Zajęcia (23 05 2012) Myśl polityczna wczesnego konserwatyzmumund Burke i Joseph Maistre

Edmund Burke (1729 – 1797)

Rozważania o rewolucji we Francji

Też ceni wolność, ale czy Francuzi tę wolność sobie zgotowali Rewolucją Francuską? – nie uważa tak. Bo chce się dowiedzieć jak władzę państwową powiązano ze środkami przymusu, z dyscypliną i posłuszeństwem armii, ze skutecznym ściganiem właściwie rozłożonych podatków, z moralnością i religią, z zabezpieczeniem wolności, z pokojem i porządkiem, bo bez tych dóbr – wolność nie jest dobrodziejstwem i nie może trwać długo. Wolność dla jednostek oznacza, że mogą one robić co zechcą, dlatego zanim pogratuluje powinien się upewnić co zrobić zechcą, bo owe gratulacje mogą rychło zamienić się w skargi. Wolność ożywiająca działania grupowe to władza. I dlatego wstrzymuje się z osądem dla Francuzów, chce sprawdzić jak połączą i zrobią użytek z wolności.

Mówi o doktorze Richard Price duchowny Old Jewry i tam mówił, że królowi należy się posłuszeństwo, bo jest prawowitym wyborem swoich poddanych. Mówił, że Anglicy dostali trzy prawa: wybierania władców, odwoływania ich za złe sprawowanie urzędu i kształtowania rządów wedle naszych życzeń. Są to prawa stworzone przez bogaczy, szlachtę, gentelmanów, których lud angielski zwykły się wypiera tych praw. Ludzie z Old Jewry wspominają Rewolucję w Anglii z 1688 roku. Burke też o niej myśli, mówi, że jej deklaracja praw to nie ma tych trzech powyższych praw, nie ma w nich nawet mowy. I w owej deklaracji jest tytuł: „Ustawa określająca prawa i swobody poddanych oraz ustalająca sukcesję tronu” – prawa i zasada sukcesji są razem i nierozdzielnie ze sobą związane. Anglicy wybrali nowego króla po Wilhelmie I, zatem nie można powiedzieć, że Rewolucja dała prawo do wyboru królów, to było wcześniej.

Monarchia jest, ale nie ma prawa się jej obalić, lud to wie, to samo król może się usunąć, ale nie może obalić monarchii. Sukcesja jest zawsze dziedzicznie zagwarantowana w prawie. Jest to zagwarantowane w prawie i zmienić tego nie można i już. Są wyjątkowe sytuacje, jakieś nadzwyczajne jak za czasów Rewolucji i stosuje się nadzwyczajne środki, ale tylko do sytuacji wadliwych, nie można ustanawiać całkowicie nowego ładu – postuluje Burke. Tak jak w Anglii za Rewolucji – zachowano stare, dobre części konstytucji i dołączono do nich nowe, likwidujące wadliwe części. Drugi postulat to odwoływanie króla za złe zachowanie, chodzi o to, że ludzie niesieni poczuciem triumfu będą chcieli radykalizacji, a to jest przecież złe. Jakuba I oskarżono o zniszczenie Kościoła i państwa o obalenie pierwotnej umowy, to nie jest „złe sprawowanie rządów” to jest coś większego, musi być mocny powód, aby obalić władcę, a nie jakiś błahy zarzut. No i zarzucono mu to, ale ludzie uczynili to z największą niechęcią, to kara robić rewolucje, to ostateczne wyjście.

Burke mówi, że rewolucja angielska z 1688 była wojną usprawiedliwioną, a zazwyczaj jak obala się króla, to są wojny, wykracza się poza konstytucję, rodzą się problemy, zło. Trudno wyznaczyć w sposób abstrakcyjny chwiejną i niewyraźną linię graniczną, na której posłuszeństwo winno ustąpić oporowi.

Trzeci postulat z Old Jewry to „prawo kształtowania rządów wedle naszych życzeń”, to też zły postulat, bo wynika z niego, że prawo mamy od Magna Charta Libertatum, a tak naprawdę przecież ze stanu natury są prawa, stamtąd się wywodzą, ci którzy nie patrzą na swoich potomków, nigdy nie będą myśleć o potomnych. Dzięki temu, że w sprawach państwowych naśladujemy naturę, nasze udoskonalenia nigdy nie są całkowicie nowe, a to co zachowujemy nigdy nie jest całkowicie anachroniczne. Wybierając dziedziczenie, upodobniliśmy ramy państwa do związków krwi, wiążąc konstytucję kraju z naszymi najdroższymi, domowymi skłonnościami, obdarzając fundamentalne prawa familijnymi niemal uczuciami oraz strzegąc nierozdzielności i radując się szczerze z powiązanych i umacniających się wzajemnie dobrodziejstw naszego państwa, naszych ognisk domowych, naszych grobów i naszych ołtarzy. Dążąc do zgodności z naturą otrzymujemy korzyści, ujmujemy nasze swobody jako dziedziczone. To dziedzictwo budzi w nas poczucie tradycyjnej godności, która powściąga nas przed hańbiącą nas rewolucją. Dlatego nasza wolność ma herby, insygnia itp. Francuzi – mówi Burke – też to mają, mogą wrócić do swojej wolności, dzięki niej jest umiarkowanie, które jest przedmiotem kompromisu , kształtuje ono skłonności zapobiegające wszelkiemu złu, jakie niosą brutalne reformy. Dzięki temu zróżnicowaniu członków i interesów wolność ogółu miałaby tyle zabezpieczeń, ile było odmiennych stanowisk w różnych stanach, a nacisk, jaki wywierała na całość waga realnej władzy królewskiej, zapobiegałaby izolacji i nadmiernej swobodzie poszczególnych części.

Ale Francuzi zaczęli źle, chcieli wszystko zacząć od nowa, zlekceważyli to wszystko, co posiadali, zaczęli handlować bez kapitału. A gdyby szanowali przodków, szanowaliby samych siebie. Burke podsumowuje Rewolucję: to haniebne klęski, kupili nędzę za cenę zbrodni, kupczą się cnotą, krytykuje, że zaczęli rozwiązłość stosować, lekceważyć religię – ten fundament. Tylko klęska jest możliwa.

Do rządzenia predestynują cnota i mądrość wyłącznie, faktyczne lub domniemane. Burke mówi, że wszystko powinno być dostępne, lecz nie dla każdego, bez różnicy. Drogi z dna na szczyt nie powinny być łatwe, mają być trudne. Jedynym probierzem cnoty są zmagania i trudności, nasze talenty winny być poddane próbie.

Burke zdaje sobie sprawę, że własność nigdy nie jest rozdzielona równo. Dlatego trzeba ją chronić przed niebezpieczeństwami. Nie wolno tego dzielić, im więcej dzielenia tym słabnie siła obronna. Mówi, że dziedziczna własność to znak trwania społeczeństwa i tak właśnie zbudowana jest Izba Lordów. Jak tu rządzić krajem? Czy 48 milionów decyduje, czy może kilka osób ich przedstawicieli? Na pewno we Francji jest źle. Po prostu jest konstytucja, jest jakaś spuścizna od przodków i do nich się powinniśmy stosować. Burke jest zdecydowanie za prawami człowieka, uważa je że są niezbywalne nie ma półśrodków, są zawsze, dla wszystkich i są niepodzielne.

