Ziegesar von蝐ily Plotkara Nigdy Ci nie sklamie


0x01 graphic


Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli [a.


hej, ludzie!

Wydaje si臋 wam czasem, 偶e jeste艣cie najwi臋kszymi szcz臋艣­ciarzami pod s艂o艅cem? C贸偶, pomy艂ka: to ja jestem najwi臋k­sz膮 szcz臋艣ciar膮. W艂a艣nie si臋 opalam na absolutnie prze­cudnej pla偶y w East Hampton, na kt贸r膮 wst臋p maj膮 tylko najlepsi. Patrz臋, jak 艣liczni ch艂opcy 艣ci膮gaj膮 pastelowe koszulki Lacoste i wcieraj膮 balsam do opalania Copper-tone w br膮zowe ramiona. Nie bez powodu ka偶dy nowojor­czyk, kt贸ry nie chce ca艂kiem porzuci膰 miasta, odpoczywa w Hamptons; z tej samej przyczyny ludzie nosz膮 buty Chri­stiana Louboutina i lataj膮 pierwsz膮 kfas膮. To jest po prostu najlepsze.

A skoro mowa o najlepszym, to nie ma nic wspanialszego ni偶 Eres. Jestem skromn膮 dziewczyn膮, ale uwa偶am, 偶e wy­gl膮dam osza艂amiaj膮co w g贸rze od bikini w kolorze mango i ch艂opi臋cych szortach w tym samym odcieniu. No dobra, mo偶e nie jestem zbyt skromna, ale dlaczego mia艂abym by膰? Gdyby艣cie wygl膮da艂y tak urzekaj膮co jak ja, rozci膮g­ni臋ta na bia艂ym piasku w East Hampton, te偶 by艣cie si臋 tym pochwali艂y. W prywatnej szkole dla dziewcz膮t przy Upper East Side nauczy艂am si臋, 偶e to nie grzech m贸wi膰


* plotkara.net jest t艂umaczeniem nazwy autentycznej strony interne­towej: www.gossipgirl.net (przyp. red.).

7


prawd臋, nawet je艣li siebie przedstawia si臋 wtedy w sa­mych superlatywach.

Bogu dzi臋ki, przysz艂o ju偶 lato i wreszcie mo偶emy zacz膮膰 pracowicie... odpoczywa膰. Po wyczerpuj膮cym czerw­cu nadszed艂 lipiec wraz z delikatn膮 bryz膮 znad cie艣niny i rezerwacjami we wszystkich najlepszych restauracjach w Hamptons. Gor膮cy i duszny Manhattan jest tu偶-tu偶, ale my wolimy spacerowa膰 boso w bikini Eres lub Missoni albo w batikowych sarongach Calypso i je藕dzi膰 platyno­wymi kabrioletami po Main Street w East Hampton, w po­szukiwaniu wiecznie nieuchwytnych miejsc parkingowych i ch艂opc贸w w szortach Biilabong.

To my, ch艂opcy o wyz艂oconych s艂o艅cem w艂osach, kt贸rzy przyje偶d偶aj膮 z Montauk z deskami surfingowymi na ba­ga偶nikach cherokee. To my, dziewczyny, kt贸re chichocz膮 na pla偶owych r臋cznikach w kolorze limetki i maliny albo dopieszczaj膮 si臋 w salonie Aveda w Bridgehampton po opalaniu. To my, ksi膮偶臋ta i ksi臋偶niczki z Upper East Side - teraz kr贸lujemy na pla偶y. Je艣li jeste艣 jednym z nas, czy­li wybra艅cem losu, zobacz臋 ci臋 tu w okolicy. Najwyra藕niej sezon zacz膮艂 si臋 na dobre, zw艂aszcza teraz, gdy kilkoro z naszych ulubie艅c贸w zaszczyci艂o nas swoj膮 obecno艣ci膮. A 艣ci艣le m贸wi膮c...

DYNAMICZNY DUET

Wiecie, ja te偶 nie mog臋 za nimi nad膮偶y膰. Prognozy pogo­dy dotycz膮ce tych dw贸ch zmieniaj膮 si臋 ka偶dego dnia. S膮 przyjaci贸艂kami? Wrogami? Zaprzyja藕nionymi wrogami? Kochankami? Wiecie, o kim m贸wi臋: B i S. I jedno wiem na pewno. Zosta艂y w艂a艣nie certyfikowanymi, oficjalnymi ikonami 艣wiata mody. Co prawda my wiedzieli艣my o tym

od dawna, ale do elity 艣wiata mody ten fakt dotar艂 dopie­ro teraz. Po spotkaniu z B i S na planie niadania u Freda pewna wyrocznia dobrego smaku - tak, ta kt贸ra nosi aksa­mitne kapcie z monogramem, ma wybielone z臋by i ca艂o­roczn膮 opalenizn臋 z Palm Beach - postanowi艂a zatrzyma膰 obie dziewczyny w swojej posiad艂o艣ci w Georgica Pond w charakterze muz. Mam nadziej臋, 偶e tamtejsza mena偶eria (kt贸ra, jak s艂ysza艂am, sk艂ada si臋 z kilku psiak贸w, pary lam i dw贸ch przera偶aj膮co chudych modelek z oczami jak spod­ki, wyrwanych z mrok贸w Estonii, 偶eby zosta膰 gwiazdami nadchodz膮cej kampanii reklamowej) nie b臋dzie zazdrosna

0 nowe kole偶anki. A zreszt膮, kogo ja oszukuj臋? Te dwie za­
wsze s膮 obiektem podobnych uczu膰. W ko艅cu jest im cze­
go zazdro艣ci膰.

NADESZO LATO, ALE YCIE NIE JEST ATWE...

dla ca艂ej reszty. Najwyra藕niej niekt贸rzy maj膮 monopol na szcz臋艣cie, a inni - poza nami - nie. Na przyk艂ad:

Biedny N codziennie pracuje przy domu trenera albo nudzi si臋 nad basenem w Georgica Pond, sam jak palec. Dlacze­go jest taki smutny? Z powodu rozstania z t膮 odra偶aj膮c膮, strzelaj膮c膮 gum膮 dziewczyn膮? Uwierzcie, nie rozpozna艂aby bikini od Eres, nawet gdyby kto艣 rzuci艂 nim prosto w jej g艂o­w臋 farbowan膮 na blond farb膮 Ciairol numer 102. Ale jakby co, ch臋tnie pana pociesz臋...

Biedna V, uwi臋ziona we w艂asnym piekle - mieszka ze swoj膮 mi艂o艣ci膮, O, ale nie mo偶e go poca艂owa膰. Wyciera z czarnych boj贸wek Carhatt wyschni臋te smarki, podczas gdy nadpo­budliwi ch艂opcy, kt贸rymi si臋 opiekuje, bekaj膮 alfabet.

1 biedny D... Chocia偶 mo偶e nie zas艂u偶y艂 na lito艣膰, skoro zdra­
dzi艂 V z t膮 dziwaczk膮 od jogi, i to teraz, gdy V wyl膮dowa艂a



8

9


w blador贸偶owym pokoju jego m艂odszej siostry J. Poza tym nadal ma swoj膮 „prac臋" i wiecznie wype艂niony kubek kawy rozpuszczalnej Folgers. Czasem odnosz臋 wra偶enie, 偶e woli kiepsk膮 kaw臋 i fataln膮 poezj臋 od dziewczyn. Niepoj臋te!

Wasze e-maiie

Droga P!

Nie wiem, do kogo innego si臋 zwr贸ci膰, wi臋c pom贸偶 mi, prosz臋. Pr贸bowa艂em poderwa膰 moj膮 艣liczn膮 s膮siadk臋 z g贸ry, ale nie wypali艂o. A potem pozna艂em jej niesa­mowit膮 wsp贸艂lokatork臋 i wysz艂o co艣 fantastycznego... a przynajmniej tak mi si臋 wydawa艂o. To by艂 taki roman­tyczny zwi膮zek pod tytu艂em: Lato w miecie". Nawet zaproponowa艂a, 偶ebym j膮 odwiedzi艂 w Hamptons. Kt贸rego艣 ranka zapuka艂em do niej, ale ju偶 jej nie za­sta艂em. 呕adnych mebli, ubra艅, 偶adnego listu, nic. Co jest? Zadzwoni膰 do niej, czy to ju偶 lekka przesada?

Porzucony i Za艂amany

•5 Drogi P&Z!

Najlepsze z nas trudno utrzyma膰. Je艣li tak ci jest pisane, wr贸ci i obsypie ci臋 delikatnymi jak p艂atki r贸偶 poca艂unkami. Je艣li nie, zachowaj wspomnienia i pog贸d藕 si臋 z przelotn膮 natur膮 wakacyjnych mi艂o艣ci. A przy okazji, skoro jeste艣 do wzi臋cia, mo偶e ja wyle­cz臋 twoje serduszko? Przy艣lij mi zdj臋cie! R

Droga PI

Najdziwniejsza rzecz, jak膮 w 偶yciu widzia艂am, to ko­pie dw贸ch dziewczyn, kt贸re kojarz臋 z miasta, 艣licznej

blondynki i szczup艂ej brunetki, chichocz膮ce na pla­偶y w okolicach Maidstone Arms. By艂y jak podr贸bki Louisa Vuittona z ulicznego straganu. Z daleka wy­gl膮daj膮 prawie jak orygina艂y, ale z bliska... C贸偶, pew­nych rzeczy nie da si臋 podrobi膰. Kto to jest? Widz膮ca Podw贸jnie (albo Poczw贸rnie)

PU Droga WPaP!

Teraz, kiedy pewna blondynka i brunetka sta艂y si臋 muzami bardzo znanego i ekstrawaganckiego pro­jektanta rnody, b臋dziemy widzie膰 coraz wi臋cej takich podr贸bek. To doprowadzi ch艂opc贸w do szale艅stwa. Pytanie tylko, kto dorwie orygina艂y? R

Na celowniku

B kupuje nowy baga偶, co zaprowadzi艂o j膮 do Barneys, po­tem do Tod's i wreszcie do Bally. Czy ta dziewczyna nigdy si臋 nie m臋czy? Najwyra藕niej nie, tak samo jak jej czarna karta American Express, kt贸r膮 matka w艂a艣nie jej odda艂a po szale艅stwie zakupowym w Londynie. No, no! S w kiosku na rogu Osiemdziesi膮tej Czwartej i Madison zdj臋艂a z p贸艂­ki wszystkie czasopisma z mod膮 i plotkami o gwiazdach, ukradkiem sprawdzaj膮c, czy nie pisz膮czego艣o niej. Wko艅cu dziewczyna potrzebuje jakiej艣 lektury na pla偶y. Przygn臋bio­ny N zgarnia sze艣ciopak ciep艂awej corony w n臋dznym mo­nopolowym w Hampton Bays. Nie wiadomo, czy gromadzi zapasy na romantycznego grilla o zachodzie s艂o艅ca na pla­偶y, czy po prostu topi smutki. Bior膮c pod uwag臋 wydarzenia z imprezy dla ekipy filmowej niadania u Freda, pewnie to drugie. V i D razem (ale nie tak, jak my艣licie) w winiarni na rogu Dziewi臋膰dziesi膮tej Drugiej i Amsterdam robi膮zakupy.



10

11


S膮 zupe艂nie jak stare ma艂偶e艅stwo: wybieraj膮 papier toale­towy i nie uprawiaj膮 seksu. K i I w Union Square Whole Foods jak nieprzytomne obijaj膮 si臋 koszykami o wszystkich klient贸w, podczas gdy ich czarna limuzyna czeka przed sklepem. Dobra rada, dziewczyny: mo偶ecie kupowa膰 rze偶u­ch臋, wafle ry偶owe i wod臋 mineraln膮, ale kiedy si臋 cz臋stuje­cie pi臋cioma (albo sze艣cioma, a nawet siedmioma) trufla­mi czekoiadowymi dla klient贸w, 偶egnacie si臋 z diet膮, kt贸ra zapewnia pi臋kny ty艂ek w bikini. Chocia偶 trzeba przyzna膰, 偶e to pychota. Po tygodniowej nieobecno艣ci C pojawia si臋 ponownie na scenie towarzyskiej. Okazuje si臋, 偶e chowa艂 si臋 w ulubionym apartamencie na ostatnim pi臋trze w no­wym hotelu Broatdeck przy Gansevoort Street... i nie by艂 tam sam. U boku mia艂 pewn膮 farbowan膮 blondynk臋 z odro-stami przynajmniej na centymetr. Pami臋tacie j膮? Wiem, 偶e N na pewno jej nie zapomnia艂.

Ludzie, zapowiada si臋 gor膮cy, duszny i pracowity lipiec, ale ja nie wiem co to odpoczynek. Zawsze znajdziecie u mnie naj艣wie偶sze wie艣ci, kto przychodzi, kto odchodzi, kto wpra-sza si臋 na najbardziej odlotowe imprezy na Gin Lane, Fur-ther Lane i do tych tandetnych nocnych klub贸w w Hamp-tons, kto wykrada si臋 pod ch艂odn膮 os艂on膮 nocy. W ko艅cu jestem wsz臋dzie. W ka偶dym razie wsz臋dzie, gdzie warto.

Wiecie, 偶e mnie kochacie.

plotkara

S i B zerkaj w krzywe lustro

- Halo? Halo? - Blair Waldorf i Serena van der Wood-sen wesz艂y do sk膮po umeblowanego holu futurystycznej rezy­dencji Baileya Wintera w East Hampton. Na zewn膮trz kwit艂y hortensje, temperatura wci膮偶 ros艂a, a w powietrzu lata艂y py艂ki. Ale w 艣rodku panowa艂 ch艂贸d. Dom by艂 wysprz膮tany na wysoki po艂ysk. Blair upu艣ci艂a na pod艂og臋, kt贸rej wz贸r przypomina艂 pasy zebry, 艂ososiow膮 sk贸rzan膮 torb臋 z Tod's i znowu krzyk­n臋艂a: - Halo?! Jest tu kto?

Serena przesun臋艂a na czubek g艂owy klasyczne okulary przeciws艂oneczne Chanel w drewnianej oprawie. Przyzwycza­jona by艂a do mieszka艅 pe艂nych antyk贸w, ale gdyby mia艂a letni domek, chcia艂aby, 偶eby wygl膮da艂 w艂a艣nie tak: l艣ni膮cy, czysty i bez 偶adnych grat贸w.

- Jeste艣cie, jeste艣cie, jeste艣cie!

Znany projektant zbieg艂 wypolerowanymi hebanowymi schodami jak przydu偶y dzieciak w bo偶onarodzeniowy ranek, klaszcz膮c w r臋ce i przekrzykuj膮c szczekanie pi臋ciu mops贸w, kt贸re p臋dzi艂y tu偶 za nim.

Blair wymieni艂a z nim trzy poca艂unki w powietrzu. Nigdy wcze艣niej nie zauwa偶y艂a, 偶ejest tak niski; jego g艂owa znajdowa艂a si臋 dok艂adnie na wysoko艣ci jej podbr贸dka. Bailey przygotowa艂


13


kostiumy do 艢niadania u Freda - filmu, kt贸ry mia艂 by膰 rema-kiem 艢niadania u Tiffany 'ego z Audrey Hepbura. G艂贸wn膮 role gra w nim najstarsza i najlepsza przyjaci贸艂ka Blair, Serena. Po zako艅czeniu zdj臋膰 Bailey zaprosi艂 obie na lato do rezydencji w Georgica Pond, aby by艂y jego muzami. Mia艂y go zainspi­rowa膰 do nowej kolekcji lato-zima. Kolekcji, kt贸ra zostanie pokazana tylko raz i b臋dzie zawiera膰 najbardziej ekscytuj膮ce pomys艂y.

- Dzi臋kujemy, 偶e nas zaprosi艂e艣 - mrukn臋艂a Blair, gdy
pi臋膰 ps贸w z entuzjazmem obw膮chiwa艂o jej pomalowane na
blady r贸偶 paznokcie u st贸p. Na nogach mia艂a - jak偶e inaczej

- bia艂e lniane espadryle Baileya Wintera.

- Nie wstyd藕 si臋! - wykrzykn膮艂 m臋偶czyzna, czym prze­
straszy艂 Seren臋, kt贸ra nada艂 sta艂a w progu i podziwia艂a dom.

- Chod藕 tu i natychmiast daj mi porz膮dnego buziaka!

Serena ruszy艂a za przyk艂adem Blair, odk艂adaj膮c ciemno­zielon膮, p艂贸cienn膮 torb臋 Hermesa na wypolerowan膮 pod艂og臋 i obejmuj膮c drobnego projektanta. Mopsy kr臋ci艂y si臋 wok贸艂 niej, ocieraj膮c grube, ociekaj膮ce 艣lin膮 pyszczki o jej opalone nogi.

Blair odwr贸ci艂a si臋 i zobaczy艂a wysokiego ch艂opaka. W艂a艣­nie wszed艂 do pokoju z zalanego s艂o艅cem korytarza, prowadz膮­cego na ty艂y domu. Za ch艂opakiem, przez okna zajmuj膮ce ca艂膮

艣cian臋 dostrzeg艂a basen. Przystojniak mia艂 na sobie wytarty, pomara艅czowy T-shirt, kt贸ry ledwie zas艂ania艂 bicepsy w kolo­rze karmelu, oraz wystrz臋pione oliwkowe szorty, si臋gaj膮ce po­ni偶ej kolan. Gdzie ona go widzia艂a? W katalogu Abercrombie? W samej bieti藕nie na plakacie na Times Square? W swoich snach?

Obj膮艂 j膮 opalon膮, mo偶e nawet lekko pomara艅czow膮 r臋k膮 za ramiona i us'cisn膮艂.

- Niez艂y k膮sek, co?

Blair z entuzjazmem pokiwa艂a g艂ow膮, chocia偶 napr臋偶one ramiona i z艂ote od s艂o艅ca w艂osy Stefana sprawi艂y, 偶e pomy艣la­艂a o swojej dawnej mi艂o艣ci, Nacie Archibaldzie. Zreszt膮, mo偶e wci膮偶 jeszcze co艣 do niego czu艂a. S艂o艅ce mia艂o magiczny wp艂yw na jego cia艂o. M贸g艂 nosi膰 od dziewi膮tej klasy t臋 sam膮 beznadziejn膮 koszulk臋 polo i idiotyczne uprasowane bermudy khaki z Brooks Brothers, kt贸re zawsze kupowa艂a mu mama, ale z opalenizn膮 wygl膮da艂 ob艂臋dnie.

Gdy kilka minut temu podje偶d偶a艂a pod rezydencj臋 Bay-leya, wbrew sobie rozgl膮da艂a si臋 ukradkiem po okolicznych podjazdach, szukaj膮c samochodu Nate'a. Jego rodzina sp臋dza­艂a wakacje w Maine, ale s艂ysza艂a, 偶e Nate zatrzyma! si臋 w ich nowym domu na pla偶y w Hamptons, bo pracowa艂 dla trenera.



14

15


Nigdy tam nie by艂a, ale posiad艂o艣膰 znajdowa艂a si臋 gdzie艣 w okolicy. Nie, 偶eby jako艣 j膮 to obchodzi艂o.

Jasne, 偶e nie.

To by艂o ostatnie pe艂ne wolno艣ci lato w jej 偶yciu. Oczy­wi艣cie w college'u te偶 b臋d膮 wakacje, ale Blair spodziewa艂a si臋, 偶e wype艂ni膮 je sta偶e w magazynach mody, archeologiczne wykopaliska na pustyni gdzie艣 w Azji lub Afryce albo „antro­pologiczne" badania na po艂udniu Francji. Ju偶 za osiem tygodni wrzuci walizki do nowego r贸偶owo-be偶owego bmw (prezent na zako艅czenie szko艂y od podr贸偶uj膮cego po s'wiecie kocha­nego ojca geja) i pojedzie do New Haven, 偶eby zacz膮膰 偶ycie jako studentka Yale. Do tego czasu zamierza艂a korzysta膰 z 偶y­cia jako muza znanego projektanta. W dzie艅 b臋dzie s膮czy艂a likier cytrynowy i sch艂odzon膮 w贸dk臋 przy basenie, a wieczo­rami ugniata艂a umi臋艣nione ramiona Stefana. A mo偶e poszuka Nate'a. Albo nic. Niewa偶ne.

- Masz przepi臋kny dom.

G艂os Sereny wyrwa艂 Blair z zamy艣lenia. Przesta艂a podzi­wia膰 kszta艂tne ramiona Stefana i przyjrza艂a si臋 przyjaci贸艂ce, kt贸ra siedzia艂a na pod艂odze, otoczona psami Bai艂eya. i u艣mie­cha艂a si臋 szcz臋艣liwie. Miaia na sobie d艂ug膮 bia艂膮 sukienk臋 na cieniutkich rami膮czkach, wyko艅czon膮 fioletow膮 szyde艂kowa­n膮 koronk膮. Ka偶da inna dziewczyna wygl膮da艂aby w niej jak hipiska z San Francisco, ale na Serenie sukienka prezentowa艂a si臋 cudnie.

- Ciesz臋 si臋, 偶e te skromne progi spe艂niaj膮 oczekiwania
Sereny van der Woodsen - odpar艂 Bailey.

Sze艣膰 sypialni, siedem 艂azienek, ptaszarnia, domek przy basenie, l膮dowisko dla helikopter贸w i kort tenisowy - rzeczy­wi艣cie skromne progi.

Serena wzi臋艂a na r臋ce Coco i poca艂owa艂a j膮 w 艣liczny, p艂aski pyszczek. Mops sapn膮! i parskn膮艂 rozradowany. Serena

}6

nie bawi艂a si臋 na pod艂odze z psem od czas贸w, kiedy spotyka艂a si臋 z przyrodnim bratem Blair, Aaronem. Jego pies, Mookie, ob艣lini艂 ca艂y pok贸j Blair i wystraszy艂 jej kotk臋. Kitty Minky, kt贸ra ze zdenerwowania wsz臋dzie siusia艂a. Mimo to Serena mia艂a do niego slabos'膰. Zastanawia艂a si臋, czy Bailey pozwoli jej spa膰 z Coco w domku dla go艣ci. Zupe艂nie, jakby mia艂a 偶y­wego misia przytulank臋.

- Kto艣 ci臋 polubi艂, co, Coco? - zagrucha艂 Bailey, drapi膮c
psa pod brod膮. - Chod藕cie, oprowadz臋 was.

Blair zmarszczy艂a brwi, patrz膮c na pozosta艂e cztery psy, kt贸re gapi艂y si臋. na ni膮 wyczekuj膮co. Ostatnie, na co mia艂a ochot臋, to 偶eby kundel ob艣lini艂 jej lnian膮 tunik臋 Calypso.

- T臋dy, prosz臋! - zawo艂a艂 Bailey, prowadz膮c pi臋膰 ps贸w
i dziewczyny jak stadko g膮sek ciemnym korytarzem do g艂贸w­
nej cz臋艣ci domu.

W holu wisia艂y ogromne na ca艂膮 艣cian臋 obrazy z czerwo­nymi ko艂ami EUsworth Kelly. Blair zna艂a je ju偶 z rozk艂ad贸w­ki „Elle Decor", gdzie w zesz艂ym roku zamieszczono artyku艂 o posiad艂o艣ci Wintera. Hol otwiera艂 si臋 na pot臋偶n膮 kuchni臋 z betonowymi blatami. Wielka tekowa misa z jasno偶贸ltymi cytrynami sta艂a na jednym z blat贸w.

- To jest kuchnia - wyja艣ni艂 gospodarz. - Wy powinny-
艣cie tylko wiedzie膰, 偶e mam tu barek. - Wskaza艂 na metalowy
naro偶ny stolik ze zbiorem asymetrycznych karafek, - Pozw贸l­
cie.

Bailey nala艂 jakiego艣 alkoholu na l贸d i pokruszone listki mi臋ty i wr臋czy艂 dziewczynom pe艂ne kieliszki od martini. Sere­na wzi臋艂a Coco pod pach臋, 偶eby odebra膰 drinka.

.* 鈻 Nigdy ci nie sk艂ami臋 17


drinka. - Lod贸wka jest pe艂na, wi臋c jazda st膮d. Nie musicie mi nic m贸wi膰, wiadomo, sezon kostium贸w k膮pielowych.

- Jasne - zgodzi艂a si臋 Blair, w g艂臋bi duszy przewracaj膮c
oczami.

Kole偶anki jej matki zawsze m贸wi艂y o tym, 偶eby uwa偶a膰, co sieje. Ale ona zamierza艂a poch艂on膮膰 tyle lod贸w Cold Stone Creamery i tyle francuskiego pieczywa, na ile b臋dzie mia艂a ochot臋. A i tak zaprezentuje si臋 wspaniale w nowym kostiumie w paski w kolorze ko艣ci s艂oniowej i b艂臋kitu.

Pychota.

- Chod藕cie, chod藕cie. - Bailey otworzy艂 szeroko drzwi na
wy艂o偶one niebieskawym piaskowcem patio. - To basen, a to...

- ci膮gn膮艂, wskazuj膮c na niski, betonowy bungalow wygl膮daj膮­
cy jak miniaturka jego rezydencji, - To wasze lokum. Domek
przy basenie. My艣l臋, 偶e b臋dzie wam tam ca艂kiem wygodnie.
Jest klimatyzacja, a po艣ciel sprowadzono z Umbrii. Stefan
przyniesie wam wszystko, czego b臋dziecie potrzebowa艂y.

Wszystko?

- S膮 jeszcze dwie wa偶ne osoby, kt贸re musicie pozna膰,

- Bailey si臋 rozpromieni艂. Klasn膮艂 weso艂o w r臋ce, rozlewaj膮c
resztki koktajlu. - Svetlana! Ibiza! Do mnie, prosz臋!

Kolejne psy?

- Idziemy, panie Winter!

Dwie d艂ugonogie amazonki wybieg艂y z domku przy base­nie - z ich domku - i pop臋dzi艂y w stron臋 Blair, Baileya i Sere-ny. Psy szczeka艂y z rado艣ci jak op臋tane.

- Ja Svetlana - oznajmi艂a dziewczyna z 偶贸艂tawymi w艂o­
sami, si臋gaj膮cymi pupy. Jej biodra by艂y zupe艂nie ch艂opi臋ce,
偶adnych kr膮g艂o艣ci.

Mia艂a na sobie mikroskopijne neonowopomara艅czowe figi od bikini i dwa male艅kie, pomara艅czowe tr贸jk膮ty na nie­istniej膮cych piersiach.

- Jestem Ibiza - powiedzia艂a nie艣mia艂o druga dziewczy­na.

Mia艂a kasztanowe w艂osy, kt贸re okala艂y lisi膮 twarzyczk臋 i l艣ni膮ce niebieskie oczy. Jej u艣miech szpeci艂y nieco wystaj膮ce z臋by. Nosi艂a lawend owo-z艂oty kostium w paski z gatunku tych okropnych, powycinanych jednocz臋艣ciowych, kt贸re z ty艂u wy­gl膮daj膮 jak bikini. Precyzyjnie umieszczone okr膮g艂e wyci臋cie ods艂ania艂o nieco mechaty p臋pek.

Fuj!

Ibiza, to imi臋 brzmia艂o zupe艂nie jak marka samochodu! Dziewczyna po艂o偶y艂a r臋ce na ramionach Blair i uca艂owa艂a j膮 dwa razy, muskaj膮c tylko powietrze. Blair zadr偶a艂a, zdaj膮c so­bie spraw臋, 偶e - nie Ucz膮c problemu ortodontycznego - dziew­czyna wygl膮da艂a zupe艂nie jak ona. Wy艣lizgn臋艂a si臋 z u艣cisku sobowt贸ra i przyjrza艂a drugiej modelce. Przy uwa偶niejszych ogl臋dzinach okaza艂a si臋 rozcie艅czon膮 wersj膮 Sereny; minus wdzi臋k, opanowanie i maniery z Nowej Anglii. Co tu, do dia­b艂a, by艂o grane?

- Ibiza i Svetlana b臋d膮 twarzami nowej kolekcji. Na re­
klamach, wiecie - wyja艣ni艂 Bailey z pe艂nym zadowolenia wes­
tchnieniem. - Oczywi艣cie wy dwie jeste艣cie inspiracj膮.

Tak, to oczywiste.

- S膮 tu, 偶eby was obserwowa膰. 呕eby naprawd臋 sta膰 si臋
wami - ci膮gn膮艂, unosz膮c w dramatycznym ge艣cie kieliszek,
jakby gra艂 w musicalu Rent na Broadwayu. - Chc臋, 偶eby
uchwyci艂y sam膮 wasz膮 esencj臋!

Ej, a偶 ciarki przechodz膮 po plecach!

- Milo mi was pozna膰. - Serena wyci膮gn臋艂a r臋k臋 do
dziewczyn, zaczynaj膮c od swojego sobowt贸ra.

Zawsze by艂a nieskazitelnie uprzejma, nawet gdy wszyst­ko przewraca艂o jej si臋 w 偶o艂膮dku. Pomijaj膮c piskliwy g艂os i w膮tpliwy gust, je艣li chodzi o kostiumy k膮pielowe, Svedana



18

19


wygl膮da艂a jak ona. To znaczy nie do ko艅ca. Toby艂ojakHallo-ween w czwartej klasie, kiedy przebra艂y si臋 z Blair za wycho­wawczyni臋 - w艂o偶y艂y nawet peruki, brzydkie swetry Talbots i br膮zowe mokasyny.

- To jak wielka pi偶amowa impreza! - Bailey pisn膮艂 ni­
czym sze艣ciolatka.

Ibiza i Svetlana zachichota艂y sztucznie.

Blair obrzuci艂a w艣ciek艂ym spojrzeniem karykatury. Dla wszystkich innych wygl膮da艂y pewnie jak szcz臋艣liwe, beztro­skie, niedo偶ywione lalki Barbie, ale Blair by艂a bardziej spo­strzegawcza ni偶 przeci臋tna dziewczyna. Ibiza i Svetlana mia艂y po prostu siedzie膰 i czeka膰, a偶 „muzy" odcisn膮 na nich swoje pi臋tno. Blair zauwa偶y艂a co艣 innego w tych ma艂ych, cudzo­ziemskich oczkach. Co艣 wyrachowanego i zdecydowanie j臋­dzowatego.

Sw贸j pozna swego.

Te dziewczyny nie zamierza艂y gra膰 drugich skrzypiec. Ibi­za i Svetlana mia艂y ca艂kiem inne plany.

C贸偶.

Blair odwr贸ci艂a si臋 i u艣miechn臋艂a szeroko do Sereny. Nagle ucieszy艂a si臋, 偶e mia艂a j膮 przy sobie. Z艂apa艂a Seren臋 za r臋k臋.

Wypu艣ci艂a wierc膮c膮 si臋 Coco. A potem we dwie wskoczy­艂y do kusz膮co b艂臋kitnego basenu, w butach i we wszystkim. Zapiszcza艂y, gdy wyl膮dowa艂y w wodzie dok艂adnie w tempe­raturze cia艂a.

- Och! - pisn膮艂 Bailey, gdy chlorowana woda zachlapa艂a mu l艣ni膮co bia艂e, lniane spodnie. - Prosz臋! - oznajmi艂 niewia­domo komu. - To dopiero inspiracja. Hilfe! Stefan, szybko, m贸j szkicownik! Bitte, kochany!

Blair zanurzy艂a g艂ow臋 w l艣ni膮cej, rozfalowanej wodzie, czuj膮c, jak ciemne w艂osy wiruj膮 wok贸艂 niej. Wynurzy艂a si臋 akurat, 偶eby zobaczy膰, jak Ibiza odwraca si臋 konspiracyjnie do Svetlany. I wtedy papugi stan臋艂y na brzegu basenu i skoczy艂y na g艂ow臋 do g艂臋bszej cz臋s'ci. Ko艣ci uderzy艂y w wod臋.

Witajcie w nowej rodzinie, dziewcz臋ta!


20


N potrafi rozpoznazdesperowan kur domow

- Nate? Nate? Gd2ie si臋 chowasz, misiaczku?

Zduszony, odleg艂y g艂os sprawi艂, 偶e rozja艣nione s艂o艅cem w艂osy zje偶y艂y si臋 Nate'owi na karku. Specjalnie wybra艂 ob­skurny, opustosza艂y strych w domu trenera Michaelsa, 偶eby uciec na chwil臋 od codziennej pa艅szczyzny, kt贸r膮 kazano mu odwala膰 w niezbyt modnej cz臋艣ci Long Island.

Ucieczka, rzecz jasna, oznacza艂a ujaranie. Wdychanie ma­rihuany i wydychanie dwutlenku w臋gla.

G艂臋boko zaci膮gn膮艂 si臋 s'wie偶o zrobionym skr臋tem i wy­dmuchn膮艂 ob艂oczek ciep艂ego, suchego dymu przez male艅kie okienko. Nas艂uchiwa艂, sk膮d dobiega g艂os. Wo艂a艂a go Patricia, znana r贸wnie偶 jako Babs, 偶ona Michaelsa, kt贸ra non stop opala艂a si臋 topless przy basenie. Nate pracowa艂 w domu tre­nera w Hampton Bays od zako艅czenia szko艂y. Tak naprawd臋 to Nate jeszcze jej nie sko艅czy艂, bo nie otrzyma艂 dyplomu z powodu nies艂awnego incydentu z viagr膮. Babs zawsze by艂a przyjacielska. Przynosi艂a mu cytrynow膮 mro偶on膮 herbat臋, gdy pcha艂 kosiark臋 po ukochanym trawniku trenera. Namawia艂a, 偶eby zjad艂 kawa艂ek cynamonowego tostu, gdy zjawia艂 si臋 rano z m臋tnym wzrokiem, gotowy do pracy. Ale przez ostatnie dwa

dni by艂a... c贸偶, wyj膮tkowo przyjacielska. Mo偶e i chodzi艂 uja-rany niema艂 ca艂y dzie艅, ale nie na tyle, 偶eby nie wiedzie膰, 偶e Babs Michaels zdecydowanie co艣 do niego mia艂a.

A kto by nie mia艂?

Nate zamar艂 i skupi艂 si臋 na nas艂uchiwaniu. W domu pa­nowa艂a cisza, s艂ysza艂 tylko 艂omot w艂asnego serca. W艂o偶y艂 z powrotem skr臋ta do ust i zamar艂 - mo偶e dostawa艂 paranoi od trawki, ale wydawa艂o mu si臋, 偶e co艣 s艂yszy. Jakby zbli偶aj膮ce si臋 kroki.

Cholera! Nate pospiesznie zgasi艂 skr臋ta na drewnianym parapecie. Na pod艂og臋 polecia艂 deszcz iskier. Super, nie do艣膰 偶e zaraz zostanie przy艂apany na paleniu trawki, to jeszcze przy okazji spali ca艂y dom. Schowa艂 skr臋ta do kieszeni - po co go marnowa膰? - i zacz膮艂 desperacko macha膰 r臋kami, 偶eby dym wylecia艂 przez okno.

- Jeste艣' na g贸rze, Nate? - Babs sta艂a u podn贸偶a schod贸w
na strych. - Czy czuj臋 co艣... nielegalnego? No wiesz, te偶 kie­
dy艣 by艂am nastolatk膮, i to nie tak dawno temu!

Nate nadal wymachiwa艂 r臋koma, kiedy Babs pojawi艂a si臋 na szczycie schod贸w. Na jej pomarszczonej, br膮zowej od s艂o艅­ca twarzy pojawi艂 si臋 szelmowski u艣mieszek. Farbowane na rudo w艂osy zwi膮za艂a w lu藕ny kucyk. Wok贸艂 czo艂a mia艂a aure-olk臋 z kosmyk贸w.

- O, jeste艣'! - Babs westchn臋艂a. - Nie s艂ysza艂e艣, jak wo­
艂a艂am?

Nate pokr臋ci! g艂ow膮. Nagle zda艂 sobie spraw臋, jaki jest ujarany.

99

23


Trener wyjecha艂 na tydzie艅 na konferencj臋 lacross w Ma­rylandzie. Pewnie uczy艂 si臋 nowych technik torturowania ucz­ni贸w. Nate zastanawia! si臋, czy zgasi艂 do ko艅ca skr臋ta. Ba艂 si臋, 偶e zapal膮 mu si臋 spodnie.

Ups.

Jak mo偶na zareagowa膰 na szanta偶?

- Prze... przepraszam - wyj膮ka艂. - To si臋 wi臋cej nie po­
wt贸rzy.

Babs si臋 roze艣mia艂a.

- Chyba nie s膮dzisz, 偶e w to uwierz臋.

U艣miechn臋艂a si臋, omin臋艂a rower i ruszy艂a w kierunku Nate'a, nadat pochylaj膮cego si臋 przy oknie.

- Niewa偶ne. Potrzebuj臋 pomocnej d艂oni, a ty masz dwie.
- Uj臋艂a go za r臋ce, na kt贸rych od niedawna pojawi艂y si臋 odcis­
ki, i im si臋 przyjrza艂a. - Dwie zr臋czne, silne d艂onie.

Nate zastanawia艂 si臋, czy nie powinien ostrzec trenera, 偶e jego dzieci pewnie nie bez powodu s膮 do niego niepodobne. Wygl膮da艂o na to, 偶e Babs zalicza艂a ka偶dego ch艂opca, kt贸ry no­si艂 jej zakupy ze sklepu!

- Co mog臋 dla pani zrobi膰? - Stara艂 si臋, 偶eby te s艂owa
zabrzmia艂y weso艂o i uprzejmie, ale g艂os mu dr偶a艂.

Babs wypu艣ci艂a jego d艂onie i rozpi臋艂a guzik r贸偶owej bluzki.

- Postanowi艂am zafundowa膰 trenerowi ma艂膮 niespodzian­
k臋. - Rozpi臋艂a kolejny guzik.

- Jasne - odpar艂 spokojnie Nate.

1 rzeczywi艣cie widzia艂 jasno imponuj膮cy rowek mi臋dzy piersiami, bez 偶adnych bia艂ych 艣lad贸w, dzi臋ki popo艂udniowe­mu zwyczajowi opalania si臋 topless.

Pi臋knie.

Patrz jej w. oczy. W oczy... w oczy!

- Ale to wymaga wyj膮tkowej troski - szepn臋艂a chrapli­
wym g艂osem.

Odwr贸ci艂a si臋 do Nate'a i pokaza艂a mu male艅ki tatua偶 - motyla z zielonymi skrzyd艂ami na br膮zowej sk贸rze w dolnej cz臋艣ci plec贸w.

- Ja nie mog臋 si臋gn膮膰 - ci膮gn臋艂a. - A Matty, ch艂opak od
tatua偶y, powiedzia艂, 偶e musz臋 wciera膰 w niego olejek co dwie
godziny.

Nate przyjrza艂 si臋 tatua偶owi, rozpaczliwie staraj膮c si臋 od­zyska膰 jasno艣膰 my艣lenia. Co mia艂 zrobi膰? Babs by艂a w porz膮d­ku, ale z bliska jej sk贸ra wygl膮da艂a jak stara r臋kawica base­ballowa, a perfumy pachnia艂y jak myd艂o w toalecie na stacji benzynowej,

Nic dziwnego, 偶e trener Michaels potrzebowa艂 viagry.

A skoro o nim mowa - skopa艂by Nate'owi ty艂ek, i to do­s艂ownie, gdyby wiedzia艂, 偶e 偶ona zdj臋艂a bluzk臋 w jego obecno­艣ci. Z drugiej strony, je艣li nie wetrze tego olejku, to Babs powie m臋偶owi o trawce. Wtedy trener nie da Nate'owi dyplomu pod koniec wakacji, co oznacza po偶egnanie z Yale. I zasadniczo spieprzone ca艂e 偶ycie.

Chyba nie mia艂 wyboru.



24

2 5


0x08 graphic
- Gdzie ten olejek? - zapyta艂.

Zamkn膮艂 oczy, nak艂adaj膮c mai. Szuka艂 w ujaranej g艂owie jakiego艣 aseksuatnego tematu do rozmowy.

- B臋d臋 musia艂 zabra膰 kosiark臋 ze s艂o艅ca, bo inaczej mo偶e
wybuchn膮膰. Nie chcemy tu 偶adnego po偶aru.

Za p贸藕no, skarbie. Za p贸藕no.

pokrcone umysy mylw podobny sposb

- Au膰, cholera - mrukn膮艂 Dan Humphrey, parz膮c sobie j臋zyk rozpuszczaln膮 folgers, zalan膮 kran贸w膮, czyli czym艣, co u niego uchodzi艂o za kaw臋.

Stary, nie s艂ysza艂e艣 nigdy o Starbucks?

Dan wsadzi艂 do ust lekko wygi臋tego camela. Pr贸bowa艂 jednocze艣nie zaci膮gn膮膰 si臋 papierosem i podmucha膰 na kaw臋, 偶eby j膮 ostudzi膰, co by艂o absolutnie niewykonalne. Wychla-pa艂 cz臋艣膰 kawy z krzywego, ciemnofioletowego kubka, kt贸ry ulepi艂a wiele lat temu jego matka, nim wyprowadzi艂a si臋 na W臋gry, do Czech, czy gdzie tam w艂a艣ciwie mieszka艂a. Du偶e br膮zowe krople spad艂y na zakurzone 偶贸艂te linoleum. Zdecydo­wanie nie by艂 rannym ptaszkiem.

Odstawi艂 kubek z kaw膮 na stary blat kuchenny i podszed艂 do be偶owej lod贸wki z po艂owy lat siedemdziesi膮tych. Mia艂 nadziej臋, 偶e uda mu si臋 wygrzeba膰 co艣 jadalnego, co poch艂o­n膮艂by, jad膮c metrem do centrum. Mia艂 tylko dwadzie艣cia mi­nut, 偶eby dotrze膰 do pracy - wymarzonej roboty w Strand, ogromnym, pi臋trowym antykwariacie w Greenwich Village. Je艣li teraz niczego nie zje, to do przerwy na lunch umrze / g艂odu.

27


Wstrzymuj膮c oddech, 偶eby si臋 nie narazi膰 na potencjal­ne niemi艂e zapachy, wsadzi艂 g艂ow臋 do wielkiej pomrukuj膮cej lod贸wki i oceni艂 stan rzeczy. Stary jak 艣wiat kubek z jak膮艣 mikstur膮 pokry艂 si臋 zielonym meszkiem ples'ni. W bia艂ej cera­micznej misce przelewa艂y si臋 jakie艣 bli偶ej nieokre艣lone resztki warzyw, a w plastikowym pojemniku le偶a艂y jajka ugotowane na twardo, na kt贸rych jego siostra. Jenny, namalowa艂a buzie. Zrobi艂a to przed wyjazdem do Europy, czyli ponad miesi膮c temu. To nie by艂 mi艂y widok.

