Wychowanie seksualne część 2


Adonai.pl

Eros, seks i godność człowieka

     W wielu pismach dla młodzieży na plan pierwszy wybija się natrętna propaganda wolnego seksu, czyli luźnych związków określanych jako "być razem". Wszystko to budzi nie tylko odrazę i chęć złośliwej drwiny, ale i głębokie politowanie zarówno dla autorów, jak i dla odbiorców i amatorów tych rozpustnych bredni. Co to za poziom umysłowy, co za ludzie, którzy chcą publikować tego typu swoje zdjęcia i specyficzne "zwierzenia"?

     Czy można tu jeszcze mówić o człowieczeństwie? Nasuwa się wyraz "zezwierzęcenie". Seksualny bezwstyd wywołuje nieraz takie skojarzenie i wybuch oburzenia na kogoś, kto "postępuje jak zwierzę". Bo zwierze też nie zna wstydu. Ale to bardzo nietrafne porównanie... Bo zwierzę nie ma się czego wstydzić. Ulegając swym popędom i pożądaniom działa zawsze zgodnie ze swą naturą, w której nie ma rozumnej, świadomej oceny ani wolności działania - nie ma więc miejsca na wstyd. Człowiek zaś, istota cielesno-duchowa, jest ze swej natury wprost nieskończenie różny od zwierzęcia i nie może być nigdy z nim porównywany. O godności i wartości człowieka decyduje ów duchowy element, który objawiając się jako rozum i wola, ma kierować ludzkim życiem, mądrze panując nad popędami i pożądaniami. Ta duchowa władza daje wolność, której z całą oczywistością towarzyszyć muszą: prawo moralne, odpowiedzialność, i w pewnych sytuacjach wstyd.

     Jak to się ma do erotyzmu? Rozum bada rzeczywistość, rozwijając nauki, które wyraźnie mówią, że wszystko w dziedzinie płciowej służy prokreacji. Samo zjawisko płci pojawia się dopiero na pewnym etapie ewolucji, jako wyraźne udoskonalenie rozrodu bezpłciowego, postęp korzystny dla potomstwa i gatunku. Im wyżej rozwinięty gatunek, tym bardziej skomplikowane procesy przekazywania życia i tym wyraźniej widać jak niezwykle ważną, centralną tu sprawą jest pojawienie się potomstwa i jego prawidłowy rozwój.

     Podobnie i u człowieka, wszystkie płciowe różnice między mężczyzną a kobietą, narządy, hormony, popędy, pożycie seksualne, związane z nim doznania służą poczęciu i urodzeniu ludzkiego potomka. Tylko, że tu nie wystarczy sama fizjologia i ciało. Tu pojawia się problem godności człowieka. Bo poczyna się i rodzi istota duchowo-cielesna, której wychowanie musi odpowiednio rozwijać i kształtować obydwie te składowe ludzkiej natury. Nawet ateusz rozumie, że noworodek ludzki zasadniczo różni się od zwierzęcego, bo ma już w zawiązku te psychiczne władze, które z upływem czasu u niego się rozwiną. A wierzący chrześcijanin powinien sobie często uświadamiać, że nowo narodzone dziecko, to istota obdarzona przy poczęciu duszą nieśmiertelną i przeznaczoną do wiecznego życia z Bogiem. Że to poczęcie jest sprawą świętą, przy której sfera nadprzyrodzona łączy się z przyrodzoną. I ten cud w pewnym sensie uświęca te sprawy i czynności, które do niego prowadzą. Eros i seks to u człowieka sprawy ze swej natury cielesno-duchowe, lecz jako źródło ludzkiego życia, tym większym winny być obdarzone szacunkiem.

     Czy młodzi ludzie tęskniący do miłości zadają sobie sprawę, czym jest ten Eros, który tak ich czaruje? Przecież, zastanawiając się nad wyborem męża czy żony, powinni nie tylko pytać "czy on (ona) mnie kocha i czy będziemy ze sobą szczęśliwi", ale również "jakim on będzie ojcem (a ona matką)? Jakie będą nasze dzieci. I czy one będąz nami szczęśliwe, dziedzicząc również jego (jej) cechy, przejmując poglądy i obyczaje?". Budując swą małżeńską miłość i szczęście, ci młodzi muszą bardzo uważać, jaki "materiał" biorą do tej budowy. Bo ich szczęście ważne jest nie tylko dla nich, ale i dla ich dzieci, które rodzą się z ich miłości i w niej mają wzrastać.

     Z tej małżeńskiej miłości wypływa też miłość rodzicielska, która zostaje w łączności z Bogiem i poddana Jego prawom, będzie umiała te dzieci prawidłowo wychować. Tak więc w swej istocie Eros jest ojcem i opiekunem rodzinnego szczęścia.

     A seks? Jako przekazanie plemników jest on ze swej.natury powołaniem nowego życia. I dlatego, jeśli jest ludzki, musi być wyrazem miłości. Bo w swym nasieniu mężczyzna oddaje swe geny, cechy, w pewnym sensie swe ciało dla swego potomka. I szanujący się mężczyzna nie będzie tak bezmyślnie rozrzucał "siebie samego" w rozpustnych działaniach. Będzie szanował swe nasienie i oddawał je tylko tej kobiecie, z którą łączy go prawdziwa miłość, tak ważna w powołaniu na świat i w wychowaniu nowego człowieka. A ponieważ ta miłość i nowe życie mogą rozwijać się prawidłowo tylko w małżeństwie, jest więc oczywiste, że z samej swej natury seks wiąże się wyłącznie z małżeństwem. To mówi rozum i to samo mówi prawo Boże. Ale i ateusz to uzna, jeśli umie i chce posługiwać się rozumem. Seks pozamałżeński jest zawsze zabłąkany i niemoralny.

     Ponieważ kobieta jest płodna tylko przez jedną dobę w miesiącu, nie każdy małżeński akt płciowy powołuje nowe życie. Ale każdy, jeśli wyraża i pogłębia prawdziwą miłość, pośrednio działa też przez to dla dobra rodziny i dzieci. Ogólnie można powiedzieć, że Eros i seks, a więc miłość erotyczna i pożycie płciowe, stoją w służbie potomstwa i rodziny. Godność, piękno, nawet pewna "świętość" tych erotycznych spraw, płynie właśnie z ich znaczenia i roli w powstawaniu człowieka z jego świadomością, rozumem, wolną wolą, uczuciami wyższymi, poczuciem moralnym i sumieniem. Blask tego dziecięctwa Bożego i związanych z nim darów pada też na erotyzm dwojga ludzi, którzy też tę swą miłość i więź powinni odpowiednio cenić w pełnej zgodzie z szacunkiem dla człowieka i moralnym prawem.

     Dzisiejsi zwolennicy rewolucji seksualnej i "wolnej miłości" nieraz oskarżają Kościół o negatywne nastawienie do ludzkiej seksualności i do pożycia płciowego. A przecież nikt tak nie uczcił aktu seksualnego jak właśnie Kościół katolicki, który umieszcza tę czcigodną sprawę w sanktuarium sakramentalnego małżeństwa, a wszelkie pozamałżeńskie stosunki płciowe uważa za profanację, ciężki grzech nieczysty. Lecz zapytajmy, ilu młodych ludzi zastanawia się dziś nad problemami erotyzmu i chce te sprawy rozumieć? Ilu jest takich, którzy potrafią ćwiczyć i umacniać swawolę, zwyciężając w walce z pokusami i pożądaniami? No cóż - wiadomo, że natura ludzka skłonna jest do upadku, a seksualne grzechy, rozpusta, prostytucja, różne zboczenia, istniały zawsze. Lecz uważane były za zło i ukrywane. Na straży czystości erotyzmu stała religia, umacniając siły, stawiając wymagania i wskazując drogę. Ale, w miarę osłabienia jej wpływów w krajach zachodnich w ostatnich stuleciach, ten Eros stopniowo zmieniał swe oblicze, ze służby potomstwu i rodzinie przechodząc coraz bardziej jawnie i "oficjalnie" na służbę ludzkiemu hedo-nizmowi. A XX-wieczna rewolucja seksualna "wyzwoliła" w ten sposób nie tylko erotyczne uczucia, ale i seks, a właściwie sam odruch seksualny, którego bardzo różnorodnym użytkowaniem zajmuje się dziś nowa "nauka", seksuologia i nowa "sztuka", pornografia. W swych rewolucyjnych, "postępowych" postaciach, Eros i seks, dzisiejsze idole czy bożyszcza, nie mają już nic wspólnego z jakimś szacunkiem dla człowieka, moralnością czy wstydem. Od takich "zacofanych przesądów" sąjuż zupełnie wolne.

     Jak ta "wolność i postęp" wypływają na życie małżeńskie i rodzinne szczęście, o tym już mówią statystyki. A oto mały przykład: w miarę przenikania do nas i narastania tej rewolucji seksualnej, między rokiem 1950 a 1980, roczna liczba rozwodów w Polsce wzrosła prawie pięciokrotnie i w tym samym stosunku wzrosła roczna liczba dzieci porzuconych (tzw. sierot społecznych) oraz roczna liczba przestępstw i samobójstw wśród nieletnich.

Doc. dr hab. Kinga Wiśniewska-Roszkowska

Wybrać miłość

     Prelekcje Pameli Stenzel o czystości porywają młodych ludzi na całym świecie. Już na 11 języków przetłumaczono Sex Has a Price Tag, pogadankę wygłoszoną podczas spotkania z amerykańską młodzieżą. Publikujemy fragmenty tego wystąpienia.

0x08 graphic
     Podróżuję po Stanach Zjednoczonych i każdego roku rozmawiam z 250 tyś. nastolatków. Zanim rozpoczęłam organizować spotkania dla młodzieży, przez 9 lat pracowałam w poradni rodzinnej zajmującej się kobietami w ciąży w Chicago i Mineopolis. W ciągu tych lat, każdego dnia przychodziły do mnie dziewczyny, mówiąc: Proszę Pani, ja nie wiedziałam, nikt mi nie powiedział... Jeżeli miałabym wybór, wybrałabym inaczej... Gdyby tylko ktoś mi powiedział, że taki będzie rezultat mojej decyzji... Patrząc na te dziewczyny, które zgłaszały się do poradni, zadawałam sobie pytanie: co takiego można było im powiedzieć, by dokonały lepszego wyboru?

Boży plan

     To Bóg stworzył seks i chce, aby nasze współżycie było wspaniałe. Jednocześnie Bóg ustanowił jego granice. Kiedy seks ma granice jest wspaniały, a gdy ich nie ma, powoduje wiele zniszczeń. Co jest tą granicą? Małżeństwo. Bóg stworzył seks dla stałej relacji między kobietą a mężczyzną. Jeżeli uprawia się seks w jakiejkolwiek formie, poza sakramentalnym związkiem małżeńskim, trzeba będzie za to zapłacić. Nikt, nigdy nie złamał przykazania Bożego, czy też pogroził Bogu pięścią, bez zapłacenia ceny, czy to kosztem zdrowia emocjonalnego, czy też fizycznego.

     Gdyby każdy przestrzegał przykazań Bożych, nie mielibyśmy tylu problemów. Pomyślcie o sytuacji, w której moglibyście ufać wszystkiemu, co usłyszeliście, bo nikt by nie kłamał. Pomyślcie o świecie, w którym kobiety nie byłyby gwałcone, małżeństwa by się nie rozpadały, nie byłoby porzuconych ani wykorzystywanych dzieci. Powiecie: Ten świat nie istnieje, to nie jest świat realny. A jednak ten świat istnieje i nazywa się Królestwem Bożym. Kocham Boże przykazania, także dlatego, że one są zrozumiałe i nieskomplikowane. Nawet najmniej pojętne osoby mogą je zrozumieć. Może kiedyś będziecie mogli powiedzieć Bogu o wielu rzeczach, ale nigdy nie będziecie mogli powiedzieć: Boże, nie wiedziałam(em)... Gdyby Twoje przykazania były bardziej klarowne, to zrozumiał(a)bym, a tak...

Ciążę da się przeżyć

     Czego najbardziej obawiają się nastolatki, które decydują się na podjęcie współżycia? Ciąży. A teraz mam dla was wiadomość. Ciąża jest możliwa do przeżycia, nie jest chorobą. Ja byłam w ciąży 3 razy, co prawda przybyło mi po niej kilka kilogramów, ale żyję.

     Przez 9 lat spotykałam się z sytuacjami, w których musiałam powiedzieć dziewczynom, iż wynik ich testu ciążowego jest pozytywny. Wtedy chciały one szybkiego i bezbolesnego wyjścia z sytuacji. Mówiłam im, jakie mają opcje: złą, gorszą, najgorszą. Dobrą już zmarnowałyście - to było przed pójściem z chłopakiem do łóżka. Wszystkie decyzje, które się podejmuje, niosą ze sobą konsekwencje, a aborcja zabija bezbronne dziecko oraz pozostawia po sobie ból. W mojej karierze zawodowej, setki matek 5, 10, 15 lat po dokonaniu aborcji przychodziły po pomoc, bo wszystkie nosiły wielki ból w sercu. Pomagałam dziewczynom, które wpadały w bulimię, depresję, anoreksję z powodu czynu, którego nie mogły odwrócić. Nie wierzcie, że aborcja to bezpieczne, legalne, proste załatwienie problemu.

     Jeżeli ktoś, kogo znacie lub na kim wam zależy, zajdzie w niechcianą ciążę, proszę was, udajcie się po pomoc. Ośrodki pomocy można znaleźć przy kościołach, poprzez telefony zaufania. Ciążę da się przeżyć. Wiele osób jest w stanie poprowadzić was przez te 9 miesięcy. Jednym z najlepszym rozwiązań jest oddanie dziecka do adopcji. Od matki wymaga to wielkiej miłości, odpowiedzialności, by dziecku, które nosiła pod swoim sercem, dać nowy dom.

     43 lata temu w stanie Michigan młoda, piętnastoletnia dziewczyna zaszła w ciążę. Stanęło przed nią wiele wyborów, więcej niż przed innymi dziewczynami, bo została zgwałcona. W latach sześćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych ofiary gwałtu mogły legalnie dokonać aborcji. Ale ona zdecydowała się dać temu dziecku życie i znaleźć dla niego rodzinę zastępczą. Tym dzieckiem byłam ja. Mój biologiczny ojciec jest gwałcicielem. Nawet nie znam swojej narodowości. Ale mimo to jestem człowiekiem i znam swoją wartość. I nie jestem warta mniej niż ktokolwiek z was, tylko z tego powodu, iż zostałam tak, a nie inaczej poczęta. Nie zasłużyłam na karę śmierci tylko ze względu na przestępstwo mojego ojca. Wierzę, że każde dziecko jest chciane przez kogoś, i ufam, iż Bóg w swoim miłosierdziu miał dla mnie plan. Nie mogę tego wyjaśnić i wy też nie możecie. Nie sądźcie, że nie zadawałam sobie wielokrotnie tego pytania. Bóg jest wszechmogący i jest w stanie wziąć najgorszy ból, bez względu na to, czy było to coś, co sam wybrałeś, czy też coś, co ktoś tobie zrobił. Bóg może uczynić coś wspaniałego: otoczyć łaską, wziąć ból, cierpienie i porażki życiowe i uczynić z tego coś dobrego. Nie wiem, jak i dlaczego. Nigdy nie spotkałam swojej biologicznej mamy, ale ją kocham, bo ona pokochała mnie. Wystarczająco, by, mnie urodzić i potem dać najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek otrzymałam - moją zastępczą rodzinę.

