Rozdział drugi O ŻYCZLIWOŚCI



Rozdział drugi O ŻYCZLIWOŚCI

Część I1

Wydaje się raczej zbyteczne dowodzić, że uczucia życzliwe, czyli miękkie, są godne szacunku i pozyskują sobie ludzkie uznanie i przychylność, gdziekolwiek się po­jawią. Słowa miły we współżyciu, zacny, ludzki, współczujący, wdzięczny, przyjazny, wielkoduszny, dobry i ich odpowiedniki istnieją we wszystkich językach i powszechnie oznaczają najwyższe zalety, jakie dostępne są naturze ludzkiej. Kiedy piękne te cechy łączą się z urodzeniem, władzą i wybitnymi zdolnościami, kiedy wyrażają się w dobrych rządach lub są dla ludzi pożyteczną nauką —- obdarzony nimi czło­wiek zdaje się wznosić nawet ponad poziom natury ludz­kiej i zbliżać w pewnej mierze do boskości. Niecodzienna umysłowość, nieustraszona odwaga, powodzenie i suk­ces — wszystko to może narazić bohatera lub polityka je­dynie na ogólną zazdrość i niechęć. Ale skoro tylko roz­legną się pochwały, że jest to także człowiek ludzki i dobry, skoro padną przykłady okazanej przezeń łagodności, deli­katności uczuć czy przyjaźni — nawet i zazdrość milknie lub włącza się do ogólnego chóru uznania i aplauzu.

1 [Część II we wszystkich wydaniach przed r. 1777 (G do Q,); część pierwszą stanowił tekst ogłoszony w wydaniu z r. 1777 (R) jako Dodatek II, 0 samolubstwie].


12

Rozdział drugi,


i;

Kiedy Perykles, wielki ateński wódz i mąż stanu, leżał na łożu śmierci, zebrani przyjaciele w przekonaniu, że stracił już przytomność, zaczęli opłakiwać bliski zgon przywódcy, wyliczając wielkie jego zalety i sukcesy, pod­boje i zwycięstwa, niezwyczajnie długi okres sprawowania urzędu i dziewięć pomników zwanych „tropajon", które wzniósł na znak pokonania wrogów republiki. Umierający bohater, który wszystko słyszał, zawołał na to: Napominacie

0 największej z moich zasług, a rozwodzicie się bez końca nad
pospolitymi tymi sprawami, w których główną rolę odegrały sprzy­
jające okoliczności. Czyż nie spostrzegliście, że żaden jeszcze
obywatel nie nosił z mojej winy żałoby? 2.

Dla człowieka skromniejszych talentów i mniejszego formatu cnoty społeczne stają się czymś bardziej jeszcze, jeśli to możliwe, istotnym i niezbędnym; w tym bowiem przypadku nie ma nic ponadprzeciętnego, co kompenso­wałoby ich brak i ustrzegło go od naszej najsurowszej nie­nawiści i pogardy. Cycero powiada, że wielka ambicja

1 niepowszednie męstwo, połączone z niezupełną dosko­
nałością charakteru, wyrodzić się mogą łatwo w niczym
nie hamowaną dzikość. Godne szacunku są zatem głównie
cnoty bardziej społecznej i miękkiej natury. Te są zawsze
dobre i szlachetne 3.

Według Juvenala właściwe gatunkowi ludzkiemu wielo-__ stronne uzdolnienia mają tę przede wszystkim zaletę, że i życzliwość ludzka zyskuje dzięki nim szerszy zasięg, wskutek czego sposobności dobroczynnego oddziaływania mamy więcej, niż dane to zostało niższemu stworzeniu 4. Istotnie, tylko czyniąc dobro może człowiek czerpać praw­dziwą radość z tego, że jest osobą wybitną. Eksponowana

3 Plutarch w Petyklesie. '

3 Cicero, De officiis, I. * Sat. XV. s. 139 i n.



0x01 graphic


O życzliwości 13

pozycja sama przez się naraża go wyłącznie na tym większe niebezpieczeństwa i burze. Jedyny, jaki ma, przywilej — to udzielić schronienia słabszym i dać odpocząć im pod swoją opieką.

Zapominam wszelako, że nie chodzi mi w tej chwili o to, aby zalecać wielkoduszność i życzliwość ani oddawać w wiernych barwach wszystkie niewątpliwe powaby cnót społecznych. W dostatecznym zaiste stopniu podbijają one serce każdego, kto się z nimi zetknie; ilekroć zaś wspomnieć

0 nich w toku dyskursu czy rozumowania — trudno po­
wstrzymać się od pewnego rodzaju panegirycznej dy­
gresji. Ponieważ jednak zajmujemy się tu raczej teore­
tycznymi niż praktycznymi zagadnieniami moralności —■
dość będzie powiedzieć (a z opinią tą, jak sądzę, każdy
łatwo się zgodzi), że spośród wszystkich cech charakteru
na powszechną przychylność i aprobatę zasługują naj­
bardziej życzliwość i ludzkość, przyjaźń i wdzięczność,
naturalna serdeczność i duch/obywatelski, zresztą w ogóle
wszystko, co wynika ze szczerej sympatii dla innych i praw­
dziwej troski o bliźniego. Cechy te, gdziekolwiek się po­
jawią, zdają się niejako przenikać w tego, kto je ogląda,

1 wzbudzać w stosunku do siebie takie same przychylne
i serdeczne uczucia, jakich same nie szczędzą wszystkiemu,
co je otacza.

Część II5

Zauważmy, że kiedy przedstawia się zalety jakiegoś ludzkiego i dobrego człowieka, ze szczególnym naciskiem

6 [Część III we wszystkich wydaniach przed r. 1777 (G do Q,;) por. przyp. 1].


14

Rozdział drugi, II


podnosi się jedną zwłaszcza okoliczność, a mianowicie — szczęście i zadowolenie, jakich przysparza otoczeniu współ­życie z nim i korzystanie z dobroczynnego jego wpływu." Skłonny byłbym nawet powiedzieć, że za synowskie przy­wiązanie i troskliwą opiekę rodzice kochają go jeszcze bardziej niż z racji więzów krwi. Dzieci odczuwają jego władzę tylko wtedy, gdy używa jej dla ich własnego dobra. Jeżeli łączą go z kimś związki miłości — umacnia je do­brocią i przyjaźnią. Jeżeli związki przyjaźni — niezliczone uprzejmości i przysługi upodabniają przyjaźń do miłości i uczuć tkliwych. Domownicy i podwładni mają w nim niezawodną ostoję i przeciwności losu boją się tylko o tyle, o ile zaznać ich może on sam. Głodnemu da jeść, nagiego odzieje, nieuczonego wyuczy, próżniakowi wpoi zamiło­wanie do pracy. Jak słońce, powolny sługa Opatrzności, tak i on rozjaśnia otaczający świat, daje mu życie i siły.

Jeżeli obraca się wyłącznie w kręgu spraw osobistych, jego działalność ma zasięg węższy, ale pozostaje nie­zmiennie dobroczynna i szlachetna. Jeżeli dane mu jest zajmować pozycję wyższą — owoce jego trudów zbiera szeroki ogół i przyszłe pokolenia.

Ponieważ posługujemy się — i to z powodzeniem — pochwałami tej właśnie treści, kiedy chcemy wzbudzić dla kogoś szacunek, to czy nie należałoby stąd wnosić, że wynikający z cnót społecznych pożytek_stanowi przy--najmniej część ich. wartości i jest jednym ze źródeł" owego uznania i szacunku, tak powszechnie im okazywanych? Jużr kiedy^chwaEmy zwierzęta czy rośliny mówiąc, że są pożyteczne i przydatne, to pochwała nasza i uznanie dotyczą pewnych ich właściwości. Tak samo, z drugiej strony, myśl o szkodliwości któregoś z tych niższych istnień wywołuje w nas z reguły uczucie odrazy. Oko z przyjemnością


O życzliwoSci

15


ogląda uprawne pola, winnice pełne owocu, konie na łące i owce na pastwisku, ale ucieka od widoku cierni i kłują­cych chaszczy, gdzie kryje się wilk i wąż.

Wehikuł, mebel, ubranie, dom, pomyślane tak, że dobrze służą potrzebie i wygodzie, są z tego punktu widzenia piękne i patrzymy na nie z przyjemnością i uznaniem. Wprawne oko dojrzy w nich wiele zalet, które uchodzą uwadze nie znających się na rzeczy i pozbawionych doświadczenia.

Czyż można dobitniej wyrazić uznanie dla zajęć takich, jak handel lub przemysł, niż ukazując korzyści, jakie przy­noszą społeczeństwu? Czyż zakonnik i inkwizytor nie wpa­dną we wściekłość, kiedy powiemy, że ich sprawa nie służy ludzkości lub nawet wyrządza jej szkodę?

Historyk z triumfem podkreśla korzyści, jakie daje jego praca. Powieściopisarz minimalizuje lub neguje złe skutki, przypisywane uprawianemu przezeń rodzajowi pisarstwa.

A w ogóle, jakaż pochwała zawiera się w tym prostym_ epitecie pożytecznyjJaSiwyrzut w jego przeciwieństwie!

Wasi bogowie, mówi Cycero 6 w polemice z epikurejczy­kami, nie mają tytułu, żeby domagać się czci i uwielbie­nia, jakiekolwiek przypisalibyście im urojone doskona­łości. Są najzupełniej bezużyteczni i bezczynni. Nawet tak bardzo wyśmiewani przez was Egipcjanie nigdy nie nadali godności boskiej zwierzęciu, z którego by nie mieli pożytku.

Sceptycy utrzymują 7, jakkolwiek jest to pogląd niedo­rzeczny, jakoby źródłem wszelkiego religijnego kultu miała być użyteczność pewnych nieożywionych obiektów,

De nat. deor. I.

7 Sext. Emp. Aduersus math. VIII.


26

Rozdział



takich jak słońce i księżyc, dla życia i pomyślności czło­wieka. W ten sam sposób historycy tłumaczą zazwyczaj deifikację wybitnych bohaterów i prawodawców 8.

Zasadzić drzewo, uprawiać rolę, płodzić dzieci — oto czyny, które religia Zoroastra uważa za chwalebne.

We wszelkich ocenach moralnych ów wzgląd na po­żytek ogółu występuje nieodmiennie na pierwszym miejscu; jeżeli zaś w filozofii lub w życiu codziennym po­wstaje różnica zdań co do treści moralnego obowiązku — jedynym skutecznym sposobem możliwie prawidłowego rozstrzygnięcia problemu jest ustalić, które ze stanowisk odpowiada rzeczywistym interesom ludzi. Jeżeli, powiedz­my, panuje jakiś pogląd fałszywy, oparty na racjach po­zornych, to gdy tylko rosnące doświadczenie i popraw-niejsze rozumowanie dają nam lepsze pojęcie o ludzkich sprawach — porzucamy bezzwłocznie dawniejsze stano­wisko, wytyczając na nowo granicę między dobrem mo­ralnym i złem.

Pochwalamy, rzecz prosta, dawanie jałmużny żebra­kom, gdyż wydaje się łagodzić los tych, co znaleźli się w nieszczęściu i biedzie. Ale kiedy bierzemy pod uwagę, jak przyczynia się to do wzrostu próżniactwa i zepsucia — patrzymy na tę formę miłosierdzia raczej jako na słabość niż na cnotę.

Wielką chwałą w starożytności cieszyło się tyranobójstwo, czyli zadawanie śmierci uzurpatorom i despotom, gdyż uwalniało ludność od niejednego oprawcy, a zarazem zdawało się trzymać w karbach tych, których nie mógł dosięgnąć sztylet i miecz. Ale odkąd historia i doświadcze­nie przekonały nas, że praktyka taka wzmaga podejrzli­wość i okrucieństwo władcy, Timoleonów i Brutusów uważa


* Diod. Sic. passim.