- Nie 艂ud藕 si臋 - mrukn膮艂 kto艣 za nim. - Sprawdza艂am
wczoraj wieczorem. Nie ma tam nic nawet w przybli偶eniu ja­
dalnego.

Zamkn膮艂 lod贸wk臋 i s艂abo u艣miechn膮艂 si臋 do Vanessy Ab-rams, kt贸ra najpierw by艂a jego najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮, potem dziewczyn膮, a偶 wreszcie zosta艂a wsp贸艂lokatork膮. Po wielu wzlotach i upadkach - a wszystkie wynika艂y z napalonego, b艂膮dz膮cego spojrzenia Dana - zdecydowali, 偶e lepiej funk­cjonuj膮 jako przyjaciele, kt贸rzy 艣pi膮 w oddzielnych 艂贸偶kach i w oddzielnych pokojach. Tak si臋 sk艂ada艂o, 偶e te pokoje znaj­dowa艂y si臋 w tym samym mieszkaniu, poniewa偶 Yanessa stra­ci艂a dom przez wredn膮, absolutnie egoistyczn膮 siostr臋, kt贸ra znalaz艂a sobie w Czechach nowego ch艂opaka.

Podgrzewa艂a w mikrofal贸wce wod臋 w miarce, jedynym czystym naczyniu, jakie zdo艂a艂a znale藕膰. Rozsypa艂a troch臋 kawy folgers, pr贸buj膮c jej nasypa膰 do kubka. Ona te偶 nie by艂a rannym ptaszkiem.

Dobrana para.

Usiad艂a na zagraconym blacie. Wystrz臋pione, granatowe bokserki Dana praktycznie nie zas艂ania艂y jej bladych, nieogo-

lonych n贸g. To by艂o dziwaczne, patrze膰, jak nadal nosi jego rzeczy, i to bielizn臋, chocia偶 ju偶 nie s膮 razem. To sprawi艂o, 偶e Dan... posmutnia艂.

Od tygodnia ka偶dej nocy le偶a艂 w 艂贸偶ku i zastanawia艂 si臋, co Vanessa robi w swoim pokoju. S艂ysza艂, jak wstaje do 艂a­zienki i my艣la艂 o tym, 偶e m贸g艂by „przez przypadek" spotka膰 j膮 w ciemnym, znajomym korytarzu. Padliby sobie w ramio­na, zacz臋li si臋 gwa艂townie ca艂owa膰, a偶 doszliby do jego 艂贸偶­ka. G艂aska艂by jej ogolon膮 g艂ow臋. Tak bardzo chcia艂by znowu poczu膰 drapanie kr贸tkich w艂osk贸w na piersi i to, jak jej uszy robi膮 si臋 gor膮ce.- jak zawsze, gdy si臋 podnieci...

Dan nagle zacz膮艂 kr臋ci膰 g艂ow膮, jakby jego fantazja zacz臋艂a mu dokucza膰 jak woda w uchu.

- Wszystko w porz膮dku? - Vanessa spojrza艂a na niego
podejrzliwie.

Przesun臋艂a si臋 na blacie bli偶ej mikrofal贸wki.

Wypi艂 kaw臋 jednym haustem, ignoruj膮c fakt, 偶e pali go w gard艂o. Si臋gn膮艂 za Vaness臋, 偶eby z艂apa膰 z艂o偶ony egzemplarz „New York Review of Books", kt贸ry zamierza艂 przeczyta膰 w metrze.

To si臋 nazywa niezr臋czna sytuacja,

Wcisn膮艂 ostro偶nie pod pach臋 zwini臋ty „Review" i zbieg艂 po zat臋ch艂ych granitowych schodach do legendarnie brudnego



58

i-9


pokoju dla pracownik贸w w Strandzie. Ciemna klatka schodo­wa ohydnie 艣mierdzia艂a zaple艣nia艂ymi ksi膮偶kami, ale dla Dana by艂 to wspania艂y aromat.

Mia艂 trzydzie艣ci sekund, 偶eby wrzuci膰 gazet臋 do szatki, z艂apa膰 plakietk臋 z imieniem i stawi膰 si臋 do pracy na pi臋trze. 呕aden z jego szef贸w nie mia艂 ani odrobiny poczucia humoru, je艣li chodzi艂o o sp贸藕nienia. To byli oschli, niedorobieni inte­lektuali艣ci, kt贸rzy pogardzali pracuj膮cymi w wakacje dziecia­kami, takimi jak Dan. Ci膮gle wo艂ali na niego „nowy" albo „ej, ty", mimo 偶e pracowa艂 tu prawie od miesi膮ca i ka偶dego dnia tak jak reszta, nosi艂 plakietk臋 z imieniem.

To si臋 nazywa mie膰 styl.

Dan wpad艂 do male艅kiego pokoju, niechc膮cy uderzaj膮c drzwiami o 艣cian臋. Przestraszy艂 tym chudego dzieciaka z kr贸t­kimi, rozczochranymi blond w艂osami i okularami w rogowej oprawie, kt贸re by艂y za du偶e i niemal zakrywa艂y mu kwadrato­w膮 twarz o szeroko rozstawionych oczach.

- Przepraszam - mrukn膮] Dan.

Pop臋dzi艂 do swojej szafki - ma艂ego pud艂a znajduj膮cego si臋 raptem par臋 centymetr贸w nad zakurzon膮 i zasypan膮 niedopa艂­kami betonow膮 pod艂og膮. Wprowadzi艂 dziwaczn膮 kombinacj臋 - 8/28/49, czyli dat臋 urodzenia Goethego, autora najukocha艅­szej ksi膮偶ki Dana, Cierpie艅 m艂odego Wertera - wrzuci艂 gazet臋 i z艂apa艂 plakietk臋.

Dan przypi膮艂 tandetn膮 czerwon膮 plakietk臋 do wyp艂owia­艂ego czarnego T-shirta i podejrzliwie zerkn膮艂 na obcego. Nie zauwa偶y艂 go tu wcze艣niej. To jego pierwszy dzie艅? Czy to mo偶liwe, 偶e Dan ju偶 nie b臋dzie „nowym"?

- Jestem Greg. - U艣miechn膮艂 si臋. - To m贸j pierwszy
dzie艅.

*0

艢wie偶e mi臋so w krainie zaple艣nia艂ych ksi膮偶ek. Zapowiada si臋 szalona zabawa.

- Super, Witamy w piekle - warkn膮艂 Dan.

W g艂臋bi duszy ekscytowa艂 si臋 tym, 偶e b臋dzie teraz prze­wy偶sza艂 kogo艣 sta偶em.

- W艂a艣ciwie to nie mog臋 uwierzy膰, 偶e tu jestem - ci膮gn膮艂
z zapa艂em Greg,

Rozgl膮da艂 si臋 po pokoju, jakby to by艂a Kaplica Syksty艅ska, a nie brudna, pozbawiona okien kanciapa w zaszczurzonej piw­nicy. Nosi艂 koszul臋 w kowbojskim stylu z kr贸tkimi r臋kawami i obci臋te spodnie khaki, kt贸re przypomnia艂y Danowi o Yanessie. Przedwczoraj, gdy w salonie umar艂a klimatyzacja, obci臋艂a no­gawki ulubionych czarnych boj贸wek. Bo偶e, jak za ni膮 t臋skni艂.

- Wiesz, zawsze chcia艂em tu pracowa膰 - gada艂 Greg.

- Robota jak robota - odpar艂 Dan bez zainteresowania.
Oczywi艣cie doskonale wiedzia艂, o czym m贸wi艂 Greg, ale

z przyjemno艣ci膮 na艣ladowa艂 podej艣cie reszty pracownik贸w Strandu, Czu艂 si臋 przez to twardy, jakby by艂 w stanie zgasi膰 papierosa na d艂oni Grega.

Dan zamar艂 w p贸艂 kroku.

- Humphrey. Dan Humphrey. I tak si臋 skiada, 偶e ja nazy­
wam si臋 Dan Humphrey.

31


Kariera Dana w rockowej grupie Raves trwa艂a dok艂adnie tyle, ite jeden koncert w Funktion na Lower East Side. Nie wierzy艂, 偶e ktokolwiek b臋dzie pami臋ta艂 t臋 noc. On na pewno nie pami臋ta艂.

To zas艂uga butelki Stolicznej.

- Nie m贸w, serio? - Greg przeszed艂 przez pok贸j i wyci膮g­
n膮艂 r臋k臋, - Jeste艣 Dan Humphrey? Ten poeta, Dan Humphrey?
Nie mog臋 uwierzy膰, 偶e ci臋 pozna艂em! Oczywi艣cie, to ma sens,
偶eby kto艣 taki jak ty pracowa艂 w Strandzie. - Poprawi艂 na nosie
okulary. - Rewelacja! Nie mog臋 uwierzy膰. Uwielbia艂em twoje
wiersze. Masz co艣 nowego, co m贸g艂bym przeczyta膰?

Dan poczu艂, 偶e si臋 czerwieni. Przed kr贸tk膮 karier膮 w charakterze gwiazdy rocka opublikowa艂 w „New Yorkerze" wiersz Zdziry. Szum w 艣wiecie literackim trwa艂 dok艂adnie pi臋膰 minut, ale wspomnienia Dana z tego okresu by艂y ciep艂e i nieco mgliste. Trudno mu by艂o uwierzy膰, 偶e kto艣 opr贸cz jego ojca pami臋ta艂 o tym zdarzeniu.

Pan Skromni艣.

- Cudownie - ci膮gn膮艂 Greg, wsuwaj膮c r臋ce do kieszeni
si臋gaj膮cych tu偶 za kolana szort贸w. - S艂uchaj, nie wierz臋, 偶e
ci臋 o to zapytam, ale... pr贸buj臋 rozkr臋ci膰 salon. No wiesz,
nic formalnego, mn贸stwo ludzi, kt贸rzy ceni膮 ksi膮偶ki, spo­
tykaj膮 si臋 od czasu do czasu, 偶eby strzeli膰 kielicha, pogada膰
o literaturze, poezji, filmach i muzyce. I blogach. Ale tyl­
ko czasem. Domy艣lam si臋, 偶e jeste艣 bardzo zaj臋ty, ale mo偶e

masz ochot臋 si臋 przy艂膮czy膰? To znaczy, je艣li nie masz czasu, to spoko, ale...

- Salon - przerwa艂 t臋 paplanin臋 Dan.

W艂a艣ciwie to brzmia艂o,.. rewelacyjnie. Przyszed艂 do pracy w Standzie, licz膮c na wiele inspiruj膮cych rozm贸w na temat klasyki i zagranicznych film贸w w przerwach, ale jak na razie najg艂臋bsza dyskusja, w jakiej bral udzia艂, to rozmowa z dwoma wsp贸艂pracownikami, kt贸rzy poprosili go o papierosa.

Nie, ale przewracaliby si臋 w grobach.

- Super. - Dan wyci膮gn膮艂 r臋k臋 z u艣cisku Grega i zerkn膮艂
na adres. - B臋dziemy w kontakcie - doda艂, staraj膮c si臋, 偶eby
nie okaza膰 za du偶o entuzjazmu.

Potrzebowa艂 nowych przyjaci贸艂. Zw艂aszcza teraz, kiedy Vanessa mia艂a ju偶 go do艣膰 i trudno j膮 by艂o o to wini膰.

Jedno s艂owo: smutny. Ale te偶... milutki. Na powa偶ny, smutny spos贸b.



3?

i


och, ten wiat, ktry na ciebie czeka!

- W porz膮dku. - Vanessa westchn臋艂a i ukl臋k艂a na dywa­
nie w bawialni na pi膮tym pi臋trze domu rodziny James贸w-Mor-
gan贸w przy Park Avenue. - Sprawdzimy po raz ostatni torb臋
i wychodzimy. Gotowi?

— Gotowi! - krzykn臋li ch贸rem Nils i Edgar.

Byli bli藕niakami i prawie wszystko robili razem, niewa偶ne, czy chodzi艂o o rozlewanie 偶urawinowego soku na antyki matki - krzes艂a obite jedwabiem w kolorze ko艣ci s艂oniowej - czy dar­cie si臋 na ca艂e gard艂o, co pewnie mia艂o przypomnie膰 matce o ich istnieniu. To by艂y, na sw贸j spos贸b, urocze dzieciaki, ale trudno by艂o to dostrzec, kiedy cz艂owiek zajmowa艂 si臋 wycieraniem im nos贸w i ty艂k贸w i pilnowaniem, 偶eby przetrwali dzie艅, nie 艂ami膮c sobie r膮k i n贸g. A w艂a艣nie na tym polega艂a praca Vanessy. Wylano j膮 z jej pierwszego hollywoodzkiego fiimu 艢niadanie u Freda, gdzie by艂a operatorem. Mia艂a wtedy totalnego do艂a, osobistego i finansowego, i tylko dlatego zgodzi艂a si臋 zosta膰 niani膮.

Poza tym, 偶e by艂a kompletnie pijana. Rzecz jasna.

To by艂o wr臋cz 偶enuj膮ce, pomy艣le膰, 偶e dwa tygodnie temu bra艂a udzia艂 w prywatnych przes艂uchaniach w apartamencie gwiazd w hotelu Chelsea, robi膮c to, co kocha艂a, a teraz sie-3''

dzia艂a na strychu, w pokoju dla dzieci w stylu edwardia艅skim w Carnegie Hill, z plam膮 po winogronowej galaretce na d偶in­sach i dwoma zasmarkanymi ch艂opcami, fikaj膮cymi kozio艂ki pod jej nogami. A w tym samym czasie gwiazdy filmowe opa­la艂y si臋 na pla偶y, raptem par臋 kilometr贸w st膮d, w Hamptons. Nie 偶eby by艂a wielbicielk膮 gwiazd, ale mimo wszystko,..

Wrzuci艂y je do r贸偶owo-zielonej torby Lilly Pulitzer.

Allison Morgan wesz艂a powoli po w膮skich drewnianych schodach. Jej szpilki bez pi臋t z w臋偶owej sk贸rki stuka艂y o jasny parkiet.

- Mama!

Ch艂opcy porzucili torb臋 piknikow膮 i rzucili si臋 do kremo­wej, w膮skiej sp贸dnicy z w艂贸czki boucle od Chanel.

- Pakujecie si臋 do wyj艣cia? - zapyta艂a pani Morgan wy­
j膮tkowo sztucznym tonem. Odsun臋艂a si臋 od bli藕niak贸w.

Jaka spostrzegawczo艣膰, mamusiu.

35


Oczywis'cie, 偶e pami臋ta艂a. Nigdy nie zapomni widoku Dana w neonowo偶贸ltych ochraniaczach na kolanach, na rol­kach, r臋ka w r臋k臋 z dziewczyn膮. D艂ugow艂os膮, ubran膮 w span-dex, przera偶aj膮co radosn膮 dziewczyn膮. To by艂o tak zabawne i dziwaczne, ale zarazem z艂ama艂o jej serce. Pal膮cy papierosa, z niechlujnymi, brudnymi w艂osami gwiazdora rocka, w brud­nym T-shircie i w tak d艂ugich, 偶e a偶 idiotycznych sztruksach w kolorze wymiocin - to byl Dan Humphrey, kt贸rego zna艂a.

I kocha艂a?

Ale oczywi艣cie nie to mia艂a na my艣li nowa szefowa Va-nessy. Tamtego dnia bli藕niaki wysmarowa艂y si臋 s艂odyczami, a potem wrzeszcza艂y przez p贸艂 nocy.

Vanessa jednak nie mog艂a przesta膰 my艣le膰 o Danie. Teraz sprawy wr贸ci艂y do normy. Prawie. Mo偶e to po prostu brak snu, a mo偶e tak jej ul偶y艂o, 偶e stary Dan wr贸ci艂, 偶e rzuci艂 blond la­sk臋, 膰wicz膮c膮 jog臋 i 艣wiruj膮c膮 na punkcie jedzenia, ale... cho­lera, tego ranka w kuchni Vanessa ledwo zapanowa艂a nad sob膮, tak bardzo chcia艂a go poca艂owa膰. Wygl膮da艂 s艂odko, zaspany, pij膮c kaw臋 z nieforemnego kubka. To wydawa艂o si臋 prawie.,. naturalne, tak jak zawsze wyobra偶a艂a sobie 偶ycie razem. Poza tym, 偶e nie byli razem. Byli tylko... przyjaci贸艂mi. A ona nie chcia艂a zrobi膰 niczego, co zniszczy艂oby ten uk艂ad. Na przyk艂ad nie chcia艂a zanurzy膰 nosa w jego ciep艂ych, pachn膮cych papie­rosami w艂osach. Nie, w 偶adnym wypadku.

K艂amczucha.

- Widzisz, ju偶 si臋 ciesz膮 - zauwa偶y艂a pani Morgan. - A co ty na to? Mamy dodatkowe lokum na g贸rze, bardzo wygodne. Dnie b臋dziesz sp臋dza膰 z ch艂opcami, a powiedzmy oko艂o sz贸­stej, kiedy ch艂opcy siadaj膮 do kolacji, b臋dziesz wolna. Oczy­wi艣cie p艂aca bez zmian,

Vanessa przemy艣la艂a sytuacj臋. W艂as'nie pakowa艂a do obrzydliwie 艣licznej torby sok i krakersy, podczas gdy dwaj mali maniacy biegali wok贸艂 niej, wrzeszcz膮c co艣 o falach. Co j膮 czeka艂o? Kolejny wiecz贸r gapienia si臋 na p臋kni臋cia na sufi­cie w pokoju Jenny, kt贸ry nadal 艣mierdzia艂 rozpuszczalnikiem do farb, i fantazjowania o pachn膮cych kaw膮 i papierosami po­ca艂unkach Dana?

Nienawidzi艂a s艂o艅ca, nawet nie mia艂a kostiumu do opa­lania i zasadniczo pogardza艂a wszystkim, co dotyczy艂o pla偶y, opalenizny, p贸艂nago艣ci i nad wyraz denerwuj膮cych ludzi, kt贸­rych to interesowa艂o. Ale jej 偶ycie by艂o ju偶 tak beznadziejne, 偶e propozycja brzmia艂a w艂a艣eiwie... nie najgorzej.

- Amagansett - wym贸wi艂a powoli, jakby to by艂a choroba, nazwa genitali贸w albo kraj na Dalekim Wschodzie, w kt贸rym nigdy nie by艂a. - Brzmi wspaniale.

Och, bo to jest wspania艂e miejsce, Ale tylko w stosownych okoliczno艣ciach.


36


0x01 graphic

Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!

Przerywam sta艂y program, 偶eby donie艣膰 wam o naj艣wie偶­szych nowinach:

Moi informatorzy s膮 najlepsi. Pami臋tacie zaniepokojon膮 czytelniczk臋, kt贸ra kilka dni temu pisa艂a o parze oszustek, kt贸re przenikn臋艂y do towarzystwa w Hamptons? Okazuje si臋, 偶e to nie by艂 偶art. Makabryczna dw贸jka, niepokoj膮co podobna do B i S, to para pseudopi臋kno艣ci z Estonii. Pe­wien projektant chce z nich zrobi膰 nowe twarze kolekcji, planowanej na najbli偶sz膮 jesie艅. Zapowiada si臋 podw贸jny (poczw贸rny?) k艂opot. A ja my艣la艂am, 偶e naukowcy rozpra­cowali tylko klonowanie owcy! Estonia jest wida膰 bardziej zawansowana technicznie. A do tego jeszcze paskudna przesz艂o艣膰 tych dziewczyn. Szczeg贸艂y w艂a艣nie wyp艂ywaj膮! Stawiam na to, 偶e B pierwsza si臋 w艣cieknie. Ale zanim bomba wybuchnie, dajmy sobie chwil臋, 偶eby rozwa偶y膰 r贸偶-ne mo偶liwo艣ci: czy posiadanie osobistego sobowt贸ra nie mog艂oby si臋 czasem okaza膰 przydatne? Wiem, 偶e kto艣 taki by艂by mi niezb臋dny w maju, w czasie egzamin贸w, gdy moje cia艂o chce si臋 tylko wyci膮gn膮膰 na Owczej 艁膮czce. A co z wymykaniem si臋 z nudnych rodzinnych 艣niada艅 w Le Cirque? Nie przyda艂aby si臋 dodatkowa para r膮k do prac charytatywnych w naszym mieniu? Poza tym wi臋cej zna-

:<8

czy tyle co weselej, nie? Ale z drugiej strony, wi臋cej cia艂 to mniej miejsca na zat艂oczonych pla偶ach Hamptons. Mo偶e pozbycie si臋 tych sobowt贸r贸w nie jest najgorszym pomy­s艂em.

Je艣li tylko niemrawo potakujecie, czytaj膮c o zat艂oczonych pla偶ach, i nie do艣wiadczyli艣cie tego na w艂asnej sk贸rze, uznajcie to za oficjalne o艣wiadczenie: niewa偶ne, ile ludzi zjedzie si臋 do Hamptons latem, tylko tu mo偶na co艣 zoba­czy膰 t zosta膰 zobaczonym. Wi臋c sk艂adajcie laptopy, 艂apcie torb臋 pla偶ow膮 i 艂adujcie walizki do prywatnego odrzutow­ca! W ostateczno艣ci wystarczy autobus Hampton Jitney, tylko 偶e korki zabior膮 wam kilka dodatkowych godzin. Ale zaufajcie mi, poczujecie, 偶e by艂o warto, gdy tylko zanurzy­cie palce st贸p w l艣ni膮cych piaskach. Co艣 cudownego!

A poniewa偶 beze mnie jeste艣cie bezradni, przypomn臋 wam, co nale偶y zabra膰...

lista rzeczy niezb臋dnych do pospiesznego wyjazdu do Hamp­tons

39


Wasze e-maile

A skoro ju偶 mowa o letnich romansach - z waszych e-mai-li wynika, 偶e wszyscy macie jakie艣 powa偶ne problemy w zwi膮zkach. Pozw贸lcie, 偶e pomog臋:

Droga PI

Mieszka艂am z moim by艂ym ch艂opakiem i teraz zamie­rzam wyjecha膰 na kr贸tko. To nic osobistego, po pro­stu wakacje. Jak nale偶y si臋 zachowa膰? Powiedzie膰 mu czy niech si臋 sam domy艣li? Uciekaj膮ca wsp贸艂lokatorka

Tf| Droga Uciekaj膮cal

To, 偶e wiesz, jak ca艂uje tw贸j wsp贸艂lokator, nie znaczy, 偶e mo偶esz wywali膰 regu艂y wsp贸lnego mieszkania za okno apartamentu. Pozw贸l, 偶e przedstawi臋 ci pod­stawy: 1) Jedzenie jest wsp贸lne, chyba 偶e je podpisa­no. 2) Zadzwo艅, je艣li nie wracasz na noc - martwimy si臋! 3) Je艣li nie zabierasz nas na wakacje, zostaw

Szanuj Ksi膮;

nam przynajmniej li艣cik i upominek. (Sugerowa艂a­bym now膮 torb臋 pla偶ow膮 od Marca Jacobsa, ale to tylko ja). Bon voyage\ R

Droga P!

Wiem, 偶e m贸j by艂y mieszka na tej samej ulicy co ja

tego lata, ale nie mog臋 si臋 zorientowa膰, w kt贸rym

domu, Pomocy!

Po~s膮siedzku.

Droga Po-s膮siedzku!

Mo偶e powinna艣 skorzysta膰 z pomys艂u opatentowa­nego w Jasiu i Magosi i pom贸c mu odnale藕膰 ciebie. Je艣li jest taki jak ka偶dy ch艂opak, kt贸rego znam, 艣lad z rozrzuconych ubra艅 powinien zadzia艂a膰! R

Na celowniku

Nies艂awna 偶ona trenera lacrosse, nazwijmy j膮 starsz膮 B, wychodzi z salonu tatua偶y w Hampton Bays. Zastanawiam si臋, dla kogo to do艣wiadczenie by艂o bole艣niejsze? Dla niej czy dla faceta od tatua偶y, kt贸ry musia艂 j膮 ogl膮da膰 topless? Byty fan jogi, D, pali jednego papierosa za drugim przed Strandem. Wygl膮da na to, 偶e czasy asan ju偶 min臋艂y. Chyba 偶e kto艣 inny zdo艂a przywr贸ci膰 mu form臋... W Pradze jego m艂odsza siostra J szkicuje miejscowy targ, a przy okazji I 艣licznego ch艂opca. Mi艂o wiedzie膰, 偶e podr贸偶e nic a nic jej nie zmienityl Pewien wielbiciel ma艂pek z Manhattanu, C, kupuje zapas samoopalacza Fake Bak臋 w Chocolate Mo-ussse. Pychota! Czy Hamptons doczeka si臋 jeszcze jedne­go go艣cia? V wybra艂a bermudy i koszulk臋 w czarno-bia艂e



-iQ

41


paski z dekoltem w 艂贸dk臋 w Club Monaco na Broadwayu. Jakie to rado艣nie wakacyjne z jej strony. S i B pij膮 koktajl ze swoimi sobowt贸rami. By艂oby naprawd臋 dziwnie, gdyby ca艂a czw贸rka zosta艂a przyjaci贸艂kami do grobowej deski, nie?!

No dobrze, kochani, to tyle. Na popo艂udnie jestem um贸­wiona na manikiur i pedikiur, a ci膮gle jeszcze nie zdecy­dowa艂am co w艂o偶y膰: blador贸偶owe bikini, z艂oto-be偶owe czy koralowe. Ach te decyzje. Ale przynajmniej nie mog臋 si臋 pomyli膰!

Wiecie, 偶e mnie kochacie. plotkara

B & S nago

- Wyt艂umacz mi raz jeszcze - westchn臋艂a Serena. - Dla­czego siedzimy w domu w taki dzie艅?

Przerzuca艂a od niechcenia strony japo艅skiego „Vogue'a" z tego miesi膮ca, wyci膮gni臋ta na 艂贸偶ku z d臋bu.

A wspomniany dzie艅 by艂 gor膮cy - ponad trzydzie艣ci stopni - i klarowny jak kryszta艂, z lekk膮 sugesti膮 oceanicznej bryzy. Serena oderwa艂a spojrzenie od japo艅skiej modelki, farbowa­nej na blond, z wymalowanymi rz臋sami i czerwonym lizakiem w ustach. Zobaczy艂a zach臋caj膮cy, ch艂odny cie艅 pod szerokimi parasolami z bia艂ego p艂贸tna na brzegu basenu. Najlepsze, co mo偶na by艂o robi膰 w taki upal, to pok艂ada膰 si臋 na le偶aku i sie­dzie膰 na wp贸艂 w wodzie, na wp贸艂 na brzegu.

- Dobrze wiesz, dlaczego - warkn臋艂a Blair. Ze z艂o艣ci膮 grzeba艂a w szafie z ciemnego orzecha, gdzie Annabella, go-ipodyni Baileya Wintera, powiesi艂a zapakowane w pokrowce ubrania dziewczyn. - Przysi臋gam, 偶e jedna z tych pieprzonych dziewczyn wzi臋艂a moj膮 cholern膮 sukienk臋 bez plec贸w Dolce. | Tp z dziurkami. Nigdzie nie mog臋 jej znale藕膰.

Zacz臋艂a zrywa膰 sukienki z drewnianych wieszak贸w i rzu­ca膰 je na pod艂og臋.

W ko艅cu od czego s膮 pokoj贸wki!


43


0x08 graphic
- Hm - mrukn臋艂a Serena.

Nie by艂o nic nadzwyczajnego w tym napadzie gniewu. Se­rena mia艂a nadziej臋, 偶e przyjaci贸艂ka pozbiera potem sukienki. Jednak odk膮d przyby艂y do rozleg艂ej modernistycznej rezyden­cji Baileya Wintera, Blair rzuca艂a rzeczami cz臋艣ciej ni偶 zwy­kle.

To rzeczywi艣cie wiele m贸wi.

Blair by艂a przekonana, 偶e obrzydliwe europejskie model­ki, Ibiza i Svetlana, co艣 knu艂y. Ca艂y czas oskar偶a艂a je o to, 偶e podw臋dzaj膮 ubrania i u偶ywaj膮 jej nawil偶acza La Mer z fak­torem 45. Upiera艂a si臋 te偶, 偶e Ibiza, brunetka, na艣laduje j膮 na ka偶dym kroku, pocz膮wszy od fryzury, a sko艅czywszy na wy­borze garderoby. Serena musia艂a przyzna膰, 偶e para modelek by艂a niepokoj膮co podobna do nich, ale uzna艂a je za ca艂kiem niegro藕ne. By艂y po prostu denerwuj膮ce jak na艣ladowczynie z dziewi膮tej klasy w Constance Billard.

Czy na艣ladownictwo nie jest najszczersz膮 form膮 pochleb­stwa?

- Chrzani膰 to! - oznajmi艂a Serena, zamykaj膮c pismo
i schodz膮c z 艂贸偶ka. Ziewn臋艂a. - Nie b臋d臋 tu gni膰 ca艂e lato, 偶eby
unika膰 jakich艣 dziwaczek z wystaj膮cymi z臋bami i zezem. Id臋

pop艂ywa膰.

- Nie mog臋 znale藕膰 mojej nowej granatowej chusty
w groszki - j臋kn臋艂a Blair. - Jaki sens ma bycie muz膮, skoro
nie mog臋 si臋 ubra膰 tak, aby inspirowa膰? Je艣li „po偶yczy艂a" j膮
Ibiza, to przysi臋gam, wyrw臋 jej te wychudzone r臋ce.

M贸wi jak prawdziwa muza.

- Daj spok贸j, Blair. - Serena wyci膮gn臋艂a gauloise'a ze
zniszczonej paczki le偶膮cej na s膮siednim, porz膮dnie po艣cielo­
nym 艂贸偶ku i zapali艂a go srebrn膮 zapalniczk膮 Dunhil), kt贸r膮 za­
kosi艂a bratu. Wygrawerowano na niej inicja艂y E.vW. - Wrzu膰
co艣 na siebie i wychod藕my. Szkoda traci膰 taki dzie艅.

44

- Wrzuci膰? Jasna cholera, przez te chrzanione sobowt贸ry
nie mam co na siebie w艂o偶y膰.

Blair unios艂a r臋ce, jakby stos cieniutkiej jak tiul bawe艂ny i wspania艂ego jedwabiu wok贸艂 by艂 niewidzialny.

- Wi臋c w艂贸偶 co艣 brzydkiego i zobaczymy, co one na to
- zaproponowa艂a zm臋czona Serena.

Uwielbia艂a Blair, naprawd臋, i by艂y przyjaci贸艂kami od za­wsze, ale czasem mia艂a ochot臋 przy艂o偶y膰 jej w te idealnie na­pi臋te po艣ladki.

Nagrzany s艂o艅cem piaskowiec parzy艂 jej 艣wie偶o wypedi-kiurowane stopy. W jednym r臋ku mia艂a zwini臋te czasopismo, w drugim zapalonego papierosa. Twarz zas艂ania艂y jej okulary w bia艂ych rogowych oprawkach Cutler and Gross. Poza nimi nie mia艂a na sobie nic. By艂a absolutnie naga.

- Mo偶e powinny艣my poprosi膰 Stefana o mro偶on膮 kaw臋 -

zasugerowa艂a Blair, sadowi膮c go艂膮 pup臋 na tekowym le偶aku.

Mia艂a na sobie tylko z艂oty 艂a艅cuszek na kostce i wielkie czarne ray-bany.

- Co jest?- zdziwi艂a si臋 Ibiza.

Wynurzy艂a si臋 z basenu - ca艂e osiem kilo 偶ywej wagi. By艂a M wychudzona, 偶e wygl膮da艂a jak te dzieciaki z Trzeciego

45


0x08 graphic
艢wiata, kt贸rym si臋 posy艂a pieni膮dze i pokazuje w reklamach w telewizji. Wystroi艂a si臋 w ten sam jednocz臋艣ciowy kostium w law臋ndowo-z艂ote paski.

ubra艅!

- Najwyra藕niejwostatnimwydaniuesto艅skiego„Vogue'a",
czy co tam zwykle czytacie, zapomnieli napisa膰 o najnowszym
trendzie, nago艣ci. - Blair ziewn臋艂a. - To nowinka.

Serena zgasi艂a papierosa w wielkiej muszli, stoj膮cej na szklanym stoliku obok jej le偶aka. Stara艂a si臋 nie patrze膰 na Blair, 偶eby si臋 nie rozes'mia膰.

- Najnowszy trend to chodzenie nago? - Svetlana zerk­
n臋艂a na swoje minimalistyczne stringi od bikini, kt贸re pewnie
zam贸wi艂a e-mailem z katalogu Victoria's Secret. Woda znie­
kszta艂ci艂a obraz jej cia艂a i prawie wydawa艂o si臋, 偶e dziewczyna
ma biodra i kr膮g艂o艣ci.

To tylko z艂udzenie optyczne.

nowania. - Chodzi艂y艣my z Blair na pla偶臋 topless od jakiego艣 jedenastego roku 偶ycia. Najmarniej.

- Aha - zgodzi艂a si臋 przyjaci贸艂ka.

Wyci膮gn臋艂a si臋 na brzuchu, po艂o偶y艂a g艂ow臋 i zamkn臋艂a oczy,

- Jasne. - Ibiza z艂apa艂a przyn臋t臋.

Podskakuj膮c to na jednej, to na drugiej nodze, 艣ci膮gn臋艂a z siebie do ko艅ca okropny kostium. Upad艂 na ziemi臋 z wilgot­nym pla艣ni臋ciem.

Zdj臋艂a smutne czerwone bikini w groszki i rzuci艂a na brzeg basenu. Potem wskoczy艂a do wody i odp艂yn臋艂a zak艂opotana. Jej cia艂o b艂yska艂o niczym szkielet biel膮 i niedo偶ywieniem.

-Jak. dobrze, 偶e wszystkie mo偶emy si臋 po prostu zrelak­sowa膰, nie? - Ibiza wydawa艂a si臋 pewna siebie, ale wygl膮da艂a 偶a艂o艣nie, gdy tak sta艂a, ca艂kiem naga, z cia艂em w blade k贸艂ka. Zupe艂nie, jakby nie wiedzia艂a, co ze sob膮 zrobi膰. Blair zauwa­偶y艂a, 偶e dziewczyna ma asymetryczne piersi, jakby kto艣 je 藕le przyklei艂. Mo偶e tak by艂o.

- Widzieli艣cie tego przystojniaka, kt贸ry mieszka po s膮­
siedzku? - ci膮gn臋艂a Ibiza, rozpaczliwie pr贸buj膮c zagai膰 zwy­
k艂膮 rozmow臋 mimo nago艣ci,

Potrz膮sa艂a r臋koma, jakby si臋 pali艂y.

Serena wstrzyma艂a oddech, nas艂uchuj膮c zbli偶aj膮cych si臋 kluk贸w.



<"-艅

4 7


0x08 graphic
- Teraz - sykn臋艂a cichutko Blair.

Na ten sygna艂 zeskoczy艂y z le偶ak贸w i pop臋dzi艂y, chicho­cz膮c histerycznie, przez mi臋kki aksamit trawnika, mi臋dzy naj­bardziej g臋ste drzewa na obrze偶u ogrodu.

- Patrz, patrz!

Serena zanurkowa艂a mi臋dzy li艣ciaste konary ma艂ego bao­babu i teraz wskazywa艂a na le偶aki. Pojawi艂 si臋 Stefan, ubrany jak zwykle w bia艂y obcis艂y T-shirt i szorty. Mia艂 opask臋 ze wst膮偶ki, dzi臋ki kt贸rej g臋ste w艂osy nie wpada艂y mu w oczy, te­raz szeroko otwarte i zszokowane, fbiza siedzia艂a przed nim z cia艂em w dziwaczne 艂aty opalenizny i blado艣ci. Wypi臋艂a biust, staraj膮c si臋 wygl膮da膰 seksownie, ale jej dziwne piersi stercza艂y w r贸偶nych kierunkach. W tym samym momencie Svetlana wysz艂a wreszcie z basenu. Ocieka艂a wod膮. Wzi臋艂a iPoda, w艂o偶y艂a s艂uchawki do uszu i zacz臋艂a ta艅czy膰, wymachu­j膮c bladymi, wychudzonymi r臋koma. Wygl膮da艂a jak flaming albinos. 艢piewa艂a co艣, ca艂kiem przekr臋caj膮c s艂owa najnowszej piosenki Coldplay.

Serena i Blair tak si臋 s'mia艂y, 偶e prawie si臋 posiusia艂y. Se­rena czu艂a si臋 rado艣nie, jakby znowu by艂a ma艂膮 dziewczynk膮. Mia艂a wra偶enie deja vu. Powr贸ci艂a do takiej samej chwili, wie­le lat temu, gdy by艂y znacznie m艂odsze. Przebiera艂y si臋 z Blair z jednocz臋艣ciowych kostium贸w Lands' End za krzakami ma­lin w jej domu w Ridgefield, w Connecticut. Nate grozi艂, 偶e je z艂apie, a one tak chichota艂y, 偶e ca艂y czas si臋 k艂u艂y o krzaki i wk艂ada艂y nogi nie w te otwory szort贸w frotte, co trzeba.

- Co docho...?

Serena nie wierzy艂a w艂asnym oczom. Prawie jakby go przy­wo艂a艂a. Nate sta艂 przed nimi, marszcz膮c brwi i strz膮saj膮c z szor­t贸w drzazgi z drewnianego p艂otu dziel膮cego posiad艂o艣ci.

- Nate! - Serena podbieg艂a i zarzuci艂a mu r臋ce na ramio­
na, zapominaj膮c o tym, 偶e jest kompletnie naga.

48

Obj膮艂 j膮, niezr臋cznie poklepuj膮c nagie ramiona. Zachicho­ta艂a i wr贸ci艂a do Blair, chowaj膮c si臋 troch臋 za ga艂臋zi膮.

Blair u艣miechn臋艂a si臋 szelmowsko. W pewnym sensie to wydawa艂o si臋 ca艂kiem stosowne, 偶e wpad艂y na Nate'a w艂a艣nie w ten spos贸b. To, 偶e stali tu znowu razem, we tr贸jk臋, by艂o ca艂­kiem oczywiste, nawet je艣li dwie trzecie z tej grupy nie mia艂o nic na sobie.

- Rozbieraj si臋, Nate! - krzykn臋艂a Blair, biegn膮c za nim,
jakby zamierza艂a 艣ci膮gn膮膰 z niego spodenki.

Schowa艂 si臋 za d臋bem.

- P艂ywanie nago? - zapyta艂 Nate, zerkaj膮c zza smuk艂ego
pnia.

Serena u艣miechn臋艂a si臋, przygl膮daj膮c si臋 staremu przy­jacielowi, ch艂opakowi, czy kim w艂a艣ciwie by艂 dla niej Nate, W艂a艣ciwie sama tego nie wiedzia艂a. Ta zak艂opotana mina, te zaspane, ujarane, zielone oczy - nie zmieni艂 si臋 ani odrobin臋. Ale tym razem Nate nie patrzy艂 na ni膮, tylko gapi艂 si臋 z roz­dziawionymi ustami na Blair.

- Nago艣膰 to nowy str贸j - odpar艂a rzeczowo Blair. Opar艂a
r臋k臋 na kr膮g艂ym biodrze. - Nie s艂ysza艂e艣?

Oczywi艣cie wiedzia艂a, 偶e Nate mieszka艂 gdzie艣 tu w okoli­cy, ale nie spodziewa艂a si臋, 偶e j膮 znajdzie. Ich zwi膮zek to by艂o nieustanne 艣ciganie go i pr贸by przyszptlenia. Czasem mia艂a ochot臋 przyku膰 go kajdankami do 艂贸偶ka i bynajmniej nie cho­dzi艂o o nic zdro偶nego. Po prostu wtedy wiedzia艂aby, gdzie on jest i mia艂a pewno艣膰, 偶e nie robi niczego idiotycznego. Ale teraz by艂 tutaj i najwyra藕niej zjawi艂 si臋, bo ich szuka艂. A s膮dz膮c po tym, jak na ni膮 patrzy艂, szuka艂 w艂a艣nie jej.

- Zdecydowanie - potwierdzi艂a Serena, krzy偶uj膮c r臋ce na oz艂oconych s艂o艅cem piersiach. Fakt, 偶e Nate na ni膮 nie patrzy艂, sprawi艂, 偶e czu艂a si臋 jeszcze bardziej naga. Nigdy nie doma­ga艂a si臋 uwagi Nate'a, ale pragn臋艂a jej. Zawsze jej pragn臋艂a.

4 Nigdy dnie sk艂ami臋 .q


0x08 graphic
0x08 graphic
1 wtedy w艂a艣nie Blair z艂apa艂a j膮 za 艂okie膰 i poci膮gn臋艂a w stron臋 basenu Baileya Wintera.

- Czekajcie, a wy dok膮d? — wyj膮ka艂 Nate.
Blair trzyma艂a Seren臋 mocno za r臋k臋. Bieg艂y.

- Przyjrzyj si臋 dobrze! - krzykn臋艂a za siebie, gdy p臋dzi艂y
przez kamienne p艂yty do drzwi. - I pomy艣l o nas wieczorem!

Nie martw si臋, na pewno pomy艣li.

nowyjcrk.crai3lista.or3/3rupy

Inauguracja salonu literackiego Pie艣艅 o Mnie samym (Manhattan)

Radujcie si臋, kowale s艂owa! Z przyjemno艣ci膮 og艂aszamy, 偶e powstaje nowa, ekskluzywna grupa literacka w tradycji europejskich salon贸w Ger­trudy Stein i Edith Sitwell.

Jeste艣my dwoma pokornymi s艂ugami pisanego s艂o­wa. Jeden z nas to wychwalany m艂ody poeta i tek­艣ciarz o niemal mi臋dzynarodowej s艂awie, drugi to czytelnik i my艣liciel, kt贸ry ponad wszystko uwielbia Wilde' a i Prousta. Szukamy m艂odych ludzi o podobnych pogl膮dach, kt贸rzy kochaj膮 czyta膰, pi­sa膰 i rozmawia膰 o pisaniu i czytaniu oraz napi膰 si臋 chianti albo czego艣 w tym stylu. Przemy艣lcie poni偶sze stwierdzenia/pytania. Przeczytamy uwa偶­nie ka偶d膮 odpowied藕 i prze艣lemy zaproszenia na nasze inauguracyjne spotkanie do wybranej grupy nowojorczyk贸w. Tylko do tych o wyrobionym smaku.

