tego ducha. Tak widzimy, 偶e starodawne, prze偶yte regu艂y osi膮gania bogactwa nie wytrzymuj膮 krytyki. S膮 one tylko wtedy prawdziwe, gdy si臋 je stosuje z zastrze偶eniami, i wygl膮daj膮 jak resztki istotnej, duchowej zasady stopniowania bogactwa.
Mo偶na je uzyska膰 nie tylko w艂asn膮 prac膮, ale i przez korzystne znajomo艣ci.
Si艂a, czyli my艣l, id膮ca ku nam od innych os贸b, jest pr膮dem r贸wnie rzeczywistym, jak powietrzny albo elektryczny, a si艂a ta oddzia艂uje na ciebie w dobrym lub z艂ym. Je艣li umys艂 pewnej osoby jest bogatszy od twego, je艣li ta osoba ma wi臋cej zmys艂u przewidywania, lepiej ocenia charakter lub pobudki, jest zr臋czniejsza w projektach i energiczniejsza w wykonaniu, to jej my艣l potrafi o偶ywi膰 twojego ducha i natchn膮膰 go si艂膮. Co wzmacnia ducha, pokrzepia te偶 i cia艂o, a gdyby twoja my艣l by艂a ni偶sz膮, gdyby艣 my艣l膮c o takiej osobie nie zdo艂a艂 jej odda膰 pierwiastka odpowiedniej warto艣ci i si艂y, otrzymujesz wi臋cej ni偶 udzielasz. Od偶ywiasz si臋 pierwiastkiem bogatszym, a zwracasz ubo偶szy. Jednak偶e, w ubo偶szy pierwiastek zaopatrzony, mo偶esz sobie przyw艂aszczy膰 lub wch艂on膮膰 w siebie tylko drobn膮 cz臋艣膰 tego, co d膮偶y ku tobie. Reszta przepada. Je艣li si臋 my艣l twoja jako艣ci膮 r贸wna z czyj膮艣 inn膮, udzielicie jedno drugiemu wzajemnej mocy. Oto sprawiedliwa odp艂ata, a zarazem rzetelny przebieg interesu.
Jest to wielkim przewinieniem, je艣li kto udziela takiego pomys艂u, nie oczekuj膮c i nie wymagaj膮c s艂usznego odwzajemnienia, jak r贸wnie偶, gdy kto艣 inny go przyjmuje. Jednak dzia艂anie tego ma艂o znanego prawa rodzi ub贸stwo i tysi膮ce tysi臋cy biedak贸w i u艂omnych na wszystkich szczeblach spo艂ecznych.
Dzi艣 niejeden cz艂owiek maj臋tny, kt贸rego si艂a umys艂u, dobrze skierowana, zyska艂aby dochody i maj膮tek, marnuje j膮 dla jakie艣 osoby, kt贸ra oddaje niemoc i rozprasza, co jej udzielono. Ta sama si艂a lub pomys艂 rozs膮dniej pokierowany stworzy艂by idee, te za艣, u偶yte w艂a艣ciwie, zawsze mog膮 by膰 zamienione na pieni膮dze. Najlepsza bowiem i naj艣wie偶sza idea jest mocniejsza ani偶eli wszystkie banki i przywileje 艣wiata.
Zazwyczaj nie skupiamy si艂 naszych na ka偶dej czynno艣ci tak, i偶 podziwiaj膮c wymow臋 i gr臋 uczu膰 artysty dramatycznego albo finezj臋 tancerki, kt贸ra porywa wdzi臋kiem, stracimy znaczn膮 cz臋艣膰 wra偶e艅 przez nie艣wiadome odloty my艣li, b臋d膮cych w stanie roztargnienia.
Niejeden s艂ynny m贸wca lub aktor doszed艂by do znacznie wi臋kszej pot臋gi swego osobliwszego talentu, gdyby nauczy艂 si臋 skupia膰 we wszystkich czynno艣ciach. Wtedy 偶y艂by i d艂u偶ej; cieszy艂by si臋 lepszym zdrowiem; nie u偶ywa艂by jakiego艣 sztucznego bod藕ca lub 艣rodka dla chwilowego zast膮pienia si艂y, kt贸r膮 zmarnowa艂; tylko z wyczerpania bowiem rodzi si臋 poci膮g do trunk贸w. Drzewo mo偶e wyrosn膮膰 i d藕wign膮膰 kamie艅 m艂y艅ski razem ze sob膮. By艂oby o wiele kszta艂tniejsze bez kamienia. Pot臋偶ny umys艂 mo偶e ja艣nie膰 pomimo swego kamienia m艂y艅skiego, jednak si艂y, przeznaczonej do d藕wigania kamienia, mo偶na by u偶y膰 do lepszego celu gdzie indziej.
Gdy jako艣膰 naszej my艣li jest najwyszuka艅sza, my艣l pe艂na wyobra藕ni, rzutko艣ci, daru odkrywania i wydajno艣ci, wtedy posiadamy wi臋cej si艂y, kt贸rej u偶y膰 mo偶emy w jakimkolwiek b膮d藕 celu, dla cia艂a lub ducha. Lecz im wi臋ksza pot臋ga, tym delikatniejszy i bardziej ulotny do utrzymania jest 贸w pierwiastek, czyli jego uk艂ad, tak samo jak trudno jest utrzyma膰 niekt贸re po艂膮czenia wybuchowe. Z tej przyczyny cz臋sto si臋 zdarza, 偶e najwy偶szy stopie艅 inteligencji jest fizycznie nik艂y. Moc swoj膮 trwoni przez niecierpliwo艣膰 w r贸偶nych postaciach. Wy偶sze umys艂y nieraz wydaj膮 takie mn贸stwo si艂y w napadzie dra偶liwo艣ci, 偶e chyba p贸艂g艂贸wek m贸g艂by podobnie post膮pi膰 w takim wypadku.
Pod wzgl臋dem jako艣ci si艂y jeden umys艂 mo偶na por贸wna膰 z prochem strzelniczym, drugi z dynamitem. P贸艂 szczypty ostatniego ma t臋 sam膮 si艂臋 rozsadzaj膮c膮, jak膮 zawiera p贸艂 funta prochu; zatem jednego umys艂u nale偶y troskliwiej strzec ni偶 drugiego.


S艁ABO艢CI

Gniew. Niecierpliwo艣膰

Cz艂owiek pop臋dliwy z艂y robi u偶ytek ze swej si艂y, pierwiastek my艣li gniewnej bowiem, jaki wydziela, mo偶e zaszkodzi膰 drugiej osobie, a na pewno szkodzi temu, kt贸ry go wydziela.
Cz艂owiek uniesiony gniewem jest chwilowo pijany, jak kto艣 po u偶yciu wi臋kszej ilo艣ci alkoholu, i w samej rzeczy podobny do niego. My艣li jego, zataczaj膮ce szerokie kr臋gi, porywaj膮 za sob膮 umys艂y bli偶szych os贸b i wywo艂uj膮, gdy nast膮pi zetkni臋cie, istne orgie z艂ych humor贸w.
Gwa艂towny atak z艂o艣ci wywo艂uje pierwiastek, kt贸ry targa i niszczy cia艂o. St膮d zanik cia艂a, odczuwany podczas i po wybuchu gniewu, dop贸ki jaki艣 zdrowszy i silniejszy pr膮d my艣li nie usunie tego szkodliwego dzia艂ania.
Tak samo ka偶da czynno艣膰 niecierpliwa, cho膰by nie wiem jak banalna, wymaga nieodpowiedniego nak艂adu my艣li i si艂y. Ka偶da taka czynno艣膰 jest dzia艂aniem bez planu. Musisz projektowa膰 uderzenie m艂ota; je艣li tego nie zrobisz, uderzy on daleko od wytycznej. Planujemy w艂a艣ciw膮 intonacj臋 lub akcentowanie s艂owa, zanim je wym贸wimy. Tak samo uk艂adamy gest, zanim go uczynimy. Wtedy sprawiaj膮 przyjemno艣膰 nam i drugim. Jest to nagrod膮 panowania nad sob膮, a nast臋pstwem tego jest coraz wi臋ksze nawyknienie do zdrowia i krzepko艣ci.
R贸wnie偶 zu偶ywasz si艂臋, gdy szarpiesz niecierpliwie klamk膮 drzwi, kt贸re si臋 nie chc膮 otworzy膰 albo ci膮gniesz zapami臋tale za w臋ze艂, kt贸ry si臋 nie chce rozwi膮za膰. Tu si艂a rozprasza si臋 w olbrzymiej ilo艣ci, kt贸rej ju偶 nie odzyskamy, a podobne nawyknienie udziela si臋 wszystkim przez nas wykonywanym czynno艣ciom. Przyniesie to niemoc i straty w ka偶dym kierunku.
Gdy wysy艂asz wpierw sw膮 my艣l, czyli si艂臋, a za ni膮 cia艂o do sklepu, do kt贸rego zd膮偶asz, to wi臋kszo艣膰 twego duchowego "ja" posz艂a do tego sklepu i nadaremnie tam czeka, zu偶ywaj膮c si臋, gdy偶 brak jej cia艂a, brak narz臋dzia, przez kt贸re by mog艂a dzia艂a膰 razem. Brak jej zmys艂贸w cia艂a, by si臋 dotyka膰, brak oka, aby patrze膰, j臋zyka, by si臋 rozm贸wi膰. Ten stan umys艂u jest znany pod nazw膮 "chor贸b nerwowych". Je艣li wysy艂amy nasz膮 my艣l lub si艂臋 daleko od cia艂a do jakiego艣 miejsca, dok膮d d膮偶ymy, b膮d藕 to do sklepu, b膮d藕 na stacj臋 kolei albo do przystani wio艣larskiej, czy te偶 na szczyt schod贸w, wyzbywamy si臋 znacznej ilo艣ci tego cennego pierwiastka, kt贸ry odp艂ywa do wskazanych miejsc bezpowrotnie po nerwach, jak gdyby po drutach telefonicznych. Nerwy w ko艅cu zu偶yj膮 si臋 zupe艂nie.

Chwiejno艣膰. Roztargnienie.

Oddalanie my艣li daleko od cia艂a do rzeczy, maj膮cej si臋 sta膰 w przysz艂o艣ci, tak si臋 w偶y艂o w ludzkie umys艂y, i偶 my艣l ta z regu艂y bawi o godzin臋 od nich, o minut臋 od miejsc, gdzie stoj膮, ale nigdy z nimi. Tak zwany "postrzelony" umie tylko rozstrzeli膰 swe my艣li. Inteligencja jego jest s艂aba, nie jakoby z natury by艂a ni偶szej warto艣ci, ale z braku talentu do rozporz膮dzania ni膮. To mo偶na por贸wna膰 z milionem dolar贸w, rozproszonym po ca艂ym 艣wiecie w rulonach dziesi臋ciocentowych. Jak膮 korzy艣膰 ma maszynista z pary, wytwarzanej w stu garnkach do herbaty? Wprawdzie jest tam jej dosy膰 do poruszania maszyny. Ma ona jednak warto艣膰 dopiero wtedy, gdy si臋 w jednym kotle znajduje. Mo偶emy, zale偶nie od u偶ytku, jaki czynimy z my艣li, by膰 stoma samowarkami sycz膮cymi i dymi膮cymi, lecz rozmieszczonymi po ca艂ym mie艣cie, lub mo偶emy tak偶e by膰 kot艂em wytwarzaj膮cym si艂臋 potrzebn膮 do poruszania maszyny.
Niemoc ze艣rodkowania my艣li na czym艣 jest jedn膮 z wielu oznak ob艂膮kania. Umys艂 szalony jest to taki, kt贸ry utraci艂 zdolno艣膰 zatrzymania swej my艣li na jakiej艣 rzeczy lub w jakim艣 艣rodowisku, albo te偶 umys艂, kt贸ry chwyciwszy si臋 my艣li jakiej艣 straci艂 w艂adz臋, by si臋 jej pozby膰. Na艂ogowe trzymanie si臋 my艣li odp臋dzonej od rzeczy, kt贸r膮 wykona膰 nale偶y, prowadzi do obydwu form umys艂owego zaburzenia. Umys艂 silny ma w艂adz臋 zapomnienia na chwil臋, co mo偶e zawadza膰, a ze艣rodkowania si臋 na tym, co przynosi korzy艣膰 i podoba si臋 jemu i innym. Przyk艂ad: Je艣li dzie艅 po dniu 偶a艂uj臋, 偶e przyjaciel odjecha艂, to sobie szkodz臋. Zu偶ywam tyle si艂y na 艂zy i smutne my艣li, 偶e szkodz臋 nawet przyjacielowi; tak bowiem kieruj膮c umys艂 ku niemu wci膮gam go w pos臋pny tok my艣li, kt贸ry przygn臋bia i m臋czy. On na odwr贸t, tak utrapiony, jest pochopny spycha膰 t臋 sam膮 my艣l na innych, tym ich n臋kaj膮c.
Dalszy rodzaj nieokie艂znania umys艂u okazuj膮 ci, co to nie potrafi膮 spokojnie usiedzie膰, to podryguj膮c, to machaj膮c nogami, to b臋bni膮c palcami. Zu偶ywamy na to my艣l, trwonimy si艂臋; mamy jej potem mniej do dyspozycji.
Z czasem tak si臋 do tego przywyka, 偶e przez ca艂e lata bardzo trudno pozby膰 si臋 tych ruch贸w. St膮d chodzimy, nigdzie nie zd膮偶ywszy; pracujemy widocznie, niczego nie dokonawszy. Trzeba wtedy zacz膮膰 nadzorowa膰 umys艂 i przeznaczy膰 sile jakie艣 zaj臋cie, nogi za艣 trzyma膰 w spokoju. B臋dziemy spali o wiele lepiej, wstrzymawszy to hasanie umys艂u i mi臋艣ni - umys艂 bowiem zabiera t臋 szkodliw膮 nawyczk臋 do 艂贸偶ka i p贸ty obraca i podrzuca cia艂em, a偶 nie sp臋dzi snu z powiek. Skoro艣my za艣 opanowali j膮, zrobili艣my ogromny krok naprz贸d do w艂adzy, kt贸ra pozwala nam pozby膰 si臋 wszelkich pr膮d贸w my艣lowych albo przej艣膰 z jednego szlaku na drugi, ka偶dy bowiem zr贸wnowa偶ony i pot臋偶ny umys艂 przedstawia uk艂ad skrytek i ma w艂adz臋 w ka偶dej chwili zamkn膮膰 jedn膮 z nich, zapomnie膰 o niej zupe艂nie na par臋 minut, a ca艂膮 sw膮 si艂臋 skupi膰 na drugiej. Skoro to uczyni艂, to przegr贸dka, kt贸r膮 zamkni臋to, nie tylko odpoczywa, ale odnawia si臋 i restauruje.

Przyci膮ganie z艂ego.

W miar臋 naszego usposobienia zawsze przyci膮gamy ku sobie rzeczy to dobre, to z艂e, korzystne lub szkodliwe, mi艂e lub nieprzyjemne. Ot贸偶 mo偶liwy jest stan umys艂u, kt贸ry je艣li go ustawicznie zachowamy, da nam maj膮tek, przepych, zdrowie i szcz臋艣cie.
Celem usposobienia zawsze pogodnego, spokojnego, rezolutnego, skupionego i nagi臋tego do jakiego艣 celu b臋dzie trwa艂e dobro najpierw dla siebie, potem dla drugich. Jest wszak偶e odmienny stan umys艂u, kt贸ry je艣li go ustawicznie zachowamy, odbierze nam powodzenie i zdrowie.
O czymkolwiek my艣limy, przyci膮gamy my艣li naszym podobne ze 艣wiata chwilowo nie znanego. Zatrzymawszy si臋 w my艣li przy jakiej艣 zbrodni, zaraz przyci膮gamy zbrodnicze post臋pki z niewidzialnej strony 偶ycia. Oto nie dostrze偶one si艂y przyci膮gaj膮 ku nam uchwytne czynniki zbrodni na pole rzeczywisto艣ci. Skoro z zaj臋ciem czytamy w gazecie o zab贸jstwach, 艂otrostwach, skandalach i okropno艣ciach na l膮dzie i morzu, przyci膮gamy ku sobie niewidzialne widzenia tych zbrodni. Czyni膮c tak dzie艅 za dniem, 艣ci膮gamy na si臋 pewien rodzaj n臋dz i okropno艣ci. Skoro lubisz czyta膰 o czynach z艂odziei i w艂amywaczy, to najpierw b臋dziesz ich mia艂 woko艂o siebie i w swoim domu. Ty i oni zejdziecie si臋 razem, jeste艣cie bowiem w tym samym pr膮dzie my艣lowym. A 偶adna pot臋ga nie jest tak ma艂o odporna jak ta, kt贸rej dzia艂ania na nas i samego istnienia nie jeste艣my 艣wiadomi.
Czeg贸偶 wi臋c z roku na rok dotyka my艣l nasza? Aby przy ko艅cu tygodnia otrzyma膰 nasz膮 zap艂at臋, poza tym nic; aby dosta膰 nowy kapelusz, now膮 sukni臋, by odby膰 przeja偶d偶k臋 - poza tym nic; by 偶y膰 z dnia na dzie艅, z tygodnia na tydzie艅 - poza tym nic. Wielu nie potrafi zatrzyma膰 swego umys艂u przy jakim艣 celu po偶ytecznym przez ca艂e dwa dni. Tej rzeczy z upragnieniem 偶ycz膮 sobie dzi艣, innej jutro. Ich si艂y duchowe dotkn膮 odrobink臋 jednej rzeczy, porzucaj膮 j膮, potem posma-kuj膮 po troch臋 nast臋pnego kaprysu lub urojenia i to tak偶e porzucaj膮. Nie ma tam statecznego postanowienia lub 膰wiczenia si臋 w przyci膮ganiu pewnej szczeg贸lnej rzeczy. Oto ludzie, co doka偶膮 bardzo ma艂o, zawsze s膮 biedni, a cz臋sto s艂abego zdrowia. B臋d膮 chciwie czytali okropno艣ci i historie kryminalne. Im d艂u偶ej s膮 one rozsnute i wi臋cej minut zatrzymuj膮 si臋 przy ka偶dym szczeg贸le, tym bardziej je lubi膮. Kochaj膮 si臋 w dramacie, maluj膮cym gwa艂ty i katusze duszy. Olbrzymia przewaga ich si艂y idzie w tym kierunku. Si艂a ta musi przyci膮gn膮膰 jak膮艣 form臋 z艂ego.
Nale偶y swe sk艂onno艣ci kierowa膰 ku rzeczom wy偶szym. Ich g贸rny pr膮d my艣li styka si臋 w 艣wiecie niewidzialnym z wszystkim, co jest dobre, aby go u偶y膰 i zakosztowa膰 z wieloma wi臋cej przyjemno艣ciami, ni偶 mo偶emy sobie wyobrazi膰. Oto s膮 "rzeczy wy偶sze". Pe艂ne za艣 okropno艣ci i majak贸w, zbrodni i n臋dzy, kt贸rym ludzie tak wiele dzi艣 po艣wi臋caj膮 my艣li czyli upodobania, s膮 wyrazem szumowin ludzkich. Ka偶de z艂o trzeba natychmiast jako takie pozna膰, a potem d艂u偶szy czas od niechcenia t臋pi膰 si臋 ono b臋dzie si艂膮 rzeczy.
Chcesz si臋 np. pozby膰 choroby lub najnowszej krzywdy, wyrz膮dzonej ci przez kogo艣, to nie marud藕 przy tym, nie bied藕 si臋 my艣l膮c wci膮偶 o tym i rozpowiadaj膮c, gdzie tylko si臋 trafi sposobno艣膰. Taki stan umys艂u mo偶e sta膰 si臋 drug膮 natur膮 oraz si艂膮, kt贸ra przynosi s艂abo艣膰 i ub贸stwo.
Ustawiczne stykanie si臋 z n臋dz膮 i zbrodni膮, ze z艂em w jakiejkolwiek postaci, lub nawet my艣l o tym, wytworzy niezdrowe po偶膮danie. Zreszt膮 ludzie przy 艣niadaniu wol膮 rozmawia膰 o chorobie i scenach konania ni偶 o zdrowiu, o wyst臋pkach i okropno艣ciach zamiast o rzeczach weso艂ych, pogodnych i mi艂ych. Jest to spos贸b wyci膮gania pieni臋dzy z kieszeni, a zdrowia z organizmu.
Przebywa膰 zawsze w atmosferze choroby znaczy 艣ci膮ga膰 j膮 na siebie z nieuniknion膮 pewno艣ci膮. Z tej przyczyny ci, kt贸rzy robili studia nad ob艂膮kaniem, sami zwariowali, jak si臋 to sta艂o z pewnym wybitnym lekarzem kilka lat temu; jak te偶 z jednym naczelnym zarz膮dc膮 najwi臋kszego krajowego przytu艂ku dla ob艂膮kanych, jak z bardzo wielu innymi, o kt贸rych s艂yszymy.
Po偶膮da膰 czyjej艣 w艂asno艣ci, zaprz膮ta膰 umys艂 planami, jak doj艣膰 do posiadania drog膮 spadku - czu膰 niepok贸j, zazdro艣膰 i nienawi艣膰 do tych, co maj膮 udzia艂 w takiej w艂asno艣ci lub, jak si臋 zdaje, w ca艂o艣ci j膮 posi膮d膮, wodzi膰 t臋sknym i zazdrosnym okiem po czyich艣 dzier偶awach, koniach, powozach, domach i innych objawach uchwytnych bogactwa - zacz膮膰 przemy艣liwa膰, by wej艣膰 w stosunki z jakim bogatym m臋偶czyzn膮 lub kobiet膮 i jak ich sobie zjedna膰, jak im pochlebi膰 i tak sta膰 si臋 ich ulubie艅cem, by sk艂oni膰 ich do udzielenia swych bogactw - to wszystko przyprawia o stan umys艂u, kt贸ry op贸藕ni nasz zwi膮zek z najwi臋ksz膮 si艂膮. Zaniesie nas to w pr膮d niskiej, st艂umionej i ciasnej my艣li. A tracimy du偶o, daj膮c si臋 porwa膰 z艂o艣liwym uprzedzeniom i asystuj膮c, chocia偶by w my艣li, ma艂ostkowym sprzeczkom.
Tracimy si艂臋, wdaj膮c si臋 z drugimi w rozmow臋 o tre艣ci poziomej i pobudkach lub odczuwaniu ni偶szym od naszego, jak np. plotki, uszczypliwe zdania o czyich艣 pomy艂kach, szukanie s艂abostek w sprawach, kt贸re nas wcale nie obchodz膮, i nieuzasadnione wywiady oraz myszkowanie w cudzych prywatnych interesach. Tamuj膮 one wy偶sze i pot臋偶niejsze zamys艂y, zamys艂y ku dobru ca艂ej ludzko艣ci, widz膮c jak najmniej z jej pobudek, m贸wi膮c o niej bardzo ma艂o i 艣l膮c jej my艣li jedynie dobr膮 wol臋, z kt贸rej wygnali艣my wszelki 艣lad goryczy, zawi艣ci lub niech臋ci.

W p臋tach.

Wsz臋dzie, gdzie jest troch臋 nag艂o艣ci, jest i nieco obawy. Gdy p臋dzimy do stacji, boimy si臋, by nam poci膮g nie odszed艂, z tym za艣 艂膮czy si臋 obawa innych mo偶liwo艣ci jako nast臋pstw. Gdy spieszymy w towarzystwo, na spotkanie czyje艣 z g贸ry um贸wione, 偶yjemy w obawie jakiego艣 z艂a lub szkody, kt贸ra by wynik艂a z niestawienia si臋 na czas.
Taki na艂贸g umys艂u mo偶e przez nie艣wiadome nawyknienie doj艣膰 do takiej przewagi, i偶 przenika ca艂膮 istot臋 na wszystkich miejscach i w ka偶dym czasie, przynosz膮c obaw臋 jakiego艣 rodzaju szkody tam, gdzie 偶adn膮 miar膮 nie mo偶e ona si臋 zdarzy膰.
Na przyk艂ad: kto艣 spieszy si臋, by trafi膰 na omnibus, i b臋dzie tak czu艂 i dzia艂a艂, jak gdyby go mia艂a spotka膰 wielka szkoda, gdyby nie natkn膮艂 si臋 na ten szczeg贸lny omnibus, cho膰 tu偶 za nim albo dwie, trzy minuty p贸藕niej nadjedzie drugi.
Lecz obawa czekania przez owe trzy minuty urasta do niezmiernej wielko艣ci, a ta mo偶liwo艣膰 jest dla umys艂u niezmiernie przykra. W podobnym usposobieniu b臋dzie ta osoba w czasie przechadzki, jedzenia, pisania, s艂owem we wszystkim, co czyni, i coraz trudniej b臋dzie jej dzia艂a膰 z ch艂odn膮 rozwag膮.
W艂a艣ciwo艣膰 umys艂u, to jest podniecenie, jakie stanowi podk艂ad tych wszystkich nag艂ych usposobie艅 i nag艂ych dzia艂a艅 - to w艂a艣nie strach.
Wtedy umys艂 b臋dzie ustawicznie pochopny do wielkich i ma艂ych boja藕ni; za najmniejsz膮 przeszkod膮 lub zwyczajnym nieporozumieniem wywo艂uje zawody tam, gdzie by si臋 obesz艂o bez nich.
Takie usposobienie wnika w nasz膮 istot臋 i utrzymuje si臋 przy za艂atwianiu tzw. powszednich rzeczy, czy to pisaniu, czy szyciu lub wykonywaniu jakiej艣 czynno艣ci bardzo nas zajmuj膮cej, przy kt贸rej niech臋tnie pozwalamy sobie przeszkadza膰. Szyj膮c, si臋gamy po no偶yczki, kt贸re upad艂y na ziemi臋. Czynimy to w stanie nagle podra偶nionym, ruchem niecierpliwym, spazmatycznym. Umys艂 nasz, jak powiadaj膮, jest zaj臋ty "nasz膮 robot膮".
Nie chcemy go odwie艣膰 od niej si臋gaj膮c po no偶yczki. Staramy si臋 w my艣li robi膰 dalej i podnie艣膰 no偶yczki w tej samej chwili. Wykonujemy ruch mi臋艣ni i czynno艣膰 chwilowo przykr膮 i m臋cz膮c膮, poniewa偶 odmawiamy cia艂u si艂y, kt贸rej wymaga.
Wskutek tego czynno艣膰 staje si臋 nu偶膮c膮 i przykr膮, gdy偶 brak tu si艂y odpowiedniej do wykonania jej ku naszemu zadowoleniu.
Gdy podnosimy szpilk臋 lub nagle zawi膮zujemy obuwie, robimy to nie tylko dlatego, 偶e ta robota nam ci膮偶y, ale i z obawy, 偶e ta robota mo偶e nas pozbawi膰 odrobiny przyjemno艣ci.
Umys艂 nasz jest przyst臋pny dla obawy, by czego艣 nie postrada膰.
L臋kliwo艣膰 powstaje na widok zbyt wielu trudno艣ci naraz lub z obawy przed nimi. W rzeczywisto艣ci mamy do czynienia tylko z jedn膮.
Je艣li to, co nas przejmuje obaw膮, ma by膰 spotkaniem z jak膮艣 szorstk膮, pop臋dliw膮, rubaszn膮 osob膮, gotowi艣my ju偶 w艣r贸d drogi zajmowa膰 umys艂 przebiegiem ca艂ej rozmowy i odczuwa膰 naprz贸d nieprzyjemno艣膰. Kto wie, czy艣my o tym nie my艣leli dzi艣 rano przy ubieraniu. Tymczasem naszym zadaniem by艂o przede wszystkim odzia膰 si臋. Ubra膰 si臋 zatem, i to starannie, by艂o niezb臋dnym krokiem do wizyty. Mo偶e zajmowa艂o to my艣li nasze przy jedzeniu. Tu wszak偶e by艂o naszym pierwszym zadaniem: je艣膰 i osi膮gn膮膰 wszelkie mo偶liwe zadowolenie z pokarmu. To by艂 krok drugi. Im spokojniejszy obiad, tym 偶ywszy b臋dzie nasz apetyt i nasz pokarm u偶yczy cia艂u wi臋cej si艂y. Obawa mo偶e towarzyszy艂a nam, gdy艣my szli na miejsce rozmowy. Tymczasem by艂o naszym zadaniem i艣膰 i osi膮gn膮膰 najmo偶liwsz膮 przyjemno艣膰 ze spaceru, oto krok dalszy. Przyjemno艣膰 jest niezawodnym wynikiem skupienia naszej si艂y, czyli my艣li, na rzeczy, kt贸r膮 wykonujemy, dolegliwo艣膰 za艣 pewnego rodzaju, r贸wnoczesna i nast臋puj膮ca, jest wyp艂ywem odp臋dzania si艂y od czynno艣ci, kt贸r膮 ma si臋 w tej chwili wykona膰. Gdy si臋 ubieramy, jemy, przechadzamy z umys艂em skupionym na czym innym, 偶mudna nasza praca; wprawiamy si臋, by ka偶d膮 czynno艣膰 uczyni膰 uci膮偶liw膮 i niezno艣n膮, z rzeczy, kt贸rej si臋 boimy, czynimy co艣 istotnie gro藕nego, co艣my sobie przedstawili w my艣li jako nieprzyjemne, staje si臋 nim rzeczywi艣cie.
Gdy czerpiemy ze 藕r贸d艂a niecierpliwo艣ci, wahania si臋 lub obawy, jeste艣my r贸wnie nieprzydatni do skutecznych wysi艂k贸w, jak gdyby艣my u偶yli alkoholu; gdy偶 chocia偶 nie czyni nas ha艂a艣liwymi albo t臋pymi, stopniowo jednak wyzyskuje nasze cia艂o. Nag艂y przestrach czasami natychmiast je zabija. Oczywi艣cie wytwarza mi臋艣nie zwi臋d艂e i dr偶膮ce, utrudnia trawienie, wycie艅cza nerwy i upo艣ledza umys艂.
Ludzie bardzo trapieni obaw膮 tak dalece zu偶ywaj膮 swe nerwy i parali偶uj膮 wysi艂ki cia艂a, 偶e wskutek tego nieprzerwanie, cho膰 z wolna zbli偶aj膮 si臋 do upadku.
Gdy okr臋t znajdzie si臋 nagle w niebezpiecze艅stwie, osoba przej臋ta strachem biega po pok艂adzie bez celu, a ta jej fizyczna czynno艣膰 jest w zupe艂nej zgodno艣ci ze stanem umys艂u, wytworzonym ca艂ym 偶yciem, w kt贸rym my艣li zawsze p臋dzi艂y z przedmiotu na przedmiot, jak gdyby je kto goni艂.
Osoba rozwa偶na, kt贸rej umys艂 jest wy膰wiczony, znajdzie sobie zawsze czas na namys艂 i na powstrzymanie lub skupienie swych my艣li - stoi niewzruszona i rozpatruje, jakie mog膮 by膰 sposoby ratunku. Ka偶da z tych dw贸ch os贸b podj臋艂aby szpilk臋 z ziemi z gestem zupe艂nie innym.

W rozterce.

W tak zwanej banalnej czynno艣ci podj臋cia szpilki lub nawlekania ig艂y lub otwierania drzwi nie nale偶y ca艂ej swej si艂y lub uwagi na niej skupi膰, ale trzeba jej u偶y膰 dosy膰, by czynno艣膰 wypad艂a dobrze, reszt臋 za艣 przechowa膰 w zapasie.
Pami臋tajmy, 偶e to, co dzia艂amy w my艣li, zu偶ywa w艂a艣nie tyle si艂y, jak gdyby艣my rzeczywi艣cie t臋 czynno艣膰 fizycznie wykonali, tak dalece, 偶e osoby, kt贸re wyleguj膮c si臋 rano, my艣l膮 ze strachem o 艣niadaniu, kt贸re trzeba zgotowa膰, i o pokojach, kt贸re trzeba zamie艣膰, spe艂ni艂yby te czynno艣ci w tym samym czasie, tym samym si艂 zasobem, jaki zmarnowa艂y, le偶膮c w 艂贸偶ku.
Dziesi膮tki i setki drobnych spraw, jako to: podejmowanie z ziemi przedmiot贸w, otwieranie i zamykanie szuflad, uk艂adanie i si臋ganie po drobnostki na toalecie, jak te偶 uwa偶anie na przer贸偶ne szczeg贸艂y ubioru, wykonuje si臋 bezwiednie, w po艣piechu, osobliwie, gdy jaki艣 wa偶niejszy przedmiot zajmie nasz膮 uwag臋. Chwytamy, gnieciemy, rzucamy woko艂o; pe艂ni膮c te czynno艣ci os艂abiamy cia艂o i wyczerpujemy si臋 w ko艅cu i stajemy postrzelonymi. Najgorszym rozkie艂znaniem dzisiejszych czas贸w s膮 owe przeskoki, spowodowane gonitw膮, niecierpliwo艣ci膮 lub po偶膮daniem i staraniem, aby wt艂oczy膰 wiele, wiele czynno艣ci w program jednego dnia lub jednej godziny.
Jeste艣my nader sk艂onni zastosowa膰 nag艂y tryb 偶ycia, w jakim wi膮偶emy paski naszego obuwia, r贸wnie偶 do sposobu pisania listu, kt贸ry mo偶e przynie艣膰 zysk lub strat臋 tysi臋cy dolar贸w.
A cho膰 mo偶na widzie膰 ludzi, pozornie maj膮cych powodzenie, kt贸rzy si臋 zawsze spiesz膮, to po bli偶szym rozpatrzeniu przekonamy si臋, 偶e nie ma tam zupe艂nej pomy艣lno艣ci, bo jakkolwiek zyskali maj膮tek, to na pewno stracili na zdrowiu, bez czego nic, co maj膮tkiem osi膮gn膮膰 mo偶na, nie da si臋 zakosztowa膰. Nie jest to zdrowy umys艂 lub organizm, kt贸ry rozkoszuje si臋 tylko uk艂adaniem stert pieni臋dzy, czyli 艣rodka, przedstawiaj膮cego jedynie pokarm, ubranie, dach nad g艂ow膮 oraz wszelkie rzeczy niezb臋dne i warte u偶ycia.
P贸艂szalony tryb 偶ycia przewa偶a zar贸wno przy biurku, w sklepie, jak i w kuchni. Na nagrobku niejednego zamo偶nego kupca powinien sta膰 napis: "Nie interes odebra艂 mu 偶ycie, ale marnotrawstwo si艂 w tym interesie".
Chaos, z jakim si臋 nieraz pisze listy kupieckie ze swymi nie wyko艅czonymi literami, przyprawia tego, kt贸ry je pisze, o nieustanny odp艂yw si艂y.
Przyzwyczajenia tego nie da si臋 usun膮膰 w jednym dniu lub roku, je艣li si臋 w nim trwa艂o ca艂e 偶ycie. Takich przypad艂o艣ci nie mo偶na od razu wyleczy膰. Tylko stopniowo mo偶na z nich wyrosn膮膰.

Wspomnienia.

Gdy si臋 ju偶 cokolwiek "posun臋艂y w latach", u wielu os贸b objawia si臋 sk艂onno艣膰 do patrzenia poza siebie z gorycz膮. Powinno by si臋 "patrze膰" w innym kierunku - naprz贸d. Je艣li chcemy i艣膰 wstecz, w jakimkolwiek znaczeniu, cielesnym czy umys艂owym, to tylko trzymajmy si臋 z 偶alem obrazu minionego 偶ycia. To jest znamieniem epoki: patrze膰 w przesz艂o艣膰 i 偶a艂owa膰, 偶e te sny minionych uciech ju偶 nigdy nie stan膮 si臋 rzeczywisto艣ci膮. Po c贸偶 d藕wiga膰 ci臋偶ar wspomnie艅, a pozbawia膰 si臋 uciech obecnej chwili?! To jak gdyby ptak chcia艂 zawsze mie膰 na sobie skorupk臋, z kt贸rej si臋 wyl膮g艂. A je艣li masz smutne wspomnienia, to tym bardziej z nich si臋 otrz膮艣nij! Je艣li chcesz si臋 postarze膰, os艂abn膮膰 i zwi臋dn膮膰, to ruszaj pr臋dko i 偶yj w przesz艂o艣ci, 偶a艂uj膮c m艂odo艣ci!
Id藕, odwiedzaj domy, w kt贸rych 偶y艂e艣 przed laty dwudziestu, trzydziestu, czterdziestu; wywo艂uj nieboszczyk贸w; t臋sknij za nimi; znowu 偶yj wspomnieniem uciech, jakich tu zazna艂e艣; powt贸rz, 偶e ich nie ma i nigdy nie wr贸c膮!
Dziewcz臋 jest pi臋kne, gdy nie ma smutnych wspomnie艅. Kobieta zaczyna si臋 starze膰, skoro tylko pocznie wywodzi膰 偶ale, 偶e ju偶 rok dwudziesty przekroczy艂a.
Mo偶e pochowa艂e艣 kogo艣 najdro偶szego na 艣wiecie? Nie wy艣wiadczysz mu 偶adnej przys艂ugi swoimi 偶a艂obnymi my艣lami o nim. Mo偶e si臋 to wyda膰 zimnym, mo偶e to nazw膮 brakiem uczucia, ale widz膮c przyjaciela w trumnie, nie偶ywym, uleg艂ym rozk艂adowi, stawiamy przed oczyma obrazy smutku i zniszczenia zamiast nadziei dalekiego po艂膮czenia z ukochan膮 偶yj膮c膮 istot膮.
Nieraz czujemy si臋 cofni臋ci nagle w jaki艣 dawny tryb 偶ycia, dawne stosunki. Pochodzi to z odwiedzania miejsc i ludzi, od kt贸rych byli艣my d艂ugo oddzieleni. Na chwil臋 od偶ywaj膮 dawne znajomo艣ci i usposobienia z nimi z艂膮czone. Poch艂ania nas minione 偶ycie.
Wkr贸tce jednak偶e nowe "ja", w kt贸rym wzro艣li艣my, atakuje dawne. Czuje odraz臋 i niesmak do ciasnej egzystencji, fa艂szywych wierze艅 i nudnych, monotonnych, bezcelowych postaci naoko艂o siebie. Nie chce mie膰 nic do czynienia z przesz艂o艣ci膮. Przychodzi do utarczki mi臋dzy starym i nowym umys艂em, kt贸ra mo偶e si臋 sko艅czy膰 chwilow膮 niemoc膮 fizyczn膮. U偶ywamy bowiem wszelkich sposob贸w, aby otrz膮sn膮膰 si臋 z resztek by艂ego "ja", podobnie jak cia艂o u偶ywa ca艂ej swej mocy, by strz膮sn膮膰 z siebie 艣limaka.
Tak te偶 i stare b艂臋dy musi si臋 usun膮膰 dla nowych my艣li, kt贸re dopiero wtedy uzyskuj膮 w艂a艣ciwy polot. Je艣li natomiast w starym otoczeniu poczn膮 si臋 t艂oczy膰 zu偶yte wyobra偶enia, doznamy uczu膰 niezmiernie przykrych. Z przybyciem do miejsca, kt贸re opu艣cili艣my przed laty, ujrzymy ten sam ko艣ci贸艂ek, stary budynek szkolny, te same 艣cie偶ki i mostki jako dobrych znajomych. Wi臋cej jeszcze od偶yje w pami臋ci, gdy zobaczymy znajome osoby. Razem z nimi, a 偶yje ich mo偶e zaledwie dwadzie艣cia lub trzydzie艣ci, odgrzewamy zapatrywania, kt贸re mog膮 by膰 dla nas nader przykre. O偶ywiamy te偶 dawne "ja" (a tylko to oni znaj膮), a przyt艂umiamy nowe.
To dawne "ja" na chwil臋 bardzo si臋 rozzuchwala, nie mo偶emy go utrzyma膰, a nasze dzisiejsze odczuwa wstr臋t jak do odzie偶y dawno porzuconej. Te usi艂owania sprawiaj膮, opr贸cz niemocy duchowej, najcz臋艣ciej przygn臋bienie cia艂a. Gdy si臋 w dodatku my艣l膮 przeniesiemy w zakres odczuwania, w艂a艣ciwy dawnemu wiekowi, mo偶emy chwilowo nabawi膰 si臋 niedomaga艅 cielesnych, na kt贸re cierpieli艣my w owym okresie.
Przyroda chowa umar艂ych tak szybko, jak tylko mo偶e, usuwaj膮c ich z widowni. Drzewa przystrajaj膮 si臋 nowym li艣ciem za ka偶dym powrotem wiosny. Gdy ju偶 sam pie艅 przestanie wypuszcza膰 li艣cie i kwiaty, zmieni膮 si臋, przechodz膮c w inne postacie ro艣linno艣ci.
Nie chc臋 przez to powiedzie膰, i偶 powinni艣my wygna膰 wszystkie minione wspomnienia, lecz tylko ich smutn膮 cz臋艣膰. 呕yj jak najwi臋cej w takich, kt贸re ci臋 darzy艂y zdrowiem cia艂a i ducha! Takimi s膮 odbicia b艂臋kit贸w niebios, p贸l faluj膮cych k艂osem, ob艂ok贸w jasnych i le艣nych widok贸w, z kt贸rymi 艂膮cz膮 si臋 drogie nam wspomnie艅 chwile. Nie nale偶膮 one do zanikaj膮cej przesz艂o艣ci. Pe艂ne 艣wie偶o艣ci, 偶ycia i pi臋kna, nale偶膮 one do tera藕niejszo艣ci. Gdyby jednak zakrad艂a si臋 t臋sknota, natychmiast je odrzucaj! Wiedza o szcz臋艣ciu polega na czerpaniu my艣li z krynicy zdrowego 偶ycia.
Gdy za艣 umys艂 zepchniemy z dawnych nawyknie艅 do smutk贸w i rozczarowa艅 na tory weselsze, to spostrze偶emy, ku naszemu zdumieniu, i偶 miejsca, kt贸re nas dawnej przepe艂nia艂y cierpieniem, sprawi膮 nam przyjemno艣膰, wyzbyli艣my si臋 bowiem dawnego niezdrowego usposobienia.

Uboczne wp艂ywy.

Cho膰 ka偶de z艂o jest przej艣ciowe i duch nasz zawsze dobija do szcz臋艣cia, to jednak czekaj膮 go na drodze r贸偶ne zatrute fale. S膮 one tak rzeczywiste, jak dusz膮cy gaz, opary lub zarazy.
Je艣li po kilku godzinach dysput handlowych, pisania, nadzoru domowego lub zaj臋cia artystycznego wyzbyli艣my si臋 mocy, stajemy si臋 niezmiernie wra偶liwi. Po takim znu偶eniu wszed艂szy do magazynu, nabitego spiesz膮cymi si臋 lud藕mi, do szpitala, na t艂umne zebranie lub na m臋cz膮c膮 wizyt臋 do osoby niemi艂ej lub k艂贸tliwej, ulegamy zatrutym wp艂ywom. Nasi膮kamy wtedy szkodliwym pierwiastkiem nat艂oczonego sklepu, choroby lub szpitala, jaki wydzielaj膮 osoby z umys艂em chorym lub ni偶szym od naszego. Wracamy do domu wyczerpani, chorzy na ciele i duszy.
W takim stanie napotkana osoba mo偶e, udzielaj膮c nam swych my艣li, spowodowa膰 zmian臋 naszych projekt贸w, b膮d藕 na korzy艣膰, b膮d藕 te偶 na nasz膮 szkod臋.
Bo czy偶 odbieraj膮c od kogo艣 pierwiastek l臋ku czy chwiejno艣ci, b臋dziemy w naszym zaj臋ciu dzia艂ali z w艂a艣ciw膮 otuch膮, zdecydowaniem, energi膮 i 艣mia艂o艣ci膮?
Niech tylko nagle podda nam kto my艣l strachu, to skutek w naszym ciele b臋dzie taki, jaki cz臋sto widzimy: twarze blade, kolana dr偶膮, niemoc nas opanowuje, trawienie upo艣ledzone, przychodzi znieczulenie, w艂os bieleje w ci膮gu paru godzin, a czasem nast臋puje nag艂a 艣mier膰.
Przera偶aj膮cy okrzyk "gore" w zape艂nionym teatrze, wo艂anie na trwog臋 w zbitej masie ludzi dzia艂a najpierw na umys艂y, a potem dopiero na cia艂a ludzkie. Pierwiastek to niewidzialny, a jednak r贸wnie truj膮cy, jak zab贸jcze gazy lub pary, jak wyziewy ze spalenia w臋gla, niewidoczne, a takie fatalne.
Bardzo wielkim mo偶e by膰 czyj艣 wp艂yw, o kt贸rym nawet nie wiemy.
Niejednym przedsi臋biorstwem kieruje nie uprawniona g艂owa lub dyrektor, ale kt贸ry艣 z urz臋dnik贸w lub zast臋pc贸w, kt贸rego przydatno艣膰 uczyni艂a niezb臋dnym kierownikiem.
Ale sporo jest przyczyn ulegania podobnej tyranii.
Despotyczny urz臋dnik jest w swoim biurze jak gdyby w fortecy. Jego pok贸j przepe艂niony i brzemienny ow膮 despotyczn膮 my艣l膮, a r贸wnie 艣ci艣le, cho膰 niewidocznie z艂膮czon膮 z my艣lami tych, co zgodnie z nim drugich uciskaj膮. Gdy w takie miejsce przyjdziemy znu偶eni, wyczerpani, w podatnym stanie ducha, nie oprzemy si臋 tym wp艂ywom. Nie wiemy bowiem nawet, 偶e one istniej膮 i dzia艂aj膮 na nas.
Wracamy zmartwieni, obra偶eni, upokorzeni. Oburzamy si臋 na siebie samych. M贸wimy p贸藕niej o tych k艂opotach naszym przyjacio艂om. Ale tam, wobec naszego tyrana, nie mogliby艣my si臋 zdoby膰 na op贸r.
Taki stan umys艂u mo偶e z czasem przej艣膰 w nawyknienie tak, 偶e niewolniczo ulegamy ka偶demu, kto tylko udrapuje si臋 w jak膮艣 powag臋. Ci膮偶y nam ju偶 atmosfera miejsca. Uginamy si臋 przed kim艣 maj膮cym chwilowe niewielkie znaczenie.
Czasami pozwalamy sob膮 rz膮dzi膰 umys艂om ni偶szym. Skoro pani domu obawia si臋 kucharki, l臋ka si臋 z ni膮 zetkn膮膰, boi si臋 da膰 jej odczu膰 sw膮 powag臋 w kuchni, przechodzi pod w艂adz臋 s艂u偶膮cej i zdan膮 jest na jej 艂ask臋 i nie艂ask臋.
Matka od niemowl臋ctwa dziecka mog艂a piel臋gnowa膰 w sercu takie nie wyra偶one 偶yczenie: "Chc臋, by cel 偶ycia i zaj臋cia dziecka by艂y takie, jakich zapragn臋. Nie chc臋, by ono posz艂o t膮 lub tamt膮 drog膮".
W zaraniu m艂odo艣ci mog艂o dziecko dla oka post臋powa膰 wed艂ug zamiar贸w matki, niejako z piersi wyssanych. Gdy wszak偶e zyska na do艣wiadczeniu, mo偶e jego indywidualno艣膰 coraz bardziej si臋 uwydatni膰. Chce p贸j艣膰 inn膮 drog膮, 偶y膰 w艂asnym 偶yciem, do siebie nale偶e膰. Matka protestuje, dziecko si臋 buntuje i narasta otwarta wojna. Lub te偶 mo偶e zastosowa膰 si臋 mechanicznie do 偶ycze艅 matki i robi si臋 ze艅 ni to, ni owo.
Je艣li oboje, zar贸wno matka jak i dziecko, posiadaj膮 siln膮 wol臋, wynikn膮膰 mo偶e nawet 艣mier膰 dziecka.
Mo偶emy do pewnego stopnia chroni膰 si臋 od tego i zapobiega膰 przez jaki艣 czas; gdy wszak偶e ci膮gle tylko naginamy dziecko na swoj膮 mod艂臋, staje si臋 umys艂ow膮 lalk膮. Tak op贸藕niamy wzrost jego ducha, a skoro tylko nasz wp艂yw usuniemy, nie b臋dzie wi臋cej 偶y艂o tym 偶yciem, w jakim zdawa艂o mu si臋, 偶e 偶yje.
R贸wnie偶 i ksi膮偶ka mo偶e stawi膰 przed oczyma losy sympatycznej postaci, narzucaj膮c nam chorobliwe jej pogl膮dy i cierpienia. Czytaj膮c dzie艅 za dniem, mo偶emy si臋 nabawi膰 zaniku si艂y 偶yciowej. To s膮 ksi膮偶ki niezdrowe. Takimi s膮 te偶 widowiska, dzia艂aj膮ce pot臋偶nie na ludzkie nami臋tno艣ci, przywodz膮c przed oczy okropno艣ci, nieszcz臋艣cia i 艣mier膰. Na tysi膮ce ludzi dzia艂a to jak trucizna.
Takimi drogami wkracza niemoc, brak si艂y 偶ywotnej, oty艂o艣膰 i nieporadno艣膰. Grubszy pierwiastek w ten spos贸b udzielany, a przez nas wch艂aniany, mo偶e utrwali膰 si臋 w materii uchwytnej i da膰 si臋 odczu膰 w postaci niezdrowego i nadmiernego t艂uszczu, opuch艂ych n贸g lub innego widocznego znaku choroby i zniszczenia. Przejmujemy ni偶szy umys艂 osoby, przy kt贸rej jeste艣my, oplata on nas jak paso偶yt i czepia si臋 jak d臋bu jemio艂a od korzenia do najwy偶szych ga艂臋zi, czerpi膮c z d臋bu cz臋艣膰 swojej 偶ywotno艣ci, a oddaj膮c w zamian trucizn臋 i tak w ko艅cu, opl贸t艂szy go na wszystkie strony, doprowadza do ruiny.