O życzliwości

17


0x08 graphic
się za wzór bardzo do naśladowania nieodpowiedni, cho­ciaż ze względu na ówczesne podejście do tej sprawy traktuje się ich z wyrozumiałością.

Hojność władcy uchodzi za oznakę dobroci. Kiedy jed­nak uświadomimy sobie, jak często powszedni chleb uczciwych i pracowitych ludzi przemienia się za jej sprawą w wymyślne uczty próżniaków i marnotrawców, rychło wycofamy się z nieopatrznych pochwał. Ubolewania władcy, który zmarnował dzień, to rzecz szlachetna i wielkduszna: ale gdyby zamierzał był dzień ten spędzić na oka­zywaniu szczodrobliwości zachłannym dworakom, stało się lepiej, że go zmarnował, niż gdyby wykorzystać miał go w tak niefortunny sposób.

Zbytek, czyli wyrafinowanie w doborze przyjemności i w stylu życia, uchodził długo za źródło wszelakiego psucia się rządów i bezpośrednią przyczynę spisków, buntów, wojen domowych oraz całkowitego zaniku wolności. Uważano go więc powszechnie za występek, a satyrycy i surowi moraliści brali go sobie z reguły za temat reto­rycznych popisów. Ci, co dowodzą, lub dowodzić próbują, że wyrafinowanie takie raczej sprzyja rozwojowi zatrud­nienia, ogólnej ogłady i sztuk, zmieniają zupełnie dotych­czasową orientację zarówno moralnych, jak politycznych na­szych zapatrywań, ukazując jako chwalebne lub nie­szkodliwe to, co dotąd uchodziło za naganne i zgubne.

-Reasumując^ wydaję się więc_ bezsporne, że£p wartości człowieka decyduje przede wszystkim wysoko rozwinięte uczucie życzliwości, i że przynajmniej czzść wartości tego uczucia wynika stąd, iż służy ono interesom gatunku ludzkiego i przyczynia się do szczęścia społeczeństwa,} Oglądamy dobroczynne następstwa, jakie niesie taka cecha i dyspozycja charakteru; co zaś oddziaływa w sposób tak zbawienny i służy tak pożądanym celom — daje pa-

3 — Badania dotyczące zasad moralności


18

Rozdział drugi, II


trzącemu zadowolenie i przyjemność. Cnót społecznych nie ujmuje się nigdy w oderwaniu od właściwych im ko­rzystnych tendencji, nie wydają się one też nigdy jałowe i bezowocne. Szczęście ogółu, ład w społeczeństwie, harmo­nia w rodzinie, wzajemne oparcie, jakim są dla siebie przyjaciele — wszystko to uważamy zawsze za rezultat szlachetnych rządów, sprawowanych przez cnoty spo­łeczne nad ludzkim sercem.

Z dalszego ciągu rozprawy okaże się jaśniej, jaką część ich wartości przypisać należy temu, że są pożyteczne9, oraz dlaczego okoliczność ta tak dalece przesądza o na­szym szacunku i uznaniu10.



0x01 graphic

I;

8 Rozdział III [O sprawiedliwości] i IV [O społeczeństwie politycznym]. 10 Rozdział V [Dlaczego podoba nam sie to, co pożyteczne].


Rozdział trzeci O SPRAWIEDLIWOŚCI


Część I

Byłoby zbyteczne dowodzić, że sprawiedliwość jest dla społeczeństwa pożyteczna i że przeto przynajmniej część jej wartości wiązać musi się z tą okolicznością. Na uwagę i zbadanie zasługuje raczej teza ciekawsza i bardziej do­niosła, wedle której pożytek ogółu jest jedynym źródłem sprawiedliwości, a wzgląd na korzystne następstwa tej cnoty stanowi jedyną podstawę przypisywanej jej wartości.

0x08 graphic
Wyobraźmy sobie, że przyroda tak sowicie obdarzyła ród ludzki obfitością wszelakich dóbr zewnętrznych, iż bez najmniejszych co do tego wątpliwości, bez troski i za­biegów z naszej strony, każdy człowiek ma pod dostatkiem wszystkiego, o czym tylko zamarzy, choćby miał prze­pastne apetyty i nieposkromioną imaginację. Wyobraźmy sobie, że przyrodzoną urodą zaćmiewa wszystkie ozdoby nabyte; że dzięki niezmiennej łagodności klimatu nie po­trzeba mu odzieży ani dachu nad głową; że świeże trawy i zioła zapewniają mu wyborne pożywienie, a przejrzyste krynice — posilny napój. Nic nie zmusza go do wysiłku i pracy: nie uprawia roli, nie trudni się żeglugą. Muzyka, poezja, rozmyślania są jedynym jego zajęciem, rozmow zabawa, przyjaźń—jedyną rozrywką.


20

Rozdział trzeci, I


Wydaje się oczywiste, że w tak pomyślnej sytuacji roz­kwitłyby i nabrały dziesięciokrotnej mocy wszystkie cnoty społeczne, z jednym tylko, jedynym wyjątkiem: ostrożna, podejrzliwa cnota sprawiedliwości nikomu nawet nie przy-szłaby do głowy. W imię czego dzielić dobra, skoro każdy i tak ma więcej, niż mu trzeba? Po co ustanawiać własność, skoro niepodobna niczego stracić? Po co nazywać coś moim, skoro, gdyby ktoś mi to zabrał, wystarczyłoby mi wyciągnąć rękę i wziąć sobie coś równie wartościowego? Całkowicie w tej sytuacji bezużyteczna sprawiedliwość stać by się musiała czczym rytuałem i w żadnym razie nie zna­lazłaby się w katalogu cnót.

Nawet w obecnych trudnych warunkach człowieczego bytowania widzimy, że ilekroć chodzi o dobra, którymi przyroda obdarzyła nas w nieograniczonej obfitości — z reguły pozostają one we wspólnym użytkowaniu całego rodzaju ludzkiego i nie podlegają podbiałom wedle upraw­nień i własności. Woda i powietrze, choć ze wszystkiego najpotrzebniejsze, nie bywają przedmiotem roszczeń z ty­tułu własności prywatnej; a choćby kto tych dóbr bez opamiętania używał i nadużywał — nie popełnia wykro­czenia. W krajach urodzajnych, o dużym obszarze i ma­łej ilości mieszkańców, w taki sam sposób traktuje się zie­mię. Rzecznicy wolności mórz ze szczególnym naciskiem powołują się w swojej argumentacji na okoliczność, że zasób wód, na których odbywa się żegluga, jest niewy-czerpalny. Gdyby korzyści, jakie daje żegluga, były rów­nie niewyczerpalne — panowie ci nie mieliby w ogóle z kim dyskutować; nigdy też nie wnoszono by roszczeń o niepodzielne i wyłączne władztwo nad oceanem.

Bywa także, że w niektórych krajach, w jakimś okresie, obowiązuje nie własność ziemi, ale własność wód \ jeżeli

1 Genesis, 13 i 21.

0x01 graphic


O sprawiedliwości

21


mianowicie obfitość gruntów przekracza możliwości użytkowania ich przez mieszkańców, wodę natomiast trudno znaleźć, a ilość jej jest bardzo nieznaczna.

Wyobraźmy sobie z kolei sytuację, w której warunki życia rodzaju ludzkiego pozostałyby równie trudne, jak dotychczas, umysł natomiast stałby się tak szeroki, tak przepojony wielkodusznością i przyjaźnią, że wszyscy darzyliby się wzajemnie najczulszym uczuciem i o sprawy bliźnich troszczyli tyle samo, co o własne. Otóż wydaje się oczywiste, że tak wszechobejmująca życzliwość odebrałaby sprawiedliwości wszelką użyteczność, a o podziałach i róż­nicach wynikających z własności i zobowiązania nikt nawet by nie pomyślał. Dlaczego miałbym dokumentem lub przy­rzeczeniem zobowiązywać kogoś do świadczenia mi pe­wnych usług, skoro wiem, że przemożna skłonność każe mu i tak pragnąć z całej siły mojego szczęścia, i że z własnej woli zrobi dla mnie wszystko, czego zażądam, chyba że sam doznać by miał z tej racji szkody większej niż korzyść, która by mi przypadła; wie bowiem, że w tym przypadku, przez wrodzone mi poczucie ludzkości i przyjaźni, pierw­szy sprzeciwiłbym się nierozważnej jego wielkoduszności. Po co miałbym wytyczać granicę między moim polem a polem sąsiada, skoro w sercu nie robię różnicy między moim i jego dobrem, a wszystko, co go cieszy i smuci, odczuwam tak samo silnie i żywo, jak gdyby w istocie rzeczy chodziło o mnie samego? W myśl przyjętych tu założeń, każdy mógłby z pełnym zaufaniem, bez zastrze­żeń i ograniczeń, przekazać wszystkie swoje sprawy w ręce każdego innego człowieka, każdy bowiem byłby drugim ja wszystkich łudzi. Cały zaś rodzaj ludzki tworzyłby jedną wielką rodzinę, gdzie własność nie miałaby znacze­nia, ale wszystko byłoby wspólne i użytkowane wedle' woli, a zarazem z rozwagą i z takim poszanowaniem po-


22

Rozdział trzeci, I



1

trzeb każdej jednostki, jak gdyby chodziło o nasze jak najbardziej osobiste interesy.

Tak jak się rzeczy mają z sercem ludzkim w tej chwili — trudno byłoby może znaleźć zadowalające przykłady związków uczuciowych o tak szerokim zasięgu; niemniej zauważmy, że w przypadku rodziny mamy do czynienia ze zjawiskiem zbliżonym; i tym bardziej zbliżonym, im silniejsza wzajemna życzliwość łączy poszczególne jedno-. stki, prowadząc w końcu do znacznego zatarcia się i po­mieszania granic własności indywidualnej. W myśl prawa, spoiwo przyjaźni między współmałżonkami jest tak silne, że znosi wszelki podział mienia; i rzeczywiście, miewa ono często przypisywaną mu moc. Zauważmy ponadto, że w zapale dla nowych ideałów, kiedy to każdej zasadzie nadaje się absurdalną postać, próbowano niejednokrotnie wprowadzić wspólnotę dóbr; dopiero doświadczywszy ujemnych tego skutków, związanych z nawrotem samo-lubstwa lub z samołubstwem ukrytym, zwracali się nie­rozważni fanatycy znowu ku ideom sprawiedliwości i własności prywatnej. Jest tedy prawdą, że istnienie tej cnoty wywodzi się stąd wyłącznie, iż jest nieodzownie potrzebna dla współżycia i społecznego bytowania ludzkości.