Uwaga na choroby

     Wielokrotnie do mojej poradni zgłaszały się na testy ciążowe śmiertelnie przestraszone dziewczyny. Kiedy mówiłam im, że wynik testu jest negatywny, oddychały z ulgą. Zwykle od razu chciały wyjść, ale prosiłam, by poczekały, pytając czy zrobiły test na AIDS, syfilizm, kiłę, rzęsistkowice, rzeżączkę, zapalenie wątroby typu a, b, c, d, e, wirusowe zapalenie cewki moczowej, wszawicę łonową, świerzb... Wtedy pytały mnie: Ja? Czemu niby miałabym być zarażona którąś z tych chorób? Wy, jako nastolatki, macie czterokrotnie większe ryzyko zarażenia się chorobą przenoszoną drogą płciową niż zajścia w ciążę. Ale dziś dziewczyny nie martwią się chorobami, one nie chcą zajść w ciążę. W każdej szkole, w której spotykam się z nastolatkami, przynajmniej jedna dziewczyna przyznaje, iż mama jej poradziła stosowanie tabletek antykoncepcyjnych. Od czego one ją chronią? Od ciąży, ale tym Pamela Stenzel, w czasie spotkania z młodzieżą amerykańską samym mają one czterokrotnie większą szansę zarażenia się chorobą przenoszoną drogą płciową. To może prowadzić do bezpłodności albo nawet śmierci. AIDS nie jest jedyną śmiertelną chorobą. Ale cały czas są nastolatki, które myślą, że gdy nie zajdą w ciążę ani nie zarażą się HIVem, to nie mają się czym martwić. Dziś mamy ponad 30 chorób przenoszonych drogą płciową, z czego 30% to choroby nieuleczalne.

     A teraz wyobraźcie sobie sytuację, gdy chłopak chce się oświadczyć dziewczynie, pomimo wielu partnerek, z którymi współżył wcześniej. Tak więc, młody mężczyzno, uklękniesz, wyciągniesz do wybranki rękę z diamentowym pierścionkiem i powiesz jej: Wyjdź za mnie i dodasz: Wiesz, mam kiłe, ty też się nią zarazisz, a potem oboje się będziemy na nią leczyć do końca życia. Ta choroba może prowadzić do wielu powikłań, a nawet śmierci, ale wyjdź za mnie...

     Bezpieczny seks to seks z osobą, która wcześniej nie miała żadnego innego partnera seksualnego lub gdy od ostatniego stosunku minęły 3 lata i testy nie wskażą, obecności jakiejkolwiek choroby wenerycznej. Wstrzemięźliwość seksualna jest jedynym gwarantem bycia nie zarażonym.

Prawdziwa miłość

     Podróżując po całych Stanach, ale także po świecie, w każdej szkole zauważyłam, że są mężczyźni z charakterem, którym zależy na dziewczynach. Tacy, którzy powiedzą, że was kochają i jesteście dla nich tak ważne, że są w stanie żyć w czystości i nie narażać was na zaspokojenie ich chwilowych potrzeb seksualnych. Tacy, którzy powiedzą: Nigdy bym cię nie prosił, nie namawiał, nie zmuszał, żebyś ze mną się przespała, bo za bardzo mi na tobie zależy. Dziewczyny! Są tacy mężczyźni! Ale niestety są też tacy, którym nie zależy i którzy powiedzą: jeżeli ty tego ze mną nie zrobisz, zrobi to inna.

     Po spotkaniu ze mną, pewna blondynka, która właśnie skończyła 14 lat, zarażona wirusem HIV, podeszła do mnie, pytając: jak on mógł mi to zrobić? Mówił, że mnie kocha... Czy teraz to się nazywa miłością? Seks jest miłością? Miłość jest seksem? Czy on naprawdę ją kochał? Ona potrzebowała kogoś, kto ją zaakceptuje, powie, że jest piękna, że znaczy tak wiele. Aby to usłyszeć, naraziła swoje życie, przekroczyła granicę. Myślała, że jeżeli mu się odda, zostanie pokochaną. A zamiast tego została wykorzystana. Prawdziwa miłość to szacunek. Wiele nastolatków pyta mnie, jak rozpoznać miłość. Jest na to tylko jedna rada - postawić granice: tak daleko i ani kroku dalej. Niektórzy powiedzą, że to niemożliwe, ależ tak, to jest możliwe. Dziewczyny, jeżeli chcecie być szanowane, musicie tego wymagać.

     Przed wyjściem za mąż wydawało mi się, że gdy człowiek jest zamężny, to nie musi się już zmagać z pokusami, że małżeństwo to niekończąca się sielanka długiego i szczęśliwego życia, że nigdy nie znajdzie się kobieta bardziej atrakcyjna niż ja, nawet za 50 lat. Wielu z nas jednak doświadczyło zdrady i niewierności. Małżeństwo to poświęcenie, ustępliwość, ciężka praca nad sobą. Zwykle nastolatki zadają mi pytanie, jak i co zrobić, by nie ulec pokusie. Dokonać tego możemy jedynie wtedy, gdy jesteśmy złączeni z Chrystusem. To sakramenty dają nam siłę i moc do prawego i uczciwego życia.

     W jednej ze szkół, gdzie przemawiałam, podszedł do mnie chłopak, mówiąc, że go śmiertelnie przeraziłam. Po pierwsze, chcę, aby Pani wiedziała, że jestem maturzystą, od lat chodzę, z piękną i mądrą dziewczyną którą chcę poślubić. Jednym z powodów do bycia razem, było to, że powiedziała mu, że chce pozostać w czystości aż do ślubu. Chłopak ten przyznał się, że zanim rozpoczął rok szkolny, wczesną jesienią pewna dziewczyna, którą spotkał, rzuciła się na niego. Żałował, mówił, że oddałby wszystko, aby to się nie wydarzyło. Bał się, że powiem mu, że musi to wyznać swojej dziewczynie. Dobrze myślał... Mówię temu chłopakowi, żeby wyobraził sobie sytuację, w której po męczącej podróży, w czasie delegacji, będąc już 7 lat po ślubie, wchodzi do restauracji, gdzie siada i czyta książkę, czekając na posiłek. Nagle wchodzi jakaś kobieta i rzuca się na niego. I co? Następnego dnia dzwoni do żony z przeprosinami, tłumacząc się, że to ta kobieta się na niego rzuciła?

     Chłopcy! Prawość, uczciwość, szacunek, jaki okazujecie każdej dziewczynie, z którą chodzicie, ma wielkie znaczenie. Nie myślcie, że po ślubie zadziała jakaś magia.

Dziś macie wybór

     Nie pytam was, czy wcześniej współżyliście. Ważne jest to, co postanowicie w tym momencie, i w jaki sposób będziecie postępować w przyszłości. Bóg was kocha, chce dla was jak najlepiej, dał wam nakazy i granice, gdyż nie chciał, abyście cierpieli. On zesłał swojego Syna na odkupienie naszych grzechów. Bóg wie, że są ludzie, którzy i tak zrobią to, na co mają ochotę, po swojemu. Dziś macie wybór. Możecie przeprosić Boga za złe czyny, prosząc o wybaczenie i obiecując poprawę. Sakrament pokuty nie polega na powiedzeniu: źle się czuję, bo skrzywdziłem siebie bądź kogoś. Polega on na głębokim uznaniu winy, odwróceniu się o 180% i pójściu w innym kierunku. Anie: przepraszam dziś, a jutro zrobię to samo...

     Tak więc macie dwa rozwiązania. Możecie pogodzić się z Bogiem, zmieniając swoje życie, albo podnieść pięść, mówiąc Stwórcy, że nie potrzebujecie Jego przykazań i pójść dalej tą drogą, na końcu której jest śmierć.

     Teraz zwracani się tych osób, które postanowiły zachować czystość przedmałżeńską. Ta decyzja wam wyjdzie tylko na dobre. Nosicie w sobie coś specjalnego i drogocennego, co zaprowadzi was do małżeństwa bez strachu i bólu. Choć to nie będzie łatwe, bo inni będą się z was śmiać, mówiąc, że wszyscy to robią.

     Nie tak dawno rozmawiałam z piętnastolatką, która powiedziała mi, że jest "zrecyclingowaną dziewicą", że po utracie dziewictwa błagała Boga o przebaczenie, jednocześnie składając obietnicę, że będzie żyć w czystości aż do ślubu. Była też świadoma tego, że kiedyś swojemu mężowi będzie musiała się do tego przyznać. Ale za to będzie mogła mu powiedzieć, że przez 3, 5, czy 7 lat czekała właściwie na niego, wypełniła swoje postanowienie i ćwiczyła wytrwałość, I można j ej ufać.

     Pamiętajcie, że Bóg was kocha i chce dla was jak najlepiej. Dziś ja ani nikt inny nie może za was podjąć decyzji. Chcę tylko, abyście pomyśleli i uświadomili sobie, że zasługujecie na to, co najlepsze, na szacunek. Z całego serca życzę wam, byście między życiem a śmiercią wybierali życie. Życie dla siebie, swoich dzieci i przyszłych pokoleń. Szczęść Boże!

Pamela Stenzel
tłum. Maria Szczepaniak
oprac. Maria Zborałska



0x01 graphic

nr 2-2005

0x01 graphic

Wartość współżycia małżeńskiego. O pielęgnowaniu sfery płciowości

Jacek Pulikowski

Książka mówiąca o sprawach ważnych, czasami trudnych a dotyczących płciowości, współżycia małżeńskiego, płodności. Autor zwraca uwagę na różnice jakie są między kobietami a mężczyznami w podejściu do współżycia i jakie wynikają z tego trudności. Obala mity współczesnej kultury dotyczące seksu, a buduje prawidłowy obraz jaki sfera płciowa powinna mieć w życiu małżeńskim..

Uzależnienie od doznań seksualnych

Czystość jako postawa

     W środowiskach odrzucających chrześcijańską hierarchię wartości panuje przekonanie, że jedyny sens nadaje życiu przyjemność. Według tego ujęcia przyjemność uważana jest za zasadniczy element "szczęścia". Ponieważ działanie seksualne daje przyjemność, jest więc przyjmowane za źródło "szczęścia". Z tego przekonania wypływa wniosek, że zadowolenia płciowego można szukać bez względu na inne wartości, uważane są one bowiem za podporządkowane przyjemności seksualnej. Ludzie naprawdę często opowiadają się za taką właśnie filozofią. Charakteryzuje ona społeczeństwo konsumpcyjne. Nie jest to jednak bynajmniej filozofia tylko naszych czasów. Głosili ją już starożytni hedoniści i epikurejczycy.

     Etyka stoicka, arystotelesowska czy neoplatońska, nie mówiąc już o chrześcijańskim spojrzeniu na sens życia ludzkiego, wypracowały inne odpowiedzi na pytanie o szczęście. Dążenie do przyjemności nie może zaspokoić najgłębszych potrzeb ludzkich, nie może wypełnić tego, co Victor Franki nazwał pustką egzystencjalną, jakiej doświadczają ludzie nie umiejący odpowiedzieć na pytanie o sens życia. Przyjemność, z uwagi na swą krótkotrwałość, nie może być równoznaczna ze szczęściem. Dążenie do przyjemności jest właściwie bardziej skutkiem filozofii rozpaczy aniżeli filozofii wartości.

     Przez postawę czystości rozumieć należy akceptowanie wartości, jaką jest godność osoby ludzkiej. Nikomu nie wolno używać innego człowieka do osiągnięcia własnych celów. Ta zasada stanowi fundament. Postawa czystości wyraża się w rozumnym kierowaniu zdolnością przekazywania życia. Działanie płciowe związane jest z przyjemnością, podobnie jak każde naturalne działanie organizmu. Jeśli chodzi o przyjemność, nie jest ona wartością autonomiczną, uzyskuje ona wartość moralną w zależności od wartości moralnej czynu, z jakim jest związana. Jeżeli czyn jest dobry, przyjemność jest dobra. Jeśli czyn jest moralnie zły, przyjemność jest moralnie zła. Moralnie dobre działanie płciowe powinno się kierować prawem miłości, której celem jest dobro, mianowicie dobro moralne drugiej osoby. Wreszcie, działanie płciowe może być określone jako dobre, jeśli łączy się z odpowiedzialnością za sam akt stwarzający warunki do powstania nowego życia i za życie już przekazane.

     Czystość jako postawa ma zasadnicze znaczenie dla czystości jako zachowania. Bez postawy czystości człowiek nie ma motywacji do zachowania czystości i w sposób nieuchronny popada w rozwiązłość. Zauważyć jednak należy, że nawet mając postawę czystości, można w praktyce okazać się niewiernym wobec uznanej hierarchii wartości.

Czystość jako zachowanie

     Czystość rozumiana jako zachowanie rodzi problemy, ponieważ akt płciowy sam w sobie nie jest moralnie jednoznaczny. Może być wyrazem różnych postaw. Z jednej strony, może być znakiem głębokich więzi międzyludzkich, wyrazem czułości i serdeczności. Takim znakiem może być zbliżenie płciowe tylko w małżeństwie. Z drugiej zaś strony, przyjemność towarzysząca aktowi seksualnemu skupia osobę w nim uczestniczącą na jej własnych przeżyciach do tego stopnia, że zostaje ona zaabsorbowana sobą i znieczulona na wszelkie inne wartości poza przyjemnością. Przyjemność seksualna może uzależniać i wówczas ogranicza czy nawet obezwładnia naszą wolę w podobnym stopniu jak inne uzależnienia. Pożądając tej przyjemności, czy to jako wartości nadrzędnej, czy też ze względu na skutki, jakie wywołuje, człowiek zostaje w pewnym sensie umniejszony w swoim człowieczeństwie, ponieważ nie ludzkie, osobowe wartości, lecz przyjemność staje się dla niego celem samym w sobie: w zbliżeniu płciowym traktuje on drugą osobę jako podporządkowaną swemu własnemu przeżyciu.

     Pomijamy w tej chwili omawianie zachowań hedonistycznych, które są wyrazem filozofii rozpaczy. Choć takie rozważania są ważne, nie stanowią one celu naszego wywodu, który dąży do wyjaśnienia, dlaczego zadowolenie seksualne ma charakter zniewalający, dlaczego jest poszukiwane pomimo komplikacji, jakie rodzi, i pomimo skutków szkodzących innym, a nawet niszczących drugiego człowieka, czego przykładem jest nietrwałość małżeństwa i zamach na życie dziecka. Krótko mówiąc, naszym celem jest odpowiedź na pytanie, dlaczego czystość jest tak trudna do osiągnięcia, mimo iż jest cnotą uznawaną i pożądaną przez wielu.

