Phil Bosmans
Być wolnym
I.
Pościć, aby zostać uzdrowionym
Gdy przechadzam się wiosną po polach i lasach, zauważam, że cała przyroda szuka
drogi do światła. Najmniejsze nawet ziarenko wydobywa się z ciemności ziemi ku
ś
wiatłu. Każdy krzaczek i każde drzewo w najgłębszym gąszczu leśnym wyciąga
swoje gałęzie ku światłu. Wszystkie kwiaty unoszą codziennie, od nowa, swoje kielichy
ku słońcu. Jakiż to niewiarygodny cud! Można tylko podziwiać, z sercem
przepełnionym radością i podzięką. Wszystko budzi się do życia. Wszystko unosi się ku
ś
wiatłu. Tylko człowiek odwrócił się od światła.
Człowiek, mała dziwna istota, żyje i umiera między kamieniami a betonem. Zawsze
mu się spieszy, ma kłopoty z ciśnieniem, serce i wątroba często dają znać o sobie.
Dziwną istotą jest człowiek! Ciągle goni za czymś, wciąż usiłuje rozwiązać któryś z
problemów, jakich ma bez liku, i najczęściej umiera zanim zdoła je rozwikłać.
W prologu Ewangelii świętego Jana czytamy: "Na początku było Słowo, a Słowo
było w Bogu i Bogiem było Słowo. (...) W Nim było życie, a życie było światłością
ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła" (J 1,1; 4-5).
Człowiek, król stworzenia, mistrzowskie dzieło Boga, odwrócił się od światła. Jest
zakłamany i ma wypaczony charakter. Rośnie opacznie, ku materii. Staje się szary
szarością materii. Zamienia się w bezbarwną, bezsensowną istotę.
Człowiek, jedyna istota, która została stworzona na obraz i podobieństwo Boga,
uczynił wszystko, aby zaciemnić w sobie ten Boży obraz i wstąpił w noc świata, gdzie
gasną wszystkie światła. W ten sposób ludzie błądzą w labiryncie ciemnych, złych
myśli i nie potrafią znaleźć wyjścia. Wszystko staje się coraz bardziej ciemne,
wyjałowione, pustoszeje i zamiera.
Ludzie nie mają już twarzy i serca. Wszystko staje się bezbarwną masą bez światła i
bez miłości. Zachód jest wciąż jeszcze zachwycony materią. Zachód nie chce
uwierzyć, że światło i ciepło wywodzą się z praźródła miłości. Jeszcze ciągle wierzy
się tam we wszechmoc nauki i techniki. Tymczasem można przytaczać bardzo
ciekawe historyjki o naszym postępie. Na przykład na rok dwutysięczny proponuje się
mężom specjalnego robota, który im nie tylko powie po obudzeniu |Dzień |dobry,
ale nawet pocałuje, bo żona tego już od dawna nie czyni. Technika i nauka unoszą
nas w kosmos i zbliżają do gwiazd. Nie są jednak zdolne uczynić ludzi szczęśliwymi na
ziemi. Zachód został wydany jakimś niewidzialnym mocom.
Przez rozmowy, listy i kontakty telefoniczne przeniesiony zostaję w dżunglę, w której
ludzie, w najbardziej wyrafinowany sposób, dokuczają sobie wzajemnie zdradzają
się, doprowadzają do rozpaczy. Często rozmawiałem z ludźmi nieszczęśliwymi,
załamanymi, pozbawionymi warunków do życia, wydziedziczonymi. Rozmawiałem
także z ludźmi, którzy posiadali wszystko i mogli sobie pozwolić na to, czego tylko
dusza zapragnie. W swoim wielkim materialnym dobrobycie byli jednak do głębi
nieszczęśliwi. "Bogactwo nic dla mnie nie znaczy. Wszystkiego mam dosyć" - mówili.
Nazwać taki światopogląd chrześcijańskim brzmiałoby jak drwina. Nie ma w nim
jakiegokolwiek orędzia czy programu. Nie drzemie w nim żadna nadzieja ani radość.
Takie podejście do życia zabija każde marzenie i wszelką tęsknotę. Sny i marzenia
zaginęły w pełnych brzuchach i pustych sercach. Czas najwyższy, aby zrobić
rachunek sumienia. Czas najwyższy, aby wybrać mocne fundamenty, na których
będziemy mogli odbudować nasze życie.