Aby prawdę powyższą lepiej unaocznić, odwróćmy przyjęte poprzednio supozycje i rozpoczynając rozumo­wanie od przeciwległego końca zastanówmy się, jakie na­stępstwa pociągnęłaby taka zmiana sytuacji. Wyobraźmy sobie społeczeństwo, które znalazło się w położeniu do tego stopnia nie pozwalającym na zaspokojenie podsta­wowych potrzeb, że najdalej posunięta oszczędność i naj-skrzętniejsza praca nie potrafią uchronić większej jego części od zagłady, a wszystkich —- od skrajnej nędzy. Bez • trudu, jak sądzę, zgodzimy się co do tego, że w obliczu tak bezpośredniego zagrożenia wszystkie surowe prawa


O sprawiedliwości 23

sprawiedliwości uległyby zawieszeniu, ustępując miejsca motywom potężniejszym, dyktowanym przez konieczność i dążność do samozachowania. Kiedy statek idzie na dno, czyż jest przestępstwem chwycić pierwszy lepszy służący ratunkowi sprzęt czy urządzenie, nie zważając na to, czyją przedtem stanowiły własność? Albo czy możemy sobie wyobrazić, że mieszkańcy oblężonego, ginącego z głodu miasta, dojrzawszy jakąś możliwość ratunku, wy­rzekliby się życia, byle tylko skrupulatnie uczynić zadość temu, co w innych warunkach należałoby do obowiązu­jących reguł prawa i sprawiedliwości? Cnota ta temu służy i do tegg_£dąga, aby utrzymać w społeczeństwie porządek, a tym samym zapewnić mu szczęście i bezpieczeństwo. Jeśli jednak z racji skrajnego niedostatku społeczeństwo znajdzie się na krawędzi zagłady — nie ma co się oba­wiać, że przemoc i niesprawiedliwość postawią je w jeszcze gorszej sytuacji; każdemu wtedy wolno troszczyć się o siebie wszelkimi sposobami, jakie dyktuje rozwaga lub na jakie pozwala poczucie ludzkości. Nawet w nie tak naglącej potrzebie lud otwiera spichlerze bez zgody właści­ciela, w głębokim przekonaniu, że takie poczynania mie­szczą się w granicach prawa, zgodnego z nakazami spra­wiedliwości. A gdyby jakaś przypadkowo zebrana grupa ludzi, nie związanych ze sobą węzłem prawa czy jurysdyk­cji cywilnej, przeprowadziła w czasie klęski głodowej równy podział chleba, to czy czyn taki, choćby odbył się przy użyciu siły, a nawet gwałtu, uznalibyśmy za prze­stępstwo lub bezprawie?

Wyobraźmy sobie także, że jakiś zacny człowiek zna- / lazłby się zrządzeniem losu w środowisku rzezimieszków, z dala od ochrony prawa i rządu. W tym smutnym poło­żeniu jakże ma się zachować? Widzi dokoła siebie tak straszne zdziczenie, takie lekceważenie zasad współżycia,


24

Rozdział trzeci, I


taką pogardę dla porządku, tak bezrozumną ślepotę na skutki, jakie stąd wynikną w przyszłości, że wszystko to musi rychło doprowadzić do tragicznego końca, przyno­sząc większości zgubę, reszcie zaś — całkowity rozpad społeczności. On sam ma przed sobą jedną tylko drogę r' zdobyć broń, bez względu na to, do kogo należy zabierana zbroja czy miecz, i zaopatrzyć się we wszelkie dostępne środki obrony. A ponieważ właściwe mu poszanowanie sprawiedliwości nie służy już ani jego własnemu bez­pieczeństwu, ani bezpieczeństwu innych — powinien za­stosować się wyłącznie do wymogów samozachowania, nie troszcząc się o to, co przestało zasługiwać na jego staranie i uwagę.

Jeżeli ktoś z racji swoich występków obrzydnie ogółowi współobywateli, to nawet w społeczeństwie politycznym wyznaczona mu przez prawo kara mierzy w jego mienie i osobę; znaczy to, że zwykłe reguły sprawiedliwości zo­stają w stosunku do niego przejściowo zawieszone, nato­miast słuszne staje się teraz kazać mu znosić w imię dobra społeczeństwa rzeczy, które w innym przypadku wyrzą­dzić by musiały mu szkodę i krzywdę.

fCzymże są. okrucieństwa i gwałty wojny, jeśli nie za­wieszeniem sprawiedliwości dokonanym przez walczące strony, które widzą, że cnota ta nie przynosi im już żad­nego pożytku ani korzyści? Prawa wojny, które zajmują wówczas miejsce zasad prawa i sprawiedliwości — to re­guły pomyślane tak, by okazały się korzystne i pożyteczne z punktu widzenia tej szczególnej sytuacji, w jakiej ludzie oto się znaleźli. I gdyby naród cywilizowany prowadził wojnę przeciw barbarzyńcom, którzy nie przestrzegają nawet reguł wojny, to i on musiałby z reguł tych zrezygno­wać, skoro niczemu by już nie służyły, i postarać się,


O sprawiedliwości

25


aby każda bitwa i potyczka przyniosły napastnikom możli­wie -krwawe i dotkliwe straty.

Zasady prawa i sprawiedliwości zależą, więc całkowicie od szczególnej sytuacji i warunków, w jakich przychodzi ludziom żyć, a powstanie swoje i istnienie zawdzięczają temu, że ścisłe ich i konsekwentne przestrzeganie jest/ pożyteczne dla ogółu. Gdyby w jakimś istotnym względzie zmienić kondycję ludzką — spowodować nadzwyczajną obfitość lub nadzwyczajny niedostatek dóbr, zaszczepić w ludzkich sercach doskonałe umiarkowanie i poczucie ludzkości albo też doskonałą drapieżność i złą wolę — uczyniłoby to sprawiedliwość kompletnie bezużyteczną, a tym samym zniweczyło jej istotę i pozbawiło ją wiążącej ludzi mocy.

Normalna sytuacja społeczeństwa jest czymś pośrednim między powyższymi ostatecznościami. Jesteśmy z natury stronniczy, gdy chodzi o nas samych lub o naszych przy­jaciół, ale potrafimy nauczyć się cenić korzyści, jakie przy­nosi postępowanie sprawiedliwsze. Niewiele dóbr daje nam przyroda otwartą i hojną dłonią; jednakże dzięki umiejętności, pracy i pilności zdobyć ich potrafimy pod dostatkiem. Oto dlaczego idee własności są niezbędne w każdym rządnym społeczeństwie; oto dlaczego spra­wiedliwość jest pożyteczna dla ogółu; i oto na czym jedynie zasadza się jej wartość i moc jej moralnego nakazu.

Wnioski te są tak naturalne i oczywiste, że nie uszły nawet uwadze poetów, opisujących rozkosze złotego wieku czy też panowanie Saturna. Jeżeli wierzyć wdzięcznym tym opowieściom, w owym początkowym okresie istnie­nia przyrody w ciągu całego roku panował klimat tak łagodny, że ludzie nie musieli starać się o odzież ani o domy, które chroniłyby ich przed atakami upału i zimna;


26

Rozdział trzeci, I


rzeki płynęły winem i mlekiem, dęby dawały miód, a przy­roda samorzutnie rodziła najsmakowitsze delicje. Nie były to zresztą najważniejsze przymioty owych szczęśliwych czasów. Nie tylko przyrodzie nie zagrażały burze; rów­nież i serca ludzkie nie znały tych burz najstraszniejszych, które wywołują dziś takie wstrząsy i rodzą tyle zamętu.

0 skąpstwie, ambicji, okrucieństwie, samolubstwie nie
słyszał jeszcze nikt; serdeczność, współczucie, sympatia —
oto jedyne emocje, jakie znał ówczesny umysł. Szczęśliwy
ów ród śmiertelników wykluczył ze swego żyda nawet
ścisłe rozgraniczenie pomiędzy moim a twoim, a z nim ra­
zem i samo pojęcie własności i zobowiązania, sprawiedli­
wości i niesprawiedliwości.

Poetycka fikcja zlołego wieku pokrywa się pod pewnymi względami z filozoficzną fikcją stanu natury, z tą tylko róż­nicą, że złoty wiek przedstawiany bywa jako czas naj­większego, jak to sobie można wyobrazić, uroku i po­koju, natomiast stan natury malują filozofowie jako stan wzajemnej wojny i przemocy, połączonej ze skrajną nędzą. Dowiadujemy się więc, że ludzi cechowała początkowo tak ogromna ciemnota i dzikość, iż nie mogli sobie wza­jemnie zaufać; każdy polegać musiał na sobie samym

1 troszczyć się o swoje życie i bezpieczeństwo licząc na
własne mięśnie i spryt. Prawo nie istniało; reguły sprawie­
dliwości były rzeczą całkowicie nieznaną; cudzej własności
nie respektował nikt; jedyną miarę słuszności stanowiła
siła: a pozbawione wszelkich hamulców samolubstwo
i barbarzyństwo dawało w rezultacie nieustającą wojnę
wszystkich przeciwko wszystkim 2.

2 Z ową fikcją stanu natury jako stanu wojny nie wystąpił pierwszy Hobbes, jak to się zazwyczaj mniema. Platon w drugiej, trzeciej i czwartej księdze De republica zbija bardzo podobną hipotezę. Cycero natomiast w przytoczonym poniżej fragmencie przyjmuje ją za bezsporną i powszech-


O sprawiedliwości 27

Wolno nie bez racji powątpiewać, czy taki stan natury ludzkiej istniał kiedyś naprawdę, a jeśli istniał, to czy istniał dostatecznie długo, by zasłużyć na miano stanu.

nie uznaną*. „Quis enim vestrum, judices, ignorat, ita naturam rerum tulisse, ut ąuodam tempore homines, nondum neque naturali, neąue civili jurę descripto, fusi per agros ac dispersi vagarentur, tantumąue haberent, ąuantum manu ac viribus, per caedem ac vulnera, aut eripere, aut retinere potuissent? Qui igitur primi virtute et consilio praestanti extiterunt, ii perspe-cto genere humanae docilitatis atąue ingenii, dissipatos unum in locum congregarunt, eosąue ex feritate illa ad justitiam atąue mansuetudinem transduxerunt. Tum res ad communem utilitatem, quas publicas appella-mus, tum conventicula hominum, quae postea civitates nominatae sunt, tum domiciłia conjuncta, quas urbes dicimus, invento et divino et humano jurę, moenibus sepserunt. Atąue inter hanc vitam perpolitam humanitate, et illam immanem, nihil tam interest quam JUS atque VIS. Horum utro uti nolimus, altero est utendum. Vim volumus extingui? Jus valeat necesse est, id est, judicia, quibus omne jus continetur. Judicia displicent, aut nulla sunt? Vis dominetur necesse est. Haec vident omnes". Pro Sext. 42. [„Kto z was, sędziowie, nie wie, że taki podług naturalnego porządku rzeczy był czas, kiedy ludzie nie znając jeszcze ani prawa przyrodzonego, ani cywilnego, rozproszeni po polach samopas chodzili, i to tylko mieli, co przemocą z rozlewem krwi wydrzeć i zatrzymać mogli. Znaleźli się jednak między nimi ludzie z wyższym geniuszem, którzy poznawszy sposobność doskonalenia się umysłu ludzkiego, rozproszonych w jedno miejsce zgro­madzili i ze stanu dzikości do społeczeństwa ugruntowanego na ludzkości i sprawiedliwości przeprowadzili. Wtedy powstało wyobrażenie wspólnego dobra, co dziś rzeczą publiczną zowiemy; potem zgromadzenia ludzi, później gminami nazwane, potem domy w jednym miejscu zbudowane, które miastami zowiemy, po wynalezieniu prawa boskiego i ludzkiego, murami opasano. Między tym życiem ogładzonym ludzkością a tamtym dzikim nie masz innej różnicy prócz prawa i gwałtu. Skoro nie chcemy jednego, musimy trzymać się drugiego. Chcemy gwałtom położyć koniec?

* Kolejne wydania z lat 1751—1760 (G do N) dodają w tym miejscu zdanie: „Jest to jedyny autorytet, jaki cytuje na użytek niniejszych rozważań; nic idę więc w tym za przykładem Puffendorfa ani nawet Grocjusza, którzy uważają, że każd a prawda mo­ralna wymaga rękojmi w postaci wersetu z Owidiusza, Plauta czy Petroniusza; ani za przykładem Woolastona, który w tym samym celu odwołuje się bez przerwy do auto­rów hebrajskich i arabskich."