Wyczerpanie. Pesymizm.

Znu偶enie, oci臋偶a艂o艣膰 i upadek si艂 s膮 oznak膮, 偶e cia艂o i duch potrzebuj膮 ulgi. Liczne okresy s艂abo艣ci s膮 tylko r贸偶nymi objawami wyczerpania przez ustawiczne poniewieranie, nat臋偶anie i wyzyskiwanie cia艂a, kt贸rego dlatego nie mo偶e duch utrzyma膰 w swym posiadaniu.
Dzi艣 bardzo wiele os贸b czuje si臋 dobrze jedynie w ci膮g艂ym napr臋偶eniu. Nie daje naturze chwili odpoczynku, by si臋 skupi艂a i odnowi艂a, a gdy natura znu偶eniem, bezw艂adno艣ci膮 i odraz膮 do wysi艂ku daje znak, 偶e potrzeba jej czasu do naprawy maszyny cielesnej, zg艂aszaj膮 si臋 jako chorzy i 偶膮daj膮 lekarstwa, kt贸re by ich od razu postawi艂o na nogi oraz trzyma艂o w takim napr臋偶eniu, jakie ich zdaniem jest oznak膮 zupe艂nego zdrowia.
Przed ich oczyma ustawicznie widnieje has艂o: "Musisz pracowa膰 lub zgin膮膰!"
Do tego przy艂膮cza si臋 silniejsze z latami przekonanie, 偶e kr贸tkie jest to 偶ycie, 偶e staro艣膰 i zanik si艂 s膮 bezwzgl臋dn膮 konieczno艣ci膮, kt贸ra nikogo nie ominie, 偶e takimi, jak si臋 ich oczom przedstawiaj膮 starzy m臋偶czy藕ni i kobiety, i oni sta膰 si臋 musz膮, 偶e wi臋c pierwszym celem 偶ycia powinno by膰 nagromadzenie pieni臋dzy, aby zaopatrzy膰 si臋 na staro艣膰.
Nie s膮 to rzeczy, kt贸re si臋 z przyjemno艣ci膮 rozwa偶a. Wielu nie zastanawia si臋 wcale nad nimi. Zamykaj膮 ludzie oczy na te smutne widoki przysz艂o艣ci, niemniej wierz膮 w ich rzeczywisto艣膰. Wierniu Narodowym jaka艣 paniusia og艂asza z m贸wnicyz膮 i dr偶膮. Skoro wierz膮, musz膮 te wierzenia utrwali膰 w umy艣le.
Takie wyobra偶enia doprowadzaj膮 do zgarbionych plec贸w, pochylonej g艂owy i spuszczonych oczu. Serce takich os贸b b臋dzie r贸wnie偶 do pewnego stopnia formalnie wypaczone, przez mozo艂y, zgryzot臋 i wyczerpanie, lub te偶 jak膮艣 niezdrow膮 my艣l, kt贸r膮 przej臋to z rzeczy uchwytnych lub ni偶szych ustroj贸w duchowych. Ka偶dy narz膮d cia艂a, podobnie ruszony z miejsca, zmierza膰 b臋dzie ku ziemi.
Kszta艂ty i postawa takiego m臋偶czyzny lub takiej kobiety, ich wyraz twarzy i ka偶dy ruch b臋dzie wiernym odbiciem ich nastroju my艣li.
W p臋tach zale偶no艣ci.
Najpowszedniejsza, cho膰 najmniej znana forma niewoli zachodzi wtedy, gdy nami kieruj膮 my艣li o naszym otoczeniu. Dajmy na to, 偶e jeste艣my u kogo艣 zatrudnieni. Dok艂adamy wszelkich stara艅, by wys艂u偶y膰 zap艂at臋. Jeste艣my sumienni i dbamy usilnie o to, by nasze trudy nie posz艂y na marne. Mimo to zawsze nas trapi obawa, 偶e nie potrafimy zadowoli膰 i 偶e mog膮 nas oddali膰. 呕yjemy w ustawicznej obawie, by艣my oddaleni nie popadli w niedostatek i nie byli zmuszeni prowadzi膰 walki dla utrzymania cia艂a pod jeszcze ci臋偶szymi warunkami.
Przyczyn膮 tego przykrego nastroju bywa jaki艣 inny umys艂, dzia艂aj膮cy w naszym. Kto艣 jest nam wrogo usposobiony. Czujemy t臋 nieprzyjemn膮 my艣l. Jednakowo偶 nie wiemy, sk膮d pochodzi.
Dzi艣 wielu ludzi 偶yje pod wp艂ywem umys艂贸w niezdecydowanych i ca艂e 偶ycie s膮 w sposobie my艣lenia od nich zale偶ni. U偶yczaj膮 tym chwiejnym umys艂om du偶o ze swego natchnienia, projekt贸w, zasad, wynalazk贸w i bogactwa ducha. Czyni膮 to bezwiednie.
Osoba tak powodowana mo偶e posiada膰 umys艂 wy偶szy. Mo偶e sta膰 si臋 niezb臋dn膮 dla zmiennego i mo偶e despotycznego i niesprawiedliwego urz臋dnika. Gdy si臋 usunie, dany cz艂owiek mo偶e odczu膰, 偶e usuni臋to podpor臋. Ten za艣 wy偶szy umys艂 mo偶e post臋powa膰 dalej, rok za rokiem, w niewoli, udzielaj膮c swych pomys艂贸w drugim i widz膮c je tylko po艂owicznie albo niedok艂adnie wyko艅czonymi.
呕adne kajdany nie wyr贸wnaj膮 im swym ci臋偶arem, kt贸ry p臋ta ducha. W takim po艂o偶eniu nie wykonujemy naszej w艂asnej pracy, nie doprowadzamy do skutku w艂asnych zamys艂贸w, staramy si臋 wykonywa膰 czyje艣 dzie艂o, gdy ta osoba nie ma jasnego poj臋cia o tym, co ma do wykonania.
Jest to jedna z wielkich strat na rzecz zale偶no艣ci. Gdy nie masz innych widok贸w w 偶yciu pr贸cz zostania s艂u偶膮cym albo zarobnikiem, musisz mniej lub wi臋cej takich strat ponosi膰. Przekonasz si臋, 偶e jest w istocie mniej kosztowne i przykre zacz膮膰 jaki艣 interes na w艂asn膮 r臋k臋, cho膰by na najmniejsz膮 skal臋. W贸wczas b臋dziesz za艅 odpowiada艂. Gdy si臋 tego obawiasz, pozostaniesz na zawsze niewolnikiem.
Wiesz o tym, 偶e艣 g艂ow膮 przedsi臋biorstwa, cho膰 nie uznan膮, zatem wymagaj s艂usznej zap艂aty za swoj膮 prac臋!
Czeg贸偶 si臋 obawiasz? Je艣li odbierzesz g艂ow臋, b臋dzie si臋 to przedsi臋biorstwo rozwija艂o pomy艣lnie?
Skoro wiesz, i偶 jeste艣 wyzyskiwany, a stoisz potulnie i spokojnie pozwalasz si臋 obrabowa膰, zawini艂e艣 tak samo jak ten, kt贸ry ci臋 wyzyskuje.
I zaiste przez bardzo d艂ugie przyzwyczajenie mo偶emy si臋 czu膰 poni偶eni, zdeptani i pokorni wobec swego brutalnego, upartego, despotycznego ducha, kt贸ry ka偶dego usi艂uje nagi膮膰 do swej woli.
Wobec takich nawet cia艂o nasze mo偶e uczu膰 si臋 chorym. Wahamy si臋 m贸wi膰. Gdy chcemy m贸wi膰, j臋zyk odmawia nam pos艂usze艅stwa i nie mo偶e us艂ucha膰 rozkaz贸w umys艂u. Tak silne jest dzia艂anie ich woli na nasz umys艂, 偶e istotnie usuwa lepsz膮 jego cz膮stk臋 z cia艂a, po czym ona nie mo偶e nadzorowa膰 jego czynno艣ci. B臋d膮c sami mo偶emy stopniowo przyj艣膰 do siebie, aby tej niemocy tam臋 po艂o偶y膰. Powiedzmy im w my艣li, gdy jeste艣my sami, czego nie mo偶emy dokona膰 w ich obecno艣ci. B臋d膮c sam na sam, starajmy si臋, spr贸bujmy si臋 w my艣li z nimi. Wtedy wyrobimy w sobie coraz to wi臋cej odwagi i wyzb臋dziemy si臋 tch贸rzostwa, kt贸re jest najwi臋ksz膮 przeszkod膮 wszelkiego powodzenia.


UCZUCIA.

Rodzina.

Niekt贸rzy rodzice kochaj膮 dzieci tylko w wyobra藕ni. Ojciec, kt贸ry traci r贸wnowag臋 i bije syna, nie kocha go wcale. Lepiej by by艂o powiedzie膰, 偶e kocha bicie syna i wywiera na艅 despotyczny wp艂yw. Rz膮d w rodzinie jest nieodzowny, jednak na podstawie z艂o艣ci i pop臋dliwo艣ci nie ma tego zdrowego, mi艂uj膮cego kierownictwa, jakie by膰 powinno. Nieraz rodzice mog膮 z艂ama膰 przysz艂o艣膰 dziecka, sprzeciwiaj膮c si臋 jego 偶yczeniom w wyborze zawodu. Takiego dzia艂ania nie mo偶e podyktowa膰 mi艂o艣膰 ku dziecku, lecz mi艂o艣膰 tyranii.
Ma si臋 do czynienia z dziedziczonymi od dawien dawna gustami, sk艂onno艣ciami i rysami charakteru, kt贸re musz膮 znale藕膰 wyraz na zewn膮trz, czy si臋 na to zezwala, czy nie.
Skoro ch艂opak zawsze t臋skni do morza, a ojciec wzbrania mu zosta膰 marynarzem, syn przebywa na morzu w my艣li, a je艣li tak, to by艂oby lepiej, aby i cia艂o tam posz艂o. Je艣li matka wzbrania synowi uda膰 si臋 na morze z obawy przed niebezpiecze艅stwami, to kocha swoje obawy i w艂asne zapatrywania wi臋cej ni偶 syna.
Gdy tak zmusza si臋 cia艂o czyni膰 co艣 lub 偶y膰 w pewien spos贸b, duch za艣 z t臋sknot膮 wyrywa si臋 do czego艣 innego, to wprawili艣my w ruch si艂臋, kt贸ra w licznych wypadkach odrywa ducha od cia艂a. Wtedy rodzice op艂akuj膮 strat臋 dziecka, kt贸r膮 sami w艂asn膮 win膮 spowodowali.
Cz臋sto rodzice czyni膮 nies艂usznie siebie odpowiedzialnymi i niepotrzebnie cierpi膮 na duszy wskutek wad i z艂ych sk艂onno艣ci dzieci. Syn czy c贸rka idzie na z艂膮 drog臋, zaczyna si臋 rozwija膰 lub wchodzi膰 w z艂e towarzystwa i pope艂nia zbrodni臋. Ojciec oskar偶a si臋, 偶e nie do艣膰 czujnie pilnowa艂 syna, matka zn贸w, 偶e przez w艂asn膮 opiesza艂o艣膰 da艂a pocz膮tek jego wyst臋pkom.
艁askawa pani, mylisz si臋 najzupe艂niej, pani bynajmniej nie ukszta艂ci艂a艣 charakteru syna lub c贸rki.
Wszystko, cokolwiek by si臋 pragn臋艂o w tym kierunku zdzia艂a膰, musi nast膮pi膰 si艂膮 tajemnicz膮 waszej udoskonalonej my艣li, dzia艂aj膮c膮 na umys艂 dziecka. Mnoga ilo艣膰 rad i dotkliwych skarce艅 na nic si臋 nie przyda. Rodzic mo偶e ukszta艂ci膰 fa艂szywy charakter u dziecka, mo偶e on obrazowo poucza膰, jak uda膰 to, co ludzie zw膮 dobnarz臋dzie swojego bezwarunkowego samow艂adztwaroci膮, jak ma wygl膮da膰 na zewn膮trz dobre prowadzenie si臋, jak wyda膰 si臋 tym, co nie le偶y bynajmniej w naszych ukrytych pragnieniach i sk艂onno艣ciach, jednym s艂owem - jak by膰 hipokryt膮.
Nikt nie mo偶e by膰 rzeczywi艣cie urobionym przez kogo艣. Zmiana musi wyp艂yn膮膰 od wewn膮trz. Cz臋sto s艂yszymy zdanie: "呕ona tego a tego by艂a jego dzie艂em". To ciekawe, 偶e nigdy nie s艂ycha膰 o m臋偶czy藕nie, kt贸ry by艂by dzie艂em 偶ony.
Jak cz臋sto m臋偶czyzna chroni si臋 od nieumiarkowania lub zyskuje krzepko艣膰 do spr贸bowania si臋 z lud藕mi jedynie wskutek przewagi 偶ony i jej w艂adzy duchowej. Skoro nie mog膮c si臋 oby膰 bez jej obecno艣ci i u艂atwie艅 wszak偶e w zupe艂no艣ci od niej zale偶y, to gdzie偶 jest jego urobienie si臋? Jest dla niej tylko wielkim i szkodliwym ci臋偶arem, kt贸ry wlec musi. Stanowi tylko niekompletn膮 po艂ow臋 przedsi臋biorstwa, gdy druga strona musi nadrabia膰 si艂膮 za dwoje; skoro to potrwa d艂u偶ej, kobieta, kt贸ra si艂y tej dostarcza, musi w ko艅cu upa艣膰 pod brzemieniem i oto mamy dwa 偶ycia z艂amane zamiast jednego.

Mi艂o艣膰.

My艣l kobieca jest ca艂kiem innej natury ni偶 m臋ska. Dzia艂a na m臋sk膮 jak ukojenie, podnieta albo natchnienie. Udziela m臋偶czy藕nie si艂y rzeczywistej, kt贸r膮 pos艂uguje si臋 w swym zaj臋ciu, a kt贸r膮 cz臋sto uwa偶a za swoj膮 w艂asn膮 i sobie tylko w艂a艣ciw膮. M膮偶 pani nie m贸g艂by pisa膰 lub tworzy膰 plan贸w, gdyby pani nie by艂o w pokoju, a przynajmniej w tym samym domu. Nie mo偶e wtedy na niczym oprze膰 swych my艣li. Gdy pani wr贸cisz i siedzisz obok, ju偶 mo偶e pracowa膰 i bawi膰 pani膮 zgrzytem swego pi贸ra.
Zawdzi臋cza to my艣lom o mi艂o艣ci i sympatii, jakie p艂yn膮 ku niemu. 呕yje on nimi tak samo jak chlebem.
Gdy my艣l pani i sympatia zwr贸ci si臋 ca艂kiem ku innemu m臋偶czy藕nie, czy w og贸le na ca艂kiem inne pole, odczuje wtedy niepok贸j i przygn臋bienie, cho膰 nie wie zupe艂nie, 偶e uczucia pani na inn膮 wesz艂y drog臋.
Czemu m臋偶czyzna w 艣rednim wieku schodzi ze 艣wiata tak cz臋sto po 艣mierci 偶ony? Gdy偶 pozbawiony jest kobiecego pierwiastka, kt贸ry wch艂ania艂 i kt贸rym si臋 偶ywi艂 ca艂e swe 偶ycie. Kto temu winien? Czy m膮偶 tylko? Nie. Chyba wtedy, gdy nie docenia tego, co 偶onie zawdzi臋cza. Jakiego偶 wi臋c mo偶e pani wymaga膰 odwzajemnienia?
By my艣li jego by艂y zaj臋te pani膮 i pragn臋艂y j膮 zabawi膰 w chwilach odpoczynku, jak to ongi bywa艂o przed 艣lubem, kiedy si臋 stara艂 o pani膮. Taka my艣l pokrzepi艂aby pani膮 na ciele i duszy tak samo, jak ongi przed laty. Utrzymanie, ubranie i dach nad g艂ow膮 nie s膮 wszystkim, czego potrzeba do podtrzymania 偶ycia. Prawdopodobnie nie dlatego pani go po艣lubi艂a艣. Poci膮ga艂 pani膮 umys艂 m臋偶a. Pani go lubi艂a艣. W czasach starania si臋 otrzymywa艂a艣 pani od niego pierwiastek, kt贸ry sprawia艂 przyjemno艣膰. Teraz ju偶 go pani nie otrzymujesz, a przeto czujesz strat臋.
Umys艂 m臋ski jest jak gdyby pniem i korzeniem, podtrzymuj膮cym ga艂臋zie i li艣cie. Gdyby艣my je zniszczyli, to pie艅 i korzenie zamr膮. Jak li艣cie i ga艂臋zie najpierw zaznaj膮 艣wiat艂a, tak i umys艂 kobiety pierwszy odbierze delikatne i wy偶sze my艣li i si艂y. Je艣li w tym dozna przeszkody, b臋dzie na tym cierpia艂 umys艂 m臋ski, a za nim ucierpi i cia艂o.
Gdy oboje przestan膮 zajmowa膰 si臋 wzajemnymi przedsi臋wzi臋ciami i czynno艣ciami, wtedy z pewno艣ci膮 nadejdzie kres mi艂o艣ci. Mi艂o艣膰 nie jest koniecznie wytrwa艂o艣ci膮. Po stronie kobiety nie oznacza ona zadowolenia, 偶e powinna by czu膰 si臋 zadowolon膮, i偶 ma si臋 stara膰 by膰 zadowolon膮. Niestety po g艂臋bszym namy艣le przekona si臋, 偶e czuje brak uwagi ze strony m臋偶a, brak uprzejmo艣ci, zamiast otrzymywa膰 jej wi臋cej - w prawdziwej bowiem mi艂o艣ci ro艣nie raczej, nie maleje pragnienie przypodobania si臋.
Mi艂o艣膰 jest w艂a艣ciwie 偶yciem. Jej brak prowadzi do grobu.
Nie ma mowy o zupe艂nym lub szcz臋艣liwym 偶yciu bez doskona艂ego ma艂偶e艅stwa. Istnieje w ca艂ej wieczno艣ci tylko jedno jedyne uzupe艂nienie i doskona艂o艣膰 dla ka偶dego m臋偶czyzny i kobiety. Tych dwoje musi si臋 z czasem odnale藕膰; ich wzajemna doskona艂o艣膰 musi wyj艣膰 na jaw tak samo jak niedoskona艂o艣膰 wszelkiego innego zwi膮zku. Takie ma艂偶e艅stwo uro艣nie coraz to wi臋cej w moc i szcz臋艣cie, a jego miesi膮c miodowy nie tylko b臋dzie trwa艂y, ale nieustaj膮cy, a nawet wi臋cej czaruj膮cy.

Silniejsza ni偶 艣mier膰.

Przypu艣膰my, 偶e pani umar艂a艣 i opu艣ci艂a艣 ma艂偶onka, kt贸rego szczerze kocha艂a艣, a kt贸ry ci si臋 odwzajemnia艂 r贸wn膮 czu艂o艣ci膮, w贸wczas pozostaniesz tak blisk膮 jego osoby, jak ni膮 by艂a艣 za 偶ycia.
Jak blisk膮 by艂a艣 jemu przed t膮 utrat膮? Jak blisk膮 w upodobaniach, sk艂onno艣ciach i sympatiach? Czy lubi艂 on to wszystko, co ty lubi艂a艣? Czy pragn膮艂 i艣膰, dok膮d ty posz艂a艣? Albo czy sz艂a艣 ch臋tnie tam, gdzie on si臋 zwr贸ci艂? Czy偶 oboje nie pragn臋li艣cie by膰 tylko razem, godziny za godzinami, i czy one wtedy nie mija艂y wam tak szybko jak chwile?
Je艣li tak by艂o, to mo偶esz pani teraz by膰 nader blisk膮 swemu m臋偶owi. Je艣li i nadal b臋dzie ci臋 piastowa膰 w my艣li, jako i ty jego, w mi艂o艣ci i wywy偶szeniu nad wszystkie inne kobiety, natenczas b臋dziecie mogli pozosta膰 blisko jedno drugiego, a nawet czu膰 si臋 coraz bli偶szymi.
Co pani膮 wiod艂o do m臋偶czyzny, kt贸ry zosta艂 m臋偶em pani, albo co ci臋 do kobiety, kt贸ra zosta艂a tw膮 偶on膮?
Czy偶 nie podobie艅stwo i blisko艣膰 wszystkich sk艂onno艣ci i upodoba艅? W takim razie istnia艂o zbli偶enie i zmieszanie si臋 obu waszych umys艂贸w. To samo zbli偶enie i ta sama wsp贸lno艣膰, kt贸re by艂y wtedy, mog膮 pozosta膰, gdy jedno z was utraci艂o ziemskie cia艂o, a drugie nie.
Teraz prosz臋, trzymajcie si臋 tej my艣li, gdy偶 ona wyjdzie na dobre tym, co si臋 prawdziwie i wzajemnie kochali. A teraz s膮 rozdzieleni - przez co? Przez utrat臋 艂膮cznika, kt贸ry mia艂 zadanie wyt艂umaczy膰 drugiemu ka偶de wra偶enie i porywy.
Wy, kt贸rzy zostali艣cie przy 偶yciu, zapatrujecie si臋 na strat臋 bliskich z ogromnie jednostronnego stanowiska. Kobieta, kt贸ra umar艂a, straci艂a tak偶e m臋偶a. Ta utrata mo偶e by膰 dla niej bardziej bolesn膮 ni偶 w艂asna. Ona wie bowiem dobrze, 偶e sama 偶yje i 偶e on 偶yje. On j膮 uwa偶a za zmar艂膮. To jest tak, jak gdyby艣my zbli偶ywszy si臋 do kogo艣 ukochanego, kt贸rego by艣my chcieli u艣cisn膮膰 i obdarzy膰 pieszczot膮, nie byli przeze艅 widziani ani s艂yszani. Nasze dotkni臋cie nie robi na nim wra偶enia. Jeste艣my dla艅 niczym, kiedy godzin臋 wcze艣niej obecno艣膰 nasz膮 widziano ch臋tnie i rado艣nie nas witano. Ten, co pozosta艂 przy 偶yciu, wylewa艂 艂zy, a wraz z nim inni, kt贸rzy si臋 staraj膮 go pocieszy膰.
Nie mo偶emy zawo艂a膰 g艂osem s艂yszalnym: "Ja 偶yj臋! jestem tutaj!"
"Jestem twoj膮, zupe艂nie twoj膮 i niczego nie pragn臋, jak tylko ci pom贸c, rozweseli膰 ci臋, pocieszy膰!"
A ile偶 wi臋kszy musi by膰 smutek tych, co utraciwszy cia艂o, nie utracili przywi膮zania, sk艂onno艣ci i blisko艣ci tych, kt贸rych kochaj膮 i z biegiem lat widz膮 si臋 zapomniani, wykre艣leni z pami臋ci, a miejsca swoje zaj臋te przez innych.
M膮偶 czy 偶ona op艂akuje ci臋偶ko utrat臋 cia艂a, stanowi膮cego niegdy艣 jedyny 艂膮cznik z tymi, kt贸rych tak bardzo kocha. Gdyby ci, co utracili swych drogich, zamiast ich uwa偶a膰 za zmar艂ych odwr贸cili uk艂ad swoich umys艂贸w i mieli tamtych za 偶ywych, cho膰 niewidzialnych, usun臋liby jedn膮 zapor臋 mi臋dzy sob膮 a tymi, kt贸rych op艂akuj膮. Gdyby jeszcze 偶ywili mocne przekonanie, 偶e ci, kt贸rych maj膮 za umar艂ych, nie tylko 偶yj膮, ale gor膮co pragn膮 wr贸ci膰 do swych dawnych ognisk rodzinnych, swoich komnat, swoich zwyk艂ych miejsc przy stole, do ca艂ego dawnego towarzystwa, w贸wczas usun臋liby drug膮 zapor臋.
To, co w niekt贸rych wypadkach przesz艂oby ze 艣wiata niewidzialnego do widzialnego, nie by艂oby publicznym widowiskiem. Nie pokazywano by tego poluj膮cym na osobliwo艣ci, jako na spos贸b do zarobienia pieni臋dzy. Ten rodzaj i ta klasa ludzi, kt贸rzy s膮 uprzywilejowani do osi膮gni臋cia takich wynik贸w, b臋dzie te sprawy chowa膰 jako 艣wi臋to艣膰, podobnie jak i my strze偶emy czego艣, co odnosi si臋 do naszych najtajniejszych wspomnie艅.
Skoro dwie osoby, m膮偶 i 偶ona, jedno 偶yj膮ce w sferze uchwytnej, drugie w niewidzialnej, gor膮co pragn膮 si臋 po艂膮czy膰, to mog膮 to osi膮gn膮膰, je艣li s膮 prawdziwie m臋偶em i 偶on膮. Tak jak byli w harmonii, 偶yj膮c tu oboje w swych cia艂ach, tak pozostan膮, gdy jedno utraci艂o swe cia艂o.
Prawdziwy m膮偶 i 偶ona musi by膰 zawsze pierwszym w sercu drugiego we wszelkich okoliczno艣ciach. Je艣li to pierwsze miejsce zajmie kto inny, gdy jedno utraci艂o swe cia艂o, to oboje s膮 tym bardziej rozdzieleni. Mi臋dzy obojgiem powsta艂a zapora. W silnej mi艂o艣ci jest mo偶liwe dost膮pi膰 wy偶yny, na kt贸rej m膮偶 i 偶ona zawsze b臋d膮 dla siebie narzeczonymi, gdy szcz臋艣cie z wzajemnego posiadania raczej wzrasta膰 b臋dzie, a nie zanika膰. I zaiste, nie ma doskona艂ego zwi膮zku bez takiego uczucia.


LECZENIE CIA艁A.

Mylne drogi.

Medycyna i 艣rodki, podpadaj膮ce pod zmys艂y, powinny tylko dopomaga膰 czynno艣ci otrz膮艣ni臋cia si臋 z niemocy. Bieg艂y i wsp贸艂czuj膮cy lekarz jakiejkolwiek szko艂y mo偶e sta膰 si臋 wielce pomocnym. Wszystko zale偶y od umys艂u i wiary, z jak膮 przyjmujemy lekarstwo i wskaz贸wki doktora.
Je艣li uwa偶amy je za pomoc dla ducha, by si臋 pozby膰 brzemienia i utworzy膰 nowe cia艂o, to wierz膮c tak u偶yczymy duchowi wielkiej pomocy do otrz膮艣ni臋cia si臋 i odnowienia. Skoro jednak uwa偶amy doktora i lekarstwo za pomoc tylko dla cia艂a, w艂o偶yli艣my na siebie jeszcze wi臋kszy ci臋偶ar, tak 偶e go ju偶 nie ud藕wigniemy.
Sk膮d m臋偶czy藕ni i kobiety s膮 "pochyleni wiekiem"? Co garbi plecy, krzywi kolana, sprowadza trz臋s膮cy ch贸d? Wiara tylko w to, co ziemskie i znikome. Duch nie jest takim, ale mo偶emy go formalnie ob艂adowa膰 my艣lami ziemskimi, kt贸re go "przywal膮 do ziemi".
Zdrowa my艣l potrafi w chore cia艂o wla膰 si艂臋. Dlatego to czujemy si臋 o wiele zdrowsi po odwiedzinach cz艂owieka weso艂ego i pe艂nego nadziei. Je艣li natomiast woko艂o 艂o偶a chorego panuje smutek, przygn臋bienie i upadek ducha, udzielaj膮 si臋 zmagaj膮cemu si臋 z chorob膮 duchowi gn臋bi膮ce my艣li i jego walka staje si臋 ci臋偶ka.
S膮 dwa rodzaje doktor贸w. Jedni 偶ywi膮 choroby w pacjentach, drudzy cia艂a pacjent贸w. Jedni utrzymuj膮 przy 偶yciu s艂abo艣膰, drudzy cia艂o. Jedni wyganiaj膮 chorob臋 z cia艂a, drudzy utrzymuj膮 j膮 w ciele. Ka偶dy rodzaj doktor贸w dzieli si臋 z pacjentem swoj膮 bieg艂o艣ci膮, jednak w rozmaity spos贸b i z r贸偶nym wynikiem.
Czy niszcz膮c rodzime lasy wraz z ptactwem i zwierz臋tami w nich mieszkaj膮cymi, poprawiamy dzie艂a natury? Czy rzeki nasze, w wielu razach przepe艂nione odpadkami tartak贸w i fabryk, czy nasze rozwijaj膮ce si臋 miasta, pokrywaj膮ce milowe przestrzenie zwaliskami cegie艂 i kamienia, ze swymi mieszka艅cami, zasklepionymi w najcia艣niejszych kom贸rkach, jak gdyby w ulach, z n臋dz膮 u do艂u, a rozlegaj膮ce ha艂asem i niebezpiecze艅stwem u g贸ry, czy to wszystko maj膮 by膰 ulepszenia?
Ledwie tylko uko艅czone, dzie艂a ludzkie wydzielaj膮 kurz i zniszczenie. W naszych wielkich miastach nabieramy py艂u za ka偶dym oddechem. Owe milowe obszary kamienia, ceg艂y i wapna s膮 w ci膮g艂ym ruchu, miel膮c si臋 z wolna a nieustannie na mia艂ki py艂. Sukno, 偶elazo, sk贸ry oraz wszelki materia艂, noszony i u偶ywany przez cz艂owieka obraca si臋 ci膮gle w proch. Sp贸jrz na kurz, jaki w jednym dniu gromadzi si臋 w twym pokoju i na stole, i na p贸艂kach lub ubraniach wtedy nawet, gdy okna s膮 pozamykane! Niezmierzona, ustawicznie dzia艂aj膮ca si艂a jest w ruchu, by wszystko rozdzieli膰 na drobne cz膮stki. Te wszystkie drugorz臋dne pierwiastki wdychamy i zu偶ywamy przez ducha i cia艂o. Tymczasem drzewa i dzie艂a przyrody wydzielaj膮 pierwiastki tchn膮ce 偶yciem.
Cia艂a nasze r贸wnie偶 wyrzucaj膮 z siebie przez sk贸r臋 materie niezdatne do u偶ytku. W wielkich miastach tysi膮ce tysi臋cy wyrzucaj膮 z siebie zu偶yte pierwiastki, zbyt drobne, by je dostrzec. Wydzielaj膮 je cia艂a chore. Tym oddychamy. Wdychamy jeden drugiego raz po raz.
Owa niewidzialna chmura materii, przeci膮gaj膮ca przez t艂umne miasta, nie ma w艂a艣ciwo艣ci potrzymuj膮cych 偶ycie. Ma ona w sobie jakie艣 偶ycie, tak samo jak wszystkie rzeczy, wszelako nie nadaje si臋 do rozwoju 偶ycia cz艂owieka.

Czynni i ospali.

Ludzie, maj膮cy jaki艣 cel 偶ycia, kt贸rzy wiele podr贸偶uj膮c s膮 zawsze w ruchu i w styczno艣ci z r贸偶nymi miejscami i osobami, maj膮, jak si臋 to widzi, wi臋cej si艂y 偶yciowej, energii i 艣wie偶o艣ci, nie znanej u tych, kt贸rzy rok za rokiem chodz膮 w k贸艂ku tych samych zaj臋膰, pe艂ni膮c je w tym samym lokalu, czy to w biurze, na katedrze, czy na sto艂ku rzemie艣lniczym, naginaj膮c si臋 jak wahad艂o w jedn膮 lub drug膮 stron臋.
Tacy wygl膮daj膮 starzej w czterdziestu ni偶 osoba czynna, lubi膮ca odmian臋, w sze艣膰dziesi臋ciu latach. Tamci trac膮 nawet ochot臋 do jakiej艣 odmiany. My艣li ich s膮 zawsze te same i kr臋c膮 si臋 w tym samym zaczarowanym kole.
Tymczasem nie 偶yjemy samym tylko chlebem lub mi臋sem, ale w znacznej mierze ideami. Cz艂owiek, kt贸ry zawsze tworzy plany, nowe przedsi臋biorstwa i u偶ywa si艂 swoich dla dobra publicznego, zawi膮zuje coraz to nowe stosunki z lud藕mi i osi膮ga, co za tym idzie, r贸偶norodno艣膰 my艣li o wiele wi臋ksz膮 ni偶 cz艂owiek, kt贸ry 偶yje nieustannie w odosobnieniu.
Jest czas na spoczynek i samotno艣膰, r贸wnie偶 na obcowanie ze 艣wiatem. By艂oby po偶膮danym wyznaczy膰 z艂oty 艣rodek mi臋dzy obydwoma.
Natomiast cz艂owiek 偶ywi膮cy si臋 tymi samymi my艣lami, 偶yj膮c w jednym i tym samym kole, przypomina kogo艣, kto jada ci膮gle to samo, np. wi臋藕nia, choruj膮cego z codziennego spo偶ywania owsianej kaszy. Jedno jak drugie przyprawia o niemoc. Tacy ludzie gwa艂townie si臋 starzej膮.
Bia艂y w艂os, poorane twarze, skurczenie si臋 tkanek i niezdarno艣膰 fizyczna s膮 tego ci膮g艂ym dowodem.

Lecz膮ca si艂a przyrody.

Zdolno艣膰 wsp贸艂偶ycia z przyrod膮 w postaci chmur, drzew, g贸r i jezior, zwierz膮t i ptak贸w nie jest ka偶demu w r贸wnym stopniu w艂a艣ciwa. Wielu jest nieszcz臋艣liwych, gdy si臋 znajd膮 sami w lesie, na stepie lub w g贸rach. S膮 jak gdyby wyrzuceni ze swego 偶ywio艂u. Mog膮 偶y膰 wygodnie tylko w zgie艂ku miasta lub rozgardiaszu domowym. Ich umys艂y oplata paso偶yt sztuczno艣ci. Mog膮 偶y膰 tylko w sztucznym otoczeniu.
To ich do pewnego stopnia odcina od 艣wiata cud贸w w samotnej pracowni natury. Tak wykluczeni, czuj膮 si臋 w lesie jak gdyby na wygnaniu. Przyroda wydaje im si臋 dzik膮, surow膮 i pos臋pn膮.
Kto za艣 co jaki艣 czas potrafi umkn膮膰 w cisz臋 samotno艣ci i w niej si臋 lubuje, ten bynajmniej nie uczuje pustki, ale rodzaj uradowania, wr贸ci za艣 mi臋dzy ludzi z wi臋kszym zasobem si艂y i z now膮 moc膮.
Mieszka艅cy Wschodu jako te偶 Indianie lubili zacisza natury. Umieli podziwia膰 wspania艂o艣膰 ocean贸w, ska艂 i potok贸w, nie zwracaj膮c uwagi na otoczenie. Zaiste trudno znale藕膰 ludzi wybitnych, czy to w艣r贸d 偶o艂nierzy, wynalazc贸w, autor贸w czy poet贸w, kt贸rzy zostawili jak膮艣 spu艣cizn臋 krajowi, by nie mieli upodobania w samotno艣ci.
W lesie czy na morzu, w czasie burzy lub ulewy, mo偶emy nie tylko czu膰 si臋 bezpiecznymi, ale wch艂on膮膰 nieznane moce, gdy si艂y natury rozszalej膮 w najwi臋kszej grozie. W takiej chwili zbudzi si臋 w nas razem z t膮 moc膮 inny umys艂 w miejsce dawnego, a z nim uka偶e si臋 oczom naszym nowy 艣wiat.
W艂a艣ciwo艣膰 korzeni, li艣ci albo jag贸d ro艣liny, kt贸re przyj臋to jako lekarstwo, dzia艂a na organy wewn臋trzne, jest si艂膮 danej ro艣liny, uwolnion膮 przez narz膮dy trawienia. Si艂a, jak膮 dostajemy od chleba lub mi臋sa, pochodzi ze spalenia wewn膮trz cia艂a; tak i maszynista u偶ywa si艂y nagromadzonej w ogrzanym kotle do poruszania maszyny. Im m艂odszy jest p臋d, tym delikatniejszy jego uk艂ad wewn臋trzny, tym samym zawiera on jako lekarstwo najwi臋cej leczniczych w艂a艣ciwo艣ci ro艣liny. W Kalifornii cz臋sto szkodz膮 ludziom p臋dy truj膮cego d臋bu, cho膰 si臋 tylko do艅 przybli偶膮. Tak szkodliwa jest si艂a, kt贸r膮 wok贸艂 wydziela.
Delikatne p臋dy wiosenne kryj膮 ow膮 si艂臋, kt贸ra nieco p贸藕niej utworzy foremny li艣膰 i ga艂臋zie. W naszym organizmie drzemi膮 na wiosn臋 te same delikatne pierwiastki p臋du.
Je艣li zatem cia艂o z wiosn膮 os艂abione, to znak, 偶e nowe p臋dy, 偶e tak si臋 wyrazimy, w nas si臋 kszta艂tuj膮. S膮 one pe艂ne si艂y. Ta si艂a wszelako nie ma czasu oddzia艂a膰 na nasz ustr贸j fizyczny i wytworzy膰 nowych ko艣ci, mi臋艣ni i 艣ci臋gien. Nast膮pi to w p贸藕niejszym czasie pod warunkiem, 偶e nowa krystalizacja nie dozna wstrz膮艣nie艅, 偶e nie st艂umi jej lub nie zniweczy niestosowne 膰wiczenie ducha albo cia艂a. Mog艂oby ono cia艂u przynie艣膰 tak膮 mniej wi臋cej szkod臋, jak orkan drzewu puszczaj膮cemu nowe p臋dy.
Kto艣 m贸g艂by wtr膮ci膰: "Jak偶e mog臋 pe艂ni膰 sw贸j obowi膮zek i zarabia膰 na chleb, je艣li pozwol臋 cia艂u wylegiwa膰 si臋, aby natura je naprawi艂a?"
Odpowiadamy na to: "Zasady interesu nie s膮 prawami natury". Je艣li natura m贸wi: "Odpoczynek", a cz艂owiek powiada "Praca" i b臋dzie lub musi pracowa膰, to zawsze najgorzej wyjdzie na tym. To, co spo艂ecze艅stwo nazywa zdro偶nymi praktykami lub nawyczkami, nie jest jedynym czynnikiem, kt贸ry przyprawia o s艂abo艣膰 i 艣mier膰. Tysi膮ce gin膮 corocznie, zamieraj膮c powoli na wspania艂ych 艂o偶ach i w "najlepszych towarzystwach". Suchoty, rak, ob艂膮kanie, epilepsja, reumatyzm, skrofu艂y i gor膮czki szalej膮 bezustannie w艣r贸d os贸b nader statecznych z towarzyskiego punktu widzenia. Dlaczego to si臋 dzieje?
Uprawiamy na艂贸g utrzymywania cia艂a w ci膮g艂ym ruchu. Nie pozwalamy sobie na ten rodzaj snu, kt贸ry by cia艂u naszemu u偶yczy艂 jak najwi臋cej si艂y na czas czuwania. Je艣li bowiem cia艂o lub umys艂 s膮 wyzyskiwane dzie艅 po dniu, 贸w tok wyzyskiwania przewa偶a i wyczerpuje podczas nocy. Gdy nastanie wiosna, tamujemy zn贸w dop艂yw i przyswojenie si艂y przyrody, kt贸ra nas ma odrodzi膰.
Je艣li czasem wskutek po偶膮dania wypoczynku nerwy s膮 w rozprz臋偶eniu i czujemy si臋 oci臋偶ali, bierzemy t臋 przyjazn膮 wskaz贸wk臋 za pewien rodzaj choroby i odpowiednio do niej post臋pujemy.
Ale i w tych razach, le偶膮c tygodniami na 艂贸偶kach, piel臋gnowani w tym, co uchodzi za niebezpieczn膮 s艂abo艣膰, i wierz膮c w ni膮 nieraz, wychodzimy przy ko艅cu zdrowsi i silniejsi, ni偶 byli艣my na d艂ugi czas przedtem. Czemu? Gdy偶 wymuszonym porzuceniem cielesnej lub umys艂owej dzia艂alno艣ci da艂o si臋 naturze czas do dzia艂ania.
Gdy cz艂owiek pozna prawd臋, 偶e od chwili rozwijania si臋 m艂odych si艂 a偶 do lat czterdziestu czy pi臋膰dziesi臋ciu nie wolno mu u偶ywa膰 swego cia艂a w bezustannym najwi臋kszym napr臋偶eniu nerw贸w lub si艂y woli, bez nara偶enia si臋 na wielk膮 szkod臋; je艣li, dalej, przekona si臋, 偶e cz臋ste przechodzenie w stan bierno艣ci i wypoczynku, jak to si臋 dzieje z drzewami, ptakami i zwierz臋tami w stanie natury, jest nieodzown膮 potrzeb膮, to wch艂aniaj膮c znacznie wi臋cej tego pierwiastka, cieszy膰 si臋 b臋dzie o wiele lepszym zdrowiem, spr臋偶ysto艣ci膮 mi臋艣ni, si艂膮 偶ywotn膮 i bystro艣ci膮 ducha.
Pot臋ga my艣li, kt贸ra dzia艂a najwi臋cej, gdy cia艂o jest wzgl臋dnie bezczynne, bywa w艂a艣nie najsilniejsza i w ko艅cu zdobywa przewag臋. Jest ona delikatna, cicha, niewidoczna. Dzia艂aj膮c z najwy偶szych pobudek, udoskonala ludy surowe, wojownicze, zaborcze i daje im og艂ad臋, wpajaj膮c w nich cywilizacj臋 zawojowanych. T膮 drog膮 przenios艂a si臋 kultura i sztuka zdobytego Egiptu do Chaldejczyk贸w. Kilkaset lat p贸藕niej ujarzmieni Chaldejczycy ust膮pili tej pot臋gi zdobywczej Grecji. Ta znowu upad艂a pod naciskiem Rzymu, jednak cywilizacja grecka w nim rej wodzi艂a. Rzym uleg艂 przemocy Got贸w i Wandal贸w, w贸wczas jeszcze dzikich plemion; jednak偶e w pa艅stwie ducha dawna Italia by艂a wielkim czynnikiem uszlachetniaj膮cym zar贸wno prastarych Got贸w, Hun贸w i Wandal贸w, jak i p贸藕niejszych Niemc贸w, Francuz贸w, Hiszpan贸w i W艂och贸w.

Zasady od偶ywiania.