1. Poezja zas艂uguje, aby odgrywa膰 bardziej centraln膮 rol臋 w dzisiejszej kulturze, Powin-

no si臋 zorganizowa膰 program Idol ameryka艅skiej poezji. Zgadzasz si臋 czy nie?

2. Jakie jest twoje ulubione s艂owo? A naj­mniej lubiane? Napisz zdanie z obydwoma. Na przyk艂ad: „Zam臋t. Przek膮ska. Siedz膮c po艣r贸d t臋-czowo-br膮zowego zam臋tu karaluch贸w, Bonita zjad­艂a przek膮sk臋 ze skrzyde艂 motyla".

Zainteresowani powinni do艂膮czy膰 鈻爁otografi臋. Musimy miej: pewno艣膰, 偶e nie macie dwunastu lat. Albo stu dwunastu.

Nie mo偶emy si臋 doczeka膰 inspiruj膮cych roz­m贸w! (Przynie艣cie w艂asny alkohol!)


50


wielka ucieczka N

- Wreszcie jeste艣!

Babs Michaels sta艂a przy tanim blacie w sypi膮cej si臋 kuch­ni i artystycznie rozmieszcza艂a kawa艂ki melona na talerzu z jajecznic膮 i tostami z mas艂em. Nate potar艂 zaczerwienione oczy i ziewn膮艂. Przez chwil臋 widok bardzo opalonej kobiety, szykuj膮cej 艣niadanie, sprawi艂, 偶e znowu poczu艂 si臋 dzieckiem. Schodzi艂 zaspany do kuchni w domu przy Upper East Side, a tam Cecille, szefowa kuchni z Barbadosu, przygotowywa艂a mu tosty cynamonowe albo misk臋 p艂atk贸w owsianych. A po­tem szed艂 do szko艂y 艢w. Judy.

Nie by艂 ju偶 jednak dzieckiem i nie musia艂 chodzi膰 do szko艂y. A Babs, w bladofioletowym, cieniutkim szlafroku i z ogorza艂膮 sk贸r膮, zdecydowanie nie by艂a Cecille. Poza tym przegryz艂 ju偶 co nieco w domu w Georgica Pond.

Podesz艂a do niego i po艂o偶y艂a zimn膮 r臋k臋 na jego bicepsie, po­ni偶ej r臋kawa granatowej koszulki polo Bena Shermana.

- Ja-jasne.

59

Nate odsun膮艂 si臋 i siad艂 przy stole. W艂a艣ciwie to byf g艂odny, a talerz z jajecznic膮 i delikatnie przypieczonymi tostami wygl膮­da艂 kusz膮co. Ale nawet mimo porannego og艂upienia, wiedzia艂, do czego to zmierza. On zacz膮艂by je艣膰, Babs dola艂aby mu 艣wie­偶o wyci艣ni臋tego soku pomara艅czowego. Poprosi艂aby, 偶eby zno­wu wtar艂 olejek w tatua偶, a potem zaproponowa艂a, 偶eby razem wskoczyli do wanny, o kt贸rej trener ci膮gle opowiada艂. Zanim by si臋 zorientowa艂, przyku艂aby go do 艂贸偶ka i wciera艂a o艣lizg艂e okrawki melona w jego nag膮 sk贸r臋 albo co艣 tym stylu.

M贸wi si臋, 偶e droga do serca m臋偶czyzny wiedzie przez 偶o­
艂膮dek. 禄

My艣l o wyl膮dowaniu nago w 艂贸偶ku z Babs sprawi艂a, 偶e Nate'owi zrobi艂o si臋 niedobrze. Mimo to nadal czu艂 jakie艣 t臋skne ssanie w 偶o艂膮dku. Tyle 偶e zdecydowanie nie chodzi艂o o Babs paraduj膮c膮 w fioletowym szlafroku z nylonu, kt贸ry led­wo zakrywa艂 jej do艣膰 wygimnastykowan膮, ale jednak ju偶 troch臋 sflacza艂膮 pup臋. To mia艂o wi臋cej wsp贸lnego ze wspomnieniem Blair, okrytej najdelikatniejszym po艂yskiem potu i balsamu, u艣miechaj膮cej si臋 do niego szelmowsko, kiedy odkry艂 j膮 wczo­raj na tym wyj膮tkowo gejowskim podw贸rku. Widzia艂 j膮 nago mn贸stwo razy, ale kiedy sta艂a w pe艂nym 艣wietle dnia, z r臋koma nieco ciemniejszymi od reszty cia艂a, wygl膮da艂a pi臋kniej ni偶 kiedykolwiek wcze艣niej. Zauwa偶y艂 male艅kie, znajome znami臋 w kszta艂cie jab艂ka na biodrze i z trudem powstrzyma艂 si臋, 偶eby nie z艂apa膰 i nie poca艂owa膰 jej w to miejsce.

- Co jest, skarbie? - zdziwi艂a si臋 Babs, staj膮c za krzes艂em
i pochylaj膮c si臋, przez co jej dziwnie twarde piersi ociera艂y si臋
o jego plecy. - Nie jeste艣 g艂odny?

Zerwa艂 si臋 z krzes艂a, jakby go pr膮d porazi艂, i krzykn膮艂 o wiele g艂o艣niej, ni偶 zamierza艂:

53


Jak poparzony wybieg艂 z kuchni i pop臋dzi艂 na ty艂y. Po-grzeba艂 w g艂臋bokich kieszeniach boj贸wek i wyci膮gn膮艂 mo­torol臋. Zaczai przewija膰 telefony i szybko wybra艂 numer do Anthony'ego Avuldsena, kumpla z dru偶yny lacrosse. Anthony ju偶 raz uratowa艂 go tego lata, kiedy Nate uwik艂a! si臋 w skom­plikowany romans z miejscow膮 lask膮, kt贸ra przysparza艂a wi臋­cej k艂opot贸w, ni偶 byta warta.

Czy to nie dotyczy wszystkich dziewczyn?

Pi臋膰 dzwonk贸w. Nate zamierza艂 si臋 ju偶 roz艂膮czy膰, kiedy Anthony odebra艂.

Nate spojrza艂 na ma艂y, ls'ni膮cy prostok膮tny basen i nie­co za wysok膮 traw臋 za nim. Na my艣l o strzy偶eniu trawnika chcia艂o mu si臋 p艂aka膰. A na my艣l o tym, 偶e za chwil臋 wr贸ci do domu, gdzie b臋dzie go molestowa膰 Babs, mia艂 ochot臋 si臋 porzyga膰.

Albo rzuci膰 si臋 na naprawd臋 tward膮 ska艂臋, z wysoka.

Nate schowa艂 telefon z powrotem do kieszeni i odetchn膮艂 g艂臋boko, 偶eby si臋 uspokoi膰.

54

- Wszystko w porz膮dku?

Babs otworzy艂a przesuwane, szklane drzwi na ganek i po­spiesznie wysz艂a. Fioletowy szlafrok mia艂a rozwi膮zany. Zwie­sza艂 si臋 z jej ramion jak peleryna, ods艂aniaj膮c skomplikowan膮, koronkow膮 bielizn臋 we wzorek ze zwierzak贸w. Przypomina艂a Nate'owi kostium k膮pielowy, kt贸ry nosi艂a jego ekscentryczna francuska babcia, teraz ju偶 nie偶yj膮ca, w czasie ich rodzinnej wyprawy na Bahamy. By艂 wtedy bardzo ma艂y.

Och, jakie to kusz膮ce!

- W艂a艣ciwie to nie czuj臋 si臋 najlepiej.

Praktycznie nie k艂ama艂, bo my艣l o tym, co si臋 mo偶e wyda­rzy膰, je艣li st膮d nie ucieknie, przyprawia艂a go o md艂o艣ci. Krzy­wi膮c si臋 z b贸lu, ale staraj膮c si臋 nie przedobrzy膰, Nate 偶a艂o艣nie zakas艂a艂.

- Biedactwo - zagmcha艂a Babs.

Jedn膮 r臋k膮 poprawi艂a szlafrok, drug膮 po艂o偶y艂a na zmar­szczonym czole ch艂opaka.

- Rzeczywi艣cie, jeste艣 troch臋 rozpalony.

Instynkt macierzy艅ski i Nagi instynkt. Co za niepokoj膮ca mieszanka.

Nie zamierza艂 zamienia膰 fantazji w stylu pani Robinson na jaki艣 ohydny w膮tek piel臋gniarski.

55


0x08 graphic
- Dzi臋kuj臋 pani.

Nate skin膮艂 z wdzi臋czno艣ci膮 g艂ow膮 i zeskoczy艂 z ganku. Zapominaj膮c, 偶e niby mia艂 by膰 chory, krzykn膮艂 z rado艣ci, gdy us艂ysza艂 klakson i zobaczy艂 czarne bmw Anthony'ego skr臋ca­j膮ce na podjazd trenera. Ocalony!

Zagapi艂 si臋 przez okno na mijany krajobraz: zielone, tra­wiaste pola, g艂臋boki b艂臋kit nieba, zniszczone deszczem i wia­trem, ogromne, kamienne domy. Wszystko zlewa艂o si臋 ze sob膮 w p臋d obraz贸w, kt贸rych nie potrafi艂 rozdzieli膰. Zupe艂nie jak to lato - strumie艅 r贸偶nych chwil, kt贸rych nie umia艂 podzieli膰 na osobne wydarzenia. Westchn膮艂. Przygn臋bi艂 go fakt, 偶e jedy­ne ciekawe chwile tego lata to totalna kiapa w czasie imprezy w Nowym Jorku, na kt贸rej porzuci艂a go dziewczyna, i wczo­rajszy dzie艅, gdy przy艂apa艂 Blair i Seren臋 na p艂ywaniu nago, czy co one w艂a艣ciwie, do cholery, robi艂y.

- Widzia艂em wczoraj Blair Waldorf i Seren臋 van der
Woodsen. Nago - oznajmi艂 nagle Nate, si臋gaj膮c po skr臋ta, kt贸-

rego zrobi艂 sobie wczes'niej i schowa艂 do paczki marlboro dzi艣 rano. Otworzy艂 okno i zapali艂 papierosa.

- Tr贸jk膮cik? - zapyta艂 Ajithony. Kiwn膮艂 g艂ow膮, 偶eby po­
da膰 mu papierosa. - Masz cholerny fart.

Nate wytrzasn膮艂 jednego z paczki i poda艂 kumplowi.

- Nie - wyja艣ni艂, chocia偶 w jego g艂owie zacz膮艂 kszta艂to­
wa膰 si臋 bardzo intryguj膮cy obraz.

Och, naprawd臋?

Nate zastanowi艂 si臋 nad tym. Chwytaj dzie艅. Znowu si臋 za­ci膮gn膮艂, prze艂kn膮艂 艣lin臋 i zamkn膮艂 oczy. Cholerne carpe diem. To jest pomys艂. To by艂o naprawd臋... inspiruj膮ce. Odwr贸ci艂 si臋 i u艣miechn膮艂 z uznaniem do kumpla. Facet by艂 genialny.

A mo偶e po prostu si臋 upali艂?

- Serio, stary - ci膮gn膮艂 Anthony, trzymaj膮c skr臋ta. - M贸­
wi艂em ci, nie? Najwy偶szy czas zacz膮膰 si臋 dobrze bawi膰.

Nate pokiwa艂 g艂ow膮. Najwy偶szy czas wzi膮膰 si臋 do roboty i zacz膮膰 si臋 dobrze bawi膰. Pieprzy膰 trenera Michaelsa i jego napalon膮 偶on臋, pieprzy膰 trawnik, pieprzy膰 odpowiedzialno艣膰. Do cholery, zamierza艂 chwyci膰 dzie艅,

I mo偶e jeszcze kogo艣,


56


0x08 graphic
0x08 graphic
zaginiona sztuka pisania listw

Od: Steve N. <holdenca-ufieldl@yodel.com> Do: <anon-239894344239894344@craigslist.org> Temat: Odp: Inauguracja salonu literackiego Pie艣艅 o Mnie Samym (Manhattan)

Data: 9 lipca, 16:37:07 Do zainteresowanych:

Z wielk膮 rado艣ci膮 przeczyta艂em wasze og艂o­szenie. Desperacko szukam towarzystwa podob­nych mnie ludzi, kt贸rzy z r贸wn膮 pasja oddani s膮. pot臋dze pisanego s艂owa jak ja.

Zgodnie z duchem prawdziwego buntu, odmawiam odpowiedzi na wasze pytania. Podejrzewam, 偶e tak naprawd臋 szukacie ludzi wolnych, kt贸rzy nie zamierzaj膮 si臋 poddawa膰 g艂upim sonda偶om. B膮d藕­cie spokojni, 偶yj臋 ksi膮偶k膮 i z ksi膮偶k膮 umr臋.

Pozdrowienia,

Steve

Od: Cassady Byrd <brontebyrd@books.com> Do: <anon-23989434432 9894361@craigslist.org> Temat: Odp: Inauguracja salonu literackiego Pie艣艅 o Mnie Samym (Manhattan)

Data: 9 lipca, 20:04:39

Nie mog艂am uwierzy膰 w艂asnym oczom, gdy zo­baczy艂am wasze og艂oszenie. 艢wietnie, skurczy-syny! Nie mog臋 si臋 doczeka膰, kiedy si臋 spotkamy i pogadamy... a mo偶e co艣 wi臋cej ! ! !

Moje ulubione s艂owo to „kocha膰". Najmniej lubiane to „nienawidzi膰". Znienawidzicie to, jak bardzo mnie pokochacie!

Do艂膮czam zdj臋cie...

Ca艂usy,

CE {znana te偶 jako Char艂otte Bronte)

Od: Bosie <lord alfred douglas@earthlink.com> Do: <anon-2398 94344329865002@craigslist.org> Temat: Odp: Inauguracja salonu literackiego Pie艣艅 o Mnie Samym (Manhattan)

Data: 9 lipca, 22:31:14

Widzia艂em wasze og艂oszenie. Ogromnie intry­guj膮ce.

Moje ulubione ksi膮偶ki:

Portret Doriana Graya Oscara Wilde' a

Wywiad z wampirem Ann臋 Rice

Ulubiony film: Party Monster z Macaulayem Culkinem



58

5?


Ulubiona piosenka: Walk on the Wild Side Lou Reeda

Ulubione s艂owo: gry藕膰 Najmniej lubiane s艂owo: d艂awi膰 Ugryz艂em go i si臋 zad艂awi艂em.

Jak widzicie na zdj臋ciu, lubi臋 si臋 przebie-

ra膰.

jeli chodzi o Hamptons, Y to stuprocentowa dziewica

- No to jeste艣my na miejscu! - oznajmi艂a pani Morgan, kiedy wjecha艂a kremowym mercedesem na blador贸偶owy pod­jazd, wysypany pot艂uczonymi muszelkami,

Nareszcie. Po czterech godzinach wyczerpuj膮cego stania w korkach na autostradzie Long Island, w ko艅cu dojechali do pseudowiktoria艅skiej rezydencji z szarego kamienia. Vanessa wysiad艂a. By艂a zaniepokojona. Pod stopami czul膮 obcy trzask muszelek. Niebo nad g艂ow膮 mia艂o ciemnor贸偶owy kolor jak za­wsze o zmierzchu. Powietrze pachnia艂o grillem i 艣wie偶o sko­szon膮 traw膮. Nagle ogarn臋艂a j膮 fala ulgi. Mo偶e w艂a艣nie tego potrzebowa艂a? Wyjazdu z miasta?

Pani Morgan stan臋艂a przed ni膮 i pchn臋艂a ci臋偶kie czer­wone drzwi frontowe. Ch艂opcy wpadli do 艣rodka, odpycha­j膮c Vaness臋, kt贸ra sta艂a i us'miecha艂a si臋 g艂upio, nie bardzo wiedz膮c, dlaczego to robi. Nie, 偶eby przejmowa艂a si臋 takimi rzeczami czy w og贸le je zauwa偶y艂a, ale nie mog艂a nie zaga­pi膰 si臋 na to... na to wszystko. Okna o podw贸jnej wysoko艣ci okala艂y frontowe wej艣cie. Bia艂o-niebieskie kosze w marynar­skie pasy sta艂y tu偶 za drzwiami pe艂ne pla偶owego ekwipun­ku. Rozpo艣ciera! si臋 przed ni膮 rozleg艂y salon. A tu偶 za nim

61


kusz膮cy turkusowy basen. To by艂o ca艂kiem nie w jej stylu, ale z drugiej strony, ostatnio wszystko, co by艂o w jej stylu, okazywa艂o si臋 do bani. Mo偶e powinna spr贸bowa膰 tego 艂atwe­go, s艂onecznego 偶ycia, kt贸re toczy艂o si臋 tu przed jej oczami, dok艂adnie pod jej nosem? Mo偶e mroczne klimaty w niczym jej nie pomaga艂y?

Vanessa ruszy艂a za ch艂opcami do ogromnej kuchni, gdzie pani Morgan sprawdza艂a wiadomo艣ci od pokoj贸wki, ogrodnika i basenowego. O wszystko zadbano. Vanessa widzia艂a czeka­j膮ce j膮 letnie dni. B臋dzie czyta膰 „New Yorkera" nad basenem, czasem zrobi sobie przerw臋, 偶eby pstrykn膮膰 kilka czarno-bia­艂ych zdj臋膰 l艣ni膮cej powierzchni. Co jaki艣 czas pobiegnie do domu po kanapk臋 z w臋dzon膮 goud膮, kt贸r膮 potem zje, spaceru­j膮c wzd艂u偶 zadbanego ogrodzenia rezydencji i rozkoszuj膮c si臋 cisz膮 i spokojem.

Nie majak w domu.

- Mamusiu, jeste艣my g艂odni! - zawy艂 Edgar, wyrywaj膮c
Vanessc z zamy艣lenia.

No tak, jeszcze oni.

Yanessa od艂o偶y艂a czarny worek marynarski z demobilu na wypolerowany jasny parkiet i otworzy艂a ci臋偶kie drzwi lod贸w­ki ze stali nierdzewnej, W 艣rodku le偶a艂a ca艂a masa 艣wie偶ych produkt贸w - pude艂ka z sa艂atk膮 z makaronu orzo i 艂ososiem curry z bia艂ymi porzeczkami. Gdzie by艂y zimne resztki kurcza­ka albo chocia偶 mas艂o orzechowe i galaretka?

Za jej plecami Edgar i Nils zacz臋li si臋 przepycha膰 na sa­mym 艣rodku pod艂ogi. Vanessa zwykle pozwala艂a im na to z na­dziej膮, 偶e zm臋cz膮 si臋 jak szczeniaki, kt贸re kiedy艣 filmowa艂a

w czasie biegu ps贸w na Union Square. My艣la艂a, 偶e uchwyci jak膮艣 walk臋 ps贸w albo zobaczy jednego z tych jastrz臋bi, kt贸­re sprowadzono do miasta, 偶eby polowa艂y na szczury, jak nurkuje, 偶eby porwa膰 chihuahu臋, ale musia艂a zadowoli膰 si臋 zabaw膮 s艂odkich psiak贸w. Podejrzewa艂a, 偶e w ko艅cu ch艂op­cy padn膮 na plecy z wywieszonymi j臋zykami i b臋d膮 dysze膰 jak psy.

- Ch艂opcy! - warkn臋艂a pani Morgan i wyg艂adzi艂a spodnie
khaki z kantem jak 偶yletka.

Jej top w kolorze ko艣ci s艂oniowej mia艂 wyko艅czenie z gru­bej, satynowej br膮zowej wst膮偶ki. Patrz膮c na dziwnie napi臋t膮 twarz pani Morgan, trudno by艂o orzec, czy ma trzydzie艣ci dwa, czy pi臋膰dziesi膮t dwa lata.

- Mo偶ecie i艣膰 na g贸r臋 i przygotowa膰 si臋 do obiadu.
Odwr贸ci艂a si臋 do Vanessy, Drewniane obcasy meksyka艅­
skich sanda艂贸w na klinie zastuka艂y o pod艂og臋.

- Yanesso, zjemy 艂ososia. I gdyby艣 mog艂a zaimprowizo­
wa膰 jak膮艣 艣wie偶膮 sa艂atk臋, mo偶e te偶 sos jogurtowo-koperkowy
do ryby? By艂oby mi艂o.

Czekaj no! Zaimprowizowa膰 sa艂atk臋? Niby po co tu przy­jecha艂a, 偶eby... 偶eby...

Pomaga膰? Och. No tak. Ty艂e 偶e nigdy niczego nie ugoto­wa艂a poza makaronem z sosem ragout.

- Jasne - odpar艂a Vanessa i zacz臋艂a szuka膰 kopru w szu­
fladzie lod贸wki. S艂ysza艂a na g贸rze ch艂opc贸w, wrzeszcz膮cych
i udaj膮cych odg艂osy wybuch贸w. Odwr贸ci艂a si臋, trzymaj膮c ja­
kie艣 li艣ciaste zio艂o. Co to by艂o? Ftoper? Kolendra? Cholerna
bazylia? I wtedy zobaczy艂a co艣 pora偶aj膮cego.

Blad膮, ko艣cist膮, zapadni臋t膮 pup臋 pani Morgan. O m贸j Bo偶e! Vanessa szybko si臋 odwr贸ci艂a. Mimo zimnego powie­trza buchaj膮cego z lod贸wki, czu艂a, jak p艂on膮 jej policzki. G艂o艣­no odchrz膮kn臋艂a. Czy偶by pani Morg;an po prostu zapomnia艂a,



69

63


0x08 graphic

偶e Vanessa tu jest, czy jak? Odwr贸ci艂a si臋, trzymaj膮c zielenin臋 dok艂adnie przed twarz膮.

Zerkn臋艂a zza li艣ci i zobaczy艂a pracodawczyni臋 z r臋koma na biodrach, w drewnianych sanda艂ach, cieniutkich czerwo­nych stringach i w czarnym koronkowym biustonoszu.

Vanessa zacz臋艂a ogl膮da膰 sk贸rki paznokci, co by艂o dla niej bardzo nietypowe. Naprawd臋 mia艂a zniszczone r臋ce! Ale nie mog艂a si臋 powstrzyma膰 od zerkania na pani膮 Morgan, wyzwo­lon膮 kobiet臋 XXI wieku, kt贸ra rozpi臋艂a stanik i rzuci艂a go, jak­by nigdy nic, na oparcie kuchennego krzes艂a.

Vanessa zmusi艂a si臋, 偶eby patrze膰 pracodawczyni w twarz.

- Przepraszam na chwil臋, chcia艂abym zanie艣膰 rzeczy do
swojego pokoju.

Musia艂a, po prostu musia艂a, st膮d wyj艣膰.

- Na samej g贸rze,

Pani Morgan zacz臋艂a grzeba膰 w p艂贸ciennej torbie, zapew­ne w poszukiwaniu jakiego艣 ubrania.

Miejmy nadziej臋!

Vanessa przerzuci艂a worek przez rami臋 i ruszy艂a szerokimi drewnianymi schodami, przeskakuj膮c po dwa stopnie. Pr贸bo­wa艂a wyrzuci膰 z my艣li obraz string贸w pani Morgan. W艂a艣ci­wie kto nosi stringi poza wyro艣ni臋tymi trzynastolatkami, kt贸re lubi膮, jak im figi wystaj膮 znad spodni?

Tres passe.

Co si臋 sta艂o z dobrym wychowaniem? Zupe艂nie jakby Vanessa by艂a domowym kotem, a nie cz艂owiekiem. Musia艂a wr贸ci膰 do realnego 艣wiata, mi臋dzy ludzi, kt贸rzy j膮 szanowali i nie zachowywali si臋, jakby by艂a meblem. Nie up艂yn臋艂o nawet pi臋tna艣cie minut, jak przyjecha艂a do Hamptons, pi臋knego jak z obrazka, a ju偶 chcia艂a wraca膰.

Min臋艂a trzecie p贸艂pi臋tro i ruszy艂a na strych do siebie. Przynajmniej b臋dzie tu mia艂a troch臋 prywatno艣ci i mo偶e na­wet odrobin臋 luksusu. Wesz艂a na ostatni schodek i rozejrza艂a si臋 w poszukiwaniu drzwi, kt贸re mog艂aby zamkn膮膰. Ale nie, schody prowadzi艂y prosto na strych, gdzie nachylony sufit by艂 tak niski, 偶e trzeba by艂o si臋 mocno schyli膰. Co, do cholery?

Oddycha艂a g艂臋boko, co rzekomo mia艂o j膮 uspokoi膰. Sta­n臋艂a na samym 艣rodku dusznego, zagraconego pokoju - tylko w ten spos贸b unikn臋艂a garbienia si臋. Rzuci艂a torb臋 na pod艂og臋 i spr贸bowa艂a otworzy膰 okienko. Zaci臋艂o si臋. Wi臋cej. Zamalo-

(wano je! Cholera, cholera, cholera. Yanessa zdj臋艂a wyblak艂膮 czarn膮 koszulk臋, mokr膮 od potu i rozpi臋ta torb臋. Odsun臋艂a golark臋 do w艂os贸w i 偶贸艂to-czarny kostium k膮pielowy, przypominaj膮cy trzmiela, kt贸ry po偶yczy艂a z szuflady z bielizn膮 Jenny. Szuka艂a czarnej bluzki w pr膮偶ki. - 艢wietnie, widz臋, 偶e znalaz艂a艣 pok贸j. Odwr贸ci艂a si臋 i zobaczy艂a pani膮 Morgan. Bogu dzi臋ki, mia艂a na sobie bia艂膮 pla偶贸wk臋. Sta艂a na schodach na strych. Dobrze, 偶e si臋 ubra艂a. Za to Vanessa niestety nie, Nie o takim lecie marzy艂a.


64


0x08 graphic
poczta lotnicza - par avion -10 lipca

Cze艣膰 Dan!

Co tam w miecie? Uwielbiam Prag! Spdzam popo­udnia w maych kafejkach na ulicy i udaj, e szkicuj, ale tak naprawd ogldam europejskich chopcw - to do­piero widoki! (Popatrze to nic zego, prawda?) Wic tak naprawd tsknie tylko za Tob i tat. Odpisz, prosz. Nie martw si, nie musisz mi przysya powieci, wystarczy kilka s艂贸w. Znajc Ciebie, pewnie przylesz mi haiku.

Cauj! Jenny

czytanie to podstawa

Dan zbieg艂 po rozklekotanych schodach w Strandzie z g艂贸wnego poziomu do pokoju pracownik贸w w piwnicy. Za­j臋艂o mu to jakie艣 trzydzie艣ci sekund. To by艂 jego rekord. Od wczoraj chodzi! przybity. Wr贸ci艂 od Grega - czytali razem li­sty od ludzi, kt贸rzy chcieli wst膮pi膰 do salonu - i znalaz艂 na lod贸wce wiadomo艣膰. To by艂o dziwnie ch艂opi臋ce pismo Van-essy. „Wyje偶d偶am do Hamptons do pracy. Napisze e-maila ze szczeg贸艂ami. Zostawi艂am w lod贸wce p贸艂 kanapki z indykiem. V". Otworzy艂 lod贸wk臋 i znalaz艂 kanapk臋 z jeszcze jedn膮 kar­teczk膮. Napisano na niej tylko „Zjedz mnie". Nie m贸g艂 uwie­rzy膰, 偶e Vanessa po prostu... wyjecha艂a.

Przez ca艂y dzie艅 skupia艂 si臋 na pracy, staraj膮c si臋 nie my­艣le膰 o Vanessie. Op艂aci艂o si臋. Przekona艂 si臋 o tym, gdy uk艂ada艂 na p贸艂ce stare bibliografie. Nagle pustka w nim wype艂ni艂a si臋 podnieceniem, kt贸rym musia艂 si臋 z kim艣 podzieli膰.

Dan pchn膮艂 drzwi z napisem „Tylko dla pracownik贸w" i wrzasn膮艂 na cale gard艂o:

- Greg?! Jeste艣 tu?!

Oczywi艣cie, niepotrzebnie tak krzycza艂, bo pok贸j by艂 wielko艣ci windy. Greg siedzia艂 w 艣rodku i grzeba艂 w obskurnej szafce.



66

67


W艂a艣ciwie to pracownikom nie wolno by艂o schodzi膰 z pi臋­tra, gdy byli na swojej zmianie, nawet w nag艂ych wypadkach, ale Dan zawsze ho艂dowa艂 zasadzie, 偶e zasady s膮 po to, aby je 艂ama膰.

68

Greg po艂o偶y! r臋k臋 na d!oni Dana, 艣ciskaj膮c jego palce i tomik. Ej, r膮czki przy sobie,

- Mam lepszy pomys艂 - szepn膮艂 z powag膮 Greg, 艣ci膮gaj膮c
pi臋kne jasne brwi. - Mo偶e przeczytasz mi fragment?

Dan wzruszy艂 ramionami. Rzeczywi艣cie, mia艂 ca艂kiem dobry g艂os do czytania. Zerkn膮艂 na zegarek. Powinien by膰 na g贸rze i ustawia膰 ksi膮偶ki, ale nikt nigdy nie zagl膮da艂 do poko­ju pracownik贸w, wi臋c m贸g艂 po艣wi臋ci膰 kilka minut. Poza tym pewne rzeczy s膮 po prostu wa偶niejsze od pracy.

Odchrz膮kn膮艂, przekartkowal ksi膮偶k臋 i zacz膮艂 czyta膰 pierw­szy lepszy akapit.

- „Emily zjawi艂a si臋 nieco po p贸艂nocy. Przyjecha艂a poci膮­
giem. Wygl膮da艂a tak, jak zawsze j膮 sobie wyobra偶a艂 w czasie
gor膮czkowych marze艅 p贸藕n膮 noc膮, kiedy odsuwa艂 kartk臋 pa­
pieru na biurku, odk艂ada艂 pi贸ro, niezdolny, by pisa膰, niezdol­
ny, by si臋 skupi膰, niezdolny, by my艣le膰 o czymkolwiek innym
ni偶 jej wdzi臋czna szyja, kr膮g艂o艣膰 jej biodra. Wygl膮da艂a jak
sama idea kobiety i zastanawia艂 si臋, czy to nie by艂o lepsze od
rzeczywisto艣ci? Czy kiedy wszystko ju偶 zosta艂o powiedziane
i zrobione, idee nie stoj膮 ponad rzeczywisto艣ci膮?"

Dan stal w milczeniu. Nadal tuli! z czci膮 postrz臋piony tom. Greg po prostu siedzia艂 i patrzy! na koleg臋 tak, jak si臋 patrzy na skomplikowany witra偶 albo kogo艣, kto rozbiera si臋 w oknie naprzeciwko, kilka pi臋ter wy偶ej.

69


Dan spojrza艂 w jego szeroko otwarte, b艂yszcz膮ce zielone oczy, ukryte za szk艂ami topornych okular贸w,

Dan zerkn膮艂 na zegarek. Nie chcia艂 znikn膮膰 z pracy na zbyt d艂ugo, ale nim si臋 zorientowa艂, co pokazuje jego zegarek Ca-sio, obj臋艂y go d艂ugie ramiona Grega.

Kurcz臋, Greg to niez艂y 艣wir, ale naprawd臋 doceni艂, jak cenna jest ta ksi膮偶ka.

- Ej, mo偶e to przetrzymasz dla mnie do jutra? - zapropo­
nowa艂, podaj膮c kumplowi ksi膮偶k臋.

Greg znowu go obj膮艂, jeszcze mocniej.

- Och - westchn膮艂. - To za du偶o.

Dan wyszczerzy艂 z臋by i ruszy艂 na g贸r臋. Dlaczego zawsze przyci膮ga dziwak贸w?

Hm, mo偶e dlatego, 偶e sam jest dziwad艂em?

plotbrd.net

tematy 4 wstecz dalej wy艣lij pytanie odpowied藕

Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!

Kiedy ju偶 cz艂owiek my艣li, 偶e nie mo偶e by膰 gor臋cej, tempe­ratura podskakuje o kolejne pi臋膰 stopni. A mo偶e to tylko m贸j komputer? Prawie si臋 przegrza艂 od waszych promien­nych e-maili! Najwyra藕niej ludzie reaguj膮 na temperatur臋, zrzucaj膮c ubrania i... funduj膮c niez艂e przedstawienie ca艂e­mu s膮siedztwu.

O czym ja, do diab艂a, m贸wi臋? C贸偶, wszyscy wiemy, 偶e wHamptons gdziekolwiek cz艂owiek spojrzy, widzi kogo艣 znajomego (tak samo jak na Manhattanie!) Tyle 偶e tu rze­czywi艣cie mamy podw贸rza i ogrodzenia. Szalony pomyst, nie? Rz臋dy 偶ywop艂ot贸w, oddzielaj膮cych bajeczne i pi臋k­ne od innych bajecznych i pi臋knych. M贸wi si臋, 偶e dobre ogrodzenie to dobrzy s膮siedzi, wi臋c chyba powinni艣my si臋 trzyma膰 w艂asnych rezydencji. Ale co, gdy s膮siadka jest na­prawd臋 kusz膮ca i od czasu do czasu naga? To oczywi艣cie czysto hipotetyczne rozwa偶ania... osobi艣cie nie znam niko­go, kto by najpierw p艂ywa艂 nago, a potem zaprasza艂 s膮siada. S艂ysza艂am jednak plotki, 偶e B i S tak robi膮, a wiadomo, 偶e te dziewczyny zawsze ustalaj膮 nowe trendy. Tu us艂yszycie o tym po raz pierwszy: czas obali膰 mury! Pieprzy膰 偶ywop艂o­ty. Dobrzy s膮siedzi to dobra zabawa.


/1


0x08 graphic
Wi臋c witajcie, s膮siedzi, przyje偶d偶ajcie i szukajcie mnie. Le偶臋 przy basenie, rozkoszuj臋 si臋 alkoholem i przysztymi studenta­mi college'贸w. Ech, po prostu jeszcze jeden pracowity dzie艅.

Wasze e-ma ile

Droga PI

Wiem, 偶e powinnam by膰 na pla偶y razem z reszt膮 cy­wilizowanych ludzi, ale niestety ugrz臋z艂am w mie­艣cie, w letniej szkole. Kto by pomy艣la艂, 偶e oni tak powa偶nie traktuj膮 tu spraw臋 obecno艣ci? W ka偶dym razie umieram, jest tak gor膮co. Ratunku! Skwiercz膮ca w Mie艣cie

*J| Droga SwM!

Biedactwo. Wygl膮da na to, 偶e przyda艂by ci si臋 teraz sobowt贸r! Ale je艣li nie masz takiej mo偶liwo艣ci, oto kilka prostych rad, jak si臋 nie upiec w mie艣cie:

1} Znajd藕 najbli偶szy basen na dachu. Je艣li nie masz przyjaci贸艂ki z takim basenem (albo ona te偶 wyjecha­艂a), wypr贸buj Soho House albo hotel Gansevoort. Je­偶eli jeste艣 naprawd臋 zdesperowana, kup sobie base­nik dia dzieci, wystaw na w艂asny dach i nie zapomnij o setce butelek wody Evian. To w艂a艣nie nazywam prywatn膮 imprez膮.

  1. Klimatyzacja w Barneys jest warta grzechu. Nie jest tam co prawda zbyt s艂onecznie, ale gdy przymie­rzasz bikini, to prawie jakby艣 by艂a na pla偶y.

  2. Trzy s艂owa: Tasti D-Lite (a mo偶e to dwa s艂owa pi­sane z 艂膮cznikiem?) Dobra, wiem, 偶e to moda sprzed

pi臋ciu lat, ale sama wiesz, 偶e szukasz czego艣 zimne­go i s艂odkiego. A je艣li rzeczywi艣cie nie dotrzesz tego lata na pla偶臋, wy艣wiadcz mi t臋 przys艂ug臋, zapomnij o kaloriach i machnij par臋 lod贸w orzechowych. Py­chota.

4) M贸wi艂a艣, 偶e jeste艣 w letniej szkofe, tak? Ej, a tam nie ma klimatyzacji? Je艣li nie znasz odpowiedzi, le­piej sprawd藕 raz jeszcze, jak powa偶nie dyrekcja trak­tuje spraw臋 obecno艣ci!

R

regulamin plaowania

Szcz臋艣ciarze, kt贸rzy si臋 wyleguj膮 na pla偶y, niech si臋 nie martwi膮, nie zapomnia艂am o nich. Najwa偶niejsza rzecz, o kt贸rej trzeba pami臋ta膰 tego lata - dla waszego w艂asnego dobra i wszystkich innych - to fakt, 偶e gdy nowojorczycy przenosz膮 si臋 z szykownych bar贸w Manhattanu na piasz­czyste pla偶e Hamptons, zabieraj膮 te偶 towarzyskie zasady. W ko艅cu potrzebujmy tu jakiego艣 porz膮dku. Wi臋c dla tych, kt贸rzy ich nie znaj膮 - niepisane zasady etykiety pla偶owej, kt贸rych absolutnie trzeba przestrzega膰:

1) Je艣li zamierzasz si臋 gapi膰 - a wiadomo, 偶e zamierzasz
- no艣 wielkie ciemne okulary,

2) Po艂贸偶 r臋cznik przynajmniej metr od s膮siada (to naprawd臋
minimum, akceptowane tylko w chwilach najwi臋kszego t艂o­
ku na pla偶y). Je艣li uwa偶asz, 偶e dusi膰 si臋 jak 艣ledzie w becz­
ce, w wagonie metra to nic przyjemnego, wyobra藕 sobie, jak
to jest by膰 takim 艣ledziem przez cztery bite godziny i to w do­
datku p贸艂nagim. Nikt nie lubi by膰 tak blisko i tak intymnie.



li

7<


0x08 graphic

  1. Nie obchodzi mnie, czy jeste艣 Rickym Martinem - 偶ad­nych obcis艂ych slipek, b艂agam! Zw艂aszcza je艣li jeste艣 Ri­ckym Martinem. Fuj.

  2. Niekt贸re lec膮 na ow艂osione klatki i plecy. Wywoskuj si臋, zakryj to, albo zosta艅 w domu! To tyle, goryle.

  3. Kiedy wcierasz olejek w przyjaci贸艂k臋 albo swoj膮 dziew­czyn臋, nie daj si臋 ponie艣膰. Wszyscy widzieli艣my dziewczy­ny tul膮ce si臋 do siebie w barach, 偶eby przyci膮gn膮膰 uwag臋 i widzieli艣my pary, kt贸ry ob艣ciskuj膮 si臋 w ciemnych k膮tach. Obie te rzeczy w 艣wietle dnia wygl膮daj膮 jeszcze gorzej. Za­ufajcie mi, s膮 lepsze metody zwr贸cenia na siebie uwagi. Ja to wiem najlepiej.

pewne pal膮ce kwestie

Plotkowanie to nie tylko imprezy i pi艅a colada, to nieustan­na praca, dwadzie艣cia cztery godziny na dob臋. No dobra, niech wam b臋dzie:, to mn贸stwo imprez i pi艅a colady. Mo偶e nie ratuj臋 偶ycia na pogotowiu, ale ratuj臋 wasze 偶ycie towa­rzyskie, a tu ka偶dy drobiazg jest wa偶ny. Dla w膮tpi膮cych, oto kilka pyta艅, kt贸re ostatnio dr臋cz膮 mnie nocami (to znaczy, kiedy akurat nie imprezuj臋):

Czy to mo偶liwe, 偶e N zakocha艂 si臋 w sporo starszej od siebie? Widziano go ostatnio, jak macha艂 na po偶egnanie roznegli偶owanej kobiecie w Hampton Bays. Interesante. Z tego, co s艂ysza艂am, nie bytby to pierwszy raz... I czy to mo偶liwe, 偶e B i S znowu id膮 w 艣lady Safony? Podobno za­cz臋艂y si臋 opala膰 nago i sypia膰 w jednym 艂贸偶ku. Mo偶e w ko艅 cu og艂osz膮 to oficjalnie? Czy V b臋dzie zazdrosna? Zawsze mnie zastanawia艂a, ona i ta jej kr贸ciutka fryzurka. A skoro

ju偶 o niej mowa. Ma艂膮 pann臋 V widziano, jak k膮pa艂a si臋 p贸藕n膮 noc膮 w bardzo nietwarzowym, dziecinnym kostiu­mie k膮pielowym. Miejcie oko na jej pla偶owe wyposa偶enie w stylu pszcz贸艂ki, mo偶e nied艂ugo pojawi si臋 obok was. No i jest jeszcze D...

Nie powiem wam, ile os贸b przys艂a艂o mi e-maile w sprawie jutrzejszego spotkania w salonie literackim. Czyja czego艣 nie rozumiem? My艣la艂am, 偶e czytanie Prousta w ciemno艣­ciach jest dobre dla chudych, bladych ch艂opc贸w w oku­larach jak cienka butelki. Z waszych e-maili wynika, 偶e ujawni膮 si臋 naprawd臋 warte grzechu mole ksi膮偶kowe, kt贸re szukaj膮 mi艂o艣ci... Czy偶by zapowiada艂o si臋 Wielkie Kojarzenie Dziwade艂? To, 偶e mnie tam nie b臋dzie, nie znaczy, 偶e nie mog臋 wam pom贸c. Oto, jaka jestem wspa­nia艂omy艣lna. Gar艣膰 odpowiedzi na najcz臋艣ciej zadawane pytania:

etykieta obowi膮zuj膮ca w salonie literackim

NALE呕Y prawid艂owo kojarzy膰 nazw臋. Salon literacki to nie miejsce, gdzie kobiety maj膮 d艂ugie czerwone paznokcie i zajmuj膮 si臋 strzy偶eniem w艂os贸w.

NALE呕Y zabra膰 ze sob膮 co艣 do picia - co艣 interesuj膮cego i stosownie mocnego; to oznacza pernod, chartreuse albo ouzo. Piwo zostawcie w domu, wielkie dzi臋ki. NALE呕Y kiwa膰 g艂ow膮 w odpowiedzi na to, co powiedz膮 inni. Nawet je艣li jeste艣 zbyt zaj臋ty przygl膮daniem si臋 lasce poetce na drugim ko艅cu pokoju, 偶eby s艂ucha膰. NIE WOLNO milcze膰. To nie szko艂a, tu nie ma z艂ych od­powiedzi, wi臋c po prostu wymy艣l co艣, 偶eby zaimponowa膰 ludziom. Albo powiedz jakie艣 zdanie w obcym j臋zyku. To zawsze dzia艂a.



