00 Viktor鷕kas Poza granicami wyobra偶ni

VIKTOR FARKAS




Poza granicami

wyobra藕ni


( Prze艂o偶y艂 Krzysztof 呕ak)



SCAN-dal


Uwaga:

Utrata kontaktu z rzeczywisto艣ci膮!

Przestroga dla czytelnika


26 kwietnia 1986 r. w elektrowni atomowej w Czarnobylu mia艂 miejsce brzemienny w nast臋pstwa wypadek. Od tego czasu wiele pisano na temat tej katastrofy na Ukrainie. W kieszonkowym wydaniu pewnej ksi膮偶ki na ostatniej stronie ok艂adki umieszczono nast臋puj膮ce zdanie: "Data 26 kwietnia 1986 r. wyznacza pocz膮tek wielkiej przygody, podj臋cie walki o przetrwanie w chaosie apokalipsy, kt贸ra nios膮c 艣mier膰, okr膮偶a Ziemi臋". Czy偶by chodzi艂o o wykorzystanie tragedii Czarnobyla w literaturze sensacyjnej? Bynajmniej, zdanie to charakteryzuje jedynie tre艣膰 powie艣ci Gerharda R. Steinhausera Unternehmen Stunde Null1986 -Leben nach dem Jungsten Tag (Godzina zero 1986 -偶ycie po S膮dnym Dniu), a powie艣膰 ukaza艂a si臋 w lipcu 1975 r.

Do艣膰 dziwaczny jest ten "przypadek", nieprawda偶? Pikanterii dodaje sprawie jeszcze i ta okoliczno艣膰, 偶e jest to najwyra藕niej b艂膮d drukarski (do tego pojawiaj膮cy si臋 dwukrotnie), poniewa偶 w samym tek艣cie dniem, o kt贸rym mowa, jest 16 kwietnia. To jedna z ma艂o wa偶nych osobliwo艣ci, kt贸rych zsumowanie sprawia jednak, i偶 rzeczywisto艣膰 wydaje si臋 tak nierzeczywista. W niniejszej ksi膮偶ce przedstawimy kilka 艣mia艂ych domys艂贸w na temat owej tak cz臋sto wspominanej rzeczywisto艣ci. Koncepcje te sprawi膮, 偶e 艣wiat stanie si臋 jeszcze bardziej niesamowity, ni偶 ju偶 jest. Wiele tych my艣li b臋dzie prowokowa艂o do sprzeciwu albo spowoduje, 偶e "poczujemy si臋 nieswojo"; zw艂aszcza niezbyt mi艂a ewentualno艣膰, 偶e nieznany czynnik sprawczy mo偶e nie by膰 si艂膮 dzia艂aj膮c膮 na o艣lep, lecz wyposa偶on膮 w 艣wiadomo艣膰 i wype艂niaj膮c膮 wol臋 istot z innego 艣wiata.

呕adna z tych hipotez nie da si臋 jednoznacznie udowodni膰. Ka偶da z osobna mo偶e by膰 s艂uszna albo fa艂szywa, podobnie jak wyprowadzone z niej wnioski. To samo mo偶na co prawda powiedzie膰 tak偶e o obecnie akceptowanych teoriach dotycz膮cych praw natury, budowy wszech艣wiata, struktury atomu, istoty grawitacji i elektryczno艣ci i wszystkich innych naszych wyobra偶eniach o "艣wiecie samym w sobie". Wszystkie teorie, kt贸re staraj膮 si臋 wyja艣ni膰 nasze obserwacje, mog膮 by膰 najs艂uszniejsze albo z gruntu fa艂szywe. Albert Einstein powiedzia艂 z przenikliwo艣ci膮 prawdziwego m臋drca, 偶e miliony eksperyment贸w nie wystarcz膮, aby raz na zawsze potwierdzi膰 teori臋 wzgl臋dno艣ci, za to tylko jeden pozwoli j膮 obali膰. Nie inaczej maj膮 si臋 sprawy z prezentowan膮 tu konstrukcj膮 my艣li. Jest ona czysto teoretyczna i sk艂ada si臋 z niezwykle zr贸偶nicowanych element贸w. Sprawy niewyt艂umaczalne trudno jest sprowadzi膰 do wsp贸lnego mianownika, dok艂adnie tak samo, jak rejestrowane przez nas z艂o偶one procesy naturalne. Maj膮 one co prawda jedn膮 cech臋 wsp贸ln膮: s膮 to fakty, cho膰by nawet groteskowe.

Fakty te s膮 przy tym traktowane o wiele bardziej po macoszemu ni偶 fa艂szywe doniesienia, chocia偶by nie wiedzie膰 jak nonsensowne, ale "dopuszczane na salony". (Pomy艣lmy o znanym chi艅skim syndromie. Cho膰 nieporozumienie wynik艂o z dziennikarskiej b艂臋dnej interpretacji, to obiegowym synonimem dla najwi臋kszej mo偶liwej awarii reaktora atomowego sta艂o si臋 wyobra偶enie, niemo偶liwe do zaakceptowania nawet przez ucznia szko艂y podstawowej, jakoby rdze艅 reaktora w jakiej艣 ameryka艅skiej elektrowni atomowej m贸g艂 w wyniku awarii przenikn膮膰 Ziemi臋 na wylot, a wi臋c po mini臋ciu 艣rodka Ziemi znowu zacz膮膰 si臋 wznosi膰, aby przebi膰 jej powierzchni臋 na oczach przera偶onych Chi艅czyk贸w. Istny szczyt absurdu).

Dlaczego zas艂ona lekcewa偶enia spowija dziwne zdarzenia, z kt贸rymi niekiedy konfrontowani s膮 czytelnicy?

Dlaczego takie przypadki nie wzbudzaj膮 odd藕wi臋ku, na jaki zas艂uguj膮? Jest przecie偶 w艣r贸d nich wiele prawdziwych sensacji.

Czy jednak tocz膮 si臋 publiczne dyskusje na temat niepokoj膮cych niewyja艣nionych spraw na ziemi, wodzie i w powietrzu? Czy istnieje globalna zmowa milczenia, jak ci膮gle podejrzewaj膮 niekt贸rzy ludzie? Tak, istnieje faktycznie, cho膰 nie jest to -jak s膮dz臋 -prowadzona na skal臋 艣wiatow膮 kampania tuszowania niewygodnych informacji, tylko wynikaj膮ce z przyrodzonej ignorancji ciche porozumienie, kt贸re sprawia wra偶enie integralnej cz臋艣ci zachodniej struktury spo艂ecznej. Trafniej, ni偶 ja m贸g艂bym to uj膮膰, scharakteryzowa艂 to Morgenstern w swoim s艂ynnym powiedzeniu, 偶e "nie mo偶e istnie膰 nic, co istnie膰 nie powinno".

Je艣li kto艣 nie mo偶e w to uwierzy膰, niech si臋 zapozna z dwoma typowymi przyk艂adami:

W 1975 r. pewna gospodyni domowa z Hertfordshire w Anglii poinformowa艂a pras臋 o nast臋puj膮cym fenomenie: "M贸j m膮偶 lubi potrawy z dodatkiem curry. Przed pi臋cioma laty kupi艂 blaszan膮 puszk臋 curry, z kt贸rej korzysta, obficie przyprawiaj膮c potrawy. Nie wiem, ile ju偶 kilogram贸w zu偶y艂 od tego czasu, ale w ka偶dym razie puszka jest wci膮偶 pe艂na po brzegi. Nawet je艣li wyjmie pe艂n膮 艂y偶k臋 przyprawy i zamknie puszk臋, a po chwili j膮 otworzy, znowu jest pe艂na po brzegi". Jak zareagowa艂y media na ten fenomen? Czy w gazetach znalaz艂y si臋 nag艂贸wki takie, jak "Odpowiednik biblijnego rozmno偶enia chleba" albo "W posiadaniu angielskiej rodziny znajduje si臋 co艣 na kszta艂t cudownej lampy Aladyna"? Jedyn膮 reakcj膮 na to zdarzenie -kt贸re, gdyby poddano je badaniom naukowym, mog艂oby postawi膰 na g艂owie prawa materii, energii i entropii -by艂y po艣wi臋cone mu dwie linijki w ma艂ej lokalnej gazecie. Rzecz jasna, 偶adnych bada艅 nigdy nad nim nie podj臋to.

Jeszcze bardziej jaskraw膮 wymow臋 ma nast臋puj膮cy przypadek. W Nowym Jorku odbywa艂a si臋 sesja naukowa, w kt贸rej uczestniczyli fizycy i astronomowie. W czasie przerwy roznoszono napoje orze藕wiaj膮ce. Nagle jeden z kelner贸w, przypadkiem wyjrzawszy przez okno, zawo艂a艂 wzburzony: "Panowie, panowie, popatrzcie tylko, na zewn膮trz jest UFO!". 呕aden z obecnych naukowc贸w nie mrugn膮艂 nawet okiem, uznawszy, 偶e sprawa nie jest godna ich zainteresowania. Komentarz zbyteczny.

Osoby, kt贸re si臋 zajmuj膮 trudnymi do uwierzenia faktami, opisanymi w tej ksi膮偶ce, mo偶na powiedzie膰, nie wzdragaj膮 si臋 wyjrze膰 przez okno. Opinia o tym, co tam mog膮 zobaczy膰, pozostaje naturalnie ich osobist膮 spraw膮. Prosimy wi臋c teraz zapi膮膰 pasy i przygotowa膰 si臋 do jazdy w g贸r臋 do krainy czar贸w albo w d贸艂 do pa艂acu grozy, gdzie rz膮dzi nieznane. Zreszt膮 oba te miejsca znajduj膮 si臋 tu偶 obok.


Nic nie jest takie, jakie by膰 powinno

Prowokuj膮ca przedmowa


Bym wreszcie pozna艂, czym jest ta pot臋ga,

Co wn臋trzne si艂y 艣wiata w jedno sprz臋ga (...)"

Johann Wolfgang von Goethe, Faust


Wszyscy znamy to uczucie. Przegl膮damy gazet臋 albo s艂uchamy wiadomo艣ci przez radio i spontanicznie przychodzi nam do g艂owy my艣l: Nie, ten dom wariat贸w nie mo偶e by膰 wszechogarniaj膮c膮 rzeczywisto艣ci膮. Jednak nigdzie nie wida膰 wyj艣cia z tego dylematu. Wprost przeciwnie; najp贸藕niej w naszych czasach nawet najbardziej za艣lepieni ideali艣ci i marzyciele musieli zrozumie膰, 偶e tak dono艣nie g艂oszony humanitaryzm jest chimer膮. Ludzko艣膰 nie mog艂a si臋 sta膰 jedn膮 wielk膮, szcz臋艣liw膮 rodzin膮 nie z powodu wci膮偶 krytykowanego i obecnie zlikwidowanego podzia艂u 艣wiata na dwa obozy, ale na skutek w艂a艣ciwo艣ci natury ludzkiej. Wniosek taki cynicy (mo偶na by te偶 powiedzie膰: reali艣ci) formu艂owali zawsze. M贸wimy wi臋c z rezygnacj膮: cz艂owiek po prostu jest stworzeniem dalekim od doskona艂o艣ci -i odpowiednio do tego post臋puje.

Im bardziej nad wszystkim panuje nierozs膮dek, tym 偶arliwiej czepiamy si臋 jedynej przeciwwagi dla irracjonalnych emocji, kt贸re nas wpakowa艂y w takie tarapaty: naszego rozumu. Zdolno艣膰 my艣lenia, ekstrapolowania, badania i poznawania jest czym艣 wyj膮tkowym i niesie pociech臋. Z pewno艣ci膮 trudno zaprzeczy膰, 偶e rozw贸j naszych si艂 duchowych post臋puje w troch臋 niew艂a艣ciwym kierunku. Nie na miejscu by艂aby przesadna duma z monstrualnych miast, bomb wodorowych, dziury ozonowej, zniszczenia fauny i flory, zanieczyszczenia 艣rodowiska i wielu innych destrukcyjnych dzia艂a艅, b臋d膮cych -w przesz艂o艣ci i obecnie -rezultatem wzlot贸w ducha ludzkiego. Podobnie trudno si臋 szczyci膰 w膮tpliw膮 zdolno艣ci膮 naszego abstrakcyjnego my艣lenia, by opr贸cz istoty czwartego wymiaru stale ignorowa膰 pytanie, czym wy偶ywi膰 szesna艣cie miliard贸w ludzi w 2030 r. Mo偶na wprawdzie wysun膮膰 kontrargument, 偶e przecie偶 dysponujemy narz臋dziem pozwalaj膮cym opanowa膰 szkody wyrz膮dzone przez ten w艂a艣nie rozw贸j: jest to ludzki rozum, d偶oker w grze 偶ycia. To rozum umo偶liwi艂 narysowanie 艣mia艂ymi kreskami logicznego obrazu naszego 艣wiata i kosmosu. W ka偶dym razie teoretycznie. Je艣li nawet nie rozszyfrowali艣my jeszcze wszystkich tajemnic, to przynajmniej idziemy we w艂a艣ciwym kierunku.

Ot贸偶 w艂a艣nie nie! To przekonanie okazuje si臋 bowiem zwodnicze. Pow艂oka pewnej wiedzy jest cienka i z ka偶dym dniem staje si臋 bardziej krucha.

Przysz艂o艣膰(i to ju偶 ta najbli偶sza) poka偶e, czy homo sapiens z w艂asnej winy b臋dzie musia艂 opu艣ci膰 scen臋 偶ycia, aby zwolni膰 miejsce dla kolejnego, naprawd臋 obdarzonego rozumem gatunku, czy te偶 zdo艂a si臋 jeszcze o w艂asnych si艂ach wydosta膰 z bagna, kt贸re sam sobie stworzy艂. Jednak ju偶 tera藕niejszo艣膰 dowodzi, 偶e nie mamy poj臋cia, co rzeczywi艣cie dzieje si臋 na "naszej" planecie. Udajemy tylko, 偶e wiemy. W istocie jednym z d膮偶e艅 "powa偶nej nauki" jest niedopuszczenie do zdj臋cia z oczu klapek, kt贸rych celem jest zas艂oni臋cie widoku na ogromn膮 panoram臋 wszechobecnych osobliwo艣ci. Je艣li je zdejmiemy albo nawet temu i owemu uwa偶niej si臋 przyjrzymy, otoczy nas fantastyczna rzeczywisto艣膰, kt贸ra ma tyle wsp贸lnego z potocznymi opiniami, co mapa z prawdziwym terenem. Dos艂ownie nic nie jest takie, jakie by膰 powinno.

Rzeczywisto艣膰 okazuje si臋 czym艣 subiektywnym i pryska niczym przek艂uta ba艅ka mydlana. Takie w艂a艣nie wra偶enie musia艂 odnie艣膰 profesor John Wilson z Instytutu Afrykanistyki Uniwersytetu Londy艅skiego, kiedy wraz z zespo艂em swoich wsp贸艂pracownik贸w prezentowa艂 cz艂onkom pewnego afryka艅skiego plemienia film na temat metod utrzymywania higieny. Co zaskakuj膮ce, 偶aden z trzydziestu mieszka艅c贸w wsi nie obejrza艂 tak naprawd臋 tego filmu. Jedynym obiektem, kt贸ry zdo艂ali rozpozna膰 na ekranie, by艂a kura, kt贸ra na kr贸tko si臋 tam pojawi艂a -ich ca艂kiem osobista, jedynie dostrzegalna rzeczywisto艣膰.

Tak偶e przesz艂o艣膰, tera藕niejszo艣膰 i przysz艂o艣膰 nie s膮 niczym innym ni偶 pi臋knym z艂udzeniem. Istniej膮 one tylko w naszych g艂owach, aby艣my mogli nada膰 艣wiatu kierunek i zorientowa膰 si臋 w nim. Niekiedy jednak osoby nam wsp贸艂czesne mog膮, jak si臋 zdaje, wy艂ama膰 si臋 z tej konwencji, przy czym niekt贸re odnosz膮 nawet korzy艣ci osobiste. Gdyby tak nie by艂o, to instytucje 偶yj膮ce z gier hazardowych nie musia艂yby si臋 zabezpiecza膰 przed jasnowidzami. Na przyk艂ad s艂ynny londy艅ski bukmacher William Hill zabroni艂 sze艣膰dziesi臋ciodwuletniemu Barneyowi Curleyowi z Folkestone dalszego zawierania zak艂ad贸w konnych, kt贸re stale wygrywa艂. Dla organizator贸w totalizatora w Pittsburghu (Pensylwania) by艂oby bardziej ni偶 po偶膮dane, aby jasnowidz Jim Karol w swojej cotygodniowej audycji radiowej zaniecha艂 przepowiadania zwyci臋skich liczb. (Rzecznik totalizatora Mark Schreiber powiedzia艂: "Jeszcze kilka takich przepowiedni, a p贸jdziemy z torbami"). Przysz艂o艣膰 nie wygl膮da wi臋c jak "niezbadana kraina", o kt贸rej m贸wi艂 Szekspir w Hamlecie. Tak偶e przesz艂o艣膰 nie jest tak martwa, jak mo偶na by s膮dzi膰. Inaczej w Kalifornii w 1985 r. nie m贸g艂by spa艣膰 granat artyleryjski, wystrzelony czterdzie艣ci lat wcze艣niej. Ma艂o kto zauwa偶y艂, 偶e nauka ju偶 od dawna rozsta艂a si臋 z obiegowym wyobra偶eniem "czasu". Dla fizyk贸w wektor czasu ma wi臋cej ni偶 jeden kierunek, czas jest plastyczny i mo偶na na niego konkretnie wp艂ywa膰, na przyk艂ad przez grawitacj臋 albo ruch uk艂adu, a nawet przez sam膮 tylko obserwacj臋 procesu (has艂o: "galaktyka podw贸jnej szczeliny"). Trudno o bardziej absurdalny fenomen; zostanie on szerzej opisany w rozdziale "Intermezzo: duch materii". W charakterze ma艂ej pr贸bki powiemy teraz tylko tyle: obecne zachowanie wp艂ywa ze skutkiem wstecznym na otoczenie systemu drogi mlecznej licz膮cej sobie miliardy lat i oddalonej o miliardy lat 艣wietlnych!

R贸wnie niejasno rysuje si臋 rzekomo "wyra藕nie zarysowane" drzewo genealogiczne fauny i flory, "dobrze znany" rozw贸j gatunk贸w i "wiedza" o naturze tego, co 偶yje. Odmie艅c贸w i atawizmy si臋 pomija, a niezaprzeczalne osobliwo艣ci delikatnie ignoruje; przyk艂adem mo偶e by膰 wie艣 Golida ko艂o Rajkot w Indiach, w kt贸rej od wielu lat regularnie rodz膮 si臋 dzieci z sze艣cioma palcami u ka偶dej r臋ki (jest ich ju偶 prawie p贸艂 setki). A propos palc贸w: klasyczna nauka musi by膰 stale gotowa na niespodzianki, co wida膰 na podstawie tego zaskakuj膮cego faktu, 偶e prawie wszystkie matki potrafi膮 bezb艂臋dnie rozpozna膰 urodzone przed chwil膮 noworodki przez obmacanie ich opuszkami palc贸w, nie widz膮c swoich pociech, nie s艂ysz膮c ich ani nie w膮chaj膮c (co stwierdzono na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie).

艢ci艣le bior膮c, nie istniej膮 niepodwa偶alne prawdy w 偶adnej dziedzinie naszej dzia艂alno艣ci badawczej, analitycznej, klasyfikuj膮cej i formu艂uj膮cej dogmaty. Nie da si臋 w spos贸b pewny obali膰 nawet naj艣mielszego rozumowania, cho膰by wykazywa艂o ju偶 cechy lekko paranoidalne. Na przyk艂ad hipotezy, 偶e przebywaj膮 w艣r贸d nas i kieruj膮 losami ludzko艣ci (niezbyt 偶yczliwie, je艣li zwa偶y膰 na to, w jakim stanie jest nasza Ziemia) nadludzie, istoty pozaziemskie, podr贸偶uj膮cy w czasie i inne bardziej egzotyczne indywidua. Niekiedy w ludzkiej wsp贸lnocie wyr贸偶niaj膮 si臋 duchy, kt贸re wydaj膮 si臋 by膰 nie z naszej planety -albo nie ze swojej epoki. Jako przyk艂adu nie przytoczymy (celowo) ch臋tnie wymienianego w takim kontek艣cie Leonarda da Vinci, cho膰 by艂oby to kusz膮ce, a w Codex Madrid znajduje si臋 r贸wnie dziwna co tajemnicza wypowied藕 tego malarza, rze藕biarza, architekta, in偶yniera, budowniczego fortyfikacji, muzyka i pisarza renesansu: "Czytaj mnie, przyjacielu, albowiem bardzo rzadko powracam do tego 艣wiata".

O wiele bardziej ni偶 da Vinci nie pasuje do swojego czasu prawie ca艂kiem zapomniany Rudjer Boscovich, kt贸ry urodzi艂 si臋 w 1711 r. w Dubrowniku i zmar艂 w 1787 r. w Madrycie. Po odbyciu studi贸w matematycznych, astronomicznych i teologicznych wst膮pi艂 do zakonu jezuit贸w. Zdobyte przeze艅 wykszta艂cenie, kt贸re mog艂o zawiera膰 co najwy偶ej wiedz臋 dost臋pn膮 we wczesnym osiemnastym wieku, niewyt艂umaczalnym sposobem pozwoli艂o mu sformu艂owa膰 wypowiedzi dotycz膮ce teorii poznania, kt贸re fizycy i matematycy w naszych czasach uwa偶aj膮 za pionierskie. Zbli偶aj膮 si臋 one do granic naszego obecnego poziomu wiedzy, a nawet go przekraczaj膮. W "New Scientist" z 6 marca 1958 r. pisz膮cy o sprawach nauki dziennikarz Allan Lindsay Mackay wyrazi艂 sw贸j podziw dla pewnej pracy, kt贸r膮 Boscovich opublikowa艂 w Wiedniu w 1758 r. Mackay i czo艂owi naukowcy s膮 przekonani, 偶e Boscovich wyprzedzi艂 sw贸j czas co najmniej o dwie艣cie lat. 脫w tajemniczy cz艂owiek by艂 przecie偶 zwolennikiem pogl膮du, 偶e musi istnie膰 jednolita teoria wszech艣wiata, uwzgl臋dniaj膮ca matematyk臋, fizyk臋, chemi臋, biologi臋, a nawet psychologi臋. Boscovich definiowa艂 nie tylko zjawiska z dziedziny 艣wiat艂a, magnetyzmu i elektryczno艣ci -kt贸re w jego czasach by艂y znane tylko w zarysie -ale opisywa艂 tak偶e fenomeny kwantowe, mechanik臋 fal i ca艂kiem nowoczesny model atomu, sk艂adaj膮cy si臋 z nukleon贸w. Jego pojmowanie materii, przestrzeni i czasu jako z艂o偶onych z male艅kich ziarenek odpowiada ostatnim rezultatom docieka艅 fizyki teoretycznej o kwantyzacji materii i energii. Podwaliny tej wizji 艣wiata po艂o偶yli Einstein, Schrodinger, Bohr, Bell, Aspect i inni wielcy fizycy w XX wieku.

Historyk nauki L. L. White jest przekonany, 偶e nawet wsp贸艂czesna wspomagana komputerami nauka nie mo偶e przyswoi膰 sobie rozumowania Boscovicha w ca艂ej jego donios艂o艣ci, poniewa偶 do tej chwili brakuje nieodzownej po temu podstawy: po艂膮czenia teorii wzgl臋dno艣ci z mechanik膮 kwantow膮, kt贸rego wci膮偶 jeszcze bez rezultatu poszukuj膮 badacze prze艂omu XX i XXI wieku. Odnosi si臋 to r贸wnie偶 do postulowanej przez Boscovicha jednolitej teorii pola, 艂膮cz膮cej cztery podstawowe si艂y, a mianowicie elektromagnetyzm, s艂abe i silne oddzia艂ywania j膮drowe oraz grawitacj臋. Boscovich m贸wi艂 o niej w XVIII wieku jak o czym艣 od dawna znanym. By膰 mo偶e m贸g艂by on dostarczy膰 naszym fabrykom my艣li wskaz贸wek, kt贸rych im wci膮偶 jeszcze brakuje. Dzie艂o Boscovicha pozwala uzyska膰 odpowied藕 na wiele pyta艅, z wyj膮tkiem jednego: czy poj臋cie geniuszu mo偶na uzna膰 za wystarczaj膮ce obja艣nienie dla pojawienia si臋 cz艂owieka, kt贸ry o dwa stulecia "za wcze艣nie" wprowadzi艂 sta艂膮 Plancka, opracowa艂 statystyczn膮 teori臋 w贸wczas ca艂kowicie nieznanej radioaktywno艣ci i pisa艂 do Woltera o energetycznej naturze psychiki ludzkiej? Innymi s艂owy: czy mamy tu do czynienia z ziemskim 偶yciorysem, czy mo偶e z czym艣 dziwniejszym?

Wystarczy. Jest jasne, 偶e nie ko艅cz膮cy si臋 ci膮g takich pyta艅 mo偶na skwitowa膰 tylko jedn膮 jedyn膮 definitywn膮 odpowiedzi膮: nie wiadomo. Cho膰by艣my mieli by膰 marionetkami w astralnej grze, nie maj膮c nawet poj臋cia, 偶e taka si臋 toczy, albo przedmiotami do艣wiadcze艅 na kosmicznym polu eksperymentalnym, to nie zdo艂amy si臋 tego dowiedzie膰. Mo偶emy jedynie odkrywa膰 r贸偶ne osobliwo艣ci i zdoby膰 si臋 na odwag臋, by o nich g艂o艣no m贸wi膰. Zagadnienia do艣膰 dowolnie wybrane do tej przedmowy i b臋d膮ce tylko wierzcho艂kiem prawdziwie gigantycznej g贸ry lodowej niewyt艂umaczalnych fenomen贸w, nie wyja艣niaj膮, co w艂a艣ciwie si臋 dzieje, ale tylko sygnalizuj膮, 偶e co艣 si臋 dzieje. Nie 艣miem rozstrzyga膰, czy chodzi tu o machinacje kieruj膮cych nami ciemnych mocy, czy o zbi贸r groteskowych zjawisk naturalnych. Czytelnikowi pozostawiam wyrobienie sobie opinii. Moim zamiarem jest dawanie do my艣lenia, poszukiwanie nici przewodniej w tym, co niepoj臋te, i dostarczanie po偶ywki dla naszej os艂awionej fantazji. Ona to, a nic innego, jest uzbrojeniem koniecznym do podj臋cia tytanicznych wyzwa艅 czekaj膮cych nas w prawie niewyobra偶alnym dwudziestym pierwszym wieku.

Viktor Farkas


CZ臉艢膯 I


Poza granicami pojmowania


Igraszka w r臋ku nieznanych mocy


Zdumiewa mnie, jak wielu ludzi

czuje si臋 zdanych na 艂ask臋 nieznanych mocy

i jak pieczo艂owicie to ukrywa.

C. G. Jung


Niesamowita wizyta


Pewnej listopadowej nocy w 1967 r. wzg贸rza w dolinie rzeki Ohio (Wirginia Zachodnia) nawiedzi艂a niesamowita zjawa. By艂a godzina trzecia, tu偶 przed 艣witem, ranek zapowiada艂 si臋 ch艂odny, a z zachmurzonego nieba la艂y si臋 strugi deszczu. Do drzwi ma艂ego domku na pewnej farmie zastuka艂 demoniczny nieznajomy. Up艂yn臋艂o kilka minut, zanim drzwi otworzy艂a m艂oda kobieta w narzuconym na ramiona szlafroku. By艂a zaspana i poirytowana, jednak widok intruza sprawi艂, 偶e jedno i drugie natychmiast si臋 ulotni艂o -a pozosta艂o w niej ju偶 tylko jedno uczucie: strach.

Sta艂 przed ni膮 m臋偶czyzna jak z koszmarnego snu. Wzrostu prawie metr dziewi臋膰dziesi膮t, ca艂y ubrany na czarno, nie wy艂膮czaj膮c p艂aszcza, krawata i zupe艂nie nieodpowiedniego w tych okoliczno艣ciach obuwia, ca艂kowicie zab艂oconych czarnych lakierk贸w. Jego s艂abo widocznej w ciemno艣ci twarzy jeszcze bardziej nieludzki wyraz nadawa艂y w膮sy przyci臋te tak r贸wno, jak ostrze no偶a, i anachroniczna szpicbr贸dka.

-Czy mog臋 skorzysta膰 z telefonu? -spyta艂 go艣膰 g艂臋bokim barytonem, w kt贸rym nie by艂o s艂ycha膰 ani cienia lokalnego akcentu Wirginii Zachodniej.

Kobieta mimo woli prze艂kn臋艂a 艣lin臋 i cofn臋艂a si臋 nieco w g艂膮b domu.

-M贸j m膮偶... Niech pan pom贸wi z moim m臋偶em... -wykrztusi艂a z trudem i zatrzasn臋艂a drzwi. W towarzystwie m臋偶a drugi raz otworzy艂a drzwi przed niesamowitym przybyszem, kt贸ry wci膮偶 nieruchomo czeka艂, stoj膮c w strugach lodowatego deszczu.