Uzależniający charakter przyjemności płciowej

     Źródłem uzależniającego charakteru zadowolenia seksualnego nie jest doświadczanie przyjemności, ale przede wszystkim skutki, jakie owo przeżycie wywiera na ludzkąpsychikę. Przyjemność sama w sobie nie ogranicza wewnętrznej wolności osoby. Jest doświadczeniem związanym z prawidłowym działaniem organizmu. Przecież odczuwając przyjemność podczas jedzenia lub podróżowania, nie mamy poczucia ograniczenia wolności ani też nie zachowujemy się tak, jakbyśmy byli jej pozbawieni.

     Problem wygląda zupełnie inaczej w przypadku uzależnienia. Palący nałogowo tytoń czuje, że "musi zapalić". W jeszcze większym stopniu dotyczy to alkoholika lub narkomana. Każdy, kto uzależnił się od przyjemności seksualnej, czuje się tak, jakby jego wewnętrzna wolność była ograniczona. W amerykańskiej literaturze przedmiotu spotykamy określenie sex addiction albo sexual addiction (uzależnienie seksualne). U osoby uzależnionej od zadowolenia seksualnego, staje się ono celem samym w sobie, bez względu na wartości, jakie u człowieka wiążą się z rzeczywistością płci. Analiza przezwiązanych z przyjemnością seksualną pozwala zrozumieć jej uzależniający charakter.

Złagodzenie napięcia psychoruchowego

     Pierwszym skutkiem doświadczenia przyjemności seksualnej jest rozładowanie pewnego rodzaju napięcia psychicznego, trudnego do zniesienia. To napięcie może mieć charakter seksualny, gdy ktoś poszukuje podniecenia seksualnego, np. korzystając z pornografii. Jednakże to napięcie nie musi mieć charakteru seksualnego. Otóż doznanie seksualne w jakiś sposób je zmniejsza. Niektórzy mówią o "detumescencyjnym" działaniu doznania seksualnego. Owo napięcie psychiczne zawiera następujące elementy:

     - Po pierwsze, wyraża się zaburzeniem zdolności koncentracji uwagi. Osoba w tym stanie nie potrafi zebrać myśli. Zdolność zapamiętywania jest mocno obniżona. Taka sytuacja jest szczególnie uciążliwa dla uczącej się młodzieży.

     - Drugim elementem napięcia jest znużenie psychiczne, ograniczające zdolność dłuższego skupienia nad wykonywanym zadaniem.

     - Trzeci element to pewien rodzaj przygnębienia lub apatii, obniżonego nastroju, osłabienia energii psychicznej.

     - Kolej ną cechą tego stanu j est wzrost agresywności i rozdrażnienia. Jest to następstwem obniżonego nastroju wywołanego poczuciem frustracji.

     - Można też zauważyć niepokój psychoruchowy, podniecenie i wzmożoną aktywność ruchową.

     - Ostatni, ale nie mniej ważny przejaw tego stanu, to zjawisko określane przez psychofizjologów jako zwiększenie bezwładności układu nerwowego. Ten przejaw wymaga wyjaśnienia. Biologiczna aktywność każdego organizmu sterowana jest dwoma przeciwstawnymi dynamizmami: pobudzeniem, tzn. zdolnością do żywego reagowania na bodźce, oraz hamowaniem, tzn. zdolnością do kontrolowania stanu pobudzenia. Ta właściwość układu nerwowego stanowi wzorzec dla różnych urządzeń mechanicznych. Z jednej strony, mamy w nich mechanizm napędu, z drugiej - konstruktorzy projektują mechanizm hamowania. Normalnie w działaniu centralnego układu nerwowego panuje równowaga, harmonia. Zmiany pomiędzy momentami pobudzenia i hamowania występują harmonijnie, w zależności od chwilowej potrzeby organizmu. W opisywanym stanie napięcia, kiedy procesy psychiczne są obciążone pewnego rodzaju bezwładnością, trudniej przebiegają zmiany dynamizmów pobudzenia i hamowania. Najbardziej rzucającym się w oczy wyrazem zwiększenia bezwładności układu nerwowego są zaburzenia w rytmie snu i czuwania, a więc trudności związane z zasypianiem i budzeniem się. Osoba o dojrzałej osobowości ma dość siły psychicznej, aby znieść takie uciążliwe napięcie. Jednak wielu ludzi szuka sposobów, które przyniosłyby im ulgę. Zadowolenie seksualne redukuje to napięcie i powoduje pewne rozluźnienie. Jednak przyczyny napięcia pozostają. Wzrasta więc ono ponownie i skłania daną osobę do jego ponownego rozładowania. W ten sposób powstaje błędne koło: rodzi się uzależnienie seksualne.

Ograniczenie pola świadomości

     Drugim skutkiem szczytowego doznania seksualnego jest ograniczenie pola świadomości. Doświadczając jakichkolwiek doznań, koncentrujemy się na odbieranych bodźcach. Jeśli określony bodziec sprawia nam przyjemność, może stać się przedmiotem pożądania jako swego rodzaju środek ucieczki od "smutnej rzeczywistości", ucieczki od życia. Właśnie w poszukiwaniu takiej ucieczki wielu ludzi sięga po alkohol lub narkotyki. Podobny skutek wywiera na psychikę wpatrywanie się w ekran telewizora. Doznania seksualne skupiają na sobie naszą uwagę w najwyższym stopniu. Przeżywając przyjemność seksualną, człowiek doświadcza swoistego oderwania od rzeczywistości.

     Każdy, kto reaguje stresem na jakikolwiek konflikt emocjonalny, a jednocześnie nie jest dostatecznie dojrzały, by mógł przetrzymać ten stres, jest potencjalnie zagrożony uzależnieniem seksualnym.

Poprawienie "autoportretu seksualnego"

     Trzecia funkcja orgazmu wiąże się ze znaczeniem, jakie ma on w kształtowaniu przeżywania własnej płciowości. Każdy z nas nosi w sobie jakiś obraz siebie samego, jako mężczyzny czy jako kobiety, i przywiązuje do tego autoportretu duże znaczenie. Zasadnicza trudność, jaka pojawia się u mężczyzn, polega na tym, że częstokroć "nie czują się" dostatecznie mężczyznami. Mają oni, rzecz jasna, świadomość własnej płci, ale równocześnie odczuwają niepewność co do tego, czy ich męskość jest pełna, czy jest wystarczająco skuteczna, czy jest "doskonała". Odczuwają niepokój co do własnej wartości jako mężczyzn, zwłaszcza w odniesieniu do sprawności oraz aktywności seksualnej. W literaturze seksuologicznej spotkać się można z pojęciem kompleksu wydolności. Mężczyźni cierpiący na taką postać zaburzenia identyfikacji psychoseksualnej szukają sposobów, aby poprawić w sobie ten autoportret, a przede wszystkim przedstawić się innym ludziom jako "stuprocentowi mężczyźni". W Ameryce Łacińskiej ów problem jest dobrze znany pod nazwą machisto (po hiszpańsku macho znaczy samiec; można by przetłumaczyć ten termin jako model brutalnej męskości). Choć owa postawa ma charakter w pewnym sensie infantylny, dziecinny, jest jednak dość rozpowszechniona. U takich mężczyzn orgazm może stanowić okazję potwierdzenia poczucia własnej męskości. Toteż uciekają oni od lęku przed niedostatkiem męskości przez obsesyjne dążenie do orgazmu albo poprzez masturbację, albo przez stosunek seksualny. Niektórzy seksuolodzy opisując takie natręctwo, mówią o orgazmomanii. Tego rodzaju psychoseksualne ukształtowanie mężów rodzi bolesną frustrację u ich żon oraz, co jest rzeczą oczywistą, bardzo utrudnia im harmonijne współżycie seksualne.

o. Karol Meissner OSB


0x01 graphic

nr 2/2005

Polecamy najnowszą książkę o. K. Meissnera OSB:
Plciowość i Czystość, a także Wiara i płeć.

Dar seksualności

     Proces odkrywania seksualności przez człowieka jest zawsze bardzo osobisty. Ma jednak elementy wspólne dla wszystkich ludzi.

     Nie mylcie przedwczesnego zakosztowania
     rozkoszy cielesnej z oddaniem siebie
     w miłości, świadomie i na zawsze.

     Przygotowujcie się do życia w miłości godnej,
     do budowania dzieła na miarę całej
     ziemskiej egzystencji człowieka.
     (Jan Paweł II, Montreal, wrzesień 1983)

     Zamiast teoretyzować na temat seksualności, pragnę zaprosić Cię, drogi Czytelniku, do wędrówki ku odkryciu tego, co piękne. Może już dawno wyruszyłeś w tę drogę, a może dopiero jesteś u jej początku? (Ja długo poszukiwałem, zanim zrozumiałem dar płciowości). Proszę, zastanów się nad drogowskazami, które pomogą Ci na tej drodze.

Oczekiwanie

     Pierwszym ważnym drogowskazem na drodze odkrywania daru płci jest oczekiwanie. Mam na myśli takie czekanie, które jest powstrzymaniem się od działań seksualnych. Oczekiwania doświadczamy wtedy, gdy miłość do ukochanej osoby wymaga wyrzeczenia, na przykład kiedy nie znam jeszcze osoby, z którą będę przez całe życie. Doświadczenie nieobecności wybranej "połówki" jest podobne do przeżywania Adwentu, kiedy oczekujemy na przyjście Pana. Wiemy, że On przyjdzie, ale musimy na Niego czekać. Czas oczekiwania może wydawać się wiecznością, lecz oczekując na ukochaną osobę, nie można tracić wiary. Nie można pozostać biernym, ale trzeba podjąć działanie. Nie trzeba obawiać się o to, że zostanę odrzucony. Warto podjąć ryzyko, które jest elementem prawdziwej miłości.

     Podczas oczekiwania mogę odkryć tęsknotę, czułość, które pragnę okazać ukochanej osobie. Różnie mogę wyrazić te uczucia: przez modlitwę, pomoc, drobny podarunek czy gest czułego uścisku... Oczekiwanie nie było obce również autorom Pisma Świętego; możemy przeczytać o nim w Pieśni nad pieśniami.

     Na łożu mym nocą szukałam
     umiłowanego mej duszy,
     szukałam go lecz nie znalazłam.
     Wstanę, po mieście chodzić będę,
     wśród ulic i placów,
     szukać będę ukochanego mej duszy (Pnp 3,1-2).

     Przeżywając czas oczekiwania, odkrywam, że moja płciowość kieruje się w stronę kogoś innego. Dostrzegam, że nie mogę przeżywać w pełni mojej płciowości bez relacji z drugą osobą.

Zmartwychwstanie

     Wierzymy w to, że Jezus zmartwychwstał, lecz nie zawsze to przekonanie ma odniesienie do naszego życia. Jak odkryć to, co daje wiara w zmartwychwstanie Pana?

     Jezus, ukazując się uczniom po zmartwychwstaniu, powiedział: Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam (Łk 24,39). "Patrząc" na ciało Jezusa, mogę sobie uświadomić, że również moje ciało jest godne szacunku, bo Bóg nie chce mnie zbawić bez niego! Ono jest częścią mnie; nie mogę oddzielić ciała od duszy. Dusza współistnieje z ciałem i nawet po śmierci będzie oczekiwać na chwilę ponownego połączenia. Ciało jest darem otrzymanym od Boga na całą wieczność. Ono zmartwychwstanie, zostanie przemienione tak jak ciało Jezusa. Uświadomienie sobie tej prawdy prowadzi do odkrycia, że Bóg ukochał mnie wraz z moim ciałem. On chce, abym mądrze pokochał siebie, również moją cielesność i seksualność!

     Jako mąż, nie mógłbym zrealizować mojego powołania, gdybym nie przeżywał w pełni cielesnego wymiaru mojej osoby. Bóg stworzył nas tak, abyśmy mogli okazywać czułość tym, których kochamy.

Życie

     Od moich rodziców otrzymałem dar życia. To dzięki nim żyję, mogę się poruszać, kochać i oddać siebie komuś bliskiemu - może to być moja żona, mój mąż. Kiedy dostrzegam cudowność daru życia, budzi się autentyczna wdzięczność za to, że go otrzymałem. Lecz jest jeszcze coś: Bóg tak utkał moje ciało, że dzięki niemu mogę przekazać życie innej istocie ludzkiej - to jeden z najpiękniejszych darów, jaki odkryłem. Gdybym rozdzielił seksualność i życie, okaleczyłbym siebie. Zatraciłbym piękno budowania relacji między mną a najmniejszą istotą ludzką.

Dialog

     Kolejnym drogowskazem na drodze jest dialog. Jak dobrze jest spotkać osobę, której mogę powiedzieć wszystko, która zawsze będzie starała się mnie zrozumieć. Jak dobrze jest zbudować relację opartą na autentycznym zaufaniu! Taka relacja może pomóc w uleczeniu wielu ran. Kiedy wypowiem moje najbardziej intymne sekrety i spotkam się z autentycznym zrozumieniem, wówczas znika strach, a na jego miejscu zaczyna gościć zaufanie. Nie łatwo jest zbudować taką relację, lecz warto podjąć trud - uwierzcie mi - warto! Kiedy zrozumienie i troska o wzajemne dobro zagoszczą między bliskimi sobie ludźmi, wówczas będzie w nas rosło poczucie własnej wartości.

     Takie drogowskazy prowadzą mnie od dłuższego czasu po drodze odkrywania daru seksualności, który otrzymałem. Chcę zaprosić Cię do podjęcia trudu tej drogi. A może zaszedłeś na niej dalej? Jeżeli tak jest, dziękuję Bogu za to, czym Cię obdarzył.

Krzysztof Rogalski



0x01 graphic

0x01 graphic

Znaczenie aktu małżeńskiego

Walter Trobisch

Autor napisał tę książkę, gdy uświadomił sobie ogrom nieporozumienia na temat tego, czym naprawdę jest połączenie kobiety i mężczyzny w akcie seksualnym

Mity rewolucji seksualnej

     Historia rewolucji seksualnej to historia intelektualnych fałszerstw, które stały się naukową podbudową dla zmian obyczajowych.

     Twórcą pojęcia "rewolucja seksualna" był Wilhelm Reich (1897-1957), asystent Zygmunta Freuda, dyrektor pierwszego w dziejach psychoanalitycznego zakładu naukowego. Po II wojnie światowej Reich stał się najpopularniejszym psychoanalitykiem w USA. Wówczas postanowił koncepcję rewolucji seksualnej podbudować aparatem naukowym. Stwierdził więc, że w naturze działa nieznana siła energetyczna, która znajduje się u podstaw każdego życia - tzw. orgon. Energetyczny potencjał orgonu zależał, według niego, od aktywności seksualnej człowieka. Takie choroby jak rak, epilepsja czy miażdżyca miały być jedynie skutkami naruszenia nieskrępowanego strumienia orgonu w organizmie. Dlatego też, zdaniem Reicha, lekarstwem na wszelkie dolegliwości człowieka może być jego seksualne samodoskonalenie, którego szczytem jest stosunek analno-oralny.

