wyborcza X6GIVXL5BNOPTN6FT4S47Z6Q4YAFO3WJQIKLTDI






Julian Tuwim w iternecie - Ratowanie zycia







JanuszewskiTuwim

Ratowanie życia






   
Gazeta Wyborcza udostepniła swoje archiwum
obejmujące wszystkie artykuły jakie się ukazały w
Gazecie. Znalazłem tam doskonały tekst największego
chyba w Polsce tuwimologa Tadeusza Juanuszewskiego
dotyczący nieznanych wydarzeń z życia poety. Pozwalam
sobie (jeden jedyny tekst - wiem, że to niezgodne z
cyrografem, który podpisałem przy korzystaniu z
archiwum, przepraszam) opublikować jego treść:


ZMIENIONY CHYTRZE PRZEZ KRĘTACZY
(Artykuł T. Januszewskiego GW 13.09,1994)
22 sierpnia 1946 r., dwa i pół miesiąca po powrocie Juliana
Tuwima z USA do kraju, złożono mu niezwykłą wizytę.
Przyszła nieznajoma kobieta, której mąż, oficer Narodowych
Sił Zbrojnych, wraz z pięcioma innymi osobami został skazany
na śmierć. Sześć osób - siedem wyroków śmierci. Jej mąż,
jako główny oskarżony, został skazany dwa razy - za zdradę i
za szpiegostwo. Do zatwierdzenia wyroku przez Sąd Najwyższy
zostało parę dni. Jedynym ratunkiem mogło być skorzystanie z
prawa łaski przez prezydenta. Przyszła więc prosić Tuwima o
interwencję u Bieruta.
Tuwim nie znał oskarżonych, nie znał ich działalności,
wiedział jednak, że wywodzą się z obozu najbardziej mu
wrogiego.
Od samego początku twórczej drodze Tuwima towarzyszyły
nieustanne napaści publicystów narodowych. U progu
dwudziestolecia czołowi krytycy Narodowej Demokracji: Stanisław
Pieńkowski, Władysław Rabski, Zygmunt Wasilewski i inni,
pilnując czystości i spoistości etnicznej przed "elementami
wypaczającymi" ducha narodowego, uderzyli w Tuwima
artykułami wyjątkowo plugawymi. W połowie lat 30. przyszła
nowa fala - dziarskiej młodzieży zapatrzonej w zmiany
zachodzące w Niemczech i innych krajach. Działa Obóz
Narodowo-Radykalny, faszystowska Falanga, na widowni pojawia się
"wódz" - Bolesław Piasecki. Zaczyna się bicie
Żydów. Poetę atakowano za wszystko: wszystko było w jego
twórczości zgniłe i z ducha żydowskiego - nawet wiersze dla
dzieci. W takich napaściach celowały: Myśl Narodowa, Prosto z
mostu, Polska Zbrojna i Jutro Pracy. Jerzy Pietrkiewicz ogłosił
cykl artykułów "Poezja żydowska w języku polskim",
żądając dla poety szubienicy. Po artykule Eugenii Zdebskiej
"Pacyfistyczna mafia" opracowano w MSW wniosek o
zesłanie Tuwima do Berezy.
Nie darowano Tuwimowi tego, że on, Żyd z pochodzenia, stał
się najpopularniejszym współczesnym poetą polskim.
Tuwim urodził się w Łodzi. Ojciec był urzędnikiem
rosyjskiego banku. Wśród "lodzermenschów",
robiących namiętnie interesy, żył życiem własnym, trochę
nierzeczywistym, głównie miłością do obcych języków. W tym
domu rodzi się dwoje poetów polskich, bo także siostra Juliana
- Irena. Dzięki matce są od dzieciństwa otoczeni kulturą
polską. Młody Tuwim przesiaduje w drukarni dziadka, który
wydawał pierwszą w Łodzi gazetę polską.
"Żydzi mnie uważają za asymilatora - mówił Tuwim w
wywiadzie z 1924 r. - Jest to określenie błędne.
Żyd-asymilator w moim rozumieniu jest zasadniczo obojętny wobec
zagadnień narodowościowych i rasowych. Ja natomiast jestem
Żydem spolszczonym, owym Żydem-Polakiem"
Tuwim chciał być Polakiem z wyboru, nie odcinając się przy
tym od korzeni, nie wstydząc się ich.
"Kulturalnie i uczuciowo uważam się za Polaka -
stwierdzał w innym wczesnym wywiadzie - zdaję sobie jednak
sprawę, że istnieją zasadnicze różnice między mną a moimi
przyjaciółmi-aryjczykami. Zarodki tej odmienności tkwią we
krwi - wyczuwam je w moim temperamencie, który jest bardziej
żywiołowy niż polski. Jestem semitą i nigdy się tego nie
wypierałem. Z dumą konstatuję, że nazwisko moje ma brzmienie
hebrajskie".
W pierwszą rocznicę powstania w warszawskim getcie Tuwim
napisał wstrząsający, "liryczno-polityczny" artykuł
"My, Żydzi polscy". Wobec straszliwej tragedii narodu
żydowskiego uznał za swój obowiązek manifestację
przynależności do żydowskiej wspólnoty.
Świadomość dramatycznego rozdarcia widoczna jest we
wczesnych wierszach Tuwima, których nie zdecydował się
ogłosić, m.in. w "Pieśni o biciu" powstałej po
pogromach żydowskich i w wierszu "Tragedia":