Pan domu r贸wnie偶 poblad艂 na widok go艣cia. Pospiesznie powiedzia艂 przez uchylone drzwi:

-Nie mamy telefonu.

Po czym zamkn膮艂 drzwi przed nosem ogromnego nieznajomego, kt贸ry odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i znikn膮艂 w ciemno艣ciach nocy.

O tej zagadkowej "wizycie" zacz臋艂y kr膮偶y膰 opowie艣ci. W 1967 r. rzadko mo偶na by艂o w Wirginii Zachodniej zobaczy膰 m臋偶czyzn臋 z brod膮, a jeszcze rzadziej ubranego w garnitur, krawat i lakierki, kt贸ry by w臋drowa艂 noc膮 w deszczu. W zwi膮zku z tym ju偶 wkr贸tce domy艣lono si臋, kto wtedy zapuka艂 do drzwi domku na farmie: sam diabe艂. "To z艂y znak" -m贸wili mieszka艅cy ma艂ej doliny, w kt贸rej pod niejednym wzgl臋dem czas si臋 zatrzyma艂.

Dni m艂odej pary, kt贸rej ukaza艂 si臋 贸w "diabe艂', by艂y policzone: zaledwie trzy tygodnie po niesamowitym naj艣ciu ma艂偶onkowie zgin臋li, gdy zawali艂 si臋 Silver Bridge, spinaj膮cy brzegi Ohio River.

Co si臋 kryje za tym osobliwym zdarzeniem? Je艣li pominiemy tez臋, 偶e sam Belzebub we w艂asnej osobie z艂o偶y艂 wizyt臋 w Wirginii Zachodniej, to pytanie, jakie egzotyczne zjawisko da艂o wtedy nocny go艣cinny wyst臋p, pozostanie bez odpowiedzi. Czy by艂 to jeden z tych zagadkowych "Men in Black", w skr贸cie MIB, czyli m臋偶czyzn w czerni, kt贸rzy sk艂adaj膮 wizyty 艣wiadkom l膮dowania UFO, aby ich terroryzowa膰, czy te偶 je偶d偶膮 za nimi w "nie rzucaj膮cych si臋 w oczy" limuzynach i pods艂uchuj膮 ich rozmowy telefoniczne? A mo偶e istota nie z tego 艣wiata? Albo duch? W ka偶dym razie ponury nieznajomy, kimkolwiek by艂, wyra藕nie przyni贸s艂 nieszcz臋艣cie.

Pomy艂ka na ca艂ej linii.

Tym obcym m臋偶czyzn膮, kt贸ry wy艂oni艂 si臋 z nico艣ci, by艂 ameryka艅ski pisarz i dziennikarz John A. Keel. Temu zdeklarowanemu nonkonformi艣cie, kt贸ry maj膮c do艣膰 osobliwy gust, nosi艂 konserwatywny str贸j i sataniczn膮 brod臋, zepsu艂 si臋 samoch贸d na bocznej drodze przez wzg贸rza Wirginii Zachodniej, kiedy wraca艂 z kongresu w Atlancie (Georgia). W swojej ksi膮偶ce The Mothman Prophecies (Przepowiednie Cz艂owieka mola) wyrazi艂 przekonanie, 偶e przez zwyczajne poszukiwania telefonu m贸g艂 wej艣膰 do lokalnej historii jako ponury zwiastun katastrofy Silver Bridge. Co te偶 si臋 sta艂o.


Zagadkowa Wirginia Zachodnia


Co prawda -i tu opuszczamy p艂aszczyzn臋 dotycz膮c膮 codzienno艣ci, a wkraczamy na tereny prawdziwie zagadkowe -mieszka艅cy Wirginii Zachodniej s膮 ju偶 "zmi臋kczeni" i szczeg贸lnie podatni na tworzenie legend. Ten region USA wydaje si臋 by膰 ogniskiem dziwacznych nawiedze艅 najr贸偶niejszej natury, kt贸re si臋gaj膮 w najodleglejsz膮 przesz艂o艣膰.

Od lat wa艂臋sa si臋 tu os艂awiony "Cz艂owiek-m贸r', kt贸ry zapewne znany jest czytelnikom mojej ksi膮偶ki Niewyt艂umaczalne zjawiska i innych publikacji. Stoj膮c ponuro na skraju drogi, wpatruje si臋 w mijaj膮ce go pojazdy ogromnymi, 艣wiec膮cymi czerwono oczyma, bez trudu dotrzymuje tempa samochodom, cho膰by jecha艂y z najwi臋ksz膮 pr臋dko艣ci膮, a nawet 艣cigaj膮cym go samolotom umie zagra膰 na nosie (o ile ma nos). Jest to co艣, dla czego trudno znale藕膰 miejsce w drzewie genealogicznym gatunk贸w na Ziemi. Sk膮d mog艂o przyby膰 i dlaczego akurat do Wirginii Zachodniej?

Id藕my jednak dalej.

Tajemnicze zjawiska 艣wietlne i przemykaj膮ce po niebie lataj膮ce obiekty od dawien dawna nale偶膮 w tym regionie niemal do lokalnego kolorytu. W 1897 r. dosz艂o do masowego pojawienia si臋 tajemniczych "statk贸w powietrznych nad Ameryk膮", co wywo艂a艂o w贸wczas zrozumia艂e poruszenie. Ta wczesna fala UFO w pe艂ni dotar艂a do Wirginii Zachodniej, gdzie odnotowano o wiele wy偶sz膮 od "normalnej" cz臋stotliwo艣膰 wizyt tych przedwczesnych pionier贸w lotnictwa, kt贸rzy w ubieg艂ym stuleciu wsz臋dzie w USA wysiadali z po艂yskuj膮cych maszyn, prowadzili trywialne rozmowy z farmerami, policjantami, pracownikami stacji benzynowych i innymi przeci臋tnymi lud藕mi, aby nast臋pnie znowu znikn膮膰 w 艣wietlistych przestworzach.

Radiostacje i radioodbiorniki w Wirginii Zachodniej regularnie p艂ataj膮 dzikie figle, odk膮d tylko istniej膮. UFO wzbudzaj膮 tu r贸wnie ma艂膮 sensacj臋, jak pojawiaj膮cy si臋 w 艣lad za tymi nieznanymi obiektami lataj膮cymi "Men in Black". Tak na przyk艂ad w tydzie艅 po zawaleniu si臋 Silver Bridge w miasteczku Point Pleasent ukazywali si臋 osobliwi m臋偶czy藕ni, kt贸rzy z pewno艣ci膮 nie byli diab艂ami, a tym mniej b艂膮dz膮cymi po deszczu pisarzami, kt贸rym zepsu艂 si臋 samoch贸d. Chcieli oni uzyska膰 od przepracowanej redaktorki lokalnej gazety "Messenger", Mary Hyre, informacje o dzia艂aniach UFO i podobnych zdarzeniach, zadaj膮c pytania, kt贸re w chaosie po zawaleniu si臋 mostu by艂y ca艂kowicie nie na miejscu. Pani Hyre pisa艂a, 偶e nieznajomi byli "dziwni, prawie pozbawieni cech ludzkich".

Wirginia Zachodnia ma do zaoferowania jeszcze o wiele wi臋cej. Zwierz臋ta zdychaj膮 tu w niewyt艂umaczalny spos贸b lub te偶 padaj膮 ofiar膮 owej zagadkowej rzezi, znanej w Ameryce od dziesi臋cioleci pod has艂em "okaleczenia kr贸w", chocia偶 znajduje si臋 okaleczone trupy nie tylko kr贸w, tak偶e koni i innych zwierz膮t domowych. Tajemnic膮 zajmiemy si臋 szerzej jeszcze w tym rozdziale.

Tak偶e sama natura nie prezentuje si臋 tutaj tak, jak do tego przywykli艣my. Na przyk艂ad, praktycznie bez powodu powstaj膮 wyra藕nie ograniczone strefy, do kt贸rych cz艂owiek nie mo偶e wej艣膰, nie wpadaj膮c nagle w panik臋 czy te偶 nabawiaj膮c si臋 krwotoku z nosa lub uszu.

Jest to istny kalejdoskop niewyt艂umaczalnych zjawisk, kt贸remu mogli艣my si臋 przyjrze膰 tylko pobie偶nie. Mimo to jednoznacznie daje si臋 rozpozna膰 ogniwa d艂ugiego 艂a艅cucha osobliwo艣ci, dla kt贸rych Wirginia Zachodnia najwidoczniej posiada specjaln膮 si艂臋 przyci膮gania. Wykazuj膮 one tak ma艂o cech wsp贸lnych, 偶e na temat mo偶liwych powi膮za艅 mi臋dzy nimi albo ich jednolitej podstawowej struktury mo偶na tylko snu膰 mgliste spekulacje. Jedyny element, kt贸ry je 艂膮czy艂 i 艂膮czy, to geograficzne usytuowanie.

Co ciekawe, ju偶 pierwotni mieszka艅cy Ameryki -wegetuj膮cy dzi艣 w rezerwatach Indianie -uwa偶ali ten rejon za niesamowity. Zanim Ameryk臋 P贸艂nocn膮 zaj臋li Europejczycy, ca艂y ten kontynent zamieszkiwa艂y plemiona Indian, mo偶na niemal powiedzie膰, narody -z wyj膮tkiem w艂a艣nie Wirginii Zachodniej. Antropolodzy i historycy, kt贸rzy opracowywali mapy rozmieszczenia by艂ych populacji india艅skich, stwierdzili z zaskoczeniem, 偶e Wirginia Zachodnia -i to prawie dok艂adnie w jej granicach -tworzy艂a "tabu". Nie by艂o po temu 偶adnych przyczyn merytorycznych. Region ten obfituje w lasy i zwierzyn臋 艂own膮, by艂 to wi臋c idealny teren do osadnictwa dla niewymagaj膮cych czerwonosk贸rych, zamieszkuj膮cych nawet najbardziej wrogie dla cz艂owieka pustynie w g艂臋bi zachodu Ameryki P贸艂nocnej.

Ni膰 przewodnia tajemnicy Wirginii Zachodniej jest bardzo cienka i trudna do uchwycenia, ale bezsprzecznie istnieje. Nie musimy jednak podejmowa膰 syzyfowej pracy jej rozpl膮tywania; jeszcze mniej ochoty mamy na zmagania z dra偶liw膮 tematyk膮 UFO, na temat kt贸rej i tak jest do艣膰 publikacji. Nie chodzi tu o specyficzne indywidualne fenomeny, ale raczej o ma艂o krzepi膮cy wniosek, 偶e to nie my jeste艣my gospodarzami na ziemi. Nie, jest jeszcze gorzej, bowiem ka偶dy z nas, albo gatunek homo sapiens jako ca艂o艣膰, jest igraszk膮 w r臋ku nieznanych mocy -co zosta艂o przedstawione na wzorcowym przyk艂adzie Wirginii Zachodniej, gdzie przemawiaj膮ce na korzy艣膰 tej tezy poszlaki wyst臋puj膮 w postaci skondensowanej, w wielkiej liczbie i skrajnej r贸偶norodno艣ci: jest to mikroskopijne lustrzane odbicie naszej Ziemi, kt贸rej w艂adcami, jak si臋 wydaje, w rzeczywisto艣ci nie jeste艣my.


Lasy 艣mierci


W wielu miejscach na naszym globie powinny sta膰 tabliczki ostrzegawcze z napisem: "Teren prywatny nieznanych mocy -wst臋p na w艂asne ryzyko". Wsz臋dzie na 艣wiecie znajduj膮 si臋 np. "lasy 艣mierci", kilka z nich w USA. Nie musi to koniecznie oznacza膰, 偶e zagadkowe moce preferuj膮 "kraj wybrany przez Boga", ale wynika zapewne z tego, 偶e w USA istniej膮 ogromne lasy, a jednocze艣nie tak偶e infrastruktura komunikacyjna docieraj膮ca do najodleglejszych zak膮tk贸w kraju.

Badania statystyczne ujawni艂y (niezale偶nie od samych niesamowitych zdarze艅) dwie charakterystyczne cechy r贸偶ni膮ce takie "lasy 艣mierci" od niegro藕nych zwyczajnych las贸w: znajduj膮 si臋 one bezpo艣rednio u st贸p g贸ry albo na znacznych wzniesieniach. Najs艂ynniejszym -albo najbardziej os艂awionym -takim miejscem jest Czarny Las po艂o偶ony na p贸艂noc od pot臋偶nej rzeki Susquehanna (Pensylwania). Ten rozleg艂y region le艣ny, pogr膮偶ony w cieniu pobliskich Appalach贸w, wydaje si臋 zas艂ugiwa膰 na swoje ponure miano, kt贸re niemieccy imigranci przej臋li od Indian.

Historyk Robert Lyman, pochodz膮cy z miasta Coudersport po艂o偶onego na p贸艂nocnym skraju tego terenu, stara艂 si臋 rejestrowa膰 zdarzenia w Czarnym Lesie i szuka膰 podobnych g艂臋boko w przesz艂o艣ci. Stworzy艂 on chronologi臋 grozy, kt贸ra zawiera 艣cis艂膮 dokumentacj臋 przypadk贸w niewyt艂umaczalnego znikania os贸b, si臋gaj膮c膮 a偶 do pocz膮tku ubieg艂ego stulecia. Wszystko przemawia za tym, 偶e las 贸w zawsze stanowi艂 ogromn膮 pu艂apk臋, jednak wcze艣niejsze tropy gin膮 w pomroce dziej贸w.

Lyman zarejestrowa艂 setki przypadk贸w znikania w lesie albo w jego bezpo艣rednim pobli偶u zar贸wno pojedynczych os贸b, jak i grup ludzi, co nast臋powa艂o przy 艣wiadkach: znikali doro艣li i dzieci, m臋偶czy藕ni i kobiety. Niezwyk艂膮 okoliczno艣ci膮 jest fakt, 偶e ofiary niekiedy pr贸bowa艂y stawia膰 op贸r, cho膰 by艂 on bezskuteczny.

I tak w latach poprzedzaj膮cych prze艂om wiek贸w zdarzy艂o si臋, 偶e grupa os贸b przypadkowo zgromadzona na tarasie jedynego hotelu w Hammersley Fork, Clinton County, obserwowa艂a m臋偶czyzn臋, kt贸ry wyszed艂 z lasu drog膮 z South Forks, lekko chwiej膮c si臋 na nogach. To akurat nikogo nie zdziwi艂o, bowiem w tej okolicy by艂y liczne gorzelnie bimbru. Kiedy 贸w najwidoczniej pijany m臋偶czyzna przeszed艂, zataczaj膮c si臋, obok tarasu hotelowego, wydawa艂o si臋, 偶e na 艣rodku drogi zderzy艂 si臋 z jak膮艣 przeszkod膮, kt贸rej nie widzia艂 偶aden z przesz艂o dwudziestu go艣ci hotelu. Niewidzialne r臋ce unios艂y go w powietrze, a on wyrywa艂 si臋, krzycz膮c g艂o艣no: "Zostawcie mnie, zostawcie mnie!". Potem znikn膮艂. W pyle drogi wyra藕nie by艂o wida膰 艣lady jego st贸p.

Szcz臋艣liwy przypadek zrz膮dzi艂, 偶e mo偶na by艂o tu uzyska膰 tak jasny i jednoznaczny opis tajemniczego znikni臋cia zaobserwowanego przez wielu wiarygodnych 艣wiadk贸w, kt贸rych nie 艂膮czy艂o nic poza jednoczesnym przebywaniem na tarasie hotelu. Zwykle nie mo偶na na to liczy膰. Jednak tak偶e poszlaki maj膮 du偶膮 wag臋 w wielu innych przypadkach.

Regularnie zdarza si臋, 偶e zar贸wno m艂odzi, jak i starsi w臋dkarze i my艣liwi uprawiaj膮cy swoje hobby w Czarnym Lesie nie wracaj膮 do domu. Ich sprz臋t najcz臋艣ciej pozostaje nie uszkodzony. Cz臋sto s膮 to przedmioty o znacznej warto艣ci, jak na przyk艂ad pozostawiony samotnie na polanie nowiute艅ki jeep Teksa艅czyka Arthura Wisemana, w kt贸rym znajdowa艂y si臋 strzelby warte kilka tysi臋cy dolar贸w, zapasowe ubranie i wi臋ksza suma pieni臋dzy.

Naturalnie, w le艣nych okolicach zawsze si臋 zdarza艂o, 偶e ludzie bywali uwi臋zieni w skalnych szczelinach, padali ofiar膮 dzikich zwierz膮t, kt贸re ich zawleka艂y do jaski艅 w charakterze zapasu 偶ywno艣ci, czy po prostu b艂膮dzili. Nic takiego jednak nie pozostaje tak zupe艂nie bez 艣ladu, jak to jest regu艂膮 w przypadku Czarnego Lasu. Ponadto 偶aden inny las na kuli ziemskiej (na skutek zg艂aszanych zagini臋膰) nie by艂 od czasu ameryka艅skiej wojny secesyjnej przeczesywany tak cz臋sto, tak gruntownie -i tak bezskutecznie, jak w艂a艣nie Czarny Las u podn贸偶a Appalach贸w.

W USA s膮 jeszcze inne "zaczarowane lasy", kt贸re "po艂ykaj膮" ludzi -na przyk艂ad Ocala National Forest na Florydzie, rezerwat Devils Gate w Kalifornii, lasy wok贸艂 Bennington (Vermont), na kt贸re rzuca cie艅 Mount Glastonbury, Rogue River National Forest u st贸p Mount Hood (Oregon) -aby wymieni膰 najbardziej znane.

Tak偶e w innych krajach i na innych kontynentach znajduj膮 si臋 lasy, w kt贸rych jak gdyby otwiera艂y si臋 jednokierunkowe drogi wiod膮ce w nico艣膰. Czy to izolowany fenomen? A mo偶e cz臋艣膰 jakiej艣 og贸lnej, nieznanej si艂y natury? Machinacje obcych mocy (nie w sensie narodowym), kt贸rych zupe艂nie nie obchodzi, co przeciw nim wymy艣lamy? Pyta艅 nie brakuje, za to nie ma 偶adnej konkretnej odpowiedzi.


Znikaj膮ce jezioro


Spekulowanie, czy w tych lasach zadomowi艂a si臋 mo偶e owa si艂a, kt贸ra gdzie indziej bez preferencji dla okre艣lonych miejsc od dawien dawna ka偶e znika膰 indywidualnie i zbiorowo ludziom, jak r贸wnie偶 samolotom, statkom, samochodom itd. na l膮dzie, wodzie i w powietrzu, jest poci膮gaj膮ce, ale nie rozszerza naszej wiedzy na ten temat. Do tego musieliby艣my sobie najpierw wyrobi膰 jakie艣 mgliste wyobra偶enie, z czym w og贸le mamy do czynienia. Jedno jest pewne, 偶e to przejawia swoje dzia艂anie wsz臋dzie na 艣wiecie, poczynaj膮c sobie z nami ca艂kiem swobodnie i nie licz膮c si臋 z prawami ludzi i fizyki.

Podlegamy temu wp艂ywowi jednak nie tylko my, zarozumia艂e dwuno偶ne istoty, ani przedstawiciele 艣wiata fauny, nawyk艂ego do k艂opot贸w, ale i same prawa natury, a przynajmniej cz臋艣膰 z nich, na kt贸rych jeszcze po艂amiemy sobie z臋by. Jak bowiem inaczej zakwalifikowa膰 nast臋puj膮ce zdarzenia?

Ot贸偶 we w艂oskich Dolomitach znajdowa艂o si臋 ukryte i ma艂o znane niewielkie jezioro bez nazwy. Od stuleci mo偶na by艂o w nim 艂owi膰 ryby i p艂ywa膰 w otoczeniu wspania艂ej przyrody. Tak by艂o r贸wnie偶 owego letniego dnia w lipcu 1980 r., kiedy to liczni p艂ywacy i w臋dkarze przebywaj膮cy na jeziorze i w jego toni do艣wiadczyli niewyt艂umaczalnego zdarzenia, i to dos艂ownie na w艂asnej sk贸rze.

Na lazurowym niebie, z kt贸rego la艂 si臋 偶ar s艂oneczny, nie by艂o ani jednej chmurki. Nie da艂o si臋 odczu膰 tak偶e nawet najl偶ejszego powiewu wiatru, gdy nagle na 艣rodku jeziora powsta艂 wir. Woda zacz臋艂a si臋 kr臋ci膰, po czym, spiralnie wiruj膮c, wznios艂a si臋 ku niebu, gdzie ca艂e jezioro znikn臋艂o. Na ziemi pozosta艂 pusty zbiornik, szlam i ryby, jak r贸wnie偶 w臋dkarze i p艂ywacy. Do dzi艣 geolodzy, meteorolodzy ani inni naukowcy nie zdo艂ali wyja艣ni膰 tego zdarzenia.

Bywaj膮 jednak tak偶e sytuacje odwrotne, kiedy to mianowicie z niczego pojawia si臋 woda.


艢cigani przez wod臋


Kiedy pani R. Babington 11 listopada 1958 r. przysz艂a do domu, ku swemu zaskoczeniu stwierdzi艂a, 偶e na jej ma艂ej dzia艂ce pada deszcz. Woda b臋bni艂a w dach jej domu i la艂a si臋 na trawnik. By艂o to osobliwe zjawisko, bo 贸w jesienny dzie艅 by艂 pogodny, s艂oneczny i bezdeszczowy. Patrz膮c w g贸r臋, nie zdo艂a艂a dostrzec najmniejszej chmurki ani te偶 innej przyczyny nieustaj膮cej ulewy. Zaalarmowa艂a s膮siad贸w i wkr贸tce dziesi膮tki ludzi pr贸bowa艂y zg艂臋bi膰 tajemnic臋 tego dziwnego zjawiska; mi臋dzy innymi Adras LaBorde , wydawca gazety "Alexandria Daily Town Talk". Wszyscy byli bezradni, gdy偶 przyczyna deszczu, kt贸ry przez kilka godzin pada艂 z niczego na ograniczonym terenie, pozosta艂a okryta tajemnic膮. Fachowcy z Weather Bureau i England Air Base nie byli w stanie w 偶aden spos贸b wyja艣ni膰 tego zdarzenia. Przypadki wylewania si臋 strumieni wody z niewidocznych 藕r贸de艂 w niebie s膮 znane od stuleci, ale ich tajemnica nie zosta艂a rozszyfrowana.

Szczeg贸lnie dziwny jest przypadek prawdziwego s艂upa wody, kt贸ra mimo bezchmurnego nieba w 1886 r. w Dawson (Georgia) przez godzin臋 la艂a si臋 na ograniczony teren o skromnej 艣rednicy 7,5 m. Przyczyna pozosta艂a zagadk膮.

Ten rok musia艂 by膰 szczeg贸lny pod tym wzgl臋dem, bo w nast臋pnym miesi膮cu, pa藕dzierniku 1886 r., mia艂y miejsce w USA kolejne fenomeny tego rodzaju. Jak donios艂y gazety "Charleston News" i "Courier", w portowym nadmorskim mie艣cie Charleston przez kilka godzin na pewien dom z ogrodem wbrew naturze pada艂 ulewny deszcz. Przyczyna pozosta艂a zagadk膮.

Dwudziestego czwartego dnia tego偶 miesi膮ca mo偶na by艂o przeczyta膰 w "New York Sun", 偶e niewielka cz臋艣膰 Chesterfield County (Karolina Po艂udniowa) przez kilka tygodni by艂a nawiedzana przez deszcz nieprzerwanie padaj膮cy z jasnego, s艂onecznego nieba, na kt贸rym jak okiem si臋gn膮膰 nie by艂o wida膰 ani jednej chmury. Przyczyna pozosta艂a zagadk膮.

Widmowe 藕r贸d艂a mog膮 wytryskiwa膰 jednak nie tylko na wolnym powietrzu. Pewnego wieczora w pa藕dzierniku w 1963 r., przy 艂agodnej i suchej pogodzie, mieszkaniec Methuen (Massachusetts) Francis Martin i jego rodzina spostrzegli, 偶e na jednej ze 艣cian domu powstaje szybko si臋 powi臋kszaj膮cy zaciek. Nagle rozleg艂 si臋 huk i woda trysn臋艂a do pokoju. Po dwudziestu minutach wysch艂a w r贸wnie niewyt艂umaczalny spos贸b, jak wytrysn臋艂a. Martinowie jeszcze 艂amali sobie g艂ow臋 nad tym zdarzeniem, kiedy w kwadrans po pierwszym wytry艣ni臋ciu wody dosz艂o do kolejnego, r贸wnie偶 nie trwaj膮cego d艂ugo.

W nast臋pnych dniach, tak偶e w innych pokojach domu, ze 艣cian, cho膰 nie by艂o w nich 偶adnych rur, tryska艂y fontanny wody. W kr贸tkim czasie dom przesta艂 si臋 nadawa膰 do zamieszkania. Rodzina przenios艂a si臋 do matki pani Martin do pobliskiego Lawrence. Jednak prze艣laduj膮ce ich niesamowite zjawisko nawiedza艂o ich i tutaj. Zmobilizowano wi臋c fachowc贸w. Zast臋pca komendanta stra偶y po偶arnej zbada艂 instalacj臋 wodoci膮gow膮 i nie odkry艂 najmniejszego przecieku. Przez ca艂y czas na oczach licznych 艣wiadk贸w -w tym wezwanych na pomoc fachowc贸w -stale dochodzi艂o do tajemniczych niespodzianek wy偶ej opisanej natury.

Aby nie przenosi膰 swojej kl膮twy na inne domy, dr臋czona wod膮 rodzina Martin贸w postanowi艂a wr贸ci膰 do Methuen. Ojciec rodziny wypowiedzia艂 walk臋 absurdalnej pladze. Odci膮艂 dop艂yw wody i do ostatniej kropli opr贸偶ni艂 wszystkie rury. Na pr贸偶no. Woda tryska艂a z wielu miejsc. Rodzina da艂a za wygran膮 i ponownie przenios艂a si臋 do Lawrence, nadal 艣cigana przez wytryski wody. Okrutna mokra zabawa trwa艂a jeszcze przez kilka tygodni, po czym r贸wnie nagle si臋 sko艅czy艂a, jak zacz臋艂a.

Przedstawiony powy偶ej przypadek -mimo 偶e woda odgrywa艂a w nim dominuj膮c膮 rol臋 -m贸g艂 by膰 ewentualnie innej natury ni偶 owe tajemnicze opady deszczu znik膮d. Nie chodzi艂o tu bowiem o fenomen lokalny, niezale偶ny od okre艣lonych os贸b, ale o zjawisko, kt贸re wyra藕nie upodoba艂o sobie rodzin臋 Martin贸w i w 艣lad za ni膮 post臋powa艂o.

Zdarzenia tego rodzaju s膮 znane, cho膰 nie tak cz臋ste jak cho膰by zjawiska typu Poltergeist, z kt贸rymi, jak si臋 zdaje, 艂膮czy je pewne pokrewie艅stwo. Wszak偶e od czasu do czasu mo偶na doszuka膰 si臋 ca艂kiem konkretnych powi膮za艅.


Dziwne Poltergeist


Dr Michele Claire z brytyjskiego Sheffield Society for Psychical Research szczeg贸lnie gruntownie bada艂a przypadek, kt贸rego bohaterk膮 by艂a pewna dobiegaj膮ca czterdziestki kobieta.

Dr Claire okre艣li艂a j膮 w swoim raporcie tylko jako "Pani B". Kobieta owa mieszka艂a z pi臋ciorgiem w艂asnych dzieci i dwoma doros艂ymi krewnymi w pewnym domu w angielskim hrabstwie South Yorkshire. Jej psychiczna kondycja w momencie opisywanych zdarze艅 nie by艂a najlepsza. Dwukrotnie rozwiedziona -za drugim razem z m臋偶em posuwaj膮cym si臋 do przemocy, kt贸ry musia艂 by膰 leczony psychiatrycznie -kobieta by艂a daleka od stanu r贸wnowagi psychicznej.

W 1979 r. osiem wspomnianych os贸b wprowadzi艂o si臋 do domu, w kt贸rym ju偶 w nast臋pnym roku zacz臋艂y si臋 dzia膰 rzeczy dziwne. Na strychu powstawa艂y wci膮偶 ka艂u偶e wody, niekiedy by艂y to prawdziwe miniaturowe jeziorka. Nie uda艂o si臋 odkry膰, sk膮d bierze si臋 ta woda, czy np. z uszkodzonej rury wodoci膮gowej? Najdziwniejsza z tych erupcji wody mia艂a miejsce w salonie. Wtedy to woda materializowa艂a si臋 w powietrzu i tryska艂a na pod艂og臋 pokoju.

Tak偶e pod innymi wzgl臋dami w domu tym "straszy艂o". Za dnia i wieczorem rozlega艂y si臋 w ca艂ym domu niewyt艂umaczalne odg艂osy, przypominaj膮ce rozsypywanie kamieni, wybuchy, skrzypienie, trzeszczenie; by艂a to ca艂a symfonia przer贸偶nych d藕wi臋k贸w. Rozumie si臋 samo przez si臋, 偶e ich sprawcy pozostali nie wykryci.