Stan umys艂u, w jakim przyjmujemy potrawy, jest o wiele wi臋kszej wagi ni偶 one same, pod warunkiem, 偶e s膮 one mi艂e dla podniebienia. Podczas jedzenia bowiem przyjmujemy i wcielamy w nasz膮 duchow膮 istot臋 to, co umys艂 nasz wtedy zajmuje. Je艣li w takim czasie my艣l nasza jest podra偶niona lub smutna, uparta czy zniech臋cona i przejmuje si臋 tylko zmartwieniami i k艂opotami albo gdy jemy w po艣piechu, oczekuj膮c czego艣 lub kogo艣 zniecierpliwieni, przyjmujemy 贸w szkodliwy pierwiastek my艣lowy, kt贸ry si臋 staje cz膮stk膮 m, 偶e w oczach polakatolika demon ten uchodzi za opatrzno艣ciowego dobrocnaszej istoty.
Podczas jedzenia bowiem jeste艣my usposobieni wi臋cej biernie ni偶 w czasie reszty godzin czuwania. Ca艂a nasza istota wygl膮da w贸wczas jak d艂o艅 wyci膮gni臋ta do daru. Gdy za艣 cia艂o i umys艂 otrzymuj膮 si艂臋 z jakiego艣 藕r贸d艂a, to nie powinny r贸wnocze艣nie jej oddawa膰, tak samo jak konia nie nale偶y zmusza膰 do pracy, podczas gdy si臋ga po straw臋.
Z tego powodu nauka podczas jedzenia musi w ko艅cu przynie艣膰 szkod臋.
Istnieje nag艂y spos贸b jedzenia, kt贸ry cz臋sto powoduje nas do poch艂oni臋cia jad艂a gwa艂townie i w za du偶ych k臋sach, co widocznie pochodzi z 偶yczenia, by upora膰 si臋 z niemi艂ym obiadem mo偶liwie jak najpr臋dzej - z 偶yczenia lub raczej pobudki, kt贸ra cz臋sto, zanim prze艂kn臋li艣my par臋 k臋s贸w, przynosi nag艂膮 utrat臋 apetytu i brak gustu bez wzgl臋du na to, jak g艂odni byli艣my, usiad艂szy do sto艂u.
Wtedy cia艂o marnieje z braku pokarmu, kt贸rego wielka ilo艣膰 przed nim le偶y. W贸wczas nie dali艣my posi艂ku ani cia艂u, ani duchowi. Taki cz艂owiek os艂abnie i zniszczy si臋 stopniowo, nie wiedz膮c prawie o tym. Mo偶e sta膰 si臋 ofiar膮 niestrawno艣ci, przypisuj膮c niemoc tej lub owej potrawie spo偶ytej. Pokarm ma nader ma艂o zwi膮zku z jego zgryzot膮, usposobienie, w kt贸rym jada, odgrywa tu g艂贸wn膮 rol臋.
Niedobrze to wr贸偶y, je艣li kto m贸wi, 偶e nie dba o to, co je, lub 偶e wszystko to jedno, co cz艂owiek je, byle tylko si臋 nasyci膰. Umys艂 bowiem po偶膮da odmiany potraw i smak贸w. Ma on ku temu przyczyny, kt贸rych my nie mo偶emy wyt艂umaczy膰. Skoro podniebienie stanie si臋 w tym wzgl臋dzie nieczu艂e i jaki艣 smak cenimy na r贸wni z drugim, to umys艂 widocznie zamiera lub t臋pieje.
Par臋 k臋s贸w, spo偶ytych w spokoju i z wolna po偶utych, przyniesie wi臋cej dobrego ni偶 dziesi臋膰 razy tyle zjedzonych z po艣piechem.
Gdy przeto mamy przy obiedzie weso艂e i dobre towarzystwo, a nie ludzi spiesz膮cych si臋 lub stroskanych, w takim razie zyskali艣my cenn膮 pomoc do osi膮gni臋cia z jad艂a najwi臋kszych korzy艣ci dla cia艂a i ducha.
Je艣膰 i gniewa膰 si臋 lub wda膰 w gwa艂town膮 dysput臋 znaczy skierowa膰 tok my艣li na wszystkich tym zaj臋tych, znaczy szarpa膰 cia艂o na sztuki zamiast je budowa膰.
Nie utrzymuj przed i podczas obiadu swego umys艂u w obawie i trosce, czy potrawy wyjd膮 ci na dobre. Nie m贸w sobie: "To danie mi zaszkodzi". Inaczej b臋dziesz mia艂 偶o艂膮dek takim, jakim go sobie wyobra偶asz w my艣li.
C贸偶 mamy jada膰? Jedzmy, co nam przypadnie do gustu. Natura da艂a nam zmys艂 smaku jako wart臋 do strze偶enia 偶o艂膮dka. Je艣li ci jaki pokarm nie smakuje, nie jedz go. Jada膰 dla nabrania si艂y, bez przyjemno艣ci dla smaku, jada膰 raczej z poczucia obowi膮zku ni偶 z apetytu, przynosi ma艂膮, je艣li w og贸le jak膮艣 korzy艣膰. Je艣膰 to, co dla smaku oboj臋tne, a mo偶e przeciwne, jest po prostu zmuszaniem cia艂a i ducha do tego, czego nie po偶膮daj膮. Je艣li w og贸le wychodzi im to na dobre, to wskutek pewnego rodzaju wiary, 偶e dieta, do kt贸rej si臋 zmuszamy, nam te偶 pos艂u偶y.
Naj艣wie偶sze mi臋so, jarzyny i owoce zawieraj膮 najwi臋cej si艂y. Spo偶yte w nale偶ytym usposobieniu udziel膮 nam jak najwi臋cej ze swej mocy.
Solone mi臋siwa i marynowane jarzyny daj膮 niewiele si艂y. To, co z nich pozostanie po soleniu i kiszeniu, jest wytworem nadto sztucznym. Ich 偶yciodajna si艂a usz艂a. W owocach i jarzynach 偶adna sztuczka przechowywania nie utrzyma tej 偶ywotno艣ci, jak膮 mia艂y dopiero co zerwane lub wyj臋te z ziemi.
Gdy jeste艣 g艂odny wieczorem przed spaniem, jedz umiarkowanie. Gdy idziesz spa膰 z cia艂em 艂akn膮cym po偶ywienia, wtedy umys艂 pozostaje w stanie po偶膮dania, chocia偶 cia艂o jest tego nie艣wiadome. Tote偶 nie przyniesie on cia艂u takich pierwiastk贸w u偶ytecznych jak wtedy, kiedy cia艂o jest zadowolone.
Gdy jaka艣 potrawa nam nie smakowa艂a kiedy艣, to nie jest dowodem, by i nadal musia艂a nie smakowa膰. 呕o艂膮dek nasz trawi lub nie trawi, stosownie do jakiego艣 d艂ugo 偶ywionego przekonania o jego czynno艣ci, kt贸rego艣my si臋 trzymali bezwiednie, bez wszelkich w膮tpliwo艣ci. Wyzb膮d藕my si臋 takiego b艂臋dnego mniemania, a z wolna odzyska 偶o艂膮dek w艂adz臋, trawienie si臋 polepszy i nie b臋dziemy zale偶ni od zachcianek.
Gdy 艂akniesz mi臋sa, to jedz! Odmawiaj膮c 偶膮daniom cia艂a, wyrz膮dzamy mu krzywd臋. Prawda, 偶e mi臋so jest pokarmem ci臋偶szym i ostrzejszym od innych; jednak i cia艂o nasze jest stosunkowo ma艂o delikatne w por贸wnaniu z duchem. Jest z ziemi, a wi臋c jest zimne. Potrzebuje czynnik贸w sobie podobnych z ziemi, pierwiastk贸w ziemnych do utrzymania swego istnienia. Jedz膮c mi臋so, mo偶esz 偶膮da膰 czego艣 najlepszego i najczystszego dla cia艂a i ducha tak dobrze, jak przy jedzeniu owoc贸w. Tak post臋puj膮c przysposabiamy mi臋so odpowiednio dla umys艂u z przypraw膮 takiej wy偶szej my艣li.
Z drugiej strony mo偶emy w z艂ym usposobieniu przyswoi膰 cia艂u i duchowi mn贸stwo z艂o艣ci, grubia艅stwa i innych niskich sk艂onno艣ci nawet przy jedzeniu pszennej kaszy lub poziomek.
Istnieje w mi臋sie jaki艣 pierwiastek dodatni. Jak ruda 偶elazna jest ono silne, ci臋偶kie, niespr臋偶yste, bez formy i po艂ysku. Jest ono wyrazem krn膮brno艣ci i dziko艣ci zwierz臋cia. Spo偶ywszy je, nabieramy takiego usposobienia. Mo偶emy jednak t臋 surowo艣膰 umiarkowa膰, wyszlachetni膰 i uczyni膰 dla nas u偶yteczn膮.
Musimy 偶y膰 ze 艣wiatem i z nim si臋 styka膰. Nie mo偶emy na tym padole ze艅 si臋 wycofa膰 i 偶y膰 w odosobnieniu.
W ten spos贸b nie osi膮gn臋liby艣my prawdziwego szcz臋艣cia, jest nasz膮 powinno艣ci膮 je widzie膰, z nim 偶y膰, bra膰 ze艅 i oddawa膰 mu, co najlepsze.
Obcuj膮c wszak偶e ze 艣wiatem potrzebujemy owego dodatniego pierwiastka, jaki cz臋艣ciowo przyswajamy sobie z organizm贸w zwierz臋cych. Potrzeba go nam dla wykazania naszych praw. Musimy go posiada膰 dla zachowania si臋 w stanie si艂y i zapobie偶enia temu, by艣my nie przej臋li b艂臋dnymi my艣lami drugich. Nie potrzebujemy by膰 zarazem 艣lepo uparci, gburowaci lub nieokrzesani. Nasze w艂adze ukryte mog膮 bowiem uszlachetni膰 i u艂agodzi膰 ni偶szy pierwiastek zwierz臋cy w mi臋sie, tworz膮c delikatn膮 odporno艣膰 lub stanowczo艣膰 bez szorstko艣ci, gwa艂towno艣ci czy dziko艣ci. Pierwiastek wydobyty z mi臋sa mo偶e by膰 jednym ze 艣rodk贸w pomocnych duchowi do nabycia tych w艂a艣ciwo艣ci.
Rasa nasza zaprzestanie z czasem jada膰 mi臋so. Wyro艣nie stopniowo z konieczno艣ci jego u偶ywania jak i po偶膮dania. Jest to okrucie艅stwem i niesprawiedliwo艣ci膮 odbiera膰 偶ycie zwierz臋ciu dla naszego u偶ytku. Lecz ta niesprawiedliwo艣膰 jest poniek膮d konieczna.
Nasze umys艂y rozwijaj膮 si臋 z szorstkich w delikatniejsze. Dawniej bywa艂y ludzkie cia艂a bardziej szorstkie i nieokrzesane ni偶 obecnie. W nast臋pnych stuleciach b臋d膮 nasze cia艂a i umys艂y o wiele doskonalsze ni偶 teraz.
Z czasem staniemy si臋 wybredniejsi w doborze po偶ywienia. Taka za艣 metoda b臋dzie hamulcem wszelakich wybryk贸w. Post臋p ku lepszemu i rzeczom wy偶szym nie przyjdzie gwa艂townie, lecz z wolna w formach zaokr膮glonych. Dus defensor Mariae" to by艂 bigot, ciemniak, osobnik bez charakteru, wyoskona艂y m臋偶czyzna czy kobieta tak rozwija膰 si臋 b臋dzie, jak kwiat rozwija si臋 r贸wnomiernie we wszystkich ga艂臋ziach i li艣ciach.

Alkoholizm.

Cz艂owiek, kt贸ry si臋 upija, b臋dzie pragn膮艂 napoju bardziej w towarzystwie ludzi ch臋tnie pij膮cych. Nie b臋dzie mu tak dokucza艂o pragnienie, skoro b臋dzie przewa偶nie 偶y艂 w towarzystwie umiarkowanych ludzi. Wszelkie te rady lub dowodzenia za lub przeciw napojom s膮 wtedy zbyteczne. Pochodzi to z ukrytego dzia艂ania umys艂u na umys艂.
Ta si艂a milcz膮cego 偶膮dania jednak da si臋 u偶y膰 rozs膮dniej i z szybszym a korzystniejszym wynikiem. Gdy w my艣li powiemy sobie, i偶 nie spodziewamy si臋, by przyjaciel dotkni臋ty tym na艂ogiem za nim poszed艂, to si艂a naszego ducha, dzia艂aj膮c na jego umys艂, umocni go w postanowieniu odparcia pokusy. Je偶eli w my艣li b臋dziemy go zawsze widzieli umiarkowanym i panem siebie, to im nas b臋dzie wi臋cej, tym wi臋ksz膮 uzyska si艂臋 odporn膮.
Gdy jednak w naszych my艣lach widzimy zawsze obraz tego cz艂owieka jako pijaka bez czci i wiary, to pomagamy mu do tego, 偶e widzi si臋 sam niepoprawnym ga艂ganem i opojem.
Mo偶na by tu zapyta膰: "Jak to, wi臋c ten cz艂owiek nie jest pijakiem?" Gdzie偶 konsekwencja: m贸wi膰, 偶e cz艂owiek jest wstrzemi臋藕liwy, skoro nim nie jest, lub widzie膰 go w my艣li naszej pow艣ci膮gliwym, kiedy nim nie jest.
Je艣li nawet le偶膮cemu w rynsztoku poddamy w my艣li przekonanie: "Nie jeste艣 opojem; nie jeste艣 niepoprawny! Jeste艣 umiarkowany", udzielamy si艂y od偶ywczej jego duchowi.
Widzimy tylko, jak wsta艂 z ka艂u偶y, wyprostowa艂 si臋 i odszed艂. W naszych oczach sta艂 si臋 panem siebie.
Je艣li trzy, pi臋膰 lub dziesi臋膰 os贸b w tym samym pokoju um贸wi si臋, 偶e kto pierwszy wejdzie do pokoju, ma odczu膰 pewne wzruszenie lub popa艣膰 w pewien szczeg贸lny nastr贸j, to prawdopodobnie narzuc膮 贸w nastr贸j danej osobie, pod warunkiem, 偶e ich my艣l i uwaga - czyli skupienie ducha - nie b臋dzie z danej osoby odsuni臋te przez wej艣cie innych lub jak膮艣 przerw臋. W ten sam spos贸b mog膮 spowodowa膰, 偶e dana osoba staje si臋 niezgrabn膮, skr臋powan膮 lub nader weso艂膮, stosownie do rodzaju my艣li, jak膮 zgodnie 偶ywi膮 w danej chwili. Dzi艣 wielu z nas widzi tylko ofiary nami臋tno艣ci pija艅stwa. Zgodnie depcemy opoj贸w i zbrodniarzy i nie zapominamy, 偶e takimi byli.
Tymczasem o nikim nie nale偶y m贸wi膰 jako o "nawr贸conym opoju". By mu pom贸c, aby si臋 pilnowa艂, musimy zapomnie膰, 偶e by艂 kiedykolwiek pijakiem. W my艣lach naszych jako pijanica nie powinien istnie膰. Musimy pogrzeba膰 dawnego opoja tak g艂臋boko w niepami臋ci, by si臋 go ju偶 nigdy nie da艂o odkopa膰. Je艣li za艣 tego nie czynimy, to nas bardziej ni偶 jego wini膰 nale偶y, je艣li upadnie, gdy偶 wtedy poddali艣my mu obraz w艂asnego upadku zamiast widoku cz艂eka silnego, umiej膮cego nad sob膮 panowa膰.
Gdy w bardzo ciemn膮 noc kto艣 na ulicy mylnie zawo艂a: "Uwa偶aj, przed tob膮 d贸艂!", to chwil臋 namy艣limy si臋, po czym b臋dziemy tak szli i czuli, jak gdyby tam by艂 d贸艂. W wyobra藕ni b臋dziemy si臋 widzieli, jak wpadamy do niego.
"Wszak偶e ludzi trzeba przestrzega膰 przed z艂em opilstwa", powiedz膮. Dobrze! Ale cz臋sto "napomnienia" przechodz膮 w rozwa艂kowane historie wyst臋pku, zdro偶no艣ci, upadku i stwarzaj膮 chorobliwy apetyt na wi臋cej takich obraz贸w. D艂ugie i dok艂adnie obrobione sprawozdanie z egzekucji, opis szubienicy, najdrobniejsze szczeg贸艂y o zachowaniu si臋 skazanego, gdy stryczek kata otoczy艂 mu szyj臋, to wszystko nie jest dla upomnienia nawet w贸wczas, gdy skazany zabi艂 sw膮 ofiar臋 w stanie pijanym. Jest to niezdrowa historia, kt贸ra nieraz czytana przez ma艂ego ch艂opca pobudza go do wieszania i dr臋czenia kota w celu na艣ladownictwa.
Je艣li chcemy kogo艣 wyleczy膰 z poci膮gu do morderstwa, czy偶 umie艣cimy go w otoczeniu albo w miejscu, gdzie my艣li jego b臋d膮 skierowane ku morderstwu, czy te偶 daleko od tego miejsca i otoczenia? Czy偶 nazwiemy miejsce jego pobytu "mieszkaniem zab贸jcy"? Czy偶 kto艣 b臋dzie przez to w mniejszym stopniu ob艂膮kany, gdy si臋 dowie, 偶e jest w domu wariat贸w?
W umys艂ach naszych nie miejmy nic do czynienia z wczorajszym pijanic膮. Pochowajmy go! Zapomnijmy o nim! W my艣li naszej dzi艣 jest on pow艣ci膮gliwy i umiarkowany.
Gdy jednak po nadu偶yciu p贸jdzie on mi臋dzy ludzi i spotka si臋 z owym szczeg贸lnym wejrzeniem, odczuje t臋 wiadom膮 my艣l, kt贸ra m贸wi膰 si臋 zdaje: "By艂e艣 na innej drodze i zn贸w sprzeniewierzy艂e艣 si臋 sobie". Oto wykopano na nowo opoja. Cz艂ek umiarkowany pod ziemi膮. A kt贸偶 to sprawi艂? Ludzie, kt贸rzy mog膮 by膰 tak samo jak on u艂omni. Ludzie, kt贸rzy nadymaj膮 si臋, 偶e potrafi膮 si臋 wstrzyma膰 od trunk贸w, kt贸rzy mog膮 by膰 nader nieokie艂znani w usposobieniu lub nami臋tno艣ciach, kt贸rzy nie przeczuwaj膮 i nie chc膮 wiedzie膰 o przera藕liwej 偶膮dzy, o nieustannym pragnieniu, o szalonej chuci nowego bod藕ca.
Je艣li rodzina przy 艣niadaniu, ka偶dy dla siebie, powtarza w my艣li o synu, kt贸ry ma s艂abo艣膰 do trunk贸w: "Zdaje mi si臋, 偶e on dzi艣 zn贸w b臋dzie si臋 zapija艂; obawiam si臋, i偶 znowu urz膮dzi libacj臋 z przyjaci贸艂mi", tym sprawiaj膮, 偶e czuje si臋 on przygn臋bionym, s艂abym, bez warto艣ci, a przez to bardziej sk艂onnym do pija艅stwa z powodu chwilowego podra偶nienia. Natomiast trzeba m贸wi膰: "On nie zrobi nadu偶ycia, mo偶e si臋 pohamowa膰, jego nami臋tno艣膰 musi by膰 wyleczona. Ju偶 jest wyleczona. Jest cz艂owiekiem statecznym".
Wprawdzie i potem upadek jest mo偶liwy. Poci膮g mo偶e czasem wzi膮膰 g贸r臋 nad wysi艂kiem ducha. Ka偶dy raz wszak偶e, gdy tak upadli艣my, powe藕mijmy silniejsze postanowienie strzec si臋, zawsze powtarzaj膮c: "Przemog艂em si臋. Postanawiam sobie mocno przem贸c si臋". Okresy mi臋dzy upadkami b臋d膮 coraz to d艂u偶sze.
Gdy u偶ywamy trunku, postan贸wmy przed piciem, i偶 nie dopu艣cimy do nadu偶ycia i 偶e to, co pijemy, nie upoi nas ani nie zawr贸ci nam g艂owy.
Cz艂owiek, kt贸ry od razu postanowi艂 nie straci膰 przytomno艣ci, utrzyma si臋 przy zmys艂ach, gdy za艣 pije bez my艣li strze偶enia si臋, wkr贸tce straci g艂ow臋.
R贸偶ne sposoby leczenia.
Czy nieraz, b臋d膮c 藕le usposobieni lub ogromnie znu偶eni, nie wygnali艣my tych wszystkich niemi艂ych wra偶e艅 rozmow膮 z jak膮艣 przychyln膮, zajmuj膮c膮 osob膮? Czy偶 jaki艣 czas po takiej rozmowie nie czuli艣my si臋 lekkimi jak pi贸rko? Czemu? Poniewa偶 umys艂 tak膮 rozmow膮 odwr贸cili艣my ze sfery znu偶enia lub innych niemi艂ych uczu膰. Umys艂 nasz razem z umys艂em tej osoby podda艂 si臋 dzia艂aniu ca艂kiem innych fal duchowych. P艂yn膮c ku nam, wnios艂y 艣wie偶o艣膰 ukazuj膮c nowy 艣wiat.
Pod takimi wra偶eniami zapomina si臋 nawet o dolegliwo艣ciach i mo偶na zosta膰 prawdziwym artyst膮 w tej sztuce. Przez naturalny wzrost si艂 duchowych uzyskujemy trwale tak膮 swobod臋 wobec b贸lu, jak膮 chwilowo mog膮 da膰 tylko sztuczne metody. Jednym z wynik贸w takiego wzmo偶enia si臋 ducha jest ci膮gle si臋 zwi臋kszaj膮ca zdolno艣膰 oderwania lub zmiany umys艂u tak, i偶 b臋d膮c na ciele lub umy艣le nawiedzeni przykro艣ci膮, potrafimy o niej zapomnie膰.
Nie zdo艂amy jednak za jednym zamachem oderwa膰 naszych my艣li od siedliska b贸lu. Mo偶emy tylko rozpocz膮膰 duchowe 膰wiczenia, kt贸re b臋d膮 t臋 zdolno艣膰 ci膮gle pomna偶a艂y. Polega to na odci膮gni臋ciu ducha od cia艂a i zwr贸ceniu ku czemu innemu.
Oboj臋tne, co za choroba nam dolega, zawsze musimy sobie uprzytomni膰, 偶e ta niemoc, czy to katar czy wrz贸d, k艂ucie lub gor膮czka, przychodzi wskutek pewnego stanu, usposabiaj膮cego cia艂o do przyj臋cia choroby. Nieraz m贸wimy o katarze: "dosta艂em go, siedz膮c w przeci膮gu wczoraj wiecz贸r" albo "zawia艂 mnie ch艂贸d nocny". Tymczasem mo偶e setki razy siedzieli艣my w przeci膮gu lub nara偶ali艣my si臋 innymi sposobami, uwa偶anymi jako przyczyny kataru, wcale si臋 go nie nabawiwszy. Podobnie m贸wi si臋 o k艂uciach lub zaburzeniach trawienia: "Nabawi艂em si臋 tego po zjedzeniu tej a tej potrawy". Jadali艣my j膮 wszak偶e i dawniej, a mo偶e i na przysz艂o艣膰 b臋dziemy jadali, nie doznaj膮c przykrych objaw贸w. Powodem by艂o jakie艣 wewn臋trzne usposobienie, w kt贸rym byli艣my podczas jedzenia lub nara偶enia si臋. Mo偶e chwil臋 pierwej zeszli艣my si臋 z jak膮 duchowo s艂ab膮 istot膮, kt贸ra we wszystkim upatruje katar, kaszel i k艂ucie, a k臋sa do ust nie we藕mie bez maltretowania ducha i 偶o艂膮dka medytacj膮, czy jej to wyjdzie na zdrowie.
My艣l ta, kt贸r膮 przej臋li艣my od tej osoby, przybra艂a form臋 k艂ucia. A mo偶e byli艣my w atmosferze duchowej kogo艣, kto widzi przyczyn臋 kataru w lada 艣wie偶ym wietrzyku i suchoty wlatuj膮ce przez ka偶de otwarte okno - wreszcie z kim艣 takim, co, gdyby m贸g艂 艣wiat pod艂ug siebie zbudowa膰, toby go nakry艂 dachem, ogrza艂 par膮, zamykaj膮c drog臋 wszelkim przewiewom i burzom. Przejmujemy si臋 wi臋c my艣l膮 takiej osoby i dostajemy czynnik, z kt贸rego wyp艂ywaj膮 katary i reumatyzmy. Na przysz艂o艣膰 wypadnie m贸wi膰: "Nabawi艂em si臋 kataru lub cholery od pani lub pana Zo艂zi艅skiego, kt贸rego umys艂 jest ci膮g艂膮 igraszk膮 chor贸b, kt贸rego zara藕liwe my艣li szerz膮 epidemie i kt贸rego dolegliwo艣ci chwilowo nosz臋 w sobie wraz z wszystkimi objawami niemocy".
Nieraz i 偶yczliwi przyjaciele utrzymuj膮 nas w przekonaniu, 偶e nie nale偶y nic dzia艂a膰, ale spokojnie le偶e膰 i my艣le膰 o chorobie. Tymczasem wszelkie starania trzeba skierowa膰 ku temu, aby doprowadzi膰 do zapomnienia. Nie doka偶e si臋 tego widokiem przel臋k艂ych twarzy, flaszkami lek贸w i odg艂osem szeptanych narad o stanie chorego.
To, czego potrzebuj膮 demony go艣膰ca, niestrawno艣ci i innych chor贸b do istnienia, to jest rozmowa, medytacja i ustawiczne ich wspominanie. To, czego potrzeba do ich wyp臋dzenia, to piknik, gdzie by o nich nie my艣lano, nie s艂yszano i nie m贸wiono.
Po znoju i omdlewaj膮cym skwarze letnim wzdychamy z upragnieniem do ch艂odniejszej pory. A gdy nadejdzie, to prawdopodobnie obudzimy si臋 pewnego rana z katarem zimowym. Spodziewamy si臋 przynajmniej jednego kataru w ci膮gu zimy i oto艣my go dostali. Tymczasem starajmy si臋 nasz umys艂 odwr贸ci膰 od takiego oczekiwania. Powiedzmy: "Ja nie spodziewam si臋 kataru tej zimy". Ju偶 ta sama my艣l jest pocz膮tkiem wielkiej zmiany duchowej. Mimo to katar mo偶e przyj艣膰. Nie mo偶emy oczekiwa膰 natychmiastowego oswobodzenia od cierpie艅, gdy艣my je latami podtrzymywali, wykraczaj膮c przeciw mo偶liwie wszelkim istniej膮cym prawom natury. Gdy przeto jednego rana wstaniemy z zesztywnia艂ymi cz艂onkami i oci臋偶a艂ym cia艂em, z rozbola艂ym gard艂em lub piersiami, z nosem i oczyma zakatarzonymi i z podra偶nion膮 krtani膮, mo偶emy opr贸cz tysi膮ca r贸偶nych 艣rodk贸w, przepisanych przeciw katarowi, spr贸bowa膰 metody odmiany. R贸b, je艣li mo偶esz, co艣 odr臋bnego od zwyk艂ego trybu 偶ycia! Zjedz jeden obiad poza domem, 艣pij w innym 艂贸偶ku, no艣 najlepsze suknie, zapal cygaro, je艣li nigdy nie pali艂e艣, obierz inn膮 drog臋 z biura lub warsztatu, przemocz nogi, pij herbat臋, je艣li pija艂e艣 kaw臋 lub odwrotnie, spo膰 si臋 i zjedz co艣 takiego, czego przedtem nie jada艂e艣. Nie musisz tych wszystkich zmian pr贸bowa膰 jednego dnia, jednak zasada to bardzo u偶yteczna zar贸wno w cielesnych jak i duchowych zaburzeniach.
Nie s膮d藕, 偶e despotycznym i zarozumia艂ym 偶膮daniem wyleczysz kt贸ry艣 z cz艂onk贸w swego cia艂a lub wzmocnisz jaki艣 narz膮d lub czynno艣膰. Wszystkie bowiem s膮 do pewnego stopnia osobnymi ustrojami. Ka偶dy z nich dost臋pny o偶ywczemu, wesel膮cemu pierwiastkowi zwanemu mi艂o艣ci膮 i tego czynnika mo偶emy im udzieli膰. Opatrz ran臋 ze wsp贸艂czuciem, delikatnie, a to uczucie nie tylko przenika troskliwy uwa偶ny opatrunek, ale wnika do rany. Powoduje gojenie i si艂臋. Stopniowo 艂膮czy i spaja uszkodzone cz臋艣ci. Zawi膮偶 je oboj臋tnie, opatrz lub obmyj je byle jak, to uczucie takie powoduje nie tylko szorstkie i niedba艂e traktowanie, ale nie zdo艂a uleczy膰 i wzmocni膰 tym niezb臋dnym pierwiastkiem - mi艂o艣ci膮. Obwi膮偶 je z istotn膮 nienawi艣ci膮, a zatrujesz uszkodzone miejsce. Nienawi艣膰 zawiera trucizn臋, w mi艂o艣ci jest si艂a lecznicza.
Ta sama zasada i spos贸b przystosowane do s艂abego oka, g艂uchego ucha lub innego cierpi膮cego narz膮du, chocia偶 takie proste, s膮 bardzo zbawienne w skutkach. Nie trzeba si臋 odstrasza膰 t膮 prostot膮, ale pracowa膰. Niecierpliwo艣膰 i rozdra偶nienie, je艣li oko lub ucho nie spe艂nia swego zadania, udzieli si臋 tym narz膮dom, gdy natomiast zwr贸cimy si臋 ku nim ze wsp贸艂czuciem, odzyskaj膮 w艂adz臋.

Potrzeba odmiany.

Trudno艣膰 wybawienia naszych umys艂贸w z r贸偶nych k艂opot贸w le偶y po cz臋艣ci w ra偶膮cym braku kolorytu i odmiany w 偶yciu, kt贸ry, przy艂膮czaj膮c si臋 do tych k艂opot贸w, czyni nas do stawienia im czo艂a niezdolnymi.
Id藕 do rodziny, gdzie brak wszelkiej odmiany, gdzie banalno艣膰 i rutyna 偶ycia jest zawsze jedna i ta sama, jak gdyby odlana z czystego 偶elaza, a znajdziesz rodzin臋 chor膮. Wszyscy chorzy niesko艅czenie le偶膮 w 艂贸偶kach. Niemoc pokrywa spor膮 cz臋艣膰 przestrzeni. Objawia si臋 dra偶liwo艣ci膮, anemi膮, zgry藕liwo艣ci膮, blednic膮, upatrywaniem wsz臋dzie smutku i w og贸le wszelakim zanikiem i ruin膮.
Tysi膮ce ludzi chodzi po ulicach, odczuwaj膮c w pewnej chwili dnia jaki艣 niemi艂y objaw. Mo偶e nim by膰 wra偶enie oci臋偶a艂o艣ci, nieco b贸lu g艂owy lub jeden ze stu sposob贸w, jakimi 偶o艂膮dek potrafi dokuczy膰, wreszcie jakie艣 duchowe przygn臋bienie. Takie uczucia przychodz膮 zwykle o pewnej porze dnia w po艂膮czeniu z pewnymi zwyczajami lub w pewnych okoliczno艣ciach.
Otrz膮艣nij si臋 z tych zwyczaj贸w lub owego otoczenia, a tamten objaw zniknie. Zerwiemy owe paj臋czyny my艣li, zewsz膮d utkane, kt贸re odwieczna rutyna zamienia w powrozy, wplataj膮ce nas w jednostajne ko艂o 偶ycia i wlok膮c膮 si臋 za nim chorob臋.
Do pewnego wieku jest odmiana poniek膮d warunkiem 偶ycia. Dziecko uczy si臋 zawsze czego艣 nowego, jakiej艣 nieznanej gry lub zabawy. To zawsze wlewa we艅 nowe 偶ycie. Je艣li chowamy dziecko nie daj膮c mu 偶adnej sposobno艣ci nauczy膰 si臋 czego艣 nowego, to b臋dzie ono ma艂ym starym w dziesi膮tym lub dwunastym roku. Skoro ch艂opca lub dziewczynk臋, m艂odzie艅ca lub pann臋 odziejemy w pancerz form 艣wiatowych, w powa偶ny, zamy艣lony tryb zawodowy, skoro ch艂opak nauczy艂 si臋 swego jedynego przemys艂u lub zawodu i za艂o偶y艂 w艂asn膮 pracowni臋 tylko na t臋 jedn膮 szczeg贸ln膮 mod艂臋; dziewczyna za艣 posiad艂a w艂asne ognisko domowe jako 偶ona, matka i gospodyni i nic poza tym, to zaczn膮 stawa膰 si臋 powa偶ni i smutni - trze藕wi i zatroskani; i tak 偶ycie up艂ywa im a偶 do ko艅ca i takie umys艂y, 膰wiczone tylko w jednym szablonie - takie umys艂y, zwyrodnia艂e przez brak odmiany, zapadaj膮 w k膮t, zaledwie doszed艂szy do 艣redniego wieku, m艂odsze 偶ywio艂y stopniowo je usuwaj膮, ludzie ci staj膮 si臋 coraz bardziej nieu偶yteczni i bez znaczenia w kole spo艂ecznym lub przemys艂owym, p贸ki wreszcie nie porzuc膮 艣wiata i p贸jd膮 na spoczynek.
Czemu偶 to si臋 dzieje? Gdy偶 takie umys艂y nie odnawiaj膮 si臋 przez uczenie si臋 coraz to nowych rzeczy lub odmiany, w kt贸rych my艣l przechodzi艂aby z jednego o艣rodka duchowego na inny, z jednej w艂a艣ciwo艣ci na drug膮, tak i偶by prawnik, 偶egluj膮c swym jachtem, by艂 nazajutrz wypocz臋tym i najzdolniejszym prawnikiem; by matrona, graj膮ca swoj膮 rol臋 w teatrze, wr贸ci艂a najbli偶szego ranka do swego miniaturowego kr贸lestwa, jakim jest domowe gospodarstwo, od艣wie偶on膮; by m贸wca przy sztaludze zapomnia艂 o swych mowach w edenie formy i barwy i wr贸ci艂 do swego pulpitu ze 艣wie偶ym zasobem oraz odcieniem my艣li.
Szczytem istnienia jest nigdy nie ko艅cz膮cy si臋 post臋p w uczeniu i radowaniu si臋 z nowo艣ci.
Niechaj ci臋 rozwesela chodzenie, powo偶enie, jedzenie, malarstwo, muzyka - s艂owem wszystko, co czynisz.
Tu jednak m贸g艂by lekarz powiedzie膰: "Znajduj臋 do pewnego stopnia przyjemno艣膰 w moim zawodzie. Czasami, wszelako, nu偶y mnie on i wyczerpuje. Jestem niewolnikiem wielu wymaga艅 dniem i noc膮. Mog臋 si臋 spodziewa膰, i偶 ka偶dej godziny w艣r贸d najlepszej zabawy lub odpoczynku zawo艂aj膮 mnie do chorego. Jak偶e偶 mog臋 zawsze by膰 uradowany?"
To pytanie jest bardzo donios艂e dla wielu zawod贸w. Czy偶 wtedy, gdy jeste艣my wyczerpani, gdy si艂a 偶yciowa zanika i nie znajdujemy 偶adnej przyjemno艣ci w wysi艂ku, jeste艣my zdolni do pe艂nienia obowi膮zk贸w? Czy偶 oddajemy wtedy nasze najlepsze "ja", najt臋偶sze si艂y duchowe, najwi臋ksze zdolno艣ci naszemu pacjentowi, klientowi lub interesantowi? Czy raczej nie handlujemy wtedy podlejszym artyku艂em?
"Musz臋 jednak i艣膰 tam, gdzie mnie wo艂a zaw贸d lub interes", odpowiedziano by na to. "Czy jestem na ciele albo na duchu ku temu zdolny, czy nie. Nie mog臋 powiedzie膰 wzywaj膮cemu mnie o p贸艂nocy: >>Nie jestem w stanie odda膰 swej najlepszej cz膮steczki na us艂ugi chorego. On czy ona musi czeka膰 do jutra<<".
A jednak mo偶esz, je艣li pok艂adasz wiar臋 w sobie. Najwi臋ksze powodzenie czeka tych, co ufaj膮 - kt贸rzy umiej膮 by膰 panami swego czasu i niezale偶nymi tak dalece, 偶e odpowiedz膮: "Nie" na jakie艣 偶膮danie lub kusz膮c膮 propozycj臋, je艣li wyra藕ny g艂os sumienia wzbrania przyj臋cia. Nie wszystko jednak, co bawi i zajmuje, stanowi po偶膮dan膮 odmian臋.
Niezdrowy i szkodliwy to gust, co znajduje przyjemno艣膰 na widok ludzkich cierpie艅 fizycznych lub moralnych. Audytorium, kt贸re mo偶e godzinami karmi膰 wzrok obserwacj膮 ludzkiego serca, przechodz膮cego wszelkie katusze zazdro艣ci, niepewno艣ci lub zgryzoty, jest poniek膮d pod wra偶eniem podobnego uczucia jak owe, kt贸re z ukontentowaniem przypatrywa艂o si臋 je艅com chrze艣cija艅skim, cierpi膮cym w takim samym konaniu lub m臋ce duchowej, gdy byli rozszarpywani w kawa艂ki przez dzikie zwierz臋ta. W takich widowiskach okazuje si臋 bez w膮tpienia wielki talent, podobnie jak geniusz p臋dzla mo偶e si臋 da膰 pozna膰 w malowaniu cia艂 martwych lub krwi swobodnie 艣ciekaj膮cej z 偶ywych istot lub z siekiery kata, czy wreszcie ze sztyletu skrytob贸jcy. Jest to wszak偶e rozrywka bardzo daleka od zdrowego odnowienia my艣li. Utrudnia bardzo wszelki zwi膮zek z tym, co jest ukojeniem, pi臋kno艣ci膮, powag膮 i si艂膮, buduj膮c膮 w naturze. Nasi膮kamy tylko pierwiastkami rozk艂adu i niemocy po seansach tragicznych, w kt贸rych trucizna, sztylet, zazdro艣膰 i zemsta s膮 g艂贸wnymi czynnikami.
Opuszczamy takie widowisko do g艂臋bi poruszeni i sk艂onni do pozostania w tej sferze nawet podczas nocy, a powstania rano gnu艣nymi i rozstrojonymi. Natomiast przywyknienie do 偶ycia bez rozmaito艣ci sprowadza formalny wstr臋t do jakiejkolwiek zmiany. Powoduje nieustanne wysiadywanie przy kominku.
Zawsze odmawia si臋 i odpycha zaproszenie do spaceru lub przeja偶d偶ki, czy te偶 do zrobienia czego艣 dla urozmaicenia 偶ycia. Sprawia ono coraz przykrzejsze wra偶enia, skoro pomy艣limy o ch臋ci przyniesienia jakiej艣 odmiany.
Nale偶y to wykorzeni膰. Odwiedzi膰 muzeum, ogr贸d, lokal albo rodzin臋, kt贸r膮 dawno chcia艂e艣 odwiedzi膰, ale zaniedba艂e艣, nie wiedz膮c dlaczego; chyba przez regularny tryb domowy, w kt贸rym jakby w p贸艂letargu rodzinnej nudy mieszka艅cy ziewaj膮 lub maj膮 ch臋膰 do ziewania jedno naprzeciw drugiego i t臋skni膮 za czym艣 nowym, d藕wigaj膮c kajdany domowej jednostajno艣ci.
Rozs膮dne u偶ywanie.
S艂usznym i koniecznym jest posiadanie wszystkiego, co najlepsze z d贸br tego 艣wiata - z ubrania, jedzenia, mieszkania, otoczenia, rozrywek, wszystkiego, co wysoko cenimy; nale偶y zatem d膮偶y膰 do takich rzeczy. Nie znaczy to po偶膮da膰 cudzej w艂asno艣ci. 呕y膰 w brudzie, n臋dznie si臋 ubiera膰, jada膰 prostaczy i ci臋偶ki chleb, mieszka膰 w ciasnych i licho urz膮dzonych mieszkaniach znaczy tyle, co t艂umi膰, poni偶a膰, kr臋powa膰 i rani膰 ducha. Odbije si臋 to na ciele.
Potrzebujemy w istocie tego, za czym t臋skni nasz wy偶szy smak i czujemy si臋 lepiej w otoczeniu warto艣ciowych obraz贸w lub rze藕b, w wytwornym urz膮dzeniu domowym i w艣r贸d pi臋knej budowy. Lepiej dla nas, gdy mo偶emy sobie pozwoli膰 na teatr, podr贸偶e do obcych kraj贸w i lud贸w najbardziej post臋powych, nie znosz膮c przy tym wszak偶e niewyg贸d. Dobrze, gdy mamy w艂asny pow贸z i 艣rodki przyjmowania przyjaci贸艂, a przez to mo偶emy zapewni膰 sobie pod najlepszymi warunkami dobrane towarzystwo i zbiorowe rozrywki. Je艣li za艣 koszta odstraszaj膮 nas od tej przyjemno艣ci, gdy widzimy uciechy i t臋sknimy do nich ca艂e 偶ycie, nie mog膮c ich zazna膰, skoro musimy wyrzec si臋 go艣cinno艣ci, gdy ca艂ym sercem pragn臋liby艣my jej udzieli膰, obywa膰 si臋 bez rozrywek i potrzebnego wytchnienia, jakim darz膮 cia艂o i umys艂 - to wszystko znaczy wlec ciasne, wi臋dn膮ce, t艂umione 偶ycie. Zanik dobrego smaku lub ka偶dy inny zanik jest 藕r贸d艂em wszelkiego nadu偶ycia i wszelkiego cofania si臋. Taki zgn臋biony cz艂owiek przejada si臋, a nie maj膮c nic lepszego, zadowoli si臋 st臋ch艂ym chlebem i nie艣wie偶ym mi臋sem. Ludzkie gusta, pozbawione zdrowego pokarmu, stwarzaj膮 niezdrowe apetyty i rozkoszuj膮 si臋 ple艣ni膮 i cuchn膮c膮 woni膮 trzeciorz臋dnego, wszetecznego, taniego teatrzyku rozmaito艣ci i innych lokali tego gatunku.
Wytworno艣膰 idzie od ludzi najbogatszych, a tym samym maj膮cych wi臋cej czasu. Jest to klasa, kt贸ra najlepiej p艂aci i dodaje zach臋ty sztuce. Szyku oraz obej艣cia nie nab臋dziemy w ci臋偶kich wysi艂kach i nat臋偶eniach. W takim 偶yciu znajdziemy najwi臋cej szorstko艣ci, grubia艅stwa, zacofania i pospolito艣ci; te znamiona zawsze towarzysz膮 przepracowanym cia艂om. To, 偶e bogactwa nadu偶ywaj膮, 偶e wytworno艣膰 najcz臋艣ciej chodzi w parze ze zniewie艣cia艂o艣ci膮, nie jest dowodem przeciw wielkiemu po偶ytkowi i potrzebie rozs膮dnego u偶ywania najlepszych p艂od贸w ziemi, najcelniejszych wytwor贸w talentu cz艂owieka, jednym s艂owem ca艂ego naszego dziedzictwa.
Czy nie jest to z nasz膮 korzy艣ci膮, gdy wszystko woko艂o siebie mamy jak naj艂adniejsze, zgrabne tak, i偶 na co tylko rzucimy okiem lub co odczujemy zmys艂ami, sprawi nam przyjemno艣膰? Ka偶da przyjemna my艣l jest si艂膮 i przynosi korzy艣膰.
Wi臋kszo艣膰 kieruj膮cych umys艂贸w i wielkich reformator贸w z ameryka艅skiej rewolucji, jak Waszyngton, Adams, Morris - byli to ludzie wzgl臋dnie bogaci i 偶yli w dobrobycie, nie mogliby rozwin膮膰 tej si艂y duchowej, kt贸ra ich doprowadzi艂a do wygranej, gdyby na nich ci膮偶y艂a bezustanna troska ub贸stwa.
Idea, i to najbardziej wydoskonalona, rodzi si臋 zawsze w艣r贸d powodzenia materialnego.
Je艣li zawsze 偶yjemy my艣l膮: "T臋 nor臋 uwa偶am za tymczasowe schronienie, po niej b臋d臋 mia艂 lepsz膮, a po tej jeszcze lepsz膮 itd.", to z czasem dojdziemy do celu i do powodzenia.
Je艣li tragarz tak my艣li, d膮偶y, projektuje i w wyobra藕ni pragnie czego艣 wy偶szego ni偶 d藕wiganie ci臋偶ar贸w, to jest na pewno na jedynej drodze ku pomy艣lno艣ci. Prawdziwy rozum unika tanio艣ci, jednego z odcieni ub贸stwa. Tanie 偶ycie jest najrozrzutniejsze. Obiad z tanich potraw b臋dzie zwykle nieposilny. Tymczasem si艂a ducha i cia艂a jest to nasz g艂贸wny kapita艂 w przedsi臋biorstwie i ma warto艣膰 w dolarach i centach.
D艂ugotrwa艂a dieta na tanim, niepo偶ywnym jadle mo偶e przyprawi膰 nas o chorob臋, przeszkadza膰 w zaj臋ciach, przynie艣膰 utrat臋 zarobku na d艂u偶szy czas, a wreszcie rachunki doktora i apteki.
Rzeczy tanie, nosz膮ce pi臋kno ub贸stwa, kosztuj膮 o wiele dro偶ej ani偶eli dobre. Je艣li kupimy tani kufer, to rozleci si臋 on ku rado艣ci tragarza, podziwiaj膮cego sekrety naszej garderoby.
Za dwa n臋dzne ubrania zap艂acisz wi臋cej ni偶 za jedno dobre, a w tych obu nie masz ani mody, ani jako艣ci lepszego, cho膰 na razie dro偶szego. Znosiwszy oba liche garnitury wyda艂e艣 wi臋cej pieni臋dzy, a otrzyma艂e艣 w zamian o wiele mniej. To za艣 jest marnotrawstwem.
Kieruj tylko swe my艣li ku artyku艂om drugiego i trzeciego gatunku, a dostaniesz si臋 w t艂um obdartych i zaniedbanych m臋偶czyzn i kobiet, kt贸ry odwiedza licytacje starych rzeczy. Stamt膮d wlecze do domu kupione skrzypi膮ce 艂贸偶ka, trz臋s膮ce si臋 jak w febrze biurka, kt贸rych szuflady nie chc膮 si臋 zamyka膰, gdy otwarte, ani otworzy膰, gdy zamkni臋te; stare dywany, pokryte wiekowym kurzem, a co najgorsze - star膮 odzie偶, pe艂n膮 chor贸b. Id藕 w to otoczenie, a staniesz si臋 cz臋艣ci膮 tych drugo- i trzeciorz臋dnych istot.
Sknerstwo nie jest sprytem. Gdyby ka偶dy odk艂ada艂 pieni膮dze, jakie tylko zarobi, i zadowala艂 si臋 jak tylko mo偶na najgorszym i ci膮gle umniejsza艂 wydatki, to niebawem usta艂by przemys艂 na ca艂ym 艣wiecie nie tyle z braku pieni臋dzy, le偶膮cych bezu偶ytecznie w skrzyniach i starych po艅czochach, lecz dlatego, 偶e ma艂o by ich zosta艂o dla ludzi do zarobienia. Do wytwarzania najdro偶szych artyku艂贸w przyczyni膮 si臋 znaczne wydatki, kosztowne i wytworne mody, wznoszenie wspania艂ych budowli, a nie cha艂up, poszukiwanie wszystkiego, co najlepsze, i to utrzymuje robotnika, mechanika, artyst臋 w ka偶dej ga艂臋zi zarobku, kieruj膮c rulony pieni臋dzy do ich kieszeni.
Dusigroszostwo natomiast nie przynosi temu, kt贸ry sknerzy, nic pr贸cz k艂opot贸w i cierpie艅.
Taki n臋dzarz ma jednostronne tylko powodzenie. Zyska艂 pieni膮dze na to tylko, by je sk艂ada膰 do piwnicy. Ma on z nich niewiele uciechy dla cia艂a, a jeszcze mniej umys艂owej lub artystycznej. Ma tylko stosy metalu czy papieru stemplowanego, 偶yje w ubogim domu i jest biednym cz艂owiekiem.
Tajemnic膮 kr贸l贸w finansowych jest to, 偶e oni wiedz膮, kiedy si臋 maj膮 pozby膰 mienia, kt贸re im nie przynosi korzy艣ci.
Tak samo rzecz si臋 ma z drzewem, kt贸re by nie pozby艂o si臋 zesz艂orocznych owoc贸w i li艣ci. Tym sposobem by艂yby st艂umione zawi膮zki li艣ci i kwiat贸w na rok nast臋pny. Gdyby te偶 ptak w okresie linienia nie chcia艂 rozsta膰 si臋 ze starym pierzem, czy uros艂yby mu nowe pi贸ra?
Je艣li mamy wi臋cej rzeczy, ni偶 potrzebujemy do chwilowego u偶ytku lub przyjemno艣ci, to nie tylko staj膮 si臋 one ci臋偶arem, ale ten ci臋偶ar nie dopuszcza do pozyskania nowych i lepszych. Je艣li z ch臋ci wyzyskania warto艣ci pieni臋dzy jemy na raz tyle, ile starczy艂oby na trzy obiady, obarczamy 偶o艂膮dek zbyt wielkim zadaniem i chybimy celu, dla kt贸rego zasiedli艣my do sto艂u. Je艣li mamy w stajni konia, dla kt贸rego brak roboty, to daleko by艂oby korzystniej go sprzeda膰 lub darowa膰, zanim "ko艅 zje konia". Je艣li mamy kom贸rk臋 pe艂n膮 starych pak i krzese艂 lub szuflad臋 z na wp贸艂 przenoszonym ubraniem, skrawkami sztucznych materii i szmatami, kt贸re trzymamy li tylko przez satysfakcj臋 trzymania ich lub dlatego, 偶e tych rzeczy mo偶emy pr臋dzej lub p贸藕niej u偶y膰, to by艂oby lepiej ca艂kiem ich si臋 pozby膰.
Tysi膮ce ludzi przechodzi przez 偶ycie, wlok膮c si臋 ze starymi garnkami, rynkami i kocio艂kami, kt贸re si臋 nigdy nie przydaj膮. Co pomy艣la艂by艣 o cz艂owieku, kt贸ry dla mi艂o艣ci sklepu z drobiazgami przyku艂by go do nogi i wl贸k艂 wsz臋dzie za sob膮?
Mo偶emy w ten spos贸b przykuwa膰 kramy ze starym rupieciem do g艂贸w naszych. Niejeden posiadany budynek, kt贸ry wynajmujemy drugim, staje si臋 dla nas takim kramem. Podatki i reperacje zjadaj膮 czynsze, a si艂a, wy艂o偶ona skutkiem troski i obawy, przedstawia kapita艂, kt贸ry stosownie umieszczony, przyni贸s艂by o wiele wi臋cej dochodu.
Bogacz obci膮偶aj膮c si臋 rzeczami, kt贸rych ani sam nie u偶ywa, ani drugim u偶y膰 nie pozwala, jest na kszta艂t psa zamkni臋tego w klatce, kt贸ry ca艂ej si艂y u偶ywa do pilnowania i warczenia nad bezu偶ytecznym mieniem, kt贸re w ko艅cu ginie przez ustawiczne wytwarzanie zatrutych my艣li chciwo艣ci i warczenia.
Gdyby艣my posiedli ca艂膮 ziemi臋 w dos艂ownym znaczeniu, mogliby艣my u偶ywa膰 i znajdowa膰 przyjemno艣膰 tylko w takiej cz膮stce jej powietrza, s艂o艅ca, wody i po偶ywienia, jaka odpowiada艂aby naszej codziennej potrzebie. Posiadanie reszty musia艂oby zrujnowa膰 nasz organizm.
Nasza w艂asno艣膰 by艂aby czczym urojeniem. Nie mo偶emy zaw艂adn膮膰 przewrotami natury, przyp艂ywem morza, porami roku, biegiem rzeki. Jeste艣my bezsilni wobec trz臋sienia ziemi i burzy. Nawet w艂asnego cia艂a utrzyma膰 nie mo偶emy na tym skrawku ziemi, zwanym nasz膮 w艂asno艣ci膮. Stracimy to cia艂o, a c贸偶 potem?

O wp艂ywie ubioru.