Społeczeństwo obywatelskie służy dobru. Każdy człowiek ma prawo do zrobienia dla siebie tego, co zrobić potrafi nie naruszając cudzych praw i też ma prawo do stosownej części tego wszystkiego, co społeczeństwo dzięki połączeniu swych zdolności i sił potrafi uczynić dla jego dobra. Wszyscy mają równe prawa zatem, ale nie do tego samego. Wnosisz 5 szylingów do spółki, masz do nich prawo, a jak 500 to masz do nich prawo. Pierwszy nie ma równego udziału w dochodach z połączonego kapitału, to należy ustalić przez konwencję, to nie są prawa człowieka. Konwencja ta musi wyznaczać granice i przenikać wszystkie aspekty konstytucji stworzonej w jej ramach. I tak się tworzy społeczeństwo obywatelskie i wszelkie inne władze, na podstawie tej konwencji. Teraz na czym ona polega?

Ma swoje prawa i reguły pierwsza z nich i fundamentalna to że nikt nie może być sędzią w swojej sprawie. Czyli nie wolno sądzić na własną rękę, zrzeka się człowiek bycia panem dla samego siebie. Rezygnuje też z prawa samoobrony – a to prawo naturalne. Albo się jest obywatelem, albo się nie jest, a jak się jest to przyjmuje się wszystkie reguły.

Władza państwowa jest wynalazkiem ludzkiej mądrości służącym zaspokajaniu ludzkich pragnień. Człowiek jak ma prawo do wszystkiego – robi wszystko i pragnie wszystkiego. I to władza państwowa ma człowiekowi zaspokoić pragnienia – przynajmniej człowiek ma takie oczekiwania. Trzeba ludzi hamować, powściągać ich wolę, pilnować ich – uważa Burke. I może tego dokonać tylko władza wobec nich zewnętrzna, która nie ulega ich woli, ich namiętnościom, ona je okiełzna, po to jest powołana. Zatem zarówno ograniczenia narzucone ludziom jak i ich swobody zaliczyć można do praw.

W chwili w której pomniejszymy w jakikolwiek sposób pełne prawa człowieka, czyli prawa do bycia panem samym siebie i dopuścimy do jakiegokolwiek ograniczenia tych praw przez prawo stanowione, od tej chwili kryterium organizacji władzy państwowej staje się dogodność. Dlatego ustanawianie konstytucji państwa i właściwego rozdziału jego władz wymaga najbardziej subtelnych i wyrafinowanych zdolności. Zatem jak to zrobić?

Burke mówi, że to nie przychodzi a priori. Gdyż czynienie czegoś w państwie nigdy nie ma skutków bezpośrednich, a dalekosiężne, coś co się wydaje, że przyniesie złe efekty w istocie może mieć owocne skutki. Nauka o rządzeniu jest praktyczna i ma służyć praktycznym rozwiązaniom. Wymaga też bardzo dużego doświadczenia. Wszystko jest skomplikowane, nie można robić tak, że jedna rzecz całkowicie będzie naprawiona, a inne całkowicie zaniedbane, natomiast lepiej jest jak jakaś rzecz jest w połowie dobrze, i druga też, a nie faworyzowanie jednego celu.

Praw człowieka nie da się zdefiniować, ale można je wyróżnić. Chodzi o kompromis między dobrem i złem i prawa człowieka właśnie są tym kompromisem. Rozum dzieli te kategorie moralne. Burke mówił, że nastał kres czasu heroizmu, gdzie każdy mógł oddać życie za króla, że plamą na honorze było ubliżenie władcy, teraz tego nie ma i już nigdy nie będzie – ubolewa nad tym filozof. To miało swoje źródło w rycerstwie. To te zasady rycerskości wyróżniały Europę na tle innych kontynentów, wpoiły szlachecką równość, sprawiały, że królowie byli dobrymi kompanami, a ludzie mogli obcować z królami na równym poziomie, władca podlegał lekkiemu jarzmu społecznego prestiżu, były dobre obyczaje, etykieta. Teraz ma to się zmienić, wszystko to trzeba odrzucić, mają one ustąpić miejsca zdobywczemu imperium światła i rozumu. Według tego rozumowania król to zwykły człowiek, królowa zwykła kobieta, a kobiety są nieszanowane. Prawa mają płynąć z racji intelektualnych ludzi, którzy robią to dla własnego interesu. Nie ma nic w tej filozofii co budziłoby przywiązanie do państwa. Nie ma obyczajów – a jak zauważa Burke – każdy naród powinien posiadać system obyczajów, który mógłby budzić upodobanie właściwie ukształtowanego umysłu. By wzbudzić to upodobanie, nasz kraj powinien się podobać. A oni chcą te zasady usunąć i utworzyć takie bestialskie na podstawie których ów władzę zdobyli. Gdy zasadą poddanych staje się rebelia, strategią królów staje się tyrania – wyrokuje Burke.

Odbiera nam się te zasady przez Rewolucję i nie wiemy teraz dokąd zmierzamy, nie mamy kompasu, drogowskazu, czujemy się zagubieni. Nie mamy zasad, pozbawiono nas ich, a jakie te zasady były? Ano dwie zasady fundamentalne: idea gentelmana i ducha religii. To szlachta i duchowieństwo zawsze rozwijały nauki, były mecenatem sztuki itp. a nauka im się odpłacała, każdy jakby wiedział swoją swoje miejsce byłoby dobrze, ale zawsze coś komuś wadzi. Burke mówi, że Anglicy niczego w moralności nie zmieniali, nie są sztuczni, nie są wypchani tymi sztucznymi prawami człowieka jak zwierzęta w muzeum, że oni nic nie naruszali, że nie potrzeba im tej pedanterii tego fałszu. Zachowali wszystkie uczucia w pierwotnej i pełnej postaci. Oni boją się Boga, szanują królów, wierzą w siłę parlamentu, darzą czcią duchownych, podziwiają szlachtę. Dlaczego? Bo te idee wzbudzają w nich uczucia w sposób naturalny, a reszta jest fałszywa i sztuczna sądzą i prowadzą do deprywacji i skażenia. Uważają też że prowadzą do niewolnictwa. Mówi, żeby pielęgnować przesądy dlatego, że są przesądami! I muszą być silne w nich, muszą się trzymać w nich, aby były bardziej powszechne. Mówi, że lękalibyśmy się aby dać człowiekowi pracować tylko i wyłącznie siłą swojego rozumu, bo to jest za mało, lepiej niech korzysta z kapitału narodów i wieków, spuścizny świata. Przesąd sprawia, że cnota staje się nawykiem, że nie przejawia się wyłącznie w nie powiązanych działaniach. Dzięki słusznym przesądom powinności człowieka stają się częścią jego natury. A filozofowie Oświecenia jak postępują? Obalają przesąd, mówią, że ich nowe myśli są lepsze, że trzeba je podzielać tak jak oni je piszą itd. Że to oni myślą najlepiej.

Ale my – konserwatyści – wiemy lepiej: że religia to źródło dobra i otucha, że ateizm przeciwny jest rozumowi i instynktom, jesteśmy za uznanymi instytucjami. Nieszczęściem naszego wieku (a inni mówią, że zbawieniem) jest to, że wszystko poddajemy pod dyskusję, jakby konstytucja kraju miała być źródłem zwady, a nie zadowolenia.

Burke, a Kościół. Stanowi on początek i koniec jest to centrum naszych umysłów. Uświęcił on fundamenty państwa i jego funkcjonariuszy. Żeby ci co rządzą, w imieniu Boga, nie rządzili dla swojego dobra, a dla dobra ogółu i by poszukiwali chwały jaka zastanie ich po ich śmierci. Takie zasady trzeba wpoić tym co wykonują wysoką władzę, aby ją należycie wypełniali. Uświęcenia państwa przez panującą religię państwową jest konieczne także i po to, by wpajać wolnym obywatelom zbawczą bojaźń, bo mogą oni zabezpieczyć swą wolność tylko wtedy, gdy dysponują pewną określoną władzą. Musi być sława i szacunek, a ona tworzona jest przez religię państwową. Demokracja jest bezwstydna, bo ludzie niby mają władzę jakąś, jak ludzie mogą mieć władzę to nie możliwe. Bo wtedy ci co rządzą są ich służalcami, wazeliniarzami ludowymi, dwornymi pochlebcami, nie jest w naturze ludzkiej dominacja ludu, jak masy mogą decydować co jest dobre, a co złe. I religia wyzwala ludzi od egoistycznych ciągot.