REICH, CZYLI AKUMULATORY NIEŚMIERTELNOŚCI

     W 1950 roku Reich ogłosił, że skonstruował akumulator orgonowy będący w stanie przywrócić naruszoną równowagę orgonu w organizmie. Dzięki temu miały przestać istnieć choroby uznawane za nieuleczalne. Rok później Reich rozpoczął budowę fabryki akumulatorów orgonowych. W 1954 roku został jednak oskarżony o oszustwo i skazany na trzy lata pozbawienia wolności. Zmarł w 1957 roku w więzieniu na niewydolność serca. Chociaż naukowcy są zgodni, że teoria orgonu jest absurdalna, to jednak do dziś uczniowie Reicha uważają, że ich mistrza otruto na rozkaz władz USA, które przejmując wyniki jego badań, posiadły tajemnicę długowieczności, a nawet nieśmiertelności gatunku ludzkiego.

MEAD, CZYLI RAJ WOLNEJ MIŁOŚCI

     Wielkie znaczenie dla postępów rewolucji seksualnej miała publikacja w 1929 roku książki "Dojrzewanie na Samoa" amerykańskiej antropolog Margaret Mead (1901-1978). Jej praca stała się szybko światowym bestsellerem. Młoda badaczka pisała, że wśród rdzennej ludności archipelagu Samoa panuje atmosfera niczym nieskrępowanej wolności seksualnej - współżycie płciowe mieszkańców wysp nie jest ograniczone żadnymi tabu czy zakazami, nie są znane idee monogamii, zazdrości czy absolutnej wierności. Częste zmiany partnerów są normą, a młodzież podejmuje inicjację płciową bardzo wcześnie.

     Margaret Mead twierdziła też, że mieszkańcy Samoa są szczęśliwsi niż obywatele krajów wysoko rozwiniętych. Uważała, że to dzięki temu, iż nie znali doktryny o grzechu pierworodnym, nie mieli seksualnych tabu, nie odczuwali wstydu.

     Książka Mead wywarła wielki wpływ na rozwój XX-wiecznej antropologii. Rozpowszechniła przekonanie, że nie ma czegoś takiego jak stała i niezmienna natura ludzka, a zachowanie człowieka w sferze płciowej jest uwarunkowane kulturowo. Jeśli jednak istnieje natura ludzka, to w świetle badań Mead bliższa jest jej rozwiązłość seksualna niż wierność małżeńska. Wyprowadzony stąd postulat "wolnej miłości" utorował drogę rewolucji seksualnej.

     Dopiero w 1983 roku, pięć lat po śmierci amerykańskiej antropolog, wyszło na jaw, że wyniki jej badań były oszustwem. Dowiódł tego australijski naukowiec Derek Freeman, który nie tylko wiele lat spędził na Samoa, lecz także nauczył się miejscowego języka i nawet został wodzem jednego z samoańskich plemion. W książce pt. "Margaret Mead i Samoa: stworzenie i obalenie antropologicznego mitu" zawarł on zupełnie inny opis obyczajów panujących na wyspach. Okazuje się, że sfera płciowości jest tam obwarowana szeregiem tabu, dziewictwo cieszy się wielkim społecznym szacunkiem (dziewczyna, która straciła cnotę przed ślubem, nie ma praktycznie szans na znalezienie męża), zaś samo noszenie przez kobiety obcisłych koszulek czy krótkich spodenek jest uznawane za występne.

KINSEY, CZYLI PEDOFILIA JAKO NORMA

     Ostatecznej podbudowy naukowej pod rewolucję seksualną dostarczyły głośne raporty Alfreda Kinseya (1894-1956). Ten amerykański entomolog, specjalista od klasyfikacji owadów, opublikował w 1948 roku raport o życiu seksualnym Amerykanów, z którego wynikało, że 85 proc. mężczyzn miało za sobą przedmałżeński stosunek płciowy, 70 proc. korzystało z usług prostytutek, 40 proc. zdradzało żony, a 37 proc. przynajmniej raz w życiu odbyło stosunek płciowy z innym mężczyzną.

     W 1953 roku Kinsey wydał raport o życiu płciowym Amerykanek, w którym naukowo usprawiedliwiał rozpustę - dowodził bowiem, że stosunki przedmałżeńskie i pozamałżeńskie służą rozwojowi emocjonalnemu i psychicznemu kobiet, natomiast powstrzymywanie się od nich prowadzi do zaburzeń.

     Zasługą Kinseya była też zmiana obowiązującego dotąd w nauce pojęcia normy. Amerykanin uznał, że "w seksie nienormalne jest tylko to, czego nie można fizycznie wykonać". Głosił, że każdy akt seksualny, który jest możliwy do wykonania, jest zarazem normalny. Za normę uważał więc homoseksualizm, pedofilię, kazirodztwo, zoofilię, nekrofilię, fetyszyzm i inne perwersje seksualne. Dodawał złośliwie, że "istnieją tylko trzy dewiacje seksualne: abstynencja, celibat i odroczona data ślubu".

     Na raporty Kinseya powoływali się niemal wszyscy zwolennicy rewolucji seksualnej. Tymczasem okazało się, że prace te były oparte na fałszerstwie, co po latach udowodnił biograf Kinseya - James H. Jones - oraz autorzy książki "Kinsey - seks i oszustwo" - Judith A. Reisman i Edward W. Eichel. Okazuje się, że swe badania entomolog prowadził głównie wśród więźniów i ludzi, którzy zgłaszali się do poradni z problemami seksualnymi, a więc była to grupa wyjątkowo niereprezentatywna.

Andrzej Miłek

0x01 graphic

Seksualność - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Ks. Marek Dziewiecki

Kościół przypomina współczesnemu człowiekowi, że dojrzale przeżywana seksualność jest sposobem wyrażania miłości wiernej i wyłącznej miłości małżeńskiej oraz miejscem odpowiedzialnego przekazywania życia. Natomiast seksualność przeżywana w sposób oderwany od prawdy, miłości i płodności staje się miejscem wyrażania przemocy i przekazywania śmierc

Porozmawiajmy o nudyzmie

     Podczas wakacyjnej wycieczki z rodziną, słuchaliśmy w radiu audycji - dyskusji na temat nudyzmu. Reporterka rozmawiała z nudystami na plaży nudystów. Uzasadnienia takiego stylu życia, jakie podawali rozmówcy, na pierwszy rzut oka wydają się być wspaniałe. Nudyści nie wstydzą się siebie, wszystko jest dla nich naturalne. Ich styl nie wynika z preferowania seksualności człowieka i rozbudzania erotycznego, ale z tego, że chcą być bliżej natury, czuć się swobodnie, bez ograniczeń. Jest to wyraz wolności duchowej.

     Jeżeli ktoś ma piękne ciało, to dlaczego nie miałby go pokazać? - stwierdziła jedna ze słuchaczek. Przecież nie chodzi o striptiz, czy jakąś formę wyzwalającą podniecenie seksualne, ale zwyczajne bycie sobą.

     Mąż wtedy zapytał, co ja o tym myślę. Oczywiście, zawsze wiedzieliśmy, że nudyzm nie jest przejawem nowej kultury życia zgodnej z planem Bożym, miewałam jednak trudności ze sformułowaniem rzeczowej argumentacji. Tym razem nasunęło mi się kapitalne skojarzenie. To, czego pragną nudyści, to dokładnie stan raju, w jakim żyli Adam i Ewa: "Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu" (Rdz 2,25). Dopiero po grzechu pierworodnym, gdy dali się skusić wężowi i zjedli owoc z zakazanego drzewa, "skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu" (Rdz 3,8).

     Dlaczego się skryli? Adam odpowiedział: "bo jestem nagi" (Rdz 3,10). Cóż z tego wynika? Skażenie przez grzech człowieka spowodowało powstanie uczucia wstydu. Wstyd ochrania godność kobiety i mężczyzny. Broni przed sprowadzeniem do poziomu rzeczy. Grzech sprawia, że zawsze kobieta (zwłaszcza) i mężczyzna są narażeni na wykorzystanie. Wystarczy, że mężczyzna, ukryty za krzakami na plaży nudystów, podgląda z pożądliwością rozebraną kobietę, która może nawet nie być tego świadoma. Wstyd jest naszą naturalną ochroną i przełamanie wstydu przez kobietę wyzbywa ją tej naturalnej ochrony, której już nie odbuduje.

     Kobieta i mężczyzna wstydzą się inaczej. Kobieta wstydzi się pokazywać swoje ciało, żeby nie stało się obiektem pożądania. Mężczyzna wstydzi się, gdy pożądliwie patrzy na kobietę.

     Od zarania dziejów, od Adama i Ewy, człowiek zakrywa swoje intymne części ciała. Należy im się szczególny szacunek i troska. Jest tylko jedna sytuacja, w której człowiek przestaje się wstydzić. Karol Wojtyła posługuje się pojęciem absorpcji wstydu przez miłość. Polega to na tym, że dopiero w sytuacji, kiedy mężczyznę i kobietę łączy miłość osobowa odnosząca się z pełnym szacunkiem do osoby drugiego człowieka, uczucie wstydu opada jak zasłona. Jednak nie zostaje zburzone. Wstyd pozostaje. Dlatego mężatka mająca kilkoro dzieci też potrafi się zarumienić ze wstydu jak panienka.

     Plaża nudystów to nie Eden Adama i Ewy. Tu nie ma stanu doskonałej miłości łączącej wszystkich ludzi. Tu uczucie wstydu przełamuje się, burząc tym samym naturalną osłonę godności człowieka. Skażona grzechem ludzka natura zawsze będzie skłonna do pożądliwego spojrzenia na ciało drugiej osoby.

Jolanta Jadwiga

Ciekawość seksualna

     W jednej z ankiet młody chłopak pyta: "Czy pożądanie, pragnienie dziewczyny jest czymś normalnym w okresie dojrzewania, czy jest ono dewiacją? Za zadanie tego pytania zostałem przez wychowawcę nazwany świntuchem, a przecież wątpliwości te miały miejsce".

     W kontekście tej wypowiedzi postawmy nieco szersze pytanie: Czy ciekawość i zainteresowanie sprawami seksu, pragnienia seksualne, które budzą się w młodym człowieku, mogą być ocenianie jako nieczyste lub złe?

     Próbując odpowiedzieć na pytanie zadane przez chłopca z ankiety należałoby najpierw sprecyzować, co to znaczy "pożądanie i pragnienie dziewczyny"? Czy jest to pragnienie poznania, chodzenia z nią, słowem pewnego emocjonalnego zbliżenia się do niej, czy jest to silne pragnienie kontaktów seksualnych i seksualnego współżycia. Jeżeli np. bardzo młody człowiek, piętnasto-szesnastolatek, a więc człowiek, którego seksualność dopiero się budzi, nosiłby w sobie wielkie pożądania współżycia z dziewczyną, to możemy powiedzieć, iż jego pragnienia wynikają bardziej z przesyconej erotyzmem atmosfery, w jakiej wzrastał, niż z jego potrzeb rozwojowych. Zwykle jest to owoc oglądanej pornografii, która niedoświadczonemu młodemu człowiekowi obiecuje w działaniu seksualnym "raj na ziemi". Normalnie bowiem młody człowiek nie myśli i nie szuka w taki intensywny sposób seksualnego współżycia, ale bardziej pragnie emocjonalnej bliskości. Pragnienia seksualne budzą się stopniowo wraz z rozwojem bliskości uczuciowej.

     Aby zrozumieć, na czym polegają właściwe zainteresowania seksualne młodego człowieka, trzeba wyróżnić dwa rodzaje ludzkiej ciekawości: ciekawość intelektualną i emocjonalną. Ciekawość intelektualna jest stosunkowo łatwa do zaspokojenia poprzez dostarczenie jej określonej informacji intelektualnej. Natomiast ciekawość emocjonalna nie wygasa, także po dostarczeniu jej odpowiedniej "informacji emocjonalnej". Przykładem ciekawości emocjonalnej może być np. oglądanie zdjęcia ukochanej osoby. Chociaż dobrze pamiętamy jej twarz, to jednak chętnie przyglądamy się jej ciągle na nowo. Ciekawość emocjonalna praktycznie nie wygasa nigdy. Zmienia się dopiero wraz ze zmianą postawy emocjonalnej. W naszych zainteresowaniach najczęściej ciekawość intelektualna łączy się z ciekawością emocjonalną, choć w odniesieniu do różnych osób, problemów, przedmiotów zainteresowania akcenty obu ciekawości będą się zmieniały.

     Zainteresowania seksualne młodego człowieka nie posiadają oczywiście charakteru ciekawości wyłącznie intelektualnej. Młody człowiek nie czyta o seksualności tak, jak czyta podręcznik do matematyki. Informacjami seksualnymi jest żywo zainteresowany. Budzą one w nim określone emocje. Ciekawość seksualna ma w sobie ogromny ładunek emocjonalny. Poznany od strony intelektualnej pewien mechanizm seksualny, np. mechanizm współżycia seksualnego, nie powoduje automatycznie wygaśnięcia ciekawości tego faktu.

     W zainteresowaniu własną płciowością i płciowością "drugiej strony" z pewnością nie ma nic złego czy też nieczystego. Samo w sobie jest ono czymś naturalnym. Kiedy rodzi się ono w okresie dojrzewania, jest przejawem prawidłowości rozwoju emocjonalnoseksualnego. Dzięki zainteresowaniu własną seksualnością możliwe jest zaspokojenie potrzeby informacji o mechanizmach fizjologicznych i emocjonalnych ludzkiej płciowości.

     Interesując się w sposób dojrzały seksualnością młody człowiek nie szuka najpierw wrażeń zmysłowych, ale przygotowuje się do dojrzałego życia małżeńskiego i rodzinnego. Takie zainteresowanie zostaje włączone w szeroki kontekst potrzeb i pragnień nie tylko własnych, ale także osoby, z którą pragnie wspólnie spędzić życie. Takie zainteresowania seksualne nie zamykają człowieka w sobie samym i w swoich doznaniach zmysłowych, ale wprost przeciwnie, otwierają go na innych.

     Nie budząc zbytnich lęków szczególnie u tych, którzy są do nich skłonni, trzeba jednak precyzować młodym ludziom, jakie zainteresowania seksualne nie tylko nie pomagają, ale wprost mogą przeszkadzać w integracji seksualnej. Z pewnością młodemu człowiekowi nie pomagają zainteresowania seksualne, które koncentrują się na doznaniach fizycznych. W świadomości nastolatka rośnie wówczas przekonanie, że zmysłowa przyjemność seksualna jest zasadniczym celem życia seksualnego.

