Bosmans Phil Być wolnym


Phil Bosmans

Być wolnym I.

Pościć, aby zostać uzdrowionym Gdy przechadzam się wiosną po polach i lasach, zauważam, że cała przyroda szuka drogi do światła. Najmniejsze nawet ziarenko wydobywa się z ciemności ziemi ku światłu. Każdy krzaczek i każde drzewo w najgłębszym gąszczu leśnym wyciąga swoje gałęzie ku światłu. Wszystkie kwiaty unoszą codziennie, od nowa, swoje kielichy ku słońcu. Jakiż to niewiarygodny cud! Można tylko podziwiać, z sercem przepełnionym radością i podzięką. Wszystko budzi się do życia. Wszystko unosi się ku światłu. Tylko człowiek odwrócił się od światła. Człowiek, mała dziwna istota, żyje i umiera między kamieniami a betonem. Zawsze mu się spieszy, ma kłopoty z ciśnieniem, serce i wątroba często dają znać o sobie. Dziwną istotą jest człowiek! Ciągle goni za czymś, wciąż usiłuje rozwiązać któryś z problemów, jakich ma bez liku, i najczęściej umiera zanim zdoła je rozwikłać. W prologu Ewangelii świętego Jana czytamy: "Na początku było Słowo, a Słowo było w Bogu i Bogiem było Słowo. (...) W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła" (J 1,1; 4-5). Człowiek, król stworzenia, mistrzowskie dzieło Boga, odwrócił się od światła. Jest zakłamany i ma wypaczony charakter. Rośnie opacznie, ku materii. Staje się szary szarością materii. Zamienia się w bezbarwną, bezsensowną istotę. Człowiek, jedyna istota, która została stworzona na obraz i podobieństwo Boga, uczynił wszystko, aby zaciemnić w sobie ten Boży obraz i wstąpił w noc świata, gdzie gasną wszystkie światła. W ten sposób ludzie błądzą w labiryncie ciemnych, złych myśli i nie potrafią znaleźć wyjścia. Wszystko staje się coraz bardziej ciemne, wyjałowione, pustoszeje i zamiera. Ludzie nie mają już twarzy i serca. Wszystko staje się bezbarwną masą bez światła i bez miłości. Zachód jest wciąż jeszcze zachwycony materią. Zachód nie chce uwierzyć, że światło i ciepło wywodzą się z praźródła miłości. Jeszcze ciągle wierzy się tam we wszechmoc nauki i techniki. Tymczasem można przytaczać bardzo ciekawe historyjki o naszym postępie. Na przykład na rok dwutysięczny proponuje się mężom specjalnego robota, który im nie tylko powie po obudzeniu |Dzień |dobry, ale nawet pocałuje, bo żona tego już od dawna nie czyni. Technika i nauka unoszą nas w kosmos i zbliżają do gwiazd. Nie są jednak zdolne uczynić ludzi szczęśliwymi na ziemi. Zachód został wydany jakimś niewidzialnym mocom. Przez rozmowy, listy i kontakty telefoniczne przeniesiony zostaję w dżunglę, w której ludzie, w najbardziej wyrafinowany sposób, dokuczają sobie wzajemnie zdradzają się, doprowadzają do rozpaczy. Często rozmawiałem z ludźmi nieszczęśliwymi, załamanymi, pozbawionymi warunków do życia, wydziedziczonymi. Rozmawiałem także z ludźmi, którzy posiadali wszystko i mogli sobie pozwolić na to, czego tylko dusza zapragnie. W swoim wielkim materialnym dobrobycie byli jednak do głębi nieszczęśliwi. "Bogactwo nic dla mnie nie znaczy. Wszystkiego mam dosyć" - mówili. Nazwać taki światopogląd chrześcijańskim brzmiałoby jak drwina. Nie ma w nim jakiegokolwiek orędzia czy programu. Nie drzemie w nim żadna nadzieja ani radość. Takie podejście do życia zabija każde marzenie i wszelką tęsknotę. Sny i marzenia zaginęły w pełnych brzuchach i pustych sercach. Czas najwyższy, aby zrobić rachunek sumienia. Czas najwyższy, aby wybrać mocne fundamenty, na których będziemy mogli odbudować nasze życie. Jeśliby nawet człowiek zdobył choćby i cały świat, cóż mu to da, gdy przy tym duchowo ginie? My chrześcijanie jesteśmy wezwani do tego, aby podczas 40 dni poprzedzających Wielkanoc pomyśleć nad duchowymi i religijnymi wartościami naszej wiary. Są to także głęboko ludzkie wartości. Dla głębokich przemyśleń potrzebny jest spokój i cisza. W okresie postu szukaj zatem tej ciszy. Odłóż gazety, czasopisma. Wyłącz telewizor. Nie myśl, jak opętany, tylko o pracy. Nie patrz odrętwiałym wzrokiem szaleńca wyłącznie na pieniądz i swoje interesy. Spróbuj zajrzeć w głąb własnego serca. Nie daj się wciągnąć w wir społeczeństwa konsumpcyjnego, które jak potwornie ogromna śmiercionośna ośmiornica, mackami swojej reklamy, wysysa resztki tego co z ducha i wolności jest jeszcze w tobie. Postaraj się o ciszę wokół siebie. Spróbuj też wprowadzić ciszę w siebie, w swoje wnętrze. Mierz gorączkę - musisz bowiem wiedzieć jak blisko jesteś końca. Ile w tobie już zamarło, zatopione w materii, stłamszone w kaftanie zarabiania i wydawania pieniędzy, zgniecione w kajdanach korzyści materialnych i konsumowania oraz w więzach żądzy posiadania coraz to więcej. Uwolnij się z tych więzów! Pościć, znaczy uczyć się być szczęśliwym i cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy. Pościć, znaczy wyswobodzić się z więzów tysiąca martwych rzeczy, które są ci zachwalane, wmawiane i wciskane, jako nieodzowne do życia. |Pościć, |znaczy |z |radością |i |wdzięcznością |używać |prostych |i |małych |rzeczy, tych niezliczonych darów, które otrzymujemy z Bożej ręki. W każdym kwiatku, który kwitnie, Bóg mówi, że ciebie lubi. W każdym ptaszku, który śpiewa, jest Jego miłość, a w każdej pomocnej dłoni - Jego troska o mnie. Post nie ma nic wspólnego z tym, by wystawiać się na pokaz światu w worze pokutnym i z głową posypaną popiołem. Pościć nie znaczy składać jałmużnę ze smutnym obliczem lub siebie samego dręczyć i męczyć, by dostać się do nieba. Jezus powiedział: "Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. (...) Gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu Swemu, który jest w ukryciu" (Mt 6,16-17). Post to proces uwalniania, proces ludzkiego rozwijania się, proces radości życia. Pościć nie znaczy, żyć w biedzie, o suchym chlebie i wodzie, bez dachu nad głową. Pościć oznacza, poprzestać na małym; bronić się, by nie ugrząźć w materii; umieć z uśmiechem pożegnać się ze wszystkim, co zbyteczne. Pościć oznacza, rozpocząć proces odmaterializowania w naszym życiu. Oznacza próbę oderwania się od tego, co materialne i skupienia na duchowych doznaniach. Pozwalamy się wypalić i oczyścić, wypłukać i uzdrowić z nadmiaru żużlu, który czyni nas chorymi. Post jest najlepszą terapią dla ludzi dobrobytu, dla każdego z nas. Kto pości, wyrusza pośród ciemnej nocy naszych czasów, czasów zagmatwania, wojen, niepokoju, na poszukiwanie światła! Kto pości jest mocno przekonany o tym, że dla niego i dla wszystkich, którzy wytrwają na tej drodze, w ciemnościach ukaże się światło! Post przywróci ci utraconą kondycję. To ogromnie ważny proces w twoim życiu: |może |wzmocnić |i |uzdrowić |twoje |ciało, |duszę |i |twoje |serce. Post to dar dla ciebie. Wolność stanie się znów twoim udziałem. Będzie ci lżej i lepiej żyć z Bogiem i ze wszystkimi ludźmi, których On postawi na twojej drodze. II. Pościć, aby być wolnym Dzielnicę miasta, która jest najmniej rozbudowana i najbardziej zamieszkiwana przez najbiedniejszych nazywamy dzielnicą nędzy. Taką dzielnicą w mieście "Człowiek" - jest ludzkie serce. Zostaliśmy opanowani przez materię. Nawet myśl ludzka została zmaterializowana. Żyjemy w obcym świecie. W świecie, w którym - jak w olbrzymim domu towarowym - za pieniądze kupić można wszystko: szczęście w postaci pieniącego się i silnie pachnącego środka do kąpieli, przytulność domu od antykwariusza a nawet raj, czyli wycieczkę na Majorkę. To reklamowane szczęście zostaje ludziom przedstawione w fascynujących barwach i w najbardziej wymyślny i wyrafinowany sposób. Jest tak podane, że wystarczy tylko doskoczyć i połknąć, niczym pies kiełbasę. W nieskończoność rozprawia się dziś o standardzie życia człowieka i sposobach jak można go osiągnąć: poprzez takie lub inne perfumy, pijąc whisky albo colę, przez kupno samochodu, względnie domu lub też przystosowując się do najnowszej mody. Przy każdym z tych przedmiotów, gdy się je reklamuje, pojawiają się piękni, zgrabni i młodzi ludzie, pełni radości życia i szczęścia na twarzach. Hasła reklamy wydają się być ostatnimi dogmatami, w które ludzie jeszcze wierzą. Jeżeli dzisiejszy człowiek zaspokoił trzy swoje podstawowe potrzeby: odżywiania, ubrania się i mieszkania, to nagle nie wie co z sobą i ze swoim życiem począć. Człowiek dzisiejszego dobrobytu stracił właściwy sens życia: po prostu nie wie co dalej. Ludzie stają się chorzy, ponieważ prowadzą niezdrowy tryb życia. Ich życie ma niewłaściwy rytm. Stają się chorzy z powodu zatrutej przez siebie przyrody, chorzy, ponieważ nie odżywiają się naturalnie, chorzy z powodu przewartościowania pieniądza i posiadania, wreszcie chorzy, bo żyją w chorym społeczeństwie. Najpoważniejszy błąd Zachodu polega na wyparciu ducha przez materię. A człowiek jest czymś więcej niż kawałkiem materii, czymś więcej aniżeli zlepkiem atomów i molekułów. Człowiek jest duchem. I jego ciało jest uduchowionym ciałem. Człowiek umiera, gdy rujnuje się duchowo. Amerykanin Saul Bellow, który w roku 1976 otrzymał literacką nagrodę Nobla, w swojej ostatniej powieści napisał: "Kto zabija ducha, budzi demony". Czyż nie tutaj właśnie tkwi wytłumaczenie dlaczego tyle nieszczęść, przemocy a czasami i bestialskiej brutalności jest w naszym świecie? Żyjemy w wieku namiętnych instynktów. Wielki filozof szwedzki Kierkegaard powiedział kiedyś: "Duch, który został zabity, wyrządza największe spustoszenia, prowadzi do zniechęcenia, rozpaczy i samobójstwa". Przeżywamy to w naszych czasach na każdym kroku. Spotykamy coraz więcej ludzi zniechęconych do życia, coraz więcej zrozpaczonych. Liczba samobójstw w niektórych krajach Zachodu, w ostatnich latach, podwoiła się. Jakiż to przeraźliwy i niepokojący dysonans: tylu młodych ludzi w bogatych krajach szuka śmierci, podczas gdy w krajach głodujących ta sama młodzież walczy codziennie o miskę ryżu, by pozostać przy życiu. Zbyt wielu jest ludzi bogatych i posiadających zbyt wiele dóbr materialnych, podczas gdy ich dusza jest pusta. Opływają wprawdzie we wszelkiego rodzaju luksusy, ale nie wiedzą po co żyją. Żyją jak umarli, przykuci łańcuchami do swoich bogactw, przyzwyczajeń i namiętności. Są niewolnikami swojego niedosytu i żądzy. A może jest to rodzaj kary dla Zachodu: wszystko posiadać, a równocześnie nie mieć z tego żadnej radości? Wiele mieć a z niczego się już prawdziwie nie umieć cieszyć? Dom, w którym żyjemy jest rozdarty aż po swoje fundamenty. Zabicie ducha czyni człowieka i całe społeczeństwa nieludzkimi. Unicestwienie ducha niszczy człowieka w korzeniach jego istoty. Duchowa pustka zostaje wypełniona przez namiętności, żądzę posiadania i władzy. Z wolna stajemy się społeczeństwem, w którym połowa ludzi musi ogarnąć społeczną opieką pozostałą część społeczeństwa. Biura porad, wszelkiego rodzaju pogotowia, telefony zaufania, przychodnie, schroniska, przeróżne ośrodki społeczno-charytatywne - to nowoczesne "zakłady naprawcze" ludzkich istnień posiadające ogromny arsenał możliwości terapii. Potężny jest nakład i wkład pracy oraz kosztów, a efekt końcowy: bardzo mizerny. Chorym ludziom nic ani nikt nie będzie mógł pomóc żyć w niezdrowym społeczeństwie, dopóty, dopóki nie będzie "oczyszczalni", które będą mogły odnowić i uzdrowić ogólną atmosferę a przede wszystkim wnętrze człowieka. Być może post jest najskuteczniejszą terapią na wszelkie frustracje dnia dzisiejszego, albowiem uwalnia ducha i serce z więzów materii. Wszystkie religie, a chrześcijaństwo w szczególności, znają uzdrawiającą moc postu. Bez postu i wyrzeczeń nie jest możliwe życie umysłowe, a życie duchowe nie ma, w ogóle, żadnych perspektyw. Lecz post to dzisiaj słowo, które poszło w cień i zapomnienie. Gdzieniegdzie karnawał trwa aż do Wielkanocy. Kto pragnie pościć i kto się stara o zachowanie umiaru i prostoty w życiu, będzie w naszym społeczeństwie często uznanym za tego, kto psuje innym zabawę. Nie utrzymuje się on bowiem na fali w wielkim nurcie kupowania i konsumpcji. Jest nieciekawy ekonomicznie, niepotrzebny i wręcz zbędny dla konsumpcyjnego społeczeństwa. Jedyny post, którego chętnie się przestrzega i bojaźliwie stosuje, to dieta zalecana przez lekarzy ze względów zdrowotnych albo też przepisana przez różne instytuty piękności dla osiągnięcia szczupłej sylwetki. Kochani, chciejmy uwolnić się od materii. Chciejmy się odmaterializować. Właśnie post może oderwać i uwolnić nas od tysiąca zbędnych rzeczy; abyśmy mogli zwrócić się całym sobą do Boga. Post będzie próbą wejścia w siebie, zastanowieniem się nad sobą, zaprowadzi nas do światła, do nowego stylu życia. Stać się musimy nowymi ludźmi, ludźmi o nowym spojrzeniu. |Ludźmi, |którzy |wyswobodzą |się |z |zachłanności |i |nienawiści! Ludźmi, którzy potrafią poprzestać na małym i umieją szczerze się cieszyć tym, co mają. Ludźmi bogatymi w to, czego nie da się kupić za pieniądze. W centrum naszych spraw, naszego życia nie może być pieniądz ani posiadanie, lecz mój Bóg i mój bliźni. Trzeba nam się zwrócić ku światłu. Musimy wspólnie tworzyć wielki dom, pełen ciepła, w którym wszyscy ludzie będą mile widziani i serdecznie przyjęci, w którym wspólnie będzie się można łamać chlebem przyjaźni. Dom, w którym ludzie są dla siebie życzliwi i wyrozumiali. Dom, w którym ludzie potrafią dać z siebie tyle dobra i ciepła, że już żadne dziecko nie będzie musiało przychodzić na ten świat w chłodzie, że nigdy już nikt nie będzie musiał żyć w chłodzie i mrozie i żaden człowiek nie będzie samotnie umierał. Gdy będziemy pościć, prawdziwie zerwiemy z siebie kajdany; staniemy się wolni, zacznie się proces odmaterializowania. Uwolnieni z naszej niewoli, będziemy wdzięczni za każdy dar. Nowymi oczyma obejmiemy ten cud, który się wokół nas roztacza. Mniej będziemy posiadali, ale za to bardziej i głębiej będziemy się tym cieszyć. Świeżo upieczony, zwyczajny chleb będzie wówczas najprawdziwszą ucztą, a szklanka czystej wody będzie miała najprzedniejszy smak. Zapanuje prawdziwa miłość między ludźmi, wzajemne zaufanie i zrozumienie. I wtedy dopiero będziemy mogli znowu rozsądnie rozmawiać o Bogu, o Bogu, który jest Miłością. Będziemy się znowu rozumieć. III. Pościć, aby kochać Orędzie chrześcijaństwa jest orędziem radosnym. Wierzymy w Boga, który jest miłością i który pragnie, aby wszyscy ludzie byli szczęśliwi. Wierzymy w Boga, którego pragnieniem jest, by ludzie cieszyli się życiem, które On im ofiaruje. Wierzymy w Boga, który zechciał stać się Człowiekiem, by Jego miłość uwidoczniła się i skonkretyzowała, by miała dłonie i nogi, i ciepło ludzkiego serca. - To wielka tajemnica. Wśród wszystkich religii świata chrześcijaństwo jest jedyną religią, w której Istota Najwyższa objawia się jako Bóg, który jest miłością. Nasz Bóg nie unosi się gdzieś w dalekich przestworzach. Lecz, aby okazać swoją miłość, dał nam Swego Syna Jezusa, Który narodził się z Maryi Panny. Bóg zawsze, także i dzisiaj, otacza swoją miłością każdego z nas. Prosi też, abyśmy okazywali sobie wzajemnie miłość, wtedy ogrzejemy naszą zimną planetę ciepłem własnych serc. To wszystko jest od siebie uzależnione i wynika jedno z drugiego: wiara w Boga, wiara w człowieka i wiara w życie! |Wszystko |zależy |od |miłości |i |od |pragnienia |bycia |kochanym. Lecz jak może człowiek, który nigdy nie był kochany, który nigdy nie doznał w swoim życiu miłości, uwierzyć w Boga, który jest Miłością? Taki człowiek nie ma także wiary w ludzką dobroć i dlatego nawet żyć po ludzku, będzie mu bardzo trudno. Ludzie, którzy nigdy nie doświadczyli miłości, noszą w sobie przez całe życie jakieś piętno. Gdy prawie każdego dnia spotyka się ludzi, którzy zaczęli się staczać, którzy nigdy nie mieli prawdziwego domu ani zaznali rodzinnego ciepła, to wówczas człowiek się przeciwko takiemu stanowi rzeczy oburza wewnętrznie i buntuje. Bóg przecież nie pozostawił ludzi samotnych na jakiejś zimnej planecie. Lecz powierzył ludzi ludziom, aby się wzajemnie kochali, aby się wzajemnie obdarzali ciepłem, poczuciem bezpieczeństwa i sensu życia. Pewien młody człowiek odsiadujący wyrok w więzieniu powiedział mi kiedyś: "W domu nigdy nie byłem mile widziany. Rodzice mnie nie chcieli". A inny młody więzień, pełen goryczy wyznał: "Drugi mąż mojej matki bił mnie ciągle, bo mnie nie cierpiał, ponieważ nie byłem jego dzieckiem. Dlatego uciekłem". Zrozpaczona kobieta będąc w stanie skrajnej rezygnacji użalała się przez telefon: "Jestem nawet gotowa publicznie dokonać samobójstwa, aby nareszcie usuwanie ciąży było dozwolone". A nieco później w spazmatycznym szlochu dodała: "Moja matka mnie zawsze nienawidziła. Już dawno zostałam zamordowana. Dlaczego mnie nie zabiła przed urodzeniem!" W tych wszystkich głosach słyszę krzyk dziecka, przychodzącego na świat, wołanie o ojca i matkę, o ramiona, w których można by się ukryć; prośbę o miłość, dobroć i ciepło domu rodzinnego. Dla każdego człowieka powoli staje się coraz bardziej jasne: jeżeli przeżyjemy, to nie dzięki jakiejś doskonałej równowadze sił największych mocarstw świata, nie dzięki dobrobytowi, nie dzięki nauce i technice ani też dzięki cudom elektroniki, ale jedynie i wyłącznie wtedy, gdy uda się nam przestrzegać ów nakaz, który jest fundamentem każdego międzyludzkiego współżycia; "Kochajcie się wzajemnie". Nasz świat umiera nie z braku wiedzy ani możliwości, lecz z niedostatku miłości i solidarności. Zarówno w Kościele jak i w świecie liczy się tylko miłość. |Miłość |jest |tutaj |jedynym |kluczem. Bóg, który jest Miłością, może być obecny i działać tylko tam, gdzie jest miłość. Bóg nie jest związany żadnymi naszymi strukturami, rozlicznymi kongresami i niekończącymi się zebraniami ani nawet z wywołującymi najgłębsze wrażenia kazaniami, choćby wywoływały one najgłębsze wrażenie na słuchaczach. Dla Boga ważne jest to, co pozostało w naszych sercach z dobra i miłości. Drodzy moi, nie bójmy się spotkać z Bogiem. Idźmy do Boga z naszymi pustymi dłońmi i rozdartym sercem. On napełni nasze dłonie i serca swoją miłością. Miłość to wielce ryzykowne przedsięwzięcie. Wymaga ona tego, co dziś już nie jest w modzie: |życia |prostego, |umiejętności |rezygnowania |z |czegoś, |opanowania, |odrzucenia |samolubstwa |i |żądzy |posiadania. Post powinien być traktowany jako codzienne ćwiczenie, trening. Post pomaga człowiekowi uwolnić się od egoistycznych nastawień i żyć dla drugich. Post jest drogą do pełniejszej miłości i solidarności, do braterstwa. Gdy się cierpi z powodu nędzy i ubóstwa innych - jest to także objawem miłości. Kiedy się czuje głód milionów na własnej skórze. Gdy samotność, cierpienie, strach, bieda i rozpacz tych najsłabszych rozrywa nasze serce - znaczy, że umiemy kochać. Trzeba miłować ludzi, nie systemy, partie, struktury. Kochać ludzi, nie abstrakcyjną ludzkość, lecz konkretnego człowieka tuż obok siebie. Także tego człowieka, który wchodzi do mojego pokoju poprzez ekran telewizyjny, bo jest głodny i zrezygnowany, bo nawiedzony został przez katastrofy, bo jest zniewolony, wyzyskiwany, bity. Miłości chrześcijańskiej nie wolno mylić z sentymentalnością ani z jałmużną, z gestami z łaski i miłosierdzia. Miłość chrześcijańska nie ma też nic wspólnego z solidarnością wewnątrz własnych ugrupowań i partii, gdzie się pomaga sobie i sobie podobnym. Miłość nie może być zakamuflowanym egoizmem grupy. Miłość chrześcijańska nie może być chwiejna i ślepa. Nie jest negatywną postawą pyszałka: "Przecież ja nie czynię nic złego". Nie jest też biernym znoszeniem innych. Nie może też być żadnym egzaminowaniem drugiego, czy on aby zasłużył na moją miłość. Kochać po chrześcijańsku znaczy: kochać konkretnych ludzi, takimi jakimi oni po prostu są, bez stawiania jakichkolwiek warunków. Jeżeli "kocha się" ludzi dlatego, bo są "tacy mili", kończy się to zawsze źle. Ludzie nie zawsze bywają takimi miłymi, że można ich kochać tylko z tego powodu. Miłość jest bezinteresowna. Wrogom przebaczać, przeciwników lubić, za zło dobrem odpłacać - to są zadania ponad ludzkie siły. A jednak jesteśmy powołani do tego, by w naszych czasach uwidocznić ludziom, dać im odczuć i poznać Bożą miłość. Nasza miłość do biednych, słabych, uciskanych, opuszczonych - to społeczna wykładnia naszej miłości do Boga. Post, którego Bóg od nas żąda, wskazuje wyraźnie ten kierunek. W Księdze proroka Izajasza wyczytać można co to znaczy prawdziwie pościć: "rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać, dzielić swój chleb z głodnymi, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać (...)". I zaraz prorok dodaje: "Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą" (Iz 58,6-8). Post uchroni świat od zamieszania, wydobędzie z mroku zła i powiedzie ku światłu. Wyraźne echo tego słyszymy w Ewangelii, gdy Jezus mówi: "Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić, byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie" (Mt 25, 35-36). Miłość chrześcijańska żąda, byśmy dzielili swój dobrobyt i swoje bogactwo z biednymi, ale to jeszcze nie wystarcza. W ekonomii chrześcijańskiej miłości trzeba więcej dawać niż się posiada: |siebie |samego |trzeba |dawać. IV. Pościć, by móc świętować Zmartwychwstanie Między Wielkim Piątkiem a Wielką Nocą rozważamy Mękę i śmierć naszego Zbawiciela, myślimy o Krzyżu i Zmartwychwstaniu. Jezus leży pochowany pod zimnym głazem, także dzisiaj. To kamień obojętności. Wielu ludzi nie interesuje to, co wydarzyło się w Wielki Piątek i w ową Wielką Niedzielę. Ich serce jest puste, a ich sposób myślenia i serce uśpione i nieczułe. Poddają się łatwo nurtom wciąż zmiennych prądów i toną w wirach bezmyślnych pożądań. Żyją z dnia na dzień. Zawsze ten sam rytm: bezbarwny i bez sensu. Aż pewnego dnia i oni uderzą głową w jakąś poprzeczkę, która ich życie zamieni w krzyż. Udziałem ich stanie się wtedy zgorzkniałość i gehenna rozpaczy. Cierpienie i śmierć to odwieczni towarzysze człowieka. Oni zatruwają każdą radość życia, burzą wszelkie poczucie pewności. Bojaźń przed cierpieniem i śmiercią krzyżuje się z radością życia. Ludzie nie radzą sobie z problemem cierpienia i umierania. Jest to także uzależnione od tego, że ludzie również nie radzą sobie z pojęciem Boga. I znów jesteśmy przy problemie pustki wokół Boga. Kim jest Bóg? Gdzie jest Bóg? Żyjemy w epoce ciemności, zaciemnienia w myśleniu i pustego mówienia o Bogu. Bóg to jakieś obce, bardzo dalekie światełko w naszym ciemnym świecie. On potrząsa naszymi obiegowymi poglądami i przekreśla nasze zmieniające się wraz z modą systemy myślenia. Życie, cierpienie i śmierć, Bóg i człowiek - to zjawiska, których także i dziś żadna nauka nie potrafi przekonywująco wyjaśnić. Dlatego milczy się. Gdy przejdzie kondukt pogrzebowy, wówczas - jak wiadomo ruch uliczny powraca do normalności. Chrześcijaństwo nie odwraca się od najgłębszych i najistotniejszych problemów życia. W cieniu Wielkiego Piątku możemy z tymi pytaniami przyjść do Boga. Gdy cierpienie i krzyż zbyt nas przygniatają, chcielibyśmy wystąpić przeciwko Bogu, nawet Go oskarżyć. Pytamy: "Dlaczego?" Chcielibyśmy pociągnąć Boga do odpowiedzialności; powtarzamy pytanie Jezusa cierpiącego na Krzyżu: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" Ponieważ żaden człowiek na świecie nie znajdzie rozsądnej odpowiedzi na te odwieczne pytania, dobrze jest w milczeniu cierpliwie wsłuchiwać się w Bożą odpowiedź. Ta odpowiedź jest zawsze niezmienna. Wszystko, co Bóg ma nam do powiedzenia to jedno jedyne słowo: "Jezus". Jezus na Krzyżu. Krzyż to coś obcego. Coś niepojętego i prawie nieludzkiego. Coś, co chrześcijaństwo odróżnia od wszelkich innych religii. Historia naszego Boga spisana została między żłobem a krzyżem. Jezus przypatruje się nam i mówi: "Weź swój krzyż i naśladuj mnie!" I zaraz rodzi się pytanie: Czy chrześcijanie muszą być smutnymi nosicielami krzyża? Nie, bo przecież Jezus ogłosił wszystkim Radosną Nowinę? Jezus wymaga od nas jedynie, byśmy poprzez krzyż przeobrażali się duchowo, podążali ku światłu, do nowego życia, do Zmartwychwstania. Gdzie się Boga odrzuca, gdzie neguje się nowe życie po śmierci, pozostaje jedynie ciemność i bezsens, a cierpienie i śmierć są straszliwym zniekształceniem i zniszczeniem. Dla tych, którzy wierzą w zmartwychwstanie, wszystko rozjaśnia się nowymi wymiarami: |Krzyż |staje |się |znakiem |dodawania! On uwalnia od fałszywych marzeń i pragnień. On przyprowadzi cię do twojej prawdy, do twoich prawdziwych wymiarów biednego, słabego i wrażliwego dziecka. Krzyż, który zgadzasz się nieść, będzie się stawał lżejszy po drodze. Krzyż, który odrzucisz, będziesz napotykał na każdym kroku twojej życiowej drogi. Krzyż jest jak antena, przy pomocy której możesz otrzymywać i przyjmować wiadomości od Boga. Jeszcze do dzisiaj mam w pamięci słowa młodego współbrata, który mi siedem lat pomagał, a który przez te wszystkie lata wiedział, że jego organizm toczy złośliwy rak. Wiedział, że jest skazany na śmierć, codziennie czuł na swojej szyi śmiertelną pętlę. Słyszę zupełnie dokładnie jak mówi: "Dom, który buduje się na tym świecie to iluzja. Tylko te sprawy, z którymi możesz umierać, są warte, by z nimi żyć". On sam zrezygnował ze wszystkiego, wszystko odrzucił, dlatego mógł się wszystkim cieszyć. Dzień przed swoim odejściem powiedział mi: "Mieliśmy w naszym życiu bardzo wiele dobra". Gdy człowiek spotyka w życiu Jezusa ukrzyżowanego, wówczas może się wydobyć z kręgu ciemności cierpień, a nawet śmierci i stopniowo będzie rozumiał swym sercem sprawy, których rozumem pojąć nie można. Przez krzyż dokonuje się przemiana, rozświetlenie, idziemy ku nowemu życiu. Przechodzimy z mroku każdego Wielkiego Piątku ku jasności Wielkiej Nocy. To niepojęta tajemnica, ale zdarza się, że ludzie z głębi straszliwych boleści, z odmętów rozpaczy i w najczarniejszej nocy rozpaczy i bezsensu, poprzez dno nędzy i cierpienia, nagle zauważają Boga. Spotykają Go! I zdarza się czasami, że ludzie złamani bólem, dziękują Bogu za krzyż, który na nich zesłał. Zmartwychwstanie to zbawienie człowieka. Przy zmartwychwstaniu zostaniemy całkowicie przeobrażeni, także nasze ciało. Wyleczone zostaną. wszystkie nasze rany, również ta najstraszniejsza rana - śmierć! Zmartwychwstanie to proces uzdrawiania, który zaczyna się już za życia, gdy uczymy się wydobywać z więzów materii, wyrywać z nadmiernego luksusu i komfortu, tak, że zniewolony i osłabiony duch w naszym ciele staje się mocniejszy, wolniejszy i radośniejszy. Wielkanoc! Chodź z nami ku radości! To właśnie teraz nastąpił czas odnowy i nadziei dla zmęczonego i zrezygnowanego świata. Wyrwij się ze starej utartej drogi, z udręki zwątpienia, zmaterializowania i samolubstwa. Odrzuć od siebie dręczące cię troski o pełny brzuch i wypchany portfel. Odnów się, oczyść swoje serce. Usuń każdą pleśń obojętności i grzechu. Zapomnij wszystko, co było nieudane i złe w twoim życiu i zacznij od nowa. Powstać! Ku światłu! Powstać z martwych. Stać się innym, mieć inne myśli, nową wrażliwość, nowe serce. Wstań z nocy twojej bezsiły i z nocy twojego zmęczenia do nowego poranka pełnego słońca, ptaków i kwiatów! Obudź się z zimowego snu swojej bezradosnej egzystencji do nowej wiosny pełnej światła i nowych widnokręgów. Podnieś się i wstań! Jeżeli Bóg w każdym listku drzewa wpisał zmartwychwstanie, to o wiele bardziej w twoje biedne ludzkie serce! Wkrocz, idź przez życie wierząc w magnetyczne pole Boga, który jest Miłością i który poprzez Zmartwychwstanie Jezusa zapowiedział także nasze powstanie z martwych. Wówczas spotkasz nawet w ciemnych tunelach tyle światła, tyle życia, tyle radości, iż w najgłębszym swoim wnętrzu poczujesz: |Na |ziemi |rozpoczęło |się |Niebo! Phil Bosmans Z sercem przez cały Rok Wydawnictwo Salezjańskie Warszawa 1997 r. Tytuł oryginału: Mit Herz durch das Jahr Miej odwagę! Patrz jak słońce, mimo wszelkich nieszczęść, tragedii i biedy w świecie wstaje każdego poranka od nowa. Od 1 do 7 stycznia Optymiści żyją dłużej Gdzie można spotkać szczęśliwych ludzi? Wśród optymistów. Są jeszcze tacy, na szczęście. Oni wiedzą jak być szczęśliwym, bo potrafią zauważyć dobre strony życia. Jeszcze nigdy nie spotkałem szczęśliwego pesymisty. Pesymiści żyją jak we mgle. Mgła utrudnia widzenie, zamazuje barwy i zawęża wszelkie horyzonty. Optymiści otwierają szeroko swoje okna dla światła, dla słońca. Zdają sobie doskonale sprawę, że dookoła istnieje wiele cierpień, biedy i ciemności. Ale nawet pośród najciemniejszej nocy zauważają gwiazdy. Optymiści wierzą w dobro. Wierzą w sens życia. Wierzą w przyjaźń między ludźmi. Optymiści czynią życie znośniejszym. Wszędzie tam, gdzie są, wprowadzają klimat zaufania i radości. Optymiści potwierdzają, że człowiek nie jest numerem w szarej jednostajności wielkiej masy, ani też bezdusznym kółkiem jakiejś bezdusznej maszyny. Od 8 do 14 stycznia Dawać innym nadzieję Zbyt wiele jest przemocy na świecie, zbyt wiele przemocy wśród ludzi. Światowe mocarstwa mogą w każdej chwili wysadzić świat w powietrze: wystarczy tylko zapalić jeden lont. W dawniejszych czasach następstwa ludzkiej głupoty i krótkowzroczności były ograniczone przez techniczną niemożność. Dzisiaj mogą być katastrofalne. Między cywilizacyjnym postępem człowieka a jego moralnym rozwojem powstała ogromna przepaść. Idźmy nowymi drogami. Użyczajmy sobie nawzajem nadziei. Bo nadzieja istnieje. Słońce nigdy nie jest znużone i wstaje każdego poranka na nowo. Jeszcze rodzą się dzieci ze śmiejącymi oczyma. Jeszcze istnieje wiele ludzi, w których piersiach bije wrażliwe serce. Dać nadzieję, znaczy nieraz tyle, co przywrócić życie drugiemu, czuć się za drugiego odpowiedzialnym. Gdzie jeden kwiat znowu może zakwitnąć, pewnego dnia rozkwitną ich tysiące! Od 15 do 21 stycznia Wszyscy ludzie moimi przyjaciółmi Mam nazywać ludzi swoimi przyjaciółmi? Czy to jest możliwe? A przecież codziennie każde spotkanie może stać się świętem przyjaźni! Nie chodzi tylko o to, żeby odkrywać nowe krajobrazy, piękne okolice, wspaniałe budowle, sławne dzieła sztuki. Na początku muszę odkryć obok siebie drugiego człowieka i dobro w nim. Tylko w ten sposób możliwa jest przyjaźń. Jeżeli jestem egoistą, wtedy widzę i szukam jedynie siebie. Wówczas nigdy naprawdę nigdy nikogo nie spotkam. Nigdy nie przeżyję radości przyjaźni. "Wszyscy ludzie moimi przyjaciółmi: to hasło mogę urzeczywistnić jedynie wtedy, gdy ja sam każdego dnia będę próbował być przyjacielem, dobrym przyjacielem dla wszystkich. Od 22 do 28 stycznia Naszym celem nie jest pustynia, lecz ziemia obiecana. Kto nie uwierzy w ziemię obiecaną, tego pokona złość i zniechęcenie. Taki człowiek nie będzie miał sił iść do celu, lecz umrze na pustyni! Od 29 stycznia do 4 lutego Moja "Wielka buzia" Czy mam naprawdę "wielką buzię?" Czy chętnie wpadam w słowo? A najchętniej wtedy, gdy mówi się o innych? Czy wszystkich osądzam i wydaję wyroki, pełen oburzenia na to, co wydarzyło się u innych? Doskonale rozeznaję się w małych i wielkich skandalach. Wiem, kto ukradł coś w sklepie, kto głośno trzasnął drzwiami, kto wyniósł się z domu. A może nawet rozgłaszam jeszcze z miną świętoszka: "och, jakie to straszne!" Gdyby jednak inni wszystko o mnie wiedzieli? dosłownie wszystko, gdyby znali moje tajemne myśli, moje niewypowiedziane życzenia i pożądania i całą moją przeszłość? Czyżbym się wówczas nie zarumienił aż po uszy? Ale dzięki Bogu, Nikt tego nie wie. Może jednak powinienem zastanowić się nad tym i sobie samemu obiecać: odtąd, jeżeli będzie mowa o innych, muszę starać się zamilknąć? Bo gdyby inni wszystko o mnie wiedzieli, nie miałbym powodu, by tak wysoko unosić swoją głowę. Od 5 do 11 lutego Moc słów Są słowa, które wprawiają w ruch. Są słowa gderliwe, pełne nienawiści i wypowiadane po to, by "załatwić" innych. Rozjątrzają one ludzi i potrafią ich rozdzielić. Powodują niepokój i prowadzą do przemocy. Słowa, które przepojone są siłą miłości jednoczą ludzi, wyzwalają radość, odradzają człowieka i tworzą lepszy świat. Słowa mogą zmienić ludzi. Dobre słowo, które dociera do serca, zmienia je. Jedno słowo we właściwym momencie wypowiedziane albo usłyszane, napisane lub przeczytane, jest jak chleb w czasie głodu. Od 12 do 18 lutego Szczęście innych Stworzony zostałeś, aby napełniać szczęściem swoich najbliższych, przyjaciół i znajomych. Oni potrzebują ciebie, twojej dobroci, twojego uśmiechu i serca. Jeżeli jesteś samolubem i myślisz tylko o sobie, wówczas jesteś właściwie zbędny, niepotrzebny, stajesz się ciężarem dla innych a może i dla siebie samego. Nieprawdopodobne jest, by egoista był człowiekiem szczęśliwym. Bądź jak dziecko: pełen prostoty i radości, bez zahamowań. Nie bądź naczyniem, z którego przelewają się problemy. Ty także potrafisz przecież się śmiać. Otwórz się jak kwiat w słońcu. Spróbuj każdego dnia od nowa polubić ludzi, którzy żyją wokół ciebie. Spróbuj w ciszy uzdrawiać ludzkie rany. Spróbuj pocieszyć tych, którzy płaczą i są zrozpaczeni, także i wtedy, gdy swój ból ukrywają pod maską zadowolenia. Użycz trochę miłości tym, którzy za mało są kochani. Pomyśl jakie to wspaniałe: szczęście drugiego człowieka leży w twoich rękach! Od 19 do 25 lutego Idź w porę spać Wielu ludzi to ofiary niezdrowego trybu życia. Pracują nieraz nawet mniej niż inni, a wyglądają najczęściej na strasznie zmęczonych, szczególnie rano. O świcie, na ulicy, widzimy same smutne, zniechęcone twarze. Niechętnie, bez zapału zaczynają nowy dzień. Z niektórymi lepiej rano nie rozmawiać. Mnóstwo nieprzyjaznych twarzy w urzędach i warsztatach, przy maszynach do pisania i innych urządzeniach, przy kasie i w kuchni. Wielu ludzi chwyta się wszelkich dostępnych środków i środeczków, by się sztucznie "podreperować". W ten sposób często doświadczają kuracji, która więcej szkodzi niż pomaga. Stają się na przykład ofiarami telewizji, która sama przez się jest czymś dobrym, ale też może się okazać zgubnym nałogiem dla ludzi, którzy jej ani siebie nie potrafią opanować. Są też ofiarami wielogodzinnych posiedzeń, gdzie się tak wiele mówi, a najczęściej nie ma się nic do powiedzenia. Idź spać w porę, jutro musisz być w dobrym nastroju Od 26 lutego do 3 marca Daj silnym możliwość, by stali się jeszcze silniejsi. Daj bogatym sposobność, by pomnożyli swoje bogactwo. W ten sposób słabi i ubodzy dostaną coraz większe okruszyny. Jest to tak zwana "teoria okruchów" Ma ona wielu zwolenników w gospodarce. Od 4 do 10 marca Szczęście Masz prawo szukać "szczęścia, ale równocześnie wiedz, że nigdy go nie znajdziesz!" Szczęście bywa porównywane do pięknego motyla. Chciałbyś, aby do ciebie przyjaciel i przy tobie się zatrzymał. Ale tak nie jest. Mogę ci coś doradzić: nie poszukuj szczęścia - ono samo do ciebie przyjdzie! Szczęście jest jak dzień, który za tobą idzie, gdy o tym nie myślisz. Może cię nawiedzi, któregoś dnia, jako cudowne odczucie, i zapomnisz wówczas o sobie, by żyć dla innych. Spróbuj nie myśleć o swoich przyjemnościach i trudzie. Spraw radość innym. Pomyśl o swojej rodzinie, pociesz chorego, pomóż ubogiemu, odwiedź samotnego. A pewnego dnia nagle poczujesz, że jesteś szczęśliwy. Tego szczęścia nie można kupić! Ono jest jak echo, które odpowiada tylko wtedy, kiedy sam się oddasz innym. A oddać siebie, znaczy kochać! Od 11 do 17 marca Mów dobrze o innych Gdy się słyszy, jak ludzie ze sobą rozmawiają na ulicy, w biurze, w gospodzie, można odnieść wrażenie że większość ludzi, nic nie jest warta. Gdy się uczestniczy w pogrzebach i czyta często nekrologi, wówczas można by pomyśleć, że nie ma złych ludzi, że wszyscy ojcowie i wszystkie matki są ideałem, że istnieją wyłącznie kochający się małżonkowie, czuli, wierni, zatroskani o siebie. Z nekrologów można się wiele nauczyć. Spróbuj mówić dobrze o drugim za życia, a nie dopiero nad jego trumną! Obdarzaj kwiatami żyjących ludzi! Od 18 do 24 marca Twoja twarz Jaka jest twoja twarz? Czy to naprawdę twoja prawdziwa twarz, czy tylko maska, którą nakładasz każdego dnia, kiedy spotykasz się z ludźmi? Raz w roku, w czasie karnawału, zakładamy sobie maski i to jest zupełnie zrozumiałe. Każdy chce przynajmniej raz udawać kogoś innego. Chodzimy wówczas z ogromnym nochalem, przebieramy się w stroje księżniczki czy też charakteryzujemy się na klowna. Bycie klownem przez jeden dzień może nawet posłużyć zdrowiu. Ale nie graj każdego dnia komedii. Nie zmieniaj swojej twarzy, tak często jak zmieniasz koszulę. Wobec ludzi, których potrzebujesz, starasz się być bardzo uprzejmy. A wobec innych, wprost przeciwnie. Wśród obcych promieniujesz życzliwością, a w domu jesteś ponurakiem. Nie bądź jak ten, kto wyżywa się na słabszych, tam gdzie może zgrywać pana, a wobec przełożonych jest zwyczajnym lizusem. I twoje oblicze ma być zawsze lustrem twojego serca. Dlatego staraj się najpierw o dobre serce. Od 25 do 31 marca Życie Żyć to znaczy wejść w cudowny świat, w którym można być szczęśliwym tylko dzięki miłości. Żyć to znaczy kochać słońce, światło, drzewa i zwierzęta. Żyć to znaczy cieszyć się rozkwitającym kwiatem i drogą która cię może prowadzić ku nowym horyzontom. Żyć to znaczy kochać swoją pracę, wykorzystywać swoje zdolności, mieć swoje miejsce w społeczeństwie. Żyć to znaczy tańczyć, śmiać się, śpiewać, wziąć w ramiona swojego męża, swoją żonę. Żyć to znaczy otworzyć całe swoje serce drugiemu człowiekowi. Oddać się bez reszty tym, którzy tego potrzebują: dać im radość swoich oczu, ciepło swoich słów, pomoc swoich rąk. Jakże wspaniałe jest wtedy życie. Może jeszcze nigdy naprawdę nie żyłeś, bo nie znasz prawdziwej miłości; miłości, która wymaga wysiłku, czasami potrafi nawet sprawić ból. Unosi cię jednak ponad namiętne instynkty, ponad rozbudzone namiętności i ponad to, co w naszym przeseksualizowanym świecie tak często bywa pochopnie nazywane "miłością". Od 1 do 7 kwietnia Gdy uniesiesz się złością na jakiegoś człowieka, staniesz się nagle zupełnie innym. Ale ten drugi także się zmieni. Stanie się posępny i ponury. Przynajmniej w twoich oczach. Bo nie będziesz umiał dostrzec w nim nic jasnego. Od 8 do 14 kwietnia Zburz mur płaczu Istnieją ludzie, którzy znajdują zawsze powód do niezadowolenia. Za każdym razem, kiedy spotykają się z przyjaciółmi czy znajomymi zaczynają swoją odwieczną pieśń żałobną: o trudnych czasach, o uchybieniach innych, o złej pogodzie, o chorobach, o wszystkich przeciwnościach losu, które nieuchronnie na nas czyhają. To oczywiste, że każdy człowiek ma swoje troski i zmartwienia, ale przecież tego nie trąbi się wszystkim wokoło. Nie czyń ze swego życia muru płaczu! Wtedy w czasach prawdziwej udręki znajdziesz łatwiej życzliwe serce, które będzie gotowe dzielić swoje troski. Od 15 do 21 kwietnia Ognisko domowe Aby być szczęśliwym, potrzebujesz ogniska domowego. Bez niego jesteś zagubiony w labiryncie życia. W domu znajdujesz spokój, gdy jesteś zmęczony. W domu znajdujesz zrozumienie, gdy cię przygniata zmartwienie. W domu znajdujesz ciepło i przywiązanie, gdy życie stanie się twarde i bezwzględne. Przy ognisku domowym spoczywa ciche, zadziwiające szczęście, którego nigdzie nie znajdziesz. O dobre, przytulne ognisko domowe musisz dbać sam. Ty jesteś odpowiedzialny za wszystkich, którzy z tobą żyją w domu. Nie bądź nie udzielającą się, milczącą kłodą, niewolnikiem telewizji, ani hałasującym dręczycielem. Urządzaj swój dom nie drogimi przedmiotami, lecz dobrocią i uprzejmością, darami swojego serca. Każdy powinien być szczęśliwy u ciebie mając skrawek nieba z twojej dłoni. Od 22 do 28 kwietnia Szukaj własnej drogi Im bardziej będziesz ulegał przybierającemu na sile materializmowi, który powoduje strach i bojaźń, im bardziej twoja osobowość będzie dusić się pod presją reklamy, tym wyraźniej stracisz radość życia. Wrażliwość i serce zostaną zagłuszone coraz to nowymi zachciankami, które nie mają nic wspólnego ze szczęściem, ale które komercjalizują twoje życie. Nie ulegaj pokusom wszechobecnej reklamy, ona traktuje ciebie jak maszynę, która ma tylko kupować, kupować i kupować... Spróbuj się przeciwstawić tak bardzo rozpowszechnionym dziś sposobom postępowania, które w gruncie rzeczy obliczone są na zaspokojenie żądzy chciwości i przypominają taniec wokół "złotego cielca". Możesz być sobą! Masz swój własny rozum. Masz swoje własne serce. Bądź sobą i krocz swoją własną drogą w prostocie, umiarkowaniu i miłości bliźniego, a znajdziesz może po raz pierwszy prawdziwą radość. Od 29 kwietnia do 5 maja Optymizm Nie spoglądaj tylko w dół, na ciemne strony życia. Nie bądź czarnowidzem. Przez to będziesz jedynie blady, przygnębiony i chronicznie chory. Zauważ także słoneczne strony życia. Bądź optymistą. Optymizm to najprostsza i najtańsza kuracja na długie, zdrowe i szczęśliwe życie. Potrzebny do tego jest zdrowy duch i prawdziwa radość. Nie żądza posiadania, która sprawia, że umiesz cieszyć się jedynie z luksusu i zachcianek, ostentacji i nadmuchanego prestiżu. Radość, która kończy się z ostatnimi kroplami na dnie pucharu albo zamiera wraz z ostatnimi dźwiękami z wieży Hi-Fi albo też gaśnie z ostatnim pocałunkiem, nie jest prawdziwą radością. Prawdziwa radość ma głębokie korzenie. Ona wyrasta z ducha miłości, który jak płomień przeskakuje z serca do serca. Ona ma swoją przyczynę w boskim duchu. Życzę ci, aby znajdując radość i pokój, znalazł po prostu mały skrawek raju. Od 6 do 12 maja Dobre sąsiedztwo Ludzie mieszkają w jednym domu, w jednym bloku, na jednej ulicy zupełnie blisko siebie. Nogą być dobrymi sąsiadami i znajomymi. Ale często zdarza się, że panuje między nimi napięcie a nawet wrogość. Często wprawiają cię w złość drobne uchybienia sąsiada, a jego denerwują znów twoje słabostki. Takie współżycie może stać się bardzo nieprzyjemne. A tymczasem przy pomocy dobrej woli, można osiągnąć rzeczy, których nikt nie uważał za możliwe. Uważasz, że jesteś tolerancyjny i wspaniałomyślny i dlatego przytakujesz gdy ci się powie: "Ludzie są lepsi, aniżeli się przypuszcza". Dlaczego nie może się to odnosić także do twojego sąsiada? Jeżeli jego samochód jest większy niż twój, nie musi to zaraz powodować wypowiedzenia wojny. A jeżeli twój sąsiad rozmawia o tobie ze swoimi znajomymi, nie musi to znaczyć, że ciebie oczernia. Od 13 do 19 maja Są ludzie, którzy kąpią się w pieniądzach. Inni znowu mogą z trudem zanurzyć jedynie swój mały palec od nogi w wodę. A mimo to, właśnie oni stają się owymi wielkimi pływakami! Od 20 do 26 maja Zły dzień Każdy ma od czasu do czasu swój zły dzień. Nic mu się nie udaje, wszystko idzie nie po myśli. Może przeżyłeś już dni, w których miałeś dosyć życia... w których nie chciałeś więcej żyć. Kiedy wszystko mija jakoś tak obok ciebie, kiedy się nie ukazuje żaden promyk nadziei. Wówczas może być tak ciemno, że nigdzie nie dostrzegasz żadnego wyjścia. Czujesz się opuszczony i samotny. Możesz stać się do tego stopnia rozgoryczony, że chciałbyś wszystko i wszystkich przekląć: Boga, życie, ludzi. Pamiętaj: w takich momentach nie wolno ci podjąć żadnego postanowienia! Miej cierpliwość i odczekaj przynajmniej jedną noc. Gdy wierzysz w Boga, popatrz w górę. Jeżeli nawet rozdałeś i przegrałeś wszystkie swoje karty, to i wówczas Bóg ma zawsze w dłoni jeszcze jeden atut dla ciebie! Od 27 maja do 2 czerwca Pociecha Życie może być ciężkie, okropnie ciężkie. Życie może ci głęboko zranić duszę. W takich chwilach, pełnych udręki, każdy człowiek szuka pocieszenia. Bez pocieszenia trudno jest żyć. Ale pocieszeniem nie może być alkohol, tabletka uspokajająca ani strzykawka, które tylko zamroczą cię na jakiś czas, byś się potem pogrążył w jeszcze ciemniejszą noc rozpaczy. Pocieszenie jest jak łagodny balsam spływający na głęboką ranę. Pocieszenie jest jak nieoczekiwana oaza na bezkresnej pustyni, która pozwala ci znowu uwierzyć w życie. Pocieszenie jest jak łagodna, uspokajająca dłoń na twojej rozgorączkowanej głowie. Pocieszenie jest jak dobre oblicze kogoś, kto zrozumie twoje łzy, kto wysłucha twojego udręczonego serca, kto w twojej trwodze i rozpaczy zostanie przy tobie i pozwoli ci znowu ujrzeć parę gwiazd na niebie. Pocieszenie to Duch Boży, który wchodzi, gdy twoje drzwi są otworem i który tobie, jako podarunek kładzie na stole "pokój, radość i miłość"; dary, które ci pozwolą żyć. Od 3 do 9 czerwca Przebaczenia Czy żyjesz w pokoju, w zgodzie z twoją rodziną, przyjaciółmi, sąsiadami i wszystkimi ludźmi? Może jest ktoś, kto obraził ciebie, może zranił głęboko? Może był to twój własny mąż albo twoja własna żona. Może twoje dziecko? W sercu krwawi ci teraz wielka, otwarta rana. Chcę cię prosić o coś, co ci ciężko przyjdzie. Przebacz! Nie mów: "To niemożliwe. Wszystko poświęciłem dla tego drugiego. Wszystko mu dałem. Przebaczyć? Nie, tego nie mogę!" Ty nie dałeś wszystkiego, jeszcze nie. Dopiero wtedy możesz powiedzieć, że wszystko dałeś, gdy przebaczysz. Przebaczenie to najwspanialszy prezent! To boski podarunek. I ty potrzebujesz przebaczenia. W przebaczeniu zabliźniają się otwarte rany i zakwita miłość. Od 10 do 16 czerwca O nieobecnych mów tylko dobrze Najczęściej mówi się o ludziach źle, gdy nie są obecni. Ale jeżeli ów obecny zjawi się nagle, natychmiast ustaje to złe gadanie. Często nawet dobrzy z natury ludzie biorą udział w tej "zabawie", która jest niegodnym tchórzostwem. Nieobecny to łatwa ofiara. Nie może się bronić. Nie potrafi odpowiedzieć. Nie może nawet na ciebie spojrzeć. To, co czynisz, obmawiając go, jest jak uderzenie sztyletem w jego plecy. Przez to, co powiedziałeś, ów nieobecny staje się zupełnie innym człowiekiem w oczach twoich słuchaczy. Na miejscu dobrego stanie się zły. Z przyjaciela będzie wróg. W ten sposób niszczy się niewinnych ludzi. W ten sposób rozpadają się małżeństwa i zostają rozdzielone rodziny. Przyjaźnie ulegają zniszczeniu. Całe międzyludzkie współżycie zostaje zarażone śmiertelnym rakiem. Mów zawsze o twoim bliźnim, tak jak gdyby był obecny. Kto wie o drugim coś dobrego i chętnie to rozpowiada, potrafi każdego dnia wyczarować wspaniałe rzeczy. Od 17 do 23 czerwca Spójrz na kwiaty, one nie mają rąk. Po prostu rosną, kwitną. Bezinteresownie ofiarowują każdemu to, czym są: piękno i radość. Nie żądają niczego. Niczego nie potrzebują, za wyjątkiem słońca, a ono świeci wszystkim. Od 24 do 30 czerwca Humor Niektórzy ludzie pracują zawzięcie, by zdobyć sobie poważanie. Są śmiertelnie powaŻni, przejęci i zajęci tylko sobą. Męczą się i harują ponad siły, by zapewnić sobie dobrobyt. Gdy się na to patrzy, można im tylko współczuć. Prawdziwą hierarchię wartości stawiają bowiem na głowie. Pogrążają się w labirynt, w którym, zachowując wszelkie pozory, kultywowany bywa skrajny egoizm. Jak można temu zaradzić? Trzeba się śmiać! Śmiech to zdrowie. Czy troszczymy się wystarczająco o tę dziedzinę naszego życia? Śmiech uwalnia od napięcia. Śmiech odpręża. Świat nabiera nagle odmiennych barw. Nie wszystkie sprawy okazują się tak strasznie ważne. Gdy mamy humor potrafimy się śmiać z własnych błędów. Gdy mamy humor uwolnimy się od przesadnych trosk, które czasami nie pozwalają nam oddychać swobodnie. Wraz ze śmiechem rozszerza się też nasze serce, szczególnie dla tych ludzi, z którymi żyjemy pod jednym dachem. Od 1 do 7 lipca Sposób na piękność Wiele ludzi wydaje dużo pieniędzy, aby ładnie wyglądać. Z tego pragnienia, by pokazać się innym, atrakcyjniejszym niż się jest w istocie, prosperuje cała gałąź przemysłu. W dzisiejszych czasach pielgrzymuje się do instytutów piękności. Tam wewnętrzna powłoka człowieka zostaje przy pomocy wszelkich możliwych środków wypolerowana na najwyższy połysk. Drogie są te zabiegi, a ich efekty w rezultacie wcale nie trwają długo. Spróbuj teraz nowej metody. Ona nic nie kosztuje, a mimo to jest skuteczna: uśmiech! Ta metoda zaczyna się w sercu człowieka. Nie chodzi tu bowiem o sztuczny uśmiech, który nakładamy, by zyskać sobie klientelę czy przypodobać komuś. Ważny jest uśmiech, który wypływa z wewnętrznego pokoju, z radości dobrego serca. Taki uśmiech czyni pięknym każdego człowieka. Staraj się okazywać innym swoje dobre serce. Wtedy nie będzie ważne, że twój nos jest zbyt krótki albo za długi, spłaszczony lub zadarty. Nikt nie będzie zwracał uwagi na to, że masz zmarszczki albo piegi i że twoja głowa jest już osiwiała. Gdy uśmiech dobroci opromieni twoją twarz, dla wszystkich będziesz piękny i atrakcyjny. Od 8 do 14 lipca Przestrzeń kosmiczna Fascynująca jest historia odkrywania i zdobywania kosmosu. Ale cóż znaczy dla ludzkości to przełamanie kosmicznej bariery, gdy równocześnie na naszej małej planecie Ziemi wznosimy mury nieufności i nienawiści? Łatwiej jest widocznie ludziom unieść się w przestrzeń kosmiczną aniżeli stworzyć sobie na ziemi bezpieczną przestrzeń życiową. Na cóż nam latające statki kosmiczne, gdy nie potrafimy głodującym dać najprostszej strawy, by nie umierali z głodu? Ludzie wiele teraz studiują. Są na bieżąco z najnowszymi osiągnięciami nauki i techniki. Lecz kiedy będą dobrzy, serdeczni, przyjaźni i gotowi do przebaczenia? Kiedy zaczną nareszcie poważnie troszczyć się o pokój i szczęście na ziemi? Pomyśl w jaki sposób ty sam możesz się do tego przyczynić? Najlepiej, gdy już od dziś zaczniesz być dobrym, serdecznym i przyjaznym wobec swoich sąsiadów, kolegów, rodziny a nawet obcych ludzi. To jest o wiele ważniejsze dla pokoju na ziemi aniżeli wszystkie cuda najnowszej elektroniki. Od 15 do 21 lipca Dlaczego? Na co się uskarżasz? Może twoja praca jest zbyt ciężka? A może nie potrafisz już pracować? Może nie masz czasu na odpoczynek? A może nudzisz się całymi dniami? Masz za mało pieniędzy? Nie stać cię na wiele rzeczy? Na co narzekasz? Odwiedziłem dzisiaj człowieka, który ma około czterdziestu lat i jest nieuleczalnie chory. Od trzech tygodni cierpi okropnie. Trudno na to patrzeć. Jego żona siedzi bezradnie przy szpitalnym łóżku; w domu czeka pięcioro dzieci. Ten człowiek popatrzył na mnie i zapytał: "Dlaczego?" Do szpiku kości przeszyło mnie to pytanie. Właśnie, dlaczego? Dlaczego on a nie ja? Dlaczego ja a nie ty? Na to nie potrafi mi nikt odpowiedzieć. Mam tylko Boga, który przez cierpienie i śmierć każde życie doprowadza do celu. I który mnie nagle pyta, dlaczego nie jestem szczęśliwy i wdzięczny za to co mam. Od 22 do 28 lipca Żyjemy w ciągłym pośpiechu, dzisiaj wszystko musi szybko iść. W czasach, gdy nikt nie ma czasu, spróbuj pozostać człowiekiem. Nie pozwól zapędzić się w bezsensownej gonitwie! ślimak także dotarł do Arki Noego. Od 29 lipca do 4 sierpnia 99 złych stron Czy masz zwyczaj, gdy mówisz o innych, wspominać o ich złych wadach? Jeżeli tak, to coś tu nie gra, brakuje ci czegoś. Jesteś ślepy albo masz przynajmniej beznadziejnego zeza. Nikt nie zechce z tobą żyć ani pracować. Jeżeli jednak zupełnie zwyczajnie opowiadasz o innych dobre rzeczy, wtedy jesteś lubiany, wtedy inni szukają kontaktu z tobą, bo wiedzą, że jesteś dobrym człowiekiem. Jeżeli chcesz być szczęśliwy w małżeństwie, to powiedz coś dobrego o twoim mężu, żonie. Jeżeli nawet jesteś przekonany, że ten drugi człowiek posiada 99 złych stron, a tylko jedną dobrą, to i wtedy opowiadaj o tej jednej dobrej, a inne może zmienią się na lepsze. Powiedz coś dobrego jeszcze dzisiaj, a wniesiesz słońce, we wszystkie serca. Od 5 do 11 sierpnia Ciesz się życiem! Powiedz mi szczerze, czy i ty masz dosyć tego życia? Gdy się tak rozejrzeć po ludziach, można odnieść wrażenie, że wielu wprost żałuje, że żyje. Zauważają tylko ciemne i złe strony swego życia, nie widzą tego co dobre i piękne. Wpatrują się w błoto, a zapominają o gwiazdach. Są niewolnikami swoich trosk. Są ślepi, bo nie dostrzegają radości, którą przynosi każdy dzień. Jesteś szczęśliwym w małżeństwie! W twoim domu panuje pokój! Bądź więc wdzięczny i nie zrzędź: "moglibyśmy mieć to, moglibyśmy mieć tamto!" Gdy słońce świeci, nie mów: "Jutro na pewno będzie padać". Używaj wspaniałej pogody, ciesz się z tego co masz! Bądź zadowolony! Gdy jesteś zdrowy nie daj się ponieść obawom: "Jak długo to jeszcze potrwa?" Chciej żyć i pracować. Kochaj życie! Ono jest tego warte. Od 12 do 18 sierpnia Dom Żyjesz naprawdę? A może jesteś tylko zaprogramowany i popychany z zewnątrz jak jakaś rzecz na taśmie produkcyjnej, gdzie wytwarza się artykuły powszechnego użytku. Czy wiesz, ile radości i szczęścia tracisz każdego dnia? Niech twój samochód raz wreszcie postoi w garażu, a ty ciesz się wspólnym pobytem wszystkich w domu. Zajmij się dziećmi, a nie gazetą. Wyłącz czasem telewizor i te ostatnie pół godziny dnia przeżyj ze swoim współmałżonkiem, a nie obok. Do bardzo ważnych spraw w rodzinie należy, wspólne spożywanie posiłków. Spróbuj być szczęśliwy, tak po prostu, na co dzień. Przede wszystkim nie szukaj szczęścia w martwych, bezdusznych przedmiotach. Szukaj go najpierw "w domu", w swych serdecznych związkach z rodziną. Od 19 do 25 sierpnia Wmawianie sobie Ludzie zarozumiali i tylko sobą przejęci przypominają Don Kichota. Uważają, że są wspaniali. Można by z nimi nawet przeżyć sporo przyjemnych chwil, gdyby nie byłoby to takie trudne. Ci ludzie nie są w stanie zrozumieć, że