Pojawi艂y si臋 niemi艂e zapachy. Nale偶膮cy do rodziny pies wci膮偶 si臋 dziwnie zachowywa艂. Warcza艂 albo skomla艂, szczerzy艂 z臋by i je偶y艂 sier艣膰 bez widocznego powodu, wpatrywa艂 si臋 w co艣 niewidzialnego, a niekiedy wzbrania艂 si臋 wchodzi膰 do okre艣lonych pomieszcze艅. Dom nawiedza艂y niewyra藕ne, nieokre艣lone widma. Odbi贸r telewizyjny ulega艂 dziwnym zak艂贸ceniom, radio i gramofon same si臋 w艂膮cza艂y i wy艂膮cza艂y, a przedmioty wszelkich rozmiar贸w (niekt贸re bardzo ci臋偶kie) porusza艂y si臋 jak widma...

Stop! Nie chcemy ugrz臋zn膮膰 w g膮szczu zachodz膮cych na siebie zjawisk. Dlatego wystarczy tych zjawisk typu Poltergeist z ich mo偶liwymi aspektami parapsychologicznymi. Nadzwyczajne zdolno艣ci ludzi i zwierz膮t om贸wimy w cz臋艣ci II "Zagadki istot 偶ywych".

Podstawowe pytanie, kt贸rego zg艂臋bianiu chcemy si臋 teraz nadal po艣wi臋ca膰, brzmi niezmiennie: czy jeste艣my zabawkami w r臋ku zagadkowych mocy? Co zrozumia艂e, kusi nas podzia艂 zjawisk na r贸偶ne kategorie: wybuchy wodne zwi膮zane z okre艣lonym miejscem, i takie, kt贸re prze艣laduj膮 okre艣lone osoby. Z jednej strony dziwne zjawiska lokalne, jak cho膰by w szczeg贸lnie nawiedzanej Wirginii Zachodniej, a z drugiej plagi indywidualne. Ale gdzie napisano, 偶e taka -albo jaka艣 inna -klasyfikacja jest konieczna? Mo偶e mamy do czynienia z r贸偶nymi przejawami tej samej si艂y, a mo偶e z czym艣 ca艂kiem innym. W ko艅cu chodzi tu o sprawy niewyt艂umaczalne, kt贸re zawsze mog膮 nas czym艣 zaskoczy膰.




Woda i ogie艅: dwie strony jednego medalu


Badacze cz臋sto bywaj膮 zmuszeni na nowo zdefiniowa膰 jaki艣 kompleks fenomen贸w, wzgl臋dnie zmieni膰 hierarchi臋 jego poszczeg贸lnych komponent贸w. W przypadku zjawisk paranormalnych rodzi to szczeg贸lne frustracje, poniewa偶 ich systematyczne uj臋cie jest z natury o wiele trudniejsze ni偶 cho膰by klasyfikacja p艂az贸w bezogoniastych.

Przed takim przewarto艣ciowaniem stoimy tak偶e i teraz. Pewne aspekty sprawiaj膮 nieoczekiwanie, 偶e zjawisko ca艂kiem innego rodzaju, znane od dawna, zaczyna si臋 kojarzy膰 z tajemniczymi wybuchami wody. Paralele s膮 zaskakuj膮ce, mimo 偶e trzeba je opatrzy膰, powiedzmy, znakiem odwrotnym: s膮 to bowiem paralele mi臋dzy wod膮 a ogniem, a tak偶e mo偶liwe skojarzenie ze "spontanicznym samo spaleniem" ("spontaneous human combustion" -SHC) -piekielnym ogniem, kt贸ry wydaje si臋 wybucha膰 z naszego wn臋trza bez ostrze偶enia.

Zrekapitulujmy: SHC traktowano dot膮d jako proces indywidualny, kt贸ry trawi w spektakularny spos贸b 偶ywe osoby i prawie zawsze prowadzi do 艣mierci. Spekulacje na temat czynnik贸w , zewn臋trznych (pioruny kuliste itd.) nie da艂y niezbitych argument贸w. Ewentualnie jakie艣 znaczenie wyzwalaj膮ce mog艂yby tu mie膰 wahania pola magnetycznego Ziemi, co wydawa艂o si臋 jednak obowi膮zywa膰 tak偶e w odniesieniu do czynnik贸w psychologicznych. (Wiele ofiar SHC wyr贸偶nia艂o si臋 chwiejn膮 psychik膮, przechodzi艂o ci臋偶kie kryzysy albo nosi艂o si臋 z zamiarem samob贸jstwa, wzgl臋dnie stan臋艂o w p艂omieniach w momencie przyst臋powania do wcielenia tego zamiaru w 偶ycie). Zaliczenie tego fenomenu do zjawisk indywidualnych by艂o uwa偶ane za wystarczaj膮co uzasadnione, co potwierdza艂y badania ca艂kowicie lub cz臋艣ciowo spopielonych zw艂ok, jak r贸wnie偶 zeznania bezpo艣rednich 艣wiadk贸w. By艂 to na przyk艂ad profesor matematyki z Uniwersytetu Nashville (Tennessee), James Hamilton, kt贸ry zdo艂a艂 ugasi膰 p艂omie艅 wybuchaj膮cy nagle z jego lewej nogi, albo lekarz B. H. Hartwell, kt贸ry w lesie ko艂o Ayer (Massachusetts) pr贸bowa艂 udzieli膰 pierwszej pomocy pewnej kobiecie wij膮cej si臋 w p艂omieniach wydobywaj膮cych si臋 z jej bark贸w.

Istnieje dokumentacja setek takich przypadk贸w. Wszystkie one wydaj膮 si臋 mie膰 wsp贸ln膮 zasadnicz膮 cech臋: dane osoby ciesz膮 si臋 mniej lub bardziej dobrym zdrowiem, a w nast臋pnej chwili padaj膮 pastw膮 p艂omieni, wybuchaj膮cych z wn臋trza cia艂a.

Ju偶 sam ten fakt i okoliczno艣ci mu towarzysz膮ce s膮 wystarczaj膮co tajemnicze. Wyst臋puj膮ca przy tym temperatura jest wielokrotnie wy偶sza ni偶 w ka偶dym naturalnym ogniu, skupiona dok艂adnie w jednym punkcie i trwa niewiarygodnie kr贸tko. Na wielu spalonych cia艂ach pozosta艂a nienaruszona odzie偶. W bezpo艣rednim otoczeniu tego ognia nie zapala si臋 nawet 艂atwo palny materia艂, cho膰 do ca艂kowitego lub cz臋艣ciowego spopielenia szkieletu cz艂owieka i stopienia szyb samochodowych (co nast膮pi艂o w niekt贸rych przypadkach, kiedy znajdowano w zw臋glonych samochodach spalone zw艂oki siedz膮ce w niedba艂ej pozycji, 艣wiadcz膮cej o zupe艂nym zaskoczeniu) niezb臋dna jest temperatura znacznie wy偶sza ni偶 1000掳C. Je艣li zostaj膮 zachowane pewne cz臋艣ci cia艂a, to ich stan tak偶e r贸偶ni si臋 od oczekiwanego. Na przyk艂ad czaszki ofiar si臋 kurcz膮, co jest ca艂kowicie nietypowe dla 艣mierci w ogniu. Bieg艂y s膮dowy, antropolog i specjalista w dziedzinie spontanicznego samo spalenia, dr Wilton Krogman, powiedzia艂 na ten temat: "Nigdy nie widzia艂em czaszki, kt贸ra uleg艂aby skurczeniu na skutek dzia艂ania wysokiej temperatury. Dochodzi raczej do ich rozd臋cia albo rozpadu na liczne od艂amki. Nie ma tu 偶adnych wyj膮tk贸w!". Ca艂kowit膮 zagadk膮 nie tylko dla doktora Krogmana by艂 kompletny brak zapachu spalenizny.

Niekiedy ofiary SHC zamieniaj膮 si臋 w prawdziwe s艂upy ognia. Ofiar膮 SHC padaj膮 pojedyncze osoby lub grupy. Nikt nie ma bladego poj臋cia, jakie 藕r贸d艂o w ciele cz艂owieka mog艂oby wywo艂ywa膰 a偶 takie wybuchy energii. Rozwa偶ania ezoteryczne o nieokie艂znanych energiach czakram贸w albo abstrakcyjnie-naukowe hipotezy o energii pr贸偶ni (poj臋cie fizyki teoretycznej), ogniskowanej jakoby przez szyszynk臋 cz艂owieka, pozostawimy bez komentarza. SHC i bez tego jest dostatecznie dziwnym zjawiskiem.

Skoncentrujmy si臋 raczej na wspomnianej paraleli mi臋dzy ogniem a wod膮, na indywidualnych cechach wydarze艅. Ludzie przyci膮gaj膮 do siebie wybuchy wody -i zagadkowy ogie艅 wzgl臋dnie te fenomeny ich 艣cigaj膮. Istnieje niesko艅czona lista takich przypadk贸w. Bez widocznego powodu w obecno艣ci okre艣lonych ludzi wybucha ogie艅, od wielkich po偶ar贸w a偶 do p艂omieni w szufladzie biurka. Poniewa偶 najcz臋艣ciej wzywa si臋 na pomoc stra偶 po偶arn膮, posiadamy wiele zezna艅 naocznych 艣wiadk贸w, a tak偶e raporty. Te ostatnie maj膮 jednak do艣膰 bezradny wyd藕wi臋k. Jest w nich mowa o ogniu, kt贸ry prawie nie dawa艂 i si臋 ugasi膰: a pojawia艂 si臋 w 艣ciennych rega艂ach, nawet mi臋dzy ok艂adkami ksi膮偶ek, za tapetami, w g艂臋bi 艣cian i w innych niemo偶liwych miejscach. Niekiedy dochodzi艂o do prawdziwych ognistych epidemii, kt贸re kaza艂y gna膰 stra偶akom na sygnale po kilka razy do tego samego domu.

Przyczyny nigdy nie odkryto. Przewa偶nie zadowalano si臋 spisaniem licznie wyst臋puj膮cych osobliwo艣ci, jak np.: nadzwyczajnie wysoka temperatura (co przypomina SHC), nag艂e zapalanie si臋 najr贸偶niejszych przedmiot贸w (nie wy艂膮czaj膮c zwierz膮t domowych) i r贸wnie nag艂e ga艣ni臋cie ognia, kiedy pal膮cy si臋 przedmiot wynoszono na dw贸r (o ile dawa艂 si臋 przenie艣膰). Ale, ale, chwileczk臋. Wprawdzie niema艂o wzgl臋d贸w, jak si臋 zdaje, przemawia za mo偶liwym pokrewie艅stwem epidemii ognia i wody, wyzwalanych przez pojedyncze osoby albo ca艂e rodziny, brak jednak wszelkich argument贸w na korzy艣膰 tezy o istnieniu zwi膮zku mi臋dzy fenomenami lokalnymi a odnosz膮cymi si臋 do konkretnych os贸b. Wprost przeciwnie; to, co dot膮d przedstawiono, wyznacza raczej granic臋 mi臋dzy lud藕mi "podatnymi na ogie艅" albo "wod臋" a podobnymi zjawiskami, ale zwi膮zanymi z okre艣lonym miejscem. Gdyby艣my tu chcieli dopatrzy膰 si臋 og贸lnego zwi膮zku odpowiednio do tytu艂u rozdzia艂u, to musia艂yby wyst臋powa膰 przypadki 艂膮cz膮ce w sobie oba elementy: najlepiej ogie艅 pochodz膮cy znik膮d (tylko o wiele gorszych nast臋pstwach). Kr贸tko m贸wi膮c: SHC musia艂oby si臋 sta膰 anonimow膮 si艂膮, nie zwi膮zan膮 z 偶adnym okre艣lonym cz艂owiekiem, kt贸ra go tylko bierze na cel.

W tej sprawie mamy, jak zwykle, dobr膮 i z艂膮 wiadomo艣膰. Dobra jest nast臋puj膮ca: by膰 mo偶e jednak nie nosimy w sobie niewidzialnego zarzewia po偶aru, wybuchaj膮cego w okre艣lonych warunkach. A z艂a: to mo偶e spotka膰 ka偶dego z nas.

Spontaniczne samo spalenie mog艂oby z powodzeniem by膰 zewn臋trznym atakiem czegokolwiek. Fakty s膮 tu niezwykle tajemnicze, ale istniej膮. Trzeba je tylko wydoby膰 na 艣wiat艂o dzienne. Zajmijmy si臋 wi臋c nimi.

W lutym 1985 r. pewnego ranka studentka Jacqueline Fitzsimon schodzi艂a po kursie gotowania razem z przyjaci贸艂mi ze schod贸w Halton College w Widnes w angielskim hrabstwie Ceshire. Siedemnastolatk臋 widzia艂o kilka os贸b w momencie, w kt贸rym nad jej ramionami pojawi艂o si臋 w powietrzu dziwne 艣wiat艂o. Potem opu艣ci艂o si臋 ono na barki Jacqueline, kt贸ra zacz臋艂a g艂o艣no krzycze膰, gdy偶 nagle spowi艂y j膮 p艂omienie.

Student chemii John Foy i jego kolega Neil Gargan rzucili si臋 do gaszenia ognia. By艂o jednak za p贸藕no, Jacqueline wkr贸tce potem zmar艂a w szpitalu. Przeprowadzono badanie, nie uzyskuj膮c jednak 偶adnych efektywnych wynik贸w. Podejmowanych p贸藕niej pr贸b wyja艣nienia tego incydentu nie mo偶na okre艣li膰 inaczej ni偶 jako bezradne -i 偶enuj膮ce.

Przypuszczano, 偶e cia艂o Jacqueline mog艂o zaj膮膰 si臋 od ognia gazowej kuchenki podczas kursu gotowania i 偶e wkr贸tce potem ogie艅 ten rozgorza艂 w pe艂ni. By艂o to bezsensowne przypuszczenie, tym bardziej 偶e, jak dowiedziono, kuchenki nie by艂y w艂膮czone. Chemik z instytutu, Philip Jones, dr膮偶y艂 spraw臋 ze szczeg贸lnym uporem. Zapami臋tale, cho膰 bez rezultatu, m臋czy艂 si臋 przy "rekonstrukcji" zdarzenia, kt贸re i tak nie mog艂o si臋 odby膰 w zak艂adany spos贸b, gdy偶 to niemo偶liwe, by 偶arz膮ca si臋 i dymi膮ca kurtka nie usz艂a uwagi ani jej w艂a艣cicielki, ani id膮cych obok niej os贸b.

Jones z wielkim trudem zdo艂a艂 doprowadzi膰 do 偶arzenia si臋 tak膮 sam膮 kurtk臋, jak膮 mia艂a na sobie ofiara, i stara艂 si臋, zwi臋kszaj膮c dop艂yw powietrza, wywo艂a膰 wybuch p艂omienia. R贸wnie dobrze m贸g艂by jednak pr贸bowa膰 zapala膰 fajerwerk za pomoc膮 mokrej 艣cierki. Wreszcie da艂 za wygran膮, podobnie jak przed nim policyjni eksperci, rzeczoznawcy stra偶y po偶arnej, chemicy s膮dowi, British Home Orfice czy s艂ynny Shirley Institute z Manchesteru.

Stan膮膰 w p艂omieniach podczas ta艅ca


Nieszcz臋sna studentka, o kt贸rej mowa wy偶ej, nie jest jedyn膮 osob膮, kt贸r膮 SHC jednoznacznie nawiedzi艂o z zewn膮trz. Phyllis Newcombe by艂a pe艂n膮 rado艣ci 偶ycia, dwudziestodwuletni膮 dziewczyn膮, nade wszystko lubi膮c膮 ta艅czy膰. W艂a艣nie podczas ta艅ca 27 sierpnia 1938 r. w pe艂nym po brzegi Chelmsford Shire Hall w angielskim hrabstwie Essex dosi臋gn膮艂 j膮 okropny los.

Na oczach przera偶onego narzeczonego Henry'ego McAuslanda i t艂um贸w 艣wiadk贸w z sukni ofiary wybuch艂y niebieskie p艂omienie. W ci膮gu kilku minut, kiedy to wszyscy bezradnie biegali i krzyczeli, z dziewczyny zosta艂y zw臋glone zw艂oki. Tylko jej narzeczony stara艂 si臋 gasi膰 nieziemski ogie艅, bij膮c r臋kami, przy czym nabawi艂 si臋 ci臋偶kich oparze艅. Nawet fachowe 艣rodki ga艣nicze z pewno艣ci膮 nic nie zdzia艂a艂yby przeciwko takim piekielnym p艂omieniom.

Na przek贸r wszystkim dziwnym okoliczno艣ciom urz臋dowy lekarz s膮dowy orzek艂, 偶e suknia Phyllis zapali艂a si臋 od papierosa. Pomijaj膮c ju偶 jednak fakt, 偶e zapalenie si臋 cz臋艣ci ubrania -o ile nie jest ono nasycone benzyn膮, naft膮 czy podobnym materia艂em -nie mo偶e spowodowa膰 tego, do czego by艂oby potrzebne krematorium, to i z innych powod贸w teoria zapalenia si臋 od papierosa by艂a nie do obrony.

Zrozpaczony ojciec m艂odej dziewczyny nie zadowoli艂 si臋 oficjaln膮 uspokajaj膮c膮 gadanin膮. Za偶膮da艂 od lekarza s膮dowego, aby spr贸bowa艂 zapali膰 papierosem tak膮 sam膮 sukni臋 jak ta, kt贸r膮 nosi艂a Phyllis. Mimo licznych pr贸b to si臋 nie uda艂o.

Wci膮偶 natrafiamy na przypadki SHC, w kt贸rych 艣miertelny skutek przynios艂o zapalenie si臋 cz臋艣ci ubrania, materaca lub innego przedmiotu. Mo偶na pomy艣le膰, 偶e to normalne wypadki, tak jednak nie jest. R贸偶nica mi臋dzy wspomnianymi zdarzeniami a na przyk艂ad cz臋sto spotykanym za艣ni臋ciem z papierosem jest niebotyczna. Typow膮 cech膮 spontanicznego (samo?- )spalenia jest tak偶e i tutaj nienormalne ograniczenie zasi臋gu ognia. Nocna koszula powoduje zw臋glenie cia艂a jej w艂a艣cicielki, ale poza tym nie dochodzi do zapalenia niczego wi臋cej. Gdyby nie chodzi艂o o tragedi臋, to przypadek 艣mierci siedemdziesi臋ciodziewi臋cioletniej Ellen Steers z miasteczka Shaw w Berkshire w Anglii mia艂by te偶 nieco zabawne strony.

Owa starsza dama, kt贸ra uchodzi艂a za hipochondryczk臋 i neurotyczk臋, mia艂a zwyczaj wbrew wszelkim przestrogom pali膰 papierosy, le偶膮c w 艂贸偶ku. Dlatego te偶 w gruncie rzeczy nie zdziwi艂o nikogo, kiedy wreszcie zmar艂a w swojej sypialni wskutek zaczadzenia. W niewyt艂umaczalny spos贸b ogie艅 strawi艂 jedynie jej 艂贸偶ko -przy czym ona sama si臋 udusi艂a -poza tym jednak nie wyrz膮dzi艂 偶adnych wi臋kszych szk贸d.

Pomimo to sceptycy nie chc膮 ca艂kiem odk艂ada膰 ad acta teorii, 偶e SHC mog艂oby stanowi膰 rzadkie po艂膮czenie p臋du samozniszczenia i zdolno艣ci paranormalnych, kt贸re wyzwala splot nadzwyczajnych okoliczno艣ci. Trzymanie si臋 takiej hipotezy jest zrozumia艂e, poniewa偶 pozwala nam ona wci膮偶 jeszcze by膰 kowalem naszego losu. Bardzo ma艂o pocieszaj膮ca jest bowiem my艣l, 偶e jaka艣 zewn臋trzna moc albo si艂a natury mog艂aby do woli dysponowa膰 naszym 偶yciem, trawi膮c super gor膮cym p艂omieniem bielizn臋, po艣ciel czy cia艂o ludzkie.


Samospalenie po 艣mierci


Mimo to b臋dziemy musieli si臋 z nim pogodzi膰, czy tego chcemy, czy nie. Inaczej bowiem trzeba by艂oby wprowadzi膰 jeszcze bardziej je偶膮c膮 w艂os na g艂owie kategori臋 SHC, kt贸ra by ostatecznie obr贸ci艂a wniwecz ka偶d膮 rozs膮dn膮 pr贸b臋 wyja艣nienia: samospalenie op贸藕nione, a konkretniej: samospalenie po艣miertne. Jest to zdarzenie tak absurdalne, 偶e "San Francisco Chronicle" zaliczy艂a je do dziesi臋ciu najdziwniejszych w roku 1973.

7 grudnia tego roku pi臋膰dziesi臋cioletnia Betty Satlow w Hoquiam (stan Waszyngton) pad艂a ofiar膮 wypadku. Jej zw艂oki z艂o偶ono w kostnicy Coleman, w kt贸rej potem nagle wybuch艂 po偶ar, zauwa偶my, trzy dni po 艣mierci pani Satlow.

Stra偶acy byli bezgranicznie zdumieni, kiedy stwierdzili, 偶e dym wydobywa si臋 z trumny, kt贸ra jednak nie by艂a ogniskiem po偶aru. Ogie艅 musia艂 mie膰 zarzewie w ciele samej pani Satlow, i do po艂owy strawi艂 jej doczesne szcz膮tki. Zachowa艂y si臋 one tylko od bioder w d贸艂, a tu艂贸w zamieni艂 si臋 w popi贸艂.

Szef policji z Hoquiam, Richard Barnes, zarz膮dzi艂 艣ledztwo, kt贸re jednak nie da艂o 偶adnego rezultatu. Wykluczone by艂o celowe podpalenie, podobnie jak ka偶da przyczyna daj膮ca si臋 wyt艂umaczy膰. Zawiedziony Barnes wys艂a艂 osmalon膮 trumn臋 do laboratorium Urz臋du Skarbu w Waszyngtonie, znanego z tego, 偶e umie si臋 upora膰 z najbardziej nawet zawi艂ymi przypadkami.

Czy i tym razem tak by艂o? Tego si臋 nie dowiemy. Podobnie jak w innych sprawach spontanicznego samospalenia, federalne w艂adze USA, jak si臋 zdaje, spu艣ci艂y zas艂on臋 milczenia; albo nie chc膮 si臋 przyzna膰 do niewiedzy, albo ich odkrycia s膮 zbyt sensacyjne, aby mog艂y zosta膰 udost臋pnione opinii publicznej.

Jest i pozostaje faktem, 偶e od tej chwili ani szef policji Barnes, ani jego nast臋pcy nie byli sk艂onni wyda膰 jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie. Ameryka艅ski magazyn "Pursuit", zajmuj膮cy si臋 zjawiskami niewyt艂umaczalnymi, mimo kilkakrotnych zapyta艅 nie zdo艂a艂 uzyska膰 od czynnik贸w oficjalnych 偶adnej wypowiedzi w sprawie Satlow.

Ten przypadek samospalenia po 艣mierci nie jest wyj膮tkiem. Pewne zjawisko, na kt贸re nie zwr贸cono dostatecznej uwagi w innym przypadku po艣miertnego SHC, mog艂oby stanowi膰 kolejn膮 poszlak臋 przemawiaj膮c膮 na korzy艣膰 hipotezy oddzia艂ywania zewn臋trznego. Samo wydarzenie mia艂o tak groteskowy przebieg, 偶e wspomniana wskaz贸wka nie uzyska艂a takiego znaczenia, na jakie w艂a艣ciwie zas艂ugiwa艂a.

W niedziel臋 13 grudnia 1959 r. dwudziestosiedmioletni spawacz samochodowy Billy Peterson poni贸s艂 艣mier膰 w swoim gara偶u w Pontiac (Michigan) -wed艂ug wersji oficjalnej pope艂niaj膮c samob贸jstwo.

Wyst臋powa艂y tu co prawda pewne r贸偶nice zda艅: patolog z General Hospital w Pontiac, dr Donald McCandless, skonstatowa艂 艣mier膰 na skutek zatrucia tlenkiem w臋gla. Wed艂ug zast臋pcy lekarza s膮dowego, dr Johna Marry'ego zaszed艂 tu nieszcz臋艣liwy wypadek, a tymczasem policyjny detektyw Robert Wachal dopatrywa艂 si臋 pocz膮tkowo morderstwa, a potem samob贸jstwa. Szef stra偶y po偶arnej James Wbite o艣wiadczy艂, 偶e Peterson po 艣mierci wskutek niezwykle wysokiej temperatury uleg艂 wr臋cz ugotowaniu. Wreszcie oficjalny werdykt g艂osi艂: "艣mier膰 wskutek wypadku".

Jednocze艣nie prokurator okr臋gowy George F. Taylor o艣wiadczy艂: "Jeszcze nie zamkn臋li艣my tej sprawy", co wydaje si臋 zachowywa膰 aktualno艣膰 do dnia dzisiejszego. Nic dziwnego, 偶e w chaotycznych poszukiwaniach rozwi膮zania zagadki, kt贸ra nawet po wielu latach wci膮偶 jeszcze jest niesamowita, istotne szczeg贸艂y mog艂y umkn膮膰 uwagi.

Co si臋 wi臋c faktycznie wydarzy艂o i na czym polega ukryta wskaz贸wka sugeruj膮ca mo偶liwo艣膰 dzia艂ania z zewn膮trz?

Kiedy porucznik stra偶y po偶arnej Richard Luxon ze swoimi lud藕mi wpad艂 do gara偶u Petersona, z kt贸rego wydobywa艂 si臋 dym, zasta艂 tam makabryczny, lecz zwyk艂y dla niego widok. Nieboszczyk siedzia艂 za kierownic膮, uduszony spalinami pracuj膮cego silnika, kt贸re za pomoc膮 w臋偶a doprowadzi艂 do wn臋trza wozu. Klasyczne samob贸jstwo.

Niezwyk艂e by艂y natomiast oparzenia na ciele "samob贸jcy". Ognia nie by艂o, za to bez widocznej przyczyny dymi艂y si臋 niekt贸re cz臋艣ci wewn膮trz wozu.

W szpitalu stopie艅 poparze艅 okre艣lono jako znaczny. Du偶e cz臋艣ci powierzchni cia艂a i twarz by艂y przysma偶one, wzgl臋dnie zmieni艂y si臋 w 偶u偶el. Lewe rami臋 musia艂o by膰 poddane dzia艂aniu i tak wysokiej temperatury, 偶e sk贸ra na nim oddzieli艂a si臋 od ko艣ci i jakby zrolowa艂a. Jednak ow艂osienie na ciele Petersona nie zosta艂o nawet osmalone. Jeszcze dziwniejszy by艂 fakt, 偶e jego ubranie w艂膮cznie z bielizn膮 nie by艂o uszkodzone.

Policja podejrzewa艂a morderstwo, a "The Detroit Free Press" orzek艂a 14 grudnia: "By膰 mo偶e by艂a to 艣mier膰 w wyniku tortur".

Przeciwko takiemu wnioskowi protestowali lekarze badaj膮cy ofiar臋, kt贸rej, jak stwierdzili, nie mo偶na by艂o przecie偶 w 偶adnym wypadku rozebra膰, spali膰, a nast臋pnie znowu ubra膰. A ju偶 szczytem niemo偶liwo艣ci by艂oby wybi贸rcze oszcz臋dzenie przez ogie艅 ow艂osienia na ciele Petersona.

Decyduj膮c膮 wskaz贸wk膮 jest jednak pewien traktowany po macoszemu szczeg贸艂. W ca艂ym zamieszaniu nie zwr贸cono uwagi, na do艣膰 niesamowity fakt, 偶e oparzenia na ciele Petersona by艂y jednoznacznymi objawami radioaktywnego napromieniowania. Dziennikarz Paul Foght wskaza艂 w kilku artyku艂ach na ten istotny aspekt, spotka艂 si臋 jednak z zainteresowaniem ze strony tylko kilku grup ufolog贸w. Reakcja 艣wiata nauki -kt贸ry i bez tego najch臋tniej SHC nie przyjmuje w og贸le do wiadomo艣ci -by艂a zerowa.

W tym miejscu si臋 zatrzymamy. Cokolwiek wykracza艂oby poza przytoczone rozwa偶ania, by艂oby bezpodstawn膮 spekulacj膮. Pewne jest jedno, 偶e spontaniczne samospalenie istnieje. Mo偶e jest ono ujawnieniem tajemniczego, drzemi膮cego w ka偶dym z nas potencja艂u samozniszczenia, ale r贸wnie偶 mo偶e by膰 atakiem z zewn膮trz. Je艣li stosujemy 艣ci艣le naukowe kryteria, to nale偶a艂oby da膰 pierwsze艅stwo hipotezie o obcym oddzia艂ywaniu, zgodnie z 偶elaznym prawem, 偶e teorii nie mo偶e dowie艣膰 tysi膮c zgodnych z ni膮 fakt贸w, a za to mo偶e j膮 obali膰 jeden jedyny fakt z ni膮 sprzeczny. A przeciwko tezie o mo偶liwo艣ci wybuchu wewn臋trznego ognia przemawia wi臋cej ni偶 tylko jeden jedyny fakt. Szczeg贸ln膮 rol臋 w艣r贸d tych kontrargument贸w spe艂nia wyst臋powanie radioaktywno艣ci, poniewa偶 nasze cia艂o mimo najszczerszych ch臋ci nie zdo艂a艂oby jej wytworzy膰.

