03 (219)



















Zbigniew Nienacki     
  Raz w roku w Skiroławkach
   
. 3 .    



O tym, że mężczyzna i kobieta żyć winni nie obok siebie, ale ze sobą oraz
o marzeniach, które snuje las



    Na mapie sztabowej komendanta posterunku w Trumiejkach
Skiroławki wyglądają jak wielki sierp, ostrzem swym obejmujący niebieską zatokę
ogromnego jeziora Baudy. Rękojeść sierpa jest solidna, stanowi ją asfaltowa
szosa prowadząca do Trumiejek. Z obydwu stron szosy znajdują się zagrody
najbogatszych gospodarzy, kryte dachówką domy z czerwonej cegły, stodoły i
obory. Wszystkie domy stoją frontem do drogi i mają małe ogródki, przeważnie
ogrodzone siatką pomalowaną w różne kolory. Na tyłach zagród rozciągają się pola
uprawne i łąki, otwarte w stronę Trumiejek, a na horyzoncie zamknięte czarną
ścianą lasów.
    W miejscu, gdzie rękojeść styka się z ostrzem, jest już zatoka.
Szosa skręca tu w prawo i wzdłuż wysokiej skarpy obiega jezioro półkolem, dalej
pędzi prosto przed siebie, w głąb przepastnych lasów, aż do miasteczka Barty.
Natomiast ostre zakończenie sierpa wchodzi na krótki półwysep wrzynający się w
jezioro i oddzielający zatokę od bezmiaru wód Baud. Cały ten półwysep wraz z
ogrodem, sadem, domem mieszkalnym, zabudowaniami gospodarskimi, a także małą
przystanią - jest własnością doktora Jana Krystiana Niegłowicza.
    Centrum wsi mieści się na styku zatoki i szosy, u nasady
sierpa, a więc niemal naprzeciw półwyspu, oddzielonego od tego miejsca
kilometrowym pasem wody. Tutaj znajduje się przystanek autobusowy, szkoła,
remiza strażacka, sklep spożywczy, poczta, Klub Młodego Rolnika, punkt
biblioteczny, a także cmentarz. Obok mieszka cieśla Sewruk, stoją dwie szopy
rybaczówki i kuźnia. Od rybaczówki droga skręca w prawo i obiega półkolem
zatokę. Domy i zagrody zamieszkałe są tu przeważnie przez robotników leśnych, i
mieszczą się tylko po jednej stronie drogi, bliżej jeziora. Są to także domy z
czerwonej cegły, zwrócone frontem do szosy. Z tyłu znajdują się zabudowania
gospodarcze i one to zasłaniają widok na jezioro. Choć nie wszędzie. Pisarz
Lubiński, gdy w swoim czasie kupił dom od pewnego drwala, kazał zburzyć stodołę,
wyciąć krzaki nad zatoką i otworzył sobie widok na jezioro. U szczytu domu
wymurował garaż podziemny i taras nad nim, skąd, spoczywając na leżaku, widzi,
bezmiar wód i dom doktora na półwyspie. Nieco dalej, na miejscu zagrody spalonej
podczas wojny, przed kilkoma laty zbudowano dachowiec kryty eternitem, w którym
zamieszkał malarz Bogumił Porwasz. Ze swojej pracowni ma on także widok na
bezmiar wód i trzciny przybrzeżne, które są tematem jego malarstwa.
    W lesie kryją się czerwone zabudowania leśniczówki Blesy, gdzie
od siedmiu lat żyje inżynier Turlej wraz z małżonką i synkiem. W leśniczówce
Blesy jest dziesięć pokoi i ogromny salon z kominkiem. To tutaj - od siedmiu
lat, czyli odkąd objął leśnictwo inżynier Turlej, lat trzydzieści jeden -
odbywają się przyjęcia noworoczne, w których bierze udział doktor Niegłowicz,
malarz Porwasz oraz pisarz Lubiński. Żona leśniczego, magister Halina Turlej,
zajmuje stanowisko kierowniczki trzyklasowej szkoły w Skiroławkach, stanowiącej