oprócz nich istnieć może jeszcze ktoś godny uwagi. Za każdym razem, gdy coś opowiadasz, mają w zanadrzu historyjkę, wobec której twoja blednie. Twoja praca nie jest warta zainteresowania w porównaniu z tym, czego oni dokonują. Każdy sprzeciw jest dla nich obrazą, a ich niepowodzenia są najprawdziwszym końcem świata. Z biegiem czasu tacy ludzie stają się nie do wytrzymania, ale sami tego oczywiście nie zauważają. Dzieje się jeszcze gorzej: oni paraliżują całe otoczenie. Działają jak jakiś blokujący hamulec. Pozostań już lepiej normalny. Bądź zupełnie normalnym człowiekiem. To nic nie kosztuje. Od 26 sierpnia do 1 września Radość z pracy Szczęście człowieka zależy podobno od radości, którą znajduje on w wypełnianiu codziennych obowiązków. Jeżeli to prawda, wówczas bardzo źle bywa dzisiaj z tym szczęściem. Tak wiele ludzi chodzi do pracy bez zapału. Pracują, bo muszą mieć pieniądze na życie. Nie mało jest takich, jak się wydaje, którzy tylko dlatego jeszcze żyją, bo czekają na weekend lub urlop. Bo mogą po pracy oglądać telewizję, bo mają samochód, którym można się gdzieś wyrwać. Całe życie wydaje się być automatycznie zorganizowane. Nic nie pozostawia się przypadkowi ani też osobistej inicjatywie. Wygląda na to, że ludzkie ręce dlatego tylko jeszcze są używane, bo maszyny dotąd nie są wystarczająco rozwinięte. Nie musimy wcale tego świata przeklinać, spróbujmy na nowo ożywić go duchem. Nasz wzrok powinien sięgać dalej niż tylko na te śruby, które dokręcamy, lub na formularze, które wypełniamy. Dzisiaj może bardziej niż kiedykolwiek nasza praca uzależniona jest od tysiąca innych ludzi. Wraz z nimi pracujemy w trosce o nowy świat i dla życia godnego człowieka. Radość z pracy musi szczególnie dzisiaj być wspólną radością. Zacznij poniedziałkowy ranek w nastroju jaki miałeś w piątek po pracy. Od 2 do 8 września Jeżeli uśmiechasz się do dzieci, odpowiadają one uśmiechem. Jeżeli uśmiechasz się do dorosłych, pytają się: "Dlaczego on się uśmiecha?" Od 9 do 15 września Odrobina miłości "Dłużej nie wytrzymam. Jestem zupełnie wykończona. Mam co prawda wszystko, czego tylko dusza zapragnie. Mam tysiące drogich rzeczy. Mój mąż zarabia bardzo dużo pieniędzy. Jestem gotowa jednak ze wszystkiego zrezygnować za trochę miłości, za odrobinę życzliwości". Rzeczywiście, lepiej jest żyć w nędznym szałasie, ale cieszyć się miłością drugiego człowieka niż w pałacu i bez miłości. Troszcz się o miłość, o uczciwą, serdeczną miłość. Nie powiększaj grona tych samolubów, którzy swojego psa, swoje hobby albo swoją knajpę bardziej lubią niż własną żonę; którzy chętniej oglądają telewizję niż własną rodzinę. Bądź przyjazny, serdeczny, pełen miłości i wyrozumiały przede wszystkim w domu! Jeden gram miłości jest więcej wart niż wszelki luksus. Od 16 do 22 września Drobne gesty Pewien stary człowiek siedzi codziennie przed drzwiami swojego domu. Wielu ludzi przechodzi każdego dnia obok niego. On zna ich prawie wszystkich z widzenia. Któregoś dnia nagle ktoś zatrzymał się przed nim; stary człowiek był tym szczerze zaskoczony. Przechodzień uśmiechnął się i wręczył mu małą paczkę tytoniu, mówiąc: "To do fajeczki. Trzymaj się". Przez wiele dni ów stary człowiek był nad wyraz szczęśliwy z powodu tego drobnego gestu. Jakiś mały, Niewymuszony gest, oznaka zauważenia starego człowieka może znaczyć więcej, niż bezosobowy przekaz pieniężny albo zorganizowana akcja pomocy. Bądź zawsze dobrym dla starych. Bądź delikatny i łagodny także wobec starego ojca i wobec twojej starej matki. Okazuj im każdego dnia swoje serce. Ich szczęście leży w twoich rękach. PomyśL o tym, że i ty także będziesz kiedyś stary! Od 23 do 29 września Czułe zetknięcia Dzisiaj potrafimy błyskawicznie wysyłać wiadomości na cały świat, a astronautów na długie miesiące w kosmos, ale coraz trudniej przychodzi nam odnaleźć drogę do serc tych, których kochamy. Przypomnij sobie jak dawno temu szliście z twoim mężem lub z twoją żoną serdecznie objęci? Pomyśl, kiedy ostatnio bawiłeś się ze swoimi dziećmi? Przez delikatny, czuły gest może zrodzić się klimat sympatii o wiele głębszy niż by to słowa wyraziły. Czuły, życzliwy dotyk dłoni może zdziałać czasami o wiele więcej niż całe mnóstwo pięknych słów. Ale musi to być gest rzeczywiście przepojony miłością a nie taki poprzez który chcemy coś wziąć w posiadanie. To byłoby tylko zwykłe pożądanie. Bądź miły dla ludzi, i kochaj ich sercem, które daje. Od 30 września do 6 października Wewnętrzne zubożenie Do najbardziej fatalnych następstw dobrobytu i bogactwa należy wewnętrzne zubożenie człowieka. Wiele ludzi posiada eleganckie mieszkania, nowoczesne wille z najnowocześniejszymi urządzeniami, pełne zamrażarki, ale ich głowa jest pusta. Zabierz im samochód, telewizor, wideo i pogodę, a nie będą mieli tematu do rozmowy. Ich wnętrze jest puste. Są pozbawieni fantazji i bezmyślni. Przypominają jeszcze jeden przedmiot wśród innych składających się na wyposażenie ich willi. Pamiętaj, że także i ty jesteś zagrożony. Broń się i przeciwstawiaj takiemu rozwojowi. Nie pozwól zredukować się do automatu manipulowanego z zewnątrz, a wewnątrz kompletnie martwego. Szukaj ciszy, spokoju. Pozwól sobie na parę minut zastanowienia i medytacji... Ucz się wsłuchiwać w słowa drugiego człowieka. Uwolnij się od nacisku modnych poglądów i od chęci posiadania tego, co dzisiaj tak bardzo chciało by się mieć. Używaj dobrobytu, ciesz się z udogodnień, lecz nie dozwól sprzedać swojego serca. Nie dozwól swojemu duchowi się zszarzeć, stać się szarym jak szary materiał, bezbarwnym, bez życia, bez czucia i sensu. Radość i szczęście nie przychodzą nigdy z zewnątrz, ale zawsze wyrastają od wewnątrz! Od 7 do 13 października Życie w pokoju Gdy ktoś umrze, mówimy: "Niech odpoczywa w pokoju". Lecz dopóki ten drugi żyje, dopóki potrafi się przeciwstawiać i być innego zdania, należy do innej partii, mówi innym językiem albo ma odmienny kolor skóry, to uchodzi za dziwaka lub wręcz wroga. W najlepszym przypadku za uparciucha. "Pokój" między nim a tobą wydaje się zadaniem nie do spełnienia. "Odpoczywanie w pokoju" jest chyba łatwiejsze niż "życie w pokoju". Cały świat pragnie pokoju. Lecz tylko nieliczni są gotowi kroczyć drogą pokoju do drugiego człowieka, do bliźnich. Tak trudno jest iść drogą prawdziwego porozumienia i wzajemnego przebaczenia. Pokój nie może zaistnieć, gdy nie ma wzajemnej miłości, a międzyludzkie współżycie wciąż źle się układa. Pokój może zapanować tylko wówczas, gdy znów nauczymy się rozmawiać. Ale sam dialog jeszcze nie wystarcza. Stół konferencyjny to dopiero początek. Konieczne jest wzajemne przebaczenie. Od 14 do 20 października Przez całe życie człowiek poszukuje wciąż jakiegoś domu. Jedynym domem, w którym człowiek wiecznie może mieszkać, jest miłość. Od 21 do 27 października Nie luksus daje przytulność Szukasz towarzystwa, szukasz przytulności. Chciałbyś z innymi się cieszyć i być radosnym. Tęsknisz za atmosferą odprężenia. A zaczynasz kupować i kupować bez miary. Biedne dziecko dobrobytu, dlaczego nie wyglądasz na szczęśliwe? Dlaczego tak rzadko się śmiejesz? Dlaczego tak łatwo ponoszą cię nerwy? Dlaczego te wszystkie piękne rzeczy czynią cię w końcu pustym? Dlaczego nie mogą cię zadowolić? Bo to są tylko martwe przedmioty. Mogą być bardzo pożyteczne i bardzo pomocne. Wielekroć możesz ich z pożytkiem używać. Ale nigdy nie dadzą ci one choćby gramu miłości. Nie luksus daje przytulność, lecz miłość. Tylko miłość może sprawić, że życie staje się piękne. Lecz miłości nie można kupić. Ona jest bezcenna. Gdy musisz płacić za miłość, nie jest to już miłość. Od 28 października do 3 listopada Adrenalina Jeżeli łatwo unosisz się złością z byle powodu, jeżeli prędko przestajesz panować nad nerwami, to posłuchaj uważnie, co ci chcę powiedzieć. Dlaczego się unosisz? Wybuchy złości tylko komplikują jeszcze bardziej każdą sprawę. Zaostrzają już napiętą sytuację w małżeństwie, w rodzinie, w kręgu znajomych, w miejscu pracy. Twój system nerwowy przeżywa trzęsienie ziemi. Wszystko zaczyna się chwiać. Złość jest niezdrowa. Pięści się zaciskają, głos się załamuje, wszystkie mięśnie naprężają się do walki. Adrenalina została wstrzyknięta do żył. Złość podnosi ciśnienie krwi. Nie bądź głupi! Złość to najgorsza reakcja na kłopoty; obrazę, prowokację. Gdy zauważysz, że cię opanowuje złość, spróbuj natychmiast gdziekolwiek usiąść. A jeszcze lepiej: położyć się. Bardzo trudno jest bowiem dać się ponieść złości, gdy się leży. Od 4 do 10 listopada Niepowodzenie Często spotyka się ludzi, którzy są stale przygnębieni. Każde niepowodzenie traktują jak katastrofę. Każde ukłucie szpilki odczuwają jako zamach na ich życie. Najdrobniejszy ból, mała niedyspozycja wprowadza ich w stan alarmowy. Ci ludzie mają złe przyzwyczajenie do dramatyzowania wszystkiego. I to właśnie czyni ich tak nieszczęśliwymi. Narzekają i skarżą się: "To mogło się tylko mnie przydarzyć". "Znowu coś mi dolega". "U mnie wszystko idzie źle, jestem takim pechowcem". "Po prostu nie mam szczęścia". Ich życie uczuciowe jest rozstrojone. Drobne niepowodzenia przemieniają się w ich sercu w wielkie maksymy nieszczęścia i biedy. Nie zapominaj dobra, które każdego dnia może dać ci zadowolenie. Istnieje tysiąc małych spraw, na które nie zwracasz uwagi. Spisz je sobie. Nie zakwaszaj więcej twoich dni złym nastrojem, ani cierpiętniczą miną. Niepowodzenia są nieuniknione i będą się zdarzać, ale na każde z nich przypada wiele radości. Tylko myśmy już zapomnieli jak się nimi cieszyć! Każde niepowodzenie wykorzystaj jako bodziec, by iść naprzód. Będziesz wtedy innym człowiekiem. Będziesz pracował jak koń, a spał jak niemowlę. Od 11 do 17 listopada Bądź zawsze młody sercem Mamy młode serce, tak długo jak długo umiemy kochać życie, takim jakie ono jest. Życie ze swoimi dobrymi, ale także ze złymi stronami. Mamy młode serce, tak długo jak długo potrafimy kochać ludzi i życzyć im szczerze tego wszystkiego czego im brakuje, a tak bardzo jest potrzebne. Kto się starzeje zachowując młode serce, ten wie jak należy przyjmować ze spokojem te liczne małe i większe uciążliwości podeszłego wieku. Taki człowiek zna sens życia i sens umierania. Wie jak "krótkie" i jak "małe" jest wszystko na tej ziemi, bo żyje nadzieją na życie wieczne. Od 18 do 24 listopada Diament Może jesteś prawdziwym diamentem. Lecz diament świeci pełnią blasku dopiero po oszlifowaniu. Wśród nas żyją ludzie, cenni jak diamenty, ale są jeszcze często surowi i nieoszlifowani. Ta surowość tkwi ukryta w pozornie drobnych sprawach. Wychodzi na jaw na przykład wtedy gdy się tylko wszystko krytykuje. Gdy się samemu zawsze do przodu pcha. Gdy się widzi dobro wyłącznie u siebie. Gdy jest się zdania, że samemu nie popełnia się błędu. Gdy się mówi tylko o sobie, o swoich chorobach, a innych się nie wysłuchuje. Czy nie powinno się u ciebie oszlifować jakiejś surowej strony? Nie odkładaj tego na jutro, zacznij jeszcze dzisiaj. Weź sobie do tego parę dobrych kamieni, twojego męża albo twoją żonę, przyjaciela albo przyjaciółkę, dobrego kolegę. Oszlifowany staniesz się cudownym klejnotem. Od 25 listopada do 1 grudnia Ten świat potrzebuje więcej serca. Twojego serca! Od 2 do 8 grudnia Każdego ranka i wieczoru Każdego ranka stań obiema nogami na ziemi, na naszej dobrej ziemi i mów: "Kochany, dobry poranku! Jestem szczęśliwy, że jestem tutaj, że mój dom ma dach, że świeci słońce! Dziękuję za to, że z wzajemnością kocham ludzi w swoim małym raju, że mogę pracować i że nie potrzebuję żadnego auta-potwora i żadnego futra-zmory, by się gdzieś wybrać!" Każdego wieczoru postaw kropkę i przerzuć tę stronicę życia. Gdy kropki nie postawisz nie posuwasz się do przodu. Oddaj więc każdego wieczoru całkowicie zapisaną stronicę, taką jaka jest. Oddaj ją w ręce Ojca. Wtedy możesz jutro od nowa zacząć. Nie zapomnij: każdy dzień jest dany tobie jak wieczność, byś był szczęśliwym! Od 9 do 15 grudnia Gwiazdy Gdy światła ludzkie wygasną i zgiełk świata umilknie, wówczas widzimy gwiazdy. Wówczas możemy usłyszeć znów ciszę. Na nocnym nieboskłonie są gwiazdy, których myśmy nigdy jeszcze nie widzieli. Ale gdy ciemność stanie się jeszcze głębsza, wtedy one świecą. Pojawiają się jak nadzieja, ukażą jakieś wyjście. Znów spoglądasz w górę. Kiedy obawy i cierpienie, kłopoty, choroba i niepokój pogrążają w mroku twoje życie, wówczas dzieci światła zapalają ci gwiazdy. Od 16 do 22 grudnia Boże Narodzenie Zakładajmy wśród pustyni życia oazy, bądźmy ludźmi-oazami, w których bije wrażliwe serce. Boże Narodzenie jest wezwaniem, by odrzucić wszelką przemoc i by uzdrawiać ludzkie rany delikatnymi rękoma. Jest wielkim wyzwaniem aby słowo "pokój" wypisać nad ziemią. Boże Narodzenie to fantastyczna próba, by całą naszą ziemię znowu uczynić bezpiecznym domem dla wszystkich ludzi, szczególnie dla biednych, chorych, dla ludzi, których tak łatwo można zranić. Już nigdy więcej żadne dziecko nie powinno się w chłodzie rodzić, w chłodzie żyć, samotnie i w chłodzie umierać. Boże Narodzenie jest wezwaniem, aby na naszej zimnej planecie znów rozgorzał ogień miłości. Na pustyni istnieją małe oazy. Boże Narodzenie może być w tysiącach miejsc. Każda wieś i każde miasto może się nazywać Betlejem i każde serce może stać się żłobkiem, w którym rodzi się"Człowiek" - miłość dla każdego człowieka. Od 23 do 29 grudnia Starajmy się być po prostu "ludźmi", zwyczajnymi, dobrymi ludźmi, którzy odrzucają wszelką przemoc. Nie ludźmi, którzy swym zachowaniem przypominają robota lub komputer. Lecz takimi, którzy mają wielkie, wrażliwe serce i zrozumienie dla wartości, które dziś w wirze konsumpcyjnego życia zagubiły się. Bądźmy ludźmi odmienionymi przez miłość! Prostszymi, spokojniejszymi, życzliwszymi, bardziej ludzkimi. Phil Bosmans, flamandzki ksiądz, wielki przyjaciel ludzi, pomógł niezliczonym, znękanym i cierpiącym istotom, odnaleźć na nowo chęć i radość życia. Jego książki zostały wydane w milionowych nakładach. Założony przez niego "Związek bez nazwy" stara się o podkreślenie ważności i wartości serca we współżyciu międzyludzkim. Jego druga z kolei książka, wydana przez Wydawnictwo Salezjańskie przynosi zapis różnorodnych doświadczeń życiowych i wiele głębokich przemyśleń. Książeczka ta zawiera kalendarzyk z miejscem na osobiste uwagi i przemyślenia. Może on stać się wiernym przyjacielem przez cały rok, a równocześnie być podarunkiem, który przemawia do serca! Phil Bosmans Bóg któremu wierzymy Wprowadzenie Niniejsza książka nie zawiera żadnej naukowej debaty o istnieniu Boga. Jest jedynie próbą, by w prostych słowach oddać pewne myśli, przeżycia i echo doświadczeń Rzeczywistości, która stała się dla naszego świata czymś obcym, a którą nazywam Bogiem. Nie potrafię wszystkiego ująć w słowa. Nie idzie mi o jakąkolwiek dyscyplinę naukową ani o naukowe twierdzenia. Chciałbym po prostu porozmawiać z tobą o prawdzie, która jest Miłością. Pragnę cię skontaktować z życiem, ze źródłem wszelkiego życia. Niczym żywa woda wytryskują z niej światło i miłość dla szczęścia człowieka. By wspólnie przemierzyć tę drogę ku źródłu, nie musisz być wykształconym. Nie potrzebujesz być uczonym ani bogatym. To, co chcę ci powiedzieć, dla wielu nie jest niczym nowym. To nie jest powieść, którą czyta się jednym tchem. Nie spiesz się z czytaniem. Przy lekturze tych stronic miej zawsze tę świadomość, że swoimi przemyśleniami do niczego nie chcę cię zmuszać. One stanowią jedynie propozycję i zaproszenie. O nic cię nie pytam Nie nalegam. Wcale nie musisz się ze mną zgadzać. Ja jedynie zasiewam. Być może, że sieję na wiatr, a może rzucam ziarno na kamienistą glebę. Lecz wierzę w zasiew. Gdzieś, kiedyś, padnie na dobry grunt. Na niejednej stronie trzeba o wiele więcej wyczytać, aniżeli tam zostało napisane. Słowa potrafią otworzyć drogi do nowych rzeczywistości, których nie można ująć w słowa. Znajdziesz je, gdy cisza będzie tak przejmująco wielka, że usłyszysz, jak woda zacznie przemawiać głęboko w źródle. Część pierwsza Boże, gdzie jesteś Boże, gdzie mieszkasz? Jak brzmi twój adres? Ludzie, obojętnie czy w Ciebie wierzą czy też nie, mają z Tobą ciężko. Zaszli bardzo daleko. Oddalili się o lata świetlne. Szukali granic wszechświata i nigdzie Ciebie nie znaleźli. Przy pomocy teleskopu i sondy kosmicznej wypatrywali nieprawdopodobnie daleko w kosmos, a nigdzie Ciebie nie zobaczyli. Boże, gdzie jesteś? Rozwój nauki potrafił wyjaśnić mnóstwo wyobrażeń o Tobie i rozwikłał wiele tajemnic. Boże, nie za długo nie będzie już nikogo, kto by się o Ciebie pytał. Nie będzie wnet nikogo, kto by się Tobą interesował. Boże, nie jesteś już oczywistością - stałeś się nieużyteczny w świecie komputerów i robotów. Zbędny w społeczeństwie, które jest elektronicznie sterowane. Niepotrzebny w świecie, w którym liczy się wyłącznie koszt i zysk, i który wciąż stawia pytanie: "Co to da?" Ludzie uczynili z siebie bożków, bożków dzisiejszych. Bożków, według własnej miary, według własnego smaku i na swoje podobieństwo. Użytecznych i przydatnych bożków, które się opłacają, które coś wnoszą. Bożków z własną świątynią i z własnym kultem. Na samej górze siedzi "władza". W podziemnych świątyniach strzeże się zasiewu grzybów atomowych i tam będzie czczona broń jądrowa, niczym anioł stróż. Wielu jest wyznawców i czcicieli "nauki", którzy pełni zachwytu pochylają się przed elektronicznymi ikonami. Przenajświętszy jest pieniądz i wszystko co za niego można kupić: wygoda, dobrobyt, prestiż i luksus. Na ołtarzach wszystkich tych bożków ofiarowane będą pokój i szczęście ludzi. Mali i słabi zostają po prostu wymazani. Na tych ołtarzach leży świat, by umrzeć. Boże, czy się od tych bożków odizolowałeś? Świat bez Boga Obcy świat. Świat, jak dom towarowy, gdzie za pieniądze można wszystko nabyć: szczęście za cenę płynu do kąpieli, dom z drugiej ręki od sprzedawców antyków i raj dzięki wypadowi na Majorkę. Świat, w którym zanieczyszczenia nabierają kosmicznych rozmiarów, a moralne jak i duchowe zniszczenie prowadzi do zbiorowego samobójstwa. Przestrzeń kosmiczna staje się poligonem, a co do naturalnych zasobów istnieje groźba, że zostaną zużyte przez jedno pokolenie. Szaleńczy wyścig zbrojeń i chaos gospodarczy są dowodem upadku ducha na całym świecie. Dawniej następstwa ludzkiej głupoty i krótkowzroczności były ograniczone z powodu mniejszych możliwości technicznych. A obecnie mogą one, biorąc pod uwagę rozwój techniczny, stać się wprost katastrofalne. Nauka i technika podnoszą zachód wysoko ponad pozostały świat. I sięgają gwiazd, lecz nie są w stanie uczynić ludzi na ziemi szczęśliwymi. Ogromna przepaść wytworzyła się pomiędzy naukowo-technicznymi możliwościami człowieka, a jego rozwojem etyczno-duchowym. świat przyszłości ze swoim skomplikowanym, wymędrkowanym, racjonalnym dziełem może stać się rezultatem działania istot, które mają do dyspozycji potrzebną wiedzę, ale którym brakuje "kultury serca" i które w swojej istocie pozostały na poziomie człowieka epoki kamienia łupanego. W procesie postępu umiera nasz indywidualny pogląd na świat. Postęp czyni ludzi niewolnikami, programuje ich i nimi manipuluje od kołyski aż po grób. Narodziny i śmierć podlegają interwencji techniki, która nie ma pojęcia o tajemnicy człowieka. Boga ogłoszono umarłym, a postęp naukowo-techniczny miał być jego grobem. Gdy patrzę na ten świat i widzę jak ludzie żyją, nieuchronnie rodzi się we mnie przekonanie: nie Bóg umarł, lecz ludzie przestają być ludźmi poprzez swoje wyroki o śmierci Boga. Widzę, jak ludzie błądzą w ciemnych labiryntach i szukają wyjścia. Zauważam ich, jak wegetują za szkłem i betonem, każdy w swojej skrzyni tylko dla siebie, w sztucznie klimatyzowanym powietrzu. Ludzie zagubili kontakt z przyrodą, ze swoją naturą i swoją własną wewnętrzną głębią. Nowoczesne stosunki międzyludzkie, warunki i sposoby mieszkania, i układy w pracy przyśpieszają proces rozpadu naturalnych wspólnot, a następstwem tego jest wyobcowanie, samotność i strach. Duch zostaje wyparty. Ludzie duszą się w materii. Stają się materialistami w myślach i odczuciach. Opanowani zostają przez chorobliwe umiłowanie pieniądza i posiadanie władzy i bogactwa. Widzę, jak ludzie ogarnięci zostają poczuciem braku sensu, absurdalnością wszystkiego, nicością. Liczba tych zniechęconych i sfrustrowanych, wewnętrznie rozbitych i nerwowo chorych wzrasta. Coraz więcej jest samobójstw i trup samobójczych. Ludzie są chorzy przez niezdrowy styl życia, chorzy przez przerwany rytm życia, chorzy przez zanieczyszczoną przyrodę, chorzy przez sztuczną żywność, chorzy przez przecenianie wartości pozornych, chorzy w chorym społeczeństwie. Wielu nie myśli o Bogu Religię otrzymali z matczynym mlekiem, lecz w swoim najgłębszym wnętrzu nigdy się na nią świadomie nie zdecydowali. Wiele jest obojętności i powierzchowności. Niewystarczająca jest także wiedza i prawdziwa informacja. Niezrozumienie i rozdrażnienie panuje z powodu różnorakich zachowań i wypowiedzi kościołów. Brakuje pociągających przykładów wierzących. A nade wszystko jest nadmierna konsumpcja, która wszystkie wyższe odczucia dławi w ogólnym procesie zdobywania dóbr materialnych. Materia zarasta człowieka niczym dżungla, a jego duch umiera. Ludzie rzucają się w świat oszołomienia. Ich ucieczka we wszystko, w zagłuszającą muzykę w alkoholizm i narkomanię jest czasami wołaniem o sens. O sens życia, rozsądne odpowiedzi na najważniejsze pytania życiowe. Nie stawia się dzisiaj głębszych pytań o sens życia. Odłożone zostały gdzieś bardzo głęboko. Zostały ukryte i zamrożone. A co wieczór ludzie są kuszeni przez telewizję pustymi widowiskami. Głęboko rozczarowani siedzą tam i czekają daremnie na odrobinę światła w świecie, który Boga i religię wyparł daleko na obrzeża życia. Po raz pierwszy w dziejach świata ludzie uważają, że w budowaniu społeczeństwa jest rzeczą całkowicie obojętną czy Bóg istnieje. Żadnych argumentów przeciwko Bogu się nie wysuwa. W dzisiejszym duchowym klimacie Bóg po prostu nie istnieje. Nasza obecna kultura opanowana jest przez konsumpcję i określona przez zasadę użyteczności. Bóg jednak nie leży na końcu konsumpcji. Nie można go sklasyfikować w kategoriach użyteczności. Religię i wiarę można przyjąć, lecz pytanie. które się przy tym rodzi - co to właściwie daje - jest równie bezsensowne i bezprzedmiotowe jak pytanie, czy piękno i miłość się opłacają. Powstała mentalność, której pytanie o Boga nie istnieje. Boga nie ma wśród ofert. Opinia publiczna, panujący klimat są całkowicie bezreligijne. Nie wierzyć - to praktyczne nastawienie życiowe większości ludzi. Poszukiwać i stawiać pytania Człowiek - mała, dziwna istota. Żyje i umiera wśród kamieni i betonu. Zawsze w pośpiechu. Ciągle w pogoni. Męczy go nadciśnienie, dokuczają mu wątroba i serce. Wciąż trapią go problemy, nieustannie jest w poszukiwaniu. Najczęściej jednak, zanim coś znajdzie, już nie żyje. Być może nadejdą czasy, kiedyś w dwudziestym pierwszym wieku, gdy człowiek w swoich poszukiwaniach będzie skazany na jakiś centralny komputer, który wyposażony zostanie we wszelką możliwą wiedzę. Lecz wówczas pytania będą jeszcze bardziej, jak nigdy dotąd, pytaniami o sens życia, na które postęp materialny nie będzie w stanie dać odpowiedzi. Istnieje nadzieja, że znowu człowiek zapuka do drzwi starych filozofów i wielkich mistyków. Chyba, że dozwolone będą jedynie pytania. na które odpowiedzieć potrafi komputer, a metafizyczne pytania zostaną zakazane, bo komputer byłby wówczas niemy. Człowiek jest i pozostanie w swojej najgłębszej treści istotą szukającą. Tylko najczęściej nie waży się pójść wystarczająco daleko. Na ogół zaś podąża za fałszywymi bożkami, które obiecują mu rozkoszny raj na ziemi. Lecz gdy tylko tam wkroczy, rozpryskuje się on niczym bańka mydlana. Tęsknota za utraconym rajem, została na zawsze wyryta w sercu człowieka. Ludzie są jak duże dzieci. Całe życie poszukują ciepła, tęsknią za miłością i odrobiną szczęścia. Pragną zacisza domowego i kogoś, kto ich lubi, przy kim poczują się bezpiecznie i znajdą schronienie. Ludzie szukają całe życie na niezliczonych drogach, często na bezdrożach i manowcach, jakiegoś stałego miejsca, ojczystego portu, stołu, chleba i wina, serca i czułej dłoni, milczącej obecności, która trwa nawet wtedy, gdy słowa zamilkną. Życie jednak uczy, że ludzie są dla ludzi tylko przejściowymi portami, małymi przystaniami na jakiś czas, niezależnie od tego, jak piękne mogą one być. Ludzie szukają, świadomie lub też nieświadomie, silnego strumienia, wielkiej fali, która ich zaniesie na inny brzeg, do ostatecznego portu, gdzie znajdą ciepło i bezpieczeństwo na zawsze. W porcie pełnym światła i miłości, który nazywam Bogiem. Boże, boję się o Twoje imię Masz wiele imion. Lecz wśród nich nie ma żadnego, które zawierało by tajemnicę Twojej istoty. Boże! Ludzie nadużywali Twojego Imienia, zamknęli Cię w doktryny. Wkleszczyli Cię w skomplikowany system ludzkich pojęć. Nałożyli Ci ciasny, zimny pancerz i wcisnęli ci miecz do ręki, by Twoim Imieniem pokryć swoje występki. Ludzie uważali,że Twoje Imię stanowi argument i usprawiedliwienie, by czynić najgorsze rzeczy. W ciągu wieków skalali Twoje Imię zbrodniami. Pisali je krwią i łzami niewinnych i bezbronnych. Z Twoim Imieniem na ustach prześladowali się wzajemnie, poniżali i mordowali. Boże, Twoje Imię stało się niezrozumiałe. Obawiam się, że wielu nie chce Go słyszeć. Boże nie ma języka, nie ma znaku, nie ma słów ani żadnych obrazów. Boże, Ciebie nie można wyrazić, jesteś niewysłowiony. Słowa stają się frazesami, gdy Ciebie potrzebujemy jako cudownego środka, którego chcemy użyć i sprzedać, którego należy codziennie przyjmować przeciwko wszelkim dolegliwościom. Słowa tracą swoją siłę wymowy, kiedy mają być czymś więcej aniżeli wezwaniem i zaproszeniem , by przybliżyć się do Ciebie. Słowa, pojęcia i obrazy, przy pomocy których chcemy się do Ciebie zbliżyć, pozostaną zawsze niewystarczające. Są one dziećmi określonej kultury i określonego czasu. Ta niewydolność w wyrażaniu się zmusza nas do nostalgicznych poszukiwań jakiegoś mistycznego języka, wykraczającego poza słowa i obrazy. Daleko poza granice wszystkiego, co widoczne i uchwytne. Wiem: "O Bogu można zamilknąć na zawsze". Lecz wiem także: "Boga można zagadać na śmierć". Męczę się tysiącami pytań Nie mogę uwierzyć w nic, w byt bezsensu, w jakąś absolutną pustkę. Nie mogę wierzyć, że życie jest przekleństwem, które poprzez wszystkie wieki miliony ludzi nawiedza. Nie mogę wierzyć, że prawo mocniejszego nigdy nie zostanie złamane. Ani, że słabi i biedni będą wiecznie tylko ofiarami. Nie mogę uwierzyć w to, że tylu niewinnych ludzi w dziejach było tak okrutnie prześladowanych i mordowanych, ani to, że ich jedyną perspektywą była nieskończenie długa czarna noc. Przeciwko temu wzdryga się moja cała istota. Jest to nie do przyjęcia dla ducha i serca. Nie mogę przyjąć rzeczywistości za całkowicie zrozumiałą, zgodnie z naukowymi stwierdzeniami, analizami i opisami. Ta rzeczywistość jest czymś więcej. Uważam, że niewidzialne nieskończenie większe jest od widzialnego. Jestem pewien, że w środku tego niewidzialnego świata, bez ograniczeń przestrzeni i czasu, jest obecna jakaś Istota, która świat widzialny niewidzialnymi palcami porusza. Niewidzialna rzeczywistość jest o wiele bardziej fascynująca aniżeli ta widzialna. Nie można jej pojąć doświadczeniem rozumu. Do tego służą oczy serca! Boga nie można udowodnić Jakżeż można udowodnić istnienie Istoty, która przewyższa pod każdym względem wszystkie możliwe systemy myślowe? Ze wszystkiego, co istnieje, odróżnia się Bóg w najbardziej radykalny sposób i nie można go naukowo określić, obserwować ani poznać. Przy pomocy rozumu możemy jedynie odszukać ślady Boga, lecz nie można Go objąć ani rozumieć. Bóg nie jest przedmiotem rozumu. Gdyby można było Boga ująć i pojąć w granicach rozumu, wówczas można by Go także zrobić, lecz wtedy miało by się najwyżej coś w rodzaju totemu. Sam rozum rozpoznać Boga nie potrafi. Myślenia nie można zredukować wyłącznie do procesów elektrochemicznych, rozgrywających się w mózgu. To materialistyczne ujęcie okazało się nie do przyjęcia. Sam rozum musi przyznać, że człowiek to więcej niż rozum. Znamy wiele spraw, których nie potrafimy samym rozumem rozwikłać. Poznać - może tylko cały człowiek. Pytania "dlaczego?" osaczają mnie niczym dżungla Nauka potrafi dziś wiele wytłumaczyć i zna odpowiedzi na mnóstwo pytań. Ale jeżeli chodzi o te ostateczne: "dlaczego", nie potrafi dać odpowiedzi. W sprawie Boga, jego istnienia, jego działania, nawet wielcy naukowcy byli najczęściej małomówni. Jedynie liczne pomniejsze duchy, chełpiąc się swoją pozycją i ślepe na swoje granice, wiedziały już zawsze o wszystkim wszystko: każda wiara w Boga jest naiwnym oszukiwaniem siebie i musi zostać przez naukę zdemaskowana. I tak powiedział pewien chirurg, że otwierał już wiele mózgów, a nie znalazł tam żadnej duszy. Znany astronauta natomiast opowiadał, że będąc we wszechświecie nigdzie Boga nie spotkał. Źdźbło trawy Poprosiłem ludzi nauki i techniki by stworzyli mi źdźbło trawy. I wyprodukowali mi takie źdźbło trawy, tak zielone, tak cienkie i tak wiotkie. Gdy jednak dokładniej się jemu przyjrzałem, zauważyłem, że jest martwe. Nie potrafiło oddychać. Nie potrafiło rosnąć. Nie mogło żyć ani umrzeć. Właściwie to nie miało ono nic z prawdziwego źdźbła, poza nazwą. Żadna krowa, a nawet koza nie mogła go jeść, ani mleka z niego zrobić. Słyszę, jak wszystkie źdźbła świata śmieją się ze źdźbła trawy zrobionego przez człowieka: "Ci wielcy ludzie nie są w stanie przy całej swojej wiedzy i technicznych możliwościach nawet maleńkiego źdźbła trawy stworzyć". Nauka nie jest wszechwiedząca Nauka i technika oddały człowiekowi ogromne usługi. Wyprowadziły go z niejednego ograniczenia dawnych czasów, wyzwoliły z wielu kajdan. Prawdziwa nauka nie stoi Bogu na drodze. Lecz nauka nie jest wszechwiedząca, także wówczas, kiedy bardzo wiele wie o procesach, które dokonują się we wnętrzu naszego widzialnego świata. Uczeni wszystkich dyscyplin kroczyli w długich procesjach poprzez stulecia i wzajemnie się sobie przeciwstawiali. W dzisiejszych czasach nauka jest coraz bardziej świadoma swoich ograniczeń. Coraz wyraźniej stwierdza, że nie jest w stanie stworzyć trafnego obrazu całej rzeczywistości. Rzeczywistość człowieka i świata okazuje się o wiele bardziej skomplikowana i bardziej tajemnicza. A przy tym rozliczne dziedziny współczesnej nauki obejmują tak ogromną liczbę zagadnień, że żaden ludzki umysł nie jest w stanie tego wszystkiego ogarnąć ani pojąć. Nauka nie da odpowiedzi, których oczekujemy na nasze pytania. Dopóki się pragnie zbliżyć do Boga wyłącznie za pomocą rozumu, dopóty pozostaje się to zewnętrznej stronie i nie można Go poznać, Każda definicja Boga i każde o nim wyobrażenie będzie w takim przypadku skazane na niepowodzenie. Do Boga trzeba dążyć z całym naszym człowieczeństwem. W drodze ku niemu muszą nasze serca być wolne i otwarte, by nasz stosunek do niego stał się osobisty i przyjazny. Nie chodzi o to, aby dużo wiedzieć. Chodzi o to, by pojąć. Nie o takie zrozumienie, do którego dochodzi się po wielu latach studiów, lecz o takie pojmowanie, które powoli rośnie, gdy my porwani przez cuda życia, w zawierzeniu, prostocie i miłości oddamy się nieznanym mocom. Chodzi tutaj o głębokie doświadczenie, które rozumowi się nie sprzeciwia, lecz wychodzi ponad ściśle racjonalne myślenie. O doświadczenie intensywnej miłości, która ze stworzenia ku nam się wyłania. O poczucie, że jest się kochanym przez istotę, która się nam objawia powoli; która się pozwala poznać stopniowo coraz bardziej, w tej mierze, w jakiej się sami od siebie wyzwalamy i tej miłości się oddajemy. Bóg, w którego wierzyć nie mogę Nie wierzę w boga dyktatorów, w boga wielkich i bogatych. W boga, który przemocą utrzymuje porządek, a małym strachu napędza i błogosławi broń. Nie wierzę w boga jako tabu dla prostaków i nieuczonych. Nie wierzę w boga, który zrodził się z potrzeby jako środek uśmierzający, gdy życie stało się nie do zniesienia. Jako wyspę ocalenia, gdy straciło się grunt pod nogami i gdy nie można się już oprzeć na żadnym człowieku. Jako powszechny środek leczniczy by nim zapchać dziury naszej bezsilności. Nie wierzę w boga, który z kijem stoi za drzwiami. W boga, który ludziom przeszkadza w rozwijaniu ich możliwości. Nie wierzę w sędziego, który gwiżdże przy każdym faulu. Nie wierzę w najwyższego sędziego moralności ani w brzydkiego boga. Nie wierzę w boga, który z daleka trzyma się od ludzi, niczym jakaś nadistota, odległa oziębła i nieporuszona. Nie wierzę w boga filozofów i ideologów, abstrakcyjnego i niezrozumiałego. Jestem niewierzącym. Bóg to największe pytanie życiowe, na które odpowiedzieć potrafi jedynie serce. Nie ma racjonalnego doświadczenia na temat Boga. Podobnie jest z miłością. Dlatego jest niezmiernie trudno Boga i miłość rozumem wytłumaczyć. Wiedzą o tym od dawna już poeci i święci. Gdy widzę, jak Bóg ujawnia się w ostatecznym: "dlaczego?", zmienia się wszystko. Wszystko nabiera sensu i barwy. Wszystko się łączy ponad najgłębsze przepaście, ponad najwyższe wierzchołki, ponad morza, ponad niezmierzoną przestrzenią aż po granice wszechświata. Nasze serce wie o Bogu. Zanim się Bóg naszemu rozumowi objawił, nastąpiło spotkanie naszego serca z nim. Rozumiem niewierzących Mam przyjaciół, którzy świadomie nie wierzą, a równocześnie są dobrymi ludźmi. Oni ten problem przemyśleli. Wyjaśniają za pomocą poważnych argumentów, dlaczego nie wierzą. Nie mogą przyjąć obrazu Boga, który im przedstawiono. Nie potrafią ani cierpienia, ani nędzy i tego ogromu zła w świecie połączyć z wiarą w dobrego i miłującego Boga. Niektórzy uważają, że wiara w Boga przeciwstawia się wolności człowieka i hamuje jego rozwój. Pełny szacunek i uznanie dla tych dobrych, lecz niewierzących ludzi, którzy otwarci są dla wielkiej tajemnicy ludzkiego życia i którzy poruszają się w polu sił wielkiej miłości wobec ludzi. Duch boży wieje kędy chce! Wierzący i niewierzący powinni mieć wiele wyrozumiałości dla siebie. Nie powinni spierać się ze sobą na temat istnienia Boga. Podobnie jak wierzący nie mogą dostarczyć żadnego ostatecznego dowodu, że Bóg istnieje, tak też niewierzący nie mają żadnego przekonywującego argumentu na twierdzenie, że nie istnieje. Czy wierzą, czy też nie wierzą, wszyscy są ludźmi, małymi ludźmi na małej planecie, w wiosce, którą nazywamy Ziemią. W cokolwiek wierzą, spożywają ten sam chleb i oddychają tym samym powietrzem. Cieszą się tym samym słońcem i idą w tym samym deszczu. A gdy się zakochują, to są podobnie ślepi. Idą tą samą drogą i martwią się z reguły tymi samymi problemami. Gdy spotykają się na rozdrożach, nie powinni się kłócić o drogę, lecz być otwartymi, zawierać przyjaźnie i życzyć sobie wzajemnie "dobrej drogi" i wspólnie poszukiwać tajemniczego, głębokiego sensu tego, co żyje i oddycha. Wierzący i niewierzący stoją bliżej siebie aniżeli sądzą. Wrogość jest najgorszą rzeczą, która może im się przydarzyć. Fanatyzm religijny jest ze wszystkich fanatyzmów najbardziej fanatyczny i najbardziej bezbożny. Niewierzący przyjaciel mógł jeszcze dokładnie wymienić dzień, a nawet godzinę i ulicę, na której Bóg go napadł. Tak, napadł! Przyszło to zupełnie niespodziewanie. Radość nie do wysłowienia. Chciał uciekać, ale nie mógł ruszyć się z miejsca. Stał jak przygwożdżony. "Chyba zwariuję" - przeszło mu przez głowę. Całe jego jestestwo wykrzykiwało: "Bóg istnieje!" Wzdragał się przed tą myślą: "Nie, nie, nie. To nie możliwe". Lecz "tamto" już go nie opuszczało. Bóg istnieje! Bóg nie jest jednak opium. Jego rodzice byli przekonanymi marksistami i ten pogląd tkwił także głęboko w nim. Listy z czasów jego narzeczeństwa były zawsze bardzo długie, bo chciał o tym przekonać swoją narzeczoną. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak będą mogli wspólnie wytrzymać, gdy w tym punkcie nie będą zgodni. A teraz stoi tu, w jasny dzień, na jednej z wielu ulic wielkiego miasta - skonfrontowany z Bogiem. Dziwne uczucie i jakaś pewność, której nie sposób wytłumaczyć. Tygodniami walczył później jeszcze z sobą samym. Nawet swojej żonie nie był w stanie o tym powiedzieć. Aż pewnego wieczoru już nie wytrzymał. W półmroku, oparty o krzesło powiedział: "Anno, wierzę, że Bóg istnieje". Spodziewał się sprzeciwu, kłótni, lecz nastąpiło ciche objęcie. Jego żona nie była w stanie z powodu łez wydobyć z siebie słowa. I znowu napełniła go radość nie do opisania. Czuł, że jest dobrze, tak dobrze jak nigdy przedtem. "Już od pewnego czasu chodzę potajemnie do kościoła" rzekł - "lecz nie powiedziałem ci tego, by tobie nie sprawić przykrości". W następną niedzielę poszli oboje. W kościele było kilka osób. Gdy przybyli, właśnie ktoś czytał z grubej księgi przy ambonie: "Postępujcie jak dzieci światłości" i spojrzał na nich wchodzących. "Mógłbym tańczyć z radości" - opowiadał później "takie uniesienie mnie przepełniało". Śpiewając szliśmy do domu i tam w pokoju dzieci, w salonie oraz kuchni napisałem wielkimi literami na ścianach: "Postępujcie jak dzieci światłości"! Duchowy testament wierzącego Spędziłem swoje życie w pluralistycznym otoczeniu i zawsze wśród wolnomyślnych przełożonych. Mam raka i wiem, że wnet umrę. Nie było nigdy nikogo, kto by udowodnił, że poprzez śmierć idziemy w nicość. Ja idę przez śmierć w ostateczną rzeczywistość. W tę niepojętą, wszystko obejmującą rzeczywistość, którą nazywamy Bogiem. Nie można tego naukowo udowodnić, lecz nie można temu też zaprzeczyć. Że przez śmierć idę nie w nicość, lecz do Boga, jest dla mnie całkowicie do przyjęcia. Jeżeli ten egzystujący Bóg rzeczywiście "jest", to wtedy jest on nie tylko tym, który mnie stworzył, lecz także tym, który mnie przyjmie do swojej pełni. To jest sprawa wiary. Zjednoczyć się z Bogiem - tego nie można udowodnić, lecz w to można wierzyć w świetle darowanej wiary i zaufania. Jako stwórca i zachowawca świata i człowieka ma Bóg jedno słowo więcej do powiedzenia. Do niego należy pierwsze i ostatnie słowo. Kto naprawdę wierzy w wiecznego i żywego Boga, ten wierzy także w swoje własne wieczne życie. "Wierzę, lecz nie wolno mi się nad Bogiem zastanawiać, bo natychmiast ogarnia mnie strach, że swoją wiarę utracę". Powiedział to pewien naukowiec. Jego wiara została odziedziczona, z pokolenia na pokolenie przekazywana, niczym stary zegar w gabinecie. Budził on dawne wspomnienia, ale już nie chodził, nie było już w nim serca, codziennie coraz bardziej zagłębiał się w nauce. A pytania najostateczniejsze, które stawiało jego serce, pozostały bez odpowiedzi. Nauka też ich nie wyjaśniała. Ogarnął go strach. Nigdy nie troszczył się o to, by swoim jestestwem nawiązać kontakt z tajemnicą, gdzie doświadczenie staje się poznaniem, a serce otrzymuje odpowiedzi, których rozum odnaleźć nie potrafi. Wierz mi, wasz Bóg istnieje "Raz w swoim życiu zapaliłem cygaro tysiącfrankowym banknotem" - oznajmił mi pewnego wieczora. "Miałem wszystko. Byłem wielkim panem. Czułem się jak Bóg. Moi poddani czołgali się przede mną. Nie potrzebowałem nikogo. Wszystko przeżyłem i wszystkiego spróbowałem. A teraz siedzę tutaj... Jestem skończony, mając nie całe czterdzieści lat. Nie mam żadnego bliskiego człowieka. Zabijałem. Wiem również, że mundur nie jest żadnym usprawiedliwieniem mordu. Gdziekolwiek spojrzę, widzę wyłącznie złoto, które brudzi, i ludzi, którzy się czołgają. Ale najgorsze to ci zabici, te płaczące kobiety i dzieci, które na mnie patrzyły błagającymi oczyma i pełne przerażenia, a do których ja strzelałem. Teraz mnie po nocach nawiedzają. Nie widzę już żadnego wyjścia. Nie wiem też, jak się tutaj znalazłem. Kupiłem sobie parabellum 6,5, pistolet automatyczny. Nie, proszę księdza, żadne samobójstwo. Chcę jedynie uwolnić się od własnego brudu". Ziarno pszeniczne Przyrodnik wie wszystko o dających się naukowo stwierdzić procesach, które dokonują się w ziarnku pszenicy. Nie potrafi jednak odpowiedzieć na pytania "jak"? i "dlaczego?", dotyczące pierwszego ziarnka pszenicy. To znajduje się poza jego wiedzą. Nawet wówczas, gdy przekonany jest, że w tajemnicy pszenicznego ziarna działa jakaś wyższa Istota, byłoby to nie naukowo, aby do tego się przyznać. A jednak jest to przekonanie, które dać mu może nadzieję i uczynić troszeczkę szczęśliwszym. "Wierz mi, wasz Bóg istnieje". "Doświadczyłem tego". On istnieje w ludziach, którzy są dookoła mnie. Gdy troszczysz się o tych ludzi, wówczas - tak mniemam - otrzymasz za to raj. Lecz gdy w swojej pysze każesz tym ludziom przed sobą się czołgać i ich wykańczasz, jak ja to czyniłem, będziesz miał piekło już tutaj. Ja jestem żywym dowodem na to. Jestem szatanem". Ten mężczyzna był w panice. Opowiadał jeszcze wiele innych rzeczy. Wielu godzin trzeba było, żeby się uspokoił. Owej nocy wyspowiadał się z całego swojego życia. Nad ranem wyszedł. Zrobiło się jasno. Wiara prostych ludzi We wszystkich religiach świata jest mnóstwo prostych ludzi, którzy wyrażają swoją wiarę w nadludzką istotę, w siłę wyższą, w jakiegoś Boga, w bardzo zwyczajny i prosty sposób. Za pomocą wielu rytuałów i zwyczajów szukają kontaktu z istotą, która jest większa niż oni. Zapalają świece. Całują ręce i nogi figur, głaszczą obrazki, czynią gesty, kłaniają się i klękają. Nie mów zbyt pochopnie: "To tylko zabobon. To głupi, prymitywni ludzie. Oni nie wiedzą lepiej". Bądź ostrożny ze swoim wyrokiem. To ich sposób wypowiadania się i wyrażania. Ich sposób szukania Boga. Może odczuwają głębiej, ufają mocniej tej niewidzialnej rzeczywistości, którą chcą osiągnąć przez widoczne znaki. Są w drodze. Bóg pozwala im przyjść. Bóg ich przyjmuje. U niego będą oni pierwszymi, ponieważ w tym świecie byli zawsze ostatnimi. Wierzę w dobro, chociaż tak wielu ludzi opanowanych jest przez zło. Wierzę w piękno, mimo, że brzydota rozrasta się w świecie, a brud głęboko drąży człowieka. Wierzę w miłość, także wtedy, gdy panuje wrogość i nienawiść się wokoło rozwija. Gdy widzę człowieka, nawet gdyby to był człowiek złamany, i wówczas wierzę w Istotę, która większa jest od człowieka. Popatrz w oczy dziecku, a ujrzysz Boga. Wierzę, że prapoczątkiem dobra jest Bóg. Bóg nie jest dobrym człowiekiem, lecz przychodzi On do nas w każdym dobrym człowieku. Bóg nie jest kwiatem, lecz w każdym kwiecie jest zawsze obecny. We wszystkim, co żyje zostawił Bóg ślady swojej miłości. W każdym źdźble trawy zostawiam jego ślad. Bóg jest najgłębszym związkiem między wszystkim co istnieje. Między wszystkim, co tylko jest obecne w kosmosie. Wszystko jest z sobą powiązane. Cudowna żywa tkanina. Tysiące przecudnych, żywych nici wiąże ludzi z ludźmi i z całą przyrodą. Z chmurami wysoko na niebie, z wodami w rzekach, z ptakami w powietrzu, z rybami w morzach, ze zwierzętami na lądzie, z kwiatami i drzewami, z wielu barwnymi motylami, małymi biedronkami aż po miliony prawie niewidocznych żyjątek nad i pod ziemią. Bóg jest w tajemniczy sposób obecny w istocie tej cudownej tkanki. Tam, gdzie zostaje ona uszkodzona, dokonuje się naruszenie stworzenia, tam dotyka to człowieka. Następuje zerwanie naturalnych powiązań, a zaczyna się proces rozpadu. Ludzie zaczynają odrzucać ludzi we wszystkich dziedzinach życia towarzyskiego i wspólnotowego, aż po łono matki. Grzech jest w swojej istocie zerwaniem życiowych powiązań. Wejście w tajemnicę Wierzyć: to coś więcej niż wiedza religijna. To coś innego, aniżeli akceptowanie pewnych prawd, twierdzeń czy zasad. Wierzyć: to się zaczyna wraz z wejściem w wielką Tajemnicę, po której poruszamy się po omacku, szukając, pytając i prosząc o światło. Aż Bóg pewnego dnia do ciebie się zbliży i pozwoli ci odczuć swoją obecność w tysiącach rzeczy każdego dnia. Wierzyć: to patrzeć dalej, poprzez rzeczy i sprawy, na tego, który za nimi stoi. Wierzyć: odrzucić własną zadufaną pewność i pójść nad wodę. Zaufać Istocie, o której wiesz: ona jest obecna i wciąż na nowo zaprasza. Wierzyć: pozwolić się unieść w nowy, głębszy wymiar, w przestrzeń, w której zanikły wszelkie granice. Wierzyć: z całym zaufaniem wskoczyć w ciemność, niezwykłą formę kochania. Wiara jest darem. Nie możesz go zdobyć. Nie możesz się go domagać. Wiara jest darem, Nie otrzymasz go, gdy przepełniony pożądliwością szukasz dróg ku władzy i bogactwu. Wiara jest darem. Zostanie ci dana w godzinach ciszy, gdy opuścisz samego siebie, uciszyłeś swoje serce i z zamkniętymi oczyma czekasz, aż gdzieś zobaczysz Boga. Wiara jest darem. Najczęściej jest dawana stopniowo, powoli. Licznym od dzieciństwa. Niewierzącym czasami nagle, gdy są czystego ducha i otwartego serca, i tak całkowicie oddają się ludziom, że nawet nieświadomi tego, może już długo żyją w magnetycznym polu przyciągania tego niewiarygodnego Boga. Istnieją ludzie, literaci i artyści, redaktorzy i moderatorzy, politycy i profesorowie, którzy wypowiadają się w sposób bezczelny i impertynencki, grubiański i obraźliwy o Bogu i religii. Tacy ludzie mówią z reguły więcej o sobie samych niż o Bogu i religii. Ogromną głupotą niewierzących jest uznanie ludzi wierzących za gorszych, lub mniemanie, że są oni zawsze idiotami. Wierzący, inaczej, wierzący i niewierzący, wszyscy są ludźmi i tworzą rodzaj mozaiki. Poszczególne kawały i kawałeczki są bardzo zróżnicowane. Nie powinny się wzajemnie nakładać lub wypychać, lecz odzwierciedlać boże piękno. I trochę bożej dobroci i miłości wypromieniowywać. Więcej radości w życiu Kto odnalazł Boga, ma jedną antenę więcej, by móc odbierać głębsze przesłania. Kto odnalazł Boga, ma dodatkowe oparcie w życiu. Ma pewniejszy grunt pod nogami. Kto jedno odnalazł, odnalazł ostatecznie samego siebie, w dalszym wymiarze, daleko ponad horyzont. W nowym religijnym wymiarze. Kto odnalazł Boga, musi wciąż szukać dalej, by Go ciągle jeszcze bardziej odnajdywać. Bóg jest tak fascynujący. Nie można zaniechać szukania nawet wtedy, gdy się Go odnalazło. Część druga Humanizm Boga Wśród wszystkich religii świata jest chrześcijaństwo jedyną, w której istota najwyższa objawia się jako Bóg, który jest miłością. W chrześcijaństwie spotykamy Boga, który bierze na siebie los człowieka i przyobleka się w człowieczeństwo. Boga, który przychodzi na naszą planetę, staje się człowiekiem, by być blisko ludzi. Stwórcę, który pozostaje wierny swoim stworzeniom i nie pozostawia ich samych sobie. To nie do wiary, że Bóg w postaci człowieka przychodzi do ludzi. Bóg jednak chciał uczynić swoją miłość do ludzi widoczną, namacalną i odczuwalną. Dlatego potrzebował ciała, rąk i nóg, i ciepła ludzkiego serca. Chrześcijaństwo wprowadza nas w wielką przygodę Boga z ludźmi. Bóg jest miłością "Wcielenie się" Boga to objawienie niewiarygodnej miłości. To najpiękniejsze przesłanie, kiedykolwiek zostało ludziom dane. Ta "Miłość" stała się człowiekiem. Stała się ciałem i krwią w osobie Jezusa z Nazaretu. Przed dwudziestu wiekami wkroczyła w dzieje świata i wszystko postawiła na głowie. W Jezusie widzimy jak Bóg idzie poprzez świat. Jezus to oferta. Boska propozycja dla wszystkich ludzi. On nie jest własnością katolików czy protestantów, grup charyzmatycznych czy też innych modnych ruchów religijnych. On nie przyszedł dla jednej grupy czy partii. Przyszedł do wszystkich ludzi, do ludzi różnych ras i języków, odmiennych orientacji i wszystkich czasów. Tajemnica wcielenia jest czymś zupełnie nowym w historii religijnej ludzkości. Tajemnica wcielenia jest istotą chrześcijaństwa. Jest tajemnicą miłości. W chrześcijaństwie chodzi o miłość. O miłość Boga, która ucieleśniła się w postać ludzką w osobie Jezusa. Prawdą chrześcijaństwa jest miłość. Prawdą chrześcijaństwa jest Jezus. W chrześcijaństwie nie wierzysz w jakąś abstrakcyjną prawdę ani w szereg zadań czy twierdzeń, lecz w kogoś, kto cię kocha. Przez Jezusa Bóg mówi ludziom jak ich kocha. Jezus jest słowem Boga. Wszystko, co Bóg ma ludziom do powiedzenia to: Jezus. Dla chrześcijaństwa żyjesz w prawdzie tak długo, jak długo pozostajesz w miłości, w Jezusie. To brzmi dziwnie, lecz jest to niesłychanie wyzwalające, że nie możesz w chrześcijaństwie utracić prawdy przez brak wiedzy, ale wyłącznie i jedynie przez brak miłości. Wierzyć w Boga chrześcijaństwa znaczy: rzucić się w prąd miłości, która płynie od Jezusa poprzez świat. Chrześcijaństwo historią miłości między Bogiem i człowiekiem. Historia z bardzo długą prehistorią, która rozpoczyna się opowiadaniem o stworzeniu. Ta historia stworzenia jest jednym z najwspanialszych dzieł literatury światowej. Bóg stworzył światłość, dzień i noc. ląd i morza, kwiaty i drzewa, zieloną trawę, czyste powietrze i przejrzystą wodę. Bóg stworzył słońce, księżyc i gwiazdy, ryby w morzu , ptaki w powietrzu i zwierzęta na ziemi. Stał się wieczór i stał się poranek. I Bóg zobaczył, że wszystko było dobre. I nadszedł szósty dzień. Szóstego dnia dokonał Bóg arcydzieła: stworzył człowieka, króla stworzenia. Uczynił go na swój obraz i podobieństwo. Człowiek został stworzony na podobieństwo Boga, który jest miłością. Cóż za nieprawdopodobna istota! Siódmego dnia Bóg odpoczywał i oddał swoje wspaniałe dzieło, raj ziemski, człowiekowi. Czy dzieło stworzenia się nie udało? Czyżby Bóg się pomylił? Bóg uczynił człowieka "sercem" stworzenia, ośrodkiem całego wszechświata, jedyną istotą, która jest czymś więcej niż kawałkiem materii, niż przypadkowym zlepkiem atomów i molekuł. Stworzony na obraz Boga, stał się człowiek także duchem. Jego ciało jest ciałem uduchowionym, nienaruszalnym i niezastąpionym. Wszystkiemu, co Bóg stworzył, dał także konkretny cel i program. "Takim masz być" i "tak masz żyć". Drzewa i kwiaty i rośliny rosną, i kwitną zawsze, i wszędzie w ten sam sposób, zgodnie ze swoją przynależnością gatunkową. Najgłupsza kura wie, jak znieść jajo i każdy ptak śpiewa wciąż tę samą pieśń, której nauczył się w raju. Jedynie człowiek, Obdarzony został "wolnym programem". Lecz Bóg dał mu pewnego rodzaju wskazówki, które zostały mu wpisane głęboko w sercu, jak ma się obchodzić ze światem. Bóg był w człowieku, swoim arcydziele, szalenie zakochany i miał do niego bezgraniczne zaufanie tak, iż wszystko oddał w jego ręce. Czyż w tym tkwi błąd: Bóg stworzył z chaosu wspaniały świat. Ludzie uczynili ze świata znowu haos. Pismo opowiada o pierwszym bratobójstwie i jak prędko stał się człowiek niewierny. Przez wszystkie stulecia rosła wieża Babel i przemoc w świecie. Historia o Kainie i Ablu powtarza się przez wieki. Z pokolenia na pokolenie. bardzo szybko zaciemnił człowiek obraz Boga, !Całkowite niepowodzenie! Bóg jednak nie mógł człowieka zapomnieć. Na wielu drogach i w przeróżny sposób, próbował ponownie z nim się spotkać. Wśród wszystkich ludów, na przestrzeni wieków znalazł fantastycznych ludzi - proroków i aniołów o ludzkim obliczu. Przemawiali do ludzi i wskazywali drogę ku światłu. We wszystkich religiach jest coś z wielkiej bożej mądrości. Bóg nie opuścił swojego stworzenia. W swojej wszechmocy stworzył wszystko. W swojej miłości, gdy czas dojrzał na przyjście Jezusa, stworzył wszystko od nowa. "Kto jest w Jezusie, jest nowym stworzeniem". "Święty Paweł" Zupełnie zwariowana historia W Jezusie idzie Bóg na poszukiwanie człowieka. Bóg czyni się małym jak dziecko i oddaje się w ręce ludzi, by ich zdobyć dla swojej miłości. Jakaś całkowicie zwariowana historia. Rozum tego nie pojmie. Gdy zaś spojrzy się sercem, wtedy rozjaśni się wszystko. Zostaniesz wciągnięty przez prąd, który poprzez stulecia unosił miliony ludzi. Poczujesz: Nie muszę być wielkim ani mocnym, i nie muszę wykazać się nadzwyczajnymi osiągnięciami, by być przez Boga kochanym. Doświadczysz, że Bóg, jak ktoś zakochany, na najmniejszy znak ku tobie podąża. Patrzy ponad błędy i słabości i czyni cię zupełnie innym. Kocha bez zastrzeżeń - w ten sposób bierzesz udział w bożej naturze. Boży obraz stanie się w tobie znowu widoczny. O Jezusie i jego nowinie wyczytać można w księdze naszych czasów: w starej Ewangelii. Ta Ewangelia jest uderzającym, nie dającym się niczym zastąpić, i niewyczerpanym manifestem wielkiej miłości. Ewangelia W tej księdze opisany jest humanizm Boga. To nowina, która wyzwala nieprawdopodobną radość. To najbardziej człowiecza, a zarazem najbardziej boska wieść, która się sprzeciwia wszelkim obiegowym ideologiom. Najbardziej człowiecza nowina, dlatego, że żadnego człowieka nie pozostawia na uboczu. Nikt nie zostaje odrzucony ani zapomniany. Nikt "spisany na straty". Jest w niej tyle zrozumienia, dobroci i sympatii dla słabych, grzeszników i dla ludzi, którym się nie powiodło, że każdy czuć się może jak w domu. Najbardziej boska nowina, bo nikt nie może zmierzyć jej szerokości, wysokości ani głębi. Kto wierząc w nią raz, tutaj wkroczy, znajdzie tak wiele światła, tak wiele życia, tak wiele radości, że