Jeśliby nawet człowiek zdobył choćby i cały świat, cóż mu to da, gdy przy tym
duchowo ginie? My chrześcijanie jesteśmy wezwani do tego, aby podczas 40 dni
poprzedzających Wielkanoc pomyśleć nad duchowymi i religijnymi wartościami
naszej wiary. Są to także głęboko ludzkie wartości.
Dla głębokich przemyśleń potrzebny jest spokój i cisza. W okresie postu szukaj zatem
tej ciszy. Odłóż gazety, czasopisma. Wyłącz telewizor. Nie myśl, jak opętany, tylko o
pracy. Nie patrz odrętwiałym wzrokiem szaleńca wyłącznie na pieniądz i swoje
interesy. Spróbuj zajrzeć w głąb własnego serca. Nie daj się wciągnąć w wir
społeczeństwa konsumpcyjnego, które jak potwornie ogromna śmiercionośna
ośmiornica, mackami swojej reklamy, wysysa resztki tego co z ducha i wolności jest
jeszcze w tobie. Postaraj się o ciszę wokół siebie. Spróbuj też wprowadzić ciszę w
siebie, w swoje wnętrze. Mierz gorączkę - musisz bowiem wiedzieć jak blisko jesteś
końca. Ile w tobie już zamarło, zatopione w materii, stłamszone w kaftanie
zarabiania i wydawania pieniędzy, zgniecione w kajdanach korzyści materialnych i
konsumowania oraz w więzach żądzy posiadania coraz to więcej. Uwolnij się z tych
więzów!
Pościć, znaczy uczyć się być szczęśliwym i cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy.
Pościć, znaczy wyswobodzić się z więzów tysiąca martwych rzeczy, które są ci
zachwalane, wmawiane i wciskane, jako nieodzowne do życia. |Pościć, |znaczy |z
|radością |i |wdzięcznością |używać |prostych |i |małych |rzeczy, tych
niezliczonych darów, które otrzymujemy z Bożej ręki. W każdym kwiatku, który kwitnie,
Bóg mówi, że ciebie lubi. W każdym ptaszku, który śpiewa, jest Jego miłość, a w
każdej pomocnej dłoni - Jego troska o mnie. Post nie ma nic wspólnego z tym, by
wystawiać się na pokaz światu w worze pokutnym i z głową posypaną popiołem.
Pościć nie znaczy składać jałmużnę ze smutnym obliczem lub siebie samego dręczyć
i męczyć, by dostać się do nieba. Jezus powiedział: "Kiedy pościcie, nie bądźcie
posępni jak obłudnicy. (...) Gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie
ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu Swemu, który jest w ukryciu" (Mt 6,16-17). Post
to proces uwalniania, proces ludzkiego rozwijania się, proces radości życia. Pościć
nie znaczy, żyć w biedzie, o suchym chlebie i wodzie, bez dachu nad głową. Pościć
oznacza, poprzestać na małym; bronić się, by nie ugrząźć w materii; umieć z
uśmiechem pożegnać się ze wszystkim, co zbyteczne. Pościć oznacza, rozpocząć
proces odmaterializowania w naszym życiu. Oznacza próbę oderwania się od tego,
co materialne i skupienia na duchowych doznaniach. Pozwalamy się wypalić i
oczyścić, wypłukać i uzdrowić z nadmiaru żużlu, który czyni nas chorymi. Post jest
najlepszą terapią dla ludzi dobrobytu, dla każdego z nas. Kto pości, wyrusza pośród
ciemnej nocy naszych czasów, czasów zagmatwania, wojen, niepokoju, na
poszukiwanie światła! Kto pości jest mocno przekonany o tym, że dla niego i dla
wszystkich, którzy wytrwają na tej drodze, w ciemnościach ukaże się światło! Post
przywróci ci utraconą kondycję. To ogromnie ważny proces w twoim życiu: |może
|wzmocnić |i |uzdrowić |twoje |ciało, |duszę |i |twoje |serce. Post to dar dla
ciebie. Wolność stanie się znów twoim udziałem. Będzie ci lżej i lepiej żyć z Bogiem i
ze wszystkimi ludźmi, których On postawi na twojej drodze.