Pierwszą zasadą i najważniejszą jest to, by ludzie nie byli panami swoimi. Nie mogą ogłaszać spuścizny, jakiś wielkich zmian, nie szanować potomnych, bo wtedy ich potomkowie mogą ich nie szanować i nie brać pod uwagę ich mądrości. Taki coś przerywałoby ciągłość istnienia państwa. Żadne pokolenie nie mogłoby wiązać do poprzedniego. Ludzie nie różniliby się wiele od roju much – postuluje Burke. Dlatego ustanowiono prawo, aby człowiekowi do głowy nie przyszło, żeby robić reformy, coś zmieniać, wprowadzać innowacje, żeby do błędów państwa odnosił się jak do ran ojca, z należytą dbałością i pieczołowitością.

Społeczeństwo to umowa. Ale to nie jest jakaś spółka handlująca pieprzem to coś większego, do państwa należy odnosić się z szacunkiem. Bo państwo to współudział w sztuce, nauce itp. Każda umowa każdego poszczególnego państwa jest tylko klauzulą wielkiej pierwotnej umowy wiecznego społeczeństwa, łączącego niższe i wyższe istoty, świat widzialny i niewidzialny na mocy potwierdzonej nienaruszalną przysięgą ugody, wskazującej wszystkim istotom fizycznym i moralnym należne im miejsca. Tylko konieczność, najwyższa konieczność może pozwolić zwrócić się ku anarchii. Ale konieczność ta jest sama częścią umowy, nie ma tak, że ona pojawia się nagle z nikąd.

Po prostu cnota potrafi sprawić, że nawet uniżony człowiek będzie na równi z tymi bogatymi. Chodzi o majestat, który jest źródłem wszystkiego, to nasz punkt odniesienia. Dla Anglików Kościół to zasadniczy element państwa, fundament całego ustroju, nie ma mowy tam o jakimkolwiek oddzieleniu Kościoła od państwa.

To co jest dobre, to i dobre ma skutki i nie wnikamy w to jak to coś działa. Ale lepiej jest aby pierwotność danej instytucji została, a żeby jakoś ją korygować, ale nie zmieniać całkowicie! Państwo brytyjskie dalej idzie, a korygowane są tylko te odchylenia, które powinny być skorygowane.

Rodzimy się i już nie jesteśmy równi, ktoś bogatszy, ktoś biedniejszy, zdrowszy, chory, silniejszy, zdolniejszy, słabszy, głupszy itp. można by wymieniać bez końca i Burke popiera pomysł Monteskiusza o podziale władz, ale jego wykonanie jest fatalne. Bo podzielił on ludzi ale najpierw ich zgrupował w jedną masę, a tak nie powinno się robić, tylko najpierw sprawdzić substancję ludzi, czym się charakteryzują, w czym są najlepsi i podzielić ludność na klasy i wtedy zrobić podział władzy, a nie od razu. A jak się podzieli tak jak mawia Burke to broni to przed despotyzmem i daje trwałość republice.

Filipowicz:

Burke to też przeciwnik rewolucji. Traktował ją jako akt szaleńczej profanacji, uważał, że wszelkie analizy odnośnie historii, władzy, społeczeństwa muszą mieć oparcie w gruntownej znajomości realiów, nie odwoływał się do teologii. Do fundamentalnych prawd o człowieku w żaden sposób nie przybliża metafizyczna spekulacja. Najważniejsza jest znajomość faktów. Książkę Rozważania dotyczące rewolucji we Francji wydał w 1790, a więc reagował na najświeższe daty.

Atakował rewolucję, oskarżał Oświecenie. Winą za dziejowy kataklizm obarczał filozofów zadufanych w potęgę rozumu. Mówił, że myśleli, że likwidują przesądy, a tak naprawdę wydali wojnę naturze. Emancypacja rozumu, a zarazem negacja wiary i przesądu stałą się przyczyną chorobliwego roznamiętnienia, preludium destrukcji. Uważa rewolucjonistów, że chcieli oni uprościć wszystko, wyprostować kręte linie, nadać wszystkiemu doskonalszy kształt. Bo korzyść to – według Burke’a – kompromis między dobrem i złem. Ci, którzy pragną dobra w czystej postaci, wyrządzają na ogół najwięcej zła. To sprzeczności – pisał Burke – stanowią zbawienną tamę dla wszelkich pochopnych decyzji. „Z wzajemniej walki niezgodnych sił wywodzi się harmonia wszechświata”. Nie ma jednego, ujednolicającego wszystko celu. Dobre państwo to nigdy monolit, zawsze są różne aspiracje i dążenia w nim, jest zwolennikiem pluralizmu. Lepiej zaspokoić coś w części, a nie jedno w całości, a drugie całkowicie pominąć – sądził Burke.

Dowód naiwnej wiary dla Burke’a to Deklaracja praw człowieka i obywatela. Uważał, że metafizyczne prawa, którymi przywódcy rewolucji chcieli obdarzyć istotę ludzką, w żaden sposób nie przystają do dziedziny praktycznych przedsięwzięć. Po prostu w praktyce prawa człowieka ulegają kolosalnemu zniekształceniu – stwierdzał. Nie ma żadnych abstrakcyjnych praw człowieka, nauka o reformowaniu państwa nie może być przyswajana a priori.

Rewolucja francuska wyrzekła się przeszłości, zerwała z ciągłością historyczną, tym się szczyciła, rewolucjoniści to dzieci, którzy porąbali na kawałki swojego ojca nierozważnie wrzucili do kotła czarnoksiężników, w nadziei, że za sprawą trujących ziół i zaklęć zregenerują jego ciało i odnowią życie – kpił Burke. „Zło płynące z nietrwałości jest dziesięć tysięcy razy gorsze od zła wynikającego z najbardziej ślepych przesądów”, negacja przeszłości to akt samozagłady, a nie początek regeneracji. Rewolucjoniści zaczęli źle, bo od negacji wszystkiego, co posiadali i od początku wszystko szło źle: przemysł upada, handel słabnie, podatki nie zapłacone, a społeczeństwo w nędzy, Kościół ograbiony, lecz państwo nie uzdrowione. Nowe porządki nic są nie warte. Nie ma też niestety nadziei na lepszą przyszłość: „ludzie którzy nigdy nie oglądali się na przodków nie będą myśleć o potomnych”.

Burke miał własne credo: wizję porządku zgodnego z naturą. Uważał, iż rozum ludzki, powinien zgłębiać porządek rzeczy, poszukując pewnych fundamentalnych zasad. Pojęcie natury nie powinno stać się woalem nadziei o charakterze utopijnym. O naturze trzeba mówić w immanencji zdarzeń, nie wybiegając poza ramy rzeczywistości. Naturę należy utożsamiać z historycznym porządkiem rzeczy, a nie ze zbiorem abstrakcyjnych, określonych a priori zasad. Znajomość natury – jak twierdził Burke – obdarza „mądrością nie potrzebującą namysłu”. Tutaj obecne są echa klasycznej, republikańskiej koncepcji łączącej ideę prawdy z pojęciem sensus communis. Prawdziwe jest to, co bez wahania zyskuje powszechną aprobatę (w brytyjskiej kulturze będzie to common sense).