74

75


0x08 graphic

NIE WOLNO zapomina膰 o elastyczno艣ci, Je艣li kto艣 propo­nuje, 偶eby艣 spr贸bowa艂 czego艣 nowego, pami臋taj, prawdzi­wi arty艣ci zawsze s膮 gotowi eksperymentowa膰, NIE WOLNO da膰 si臋 zaskoczy膰, gdy sprawy nagle nabior膮 rumie艅c贸w, Mi臋dzy wierszami potrafi膮 narosn膮膰 wielkie emocje.

Dobra, dzieciaki, bawcie si臋 dobrze i opowiedzcie, jak wam posz艂o. Wiecie, 偶e jestem ciekawa i wiadomo, co si臋 m贸wi o dziwakach, nie? 呕e w 艂贸偶ku to prawdziwi wariaci. Nara!

Wiecie, 偶e mnie kochacie.

plotkara

najwyraniej V juz nie jest w kansas

- Szybciej, szybciej, Vanesso, pospiesz si臋! Tu偶 przed ni膮 skaka艂y ha艂a艣liwe czteroletnie bli藕niaki -rozmazany obraz bkci, kr臋conych w艂os贸w i k膮piel贸wek Brooks Brothers w male艅kie 偶agl贸wki. Nils by艂 w czerwonych, Edgar w niebieskich. Ch艂opcy biegli drewnianym pomostem, prowa­dz膮cym na pla偶臋, rozrzucaj膮c fontanny piasku. - Wolniej!

Vanessa poprawi艂a na ramieniu r贸偶owo-zielon膮 p艂贸cienn膮 torb臋 z p艂etwami i maskami, zwini臋tymi r臋cznikami pla偶owy­mi, pi臋cioma rodzajami krem贸w ochronnych, ksi膮偶eczkami r Bobem Budowniczym, sokami, przek膮skami, plastikowymi wiaderkami i 艂opatkami, frisbee, pi艂k膮 do nogi i dwoma wideo iPodami z programami Mali Einsteinowie. W drugiej r臋ce nios­艂a wielki parasol w granatowo-kremowe pasy. Pani Morgan nalega艂a, aby go zabra膰.

- Powiedzia艂am: wolniej! - wrzasn臋艂a znowu Vanessa, kiedy skacz膮cy duet znikn膮艂 za wydm膮.

Ju偶 mia艂a krzykn膮膰 na ca艂e gard艂o, kiedy dosz艂a do wnios­ku, 偶e ma to gdzie艣. Niewa偶ne. Biegnijcie. Utopcie si臋. Niech was porw膮. Pieprz臋 to. By艂by spok贸j. Prawda byfa taka, 偶e


77


0x08 graphic
0x08 graphic
bli藕niaki pewnie zna艂y pla偶臋 r贸wnie dobrze, jak plac zabaw w Central Parku. To ona czu艂a si臋 tu zagubiona.

W ko艅cu dotar艂a do grzbietu wzniesienia i si臋 rozejrza艂a. Nils i Edgar znikn臋li w g臋stwinie cia艂, t艂ocz膮cych si臋 na pla­偶y. Nigdzie nie by艂o skrawka wolnego miejsca. Potykaj膮c si臋 w trampkach - wyci膮gn臋艂a sznur贸wki i my艣la艂a, 偶e b臋d膮 r贸wnie wygodne, jak klapki - Vanessa kluczy艂a w labiryncie koc贸w, sk艂adanych le偶ak贸w i blond opalonych dwudziestoparolatk贸w z bladymi, pilnowanymi z obowi膮zku dzieciakami. Wyczerpa艂a ostatnie rezerwy si艂 akurat wtedy, gdy trafi艂a na nieco ponad-metrowy kawa艂ek pla偶y. Bogu dzi臋ki. Rzuci艂a wypchan膮 torb臋 i ci臋偶ki p艂贸cienny parasol na gor膮cy piasek, a potem pad艂a.

- Po prostu uroczy dzie艅 na p艂azy - mrukn臋艂a do siebie, doskonale przedrze藕niaj膮c melodyjny akcent pani Morgan.

Zacz臋艂a grzeba膰 w torbie w poszukiwaniu koca, kt贸ry bez przekonania rozci膮gn臋艂a przed sob膮, nawet nie wstaj膮c. Torba si臋 przewr贸ci艂a, ale Vanessa nie trudzi艂a si臋, 偶eby pozbiera膰 7 powrotem zawarto艣膰. G艂upia, g艂upia, g艂upia, strofowa艂a si臋 w my艣lach, gdy zda艂a sobie spraw臋, 偶e nie wzi臋艂a niczego dla siebie dla zabicia czasu. Du偶o by da艂a, 偶eby wr贸ci膰 na Man­hattan, siedzie膰 w ch艂odnym, ciemnym wn臋trzu Film Forum i ogl膮da膰 najnowszy film Todda Solondza. Zamiast tego tkwi­艂a na piasku, pra偶y艂o j膮 s艂o艅ce i nie mia艂a nic do roboty poza wycieraniem nosa bli藕niakom i czytaniem najnowszego wyda­nia „Highlights1'.

Ju偶 chyba etykietki krem贸w do opalania by艂yby zabaw­niejsze.

Vanessa rozejrza艂a si臋, szukaj膮c czerwonych 艂ub niebie­skich k膮piel贸wek bli藕niak贸w. Kilka odwa偶nych nia艅 zanurzy艂o si臋 w zimnym Atlantyku razem z dzie膰mi, kt贸rych pilnowa艂y. Szcz臋ka艂y z臋bami, ale si臋 艣mia艂y. Zobaczy艂a dw贸ch ch艂opc贸w w k膮piel贸wkach identycznych z tymi, kt贸re nosili Nils i Edgai

Przez chwil臋 si臋 zastanawia艂a, czy pani Morgan zauwa偶y艂aby, gdyby przyprowadzi艂a te dzieci zamiast bli藕niak贸w.

Mieszka艂a w Hamptons mniej ni偶 dzie艅, ale zd膮偶y艂a ju偶 zauwa偶y膰, 偶e pani Morgan jeszcze mniej interesuje si臋 ch艂op­cami ni偶 zwykle. A jeden telefon dla porz膮dku od pana Jamesa Grossmana to ca艂a dzienna norma. Zupe艂nie, jakby oboje byli nakr臋canymi robotami, zaprogramowanymi do wype艂niania obowi膮zk贸w. Maszynami, kt贸re nie wchodz膮 w 偶adne praw­dziwe interakcje i nie okazuj膮 uczu膰. Vanessa sama nie by艂a zbytnio sentymentalna, ale dajcie spok贸j!

By艂a dopiero jedenasta i pla偶a nale偶a艂a do dzieci oraz ich opiekunek. Vanessa przygl膮da艂a si臋 r贸wie艣niczkom - armii nia艅 - zastanawiaj膮c si臋, czy zawrze tu jak膮艣 przyja藕艅. Czy pozosta艂e opiekunki te偶 mia艂y szefowe, kt贸re si臋 przy nich roz­biera艂y? Wyobra偶a艂a sobie, 偶e Hamptons musi by膰 pe艂ne ludzi takich jak pani Morgan. Nie mia艂aby nic przeciwko, 偶eby wy­mieni膰 si臋 z kim艣 opowie艣ciami o dziwactwach pracodawc贸w. Ale kiedy si臋 rozejrza艂a, uzna艂a, 偶e ma艂o prawdopodobne, aby kt贸re艣 z tych gibkich stworze艅 o idealnej opaleni藕nie, w za du偶ych okularach przeciws艂onecznych i z pomalowanymi pa­znokciami chcia艂o si臋 z ni膮 zadawa膰. I vice versa. Zasadniczo czu艂a si臋 jak w Constance BiUard, szkole, w kt贸rej torturowa­no j膮 przez trzy ostatnie lata.

Vanessa zagapi艂a si臋 na bezkresny ocean, powstrzymuj膮c | 艂zy. Zrzuci艂a buty i skrzy偶owa艂a nogi, szukaj膮c w艣r贸d rozrzu­conych rzeczy czego艣 do picia. Znalaz艂a male艅ki kartonik z so­kiem jab艂kowym. Otworzy艂a go s艂omk膮, nak艂uwaj膮c w艣ciekle nlLiminiow膮 foli臋.

- Jeste艣! - Nils p臋dzi艂 do niej przez piasek, biegn膮c na
* skr贸ty przez koce i r臋czniki s膮siad贸w.

- Nie r贸b tak! - zbeszta艂a go. - Albo r贸b i niech kto艣 ci臋
Skrzyczy. Jak wolisz. Gdzie tw贸j brat?



78

79


0x08 graphic
0x08 graphic
- Nie wiem.

Usiad艂 i zacz膮艂 grzeba膰 w rzeczach rozrzuconych na

kocu.

Przyjrza艂a si臋 swoim bladym jak mleko kostkom i jeszcze bledszym stopom. Prawie 偶a艂owa艂a, 偶e nie zrobi艂a sobie pedi-kiuru. Zdj臋艂a stopy z koca i schowa艂a je w piasku.

- Nils, prosz臋, powiedz, 偶e nie zabi艂e艣 brata.
Dzieciak wyszczerzy艂 z臋by, pochyli艂 si臋 ku niej, k艂ad膮c

lepkie, upaprane w piasku r臋ce na jej ramionach i bekn膮艂 jej

w twarz.

Oto w艂a艣nie dorasta psychopata, kt贸remu wszystko wol­no.

- Ch艂opiec, kt贸rego powinna艣 pilnowa膰, jest tam - ode­
zwa艂 si臋 znajomy, j臋kliwy glos.

Vanessa odwr贸ci艂a si臋 i zobaczy艂a ch艂odne spojrzenie daw­nej kole偶anki z klasy, Kati Farkas. Mia艂a na sobie za ma艂e czar­ne bikini Gucciego. Obok niej le偶a艂a na brzuchu jej najlepsza przyjaci贸艂ka, Isabel Coates. Zdj臋艂a g贸r? od bikini w kolorze groszku. Ruda dziewczynka naciera艂a j膮 olejkiem br膮zuj膮cym Ban de Soleil.

- Och, cze艣膰 - odpar艂a ch艂odno Vanessa.

Obok Isabel, pod parasolem w bia艂o-r贸偶owe pasy, wyci膮­ga艂y si臋 dwa kolejne d艂ugonogie manekiny.

- Wy te偶 pracujecie jako opiekunki latem? - zapyta艂a ko­
le偶ank臋, chocia偶 wiedzia艂a, 偶e to niemo偶liwe.

Kati i Isabel w pracy? W 偶yciu. Dziewczyna przewr贸ci艂a oczami.

- To moja siostrzenica. Lubi臋 si臋 ni膮 opiekowa膰. Przynosi
nam r贸偶ne rzeczy, naciera olejkiem, a ch艂opcy uwa偶aj膮, 偶eje艂l
s艂odka.

Vanessa pokiwa艂a g艂ow膮. Nie wiedzia艂a, co odpowiedzie膰. Wtedy dostrzeg艂a Edgara id膮cego brzegiem i krzycz膮cego ra­do艣nie za ka偶dym razem, gdy fala rozbija艂a si臋 o jego nogi. Ju偶 mia艂a wsta膰 i go z艂apa膰, ale zobaczy艂 j膮 i zacz膮艂 biec w jej kierunku. Odwr贸ci艂a si臋 do Kati.

- Dzi臋ki za pomoc - odpar艂a nieco sarkastycznie.

Mo偶e gdyby poprosi艂a bli藕niaki, 偶eby natar艂y j膮 balsa­mem, wok贸艂 niej zacz臋liby si臋 t艂oczy膰 przystojni surferzy z Hamptons. To akurat jej typ faceta. Jasne.

- 艁adny kostium - rzuci艂a z艂o艣liwie Isabel.

Vanessa wiedzia艂a, 偶e wygl膮da 艣miesznie w dziewcz臋cym kostiumie Jenny, rozmiar 12, w pasy jak u trzmiela. Mimo to z trudem powstrzyma艂a si臋 od kopni臋cia Isabel. Zamiast tego dopi艂a sok z gard艂owym siorbni臋ciem.

Us艂ysza艂a, 偶e chude dziewczyny obok Isabel parskn臋艂y. Kretynki. Ju偶 mia艂a rzuci膰 im mro偶膮ce spojrzenie, kiedy zda艂a sobie spraw臋, 偶e je zna! Tyle 偶e... jednak nie. Na pierwszy rzut oka dziewczyny wygl膮da艂y dok艂adnie jak Blair i Serena, ale im d艂u偶ej im si臋 przygl膮da艂a, tym bardziej zniekszta艂cone si臋 wydawa艂y. Brunetka ze zmierzwion膮 fryzur膮 i b艂yszcz膮cymi niebieskimi oczami mia艂a wystaj膮ce z臋by. Blondynka, przera­偶aj膮co chuda, by艂a niemal偶e pi臋kna, je艣li nie liczy膰 fioletowej 偶y艂ki pulsuj膮cej na czole i tego, 偶e jedno z jej granatowych oczu mia艂o lekko opadaj膮c膮 powiek臋. Poza tym tak pi臋kna dziewczy­na jak Serena w 偶yciu nie da艂aby si臋 przy艂apa膰 w fioletowym, wycinanym kostiumie - takim jak ten, kt贸ry mia艂 na sobie chu-dzielec. Z idiotycznym wyci臋ciem na p臋pku!

Mimo to przez u艂amek sekundy poczu艂a ulg臋. Przyjaci贸艂­ki! Mog艂aby mie膰 prawdziwe przyjaci贸艂ki, jakich艣 ludzi bli­sko siebie! I wtedy zda艂a sobie spraw臋, 偶e je艣li nawet te tanie podr贸bki nie by艂y orygina艂ami, to Blair i Serena musz膮 kr臋ci膰 si臋 gdzie艣 w pobli偶u. Gdzie indziej sp臋dza艂yby lato?



SC

fi Nigdy ci nie skhuni?

81


Czy ta dziewczyna to Rosjanka, czy jest op贸藕niona w roz­woju?

- Hm.

Dziwad艂o przyjrza艂o si臋 Vanessie dok艂adniej. Wtedy ohyd­na wersja Sereny, siedz膮ca po jej prawej stronie, pochyli艂a si臋 i dos'膰 teatralnie szepn臋艂a co艣 kole偶ance do ucha.

Jakie to przyjacielskie.

Vanessa odwr贸ci艂a si臋 od koca z j臋dzami i skupi艂a na bli藕­niakach, kt贸re teraz na zmian臋 opluwa艂y si臋 prze偶utymi kra­kersami.

- Bardzo dobry pomys艂 - powt贸rzy艂 za jej plecami klon

Blair.

Tak? Ciekawe, co to mo偶e by膰?

wielki, tusty eksperyment D

- Jeste艣!

Dan zerkn膮艂 nerwowo na korytarz rozleg艂ego mieszkania w Harlemie, gdzie urz膮dzali pierwsze spotkanie salonu litera­ckiego Pie艣艅 o Mnie Samym.

- Jestem,

Dan z wahaniem wszed艂 do ciemnego pomieszczenia. Uda­wa艂, 偶e przygl膮da si臋 wielkiemu obrazowi olejnemu, podczas gdy w g艂owie nerwowo powtarza艂 tekst na otwarcie. „Witam wszystkich na pierwszym spotkaniu. Chcia艂bym rozpocz膮膰, cytuj膮c poet臋 Wallace'a Stevensa, kt贸ry mia艂 - rzecz jasna wiele do powiedzenia na temat wagi literatury oraz kondycji dzkiej... „Niechaj si臋 poz贸r przeistoczy w pow贸d. Jedyny perator: w艂adca porcji lod贸w"*.

- Wszystko w porz膮dku?
Dan nagle poczu艂 ci臋偶ar d艂oni Grega na ramieniu i prawie

iskoczy艂,

* t艂um. Stanis艂aw Bara艅czak.

83


Wskaza艂 na wielkie p艂贸tno, wisz膮ce nad kominkiem w mieszkaniu rodzic贸w Grega. Byli starsi od Rufusa i wi臋k­szo艣膰 czasu sp臋dzali w Phoenix. Wir l艣ni膮cych szaro艣ci i cie­listych ton贸w l艣ni艂 w popo艂udniowym s艂o艅cu, s膮cz膮cym si臋 przez okna zakurzonego salonu.

Dan odwr贸ci艂 si臋. 偶eby spojrze膰 na obraz i tym razem naprawd臋 mu si臋 przyjrze膰. Kiedy cofn膮艂 si臋 do przedpokoju i potem zrobi艂 jeszcze jeden krok w ty艂, zda艂 sobie spraw臋, 偶e patrzy na portret Grega naturalnej wielko艣ci. Siedzia艂 na ma­le艅kiej drabince i by艂 ca艂kiem nagi.

Greg zauwa偶y艂 prostok膮tni} butelk臋, kt贸r膮 Dan 艣ciska艂, jakby od tego zale偶a艂o jego 偶ycie.

- Przynios艂e艣 co艣!

- Aha, troch臋 absyntu.

To by艂 najbardziej literacki trunek, jaki znalaz艂. Taki, jaki pewnie pijali Rimbaud i Shelley. Poza tym to by艂a jedyna za­mkni臋ta butelka w zat臋ch艂ej, dentystycznej szafce z pop臋kan膮 szyb膮, w kt贸rej tata trzyma艂 alkohol.

Ale tylko troch臋, prawda? Ten towar jest tak mocny, 偶e... powinien by膰 zakazany.

- Ktosz... To znaczy, kto艣 przyszed艂... - wybe艂kota艂 Dan.
J臋zyk mia艂 wielko艣ci ober偶yny.

8-1

Greg zerwa艂 si臋 z niskiej kanapy z br膮zowej sk贸ry, w kt贸r膮 zapadali si臋 coraz g艂臋biej z Danem po kolejnych kieliszkach absyntu. Dali sobie godzin臋 na zaplanowanie otwarcia, ale przez wi臋kszo艣膰 czasu tylko lali absynt na kawa艂ki cukru, a po­tem po艂ykali kleist膮, s艂odk膮 mieszanin臋 jednym haustem. Dan wzi膮艂 艂y偶eczk臋 do mieszania absyntu, kt贸rej wsp贸lnie u偶ywali, i w艂o偶y艂 do ust.

Metaliczny posmak na j臋zyku. Trucizna w kolorze zazdro艣ci. Majacz臋, ty majaczysz, ja si臋 艂udz臋, ty jeste艣 z艂udzeniem. Bez ciebie jestem zagubiony. Potrzebuj臋 ci臋.

Dan wyszczerzy艂 z臋by. Wi臋c to prawda - absynt rzeczywi­艣cie inspirowa艂. Troch臋 si臋 zatacza艂, gdy ruszy艂 przez l艣ni膮cy parkiet salonu, 偶eby wzi膮膰 plecak. Mia艂 tam notatnik. Musia艂 zapisa膰 ten kawa艂ek, nim go zapomni.

- Patrzcie, kto przyszed艂! - zawo艂a艂 Greg.

Dan upu艣ci艂 plecak - wiersz ju偶 ulecia艂. Pr贸bowa艂 skupi膰 si臋 na twarzach ludzi, kt贸rzy wchodzili do pokoju. Salon nag­le zacz膮f wirowa膰. Poniewa偶 zainteresowani przys艂ali zdj臋cia, mia艂 wra偶enie, 偶e ju偶 wszystkich zna. Pojawia艂a si臋 ta 艣liczna dziewczyna, wielbicielka Charlotte Bronte. I zwariowany mi­艂o艣nik wampir贸w.

- Niech wszyscy wezm膮 sobie co艣 do picia. Bar jest tam
- wskaza艂 im Greg. - W zamra偶arce znajdziecie mn贸stwo
lodu. A potem mo偶emy usi膮艣膰 w kole i si臋 przedstawi膰. Moim
zdaniem to dobry pomys艂, jak uwa偶asz, Dan?

Dan pokiwa艂 g艂ow膮. Nagle nie by艂 w stanie wykrztusi膰 na­wet s艂owa. Zatoczy! si臋 w g臋stym t艂umie. Ile os贸b sta艂o przed

35


drzwiami? A mo偶e dzwonek zadzwoni艂 wi臋cej ni偶 raz? W艂a艣­ciwie jak d艂ugo grzeba艂 w plecaku w poszukiwaniu notatnika? Zwali艂 si臋 z powrotem na sk贸rzan膮 kanap臋.

- Jeszcze jednego?

Greg wskaza艂 na srebrn膮 tac臋 z butelk膮 z bladozielonym p艂ynem i misk膮 z kostkami cukru. Kiedy wzi膮艂 kieliszek, Dan zauwa偶y艂, 偶e ca艂a twarz kolegi usiana jest male艅kimi piega­mi.

Greg delikatnie wyj膮艂 艂y偶eczk臋 do mieszania z r臋ki Dana i opar艂 j膮 na brzegach kieliszka. Po艂o偶y艂 na niej kostk臋 cukru i przela艂 przez ni膮 mocny, zielony alkohol.

Greg wyszczerzy艂 z臋by, po czym szybko przemiesza艂 艂y­偶eczk膮 alkohol i w艂o偶y艂 j膮 w usta. Potem j膮 wyj膮艂 i z powrotem wsun膮艂 Danowi w d艂o艅.

Fuj, dzi臋ki za bakterie!

Greg zrzuci艂 podniszczone martensy z czarnej sk贸ry i wszed艂 na kanap臋, prawie przy tym depcz膮c po udzie Dana. Potrz膮sn膮艂 lodem w kieliszku, 偶eby zwr贸ci膰 na siebie uwag臋 zebranego towarzystwa.

- No dobra, 艂apcie si臋 za drinki i siadajcie. Mamy dzi艣
mn贸stwo do om贸wienia.

G艂osy wype艂nia艂y salon, ale Dan z trudem si臋 na nich sku­pia艂. Cieszy艂 si臋, 偶e Greg ma wszystko pod kontrol膮.

- A teraz przeka偶臋 pa艂eczk臋 naszemu nieustraszonemu
przyw贸dcy.

K艂ad膮c r臋k臋 na ramieniu Dana, 偶eby nie straci膰 r贸wnowa­gi, Greg zeskoczy艂 z kanapy i usiad艂 na zniszczonej pod艂odze u st贸p kumpla.

- Dzi臋kuj臋 ci, Greg. - Dan zachwia艂 si臋 lekko, przygl膮da­j膮c si臋 grupie. Wi臋c to jest to. Nasz salon. A ty jeste艣 Gertrud膮 Stein, pomy艣la艂. - Banie i banowie - troch臋 be艂kota艂 - witam na naszym pierwszym spotkaniu naszego pierwszego salonu na inauguracji naszej grupy. - Odbi艂o mu si臋 leciutko. - Tak si臋 ciesz臋, 偶e mog臋 si臋 cieszy膰 i opowiedzie膰 wam o wspania艂ych ksi膮偶kach. W to, co wierz臋 i wy wierzycie, i my wszyscy wie­rzymy, to fakt, 偶e ksi膮偶ki s膮 dobre, zmieni艂y nasze 偶ycie i uczy­ni艂y szcz臋艣liwszymi. To ma dla nas znaczenie, nie? Serio.

Dan urwa艂. Poza brz臋kiem lodu w salonie rozleg艂o si臋 tylko kilka zduszonych chichot贸w. J臋zyk mia艂 gruby i suchy i wiedzia艂, ze m贸wi niewyra藕nie, ale postanowi艂 sobie, 偶e jed­nak wyg艂osi mow臋 otwieraj膮c膮. Tyle czasu po艣wi臋ci艂 na pisa­nie statutu i grzebanin w e-mailach, nie zamierza艂 wszystkiego schrzani膰 tytko dlatego, 偶e wypi艂 o jednego drinka za du偶o.

Tylko jednego?

Skin膮艂 na dziewczyn臋, kt贸ra siedzia艂a po turecku na pod­艂odze obok stolika do kawy. Mia艂a do po艂owy ogolon膮 g艂ow臋, a na niej tatua偶, przedstawiaj膮cy karalucha. Jej cia艂o wygl膮­da艂o na bardzo wysportowane, ale twarz mia艂a dziwnie znie­kszta艂con膮. Odpowiedzia艂a skinieniem,

- Heja, nazywam si臋 Penny - warkn臋艂a. - Moja ulubiona ksi膮偶ka to P艂e膰 wi艣ni, wiecie jak to leci. Sko艅czy艂am szko艂臋,



B6

87


0x08 graphic
jesieni膮 wyje偶d偶am do Smith, ale cholernie si臋 ciesz臋, 偶e mog臋 tu teraz by膰, spotka膰 si臋 z fajnymi lud藕mi, lubi膮cymi ksi膮偶ki, rozumiecie, nie?

Spojrza艂a na jasnorud膮 dziewczyn臋 po lewej, kt贸ra obej­mowa艂a kolana i s膮czy艂a nie艣mia艂o z fili偶anki tanie, bia艂e wino.

- Cz-cze艣膰 - wyszepta艂a ruda. - Nazywam si臋 Susanna.
Moja ulubiona ksi膮偶ka to Przebudzenie. Mieszkam w East
Village i w przysz艂ym roku po szkole jad臋 do Bennington.
1 uwielbiam Tori Amos.

- Wygl膮dasz ca艂kiem jak ona - wci臋艂a si臋 Penny.
Susanna zarumieni艂a si臋 i wbi艂a wzrok w pod艂og臋.

- Chyba kolej na mnie - wypali艂 wychudzony ch艂opak,
kt贸ry wygl膮da艂 na czterna艣cie lat.

Mia艂 na sobie szary garnitur i bordowy krawat. Siedzia艂 na bujanym fotelu naprzeciwko Dana.

- Tak, m贸w, prosz臋 - odpar艂 Greg, podaj膮c Danowi bu­
telk臋 wody.

Jaki pan troskliwy!

- Nazywani si臋 Peter, nied艂ugo zaczn臋 drugi rok na NYU.
a moim ulubionym pisarzem jest J.D. Salinger. Zastanawiam
si臋, czy nie nauczy膰 si臋 na pami臋膰 ca艂ej ksi膮偶ki Wy偶ej podnie­
艣cie strop, cie艣le.

Dan s膮czy艂 letni膮 wod臋. To wszystko brzmia艂o dziwnie znajomo. Cos' kojarzy艂. Jaki艣 list od fana Salingera. Jednak z jakiego艣 powodu z trudem cokolwiek sobie przypomina艂.

Nawet w艂asne imi臋.

艣cie si臋 na dw贸jk臋 wielbicieli Salingera. Nazywam si臋 Franny. Tak, moje imi臋 wzi臋艂o si臋 od powie艣ci Salingera. A w dodatku to moja najulubiefisza ksi膮偶ka na 艣wiecie. W przysz艂ym roku zaczynam w Vassar i... hm, c贸偶, mam nadziej臋 pozna膰 dzi艣 nowych przyjaci贸艂.

Mo偶e spotka swojego Zooeya?

G艂os Grega natychmiast sprowadzi艂 Dana na ziemi臋. Usiad艂 i przetar艂 oczy.

Dan rozejrza艂 si臋 po pokoju, w kt贸rym zrobi艂o si臋 o wiele ciemniej. Wygl膮da艂o na to, 偶e dwudziestu dw贸ch cz艂onk贸w sa­lonu przysiad艂o na pod艂odze w parach albo w ma艂ych grupkach. Nikt za du偶o nie rozmawia艂, a je艣li nawet, to z pewnos'ci膮 nie o ksi膮偶kach. Na drugiej sofie w salonie Dan doliczy艂 si臋 sied­miu n贸g i o艣miu r膮k. Rudow艂osa Susanna 艂askota艂a j臋zykiem, ozdobione mn贸stwem kolczyk贸w, ucho na wp贸艂 艂ysej dziew­czyny punk, Penny. I to wszystko tu偶 pod nosem Dana. Zmar­szczy艂 brwi. Elitarne spotkanie grupy literackiej zamieni艂o



B8

89


0x08 graphic
0x08 graphic
si臋 w orgi臋. M贸g艂by przysi膮c, 偶e kto艣 go ca艂owa艂, nim si臋 obu­dzi艂. Ate kto? Nie by艂o tu dziewczyn o ca艂kiem ogolonych g艂o­wach.

- Nie martw si臋, Dan - mrukn膮艂 Greg, obejmuj膮c go za
ramiona. - Po prostu wszyscy dobrze si臋 bawimy. Poznajemy
si臋. Jest tak, jak chcieli艣my, prawda?

Dan pokiwa艂 g艂ow膮. Czy偶by?

Greg uj膮艂 go delikatnie za podbr贸dek.

- Wszyscy jeste艣my nami臋tnymi lud藕mi. Nami臋tnie ko­
chamy ksi膮偶ki, nami臋tnie kochamy 偶ycie. - 艢ciskaj膮c lekko
podbr贸dek Dana, Greg przyci膮gn膮艂 jego twarz i poca艂owa艂 go
bardzo delikatnie w usta.

Dan szarpn膮艂 si臋 do ty艂u. Przepraszam bardzo? Co jest, do cholery, grane?!

Greg u艣miechn膮艂 si臋 i poca艂owa艂 Dana raz jeszcze, tym razem przesuwaj膮c j臋zykiem po jego wargach. Dan ju偶 mia艂 odskoczy膰, kiedy - zupe艂nie wbrew jego woli -jego d艂o艅 prze­sun臋艂a si臋 z szyi Grega na kr贸tkie, k艂uj膮ce w艂osy. By艂o co艣 bar­dzo znajomego i mi艂ego w ca艂owaniu kogo艣, kto ma kr贸tkie, naje偶one w艂osy.

S艂ucham? Nawet je艣li to facet?

Nag艂e uczucie kompletnego zagubienia i silnych md艂o艣ci sprawi艂o, 偶e Dan zebra艂 si艂y, aby odepchn膮膰 Grega i wybe艂­kota膰 cos' o tym, 偶e musi zwymiotowa膰. Wsta艂 i chwiejnym krokiem poszed艂 do 艂azienki. Zapewnia艂 siebie, 偶e to wina ab­syntu, gdy usadowi艂 si臋 przed muszl膮 klozetow膮 na wy艂o偶onej bia艂ymi kafelkami pod艂odze.

Czy alkohol by艂 odpowiedzialny za ca艂owanie kogo艣' z za­rostem, czy za wymioty?

poczta lotnicza - par avion -11 lipca

Cze艣膰 Dan!

Dlaczego nie odpowiadasz na moje kartki? Wszystko w porzdku? Czy Vanessa pomalowaa ju mj pokj na czarno? Odpisz mi!!!

Cauj (ale tylko troch, skoro mi nie odpisujesz), Jenny


sodka zemsta S i B

- Jeste艣 ju偶 gotowa?

Serena zapuka艂a w grube, przesuwane drzwi do jedynej 艂a­zienki w domku dla go艣ci. Podnios艂a g艂os, 偶eby przekrzycze膰 uporczywy rytm techno rozbrzmiewaj膮cy na zewn膮trz i ha艂a­suj膮cych imprezowicz贸w - 艣miej膮cych si臋 i wrzeszcz膮cych do siebie na szerokim, szmaragdowym trawniku.

- Prawie.

Blair pokropi艂a si臋 ulubionymi perfumami od Viktora & Rolfa. Za uszami, na nadgarstkami i (na wszelki wypadek) w delikatnym zag艂臋bieniu mi臋dzy piersiami, kt贸re by艂o ledwo wi­doczne w g艂臋bokim dekolcie zwiewnej blado偶贸艂tej sukni od Al­berty Ferretti. Zerkn臋艂a w lustro, wyobra偶aj膮c sobie, jakby mog艂a wygl膮da膰, gdyby kto艣, dajmy na to Nate, zajrza艂 po s膮siedzku, zobaczy膰, co to za impreza. Zmierzwione w艂osy i d艂uga, niemal bia艂a suknia sprawia艂y, 偶e wygl膮da艂a jak panna m艂oda, kt贸rej 艣lub ma si臋 w艂a艣nie odby膰 na 艂odzi. Takiej 艂odzi jak „Charlotte", kt贸r膮 Nate wybudowa艂 pierwszego lata, kiedy byli razem.

To by艂a jedyna 艂贸d藕, na jakiej kiedykolwiek 偶eglowa艂a.

Odk膮d trzy dni temu wpad艂a na Nate'a, sporo o nim my艣la­艂a. Mia艂a nadziej臋, 偶e znowu j膮 odwiedzi. S艂ysza艂a ju偶 od milio­na ludzi, 偶e jego nami臋tny romans, czy co to do cholery by艂o,

z panienk膮 z miasteczka to ju偶 przesz艂o艣膰. A gdyby j膮 odpo­wiednio przeprosi艂, mog艂aby mu wybaczy膰 g艂upie zachowanie. W porz膮dku, Nate to totalny popapraniec i z艂ama艂 jej serce mi­lion razy. Ale co艣 w sposobie, w jaki patrzy艂, kiedy odbiega艂a -jakby jej znajoma, naga sylwetka by艂a dzie艂em sztuki czy czym艣 takim - sprawi艂o, 偶e chcia艂a go znowu zobaczy膰. I znowu,

Obracaj膮c si臋 na obcasach bia艂ych sanda艂贸w Baileya Win­tera, Blair teatralnym gestem przesun臋艂a drzwi 艂azienki i we­sz艂a do sypialni. Serena udawa艂a, 偶e pali ju偶 czwartego papie­rosa, odk膮d przyjaci贸艂ka znikn臋艂a w 艂azience.

Ka偶da mi艂a dziewczyna mo偶e z nud贸w zamieni膰 si臋 w pi-romaniaka.

Serena zeskoczy艂a z 艂贸偶ka i wyjrza艂a przez okno, ocenia­j膮c sytuacj臋 przy basenie. Blair podesz艂a do niej. Spojrza艂a na kilkadziesi膮t sylwetek i roz艣wietlon膮 za nimi jasnoniebiesk膮 wod臋. Obserwowa艂a Ibiz臋 i Svetlan臋.

- Budka did偶eja. - Wskaza艂a Serena. - 艁adne szorty - do­
da艂a, udaj膮c, 偶e podziwia tandetne, ods艂aniaj膮ce po艣ladki spo­
denki I bizy.

Blair parskn臋艂a, wracaj膮c do 艂azienki, 偶eby na艂o偶y膰 na sk贸rki troch臋 kremu do paznokci Aesop. Ostatnio wydawa艂y si臋 nieco wysuszone,

To pewnie ta ci臋偶ka fizyczna praca.

Blair szybkim ruchem wytar艂a nadmiar kremu z paznok­ci. Rzuci艂a chusteczk臋 do kosza i zamar艂a. Co do cholery? Co



9芦

9 i


0x08 graphic
0x08 graphic
le偶a艂o w tym koszu?! Pochyli艂a si臋, wzi臋艂a wyk艂adany maci­c膮 per艂ow膮 kosz i postawi艂a na blacie z r贸偶owego marmuru.

Serena zerkn臋艂a na plastikow膮 r贸偶ow膮 butelk臋 w koszu.

Blair rozejrza艂a si臋 po ca艂ej 艂azience, szukaj膮c 艣lad贸w prze­st臋pczej dzia艂alno艣ci. Wygl膮da艂a jak Audrey Hepburn w Szara­dzie. Po prostu wiedzia艂a, 偶e grozi jej niebezpiecze艅stwo. Wy­czuwa艂a to. No jasne! W ko艅cu to do niej dotar艂o. Rzuci艂a si臋, 偶eby ods艂oni膰 kremow膮 lnian膮 zas艂on臋 prysznica. L艣ni膮ce z艂ote 偶abki a偶 zadzwoni艂y.

Serena gapi艂a si臋 bezmy艣lnie.

- W ka偶dym razie ja doskonale pami臋tam. - Blair odkr臋­
ci艂a butelk臋.

Nie musia艂a nawet w膮cha膰, 偶eby wiedzie膰, 偶e kto艣 rzeczy­wi艣cie pr贸bowa艂 j膮 za艂atwi膰. Silnego, chemicznego odoru de­pilatora nie da艂o si臋 z niczym pomyli膰.

9 A

Szanuj Ksi膮zi.

- Suki! - zakl臋艂a. - Bogu dzi臋ki, 偶e chcia艂am mie膰 troch臋
potargane w艂osy. - Dotkn臋艂a br膮zowych lok贸w, jakby chcia艂a
si臋 upewni膰, 偶e nadal maje na g艂owie. - No to b臋dzie wojna.

Pe艂ne godno艣ci i determinacji, Blair i Serena wypad艂y przez przeszklone drzwi domku dla go艣ci na 艣cie偶k臋 z jasnych otocza­k贸w, prowadz膮c膮 do basenu. Blair przyjrza艂a si臋 t艂umowi. Dopie­ro teraz zauwa偶y艂a, ze to sami m臋偶czy藕ni. Co do jednego. Rety! Mo偶e sto, mo偶e sto pi臋膰dziesi膮t os贸b, a jedyne dziewczyny w za­si臋gu wzroku to ona i Serena, no i rzecz jasna, Ibiza i Svetlana.

- Mojemu ojcu bardzo by si臋 to spodoba艂o.

Blair prawie 偶a艂owa艂a, 偶e jej cudowny ojciec, gej, Harold Waldorf, i jego znacznie m艂odszy francuski ch艂opak, Etienne albo Eduard, czy jak tam si臋 nazywa艂, wyjechali, aby 偶y膰 szcz臋艣li­wie na po艂udniu Francji. Chcia艂a, 偶eby kto艣 opr贸cz Sereny by艂 艣wiadkiem tego, co si臋 wydarzy.

- S膮 moje dziewcz臋ta!

Bailey Winter wynurzy艂 si臋 z t艂umu siwow艂osych facet贸w, wygl膮daj膮cych jak prezenterzy wiadomo艣ci. Mieli na sobie niebieskie blezery i bia艂e spodnie, chocia偶 na dworze musia­艂o by膰 jakie艣 dwadzie艣cia pi臋膰 stopni. Bailey w艂o偶y艂 podobny str贸j, ale z r臋kawami trzy czwarte i r贸wnie kr贸tkimi nogawka­mi, kt贸re ods艂ania艂y jaskrawe pomara艅czowo-r贸偶owe podko-lan贸wki oraz buty z bia艂ego nubuku. Biegn膮c w podskokach 艣cie偶k膮, wyci膮gn膮艂 pulchne r臋ce do ka偶dej z nich. Tu偶 za nim pod膮偶a艂 orszak pi臋ciu rozszczekanych mops贸w.

- Chod藕cie, dziewcz臋ta, zrobimy kanapk臋 z Baileya - za­
chichota艂. - Mam nadziej臋, 偶e to nie jedyny tr贸jk膮cik, w jakim
wyl膮duj臋 tego wieczoru.

Wyszczerzy艂 z臋by i pomacha艂 do did偶eja bez koszulki.

- Urocze przyj臋cie - pochwali艂a go Blair, obserwuj膮c p贸艂­
nagich kelner贸w, kr膮偶膮cych z kieliszkami szampana.

95


0x08 graphic
- Dzi臋kuje, kochanie! - pisn膮艂 Bailey. - Idziemy, idzie­
my, moje panie. Musimy znale藕膰 wam co艣 do picia!

Pop臋dzi艂 w stron臋 baru, ci膮gn膮c je za sob膮 jak szczeniaki na smyczy,

Blair si臋 odwr贸ci艂a. Przygl膮da艂a si臋 t艂umowi - rozmazanej masie bia艂ych spodni na tle zielonej trawy, idealnych fryzur i imponuj膮cych mi臋艣ni, wystaj膮cych spod zbyt kr贸tkich r臋­kawk贸w.

Wtedy je zobaczy艂a, Ibiza i Svetlana ubrane by艂y na bia­艂o. Te j臋dzowate podr贸bki, Svetlana mia艂a na sobie tandetn膮, rozci膮gliw膮, asymetryczn膮 sukienk臋, kt贸ra podkre艣la艂a brak piersi. Ibiza wcisn臋艂a si臋 w kombinezon z szortami i topem bez plec贸w, kt贸ry wygl膮da艂 jak co艣, co mog艂aby w艂o偶y膰 matka Blair do nocnego klubu Studio 54 i to jakie艣 trzydzie艣ci lat temu. Obrzydliwo艣膰.

Wi臋c mo偶e nale偶y co艣 w tej sprawie zrobi膰?

Nie mia艂a cierpliwo艣ci do flirt贸w Sereny. Nie, kiedy mia艂y co艣 do za艂atwienia.

Bailey z艂apa艂 obydwie za 艂okcie i poprowadzi艂 obrze偶a­mi basenu w stron臋 altanki, przystrojonej w biel i r贸偶, kt贸r膮 wzniesiono specjalnie na t臋 okazj臋.

Ibiza i Svedana u艂o偶y艂y si臋 na wypchanych poduszkach z su­rowego jedwabiu, Blair i Serena stan臋艂y nad nimi, krzywi膮c si臋.

- To gej, wiecie? - Ibiza s膮czy艂a wino.

Spojrza艂a zimno na Blair, kt贸ra odpowiedzia艂a spojrze­niem z g贸ry. Zupe艂nie, jakby patrzy艂a w wyj膮tkowo krzywe lustro w weso艂ym miasteczku.

- Tak, domy艣li艂am si臋, dzi臋ki.



96

7 - Nigdy ci nic sk艂ami臋

97


0x08 graphic
- S膮dzi艂am, 偶e... no wiesz, trzymacie si臋 za r臋ce i w og贸­
le, wi臋c ci m贸wi臋, nie spodziewaj si臋, 偶e do czego艣 dojdzie

- ci膮gn臋艂a Ibiza.

Blair si臋 u艣miechn臋艂a. Nagle potkn臋艂a si臋 i nietkni臋ty, mocno pomara艅czowy koktajl wyl膮dowa艂 na piersi Ibizy. Blair z艂apa艂a Seren臋 za rami臋, 偶eby nie straci膰 r贸wnowagi, przez co przyjaci贸艂ka wyla艂a drinka na g艂ow臋 Svetlany.

No prosz臋, kto by pomy艣la艂, 偶e co艣 takiego mo偶e si臋 wy­darzy膰?

T艂um zebrany wok贸艂 sapn膮艂 zgodnie i z przera偶eniem. Bia艂e sukienki, bia艂e poduszki, niemal bia艂e w艂osy Sveflany

- wszystko na ich oczach sta艂o si臋 pomara艅czowe.

- R臋czniki. - Serena powa偶nie pokiwa艂a g艂ow膮,
Odgarn臋艂a blond loki, wi膮偶膮c ko艅ce, 偶eby utrzyma膰 je

w miejscu.