28

Rozdział trzeci, I



'■'■'j \

Przynajmniej urodzić musi się człowiek w społeczności, jaką jest rodzina, a rodzice uczą go pewnych reguł zacho­wania się i postępowania. Trzeba jednakże przyznać, że gdyby ów stan wzajemnej wojny i przemocy istniał kiedyś naprawdę, to konieczną i nieuniknioną tego konsekwencją byłoby zawieszenie wszystkich praw sprawiedliwości ze względu na absolutną ich bezużyteczność.

Im wszechstronniej rozpatrujemy życie ludzkie i w im nowszym i bardziej urozmaiconym oglądamy je świetle, tym więcej nabieramy pewności, że nasz pogląd na po­chodzenie cnoty sprawiedliwości jest zgodny z rzeczywi­stością i sprawę całkowicie wyjaśnia.

Przypuśćmy, że istnieje pewien gatunek żyjących po­społu z ludźmi istot, rozumnych wprawdzie, ale tak w porównaniu z nami słabych na ciele i umyśle, że są nie­zdolne do jakiegokolwiek oporu i nawet w odpowiedzi na najgorsze traktowanie nie potrafią dać nam odczuć swo­jej animozji; miałoby to, jak sądzę, ten konieczny skutek, że zasady człowieczeństwa kazałyby nam wprawdzie dobrze się z istotami tymi obchodzić, jednakże, ściśle biorąc, nie obowiązywałyby nas w stosunku do nich żadne restrykcje prawne, one zaś same nie miałyby ani praw, ani własności, te bowiem stanowiłyby wyłączny przy­wilej panów. Naszego współżycia z nimi nie mopia by nazwać społecznym, gdyż społeczeństwo zakłada jakiś stopień równości, lecz raczej mówić by tu należało o absolutnym panowaniu z jednej strony, a niewolniczym posłuszeństwie — z drugiej. Czegokolwiek byśmy zaprag=



i V

Starać nam się trzeba o utrzymanie w całej mocy prawa, to jest sądów* na których prawo zawisło. Sądy się nie podobają, władzy żadnej nie mają? Wtedy gwałt musi koniecznie panować. Wszyscy o tym wiedzą". Za Publiu-szem Sextiuszem, 42. cyt. za Mowy M. T. Cycerona, t. II, Paryż 1870, s. 537, przekład E. Rykaczewskiego].


O sprawiedliwoici

29


nęli — tego one musiałyby się w jednej chwili wyrzec. Nasze przyzwolenie dawałoby im jedyny tytuł posiadania czegoś na własność; nasze współczucie i dobroć —jedyną możliwość powściągnięcia naszego bezprawia; a ponieważ sprawowanie władzy tak dobrze ufundowanej w naturze rzeczy nie sprawia nigdy żadnych kłopotów, przeto re­strykcje, jakie nakłada sprawiedliwość i własność, byłyby najzupełniej bezużyteczne i w warunkach tak pozbawionego równości związku gatunków nie pojawiłyby się nigdy.

Chodzi tu oczywiście o sytuację, jaka istnieje między człowiekiem a zwierzętami; w jakim zaś stopniu da się powiedzieć o zwierzętach, że mają rozum — o tym niech rozstrzyga kto inny. Ogromna wyższość cywilizowanych Europejczyków nad barbarzyńskim ludem Indian stwo­rzyła pokusę, aby wyobrażać sobie naszą wobec nich po­zycję wedle tego samego wzoru i sprawiła, że w postępo­waniu z nimi odrzuciliśmy wszelkie nakazy sprawiedli­wości, a nawet ludzkości. Kobiety wielu narodów skazane są na takie samo niewolnictwo i — w przeciwieństwie do swoich panów i władców — pozbawione prawa do własności. Chociaż jednak mężczyźni, jeśli wystąpią jedno­myślnie, w każdym kraju mają dość fizycznej siły, aby utrzymać srogą tę tyranię, to przecież umiejętne po­dejście, zręczność i wdzięki nadobnych naszych towa­rzyszek bywają tak skuteczne, że kobiety potrafią na ogół skruszyć przymierze mężczyzn i na równi z płcią odmienną korzystają z praw i przywilejów, jakie daje życie spo­łeczne.

Gdyby przyroda ukształtowała gatunek ludzki w taki sposób, że każdy pojedynczy osobnik wyposażony by zo­stał osobiście we wszystkie uzdolnienia potrzebne za­równo dla samozachowania jednostki, jak dla kontynuacji gatunku; gdyby na mocy pierwotnej intencji Najwyższego


30 Rozdział trzeci, 1

Stwórcy między człowiekiem a człowiekiem przecięte zo-

stały wszystkie społeczne związki i kontakty — to wy­
daje się oczywiste, iż tak samotna istota byłaby równie
niezdolna do sprawiedliwości, jak do bywania w towa­
rzystwie i rozmowy. Wzajemny respekt i uszanowanie ni­
czemu by nie służyły, nie kierowałby się więc nimi żaden
rozsądny człowiek. Myśl o konsekwencjach naszego po­
stępowania nie powściągałaby w niczym niepohamowa­
nego biegu namiętności. A ponieważ każdy człowiek ko­
chałby w tych warunkach tylko siebie, a w kwestiach bez­
pieczeństwa i szczęścia polegać mógł tylko na sobie sa-
mym i własnej swojej aktywności, to przy każdej okazji

i ze wszystkich sił starałby się zdobyć przewagę nad każdą inną istotą, z żadną nie będąc związany czy to więzią naturalną, czy opartą na jakiejś korzyści.

Przypuśćmy jednak, że natura ustanowiła zasadę łą­czenia się płci: i oto w tej samej chwili powstaje rodzina, a ponieważ okazuje się, że istnienie rodziny wymaga prze­strzegania pewnych reguł, przeto natychmiast zaczyna się reguł tych przestrzegać, chociaż przepisy ich nie obejmują pozostałych ludzi. Przypuśćmy, że pewna ilość takich ro­dzin łączy się w jedną, całkowicie od innych wyodrębnioną społeczność; i oto reguły służące zachowaniu spokoju i po­rządku sięgają najdalszych granic tej społeczności, na­tomiast posunięte o krok dalej tracą całą swoją moc, stają się wówczas bowiem całkowicie bezużyteczne. Przy­puśćmy wreszcie, że pewna ilość takich odrębnych spo­łeczności dla wzajemnej wygody i korzyści w pewien spo­sób ze sobą współżyje: i oto zasięg sprawiedliwości roz­szerza się jeszcze bardziej, stosownie do tego, jak szerokie są ludzkie horyzonty i jak silne wzajemne między ludźmi powiązania. Historia, doświadczenie, rozum do­statecznie pouczają nas o tym naturalnym postępie ludz-


O spraunedliwoici

31


kich uczuć i o stopniowym rozszerzaniu się naszego po­szanowania sprawiedliwości w miarę tego, jak zaznaja­miamy się z ogromną pożytecznością tej cnoty.

II

Takie same wnioski nasunie nam także rozbiór kon­kretnych praw, które kierują wymiarem sprawiedliwości i określają własność. Jedynym celem wszystkich tych praw i przepisów jest dobro ogółu. Pokój i interes społeczeństwa wymagają rozdziału mienia poszczególnych ludzi; ale po­nadto i same zasady, wedle których rozdział ten prze­prowadzamy, pomyślane są tak, aby możliwie najlepiej służyły interesom społecznym.

Wyobraźmy sobie, że jakaś istota rozumna, ale nie zna­jąca natury ludzkiej, zastanawia się nad tym, jakie reguły własności i sprawiedliwości sprzyjać będą najbardziej in­teresowi ogółu i zapewnią ludziom pokój i bezpieczeństwo; narzuciłaby się jej naturalnie ta przede wszystkim myśl, by największy stan posiadania przyznać najwyższej cnocie i dać każdemu władzę czynienia dobra współmierną do jego chęci. W teokracji doskonałej, rządzonej poszcze­gólnymi aktami woli istoty wszechwiedzącej, zasada taka istniałaby na pewno i służyła najrozumniejszym celom. Gdyby jednak prawo to wykonywać mieli ludzie — bez­pośrednim tego skutkiem okazać by się musiał całkowity rozpad społeczeństwa; co się bowiem tyczy zasługi, w kwestiach tych panuje tak wielka niepewność, wynika­jąca zarówno z naturalnego braku rozeznania, jak i z wła­ściwego każdej jednostce wygórowanego mniemania o so­bie, że niepodobna wyprowadzić stąd żadnej określonej reguły postępowania. Ze królestwo opiera się na łasce i że


32 Rozdział trzeci, II

tylko błogosławieni posiądą ziemię — tak mogą sobie myśleć zeloci; świecki trybunał natomiast bardzo słusznie sta­wia wzniosłych tych myślicieli na równi ze zwykłymi ra­busiami, ucząc ich za pomocą surowych rygorów i kar, że zasada, która w teorii może wydawać się szczególnie dla społeczeństwa korzystna, w praktyce potrafi okazać się z gruntu szkodliwa i zgubna.

Wiemy z historii, że ten rodzaj fanatyków religijnych
j pojawił się w czasie wojen domowych w Anglii; prawdo-

podobnie jednak widoczna od pierwszego rzutu oka ten­dencja tych zasad budziła w ludziach taką zgrozę, że nie­bezpieczni zapaleńcy musieli rychło wyrzec się swoich doktryn, a przynajmniej trzymać je w ukryciu. Doma­gający się równego podziału własności lewellersi — wy­rosi a z fanatyzmu religijnego odmiana fanatyków poli­tycznych — bardziej może otwarcie mówili o swoich po­stulatach, gdyż wydawały się one w większym stopniu dopuszczać myśl o tym, iż są wykonalne, a zarazem po­żyteczne dla społeczeństwa.

Należy w rzeczy samej przyznać, że przyroda jest dla rodzaju ludzkiego tak szczodra, iż gdyby wszystkie jej dary podzielić pomiędzy cały gatunek po równi i ulepszyć je umiejętnością i pracą, to każdy miałby wszystko, co do życia potrzebne, a nawet wiele z tego, co życie umila; jedynym zaś rodzajem strapień, jakie mogłyby nam za­grażać, byłyby przypadkowe dolegliwości, wynikające z kiepskiej budowy i konstytucji fizycznej. Należy także przyznać, że ilekroć od równości odstępujemy, odbie­ramy biednym więcej, niż dodajemy bogatym i że dro­biazg, zaspokajający czczą próżność jednostki, kosztuje często więcej, niż chleb dla wielu rodzin, a nawet — dla wielu prowincji. Zdawałoby się przy tym, że zasada rów­ności, mogąc być tak pożyteczna, nie jest całkowicie nie-

0x01 graphic


O sprawiedliwości 33

możliwa w praktyce, i że, w pewnym przynajmniej przybli­żeniu, zrealizowana została w niektórych republikach, przede wszystkim w Sparcie, gdzie przynieść miała wy­jątkowo korzystne rezultaty. Dodajmy także, że z ogól­nego przekonania o pożyteczności tej zasady wyrosły wszystkie bez wyjątku prawa agrarne, których tak często domagano się w Rzymie, a które wprowadziło wiele miast greckich.