całym sobą czuje, chociaż nie potrafi tego ująć w słowa: To nowina, która może uratować świat! Gdyby nie było Ewangelii, musiano by ją wymyślić, o ile by to było możliwe, by ludzi uczynić szczęśliwymi nie kiedyś tam, lecz dzisiaj, teraz i tutaj w tej wiosce, która nazywa się Ziemia. Ta Ewangelia nie zawiera żadnej doktryny, żadnych naukowych tez, żadnej filozofii. Ona jest "życiem". Tutaj nie napotyka się jakiejś sprawy, jakiegoś wspomnienia, zapomnianego obrazu lub iluzji, lecz "osobę". Tutaj spotyka się kogoś, kto rzeczywiście żyje i czyja obecność odczuwalna jest dla tych, którzy Go kochają. Ktoś z zewnątrz nie potrafi wydać sprawiedliwego wyroku. To jest sprawa doświadczenia. Ciałem i duszą musi się ją przeżyć. Inaczej pozostaje ona zimnym przedmiotem poza nami, który można przestudiować bez zrozumienia czegokolwiek. Dla kogoś, kto uważa, że Bóg jest wymysłem chorego umysłu, a ludzie jedynie określoną strukturą atomów i molekuł, Ewangelia może zawierać piękne myśli, lecz jej treść i sedno pozostaną dla niego zamknięte. Dla tego, kto wierzy, Ewangelia jest jasną, choć trudną odpowiedzią na pytanie o najgłębszy sens życia. A to znaczy: być człowiekiem i współczłowiekiem. Jasna odpowiedź na pytanie: w jaki sposób tak wielu różnych ludzi może ze sobą współżyć? Jak mogą ustać wojny, wrogość i przemoc? Ewangelia miłości jest wciąż jeszcze Ewangelią głupstwa, bo chodzi tutaj o miłość, która jest niełatwa i naznaczona znakiem Krzyża. Kto tę miłość wybrał, rezygnuje z własnego "ja", zajmuje ostatnie miejsce i oddaje się na służbę wszystkim. To niewiarygodne Dziwne to. Możesz Ewangelię czytać często, nawet całymi latami, bez tego, by cię ona dogłębnie poruszyła. Aż pewnego dnia ukaże się światło. A słowa wielekroć czytanego tekstu tak ciebie poruszą, że twoje serce opanuje ogromne szczęście i zapragniesz krzyczeć i dziękować, że Bóg do ciebie przemówił. To niewiarygodne, co napisane w Ewangelii, lecz jeżeli potrafisz w to uwierzyć, twoje życie nabierze nowego sensu. Nowina Ewangelii, głoszona od dwóch tysięcy lat, nie jest czymś, co pojąć mogą wyjątkowo uzdolnieni, wybrani czy wtajemniczeni ludzie. Ewangelia nie jest żadną tajemną mową, która przy pomocy skomplikowanych metod rozszyfrowana musiałaby być przez mądre głowy. Ewangelię zrozumieją ludzie, którzy mają do niej żywe, proste podejście: ubodzy i dzieci. Możni i potężni tego świata nie pojmuą z niej nic. Dlatego też jest im tak trudno czerpać radość z Ewangelii. Biedni i dzieci. Oni posiadają klucz do tej wewnętrznej mowy. Oni słyszą przemawiającego Boga. Dla nich Ewangelia nie jest morałem, lecz dobrą nowiną. Wieścią pełną radości. Kto nie stanie się jak dziecko, niczego nie zrozumie. W ideologiach muszą ludzie najczęściej ustępować narzuconym zasadom. Odrzucam każdy światopogląd, każdą ideologię i każdy system, w którym nie ma miejsca dla ludzi upośledzonych, nieuleczalnie chorych, dla odrzuconych i dla tych, którym się w życiu nie powiodło, w którym ostatni, nigdy nie mogą stać się pierwszymi. W Ewangelii na pierwszym miejscu jest człowiek. Miłość Dewaluacja słowa. Miłość jest we wszystkich językach słowem, które najczęściej bywa nadużywane i wypaczone. Wykorzystuje się je jako kamuflarz niejasnych treści. To najpiękniejsze i najszlachetniejsze słowo stało się płaszczykiem, którym można wszystko przykryć. Miłość chrześcijańska jest miłością twórczą. Ona budzi ludzi do życia, do pełnego człowieczego rozkwitu. Gdy kogoś lubisz - pod wpływem bożej miłości - czujesz radość z jego istnienia. Wówczas odnawiasz go. Może się rozwijać i kwitnąć jak kwiat w świetle słońca. Taka miłość nie jest wyłącznie uczuciem ani spontanicznym wzruszeniem. Ona jest czymś więcej. Ona jest wszystkim. Ze starego wydobywa się nowe, a co obumarło, budzi się do życia. Miłość w chrześcijaństwie należy do jego istoty: mieć "serce" dla ludzi, siebie dawać innym. Komunia tej miłości każe ofiarowywać więcej, niż się posiada. Dać trzeba siebie samego. To najbardziej ryzykowne przedsięwzięcie człowieczego serca. Ta miłość czyni człowieka wolnym, wyzwolonym z pęt pieniądza posiadania, uwolnionym z zamkniętego się w sobie. Dopiero, gdy miłość zamieszka w człowieku, stanie się możliwe sensowne mówienie o Bogu i wzajemne zrozumienie. Miłość chrześcijańska to wyjątkowo trudne zadanie. Ona nie jest ani słaba, ani ślepa. Ale to czego wymaga, nie jest dzisiaj w modzie. Miłość nie jest luksusowym artykułem dla delikatnych i słabych typów. Z nią nie jest tak jak z piegami, że jeden je ma a drugi nie. Na to nie ma się żadnego wpływu. Podobna jest raczej do solidarności i w związkach, partiach i organizacjach, której istotą jest wzajemne wspieranie się. Ona nie zniża się do postawy obojętnej i pasywnej: niczego złego nie życzyć, niczego złego nie czynić. Nie polega na uległości i poddawaniu się. Nie jest też ciągłym badaniem człowieka, czy aby jest godny tej miłości. Jest miłością bez zastrzeżeń. Radować się i radość rozdawać. Dzielić cierpienie i troski innych. Codziennie od nowa, także wówczas, gdy w codziennym obcowaniu być może szalenie ciężko szalenie zachować szacunek i sympatię. Miłość w chrześcijaństwie, to miłość Boga, który chce być człowiekiem w człowieku. Ta miłość jest nieograniczona i bezinteresowna. Wyrzeczenie się dóbr na rzecz innych jest podstawowym warunkiem. Wymaga bezpretensjonalności, skromności, prostoty i ofiarowania siebie. To właśnie tę miłość odczuwamy, gdy boli nas cierpienie innych, gdy głód innych odczuwamy we własnym ciele. gdy samotność, strach i nędza, najmniejszych i najsłabszych rozrywa nasze serce. Ta miłość nigdy się nie kończy. Ona wymaga od nas ustawicznego osobistego nawrócenia. Oto miłość, którą Jezus uczynił przykazaniem. Ona przewyższa nasze zwyczajne ludzkie siły. Miłość szuka wszędzie dobra, miłość nie zazdrości, nie chełpi się. Miłość nie wmawia sobie niczego. Ona nie daje dlatego, bo to pięknie wygląda. Miłość nie szuka siebie. Miłość nie poddaje się zgorzknieniu i nie pamięta zła. Ona nie cieszy się z błędów innych. Cieszy się natomiast dobrem, które istnieje. Miłość wszystko znosi, wierzy wszystkiemu, ufa bezgranicznie, wszystko przetrwa. Miłość nigdy nie ustaje. "Św. Paweł" Bóg jest po stronie człowieka W chrześcijaństwie Bóg jest konkurentem człowieka. Dojrzałość i autonomia człowieka zawarte są w twórczym planie Boga. W chrześcijaństwie Bóg postawił człowieka w centrum i u jego stóp złożył ziemię i niebo. W Jezusie zdecydował się Bóg na człowieka. W Jezusie Bóg stanął radykalnie po stronie człowieka. Przede wszystkim po stronie słabych i biednych. W życiu, cierpieniu i śmierci Jezusa zbliżył się Bóg do człowieka we wszystkich jego życiowych sytuacjach w sposób najintymniejszy i najgłębszy. W Jezusie ukrzyżował Wszechmogący Bóg swoją potęgę, aby wszystkim ludziom wszech czasów powiedzieć, że ich kocha i że są godni jego zabiegów. W chrześcijaństwie ukazuje się Bóg jako humanista wszech czasów. Bóg chrześcijaństwa jest Bogiem kochającym, który ze swojej wszechmocy nie czyni użytku z szacunku do człowieka, któremu wszystko oddał. Ten bezsilny Bóg szuka człowieka, bo jedynie człowiek ma tę możliwość, aby udostępnić Bogu dojście do świata tak, że Jego miłość stanie się znowu władna odnowić oblicze ziemi. Lecz człowiek zdecydował się na ucieczkę. Tchórzliwie ucieka od bożej miłości. Swoje serce otacza grubymi murami materii, tysiącem rzeczy nieważnych. Jeśli człowiek potrafi wszystko odrzucić, by puste ręce wyciągnąć do Boga, odnajdzie w swoim wnętrzu pokój i przeżyje radość, o której nigdy nawet nie marzył. Paradoks chrześcijaństwa To jest ta radosna nowina, że wszystko stanie się inne. Z Jezusem zmienia się wszystko. Wszystko staje na głowie. Władców ściąga z tronów, a mali i nieważni zostają wywyższeni. Biednych obdarowywuje, a bogaczy z niczym odprawia. Pierwsi będą ostatnimi. Ostatni będą pierwszymi. Kto swoje życie straci, znajdzie je. Kto swoje życie znajdzie, ten je straci. W ośmiu błogosławieństwach czyni szczęśliwymi wszystkich, którzy na tym świecie nigdy nie doczekali się sprawiedliwości. Chrześcijaństwo potęga niemocy. Moc Jezusa, tego ukrzyżowanego. Inna niż potęga pieniądza i broni. Inna niż władza polityczna. Jezus ukrzyżowany wśród dwóch zbrodniarzy, zrównany z grzesznikami, opuszczony przez Boga, którego bliskość głosi w słowie i czynie, i w swojej własnej osobie. Całkowita porażka. Dziwne to bardzo dla nowiny, która chce ludzi zbawić. Osobliwość w historii religii. Żaden człowiek nie wpadłby na taką myśl, by coś tak poniżającego, jak skazanie i haniebną śmierć niewolnika i buntownika połączyć z jakim bądź ruchem religijnym. Jezus. "Patrzcie, oto człowiek". Żaden Apollo, piękny, nadczłowiek w harmonijnej doskonałości. Nie Dionizos, zmysłowy, który żyje swoją namiętnością. Żaden gwiazdor z filmu. lecz zraniony Bóg, który wydał siebie ludziom i w ogniu swojej miłości wszystko odnawia i ulepsza. W bezsilności cierpiącego i umierającego Jezusa objawia się moc miłości, potęga Boga, który w ogniu swojego Ducha stwarza człowieka i rzeczy, odnawia i udoskonala. Bezsilni, prości, wierzący i modlący się ludzie wiedzą o tym. Chorzy i upośledzeni wyprzedzają nas. Rozumieją to lepiej. To ich charyzmat. W swojej bezsilności i ofierze zyskują oni, jak Jezus, siłę, która każe się im zastanowić i prowadzi do opamiętania. Jezus. Bóg dokonuje przełomu na zimnej planecie.Biedniejszy niż najbiedniejsi wśród ludzi, bez pomocy nauki i techniki, bez satelitarnych systemów o światowym zasięgu, zaszokował Jezus świat swoimi słowami. świadectwo jego życia i śmierci nawołuje każde pokolenie do zastanawiania się i do naśladowania. Świat utknął od tysiącleci w jakimś fatalnym , śmiertelnym błędnym kole. Przemoc wywołuje przemoc. Zło wyzwala kolejne zło. Niesprawiedliwość idzie za niesprawiedliwością. Niekończąca się i bezsensowna spirala. A wszystko chce się załatwić sprawiedliwością. Lecz sprawiedliwość nie przełamuje tego kręgu. Cud: Przed dwoma tysiącami lat przyszedł nagle ktoś, kto przełamał krąg śmierci. Sam szedł nową drogą. Nieznaną drogą szalonej miłości: drogą przebaczenia. Droga przebaczenia U humanistów, filozofów i myślicieli religijnych wszystkich czasów, można szukać, ale nigdzie się nie znajdzie, takiego posłania miłości, które wnikało by tak dogłębnie, które by ponad wszelkie ludzkie oczekiwania tak dalece wszystko przewyższało, jak przesłanie chrześcijaństwa uosobione w Jezusie z Nazaretu. Obraz Jego życia i Jego posłania został na przestrzeni wieków tak zniekształcony przez ludzi, którzy mienią się chrześcijanami, że wielu się od niego odwróciło. Droga przebaczenia, to najbardziej szalona miłość. Przebaczenie należy do istoty chrześcijaństwa. Kochać wrogów i im przebaczać. To zupełnie wyjątkowe i nie do pojęcia. Zadanie wprost niemożliwe. Społecznym, gospodarczym, politycznym, ba, nawet religijnym świecie "przebaczenie" nie jest w modzie. Miłowanie ludzi, bo są tego godni, prowadzi do fiaska. Byłoby iluzją, chcieć kochać człowieka na zawsze w imię jakiejś abstrakcyjnej idei, jakiejś ideologi, jakiegoś "powszechnego dobra", lub "w imię człowieczeństwa". Kochać wroga i przebaczać, zło dobrem odpłacać byłoby bezzasadną niedorzecznością, gdyby nie było głębszej motywacji. Chrześcijanin znajduje ten powód w osobie Jezusa. Chrześcijanin kocha bliźniego jako człowieka ze względu na jego godność, wielkość i piękno. Lecz kiedy człowiek ugrzęźnie w złem, zamyka się w śmiertelnym kręgu apati, złej woli, przemocy i nienawiści, wówczas chrześcijanin widzi drogę wyjścia w Jezusie, w Jego posłaniu, w Jego życiu, w Jego Osobie. Samo przebaczenie umożliwia całkowitą zmianę w ludzkich zachowaniach. Przebaczenie wymaga odwagi, ryzyka i twórczej fantazji. Przebaczyć jest najlepszą i najskuteczniejszą strategią dla człowieka, dla narodu, by żyć w pokoju i aby przeżyć w świecie pełnym przemocy. Przebaczenie może iść w parze z wszystkimi formami pokojowego sprzeciwu. Przebaczenie, przeniesione na stosunki międzynarodowe, będzie największą rewolucją wszystkich czasów. Wierzę w Boga chrześcijaństwa Wierzę w Boga takiego, jakim się objawił w Jezusie. Takiego, jaki stał się widoczny w Jezusie. Bóg, który kocha biednych i grzeszników, i który się jedynie oburza na świętoszków i obłudników. Bóg, który cudzołożnicę ocala przed kamienowaniem. Który niesie zagubioną owcę na swoich ramionach, a marnotrawnego syna bierze w swoje objęcia. Bóg, który całuje swojego zdrajcę i dobremu łotrowi obiecuje raj. Bóg, przebaczający tym, którzy Go krzyżują. Jezus staje po stronie biednych, słabych i grzeszników, zostanie przeto odrzuconych przez wielkich i możnych tego świata. Szacunek dla kapłanów i lewitów przekreślił w przypowieści o miłosiernym samarytaninie. Podważył autorytet faryzeuszy i uczonych. Prawo i przepisy przekroczył w różnoraki sposób. Uzdrawiał w szabat, nie pościł i nie zachowywał zwyczajowych oczyszczeń, jadł i pił ze znanymi grzesznikami i pogardzanymi celnikami, którzy krzywdzili lud. Prostytutkę wziął w obronę i pozwolił jej namaścić i ucałował swoje stopy na oczach gospodarza przyjęcia i wszystkich gości. Przez ostrą krytykę bogatych naraził na niebezpieczeństwo cały istniejący dotąd porządek. Jezus wniósł zupełnie nową miarę wartości. Chrześcijaństwo nie jest żadnym kaftanem bezpieczeństwa To nowe w chrześcijaństwie opiera się na takiej formie doskonałości, która nie ma nic wspólnego z surowym trzymaniem się licznych przepisów i spraw, lecz jedynie z dobrocią i przebaczeniem. Ma coś wspólnego z uczeniem się miłości wobec wrogów i ze słuchaniem Słowa Tego, który jak ojciec i jak matka kocha, i który przemawia w naszym sercu. Chrześcijaństwo nie jest żadnym kaftanem bezpieczeństwa, który zabiera komuś powietrze. Żadnym ciasnym gorsetem, który człowieka ogranicza i dusi. W chrześcijaństwie możesz się swobodnie poruszać. Chrześcijaństwo pozwala człowiekowi używać życia. Istnieje wyłącznie jedno, wszystko obejmujące prawo: miłość. Chrześcijaństwo nie jest perfekcjonizmem. Nie musisz być wcale najlepszym ani pierwszym. Nie musisz być żadnym nadczłowiekiem Chrześcijańska doskonałość nie ma nic wspólnego z perfekcjonizmem, ze ścisłym zachowaniem przepisów. Gdy jesteś w chrześcijaństwie związany, to wyłącznie więzią miłości. W chrześcijaństwie wolno ci popełniać błędy i mieć słabości. Nawet dobry człowiek może siedemdziesiąt siedem razy upaść. U Boga chrześcijaństwa także grzesznik jest mile widziany. Jedynie ten, któremu brakuje dobrej woli i całkowicie świadomie na zło się decyduje, wyłącza się sam. Wielka radość i bezgraniczna pociecha dla ludzi słabych. Kochaj i czyń co chcesz Chrześcijaństwo jest zdrowe duchowo. Ono rozwija człowieka, wyzwala go z lęków i bezsensownych pragnień. Chrześcijaństwo jest procesem wyzwolenia, które dokonuje się w samym człowieku. Chrześcijanin jest człowiekiem wolnym. Człowiekiem, który wyzwolił się z tysiąca ziemskich kajdan, by wybrać Boga, a przez Niego wszystkich ludzi, przede wszystkim słabych, biednych i odrzuconych. Chrześcijaństwo to terapia dla ludzi naszych czasów. Jest ono religią uzdrawiającą i uszczęśliwiającą. Chrześcijaństwo nawołuje ludzi do nawrócenia się, do nowego stylu życia. Działa odmaterializująco. Czyni człowieka do tego stopnia zdrowym, że może on się cieszyć życiem. Ta możność jest znakiem prawdziwego, duchowego zdrowia, lecz wymaga opanowania, wyrzeczenia, trzeźwości. Trzeba doskonalić swój wybór życia. Człowiek, który stał się trzeźwy, uczy się gustować w prawdziwych radościach życia. Jeżeli dobrowolnie utrzymamy dystans, będziemy wewnętrznie oczyszczeni. Gdy niczego już nie posiadam, będę w stanie wszystkiego zakosztować. Wówczas sprawdzi się to, co mówi Augustyn: "Miłuj i czyń co chcesz". Sensem chrześcijaństwa, jedynym uzasadnieniem istnienia chrześcijan jest to, by przekazywać z pokolenia na pokolenie bożą dobroć i miłość, hojność i przebaczenie ludziom wszelkich ras, języków i różnych orientacji. Chrześcijaństwo musi uczynić bożą miłość odczuwalną, widoczną, uchwytną. Bóg nie działa na zasadzie doskonałego menadżera religijnych organizacji ani kościelnych aparatów. Bóg jest i może być tylko tam prawdziwie obecny, gdzie ludzie Jego miłości dają ręce i nogi, i ciepło własnych serc. Wszystko się z sobą wiąże: wiara w Boga, wiara w człowieka, wiara w życie. Wszystko wiąże się z kochaniem i byciem kochanym. Kto nigdy nie był kochanym, kto nigdy nie doświadczył miłości, temu jest ciężko wierzyć w Boga, który jest miłością. Bo jedynie w miłości można Boga odczuć i doświadczyć. Tylko w miłości mogą ludzie dojść do wiary. Wielkie zadanie dla tych, którzy się mienią chrześcijanami: uczynić Boga widocznym. Pokazać Go ludziom w dzisiejszych czasach. Znaki chrześcijaństwa Znakiem chrześcijaństwa nie jest jakiś wspaniały kościół czy katedra ze złotymi, czy srebrnymi ozdobami, z podniosłą liturgią czy też piękną muzyką. Znakiem chrześcijaństwa jest bezsilność, słabość i ograniczoność, cierpienie. Jest nim krzyż, na którym człowiek dzień po dniu, kropla po kropli oddaje swoje życie. Znak chrześcijaństwa jest wszędzie, gdzie ludzie stają świadomie po stronie biednych i uciśnionych, i bezinteresownie troszczą się o człowieka będącego w potrzebie. Znak chrześcijaństwa jest tam, gdzie widoczna jest miłość, odczuwana i doświadczana przez człowieka, cieleśnie i duchowo. W gestach rąk i nóg, w słuchaniu i mówieniu, i w spojrzeniu oczu. Powołanie chrześcijan to: być najmilszymi ludźmi świata. Najbardziej kochającymi ludźmi. Znak chrześcijaństwa ukazuje się w Matce Teresie. Bóg stał się widoczny i odczuwalny przez pariasów dzięki osobie Matki Teresy. Matka Teresa eksploduje bożą miłością w zimnym i bezdusznym świecie niepokoju i nienawiści. Ona jest żywym oskarżeniem naszych ślepych czasów, które mają oczy jedynie dla pieniędzy i władzy, lecz nie widzą nędzy szarych ludzi. Matka Teresa, drobna i uboga kobieta. Jest wystarczająco mała, by pozwolić Bogu spełniać wielkie dzieła. Matka Teresa, skromna, mała kobieta, pozbawiona pychy, pochłonięta miłością ku Bogu, mała siostra, która potrafi uzdrawiać, właśnie dlatego, że jest mała biedna. Matka Teresa, mała siostra, która umiera w każdym umierającym i tysiącom przywraca życie. Kobieta, w której Bóg staje się widoczny, odczuwalny i dotykalny dla najbiedniejszych z biednych, i dla całego świata. Znak chrześcijaństwa ukazuje się w niezliczonych cichych ludziach, którzy w każdym zakątku świata działają na rzecz pokoju i dobra ludzi odrzuconych. Pytanie o światopogląd chrześcijański Pytanie o chrześcijański światopogląd jest właściwie pytaniem o ludzki światopogląd; pytaniem o dobro konkretnych ludzi i o losy ludzi biednych i bezsilnych. Jak powodzi się tym najsłabszym, bezbronnym i tak zwanym mniejszościom w naszym społeczeństwie i w świecie? "Coście tym najmniejszym uczynili, mnie uczyniliście". To jest pytanie o miłość między nami, o serce naszego społeczeństwa, o miarę człowieczeństwa w naszych politycznych, społecznych i gospodarczych stosunkach. To pytanie o szacunek wobec ludzkiego życia, o szacunek wobec człowieka, o szacunek wobec jego drogi życia i wobec całej przyrody. To także pytanie o przemoc w nas. Dlaczego ręce zamieniają się w pięści? Dlaczego jest tak dużo broni? Dlaczego rządzi światem prawo mocniejszego? To pytanie o sprawiedliwość i pokój, i o sprawiedliwy podział dóbr tej ziemi. Chrześcijaństwo wrosło w ten świat, szło z człowiekiem przez wiele stuleci i tworzyło historię. Pierwsi chrześcijanie żyli w płomiennej wierze w Nowinę Radości. Pierwotny Kościół był domem otwartym. Ludzie gromadzili się jak jedna rodzina. O nich opowiadano: "Patrzcie, jak oni się kochają". Stopniowo chrześcijaństwo opanowało zachodni świat oraz stało się potęgą, wielką światową potęgą z ogromem bogactwa. Wielkie znaczenie kładziono na przepisy, prawa i formy, a Nowina Radości zagubiła się w sprzeczkach religijnych, w niekończących się dyskusjach na wysokim poziomie, które przyniosły z sobą wrogość i podział. A później wskutek nadmiernej legalizacji nastąpił marazm. Nowina Radości zamarła w pancerzu przepisów, paragrafów, praw i zarządzeń, którymi żaden człowiek nie może się ogrzać. Owoce ducha: miłość, radość, pokój zostały zasypane lawiną kościelnych rozpraw i dysput. Chrześcijaństwo przeżyje jedynie dzięki ludziom, którzy praktykują miłość. A także dzięki tym, którzy w miłości przesadzają. Ewangelia została zdradzona, porwana na kawałki i w takim stanie zamknięta w kościołach i kaplicach. Chrześcijanie zapowiadali wciąż nowe wojny: nie swoim własnym namiętnościom, lecz inaczej myślącym, religijnym lub politycznym przeciwnikom. Niezgoda zapanowała również wśród samych chrześcijan. Jedni głosili własny, nowy pogląd na religię i kościół, nie bacząc na tych, którzy mieli inny punkt widzenia. W niekończących się dysputach zaczęto się wzajemnie rozszarpywać i dzielić na grupy i obozy, skrzydła i frakcje. Szukano konfrontacji i polaryzacji, rozwinięto strategie, zmierzające do najskuteczniejszego propagowania własnych poglądów. Znaleźli się tacy, którzy zajęli miejsca na stołkach sędziowskich i odziali się w szaty nieomylności, by wszystkich, nawet najwyższych dostojników osądzić i skazać. To jedyne, co chrześcijanin czynić powinien Chrześcijanie zeszli poniżej swojego poziomu. Boga zamknęli w murach kościelnych na niedziele i święta. Za mało modlili się o swoje nawrócenie. Boga nadużywali jako broni przeciwko innym ludziom. Zbyt często zastanawiali się nad użyciem Jego mocy, a za mało korzystali z darów Jego ducha. Jedyną sprawą, o którą chrześcijanin powinien się troszczyć, jest "człowieczeństwo" Boga: jego dobroć i miłość. By nabrała kształtu w tym bezlitosnym świecie, gdzie tak wiele ludzi umiera z powodu chłodu oziębłości. Bardziej aniżeli proroków, głoszących słowa klątwy i potępienia, bardziej niż ekspertów dogmatu i prawa, bardziej niż teologów, dostojników i autorytetów potrzebuje dzisiaj świat świadków. Pytam się czy Ewangelia, by być pokarmem dla prostych, zwyczajnych ludzi, musi być aż tak bardzo "przedestylowana". Tę nowinę można tak naukowo rozdrobnić, że stanie się zupełnie niezrozumiała i bezużyteczna. Zbyt wielu chrześcijan zachowuje się tak, jak gdyby chrześcijaństwo zbankrutowało, jak gdyby oni zostali okłamani. To bardzo smutne, że tak wielu chrześcijan nie cieszy się tą radosną nowiną i w konsekwencji tak mało raduje się życiem. Zamiast tego usiłuje się utrzymać struktury i organizacje, z których duch i zapał już dawno wyparowały. Wysoce skomplikowane badania prowadzi się na temat obrazu Boga teraźniejszości i nad socjologicznymi i psychologicznymi skutkami religijności. Jedynie miłość potrafi Boga uczynić widzialnym i ludziom pomóc uwierzyć w Niego. Ekumenia Pierwszym i najważniejszym zadaniem kościoła i wszystkich kościołów jest zbierać wokół siebie ludzi i jednoczyć w miłości. A to nie w imię jakiejś nauki, choćby niewiadomo jak była wzniosłą i piękną, lecz w imię jedynego Boga, który jest miłością i jedynie miłości pragnie. Dlatego w Jezusie tak wyraźnie i dobitnie o miłość prosi. To wielkie, ale i za razem bardzo trudne zadanie. Kościoły nie mogą ludzi dzielić. Ani na dobrych i złych, ani na takich, którzy są w posiadaniu prawdy i na innych, którzy błądzą. Kościoły muszą być otwarte dla wszystkich. Muszą zapraszać i przyciągać. Boga nie można człowiekowi narzucić. Kościoły muszą stać się magnesem, urzekającym magnesem miłości, któremu nie można się oprzeć. Ekumenia jest niemożliwa poprzez dyskusję. Ona dokonuje się sama przez się tam, gdzie ludzie swoim sercem odnaleźli siebie w Bogu. Czekanie na Jezusa Gdy człowiek znajduje się w biedzie, nie interesuje go nawet najpiękniejsza nowina. Nie obchodzą go polityczne ani społeczne programy czy rewolucyjne manifesty. Zupełnie mu to obojętne, dopóty, dopóki nie ma ludzi, którzy słowa potwierdzają czynami. Ludzi, którzy są po jego stronie i pomagają mu , i uważają go za godnego starań i trudów. "Co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, to mnie uczyniliście". Tak wiele jest jeszcze biedy. W ciemnościach zamkniętych domostw tak wielu zapomnianych ludzi. Tylu samotnych i opuszczonych, którzy na kogoś czekają. Na kogoś, kto by im drzwi otworzył i powiedział im, że ich życie ma sens. Oni czekają na Jezusa. Lecz uczniowie Jezusa są najczęściej na posiedzeniach. Ich telefon jest przeważnie zajęty. Tak wiele mają zajęcia z organizowaniem. Studiują problemy i dyskutują nad ich rozwiązaniem. Oby się jednak chrześcijanie nawrócili, oby wyszli na zewnątrz, a w ich sercach i z ich dłoni oby można było wyczuć i wyczytać miłość bożą. Humanizm a chrześcijaństwo Życie i dobra nowina Jezusa w ciągu wieków w Kościele za mało doszły do głosu. Zostały one przez chrześcijan tak zniekształcone, że wielu ludzi widzi w nich jedynie karykaturę miłości. Owo nie świadczenie o nich zawiodło ludzi w ich oczekiwaniach i dlatego wielu zastąpiło chrześcijaństwo humanizmem, który zapomniane wartości chrześcijaństwa wysunął znowu na czoło. Powstały niepotrzebne spięcia między humanizmem a chrześcijaństwem. Ludzie zajmują się problemem, który nie istnieje. Nie musi się wybierać między humanizmem a chrześcijaństwem. Nie może być sprzeczności między zdrowym humanizmem a prawdziwym chrześcijaństwem. One bowiem znajdują się po tej samej stronie. Dobrze zrozumiany humanizm jest najlepszym fundamentem dla zdrowego chrześcijaństwa. Jeżeli humaniści odwracają się od chrześcijan dlatego, że ci ostatni wierzą, wówczas ich humanizm jest bardzo podejrzany. Jeżeli chrześcijanie odwracają się od humanistów, ponieważ ci nie wierzą, ich chrześcijaństwo jest skarłowaciałe. A humanizm, który pragnie człowieka od Boga uwolnić, nie jest żadnym humanizmem. Nie można być dobrym chrześcijaninem nie będąc dobrym humanistą. Kocham chrześcijaństwo Kocham chrześcijaństwo. Kocham Boga chrześcijaństwa. Boga małych, słabych i biednych. Boga Franciszka z Asyżu, tego skromnego brata bez wymagań, który kocha każdego i wszystkich, i który w miłości przesadza. Boga Martina Luthera Kinga, Romea, Kolbego i Heldera Kamary. Boga wszystkich wspaniałych ludzi, wszystkich kobiet i mężczyzn, którzy sprawiają, że ziemia staje się znośniejszą, bo oni noszą niebo w swoich sercach. Chrześcijaństwo: to zdecydować się na człowieka. Chrześcijaństwo: to odrzucić pragnienie władzy i posiadania. Chrześcijaństwo: to stanąć po stronie biednych i odrzuconych. Chrześcijaństwo to uwolnić się od każdego rodzaju niewolnictwa. Chrześcijaństwo jest nowiną radości. Religią jutra. Chrześcijaństwo: nadejście światła w ciemności naszych czasów. Nadejście pokoju w serca ludzi. Nadejście radości w każdy smutek. Nadejście życia w zamierający świat. Nadejście miłości w bezlitosne i niemiłosierne społeczeństwo. Chrześcijaństwo: przyjście Boga w postaci człowieka z ciała i krwi. Część trzecia Odwieczne pytania bez odpowiedzi Jeżeli Bóg istnieje, jeżeli Bóg jest miłością, dlaczego tyle cierpienia? Dlaczego umieranie,dlaczego tyle zła na świecie? To pytanie jest tak stare,jak sam człowiek. Bolesne pytanie, z którym zetkną się ludzie wszystkich pokoleń. Weź to pytanie ze sobą na drogę przez wszystkie stulecia, we wszystkich wędrówkach ludzkości. Zapukaj do drzwi największych filozofów i postaw je najsławniejszym uczonym. Żaden z nich nie da ci zadowalającej odpowiedzi. Pozostaniesz ze swoim pytaniem. Z tym pytaniem pójdziesz do grobu. Każde cierpienie jest przerwaniem życia, odmianą umierania, kawałkiem śmierci. Cierpienie i zło są zamachem na życie. Zło jest cierpieniem, które ludzie sobie nawzajem zadają, spiskiem na życie innych, formą mordu. Gdzie ten Bóg Dwa autokary ze śpiącymi dziećmi pędzą nocą autostradą. Wpadają w poślizg. Morze ognia. Dzieci, które palą się w tym piekle. W Paryżu rano biegnie po ulicach pewna oszalała matka i krzyczy: "Gdzie był Bóg dziś w nocy?" Gdzie był Bóg? Góra czekała, aż ludzie pokładli się do snu, a dzieci śniły. Aż zakochani wzięli się w objęcia. Góra czekała, aż zrobiło się ciemno. Wówczas dopiero wybuchła. Z rwącymi strumieniami ognia, gotującą się lawą i rozżarzonym błotem napadła na ludzi, uderzyła i zabijała w cichym mieście Armero. Gdzie była boża wszechmoc w piekle Oświęcimia? Jak słabe było ramię Boga, które potrafiło zrzucać mocarzy z tronów? Przerażające obrazy z filmów o Holocauście wdarły się do mieszkań. Ludzie zastygli w trwodze. Jakże mogło się to stać? Nadzy ludzie czekali jak ogłuszeni przed bramą do komory gazowej. Ktoś zadzwonił do studia telewizyjnego i zapytał: "Gdzie był Bóg?" A jaką odpowiedź usłyszał: "Stał pomiędzy tymi ludźmi i płakał". Dlaczego przyroda potrafi być tak okrutna? Nie wiem, dlaczego ta piękna przyroda potrafi być tak okrutna. Nie wiem, skąd przychodzą sztormy i orkany, i kto je wysłał, by zrywały dachy z domów, by rzeki występowały z brzegów i zalewały kraj. By ludzi prześladować zniszczeniem i śmiercią. Nie wiem, dlaczego wulkany muszą ziać ogniem, dlaczego ziemia musi drżeć i pękać. Nie wiem tego. Dlaczego czasem, przeważnie w biednych krajach, to co ludzie z takim wysiłkiem zbudowali, musi się zawalać na nich samych? Dlaczego? Dlaczego? Dzień po dniu, godzina po godzinie, w wioskach i miastach, na głównych arteriach i uliczkach, w szpitalikach i wielkich klinikach, w salonach, gabinetach i skromnych izdebkach, albo gdzieś na skraju jezdni: ludzie w głębokiej trosce, w dłoniach ukrywają twarze pełne lęku, lub z których wydobywa się krzyk przerażenia nad tą niezliczonością cierpienia nie do uniknięcia, lub wytrąceni z równowagi i bezradni płaczą nad nieubłaganą śmiercią. Dlaczego tyle cierpienia? Dlaczego ten paraliż? Dlaczego rak? Dlaczego ułomności? Dlaczego ten wypadek, aby już nigdy nie móc chodzić? Dlaczego umieranie w wiośnie życia? Dlaczego? Bardzo prosta jest argumentacja ludzi, którzy posługują się jedynie rozumem. Albo? Bóg nie chce zła ani cierpienia, lecz nie potrafi temu zapobiec. A więc nie jest Bogiem wszechmocnym. Albo: on może cierpieniu i złu się przeciwstawić, lecz tego nie chce. Wówczas nie jest dobrym Bogiem. Jeżeli Bóg chce i może przeciwstawić się cierpieniu, to dlaczego tego nie czyni? To niebotyczne "dlaczego" pozostaje bez odpowiedzi. Dlaczego? Kogo mam się o to pytać? Nauka wie wszystko i ona wytłumaczy nam również w najdrobniejszych szczegółach przyczyny naszego cierpienia i umierania. Lecz co począć z tą odpowiedzią? "Przyniosłam mu właśnie jeszcze jedną filiżankę kawy do łóżka" - powiedziała kobieta - "czuł się lepiej. Gdy wróciłam, już nie żył. Dlaczego? Był jeszcze taki młody!" Nagle to tragiczne rozstanie. Całkowita bezsilność. Trwoga przed śmiercią stoi tuż obok radości życia. Śmierć to wieczny element psujący zabawę, który się miesza we wszystkie radosne wydarzenia życia. Narusza wszelką pewność. Odcina organ, którym czerpiemy radości z życia. Śmierć idzie z nami. Mieszka w naszym ciele, w naszym domu i nigdy się jej nie pozbędziemy. Nikt ze śmiercią nie wygra. Ludzie nie znają odpowiedzi. Dlatego też cofają się przed najgłębszymi pytaniami życia. O śmierci się nie mówi. Jeżeli tylko kondukt pogrzebowy przejdzie, natychmiast panuje znowu normalny ruch uliczny. Po informacji o zamachach i katastrofach, i po wyliczeniu umarłych następują zaraz sprawozdania sportowe i program rozrywkowy. Nie wiem kogo mam zapytać. Gdy myślę o cierpieniu niewinnych, o okropnościach zła w świecie, gdy myślę o zmarłych i o swojej własnej śmierci, staję przed tajemnicą. Mogę wówczas spróbować w ogóle nie myśleć, zapomnieć albo sobie cokolwiek wmówić. Lecz jak długo posiadam rozum i serce, będzie mnie zawsze męczyło to "dlaczego?" Zagadka cierpienia i zła, zagadka życia i śmierci związana jest z tajemnicą Boga. Lecz my żyjemy w czasie zaciemnienia w myśleniu i mówieniu o Bogu. Wokół Boga zapanowała ogromna pustka. Bóg jest dalekim i obcym światłem. Zacznę z Bogiem walczyć. Pociągnę Go do odpowiedzialności. Będę krzyczał: "Dlaczego, Boże, zgasiłeś słońca, które sam kiedyś zapaliłeś?" Czasami słyszę w szalejących orkanach i w sztormach życia trzaski i łomot wieży Babel. Może istnieje ktoś, kto ludziom chce przypomnieć, że są mali i tak bardzo narażeni na rany. Ktoś, kto pragnie im dać mały znak, by zrozumieli, że wszystko jest tak bardzo względne. W świetle nadziei na nową ziemię i nowe niebo. Czy istnieje cierpienie, które można zaakceptować? Istnieje cierpienie i umieranie, które należy nieodłącznie do ludzkiego życia. Ludzie zapadają w choroby. Niezamierzenie ulegają ciężkim wypadkom. Zostają zranieni, okaleczeni. Ludzie umierają. Zdarzają się wielkie katastrofy natury, ponieważ ziemia się wciąż rozwija, nieustannie jest w ruchu. Człowiek nie jest tutaj niczemu winien. A jednak. Jeżeli tysiące niewinnych ludzi cierpią i umierają, wszystko się w nas przeciwko temu buntuje. Jednak w końcu takie nieszczęście i śmierć, są w pewnym sensie łatwiejsze do przyjęcia, niż cierpienie, które ludzie sobie wzajemnie zadają. Cierpienie wiele nauczyło ludzi i zbliżyło ich do siebie. Katastrofy przyrody wywołały rzeki solidarności, ponad wszystkie granice i kontynenty. Zła, które ludzie sobie nawzajem czynią, nie powinni przypisywać Bogu. Opowiadanie o pierwszym bratobójstwie jest historią, która się powtarza we wszystkich czasach. Codziennie się z nią stykamy. Każdego wieczoru zabici i ranni wprowadzani są za pośrednictwem ekranu telewizyjnego do naszych mieszkań. Widzi się, jak jedni drugich w najstraszliwszy sposób męczą. Istnieje tak wiele zła na świecie, na którego przyczyny bezwzględnie można wskazać. Za to na pewno nie można Boga uczynić odpowiedzialnym. Poprzez listy, telefony i liczne rozmowy zostaję wprowadzony w dżunglę, gdzie ludzie się wzajemnie na różnoraki i wyrafinowany sposób poniżają, dręczą, zagrażają sobie i doprowadzają do rozpaczy. Gdy siedzę wtedy bezsilny obok tych licznych ofiar, które załamane i u kresu swoich sił tęsknią za wyzwoleniem, wówczas najchętniej wykrzyknął bym w tę dżunglę: "Ludzie, skończcie z tym! Skończcie z tym szaleństwem! Dziewięćdziesiąt dziewięć procent wszystkich nieszczęść na świecie wzajemnie sobie czynicie". Czy śmierć jest końcem wszystkiego? Nie wolno nam usunąć z naszego kręgu myślowego myśli o cierpieniu i śmierci. Byłoby to ograniczeniem i krótkowzrocznością. Nie było by to myśleniem perspektywicznym, lecz strusią polityką. W końcu wszystko zależy od tego zasadniczego pytania: "Czy śmierć jest końcem wszystkiego, czy też nie?" Jeżeli śmierć jest końcem wszystkiego, wówczas nabierze ona charakteru jakiegoś potwornego okaleczenia. Gdy nie jest końcem, przybiera zupełnie nowe wymiary. Jeżeli spokojnie zastanowię się nad śmiercią, owym krytycznym momentem w moim życiu, który muszę przeżyć, wówczas stoję przed tym Największym albo przed niczym, przed sensem albo absurdem mojego istnienia, przed Bogiem lub przed bezkresną próżnią. Tak jak moje własne, jedyne, oryginalne "ja" nie może być całkowicie wyjaśnione przez fizykę, chemię czy też biologię, tak też nie znajduję dla tajemnicy cierpienia i śmierci żadnego zadowalającego wytłumaczenia. Jedyne co mam, to nadzieja. Ona pozwala mi cieszyć się życiem aż do mojego ostatniego tchnienia. Dostałem swoje ciało. Otrzymuję to życie, tak po prostu, za darmo, codziennie od nowa. Śmierci nie przyjmuję. Wiem, że kiedyś będę musiał oddać swoje ciało, tę ziemską powłokę. Ludzie nazywają to umieraniem. Wielu uważa, że to jest koniec wszystkiego. Jak gdyby ludzie byli odpadem, który znika pod ziemią lub zostaje spalony. Amen i koniec. Na to się nie zgadzam. Nie mogę się zgodzić ze straszliwym losem niewinnych, którzy ledwie zaczęli żyć i może żadnego dnia nie byli szczęśliwi, zawsze i wszędzie kopani i deptani. Buntuję się przeciwko takiemu monstrum, które tak urządziło by świat. To jest niemożliwe! Dlaczego w nieszczęśliwych i wykorzystywanych ludziach tkwi jeszcze tyle nadziei? Nadziei na lepsze życie, na wieczne życie? Dlaczego każdy człowiek pragnie pozostać przy życiu? Ktoś rozpalił ten płomień i ustawicznie go podtrzymuje. Miłość jest tym, co ten płomień karmi. I tu właśnie się objawia tajemnica, nadludzka moc, która wykracza poza granice śmierci. Miłość jest silniejsza niż śmierć. Bóg jest miłością. Myśleć o śmierci Umieramy każdego dnia i każdego nowego poranka rodzimy się na nowo. Nowe życie nie jest jednak w naszych rękach. Każda godzina, każde uderzenie serca jest wspaniałym, cudownym podarunkiem. Codziennie umieramy o jeden dzień. Jednocześnie zbliżamy się o jeden dzień do decydującej chwili naszego startu do wieczności. Wystartowanie człowieka w przestrzeń kosmiczną jest zawsze starannie przygotowane. Kosztuje dużo pieniędzy, wiele fachowej wiedzy i pracy tysięcy ludzi. Przejście do wieczności nie wymaga żadnych pieniędzy ani wiedzy. By pójść do niej wymagane jest oddanie się, wiara i miłość. Trzeba nam wejść na dobry tor. Myśleć o śmierci, o swojej własnej śmierci jest prawdziwym wzbogaceniem się i działa wyzwalająco. Nasze myśli uwalniają się z zardzewiałych przyzwyczajeń myślowych. Otwierają się nowe horyzonty i niespodziewane widoki. Życie staje się intensywniejsze. Myślenie o śmierci, na podstawie tego czego doświadczamy z życia, z własnego istnienia, jest myśleniem realistycznym, jeśli się jest zdolnym wierzyć w życie wieczne. Myślenie o śmierci z punktu widzenia wierzącego jest myśleniem z perspektywą, myśleniem o przyszłości, myśleniem wyzwalającym. Bez strachu przed umieraniem Umierać znaczy zupełnie samotnie wejść w noc. Umieranie jest straszne i przerażające, gdy idziesz na oślep w krainę, o której nigdy nie myślałeś, o której nigdy nie marzyłeś. Gdy jesteś związany tysiącami więzów z tym kawałkiem ziemi, która jest tak przemijająca i nosi wiele imion. Gdy umrzesz, zmieni się wszystko, cały świat. Wszystko czego się tak kurczowo trzymałeś przez całe życie. Umieranie można łatwiej znieść i przyjąć, gdy nauczysz się nie trzymać się uparcie wszystkiego. Gdy twoje serce się otworzy dla tajemnicy, która cię po śmierci oczekuje. Wówczas czujesz, jak coś z tego innego świata już do ciebie przychodzi i zaczynasz rozumieć jak względne jest to wszystko, nad czym ludzie codziennie ubolewają i o co się kłócą. Jeżeli możesz wierzyć, że istnieje Bóg, który cię kocha, nie tylko wtedy gdy żyjesz, lecz jeszcze bardziej, gdy umrzesz, wówczas umieranie znaczy: powrót dziecka do ojca, do kraju, gdzie wszystko jest dobre i w którym ostatecznie zaczyna się życie z wiecznym "teraz". List od zmarłego Tak, wiem o tym. Głową chcesz przebić mur. Buntujesz się, wychodzisz z siebie ze złości. Nie chcesz przyjąć do wiadomości tego, że umarłem. Nie płaczesz, lecz krzyczysz z bezsilności. Chciałbyś mi czynić zarzuty, że umarłem. Lecz cóż ja mogę na to poradzić? Przeklinasz i szalejesz. Przeklinasz Boga, a nie znasz Go. Wiele razy mi mówiłeś, że Go nie ma. Nie mogę ci pomóc. Nie mogę cię pocieszyć. Zapytaj gwiazdy dlaczego jest noc. Gdy wystarczająco długo będziesz się wsłuchiwał, być może, usłyszysz odpowiedź. Zmarły Twoje ciało było tak ciepłe. Twoje ciało jest zimne. Twoje usta były tak czułe. Twoje wargi są zimne. Twoje oczy takie jasne i pełne głębi. Twoje oczy są zimne, małe okienka nocy. Wszystko się ucisza. Kto będzie cię pieścił i mówił ci, że cię kocha. Jesteś nieskończenie daleko. Twoje serce zamarło. Twoje nogi sztywnieją. Twoje ramiona, twoje piękne dłonie, twoje oczy. Wszystko się ucisza. Jeszcze niedawno byłeś tutaj. Jedna tylko chwila, a twój dom został pusty, twoje ciało opuszczone. Czy jesteś teraz bardzo daleko, w nieosiągalnej dali? Albo może słyszysz moje wołanie? Może widzisz moje łzy? Tego nie wiem. Dlaczego pozostawiłeś mi swoją śmierć, a sam wybrałeś życie? Dlaczego pragnął umrzeć? Jest wczesny sierpniowy poranek. Godzina czwarta trzydzieści. Mężczyzna przejechany przez pociąg. W miejscu trudno dostępnym. Młody maszynista powiedział, że ten człowiek nagle stanął na torach i biegł w kierunku pociągu. Dlaczego ten człowiek chciał umrzeć? Właśnie wczesnym świtem letniego dnia? Czy życie stało się dla niego tak nieznośne, że pragnął się od niego uwolnić? Boże! Może są dla Ciebie dni i noce pełne gości tego rodzaju, którzy na wszelkie możliwe sposoby pragną uciec od bólu życia. Bądź dla nich dobry! Przyjmij ich życzliwie. Życie zadało im zbyt dużo cierpienia. Daj im wszystkim, także temu człowiekowi, to pełne, prawdziwe życie. Był nieznany, bez nazwiska, bez dokumentów. Nikt nie wiedział, skąd przyszedł. Lecz Ty, Boże, Ty musisz go znać, bo i jego imię jest zapisane w Twoich rękach. Brutalny, szalony impet nadjeżdżającego pociągu czasami wydaje się człowiekowi utęsknionym wyzwoleniem od życia, które dzień po dniu stało się ciężarem nie do zniesienia. Dlaczego pobiegł w kierunku pociągu, a nie ku drugiemu człowiekowi? Czy cierpienie i śmierć są wolą Bożą? Gdy nieszczęścia i cierpienia nawiedzają ludzi, gdy spadają na nich katastrofy, wówczas wierzący mówią: "Taka była wola Boża". Bóg jest miłością. Wola Boża nie może być niczym innym niż miłością, dobrocią, radością i pokojem dla wszystkich ludzi. Gdy nie znajdujemy żadnej odpowiedzi na istniejące zło, powinniśmy mimo wszystko się cieszyć, że w Bogu odnajdujemy odpowiedź na dobro i piękno w świecie. Zło jest może niczym więcej niż brakiem dobra, nieobecnością dobra, nieobecnością Boga. Bóg jest miłością. Miłość zawiera w sobie wolność. Bóg nie może nikogo do miłości zmusić. Ludzie sami odpowiadają za siebie i nie wolno im za swoje złe sprawy obwiniać Boga. Wolność jest największym dobrem, które ludzie otrzymali. Bóg ją w najwyższym stopniu respektuje. Wolność pozwala człowiekowi i kochać, i nienawidzić. Dzięki wolności człowiek jest zdolny do największych ofiar i do najokrutniejszych zbrodni. Bez wolności byłby Bóg jedynie przyjaznym tyranem, a o miłości nie było by mowy. Bóg, który ze względu na wolność człowieka, ograniczył swoją wszechmoc, nie może usunąć cierpienia. Pragnie jednak, by z cierpienia i bólu powstało dobro i piękno. By zło służyło dobru poprzez przebaczenie i pojednanie. Takie procesy mogą się jednak rozwinąć jedynie wtedy, gdy istnieje miłość. Ponieważ Bóg jest miłością, pragnie nie ingerować w ludzkie poczynania aż po wsze czasy. Aż do dnia Sądu Ostatecznego. Wtedy wypowie swoje ostatnie słowo. Bóg przysłuchuje się milcząco historii naszego życia. Daje nam wolną rękę. Niczemu się nie sprzeciwia, wpadając w słowo. Dopiero przy śmierci, gdy już wypowiedzieliśmy się do końca, On zaczyna mówić. Cierpienie stawia pytania o sens w jeszcze jaśniejszym świetle. Nauka nie potrafi ani cierpieniu, ani śmierci nadać jakiegokolwiek sensu. Nigdy zresztą do tego nie pretendowała. Ona może pomóc nam złagodzić cierpienie i nas tak do niego przygotować, byśmy duchowo się nie załamali. Tylko, że ludzie zbyt często poszukują tanich rozwiązań w formie tabletek, proszków i leków uśmierzających albo pseudoreligijnych środków zastępczych i nic nie mówiących słów zawodnych pocieszycieli. Usunięcie pytania o sens życia w podświadomość nie jest żadnym rozwiązaniem. Głębokie niezadowolenie i niesmak rozprzestrzeniają się. I ciągle rośnie dręczące poczucie ostatecznej daremności wszystkiego. Ludzie stawiają pytania. Gdy ktoś obcy bardzo daleko jest chory i umiera, nie wzrusza ich to. Jeżeli dotyczy to kogoś znajomego, sąsiada, kogoś, kogo nie chciało by się stracić albo gdy dotyczy to nas samych, wówczas wydobywa się ze wszystkich zakamarków pytanie: "dlaczego?". Niewypowiedziany tkwi w pokoju, leży na naszych ustach. "Dlaczego nie ja?". Jakże mógł on to powiedzieć. Młodego ojca odtransportowano do kliniki. Rak i żadnej szansy na wyleczenie. Około czterdziestu lat i troje dzieci. Człowiek lubiany, dobry kolega, słońce w domu i życzliwy wszystkim przyjaciel. Człowiek radosny, który często się śmiał. Teraz uśmiech zamarł na jego twarzy. Spokojnie leżał w białej pościeli i czekał z zamkniętymi oczyma, jak w śpiączce. Rodzina i przyjaciele otoczyli łóżko. Szeptali między sobą, jak jest źle. Aż jeden z nich prawie głośno zapytał: "Dlaczego?". Chory usłyszał to pytanie. Powoli się uniósł i rzekł spokojnie: "Dlaczego nie ja". Mądrość skazanego na śmierć Nazywał się Jan Frans. "Jestem najszczęśliwszym człowiekiem dwudziestego wieku" - pisał po swoich święceniach kapłańskich. Jako człowiek i kapłan był Jan postacią niezwykłą. Łatwo nawiązywał kontakty z ludźmi. Serdeczny, miły i pełen humoru w lot zdobywał sobie serca ludzi. Chciał żyć do czterdziestego drugiego roku życia. Gdy siedem lat wcześniej, z całą pewnością już wiedział, że jest nieuleczalnie chory, skazany na śmierć, mawiał prawie z wesołością: "Miałem przecież w swoim życiu sporo radości. Wiesz jak się czuję? Jak ktoś, kto wszystko już spakował do wielkiej podróży. Jedynie butów nie może zmieścić". Często rozmawialiśmy o śmierci. Czytał książki na ten temat. Gdy widział jak ludzie się denerwują i męczą, śmiał się czasem w duchu. "Popatrz, jak się uganiają, a za moment będą już martwi" - mawiał wówczas. "Wielu spraw, które innych wykańczają, nie mogę po prostu brać poważnie". "Dom, który się na ziemi buduje jest iluzją". Pewnego dnia powiedział także to: "Jedynie sprawy, z którymi możesz umrzeć, są warte, by z nimi żyć. Wiele ich nie ma". Dla niego były to: Bóg i przyjaźń. "Dla młodego człowieka szczęście opiera się na marzeniach, które kiedyś się sprawdzą. Dla dorosłego prawdziwym odkryciem jest to, że w rzeczywistości jest szczęśliwym, nie dlatego, że jego marzenia się spełniły, lecz że istnieje przyjaźń". W dniach, gdy szczególnie nachodzą mnie kłopoty i troski, pytam się, czemu służyć może życie. Nie potrafię modlić się z brewiarza, nie umiem śpiewać z psalmistą: "radować chcę się w Panu..." Ale mogę to wtedy krócej ująć i powiedzieć: "Boże, masz obraz mojej nędzy. Ten pożałowania godny dzień. Jeżeli potrafisz z nim coś począć, to dobrze. Myślę, że do czegoś ci się przyda". Walczył z Bogiem i pytał: "Dlaczego?" "Dlaczego Bóg nie wykorzystuje człowieka takim, jakim go stworzył? Mam ręce i nogi, i głowę, a jednak nic z tym nie mogę począć". a w chwilę później poprawił się: "Zresztą sam Bóg w osobie Jezusa nie wybrał najwygodniejszej drogi. Wielu chętnie z nim świętuje, lecz na końcu drogi odchodzą. To pytanie wiary i pragnienia.. To się czyni albo się to przemilcza. W ostatnim czasie często płaczę. Wszędzie widzę tylko pustynię. Nie czuję ani skrawka nieba. Bez przyjaźni jesteś w takich momentach zgubiony". "Jest jednak żniwo z małych przyjaźni i drobnych gestów uprzejmości. One nasze życie wzbogacają. Powodują, że inne rzeczy są do zniesienia". "Przyjdzie czas, że znowu będę miał chęć do życia. Nie będę smutny. Za każdym razem, gdy życie próbuje mnie opuścić, szukam ludzi, którzy mnie do Niego przywracają. Bez przyjaźni jest człowiek naprawdę biedny". Jan dla wielu ludzi stał się, przez swoją chorobę błogosławieństwem. Musi istnieć "rozsądna" odpowiedź Odpowiedź może tylko wtedy być sensowną i zadowalającą, gdy jest wystarczająco głęboka i rozległa. Gdy dotyczy wszystkich ludzi. Gdy potrafi nadać sens życia człowiekowi w wózku inwalidzkim, matce, która ma ciężko upośledzone dziecko, ludziom prześladowanym przez los. Choremu, który jest chory, a wie, że ma raka. Takiej odpowiedzi nie znajduję nigdzie, w żadnej filozofii czy ideologii. Gdy mnie przeraża absurdalność cierpienia i śmierci, gdy krew zastyga w moich żyłach i bezskutecznie poszukuję sensu, znajduję wyłącznie w Bogu jedyne światło i jedyną siłę, która pozwala znowu płynąć krwi w moich żyłach. Gdy wszyscy ludzie milczą, jedynie Bóg ma sensowną odpowiedź. Ta odpowiedź jednak dociera do nas bardzo powoli. To może trwać całe lata i aby otrzymać całkowitą odpowiedź, musimy być może najpierw umrzeć. Odpowiedź Boga Odpowiedź Boga brzmi: Jezus, i to właśnie Jezus z Krzyżem. Krzyż to jest coś szokującego coś prawie nieludzkiego. Krzyż odróżnia chrześcijaństwo od wszystkich innych religii. Wszystkie one, te naturalne i kulturowe, wskazują na jakąś potężną, daleką nadistotę. Jedynie chrześcijaństwo wierzy w Boga pozornie bezsilnego. W takiego Boga, który swoją wszechmoc ukrzyżował w osobie Jezusa z Nazaretu. Krzyż nie jest czymś normalnym, bliskim i codziennym, czymś, czego człowiek by pragnął i mógł sobie wybrać. Jest On objawionym, Boskim wyborem. Bóg mówi światu: "Jezus, i to Jezus ukrzyżowany". Ponieważ Bóg jest miłością i ludzi tak nieskończenie kocha, stał się Bogiem cierpiącym. Cierpiał i pozwolił się ukrzyżować w osobie Jezusa z Nazaretu. I przez wszystkie czasy, aż po nasze dni, cierpi wespół z wszystkimi ludźmi. Cierpienie Boga Bóg chrześcijaństwa zszedł na najniższy poziom ludzkości, gdzie codziennie rodzi się nienawiść i tą nienawiścią karmiona jest wszelka niesprawiedliwość. Bóg zszedł tam, gdzie ludzie się wzajemnie odrzucają, wykorzystują i dręczą, gdzie wzajemnie czyhają na swoje życie. Bóg utożsamił się z wszystkimi ofiarami na całym świecie. Historia Boga jest pisana między żłobem a krzyżem. Historia o tym, który nie znajduje schronienia u ludzi. O dziecku - uciekinierze. O kimś bezbronnym, który jest prześladowany i wyszydzany, męczony i ukrzyżowany, ponieważ wstawiał się za biednymi i słabymi swoją Nowiną dobroci i miłości, pokoju i pojednania. Bóg cierpi i umiera wciąż jeszcze, każdego dnia, z powodu braku miłości. Z powodu niezgody, krzywdy, nietolerancji. Bóg chrześcijaństwa jest Bogiem bezsilnym. Wydał się w ręce ludzi. Chrześcijaństwo nie usuwa z drogi cierpienia Chrześcijaństwo przeciwstawia się cierpieniu i umieraniu. Strach i nędzę traktuje poważnie. Ciemność i oziębłość uczuć, zagrożenie i winy ludzi. Człowiek nie musi być bohaterem. Nowina Jezusa nie jest żadną słodyczą. Ani ucieczką od rzeczywistości. Ani żadnym kiepskim pocieszeniem, ani plastrem na ranę. W samym centrum tej Nowiny stoi Krzyż. Spotykać się będziemy z rzeczywistością krzyża w naszym życiu i na całym świecie. Strach i nędza nie zostaną usunięte. Ból i ciemność pozostaną. To nie może być usunięte. To jest wyzwolenie do głębszego życia. Do zrozumienia sensu, do miłości, do wdzięczności, do nadziei. Chrześcijaństwo rozumie czym jest cierpienie i Krzyż. Jezus idzie samotną drogą poprzez cierpienie i śmierć, opuszczony przez swoich przyjaciół i uczniów. Bez nadziei i bez sensu. Umierając na krzyżu, wykrzykuje w przedśmiertnej trwodze w imieniu wszystkich, którzy kiedykolwiek zostali niewinnie osądzeni i skazani: "Mój Boże, mój Boże, dlaczego mnie opuściłeś?" Zapadają ciemności. On umiera. Zostaje pogrzebany. Czekanie. Jeden dzień i jeszcze jeden dzień. Pozornie wszystko jest stracone. Wtedy nieoczekiwanie pojawia się światłość i radość. Zmartwychwstanie. Chrześcijanie nie powinni być ponurymi cierpiętnikami. Poprzez każdy krzyż idziemy ku światłu. Przez każdy Wielki Piątek ku Wielkiej Nocy. Jest to niewytłumaczalną tajemnicą, ale to się zdarzało, że ludzie w największej męce i w najczarniejszej nocy, nędzy najokropniejszej i cierpieniu widzą nagle Boga. Boga napotykają. I zdarza się czasem, że ludzie są wdzięczni Bogu za krzyż, który kazał im nosić. Bóg potrafi cierpiącym ludziom dać siłę i pociechę przez to, że daje poczucie sensu, że ofiarowuje nadzieję i przyszłość. Gdy cierpienie i umieranie w świetle Bożej miłości nabierze dla ciebie sensu, będziesz na wszystko gotowy. Ci, co przeżyli obozy koncentracyjne są powodem tego, że w piekle Dachau albo Oświęcimia odkryli Boga i dzięki temu pozostali przy życiu. Podczas gdy inni przez potworne, nieludzkie traktowanie zostali zniszczeni tak dogłębnie, że nie tylko stracili swą wiarę, lecz także odwagę i wolę przeżycia. Przyszłość istnieje Duch może pozostać młody, świeży i żywy w ciele, które się zestarzało. To wielka obietnica. To niemożliwe, że młody, rześki, pełen życia duch ginie, tylko dlatego, że jego stare ciało, jego organizm umiera. Istnieje przyszłość dla tej wspaniałej istoty, jaką jest człowiek. Gdy się zestarzejesz, wierz z absolutną pewnością, że idziesz w kierunku końca i że pewnego dnia padniesz. Głęboko. Zawrotnie głęboko. Ale możesz upadać spokojnie, bo padniesz w otwarte ręce i czułe ramiona nieskończenie miłującego Boga. Zmartwychwstanie Uzdrowienie całego człowieka. W chwili zmartwychwstania Będziemy całkowicie odnowieni, również nasze ciało. Uzdrowieni zostaniemy z wszystkich ran,nawet z tej najgłębszej, jaką jest śmierć. Zmartwychwstanie to powolny proces który kończy się dopiero, gdy jesteśmy martwi. Zmartwychwstanie jest uzdrawiającym procesem, który zaczyna się za naszego życia, gdy uczymy się uwalniać i gdy wyzwalamy się od materii, od przesadnego luksusu i wygód, tak, że duch w naszym ciele staje się bardziej wolny, silny i radosny. Umrzeć, aby żyć. Droga do zmartwychwstania. Wiara w zmartwychwstanie To niemożliwe, by życie człowieka kończyło się w ciemnej otchłani. Spójrzmy poprzez ciemność śmierci ku światłu, które Jezus