Spos贸b, w jaki si臋 ubieramy lub spe艂niamy codzienne czynno艣ci, wytwarza dobroczynn膮 lub szkodliw膮 atmosfer臋 my艣li. Czesz膮c si臋 w usposobieniu pogodnym i zadowolonym, stajemy si臋 innymi ni偶 wtedy, gdy gwa艂townie zrywamy nasz kapelusz z wieszad艂a.
Im cz臋艣ciej piel臋gnujemy my艣li o porz膮dku, wdzi臋ku i nadobno艣ci, tym bardziej znajd膮 one wyraz w ka偶dym naszym zaj臋ciu, czy to w doborze toalety, jej barwy i odcieni, czy te偶 we wszystkim innym, w charakterze pisma, w chodzie, mowie i ca艂ym sposobie istnienia.
Wdzi臋k w ruchach, znalezienie si臋 - czy to u aktor贸w, m贸wc贸w, tancerek lub dam z towarzystwa - rodzi si臋 ze zmys艂u porz膮dku.
Gustowny wyb贸r toalety pochodzi z wrodzonego talentu. Bez艂adne stany umys艂u ob艂膮kanych przejawiaj膮 si臋 w nieporz膮dnym lub dziwacznym przybraniu.
Zwrot o "noszeniu p艂aszcza innej osoby" na oznaczenie zajmowania jej miejsca lub przyswajania sobie jej w艂adzy oznacza co艣 wi臋cej jak przeno艣ni臋. Je艣li przywdziejemy sukni臋 kogo艣 istotnie wy偶szego, przejmujemy cz臋艣膰 jego wy偶szej istoty. Nosz膮c ubranie osoby szorstkiej, gminnej, nieokrzesanej, nasi膮kamy t膮 szorstko艣ci膮. Opr贸cz zara藕liwo艣ci chor贸b istnieje w sukniach epidemia my艣li.
Odnosimy wielk膮 korzy艣膰 z przywdziania innego garnituru do obiadu, innego na oper臋, zebranie towarzyskie. Gdy za艣 przy obiedzie, w teatrze lub towarzystwie nosimy ten sam str贸j co przy pracy zawodowej, przynosimy wraz z tym ubiorem r贸wnie偶 cz臋艣膰 naszego zawodowego "ja" do miejsca, gdzie ka偶da my艣l o interesie powinna by膰 od艂o偶ona i zapomniana w tym celu, by ten interes nazajutrz lepiej za艂atwi膰. Przynosisz w tym ubraniu do obiadu lub teatru mniej lub wi臋cej my艣li o wieprzach, wo艂owinie lub sztokfiszu, czy te偶 o kupnie, sprzeda偶y, czynszach, procentach lub innych troskach, gniewie, mozo艂ach i k艂opotach, kt贸rych, jako cz艂owiek rozs膮dny, pragn膮艂by艣 si臋 pozby膰 na chwil臋. A ten pierwiastek i to usposobienie niemile razi osoby wra偶liwe, z kt贸rymi si臋 zetkniemy. Cho膰 nie znaj膮 one przyczyny, to jednak nie wydamy si臋 im tak przyjemnymi, jak by艣my pragn臋li.
Jest bardzo wiele os贸b, kt贸re "opu艣ci艂y si臋" pod wzgl臋dem ubioru - kt贸re nie przywi膮zuj膮 wagi do tego, co bior膮 na siebie; kt贸re uwa偶aj膮 staranno艣膰 i upodobanie w stroju tylko jako przywilej minionej m艂odo艣ci.
To s膮 oznaki zamierania. Tacy ludzie obracaj膮 si臋 w ruin臋.
Dlaczego nie jeste艣my swobodni w starym surducie, wychodzonym trzewiku, wynoszonym kapeluszu lub nie艣wie偶ym ko艂nierzyku? Gdy偶 s膮 one przepe艂nione zu偶ytymi my艣lami i dlatego staj膮 si臋 uci膮偶liwe. Na rysach twarzy wyciskaj膮 one swoje w艂a艣ciwe pi臋tno.
Je艣li w dwu trzecich naszego czasu zaniedbujemy si臋 w dobieraniu sukien, to nigdy nie zdob臋dziemy si臋 na ow膮 w艂a艣ciw膮 poci膮gaj膮c膮 elegancj臋, kt贸ra sama zaleca si臋 wobec drugich, cho膰 nie umieliby dok艂adnie okre艣li膰, co si臋 im w nas podoba.
Nasze ubranie mo偶e odpocz膮膰 tak samo jak nasze cia艂o. Skoro ubierzemy sukni臋, kt贸r膮 od艂o偶yli艣my na ca艂y szereg tygodni lub miesi臋cy, to, cho膰 nie robi wra偶enia ca艂kiej nowej, nie b臋dzie si臋 wydawa艂a tak wyszarza艂膮, jak przy ostatnim noszeniu. Gdy poddamy j膮 dzia艂aniu s艂o艅ca i 艣wie偶ego powietrza, otrz膮艣nie z siebie mniej lub wi臋cej starych my艣li; te bowiem w pewnych objawach maj膮 wag臋, cho膰 nie daj膮c膮 si臋 wymierzy膰 wedle przyj臋tych miar.

Rozrywki.

Stosowna zabawa darzy nas jakby nowym 偶yciem. 呕ycie bez rozrywek - 偶ycie smutne, powa偶ne, rzadko, je艣li w og贸le, u艣miechni臋te - 偶ycie, pl膮cz膮ce si臋 w monotonnej codzienno艣ci i widz膮ce coraz mniej i mniej przyjemno艣ci, stanowi dla cia艂a okres upadku i zwyrodnienia.
Zabawa nie tylko rozprasza troski, ale dodaje zdolno艣ci do ich odparcia. Usposabia do zapomnienia, co pami臋ta膰 by艂oby z nasz膮 szkod膮. U偶ycza cia艂u nowych si艂 偶ywotnych i wytrwa艂o艣ci w k艂opotach i w ci臋偶kich pr贸bach.
Gdyby doro艣li mogli przy zabawie zachowa膰 usposobienie, w jakim bawili si臋 w dzieci艅stwie, to zachowaliby dawn膮 lekko艣膰 i 偶ywo艣膰 ruch贸w. Bawi膮c si臋 razem, dzieci formalnie karmi膮 jedno drugie 偶yciodajnym pierwiastkiem, wynosz膮c z tego du偶o podniet i zaj臋cia.
Z drugiej strony ludzie, kt贸rzy wysiaduj膮 w niemi艂ych towarzystwach lub zaj臋ci s膮 prac膮, nie budz膮c膮 w nich 偶adnego zainteresowania, 偶ywi膮 si臋 pierwiastkiem my艣li ci臋偶kim i ma艂ej warto艣ci.
Wszelki wysi艂ek i ka偶dy rodzaj pracy, kt贸rej si臋 podejmiemy, czy to kopanie w ogrodzie, czy pisanie felietonu, mo偶e by膰 藕r贸d艂em 偶yciodajnego pierwiastka i rozrywki.
Znalaz艂szy si臋 w towarzystwie ludzi, kt贸rzy maj膮 przyjemno艣膰 w niewinnej rozrywce, wch艂aniamy w siebie t臋 atmosfer臋. Jest to czynnik 偶yciodajny, dobroczynny dla cia艂a i ducha.
Cz臋sto radzi si臋 m艂odym ludziom, kt贸rzy dnie ca艂e sp臋dzaj膮 przy ci臋偶kiej pracy, by wieczorem szli do czytelni lub jakiej szko艂y dla "wykszta艂cenia swego umys艂u". Czy go on wykszta艂ci, napracowawszy si臋 tak wiele podczas dnia, a teraz pracuj膮c i noc膮 dla ob艂adowania si臋 faktami, kt贸re za lat pi臋膰dziesi膮t b臋d膮 uwa偶ane za wymys艂? Rozrywka w kszta艂ceniu si臋 jest wtedy, gdy w nim znajdujemy przyjemno艣膰. Nie ma za艣 ani rozrywki, ani po偶ytku z nauki, skoro nam jest uci膮偶liwa albo kiedy艣my zm臋czeni. Z chwil膮 gdy nadejdzie znu偶enie, wybi艂a godzina porzucenia nauki.
Je艣li mimo to d艂u偶ej malujemy albo wyszywamy, czy te偶 piszemy lub te偶 jako prawnicy, 艣l臋cz膮cy nad naszymi powagami, albo jako mechanicy prowadzimy dalej sw膮 prac臋, kiedy cia艂o i umys艂 buntuj膮 si臋 przeciw naszym wysi艂kom, to zabraknie nam 艣wie偶ej w艂adzy my艣lowej lub natchnienia do dalszej roboty. Skutkiem tego porzucimy j膮 nie tylko zm臋czeni, ale p贸藕niej sama my艣l o naszej pracy przyprawi nas o t臋 osobliwsz膮 s艂abo艣膰 ducha i odraz臋, kt贸ra zawsze przychodzi z trudu i przem臋czenia.
Tote偶 gdy potem we藕miemy si臋 do takiego zaj臋cia, czu膰 b臋dziemy t臋 odraz臋, poniewa偶 na nowo wch艂aniamy znu偶one my艣li, ci膮偶膮ce na przedmiotach naszej pracy.
Gdy mamy jaki艣 cel przed sob膮 i w danym dniu uczynimy wszystko, co tylko w naszej mocy by艂o, do jego osi膮gni臋cia, wstrzymajmy si臋 od dalszej pracy! Odpocznijmy, rozerwijmy si臋 w jaki艣 niewinny spos贸b, oddajmy si臋 zabawie! Przy niej zgromadzimy si艂y i u偶yjemy ich do naszego celu. Na贸wczas wydzielimy si艂臋, kt贸ra posunie naprz贸d przedsi臋wzi臋cie.
Nastr臋czanie si臋 nowych my艣li bynajmniej nie przychodzi z usilnego my艣lenia. Tym si臋 t艂umaczy, 偶e niekt贸re z pa艅 otrzymuj膮 swe najlepsze i najprzyjemniejsze my艣li lub stany ducha, je艣li bez po艣piechu zaj臋te s膮 szyciem czy te偶 ulubion膮 rob贸tk膮, kt贸rej nie postanawiaj膮 uko艅czy膰 w tylu a tylu minutach, i nie dbaj膮 o to, czy b臋dzie zrobiona w tym lub nast臋pnym tygodniu. Praca w takim usposobieniu przestaje by膰 w og贸le prac膮, staje si臋 rozrywk膮.
Z czasem ka偶de zaj臋cie na 艣wiecie b臋dzie wykonywane w takim nastroju, bez nag艂o艣ci ani starania si臋, by wykona膰 pewn膮 szczeg贸ln膮 ilo艣膰 pracy w oznaczonym czasie. W贸wczas ka偶da praca b臋dzie zabawk膮. A przy tym b臋dzie o wiele lepiej wykonana.
Nagl膮c膮 potrzeb膮 i 偶膮daniem chwili jest: wi臋cej prawdziwej rozrywki! Nie jeste艣my narodem weso艂ym. Tysi膮ce wracaj膮 od zaj臋膰 do dom贸w, aby si臋 pog艂臋bi膰 w zadumie. Przypatrz si臋 powszechnemu wyrazowi twarzy w tramwajach i szalupach, wioz膮cych do pracy i odwo偶膮cych z pracy. U艣miech, weso艂e oblicze, na kt贸re mi艂o spojrze膰, nale偶y do rzadko艣ci. Pos臋pni, milcz膮cy, powa偶ni i zgorzkniali, jednak nie zawsze trze藕wi. Brak nam zupe艂nej 偶yciodajnej podniety, wzmocnienia i humoru. Dziesi膮tki tysi臋cy szynkowni ich dostarczaj膮. Czy偶by 偶ycie utraci艂o ju偶 wszelki powab?
Czy kobieta nie ma nerw贸w tak jak m臋偶czyzna? Czy nie potrafi by膰 r贸wnie stanowcz膮 w chwili niebezpiecze艅stwa? Ma ona si艂臋 mi臋艣ni i wytrwa艂o艣膰 na r贸wni z m臋偶czyzn膮. Wszak tragarz nie m贸g艂by na scenie porusza膰 si臋 jak baletnica. A przypatrzy膰 si臋 tysi膮com 偶on biednych ludzi w kraju, kt贸re gotuj膮, 艣ciel膮 艂贸偶ka, zamiataj膮, id膮 na targ, nia艅cz膮 dzieci, maj膮c na g艂owie czterdzie艣ci r贸偶nych zaj臋膰 w ci膮gu godziny. Im wi臋cej przedmiot贸w, na kt贸rych w danym czasie musimy skupi膰 nasz膮 my艣l lub si艂臋 - tym szybciej j膮 wyczerpujemy. Czy kobieta jest rzeczywi艣cie o tyle s艂abszym rodzajem? Spojrzyj na wolty偶erk臋 cyrkow膮 lub akrobatk臋 na trapezie! Czy nie jest r贸wnie zgrabn膮 i gi臋tk膮, jak m臋偶czyzna na 艂y偶wach? Spojrzyj na dziewczyn臋 w jej szcz臋艣liwych latach swobody, kiedy na r贸wni z ch艂opcem ma szacowny przywilej w艂a偶enia na drzewa, taczania si臋 po pokosach siana, sypiania w szopie i zje偶d偶ania po por臋czach schodowych. Czy do tych wszystkich rzeczy nie bierze si臋 z takim samym zapa艂em jak ch艂opiec?
Czy nie ma wi臋cej uciech bawi膮c si臋 w towarzystwie ch艂opc贸w?
Czy偶 zawsze nie przestaje kszta艂ci膰 swej budowy, gdy zwyczaj ka偶e jej usun膮膰 si臋 do swego k膮ta, post臋powa膰 jak wypada m艂odej pannie i wdziewa膰 suknie kr臋puj膮ce jej ch贸d? A jaka z tego korzy艣膰? Czy przy mniejszej wolno艣ci osobistej, przy mniej naturalnym, a wi臋cej skr臋powanym, mniej otwartym, a w tak licznych wypadkach ukradkowym towarzystwie zwi臋kszy si臋 uczciwo艣膰 i czysto艣膰 my艣li? Czy z艂o, kt贸rego spo艂ecze艅stwo stara si臋 unikn膮膰 przez ograniczenie towarzystwa m艂odych os贸b, rzeczywi艣cie jest udaremnione?
Obie strony by艂yby silniejsze cia艂em, gdyby wszelkie starania o rozrywki czyni艂y we wsp贸lnym towarzystwie, wtedy bowiem otrzymuje jedno od drugiego pierwiastek podniety i zadowolenia, kt贸rego brak, je艣li ka偶de jest osobno.

W艂asny k膮t.

Ka偶dy powinien mie膰 pok贸j wy艂膮cznie dla siebie. Wielk膮 uwag臋 trzeba zwr贸ci膰 na to, kogo ze wzgl臋d贸w familijnych lub w interesie przypu艣ci膰 do takiego pokoju.
Ma to by膰 pok贸j jak najwi臋cej dost臋pny dla s艂o艅ca. Nie powinien by膰 na p贸艂nocnej lub cienistej stronie domu; takie bowiem cienie t艂umi膮 ducha i szkodz膮 zdrowiu, nie pozwalaj膮c nawet na dok艂adne oczyszczenie pokoju.
Potrzebujemy w ca艂ym 艣wiecie chocia偶 jednego miejsca, gdzie by艣my si臋 mogli schroni膰, skoro tego zapragniemy, i zamkn膮膰 si臋 przed wszystkimi na tak d艂ugo, jak nam si臋 podoba. By艣my je mogli nazwa膰 wy艂膮cznie naszym, niedost臋pnym dla innych, do kt贸rego nikt nie m贸g艂by wej艣膰 bez naszego pozwolenia.
Miejsca takiego potrzebujemy dla wypoczynku i zebrania naszych si艂. Je艣li bowiem przebywamy d艂ugo w艣r贸d ludzi, musimy mniej lub wi臋cej nasi膮kn膮膰 ich my艣lami. My艣li takich pozb臋dziemy si臋 tylko w czasowej samotno艣ci. Nasz w艂asny umys艂 ma wtedy sposobno艣膰 utrwali膰 sw膮 w艂adz臋. Czyni to przede wszystkim otrz膮saj膮c si臋 z wszelkich obcych nalecia艂o艣ci i wgl膮daj膮c w samego siebie.
Doznamy dobroczynnych pr膮d贸w buduj膮cej w艂asnej my艣li jedynie we w艂asnym pokoju; nie mo偶emy ich zazna膰 w towarzystwie innych, kt贸rzy si臋 nigdy nie wyzbywaj膮 swej nag艂o艣ci lub k艂opot贸w. A nawet jedna jedyna osoba, je艣li jest ustawicznie z nami lub ma do nas przyst臋p o ka偶dej porze, mo偶e nam przynie艣膰 tyle偶 ni偶szej i szkodliwej my艣li, co dziesi臋膰 innych. Zupe艂nie oboj臋tne, czy jedna osoba daje przyst臋p takim ni偶szym pr膮dom, czy robi to sto os贸b.
Nie rozumiem, by kto艣 musia艂 偶y膰 jak pustelnik; uwa偶am tylko owe czasowe umkni臋cie od innych za niezb臋dne, aby odpocz膮膰 i my艣li zebra膰. Istnieje stosowny czas dla samotno艣ci, jak r贸wnie偶 dla 偶ycia towarzyskiego.
Je艣li dwie sympatyzuj膮ce osoby wierz膮 silnie w te prawdy, obudzi si臋 w nich, w miar臋 jak przejrz膮, pragnienie do wzajemnego wspierania si臋 i wzajemnej pomocy ku osi膮gni臋ciu lepszego zdrowia, si艂y i pomy艣lno艣ci, a jedna drugiej nie b臋dzie przeszkadza艂a zamkn膮膰 si臋 na chwil臋 w zaciszu w艂asnych czterech 艣cian.
Tw贸j pok贸j, wy艂膮cznie dla ciebie, niedost臋pny dla innych bez twego pozwolenia, jest twoim warsztatem, w kt贸rym mo偶esz utworzy膰 owe "ramy duchowe", w jakich stale 偶y膰 pragniesz.
Je艣li nie mo偶esz uzyska膰 przewagi wobec innych, to potrafisz to osi膮gn膮膰 sam na sam z sob膮. Im cz臋艣ciej si臋 starasz o skupienie w samotno艣ci, tym wi臋cej si艂y nabywasz do czynienia tego wobec innych. W swoim mieszkaniu mo偶esz wykszta艂ci膰 sobie t臋 sta艂膮 ram臋 umys艂u, nieraz tak potrzebn膮 dla delikatnych i wra偶liwych natur w ich zetkni臋ciu si臋 ze 艣wiatem. Mo偶esz z t膮 dodatni膮 ram膮 umys艂u wyj艣膰 jak gdyby w rynsztunku i wtedy nie tak pr臋dko dasz si臋 zbi膰 z tropu, opanowa膰 lub zak艂opota膰 owym szorstkim, wyzywaj膮cym naturom, kt贸rych my艣l膮 przewodni膮 jest nagi膮膰 ka偶dego do swej woli.
Gdy艣my odosobnieni w swym pokoju, my艣l nasza mo偶e jak najsilniej dzia艂a膰 na drugich z wielk膮 korzy艣ci膮 dla siebie. Nie jest wszak偶e koniecznym stara膰 si臋 przesy艂a膰 j膮 drugim.
Przekonamy si臋, 偶e w takim pokoju, po艂o偶onym na uboczu od szkodliwych pr膮d贸w my艣lowych, nasza zr臋czno艣膰 w jakimkolwiek zaj臋ciu wzmo偶e si臋 daleko szybciej ni偶 gdzie indziej. Jest to nasza pracownia, miejsce nietykalne. Plany przedsi臋wzi臋膰 nasun膮 si臋 w takim pokoju 艂atwiej i cz臋艣ciej ni偶 gdziekolwiek indziej.

Us艂ugi choroby.

Wszelakie cierpienie, s艂abo艣膰 jakiego b膮d藕 rodzaju s膮 tylko wysi艂kami ducha, aby oczy艣ci膰 si臋 i otrz膮sn膮膰 organizm z cia艂 obcych, bezu偶ytecznych.
Z艂膮 przeto metod膮 jest w ka偶dej chorobie leczenie w przekonaniu, 偶e u偶ywamy tylko cia艂a i ono tylko jest chore.
Przyczyn膮 ka偶dego cierpienia jest wysi艂ek ducha, aby natchn膮膰 nowym 偶yciem cz臋艣膰 organizmu, kt贸rej go brak. Albo te偶 pochodzi z wysi艂ku ducha, pr贸buj膮cego odrzuci膰 tak膮 cz臋艣膰, kt贸rej brak si艂y do 偶ycia, i zast膮pi膰 j膮 innym materia艂em. Skoro duch zaprzestanie takich wysi艂k贸w, nadchodzi oswobodzenie od cierpie艅 i znieczulenie, zwiastuny 艣mierci fizycznej.
Je艣li wi臋c zapatrujemy si臋 na chorob臋 z punktu widzenia, 偶e si臋 tak wyrazimy, leczniczego, 偶ycie nabiera ca艂kiem innego wygl膮du. 呕ycie cia艂a staje si臋 potem szeregiem zmian i odrodze艅 od bardziej szorstkiego do delikatniejszego ma-teria艂u, z kt贸rych ka偶de nast臋pne b臋dzie mniej bolesne od pierwszego, a偶 w ko艅cu taka zmiana b臋dzie tylko okresem znu偶enia i fizycznej bezczynno艣ci. Lub te偶 innymi s艂owy: duch przekszta艂ci cia艂o pod艂ug w艂asnego wzoru tak, i偶 b臋dzie doskona艂ym narz臋dziem do wykonania jego planu. Wtedy duch jest po艂膮czony z cia艂em. 呕yj膮 w najlepszej harmonii.
Gdy natomiast duch poddaje si臋 chorobie cia艂a, j膮 uznaje i piel臋gnuje, czuj膮c si臋 wobec niej bezradnym, to mamy chorob臋 w jej najgorszej postaci tak d艂ugo, a偶 si臋 cia艂o rozpadnie.
Przekonanie, 偶e jeste艣my ci膮gle wzrastaj膮c膮 si艂膮 i 偶e ona mo偶e by膰 u偶yt膮 do pokrzepienia cia艂a, nie mo偶e nas ju偶 opu艣ci膰. Dowody przyjd膮 same, z pocz膮tku nieznacznie i rzadko, ale z czasem przewaga nad ka偶d膮 pr贸b膮 i s艂abo艣ci膮 b臋dzie coraz wi臋ksza tak, 偶e nareszcie wszelkie niedomogi ust膮pi膮.
Ka偶da my艣l taka, kt贸r膮 偶ywimy, jest tak istotn膮 si艂膮 odporn膮, jak w ramieniu, kt贸rym trzymamy na smyczy z艂o艣liwego psa. Jest ona cegie艂k膮 w budowie, jak膮 wznosimy w celu odparcia z艂ego.


KURACJA UMYS艁OWA

Jasno艣膰 umys艂u.

Mamy pod naszym domem d贸艂, pe艂en robactwa i ze-psutego powietrza. Byli艣my w znacznie gorszym po艂o偶eniu, nime艣my go odkryli; m i przysi膮g艂 najuroczy艣ciej, 偶e odt膮d b臋dzie wierny. I sta艂a si臋 rzecz nie do pniejsza o to, jak膮 wzbudza odraz臋, ale teraz, skoro艣my go spostrzegli, b臋dzie z pewno艣ci膮 oczyszczony. I w naszym umy艣le mog膮 by膰 kryj贸wki, przepe艂nione z艂ymi pierwiastkami.
呕膮dajmy zawsze jasnego umys艂u, a zdob臋dziemy go. Je艣li nadarzy si臋 sposobno艣膰 uzyskania dziennie czterech czy pi臋ciu godzin wolnego czasu, nie obarczaj si臋 nadprogramowym wysi艂kiem dla paru dolar贸w, kt贸re mo偶esz w tym czasie zarobi膰. Taka sposobno艣膰 b臋dzie pierwszym krokiem do nowego 偶ycia. U偶ycz sobie wywczasu! Nie l臋kaj si臋 zabawi膰!
Musimy uczy膰 si臋 i wyszukiwa膰, czego wymaga natura dla przysporzenia jej trwa艂ego szcz臋艣cia. Ka偶dy z nas jest dla siebie ksi膮偶k膮. Musimy t臋 ksi臋g臋 przewraca膰, kartka za kartk膮 i ust臋p za ust臋pem, tak jak je uk艂ada do艣wiadczenie ka偶dego dnia, miesi膮ca i roku, i wczytywa膰 si臋. Nikt ich nie umie tak czyta膰, jak my sami dla siebie, gdy偶 nikt nie potrafi my艣le膰 zupe艂nie tak samo jak my lub tak samo odczuwa膰.
Mog臋 spr贸bowa膰 twojej metody jako do艣wiadczenia, jednak musz臋 pami臋ta膰, 偶e s膮 to jedynie do艣wiadczenia. Musz臋 unikn膮膰 owego tak powszechnego b艂臋du, niewolniczego na艣ladownictwa i uwielbienia kogo艣 innego. Gdy umys艂 nasz jest roztargniony, skoro my艣limy albo staramy si臋 my艣le膰 naraz o tuzinie rzeczy, kt贸re mamy zrobi膰, je艣li nie wiemy, czego chwyci膰 si臋 nasamprz贸d, i naraz usi艂ujemy rozpocz膮膰 tuzin czynno艣ci, natenczas pok贸j nasz b臋dzie przewr贸cony, pulpit i papiery w nie艂adzie, a je艣li taki stan umys艂u b臋dzie przewa偶a艂, to i cia艂o ucierpi od pewnych zaburze艅, si艂a bowiem, jaka formalnie zespala nasze cia艂o, b臋dzie rozprz臋偶ona.
Nie starajmy si臋 robi膰 za wiele naraz! Nie przypatrujmy si臋 wszystkiemu, co jest do zrobienia! Inaczej przysparzamy sobie uczucia odrazy do wszystkiego i um臋czenia si臋 tym wszystkim.
B膮d藕my pewni, 偶e wytrwa艂e usi艂owania przynios膮 nam w ko艅cu ten stan umys艂u, kt贸ry przedstawi nam rzeczy w zupe艂nie innym 艣wietle. Skoro my艣l nasz膮 skierujemy wed艂ug pewnej metody, osi膮gniemy w ko艅cu to, czego 偶膮damy.

Post臋p przez walk臋.

Ka偶de zmaganie si臋 ducha - czy to z cierpieniem, czy z jakimkolwiek brakiem, z niezadowoleniem na widok naszych b艂臋d贸w i niepowodze艅, czy to wywalczanie sobie wi臋kszej zr臋czno艣ci w naszym zawodzie, post臋p贸w w sztuce lub dzie艂ach, jest rzeczywistym przebijaniem si臋 ducha do wi臋kszej pot臋gi i lepszego doskonalenia si臋, a przez to doskonalenie do szcz臋艣cia. Gdy偶 celem 偶ycia jest szcz臋艣cie.
Je艣li oczy nasze cokolwiek os艂abn膮, nie trzeba zaraz biec po okulary. Dajmy oczom wypocz膮膰 kilka miesi臋cy! 呕adnego organu cia艂a tak nie wyt臋偶amy jak oka, kiedy si臋 siedzi nad czytaniem naszego ma艂ego druku. Drukarz nie zna granicy przy zmniejszaniu czcionek, je艣li tylko oko potrafi je przeczyta膰. Wychodzi to na jedno z d藕wiganiem ci臋偶aru, kt贸ry wyt臋偶a nasze mi臋艣nie do ostateczno艣ci.
Zawe藕mijmy si臋 mocno, 偶e nasz wzrok musi by膰 tak dobry jak dotychczas. Bior膮c natychmiast okulary, tysi膮ce wmawiaj膮 w siebie, 偶e skoro wzrok zawi贸d艂, to b臋dzie zawodzi艂 i przez reszt臋 偶ycia. Chwytaj膮c szk艂a, bierzemy kule dla oka i naturalnie przez ca艂e 偶ycie b臋dziemy u偶ywa膰 tych kul. Nie tak rozumujemy i dzia艂amy, gdy mamy chor膮 nog臋 lub stop臋. Je艣li wspieramy si臋 na kuli czy lasce, to w duchu pragniemy chodzi膰 bez tej laski i w rzeczy samej pr贸bujemy od czasu do czasu spacerowa膰 bez 偶adnej podpory.
Oko mo偶e zes艂abn膮c przez jak膮艣 niemoc cia艂a, a tej niemocy powodem mo偶e by膰 jakie艣 zaburzenie umys艂owe - zgryzota, niepewno艣膰 lub trudy; wszystkie bowiem podobne stany umys艂u wyczerpuj膮 si艂y cia艂a. Szk艂a s膮 dla tego organu takim mniej wi臋cej sztucznym bod藕cem, jak alkohole dla 偶o艂膮dka w celu podniecenia apetytu, a mimo to przyzwyczajamy oko do polegania na takim sztucznym bod藕cu.
Naturalnie, je艣li musimy czyta膰 drobne pismo, i to przy wszelkich odcieniach 艣wiat艂a, nasz interes przymusza nas do tego, to potrzeba nam sztucznej pomocy w postaci szkie艂.
Te konieczno艣ci wszelako nie maj膮 偶adnego wp艂ywu na wynik.
Je艣li za艣 przez ci膮g艂膮 walk臋 ze stanem przygn臋bienia albo l臋kliwo艣ci wst膮pi w nas przy ko艅cu si艂a i wytrwa艂o艣膰, s膮 one ju偶 ca艂kiem nasze. Nigdy nas nie opuszcz膮.

W艂adanie sob膮

Rozwaga w ruchach tak regulowanych, by nasz umys艂 mia艂 czas pod膮偶y膰 za nimi, usposabia do namys艂u w ma艂ych czy wielkich sprawach. Brak tego 膰wiczenia powoduje nie艣wiadom膮 czynno艣膰 fizyczn膮, a przyzwyczajenie mo偶e si臋 tak utrwali膰, 偶e cia艂o porusza si臋, zanim si臋 spostrze偶emy.
Je艣li wk艂adamy my艣l w nasze ruchy, odnosimy przyjemno艣膰 z 膰wiczenia mi臋艣ni. W tym w艂a艣nie tajemnica ca艂ego wdzi臋ku ruch贸w, ca艂ej zr臋czno艣ci i sk艂adu w czynno艣ciach. Najbieglejszym tancerzem lub tancerk膮 jest osoba, kt贸ra potrafi w odpowiednie mi臋艣nie w艂o偶y膰 tyle my艣li, 偶e o wszy-stkim innym zapomni, a tak jest zupe艂nie poch艂oni臋ta czynno艣ci膮 sam膮 i wyra偶eniem uczucia, kt贸re j膮 ogarnia.
Na odwr贸t; widujemy codziennie ludzi sun膮cych ulicami z jak najwi臋kszym nak艂adem si艂y, podczas gdy ich umys艂 projektuje, dzia艂a, po偶膮da, p臋dzi daleko naprz贸d. I ci ludzie dziwi膮 si臋, czemu tak cz臋sto si臋 myl膮, dlaczego tyle szczeg贸艂贸w interesu sprawia im trudno艣ci; a tak zda si臋 niepoj臋tym, dlaczego zawsze s膮 zamy艣leni, a nigdy dosy膰 przytomni.
Czy nie jest to praktyczna filozofia, nie s膮 to praktyczne wywody? A gdyby艣my tak jutro mieli dra偶ni膮c膮 rozmow臋 w sprawie dla nas naj偶ywotniejszej, z chytrym surowym aferzyst膮, zar贸wno cz艂owiekiem nauki jak i silnej woli, posiadaj膮cym 艣rodki, w艂adz臋 i sposoby pokonania nas, zam膮cenia rozs膮dku, przestraszenia nas. Czy偶 nie potrzeba nam ka偶dego atomu si艂y, kt贸ry si臋 da wydoby膰, aby si臋 z tym cz艂owiekiem spr贸bowa膰?
Skupienie.
G艂贸wnym 艣rodkiem utrzymania fizycznej r贸wnie偶 jak i umys艂owej si艂y jest wprawianie ducha i cia艂a, aby wykonywa艂y tylko jedn膮 rzecz naraz; innymi s艂owy skupienie ca艂ej my艣li, potrzebnej do wykonania jednej czynno艣ci, na niej tylko, a usuni臋cie wszelkiej my艣li nie nale偶膮cej do tego.
Skoro idziemy pod g贸r臋 i ci膮gle spogl膮damy z niecierpliwo艣ci膮 ku wierzcho艂kowi i pragniemy tam by膰, to rych艂o si臋 znu偶ymy. Kiedy w wyobra藕ni jeste艣my blisko szczytu, gdy nasze cia艂o jest u st贸p jego, wysy艂amy si艂臋 my艣li na wierzcho艂ek pag贸rka, zostawiaj膮c biednemu, sponiewieranemu cia艂u zaledwie tyle, aby je wlec z trudno艣ci膮 pod g贸r臋. Je艣li za艣 ca艂膮 t臋 si艂臋 wr贸cimy ku cia艂u i skupimy j膮 na ka偶dym kroku, b臋dziemy si臋 wznosi膰 o wiele 艂atwiej; si艂a bowiem jest ca艂a ze艣rodkowana na tych cz臋艣ciach naszego cia艂a, kt贸re potrzebuj膮 jej najbardziej. Odnosimy na贸wczas przyjemno艣膰 z chodu, zapominaj膮c o k艂opocie, jakim jest niecierpliwe 偶膮danie wej艣cia na g贸r臋.
Ta zasada wychodzi nam na dobre w ka偶dym po艂o偶eniu 偶yciowym. Czy偶 nie pragniemy zapomnie膰 o troskach zawodowych, stratach przez skupienie my艣li na czym innym, pozwalaj膮c si臋 tej rzeczy tak poch艂on膮膰 i unie艣膰, by wszystko inne posz艂o w zapomnienie?
T膮 drog膮 i tym sposobem, mo偶e bezwiednie stosowanym, wybiera malarz, po niejakim namy艣le, kawa艂ek widnokr臋gu, wydzielaj膮c go i oddzielaj膮c od reszty i przenosz膮c go na p艂贸tno.
Zapewne nieraz przechodzili艣my obok tego widoku, nie dostrzegaj膮c go tak, jak go on maluje, gdy偶 my艣li by艂y roztargnione, w臋druj膮c i pracuj膮c w stu naraz kierunkach. W jednej chwili w domu, w nast臋pnej w handlu, sk艂adzie lub kantorze, po czym walka z jak膮 trudno艣ci膮, zn贸w jaki艣 k艂opot, w ci膮gu 60 sekund wi臋cej rzeczy na g艂owie, ni偶by si臋 da艂o spisa膰 w ci膮gu godziny - to wszystko jest praca.
Jest to wydatek si艂y, cz臋sto bezu偶yteczny. Nie dostarczy 偶adnego nowego pomys艂u. Tak, jakby drwal sp臋dzi艂 dwie godziny na szalonym wymachiwaniu siekier膮, zanimby 艣ci膮艂 drzewo.
Czy posiadamy zdolno艣膰 ujrzenia czego艣, skoro biegniemy? Czy to, co ujrzymy, mo偶e nam sprawi膰 przyjemno艣膰? Mo偶emy wtedy omin膮膰 i nie spostrzec osoby, kt贸r膮 przed wszystkimi pragn臋li艣my ujrze膰, a z kt贸r膮 si臋 widzie膰 by艂oby dla nas niezmiernie korzystne.
Banknoty mog膮 w ten spos贸b le偶e膰 na naszej drodze nie dostrze偶one.
Dzieci ze s艂abym umys艂em, tudzie偶 idioci, nie maj膮 dobrej w艂adzy w r臋kach. We w艂a艣ciwej szkole 膰wicze艅 ka偶e si臋 takim dzieciom najpierw uczepia膰 si臋 dr膮偶ka ponad ich g艂ow膮 i wyci膮ga膰 si臋 na grzbiecie po nieco nachylonej powierzchni. Cz臋sto schodz膮 ca艂e tygodnie na 膰wiczeniach, zanim si臋 tego naucz膮. Bezw艂adny umys艂 nie ma do艣膰 si艂y, by ca艂膮 my艣l skupi膰 na r臋ce i naraz jedn膮 tylko czynno艣膰 wykona膰.
To samo odnosi si臋 w mniejszym lub wi臋kszym stopniu do wszelkich s艂abych umys艂贸w. Trac膮 one godziny czasu i wielkie ilo艣ci si艂y na napraw臋 skutk贸w w艂asnej nag艂o艣ci i bez艂adnego wysi艂ku.
Gubi膮 rzeczy tu i 贸wdzie bezwiednie, o艂贸wki, scyzoryki, zarzucaj膮 wa偶ne listy, pieni膮dze przy zamianie, zawsze rozgl膮daj膮 si臋 za czym艣 w po艣piechu.
Jaki偶 po偶ytek z si艂y tak u偶ytej?
Tak rozpraszaj膮c si艂臋 przez szesna艣cie do osiemnastu godzin, nie zostawili jej w ciele dosy膰 na reszt臋 dnia. Tymczasem znu偶ony organizm popada w stan znieczulenia, zwany snem. W tym stanie duch zbiera rozstrzelone si艂y, my艣li, kt贸re w臋drowa艂y szeroko i daleko; powraca z tak skupionymi si艂ami do cia艂a i obejmuje je z now膮 moc膮 w posiadanie. Rozproszony jest on podobnym rozlicznym 偶y艂kom wodnym ciekn膮cym w niezliczonych kierunkach. Zbierz te wszystkie strumyki w jeden potok, a otrzymasz si艂臋, kt贸ra poruszy ko艂o m艂y艅skie.
Gdyby si臋 nam uda艂o przywo艂a膰 wszystkie odnogi ducha naraz do ich 艣rodowiska i tak zgromadzi膰 daleko rozproszone si艂y, byliby艣my 艣wie偶ymi i krzepkimi w takiej ilo艣ci minut, ile godzin nam teraz potrzeba do odpoczynku. Ta wiedza by艂a znan膮 Napoleonowi I i podtrzymywa艂a go ca艂ymi dniami w czasie przesile艅 wojennych mimo nader kr贸tkiego snu, podczas gdy nat臋偶enie jego energii dochodzi艂o do najwy偶szego stopnia. Jest to w艂adza, kt贸r膮 mo偶e naby膰 ka偶dy przez odpowiednie 膰wiczenie.

艢wi臋cenie niedzieli.

Spoczynek dla obojga: cia艂a i ducha, jest wielk膮 pot臋g膮; jednak niema艂a to sztuka, kt贸rej si臋 trzeba uczy膰. Polega ona cz臋艣ci膮 na odrzuceniu wszelkich trosk i zwr贸ceniu umys艂u na tory zadowolenia.
Wy偶szy rozum staro偶ytno艣ci, zrozumiawszy to prawo, wyznaczy艂 jeden dzie艅 z siedmiu na odpoczynek i napawanie si臋 si艂ami s艂o艅ca. St膮d i nazwa angielska "Sunday", niemieckie "Sonntag" (dzie艅 s艂o艅ca); (polskie "niedziela" od "nie dzia艂a膰" - przyp. t艂.).
Z tym wszystkim nie jest s艂o艅ce jedynym 藕r贸d艂em si艂y, z kt贸rego czerpa膰 mo偶emy. Jest ono tylko jednym z przejaw贸w mocy Najwy偶szego. Jest jeszcze du偶o - bardzo du偶o innych, kt贸re pozna膰 trzeba i o kt贸re w skupieniu nale偶y prosi膰.
Nabrawszy si艂y s艂o艅ca, wielu nie uzyska艂o wszak偶e zdrowia i wytrwa艂o艣ci do 偶ycia i jego zada艅, gdy偶 nie wiedzieli, jak t臋 si艂臋 utrzyma膰 i jak ni膮 szafowa膰.
Do nich nale偶膮 delikatne, wra偶liwe natury, do nich nale偶y ka偶dy prawdziwy geniusz; wszyscy czuli na pi臋kno艣膰 nieba i jezior, burzy i r贸偶nych krajobraz贸w. Przyroda m贸wi do ducha rozmaitymi j臋zykami. Nieokrzesanym opowiada bardzo ma艂o. Umys艂om wy偶szym potrafi w jednej minucie wi臋cej wypowiedzie膰, ni偶by mog艂y wyrazi膰 w ci膮gu 偶ycia. Wielu nie zdo艂a my艣li takich przet艂umaczy膰 na s艂owa, muzyk臋 lub kolory.
Te wra偶enia czy my艣li wszystkie s膮 to si艂y i 藕r贸d艂a si艂y. Czemu偶 jednak jest geniusz i cz艂owiek uczuciowy tak cz臋sto s艂abym na ciele i nie ma powodzenia w 偶yciu?
Gdy偶 nie umiej膮 zatrzyma膰 si艂y, kt贸r膮 odbieraj膮; nie znaj膮 praw bytu i dzia艂ania w 艣wiecie.
Gdy nadejdzie czas wytchnienia, trzeba odrzuci膰 wszelkie troski, oczekiwania lub czynno艣膰 umys艂u i odda膰 si臋 losowi.
Tak co niedzieli uzyskamy r贸wnowag臋 nawet w贸wczas, gdy sakwa lekka, a nie ma widok贸w, by temu zaradzi膰.
Taki spok贸j odp臋dzi smutek. Oczy nasze b臋d膮 zwr贸cone w stron臋 ja艣niejsz膮. Wszelka obawa i przygn臋bienie oddali si臋.
Tak jak dziecko spogl膮da ku rodzicom i wierzy, 偶e otrzyma ratunek, tak z czasem i my ufa膰 b臋dziemy Najwy偶szemu, kt贸rego 艂aski zejd膮 na nas.
Tymczasem wskutek d艂ugiego przywyknienia wiele os贸b jest prawie niezdolnych do wypoczynku i pokrzepienia. My艣li ich tak w niedziel臋 jak w ka偶dym innym dniu d膮偶膮 do ich zarobku, projekt贸w domowych, biurowych i innych k艂opot贸w - czy s膮 w ko艣ciele, czy w swym mieszkaniu.
Umys艂y ich s膮 jak parowe maszyny bez kierownika. Biegn膮 czy te偶 pracuj膮 dalej i dalej, a偶 si臋 si艂a, kt贸r膮 maj膮, wyczerpie.
Najlepiej jest w niedziel臋 przechadza膰 si臋 umiarkowanie. Nie r贸b z niedzieli dnia po艣piechu i gonitwy do jakiego艣 celu! Id藕 na pola i wygrzewaj si臋 w s艂o艅cu. 呕yj膮c w mie艣cie, nie spiesz t艂umnie na pikniki lub festyny niedzielne, je艣li po nich masz by膰 o wiele wi臋cej znu偶ony, ni偶 gdyby艣 by艂 zosta艂 w domu.
Nie ka偶dy jednak wysi艂ek cia艂a lub ducha jest "prac膮" w zwyk艂ym tego s艂owa znaczeniu. Spokojne, umiarkowane u偶ycie si艂y cz臋sto u偶yczy odpoczynku duchowi, kt贸ry inaczej nie mia艂by chwili spokoju. W艂adze nasze cz臋sto wymagaj膮 pewnego, bardzo lekkiego fizycznego wysi艂ku, a偶eby si臋 skupi膰 i tym samym zapobiec rozstrzeleniu, w臋dr贸wkom i zu偶ywaniu si臋 na wyczerpuj膮cym rozbijaniu powietrza, 偶e si臋 tak wyrazimy. Z tej przyczyny wywijanie lask膮 mo偶e by膰 wypoczynkiem. To samo sprawi wyszywanie lub inne kobiece roboty. Niejedna pi臋kna my艣l wy艂oni si臋, stworzy stan zadowolenia i pogody umys艂贸w, skoro uchwytna cz臋艣膰 naszej istoty jest w ten spos贸b zaj臋ta.
Jest wysoce dobroczynn膮 rzecz膮 rozpoczyna膰 przeniesienie ducha we w艂a艣ciwe usposobienie niedzielne wytchnieniem w sobot臋 wiecz贸r. W ten bowiem spos贸b, jak to wyja艣niam w "Tajemnicy snu", u偶yczamy naszej stronie duchowej w艂a艣ciwego kierunku, aby przyci膮gn膮膰 pierwiastki odpoczynku po za艣ni臋ciu (w sobot臋 wieczorem).
To nas te偶 przysposobi do lepszego wypoczynku w niedziel臋.
Natomiast przep臋dzi膰 wiecz贸r sobotni w towarzystwie w podnieceniu, odk艂adaj膮c p贸j艣cie na spoczynek do p贸藕nej godziny i nie po偶膮da膰 odpoczynku nazajutrz, znaczy wys艂a膰 umys艂 w sfery nerwowego rozdra偶nienia, kt贸rego pierwiastek ca艂膮 noc b臋dzie si臋 udziela艂 naszemu cia艂u, tak i偶 przebudzimy si臋 nad ranem nie od艣wie偶 i przysi膮g艂 najuroczy艣ciej, 偶e odt膮d b臋dzie wierny. I sta艂a si臋 rzecz nie do peni i niezdolni korzysta膰 z dobroczynnych wp艂yw贸w niedzieli.

Wypoczywanie.

To nie praca zabija ludzi. Tylko spos贸b, w jaki j膮 wykonujemy. Uregulowana praca jest odpoczynkiem.
Korzy艣ci z nieprzepracowania same wpadaj膮 w oczy w codziennych objawach 偶ycia. Najwi臋ksze powodzenie w interesach ma cz艂owiek zimnej krwi, zamkni臋ty w sobie, kt贸ry z w艂asnego natchnienia nauczy艂 si臋 ochrania膰 cia艂o przed znu偶eniem tak, aby duch jego m贸g艂 dzia艂a膰.
My nie dajemy sobie tego odpoczynku. Zniewalamy wyczerpany organizm do pracy wtedy, kiedy nie jest on do niej wcale zdolny.
Bezwiednie nie s艂uchaj膮c praw przyrody ludzko艣膰, tak wyzyskana, wyniszcza si臋 i tysi膮ce "zarabiaj膮 na 偶ycie" i mozol膮 si臋, cierpi膮 i zu偶ywaj膮, a偶 przyjdzie 艣mier膰.
Przyzwyczajenie nieraz jest tak pot臋偶ne, i偶 ludzie nie potrafi膮 przerwa膰 roboty lub zboczy膰 z w艂a艣ciwego kierunku dzia艂alno艣ci.
Nie maj膮 poj臋cia, co znaczy odpoczynek cia艂a lub ducha. S膮 szcz臋艣liwi jedynie przy pracy, a przecie偶 wskutek wzmagaj膮cej si臋 niemocy s膮 politowania godni - podobnie jak wiele "gospody艅", zawsze utyskuj膮cych, 偶e s膮 na 艣mier膰 zapracowane, kt贸re jednak nieszcz臋艣liwe s膮 bez tego zaj臋cia. Jaki艣 czas s膮 oci臋偶ali, bezczynni, pr贸偶nuj膮. To nast臋puje tylko w贸wczas, gdy ustanie napr臋偶enie cia艂a i ducha; a w艂adze umys艂owe si臋 odnawiaj膮 i odpoczywaj膮. Wtedy jednak na pr贸偶no by艣my usi艂owali postawi膰 cia艂o na nogi. Trzeba zostawi膰 swobodny bieg naturze. Gdy strona umys艂owa odradza si臋 i odnawia, druga (tj. cia艂o) musi czeka膰.
Nigdy nie wypocz臋ci ludzie op贸藕niaj膮 miast przyspiesza膰 powodzenie i trac膮 takt w obcowaniu z drugimi. Odpychaj膮 zamiast przychylnie usposabia膰 tych, co najwi臋cej mogliby im pom贸c, a cho膰 nieraz maj膮 du偶o energii, nie dochodz膮 do stanowisk, jakie mogliby zajmowa膰, gdyby udzielili sobie wi臋cej odpoczynku.
Je艣li obracam ko艂o jedn膮 r臋k膮, zu偶ywam po jakim艣 czasie w艂adz臋 w pewnym uk艂adzie mi臋艣ni. Kiedy przystan臋, by nap臋dza膰 je nast臋pnie peda艂em, daj臋 mi臋艣niom r臋cznym wypoczynek. Po chwili mog臋 zn贸w obraca膰 r臋k膮. Tak samo dzieje si臋 z ka偶dym wysi艂kiem umys艂owym. Czy偶 艣l臋cz膮c bezustannie nad jakim艣 projektem, szkicem lub zadaniem, przyspieszamy ich urzeczywistnienie? Czy偶 nie u偶ywamy wtedy ju偶 dawno wyczerpanych uk艂ad贸w m贸zgowych?
Czeg贸偶 wi臋c potrzeba? Wywczas贸w dla odno艣nych mi臋艣ni umys艂owych. Ale jak? Tylko w ten spos贸b, by na chwil臋 zwr贸ci膰 ca艂膮 si艂臋 na co innego. Czy nie zauwa偶yli艣my, jak wielce znu偶eni natychmiast odzyskiwali艣my werw臋, skoro tylko uda艂o si臋 nam zasi膮艣膰 z mi艂ym towarzystwem na godzin臋 pogaw臋dki?
Przez to wytchn臋li艣my lepiej, ni偶 gdyby艣my pozostali sami, cho膰by nie robi膮c 偶adnych wysi艂k贸w. Ta rozmowa w艂a艣nie nas uspokoi艂a i odrodzi艂a.
A jednak by艂o to z nak艂adem si艂y. Ca艂a my艣l nasza znalaz艂a uj艣cie w rozmowie. Rozmowa taka przep臋dzi艂a nas niejako z jednego toru my艣li na drugi.

Sen.