Historycy wszelako poinformowaliby nas, a zrobiłby to zresztą i zdrowy rozsądek, że idee doskonałej równości, jak­kolwiek pięknie by się prezentowały, są w gruncie rzeczy nie do zrealizowania; a jeśliby dały się zrealizować, wyrzą­dziłyby społeczeństwu ludzkiemu niepowetowane szkody. Nawet gdyby wprowadzić idealną równość dóbr, różny u różnych ludzi stopień umiejętności, chęci, pracowito­ści — natychmiast równość tę przekreśli. Gdyby zaś cnót tych nie dopuścić do głosu, doprowadziłoby się społeczeń­stwo do skrajnej nędzy i zamiast zapobiec niedostatkowi i biedzie nielicznych — nieuchronnie skazałoby się na nie całą zbiorowość. Trzeba by ponadto nadzwyczaj rygory­stycznej kontroli, która dojrzałaby w porę wszelkiego ro­dzaju przejawy nierówności, oraz nadzwyczaj surowego ustawodawstwa, by ukarać je i zlikwidować. Oprócz tego jednak, że tak wielka władza musiałaby wkrótce wyrodzić się w tyranię oraz odznaczać się w praktyce ogromną stronniczością, to w opisanym tu stanie rzeczy kto miałby ją sprawować? Idealna równość dóbr, znosząc wszelki stosunek podporządkowania, nadzwyczaj osłabia autory­tet urzędu i w zakresie władzy doprowadzić musi do całko­witego niemal równouprawnienia tak samo, jak czyni to z własnością.

W konkluzji możemy tedy stwierdzić, że aby ustana­wiać prawa określające zasady własności, trzeba znać

4 — Badania dotyczące zasad moralności


34 Rozdział trzeci, II

naturę i położenie człowieka; trzeba odrzucić rozwiązania, które wyglądają pięknie i słusznie, ale mogłyby okazać się błędem; trzeba wreszcie szukać zasad takich, które, ogó­łem biorąc, są najbardziej pożyteczne i korzystne; tam, gdzie ludzie nie poddają się nazbyt samolubnej chciwości i przy­pływom nadmiernego entuzjazmu, wystarczy do tego zwykły rozsądek i trochę doświadczenia.

Któż nie widzi na przykład, że wszystko, co człowiek wytworzy lub udoskonali własną umiejętnością i pracą, powinno pozostać na zawsze w prawowitym jego posia­daniu, ażeby było to zachętą do kultywowania pożytecz­nych tych nawyków i zalet? Albo że własność powinna przechodzić dziedzicznie na dzieci i krewnych, ze względu na tenże pożyteczny cel? 2e powinna ona podlegać zbyciu za zgodą posiadacza, tak ażeby mogły rozwijać się tak dobro­czynne dla ludzkiego społeczeństwa stosunki wymiany i handlu? I że należy przestrzegać skrupulatnego dotrzy­mywania wszelkich umów i przyrzeczeń, ażeby zabez­pieczyć wzajemne między ludźmi zaufanie i pewność, które mają tak wielkie znaczenie dla dobra ogółu?

Przyjrzyjmy się pisarzom traktującym o prawach na­tury, a przekonamy się, że bez względu na to, od jakich zasad wyjściowych zaczęli, dochodzą bez wyjątku do tego samego w końcu punktu i mówiąc o ostatecznych racjach ustanawianych przez siebie zasad powołują się na ko­rzyści i potrzeby ogółu. Ustępstwo wymuszone w ten spo­sób, na przekór całości systemu, ma wymowę silniejszą, niż gdyby doktrynalnie mieściło się w jego granicach.

W rzeczy samej, jak inaczej mógłby autor taki wytłu­maczyć, dlaczego to oto ma być moje, a tamto — twoje, skoro nieuczona przyroda nigdy bez wątpienia żadnych takich rozróżnień nie przeprowadziła? Obiekty, którym nadajemy owe nazwy, same przez się są nam obce, naj-


O sprawiedliwości 35

zupełniej od nas oddzielone i odrębne; a związek między nami i nimi wytworzyć się może jedynie za sprawą po­wszechnych interesów społeczeństwa.

Interesy społeczne wymagać mogą niekiedy posłużenia się w określonej kwestii jakąś regułą sprawiedliwości, nie wyznaczając jednak wśród wielu równie dobrych reguł żadnej reguły konkretnej. Chwytamy się w takim wy­padku najsłabszych nawet analogii, byle zapobiec owej dowolności i brakowi precyzji, które musiałyby stać się źródłem nieustających konfliktów. Tak więc przyjmuje się, że tylko posiadanie lub zawłaszczenie stwarza własność, pod warunkiem, że nikt nie zgłasza wcześniejszych upraw­nień i rozszczeń. Wywody prawników bardzo często mają charakter rozumowania przez analogię i opierają się na nader luźnych związkach myślowych.

Czyż w nadzwyczajnych okolicznościach waha się ktoś przekreślić wszelkie " względy należne własności indy­widualnej, poświęcając na rzecz dobra publicznego roz­różnienie, ustanowione niegdyś w imię tegoż dobra? Bez­pieczeństwo ogółu jest prawem najwyższym: wszystkie konkretne prawa są mu podporządkowane i od niego uzależnione; i jeżeli zwykłym porządkiem rzeczy okazuje się im posłuch i respekt, dzieje się to jedynie dlatego, że bezpieczeństwo i dobro publiczne wymagają zwykle ta­kiego właśnie jednego dla wszystkich i bezstronnego wy­miaru sprawiedliwości.

Niekiedy zawodzą zasady zarówno pożytku, jak i analogii i prawa sprawiedliwości tracą całą swoją jednoznaczność. Tak na przykład wszystko przemawia za tym, by o na­byciu własności stanowiło zasiedzenie, czyli długie posia­danie; ale ile ma to być dni, miesięcy czy lat — tego sam rozum rozstrzygnąć nie zdoła. Miejsce kodeksu natury zajmują w tym przypadku prawa cywilne, ustalając roz-


36 Rozdział trzeci, II

maitc terminy preskrypcji, stosownie do wyróżnionych w ustawodawstwie rozmaitych form wartości. Wedle prawa większości krajów preskrypcja weksli i skryptów dłużnych następuje w terminie krótszym, niż ma to miejsce w przy­padku papierów wartościowych, wierzytelności hipotecz­nych i umów bardziej formalnej natury.

Ogółem biorąc, powiedzieć można, że wszystkie zwią­zane z własnością kwestie podlegają przepisom prawa cy­wilnego, które rozszerza, ogranicza, modyfikuje i zmienia reguły sprawiedliwości naturalnej w zależności od tego, co najlepiej odpowiada potrzebom danej zbiorowości. Prawa pozostają, lub pozostawać powinny, w ścisłym związku z ustrojem państwa, z obyczajami, klimatem, wyznaniem, handlem i położeniem każdego społeczeństwa. Nieżyjący już autor 3, pisarz utalentowany i pełen erudycji, temat ten omówił gruntownie i wychodząc z powyższych za­sad stworzył system nauki o polityce, który obfituje w nie­zwykle i efektowne myśli i któremu nie brak argumentów rzeczowych i.

3 [W dwu pierwszych wydaniach (G i K) zdanie to brzmi: „Nieżyjący
już autor, pisarz niezmiernie utalentowany i pełen wszechstronnej erudycji,
temat ten omówił gruntownie i wychodząc z powyższych zasad stworzył
najlepszy może system nauki o polityce, jaki dotychczas zaprezentowano
światu"].

4 Autor UEsprit des Lois. Znakomity ten pisarz głosi jednak teorię od­
mienną, mniemając iż wszelkie prawo opiera się na pewnych rapports czyli
stosunkach, co moim zdaniem jest nie do pogodzenia z prawdziwą filo­
zofią. Ojciec Malebranche pierwszy, o ile mi wiadomo, wystąpił z ową
abstrakcyjną teorią moralności, którą przyjęli następnie Cudworth, Glarke
i inni; ponieważ zaś eliminuje ona wszelkie uczucie, nie zabrakło jej zwo­
lenników w naszych filozoficznych czasach. Patrz Rozdział I i Dodatek
I.
Co się tyczy zajmującej nas tu cnoty sprawiedliwości — argumentacja
przeciw tej teorii jest zwięzła i definitywna. Jest bezsporne, że własność
zależy od praw cywilnych; bezsporne jest także, że prawa cywilne mają na
celu wyłącznie interes społeczeństwa. Należy zatem zgodzić się, że tenże


O sprawiedliwości 37

Co jest własnością człowieka? Wszystko to, z czego może on, i tylko on, prawnie korzystać. Czy dysponujemy jednak regułą, która pozwołiłaby nam obiekty takie rozpoznać! W tej sprawie przychodzi się odwołać do ustaw, zwyczajów, precedensów, analogii oraz do stu innych okoliczności, z których jedne są stale i niezmienne, inne — zmienne i arbitralne. Ostatecznym jednakże punktem, w którym zbiegają się wszystkie, jest bezspornie interes i szczęście społeczeństwa. Kiedy sprawy tej się nie uwzględnia — wszystkie lub bez mała wszystkie prawa sprawiedliwości i własności muszą wydać się rzeczą najczystszego przy­padku, kaprysu, a nawet zabobonu.

interes stanowić musi jedyną podstawę własności i sprawiedliwości. Nie mówiąc już o tym, że interesy społeczeństwa są jedyną podstawą nawet i takiej naszej powinności, jak posłuszeństwo władzy i jej prawom.

Idee sprawiedliwości rozmijają się czasem z nakazami prawa cywilnego, jednakże tego rodzaju przypadki nie tylko nie podają w wątpliwość przed­stawionej powyżej teorii, ale ją potwierdzają. Gdzie prawo cywilne tak jest zwyrodniałe, że obraca się przeciw interesom społeczeństwa, tam traci ono cały autorytet, a ludzie odwołują się do idei sprawiedliwości naturalnej, które są z interesami tymi zgodne. Przepisy prawa cywilnego w pożytecznej jakiejś intencji wymagają także czasem, by pewne akty prawne łączyły się z określonym ceremoniałem czy formą, a gdy warunek ten nie zostanie spełniony — wydany przez nie werdykt popada w sprzeczność z tendencją, jaka zazwyczaj właściwa jest sprawiedliwości; kto jednak stosuje podobne chwyty — nie uchodzi na ogół za przyzwoitego człowieka. Tak na przy­kład interesy społeczeństwa wymagają dotrzymywania umów: jest to naj­bardziej fundamentalny artykuł zarówno sprawiedliwości naturalnej, jak i ustawodawstwa cywilnego. Jednakże pominięcie jakiegoś błahego szcze­gółu może wedle prawa spowodować często unieważnienie umowy in foro humano, choć nie in foro conscientiae, jak wyrażają się duchowni. W takich przypadkach sędzia powinien jedynie powstrzymać się od egzekwowania normy prawnej, nie zmieniając samej normy. Jeżeli jego intencja zmierza we właściwym kierunku i pozostaje w zgodzie z interesami społeczeństwa, niezawodnie doprowadzić musi do zmiany normy — oczywisty dowód, że pochodzenie sprawiedliwości i własności określiliśmy powyżej w sposób prawidłowy.