II. Pościć, aby być wolnym
Dzielnicę miasta, która jest najmniej rozbudowana i najbardziej zamieszkiwana przez
najbiedniejszych nazywamy dzielnicą nędzy. Taką dzielnicą w mieście "Człowiek" -
jest ludzkie serce. Zostaliśmy opanowani przez materię. Nawet myśl ludzka została
zmaterializowana. śyjemy w obcym świecie. W świecie, w którym - jak w olbrzymim
domu towarowym - za pieniądze kupić można wszystko: szczęście w postaci
pieniącego się i silnie pachnącego środka do kąpieli, przytulność domu od
antykwariusza a nawet raj, czyli wycieczkę na Majorkę. To reklamowane szczęście
zostaje ludziom przedstawione w fascynujących barwach i w najbardziej wymyślny i
wyrafinowany sposób. Jest tak podane, że wystarczy tylko doskoczyć i połknąć,
niczym pies kiełbasę. W nieskończoność rozprawia się dziś o standardzie życia
człowieka i sposobach jak można go osiągnąć: poprzez takie lub inne perfumy, pijąc
whisky albo colę, przez kupno samochodu, względnie domu lub też przystosowując
się do najnowszej mody. Przy każdym z tych przedmiotów, gdy się je reklamuje,
pojawiają się piękni, zgrabni i młodzi ludzie, pełni radości życia i szczęścia na
twarzach. Hasła reklamy wydają się być ostatnimi dogmatami, w które ludzie jeszcze
wierzą. Jeżeli dzisiejszy człowiek zaspokoił trzy swoje podstawowe potrzeby:
odżywiania, ubrania się i mieszkania, to nagle nie wie co z sobą i ze swoim życiem
począć.
Człowiek dzisiejszego dobrobytu stracił właściwy sens życia: po prostu nie wie co
dalej. Ludzie stają się chorzy, ponieważ prowadzą niezdrowy tryb życia. Ich życie ma
niewłaściwy rytm. Stają się chorzy z powodu zatrutej przez siebie przyrody, chorzy,
ponieważ nie odżywiają się naturalnie, chorzy z powodu przewartościowania
pieniądza i posiadania, wreszcie chorzy, bo żyją w chorym społeczeństwie.
Najpoważniejszy błąd Zachodu polega na wyparciu ducha przez materię. A
człowiek jest czymś więcej niż kawałkiem materii, czymś więcej aniżeli zlepkiem
atomów i molekułów. Człowiek jest duchem. I jego ciało jest uduchowionym ciałem.
Człowiek umiera, gdy rujnuje się duchowo.
Amerykanin Saul Bellow, który w roku 1976 otrzymał literacką nagrodę Nobla, w
swojej ostatniej powieści napisał: "Kto zabija ducha, budzi demony". Czyż nie tutaj
właśnie tkwi wytłumaczenie dlaczego tyle nieszczęść, przemocy a czasami i
bestialskiej brutalności jest w naszym świecie? śyjemy w wieku namiętnych
instynktów. Wielki filozof szwedzki Kierkegaard powiedział kiedyś: "Duch, który został
zabity, wyrządza największe spustoszenia, prowadzi do zniechęcenia, rozpaczy i
samobójstwa". Przeżywamy to w naszych czasach na każdym kroku. Spotykamy
coraz więcej ludzi zniechęconych do życia, coraz więcej zrozpaczonych. Liczba
samobójstw w niektórych krajach Zachodu, w ostatnich latach, podwoiła się. Jakiż to
przeraźliwy i niepokojący dysonans: tylu młodych ludzi w bogatych krajach szuka
ś
mierci, podczas gdy w krajach głodujących ta sama młodzież walczy codziennie o
miskę ryżu, by pozostać przy życiu. Zbyt wielu jest ludzi bogatych i posiadających
zbyt wiele dóbr materialnych, podczas gdy ich dusza jest pusta. Opływają
wprawdzie we wszelkiego rodzaju luksusy, ale nie wiedzą po co żyją. śyją jak umarli,
przykuci łańcuchami do swoich bogactw, przyzwyczajeń i namiętności. Są
niewolnikami swojego niedosytu i żądzy. A może jest to rodzaj kary dla Zachodu:
wszystko posiadać, a równocześnie nie mieć z tego żadnej radości? Wiele mieć a z
niczego się już prawdziwie nie umieć cieszyć? Dom, w którym żyjemy jest rozdarty aż
po swoje fundamenty. Zabicie ducha czyni człowieka i całe społeczeństwa
nieludzkimi. Unicestwienie ducha niszczy człowieka w korzeniach jego istoty.