Sen to stan, do kt贸rego nale偶y si臋 przygotowa膰 w najwi臋kszym spokoju. A wi臋c zaprzesta膰 wszelkich ruch贸w cia艂a, jak machania nogami, podrygiwania lub te偶 b臋bnienia palcami. R贸wnie偶 wstrzyma膰 trzeba ka偶d膮 mimowoln膮 czynno艣膰 umys艂u, p臋dzenie my艣li na wszystkie strony - ku osobom, rzeczom, planom, projektom - bezpotrzebne martwienie si臋 troskami, wielkimi czy ma艂ymi, by umys艂 w ci膮gu kilku minut by艂 niejako g艂adkim zwierciad艂em.
Istnieje zasada rz膮dz膮ca zdrowym snem dzieci臋ctwa. Druga zasada kieruje niezdrowym snem w艂a艣ciwym wiekowi 艣redniemu, je艣li nie wcze艣niejszemu.
Snu mamy dwa rodzaje. Jeden zdrowy, pokrzepiaj膮cy, kt贸ry wzmacnia i od艣wie偶a cia艂o, a drugi chorobliwy, niespokojny, gor膮czkowy, z kt贸rego przebudzamy si臋 ma艂o co pokrzepieni. Czy umys艂 w czasie snu pow臋druje do zdrowych, czy szkodliwych region贸w, zale偶y zupe艂nie od usposobienia przed spaniem. Je艣li p贸jdziemy spa膰 rozdra偶nieni, gniewni lub przepe艂nieni nienawi艣ci膮, to umys艂 b臋dzie cia艂u w ci膮gu nocy udziela艂 niezdrowych pierwiastk贸w, podobnych do tamtych. Je艣li duch jest wyl臋kniony, zw膮tpia艂y i przygn臋biony, natenczas da cia艂u wi臋cej z tego samego materia艂u. Nie nale偶y tak偶e pracowa膰 w jakim b膮d藕 kierunku, id膮c do 艂贸偶ka. Niestety w licznych wypadkach umys艂 staje si臋 czynniejszym ni偶 kiedykolwiek, skoro tylko si臋 po艂o偶ymy, uk艂adaj膮c plany i biedz膮c si臋 z obawami i k艂opotami. To nu偶y cia艂o i powoduje niezdolno艣膰 do wypoczynku i bezsenno艣膰 przez ca艂e godziny.
Trzeba stanowczo odp臋dzi膰 wszelkie my艣li, k艂ad膮c si臋 do snu, i postanowi膰 spa膰. Miej s艂owo "wypoczynek" ci膮gle w pami臋ci id膮c do 艂贸偶ka! To s艂owo przyniesie wyobra偶enie spokoju. Stopniowo zmieni postaw臋 i kierunek naszej my艣li, 艂膮cz膮c nas ze sfer膮 ukojenia. Zrazu nie b臋dziemy mie膰 powodzenia. Nie osi膮gniemy snu natychmiast. Mog膮 up艂yn膮膰 miesi膮ce, zanim doczekamy si臋 zmiany na lepsze. Gdy jeden raz przemo偶emy bezsenno艣膰, nie b臋dziemy potrzebowali na nowo dzie艂a rozpoczyna膰.
Nastr贸j umys艂u, kt贸ry podczas godzin czuwania przewa偶a, pozostanie i nadal, gdy cia艂o 艣pi. Je艣li za dnia b臋dziemy dzia艂a膰 z otuch膮, to i we 艣nie b臋dzie nas ona zasila膰 nowymi planami, metodami i pomys艂ami, kt贸re popr膮 nasze interesy.
My艣l nasza, kiedy 艣pimy, dzia艂a tak偶e na drugich, cho膰by r贸wnie偶 spali. Je艣li, id膮c do 艂贸偶ka, jeste艣 zagniewany lub bez nadziei, to twoje niewidzialne "ja", w臋druj膮ce we 艣nie, przyci膮gnie inna przygn臋biona lub pop臋dliwa natura. Im lepszy nastr贸j z wieczora, tym lepsze sfery i osoby, do kt贸rych trafimy we 艣nie.
Je艣li nie masz 偶adnego celu, to prawdopodobnie spotkasz si臋 z inn膮 podobn膮 natur膮. Nie mie膰 szczeg贸lnego celu w 偶yciu, lecz tylko p臋dzi膰 na o艣lep, znaczy nie mie膰 na czym skupi膰 my艣li. Gdy umys艂 nie jest skupiony, lecz rozstrzelony i chwyta si臋 dzi艣 tej rzeczy, a jutro innej, b臋dzie duch niespokojny, zas臋piony i nieszcz臋艣liwy. A w takim razie nie b臋dzie zdrowe i cia艂o.
Niedobry to zwyczaj pracowa膰 i za艂atwia膰 najwi臋cej interes贸w wieczorem. Okupuje si臋 to w ko艅cu bardzo drogo. Nad ranem odbieramy cia艂o w posiadanie z tym samym zu偶ytym systemem my艣li, widok贸w, plan贸w i mozo艂贸w, jakie mieli艣my wieczorem, gdy bowiem cia艂o popad艂o w nie艣wiadomo艣膰, duch pow臋drowa艂 w te same sfery, dok膮d zmierza艂, gdy opad艂y znu偶one powieki.
Noc jest czasem do odpoczynku dla cia艂a. Gdy nie ma bowiem czynnika, jaki promieniuje od s艂o艅ca, brak tego najwi臋kszego bod藕ca 偶ycia wszelakich istot tej planety. Jeste艣my na najlepszej drodze natury, je艣li prace, wymagaj膮ce nat臋偶enia, spe艂niamy rano. Korzystamy w贸wczas z dobrodziejstwa si艂y, zst臋puj膮cej na ziemi臋. Wieczorem lepiej jest oddawa膰 si臋 lekkiej niewinnej rozrywce lub marzeniom.
Nie chc臋 twierdzi膰, 偶e samo wczesne uk艂adanie si臋 na spoczynek stanowi panaceum przeciw wszelkim niedolom rodzaju ludzkiego lub 偶e robienie dnia z nocy jest przyczyn膮 wszelkich naszych cierpie艅. Twierdz臋 tylko, i偶 niezdrowy stan umys艂u d膮偶y ku nocnym rozrywkom, a by艂by 艣wie偶szym i odporniejszym, gdyby zapada艂 w senno艣膰, skoro tylko natura rozci膮gnie nad 艣wiatem p艂aszcz ciemno艣ci, daj膮c tym znak do zaprzestania wszelkiej pracy.
Po takim 艣nie uwydatniaj膮 si臋 nasze przymioty, zmys艂y odbieraj膮 silne wra偶enia i spostrzegamy pi臋kno艣膰 i u偶yteczno艣膰 w wielu rzeczach ca艂kiem zaniedbanych.


KR脫LESTWO MY艢LI.

Kszta艂cenie.

Czemu nie mo偶emy utrzyma膰 zawsze jednostajnej pogody umys艂u? Dlaczego tak cz臋sto podlegamy przygn臋bieniu? To dlatego, i偶 bez wzgl臋du na pomy艣lne stosunki nie 偶yjemy w zgodzie z prawami bytu.
Charakter my艣li, kt贸re 偶ywimy lub ujawniamy, wp艂ywa na nasze interesy pomy艣lnie lub z艂owrogo. Usposabia drugich za nami lub przeciwko nam. Budzi zaufanie lub nieufno艣膰 ku nam.
Je艣li naturalny wyraz twarzy wyra偶a zgry藕liwo艣膰, to dlatego, 偶e my艣li s膮 ponure. Gdy k膮ty ust si臋 obni偶aj膮, dowodem to pos臋pnych i gn臋bi膮cych my艣li, jakie przewa偶nie nami ow艂adaj膮, tworz膮c taki sk艂ad ust. Je艣li oblicze nie zach臋ca ludzi i nie rodzi ch臋ci zawarcia znajomo艣ci z jego w艂a艣cicielem, to dzieje si臋 dlatego, 偶e jest odbiciem my艣li, kt贸rych nie odwa偶y艂by si臋 wypowiedzie膰 g艂o艣no, a mo偶e sobie samemu wyszepta膰.
Czasem czujemy si臋, nie wiedz膮c dlaczego, zadowoleni z siebie i zgadzamy si臋 ze wszystkim. Jeste艣my w stanie przechadza膰 si臋 od niechcenia. Gotowi艣my do zawarcia przyja藕ni z ka偶dym. Wszyscy wrogowie poszli w zapomnienie, r贸wnie偶 obawy i troski. Nie mamy 偶adnych nami臋tnych, nieziszczalnych pragnie艅. W贸wczas najbardziej nas ciesz膮 lasy, niebo i mijaj膮ce nas t艂umy ludzi. Bawi膮 nas tym wi臋cej, im je baczniej obserwujemy. Spostrzegamy osobliwo艣ci i maniery przechodz膮cych, kt贸re innym razem usz艂yby naszej uwagi. Umys艂 nasz, spokojny i niezam膮cony, odbiera bezustannie mi艂e i niezwyk艂e wra偶enia. Pragniemy, by te wra偶enia zawsze trwa艂y. Takie usposobienie rodzi si臋 z duchowego skupienia. Umys艂 jest wtedy zogniskowany na stanie wytchnienia. Trzyma swe si艂y w zapasie, zu偶ywaj膮c tyle jedynie, ile potrzeba, aby porusza膰 cia艂o.

Szukanie odpowiednich fal my艣lowych.

Niekt贸rzy w swych my艣lach s膮 ca艂kiem samotni. Cho膰 mamy woko艂o siebie rodziny, krewnych i przyjaci贸艂, nie bior膮 oni wielkiego udzia艂u w naszym bycie. Je艣li damy wyraz naszym pomys艂om, otrzymuj膮 miano "fantazji". Mo偶emy dosta膰 przydomek "dziwaka", "orygina艂a", "fantasty"; mog膮 nam da膰 do zrozumienia, by艣my swe my艣li zatrzymali dla siebie, i wtedy zamykamy si臋 w sobie i odosabniamy. Spotykamy si臋 z wszystkimi woko艂o nas tylko na ich w艂asnym terenie 偶ycia, sympatii lub interes贸w; reszta nas jest na zawsze zamkni臋ta; jeste艣my tak zupe艂nie sami jak na wygnaniu, podobnie jak Robinson Kruzoe na wyspie nie zamieszkanej; odosobnieni pod wzgl臋dem umys艂owym, w najokropniejszym osamotnieniu i jeste艣my jak obcy w obcym kraju, cudzoziemcami mi臋dzy potomkami jednej krwi, m贸wi膮cymi naszym w艂asnym j臋zykiem. W臋z艂y bowiem cielesnego li tylko pokrewie艅stwa nie s膮 rzeczywistym 艂膮cznikiem. Tylko ci s膮 krewnymi, kt贸rzy my艣l膮 tak samo jak my, wierz膮 w to samo, co my, i sympatyzuj膮 z tymi, co my. Mog膮 nimi by膰 ludzie, kt贸rych nigdy nie widzieli艣my, z innych kraj贸w i odmiennej rasy.
Potrzeba nam do istnienia i zdrowia cz臋sto obecno艣ci tych, kt贸rzy my艣l膮 tak jak my i potrzebujemy ich pr膮du my艣li, p艂yn膮cego ku nam z 偶yczliwo艣ci膮, mi艂o艣ci膮 i sympati膮. Mo偶emy to osi膮gn膮膰. Mamy du偶o bliskich przyjaci贸艂, kt贸rych nigdy nie widzieli艣my. My艣li ich s膮 konieczne, by u偶yczy膰 nam zdrowia cia艂a i si艂y umys艂owej.
Ustawiczne odosobnienie i za nim id膮cy zanik umys艂u s膮 przyczyn膮, 偶e duch marnieje i wi臋dnie z braku niezb臋dnego pokarmu. Powoduje ob艂膮kanie, w niekt贸rych jego odcieniach i stopniach, melancholi臋 i ca艂y legion fizycznych s艂abo艣ci. Daremnie si臋 przepisuje lekarstwa, zmian臋 klimatu lub otoczenia.
Gdy odosobnimy dziecko od jego r贸wie艣nik贸w lub trzyma膰 je b臋dziemy wy艂膮cznie w towarzystwie ludzi starszych, kt贸rych interesy i sympatie s膮 odpowiednie ich wiekowi, to dziecko niebawem popadnie w zadum臋 i odr臋twienie. Potrzebuje ono pierwiastka my艣lowego, kt贸ry pochodzi z towarzystwa innych dzieci, tak samo jak potrzebuje odmiennego po偶ywienia. Zmu艣my cz艂owieka o ciasnym, poziomym umy艣le, kt贸ry g艂贸wn膮 przyjemno艣膰 upatruje w towarzystwie dawnych znajomych w piwiarni, aby przebywa艂 latami tylko z lud藕mi nauki, z filozofami, a cz艂owiek ten ucierpi niebawem skutkiem odosobnienia od swojej w艂asnej sfery duchowej, z kt贸rej czerpie r贸wnie偶 niejakie po偶ywienie i gdzie znajduje oparcie.
My艣li kobiety, odnosz膮cej si臋 do ciebie z mi艂o艣ci膮 lub sympati膮, z ideami, celami i d膮偶eniami r贸wnymi twoim lub wy偶szymi od nich, przynios膮 ci si艂臋 mi臋艣ni, zdrowie cia艂a i pogod臋 ducha. P艂yn膮ce st膮d my艣li s膮 pierwiastkiem rzeczywistym. Je艣li masz za towarzyszk臋 kobiet臋 umys艂owo ni偶sz膮 albo gdy tylko du偶o si臋 ni膮 zajmujesz, tw贸j umys艂 b臋dzie o wiele mniej jasny, a mo偶e ucierpi i twe zdrowie.
Bardzo wiele 艣rodk贸w jest pomocnych do odwracania pr膮du my艣li, dzia艂aj膮cej na nas szkodliwie. Mo偶emy codziennie do艣wiadcza膰 ca艂ego szeregu niemi艂ych objaw贸w. Zdaj膮 si臋 by膰 dodatkiem do codziennego trybu 偶ycia. 艢niadanie, meble, rozmowy, osoby woko艂o nas zwykle je wywo艂uj膮. Podr贸偶e nieraz ca艂kiem je odp臋dzaj膮. Widok innego otoczenia odwraca ten osobliwszy pr膮d my艣li. R贸偶ne lekarstwa mog膮 chwilowo wywrze膰 ten sam skutek. To samo mo偶e sprawi膰 jaka艣 nag艂a zmiana 偶ycia lub zatrudnienia. Mo偶emy jednak stopniowo tak wychowa膰 umys艂, 偶e potrafi wykluczy膰 takie z艂e wp艂ywy i odzieli膰 si臋 od nich nieprzebytym murem.

Idee fixe

Prze偶uwanie tego samego planu nauki lub zapatrywania, co mamy zdzia艂a膰, a czego zaniecha膰, znaczy tyle, co marnowa膰 nasze si艂y w kieracie m贸zgowym. Powtarzamy sobie w my艣li t臋 sam膮 rzecz od pocz膮tku do ko艅ca i na odwr贸t. Wznosimy z tego rzeczywistego, cho膰 niewidzialnego czynnika te same budowy raz po raz. Jedna jest bezu偶ytecznym na艣ladownictwem drugiej.
Je艣li staramy si臋 zawsze my艣le膰 albo rozmawia膰 o pewnym szczeg贸lnym przedmiocie, je艣li nigdy o nim nie zapominamy, skoro ustawicznie z nim wyst臋pujemy w ka偶dym czasie i przy ka偶dej sposobno艣ci; je艣li ani w mowie, ani w duchu nie staramy si臋 przystosowa膰 do naczelnego tonu rozmowy, tocz膮cej si臋 woko艂o nas, gdy nie staramy si臋 wzbudzi膰 zainteresowania, o czym rozmawiaj膮 inni; skoro upieramy si臋 m贸wi膰 tylko o tym, co nas obchodzi, lub wcale nie rozmawia膰, nara偶amy si臋 na niebezpiecze艅stwo, 偶e si臋 staniemy maniakami, zarozumialcami lub idiotami.
Maniak 艣ci膮ga na siebie to miano zupe艂nie s艂usznie. Przywi膮zawszy si臋 zapami臋tale do jakiej艣 my艣li, postanowi艂, cho膰 nie艣wiadomie, przeszczepi膰 j膮 na ka偶dego innego. Otacza si臋 w艂a艣ciw膮 tej my艣li atmosfer膮 lub pierwiastkiem, kt贸ry staje si臋 czym艣 nie mniej rzeczywistym jak to, co mo偶emy widzie膰 lub uchwyci膰.
Inni w jego pobli偶u odczuwaj膮 wp艂yw tej jedynej my艣li i to w spos贸b nieprzyjemny. S艂u偶y temu zmys艂 dot膮d jeszcze nie nazwany. W u偶ywaniu tego zmys艂u le偶y tajemnica naszych korzystnych lub niekorzystnych wra偶e艅, jakie odnosimy przy pierwszym widzeniu si臋 z jak膮艣 osob膮. Przez my艣li, jakie promieniujemy, udziela si臋 woko艂o pierwiastek, mog膮cy drugich usposobi膰 za nami lub przeciwko nam. Tote偶 przemawiamy do drugich, cho膰 nasze j臋zyki s膮 nieruchome. Budzimy sympati臋 lub nienawi艣膰, siedz膮c sami ukryci w naszych pokojach.
Wy艂膮czenie my艣li szkodliwych.
Martwienie si臋 jak膮 strat膮 czy to przyjaciela, czy jakiej w艂asno艣ci, zw膮tla ducha i cia艂o. Nic tym nie pomo偶emy przyjacielowi, kt贸rego 偶a艂ujemy. Jest to raczej szkodliwym, nasze bowiem smutne my艣li musz膮 dosi臋gn膮膰 swego przedmiotu, cho膰 w sferze drugiego 艣wiata, i sprawi膰 tej osobie bole艣膰.
Podobnym b艂臋dem jest my艣le膰 nieprzyja藕nie o jakiej艣 osobie, kt贸ra nas urazi艂a czy nam uchybi艂a. My艣l taka kr膮偶y przy nas godzina za godzin膮, a mo偶e dzie艅 za dniem. W ko艅cu si臋 niezmiernie uprzykrzy, a jednak otrz膮sn膮膰 si臋 z niej nie mo偶emy. Nudzi nas i gniewa, os艂abia i nu偶y. Nie mo偶emy temu przeszkodzi膰, lecz kr膮偶ymy bezustannie w k贸艂ko tym samym dr臋cz膮cym, przykrym, bezcelowym szlakiem. Umys艂 nasz si臋 wyczerpuje, a z konieczno艣ci tak偶e i nasze cia艂o.
Wszystko dlatego, 偶e 艣ci膮gn臋li艣my na si臋 nieprzyjazn膮 my艣l drugiej osoby. My艣li ona o nas tak samo jak my o niej. Wysy艂a w nasz膮 stron臋 ca艂y szereg wrogich my艣li. Wymierzamy i odbieramy ciosy niewidzialnych 偶ywio艂贸w. Czasami obie strony podtrzymuj膮 tak膮 milcz膮c膮 wojn臋 niewidzialnymi si艂ami przez ca艂e tygodnie; a je艣li tak si臋 dzieje, obie ponosz膮 szkod臋. To zmaganie si臋 przeciwnych si艂 i objaw贸w woli ci膮偶y na nas wszystkich. Ca艂a atmosfera jest nim brzemienna.
Wysi艂ek, aby zapomnie膰 nieprzyjaci贸艂 lub skierowa膰 ku nim tylko przychylne my艣li, jest tak samo czynem samoobrony jak podniesienie r膮k dla odparcia fizycznego ciosu. Wytrwa艂a my艣l przychylna spycha na bok pr膮dy nieprzyjazne, usuwaj膮c ich szkodliwo艣膰. S艂abszy jednak umys艂 trwa w zapalczywej, niszcz膮cej my艣li i staje si臋 jej niewolnikiem.
Zasad膮 jest, 偶e w obcowaniu ze 艣wiatem nale偶y wyrobi膰 w sobie przewag臋, podobnie jak szermierz musi by膰 pozytywnym wobec drugiego zapa艣nika. Natomiast gdy wycofujemy si臋 z czynnego udzia艂u w interesach, trzeba sta膰 si臋 biernym. Strudzimy si臋, gdy ustawicznie b臋dziemy, chocia偶 w my艣li, stawia膰 czo艂o przeciwnikom w jakim b膮d藕 sporze. W polityce czy w zawodach ludzie, kt贸rzy najd艂u偶ej 偶yj膮 i maj膮 najwi臋ksze wp艂ywy, zawsze s膮 najmniej przyst臋pni dla t艂umu; bo je艣liby si臋 ci膮gle stykali z r贸偶nego rodzaju lud藕mi, a tak wch艂aniali przer贸偶ne pierwiastki otoczenia, du偶o by si臋 z ich si艂y marnowa艂o.
Si艂acze finansowi, jak Jay Gould, unikaj膮 艣cisku i ha艂asu gie艂dy. 呕yj膮 w swych domach tylko dla siebie i nie tak 艂atwo przyst臋pni, wiele za艣 interes贸w za艂atwiaj膮 przez po艣rednik贸w. Otaczaj膮 si臋 murem i trzymaj膮 jak w twierdzy, unikaj膮 rozhukanych i spl膮tanych fal my艣lowych, sami za艣 przebywaj膮 w sferze niezam膮conego spokoju, g贸ruj膮cej nad wszystkimi kapita艂ami; w niej te偶 bierze pocz膮tek ich przenikliwo艣膰 planowej dzia艂alno艣ci.
Kto podlega na艂ogowemu gniewowi, niechaj wie, 偶e nie ma nic gorszego nad oddawanie si臋 tej nami臋tno艣ci chwil臋 przed zamkni臋ciem powiek do snu, czy to wspominaj膮c osoby niemi艂e, czy te偶 wprost kieruj膮c ku nim nienawistne uczucia. Duch podlega dalej temu uczuciu, chocia偶 utracili艣my 艣wiadomo艣膰. Je艣li za艣 偶ywimy dobr膮 wol臋 ku wszystkiemu, i we 艣nie uczucie to b臋dzie dzia艂a艂o. Gdyby艣my wtedy mogli ujrze膰 istotne pierwiastki, jakie stamt膮d wyp艂ywaj膮 z przychylno艣ci ku nam, przedstawi艂yby si臋 one jako cieniutkie pasemka 偶ycia wnikaj膮ce jako po偶ywienie. Gdyby艣my natomiast ujrzeli przeciwne im pierwiastki nienawi艣ci, jak膮 mo偶e wzbudzili艣my w innych, zobaczyliby艣my je jako p艂yn膮ce ku nam czarne 偶y艂ki lub promienie jadowitej, niebezpiecznej materii. Gdy wysy艂amy naprzeciw podobne im my艣li, pomna偶amy te niezdrowe moce, owe bowiem wrogie, niebezpieczne czynniki spotykaj膮 si臋, mieszaj膮, odpieraj膮, wracaj膮c do swego 藕r贸d艂a i 偶膮daj膮c ci膮gle 艣wie偶ego zasobu si艂y, by podtrzyma膰 walk臋, p贸ki si臋 obie si艂y nie wyczerpi膮. Interes w艂asny musi sk艂oni膰 ludzi, aby nie nienawidzili nikogo. Wycie艅cza to cia艂o i sprowadza chorob臋.

Zapomnienie.

Nauczy膰 si臋 zapomina膰 jest r贸wnie po偶yteczn膮 rzecz膮, jak 膰wiczy膰 sw膮 pami臋膰.
Ka偶dy 偶al, ka偶da troska odbiera ci cz臋艣膰 偶ycia. Jest to si艂a, u偶yta do nagromadzenia wi臋kszej niedoli, aby utrwali膰 na艂贸g smucenia si臋.
Skoro patrzymy w przysz艂o艣膰, otrz膮艣niemy si臋 z tego i b臋dziemy silniejsi fizycznie ni偶 wprz贸dy. Gdy za艣 g艂贸wnie patrzymy za siebie, to ostateczny wynik b臋dzie wrogi dla cia艂a.
W 艣wiecie naszym cz艂owiek przedsi臋biorczy, dzielny, wybijaj膮cy si臋 na wierzch, cz艂owiek interesu niewiele czasu sp臋dza na 偶a艂osnych wspomnieniach. Gdyby tak czyni艂, ucierpia艂by jego interes. My艣l jego rwie si臋 naprz贸d. Jest ona wi臋c istotn膮 si艂膮, kt贸ra popiera jego przedsi臋wzi臋cia. Gdyby trawi艂 czas na smutnych wspomnieniach przesz艂o艣ci, musia艂by cofa膰 si臋.
Dzisiaj tysi膮ce tysi臋cy ani my艣l膮 o sprawdzaniu charakteru swych my艣li. Pozwalaj膮 duchowi i艣膰 z pr膮dem chwili. Nigdy nie oddaj膮 my艣li dr臋cz膮cej: "Nie chc臋 si臋 tym d艂u偶ej zajmowa膰". Nie艣wiadomie domagaj膮 si臋 tego, co im na z艂e wychodzi, a rodzaj my艣li, kt贸rej pozwalaj膮 dr臋czy膰 umys艂y, sprowadza chorob臋 na cia艂o.
Tysi膮ce tysi臋cy cieszy艂yby si臋, gdyby mog艂y zapomnie膰 o czym艣 niemi艂ym. Zajmowanie si臋 k艂opotem, niech臋ci膮, przeszkod膮, trosk膮 jakiego b膮d藕 rodzaju, zw膮tla ducha i cia艂o i os艂abia si艂臋 potrzebn膮, by opiera膰 si臋 trosce. Sk艂opotana my艣l jest jak m臋tna woda. Tym, czego potrzeba, jest si艂a do odwr贸cenia tych m臋t贸w, a wpuszczenia 艣wie偶ej wody.

My艣li g艂贸wne.

Otaczanie si臋 w duchu najlepszymi my艣lami wytwarza si艂臋, kt贸ra je przyci膮ga. Niew艂a艣ciwie zowi膮 to ludzie wyobra藕ni膮; tak zwane bowiem imaginacje s膮 rzeczywisto艣ci膮 i si艂ami niewidzialnego pierwiastka. 呕yj duchem w pa艂acu, a stopniowo ci膮偶y膰 b臋dzie ku tobie atmosfera pa艂acowa. Gdy jednak nie masz ze swego pa艂acu 偶adnej korzy艣ci, pozw贸l drugim go u偶ywa膰.
Co przede wszystkim nale偶y wiedzie膰, to jest, jak膮 warto艣膰 mamy u innych.
Korzy艣ci walka w obronie prawdy nie przynosi. Ci臋gi mo偶na wymierza膰 w my艣li na odleg艂o艣膰, mog膮 one zaszkodzi膰 cia艂u. Czy jednak zraniwszy cia艂o, uderzaj膮c w nie czy to mi臋艣niami, czy ukryt膮 si艂膮 wrog膮, zrobili艣my co, aby zmieni膰 usposobienie czyje艣, czy ustr贸j czyj艣 nadwer臋偶yli艣my? Nie. Tak dzia艂aj膮c sprowadzasz na sw膮 g艂ow臋 przeciwne fale jadu i nienawi艣ci. Naprawiaj wi臋c z艂o wskazaniem lepszej drogi!
Je艣li mam lepszy dom od twego, to nie b臋d臋 nastawa艂 na ciebie, by艣 na艣ladowa艂 m贸j dom i nie b臋d臋 zmusza艂 ci臋 do budowy takiego domu lub nadu偶ywa艂 twego domu. Lepiej by艂oby zaprosi膰 ci臋 do mej siedziby, by艣 j膮 obejrza艂, a je艣li mo偶esz dostrzec jej wy偶szo艣膰 nad twoj膮, mo偶esz j膮 na艣ladowa膰. Skoro jednak nie mo偶esz si臋 jej dopatrzy膰, to 偶adne wysi艂ki z mej strony nie pomog膮 ci przejrze膰, dop贸ki twe oczy nie b臋d膮 szerzej otwarte.
Kojarzenie si臋 my艣li wy偶szych w spo艂ecze艅stwie
Ka偶dy wy偶szy umys艂, przepe艂niony bogactwem idei, musi殴ulec jakby wewn臋trznemu nakazowi, kt贸ry go zniewala da膰 wyraz wszelkim formom 偶ycia, jego pi臋kno艣ci i urokom. Ta konieczno艣膰 jest prawem natury. Takie umys艂y s膮 na kszta艂t nagi臋tych spr臋偶yn, kt贸re musz膮 wyskoczy膰. Nie jest to ich powinno艣ci膮 w zwyczajnym tego znaczeniu, ale konieczno艣ci膮.
Je艣li posiadasz skarbnic臋 my艣li, to musisz z niej wydawa膰, gdzie si臋 tylko nadarzy sposobno艣膰.
W miar臋 jak umys艂y rosn膮 w bogactwo idei, przyciska je ci臋偶ar ich w艂asnego bogactwa tak, 偶e staraj膮 si臋 go pozby膰 na wszystkie strony. Nieraz odnajd膮 na terenie 偶yciowym wra偶liwy organizm, do kt贸rego przychodz膮 same, objawiaj膮c mu sw膮 ide臋; lub przez jakowe艣 wsp贸艂dzia艂anie pewna liczba takich umys艂贸w, pokrewnych celami i pobudkami, mo偶e przyj艣膰 gromadnie do takiego osobnika, mog膮 go otoczy膰 sw膮 w艂asn膮 atmosfer膮 my艣li. Takie otoczenie b臋dzie na osobnika dzia艂a膰 jak narkotyk.
Umys艂owo podnosi go wysoko ponad zwyczajny poziom. Widzi on ca艂e otoczenie chwilowo w 艣wietle wy偶szego i czystszego 偶ycia ni偶 wszyscy inni doko艂a niego.
Wch艂ania on ten wy偶szy polot, odczuwaj膮c jego mo偶n膮 pot臋g臋. Jest w samej rzeczy natchniony, to znaczy, 偶e nim oddycha, czuje si臋 rozradowanym, wprost pijanym, gdy偶 wypi臋kniona a pot臋偶na idea dzia艂a jako bodziec. Taka podnieta jest tylko innym nazwaniem tego, co mienimy "wp艂ywem magnetycznym". Oto mamy tajemnic臋 poci膮gu, jaki pewna osoba mo偶e czu膰 ku drugiej. Istota poci膮gni臋ta jest w rzeczy samej, wskutek my艣li przejmowanej od tej, kt贸ra poci膮ga, podniecona, gdy jest bliska niej. W usposobieniu, o jakim wy偶ej mowa, poeta mo偶e da膰 wyraz my艣li t膮 drog膮 do艅 doprowadzonej; r贸wnie偶 mog膮 by膰 pod takim wp艂ywem pisane romanse . Umys艂 szalony jest to taki, kt贸ry utraci艂 zdolno艣膰 zatrzymaniai dokonywane wynalazki i odkrycia. Wodzowie podobnie powoduj膮 si臋 nim, otrzymuj膮c podniet臋 do bohaterskich czyn贸w. W 艣wiecie przemys艂u i finans贸w dzia艂a ta sama zasada.


NAUKA.

呕ycie a wyobra偶enia.

Og贸lnie przyj臋艂o si臋 mniemanie, i偶 w m艂odo艣ci 艂atwiej si臋 uczy膰 ni偶 w p贸藕niejszych latach, 偶e w 艣rednim wieku lub nieco p贸藕niej bywa umys艂, 偶e tak powiem, nakr臋cony na pewien tryb lub mod艂臋, a przez to nie艂atwo przyjmuje nowe wyobra偶enia. T臋 to zasad臋 wyra偶a przys艂owie: "Nie nauczysz starego psa nowych sztuczek".
Mo偶na si臋 uczy膰 z powodzeniem do lat najp贸藕niejszych, jednak pod warunkiem znajomo艣ci regu艂 nauczania. Pierwsz膮 zasad膮 jest prze艣wiadczenie, i偶 pami臋膰 s艂u偶y tylko do utrzymania tego, co duch uchwyci艂. Najwi臋kszy zas贸b m膮dro艣ci ksi膮偶kowej nie nauczy nikogo, jak 偶eglowa膰 艂odzi膮. Musi on sam si臋 kszta艂ci膰. Skoro po liczych nieudanych pr贸bach przekona si臋, 偶e ster nale偶y trzyma膰 w pewnej pozycji dla przeciwwagi sile wiatru, pr膮cej na 偶agiel, to nareszcie jego pami臋膰 zatrzyma, czego nauczy艂a go praktyka. Zdaj膮c wszystkie potrzebne wskaz贸wki na 艂ask臋 lub nie艂ask臋 pami臋ci, nie pom贸g艂by sobie nic zupe艂nie. Przeciwnie, skoro usi艂uje przy nabywaniu tej sztuki pami臋ta膰 o wskaz贸wkach, umys艂 jego i w艂adze s膮 zaj臋te s艂owami zamiast czynem. Wskutek tego nauka jego si臋 op贸藕ni zamiast post臋powa膰. Wspomnienie tego, co pami臋膰 przez 膰wiczenie opanowuje i zatrzymuje, uczy ludzi, jak powozi膰, strzela膰, wios艂owa膰, p艂ywa膰 i wszelkich innych czynno艣ci. Niczego si臋 wszak偶e nie nauczysz, poznaj膮c regu艂y przed praktyk膮. Czy wyuczyli艣my si臋 ta艅ca, powierzaj膮c pami臋ci zasady stawiania krok贸w i pr贸buj膮c je spami臋ta膰 oraz wykona膰? Gdzie偶 tam; nabrali艣my najpierwszych poj臋膰 od takiego, co umie ta艅czy膰. Te poj臋cia, czyli zasady przej臋li艣my, maj膮c je za艣 w my艣li, dopiero nasze niewidzialne "ja" zacz臋艂o uczy膰 cia艂o rusza膰 si臋 wed艂ug planu w duchu nakre艣lonego.

Obarczenie pami臋ci.

Powierzaj膮c pami臋ci s艂owa, zdania i regu艂y, nie mamy jeszcze poj臋膰. Jest to prostym chwytaniem, niczym jak tylko u偶ywaniem, 膰wiczeniem i przyzwyczajaniem tej cz臋艣ci umys艂u, kt贸ra zapami臋tuje d藕wi臋ki. Skoro powierzymy jej wielk膮 ilo艣膰 s艂贸w i zwrot贸w, to po prostu wysilamy t臋 funkcj臋 naszego ducha. Wk艂adamy na ni膮 brzemi臋 do d藕wigania. Gdyby艣my tak ka偶demu oczku w naszym dywanie dali imi臋 i uwa偶aliby艣my za powinno艣膰 ka偶de z nich po imieniu zapami臋ta膰, czy mieliby艣my czas i si艂y my艣le膰 o czym艣 wi臋cej?
W og贸le usi艂owanie my艣lenia powoduje mimowolne przet臋偶anie mi臋艣ni. Staramy si臋 urobi膰 nasz m贸zg. Takim wysi艂kiem ci艣niemy krew do g艂owy. Dla ducha jest to wszystko zawad膮. Zaprz臋gamy jego si艂y do pracy na fa艂szywej drodze. Znaczy to spi臋trza膰 trudno艣ci, zamiast je usuwa膰.
Usilnie studiowa膰 znaczy tyle, co stara膰 si臋 podziwia膰; pr贸bowa膰 podziwia膰 znaczy usilnie mi艂owa膰; przymusza膰 si臋 jednak lub by膰 przymuszonym do kochania zwyczajnie ko艅czy si臋 tym, i偶 obmierzimy sobie dany przedmiot lub kierunek, tak na nas wt艂oczony - jeden z powod贸w, dla kt贸rych ucze艅 tak cz臋sto uczuwa wstr臋t do lekcji.
Og贸lne zasady nauki.
Ktokolwiek chce si臋 pr臋dko uczy膰, musi zna膰 sztuk臋 przenoszenia si臋 w pewien w艂a艣ciwy stan. Jest nim pogodny i spokojny nastr贸j; przeciwie艅stwo tego, w jakim dziatwa "uczy" si臋 lekcji.
Uczy膰 si臋, co si臋 zmie艣ci, lub "studiowa膰" na gwa艂t jest pr贸偶nym wysi艂kiem, aby przynagli膰 pami臋膰 do wykonania pewnej pracy w oznaczonym czasie.
Nie frasuj si臋 nadto, je艣li nie zdo艂asz post臋powa膰 w nauce lub sztuce czy zawodzie tak szybko, jak tego pragniesz. Nie uno艣 si臋 zniecierpliwieniem, gdy偶 pr贸ba za pr贸b膮 zawiedzie. Nie naglij!
Skoro uczujesz gniew i niepok贸j, przesta艅! Jest to w艂a艣nie stan umys艂u najbardziej wrogi nauce. Taki nastr贸j marnuje twe si艂y.
Mo偶esz si臋 czego艣 nauczy膰, je艣li tw贸j umys艂 b臋dzie si臋 tego wytrwale trzyma艂. Nast臋pnie czekaj wyniku! Wiedza sama ci臋 nawiedzi.
Mamy prawdziwy k艂opot z naszymi uczniami, 偶e chc膮 oni raptownie si臋 nauczy膰. Nie bardzo dobrze znamy pot臋g臋, kt贸ra istotnie przyswaja nam wszystko, co nabywamy. Nowe odkrycia nie przychodz膮 wtedy na my艣l, gdy umys艂 wyt臋偶a si臋 pod艂ug swego planu. I tak nakre艣limy na papierze dok艂adne ko艂o pi贸rem czy o艂贸wkiem o wiele 艂atwiej, je艣li to czynimy od niechcenia i ma艂o nam zale偶y, czy si臋 uda lub nie, ni偶 w贸wczas, gdy dr偶ymy z obawy, czy je nakre艣limy dobrze. Skoro jeste艣 wolny od takiej l臋kliwo艣ci, twa istotna w艂adza ma sposobno艣膰 dzia艂ania. Jest to osobna moc ducha.
Jest bowiem wrodzonym naturze ludzkiej ucieka膰 przed lekcj膮 wymuszon膮. Jest to zawsze oznak膮, i偶 nie jest ona poci膮gaj膮ca - 偶e kto艣 naucza mechanicznie, warsztatowo, raczej z przywi膮zania do zap艂aty ni偶 do przedmiotu. W艂贸偶 zami艂owanie do pewnej sztuki lub do metody nauczania, a uczniowie b臋d膮 si臋 uczy膰 z przyjemno艣ci膮.

Samouctwo.

Powiadasz, 偶e trzeba i艣膰 do nauczyciela tego lub owego przedmiotu, aby艣 zyska艂 dobre podstawy, 偶e z pomoc膮 nauczyciela unikniesz k艂opot贸w szukania po omacku, kt贸re utrudniaj膮 post臋py.
We藕 si臋 do jakiego handlu, r臋kodzie艂a lub sztuki zupe艂nie na w艂asn膮 r臋k臋 i pr贸buj w tym swych si艂 par臋 tygodni, a przy ko艅cu tego czasu b臋dziesz mia艂 sporo dobrze okre艣lonych i jasnych pyta艅, co do kt贸rych by艣 si臋 chcia艂 o艣wieci膰 u kogo艣, kto jest w nich bardziej od ciebie do艣wiadczony - u nauczyciela. Oto w艂a艣nie czas i艣膰 do szko艂y. Nauczyciel ma si臋 zjawi膰 dopiero wtedy, gdy obudzi艂o si臋 zaj臋cie do wiedzy lub sztuki. Mie膰 go pierwej znaczy odpowiada膰 na pytania, zanim je stawiano.
Nie mo偶emy nauczy膰 psa malarstwa. Jego organizm nie dor贸s艂 do podobnych wymaga艅. A jednak mi臋dzy lud藕mi trafia si臋 co艣 podobnego. Niekt贸rzy ludzie nie 偶ywi膮 wi臋cej podziwu dla pi臋knego krajobrazu jak pies. W istocie oni tak偶e nigdy nie posi膮d膮 malarstwa, gdy偶 nie maj膮 do niego ch臋ci ani te偶 podziwu dla rzeczy, maj膮cej ukaza膰 si臋 na p艂贸tnie.
"Gdy jednak m臋偶czyzna lub kobieta szczerze pragnie czego艣 dokaza膰, czy偶 to dowodem, 偶e to potrafi?" - m贸g艂by kto zapyta膰. Tak; jest to rzecz膮 pewn膮. Chcie膰 co艣 wykona膰 dowodzi zdolno艣ci do wykonania. Bez 偶adnej w膮tpliwo艣ci; chocia偶 taka zdolno艣膰 mo偶e by膰 wstrzyman膮, mog膮 j膮 przewa偶y膰 r贸偶ne trudno艣ci, jak brak zdrowia, rozd藕wi臋k wewn臋trzny, nieprzyjazne okoliczno艣ci oraz, mo偶e najwa偶niejsza ze wszystkich, kompletna nie艣wiadomo艣膰, 偶e takie pragnienie dowodzi posiadania w艂adzy do uskutecznienia rzeczy upragnionej.
Zatem czyja艣 pomoc w nauce nie zawsze jest konieczna.
Jakim sposobem nauczyli艣my si臋 chodzi膰, jakim m贸wi膰? Czy偶 m贸g艂by kto inny nas tego nauczy膰, gdyby ch臋膰 m贸wienia i chodzenia nie by艂a nam wrodzona? Czy ucz臋szczali艣my do nauczyciela m贸wienia lub chodzenia? Czy偶 nie wyuczyli艣my si臋 obydwu sztuk po niezliczonych zawodach? O ile mo偶emy pami臋ta膰, czy nauczenie si臋 obydwu nie by艂o raczej zabawk膮 ni偶 czym innym, by艂li jaki cie艅 pracy na tych wczesnych wysi艂kach?
Przyprowad藕 ch艂opca lub dziewcz臋 nad wod臋 i daj im zupe艂n膮 wolno艣膰, a naucz膮 si臋 p艂ywa膰 tak naturalnie, jak przywykli do chodzenia, gdy偶 jest w nich ch臋膰 p艂ywania. Skoro nauczywszy si臋 zobacz膮 lepszego p艂ywaka, b臋d膮 si臋 oczywi艣cie starali go na艣ladowa膰; a ca艂e to usi艂owanie, od pocz膮tku od ko艅ca, b臋dzie dla nich w wi臋kszej mierze rozrywk膮 ni偶 prac膮. Najlepszy p艂ywak, jaki si臋 trafi, przedstawia nauczyciela, a ch艂opak i dziewczyna, kt贸rzy ju偶 dobrze p艂ywaj膮 i kt贸rych najwi臋ksz膮 trosk膮 jest, aby lepiej p艂ywa膰, s膮 uczniami w najdoskonalszym nastroju do nauczenia si臋.

Plagiaty.

Duch samolubny jest zadowolony, je艣li mo偶e czyim艣 kosztem 偶y膰. Skoro przyw艂aszczy sobie czyj膮艣 my艣l bez poczucia zobowi膮zania wobec prawego w艂a艣ciciela, to zawsze b臋dzie polowa艂 na cudz膮 w艂asno艣膰. Jednak偶e ludzie, od kt贸rych by mo偶na po偶yczy膰, nie zawsze b臋d膮 pod r臋k膮. Musi nadej艣膰 czas, kiedy za chrze艣cija艅stwa, katolicyzmu i jego Ko艣cio艂a, kt贸ry wyr贸s艂 na gtaki duch b臋dzie zdany wy艂膮cznie na w艂asne zasoby. Przekona si臋 wtedy o w艂asnym ub贸stwie; skarleje przez na艂贸g po偶yczania. Zobaczy, i偶 takie przywyknienie nie dopu艣ci do chemicznego przyswojenia i narodzin nowego pierwiastka, czyli innymi s艂owy oryginalnej idei. Po prostu naby艂e艣 czyj膮艣 w艂asno艣膰, post臋puj膮c z ni膮 jakby ze sw膮 w艂asno艣ci膮. Nie by艂e艣 jej tw贸rc膮; by艂e艣 tylko odbiorc膮 obcych wyrob贸w.
Oboj臋tn膮 jest rzecz膮, czy przyjmujemy my艣l t膮 drog膮 i u偶ywamy jej jak w艂asnej - czy nie; zawsze pozostajemy my艣liwymi poluj膮cymi na cudz膮 zwierzyn臋. Przez to nadwer臋偶amy w艂adz臋 wytworzenia w艂asnego odcienia szczeg贸lnego 艣wiat艂a.
Umys艂 zr贸wnowa偶ony o harmonijnym uk艂adzie przymiot贸w, niezb臋dnym do wydania na 艣wiat coraz wi臋cej oryginalno艣ci, musi wykszta艂ci膰 si臋 tak偶e z patrzenia i uczestniczenia we wszystkich mo偶liwych odcieniach i rodzajach 偶ycia, jak i z czystych, niesamolubnych pobudek. Musimy si臋 schodzi膰 i sympatyzowa膰 z wszelkiego rodzaju lud藕mi, r贸偶nych zawod贸w, by tworzy膰 w艂asne pomys艂y. odznaczaj膮ce si臋 zupe艂n膮 oryginalno艣ci膮. W takim razie nie b臋dziemy zlepkiem cz膮stek po偶yczanych od wszystkich, z kt贸rymi si臋 stykamy, lecz mozaik膮, na kt贸rej ka偶da my艣l obca, wyryta na tle naszej my艣li, otrzyma w艂a艣ciwe jej zabarwienie.

Studium 偶ycia.

R贸wnowaga i pogoda umys艂u wytwarza nastr贸j ci膮g艂ego studiowania, z nim za艣 bezprzestanne urastanie w si艂臋. Mo偶emy si臋 wyszkoli膰 w takim nastroju, 偶e przeniknie on wszelkie nasze wysi艂ki i b臋dzie im towarzyszy艂 tak, i偶 b臋dziemy odpoczywali pracuj膮c. Oto w艂a艣ciwy nastr贸j do nauki, wykonania dzie艂a lub zabawy.
Te trzy rzeczy powinny oznacza膰 jedno - przyjemno艣膰. Bez owego nastroju niczego nie u偶yjemy; piel臋gnuj膮c go, doczekamy si臋, 偶e ka偶da rzecz b臋dzie nas cieszy膰. Jest to usposobienie, kt贸re buduje, wzmacnia. Nasze si艂y niewidome s膮 wtedy skupione: tak skupione, mog膮 ca艂膮 moc zwr贸ci膰, gdzie wska偶e chwila. Jest to usposobienie, kt贸re musimy posiada膰, id膮c do kantoru twardego cz艂owieka, pyszni膮cego si臋 dobrze nabitym trzosem, kt贸ry zamy艣la przeszy膰 nas swoim wzrokiem. Wytrzymaj w tym nastroju, a b臋dziesz wi臋cej ni偶 jemu r贸wny. Odczuje on twoj膮 w艂adz臋, zanim przem贸wisz. Jest to stan umys艂u, kt贸rego potrzebujesz do za艂atwienia si臋 z chytrym kupcem, ten bowiem swoim zachowaniem da odczu膰, i偶 spodziewa si臋 od nas co艣 utargowa膰, czy sobie tego 偶yczymy, czy nie, i zwyczajnie udaje mu si臋 nas do tego sk艂oni膰. Tacy ludzie wywieraj膮 sw膮 w艂adz臋 my艣low膮 na nas dla w艂asnego celu. S膮 oni magnetyzerami handlowymi. Ich si艂a hipnotyczna jest r贸wnie prawdziwa jak ta, kt贸r膮 popisuj膮 si臋 na publicznych wyst臋pach. Mog膮 jej nie uznawa膰 w tej formie, a jednak j膮 stosuj膮 na swoich klientach, nie艣wiadomi zasady, wedle kt贸rej dzia艂aj膮.
Uczymy si臋 ka偶dego dnia; cz臋sto kiedy najmniej my艣limy o tym, 偶e studiujemy. Uczymy si臋, chodz膮c z zadowoleniem po ulicach i spogl膮daj膮c na twarze przechodni贸w, je艣li to nas bawi i zajmuje. Wtedy coraz wi臋cej uczymy si臋 r贸偶nych w艂a艣ciwo艣ci ludzkiej natury. M臋偶czy藕ni i kobiety staj膮 si臋 nam wtedy ksi膮偶kami. Otwieramy je i czytamy. Uczymy si臋, patrz膮c w twarze ludzkie, w okamgnieniu rozpoznawa膰, jak oni odczuwaj膮 i jakim jest ich usposobienie. Mimo woli gatunkujemy m臋偶czyzn i kobiety, utrwalaj膮c ich w my艣lach stosownie do ich charakter贸w. Jeden okaz, t膮 drog膮 poznany, s艂u偶y jako typ dla tysi膮ca, dla rasy. Uznajemy tego cz艂owieka za nieugrzecznionego ze sposobu, w jaki spogl膮da na dam臋. Studiujemy natur臋 ludzk膮. Widzimy w tej zbyt wystrojonej kobiecie nisk膮 ambicj臋 dorobkiewiczowej.
Taka znajomo艣膰 ludzkiej natury ma warto艣膰 handlow膮 w dolarach i centach. Skoro jeste艣my w niej wydoskonaleni, mo偶emy w paru sekundach o艣wiadczy膰, czy mo偶na jakiej osobie ufa膰 lub nie. Wzajemne zaufanie jest kamieniem w臋gielnym wszelkiego powodzenia w interesach. Nawet z艂odzieje musz膮 ufa膰 sprzymierzonym, aby pomy艣lnie wykonywa膰 艂otrostwa. Czyje艣 podw贸rze zdradzi danej osoby typowy nastr贸j poprzez spos贸b, w jakim jest utrzymywane. Kobieta w domu okazuje swoje usposobienie w ubiorze. Niedba艂a zdradza przewa偶aj膮cy stan beznadziejno艣ci, nieporz膮dku i braku systemu. Szmaty i brud przemieszkuj膮 zawsze w umy艣le, zanim si臋 znajd膮 na ciele.
Studium nie powinno by膰 w 偶adnym wieku "mozolne". Uczymy si臋, podziwiaj膮c i rozpatruj膮c budow臋 pi臋knego kwiatu; studiujemy metod臋 i w艂a艣ciwo艣ci aktora lub aktorki, kiedy oni najbardziej zwracaj膮 i zatrzymuj膮 nasz膮 uwag臋 i zachwyt. Wszelki podziw jest w艂a艣ciwie nauk膮. Podziwiaj膮c zapami臋tujemy bez wysi艂ku niejeden z pi臋knych i charakterystycznych rys贸w. Ta niewymuszona uwaga i badanie - to studium.