Je艣li przytoczone poszlaki wydadz膮 si臋 komu艣 za ma艂o przekonuj膮ce, aby m贸c wykluczy膰 fenomen czysto biologicznej natury, niech偶e si臋 teraz delektuje licznymi pr贸bami nauki udowodnienia w艂a艣nie tej biologicznej natury SHC.


Makabryczne eksperymenty


Odk膮d istnieje dokumentacja przypadk贸w samospalenia spontanicznego, szkolna nauka waha si臋 mi臋dzy tendencj膮 do przemilczenia ca艂ej sprawy a znalezieniem dla niej rozs膮dnego wyt艂umaczenia. Ta druga d膮偶no艣膰 wci膮偶 od nowa znajduje wyraz w wysuwaniu najdziwaczniejszych tez i przeprowadzaniu takich 偶e eksperyment贸w. Popularna interpretacja g艂osi艂a, 偶e cia艂a pijak贸w s膮 tak przesycone alkoholem, 偶e 艂atwo mog膮 stan膮膰 w p艂omieniach -co jest sprawiedliw膮 kar膮 niebios dla r贸偶nych moczymord贸w, 艂ajdak贸w i podobnych wyrzutk贸w. Mimo 偶e taka wersja nada艂a wielki rozmach ruchowi abstynenckiemu w XIX w., to nie ma ona podstaw merytorycznych. Nale偶y raczej do 艣wiata legend, podobnie jak popularne dawniej twierdzenia, 偶e samogwa艂t powoduje g艂upot臋, choroby, zanik rdzenia kr臋gowego itd.

Do艣膰 zabobon贸w. Zwr贸膰my si臋 ku powa偶nym pr贸bom wyja艣nienia fenomenu SHC.

W dziesi膮tym numerze "New Orleans Medical and Surgical Journal" z kwietnia 1894r. dr medycyny Adrian Hava wypowiada艂 si臋 na ten temat w artykule pod d艂ugim tytu艂em: So-called Spontaneous Combustion or Increased incombustibility of the Human Body, with Experiments (Tak zwane spontaniczne samospalenie albo wzmo偶ona niepalno艣膰 cia艂a ludzkiego, z eksperymentami). Reprezentowa艂 on pogl膮d, 偶e cia艂a ssak贸w (do kt贸rych ostatecznie nale偶y tak偶e homo sapiens) mog膮 ewentualnie wch艂ania膰 z otoczenia tlenek w臋gla (CO), a tak偶e go akumulowa膰. Proces ten powinien w pewnym momencie, przy silnej koncentracji tego gazu, doprowadzi膰 do samozap艂onu.

Aby w 艣lad za teori膮 mog艂a p贸j艣膰 praktyka, badacz 贸w poddawa艂 kr贸liki i koguty dzia艂aniu atmosfery o znacznej zawarto艣ci CO. I prosz臋: faktycznie uda艂o mu si臋 doprowadzi膰 nieszcz臋sne stworzenia do zap艂onu. Co prawda, up艂yn臋艂o sto sze艣膰dziesi膮t dziewi臋膰 dni, zanim hemoglobina krwi kr贸lik贸w zmagazynowa艂a wystarczaj膮c膮 ilo艣膰 tlenku w臋gla. Koguty trzeba by艂o poddawa膰 dzia艂aniu CO nawet przez osiem miesi臋cy, aby osi膮gn臋艂y po偶膮dany stan. W rezultacie tego okrutnego eksperymentu, kt贸ry mo偶na por贸wna膰 z przeprowadzanymi obecnie bestialskimi do艣wiadczeniami na zwierz臋tach, nie uzyskano co prawda typowych dla SHC kupek popio艂u, ale zw臋glone zw艂oki, jak po tradycyjnym po偶arze.

Wspomniany eksperyment z ubieg艂ego stulecia obala wci膮偶 ponawian膮 hipotez臋, jakoby samob贸jcy, kt贸rzy jak Billy Peterson wdychali spaliny samochodowe, wzbogacali zawarto艣膰 tlenku w臋gla w swojej krwi a偶 do samozap艂onu. Przeci臋tny cz艂owiek, kt贸ry wa偶y wielokrotnie wi臋cej ni偶 kogut, potrzebowa艂by do tego odpowiednio wi臋cej czasu, a wi臋c musia艂by sp臋dzi膰 kilka lat w gara偶u przesyconym CO. I nawet po takich zabiegach sta艂by si臋 co najwy偶ej ofiar膮 po偶aru.

Skoro w ten spos贸b si臋 nie da, to mo偶e by spr贸bowa膰 inaczej tak m贸g艂 sobie pomy艣le膰 profesor David Gee z Leeds, o ile by艂y mu znane do艣wiadczenia jego kolegi dr Hava. Odk膮d dr Gee, jako m艂ody lekarz s膮dowy, w listopadzie 1963 r. w Leeds zosta艂 wezwany do przypadku SHC, zagadka ta nie dawa艂a mu spokoju. W贸wczas to pewn膮 starsz膮 kobiet臋 prawie kompletnie poch艂on臋艂y nieziemskie p艂omienie. Z kupki popio艂u pozosta艂ej po jej ciele stercza艂a tylko, w og贸le nienaruszona, prawa stopa. W otoczeniu miejsca po偶aru znajdowa艂y si臋 materia艂y 艂atwo palne, jednak 偶aden nie zaj膮艂 si臋 ogniem. S艂owem, by艂 to ca艂kowicie "normalny" przypadek spontanicznego samospalenia. Na m艂odym lekarzu jednak wydarzenie to wywar艂o niezatarte wra偶enie.

Od lat zaintrygowany tym wypadkiem wreszcie postanowi艂 przeprowadzi膰 decyduj膮c膮 pr贸b臋. Chocia偶 w艂a艣ciwie powinien si臋 orientowa膰, jakie ma szanse, stara艂 si臋 wywo艂a膰 spontaniczne samospalenie w warunkach laboratoryjnych, aby dowie艣膰 jego naturalnych przyczyn. Post臋powa艂 w tej sprawie z nie mniejszym uporem ni偶 chemik Jones w swoich staraniach o to, by zdemaskowa膰 jako ognisko po偶aru kurtk臋 Jacqueline Fitzsimon. Niestety, jego wysi艂ki pozosta艂y r贸wnie bezskuteczne.

Dr Gee wykona艂 z ludzkiego t艂uszczu 艣wiec臋 o d艂ugo艣ci 24 cm, owin膮艂 j膮 ludzk膮 sk贸r膮 i materia艂em, a nast臋pnie zapali艂 ten makabryczny przedmiot za pomoc膮 palnika bunsenowskiego. 艢ci艣le bior膮c, stara艂 si臋 to zrobi膰, gdy偶 t艂uszcz zapali艂 si臋 dopiero po minucie bezpo艣redniego nagrzewania palnikiem. 艢wieca pali艂a si臋 przesz艂o godzin臋. Pozosta艂y po tym eksperymencie du偶e ilo艣ci lepkiej sadzy. Laboratorium zamieni艂o si臋 w cuchn膮c膮 w臋dzarni臋, w 偶adnej mierze nie przypomina艂o jednak miejsca spontanicznego samospalenia. Wynik makabrycznego eksperymentu -s艂abo migocz膮ca ludzka 艣wieca -mia艂 tyle podobie艅stwa do przypadku SHC, co wybuch prochu dymnego do wybuchu bomby atomowej.

Na przek贸r wszelkim pr贸bom wyja艣nienia spontaniczne samospalenie jest, i pozostaje, niepokoj膮c膮 zagadk膮. W艂a艣nie dok艂adna wiedza, jak膮 dysponujemy, o samozap艂onie w kr贸lestwie ro艣lin i minera艂贸w, powoduj膮cym zapalenie si臋 zbo偶a w silosach czy nagromadzonego pod dachami ptasiego 艂ajna, ukazuje absolutn膮 odmienno艣膰 SHC. W naturze nie istnieje nic por贸wnywalnego, a zjawiska towarzysz膮ce SHC drwi膮 z praw fizyki i osi膮gni臋膰 medycyny. Nikt nie wie, jak powstaj膮 kr贸tkotrwale dzia艂aj膮ce niezwykle wysokie temperatury ani w jaki spos贸b mog膮 by膰 tak zogniskowane. Podobnie nierozstrzygni臋t膮 kwesti膮 s膮 kryteria doboru ofiar, kt贸re decyduj膮, 偶e ofiar膮 SHC padaj膮 pojedyncze osoby, pary albo ca艂e grupy os贸b. Przy tym wszystkim szczytem niesamowito艣ci jest r贸wnie偶 to, 偶e SHC nie jest niemi艂ym, ukrytym "talentem" homo sapiens, ale czym艣 ca艂kiem innym. Z tego punktu widzenia pozornie znana ognista tajemnica ukazuje nieprzeczuwane implikacje i aspekty. Przestaje by膰 zjawiskiem izolowanym, a staje si臋 elementem wielkiej niewidzialnej mozaiki si艂, kt贸re sobie z nami poczynaj膮 bez ceregieli.

Popu艣膰my zatem cugli i udajmy si臋 艣mia艂o, cho膰 nie trac膮c opami臋tania, na poszukiwanie mo偶liwych powi膮za艅 mi臋dzy r贸偶nymi zjawiskami, kt贸rych jak dot膮d prawie nikt nie wypatrywa艂.


Nieoczekiwane powi膮zania


Angielski autor literatury faktu Michael Harrison, badaj膮cy od dawna SHC, stara艂 si臋 odkry膰 wzorzec, wed艂ug kt贸rego dochodzi do wyst臋powania takiego ognia, jak r贸wnie偶 cechy wsp贸lne ofiar, miejsc tych zdarze艅 i r贸偶nych innych parametr贸w. Oczywiste jest, jak problematyczne musi by膰 takie przedsi臋wzi臋cie. Prawdziwe zbie偶no艣ci mog膮 pozosta膰 nie ujawnione przez brak informacji, a pozorne podobie艅stwa wnosz膮 wi臋cej zamieszania, ni偶 przyczyniaj膮 si臋 do rozja艣nienia obrazu. Co na przyk艂ad mo偶e wynika膰 z tego, 偶e w 21 przypadkach spontanicznego samospalenia, kt贸re odnotowano w Anglii od sierpnia 1971 r. do pa藕dziernika 1975 r., zar贸wno nazwisko ka偶dej ofiary (na przyk艂ad Seaton), jak te偶 nazwy miejscowo艣ci, gdzie wyst膮pi艂o SHC, (na przyk艂ad Stoney Lane, Somerset albo Swan Hotel) rozpoczyna艂y si臋 liter膮 "S"? Szczerze m贸wi膮c: prawdopodobnie nic.

Mniej naci膮gana jest inna zbie偶no艣膰, na kt贸r膮 zwr贸ci艂 uwag臋 brytyjski autor science fiction Eric Frank Russell w 1939 r., kt贸ry jednak nie uwzgl臋dni艂 wszystkich dziwnych szczeg贸艂贸w. Russell (1905-1978) mia艂 s艂abo艣膰 do zjawisk niewyt艂umaczalnych i wnikliwie je bada艂. Interesuj膮ce,. 偶e w swoich badaniach -na temat kt贸rych mi臋dzy innymi napisa艂 ksi膮偶k臋 Great World Mysteries (Wielkie tajemnice 艣wiata) -doszed艂 do przekonania, r 偶e Ziemia jest ogromnym poletkiem do艣wiadczalnym albo prob贸wk膮 dla niewidzialnych si艂. Wspominamy o tym tylko na marginesie.

Russell skatalogowa艂 przypadki SHC i uporz膮dkowa艂 je tak偶e z punktu widzenia statystyki. Podczas bada艅 natrafi艂 na cechy wsp贸lne niekt贸rych zdarze艅. Trzej m臋偶czy藕ni padli ofiarami piekielnego ognia tego samego dnia i o tej samej godzinie -7 kwietnia 1938 r., p贸藕nym popo艂udniem. Russell zadowoli艂 si臋 odnotowaniem tej osobliwo艣ci w swoich zapiskach, w przededniu drugiej wojny 艣wiatowej bowiem, b臋d膮c 偶o艂nierzem Royal Air Force, by艂 zaprz膮tni臋ty innymi sprawami.

Prawie trzydzie艣ci lat p贸藕niej zapiskami Russella zajmowa艂 si臋 ameryka艅ski dziennikarz Michael McDougal i szczeg贸lnie go zafascynowa艂 w艂a艣nie ten przypadek. W swoim artykule zamieszczonym w "Newark Sunday Star-Ledger" dnia 13 marca 1966 r. pisa艂: "Mo偶na by艂o pomy艣le膰, 偶e jaka艣 galaktyczna istota ogromnych rozmiar贸w nadziewa艂a Ziemi臋 na tr贸jz臋bny widelec: pojawi艂y si臋 trzy ogniste ostrza, kt贸re pali艂y tylko cia艂o".

Jakkolwiek dramatycznie brzmi to sformu艂owanie, to nie oddaje ono prawdziwie zadziwiaj膮cych aspekt贸w zdarzenia, kt贸rych nie zauwa偶y艂 ani Russell, ani McDougal. Dostrzeg艂 je dopiero Michael Harrison i warto im si臋 bli偶ej przyjrze膰. A zatem 7 kwietnia 1938 r. uleg艂o zw臋gleniu, w znany nam ju偶 spos贸b, trzech ludzi: Irlandczyk John Greeley, sternik statku SS "Ulrich", kierowca ci臋偶ar贸wki George Turner i osiemnastoletni holenderski student Willem ten Bruik. Jak si臋 domy艣lamy, ani w ster贸wce Greeleya, ani w kabinie Turnera czy samochodzie osobowym Bruika, za kt贸rego kierownic膮 zgin膮艂 ten ostatni, nie znaleziono 艣lad贸w ognia ani nic poza tym nie sp艂on臋艂o.

Trzy z臋by ognistego widelca, aby pozosta膰 przy sugestywnym por贸wnaniu McDougala, trafi艂y w nast臋puj膮ce miejsca: morze, odcinek drogi w pobli偶u Chester w zachodniej Anglii i holenderskie wybrze偶e ko艂o Nimwegen. Z wyj膮tkiem daty nie ma tu cech wsp贸lnych. A mo偶e jednak?

Je艣li we藕miemy do r臋ki map臋 Europy i po艂膮czymy trzy "z臋by ognistego widelca", powstanie tr贸jk膮t r贸wnoramienny. Zwyk艂y tr贸jk膮t to jeszcze nic nadzwyczajnego, bo tworz膮 go ka偶de trzy miejscowo艣ci nie le偶膮ce na jednej linii. Jednak w tym przypadku powsta艂 w艂a艣nie tr贸jk膮t r贸wnoramienny. Geografia zdarze艅 kryje w sobie kolejn膮 niespodziank臋. Oddalenie statku SS "Ulrich" od drogi na skraju Chester, gdzie spopieleniu uleg艂 Turner, wynosi艂o dok艂adnie 340 mil w momencie, kiedy Greeley poni贸s艂 艣mier膰 w p艂omieniach; z kolei miejsce 艣mierci Turnera dzieli r贸wne 340 mil od miejscowo艣ci pod Nimwegen, gdzie Bruik zako艅czy艂 偶ycie, p艂on膮c w nie uszkodzonym samochodzie.

To jeszcze nie wszystko. Greeley sta艂 u steru SS "Ulrich", a Turner jecha艂 ci臋偶ar贸wk膮 przez przedmie艣cie Chester, Upton, kieruj膮c si臋 do miejscowo艣ci Ulrich's (kt贸ra by艂a portem macierzystym Greeleya). Willem ten Bruik dojecha艂 w艂a艣nie do Ubbergen ko艂o Nimwegen, kiedy nast膮pi艂 atak nieznanej mocy.

Te suche fakty nasuwaj膮 nie ko艅cz膮ce si臋 pytania. Czy tych trzech nieszcz臋艣nik贸w zgin臋艂o dlatego, 偶e w okre艣lonym momencie znale藕li si臋 w punktach wierzcho艂kowych tr贸jk膮ta r贸wnoramiennego, kt贸rego kr贸tsze boki maj膮 dok艂adnie po 340 mil? I jak ma si臋 do tego litera U, kt贸ra w tym przypadku jest o wiele bardziej widoczna ni偶 owo S w wyliczeniu dwudziestu jeden zdarze艅 SHC? Czy mo偶e jednak istnieje jaka艣 komponenta lokalna, jak np. w Wirginii Zachodniej, lasach 艣mierci albo wodzie wyp艂ywaj膮cej znik膮d?





SHC i okaleczenia zwierz膮t


Skoro ju偶 posun臋li艣my si臋 tak daleko, to nie powinni艣my si臋 wzdraga膰 przed uczynieniem ostatniego kroku, kt贸ry jednocze艣nie zamknie kr膮g poszukiwa艅. Miejscem akcji jest Lincolnshire, w pewnej mierze odpowiednik Wirginii Zachodniej pod wzgl臋dem wyst臋powania r贸偶nych fenomen贸w w tym samym miejscu. Fenomen贸w, kt贸re by膰 mo偶e wi膮偶膮 si臋 ze sob膮 -albo i nie.

Na wst臋pie trzeba powiedzie膰, 偶e ju偶 sama grawitacja jest w tym angielskim hrabstwie inna ni偶 gdziekolwiek indziej na Ziemi. Przyspieszenie ziemskie, jakie tam panuje, wynosi mniej ni偶 9,8 m/s, kt贸re podaj膮 podr臋czniki fizyki. W Lincolnshire jest inaczej; to fakt cz臋sto stwierdzany wskutek pomiar贸w, ale nigdy nie zg艂臋biony.

Je艣li kto艣 si臋 zacz膮艂 zastanawia膰, czy t臋 okolic臋 nawiedza tak偶e spontaniczne samospalenie, to odpowied藕 brzmi: tak. Szczeg贸lnie interesuj膮cy jest jednak pewien udokumentowany przypadek ze stycznia 1905 r., kt贸ry mia艂 miejsce na pewnej farmie w Binbrook, ma艂ej miejscowo艣ci mi臋dzy Market Rasen a New Waltham. 艢ci艣lej bior膮c, jest tych przypadk贸w kilka, i by膰 mo偶e maj膮 one wsp贸lny mianownik.

Kiedy farmer White tego mro藕nego styczniowego dnia wszed艂 do kuchni swojego domu, jego oczom ukaza艂 si臋 niesamowity widok. S艂u偶膮ca sta艂a w p艂omieniach, trzymaj膮c jeszcze w r臋ku miot艂臋, kt贸r膮 wcze艣niej zamiata艂a. Spowita ogniem pad艂a na ziemi臋, a Wbite podbieg艂 do niej i zdo艂a艂 ugasi膰 p艂omienie za pomoc膮 work贸w. Kobiet臋 z oparzeniami trzeciego stopnia przewieziono do szpitala w mie艣cie Louth. Przyczyna po偶aru by艂a zagadk膮. Ogie艅 nie m贸g艂 nigdzie w kuchni przenie艣膰 si臋 na ubranie dziewczyny, kt贸ra, kiedy mo偶na j膮 ju偶 by艂o przes艂ucha膰, z uporem twierdzi艂a, 偶e jej sukienka nagle stan臋艂a w p艂omieniach. Przyczyn膮 oparze艅 nie mog艂a by膰 p艂on膮ca sukienka, kt贸ra i tak zosta艂a natychmiast ugaszona.

W wywiadzie udzielonym na temat tego zdarzenia White powiedzia艂, 偶e nieszcz臋艣cia przewa偶nie chodz膮 parami. Ogie艅 w kuchni, jatki w kurniku, co jeszcze mog艂o go czeka膰? Chodzi艂o o to, 偶e wcze艣niej jaka艣 niewidzialna i niepoj臋ta si艂a w okrutny i zagadkowy zarazem spos贸b zmasakrowa艂a kury Wbite'a. Nieszcz臋sne ptaki mia艂y wyrwane tchawice i 艣ci膮gni臋te dok艂adnie odmierzone kawa艂ki sk贸ry -od podgardla do piersi. Farmer White ze swoimi lud藕mi pilnowa艂 kurnika dzie艅 i noc i 偶aden intruz nie m贸g艂by uj艣膰 ich uwagi. Jednak przy ka偶dej inspekcji w kurniku zawsze znajdowano kilka zabitych kur. Tym sposobem ze stada licz膮cego pocz膮tkowo 240 sztuk zosta艂y 24 kury, w momencie gdy dosz艂o do spontanicznego samospalenia.

Redaktor "South and North Lincolnshire News" nie dostrzega艂 zwi膮zku mi臋dzy tymi dziwnymi zdarzeniami. Tak偶e i my powinni艣my zachowa膰 pow艣ci膮gliwo艣膰 wobec takich domys艂贸w. Jednak pewna poszlaka, kt贸ra dziesi膮tki lat p贸藕niej wyst膮pi艂a w innym przypadku, daje podstawy, aby patrz膮c wstecz, uzna膰 w艂a艣nie taki zwi膮zek za mo偶liwy i wysnuwa膰 dalekosi臋偶ne wnioski.

Dzia艂o si臋 to w grudniu 1973 r., co brzmi w pewien spos贸b znajomo. Przypomnijmy sobie: 10 grudnia tego roku, trzy dni po 艣mierci pi臋膰dziesi臋cioletniej Betty Satlow, wskutek SHC uleg艂y w po艂owie spopieleniu jej doczesne szcz膮tki z艂o偶one w trumnie w kostnicy Coleman w Hoquiam (stan Waszyngton).

Prawie r贸wnocze艣nie nast膮pi艂a w USA seria tak zwanych okalecze艅 byd艂a, trwaj膮ca do dzisiaj, kt贸ra od samego pocz膮tku bynajmniej nie ogranicza艂a si臋 tylko do kr贸w. Konie padaj膮 jej ofiar膮 prawie r贸wnie cz臋sto i nie omija ona te偶 innych zwierz膮t u偶ytkowych i domowych.

To makabryczne zjawisko jest znane ju偶 od dawna. Pierwsze zapiski pochodz膮 z roku 1810. Opisuj膮 one tak膮 jatk臋 na granicy Szkocji i Anglii. Ustne przekazy gin膮 w pomroce dziej贸w.

Nieuchwytny "Kuba rozpruwacz kr贸w", jak go nazwa艂em w mojej ksi膮偶ce Niewyt艂umaczalne zjawiska, dzia艂a w r贸wnie bezczelny, co niepoj臋ty spos贸b. Urz膮dzanie zasadzek nie zdo艂a艂o zapobiec okaleczeniom na hermetycznie odci臋tych od 艣wiata pastwiskach. Przez ogrodzenia nie mog艂o si臋 prze艣lizn膮膰 nic wi臋kszego od zaj膮ca -z wyj膮tkiem samego sprawcy.

On, albo ono, morduje zwierz臋ta, masakruj膮c je w tak okrutny spos贸b, 偶e na ten widok nawet twardzi m臋偶czy藕ni wymiotuj膮. Nic dziwnego, bo wygl膮da to tak, jakby nad nieszcz臋snymi stworzeniami pastwi艂 si臋 nocami szalony olbrzym, operuj膮c skalpelem niema艂ych rozmiar贸w, za towarzysza maj膮c wampira wysysaj膮cego krew. Badania wykaza艂y, 偶e cia艂a by艂y pozbawione krwi, podobnie jak m贸zgu czy p艂ynu m贸zgowo-rdzeniowego. Liczne narz膮dy zosta艂y usuni臋te z chirurgiczn膮 precyzj膮, mi臋dzy innymi by艂y to genitalia, cz臋艣ciowo jelita, j臋zyki, fragmenty sk贸ry.

Na miejscach zdarze艅 nie znaleziono nigdy 艣lad贸w ani plam krwi. Miejsca te s膮 r贸wnie niezwyk艂e, jak wszystkie inne okoliczno艣ci. Ofiary znajdowano nie tylko na pastwiskach, ale i na autostradach, obok farm i silos贸w rakietowych. Jedne by艂y przywi膮zane stalowymi linami w najwy偶szych punktach g贸r sto艂owych, inne umieszczone na wierzcho艂kach drzew albo wrzucone do studni. Nigdy nie by艂y zabijane i okaleczane w tym samym miejscu, w kt贸rym je p贸藕niej odnajdywano. Niekt贸re z nich okrutny los dosi臋ga艂 r贸wnie偶 pod wod膮. W cia艂ach innych ani jedna ko艣膰 nie pozosta艂a w ca艂o艣ci, jak po upadku z wielkiej wysoko艣ci.

Tak wygl膮da og贸lny, mo偶na by powiedzie膰, "normalny" obraz. Mo偶na te偶 sporz膮dzi膰 dowolnie d艂ug膮 list臋 potworno艣ci, kt贸ra ka偶dego autora scenariuszy do film贸w grozy wprawi艂aby w ciel臋cy zachwyt, jednak tylko niepotrzebnie odbiera艂aby apetyt. Bardziej interesuj膮ce s膮 drobne, niepozorne fragmenty informacji, kt贸re wymownie w艂膮czaj膮 si臋 w ten obraz.

I tak obr贸s艂 ju偶 niemal legend膮 przypadek okaleczonego wa艂acha Snippy'ego, znalezionego w 1967 r. na terenie farmy Harry'ego Kinga nieopodal Alamosa w dolinie San Luis w po艂udniowym Kolorado, od niego bowiem zacz臋艂a si臋 lawina na skal臋 ca艂ego kraju. Ulubiony ko艅 niejakiej pani Berle Lewis zosta艂 nie tylko okaleczony, ale by艂 r贸wnie偶 -na co nie zwr贸cono zbytniej uwagi -napromieniowany radioaktywnie.

10 marca 1989 r. na ranczu Wyatt w Hampstead County (Arkansas) odkryto pi臋膰 okaleczonych martwych kr贸w, u艂o偶onych w r贸wnym rz膮dku. Wszystkie krowy by艂y cielne. Obok jednej z nich le偶a艂a macica, w kt贸rej znajdowa艂o si臋 ciel臋. Podobnie jak fakt radioaktywnego napromieniowania Snippy'ego, media po macoszemu potraktowa艂y stwierdzenie zawarte w raporcie doktora Altshulera na temat zdarzenia z Wyatt: "Zmiana struktury naczy艅 wskazuje na wysok膮 temperatur臋", i dalej: "...wynika st膮d wniosek, 偶e dzia艂anie wobec zwierz膮t dokonywa艂o si臋 w bardzo szybkim tempie i z zastosowaniem palnik贸w wytwarzaj膮cych wysok膮 temperatur臋, na przyk艂ad lasera".

Laser? Niewykluczone, ale mo偶e jednak 藕r贸d艂em wysokiej temperatury by艂o co innego.


Czy jeste艣my gospodarzami tego 艣wiata?


Wystarczy tego horroru i poszukiwa艅 element贸w uk艂adanki. Co mieli艣my zamiar przedstawi膰, przedstawili艣my, a sprawy dot膮d znane ukaza艂y si臋 nagle w nowej szacie. Przejd藕my wi臋c do podsumowania r贸偶norodnych poszlak, iluzji i mo偶liwych skojarze艅, a tym samym do podsumowania pierwszego rozdzia艂u. Brzmi ono tak: jakkolwiek r贸偶norodne mog膮 by膰 te dziwne zjawiska, to na ich podstawie mo偶na wysun膮膰 jedno jedyne stwierdzenie, a mianowicie: co艣 przebywa z nami na Ziemi, gospodarz膮c tu wedle w艂asnej ch臋ci i humoru na wszelkie mo偶liwe (a czasem niemo偶liwe) do pomy艣lenia sposoby. Przemierza przy tym r贸偶ne krainy wzd艂u偶 i wszerz, zamienia okre艣lone tereny na swoje specjalne place zabaw i ani troch臋 nie dba o nasze reakcje. By膰 mo偶e, Ziemia jest miejscem, gdzie dzia艂aj膮 przer贸偶ne nadprzyrodzone moce, si艂y, istoty czy cokolwiek, jednak nie b臋dziemy popuszcza膰 wodzy fantazji. Mogliby艣my si臋 zagalopowa膰.

Zamiast tego zrekapitulujmy: niekt贸re fenomeny wydaj膮 si臋 pochodzi膰 z pa艂acu grozy tego, co niepoj臋te; inne s膮 nieco mniej okropne. Istniej膮 zatem:

Jak ju偶 powiedzieli艣my, jest to pstrokata zbieranina. Ale w tym kalejdoskopie absurdu mo偶na si臋 tak偶e dopatrzy膰 ukrytych, wa偶nych powi膮za艅:

Nie wspomnimy ju偶 o groteskowych zbie偶no艣ciach i zaskakuj膮cych aspektach geograficznych (trzykrotne wyst臋powanie litery U i identyczna odleg艂o艣膰 w jednym i tym samym przypadku SHC).