Największa ma tragedia - to, że Żydem
jestem,
A ukochałem Arjów duszę chrystusową!



Chciał tworzyć pomost między narodem polskim i żydowskim.
I, należąc do obu, mówić pełnym głosem to, co jest
obowiązkiem pisarza: prawdę, również tę niemiłą. W
rezultacie drażnił obie strony.
Wiersz "Żydzi", a zwłaszcza
"Giełdziarze", wywołał napaści ze strony
nacjonalistów żydowskich, protesty żydowskich studentek,
awantury na wieczorach autorskich, obrzucanie zgniłymi jajami i
oskarżanie o "zdradę narodu żydowskiego". Te same
wiersze powodowały ataki nacjonalistów polskich. Zaszczuwany
Tuwim z początku bronił się ostrymi satyrami. Jednak w
ostatnich latach przed wojną pisał coraz mniej wierszy.
Zaczął ciężko chorować. W 1938 roku, po perforacji
żołądka, tylko natychmiastowa operacja uratowała mu życie.
Jeden z najbarwniejszych i najdowcipniejszych ludzi w Polsce,
bawiący ją przez całe Dwudziestolecie błyskotliwymi satyrami,
tekstami kabaretowymi i adaptacjami komedii, zaczyna w końcu
żyć obsesją walki z faszyzmem we wszelkiej postaci. W ostrym,
rozrachunkowym fragmencie "Kwiatów polskich"
ostrzegał przed tymi, którzy mogą przemycić nacjonalistyczne
idee do nowej Polski.
Mimo to poproszony tuż po powrocie do ojczyzny o interwencję
w obronie NSZ-owców Tuwim niemal natychmiast podjął decyzję:
będzie bronił skazanych. Prosi o szybką audiencję u
prezydenta. 31 sierpnia mówi Bierutowi, a właściwie czyta z
kartki:
"To, z czym się do Was dzisiaj zwracam, jest sprawą
wielką, chyba największą, jaką mi na drodze życia los
postawił. Chodzi o uratowanie człowieka - jednego człowieka i
jeszcze pięciu, bo byłoby potwornością prosić Was o łaskę
dla jednego z pominięciem tamtych?"
I dalej:
"Od dwóch tygodni - od chwili, gdy przypadek sprawił, że
mogę się przyczynić do uratowania tych ludzi - chodzę jak
opętany. Nie boję się nawet wyznania, że mnie jakaś
mistyczna aura otoczyła (we własnym oczywiście pojęciu) - bo
gdzież ja kiedy głębiej usprawiedliwię fakt swego bytowania
na ziemi niż przywróceniem życia tym, którym śmierć
zajrzała w oczy? Jakimi wierszami, jaką twórczością
osiągnę bliższy kontakt z przeznaczeniem poety? Bo cóż to
jest przeznaczenie poety, w tym ostatecznym, najistotniejszym
sensie tego słowa? Jest to czynienie dobra. To dobro nazywa się
czasem pięknem, czasem wiedzą, czasem prawdą. To Dobro 2
tysiące lat na próżno woła z krzyża do ludzi. Powiedział
kiedyś Dostojewski, że gdyby zbawienie świata i ludzkości
miało być uzależnione od uśmiercenia jednego dziecka, trzeba
by z tego zbawienia zrezygnować."
W swym apelu Tuwim nie kryje, że nienawidzi ideologii
skazanych, dla których był zapewne tylko "Żydem i
bolszewikiem". Odwołuje się do szlachetności prezydenta,
do jego współczucia. Odczytuje "proroczy" wiersz
skazanego podwójnym wyrokiem śmierci Kozarzewskiego pt.
"Egzekucja", a przede wszystkim przywołuje pamięć o
swej zamordowanej przez faszystów matce, której rodzina
skazanego rzekomo pomagała w okresie okupacji. Rzekomo, bo aby
ratować ludzkie życie, Tuwim nie waha się skłamać. Swoje
wystąpienie kończy dramatycznym wezwaniem: "Z nieznanego
grobu mojej Matki Męczennicy dołącza się głos do głosu
syna: prosimy Was obydwoje o łaskę."
Powiodło się. Bierut skorzystał z prawa łaski i karę
zamieniono wszystkim na dziesięć lat więzienia. Powiadamiając