     Nie wszystkie informacje seksualne potrzebne są człowiekowi w okresie dorastania. Kryterium do szukania wielu informacji winna być nie tyle rosnąca ciekawość seksualna, ale także pojawiające się zadania i obowiązki związane z własną seksualnością. Jeżeli np. piętnastolatek intensywnie interesuje się technikami współżycia, możemy powiedzieć, iż "wiedza ta" przekracza jego potrzeby wychowania seksualnego. Wydaje się, iż nie należy zbyt łatwo "uświęcać" każdego zainteresowania seksualnego. Jeżeli jednak młody człowiek w pewnej nieświadomości "wszedł w seks po uszy", nie należy zbytnio dramatyzować takiej sytuacji, ale pokazywać potrzebę porządkowania własnych zainteresowań seksualnych i dostosowywania ich do własnych potrzeb.

     Ocena tego co jest "czyste" a co "nieczyste" w zainteresowaniach młodego człowieka nie może być dokonana tylko przez osoby z zewnątrz: wychowawców, rodziców. Oni towarzyszą młodemu człowiekowi, ale nie mogą go zastępować w jego wolnych i świadomych decyzjach, zwłaszcza w decyzjach sumienia. Rodzice i wychowawcy pomagają jedynie młodemu człowiekowi zdobyć właściwe kryteria dla oceny własnego sumienia. Ocenę sumienia podejmuje on sam. Wychowanie seksualne jest także wychowaniem do prawidłowej oceny sumienia wszystkich zjawisk seksualnych: zewnętrznych zachowań i gestów oraz pragnień i odczuć wewnętrznych.

     Nieraz najbardziej naturalne zainteresowanie własną seksualnością bywa u wielu młodych ludzi przeżywane z nieczystym sumieniem i z wielkim poczuciem winy, ponieważ sama seksualność kojarzy im się z czymś złym i nieczystym. Z drugiej jednak strony nierzadko zdarza się taka niewrażliwość sumienia, która bez żadnego poczucia winy pozwala człowiekowi "spokojnie" oglądać filmy pornograficzne, czytać literaturę erotyzującą.

     Normy dla rozeznania w sumieniu tego, co "czyste" lub "nieczyste" w zainteresowaniach seksualnych młodego człowieka nie ustalają sami rodzice i wychowawcy, ale są one wpisane w samego człowieka i w jego duchowość. Naszym zadaniem jest je odczytać i kierować się nimi. Dla chrześcijan normy te są objawione przez Boga i przekazywane przez Kościół. Jeżeli kryteria i normy, jakie otrzymuje młody człowiek, są niezgodne z jego sumieniem, nie może on kierować się nimi ślepo, ponieważ rodzice i wychowawcy nie są "panami jego sumienia". Zobowiązany jest sam w swoim sumieniu do osobistych poszukiwań.

     Byłam wychowywana w rodzinie, w której zagadnienia życia seksualnego były tematem tabu, po prostu nie istniały. Doprowadziło to do ukształtowania we mnie ogromnej blokady do tych spraw. Zaczęłam funkcjonować jako ono. Istniały we mnie olbrzymie napięcia psychiczno-fizyczne, których nie potrafiłam zniwelować. Był też ogromny lęk przed mężczyznami" wyznaje pewna młoda dziewczyna.

     Jak można młodego człowieka wyprowadzić z tak lękowego przeżywania własnej seksualności?

     Lęk i poczucie winy, jakie towarzyszą nieraz młodym ludziom w dziedzinie seksualnej, wynikają z całego wychowania seksualnego naznaczonego atmosferą milczenia i zakazu. To, co my nazywamy "brakiem wychowania seksualnego", jest de facto wychowaniem w atmosferze tabu. Brak wychowania seksualnego jest jednocześnie lękowym wychowaniem. Jeżeli o czymś nie można mówić, to właśnie dlatego, iż jest to "sfera naznaczona lękiem". Najbardziej naturalne i proste zjawiska seksualne mogą być wówczas przeżywane z ogromnym poczuciem winy, wstydu i nieakceptacji siebie. Nieakceptacja własnej płciowości i wszystkich najbardziej naturalnych jej przejawów nie ogranicza się tylko do sfery erotycznej. Jest to bowiem w jakimś sensie brak akceptacji całej swojej osobowości.

     Innym przejawem lękowego wychowania seksualnego jest ignorowanie seksualności lub też traktowanie jej jako zła koniecznego. To ignorowanie sfery seksualnej przejawia się między innymi w lekceważeniu pytań seksualnych dziecka lub też w udzielaniu odpowiedzi nieprawdziwych. Znacznie głębsze konsekwencje dla osobowości dziecka powoduje wyśmiewanie, poniżanie czy też karanie go za jego zainteresowania seksualne. Im bardziej bywa ono karane lub też poniżane, tym głębsze mogą być później konsekwencje wychowawcze.

     Wychowanie seksualne w atmosferze tabu wpaja młodemu człowiekowi, iż wszelkie odczucia, pragnienia i myśli seksualne same w sobie są nieczyste i złe. Trzeba sobie uświadomić, że sam człowiek nie jest w stanie wyjść z takiego podejścia do spraw seksualnych, które zostało w nim zakodowane zwykle w ciągu długich lat wychowania rodzinnego. Nie wystarczy też posłużyć się bezosobową informacją zaczerpniętą z książek. Młody człowiek potrzebuje osoby doświadczonej w sprawach wychowania seksualnego, do której miałby zaufanie i przed którą mógłby się otworzyć. W szczerym i otwartym dialogu może dopiero przekonać się, że sprawy seksualne są ludzkimi sprawami, że są one dobre i piękne, że można o nich spokojnie myśleć i mówić oraz że należy się nimi interesować w takim zakresie, w jakim jest to potrzebne do własnego rozwoju. Wychowawca, kierownik duchowy, z którym rozmawia osoba zalękniona własną seksualnością, winien dać jej świadectwo dojrzałej, otwartej i pełnej dyskrecji postawy wobec spraw seksualnych. Winien on być jednak bardzo czujny i delikatny, aby nie wchodzić w takie sfery jej życia seksualnego, o których nie chciałaby mówić w danej chwili. Najmniejsza próba nacisku mogłaby wzmocnić postawę lękową i obronną. Wychowawca lub kierownik duchowy winien stworzyć najpierw klimat ciepła, serdeczności oraz pełnej akceptacji, który pomoże osobie przekonać się, iż będzie dobrze zrozumiana, delikatnie potraktowana i dlatego nie musi się niczego obawiać.

     Wyróżniliśmy dwa krańcowe typy zainteresowań ludzką seksualnością: z jednej strony bezwiedne uleganie emocjonalnej ciekawości seksualnej, z drugiej zaś lękowe podejście do wszystkiego, co seksualne. Moglibyśmy zatem zapytać o "złoty środek" zainteresowania sprawami ludzkiej płciowości.

     Wydaje się, że dojrzałe zainteresowanie seksualnością człowieka "złoty środek" nie leży między tymi skrajnymi typami zainteresowań: z jednej strony zainteresowaniem z poczuciem winy i lęku, a z drugiej strony łatwym, bezwolnym uleganiem chorej, czyli oderwanej od realnej miłości ciekawości seksualnej. Dojrzałe zainteresowanie ludzką płciowością przekracza zarówno pierwszą jak i drugą postawę. Z jednej strony przekracza lęk, chory wstyd i chore poczucie winy, które dramatyzują najbardziej naturalne przejawy ludzkiej seksualności; z drugiej jednak strony dojrzałe zainteresowanie seksualnością człowieka przekracza również chorą ciekawość, która szuka nieustannego podniecenia seksualnego. Chora ciekawość seksualna jest pewną formą podglądactwa. Dojrzale zainteresowanie życiem seksualnym człowieka szanuje zdrowy i naturalny wstyd, szanuje intymność, jaką jest ono otoczone.

O Józef Augustyn

Przestańcie znieważać miłość

     Frank, 22-letni Amerykanin, umierając na AIDS, pojednany z Bogiem, w ostatnim swym liście zwraca się z dramatycznym apelem do swoich rówieśników, aby nie niszczyli i nie znieważali czystej miłości przez rozwiązłość seksualną. U kresu swego ziemskiego życia Frank nawrócił się i doświadczył miłości Chrystusa. Prosił młodych, aby uwierzyli, że tylko Chrystus mówi całą prawdę na temat miłości i seksu.

     Każdemu człowiekowi do pełni szczęścia potrzebna jest tylko taka miłość, która nigdy się nie skończy. My wiemy, że jedynym jej źródłem jest Jezus Chrystus. Pan Bóg stworzył nas na swój obraz i podobieństwo i równocześnie obdarował płciowością, abyśmy mogli uczestniczyć w Jego stwórczym planie miłości. W zamiarach Stwórcy współżycie seksualne, wyrażone w cielesnej jedności męża i żony, ma być ucztą duchową, wspólnym uświęceniem, doświadczeniem wzajemnej miłości w miłości Boga - a więc jest czymś nieskończenie wspanialszym aniżeli sama zmysłowa przyjemność. Tak przeżywane współżycie seksualne staje się możliwe tylko w sakramencie małżeństwa, a więc w widzialnym znaku niewidzialnej obecności Chrystusa. Poza granicami sakramentu małżeństwa seks zawsze wyrządza straszne zniszczenia w sferze duchowej, psychicznej i cielesnej, zniewala i uzależnia. Każde działanie seksualne poza małżeństwem jest grzechem, dlatego że głównym jego celem jest doznanie seksualnej przyjemności, a nie bezinteresowny dar z siebie w miłości, która ma swe źródło w Bogu. Z każdego świadomie i dobrowolnie popełnionego grzechu nieczystego trzeba się spowiadać, ponieważ każdy taki grzech niszczy w człowieku zdolność do miłości i pogłębia egoizm, a więc zrywa więzy przyjaźni z Bogiem i w konsekwencji wprowadza na drogę duchowej śmierci i wiecznego potępienia. Pogarda dla Dekalogu prowadzi do samozniszczenia. Frank doświadczył tego na samym sobie i dlatego zwraca się z dramatycznym apelem: "Przestańcie znieważać miłość. Błagam, pozwólcie, by Jezus przyszedł do was, zanim będzie za późno!".

     W bogatych krajach Zachodu owoce rozwiązłości seksualnej są przerażające: AIDS i kilkadziesiąt innych chorób przenoszonych drogą płciową, epidemia raka szyjki macicy, gwałty, zboczenia, handel ludźmi, pedofilia oraz - w majestacie prawa - mordowanie dzieci przed narodzeniem...

     Już z czysto medycznego punktu widzenia wiemy, że nastolatki są fizjologicznie niedojrzałe do aktywności seksualnej. Ich obrona immunologiczna nie jest jeszcze w pełni rozwinięta. Odważni i uczciwi seksuolodzy biją na alarm. Profesor Lars Westrom z Lund w Szwecji tak mówił na sympozjum ginekologów w Stuttgarcie: "Wirusowe i grzybicze infekcje narządów płciowych rozprzestrzeniają się epidemicznie wśród nastolatków, często bezobjawowo. Skutki tego są różne: od niepłodności i rozmaitych patologii ciąży poprzez uszkodzenia płodu aż do nowotworów i śmierci. (...) Odpowiedzialna za ten stan rzeczy jest propaganda luzu moralnego, popierająca aktywność seksualną nastolatków. Mówi się tylko o rozmaitych technikach seksualnych i antykoncepcji. Nikt natomiast nie wspomina o skutkach ubocznych przedwczesnego seksu, które potem mogą rzutować na całe życie".

      Tak często w telewizji, radiu czy w poczytnych czasopismach młodzieżowych propaguje się swobodę seksualną, oderwaną od miłości i odpowiedzialności. Jeżeli ktoś ulega tym propozycjom, wchodzi na drogę prowadzącą do duchowego i fizycznego samozniszczenia, stając się erotomanem i stałym klientem przemysłu erotycznego. Jest to cały przemysł związany z pornografią, prostytucją, antykoncepcją, aborcją, a nawet produkcją niektórych kosmetyków, przynoszący miliardy dolarów zysków. Ten erotyczny przemysł ma na swoim koncie więcej niewinnych ofiar niż dziki kapitalizm w ubiegłym stuleciu.

     Oto przykład reklamy w Quotidien de Paris: "Ampułki C, zawierające ekstrakt z ludzkich embrionów, zapobiegają odwadnianiu skóry". Ciała dzieci żabiych w łonach matek zamraża się i przewozi ciężarówkami (m.in. ze wschodniej Europy) dla przemysłu kosmetycznego, żeby produkować "wysokiej jakości" kremy i inne kosmetyki...

     To w naszych czasach stosuje się praktyki handlu żywym towarem dla domów publicznych. Według danych ONZ około 35 min kobiet i dzieci oferuje się jako towar w domach publicznych. W USA wyspecjalizowane agencje wynajmują na określony czas chłopców i dziewczynki według wieku i karnacji.

     Przerażające skutki rozpasanej rozwiązłości skłoniły wielu do opamiętania się. Tysiące młodych ateistów nawraca się i odkrywa istnienie Kościoła jako jedynej wysepki życia, wolności i miłości na ogromnej pustyni cywilizacji śmierci, nastawionej na konsumpcję i użycie. Jeszcze wczoraj nie uznawali żadnej normy i żadnego autorytetu. Dzisiaj szukają ratunku w Kościele. Zaakceptowali przykazania i prawdy dane przez Boga raz na zawsze, dla dobra człowieka, które Kościół głosi od dwóch tysięcy lat. Widzą, że Kościół jest antytezą dla samobójczej ideologii życia bez Boga.

     To prawdziwy cud, że tak wielu młodych ludzi idzie pod prąd cywilizacji śmierci. W Ameryce i w Wielkiej Brytanii w połowie lat 90. powstały ruchy jednoczące młodzież, która zobowiązuje się do zachowania czystości przedmałżeńskiej. W 1997 r. w Waszyngtonie na zakończenie kongresu ruchu True Love Waits 250 tys. osób złożyło przyrzeczenie zachowania czystości. W USA do tego typu ruchów należy dziś 16% dziewcząt i 10% chłopców. (O tym, w jaki sposób młodzi Amerykanie podejmują zobowiązanie zachowania czystości, traktuje kolejny artykuł). Młodzi mówią zdecydowane "nie" presji mediów, które brutalnie chciałyby uczynić ich niewolnikami zepsucia i egoistycznej konsumpcji. Nie godzą się, aby nimi manipulowano. Chcą kochać czystą miłością i bronić dziewiczości swoich serc. Protestują przeciwko wszelkiemu nieładowi seksualnemu i propagandzie luzu moralnego. Jednoczą się w celu przeciwstawienia się wszechobecnej, obsesyjnej pornografii. Buntują się przeciwko ingerencji techniki w cud poczęcia nowego życia oraz przeciw manipulacjom genetycznym dążącym do tego, aby dziecko było traktowane jak seryjny produkt, który w zależności od tego, czy spełnia normy czy nie, albo jest przyjmowane, albo uśmiercane.