Duchowa pustka zostaje wypełniona przez namiętności, żądzę posiadania i władzy.
Z wolna stajemy się społeczeństwem, w którym połowa ludzi musi ogarnąć
społeczną opieką pozostałą część społeczeństwa. Biura porad, wszelkiego rodzaju
pogotowia, telefony zaufania, przychodnie, schroniska, przeróżne ośrodki społeczno-
charytatywne - to nowoczesne "zakłady naprawcze" ludzkich istnień posiadające
ogromny arsenał możliwości terapii. Potężny jest nakład i wkład pracy oraz kosztów,
a efekt końcowy: bardzo mizerny. Chorym ludziom nic ani nikt nie będzie mógł
pomóc żyć w niezdrowym społeczeństwie, dopóty, dopóki nie będzie "oczyszczalni",
które będą mogły odnowić i uzdrowić ogólną atmosferę a przede wszystkim wnętrze
człowieka. Być może post jest najskuteczniejszą terapią na wszelkie frustracje dnia
dzisiejszego, albowiem uwalnia ducha i serce z więzów materii. Wszystkie religie, a
chrześcijaństwo w szczególności, znają uzdrawiającą moc postu. Bez postu i
wyrzeczeń nie jest możliwe życie umysłowe, a życie duchowe nie ma, w ogóle,
ż
adnych perspektyw. Lecz post to dzisiaj słowo, które poszło w cień i zapomnienie.
Gdzieniegdzie karnawał trwa aż do Wielkanocy. Kto pragnie pościć i kto się stara o
zachowanie umiaru i prostoty w życiu, będzie w naszym społeczeństwie często
uznanym za tego, kto psuje innym zabawę. Nie utrzymuje się on bowiem na fali w
wielkim nurcie kupowania i konsumpcji. Jest nieciekawy ekonomicznie, niepotrzebny
i wręcz zbędny dla konsumpcyjnego społeczeństwa. Jedyny post, którego chętnie
się przestrzega i bojaźliwie stosuje, to dieta zalecana przez lekarzy ze względów
zdrowotnych albo też przepisana przez różne instytuty piękności dla osiągnięcia
szczupłej sylwetki. Kochani, chciejmy uwolnić się od materii. Chciejmy się
odmaterializować. Właśnie post może oderwać i uwolnić nas od tysiąca zbędnych
rzeczy; abyśmy mogli zwrócić się całym sobą do Boga. Post będzie próbą wejścia w
siebie, zastanowieniem się nad sobą, zaprowadzi nas do światła, do nowego stylu
ż
ycia. Stać się musimy nowymi ludźmi, ludźmi o nowym spojrzeniu. |Ludźmi, |którzy
|wyswobodzą |się |z |zachłanności |i |nienawiści! Ludźmi, którzy potrafią
poprzestać na małym i umieją szczerze się cieszyć tym, co mają. Ludźmi bogatymi w
to, czego nie da się kupić za pieniądze. W centrum naszych spraw, naszego życia nie
może być pieniądz ani posiadanie, lecz mój Bóg i mój bliźni. Trzeba nam się zwrócić
ku światłu. Musimy wspólnie tworzyć wielki dom, pełen ciepła, w którym wszyscy
ludzie będą mile widziani i serdecznie przyjęci, w którym wspólnie będzie się można
łamać chlebem przyjaźni. Dom, w którym ludzie są dla siebie życzliwi i wyrozumiali.
Dom, w którym ludzie potrafią dać z siebie tyle dobra i ciepła, że już żadne dziecko
nie będzie musiało przychodzić na ten świat w chłodzie, że nigdy już nikt nie będzie
musiał żyć w chłodzie i mrozie i żaden człowiek nie będzie samotnie umierał. Gdy
będziemy pościć, prawdziwie zerwiemy z siebie kajdany; staniemy się wolni, zacznie
się proces odmaterializowania. Uwolnieni z naszej niewoli, będziemy wdzięczni za
każdy dar. Nowymi oczyma obejmiemy ten cud, który się wokół nas roztacza. Mniej
będziemy posiadali, ale za to bardziej i głębiej będziemy się tym cieszyć. Świeżo
upieczony, zwyczajny chleb będzie wówczas najprawdziwszą ucztą, a szklanka
czystej wody będzie miała najprzedniejszy smak. Zapanuje prawdziwa miłość między
ludźmi, wzajemne zaufanie i zrozumienie. I wtedy dopiero będziemy mogli znowu
rozsądnie rozmawiać o Bogu, o Bogu, który jest Miłością. Będziemy się znowu
rozumieć.