zapalił ludziom. Podobnie jak nie mam żadnych trudności by przyjąć, że ziarno pszenicy, które w ziemi umiera, staje się kwitnącym kłosem i nowym ziarnem pszenicznym, tak też nie mam żadnych wątpliwości,, że tak wspaniała istota, jaką jest człowiek, która na ziemi umiera, zmartwychwstanie do nowego życia w raju, pełnego radości i szczęścia. Wierzę w zmartwychwstanie. Nie chodzi tutaj o zmartwychwstanie jakiegoś nieboszczyka. Chodzi o zmartwychwstanie konkretnego człowieka w jego integralnym duchowocielesnym życiu. Wierzę w powszechne zmartwychwstanie. Człowiek zostanie stworzony na nowo, chociaż nie potrafi sobie wyobrazić swojej nowej cielesności. Jeżeli chcielibyśmy coś o tym powiedzieć, to musi to być jak opowiadanie o doskonałości i pełni, o pokoju, radości i szczęściu. Nowi ludzie z nową cielesnością w nowym stworzeniu. Twój ukochany żyje. Gdy umierają ludzie bardzo nam bliscy, stale obecni w naszym życiu, kawałek naszego jestestwa idzie także do grobu. W głowie i w sercu pali się pytanie: "Dlaczego?", aż ktoś wypowie te pocieszające słowa: twój ukochany żyje! Chrześcijaństwo mówi to wszystkim, którzy bezradni i zrozpaczeni stoją nad grobem ukochanego człowieka: Twój ukochany żyje! Zobaczymy się znowu! To słaba pociecha, powiedzieć tylko, że ktoś był dobrym człowiekiem i że we wspomnieniach będzie żył dalej. Jeżeli nie istnieje życie po śmierci, to śmierć staje się straszliwym zniszczeniem i wszystko jest bez sensu. Część czwarta Bóg - moja oaza - świadectwo człowieka małej wiary Jeżeli pragnę ciebie wtajemniczyć w moje życie osobiste, w moje życie z Bogiem i ludźmi, w tę radość nad cudem, którego doznaję, to jest to tylko nieśmiałe zaproszenie, ażeby pójść wspólnie drogą, którą podążam. Czuję się zupełnie bezsilny. Zostałem powołany i bardzo szybko zrozumiałem, że to nie ja wybierałem, lecz że był to wybór Boży. Bóg mnie wybrał w jakiejś miłości nie do pojęcia, której ani zrozumieć, ani wytłumaczyć nie potrafię. Moim jedynym życzeniem jest, abyś i ty pewnego dnia został ogarnięty Bożą miłością, bo w miłości Boga, wszystkie drogi prowadzą do światła. Ludzie są jedynie słabymi gwiazdkami o przymglonym blasku. Jedynie Bóg jest światłem, i nawet, gdy wszystko straciłeś, w tym świetle odnajdziesz znowu utraconą odwagę. Wiele dróg prowadzi do Boga. Tak wiele, jak wiele jest ludzi. Wiarę otrzymałem nie od jakiegoś biskupa czy teologa, lecz od dwojga ukochanych ludzi: mojego ojca i matki. Bóg był czymś oczywistym, bo było tak dużo miłości i ciepła, tak dużo wzajemnego przywiązania i przynależności. Nie widziałem Boga, lecz czułem Go każdego dnia. Nie stawiałem sobie żadnych pytań. Z biegiem czasu wszystko się zmieniło. Zacząłem studiować i ta oczywistość Boga stała się dla mnie problemem. Studiowałem filozofię i teologię, i stopniowo zacząłem rozumieć niewierzących. Sam zacząłem się bać, że mogę Boga utracić. Na drodze studiów nie przybliżyłem się do Niego. Nawet znikał mi niejednokrotnie we mgle. Wierzyłem jednak nadal i nadal poszukiwałem. Pewnego dnia, gdy byłem jeszcze nieszczęśliwszy, słabszy, bardziej bezsilny, gdy nie było przede mną żadnej przyszłości, wszystko stało się prostsze. Moje serce, pełne zwątpienia otworzyłem na oścież. Zatęskniłem mocniej i goręcej niż kiedykolwiek za Bogiem. Wówczas dokonał się cud. Otrzymałem wszystko. Nie ja poznałem Boga, lecz Bóg dał mi się poznać. On się objawił, nie jako Bóg, nad którym trzeba się zastanawiać albo Bóg, który wzbudza strach, lecz jako Bóg, którego się kocha. Bóg uszczęśliwiający. Fantastyczny Bóg. Miałem szczęście Miałem szczęście. Zostałem powołany i miałem zostać zrodzony z miłości dwojga ludzi, którzy pozostali sobie wierni w dobrych i złych dniach. Byli ubodzy, lecz szczęśliwi mimo wielu trosk. Dobrze było u nich. Znalazłem bezpieczne zacisze domowe i życzliwość, przyjaźń i ciepło. Miałem szczęście. Błogosławieństwem było urodzić się na wsi. Nie miałem luksusowej kołyski ani też komfortowego wyposażenia dla niemowląt. Miałem matki i jej śpiew. Nie posiadałem drogich zabawek, lecz miałem wiewiórkę w lesie i małe króliki na łące. Była szkoła z jednym nauczycielem, który nas lubił i dlatego też mógł czasami pociągnąć za ucho. Spotkałem wielu ludzi, a byli to ludzie dobrzy i mili, którzy w moim życiu zapuścili korzenie. To także przyjąłem jako Boży dar. Miałem bardzo dużo szczęścia. Podczas, gdy moi bracia poszli pracować do kopalni, mogłem studiować i zostać księdzem zakonnym. Swoją praktykę odbyłem we Francji. Przyciągnięty przez ruch księży robotników, mogłem jakiś czas mieszkać wśród górników w powojennym baraku. Miałem bardzo dużo szczęścia. Gdy śmiertelnie zachorowałem, zostałem przyjęty przez najgościnniejszą plebanię na świecie, w małej zagubionej wiosce, gdzie dwóch aniołów z bezgraniczną cierpliwością i życzliwą troskliwością nauczyło mnie znowu śmiać się. Dwa lata leżałem w łóżku. Czas ciszy w cieniu krzyża. Długi czas w inkubatorze, w którym nieświadomie nauczyłem się więcej, niż przez lata z książek. Lekarze spisali mnie na straty. Do niczego się już nie nadawałem. Wolny człowiek. Mogłem robić wszystko, na co tylko miałem ochotę. Skrzętnie z tego korzystałem i odnalazłem nową drogę do ludzi. Przede wszystkim do biednych, samotnych, zapomnianych i wykolejonych. Nauczyli mnie tak wiele, że dziś mogę powiedzieć: "Moim uniwersytetem był biedny, zwyczajny człowiek". Miałem bardzo dużo szczęścia. Teraz wiem: niektóre sprawy wyglądają jak katastrofy, a w rzeczywistości są łaską. Czasami stawiają ludzie pytania dotyczące mojego szczęścia. Przychodzili do mnie niezliczeni ludzie, którzy takiego szczęścia nie zaznali. Opowiadali swoje historie, a ja się przysłuchiwałem. To było dla mnie bardzo bolesne doświadczenie. Zawsze podawali powody swojego nieszczęścia. Bezdomni, nielubiani, pozbawieni przyjaźni. Rozbite małżeństwo, żadnej rodziny. Nikogo, kto by się o nich troszczył. Pytanie, jak ja mogę być szczęśliwy. Próbowałem wówczas pomagać w odnalezieniu jakiejś drogi, okazać zrozumienie, lecz najczęściej nie znajdowałem właściwych słów. Wiem doskonale, że zawsze jest to sprawa miłości jednego człowieka do drugiego, sprawa ciepła, zaufania i oddania, sprawa zapomnienia o sobie, wiary w wartości, które nie są dziś w modzie. Według mnie wszystko ma związek z Bogiem. Jedynie Bóg Zupełnie wyraźnie doświadczyłem, że obawy i troski są tym mniejsze im bardziej się Bogu zaufało. Jak długo całą nadzieję i całe swoje zaufanie pokłada się w ludziach, którzy zawsze mogą zawieść albo w rzeczach materialnych, które tak prędko przemijają, tak długo daje się obawom i zmartwieniom wciąż świeży pokarm. Gdy zdecydowałem się wyłącznie na Boga, wiele spraw, które dotąd uważałem za nieodzowne i niezbędne do życia, straciło swoje ważne znaczenie. Nastąpiło przewartościowanie pojęć. Wszystko było w niesamowitym bezładzie, aż znalazło się powoli znowu na właściwym miejscu. Zacząłem odczuwać wartości pozorne. To odrzucanie rozpoczynałem codziennie od nowa. Im więcej odrzucałem, tym czułem się swobodniejszy i tym bardziej potrafiłem z wszystkiego się radować. W swoim życiu doświadczyłem Boga Doświadczenie Boga to nie jest coś dotykalnego, namacalnego. To o wiele Głębsze przeżycie. Zupełnie osobiste odczucie, którego nie podobna opisać. Jest to spotkanie z Istotą, której się nie widzi, a jednak czuje się jej obecność, prawie jak dotknięcie. W głębokim spokoju i w niewypowiedzianej radości, która nas czasami napełnia. Bóg się we mnie zakochał Czuję Boga. Słyszę jak Bóg, przez swoją miłość do mnie przemawia. W każdym kwiatku, który dla mnie kwitnie. W każdym drzewie, które rodzi owoce. W każdym ptaku, który dla mnie śpiewa. Gdy przechadzam się wiosną po polach, czuję się głęboko kochany we wszystkim, co zielenieje i kwitnie. We wszystkim, co mnie każdego roku na nowo ziemia daruje w rajskim cudzie przyrody. Czułymi dłońmi głaszcze mnie On, gdy przychodzi w wieczornym wietrze, by dojrzałe zboża ukołysać do snu i by zamknąć oczy kwiatów. W biciu mojego serca czuję rytm Jego miłości. Słyszę Jego łagodny głos. W dobroci i przychylności ludzi czuję Jego miłość do mnie. Bóg jest zakochany i wszystko, co pochodzi od Niego, jest podarunkiem. Każdy dar jest Słowem Boga, którym chce mi powiedzieć, jak mnie kocha. Jestem beznadziejnie naiwny Słyszę ludzi śmiejących się w oddali. Jestem marzycielem, beznadziejnie naiwnym. Moje doświadczenia są czystą fantazją, którą sobie wmawiam. Nauka jest obiektywna i wie wszystko. Człowiek jest "rzeczą", dziwnym produktem ślepej natury. Wszechświat jest bez duszy. Słońce nie zdaje sobie sprawy, że świeci, a także ziemia jest bez czucia. Słyszę, jak ludzie śmieją się w oddali. W ogrodzie Cudowny, wiosenny poranek stałym w swoim ogrodzie wśród ziół. Powietrze, łagodne słońce. Nowy dzień. Czułem. Otoczył mnie cud. Ogarnęła mnie wdzięczność za życie. Za wszystko co żyje. Widziałem pierwsze krokusy i wiedziałem: Bóg wyciąga do mnie swoje ręce pełne kwiatów. Wszędzie życie. Życie w powietrzu. Życie w ziemi. Pomyślałem: miejsce, na którym stoję jest święte. Raj jest tutaj, w pobliżu. Nie ma niczego bez sensu Wiem, także wtedy, gdy tego naukowo udowodnić nie potrafię, że kwiaty nie kwitną tak po prostu. One kwitną ku uciesze motyli, dla urody ziemi i przyjaźni między ludźmi. Księżyc nie jest czymś w rodzaju latarni ulicznej, lecz czuwa na nieboskłonie gwoli marzeń ludzi. Kos, który śpiewa przy moim oknie, przynosi nowinę każdego ranka, a tęcza, która się na niebie wygina i dotyka ziemi na dwóch krańcach, wspaniałością swoich barw każe mi się zatrzymać na autostradzie. Jabłka wiszą na drzewie, by ludzie mogli je zrywać, a śnieg pada w gęstych płatach z nieba, by dzieci mogły się cieszyć. W całą naturę wtopiona jest miłość. Nie oczekuj ode mnie, że ci to naukowo udowodnię. Mimo to, wiem,że tak jest. Inaczej jak mógł bym tego z milionami innych ludzi poświadczyć? Z pokolenia na pokolenie dzieje się tak, że ludzie mogą marzyć i doświadczać tego, na co nie ma słów. Zaprzeczać temu jest nie naukowo. Nauka, która myślenia i odczuwania, czyli tego co najbardziej ludzkie w całym dziele stworzenia nie uznaje, zaprzecza samej sobie. Kwiat kaktusa Nie miałem na to słów. Nie mogłem napatrzeć się do syta zachwycając się kwieciem kaktusa. Przez cały rok jeżył się kolcami. Wydawałoby się bezcelowo. Ostry, kanciaty, nieporuszony. Tak pozwoliłem mu stać, był przecież kaktusem. Aż niespodziewanie, w maju, z pomiędzy jego kolców wyjrzał delikatny kwiat. Długo przypatrywałem mu się w błogim zachwycie. Było tak, jakby nagle ukazało się całe jego serce, pełne barw i delikatnych listków. Kwitł tak jeszcze parę dni. Przewspaniałe. Od kogo i dla kogo te względy? Spotkać Boga Spotkanie z Bogiem nie jest żadnym intelektualnym dokonaniem. Jest to ofiara złożona życiu, prapoczątkowi wszelkiego życia. Ja Go spotkałem. Czasami był tak blisko mnie, że mogłem Go widzieć i odczuwać swoim sercem. W takich chwilach unosiło mnie uczucie bezgranicznego zachwytu. Byłem jak zakochany. Nie było już żadnych granic. Nie było ziemi ani nieba. Zegary już nie tykały. Czas się zatrzymał. Chciałem wtedy wszystko i wszystkich objąć ramionami, ponieważ samego Boga chciałem wziąć w objęcia. Chwilę ogromnej błogości i rajskiego szczęścia. Na ogół nie trwały one długo. Lecz pomagały mi. Samotność pustyni nie była już dla mnie groźna. Znalazłem oazę. Codziennie mówię Bogu: "Jesteś wspaniały" Pierwszym moim odczuciem, gdy się tylko obudzę, jest wdzięczność. Patrzę na zewnątrz: przede mną wspaniały widok. Cudowna sceneria, wśród której wolno mi żyć. Powietrze i chmury, drzewa i krzewy, ziemia pod moimi nogami, drogi i kraj, kwiaty i ptaki, i tak dużo słońca. Wokoło mnie znajdują się cuda życia, a największym cudem jest samo życie. Nauczyłem się zachwycać jak dziecko i podziwiać wszystko, co jest dobre i piękne. Dopiero, gdy to dziecko we mnie umrze, umrą także wszystkie moje marzenia i nie będzie więcej cudów. Gdy marzę o oazie na pustyni, marzę o kawałku raju, gdzie wspólne przebywanie ludzi jest radością i rozkoszą. Pieniądz nie gra żadnej roli i nikt nie chce panować nad pozostałymi. Ludzie są mili i dobrzy, bez udowadniania, że tak być musi. Nikt nie zostanie oszukany. Nie ma złodziei, lecz nikt nie zastanawia się nad tym, że tak być powinno. Ludzie są wierni danemu słowu i nie wiedzą, że to oznacza "wierność". Dzielą ze sobą wszystko, bez ogłaszania, że są usłużni i życzliwi. Niczego nie pisze się wielkimi literami, bo nie ma wielkich, bohaterskich czynów. One wcale nie są potrzebne, bo wszystko jest zwyczajne. Przychodzi samo przez się i naturalnie, tak, że ludzie nawet nie wiedzą, że żyją w oazie. Oaza Zdaję sobie doskonale sprawę, że w oazie wszystko stoi na wodzie i że pustynia tylko dlatego może kwitnąć, i owocować, ponieważ znajduje się tam woda. Bez wody wszystko usycha. Wszystko zamiera. Gdy napotkasz na pustyni gdziekolwiek wodę, musisz iść jej śladem, by znaleźć źródło, oazę. Wiem, że oaza człowieka opiera się na miłości i że miłość jest praźródłem wszystkich oaz między ludźmi. I wierzę, że Bóg jest miłością. Miłość jest żywą wodą, jakąś praenergią, która wszelkie ludzkie pustynie potrafi uczynić urodzajnymi. Słyszę jak śpiewa woda w źródle. Słyszę pieśń o wodzie żywej, jak się unosi, jak idzie na poszukiwanie wyschniętej ziemi i ludzi na pustyni. Jak znajduje sobie drogi, tworząc strumyki i rzeki. Słyszę jak woda radośnie pluszcze przed każdym sercem, które się otwiera przed wszystkimi ludźmi, którzy piją z wody żywej i upojeni są miłością. Nad wszystkimi brzegami kwitną kwiaty. Widzę owoce ducha. Radość, pokój, przyjaźń, dobroć, łagodność, cierpliwość, miłość i głębię uczuć. Owoce dla nowego świata. świat staje się znowu godny zamieszkania. Woda jest życiem. Miłość to żywa woda. Gdy na pustyni życia gdziekolwiek spotkasz miłość, prawdziwą miłość, to podążaj jej tropem, a dotrzesz do jej Źródła, do Boga, tej wielkiej Oazy czasu i wieczności. Bóg jest moją oazą. On mnie wywołuje w pustyni i chce mi dać do skosztowania owoce swojego ogrodu, dary swojego serca i swojego ducha. On mnie prosi, bym był małym nosicielem wody na tej wielkiej pustyni. Boże, moja Oazo! Mój Ojcze i moja Matko! Gdy Boga nazywam Ojcem, a czynię to bardzo chętnie każdego dnia, gdy odmawiam Ojcze Nasz, wówczas jest On dla mnie idealnym Ojcem, który jest równocześnie i Matką. Jest też dla mnie idealną Matką, która jest także Ojcem. Bóg jest prawdziwym Domem, gdzie znajduję ciepło i miłość. W Bogu możesz żyć i w nim się poruszać. W Bogu możesz mieszkać. W Nim możesz głęboko oddychać. Wszystko jest świeże i nowe. Możesz wchodzić i wychodzić, i znajdować pokarm i żywą wodę. Czujesz się bezpieczny. Nie żyjesz już w pustce. Nie wisisz zrozpaczony nad przepaścią nicości. Bóg jest moją oazą. Wszystko inne to fata morgana. Dni oazy i dni pustyni Choć byśmy nie wiem jak odczuli Boga jako oazę, tak długo, jak istnieje ludzkość, istnieją także dni pustyni. Prawdziwe dni oazy zdarzają się raczej rzadko. Częściej doświadczysz świata jako pustynię. Pustka, nuda i nijakość wokół ciebie. Opuszczenie. Bóg cię opuszcza, wydaje cię marności życia i bezbrzeżnej bezsilności. Nawiedzają cię ostre wichury. Chciałbyś znaleźć zacisze domowe, ciepło i pokój. Uchwyć się wówczas pustyni Boga rękoma. Proś o wodę żywą. O drogę do źródła. Bóg każe oazie w twoim sercu powiększać się aż do dnia twojej śmierci, gdy uwolniony od pustyni, ostatecznie wejdziesz w wieczną Oazę, W Boga, który jest miłością. Uwolnić się od wszystkiego Bóg może jedynie wówczas być dla ciebie oazą, gdy ty sam stworzysz ku temu warunki. Spokój i wielkie pragnienie, prostota i bezinteresowność. Wolność od wszelkich bezsensownych pragnień i żądz. By się do Boga przybliżyć, by w Boga wejść, niczym w oazę, musisz być gotowy wszystkiego się wyzbyć. Owa gotowość musi trwać całe życie. To proces życiowy, długie obumieranie rzeczy, które trzymają cię tysiącami więzów. Nigdy się tego nie pozbędziesz. Często będziesz upadał, lecz te upadki nie powinny cię zniechęcać. One cię uchronią przed pychą i samolubstwem, przed wyniosłością i arogancją. Uwolnić się od wszystkiego nie znaczy wcale, że musisz się ze wszystkim pożegnać; że masz zamknąć oczy i wszystkie zmysły przed pięknym i dobrym, przed niespodziankami, wspaniałościami i cudownościami tego świata. Wręcz odwrotnie. Pozostawić znaczy: lepiej i jaśniej widzieć. Przywiązanie do jakiegoś miejsca ogranicza nas. Nasz horyzont się zawęża. Nikt nie może bardziej korzystać z ziemi, niż ten, kto ziemię pozostawił i jak motyl ziemię odwiedza. Odnaleźć radość życia W cieniu miłości Boga nauczyłem się tracić. Tak tracić, że na końcu nie miałem już nic do stracenia. Potem mogłem już tylko zyskiwać. Od tego dnia wszystko było wyłącznie zdobywaniem na nowo. Najważniejsze było to,, że odzyskałem znowu radość życia. Radość z życia, i radość z Boga, który mi wszystko dał. Głęboka prawda tkwi w paradoksie chrześcijaństwa. "Kto swoje życie straci, zyska je. Kto zyska swoje życie straci je". Jak nieporadny osioł Bóg potrafi pisać prosto nawet na krzywych liniach. Zawsze odnosiłem wrażenie, że był we mnie ktoś inny, kto mną poruszał. Byłem pełen dobrej woli i pewnego dnia oddałem wszystko, nie wiedząc wcale, co to właściwie znaczy. Bóg jednak wziął mnie poważnie i często wbrew moim wyobrażeniom prowadził drogami pełnymi ryzyka. Podejmowałem się spraw, które były dla mnie zbyt trudne i które chętnie pozostawiłbym innym. Czułem się niejednokrotnie jak nieporadny osiołek, który potyka się o wszystkie kamienie na drodze. I który już wdzięczny jest, jeśli to nie był znowu ten sam kamień. Pozostała potem blizna, która była dowodem mojej wielkiej słabości i głębokiego ubóstwa. Trwałe wspomnienie mojej całkowitej bezsiły. Teraz już wiem: cokolwiek dobrego uczyniłem w swoim życiu to zdziałał to Bóg we mnie, mimo mojej słabości. Dał mi przy tym tak wiele radości, że mogę być Mu za to tylko wdzięczny. Jestem księdzem zakonnym. Podczas święceń kapłańskich leżałem rozciągnięty na ziemi i czułem się mały i nieważny wobec Boga i wobec tajemnicy Jezusa. Tej miłości, która stała się Człowiekiem. Do dzisiaj jednak, po tylu latach, tego nie żałuję. Chciałbym znowu tak leżeć na ziemi. Świat niech sobie nade mną przechodzi i współczuje, że ludzie potrafią się przed Bogiem tak głęboko upokorzyć. Wielu nie ma pojęcia o fakcie, że Bóg człowieka tym wyżej stawia, im głębiej ten się uniża. Być wyświęconym na kapłana znaczy aż po korzenie swojego istnienia poświęcić się Bogu i ludziom. Znaczy swoim ciałem, swoim sercem, swoim duchem, swoimi rękoma i nogami, całą swoją istotą oddać się Bożej miłości i uczynić się widoczną i odczuwalną. W takim samym stopniu, a czasami jeszcze mocniej, świeccy ludzie mogą być ogarnięci przez Boga i Jemu się oddać. Zwykły człowiek, niezwykłe, niewykonalne zadanie Księża są ludźmi, którzy na pustyni życia znaleźli Boga i pełni zachwytu nad tym - całą swoją radość znajdują w życiu z Bogiem i dla Niego. Ksiądz może być głęboko szczęśliwy, bo w Bogu zostaną mu powierzeni wszyscy ludzie, by kochać i być kochanym. Księża nie są żadnymi pozaświatowymi, nienaturalnymi istotami, które trzeba odsakranizować i podmitologizować, jak gdyby byli półbogami czy świętymi przedmiotami, ksiądz jest stuprocentowym człowiekiem, z wszystkimi ludzkimi ograniczeniami słabościami, błędami i grzechami. On jest jednym z wielu zwyczajnych ludzi i wcale nie ulepiony z innej gliny. Nie nosi on aureoli świętości. Nie jest tym najlepszym, ani tym najcnotliwszym i w ogóle nie jest bez skazy. Nie jest bohaterem ani świętym. Nie jest uczonym ani władcą, ani żadnym mocarzem. On jest mężem dobroci, pociechy, światła i pokoju. Jest wolnym człowiekiem, którego Bóg wybrał i powołał. Ksiądz stoi przed zadaniem niemożliwym. Lecz wie, że bóg władny jest w bezwładnych, mocny w słabych i że Bóg nie tym tak zwanym świętym pomaga, lecz słabym ludziom, którzy od Niego oczekują pomocy. Ksiądz nie jest wyłącznie od i dla Boga. On jest zasadniczo od ludzi i dla ludzi. Istnieje nie po to, by osądzać i wyrokować. Jest wśród ludzi wcieloną łagodnością, odczuwalną dobrocią Boga. Idzie z ludźmi, którzy upadają i ma być człowiekiem wielkiego serca. Świadomy, że nie sprosta temu wymogowi, chciałby być jednak drogowskazem, by wskazywać drogi do Boga. Dla ludzi, którzy szukają drogi, pragnie być drogą. "Pragnę szczęścia ludzi", mówi Bóg Czy mam prawo być szczęśliwy, podczas gdy codziennie stykam się z takim ogromem bezprawia i niepokoju, z bezmiarem nędzy wśród ludzi? To pytanie, którego nie potrafię się pozbyć. Za każdym razem przeżywam to, gdy ludzie odkrywają przede mną swoją nędzę i nieszczęścia. Czuję się zawsze bezradny, gdy wciągnięty zostaję w całkowitą bezsilność ludzi, którzy chcieli by być trochę szczęśliwi. Jak mogę pomóc, gdy sam tkwię w nędzy i bezsilności? Jaki sens ma to wszystko? Czy nie jesteśmy wszyscy skazani na to, by być szczęśliwymi? Czy całe stworzenie jest za tym tylko pomyłką? "Gdy widzę ludzi szczęśliwych, osiągnąłem swój cel" - mówi Bóg. "Celem mojego aktu stworzenia było szczęście ludzi" - mówi Bóg. "Potrzebuję szczęśliwych ludzi, by innych uszczęśliwiać". Moim najgłębszym życzeniem jest uczynić ludzi szczęśliwymi. Wiem jednak i to - przeżyłem to wystarczająco często - że gdy utknę w martwym punkcie i sam mam kłopoty, gdy i we mnie zgasną wszelkie światła, nie mogę nikomu pomóc. Drzwi się zatrzasnęły. Robi się ciemno, nadchodzi noc. Na horyzoncie żadnych świateł. Stoję wtedy sam jeden wśród tych wielu bezradnych i błądzących ludzi, ludzi nie mających wyjścia, tak samo zniechęcony, rozczarowany i podobnie jak oni bez nadziei. Ręce nie napotykają rąk. Serca nie odnajdują serc. Chcę być szczęśliwy, by innych szczęśliwymi uczynić. Pragnę być szczęśliwy na bardzo prosty sposób, bo szczęście składa się z wielu części, ale nie każda z tych części jest zawsze idealna. Szczęście, którego mi brakuje, to szczęście innych. Lecz istnieje coś takiego, jak wzajemne sprzężenie. Im więcej czynię dla innych, i im więcej siebie samego daję, tym wolniejszym i szczęśliwszym się czuję. Gdy zapomnę o sobie, zapominam też o swoich troskach. Gdy natomiast przez troski kogoś innego znowu wpadam w kłopoty, są one zawsze wyraźnie mniejsze. Kontakt z Bogiem Gdy jestem w domu, modlę się, cokolwiek bym czynił. Dla mnie modlitwa jest sprawą miłości, zaufania i oddania się. Ufnym, prawie ślepym oddaniem się Bogu, tej niezgłębionej Istocie, w której czuję się Bezpieczny. Czuję się wciągnięty w magnetyczne pole nieskończenie kochającego Boga, który mnie coraz bardziej do siebie przyciąga. W ten sposób jest modlitwa czymś oczywistym, czymś zupełnie naturalnym. Rodzajem oddychania. Modlitwa zaczyna się głęboko we wnętrzu człowieka. I dlatego myślę, że modlenie się jest czymś bardzo osobistym i tak różnym jak różni są ludzie. Dla każdego człowieka modlitwa zaczyna się - jak myślę - zastanawianiem się nad przyczyną, dla której żyje. Poszukiwaniem Istoty, która większa jest aniżeli człowiek. To pełne trwogi poszukiwanie sensu wszystkiego, co jest i co się przydarza, jest już pierwszą formą modlitwy. Modlitwa nie jest ani opium, ani pozostałością dawnych zwyczajów. Nie ma też nic wspólnego z automatem, do którego wkładasz monetę, i dostajesz to, czego chcesz. Czym jest modlitwa? Jest odpowiedzią całej twojej istoty na niezgłębioną tajemnicę miłości, która nie przemija i która do ciebie przemawia w całym świecie przez wszystkie otaczające cię cuda. Czym jest modlitwa? Wypowiedzeniem się i daniem odpowiedzi, dziękowaniem, radością. Pytaniem. Żaleniem się i krzykiem. Milczeniem. Wspólnym kroczeniem drogą. Powiedzeniem "tak" słowami, znakami i czynem, i całym swoim życiem. Ptak jest ptakiem, gdy fruwa. Kwiat jest kwiatem, gdy kwitnie. Człowiek jest człowiekiem, gdy się modli. Modlitwa nie jest oddalaniem się od życia. Jest natomiast fundamentem twojego człowieczeństwa. Kto się modli,, może żyć także w naszym czasie. Modlitwa zmienia człowieka. Kto się modli, staje się skromniejszy, milszy i radośniejszy. Kto się nie modli, jest jak lampa, do której nie dochodzi prąd. Modlitwa przyczynia się do zdrowia ciała i duszy. Daje uspokojenie twoim członkom i twemu sercu. Zdobywa przestrzeń dla niewidzialnego świata, dla mocy kosmicznych. Duch, który wszystko porusza, który jest już w tobie i oczekuje, otrzymuje nowe możliwości. Doświadczasz olśnienia i w tym świetle widzisz wszystko zupełnie inaczej. Zostajesz stworzony na nowo. Modlitwa jest terapią. Modlitewna kuracja może zdziałać cuda. Modlić się Każdego dnia w chwili głębokiej ciszy skierować swoją antenę ku Bogu. Ta chwila powinna, może i musi czasami trwać godzinę. Potrzebujesz czasu, by się uspokoić. Potrzebujesz czasu, by nastawić swoją antenę. Potrzebujesz czasu, by się samemu wyciszyć, by słuchać. Mistyka Boże, wprowadź mnie w ciszę, w to głębokie milczenie, ponad wszystkie słowa i myśli, ponad wszystkie odczucia i wyobrażenia. Mistyka jest wpisana w nasze serce. Kontemplacja jest naszą naturą. Mistyka jest tak samo naturalna, jak nasze człowieczeństwo. A mimo to pozwalamy się zdominować sprawom materialnym i wszystkie wzruszenia w głębi naszego wnętrza zostają wyparte, aż zupełnie zamierają. Przesyceni nauką i techniką, zrozumieliśmy dzisiaj, że fachowość i rzeczowość nie czynią człowieka mądrym ani życiowo doświadczonym. Brakuje nam tej mądrości, która rodzi się tam, gdzie wiedza i miłość się spotykają, i wspólnie wybierają się w drogę. Brakuje nam otwartości dla mistyki. Mistyka jest normalną, głęboką wewnętrzną świadomością, przeżyciem, które przewyższa poznanie rozumowe. Doświadczeniem rzeczywistości, która znajduje się daleko poza widocznymi, uchwytnymi rzeczami. Mistyka znaczy pragnąć być jednością z całą rzeczywistością, która jest Bogiem. Miłość jest wszystkim. Bóg. Obcowanie z Bogiem. Miłość jest najczystszą, najsilniejszą formą modlitwy, łączności z Bogiem. Miłość nie potrzebuje słów. Żadnych pytań ani odpowiedzi. W głębokim milczeniu można zrozumieć Boga. Tak modlę się wieczorem i rankiem. We dnie i w nocy. Tak modlę się wiosną i jesienią. Latem i zimą. Modlę się moimi rękami i nogami, świadomie albo nieświadomie, we śnie albo na jawie. Boże, spoczywam w Twoich ramionach, gdy patrzę, widzę Ciebie. Gdy odczuwam, czuję Ciebie. Panie, naucz nas modlić się. Oznacza to dzisiaj: Panie, przywróć mnie znowu do życia. Uwolnij nas od materii. Uwolnij naszego ducha i serce. Naucz nas znowu kochać. A Pan odpowie: "Gdy się modlisz, mów: Ojcze nasz". Kto mówi: "Ojcze nasz", tego miłość łączy z innymi ludźmi i z Istotą wyższą. Kto mówi: "Niech przyjdzie Twoje Królestwo", ten tęskni za pokojem, za pokojem na całym świecie. Ten tęskni za tym, by Boża miłość była na ziemi odczuwalna. Kto mówi: "Niech się stanie Twoja wola", wiąże swoje wewnętrzne możliwości z wyższym, potężniejszym prądem. Z prądem Bożej miłości, bo wolą Bożą jest miłość. Odmawianie "Ojcze nasz" żyje w zgodzie z modlitwą, może zmienić ciebie i świat. Boże, dlaczego bierzesz mnie na swoją służbę i powierzasz mi tak wielu ludzi? Dlaczego chcesz przeze mnie i przez moje słowa pocieszać ludzi? Wskazywać im drogę, dawać ciepło i miłość, i poczucie spokoju? Tak dużo włożyłeś w moje ręce, a tak rzadko możesz na mnie liczyć. Wprawdzie wiele Ci obiecałem, lecz często tego nie spełniałem. Czyż musiałem rzeczywiście być tak biednym, tak słabym, tak bezsilnym, bym nareszcie mógł zrozumieć i dowodzić, że wszelkie dobro, które czynię i którekolwiek uczyniłem jedynie i wyłącznie od Ciebie pochodzi? Nie należę do ludzi Nie należę do ludzi. Należę jedynie do Boga. Jedynie Bóg ma wszystko w swoich rękach. On wysłał ludzi na moją drogę i dał im miłość. Dał im troskę, by się o mnie troszczyli. Musiałem tą drogą iść do ludzi, by Jego miłość im dawać i aby w Jego imieniu troszczyć się o wszystkich, przede wszystkim o małych, słabych i bezbronnych. O tych, którzy nie radzą sobie z życiem. Boże! Jeżeli istnieją sprawiedliwi i grzesznicy, to każ mi stanąć po stronie grzeszników, bo sam jestem grzesznikiem. Jeżeli istnieją biedni i bogaci, to pozwól mi stanąć po stronie biednych. Bo biedni są w Twoich oczach o wiele bogatsi. Jeżeli istnieją silni i bezsilni, to pozwól mi stanąć po stronie bezsilnych. Jeżeli istnieją tacy, którzy posługują się przemocą i tacy, którzy jej nie używają, każ mi stanąć po stronie tych, co odrzucają przemoc. Jeżeli istnieją zwycięzcy i przegrani, to pozwól mi stanąć po stronie przegranych. Jeżeli są mordercy i ofiary, pozwól mi stanąć po stronie ofiar. Kochany Boże, w Twoim domu będą błogosławieni najbiedniejsi, najsłabsi i najmniej ważni. W Twoim kraju ci ostatni, najostatniejsi z ostatniego rzędu, będą pierwszymi. W Twoim Królestwie, którzy w miłości swoje życie zagubili, stokrotnie je znowu odnajdą. Niech przyjdzie Twoje Królestwo Boże, spraw bym nie stracił odwagi. Kto straci odwagę na pustyni, nie posunie się już dalej i tam umrze. Boże, niech przyjdzie Twoje Królestwo! Twoja nowa ziemia, twoje nowe niebo, Twoje niebo na ziemi, gdzie najsłabsi będą na ziemi, gdzie słońce wschodzi nad uśmiechniętymi twarzami ludzi, którzy się wzajemnie rozumieją, także wtedy, gdy innymi mówią językami. Także wówczas, gdy mają inną barwę skóry. Niech przyjdzie Twoje Królestwo! Twoje Królestwo, gdzie także inaczej myślący są u siebie. Gdzie nie ma podziału na lewicę i prawicę. Gdzie nikt nie będzie prześladowany i zgładzony z powodu przekonań politycznych, z powodu wiary czy też niewiary, z powodu barwy skóry czy jakiegokolwiek innego powodu. Niech przyjdzie Twoje Królestwo! Twoje Królestwo miłości i sprawiedliwości, które pozwala bezpiecznie wędrować ulicami i napełnia domy pokojem i przyjaźnią, a każdemu cierpieniu pozwala znaleźć pociechę w litościwych rękach. Niech przyjdzie Twoje Królestwo! Wówczas nigdy już żadne dziecko nie będzie rodzić się w nieczułości i oziębłości i nigdy już żaden człowiek nie będzie umierał samotnie. Słyszę Bożą odpowiedź: "Moje Królestwo leży w waszych rękach! Bądźcie dobrzy wobec siebie! Kochajcie się wzajemnie!" To jest moja pociecha Bóg jest dla mnie dobry. Był czasami w moim życiu odczuwalnie obecny. Nauczył mnie jak mam się oddać innym, nie pytając, co z tego będę miał. Nie przejmując się, gdy nikt nawet mi nie podziękuje. Ukazał mi słońce, któremu pozwala świecić także wówczas, gdy ludzie kryją się w cieniu. Pokazał drzewa, które dają owoce, nie pytając, kto będzie je jadł. Pokazał mi ziarno pszeniczne w łonie ziemi, które musi umrzeć, zanim ujrzy kłos. Czuję, że Bóg mnie kocha dzisiaj i po wszystkie dni mojego życia. Kocha mnie, gdy żyję. Będzie mnie kochał jeszcze bardziej, gdy umrę, ponieważ wtedy na zawsze weźmie mnie w swoje ramiona. To jest moją pociechą. Nic nie może mi się przydarzyć. W ostatnim dniu mojego życia gdy słońce zajdzie już na zawsze, a ja wchodzić będę w noc śmierci, chcę powiedzieć: Wszystko jest dobre. Wszystko jest w porządku. Nie jestem martwy. idę jedynie na drugi brzeg. Życie się zmienia. Ono będzie pełniejsze, intensywniejsze, nieograniczone. Nie będzie już więcej ciemności i smutku. Tylko powiew Boskiego życia, przez który zostanę łagodnie wchłonięty. Wszystko będzie światłem. Wszystko będzie miłością. Ziemia nie jest w stanie nic złego mi uczynić. W Bogu spełnią się wszelkie marzenia. Mogę być tylko wdzięczny. Moje szczęście jest pełne. Żyję. Jestem spokojny, ponieważ znajduję się w ramionach nieskończenie miłującego Boga. Moja ostatnia modlitwa Gdy jestem strudzony drogą ku gwiazdom, by ludziom dać w nocy trochę światła, wtedy siadam w ciszy i odnajduję Ciebie, mój Boże! Wsłuchuję się wówczas w źródło i słyszę Ciebie. Bardzo Głęboko w sobie samym i we wszystkim, co mnie otacza, wyczuwam jakąś wielką tajemnicę. Boże, jesteś blisko mnie. Odczuwam Cię niemal dotykalnie. Jesteś obecny we mnie, bardziej aniżeli powietrze w moich płucach, bardziej niż krew w moich żyłach. Boże, mój Boże, wierzę w Ciebie, Tak jak niewidomy wierzy w słońce, nie dlatego, że je widzi, lecz dlatego, że je czuje. Kochany Boże, w Jezusie pozwoliłeś mi odczuć, jak bardzo Ci na mnie zależy. Jak bardzo mnie kochasz! Swoją miłość do mnie włożyłeś w całą przyrodę, i w ludzi, którzy mnie otaczają. Jesteś Bogiem miłości. Tysiącami rąk mnie pieścisz. Tysiącami ust mnie całujesz. Tysiącami owoców mnie karmisz. Dałeś mi wszystko. Wszystko co posiadam, i wszystko, czym jestem. Unosisz mnie na tysiącznych skrzydłach. U Ciebie jestem jak dziecko w domu. Kochany Boże, nie do pojęcia jest radość, którą mogę niezasłużenie się cieszyć. W dniach strachu i udręki pozwalasz mi doświadczyć tego, o czym prorocy już przed stuleciami wiedzieli, że niesiesz mnie na swoich ramionach. Trzymasz mnie mocno oburącz. W dniach słabości i grzechu pozostawiasz tęsknotę w moim sercu niczym głęboką ranę, która goi się dopiero wtedy, gdy moje serce znajdzie się znowu w Twojej dłoni. Boże, powiedziałeś mi jedno słowo, ono mi mówi wszystko. Jest pociechą, która nie umiera i nigdy mnie nie opuści. Ono wryło mi się głęboko w serce: "Nie wyście mnie wybrali, lecz ja was wybrałem..." Kochany Boże, Ty umiłowałeś mnie pierwszy. Odkąd jestem, kochasz mnie. Z nieskończoną cierpliwością utrzymywałeś mnie w swojej służbie. Jestem małym kawałkiem szkła, w którym ma się odbić Twoja miłość. Jestem jedynie kawałeczkiem szkła, które na dodatek zakurzone jest i zabrudzone tym, co przynoszą z sobą wichry życia. Lecz za każdym razem obmywałeś je siedemdziesiąt siedem razy w ciepłym deszczu Twojego miłosierdzia. Kładłeś je czule w swoim słońcu, by jeszcze jaśniej niż kiedykolwiek współgrało w odwiecznej grze miłości między Tobą i ludźmi. Boże, ze skorup czynisz zwierciadło swojej miłości. Kochany Boże! Dałeś mi wszystko. Daj mi proszę, jeszcze jedno: wdzięczne serce! W tej książce Phil Bosmans mówi o najbardziej osobistych doświadczeniach życiowych. O "korzeniach" sztuki życia. O źródłach radości życia. Mówi to ktoś, kto o Bogu niekoniecznie wie wszystko do końca i kto wprost na "ciemne doświadczenia życia" oczu nie zamyka. W pierwszej części pyta Bosmans: "Boże, gdzie jesteś?" Bóg został dziś śmiertelnie wyciszony: Owszem, zostało wpisane człowiekowi pełne współczucie w sercu po opuszczeniu raju. Druga część mówi o korzeniach chrześcijaństwa, o humanizmie Boga. Ale gdzie pozostaje Jego miłość wobec cierpienia, umierania, zła. Na te odwieczne "pytania bez odpowiedzi" nakierowana jest część trzecia. Czwarta część ostatecznie jest bardzo osobistym "świadectwem człowieka małej wiary": Bóg - moja oaza. Niezwykła książka dla wierzących i niewierzących, dla szukających i nawróconych: tak niezwykła jak jej autor, flamandzki zakonnik. Wierzę w dobro, chociaż tak wiele ludzi opanowanych jest przez zło. Wierzę w miłość, także wtedy, gdy panuje wrogość i nienawiść się wokoło rozwija. Wierzę, że prapoczątkiem dobra jest Bóg. Bóg przychodzi do nas w każdym dobrym człowieku. We wszystkim, co żyje, zostawił Bóg ślady swojej miłości. Phil Bosmans Phil Bosmans Miłość sprawia codziennie cuda Tytuł oryginału: Liebe wirkt täglich Wunder Wydawnictwo Salezjańskie Warszawa 1996 r. Dla świata, w którym można zamieszkać Człowiek, owe maleńkie cudowne stworzenie: czyż może mi być obojętny? czyż nie należy mu współczuć? Gdy tak żyje i umiera między kamieniami i betonem, ciągle w pośpiechu, niczym na drodze szybkiego ruchu. Jak się trapi i dręczy, i męczy swoim ciśnieniem, nerwami, wątrobą i woreczkiem żółciowym: raz za wysokie, raz za niskie, za dużo, za mało. I z ogromnym ciężarem na sercu. Gdy wciąż szuka i martwi się, by znaleźć nieco szczęścia. Lecz zanim je znajdzie, najczęściej nie żyje. Zbyt mało jest ludzi szczęśliwych Całymi latami przysłuchiwałem się ludziom nieszczęśliwym. Ludziom wewnętrznie załamanym i rozdartym, odrzuconym przez społeczeństwo, wykorzenionym z normalnego życia. Tym, którzy dostali się pod koła losu: starym, chorym i samotnym. Przysłuchiwałem się także tym, którzy mieli wszystko, czego pragnęli i mogli mieć wszystko, o czym marzyli. Wielokrotnie bywali prawdziwie i głęboko nieszczęśliwi: "To nic mi nie daje. Mam wszystkiego dosyć". Jestem jedynie małym duszkiem, z maleńkim ziarenkiem w ręku, by włożyć ci je w twoje serce, tak jak gospodarz wierzy w ziarno siewne, które rozrzuca na dobrej glebie. Przyjdzie deszcz, ale i słońce zaświeci. Nadejdzie niepogoda i zjawią się burze. Ziarno nie ujrzy nigdy kłosu. Ale wierzę w niewidzialną Siłę, która z jednego ziarna tysiące ziaren potrafi uczynić. Ludzi uszczęśliwiać to marzenie szczęśliwych. Jeżeli sam jesteś szczęśliwy, jedynie to, czego ci brakuje - to szczęście innych. Nie czytaj tej książki jednym tchem. Nie szukaj w niej naukowych analiz, skomplikowanych idei ani żadnego wyrafinowania, wymędrkowanego systemu. Nie zajmuję się teoriami. Książkę, którą czytałem, uniwersytetem, na którym zdobywałem wiedzę, jest żywy człowiek! Człowiek Nie zostałeś stworzony dla przemysłu i produkcji. Ani dla konta i konsumpcji. Zostałeś stworzony, by być "Człowiekiem". Dla światła i dla radości zostałeś stworzony. By się śmiać i by śpiewać, by żyć w miłości i aby uszczęśliwiać ludzi obok siebie. Człowiek Zostałeś stworzony na obraz Boga, który jest Miłością. Z dłońmi, by rozdawać. Z sercem, aby kochać. I z dwojgiem ramion - które są wystarczająco długie, by innych obejmować. Boję się Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do słów. Lawina słów w prasie, radio i telewizji. W książkach i czasopismach, na niezliczonych i nie kończących się zebraniach, dyskusjach czy kongresach. Słowa, słowa, słowa. Zanieczyściliśmy nie tylko powietrze, wodę i glebę, ale również słowo, ten najbliższy kontakt człowieka z człowiekiem. Nasza wewnętrzna pustka uczyniła bez wartości także nasze słowo. Kłamstwo, żądza posiadania i nienawiść osadziły się na słowach niczym pleśń. Zamęt, nieład i ciemność do tego stopnia zaciemniły słowo, że ludzie wzajemnie już się nie rozumieją. Dewaluacja słowa jest obniżeniem ludzkich kontaktów, Musimy znowu słowo dowartościować. Jest ono czymś fantastycznym i wielkim. Zostało nam dane, by ludzie mogli spotkać się i tworzyć wspólnotę. Zostało nam dane, by być wiarygodne. Lecz godne wiary jest ono dopiero wówczas w ustach człowieka, gdy do słowa dołącza się czyn. Słowo ma być rzeczywistością Słowo jest czymś więcej, niż tym, co mówisz i tym, co piszesz. Słowo jest tym, czym ty jesteś. "A Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami" Jezus jest Słowem! Jezus jest Słowem, nie tylko przez to, co mówi albo co czyni,lecz przede wszystkim przez to czym On jest. Jezus jest Słowem Bożym, |Słowem, które stało się Ciałem i Krwią. Bożą odpowiedzią na nasze najgłębsze życiowe pytania. Jezus jest Słowem dla wierzących i niewierzących. Drogą, Prawdą i Życiem, Wcieloną Miłością Boga. Jego słuchaj! I wybacz mi te słowa, bo już dawno zostały one wypowiedziane. Na zachodzie słońce się zniża Nieludzkość w człowieku i w społeczeństwie Słońce zachodzi wśród labiryntów z kamienia i betonu. Świat ludzi w lodowym uścisku niewidzialnych potęg. Wszystko się dusi, wszystko pustoszeje. Szaleństwo powoduje spustoszenie. Komputery zawładnęły światem. Wszędzie ludzie bez twarzy i bez serca. Szara masa bez światła i bez miłości. Zachodni świat nie chciał uwierzyć, że światło i ciepło dla człowieka i społeczeństwa wytryskują ze źródła miłości. Zachód wierzy teraz we wszechmoc techniki i nauki. Ślady ludzkich stóp na księżycu. Latające laboratoria we wszechświecie. Kamery filmowe i telewizyjne na odległych planetach. Serca, nerki i inne organy ludzkie, które się przeszczepia. Banki krwi i banki skóry oraz dzieci z probówki. Komputery, które mówią. Roboty, które wykonują prace domowe. ... Cuda elektroniki. Wiek przemysłu i techniki. Oto raj. Broń jądrowa w podziemnych bunkrach. Bomby neutronowe. Lęk i trwogę wzbudzający arsenał śmierci, którym jakiś szaleniec może zniszczyć tysiąckrotnie całe życie na ziemi. Zatrucie chemiczne. Zatrute jeziora i rzeki. Karygodne wykorzystanie zaplecza surowcowego, wszystkiego bez granic do końca. Ogłuszający hałas. Całkowite zniszczenie ludzkiego środowiska. To piekło. Wszystko zwraca się ku światłu Czy nie zauważyłeś już wcześniej, że wszystko w przyrodzie dąży ku światłu? Najmniejsze ziarenko wyrasta z ciemności ziemi ku światłu. Każde drzewo, obojętnie jak gęsty i nieprzejrzysty bywa las, wyciąga swoje gałęzie ku światłu. Każda roślina unosi kielich swojego kwiecia ku słońcu. Jedynie człowiek odwrócił się od światła. Zgasił w sobie tę jasność, która w każdej istocie ludzkiej pali się od urodzenia. Stał się szary wraz ze wszystkim co wokół niego. Jego istnienie jest bez barwy i sensu. Sposób życia ukierunkowany jest ku materii; cały nią przepełniony. Ona opanowała człowieka aż po najgłębsze myśli: chorobliwe przewartościowanie pieniądza, posiadania, władzy i bogactwa. Duch został stłamszony i wyparty. Myśl, uczucia i mowa zagubiły swój właściwy kierunek. W każdym działaniu pełno zepsucia. Korupcja i totalne pomieszanie wartości moralnych, to najboleśniejsza rana nowoczesnego, wysoce uprzemysłowionego świata, zarówno na zachodzie jak i na wschodzie. Kto zniewala ducha tłumi głębię człowieczeństwa. Stłumienie ducha prowadzi do najstraszniejszych spustoszeń. Tam, gdzie duch zostaje zniewolony, społeczeństwo staje się pełne zawiści i śmiertelnych konfliktów. Gdzie się wyrzuca ducha, wprowadza się u bardzo wielu ludzi beznadziejność i tę mroczną skłonność, by odrzucić życie. Wielki kryzys Klęska Zachodu. Góry mięsa, masła i nadmiar mleka. Magazyny i sklepy pękają w szwach. Brzuchy przeładowane. Klęska nadmiaru. A obok miliony ludzi cieszyłyby się pożywieniem z naszych pojemników na odpady. Kryzysy gospodarcze, energetyczne i finansowe. Korupcja, skandale i wciąż rosnąca przestępczość. Kryzysy w małżeństwach i w rodzinie, i we wszystkich formach współżycia ludzkiego, są jedynie powierzchownymi procesami, gołym okiem zauważalnymi. Właściwy kryzys tkwi głębiej: jest nim kryzys wewnętrznego nastawienia. Piękne historyjki: W roku dwutysięcznym wejdzie na rynek robot, który małżonkom będzie mówił "dzień dobry", bo żona tego już nie czyni. Ludzie marzą o raju. Aby mogli dalej marzyć, ten raj będzie im oferowany na ścianach plakatowych, poprzez neonowe napisy i we wszystkich skrzynkach na listy w każdym domu. W eleganckim wydaniu i w błyszcząco-złocistym opakowaniu. O postępie: Życie na tzw. "poziomie" - o to się ludzie starają. Cola, samochód, papierosy, super Hifi - stereo, kolorowy telewizor, przełączany przez pilota z wygodnego fotela. Automaty kuchenne, pralki, suszarki, wirówki i wszelkiego rodzaju inne urządzenia. Jakość produktów wyznacza jakość życia. To co prawdziwe, zostaje wypierane coraz bardziej przez to, co sztuczne. Do pokoju wchodzi sztuczne drzewko, a w wazoniku zjawia się nylonowa róża. Wszystko z plastiku: talerze, filiżanki, szklanki i butelki. Tysiące przedmiotów w tysiącach odmian plastiku. Jedzenie i picie w plastiku. Plastik w plastiku. Podstawowy dogmat reklamy: "Za pieniądze możesz kupić wszystko." Za pieniądze możesz sobie kupić piękny dom, ale nie ciepło rodzinne ani uczucia życzliwości. Za pieniądze możesz sobie kupić wygodne i miękkie łóżko, ale nie zdrowy sen. Za pieniądze możesz sobie kupić powiązania i układy, ale nie przyjaźń. Pieniądz otworzy ci każde drzwi, lecz nie drzwi do serca. Szczęścia nie można podać dalej przekazem płatniczym. Szczęścia nie można wytworzyć na taśmie produkcyjnej. Szczęścia nie można wyprodukować w laboratorium. Szczęścia nie można wyczarować przez nacisk na guzik. Marzenie ludzi zaczęło się jak sen dziecka: sen pełen znaczeń, życzeń i fantazji. Sen pełen szczęścia. To marzenie zostało zniszczone. Wmówiono ludziom, że sny kłamią i że na każdym szczęściu musi być nalepka z podaną ceną. Serce to najgłębsza w mieście dzielnica biedy - "człowiek" Niebezpieczeństwo, które nam zagraża, to nie zdumiewający postęp techniczny, którego jesteśmy świadkami. Problem polega na tym, że niesłychane możliwości człowieka działają w próżni, w całkowitej i bezprzykładnej pustce duchowej. Z każdym dniem stają się większe techniczno-naukowe zdolności człowieka, a równocześnie mniejsze jego poznanie tajemniczych związków ludzi między sobą i zrozumienie istoty wspólnoty ludzi i narodów. Przede wszystkim człowiekowi brakuje duchowej mocy, która wszystko ożywia duchem i znajduje sens we wszystkich poczynaniach. Technika jest dobra. Nauka jest dobra. Dobrobyt jest dobry. Elektronika jest dobra. Organizacja jest dobra. Pieniądz jest dobry. Nie w dobrobycie ani w nauce, ani też w technice leży dzisiaj wielki problem współżycia ludzi. Zegara nie trzeba cofnąć do tyłu. Żaden rozsądny człowiek nie będzie negował wartości dobrobytu, techniki i nauki. Techniczno-naukowy postęp i duchowy rozwój człowieka rozminęły się. Przepaść między nimi staje się coraz większa i bardziej wyraźna. Niepokojąco wielka. Człowiek zajął się prawie wyłącznie swoim materialnym postępem. Teraz staje się ofiarą swojej własnej twórczości. Uwięziony w gmatwaninie stworzonych przez siebie aparatów, zaplątany w utkanych przez siebie samego sieciach metod, programów i struktur, zostaje sam programowany, manipulowany i degradowany do niewolnika luksusu w świecie pełnym elektronicznych cudów. Niebezpieczeństwo, które nam grozi to człowiek Ten naukowo wysoce wyspecjalizowany super-człowiek ze swoim żałośnie słabo rozwiniętym sercem. Ten technicznie bezbłędnie wyhodowany człowiek-robot, który być może, w wieku XXI nie będzie już niczym różnił się od maszyn z pamięcią. Na wielkim czole Zachodu ukazuje się Kainowe znamię Ludzie przestali być dla siebie braćmi i siostrami. Siedzą za szkłem i betonem, pod szklanymi kloszami, każdy w swoim własnym, całkowicie odizolowanym od drugiego świecie. Samotny. Kontakt między człowiekiem, a człowiekiem skończył się wraz z zimnym zarządzaniem. Ono uczyniło z ludzi numery na grzbietach segregatorów, numery kodowe na kasetach magnetofonowych. Ludzie nie czują się już odpowiedzialni za siebie. Ludzie stają się rywalami, bezpardonowo walczą o większy kawałek tortu. Cierpią i umierają. Ludzie bywają torturowani i mordowani, a miliony oglądają to wszystko w telewizji, tak samo jak każdy program rozrywkowy. Człowiek, to śmiertelne zagrożenie dla drugiego człowieka. Około 400 tysięcy naukowców, tj. więcej aniżeli połowa całego wysokowykwalifikowanego personelu pracującego w instytutach badawczych świata, zatrudniona jest w przemyśle zbrojeniowym nad udoskonalaniem rodzajów broni już posiadanej i nad wprowadzaniem nowych systemów. To upadek ducha o światowym zasięgu! Broń atomowa zmagazynowana w samej Europie posiada już w tej chwili siłę rażenia o trzydzieści razy większą niż ta, która została użyta w drugiej wojnie światowej. Wojskowi mówią o "mega-trupach" przy ewentualnej wojnie nuklearnej. Mega-trup to jeden milion zabitych ludzi. Strategia odstraszania w ciągu jednej minuty kosztuje więcej niż półtora milionów marek niemieckich. Tą sumą można by uratować miliony ludzi od śmierci głodowej. Wyścig zbrojeń jest po prostu formą międzynarodowej przestępczości. Nawet, jeżeli owa broń nie zostanie użyta, zabija ona przez koszty i wydatki miliony potrzebujących i cierpiących, których zostawia się śmierci głodowej. To kolektywne szaleństwo! Jedyną istotą na ziemi, która jest w stanie wyniszczyć swój własny gatunek jest człowiek. Budujcie tylko tak dalej Wielkie miasta świata, dom przy domu, jeden większy od drugiego, z wszelkim komfortem i luksusem i z najnowszymi elektronicznymi finezjami. Budujcie tylko tak dalej, budujcie mosty i autostrady. Ciągnijcie tysiące przewodów łączności, związujcie tysiące węzłów w sieć socjalną od kołyski aż po grób. Budujcie tylko tak dalej, a miasta będą puste i umarłe. Człowiek umrze wówczas z samego zimna. Bo jemu brakuje ciepła, ciepła ludzkiej bliskości, tego dobroczynnego ciepła, które daje poczucie schronienia. Człowiek umrze, nawet gdy posiada tysiące rzeczy, a nie ma drugiego człowieka. Chciwość nigdy się nie zadowoli i niczym nie nasyci Szczęśliwym jest, kto nie ma zbyt wiele potrzeb. Do szczęścia nie potrzeba wcale tak dużo. Przez nienasycone pragnienie posiadania rzeczy i pożądliwe wiązanie się z przedmiotami męczy człowiek sam siebie. W ten sposób zamiera radość z używania. Pragniesz coś mieć, a równocześnie zostajesz sam wzięty w posiadanie. Żądza posiadania czyni ludzi opętanymi. Chciwość czyni zależnym. Najpiękniejsze pnącza potrafią najmocniejsze nawet drzewo zadusić na śmierć. Do tego potrzeba tylko, że latami je nieustannie obejmują. Chęć posiadania zadławia człowieka, jak pnącza drzewo. Kto chce posiadać człowieka, zamęczy go na śmierć, także wtedy, gdy to pragnienie posiadania stroi się w szaty-słowa miłości. U nas wszystko wydaje się być nastawione na zaspokojenie materialnych potrzeb i na ustawiczne pobudzanie tej czasami aż zwierzęcej żarłoczności, która tkwi w człowieczej naturze. Mówi się o postępie, a na myśli ma się wyłącznie rozwój gospodarczy, produktywność, dobrobyt i techniczne osiągnięcia. Zauważalny i notowany bywa jedynie i wyłącznie materialny dobrobyt. Chciwość uczyniła ludzi gruboskórnymi i wymagającymi. Swoim posiadaniem zajmują o wiele więcej miejsca niż do życia potrzebują i tym sposobem wypierają innych. Chciwość jest pewną formą agresji. Prowadzi do konfliktów i wojen. Chciwi nie potrafią żyć z chciwymi na stopie pokojowej. Chciwość to podstawowe zło człowieka, o którym nie mówi się w żadnym języku. Nasz świat został skonstruowany na fundamencie ludzkich namiętności Duchowa próżnia naszego świata stała się chciwością i żądzą panowania. Egoistyczne skłonności poszczególnego człowieka i całych grup utrzymują się w równowadze poprzez nieustanną walkę, która za każdym razem kończy się zmiennym kompromisem. To jakaś śmiertelna, samonakręcająca się spirala: każdy żąda od każdego; każdy profituje z drugiego, by razem od państwa wszystko wymusić. Tym sposobem umiera każda demokracja. Żaden poszczególny człowiek ani żadna pojedyncza grupa społeczna, nie posiadają prawa nadużywania swojej siły i swojej polityki, by własny zysk i korzyści w spirali chciwości podnosić w nieskończoność. Dlaczego produkcja musi wciąż rosnąć? Dlaczego ciągle więcej zysku, więcej pieniędzy, więcej kupowania i więcej używania? Po co ta cała bezmyślna i zatrważająca spirala? Czyżby po to, by zarobić jedną złotówkę więcej i jedną złotówkę więcej wydać? Dlaczego? I po co? Chciwość i egoizm działają jak społeczne narkotyki na początkujących. Ich skutki są katastroficzne. Wciąż jeszcze brzmi mi w uszach jego wołanie: "Zostawcie nas w spokoju z waszą pomocą rozwojową". Było to podczas jednej z międzynarodowych konferencji w Paryżu. Jakiś czarny nauczyciel wystąpił do przodu, poczekał aż sala całkowicie się uciszy i wówczas zawołał: "Zostawcie nas w spokoju z waszą pomocą rozwojową. Ta pomoc nic nam nie dała. Jeżeli chcecie nam pomóc, to ubierzcie nasze buty i przejdźcie się po naszych drogach. Pijcie z tego samego kubka co my, a wtedy zobaczycie i zrozumiecie, że my waszego nastawienia życiowego nie potrzebujemy". Widzę człowieka na Wysokim Atlasie. Ma sen. Idzie pieszo do Marakeszu i z Marakeszu pieszo do Casa. Otulony zgrzebną opończą, dzierży w dłoni kij, który sam sobie wystrugał. Ma sen. Śmieje się. Na pewno - tak sobie marzy - spotka przyjaciół. Wspólnie usiądą gdziekolwiek, by sobie pogwarzyć. Piękny jest to dzień. Rozmawiają. Śmieją się. Jedzą i śpią. Ten dzień jest piękny. Widzę człowieka na Wysokim Atlasie. Ma sen. Nikt go nie goni. Ma dużo czasu. Słyszę jak myśli: "Chodźmy, ale nie przerywaj mi moich snów przez pomoc rozwojową i fabryki. Chodźmy, zawrzyjmy przyjaźń. Wspólnie zbudujemy dom. Wy dacie nam troszeczkę dobrobytu, a my nauczymy was żyć!". Zachodowi nie można już pomóc Pomoc rozwojowa przypomina wielokrotnie premię ubezpieczeniową, którą się wypłaca, by zapobiec jakiejś eksplozji i aby możliwie długo utrzymać międzynarodowe układy handlowe. Oczywiście, zawsze z korzyścią dla własnego dobrobytu i bezpieczeństwa. Gospodarka i handel, te dwie dźwignie polityki rozwojowej, zostają przez wielkie koncerny i bogate kraje tak zaplanowane, jak gdyby bogactwa tej ziemi były ich prywatną własnością. Broń, którą zachód dostarcza krajom rozwijającym się i która jest okupiona głodem milionów istot ludzkich - to eksport światopoglądu, który już zbankrutował. Dla kawałka mięsa, które zjadają codziennie bogaci w krajach zamożnych, potrzeba na wykarmienie bydła 380 milionów ton zboża rocznie. Ludzie w biednych krajach dostają na utrzymanie sześćset tysięcy ton. To się równa półtora kilo dla biednych i tysiąc kilo dla bydła, ze względu na delikatny przysmak. Dwa tysiące razy mniej niż klasyczna dziesięcina, którą według Pisma św. i