- Potrzebuj臋 chwili samotno艣ci, prosz臋! - Bailey Winter
uni贸s艂 r臋ce i zacz膮艂 wszystkich odp臋dza膰. - Prosz臋, po prostu
bawcie si臋 dalej, udawajcie, 偶e mnie tu nie ma.

Racja, zignorujcie szlochaj膮cego faceta w neonowych skarpetkach, otoczonego szczekaj膮cymi psami.

- Damy ci chwil臋.

Blair z艂apa艂a Seren臋 za r臋k臋 i poci膮gn臋艂a w t艂um m臋偶­czyzn. Nim dotar艂y do trawnika, zanosi艂y si臋 histerycznym 艣miechem.

- Co teraz? - wydusi艂a z siebie Serena. - Nie mo偶emy
wr贸ci膰.

Blair rzuci艂a na ziemi臋 kryszta艂owy kieliszek, kt贸ry wyl膮­dowa艂 z cichym, g艂uchym odg艂osem.

- Damy rad臋 przej艣膰?

Stan臋艂a na palcach, przygl膮daj膮c si臋 ogrodzeniu, kt贸re od­dziela艂o posiad艂os'膰 Archibald贸w od rezydencji Wintera. Oczywi艣cie, 偶e dacie. 1 to na obcasach,

- Jasne.

Serena po艂o偶y艂a kieliszek na mi臋kkiej trawie i podci膮gn臋艂a si臋 na plot.

Blair ruszy艂a za ni膮. Z 艂atwo艣ci膮 przesz艂a i wyl膮dowa艂a na trawniku po drugiej stronie. Obejrza艂a btado偶贸lt膮 sukienk臋. Mia艂a plamy z przodu, tam gdzie otar艂a si臋 o plot.

Blair podnios艂a wzrok znad zniszczonej sukienki i zoba­czy艂a dok艂adnie t臋 osob臋, kt贸r膮 spodziewa艂a si臋 znale/膰 na po­dw贸rzu Archiba艂d贸w.

- Cze艣膰, Nate.

Odgarn臋艂a w艂osy za ucho i si臋 u艣miechn臋艂a.



9B

99


0x08 graphic
- S艂ysza艂em krzyk. My艣la艂em, 偶e to jakie艣' zwierze, albo
co艣 takiego,

Nate wygl膮da艂 na lekko nieprzytomnego, jakby drzema艂. Albo pali艂, co bardziej prawdopodobne.

Nate zamruga艂, gapi膮c si臋 na nie, jakby pr贸bowa艂 zgadn膮膰, czy zjawi艂y si臋 naprawd臋, czy tylko widzi zjawy.

A potem zacz臋艂y biec po idealnie utrzymanym trawniku w stron臋 podjazdu. Stal tam przedmiot dumy i rado艣ci ojca Nate'a, ciemnozielony kabriolet Aston Martin, i raczy艂 si臋 ch艂odnym nocnym powietrzem.

Czas w drog臋!

nie ma to jak wyczucie chwili

- Prosz臋, prosz臋, patrzcie, kogo licho przynios艂o.

Chuck Bass zsun膮艂 ciemne okulary Christiana Rotha na czu­bek nosa i rzuci艂 Vanessie krzywy u艣mieszek. Ledwo zrobi艂a dwa kroki na wielkim podw贸rzu Baileya Wintera, a ju偶 na jej drodze pojawi艂 si臋 Chuck i zacz膮艂 cmoka膰. Ma艂pka. Cukiere­czek, siedzia艂a mu na ramieniu. Ubrana by艂a w marynarski str贸j z cekinami i ko艂ysa艂a si臋 w ty艂 i w prz贸d na tylnych 艂apach. Ci膮gn臋艂a Chucka za ko艂nierzyk blador贸偶owego polo od Hugo Bossa. Yanessa zorientowa艂a si臋 w ko艅cu, 偶e Cukiereczek praw­dopodobnie u偶ywa ko艂nierzyka jak papieru toaletowego.

- Och, cze艣膰, Chuck.

Mgli艣cie kojarzy艂a, 偶e ten ch艂opak to nic dobrego, Dan nie bez powodu go nie lubi艂 i s艂ysza艂a, 偶e ludzie na jego temat spo­ro plotkuj膮, chocia偶 trudno wierzy膰 w takie bzdury.

Serio?

Vanessa z ulg膮 westchn臋艂a. W ko艅cu przysz艂a specjalnie po to, 偶eby si臋 z nimi zobaczy膰. Kierowa艂a si臋 informacjami

101


0x08 graphic
niani, mieszkaj膮cej po s膮siedzku, zgrabnej Irlandki, kt贸ra na­zywa艂a si臋 Siobhan, By艂a s艂u偶膮c膮 tak jak Vanessa, ale naj­wyra藕niej siedzia艂a w samym centrum towarzyskiej sceny Hamptons. Vanessa czu艂a si臋 nieco zak艂opotana swoim stro­jem - prawdziwe czarne rybaczki, kt贸rych nie obci臋艂a sama, i prosta czarna bluzka bez r臋kaw贸w, kupiona w Club Monaco tu偶 przed wyjazdem do Amagansett - ale uzna艂a, 偶e wszystko b臋dzie w porz膮dku, skoro mieszka艂y tu jej przyjaci贸艂ki.

- By艂y, moja droga. - Chuck z roztargnieniem sprawdza艂
wiadomo艣膰 na kom贸rce. - Wszystko przegapi艂a艣. Huragan
Blair zostawi艂 po sobie wiele powa偶nych zniszcze艅.

Za jego plecami rozgrywa艂o si臋 pandemonium. Moc­no opalony, drobniutki m臋偶czyzna kl臋cza艂 na brzegu basenu i histerycznie p艂aka艂, podczas gdy g臋sty t艂um wystojnych ge­j贸w coraz bardziej si臋 od niego odsuwa艂. W pobli偶u, po艣rodku pochlapanych na pomara艅czowo bia艂ych poduszek sta艂y dwie znajome dziewczyny.

Chuck zn贸w zaj膮艂 si臋 telefonem.

Vanessa przyjrza艂a si臋 uwa偶nie dziewczynom i zda艂a so­bie spraw臋, 偶e ch艂opak ma racj臋. Brunetka i blondynka, kt贸re wzi臋艂a za przyjaci贸艂ki, nie by艂y tak 艂adne jak orygina艂y. Fakt, 偶e ich niegdy艣 bia艂e stroje szpeci艂y niechlujne plamy, przy­pominaj膮ce wymiociny, tylko to podkre艣la艂. Zmru偶y艂a oczy i rozpozna艂a wychudzone modelki, kt贸re par臋 godzin temu spotka艂a na pla偶y.

W艂a艣nie tego potrzebowa艂a, czego艣 co jej przypomni o po­twornym popo艂udniu z przera偶aj膮cymi bli藕niakami. Reszta pobytu na pla偶y by艂a ju偶 wzgl臋dnie spokojna, ale gdy tylko wr贸ci艂a do domu, pani Morgan zacz臋艂a przes艂uchanie. Jakie-

102

go filtru u偶y艂a dla ch艂opc贸w? Jakie ksi膮偶ki czyta艂a? A potem stwierdzi艂a, 偶e wola艂aby, aby Vanessa nie psu艂a im apetytu kra­kersami. Vanessa kiwa艂a cierpliwie g艂ow膮. Wreszcie pop臋dzi艂a do siebie na g贸r臋 i szybko przebra艂a si臋 w co艣 wzgl臋dnie po­rz膮dnego. Wybieg艂a z domu w ciemn膮 noc. Nie pozwoli, aby taki drobiazg jak brak prawa jazdy i samochodu, stanowi艂 ja­k膮kolwiek przeszkod臋. Z艂apa艂a jeden z dziecinnych rowerk贸w bli藕niak贸w i popeda艂owa艂a do cywilizacji. Dosz艂a do wniosku, 偶e to tylko kwestia czasu, pr臋dzej czy p贸藕niej wpadnie na kogo艣, kto wie, gdzie mieszkaj膮 Blair i Serena. Na szcz臋艣cie przecznic臋 dalej spotka艂a Siobhan.

- Wiesz, dok膮d posz艂y?

Vanessa odwr贸ci艂a si臋 i zobaczy艂a, 偶e Chuck Bass znika w t艂umie z r臋k膮 wysoko uniesion膮 nad g艂ow膮, 偶eby nie rozla膰 drinka.

Super. Nie ma Blair, nie ma Sereny, a teraz nie ma nawet Chucka. Vanessa mia艂a przed oczami wizj臋 siebie, jak trz臋sie si臋 samotnie na pla偶y, pr贸buj膮c nie wpa艣膰 w 艂apy zbocze艅c贸w i morderczych modelek.

Po prostu jeszcze jedna noc w East Hampton.

Dosz艂a do wniosku, 偶e istnieje tylko jedno lekarstwo na samotn膮 noc. Zanurkowa艂a w t艂umie i prze艣lizgn臋艂a si臋 mi臋dzy tr贸jk膮 umi臋艣nionych go艣ci bez koszul. Zygzakiem ruszy艂a do baru. Bo dok膮d by indziej?

- W贸dka z martini.

U艣miechn臋艂a si臋 do barmana, udaj膮c najlepiej, jak potrafi, 偶e oczywi艣cie jest na li艣cie go艣ci. Prawie nigdy nie pi艂a, ale martini w r臋ku mog艂o jej pom贸c inaczej spojrze膰 na 偶ycie.

103

Barman wzi膮艂 si臋 do roboty i zaraz poda艂 jej drinka. Chwy­ci艂a kieliszek i odwr贸ci艂a si臋 do t艂umu, nie bardzo wiedz膮c, z kim porozmawia膰. By艂 Chuck - 艣mia艂 si臋, zagaduj膮c wyso­kiego m臋偶czyzn臋 - no i by艂y dwie podr贸bki z pla偶y. Marszczy艂y


0x08 graphic
czo艂a i 偶a艂o艣nie wyciera艂y poplamione ubrania wilgotnymi ser­wetkami.

Trudny wyb贸r.

Vanessa lawirowa艂a w najg臋stszym t艂umie, ubranych w p艂贸cienne spodnie facet贸w, w kierunku basenu.

- Znowu si臋 spotykamy - zagai艂a. - Jestem Vanessa.
Blondynka t臋po zagapi艂a si臋 na ni膮 za艂zawionymi, lekko

zezuj膮cymi oczami.

- Znowu ty. - Kopia Blair spiorunowa艂a j膮 wzrokiem.
- Musimy si臋 przebra膰. - Z艂apa艂a przyjaci贸艂k臋 za r臋k臋. - Ty
te偶 chyba powinna艣.

Vanessa powstrzyma艂a si臋 od chlu艣ni臋cia jej drinkiem w twarz,

Zrzuci艂a klapki, usiad艂a i zacz臋艂a macha膰 stopami nad b艂臋kitn膮 wod膮. Nerwowo s膮czy艂a martini i pij膮c, pr贸bowa艂a przetrwa膰 ten potworny wstyd pod tytu艂em „jestem na impre­zie i nikt ze mn膮 nie rozmawia". Potem zerkn臋艂a na zegarek, poprawi艂a ubranie i zagapi艂a si臋 na spokojn膮 powierzchni臋 basenu, udaj膮c, 偶e ka偶da z tych czynno艣ci ca艂kowicie j膮 po­ch艂ania.

- Hej! Przepraszam, moja droga.
Czy kto艣 wezwa艂 ochron臋?

Vanessa odwr贸ci艂a si臋, jakby nigdy nic, i spojrza艂a prosto w twarz samego Baileya Wintera, fantastycznego geja projek­tanta i gospodarza przyj臋cia, na kt贸re wesz艂a bez zaproszenia. Pozna艂a go na planie 艢niadania u Freda, dzie艅 przed tym, jak zosta艂a wylana przez re偶ysera.

- Cze艣膰!

U艣miechn臋艂a si臋 entuzjastycznie, maj膮c nadziej臋, 偶e m臋偶­czyzna zapomni, 偶e nie zaprosi艂 jej na przyj臋cie.

- Och, moja droga. - Projektant wyci膮gn膮艂 z kieszeni lnia­
nego blezera drukowan膮 w kwiaty jedwabn膮 chusteczk臋 i otar!

104

ni膮 zaczerwienione oczy. - Ca艂y jestem w rozsypce. Moje po­duszki, widzisz, zupe艂nie zniszczone.

Vanessa zmarszczy艂a brwi, patrz膮c na zalane alkoholem poduszki w kolorze ko艣ci s艂oniowej, kt贸re roz艂o偶ono na brze­gu basenu.

- Wielka szkoda.

- Och, nie ma tego z艂ego, skarbie - oznajmi艂 dramatycz­
nym tonem, a jego 艂zy natychmiast wysch艂y. - 艢miem twier­
dzi膰, 偶e jeste艣 absolutnie doskona艂a! Kim jeste艣 i sk膮d si臋 wzi臋­
艂a艣? Jeste艣 przepyszn膮 istotk膮. - Nadal trzymaj膮c chusteczk臋,
Bailey pog艂aska艂 Vaness臋 po policzku.

Jedwab i smarki. Cudownie,

Yanessa chcia艂a si臋 cofn膮膰, ale gdyby to zrobi艂a, wpad艂aby do basenu.

- Musisz zosta膰 u mnie na lato - ci膮gn膮艂 rado艣nie. - Two-
a energia, tw贸j profil, twoja... 艂ysa g艂owa. To naprawd臋 inspi-

j膮ce! Powiedz, 偶e zostaniesz, kochana. Zosta艅 na noc. Przy­najmniej na t臋 jedn膮 noc. Prosz臋. Nie daj si臋 prosi膰 wujkowi Bailey owi.

- Zosta膰 tutaj?

Yanessa znowu si臋 rozejrza艂a. Nowoczesna rezydencja ze szk艂a i betonu, l艣ni膮cy b艂臋kitny basen, setki idealnie ubra­nych i zadbanych m臋偶czyzn, ch艂odzone martini - to by艂o jak film Felliniego, gdyby Fellini robi艂 filmy o lecie w Hamptons. Poczu艂a przyp艂yw inspiracji, kt贸ry prawie zapar艂 jej dech. No jasne! Film, tu, w Hamptons! Impresjonistyczny dokument, materia艂 z przyj臋膰, przepleciony z wywiadami, dokumentuj膮cy

105


0x08 graphic
proces tw贸rczy jednej z najwa偶niejszych postaci 艣wiata mody. Troch臋 w stylu Roberta Altmana, troch臋 jak Szare ogrody. Nie wspominaj膮c ju偶 o tym, 偶e bilo to na g艂ow臋 robot臋 przy smar­kaczach u Morgan贸w.

- Zosta膰 tu - powt贸rzy艂a, kiwaj膮c powoli g艂ow膮. - Czemu nie? Tak, z przyjemno艣ci膮.

Jak偶eby inaczej?

plotbra.net

tematy < wstecz dalej wy艣lij pytanie odpowied藕

Wszystkie nozwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!


Wiem, ju偶 raz zak艂贸ci艂am regularne relacje, 偶eby przekaza膰 wa偶n膮 wiadomo艣膰, ale tym razem to naprawd臋 nag艂y wypa­dek. Og艂aszam alarm dla wszystkich posterunk贸w w spra­wie tr贸jki naszych ulubionych przyjaci贸艂...

Zagin膮艂 klasyczny ciemnozielony kabriolet Aston Martin. Ostatnio widziano go, jak wyje偶d偶a艂 po zmierzchu z Geor-gica Pond. Wedfug moich najlepszych 藕r贸de艂, w samocho­dzie znajdowa艂y si臋 trzy osoby: ch艂opak i dwie dziewczyny. Przynajmniej jedna z nich ubrana by艂a na bia艂o. Czy偶by kto艣 ucieka艂 z ukochanym? Prosz臋, zachowajcie czujno艣膰. A teraz wracamy do normalnego programu.

raport ksi膮偶kowy

Nasze pierwsze soczyste doniesienia potwierdzaj膮 moje nadzieje i obawy na temat moli ksi膮偶kowych. Okazuje si臋, 偶e w 艂贸偶ku s膮 jeszcze wi臋kszymi dziwakami. Plotki m贸wi膮, 偶e w pewnym salonie intelektualist贸w, za艂o偶onym w Har-lemie, od wymiany opinii cz艂onkowie bardzo szybko prze­szli do wymiany 艣liny. I to ju偶 na spotkaniu zapoznawczym. Ciekawe, czy w艂a艣nie to mieli na my艣li O i jego nowy przy­jaciel G, gdy poszukiwafi „m艂odych ludzi o podobnych po-l膮dach" i prosili, 偶eby ch臋tni za艂膮czyli zdj臋cie... Z drugiej

107


0x08 graphic
strony, z tego co s艂ysza艂am, ci zapaleni literaci wychodz膮 poza kajdany to偶samo艣ci - na przyk艂ad to偶samo艣ci p艂cio­wej, hm - i po prostu obejmuj膮 dusz臋 (i par臋 innych rzeczy przy okazji) osoby obok. To chyba w艂a艣nie miano na my艣li, m贸wi膮c, 偶eby nie os膮dza膰 ksi膮偶ki po ok艂adce.

Czy ta orgietka oznacza koniec debat o literaturze? Mo偶e ludzie nie potrafi膮 ju偶 usi膮艣膰 w wielkim mieszkaniu w Har-lemie i dyskutowa膰 o wspania艂ych dzie艂ach, nie napalaj膮c si臋 przy tym? Chyba nie symbolizuje to powrotu dziwacz­nych organizacji, skoncentrowanych na grupowym seksie, w styiu klubu Plato's Retreat? (Czy mog臋 po prostu powie­dzie膰... fuj!) Przykro mi, 偶e was rozczaruj臋, ale tym razem nie mam pewno艣ci. Powiem jednak, co to dia mnie znaczy. Ot贸偶 nigdy, przenigdy nie przekrocz臋 ulicy Setnej. I nie ob­chodzi mnie, jak stymuluj膮co mo偶e si臋 zapowiada膰 jakie艣 spotkanie.

malowanie wed艂ug szablonu

A skoro ju偶 mowa o imprezach,., hm... gdzie motywem przewodnim jest zainteresowanie przedstawicielami tej samej p艂ci, to mam na pie艅ku z pewnym ekstrawaganckim projektantem z powodu jego najnowszego romansu styli­stycznego. O co chodzi z t膮 biel膮? Dla ludzi, kt贸rzy uwa­偶aj膮 si臋 za wolnomy艣licieli, ju偶 sam pomys艂 wydaje si臋 po prostu... ograniczony. A mo偶e po prostu czuj臋 si臋 ura偶ona wykluczeniem mnie z imprezy, z powodu r贸wnie ograniczo nego pomys艂u zorganizowania jej tylko dla m臋偶czyzn. To chyba w ten spos贸b bogaci i s艂awni staraj膮 si臋 sprawia膰, aby inni uwa偶ali ich za szykownych i wspania艂ych. Wszyscy chyba pami臋taj膮 tego gwiazdora rocka, kt贸rego mieszka nie w Greenwich Vi I lag臋 urz膮dzono na bia艂o? Nawet go艣cie

musieli dopasowa膰 si臋 do wystroju. I chocia偶 przez pierw­sze pi臋膰 minut mo偶e to wygl膮da膰 fantastycznie, to pomys艂 jest ca艂kiem niepraktyczny. Pijani ludzie, kolorowe drinki i bia艂e sofy - co艣 tu chyba jest nie tak? Czy kto艣 potrafi do­da膰 dwa do dw贸ch? Osobi艣cie jestem za kolorami, zw艂asz­cza latem. Dla poparcia mojego punktu widzenia wymieni臋 kiika ulubionych (kolorowych) rzeczy: cosmo o kolorze za­chodu s艂o艅ca, b艂臋kitnozielona woda oceanu, mi臋towe lody z czekoladowymi okruszkami i w ko艅cu... opaleni ch艂opcy w pastelowych koszulkach. To si臋 nazywa pi臋kne zestawie­nie kolorystyczne!

Wasze e-maiie

lii Droga Plotkaro!

Jestem pi臋kn膮 brunetk膮 z innego kraju, wi臋c nie ro­zumiem pewnych rzeczy w Ameryce. Prosz臋, 偶eby艣 wyja艣ni艂a mi jedn膮 spraw臋: czy 艂yse jest pi臋kne? Czy Amerykanie lubi膮 takie dziewczyny? Z ogolonymi g艂owami? Zak艂opotana

pjj Droga Z!

Chyba 藕le to zrozumia艂a艣. 艁yse jest pi臋kne, gdy m贸­wimy o depilacji poni偶ej pasa. Poza tym wi臋kszo艣膰 facet贸w lubi mie膰 co przeczesa膰 palcami. Rzadko kiedy kobieta dobrze wygl膮da z ogolon膮 g艂ow膮... Wi­dzia艂am tylko jeden wyj膮tek. Powodzenia! P.

搂]]| Droga P!

Wyjecha艂am do Europy na lato i martwi臋 si臋 o star­szego brata w Nowym Jorku. Nie odpowiedzia艂 na



108

109


0x08 graphic
偶adn膮 z moich kartek, a kiedy kilka minut temu dzwo­ni艂am do domu, tata powiedzia艂, 偶e „uciek艂 z butelk膮 absyntu". Bo偶e! My艣lisz, 偶e u niego wszystko w po­rz膮dku? Zmartwiona siostrzyczka

PU Droga ZS!

Nie martw si臋! Tw贸j brat pewnie 艣wietnie si臋 bawi i zbiera nowe do艣wiadczenia. Zaufaj mi, to nic z艂ego. Je艣li nadal si臋 martwisz, gdzie bywa, przy艣lij mi zdj臋­cie. .. je艣li jest przystojny, odnajd臋 go dla ciebie! R

Na celowniku

N po raz pierwszy pojawi艂 si臋 na pla偶y w tym sezonie. W towarzystwie kumpla, kt贸rego ledwo rozpozna艂am, Co jest, A, chodzi艂o si臋 na si艂owni臋? 艢wietne efekty! Mam na dow贸d fotki zrobione kom贸rk膮. Pychota. Dwie panie odpo­wiadaj膮ce rysopisem B i S widziane by艂y, jak 偶u艂y gum臋 za stacj膮 benzynow膮 przy Main Street, p贸藕n膮 noc膮, ale po­traktujmy t臋 wie艣膰 sceptycznie, poniewa偶 kto艣 inny donosi, 偶e B i S kupowa艂y depilatory w Long's, a co艣 mi m贸wi, 偶e te dziewczyny nie zdecydowa艂yby si臋 na depilacj臋 w domu nawet w krytycznej sytuacji. W ko艅cu istniej膮 eksperci w najr贸偶niejszy dziedzinach i mo偶liwe s膮 wizyty domowe! V peda艂uje po East Hampton na dziecinnym rowerku z do­datkowymi k贸艂kami. Mo偶e to jaki艣 protest na rzecz ochrony 艣rodowiska? Zuch dziewczyna. D te偶 chroni 艣rodowisko, je­艣li to on pad艂 w poci膮gu numer 2, zamiast wraca膰 do domu taks贸wk膮. A przy okazji, K i I, je艣li pr贸bujecie si臋 wprosi膰 na przyj臋cie tylko dla ch艂opc贸w, bardzo pomagaj膮 ogolenie g艂owy i nudne, bezp艂ciowe ciuchy. Wielu naszych czytelni-

k贸w widzia艂o, jak wraca艂y艣cie ukradkiem do domu po tym, jak pogoniono was sprzed bramy. Przykro mi, dziewcz臋ta!

To tyle. Id臋 si臋 spotka膰 z nowym przyjacielem - to ratownik i m贸wi tylko po hofendersku. Wy pewnie te偶 macie co艣 do roboty. Wyskakujcie z dom贸w i narozrabiajcie, 偶ebym mia­艂a w czym grzeba膰. Wiecie, jak bardzo was za to kocham. I oczywi艣cie...

Wiecie, 偶e mnie kochacie.

*

plotkara


110


0x08 graphic
przed wschodem soca

- Podkr臋膰!

Nate os艂oni! p艂omie艅 eleganckiej srebrnej zapalniczki Se-reny, pr贸buj膮c przypali膰 papierosa. Dziewczyna prowadzi艂a kabriolet na opustosza艂ej autostradzie Long Island.

Jak unikn膮膰 letnich kork贸w? Wyje偶d偶aj膮c w 艣rodku nocy.

Zapali艂 papierosa i rzuci艂 zapalniczk臋 z powrotem na pu­ste siedzenie pasa偶era przed sob膮. Serena przekr臋ci艂a pokr臋t­艂o na maksimum, ale nawet wtedy charakterystyczne 艣wier­gotanie Boba Dylana by艂o ledwo s艂yszalne. Wiatr hucza艂 im

w uszach.

- Zimno mi. Nie mo偶emy postawi膰 dachu? - Blair obj臋艂a

si臋 r臋koma i zmarszczy艂a brwi.

- Nie wiem, jak to si臋 robi - przyzna艂 Nate. - Ale mog臋
ci臋 zas艂oni膰, je艣li chcesz. - Obj膮艂 j膮 opieku艅czo lew膮 r臋k膮.

Jak za starych, dobrych czas贸w.

Blair pochyli艂a si臋 do przodu i z艂apa艂a sweter Sereny.

- Jestem taka zm臋czona. Kto powiedzia艂, 偶e powinni艣my
zatrzyma膰 si臋 na kolacj臋?

W艂o偶y艂a sweter i opad艂a na karmelowe sk贸rzane obicie. To by艂 pomys艂 Blair. Chcia艂a zajrze膰 do Merritt. Zawsze zatrzymywa艂a si臋 tam z ojcem w czasie rodzinnych wyjazd贸w

do Southampton, kiedy jeszcze by艂a dzieckiem. Ale zgubili si臋 i potrzebowali p贸艂torej godziny, 偶eby znale藕膰 restauracj臋. Nate postanowi艂 jej o tym nie przypomina膰.

Nate wci膮gn膮艂 ch艂odne, wilgotne powietrze. Nie czu艂 ni­czego poza zapachem pal膮cego si臋 papierosa i miodowo-mig-da艂owym aromatem w艂os贸w Blair. Niewiele te偶 widzia艂, tylko mgliste zarysy samochodu i przyjaci贸艂ek oraz mroczne pustki dziczy wzd艂u偶 autostrady, kt贸r膮 ledwie o艣wietla艂 sierp letniego ksi臋偶yca. Dzi臋ki kilku postojom - 偶eby nape艂ni膰 bak, zrobi膰 sobie g艂upawe fotki, uzupe艂ni膰 zapasy papieros贸w, dietetycz­nej coli i przegryzek -jechali prawie ca艂膮 noc. By艂o praktycz­nie niemo偶liwe, aby za par臋 godzin Nate wsiad艂 na sw贸j g贸w­niany rower i pojawi艂 si臋 w domu trenera Michaelsa.

Chyba we藕mie wolne z powodu choroby. Znowu.

Nate rozwa偶a艂 mo偶liwo艣ci. Pok贸j hotelowy z Blair i Sere­na czy t艂uste, wczesne 艣niadanie.

Ach te decyzje.

Ale Nate mia艂 te偶 w艂asny plan. Snu艂 go ju偶 od kilku dni, odk膮d Anthony powiedzia艂, 偶e trzeba chwyta膰 dzie艅. Wie­dzia艂, czego chce: wyp艂yn膮膰 w rejs 艂odzi膮 ojca. Widzia艂 to oczami wyobra藕ni. Wyprowadzi ich z portu w Nowym Jorku, a nad East River b臋dzie wschodzi膰 s艂o艅ce. Rusz膮 na p贸艂noc,



112

8 - Nigdy ci nie sk艂ami臋

113


0x08 graphic
w stron臋 Cape Cod, i ostatecznie do domu rodzic贸w na Mt. Desert Island, w Maine. Reszt臋 wakacji sp臋dz膮, wyci膮gaj膮c si臋 na s艂onecznym pok艂adzie w samej bieli藕nie. B臋d膮 nurko­wa膰 z pok艂adu i chlapa膰 si臋 w ch艂odnej wodzie jak dzieciaki. B臋d膮 wp艂ywa膰 do ma艂ych miasteczek, 偶eby m贸g艂 kupi膰 papie­rosy i piwo, a Blair czasopisma i wszystko, czego potrzebuje. Kiedy znudzi im si臋 艂owienie ryb, p艂ywanie, albo sko艅cz膮 si臋 kocha膰 i nabior膮 apetytu, b臋d膮 mogli buszowa膰 w doskonale zaopatrzonej kuchni i wyjada膰 palcami serca karczoch贸w pro­sto ze s艂oika.

Nie zapomnia艂 o kim艣?

Takie w艂as'nie lato powinien mie膰. Wreszcie b臋dzie chwy­ta艂 dzie艅. K艂opot tylko w tym, 偶e... by艂a z nimi Serena. Nie­wa偶ne, 偶e on z Blair w艂a艣ciwie nie s膮 teraz par膮. Odk膮d si臋 znali, mieli wzloty i upadki, ale zawsze dochodzili do tego samego wniosku, 偶e chc膮 by膰 razem. I teraz znowu zbli偶ali si臋 do tego miejsca. To by艂a „Charlotte". Nate zamkn膮艂 oczy, desperacko pr贸buj膮c wymy艣li膰 faceta, kt贸rego mogliby zabra膰 na swoj膮 wielk膮 wypraw臋, 偶eby zaj膮艂 si臋 Serena, gdy on b臋­dzie ponownie zdobywa艂 Blair. Jeremy? Anthony? Nie, to nie dziewczyna z ich ligi.

Strzepn膮艂 papierosa i odchrz膮kn膮艂.

Kr臋ci艂a si臋 na siedzeniu, ocieraj膮c si臋 kolanem o nog臋 Nate'a. Robi艂a to specjalnie? Ten dotyk sprawi艂, 偶e przez jego cia艂o przep艂yn臋艂a wyra藕na elektryzuj膮ca fata. My艣la艂 tak jasno. jak nie zdarzy艂o mu si臋 to od miesi臋cy. Zupe艂nie jakby wszysl-

ko, co mia艂o miejsce ostatnio - k艂opoty, wstrzymanie dyplo­mu, zsy艂ka na katorg臋 w Hamptons, dziwaczny i kr贸tkotrwa艂y romans z Tawny - prowadzi艂y go w艂a艣nie w to miejsce, do tej chwili. Niewa偶ne, 偶e w ci膮gu kilku godzin wyleci z pracy, nie wspominaj膮c ju偶 o tym, ze ukrad艂 samoch贸d ojca i pewnie nigdy nie dostanie dyplomu. By艂 z Blair, a kiedy trzymali si臋 razem, wszystko inne na 艣wiecie uk艂ada艂o si臋... w艂a艣nie tak, jak powinno.

- Na pok艂adzie jest prysznic - przypomnia艂a Serena,
podnosz膮c z kolan wibruj膮c膮 noki臋. - Nie b膮d藕 dzieckiem!
- krzykn臋艂aprzez rami臋. - S艂ucham? - Odebra艂a kom贸rk臋.

Kto, do cholery, dzwoni艂 o czwartej rano?

- Czes'膰, Serena. Jak si臋 masz? M贸wi Jason. No wiesz,
s膮siad z do艂u w domu przy Siedemdziesi膮tej Pierwszej.

Serena si臋 u艣miechn臋艂a. Blair nic spodziewa艂a si臋 takiego telefonu.

- Cze艣膰! - odpowiedzia艂a najbardziej przyjacielskim, en­
tuzjastycznym tonem.

Jason by艂 mi艂y, ale niewart zapami臋tania. Kiedy sko艅czy艂o si臋 przyj臋cie dla ekipy 艢niadania u Freda, obie dziewczyny to w艂a艣nie zrobi艂y - zapomnia艂y o nim. Chocia偶 to nie dla Sereny facet straci艂 g艂ow臋.

Serena rzuci艂a telefon za siebie, niechc膮cy uderzaj膮c Blair wno艣.

Przyjaci贸艂ka w艂a艣nie rado艣nie snu艂a marzenia, w kt贸rych g艂贸wne role grali ona i Nate. Nadzy na pla偶y w St. Barts. Ca艂u­j膮cy si臋 na piasku, podczas gdy Me rozbija艂y si臋 o ich cia艂a. Zu­pe艂nie jak Deborah Kerr i Burt Lancaster w St膮d do wieczno艣ci.



114

115


0x08 graphic
Wzi臋艂a telefon. Pewnie jej matka zastanawia艂a si臋, sk膮d rachu­nek z Tod's na dziesi臋膰 tysi臋cy na jej karcie.

- S艂ucham? - rzuci艂a poirytowana.

Noga Nate'a by艂a taka ciep艂a. Opar艂a g艂ow臋 na jego ra­mieniu. Szuka艂a pocieszenia przed wyj膮tkowo denerwuj膮c膮 rozmow膮.

Blair podnios艂a g艂ow臋 i odsun臋艂a telefon od twarzy. Kto?!

Zerkn臋艂a na profil Nate'a. Zaczyna艂 przysypia膰. Chcia艂a go przytuli膰 i wsun膮膰 r臋ce pod koszul臋, tylko po to, 偶eby po­czu膰 ciep艂o jego sk贸ry pod palcami.

- Halo? Blair? - zaskrzecza艂 glos Jasona z kom贸rki Se-
reny.

Blair zatrzasn臋艂a telefon i rzuci艂a go na siedzenie pasa偶era.

- Blair! -zbeszta艂aj膮 Serena.

Obie zachichota艂y, zerkaj膮c na siebie w odbiciu wsteczne­go lusterka.

Nate poprawi艂 si臋 na siedzeniu.

- Co was tak bawi? - wymamrota艂. Jeszcze bardziej za­
cz臋艂y si臋 艣mia膰.

A potem Blair si臋 odwr贸ci艂a. Czu艂a, 偶e Nate si臋 na ni膮 gapi. Nim, za偶enowany, zd膮偶y艂 odwr贸ci膰 wzrok, mrugn臋艂a do niego w najbardziej seksowny i niespodziewany spos贸b.

Pogrzeba艂 w kieszeniach szukaj膮c paczki. Dla ciebie wszystko. Och.

11艅

Stonce musia艂o wzej艣膰 w ci膮gu tych czterech minut, gdy p臋dzili przez Midtown Tunnel do miasta. Kiedy Serena wje偶­d偶a艂a do tunelu, niebo by艂o ciemnofioletowe, a gdy samoch贸d wynurzy! si臋 na ulicach Manhattanu, s艂o艅ce wisia艂o ju偶 wyso­ko, auta tr膮bi艂y i zaczyna艂o si臋 robi膰 gor膮co.

Nate stara艂 si臋 nie przygl膮da膰 zbyt natr臋tnie Blair, co nie by艂o 艂atwe, poniewa偶 siedzia艂a tak blisko, 偶e prawie czul jej zapach. Wyobra偶a艂 sobie ci臋偶ar jej cia艂a, gdyby zdarzy艂o jej si臋 przysn膮膰 i oprze膰 o niego, przywo艂ywa艂 delikatnie wspomnie­nia jej ust i j臋zyka, dotykaj膮cych jego warg, gdyby zacz臋li si臋 ca艂owa膰 na tylnym siedzeniu,

Przesta艅. Skup si臋.

- Jed藕 do centrum. - Nate spojrza艂 na Seren臋 we wstecz­
nym lusterku.

Czy wiedzia艂a, o czym on my艣li? Zauwa偶y艂a co艣? Oczywi艣cie by艂a na tyle wyluzowana, 偶eby niczego nie komentowa膰.

- Tak jest, kapitanie!

Zakr臋ci艂a ostro w FDR Drive, a偶 Nate i Blair przechylili si臋 w lewo.

- Nie pozabijaj nas. - Blair odgarn臋艂a potargane wiatrem
w艂osy za uszy.

- Nie martw si臋.- Nate 艣cisn膮艂 j膮 uspokajaj膮co za kolano.
Blair spojrza艂a na niego. Jej oczy szkli艂y si臋 i by艂y zaspane,

ale b艂yszcza艂y b艂臋kitem jak zawsze. U艣miechn臋艂a si臋 i opar艂a g艂ow臋 na jego ramieniu, nadal na niego patrz膮c.

Wyszczerzy艂 do niej z臋by. Czul si臋 g艂upio i by艂 troch臋 za­k艂opotany, zupe艂nie jakby znowu mia艂 pi臋tna艣cie lat. Zatraci艂 si臋 we wra偶eniach: w wietrze we w艂osach, 艣wi艣cie asfaltu pod ko艂ami, zapachu opieraj膮cej si臋 o niego dziewczyny, kt贸r膮 kocha艂. Serena potrzebowa艂a dziesi臋ciu minut, 偶eby s'migna膰 autostrad膮, na kt贸rej pah贸%$l poranny ruch i pi臋ciu minut na

II M 117


0x08 graphic
0x08 graphic
kluczenie uliczkami centrum, nim dotarli do portu w Battery Park, gdzie kapitan Archibald zacumowa艂 „Charlotte".

- Jeste艣my na miejscu, dzieciaki - og艂osi艂a, odgrywaj膮c
mam臋. Podjecha艂a do kraw臋偶nika i wy艂膮czy艂a silnik. - Gotowi
do 偶eglugi?

Nate otworzy艂 drzwi i wygramoli艂 si臋 z tylnego siedzenia. Wci膮gn膮艂 zapach mieszanki smogu ulicznego, s艂onej wody i rozgrzanego asfaltu. To by艂o po艂膮czenie wszystkiego, co ko­cha艂. Miasta wczesnym rankiem i wybrze偶a, gdzie sp臋dzi艂 naj­szcz臋艣liwsze tygodnie 偶ycia. Mo偶e za d艂ugo gnie藕dzi艂 si臋 na male艅kim tylnym siedzeniu, a mo偶e po prostu cieszy艂 si臋 na my艣l o rejsie, w kt贸ry zaraz wyp艂ynie... W ka偶dym razie z ja­kiego艣 powodu Nate zacz膮艂 biec i przeskoczy艂 nisk膮 bramk臋, oddzielaj膮c膮 port od ulicy. Gumowe podeszwy klapek g艂o艣no uderza艂y w szare listwy nabrze偶a. Serce dudni艂o mu w uszach. To nareszcie dzia艂o si臋 naprawd臋, nareszcie zaczyna艂o si臋 lato. Kiedy tylko wejd膮 z Blair na pok艂ad, wszystko si臋 zmieni.

- Prosz臋 pana? Prosz臋 pana?!

Umundurowany pracownik portu bieg艂 molem w stron臋 Nate'a, wymachuj膮c r臋koma nad g艂ow膮, jakby atakowa艂o go stado pszcz贸艂.

Nate skin膮艂 g艂ow膮 i zerkn膮艂 za siebie. Blair i Serena przy­siad艂y na bramce, wymachiwa艂y nogami i z czego艣 si臋 艣mia艂y,

118

Cholera. Nate zmarszczy艂 brwi, a potem odwr贸ci艂 si臋 raz jeszcze do Blair. Ko艂ysa艂a drobnymi, opalonymi nogami, gdy nag艂y podmuch wiatru uni贸s艂 jej zwiewn膮 sukienk臋 prawie do pasa. Pod spodem mia艂a blador贸偶owe bawe艂niane ligi. Do­strzeg艂 na nich bia艂e groszki.

Co tam 艂贸d藕. Teraz chcia艂 tylko po艂o偶y膰 si臋 obok Blair, z艂apa膰 j膮 za r臋k臋 i nigdy nie puszcza膰.


prawda wychodzi na jaw... / D tez si ujawnia

- Gej! Gej, gej! ...czka.

Dan j臋kn膮艂 i obr贸ci艂 si臋 na drugi bok w niegdy艣 mi臋kkiej i bia艂ej, a teraz, poplamionej kaw膮 i nikotyn膮 po艣cieli. Gej? Spoci艂 si臋 straszliwie. Pokr臋ci艂 g艂ow膮 z boku na bok.

Rufus wparowa艂 do pokoju Dana w szalonym stroju jak to zwykle on: w roboczych spodniach z wyblak艂ymi, bia艂awymi plamami po farbie, kt贸r膮 pomalowano 艣ciany mieszkania — co oznacza, 偶e musia艂y mie膰 jakie艣 dziewi臋tna艣cie lat - i kurtce ekipy 艢niadania u Freda, kt贸r膮 pewnie zgarn膮艂 ze stosu bru­d贸w Vanessy. Rozpi臋ta kurtka odkrywa艂a pier艣, okryt膮 posi­wia艂ymi w艂osami. Rufus d藕wiga艂 pot臋偶ny karton, kt贸ry kto艣 chaotycznie owin膮艂 sznurkiem, papierem pakowym, foli膮 z b膮­belkami i dwoma rodzajami ta艣my. Na paczce napisane by艂o

s艂owo „Ostro偶nie" w pi臋ciu r贸偶nych j臋zykach. Rzuci艂 paczk臋 na 艂贸偶ko,

Dan wzi膮艂 niezgrabn膮 paczk臋. By艂a tak lekka, 偶e m贸g艂by j膮 podrzuci膰 w powietrze.

Dan zacz膮艂 si臋 szarpa膰 ze sznurkiem.

Dan grzeba艂 w kolejnej warstwie papieru, nim w ko艅cu dotar艂 do kartonu. Je艣li dyskutowali o czym艣 zesz艂ego wieczo­ru, to on nic z tego nie pami臋ta艂. Ledwo cokolwiek pami臋ta艂 poza tym, jak j臋zyk Grega dotkn膮艂 jego ust i jak zarost kumpla drapa艂 go po jego r贸wnie zaro艣ni臋tych policzkach.

Fuj.

- Pami臋tam dawne dni w moim w艂asnym salonie.
Rufus przysiad艂 na parapecie i patrzy艂, jak syn si臋ga do

pude艂ka. Dan wyci膮gn膮艂 kolejne gar艣ci pogniecionych w kulk臋 gazet.

- To by艂y wariackie czasy,

- Nasze spotkanie nie by艂o takie wariackie - broni艂 si臋
Dan.

W ko艅cu znalaz艂 co艣 w艣r贸d gazet. Z艂apa艂 to mocno i po­ci膮gn膮艂 za w膮ski przedmiot, a偶 uda艂o mu si臋 go wyci膮gn膮膰.



120

121


Pusty karton wyl膮dowa艂 na ziemi. Wysypa艂y si臋 z niego kulki papieru.

Rufus si臋 roze艣mia艂.

- Szkoda. Dzisiejsze dzieciaki. Zero pasji, zero ognia. Pa­
mi臋tam, kiedy by艂em w twoim wieku. Wyje偶d偶ali艣my nad je­
ziora do Nowej Anglii. Rozbijali艣my ob贸z, pisali艣my wiersze
i dyskutowali艣my do p贸藕na w nocy.