Natchnienie.

Wytrwa艂e piel臋gnowanie si艂 duchowych przynosi natchnienie. I nasza przechadzka mo偶e odby膰 si臋 w tym stanie r贸wnie jak przemowa. Taki stan jest wysi艂kiem bez nat臋偶enia - wysi艂kiem jakiego b膮d藕 rodzaju, kt贸ry jest sam w sobie przyjemno艣ci膮, czy jest on z dziedziny muzyki, przemys艂u czy 偶eglarstwa. W natchnieniu zapomina si臋 o ciele jako o narz臋dziu, kt贸rym si臋 duch pos艂uguje. Natchnienie nie poczytuje 偶adnego wysi艂ku za "prac臋", lecz za rozrywk臋. Nie zna regu艂 ani metod, wedle kt贸rych mo偶na je osi膮gn膮膰, w swoich wy偶szych za艣 i najwy偶szych sferach przekracza granice takich przez ludzi ukutych formu艂ek.
Przy ka偶dym dziele fizycznym czy umys艂owym przychodzi wy偶sze i doskonalsze natchnienie, gdy jedna p艂e膰 zetknie si臋 z drug膮, jak to by膰 powinno i przy wszelkich grach i rozrywkach. M臋偶czyzna nie doskonali si臋, id膮c sam jeden na parti臋 bilardu, pi艂ki czy kr臋gli, sam powo偶膮c lub 偶egluj膮c. Pozostawiony sobie w takich rozrywkach i pozbawiony krzepi膮cego, podnosz膮cego i doskonal膮cego pierwiastka drugiej p艂ci, staje si臋 gburem. Skoro m臋偶czy藕ni przebywaj膮 sami d艂u偶szy czas, czy na pok艂adach okr臋t贸w, w armii, czy na stra偶nicach granicznych, staj膮 si臋 bardziej szorstcy i gburowaci. Gdy za艣 kobiety tylko z sob膮 si臋 schodz膮, jak to cz臋sto bywa po miastach i wioskach, sk膮d dwie trzecie m臋偶czyzn posz艂o na "zarobek", staj膮 si臋 bardziej ograniczone, plotkarskie, pospolite i jakby zaka偶one ow膮 tzw. pruderi膮, kt贸ra widz膮c tak wiele z艂ego, gdzie go nie ma, jest w艂a艣nie istotn膮 cz臋艣ci膮 tego z艂a, kt贸rego tak bardzo si臋 l臋ka.
Razu pewnego pyta艂em s艂ynn膮 w艂osk膮 tancerk臋, z zapa艂em oddan膮 poezji, wyra偶onej w ruchach, jakie przeznaczenie mia艂 w艂a艣ciwie baletmistrz, kt贸rego kierownictwo baletem mog艂o mie膰 racj臋 chyba jaki艣 szereg lat przedtem. "Jest on tu dlatego", odpar艂a, "偶e obecno艣膰 m臋偶czyzny dodaje nam podniety i natchnienia".

Geniusz.

Skoro uczysz si臋 jakiej艣 sztuki, zr贸b to na sw贸j spos贸b! Bierz si臋 do tego tak, jak ci poddaje natchnienie. Nie zwa偶aj na to, co ci m贸wi膮 o konieczno艣ci uzyskania dobrej podstawy w pewnych zasadach, kt贸rych musz膮 ci臋 drudzy nauczy膰. Prawd膮 jest, 偶e b膮d藕 co b膮d藕 musisz mie膰 te "podstawy". Lecz to jest w艂a艣nie to, czego tw贸j duch najlepiej ci臋 mo偶e nauczy膰. Zrobi on regu艂y dla siebie. Zostaw to jemu, a znajdzie on metody nowe i oryginalne. Nigdy nie uczono 偶adnych regu艂 Szekspira, Byrona, Burnsa ani Napoleona. Ufali oni swej wewn臋trznej pot臋dze i duchowym podszeptom, stanowi膮cym regu艂y. Je艣li osi膮gni臋to nies艂ychane rezultaty, ludzie m贸wi膮 o "geniuszu" i z miejsca bior膮 si臋 do wykonywania szablon贸w pod艂ug metody u偶ywanej przez geniusza, aby wszystkim nast臋pcom w tej samej sztuce na艂o偶y膰 nowy garnitur kajdan. Geniusz nieraz u偶ywa jakiej艣 metody, kt贸ra by dla nas by艂a kul膮 u nogi. Skoro spe艂ni艂a swe zadanie, odrzucamy j膮 na bok, bior膮c natomiast co艣 lepszego na przechadzk臋. Metody geniusza ci膮gle si臋 zmieniaj膮. Napoleon wywo艂a艂 przewr贸t w sztuce wojennej. Umys艂 jego by艂 tego rodzaju, 偶e na powr贸t by艂by zmieni艂 swoj膮 taktyk臋. Geniusz sam mo偶e dki niechaj zaginie. Niechaj na ostatnim s膮dzie przekl臋ty b臋dzie z dostrzec nierozum chodzenia zawsze tym samym 艣ladem, nawet w贸wczas, gdy on pierwszy go zrobi艂.
Nie zna on regu艂 stworzonych dla艅 przez innych. Nie uznaje szanownych znawc贸w. Kto wie, czy i nasz umys艂 nie ma w sobie zarodka jakiej艣 nowej idei, odkrycia, czy te偶 wyra偶enia sztuki w pewnej formie, jakiej 艣wiat przedtem nigdy nie ogl膮da艂.
Mistrz tej umiej臋tno艣ci mieszka w ka偶dym z nas. Dajmy mu pole do dzia艂ania, a tak偶e pro艣my o dar m膮dro艣ci, kt贸r膮 otrzymamy i kt贸ra uro艣nie w geniusza naszego w艂asnego. Rozpoznaje on diamenty w pospolitej rudzie oraz zdolno艣ci powodzenia u kobiet i m臋偶czyzn, chocia偶 powierzchownie s膮 podobni do siebie. Oboj臋tn膮 rzecz膮, czy s膮 lud藕mi z og艂ad膮, czy wie艣niakami i nie maj膮 cywilizacji wedle uznanego w 艣wiecie szablonu. Geniusz m贸wi nieraz niegramatycznie, jednak usuwa g贸ry, buduje miasta i zak艂ada koleje oraz sieci telegraficzne woko艂o kuli ziemskiej. Cywilizacja nieraz przemawia i pisze wytwornie, nie jest wszak偶e zdoln膮 usun膮膰 kretowiska; kultura cz臋sto biedzi si臋 i walczy w kantorze za dziesi臋膰 dolar贸w, jako proste popychad艂o nie znaj膮cego gramatyki, nieog艂adzonego i nieludzkiego geniusza, kt贸ry sam jeden zarabia sw贸j tysi膮c na dziesi臋膰 kulturalnych.


POWODZENIE.

Wiara we w艂asne zasady.

Zamy艣lasz odby膰 sw贸j pierwszy wyst臋p wobec 艣wiata.
C贸偶 nale偶y najpierw uczyni膰?
Przede wszystkim nale偶y pozyska膰 sympati臋 niewielu szczytnych przyjaci贸艂, kt贸rzy prawdziwie 偶ycz膮 ci powodzenia. Sympatia jest si艂膮.
Te si艂y sympatii jednak i dobrych 偶ycze艅 musz膮 mie膰 czas, aby dojrza艂y.
Trzymaj si臋 wytrwale w tym szczeg贸lnym nastroju, a dojrzej膮. Skoro si艂y tak stworzone s膮 dojrza艂e, zaraz poznasz si臋 na tym. Uwydatniaj膮 si臋 one w pewnych podnietach, kt贸re ci臋 zmusz膮 post膮pi膰 naprz贸d i uczyni膰 pierwszy krok. Uka偶膮 si臋 w formie zaproszenia lub sposobno艣ci. Wtedy j膮 chwytaj, oddaj si臋 jej zupe艂nie i zdzia艂aj, co mo偶esz najlepszego w danej chwili i po艂o偶eniu!
Si艂y te mog膮 si臋 ze艣rodkowa膰 w pewnym osobniku, kt贸ry dzia艂a膰 b臋dzie na tw膮 korzy艣膰, aby zbli偶y膰 si臋 do ciebie z jak膮 propozycj膮 lub te偶 w jaki艣 spos贸b zrobi膰 krok dla ciebie.
Dlatego, 偶e pewne wysi艂ki zdaj膮 si臋 nie przynosi膰 korzy艣ci, nie powiniene艣 my艣le膰, 偶e to "kl臋ski". Bynajmniej! One w ka偶dym razie rozg艂osi艂y twe imi臋, budz膮c u drugich wi臋cej 偶yczenia widzie膰 ci臋 lub s艂ysze膰.
Nieraz szereg umys艂贸w, bli偶ej ci nie znanych, widzi oczyma duszy dalej pewien krok lub dzia艂anie, niezb臋dne dla ciebie, aby zapewni膰 najwi臋ksze i najtrwalsze powodzenie. Takich wp艂yw贸w nale偶y czujnie wygl膮da膰 i dawa膰 im pos艂uch ch臋tnie.
Je艣li starasz si臋 pozyska膰 sympati臋 ludzi, podoba膰 si臋 im w towarzystwie, sprawi膰, by ci臋 lubili, nie czy艅 tego w ten jedyny spos贸b i z tym wy艂膮cznym zamiarem, by stali si臋 powolnymi dla twoich cel贸w! Podobaj im si臋 po to jedynie, by si臋 podoba膰! Nie no艣 w duchu swego celu materialnego zawsze na pierwszym miejscu, gdziekolwiek si臋 tylko obr贸cisz! Nie poszukuj towarzystwa jedynie po to, by poprze膰 swe interesa! Nie uwa偶aj swoich przymiot贸w towarzyskich jedynie za stopnie, po kt贸rych wst臋puj膮c masz sobie nap臋dza膰 grosza do kieszeni!
Je艣li tak czynisz, to wkr贸tce poznaj膮 si臋 na tobie. Cho膰by艣 by艂 nie wiem jak mi艂y i zachwycaj膮cy, ludzie odczuj膮 w twoim umy艣le co艣 odstr臋czaj膮cego. To op贸藕ni twe trwa艂e powodzenie zamiast przyspieszy膰.
Nieraz w twych przedsi臋wzi臋ciach wszystko zdaje si臋 przechodzi膰 w zast贸j. Napracowa艂e艣 si臋, nagada艂e艣, usi艂uj膮c swe plany wyja艣ni膰 drugim, a pomimo to wydaje si臋, 偶e nic z tego nie wyniknie.
脫w desperacki wygl膮d spraw nale偶y wszak偶e tylko do 艣wiata zjawisk. Jest to li wygl膮d z wierzchu. Jednak偶e duchowe si艂y, kt贸re s膮 niewidzialn膮 pot臋g膮, tworz膮c膮 wszelkie uchwytne wyniki, s膮 w pe艂nym ruchu. Czego ci najwi臋cej potrzeba, to wytrwania w swym zamiarze, trzymaj膮c si臋 jak mo偶na najdalej od stanu zw膮tpienia.
Oddalaj si臋 jak najwi臋cej od takich, kt贸rzy nie maj膮 zaufania do tych prawd, wyj膮wszy, kiedy musisz by膰 z nimi.
Wypadki, sprawy czy w艂a艣ciwe metody, kt贸rymi mo偶na osi膮gn膮膰 g艂贸wny cel, tworz膮 same siebie. Powt贸rnie, nastawaj w duchu na to, i偶 po偶膮dany wynik musi si臋 objawi膰 w tej, a nie innej formie! B膮d藕 spr臋偶ysty i gotowy p贸j艣膰, dok膮d ci臋 pr膮d uniesie! Gdy projektujesz co艣 w jakim艣 miejscu, mo偶e si臋 ta rzecz spe艂ni膰 w innym o tysi膮c mil odleg艂ym.
W wy偶szych sferach ducha przebywaj膮 tylko ci, co zawsze s膮 zadowoleni, weseli i ufni w przysz艂e szcz臋艣cie i powodzenie.
呕yli pod艂ug zasad i je stwierdzili. U nich "zwyci臋stwo poch艂on臋艂o wiar臋". Wiedz膮, 偶e utrzymuj膮c ducha w pewnym stanie i nadzoruj膮c odpowiednio my艣li, przyci膮gaj膮 ku sobie nieustaj膮cy strumie艅 pot臋gi i szcz臋艣cia, te bowiem zawsze id膮 w parze. Dlatego ich 偶ycie musi by膰 nieprzerwanym 艂a艅cuchem tryumf贸w. Ich wierzenia i ufno艣膰 s膮 tak pewne, jak nasze, 偶e ogie艅 musi pali膰 lub 偶e woda musi zagasi膰 ogie艅.

Przytomno艣膰. Dzielno艣膰

Przytomno艣膰 ducha to duch, kt贸ry nie odbieg艂 swego 艣rodowiska. Jest ona kamieniem w臋gielnym konsekwentnego dzia艂ania. Podsuwa w danej chwili i miejscu m贸wcy wyraz lub zdanie czy ide臋 doskona艂膮. Jest puklerzem dla przemys艂owca w jego kantorze i poza nim.
Wyczerpany umys艂, kt贸ry si臋 wystrz臋pi艂 na nierozwa偶nych my艣lach, nie umie zwo艂a膰 swych si艂 razem do czynu w razie jakiego艣 nag艂ego alarmu lub nieprzewidzianego zwrotu wypadk贸w.
Przytomno艣膰 ducha znaczy tyle, co umys艂, dzier偶膮cy w艂adz臋 wskutek zdolno艣ci dania sobie wypoczynku i zgromadzenia mocy, jest wi臋c tajemnic膮 wszelkiej r贸wnowagi i wdzi臋ku w ruchach cia艂a. Najs艂awniejsza tancerka stosuje si臋 do zasady. Tak samo i 艣piewak lub muzyk, gdy oddaje porywy swej duszy. Podobnie czyni膮 wszyscy, kt贸rzy istotnie celuj膮 w jakim艣 zawodzie lub sztuce.
Tylko taki cz艂owiek, kt贸ry daleko odrzuca wszelkie my艣li o powodzeniu lub kl臋sce, najpr臋dzej dokona czynu, przed kt贸rym inni si臋 wzdragaj膮. Je艣li za艣 spr贸buj膮, czyni膮 to z wielkim strachem przed nieudaniem si臋, co mylnie 艣wiat poczytuje za przezorno艣膰. Najlepszym sternikiem w艣r贸d szalej膮cych odm臋t贸w jest cz艂owiek, kt贸ry ma si艂臋 zapomnienia o wszelkim niebezpiecze艅stwie, a widzenia tylko przeszk贸d. Duch jego tedy w艂adnie zupe艂nie swym "ja".
Je艣li ci co艣 przeszkadza, postan贸w w duchu, 偶e nie ma ci przeszkadza膰! Sprzeciwiaj si臋 z艂emu, a umknie od ciebie.
Niemi艂e przyzwyczajenie czyje艣, natr臋ctwo lub gburowato艣膰, skrzypi膮ce drzwi, co艣, co si臋 naprzykrza z otaczaj膮cego nas gwaru, wyro艣nie nam coraz wi臋cej ponad g艂owy, je艣li ow艂adnie nami; a je艣li chodzi o osob臋, staniemy si臋 jej podleg艂ymi. Je艣li nie mo偶emy ignorowa膰 obecno艣ci tej osoby w pokoju, to ona wyp臋dzi nas z niego. Je艣li nie umiemy by膰 drugiemu mi艂ymi w jego obecno艣ci, to b臋dzie on rz膮dzi艂 nasz膮 mow膮, zamykaj膮c nam usta; b臋dziemy milcz膮cy i ponurzy. Jest to niema艂膮 si艂膮 otrz膮sn膮膰 si臋 ze wszystkiego, co nam przeszkadza. Nie chc臋 twierdzi膰, 偶e jest 艂atw膮 rzecz膮 prze艂ama膰 na艂贸g smucenia si臋 i przejmowania n臋dz膮 lub wyst臋pkami otaczaj膮cymi nas, gdy偶 w jednej chwili niepodobna odmieni膰 tego, co latami wzrasta艂o, ale zastanowienie mo偶e du偶o pom贸c. Bo czy偶 obawa przed wierzycielem u艂atwi nam sp艂acenie d艂ugu, kiedy w naszej sakiewce pustki? Czy pomo偶e nam do zarobienia na 偶ycie, gdy zawsze czujemy obaw臋 przed niedostatkiem? Czy pomo偶e nam do zdrowia ba膰 si臋 s艂abo艣ci?
Jak偶e pozby膰 si臋 obawy i wp艂ywu innych umys艂贸w l臋kiem zgn臋bionych? Zwalczaj w my艣li wszystko, czego si臋 obawiasz!
Pocznij widzie膰 si臋 w my艣li cz艂owiekiem odwa偶nym, kt贸ry ignoruje wszystko, co przejmuje strachem, czy to jest cz艂owiek, czy jaki艣 d艂ug lub mo偶liwo艣膰 niebezpiecze艅stwa. My艣li takie u偶ycz膮 ci mocy; nauczysz si臋 zdobywa膰 przewag臋, widz膮c si臋 w duchu zawsze odwa偶nym, godnym zaufania, uk艂adnym wobec drugichki niechaj zaginie. Niechaj na ostatnim s膮dzie przekl臋ty b臋dzie z d i przyjemnym dla wszystkich.
Im wi臋cej tak dzia艂amy w wyobra藕ni, tym cz臋艣ciej b臋dziemy tacy w rzeczywisto艣ci. Nab臋dziemy si艂y nerw贸w, taktu i wi臋cej zapragniemy zej艣膰 si臋 z lud藕mi, kt贸rzy nadaj膮 ton w 艣wiecie.
Je艣li obawiasz si臋 nieszcz臋艣cia (kt贸re mo偶e si臋 nigdy nie przydarzy), cia艂o dr臋twieje, si艂a czynu jest pora偶ona. Piel臋gnuj膮c jednak si艂y ukryte, mo偶esz wydoby膰 z siebie si艂臋, kt贸ra utr膮ci wszelk膮 obaw臋 lub dr臋cz膮cy stan ducha. W艂adza taka jest prost膮 drog膮 do powodzenia. M臋偶czyzna lub kobieta bez l臋ku mo偶e dokaza膰 cud贸w.

Si艂a przyci膮gaj膮ca.

Przewa偶aj膮cy nastr贸j ducha wi臋cej ni偶 wszystko inne stoi w 艣cis艂ym zwi膮zku z powodzeniem w ludzkich przedsi臋wzi臋ciach.
My艣li nasze, nasz stan umys艂owy zawsze s膮 zaj臋te "kszta艂towaniem" dla nas naprz贸d rzeczy dobrych lub z艂ych.
Skoro powiemy sobie: "B臋d臋 mia艂 przyjemn膮 wizyt臋 lub weso艂膮 podr贸偶", to wysy艂amy naprz贸d przed swym cia艂em pierwiastki i si艂y, kt贸re tak urz膮dz膮 sprawy, 偶e wizyta lub podr贸偶 b臋dzie nam przyjemn膮. Gdy za艣 przed wizyt膮 lub wycieczk膮 jeste艣my w z艂ym humorze lub obawiamy si臋 czego艣 nieprzyjemnego, wysy艂amy przed sob膮 niewidzialne czynniki, kt贸re musz膮 nam sprowadzi膰 jak膮艣 przykro艣膰.
Gdy jeste艣 zaj臋ty w ma艂ym przemy艣le i zawsze w duchu tylko w nim si臋 widzisz, to zawsze tam pozostaniesz. 呕yj w wyobra藕ni w wi臋kszym magazynie, biurze czy warsztacie, w lepiej zagospodarowanej w艂o艣ci, a przekonasz si臋, 偶e to lepsze i wi臋ksze, cokolwiek by to by艂o, stopniowo do ciebie si臋 przybli偶y. Je艣li masz stragan z grochem, przedstaw si臋 w wyobra藕ni w艂a艣cicielem sklepu z owocami, a z czasem b臋dziesz go mia艂.
Byle nie nagle to czyni膰; nie wpada膰 w niecierpliwo艣膰, je艣li wracamy do stanu umys艂u, kt贸rego chcemy si臋 pozby膰.
Nie mog膮c si臋 doczeka膰 czego艣, niecierpliwi膮c si臋 zatrudnimy si艂臋 w gniewie, gdy偶 sprawy nie zmieniaj膮 si臋 tak szybko, jak by艣my sobie 偶yczyli. Dlatego te偶 tyle naszej si艂y przyci膮gaj膮cej idzie na marne. Mo偶esz t膮 drog膮 zaszkodzi膰 sobie tak samo, kiedy pobudka jest dobra, jak wtedy, gdy jest zwodnicza.
Zwi臋kszy to nasz膮 si艂臋 przyci膮gaj膮c膮, je艣li czu膰 b臋dziemy rzeczywist膮 potrzeb臋 rzeczy, do kt贸rej si臋 zwr贸ci nasz umys艂. Istnieje wielka r贸偶nica mi臋dzy po偶膮daniem a potrzebowaniem rzeczy. Niekt贸re osoby po偶膮daj膮 wszystkiego, na cokolwiek padnie ich wzrok, chocia偶 na raz potrzebuj膮 tylko bardzo ma艂o z tych rzeczy.
Ciep艂a odzie偶 w zimie si臋 przydaje. Po偶膮damy tak偶e rzeczy, kt贸re z pewno艣ci膮 nie b臋d膮 mia艂y 偶adnego u偶ytku w zimie. Potrzeba tedy stosownego ubrania jest nieodzown膮; dla innych rzeczy ni膮 nie jest, chocia偶 mog膮 znale藕膰 swoje miejsce i u偶ytek we w艂a艣ciwym czasie.
Rodzaj domu, w jakim 偶y膰 b臋dziemy za lat kilka, jako艣膰 ubior贸w, jakie b臋dziemy nosi膰, styl urz膮dzenia, jakiego b臋dziemy u偶ywa膰, tworz膮 si臋 teraz w naszym umy艣le. Je艣li nie d膮偶ymy do lepszego domu, mebli i sukien; je艣li sobie m贸wimy w duchu: "Nie mog臋 doprowadzi膰 do niczego lepszego", tedy z pewno艣ci膮 oddzielamy si臋 zapor膮 od czego艣 lepszego, tworzymy warunki ni偶sze i w nich zostajemy.
Skoro jaki艣 pok贸j jest na jaki艣 cel przeznaczony, albo gdy tylko jaki艣 rodzaj my艣li w nim si臋 zwyk艂 wyra偶a膰, staje si臋 on formalnie coraz wi臋cej nape艂niony tak膮 my艣l膮. Jego wp艂ywy ku dobremu lub z艂emu ustawicznie wzrastaj膮. Innymi s艂owy nastr贸j twego umys艂u wype艂nia 贸w pok贸j i z niego promieniuje. Wra偶liwa osoba b臋dzie tw贸j nastr贸j odczuwa艂a zaraz po wej艣ciu. Gdy jest trwale spokojny, odczuje ukojenie; je艣li za艣 przez wi臋ksz膮 cz臋艣膰 czasu panuje tam rozstr贸j, ow艂adnie ni膮 natychmiast podobne uczucie. W pokoju, w kt贸rym projektowano mordy, rabunki i 艂otrostwa, chocia偶 tylko w my艣li i cho膰 nie doczeka艂y si臋 wykonania, b臋dzie panowa艂 nastr贸j tych bezece艅stw. Taki pierwiastek b臋dzie niejednych sk艂ania艂 do pope艂niania tych zbrodni. Inna klasa ludzi, wznosz膮ca si臋 ponad takie zbrodnicze my艣li, uczuje si臋 niezmiernie kr臋powana w takiej atmosferze. Utrac膮 sporo czasu na otrz膮艣ni臋cie si臋 z obcego 偶ywio艂u, a to zmaganie si臋 sprawi im niemi艂e uczucia.
B臋dziesz tym zdrowszy, im d艂u偶ej ile mo偶no艣ci przebywa膰 b臋dziesz w otoczeniu rzeczy zdrowych - silnych zwierz膮t jak te偶 o偶ywionych m臋偶czyzn i kobiet. Cyrk ze swymi zwinnymi je藕d藕cami, akrobatami i klownami wraz z audytorium, kt贸re, pozbywszy si臋 na chwil臋 swych trosk, ma u艣miech na twarzach, jest daleko zdrowszym miejscem ni偶 sala operacyjna lub 艣l臋czenie nad ksi膮偶kami, opisuj膮cymi choroby i cierpienia.
Zreszt膮 my艣li bezecne, stosownie do swej ni偶szo艣ci, wyszukuj膮 miejsca najni偶sze i, jak ka偶de cia艂o zg臋szczone, do nich d膮偶膮.
Dlatego znajdziemy wi臋cej z艂ych tendencji w piwnicach i suterenach ani偶eli na szczycie budowy, jak r贸wnie偶 mniej niezale偶no艣ci w kraju nizinnym, b艂otnistym ani偶eli w艣r贸d mieszka艅c贸w g贸r. Historia naszej rasy to potwierdzi艂a.
Jakikolwiek b臋dzie nasz plan lub cel interesu, na kt贸ry ustawicznie kierujemy nasz umys艂, taki uk艂ad my艣li zacznie ci膮gn膮膰 ku nam si艂y pomocne z 偶ywio艂u niewidzialnego.
My艣le膰 zawsze z silnym postanowieniem popchni臋cia w 艣wiat naszych cel贸w stwarza pot臋g臋 tak niezawodn膮 jak d藕wignie, kt贸re, umieszczone pod najci臋偶sz膮 budow膮, zdo艂aj膮 j膮 podnie艣膰.
Korzy艣ci i szkody z towarzystwa
My艣l jako istota niewidzialna bywa wch艂aniana przez wszystkich. Wtedy wst臋puje w ciebie, wskutek czego przemy艣lisz my艣l obc膮, o ile nie zupe艂nie, to przynajmniej cz臋艣ciowo. Do pewnego stopnia b臋dziesz widzia艂, czu艂, s膮dzi艂 i wyrabia艂 sobie zdanie tak, jak to czyni osoba, od kt贸rej wysz艂a ta my艣l.
Odt膮d ju偶 nie jeste艣 samym sob膮; jeste艣 po cz臋艣ci tym drugim osobnikiem. Sta艂e艣 si臋 obiektem wp艂ywu takiej si艂y hipnotycznej, z jak膮 magnetyzer oddzia艂uje na swe medium.
Z tej przyczyny mo偶esz widzie膰 bardzo wyra藕nie w jednym kierunku, a nader mglisto w drugim. Potem sobie wyobra偶asz, 偶e pogl膮dy, jakie wyznajesz i wnioski, kt贸re wysnuwasz, to twoje w艂asne. Nie w ca艂o艣ci s膮 twymi w艂asnymi.
Zostanie plama na twym rozumowaniu, je艣li b臋dziesz przebywa艂 w towarzystwie os贸b zgry藕liwych, wyuzdanych lub tch贸rzliwych. Cho膰by艣 by艂 nie wiem jak odwa偶ny i stanowczy, znajdzie si臋 na tyle ci臋偶aru l臋kliwej lub niezdecydowanej my艣li, aby zr贸wnowa偶y膰 twoj膮 odwag臋. T膮 drog膮 "z艂e towarzystwa psuj膮 dobre obyczaje".
Tysi膮ce natur wy偶szych nabawiaj膮 si臋 chor贸b, poniewa偶 ich umys艂y nasi膮kn臋艂y ni偶sz膮, za ci臋偶k膮 i ograniczon膮 my艣l膮 ich otoczenia.
S膮 na kszta艂t d臋b贸w, pokrytych i pogrzebanych przez jadowit膮 jemio艂臋. Tu m贸g艂by kto zarzuci膰: "Nie potrafi臋 偶y膰 samotnie i bez towarzystwa". Dobrze. Tak 偶y膰 nie jest ani po偶膮danym, ani korzystnym. I niedobrze by nawet tak by艂o. Jest bardzo potrzebnym i upragnionym karmi膰 si臋 zdrowym, silnym i 偶ywotnym pierwiastkiem, id膮cym od umys艂贸w pokrewnych nam w d膮偶eniach i pobudkach.
Ile偶 prawdziwej ulgi, si艂y, humoru czy rozrywki odbieramy od naszych codziennych towarzyszy? S膮 oni 偶yj膮cymi uczestnikami? Kto podtrzymuje zabaw臋, ty czy oni? Kto musi ratowa膰 konwersacj臋, gdy ta przycicha? Czy偶 zawsze nie razi ci臋 jej banalno艣膰? Je艣li s艂uchaj膮c raz, drugi i trzeci tego samego, nie wyrazisz niezadowolenia s艂owy, czy偶 nie czynisz tego w my艣li? Ilu偶 to ze znajomych, kt贸rych odwiedzamy lub przyjmujemy, raczej znosimy ni偶 ch臋tnie widujemy, ilu偶, z kt贸rymi 偶yjemy dla braku lepszych!
Utrzymuj膮c stosunki z lud藕mi niedba艂ymi i bez 偶adnych wytycznych w 偶yciu, nie maj膮cymi przed sob膮 celu ani d膮偶no艣ci, nie maj膮cymi wiary w siebie ani w og贸le w cokolwiek, wpadamy w fale my艣lowe, nios膮ce kl臋ski. Gdy za艣 艂膮czymy si臋 z lud藕mi maj膮cymi powodzenie, wch艂aniamy nastr贸j, kt贸ry powodzenie przynosi. Ci, kt贸rym si臋 藕le wiedzie, zawsze wydzielaj膮 my艣li bez艂adu, niedbalstwa i zw膮tpienia.
Ludzie zawsze beznadziejni i przygn臋bieni nie maj膮 szcz臋艣cia w niczym, 偶yj膮c s膮 tylko ci臋偶arem dla innych. Pe艂ni otuchy, weseli i ufni w siebie przyci膮gaj膮 czynniki powodzenia.
Je艣li twa wy偶sza idea tylko bawi drugich, a ci opr贸cz chwilowej rozrywki nie odnosz膮 st膮d innej korzy艣ci, niewiele im zrobisz dobrego ani oni tobie. Nie powiniene艣 utrzymywa膰 zbyt bliskiej z nimi znajomo艣ci. S膮 oni twymi dalekimi krewnymi po duchu. Gdy za艣 nagle korzystaj膮 w twym towarzystwie, przyjmuj膮c rady, jakich im udzielasz, i staraj膮c si臋 wed艂ug nich 偶y膰 i dzia艂a膰, mo偶esz zabawi膰 d艂u偶ej w艣r贸d nich. To s膮 twoi bliscy krewni duchowi.

Sympatia i zaufanie

Omawianie interesu z takimi, kt贸rzy ci szczerze sprzyjaj膮 i s膮 gotowi pom贸c, bez cienia zawi艣ci lub niech臋ci, dodaje ich si艂臋 do twojej, wskutek czego plany staj膮 si臋 ja艣niejsze. Dzia艂a to na obce umys艂y i wci膮ga je niejako na list臋 naszych sprzymierze艅c贸w. Sympatia jest si艂膮, tote偶 na mocy tego samego prawa jest niebezpiecznym stwarza膰 sobie wrog贸w bez wzgl臋du na to, jak dobra i s艂uszna jest sprawa.
K艂贸tnia, gwa艂towne dowodzenia i debaty tworz膮 milcz膮c膮 si艂臋 rozk艂adow膮. Przyjazna rozmowa i spokojne rozpatrywanie wzajemnych uwag rodzi si艂y, kt贸re buduj膮.
Drug膮 wielk膮 tajemnic膮 wszystkich wielkich powodze艅 jest dyskrecja - to znaczy sekret wobec wszystkich opr贸cz tych, kt贸rym wolno ufa膰 i kt贸rzy maj膮 jednaki interes w powodzeniu co my. 呕aden praktyczny przemys艂owiec nie czytuje swych dokument贸w publicznie lub nie zwierza si臋 ze swych plan贸w byle komu.
Im bardziej posuwamy na przyk艂ad nasz interes i przedsi臋biorstwo, umys艂y, kt贸re mog膮 nam pom贸c lub dzi臋ki naszym wysi艂kom oczekuj膮 pomocy, s膮 gotowe darzy膰 nas zaufaniem. Jest ono podstaw膮 kredytu i pot臋g膮, kt贸ra do r膮k naszych prowadzi banknoty i listy zastawne w tym celu, aby przynie艣膰 wi臋cej, na to aby艣my u偶ywali wi臋cej, by艣my projektowali nowe przedsi臋wzi臋cia, by艣my wydawali dla siebie na wszystko, co czyni 偶ycie jasnym i szcz臋艣liwym, by艣my puszczali w obr贸t, ale nie sknerzyli.

Plan.

Powodzenie w jakim艣 przedsi臋wzi臋ciu nast臋puje przez dzia艂anie zasad; nie przychodzi ono przypadkowo.
Jasny plan lub idea przedstawia si艂臋, na kt贸rej mo偶esz zarobi膰 wi臋cej pieni臋dzy. Zawi艂y plan znamionuje si艂臋 mniejsz膮 i niedoskona艂膮. Nowe odkrycie jest now膮 si艂膮. Je艣li chcesz budowa膰 statek dla siebie, to nie powierzysz tego budowniczemu okr臋t贸w dzisiaj, a wiertaczowi studzien jutro. Tak膮 jest wszak偶e sk艂onno艣膰 wielu umys艂贸w rozprz臋偶onych. Nie艣wiadomie bior膮c si臋 do rzeczy lub kierowani my艣lami drugich, buduj膮 oni wed艂ug innego planu dzi艣, a innego jutro.
Trzeba wiedzie膰, ile i jak wydawa膰.
Im wi臋cej wydamy rozs膮dnie na jakie przedsi臋biorstwo, tym wi臋cej zbierzemy. Im wi臋cej wydamy na to, by uczyni膰 siedzib臋 przemys艂u gustown膮 i poci膮gaj膮c膮, tym wi臋cej przyci膮gnie ona klient贸w z lepszej sfery skutkiem niechybnie dzia艂aj膮cego prawa.
Ozdabiaj sw膮 pracowni臋 w my艣li i staraj si臋 postanowienia te wykona膰! Modny krawiec umieszcza sw贸j lokal na modnym bulwarze, p艂aci wysoki czynsz, sprowadza najdro偶sze sukna i zatrudnia najzdolniejszy personel. Tymi 艣rodkami przyci膮ga najlepiej p艂ac膮c膮 publiczno艣膰. Ustanawia, i s艂usznie, wysok膮 cen臋. Zyski jego s膮 stosunkowo znaczne. Cz艂owiek ten najpierw utworzy艂 swoje przedsi臋biorstwo w g艂owie. Uczyni艂 to mo偶e, gdy by艂 jeszcze wyrobnikiem w taniej pracowni przy brudnej uliczce.
Je艣li pragniesz zyskiwa膰 podst臋pem i ob艂ud膮, mo偶esz tego dokaza膰. Przyci膮gniesz ku sobie ca艂y szereg nieprawych indywidu贸w. Staniesz si臋 jednym z nich, jednak wiedz o tym, 偶e z czasem b臋dziecie sobie wzajemnie szkodzili.
Najwi臋ksi filozofowie nasamprz贸d projektowali, a p贸藕niej dzia艂ali, jak to czyni艂 Kolumb, Napoleon, Fulton, Morse, Edison i inni, kt贸rzy poruszyli 艣wiat, m贸wi膮c 艣wiatu zarazem, jak si臋 do tego bra膰 nale偶y.
Tw贸j plan, cel lub zamys艂, odnosz膮cy si臋 do jakiego艣 interesu lub wynalazku, jest istotnym uk艂adem z niewidzialnych pierwiastk贸w. Taki uk艂ad my艣lowy jest magnesem. Zaczyna ku sobie przyci膮ga膰 si艂y pomocne zaraz po uko艅czeniu. Wytrwaj w trzymaniu si臋 swego planu, a te si艂y przyjd膮 bli偶ej i bli偶ej; b臋d膮 coraz silniejsze i coraz wi臋cej przysporz膮 korzy艣ci.

Praca.

Rodziny, kt贸re nie 偶yj膮 z 偶adnej pracy, tylko z odsetek, p艂yn膮cych z bogactw odziedziczonych, trwaj膮 zaledwie par臋 generacji.
Wymieraj膮, gdy偶 ich si艂y i d膮偶no艣ci umys艂owe staj膮 si臋 bezczynne i oci臋偶a艂e z braku 膰wiczenia. Prowadz膮 偶ycie trutni贸w, a w miar臋 jak generacja nowa przychodzi, umys艂y ich s艂abn膮 coraz wi臋cej. Staj膮 si臋 niezdolni nawet utrzyma膰 swoje posiad艂o艣ci wobec podnosz膮cych si臋, a bardziej czynnych si艂 woko艂o siebie.
Co do bogactw, gdzie偶 s膮 te rodziny, kt贸re w tym kraju istnia艂y w tamtym stuleciu? W najcz臋stszych wypadkach nie ma z nich 艣ladu, zubo偶awszy, ust膮pi艂y miejsca tym obecnie tak przoduj膮cym w 艣wiecie przemys艂u i kapita艂贸w - nowym ludziom, zrazu ca艂kiem ubogim, jednak o umys艂ach bogatszych w si艂臋. J膮 te偶 膰wiczyli, doprowadzaj膮c do jednostronnych wynik贸w; a ich wnuki lub prawnuki, je艣li b臋d膮 si臋 zadowala膰 egzystencj膮 z dochod贸w, nie daj膮c pola do dzia艂ania swoim zdolno艣ciom, mog膮 doprowadzi膰 do ub贸stwa. Nawet w Anglii trudno przychodzi utrzyma膰 bogactwo w rodzinach, chocia偶 w ca艂o艣ci przechodzi z ojca na najstarszego syna, bo nawet gdy synowie s膮 wykszta艂ceni, okazuj膮 si臋 cz臋sto niezdolni do utrzymania zostawionej im w艂asno艣ci, a zreszt膮 i odziedziczone tytu艂y i posiad艂o艣ci ksi臋cia lub margrabiego nie ustrzeg膮 danego osobnika od pozostania na bardzo niskim stopniu inteligencji.
Porz膮dek i metoda s膮 przemo偶nymi czynnikami powodzenia w przemy艣le czy sztuce. Skoro przestrzegasz 艂adu i metody w swoim mieszkaniu, udzielasz ich zarazem swym zaj臋ciom.
Aby przysporzy膰 sobie najwi臋kszego powodzenia w jakim przedsi臋wzi臋ciu, czy zrobi膰 post臋p w jakiej sztuce lub poprzez jak膮艣 spraw臋, jest nieodzownym w pewnych okresach dnia zapomnie膰 o wszelkich interesach i sprawach. To czyni膮c, pozwalamy naszym umys艂om wytchn膮膰 i nabra膰 si艂y do nowych stara艅 i zabieg贸w.
Skuteczny wysi艂ek w ka偶dym okresie 偶ycia polega na 膰wiczeniu tej umiej臋tno艣ci. Wtedy zmys艂 powodzenia nami kieruje. Skoro艣my zb艂膮dzili z drogi, odnajdziemy j膮 znacznie 艂atwiej, id膮c bardzo wolno i maj膮c umys艂 skupiony, ani偶eli rzucaj膮c si臋 w t臋 i ow膮 stron臋 bez celu i sensu. Do艣wiadczony strzelec kieruje sob膮 w takim nastroju skupienia i przeszukuje las za zwierzyn膮, kiedy niedo艣wiadczony m艂odzieniec z miasta, zapami臋ta艂y w podnieceniu, przebiega mile przestrzeni, nie widz膮c jednak zwierzyny. W obydwu wypadkach, kiedy cia艂o stanie si臋 do pewnego stopnia apatycznym, pewna moc, jaka艣 niezbadana si艂a, wychodzi i odnajduje drog臋. Tak i my艣liwy znajduje zwierzyn臋.
Dawna maksyma filozoficzna uczy: "Cokolwiek dzia艂asz, czy艅 to z ca艂膮 moc膮".
Nie jest to spazmatyczna, targaj膮ca si艂a gniewu lub szale艅stwa, ta bowiem nie jest wcale si艂膮, lecz jej marnowaniem. Znaczy to, 偶e ka偶dy czyn naszego 偶ycia od zawi膮zania trzewika, u艂o偶enia listu, zaci臋cia o艂贸wka nale偶y spe艂nia膰 z si艂膮 metody, akuratno艣ci膮, wyko艅czeniem i 艂adem; jednym s艂owem z si艂膮 skupienia. Jako ch艂opak robi艂em pierwsze pr贸by kopania w z艂otodajnym okr臋gu Kalifornii. Stary g贸rnik zagadn膮艂 mnie wtedy: "M艂odzie艅cze, zanadto ci臋偶k膮 prac臋 czynisz z kopania; powiniene艣 wk艂ada膰 wi臋cej ducha w t臋 艂opat臋".
Rozwa偶aj膮c to upomnienie, spostrzeg艂em, 偶e odkopywanie gruzu wymaga艂o sp贸艂dzia艂ania ducha i mi臋艣ni. Umys艂 mia艂 nadawa膰 kierunek mi臋艣niom, on te偶 umieszcza艂 koniec 艂opaty w tym miejscu, z kt贸rego by mog艂a nabra膰 jak najwi臋cej gruzu z najmniejszym nak艂adem si艂y, jak r贸wnie偶 dawa膰 kierunek glinie odrzucanej 艂opat膮.
Przekona艂em si臋, 偶e kopanie przychodzi艂o mi tym 艂atwiej, im wi臋cej my艣li wk艂ada艂em w 艂opat臋; stawa艂o si臋 ono tym mniej prac膮, tym bardziej przechodzi艂o w rozrywk臋, wi臋c tym d艂u偶ej starczy艂y moje si艂y do tego zaj臋cia. Skoro za艣 my艣li odbieg艂y do czego innego, odczu艂em to natychmiast, gdy偶 tym rychlej stawa艂o mi si臋 kopanie przykrym mozo艂em.
Co wszak偶e czyni膰, je艣li w nawale pracy roztargnienie pomna偶a w tr贸jnas贸b nasze trudy? Najlepiej co jaki艣 czas powtarza膰 s艂owo: "Skupienie" - b臋dzie ono symbolem my艣li i z wolna zbuduje podstaw臋 skutecznej pracy.

Samodzielno艣膰.

Nie mo偶esz pod膮偶y膰 za sw膮 najja艣niejsz膮 my艣l膮, dop贸ki jeste艣 w okowach jakiej b膮d藕 obawy. Jasna my艣l i plan maj膮 warto艣膰 w dolarach i centach.
Skoro dostaniesz si臋 pod w艂adz臋 roztargnionej, niezdecydowanej chor膮giewki, je艣li przejmujesz my艣l takiego ustroju, to b臋dziesz sam kapry艣ny i chwiejny. To samo udzieli si臋 i drugim, kt贸rzy si臋 do ciebie zg艂osz膮 po zlecenia. Je艣li tw贸j prze艂o偶ony dok艂adnie nie wie, czego 偶膮da, i ty nie b臋dziesz wiedzia艂, czego masz wymaga膰 od innych. Tamci za艣 b臋d膮 ten nastr贸j przeszczepia膰 dalej na tych, z kt贸rymi b臋d膮 mieli do czynienia. Je艣li g艂owa przedsi臋biorstwa jest kapry艣na i niezdecydowana, to niezadowolenie chwyta膰 si臋 b臋dzie wszystkich na ca艂ej linii. Takiej osoby nie zadowolisz, ona sama bowiem zawsze narzeka na siebie.
Je艣li nie mo偶esz doj艣膰, czego w艂a艣ciwie od ciebie 偶膮daj膮, wypowiedz si臋! Nie staraj si臋 dzia艂a膰 za tych, kt贸rzy nie wiedz膮, co by艂oby wskazanym lub nieodzownym uczyni膰.
Obstawaj za swym w艂asnym planem. Skoro widzisz s艂uszny pow贸d do jakiego艣 dzia艂ania, nie dopu艣膰, by ci臋 inny odwi贸d艂 od niego. Kr贸lestwo ducha roi si臋 od tyran贸w. Chc膮 oni mie膰 w艂asne drogi po prostu z zami艂owania do w艂adzy. W mniejszym lub wi臋kszym stopniu wszyscy takimi jeste艣my.
Mo偶esz z korzy艣ci膮 pyta膰 o wyja艣nienia u wielu os贸b. O wskaz贸wki, szczeg贸lnie dotycz膮ce twych w艂asnych cel贸w, mo偶esz zwraca膰 si臋 bezpiecznie do kilku zaledwie. Najwi臋cej my艣l膮cy, rozwa偶ni i sprawiedliwi s膮 zbyt ostro偶ni w udzielaniu rady. Oni te偶 powiedz膮 ci, 偶e ich zdanie jest tylko mniemaniem. Ignorancja, zarozumia艂o艣膰 i niesprawiedliwo艣膰 s膮 pe艂ne dogmatycznej stanowczo艣ci. Nie艣wiadomo艣膰 wypowiada si臋 tak, jak czuje w danej chwili. Strze偶 si臋 uwa偶a膰 zdanie tego rodzaju za wskaz贸wk臋. Je艣li tak post膮pisz, przejmiesz t臋 zarozumia艂膮 my艣l, ten przes膮d. Umys艂 ten b臋dzie wtedy tob膮 kierowa艂. Mo偶e ci臋 to sk艂oni膰 do porzucenia rzeczy niezmiernie korzystnej.
Sta艂a posada i dobre wynagrodzenie w jakim艣 zawodzie na ca艂e 偶ycie nie jest drog膮 do trwa艂ego lub wzrastaj膮cego powodzenia. Jeste艣 wtedy tylko 艣rub膮 w wielkiej machinie przemys艂owej, a skoro si臋 zu偶yjesz, zast膮pi膮 ci臋 bez lito艣ci now膮 艣rub膮. Kiedy wpraw膮 si臋gasz szczytu przedsi臋biorstwa, a podn贸偶a zap艂at膮, to dlatego, 偶e chocia偶 bieg艂y w swoim fachu, nie jeste艣 do艣膰 zr臋czny, aby osi膮gn膮膰 s艂uszne wynagrodzenie za t臋 bieg艂o艣膰. Niekoniecznie masz si臋 zadowala膰 tym, by tob膮 kierowali drudzy, kt贸rzy ci膮gn膮c zysk z twej zr臋czno艣ci, jako swoje twoje dzie艂a stawiaj膮 przed publiczno艣ci膮, z nimi za艣 trzy czwarte zysku. Musisz d膮偶y膰 do tego, by kierowa膰 przedsi臋biorstwem, ugruntowanym na twej zr臋czno艣ci. Powiniene艣 u偶y膰 swej przewagi umys艂u i pokaza膰 j膮, a zarazem i siebie publiczno艣ci.
By uzyska膰 najwi臋ksze powodzenie, musisz prowadzi膰 interes, a przynajmniej jaki艣 jego dzia艂 i by膰 jedynym jego kierownikiem bez sp贸艂dzia艂ania lub trudno艣ci z czyjej艣 strony. Tylko odpowiedzialno艣膰 zdo艂a wykaza膰 twoj膮 pe艂n膮 w艂adz臋 i jej towarzysz膮ce szcz臋艣cie. Inaczej jako marny pomocnik b臋dziesz kr臋powany wymaganiami pracodawcy lub warunkami, w kt贸rych b臋dziesz zmuszony pracowa膰, stworzonymi przez drugich. Ujrzysz swe najpi臋kniejsze pomys艂y niedok艂adnie wykonanymi, nie mog膮c osobi艣cie w ca艂ej pe艂ni dogl膮da膰 wprowadzenia ich w 偶ycie.