Naturalnie, nie ma na to wszystko jednego wyt艂umaczenia. Ale po co pr贸bowa膰 tego, co niemo偶liwe? Ani przez chwil臋 nie by艂o tu mowy o 偶mudnej budowie my艣lowego gmachu, kt贸ry zgromadzi艂by wszystko pod dachem wszechobejmuj膮cej teorii. By艂oby to przedsi臋wzi臋ciem tak monumentalnym, jak opracowanie upragnionej jednolitej teorii pola. Nieuchronnie zatraciliby艣my si臋 przy tym w g膮szczu konkuruj膮cych ze sob膮 i nak艂adaj膮cych si臋 na siebie hipotez. Wyznajmy wi臋c po prostu, 偶e mo偶e istnie膰 to, co istnie膰 nie powinno. Wtedy od razu si臋 oka偶e, 偶e w艂a艣nie niemal nieograniczone mo偶liwo艣ci kombinacji i 艂膮czenia tego co nieznane dokumentuj膮 jego istnienie. Ani mniej, ani wi臋cej.

Powy偶sze podsumowanie dopuszcza przy uczciwej ocenie swego ca艂okszta艂tu chyba tylko jedn膮 interpretacj臋 opisanych zdarze艅: s膮 one sygna艂em nieludzkich machinacji. Czy chodzi tu o jedn膮 moc przejawiaj膮c膮 si臋 w kilku formach, czy o wiele r贸偶nych mocy, kto mo偶e to wiedzie膰? Je艣li raz pogodzimy si臋 z my艣l膮, 偶e odgrywamy jedynie rol臋 ofiar, to utworzy si臋 ca艂kiem nowy, niezbyt pocieszaj膮cy punkt widzenia. My, "w艂adcy stworzenia", byliby艣my wydani na 艂ask臋 nieznanego, podobnie jak zwierz臋ta, kt贸rych traktowanie wed艂ug naszego kaprysu uwa偶amy za nasz smutny przywilej.

Jednak nie tylko istoty 偶ywe mog膮 si臋 stawa膰 igraszk膮 nieznanych mocy -i to w najdos艂owniejszym rozumieniu. To, o czym teraz b臋dzie mowa, jest, rzecz prawie nie do uwierzenia, jeszcze bardziej groteskowe.


Zaczarowane obiekty -przedmioty z dusz膮


Przedmioty osiod艂a艂y cz艂owieka i jad膮 na nim.

Ralph Waldo Emerson


Nasi przyjaciele, maszyny


Istnieje naprawd臋 mi艂o艣膰, kt贸r膮 opiewaj膮 poeci, owa wielka nami臋tno艣膰, odporna na wszelkie ciosy, kt贸ra drwi sobie z wszelkich burz czasu i nigdy nie wygasa: jest to mi艂o艣膰 m臋偶czyzny do swojego samochodu.

Niczym w臋drowny rycerz z dawnej epoki "m臋偶czyzna i jego samoch贸d walcz膮 z bezprawiem" (chodzi o Michaela Knighta i jego wyposa偶one w cudowne w艂a艣ciwo艣ci auto K.I. T. T. z popularnego serialu TV Nieustraszony -Knight Rider). W prawdziwym 偶yciu cz臋sto najmniejsze zadrapania lakieru daj膮 asumpt do najgwa艂towniejszych r臋koczyn贸w, a oda Rainharda Fendrichsa do jego sportowego coupe: "Teraz spoczywasz na cmentarzysku wrak贸w, a przecie偶 by艂e艣 dla mnie wszystkim" sta艂a si臋 wielkim przebojem. Istniej膮 liczne przyk艂ady tego dziwacznego uczuciowego zwi膮zku, przy czym ostatnio w roli mi艂osnego partnera zamiast samochodu mo偶e wyst臋powa膰 tak偶e komputer.

Kobiety cz臋sto uskar偶aj膮 si臋, 偶e m臋偶czy藕ni wysuwaj膮 na pierwszy plan mi艂o艣膰 do czterech k贸艂ek czy "pud艂a z ekranem", ale i one niekiedy darz膮 nieproporcjonalnym uczuciem przedmioty, kt贸re 艣wiat m臋ski traktuje jako g艂upstewka.

Fenomeny te maj膮 wyja艣nienia psychologiczne, kulturalne i socjologiczne. Wstrz膮saj膮ce wyniki pewnej ankiety przeprowadzonej w USA, w kt贸rej oko艂o 80% ankietowanych m艂odocianych w wieku od czternastu do osiemnastu lat poda艂o, 偶e komputer jest ich jedynym i najlepszym przyjacielem, s膮 niew膮tpliwie (ostrzegawczym) znakiem naszych czas贸w pozbawionych orientacji i wi臋zi spo艂ecznych, w kt贸rych jednostka jest coraz bardziej wyizolowana. Maszyny, kt贸re mia艂y pocz膮tkowo powi臋kszy膰 tylko fizyczn膮, p贸藕niej tak偶e umys艂ow膮 wydajno艣膰 cz艂owieka, ju偶 od dawna nie s膮 narz臋dziami w dos艂ownym rozumieniu. Sta艂y si臋 symbolami pozycji, w艂adzy i seksu. Badania motywacji wykaza艂y, 偶e na rynku w艣r贸d wielu jednakowych wyrob贸w zwyci臋偶y w wy艣cigu produkt wzbudzaj膮cy najwi臋ksze zaufanie. Im wi臋cej b臋dzie mia艂 cech ludzkich, tym lepiej -dla realizacji tego postulatu w przypadku samochodu otwieraj膮 si臋 niezliczone mo偶liwo艣ci. Pomy艣lmy o zderzakach celowo wyposa偶onych w "piersi", czy o szczeg贸lnej uwadze, kt贸r膮 styli艣ci kreuj膮cy karoseri臋 po艣wi臋caj膮 kszta艂tom tylnych cz臋艣ci pojazd贸w.

Je艣li kto艣 obs艂uguje jak膮艣 maszyn臋, wszystko jedno, czy jest to wielki d藕wig czy ksero kopiarka, to zwykle przypisuje urz膮dzeniu osobowo艣膰 i w razie niepos艂usze艅stwa wymy艣la mu albo nawet atakuje niczym 偶yw膮 istot臋. Im wy偶szy stopie艅 z艂o偶ono艣ci i wydajno艣ci osi膮ga technologia, tym bardziej wida膰, 偶e wzajemne oddzia艂ywanie mi臋dzy cz艂owiekiem a maszyn膮 nabiera charakteru symbiozy, cz臋sto o do艣膰 niesamowitym charakterze.


Samochody, kt贸re strajkuj膮, dostaj膮 napad贸w sza艂u i pope艂niaj膮 samob贸jstwa


Niechaj korow贸d absurdu otworzy wspomniany na wst臋pie obiekt mi艂o艣ci, dziecko specjalnej troski i szyld reklamowy: samoch贸d. Nie bez powodu powie艣膰 Stephena Kinga -tak偶e sfilmowana -Christine by艂a szlagierem kasowym. G艂贸wny bohater, Plymouth Fury rocznik 1958 okazuje zazdro艣膰, a nawet morduje (w przeciwie艅stwie do mi艂ego garbusa Walta Disneya o imieniu Herbie), a powie艣膰 wprawdzie trzyma w napi臋ciu, ale nale偶y ca艂kowicie do sfery mitologii. Dla nas stanowi 艣lepy zau艂ek.

Wydaje si臋, 偶e wi臋ksze mo偶liwo艣ci kryje powie艣膰 ameryka艅skiego autora science fiction Theodore'a Sturgeona Machine Monster (Maszyna-potw贸r). Opisuje ona problemy grupy technik贸w, kt贸rzy maj膮 zbudowa膰 lotnisko na wyspie na Oceanie Spokojnym i przy tym musz膮 si臋 zmaga膰 ze spychaczem. Zaczyna on nagle 偶y膰 w艂asnym 偶yciem i przejawia膰 agresj臋, czego przyczyn膮 jest tajemnicza substancja elektroniczna o nazwie neutronium, pozosta艂a po wojnie stoczonej w prehistorycznej epoce.

To jest ju偶 bli偶sze naszej hipotezy, kt贸ra nadal brzmi: co艣 prowadzi na ziemi makabryczn膮 gr臋, a jej pionkami jeste艣my my, zwierz臋ta i to, co wytworzymy.

Wr贸膰my do magii samochodu. Zak艂adaj膮c nawet, 偶e nasi rozpieszczani pupile faktycznie zacz臋liby przejawia膰 w艂asn膮 osobowo艣膰, to jednak nie mieliby powodu, aby post臋powa膰 tak z艂o艣liwie, niekiedy nawet okrutnie, a w ka偶dym razie niewdzi臋cznie, jak to czasem robi膮. Wprost przeciwnie, powinni raczej czu膰 do nas g艂臋bok膮 wdzi臋czno艣膰. Napisano przecie偶 liczne wiersze mi艂osne do samochodu, odbywa艂y si臋 te偶 prawdziwe pogrzeby samochod贸w, kt贸rym towarzyszy艂y niek艂amane 艂zy. Imprezy motorowe od dawna nabra艂y charakteru uroczystych zrytualizowanych ceremonii. W wielu miastach ameryka艅skich znajduj膮 si臋 tak zwane kliniki samochodowe i powstaje ich coraz wi臋cej. Przy tym u偶yte tu okre艣lenie nie jest bynajmniej 偶artem, gdy偶 chodzi o bardzo powa偶nie traktowane centra diagnostyczne z mechanikami w bia艂ych lekarskich fartuchach, z kwiatami dla ozdoby i dyskretn膮 muzyk膮. Je艣liby podsumowa膰, ile czasu z naszego 偶ycia po艣wi臋camy czyszczeniu, piel臋gnacji i ozdabianiu samochod贸w, to uros艂yby z tego ca艂e miesi膮ce. W samochodach ! wieszamy maskotki i najbardziej absurdalne ozdoby, nadajemy im pieszczotliwe nazwy i strze偶emy ich bardziej zazdro艣nie ni偶 w艂asnego ma艂偶onka. Samochody wiod膮 u nas rajskie 偶ycie.

A oto, jak wygl膮da ich wdzi臋czno艣膰 -o czym mo偶na przeczyta膰 w ksi膮偶ce Lyalla Watsona The Nature of Things (Natura rzeczy). W 1984 r. Brytyjczyk Jack Oates zaparkowa艂 sw贸j samoch贸d na wiejskiej ulicy, w zachodniej cz臋艣ci angielskiego hrabstwa Yorkshire, aby z budki telefonicznej zadzwoni膰 w interesach. Trzymaj膮c s艂uchawk臋 w r臋ku, Oates spostrzeg艂 z nieopisanym przera偶eniem, 偶e jego samoch贸d sam ruszy艂 z miejsca. Jakby kierowany niewidzialn膮 r臋k膮 pomkn膮艂 na wstecznym biegu i uderzy艂 w grup臋 zaparkowanych pojazd贸w. Tam si臋 zaklinowa艂 z pracuj膮cym nadal silnikiem. Oates podbieg艂 do swojego samochodu, wsiad艂 i chcia艂 wy艂膮czy膰 silnik. Nie uda艂o mu si臋. Cho膰 ; zapami臋tale kr臋ci艂 kluczykiem w stacyjce, silnik pracowa艂 dalej. Wezwano mechanik贸w, kt贸rych spotka艂o co艣 jeszcze dziwniejszego.

Gdy tylko mechanik zbli偶y艂 si臋 do pojazdu, silnik zgas艂. Kiedy mechanicy si臋 wycofali, zapali艂 znowu. Ta zabawa trwa艂a d艂u偶szy czas, a偶 sko艅czy艂a si臋 benzyna. Jeden z m臋偶czyzn powiedzia艂:

-Co艣 takiego jeszcze nigdy si臋 nie zdarzy艂o.

Niekt贸re samochody stawiaj膮 czynny i bezpo艣redni op贸r. Przekona艂 si臋 o tym Kevin Kelly w 1977 r. Zaparkowa艂 swoj膮 nowiute艅k膮 limuzyn臋 przez domem przyjaci贸艂ki w Staffordshire, wyj膮艂 kluczyk ze stacyjki i wszed艂 do domu. Nie zabawi艂 tam d艂u偶ej ni偶 kilka sekund, gdy偶 silnik jego samochodu nagle zapali艂. Wysi艂ki Kelly'ego, aby go unieruchomi膰, pozosta艂y bezskuteczne. M艂ody Anglik by艂 jednak o wiele bardziej agresywny w stosunku do swego samochodu ni偶 siedem lat p贸藕niej jego ziomek Oates. Kelly podni贸s艂 mask臋 i wyci膮gn膮艂 przewody z rozdzielacza zap艂onu. Wbrew prawom fizyki i wbrew rozs膮dkowi silnik pracowa艂 dalej. Wtedy Kelly wpad艂 we w艣ciek艂o艣膰 i podst臋pnie zatka艂 rur臋 wydechow膮 ga艂ganem. Studencki 贸w 偶art, zawsze dot膮d skutkuj膮cy, teraz jednak nie da艂 rezultatu, silnik wci膮偶 pracowa艂.

Zrezygnowany w艂a艣ciciel zawezwa艂 British Automobile Association. Przyby艂y na miejsce serwisant zacz膮艂 przecina膰 niekt贸re przewody, niczego jednak nie wsk贸ra艂. Silnik terkota艂, cho膰 ju偶 od dawna powinien by艂 zgasn膮膰. Po up艂ywie godziny, podczas kt贸rej zainteresowani wpatrywali si臋 w samoch贸d, jak gdyby by艂 op臋tany przez diab艂a, czar ustal. Najwyra藕niej samo auto tak postanowi艂o.

Kevin Kelly odes艂a艂 go do producenta. Tam zaj臋to si臋 krn膮brnym wehiku艂em najgruntowniej, jak tylko by艂o to mo偶liwe. Rzecznik prasowy producenta o艣wiadczy艂:

-To bardzo niezwyk艂y przypadek. Samoch贸d jest w pe艂ni sprawny, nic wi臋cej na ten temat nie mo偶emy powiedzie膰.

Mniej pow艣ci膮gliwie zachowa艂 si臋 w 1981 r. David Warner, wikary z Yorkshire, podczas zdarzenia, w kt贸rym g艂贸wn膮 rol臋 odegra艂 jego samoch贸d. Krn膮brny 贸w w贸z najwyra藕niej zdecydowa艂 si臋 wybra膰 jemu bardziej odpowiadaj膮ce miejsce postoju. Przejecha艂 bez kierowcy przez ogr贸d parafii, pokona艂 elegancko zakr臋t i zaparkowa艂 dok艂adnie w naro偶niku ogrodu. Warner rzek艂:

-Ten samoch贸d niew膮tpliwie ma osobowo艣膰 i z艂o艣liwy charakter. Je艣li jeszcze raz przejawi oznaki op臋tania, to b臋d臋 musia艂 go podda膰 egzorcyzmom.

Przedstawiciel producenta m贸g艂 tylko lapidarnie stwierdzi膰:

-Nigdy nie s艂ysza艂em czego艣 podobnego.

Zwa偶my: dwa przypadki zdarzy艂y si臋 w Yorkshire i nie s膮 jedynymi. Cztery lata p贸藕niej samoch贸d Eveliny Thommesen r贸wnie偶 w Yorkshire przebudzi艂 si臋 do kr贸tkiego, acz dramatycznego w艂asnego 偶ycia. Silnik zapali艂 bez kluczyka w stacyjce, auto rozwali艂o bram臋 gara偶u i z hukiem uderzy艂o w mur, po czym sp艂on臋艂o. Pewien stra偶ak powiedzia艂:

-Nigdy nie s艂ysza艂em o czym艣 podobnym.

W tym samym roku wydarzy艂 si臋 w Londynie kolejny przypadek tego samego rodzaju. Tak偶e on nasuwa my艣l o "samob贸jstwie". Don Hall w艂a艣nie sko艅czy艂 upi臋ksza膰 sw膮 star膮 taks贸wk臋, kiedy jej silnik zapali艂 i samoch贸d dzikimi zygzakami pogna艂 przez parking, unikaj膮c przy tym zr臋cznymi manewrami kolizji, po czym wybuch艂 i zmieni艂 si臋 w kul臋 ognia.

"Samob贸jstwa samochod贸w" s膮 znane oczywi艣cie tak偶e w kraju o najwi臋kszej liczebno艣ci pojazd贸w, czyli w USA. W 1978 r. Patty Jackson w Bloomington (Illinois) zauwa偶y艂a w艂膮czone reflektory swojego samochodu odstawionego na parkingu przed supermarketem. Chcia艂a je wy艂膮czy膰, kiedy jednak dotkn臋艂a klamki, samoch贸d jakby zbudzi艂 si臋 do 偶ycia. Jego silnik zapali艂 i pojazd ruszy艂 z miejsca. Jak w filmowym po艣cigu samoch贸d z piskiem opon ruszy艂 z miejsca, pogna艂 przed siebie i zjecha艂 z betonowego stopnia. Podobnie jak wspomniana stara londy艅ska taks贸wka ruszy艂 w karko艂omny slalom po parkingu. Potem wypad艂 na g艂贸wn膮 ulic臋, wymijaj膮c auta jad膮ce w przeciwnym kierunku i wyje偶d偶aj膮ce z przecznic, i z powrotem skierowa艂 si臋 na parking. Stamt膮d z kolei po wykonaniu dzikiej jazdy slalomem jeszcze raz wyjecha艂 na g艂贸wn膮 ulic臋, znowu wr贸ci艂 na parking itd. Dziwaczne manewry powt贸rzy艂y si臋 trzykrotnie.

W ostatnich minutach, gdy oszala艂y samoch贸d skierowa艂 si臋 prosto na jad膮c膮 z przeciwka ci臋偶ar贸wk臋 i zderzy艂 si臋 z ni膮 czo艂owo, po艣cig za nim podj膮艂 radiow贸z policyjny. Cz艂onek patrolu sier偶ant Michael Leary dokona艂 zaj臋cia zdeformowanej kupy z艂omu i poinstruowa艂 pomoc drogow膮 przyby艂膮 w celu usuni臋cia wraku, 偶e trzeba go specjalnie przymocowa膰, aby "nie m贸g艂 si臋 wymkn膮膰". Drugi funkcjonariusz Edwin O'Farrell -kt贸ry przez odci臋cie przewod贸w zasilaj膮cych zgasi艂 reflektory, 艣wiec膮ce jeszcze nawet po zderzeniu -powiedzia艂:

-To by艂o jak w jakim艣 zwariowanym filmie grozy.

Sandra Zikus, do kt贸rej nale偶a艂 krn膮brny pojazd, wysz艂a w艂a艣nie z salonu pi臋kno艣ci, kiedy zacz臋艂a si臋 piekielna jazda bez kierowcy. Przez ca艂y czas sta艂a jak ra偶ona gromem, trzymaj膮c bezradnie kluczyki w r臋ku. Chyba nie trzeba dodawa膰, 偶e zbadanie samochodu po wypadku nie wyja艣ni艂o sprawy. Po tym zdarzeniu auto nadawa艂o si臋 ju偶 tylko do kasacji.

Mimo niesamowito艣ci tych zdarze艅, mo偶na tu znale藕膰 pozytywny aspekt: kierowcy innych pojazd贸w mieli szcz臋艣cie, bo uda艂o im si臋 uj艣膰 ca艂o. Pewna obywatelka USA z Florydy, kt贸ra w 1978 r. zaparkowa艂a sw贸j pojazd przed supermarketem, wysz艂a na tym gorzej: kiedy po zrobieniu zakup贸w zbli偶y艂a si臋 do samochodu, ten samoczynnie uruchomi艂 silnik, ruszy艂 na biegu wstecznym i przejecha艂 w艂a艣cicielk臋. Zrobi艂 to w dodatku kilkakrotnie, je偶d偶膮c w ko艂o. Przez pi臋tna艣cie minut uniemo偶liwia艂 w ten spos贸b udzielenie pomocy krwawi膮cej ofierze. Ci臋偶ko rann膮 mo偶e uda艂oby si臋 jeszcze uratowa膰, jednak ze wzgl臋du na broni膮cy do niej dost臋pu samoch贸d potem by艂o ju偶 za p贸藕no.

Chwileczk臋, w tym momencie ca艂a ta sprawa mo偶e si臋 komu艣 wyda膰 ju偶 nazbyt groteskowa. Samochody, kt贸re post臋puj膮 tak, jakby by艂y 偶ywymi istotami? To po prostu niemo偶liwe. Opisy zdarze艅 s膮 wprawdzie jednoznaczne, ale mo偶e chodzi tu tylko o splot niezwyk艂ych przypadk贸w? Wszystko to jest nadzwyczaj ma艂o prawdopodobne, ale nie s膮 to sprawy naprawd臋 niewyt艂umaczalne. 艁atwiej by by艂o si臋 z tym pogodzi膰 ni偶 z wyliczonymi absurdami. Ba, gdyby "o偶ywaj膮ce" samochody by艂y powszechnym zjawiskiem, wymiernym statystycznie, nale偶a艂oby rozwa偶y膰 ewentualno艣膰 dzia艂ania zagadkowych mocy. Jednak tak szerokiego zasi臋gu to zjawisko przecie偶 nie ma, prawda?

Niestety nie mo偶na si臋 na si艂臋 uspokaja膰, gdy偶 od 1987 r. mi臋dzynarodowy przemys艂 samochodowy przyjmuje liczne za偶alenia na zbuntowane pojazdy mechaniczne. Kierowcy pojazd贸w wielu r贸偶nych typ贸w uskar偶aj膮 si臋, 偶e niekiedy pojazdy wy艂amuj膮 si臋 spod kontroli. Przyspieszaj膮, cho膰 kierowca nie dodaje gazu, albo nie pozwalaj膮 zwolni膰. Takich przypadk贸w jest podobno mn贸stwo. Producenci rzadko potrafi膮 si臋 obroni膰 przed zarzutami, co nieraz poci膮ga za sob膮 wyp艂at臋 s艂onych odszkodowa艅. S膮d w Los Angeles zas膮dzi艂 pewnej kobiecie trzy miliony dolar贸w odszkodowania za to, 偶e zosta艂a "zraniona" przez w艂asny samoch贸d. Znane s膮 inne przypadki wyp艂aty milionowych odszkodowa艅.

W ksi膮偶ce The Nature of Things (Natura rzeczy) Lyall Watson podaje, 偶e pewien znany producent mia艂 wycofa膰 ze sprzeda偶y 50 000 samochod贸w i zaoferowa膰 polubowne porozumienia 390 000 kierowc贸w. R贸wnie niewyt艂umaczalny, jak uci膮偶liwy fenomen samoistnego przyspieszania, nosz膮cy niemal emocjonalny charakter, wyst臋powa艂 wed艂ug Watsona w produktach r贸偶nych firm samochodowych.

Podobno na badania w celu wykrycia przyczyny wy艂o偶ono bajo艅skie sumy. National Highway Traffic Safety Administration w USA ustanowi艂a kilka komisji, jednak we wszystkich przypadkach starania da艂y wyniki r贸wne zeru. 呕adnemu producentowi samochod贸w jak dot膮d nie uda艂o si臋 ani zrekonstruowa膰 tego zjawiska, ani stworzy膰 jakiegokolwiek zabezpieczenia przed jego wyst臋powaniem.

Nadal trzeba, zgrzytaj膮c z臋bami z be silnej irytacji, przyjmowa膰 do wiadomo艣ci takie s艂owa, jak wypowiedziane przez Alana Smitha z p贸艂nocnego Londynu:

-Samoch贸d oszala艂. Wygl膮da艂o to, jakby kto艣 inny samowolnie wcisn膮艂 peda艂 gazu.


呕ywe poci膮gi


Mo偶e pewn膮 pociech膮 dla kierowc贸w, kt贸rzy, udr臋czeni zatorami na drogach, brakiem miejsc do parkowania itd., woleliby na pewno unikn膮膰 dodatkowych k艂opot贸w ze zbuntowanymi pojazdami, b臋dzie wiadomo艣膰, 偶e nie tylko samochody zaczynaj膮 偶y膰 w艂asnym 偶yciem.

R贸wnie偶 publiczne 艣rodki lokomocji nie s膮 na to odporne. Zw艂aszcza poci膮gi potrafi膮 niekiedy wypuszcza膰 si臋 na samodzielne wyprawy. Zdarzenia takie s膮 jeszcze dziwniejsze ni偶 w przypadku samochod贸w -o ile w og贸le takie stopniowanie ma sens -poniewa偶 wagony silnikowe i lokomotywy s膮 wyposa偶one w tak zwany uk艂ad czuwakowy, kt贸rego zadaniem jest uniemo偶liwienie samodzielnej jazdy poci膮gu bez udzia艂u maszynisty, je艣li temu ostatniemu co艣 si臋 stanie. Dlatego samoistne uruchamianie si臋 kolejowych sk艂ad贸w jest podw贸jn膮 zagadk膮.

Jesieni膮 roku 1979 w USA w r贸偶nych miejscach zacz臋艂y budzi膰 si臋 do 偶ycia lokomotywy, jakby otrzyma艂y potajemny sygna艂. By艂a to istna epidemia, jak powiedzia艂 pewien urz臋dnik t w艂adz kolejowych.

W sierpniu pewna lokomotywa Santa Fe Railway opu艣ci艂a dworzec w Oklahomie i ruszy艂a z pr臋dko艣ci膮 przesz艂o 60 km/h w kierunku miast Moore i Norman. Policjanci patroluj膮cy autostrad臋 jechali przed ni膮, aby ostrzega膰 u偶ytkownik贸w dr贸g. Przez przesz艂o godzin臋 samotna lokomotywa sia艂a postrach na torach, zanim po przebyciu ponad 50 km zdo艂ano j膮 w Purell skierowa膰 na bocznic臋, gdzie staranowa艂a poci膮g towarowy.

We wrze艣niu lokomotywa Conrail nr 6483 zdecydowa艂a si臋 z w艂asnej inicjatywy odby膰 ma艂膮 przeja偶d偶k臋 po okolicy. Z West Seneca (stan Nowy Jork) ruszy艂a z szybko艣ci膮 prawie 80 km/h. Pocz膮tkowo nikt nie zauwa偶y艂, 偶e nie kieruje ni膮 偶aden cz艂owiek. Pierwszy spostrzeg艂 to pewien kierowca, oczekuj膮cy przed przejazdem kolejowym w Akron, a偶 lokomotywa przejedzie. Zatelefonowa艂 on do kierownika odcinka drogowego i zameldowa艂 mu lakonicznie, 偶e przez przejazd kolejowy przejecha艂a w艂a艣nie lokomotywa, nie wydaj膮c zwyk艂ego sygna艂u i 偶e w kabinie maszynisty nikogo nie by艂o. Zacz臋艂a si臋 gor膮czkowa akcja. Nie uda艂o si臋 ustali膰 dok艂adnej pozycji ani kierunku jazdy lokomotywy-widma. Wycieczka przedsi臋biorczej lokomotywy zako艅czy艂a si臋 w Oakfield, gdzie zatrzyma艂a si臋 o 50 m od koz艂a odbojowego na ko艅cu toru, w pobli偶u baru hotelu w Oakfield.

Miesi膮c p贸藕niej w pobli偶u Tucson (Arizona) wybra艂y si臋 w drog臋 dwie po艂膮czone ze sob膮 lokomotywy Southern Pacific. Po przejechaniu 30 km uda艂o si臋 je zatrzyma膰 tylko w bardzo niezwyk艂y spos贸b. Pewien snajper, zamieszka艂y w okolicy, ruszy艂 swoim samochodem w pogo艅 za zbieg艂ymi lokomotywami i kilkoma mistrzowskimi strza艂ami trafi艂 przew贸d hamulca pneumatycznego.

Je艣li nie b臋dziemy si臋 wzdraga膰 przed 艣mia艂ym przypuszczeniem, 偶e we wszystkich tych dziwnych incydentach mog艂aby dzia艂a膰 jaka艣 niemo偶liwa do zdefiniowania si艂a -albo si艂y -to nie ca艂kiem bezpodstawny b臋dzie dalszy wniosek, 偶e osoby szczeg贸lnie uzdolnione mog膮 by膰 wyposa偶one w "anten臋" do odbioru wiadomo艣ci o tych tajemniczych machinacjach, je艣li nawet nie wiedz膮, z jakim fenomenem maj膮 do czynienia. Istniej膮 takie osoby, jednak nie wiemy wiele na ten temat, poniewa偶 tajemne moce maj膮 nad nami przewag臋. Mo偶e to by膰 nawet elementem ich gry, pozwoli膰 nam przewidzie膰 takie lub inne zdarzenia i tym sposobem nam okaza膰, do jakiego stopnia jeste艣my bezsilni nawet wtedy, kiedy 艣wiadomie pozwalaj膮 nam zagl膮da膰 sobie w karty.