III. Pościć, aby kochać
Orędzie chrześcijaństwa jest orędziem radosnym. Wierzymy w Boga, który jest
miłością i który pragnie, aby wszyscy ludzie byli szczęśliwi. Wierzymy w Boga, którego
pragnieniem jest, by ludzie cieszyli się życiem, które On im ofiaruje. Wierzymy w Boga,
który zechciał stać się Człowiekiem, by Jego miłość uwidoczniła się i
skonkretyzowała, by miała dłonie i nogi, i ciepło ludzkiego serca. - To wielka
tajemnica. Wśród wszystkich religii świata chrześcijaństwo jest jedyną religią, w której
Istota Najwyższa objawia się jako Bóg, który jest miłością. Nasz Bóg nie unosi się
gdzieś w dalekich przestworzach. Lecz, aby okazać swoją miłość, dał nam Swego
Syna Jezusa, Który narodził się z Maryi Panny. Bóg zawsze, także i dzisiaj, otacza
swoją miłością każdego z nas. Prosi też, abyśmy okazywali sobie wzajemnie miłość,
wtedy ogrzejemy naszą zimną planetę ciepłem własnych serc. To wszystko jest od
siebie uzależnione i wynika jedno z drugiego: wiara w Boga, wiara w człowieka i
wiara w życie! |Wszystko |zależy |od |miłości |i |od |pragnienia |bycia
|kochanym. Lecz jak może człowiek, który nigdy nie był kochany, który nigdy nie
doznał w swoim życiu miłości, uwierzyć w Boga, który jest Miłością? Taki człowiek nie
ma także wiary w ludzką dobroć i dlatego nawet żyć po ludzku, będzie mu bardzo
trudno. Ludzie, którzy nigdy nie doświadczyli miłości, noszą w sobie przez całe życie
jakieś piętno. Gdy prawie każdego dnia spotyka się ludzi, którzy zaczęli się staczać,
którzy nigdy nie mieli prawdziwego domu ani zaznali rodzinnego ciepła, to wówczas
człowiek się przeciwko takiemu stanowi rzeczy oburza wewnętrznie i buntuje. Bóg
przecież nie pozostawił ludzi samotnych na jakiejś zimnej planecie. Lecz powierzył
ludzi ludziom, aby się wzajemnie kochali, aby się wzajemnie obdarzali ciepłem,
poczuciem bezpieczeństwa i sensu życia.
Pewien młody człowiek odsiadujący wyrok w więzieniu powiedział mi kiedyś: "W
domu nigdy nie byłem mile widziany. Rodzice mnie nie chcieli". A inny młody
więzień, pełen goryczy wyznał: "Drugi mąż mojej matki bił mnie ciągle, bo mnie nie
cierpiał, ponieważ nie byłem jego dzieckiem. Dlatego uciekłem". Zrozpaczona
kobieta będąc w stanie skrajnej rezygnacji użalała się przez telefon: "Jestem nawet
gotowa publicznie dokonać samobójstwa, aby nareszcie usuwanie ciąży było
dozwolone". A nieco później w spazmatycznym szlochu dodała: "Moja matka mnie
zawsze nienawidziła. Już dawno zostałam zamordowana. Dlaczego mnie nie zabiła
przed urodzeniem!" W tych wszystkich głosach słyszę krzyk dziecka, przychodzącego
na świat, wołanie o ojca i matkę, o ramiona, w których można by się ukryć; prośbę o
miłość, dobroć i ciepło domu rodzinnego. Dla każdego człowieka powoli staje się
coraz bardziej jasne: jeżeli przeżyjemy, to nie dzięki jakiejś doskonałej równowadze sił
największych mocarstw świata, nie dzięki dobrobytowi, nie dzięki nauce i technice
ani też dzięki cudom elektroniki, ale jedynie i wyłącznie wtedy, gdy uda się nam
przestrzegać ów nakaz, który jest fundamentem każdego międzyludzkiego
współżycia; "Kochajcie się wzajemnie".