żonę oskarżonego o ułaskawieniu, Tuwim wyznał, że jest to
najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Tak zostali uratowani:
Jerzy Kozarzewski oraz Sławomir Modzelewski, Kazimierz
Wiśniewski, Janina Konopacka, Bogdan Banaszewski i Jerzy
Niewiadomski.
Ukształtowała Tuwima Łódź, codzienny widok żarłocznego
kapitalizmu i wielkiej ludzkiej nędzy. Pochodzenie i
"napiętnowanie" - wielka "myszka" na
policzku była powodem lżenia i dręczenia go przez
rówieśników - sprawiły, że stał się wrażliwy, właściwie
nadwrażliwy także na cudzą krzywdę i upokorzenie. Każda
akcja społeczna - od zorganizowania kuchni dla bezrobotnej
inteligencji po ratowanie zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej -
mogła liczyć na jego poparcie.
Żadnej organizacji nie udało się jednak uczynić z niego
aktywnego członka czy działacza.
W latach młodzieńczych Tuwim zafascynowany był
katolicyzmem, ale nie - po polsku - jego obrzędowością, lecz
wiarą, jako źródłem miłosierdzia i łaski. Zaowocowała ta
fascynacja wieloma wierszami religijnymi, których część
weszła na trwałe do różnych antologii poezji katolickiej.
Do Kazimiery Iłłakowiczówny, która uważała go za
"brata" i marzyła, aby poetę nawrócić i ochrzcić,
pisał już po wojnie: "Nic na to nie poradzę, że nigdy
nie odczuwałem potrzeby uczestnictwa w Zborze, nawet wtedy,
powtarzam, gdy mnie tajemnicze zaświaty kusiły; nigdy nie
wyobrażałem sobie, że pomiędzy mną a Wszechsiłą może
ktoś pośredniczyć. Bo kto? Człowiek? Jak ja? Moja miłość
do Chrystusa nigdy nie przekroczyła kręgu Jego nauk moralnych,
etycznych, społecznych - a to wszystko, co Go otoczyło,
traktowałem zawsze jako nadbudowę mityczną, bardzo piękną,
ale na tym koniec: na pięknie."
Gdy Kozarzewski odsiedział już połowę kary, jego żona
ponownie poprosiła Tuwima o interwencję. Ale to nie jest już
rok 1946, ale 1951, pełnia stalinizmu, a sprawa pozostaje w
rękach Różańskiego. Jak uprosić Różańskiego, którego
ideałem jest Dzierżyński? Jak powiedzieć, że Dzierżyński
złagodziłby karę?
W swój list poeta wplata fragment poematu Bezymieńskiego o
Dzierżyńskim, w którym bohater potyka się stale o słowo
"śmierć". Stwarza w ten sposób Różańskiemu
szansę pozytywnej odpowiedzi, przy zachowaniu przeświadczenia o
niezłomności. Nie wiemy, co Różański odpowiedział, ale tym
razem wyroku nie złagodzono.
Interwencja w sprawie NSZ-owców była bodaj pierwsza. Potem
poeta angażował się jeszcze wielokrotnie, ulegając prośbom
lub z własnej inicjatywy.
Nie znamy rozmiarów tej skrywanej dotąd działalności
Tuwima. Wiemy, że oprócz sześciu NSZ-owców uratował
skazanego na śmierć męża Haliny Ostromęckiej. Z sowieckiego
łagru zdołał wyciągnąć m.in. Henryka Eigera, który
gehennę sześciu lat spędzonych w więzieniach i łagrach
opisał w głośnym pamiętniku, ogłoszonym w Szwecji i Anglii
przed książką Herlinga-Grudzińskiego.
Uratowany poeta Jerzy Kozarzewski zachowuje się pięknie
przypominając przy różnych okazjach, że jest dłużnikiem
Tuwima.
"W naszej poetyckiej młodości - pisał pod koniec
życia Tuwim o skamandrytach - realnie i doprawdy stało się
tak, że bez tak pachniał jak bez i słowo pachnieć pachniało,
i łzy były pełne łez (Słonimski). Ale to nie wszystko. Wiara
w słowo sięgała głębiej. Słowo równoważne było niejako
słowu honoru. Synowie historycznego dwudziestolecia, nie