I z tej koncepcji natury wyrastała inna koncepcja sprawowania władzy: naśladując naturę nigdy nie mamy rozwiązań nowych zupełnie i nigdy nasze rozwiązania nie są zupełnie anachroniczne. Burke przedstawiał pogląd, w którym zawierała się istota polityki zachowawczej, poszukującej momentu równowagi pomiędzy skrajnościami negacji i stagnacji, gloryfikującej roztropność jako cnotę główną. Polityczną działalność powinno cechować poszanowanie wobec dorobku minionych pokoleń. Trwając przy przodkach nie kierujemy się przesądami, a duchem filozoficznej analogii – twierdził Burke. Bez odwołań do historii nie trafiamy z pomysłami, bo efekty nie są zawsze bezpośrednie, raz wychodzi na początku źle, a potem bardzo dobrze, a raz na początku bardzo dobrze, by potem było fatalnie.

Ponad rewolucyjny „duch innowacji” Burke przekładał ideę racjonalnej kontynuacji. Skrajności są złe bo fałszywe z punktu widzenia moralności i polityki. Wedle Burke’a „prawo to konkretne korzyści, którymi obdarza społeczeństwo”. Prawa rodzą się dzięki wysiłkom rozumu, ale nie mogą być prostą formułą samookreślenia. Sam rozum i z niego korzystać to za mało, potrzeba jakiegoś wspólnego kapitału – sądził Burke. Kapitału historii, wieków itp.

Jak ów kapitał wykorzystać? Powinno się odwołać do historycznie ukształtowanego zakorzenionego w powszechnej świadomości poczucia słuszności. W tym znaczeniu Burke mówił o preskrypcji, czyli o autorytatywnych werdyktach zbiorowej mądrości, znajdujących swój wyraz w przesądach. To przesądy utrzymują „umysł na drodze mądrości i cnoty”, ich zapisane jest doświadczenie naszej przeszłości. Im dłużej działa przesąd tym bardziej go należy pielęgnować. Prawa sprzeczne z przesądami, pozostające wyłącznie manifestacją arbitralnej woli suwerena są nieskuteczne już w chwili narodzin, bo nie mają szans aby zyskać powszechną akceptację. Wspiera je tylko „własna odstraszająca siła” i państwo, w którym obowiązują, musi pogrążyć się w chaosie. I tak jest we Francji za rewolucji. Obalono ład tradycyjny namiastką praw.

Czym dla Burke’a jest społeczeństwo? Myślał podobnie co oświeceniowi filozofowie umowy społecznej. „Społeczeństwo jest rzeczywiście umową” – stwierdzał. Ale należy zdać sobie sprawę, iż „każda umowa każdego poszczególnego państwa jest tylko klauzulą wielkiej pierwotnej umowy wiecznego społeczeństwa, łączącego niższe i wyższe istoty, świat widzialny i niewidzialny”. Zatem koncepcja umowy społecznej – w opinii Burke’a – odsyła nas do aktu stworzenia i do tradycji i związku pokoleń. Wynikający z umowy porządek oznacza „współudział we wszelkiej nauce, we wszelkiej sztuce, w każdej cnocie i wszelkiej doskonałości”, porządek wiążę i zmarłych i żywych i tych co mają się narodzić, poza wspólną tradycją ważnym spoiwem społeczeństwa jest religia: „człowiek ze swej natury jest zwierzęciem religijnym i to powód do dumy – pisał Burke”. Pozbawieni religii ludzie nie różnią się od roju much, to religia stanowi „podstawę społeczeństwa obywatelskiego”.

Jaka jest rola władzy w takim społeczeństwie w opinii Burke’a? jego poglądy na temat władzy mocno zakorzenione są w tradycji stoickiej i naukach Cycerona. Znajdziemy w nich echo idei republikańskich. „Władza państwowa t wynalazek ludzkiej mądrości, służący do zaspokajania ludzkich pragnień”, aby ten cel osiągnąć „hamować trzeba skłonności ludzi, kontrolować ich wolę, powściągać namiętności” a może dokonać tego tylko władza wobec nich zewnętrzna, w wypełnianiu swoich funkcji i nie ulegająca tej woli i tym namiętnościom, do których okiełznania została powołana”. Władza zewnętrzna czerpie swą siłę z sacrum. „Chodzi o to, by wszyscy którzy biorą udział w rządzeniu ludźmi, występując jakby w imieniu Boga samego, pojmowali w sposób wzniosły i godny swe funkcje i swe powołanie, żeby ich nadzieja przepełniona była wizją nieśmiertelności”. I tej zasadzie rewolucjoniści się sprzeciwili, powołując się na władzę rozumu, odarli władzę z nimbu świętości, sprawili, że stała się własną nikczemną parodią. Rewolucyjny entuzjazm stał się niebezpiecznym roznamiętnieniem, Burke mówił o „pijackim delirium wywołanym trunkiem zaczerpniętym z piekielnego alembiku kipiącego tak wściekle we Francji”. W efekcie rewolucja zniweczyła elementarne pożytki związane z istnieniem władzy, rodząc wyłącznie przemoc. „Świeże ruiny we Francji – stwierdzał w roku 1790 Burke – nie są spustoszeniami wojny domowej (…) Są manifestacjami bezmyślnej i aroganckiej władzy”.

R. Skarzyński: Konserwatyzm

Konserwatyzm Edmunda Burke’a

To twórca klasycznego konserwatyzmu, napisał oprócz Rozważań wspólnie z Brandesem Polityczne rozważania o rewolucji we Francji. Brytyjczycy chcieli ukazać że nierówności między ludźmi w społeczeństwie były czymś normalnym, a że lud rewolucyjny we Francji powstał sztucznie, i że z czasem przeobrazi się w tyranię, że owocować będzie wojną. Niektórzy jak np. Frederick Dreyer mówili, że Burke to liberał, ale wnioski są jednoznaczne.

Ukazywał on destrukcję nowego reżimu rewolucyjnego, Novalis opisał go następująco: „Napisano wiele antyrewolucyjnych książek wspierających rewolucję, Burke wszakże napisał rewolucyjną książkę przeciw rewolucji”.

No ale jaki był intelektualny rozwój Burke’a? nie był on uczonym typu gabinetowego, jego idee miały charakter polemiczny, analizował on Rewolucję zawsze w kontekście sytuacji, w której wybuchła i rozwijała się, co powodowało, iż mógł spojrzeć na nią bardziej wszechstronnie. Współpracował on z wigami (partia, która chciała ograniczyć rolę króla), dopiero Rewolucja 1789 zmusiła go do zajęcia ostatecznego stanowiska. Chodziło tu o wybór perspektywy filozoficznej a nie partii. Już w latach 60. XVIII w. był on zwolennikiem trwałej rzeczywistości: żądał praw dla katolików, zniesienia kar dla homoseksualistów i opowiadał się za zlikwidowaniem handlu niewolnikami, proponował przebudowę angielskiego systemu politycznego poprzez stworzenie warunków dla dominacji dwóch partii. Był on rzecznikiem demokracji parlamentarnej. W Bristolu w 1774 mówił, że parlamentarzysta jako przedstawiciel musi dbać o cały naród, a nie swoje indywidualne potrzeby. Uważał, że decyzję powinni podejmować ludzie specjalnie do tego przygotowani, ale nie arystokracja. Władza przypada ze swej natury wielkim właścicielom: arystokracja, szlachta, ponadto ludzie wykształceni, bogaci handlarze, którzy swą pozycję mają dzięki własnej przedsiębiorczości. Czyli kto mógł głosować: majętni i mądrzy, niezależni od innych, ale nie była to arystokracja rodowa tylko. Elita w jego systemie to, ci którzy cechują się odpowiedzialnością i posłuszeństwem wobec wartości oraz obyczajów dominujących w społeczeństwie, stojącą na straży ładu społecznego, stanowiącego pewną całość. Burke popierał rewolucję w koloniach brytyjskich. Postulował przyznanie im niepodległości bo to przyczyniało się do normalizacji sytuacji. I też popiera angielską rewolucją, bo ona burzyła ład, ale nie zniszczyła całkowicie instytucji politycznych, umożliwiała kontynuację tradycji. Dlatego niepokojąca była Rewolucja Francuska wdano się w polemikę, aby rewolucjonistom udowodnić, że ich cel jest nieosiągalny.