filię szkoły ośmioklasowej w Trumiejkach. Pani Halinie podlega tylko jedna
nauczycielka, panna Luiza, lat sześćdziesiąt, a więc tuż przed emeryturą. Jest
to zdziwaczała stara panna, która rzadko kiedy wychodzi z domu, natomiast pilnie
obserwuje życie ludzi w wiosce z okna swego mieszkania na piętrze szkoły.
    Noworoczne przyjęcia u pani Halinki są składkowe, jako że
zarówno leśniczy, jak i nauczycielka nie zarabiają dużo. W przekonaniu
mieszkańców Skiroławek najbogatszymi ludźmi w wiosce są doktor Niegłowicz oraz
stary Otto Szulc, dopiero w drugiej dziesiątce ludzi zamożnych znajduje się
pisarz Lubiński oraz leśniczy Turlej i jego żona Halinka. Ostatnim z ostatnich
jest malarz Porwasz. On tedy zazwyczaj wnosi najmniejszy wkład w przyjęcia
noworoczne w leśniczówce Blesy, choć to nie doktor ani nie pisarz bywają co roku
w Paryżu. Ale czy wiele dobrego można się spodziewać od człowieka, który z
Paryża przywozi dziewczynę i jedną jedyną dachówkę?
    Jak co roku, tak i tym razem, wraz z wybiciem dwunastu uderzeń
zegara na telewizyjnym ekranie, na ośnieżone podwórze przed swoim domem wyszedł
inżynier Turlej, pisarz Lubiński i malarz Porwasz oraz doktor Niegłowicz.
Ogromny, pełen świerków ociężałych od śniegu, las zaczął odpowiadać echem
wystrzałów. Pięć razy wystrzelił leśniczy Turlej ze swej rosyjskiej nadlufki
Wołga, osiem razy dał ognia malarz Porwasz ze swej standardowej belgijskiej
nadlufki Browninga z miasta Herstal; sześć razy rozbłysła ogniem angielska
dwururka pisarza Lubińskiego, wyprodukowana przez słynną firmę Webley-Scott, z
pięknymi arabeskowymi inkrustacjami na ścianie baskili; trzy razy zagrzmiała
dubeltówka doktora Niegłowicza, przedmiot zazdrości wielu okolicznych myśliwych,
był to bowiem model włoski Castore, z kurkami i zamkiem bocznym Hollanda
inkrustowanym srebrem, i z orzechową kolbą. Odgłos wystrzałów słyszano koło
remizy strażackiej, gdzie na świeżym powietrzu chłodzili rozgrzane wódką głowy
mieszkańcy Skiroławek, jako że co roku odbywała się w remizie zabawa noworoczna.
Ci, co słyszeli echo wystrzałów, wiedzieli, że naprawdę rozpoczął się Nowy Rok.
Nikogo nie dziwiło ani też nie oburzało, że we wsi są dwie noworoczne zabawy.
Gdzie indziej bawią się ludzie wykształceni, a gdzie indziej prości, albowiem,
jak mówił cieśla Sewruk, gdy mu nie pasował wrąb do występu w belce: "wszystko
musi mieć swoje". Nowy Rok dzielił ludzi w Skiroławkach, ale każdy inny dzień i
każda noc zacierały różnice. Bo, jak to często powtarzał z żartobliwą powagą
doktor Niegłowicz, "wszystkie kobiety mają takie same, tyle, że niektóre są
lepiej umyte". Doktor miał prawo tak mówić, ponieważ od czternastu lat był
wdowcem, a jako mężczyzna w sile wieku musiał - zdaniem wszystkich - od czasu do
czasu ulżyć sobie dla zdrowia i humoru. A poza tym, kto jak kto, ale doktor
Niegłowicz napatrzył się już w życiu owych kobiecych różności i jeśli twierdził,
że wszystkie mają takie same, to była w tym ogromna siła prawdy. Bo czy istniała
w całej gminie trumiejskiej choć jedna kobieta albo zgoła dziewczyna, która nie
przedefiladowała przed doktorem bez majtek? Doktor Niegłowicz chwalił to, co
zobaczył u nich między nogami, albo zgoła ganił, częściej jednak ganił niż