     Ci młodzi ludzie wiedzą, że seksualność nie jest dla zabawy, lecz wiąże się z odpowiedzialną miłością i służbą życiu. Dlatego seks może wyrażać miłość i dawać szczęście tylko w małżeństwie. Odkrywają, że tylko życie w czystości daje prawdziwą radość i wolność. Ich młodzieńcze twarze promienieją Bożym światłem i radością. Potrafią powiedzieć: "Dlatego, że cię kocham, nie pójdę z tobą do łóżka przed ślubem". Noszą koszulki z napisami: "No seks machinę", "Prezerwatywa nie chroni serca" itp.

     Oczywiście, że w tym przeerotyzowanym świecie taka postawa wymaga odwagi. Tę odwagę daje zawsze Chrystus - w modlitwie oraz w sakramentach pokuty i Eucharystii. Przyjęta z ufnością miłość Chrystusa staje się wszechmocna i zwycięża wszelkie zło. Wtedy największy nawet erotoman staje się czysty i wolny. Dla Chrystusa nie ma ludzi zbyt brudnych i zbyt grzesznych, nie ma dla niego sytuacji beznadziejnych.

     Włącz się i Ty do tej wielkiej wspólnoty młodych ludzi na całym świecie, którzy mają odwagę pójść pod prąd fali rozwiązłości i chcą budować cywilizację miłości. Duchowo do tej wspólnoty należą święci młodzi ludzie, którzy oddali życie w obronie czystości, m.in. Karolina Kózkówna, Maria Goretti, czarna dziewczyna z Zairu, w 1962 r. zabita przez wojskowego, ponieważ nie chciała mu się oddać, młodzież spalona żywcem w Ugandzie, która nie uległa homoseksualnym zapędom władcy, oraz wielu innych bohaterskich chłopców i dziewcząt. Zapraszamy Cię do włączenia się do Ruchu Czystych Serc. RCS jest polskim odpowiednikiem takich ruchów, jak True Love Waits. The Silver Ring Thing, Youth for Life i innych. Powstał w roku 1996 i skupia się wokół dwumiesięcznika Miłujcie się!. Włączając się w ten ruch, pozwolicie Chrystusowi, aby przez Was wydobywał z błota egoizmu największą wartość świata, jaką jest miłość. Stańcie się solą ziemi i światłem świata!

Red.


0x01 graphic

Numer Specjalny - 2007

0x01 graphic

http://www.rcs.org.pl/

O unikaniu okazji

     Ktokolwiek łapczywie rzucałby się na pornograficzną prasę lub angażował w podejrzane, otwarcie wynaturzone sytuacje, nie może wymagać od siebie możliwości samokontroli. Byłoby to tak jak rzucanie zapałki w stóg siana i twierdzenie, że opanuje się buchający z niego ogień.

     Niektórzy ludzie wydają się szukać kłopotów i komplikacji seksualnych. Zawsze znajdują się w sytuacji, w której muszą reagować na jakąś podnietę. Chodzi o tych, którzy akceptują bez namysłu każdy rodzaj przygody pod pretekstem, że trzeba brać rzeczywistość taką, jaka jest, zapominając w ten sposób o jednym z najbardziej podstawowych praw ludzkiej psychologii. Można by nawet pomyśleć, że są oni na łasce i niełasce tajemniczego bodźca do samozniszczenia.

     Najlepsza zasada ostrożności dla wszystkich w obronie praw przeciw pożądaniom seksualnym jest trzymanie się, na ile to od nas zależy, w bezpiecznej strefie.

     Posługując się pewną analogią, można powiedzieć, że ten, kto sadzi bardzo rzadkie i cenne kwiaty w swym ogrodzie, nie robi tego na skraju drogi, lecz w odpowiedniej odległości od przechodniów, może nawet zbuduje tam ogrodzenie. Kto opiekuje się dzieckiem, to nawet jeśli jest ono spokojne, nie sadza go na brzegu stołu, lecz umieszcza bezpiecznie w kołysce lub w wózku. Kto ma pieniądze, nie lokuje ich w niepewnych inwestycjach, lecz wybiera te, które oferują mu najlepsze gwarancje.

     Przenosząc tę roztropną politykę na sferę czystości, wydaje się oczywiste, że jeśli ktoś jest głęboko przekonany o wartości swej seksualności, nigdy nie zechce jej wystawiać na oczywiste ryzyko, raczej zabezpieczy ją w najlepszy możliwy sposób, sięgając do wszelkich ludzkich i nadprzyrodzonych metod.

     Unikanie okazji nie oznacza jednak przyjęcia postawy zamkniętej, ograniczonej do hasła: "W każdym przypadku muszę się hamować". Są sytuacje, których ominąć nie można. W tych wypadkach przyjmuje się postawę zdrowego rozsądku, polegająca na unikaniu bezpośredniego kontaktu z nimi. W pewnych okolicznościach być może najlepsze rozwiązanie to poczucie humoru jako wyraz świadomości swoich własnych ograniczeń i wewnętrznego spokoju duchowego.

     Ilość podniecających okazji może czasem zależeć od samych naszych warunków fizycznych, atrakcyjności zewnętrznej oraz nieuniknionego kontaktu z rzeczami lub osobami podniecającymi seksualnie. Nie możemy izolować się od społeczeństwa; nie możemy żyć wśród innych nosząc ciemne okulary. W sytuacjach tego typu idealizm i zdrowy rozsądek powinny wspomagać się wzajemnie.

     Skuteczne w ograniczaniu podniet seksualnych może się okazać rozwijanie zainteresowań i fascynacji zdolnych oderwać uwagę od erotycznej atrakcyjności.

     Łatwo zrozumieć, że młody człowiek nie mając nic, co interesowałoby go w sposób szczególny, wyniszcza się chorobliwym zainteresowaniem seksem. Jest to jedno z niebezpieczeństw rodzących się na przykład, ze złego humoru lub chęci odprężenia nerwowego po jakimś egzaminie lub wysiłku. Gra erotyczna staje się wówczas przyjemną rozrywką. Przebywający razem dziewczęta i chłopcy, z braku ciekawego i pozytywnego zajęcia, łatwo angażują się w te niebezpieczne zabawy.

     Z dotychczasowych opracowań na ten temat można wynieść przekonanie, że gdyby czystość jako praktyczny styl zachowania była przedstawiana inaczej, niż to zwykle bywa, mogłaby stanowić ideał wart zaangażowania. Nie jest ona przecież niekończącą się serią zakazów i wyrzeczeń, lecz raczej wyrazem równowagi, konsekwencji i dobrego gustu. Jest zasadniczo życiem wyższą rzeczywistością, wyrażonym z żywym poczuciem realizmu i równowagą, która wywiera wpływ na otoczenie. Jest szczególnie znakiem dobrego przygotowania do prawdziwej miłości.

     Młodzi starający się zapanować nad bodźcami seksualnymi według powyższych sposobów są i na ogół wydają się pogodni, otwarci i pełni życia.

Giacomo Perico SJ

Nie - bezpiecznie

     Jak myślisz: 60 procent to dużo czy mało? "To zależy" - odpowiesz. Gdybyś miał 60 procent szans, że dostaniesz się do Oxfordu, to bardzo dużo. Ale gdybyś miał 60 procent szans, że rzeżyjesz w wypadku samochodowym, to... 70 procent: to dużo czy mało? "To zależy" - odpowiesz. A nawet 80 procent: czy...

     Badania naukowe dowodzą, że skuteczność prezerwatywy w zapobieganiu zarażeniu wirusem HIV waha się między 60 a 70 procentami (Soc. Sci. Med., maj 1997). Nie pytam już, czy to dużo czy mało. Wiem, że to za mało.

     Dlaczego promuje się prezerwatywy jako skuteczną ochronę przed AIDS? Dlaczego lansuje się nieprawdziwe hasła "bezpiecznego seksu"? Tak, masz rację, gazeta to nie audiotele, dość tych pytań. Teraz trochę faktów.

     Niewystarczająco skuteczne nawet jako antykoncepcja

     Na VIII Światowym Kongresie Seksuologii w Heidelbergu (Niemcy) w 1987 r. około 800 uczestników poproszono o wskazanie przez podniesienie ręki, czy zdecydowaliby się na kontakt seksualny z osobą HIV pozytywną, używając jako jedynej ochrony prezerwatyw. Jedna osoba podniosła rękę - dziennikarz, który powiedział, że zrobiłby to także bez prezerwatywy. Na X kongresie w Amsterdamie w 1991 r. to samo pytanie padło na warsztatach dotyczących edukacji seksualnej. Nikt z 60 obecnych profesjonalistów nie podniósł ręki.

     Opracowania na temat skuteczności prezerwatyw w prewencji zakażeń HIV nawiązują często do ich skuteczności jako środka antykoncepcyjnego. "Family Planning Perspectives" (pismo bynajmniej nie katolickie) podaje zawodność prezerwatyw podczas pierwszego roku stosowania wśród kobiet niezamężnych, współżyjących seksualnie poniżej 24. roku życia: od 40 nawet do 70 proc. Przypominam, że w ciążę można zajść jedynie przez kilka dni w miesiącu, a zarazić się HIV podczas wszystkich dni miesiąca. Średnica wirusa HIV jest natomiast 450 razy mniejsza niż średnica plemnika...

     Białe, czyli czarne

     Jedno z najpoważniejszych pism medycznych świata, "Lancet" podaje: "Możliwe konsekwencje niepowodzenia w użyciu prezerwatywy, jeżeli jeden z partnerów jest nosicielem HIV, są wystarczająco poważne (a prawdopodobieństwo niepowodzenia dostatecznie wysokie), żeby używania prezerwatyw przez osoby z grup wysokiego ryzyka nie nazywać Ťbezpiecznym seksemť".

     W tym samym piśmie czytamy, że intensywna polityka promowania prezerwatyw może przyczynić się do wzrostu, a nie spadku ryzyka związanego z podejmowaniem stosunków seksualnych bez zabezpieczenia, gdy ma niezamierzony efekt zachęcania do większej aktywności seksualnej.

     Nieważne, czy dziurawe

     Jedynymi metodami zapewniającymi 100 skuteczności w prewencji zakażenia są abstynencja seksualna oraz oparte na wzajemnej wierności kontakty seksualne z osobą niezakażoną. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) stwierdza: "Abstynencja jest najbezpieczniejszą formą zapobiegania zakażeniu H!V przenoszonemu drogą płciową".

     Badania przeprowadzone na Uniwersytecie w Manchester wykazały, że 52 procentom osób, które otrzymały prezerwatywy podczas badań zdarzyło się pęknięcie lub ześlizgnięcie się prezerwatywy jeden i więcej razy w ciągu trzech ostatnich miesięcy. W świecie nauki toczą się dyskusje, czy prezerwatywa może przepuścić wirus HIV, czy nie. Niezależnie od tego zawodność prezerwatyw związana z ich pęknięciami i ześlizgnięciami jest na tyle wysoka, że czyni prezerwatywy nieskutecznymi w ochronie przed HIV.

     Osobną kwestią jest zawodność prezerwatyw wynikająca ze złych warunków przechowywania prezerwatyw: ekspozycja na światło, głównie UV, wysoką i bardzo niską temperaturę, ozon oraz wilgoć, która osłabia i uszkadza lateks.

     "Straszyć, straszyć, straszyć" - tak określają mówienie prawdy o niewystarczającej skuteczności prezerwatyw w prewencji HIV ich zwolennicy.' Ja mówię: ostrzegać, ostrzegać, ostrzegać.

KU

Zatrzaśnięcie drzwi miłości

     Skoro napisano podręczniki (i zaakceptowano je w Ministerstwie Edukacji Narodowej) łamiące tysiącletnią tradycję polskiej moralności chrześcijańskiej, my, rodzice, chcemy też wypowiadać się na ten temat, podawać antidotum, przypominać prawdę, podążać za ładem moralnym. Powód jest niebagatelny. Ewangelia uczy nas, że grzech nieczystości pozbawia nasze ciało wielkiego i cudownego zaszczytu bycia Świątynią Boga.

     To, co się obecnie dzieje w tzw. dziedzinie seksualnej, przypomina zrywanie przez dzieci zielonych jabłek. Ba, nawet zawiązków owoców. Tyle w tym smaku, co zdrowia. Człowiek musi dojrzeć emocjonalnie, intelektualnie, duchowo, a nade wszystko musi nauczyć się miłować, zanim podejmie życie seksualne. Współcześni "seksuolodzy" przekonują młodzież o powszechności i normalności mastur-bacji. Jednak jej celem jest przyjemność, a nie miłość i cudowna, Boża rozkosz prawdziwego, niezwykłego, ciągle nowego i pełniejszego zjednoczenia z drugą osobą. Dla miłości nietrudno jest tęsknić za sobą. Dla miłości pięknie jest czekać i pragnąć. W miłości ręka może drżeć od muśnięcia i dotyku. Takie bywająmałżeń-stwa. Wielu tego nie zna, bo masturbacja zatrzasnęła dla nich drzwi miłości. Samogwałt to fabryka egoizmu. Prawo pierwszego połączenia w dziedzinie seksualnej obraca się przeciwko młodym ludziom uprawiającym masturbację, która utrudnia lub uniemożliwia rozwój małżeńskich więzi i przeżywania miłości. Zaczyna liczyć się tylko własne zaspokojenie i to jak najmniejszym kosztem.

     Pan Bóg daje każdemu skarb seksualności. Trudność polega na tym, aby go nie roztrwonić przez grzech. Młodzież ma problem, by to zrozumieć i przeżyć. Rodzice mają problem, jak rozmawiać na te tematy. Matki patrzą z niepokojem na zegarek, kiedy dziecko jest zbyt długo w łazience. Rodzice boją się, żeby tylko nie przyszło pewnego dnia i nie powiedziało: "To nic, że to niezdrowe, ale przyjemne". Z przerażeniem myślimy o chwili, kiedy usłyszymy: "Tego uczą w szkole!" Nie muzyki, nie rysunku, nie rzeźby, nie języków klasycznych, nie solidnych ćwiczeń gimnastycznych zapewniających zdrowie! Nie męstwa, wytrwałości i roztropności! W tej "nauce" chodzi o zrobienie sobie przyjemności. Jak największej przyjemności! Uczą zaspokajać popęd szybko i bez jakichkolwiek zobowiązań wobec innych, a tym bardziej wobec Boga. Takiej rzeczywistości można zaradzić. Można pokazać młodym, że jest COŚ, w porównaniu do czego hulanki, alkohol, narkotyki, pieniądze, władza są niczym. To miłość Boga. I w imię tej miłości warto zostać z dziećmi w domu i porozmawiać z nimi. Przypilnować, aby nie wylegiwały się w łóżku, nie nadużywały telewizji i wideo (nawet u znajomych). Aby uprawiały sport, kochały słońce, ruch, powietrze, modliły się o prawdziwą miłość. Któż może być lepszym przewodnikiem w miłości niż Bóg, który jest Miłością?