Dla Burke’a nie każda rewolucja jest zła. Zła jest ta rewolucja, która niszczy ład nie troszcząc się o tradycję i kontynuację. Taka rewolucja rodzi się zawsze wskutek przeciwstawienia się rzeczywistości istniejącej, nierzeczywistości zawartej w skonstruowaniu wizji lepszego ładu.

Chodzi o prawa naturalne u Locke’a to każdy może być panem swoim, każdy je ma, i poznaje je rozumowo. Można je przekazać za pomocą umowy społeczne społeczeństwu ale mimo to istnieją one nadal. Burke to neguje, mówi, że to jedynie produkt intelektualistów. To wytwór rozumu, złudzenie, nie mające związków z rzeczywistością. Oczywiście one były, ale nie były uniwersalne. Uzyskują je konkretne jednostki, zależnie od właściwej im pozycji społecznej. Funkcjonują one nie od filozofów oświecenia, ale jako dziedzictwo przeszłości. Ludzie mają „różne prawa, ale nie do tego samego”, mogą robić to co nie narusza praw innych, to wszystko dziedziczymy, dziedzictwo, scheda po przeszłości od samej Magna Charta Libertatum z 1215 roku.

Burke mówił, że teoria zbudowana na zasadzie praw naturalnych odnośnie suwerenności ludu to bzdura i że jest sztuczna. Błędna jest zasada większości, rewolucjoniści mówili, że działają w imieniu większości, a Burke mówił, że konstytucja, konwenanse są ustanowione i nie wolno ich zmieniać w ogóle. Jakiekolwiek naruszenie reguł określających życie społeczeństwa jest nieuprawnione i niebezpieczne. Nie patrzysz na przodków, lekceważyć będziesz i potomnych. Więc jak on chciał obalić naturalne koncepcje będące fundamentem Rewolucji i liberałów, jak więc zaliczać go do liberałów?

Sceptycyzm Burke’a

Krytykował to, że wszystko można poddać pod dyskusję. Krytykował ateistów. Praca samego rozumu to ryzyko, lepiej jak ma odwołać się do kapitału jakiegoś itp. Broni przesądu, bo to afirmacja tego co stworzyła społeczność, wytyczają one ludzkie postępowanie. Nie chodzi tu o propagowanie zabobonów, a ukazanie słabości ludzkiego rozumu. Badamy i wykorzystujemy przesądy czy są nam potrzebne w danej chwili. Chwalił rozum, bo on pozwala poruszać się w świecie zjawisk społecznych, do interpretowania rzeczywistości w świetle tradycji, konfrontowania tradycji z rzeczywistością. Przeciwstawiał się optymizmowi oświeceniowemu. Musimy pilnować ludzi, bo mają namiętności. Jaką popierał wolność? Związaną z ładem. Konkretne swobody można odziedziczyć.

Popierał pracę, wolny rynek, handel, był przeciwko interwencjonizmowi państwowemu. Ład kapitalistyczny – według Burke’a – wyrósł na tradycji.

Porządek społeczny – ustalony przez Boga, niedoskonałe odbicie porządku boskiego, kształtujące się w rezultacie ciągłej ewolucji.

Cztery elementy filozofii politycznej Burke’a: reprezentacja, rewolucja, zobowiązanie polityczne i gospodarka rynkowa.

Joseph de Maistre (1753 – 1821)

O Rewolucji

Przyczyna wywołuje skutek – mówi Maistre. Ale za Rewolucji środki prowadzące do skutku zostają zaburzone, człowiek całuje dłoń która go uciska, albo znieważa. De Maistre tego nie rozumie, podobnie jak każdy – wtóruje. Wszystko upadło, monarchia w całej Europie i oto chodzi, ludzie się cieszą, celem Rewolucji jest zawsze to, aby nic nie powiodło się tym, co pragną jej przeszkodzić. Nikt jej się nie przeciwstawiał była czystość intencji. De Maistre zauważa, że to Rewolucja kierowała ludźmi, a nie ludzie Rewolucją. Nawet zbrodniarze nie wiedzą co czynić i upadają haniebnie. Według filozofa to wielka hańba. Rewolucja „kroczy sama” – mawia. Bóg objawia się w Rewolucji, karze, aby później się odrodzić – sądzi de Maistre. Zbrodnie narodu karane są od razu, bez zwłoki, to jest prawo co nie zna żadnych przeciwności. De Maistre podlicza, że przez Rewolucję zginie 4 miliony Francuzów. Wszyscy poginęli w Rewolucji: Thouret, Mirabeau, Bailly – jej dowódcy zginęli, Rewolucja zabija własne dzieci.

Opatrzność musi nas ukarać za antyspołeczną i antyreligijną Rewolucję. Kara by odrodzić. Nie wystarczy oskarżyć głównych winowajców, inni są zarażeni Rewolucją trzeba wszystko usunąć, zlikwidować – trzeba wszystko wybielić – uważa de Maistre. Nie ma tak, że można stworzyć naród, państwo, prawo itp. tak jak idzie się do rzemieślnika i mówi: zrób mi pończochę, to nie mogę iść do ustawodawcy i powiedzieć zrób nam rząd. Na to potrzeba i wiedzy, i inteligencji i samozaparcia, i historii wszystkiego.

O wytworach ludzkiego rozumu

Główny błąd: konstytucja może być stworzona a priori. Gdzie zapisano prawo salickie? W sercach Francuzów – świetna odpowiedź Jarome Bignona. Władza ustala prawo i może je wymazać – prawo nie ma charakteru świętości, niewzruszalności, który wyróżnia prawo konstytucyjne, a istotą prawa fundamentalnego jest to, że nie można jego wymazać. Jest ponad wszystkimi prawami, to wyższy autorytet jest jej gwarantem.

Rozum ludzki sprowadzony do indywidualnych możliwości jest niczym, rodzi on tylko dysputy, nie może stworzyć ani zachować religijne czy polityczne zrzeszenie, rozum potrzebuje wiary. Obudzi się rozum to ma przesądy są one szalenie ważne pokazują jak ma postępować człowiek, nic bez przesądów nie może istnieć ani rząd, ani moralność, ani religia. Religia państwowa i polityka tworzą rozum powszechny, czyli narodowy, który ma powściągać zboczenia rozumu indywidualnego, bo płodzi on tylko rozbieżne poglądy – jest wrogiem jakiegokolwiek zrzeszenia.

Zawsze państwa lepiej sobie radzą jak myślą jak rozum powszechny (narodowy) chodzi o to, aby człowiek wszedł w ten rozum narodowy zgubił się w nim i zlał się w nim i poszedł jak z prądem w rzece. Patriotyzm to synonim rozumu narodowego. Wiara i patriotyzm to cudotwórcy tego świata. Nie ma dyskusji, wyboru – jest ufność i posłuszeństwo. De Maistre krytykuje filozofię bo promuje ona rozum indywidualny. Oczywiście rozum jest potrzebny – postuluje – ale niech coś wyjdzie poza rozum to od razu widać, że to wiedza niepotrzebna. Mamy spuściznę rozumu narodowego od przodków i to wykorzystujmy. Myślcie w rozumie narodowym, uważajcie na obłąkańców i kuglarzy – przestrzega de Maistre.