Potrzeba og艂osze艅

Zawsze istnie膰 b臋dzie potrzeba lepszego wyrobu, lepszego wysi艂ku w jakiej sztuce lub te偶 us艂ug jakiego b膮d藕 rodzaju, doskonalszych od tych, jakich dot膮d dostarczano. Gdy jeste艣 pewny, 偶e twoje dzie艂o jest lepsze, pchnij je w 艣wiat! Poka偶 je ludziom! Talent w sztuce albo odkrycie jest jednym i tym samym. Zdolno艣膰 popchni臋cia tej sztuki lub wynalazku jest zupe艂nie czym innym.
By osi膮gn膮膰 powodzenie, musisz posiada膰 jedno i drugie. 艢wiat najlepiej wynagradza tych, kt贸rzy reklamuj膮. Tysi膮ce artyst贸w i badaczy upada, gdy偶 nie piel臋gnuj膮 umiej臋tno艣ci ukazania si臋 艣wiatu.
Ub贸stwo przychodzi najcz臋艣ciej z uciekania przed lud藕mi i obawy z przyj臋cia odpowiedzialno艣ci.
Nie mo偶esz osi膮gn膮膰 powodzenia ani zrobi膰 maj膮tku, skoro zawsze pozostaniesz w k膮cie. Nie mo偶esz robi膰 interes贸w ze 艣wiatem wy艂膮cznie przez listy i zast臋pstwa. Do pewnego stopnia musisz wyst膮pi膰 na widowni臋. Je艣li tw贸j duch stawia twe cia艂o przed jak膮艣 osob膮, przynosi tym samym i narz臋dzie, kt贸re daje umys艂owi si艂臋 skierowania ca艂ego zasobu swej w艂adzy na t臋 osob臋.
O warto艣ci my艣li nowej.
Cia艂a ludzkie podupadaj膮 i trac膮 si艂y 偶ywotne, przerabiaj膮c ustawicznie ten sam uk艂ad my艣li. S膮 one dla twego ducha pokarmem, zar贸wno jak chleb dla cia艂a. Stara my艣l jest istotnie zat臋ch艂膮, niezdatn膮 substancj膮, pierwiastkiem. Nie od偶ywia ona ducha, jak nale偶y. Skoro za艣 umys艂 zanika, ucierpi te偶 i cia艂o. Stanie si臋 b膮d藕 na wp贸艂 martwe, lub te偶, gdy umys艂 jest do艣膰 silny, by ujawni膰 swe 偶膮dania, spowodowane b贸lami g艂odowymi, nastanie ustawiczna rozterka, niepok贸j i jaki艣 rodzaj s艂abo艣ci cia艂a. Z takich powod贸w cierpi膮 dzi艣 tysi膮ce. "Maltretuj膮 oni ducha" - tzn., 偶e ich wychowanie 艣wiatowe zmusza umys艂, by si臋 stosowa艂 do otaczaj膮cego 偶ycia, sprzeciwiaj膮c si臋 偶yczeniom duchowym kt贸re cz臋sto mianuje g艂upstwem i kaprysem.
Skoro nawiedzi ci臋 nowa my艣l, wywo艂a ona zmian臋 w ciele. Wzbud藕 w kim艣 zrozpaczonym lub osowia艂ym nadziej臋, daj obietnic臋 czego艣 lepszego, a zmiana w ustroju jest nagle widoczna: oko rozja艣nia si臋, mi臋艣nie wypr臋偶aj膮, a ka偶dy ruch nabiera 偶ycia. Nowy pierwiastek nie tylko wst膮pi艂 w cia艂o, lecz si臋 z nim po艂膮czy艂 w jedn膮 ca艂o艣膰.
"Jestem o sto lub pi臋膰set dolar贸w bogatszy, ni偶 by艂em dzi艣 rano", powiada z uradowaniem zbieracz got贸wki. Ta radosna my艣l jest dla艅 k臋sem codziennego chleba, chocia偶 niezbyt po偶ywnego.
"Ja", prawi drugi wieczorem, "jestem bogatszy, bo posiad艂em wi臋ksz膮 cierpliwo艣膰, nieco wi臋ksz膮 wpraw臋 w sztuce, wiem rzeczy, o kt贸rych poj臋cia nie mia艂em dwadzie艣cia cztery godziny temu".
Nowa my艣l jest nowym 偶yciem. Skoro jakie艣 odkrycie czy wynalazek pojawi si臋 w umy艣le badacza, nape艂nia go rado艣ci膮 i wzruszeniem. Krew w jego 偶y艂ach bie偶y z nowym rozp臋dem.
Wi膮zanka dobrych wie艣ci, jak to nazywamy, w okresie przygn臋bienia, smutku i braku nadziei; mo偶liwo艣膰 urzeczywistnienia pragnie艅, usuni臋cia z艂a lub niebezpiecze艅stwa jest w gruncie rzeczy tylko my艣l膮 - jest li tylko obrazem rzeczy po偶膮danej, nie jest ni膮 sam膮; ile wszak偶e daje si艂y ca艂emu cia艂u!
Dlatego to prawdziwa czynna inteligencja 艣wiatowa 偶yje d艂ugo, jak Wiktor Hugo, Gladstone, Beecher, Bright, Bismarck, Ericsson i inni. Prawda, 偶e istnieje pewien gatunek kopalnego 偶ycia i rozs膮dku, mog膮cy wytrzyma膰 du偶o lat, jednak u偶ywa on ma艂o, a nie uskuteczni nic. Wzmo偶ona znajomo艣膰 zasad duchowych uzdolni umys艂 u偶ywa膰 cia艂a w przysz艂o艣ci nie tylko w pe艂ni w艂adz, lecz post臋powa膰 w nich coraz wy偶ej do bardzo dalekich granic.
Panowanie nad sytuacj膮
Powiniene艣 dzia艂a膰 bardzo ma艂o, dop贸ki si臋 nie przekonasz, 偶e nadszed艂 czas i sposobno艣膰 do dzia艂ania.
Jest to bowiem pot臋g膮 lub darem umys艂u, kt贸re sk艂aniaj膮 nas do trzymania si臋 planu, jaki powzi臋li艣my i nie pozwalaj膮 si臋 zepchn膮膰, odwie艣膰, uj膮膰 pochlebstwem, wyszydzi膰, nie pozwalaj膮 ulec drugim.
Skoro postanowi艂e艣 by膰 czym艣 wi臋kszym w sztuce lub przemy艣le, ni偶 si臋 wydajesz drugim, dar ten utrwali ci臋 w tym postanowieniu. M臋偶czyzna czy kobieta chc膮c osi膮gn膮膰 powodzenie musz膮 w duchu lub wyobra藕ni tak 偶y膰, porusza膰 si臋, my艣le膰 i dzia艂a膰, jak gdyby je osi膮gn臋li. Inaczej nigdy go nie uzyskaj膮.
Urodzeni kr贸lowie i kr贸lowe w pa艅stwie ducha, jakkolwiek chwilowo zmuszeni przyjmowa膰 to, co 艣wiat zowie miejscem po艣lednim, b臋d膮 my艣leli o sobie r贸wnie szczytnie i czuli si臋 tak wysoko, jak gdyby na swoich tronach.
Czuj膮c t臋 my艣l cenienia si臋, zawsze ich otoczenie odda im nale偶yty szacunek. Tacy kr贸lowie i kr贸lowe b臋d膮 zawsze zd膮偶ali do szczyt贸w, tam bowiem nale偶y si臋 miejsce ich duchowym przymiotom. Doprowadz膮 do tego nie tyle dzia艂aniem cielesnym, jak milcz膮c膮 pot臋g膮 umys艂u, usposobieniem spokojnym, jednak nieodwo艂alnie stanowczym.


SPRAWIEDLIWO艢膯.

Uczciwo艣膰.

S艂usznym jest oczekiwa膰 nagrody za to, co komu艣 艣wiadczymy. Lecz nieraz dajemy chleb, a odbieramy kamienie.
Je艣li zawsze u偶yczasz komu艣 bogactwa swej wy偶szej my艣li, dzia艂aj膮c i tworz膮c plany, by zapewni膰 byt i sprawi膰 przyjemno艣膰 jakiej艣 osobie, kt贸ra przyjmuje to wszystko, a oddaje ma艂o lub nic dla twego utrzymania, natenczas krzywdzisz siebie.
Czy masz prawo 偶膮da膰 co艣 od tej niesprawiedliwej osoby, kt贸ra tw膮 pro艣b臋, jak si臋 zdaje, uwa偶a膰 b臋dzie za zbyt 艣mia艂膮? Stajesz przed ni膮, milczysz. Czemu? Bo si臋 l臋kasz mo偶e. Zaprzeczaj w my艣li, kiedy jeste艣 w domu, w zaciszu swego mieszkania, 偶e obawiasz si臋 tej osoby! Ogl膮daj si臋 w wyobra藕ni takim, kt贸ry jedynie domaga si臋 swoich praw, a niczego wi臋cej!
Wiele jednak os贸b, my艣l膮c o doznanej od kogo艣 krzywdzie, 偶ywi uczucia, o kt贸rych by si臋 nie powa偶yli powiedzie膰 w oczy tej osobie. Umiej膮 w duchu knowa膰 zemst臋, chcie膰 si臋 "odp艂aci膰", przyprawi膰 t臋 osob臋 o jak膮艣 szkod臋 lub cierpienie, gdy偶 nie post膮pi艂a s艂usznie. Jest to szpetna my艣l zale偶no艣ci - niewolniczej, tch贸rzliwej my艣li, kt贸ra wszak偶e musi dosi臋gn膮膰 tego, kt贸rego dotyczy. Rozdra偶nia go i n臋ka. Jego my艣li s膮 tobie nieprzychylne. W duchu widzisz si臋 przej臋tym obaw膮 danej osoby, tak te偶 i ona b臋dzie ci臋 widzia艂a, a raczej odczuwa艂a. To wyrabia w wielu umys艂ach pogard臋 i dzia艂a na tw膮 niekorzy艣膰. Je艣li b臋d膮c sam ze sob膮 przedstawiasz si臋 w my艣li takim, kt贸ry nie czuje l臋ku przed ow膮 osob膮, jednak nie chce pomsty - takim, kt贸ry po otrzymaniu zado艣膰uczynienia pragnie ju偶 jej pomaga膰, w takim razie udzielasz sobie najmo偶niejszego na ni膮 wp艂ywu.
Uczciwo艣膰 ma warto艣膰 pieni膮dza. Nie ujmuj膮c si臋 za ni膮 ponosimy straty. Jest bowiem w narodzie tyle prawdziwej waluty, ile jest papieru kr膮偶膮cego z r膮k do r膮k, u偶ywanego jako pieni膮dz i przyjmowanego jako taki, kt贸ry nosi podpisy os贸b prywatnych lub wychodzi w postaci akcji lub udzia艂贸w od stowarzysze艅, przemys艂owc贸w. Ch臋tnie by艣my przyj臋li pismo takiego Goulda lub Vanderbilta, przyrzekaj膮ce wyp艂aci膰 pewn膮 sum臋 w oznaczonym czasie; tego skrawka papieru mo偶emy dzi艣 u偶ywa膰 jak pieni膮dza.
Jako wytw贸rca pewnego artyku艂u, kt贸ry daje ludziom wygod臋 lub rozrywk臋, mo偶esz uzyska膰 zaufanie drugich, a z nim tak偶e i kredyt. Twe imi臋 na kawa艂ku papieru mo偶e r贸wnie偶 obiega膰 z r膮k do r膮k i mie膰 warto艣膰 pieni膮dza. Im wi臋cej zaufania maj膮 ludzie do twej uczciwo艣ci i zapobiegliwo艣ci, tym silniej ugruntowana jest jej warto艣膰. Pomimo wszelkich pozor贸w odmiennych, wszystek przemys艂 zasadza si臋 dzi艣 na wierze w uczciwo艣膰 i dobre zamiary czy to ludzi, czy korporacji lub rz膮d贸w, 偶e dotrzymuj膮 swych zobowi膮za艅.
Przewa偶a i d艂ugo przewa偶a艂o w 艣wiecie zapatrywanie, 偶e jako艣 we wszystkich interesach nieuczciwo艣膰 jest o wiele silniejszym wsp贸艂zawodnikiem rzetelno艣ci.
Raczej przeciwnie; bezwzgl臋dna, nieugi臋ta uczciwo艣膰 wnosi do wszystkiego najwi臋ksz膮 pot臋g臋, kt贸r膮 osi膮ga si臋 skutki w przemy艣le, sztuce, we wszystkim.
Oto zasada m膮dro艣ci 偶yciowej. Nieprawy umys艂 i pochodz膮ca ode艅 my艣l nieuczciwa mo偶e zyska膰 du偶o pieni臋dzy oszuka艅stwem i fortelami; jest to wszak偶e tylko cz臋艣ciowe powodzenie, z tak膮 bowiem korzy艣ci膮 musz膮 z zasady i艣膰 w parze skutki dla osobnika fatalne i bolesne.
Podst臋pny, oszuka艅czy umys艂 nigdy nie osi膮gnie najlepszego zdrowia. Wybiegi i fortele przywodz膮 w ko艅cu cia艂u s艂abo艣膰 i zgon. 呕adne milionowe korzy艣ci nie wynagrodz膮 rozpadaj膮cego si臋 organizmu trawionego chorob膮.
Poczucie uczciwo艣ci powinno nami kierowa膰 tak偶e, gdy nabywamy cudz膮 prac臋. Je艣li kupujemy tam, gdzie najtaniej, zwa偶aj膮c jedynie na to, 偶eby naby膰 towar za cen臋 mo偶liwie najni偶sz膮, zach臋camy do oszuka艅stwa i niesprawiedliwo艣ci.
艢wiat przemys艂owy i r臋kodzielniczy musi na razie pracowa膰 po cenie jak najni偶szej. Niemniej przeto wyrobi膰 towar jak najlepszy. Kiedy wchodzisz do pracowni obuwia lub kapeluszy, wyt臋偶asz swe zdolno艣ci, aby zmusi膰 ludzi do wyrobu tych artyku艂贸w po cenie jak najni偶szej. 呕膮dasz, by sprowadzono materia艂y, wykonano prac臋 i przyniesiono ci towar mo偶liwie najta艅szym kosztem. Nie dbasz o to, czy A, B lub C, kt贸ry sprowadza materia艂 i sporz膮dza towar, uzyskuje s艂uszn膮 cen臋 za swoje 艣wiadczenie, czy nie. Nie przyjdzie ci na my艣l, jak ci ludzie 偶yj膮. Sk膮d wezm膮 na wikt i ubranie. Ty ich nie znasz i nie pragniesz pozna膰. Tym wszystkim, czego wymagasz, jest ich si艂a, zr臋czno艣膰 lub inteligencja - za jak najmniejsz膮 zap艂at臋, tak aby艣 w贸wczas, gdy ta zdolno艣膰 i wprawa dojdzie do ciebie w postaci kapelusza, surduta, pary obuwia, kot艂a, 艂opaty, m贸g艂 wzi膮膰 sze艣膰, osiem, a nawet dziesi臋膰 razy tyle za prac臋 przyj臋t膮 na sprzeda偶, ani偶eli oni wezm膮 za doprowadzenie jej do stanu odpowiedniego do sprzeda偶y.
Je艣li kupisz bardzo dobry towar po nader taniej cenie, winszujesz sobie, 偶e艣 zrobi艂 dobry interes. Czy zapytasz: "By艂 ten cz艂owiek, co wyko艅czy艂 ten przedmiot, dobrze nagrodzony za sw膮 prac臋?"
Albo czy troszczysz si臋 o to, sk膮d otrzyma艂 s艂uszn膮 zap艂at臋? Jeste艣 wi臋c sprawiedliwy dla bli藕niego?
Skar偶ysz si臋, 偶e twoja praca jest 藕le wynagradzana. Gdy jednak polujesz na najta艅szy wyr贸b i popierasz ludzi sprzedaj膮cych taniej od wszystkich innych, to zach臋casz ich do obni偶enia wszystkich cen. Tym samym obni偶aj膮 si臋 i twoje dochody.

Szkodliwo艣膰 k艂amstwa.

Aby nie k艂ama膰, do tego powinien nas sk艂oni膰 ten wzgl膮d, 偶e 贸w na艂贸g sprowadza na cia艂o chorob臋, a rozstr贸j na umys艂. Im cz臋艣ciej k艂amiemy, tym mniej zdolni jeste艣my odr贸偶ni膰 prawd臋 nam podan膮. Na艂贸g k艂amstwa w niekt贸rych tak si臋 wzmaga, i偶 nie mog膮 powiedzie膰, kiedy k艂ami膮, a kiedy m贸wi膮 prawd臋.
Mo偶emy wszak偶e k艂ama膰, nie m贸wi膮c ani s艂owa. Nieraz witamy uprzejmie ludzi w domu naszym, chocia偶 pragniemy, aby nie byli przyszli. To jest k艂amstwo, mo偶emy si臋 u艣miecha膰, chocia偶 nas drudzy nie bawi膮 ani nie zajmuj膮. Mo偶emy udawa膰 wsp贸艂udzia艂 w czyim艣 powodzeniu lub stosunkach, poniewa偶 ma pieni膮dze, kt贸re spodziewamy si臋 otrzyma膰. Takie k艂amstwa, wypowiedziane przy r贸偶nych sposobno艣ciach, s膮 tak przyj臋te, 偶e si臋 o nich zapomina. A w艂a艣nie owe nie艣wiadome zmy艣lenie sprowadza z艂o na cia艂o pr臋dzej ni偶 umy艣lne k艂amstwa. Osoba wyros艂a w k艂amstwach i druga bardzo prawdom贸wna s膮 sobie wzajemnie mi艂e. Niewidoczny pierwiastek si艂y, jak膮 ka偶da ujawnia, zwalcza drug膮, powoduj膮c niemi艂y dla przeciwnej strony nastr贸j umys艂u, jak d艂ugo zostanie w pobli偶u niej, gdy偶 prawda i k艂amstwa nie mog膮 razem mieszka膰. Siwy w艂os, zmarszczki i wszelkie oznaki staro艣ci zjawiaj膮 si臋 pr臋dzej u b艂膮dz膮cych, jako skutki wadliwej budowy ducha, podobnie jak nastr贸j gbura wyra偶a si臋 dobitnie w jego obliczu.

Cenienie siebie samego.

Wy偶sza mi艂o艣膰 w艂asna uszcz臋艣liwia drugich zar贸wno jak i nas samych, bo nawet nie potrafiliby艣my mi艂o艣ci wzbudzi膰 dla kogo艣, nie maj膮c dla siebie. Tymczasem s艂yszymy nieraz, jak matka odzywa si臋: "Nie dbam ja o siebie, byle tylko powodzenie syna lub c贸rki by艂o zapewnione".
Tzn.: "Chc臋 si臋 zestarze膰 i sta膰 si臋 brzydk膮, przystaj臋 na trudy i wys艂ugiwanie si臋, byle tylko moje dzieci otrzyma艂y dobre wychowanie i mia艂y wzi臋cie w towarzystwie. Jestem starym, zrujnowanym burzami, sko艂atanym okr臋tem i nie potrafi臋 si臋 ju偶 d艂u偶ej utrzyma膰; najlepszy u偶ytek, jaki mog臋 zrobi膰 z siebie, jest s艂u偶y膰 im za rodzaj podn贸偶ka w postaci nia艅ki, babki i dozorczyni pokoju dzieci臋cego oraz kuchni, podczas gdy one graj膮 rol臋 w towarzystwie". C贸rka przejmuje si臋 tak膮 my艣l膮 razem z t膮 ni偶sz膮, zaniedbuj膮c膮 si臋 mi艂o艣ci膮, przyswaja j膮 sobie tak, i偶 staje si臋 to cz臋艣ci膮 jej istoty. Prze偶ywa j膮 i wed艂ug niej 偶yje, a trzydzie艣ci lat p贸藕niej robi to samo i idzie mi臋dzy rupiecie pospo艂u z niedobitymi garnkami jedynie dla mi艂o艣ci w艂asnej c贸rki.
Tym, co w licznych wypadkach przeszkadza w stosowaniu do siebie owej wy偶szej mi艂o艣ci i sprawiedliwo艣ci, jest my艣l: "Co te偶 drudzy powiedz膮 i jak o mnie s膮dzi膰 b臋d膮, je艣li pozwol臋 sobie na to, co mi si臋 nale偶y?" To znaczy, 偶e nie powiniene艣 je藕dzi膰 w艂asnym powozem, dop贸ki ka偶dy z twoich biednych krewnych nie b臋dzie mia艂 tak偶e w艂asnego. Genera艂 nie powinien cia艂a swego od偶ywia膰 dostatecznie, a偶eby g艂odny szeregowiec m贸g艂 zawo艂a膰, 偶e najad艂 si臋 za wszystkie czasy.
Nie jest to bynajmniej prawdziw膮 mi艂o艣ci膮 siebie samego, je艣li w przyjemno艣ciach pozwalamy cia艂u na wybryki.
Cz艂owiek, kt贸ry mozoli si臋 i wyt臋偶a cia艂o w zapami臋ta艂ej gonitwie za interesem lub przyjemno艣ci膮, kocha dany przemys艂 lub sztuk臋 nierozwa偶nie. Nie ma on 偶adnego wzgl臋du na narz臋dzie, od kt贸rego zale偶y, gdy chce urzeczywistni膰 swe idee. Jest on na kszta艂t mechanika, kt贸ry by pozwoli艂 rdzewie膰 lub w inny spos贸b niszcze膰 przyrz膮dowi, dzi臋ki kt贸remu mo偶e wykonywa膰 znakomit膮 a niezwyk艂膮 prac臋.
N臋dzarz nie kocha siebie samego. Woli on pieni膮dze ni偶 siebie; 偶y膰 z na wp贸艂 zrujnowanym cia艂em, odmawia膰 sobie wszelkich wyg贸d, obchodzi膰 si臋 na ka偶dym kroku najn臋dzniejszymi i najta艅szymi rzeczami, pozbawia膰 si臋 rozrywki i wytchnienia na to, by sk艂ada膰 pieni膮dze, nie jest 偶adn膮 mi艂o艣ci膮 siebie samego. N臋dzarz kocha tylko swoje wory pieni臋dzy, a cia艂o jego pr臋dko wskazuje, jak ma艂o do艣wiadczy艂o troskliwo艣ci. Mi艂o艣膰 jest czynnikiem tak rzeczywistym jak powietrze lub woda. Ma ona u r贸偶nych ludzi kilka stopni warto艣ci. Jak z艂oto daje si臋 zmiesza膰 z grubszymi pierwiastkami.
Gdy jednak drudzy nie mog膮 dostrzec praw 偶yciowych tak jasno jak ty, je艣li w swej 艣lepocie id膮 potykaj膮c si臋 i nape艂niaj膮c 艣wiat upadkiem i ruin膮, to sprawiedliwo艣膰 nie wymaga, by艣 si臋 da艂 im wyzyskiwa膰, poch艂ania艂 ich zara藕liwe, chorobliwe my艣li, daj膮c im w zamian sw膮 偶ywotno艣膰 i si艂臋. Nie jeste艣 odpowiedzialny za ich up贸r i 艣lepot臋. Cho膰 na chwil臋 pod藕wigniesz ich do lepszego 偶ycia, ale zaraz potem przywali ci臋 ich brzemi臋, a tym samym utrac膮 oni podpor臋. Podaj im tylko swoj膮 my艣l zdrow膮, po艂膮cz si臋 z lud藕mi dobrej woli, by ul偶y膰 tym nieszcz臋艣liwym, a reszt臋 zdaj na Opatrzno艣膰!
Je艣li drugim u偶yczamy sympatii i pomocy materialnej i moralnej wed艂ug wyboru lub zastrze偶enia, skoro tylko jej za偶膮daj膮, wezm膮 od nas wszystko, co mamy, i przyjd膮 z wyci膮gni臋t膮 r臋k膮 po wi臋cej. B臋d膮 to ponawia膰 tak d艂ugo, dop贸ki nie b臋dziemy ca艂kiem wyczerpani. Nikt z obcych nie po艂o偶y kresu naszej hojno艣ci. Musimy to zrobi膰 sami. To, co nazywaj膮 wspania艂omy艣lnym duchem, jest tylko inn膮 nazw膮 marnotrawstwa i krzywdy w艂asnej. Ci, kt贸rzy obrzucaj膮 pieni臋dzmi s艂u偶膮cych i przep艂acaj膮 nad miar臋 drobiazgowe us艂ugi, nieraz winni s膮 te pieni膮dze innym.

M膮偶 i 偶ona.

Bardzo wiele m臋偶czyzn i kobiet 偶yje duchowo i fizycznie w ca艂kiem odr臋bnym 艣wiecie. Nie s膮 to zdrowe ani naturalne 艣wiaty. M膮偶 nieraz 偶yje tylko w swoim przemy艣le, zawodzie lub sztuce. Idzie do swego biura, sklepu, warsztatu rano, nie ma go ca艂y dzie艅 w domu, a wraca a偶 wieczorem. W tysi膮cach wypadk贸w kobieta-偶ona nie ma poj臋cia o tym przemy艣le i jego szczeg贸艂ach. Nie mog艂aby ona wzi膮膰 go na siebie w wypadkach s艂abo艣ci m臋偶a. Musi to zostawi膰 innym po stracie m臋偶a, zdana jest na 艂ask臋 otoczenia.
Wiele zam臋偶nych kobiet 偶yje prawie wy艂膮cznie w 艣wiecie zaj臋膰 domowych, w trosce o dzieci i mniej lub wi臋cej schodz膮c si臋 niemal codziennie z przyjaci贸艂kami.
Wielu ma艂偶onk贸w prawie nic nie wie o swoich wzajemnych celach. 呕ona wie, 偶e jej m膮偶 jest prawnikiem, kupcem, 艣lusarzem. Oto wszystko. M膮偶 w wielu wypadkach wie tak ma艂o o gospodarstwie domowym, troskach i odpowiedzialno艣ci, i偶 sobie czasem wyobra偶a w swoich niejasnych poj臋ciach, jakie ma o tych rzeczach, i偶 "m贸g艂by to wszystko zrobi膰 za godzin臋 razem z zamiataniem, 艣cieraniem proch贸w, zakupami i wszelkimi innymi tysi膮cznymi wysi艂kami, od piwnicy do strychu, od kuchni do spi偶arni, by dom utrzyma膰 w nale偶ytym porz膮dku".
W duchu przynosi nieraz m臋偶czyzna sw贸j przemys艂 i sw贸j zaw贸d do domu. Mo偶e to by膰 handel, kwestie prawnicze, spekulacje, wynalazki, medycyna, jaka艣 sztuka, powo艂anie lub umiej臋tno艣膰. Nieraz siedzi on przy stole, b臋d膮c w my艣li poch艂oni臋ty tymi rzeczami. Na nich spoczywa jego umys艂 wieczorem. Mo偶e on si臋 zabawia膰 i urozmaica膰 chwile pisaniem listu do jakiego艣 towarzysza zawodu w Kalkucie. M膮偶 tw贸j przyni贸s艂 swe cia艂o do domu. Zapomnia艂 jednak przynie艣膰 wraz z nim swego ducha. Ten by艂 prawdopodobnie w Kalkucie, gdy on zapuka艂 do drzwi wej艣ciowych. Je艣li umys艂 jego potrafi drugich zabawi膰 i jest mi艂y w obej艣ciu, jeste艣 pozbawiona mi艂ego towarzystwa w czasie jego chwilowych wyjazd贸w do Kalkuty albo te偶 do klubu, do trybuna艂u lub innego miejsca, w kt贸rym spodziewa si臋 by膰 najbli偶szego dnia, a jest rzeczywi艣cie ju偶 teraz.
W czasach starania si臋 o ciebie, pami臋tasz, jak ci臋 odwiedza艂, a wtedy cz臋艣ciej przynosi艂 z sob膮 cia艂o i ducha razem, nie by艂 tak cz臋sto w drodze do Kalkuty jak obecnie. Wtedy by艂o koniecznym przynosi膰 do twego domu cia艂o i umys艂 naraz i trzyma膰 je tam oboje, gdy偶 inaczej mo偶e by艂by ci臋 nie zdoby艂 ca艂kiem, tote偶 by艂o dla艅 nieodzownym by膰 o偶ywionym i zajmuj膮cym, dop贸ki okres starania si臋 nie min膮艂. Nie by艂o dla艅 wtedy tak niebezpiecznie wyje偶d偶a膰 na chwil臋 do Kalkuty jak obecnie.
Te chwilowe wycieczki twego m臋偶a do Kalkuty nie by艂yby dla ciebie tak przykre, gdyby艣 i ty w duchu mog艂a wraz z nim tam pod膮偶y膰 i mie膰 podobne, zajmuj膮ce ci臋 tematy, na kt贸rych by艣 zatrzyma艂a sw贸j umys艂.
Idzie on sam w sw贸j w艂asny 艣wiat, zostawiaj膮c ci臋 sam膮 w twoim. Jest to najlepszy 艣wiat, jaki mo偶esz dla siebie znale藕膰 w takich warunkach, kiedy t臋sknisz, by dosta膰 si臋 do tamtego i zakosztowa膰 艣wiata swego ma艂偶onka, pozna膰 ka偶de pole jego my艣li.
To jest w艂a艣ciwym miejscem i najwy偶szym prawem kobiety.
B臋dziesz si臋 smuci膰 lub czu膰 pewien rozstr贸j albo rodzaj niepokoju, o kt贸rym sama nie wiesz, sk膮d pochodzi. Masz "dobrego m臋偶a", jak to ludzie powiadaj膮. Stara si臋 on bardzo o tw膮 przysz艂o艣膰. Zdaje ci si臋, 偶e艣 nie powinna si臋 uskar偶a膰, a jednak nie mo偶esz si臋 obroni膰 przed uczuciem 偶alu. Pytasz si臋: "Czy偶 to ma by膰 ca艂e szcz臋艣cie ma艂偶e艅skie? Czy偶 w rzeczy samej na to za艂o偶y艂am ognisko domowe, dla tej ca艂ej jednostajno艣ci, czy tego si臋 mam spodziewa膰 w ma艂偶e艅stwie i Kalkuty co wiecz贸r?"
Istnieje ca艂y 艣wiat zam臋偶nych kobiet, kt贸re otoczy艂y si臋 wy艂膮cznym kobiecym 艣wiatem. Znajduj膮 one po艣r贸d swej p艂ci jedyny 艂膮cznik towarzyski. Schodz膮 si臋 razem.
W tysi膮cach miejsc, zwanych domami, wej艣cie ma艂偶onka lub w og贸le jakiego艣 m臋偶czyzny do pokoju, gdzie zesz艂y si臋 dwie lub trzy m臋偶atki, jest has艂em do ustania ich rozmowy i rozproszenia si臋 gromadki. Czemu? Albowiem wskutek d艂ugiego nawyknienia nie odwa偶膮 si臋 dalej prowadzi膰 rozmowy lub s膮dz膮, 偶e ona go nie obchodzi. Czu膰 on b臋dzie zapor臋 mi臋dzy sob膮 a nimi. Czasami b臋dzie czu艂, 偶e pragn膮 si臋 go pozby膰. I tak jest w istocie.
A偶 do pewnego wieku ch艂opak i dziewczyna przebywaj膮 razem w najlepszej zgodzie. Razem si臋 bawi膮 z r贸wn膮 zr臋czno艣ci膮 i uciech膮, biegaj膮, skacz膮, wdrapuj膮 si臋 na p艂oty, drzewa i stogi siana, przeszukuj膮 lasy i pola w lecie, a w zimie obrzucaj膮 si臋 艣niegiem.
Czemu偶 ta r贸wno艣膰 towarzyska nie ma trwa膰 i nadal? Co za po偶ytek, je艣li m艂ody cz艂owiek wios艂uje, gra w pi艂k臋 i oddaje si臋 mn贸stwu innych rozrywek wy艂膮cznie w 艣wiecie w艂asnym, do kt贸rego dziewcz臋 ma wst臋p raczej jako widz ni偶 uczestnik, chocia偶 do takiego uczestnictwa z latami nabra艂o wi臋cej podstaw?
Dawniej, przez wieki, m臋偶czyzna uwa偶a艂, 偶e jest lepiej uzdolniony do wielu zaj臋膰 z powodu wi臋kszej si艂y mi臋艣ni ni偶 kobieta.
Jednak czy偶 m臋偶czyzna wiedzia艂, i偶 bez obecno艣ci pierwiastka lub my艣li kobiecej jego si艂a mi臋艣ni si臋 nie utrzyma?
Bez blisko艣ci kobiecego pierwiastka my艣lowego m臋偶czy藕ni zu偶ywaj膮 si臋 pr臋dzej fizycznie, jak to sprawdzono w odleg艂ych zag艂臋biach g贸rniczych Zachodu, gdzie niemal wy艂膮cznie zamieszkuj膮 m臋偶czy藕ni. Gdzie za艣 偶ywio艂 kobiecy wyzbywa si臋 m臋skiego, tam bierze g贸r臋 ograniczenie i nadmiar pruderii, kt贸ra w ko艅cu mo偶e doj艣膰 do takiego stopnia, 偶e obaczy z艂o we wszystkim, co nosi znami臋 m臋sko艣ci. To za艣 prowadzi do zaciemnienia poj臋膰.
Gdziekolwiek w ten spos贸b jeden czynnik zdyskryminuje i usunie drugi, tam p艂e膰 odosobniona popada w niemoc fizyczn膮 i umys艂ow膮.
脫w nienaturalny 艣wiat, w kt贸rym teraz przebywa tak wiele kobiet, jest g艂贸wnym czynnikiem, wskutek kt贸rego staj膮 si臋 szorstkie i odpychaj膮ce. Odziera je z wszelkiego powabu wobec drugiej p艂ci. Czyni je niedba艂ymi w stroju, zewn臋trznym wygl膮dzie. Odbiera 偶yciu g艂贸wn膮 podniet臋 istnienia. Zmierza do pogr膮偶enia ich w ciasnych poj臋ciach, k艂贸tliwo艣ci, pos膮dzaniu i melancholii.
Cho膰 intencje ich s膮 jak najlepsze, kobiety nie mog膮 posiada膰 tego zapa艂u i ochoty do czyn贸w, jaka z m臋skiego pierwiastka duchowego, je艣li 艂膮cz膮 si臋 do jakiego艣 celu wy艂膮cznie same ze sob膮. Z drugiej strony, nienaturalny, jednostronny, wy艂膮czny 艣wiat m臋ski, 艣wiat przemys艂u, interes贸w i rozrywek, jest pozbawiony 偶yciodajnej podpory my艣li kobiecej, a to jest g艂贸wn膮 przyczyn膮, dlaczego m臋偶czyzna tak cz臋sto opuszcza si臋 w par臋 lat po 艣lubie, zaniedbuje sw膮 powierzchowno艣膰, staje si臋 domatorem, nie przypuszcza do siebie nowych idei i projekt贸w, pragnie 偶y膰 w jednostajno艣ci i robi si臋 ze艅 w wieku lat pi臋膰dziesi臋ciu "stary cz艂owiek".
Niejedna te偶 para prawdziwie dobrana przez wrodzon膮 sk艂onno艣膰 偶yje dzisiaj w owych dwu 艣wiatach. 呕yj膮 oni ze sob膮 nieszcz臋艣liwie, a tylko dlatego, i偶 nie wiedz膮, 偶e trwa艂e i wzrastaj膮ce szcz臋艣cie ma艂偶e艅skie przychodzi z wzajemnego zachowania pewnych regu艂 i stan贸w umys艂u. By tak膮 szcz臋艣liwo艣膰 osi膮gn膮膰, musz膮 oni we wszelkich sprawach i interesach by膰 jednej my艣li i ducha. Je艣li nie mog膮 tego dopi膮膰, w贸wczas s膮 nier贸wn膮 par膮, nie s膮 prawdziwym m臋偶em i prawdziw膮 偶on膮. Chwilowo jednak mog膮 by膰 tak po艂膮czeni, a po usuni臋ciu niekt贸rych wad z ich umys艂贸w mog膮 by膰 prawdziwym ma艂偶e艅stwem. Niejedna para, mimo ponawianych niesnasek i dziel膮cych ma艂偶onk贸w form 艣wiatowych, przekona艂a si臋, 偶e nie mog膮 unikn膮膰 ponownego zej艣cia si臋 razem. Znajduj膮 jedno w drugim co艣, czego nie potrafi膮 znale藕膰 gdzie indziej, s膮 prawdziwie z艂膮czeni, tylko jedno z dwojga jest niedojrza艂e. S膮 stad艂em na mocy najwy偶szego prawa; a co tak jest raz z艂膮czone, tego 偶aden cz艂owiek nie jest w stanie rozdzieli膰.
Niejedna para jednak tak po艂膮czona, nie zaznaj膮c dzisiaj w ma艂偶e艅stwie tego szcz臋艣cia, jakiego oczekiwa艂a, ani tego, jakim cieszy艂a si臋 w czasach narzecze艅stwa, mog艂aby, ka偶da dla siebie, znale藕膰 nowy eden, wracaj膮c tam, gdzie si臋 zacz臋to zaniedbywa膰, nawet u stopni o艂tarza - zacz膮膰 okres starania si臋 na nowo; pragn膮膰 podoba膰 si臋 jedno drugiemu dba艂o艣ci膮, mi艂膮 powierzchowno艣ci膮 i dobrym gustem; humorem i obej艣ciem we wzajemnej obecno艣ci, wyzbyciem si臋 docink贸w lub ironicznych uwag - zaczynaj膮c wznawia膰 te granice i formy obej艣cia, kt贸re zar贸wno dla m臋偶a jak 偶ony nie s膮 bezpiecznie do przekroczenia.
呕ona tak jak m膮偶 nieraz obalaj膮 te szranki; kt贸rekolwiek z nich zawini艂o, powinno drugie wypyta膰, czy to, co czyni, mi艂e jest drugiemu, we wzajemnych d膮偶eniach i przyjemno艣ciach stara膰 si臋 o to wzajemne 艂膮czenie umys艂贸w, udzielanie si艂 偶ywotnych i przyjaznych my艣li tak, by si臋 zn贸w odbudowa膰 na ciele i duchu, a je艣li dobrze sob膮 pokieruj膮, to i w szcz臋艣ciu.
W licznych wypadkach nie艂atwo takiej parze naraz odbudowa膰 pomnik dawnej mi艂o艣ci, ongi艣 zburzony, uszkodzony lub sprofanowany latami zaniedbania. Rych艂o wszak偶e mo偶na uzyska膰 dosy膰 dowod贸w, 偶e mi艂o艣ci nale偶y si臋 dawna zas艂u偶ona siedziba, a i to si臋 poka偶e, i偶 taka mi艂o艣膰 mi臋dzy nimi i przyjemno艣膰, jak膮 darzy, mo偶e wzrasta膰 i wytrwa膰 w ci膮g艂ej d膮偶no艣ci do wzrostu.


LOSY PRZYSZ艁O艢CI.

Macierzy艅stwo.

Nieraz przed pocz臋ciem i p贸藕niej kobieta wiele si臋 zajmuje pewnym rzeczywistym lub wymarzonym charakterem, co te偶 mo偶e do niej przyci膮ga膰 w艂a艣nie ten charakter w 艣wiecie duchowym. Nie ma w 艣wiecie idea艂贸w w dos艂ownym tego s艂owa znaczeniu. Idea艂 fantazji bowiem wyobra偶a jaki艣 偶yj膮cy typ duchowy.
Duch taki mo偶e si臋 czu膰 poci膮gni臋tym do kobiety, zanim dzieci臋 ujrzy 艣wiat艂o dzienne. Mo偶e to by膰 duch kogo艣, co bardzo si臋 odznaczy艂 w ziemskim 偶yciu. M贸g艂 on by膰 poet膮, filozofem, rycerzem, m臋偶em stanu, wielkim artyst膮. Jednak tyrania i bezwzgl臋dno艣膰 偶ycia nastr臋cza kobiecie tysi膮czne i bolesne przeszkody. I tak wiele cierpie艅 nieraz mo偶e przysporzy膰 jedna strona, kt贸re drugiej przyjdzie wytrzyma膰. Z jednej strony usposobienie ma艂偶onka bywa szorstkie, nieczu艂e, nierozwa偶ne i despotyczne, kiedy 偶ona jest zawsze 艂agodna, wyrozumia艂a, milcz膮ca. W 艣wiecie duchowym nie mog膮 si臋 oni po艂膮czy膰 w harmonijny zestr贸j, dop贸ki nie wyleczono b艂臋d贸w po jednej lub drugiej stronie.
Kobieta, kt贸ra tak wiele w my艣li przebywa z pewn膮 osob膮, chocia偶 nieznan膮, przyjmuje jej zalety, przyci膮ga j膮, po艣wi臋caj膮c wszystek wolny czas i wypoczynek, na jaki j膮 tylko sta膰. Oczywi艣cie je艣li wiesz o tym, 偶e wyb贸r pad艂 na ciebie, to rad tam pozostaniesz, gdzie jeste艣 tak podziwiany i jakby w domu.
Tak poch艂oni臋ty przez kobiet臋 czyj艣 umys艂 ku temu spieszy, co najbardziej zajmuje jej uwag臋. C贸偶 mo偶e to by膰 innego jak nie dzieci臋, kt贸remu da 偶ycie lub innymi s艂owy nowy powstaj膮cy w niej organizm. Czyj艣 umys艂 w ten spos贸b b臋dzie z t膮 przysz艂膮 istot膮 z艂膮czony niewidzialnym ogniwem. W pewnej mierze jest on tylko cz臋艣ci膮 kobiety, dzia艂aj膮c i my艣l膮c tak, jak ona pragnie.

Odrodzenie.

Nie znamy jeszcze pe艂nego znaczenia i warto艣ci 偶ycia. Prawdziwe i ci膮gle wzrastaj膮ce 偶ycie jest stanem tak niepodobnym do obecnego istnienia, i偶 zaledwie mo偶na mie膰 o nim wyobra偶enie drog膮 por贸wnania. Je艣li nigdy nie widzia艂e艣 z drzewa nic pr贸cz jego korzeni w ciemnym zat臋ch艂ym gruncie, czy m贸g艂by kto sztuk膮 wyraz贸w doprowadzi膰 ci臋 do poj臋cia o pi臋kno艣ci jego li艣ci i kwiat贸w w 艣wietle s艂onecznym?
Duch odradza si臋, kiedy si臋 otrz膮sa ze starego cia艂a. Czyni to, gdy偶 si臋 znu偶y艂 wleczeniem narz臋dzia, przez kt贸re nie mo偶e si臋 wyrazi膰. Stary m臋偶czyzna czy kobieta, z si艂ami podupad艂ymi, ma tak samo silny i bogaty umys艂 jak dawniej. Ten jednak niezdolny dzia艂a膰 na swe cia艂o. Jest on w pewnej mierze ode艅 odci臋ty.
Ludzie nu偶膮 si臋 istnieniem, gdy偶 rok po roku przetrawiaj膮 ten sam zas贸b my艣li i wierze艅 tam i na powr贸t. Tymczasem s膮 one pokarmem dla naszych istot duchowych. Nasze ziemskie cia艂a bynajmniej nie otrzymuj膮 z roku na rok tylko jednego rodzaju 偶ywno艣ci. Karm umys艂 ca艂ymi latami jedn膮 i t膮 sam膮 my艣l膮, a wpadnie w chorob臋. Chory za艣 umys艂 i cia艂o pogr膮偶a si臋 w s艂abo艣ci. Wychodzi na to, jak gdyby si臋 kto stara艂 odbudowa膰 cia艂o zu偶ytym, butwiej膮cym materia艂em. Jest to co艣 podobnego jak 艂atanie dachu spr贸chnia艂ymi gontami.
Odrodzenie nie przyjdzie skutkiem jakich艣 uchwytnych lekarstw i metod. Nastanie ono jedynie ze zmian膮 warunk贸w duchowych. One to spowoduj膮, 偶e damy pierwsze艅stwo nowym drogom i zwyczajom.
Odrodzone 偶ycie z cia艂em ziemskim jest 偶yciem w stanie ci膮g艂ego wzrostu. Znaczy to: z przebudzeniem si臋 ka偶dego dnia odczu膰 pi臋kno natury, jakie nas wsz臋dzie otacza. Jest now膮 艣wietno艣ci膮 za ka偶dym przeb艂yskiem s艂o艅ca. Znaczy na koniec odczuwanie rado艣ci ze wszystkich rzeczy. Mie膰 za艣 uciech臋 ze wszystkiego jest czerpaniem si艂y 偶ywotnej z ka偶dej rzeczy, a z ni膮 wszelkiej mocy. W tym le偶y tajemnica utrzymuj膮cego si臋 na wy偶ynie i doskonal膮cego si臋 ustawicznie 偶ycia.
Prawdziwe i odrodzone 偶ycie nie pochodzi z rzeczy uchwytnych. W tym le偶y pow贸d, dlaczego daremnie si臋 kusimy osi膮ga膰 zadowolenie przez rzeczy, kt贸re kupi膰 mo偶na za pieni膮dze. Przychodzi nuda, b臋d膮ca jedn膮 z najgorszych chor贸b. Widmo przesytu i niezadowolenia szaleje tak samo w pa艂acu jak i w cha艂upie. Salomon by艂 w szponach tej hydry, gdy wyrzek艂: "Marno艣膰 nad marno艣ciami i wszystko marno艣膰!" Taki okrzyk wyrwa艂 si臋 z piersi kr贸la 偶ydowskiego dlatego, 偶e stara艂 si臋 wydoby膰 偶ycie i szcz臋艣cie z kamienia, drzewa i kruszcu, mi臋sa i krwi, w og贸le ze 艣wiata zmys艂owego. Jest to niewykonalne.
Gdy spostrzegamy, i偶 nasze smutki, 偶ale i zazdro艣ci, ubolewania, k艂opoty, nasze chorobliwe urojenia o rzeczach szkodliwych i przewidzenia s膮 czynnikami istotnymi i bardzo z艂ymi, przyswojonymi przez nasze cia艂a, gdy spostrzegamy, jak one zaraz przechodz膮 w tkanki i soki, a tak wszczepione w nas samych przynosz膮 utrapienie, chorob臋, smutki i bole艣膰, zgarbione plecy, dr偶膮ce kolana, zmarszczki i zanik si艂 - mamy s艂uszny i namacalny pow贸d, aby si臋 ich pozby膰.
Gdy dziewcz臋 widzi coraz ja艣niej, i偶 zazdro艣膰, dra偶liwo艣膰, d膮sy i up贸r pozbawi膮 je pi臋knej budowy i dobrego wygl膮du, to wyt臋偶y wszelkie si艂y, by si臋 otrz膮sn膮膰 z takich my艣li. To otrz膮艣ni臋cie si臋 jest pocz膮tkiem wzrostu nowego cia艂a, jest drog膮 do prawdziwego odrodzenia.

Doskonalenie gatunk贸w.

Nie ma zwierz臋cia, kt贸re by, wyprowadzone ze stanu natury i dziko艣ci, a wychowywane przez cz艂owieka na jego u偶ytek przez kilka generacji, udoskonali艂o si臋 prawdziwie jako zwierz臋. Poprawi艂o si臋 ono tylko dla u偶ytku i przyjemno艣ci cz艂owieka. Zwierz臋 prze艂adowane t艂uszczem, jakich wiele ogl膮damy na wystawach rolniczych, pozbawiono si艂y i zwinno艣ci. Rozrost t艂uszczu do takich rozmiar贸w dzieje si臋 ze szkod膮 dla zwierz臋cia.
Wszelkie zbo偶a, ro艣liny i owoce, uprawiane przez cz艂owieka, s膮 typami naturalnymi, schwytanymi i trzymanymi w niewoli. Chowa si臋 je w warunkach wymuszonych. Zale偶ne s膮 od piel臋gnacji ludzkiej. Odbierz im j膮, a nie utrzymaj膮 si臋, tak jak dzika wegetacja albo tak, jak by艂o z prarodzicami naszej dzisiejszej pszenicy, ziemniak贸w, jab艂oni, czere艣ni lub innych ro艣lin w ich stanie natury. Przyswajaj膮c takie sztuczne twory, wch艂ania cz艂owiek ich pierwiastek zale偶no艣ci, niewoli i zwyrodnienia. To za艣 zmierza do przyt臋pienia i op贸藕nienia rozwoju jego mocy duchowej.
Wyj膮tek stanowi膮 chyba niekt贸re zwierz臋ta, kt贸re w post臋pie generacji chowane przez cz艂owieka staj膮 si臋 poj臋tniejsze i odpowiedniejsze do przeznaczonego u偶ytku.
Je艣li natur臋 psa wprawiono do gonitwy, to w drugiej generacji cia艂o tym lepiej b臋dzie przygotowane do szybkiego biegu. W czasach przedhistorycznych istnia艂y owe potwornie niezgrabne bestie i ryby, kt贸rych ko艣ci teraz dowodz膮, 偶e by艂y. S膮 to oci臋偶ali rodzice obecnych ras zwierz臋cych. Instynkt mamuta, 偶yj膮cego niezliczony szereg wiek贸w dawniej, mo偶e teraz istnieje w s艂oniu, turze lub dzikim koniu. Jest to 偶ywio艂 uszlachetniony, u偶ywaj膮cy cia艂a mniejszych rozmiar贸w, przedniejszej jako艣ci, zr臋czniejszego, posiadaj膮cego wi臋ksz膮 ruchliwo艣膰. W czasach, gdy instynkt niezgrabnego wa艂owatego, powolnego p艂aza lub mamuta u偶ywa艂 swego cielska, czu艂 bezustanne po偶膮danie organizmu lub narz膮du, kt贸rymi by m贸g艂 w艂adn膮膰 z wi臋ksz膮 swobod膮. Tony 艣cierwa i ko艣ci dawa艂y mu si臋 odczu膰 jako zawada.
Dzisiejsze formy 偶ycia s膮 wynikiem nieprzerwanej kolei odrodze艅 w tym, co zowiemy materi膮. Przez ni膮 za艣 mo偶emy rozumie膰 grubsz膮 odmian臋 si艂y niewidocznej, tak urz膮dzonej, aby si臋 sta艂a widzialn膮 dla oka.
Zwierz臋ta i ptaki, ryby i p艂azy odtworzy艂y si臋. Zwierz臋 raz po raz si臋 pojawia w szeregu narodze艅, z kt贸rych ka偶de przybiera rozmait膮 form臋. Ka偶de z nich jest nieznaczn膮 poprawk膮 ostatniego, je艣li zwierz臋 przebywa w stanie natury, tzn. dzikim. Podobnie i dla cz艂owieka nie ma zapory do post臋pu, doskona艂o艣ci i zmian ustawicznych od grubszych do szlachetniejszych organizm贸w.