Koranu powinno się dać biednemu. Dlaczego nie ma żywności dla każdego? Widziałem kiedyś hipopotama, jak w swojej naturalnej wielkości wychodził z wody. Ważył trzy tony, tyle co sześćdziesiąt ludzi. Skąd bierze taki trzytonowiec codziennie swoje pożywienie? - pomyślałem. Kto więc nakrywa dla niego stół? Dlaczego więc hipopotamy znajdują potrzebne im pożywienie, a ludzie z głodu umierają? Dlaczego? Pieniądz czyni ludzi biednymi Była bardzo bogata. Ale nie chciała już dłużej żyć. Jeden dom w Hamburgu, drugi w Paryżu i jeszcze inny w Londynie. Ale nie chciała więcej żyć. Wzięła tabletki. Lekarze ją jednak uratowali. Dwie godziny przysłuchiwałem się jej historii. Pod koniec rozpłakała się: "Z wszystkiego bym zrezygnowała, wszystko bym oddała, byle bym choć odrobinę przychylności, troszeczkę przyjaźni doświadczyć mogła..." Można być szczęśliwym w małym domku z miłością i głęboko nieszczęśliwym w najwspanialszej willi, w której zabrakło miłości. Twoje ognisko domowe i Twoje serce - więcej nie potrzebujesz, by być szczęśliwym. Tabletka na trawienie. Tabletka na wątrobę. Tabletka na ciśnienie. Tabletka na serce. Tabletka na odchudzenie. Tabletka, aby przytyć. Tabletka, aby się obudzić. Tabletka, aby zasnąć. Godzina lekarzy. Godzina psychiatrów Wraz z dobrobytem na Zachodzie zjawili się psychiatrzy. Gdy widzę jak licznie podążają do nich ludzie, to myślę o komorniku. Zachód duchowo zbankrutował. Psychiatrzy mogą pomóc, ale najczęściej jednak są bezsilni wobec głębszych przyczyn stresów, życiowego przesytu i zwątpienia. Bardziej aniżeli fachowej opinii biegłych, w nieludzkim społeczeństwie, potrzebuje człowiek ciepła ludzkiej miłości. Lubię psychiatrów, którzy są dobrymi ludźmi, bo dobry człowiek jest najlepszym psychiatrą. Reperowanie człowieka Punkty poradnictwa, centra pomocy społecznej, świadczenia i cała polityka socjalna, domy opieki, sanatoria i kliniki - oto nowoczesne zakłady reperowania człowieka. Żyjemy w gąszczu przeróżnych służb pomocy społecznej. Wielu angażuje się tutaj i mozoli, ale to wszystko tak, jak gdyby czerpali wodę sitkiem. Pomagać chorym ludziom żyć w społeczeństwie, które jest przyczyną ich schorzeń, to diabelski krąg. Dopóki nie ma solidnego fundamentu, na którym opierać i oczyścić by się mogła powszechna świadomość społeczna, nie ma widoków na poprawę. Duchowe zdrowie człowieka może być zapewnione jedynie poprzez gruntowne uzdrowienie małżeństwa i rodziny. Zdrową musi być najistotniejsza podstawa człowieka: Serce ojca i matki. Jeżeli człowiek zaspokoił trzy zasadnicze i podstawowe potrzeby: potrzebę pożywienia, odziania się i zamieszkania, odnajduje się nagle w pustej przestrzeni, w duchowej próżni. A równocześnie próbuje z niej się wydostać, uciekając w rozpaczliwą aktywność. Daje się wchłonąć w to wszystko, co oferuje mu dzisiaj przemysł rozrywkowy. Dni wolne od pracy stają się bardzo drogim spędzeniem wolnego czasu. Skrzętnie i handlowo doskonale zorganizowana oraz krzykliwie demonstrowana radość życia to wielokrotnie jedynie maskowany brak odwagi życia. Ludzie uciekają od duchowej pustki w materialny nadmiar. Rozpowszechnia się niewyobrażalne marnotrawstwo. Człowiek dysponuje wszystkimi możliwymi środkami do życia, lecz nie widzi sensu tego życia. Duchowo zubożały, wewnętrznie wygłodzony, nie radzi sobie z problemami przyszłości. Podświadomie czuje to, a równocześnie unika wszelkiego wysiłku, który jest nieodzowny dla radykalnej odmiany życia, konieczny do innego, nowego stylu życia. Fantastyczny postęp techniczny powinien uczynić człowieka wolnym i zdolnym do duchowego rozwoju. Wolnym, by żyć sensownie. Wolnym, aby tak wieloma pięknymi rzeczami się cieszyć Wolnym, aby być szczęśliwym z powodu dobra, które jest zupełnie za darmo. Komfortowe mieszkania nie dają szczęścia, brakuje w nich radości życia. Oczy serca stały się niewidome na cud życia, na tajemnicę naszego człowieczeństwa. A najtragiczniejsze jest to, że kto nie zauważa, że jest ciemno, nie szuka świata; wszystko posiadać, lecz niczym się nie cieszyć. Ludzie dotknięci są straszliwą chorobą. Porażeni zostali odrętwieniem, skamieniałością ducha i serca. Ta skleroza oznacza koniec wszelkiej zdolności cieszenia się, koniec wszelkiej radości życia, koniec wszelkiej kultury. Gdzie duch i serce zostaje amputowane, tam jest człowiek śmiertelnie zniekształcony. Kłamstwa XX wieku Człowiek jest materiałem dla procesu gospodarczego. Można wszystko czynić, co jest technicznie możliwe. Za pieniądze można wszystko mieć, także szczęście. Czas to pieniądz, a chwila oddechu zatrzymania się w gonitwie, to cofanie się. Gazety zamieszczają opinię publiczną, a telewizja mówi prawdę. Miły człowieku! Wszystko dane ci zostało w twoje ręce. Całe życie zostało tobie powierzone. Powinieneś być ogrodnikiem w raju pełnym kwiatów, które kwitną dla ciebie za darmo. Ale ty uczyniłeś ze swoich rąk potworne szponiska, a ze swoich stóp wszystko niwelujące i miażdżące buldożery, po to, by wszędzie powstał twój pomnik ze stali i betonu na twoją cześć i chwałę! Teraz siedzisz martwy i wtłoczony wśród tysięcy martwych przedmiotów. Zduszony w luksusie i komforcie zrozpaczony poszukujesz pigułki na życie. Nieustanny zamach na życie w przyrodzie, jest spiskiem na ciebie samego. Ziemia to cudowna siedziba pełna czystego powietrza i źródlanej wody. Raj w świetle słońca. Człowiek zeszpecił ziemię. Wszędzie ślady zniszczenia. Człowiek skalał swoje własne gniazdo. Istota, która ma w sobie coś z buldożera, a która zwie się człowiekiem, zanieczyściła wodę i powietrze, te dwa podstawowe elementy całego życia na ziemi. Tankowce, równe gigantycznym potworom, rozrzucają szerokie, śmiertelne oleiste dywany na morzach i plażach. Przemysł chemiczny wypluwa tonami dwutlenek siarki, a nawet stężony kwas siarkowy w atmosferę i rzeki. Lawiny samochodów pozostawiają po sobie 290 kg trującego tlenku węgla na każde tysiąc litrów benzyny na ulicach miast aż po najbardziej oddalone wioski. Przyczyną zatruwania ludzkiego środowiska jest sam człowiek: Zatrucie jego ducha, zdewastowanie jego duszy. Czysto techniczno-racjonalne obchodzenie się z rzeczami, odcięło człowieka od jego najgłębszych związków ze sobą, z przyrodą i kosmosem. Naturalne życiowe powiązania zostały przerwane. Samo istnienie człowieka uchodzi za sprawę czysto materialną. Człowiek oderwał się od swoich korzeni. Nieludzki postęp prowadzi do rozpadu naturalnych wspólnot życia. Małżeństwo i rodzina zostają degradowane do momentu, aż pozostanie dwoje ludzi, którzy wychodzą do pracy, pożywiają się w barach samoobsługowych, a dzieci, dopóki są małe, oddawane bywają do całodziennych żłobków. Dzieci wynajmują sobie większe mieszkania w mieście, a dziadkowie zostają oddani do domów starców. Nie ma już śladu ludzkiego ciepła. Starzy ludzie stali się problemem. Dzieci siedzą w mieszkaniach bez rodziców. Albo wędrują między rozwiedzionymi rodzicami, popychani tam i z powrotem. Lecz nigdzie nie znajdują poczucia bezpieczeństwa i ciepła. Szybko stają się ludźmi bez ojczyzny, straszliwie zranieni w głębi swojego uczuciowego życia. Tam, gdzie rozerwane zostały związki życia, rośnie oddalenie, obcość i samotność. Ludzie rodzą się w chłodzie duchowym, żyją w chłodzie i w tym chłodzie duchowo umierają, osamotnieni w ogromnych osiedlach, gdzie zostają tysiącami wpakowani w hipermodne silosy mieszkaniowe. Kryzys ducha jest śmiercionośny. Gdy wszystko ofiarowane zostaje na ołtarzu widzialnego sukcesu, człowiek umiera, gdy nie rozwija się duchowo. Człowiek wszędzie staje się wrogiem drugiego człowieka, nawet w łonie własnej matki. Nigdzie nie jest pewny siebie, nawet pod sercem matczynym. Lecz człowiek potrzebuje poczucia schronienia we wnętrzu matki. Inaczej nie może się narodzić. Takie jest po prostu prawo natury. Tutaj zaczyna się szacunek wobec natury. To najzwyczajniejsze faryzejstwo, ustanawiać przepisy prawa mające chronić życie w przyrodzie: drzewo przy drodze, ptaka w swoim gnieździe, foki w morzu i równocześnie zaczynające się życie ludzkie pozostawić samowoli. Człowiek został powierzony człowiekowi. Jedynie słuszna, bo odpowiedzialna postawa wobec każdego ludzkiego życia od samego jego początku, to głęboki szacunek i bezgraniczna cześć. Ludzkie życie - wielka tajemnica. Płacz, Matko ziemio z żalu i zgryzoty nad życiem, które wydałaś. Cicho i spokojnie ogrzewałaś życie w swoim łonie. Płodna byłaś w milionowych odmianach roślin. Miliony zwierząt igrało na twojej powierzchni, w zieloności traw i w głębi oceanów. Niezliczonej ilości ptaków i motyli pozwoliłaś bawić się w drzewach, i zaroślach, i tańczyć w przestworzach. Płacz, Matko ziemio, ze zmartwienia nad wstydem i hańbą, którą ci człowiek wyrządził. Uprawiał rabunkową gospodarkę surowcami. Owe skarby natury potrzebują milionów lat, by utworzyć się w twoim łonie. W zachłannym pędzie chcą je splądrować do ostateczności. Dziedzictwo i bogactwo swoich własnych dzieci i wnuków przetrwonić. Płacz, Matko ziemio, nad zbrodnią, której dokonał człowiek. Przed laty namalował mi pewien młody człowiek obraz. W pojęciu ludzi uchodził za początkującego. Na swoim obrazie widział nasz świat w jakiejś wizji i zapowiadał upadek naszej planety. Wstrząsający widok. W dali płoną miasta bogatych. Na powierzchni ziemi ukazuje się głęboka wyrwa. Czterech mężczyzn, podobnych do kościotrupów, niesie w przejmującym grozą spokoju, trumnę ku owej przepaści. Idą z miasta bogatych, po drodze mijając ubogich. Na prawo płacze rozpacz, kobieta, która przykucnęła na ziemi, wyciąga ku niebu kikuty swoich rąk. W pośrodku obrazu umieszczona jest iluzja nadziei: ma postać kwiatu, lecz z jej łodygi wyszarpana jest całkiem spora część. Oto umiera ostatni kwiat. U szczytu naszego dobrobytu jesteśmy nad przepaścią. Bezradni patrzymy odrętwiałym wzrokiem na zgliszcza naszego duchowego świata. Lecz, gdy nasze serce potrafi jeszcze wierzyć w światło i w miłość między ludźmi, wówczas ów kwiat może jeszcze ożyć. Brakujący kawał łodygi potrafimy uzupełnić. Tam, gdzie jeden kwiat zakwita, mogą pewnego dnia tysiące kwiatów rozkwitać. Przemoc, to najgorsza odpowiedź na trudne problemy naszych czasów Chcę świat zmienić, ale nie przemocą. Na to szkoda mi ludzi. Stoimy przed ogromnym zadaniem. Ale możemy je wypełnić tylko wówczas, gdy inaczej zaczniemy myśleć i czuć. Gdy odmienimy nasze przyzwyczajenia życiowe. Gdy odżegnamy się od panujących idei i wyobrażeń o sile i posiadaniu, o znaczeniu pieniądza i komfortu, o wszechpotędze nauki i techniki. Nasze ustosunkowanie się względem siebie i wobec przyrody musimy gruntownie zmienić. Nasze polityczne, społeczne i gospodarcze działania muszą stać się bardziej ludzkimi. Całkowicie nowy styl współżycia ludzkiego musi się globalnie rozwinąć. Wszystko musi się odmienić: człowiek i społeczeństwo. Szukasz winnych, a zabijasz niewinnych. Poprzez przemoc nieszczęściem jest każda rewolucja. Przemoc nie zmienia niczego. Jedynie imiona despotów. Przy użyciu siły zwycięża zawsze ten mocniejszy. Prawo silniejszego jest święte. Przemoc przeciwko przemocy znaczy coraz więcej przemocy. Spirala, bez sensu i bez końca. Przemoc nie jest żadnym rozwiązaniem. Przemoc to forma najgorszego pesymizmu. Wciąż powtarzająca się słabość gwałtownych rewolucji: nic w zasadzie nie zmieniają, a tylko rodzą od nowa te same problemy, przeciwko którym przystąpiły do walki - niesprawiedliwość i korupcja. Radykalne rewolucje są tylko pozornymi rewolucjami. Gdyby takie rewolucje mogły świat uratować, bylibyśmy już dawno w siódmym niebie. Lufy karabinów nie odmieniają niczego, ani człowieka, ani społeczeństwa. Kto zwycięża przemocą, ten za każdym razem przegrywa. Przemoc człowieka w stosunku do ludzi, to po prostu zbrodnia. Przemoc to złe słowo na rewolucję. Rewolucja nie miała początkowo nic wspólnego z przemocą. Historia ludzkości wypełniła to słowo krwią i łzami, a więc uczyniła je praktycznie nie do użycia. Właściwie rewolucja oznacza nie tyle przewrót, co odwrót. Rewolucja to niewłaściwe słowo na przemoc. Rewolucja znaczy zerwać z wszystkimi formami bezprawia, nieludzkości, nienawiści i zepsucia. Rewolucja znaczy wszelkie brutalne struktury zastąpić bardziej ludzkimi strukturami: zainteresowaniem się drugim, troską o niego, życzliwym staraniem się o jego potrzeby. Jeżeli za twoją ideologię lub za twoje nowe społeczeństwo jeden niewinny albo choć jedno jedyne dziecko musi umrzeć, to przeklinam twoją ideologię. Twoje nowe społeczeństwo wywołuje we mnie obrzydzenie. Nienawiść jest siłą równie wielką jak miłość, lecz i siłą, która niszczy. Zanim przemoc dojdzie do wybuchu, w sercu człowieka musi się nagromadzić wiele nienawiści. Nienawiść jest ślepa. W nienawiści nie ma już mowy o prawie i bezprawiu. W niej człowiek decyduje się na przemoc, aby być silniejszym. Nienawiść czyni ludzi potworami. W nienawiści człowiek stosuje starą wiekową metodę brutalnej przemocy. Ta metoda wtrąciła świat w chaos. Przez swoje barbarzyństwo przyniosła światu zbyt wiele krwi i łez, a także ogrom niewinnego, bezsensownego cierpienia. Nienawiść jest domem śmierci W nienawiści zarasta świat dżunglą. Nienawiść jest domem śmierci. Ona uśmierca tych, którzy nienawidzą, jak i tych, których się nienawidzi. Kto zabija drugiego, zabił wcześniej sam siebie. Kto używa przemocy, nie ma już żadnej kontroli nad tą bestią, która się w nim wyzwoliła. Krwawych rzezi na niewinnych nie można nigdy usprawiedliwić pod żadnym pozorem. Nie ma człowieka na świecie, który mógłby wziąć odpowiedzialność za ich śmierć. Jak to się dzieje, że mimo tego, wciąż tysiące nieznanych, bezimiennych ludzi zostaje pozbawionych życia i że są tacy, którzy z zimną krwią podejmują się tego w imię pokoju? Oni nie oglądają własnymi oczyma śmiertelnej walki swoich ofiar. Nie mają wyobrażenia o męce i cierpieniu oraz tego bezgranicznego osamotnienia, w którym każdy maltretowany człowiek umiera. I jeszcze coś uderza szczególnie: ci, którzy uważają użycie siły za coś niezbędnego, sami trzymają się w bezpiecznej oddali; tej przemocy nie zaznając na własnym ciele. Przemoc nigdy nie przynosi pokoju, co najwyżej pokój cmentarzy. Przemocy nie można zwalczać przemocą. Bezprawia nie można usunąć bezprawiem. Zła nie można naprawić złem. Ciemności nie można rozjaśnić ciemnością. Jedynie światłem można tego dokonać. Nienawiści nie można uleczyć nienawiścią. Jedynie miłością. Przemoc to zamaskowana nieudolność. Ludzie sami karzą się wzajemnie poprzez swoją niezdolność do przebaczania i miłowania. W Dobrej Nowinie Jezusa z Nazaretu tkwi moc, która zdolna jest każdą przemoc tego świata usunąć. Jakiekolwiek bezprawie, które zadane zostaje człowiekowi jest przemocą. System, który opiera się na sile przemocy i w którym panuje prawo silniejszego, może w imię prawa najgorsze bezprawie rozniecić i w imię porządku najstraszniejszy chaos uprawomocnić. Następstwem przemocy może być rzecz jeszcze fatalniejsza niż ona sama. To, co może spowodować terroryzm, może być jeszcze potworniejsze niż sam terror. Każdy wyzysk i każdy ucisk zwykłych, bezsilnych ludzi, obojętnie gdzie na świecie, jest taką samą zbrodnią jak przemoc wojny. Przemoc uciśnionych Schylam czoło przed biednymi i uciśnionymi, którzy buntują się przeciw nieznośnej przemocy politycznej i gospodarczej tyranii oraz chcą się wyzwolić z jej kajdan. Są oni dziećmi rozpaczy. Jeżeli w ogóle można usprawiedliwić przemoc, to wyłącznie u nich. Nie u kaznodziei rewolucji na uniwersytetach, nie u teoretyków chaosu czy u piewców terroru, którzy z bezpiecznego dystansu rozsławiają chwałę przemocy. Przemoc uciśnionych to jedynie krzyk: Pozwólcie nam być ludźmi!!! Cena, którą ludzie płacą za wojny i przemoc, jest zawsze większa aniżeli cena pokoju. Z wojny i przemocy nigdy nie rodzi się pokój. W czasie wojny mogą ludzie wyrzec się wszystkiego. Zdolni są do wszelkich ofiar. Cierpią głód i rezygnują z wielu rzeczy. Oddają swoje pieniądze i poświęcają swoje życie. A rezultat? Miliony ludzi zostaje zgładzonych, tysiące wsi i miast zniszczonych. Dlaczego wojna daje tyle sił ludziom, by cierpieć? Dlaczego pokój nie daje ludziom tej mocy, by się czegoś wyrzec? Czy nowoczesny człowiek zatrzymał się duchowo i moralnie w epoce kamienia? Człowiek ery kamiennej posiadał maczugę, przy pomocy której rozwiązywał swoje konflikty. Następstwa tych konfliktów były ograniczone, bo i jego możliwości były mniejsze. Dzisiaj spoczywa w jego pięściach energia broni neutronowej, a jego ramiona sięgają daleko poza granice ziemi. Niebezpieczeństwo czyha nie w broni jądrowej, ono czai się w człowieku. Tak długo, jak nie odmieni się serce człowiecze, to wszelkie nadzieje na rozbrojenie są jedynie iluzjami. Złóżcie wszelką broń świata w dłonie Franciszka z Asyżu, a będziecie mogli spokojnie spać. Był moim przyjacielem. Był młody i pełen idealizmu. Stał się ideologiem. Zboczył z drogi światła, z drogi miłości, Poszedł w noc, na drogę nienawiści. Bardzo mi go żal. Jego mowy grzmią, niczym eksplozje. Nie toleruje żadnej odmiennej opinii, każdą dyskusję ucina w zalążku. Za wszelką cenę i przy pomocy każdej siły chce świat wyzwolić. Nie ruszy jednak ani palcem, by pomóc jakiemukolwiek człowiekowi. To nie pasuje do jego strategii. Każdy człowiek, który nie jest "przeciw", jest hamulcem dla jego rewolucji. Nie lubi już nikogo z ludzi. Jego umysł jest tak zatrważająco zatruty jadem jego ideologii, że wszystko jest jasne i wyraźne. Jedno jest winne wszystkiemu, a mianowicie system. Są nim wszyscy ludzie. Nie ma w tym człowieku najmniejszego śladu radości. Nienawiścią w swoim sercu sam siebie unicestwił. Kłamstwo jest matką przemocy Kłamstwem jest twierdzenie, że wszelkie zło w tym świecie skoncentrowało się w drugim człowieku, w innej partii, nie mojej. Państwu, systemowi, strukturom zarzuca się, że winne są wszystkiemu, że tak źle się dzieje. Ale to jest tylko wygodne alibi dla ludzi, którzy powierzchownie myślą, wiele mówią, a ich słowom rzadko towarzyszą czyny. Kto codziennie spotyka się z największą nędzą ludzką, ten wie, że większość tych przypadków to ofiary własnej słabości i namiętności, a nie ofiary społeczeństwa. Chciałeś wszystko odmienić przemocą. Na uniwersytecie byłeś mieszczańskim rewolucjonistą. Miałeś wielką gębę. Przeklinałeś swojego ojca. Lecz twój ojciec miał pieniądze i to on utrzymywał ciebie. Miałeś samochód i dziewczynę. Miałeś też przyjaciół, dzięki pełnemu korytu twojego ojca. I tak konsumowałeś dalej. Teraz już sam dzierżysz w rękach owo koryto i traktujesz społeczeństwo niczym chlew, gdzie najtłustsze świnie zawsze leżą na przodzie, obojętnie czy z "prawicy", czy z "lewicy" i zawsze najsmaczniejsze kąski przed innymi zjadają. Rozpieszczone dzieci dobrobytu Chcieli wszystko zmienić za pomocą siły. W międzyczasie sami się zmienili. Ich przemoc jest najczęściej następstwem rozczarowań i ich wewnętrznego rozdwojenia. Aż po najmniejszy palec u nóg czują, że bogactwo nie czyni szczęśliwym. W swojej niemocy, by się zmienić tak, by być samemu wolnym, przerzucają całą winę na innych, na zewnętrzne struktury. Chcieliby wszystko i wszystkich zniweczyć. Sami, wewnętrznie złamani i wypaleni, potrafią jedynie niszczyć. Człowiek dopasowuje swoje otoczenie zawsze do swojego własnego wnętrza. Państwo ze swoimi sztywnymi przepisami jest jak słoń, który nie zwraca żadnej uwagi na źdźbło trawy. Państwo nie może odwiedzić żadnego chorego. Ustawy ani przepisy nie mogą pójść na spacer z kimś ułomnym. Ty jednak możesz! Potrzeba nowych struktur To prawda. Lecz struktury nie wiszą gdzieś w powietrzu. Układają je ludzie przez prawa i przepisy. Struktury to okrzepnięcie ludzkich sposobów zachowania się. Często jednak ich fundamentem jest wzajemny brak zaufania, żądza posiadania i równowaga władzy. Polityczny chaos, ekonomiczny i społeczny nieporządek w świecie są wynikiem ludzkiego zachowania się. Są produktem ludzi. Istnieje jakieś ciągle utrzymujące się współoddziaływanie między człowiekiem i społeczeństwem. Tylko dlatego, że ludziom źle się dzieje, jest źle na świecie. Kto pragnie zmienić jedynie istniejące struktury, w rzeczy samej niczego nie zmieni. Walczy z wiatrakami niczym Don Quichote. Dom, w którym mieszkamy, jest nadłamany w swoich fundamentach. Nie wystarczy co nieco dach załatać, lub fasadę nową farbą pokryć. Odnowić trzeba fundamenty. Można mi zarzucić, że niczego nie zmienię, bo obchodzę się zbyt ostrożnie i nie idę po trupach. Gdy marzę o świecie pełnym kochających się ludzi, uchodzę może za naiwnego, za człowieka utopii. A mimo tego chcę dalej marzyć, wbrew wszelkim wieściom o gwałtach i przemocy, bo nowy świat jest jak nowe stworzenie: snem, który się spełnił. Śmiertelny krąg Świat ugrzązł w śmiertelnym kręgu. Zło wywołuje zło. Przemoc wyzwala przemoc. Obrazę trzeba zemścić. Za jednym bezprawiem podąża drugie. Szuka się tego, który pierwszy zaczął, nie po to, by wybaczyć, lecz by oddać w dwójnasób. Drepcemy ciągle w kółko. Wszystko chcielibyśmy wiedzieć dla swojego usprawiedliwienia. Lecz ono nie przełamie tego śmiertelnego kręgu. To wręcz nieprawdopodobne: Nagle zjawił się ktoś w historii ludzkiej, kto ten krąg przerywa i podąża zupełnie inną drogą, drogą przebaczenia. Tam, gdzie się przebacza, umarli nie żądają więcej krwi żyjących. Tam zmarli nie muszą zostać pomszczeni. Jezus wita wrogów słowami przebaczenia. Jego słowo, świadectwo życia i śmierci wstrząsnęły światem, stawiają każde pokolenie przed wyborem: przemoc lub brak przemocy! Przebaczenie lub zemsta! Po Jezusie było wielu innych, jak Gandhi, Marcin Luther King, Maksymilian Kolbe i mnóstwo innych, bezimiennych ofiar przemocy, którzy sami z przemocy zrezygnowali. Oni uczynili dla dobra ludzi - mieszkańców naszej planety więcej aniżeli wszyscy wodzowie i mocarze tej ziemi razem wzięci. |Brak |przemocy to więcej niż nie używanie siły. Zasadza się na tym, w czym widzi się zło. Ten, kto zauważa zło jedynie w systemach i strukturach, dopuszcza się podstawowego błędu w myśleniu. Zło tkwi o wiele głębiej: w sercu człowieka, tam, gdzie jeden drugiego nie zauważa i leżącego pozostawia samemu sobie, pogardza nim i nienawidzi, a w końcu go likwiduje. Taktyka braku przemocy jest taktyką miłości, która usuwa zło u jego korzeni. Brak przemocy, nieużywanie siły to więcej niż być uprzejmym wobec drugich. To przeciwstawienie się każdej formie bezprawia, każdemu wyzyskowi, każdej korupcji. To upominanie się, z narażeniem własnego życia o prawa mniejszości, o prawa biednych i bezsilnych. To przebudowa, bez użycia siły, wszelkich nieludzkich i niesprawiedliwych anomalii społecznych. To budowanie społeczeństwa z ludzkim obliczem. Nieużycie siły, to nie tylko wzbranianie się, by zabić kogoś albo go maltretować, lecz także odrzucenie wszelkiej myśli, by z drugiego czerpać jakąkolwiek korzyść. Nieużywanie przemocy wymaga odwagi, o wiele więcej odwagi niż przemoc. Nieużywanie przemocy, to jedyna alternatywa dla świata, który zwariował i idzie ku swojej samozagładzie. Nikt jednak nie ma interesu w tym kolektywnym samobójstwie. Planeta ziemia stała się jedną bombą. Wydatki na zbrojenia są śmiertelne. Owa niesamowicie chwiejna równowaga w zbrojeniu powoduje głębokie pęknięcia i urazy w naszej kulturze. Nieużywanie siły stać się musi niepodważalną regułą życia dla rodziny ludzkiej. Ten ruch musi się stać masowym ruchem, w którym udział biorą wszystkie warstwy, stany oraz wszystkie rasy i religie. Musimy się uczyć, przezwyciężać zło tak, by nikomu przy tym zła nie wyrządzać. Uderzy cię ktoś - Zapytaj go, czy go ręka boli! |Jakim |sposobem |można |wyniszczyć |zło? |Przez |przebaczenie! Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, którzy nie są spragnieni władzy. Oni wiedzą, że człowiek ma dłonie, by przebaczać a nie pięści do bicia. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, którzy przeciwstawiają się rozkazom technokracji i normom wybujałej konsumpcji. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, którzy zajmują miejsce tam, gdzie znajdują się słabi, gdzie ludzie stają się ofiarami ludzi i występują nieznużenie przeciwko nadużyciom władzy. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, którzy odginają spiralę przemocy w spiralę przyjaźni i miłości. Są jak woda w rzece, która kanciaste kamienie wygładza, by mogły w strumieniu dalej się toczyć. Łagodną siłą zdobywają serca ludzkie. Czym nie jest nieużycie siły: Złożyć bezczynnie ręce na kolanach. Skapitulować wobec rzeczywistości. Usunąć się niebezpieczeństwu z drogi. To jest tylko słodkie alibi dla wystraszonych, bojaźliwych. Czym rozpoczyna się wprowadzenie pokoju? Duchowym treningiem, poznaniem samego siebie, przezwyciężeniem siebie. Miłością wobec wszystkiego, co żyje. Nawet miłością wobec nieprzyjaciół. By wprowadzać pokój, trzeba przejść pustynię, gdzie własne serce zostaje oczyszczone. W oczach potężnych i wielkich tego świata, pozostaniesz tym głupim, tym, który przegrał. Rewolucja musi stać się rewolucją bez przemocy. Zupełnie nową rewolucją. Nową w formie i w treści. Rewolucją, w której człowiek staje się innym. Rewolucją, która wyzwoli serce człowieka ze szpon żądzy. Z upodlających masek pieniądza i chęci władania. Ze śmiertelnej automatyki przemocy. Musimy iść nowymi drogami Opuścić nam trzeba drogę przemocy. Drogę przesiąkniętą krwią i łzami, drogę śmierci. Tę starą, przez pokolenia wydeptaną drogę. Trzeba odrzucić drogę wiary w siłę, w posiadanie i w prawo mocniejszego. Inną, daleką drogą trzeba nam iść, drogą do człowieczeństwa między ludźmi. Drogą ku światłu w ciemnej nocy. Długą i daleką drogą do miłości, by zakwitła radość życia, jak barwna tęcza na niebie naszej wsi, która nazywa się ziemią. Drogami ziarenka siewnego. Ziarenko siewne - wiecznie przegrywające. Lecz gdy zakwita zboże, raduje się ziemia. Siła, która staje się miłością Nie siła, która przechodzi z dawnych na nowych władców. Lecz siła, która zmienia się w sobie samej. Siła, która staje się miłością. To władza, która usuwa w sercu człowieka i społeczeństwa przyczyny przemocy. Władza jest czymś więcej aniżeli prawem mocniejszego i brutalniejszego. Tak pojęta siła nie jest już głównym elementem działania w politycznych, militarnych i ekonomicznych procesach. Siła, która staje się miłością. Władza, która sprawia, że dochodzi do głosu serce, co troszczy się o dobro konkretnego człowieka. Władza, która poczuwa się do odpowiedzialności wobec biednych i słabych w społeczeństwie, nie zapomina o nich, a nawet stawia na pierwszy plan. Siła, która staje się miłością. Oto władza, która podobna jest do boskiej władzy: mali stają się wielkimi, gnębieni powstają, słabi napełnieni zostają mocą i odwagą, ubodzy obdarowani zostają dobrami, a bogaci odchodzą z pustymi rękami. By stosować przemoc, musisz się nauczyć nienawidzieć. By uczynić pokój, musisz się nauczyć kochać. Gdy kogoś nienawidzisz, będziesz go zabijał w swoich myślach i słowach, w pragnieniach i w swoich czynach. Gdy kochasz jakiegoś człowieka, uczynisz wszystko, aby on żył, rozwijał się i rozkwitał w cieple twojej przyjaźni. Rewolucja bez gwałtu, to jedyna rewolucja, która odpowiada godności człowieka. A możliwa jest ona jedynie wówczas, gdy ludzie powrócą do owych głęboko ludzkich wartości, takich jak prostota, szczerość, solidarność, uczciwość i przyjaźń. Zaczyna się ona jednym pytaniem, jednym pytaniem skierowanym do każdego człowieka. Jest to pytanie o sedno jego istoty. To pytanie o jego człowieczeństwo. Problem jego serca. Taka rewolucja to proces bardzo długotrwały. Zaczyna się on głęboko pod powierzchnią, we wnętrzu człowieka. Rzeka bierze swój początek od źródła, gdzieś w głębokim lesie. Burza zaczyna się szelestem liści. Łany zbóż niewidocznym ziarenkiem. Chodzi o wnętrze człowieka o człowieczeństwo człowieka. Kwiat potrzebuje słońca Kwiat, aby stać się kwiatem, potrzebuje słońca. Człowiek, by stać się człowiekiem, potrzebuje miłości. Gdy zmieni się wnętrze człowieka zmieni się wszystko, zmieni się cały świat. Nic nie dzieje się w świecie, jeżeli przedtem nie powstało w głowie i sercu człowieka. Rewolucje i wojny, które wybuchają, już długo wcześniej przygotowane zostały w ukryciu: we wnętrzu człowieka. Są one jak wrzody, które wychodzą na powierzchnię i zalewają świat swoją zatrutą, jadowitą ropą. Człowiek bardziej niż jakiekolwiek inne stworzenie odmienia istotę rzeczy i życie na ziemi. Społeczeństwo nie może się zmienić. Tego potrafi dokonać tylko człowiek. Każdemu coraz wyraźniej świta każdego dnia: przeżyjemy nie dzięki doskonałej równowadze sił na świecie; nie dzięki dobrobytowi, komfortowi; nie dzięki nauce i technice ani dzięki cudom elektroniki, lecz jedynie i wyłącznie dzięki temu co ludzkie i zarazem boskie, dzięki |miłości. W naszym sztucznie skonstruowanym świecie tkwi fatalny błąd. Coś zostało zapomniane, coś bardzo zasadniczego, czego nie da się niczym zastąpić. Wydano wiele praw, otworzono wiele biur i poradni socjalnych, zorganizowano mnóstwo instytucji społecznych, lecz zapomniano, że to wszystko jest bez sensu, jeżeli za okienkiem i za biurkami i zza stosów akt nie można odczuć ludzkiego serca. Najważniejszy czynnik socjalny został zapomniany. Jezus ukazał go światu, gdy powiedział: "Miłujcie się nawzajem. Pomagajcie sobie. Kochajcie się!". Nam nie brakuje rzeczowości ani wiedzy, ani możliwości. Brakuje nam natomiast |miłości. Miłość jest podstawowym fundamentem szczęśliwego współżycia. Gdzie jest miejsce dla serca, tam stoi mały, szary człowiek znowu w samym centrum. Wszędzie tam, gdzie ludzie żyją, wspólnie mieszkają i pracują. Człowiek jest w samym środku społecznego, politycznego i gospodarczego życia. Miłość musi być normą. Nie mów: "chodzi jedynie o sprawiedliwość". Odpowiem ci na to: "Sprawiedliwość bez miłości jest tylko utopią. A miłość bez sprawiedliwości jest po prostu kłamstwem". Gdy serce nie funkcjonuje, wszystko jest daremne. Bardziej niż wspaniałego domu, bardziej aniżeli suto zastawianego stołu, a nawet bardziej niż zdrowia, człowiek potrzebuje miłości. Bo jedynie w miłości można stać się człowiekiem. W miłości czuje się pewnie i bezpiecznie także ten najbardziej niepozorny człowiek. |Miłość: takie małe słowo, a wyraża i zawiera w sobie wszystko. Kultura serca to najpilniejsze zadanie, by człowiek mógł być szczęśliwy, by nasza ziemia godna była zamieszkania i ludzie mogli się na niej cieszyć wzajemnym ciepłem. Kultura i światopogląd nie są uzależnione od ilości uniwersytetów ani od produktu krajowego brutto czy też innego wzrostu gospodarczego. One są zależne od duchowego i moralnego rozwoju człowieka, od szacunku wobec przyrody i wobec wszystkiego, co żyje. Od gościnności serca i domu oraz od ducha solidarności, który wszystkich winien łączyć. Kultura jest przede wszystkim rozwinięciem ducha i serca, a także udoskonalaniem ludzkich układów. Nosicielami kultury nie są ci, którzy budują paradne pałace kultury, ogromne kompleksy sportowe i drogie muzea, lecz ci, którzy rozwiązują ludzkie problemy, problemy współżycia i współpracy między ludźmi. Kultura ma rzeczywiście do czynienia z uczłowieczeniem człowieka i społeczeństwa. |Miłość: jedyna droga, na której dokonuje się nasze człowieczeństwo. Miłość lekarstwem, które codziennie dokonuje cudów Największym problemem naszych czasów, to problem bardzo ludzki: dotyczy on bowiem człowieczego serca. W naszej wsi, która zwie się Ziemią, wszystko ma do czynienia z sercem. To, co drzemie głęboko w ludzkim sercu, wychodzi na jaw we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Zbyt długo uważali ludzie, że stworzenie nowego społeczeństwa to zadanie ministrów i polityków, technokratów i generałów. Ludzie sami siebie muszą ulepszyć, a przez to świat. Jeżeli państwo ma o wszystko się troszczyć i ma być za wszystko odpowiedzialne, wówczas ludzie staną się jeszcze bardziej względem siebie obojętni, bo nie będą czuli się za nic odpowiedzialni. Ludzie muszą stać się w miłości znowu dla siebie ludźmi. To wzajemne "stawanie się człowiekiem", z którego rośnie wspólnota, jest procesem kulturowym, który dokonywać się musi w sercu każdego człowieka. Zaczyna to się w miłości dwojga ludzi, z której powstaje nowy człowiek. Pozwalają mu przyjść na świat, rosnąć i rozwijać się w domowym cieple i bezpieczeństwie. A swoje uzupełnienie i pełny rozwój następuje tam, gdzie jedni przez drugich w trudzie codziennego życia zostają zaakceptowani i otoczeni szacunkiem. Gdzieś zagubiona Nie pytałem cię o imię. I tak byś nie powiedziała. Nazbyt trudne byłoby to na taką rozmowę telefoniczną. Miałem wrażenie, jak gdyby coś cię za gardło ściskało. Może wahałaś się wykręcić numer. Może zbyt długo zastanawiałaś się. Przypominam sobie, jak twoje słowa niespójnie wydobywały się z ciebie: "Moja matka nienawidziła mnie. Zawsze mnie nienawidziła. Nie mogę już dłużej wytrzymać. Już dawno nie żyje. Powinna była mnie wtedy zgładzić. Jestem za usunięciem ciąży. Jestem gotowa publicznie dokonać samobójstwa, by zademonstrować swój punkt patrzenia na temat aborcji". Bardzo powoli toczyła się ta rozmowa. Długa i żmudna. Bardzo tobie współczułem, twojej niezdolności, by żyć i choć troszeczkę być szczęśliwą. W twoim głosie usłyszałem krzyk każdego dziecka, które przychodzi na świat: krzyk za ojcem i matką. Za dwojgiem ramion, w których może się schronić. Krzyk za ludzkim ciepłem, za domem na ziemi, za miłością, dobrocią, przyjaźnią. Ty zostałaś pozbawiona tego wszystkiego. Zawsze byłaś w chłodzie i dlatego też sama stałaś się zimą. Rozumiem twoje oburzenie, twoje żądania za usuwaniem. Nie powinnaś jednak myśleć o samobójstwie. Życie jest dla ciebie nieustanną udręką, którą trudno znieść. To najgorsze, co może być. Wyczuwałem na drugim końcu połączenia gdzieś daleko, mizerną resztkę nędzy; tak daleko, że nie do odszukania, gdzieś zagubioną w zimnych blokach wielkiego miasta. Ty jesteś żyjącym protestem przeciwko nieczułości w tym świecie. Ludzie nie zostają na świat ślepo i bezmyślnie podrzuceni na naszą planetę. Ludzie ludziom zostają powierzani. Ludzie zostają oddani w ręce ludzi. Pierwszym i najbardziej podstawowym prawem jest prawo do miłości. Prawo do tego jednego, który cię kocha. Każdy człowiek, który się rodzi, ma niezbywalne prawo do ojca i matki. Prawo do ogniska domowego. Prawo do miłości. Prawo do ludzkiego ciepła. Do życiodajnego ciepła bezpieczeństwa. Proces stawania się człowiekiem zaczyna się już pod sercem matki. Jedynie w pełnym zaufania bezpieczeństwie wobec ludzi, którzy cię kochają, możesz rozwinąć swoje człowieczeństwo. Jedynie w miłości możesz stać się człowiekiem. Ptak wyrzucony z gniazda umiera. Dziecko, którego nie obejmuje się ramionami zamarza. By stać się zdrowym człowiekiem, potrzebują ludzie ciepła i wiele miłości. To, czego najbardziej pragniemy i potrzebujemy, zostaje też najczęściej sztucznie podrobione. Naśladowanie miłości jest w modzie. W rewolucjach i manifestach, na kongresach i zebraniach pełno jest słów o solidarności. A zaraz potem jedzie się na weekend lub leci samolotem na urlop i szczerze współczuje się innym, którzy o tym tylko pomarzyć mogą. Nie zadowalaj się nigdy taką miłością, która medytuje nad "ogólnym dobrem" i "każdego" kocha. To są abstrakcje. "Ogólne dobro" nie cierpi, a "jakiegokolwiek człowieka" nie spotkasz nigdzie i nigdy. Miłość to szata którą chcieliby nosić wszyscy ludzie. Gdy nadużywa się słowa miłość w sensie filmu erotycznego, cały świat uważa to za normalne. Gdy się go jednak użyje w jego prawdziwym znaczeniu, uważanym jest się dzisiaj za nieprzystosowanego i nienormalnego. Albo co najmniej za naiwnego marzyciela i romantyka, którego nie należy traktować poważnie. Czym jest miłość i czym miłość nie jest Miłością jest, gdy cierpienia drugiego przygnębiają ciebie. Gdy głód milionów czujesz na własnym ciele. Gdy samotność i lęk, nędza i rozpacz ludzi małych i słabych, rozrywa twoje własne serce. Miłość nie jest słaba. Miłość nie jest ślepa. Miłość to nie postawa negatywna: "Nie czynię przecież nic złego". Miłość nie jest biernym znoszeniem. Nie ma też nic wspólnego z miłością "prześwietlanie" drugiego, czy aby wart jest miłości. Miłość znaczy kochać konkretnych ludzi, takimi jakimi są. Każdego dnia. Także wtedy, gdy codzienne obcowanie z nimi jest niełatwe, a wręcz bardzo trudne i wymaga wyjątkowego opanowania oraz hartu ducha. Kochać ludzi jedynie dlatego, że są tak "mili" i "kochania godni", kończy się fiaskiem. Ludzie nie zawsze są tak "mili", by ich kochać. Wrogom przebaczać i przeciwników kochać, zło dobrem wynagradzać jest ponad możliwości człowieka, gdy nie ma ku temu wyższego powodu ani żadnej głębszej, duchowej motywacji. |Miłość to nie luksusowy artykuł dla dobrze usposobionych ludzi ani dla charakterów łagodnych i niezdecydowanych. |Miłość nie jest jak piegi, które jeden ma, a drugi nie, zupełnie niezależnie od nich. |Miłość zakłada rzeczy, które dzisiaj nie są już w modzie: prostota w życiu, zdolność rezygnowania, przyjaźń, dobroć, wierność. |Miłości nie wolno mieszać z sentymentalizmem lub jałmużną ani działaniem z łaski. |Miłość nie ma nic wspólnego z solidarnością wewnątrz potężnych partii czy ugrupowań, gdzie się sobie samemu lub sobie podobnym pomaga. Rozdawać miłość: promieniować miłością i nikogo nie ranić. Być ogniem, lecz nikogo nie palić. Miłość znaczy kochać ludzi, nie systemy, partie, struktury. Kochać ludzi, nie tą abstrakcyjną ludzkość, lecz konkretnego człowieka, tuż obok siebie, a także tego człowieka, który poprzez ekran telewizyjny wchodzi do twojego pokoju, bo jest głodny, bo spotkało go nieszczęście. Nawiedzony został przez katastrofy, bo jest uciskany, wyzyskiwany i sponiewierany. Miłość sięga o wiele głębiej, aniżeli dzielenie się bogactwem i dobrobytem. W ekonomii miłości trzeba więcej dawać, aniżeli się posiada. Trzeba dawać samego siebie. Miłość znaczy mieć serce dla drugiego. To sprawa odpowiedzialności i czynu. Miłość to wielka przygoda ludzkiego serca. Kultura serca nie przysporzy ci majątku, ale ona przemieni wszystko: twoje myślenie i twój czyn, twoje odczuwanie. Całe twoje życie. Miłość nie jest wynalazkiem ludzi. To wynalazek Boga. Bóg jest Miłością Bóg, który jest Miłością, musi być rewolucyjnym Bogiem. On jest ponad wszystkimi obiegowymi systemami myślowymi. On rozsadza wszelkie sztuczne i sztywne schematy, przełamuje wszystkie śmiercionośne kręgi. Bóg jest Miłością. Jest to najbardziej fascynujące i zadziwiające, wprost niewyobrażalne przesłanie. Przychodzi ono do nas w nowej księdze dla naszych czasów, w Ewangelii, która objawia nam Boże człowieczeństwo. Jest to najbardziej ludzka wieść dla wszystkich czasów. Przeciwieństwo wszystkich szumnych ideologii. Ewangelia nie jest żadną nauką. Ewangelia jest życiem. Ona nie potrzebuje ani nie szuka profesorów. Ona potrzebuje świadków. Wierzę w Boga. Wierzę w miłość. Tej wiary nie otrzymałem od biskupa ani od żadnego profesora teologii, lecz od dwojga najwspanialszych ludzi, których spotkałem w życiu, od mojego ojca i matki, ale przede wszystkim od samego Boga. Wierzę w Boga, Tak jak niewidomy wierzy w słońce. Nie dlatego, że je widzi, lecz dlatego, że je czuje. Czuję tę tajemnicę każdego dnia głęboko w sobie i we wszystkim, co mnie otacza. Także wówczas, gdy widzę człowieka, gdy jest to człowiek złamany, wierzę w jakąś Istotę, która większa jest niż człowiek. To, co zawarte jest w Ewangelii, jest niepojęte To, co zawarte jest w Ewangelii, jest niepojęte: Miłość jest cudem, ponad które nie ma nic piękniejszego. Ta mająca dwa tysiące lat Nowina Ewangelii nie jest czymś, co jedynie szczególnie uzdolnieni, wybrani i wtajemniczeni ludzie zrozumieją. Ewangelia nie jest żadną zakodowaną wiadomością, żadną tajemną mową, która dopiero przez wyrafinowane metody służb wywiadu musi być rozszyfrowana. Ewangelię mogą zrozumieć dzieci, prości ludzie. Natomiast ci, którzy nie wiadomo jak wysoko siebie cenią, bogaci a także żądni władzy i zarozumiali nic z niej nie pojmują. Dlatego też jest im tak ciężko słuchać radości Ewangelii. To biedni i dzieci posiadają klucz do tej wewnętrznej mowy. Oni słyszą Boga mówiącego. Dla nich Ewangelia nie jest żadną pustą mową, żadną smutną nowiną, żadnym gąszczem paragrafów. Ewangelia: Pozwala odetchnąć zbawieniem. Czyni bezgranicznie szczęśliwym. Jest drogą do Raju. Kto nie stanie się jak dziecko, nic z tego nie zrozumie. Bóg, który staje się człowiekiem. Boża miłość stała się widoczna, odczuwalna i namacalna w ludzkim ciele, w człowieczym sercu, w osobie Jezusa z Nazaretu. ...aby ludzie w miłości wzajemnej stali się ludźmi. Jezus, miłość Boża, która stała się człowiekiem. W Jezusie objawił się prapoczątek Dobra. W Nim wybrał Bóg człowieka i jego ustanowił ośrodkiem całego stworzenia. W Jezusie stanął Bóg po stronie biednych, słabych, bezbronnych i bezsilnych. Ewangelia, znaczy uwolnić się z żądz władzy i posiadania. Ewangelia, znaczy stanąć po stronie biednych i wydziedziczonych. Ewangelia, to znaczy zdecydować się na Boga i człowieka. Zachód zdradził Ewangelię. Porwał ją na strzępy, a resztki z niej zamknął w kościołach i kaplicach. Chrześcijanie skrupulatnie wyłączyli nowinę Ewangelii z życia publicznego. Boga uwięzili w kościelnych murach na niedziele i świąteczne dni. Zbyt mało modlili się o własne nawrócenie, a za dużo o wstawiennictwo Jego mocy w swoich ziemskich potrzebach. Nie prosili Go o dary Jego Ducha. Myśleli wyłącznie o dobrobycie, wygodach i o rzeczach materialnych. Jedynie i zawsze tylko o rzeczach. Jezus nie jest monopolem katolików ani protestantów, awangardzistów czy konserwatystów, charyzmatyków czy funkcjonariuszy. Jezus nie przyszedł do jednej grupy czy partii. Dla Niego każdy człowiek jest wart nieustannej troski i zabiegów. Jezus to oferta i wyzwanie. Boskie wyzwanie dla wszystkich ludzi wszelkich języków, ras i ukierunkowań. On pragnie, by wszyscy ludzie doświadczyli ciepła, miłością przepełnionego schronienia. Wszędzie tam, gdzie jedni kochają drugich, działa Bóg. Tam On jest obecny. Kto żyje Miłością, obojętnie czy wierzący lub niewierzący, ten znajduje się świadomie lub też nieświadomie w magnetycznym polu Boga, który jest Miłością. Bóg ciebie kocha. On jest obecny w każdym człowieku, który ciebie lubi, który ciebie uważa za godnego zainteresowania. Jest w człowieku, który z tobą idzie i przy tobie pozostaje, gdy nadchodzi wieczór życia. Bóg spogląda na ciebie poprzez łagodne oczy człowieka, który ciebie rozumie. On jest obecny w każdym dobrym słowie, które cię pociesza i dodaje odwagi. Jest także w dłoni na twoim ramieniu, która wlewa ci otuchę i życzliwie wskazuje tobie drogę, gdy zejdziesz na manowce. Bóg jest obecny w ustach, które cię całują z miłości. To jest ciepło Jego serca, które odczuwasz przy objęciu. Jedynie tam, gdzie mieszka w sercu człowieka Miłość, mogą ludzie rozsądnie mówić o Bogu i wzajemnie się rozumieć. Odrzucam każdy światopogląd, każdą ideologię i każdy system, w którym nie ma miejsca dla ludzi upośledzonych, nieuleczalnie chorych, wykolejonych, wyrwanych od swoich korzeni i wewnętrznie zagubionych. Każdą filozofię, w której ostatni nigdy nie mogą być pierwszymi. W każdej ideologii na pierwszym miejscu jest doktryna. W Ewangelii na pierwszym miejscu stoi Bóg i człowiek. Ewangelia daje ważką i doniosłą, a równocześnie konkretną odpowiedź na pytanie o najgłębszy sens naszego człowieczeństwa i wzajemnego ustosunkowania się ludzi do siebie. Jasną odpowiedź na pytanie: Jak może żyć ze sobą tak wielu ludzi? Jak ustaną wreszcie wojny i przemoc? Nikt nie może Ewangelii osądzić z zewnątrz. Ewangelią trzeba żyć. Trzeba w nią wejść. Inaczej pozostanie ona martwym i bezdusznym obiektem studiów, który się analizuje i z którego niczego się nie rozumie. Ewangelia miłości ma w sobie coś z szaleństwa. Jeżeli ktoś pogrążył się w tej miłości, wycofuje się ze swojej pozycji władzy. Porzuca swoją dumną wyniosłość i szuka ostatniego miejsca, by móc służyć wszystkim we wszystkim. Ewangelia jest przesłaniem miłości, które boli, bo naznaczone jest szaleństwem Krzyża. Wielu ludzi decyduje się dzisiaj raczej na humanitaryzm niż na chrześcijaństwo. W ten sposób stają jednak przed fałszywą alternatywą. Nie trzeba bowiem z tych dwóch wybierać. Nie można być dobrym chrześcijaninem, gdy nie jest się dobrym człowiekiem. Nie ma sprzeczności między prawdziwym humanitaryzmem, a prawdziwym chrześcijaństwem. Gdy zwolennicy humanitaryzmu odwracają się od chrześcijan, to ci ostatni wierzą, że tam wykoślawione i chore jest ich człowieczeństwo. Gdy chrześcijanie odwracają się od ludzi, to ci nie wierzą, iż tam skrzywione i niezdrowe jest ich chrześcijaństwo. Pytanie o światopogląd chrześcijański jest pytaniem o ludzki światopogląd. Dotyczy ono pomyślności i dobra konkretnego człowieka. Pytanie o serce naszego społeczeństwa, o stopień człowieczeństwa w naszych politycznych, socjalnych i gospodarczych stosunkach. To pytanie o szacunek wobec ludzkiego życia, o nasz szacunek wobec każdego innego człowieka. Równocześnie pytanie o szacunek wobec świata i całej natury. To także pytanie o problem przemocy wśród nas. Dlaczego ludzkie dłonie zamieniają się w pięści. Dlaczego góruje wciąż jeszcze prawo mocniejszego nad słabszym. To pytanie o sprawiedliwość i pokój: dlaczego miliony ludzi głodują i umierają z głodu. Dlaczego są oni wyzyskiwani, uciskani i pozbawieni życia. Nasze społeczeństwo cierpi na ciężki zawał serca. Jego miejsce jest na oddziale intensywnej terapii. Koniecznie potrzebuje surowicy miłości. Gdy gdzieś na świecie jakieś serce znowu zacznie bić w rodzinnych, społecznych, gospodarczych czy też politycznych wydarzeniach, wówczas świat podobnym będzie do domu, w którym pozwala się małemu (tak łatwo do zranienia) człowiekowi oddychać i żyć w cieple zdrowej atmosfery, gdzie w pełni może się rozwijać. Zadanie serca Zadanie serca w rodzinie: Młode pokolenie, wychowywane jest w dobrobycie, któremu nigdy niczego nie odmówiono. Gdzie ojciec żyje wyłącznie dla dobrze prosperującego przedsiębiorstwa, a matka organizuje jedynie spotkania towarzyskie i dba o garderobę. Takie pokolenie mimo wszystko dziedziczy piękne teorie, to znaczy duchową pustkę. Wychowywać to znaczy starać się o sprzyjające warunki i dbać o zdrową atmosferę, w której młody człowiek może się rozwijać. To z pokolenia na pokolenie przekazywać wartości, które nadają życiu sens, orientację i cel. Wychowywać znaczy przybliżyć człowieka. Żyć sercem i uzdolnić ludzi do miłości wobec innych, zwłaszcza wobec tych ludzi, którzy są w potrzebie i pilnie potrzebują pomocy. To budzić podziw, szacunek i szczery zachwyt dla natury i wobec wszystkiego, co żyje. Wychowywać znaczy dać z siebie innym to, co w nas najlepsze i we własnym życiu realizować to, co chciałoby się wpoić innym. Aby dziecko mogło być szczęśliwym człowiekiem, najbardziej potrzebuje dobrych i szczęśliwych rodziców. Zadanie serca w szkołach i na uniwersytetach: Wprost palącą stała się dzisiaj sprawa, by zhumanizować system kształcenia. Szkoły i uniwersytety stały się, niczym wymarłe mamuty wiedzy i nauki. Szkoły widzą każde dziecko jako komputer, którego trzeba karmić wiadomościami lub jako istotę, która wyposażona jest jedynie w rozum. Młodzi ludzie nierzadko uważają niektórych nauczycieli i profesorów za roboty, które dla pieniędzy przekazują specjalistyczną wiedzę. Szkoły i uniwersytety muszą przejść na system kształcenia całej ludzkiej osoby, a nie wyłącznie szarych komórek mózgowych. Nie wolno im produkować jedynie specjalistów, technokratów i ekspertów, którzy posiadają wprawdzie potrzebną wiedzę, lecz brakuje im elementarnej ludzkiej mądrości. Rozum jest nie tylko jedynym źródłem poznania i zrozumienia otaczającego nas świata. Jest nim cały człowiek, ze swoją zdolnością kochania i zrozumienia życia. Sama wiedza frustruje człowieka i może go śmiertelnie okaleczyć oraz uczynić z niego duchowego karła. W budowaniu nowego społeczeństwa ogromne znaczenie ma rozwijanie życia uczuciowego i kultury serca. Mądrość dla szczęścia ludzi i narodów ma o wiele większą wartość aniżeli wiedza. Zadanie serca w środkach masowego przekazu: Środki masowego przekazu nie mogą, ze względu na swój obowiązek informowania, przemilczać ponurych spraw jak przemoc i zbrodnie oraz ekscesy ludzkich nieopanowanych sił. Wielość tych przekazów i reportaży przekracza dzisiaj wszelką miarę. Codziennie serwuje się nam, w barwach i detalach, wszystkie skandale naszego małego i wielkiego świata. Tym sposobem rodzi się odczucie, iż życie nie składa się z niczego innego, jedynie z ponurych i ciemnych stron, a namiętności i zbrodnie były czymś normalnym, chamstwo zaś czymś najzwyklejszym. Niejedna, zbyt jednostronna, informacja będzie fałszywą informacją. Dziennikarzom, kamerzystom nie wolno przemilczać tego co wartościowe, co budzi radość i ufność, a więc dobre strony człowieka, bowiem wówczas sprzeniewierzyliby się prawdzie. Zadanie serca na polu opieki społecznej: Biurokracja i profesjonalizm w dziedzinie pracy społecznej stanowią szczególnego rodzaju niebezpieczeństwo. Tam, gdzie troska o człowieka potrzebującego przyjęta zostaje przez instytucje z ich rozbudowaną biurokracją, powstaje obawa, że skomplikowana maszyneria administracyjna zapanuje nad człowiekiem. Nie wiadomo wówczas komu i pod jakimi warunkami ani w jaki sposób można pomóc. Tam, gdzie przepisy niczym gęste zarośla, wszystko zachwaszczają, a ludzie w tej dżungli przeróżnych kompetencji gubią się, zamierzona pomoc podąża niejednokrotnie w zupełnie przeciwnym kierunku. Gdy fachowa biegłość kusi do bezosobowości, istnieje niebezpieczeństwo, że zainteresowanie pracą tych, którzy dzięki niej utrzymują się, stanie się ona ważniejsza od tych, którym ta działalność ma służyć. Przede wszystkim serce musi być widoczne i ono winno dojść do głosu. Także poprzez okładki akt, we wszystkich decyzjach administracyjnych, zza okienka urzędów, w szpitalach i domach opieki po to, by nasz postęp w dziedzinie opieki socjalnej był postępem ludzkim. Zadanie serca w polityce: Ludzki rozum, obojętnie jak dalece by rozwinął się, nie potrafi nigdy rozwiązać problemów, które nieustannie stwarza ludzki egoizm. Istnieją wprawdzie wspaniałe deklaracje, w stylu "Ogólna deklaracja praw człowieka". Istotnie - piękny produkt ludzkiego mózgu. Ale cóż pomogą świetne, humanitarne zasady, jeżeli wiszą w powietrzu i nigdzie ziemi dotknąć nie potrafią. "Prawo ludzkie", jak dotąd na świecie, nie ma żadnej mocy prawnej. Nie ma żadnych gwarancji, żadnych międzynarodowych kontroli, żadnych sankcji. Wszystkie te wyśmienite dokumenty są niczym więcej jak świstkiem papieru dla milionów ludzi, którzy żyją w rejonach nędzy, wojen i przemocy. Wówczas, gdy w narodowych i międzynarodowych stosunkach zacznie bić serce pobudzone Miłością, tam dopiero przestaną być wszystkie poziomy polityczne (od generalnego zebrania ONZ począwszy, poprzez parlamenty krajowe aż po radę gminną w najmniejszej wiosce) arenami wiecznej walki między partiami i interesami ugrupowań, gdzie w ostatecznym rezultacie tzw. wielcy zawsze biją tych małych. Wtedy dopiero człowiek będzie miał odwagę, w państwowej i międzynarodowej polityce, poobcinać te "wielkie drzewa", które nie pozwalają żyć "skromnym roślinkom". Te "małe rośliny" potrzebują też "powietrza" i "światła", i "słońca". Bez tego nikt żyć nie może. W dziedzinie polityki musi dojść coś nowego: udział serca. "Jakżeż tak można! To przecież czysta utopia. Coś dla głupich i naiwnych". Polityka jest twórczością człowieka, podobnie jak sztuka i nauka. Polityka to jeden z tych najszlachetniejszych i najwyższych objawów jego działalności jako istoty kulturotwórczej. Polityka ma pomóc jednostce żyć szczęśliwie we wspólnocie, by dojść do pewnego rozwoju. Dobra polityka ma zawsze na względzie człowieka. Przy opracowywaniu praw, przy ustalaniu nowych przepisów i wprowadzeniu w życie nowych instytucji, wartościowa polityka ma zawsze w polu widzenia ludzi małych, słabych, tych, którzy najbardziej potrzebują pomocy. Demokracja nie zapomina o tzw. mniejszościach. Dyktatura to więzienie. Jeden świat, jakieś państwo - gdzie nikt nie zaznaje biedy, gdzie ludzie na co dzień dzielą ze sobą miłość i cierpienie. Gdzie ludzie jak dźwięki od jednej pochodzą pieśni: każdy ton ze swoim własnym dźwiękiem, mówi na odwieczny temat: o pokoju i o przyjaźni między ludźmi. Jakiś świat, jakiś kraj, gdzie wszystko sprowadza się na miarę człowieka. Gdzie serdeczność wypełnia dom i ludzie znajdują człowiecze ciepło. Gdzie na ulicach ludzie uśmiechają się, a dzieciom pozwala się bawić. Gdzie ludzie zdrowi i chorzy, silni i ułomni, młodzi i starzy, dają sobie każdego dnia ciepło wspólnego domu, pewność i schronienie. Jakiś świat, jakiś kraj, gdzie bogaci porzucają bogactwo, by swoje serce znów odnaleźć. Gdzie ludzkie potrzeby