mieliśmy żadnych wątpliwości, że sprawiedliwość znaczy
sprawiedliwość, prawda jest prawdą, człowiek znaczy
człowiek, tak jest tak, a nie jest nie."
Skamandryci byli urzeczeni Piłsudskim. Rzeczywistość jednak
studziła entuzjazm Tuwima. Dobrze jeszcze pamiętał ataki z
powodu wiersza "Do generałów", gdy po napisaniu
"Do prostego człowieka" z głośnym wezwaniem:
"Rżnij karabinem w bruk ulicy" zaczęły się nowe
napaści. Wojskowi poczuli się tym wierszem głęboko obrażeni.
Atakowano go za ten wiersz przez dziesięć lat - jeszcze w 1939
roku zmuszony był publicznie wyjaśniać jego sens.
Dla Tuwima nie do przyjęcia było nadużywanie romantycznej
frazeologii przez ideologów. Widział w tym podwójne
nadużycie: oszukiwanie społeczeństwa i fałszowanie języka. Z
tej niezgody na rzeczywistość i skłamany język powstał cykl
"Wierszy o państwie" i wspaniały, apokaliptyczny
poemat "Bal w Operze".
Poeta protestował przeciwko uwięzieniu przywódców opozycji
w twierdzy brzeskiej, protestował jeszcze nieraz.
Ale nie wyobrażał sobie życia poza Polską. Na wojennej
emigracji, w Brazylii i USA, nie opuszczało go poczucie winy za
to, że nie uczestniczy w walce narodu. Już ze statku, w drodze
do Brazylii, pisał do siostry: "Niech tylko zjawi się
pierwsza możliwość powrotu do Polski (choćby sowieckiej, byle
nie niemieckiej), a wrócę natychmiast. Nie mam najmniejszego
zamiaru urządzić się(choćby jak najlepiej) gdziekolwiek poza
Polską. Gnał mnie i pędził strach przed dostaniem się w
ręce Niemców. Gdybym nie był Żydem skazanym na obóz
koncentracyjny, wróciłbym z Francji do Warszawy."
Przyszłość Polski widział w pojednaniu z Rosją. Marzyły
mu się dobrosąsiedzkie stosunki, bez zapiekłej nienawiści i
ciągłych odwetów, które miast zasypywać, kopią nowe
przedziały. Od najwcześniejszych lat był rusofilem. Rodzice
jego pochodzili ze wschodnich terenów Polski (Augustów,
Białystok). Szkole zawdzięczał znajomość i miłość do
wielkiej rosyjskiej poezji. Jego rusofilstwu literatura polska
zawdzięcza kongenialne przekłady.
Rusofilstwo w narodzie tradycyjnie antyrosyjskim - to niemal
zdrada. Wmawiano mu ją już przed wojną.
Z dala od Polski uwierzył, że na wschodzie wyłoni się
ustrój sprawiedliwości społecznej. Jego telegramy do
Erenburga, wystąpienia w Detroit i Chicago na wiecach związków
robotniczych, kontakty ze Związkiem Patriotów Polskich
poróżniły go z ogromną częścią polskiej emigracji.
Lechoń, który chciał być nowym Rejtanem, zerwał przyjaźń z
Tuwimem.
Tuwimowi wydawało się, że wróci do ojczyzny wymarzonej,
przemienionej. Wracał pełen pracowitych marzeń i zamiarów. W
kraju musiał z części planów zrezygnować. Kierował jednak
kolejno dwoma teatrami, tłumaczył i adaptował dla nich
komedie. Przekładał Puszkina i Lermontowa, wielki poemat
Niekrasowa i sztukę Gribojedowa. Kończył książkę o
osobliwościach poetyckich "Pegaz dęba" i redagował
dział "Cicer cum caule" w miesięczniku Problemy.
Odkrywał nieznane fragmenty polskiej literatury. Listę prac
można wydłużać.
Z daleka jednak widać, że cała jego, bardzo cenna,
aktywność literacka była zagłuszaniem wewnętrznego dramatu -
tego, że nie może pisać wierszy. Lubił powtarzać, że
pisanie wierszy jest u niego "funkcją fizjologiczną",
tylko częściowo od niego zależną. Dwa razy "zatkały
się jego otwory poetyckie": w ostatnich latach przed
wojną, gdy najbardziej nękali go rodzimi nacjonaliści, i zaraz