Najbardziej spektakularny przypadek tego rodzaju mia艂 miejsce w Anglii w 1981 r. Pewna kobieta jasnowidz poinformowa艂a koleje brytyjskie, 偶e "du偶y niebieski poci膮g b臋dzie uczestniczy艂 w zderzeniu z innym sk艂adem". Kompetentni urz臋dnicy zignorowali ten telefon, jednak kobieta nie da艂a za wygran膮. Zadzwoni艂a ponownie i poda艂a wi臋cej szczeg贸艂贸w. Nieszcz臋sny poci膮g mia艂 si臋 sk艂ada膰 z wagon贸w-cystern, ci膮gni臋tych przez lokomotyw臋 nr 47 216. Informacja ta nie wzbudzi艂a szczeg贸lnego zainteresowania, ale rozm贸wcy pofatygowali si臋 przynajmniej, aby zasi臋gn膮膰 informacji o "uci膮偶liwej osobie". Kiedy si臋 okaza艂o, 偶e pani jasnowidz by艂a znana miejscowej policji, kt贸rej w kilku przypadkach kryminalnych oddawa艂a "us艂ugi medialne", wci膮gni臋to dziwaczny meldunek do akt, po czym sprawa posz艂a w zapomnienie.

Dwa lata p贸藕niej sk艂ad pustych niebieskich cystern zderzy艂 si臋 z poci膮giem osobowym jad膮cym z Cleethorpes do Sheffield. Jedna osoba zgin臋艂a, a tuzin pasa偶er贸w odnios艂o obra偶enia. Wszystko odby艂o si臋 dok艂adnie tak, jak to opisano, a potem wci膮gni臋to do akt dwa lata wcze艣niej. Inny by艂 tylko numer lokomotywy ci膮gn膮cej poci膮g -nie 47216, ale 47299.

Niekt贸rzy odetchn臋li z wielk膮 ulg膮, bo najwidoczniej by艂 to tylko przypadek. Ulga jednak nie trwa艂a d艂ugo, poniewa偶 dyrekcja kolei o艣wiadczy艂a, 偶e nieszcz臋sna lokomotywa mia艂a wcze艣niej, przed rozmow膮 z kobiet膮 jasnowidzem, numer 47216. Wbrew obowi膮zuj膮cemu zwyczajowi, w my艣l kt贸rego nadawano lokomotywom nowy numer tylko wtedy, gdy poddawano je przebudowie, w grudniu 1981 r. zrobiono wyj膮tek "na wszelki wypadek". Jednak, jak m贸wi poeta, nie da si臋 sple艣膰 wiecznego przymierza z pot臋gami losu (lub innymi).

Na przyk艂adzie z pozoru niemal identycznego przypadku mo偶emy zaobserwowa膰 ewentualn膮 r贸偶nic臋 mi臋dzy machinacjami si艂 dzia艂aj膮cych 艣wiadomie a dzia艂aniem zagadkowych fenomen贸w, za kt贸rymi nie kryje si臋 kieruj膮ca 艣wiadomo艣膰.

Lokomotywa dieslowska D 326 zosta艂a zbudowana przez pewn膮 firm臋 brytyjsk膮 i w 1960 r. oddana do eksploatacji. By艂a jedn膮 z pierwszych tego typu, kt贸rymi planowano zast膮pi膰 na brytyjskich szlakach pospiesznych parowe lokomotywy ekspresowe. Jednak, jak si臋 zdaje, albo ci膮偶y艂a nad ni膮 kl膮twa, albo z nieub艂agan膮 surowo艣ci膮 uderzy艂y w ni膮 tajemnicze prawa przypadku. W 1962 r. staranowa艂a ona poci膮g osobowy, stoj膮cy na dworcu w Crewe. Zgin臋艂o osiemna艣cie os贸b. Rok p贸藕niej D 326 znowu znalaz艂a si臋 na pierwszych stronach gazet, tym razem jako ofiara. Ci膮gn臋艂a ona wagony, kt贸rych zawarto艣膰 pad艂a 艂upem s艂ynnego angielskiego napadu na poci膮g pocztowy w 1963 r. (Przypomnijmy sobie Ronalda Biggsa). Rok p贸藕niej umar艂 pewien stra偶ak na skutek pora偶enia pr膮dem na tej lokomotywie, a jeszcze w nast臋pnym roku jej hamulce odm贸wi艂y pos艂usze艅stwa niedaleko Birmingham. Z szybko艣ci膮 przesz艂o 60 km/h pogna艂a ku stacji New Street. W ostatnim momencie uda艂o si臋 j膮 skierowa膰 na boczny tor, gdzie uderzy艂a w stoj膮cy poci膮g towarowy. Od tego momentu personel kolejowy kategorycznie odmawia艂 postawienia cho膰by nogi na tej "diabelskiej maszynie". Oficjalnie wycofano j膮 z eksploatacji, nadano nowy numer 40 126 i potajemnie, zachowuj膮c pe艂n膮 dyskrecj臋, skierowano do eksploatacji na bocznej linii w Cumbria. Wtedy niewyt艂umaczalne zjawiska sko艅czy艂y si臋 jak no偶em uci膮艂.

Zestawienie ze sob膮 zdarze艅 z udzia艂em na pr贸偶no przenumerowanej lokomotywy 47216 i skutecznie wyposa偶onej w now膮 to偶samo艣膰 lokomotywy dieslowskiej ukazuje, 偶e mo偶emy z jednej strony mie膰 do czynienia ze 艣wiadomymi akcjami jakich艣 mocy, a z drugiej z najbardziej dziwnymi ukrytymi prawami natury. Zasad naturalnych nie mo偶na wprawdzie uniewa偶ni膰, ale mo偶na je omin膮膰, oszuka膰 lub zneutralizowa膰. Nauka codziennie robi u偶ytek z luk w prawach natury. (Wystarczy wymieni膰 cho膰by pigu艂k臋 antykoncepcyjn膮, kt贸ra oszukuje hormonalny mechanizm cia艂a kobiety i przez to wywodzi w pole naturalne mechanizmy). Nadanie lokomotywie nowego numeru albo usuni臋cie jej z okre艣lonego terenu mog艂o prze艂ama膰 wp艂yw nieznanych si艂 przyrody. Gdyby natomiast w tym przypadku wchodzi艂o w gr臋 dzia艂anie jakich艣 tajemnych czynnik贸w sprawczych, to wybieg 贸w m贸g艂by si臋 nie powie艣膰. Jakkolwiek sprawy si臋 maj膮, pr贸by wyci膮gania wniosk贸w z tak egzotycznych zdarze艅 s膮 galopem po Jeziorze Bode艅skim, kt贸remu towarzyszy gro藕ne skrzypienie cienkiej lodowej pokrywy. Ta niepewno艣膰 nale偶y do natury rzeczy; spr贸bujmy zatem odnale藕膰 dalsze elementy do mo偶liwej konstrukcji my艣lowej.

Szukali艣my ich ju偶 na sta艂ym gruncie i znale藕li艣my. Przys艂owiowy "sta艂y grunt", po kt贸rym poruszaj膮 si臋 zar贸wno samochody, jak i poci膮gi, ma jednak pewne ograniczenia. Bez dzia艂ania czynnik贸w nadzmys艂owych mo偶e si臋 na nim poluzowa膰 jaki艣 hamulec, kiedy indziej zn贸w jaki艣 pojazd mo偶e je藕dzi膰 w k贸艂ko, nawet przez pewien czas. O wiele trudniejsze jest to na wodzie, a prawie niemo偶liwe w powietrzu. Przy wyszukiwaniu takich zdarze艅 istotnym czynnikiem by艂 dot膮d fakt, 偶e kiedy pojazdy l膮dowe "z w艂asnej woli" powoduj膮 katastrofy, to pozostaj膮 po nich rozbite wraki. Teraz b臋dzie inaczej.

Zatoni臋cie nast臋puje do艣膰 szybko, a upadek z wysoko艣ci w tempie natychmiastowym. (Je艣li dochodzi do tego nad otwartym morzem, to "samolot-samob贸jca" znika bez 艣ladu, tak samo jak statek, kt贸ry z "w艂asnej woli" poszed艂 na dno). Mimo to istnieje wiele dowod贸w, 偶e osobliwe budzenie si臋 r贸偶nych wehiku艂贸w do w艂asnego 偶ycia nie omija ani morskich toni, ani powietrznych przestworzy. Nie musi zreszt膮 chodzi膰 zaraz o p臋d do samozniszczenia.

Istnieje ogromny zas贸b informacji o statkach-widmach i znacznie skromniejszy o samolotach-widmach (ale jednak s膮!). Nic w tym dziwnego, skoro cz艂owiek bez por贸wnania d艂u偶ej 偶egluje po morzach, ni偶 szybuje w trzecim wymiarze. W stertach akt mo偶na znale藕膰 dokumentacj臋 zdarze艅 w dziedzinie 偶eglugi i lotnictwa, kt贸re maj膮 tyle wsp贸lnego z tradycyjnymi legendami, co osobliwo艣ci fizyki kwantowej z zaklinaniem deszczu przez mamrotanie czarodziejskich formu艂.





Trawler rybacki odmawia pos艂usze艅stwa


W 1987 r. angielskie ministerstwo zdrowia i opieki spo艂ecznej musia艂o si臋 u偶era膰 z kandydatami na bezrobotnych, kt贸rzy motywowali swoje wnioski w bardzo niezwyk艂y spos贸b. Cz艂onkowie za艂ogi trawlera rybackiego "Pickering" zostali wskutek przymusowego bezrobocia klientami opieki spo艂ecznej, poniewa偶 ich statek uparcie odmawia艂 wsp贸艂pracy. "Pickering" po prostu nie chcia艂 wyj艣膰 w morze. Za ka偶dym razem, kiedy kapitan Derek Gates chcia艂 wyp艂yn膮膰 z portu Bridlington na 艂owiska na Morzu P贸艂nocnym, jego trawler udaremnia艂 te zamiary. Kr臋ci艂 si臋 po morzu w ko艂o, jego maszyny ci膮gle odmawia艂y pos艂usze艅stwa, 艣wiat艂a miga艂y, a w kabinach panowa艂o lodowate zimno mimo odkr臋conego na ca艂y regulator ogrzewania. Regularnie, codziennie, punktualnie o pierwszej trzydzie艣ci awarii ulega艂 radar. Cho膰 oficerowie i za艂oga dwoili si臋 i troili, naciskaj膮c d藕wignie, guziki i prze艂膮czniki, to ich wysi艂ki pozostawa艂y bez jakiegokolwiek rezultatu. Statek unika艂 przyst膮pienia do pracy. Przez trzy miesi膮ce trwa艂y mordercze zmagania cz艂owieka z maszyn膮. Personel obs艂ugi technicznej przychodzi艂 i odchodzi艂 z kwitkiem, niekiedy wr臋cz po kilka dni kwateruj膮c na pok艂adzie. Technicy niestrudzenie rozbierali urz膮dzenia na cz臋艣ci i wykonywali badania diagnostyczne, jednak niczego nie odkryli. "Pickering" jakby drwi艂 sobie z ich stara艅 i w najlepsze kontynuowa艂 bunt. W czasopi艣mie "Fishings News" z 18 grudnia 1987 r. oficer Michael Laws nast臋puj膮cymi s艂owami okre艣li艂 owe trzy frustruj膮ce miesi膮ce: "To by艂 najgorszy okres ze wszystkich siedemnastu lat, jakie sp臋dzi艂em na morzu. Nie zarobi艂em ani grosza, bo wszystko stan臋艂o na g艂owie i nikt nie umia艂 zrozumie膰 ani wyja艣ni膰, co si臋 w艂a艣ciwie dzieje".

Osobliwym zdarzeniom po艂o偶y艂a w ko艅cu kres nie mniej osobliwa kontrakcja, przynajmniej tak to z pozoru wygl膮da艂o. Po wyczerpaniu wszystkich mo偶liwo艣ci, a tak偶e cierpliwo艣ci, kompetentni urz臋dnicy ust膮pili przed histerycznymi ju偶 niemal naleganiami za艂ogi i chwycili si臋 egzotycznego sposobu. Z Bindlington sprowadzono pewnego wikarego nazwiskiem Tom Wills, aby odprawi艂 egzorcyzmy. Wtedy statek zaprzesta艂 wybryk贸w i od razu zapanowa艂a "przyjacielska atmosfera", jak dos艂ownie wyrazi艂 si臋 kapitan Gates. Nagle wszystko wr贸ci艂o do normy, gdy jeszcze kilka godzin temu krn膮brne maszyny, przeka藕niki, prze艂膮czniki i dziesi膮tki innych mechanizm贸w drwi艂y sobie z marynarzy. W tej jednej chwili bunt maszyny dobieg艂 ko艅ca. Pos艂usznie jak jagni臋 "Pickering" odbywa艂 jeden rejs po drugim, bez dalszych zagadkowych incydent贸w.

Na pierwszy rzut oka zastosowane w tym przypadku nieortodoksyjne rozwi膮zanie problemu wydaje si臋 wskazywa膰, 偶e w naszych poszukiwaniach mo偶liwych czynnik贸w sprawczych znale藕li艣my si臋 w 艣lepym zau艂ku. Ostatecznie podzia艂a艂y egzorcyzmy, co sytuuje ca艂膮 t臋 spraw臋 w dziedzinie teologii, a nie zjawisk niewyt艂umaczalnych. Czy rzeczywi艣cie?

Nie chcemy ura偶a膰 uczu膰 religijnych, mamy jednak pewne w膮tpliwo艣ci, czy mo偶liwe jest "op臋tanie" urz膮dze艅 technicznych i czy mog膮 tu skutkowa膰 stosowane w takich wypadkach 艣rodki zaradcze. Jak jednak inaczej mo偶na to wszystko dopasowa膰? Nast臋puj膮cy przeciwny wniosek, kt贸ry formu艂uj臋 jako najostro偶niejsz膮 ze wszystkich spekulacji, m贸g艂by usun膮膰 sprzeczno艣ci: w艂a艣nie sukces egzorcyzm贸w wskazuje na to, 偶e za tymi zjawiskami kryj膮 si臋 tajemne si艂y sprawcze, kt贸re za zabawne mog膮 uwa偶a膰 zwodzenie nas, pozostawianie fa艂szywych trop贸w, czy po prostu prowadzenie swojej gry w ten, a nie inny spos贸b. Takie rozumowanie wymaga jednak czego艣 wi臋cej ni偶 tylko jednego przyk艂adu, kt贸ry jeszcze dopuszcza najr贸偶niejsze interpretacje. Mo偶na przytoczy膰 dalsze przyk艂ady i gdy im si臋 przyjrze膰, mimo woli natychmiast nasuwa si臋 my艣l: kto艣 albo co艣 tu eksperymentuje


Bez sternika do celu


W roku 1941 mimo cenzury wojennej odnotowano jeden charakterystyczny przypadek. Na kanale La Manche zapali艂 si臋 pewien frachtowiec, kt贸rego za艂oga uratowa艂a si臋, opuszczaj膮c p艂on膮cy statek. Co dziwne, nie poszed艂 on na dno, ale dotar艂 do redy u wybrze偶y Wielkiej Brytanii. Jak to si臋 sta艂o, tego nikt nie by艂 w stanie wyja艣ni膰, poniewa偶 frachtowiec 贸w musia艂by w艂asnymi si艂ami ugasi膰 po偶ar, przeby膰 w ciemno艣ciach prawie 300 km, skierowa膰 si臋 na tor podej艣cia do redy i tam zakotwiczy膰. Trzeba tu wspomnie膰, 偶e wymieniony tor podej艣cia by艂 bardzo w膮ski i kr臋ty, co poci膮ga艂o za sob膮 konieczno艣膰 wykonywania trudnych manewr贸w w艣r贸d ska艂 pozostawiaj膮cych cie艣niny tylko o kilka centymetr贸w szersze od kad艂uba frachtowca. Kr贸tko m贸wi膮c -by艂o to niepodobie艅stwem, a jednak si臋 wydarzy艂o.

W 1984 r. holenderski frachtowiec "Pergo" w podobny spos贸b przeciwstawi艂 si臋 zatoni臋ciu. Gwa艂towny sztorm w pobli偶u wybrze偶a Norwegii zmusi艂 za艂og臋 "Pergo" do opuszczenia statku. Marynarzy zd膮偶y艂y uratowa膰 艣mig艂owce ratownicze. Porzucony statek jednak najwyra藕niej nie mia艂 zamiaru dawa膰 za wygran膮. Bez sternika przeby艂 300 km po niespokojnym Morzu P贸艂nocnym -a偶 do wej艣cia do portu Dunbar w East Lothian w Szkocji.

Wydaje si臋 jednak, 偶e niekt贸re statki kieruj膮 si臋 nie tylko instynktem samozachowawczym, ale bardziej szlachetnymi pobudkami -co jest jeszcze dziwniejsze.

W czerwcu 1887 r. z portu macierzystego New Bedford (Massachusetts) wyp艂yn膮艂 bark wielorybniczy "Canton" o wyporno艣ci 227 ton; krwawy po艂贸w mia艂 si臋 odby膰 na zwyk艂ych 艂owiskach na po艂udniowym Atlantyku. Kiedy ju偶 zaplanowana liczba ogromnych morskich ssak贸w zosta艂a upolowana harpunami, a ich tusze podzielone na pok艂adzie statku, "Canton" rozwin膮艂 偶agle i wzi膮艂 kurs na 艢wi臋t膮 Helen臋. Na wyspie, kt贸ra zyska艂a s艂aw臋 jako wi臋zienie Napoleona Bonapartego, opr贸偶niono 艂adownie i uzupe艂niono zapasy wody. Potem statek mia艂 wyp艂yn膮膰 na nast臋pn膮 rund臋 po艂owow膮 na po艂udniowy Atlantyk; zdecydowa艂 si臋 jednak na podj臋cie wa偶niejszej misji. Niedaleko od 艢wi臋tej Heleny "Canton" obra艂 zupe艂nie inny kurs, ignoruj膮c wszelkie poprawki sternika, a nawet kierunek wiatru. Niestrudzenie d膮偶y艂 ku jakiemu艣 nieznanemu celowi. Przy u偶yciu wszystkich dost臋pnych 艣rodk贸w kapitan George L. Howland ze swoj膮 za艂og膮 kilka razy zdo艂a艂 zmusi膰 krn膮brny statek do powrotu na po偶膮dany kurs, ale zawsze tylko na kr贸tko. Potem "Canton" z uporem wraca艂 na sw贸j w艂asny kurs i wreszcie postawi艂 na swoim.

Kapitan Howland powiedzia艂 filozoficznie:

-To dobry statek i nie widz臋 偶adnej przyczyny, aby nie mia艂 s艂ucha膰 steru. A wi臋c to musi by膰 palec Opatrzno艣ci. Nie sprzeciwiajmy si臋 d艂u偶ej, ale zobaczmy, dok膮d statek sam pop艂ynie.

Powzi膮wszy tak膮 decyzj臋, kapitan sp臋dza艂 wi臋kszo艣膰 czasu na pok艂adzie, stoj膮c w milczeniu przy relingu.

Trzeciego dnia niezwyk艂ej wyprawy pierwszy mat Antone Cruz zauwa偶y艂 daleko przed dziobem jakie艣 punkciki na powierzchni morza. Kiedy "Canton" zbli偶y艂 si臋 do nich, okaza艂o si臋, 偶e s膮 to 艂odzie ratunkowe pe艂ne wycie艅czonych ludzi, gwa艂townie machaj膮cych r臋kami i krzycz膮cych ochryp艂ymi g艂osami. Byli to rozbitkowie z brytyjskiego statku handlowego "Monarch", na kt贸rego pok艂adzie wybuch艂 po偶ar w odleg艂o艣ci l 200 km od Przyl膮dka Dobrej Nadziei, zmuszaj膮c za艂og臋 do pospiesznej ewakuacji. Po偶aru nie da艂o si臋 bowiem opanowa膰, a w ka偶dej chwili grozi艂 wybuch 艂adunku -przesz艂o 200 skrzy艅 dynamitu. Dr臋czeni g艂odem i pragnieniem rozbitkowie, p艂yn膮c na o艣lep, przebyli prawie 300 km -aby dok艂adnie przeci膮膰 kurs, kt贸ry sam sobie wybra艂 "Canton". Nieprawdopodobie艅stwo przypadkowego przeci臋cia si臋 tych dw贸ch r贸偶nych kurs贸w wyra偶one matematycznie wynosi艂o w istniej膮cych okoliczno艣ciach jeden do kilku bilion贸w.

W nagrod臋 za ten wyczyn kapitan Howland otrzyma艂 od rz膮du brytyjskiego srebrny imbryk do herbaty, a od liverpoolskiego Towarzystwa Wrak贸w Okr臋towych i Humanitaryzmu z艂oty medal. 呕eglarz, kt贸ry od szesnastego roku 偶ycia st膮pa艂 g艂贸wnie po deskach pok艂ad贸w i by艂 艣wietnym nawigatorem, powiedzia艂, 偶e w艂a艣ciwie to ."Canton" zas艂u偶y艂 na wyr贸偶nienie.

Dowodem, 偶e wspomniany bark by膰 mo偶e zosta艂 tylko "u偶yty" do tej akcji ratunkowej, jest okoliczno艣膰, 偶e ani przedtem, ani potem nie wykazywa艂 on 偶adnych sk艂onno艣ci do samowolnego dzia艂ania, a jego s艂u偶ba na morzu trwa艂a d艂ugo -od zbudowania w 1835 r. w Baltimore do pocz膮tku dwudziestego wieku.


Statki okazuj膮ce przywi膮zanie, pogr膮偶one w 偶a艂obie i ow艂adni臋te 偶膮dz膮 zemsty


Niekt贸re zdarzenia faktycznie nieodparcie nasuwaj膮 my艣l, 偶e statki mog膮 mie膰 dusz臋. Niekt贸re z nich po prostu post臋puj膮 jak ludzie. Popadaj膮 w rozpacz jak psy po stracie pana, okazuj膮 przywi膮zanie, a nawet si臋 mszcz膮. Mo偶e jednak nale偶y to do gry, kt贸r膮 si臋 z nami prowadzi?

Po wielu latach sp臋dzonych na swoim rybackim kutrze "Sea Lion" kapitan Martin Olsen przeszed艂 na zas艂u偶on膮 emerytur臋. Poniewa偶 z ca艂ego serca kocha艂 t臋 艂ajb臋, chcia艂 mie膰 kuter jak najbli偶ej siebie. Ustawi艂 go na piaszczystej mieli藕nie w Pungent-Sund w pobli偶u Seattle (stan Waszyngton), niedaleko swojego domu. Stary wilk morski sp臋dza艂 wiele dni na pok艂adzie "Sea Lion", odpoczywaj膮cego teraz tak jak i on sam, wspominaj膮c pi臋kne chwile na morzu. Tak min臋艂o dziesi臋膰 lat, w czasie kt贸rych kuter dzie艅 po dniu, miesi膮c po miesi膮cu, rok po roku coraz g艂臋biej zapada艂 si臋 w piaszczyst膮 艂ach臋.

Pewnego ca艂kowicie bezwietrznego dnia stary kapitan na zawsze zamkn膮艂 oczy. Morze by艂o g艂adkie jak st贸艂, a mimo to "Sea Lion" niewyt艂umaczalnym sposobem uwolni艂 si臋 z okow贸w piaszczystej mielizny i p艂ywa艂 po zatoce. Trzy dni p贸藕niej kapitan Olsen zosta艂 pochowany na cmentarzu na wyspie Bainbridge. Ku zaskoczeniu 偶a艂obnik贸w na ceremonii pogrzebowej pojawi艂 si臋 nieoczekiwany uczestnik: kuter "Sea Lion". Statek ten wzi膮艂 kurs na wysp臋 i dobi艂 do brzegu w miejscu, z kt贸rego by艂o najbli偶ej do cmentarza. Zaraz po pogrzebie podryfowa艂 z powrotem. Jeszcze wi臋ksze by艂o powszechne zdumienie, kiedy po kilku dniach "Sea Lion" z powrotem zaj膮艂 swoje stare miejsce na piaszczystej mieli藕nie, w pobli偶u domu d艂ugoletniego w艂a艣ciciela.

W g臋stej mgle, kt贸ra 19 marca 1884 r. spowi艂a wybrze偶e p贸艂nocnej Francji, dwa statki pod膮偶a艂y na dziwne spotkanie, kt贸re mia艂o zosta膰 uwiecznione w anna艂ach 偶eglugi. Jednym z nich by艂 "Frigorifique", pierwszy francuski statek z ch艂odni膮 na pok艂adzie, kt贸ry p艂yn膮艂 z Pasajes w Hiszpanii do Rouen. W jego kierunku zmierza艂 angielski w臋glowiec "Rumney". Wyp艂yn膮艂 on ze swojego portu macierzystego Cardiff, a portem przeznaczenia by艂o La Rochelle.

Na pok艂adzie "Frigorifique" za艂oga statku dowodzonego przez kapitana Roula Lamberta us艂ysza艂a z oddali syren臋, nie umiej膮c jednak okre艣li膰, sk膮d pochodzi艂 ten d藕wi臋k. Kapitan kaza艂 zatrzyma膰 maszyny i trzykrotnie da膰 sygna艂 ostrzegawczy. Nic nie by艂o s艂ycha膰. Wtedy francuski statek znowu ruszy艂, przy czym bez przerwy bito na nim w dzwon.

Nagle po prawej burcie rozleg艂 si臋 ostry gwizd i dudnienie maszyn. Z mg艂y wy艂oni艂 si臋 czarny potw贸r kieruj膮cy si臋 prosto na "Frigorifique". Sternik rozpaczliwie pr贸bowa艂 unikn膮膰 kolizji, jednak by艂o za p贸藕no. 艁oskot zderzenia rozleg艂 si臋 niczym wybuch, kt贸remu towarzyszy艂 zgrzyt deformowanego i p臋kaj膮cego metalu. Francuski parowiec stan膮艂 i, maj膮c wgniecion膮 burt臋, gwa艂townie przechyli艂 si臋 na lewo. Kapitan Lambert rozkaza艂 za艂odze przygotowa膰 szalup臋 ratunkow膮 i opu艣ci膰 "Frigorifique". Wszystkich rozbitk贸w wci膮gni臋to na pok艂ad "Rumneya".

Staranowany statek francuski znikn膮艂 we mgle i wkr贸tce musia艂 zaton膮膰. Tak przynajmniej s膮dzili marynarze z obu statk贸w. Mylili si臋 jednak, i to bardzo. W臋glowiec odp艂yn膮艂 ju偶 przesz艂o 3 km od miejsca katastrofy, kiedy jego kapitan, Anglik John Turner, wypatrzy艂 jaki艣 cie艅 w k艂臋bach mg艂y. Przypomina艂 on zarys statku, ale porusza艂 si臋 bezg艂o艣nie. Po up艂ywie kilku sekund obserwator zawo艂a艂:

-Statek z prawej burty!

Niczym w przera偶aj膮cej powt贸rce poprzedniej katastrofy z szarej mg艂y wy艂oni艂 si臋 dzi贸b statku. Nie czyni膮c 偶adnego szmeru i nie zbaczaj膮c z kursu, niesamowity statek p艂yn膮艂 prosto na , Rumneya". By艂 to "Frigorifique"!

-Ster prawo na burt! -zakomenderowa艂 Turner.

Dos艂ownie w ostatniej chwili uda艂o si臋 omin膮膰 przeszkod臋. Niczym statek-widmo "Lataj膮cy Holender", "Frigorifique" przemkn膮艂 tu偶 obok, znikaj膮c potem zn贸w we mgle.

Kiedy "Rumney" kontynuowa艂 rejs, obaj kapitanowie dyskutowali nad dziwnym zdarzeniem. Wedle wszelkiego prawdopodobie艅stwa "Frigorifique" powinien ju偶 spoczywa膰 na dnie morza. Turner sugerowa艂, 偶e mo偶e to by艂 inny statek o podobnym wygl膮dzie. Lambert zdecydowanie si臋 temu sprzeciwi艂.

-Znam sw贸j statek -powiedzia艂.

Kr贸tko potem sp贸r zosta艂 rozstrzygni臋ty. Obserwator ponownie zameldowa艂 pojawienie si臋 obcego statku. Tym razem wszyscy jak urzeczeni wpatrywali si臋 w snuj膮ce si臋 przed dziobem tumany mg艂y. Faktycznie! Zbli偶a艂 si臋 -to przecie偶 by艂o niemo偶liwe! Z艂udzenie!

Turner wyda艂 rozkazy. Tym razem zakomenderowa艂, aby "Rumney" zrobi艂 unik, zakre艣laj膮c szeroki 艂uk wstecz. Nie zdo艂a艂 go jednak wykona膰, gdy偶 "Frigorifique" odci膮艂 mu odwr贸t. Za chwil臋 "Rumney" zadygota艂 pod uderzeniem innego kad艂uba! Napastnik znowu znikn膮艂 w wiruj膮cej mgle.