O genezie instytucji społecznych

Człowiek odosobniony nie jest człowiekiem natury. A jak dziś ktoś żyje w jakimś odosobnieniu to są to ludy-dzieci, które nie stały się jeszcze wcale tym, czym być powinny. Przyrodnika który mówi o człowieku, że ma od 30-35 cali, nie ma inteligencji i jest jak zwierzak to przecież go wyśmiejemy. To samo z Filozofem, który stara się odwoływać naturę polityczną do jej istoty w pierwocinach społeczeństwa. Każdy problem natury człowieka musi znaleźć rozwiązanie w historii. Filozof rozumujący a priori jest w błędzie: podstawia on umowne relacje w miejsce doświadczenia i swoje własne wyroki w miejsce woli Stwórcy. To nie jest dobre, że człowiek żyje w pierwotnym społeczeństwie, że wolny jest od przywar normalnego stanu życia – błąd. Krytykuje Rousseau. Historia pokazuje nam stale, że ludzie skupiają się w mniej lub bardziej liczne społeczeństwa, którymi rządzą różne zwierzchności, z chwilą, gdy liczba ludzi wzrośnie do pewnej granicy, nie mogą oni już żyć inaczej.

Zatem przed Bogiem i prawdą nie był człowiek człowiekiem w społeczeństwie pierwotnym i koniec. Społeczeństwo to bezpośredni wynik woli Stwórcy, który pragnął, by człowiek był tym, czym jest on zawsze i wszędzie. Mówi, że Rousseau był w błędzie, że ludzie zawierają umowę i wychodzą z jednego stanu do drugiego, a wcześniej co rozmawiali o społeczeństwie? Od jak dawna? Nie ma czegoś takiego jak natura, za często używamy tego słowa. Słowo to oznacza całokształt praw sił i sprężyn, które stanowią świat, a natura indywidualna takiej to a takiej istoty oznacza całokształt cech, które czynią ją tym, czym ona jest, i bez których byłaby czymś innym, nie mogąc już służyć celom Stwórcy.

Zespół wszystkich części, składających się na maszynę, której celem jest dzielenie czasu, tworzy naturę, czyli istotę zegarka, a naturą człowieka jest być zwierzęciem rozumnym, religijnym i społecznym. Doświadczenie poucza nas, że to racja. Chwali tutaj Burke’a: człowiek ze wszystkimi swymi upodobaniami, całą swą wiedzą i sztuką jest prawdziwie człowiekiem natury i płótno zrobione przez tkacza jest równie naturalne jak sieć pająka.

Jak to się stało, że było niewolnictwo i nikt tego nie krytykował ani filozof ani polityk? Człowiek pozostawiony sobie samemu jest zbyt zły aby być wolny. Gdyby wolność społeczna należała do wszystkich, nie byłoby sposobu rządzenia ludźmi, składającymi się na naród. Zatem stan naturalny to niewolnictwo. I tak objawiła się religia – zniosła niewolnictwo. Chrześcijaństwo wydało bitwę niewolnictwu aż do zwycięstwa, kiedy papież Aleksander III ogłosił w imieniu soboru, że „żaden chrześcijanin nie może pozostawać w stanie niewolnym”. I teraz jak czytamy, że „rodzaj ludzki zdolny jest do korzystania z wolności społecznej tylko w takim stopniu, w jakim przenika go i kieruje nim chrześcijaństwo”. Wszędzie, gdzie nie ma chrześcijaństwa, niewolnictwo jest prawem. I co się stało jak było za dużo wolności? Rewolucja rzuciły się masy na najwyższe stany władzy i wszystkie prawo runęło. W naszych czasach, gdy społeczeństwo zabrakło dwóch kotwic: religii i niewolnictwa, statek został uniesiony przez burzę i rozbity.

De Maistre chce ukazać jak wszystkie nasze instytucje są schrystianizowane. Człowiek powołuje instytucję z Bogiem w roli głównej z jego mocą to jakikolwiek nędzny by nie był to bierze udział we wszechpotędze. Wystarczy się rozejrzeć jakaś uroczystość, taniec wiejski mają swoje źródła w religii. Opierają się na religii, która rozkwitała tysiące lat temu, a teraz wy możnowładcy, królowi każcie ludowi aby tańczył – nie zrobi tego, a misjonarz w chwilę sprawi, że dla Boga ludzie będą robić różne rzeczy i to w dwa tysiące lat po śmierci Jezusa. W dniu świętego np. Marcina lud się zbiera i tańczy wokół parafii itp. Religia uświęca radość, a radość zdobi religię. Lud zapomina o troskach, poświęca się radości.

Narody mają ojców – stwierdza de Maistre. – Posiadają też duszę, jedność duchową, znajduje ona wyraz w języku. Po prostu naród jak nasienie, jak ktoś nie zadba o nie, nie położy w odpowiednim miejscu to uschnie. Potrzeba umiejętnej ręki. I to wychowawca ludu jest właśnie ową umiejętną ręką, ma on nieomylny instynkt, umie odgadnąć ukryte siły i właściwości, tworzące charakter jego narodu, wprawia w działanie i wyciąga z nich najwięcej korzyści. Naród marnieje bo ma zły rząd, charakter narodowy ulega zużyciu.

Punktem szczytowym dla narodu jest moment, gdy zarówno jego moc duchowa jak i fizyczna osiągają swoje maksimum. Do punkt tego, określonego przez stan języka, każdy naród dochodzi tylko raz.

O władzy

De Maistre popiera Hobbesa, społeczeństwo to stan wojny: musi być konieczność rządu, bo człowiek jest zły, więc musi być rządzony, skoro wielu pragnie tej samej rzeczy, trzeba by wyższa władza przysądziła ją wszystkim pretendentom i nie pozwoliła im walczyć ze sobą. Muszą zatem istnieć władca i prawa. A czy społeczeństwo nawet pod ich panowaniem nie stanowi pola bitwy? Działalność urzędów opiera się na tym, aby wzbraniać przemoc, nakazywać pokój i karać gwałcicieli rozejmu bożego. A jak jest Rewolucja to zaburza ten porządek, robi zło.

Rząd nie jest wcale kwestią wyboru: wynika z samej natury rzeczy. Człowiek musi znajdować się w jarzmie, trzeba mieć nad nim kontrolę – uważa de Maistre. Rousseau mówił, że człowiek nadał sobie władców aby im dał wolność, a nie żeby ujarzmiać – to pomyłka, człowiek nic nie ustalił sobie, człowiek wszystko otrzymał. Posiada władców, bo nie może się bez nich obejść, a społeczeństwo nie powstało i nie mogło powstać na mocy paktu, powstało z mocy prawa. Skoro Twórca wszystkich rzeczy nie uważał za właściwe poddać człowieka panowaniu istot o wyższej naturze i skoro człowiek musi być rządzony przez swego bliźniego oczywiste jest to, że co dobre w człowieku powinno rządzić tym, co złe.

Bóg nie chciał rzeczy ponadnaturalnych do ustanowienia państwa, więc ma to wykonać za pośrednictwem ludzi. I mówiąc, że zwierzchność tworzą ludzie to tak jakby mówić, że twórcą człowieka nie jest Bóg tylko ojciec i matka. Bóg stworzył człowieka chciał zwierzchności praw, występując przeciwko prawu – występujesz przeciwko Bogu. Prawa są od Boga, bo Bóg chce by one były. Tak samo sprawa się ma ze zwierzchnością. Zwolennicy władzy bożej nie mogą więc przeczyć, że wola ludzka odgrywa pewną rolę w ustanawianiu rządów, a zwolennicy systemu przeciwnego nie mogą z kolei przeczyć, że Bóg jest – w pełnym znaczeniu tego słowa i w sposób oczywisty – stwórcą tychże rządów.