po powrocie.
Umarł w grudniu 1953 roku. Gdyby stało się to choć rok lub
dwa później, utrwaliłby się inny jego obraz. Wielu pisarzy
wychwalających stalinizm skutecznie to w swej biografii
zamazało. On ogłosił zaledwie garstkę wierszy. Jakże
chętnie dziś mu się je wypomina.
Sprawa interwencji Tuwima ma ciąg dalszy. Jakiś czas temu w
Arce ukazał się artykuł Jana Prokopa "Lata
Niby-Polski" o środowisku Wiadomości Literackich. Autor
dowodzi "słabości formacji etycznej literatów wobec
pokus, jakie przynosi nowa sytuacja", twierdzi, że
"etos życia ułatwionego proponowany przez Boya okazał
się najgorszym przygotowaniem" i że formacja ta była
"z pewnością antychrześcijańska". Jako dowód
przytacza mały fragment listu Tuwima do Różańskiego -
całkowicie przemilczając motywy napisania listu. "Ideolo,
ideolo!"
Gdyby zgłoszono zastrzeżenia do sposobu, w jaki Tuwim
ratował skazanych, należałoby zapytać: a któż wtedy miał
lepszy? Ilu pisarzy zdobyło się w tamtym czasie na ratowanie
bliźnich, zwłaszcza obcych ludzi, przeciwników?
A może rzeczywiście ratowanie życia dowodzi
"słabości etycznej"? Może należało odmówić
kontaktu z władzą w imię zachowania nieskalanej
szlachetności? Nie byłoby wtedy listu, a więc dowodu
"współpracy".
Artykuł prof. Prokopa to jeden z częstych dziś przykładów
pamięci wybiórczej: jednym pamięta się wszystko, nawet
znacznie więcej, innym całkowicie zapomina przeszłość. Tylko
czy w ten sposób dowodzi się siły własnej formacji etycznej?
Tuwim, ten niedowiarek, przykazania ewangeliczne brał
dosłownie, egzekwując je od siebie, nie od innych, kładąc na
szali - kiedy trzeba - cały swój autorytet. Ten liberał był z
ducha bardziej chrześcijański od wielu afiszujących się
katolików.
Żyjemy w epoce, kiedy o dziełach mówimy niewiele, grzebiąc
się w trudnych losach twórców, podchwytując niemal z
satysfakcją ułomności, pomyłki, potknięcia. I Tuwim miał
ich wiele. Ale był przede wszystkim wielkim poetą, jednym z
największych artystów słowa w dziejach literatury polskiej.
Nikt w XX w. nie wniósł więcej do polszczyzny, bardziej jej
nie ożywił niż on. O jego debiutanckim tomie "Czyhanie na
Boga" z 1918 roku prof. Brueckner powiedział, że był to
najbardziej rewolucyjny czyn w poezji polskiej od czasu
Mickiewiczowskich "Ballad i romansów".
Jeśli jest prawdą zdanie Norwida, że z rzeczy tego świata
zostanie tylko poezja i dobroć - pamięć o Tuwimie, wielkim
poecie i po prostu dobrym człowieku, zostanie zawsze.
Tadeusz Januszewski kieruje działem
rękopisów warszawskiego Muzeum Literatury. Jest wybitnym
znawcą twórczości skamandrytów. Wydał m.in. kilkanaście
tomów pism Tuwima. Powyższy artykuł jest najlepszym tesktem,
jaki przydarzyło mi się czytac o poecie.


strona powitalna spis treści.


by




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
gazeta wyborcza i agora
11 28 Maj 1996 Rozejm wyborczy
Matematyka Gazeta Wyborcza Matura Maj 2004 Śląsk
Ordynacja wyborcza do sejmu RP Ordynacja6
Grzegorz Kucharczyk Gazeta Wyborcza Życie w strachu
Ordynacja wyborcza do rad gmin
Wyborcy niepełnosprawni
Ordynacja wyborcza do sejmu RP Ordynacja7
Ordynacja wyborcza
Propozycje wyborcze wszystkich partii
akt wyborczy
Ordynacja wyborcza do sejmu RP Ordynacja14
Prawo wyborcze
Ordynacja wyborcza do sejmu RP Ordynacja16

więcej podobnych podstron