38 Rozdział trzeci, II

Łatwe mają zadanie ci, co wyśmiewają prymitywny zabobon i demaskują głupstwo osobliwego stosunku do pewnych potraw, dni, miejsc, póz i ubiorów; rozpatrują wszystkie po kolei własności i relacje obiektu i nie znajdują w nich nic, co by w dostatecznym stopniu tłumaczyło ową sympatię i antypatię, cześć i zgrozę, pod których prze­możnym wpływem pozostaje tak wielka część ludzkości. Syryjczyk umrze raczej z głodu, niż zje gołębia; Egipcja­nin nic tknie wieprzowiny. Jeżeli jednak oba te rodzaje jadła poddamy próbie wzroku, węchu czy dotyku lub też jeżeli przebadamy je wedle zasad chemii, medycyny czy fizyki — nie znajdziemy, czym by się miały różnić od wszelkiego innego pożywienia ani też nie zdołamy wy­chwycić owej specyficznej okoliczności, która usprawiedli­wiałaby religijne uczucia. Drób w czwartek — to danie nie budzące zastrzeżeń; w piątek — to ohyda. W tym a tym domu, w tej a tej diecezji wolno w Wielkim Poście jeść jajka; sto kroków dalej — to ciężki grzech. Ten oto kawałek ziemi czy też ten budynek były to wczoraj jeszcze obiekty świeckie; dziś parę wymamrotanych słów uświę­ciło je i objęło stanem łaski. Tego pokroju refleksje w ustach filozofa są na pewno nazbyt oczywiste, by miały wywrzeć jakiś wpływ, od pierwszej bowiem chwili narzucić się muszą każdemu bez wyjątku; gdzie zaś same przez się nie znalazły powszechnego zrozumienia, tam z pewnością stanęły temu na przeszkodzie nie niewiedza i błąd, lecz wychowanie, przesąd i uczucie.

Patrząc na rzecz pobieżnie, lub raczej w sposób nazbyt oderwany, wydać by się mogło, że wszelkie przejawy po­czucia sprawiedliwości mieszczą w sobie analogiczny za­bobon; i że gdyby przedmiot sprawiedliwości, czyli to, co nazywamy własnością, zechciał poddać ktoś analogi­cznej próbie zmysłów i nauki, to mimo najskrupulatniej-


O sprawiedliwości

39


szych poszukiwań nie znalazłby w nim podstawy do roz­różnień, jakie przeprowadza uczucie moralne. Mam prawo korzystać z tego drzewa, ale popełniłbym prze­stępstwo, gdybym tknął owoc z drzewa tego samego ga­tunku rosnącego o dziesięć kroków dalej. Gdybym ubiór ten miał na sobie godzinę temu, zasłużyłbym na naj­surowszą karę; ale ktoś wypowiedział parę magicznych sylab i sprawił, że mogę go już z powodzeniem włożyć i nosić. Gdyby dom ten znajdował się w sąsiedniej dziel­nicy, mieszkać tam byłoby z mojej strony niemoralne; ale ponieważ stoi po tej stronie rzeki, podlega odmien­nemu prawu, i czyniąc zeń mój dom nie narażam się na wstyd ani potępienie. Można by tedy pomyśleć, że ten sam rodzaj rozumowania, który tak skutecznie służy demasko­waniu zabobonu, daje się zastosować również w stosunku do sprawiedliwości; tak samo bowiem w jednym, jak i w drugim przypadku niepodobna wskazać w przed­miocie tej specyficznej cechy czy okoliczności, która uspra­wiedliwiałaby uczuciową reakcję.

Pomiędzy zabobonem i sprawiedliwością zachodzi jednak ta zasadnicza różnica, że zabobon jest bałamutny, bez­użyteczny i szkodliwy, podczas gdy sprawiedliwość stanowi absolutnie niezbędny warunek ludzkiej pomyślności i istnie­nia społeczeństwa. Jeżeli od okoliczności tej abstrahować (gdyż zbyt jest widoczna, aby ją przeoczyć), to wszelki szacunek dla prawa i własności wydać się musi, rzecz prosta, tak samo bezpodstawny, jak najciemniejszy i naj­bardziej prymitywny zabobon. Gdyby interesy społeczeń­stwa nie wchodziły tu w rachubę, nie dałoby się pojąć, dlaczego wyartykułowanie przez kogoś pewnych oznacza­jących zgodę dźwięków zmieniać by miało charakter moich poczynań w stosunku do danego przedmiotu, tak samo jak nie daje się pojąć, dlaczego liturgiczne modły


40 Rozdział trzeci, II

kapłana, tak a tak ubranego i przybierającego taką to a taką pozę, konsekrować mają stertę cegieł i desek, czy­niąc ją odtąd wiekuiście świętą 6.

5 Jest rzeczą oczywistą, że sama wola czy zgoda nie przenosi własności ani nic stanowi o mocy obowiązującej przyrzeczenia (to samo rozumowanie bowiem obejmuje oba przypadki); wola, jeżeli ma człowieka do czegoś zobowiązać, musi wyrazić się w słowach czy też znakach. Ten wyraz słowny, wprowadzony pierwotnie jako czynnik podporządkowany woli, rychło staje się główną częścią przyrzeczenia; człowiek związany jest danym słowem, choćby po cichu dawał inną treść swej intencji i choćby w duchu zgody na nic nie wyraził. A chociaż ten wyraz słowny najczęściej jest całym przy­rzeczeniem, nie bywa tak przecież zawsze. Ktoś, kto użyłby pewnej formuły nie znając jej znaczenia i nie mając pojęcia, jakie pociąga konsekwencje, z pewnością do niczego nie zostałby przez nią zobowiązany. Co więcej, jeśli ów ktoś wypowiedziałby tę formułę tylko żartem i okazując jasno, że nie myśli poważnie o tym, by się do czegokolwiek zobowiązać — to cho­ciażby znał jej znaczenie, żadnego zobowiązania na siebie by nie wziął; jest bowiem konieczne, żeby słowa były dokładnym wyrazem woli i żeby nie istniały znaki wskazujące, że rzecz ma się przeciwnie. W tej z kolei kwestii nie powinniśmy jednak posuwać się aż do tego, by wyobrażać so­bie, że ktoś, kto ma zamiar nas oszukać — jak dzięki szybkiej orientacji domyśliliśmy się tego z pewnych znaków — nie zobowiązuje się do niczego, kiedy wypowiada pewną formułę czy przyrzeczenie słowne, jeśli my przy­rzeczenie to przyjmujemy. Tezę powyższą należy więc ograniczyć do przy­padków, gdzie w grę wchodzą znaki innego typu niż te, które wskazują na zamierzone wprowadzenie w błąd. Wszystkie te sprzeczności dają się bez trudu wyjaśnić przy założeniu, że źródłem sprawiedliwości jest wy­łącznie jej społeczna użyteczność; na podstawie żadnej innej hipotezy wy­jaśnić ich nie da się nigdy.

Jest godne uwagi, że decyzje moralne jezuitów oraz innych beztroskich kazuistów zapadały zwykle w efekcie rozwijania dystynkcji pojęciowych równie wyśrubowanych jak przedstawione powyżej i — by powołać się na świadectwo Bayle'a — wywodziły się tyleż z nawyku do scholastycznej wirtuozerii, co z zepsucia serca. Patrz Słownik, artykuł „Loyola". Czyż oburzenie ludzkie nie dlatego tylko zwróciło się przeciw tym kazuistom z tak ogromną siłą, ponieważ każdy widział, że gdyby dopuścić do takich praktyk — społeczeństwo nie mogłoby się ostać? I że wszelkie kwestie mo­ralne rozpatrywać należy zawsze więcej myśląc o interesie ogółu niż o filo-


O sprawiedliwości 41

Refleksje powyższe nie umniejszają bynajmniej nakłada­nych, przez sprawiedliwość powinności ani nic nie ujmują najświętszemu poszanowaniu własności. Przeciwnie, przed­stawiona argumentacja dodać musi uczuciom tym nowej mocy. Czyż bowiem można życzyć sobie albo wyobrazić lepsze uzasadnienie obowiązku aniżeli fakt, że społeczeń­stwo ludzkie, a nawet i natura ludzka, nie mogłyby istnieć, gdyby nie istniał obowiązek, i że osiągną one tym wyższy stopień szczęścia i perfekcji, im rygorystycznie)' prze­strzegać się będzie należnego owemu obowiązkowi sza­cunku?

zoficznej poprawności? Jeśli ukryta treść intencji miałaby unieważniać umowę, to każdemu rozsądnemu człowiekowi musiałoby narzucić się py­tanie, jak można być w ogóle czegokolwiek pewnym? Metafizyczny scho­lastyk bez trudu jednak wyobrażał sobie, że jeśli intencja uchodzi za wa­runek niezbędny jakiegoś aktu, w rzeczywistości zaś jej nie ma, to tym sa­mym akt taki nie powinien pociągać żadnych następstw ani do niczego zo­bowiązywać. Subtelności kazuistyki nie są może większe niż wspomniane poprzednio subtelności argumentacji rozwijanej przez prawników; ale ponieważ pierwsze są szkodliwe, a drugie — nieszkodliwe, a nawet ko­nieczne, spotykają się z tej racji z bardzo różnym na świecie przyjęciem. W Kościele rzymskim istnieje doktryna, wedle której kapłan zmieniając w duchu treść swojej intencji unieważnić może każdy sakrament. Stano­wisko to jest rezultatem ścisłego i poprawnego rozwinięcia tej oczywistej prawdy, że puste słowa, z którymi ten, co je wypowiada, nie wiąże żadnego znaczenia ani żadnej intencji, same przez się nie pociągają za sobą żadnych skutków praktycznych. Jeżeli taka sama konkluzja nie przyjęła się w argu­mentacji dotyczącej umów cywilnych, a więc spraw uznanych za nieskoń­czenie mniej ważne niż wieczne zbawienie tysiącznych rzesz, to stało się tak jedynie dlatego, że ludzie są świadomi niebezpiecznego charakteru i ujemnych stron tej doktryny w pierwszym przypadku. Co pozwala nam skonstatować, że bez względu na to, jak absolutnie pewny swego, butny i dogmatyczny wydawać może się zabobon, nie potrafi on nigdy przekonać nas w pełni o realności swoich celów ani też nie sprawi, by w jakimkolwiek choćby stopniu mogły one dorównać znaczeniem zwykłym zdarzeniom ży­cia, o których mówi nam codzienna obserwacja i oparte na doświadczeniu rozumowanie. [Ostatni ustęp noty dodany został w edycji z r. 1764 (0)].


42 Rozdział trzeci, II

Dylemat wydaje się oczywisty: sprawiedliwość najwy­raźniej służy pożytkowi ogółu i stanowi podporę orga­nizacji społecznej; poczucie sprawiedliwości musi zatem wywodzić się albo z uświadomienia sobie tej sytuacji, albo też, podobnie jak głód, pragnienie i inne apetyty naturalne, a dalej samoobrona, miłość życia, przywiązanie do potomstwa i inne tego rodzaju uczucia, powstają z pro­stego pierwotnego instynktu, wszczepionego sercom ludz­kim przez naturę i służącego równie doniosłym przeznacze­niom. Gdyby prawdą miała być ta druga ewentualność, to wynikałoby stąd, że o przedmiocie sprawiedliwości, a więc o własności, nie orzeka się na podstawie rozumo­wania i refleksji, lecz wyróżnia ją mocą prostego pierwot­nego instynktu. Któż jednak słyszał kiedy o takim in­stynkcie? Albo czy jest to temat, w którym poczynić można nowe jakieś odkrycia? Moglibyśmy równie dobrze oczekiwać, że odkryjemy w ciele nowe zmysły, które do­tychczas uchodziły uwagi całej ludzkości.

Co więcej, chociaż zdanie, że natura wyróżnia własność na zasadzie instynktownego uczucia, z pozoru brzmi bar­dzo prosto — w rzeczywistości okazałoby się przecież, że potrzeba do tego dziesięciu tysięcy instynktów, z których każdy zajmowałby się sprawami nad wyraz zawiłymi i wymagającymi nadzwyczajnej subtelności ujęcia. Kiedy bowiem przychodzi nam podać definicję własności, prze­konujemy się, że stosunek ten rozkłada się na wszelkiego rodzaju posiadanie nabyte przez zawłaszczenie, pracę, dziedziczenie, zasiedzenie, umowę itd. Czy jest do po­myślenia, iż to natura za pomocą pierwotnego instynktu uczy nas wszystkich tych sposobów nabycia włas­ności?