Nieomylność w dziedzinie duchowej i zwierzchność w dziedzinie świeckiej to słowa całkowicie jednoznaczne. Jedno i drugie to wielka potęga która panuje nad wszystkimi innymi, z której wszystkie się biorą, która rządzi sama nie będąc rządzona i sądzi nie będąc sądzona. Kiedy mówimy, że Kościół jest nieomylny, nie chodzi nam o to, aby był traktowany inaczej, ale żeby posiadał prawo wspólne wszelkim zwierzchnościom, dla których nieomylność jest koniecznym warunkiem działania. Albowiem wielki rząd jest absolutny i z chwilą gdy można się mu przeciwstawić pod pretekstem omyłki czy niesprawiedliwości – przestaje istnieć.

Tak jak w sądownictwie zajdziemy tak daleko, że musi ona w końcu powiedzieć: „zbłądziłeś”, i widać, że te ciągłe apelacje, przewlekania są bardziej niesprawiedliwe niż niesprawiedliwość, bo przecież jest ten punkt, granica, kiedy to zaczyna się robić niedorzeczne.

Gdy forma monarchiczna została raz ustalona, nieomylność jest już tylko koniecznym następstwem supremacji, albo że jest to jedna z i ta sama rzecz pod dwiema różnymi nazwami. Identyczność bije w oczy, cała kwestia opiera się na prawdzie. Prawda jest zależna od natury rzeczy – nie trzeba szukać oparcia w teologii. Jedność jest konieczna – przyjmujemy – nie można zarzucać błędu papieżowi , władcom, którzy nigdy nie rościli sobie pretensji do nieomylności. To jedno i to samo: nie popełniać błędów i nie móc być o nie oskarżonym. Nawet niech Bóg nie uczyni papieżowi żadnej obietnicy, niemniej byłby on nieomylny jak trybunał. Każdy wyrok, od którego nie ma odwołania, jest i musi być uznany za sprawiedliwy we wszelkim zrzeczeniu ludzkim, niezależnie od formy rządu. I każdy prawdziwy mąż stanu zrozumie mnie, gdy powiem, że nie idzie jedynie o to, by wiedzieć, czy papież jest, lecz o to czy powinien być nieomylny – stwierdza de Maistre.

Filipowicz:

W dobie Rewolucji powstawały nowe ideologie: nacjonalizm, socjalizm, liberalizm i konserwatyzm. Było to „potomstwo” Rewolucji. Narodziły się w tumulcie, kiedy Rewolucja wywołała, wprowadzając na historyczną scenę nowego bohatera – racjonalistę zmierzającego zmieniać świat.

Konserwatyści byli przeciwnikami Rewolucji. Reprezentowani przez Josepha de Maistre’a w dziełach Rozważania dotyczące Francji i Wieczorów sanktpetersburskich jest to teologia polityczna. Wykracza de Maistre poza kontekst dziejowego momentu, przekonany jest o bezpośrednim wpływie Opatrzności na losy świata, stara się wydobyć sens historycznego doświadczenia. Wielkie wydarzenia traktował jako zaszyfrowany przekaz. Że rewolucja to tylko drugorzędny motyw, i jak człowiek nie chce zgubić właściwej drogi to winien odnaleźć w dziejowych wypadkach elementy boskiego planu. Spekulację, do której zachęcał racjonalizm, mamiąc iluzją samookreślenia, powinna więc zastąpić interpretacja symboli – hermeneutyka.

De Maistre uważał filozofię nowoczesną, za zbyt materialną i za zbyt zadufaną w sobie. Racjonalizm kwestionując wszystko sprawił, że odrzucono tradycję i pozbawiono ludzki umysł oparcia. Doprowadził do absurdu, że wątpliwości są lepsze niż wiara. Powołano nowy ustrój, oparty na filozofii, ale filozofia odwołująca się wyłącznie do idei samookreślenia nie mogła jednak zapewnić żadnych przesłanek prawowitości. Republika okazała się nicością. „Otwórzcie oczy – nawoływał de Maistre – a zobaczycie, że ona nie żyje!”.

De Maistre postulował, że konserwatyzm to antyfilozofia. Człowiek, który przeżył piekło powinien zrozumieć na czym polegały grzechy filozofii i oczyścić swój umysł z niej, bo to fałszywa mądrość. Winą za rozpanoszenie filozofii obarczał Greków. Ciągle oddalali się od prawdy, władzę obejmował „demon pychy” i „duch dzikiej metafizyki”, krytykował Bacona, że wprowadził ludzi w „sofizmaty ludzkiej pychy” oddzielając rozum od wiary, ich wiara we wszechmoc rozumu jest absurdalna. Tymczasem świat pozostaje zagadką, tajemnicą i „nie wszystko jest powiedziane nie wszystko jest objawione, to nieprawda, że nie wolno nam oczekiwać niczego nowego” – pisał w Wieczorach sanktpetersburskich.

Wedle de Maistre’a reformacja bezpośrednio torowała drogę rewolucji. Protestantyzm zniszczył autentyczną wiarę i wywindował na piedestał filozofię. Postulował za emancypacją, która rujnowała tradycyjny porządek, uznawał protestantyzm za „sankiulotyzm religii. Jeden powołuje się na słowo Boga, drugi na prawa człowieka, a w rzeczywistości to jest ta sama teoria”.

De Maistre uważał, że wszelkie metafizyczne interpretacje ludzkiej natury są bezużyteczne. Szukajmy odpowiedzi w historii na temat tego, kim jest człowiek natury. To błąd, że filozofowie odrzucili grzech pierworodny, bo nauka wzięła rozbrat z rzeczywistością, bo w istocie człowiek jest straszliwie zły. Lubi przemoc, rzeź, jego krytyka godziła w nadzieje wyrastające z pojęcia civil socjety podważała schematy indywidualizmu eksponujące ideę samookreślenia. Sam rozum ludzki nadaje się tylko do niszczenia – mawiał.

Idea umowy społecznej była dla de Maistre’a absurdem, ale przecież człowiek według niego nigdy nie wybiera sposobu życia, jest zawsze usytuowany, przynależy do konkretnego narodu, a narody są realną całością „posiadają duszę, powszechną i rzeczywistą jedność duchową, która czyni z nich to, czym są”. Nikt nie tworzy narodów przy pomocy atramentu – szydził de Maistre. Nie można nauczyć się rzemiosła ustawodawcy, każda próba racjonalnej legislacji prowadzi do profanacji porządku stworzonego przez Boga i z góry skazana jest na niepowodzenie, gdyż „ludzie nie szanują tego, co sami stworzą”. Ta idea umowy społecznej wytworzyła myśl, że w społeczeństwie można ograniczać i regulować zakres władzy. Władza jest od Boga i nie jest – jak chcieli liberałowie – przedmiotem ludzkiego kształtowania. Rząd istnieje z konieczności, bo musi pilnować i kontrolować człowieka. „Ludzie nie mogą żyć bez władcy, który nie podlega żadnym ograniczeniom” – tylko władza absolutna może zrównoważyć siłę ludzkiego zepsucia i uchronić społeczeństwo przed autodestrukcją.