Angielski w臋glowiec by艂 skazany na zag艂ad臋. Przez wyrw臋 spowodowan膮 uderzeniem "Frigorifique" woda wdar艂a si臋 do 艂adowni i maszynowni "Rumneya". Statek zacz膮艂 ton膮膰 -co w艂a艣ciwie o wiele wcze艣niej mia艂o spotka膰 francuski frachtowiec. W gor膮czkowym po艣piechu spuszczono na wod臋 dwie szalupy ratunkowe, w kt贸rych st艂oczy艂y si臋 za艂ogi obu nieszcz臋snych statk贸w. Widzieli jeszcze za sob膮 stercz膮c膮 pionowo z wody ruf臋 ton膮cego "Rumneya", zanim brytyjski parowiec znikn膮艂 w ciemno艣ciach.

Szalupy ratunkowe skierowa艂y si臋 po najkr贸tszej linii ku wybrze偶u, przy czym obra艂y ten sam kurs, co francuski "statek-widmo". Kwadrans p贸藕niej wydosta艂y si臋 z mg艂y. Przed nimi by艂a pusta, g艂adka jak lustro tafla morza, a niedaleko by艂o wida膰 wybrze偶e. Nagle z tuman贸w mg艂y wy艂oni艂 si臋 tak偶e "Frigorifique". P艂yn膮艂 szerokim 艂ukiem, przy czym jego tor stawa艂 si臋 coraz mniej regularny.

-Chyba nie zostawi艂 pan nikogo na pok艂adzie? -spyta艂 kapitan Turner francuskiego koleg臋, kt贸ry odpowiedzia艂 przeczeniem. Potem doda艂:

-Wszyscy moi ludzie s膮 tu w 艂odziach. Spr贸bujmy aborda偶u, mo偶e uda si臋 doprowadzi膰 statek do portu.

艁odzie podj臋艂y po艣cig. Po wielu 偶mudnych manewrach uda艂o si臋 obu kapitanom i kilku ochotnikom wej艣膰 na pok艂ad "Frigorifique". Nawo艂uj膮c, przeszukali ca艂y statek, ale nikogo na nim nie by艂o. Kiedy 偶eglarze pr贸bowali znale藕膰 jakie艣 rozwi膮zanie tej zagadki, francuski statek zacz膮艂 powoli, ale niepowstrzymanie ton膮膰. Ostatnie zderzenie zada艂o mu decyduj膮cy cios. Kiedy z wn臋trza "Frigorifique" zacz膮艂 si臋 wydobywa膰 gro藕ny 艂oskot i bulgotanie, kapitan Lambert musia艂 kolejny raz wyda膰 rozkaz ewakuacji.

Siedz膮c w 艂odziach ratunkowych, za艂ogi obu statk贸w obserwowa艂y zatoni臋cie drugiego uczestnika kilku kolizji. Kiedy nad "Frigorifique" zamkn臋艂a si臋 to艅 morza, marynarze mieli niesamowite uczucie, 偶e dopiero teraz 贸w statek m贸g艂 spokojnie p贸j艣膰 na dno, gdy zem艣ci艂 si臋 na "Rumneyu".

R贸wnie偶 w anna艂ach 偶eglugi zdarzenie to odnotowano jako akt zemsty dokonanej przez statek. Co zrozumia艂e, nie mog艂o zabrakn膮膰 naturalnego wyt艂umaczenia. Na ile za艂oga mog艂a to stwierdzi膰 przed opuszczeniem statku, maszynownia "Frigorifique" nie by艂a ca艂kiem zalana wod膮, tak 偶e kot艂y -przynajmniej teoretycznie -mog艂y jeszcze przez pewien czas pracowa膰. S膮dzono tak偶e, 偶e odkryto przyczyn臋 tajemniczego po艣cigu, kiedy si臋 okaza艂o, 偶e ko艂o sterowe by艂o unieruchomione rzemieniem. Najwyra藕niej przywi膮za艂 je sternik i nie pomy艣la艂 o odwi膮zaniu rzemienia, kiedy wszyscy rzucili si臋 do szalup. Mog艂oby to, jak domniemywa艂y w艂adze, wyja艣nia膰 spiralny kurs statku, kt贸ry dwukrotnie przecina艂 si臋 z tras膮 "Rumneya". 艢ci艣le bior膮c, trzykrotnie, gdyby jeszcze przed艂u偶y膰 linie kurs贸w obu statk贸w poza miejsca ich zatoni臋cia. Aby nie psu膰 tej teorii, w艂adze roztropnie nie zaj膮kn臋艂y si臋 ani s艂贸wkiem na temat wyk艂adniczo rosn膮cego przy ka偶dym kolejnym spotkaniu (nie)prawdopodobie艅stwa.

Racjonalnego umys艂u nie zdo艂a zaspokoi膰 ani takie naci膮gane niby to naturalne wyja艣nienie, ani wizja statku wyposa偶onego w dusz臋, kt贸ry dokonuje zemsty. W obliczu przebiegu zdarze艅 hipoteza, 偶e dyrygowa艂y nimi ukryte tajemnicze moce, jest r贸wnie niedorzeczna, jak absurdalne fakty. Mimo to nie powinni艣my wyci膮ga膰 pochopnych wniosk贸w. Przyjrzyjmy si臋 raczej wielu kolejnym przypadkom, w kt贸rych nieo偶ywione obiekty nagle zbudzi艂y si臋 do 偶ycia. Przenie艣my nasz wzrok z powierzchni w贸d w g贸r臋. Tam wysoko, w przestworzach, trudno by艂oby t艂umaczy膰 lotnicze manewry bez udzia艂u pilota, z przywi膮zanym dr膮偶kiem sterowym; oka偶e si臋 zatem, czy za tym wszystkim co艣 si臋 kryje albo i nie.


Duchy z lotu 401


Szczeg贸lnie zagmatwanym przypadkiem jest s艂ynny lot 40l z Nowego Jorku do Miami w 1974 r. Na jego przyk艂adzie przekonamy si臋, jak trudno jest podzieli膰 to, co nieznane, na kategorie, ale r贸wnie偶 o tym, 偶e w "opowie艣ci o duchach" mog膮 si臋 kry膰 ca艂kiem konkretne poszlaki przemawiaj膮ce za tez膮 o czynnikach sprawczych pochodz膮cych z tego 艣wiata (cho膰 niesamowitych), niewidzialnych graczach, kt贸rzy by膰 mo偶e skracaj膮 sobie czas czym艣 w rodzaju gry w nadnaturalne szachy albo nie stroni膮 te偶 od p艂atania figli. Kto wie?

W 1972 r. ameryka艅ska firma lotnicza Lockheed wypu艣ci艂a na rynek seri臋 maszyn L-1011 TriStar Whisperliner. Mia艂y one konkurowa膰 z Boeingiem 747 na rynku wielkich Jumbo-Jet贸w, co te偶 robi艂y z powodzeniem. Whisperlinery odnios艂y wielki sukces. Pasa偶erowie czuli si臋 nadzwyczaj dobrze w obszernych, spokojnie szybuj膮cych samolotach, kt贸re nie przynosi艂y wstydu swojej nazwie. Liczne towarzystwa lotnicze sk艂ada艂y u producenta du偶e zam贸wienia; by艂y w艣r贸d nich tak偶e Eastern Airlines, kt贸re kupi艂y 50 samolot贸w L-lO11 TriStar Whisperliner. Pocz膮tkowo wszystko przebiega艂o bez zak艂贸ce艅, do 29 grudnia 1974 r., ! kiedy to Whisperliner nr 310 odbywaj膮cy lot 401 roztrzaska艂 si臋 ko艂o Everglades (Floryda) wskutek defektu technicznego. Zgin臋艂o 99 spo艣r贸d 176 znajduj膮cych si臋 na pok艂adzie os贸b, mi臋dzy nimi kapitan Bob Loft, jak r贸wnie偶 nawigator i drugi oficer Don Repo. By艂a to tragiczna katastrofa, ale nie zawiera艂a w sobie i niczego niewyt艂umaczalnego. Sprawy niewyt艂umaczalne mia艂y zdarzy膰 si臋 p贸藕niej, i przez d艂ugi czas by艂y do艣膰 skutecznie ukrywane.

Dwa lata po tej katastrofie ameryka艅ski dziennikarz John Fuller zdo艂a艂 przypadkowo wpa艣膰 na trop jednego z najdziwniejszych zdarze艅 w historii lotnictwa. W 1974 r. podczas lotu samolotem Scandinavian Airlines gaw臋dzi艂 z pewn膮 stewardes膮. Od niej dowiedzia艂 si臋 o pog艂oskach kr膮偶膮cych w艣r贸d personelu wszystkich linii lotniczych, jakoby maszyny Eastern Airlines by艂y w czasie lotu nawiedzane przez duchy. Fullera zdziwi艂o, 偶e wizyty duch贸w mia艂y si臋 ogranicza膰 tylko do jednej linii lotniczej. Jako dziennikarz wiedzia艂 najlepiej, jak 艂atwo takie legendy s膮 ubarwiane i szerz膮 si臋 niczym epidemia. Z tego powodu nie dawa艂a mu spokoju odpowied藕 stewardesy: "Mo偶e ta historia pozostaje niezmienna, poniewa偶 zdarzy艂a si臋 naprawd臋". Dziennikarz 贸w by艂 jednak w贸wczas tak bardzo poch艂oni臋ty pisaniem artyku艂u o katastrofie atomowej, do kt贸rej omal nie dosz艂o niedaleko Detroit, 偶e histori臋 o inwazji duch贸w na lini臋 lotnicz膮 wypar艂 do swojej pod艣wiadomo艣ci.

Rok p贸藕niej lecia艂 samolotem Eastern Airlines z San Juan do Nowego Jorku i przy tej okazji przypomnia艂 sobie wcze艣niejsz膮 rozmow臋. 呕artem zapyta艂 stewardes臋, czy duchy ju偶 si臋 wynios艂y. Kobieta zareagowa艂a niespodziewanie gwa艂townie.

-Nie ma w tym nic 艣miesznego -powiedzia艂a -ja te偶 si臋 z nimi zetkn臋艂am.

Fuller przeprosi艂 stewardes臋, a potem zacz膮艂 ostro偶nie, ale z uporem wypytywa膰 o szczeg贸艂y. Pocz膮tkowo nie m贸g艂 wydoby膰 偶adnych informacji, gdy偶 jego rozm贸wczyni -jak sama p贸藕niej przyzna艂a -by艂a jednym z licznych pracownik贸w Eastero Airlines, kt贸rzy, sk艂adaj膮c meldunki o duchach, 艣ci膮gn臋li na siebie tylko k艂opoty, nie wy艂膮czaj膮c odg贸rnego zalecenia udania si臋 do psychiatry.

Kiedy ju偶 John Fuller wydoby艂 z m艂odej kobiety wszystko, co warto by艂o wiedzie膰, postanowi艂 dalej dr膮偶y膰 ten temat. Podj膮艂 trop z wytrwa艂o艣ci膮 psa go艅czego, a rezultaty jego prywatnego 艣ledztwa by艂y w istocie tak niewiary godne, 偶e zebra艂 je w ksi膮偶ce The Ghosts of Flight 401 (Duchy z lotu 401). Jak w niej pisze, wydawa艂o si臋 rzecz膮 dowiedzion膮, 偶e nie偶yj膮cy cz艂onkowie za艂ogi samolotu Whisperliner nr 310 regularnie ukazywali si臋 w maszynach tego typu. Byli niezliczeni 艣wiadkowie tych zdarze艅 zar贸wno w艣r贸d personelu, jak i pasa偶er贸w, wszyscy absolutnie wiarygodni. Wielu z nich mia艂o d艂ugoletnie do艣wiadczenie w lataniu i dar precyzyjnej obserwacji. Przedstawiane opisy zawsze si臋 dok艂adnie pokrywa艂y, tak偶e wtedy, gdy ich autorami by艂y osoby nie maj膮ce ze sob膮 kontaktu. Dotyczy艂o to r贸wnie偶 osobliwych okoliczno艣ci towarzysz膮cych zjawom, jak np. znacznego spadku temperatury w czasie ukazywania si臋 duch贸w. Ka偶dy, kto pr贸bowa艂 przedstawi膰 naturalne wyt艂umaczenie tych zjawisk, musia艂 ostatecznie skapitulowa膰 wobec faktu, 偶e wiele opis贸w zawiera艂o szczeg贸艂y nie znane opinii publicznej, jak r贸wnie偶, 偶e 艣wiadkowie zidentyfikowali Boba Lofta i Dona Repo na zdj臋ciach, cho膰 oficer贸w tych wcze艣niej nie znali. W tajemnicy na niekt贸rych samolotach Whisperliner nale偶膮cych do Eastern Airlines odprawiano egzorcyzmy, czym jednak nie zdo艂ano przegna膰 "duch贸w". Wr臋cz przeciwnie, pojawia艂y si臋 jeszcze cz臋艣ciej.

By膰 mo偶e, dla naszego rozumowania decyduj膮ce znaczenie b臋dzie mie膰 spos贸b, za pomoc膮 kt贸rego ostatecznie uda艂o si臋 jednak "wyp臋dzi膰 duchy". By艂 on ca艂kowicie 艣wiecki i stuprocentowo pragmatyczny. Zgrzytaj膮c z臋bami z niech臋ci i wykraczaj膮c przeciw tak zwanemu zdrowemu rozs膮dkowi, kierownictwo Eastern Airlines zdecydowa艂o, 偶e si臋gnie po 艣rodki zas艂uguj膮ce na miano rozpaczliwych. Wydano instrukcj臋, aby z nawiedzanych przez duchy maszyn Whisperliner serii L-1011 usun膮膰 urz膮dzenia takie, jak np. radia, wentylatory, fotele, grzejniki i urz膮dzenie do zapisu g艂osu w kabinie pilot贸w, a nast臋pnie je zniszczy膰. Wymienione obiekty funkcjonowa艂y bez zarzutu i by艂y w nienagannym stanie, a 艂膮czy艂a je jedna cecha wsp贸lna: wszystkie pochodzi艂y z wraku rozbitego samolotu nr 310, i po jego odnalezieniu zosta艂y zamontowane w bli藕niaczych maszynach. Po ich usuni臋ciu i zniszczeniu "inwazja duch贸w" sko艅czy艂a si臋 natychmiast. I jak tu teraz rozsup艂a膰 ten gordyjski w臋ze艂 zagadek?

Trudno udzieli膰 odpowiedzi na to pytanie. Je艣li jak Aleksander Wielki u偶yjemy miecza do rozwi膮zania problemu, to zapewne przetniemy tak偶e cienk膮 czerwon膮 ni膰 przewodni膮, kt贸rej odszukanie by艂o od pocz膮tku naszym zamiarem. Lepiej by艂oby podda膰 贸w przypadek pod dyskusj臋 ni偶 stara膰 si臋 go za wszelk膮 cen臋 upchn膮膰 w ramach jakiego艣 systemu kategorii. W gruncie rzeczy jedno jest, jak si臋 zdaje, ca艂kiem pewne: ukazywa艂y si臋 zjawy, w jaki艣 spos贸b powi膮zane z materi膮 nieszcz臋snego samolotu. Nieskuteczne okaza艂y si臋 egzorcyzmy, za to pom贸g艂 prosty zabieg materialnego zniszczenia. Czy mo偶na z tego wszystkiego -pomijaj膮c interpretacje odwo艂uj膮ce si臋 do za艣wiat贸w -odczyta膰 dzia艂anie ukrytych si艂 sprawczych, rozporz膮dzaj膮cych tym, co o偶ywione i nieo偶ywione?

Zaproponuj臋 w tym specjalnym przypadku odwr贸cenie ci臋偶aru dowodzenia, co kiedy indziej by艂oby niedopuszczalne, i wysun臋 zuchwa艂e twierdzenie: w ka偶dym razie nie mo偶na na tej podstawie tak偶e wnioskowa膰 o czym艣 przeciwnym. Ten fenomen, kt贸rego 艣ladami d膮偶ymy, nie charakteryzuje si臋 publicznym wyst臋powaniem czy jasnymi formami albo wr臋cz jednoznaczno艣ci膮. Przeciwnie, ma wiele oblicz, co utrudnia znalezienie element贸w pasuj膮cych do naszej uk艂adanki. No c贸偶, cokolwiek si臋 de facto wydarzy艂o w samolotach Eastern Airlines, po raz kolejny w spos贸b jasny i wyra藕ny dowodzi jednego: nie jeste艣my panami nawet tego, co sami zbudowali艣my. Ani na ziemi, ani na wodzie, ani w powietrzu. Trzeba to by艂o jeszcze raz podkre艣li膰 przed przej艣ciem do dalszych przyk艂ad贸w.


Eskapady statk贸w powietrznych bez pilota


Wr贸膰my teraz do zdarze艅, kt贸re niedwuznacznie pasuj膮 do zak艂adanego schematu: osobliwych eskapad statk贸w powietrznych bez za艂ogi. Lotnicy cz臋sto melduj膮 o napotykanych na najr贸偶niejszych wysoko艣ciach samolotach bez pilot贸w. Wiarygodnie udokumentowany jest na przyk艂ad lot pustej maszyny Lear-Jet, kt贸r膮 zaobserwowano w 1983 r. nad Morzem P贸艂nocnym.

Rekordy absurdu bije lot bez pilota na pokazie lotniczym, kiedy to pewna Cessna 172 w 1986 r. zaskoczy艂a obs艂ug臋 kanadyjskiej bazy lotniczej w Chatcham ko艂o New Brunswick. Ludzie ci nie wierzyli w艂asnym oczom, kiedy 贸w ma艂y samolot o w艂asnych si艂ach bezb艂臋dnie wystartowa艂, wykona艂 kilka okr膮偶e艅 nad pasem startowym, a nast臋pnie wyl膮dowa艂, cho膰 tym razem ju偶 nie tak perfekcyjnie, bo wywracaj膮c si臋 na grzbiet. Na pok艂adzie nie by艂o pilota, co z absolutn膮 pewno艣ci膮 mogli stwierdzi膰 cz艂onkowie personelu naziemnego, kiedy podbiegli do samolotu. W takich przypadkach trudno nie my艣le膰 o nawiedzeniu. My jednak s膮dzimy, 偶e mo偶e istnie膰 jeszcze inna interpretacja.

No c贸偶, samochody, statki czy samoloty s膮 do艣膰 skomplikowanymi urz膮dzeniami o trudnym do zg艂臋bienia "偶yciu wewn臋trznym" i dla wielu podejrzanej elektronice. By膰 mo偶e, maj膮 wbudowane jakie艣 podzespo艂y, kt贸re mog膮 zadzia艂a膰 samoczynnie. Podejmijmy wi臋c wyzwanie i rozejrzyjmy si臋 wok贸艂. Czy tak偶e tu znajdziemy "podst臋pne obiekty", wiod膮ce niezaprzeczalnie w艂asne 偶ycie? Okazuje si臋, 偶e jest ich a偶 nadto. Wychodzi na jaw tak niewiarygodna i przera偶aj膮ca r贸偶norodno艣膰 wspomnianych przedmiot贸w, 偶e do najniewinniej szych utensyli贸w powinni艣my w艂a艣ciwie podchodzi膰 z g艂臋bok膮 nieufno艣ci膮. Niech wi臋c : uka偶e si臋 naszym oczom ten kalejdoskop, kt贸ry zw艂aszcza mo偶na I podziwia膰 w ksi膮偶ce Lyalla Watsona The Nature of Things (Natura rzeczy); powstrzymamy si臋 przy tym od komentarza, lecz nie zrezygnujemy z uporz膮dkowania opisywanych zjawisk.

Czy to my rz膮dzimy w naszych domach? Bynajmniej. Urz膮dzenia domowe, instalacje wszelkiego rodzaju itd. rz膮dz膮 si臋 w艂asnymi prawami.





Podst臋pne instalacje


W 1979 r. Phyllis Redhall zosta艂a dos艂ownie sp艂awiona ze swojego mieszkania w Barnsley w angielskim hrabstwie Yorkshire. Nieszcz臋艣cie zacz臋艂o si臋 od za艂o偶enia dw贸ch nowych chromowanych kurk贸w do armatury nad zlewozmywakiem. Ledwo je zainstalowano, a zacz臋艂y si臋 same odkr臋ca膰. Fenomen 贸w trwa艂 24 godziny na dob臋. Z jak膮kolwiek si艂膮 dokr臋cano te kurki, odkr臋ca艂y si臋 i z kranu la艂a si臋 woda. Kolejni hydraulicy mijali si臋 w drzwiach, armatur臋 kilkakrotnie wymieniano. Rezultat by艂 r贸wny zeru, a 艣ci艣lej bior膮c, rezultatem by艂a nieustanna pow贸d藕, tak偶e w obecno艣ci fachowc贸w. In偶ynierowie, hydraulicy, technicy i inni eksperci odwiedzili udr臋czon膮 pani膮 Redhall w sumie 89 razy, nie znajduj膮c 偶adnego wyt艂umaczenia dla tych zdarze艅. Jedynym, ma艂o satysfakcjonuj膮cym 艣rodkiem zaradczym by艂o ca艂kowite odci臋cie dop艂ywu wody. Zdenerwowany tym zagadkowym potopem przedstawiciel w艂adz powiedzia艂: "Je艣li jest kto艣, kto ma cho膰by blade poj臋cie o tym, co si臋 tu dzieje, ch臋tnie go poznamy".

Inny problem z instalacjami domowymi, z jakim ma do czynienia niejaki Colin Smith z Milton Keynes w Wielkiej Brytanii, dotyczy dziedziny przemiany materii. Kiedy tylko wiatr wieje z zachodu, uruchamia si臋 sp艂uczka w jego toalecie. To niewyt艂umaczalne zdarzenie pan Smith stara si臋 wykorzysta膰 jako dowcip podczas spotka艅 towarzyskich, czyni膮c z niego niecodzienn膮 atrakcj臋 dla swoich go艣ci.

Mniej zabawne s膮 efekty podobnego zachowania niekt贸rych toalet w Kalifornii. Jeden z reaktor贸w atomowych Uniwersytetu Kalifornijskiego z ogromn膮 precyzj膮 samoczynnie si臋 wy艂膮cza, kiedy w jednym z s膮siednich dom贸w zostaje uruchomiona sp艂uczka w toalecie. Dlaczego tak jest, nikt nie umie powiedzie膰. Nic wi臋c nie mo偶na na to poradzi膰, chyba 偶e zahamowane zostan膮 procesy trawienne okolicznych mieszka艅c贸w.

W Southport na wybrze偶u Mersyside w Anglii planowano w 1968 r. wyburzenie starego hotelu "Palace". Przed przyst膮pieniem do rozbi贸rki wy艂膮czono oczywi艣cie dop艂yw pr膮du. Nie mia艂o to jednak znaczenia dla staro艣wieckiej czterotonowej windy. Ku bezdennemu zdumieniu robotnik贸w nagle zacz臋艂a je藕dzi膰 do g贸ry i na d贸艂. Mimo braku pr膮du na tablicy sygnalizacyjnej zapala艂y si臋 艣wiate艂ka informuj膮ce, gdzie w danym momencie znajduje si臋 masywna kabina windy. Kiedy zatrzymywa艂a si臋 na pi臋trze, jej drzwi otwiera艂y si臋 zapraszaj膮co. Oczywi艣cie, nikt do niej nie wsiada艂. Kierownik rob贸t ani przez chwil臋 nie w膮tpi艂, 偶e nie zosta艂 jeszcze odci臋ty dop艂yw pr膮du. Powiadomi艂 wi臋c technik贸w z elektrowni w Liverpoolu, aby raz na zawsze po艂o偶y膰 kres zagro偶eniu.

-W przewodach nie ma napi臋cia -z determinacj膮 o艣wiadczyli fachowcy. -Ani jeden amper nie dociera do tej ruiny. Nie ma 偶adnego elektrotechnicznego powodu, 偶eby winda mia艂a dzia艂a膰. Przykro nam.

Z tymi s艂owami przybyli z Liverpoolu in偶ynierowie skierowali si臋 do wyj艣cia. Wtem, jak na ironi臋 drzwi windy zamkn臋艂y si臋 z trzaskiem i kabina pojecha艂a na drugie pi臋tro. W tym momencie miarka si臋 przebra艂a. Zablokowano hamulec windy i usuni臋to awaryjn膮 r臋czn膮 wci膮gark臋. Niech teraz zbuntowana winda poka偶e, co potrafi. I zrobi艂a to nast臋pnego dnia.

Przyjecha艂a ekipa telewizji brytyjskiej BBC, aby nakr臋ci膰 reporta偶 na temat tych dziwnych zdarze艅. Winda, jak rozkapryszona operowa diwa, popisywa艂a si臋 przed zaskoczonym zespo艂em kamerzyst贸w. Jej drzwi otwiera艂y si臋 i zamyka艂y, a kabina je藕dzi艂a w g贸r臋 i w d贸艂 szybciej ni偶 w czasach jej oficjalnej eksploatacji. Kiedy w ten spos贸b winda zosta艂a gwiazd膮 telewizji, nic nie mog艂o ju偶 jej powstrzyma膰. Ca艂ymi tygodniami je藕dzi艂a to do g贸ry, to na d贸艂, i wyzywaj膮co trzaska艂a drzwiami. W ko艅cu pracownicy zastosowali na wskro艣 ludzkie rozwi膮zanie: roztrzaskali niesamowit膮 maszyn臋 m艂otami. To wprawdzie niczego nie wyja艣ni艂o, ale zlikwidowa艂o problem. Techniczne wyja艣nienie nigdy nie nast膮pi艂o.


Karabin zacinaj膮cy si臋 wybi贸rczo


Nie zawsze u偶ytkowe przedmioty zachowuj膮 si臋 niestosownie. Niekiedy okazuj膮 te偶 serce udr臋czonemu homo sapiens -jak np. karabin, kt贸ry aktywnie w艂膮czy艂 si臋 do nieustannych zmaga艅 dobra ze z艂em, i to staj膮c po stronie dobra. W 1980 r. trzech kryminalist贸w skazanych na d艂ugoletnie kary wi臋zienia uciek艂o z zak艂adu karnego Kroonstad w Afryce Po艂udniowej. Zrabowali przy tym karabin jednego ze stra偶nik贸w. Bro艅 by艂a w nienagannym stanie, za艂adowana i gotowa do strza艂u, co w tej okolicy by艂o spraw膮 偶ycia i 艣mierci. Mimo to w r臋kach przest臋pc贸w trzykrotnie odm贸wi艂a pos艂usze艅stwa. Wzi膮wszy zak艂adnik贸w, zbiegli wi臋藕niowie zabarykadowali si臋 w miejskiej bibliotece. Jedna z ofiar, m艂oda kobieta, wykorzysta艂a moment ich nieuwagi i z krzykiem wybieg艂a na zewn膮trz. Gangster trzymaj膮cy karabin wycelowa艂 w jej plecy i nacisn膮艂 na spust. Bro艅 jednak nie wystrzeli艂a. Nacisn膮艂 spust po raz drugi, r贸wnie偶 bezskutecznie. Potem trzej zbiegowie opu艣cili bibliotek臋 i skradzionym samochodem uciekli z miasta. Na szosie zabrak艂o im benzyny. Przeje偶d偶aj膮cy obok nich farmer zatrzyma艂 si臋, chc膮c pom贸c nieznajomym. Zauwa偶y艂 wi臋zienne stroje -uciekinierzy zorientowali si臋, 偶e zostali rozpoznani. Jeden z nich natychmiast wycelowa艂 z karabinu w farmera, aby odp艂aci膰 mu za jego dobr膮 wol臋 przedziurawieniem g艂owy. Po raz trzeci jednak bro艅 odm贸wi艂a pos艂usze艅stwa. Wi臋藕niowie wyskoczyli z samochodu i rzucili si臋 do ucieczki, a uzbrojony zbrodniarz z w艣ciek艂o艣ci膮 cisn膮艂 "zaci臋tym" karabinem w farmera. Ten podni贸s艂 go z ziemi i dwa razy nacisn膮艂 cyngiel. Kule trafi艂y jednego ze zbieg贸w w bok, a drugiego w bark. Jeszcze tego samego dnia wieczorem przest臋pcze trio z powrotem wyl膮dowa艂o w swoich celach. Nikt nie umia艂 wyja艣ni膰, dlaczego bro艅 tak wybi贸rczo odmawia艂a pos艂usze艅stwa.


Strzelaj膮cy pistolet-zabawka


Jeszcze dziwniejszym przypadkiem jest wystrzelenie z broni, kt贸ra w 偶adnym razie nie mia艂a prawa odda膰 strza艂u. Uniwersytet Duke w Durham (Karolina P贸艂nocna) jest mekk膮 dla wszystkich parapsycholog贸w. Ju偶 w latach trzydziestych tw贸rca kierunku bada艅 nad postrzeganiem pozazmys艂owym, Joseph Banks Rhine, przeprowadza艂 tam swoje legendarne masowe badania statystyczne PSI przy u偶yciu nie mniej legendarnych kart Zenera (nazwanych tak na cze艣膰 asystenta Rhine'a Karla E. Zenera). Dzi艣 w archiwach tego instytutu znajduje si臋 jeden z najwi臋kszych zbior贸w dokumentacji zjawisk paranormalnych zwi膮zanych z tajemnicz膮, ale niezaprzeczaln膮 pot臋g膮 ludzkiego umys艂u. Jeden z tych raport贸w by艂by, by膰 mo偶e, bardziej na miejscu w instytucie, kt贸rego jeszcze nie za艂o偶ono: do badania tajemnych interwencji znik膮d.