chwalił. Aczkolwiek zdarzyło się, że - gdy obejrzał żonę gajowego Widłąga, aż do
poczekalni w ośrodku zdrowia wyszedł i zakrzyknął do innych kobiet, co w kolejce
do niego czekały: "Widłągowa ma czterdzieści pięć lat, czworo dzieci urodziła i
ani jednej nadżerki. Nie to co wy, "świńtuchy". Częściej jednak, jak wspomniano,
doktor ganił i leki przepisywał, choć wiedział, że i tak zażywać ich nie będą i
w ten sposób zmarnuje się jego trud lekarski. Rozbierały się więc u niego
kobiety stare i młode. Jedne wstydliwie, inne odważnie, szczególnie te, co rade
były swoim ciałem rozkochać samotnego lekarza. Bo choć doktor nie był
młodzikiem, to przecież w Skiroławkach mówiono, że z wiekiem u mężczyzny korzeń
twardnieje jak u sosny w lesie. Dwie bowiem cechy ceniono w Skiroławkach u
mężczyzny: mocną głowę do wódki i dobry dzwonek między nogami. Im częściej
dzwonił, tym lepiej. Porządna kobieta nie musiała otwierać swoich drzwi, gdy
dzwonił obcy mężczyzna, ale rzeczą męską było dzwonić, bo a nuż któraś drzwiczki
otworzy. "Pan Bóg stworzył kobietę i mężczyznę nie po to, aby żyli obok siebie,
ale aby żyli ze sobą" - powtarzał zawsze proboszcz Mizerera, udzielając ślubu. A
podczas wielkanocnych rekolekcji nawoływał z pozłacanej ambony: "A nie wstydźcie
się, mężczyźni, dzwonić co noc swoim kobietom. Bo jak wy im nie będziecie
dzwonić, to im diabeł zadzwoni!"
    Tak więc zupełnie zwyczajnie zaczął się Nowy Rok echem
wystrzałów od strony leśniczówki Blesy. Przerażone sarny i jelenie, które wraz z
pierwszym śniegiem zaczynały podchodzić pod zagrody, uciekały jak oszalałe w
głąb lasu, strząsając śnieg z nisko położonych gałęzi. Na dalekich polanach, na
Świńskiej Łące, koło Białego Chłopa i w pobliżu drzewa rwanego "dębem doktora"
rozbrzmiewało potem przejmujące naszczekiwanie kozłów.
    A odwieczny las odpowiadał echem, które wracało aż pod
zabudowania leśniczówki Blesy, pod duży dom z czerwonej cegły, pod wysoki próg i
na rozległy podwórzec, gdzie zaryty w śniegu aż po osie stał pachnący olejem
stary gazik doktora.
    Leśniczówkę Blesy zbudowano przed osiemdziesięcioma laty. Dawne
przekazy mówiły, że pierwszy jej leśniczy, niejaki Schweikert, został w jednym z
górnych pokoi zastrzelony przez swoją żonę za to, że, jak twierdzili jedni,
zdradzał ją z dziewczętami ze Skiroławek. Z kolei mówili drudzy, że po prostu
nie miała nigdy suchych drewek na opał. Faktem jest, że odtąd źle żyły ze sobą
stadła małżeńskie w Biesach, co pamięć ludzka potwierdziła i naoczni świadkowie.
Od leśniczego Piątka uciekła żona, piękna blondynka, bo nigdy -mimo że wokół był
las odwieczny - nie postarał się o drewno na opał i do kuchni. A uciekła z
takim, co jej kilkakrotnie wóz porąbanej dębiny przywiózł pod dom. Leśniczego
Stemplewicza, który po Piątku nastąpił, także żona zdradzała, i to niemal
otwarcie, całując się przed oknami z weterynarzem z Bart, który ją woził po
lesie w bryczce z dwoma szronkowatymi końmi. Ale nie z braku drewna go
zdradzała, tylko z tego samego powodu, co i Smugoniowa swego męża z domu
wyrzuciła, a mianowicie - za dużo pił i nie wykonywał w nocy swojej męskiej
roboty. Inżynier Turlej nastał do Biesów przed siedmioma laty i wziął sobie