Dan s艂ucha艂 z roztargnieniem, rozmy艣laj膮c nad przedmio­tem, kt贸ry trzyma艂. Mia艂 ponad p贸艂 metra d艂ugo艣ci i zawini臋ty by艂 w ta艣m臋 do pakowania. Zacz膮艂 zdrapywa膰 j膮 paznokcia­mi, niespokojnie rozpami臋tuj膮c wydarzenia zesz艂ego wieczo­ru. W艂a艣ciwie jak dateko posun膮艂 si臋 z Gregiem? Jak wr贸ci艂 do domu? Praktycznie nie pami臋ta艂, kiedy k艂ad艂 si臋 do 艂贸偶ka. Obudzi艂 si臋 w ulubionych, czerwonych bokserkach Gap. Mia艂 je wczoraj na sobie? Nie pami臋ta艂.

Rufus zapatrzy艂 si臋 w dal i ci膮gn膮艂:

- Pami臋tam pewne popo艂udnie nad jeziorem, kiedy spra­
wy nabra艂y niez艂ych rumie艅c贸w. Wszyscy k膮pali艣my si臋 nago,
a ja ostro pok艂贸ci艂em si臋 z Crewsem Whitestone'em, no wiesz,
tym dramatopisarzem. Spierali艣my si臋 o fundamentaln膮 natur臋
prawdy, zrobi艂o si臋 gor膮co, to si臋 da艂o przewidzie膰, i nim si臋
zorientowali艣my, turlali艣my si臋 po pla偶y, si艂uj膮c ze sob膮.

Dan niezbyt uwa偶nie s艂ucha艂 mamrotania ojca. Znalaz艂 przerw臋 w b膮belkowej folii i odwin膮艂 d艂ugi, ceramiczny... przedmiot.

- Wasze obecne spotkania literackie s膮 pewnie bardziej
sztywne, nie? Ale my wtedy woleli艣my w艂a艣nie tak: nago,
z 偶yciem, walczy膰 na pi臋艣ci o prawd臋. Bo偶e, to by艂y czasy.

Nadal staraj膮c si臋 ignorowa膰 ojca, Dan zrzuci艂 na bok opa­kowanie i obejrza艂 naczynie trzymane w d艂oniach. To by艂a d艂u­ga, pusta w 艣rodku, zw臋偶aj膮ca si臋 kolumna z bia艂ej ceramiki, pokrytej delikatnym, przyjemnym w dotyku szkliwem. Mia艂a

jakie艣 czterdzie艣ci pi臋膰 centymetr贸w d艂ugo艣ci i otw贸r na g贸­rze, wi臋c to musia艂 by膰 wazon. U podstawy znajdowa艂y si臋 dwa ma艂e, kr膮g艂e kszta艂ty, symetrycznie po obu stronach, kt贸­re pomaga艂y sta膰 艣rodkowej, pionowej cz臋艣ci. To by艂 wazon. W ka偶dym razie to by艂o co艣. To by艂... c贸偶, 艂adnie wypalony penis,

Jego siostra wpad艂a na taki pomys艂?! Dan odstawi艂 wazon, ozy co to w艂a艣ciwie by艂o, na nocn膮 szafk臋 i ostro偶nie przyjrza艂 si臋 przedmiotowi.

Dan wzi膮艂 od ojca wazon i przyjrza艂 mu si臋 uwa偶nie. Mo偶e si臋 myli艂, mo偶e to by艂a rakieta w locie albo kosmita, albo abs­trakcyjne wyobra偶enie Matki Ziemi w otoczeniu dw贸jki dzieci.

Nie. Z kt贸rejkolwiek strony spojrze膰, wygl膮da艂o to jak wielki fiut.

Odwr贸ci艂 wazon, 偶eby obejrze膰 go od spodu i zobaczy艂 drobny odr臋czny napis: „Totem dla mojego syna. Przekazany z mi艂o艣ci膮".

Totem? Co to, do cholery, mia艂o znaczy膰? Czy matka pr贸­bowa艂a mu powiedzie膰 co艣 na jego temat, czego nigdy wcze艣­niej sam nie odkry艂? Nie widzia艂 mamy od lat, a teraz to - wazon w kszta艂cie penisa przychodzi poczt膮 akurat w kilka godzin po tym, jak ca艂owa艂 si臋 z ch艂opakiem? Ale przecie偶 nie byl gejem. Jakby m贸g艂 by膰? Kocha艂 dziewczyny. Kocha艂 Seren臋 van der Woodsen. Kocha艂 Bree. A najbardziej kocha艂 Yaness臋.

Jasne. Dziewczyn臋, kt贸ra wygl膮da艂a jak ch艂opak.

Czy to mo偶liwe, 偶e by艂 gejem i wszyscy opr贸cz niego o tym wiedzieli? Czy by艂 jednym z tych ewidentnie gejowskich



122

123


ch艂opczyk贸w, kt贸rzy urz膮dzali herbatki dla pluszowych zwie­rz膮tek i nosili do szko艂y stare torebki mamy?

Westchn膮艂, odstawiaj膮c wazon na pod艂og臋 obok 艂贸偶ka. Spojrza艂 na zamy艣lonego ojca.

Dan pokiwa艂 g艂ow膮, marszcz膮c brwi.

Aha, wielka szkoda.

prawda bywa dziwniejsza od fikcji

Bailey gada艂 nie wiadomo do kogo i rysowa艂 zaciekle w szkicowniku, oprawionym w krokodylow膮 sk贸r臋. Macha艂 o艂贸wkiem i obraca艂 strony jak szaleniec.

- Tak, tak, Vanesso, moja droga, to jest to, naprawd臋 masz
to w sobie. Bijesz na g艂ow臋 Giselle, Kate i te wszystkie laski,
prawda, kochana? Pychota!

Nie s艂ucha艂a go zbyt uwa偶nie. Zreszt膮 nie wiedzia艂a, kim w艂a艣ciwie s膮 Giselle i Kate. Bawi艂a si臋 kamer膮, kt贸r膮 trzyma艂a na kolanach jak kociaka. Wyci膮gn臋艂a si臋 na d艂ugiej kamien­nej otomanie, wy艂o偶onej poduszkami i futrzanymi narzutami, By艂o na niej naprawd臋 wygodnie, ale zbyt gor膮co jak na lipco­we popo艂udnie. Vanessa mia艂a pi臋kny widok na basen. Patrzy­艂a, jak ChuckBass bawi si臋 w cieniu, ubrany tylko w kwieciste k膮piel贸wki, tak obcis艂e, 偶e nie zostawia艂y niczego wyobra藕ni. Jego ma艂pka siedzia艂a na ko艅cu deski do skakania i zajada艂a winogrona.

Jakie to erotyczne.


125


0x08 graphic
Nie mog艂a si臋 kr臋ci膰, wi臋c nie sprawdza艂a uj臋cia przez wizjer. Ate i tak mia艂a pewno艣膰, 偶e to czyste Filmowe z艂oto: Chuck, brodz膮cy w wodzie do pasa, gaw臋dz膮cy przez Blue-tootha. I Cukiereczek, wcinaj膮cy owoce. Za nimi Stefan, chudy pomocnik, zamiata艂 kamienn膮 艣cie偶k臋, prowadz膮c膮 od g艂贸wnej rezydencji do kortu tenisowego. Stara艂 si臋 przy tym nie uderzy膰 偶adnego z rozpieszczonych mops贸w, kt贸re zacie­kle atakowa艂y miot艂臋. Od czasu do czasu przesuwa艂a kamer臋 na kolanach, 偶eby uchwyci膰 twarz samego Baileya Wintera. Mia艂 na sobie klasyczny, ch艂opi臋cy mundurek khaki - z szor­tami, i w og贸le. Musia艂 go przerobi膰, 偶eby na niego pasowa艂. Doskona艂y materia艂 do powalaj膮cego dokumentu.

- Nie baw si臋 t膮 kamer膮, kochana. - Bailey cmokn膮艂 z dezaprobat膮.

Vanessa u艣miechn臋艂a si臋 spokojnie i znowu odwr贸ci艂a kamer臋 w stron臋 basenu. Siedzia艂a nieruchomo, a jej my艣li kr膮偶y艂y lu藕no wok贸艂 wydarze艅 ostatnich tygodni. Najpierw by艂a obywatelem Hollywood, potem s艂u偶膮c膮 w nieprzyjaznym Hamptons, a teraz utrzymank膮. W pewnym sensie to wszystko by艂o do艣膰 ekscytuj膮ce, k艂opot w tym, 偶e nie mia艂a z kim si臋 podzieli膰 wra偶eniami.

Zdziwi艂a si臋, gdy zda艂a sobie spraw臋, 偶e nie gapi si臋 po pro­stu w przestrze艅, ale podziwia idealny tors Chucka Bassa. Deli­katne poruszenia mi臋艣ni, gdy przeczesywa艂 palcami wilgotne, ale mimo to nadal 艣wietnie uk艂adaj膮ce si臋 loki. Zapomnia艂a na chwil臋 o wszystkim, co s艂ysza艂a o tym ch艂opaku, o g艂upich rozmowach i o ka偶dej ohydnej plotce na jego temat. Zapragn臋艂a po prostu wy­ci膮gn膮膰 r臋k臋 i... dotkn膮膰 go. Nie艣wiadomie obliza艂a wargi.

- 艢wietnie! - Bailey rzuci! o艂贸wek do basenu i z艂apa艂 na­st臋pny. - Wygl膮dasz niesamowicie. Jak najedzona, a zarazem g艂odna. Jakby艣 by艂a gotowa na deser, chocia偶 w艂a艣nie zjad艂a艣 najlepszy posi艂ek 偶ycia!

126

Vanessa, zak艂opotana, zaczerwieni艂a si臋, a potem pomy艣la艂a, 偶e nie podziwia艂a samego Chucka Bassa, ale jego fizyczne walo­ry. Prawda by艂a taka, 偶e jej typ by艂 nieco szczuplejszy i bledszy. My艣l o Danie sprawia艂a, 偶e nagle opad艂y jej k膮ciki ust.

- Broda w g贸r臋, kochana! Gdzie znikn膮艂 u艣miech?
Bailey klasn膮艂 w r臋ce raz, drugi i trzeci jak zwariowana

cheerleaderka.

Vanessa pr贸bowa艂a zmusi膰 si臋 do u艣miechu, ale wspo­mnienie Dana wszystko popsu艂o. T臋skni艂a za nim, A szeroka pier艣 Chucka nie zast膮pi艂aby mi艂o艣ci. Vanessa westchn臋艂a, kie­ruj膮c kamer臋 na szmaragdowe trawniki posiad艂o艣ci. Przynaj-

+ mniej znowu mia艂a swoj膮 sztuk臋.

Zrobi艂a ponowny najazd na Chucka. Opiera! si臋 o brzeg basenu i gaw臋dzi艂 ze Stefanem. Cukiereczek podskakiwa艂 za nim, dra偶ni膮c si臋 z mopsami, kt贸re szczeka艂y jak w艣ciek艂e.

Vanessa z艂apa艂a ostro艣膰 na drugi koniec basenu i natych­miast zrozumia艂a, o co chodzi. Wyrzucony przez Baileya o艂贸­wek nic by艂 jedyn膮 rzecz膮 p艂ywaj膮c膮 w wodzie.

127


Vanessa podnios艂a si臋 z otomany, 偶eby przytrzyma膰 kame­r臋 obiema r臋kami i szybko zrobi艂a zbli偶enie. To by艂a filmowa kopalnia z艂ota.

Aha, i przy okazji totalny kana艂.

poczta lotnicza - par avion

-12 lipca

*

Kochana Jenny! Jestem gejem. Cauj, Dan

鈻>


0x08 graphic
0x08 graphic
jak za starych, dobrych czasw

Blair przepchn臋艂a si臋 obok przyjaci贸艂ki i wpad艂a do miesz­kania. Zapali艂a po drodze 艣wiat艂a - zna艂a dom Sereny r贸wnic dobrze, jak w艂asny. Znikn臋艂a w g艂臋bi, zygzakiem p臋dz膮c do pokoju przyjaci贸艂ki. Nate wszed艂 za nimi. Zamkn膮艂 drzwi tro­ch臋 zbyt g艂o艣no. Przez dziwn膮 cisz臋, kt贸ra panowa艂a w miesz kaniu, trza艣niecie zabrzmia艂o jak wystrza艂.

Serena rzuci艂a klucze na mahoniowy stolik. Wyl膮dowa艂y z brz臋kiem.

- Poszukajmy czego艣 do jedzenia.

Poprowadzi艂a Nate'a przez mieszkanie i wahad艂owe drzwi do kuchni.

Zajrza艂a do niemal pustej lod贸wki.

- Mamy oliwki - oznajmi艂a. - Paczk臋 marchewek. Chy­
ba jest troch臋 sera. Pewnie gdzie艣 s膮 te偶 krakersy. Nie wiem,
gdzie pokoj贸wka wszystko trzyma.

Tak trudno teraz o dobr膮 s艂u偶b臋.

- Zajm臋 si臋 tym,

Nate pogalopowa艂 do spi偶arni i zacz膮艂 j膮 pl膮drowa膰. Wy­ci膮ga艂 s艂oiki i pojemniki, a potem z brz臋kiem stawia艂 je na bla­cie.

- Zabior臋 dla nas zapasy.

Wr贸cili do mieszkania van der Woodsen贸w po to, 偶eby si臋 przespa膰 przed jazd膮 do Newport i 偶eby zabra膰 niezb臋dne rzeczy: ubrania i alkohol.

Serena ruszy艂a do barku rodzic贸w - nigdy nie pomy艣leli, 偶e warto go zamkn膮膰. Wyci膮gn臋艂a grey goose, hendrik's, ha-vana ctub i patron i za艂adowa艂a do torby od Hermesa. Pl膮dro­wanie barku rodzic贸w, gdy Blair i Nate kr臋cili si臋 po domu, przypomina艂o jej o dawnych czasach. Nic si臋 nie zmieni艂o, a zarazem wszystko. Ta my艣l sprawi艂a, 偶e nagle posmutnia艂a.

Wszyscy robimy si臋 nieco humorza艣ci, gdy zbli偶aj膮 si臋 nasze urodziny.

Serena wesz艂a do biblioteki ojca i usiad艂a na jego obro­towym krze艣le Aeron, Z艂apa艂a za telefon na biurku i wybra艂a jeden z nielicznych numer贸w, kt贸ry zna艂a na pami臋膰.

- S艂ucham?

G艂os jej brata, Erika, zabrzmia艂 bardzo podejrzliwie. W ko艅cu dochodzi艂a sz贸sta rano.

- To ja.

Opad艂a na oparcie i po艂o偶y艂a bose stopy na starym maho­niowym biurku.

- Cholera, Serena. Zobaczy艂em, 偶e to telefon z domu,
przez chwil臋 si臋 martwi艂em. - Jej brat si臋 za艣mia艂.



130

131


0x08 graphic
0x08 graphic
- Rodzic贸w nie ma.

Przyjrza艂a si臋 艣cianom, zastawionym ksi膮偶kami, popatrzy­艂a na oprawione rodzinne fotografie: Erik graj膮cy w tenisa, Serena na czarnym koniu, opaleni rodzice s膮cz膮cy campari z wod膮 sodow膮 w ulicznej kafejce na wybrze偶u Amalii.

Serena zerkn臋艂a przez przeszklone drzwi do salonu, gdzie Nate goni艂 Blair wok贸艂 sk贸rzanej otomany, pr贸buj膮c wsadzi膰 jej do ucha korniszona.

- Wybieramy si臋 na przeja偶d偶k臋. Pojedziesz z nami?
W samochodzie jest miejsce dla czworga.

Mo偶e wtedy nie czu艂aby si臋 jak pi膮te ko艂o u wozu?

- Kusz膮ce, ale dobrze mi tu. Mo偶e zajrzycie po drodze do
Ridgefield?

Szybko przemy艣la艂a spraw臋. Mogliby si臋 dzisiaj przespa膰 u niej i ruszy膰 jutro rano. Potem przekona艂aby Blair i NateJa, 偶eby sp臋dzili noc w Ridgefield, w nadziei 偶e kto艣' przypomni sobie, 偶e to jej urodziny.

- To si臋 chyba da zrobi膰.

Serena po偶egna艂a si臋 z bratem i od艂o偶y艂a telefon na biurko. Zerkn臋艂a w stron臋 garderoby, zastanawiaj膮c si臋, czy rodzice schowali urodzinowy prezent gdzie艣 w mieszkaniu.

Czy niespodzianki nie s膮 zabawniejsze?

Blair ziewn臋艂a - to by艂o takie wielkie ziewni臋cie, kt贸re czuje si臋 w ca艂ym ciele - i przeczesa艂a w艂osy szczotk膮 Sereny.

Nigdy nie nale偶a艂a do tych os贸b, kt贸re przed snem szczotkuj膮 w艂osy tysi膮c razy, ale odrobina nigdy nie zaszkodzi. By艂a 贸sma rano i s艂o艅ce wlewa艂o si臋 przez okno. Mia艂a wra偶enie, jakby nie spa艂a porz膮dnie od lat, a nie od paru godzin.

Nate si臋 zawaha艂. Sta艂 w nogach 艂贸偶ka i zerka艂 na Blair, kt贸ra kr臋ci艂a si臋 kolo lustra, a potem popatrzy艂 na le偶膮c膮 przed nim Seren臋.

- Pad艂am, - Serena rozpi臋艂a d偶insy i 艣ci膮gn臋艂a je, nie
wstaj膮c. - Nie dam rady nawet wej艣膰 pod koc.

Blair zerkn臋艂a na d艂ugie smuk艂e nogi przyjaci贸艂ki, a potem na Nate'a, kt贸ry gapi艂 si臋 na to samo. Poczu艂a w piersi znajo­me uk艂ucie zazdro艣ci. Kocha艂a Seren臋 i by艂a o ni膮 zazdrosna, odk膮d si臋 zna艂y, czyli w艂a艣ciwie od zawsze. Ale teraz wreszcie sytuacja si臋 zmieni艂a. Ten rok by艂 pe艂en wzlot贸w i upadk贸w, ale w ko艅cu zacz臋艂o si臋 lato, a jesieni膮 wszyscy id膮 do Yale i przez reszt臋 偶ycia b臋d膮 przyjaci贸艂mi. I mia艂a Nate1 a, w艂a艣nie tu, w艂a艣nie teraz, pod nosem.

Czy przypadkiem o kim艣 nie zapomnia艂a?

Blair 艣ci膮gn臋艂a przez g艂ow臋 po偶yczone, blador贸偶owe polo i si臋gn臋艂a na pieey, 偶eby rozpi膮膰 stanik. Rzuci艂a go na ziemi臋.

艢ci膮gn膮艂 bawe艂niany T-shirt i rzuci艂 Blair.

W艂o偶y艂a koszulk臋. Zrobi艂a to powoli, 偶eby wci膮gn膮膰 prze­mo偶ny zapach Nate'a: jego potu, proszku do prania, trawki i pasty do z臋b贸w.



132

133


0x08 graphic
Mia艂a ochot臋 go schrupa膰.

Zanim obci膮gn臋艂a na sobie ci膮gle jeszcze ciep艂ego T-shir-ta, Nate zrzuci艂 spodnie i pad艂 na 艂贸偶ko obok Sereny. Le偶a艂 w bokserkach z zabawnym palmowym wzorkiem. Blair by艂a pewna, 偶e sama mu je kupi艂a,

Zgasi艂a g贸rne 艣wiat艂o. Poranne s艂o艅ce wlewa艂o si臋 przez okno, o艣wietlaj膮c sylwetki przyjaci贸艂. Stan臋艂a w nogach 艂贸偶­ka i ostro偶nie wsun臋艂a si臋 mi臋dzy Seren臋 a niemal nagiego Nate'a. Przyjaci贸艂ka ju偶 spa艂a i oddycha艂a spokojnie i cicho jak dziecko.

S艂ysza艂a, jak wali jej serce i nagle poczu艂a si臋 ca艂kiem rozbudzona. Przygl膮da艂a si臋 ozdobnym panelom, u艂o偶onym na suficie. S艂ucha艂a cichego pochrapywania najlepszej przyja­ci贸艂ki i stara艂a si臋 ignorowa膰 delikatny dotyk Nate' a, jedynego ch艂opaka, kt贸rego kocha艂a. Jego r臋ce ociera艂y si臋 o jej d艂onie. Czy kiedykolwiek uda jej si臋 zasn膮膰?

I wtedy poczu艂a palce, przesuwaj膮ce si臋 po jej r臋ce tak ostro偶nie, 偶e to a偶 艂askota艂o. D艂o艅 Nate'a musn臋艂a jej nadgar­stek, a potem czule s'cisn臋艂a d艂o艅.

Westchn臋艂a i wraz z tym wydechem wypu艣ci艂a z siebie co艣, o czym nawet nie wiedzia艂a, 偶e to w sobie nosi: frustracj臋, zazdro艣膰, trosk臋 o to, co si臋 stanie potem. Odwr贸ci艂a si臋, 偶eby spojrze膰 na Nate'a, ale mia艂 zamkni臋te oczy. Zaraz potem ona te偶 zamkn臋艂a swoje. I tak przespali reszt臋 dnia a偶 do nocy.

0x01 graphic

Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!

Wiecie, kogo zawsze by艂o mi 偶al? Dzieciak贸w, kt贸re maj膮 urodziny lajem. Nigdy nie mia艂y imprez z lodami w Seren-dipity, bo wszyscy przyjaciele byli na obozie albo bawili si臋 w Amagansett. Nigdy nie przynosi艂y dla klasy minitorci-k贸w z pastelowym kremem i lukrem z Magnolii. Nigdy nie mia艂y wspania艂ej herbatki z przyjaci贸艂kami w hotelu Pla偶a. Wszystko dlatego, 偶e zdarzy艂o im si臋 urodzi膰 akurat wtedy, kiedy nikt nie ma g艂owy do my艣lenia o kimkolwiek poza sob膮. Tak naprawd臋 nie jeste艣my obrzydliwymi egoistami, to po prostu... wisi w powietrzu. Ale to nie znaczy, 偶e nie mamy wyrzut贸w sumienia. Serio. Wi臋c oto co艣 dla was, ju­bilatki...

Trzy najlepsze sposoby, 偶eby powiedzie膰: „przepraszam, 偶e zapomnia艂am o twoich urodzinach, kiedy ob艣ciskiwatam si臋 z moj膮 nieprawdopodobnie przystojn膮 letni膮 mi艂o艣ci膮":

  1. Zabierz j膮 do Barneys i daj jej swoj膮 kart臋 kredytow膮 na tyle minut, ile ko艅czy lat. Kiedy twoja mama dostanie ra­chunek, oberwiesz, ale po to w艂a艣nie ma si臋 przyjaci贸艂.

  2. Przepro艣, 偶e bardziej wci膮gn膮艂 ci臋 letni romans ni偶 jej rytua艂 przej艣cia, i zapro艣 j膮 na podw贸jn膮 randk臋 z twoim


135


0x08 graphic
przystojniakiem i jego leciutko zezuj膮cym, ale niemal r贸w­nie 艣licznym m艂odszym bratem.

3) Jest lato, wi臋c powinni艣cie dba膰 o siebie, to wa偶niejsze ni偶 zwykie. Zaszalej i szarpnij si臋 na wszystkie zabiegi w salonie Bliss (nie, prosz臋, tylko nie beznadziejny karnet w stylu ciotki Susie na manikiur i pedikiur), 偶eby twoja najlepsza kumpelka by艂a r贸wnie opalona, wydepilowana i zadbana, jak ty.

Wasze e-maile

Droga P!

Martwi臋 si臋, 偶e mo偶e zamieniam si臋 w geja. Wiesz,

jak to rozpozna膰?

Smutas

Drogi S!

Gar艣膰 znak贸w ostrzegawczych:

1) M贸wisz o r贸偶nych rzeczach „wy艣mienite" i „ge­
nialne" oraz w ci膮gu ostatnich dwudziestu czterech
godzin u偶y艂e艣 s艂owa „szykowny".

2) Twoj膮 najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮 jest przyci臋偶ka dziew­
czyna interesuj膮ca si臋 teatrem.

3} Jako dzwonek na kom贸rce masz ustawion膮 pio­senk臋 Gwen Stefani.

  1. Kiedy robi si臋 ciep艂o, patrzysz raczej na rolkarzy bez koszulek ni偶 dziewczyny opalaj膮ce si臋 topless na Owczej 艁膮czce.

  2. Piszesz do autorytetu, bo chcesz, 偶ebym potwier­dzi艂a to, co ju偶 wiesz, ale nie chcesz si臋 przyzna膰: jeste艣 gejem. I w porz膮dku!

Kochaj 偶ycie. Kochaj ch艂opc贸w. Kochaj siebie. R

136

1^ Droga P!

To w艂a艣ciwie nie list, tylko zaproszenie. Planuj臋 zor­ganizowa膰 wielki zlot w domu na wsi, 偶eby uczci膰 osiemnastk臋 m艂odszej siostry. Wi臋c je艣li wybierasz si臋 do Connecticut albo masz ochot臋 na przeja偶d偶k臋 samochodem, koniecznie zajrzyj do przyjaci贸艂, kt贸­rzy sp臋dzaj膮 lato w tym wspania艂ym stanie. Je艣li na­le偶ysz do tego grona, to ju偶 jeste艣 na li艣cie go艣ci, Impreza przy Basenie w Connecticut

EH DrogifpBwC!

Connecticut le偶y nieco poza moim zwyk艂ym obsza­rem imprezowania, ale podejrzewam, 偶e dojazd tam to ju偶 po艂owa zabawy - w ko艅cu wyprawa samocho­dem nale偶y do wspania艂ej ameryka艅skiej tradycji. Wiatr we w艂osach, gor膮ce s艂o艅ce na drodze i w ka偶­dej chwili mo偶esz zmieni膰 kierunek jazdy - te klima­ty najpi臋kniej uj膮艂 Jack Kerouac-W drodze. Chocia偶, szczerze m贸wi膮c, z tej ksi膮偶ki pami臋tam tylko mn贸­stwo narkotyk贸w i mn贸stwo przypadkowo艣ci. Jak to si臋 m贸wi, ruszy艂 drog膮, brukowan膮 偶贸艂t膮 kostk膮! Ale je艣li twoja impreza ma by膰 tak wielka, jak zapowia­dasz, to z rado艣ci膮 zobacz臋 tw贸j Szmaragdowy Gr贸d. Czy to zabrzmia艂o tak dwuznacznie, jak mi si臋 wy­daje? Ups. W ka偶dym razie uwa偶aj imprez臋 za og艂o­szon膮! R

U Droga P1

Jestem nieszcz臋艣liwa, bo rodzice m贸wi膮, 偶e musz臋 tego lata pracowa膰. Ale kiedy si臋 nad tym zastano­wi艂am, dosz艂am do wniosku, 偶e praca nie musi by膰

137


0x08 graphic
do bani. Ty masz najfajniejsz膮 robot臋 艣wiata! Tak si臋 zastanawiam, przyjmujesz sta偶yst贸w? B艂agam, Zatrudnij Mnie!

PB Droga BZM!

Dzi臋kuj臋 za mi艂e s艂owa. Wierz mi, nie mylisz si臋 - to rzeczywi艣cie najfajniejsza robota 艣wiata. Ale prawda jest taka, 偶e nie traktuj臋 tego jak pracy, ale raczej jak s艂u偶b臋 na rzecz spo艂ecze艅stwa. Co艣 jak bycie super-bohaterk膮: Bat Girl, Super Girl, Plotkara... Rozu­miesz ju偶? Niestety na tej stronie jest miejsce tylko dla jednej plotkary. Mimo to 偶ycz臋 powodzenia. Mo偶e znajdziesz sta偶 gdzie艣 indziej! S艂ysza艂am, 偶e „Vogue" szuka specjalist贸w od ochrony... 呕artuj臋. R

rachunki, rachunki, rachunki

Ostatni e-mail sprawi艂, 偶e zacz臋艂am my艣le膰 o tym, i偶 dla niekt贸rych nieszcz臋艣nik贸w spo艣r贸d was termin „wakacyj­na praca" nie jest zjawiskiem znanym tylko z film贸w, ale codzienn膮 rzeczywisto艣ci膮. Ca艂ym sercem jestem przy was, serio. Zreszt膮 nie jest a偶 tak 藕le. Oto kilka plus贸w, o kt贸rych powinni艣cie pami臋ta膰, kiedy b臋dziecie odbija膰 kart臋:

  1. Naj艂atwiej pozna膰 nowych ludzi w pracy - trafiaj膮c na s艂odkiego wsp贸艂pracownika albo s艂odkiego klienta. {Czy kto艣 pami臋ta, jak D pozna艂 dziewczyn臋 od jogi? Przypomn臋 wam, 偶e nie na zaj臋ciach w szkole Bikram...)

  2. Czy istnieje lepszy spos贸b, 偶eby doceni膰 ci臋偶k膮 prac臋 i poczu膰 satysfakcj臋 z zarobionych pieni臋dzy? Ha! Nadal m贸wi si臋 takie g艂upoty?

3) S艂ysza艂am, 偶e podczas ci臋偶kiej pracy spala si臋 tony ka­lorii!

BZM, uszy do g贸ry i pracuj ci臋偶ko! Na razie tyle, kochani. Pracowita pszcz贸艂ka musi poprawi膰 makija偶, do艂adowa膰 baterie w laptopie i spakowa膰 si臋 przed ma艂膮 przeja偶d偶k膮 samochodem...

Wiecie, 偶e mnie kochacie.

plotkara


138


0x08 graphic
0x08 graphic
D - znowu napalony i niespokojny

- Davey, Humphrey, Bogart, czy jak tam si臋 nazywasz,
pospiesz si臋!

Wszyscy kierownicy w Strandzie potrafili warcze膰 w ten sam w艂adczy spos贸b, kt贸ry sprawia], 偶e Dan prostowa艂 si臋 nieco bardziej. Rozejrza艂 si臋, ale nie wiedzia艂, sk膮d pad艂a komenda.

- Madame czeka na pisemne zaproszenie?

Phil, 艂ysiej膮cy niespe艂niony doktorant, uwielbia艂 zamie­nia膰 popo艂udniow膮 zmian臋 w piek艂o. Wyjrza艂 zza starego, za­rdzewia艂ego rega艂u.

- Dupek - mrukn膮艂 Dan, popychaj膮c skrzypi膮cy w贸zek
z ksi膮偶kami, kt贸re mia艂y wyl膮dowa膰 na p贸艂kach.

Jeste艣my troszk臋 przewra偶liwieni?

Rozpadaj膮ce si臋 gumowe k贸艂ka piszcza艂y i zgrzyta艂y, gdy Dan pcha艂 rozklekotany w贸zek d艂ug膮, w膮sk膮 alejk膮 obok nie­aktualnych przewodnik贸w turystycznych. Wzi膮艂 g艂臋boki wdech i zanurzy艂 si臋 w znajomy rytm: wzi膮膰 ksi膮偶k臋, wyszuka膰 nazwi­sko autora i odnale藕膰 w艂a艣ciwe miejsce na p贸艂ce. To by艂 dosko­na艂y spos贸b, aby pozwoli膰 przem贸wi膰 pod艣wiadomo艣ci:

K艂uj膮cy poca艂unek - pali mnie w brod臋 chory posmak absyntu w gardle g艂臋boko w prze艂yku; spieczone usta

140

i cios w brzuch

ostry zakr臋t, za kt贸rym wyl膮dowa艂em w pustce...

Sporych rozmiar贸w ksi膮偶ka ze艣lizgn臋艂a si臋 z w贸zka. Po­chyli艂 si臋, 偶eby j膮 podnies'膰 i przeczyta艂 tytu艂: Wszystko, co chcieli艣cie wiedzie膰 (no dalej, przyznajcie si臋) o gejowskim seksie Melvina Lloyda i doktora Stephena Furmana.

Szkic na b艂yszcz膮cej ok艂adce przedstawia艂 dwie m臋skie sylwetki grzecznie si臋 obejmuj膮ce. Jak bracia. Albo basebal-lis'ci po meczu. Co艣 absolutnie normalnego. Dan rozejrza艂 si臋, czy nikogo nie ma w pobli偶u - nikt nie interesowa艂 si臋 prze-wodnikami'po Nowej Zelandii z lat siedemdziesi膮tych - i ot­worzy艂 ksi膮偶k臋, pogwizduj膮c jakby nigdy nic.

艢wietne zagranie,

艢liskie kartki przesuwa艂y si臋 mi臋dzy jego palcami. Ogl膮­da艂 rysunki z dwoma muskularnymi m臋偶czyznami w r贸偶nych u艣ciskach, z r臋koma i j臋zykami umieszczonymi w najr贸偶niej­szych pozycjach. By艂o tam sporo wyr贸偶nionych punkt贸w, lista rzeczy, kt贸re nale偶y robi膰 i kt贸rych robi膰 nie wolno. Przejrza艂 ksi膮偶k臋 z bij膮cym sercem, wychwytuj膮c tylko fragmenty zdari typu: „Wsu艅 j臋zyk" albo „Niekt贸rym pomaga u偶ycie 艂okci", albo „Pami臋taj, 偶eby umy膰 z臋by".

Jeszcze raz sprawdzi艂, czy jest sam, i otworzy艂 ksi膮偶k臋 na ko艅cu, gdzie grubszy papier sugerowa艂 tylko jedn膮 rzecz - zdj臋cia. I rzeczywi艣cie, by艂y tam w ca艂ej barwnej krasie. Dw贸ch m臋偶czyzn uprawia艂o co艣, co w pierwszej chwili wy­gl膮da艂o jak gimnastyka.

Danowi nagle zasch艂o w gardle. Zatrzasn膮艂 ksi膮偶k臋 i wsu­n膮艂 j膮 na samo dno stosu. Nigdy w 偶yciu tak bardzo nie potrze­bowa艂 papierosa.

Oddychaj, oddychaj.

Nadal nieco dr偶膮c, Dan zaci膮gn膮艂 si臋 camelem i wyszed艂 ze Strandu. Musia艂 si臋 przej艣膰, 偶eby oczy艣ci膰 umys艂 z obraz贸w tych

141


0x08 graphic
dw贸ch byk贸w z szerokimi karkami w niewyobra偶alnych pozy­cjach. Nie 偶eby mia艂 co艣 do gej贸w, sk膮d. S膮 tu, s膮 inni i super. Ale istnia艂y pewne rzeczy, kt贸rych ludzie nie powinni robi膰 ze swoimi cia艂ami. Na przyk艂ad biega膰. 膯wiczy膰 jogi. I... jakkolwiek nazy­wa si臋 to co艣, co w艂a艣nie widzia艂 na ilustracjach w ksi膮偶ce.

Joga. Otar艂 si臋 o ni膮 - by艂 wtedy najbli偶ej wygi臋cia cia­艂a w kszta艂t podobny do pozycji, kt贸r膮 przybrali tamci dwaj faceci w ksi膮偶ce. I nie 艣pieszy艂 si臋, 偶eby wraca膰 do 膰wicze艅. Poza tym jedyny pow贸d, dla kt贸rego w og贸le zaprz膮ta艂 sobie g艂ow臋 jog膮, to dziewczyna. Tak zwariowa艂 na punkcie Bree, 偶e eksperymentowa艂 z mn贸stwem szalonych rzeczy: jog膮, bieganiem, sokami z ekologicznych owoc贸w. Mo偶e to samo dotyczy艂o Grega? Dan nigdy w 偶yciu nie spotka艂 nikogo, kto kocha艂by ksi膮偶ki tak mocno jak on. Mo偶e po prostu wszystko mu si臋 pomiesza艂o? Mo偶e by艂o tak, jak m贸wi艂 jego ojciec, i po prostu przeni贸s艂 mi艂o艣膰 do ksi膮偶ek na ich przyja藕艅? Aha, jaki ojciec, pseudogej, taki syn. Przemykaj膮c si臋 w t艂umie turyst贸w na chodniku, Dan zgasi艂 papierosa i g艂臋boko wcisn膮艂 r臋ce do kieszeni postrz臋­pionych br膮zowych sztruks贸w. Nie jeste艣' gejem. Obraz Bree, nagiej i b艂yszcz膮cej od potu w przegrzanej sa!i do 膰wicze艅, sprawi艂, 偶e Danowi nagle zapar艂o dech. Troch臋 zakr臋ci艂o mu si臋 w g艂owie. Co to za uczucie? Wydawa艂o si臋 znajome i zara­zem obce. I poczu艂 co艣 jeszcze - stan膮艂 mu. W samym 艣rodku dnia na ulicy, jakby by艂 dzieciakiem. Spojrza艂 w d贸艂. Nie m贸g艂 powstrzyma膰 u艣miechu. To by艂a najlepsza erekcja w jego 偶y­ciu! My艣li o Bree, jej nagiej sk贸rze, mokrej od potu, kiedy wygina艂a plecy i k艂ad艂a d艂onie na pod艂odze, sprawi艂a, 偶e serce zacz臋艂o mu szybciej bi膰.

Zapali艂 jeszcze jednego papierosa, 偶eby uczci膰 dow贸d na to, 偶e on, Dan Humpbrey, z pewno艣ci膮 nie by艂 gejem. Musia艂 si臋 powstrzyma膰, 偶eby nie skaka膰 z rado艣ci. Och, bo to absolutnie nie by艂oby gejowskie.

duch przeszoci ze szkoy redniej

- Dziewczyny! Przyjecha艂y dziewczyny! - wrzasn膮艂 ch艂o­
pak, kt贸rego Serena nie rozpozna艂a.

Zatoczy艂 si臋 na kamiennych schodach, prowadz膮cych z wej艣cia na podjazd, 艣ciskaj膮c jeden z antyk贸w matki, krysz­ta艂owy kieliszek. Zasalutowa艂 nim, kiedy Serena wysiad艂a z astona martina, i obla艂 stopnie szampanem.

- Stary, to moja siostra.

Erik van der Woodsen odepchn膮艂 zataczaj膮cego si臋 ch艂o­paka i pop臋dzi艂 do Sereny. W艂o偶y艂 pogniecion膮 niebiesk膮 ko­szul臋 w paski (zostawi艂 rozpi臋te trzy g贸rne guziki) i spodnie khaki, kt贸re ju偶 strz臋pi艂y si臋 na nogawkach. Jasne w艂osy mia艂 potargane, a wielkie niebieskie oczy przekrwione, ale jak zwy­kle prezentowa艂 si臋 bardzo przystojnie.

142

U3


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Szeroki u艣miech pojawi艂 si臋 na jej twarzy. W porz膮dku, nie tak sobie wyobra偶a艂a urodzinow膮 imprez臋, ale to s艂odkie, 偶e jej brat pami臋ta艂. Nawet je艣li by艂 to tylko dobry pretekst, 偶eby zabalowa膰.

Za jej plecami Blair i Nate poruszyli si臋 na tylnym siedze­niu. Serena sama chcia艂a prowadzi膰 - najlepiej zna艂a drog臋, a Blair nie potrafi艂a je藕dzi膰 bez automatycznej skrzyni bieg贸w. Ale czy musieli znowu jecha膰 na tylnym siedzeniu? Oboje? Kim niby by艂a, ich szoferem?

Najwyra藕niej.

Blair wzi臋艂a przyjaci贸艂k臋 za r臋ce.

- Jaki koktajl jest stosowny dla jubilatki?
A jaki nie?

Scena nad basenem przypomina艂a troch臋 dziwaczn膮 kome­di臋 o college'u. Stada ewidentnie pijanych facet贸w w szortach skaka艂y do wody, ochlapuj膮c kumpli siedz膮cych w pobli偶u, T艂um kr臋ci艂 si臋 przy wysokich przeszklonych drzwiach, kt贸re prowadzi艂y do biblioteki... i dobrze zaopatrzonego baru. By艂o tam niewiele dziewczyn - dwie wyci膮ga艂y si臋 na le偶akach przy desce do skok贸w, tr贸jka rozchichotanych bawi艂a si臋 w jak膮艣 pi­jack膮 gr臋. W ka偶dym miejscu, gdzie si臋 zebra艂y, zaraz si臋 poja­wiali 艣lini膮cy si臋 na ich widok ch艂opcy. Kto艣' pod艂膮czy艂 iPoda do stereo van der Woodsen贸w i powietrze wype艂ni艂 uporczywy 艂omot Arctic Monkeys.

- Wreszcie czuj臋, 偶e zacz臋艂y si臋 wakacje.

Blair wysun臋艂a stopy z bia艂ych sk贸rzanych klapk贸w Pr膮dy i opar艂a je o ogrodowy stolik z kutego 偶elaza. Z roztargnieniem zakr臋ci艂a kostkami lodu w krwawej mary.

- Tak jakby.

Serena opad艂a na oparcie niewygodnego krzes艂a i przyj­rza艂a si臋 t艂umowi, kt贸ry rzekomo zebra艂 si臋, aby 艣wi臋towa膰 jej urodziny. Ch艂opak贸w by艂o wi臋cej od dziewczyn jakie艣 dzie­si臋膰 milion贸w razy. Niekt贸rych z nich rozpoznawa艂a - daw­ni kumple Erika od tenisa, wsp贸艂lokatorzy z Brown - ale nie widzia艂a zbyt wielu znajomych twarzy w tym t艂umie. Mo偶e i by艂a gwiazd膮 przyj臋cia, ale zastanawia艂a si臋, ilu z nich o tym w og贸le wie.

To jej impreza i je艣li zechce, mo偶e si臋 naburmuszy膰.

- Cholera. - Blair osuszy艂a szklank臋. - Chyba chcia艂o mi
si臋 pi膰. Chcesz jeszcze jednego drinka?

Serena pokr臋ci艂a g艂ow膮, O ma艂o nie wyla艂a nietkni臋tego cosmopolitana.

Serena patrzy艂a zza okular贸w w emaliowanych opraw­kach, jak Blair wstaje i idzie do baru. Erik stal nad butelkami z alkoholem, kt贸re ustawi艂 w linii, jak o艂owiane 偶o艂nierzyki, na rze藕bionym mahoniowym barze. Nate trzyma艂 si臋 z boku, z r臋koma wci艣ni臋tymi g艂臋boko do kieszeni podniszczonych szort贸w khaki. Serena obserwowa艂a, jak Nate udaje, 偶e nie wi­dzi Blair przepychaj膮cej si臋 przez t艂um w jego stron臋.

Interesuj膮ce.