     Wcale nie jest to łatwe. Zdecydowanie prostsze dla rodziców jest zepchnięcie odpowiedzialności za dziecko na szkołę i nauczycieli, a dla młodzieży "podążanie za pragnieniem" i "pójście na łatwiznę". Prawdziwa miłość wymaga pracy, cierpliwości, niekiedy ofiarności. Jednak tylko wysiłek pokochania drugiej osoby "jak siebie samego" w oparciu o miłość Boga pozwala znaleźć prawdziwe szczęście. Liczne małżeństwa, tak jak my, mogą świadczyć o wyższości takiej miłości nad chwilowymi (nawet bardzo intensywnymi i prawdziwymi) przeżyciami, j ednak ich głos j est zagłuszany przez krzykliwą i hałaśliwą propagandę "swobody seksualnej".

     Chyba po raz pierwszy w historii naszego szkolnictwa dorosłym przyszło do głowy dokonać na taką skalę rozmycia granicy między dobrem a złem i oficjalnie podjąć się tworzenia społeczeństwa składającego się z uzależnionych od własnej płciowości egoistów. Aby pojąć całą perfidię takiego działania, należy uzmysłowić sobie, co przeżywa dziecko w okresie dojrzewania. Jest ono targane przez emocje, spowodowane "burząhormonalną". Przyjmuje postawę niezwykle krytyczną w stosunku do autorytetów, szczególnie rodziców. Ten właśnie okres obrali sobie "specjaliści" od wychowania seksualnego na kształtowanie młodego człowieka. I zamiast pomóc dojrzewającemu dziecku w zrozumieniu tego, co się z nim dzieje, pomóc mu w radzęniu sobie z trudnościami, ukształtować jego zainteresowania, skierować jego energię na naukę czy aktywność sportową, społeczną, intelektualną, wkładają wysiłek w zniszczenie naturalnego wstydu i formowanie erotomanów. Młody człowiek, poddany "edukacji seksualnej" w szkole prowadzonej przez wykwalifikowanych edukatorów seksualnych i tą drogą zainspirowany do "samoedukacji", staje się niestety coraz bardziej odporny na zabiegi wychowawcze rodziców.

     Nastała moda na wzorowanie się na krajach zachodnich i USA w szczególności - zajrzyjmy więc do książki Amerykanina Josha McDowella Nie! z podtytułem Pomóż swojemu dziecku pokonać presją seksualną (wyd. Pojednanie, Lublin 1993). Pozwolimy sobie przytoczyć krótki cytat:

     "Pamiętaj, że wszyscy nauczyciele, celowo lub podświadomie, chociażby samym przykładem, propagują wśród uczniów wyznawane przez siebie wartości. Przyjrzyj się również dokładnie treści podręczników. Musimy wiedzieć, jakie wartości są prezentowane naszym dzieciom. Choć niektórzy specjaliści od edukacji mogą się z tym nie zgadzać, faktem jest, że wykształcenie naszych dzieci jest naszą - nie nauczycieli - troską i odpowiedzialnością. Jako rodzice mamy prawo, aby uznawane przez nas wartości nie były przekreślane przez to, czego naucza szkoła. Nie bój się więc wyrazić sprzeciwu, jeżeli materiał, który przerabia dziecko, uważasz za nie do przyjęcia" (s. 93).      Pragniemy zachęcić ciebie do refleksji nad sobą i miłością w twoim życiu, nad czystością twojego chrześcijaństwa. Jeżeli jesteś rodzicem, zrób wszystko, by twoje dziecko nauczyło się odróżniać miłość od popędu i szanować ciało swoje i innego człowieka. Jeżeli dopiero wchodzisz w dorosłe życie, zastanów się, czy nie warto w imię pełnego zjednoczenia z Bogiem, a w przyszłości ze współmałżonkiem, zrezygnować z dogadzania sobie.

Teresa i Adam Chwieralscy



0x01 graphic

1-2/1999

Antywychowanie seksualne
...a godność dziecka poczętego

     Cud poczęcia

     Nauka wyraźnie mówi, że dziecko nienarodzone jest człowiekiem od poczęcia, czyli od pierwszego podziału zapłodnionej komórki jajowej. A religia głosi, że przy tym poczęciu Bóg dołącza człowiekowi duszę nieśmiertelną, która będzie mogła przejawić się dopiero wtedy, gdy ostatecznie rozwinie się mózg, ten jej nadawczo-odbiorczy aparat w relacjach ze światem. Nauka pokazuje też wyraźnie, że w ludzkiej sferze płciowej wszystko służy pojawieniu się nowego człowieka, a z punktu widzenia religii poczęcie człowieka jest swego rodzaju cudem, przy którym sfera nadprzyrodzona, duchowa, łączy się z cielesną. Świętość tego cudu opromienia też sprawy i czynności, które do niego prowadzą. Toteż ludzka ptciowość i erotyzm zasługują na wielki szacunek, jeśli trzymają się tego światła i wskazań płynących z ogromnej godności dziecka poczętego, z jego cielesno-duchowego człowieczeństwa. Wyraźnie też widać, jak nakazy Boże ujęte w katolickiej etyce seksualnej stoją na straży dziecka poczętego, a zarazem i szczęścia jego rodziców. Dobro dziecka wymaga, by poczęło się ono i urodziło w kochającym się małżeństwie swych rodziców i wzrastało w szczęśliwej rodzinie. To jest według prawa Bożego naczelny cel erotyzmu i temu ma służyć prawidłowe wychowanie seksualne.

     Antywychowanie seksualne

     Niestety, wiemy jak szybko rozwija się u nas seksualne "antywychowanie", które odrzucając religię, naukę i rozum, do spraw płci podchodzi z punktu widzenia prymitywnego hedonizmu, za jedyną wartość uznając sam odruch seksualny (orgazm), a akt płciowy (tzw. seks) traktuje jako zabawę, którą można uprawiać w różny sposób i przy różnych okazjach. Zresztą te zwyrodniałe poglądy i wynikające z nich grzechy - cudzołóstwo, dzieciobójstwo, prostytucja, różne zboczenia - istniały zawsze, ale były uważane za zło i ukrywane. Na straży czystości erotyzmu stała religia, lecz w miarę osłabiania jej wpływów, w ostatnich stuleciach, coraz bardziej uchylano tę zasłonę wstydu, aż wreszcie w XX wieku rewolucja seksualna wszystkie te związane ze sferą płciowości grzechy uznała za sprawy normalne i w pełni uprawnione.

     Rezultaty? Znamy je z obserwacji i ze statystyk dotyczących rozwodów, aborcji, wolnej miłości, różnych form konkubinatów, samotnych matek, czy "małżeństw" homoseksualnych. W krajach zachodnich szybko posuwa się niszczenie rodziny. Ale my, idąc za naszym wspaniałym Papieżem, wiemy gdzie szukać ratunku. Prawidłowe seksualne wychowanie musimy mocno oprzeć o Kościół i katechezę.

     Wychowanie to zaczyna się od tzw. uświadomienia, które ma dla tej sprawy ogromne znaczenie. Katecheci często bardzo nie lubią tych "płciowych" tematów i unikają ich twierdząc, że podstawowe wychowanie i "uświadomienie" należy do rodziców. No cóż - trudno temu przeczyć, ale ci rodzice... Według statystyk znaczna większość dzieci otrzymuje tę "wiedzę" od kolegów, niemałą też rolę odgrywa telewizja, różne pornograficzne brukowce itp. Zapewne są i rodzice, którzy potrafią ten temat z dziećmi prawidłowo omawiać. Ale ilu ich jest, procentowo biorąc? W podwórkowo - telewizyjne "uświadomienie" wkracza nieraz szkolna edukacja seksualna (czasem nawet z rozdawaniem prezerwatyw), która w istocie poucza nastolatków, że w ich wieku wolny seks to już norma.

     Człowiek dzieckiem Boga

     Już 4-6 letni malec, ciekawy świata, może pytać rodziców skąd się biorą dzieci. Zwykle pyta na próżno, a w wieku lat 8 może już mieć różne domysły i pomysły na ten temat. I właśnie katecheza przed pierwszą spowiedzią, omawiając VI przykazanie, może i powinna dawać to podstawowe uświadomienie w sposób najprostszy i ogólnikowy, ale zawsze całościowy, czyli łącząc w tym przekazie sprawy cielesne z duchowymi według praw i przykazań Bożych. Czy to takie trudne? Zwykle wcale nie trudno mówić o tym, jak dziecko "w łonie matki" rozwija się z maleńkiego jajeczka na ślicznego noworodka. Ale trzeba podkreślić, że to jajeczko może rozwijać się tylko, gdy połączy się z żywą cząsteczką zwaną plemnikiem i pochodzącą od ojca. Ciało dziecka pochodzi więc od obojga rodziców i jest owocem ich miłości. Kochając się, zawierają oni ślub w kościele i potem, jako małżeństwo, nieraz okazują sobie miłość nie tylko przez uściski i pocałunki, ale i przez ścisłe złączenie swych ciał, przy którym plemniki, w tzw. nasieniu przechodzą od mężczyzny do kobiety. Takie cielesne złączenie nazywamy pożyciem płciowym i według prawa Bożego jest to dozwolone tylko w małżeństwie. Poza małżeństwem taki stosunek jest zawsze ciężkim grzechem, właśnie tym cudzołożeniem, którego zabrania VI i IX przykazanie.

     Bardzo ważne jest przy tym mocne podkreślenie samego momentu poczęcia, czyli złączenia jajeczka z plemnikiem. Powstaje nowy człowiek, którego Bóg obdarza duszą nieśmiertelną. Tak więc człowiek jest nie tylko dzieckiem swych rodziców, ale przede wszystkim dzieckiem Boga.

     Widać tu ogromną godność dziecka poczętego, widać jak ważną i cenną jest ono istotą. A także, jak bardzo godne szacunku są sprawy, które do tego poczęcia prowadzą - miłość mężczyzny i kobiety, małżeństwo i pożycie płciowe, jako wyraz tej miłości i źródło ludzkiego życia. Szacunek ten obejmuje również narządy płciowe, dlatego ukrywa się je, nie mówi się o nich w sposób wulgarny i nie wolno bawić się nimi dla jakiejś przyjemności czy ciekawości.

     Ten krótki szkic wstępnego uświadomienia wymaga oczywiście wielu uzupełnień, doraźnych odpowiedzi na pytania uczniów i oczywiście znacznego pogłębiania tej wiedzy w następnych latach szkolnych.

     Kiedy uświadamiać?

     Można nieraz spotkać się z twierdzeniem, że uświadomienie w wieku lat 8 czy 9, przed pierwszą spowiedzią, byłoby stanowczo za wczesne. Ale przecież chodzi o to, by dziecko poznało prawa rządzące płciowością (odpowiednio przekazane) dostatecznie wcześnie, jeszcze przed pokwitaniem, gdy może to już rozumieć, a nie jest jeszcze zainteresowane emocjonalnie i traktuje te sprawy jak inne ciekawe zjawiska z odległego jeszcze świata dorosłych. W tym okresie poczucie własnej słabości, zależność od rodziców i miłość dla nich powodują, że te podstawowe zasady katolickiej etyki seksualnej odbierane są jako oczywiste i w chłonny umysł dziecka "wdrukowują się" w całym blasku swej prawdy. "To przecież jasne - pomyśli taki malec - że ten stosunek płciowy może być tylko w małżeństwie, bo z tego rodzi się dziecko, a ono musi mieć swego tatę i mamę, którzy są mężem i żoną i kochają się - inaczej to dziecko byłoby bardzo nieszczęśliwe. A to cudzołożenie, które tak niszczy małżeństwa? A rozwody? Jakie to straszne grzechy - jakie cierpienia dla dzieci".

     I chłopiec, który w tym wczesnym wieku rozważy to z punktu widzenia dziecka, może nie będzie w przyszłości tak podatny na hasła rewolucji seksualnej, jak to często widzimy u dzisiejszej młodzieży.

     Nie zapominajmy, że jeśli nawet w wyższych klasach szkolnych katecheza nieco "pustoszeje", to do I Komunii św. przystępuje ok. 90% polskich dzieci. W tym nasze szczęście i nadzieja - w tym nasza siła, wykorzystujmy ją właściwie!

doc. Kinga Wiśniewska-Roszkowska


GŁOS DLA ŻYCIA
nr 1(54) styczeń/luty 2002

0x01 graphic

Moja żona nie jest zainteresowana seksem

Ingrid Trobisch, Jean Banyolak

Książka ukazuje w podstawowym zakresie, ale w sposób bardzo bezpośredni, problematykę związaną ze współżyciem małżeńskim. Wskazuje najczęstsze przyczyny nieporozumień i napięć w tym obszarze, a jednocześnie sugeruje możliwości radzenia sobie z nimi...

Smutny świat "Playboya"

     W dobie powszechnego nieomal dostępu do tzw. twardej (czyli najbardziej brutalnej) pornografii, często lekceważy się destrukcyjny wpływ tzw. pornografii miękkiej. Tymczasem łatwa osiągalnosść tej ostatniej, pod postacią np. różnych pism młodzieżowych (do nabycia w każdym kiosku, sklepie i supermarkecie), przygotowuje najczęściej grunt pod legalizację w danym kraju pornografii oraz wywołuje znaczące zmiany w społecznej świadomości.

0x08 graphic
     Przez tysiące lat zachodnia myśl religijna odzwierciedlała wymagania Biblii, że mężczyźni i kobiety unikać muszą cudzołóstwa, aby stworzyć i zapewnić stabilność swoim rodzinom oraz wychować zdrowe potomstwo.

     Czasopismo "Playboy" zajęło się sprawami dotyczącymi małżeństwa i rodziny już w pierwszym swoim wydaniu, w roku 1953. Nowa "biblia dla mężczyzn" ostrzegała ich przed pułapką, jaką jest małżeństwo, wskazując sposoby na "otrzymanie czystego seksu".

    Czasopismo było i jest nastawione na wzbudzanie seksualnego podniecenia. Jednakże nie posiadając żony czy, modnie dzisiaj nazywanej "partnerki", miliony młodych chłopców i mężczyzn skazane zostają na pokusę masturbacji w towarzystwie papierowych lalek jako swoich "kochanek".

     Strategię działania "Playboya" ująć można w czterech punktach:

     Już pierwsze wydanie "Playboya" zawierało praktyczne porady dla mężczyzn - dokładną instrukcję "krok po kroku, jak odwieść dziewczynę od dziewictwa". Służyła temu dodatkowo odpowiednio sterowana propaganda, nasilana szczególnie wśród ludzi młodych, których przekonywano, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie pozostawia dziewicy, a im więcej dziewcząt pozbawi dziewictwa, tym lepiej. Porównywano go do pszczoły, która "zapyla wiele kwiatków, ale nie pozostaje na nich długo". Na pierwsze, najmniejsze drgnienie serca i budzące się uczucie -ostrzegał "Playboy" - odlatuj!