mają pierwszeństwo przed polityką i finansami. Gdzie jest miejsce na pieśń natury, na kiermasze i muzykę dętą, orkiestrę. I dla wesołków, i dzieciństwo radosne. Gdzie ludzie potrafią cieszyć się szczęściem, które nic nie kosztuje. Sen o sercu. Jakiś świat, jakiś kraj z ludzką twarzą, z obliczem miłości. Nadchodzą nowe czasy. Na horyzoncie ukazuje się znak nadziei By znowu żyć jak ludzie... Ludzie znowu marzą o takiej przyszłości, którą będą mogli wziąć w swoje ręce i sami ją kształtować. Zbyt długo wegetowali w cieniu przemysłu, produkcji, kont bankowych i supermarketów. Znowu chcą być ludźmi. Takimi, by móc śmiać się i śpiewać, by móc kochać i być szczęśliwym. Sny oswobodzają ludzi. Gdy ludzie dążą do bogactwa, zwalczają się nawzajem. Gdy mają wspólne marzenia, współpracują ze sobą. Nadchodzą nowi ludzie. Powraca świadomość wartości, z których nas obrabował postęp naukowo-techniczny. Nadchodzą nowi ludzie, nie inni ludzie, lecz ludzie odmienieni. Ludzie, którzy czują się odpowiedzialni wobec innych. W domu, przy pracy, w administracji i w ruchu ulicznym, w polityce i w życiu gospodarczym. W nich żyje nadzieja na nową przyszłość. Ci ludzie nie robią żadnej rewolucji. Oni są rewolucją. Na pustyni wyrastają oazy, gdy tam zakwitną kwiaty, śpiewasz z radości i możesz zapomnieć o pustyni. Tajemnica zwana "człowiek!" Człowiek to coś więcej aniżeli kawałek materii. Coś więcej aniżeli przypadkowy splot atomów i molekuł. Człowiek jest duchem i ciałem. To ciało jest uduchowione. Myśli nim poruszają. Istota z milionami komórek mózgowych, które są wciąż pod napięciem. Z kilometrowymi ciągami nerwów. Miliardy sygnałów zostają błyskawicznie podane od głowy do rąk i z oczu do serca, we wszystkich kierunkach i poprzez wszystkie części ciała. To wszystko, co żyje na ziemi posiada swój stały, ułożony program. Jedynie człowiek może wybierać swój własny życiowy program. Arcydzieło "człowiek" Miliardy ludzi na ziemi, a każdy z nich jedyny i niepowtarzalny. Z tych niezliczonych żaden się nie powtarza. Z tej samej materii stworzony, z dwojgiem oczu, ustami, parą uszu i nosem, wszyscy są jednak odmienni. Chińczycy wydają nam się być wszyscy ci sami. Lecz każdy z nich, każdy poszczególny Chińczyk wśród tych wielu milionów, ma swojego własnego ojca i matkę, swoich braci i siostry. Jeszcze bardziej ludzie różnią się między sobą swoją historią, sposobem bycia i życiem wewnętrznym. Długo szukałem sensu istnienia. Aż pewnego dnia zrozumiałem: Człowiek jest "sercem" wszechświata. Środkiem całego kosmosu. Człowiek: cudowna istota. Jedyna istota, która została stworzona na obraz i podobieństwo jedynego Boga. Ze wszystkich przez siebie spowodowanych katastrof, ze wszystkich przez siebie zawinionych nieszczęść, człowiek znowu może powstać, jako jedyna istota z tysiącem gwiazd, które rozjaśniają wszystkie noce. Światopoglądy mogą zniknąć. Kultury upadają i giną. Międzyplanetarny statek "ziemia", obsadzony małą, cudowną istotą "człowiek", zachowa się i przetrwa. Dzieło stworzenia jeszcze długo nie będzie skończone. Jeszcze daleko nam do siódmego dnia. Wierzę w dobro, które jest w człowieku Wierzę w dobro, które jest w człowieku, tak jak w wiosnę, gdy widzę rozkwitające bazie. Wierzę w ludzi, w prostych ludzi. W ludzi, którzy po prostu żyją i śmieją się. W ludzi, którzy mówią "tak" do wschodzącego słońca. Którzy mówią "tak" do światła i radości, i do wszystkiego co z dobrych i trudnych dni wyrasta. Prości ludzie - wspaniali ludzie. Nie mają nazwisk, które są wymieniane w gazetach. Są nieskończenie ustępliwi. Posiadają wystarczająco rozsądku, by głupstwa, absurdy, nonsensy i brudy, które się codziennie obok nich przelewają, nie uważać za lepsze, piękniejsze życie. Będą bronić się, gdyby ktoś chciał ich oderwać od ich korzeni. Zwyczajni ludzie - ludzie wspaniali. Ludzie, od których bez wielkich słów i rozgłosu strumień miłości w świat się rozchodzi. Są oazami w naszej pustyni. Są gwiazdami w naszej nocy. Są jedynymi płucami, dzięki którym nasz świat jeszcze może oddychać. Dobry człowiek, jest jak małe światełko. Wędruje poprzez mroki naszego świata i na swojej drodze zapala zgaszone gwiazdy. Dobro, które ludzie ludziom w przyjaźni i miłości świadczą, leży poza wszelkim wymiernym doświadczeniem i poza wszelką konkurencją. Nie można go zmierzyć ani ująć w statystyki. Ono leży o wiele głębiej, niewidoczne jak ciepły prąd zatokowy. Ale jest ono odczuwalne na brzegach świata, gdzie zbyt długo marzło się od chłodu między ludźmi. Wierzę młodym. Młodzi pragną podążać nowymi drogami. Odważają się kroczyć drogami niezwyczajnymi. Nie cofają się przed trudnościami ani przed tym co "na oko" niemożliwe. Cierpią nad niezrozumieniem i nad tysiącem ostrzeżeń. Niejednokrotnie pochodzą one od własnych rodziców, którzy mniemają, że można przejść przez życie, mając jedynie portfel ze sobą. W świecie zimnych cudów elektroniki, na betonowej pustyni i w śmiertelnym rzężeniu umierającego świata, nowe pokolenie zasadzi serce ponownie. Widzę nadchodzących ludzi. Widzę ludzi na horyzoncie. Ludzi ze wszystkich warstw i stanów. Podnoszą się i idą. Światłem swoich serc będą rozświecać innym mroki ścieżek. Siłą swoich słów i swojego życia będą bronić ludzi przeciwko ludziom i przeciwko skostniałym układom i systemom. Łagodnością swoich dłoni zaprowadzą innych do życiodajnej oazy. Ludzie prowadzą ludzi do światła. Do nowego stylu życia. Ludzie, którzy uwalniają się z żądzy posiadania i nienawiści. Ludzie, którzy nie wierzą już w lufy karabinów. Ludzie, którzy zadowalają się małym i znajdują czas dla spraw, które nie dają pieniędzy. Ludzie, którzy nie potrzebują pałaców, by żyć pięknie. Ani grubego portfela, by wspólnie świętować. Ludzie, którzy zauważają kobiety i słyszą śpiewające ptaki. Którzy potrafią bawić się jak dzieci, a także beztrosko usnąć w fotelu. Kochani ludzie z mnóstwem jasności w domach, we wsiach i miastach. Zdrowiej żyć Z dala od drogich rzeczy, które są zbędne, służą jedynie za symbol zamożności, a szczęśliwymi nas nie czynią. Z powrotem do siebie samego, do swojego własnego rytmu życia, swojego naturalnego życiowego rytmu. Słusznie będziemy uważać za absurd, przesiadywanie w głęboką noc w ciasnym zadymionym lokalu klubowym, przy ogłuszającym hałasie, by psuć sobie oczy i uszy, a spać, gdy świeci słońce. Zdrowiej żyć. Myśl, że twoja własna egzystencja, twoje zdrowie i zdolności otrzymałeś w prezencie, przywiedzie cię do tego, że i ty kiedyś bez odpłaty, coś dla innych uczynisz. Nie wszystko odtąd musi być pieniędzmi powalane. Jeżeli praca, którą dokonujesz, daje ci tylko pieniądze, a żadnej radości, to jesteś naprawdę bardzo biedny. Zdrowiej żyć. Praca rąk jest błogosławieństwem dla każdego człowieka. Ręce wyprowadzają człowieka z siebie samego, z powrotem do natury i do innych ludzi. Praca rąk oczyszcza mózg i uzdrawia serce. To najskuteczniejsza terapia na nasze czasy. Praca musi znowu dawać radość. Inaczej żyć. W zachwycie nad życiem. Nad każdym życiem, także nad tym, które niesie ze sobą trud. Jak starego mnicha ogarnął smutek Pięćdziesiąt długich lat szył buty w klasztorze swoimi rękoma i radością. Znał na pamięć wymiary stóp wszystkich mnichów w okolicy i śpiewał każdego dnia. Lecz pewnego razu postanowiono, że odtąd trzeba będzie za każdą parę butów zapłacić. Od tej chwili, musiał dokładnie obliczyć koszty każdego buta i notować wszystkie godziny, które przepracował. Minęła mu radość i więcej nie śpiewał. Zawrzeć przyjaźń z przyrodą Droga przyrodo, pozostań bliska nam - ludziom! Jesteś chlebem, który spożywamy. Jesteś naszą krwią. Jesteś domem, w którym mieszkamy. Jesteś powłoką. Naszymi płucami, którymi oddychamy. Droga przyrodo, pozostań z nami! Ty jesteś rajem, gdy cieszymy się kwiatami i ptakami. Przysłuchaj się kwiatom, jak ze sobą rozmawiają. "Biedni, głupi ludzie", wsłuchuj się, jak szepczą - "oni są chorzy. Ganiają po wystawach, a nas nie widzą. Największego cudu nie zauważają" Drzewa są przyjaciółmi ludzi. Rozdają swoje owoce, nie pytając, kto je będzie spożywał. Jabłoń i grusza. Zawsze wydawało mi się, że je znam. Aż pewnego dnia przeżyłem cud. Oba drzewa tkwiły swoimi korzeniami w tej samej glebie. Unosiły swoje głowy w tym samym powietrzu, wygrzewały się w tym samym słońcu i kąpały się w tym samym deszczu. Lecz jabłoń rodziła jabłka, a grusza, oddalona jedynie dziesięć metrów dalej, gruszki. To zupełnie normalne, mówili ludzie. Lecz ja nie mogłem wierzyć swoim oczom. Z tego, z czego drzewa czerpały, z tej samej ziemi, z tego samego powietrza, z tych samych promieni słonecznych i tego samego deszczu, jedno drzewo rodziło gruszki, a drugie, stojące dziesięć metrów dalej, jabłka. Zupełnie odmienne w kształcie, barwie, zapachu i smaku. Takiego cudu jeszcze nigdy nie widziałem. Pogwarz sobie kiedyś z drzewem. Drzewa są przyjaciółmi ludzi. Bez nich ziemia byłaby pusta i jałowa. Nie byłoby nikogo, kto by wiatr powstrzymał i kto by walczył z burzą. Kto potrafi rozmawiać z drzewem, nie potrzebuje psychiatry. Większość ludzi sądzi jednak odwrotnie. Porozmawiaj kiedyś z drzewem, zupełnie po ludzku. Bądź przede wszystkim przyjazny. Nie przychodź z piłą ani siekierą. Pochwal je z powodu jego wspaniałego listowia, jego dużych liści, jego małych liści, jego delikatnych liści. Z powodu jego świetnego wyglądu. Powiedz mu, jak silnym jest jego pień i że w jego gałęziach bawić się może słońce. Przypatrz mu się kiedyś spokojnie i przysłuchaj się. Usłyszysz je. Może po raz pierwszy w swoim życiu. Najważniejsze sprawy życia zostały ci podarowane. Serce twojej matki. Matka, która nuci pieśń. Słońce i przyjaźń. Miejsce przy stole i serdeczne objęcie. Radość wiosny. Uśmiech dziecka. Pieśń ptaka. Szemrzenie strumyka. Soki drzewa. Fale morza. Dzień i noc. Spokój i cisza. Siódmy dzień. Życie i śmierć. Być człowiekiem na ziemi. Nad wszystkimi sprawami, które zostały ci podarowane, ty sam możesz rozporządzać miłością. Fantastyczna miłość. W przyrodzie ukryta jest tajemnica miłości. To coś po prostu fantastycznego. Bicie mojego serca, trzysta tysięcy razy na dzień, za darmo. To nie do wiary. Oddycham każdego dnia dwadzieścia tysięcy razy. A za te sto trzydzieści siedem metrów sześciennych powietrza, które do tego potrzebuję, nie zostanie mi wystawiony żaden rachunek. Miłość nie do wiary. Pytam samego siebie, ile lotów, ile pszczół było potrzeba, by zebrać tę małą łyżeczkę miodu na moje śniadanie. Ile kwiatów po to zakwitło. I kto słońcu nakazał, by świeciło. Gdy pada deszcz, wówczas pszczoły nie latają. To wszystko na tę łyżeczkę miodu na moje śniadanie. Smakowite jabłko, nad którym jabłoń pracowała cały sezon. Na każdą pajdę chleba, którą jem, ktoś rzucał w trudzie ziarno siewne w ziemię. Istota większa niż człowiek, włożyła w to ziarno nadmiar kwitnącego zboża. Kocham to ziarno, które w ciepłym objęciu matki-ziemi wzrasta, by stodoły były pełne zboża na chleb dla ludzi. Kocham chleb, który piekarz z miłością wypieka. Chleb jest darem nieba i ziemi. Przez Boga dany ludziom i przez ludzi dany ludziom. Przemysł piekarniczy jest niebezpieczeństwem dla chleba i obawiam się, że tego nie zauważa. Jest ktoś, kto nieskończenie dobrze o mnie myśli Czuję się kochanym aż po czubki moich palców u nóg. Chciałbym dziękować. Przepełniony jestem wdzięcznością, lecz podpowiedz mi, komu mam dziękować. Żadnemu prezydentowi ani generałowi. Żadnemu profesorowi ani technokracie. Jednemu Bogu chcę dziękować. Jedynemu kochającemu Bogu dziękować pragnę. On głaszcze mnie tysiącem rąk. Tysiącem rąk całuje mnie. Tysiącem owoców karmi mnie. Na tysiącach skrzydeł unosi mnie. Jest moim Bogiem. Jestem dzieckiem u Niego w domu. Bóg jest miłością. Wola Bożą jest miłość. Nakazy Boże są nakazami miłości. Bóg stworzył ludzi dla radości, by cieszyli się życiem. Wędrować wśród wolnej przyrody. Pracować swoimi rękoma. Jeść, kiedy jest się głodnym. Spać, gdy jest się zmęczonym. Jeździć rowerem i pracować w ogrodzie. Rozmawiać z drzewami i robaczkami. Grać na flecie dla ptaków i na grzebieniu dla rybek. Będziesz miał nowe oczy dla cudów wokoło siebie. Mniej będziesz potrzebował, lecz więcej i świadomiej będziesz mógł się cieszyć. Poczujesz wyborny smak świeżo upieczonego chleba. Kubek czystej wody może być świętem. Rozkoszowanie się jest błogosławieństwem. Cieszyć się małym i zaznawać wiele radości jest sztuką, a zarazem szczęściem prawdziwie wolnych ludzi. Szczęśliwi ludzie nie są nigdy niebezpiecznymi dla drugich. Szczęśliwi ludzie, którzy wdzięczni są za każdy dar. Szczęśliwi ludzie mało wymagają, by być szczęśliwymi. We własnym sercu znajdują raj, w którym witają cały świat. Szczęśliwi ludzie, którzy wzajemnie się kochają. Ustępują jeden drugiemu i nie dociekają swoich racji. Każdy znajduje duchową przestrzeń dla własnego rytmu życiowego. Szczęśliwi ludzie, którzy na granicy życia, wolni od lęku i żądz, dają sobie nawzajem nadzieję na pewność życia wiecznego. Mój wuj. Mój wujek widział tylko maleńki skrawek świata. Miał tylko jedną żonę i jeden dom. Całe swoje życie pracował rękoma i wszyscy ludzie szczerze byli witani przy jego stole i w sercu. Gdy miał osiemdziesiąt lat, był ciągle jeszcze pełen życia jak dwudziestolatek. On to dał mi wiarę w życie wieczne. Myślałem: "Gdyby wszyscy ludzie potrafili cieszyć się takim małym, wystarczyłoby go dla wszystkich". Ludzie biedni czasami są bogatsi od bogaczy. Znają jeszcze luksus gościnności, którego bogaci dawno już zgubili. Nieobca jest im radość życia, której nie mają ludzie posiadający. Są szczęśliwsi ze swoją jedyną owcą, aniżeli bogaty ze swoim jaguarem. Cieszą się jedną rybą i paroma jajkami. O wiele bardziej rozkoszują się garścią ryżu, korzeniem manioku czy czarką herbaty, niż ten nienasycony bogacz, który przy swoim przeładowanym stole potrzebuje worka tabletek. Ten arcybogaty pan w swoim najnowszym Rolls Royce, w swojej wymarzonej willi z ultra urządzeniami klimatycznymi, pływalnią i złotym WC jest biedniejszy niż niejeden biedak, który ma tylko dach nad głową, a chleb sam wypieka i przy tym ma w sobie tyle radości, że cały dzień, wolny jak ptak, potrafi śpiewać. O takiej radości życia, bogaty nie ma nawet zielonego pojęcia. U ubogich na pierwszym miejscu jest człowiek. U bogatych rozchodzi się zawsze o rzeczy. Odrobina miłości może być jak kropla wody, która kwiatu przywraca siłę, by znowu mógł się podnieść. Odrobina miłości potrafi uzdrowić człowieka. Uzdrowić człowieka, znaczy pomóc jemu odnaleźć utraconą odwagę. Bardziej niż z twoich ust, powinna przemawiać miłość czułością twoich rąk, przyjaźnią twojego uśmiechu i uprzejmością twojego serca. Cuda dzieją się o zaraniu dnia Ludzie budzą się ze snu i wierzą w nowy dzień. Widzą budzące się słońce i odczuwają ciepło jego promieni. Wierzą znowu w jasność. Ludzie wstają i znowu wierzą w człowieka. Marzą o jednym domu. Wielkim i ciepłym domu, który jest portem dla wszystkich. Ludzie przychodzą i odchodzą, dzielą ze sobą chleb przyjaźni i znajdują światło dla nowego dnia. Z każdym dobrym człowiekiem, który żyje na tym świecie, wschodzi słońce. Gdy wczesnym rankiem rośliny czują słońce, zaczynają żyć. Gdy ludzie rano sercem czują drugiego człowieka, budzą się do życia. Gdzieś głęboko w twoim wnętrzu ukrył się anioł, który, z wieścią dobroci i miłości, czeka na ludzi tej ziemi. Pozwól mu dojść do głosu przez twoje czyny! Wszyscy mieszkamy w tej samej wiosce, która nazywa się Ziemią Wierzący i niewierzący, ludzie związani z Kościołem, wolnomyśliciele i humaniści, ludzie z lewicy i ludzie z prawicy, wszyscy zamieszkujemy tę samą wieś, którą nazywamy Ziemią. Zostaliśmy wzajemnie sobie powierzeni, by żyć w przyjaźni. Należymy do siebie. Wspólnie idziemy tą długą drogą. Drogą do światła, która prowadzi przez wiele nocy. Trudną drogą, która wiedzie przez pustynię ludzkiej głupoty, przez góry żądz, nieufności i przemocy do nowej wiosny świata. Nie robimy sobie żadnych złudzeń. Nie oczekujemy żadnego cudu. Po prostu idziemy wspólnie tą ciężką, długą, wyboistą drogą. Miłość czyni to, co niemożliwe - możliwym. Nowy świat. Nieprawdopodobne przedsięwzięcie. Nakładające się na siebie części, pasują do siebie, można je złożyć w całość. Inne, które nie pasują, nie złożymy. Zbuduj dom z kawałków, które do siebie nie pasują: rychło się zawali. Jak ma się stworzyć nowy świat z ludzi, którzy do siebie nie pasują, bo są tak bardzo różni? Ludzie mają słabości. Popełniają błędy. Ludzie kłócą się ze sobą. Zdarzają się tarcia, zatargi i bójki. Miłość, jedynie ona pozwala ludziom, którzy nie są doskonałymi, a przeciwnie często duchowo okaleczeni, i wewnętrznie miotani burzami i rozdarciami, wspólnie wzrastać i tworzyć wspólnotę. Jedynie w miłości ludzie potrafią obok siebie wytrzymać. Ludzkie dziecko - dziecko światła Każdy człowiek jest powołany, by iść naprzód. Nie wolno ci utracić odwagi. Iść naprzód nawet wówczas, gdy zostaniesz wyśmiany. Nie wolno ci nastawić się na sukcesy, choćby nie wiadomo jak wielkie było twoje zaangażowanie i poświęcenie w sprawie. Pomyśl tylko o tym, że czas zasiewu nigdy się nie pokrywa z czasem żniw. Musisz mieć plecy, po których niezrozumienie, szkalowanie, obraza i obelgi, jak po grzbiecie górskim spływają w dolinę, przy tym wcale szczytowi nie szkodząc. Musisz uderzenia i kopniaki przyjąć bez oddania z powrotem. Zawsze powinieneś stanąć po stronie słabszych i skrzywdzonych. Masz współpracować we wszystkim dla lepszego poziomu życia i przy każdej inicjatywie dla "uczłowieczenia" człowieka i społeczeństwa. Masz swoją odpowiedzialność wziąć na siebie. Tysiące rzeczy masz robić, by życie ludzkie uczynić na nowo godne człowieka. Źródło w ciszy Gdy będziesz już zmęczony w gonitwie za gwiazdami, by ludziom w ciemnościach nocy dać odrobinę światła, to usiądź w ciszy i przysłuchuj się źródłu. Gdy już dotrzesz wystarczająco w głąb, do jądra spraw, wówczas będziesz inaczej patrzył. Twoje oczy ujrzą niewidzialne rzeczy, a uszy usłyszą rzeczy, których się normalnie nie słyszy. Życzę ci owoców ducha Życzę ci owoców ducha: Miłości, pokoju, cierpliwości, wierności, radości, uprzejmości, dobroci. To są łagodne i spokojne moce nowego modelu życia. Wszędzie tam, gdzie się zjawiają owoce ducha, zbędne jest prawodawstwo. Prawa, ustawy i sankcje są potrzebne tam, gdzie się nie kocha. Gdy widzę jak dojrzewają owoce ducha w sercach ludzkich, wierzę w nadejście nowej ziemi i nowego nieba. Odkrycie wartości życia otwiera człowiekowi ścieżki do niewyobrażalnego świata, w którym spoczywają prawdziwe fundamenty dla nowego społeczeństwa. Wszystko będzie nowe Nikt tego nie widzi. Nikt tego nie słyszy. Lecz w ciszy każdy może to czuć. Nowy duch wieje poprzez świat. Duch solidarności. Duch miłości. Duch Boży. Nikt nie jest w stanie go powstrzymać. Przenika poprzez drzwi i okna. Przechodzi przez mury, przemienia ludzi i sprawy. Ludzie szukają tej samej długości fal. Podążają po tych samych śladach. Przychodzą zewsząd, ze wszystkich warstw społecznych i klas. Ludzie wszystkich zawodów i pokoleń. Nikt ich nie wzywał. Sami się zwołują. Ludzie znajdują znów ciepło, wspólny stół i wspólny dach. Chleb i wino. Dom z pieśnią o zmierzchu. Wielka rodzina. Wszystko będzie nowe. Nie ma odtąd ludzi z lewicy ani z prawicy. Nie ma więcej przeciwników. Ludzie stali się ludźmi dla siebie. Jak radość drzewa. Twoja radość będzie niczym radość drzewa, które rozdaje tysiące kwiatów i tysiące owoców, nie rozglądając się za podziękowaniem. Gdy ludzie na swojej drodze życia zachwycają się nad słońcem w jego gałęziach i pijani jego sokiem, tysiąckrotne dzięki wyrażają, wówczas patrzy ono na swoje korzenie: tkwią w praglebie Matki ziemi, w tej odwiecznej radosnej nowinie. Dziecko ludzkie, dziecko światła, dziecko słońca, dziecko miłości, dziecko Boże: Każdego ranka napotykasz na swojej drodze anioła. On podaje ci biały kamyk, na którym wyryte jest twoje imię. Twoje własne nowe imię, tak jak ono wpisane jest w Bożą Dłoń. Będziesz szczęśliwym, jak bardziej szczęśliwym być nie możesz, gdy ludzie wobec siebie w miłości staną się znów ludźmi, a nad ziemią pochyli się niebo. Phil Bosmans Człowieku lubię Cię Tytuł oryginału: ICH HAB' DICH GERN Wydawnictwo Salezjańskie Warszawa 1996 r. To, o czym tutaj będzie mowa Nie są to moje myśli. One drzemią w wielu ludziach, w najgłębszym wnętrzu prostych ludzi. To są proste prawdy, które, gdy wyjdą na jaw, świecą jak gwiazdy w ciemną noc. Cichy ogień pali się wciąż w Twoim sercu. Zdmuchnijmy popiół, pod którym może się zadusić. Twoje życie napełni się znowu ciepłem. Nie szukaj w tej książce żadnego sztywnego schematu. Wystarczająco już bywamy programowani. Życie płynie inaczej, ono wszystko wyprzedza. W nim chodzi przede wszystkim o szczęście ludzi. Człowieku, ja Ciebie lubię! Nie ma drugiego człowieka takiego jak ty. Jesteś jedyny w swoim rodzaju i wyjątkowy, całkowicie oryginalny i niepowtarzalny. Nie wierzysz w to. ale naprawdę nie ma żadnego drugiego takiego jak ty. I żaden człowiek, którego kochasz, nie będzie już zwyczajnym człowiekiem. Jakaś osobliwa siła przyciągania promieniuje z niego. I ty zmieniasz się pod jego wpływem. Jemu możesz nawet powiedzieć: "Dla mnie nie musisz być nieomylny, bez błędów ani doskonały, bo: Ja przecież Ciebie lubię!". Jedyny klucz Miłość jest jedynym kluczem, który pasuje do bram raju. Cząstka raju jest w każdym uśmiechu, w każdym dobrym słowie, w geście przychylności, który rozdajesz. Cząstka raju jest w każdym sercu, które dla nieszczęśliwego będzie zbawczym portem. Jest w każdym domu z chlebem i winem i z ludzkim ciepłem. Cząstka raju jest w każdej oazie, gdzie miłość rozkwita. Gdzie ludzie ludźmi się stają, braćmi i siostrami nawzajem. Bóg włożył swoją miłość w twoje dłonie, niczym klucz do raju. Istnieją ludzie którzy mają serce ze złota. Wszystko, co czynią, jest odzwierciedleniem ich serdeczności. Ale bywają także ludzie, w których głęboko zakorzeniła się nieufność. Nigdy nie czynią tego, co im ich serce podpowiada. Głos ich serca oniemiał. Serce człowieka - to takie maleńkie miejsce na naszej ogromnej planecie. Jednak jedynie tutaj na świat przychodzi miłość. Wy wielcy przysłuchajcie się raz dzieciom! Zbyt długo wsłuchiwaliście się w głosy ekspertów i polityków, dyrektorów i generałów. Zbyt długo wierzyliście w potęgę posiadania i władzy, w dobrobyt i broń. Wszystko się odmieni, gdy przypatrzymy się dzieciom; bowiem dziecko ukazuje to, o czym świat każe nam zapomnieć: ukazuje nam cud życia - cud tego wszystkiego, co żyje. Wy wielcy, popatrzcie raz oczyma dziecka, by życie zobaczyć inaczej. Śnijcie sen dziecka o zagubionym raju. Uśmiechnijcie się uśmiechem dziecka i spróbujcie cieszyć się z małych spraw. Popatrzcie sercem dziecka aby znowu uwierzyć w miłość ludzi. Optymiści Optymiści to osobliwe stworzenia. Gdy na polu tylko oset, odnajdą zawsze jeszcze jakiś kwiat. Gdy wokoło wszystko wyschnięte i w pustynię przeobrażone, to oni są tymi dziwnymi ptakami, którzy jakąś oazę wyśledzą. Gdy znajdą się w gronie pesymistów, natychmiast zostaną nazwani dziwnymi imionami: |fantaści, którzy żyją z dala od rzeczywistości; |naiwniacy, którzy pojęcia o niczym nie mają; |marzyciele, którzy oddają się urojeniom. Siebie samych natomiast nazywają pesymiści |realistami, którzy obiema stopami mocno stoją na gruncie rzeczywistości. Ale tak naprawdę to tkwią oni mocno w brudzie tego świata i przebywają w głębokim cieniu, że słonecznej strony życia w ogóle już nie widzą. Optymiści są zawsze w drodze. Są w drodze ku dobrej stronie życia, ku jego słonecznej części. Są w drodze do kraju, gdzie można żyć i przeżyć. Wierzą przy tym uparcie w owoce ducha: miłość, pokój, radość, cierpliwość i wierność, serdeczność i dobroć. Pesymiści nigdy tych owoców nie kosztowali i umrą jeszcze przed swoją śmiercią. Tylko optymiści przeżyją! |Humor relatywizuje wiele spraw. To, co wydawało się ważne i istotne, okazuje się śmiesznie małe. Co wydawało się nie do zniesienia, zatraca swój przygniatający ciężar. Humor czyni wiele spraw znośnymi, które wydawały się niemożliwymi. Niejedna burza przemija bez grzmotów, błyskawic i gradobicia. Smutek, który można uzdrowić Istnieje odmiana smutku, który nachodzi nas, gdy zbytnio się wyłącznie o siebie martwimy i gdy trzymamy się jedynie rzeczy materialnych. Bywamy źli na ludzi, bo nas niewystarczająco szanują. Ponosi nas zazdrość, gdy pomyślimy, że drudzy wszystko mają, o wiele więcej niż my. I zaczynamy się litować nad sobą: jakież to życie jest ciężkie i jak to źle się właśnie nam wiedzie! A przy tym wszystkim istnieją drzewa i kwiaty. Tyle ptaków i motyli, tyle łąk i lasów, i tyle innych jeszcze cudownych rzeczy wokoło nas, które tylko na to czekają, by człowieka z jego smutków uleczyć. Ucz się nazw tych drzew i kwiatów, imion ptaków i ryb, i imienia Bożego. Pozwól światłu wejść w twoją duszę. Otwórz swoje serce dla radości. Kto pragnie innych uszczęśliwić, musi sam być człowiekiem radości. Kto chce światu dać ciepło, musi ogień w sobie nieść. Kto ludziom chce pomagać, musi być wypełniony miłością. Kto pokój na ziemi zaprowadzić pragnie, musi ten pokój najpierw w swoim sercu odnaleźć. Zmęczenie Poniedziałkowy ranek w pociągu. Ludzie siedzą w przedziałach i w półśnie zbliżają się ku swojej pracy. Wyglądają na bardzo zmęczonych. Dlaczego są tak zmęczeni i to już od samego rana? Słońce dopiero wschodzi i wcale nie jest zmęczone. Ptaki latają i trzepoczą wśród krzewów. Ptaki też nie są zmęczone. Na peronie śmieje się dwoje dzieci. One też nie wyglądają na zmęczone. Tylko dorośli są zmęczeni i ospale podążają ku swoim obowiązkom. Sen jest jak kochanek, który został odepchnięty; nie został przyjęty, gdy wieczorem zapukał. Teraz prześladuje on ludzi od samego rana. Kochani! Jeżeli nie użyczycie mu tych paru jego godzin, może się zdarzyć, że w końcu on w ogóle się więcej nie pojawi. Będziecie go przywoływali, lecz on się nie zjawi. Wówczas zaczniecie kupować tabletki na zaśnięcie, które on wam dawał za darmo. Jak jechać dalej? W życiu nie można się cofać. Niepodobna czasu odwrócić i kazać mu iść do tyłu, by najpiękniejsze dni z przeszłości przeżyć jeszcze raz. Musisz jechać dalej, do przodu. Dzień po dniu. Rok po roku. Nie możesz się zatrzymać. Gdy się zbliżysz do skrzyżowania, zwróć uwagę na światła. Na to czerwone i na to zielone. Bezbrzeżna zachłanność, zwariowane samolubstwo, chorobliwa zazdrość - to owe czerwone światła w twoim życiu. Za nimi czyhają manowce, bezdroża i przepaść. Dobroć, gotowość pomocy innym, poczucie taktu przełączają światła na twojej życiowej drodze na zielone! Teraz przejedziesz bezpiecznie. Bądź miły w codziennym obcowaniu z ludźmi. Pozwól się rozgrzać motorowi swojego serca. I nie zapominaj, że masz tylko jeden jedyny klucz zapłonowy: miłość. W biurze Niedawno byłem w biurze ubezpieczeniowym. Za przeszklonymi ścianami siedziała niezliczona liczba pracowników. Zaledwie wybiła na zegarze godzina wpół do piątej, w pokojach i na korytarzach zerwała się burza. Jak gdyby przez niewidzialną rękę nakręceni, wszyscy poderwali się ze swoich krzeseł i zaczęli się przepychać do wyjścia. Jakby w ucieczce. Jak gdyby miała za minutę eksplodować jakaś ukryta bomba. Cóż się właściwie stało? Dokąd uciekają ci ludzie? Żyjemy w epoce niewiarygodnego postępu, lecz ludzie nie wydają się być szczęśliwi. Motorem tego postępu jest hasło: "Czas to pieniądz", lecz ludzie zostają w tej maszynerii zmiażdżeni, zmieleni na miazgę. Jeżeli czas życia poświęca się wyłącznie pieniądzowi, to bardzo szybko ludzie się kończą. Bo maszynka "czas to pieniądz" nie produkuje szczęścia. Szczęście wyrasta z podłoża i gleby miłości. Cóż pomoże to całe tempo? Gdy i tak musisz się zatrzymać. Cóż pomoże całe bogactwo? Gdy i tak umrzesz ubogim. Jeden dzień bardzo szybko przemija. Lecz jedna minuta trwa czasami całą wieczność. Znajdź sobie czas Czas, który ludzie przeznaczają na swoje czynności zawodowe bywa coraz krótszy. Coraz więcej mamy wolnego czasu. Coraz więcej mamy wolnych od pracy dni i urlopu. Lecz gdy się tylko wokoło rozejrzymy, zauważamy, jak ludziom się zawsze ogromnie śpieszy. Gdy kogoś o coś poprosimy, to najczęściej usłyszymy wymówkę: "Nie mam czasu". Jeszcze nigdy dotąd nie było tylu śpieszących się ludzi na świecie. Ojcowie i matki czekają bez końca na odwiedziny swoich dzieci, lecz one nie mają czasu. Chorzy i starzy widzą zdrowych i młodych, którzy są ustawicznie w biegu, gdzieś ciągle podążają i bardzo im się śpieszy. Małżonkowie stają się wzajemnie obcy, bo nie mają czasu dla siebie. Dlaczego się tak dzieje? Dlaczego mamy tak mało czasu? Otoczenie, reklama, cały przemysł rozrywkowy bez wytchnienia wmawiają nam, czego to jeszcze potrzebujemy, co powinniśmy sobie jeszcze sprawić. I w ten sposób całe nasze życie zostaje kompletnie, bez żadnych luk zaprogramowane. Dlatego chciałbym coś zaproponować: raz nie rób po prostu nic! Uspokój się wreszcie raz! W spokoju i ciszy zamieszkuje radość życia, którą utraciliśmy w gonitwie. Z ciszy wyrastają te małe grzeczności, które o wiele mniej czasu potrzebują, niż nam się wydaje: jakieś dobre słowo, uśmiechnięta twarz, spontaniczny pocałunek jako szczera podzięka, ciekawe wsłuchiwanie się, nie planowany telefon, drobny prezent, który sam zrobiłeś, napisanie listu, który kogoś ucieszy. Wymaż ze swojego życia to śmiercionośne - "Nie mam czasu". Odsuń się od tego morderczego tempa. Znajdź sobie czas, by być dobrym człowiekiem dla innych ludzi. Człowiek potrzebuje ciszy, a postęp przyniósł mu hałas. Człowiek potrzebuje dobroci, a postęp dał mu konkurencję. Człowiek potrzebuje Boga, a postęp dał mu pieniądz. Używać, by być szczęśliwym Aby umieć żyć, trzeba umieć używać. Mam tu na myśli nie to używanie, które tak wielu ludzi czyni chorymi, a nawet do poziomu niewolników degraduje, ani też to, które tylu w prawdziwe nieszczęście wtrąca. Aby umieć korzystać, trzeba być wolnym. Wolnym od pożądliwości, zazdrości, od namiętności, która cię wewnętrznie rozkłada i niszczy. Gdy umiesz używać - to potrafisz się śmiać i cieszyć się. Jesteś wdzięczny, że każdego ranka słońce nad tobą wschodzi. Potrafisz się cieszyć z wygodnego łóżka i przyjemnego, przytulnego mieszkania. Napotykasz życzliwych ludzi. Boża życzliwość przychodzi do ciebie w każdym uśmiechu, w każdym kwiatku, w każdym dobrym słowie, w każdej życzliwej dłoni i w każdym uścisku serdecznym. Jeżeli jesteś w stanie korzystać z drobnych nawet rzeczy i nimi się cieszyć, mieszkasz w ogrodzie szczęśliwości. Patrzymy, a mimo to nie widzimy Na łonie ziemi drzemie wiele cudów, które się wprost domagają, by zostały przez ludzi zauważone. Ale my ich nie zauważamy. Wokoło nas, w naszym życiu pełno jest niezwykłych spraw. Nasze życie owiane jest cudownością, która uradować ma nasze serca, lecz my jej nie widzimy. Bo otwieramy jedynie oczy, a nie serce. Albowiem rzeczy i ludzi, których spotykamy, to tak naprawdę nie lubimy. Gdy przypatrzymy się kwiatom i ptakom, i ludziom - sercem, wówczas zobaczymy o wiele więcej. Wówczas będziemy odkrywać cuda każdego dnia. Ryba i woda Gdy ryba w swoim żywiole udaje się na wyprawę odkrywczą, to ostatnią rzeczą, którą dostrzega jest woda. Podobnie ma się rzecz z ludźmi. Najzwyczajniejszych a zarazem najistotniejszych spraw swojej egzystencji prawie wcale sobie nie uświadamiają. Jak ważną rzeczą dla człowieka jest świeże powietrze, naprawdę zauważy on dopiero, gdy grozi mu uduszenie. A jaką cudowną sprawą jest móc oddychać, dowiaduje się dopiero, gdy umiera. Przypatrz się kiedyś chmurom, które się nad tobą przesuwają. Nietrwałe, szybko przemijające i ulotne twory i obrazy, w których twoja wyobraźnia odkrywa fantazyjne i tajemnicze zwidzenia i dziwolągi. Przypatrz się spokojnie dziecku, jak ono maluje. Jego fantazja wyczarowuje przy pomocy kolorowych kredek na małym skrawku papieru cały świat. Przypatrz się staremu człowiekowi, jak on swoją kotkę głaszcze, tym dwojgu zakochanym na przystanku autobusowym, albo i niemowlęciu, które śpi w wózku. Przekonasz się, że we wszystkich tych obrazach tkwi o wiele więcej, niż widzimy, gdy tylko powierzchownie te sceny oglądamy: w tych scenach jest wspomnienie raju! Każdy dzień kryje w sobie wiele prawdziwych niezwykłości, nawet ich policzyć nie jesteśmy w stanie. Radość z tych codziennych małych cudów: Oto klucz, by każdego dnia być choć trochę szczęśliwym. Do szczęścia czegoś zawsze brakuje Istnieją ludzie, którzy nigdy prawdziwie szczęśliwymi być nie mogą. Dla nich uzależnione jest szczęście od tysiąca drobiazgów, a zawsze czegoś im nie dostaje. Zapominają, że szczęście z wielu części się składa. Zawsze jakaś część jest zbyt mała dla nich. A już zupełnie źle dzieje się, jeżeli całe życie czekają na tę jedyną część, której nie ma. Zupełnie nie spostrzegają tych wielu innych części, które by ich szczęśliwymi uczynić mogły. Niestety nie dostrzegają tych drobnych, zwyczajnych spraw. Szczęście jest jak słońce. Lecz nawet na słońcu znajdują się plamy! Szczęście nie spadnie ci z nieba Jakżesz możesz być kiedykolwiek szczęśliwy, jeżeli zawsze wszystkiego tylko od drugich oczekujesz? Jeżeli zawsze winę za wszystko, co ci się w życiu nie udało, na innych zwalasz? Życie to dawanie i branie. Lecz ludzie nauczyli się tylko brania. Żądaj, bierz, korzystaj, nie pozwól sobie, protestuj! I rzeczywiście żąda się, bierze się i korzysta... A każdy, który na drodze stanie, jest wrogiem. I tak powstają konflikty, rodzą się kłótnie i złość. Czujemy się zagrożeni, a równocześnie zapominamy, że my sami jesteśmy temu wszystkiemu winni. Szczęście to właściwie inna nazwa dla spokoju, zadowolenia, przyjaźni, radości. Te sprawy nie spadną ci z nieba. Nie możesz ich po prostu od innych żądać. Lecz zostaną one ci podarowane, gdy przezwyciężysz swoje zmęczenie i sam coś przedsięweźmiesz. Gdy sam się weźmiesz w garść. Gdy ludziom zaufasz. Jeżeli w najtrudniejszych nawet sytuacjach uwierzysz, że wszystko się kiedyś zmieni. Musisz wreszcie zacząć od tego szaleństwa nie brania dla siebie jedynie. Zacznij jednocześnie innym dawać i dzięki temu zapomnisz o sobie. Bezdroże Gdy ludzie szukają szczęścia, to najczęściej szukają pieniędzy. Myślą, że pieniądz to szczęście. Doświadczenie mówi jednak coś odwrotnego, lecz wówczas jest najczęściej za późno. Dwóch ludzi w Tobie Od czasu do czasu wydaje ci się, jak gdyby dwóch ludzi w tobie było. Jeden, który wszystko dobrze robi i którego pokazujesz otoczeniu, i ten drugi, którego się wstydzisz. W każdym człowieku istnieje jakieś głębokie rozdwojenie. Znam ludzi, którzy przy najlepszych chęciach wciąż od nowa powracają do dawnego zła. Są to ludzie, którzy pragną dobrze żyć, a jednak czynią rzeczy, których sami nie mogą pojąć. Dlaczego tak jest? Dlatego, że człowiek nie jest ani Bogiem, ani aniołem, ani też żadną "nadistotą", lecz jedynie małym pielgrzymem na długiej drodze. A mimo to, człowiek jest istotą niezwykłą. Świadomość własnej słabości i ograniczoności czyni go wyrozumiałym dla innych ludzi. Kto się do swoich błędów nigdy nie przyznaje, będzie bezkrytyczny wobec samego siebie i równocześnie nieczuły jak głaz wobec drugich. Jego serce usycha i będzie niezdolne drugiego pocieszyć i na duchu podnieść; innych zrozumieć ani im wybaczyć. Nie musisz się dziwić z powodu zaniedbań i błędów u siebie. Lecz nie wolno ci ich nie zauważać - lub co gorsza - zaletami nazywać. Musisz się nauczyć z nimi żyć. Wiesz przecież, że nikt nie jest zawsze tak dobry, jak w swoich najlepszych momentach, ale także nie zawsze tak zły i nikczemny, jak w swoich najsłabszych chwilach. Przyjaźń i miłość rozkwitają, gdzie ludzie zatracają swoją hardość, łagodnieją w swoich osądach, stają się delikatniejsi w słowach i w obcowaniu z innymi. Są ludzie, którzy noszą swoje problemy zawsze i wszędzie ze sobą. Ani na mgnienie oka o nich nie zapominają. Niczym nie potrafią się cieszyć. Ich serce przelewa się troskami i goryczą. Gdziekolwiek popatrzą, widzą jedynie troski. Cokolwiek usłyszą, słyszą wyłącznie hiobowe wieści. Tyle teatru Niektórzy, gdy opuszczają cztery ściany swojego mieszkania udając się między ludzi, wstępują natychmiast na jakiś wysoki piedestał, na jakąś wyimaginowaną scenę. Myślą sobie zapewne tak: teraz zaświeciły wszystkie reflektory i na mnie skierowane są oczy wszystkich. I gdy wszystko inne obok nich w mrok się pogrąża, upajają się sobą w świetle reflektorów: "Popatrzcie tutaj, to jestem ja. Tutaj jest moje |ja!" Jakżesz często wymawiamy w ciągu dnia to słówko "ja". Zdziwilibyśmy się mocno, gdyby nam wyliczono te wszystkie tysięczne ja. Jak często pchamy się na pierwsze miejsce, gdy obcujemy z ludźmi. Jak chętnie kierujemy wszystkie reflektory sceniczne na siebie, gdy rozmawiamy z innymi! Tyle teatru - czy to nie jest śmieszne? Czyż nie jest prościej zejść z piedestału, a reflektory wyłączyć? Dopiero wówczas będziemy szczęśliwi, gdy uwolnimy się od balastu tej niepoważnej gonitwy za wmówioną wielkością, gonitwy za ustawicznym podkreślaniem naszego małego ja. Wyzwalającym początkiem nowej postawy mógłby być krok skierowany ku drugiemu człowiekowi, ku człowiekowi w naszym sąsiedztwie, ku komuś, który już może bardzo długo na nas czeka. |Korzenie, które głęboko w ziemi się kryją, żywiąc drzewo, są niewidoczne. Ludzi, którzy przy fundamentach pracują, by dom miał solidne podstawy, również się nie widzi. Lecz oni są ważniejsi niż ludzie, którzy ciągle przy fasadzie coś majstrują, by ich publiczność nie przeoczyła. |Do |życia potrzebne jest powietrze. Gdy powietrze do oddychania i przestrzeń do życia zostaną ci zabrane, musisz się bronić i żądać swoich praw. Musisz upominać się o swoje prawa do godnego ludzkiego życia. Lecz gdy zauważasz wszędzie jedynie wrogów, gdy twoje serce mrocznieje i gdy zaczynasz nienawidzić, wówczas otwierają się drzwi do piekła. W twoim sercu może niebo zagościć. Ale ty możesz w swoim sercu także piekło sobie urządzić. |Czasami cierpi człowiek z powodu bólu, który, jak się przypuszcza, przyjść może. W rzeczywistości jednak wcale się nie zjawia. Taki człowiek musi o wiele więcej bólu unosić, aniżeli faktycznie wynosiłaby dawka jego cierpienia. |Strach czyni chorym. Najczęściej powoduje on więcej chorób, aniżeli to, czego się obawiamy. Strach wysysa energię życiową. Już dzisiaj paraliżuje te siły, które jutro tak bardzo by nam się przydały, by nieszczęściu nie dać się złamać! Ciało cudownym darem Dzięki swojemu ciału jesteś obecny: odczuwalnie, widocznie, namacalnie. Oczyma możesz śmiać się i płakać. Głową możesz myśleć, wspominać i marzyć. Ustami możesz jeść i smakować, mówić i śpiewać. Swoimi dłońmi możesz pieścić, pracować, pisać. Sercem możesz kochać, możesz okazywać czułość i pocieszać. Ciało - domem, w którym mieszkasz. Twoje ciało to twój dom na ziemi. Twoje oczy to twoje okna otwarte na świat. Ty znaczysz o wiele więcej niż twoje ciało, lecz nie możesz swojego ciała się pozbawić. Powinieneś naprawdę dbać i troszczyć się o nie, ale nie rozpieszczać je. Nie pozwól sobie - namówiony przez reklamę - na bezsensowne wygodnictwo, by w ostatecznym rezultacie mieć nogi jedynie po to, by naciskać pedał gazu i ręce po to, by obsługiwać guziki przełączające. Twoje ciało powozem miłości. Dobre, życzliwe słowo jest możliwe, bo masz usta. Czuły gest także, bo masz ręce. I spojrzenie wyrażające sympatię, bo masz oczy. Twoje ciało jest nośnikiem czułości i tkliwości. Ciału twojemu nieodzowne jest ciepło. Gdy zbyt długo przebywa w chłodzie, stanie się zimne i twarde. Ograniczy się do maszyny, która potrafi jedynie jeść, pracować i spać. Życie, które miało rozkwitać, zamiera. Przerywa się łączność z drugimi, a człowiek upada martwy na swoje własne ja. Tam, gdzie duch dostaje zgaszony, rozprzestrzeniają się w samym środku wsi czy miasta cmentarze. Ludzie w środku życia popadają w śmierć. Dławią się w rzeczach materialnych, w chorobliwym przecenianiu pieniądza i posiadania, bogactwa i władzy. Bo człowiek jest czymś więcej niż materią. Jest czymś o wiele bardziej złożonym niż przypadkowa struktura atomów i komórek. W korzeniach swojej istoty jest on duchem. Tam, gdzie duch zostaje zgaszony, człowiek zostaje uderzony w samo sedno swej istoty. Zostaje śmiertelnie zdeformowany. Gdy zamiera duch, można człowiekiem, jak mechanizmem, kierować od zewnątrz i dowolnie manipulować nim. Dlatego też wszystkie dyktatury próbują najpierw w człowieku zabić ducha, by w ten sposób także i wolność w nim uśmiercić. Tam, gdzie duch zostaje zgaszony, zaczyna się bezsens. Gaśnie również radość życia i zaczyna się panoszyć zwątpienie, niczym jakaś paraliżująca choroba, niczym bezwodna pustynia bez nadziei. Ludzie nie wytrzymują już wzajemnie ze sobą. Dlatego ludzie muszą znowu wrócić do solidarnego myślenia, powrócić do tego samego zrozumienia ideałów. Duchowo muszą stać się znowu jednością. Nie ma innej drogi do prawdziwego współżycia między ludźmi. Jest tylko jedna droga do drugiego człowieka: droga serca. Wszystkie inne drogi to bezdroża. Nikt i nic nie ma dostępu do tajemnicy człowieka. Jedynym wyjątkiem jest serce. Obraz prawdziwy Wyobrażenie o drugim człowieku stwarzamy sobie na ogół na zasadzie schematu. I według tego oceniamy naszego bliźniego. Najczęściej jednak jest ten wymyślony obraz z gruntu rzeczy fałszywy. Najczęściej przecież tego drugiego wcale bliżej nie znamy. Wystarczy, że należy do innej grupy, przynależy do innej partii, innej rasy czy religii, i już automatycznie stoi po stronie przeciwnej. Jego wizerunek zostaje zniekształcony przez nieznajomość, bojaźń, a nawet przez nienawiść. Prawdziwy portret człowieka może stworzyć jedynie miłość. To ona nam podpowiada: żadnego człowieka nie wolno nam osądzać; każdy człowiek zasługuje na miłość. Ci inni Kto jest winien? Z odpowiedzią na to pytanie nie mamy na ogół żadnych trudności: ci inni są winni! Inni to ci, co inaczej myślą, inaczej wierzą, inaczej żyją. Oczywiście my sami wiemy wszystko o wiele lepiej, robimy wszystko doskonalej, jesteśmy lepsi. Usadawiamy się zazwyczaj na wysokich krzesłach trybunału sędziowskiego i z tej wysokości osądzamy: inni są winni! Takie nastawienie zatruwa wzajemne międzyludzkie stosunki, zarówno w życiu publicznym, jak i w małym prywatnym zakresie. Spotykamy je u kobiet jak i u mężczyzn, u dzieci i nauczycieli, u polityków i dziennikarzy, w związkach zawodowych i w partiach, u poszczególnych ludzi, jak i u całych narodów. Staraj się nie być zbyt surowym sędzią w stosunku do drugich. Spróbuj sobie wyobrazić coś pozytywnego także u tego innego, a będziesz zdziwiony, ile tych dobrych stron u niego znajdziesz. Może jest on równie dobry jak ty, a może nawet lepszy. Większość stołków sędziowskich, z wysokości których ferujemy swoje bezwzględne wyroki, ma bardzo chwiejne nogi. Są nimi: zarozumiałość, obstawanie przy swoim zdaniu, bezlitosny brak miłosierdzia i... głupoty. Naszymi prawdziwymi i jedynymi sędziami będą ci spośród ludzi, którzy najbardziej pozbawieni zostali najelementarniejszych środków do życia. Ci, którzy zrezygnować musieli z dóbr najpotrzebniejszych, bo myśmy ich im nie dali, chociaż mogliśmy. Ci najbiedniejsi spośród nas, którzy umierają z głodu i z braku miłości. Jedynie oni mają prawo sądzić. Trudno jest żyć z takim, który zawsze ma rację Tam, gdzie ludzie wspólnie żyją i gdzie znajdzie się ktoś jeden nieomylny, który zawsze ma rację, tam powstaje pod zewnętrznie odmiennymi pozorami, stan napięcia i konfliktów. Z takim nieomylnym nie można rozsądnie rozmawiać. Wolno ci jedynie przytakiwać, potwierdzać i uspokajające "Amen" wypowiadać, jeżeli nie masz ochoty z nim się kłócić. Kto zawsze i we wszystkim chce mieć rację, ten ma wyraźne ciągoty na dyktatora. A tak zwani nieomylni wcale nie są znów taką rzadkością, jakby się nam zdawało. Być może, że inni już dawno podobne właściwości także w tobie odkryli. Nie zapominaj, że inni ludzie są po prostu inni, że inaczej myślą, inaczej odczuwają, i że oni też czasami mają rację. Nie bądź tyranem - bardzo łatwo można ludzi zranić Każde dziecko domaga się całą swoją drobną istotką czułości i miłości. Koniecznie potrzebuje ciepłego gniazdka, w którym czuje się ono dobrze, bezpiecznie, przez nikogo niezagrożone. Wszystko, co jest przeciwieństwem tego, rani dziecko w samych korzeniach jego życia i pozostawia niezatarte i głębokie rany. Ludzie potrafią być tak wyrodni, że nawet jeszcze nie narodzone dziecko, pod sercem swej matki, nie jest pewne swojego losu. Człowieka można bardzo łatwo zranić. Świadomie czy też nieświadomie ludzie szukają przez całe życie we wspólnocie ciepła ogniska domowego i więzi ze sobą. Tęsknią za zrozumieniem, uznaniem, za spojrzeniem przepojonym dobrocią, za pomocną dłonią. Gdy tego ludzkiego ciepła i zaufania zostaną pozbawieni, są skazani na to, by umrzeć z powodu wewnętrznego chłodu. Ludzie noszą czasami w swoim sercu rany, które latami się nie goją, bo ciągle zostają odnawiane przez surowość codzienności. Życie wielu ludzi przebiega w chłodzie cienia czarnej chmury: poprzez okrutną obojętność ich bliźnich. Ludzi łatwo można zranić. Nie bądź nieczułym tyranem. Zmienić Bardzo wiele rzeczy możesz w swoim życiu zmienić. Lecz ludzi wokoło siebie zmienić nie potrafisz. Tego dokonać mogą jedynie i wyłącznie oni sami. Całe wieki tracili ludzie na to, by innych przemocą odmienić, lecz bez powodzenia. To jedna z najsmutniejszych porażek ludzkich dziejów. Tylko wtedy, gdy ludzie sami siebie zmienić potrafią, zmieniają się też ci, których chcą zmienić. Podwójna potęga Czy wolno źdźbłu trawy przebić martwą asfaltową nawierzchnię, by dojść do światła? Siła biednego, który wyzwala się z ucisku i niewoli, by być znów człowiekiem, jest jak moc źdźbła trawy. Potęga możnych, to siła buldożerów, które na coś takiego jak źdźbło trawy nie zwracają uwagi. Inna bomba Społeczeństwa dobrobytu na zachodzie boją się wojny nuklearnej. A niezliczone miliony ludzi na świecie w najmniejszym nawet stopniu nie interesują się zagrażającymi nam bombami atomowymi. Inna bomba zabiera spośród nas codziennie tysiące ofiar ludzkich. Na imię jej - |głód. Rumianek Było po prostu cudownie. W nowej części miasta, po brzegach dróg pełno było tego biało-żółtego kwiecia, rumianku. Kwitnie bez końca. "Pomyśl tylko" - powiedziałem do przyjaciela - "w tych wszystkich przylegających domach mieszkają ludzie, którzy odczuwają czasami bóle głowy, czasami miewają bóle brzucha albo inne jakieś dolegliwości. Dla nich to kazał Bóg tutaj takiemu prostemu środkowi leczniczemu róść, a oni tego nie zauważają". Następnego dnia przyszedł jakiś człowiek z pojemnikiem trucizny na plecach. Zarząd miasta wysłał go, by brzegi dróg "oczyścić". Rumiankowe kwiaty umarły. Dla władz miasta był to jedynie chwast. Nikt nie zauważył w nich cudu miłości. Cząstka raju Im częściej zajmuję się swoim ogrodem i roślinami leczniczymi, tym wyraźniej odkrywam, że przyroda jest pełna cudów. Właściwie to żyjemy na kawałku raju. Lecz gdy widzę, jak świat, stopniowo, kawałek po kawałku, zostaje przez ludzi niszczony, wówczas obawiam się, że Pan Bóg popełnił błąd. Stworzył ten wspaniały świat, lecz nie powinien był go oddać w ręce ludzi, bo uczynili z niego śmietnik! Radykalny Prawdziwie radykalnym nie jest ów, który stoi po skrajnej lewicy czy prawicy, lecz ten, kto rzeczywiście biednie żyje i największy, najgłębszy korzeń zła także ze swojego własnego serca wyrywa. Dobroć nie oznacza wcale wszystko uważać za dobre. Ani też na wszystko pozwalać. Dobroci nie można nadużywać, by popierać egoizm drugich. Dobroć nie poddaje się brutalności "buldożerów". Politycy Politycy są winni wszystkiemu. Oni nie mogą w ogóle nic dobrego spowodować. A jeżeli już coś dobrego im się uda zrobić, to jest to zawsze wyłącznie dla ich własnej korzyści. Politycy to jakaś szczególna odmiana ludzi. Czasem potrzebna im jest wiara, że słońce świeci także nocą. Muszą posiadać gruboskórność słonia, odporną na te rozliczne insekty, które im codziennie ostro dobierają się do skóry. Bo przecież politycy są zawsze wszystkiemu winni. A mimo to, pragnę jednym zdaniem się jednak za nimi wstawić. Prawdą jest, że gadają i kłócą się ze sobą, ale nie noszą przy sobie żadnej broni. Kto chciałby polityków usunąć, musi zdać sobie sprawę z tego, że po nich natychmiast na widownię wkroczą "buldożery". Ci nie gadają ani się nie wyzywają. Oni milczą i miażdżą ciebie. Gdzie mieszka przemoc nie może zamieszkać pokój Drogi do pokoju nie prowadzą poprzez ulice przemocy. Kto podkłada bombę, podkłada śmierć. Codziennie podkładamy tysiące bomb: w myślach, uczuciach, słowach, obrazach, w pewnego rodzaju zachowaniach, przez które ludzie zostają poniżeni, odrzuceni, zranieni i okaleczeni. Wszystkie rodzaje broni, od maczugi poprzez nóż aż po rakietę nuklearną, mają swoje źródło i początek w naszych myślach, w sposobie bycia z innymi - w naszym małym prywatnym i tym wielkim świecie. Największe niebezpieczeństwo, które zagraża ludzkości, nie leży w tych niezliczonych arsenałach i rodzajach broni nuklearnych, które zarówno na wschodzie jak i na zachodzie zostały rozmieszczone. Największe niebezpieczeństwo, które nam zagraża, drzemie w nas samych. W samym człowieku. W ludziach, którzy wierzą w siłę, pieniądz i przemoc, i w tych, którzy przekonani są, że oni są najmocniejsi. Zanim bomba eksploduje, o wiele wcześniej już rozpętała się wojna w sercach ludzkich. Usiłuj zaprowadzić pokój w swoim sercu, bo bez niego nie będzie pokoju na świecie. Staraj się o pokój u siebie w domu, inaczej będą ludzie żyli w ustawicznym niepokoju. Ludzie, którzy wewnątrz są niespokojni, są niebezpieczeństwem dla pokoju zewnątrz. Biedni bogaci W najbogatszych krajach mieszkają najbiedniejsi ludzie. Są bogaci. Mają wszystkiego za dużo i za dużo jedzą. Żyją zbyt pośpiesznie i nie znajdują żadnego spokoju. Ze wszystkiego korzystają, a równocześnie niczym się tak naprawdę nie cieszą. Zanieczyszczają powietrze i wodę, ale także swoje własne serce i swoje całe życie. Cierpią na wielorakie dolegliwości i nigdy nie czują się dobrze. Chcieliby, lecz nie mogą usnąć. Biedni bogaci: nie potrafią żyć. Żądza pieniądza czyni biednym, bo nigdy nie powie: dosyć! Żądza pieniądza doprowadza wielu do ubóstwa śmiertelnego. Oni nie mają żadnego życia. Oni mają tylko pieniądze. Chciwi nie zaznają nigdy pokoju z chciwymi. Zawsze będą się kłócili o każdą kość. Nawet wtedy, gdy jest ona tylko kawałkiem drewna. Dar Drzewo wie, kiedy nadejdzie wiosna. Również ludzie, którzy rzeczywiście związani są z przyrodą, wiedzą o tym, bo czują ten podarunek życia. Większość ludzi jednak tego ani nie wie, ani już nie odczuwa. Wiedzą jedynie to, kiedy nadejdzie przekaz pieniężny wypłaty, i co to jeszcze kupić muszą. Kogo stać na to, by się zadowolić skromniejszym, otrzyma więcej, aniżeli się spodziewa. Wszystko, co otrzyma, będzie niczym cud. Niewyobrażalne wspaniałości zostaną mu darowane. Kto pragnie wszystkiego, nigdy nie będzie zadowolony. Życie nie sprawia mu radości. Jest jak ptak ze zbyt ciężkimi skrzydłami. Nigdy nie będzie mógł unieść się ku słońcu. Dlaczego właśnie mnie się to przydarza? "Jestem zrozpaczona" - pisze mi pewna kobieta. "Na początku szło wszystko jak z płatka i przeszłość jak w romansach. A teraz? Samotna, opuszczona, niepotrzebna nikomu i do niczego. Jedyną moją pociechą są myśli samobójcze. Nie mam nikogo. A ci, których mam, myślą i troszczą się wyłącznie o pieniądze". Mimo zwiększającego się dobrobytu, coraz częściej życie wielu ludzi przeradza się w drogę krzyżową: są zawiedzeni, okłamywani, poniżani, obrażani, zdradzani i odrzuceni. Dlaczego ludzie sobie wzajemnie tyle krzywd zadają? Dlaczego nie potrafią być dla drugich radością, pomocą, darem? Spróbuj, przez swoją dobroć i z całą swoją delikatnością być błogosławieństwem dla drugich, dla tych, którzy cierpią, dla samotnych i tych wszystkich, którzy w swoim beznadziejnym opuszczeniu szukają drugiego człowieka, szukają czułej dłoni i serca. Są ludzie, którzy nie mogą więcej uwierzyć w słońce, gdy już noc zapadła. Im brakuje cierpliwości, by poczekać, aż poranek zaświta. Samotność Czujesz się samotny. Ustały wszelkie kontakty. Żyjesz jak na wyspie, bez jakichkolwiek powiązań ze stałym lądem, gdzie mieszkają ludzie. Nie ma żadnych mostów ani żadnych statków z przyjaznymi ludźmi na pokładzie, które by kursowały. Znasz wprawdzie właściciela domu, który przychodzi, by pobrać czynsz. Masz piekarza, mleczarza i sprzedawczynię przy kasie w sklepie, gdzie zachodzisz, by nie umrzeć z głodu. Masz listonosza, który dostarcza ci rentę i rachunek za prąd i gaz. Ale radości nie masz żadnej. Być może, że dawniej było inaczej. Czułeś się dobrze. Wśród kochających cię ludzi, w małżeństwie, wśród rodzinnego ciepła bliskich, w gronie przyjaciół. Lecz pomosty miłości nierzadko są szklanymi mostami, które łatwo się roztrzaskują. A