Nasz świat umiera nie z braku wiedzy ani możliwości, lecz z niedostatku miłości i
solidarności. Zarówno w Kościele jak i w świecie liczy się tylko miłość. |Miłość |jest
|tutaj |jedynym |kluczem. Bóg, który jest Miłością, może być obecny i działać tylko
tam, gdzie jest miłość. Bóg nie jest związany żadnymi naszymi strukturami, rozlicznymi
kongresami i niekończącymi się zebraniami ani nawet z wywołującymi najgłębsze
wrażenia kazaniami, choćby wywoływały one najgłębsze wrażenie na słuchaczach.
Dla Boga ważne jest to, co pozostało w naszych sercach z dobra i miłości. Drodzy
moi, nie bójmy się spotkać z Bogiem. Idźmy do Boga z naszymi pustymi dłońmi i
rozdartym sercem. On napełni nasze dłonie i serca swoją miłością. Miłość to wielce
ryzykowne przedsięwzięcie. Wymaga ona tego, co dziś już nie jest w modzie: |życia
|prostego, |umiejętności |rezygnowania |z |czegoś, |opanowania, |odrzucenia
|samolubstwa |i |żądzy |posiadania. Post powinien być traktowany jako codzienne
ć
wiczenie, trening. Post pomaga człowiekowi uwolnić się od egoistycznych
nastawień i żyć dla drugich. Post jest drogą do pełniejszej miłości i solidarności, do
braterstwa.
Gdy się cierpi z powodu nędzy i ubóstwa innych - jest to także objawem miłości.
Kiedy się czuje głód milionów na własnej skórze. Gdy samotność, cierpienie, strach,
bieda i rozpacz tych najsłabszych rozrywa nasze serce - znaczy, że umiemy kochać.
Trzeba miłować ludzi, nie systemy, partie, struktury. Kochać ludzi, nie abstrakcyjną
ludzkość, lecz konkretnego człowieka tuż obok siebie. Także tego człowieka, który
wchodzi do mojego pokoju poprzez ekran telewizyjny, bo jest głodny i
zrezygnowany, bo nawiedzony został przez katastrofy, bo jest zniewolony,
wyzyskiwany, bity.
Miłości chrześcijańskiej nie wolno mylić z sentymentalnością ani z jałmużną, z
gestami z łaski i miłosierdzia. Miłość chrześcijańska nie ma też nic wspólnego z
solidarnością wewnątrz własnych ugrupowań i partii, gdzie się pomaga sobie i sobie
podobnym. Miłość nie może być zakamuflowanym egoizmem grupy. Miłość
chrześcijańska nie może być chwiejna i ślepa. Nie jest negatywną postawą pyszałka:
"Przecież ja nie czynię nic złego". Nie jest też biernym znoszeniem innych. Nie może
też być żadnym egzaminowaniem drugiego, czy on aby zasłużył na moją miłość.
Kochać po chrześcijańsku znaczy: kochać konkretnych ludzi, takimi jakimi oni po
prostu są, bez stawiania jakichkolwiek warunków. Jeżeli "kocha się" ludzi dlatego, bo
są "tacy mili", kończy się to zawsze źle. Ludzie nie zawsze bywają takimi miłymi, że
można ich kochać tylko z tego powodu. Miłość jest bezinteresowna. Wrogom
przebaczać, przeciwników lubić, za zło dobrem odpłacać - to są zadania ponad
ludzkie siły. A jednak jesteśmy powołani do tego, by w naszych czasach uwidocznić
ludziom, dać im odczuć i poznać Bożą miłość. Nasza miłość do biednych, słabych,
uciskanych, opuszczonych - to społeczna wykładnia naszej miłości do Boga. Post,
którego Bóg od nas żąda, wskazuje wyraźnie ten kierunek. W Księdze proroka
Izajasza wyczytać można co to znaczy prawdziwie pościć: "rozerwać kajdany zła,
rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać,
dzielić swój chleb z głodnymi, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego,
którego ujrzysz, przyodziać (...)". I zaraz prorok dodaje: "Wtedy twoje światło wzejdzie
jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość poprzedzać cię będzie,
chwała Pańska iść będzie za tobą" (Iz 58,6-8). Post uchroni świat od zamieszania,
wydobędzie z mroku zła i powiedzie ku światłu. Wyraźne echo tego słyszymy w
Ewangelii, gdy Jezus mówi: "Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a
daliście Mi pić, byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście
Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie"
(Mt 25, 35-36). Miłość chrześcijańska żąda, byśmy dzielili swój dobrobyt i swoje
bogactwo z biednymi, ale to jeszcze nie wystarcza. W ekonomii chrześcijańskiej
miłości trzeba więcej dawać niż się posiada: |siebie |samego |trzeba |dawać.