Z艁UDA.

Dwoisto艣膰 ja藕ni.

Sen jest procesem dokonywanym nie艣wiadomie, podobnym do hipnozy. Tak jak magnetyzer pogr膮偶a drugiego w stan bezprzytomno艣ci, tak czyni ze sob膮 ka偶dy z nas noc膮, sk艂aniaj膮c cia艂o do stanu nie艣wiadomo艣ci. Kiedy idziemy spa膰, duch nasz w pracy dziennej wsz臋dzie rozstrzelony, z dala od cia艂a, teraz pozosta艂 z tak ma艂ym zasobem w艂adzy nad nim, 偶e cia艂o przechodzi w stan u艣pienia.
Cia艂o twe nie jest twoj膮 w艂a艣ciw膮 ja藕ni膮. W艂adz膮, kt贸ra je porusza wed艂ug twej woli jest duch. Jest to organizm niewidoczny, odr臋bny i oddzielny od cia艂a mu podleg艂ego. U偶ywa on go tak samo, jak tkacz w艂贸kien lub narz臋dzi, kt贸rymi si臋 pos艂uguje.
To w艂a艣nie duch jest znu偶ony pod wiecz贸r. Si艂y jego na wyczerpaniu, a dlatego niezdolne oddzia艂ywa膰 na cia艂o. Cia艂o jest w艂a艣ciwie r贸wnie silne jak zawsze, tak jak wrzeciono tkacza ma t臋 sam膮 si艂臋, kiedy rami臋 zbyt os艂abnie, by go mog艂o u偶ywa膰.
Znu偶ony w nocy jest duch dlatego, i偶 jego si艂y by艂y dzie艅 ca艂y rozsy艂ane w my艣li w tak niezliczonych kierunkach, i偶 nie jest w stanie ich naraz skupi膰. W臋druje tedy w strony dalekie, a偶 nie pozbiera wszystkich razem, a wtedy nast臋puje przebudzenie.
Dop贸ki ono nie nast膮pi, prawie 偶e nie 偶yjemy, bo tylko po艂ow膮 naszej istoty tlej膮cej na podobie艅stwo ognia w艣r贸d wielkich mas popio艂u.

W krainie sn贸w.

Po艂owa naszego 偶ycia jest g艂adkim zwierciad艂em, kt贸rym na pr贸偶no szuka艂by艣 obrazu, jest ona zagadk膮, przys艂oni臋t膮 ob艂okiem marze艅. Umys艂 w臋druje do odleg艂ych krain i ogl膮da ludzi, kt贸rych ani razu nie ujrzeli艣my na jawie.
Nowy 艣wiat, odkryty przez Kolumba, jest drobnostk膮 w por贸wnaniu z tym, co le偶y u drzwi naszych, a do kt贸rego wst臋pujemy nie艣wiadomie ka偶dej nocy. Patrzymy okiem cia艂a przez nasze pokoje, ulice, pola, twierdz膮c, 偶e mi臋dzy nami a 艣cianami domu, g贸rami i lasami nie ma nic pr贸cz "pr贸偶ni powietrznej", gdy tymczasem owa przestrze艅 mo偶e by膰 nat艂oczona budowlami, lud藕mi i niewidzialnymi podobiznami wszystkiego, co woko艂o nas widzimy.
Widzenia, spowodowane u偶yciem morfiny lub haszyszu, nie s膮 tylko fantazj膮. U艂atwiaj膮 one szybsze w臋dr贸wki ducha z dala od cia艂a. Otrzymuje on sztuczn膮 podniet臋 od czynnik贸w wzi臋tych z konopi lub maku. Przy ich pomocy mo偶e dalej podr贸偶owa膰 i dostaje bodziec do wyj艣cia poza granic臋 zwyk艂ych dr贸g, jakimi zawsze w czasie snu pod膮偶a. Ogl膮da wspania艂o艣ci krain, 偶adnym pi贸rem nie opisanych, o kt贸rych geniusz malarstwa s艂abe tylko zdo艂a艂by da膰 poj臋cie. B臋d膮c wszak偶e na te szlaki si艂膮 wypchni臋ty, nie mo偶e utrzyma膰 tych delikatnych pierwiastk贸w i z nimi wr贸ci膰 do cia艂a. One mu si臋 wymykaj膮, wskutek czego powraca bezsilny. St膮d upadek i niedola zjadacza lub palacza opium, gdy ustanie dzia艂anie narkotyku.

O wp艂ywie otoczenia.

呕y膰 w rodzinie, kt贸rej cz艂onkowie darzyli si臋 zawsze przyjaznym i serdecznym ciep艂em, sprawia "czar" mi艂ych wra偶e艅.
Gdy jednak, chorym b臋d膮c, jeste艣 zmuszony pozostawa膰 dniami i tygodniami w tym samym pokoju, tw贸j duch b臋dzie si臋 nu偶y艂 widokiem zawsze tych samych przedmiot贸w. Ka偶dy z nich b臋dzie poddawa艂 ten sam szereg przykrych, nu偶膮cych my艣li.
Taki stan i nastr贸j duchowy jest jedn膮 z form zaczarowania. Dla tej przyczyny "zmiana otoczenia" bywa cz臋sto zalecana chorym. Nowy stan umys艂u potrafi r贸wnie偶 sp艂oszy膰 uroki.
Owi "pro艣ci dzicy", kt贸rzy po 艣mierci pal膮 nie tylko mieszkanie, ale ka偶dy przedmiot u偶ywany przez nieboszczyka za 偶ycia, wiedz膮 zapewne wi臋cej od nas o dobroczynnych i niszcz膮cych si艂ach przyrody. Samo zej艣cie si臋 os贸b i po偶ycie ich w szczerej sympatii nie ma 偶adnego wp艂ywu na dobre lub z艂e wyniki towarzystwa przez sam膮 rozmow臋. Dopiero to, co my艣li jedna osoba o drugiej, wzrusza tamt膮 najbardziej. Osoba, kt贸ra, b臋d膮c zawsze w pobli偶u ciebie, my艣li o tobie z niezadowoleniem i zgry藕liwo艣ci膮, lub te偶 okazuje wobec twoich s艂贸w i projekt贸w ducha przekory, mo偶e w ko艅cu nape艂ni膰 ci臋 niemi艂ym uczuciem, cho膰by jej s艂owa nie wiem jak pi臋kne by艂y. W pewnych okoliczno艣ciach mo偶e w ko艅cu taka osoba wyrz膮dzi膰 tobie szkod臋 na ciele i umy艣le. Takie indywiduum rzuca naprawd臋 "urok" na ciebie.
Przeciwnie za艣, bliska obecno艣膰 kogo艣 przyja藕nie do ci臋 usposobionego, kt贸ry ci pragnie zrobi膰 przyjemno艣膰 lub przys艂ug臋 bezinteresownie, nape艂ni ci臋 uczuciem spokoju i ukojenia, cho膰 osoba taka godzinami ani s艂owem si臋 nie odezwie. W tym ostatnim razie urok mo偶e by膰 tobie mi艂y.


SZTUKA.

Pogrzebane talenty.

Pot臋ga i talent wzrastaj膮 w ciszy. Roztw贸r mineralny, kt贸ry ma wytworzy膰 delikatne kryszta艂y, musi by膰 utrzymany w zupe艂nym spokoju, kiedy si臋 tworz膮 nowe kombinacje. Najlepsze p艂ody ducha, czy to odkrycie, wiedza lub uczucie, musz膮 si臋 tworzy膰 w podobnych warunkach. Nasz oryginalny my艣liciel post臋puje najwyra藕niej, kiedy jest pozornie leniwy. "Pilno艣膰" w tym, co zowiemy "prac膮 literack膮", robi cz臋sto "wyw艂oki" z koni rasowych.
Dziewcz臋 ma odraz臋 do "gospodarstwa", je艣li nie okazuje bieg艂o艣ci w praniu, szorowaniu, gotowaniu i zamiataniu. Je艣li nie zdradza si臋 ze sk艂onno艣ciami i upodobaniami do zajmowania stanowiska, jakie 艣wiat przeznacza tak wielu dziewcz臋tom, to jest "dobrej gospodyni", zostaw dziewczyn臋 w spokoju! B膮d藕 przekonany, 偶e jaka艣 moc w niej potrzebuje czasu i spoczynku do wzrostu. Nie wytworzysz lepszych stosunk贸w, zmuszaj膮c j膮 do zaj臋膰, do kt贸rych nie ma 偶adnego poci膮gu. Najpewniej spowodujesz o wiele gorsze warunki. Wychowasz oboj臋tn膮 gospodyni臋, a kto wie, czy nie zmarnujesz duszy kobiety w pewnym kierunku bardzo uzdolnionej.
"To czysta herezja! Nonsens!" - zawo艂asz. "Ka偶d膮 dziewczyn臋 powinno si臋 nauczy膰 piec, gotowa膰, sma偶y膰, zamiata膰, szorowa膰 oraz tego, jak zarz膮dza膰 domem. Nie powinno si臋 jej chowa膰 w pr贸偶niactwie".
Bardzo dobrze, zniewalaj swe leniwe dziecko do pracy, katuj dusz臋 garnkami i patelniami. Za lat dziesi臋膰 lub dwadzie艣cia spojrzyj na ni膮 i oce艅, czy przynosi zaszczyt twej wzorowej edukacji!
Nie mo偶na jakiego艣 przymiotu pot臋gi lub talentu zaku膰, unieruchomi膰, nie nara偶aj膮c si臋 na okropne wyniki. Czy pr贸bowa艂by膰 zat艂uc p膮czek jab艂oni i nastawa膰, by si臋 ze艅 rozwin膮艂 kwiat gruszki? Jest to zasada 艣wiata w tysi膮cach wypadk贸w. Latoro艣li m艂odego artysty odbieraj膮 otuch臋, budz膮cego si臋 geniusza przyt艂umiaj膮 mo偶e i sami rodzice. Czemu? "Och, c贸偶 to za biedna dola artysty. Nie zrobi膮 oni maj膮tku, chyba w wyj膮tkowych wypadkach!" S艂usznie. I dla tej przyczyny rodzice nieraz zabieraj膮 talent dziecka, grzebi膮c go z ca艂ym spokojem.

Piel臋gnowanie my艣li tw贸rczej.

Do pewnego stopnia idea jest ograniczon膮. Istniej膮 autorzy tak samo jak odbieracze my艣li. Takimi s膮 ci, kt贸rzy staraj膮 si臋 偶y膰 wedle swego najwy偶szego idea艂u i najwi臋cej urozmaiconym 偶yciem i zatrudnieniem. Ten, co widzi konieczno艣膰 takiego post臋powania, bierze sobie wszystko, co tylko najlepszego przyw艂aszczy膰 mo偶e sobie ze 艣wiata. Zabiera on si艂y duchowe ze wszech stron. Nast臋pnie je wydaje znowu, ubarwione w艂asnym odcieniem. Ka偶dy taki osobnik jest jakby szklanym reflektorem, maj膮cym w艂a艣ciwy kolor. 艢wiat艂o, jakie ode艅 wychodzi z takim odcieniem, rozsy艂a promienie tej samej barwy na wsze strony. Takie 艣wiat艂o oznacza ducha. Zwierciad艂o czy lampa oznacza osobnika, przez kt贸rego przebija 艣wiat艂o. Oliwa w naszych lampach mo偶e pochodzi膰 z tego samego 藕r贸d艂a. 艢wiat艂a w ca艂ym szeregu lamp mog膮 by膰 w tylu r贸偶nych kolorach, ile jest lamp rozmaicie ubarwionych. Tak te偶, w szeregu pojedynczych os贸b, cho膰 ka偶da odbiera pokarm tego samego ducha, to jednak odbija sobie w艂a艣ciwe, szczeg贸lne 艣wiat艂o.
I tak, je艣li podziwiamy sztuk臋 jakiego aktora czy artysty, przejmujemy jego my艣l. Nie b臋dziemy wszak偶e sam膮 jej podobizn膮. My艣l jego splata si臋 z nasz膮. Im wy偶sza jest nasza i jej pobudki, im mniej samolubny nasz cel, im wi臋ksza chy偶o艣膰 takiego spojenia, tym oryginalniejsza i bardziej zdumiewaj膮ca jest my艣l nasza. Tymi sposoby rodzi si臋 my艣l tw贸rcza.
Jednak nie powinno si臋 jej zazdro艣nie wi臋zi膰; tak rych艂o bowiem, jak drugim udzielamy naszej obecnej my艣li lub idei, tak te偶 otrzymamy now膮. Gdyby艣my j膮 zatrzymali, przeszkodziliby艣my odebraniu nowej my艣li, a tym samym i szcz臋艣cia.
Ono bowiem wcale nie zale偶y od tego, gdzie jeste艣my i co posiadamy. Mo偶emy ku sobie przyci膮gn膮膰 rado艣膰 w wi臋zieniu, podczas gdy ludzie niedost臋pni dla nowych idei n臋dznie wegetuj膮 w pa艂acach. Ustawiczny nap艂yw nowych pomys艂贸w toruje drog臋 wyzwoleniu z loch贸w n臋dzy moralnej i materialnej. Mo偶esz op艂ywa膰 w bogactwa tego 艣wiata, by膰 jednak niezdolnym ich u偶ywa膰. Na pewno za艣 nie pozostaniesz d艂ugo ubogim, gdy jeste艣 bogaty duchem.

Nauka sztuki.

Kto艣 bieg艂y w jakiej艣 sztuce, muzyk, sternik, m贸wca lub malarz, wszyscy, kt贸rzy dochodz膮 do przedziwnych wynik贸w, mog膮 powiedzie膰 bardzo niewiele o metodach, jakimi osi膮gaj膮 takie rezultaty. Wiedz膮, 偶e z czasem przyjd膮 wyniki, a to cz臋sto niespodzianie: Przez d艂ugie 膰wiczenie? Tak, ale nie przez mozolne.
Zastan贸w si臋 chwil臋, jak d艂ugo by艂o potrzeba przyucza膰 organizm, zanim nabra艂 wprawy w chodzeniu. Najpierw trzeba by艂o utrzyma膰 r贸wnowag臋 na obu nogach w prostej postawie, nie upadaj膮c; po wt贸re wa偶y膰 si臋 na jednej nodze, po trzecie rusza膰 si臋 naprz贸d, po czwarte nada膰 cia艂u kierunek, w jakim chcia艂e艣 i艣膰. A mimo to zowiemy chodzenie "mechanicznym", nie za艣 umys艂owym wysi艂kiem.
Skoro postanowi艂e艣 malowa膰, a lubisz dzie艂a natury i sztuki na tyle, 偶e umiesz je na艣ladowa膰, to b臋dziesz ustawicznie studiowa艂 gry 艣wiat艂a i cieni na ska艂ach, wie偶ach, 艣cianach i basztach. B臋dziesz podziwia艂 i studiowa艂, a mieni膮ce si臋 obrazy i barwy nieba sprawi膮 ci nie znan膮 przedtem rado艣膰. Je艣li dalej b臋dziesz obserwowa艂, przekonasz si臋, 偶e natura ma odr臋bny odcie艅 kolor贸w na ka偶dy dzie艅 roku i nieledwie w ka偶dej godzinie dnia. Nagle przedstawi ci si臋 to wszystko jako nowa i nieustaj膮ca rozrywka, nieoceniona, a zupe艂nie bezp艂atna.
M臋偶czyzna czy kobieta, lubi膮cy podziwia膰 drzewa wiaty jeziora i strumyki, fale, wodospady i chmury, ma w sobie zdolno艣膰 na艣ladowania ich w grze 艣wiate艂, cieni i kolor贸w, maj膮, jednym s艂owem, poci膮g do malarstwa.
Na to powiesz: "A偶eby zosta膰 artyst膮, trzeba mie膰 sztuk臋 sobie wrodzon膮". Ja za艣 m贸wi臋: "Je艣li kto podziwia sztuk臋, ju偶 ma w sobie wrodzony talent, by czyni膰 w niej post臋py".
Zarzucisz mo偶e: "Przecie偶 gdy podziwiam r贸偶臋 albo krajobraz, nie jest to wcale oznak膮, 偶e je kiedy艣 w obrazie odtworz臋". Twierdz臋 na to: "W艂a艣nie 偶e potrafisz, pod warunkiem, 偶e tego szczerze pragniesz".
Ale jak? Oddaj godzin臋, p贸艂 godziny, kwadrans codziennie! Rozpocznij! Wszystko na tym 艣wiecie wymaga jakiego艣 punktu wyj艣cia. Rozpocznij i staraj si臋 na艣ladowa膰 na papierze zwi臋d艂y li艣膰, potem 艣wie偶y, kamie艅, ska艂臋, kloc drzewny, skrzyni臋, ceg艂臋. Ceg艂a, le偶膮ca w b艂ocie, ma swoje 艣wiat艂o, cie艅, kolor, kt贸rymi te same prawa kieruj膮, co na wspania艂ym gmachu; a lepiej dla nabrania podstaw zacz膮膰 od ceg艂y ni偶 od gmachu. Zacznij trzonkiem o艂贸wka na lewej stronie starej koperty! Ka偶da minuta takiej pracy przynosi ogromn膮 wpraw臋. Ka偶da minuta przed rozpocz臋ciem tego, co艣my postanowili, a nie wykonali, os艂abia wszelki zapa艂 do sztuki.
Pami臋taj jednak, 偶e taka wprawa ma by膰 rozrywk膮, tak jak dla m艂odzie偶y rzucanie i chwytanie pi艂ki lub dla bilardzisty pr贸bowanie pchni臋膰 przez p贸艂 godziny tylko przeciw sobie samemu lub dla je藕d藕ca trenowanie konia przed wy艣cigiem. Kiedy robota zaczyna by膰 trudn膮, kiedy stracisz cierpliwo艣膰, poniewa偶 twoja ceg艂a nie chce wyj艣膰 na papierze tak samo jak pierwowz贸r, porzu膰 j膮, zaczekaj, a偶 tw贸j zbiornik cierpliwo艣ci si臋 nape艂ni, a wtedy obierz do najbli偶szej kopii pie艅 drzewa, skrzyni臋 lub co innego!
Je艣li usi膮dziesz co dzie艅 na kwadrans lub p贸艂 godziny z kasetk膮 do malowania i od niechcenia b臋dziesz si臋 bawi艂, pr贸buj膮c efekt贸w barwnych i poci膮gaj膮c jedn膮 kresk臋 za drug膮, to skoro chcesz malowa膰, b臋dziesz widzia艂 niebo, g贸ry i lasy przechodz膮ce w takie 艣wiat艂a i cienie, skoro pewna warstwa koloru znajdzie si臋 na drugiej. Nagle wyziera膰 pocznie z malowid艂a gro藕na, poszarpana ska艂a. Samo przez si臋 nasunie ci si臋 spostrze偶enie, jak 艂atwo na艣ladowa膰 pnie paru krzywymi i prostymi kreskami. Kleks b艂臋kitny pos艂u偶y jako staw lub jezioro. Zielone granice woko艂o b臋d膮 znaczy艂y krzewy i zanim si臋 spostrze偶esz, powsta艂 widoczek, pi臋kniejszy dla ciebie, mimo ca艂ej niezdarno艣ci, ani偶eli dzie艂o najwi臋kszego mistrza, jest to bowiem tw贸j pozornie przypadkowy utw贸r, twoje w艂asne dzie艂o.
Oto fundament sztuki. W nim bierze ona sw贸j pocz膮tek. Z niego powsta艂a. Pozornie mimowolny uk艂ad 艣wiat艂a, cieni i barwy da艂 przed wiekami jakiemu艣 talentowi podniet臋 do przedstawiania tak rzeczy codziennych na g艂adkiej powierzchni. St膮d wpadni臋to na pomys艂 t艂a i perspektywy oraz przedstawiania p艂aszczyzny i zaokr膮gle艅, oddali lub pobli偶a, a ka偶dy nowy ucze艅, mistrz czy nauczyciel musi zaczyna膰 tam, gdzie rozpocz膮艂 pierwszy z malarzy i i艣膰 w jego 艣lady. Tak samo rzecz si臋 ma z ka偶d膮 sztuk膮.
Im wi臋cej zostawimy duchowi swobody, aby poszed艂 za swym pop臋dem, instynktem, tym wi臋kszym b臋dzie natchnienie. Skoro je u艂o偶ymy w regu艂y, zrobione dla艅 przez innych, otrzymamy tylko na艣ladowc贸w i plagiator贸w. Regu艂a dana uczniowi z wyra藕nym poleceniem, 偶e nie wolno jej nigdy przekroczy膰, jest 艂a艅cuchem, zapor膮 w post臋pie w nowej krainie bada艅 i pomys艂贸w.
Usposobienie do studium, to znaczy wymy艣lania metod i ich zapami臋tania - musi by膰 stanem takiego spokoju zupe艂nego, jaki tylko mo偶esz osi膮gn膮膰. Nie mo偶e tam by膰 ani po艣piechu, ani rozdra偶nienia. Je艣li zbyt si臋 unosisz chwilowym powodzeniem, odkryciem czego艣, czego szuka艂e艣 d艂ugo, strze偶 si臋! Bo inaczej natychmiast je utracisz. Nie powinno by膰 偶adnych nag艂ych wstrz膮艣nie艅 cia艂a lub ducha ani niecierpliwej gonitwy przy niezb臋dnych szczeg贸艂ach. Je艣li narz臋dzie, kt贸rego u偶ywasz, z艂amie si臋 lub krzes艂o poruszy si臋 albo twoje pi贸ro wymaga oczyszczenia, r贸b to w ten spos贸b, jak gdyby to jedno tylko by艂o w ci膮gu dnia do zrobienia! Utrzymuj cia艂o w mo偶liwie najwi臋kszym spokoju! B膮d藕 raczej apatyczny ni偶 przej臋ty czym艣, nami臋tny, porywczy.
M贸g艂by jednak kto艣 zada膰 pytanie: "Jaki偶 po偶ytek z piel臋gnowania jakiej艣 ga艂臋zi sztuki lub zach臋cenia drugich do niej, je艣li dla tysi臋cy walka o chleb jest dzi艣 tak trudna?" lub innymi s艂owy: "Jaki偶 cel w przyzwyczajaniu ludzi do potrzeb i 偶膮da艅, kt贸rych nie mog膮 zadowoli膰?" albo: "Jaki偶 zwi膮zek ma piel臋gnowanie sztuki z naprawianiem >>wielkich krzywd<< dzisiejszej chwili i czy mo偶e im zaradzi膰?"
Ma zwi膮zek i przynosi jak najwi臋ksz膮 korzy艣膰. Sztuka, umi艂owanie i uprawianie jej uszlachetnia natur臋 ludzk膮. Udoskonalenie wymaga odpowiedniego otoczenia, staranniejszego utrzymania, schludniejszych i wytworniejszych mieszka艅, czy艣ciejszych ubra艅 i cery. Nie potrafisz ludzi uczyni膰 czystymi, wytwornymi, da膰 im sympatycznego wygl膮du, gdy b臋dziesz im m贸wi艂, 偶e powinni by膰 nimi. Musz膮 oni w sobie wyrobi膰 jakie艣 powo艂anie, zaj臋cie, jak膮艣 prac臋, kt贸ra wzbudzi w nich wzmagaj膮ce si臋 ci膮gle pragnienie wykwintu 偶ycia. Wiele z tego, co zowi膮 uciskiem ni偶szych przez silnych, ubogich przez maj臋tnych, st膮d pochodzi, 偶e wielu biednych nie ma wy偶szych d膮偶e艅 nad chlewek obok drzwi, ka艂u偶臋 w podw贸rzu, a w ogr贸dku drabinki z pomidor贸w, zdech艂e koty i stare klepki.
Du偶o pieni臋dzy, dawanych dzi艣 jako ja艂mu偶na ubogim, w艂a艣ciwie przesypuje si臋 z kieszeni bogacza do r膮k biednego i tylko na chwil臋 u艣mierza bied臋. Zrzucasz tej zimy p贸艂 tony w臋gla do piwnicy ubogich. Ich rodziny s膮 na chwil臋 ogrzane. Zyski pozostaj膮 w kasie Towarzystwa W臋glowego. Ciep艂o ogrzewa istoty ludzkie, maj膮ce niewiele wi臋cej ambicji od zwierz膮t. A gdyby艣 tak zach臋ci艂 ch艂opca lub dziewczyn臋 takiego cz艂owieka malowa膰, cho膰by niezr臋cznie, najta艅szymi farbami wodnymi, ugniata膰 formy w glinie, obudzi艂 w nich jak膮 zdolno艣膰, kt贸ra by im okaza艂a, w jak pi臋knym 艣wiecie 偶yj膮, to zaraz pocz臋艂aby w nich rosn膮膰 odraza do ka艂u偶y na podw贸rku i by艂yby usuni臋te klepki wraz z tykami z ogrodu. Poka偶 tym dzieciom, 偶e maj膮 w sobie mniej lub wi臋cej tego pot臋偶nego i cudownego pierwiastka, ducha, a przez jego 膰wiczenie mog膮 osi膮gn膮膰 niemal wszystko, ku czemu d膮偶膮. Wtedy znajd膮 si臋 ju偶 na drodze, wiod膮cej daleko od dobroczynnych kuchni, zupy rumfordzkiej i herbaciarni. Skoro b臋d膮 piel臋gnowa膰 to umi艂owanie pi臋kna i wdzi臋ku w ka偶dym kierunku, to posi膮d膮 r贸wnie偶 zdolno艣膰 do wyra偶enia takiego pi臋kna i dobrego smaku. Je艣li za艣 b臋d膮 s艂ucha膰 tego g艂osu wewn臋trznego i w swoim powo艂aniu, czy to jako m贸wca, aktor, rze藕biarz, czy muzyk lub wreszcie jako robotnik, ogrodnik, hodowca, b臋d膮 starali si臋 zrobi膰 co艣 odrobin臋 lepiej ni偶 drudzy przez sw膮 osobliwsz膮, im w艂a艣ciw膮 metod臋, to 艣wiat przyjdzie do nich ch臋tnie, przynosz膮c swe dolary i centy za przyjemno艣膰, jak膮 mu sprawi膮.

Natchnienie.

Codzienny przyp艂yw nowych my艣li przynosi now膮 si艂臋. Wtedy nasze przedsi臋wzi臋cia zd膮偶aj膮 ku powodzeniu, my za艣 pe艂ni jeste艣my otuchy i si艂 偶ywotnych. Nie zawsze jednak bior膮 one pocz膮tek w nas samych. Niejeden wielki pisarz, artysta lub poeta, w贸dz czy jaki inny pracownik na jakim艣 polu 偶ycia zawdzi臋cza艂 znaczn膮 cz臋艣膰 swej wielko艣ci talentowi, i偶 da艂 si臋 u偶y膰 nieznanym umys艂om. Taki umys艂 jest nieraz poziomy, k艂贸tliwy, p艂aski i zarozumia艂y, pada ofiar膮 偶膮dz nieokie艂znanych, a jednak czasami mo偶e da膰 wspania艂y wyraz najg贸rniejszym uczuciom. W niekt贸rych fazach dosi臋ga wy偶yn niedost臋pnych, cho膰 w 偶yciu codziennym jest zwyczajn膮 miernot膮.
Poeta, kt贸ry pisa艂 pod czyj膮艣 natchnion膮 w艂adz膮, nieraz doczeka si臋 g艂o艣nej s艂awy. Jednak偶e cz臋sto nie zas艂uguje na s艂aw臋, jak膮 pozyska艂. W niewielkiej cz臋艣ci pisma jego s膮 wynikiem my艣li skierowanych ku niemu nieraz przez umys艂y nieznane. W ten spos贸b z艂o偶y艂y one w nim swe pomys艂y, po cz臋艣ci na to, aby sobie ul偶y膰. Umniejszywszy tak sw贸j ci臋偶ar, nabra艂y zdolno艣ci do wy偶szych polot贸w ku nowym i g贸rnym natchnieniom. Geniusze tak偶e do nich nale偶膮; a je艣li nie znajd膮 na swej drodze brylant贸w, to na pewno odkryj膮 rud臋 diamentow膮.

Pos艂annictwo teatru.

Scena zbiera i skupia czasami r贸偶norodne talenty i przejawy sztuki - poezj臋, malarstwo, sztuk臋 deklamatorsk膮 i muzyk臋. Musi by膰 jak najlepiej obs艂u偶on膮 przez aktora, architekta, dekoratora jak te偶 mechanika, kt贸ry by z艂o偶y艂 skomplikowan膮 maszyneri臋 dla widowni i sceny. Wo艂a do pomocy chemi臋 dla wywo艂ania 艣wiate艂 i barw do efekt贸w scenicznych. Po艣rednio lub wprost nie ma prawie wiedzy albo sztuki, kt贸ra by nie by艂a zaanga偶owana na scenie. Wyzyskanie tego wszystkiego mo偶e w jednej godzinie obdarzy膰 wytchnieniem tysi膮c lub dwa tysi膮ce os贸b, oderwa膰 ich my艣li lub nastroje duchowe od zaj臋膰 i k艂opot贸w, przegr贸dkom za艣 umys艂owym, zatrudnionym w tych obowi膮zkach, daje wypoczynek i si艂y od偶ywcze.
Arty艣ci r贸wnie偶 maj膮 rozrywk臋 i od偶ywiaj膮 si臋 wykonywaniem tej sztuki, je艣li maj膮 do niej prawdziwe zami艂owanie, ka偶de bowiem natchnienie jest czynnikiem odm艂adzaj膮cym i podniet膮 do 偶ycia.
Sztuka dramatyczna ze swymi tysi膮cami na widowni, z dziesi膮tkami tysi臋cy aktor贸w, z milionami widz贸w co dnia wype艂niaj膮cymi jej przybytki, powinna mie膰 sw膮 wszechnic臋 r贸wn膮 co do godno艣ci i stopnia takiemu Yale lub Harvardowi. Taka wszechnica powinna go艣ci膰 pod swym dachem m艂odych m臋偶czyzn i kobiety z ca艂ego kraju, jacy by chcieli zyska膰 wykszta艂cenie dramatyczne i sztuk臋 wymowy.
Mia艂aby si臋 sta膰 przytu艂kiem i schronieniem dla tych m艂odych ludzi, a w takim schronisku przewodniczy艂aby kobieta, kt贸rej serce by艂oby oddane tej idei i dla kt贸rej to by najwy偶sz膮 uciech膮 by艂o.
Niewiele jest przytu艂k贸w dla ucz膮cej si臋 m艂odzie偶y w naszych miastach uniwersyteckich. S膮 wprawdzie pensjonaty - nieraz parodie rodzinnego ogniska, gdzie studenci cz臋sto opr贸cz pomieszczenia zyskuj膮 wszelakie przykro艣ci 偶ycia domowego.
Przysz艂y uniwersytet dramatyczny powinien mie膰 sw贸j teatr, udoskonalony we wszystkich szczeg贸艂ach, swoje muzeum kostium贸w wszystkich wiek贸w, sw贸j plac do gier i zapas贸w oraz 膰wicze艅, swoje wyk艂ady w przerwach od w艂a艣ciwych przedstawie艅, w kt贸rych ka偶demu by艂oby dane wykaza膰 w艂a艣ciwy mu gust i odr臋bno艣膰. Otrzymuj膮c wieniec najwy偶szej kultury, ci膮gn臋艂aby wszechnica z tych przedstawie艅 odpowiednie zyski. R贸wnie intratne musia艂yby by膰 wyk艂ady s艂ynnych aktor贸w i aktorek, kt贸rych przygotowania by艂yby tylko mi艂膮 odmian膮 zaj臋cia.
Najwi臋kszy aktor lub artysta b臋dzie zawsze studentem, obserwatorem podziwiaj膮cym i opiewaj膮cym cuda przyrody; jak te偶 z drugiej strony nie wolno 偶adnemu aktorowi, 艣piewakowi lub tancerzowi rozprasza膰 si艂 偶ywotnych jak膮kolwiek niewstrzemi臋藕liwo艣ci膮. Sztuka jakiego b膮d藕 rodzaju podaje wa偶ne powody przeciw wybrykom w jedzeniu i piciu, jako te偶 wyczerpaniu, kt贸re przychodzi z gniewnego m贸wienia czy my艣lenia. Inaczej artysta zaraz by poczu艂 na scenie, 偶e jego si艂a niedomaga i talent nie dopisuje.
W ka偶dej ga艂臋zi tych zawod贸w, darz膮cych publiczno艣膰 rozrywk膮 - aktor贸w, 艣piewak贸w, tancerzy, akrobat贸w, je藕d藕c贸w, gimnastyk贸w i atlet贸w, musz膮 by膰 dok艂adnie znane zasady zdrowia oraz 艣rodki zabezpieczaj膮ce gi臋tko艣膰 cia艂a i umys艂u wi臋cej ni偶 w ka偶dej innej klasie spo艂ecznej, ich sztuka bowiem zale偶y od stanu fizycznego i duchowego. Podziw audytorium i uznanie s膮 dla nich najsilniejszym bod藕cem, aby trzymali si臋 prostej a w膮skiej drogi umiarkowania.
Skoro tylko ludzko艣膰 si臋 uszlachetni, nie b臋dzie si臋 lubowa艂a w sztukach opisuj膮cych 艣mier膰, tortury serca i wszelakie cierpienia. Dramat sztylet贸w i gwa艂tu ust膮pi miejsca utworom, maluj膮cym 偶ycie ze strony jasnej, pogodnej.


ZAKO艃CZENIE.

Brzask.

Dlaczego nie mo偶emy utrzyma膰 jednakiej pogody umys艂u? Czemu tak bardzo podlegamy chwilom przygn臋bienia? To dlatego, i偶 nie 偶yjemy zgodnie z idea艂em 偶ycia.
Dop贸ki ziemskie, grubsze zmys艂y przewa偶aj膮, widzimy wszystko ze strony marnej, przewa偶nie spostrzegamy w ludziach szczeg贸艂y odpychaj膮ce; oci膮gamy si臋 z wyr贸偶nieniem dobrego, mo偶emy lubi膰 niewielu, gardzimy niemal wszystkimi.
Dop贸ki czujemy ow膮 siln膮 odraz臋, widz膮c jedynie czyje艣 b艂臋dy, dop贸ty rz膮dzi nami takie usposobienie. Jeste艣my skr臋powani. Jeste艣my zmuszeni pozwoli膰 sobie imponowa膰 dajmy na to uczniowi, kt贸rego mamy wychowywa膰. Nast臋puje odbicie si臋 jednej woli w starciu z przeciwn膮. Gdy jednak duch ster obejmie, sytuacja si臋 odwraca; wtedy jasno widzimy dobre we wszystkim, czujemy si臋 mniej lub wi臋cej ku wszystkim poci膮gni臋ci, a widz膮c we wszystkich dobre, otrzymujemy je od nich w zamian. Przestaj膮 nas tak silnie odpycha膰 szczeg贸lne uprzedzenia, kochamy wi臋cej ni偶 nienawidzimy.
Nie istnieje bowiem prawdziwe zdrowie i dzielno艣膰 bez szlachetnych d膮偶no艣ci i czystej my艣li. Podnios艂a my艣l tworzy zacn膮 krew. 呕e bez dobrego wychowania p贸藕niej s艂uszne mora艂y niewiele sprawi膮, rzecz wiadoma. Dlatego uszlachetnienie rodzinnego po偶ycia powinno by膰 koron膮 wszelakiego post臋pu i kultury, na takiej za艣 podstawie nale偶y wzorowa膰 szko艂臋. Jej wp艂ywy i pedagogia si臋gaj膮 daleko poza klas臋 szkoln膮 i sal臋 wyk艂ad贸w. Poprzez taki wp艂yw i tok my艣li owo towarzystwo oddzia艂a na ciebie najsilniej, skoro w ostatnich godzinach dnia jeste艣 znu偶ony i bierny, a przez to naj艂atwiej sk艂aniasz si臋 ku dobremu lub z艂emu. To wszystko za艣 najcz臋艣ciej rozstrzyga o dobrej lub z艂ej doli, o szcz臋艣ciu lub moralno艣ci m艂odego cz艂owieka.
W domu zacnym, gdzie dbaj膮 o wi臋ksze udoskonalenie, wychowanie nigdy nie zasypia. Tworzy si臋 atmosfera doskona艂ej my艣li, kt贸r膮 si臋 przejmuj膮 wszyscy w jej granicach, czy to przy stole, czy w bawialni. Najtrudniejsze dzie艂a staj膮 si臋 dla tej rodziny drobnostk膮. Wst臋puj膮c w 偶ycie zast臋p m艂odzie偶y tak wychowanej tchnie energi膮.

艢wietlane 艣wiaty.

Jest w 偶yciu o wiele wi臋cej zasob贸w przyjemno艣ci, ni偶 dot膮d mniemano. Prawdziwe 偶ycie r贸wna si臋 trwa艂ej i ci膮gle wzrastaj膮cej doskona艂o艣ci. Oznacza to zachowanie cia艂a tak d艂ugo, jak si臋 dot膮d nikomu nie 艣ni艂o, zachowanie go r贸wnie偶 od b贸lu i s艂abo艣ci, smutku i zw膮tpienia, jak i od wszystkiego, co nazywamy zgrzybia艂o艣ci膮. 呕ycie jest rozwojem naszych si艂 i zdolno艣ci odczuwania uciech do granic nieodgadnionych. Jest ci膮gle rosn膮c膮 艣wie偶o艣ci膮, przyjmowaniem wszystkiego, co wznios艂e, wielkie i cudowne w 艣wiecie, jak i rosn膮c膮 wra偶liwo艣ci膮 na takie szcz臋艣cie. 呕ycie znaczy tyle, co wykrycie i doznawanie tych uciech. Ich 藕r贸d艂a nigdy si臋 nie wyczerpi膮.
Do tego wszystkiego wiedzie piel臋gnowanie naszych w艂adz umys艂owych, kt贸rych si艂a nie zna granic. Mog膮 nas one zachowa膰 od wszelkich cierpie艅, pochodz膮cych ze zmartwienia, utraty maj膮tku i drogich os贸b, z ci臋偶kich warunk贸w 偶ycia. Taka moc jest pierwiastkiem wewn臋trznym, kt贸ry sprzyja zdobyciu mienia i przyjaci贸艂.
W statecznym d膮偶eniu ku rzeczom wy偶szym i lepszym przychodzi z czasem prawdziwe odrodzenie cia艂a - zupe艂na "przemiana" na wskro艣 co do jako艣ci i sk艂adu krwi, tkanek, mi臋艣ni, 艣ci臋gien i ko艣ci; przewr贸t w organizmie uchwytny, zgodnie z odrodzeniem duchowym. Cia艂o odros艂o z doskonalszych pierwiastk贸w.
Gdy nami kieruj膮 szczytne d膮偶no艣ci i pragniemy stanowczo zwyci臋偶y膰 w sobie wszelkie z艂o, co jest niezawodnym sposobem do ujarzmienia z艂a woko艂o nas, to zgodnie z tym wyprostuje si臋 nasza postawa, oko rozszerzy si臋 i rozja艣ni, serce uderzy mocniej, lica o偶ywi rumieniec, krew nape艂nia膰 si臋 b臋dzie coraz doskonalszym pierwiastkiem, kt贸ry uczyni ch贸d elastycznym i doda 偶ywotno艣ci wszelkim ruchom. Wtedy b臋dziemy pe艂ni tajemniczej si艂y, kt贸ra nie jest tylko fantazj膮, lecz czym艣 mo偶liwym i rzeczywistym.
Na ziemi臋 nasz膮 sp艂ynie nowe 艣wiat艂o i nowa umiej臋tno艣膰, niebywa艂e wyniki na wszystkich polach, a przede wszystkim wiele szcz臋艣cia.
KONIEC

Od wydawcy.
Na tw贸rczo艣膰 Mulforda sk艂adaj膮 si臋 niewielkie eseje. By艂y one pisane stopniowo i wydawane nak艂adem autora jako "Biblioteka bia艂ego krzy偶a" ("White Cross Library"), a nast臋pnie zebrane zosta艂y przez niego pod wsp贸lnym tytu艂em "Jakie posiadasz si艂y i jak ich masz u偶ywa膰" ("Your Forces and how to use them").
P贸藕niejs: regencj臋 w okresach bezkr贸lewia.
By艂 to dotkliwy cios dla suwerenno艣ci Rzeczypospolitej. Wysoki funkcjonari wydawcy drukowali r贸偶ne wybory szkic贸w i rozmaicie je tytu艂owali. Powsta艂 w zwi膮zku z tym pewien nieporz膮dek. Ch膮c da膰 czytelnikom pe艂n膮 edycj臋 my艣li Mulforda, staramy si臋 uporz膮dkowa膰 jednocze艣nie spraw臋 tytu艂贸w i zawarto艣ci poszczeg贸lnych zbior贸w, utrzymuj膮c - gdzie to jest mo偶liwe - tytu艂y z poprzednich wyda艅.
Przed wojn膮 w Polsce ukaza艂y si臋 dwie r贸偶ne ksi膮偶ki Mulforda o tytule "Moc ducha": jedna wydawnictwa Trzaski, Everta i Michalskiego (Warszawa), druga ksi臋garni J. Maniszewskiego, E. Wende i sp贸艂ki (Lw贸w 1911). Wi臋kszo艣膰 szkic贸w z tego pierwszego zbioru zawarli艣my w "Moc ducha. Moc 偶ycia" (Wroc艂aw 1991), eseje zamieszczone w drugim - przedstawiamy w tej ksi膮偶ce. Zatytu艂owali艣my j膮 "殴r贸d艂o twojej si艂y", nie mogli艣my bowiem, nie powtarzaj膮c si臋, u偶y膰 przedwojennego tytu艂u. Nie chcieli艣my r贸wnie偶 nada膰 tytu艂u "Mo偶liwe niemo偶liwego", przyj臋tego dla tych szkic贸w przez Instytut Ekologii i Zdrowia (Krak贸w 1992), kojarzy si臋 on bowiem z niemieckim wydaniem "Die Moglichkeit des Unmoglichen", kt贸rego zawarto艣膰 nie odpowiada niniejszej ksi膮偶ce.
W naszym wydaniu zdecydowali艣my si臋 poprawi膰 wszelkie b艂臋dy j臋zykowe t艂umaczenia, uwsp贸艂cze艣ni膰 ortografi臋 i interpunkcj臋.


SPIS RZECZY

I SI艁Y
Si艂a w og贸le. 5. 殴r贸d艂o si艂y. 7. Jak naby膰 si艂臋. 9. U偶ywanie si艂. 10. Utrata si艂y. 11. Odzyskanie si艂y. 13. Si艂a pami臋ci. 15. Si艂a odporna. 19. Odwaga. 21. Pot臋ga doskona艂o艣ci. 25. Si艂a kobieca. 27. Gospodarka si艂. 33.

II S艁ABO艢CI
Gniew. Niecierpliwo艣膰. 46. Chwiejno艣膰. Roztargnienie. 47. Przyci膮ganie z艂ego. 49. W p臋tach obawy. 52. W rozterce. 56. Wspomnienia. 57. Uboczne wp艂ywy. 60. Wyczerpanie. Pesymizm. 63. W p臋tach zale偶no艣ci. 64.

III UCZUCIA
Rodzina. 67. Mi艂o艣膰. 69. Silniejsza ni偶 艣mier膰. 71.

IV LECZENIE CIA艁A
Mylne drogi. 74. Czynni i ospali. 76. Lecz膮ca si艂a przyrody. 77. Zasady od偶ywiania. 80. Alkoholizm. 85. R贸偶ne sposoby leczenia. 88. Potrzeba odmiany. 92. Rozs膮dne u偶ywanie. 96. O wp艂ywie ubioru. 101. Rozrywki. 103. W艂asny k膮t. 107. Us艂ugi choroby. 109.

V KURACJA UMYS艁OWA
Jasno艣膰 umys艂u. 111. Post臋p przez walk臋. 112. W艂adanie sob膮. 114. Skupienie. 115. 艢wi臋cenie niedzieli. 117. Wypoczywanie. 120. Sen. 122.

VI KR脫LESTWO MY艢LI
Kszta艂cenie. 125. Szukanie odpowiednich fal my艣lowych. 126. Idee fixe. 128. Wy艂膮czenie my艣li szkodliwych. 129. Zapomnienie. 131. My艣li g艂贸wne. 132. Kojarzenie si臋 my艣li wy偶szych w spo艂ecze艅stwie. 133.

VII NAUKA
呕ycie a wyobra偶enia. 135. Obarczenie pami臋ci. 136. Og贸lne zasady nauki. 137. Samouctwo. 138. Plagiaty. 140. Studium 偶ycia. 141. Natchnienie. 143. Geniusz. 144.

VIII POWODZENIE
Wiara we w艂asne zasady. 146. Przytomno艣膰. Dzielno艣膰. 148. Si艂a przyci膮gaj膮ca. 150. Korzy艣ci i szkody z towarzystwa. 153. Sympatia i zaufanie. 155. Plan. 156. Praca. 157. Samodzielno艣膰. 160. Potrzeba og艂osze艅. 162. O warto艣ci my艣li nowej. 163. Panowanie nad sytuacj膮. 164.

IX SPRAWIEDLIWO艢膯
Uczciwo艣膰. 166. Szkodliwo艣膰 k艂amstwa. 169. Cenienie siebie samego. 170. M膮偶 i 偶ona. 172.

X LOSY PRZYSZ艁O艢CI
Macierzy艅stwo. 178. Odrodzenie. 179. Doskonalenie gatunk贸w. 181.

XI Z艁UDA
Dwoisto艣膰 ja藕ni. 183. W krainie sn贸w. 184. O wp艂ywie otoczenia. 185.

XII SZTUKA
Pogrzebane talenty. 187. Piel臋gnowanie my艣li tw贸rczej. 188. Nauka sztuki. 189. Natchnienie. 194. Pos艂annictwo teatru. 195.

ZAKO艃CZENIE
Brzask. 198. 艢wietlane 艣wiaty. 199.

Od Wydawcy. 201.


Ok艂adk臋 projektowa艂
Jacek Ko偶uszek

Opracowanie redakcyjne
Anna Tymes

Korekta
Zbigniew Adamski

ISBN 83-85559-05-1

Wydawnictwo TOPORZE艁
skr. poczt. 81
50-950 Wroc艂aw 2

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Mulford Prentice 呕r贸d艂o Twojej si艂y
殴r贸d艂o twojej si艂y
Mulford Prentice Przeciw 艢mierci
Mulford Niewyzyskane si艂y 偶ycia
Prentice Mulford
notatek pl sily wewnetrzne i odksztalcenia w stanie granicznym
03a sily przekrojowe suplement imim
Internet to lukratywne 藕r贸d艂o przychod贸w
inne Kszta艂towanie si艂y z wykorzystaniem pi艂ek lekarskich
Mo偶liwe, niemo偶liwe P Mulford
ankieta Najwy偶szej Si艂y Mi艂o艣膰i i 艢wiat艂a
Ro艣liny najstarsze 藕r贸d艂o
RENESANS Jan Kochanowski Czego chcesz od nas Panie (偶r贸d艂o i interpretacja)
volna strona 藕r贸d艂owawww

wi臋cej podobnych podstron