młodą żoneczkę, Halinę, o drobnej figurze, ruchach chłopca i głośnym, dźwięcznym
śmiechu. Ale ostatnio także kłócili się coraz częściej, właśnie z powodu braku
drewna, albo też, kto ma rozpalać w piecu centralnego ogrzewania, bo przecież
obydwoje pracowali. Ludzie w Skiroławkach szeptali, że i ona rozgląda się już za
jakimś prawdziwym mężczyzną, który wie, jak zatroszczyć się o kobietę. I
dziwowali się wszyscy, że leśniczówka Biesy odbierała mężczyznom ich wielkość i
siłę, a wielkość i siłę dawała kobietom. Ale, jak to u kobiet zazwyczaj bywa, i
wielkość, i siła obracała się w nienawiść albo w złość zapiekłą.
    Pisarz Lubiński twierdził, że to odwieczny las czyni mężczyzn
bezwolnymi marzycielami, którzy rozczarowują kobiety. Las przytłaczał ludzi swą
przepastną głębią, kołysał i usypiał szumem gałęzi, porażał wielkością i
odwiecznym trwaniem. Patrząc na wierzchołki ogromnych sosen lub prastarych
buków, ludzie czuli swą kruchość i małość, rok po roku zdawali sobie sprawę z
bezsensu swoich wysiłków i trudów, które zawsze pozostawały niczym wobec ogromu
odwiecznego lasu. Cóż z tego, że potrafili obalać nawet najpotężniejsze dęby i
pozostawiali gołe polany, skoro i tak musieli sadzić nowe drzewa, a te po kilku
latach pokrywały młodnikami ziemię i pięły się w górę ku niebu i słońcu. podczas
gdy oni, ludzie, garbili się ku ziemi. Las był, gdy tu przyszli i witał ich
szumem odwiecznym, i takim pozostawał, gdy odchodzili na zawsze. Odwieczny szum
lasu niósł przestrogę ludzkim poczynaniom, a wsłuchani w niego zbyt długo,
stawali się głusi na głos serca, jakby i ich pociągało owe leśne trwanie bez
działania, istnienie bez miłości i czynu. W mrocznych zakamarkach leśnych, gdzie
latem, jak krople świetlistej żywicy spływają po pniach sople słonecznego
blasku, a zima, jak duch jawi się nagle przed oczyma białą plamą rozpylonego
śniegu, poraża człowieka świadomość, że nic tu udoskonalić nie potrafi.
    Ale doktor Jan Krystian Niegłowicz wyjaśnił tę sprawę zupełnie
inaczej. To nie las czynił mężczyzn bezwolnymi marzycielami, ale to oni -
bezwolni marzyciele - szukali lasu, aby potwierdzić się poprzez jego ciągłe
trwanie, koić się jego odwiecznym szumem. Z wielu możliwości, jakie stworzył
ludziom świat - wybierali tę jedną wąską ścieżynkę wiodącą do lasu.
    Albowiem doktor Niegłowicz w głębi duszy wierzył, że człowiek
nie do końca postradał swój instynkt i z setek możliwości wybiera tę jedyną,
najbardziej odpowiednią dla siebie. I nawet, o zgrozo, sądził, że niektóre
choroby trapiące człowieka nie były tylko zrządzeniem losu, lecz wynikały z
największej potrzeby organizmu, były jak burza, która musi nadejść, gdy zrobi
się zbyt parno.


następny    









Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
863 03
ALL L130310?lass101
Mode 03 Chaos Mode
2009 03 Our 100Th Issue
jezyk ukrainski lekcja 03
DB Movie 03 Mysterious Adventures
Szkol Okres pracodawców 03 ochrona ppoż
Fakty nieznane , bo niebyłe Nasz Dziennik, 2011 03 16
2009 03 BP KGP Niebieska karta sprawozdanie za 2008rid&657
Gigabit Ethernet 03
Kuchnia francuska po prostu (odc 03) Kolorowe budynie

więcej podobnych podstron