IV. Pościć, by móc świętować
Zmartwychwstanie Między Wielkim Piątkiem a Wielką Nocą rozważamy Mękę i śmierć
naszego Zbawiciela, myślimy o Krzyżu i Zmartwychwstaniu. Jezus leży pochowany
pod zimnym głazem, także dzisiaj. To kamień obojętności. Wielu ludzi nie interesuje
to, co wydarzyło się w Wielki Piątek i w ową Wielką Niedzielę. Ich serce jest puste, a
ich sposób myślenia i serce uśpione i nieczułe. Poddają się łatwo nurtom wciąż
zmiennych prądów i toną w wirach bezmyślnych pożądań. śyją z dnia na dzień.
Zawsze ten sam rytm: bezbarwny i bez sensu. Aż pewnego dnia i oni uderzą głową w
jakąś poprzeczkę, która ich życie zamieni w krzyż. Udziałem ich stanie się wtedy
zgorzkniałość i gehenna rozpaczy. Cierpienie i śmierć to odwieczni towarzysze
człowieka. Oni zatruwają każdą radość życia, burzą wszelkie poczucie pewności.
Bojaźń przed cierpieniem i śmiercią krzyżuje się z radością życia. Ludzie nie radzą
sobie z problemem cierpienia i umierania. Jest to także uzależnione od tego, że
ludzie również nie radzą sobie z pojęciem Boga. I znów jesteśmy przy problemie pustki
wokół Boga. Kim jest Bóg? Gdzie jest Bóg? śyjemy w epoce ciemności, zaciemnienia
w myśleniu i pustego mówienia o Bogu. Bóg to jakieś obce, bardzo dalekie światełko
w naszym ciemnym świecie. On potrząsa naszymi obiegowymi poglądami i
przekreśla nasze zmieniające się wraz z modą systemy myślenia. śycie, cierpienie i
ś
mierć, Bóg i człowiek - to zjawiska, których także i dziś żadna nauka nie potrafi
przekonywująco wyjaśnić. Dlatego milczy się. Gdy przejdzie kondukt pogrzebowy,
wówczas - jak wiadomo ruch uliczny powraca do normalności. Chrześcijaństwo nie
odwraca się od najgłębszych i najistotniejszych problemów życia. W cieniu Wielkiego
Piątku możemy z tymi pytaniami przyjść do Boga. Gdy cierpienie i krzyż zbyt nas
przygniatają, chcielibyśmy wystąpić przeciwko Bogu, nawet Go oskarżyć. Pytamy:
"Dlaczego?" Chcielibyśmy pociągnąć Boga do odpowiedzialności; powtarzamy
pytanie Jezusa cierpiącego na Krzyżu: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?"
Ponieważ żaden człowiek na świecie nie znajdzie rozsądnej odpowiedzi na te
odwieczne pytania, dobrze jest w milczeniu cierpliwie wsłuchiwać się w Bożą
odpowiedź. Ta odpowiedź jest zawsze niezmienna. Wszystko, co Bóg ma nam do
powiedzenia to jedno jedyne słowo: "Jezus". Jezus na Krzyżu. Krzyż to coś obcego.
Coś niepojętego i prawie nieludzkiego. Coś, co chrześcijaństwo odróżnia od
wszelkich innych religii. Historia naszego Boga spisana została między żłobem a
krzyżem. Jezus przypatruje się nam i mówi: "Weź swój krzyż i naśladuj mnie!" I zaraz
rodzi się pytanie: Czy chrześcijanie muszą być smutnymi nosicielami krzyża? Nie, bo
przecież Jezus ogłosił wszystkim Radosną Nowinę? Jezus wymaga od nas jedynie,
byśmy poprzez krzyż przeobrażali się duchowo, podążali ku światłu, do nowego
ż
ycia, do Zmartwychwstania. Gdzie się Boga odrzuca, gdzie neguje się nowe życie
po śmierci, pozostaje jedynie ciemność i bezsens, a cierpienie i śmierć są straszliwym
zniekształceniem i zniszczeniem. Dla tych, którzy wierzą w zmartwychwstanie,
wszystko rozjaśnia się nowymi wymiarami: |Krzyż |staje |się |znakiem |dodawania!