Obudzi艂a si臋 rano, s艂ysz膮c chichoty Blair, ale kiedy zapy­ta艂a, co j膮 tak roz艣mieszy艂o, przyjaci贸艂ka westchn臋艂a i powie­dzia艂a: „To tylko Natie". Natie? Potem w samochodzie Serena ca艂y czas zerka艂a w lusterko, ale za ka偶dym razem Blair po prostu spokojnie gapi艂a si臋 przez okno, ale Nate mia艂 zamkni臋­te oczy. Dlaczego wi臋c czu艂a si臋 tak,,, dziwnie?

Wzi臋艂a kieliszek i wypi艂a ma艂y 艂yczek cierpkiego drinka. Wreszcie rozpozna艂a kogo艣 w t艂umie - ch艂opaka o szerokiej



144

10 - Nigdy ci nie sk艂ami臋

145


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
piersi i ciemnych kr臋conych w艂osach, kt贸ry siedzia艂 na brzegu basenu i moczy艂 w wodzie nogi. W jego br膮zowych oczach dostrzeg艂a znajom膮 iskierk臋, gdy przygl膮da艂 si臋 ludziom i b臋b­ni艂 smuk艂ymi palcami w szyjk臋 butelki z winem. Na pe艂nych ustach igra艂 u艣mieszek. Serena wiedzia艂a, 偶e za tymi wargami kry艂y si臋 dwa rz臋dy 艣nie偶nobia艂ych z臋b贸w. Potrafi艂a wyobra­zi膰 sobie jego u艣miech i niemal s艂ysza艂a jego dr偶膮cy g艂os, gdy szepta艂 s艂owa, po kt贸rych uciek艂a. Wtedy widzia艂a go po raz ostatni. Dok艂adnie rok temu.

Henry by艂 basist膮 w jazzowym zespole w Hanover. By艂 wysoki i przystojny, u艣miecha艂 si臋 szelmowsko, a ciemne loki wiecznie opada艂y mu na oczy. Pok贸j Sereny w internacie znaj­dowa艂 si臋 dok艂adnie pod jego pokojem. Czasem p贸藕n膮 noc膮 rzuca艂a podr臋cznikiem w sufit i czeka艂a, a偶 on w odpowiedzi upu艣ci cos' ci臋偶kiego na pod艂og臋. Czasem - w艂a艣ciwie to bar­dzo cz臋sto - wymykali si臋 na dach, pili whisky i palili cygara. Byli dobrymi przyjaci贸艂mi, a kiedy sko艅czy艂 si臋 rok szkolny, wyl膮dowali w Ridgefield -jego rodzina mieszka艂a tu ca艂y rok, a ona sp臋dza艂a lato. W noc przed jej siedemnastymi urodzina­mi siedzieli do p贸藕na, pili, gadali i wyl膮dowali na korcie te­nisowym, gdzie po艂o偶yli si臋 na plecach i czekali na spadaj膮ce gwiazdy. I koniec ko艅c贸w zacz臋li si臋 ca艂owa膰. A potem Henry powiedzia艂: „Kocham ci臋". Zamiast co艣 odpowiedzie膰, Sere­na uciek艂a do domu, zarezerwowa艂a bilet do Pary偶a, do brata, kt贸ry tam wyjecha艂, i nigdy wi臋cej nie rozmawia艂a z Henrym. Oczywi艣cie, 偶e go lubi艂a. Serio. Ale mi艂o艣ci nie da si臋 z ni­czym pomyli膰, a wtedy mog艂a kocha膰 tylko jednego ch艂opca. 1 by膰 mo偶e teraz te偶...

Serena przechyli艂a dr偶膮cymi r臋koma kieliszek i wypi艂a jego zawarto艣膰. Tylko ja mog臋 zafundowa膰 sobie za艂amanie nerwowe przed osiemnastk膮, pomy艣la艂a. - Cze艣膰. Pami臋tasz mnie?

G艂os Henry'ego ca艂kiem j膮 zaskoczy艂.

Nogi krzes艂a zazgrzyta艂y o beton, gdy odsun膮艂 je, 偶eby usi膮艣膰,

- 艢wietnie wygl膮dasz.

- Dzi臋ki. - U艣miechn臋艂a si臋 nie艣mia艂o, upijaj膮c 艂yk drin­
ka.

Bawi艂a si臋 nerwowo papierosami, kt贸re le偶a艂y na stoliku.

Henry przypali艂 jej gauloise'a - lekko dr偶a艂y jej r臋ce -a potem sam pocz臋stowa艂 si臋 papierosem. Serena wydmuchn臋艂a ob艂oczek dymu, kt贸ry odp艂ymd, niesiony podmuchem wiatru.

- Co si臋 w艂a艣ciwie z tob膮 dzia艂o? - Henry si臋 u艣miechn膮艂,
zamy艣lony przygl膮da艂 si臋 twarzy Sereny. - Tak po prostu...
wyjecha艂a艣.

Serena odwr贸ci艂a wzrok.

Taka, kt贸rej ona sama nie rozumia艂a, nie wspominaj膮c ju偶 o tym, 偶eby komu艣 j膮 opowiedzie膰.

Na pewno?

Serena spojrza艂a nad ramieniem Henry'ego na t艂um go艣ci. Niekt贸rzy, p贸艂nadzy, wyci膮gali si臋 na s艂o艅cu, inni ta艅czyli, cho膰 niezupe艂nie zgadzali si臋 z muzyk膮. By艂a te偶 Blair, s膮cz膮­ca krwaw膮 mary i u艣miechaj膮c膮 si臋 nie艣mia艂o do Nate'a, kt贸ry trzyma艂 piwo i szczerzy艂 g艂upio z臋by. Serena znowu spojrza艂a



146

147


0x08 graphic
0x08 graphic
na Henry'ego. Zupe艂nie jakby czas si臋 zap臋tlil, Blair i Nate ca艂kiem zapomnieli o jej istnieniu, a Henry z oddaniem gapi艂 si臋 na ni膮, jakby nic si臋 nie zmieni艂o.

- To moja urodzinowa impreza, wiesz? - powiedzia艂a

w ko艅cu.

- My艣lisz, 偶e zapomnia艂em? - Z艂apa艂 j膮 za r臋k臋 nieco
chropowatymi palcami muzyka. - Dlatego przyszed艂em. To
nasza rocznica.

Serena prze艂kn臋艂a 艣lin臋. Wszystkiego najlepszego!

za kulisami

*

- Jeste艣my teraz w ptaszarni. - Vanessa praktycznie
wrzeszcza艂a, 偶eby przekrzycze膰 膰wierkanie i szczebiot jaskra­
wo ubarwionych ptak贸w, kt贸re chaotycznie lata艂y po prze­
szklonym pomieszczeniu.

Opar艂a wygodnie kamer臋 i obr贸ci艂a si臋, 偶eby sfilmowa膰 ca艂e ogromne, wype艂nione ro艣linami pomieszczenie. Ptaki w ka偶dym mo偶liwym odcieniu - od 偶贸艂tego jak s艂onecznik, przez b艂臋kit Tiffany7ego po szkar艂at krwawej mary - trzepota艂y podci臋ty­mi skrzyd艂ami i przeskakiwa艂y z konara na konar w 偶a艂osnych pr贸bach lotu, kt贸rego nigdy nie dos'wiadczy艂y.

- Powiedziano mi, 偶e w tym w艂a艣nie miejscu Bailey Winter
tworzy wi臋kszo艣膰 wst臋pnych szkic贸w - ci膮gn臋艂a. - Ci, kt贸rzy
znaj膮 jego prace, mog膮 rozpozna膰 kolory z ostatniej kolekcji.

Skierowa艂a kamer臋 na male艅kiego ptaszka 膰wierkaj膮cego na li艣ciu bananowca w donicy.

Uj臋cie by艂o pe艂ne 偶ycia. Kolorowe ptaki kr膮偶y艂y pod wy­sokim sufitem ptaszarni, a s艂o艅ce la艂o si臋 w d贸艂 grubymi sno­pami. Kompozycja by艂a bez zarzutu, symetryczna, ale pe艂na dynamizmu. Vanessa w my艣lach zacz臋艂a planowa膰 ca艂膮 seri臋 dokument贸w o procesie tw贸rczym r贸偶nych artyst贸w. Mo偶e zrobi艂aby jeden o Danie i uchwyci艂a jego 偶ycie w roli pisarza.


149


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
I jeden o Kenie Mogulu, 偶eby zbada膰, jak to jest by膰 艣wiatowej s艂awy filmowcem.

I dziwakiem.

Rattanowy stolik ze szklanym blatem zawalony by艂 zabaz-granymi kartkami, o艂贸wkami i kieliszkami z niedopitym mar-tini. Vanessa podesz艂a do stanowiska pracy i z艂apa艂a ostro艣膰 na nieuko艅czonych szkicach.

- Za kilka miesi臋cy te szkice zamieni膮 si臋 w szyfon i je­
dwab. - Vanessa ze wszystkich si艂 stara艂a si臋 przypomnie膰 so­
bie nazwy materia艂贸w, kt贸rymi rzuca艂a czasem Blair w kr贸t­
kim okresie, gdy mieszka艂y razem. - Tylko pomy艣lcie, teraz te
pomys艂y to tylko bazgroly, ale ju偶 wkr贸tce b臋d膮 maszerowa艂y
po czerwonym dywanie na rozdaniu Oscar贸w.

Vanessa poprawi艂a ostro艣膰, 偶eby lepiej uchwyci膰 s艂abe li­nie rysunk贸w.

- Teraz widzimy, jak przebiega proces tw贸rczy Baileya
Wintera. Zaczyna si臋 od czego艣 tak prostego jak kolor upie­
rzenia. Po kilku szkicach o艂贸wkiem i paru martini... - Urwa艂a,
bo naprawd臋 nie mia艂a poj臋cia, jak opisa膰 sukienki albo mod臋
i nawet nie wiedzia艂a, czy szyfon to rzeczywi艣cie nazwa ma­
teria艂u. Mo偶e to jaki艣' deser? - Jedyna rzecz, kt贸rej nie mog臋
wam pokaza膰, to to, co dzieje si臋 w umy艣le projektanta. Praw­
dziwy proces tw贸rczy.

Albo pijacki. Przesun臋艂a kamer臋 na armi臋 nieca艂kiem pu­stych kieliszk贸w po winie.

- O m贸j Bo偶e.

Vanessa obr贸ci艂a si臋, odruchowo chowaj膮c kamer臋 za plecy.

Ups.

- Co ty tu robisz? - Bailey zatrzasn膮艂 za sob膮 szklane
drzwi, 偶eby cenne ptaki nie uciek艂y do ogrodu. - Vanesso, Va-
nesso - zacmoka艂. - Do ptaszarni nikomu nie wolno wchodzi膰.
Tutaj przychodz臋, 偶eby pomy艣le膰 i znale藕膰 inspiracj臋! Zak艂贸­
cisz r贸wnowag臋 tw贸rczej energii sam膮 swoj膮 obecno艣ci膮!
150

No jasne! R贸wnowaga energii!

Hm, dop贸ki nie jest nagi dos艂ownie...

Setki przera偶onych ptak贸w wzbi艂o si臋 ku sufitowi tak da­leko, jak mog艂y je unie艣膰 przyci臋te skrzyd艂a.

- Tak? - zapyta艂a Vancssa, nadal niezr臋cznie pr贸buj膮c za­
s艂oni膰 kamer臋.

- Czy to jest... kamera?!
B艂yskotliwe spostrze偶enie.

- Bailey, pozw贸l, 偶e wyja艣ni臋. - Vanessa zaczerwieni艂a
si臋. - Mia艂am nadziej臋... to znaczy, by艂am tylko zaintereso­
wana... potrzebowa艂am, no wiesz, chcia艂am udokumentowa膰
proces tw贸rczy, ide臋 stoj膮c膮 za pomys艂ami. To znaczy, ca艂膮 hi­
stori臋 stoj膮c膮 za...

151


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Bailey skoczy艂 na r贸wne nogi. Sta艂, trz臋s膮c si臋 i gapi膮c na

Yaness臋.

- Powiedz mi tylko jedno. Musz臋 wiedzie膰... Wi臋c ty?
Nie, nie mog艂a艣. Przecie偶 nie mog艂a艣' tutaj filmowa膰, prawda?

- Ehm, nie...
Pr贸buj dalej.

Vanessa nagle si臋 przestraszy艂a, 偶e Bailey m贸g艂by za偶膮­da膰, aby odda艂a mu wszystko, co nakr臋ci艂a przez ostatnie dni.

Naprawd臋 odsy艂a艂 j膮 do pokoju? Co艣 takiego nie przyda­rzy艂o jej si臋 od... w艂a艣ciwie to nigdy. Nikt nigdy nie odes艂a艂 Vanessy Abrams do pokoju! Oczywi艣cie p贸jdzie do siebie. P贸jdzie i si臋 spakuje. Film filmem, ale mia艂a ju偶. po dziurki w nosie Hamptons i absurd贸w Baileya. A co do kolacji, c贸偶, je艣li wszystko p贸jdzie dobrze, o tej porze b臋dzie ju偶 bezpiecz­nie siedzia艂a w poci膮gu jad膮cym do miasta i jedynego miejsca. gdzie czu艂a si臋 jak w domu - mieszkania Dana Humphreya.

Tam dom tw贸j, gdzie serce twoje!

te dwa krtkie sowa

- Jeszcze jednego?

Blair pokr臋ci艂a g艂ow膮 i wskaza艂a na uszy, 偶eby da膰 do zro­zumienia, 偶e nie s艂yszy Nate'a przez ha艂as. Impreza, w miar臋 jak mija艂 dzie艅, coraz bardziej si臋 rozkr臋ca艂a. Popo艂udniowe s艂o艅ce nadal wisia艂o wysoko, ale go艣cie byli napaleni, g艂odni i pijani. Erik pomy艣la艂 i rozpali艂 wielkiego grilla. Pos艂a艂 nie­licznych, wzgl臋dnie trze藕wych go艣ci do sklepu po jedzenie. W powietrzu unosi艂 si臋 charakterystyczny, letni zapach grilla. Blair a偶 zakr臋ci艂o si臋 od tego w g艂owie.

A mo偶e od czterech krwawych mary?

Nate pochyli艂 si臋 i szepn膮艂 jej do ucha.

- Powiedzia艂em, 偶e id臋 po drinka? Masz na co艣 ochot臋?
Jego gor膮cy oddech 艂askota艂 j膮 w szyj臋. Zamkn臋艂a oczy,

偶eby pok贸j przesta艂 wok贸艂 niej wirowa膰.

Nate wzi膮艂 j膮 za r臋k臋 i poprowadzi艂 do biblioteki. Posa­dzi艂 na zniszczonej sofie z br膮zowego zamszu, a sam ruszy艂 do kuchni.

Blair ziewn臋艂a. D艂uga jazda samochodem zawsze j膮 usypia­艂a, a ostatniej nocy nie wypocz臋艂a za bardzo, chocia偶 przele偶eli



152

153


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
w 艂贸偶ku prawie dwadzie艣cia cztery godziny. Jak mog艂a spa膰, kiedy tu偶 ko艂o niej oddycha艂 Nate? Za ka偶dym razem, kiedy chcia艂a si臋 obr贸ci膰 i poprawi膰 poduszki, nie mog艂a, bo to ozna­cza艂o, 偶e pu艣ci艂aby jego r臋k臋. Zamkn臋艂a oczy, my艣l膮c o tym.

- Ej, cze艣膰, 艣pi膮ca kr贸lewno.

Blair poczu艂a delikatny poca艂unek na czole. U艣miechn臋艂a si臋, nie otwieraj膮c oczu. Mia艂a wra偶enie, 偶e min臋艂a wieczno艣膰, odk膮d czu艂a te usta na twarzy. Ale kiedy w ko艅cu unios艂a ci臋偶­kie powieki, a偶 j膮 zatka艂o. To nie by艂 Nate, tylko Erik. Pochyla艂 si臋 naci ni膮 z szerokim u艣miechem. Przystojny ksi膮偶臋, ale nie ten, co trzeba.

Zbyt wielu ksi膮偶膮t, za ma艂o czasu...

- Cze艣膰, Erik.

Blair z艂apa艂a poduszk臋 i przycisn臋艂a j膮 do piersi. Wygl膮­da艂 ca艂kiem jak Serena, tyle 偶e by艂 ch艂opakiem. Pocz膮wszy od blond w艂os贸w, a sko艅czywszy na spokojnej aurze, kt贸ra go otacza艂a. Przy nim czu艂o si臋, 偶e wszystko jest w absolutnym porz膮dku. Spos贸b, w jaki trzyma艂 szerokie ramiona, zdradza艂, 偶e jest zapalonym tenisist膮. Kiedy si臋 us'miecha艂, robi艂y mu si臋 w k膮cikach niemal granatowych oczu takie same male艅kie, za­bawne zmarszczki, co siostrze. Min臋艂o chyba milion lat, odk膮d co艣 kombinowa艂 z Blair.

Tak, mia艂a to ju偶 za sob膮,

- Posu艅 si臋, - Erik klapn膮艂 obok niej i wyci膮gn膮艂 r臋ce na
oparciu. Westchn膮艂 g艂臋boko. - Impreza wymkn臋艂a si臋 spod
kontroli i nawet nie mog艂em z kimkolwiek pogada膰.

- To znaczy, 偶e impreza jest udana - odpar艂a sennie Blair.
Zerkn臋艂a w otwarte drzwi, szukaj膮c wzrokiem Nate'a, ale

znikn膮艂 w t艂umie imprezowicz贸w czekaj膮cych przy barze na dolewk臋.

- Kurcz臋, nie widzia艂em ci臋 od... Czy ja wiem? Chyba od
wyjazdu do Sun Va11ey?

Blair zauwa偶y艂a, 偶e j臋zyk mu si臋 pl膮cze. Ulula艂 si臋 jeszcze bardziej ni偶 ona.

- Chyba tak - odpar艂a z roztargnieniem, chocia偶 widzieli
si臋 w przelocie na zako艅czeniu roku w Constance Billard rap­
tem par臋 tygodni temu.

Nie warto by艂o o tym wspomina膰. W艂a艣ciwie to wola艂a za­ko艅czy膰 t臋 rozmow臋 ni偶 j膮 przed艂u偶a膰. Prosz臋, jak si臋 wszystko zmienia.

Poklepa艂 Nate'a po ramieniu i znikn膮艂 w tJumie za drzwia­mi.

my艣l na g艂os. To by艂a linijka ze 艢niadania u Freda. Czyta­艂a tekst z Seren膮 tyle razy, 偶e nauczy艂a si臋 ca艂ego scenariusza na pami臋膰. W filmie, kt贸ry by艂 jej 偶yciem, Nate to wspania艂y g艂贸wny bohater, kt贸ry zawsze si臋 pojawia i j膮 ratuje.

Nate usiad艂 na wygrzanej przez Erika sofie, pogrzeba艂 w kieszeniach, szukaj膮c zapalniczki, i zacz膮艂 si臋 ni膮 bezmy艣l­nie bawi膰. Zmru偶y艂 ztocistozielone oczy w skupieniu. Blair wiedzia艂a, 偶e to oznacza albo g艂臋bokie zamy艣lenie, albo odlot



154

15.5


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
po marihuanie. W ko艅cu podni贸s艂 wzrok i spojrza艂 jej w oczy. Blair a偶 dech zapar艂o.

Zn贸w napi艂a si臋 wody. By艂a z Nate'em milion razy, rozma­wia艂a z nim milion razy, ca艂owa艂a si臋 z nim milion razy. Nie by艂o w tym nic nowego, a jednak czul膮 si臋 zupe艂nie inaczej.

Zmieni艂a si臋 piosenka: z Clap Your Hands Say Yeah na Hey Ya. Chocia偶 to by艂 stary kawa艂ek, pod艂oga zadr偶a艂a, gdy wszyscy zacz臋li ta艅czy膰 w salonie.

- Ja tylko... - zaczai, znowu pstrykaj膮c zapalniczk膮.

-Ja...

Blair wsta艂a i z艂apa艂a Nate'a za r臋k臋. 艢ci膮gn臋艂a go z sofy. Chcia艂a w spokoju pos艂ucha膰 tego, co chcia艂 jej powiedzie膰. Wyci膮gn臋艂a Nate'a z biblioteki i poprowadzi艂a przez t艂um w salonie, ca艂y czas trzymaj膮c za r臋k臋, 偶eby go nie zgubi膰. Min臋艂a Seren臋 na dole schod贸w, ale nie odezwa艂a si臋 nawet s艂owem. Nate nagle zatrzyma艂 si臋 w po艂owie szerokiej, wypo­lerowanej, mahoniowej klatki schodowej.

Nie ruszy艂 si臋, wi臋c znowu si臋 odwr贸ci艂a. Spojrza艂a na niego w d贸艂 z wy偶szego schodka. Teraz byli niemal takiego samego wzrostu.

- Po prostu... -j膮ka艂 si臋. Spojrza艂 jej w oczy. - Kocham
ci臋 — szepn膮艂 w ko艅cu.

Nareszcie.

poczekaj do p贸艂nocy

- Kocham ci臋.

To bez w膮tpienia by艂 g艂os Nate'a. Us艂ysza艂a go wyra藕nie, mimo krzyk贸w kr臋c膮cej si臋 w k贸艂ko hipiski, kt贸ra wymachi­wa艂a r臋koma do Hey Ya i uderzy艂a Seren臋 w twarz d艂ugimi, pachn膮cymi olejkiem dredami.

Kocha艂 Blair.

Serena nigdy by nie zgad艂a, 偶e Nate Archibald tak dobrze zna swoje uczucia. Mimo to wiedzia艂a, 偶e powiedzia艂 prawd臋. On rzeczywi艣cie kocha艂 Blair. Widzia艂a te znacz膮ce spojrze­nia, kt贸re rzucali sobie nawzajem, odk膮d uciek艂y z posiad艂o艣ci Baileya Wintera. A spos贸b, w jaki Blair wcisn臋艂a si臋 mi臋dzy nich wczoraj na 艂贸偶ku, by艂 oczywisty. Poczu艂a, jak zaciska jej si臋 偶o艂膮dek - zupe艂nie jak wtedy, kiedy droga znika spod k贸艂 samochodu szybciej, ni偶 si臋 spodziewa艂a艣. To by艂y jej urodzi­ny - no, prawie - i jej przyj臋cie. Wi臋c to jej nale偶a艂o si臋 troch臋 ciep艂a i czu艂o艣ci, prawda?

Zawaha艂a si臋. Przysiad艂a mi臋dzy wytapetowan膮 艣cian膮 i wielkim, stoj膮cym zegarem, sk膮d mia艂a doskona艂y widok na wszystko, co si臋 dzia艂o w domu.

Bawimy si臋 w szpiegowanie?


157


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Wyjrza艂a zza zegara na Nate'a i Blair na schodach. Pa­trzyli sobie w oczy. Ich paice splot艂y si臋 i oboje znikn臋li na g贸rze. Poszli do sypialni rodzic贸w. Serena zanikn臋艂a oczy i przepchn臋艂a si臋 przez t艂um do baru. Zawsze mia艂a whisky. Henry'ego i cygara. Niekoniecznie w tej kolejno艣ci.

- Jeste艣.

Serena zatoczy艂a si臋 lekko, ale mocno 艣ciska艂a kryszta艂o­w膮 szklaneczk臋 wype艂nion膮 - ponownie - whisky ojca, kt贸r膮 schowa艂a przed reszt膮 go艣ci. To by艂y jej urodziny i jej dom, dlaczego nie mia艂aby zachowa膰 dla siebie najlepszej rzeczy?

- Serena.

Znajomy glos Henry'ego zahrzmia艂 w艣r贸d nocy. Ju偶 sama 艣wiadomo艣膰, 偶e jest w pobli偶u, by艂a mi艂a. Byl taki przystojny i pewnie nadal j膮 kocha艂...

A mo偶e po prostu ona troch臋 si臋 wstawi艂a?

Komu艣 uda艂o si臋 rozpali膰 ognisko w ogrodzie na ty艂ach domu. Henry i tr贸jka facet贸w, kt贸rych Serena nie zna艂a, skupi­li si臋 wok贸艂 ognia, ogrzewaj膮c si臋 - wiecz贸r by艂 zaskakuj膮co ch艂odny. Nie licz膮c migocz膮cych p艂omieni i gwiazd nad g艂o­w膮, noc by艂a ciemna. To by艂 znajomy, przyjemny mrok. Serena sp臋dzi艂a tu tyle letnich nocy. Na przyk艂ad t臋, kiedy porzuci艂a Henry7 ego.

- Szuka艂am ci臋.

Usadowi艂a si臋 obok niego na jednej z niskich, kamiennych 艂awek, kt贸re otacza艂y d贸艂 na ognisko. Mia艂a na sobie stare, ob­ci臋te d偶insy Seven. Henry nadal siedzia艂 w k膮piel贸wkach. Ich nogi i kolana niemal si臋 dotyka艂y.

- Znalaz艂a艣 mnie,

Przypali艂 nast臋pnego papierosa od malutkiego niedopa艂ka.

- To twoje urodzinowe przyj臋cie, tak? - zapyta艂 jeden
z pozosta艂ych ch艂opak贸w. Serena przypomnia艂a sobie, 偶e to

ch艂opak z pierwszego roku, kt贸ry mieszka razem z jej bratem, ale nie pami臋ta艂a jego imienia.

Kiedy tylko wr贸ci艂a do miasta, zapomnia艂a o Henrym.

- Ja za tob膮 te偶. - Henry otworzy艂 butelk臋, dola艂 im do
szklanek i poda艂 butelk臋 na lewo. - Urz膮d藕my sobie prywatne
przedurodzinowe przyj臋cie.

Serena spojrza艂a w g贸r臋 na migocz膮ce gwiazdy. Otoczenie przypomina艂o jej sytuacj臋 sprzed roku, a nawet sprzed dw贸ch lat, kiedy wszystko wygl膮da艂o ca艂kiem inaczej, a zarazem zu­pe艂nie tak samo. Odwr贸ci艂a si臋 i napotka艂a wzrok Henry'ego. Chcia艂a, 偶eby znowu odwr贸ci艂 jej uwag臋. Potrzebowa艂a tego, 偶eby zapomnie膰 o tym, co pewnie teraz dzia艂o si臋 w 艂贸偶ku jej rodzic贸w.

O ile Serena wcze艣niej nie za艣nie.


158


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
zanosi si na mio艣膰

Dan wzi膮艂 g艂臋boki wdech i pilotem podkr臋ci艂 g艂os w znisz­czonym, starym telewizorze Humphrey贸w, w kt贸rym ogl膮dali program o bitnikach. Chocia偶 zupe艂nie o tym nie pami臋ta艂, naj­wyra藕niej po pijanemu zaprosi艂 Grega na wsp贸lne ogl膮danie.

Kto wie, co jeszcze zaproponowa艂 mu po pijaku?

Wspomnia艂em?

- Hm, no to 艣wietnie.

Dan zachichota艂 nerwowo. Zauwa偶y艂, 偶e ojciec postawi艂 dziwaczny wazon w kszta艂cie penisa na p贸艂ce wy艂adowanej

160

ksi膮偶kami. Na 艣cianach w zaniedbanym salonie wyj膮tkowo mocno malowa艂y si臋 zacieki.

- In vino yeritas - za艣mia艂 si臋 Greg.

Dan rozpozna艂 艂aci艅ski aforyzm - ludzie cz臋艣ciej m贸wi膮 to, co mysi膮, gdy s膮 pijani. „W winie kryje si臋 prawda" - tata za­wsze to powtarza艂 przed opr贸偶nieniem ca艂ej butelki merlota.

- Siary, popatrz na Kerouaca. On jest... elektryzuj膮cy
— zauwa偶y艂 Greg.

Dan przyjrza艂 si臋 s艂ynnemu pisarzowi na migocz膮cym ekranie. Rzeczywi艣cie by艂 elektryzuj膮cy. Niemal... przystoj­ny. Czy trzeba by膰 gejem, 偶eby tak my艣le膰? Poczu艂 k艂ucie w 偶o艂膮dku. By艂o w tej scenie co艣 niepokoj膮co znajomego. Oto siedzi na sofie, obok czuje ciep艂o i ci臋偶ar innego cia艂a, w te­lewizji puszczaj膮 dokument o znanej postaci. Co mu to przy­pomina艂o?

A mo偶e raczej kogo?

Dan m贸g艂 czasami by膰 bezmy艣lny, ale teraz wiedzia艂, do czego to zmierza. 艢wiat艂a przygaszone, w telewizorze historie o jakich艣 ubawionych, nieodpowiedzialnych, wyj臋tych spod prawa pisarzach, ciep艂y wiecz贸r i wygodna sofa. To si臋 mog艂o sko艅czy膰 tylko w jeden spos贸b. Ca艂owaniem.

Po raz kolejny, 艣ci艣le rzecz ujmuj膮c.

Poklepa艂 si臋 niespokojnie po kieszeniach. Marzy艂 o papie­rosie.. . ale chyba nie o艣mieli si臋 zaryzykowa膰. By艂 przekonany,

11 -Nigdy ci nie sk艂ami臋 1 61


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
偶e nie ma niczego bardziej seksownego od palenia: p艂omyk, gdy pocierasz zapa艂k臋, leniwe wydmuchni臋cie dymu. Nie chcia艂 przes艂a膰 Gregowi niew艂a艣ciwego komunikatu.

Aha, bo wszyscy kochamy oddech palacza. W艂a艣nie, 偶e nie!

Na kilka minut zapad艂o milczenie, Dan pr贸bowa艂 skupi膰 si臋 na telewizji, ale k膮tem oka obserwowa艂 ka偶dy ruch Grega. Ch艂opak ca艂y czas g艂adzi艂 obci臋te na je偶a blond w艂osy i przy­gryza艂 lekko spierzchni臋t膮 doln膮 warg臋.

- Nie podoba ci si臋 film?

Greg z艂apa艂 spojrzenie Dana. Si臋gn膮艂 po pilota i 艣ciszy艂 d藕wi臋k tak, 偶e sta艂 si臋 jedynie nastrojowym szmerem w tle.

Dan spojrza艂 na czarno-bia艂y materia艂 z par膮 poet贸w bez koszul, pij膮cych piwo z butelek i pal膮cych papierosy. Pokiwa艂 偶a艂o艣nie g艂ow膮. Nie ma co walczy膰 z przeznaczeniem, prawda? Teraz na pewno by艂 gejem - gdziekolwiek spojrza艂, wszech­艣wiat dawa艂 mu znaki, 偶eby si臋 z tym pogodzi艂. Wi臋c dlaczego nie potrafi艂 po prostu obj膮膰 Grega i wtuli膰 twarzy w jego szyj臋? Nie wygl膮da艂o to 藕le, ale te偶 nie wydawa艂o si臋 dobre.

- Kerouac! Chryste, lepiej ju偶 by膰 nie mo偶e, co?

Rufus wszed艂 do salonu ca艂kiem niezauwa偶ony. Sta艂 za sof膮, dysz膮c nad ich g艂owami.

Bogu dzi臋ki za w艣cibskich ojc贸w. Pochyli艂 si臋 i mrukn膮艂 Danowi do ucha:

- M贸wi臋 ci, to by艂y inne czasy. Gardzili艣my regu艂ami
i 艣cis艂ymi definicjami spo艂ecze艅stwa. Po prostu... byli艣my
Wiesz, co mam na my艣li?

- To brzmi niesamowicie - zgodzi艂 si臋 Greg i przysun膮艂
bli偶ej Dana.

Pachnia艂 popcornem i proszkiem do prania. Smakowicie. W niegejowskim rozumieniu tego s艂owa.

A potem zaskakuj膮co zr臋cznie, jak na du偶ego faceta, prze­skoczy艂 nad oparciem sofy i wyl膮dowa艂 dok艂adnie mi臋dzy ch艂opcami.

- Z przyjemno艣ci膮!

Dan odetchn膮艂. Pierwszy raz w 偶yciu tak si臋 ucieszy艂 na widok ojca.

- Aha, pogadaj z nami. Mo偶e opowiedzia艂by艣 nam par臋
historii ze starych, dobrych czas贸w?

Rufus podejrzliwie przyjrza艂 si臋 synowi. M臋偶czyzna mia艂 na sobie neonowozielony top, opinaj膮cy si臋 ciasno na brzuchu i wpuszczony w granatowe spodenki gimnastyczne Dana,

Dan si臋 u艣miechn膮艂. Historie ojca zawsze ci膮gn膮 si臋 w nie­sko艅czono艣膰 i s膮 nonsensowne. Na pewno nie ma w nich za grosz romantyzmu.


162


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
w drog臋

- Wi臋c.

Blair westchn臋艂a seksownie. G艂os mia艂a chrapliwy i niski. Straci艂a rachub臋, ile koktajli wypi艂a, ale teraz by艂a ca艂kiem trze藕wa. „Kocham ci臋. Kocham ci臋". On j膮 kocha艂. Opar艂a si臋 o blado偶贸艂te poduszki na 艂贸偶ku w cichej sypialni van der Woodsen贸w. Szmer klimatyzatora 艂agodzi艂 dudnienie muzyki i okrzyki pijanych imprezowicz贸w.

- Wi臋c.

Nate sta艂 w nogach 艂贸偶ka, u艣miechaj膮c si臋 do niej szero­ko. Policzki mia艂 zarumienione, oczy mu b艂yszcza艂y. Przeni贸s艂 ci臋偶ar z nogi na nog臋. Bardziej wygl膮da艂 jak kto艣, kto czeka w kolejce do 艂azienki, ni偶 zamierza rzuci膰 si臋 na dziewczyn臋.

Blair poklepa艂a mi臋kk膮 ko艂dr臋 obok siebie.

- Chodi tutaj - powiedzia艂a ze znacz膮cym u艣miechem.
Tak jest, prosz臋 pani.

Zrzuci艂 szaroniebieskie tenis贸wki i skoczy艂 na 艂贸偶ko. Pod­skoczy艂 na pr贸b臋, 偶eby przekona膰 si臋, czy sufit jest do艣膰 wy­soko, 偶eby podskakiwa膰 na 艂贸偶ku, nie uderzaj膮c si臋 w g艂ow臋. A potem zacz膮艂 skaka膰 j ak szalony.

- Przesta艅! Przesta艅! - wrzasn臋艂a.

Wsta艂a, wzi臋艂a Nate*a za r臋ce i zacz臋li skaka膰 razem jak dwoje stukni臋tych, przero艣ni臋tych dzieciak贸w. Nagle Nate zatrzyma艂 si臋 i spowa偶nia艂.

- Wi臋c, hm, to co艣 znaczy?

Blair nadal trzyma艂a go za r臋ce, ko艂ysz膮c nimi na boki.

Blair znowu si臋 zaczerwieni艂a, tym razem mocniej.

- Lepiej 偶eby tak by艂o, bo ja te偶 ci臋 kocham.

Nate wyszczerzy艂 z臋by, zrobi艂 krok w jej stron臋 i otar艂 si臋 brod膮 o jej czo艂o. Blair odchyli艂a twarz. Jego zielone oczy ze z艂otymi c臋tkami zab艂ys艂y. A potem j膮 poca艂owa艂.

Jakby ju偶 nic wi臋cej nie mieli sobie do powiedzenia.


164


0x08 graphic
plotbr<a.net

tematy < wstecz dalej >鈻 wy艣lij pytanie odpowied藕

Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione

lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!

Czy los nie p艂ata nam figli? My艣lisz, 偶e panujesz nad sytu­acj膮, 偶e kierujesz swoim 偶yciem, ale tak naprawd臋 jeste艣 zdany na 艂ask臋 wszech艣wiata. W ko艅cu wszyscy czytamy horoskopy, prawda? I wiemy, 偶e istniej膮 ludzie, kt贸rzy po prostu s膮 ze sob膮... powi膮zani. To nie zawsze ma sens, ale nie ma po co z tym walczy膰. Z rado艣ci膮 donosz臋 o dw贸ch rannych ptaszkach: B wymyka si臋 z sypialni van der Wood-sen贸w po butelk臋 wody, ubrana w oliwkowe polo N (i nic wi臋cej). To przeznaczenie. Przyzwyczajmy si臋 do tego.

Zaczynaj膮 nap艂ywa膰 poimprezowe e-maile i wygl膮da na to, 偶e ta balanga byta r贸wnie znacz膮cym wydarzeniem, co Costume Institute Gala. Minus suknie, a w艂a艣ciwe minus wszelkie stroje. Wszyscy m贸wi膮 o jubilatce i ch艂opcu, kt贸ry najwyra藕niej by艂 jej urodzinowym prezentem... Tak wi臋c, drodzy czytelnicy, zapraszam do sondy.

Wpadasz na dawn膮 sympati臋. Co robisz?

  1. Zaczynasz m贸wi膰 z rosyjskim akcentem i t膮piesz za w贸dk臋.

  2. Ca艂ujesz si臋 z najbli偶sz膮 w miar臋 atrakcyjn膮 osob膮 - nic tak nie wzbudza zazdro艣ci jak nowa przygoda.

  3. Wspominasz stare czasy... a potem chwalisz si臋 wszyst­kimi nowo poznanymi sztuczkami.

166

Szanuj Ksi膮i

d) Dzwonisz do S z pro艣b膮 o rad臋 - ona ju偶 to wszystko przerobi艂a!

Zgadza si臋! Wygl膮da na to, 偶e nie tylko B i N znowu s膮 razem. S tkwi艂a u boku starego przyjaciela, H. A mo偶e wi臋­cej ni偶 przyjaciela Widziano go, jak ni贸s艂 j膮 do sypialni tu偶 przed 艣witem. Och. Jakie to s艂odkie! A teraz dostarczcie mi troch臋 brud贸w. Kim on jest i o co w tym chodzi? Umieram z ciekawo艣ci i wiem, 偶e wy te偶!

Wasze e-maile

|3 Droga P!

W odpowiedzi na tw贸j alarm o zagini臋ciu: widziatem opisany w贸z, kiedy rano wyszed艂em pobiega膰. Sta艂 zaparkowany na wysypanym biatyrm 偶wirem podje藕­dzie i wygl膮da na to, 偶e spali w nim jacy艣 ludzie! Fuj! 5Ki los贸w

fl Drogi 5Kilos贸w!

Gratuluj臋 porannej dyscypliny i dzi臋ki za 艣wie偶e no­winki, Ale jak zwykle wyprzedzam was wszystkich. Podr贸偶uj膮ca tr贸jka zosta艂a ju偶 zlokalizowana i teraz uwa偶nie obserwuj臋, co wydarzy si臋 dalej. Miejmy nadziej臋, 偶e twoje 艣pi膮ce kr贸lewny obudz膮 si臋, nim wr贸c膮 nasi przyjaciele! P

ma艂a przyjacielska rada

Jako mieszka艅cy miasta przyzwyczaili艣my si臋 do budze­nia si臋 we w艂asnych 艂贸偶kach. Mo偶na imprezowa膰 ca艂膮 noc w dowolnym miejscu, ale taks贸wka zawsze czeka, 偶eby za­bra膰 ci臋 do apartamentu. Na prowincji jest troch臋 inaczej.

167


0x08 graphic
Wszyscy po prostu... 艣pi膮 na miejscu. Wiem, wiem. To brzmi obrzydliwie - obudzi膰 si臋 w obcym domu, i to prawdopodob­nie z jakim艣 obcym go艣ciem 艣lini膮cym ci si臋 na sp贸dnic臋. W dodatku mo偶e by膰 niezr臋cznie, zobaczy膰 wszystkich w bezlitosnym 艣wietle dnia, bez zbawiennego dzia艂ania al­koholu. Ale jestem we wspania艂omy艣lnym nastroju (zapytaj­cie lepiej, kiedy w nim nie jestem!), wi臋c oto kilka rad:

pi臋膰 rad o pi膮tej rano:

1) Domy na wsi maj膮 naj艂adniejsze 艂azienki. Zr贸b sobie mi艂膮 k膮piel i, je艣li chcesz, zapro艣 przyjaciela. Pod prysznicem znajdzie si臋 miejsce dla dwojga- podziel si臋, oka偶 serce!

2} Ciuchy s膮 w paskudnym stanie? Wi臋c nie wahaj si臋 i po­偶ycz co艣 od gospodarza. Ale je艣li bierzesz co艣 z bielizny, zatrzymaj to. To b臋dzie nasz sekret.

  1. Boli ci臋 g艂owa? Zbierz resztki szampana do koktajlu z so­kiem pomara艅czowym i dolej troch臋 likieru kawowego do fili偶anki espresso. By膰 mo偶e impreza zacznie si臋 na nowo.

  2. Skorzystaj z kosmetyk贸w pani domu. Mamy zawsze maj膮 najlepszy krem pod oczy.

  3. 呕adnej poprawy? Sprawd藕, czy gdzie艣 nie le偶膮 proszki przeciwb贸lowe. Ej, kac to powa偶na sprawa!

Dobra, dzieciaki, czas, 偶ebym zastosowa艂a si臋 do w艂asnych rad, a potem skoczy艂a do basenu. Do czyjego? Och, chcie­liby艣cie wiedzie膰, co?

Wiecie, 偶e mnie kochacie.

plotka rd

urodzinowa melancholia

- Wszystkiego najlepszego - szepn臋艂a do siebie Serena.

G艂os mia艂a zachrypni臋ty i piskliwy. Wysz艂a z wymi臋toszo-nego 艂贸偶ka z baldachimem i ziewn臋艂a 偶a艂o艣nie. Przez ca艂膮 noc na wp贸艂 drzema艂a, na wp贸艂 czuwa艂a. Nie mog艂a zasn膮膰, gdy obok niej zwin膮艂 si臋 Henry. Ca艂y czas s艂ysza艂a w g艂owie g艂os Nate^: „Kocham ci臋. Kocham ci臋. Kocham ci臋",

Wsun臋艂a stopy do jaskrawor贸偶owych, gumowych klapek i, g艂o艣no uderzaj膮c podeszwami, wysz艂a z sypialni. Nie by艂o powodu, 偶eby ucieka膰 na paluszkach, Henry tak chrapa艂, 偶e nie obudzi艂by si臋 nawet, gdyby zacz臋艂a 膰wiczy膰 aerobik.

Wkorytarzu panowa艂a cisza. Blade, poranne s艂o艅ce wpada­艂o przez ogromne okna. Zatrzyma艂a si臋 na chwil臋 przy jednym, przygl膮daj膮c si臋 ogrodowi: zielona przestrze艅 trawnika, spo­kojny blask basenu, czyste b艂臋kitne niebo bez jednej chmurki. Zapowiada艂 si臋 kolejny cudowny dzie艅, ale z jakiego艣 powodu wspania艂a pogoda jeszcze bardziej j膮 przygn臋bia艂a.