Słowa „dziedziczenie" i „umowa" ze swej strony ozna­czają idee nieskończenie złożone i stu woluminów praw


O sprawiedliwości 43

i tysiąca woluminów komentarzy nie wystarczy, by ściśle je zdefiniować. Czyżby natura, która dala człowiekowi same tylko proste instynkty, brała na siebie tak skompli­kowane i wymyślne zadania i stworzywszy istotę rozumną niczego nie powierzyłaby operacjom jej rozumu?

Gdyby jednak nawet zgodzić się z tym wszystkim, to i tak nie wyczerpałoby to sprawy. Prawa pozytywne z pewnością władne są przenosić własność. Czyżby więc jeszcze jeden pierwotny instynkt sprawiał, że rozpozna­jemy władzę królów i senatów i znamy zakres ich jurys­dykcji? Także i sędziom, choćby wydawali niesłuszne i bezprawne wyroki, w imię pokoju i ładu dany być musi rozstrzygający autorytet i moc ostatecznego stanowienia o własności. Czyżbyśmy mieli pierwotne wrodzone idee pretorów, lordów kanclerzy i sądu przysięgłych? Któż nie widzi, że wszystkie te instytucje wyrosły wyłącznie z potrzeb społeczeństwa?

Ptaki jednego gatunku we wszystkich czasach i we wszystkich krajach tak samo budują gniazda: widać w tym siłę instynktu. Ludzie różnych epok i okolic budują swoje domy rozmaicie: widzimy tu oddziaływanie rozumu i zwy­czaju. Analogiczny wniosek wyciągnąć można z porówna­nia instynktu prokreacyjnego z instytucją własności.

Jakkolwiek wielka byłaby rozmaitość praw obowiązu­jących w poszczególnych krajach, stwierdzić trzeba, że w głównych zarysach dość systematycznie pokrywają się one ze sobą, ponieważ cele, którym mają służyć, są wszę­dzie dokładnie podobne. Analogicznie, wszystkie domy mają dach i ściany, okna i kominy, aczkolwiek mogą się one między sobą różnić kształtem, wyglądem i rodzajem użytego materiału. Domy stawia się z myślą o potrzebach ludzkiego życia, co pokazuje nie mniej jasno, że powstały za sprawą rozumu i refleksji, jak widać to w przypadku


44

Rozdział trzeci, II


praw krajowych, które zmierzają wszędzie do podobnego celu.

Nie ma potrzeby wspominać o różnorodnych odmia­nach, jakie regułom własności nadaje bardziej wyrobiona, i plastyczna myśl oraz finezja i abstrakcyjność ujęć, wła­ściwa problematyce i argumentacji prawnej. Eaktu tego niepodobna pogodzić z pojęciem pierwotnego instynktu.

Co jedynie może nasunąć pewne wątpliwości w stosunku do reprezentowanej przeze mnie teorii — to wpływ wy­chowania i nabytych przyzwyczajeń, dzięki którym tak przywykliśmy potępiać niesprawiedliwość, że nie jesteśmy w każdym poszczególnym przypadku świadomi bezpo­średniej refleksji, dotyczącej szkodliwych jej skutków. Z tego samego powodu potrafimy łatwo nie dostrzegać rzeczy, z którymi zżyliśmy się najbardziej; podobnie i powtarzaną z jakichś przyczyn bardzo często czynność łatwo wykonujemy później w sposób mechaniczny, nie odwołując się za każdym razem do refleksji, które kie­rowały nami na początku. Potrzeba, a raczej konieczność, z której wywodzi się sprawiedliwość, jest tak powszechna i prowadzi wszędzie do reguł tak dalece identycznych, że przyzwyczajenie takie występuje we wszystkich społeczeń­stwach i ustalenie prawdziwego jego źródła wymaga od nas nieco głębszego wejrzenia w sprawę. Nie jest to jednak sprawa aż tak niejasna, ażebyśmy nie mieli na każdym kroku, nawet w życiu codziennym, odwoływać się do za­sady pożytku ogółu, pytając: Co stanie się ze światem, jeśli panować będą takie zwyczaje? Jak długo wytrzyma społeczeństwo takie nieporządki? Gdyby rozróżnienie czy też wyodrębnienie własności było całkowicie bezużyteczne, to czyż mogli­byśmy sobie wyobrazić, że społeczeństwo kiedykolwiek ich dokona?

Ogółem biorąc wygląda więc na to, że poznaliśmy siłę


O sprawiedliwości

45


przedstawionej tu zasady i potrafimy powiedzieć, w ja­kim stopniu uznanie moralne czy też moralna aprobata wynikać może z refleksji dotyczących interesu i pożytku społecznego. Cnota sprawiedliwości jest niezbędnym funda­mentem społeczeństwa i to stanowi jedyne jej uzasadnienie; a ponieważ żadna poza tym zasada moralna nie cieszy się takim szacunkiem, wolno sądzić, że użyteczność stanowi w ogóle czynnik o najwyższej sile oddziaływania i ma nad naszymi uczuciami całkowitą władzę. Musi ona tedy być źródłem znacznej części wartości, jaką przypisujemy po­czuciu ludzkości, życzliwości, przyjaźni, duchowi obywa­telskiemu i innym cnotom społecznym tego typu; tak jak jest jedynym źródłem aprobaty moralnej okazywanej wier­ności, sprawiedliwości, prawdomówności, uczciwości oraz wszelkim innym podobnie chwalebnym i pożytecznym cechom i zasadom. Jeżeli przekonaliśmy się, że jakaś zasada ma siłę i moc sprawczą w jednym przypadku, to w całkowitej zgodzie z zasadami filozofii, a nawet zdro­wego rozsądku, analogiczną moc przypisać jej wolno we wszystkich przypadkach podobnych. U Newtona jest to zresztą główne prawidło myślenia filozoficznego 6.

Principia, III.


Rozdział czwarty O SPOŁECZEŃSTWIE POLITYCZNYM

Gdyby każdy człowiek był na tyle rozumny, by w każdej chwili pamiętać, iż przestrzeganie prawa i sprawiedliwości leży w żywotnym jego interesie, i gdyby miał zarazem do­syć siły charakteru, by stale i niewzruszenie kierować się interesem ogólnym i dalekosiężnym w przeciwieństwie do ponęt doraźnych przyjemności i korzyści — rzecz taka jak organizacja państwowa czy społeczeństwo polityczne nie pojawiłaby się w takim przypadku nigdy, każdy bowiem, idąc za naturalnym popędem, żyłby z każdym w całko­witej zgodzie i harmonii. Czyż trzeba praw stanowionych tam, gdzie sprawiedliwość naturalna sama przez się na­kłada dostateczny powściąg? Po co powoływać sędziów, jeśli nie dzieje się nigdy żaden nieporządek ani niegodzi-wość? Po co uszczuplać przyrodzoną naszą wolność, skoro na każdym kroku okazuje się, że maksymalne z niej ko­rzystanie jest niewinne i ma dobre skutki? Jest rzeczą oczywistą, że gdyby organizacja państwowa miała być całkiem bezużyteczna, to nie istniałaby wcale, i że obowią­zek posłuszeństwa wobec władz ma za jedyną podstawę korzyść, jaką przynosi społeczeństwu dzięki temu, iż utrzy­muje wśród ludzi pokój i ład.

Kiedy wykształci się już pewna ilość społeczeństw poli­tycznych i kiedy utrzymują one ze sobą ożywione kontakty, okazuje się natychmiast, że w szczególnej tej sytuacji uży­teczny jest nowy zespół reguł; wobec czego reguły te zaczy­nają obowiązywać pod nazwą prawa narodów. Należą tu,


O społeczeństwie politycznym

47


obok wielu im podobnych, reguły takie, jak nietykalność osoby ambasadora, zakaz posługiwania się zatrutą bro­nią, zakaz zabijania jeńców — wszystkie wyraźnie obli­czone na korzyść państw i królestw w ich wzajemnych ze sobą stosunkach.

Zasady sprawiedliwości przyjęte między jednostkami nie tracą całkowicie mocy, gdy chodzi o społeczeństwo poli­tyczne. Wszyscy panujący z reguły oświadczają się za po­szanowaniem praw innych panujących, przy tym w nie­których wypadkach niewątpliwie nie ma w tym hipo­kryzji. Niezależne państwa podpisują codziennie sojusze i układy, co byłoby jedynie codziennym niszczeniem perga­minu, gdyby doświadczenie nie pokazało, że mają one pewien wpływ i znaczenie. Ale oto czym różnią się między sobą królestwa i jednostki. Natura ludzka żadnym spo­sobem nie może istnieć bez stowarzyszania się jednostek; stowarzyszenie takie zaś nigdy nie mogłoby nastąpić, gdyby nie liczono się z nakazami prawa i sprawiedliwości. Nieporządek, zamęt, wojna wszystkich przeciwko wszyst­kim byłyby nieuniknionym skutkiem podobnego zepsucia obyczajów. Narody natomiast istnieć mogą w warunkach wzajemnej izolacji. W pewnej mierze istnieć mogą nawet w warunkach powszechnej wojny. Wzajemnego przestrzega­nia sprawiedliwości, choć przynosi obu stronom pożytki, nie strzeże w tym przypadku konieczność tak bezwzględna, jak dzieje się to w stosunkach między jednostkami; zaś powinność moralna pozostaje w ścisłej proporcji do użytecz­ności. Każdy polityk i prawie każdy filozof przyzna, że w sytuacji szczególnego zagrożenia racja stanu może prze­stać liczyć się z zasadami sprawiedliwości i unieważnić dowolny układ czy sojusz, jeśli ścisłe dotrzymanie go by­łoby z wyraźną szkodą dla którejś z umawiających się stron. Uchodzi natomiast za bezsporne, że jedynie ostateczna


48 Rozdział czwarty

konieczność usprawiedliwić może jednostkę, która złamie przyrzeczenie lub targnie się na cudzą własność.

We wspólnocie skonfederowanej, jak na przykład dawna Republika Achajska czy też kantony szwajcarskie i Zjed­noczone Prowincje w czasach nowożytnych, związek po­lityczny przynosi pożytek szczególnego rodzaju; warunkom zjednoczenia przysługuje więc w tym przypadku szcze­gólna nietykalność i moc, a pogwałcenie ich poczytane by zostało za czyn nie mniej, a nawet bardziej zbrodniczy, niż przestępstwo i przewinienie osobiste.

Długie i bezbronne dzieciństwo człowieka powoduje, że utrzymanie potomstwa przy życiu wymaga związku rodziców; co z kolei wymaga od nich cnoty czystości, czyli zachowania wierności małżeńskiej. Gdyby nie ten pożytek, ten rodzaj cnoty nigdy, rzecz prosta, nie przy­szedłby nikomu na myśl \

1 Wszelkie obiekcje, jakie mogiaby nasuwać ustanowiona w fikcyjnym jego państwie wspólność kobiet, rozstrzyga Platon jednym jedynym zda­niem: KźWio-ca yap 8t) touto xat Aśys-rca xal AeAeCe-rat, 6-1 to y.h a)cśXi.(xov xaAóv, to Se (3Aa(3spóv ataxpóv. Scite enim is.ud et dicitur et dicetur, id quod utile sit honestum esse, quod autem inutile sit turpe esse. De rep. V, s. 457, ex edit. Ser. [Bo to przecież zdanie najpiękniejsze, i teraz, i zawsze, że to, co pożyteczne, jest piękne, a to, co szkodliwe — szpetne. Państwo, s. 249, Warszawa 1948, przełożył Władysław Witwicki]. Maksyma ta nie dopuszcza wątpliwości tam, gdzie w grę wchodzi pożytek ogółu, a o nim to myślał Platon. Bo rzeczywiście, czemuż poza tym służą wszystkie idee czystości i skromności? Nisi utile est quod facimus, frustra est gloria, mówi Fajdros. [Jeżeli to, co robimy, nie jest pożyteczne, nie ma powodu do chwały]. KaXóv tov pXaj3spwv ouSśv, powiada Plutarch, De vi-tioso pudore. Nihil eorum quae damnosa sunt, pulchrum est. [Co jest szkodliwe, nie jest piękne]. Taki sam pogląd głosili stoicy <Dac?Tv ouv oi

t)v aps-ri)v xal -ri]v a7rouSaiav TrpaCw. Sext. Emp. III. 20. [Powiadają tedy stoicy, że dobrem jest pożytek albo to, co nie jest różne od pożytku, nazywając pożytkiem cnotę i zacny postępek. ZarysJ> Pirrońskie, III. 22, Kraków 1931, przełożył Adam Krokiewicz].