On uwalnia od fałszywych marzeń i pragnień. On przyprowadzi cię do twojej
prawdy, do twoich prawdziwych wymiarów biednego, słabego i wrażliwego
dziecka. Krzyż, który zgadzasz się nieść, będzie się stawał lżejszy po drodze. Krzyż,
który odrzucisz, będziesz napotykał na każdym kroku twojej życiowej drogi. Krzyż jest
jak antena, przy pomocy której możesz otrzymywać i przyjmować wiadomości od
Boga. Jeszcze do dzisiaj mam w pamięci słowa młodego współbrata, który mi
siedem lat pomagał, a który przez te wszystkie lata wiedział, że jego organizm toczy
złośliwy rak. Wiedział, że jest skazany na śmierć, codziennie czuł na swojej szyi
ś
miertelną pętlę. Słyszę zupełnie dokładnie jak mówi: "Dom, który buduje się na tym
ś
wiecie to iluzja. Tylko te sprawy, z którymi możesz umierać, są warte, by z nimi żyć".
On sam zrezygnował ze wszystkiego, wszystko odrzucił, dlatego mógł się wszystkim
cieszyć. Dzień przed swoim odejściem powiedział mi: "Mieliśmy w naszym życiu
bardzo wiele dobra". Gdy człowiek spotyka w życiu Jezusa ukrzyżowanego, wówczas
może się wydobyć z kręgu ciemności cierpień, a nawet śmierci i stopniowo będzie
rozumiał swym sercem sprawy, których rozumem pojąć nie można. Przez krzyż
dokonuje się przemiana, rozświetlenie, idziemy ku nowemu życiu. Przechodzimy z
mroku każdego Wielkiego Piątku ku jasności Wielkiej Nocy. To niepojęta tajemnica,
ale zdarza się, że ludzie z głębi straszliwych boleści, z odmętów rozpaczy i w
najczarniejszej nocy rozpaczy i bezsensu, poprzez dno nędzy i cierpienia, nagle
zauważają Boga. Spotykają Go! I zdarza się czasami, że ludzie złamani bólem,
dziękują Bogu za krzyż, który na nich zesłał. Zmartwychwstanie to zbawienie
człowieka. Przy zmartwychwstaniu zostaniemy całkowicie przeobrażeni, także nasze
ciało. Wyleczone zostaną. wszystkie nasze rany, również ta najstraszniejsza rana -
ś
mierć! Zmartwychwstanie to proces uzdrawiania, który zaczyna się już za życia, gdy
uczymy się wydobywać z więzów materii, wyrywać z nadmiernego luksusu i komfortu,
tak, że zniewolony i osłabiony duch w naszym ciele staje się mocniejszy, wolniejszy i
radośniejszy. Wielkanoc! Chodź z nami ku radości! To właśnie teraz nastąpił czas
odnowy i nadziei dla zmęczonego i zrezygnowanego świata. Wyrwij się ze starej
utartej drogi, z udręki zwątpienia, zmaterializowania i samolubstwa. Odrzuć od siebie
dręczące cię troski o pełny brzuch i wypchany portfel. Odnów się, oczyść swoje
serce. Usuń każdą pleśń obojętności i grzechu. Zapomnij wszystko, co było nieudane
i złe w twoim życiu i zacznij od nowa. Powstać! Ku światłu! Powstać z martwych. Stać
się innym, mieć inne myśli, nową wrażliwość, nowe serce. Wstań z nocy twojej bezsiły
i z nocy twojego zmęczenia do nowego poranka pełnego słońca, ptaków i kwiatów!
Obudź się z zimowego snu swojej bezradosnej egzystencji do nowej wiosny pełnej
ś
wiatła i nowych widnokręgów. Podnieś się i wstań! Jeżeli Bóg w każdym listku
drzewa wpisał zmartwychwstanie, to o wiele bardziej w twoje biedne ludzkie serce!
Wkrocz, idź przez życie wierząc w magnetyczne pole Boga, który jest Miłością i który
poprzez Zmartwychwstanie Jezusa zapowiedział także nasze powstanie z martwych.
Wówczas spotkasz nawet w ciemnych tunelach tyle światła, tyle życia, tyle radości, iż
w najgłębszym swoim wnętrzu poczujesz: |Na |ziemi |rozpoczęło |się |Niebo!