mimo to: możesz być sam i sam pozostać, ale nie wolno ci być samotnym. Albo lepiej: samotność nie może być śmiertelną raną w twoim sercu! Musisz sam coś poruszyć. Swoją własną miłością, dobrocią i oddaniem samemu tworzyć pomosty ku innym. Tylko odrobina dobrej woli nie wystarcza. To wystarczyłoby na jakąś prowizoryczną kładkę, która załamie się przy najmniejszym obciążeniu. Pomosty miłości potrzebują dużej cierpliwości. Ale to się opłaca. Na nich leży twoje szczęście. "Tylko ja nie mogę" Helenka, upośledzona fizycznie dziewczynka, patrzyła pełna szczerego zachwytu w górę: "Patrz! Tam ptaszki w powietrzu! Potrafią latać. A ja nie!". Właśnie. Siedzimy tutaj czasami całkowicie uziemieni, niczym ptak ze złamanymi skrzydłami. Nic nam nie wychodzi. Wygasły wszystkie światła. Cóż możesz wówczas zrobić, gdy siedzisz w takiej ciemnej dziurze ogarnięty chandrą? Patrz w górę! Czasami pojawi się jakaś gwiazda w twojej nocy. Gdy pomyślisz o dobrym słowie, gdy obudzisz w pamięci jakieś dobre wspomnienie. Można się przejść trochę, w coś się zabawić, spróbować się pomodlić albo wziąć się za jakąś robótkę. To pomaga. Zawsze potrzebna jest cierpliwość, by znowu dostać skrzydeł i stać się człowiekiem radosnym. Popatrz w górę, gdzie słońce ciebie oczekuje i weź mały rozbieg. "Czy ja to potrafię, czy mi się to uda?" - słyszę jak mi szepczesz. Gdy porzucisz te zbyt ciężkie troski, te psychiczne balasty, które ze sobą wleczesz, będzie lżej. Wówczas jakoś pójdzie. Uwierz mi! Człowiek zadowolony Człowiek zadowolony oczekuje od życia nie więcej, niż to życie mu dać może. Zadowolony człowiek dokonuje cudów: Niektóre problemy, które innych całkowicie rujnują, usuwają mu się z drogi. Człowiek zadowolony używa dni, tak jak one jemu zostaną podarowane. Kto zbyt dużo oczekuje i żąda, ściąga na siebie ciemne chmury. Sam tworzy sobie złe dni. Przetrwać to tajemnica wszystkich zwycięstw Zawsze i wszędzie, w każdej społeczności i przy każdej pracy przychodzi kiedyś taki moment, gdy wydaje ci się, że masz wszystkiego dosyć, po dziurki w nosie i że po prostu dłużej tego już nie wytrzymasz. Praca, która na początku dawała ci tyle radości, staje się nudna. Ludzie, z którymi zaczynałeś pełen zapału i podziwu, wydają się niemożliwi. Jeżeli takim nastrojom ulegniesz, bardzo szybko staniesz się i dla innych człowiekiem małowartościowym i w ogóle niezdatnym do niczego. Dopiero wtedy będziesz miał szczęście i nastąpią sukcesy, gdy nauczysz się: trzeba przetrzymać! Przetrzymać jeden tydzień dłużej - to tajemnica wszelkich zwycięstw. A jeżeli wytrzymasz jeszcze rok, wówczas wolnym będziesz od kaprysów chwili. Wówczas masz charakter. Za dużo mówi się dzisiaj o sile nabywczej, a zbyt mało o sile woli; o sile, by wytrwać. Pozostać wiernym nie jest żadną sztuką, gdy wszystko idzie gładko. Wierność okazuje się dopiero wtedy, gdy wszystko źle leci. Przynieś kwiaty, dopóki nie jest za późno "Jedno pańskie zdanie szczególnie mocno mnie poruszyło" - pisze pewna stara matka. - "Gdy je czytałam: przynieś swoje kwiaty, zanim umrę. Mój mąż i ja przeżyliśmy nasze życie, które nacechowane było wyrzeczeniem i ofiarami. Dzieci mogły dzięki temu studiować i doszły bardzo wysoko. Teraz odwróciły się od nas plecami. Już od lat tak jest. Nie wiem dlaczego. My się w ogóle nie liczymy". Gdy masz jeszcze matkę lub ojca, to nie pozostaw ich po prostu gdzieś na boku. Nawet wtedy, gdy masz tytuł doktorski, jesteś wysokim urzędnikiem, głośnym politykiem, bardzo zdolnym przedsiębiorcą lub czymkolwiek jeszcze. Nie jesteś człowiekiem, jeżeli wstydzisz się swojego starego ojca czy swojej starej matki. Pewnie, ty ich nie zagładzasz. Dostają od ciebie wszystko, czego potrzebują. A mimo to czują się niepotrzebni i odrzuceni, bo brakuje im twojego przywiązania. Brakuje im serca ich własnego dziecka. I tak umierają oni powoli każdego dnia z powodu niewdzięczności, której doświadczają od własnych dzieci. Między rodzicami a dziećmi może wiele się zdarzyć. Czasami przez upór obu stron może nawet dojść do rozłamu. Lecz jakkolwiek by było i cokolwiek by się wydarzyło: jeżeli człowiek cierpi, a szczególnie jeżeli jest to twój własny ojciec lub matka, musisz o wszystkim zapomnieć, co było i być znowu dobrym, i znowu przynosić kwiaty, swoją serdeczność i miłość, i pomoc na stare, trudne lata. Jeżeli tego nie uczynisz, nie zasługujesz na miano człowieka. Błogosławieństwa starego człowieka Błogosławieni, którzy rozumieją, że moje nogi teraz wolniej chodzą i moje ręce drżą. Niech będą błogosławieni, którzy o tym myślą, że moje uszy już niedobrze słyszą i że nie wszystko zaraz rozumiem. Niech będą błogosławieni, którzy wiedzą, że moje oczy już źle widzą. Błogosławieni niech będą, którzy mi nie nawymyślają, gdy coś mi z rąk wypadnie i którzy mi pomagają odnaleźć swoje rzeczy. Błogosławieni niech będą, którzy się do mnie uśmiechają i ze mną w pogawędkę się wdają. Niech będą błogosławieni, którzy zauważają moje dolegliwości i próbują moje cierpienia pomniejszyć. Niech będą błogosławieni, którzy pozwalają mi odczuć, że jestem kochany i którzy czule ze mną się obchodzą. Błogosławieni, którzy przy mnie zostają, gdy idę drogą ku wieczności. Błogosławieni wszyscy, którzy są dobrzy dla mnie. Oni pomagają mi myśleć o dobrym Bogu. A ja ich na pewno nie zapomnę, gdy będę kiedyś u Niego. Pocieszenie: Dłoń, która daje do zrozumienia: nie jesteś sam. Łagodny gest, który mówi: możesz pozostać takim, jakim jesteś. Tylko o tym nie myśleć Codziennie to samo, codziennie ten sam kołowrotek: wstawanie, śniadanie, bieg do samochodu lub pociągu, cztery godziny pracy, obiad, znów cztery godziny pracy i znowu do pociągu lub samochodu. Kolacja, spanie. I tak przez cały tydzień: poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek - zawsze to samo. A w końcu śmierć. Wielu myśli: tylko nad tym się nie zastanawiać, nie myśleć o tym, że "kiedyś umrzesz". Życie stałoby się przez to nieznośne. Nie można się z tym zgodzić, z tym ostatecznym odejściem. Z tą straszną beznadziejnością. W swojej najgłębszej istocie chciałbyś zawsze żyć. Ufasz, że będziesz żył. "Umrzesz, ale będziesz znowu żyć. Zmartwychwstaniesz". To jest Wielkanoc! Niewiarygodna Wieść. Fantastyczna radość. Jeżeli naprawdę w to uwierzyć możesz, to ta wieść tak tobą zawładnie, że z radości będziesz skakał i tańczył. Inaczej potoczą się twoje dni. Słońce będzie świeciło codziennie. Ludzie będą uśmiechnięci i radośni. Bo znalazłeś cząstkę utraconego raju. W samym środku życia jest śmierć. Nikt jednak nie chce jej zauważyć, nikt nie chce z nią mieć nic wspólnego. Wolimy się raczej przez nią zaskoczyć. W mgnieniu oka zrozumiał wszystko Obudzili mnie w środku nocy: "On umiera i prosi księdza. Może pozostało mu tylko pół godziny życia": Parę godzin siedziałem przy nim. Nie mógł umrzeć. Miał dopiero czterdzieści dziewięć lat. Jeden z najbardziej miłujących życie i najbardziej witalnych ludzi, których znałem. Jego silny organizm załamał się w ciągu paru miesięcy całkowicie. Były okresy, kiedy jeszcze miotał się przeciwko chorobie. Zrozpaczony trzymał się życia. Walczył o to życie. Miał nadzieję przeciwko wszelkiej nadziei. Bałem się tych ostatnich godzin. Był człowiekiem wierzącym, lecz w przebłyskach świadomości potrafił mnie bezradnie zapytać: "Dlaczego? Jeżeli jest na świecie Bóg, dlaczego to cierpienie i umieranie? Jestem jeszcze młody, będę potrzebny swojej rodzinie. Dlaczego?". Lecz w decydującym momencie, zamiast stracić wiarę i zwątpić całkowicie, rodzi się w najgłębszych pokładach jego jaźni spokojne zaufanie. Jakieś niepojęte zaufanie, które głębiej zakorzenione jest niż całe jego myślenie i odczuwanie. Nagle wie wszystko. We wzruszający sposób żegna się ze swoją żoną i dziećmi. Jest tak, jak gdyby jakaś niewidzialna dłoń go uchwyciła i jak gdyby on nagle poczuł się cały ogarnięty przez jakąś dobrą niewidoczną moc. Zawieś swoje życie o jakąś gwiazdę, a noc Ci nie zaszkodzi. Nowi ludzie Wszędzie tam, gdzie żyją ludzie, którzy całym sercem decydują się być nowymi stworzeniami, powstaje nowy świat. Analizowanie problemów nie wystarcza. Nie pomaga też protestowanie przeciwko nadużyciom i niewłaściwościom: muszą zjawić się nowi ludzie! Z całkowicie nowym widzeniem spraw, z zupełnie nowym nastawieniem. Ludzie, którzy nie chcą dłużej z innych korzystać, lecz sami podejmują się trudnych zadań. Nowy świat nie zrodzi się z pięknych snów o nowych strukturach ani z iluzji o rajskich czasach, lecz jedynie z prawdziwej woli, by inaczej żyć, inaczej z innymi współżyć. Kochać znaczy: budować dom dla innych, tak aby każdy, kto będzie tam mieszkał, był dla ciebie najukochańszym. Kochać znaczy: ludzi i rzeczy natchnąć duchem, który pochodzi z własnego serca i ich do życia pobudza. Pomagać za darmo - to nie do spłacenia Na naszej planecie ludzie rodzą się przez ludzi, będą ludziom powierzeni i ludzie są za ludzi odpowiedzialni. Dlatego pomaganie sobie zupełnie za darmo jest najnaturalniejszą rzeczą na świecie. Jeżeli taka postawa nie ma szans widoków, niemożliwe jest także prawdziwe współżycie między ludźmi. Z tego rodzą się niezliczone bóle naszych czasów: oziębienie stosunków, samotność, krzywdząca nierówność, obłęd zbrojenia się, okrucieństwa między ludźmi oraz w społeczeństwach. Rozwinęliśmy się w społecznościach, w których pomaganie stało się bardzo kosztownym interesem. Spontaniczna pomoc została wyparta przez wszelkiego rodzaju "służby" z opłacanymi ludźmi i opłaconym świadczeniem usług. Słowo "służyć" jest gwałcone. Ono nie ma już nic wspólnego z pojęciem: po prostu pomagać za darmo. Jakaś socjal-biurokracja, zżerająca wielkie sumy pieniędzy, zachwaszcza wszystko! Jest wielu wspaniałych ludzi, dla których szary człowiek w biedzie jest najważniejszy. Ale istnieje niestety zbyt wielu tzw. "pracowników społecznych", dla których ważniejszy jest ich własny zarobek i zabezpieczenie własnego miejsca pracy. Własna pozycja zajmuje pierwsze miejsce w ich myśleniu, a nie inny człowiek w skrajnej potrzebie. Przy wszystkich tych "służbach", w tej potrzebie niesienia pomocy chodzi o to bezinteresowne "za darmo". Pomagać za darmo jest owocem miłości. Tej miłości ku ludziom nie można pieniędzmi opłacać. Piękne struktury Powiedzcie mi ludzie, co macie z najpiękniejszych struktur, gdzie wszystko idzie według planu, jak po sznurku, gdy równocześnie brakuje człowieczeństwa, gdy nie ujrzysz ludzkiego oblicza ani nie doświadczysz odrobiny ludzkiego ciepła? Któż jest już tak naprawdę obsłużony za pomocą np. urządzeń ogrzewniczych według najnowocześniejszych wymogów i standardów, jeżeli w jego sercu nie ma ognia, a w jego żyłach żadnego ciepła? Z wszystkimi pieniędzmi świata nie możesz nawet grama miłości wyprodukować. Eksperci to ludzie, którzy potrafią problemy czasami tak skomplikować, że przez całe swoje życie są nimi zajęci. Aniołowie Żyją i pracują dla ludzi, którzy mieli mniej szczęścia. Nie licząc godzin. Ich miłość do ludzi jest większa niż ich staranie o pieniądz i posiadanie. Podają ludziom ręce i proponują im swoją przyjaźń. Uprzątają pokój i nakrywają stół. Prowadzą samotnych na spacer. Starają się o miejsce pracy. Podążają do więzień. Troszczą się o ciepłe mieszkanie. Odświeżają i reperują. Gdyby ich nie było, wielu nie miałoby żadnego stołu ani łóżka, żadnej pomocy ani przyjaźni. Wiele serc umarłoby z chłodu. Aniołowie są pośród nas. Nie posiadają skrzydeł, lecz ich serce jest bezpiecznym portem dla wszystkich, którzy popadli w biedę przez sztormy życia. Daru przyjaźni nie wolno opakować Przyjaźń to najpiękniejszy i najdroższy dar. Istota wszystkich darów, jakimi się ludzie wzajemnie obdarowują. Gdy twój podarunek jest znakiem przyjaźni, to wolno ci go owinąć kolorowo wesołym papierem i owiązać barwną wstążką. Ale samą przyjaźń pozostaw wolną, jak motyla, który lekkimi skrzydełkami z jednego serca ulatuje do drugiego. Gdy opakujesz motyla, nie będzie mógł się unieść. Gdy opakujesz przyjaźń, udusi się i ona. Przyjaźń musi pozostać wolna, niewymuszona i bez ukrytej myśli. Gdy kupujesz jakiś podarunek, by kogoś przez to do siebie przyciągnąć i sobie podporządkować, przyjaźń umiera. Gdy podarunki stają się przedmiotem interesów, z rozmaitymi wzajemnymi zobowiązaniami, przyjaźń także zamiera. Dar przyjaźni nigdy nie jest ani wielki ani ciężki. On nie ciąży, bo unoszony jest przez fale sympatii, które bezinteresownie płyną z jednego serca do drugiego. Podarunki wolno ci zapakować i owiązywać, lecz nigdy daru przyjaźni! Przyjaźń: W Twoim sercu żyją ludzie, którzy są tam w domu jak w swoim i tam także będą jeszcze mieszkać, nawet wtedy, kiedy już umrą. Kto wyrzeka się przyjaźni, mieszka w krainie bez kwiatów. Gdy dwoje ludzi się kocha i gdy chcą, by ta miłość trwała, wtedy muszą wybrać ten sam kierunek. Dopiero wówczas, gdy idą tą samą drogą, będą się do siebie coraz bardziej zbliżać. Kto sądzi, że w miłości trzeba przez cały dzień trzymać się za ręce, nie wie, co to jest miłość. Gdy coś rozdajemy, natrafiamy czasami na zarzut: "Przecież tego nie musiałeś uczynić"! Tak, to prawda. To, czego nie musi się robić, jest bardzo ważne, bo to łączy ludzi ze sobą. Jak i na ile komuś na drugim zależy, widzi się dopiero wówczas, gdy ustaje obowiązek. Kto już raz leżał w szpitalu, zna doskonale różnicę między poprawną opieką, gdzie wszystko spełnione zostaje zgodnie z obowiązującym regulaminem, a opieką, gdzie serdeczne traktowanie chorego, prawdziwa uprzejmość i dodatkowy drobny gest serdecznej życzliwości dochodzą do głosu. Musimy więcej czynić, czego czynić nie musimy. Czynić rzeczy tylko dlatego, bo się kogoś lubi - to wspaniała sprawa i do tego nie trzeba być bohaterem. Przyjść do domu z kwiatami, tak po prostu, bez okazji specjalnej. Ucałować niespodziewanie. Do samotnej osoby zadzwonić i tylko zapytać, jak jej się wiedzie. Coś zrobić, choć nie było się o to proszonym. W jakimś biurze lub urzędzie pomóc komuś bezradnemu i zagubionemu. Jak długo to wszystko w naszym bezdusznym świecie określane będzie jako bezproduktywna strata czasu, to obawiam się, że wiele czasu niepotrzebnie i bezpowrotnie stracimy. Nie cielesny związek jest podstawą miłości, lecz miłość jest podstawą cielesnych powiązań. Miłość, prawdziwa miłość jest siłą, która ci pomoże siebie samego przezwyciężyć, aby i drugiemu było dobrze. Gdy pozostaniesz wierny tej miłości, niczego nie stracisz. Nawet wtedy, kiedy będziesz musiał przejść przez ciemny tunel. Gdy tej miłości nie będziesz wierny, znajdziesz może chwilowe zadowolenie, lecz na końcu stracisz wszystko. Miłość i długa droga życia Jak może dwoje ludzi tak do siebie się zbliżyć, tak blisko się zejść, że oboje w tkliwym przywiązaniu lub namiętnym uwielbieniu, pragną razem przez całe życie iść? To baśniowa tajemnica. Nie można wytłumaczyć, co tych dwoje do siebie tak przyciąga. Może jakiś błysk oka, jakieś poruszenie, uwaga jakaś lub uśmiech? Przy każdym spotkaniu biło serce coraz prędzej, żywiej. Każde z nich śniło o tym drugim i razem postanowili wspólnie zamieszkać. Czuli się jak w domu, wchłonięci w tę fascynującą tajemnicę, którą ludzie nazywają miłością. Wrastało się w życie tego drugiego, tak jak dwie gałęzie z jednego pnia i z jednego korzenia wyrastają. Lecz droga życia jest długa. Nie każdego dnia biją świąteczne dzwony. Uwielbienie i zachwyt przemijają i przychodzi wiele zwyczajnych monotonnych szarych dni. Z upływem tych dni zauważa się, że ten drugi posiada nie tylko dobre cechy. Denerwujesz się i myślisz: "Niestety, pomyliłem się". Ale to nieprawda. Ty się nie pomyliłeś. Jesteś tylko człowiekiem, jak i wszyscy inni ludzie. Każde życie podlega rytmowi dnia i nocy, prawom niżu i wyżu, i zasadom przypływu i odpływu. Każdego roku będzie wiosna i jesień, lato i zima. Miej cierpliwość w stosunku do samego siebie, a jeszcze więcej w stosunku do partnera. Nie opuszczaj nigdy domu miłości i wierności. Może się zerwać namiętność jak sztorm, który wyrywa wszystko z korzeniami. Jej gwałtowność rzuca jednych ludzi w stronę drugich, innych znowu rozdziela. Jednak pewnego dnia najgwałtowniejszy nawet orkan ucichnie. Wtedy dopiero widzi się rozmiar zniszczenia, które wyrządził. Gdy ukazują się zwiastuny nadchodzącej burzy, nie daj się ponieść panice. Nie rzucaj wszystkiego. Trzymaj się mocno korzeni. Czekaj i miej cierpliwość, bezgraniczną cierpliwość. Sztorm przeminie, prawdziwa miłość pozostanie. Gdy nie ma miłości nie ma też żadnego małżeństwa i żadnej rodziny. Gdy nie ma miłości, nie ma żadnej wspólnoty ani też żadnej przyjaźni. Gdy nie ma miłości, nie ma żadnej radości ani życia. Świat bez miłości byłby pustynią. Niczym nie zastąpisz Możesz być nie wiadomo jak wielkim naukowcem, jeżeli nie praktykujesz miłości, wszystko pozostanie w sferze teorii. Możesz być w dziedzinie pedagogiki niezwykle fachowo przygotowany, jeżeli nie kochasz dzieci, nie dostaje ci najważniejszego. Możesz być w życiu społecznym czy politycznym nie wiadomo jak zaangażowany, jeżeli twoje serce nie bije dla ludzi, cała twoja działalność w końcu na nic się zdaje. Nie, nie chcę przez to powiedzieć, że wykształcenie, naukowość, dzielność czy zaangażowanie są zbędne! Lecz zbyt łatwo zapomina się dzisiaj o tym, czego zmierzyć ani za co zapłacić nie można. Wysoko kwalifikowana pani psycholog, długo jeszcze nie musi być automatycznie najlepszą żoną. Ani długoletni, doświadczony pedagog najlepszym ojcem swoich dzieci. Serca dla ludzi niczym nie da się zastąpić. Bez miłości jest ostatecznie wszystko niczym. Jest wiele spraw o których nie trzeba wiele mówić, trzeba je tylko czynić. Spadłeś jak gwiazda z nieba Miliardy gwiazd świecą na firmamencie nieba, a każda gwiazda jest inna. Miliardy ludzi zamieszkują tę małą planetę Ziemię, a każdy człowiek jest jedyny, niepowtarzalny w historii świata. Gwiazdy palą się na niebie i zdobią nieboskłon, także wtedy gdy są noce, w których trudno uwierzyć w istnienie Światła. Ludzie także świecą i upiększają ziemię, gdy są gwiazdami, a nie meteorytami, które ziemię niszczą. Wiosną ubiegłego roku słyszałem jak kwiat się zapytał: "Cóż ci ludzie mają? Budują coraz więcej fabryk, coraz więcej ulic, coraz większe miasta, coraz groźniejsze rodzaje broni. Sieją jedynie śmierć wśród siebie, zwierząt i roślin. Zcinają drzewa. Kwiaty ludziom zawadzają. Ptaki zaczynają się bać. Cóż ludzie z tego mają? Zatruwają powietrze, które wchłaniają i zatruwają wodę, którą piją. Odwiedzają wystawy, by podziwiać najnowsze osiągnięcia techniki i z ich ust wyrywa się okrzyk podziwu: fantastyczne! Nie do wiary". Kwiat zamilkł. A po chwili powiedział: "Czyż nie jestem piękny? Przypatrz się moim listkom, mojej łodyżce, kwieciu i temu maleńkiemu sercu w kwiatowym kielichu. Wiesz, ilekroć odwiedzają mnie pszczoły, mówimy o ludzkiej głupocie". Wciąż jeszcze w uszach brzmi mi "głupota" ludzi. Jesteś jak gwiazda z nieba: usłuchaj głosu kwiata! Drzewo i owoc Całe drzewo, od dołu aż po szczyt, wszystko w nim, od korzenia po wierzchołek, nastawione jest na owoc. Tak też powinno być u ludzi. Wszystko w nich. Cała ich istota, wszystko, jego działanie czy zaniechanie, powinno być nastawione na owoc. Tym owocem jest miłość. W Ewangelii nie chodzi wcale o to, by człowiek miał wielkie osiągnięcia, lecz o to, by człowiek przynosił owoce. Z osiągnięć kosztuje człowiek sam. Z owocu żyją drudzy. Kto posiada siewne ziarno, musi siać. Kto je w ręku zamknie, bojąc się, że je zgubi, nigdy nie będzie wiedział, co znaczy radość żniwowania. To, czego kwiat potrzebuje, jest siła łodygi, która go unosi i która w czasie burzy i niepogody trzyma. I która go ku słońcu prowadzi. To, czego kwiat potrzebuje, jest delikatność niezliczonych korzonków, które jak niewidzialne małe paluszki codziennie mu pożywienie podają. Masz tylko jedno życie Uczyń z niego co chcesz. Są dni ciemne i są dni jasne. Zrób z nich co chcesz. Masz tylko jedno życie. Spróbuj coś z tym życiem. Gdy tego nie uczynisz, nie masz życia. Żadna noc nie może być aż tak ciemna, że nie można by gdzieś wyśledzić choćby maleńkiej gwiazdy. Pustynia nie jest nigdy aż tak beznadziejna, by nie odnaleźć na niej choćby jednej małej oazy. Zawsze zostanie nam gdzieś jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną także w zimie. Niewidoczne anteny Gdy słońce w twoim życiu zgasło, wówczas szukaj gwiazdy, którą Bóg specjalnie dla ciebie zapalił. Gdy stoisz z pustymi dłońmi, wówczas wiedz, że Bóg wcale nie wymaga od ciebie pełnych stodół. Gdy drzwi twoich bliźnich zamknięte przed tobą i nikt już na twoje pukanie nie otwiera, wówczas nie odchodź w zgorzkniałej rozpaczy. Bóg kocha cię i gdzieś stworzył dla ciebie jakieś ludzkie serce, by ci to powiedzieć. Deszcz przestanie padać. Zimno przeminie. W czyimś uśmiechu i czyjejś czułej dłoni odczujesz, że znów jest wiosna i zaczniesz znów żyć. Jeżeli musisz zanieść swoją wieść na pustynię, gdzie nikt cię nie słucha, wówczas wiedz, że Bóg ustawił niewidoczne anteny, które chwytają każde słowo twojego serca i je ponad pustynny krajobraz na skrawek ziemi przenoszą, gdzie rodzi się nowy świat! Miłość jest celem życia. Kto dla czegoś innego żyje, będzie wciąż oszukiwany. Człowiek jest przez całe swoje życie w poszukiwaniu domu. Jedynie miłość jest domem, gdzie możesz żyć wiecznie. Phil Bosmans Być człowiekiem Tytuł oryginału: "Worte zum Menschsein" Z języka niemieckiego przełożył: ks. Feliks Żołnowski SDB Wydawnictwo Salezjańskie Warszawa 1996 r. Przedmowa Wielu znalazło w książkach Phila Bosmansa to, co w szarym, codziennym życiu jest bardzo potrzebne: promienny uśmiech, radość, chwilę szczęścia i drogę do oazy miłości. Pojawiały się coraz liczniejsze życzenia, by dokonać praktycznego wyboru najpiękniejszych i najważniejszych wypowiedzi pochodzących ze wszystkich dotąd wydanych książek i to w wydaniu kieszonkowym. Taką małą "kieszonkową" książeczkę można łatwo mieć przy sobie i wygodnie nią się posługiwać. Niniejszy "Wybór" wychodzi naprzeciw tego rodzaju życzeniom. Oczywiście, nie można czytać go jak romansu, "od deski do deski". Zawiera on ponad dwieście wybranych tekstów podobnych do witaminy, którą trzeba stosować rozumnie i bez nadużycia. Można by ją nazwać "witaminą serca", a przy odpowiednim "dawkowaniu" ujawni się jej pełne i skuteczne działanie. Temat tej książki ma swoją długą historię. Powiązana jest ona z ruchem nazwanym: "Przymierze bez nazwy", powstałym w roku 1959 w Belgii (Bond Zonder Naam, It. Jacobsmarkt 39, B-2000 Antwerpen). "Przymierze bez nazwy" to ruch otwarty, ponadwyznaniowy i apolityczny, skupiający setki tysięcy ludzi. Jego inicjatorem i inspiratorem jest katolicki ksiądz, zakonnik, Phil Bosmans. Celem ruchu jest formacja człowieka. Chodzi o to, by coraz bardziej stawać się człowiekiem w dzisiejszym świecie, w dzisiejszych trudnych warunkach, aby coraz więcej serca okazywać innym we wzajemnym życiu. Ruch wydaje miesięczne pismo okólne. "Przemawia" licznymi afiszami i plakatami z trafnymi sentencjami, zachęcającymi do innego, lepszego stylu życia, do "kultury serca". "Przymierze bez nazwy" jest także inicjatorem konkretnych akcji dobroczynnych: dla upośledzonych i pokrzywdzonych, więźniów. Prowadzi dla bezdomnych tak zwany "Hotel MIN" (Hotel für Menschen in Not - Hotel "dla człowieka w potrzebie") - w Antwerpii oraz warsztaty dla niepełnosprawnych, dom dla kobiet i obozowiska dla cyganów. Treść tej książki nie została wymyślona przez Autora przy biurku. Jest owocem jego doświadczeń wynikających z niezliczonych kontaktów z ludźmi będącymi w potrzebie, z nieszczęśliwymi, cierpiącymi, gnębionymi wątpliwościami, ale też i ze szczęśliwymi. Na tym polega autentyczność i moc oddziaływania książek Phila Bosmansa, tłumaczonych na wiele języków i wydawanych w wysokich nakładach. Niech więc zbiorek "Być człowiekiem" dopomoże i polskim czytelnikom znaleźć nieco więcej radości i duchowego pokrzepienia w ich codziennym, trudnym życiu. Phil Bosmans twierdzi, że dobre i piękne dni zawsze powracają, jeśli klucz do nich człowiek nosi w kieszeni. Rozdział I Człowieku, jesteś mi bliski "W każdym obliczu szukaj człowieka." Być bliskim drugiemu człowiekowi to znaczy, radować się jego radością i być mu pomocą w chwilach zatroskania i potrzeby. Być wspierającą go ręką i pocieszającym sercem. Być bliskim drugiemu - to nie tylko odczuwać zadowolenie z samego siebie. Trzeba mieć otwarte serce, w którym jest miejsce dla innych i umieć patrzeć na ludzi dobrym okiem i przyjmować ich życzliwym sercem. "Życzliwie patrzę na ludzi - to jest moje hobby." Coraz więcej fascynują mnie ludzie. Kontakty z nimi mogą naprawdę być "przygodą", jeśli nawiąże się prawdziwy kontakt. W każdym człowieku można podziwiać nie tylko to, co u niego dostrzegalne i dotykalne, ale przede wszystkim ową tajemnicę, ukrytą w "opakowaniu" ludzkiego ciała, która czasem zdaje się być tak bliska, a w istocie jest ona daleka i nieosiągalna. Stanowi ją intymne "ja" ludzkiego wnętrza. Spotyka się różne ludzkie typy. Jedni, jakby pchani tajemniczą siłą, która nie daje im spokoju, spiesznie mijają drugich, nie zwracając na nich swojej uwagi. Są też inni o napiętym obliczu i z pytającymi oczami. Spotyka się ludzi cierpiących i takich, których gryzie zwątpienie, czasem zgorzkniałych aż do szpiku kości. Można spotkać i takich, których życie jakby już się skończyło, niezdolnych by czymkolwiek się cieszyć, lub zainteresować. Nie rozumiem ich, a jednak są mi bliscy. Oni mnie potrzebują i ja ich potrzebuję, by być "pełnym" człowiekiem. Są i tacy ludzie, od których promieniuje "zarażająca" wprost radość. Potrafią oni natchnąć dobrą myślą, pobudzić do czynu, chętnie spieszą innym na pomoc. Spotyka się też ludzi prostolinijnych, posiadających wielkie bogactwo zalet, ukrytych w sercach. Być wśród ludzi i z ludźmi, to czasami prawdziwe święto. "Myśląc o kimś dobrze - pobudzasz go ku dobremu." Żaden człowiek nie jest aż tak dalece zły, jak go o to "oskarżają" sporadyczne, najgorsze momenty jego życia. Nikt też nie jest aż tak doskonały, jak o tym świadczyć by mogły pojedyncze fakty jego postępowania. Jedno potknięcie człowieka nie może rzucać plamy na całe jego życie. Byłoby wielką i niewybaczalną krzywdą zniszczyć na całe życie dobre imię człowieka w związku z jakimś jego upadkiem, czy niewłaściwym postępowaniem. Przecież jeden zły dzień nie czyni złym dni następnych. Myśląc źle o ludziach, nie czynię ich lepszymi. Myślę więc o nich dobrze, dając im do zrozumienia, że nie są mi obojętni, wprost przeciwnie - stanowią dla mnie wielką wartość, są godni mego zainteresowania. "Wszystko staje się znów dobre, dzięki dobrym ludziom. Dobry człowiek jest zawsze łaską dla tego świata. Bądź dobrym człowiekiem!" Człowieku, nie jesteś stworzony ani dla produkcji, ani dla przemysłu, ani dla bankowego konta - jesteś stworzony, żeby być człowiekiem. Istniejesz dla dobra i radości, byś umiał śmiać się i śpiewać, żyć w miłości. Masz obdarzać szczęściem tych, którzy cię otaczają. Przecież jesteś stworzony na obraz Boga - który jest miłością. Otrzymałeś ręce, żeby dawać, serce, które ma kochać i dwoje ramion, mających objąć drugiego człowieka braterskim uściskiem. "Wierzę w dobro w człowieku tak, jak wierzę w wiosnę, widząc bazie kwitnącej wikliny." Aniołami są ci, którzy promieniują dobrem. Ich pojawienie się wnosi radość, dobro i piękno w życie. To, co było umarłe, powraca do życia, jawi się cząstką radości raju. Oni właśnie są prawdziwymi ludźmi, z ciała i z krwi, im zawdzięcza świat swoją równowagę. W zetknięciu z nimi odczuwa się odrobinę tej niezgłębionej tajemnicy Dobra, które poprzez wszystko zmierza do człowieka. W nich żyje odczuwalna Miłość, która pragnie cię objąć, kiedy masz problemy i jesteś bezradny. Ci ludzie posiadają jakby niewidzialną, lecz bardzo wyczuloną "antenę", która przechwytuje sygnały wołających o pomoc, wzbudza natchnienie, a nawet rodzaj wewnętrznego nakazu, przyjścia do potrzebującego z pomocą, z radą i dobrym słowem. Takiemu człowiekowi powiesz: "Ty jesteś moim aniołem". Obojętne, czy to mężczyzna, czy kobieta. Wiek, ani pochodzenie też nie grają tutaj roli. Doświadczasz ludzkiej dobroci, a to jest zawsze wspaniałe, bo rozjaśnia horyzonty smutnego życia, usuwa zmartwienie, dodaje otuchy w zwątpieniu. Owi "aniołowie" nie przychodzą na zamówienie. Zjawiają się nieoczekiwanie. Niekiedy ledwie zauważeni, wskażą ci drogę i znikają. W swoim życiu spotkałem wielu takich "aniołów". Bywa, że zatrzymują się na środku ulicy, wychodzą spośród gromady ludzi, podają pomocną rękę, rozwiązują problem i znowu znikają w wirze ulicy, bezimienni, nieoczekujący podziękowania. Bogu dzięki, że tacy "aniołowie" są jeszcze na naszej ziemi. Niestety, jest ich jednak stanowczo za mało. Stąd tyle zła, tyle nieszczęścia i biedy wokół nas. Dzisiaj Pan Bóg szuka "aniołów" wśród ludzi. Wielu nie zwraca jednak uwagi na wezwanie Boga. Oni nie słyszą Go już więcej. Ich "anteny" pozostaną uszkodzone, często złamane, nie zdolne przyjmować bożych sygnałów ani przekazywać ich dalej... Usłysz głos Boga! Bądź "aniołem" w twoim otoczeniu. "Bóg dał każdemu człowiekowi możliwość uszczęśliwiania innych." Idąc ulicą nie widzę ani dobrych, ani złych ludzi. Widzę tylko człowieka. Włączam się w nurt ruchu. W autobusach, w wagonach pociągu - wszędzie widzę ludzi, którym bardzo się spieszy. Wchodzę do szpitala i tu też nie widzę ani dobrych, ani złych, tylko cierpiących i chorych... Dlaczego więc dzielić ludzi na dobrych i złych? Dlaczego przylepiać im etykiety? Dlaczego dzielić na dobrych i złych, na żółtych i czerwonych, na "prawych" i "lewych"? Dlaczego?! "Staraj się być bliski każdemu człowiekowi, szanując jego osobowość, takiemu jakim on jest - nie ma bowiem innych." Żyć, znaczy żyć wraz z innymi. Żyć z innymi, to dzielić się z nimi wszystkim. Nie mogę nikomu sprawiać bólu, zawodu. Moim obowiązkiem, jako człowieka, jest uznać, przyjąć i kochać drugą ludzką istotę taką, jaka ona jest. Życie, miłość i szczęście bez tego drugiego jest utopią. Jesteśmy złączeni tysiącem powiązań. Żadna osobowość nie może się rozwijać bez możliwości wzajemnych kontaktów. Potrzebuję drugiego człowieka, by mu wyświadczać dobro i przez to coraz bardziej stawać się człowiekiem. Na to dane są mi oczy, bym zauważał innych; uszy, bym ich słyszał; nogi, bym do nich spieszył; ręce, bym ich podtrzymywał i serce, bym ich kochał. Człowieku, jesteś mi bliski! Powiedz to drugiemu słowami, lub bez słów. Powiedz to z uśmiechem, z gestem pojednania, z uściskiem ręki, ze słowem uznania, braterskim objęciem lub pocałunkiem pokoju. Z życzliwym blaskiem twoich oczu. Wypowiadaj to: "Człowieku jesteś mi bliski" tysiącem małych gestów, każdego dnia na nowo. "Tylko szczęśliwy człowiek, może uszczęśliwiać innych." Stwórca dał mi oczy, bym patrzył na promienne słońce, oglądał czar wiosny i cudny błękit nieba. Bym podziwiał puszystą biel śniegu, widział szarość chmur, obserwował niebo głębokiej nocy, usłane mnóstwem gwiazd oraz zauważał niewiarygodny cud - że się spotyka jeszcze tak dużo dobrych ludzi... Usta moje mają rozdawać dobre słowo, jak chleb, każdemu kto na nie czeka, natomiast wargi moich ust, serdecznym pocałunkiem oświadczać miłość, łączniczkę oddanych sobie serc. Ręce są mi dane, by delikatnie i serdecznie karmiły biednego chlebem i pociechą. Serce moje ma kochać i ciepłem swym ogrzewać tych, którzy są samotni i doznają chłodu ludzkich, zimnych serc. Wszystko ma swój sens. Dlaczego jestem nieszczęśliwy? Czy moje oczy nie umieją patrzeć? Dlaczego mam pełne goryczy usta? Ręce bez serdecznego czucia? A może moje serce stwardniało i zapomniałem, że jestem stworzony, by kochać? "Czasem potrzeba jednego radosnego oblicza - by rozjaśniło się nasze życie." Jak to wytłumaczyć, że niektórzy z kwaśną miną spoglądają na słońce, a inni nawet podczas deszczu potrafią się radośnie uśmiechać? Skąd to się bierze, że niektórzy rano ledwie otworzą swoje oczy, już wszędzie widzą zło i na wszystko podejrzliwie patrzą? Rzecz w tym, że ci ludzie niewłaściwie myślą o celu człowieka i innych rzeczy, o sensie bytów stworzonych. Oni potrzebują Boga! Nie chcą istoty o nieokreślonym obliczu, lecz Przyjaciela, któremu można bez reszty zaufać; Ojca, na którego z radością i ufnością można patrzeć. Im potrzeba Boga, który nie będzie martwym obrazem ludzkiej fantazji, umieszczonym gdzieś w kosmicznych przestrzeniach, ale tego żywego, tak bardzo nam bliskiego z kart Ewangelii. W serdecznym kontakcie z Tym Bogiem ludzie ci otrzymają inne, właściwe spojrzenie na sprawy i wydarzenia, jakie niesie życie. Co więcej, każdego poranka otrzymają "nowe" serce. "Nikt nie może prawdziwie po ludzku żyć na ziemi, jeśli w jego umyśle i sercu nie ma skrawka nieba." Tam, gdzie pojawia się dziecko wszystko promieniuje świeżością, naturalnością; rozjaśniają się ludzkie oblicza, pojawia się radość, ciepło, życie. Wielu spośród dorosłych nie rozumie tego! Rozmawiają o zarobkach, troszczą się o pieniądze. Dlatego dzieci muszą być bardzo cierpliwe wobec dorosłych - mówi Mały Książę. "Kto umie cieszyć się dzieckiem, ten raduje się i życiem." We wnętrzu wielu ludzi drzemią prawdziwe skarby. Trzeba tylko umieć je odkrywać. Znajdź czas dla ludzi w podeszłym wieku! Za dużo mówi się o nich, o ich rentach, warunkach mieszkaniowych, o innych małych i dużych cierpieniach, natomiast za mało rozmawia się z nimi. Rozmawiaj z nimi! Zwłaszcza ze starszymi ludźmi spoza miasta, których jeszcze nie zniszczył nieludzki styl życia wielkich miast. Będziesz zaskoczony ich życiową mądrością, ich humorem, filozofią, spokojem ich serc. W każdym człowieku istnieje głęboka samotność. Każdy jest kimś niepowtarzalnym, ale i samotnym. Nikt nie może wejść pod "skórę" drugiego. Żaden z ludzi nie czuje ani nie myśli tak samo, jak drugi. Nawet w najbardziej zażyłych kontaktach gdzieś w głębi ludzkiej istoty pozostaje zawsze bolesny dystans. Jedynym pomostem łączącym ten wewnętrzny dystans może być tylko głęboka miłość. Duch miłości. Twoja samotność okaże się znośna, jeśli poszukasz kontaktu z kimś drugim. Bez tej duchowej łączności będziesz boleśnie samotny, czy to w małżeństwie, w rodzinie, czy też w miejscach zapełnionych wprost ludźmi. Nigdy nie poczujesz się samotny, jeśli będziesz mieć pewność, że jest ktoś, kto o tobie myśli i jest ci bliski. "To co najważniejsze na tym świecie to być człowiekiem, i to dobrym człowiekiem." Ludzie żyją coraz dłużej, niestety, coraz bardziej nieszczęśliwie. Pracują, aby żyć, a w końcu zapominają jak żyć. Wciąż jeszcze niczego się nie nauczyli. Ciągle sądzą, że szczęście człowieka polega na tym: dużo pracować, wiele zarabiać, mieć sporo wolnego czasu i różnego rodzaju przyjemności, dobrze jeść i długo żyć. Jakże można być tak "ciemnym" pomimo wielkiego postępu nauki! Broń się przed takim postępowaniem! Nie jesteś maszyną, skonstruowaną do pewnych celów. W życiu powinno się dla ciebie liczyć coś więcej aniżeli twoje zadania, stanowisko, zawód i praca. Przede wszystkim jesteś człowiekiem! Na to zostałeś stworzony, aby żyć, radować się i kochać. Być człowiekiem - oto najważniejsze twoje zadanie na tym świecie. Jeśli zmęczyłeś się, szukając światła dla tych, których otacza "noc", usiądź i w ciszy zgłębiaj "Źródło wszechrzeczy". Im głębiej wnikniesz w istotę sprawy, tym więcej dojrzysz. Zobaczysz nawet to, co niewidzialne i usłyszysz to, co niesłyszalne. "Jest tylko Jeden, który nieustannie troszczy się o mnie." Wszędzie, gdzie panuje miłość, obecny jest Bóg. Każdy kto kocha, wierzący, czy niewierzący i bez względu na to, jak kocha - świadomie czy podświadomie - żyje w "magnetycznym polu" Boga, który jest Miłością. Miłość Boża przepełnia mnie, aż do ostatniej tkanki mej istoty. Czuję, że jestem kochany. Jestem pełen wdzięczności, ale powiedz, komu mam dziękować. Żadnemu prezydentowi, ani generałowi, żadnemu profesorowi, albo technokracie. Jedynie Bogu pragnę dziękować, Dobremu Bogu. On pieści mnie tysiącem rąk. Tysiącem warg całuje mnie. Karmi mnie tysiącem owoców. Tysiącem skrzydeł unosi mnie. On jest moim Bogiem. Jestem Mu nieskończenie bliski. Rozdział II Nie szczędź czasu, by być szczęśliwym Człowieku, jesteś cudem tego świata. Jesteś kimś jedynym, niepowtarzalnym, niezamiennym. Dlaczego nie podziwiasz, nie radujesz się wielkością twego i innych ludzi człowieczeństwa? Czy jest to dla ciebie zrozumiałe samo przez się, że żyjesz, otrzymujesz czas na to, by radować się i być szczęśliwym? Dlaczego marnotrawisz dane ci chwile w namiętnej gonitwie za pieniądzem? Dlaczego troszczysz się ponad miarę o sprawy jutra i pojutrza? Dlaczego kłócisz się, zanudzasz, ulegasz bezsensownym rządzom, zwątpieniu a nawet rozpaczy, kiedy niebo uśmiecha się do ciebie promieniami słońca? Nie szczędź czasu na to, aby być szczęśliwym. "Czas, to żadna droga szybkiego przejazdu pomiędzy kołyską a grobem, czas - to miejsce na zaparkowanie pod słońcem." Każdy dzień jest nam dany dla naszego szczęścia. Żaden inny dzień, jak właśnie dzisiejszy jest ci dany, żeby żyć, radować się i być zadowolonym. Jeśli dzisiaj nie żyłeś jak człowiek, zmarnowałeś dzień. Nie zasępiaj twego ducha lękiem i troską o dzień jutrzejszy, ale nie obciążaj też serca wczorajszą biedą. Żyj dniem dzisiejszym! Z radosnym zadowoleniem możesz pomyśleć o dobrym - wczorajszym dniu oraz pomarzyć o pomyślnym załatwieniu spraw dnia jutrzejszego. Ale, nie możesz zagubić siebie we "wczoraj" albo w "jutro". Wczoraj przeminęło bezpowrotnie, jutro dopiero nadejdzie. Dzisiaj - to jedyny dzień. Twój dzień. Uczyń go najlepszym dniem twego życia! Człowieku, dźwigasz już na swych plecach cały bagaż przeszłości i chciałbyś twój obciążony grzbiet obarczyć jeszcze przyszłością? To stanowczo za wiele! Nie wystarczy ci porcja dwudziestu czterech godzin życia na dobę? Dlaczego chcesz wszystko na raz? To wykończyłoby ciebie. "Nie zapominaj o tym, że każdy nowy dzień jest ci dany po to, abyś był szczęśliwy." Przeanalizuj kiedyś momenty twego rannego przebudzenia i wstania. Nie jesteś jeszcze całkiem panem samego siebie. Potrzeba pewnego wysiłku, by otworzyć oczy. Spróbuj określić, co dzieje się w tobie podczas tych pierwszych chwil nowego dnia. Czy czujesz radość z przebudzenia się? Chcesz chętnie przeżyć ten dzień? Czy rozpoczynasz dzień z ochotą? A może czujesz, że opanowuje cię ociężałość? Na podstawie takiej wnikliwej analizy możesz sprawdzić jakie są twoje zadatki na szczęście. Nie chodzi tutaj o to obiegowe: "czuję się dobrze", albo "nie czuję się dobrze". Szczęścia trzeba szukać głębiej. W szczerym "tak", w otwarciu się na męża czy na żonę, na dzieci i innych ludzi, z którymi żyjesz, spotykasz się, pracujesz. W radości z dnia, który się zaczyna, a w którym możesz wzbogacać twe człowiecze wartości. A może akurat skapitulowałeś i wstajesz ze skwaszoną miną i zachmurzonym wnętrzem, a jakiś bezwład opanował całą twą istotę? Bądź uczciwy. Nie odpowiadaj sobie za prędko. Nie upiększaj twojej świadomości, jakbyś chciał wystąpić przed samym sobą, jak aktor na scenie. Spróbuj raczej zastanowić się nad powodem, przyczyną twego niezadowolenia. Jesteś chyba świadomy tego, że sam musisz pracować nad sobą, nikt tego nie uczyni za ciebie. Ty sam jesteś kowalem swojego szczęścia! Tylko od ciebie zależy czy przeżyjesz ten, dany ci dzień szczęśliwie czy nie. "Każdy dzień przyjmij, jak podarunek od Boga. Nie wstawaj za późno. Popatrz w lustro, uśmiechnij się serdecznie i powiedz sobie: "Dzień dobry"! A gdy zdobędziesz już w tym wprawę, postępuj podobnie także wobec innych." Dzień wczorajszy, wszystkie minione dni i lata są już poza tobą, pogrzebane na zawsze w czasie. Nie potrafisz zmienić tego, co było. Jeśli pozostały "skorupy" niepowodzeń, nie obnoś się nimi. Zostaw je w przeszłości. Jeżeli będziesz wracał do nich - mogą cię z dnia na dzień okaleczać, a w końcu nie pozwolą ci żyć. Niektórych obciążeń "skorup" możesz się pozbyć, składając je ufnie w dobre boskie ręce. Są inne blizny, "skorupy", które możesz uleczyć, szczerze wybaczając... Bywają też i takie, których już nic nie zdoła uleczyć, o takich musisz zapomnieć, pozostawić! "Zaczynaj dzień dzisiejszy bez "obciążeń" dnia wczorajszego!" Szczęśliwy człowiek jest błogosławieństwem dla otoczenia, podczas gdy nieszczęśliwy, niezadowolony przysparza otoczeniu kłopotów i trosk. Szczęśliwy nie zagraża nikomu. Doświadczył on, że na szczęście składa się wiele czynników. Do pełnego szczęścia brakuje prawie zawsze jakiegoś z nich. Szczęśliwy człowiek nie czeka jednak na spełnienie wszystkich warunków. Raduje się tym, co już osiągnął i to stanowi o jego radosnym zadowoleniu, jego szczęściu, o ludzkim, osiągalnym szczęściu. Taki człowiek nie zakopuje się we własnych sprawach. Czyni dla innych wszystko, co możliwe i nie oczekuje w zamian niczego dla siebie. Zdaje sobie sprawę, że szczęścia nie wygrywa się na loterii. Jest ono podobne do cienia, który kroczy za człowiekiem. A niekiedy bywa odpowiedzią, "daru", jakim potrafisz być otoczeniu. "Może szukam szczęścia zbyt daleko. Ze szczęściem bywa czasami tak, jak z okularami, szuka się ich, a one "siedzą" na nosie. Tak blisko!" Szczęście trzeba okupić. Za szczęście trzeba płacić. A ceną tą ni mniej, ni więcej, jesteśmy my sami. Dać siebie. Dać siebie otoczeniu. Bez fanatyzmu i fałszywej ambicji, bez poczucia "ciężkiego" obowiązku i przygniatającej ofiary. Dać siebie ochoczo i radośnie - z miłości. "Szczęśliwym jest tylko ten człowiek, który nie goni za szczęściem, jak za motylem, ale za wszystko, co otrzymuje potrafi być wdzięcznym." "Złe dni"... - wiesz co to znaczy. Wszystko wychodzi ci na opak. Wszystko widzisz w ciemnych barwach. Cały świat sprzysiągł się przeciw tobie. Co najgorsze, masz wrażenie, że to już tak pozostanie. Istotnie, zły dzień wlecze się niesamowicie długo. Każdy człowiek ma swoje "złe dni". Co robić wtedy? Podczas takich dni trzeba mieć dużo cierpliwości. Cierpliwość jest wielką cnotą, trzeba całego życia, by się w niej ćwiczyć. Tymczasem dzisiaj wszystko odbywa się w niesamowitym tempie. Chcesz nawet, aby twoje życzenia i pragnienia spełniły się bezzwłocznie, jakby za naciśnięciem guzika. A przecież życie nie jest maszyną, produkującą tylko dobre dni. Bywają dobre i złe dni. Dobre dni przemijają zbyt szybko i to cię przeraża. Ale i złe dni czas przecież pochłania! Dlaczego o tym nie myślisz i dlaczego to cię nie pociesza? "Od czasu do czasu musisz uczyć się latać "na ślepo", jak piloci we mgle. Bezgranicznie zaufaj temu Drugiemu, który cię prowadzi. Bądź bardzo cierpliwym, także wobec siebie samego!" Kiedy jesteś zmęczony i rozdrażniony, posprzeczałeś się z kimś - czujesz się bezradny i śmiertelnie nieszczęśliwy - wtedy pomyśl o tych dniach, które wypełniały twe serce słońcem radości, zadowolenia, uśmiechu i życzliwości wobec otoczenia. Nigdy nie zapominaj najpiękniejszych dni twego życia! Wracaj do nich ilekroć w twym życiu wszystko zaczyna jawić się w czarnych kolorach, a gorycz, jak powódź zalewa twe serce i umiera wszelka nadzieja. Wracaj wtedy pamięcią do dni twojej radości i ufności; do dni, podczas których czułeś się tak dobrze. Nie zapominaj twych dobrych dni! Jeśli o nich zapomnisz, mogą już nigdy do ciebie nie powrócić. "Humor i cierpliwość - to wielbłądy, które mogą cię przewieźć przez każdą pustynię." Mówi się, że śmiech to zdrowie. Ale czy istotnie jesteśmy konsekwentni we wprowadzaniu tego hasła w codzienne życie? Radość może być najlepszym miernikiem zdrowia jednostki i społeczeństwa. Humor nie jest ślepy na własne słabości i bywa wyrozumiały wobec słabości innych. A przecież właśnie radości i humor to sprawy, których nie traktujemy zbyt serio w naszym życiu. "Kto wszystko widzi w czarnych kolorach, temu już z rana słońce zachodzi." Po każdym dniu trzeba postawić kropkę, odwrócić kartę i zaczynać na nowo. Jeśli tego nie uczynię - po każdym dniu mego życia - będzie to dzień nie zakończony, beznadziejny. Każdego wieczoru oddajmy kolejną zapisaną kartę dnia naszego życia w ręce Dobrego Ojca! Dopiero wtedy będziemy mogli jutro zaczynać na nowo. Każdego dnia rozpoczynaj nowe życie! Jesteś nowym człowiekiem. Niech zdumiewa cię piękny wschód słońca i cudna pogoda. Doceniaj dar oczu, dziękuj za ręce - dar dotyku, za serce, bez którego żyć nie można, za miłość i dobro. Stajesz się nowym człowiekiem, radując się każdym kolejnym "dziś", które jest pierwszym dniem reszty twego życia. Kiedy jasnym spojrzeniem ogarniasz ludzi i rzeczy, potrafisz każdego człowieka obdarzyć życzliwością i dobrocią twego serca. Jesteś nowym człowiekiem, kiedy umiesz się cieszyć i radować wszystkim, nawet małymi, drobnymi kwiatami, rosnącymi nad drogą twego życia. "Przyjmij wszystko, co dany dzień ci niesie: słoneczną jasność, powietrze i życie. Płacz i radosny uśmiech. Przyjmij cud nowego dnia!" Rozdział III Nie bogactwo czyni człowieka bogatym, lecz radość Wszystko może mi sprawiać radość, nawet wówczas gdy niczego nie posiadam. Patrząc na to, co mnie otacza, nawet na drobne rzeczy i zwykłych ludzi - otrzymuję bardzo wiele. Jeśli umiem naprawdę patrzeć, mogę odkryć tyle niespodzianek i tak wiele cudów na tym świecie. Czy potrafisz cieszyć się kwitnącym kwiatem, pięknem przyrody lub uśmiechem, bawiącym się dzieckiem? Jeśli tak - jesteś bogatszy i szczęśliwszy od milionera, który chociaż tyle posiada a jeszcze więcej może kupić, niczym nie cieszy się naprawdę, gdyż bogactwo uczyniło go swoim niewolnikiem. Nie bogactwo czyni człowieka bogatym, lecz radość. Szczęście nie przychodzi ani pocztowym przekazem, ani bankowym czekiem. Kupić można rozrywkę i organizację wolnego czasu. Nigdzie nie można sobie kupić spokojnego i zadowolonego serca, które by "tchnęło" radość we wszystko, co posiadasz. Takiego serca kupić nie można! "Za pieniądze możesz nabyć wszystko" - ogłasza dogmat reklamy. Owszem, możesz kupić piękny dom, ale nie kupisz za żadne skarby ludzkiego ciepła i przychylnej życzliwości. Za pieniądze kupisz wygodne łóżko, ale nie kupisz spokojnego snu. Za pieniądze kupisz sobie "chody", natomiast nigdy przyjaźni, prawdziwej przyjaźni. Za pieniądze otwierają się przed tobą wszystkie drzwi, tylko nie drzwi ludzkiego serca. "Nigdzie nie kupisz szczęścia. Miłość daje je gratis." To, co najważniejsze w naszym życiu otrzymujemy za darmo. Łono matki, powietrze, słońce, przyjaźń, swoje miejsce przy stole, serdeczne objęcie. Piękno wiosny, uśmiech dziecka. Śpiew ptaków, szum strumyka. Owoce drzew. Fale morskie. Dzień i noc. Wypoczynek i spokój. Siódmy dzień. Życie i śmierć. "Popatrz na skowronka, jak radośnie śpiewa w podniebnym locie. Skąd płynie jego radość? Jest wolny, nie potrzebuje płacić komornego! Wpatruj się w niebo i śpiewaj, z radości, gdyż słońce otula cię ciepłem i opromienia światłem - za darmo! Mój wujek nie zwiedził dużo świata. Miał żonę i skromny dom. Całe życie ciężko fizycznie pracował. Każdy człowiek był u niego mile widziany, zawsze znalazło się dlań miejsce przy stole i w sercu gospodarza. Mając osiemdziesiąt lat odznaczał się jeszcze werwą i radością dwudziestolatka. On wpoił we mnie głęboką wiarę w Boga i życie wieczne. Sądzę, że gdyby wszyscy ludzie poprzestawali na małym i byli z tego zadowoleni jak on, starczyłoby tego, co konieczne do życia, dla każdego. "Bardziej od pieniędzy, potrzebujesz miłości. Miłość, to siła nabywcza szczęścia." Człowieku, jesteś czymś więcej niż pieniądz. Twojej wartości nie można równać ze złotem. Za pieniądze nie kupisz tego, co w życiu najważniejsze: miłości, dobroci, ludzkiej przychylności, serdeczności, życzliwości, ciepłej, domowej atmosfery, współczucia, uznania i przyjaźni. "To, jakim jestem człowiekiem, jest nieskończenie ważniejsze od tego, co posiadam." Pewna kobieta była bogata, niczym Krezus, a mimo to chciała odebrać sobie życie. Miała dom w Hamburgu, drugi w Paryżu i jeszcze jeden w Londynie. Zażyła zbyt dużą ilość tabletek. Pragnęła skończyć z życiem, pełnym rozterek. Lekarzom udało się ją uratować. Przez dwie długie godziny słuchałem wynurzeń tej nieszczęśliwej, a tak bogatej kobiety. Na koniec, płacząc, powiedziała: "Wyrzekłabym się wszystkiego, zrezygnowałabym ze wszystkich moich bogactw, gdybym doznała odrobinę szczerej przychylności, prawdziwej przyjaźni... Dlaczego tylu ludzi jest niezadowolonych z życia? Oni nie mają żadnych przyjaciół. Nie mają nikogo, kto by ich rozumiał i lubił. Dla nich nie zakwita żaden kwiat... A kwiaty czasami dokonują cudów! Nie muszą to być koniecznie kosztowne kwiaty. Wystarczą zwyczajne, proste, takie jak: życzliwy uśmiech, serdeczny uścisk dłoni, przyjazny gest, miłe, uprzejme słowo. Właśnie to, co proste, zwyczajne, może być najlepszym darem. Kto zatracił sens bogactwa tych prostych rzeczy, szuka ich namiastek, rzuca się w śmiertelnej samotności. Pozostaje sam, na bezpłodnej wyspie, własnego, egoistycznego ja. "Trzeba, żeby w codziennym życiu nieco częściej pojawiało się "my", a mniej "ja". Nieco więcej dobroci, mniej zawiści. Nieco więcej kwiatów dla żyjących, niż umarłych." Dochodząc do szczytu dobrobytu, umierasz jako człowiek. A może już umarłeś? Zabija cię rządza pieniądza i obsesja posiadania. Otwórz się na życie. Żyj! Oczyść twe pragnienia z gonitwy za tym, by mieć coraz więcej. Wyzwól twe serce z tysiąca nierozsądnych pożądań. Oswobódź się z niewoli posiadania niepotrzebnych rzeczy. Otwórz się na życie godne człowieka! A radość ogarnie znowu twą duszę, twe oczy dojrzą na nowo urok kwitnących kwiatów, a uszy usłyszą radosną "muzykę" ptaków. Zajmij się uczciwą pracą. Doskonale będzie ci wtedy smakował kawałek chleba i szklanka świeżej wody. Pieszczony promieniami słońca, zatańczysz radośnie, a zlany ulewnym deszczem, beztrosko będziesz sobie gwizdał. Zrozumiesz głęboką prawdę, że jesteśmy stworzeni dla radości. "Dzień bez uśmiechu, to dzień spisany na straty!" Humor odpręża, śmiech przepędza fałszywą powagę. Najlepsza kosmetyka i skuteczne lekarstwo dla duszy, to uśmiech. Humor dopomaga wyczuć ważkość spraw. Humor i śmiech zmniejszają napięcie, usuwają smutek. Dopomagają rozwiązać trudne problemy, usuwając ich przytłaczający ciężar. Rozwiewają ciężką atmosferę codziennego życia. Humor i śmiech są najlepszym środkiem przeciw "zatruciu" serca i ducha pesymizmem. Humor i śmiech torują drogę dla radości życia. Nigdy dotąd ludzie nie mieli tak dużo wolnego czasu (na Zachodzie), tyle urlopów i rozrywek, jak dziś. Nigdy dotąd nie produkowano i nie używano tylu środków przyjemności, tak dużo alkoholu i narkotyków. Nigdy dotąd nie było tak super wygodnych środków lokomocji i komfortowych mieszkań. Ale też nigdy dotąd nie było tak wielu nieszczęśliwych ludzi, rozbitych małżeństw, opuszczonych dzieci, tak mało radości. Życie bez radości staje się nieznośne. Panoszy się nuda, zniechęcenie i głęboki smutek. Radość, to sens życia! "Czy możesz powiedzieć? - Nie muszę mieć więcej. Starczy mi to, co mam." Panie, uwolnij mnie od nadmiernego pożądania rzeczy, które i tak nie dają mi prawdziwego zadowolenia. Uwolnij mnie od chciwości, ona mnie oszukuje, potęgując moją zachłanność. Mam dwoje oczu, cenniejszych od diamentów, usta i zdrowie, które jest bezcenną wartością. I to mi, Panie, wystarcza. Moje jest słońce na niebie i dach nad głową. Moje ręce zajęte są pracą. Mam dom i nakryty stół. A wokół tylu ludzi, bym ich kochał. Panie, to mi wystarcza. Rozdział IV Pogodzić się z życiem Życie ludzkie jest czymś szczególnym, zagadkowym, niepojętym. Bywają dni słoneczne, wszystko wiedzie się wtedy jak najlepiej i nawet nie wiesz dlaczego. Życie ukazuje się ze swojej najlepszej strony. Praca udaje ci się, wszystko idzie ci jak z płatka. Otoczenie jest miłe i uprzejme. Dziwisz się, co jest powodem tego wszystkiego. Może dobrze wyspałeś się. A może znalazłeś dobrego człowieka, jesteś zrozumiany i czujesz się błogo. Budzi się pragnienie: by tak pozostało! I tu nagle, jak piorun z jasnego nieba, wszystko odwraca się nagle do góry nogami. Czarna chmura zakrywa słońce twej radości, spokoju i zadowolenia. Ogarnia cię głęboki smutek. Masz wrażenie, że otoczenie zaczyna stronić od Ciebie. Nawet drobiazgi wytrącają cię z równowagi, stając się powodem narzekania, gderania, zazdrości i oskarżeń. Jesteś przekonany, że ta koszmarna noc będzie ciągnąć się w nieskończoność - i nie wiesz dlaczego. Może jesteś przemęczony. Nie wiesz, dlaczego tak się dzieje? Człowiek jest cząstką całej natury, wraz z wiosną i jesienią, z ciepłem lata i z mrozami zimy. Podlega rytmowi przypływu i odpływu, niby morze. Ludzkie istnienie, to nieustanne powtarzanie się procesów życia i śmierci. Uświadamiając sobie to wszystko, możesz ufnie i odważnie pójść dalej, naprzód, świadom że po każdej nocy rodzi się poranek nowego dnia! Świadoma akceptacja warunków ludzkiego życia, odważne "tak" wobec codziennego zmagania się, ostatecznie doprowadza cię do osiągnięcia