Kto by pomy艣la艂, 偶e Serena ma sk艂onno艣膰 do dramatyzo­wania?

Obj臋艂a nagie ramiona i zacz臋艂a schodzi膰 g艂贸wnymi scho­dami do wy艂o偶onego marmurem przedpokoju. Przygl膮da艂a si臋 zniszczeniom po imprezie. Kieliszki z lepkimi resztkami


169


0x08 graphic
0x08 graphic
koktajli sta艂y na stoliku przy wejs'ciu. Na pod艂odze poniewie­ra艂y si臋 niedopa艂ki, na stoliku do kawy wala艂y si臋 papierowe talerzyki z niedojedzonymi hamburgerami. Ruszy艂a do salonu i rozejrza艂a si臋 po 艣pi膮cych, rozk艂adaj膮cych si臋 na sk贸rzanych sofach imprezo wie偶ach i pustych butelkach le偶膮cych obok nich.

Mia艂a nadziej臋, 偶e pokoj贸wka dzisiaj przyjdzie!

Przyjrza艂a si臋 twarzom 艣pi膮cych. Byli tacy spokojni, jesz­cze nie艣wiadomi potwornego kaca, kt贸ry pojawi si臋, gdy tylko otworz膮 oczy. Wszyscy wygl膮dali tak s艂odko i niewinnie. Rap­tem par臋 godzin temu zas'piewali jej ch贸rem Sto lat. Udawa艂a, 偶e nie zauwa偶a, jak mamrotali w cz臋艣ci, gdzie powinni wymie­ni膰 jej imi臋. Poza Erikiem i Henrym jedyne osoby na imprezie, kt贸re wiedzia艂y, jak jej na imi臋, by艂y zbyt zaj臋te na g贸rze, aby przy艂膮czy膰 si臋 do 艣piewu.

Znalaz艂a w kuchni czysty kieliszek, nala艂a do niego zim­nej wody i wypi艂a 艂apczywie, aby zmy膰 z ust poimprezowy posmak.

Pychota.

Wskoczy艂a na blat. Chwil臋 tam siedzia艂a, czu艂a si臋 jak ostatnia 偶ywa osoba po nuklearnym wybuchu albo innym kataklizmie. Cisza pomog艂a jej uporz膮dkowa膰 my艣li. Dzisiaj by艂y jej osiemnaste urodziny, ale nie my艣la艂a o tym, co j膮 cze­ka. Po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna, potrafi艂a my艣le膰 tylko o przesz艂o艣ci.

Wszyscy zawsze zak艂adali, 偶e jest radosna i beztroska, bo tak si臋 zachowywa艂a. Ale prawd臋 m贸wi膮c, to by艂a tylko gra. Przynajmniej chwilami. W ko艅cu nawet ona wygl膮da艂a bezna­dziejnie, gdy du偶o p艂aka艂a. A w tamtych czasach w Hanover naprawd臋 du偶o p艂aka艂a.

Zeskoczy艂a z blatu i pobieg艂a z powrotem do biblioteki. Ot­worzy艂a kilka szufladek w ci臋偶kim, drewnianym biurku ojca,

a偶 w ko艅cu znalaz艂a papeteri臋. Zamiast usi膮艣膰 w ogromnym sk贸rzanym fotelu biurowym, wesz艂a pod biurko. Kiedy by艂a ma艂a, w艂a艣nie tutaj najch臋tniej si臋 chowa艂a. Ciemne, przytulne i bezpieczne miejsce pachnia艂o starym drewnem. Przysun臋艂a obrotowy fotel tak, 偶eby ca艂kiem si臋 schowa膰 i zacz臋艂a pisa膰. Nim uda艂o jej si臋 wyrazi膰 wszystko, co chcia艂a, zapisa艂a trzy strony papieru listowego Crane w kolorze ko艣ci s艂oniowej.

Wysz艂a z kryj贸wki, schowa艂a stronice do koperty i zaklei艂a j膮, lizn膮wszy klej dwa razy. Napisa艂a na kopercie imi臋 i po­tem szybko, zanim ogarn膮 j膮 w膮tpliwo艣ci, wybieg艂a z domu na podjazd. Zaparkowa艂o tam kilkana艣cie samochod贸w, ale 艂atwo by艂o dojrze膰 ciemnozielonego astona martina ze z艂o偶onym da­chem, l艣ni膮cego od rosy w szaro-z艂otym 艣wietle poranka. Po­desz艂a do samochodu, otworzy艂a schowek na r臋kawiczki i zo­stawi艂a tam kopert臋. Po艂o偶y艂a j膮 imieniem adresata do g贸ry.

Dla kogo艣 szykuje si臋 wielka niespodzianka.


170


poczta lotnicza - par pylon -14 lipca

Kochany Danie!

Rety, to dopiero nowina! Moe pjdziemy razem na zakupy, jak wrc? Albo na ywy? Lubisz teraz takie rze­czy?

Rozmawiaam o tym z mam i powiedziaa, e kiedy bye may, zawsze chowae si w jej garderobie i przy­mierzae jej sukienki z cekinami z lat siedemdziesitych. Zabawne, nie? Gratuluj! W kocu wyszede z szafy!

Kocham Ci!

Jenny

moja mia przyjedzie rano

- Nareszcie w domu - szepn臋艂a Vanessa, kiedy cichutko
wesz艂a do mieszkania Dana przy Upper West Side.

Ostro偶nie od艂o偶y艂a plecak na fotel, zawalony zimowymi p艂aszczami, chocia偶 byl lipiec. Dochodzi艂a dopiero 贸sma rano i uzna艂a, 偶e to nie w porz膮dku budzi膰 ca艂y dom, aby oznajmi膰 o swoim niechlubnym powrocie. Ile ju偶 razy wraca艂a tu ci­chaczem? W艂as'ciwie by艂o to jedyne miejsce na 艣wiecie, kt贸re mog艂a nazwa膰 domem, W ci膮gu ostatnich tygodni denerwuj膮­co wiele razy si臋 tu kry艂a. Najpierw po tym, jak bezceremo­nialnie wyrzucono j膮 z mieszkania w Williamsburgu, potem jak wylano j膮 z roboty przy 艢niadaniu u Freda, a teraz uciek艂a od har贸wki w roli niani i nudnej muzy Baileya Wintera.

Niez艂e lato!

- Kto tam?

Troch臋 si臋 zdziwi艂a, s艂ysz膮c tak wcze艣nie rano g艂os Dana. A przynajmniej brzmia艂o to jak jego g艂os. Vanessa zmru偶y艂a oczy w mrocznym korytarzu.

By艂 bledszy ni偶 zwykle. Policzki przypr贸szy艂 mu nier贸w­ny zarost, jakby zacz膮艂 si臋 goli膰, a potem zrezygnowa艂. Pod


173


0x08 graphic
oczami mia艂 ciemnofioletowe si艅ce, a w reku 艣ciska艂 niezapa-lonego papierosa. Jakby zapomnia艂, 偶e trzeba u偶y膰 zapalnicz­ki, a potem w og贸le zapomnia艂, 偶e co艣 trzyma. Rety, to naprawd臋 nie jest ranny ptaszek.

- Dan? Wygl膮dasz jak,..

Urwa艂a, przygl膮daj膮c si臋 t艂ustym sko艂tunionym w艂osom. Nagle ogarn臋艂a j膮 ch臋膰, 偶eby zrobi膰 mu k膮piel, a potem nakar­mi膰 go p艂atkami owsianymi. Obj臋艂a Dana z ca艂ych si艂. Pachnia艂 papierosami i potem. Ale kiedy przytuli艂a go nieco mocniej, w膮chaj膮c jego nieogolon膮 szyj臋, odsun膮艂 si臋.

Powiedzia艂 to tak, jakby mia艂 si臋 rozp艂aka膰.

- Zapalniczki?

Nie wygl膮da艂o na to, 偶e to jego jedyny problem. Biedny Dan, czasem za bardzo bierze sobie do serca na艣ladowanie Keatsa.

- Niewa偶ne.

Wyj膮艂 papierosa z ust i wsun膮艂 za ucho. Masa brudnych, przet艂uszczonych w艂os贸w przytrzyma艂a papieros w miejscu.

- Zrobi臋 kawy. Napijesz si臋?

Tak naprawd臋 to chcia艂a tylko skoczy膰 do 艂贸偶ka, najlepiej z Danem, ale on zachowywa艂 si臋 tak dziwacznie. I dziwnie pachnia艂.

- Ch臋tnie.

Obj臋艂a go delikatnie za ramiona, jakby by艂 wra偶liw膮 siero­t膮, potrzebuj膮c膮 pocieszenia. Zaprowadzi艂a go do kuchni.

- Mo偶e lepiej ja zaparz臋 kaw臋, a ty usi膮dziesz i powiesz
mi, dlaczego jeste艣 w takim stanie.

Dan powl贸k艂 si臋 korytarzem, ale s艂owa wysypa艂y si臋 z je­go ust, zanim zd膮偶y艂 doj艣膰 do kuchni.

- Pozwoli艂em temu ch艂opakowi ze Strandu poca艂owa膰
si臋. Za艂o偶yli艣my salon. Jestem gejem. Ojciec opowiada艂 ja­
ki艣' gejowskie kawa艂ki z dawnych czas贸w, kiedy spotyka艂 si臋
z poetami, ale ja... ja jestem prawdziwym gejem.

Vanessa min臋艂a go i wesz艂a do kuchni. Odkr臋ci艂a przy­krywk臋 wielkiego s艂oja z rozpuszczaln膮 folgers - jakby prze­rabiali tu kaw臋 na skal臋 przemys艂ow膮. Dan usiad艂 przy sfaty­gowanym stole i schowa艂 g艂ow臋 w d艂oniach.

- Co to znaczy, 偶e za艂o偶yli艣cie salon? - dopytywa艂a si臋,
ignoruj膮c gejowsk膮 cz臋艣膰 relacji. - Ty, facet, kt贸ry nie wie, co
to fryzjer. Co ty wiesz o salonach fryzjerskich?

Dan nie m贸g艂 si臋 nie u艣miechn膮膰.

- Nie, to salon literacki - poprawi艂 j膮. Przesta艂 si臋 u艣mie­
cha膰. Bo偶e, m贸wi艂 jak gej. - Na pierwsze spotkanie przysz艂o
mn贸stwo 艂adnych dziewczyn i te偶 si臋 ze sob膮 ca艂owa艂y. - Zmar­
szczy艂 brwi ca艂kiem zagubiony. -Aleja poca艂owa艂em Grega.

Vanessa zagotowa艂a w mikrofal贸wce wod臋 i nala艂a wrz膮t­ku do dw贸ch r贸偶nych kubk贸w, wrzucaj膮c do ka偶dego 艂y偶ecz­k臋 kawy. Upi艂a 艂yk i si臋 skrzywi艂a. Chryste, ta rozpuszczal­na smakowa艂a jak psie siki po niesamowitej kawie, jak膮 pi艂a w Hamptons.

- Porozmawiajmy o tym jak normalni ludzie.

Upi艂a kolejny 艂yk gryz膮cej kawy i spojrza艂a ponad g贸r膮 niepozmywanych naczy艅 i mis膮 rozk艂adaj膮cych si臋 banan贸w w stron臋 rozchwianego taboretu, na kt贸rym przysiad艂 Dan.

174

175


Jezu. Wyjecha艂a raptem na trzy dni, a Dan ju偶 kogo艣 po­zna艂. Dziewczyna, ch艂opak, ma艂pa. To sz艂o zbyt szybko.

Dan przeczesa艂 palcami w艂osy, niechc膮cy 艂ami膮c papiero­sa, kt贸rego chwile temu w艂o偶y艂 za ucho.

- Tak my艣lisz? - Twarz Dana natychmiast si臋 roz艣wietli­
艂a. - Greg jest mi艂y. Lubimy to samo. Ale ostatniego wieczoru,
kiedy tu przyszed艂, kompletnie stch贸rzy艂em. Nie poca艂owa艂em
go ju偶 wi臋cej. Nie potrafi艂em.

Vanessa mia艂a ochot臋 zez艂o艣ci膰 si臋 na Dana, bo ca艂owa艂 si臋 z kim艣 innym, kiedy ona, hm, rozwa偶a艂a, czy Chuck Bass m贸g艂­by go zast膮pi膰. Jednak przede wszystkim poruszy艂y j膮 偶a艂osny stan i zagubienie przyjaciela. Pewnie od wielu dni smutno mar­szczy艂 brwi. Widok przygarbionych plec贸w sprawia艂, 偶e mia艂a ochot臋 zabra膰 go do sypialni i opatuli膰 ko艂dr膮 jak dziecko.

Odp臋dzi艂a t臋 my艣l na chwil臋. Dan byl gejem albo bi. Z dru­giej strony, w r贸偶nych okresach bywa艂 r贸偶nymi postaciami: literack膮 sensacj膮 jednego dnia, przez jedn膮 noc bogiem ro­cka, buntownikiem m贸wc膮 na zako艅czenie szko艂y, fanatykiem zdrowego trybu 偶ycia. A teraz by艂 gejem. Pewnie nie potrwa to d艂u偶ej ni偶 kt贸rekolwiek z jego wciele艅, a kiedy znudzi si臋 rol膮 geja albo wreszcie zda sobie spraw臋, 偶e bycie homoseksuaiist;) rzeczywi艣cie oznacza ca艂owanie facet贸w, a nie dziewczyn -jej w szczeg贸lno艣ci - c贸偶, znajdzie j膮 w s膮siednim pokoju.

176

*

Vanessa u艣cisn臋艂a go za rami臋. Teraz, kiedy byl gejem, mog艂a siada膰 mu na kolanach i takie tam, prawda? Postano­wi艂a spr贸bowa膰.

- Serio - doda艂a, przysiadaj膮c na ko艣cistym kolanie
Dana.

Obj膮艂 j膮 w talii i schowa艂 twarz mi臋dzy jej 艂opatkami.

- Dzi臋ki - rzuci艂 st艂umionym g艂osem. - Jeste艣 moim bo­
haterem.

Ej, mo偶e on rzeczywi艣cie jest gejem.

12-


0x08 graphic
adny adres mailowy, kolego,..

Do: Pie艣艅 o Mnie Samym <adresat ukryty> Od: Greg P. <dziki_i_wolny@rainbowmail,net> Odp.: Nast臋pne spotkanie Pie艣ni o Mnie Samym

Drodzy przyjaciele!

Mam nadziej臋, 偶e bawili艣cie si臋 r贸wnie do­brze, jak ja. Z przyjemno艣ci膮 donosz臋, 偶e nasze pierwsze spotkanie ju偶 zaowocowa艂o mi艂o艣ci膮 - radosny skutek zebrania razem tylu tw贸rczych i podobnie my艣l膮cych os贸b. Mam nadziej臋, 偶e za ka偶dym razem b臋dziemy si臋 wzajemnie inspirowa膰 i pobudza膰!

Na nasze nast臋pne spotkanie zabierzcie, pro­sz臋, ulubione dzie艂o Szekspira. B臋dziemy po ko­lei czyta膰 na g艂os. Poka偶cie, co lubicie, a ja poka偶臋, co lubi臋!

Pozdrawiam jambicznie, Greg

176

znowu w drodze

Jedn膮 z wad kabrioletu ojca by艂o to, 偶e w trakcie jazdy praktycznie nie da艂o si臋 rozmawia膰. Nate odwr贸ci艂 si臋 i zoba­czy艂, 偶e Blair wskazuje na znak m贸wi膮cy o jednym z punkt贸w widokowych, gdzie zaparkowa艂o ju偶 kilka minWan贸w.

Nuda!

- Chcesz, 偶ebym si臋 zatrzyma艂?

Zwolni艂 i zacz膮艂 zje偶d偶a膰 na pobocze. Wiedzia艂, 偶e lepiej nie k艂贸ci膰 si臋 z Blair.

- B臋dzie zabawnie. - Zacz臋艂a przekopywa膰 pospiesz­
nie spakowan膮 s艂omkow膮 torb臋 i wygrzeba艂a aparat cyfrowy.
- Zabra艂am go z domu Sereny. Mam nadziej臋, 偶e nie w艣cieknie
si臋 za bardzo.

Nate zmarszczy艂 brwi, s艂ysz膮c imi臋 przyjaci贸艂ki. Nadal czu艂 wyrzuty sumienia, bo ulotni艂 si臋 bez po偶egnania, i to wjej urodziny. Blair przekona艂a go, 偶e Serena wola艂aby, aby nie budzi膰 jej z rana, niewa偶ne - urodziny czy nie. A poza tym pewnie nie wyl膮dowa艂a w 艂贸偶ku sama. To by艂 jej dom, wi臋c nie porzucili jej na pustkowiu.

Mo偶esz sobie wmawia膰, co zechcesz.

179


0x08 graphic
0x08 graphic
Nim Nate wy艂膮czy艂 silnik, Blair wy艣lizgn臋艂a si臋 z samo­chodu i pobieg艂a do niskiego, kamiennego murku, kt贸ry od­dziela艂 parking od urwiska opadaj膮cego w g艂膮b zielonej doliny. Blair mia艂a na sobie najkr贸tsze szorty, jakie w 偶yciu widzia艂. Jej nogi wygl膮da艂y wr臋cz ob艂臋dnie kusz膮co. Wskoczy艂a na murek i nad臋艂a usta.

- Zr贸b zdj臋cie!

Znowu napalony i radosny, Nate grzeba艂 przy pasach. Wyskoczy艂 z samochodu, hamuj膮c si臋 ca艂膮 sil膮 woli, 偶eby nie podbiec do muru i nie wsun膮膰 r膮k pod te mikroskopijne szorty. Wzi膮艂 aparat z wyci膮gni臋tej r臋ki Blair.

- U艣miech prosz臋!

Blair wywali艂a j臋zyk i zrobi艂a zeza.

- Cudowna.

Nate za艣mia艂 si臋 do opalonej, szcz臋艣liwej, pi臋knej Blair na ekranie cyfr贸wki. Dziewczyna poklepa艂a murek obok siebie.

- Zr贸b nas razem.

Nate wgramoli艂 si臋 na murek i przytrzyma艂 aparat przed nimi. Blair przycisn臋艂a policzek do jego twarzy. Od jej zapa­chu Nate'owi zakr臋ci艂o si臋 w g艂owie, wi臋c podpar艂 si臋 woln膮 r臋k膮.

Ostro偶nie, twardzielu.

- Chc臋, 偶eby ca艂e nasze lato by艂o w艂a艣nie takie. - Blair
wzi臋艂a go pod rami臋 i westchn臋艂a. - My dwoje, sami, na ot­
wartym morzu. 呕adnych ludzi, 偶adnych zmartwie艅. B臋dzie
cudownie.

Jak w filmie, kt贸ry ci膮gle odtwarza艂a w g艂owie, Nate pokiwa艂 g艂ow膮.

- Nie mog臋 si臋 doczeka膰, kiedy wyp艂yniemy.

Wyobrazi艂 sobie Blair w bikini, wyci膮gaj膮c膮 si臋 na pok艂a­dzie „Charlotte". Wreszcie b臋dzie tak, jak powinno. Zaczyna艂o si臋 prawdziwe lato. Jecha艂 na p贸艂nocny wsch贸d spokojnym,

letnim popo艂udniem, w stron臋 oceanu, w stron臋 wolno艣ci, z Blair u boku... Nate poczu艂, 偶e spada z niego ci臋偶ar wszyst­kich dawnych b艂臋d贸w. Nigdy nie podw臋dzi艂 trenerowi viagry, nigdy nie wstrzymano mu dyplomu, nigdy nie spotyka艂 si臋 z Tawny, nigdy nie wciera艂 olejku w tatua偶 Babs. W艂a艣nie sp臋­dzi艂 noc z Blair, zamierza艂 zosta膰 z ni膮 przez reszt臋 lata i mo偶e reszt臋 偶ycia. Wszystko we wszech艣wiecie uk艂ada艂o si臋 tak, jak powinno.

- Dobra, czas rusza膰.

Zupe艂nie, jakby Blair czyta艂a w jego my艣lach. Zeskoczy艂a z murku i zabra艂a aparat z r膮k Nate'a, 偶eby przejrze膰 zdj臋cia.

Poca艂owa艂a go w szyj臋 i wskoczy艂a na siedzenie pasa偶era.

W pachn膮cej chemikaliami 艂azience, Nate skupi艂 si臋 na tym, co wydarzy si臋 w ci膮gu najbli偶szych godzin, gdy wresz­cie dotr膮 na miejsce. Zamkn膮艂 oczy, wyobra偶aj膮c sobie Blair biegn膮c膮 przed nim po trapie na jacht, zrzucaj膮c膮 w biegu ma­le艅kie bia艂e szorty.

Gdy my艂 r臋ce, wyczu艂 znajome wibrowanie kom贸rki w kieszeni spodenek. Pewnie Blair - dzwoni, 偶eby go pop臋­dzi膰. Us'miechn膮艂 si臋. Pewne rzeczy nigdy si臋 nie zmieniaj膮, na przyk艂ad jej niecierpliwo艣膰. Sprawdzi艂 poczt臋 g艂osow膮, ma­j膮c nadziej臋, 偶e us艂yszy seksown膮 wiadomo艣膰 od Blair, kt贸r膮 zostawi艂a, gdy wyciera艂 r臋ce. Przytrzyma艂 telefon ramieniem przy uchu. Niemal wypu艣ci艂 aparat do umywalki, gdy zamiast rozchichotanego dziewcz臋cego g艂osu, us艂ysza艂 w艣ciek艂e war­czenie trenera Michaelsa.

- Archibald, nie mam poj臋cia, co ty sobie wyobra偶asz, ale
lepiej, 偶eby艣 by艂 umieraj膮cy. My艣la艂e艣, 偶e moja 偶ona b臋dzie
ci臋 kry艂a? Zapomnij o tym. Powiedzia艂a, 偶e pali艂e艣 trawk臋 na



180

161


0x08 graphic
pieprzonym strychu. Pod moim w艂asnym, cholernym dachem. My艣la艂e艣, 偶e blefuj臋, Archibald? Gdy tylko si臋 roz艂膮cz臋, dzwo­ni臋 do twojego ojca. To koniec, smarkaczu. Nigdy w 偶yciu nie zobaczysz dyplomu. Yale? To si臋 nie zdarzy. To by艂 wielki b艂膮d! My艣la艂e艣, 偶e mo偶esz ze mn膮 zadrze膰? Cholernie wielki b艂膮d. I jeszcze z tob膮 nie sko艅czy艂em.

Nate wytar艂 r臋ce o spodenki, potem z艂apa艂 telefon i przy­cisn膮艂 guzik, 偶eby wykasowa膰 t臋 wiadomo艣膰 raz na zawsze. Schowa艂 kom贸rk臋 do kieszeni i przyjrza艂 si臋 swojemu odbiciu w pop臋kanym lustrze. Musia艂 st膮d schrzania膰.

Jak 艣cigany skazaniec.

przyw艂aszczony list

*

- Cze艣膰. Tu Blair. Dzwoni臋, 偶eby, no wiesz, z艂o偶y膰 ci 偶yczenia wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Przepra­szam, 偶e tak wyjechali艣my. Zadzwoni臋 p贸藕niej i wszystko ci opowiem.

Z trzaskiem zamkn臋艂a telefon i wrzuci艂a go do torby. Usa­dowi艂a si臋 wygodnie w ciep艂ych, sk贸rzanych obj臋ciach siedze­nia i niecierpliwie stuka艂a stop膮 w pod艂og臋. Do cholery, co tak d艂ugo? Im szybciej wyrusz膮, tym szybciej wyl膮duj膮 na „Char­lotte" i tym szybciej b臋dzie mog艂a wyci膮gn膮膰 si臋 na pok艂adzie w samej bieli藕nie, popijaj膮c lemoniad臋 z alkoholem i karmi膮c Nate'a kawa艂kami surowych ostryg. Tak planowa艂a sp臋dzi膰 ka偶d膮 minut臋 reszty lata.

Niez艂y plan!

Obr贸ci艂a wsteczne lusterko, 偶eby si臋 przejrze膰. Oczy mia艂a jasne i czyste, sk贸r臋 lekko opalon膮 i nieskaziteln膮, w艂osy oz艂o­cone s艂o艅cem. U艣miechn臋艂a si臋 do siebie szeroko. Ca艂y letni stres po prostu znikn膮艂. Nigdy nie wyje偶d偶a艂a do Londynu do lorda Marcusa, nigdy nie gra艂a drugich skrzypiec przy Serenie, debiutuj膮cej w filmie, nigdy nie widzia艂a Nate'a trzymaj膮cego za r臋ce t臋 tandetn膮 dziewczyn臋 z Long Island. Wszystko by艂o takie, jak powinno. Ona i Nate. Zakochani. Na zawsze.


183


Bawi艂a si臋 sprz臋tem stereo, ale Nate mia艂 kluczyki do sa­mochodu w kieszeni, wi臋c nie mog艂a niczego w艂膮czy膰. Znie­cierpliwiona obr贸ci艂a ga艂k臋 schowka na r臋kawiczki. Otworzy艂 si臋, ods艂aniaj膮c s'nie偶nobia艂膮 kopert臋 z imieniem wypisanym znajom膮 r臋k膮.

„Nate".

- Co to jest? - powiedzia艂a na g艂os.

Wzi臋艂a kopert臋. Dlaczego, do cholery, Serena zostawi艂a dla Nate'a list? Zerkn臋艂a w stron臋 艂azienki, 偶eby si臋 upewni膰, 偶e Nate nie wraca i paznokciem otworzy艂a kopert臋. Roz艂o偶y艂a kartki i zacz臋艂a czyta膰 bazgroly Sereny:

Wat臋, wanie kilka godzin temu skoczyam osiemna­cie lat. Kiedy zegar wybi, rozejrzaam si po pokoju, ale nie mogam Ci znale藕膰. Wiem, ze bye z Blair i jeli na­prawd jeste szcz臋艣liwy, to ja rwnie si ciesz. Bo jak mona nie pragn膮膰 szcz臋艣cia dla kogo, kogo si kocha? No wanie, chodzi o to, Nate, e... myl, e Ci kocham. Wiem, e to brzmi jak wariactwo i byo tyle innych okazji, kiedy powinnam bya Ci to powiedzie, ale to do mnie do­taro dopiero zeszego wieczoru. A moe dzisiaj? Niewa偶­ne. Jeli teraz Ci tego nie powiem, to kiedy? Po prostu... to zawsze bye Ty. Zastanawiae si kiedy, dlaczego wrciam jesieni? Zeszego wieczoru, kiedy...

Blair przesta艂a czyta膰 w po艂owie zdania. Przejrza艂a niecierpli­wie reszt臋. Trzy kartki grubego listowego papieru pokryte ozdob­nym pismem Sereny. Serce Blair wali艂o jak oszala艂e. Nie mia艂a w膮tpliwo艣ci, co robi膰. Popatrzy艂a wok贸艂, 偶eby upewni膰 si臋. 偶e jest sama, a potem wysz艂a z samochodu i podesz艂a do urwiska.

Ostro偶nie przedar艂a pierwsz膮 stron臋 na p贸艂, potem na czte­ry cz臋s'ci. Rwa艂a, a偶 mia艂a w d艂oniach konfetti. Ciep艂a bryza

unios艂a kawa艂ki papieru i rozsypa艂a je po dolinie. To samo Blair zrobi艂a z pozosta艂ymi kartkami i kopert膮. Porwa艂a je na male艅kie kawa艂eczki, tak 偶e pismo Sereny zamieni艂o si臋 w mieszanin臋 bezsensownych kszta艂t贸w, kt贸re uni贸s艂 i rozsy­pa艂 wiatr.

Blair wr贸ci艂a do samochodu i wyj臋艂a telefon. Zastanawia艂a si臋 przez chwil臋. Powinna zadzwoni膰 do Sereny? Powiedzie膰, 偶e wie o li艣cie? Ze wie, i偶 jej rzekomo najlepsza, pieprzona przyjaci贸艂ka zakocha艂a si臋 w jej ch艂opaku? Czy raczej powin­na odgrywa膰 niewini膮tko, zignorowa膰 dwulicow膮 suk臋 i sku­pi膰 si臋 na idealnym lecie, kt贸re na ni膮 czeka艂o? Nagle przesta艂a mie膰 wyrzuty sumienia, 偶e zostawili Seren臋 w urodziny.

Bez 偶art贸w.

- Gotowa jecha膰?

Nate wsun膮艂 si臋 na siedzenie kierowcy z ch艂opi臋cym u艣miechem na idealnej twarzy.

- Gotowa. - Blair zapi臋艂a pasy.
Trzymaj si臋, ruszamy w szalon膮 podr贸偶!


184


lepiej p贸藕no nii wcale?

Serena znowu le偶a艂a w swoim bia艂ym 艂贸偶ku i gapi艂a si臋 na sufit. Pr贸bowa艂a zasn膮膰 - teraz, kiedy w ko艅cu przyzna艂a si臋, co naprawd臋 czuje. Na suficie zauwa偶y艂a plamy - siady po 艣wiec膮cych w ciemno艣ciach gwiazdkach, kt贸re zerwa艂a tu偶 przed wyjazdem do Europy. Przez ostanie trzy godziny, od chwili, kiedy zostawi艂a list w astonie martinie, le偶a艂a i iiczy艂a gwiazdki, kt贸re zosta艂y. Ca艂y czas si臋 myli艂a i zaczyna艂a od nowa. Mo偶e zdrzemn臋艂a si臋, mo偶e nie. Henry przesun膮艂 si臋 na swojej po艂owie i przerzuci艂 r臋ce przez jej pier艣. By艂y ci臋偶­kie, przydusza艂y j膮. Ju偶 raz znalaz艂a si臋 dok艂adnie w tym sa­mym miejscu, rok temu. Zakochana w Nacie, ale le偶膮ca obok Henry'ego. Przyzna艂a si臋 do tego i zrzuci艂a kamie艅 z piersi, wi臋c diaczego nie mog艂a zasn膮膰?

W膮tpliwo艣ci?

Wy艣lizgn臋艂a si臋 z 艂贸偶ka po raz drugi tego ranka i wysz艂a na korytarz. Na dole ludzie wrzucali butelki do kosza i szeptali o bo­l膮cych g艂owach. Stoj膮cy zegar poinformowa艂 j膮, 偶e ju偶 si臋 sko艅­czy艂 ranek. Wybi艂o po艂udnie. Szarpn臋艂a d艂ugi, si臋gaj膮cy kolan bia艂y T-shirt, kt贸ry nosi艂a. Na piersiach mia艂 napis ,3rown".

Nie wiedzia艂a, dok膮d w艂a艣ciwie idzie, dop贸ki tam nie do­tar艂a. Znalaz艂a si臋 przed zamkni臋tymi drzwiami sypialni rodzi-

c贸w. Wiedzia艂a, 偶e Blair i Nate s膮 w 艣rodku. Pewnie zbudowali fort z ogromnych poduszek, kt贸ry Blair ochrzci艂a Grot膮 Po­ca艂unk贸w albo r贸wnie tandetnie... czy przeuroczo, je艣li cz艂o­wiek by艂 zakochany. A Nate by艂. W Blair.

Wi臋c dlaczego wyzna艂a mu mi艂o艣膰 w艂a艣nie teraz? By艂o tyle innych, lepszych okazji ostatniego roku. Na przyk艂ad kiedy siedzieli niemal nago w przebieralni u Bergdorfa. Albo ca艂owali si臋 w wannie w domu Isabel Coates w Hamptons. Albo kiedy zdecydowa艂a si臋 nie wraca膰 do szko艂y z internatem i przyjecha艂a do Nowego Jorku. Ale wtedy mu tego nie powie­dzia艂a. G艂贸wnie dlatego, 偶e si臋 bala. Bala si臋, 偶e nie odwza­jemnia jej uczucia. I nie odwzajemnia艂. Kocha艂 Blair.

Cofn臋艂a si臋 spod ci臋偶kich drewnianych drzwi do sypialni rodzic贸w i ruszy艂a w stron臋 schod贸w, gdzie wczoraj Nate po­wiedzia艂 Blair, 偶e j膮 kocha. Dlaczego tak nagle wyzna艂a mu mi艂o艣膰? W najgorszej chwili?

- Ej, ty jeste艣 nasza jubilatka!

Ch艂opak, kt贸rego nigdy wcze艣niej nie widzia艂a, patrzy艂 na ni膮 z do艂u schod贸w. Zmierzwione br膮zowe w艂osy upi膮艂 na czubku g艂owy w niechlujny kok.

- Jasne. A mog艂aby艣 mnie podrzuci膰 na dworzec kolejowy?
Si臋gn膮艂 pod przepocone, pogryzione przez mole polo i po­
drapa艂 si臋 po brzuchu, ods艂aniaj膮c kawa艂ek w艂ochatego cia艂a.

Fuj.

Serena zesz艂a, zsuwaj膮c d艂o艅 po por臋czy z ciemnego drew­na.

Wyci膮gn膮艂 wysoko r臋ce, ziewn膮艂 g艂o艣no i ruszy艂 z powro­tem do salonu, gdzie go艣cie nadal spali wyci膮gni臋ci na ka偶dej



186

187


mi臋kkiej powierzchni. Us艂ysza艂a, jak mrukn膮艂: „Staaary" i zwali艂 si臋 na sk贸rzan膮 kanap臋 antyk.

Przesz艂a przez wy艂o偶ony marmurem przedpok贸j do drzwi i przez chwil臋 sta艂a z r臋k膮 na klamce. W ko艅cu otworzy艂a je i wysz艂a. Front domu chowa艂 si臋 w cieniu. Panowa艂 tam ch艂贸d. Obj臋艂a si臋 r臋koma i przyjrza艂a podjazdowi.

Nie by艂a pewna, czy nasz艂y j膮 w膮tpliwo艣ci, czy nie. Czy chcia艂a zakra艣膰 si臋 do samochodu i zabra膰 kopert臋, kt贸r膮 tam zostawi艂a. Ale decyzja zapad艂a bez jej udzia艂u. Aston martin znikn膮艂. Nate - i Blair - odjechali.

I zabrali ze sob膮 pikantn膮 lektur臋.

odpyn膮膰 ku zachodzcemu

socu

Blair kl臋cza艂a na siedzeniu samochodu, kiedy Nate zwolni艂 i zatrzyma! si臋 przed bielonym budynkiem jachtklubu w New­port. Port l艣ni艂 w po艂udniowym s艂o艅cu. Odetchn臋艂a ciep艂ym, s艂onawym powietrzem znad morza. Ca艂y czas potrz膮sa艂a g艂ow膮, pozwalaj膮c, 偶eby wiatr rozwiewa艂 jej w艂osy. Mia艂a nadziej臋, 偶e to wygl膮da seksownie. A tak naprawd臋, to pr贸bowa艂a wyrzuci膰 z my艣li list Sereny. Do cholery, w co ona pogrywa艂a?

- Nie wierz臋, 偶e dojechali艣my.

Glos Nate'a przywo艂a艂 j膮 do rzeczywisto艣ci. Chocia偶 prze­jechali kilkaset kilometr贸w, 偶eby si臋 tam dosta膰, Nate jako艣 nie spieszy艂 si臋 z wysiadaniem z samochodu. Rozpi膮艂 pasy i po prostu siedzia艂, gapi膮c si臋 przez male艅k膮 przedni膮 szyb臋 na las maszt贸w w porcie.

- Co si臋 dzieje?

Blair otworzy艂a drzwi i zacz臋艂a podskakiwa膰, 偶eby przy­wr贸ci膰 w nogach kr膮偶enie.

- Co? Ach, nic. - Nate wygl膮da艂 na zaskoczonego.
Opar艂a pi臋艣ci na biodrach. Jej koszula trzepota艂a na wietrze.

- Na pewno wszystko w porz膮dku? Wygl膮dasz na... roz-
kojarzonego.


189


0x08 graphic
- Jasne, wszystko w porz膮dku. - Wysiad艂 i zatrzasn膮艂 za
sob膮 drzwi. - Musimy co艣 zrobi膰 z samochodem.

Blair poprawi艂a torb臋 i przysiad艂a na nagrzanej masce sa­mochodu. Nate wygl膮da艂 na wi臋cej ni偶 rozkojarzonego. Wy­gl膮da艂, jakby mia艂 zwymiotowa膰. Czy to mo偶liwe, 偶e wiedzia艂 o li艣cie? Czy Serena zadzwoni艂a do niego, gdy siedzia艂 w 艂a­zience? Dlatego tyle mu to zaj臋艂o? Blair kr臋ci艂a si臋 niecierpli­wie. Dlaczego si臋 oci膮ga艂?

Zostawi艂a torb臋 na masce i podesz艂a do Nate'a. Przytuli艂a si臋 do niego. Bia艂a mewa przelecia艂a nad parkingiem.

- Chyba si臋 czym艣 martwisz.

- Nie, sk膮d. Tylko... my艣l臋.
呕eby ci to nie zaszkodzi艂o.

Zaci膮gn臋艂a si臋 smakowitym zapachem Nate'a -jego dez­odorant, nutka lawendowego myd艂a z 艂azienki rodzic贸w Sere-ny, aromat oceanu, kt贸rym jego koszulka ju偶 zd膮偶y艂a przesi膮k­n膮膰. Zamkn臋艂a oczy.

- Nie martw si臋, Nade. Jest lato. Jeste艣my razem. Tylko
to si臋 liczy, prawda?

Odsun膮艂 si臋, 偶eby spojrze膰 jej w twarz. U艣miechn臋艂a si臋 do niego. Przez chwil臋 mia艂a nadziej臋, 偶e jacht gdzie艣 si臋 roz­bije i nigdy wi臋cej nie b臋d膮 musieli widzie膰 Sereny. B臋d膮 偶y膰 w bambusowej chatce, szuka膰 jedzenia i przez ca艂y czas chodzi膰 nago. Komn potrzebne ciuchy, skoro maj膮 siebie nawzajem?

Musia艂a chyba ca艂kiem oszale膰.

- Masz racj臋. Pieprzy膰 to. Pieprzy膰 wszystko i wszyst­
kich. - Pochyli艂 si臋 i przycisn膮艂 cudowne usta do jej warg.
- Wyp艂ywajmy.

I koniecznie przy艣lijcie kartk臋.

190

plotkard.net

tematy 膭 wstecz dalej wy艣lij pytanie odpowied藕

Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!

Wiecie, co jest naprawd臋 kiczowate? Szcz臋艣liwe zako艅cze­nia. Powa偶nie. Takie, jak wtedy, kiedy ogl膮dam film i jaka艣 odwa偶na, zdeterminowana dziewczyna w ko艅cu uwodzi g艂贸wnego bohatera. I tak od dw贸ch godzin wiedzia艂am, 偶e go zdob臋dzie! Po prostu mam ochot臋 wydrapa膰 jej oczy. Prawdziwe 偶ycie jest potwornie zakr臋cone i skomplikowa­ne. Nie ma 偶adnego „zako艅czenia"... Serio, pozw贸lcie, 偶e przez chwil臋 troch臋 pofilozofuj臋. Tak naprawd臋 to ka偶de zako艅czenie jest kolejnym pocz膮tkiem, nie? No dobra, ju偶 si臋 zamykam.

Wi臋c nawet je艣ii Bi N w艂a艣nie odp艂ywaj膮 ku zachodz膮cemu s艂o艅cu, to co艣 mi m贸wi, 偶臋to nie koniec historii. Zw艂aszcza 偶e tyle pyta艅 czeka na odpowied藕:

Czy B powie N o li艣cie od S?

Czy S odszuka N i powie mu wszystko sama?

Czy B wyrzuci wtedy S za burt臋?

Czy D b臋dzie si臋 ca艂owa艂 z ch艂opakami? Czy posunie si臋 dalej?!

191


0x08 graphic
0x08 graphic
Czy V b臋dzie go wspiera膰?

A tak na powa偶nie: jak d艂ugo ci dwoje mog膮 razem miesz­ka膰 i nie sypia膰 razem? Mo偶e jednak on jest bi?

No i pojawia si臋 najwa偶niejsze pytanie ze wszystkich: kim jestem? Wiem, 偶e a偶 was skr臋ca, aby dowiedzie膰 si臋 wi臋cej pikantnych szczeg贸艂贸w na m贸j temat. Oto smakowity k膮­sek o waszej szczerze oddanej przyjaci贸艂ce (nie m贸wcie, 偶e nigdy wam nic nie m贸wi臋!) Nie umiem dochowa膰 偶adnej tajemnicy. Oczywi艣cie poza sekretem mojej to偶samo艣ci. Ale sekrety, jakie S ukrywa艂a przez tyle lat? Czapki z gt贸w, prosz臋 pa艅stwa! Rozumiem, 偶e mo偶na robi膰 w balona przy­jaci贸艂 i rodzin臋, ale 偶e uda艂o jej si臋 zamydli膰 oczy i mnie?! Gratulacje! Wi臋c co jeszcze ukrywa? Mam przeczucie, 偶e jest sporo do odkrycia...

Wiem, 偶e nie mo偶ecie si臋 doczeka膰 odpowiedzi. Ja te偶. A ja zawsze dostaj臋 to, czego chc臋.

Wiecie, 偶e mnie kochacie.

plotkara

s,



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Plotkara 10 Ziegesar Cecily von Nigdy ci nie sk艂ami臋 (Would I Lie To You)
Ziegesar von?cily Plotkara Nigdy Ci nie sklamie
Plotkara 10 Ziegesar Cecily von Nigdy ci nie sk艂ami臋 (Would I Lie To You)
Ziegesar Cecily von - Plotkara 10 - Nigdy Ci nie sk艂ami臋, Plotkara
Ziegesar Cecily von Plotkara 10 Nigdy Ci nie sk艂ami臋
10 Nigdy ci nie sk艂ami臋 Plotkara 10 (Would I Lie To You)
Cecily von Ziegesar 10 Nigdy Ci nie sk艂ami臋
Ziegesar?cily von Plotkara Nie zatrzymasz mnie przy sobie
Ziegesar?cily von Plotkara Nikt nie robi tego lepiej
Cecily von Ziegesar 07 Plotkara 7 Nikt nie robi tego lepiej
呕ycz臋 Ci mn贸stwa zachwyconych Tob膮 lasek i oby Tw贸j dres nigdy si臋 nie podar艂
Ziegesar Cecily von Plotkara 07 Nikt nie robi tego lepiej
Wojna jest z艂em i nigdy wi臋cej nie mo偶e si臋 powt贸rzy膰
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedz膮 01 02 2014

wi臋cej podobnych podstron