O społeczeństwie politycznym

49


Niewierność tego typu znacznie szkodliwsza jest u kobiet niż u mężczyzn. Dlatego to prawa czystości obyczajów są względem jednej płci znacznie surowsze niż względem drugiej.

Reguły te wiążą się wszystkie ze sprawą prokreacji; wszelako kobiety, które przekroczyły wiek rodzenia, w pow­szechnym przekonaniu podlegają im w nie mniejszej mie­rze, co kobiety w rozkwicie młodości i urody. Reguły ogólne sięgają często poza zasadę, z której pierwotnie wyszły, zwłaszcza gdy chodzi o wszelkie sprawy smaku i uczucia. Znana paryska anegdota opowiada o garbusie, który w czasie trwania afery Missisipi udawał się codziennie na ulicę Quincempoix, gdzie gromadnie zbierali się spe­kulanci, i dostawał sutą zapłatę za to, że pozwalał używać swego garbu jako pulpitu, na którym podpisywali umowy. Czy majątek, którego się tym sposobem dorobił, uczynił zeń przystojnego mężczyznę? A przecież uroda człowieka w wielkiej bezsprzecznie mierze wywodzi się z wyobrażeń o użyteczności. Wyobraźnia pozostaje pod wpływem asocjacji idej, których pierwotnym źródłem jest wpraw­dzie sądzenie, ale których nie potrafi łatwo zmodyfikować każdy wyjątek, na jaki się natkniemy. Go się tyczy po­ruszonej tu kwestii czystości obyczajów, dodajmy, że przy­kład osób starszych szkodziłby młodym; oraz że gdyby kobiety miały stale przed oczami perspektywę, że w pew­nym momencie życia będą mogły na wiele sobie pozwolić, z natury rzeczy chwilę tę by przyspieszały, z większą lek­komyślnością traktując cały ten, społecznie tak niezbędny, obowiązek.

Współżycie w gronie rodziny stwarza tak często okazję do tego rodzaju obyczajowej swobody, że nie dałoby się w żaden sposób utrzymać czystości obyczajów, gdyby naj­bliższym krewnym wolno było wstępować w związki

5 — Badania dotyczące zasad moralności


50 Rozdział czwarty

małżeńskie lub gdyby stosunki miłosne między nimi san­kcjonowało prawo i zwyczaj. Dlatego to kazirodztwo, jako zjawisko w najwyższym stopniu szkodliwe, łączy się z krań­cową nikczemnością i moralnym zwyrodnieniem.

Czym tłumaczy się, że według praw ateńskich można było poślubić przyrodnią siostrę po mieczu, ale nie po kądzieli? Tym oczywiście, że Ateńczycy odznaczali się taką wstrzemięźliwością obyczajów, iż mężczyźnie, na­wet z tej samej rodziny, nigdy nie wolno było wejść do kobiecych komnat, chyba że przychodził odwiedzić własną matkę. Macocha i jej dzieci były mu tak samo niedostępne, jak kobiety z innej rodziny, a niebezpieczeń­stwo, że nawiąże z nimi występne stosunki, w obu przy­padkach było równie małe. Z podobnych powodów mogli w Atenach pobrać się wuj i siostrzenica, natomiast ani oni, ani przyrodni bracia i siostry nie mogli zawrzeć małżeń­stwa w Rzymie, gdzie stosunek między odmiennymi płciami miał bardziej swobodny charakter. Przyczyną całej tej rozmaitości praw jest pożytek ogółu.

Surowo potępia się człowieka, który ze szkodą dla dru­giego powtarza coś, co tamtemu wymknęło się w pry­watnej rozmowie, lub wykorzystuje w tym celu jego pry­watne listy. Gdzie takie reguły lojalności nie istnieją, tam swobodna wymiana myśli w społeczeństwie podlegać musi ogromnym ograniczeniom.

Nawet kiedy opowiadamy zasłyszane anegdoty nie prze­widując, by mogły stąd wyniknąć jakieś szkodliwe skutki, wymienianie nazwisk uchodzi za przejaw niedyskrecji, a nawet niemoralności. Historia, przekazywana z ust do ust i odmieniana zazwyczaj na wszelkie możliwe spo­soby, dociera często do samych zainteresowanych, wy­wołując nieprzyjemne nastroje i kłótnie między ludźmi, których intencje są najzupełniej czyste i niewinne.


O społeczeństwie politycznym 51

Podpatrywać cudze sekrety, otwierać albo zgoła czytać cudze listy, zabawiać się szpiegowaniem czyjegoś wyglądu, czyichś słów i postępków — czyż istnieje nawyk społecznie bardziej uciążliwy, a w rezultacie i bardziej naganny?

Zasada powyższa leży również u podstaw większości praw dobrego wychowania — moralności lżejszego nie­jako kalibru, obliczonej na wygodę towarzyskiego współ­życia i wymiany myśli. Zarówno nadmiar, jak i niedo­statek form zewnętrznych są rzeczą naganną; wszy­stko zaś, co sprzyja swobodzie, a nie oznacza popadania w nieprzyzwoitą bezceremonialność, jest pożyteczne i za­sługuje na uznanie.

Stałość w przyjaźni, w przywiązaniu, w związkach na­tury intymnej — to rzecz chwalebna i społecznie nie­zbędna, bez której nie mogłoby być między ludźmi wza­jemnego zaufania i dobrych stosunków. Jednakże w miej­scach, gromadnie choć przelotnie uczęszczanych, gdzie w poszukiwaniu zdrowia lub rozrywki ludzie spotykają się ze sobą w sposób przypadkowy, dla wygody ogółu rezygnuje się z tej zasady, a łatwości kontaktów sprzyja zwyczaj, który daje nam przywilej niepodtrzymy-wania nieciekawej znajomości bez uszczerbku dla zasad uprzejmości i dobrego wychowania.

Nawet społeczności oparte na zasadach nader niemo­ralnych, a ze względu na ogólnospołeczny interes nader szkodliwych, wymagają pewnych reguł, do których prze­strzegania skłania członków rodzaj fałszywego honoru oraz interes osobisty. Często zwracano uwagę na to, że rozbójnicy i piraci nie zdołaliby utrzymać swoich nie­bezpiecznych spółek, gdyby nie ustanowili pomiędzy sobą swoistych reguł podziału dóbr odwołując się do tych samych zasad sprawiedliwości, które łamią w stosunku do drugich. Jak mówi greckie przysłowie, niedobry jest przy kieli-


52 Rozdział czwarty

chu kompan, który wszystko pamięta. Sz

aleństwa ostat­niej hulanki muszą popaść w wieczyst zapomnienie, jeśli szaleństwa następnej mają mieć pełny rozmach.

W krajach, gdzie zwyczaj do pewnego stopnia sankcjo­nuje niemoralne miłostki, byle tylko przesłaniała je cienka zasłona tajemnicy, istnieje zarazem zbiór reguł obliczo­nych na potrzeby takich związków. Słynny prowansalski trybunał czy też parlament miłości rozstrzygał kiedyś wszystkie trudne przypadki z tego zakresu.

W społecznościach graczy obowiązują prawa niezbędne do prowadzenia gry; są to przy tym prawa dla każdej gry różne. Prawda, że społeczności takie opierają się na błahej podstawie, a prawa ich są w znacznej mierze, aczkolwiek nie w całości, rzeczą kaprysu i arbitralnej decyzji. O tyle też różnią się one w sposób istotny od za­sad sprawiedliwości, wierności i lojalności. Istnienie społecz­ności ogólnoludzkich jest niezbędnym warunkiem utrzy­mania gatunku, a rządzący moralnością pożytek ogółu ma swoje niewzruszone oparcie w naturze człowieka i w naturze świata, w którym człowiek żyje. Pod tym względem porównanie obu typów społeczeństw jest więc nader niedoskonałe. Możemy jedynie nauczyć się stąd, że wszędzie tam, gdzie ludzie wchodzą w jakieś wzajemne stosunki, niezbędne jest istnienie pewnych przepisów.

Bez przepisów nawet pojazdy nie mogą wyminąć się na drodze. Furmani, woźnice i stangreci mają zasady, wedle których ustępują sobie z drogi; te zaś mają głównie na względzie wzajemną pomoc i wygodę. Bywają też czasami arbitralne, oparte co najwyżej na jakiejś całkowicie do­wolnej analogii, podobnie jak dzieje się to często w przy­padku argumentacji prawnych 2.

2 Mniejszy pojazd ustępuje z drogi większemu; gdy są podobnych roz­miarów, pusty ustępuje obciążonemu; tę regułę dyktuje wygoda. Kto wraca


O społeczeństwie politycznym 53

Idąc jeszcze krok dalej zauważmy, że| ludzie nie mogą się nawet wzajemnie pomordować bez kodeksów, bez maksym i bez idei sprawiedliwości i honoru. Wojna, tak samo jak pokój, ma swoje prawa; ustalone zasady nor­mują nawet tę swoistą sportową wojnę, jaką toczą ze sobą zapaśnicy, bokserzy, szermierze i gladiatorzy. Wspól­nota interesu i wspólny pożytek w nieunikniony sposób wytwarzają u zainteresowanych stron wzorzec dobra i zla.

ze stolicy, daje drogę temu, kto do stolicy jedzie; ten przepis opiera się, jak się zdaje, na wyobrażeniu o szczególnej randze wielkiego miasta oraz

0 uprzywilejowanej pozycji przyszłości nad przeszłością. Z analogicz­
nych powodów w ruchu pieszym prawa ręka przechodnia decyduje,
kto ma prawo trzymać się blisko ściany, dzięki czemu uniknąć można prze­

pychania się i potrącania, co spokojnym ludziom sprawia tyle kłopotu

1 przykros'ci.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
16(2), Rozdzial drugi
Kod Biblii, 2) KB-Rozdział drugi-Atomowa zagłada
ROZDZIAŁ DRUGI 6XGDXFEI2I2EE7G4XG2NYCSNHHPEZQ5UKFMC73Q
Rozdział drugi
29 4, Rozdzia˙ drugi
2(10), ROZDZIA˙ DRUGI
2(7), Rozdzia˙ drugi
DOM NOCY 11 rozdział drugi
Rozdział drugi
Prolog Rozdział drugi
Rozdział drugi
Rozdział drugi według Edwarda
Rozdział drugi według Edwarda
Hiszpańska Trucizna Rozdział drugi
Rozdział drugi
Światło pod wodą Rozdział drugi
Rozdział drugi
D&D Rozdział Drugi i Trzeci
ROZDZIAŁ DRUGI

więcej podobnych podstron