większej głębi i radości życia. "Zaakceptuj twoje życie! Siedzisz przecież we "własnej skórze", a w innej już nie sposób ci się narodzić." Żeby być choć trochę szczęśliwym i zaznać choć nieco nieba na ziemi, trzeba pogodzić się z życiem, z własnym życiem takim, jakim ono jest. Musisz zawrzeć pokój z twoją pracą, pokój z możliwościami twego portfela, pokój z twoją twarzą, której wyglądu przecież nie wybierałeś. Pokój z otoczeniem, z ludzkimi wadami i słabościami. Pokój z mężem, z żoną. Zdajesz sobie chyba sprawę z tego, że nie jesteś idealny. Często sam stwarzasz sobie problemy. Najmniejsza trudność, a już ponoszą cię nerwy. Owszem, problemy muszą być rozwiązane. Jeżeli będziesz je tłamsić w sobie, zatrują twoje wnętrze. Istnieją jednak trudności nieuchronnie występujące w życiu, w małżeństwie, w wychowaniu dzieci, we współżyciu z innymi. W pracy, w dążeniu do pełnego człowieczeństwa. Trzeba się na te trudności z odwagą zgodzić. Jeżeli będziesz chciał uciekać przed nimi - dogonią cię i jeszcze bardziej będą cię gnębiły. Spotykałem wielu ludzi, każdy z nich był inny. Wysłuchiwałem najintymniejszych ich zwierzeń. Żaden z nich nie zaznał uśmiechu losu i pełnego szczęścia. Każdego przygniatało niepowodzenie, ciężar trosk i krwawiła rana serca. Wierzący nazywali to krzyżem, inni brakiem szczęścia. Niektórzy z nich mimo doświadczeń i cierpienia, pozostali radosnymi i szczęśliwymi ludźmi. Inni załamywali się, kiedy spadły na nich troski i niepowodzenia. Zniechęceni, rezygnowali z walki. "Słońce nie omija nikogo. Nie ominie ono i ciebie, chyba, żebyś się skrył w cieniu." "Jestem u kresu sił!" - woła ktoś rozpaczliwie przez telefon. - "Najlepiej będzie, jeżeli odbiorę sobie życie!". Pytam wtedy ostrożnie o nazwisko i o przyczynę załamania. - "Nie mogę rozmawiać" - szepce - "jestem w biurze, są inni koledzy...". Słyszę ich głosy. A po krótkiej ciszy słowa: "Marnuję życie moje i innych. Żyję zbyt materialistycznie. Zagubiłem Boga...". Była druga po południu. Przepiękny, słoneczny dzień. Tylko cieszyć się życiem! Tymczasem gdzieś, w wielkim biurze, gdzie zarabia się dużo pieniędzy, na krześle przy biurku siedział człowiek śmiertelnie nieszczęśliwy - "człowiek-trup". Po rozmowie z nim miałem uczucie, że ten człowiek nagle "obudził się", dotknęła go łaska. Ten jaśniejący słońcem dzień, stał się porankiem jego "zmartwychwstania". Owo doświadczenie było dlań błogosławieństwem. Nie znam nazwiska tego człowieka, jestem przekonany, że wejdzie on na nową drogę, może okrężnie, ale ostatecznie odnajdzie Boga. A wówczas znów odczuje ciepło słońca. Człowieku, nie wolno ci być nieszczęśliwym. Twoje nieszczęście czyni innych nieszczęśliwymi. Sam stwarzasz sobie dużo trosk. Owszem, czasem bywają istotnie powody smutku. Ktoś ci bliski ciężko, a może nieuleczalnie choruje. Ty cierpisz z tego powodu i słusznie. Ale co innego, kiedy załamujesz się z powodu codziennych drobiazgów i zakwaszasz sobie życie. Powiedziano ci jedno "ostre" słowo, plama zrobiła się na ubraniu, nie pochwalono ciebie, nagana zdawała ci się zbyt nietaktowna, mąż nie był miły jak zawsze, bez entuzjazmu wziął cię w ramiona, twoja żona chłodno, nie z takim wdziękiem i przymilnością jak zwykle witała cię gdyś wracał z pracy... Zgadzam się z tym, że małe sprawy i drobiazgi mogą nas zranić, nie wolno ich jednak wyolbrzymiać i przypisywać im tak wielkiego znaczenia, którego w rzeczywistości nie posiadają. Takie postępowanie stwarza atmosferę drażliwości i napięcia w twoim otoczeniu. A tego nie wypada ci robić. Nie czyń siebie nieszczęśliwym, przez to nikogo nie uszczęśliwisz. Przecież zadaniem twego życia jest uszczęśliwiać innych. Gdy masz wrażenie, że ciężar życia cię przygniata, pomyśl wtedy o owym klaunie, który śmiejąc się, grał na skrzypcach, choć jego serce łkało bólem, aby tylko pocieszyć bólem zranione ludzkie serca. Ów klaun znał głęboką tajemnicę ludzkiego bólu. "Oczami, które płakały szczerymi łzami, widzisz wszystko inaczej i lepiej." Prędzej, czy później życie twoje zderzy się z "poprzeczną belką", która naznaczy je krzyżem. Może to będzie choroba, śmierć, jakieś nieszczęście osobiste, lub kogoś bliskiego. Może ktoś cię oszuka, zawiedzie mąż, lub żona. Będą cię śledzić, działać przeciw tobie, pragnąc cię wykończyć. Będziesz bliski kresu wytrzymałości. Krzyż jest czymś realnym w życiu każdego człowieka, tylko, że bywa coraz mniej ludzi przygotowanych na spotkanie z nim i pogodzenie się dźwigania go. Nie ma wyboru! Albo go podejmiesz, albo on złamie cię. Krzyż doświadczeń można tylko wtedy dźwigać, kiedy zrozumiesz jego głęboki sens. Krzyż przypomni ci całą nagą prawdę o człowieku, o tobie: że jesteś biedny, słaby, ułomny. Krzyż wyzwoli cię od wszystkiego, co grozi zatraceniem prawdziwie ludzkich wartości. Krzyż jest jakby anteną, przekazującą ci boże natchnienie, boże informacje. On nie usunie ci twoich cierpień, ale dopomoże zrozumieć ich sens. Dzięki niemu odzyskasz zdolność bycia człowiekiem. "Nie próbuj z twego życia wykreślić krzyża. Wykreślisz go - on cię złamie." Na drzwiach, którymi zamykasz przeszłość, niech będzie widniało jedno słowo: Przebaczenie. Pomyślmy tylko jak ludzie postępują, jak wygląda ich wzajemne postępowanie, co ludzie od ludzi muszą znosić, wtedy zrozumiemy, że pokój może nastąpić tylko przez pojednanie. Każde słowo, każdy gest naznaczone pojednaniem przynosi pokój. Poznałem wielu ludzi i wsłuchiwałem się w tajemnice przez nich wyznawane. Dlatego jestem przekonany, że nie ma dwóch tych samych ludzi, tych samych osobowości. Każdy człowiek jest inny. On żyje, czuje, myśli i realizuje swoją indywidualność, w sposób zawsze niedostępny dla mnie. W tym tkwi źródło nieuniknionych zakłóceń w międzyludzkich kontaktach, tarć, napięć i sprzeczek. Moje wspólne życie z kimś drugim dopiero wtedy jest możliwe, jeżeli będę przekonany o inności tego drugiego i gotowy do wybaczania tych rozdźwięków, które z tej inności pochodzą. Obrączka ślubna jest znakiem miłości i wierności. Niestety, czasem miłość i wierność mogą się w burzę zamienić. W każdym małżeństwie nadejść mogą dni bardzo krytyczne, kiedy wydaje się, że wszystko już stracone. Nieraz przez głupotę czy zazdrość nastąpi rozłam. Szczeliną wlewa się w twe serce i twój dom ciemna noc... Wówczas pozostaje jedyny ratunek - otwarcie się na światło przez pojednanie w przebaczeniu. "Nigdy nie jest za późno na pojednanie, gdyż nigdy nie jest za późno, by kochać, i nigdy nie jest za późno, by być szczęśliwym." Słońce na niebie ludzkiego życia mogą zasłonić chmury nieufności, mgła nieuczciwości, podejrzliwości, hipokryzja, noc złości i nienawiści. Słońce naszego życia przesłaniają też mury wysoko wzniesione pomiędzy człowiekiem, a człowiekiem. Mury niewidzialne, rosnące w naszych mieszkaniach, w rodzinnym kręgu. Na wszystkie spusty są zamknięte drzwi przed tymi, których widzieć i słyszeć nie chcemy. Pojednanie - jedyna ręka, która cierpliwie może rozproszyć te ciemne chmury. Pojednanie - pierwszy blask poranka, usuwający ciemności nocy. Pojednanie - jedyny klucz otwierający nieprzejednanie zamknięte drzwi. "Masz dwie ręce. Wyciągnij jedną na prawo, drugą na lewo i połącz rozdzielonych pojednaniem." Odwiedziłem pewnego chorego w klinice. Siedział pochylony. Płuca jego były bardzo zniszczone chorobą. Wiele lat przepracował przy piecu hutniczym, bez żadnej ochrony, nawet bez maski na twarzy, po prostu połykał płomienie wydobywające się z hutniczego pieca. Teraz nad jego szpitalnym łóżkiem wisiały przewody z tlenem. Tlen - powiedział chory - jest wielkim dobrodziejstwem. Naraz uświadomiłem sobie, że codziennie korzystam z tego dobrodziejstwa, nie myśląc nawet o tym. Chory uśmiechając się dodał: - Mam tu piękne widoki. Patrząc za okno, widział tylko wierzchołki drzew, nieco chmur i skrawek błękitu nieba. - Ci, którzy tutaj troszczą się o mnie, są bardzo dobrzy - dodał. A kiedy już zabierałem się do odejścia powiedział: - Tak, wszystko będzie w porządku... A wiedział, że jego płuca już nigdy nie będą zdrowe... Ten chory człowiek pobudził mnie do głębokiej refleksji. Będąc nieuleczalnie chorym nie wpadł w pesymizm. Wszędzie umiał dojrzeć tylko to, co dobre. Jak to możliwe? Dzięki niemu zrozumiałem jak, mimo tak wielkich trudności, zachować pogodę ducha, sens i pragnienie życia. Dzień po dniu, godzina po godzinie, czy to na wsiach, czy to w miastach, w szpitalach, albo gdzieś na ulicach, ludzie, w głębokiej boleści, ukrywając twarze w dłoniach, opłakują śmierć kogoś bliskiego. Rodzą się bolesne pytania: Dlaczego tak trzeba cierpieć? Dlaczego ten paraliż? Dlaczego ten rak, ten wypadek? Dlaczego tak młodo trzeba umierać? Dlaczego... Dlaczego? Zastanawiając się nad śmiercią innych i nad moją własną, nad cierpieniem niewinnych ludzi, natrafiam na zagadkę, zderzam się z tajemnicą. Można usiłować zapomnieć o tym wszystkim i więcej nad tym nie zastanawiać się, jakby te problemy nie istniały. Jak długo jednak jestem przy zdrowych zmysłach i w piersi bije mi serce, problemy te będą mnie "prześladować". Kiedy nadejdzie godzina, że i mnie ogarnie noc cierpienia i śmierci, nie pozostanie mi nic innego, jak ufnie powiedzieć "tak", wobec wszystkiego co ma mnie spotkać. Chciałbym w ową godzinę modlić się, chciałbym wtedy wołać do Boga: "Panie, dlaczego gasisz słońce, któreś sam zapalił?". Jestem przekonany, że wtedy poznam sercem wszystko, czego własnym rozumowaniem nie byłem w stanie nigdy pojąć. "Dlaczego milczeć na temat śmierci? Od niej możemy się uczyć żyć spokojnie i w zadowoleniu." Zaczyna się jesień. Widać to w ogrodzie, po drzewach i krzewach. Wyczuwam ją w powietrzu i odczuwam we własnych kościach. Nieodwołalnie minęło lato. Nie wyrosło jeszcze żadne ziele przeciw jesieni. Lecz i jesień ma swój powab, czaruje oko bogactwem kolorów. Ostatnie radości ludzkiego życia są spokojniejsze, za to głębsze. Ze spokojem czekam na jesień mego życia. "Rzucone w glebę ziarna nie widzą swych kłosów." Przeznaczeniem wszystkiego, co daje życie, jest umieranie. Ziarno zboża, sadzonka ziemniaka, pestka owocu i każde inne nasienie, z którego powstaje życie umiera, zostaje odrzucone i zapomniane. Każdy dobry człowiek musi również o tym pamiętać, że "umiera" dla dobra, któremu dał początek, które powołał do życia, do istnienia. W ciszy bywa "odsunięty", stał się "zbytecznym". Pogodzenie się z tą rzeczywistością jest prawdziwą sztuką i potrzeba na to mądrości życia. W tym pełnym tak na owo "umieranie", jest ukryty najpiękniejszy owoc - owoc głębokiej radości życia w pokoju. Rozdział V Błogosławieni, którzy unikają przemocy Błogosławieni, którzy nie są żądni władzy i brzydzą się przemocą. Oni wiedzą, że ludzkie ręce mają być wyciągnięte do zgody, a nie zaciśnięte w pięść, by grozić i bić. Błogosławieni, którzy unikają przemocy, przeciwstawiając się rozkazom technokratów i normom społeczeństwa, nie znającego miary w konsumpcji. Błogosławieni, którzy stają po stronie słabych, uciśnionych, wyzyskiwanych i razem z nimi nieustannie występują przeciw nadużyciu władzy i siły. Błogosławieni, którzy unikając przemocy, usuwają gwałt a wprowadzają przyjaźń i miłość. Unikający przemocy są podobni do wody w potoku, która ściera kanciaste kamienie. Zaokrąglone, toczą się dalej, porwane prądem dobroci. Łagodnym gwałtem zdobywają ludzkie serca. Aby stać się człowiekiem, nie hołdującym przemocy - trzeba przejść przez "wewnętrzną pustynię", która oczyszcza ludzkie serce. Jeżeli pozostaniesz łagodny, to w oczach "wielkich" i "mocnych" tego świata będziesz uchodził za głupca i przegranego. "Aby zadawać gwałt, trzeba uczyć się nienawidzieć. Być przeciwnikiem gwałtu, znaczy uczyć się kochać." Niestosowanie przemocy jest czymś więcej, aniżeli unikaniem gwałtu. Niestosowanie przemocy polega na rozeznaniu, gdzie właściwie tkwi zło. Kto widzi zło tylko w systemach, strukturach i w innych ludziach, popełnia fundamentalny błąd w myśleniu. (Błąd) Zło tkwi o wiele głębiej: w ludzkim sercu. Człowiek nie dostrzega dziś drugiego człowieka, gardzi nim, nienawidzi i w końcu niszczy go. Jest tylko jedna taktyka niestosowania przemocy - taktyka miłości, która likwiduje zło w samym jego korzeniu. Zło tego świata tkwi w ludzkim sercu. Ono pobudza wolę do nienawiści, zabijania i niszczenia. Zło daje siłę do użycia broni, zrzucenia bomby, wystrzeliwania śmiercionośnych rakiet. Dobro na tym świecie podobne jest do maleńkiego ziarna w ludzkim sercu. Wzrasta w ciszy, bez gwałtu. Dojrzewa powoli, jeśli otrzyma nieco ludzkiego ciepła. Na świecie jest dużo dobrego ziarna, niestety, w świecie tak "zimnym", jak dzisiejszy, nie może ono wzrastać, rozkwitać i przynosić owocu. "Musimy uczyć się zwalczać zło, nie wyrządzając przy tym nikomu krzywdy, ani szkody." Nasz świat znalazł się w śmiertelnym, zatrutym kręgu. Zło wywołuje zło. Gwałt, rodzi gwałt. Niesprawiedliwość następuje po niesprawiedliwości. Szuka się tego, który pierwszy uderzył, nie po to, by mu wybaczyć, lecz by mu w dwójnasób oddać. Wszystko obraca się w świecie zatrutym nienawiścią. Nie do wiary! Naraz wkracza w historię ludzkości Ktoś, kto rozbija ten diabelski krąg, otwiera całkowicie nową drogę, drogę przebaczenia. Jezus wychodzi na spotkanie wroga ze słowem przebaczenia. Jego życie i śmierć dały poznać światu ogrom miłości i przebaczenia, i postawiły każde pokolenie wobec wyboru: przemoc, albo jej odrzucenie! Przebaczenie, albo zemsta! "Ciemności, nie usunie ciemność. Tego dokonać może tylko światło. Nienawiści nie uleczy nienawiść. Nienawiść uleczyć może tylko miłość." Jeśli ludzi uczyniłem swymi wrogami, wtedy już więcej nie mogę z nimi rozmawiać, zasiadać do stołu, razem z nimi mieszkać, pracować i żyć. Mogę tylko jedno - walczyć przeciw nim. "Możesz miażdżyć orzechy, nie wolno człowieka!" Dla pieniądza wykańcza się ludzi. Dla kariery "wykopuje" się innych. Oczernia się i opluwa przez zazdrość. Konkurencja zgniotła wielu żelaznymi kleszczami. Staraj się podchodzić do człowieka z subtelnością i bardzo delikatnie, gdyż można go łatwo "zranić". Obdzielaj ludzi chlebem dobroci. Bądź im ucieczką, przystanią i oazą. "Chcę przemienić świat dobrocią nie gwałtem. Szkoda mi ludzi." Ludzie gwałtowni niszczą wszystko, jak buldożery. Pchają się wszędzie. Miażdżą to, co delikatne, słabe, łatwe do zranienia. Codziennie ludzie stają się ich ofiarą. Na ludzkim szczęściu kładzie się zmora przemocy. Przemocy nie można uleczyć przemocą. Trzeba zaniechać gwałtu, przelewu krwi, zatamować strumienie łez. Odrzucić wszelki sposób zadawania cierpień i śmierci. Porzucić drogę wydeptaną przez poprzednie pokolenia, drogę wiary w przemoc, posiadania na wszelki sposób i prawo silniejszego. Dzisiaj trzeba nam obrać, wytyczyć nową drogę, drogę godną człowieka. Drogę prowadzącą ku światłu, choć przez ciemność. Długą i uciążliwą, drogę do miłości, aby radość z życia zakwitła niczym barwna tęcza na niebie naszej wioski, która nazywa się ziemią. "Zazwyczaj pierwsze uderzenie wymierzone przeciw drugiemu, to słowo." Bądź ostrożny w mówieniu o innym człowieku. Słowa mogą być groźną bronią, mogą zadać ciężkie rany drugiemu. Nie opluwaj nikogo zjadliwym językiem. Jedno twarde, cyniczne i kłamliwe słowo może zadać głęboką i długo bolącą ranę. Bądź taktowny i delikatny, gdy mówisz o innych. Dbaj o kulturę słowa! Jeśli twoje serce jest oazą dla ludzi, wtedy i twoje słowo będzie wodą, która uczyni płodną pustynię. Słowo jest cudownym darem danym ludziom przez Boga, aby mogli z sobą rozmawiać, wspólnie pracować i żyć. Słowo nie może być bronią, nie może zadawać ran. Pozwól, aby Bóg mieszkał w twoim słowie, a ono będzie wtedy światłem, życiem i miłością. "Życie jest zbyt krótkie, a świat o wiele za mały, aby z nich uczynić pole walki!" Nasze społeczne życie jest zimne i twarde. Mowa nasza pełna pogróżek i gwałtu. Protestujemy. Rozkazujemy. Tyranizujemy. Tymczasem świat potrzebuje ciepła, dobroci, łagodności. Z tym większą subtelnością będziesz podchodził do innych, im bardziej zdajesz sobie sprawę, jak delikatne są ludzkie sprawy i jak samotnie czują się ludzie. "Bądź łagodny i pełen dobroci! Nie zmrażaj nikogo chłodnym, zimnym traktowaniem go." Nie być gwałtownym, to znaczy więcej niż być miłym. Trzeba umieć przeciwstawiać się każdej niesprawiedliwości, każdemu wyzyskowi, każdej korupcji. Być wolnym od gwałtu, to nie tylko nie zabijać, nie torturować, ale i nie wyzyskiwać drugiego człowieka. To upominanie się o prawa mniejszości, ubogich i słabych, o zmianę nieludzkich, pełnych ucisku struktur społecznych, nadając im prawdziwe ludzkie oblicze. "Dziel się twym chlebem z innymi, będzie smaczniejszy. Dziel się twym szczęściem, będziesz szczęśliwszy." Powszechnie wiadomo, że miliony ludzi cierpią głód. Nie mogą pracować, gdyż nie mają co jeść. Chorują z głodu. Umierają zbyt młodo, z wycieńczenia. Jak na to reagujemy my, ludzie mający suto nakryte stoły, pełne bufety i miękkie łóżka? Pogodziliśmy się z tym największym skandalem dwudziestego wieku? Czy budzi się w nas współczucie? Poruszamy ten temat w naszych rozmowach? Nic tutaj nie pomoże przerażenie, niczego nie dokona współczucie i gadanina. Zwalanie win na innych - to ucieczka od problemu. Z głodującymi trzeba nam się dzielić tym, co mamy! Chcąc po ludzku żyć, trzeba nam zmienić sposób swojego bytowania. Wypracować nowy styl życia. Trzeba nam więcej cenić wartości nadrzędne, niż pieniądze i wygodnictwo. Chcąc się po bratersku dzielić, trzeba najpierw nauczyć się po bratersku żyć. "Wszelką broń świata trzeba złożyć w ręce Franciszka z Asyżu, wtedy cała ludzkość będzie mogła nie odczuwać zagrożenia i spokojnie spać." Podczas wojny ludzie są zdolni do wielkich poświęceń, gotowi na każdą ofiarę. Znoszą niedostatek i głód, oddają pieniądze i życie. Jaki tego wszystkiego owoc? Miliony trupów i kalek, tysiące miast i wsi w gruzach. Dlaczego wojna daje ludziom siły do wielkich ofiar, a pokój nie może nakłonić nawet do małych wyrzeczeń, do przyjścia z pomocą najbardziej potrzebującym? Rozdział VI Tylko miłość czyni cię człowiekiem Miłość nie jest żadnym luksusem dla uczciwego, subtelnego człowieka. Miłości nie można przyrównywać do sentymentalizmu i jałmużny. Miłość nie ma nic wspólnego z solidarnością pomiędzy rządzącymi grupami i partiami. Miłość, znaczy kochać. Kocha się ludzi, a nie systemy, partie i struktury. Trzeba umieć kochać ludzi nie w oderwaniu od rzeczywistości, ale tych konkretnych, tych obok ciebie. Także tego człowieka, który przychodzi do twego mieszkania na ekranie telewizora, który cierpi głód, jest uciskany, wyzyskiwany i bity. Miłość zakłada wprowadzenie w życie tego, co dzisiaj staje się niemodne: skromność, umiejętność rezygnowania z pewnych rzeczy, przyjaźń, dobroć i wierność. Miłość to coś więcej, niż dawanie z bogactwa i dobrobytu. Ekonomia miłości opiera się na zasadzie dawania więcej aniżeli się posiada. Kochać - to dawać siebie samego. Czym jestem bez miłości? Niczym! "Bez miłości jestem wielkim zerem!" Gdybyś stanął nawet na księżycu, a miłości byś nie miał - nie masz pojęcia o słońcu. Gdybyś poznał wszystkie tajemnice morza, a miłości byś nie miał - w twoich oczach nie zaświeci żadna gwiazda. Gdybyś posiadł bogactwa całego świata, a miłości byś nie miał - twoje serce stanie się "kamieniem". Gdybyś usłyszał twe imię wymawiane w językach wszystkich narodów świata, a miłości byś nie miał - będziesz tylko żywym trupem. Bez miłości jesteś umarłą istotą. Możesz być najuboższym, najsłabszym i najgrzeszniejszym spośród ludzi, ale jeśli masz miłość, możesz żyć. Możesz być przygnębiony zawodem, niepowodzeniem, chorobą, jeśli masz miłość, możesz się ostać. Możesz nie posiadać nawet wielkiego domu, tylko skromny dach nad głową, jeśli masz miłość - wszędzie jesteś u siebie. Możesz nie mieć żadnej posiadłości, ani konta w banku, jeśli masz miłość, jesteś bardzo bogaty. Jeśli w tobie jest miłość - masz serce, masz Boga. "Z miłością ma się tak, jak ze słońcem. Kto ma słońce, temu może dużo jeszcze brakować. Kto słońca nie ma, temu brakuje wszystkiego." Dla wielu słońce jest czymś normalnym, zwyczajnym. A ono dzień po dniu dokonuje cudów. Daje mi światło i ciepło. Przenika chmury, aby mnie zobaczyć i powiedzieć "dzień dobry". Podczas nocy, na drugiej półkuli ziemi, znowu niestrudzenie obdarza ludzi ciepłem i światłem. Usuń słońce, a zapanuje ciemność i chłód. Podobnie ma się i z miłością. Gdy wschodzi słońce miłości na horyzoncie ludzkiego życia, ogarnia nas ciepło i promienny nastrój. To, że kocham, nie wyklucza, że może mi jeszcze sporo rzeczy brakować. Gdy znika światło miłości - jego miejsce zajmują ponure cienie, czarna rozpacz i samotność. "Kwiat potrzebuje słońca, aby być kwiatem. Człowiek, aby być człowiekiem, potrzebuje miłości." Jak kropla wody daje kwiatu siłę, by podniósł się z omdlenia, tak odrobina miłości może uleczyć człowieka, dopomóc mu odzyskać utraconą odwagę życia. Miłość, to pełna wyczucia, pomysłowa i uważna troska o człowieka. Najpierw o najbliższych, którzy zostali powierzeni moim staraniom; ci z którymi mieszkam pod jednym dachem; z którymi współpracuję każdego dnia; z którymi odbywam tę samą drogę; a także ci, z którymi pracuję, raduję się i bawię. Troszcząc się o drugiego człowieka, wyzbywam się powoli mojej egoistycznej ciasnoty. Myśląc nieustannie o sobie, można dostać "egoistycznego bzika". Mój bliźni, to człowiek, który czeka na moją miłość, który potrzebuje mego uznania i mojej przyjaźni. To człowiek, któremu każdego dnia mogę na nowo pomóc jednym życzliwym spojrzeniem, dobrym słowem, serdecznym uściskiem dłoni. Mój bliźni nie mieszka poza górami, po tamtej stronie morza. On jest tutaj! Dlaczego szukam go gdzieś daleko?! "Tylko woda może przemienić pustynię. Woda jest życiem. Miłość jest wodą, dającą życie!" Nasze społeczeństwa chorują na ciężki zawał serca. Kwalifikują się do intensywnej terapii. Potrzebują zastrzyku: surowicy miłości. W naszym sztucznym modelowaniu świata popełniono wielki błąd. Zapomniano o czymś istotnym, fundamentalnym, czego niczym zastąpić niepodobna. Wydano społeczne prawa, otwarto biura socjalne, zorganizowano społeczne komitety pomocy. Zapomniano tylko, że to wszystko będzie bezcelowe, jeśli za stosem akt nie będzie czuło się ludzkiego, dobrego serca. Zapomniano o najistotniejszym, społecznym czynniku - o miłości. Miłość jest fundamentem szczęśliwego, ludzkiego współżycia. Tam, gdzie jest miejsce dla serca - miłości, tam człowiek, ten zwykły człowiek znajduje się w centrum zainteresowania. Wszędzie, gdzie ludzie wspólnie żyją, mieszkają i pracują, tam człowiek zawsze powinien być w centrum życia społecznego, politycznego i ekonomicznego. Tylko miłość czyni ciebie wolnym. Absolutna wolność, to wolność silniejszego, wolność dżungli. Największą ludzką wartością nie jest wolność, ale miłość. Jesteś wolny, kiedy nie jesteś spętany żądzą i kajdanami egoistycznego "ja". Wolność może płynąć tylko z miłości. "|Cienka miłość widzi wszędzie |grube błędy." Miłość jest zawsze nieco "ślepa", nie dostrzega błędów innych ludzi. Skoro tylko zanika miłość i przyjaźń, kończy się też i ta sympatyczna "ślepota". Wtedy i oczy zaczynają "czarować", a w końcu widzi się tylko błędy i plamy, dziury i braki, upadki i ułomności... samo tylko zło... Często zapytuję samego siebie: dlaczego ludzie nie trwają w miłości? Dlaczego przychodzi im to tak trudno? Mam wrażenie, a raczej jestem przekonany, że zbyt łatwo okłamujemy się. Przysięgamy kochać innych, a właściwie kochamy samych siebie, nasze własne ja. Wymagamy za dużo od innych. Ten drugi powinien być uprzejmy, podziwiać nas, nosić nas na rękach, rozumieć nas, skoczyć dla nas w ogień. Ten drugi powinien być zawsze zadowolony, wolny od jakichkolwiek słabości. Biada, jeśli nas ktoś usiłuje krytykować. Mały zawód i załamujemy się. Nie myślimy za to wcale o tym, ile dłużni jesteśmy drugiemu człowiekowi, czym powinniśmy lub moglibyśmy go obdarzyć. Nie mów zbyt pospiesznie: "Ty mnie nie kochasz", zanim nie spełniłeś (łaś) tego, czym powinieneś (aś) tego drugiego (tej drugiej) obdarzyć. "Ludzi zdobywa się tylko miłością, bez miłości odpychasz ich od siebie!" Ludzie nie zostali po omacku rzuceni na naszą planetę. Człowiek został zawierzony człowiekowi. Pierwszym i fundamentalnym prawem ludzi, jest prawo do miłości. Każdy człowiek, przychodzący na ten świat ma niezaprzeczalne prawo do ojca i matki. Prawo do rodziny, do ludzkiego ciepła, prawo do bezpieczeństwa. Proces stawania się człowiekiem rozpoczyna się już w łonie matki. Człowiek może się rozwijać naprawdę po ludzku, prawidłowo, tylko wtedy, gdy kocha i jest kochany. "Jeśli człowiek dzięki miłości staje się znowu dla drugiego człowiekiem wtedy niebo rozwiera się nad ziemią." Młody ptak wyrzucony z gniazda, umiera. Dziecko, które nie doznało uścisku miłości, "zamarza". Człowiek, by stać się człowiekiem, potrzebuje ciepła i miłości. Gdy kocha się ludzi dlatego, że są "godni miłości", kończy się to fiaskiem. Ludzie jako tacy, nie zawsze są godni miłości. Wrogom przebaczać, lubić przeciwnika, za zło odpłacać dobrem - to wszystko byłoby ponad ludzkie siły, gdyby nie było głębszych ku temu motywów. Bóg jest Miłością. Jest to zaskakująca i niewyobrażalna Nowina, która przychodzi do nas w nowej książce, dla naszych czasów; w starej Ewangelii, która opowiada o Boskim Człowieczeństwie. Jest to najbardziej boska i ludzka Nowina wszystkich czasów. Jest ona wielkim kontrastem wobec bieżących ideologii. Ewangelia nie jest żadną nauką, ona jest życiem. W ludzkim ciele, w ludzkim Sercu Osoby Jezusa z Nazaretu, Boska Miłość stała się widoczną, dotykalną i odczuwalną. Bóg staje się człowiekiem, aby człowiek przez miłość stał się człowiekiem dla drugiego. W Jezusie objawia się "praźródło" dobroci. W Jezusie wybrał Bóg człowieka i stawia go w centrum swych Boskich "zainteresowań". W Jezusie, Bóg opowiada się po stronie biednych, słabych i bezbronnych. W Nim Miłość Boga stała się Człowiekiem. Ewangelia Miłości jest czymś "szaleńczym". Kto wkroczył na drogę tej Miłości, wycofuje się z pozycji siły, wyzbywa się zarozumiałości i pragnie służyć innym. Ewangelia jest zwiastowaniem Miłości, która cierpi, która jest znaczona "szaleństwem" Krzyża. Bóg jest obecny w każdym człowieku, który jest ci przychylny, dla którego jesteś wart trudu, który z tobą idzie i pozostaje, kiedy zapada wieczór. Bóg patrzy na ciebie życzliwym okiem człowieka, który cię rozumie. Bóg jest obecny w każdym słowie, które cię pociesza i podtrzymuje. On jest obecny w dłoni złożonej na twym ramieniu, która dodaje ci odwagi i dobrotliwie wskazuje kierunek, jeśli wstąpiłeś na niewłaściwą drogę. Bóg jest obecny w ustach, które cię z miłością całują. W serdecznym objęciu ludzkich ramion, czujesz ciepło Boskiego Serca. Ludzie potrafią sensownie mówić o Bogu i wzajemnie się rozumieć, jeśli w ich sercach mieszka Boża Miłość. "Miłość nie jest ludzkim wynalazkiem - Bóg wynalazł miłość. Rozdział VII Żyć w przyjaźni z naturą Kochany człowieku, w twoje ręce złożono wszystko. Życie wszelakich istot zostało tobie zawierzone. Mógłbyś być ogrodnikiem w raju współczesnego świata, w którym śliczne kwiaty rozkwitałyby ci za darmo. Niestety, twoje ręce i nogi zamieniłeś w ogromne, techniczne potwory, niosące śmierć naturze, aby sobie stawiać pomniki ze stali i betonu, na swoją cześć i chwałę. Zniszczyłeś naturę i teraz siedzisz wśród tysięcy twoich martwych tworów, jak trup, szukając w pełnej trwogi rozterce pastylek, aby móc żyć. "|Zatruty umysł i |zatruta dusza współczesnego człowieka to przyczyna zatrucia i zanieczyszczenia środowiska." Płacz, Matko Ziemio, z niezmiernego bólu i zgryzoty nad losem życia, które wydałaś w przytulnej ciszy, ogrzewałaś je w swym łonie. Byłaś płodną krociem milionów roślin. Miliony istnień baraszkowały na twojej powierzchni, w zieleni trawy i na dnie oceanów. Mnogość ptaków, motyli i różnych owadów, za twoim pozwoleniem, igrało wśród lasów i łąk, tańcząc swobodnie w bezmiernej przestrzeni. Płacz, Matko Ziemio, nad hańbą, którą człowiek ci zgotował. On jest sprawcą rabunkowej gospodarki surowcami, które potrzebowały milionów lat, aby ukształtować się w twoim łonie. Człowiek w łapczywym pośpiechu plądruje bogactwa ziemi aż do ostateczności, i w taki sposób roztrwoni dziedzictwo swych dzieci i wnuków. Płacz, Matko Ziemio, z wielkiej zgryzoty nad stanem, do którego doprowadził cię przewrotny, współczesny człowiek. Ziemia nasza jest cudownym miejscem zamieszkania. Człowiek powinien być królem przyrody, natomiast w żadnym wypadku rabusiem. Między wszystkim, co żyje, istnieje bliska, pełna tajemnicy współzależność. Ludzie, zwierzęta i drzewa oddychają tym samym powietrzem, żyją pod jednym niebem, ogrzewają ich promienie słońca i żywią się owocami tej samej Matki-Ziemi. Wszelka dewastacja natury jest równocześnie skierowaną przeciw człowiekowi. Złe traktowanie i trzebienie zwierząt, jest również przestępstwem wobec człowieka. To, co dzisiaj dzieje się ze zwierzętami, jutro może spotkać i człowieka. Kto niweczy naturalną równowagę na naszej ziemi, ten z tego cudnego miejsca zamieszkania, jakim jest ziemia, czyni niebezpieczną pustynię. Także zwierzęta, które nie mogą protestować, wołają wszystkimi językami o swoje prawa. "Człowiek, który potrafi rozmawiać z drzewem, nie potrzebuje psychiatry. Niestety, sporo ludzi sądzi inaczej." Sądziłem, że dobrze znam drzewa jabłoni i gruszy, aż do dnia, kiedy przekonałem się o cudzie. Jedno i drugie drzewo stało na tym samym gruncie, oddychało tym samym powietrzem, wznosiły swe "głowy" ku temu samemu słońcu oraz skrapiał je ten sam deszcz. A jednak, jedno z nich rodziło jabłka, a drugie oddalone o 10 metrów od pierwszego, rodziło gruszki. "Całkiem normalnie" - mówili ludzie. Ja natomiast nie dowierzałem mym oczom. Co czerpały drzewa z tej samej ziemi, z tego samego powietrza, z tego samego słońca i deszczu, że jedno rodzi jabłka, a drugie gruszki? Owoce te różnią się przecież formą, kolorem, smakiem i wonią. Takiego cudu jeszcze nie widziałem. Pragniesz być w "przyjaźni" z drzewem, wtedy patrz uważnie na co ono pragnie zwrócić twoją uwagę. Zobaczysz jego bogactwo i ubóstwo zarazem. Wiosną, jego wzrastanie i kwitnięcie, latem owoce, jesienią umieranie, zimą śmierć. Chcąc być w przyjaźni z drzewem, nie targnij się na jego korzenie - zadałbyś mu śmierć i to na zawsze. Podobnie dzieje się i z człowiekiem. Jak powstają gałęzie drzewa? Głęboko w ziemi, duże i mnóstwo małych korzeni szuka dla nich pokarmu. Dzięki nim drzewo może się rozwijać i rosnąć. "Kwiaty kwitną nawet wtedy, kiedy nikt im się nie przygląda. Drzewa rodzą owoce, nie pytając, kto będzie je spożywał." Twój kalendarz zapchany jest terminami. Gorączkowo pędzisz z jednego zebrania na drugie. Czujesz się znużony życiem, zamykasz się w ciasnym świecie spraw, którym często przypisujesz przesadnie dużą wartość... i niekoniecznych... Idź do lasu! Tam wiosna, drzewa czekają na ciebie, wspaniałe, milcząc, żyją z soków ziemi i w ciszy. Idź do lasu, tam śpiewają ci ptaki; połóż się pod drzewem i zażywaj błogiej bezczynności. Przyjdą ci wtedy do głowy najlepsze myśli i ogarną najpiękniejsze marzenia. Pierzchną problemy jakie cię gnębią, wśród ścian twojego mieszkania. Natura została obdarzona fantastyczną miłością. Dojrzysz ją, kiedy choć raz, w całkowitym spokoju, będziesz przyglądał się kwiatom. Droga cebulo, skąd wiesz, że nadeszła już wiosna? Przed rokiem przyniosłem cię do pokoju i położyłem na regale w cieniu książek. Przez cały rok leżałaś tam. Aż na raz zaczynasz rosnąć. Nie widziałaś słońca, nie otrzymałaś wody, niczego, poza miłym dla ciebie, moim spojrzeniem. I tu nagle zaczynasz wyrastać, aby mi obwieścić: jest wiosna! Kto w twym sercu zakodował tę "świadomość"? Pragnę podziękować "Temu Niewidzialnemu" za to, co w tobie zaprogramował; za to, że pozwala ci w ciszy tak intensywnie żyć. To wszystko, co dzieje się z tobą, to cud! Można przeprowadzić naukową analizę, nie wyeliminuje ona jednak faktu istnienia cudu. Nie zmieni również tej nowiny, którą mi przynosisz: jest wiosna! W naturę została wszczepiona tajemnica miłości. Znajduję w tym coś fantastycznego. Pomyśl, bicie mego serca powtarza się 100 tysięcy razy dziennie i to gratis. Nie do wiary! Każdego dnia oddycham 20 tysięcy razy i za te 137 metrów sześciennych powietrza, którego codziennie potrzebuję nikt mi nie wystawia rachunku. Wysiałem rzodkiewki, malusieńkie nasionka, ledwie mogłem je utrzymać pomiędzy palcami. Poszedłem spać. Rano wstałem, padał deszcz, później zaświeciło słońce. Zająłem się pracą i zapomniałem o rzodkiewkach. Przez trzy tygodnie "Ktoś" zajmował się nimi. Ten "Ktoś" przyjął z miłością rzodkiewki do łona ziemi i żywił je. Stały się większe o pięćset razy od nasiona, które posiałem w ziemię... Tygodniami mogliśmy kosztować wspaniałe, świeże rzodkiewki. Roślina przewyższa wszystkie chemiczne fabryki i laboratoria świata. Daje sobie radę ze skomplikowanymi reakcjami chemicznymi. W jaki sposób? Tej tajemnicy jeszcze nikt dotąd nie odkrył. Czasami zapytywałem samego siebie, czy znajdę człowieka, który by mógł zrobić mi źdźbło trawy. Znalazłem tylko ludzi, którzy mi objaśniali powstawanie źdźbła trawy i wymieniali jego składniki. Ktoś skonstruował mi wprawdzie nawet źdźbło trawy, niestety, była to martwa natura. Źdźbło trawy nie urzeka wiosny. Ma ono jednak tyle siły, że przedostaje się przez martwy asfalt. Nie jestem w stanie w jednym dniu przeobrazić pustyni. Mogę jednak zacząć, choćby jedną oazę. "Trzeba nam pójść nową drogą, zasianego ziarna." Każde zasiane ziarno jest bogate obietnicą, zawiera w sobie cały swoisty świat. Zapowiada kwitnące łany zbóż, stodoły pełne ziarna, chleb dla człowieka. Zasiane ziarno jest jak modlitwa człowieka nocą. Oddaje się tajemniczym siłom Matki-Ziemi, w której objęciu umiera, aby w płodności rozpocząć nowe życie. Ziarno w ziemi, wielka tajemnica życia i śmierci, ciszy i czułego zawierzenia. Zdaje się całkowicie na ciemność ziemi. Czuje ciepło słońca. Pije błogosławieństwo deszczu. Nie widzi kłosów, wierzy jednak w ich istnienie. Droga zasianego ziarna jest drogą do dojrzałości każdego człowieka. Czy nie zauważyłeś, że w naturze wszystko zwraca się ku słońcu? Najmniejsze, zasiane ziarenko zmierza w ciemności ziemi ku słońcu. Każde drzewo w lesie, choćby najbardziej zagęszczonym, wyciąga swoje ramiona-gałęzie w kierunku słońca. Każdy kwitnący kwiat otwiera swój kielich na słoneczne promienie. Natomiast człowiek odwrócił się od światła. Materia przesłoniła mu światło. Zagarnęła go całkowicie i wdarła się do jego wnętrza, zatruwając go chorobliwą żądzą posiadania pieniądza, władzy i bogactwa. Zdławiony został duch. Myślenie, czucie i mowa zatraciły właściwy kierunek. Wszelkie działanie zatruwa korupcja. Oto rany dzisiejszego, nowoczesnego, wysoko uprzemysłowionego świata. Tam, gdzie zabija się ducha, tam znieczulica opanowuje społeczeństwa, wybuchają mordercze konflikty i usycha korzeń ludzkiego życia. Tam, gdzie duch skazany na banicję, wkracza nieuchronnie poczucie beznadziejności, bezsensu i rodzą się desperackie zamiary pozbycia się życia. "Wszystko co żyje, szuka światła; to, co umiera, stacza się w ciemność. Dlaczego tylu ludzi żyje dzisiaj w ciemności?" Przed wejściem do ula, w słonecznym blasku, wygrzewały się dwie pszczółki. Uprzednio szalała gwałtowna burza. Zmiotła wszystkie kwiaty, a okolicę zamieniła w pustynię. - Dokąd mam teraz polecieć? - narzeka jedna. Wszędzie wielkie spustoszenie... - Kwiaty są silniejsze od burzy - powiada druga pszczółka. - Na pewno gdzieś pozostały jeszcze kwiaty, one potrzebują naszych odwiedzin. Lecę ich szukać. Przed laty, pewien młody człowiek, namalował mi obraz. W swej malarskiej wizji przedstawił zagładę naszej planety. Wstrząsający obraz! Gdzieś w dali płoną miasta bogatych. Ziemia rozstępuje się tworząc wielką szczelinę. W ciszy pełnej grozy, czterech chudych mężczyzn niesie trumnę z miasta bogatych. Przechodzą obok ubogich chat, w kierunku powstałej szczeliny. Na prawo płacze rozpacz-kobieta siedząca w kucki, unosząc kikuty rąk ku niebu. W centrum obrazu stoi ułuda nadziei: kwiat, którego łodyga jest mocno okaleczona. Umiera ostatni kwiat. Skonsternowani, wlepiamy wzrok w ruiny naszego świata. Jeżeli nasze serce jeszcze potrafi uwierzyć w światło i w miłość człowieka do człowieka, kwiat może ozdrowieć. Brakująca część łodygi może odrosnąć. Albowiem tam, gdzie rozkwita jeden kwiat, pewnego dnia mogą zakwitnąć ich tysiące. Rozdział VIII Sen o nowym świecie Kiedy gasną światła i cichnie zgiełk tego świata, wtedy widzimy gwiazdy i słyszymy znowu ciszę. Są też takie gwiazdy, które można dostrzec dopiero wtedy, kiedy zapadną najgłębsze ciemności. Fakt ten budzi nadzieję, że zawsze jest jakieś wyjście. Widzisz daleko. Patrzysz znowu w górę. "Kiedy wszystko tonie w ciemnościach kryzysu, wtedy |Dzieci |Światłości zapalają gwiazdy." Człowiek prowadzi człowieka do światła. Z tą pomocą ludzie są w stanie oswobodzić się z więzów i nienawiści. Przestają pokładać nadzieję w siłę lufy karabinu. Zadawalają się tylko tym, co najpotrzebniejsze; poprzestają na małym. Bez zapłaty umieją czynić dobrze. Nie potrzebują pałacu, by pięknie żyć, ani grubego portfela, by radośnie obchodzić święta. Umieją widzieć kwiaty, słuchać śpiewu ptaków, radować się beztrosko, jak dziecko i spokojnie zasnąć w fotelu. Kochani są ci ludzie, którzy wnoszą obfitość światła w domy miast i wsi. Potrzeba nam nowej wiosny, wiosny ducha i wiosny serca. Pisała mi młoda dziewczyna, że jest jakby umarła, bo nie widzi żadnego sensu w życiu. Mężczyzna użala się na brak spokoju w domu, ciągłe nieporozumienia z żoną i dziećmi. Rozmawiałem z kobietą, która myśli o samobójstwie, albowiem nie ma nikogo, komu byłaby potrzebna, dla kogo mogłaby żyć. Wielu, którzy nie doznali żadnej radości, kupują sobie przyjemności, jak benzynę do samochodu. Jesteśmy oszołomieni i przesyceni dobrobytem (na Zachodzie). Trzeba nam odrodzić się z nowym duchem i nowym sercem. Oczywiście nie za pomocą apteki z pigułkami, lecz dzięki owej tajemniczej sile, która drzemie w każdym ludzkim sercu. Umarłeś dla radości, miłości i szczęścia. Straciłeś wszelką wiarę w samego siebie i w ludzi, spróbuj odrzucić wszystko co ponure, brzydkie i ciemne. Wyzbądź się przygnębienia, braku odwagi i zniechęcenia do życia. Wyrusz w nowe jutro, promienne światłem, piękne powabem kwiatów i śpiewem ptaków. Zbudź się z zimowego snu smętnego bytowania i rozpocznij nową wiosnę. Powstań! Bóg wypisał zmartwychwstanie na liściach każdego drzewa, bezsprzecznie także i w twoim biednym sercu. "Wszyscy siedzimy w tej samej łodzi. Trzeba nam więc razem płynąć." Wszyscy ludzie - bracia, płyną razem na tym samym statku... Słońce uśmiecha się na niebie, ryby baraszkują w morzu. Wspaniały sen. Wszyscy ludzie - bracia, żyją na tym samym pokładzie, statku świata. Silni i słabi, czarni i biali, biedni i bogaci, wielcy i mali: ludzie, którzy razem płyną. Nikogo nie wyrzuci się za burtę, nikogo nie odstawia się na ląd! Na pokładzie tego statku każdy jest bezpieczny. Wspaniały sen! Dlaczego musiałem się zbudzić i zobaczyć czarną rzeczywistość: pijany statek bez steru, nieporządek. Dlaczego tak trudno znaleźć ludzi, którzy okazaliby serce innym! "Wszystko, co nie pochodzi z serca, nie dosięgnie serca drugiego człowieka." Przyjrzyj się w lustrze swemu obliczu! Za nim kryjesz się ty. Twoje oblicze jest zwierciadłem twego wnętrza. Jeśli twoje oblicze nie znosi uśmiechu, to znak, że tam wewnątrz, coś się zepsuło, że twoje serce choruje. Zimne oblicze sygnalizuje chłód serca. Ludzie o smutnym obliczu wnoszą smutek w życie innych. Uzdrów twe serce, niech uśmiech opromienia twe oblicze na ulicy, przy okienku, w biurze, przy pracy. Niech uśmiech będzie dla ciebie czymś normalnym. Tak po prostu. Więcej myśli się sercem niż rozumem. Na ludzi i rzeczy patrzy się raczej sercem. Na wszystko patrzy się sercem. Twoje odnoszenie się do otoczenia jest dyktowane sercem. Angażujesz się całym sobą we wszystko, co polubiło twoje serce. Ono decyduje o co będziesz się starał za wszelką cenę. Serce oświeca rozum, albo zanurza go w ciemnościach. Prawdziwą miarą serca jest miłość. Jedno, jedyne słowo lub gest mogą przemienić serce, jeśli istotnie tam trafią. Może to być zwykłe "przepraszam" lub fakt narodzin dziecka, kromka chleba podana z miłości czy gwiazda, która spada z nieba. Czy zdajesz sobie sprawę, jak mali, biedni i samotni są często ludzie? Tak łatwo można im dokuczyć i głęboko zranić ich uczucia. Tak wiele jest łez na świecie, a tak mało ludzi umiejących przyjść z pociechą. Największym bólem i smutkiem wypełnione jest to serce, które u nikogo nie znalazło zrozumienia. Czy wiesz, że dla niektórych ludzi życie stało się prawdziwą męką? Staraj się być łagodny. Uczyń wszystko, co tylko możliwe, aby zrozumieć drugiego człowieka, być mu pomocą i oparciem. Spróbuj dociec dlaczego odczuwa osamotnienie i cierpienie. Z wysokości swego samozadowolenia zejdź do tych, którzy są osamotnieni i cierpią, którzy są zagrożeni i nie znajdują ciepła opieki. Nie bądź nieczułą, ludzką istotą oraz nie sądź "twardo" nikogo. "Chcąc naprawić świat, trzeba najpierw rozpoczynać od siebie samego!" Każdy, kto choć stara się usuwać przeszkody, aby ludzie mogli iść naprzód i żyć, czyni nieskończenie więcej od tego, który na cały świat trąbi o przeszkodzie. Obwieszcza wszem i wobec, że koniecznie trzeba ją zlikwidować, sam jednak nic nie czyni w tym względzie; mało tego, jeszcze oskarża innych, że zawinili nie usuwając przeszkody. "Na pustyni nigdy nie będziesz zgubiony, jeśli uwierzysz, że znajdziesz oazę." Uwierzę w nową "Wiosnę Świata", kiedy każdy żołnierz, gdziekolwiek by nie walczył, rzuci swoją broń, i zawoła do wroga: - Człowieku, jestem ci bratem. Nie chcę cię zabijać, ani wyrządzić krzywdy. Wierzę w niezgłębiony ogrom naszych ludzkich możliwości. Może się zdarzyć, że bogacz nie będzie używał przemocy, porzuci swój majątek, pójdzie do biedaka i powie mu: - Człowieku, jesteś mi bliski, przebacz mi! Za dużo wziąłem dla siebie. Pragnę razem z tobą zasiąść do stołu i podzielić się z tobą chlebem na znak pokoju. Wierzę w ten cud, że człowiek powie do człowieka na ulicy, w domu, w mieście czy też na wsi: - Człowieku, jesteś mi bliski. Wyrzucę każde gorzkie słowo z mych ust. Serce me pragnę wypełnić dobrocią, a ręce darem przyjaźni. "Życzę ci odwagi wschodzącego słońca, które mimo nędzy i ogromu zła tego świata, dzień po dniu wschodzi i obdarza nas blaskiem i ciepłem swych promieni." Nastanie wreszcie nowy czas. Narodziny są nierozłącznie związane z cierpieniem i bólem. Dzisiaj potrzeba światu ludzi, umiejących rozpoznawać, co powoduje rany, i w czym tkwi cierpienie, którzy łagodnie umieją dotykać ran. Potrzeba nam ludzi na miarę Franciszka z Asyżu. ubogiego, bożego człowieka, pozbawionego niezdrowej ambicji i wszelkich pretensji. Człowieka pełnego prostoty i uzdrawiającej siły ubóstwa. Małego brata, pełnego radości i zwracającego się do każdego z miłością bez granic. Rozdział IX Być człowiekiem Być człowiekiem. Trzeba być prawdziwym człowiekiem i zwyczajnie żyć. Patrzeć w dal, widzieć słońce, podziwiać kwiaty, a nocą spoglądać na gwiazdy. Przyglądać się dzieciom, śmiać się i bawić. Umieć czynić to, co daje radość, umieć marzyć, dać wodze fantazji, być zadowolonym - wówczas życie będzie świętowaniem. Uczyńmy z każdego roku po prostu "Rok Człowieka". Bez żadnego podziału na uczonego, robotnika, polityka, astronauty, czy patrioty. Żadnego roku kobiety, mężczyzny czy dziecka. Całkiem zwyczajnie: "Rok Człowieka", zwyczajnego człowieka, w zwyczajnym świecie, pod normalnym niebem. "Trzeba umieć radować się nawet zwykłymi, małymi sprawami. Stosując taką praktykę możesz zawsze i wszędzie choć trochę być szczęśliwym." Szczęście człowieka - szukałem jego najgłębszych podstaw i doszedłem do wniosku, że nie jest to ani pieniądz, ani posiadanie, ani luksus, ani bezczynność, ani działanie i użycie. Szczęśliwi ludzie budowali swe szczęście na głębokim wewnętrznym spokoju, poczuciu bezpieczeństwa, na spontanicznej radości, małych sprawach i na wielkiej prostocie. Listy, które otrzymuję, telefony i rozmowy przenoszą mnie w dżunglę, w której ludzie poniżają się wzajemnie, męczą i doprowadzają do bolesnych rozterek. Do głosu dochodzą tutaj najniższe instynkty, kaleczące ludzką osobowość: pożądanie, egoizm, nadużycie władzy, zmysłowość, obłuda, gwałt... Kiedy czuję się bezradny wobec ofiar, które są już u kresu swoich sił i mają zamiar skończyć ze swym życiem, wtedy przychodzi mi ochota, by wołać w tej dżungli: - Ludzie, zawróćcie! Wróćcie do normalnego, pełnego prostoty życia, do ludzkiej dobroci, do przyjaźni i wzajemnego zrozumienia. "Życie w prostocie - to jedyne płuca, którymi nasz świat może jeszcze oddychać." Skromni ludzie - to cudowni ludzie! Od nich tchnienie miłości idzie na cały świat, oni są prawdziwymi oazami na pustyni współczesnego świata i gwiazdami w nocy zła, która nas otacza. Być zakochanym - to cudowne uczucie! To wiosna serca! Wszystko wygląda inaczej, wszystko nabiera świeżych barw. Widzisz inaczej, piękniej, słoneczniej. Wszystko wokoło staje się lepsze, przestajesz dostrzegać negatywne strony życia. Można się różnie zakochać. W dzisiejszym, niezmiernie skomplikowanym świecie, czuje się potrzebę jednego zakochania się. Zakochania się w uczciwym, zwyczajnym, pełnym prostoty życiu codziennym. Trzeba umieć odkrywać na nowo wartości prostych, zwyczajnych spraw: prawdziwej przyjaźni, otwartości, uczciwości, gościnnego stołu, serdecznego uścisku dłoni, życzliwego uśmiechu, wiązanki kwiatów dla chorego, ciszy kościoła pozwalającej skupić się, śpiewu ptaków, szemrania potoków, groźnego piękna gór... Jeśli nauczysz się podziwiać zwykłe, proste sprawy dnia i swoje otoczenie, twoje codzienne życie stanie się świętem. "Praca fizyczna, to najbardziej naturalny i skuteczny środek duchowego uzdrowienia człowieka." Praca ręczna. Jedzenie, kiedy odczuwa się głód. Spanie, kiedy jesteśmy zmęczeni. Wycieczki na łono natury. Rozmowa z drzewami i całą przyrodą. Śpiewanie z ptakami i granie rybom na grzebieniu... Jeśli to potrafisz to znaczy, że twoje oczy zdolne są dojrzeć cuda, które codziennie cię otaczają. Jeśli to potrafisz, mniej potrzebujesz do szczęścia, a radość i zadowolenie będą coraz więcej wypełniały twoje serce. Umiejętność ograniczania się w potrzebach i radość z rzeczy małych, to sztuka, szczęście ludzi prawdziwie wolnych. Promienie porannego słońca budzą rośliny do życia. I człowiek, kiedy od samego rana czuje ciepło serca drugiego człowieka, jego dobroć i życzliwą przychylność, zaczyna naprawdę żyć. Człowieku, w twoim wnętrzu siedzi anioł miłości, dobroci i uczynności. Pozwól mu dojść do głosu w twoich czynach wobec innych ludzi! "Wraz z każdym dobrym człowiekiem, żyjącym na tym świecie, wschodzi słońce uczynności." Każdy dobry człowiek jest małym światłem, które wędruje przez noc współczesnego świata i na swej drodze zapala zamarłe gwiazdy. Dobro, które ludzie w przyjaźni i miłości świadczą innym nie może być mierzone wydajnością i konkurencją, ani ujęte w statystyki. Ono sięga głębiej, ma głębsze źródło, jest podobne do niewidzialnych, ciepłych prądów zatokowych. Ten ciepły prąd uczynności odczuwa się w zatoce naszego świata, i nie daje jej zupełnie zamarznąć od chłodu ludzkich serc. Żyć, to znaczy brać w ramiona ludzi i pozwolić im być wolnymi, aby mogli swobodnie rozwijać się i rozkwitać. Wobec Boskiego Oblicza. Żyć, to znaczy być wdzięcznym za miłość i światło, za ciepło i serdeczność innych. Żyć, to na wszystko i wszystkich patrzeć, jak na boży dar, nikogo i niczego zachłannie nie zagarniać dla siebie i radować się każdym darem nieba. "Dobrego przyjaciela można przyrównać do chleba i wina." Przyjaciel, to człowiek towarzyszący ci na drodze twego życia. Nie jesteś sam. Razem patrzycie w przyszłość, wspólnie szukacie tego, czego jeden z was potrzebuje. Kto z przyjaźni chce uczynić egoistyczną własność, ten wpada w sidła zazdrości i izolacji. Prawdziwy przyjaciel dopomoże ci urzeczywistnić ideał twego życia. Dlatego nie będzie cię sprowadzał z dobrej drogi życia, ani ci przeszkadzał. Rzeczywiste przyjaźnie nie zawodzą, czy to w dobrej, czy też złej doli. Przyjaciele pozostają sobie bliscy i w radości, i w smutnych doświadczeniach losu, i umieją swą przyjaźń obronić przed atakami nieżyczliwych ludzi. Bliskość przyjaciela dopomaga być i pozostać uczciwym. Możesz wszystko znieść i przetrwać, kiedy wiesz, że z tobą jest zawsze wierny przyjaciel. W wielu wypadkach starczy choć jedno dobre słowo, albo serdeczny uścisk dłoni. Przyjaciel, dobry przyjaciel, to najlepsza pociecha w twoich troskach i potrzebach. Przyjacielska dobroć jest znakiem i odbiciem dobroci Boga. Nie zniechęcaj się. Bądź dobrym człowiekiem, a skrawek świata, w którym żyjesz, będzie stawał się coraz lepszy. "Mały człowieku, dla mnie jesteś wielkim! Masz ręce aby dawać. Śmiejesz się i jesteś ludziom bliski. Jesteś po prostu człowiekiem, tu twoja wielkość." Aby w obecnym świecie, pełnym zarozumiałości i obfitości, być szczęśliwym, potrzeba jednego - prostoty. Każdego poranka stań mocno na nogach na naszej dobrej ziemi, i powiedz sobie: - Kochany, dobry poranku, jestem szczęśliwy i zadowolony, że istnieję, że mam dach nad głową, że słońce uśmiecha się do mnie, że w moim małym raju mogę radować się ludźmi, że mogę pracować i że nie potrzebuję wspaniałych samochodów, koszmarnych snów i wyszukanych futer, aby wybrać się w drogę. Dobry człowiek jest podobny do kwiatu, który rozkwita w ciepłych promieniach słońca, ukazując przy tym cały swój przepych oraz powiada "dziękuję", kiedy mały motyl delektuje się zawartością jego kielicha. Jeżeli twe życie jest zbyt powierzchowne, jeżeli interesują cię tylko sprawy zewnętrzne: twój wygląd, ludzkie uznanie i mniemanie o sobie, wtedy szczęście twoje wisi na przysłowiowym włosku: dzisiaj jesteś zadowolony i szczęśliwy, jutro obnosisz swoje nieszczęście; dzisiaj wszystko "gra", jutro jesteś pełen zwątpienia. Wejdź w siebie! Uczyń coś dla twego wnętrza, uporządkuj twoje serce. Tam mają "swój dom" twoje nastroje i siły, mogące poplątać ci życie, albo je uczynić szczęśliwym. Masz pięć minut wolnego czasu i nie wiesz co z nim zrobić? Zastanów się nad sobą! Zdobądź się na ciszę wokół siebie. Wyłącz radio, telewizor lub magnetofon, odłóż gazetę. Wypełnij twoje wnętrze milczeniem i wsłuchaj się w głos twego serca. "Kto pragnie rozgrzać chłód obojętności tego świata, musi w swym sercu wzniecić wielki płomień." Nie podobna żyć bez pociechy. Pociechą jednak nie może być ani alkohol, ani wszelkiego rodzaju narkotyki, które chwilowo odurzają, a potem wtrącają w ciemną noc niewoli. Pociecha, to nie ulewa słów. Pociecha, to kojąca maść na bolesną ranę. Pociecha, to niespodziewana oaza na nielitościwej pustyni. Pociecha, to delikatna dłoń, złożona na twej głowie, przynosząca ukojenie. Pociecha, to dobra twarz w pobliżu ciebie, ktoś, kto rozumie twoje łzy, słyszy skargę twego serca. To ktoś, kto pozostaje przy tobie w chwilach zwątpienia, załamania i lęku, by zwrócić twoją uwagę na niebo usłane gwiazdami. "Stańmy się oazą, gdzie człowiek cieszy się życiem. Każdym nowym dniem i życiem takim, które kosztuje dużo trudu." Cały świat jest dziś beczką prochu, pełen broni atomowej, materiałów wybuchowych, półtora miliona razy silniejszych od wybuchu w Hiroszymie. Zatruliśmy świat. Jest dziś beczką prochu, umierają ryby w skażonych wodach, umierają lasy, umiera człowiek w zatrutych środowiskach. Ograbiliśmy świat. Roztrwoniliśmy bogactwa naturalne, surowce, zmarnowaliśmy środki żywności w krajach bogatych, natomiast w krajach ubogich szerzy się nędza. Obecny świat - to pustynia. Któż go uratuje? Z pewnością nie generałowie, ani politycy i technokraci! "Świat pustynię" mogą uratować tylko "ludzie-oazy". Ludzie posiadający nową świadomość o wartości rzeczy stworzonych, człowieka i przyrody. Ludzie, ceniący wartość zrabowaną nam przez "techniczno-naukowy" postęp. Ludzie, którzy potrafili się zmienić. Którzy żyją zwyczajnie, w prostocie i zadowoleniu, prawdziwie po ludzku. Pośród pustyni rośnie "oaza". "Ludzie-oazy" nie przeprowadzają żadnej rewolucji - oni są rewolucją! "Tam, gdzie kwiat może na nowo zakwitnąć, tam pewnego dnia wyrośnie ich tysiąc."

1 / 1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Być wolnym Phil Bosmans
Bosmans Phil Błogosławieństwa starego człowieka
być wolnym, kendy26
czy wystarczy być wolnym JGATX2OW6AVUJVGPS5ETI3HAAOLNEZWCGTALHVI
Bosmans Phil Błogosławieństwa starego człowieka
c rogers uczyć się jak być wolnym opracowanie
— Phil Bosmans(1)
phil bosmans nie zapomnij o radosci
PHIL BOSMANS NIE ZAPOMNIJ O RADOŚCI

więcej podobnych podstron