Sprawowanie władzy winno nosić cechy misterium. De Maistre traktował oświeceniową koncepcję iluminacji jako niemądre i niebezpieczne bałamuctwo. Nie można beztrosko negować tajemnicy. Ludzka egzystencja jest ezoteryczna to i władza musi taka być. Władzy otoczonej nimbem świętości łatwiej poskromić ludzką pychę, złość i agresję. A kiedy autorytet władcy nie jest w stanie utrzymać w ryzach lud, na arenę winien wkroczyć kat. Kat to alter ego władcy, postać, która uwierzytelnia majestat. Ma dyscyplinować i powstrzymywać. Jako szafarz śmierci, budzi grozę i jednocześnie fascynuje i właśnie w tej ambiwalencji uwidacznia się sens panowania. „Kat – pisał w Wieczorach – jest koszmarem i spoiwem społeczeństwa”.

R. Skarzyński: Konserwatyzm.

Rewolucja i rozkwit konserwatyzmu

Należało zlokalizować wroga podczas Rewolucji, toteż krytykowano właśnie Rewolucję i zwłaszcza polityczny konstruktywizm. Dla konserwatystów Rewolucja Francuska ukazywała się jako zjawisko o charakterze apokaliptycznym. Krytykowali jako szatański wynalazek Rewolucję: Joseph de Maistre i wtórował mu Antoine Ferrand pisał iż: „zniszczyła nie tylko społeczeństwa ale i najpierwsze podstawy wszelkiego społeczeństwa, jakiekolwiek ono by było od czasu, kiedy ludzie się zgromadzili”. To samo Chateaubriand w 1814 pisał, że Rewolucja niszczy przeszłość i jest bez przyszłości. Uważano, że odrodzenia państwa może się dokonać tylko dzięki monarchii. Dla nich Rewolucja była zerwaniem z dawnym modelem społeczeństwa, który propagował ład, porządek, religię itp.

Rewolucja 1789 nie była czymś nowym, ale ze względu na swój zasięg była ważna. Ale dlaczego Rewolucja przyniosła rozkwit myśli konserwatywnej? Zrodziła ona filozofię racjonalną no i myśl liberalną i to zmuszało do skrzyżowania szpad, to podjęcia z nią polemiki – dlatego atakowali tę oświeceniową filozofię konserwatyści. Tak jak Emmanuel Sieyes pisał „Czym jest stan trzeci?” że nic bez niego istnieć nie może, że jest on wszystkim, toteż konflikt wrogich ugrupowań był nieuchronny. Dlatego należało wysunąć inne koncepcję, pokazać, że rewolucjoniści nie mają racji. De Maistre pisał, że od połowy XVIII wieku w życie wkrada się bezbożnictwo.

Konserwatyści oświeceniowców krytykowali za sceptycyzm, że nie szanują tajemnicy bytu, a chcą go wyjaśnić w całości na drodze racjonalnej, co wiedzie do podważenia wszelkiej moralności i pewników. Wszystko z czasem staje się wątpliwe. Absolut zastępowany jest ideami i koncepcjami, czyli wyobrażeniami nie mającymi ścisłego związku z naturalnym ładem świata. Filozofowie oświecenia zastępują rzeczywistość przez nierzeczywistość własnego racjonalnego projektu. Nie ma miejsca na tradycję i autorytet; podważa się prawdy religijne; dotychczasowi władcy muszą odejść; dominować zaczyna wiara w samodzielność i doskonałość człowieka; pojawia się kult wiedzy apriorycznej wyrastający w skutek pogardy dla doświadczenia; wreszcie wiara w postęp zastępuje wiarę w nieśmiertelność ludzkiej duszy. Konserwatyści atakowali to i całą epokę. Strach, że wcześniejszy ład całkowicie upadnie zmuszał ich do walki. To oni reprezentują rzeczywistość w walce z ignorantami, promotorami nierzeczywistości, schodzą ze sceny, ale jednak mają wpływ. Jak mówi Szacki: konfrontowano „wolę wieczną” z „wolą chwili”. I właśnie konserwatyści dostrzegli wady liberalizmu i oświecenia i one się zaczęły uwidaczniać.

Niektórzy konserwatyści atakowali agresywnie Rewolucję, inni pouczali, inni przestrzegali – toteż myśl konserwatywna z pewnością nie była ówcześnie jednolita. Rewolucja była dynamiczna zmieniała społeczeństwo toteż myśl konserwatywna dostosowywała się do jej dynamiki. Im dalej szła do przodu tym bardziej była znienawidzona. Dla konserwatystów Rewolucja to „klątwa rzucona przez Boga na grzeszną ludzkość”. Konserwatyści sami odeszli na bok stała się dla nich alienacja polityczna, i była ona niewątpliwie jednym z ważnych źródeł konserwatywnej myśli politycznej. Ale co konserwować? Rzeczywistość obiektywnie istniejącą, autonomiczną wobec ludzkiej woli i aktywności. Ale rewolucjoniści nie zwracali uwagi na poglądy innych, burzyli wszystko, więc konserwatysta był bez przyszłości, mógł zmieniać tylko świat na drodze ewolucyjnej. Właśnie nurt ewolucyjny w konserwatyzmie był, zgadzali się, bo musieli, przeczekać należało, patrzyli jak się niszczy, bo nie mieli sił przeciwstawić się temu, uważali, że lepiej uczestniczyć w tych wydarzeniach, bo wtedy jest możliwość oddziaływania na nie, a jak się odwrócimy od Rewolucji to radykałowie zrobią wszystko co chcą, dlatego godzili się z niezbędnymi zmianami, broniąc jednocześnie wszystkiego co cenne. Bronili autonomicznej rzeczywistości, byli realistami.

Radykalni konserwatyści chcieli trwać na tym co było zawsze, zaś konserwatyści buntownicy na linii intelektualnej się spierali, ale nikt ich nie czytał, bo odrzucono te poglądy.

Radykalni konserwatyści całkowicie odrzucali Rewolucję, uznawali ją za zło. Zepchnięto ich na margines, tam mogli tylko myśleć o ideach. Postulowali to co było kiedyś, stają się reakcjonistami. Ale oni po prostu byli konserwatywnymi utopistami.

Czemu konserwatyści się tak różnili? A bo egzystencjalne możliwości każdego konserwatysty, dokonywane wybory, obserwowanie Rewolucji z odległości, emigracja itp. Konserwatysta pogodzony z nowym ładem z czasem mógł się stać liberałem, radykał zaś skazany był na utopię. Ewolucjonistyczny konserwatyzm ustępował radykalnemu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zajęcia 8 (18 05 2012) Główne motywy myśli politycznej oświecenia (część pierwsza)
Zajęcia 9 (25 05 2012) Główne motywy myśli politycznej oświecenia (część druga)
Zajęcia 3 (9 03 2012) Myśl wczesnochrześcijańska Św Augustyn z Hippony Św Tomasz z Akwinu
drogi czuciowe 23.05.2012, I rok, I rok, Anatomia
Interna - 23.05.2012(1), 6 rok, gieldy, gieldy 6 rok, interna
wykład 8 (23 05 2012)
wykład 8 (23 05 2012)
Zajęcia 7 (20 04 2012) Prawnonaturalne źródła liberalizmu Myśl Johna Locke’a
POLITYKA SPOŁECZNA 11.05.2012, II rok, Wykłady, Polityka społeczna
polityka regionalna 23.05.2009, IV SEMESTR, Notatki z płyty od Lucyny
23.05.01.2012, 05-01-2012
Informatyka 22 05 2012
Marketing polityczny pytania egzamin 2008, Studia, Psychologia, SWPS, 3 rok, Semestr 05 (zima), Psyc
MPLP 342;343 30.04;12.05.2012
Zestaw 1 MARKETING POLITYCZNY - PYTANIA (DZIENNE), Studia, Psychologia, SWPS, 3 rok, Semestr 05 (zim
13 Drogi ruchowe, cz 2  05 2012

więcej podobnych podstron