     Na skutki nie trzeba było czekać długo; wielu z współczesnych młodzienie-ców woli przez całe życie pozostać kawalerem, zaś "seks odbywać z papierowymi lalkami" - modelkami z pornograficznych czasopism lub z dziewczętami, które tak jak on - też lubią seks.

     Jeśli w latach 50-tych dziewczyna niespodziewanie zaszła w ciążę, biegła do najbliższego sklepu po białą, ślubną suknię! A dzisiaj? Jej chłopak oczekuje, że zamiast tego, pozbędzie sie dziecka, usuwając ciążę. W poniedziałek rano, jak gdyby nigdy nic, kobieta ma stawić się w pracy, czy na wykładach. Niektórzy mężczyźni godzą się nawet partycypować w kosztach tego "wydatku"...

     Po aborcji zdemoralizowana para wkrótce się rozchodzi. Każde z partnerów powraca na brutalną, pełną chorób wenerycznych scenę samotnych panien i kawalerów. Witamy w świecie fantazji Playboya!

     W dzisiejszych czasach, czasach chorób wenerycznych, AIDS oraz pojawiających się nowych form syfilisu, rzeżączki i szeregu seksualnych dysfunkcji, społeczeństwo nareszcie dostrzegło, że filozofia "Playboya" okazała się fatalna w skutkach i obróciła się przeciwko samym jej poplecznikom.

na podstawie Huntington House Publishers, 1991


GŁOS DLA ŻYCIA
nr 2(55) marzec/kwiecień luty 2002

Oblicza ludzkiej seksualności

     Rzucanie światła na ludzką seksualność jest bardzo trudne, gdyż stajemy tu w obliczu bardzo skomplikowanego zjawiska. W innych sferach ludzkiej rzeczywistości dominuje z reguły jakiś pojedynczy aspekt. Na przykład głód jest zjawiskiem fizjologicznym, emocje są zjawiskiem psychicznym, a szukanie sensu życia jest przejawem duchowości człowieka. Tymczasem seksualność dotyka jednocześnie wszystkich wymiarów człowieczeństwa. Jest zjawiskiem na wskroś biologicznym i fizjologicznym, obejmującym instynkt i popęd. Seksualność to potężna energia biologiczna. Jednocześnie ludzka seksualność jest zjawiskiem psychicznym, obejmującym emocje, nastroje, przeżycia, potrzeby psychiczne. Ludzka seksualność to zatem także potężna energia psychiczna. Ale przecież seksualność jest również zjawiskiem duchowym, mającym związek z sensem życia, z hierarchią wartości, z postawą danej osoby do samej siebie i do innych ludzi. Dojrzale przeżywana seksualność stawia człowieka w obliczu miłości i odpowiedzialności na całe życie. Stanowi wtedy źródło potężnej siły i motywacji duchowej.

     Właśnie z tego powodu, że ludzka seksualność jest tak bardzo bogata w treść i znaczenie, grozi nam, że nie odkryjemy pełnej prawdy o niej i że nie rzucimy na nią pełnego światła. Poznawszy bowiem jeden z jej wymiarów, możemy uznać, że znamy już całą prawdę. Dzieci i młodzież poznają stopniowo własną seksualność. W sposób spontaniczny odkrywają najpierw jej aspekty fizjologiczne, instynktowe, cielesne. Równie łatwo i intensywnie odkrywają towarzyszące seksualności przeżycia i emocje. Niektórzy na tym odkryciu poprzestają. Ryzykują, że nigdy nie odkryją pełnego sensu własnej seksualności.

     Rzucanie światła na ludzką seksualność jest trudne nie tylko ze względu na jej złożoność i tajemniczość. Jest trudne także ze względu na dominującą obecnie mentalność. W środkach przekazu, w filmach, wywiadach, audycjach radiowych i telewizyjnych, w czasopismach i plakatach, w wypowiedziach wielu ludzi, seksualność bywa ukazywana głównie w swych aspektach cielesnych i emocjonalnych, często oderwanych od człowieka i całej jego rzeczywistości. Zdarza się, że nawet niektórzy wychowawcy ukazują tak okaleczoną wizję ludzkiej seksualności.

     W konsekwencji wielu młodych staje w obliczu własnej seksualności w sposób bardzo powierzchowny i zredukowany. To właśnie takie cząstkowe jedynie odkrywanie prawdy o ludzkiej seksualności sprawia, że może ona posiadać tak różne oblicza. Jednym kojarzy się ona z miłością, zaufaniem, bliskością, czułością, z zawierzeniem się drugiemu człowiekowi, z odpowiedzialnym i radosnym przekazywaniem życia. Inni widzą w niej jedynie działanie instynktu, atrakcyjne źródło doraźnej przyjemności czy łatwy sposób na zaspokojenie biologicznego popędu. Jeszcze inni widzą w seksualności źródło nieszczęścia, frustracji, zniewoleń, zniszczonych więzi, ogromnych rozczarowań, wyrzutów sumienia. Dla jednych jest więc seksualność symbolem radości i szczęścia. Dla innych symbolem przyjemności fizycznej. A niektórych napawa lękiem, wstrętem lub obrzydzeniem, gdyż źle przeżywana seksualność potrafi niszczyć, prowadzić do chorób fizycznych, do urazów psychicznych, do depresji i stanów samobójczych. Seksualność może być sposobem wyrażania miłości i miejscem odpowiedzialnego przekazywania życia. Ale może być także sposobem wyrażania przemocy (np. gwałt) lub miejscem przekazywania śmierci (np. aborcja czy choroba AIDS).

     Nie wszystkim jest więc łatwo stanąć z radością w obliczu własnej seksualności. Dla niektórych spotkanie z seksualnością okazuje się dramatem, lub prowadzi do dramatów. Niektórzy błędnie ją rozumieją. Niektórzy kierują nią w błędny sposób. I to aż do tego stopnia, że pewne zachowania w tej dziedzinie muszą być zakazane prawem i ścigane kodeksem karnym, by bronić człowieka przed skrajnie bolesnymi konsekwencjami zaburzonej seksualności. Z powyższych względów większość rodziców i innych wychowawców zdaje sobie sprawę, że seksualność jest zbyt ważną i skomplikowaną dziedziną życia, aby mogła być pozostawiona spontaniczności lub zawierzona biologicznemu instynktowi. Ludzka seksualność wymaga wychowania. Wymaga kształtowania dojrzałej postawy wobec niej. Wychowanie seksualne to proces, w którym człowiek stopniowo odkrywa tajemnicę własnej seksualności i uczy się tak nią kierować, aby stawała się ona seksualnością coraz bardziej ludzką, aby służyła człowiekowi, aby nie niszczyła jego rozwoju i jego więzi. Odpowiedzialne wychowanie seksualne jest konieczne, by wychowanek mógł pogodnie stanąć w obliczu własnej seksualności.

     Mam świadomość, że nie łatwo jest udzielać pomocy wychowawczej w tej dziedzinie. Wychowanie seksualne okazuje się bowiem trudniejszym zadaniem niż kształtowanie dojrzałej postawy wobec innych sfer ludzkiego życia. Jest to zrozumiałe, skoro seksualność angażuje całą rzeczywistość człowieka. W tym sensie wychowanie seksualne utożsamia się z wychowaniem człowieka. Jest to zadanie trudne w każdej epoce. Warunki zewnętrzne mogą ułatwiać podjęcie tego zadania. Ale mogą też bardzo utrudniać dojrzałe spotkanie człowieka z własną seksualnością. Prezentowana tutaj analiza jest próbą rzucenia światła na ludzką seksualność dzisiaj, a więc z uwzględnieniem aktualnego kontekstu społecznego i kulturowego, w którym żyje młode pokolenie. Dominujące obecnie zjawiska w życiu społecznym są na ogół niekorzystne dla wychowania w ogóle a w sposób szczególny są one niekorzystne dla kształtowania dojrzałej postawy wobec seksualności. Żyjemy w czasach gwałtownych przemian, które wiążą się z kryzysem prawdy, z kryzysem wartości i postaw. A przez to prowadzą do kryzysu miłości i życia, wypaczają i dramatycznie zawężają ludzkie pragnienia.

     Niepokojące są obecnie rozmiary kryzysu prawdy o człowieku i o jego życiu. Szukanie prawdy stanowi podstawę wychowania, gdyż prawda wyzwala z iluzji, z błędów, zagrożeń, uzależnień. Młodzi zdają sobie z tego sprawę i z reguły chcą poznawać prawdę o sobie i o własnym życiu. Ale jednocześnie tej prawdy się boją, gdyż ona odsłania nasze wnętrze, nasze najgłębsze motywacje i potrzeby, a także stawia trudne wymagania. Kto nie potrafi czy nie chce podjąć wymagań wynikających z odkrycia prawdy o człowieku, ten zwykle przestaje jej szukać. Czasem wręcz od niej ucieka. Ucieczka od złożonej prawdy o ludzkiej seksualności jest wyjątkowo niebezpieczna, gdyż wyklucza możliwość zajęcia dojrzałej postawy w tej sferze życia, a przez to prowadzi do wyrządzania krzywdy sobie i innym ludziom.

ks. Marek Dziewiecki

0x01 graphic

Wiara i płeć

o. Karol Meissner OSB

Niniejsza pozycja jest zbiorem artykułów ojca Karola Meissnera poruszających zagadnienia ludzkiej seksualności w świetle wiary

Edukacja seksualna

     Niektóre media, jak np. znane z promowania wszelakich środowisk gejowsko-lesbijskich Radio TOK FM, orędują za obowiązkową edukacją seksualną w szkołach. Oficjalnie chodzi o uczenie dziatwy odpowiedzialności i tolerancji w sprawach dotyczących seksu. A także o przestrzeganie przed niebezpieczeństwami, w tym przed chorobami przenoszonymi droga płciową i przed pedofilami. "Odpowiedzialność" i "tolerancja" to piękne słowa. Problem polega na tym, że w tym przypadku niejednokrotnie przykrywają one chęć indoktrynowania dzieci w "jedynie słusznym" kierunku, który dla wielu rodziców oznacza po prostu demoralizację.

     Początków idei wprowadzenia tzw. edukacji seksualnej do szkół można upatrywać w założonej w 1928 roku w Berlinie Światowej Lidze Reformy Seksualnej. Skupiała ona liberalnych seksuologów, którzy dążyli do rozpowszechnienia antykoncepcji, zalegalizowania aborcji i prostytucji, propagowania rozwodów i zasadniczego rozdzielenia seksualności od moralności. Cele te były realizowane w następnych dziesięcioleciach przez wiele środowisk i grup. Obecnie najbardziej aktywną organizacją w tego rodzaju działalności jest Międzynarodowa Federacja Planowanego Rodzicielstwa (co za przewrotna nazwa!).

     Ciekawym przykładem "osiągnięć" liberalnej edukacji seksualnej jest to, co dzieje się w Anglii. Od lat rząd w tym kraju wydaje ogromne sumy na wszelkiego rodzaju uświadamianie seksualne. A jakie są skutki? Ano takie, że Wielka Brytania ma najwyższy wskaźnik ciąż nastolatek w Europie. A liczba aborcji przeprowadzanych przez dziewczyny poniżej 16 lat wzrosła w ubiegłym roku o 10 procent. Ostatnio głośno było o pewnym 13-latku w Anglii, który spłodził dziecko po przygodnym stosunku seksualnym ze swoją 15-letnią koleżanką. Co więcej, kiedy okazało się, że całą historię można drogo sprzedać żądnym skandali mediom, objawiło się dwóch innych nieletnich chłopców, którzy stwierdzili, że to oni są ojcami dziecka. Okazało się, że edukowana seksualnie 15-latka miała wielu partnerów.

     Problem polega na tyra, że osławiona edukacja seksualna polega głównie na domaganiu się powszechnej, dotowanej przez państwo, dostępności środków antykoncepcyjnych. Małolaty, pouczane o dobrodziejstwie antykoncepcji, dochodzą dość szybko do wniosku, że seks jest fajnym sposobem na spędzenie czasu po stresujących zajęciach w szkole. Żałosne jest to, że twórcy tej degrengolady nie chcą przyznać się do pomyłki, ale ratunek widzą w jeszcze większej dawce edukacji seksualnej. Niektórzy seksuolodzy-maniacy chcieliby zaczynać ową edukację już w przedszkolu.

     Wyobraźmy sobie sytuację, że nasze np. 12-letnie dziecko ma zajęcia na temat seksu z nauczycielką o dość liberalnych (frywolnych) obyczajowo poglądach. Owa wychowawczyni będzie z zapałem sprowadzała odpowiedzialność nieletnich do umiejętności zabezpieczenia się przez chorobą płciową lub niechcianą ciążą. Na lekcję zaprosi parę homoseksualną lub lesbijską, która będzie przekonywać, że nie ma żadnej różnicy między tym, czy ktoś ma mamusię i tatusia, czy też dwóch tatusiów. Ba! dwaj tatusiowie mogą być nawet lepszymi rodzicami, gdyż wiadomo, że w tradycyjnych rodzinach dzieci są bite. Obraz dość horrendalny. Przynajmniej dla większości rodziców.

     To, co mają na myśli ideolodzy edukacji seksualnej, jest w gruncie rzeczy zakamuflowanym narzędziem walki z małżeństwem i rodziną. Ich wizja jest następująca: dzieci z luźnych, hetero- i homoseksualnych związków, będą obowiązkowo indoktrynowane wedle jednej, jedynej ideologii. Tymczasem w takich sprawach jak seksualność trzeba szanować światopogląd rodziców. Trzeba pomagać rodzicom, aby umieli wychowywać swe dzieci, a nie zastępować ich w delikatnych kwestiach poprzez obowiązkową, narzuconą z góry edukację seksualną. Szkoła powinna wspierać rodziców, a nie indoktrynować ich dzieci.

ks. Dariusz Kowalczyk SJ


Tekst pochodzi z Tygodnika
0x01 graphic

19 kwietnia 2009



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
WYCHOWANIE SEKSUALNE(2)
WYCHOWANIE SEKSUALNE JĘZYK I ARGUMENTY, pedagogika
WYCHOWANIE SEKSUALNE
Wychowanie seksualne i prorodzinne
Małżeństwo - ŻYCIE SEKSUALNE - Część 2, teologia, antykoncepcja, NPR, prawda o antykoncepcji
jak basnie pomagaja w wychowaniu seksualnym dzieci
Kofta K Wychowanie seksualne
Praca wychowanie seksualne
Małżeństwo - ŻYCIE SEKSUALNE - Część 1, teologia, antykoncepcja, NPR, prawda o antykoncepcji
WYCHOWANIE SEKSUALNE(2)
Kofta K Wychowanie seksualne
Wychowanie seksualne
wiana Wychowanie seksualne
lausch Wychowanie seksualne osób z głębszą NI
Czterolatek w przedszkolu Wychowanie przedszkolne czesc 1 Przewodnik metodyczny CD Tokarska Elzbiet
WYCHOWANIE SEKSUALNE JĘZYK I ARGUMENTY(1)

więcej podobnych podstron