Dokumentacja ta zawiera zeznania kilku absolutnie wiarygodnych, trze藕wych i b臋d膮cych w pe艂ni w艂adz umys艂owych 艣wiadk贸w, na temat pistoletu-zabawki. By艂 to jeden z owych przedmiot贸w, kt贸re nie maj膮 naboi, a jedynie po naci艣ni臋ciu spustu wydaj膮 metaliczny odg艂os, nieco przypominaj膮cy huk wystrza艂u. Pewnego dnia jeden z takich pistolet贸w przesta艂 dzia艂a膰, nabywca wi臋c zani贸s艂 go do naprawy do ma艂ego sklepu, gdzie kupi艂 t臋 zabawk臋 w prezencie dla syna. By艂o przy tym obecnych kilku klient贸w. Ci robili sobie kpiny, wyra偶aj膮c w膮tpliwo艣ci, czy sprzedawca zdo艂a naprawi膰 "艣mierciono艣n膮 bro艅". Ten ostatni, wy艣miany w ten spos贸b, majstrowa艂 kilka minut przy zabawce i z dum膮 obwie艣ci艂, 偶e pistolet zn贸w dzia艂a. Odpowiedzi膮 by艂y dopinguj膮ce okrzyki i 艣miechy, co rozz艂o艣ci艂o sklepikarza do tego stopnia, 偶e wywijaj膮c broni膮, o艣wiadczy艂, i偶 wystrzeli z niej i trafi zaraz w zegar na 艣cianie. Wycelowa艂 i nacisn膮艂 spust, a zegar, jak ugodzony niewidzialn膮 kul膮, zosta艂 zmieciony ze 艣ciany i roztrzaska艂 si臋 o ziemi臋. W tym momencie w sklepie nie by艂o najmniejszego przeci膮gu, nie nast膮pi艂y te偶 wstrz膮sy spowodowane przez je偶d偶膮ce po ulicy pojazdy. Zapad艂a cisza jak makiem zasia艂; obecni zaniem贸wili. Zdarzenie to jeszcze d艂ugo intrygowa艂o mieszka艅c贸w miasteczka, nim wreszcie od艂o偶ono je ad acta.

Lalki demonstruj膮 w艂asn膮 wol臋


Nie tylko pistolety, ale te偶 inne zabawki niekiedy zaczynaj膮 偶y膰 w艂asnym 偶yciem. Na przyk艂ad lalki. Ka偶demu znane s膮 lalki na baterie, kt贸re wymawiaj膮 proste s艂owa, jak r贸wnie偶 -dzi臋ki post臋pom mikrotechnologii -mog膮 ju偶 wyg艂asza膰 prawdziwe monologi. W USA (gdzie偶by indziej?) produkuje si臋 m贸wi膮ce lalki z wbudowanym magnetofonem, kt贸re mog膮 by膰 po艂膮czone z podobnymi sobie i w ten spos贸b prowadzi膰 rozmowy okr膮g艂ego sto艂u, a nawet razem 艣piewa膰. Tak偶e bez korzystania z tej techniki ca艂kiem zwyczajna szmaciana lalka o imieniu Maggie dokonywa艂a w Melbourne w Australii imponuj膮cych wyczyn贸w. Jej w艂a艣cicielka, o艣mioletnia Nicole Hart, o艣wiadczy艂a pewnego dnia:

-Maggie powiedzia艂a mi, 偶e Jinx musi umrze膰.

Jinx to by艂o imi臋 kota nale偶膮cego do rodziny. Tego samego dnia wieczorem zosta艂 on przejechany przez samoch贸d. Ojciec Nicole, architekt Vance Hart, powiedzia艂:

-Moja 偶ona i ja s膮dzili艣my najpierw, 偶e Nicole wyssa艂a to sobie z palca. Potem sami us艂yszeli艣my ten g艂os i os艂upieli艣my. Do dzi艣 pozostaje to zagadk膮.

Najbardziej zdumiewaj膮ca w tej groteskowej sprawie jest okoliczno艣膰, 偶e lalka, z kt贸r膮 ma艂a Nicole za nic w 艣wiecie nie chce i si臋 rozsta膰, wypowiedzia艂a jeszcze inne proroctwa, co prawda wy艂膮cznie o katastroficznej tre艣ci. Od 1987 r. przepowiedzia艂a bardzo precyzyjnie 艣mier膰 s膮siada, trzy wypadki samochodowe i fakt wykrycia choroby nowotworowej u babci Hart. T臋 niemi艂膮 mo偶liwo艣膰 poznawania przysz艂o艣ci rodzina Hart贸w traktuje jak dar Dana贸w. Vance Hart wyrazi艂 to do艣膰 zwi臋藕le:

-Najdziwniejsze jest to, 偶e ta lalka nigdy nie przepowiada niczego pozytywnego. Wszystkie jej proroctwa dotycz膮 zagro偶enia z艂em, kt贸re si臋 ziszcza. Jest to bardzo deprymuj膮ce. Ju偶 niewiele takich czarnych przepowiedni zdo艂amy znie艣膰.

Inna szmaciana lalka posun臋艂a si臋 jeszcze dalej i swojemu rywalowi -cz艂owiekowi -pokaza艂a, kto rz膮dzi w domu. Tak si臋 przynajmniej wyrazi艂 Anthony Rossi z East Hartford (Connecticut). Kiedy 贸w m艂ody cz艂owiek wprowadzi艂 si臋 do swojej przyjaci贸艂ki nazwiskiem Margarite Tata, przekona艂 si臋, 偶e nie tylko z ni膮 b臋dzie dzieli艂 艂贸偶ko. Kim艣 trzecim w tym przypadku by艂o nieatrakcyjne pozszywane z ga艂gan贸w stworzenie z ruchomymi ko艅czynami i ogromnymi czarnymi oczami z guzik贸w, kochana lalka Margarite. Dziewczyna przemawia艂a do lalki i prawie zawsze sadza艂a j膮 przy stole w czasie posi艂k贸w. Na pocz膮tku Anthony nie przejmowa艂 si臋 tym kaprysem swojej przyjaci贸艂ki. W ko艅cu dziewczyny bawi膮 si臋 lalkami, czasem nawet du偶e dziewczyny, kt贸re poza tym ju偶 od dawna s膮 kobietami. Z czasem jednak jego stosunek do tego dziwactwa uleg艂 zmianie. O ile z pocz膮tku tylko troch臋 mu to przeszkadza艂o, potem irytowa艂o, to wreszcie znienawidzi艂 lalk臋. Coraz cz臋艣ciej zacz臋艂a ona odgrywa膰 g艂贸wn膮 rol臋 w jego (koszmarnych) snach. Pewnego ranka mia艂 ju偶 do艣膰. Chwyci艂 szmaciane stworzenie i, w艣ciekle nim potrz膮saj膮c, wrzeszcza艂:

-Jeste艣 tylko ca艂kiem zwyczajn膮 zabawk膮! Niczym wi臋cej!

I w tym w艂a艣nie momencie pier艣 przeszy艂 mu pal膮cy b贸l, jakby od roz偶arzonego no偶a. M臋偶czyzna rozerwa艂 koszul臋 i os艂upia艂y zobaczy艂 siedem krwawi膮cych, g艂臋bokich zadrapa艅 na ciele, zadanych niewidzialnymi pazurami.

Mo偶na wysun膮膰 argument, 偶e takie przypadki mog膮 tak偶e (jest to nawet prawdopodobne) nale偶e膰 do szarej strefy "moc ducha", nie mniej tajemniczej domeny zjawisk nadnaturalnych, kt贸re jednak zostawiaj膮 nam przynajmniej nadziej臋, 偶e to my sami jeste艣my sprawcami zdarze艅. O艣mioletnia Nicole mog艂a dysponowa膰 osobliw膮 kombinacj膮 talent贸w (prekognicja id膮ca w parze z psychokinez膮, przy czym to ostatnie uzdolnienie mog艂oby odpowiada膰 za g艂os lalki, s艂yszalny tak偶e dla rodzic贸w). Anthony Rossi m贸g艂by przejawia膰 autoagresj臋, por贸wnywaln膮 ze znanymi zjawiskami stygmatyzacji. Takie wyt艂umaczenie nie jest jednak mo偶liwe, gdy w spos贸b jednoznaczny dochodzi do ataku maszyny.


Komputer; kt贸ry nie umia艂 przegrywa膰


W 1989 r. pewien rosyjski superkomputer, znalaz艂szy si臋 w trudnej sytuacji na turnieju szachowym, zaprezentowa艂 nieumiej臋tno艣膰 przegrywania. Ten偶e m贸zg elektronowy dosta艂 mata i ju偶 w drugiej partii rozegranej z sowieckim arcymistrzem Niko艂ajem Gudkowem. Kolejna kl臋ska mia艂a go czeka膰 ju偶 wkr贸tce. Kiedy Gudkow po decyduj膮cym posuni臋ciu po raz trzeci og艂osi艂 mata, komputer za po艣rednictwem metalowej szachownicy przes艂a艂 strumie艅 pr膮du, kt贸ry u艣mierci艂 jego przeciwnika. Nie uda艂o si臋 odkry膰 偶adnego defektu technicznego, dzia艂ania z zewn膮trz czy jakiej艣 innej naturalnej przyczyny, dla kt贸rej cybernetyczny gracz mia艂by si臋 zamieni膰 w krzes艂o elektryczne. A wi臋c jednak ujawni艂 si臋 tu znany od dawna "duch maszyny", dostosowuj膮c si臋 jedynie do reali贸w schy艂ku dwudziestego wieku? Na razie powstrzymamy si臋 od komentarza. Zamiast tego zapoznajmy si臋 jeszcze z kilkoma nie mniej dziwacznymi zdarzeniami opisanymi w ksi膮偶ce The Nature of Things (Natura rzeczy).





Komputer, kt贸remu si臋 艣ni艂o


W 1987 r. pewien architekt w Stockport w pobli偶u Manchesteru w Anglii zainstalowa艂 w swoim biurze nowiutki komputer Amstrad 1512. By艂 on przeznaczony do utworzenia archiwum' plan贸w budynk贸w i kartoteki klient贸w. Wszystko to wykonywa艂 ku og贸lnemu zadowoleniu w czasie godzin pracy. Po jej zako艅czeniu zajmowa艂 si臋 jeszcze czym艣 innym: 艣ni艂.

Pewna sprz膮taczka, kt贸ra pracowa艂a w nocy, zauwa偶y艂a, 偶e 艣wieci si臋 ekran Amstrada. Chcia艂a go wy艂膮czy膰 i przy tej okazji odkry艂a, 偶e komputer nie jest pod艂膮czony do sieci. Kilka nocy p贸藕niej sytuacja si臋 powt贸rzy艂a. Tym razem komputer, po w艂膮czeniu, wydawa艂 d藕wi臋ki przypominaj膮ce westchnienia. Na ekranie przesuwa艂y si臋 litery, z kt贸rych uk艂ada艂y si臋 s艂owa i strz臋py s艂贸w bez zwi膮zku. Trwa艂o to przez jaki艣 czas.

Wreszcie wezwano ekspert贸w z renomowanego magazynu "Personal Computer". Pacjentem zaj膮艂 si臋 redaktor Ken Hughes. Jego diagnoza zdradza艂a jednak bezradno艣膰.

-Rozebra艂em go osobi艣cie na cz臋艣ci i przebada艂em ka偶d膮 z nich. Nie zauwa偶y艂em nic nadzwyczajnego.

脫w specjalista od komputer贸w nie poprzesta艂 na tym stwierdzeniu. Przeni贸s艂 urz膮dzenie do pomieszczenia pozbawionego dop艂ywu energii. Amstrad 1512 kr贸lowa艂 samotnie w swojej izdebce, nawet nie maj膮c w艂膮czonej klawiatury. Naprzeciw niego ustawiono kamer臋 wideo, rejestruj膮c膮 obraz przez 24 godziny. Skromn膮 ilo艣膰 pr膮du potrzebn膮 jej do zasilania dostarcza艂 przew贸d elektryczny. Wszyscy czekali, co z tego wyniknie.

W rzeczy samej wynik艂o niema艂o. W ci膮gu trwaj膮cej trzy miesi膮ce bez przerwy obserwacji powsta艂y tak groteskowe zapisy, 偶e w 1988 r. zademonstrowano je na wystawie komputerowej. Jedynym aktorem, kt贸rego poczynania utrwali艂y nagrania wideo, by艂 nasz Amstrad. Ani przez sekund臋 z ekranu nie znika艂 jego nie pod艂膮czony do gniazdka przew贸d elektryczny. Hughes ostentacyjnie owin膮艂 kabel wok贸艂 konsoli PC. Nie zwa偶aj膮c na brak pr膮du, niecodzienny g艂贸wny bohater popisywa艂 si臋 w najlepsze. Wci膮偶 od nowa si臋 w艂膮cza艂, wydaj膮c g艂o艣ne trzaski elektrostatyczne i 艣wiec膮c czerwon膮 kontrolk膮, i zaczyna艂 proces 艂adowania. S艂owa i urywki zda艅 pojawia艂y si臋 najpierw w jednym, a po chwili w pozosta艂ych rogach ekranu. Wielu widz贸w mia艂o wra偶enie uczestnictwa w prze偶ywaniu sekwencji sennych, a skojarzenie to potwierdzili odpowiedni fachowcy. Te "sny elektroniczne" trwa艂y przeci臋tnie po p贸艂 minuty. Potem Amstrad g艂臋boko wzdycha艂 i wy艂膮cza艂 si臋. Du偶膮 liczb臋 takich epizod贸w utrwalono na ta艣mie wideo.

Ken Hughes niczego nie osi膮gn膮艂 za pomoc膮 tego kosztownego eksperymentu. Zreszt膮 on sam temu nie zaprzecza:

-Jestem zdumiony. Wszystko to nie ma 偶adnej logicznej przyczyny. Wykluczy艂em wszelkie mo偶liwe oddzia艂ywania elektryczno艣ci statycznej. Ani w bli偶szej, ani dalszej odleg艂o艣ci nie wyst臋powa艂y 偶adne 藕r贸d艂a promieniowania elektromagnetycznego, takie jak urz膮dzenia radiokomunikacyjne czy radary. Szczeg贸lnie niepokoj膮 mnie s艂owa pojawiaj膮ce si臋 samoczynnie. Niekt贸re z nich s膮 do艣膰 makabryczne. Og贸lnie odnosi si臋 wra偶enie, jakby kto艣 w maszynie, albo za jej po艣rednictwem, usi艂owa艂 nawi膮za膰 kontakt ze 艣wiatem zewn臋trznym, ale bez powodzenia.


Wiadomo艣ci z szesnastego wieku


Gdzie艣 indziej jednak, jak mo偶na by艂o s膮dzi膰, mia艂o miejsce i nawi膮zanie kontaktu, o kt贸rym wspomina艂 Hughes. Efekt jednak nie by艂 wcale mniej niesamowity. Nauczyciel ekonomiki przedsi臋biorstw, Ken Webster zamieszka艂y w Meadow Cottage w angielskim hrabstwie Cheshire niedaleko Chester, wypo偶ycza艂 sobie czasem ze szko艂y, w kt贸rej uczy艂, jeden z mikrokomputer贸w BBC. Na tym sprz臋cie pracowa艂 ze swoj膮 przyjaci贸艂k膮 Debbie Oakes, stosuj膮c jedynie program tekstowy komputera, za kt贸ry jest odpowiedzialny specjalny procesor.

Na pocz膮tku grudnia 1984 r. komputer zacz膮艂 艣mia艂o sobie poczyna膰 z opcj膮, kt贸ra mu dawa艂a pewn膮 swobod臋 kreacji. W nieregularnych odst臋pach czasu na ekranie pojawia艂y si臋 sp贸jne informacje. Niekt贸re z nich okazywa艂y si臋 sp贸藕nionymi samoczynnie wywo艂anymi odpowiedziami na zapisane w pami臋ci pytania. Wi臋kszo艣膰 informacji tworzy艂a jednak co艣 w rodzaju samodzielnego monologu komputera. Komunikaty przewa偶nie by艂y obszerne, nierzadko teksty obejmowa艂y 400 s艂贸w i wi臋cej. Wszystkie by艂y sformu艂owane w j臋zyku staro angielskim, u偶ywanym w szesnastym stuleciu, jak wykaza艂y badania.

Websterowi i jego przyjaci贸艂ce nasun臋艂a si臋 najpierw my艣l .: o ewentualnych defektach technicznych. Wymienili komputer na inny. Jednak偶e i ten zacz膮艂 po chwili wypluwa膰 wiadomo艣ci 艂 w archaicznej angielszczy藕nie. Po sprawdzeniu dwunastu komputer贸w w ci膮gu dw贸ch lat sta艂o si臋 jasne, 偶e nie da si臋 znale藕膰 naturalnego wyja艣niania. Nawet je艣li urz膮dzenia nie po艂膮czone 偶adn膮 sieci膮 sta艂y odizolowane od siebie w zamkni臋tych i strze偶onych pomieszczeniach, nie stanowi艂o to przeszkody do przesy艂ania komunikat贸w.

J臋zykoznawca Peter Trinder podda艂 teksty wnikliwej analizie semantycznej. Sk艂adnia, dykcja, gramatyka i wiele innych charakterystycznych cech j臋zyka pozwala艂y na 艣cis艂e datowanie go na po艂ow臋 szesnastego wieku. Cz臋sto by艂y to sp贸jne i p艂ynne relacje epizod贸w z 贸wczesnej epoki. Nie wnosi艂y one 偶adnych istotnych nowych my艣li, ale dok艂adnie si臋 zgadza艂y z okoliczno艣ciami znanymi z historii. W tych komunikatach zastosowano 2870 r贸偶nych s艂贸w, z kt贸rych stu dwudziestu jeden nie odnotowano nigdy wcze艣niej. Ich znaczenia mo偶na si臋 by艂o domy艣li膰 z kontekstu. Pasowa艂y one 艣ci艣le do u偶ywanej formy j臋zykowej. Wed艂ug opinii fachowc贸w prawie w stu procentach nale偶a艂o wykluczy膰 oszustwo dokonane przez haker贸w. Trinder uzasadnia艂 swoje przekonanie o niemo偶liwo艣ci fa艂szerstwa, m贸wi膮c:

-Laik nie jest w stanie nawet sobie wyobrazi膰, jaki nak艂ad pracy by艂by do tego potrzebny.

Wobec konieczno艣ci udzielania przez maszyny natychmiastowych odpowiedzi na zadawane bezpo艣rednio pytania nawet najgenialniejszy specjalista komputerowy i j臋zykowy geniusz musieliby da膰 za wygran膮. Tu po prostu nie by艂o czasu na jakiekolwiek manipulacje.

Co ciekawe, rozwa偶ania te nie dotykaj膮 g艂贸wnej kwestii, w jaki spos贸b tak nie pasuj膮ce do naszych czas贸w komunikaty mog艂y si臋 znale藕膰 w pami臋ci wielu komputer贸w. My te偶 nie b臋dziemy si臋 tym dodatkowo obci膮偶a膰. Zamiast tego zajmiemy si臋 przypadkiem Stantona Powersa, kt贸ry mia艂 miejsce w Santa Cruz (Kalifornia).


Modlitwa do elektronicznego dobroczy艅cy


脫w uginaj膮cy si臋 pod brzemieniem trosk obywatel USA dost膮pi艂 tego szcz臋艣cia, 偶e z jasnego nieba spad艂 na niego prawdziwy deszcz nieoczekiwanych dobrodziejstw, kt贸rych dawc膮 by艂 komputer. Kiedy na ekranie bankomatu umieszczonego w 艣cianie filii jego banku pojawi艂 si臋 komunikat, 偶e maj膮tek Powersa stopnia艂 do rozmiar贸w dok艂adnie 1,17 dolara, nieszcz臋艣nik poczu艂 si臋 parszywie. Zrozpaczony pad艂 na kolana i 偶arliwie modli艂 si臋 o pieni膮dze. Kilka minut p贸藕niej stan jego konta ur贸s艂 do 281 dolar贸w. Natychmiast wi臋c ze zdwojon膮 gorliwo艣ci膮 zacz膮艂 kontynuowa膰 modlitw臋. Wkr贸tce na ekranie ukaza艂a si臋 suma 6000 dolar贸w. Nie zwa偶aj膮c na dziwne spojrzenia przechodni贸w, Powers przez pe艂n膮 godzin臋 zanosi艂 b艂agania do swojego elektronicznego dobroczy艅cy. Po jej up艂ywie przeciera艂 oczy -z bol膮cymi kolanami -patrz膮c na ekran: widnia艂 tam aktualny stan jego konta: 4,4 miliona dolar贸w!

Obdarowany nie traci艂 czasu na zadawanie zb臋dnych pyta艅, tylko korzysta艂 z okazji. Przypisywa艂 niebieskim mocom odpowiedzialno艣膰 za deszcz pieni臋dzy -i ochoczo je inkasowa艂. Z rado艣ci膮 zacz膮艂 podejmowa膰 pieni膮dze z konta. Zaledwie jednak zd膮偶y艂 wyp艂aci膰 n臋dzne 2000 dolar贸w, kiedy kto艣 w filii banku [ zwr贸ci艂 na to uwag臋 i poci膮gn膮艂 za hamulec awaryjny. Bankomat po艂kn膮艂 kart臋 Powersa. Takie dzia艂anie wzbudzi艂o 艣wi臋te oburzenie u pozbawionego w ten spos贸b "daru" klienta banku. Z optymizmem, z jakim zapewne mo偶na si臋 spotka膰 jedynie w USA, w kraju nieograniczonych mo偶liwo艣ci, Powers wyst膮pi艂 na drog臋 s膮dow膮 z roszczeniem o wydanie mu "reszty jego nale偶no艣ci" w kwocie 4398000 dolar贸w.

-Te pieni膮dze s膮 moje -powiedzia艂, b臋d膮c ca艂kowicie przekonany o swojej racji. -Modli艂em si臋 o nie i zosta艂em wys艂uchany.

Mimo skrupulatnego dochodzenia, nie stwierdzono oszustwa, dlatego te偶 linia obrony, kt贸r膮 obra艂 pe艂nomocnik banku, zosta艂a powa偶nie zachwiana. Prawnicy uwa偶aj膮, 偶e mo偶liwe jest wygranie sprawy przez powoda. Je艣li we藕miemy pod uwag臋 oryginalne dla Europejczyk贸w decyzje ameryka艅skiego wymiaru sprawiedliwo艣ci, jak r贸wnie偶 chrze艣cija艅ski fundamentalizm w USA, to wynik procesu faktycznie wyda si臋 niepewny. Pewien adwokat powiedzia艂 cynicznie:

-Bank prawdopodobnie wygra tylko wtedy, gdy uda mu si臋 dowie艣膰, 偶e B贸g nie istnieje.

Jakie mo偶emy wysnu膰 z tej historii wnioski, kt贸re by nie dotyczy艂y ameryka艅skiego stylu 偶ycia? Czy mamy tu do czynienia z nowym punktem kulminacyjnym w stosunkach mi臋dzy cz艂owiekiem a my艣l膮c膮 maszyn膮? Raczej nie.

Czy u Powersa wyst臋puj膮 zdolno艣ci PSI? To ju偶 bardziej prawdopodobne, cho膰 faktem jest, 偶e ani wcze艣niej, ani p贸藕niej nie przejawia艂 nigdy takich talent贸w, a nieraz bywa艂 w rozpaczliwym po艂o偶eniu. Dolary "spadaj膮ce z nieba" s膮 jedyn膮 paranormaln膮 sytuacj膮 w 偶yciu Powersa.

Zmie艅my punkt widzenia, abstrahuj膮c od Powersa i pozosta艂ych os贸b, kt贸re mia艂y do czynienia z "op臋tanymi komputerami". Popatrzmy na zjawiska tego rodzaju jak na dziwaczny figiel, rezultat dzia艂ania tajemniczych mocy sprawczych znik膮d, a wtedy elementy uk艂adanki b臋d膮 do siebie o wiele lepiej pasowa艂y.

Je艣li kto艣 uzna te rozwa偶ania za nazbyt absurdalne, s膮dz膮c, 偶e naginamy tu do naszych potrzeb rzadkie odosobnione przypadki i przeceniamy ich znaczenie, b臋dzie si臋 myli艂.


Komputerowe op臋tanie


Samowolnych pecet贸w jest ca艂e mn贸stwo. Ich wyst臋powanie jest tak nagminnym zjawiskiem, 偶e przecie偶 praktyczni Amerykanie utworzyli s艂u偶b臋 informacyjn膮 zajmuj膮c膮 si臋 przypadkami op臋tania komputerowego, kt贸ra nie mo偶e narzeka膰 na brak klienteli. Cz臋sto z powodu jej przeci膮偶enia na uzyskanie informacji trzeba czeka膰 kilka dni. Zapotrzebowanie na te us艂ugi jest tak wielkie, 偶e mog膮 wkr贸tce powsta膰 dalsze przedsi臋biorstwa tego rodzaju (o ile ju偶 nie powsta艂y).

Jednak nie tylko komercjalne przedsi臋biorstwa us艂ugowe zaj臋艂y si臋 krn膮brnymi skomplikowanymi urz膮dzeniami, tak偶e wy偶sze uczelnie dostrzegaj膮 ten problem. Ju偶 w roku 1979 w School of Engineering and Applied Science na Uniwersytecie Princeton powo艂ano do 偶ycia pod kierunkiem dziekana Roberta Jahna program nazwany PEAR (Princeton Engineering Anomalies Research). Celem eksperyment贸w by艂o zbadanie podatno艣ci urz膮dze艅 technicznych, zw艂aszcza system贸w elektronicznych na trudne do zrozumienia oddzia艂ywania. W trakcie do艣wiadcze艅 zmieni艂 si臋 kierunek poszukiwa艅. W ten spos贸b czcigodny Instytut, w kt贸rego audytoriach rozbrzmiewa艂y g艂osy takich gigant贸w nauki, jak Albert Einstein, zosta艂 siedzib膮 grupy badawczej, kt贸ra bardziej by pasowa艂a do wspomnianego Uniwersytetu Duke, gdzie badania PSI s膮 na porz膮dku dziennym.

PSI albo nie PSI, oto jest pytanie. Odpowied藕 na nie mog艂aby mie膰 znaczenie tak偶e dla naszego rozumowania. Zaczekajmy wi臋c.

Pierwsze serie do艣wiadcze艅 mo偶na by艂o nazwa膰 wprost klasycznymi: generator zdarze艅 losowych wytwarza艂 impulsy elektryczne, podczas gdy poddawane pr贸bom siedz膮ce w pewnym oddaleniu osoby mia艂y za zadanie wywiera膰 na nie wp艂yw psychiczny. Wszystko odbywa艂o si臋 w niewymuszonej atmosferze i do uznania uczestnik贸w pozostawiono, czy i kiedy wyka偶膮 aktywno艣膰. W tej pierwszej rundzie przeprowadzono 250 000 pr贸b z udzia艂em trzydziestu trzech badanych, uzyskuj膮c wynik o oko艂o 10% r贸偶ni膮cy si臋 od przewidywanego metodami statystycznymi.

Drugi eksperyment nie nale偶a艂 ju偶 do sfery elektroniki, ale I makrokosmosu i mechaniki. Osoby poddawane do艣wiadczeniu i by艂y oddzielone szklan膮 szyb膮 od urz膮dzenia, kt贸re nieustannie wyrzuca艂o z siebie deszcz 9000 styropianowych pi艂eczek. Kulki te musia艂y sobie szuka膰 drogi w lesie 330 palik贸w z tworzywa sztucznego, zanim w ko艅cu l膮dowa艂y w 19 pojemnikach -uk艂ad przypominaj膮cy flippery, a jeszcze bardziej maszyn臋 do losowania liczb lotto.

Dop贸ki nikt nie ingerowa艂 w przebieg zdarze艅, kuleczki uk艂ada艂y si臋 zgodnie z prawami przypadku, tak 偶e wi臋kszo艣膰 z nich trafia艂a do przedzia艂u 艣rodkowego. Je艣li jednak osoby bior膮ce udzia艂 w do艣wiadczeniu przyciska艂y nosy do szyby i stara艂y si臋, jak wymaga艂 tego eksperymentator, kierowa膰 kulki w prawo lub lewo, to przy tysi膮ckrotnym powt贸rzeniu do艣wiadczenia, w kt贸rym bra艂y udzia艂 22 osoby, uzyskano wyniki odbiegaj膮ce od przeci臋tnych statystycznych warto艣ci o 10-20%, co by艂o wielce znamienne.

Po o艣miu latach wnikliwych studi贸w i do艣wiadcze艅 kieruj膮cy eksperymentem Robert Jahn i Brenda Dunne doszli do wniosku, 偶e nie spos贸b zaprzeczy膰 istnieniu wzajemnych oddzia艂ywa艅 mi臋dzy duchem a materi膮. Po tym resume wyg艂osili przestrog臋: "Je艣li wzi膮膰 pod uwag臋 wzrastaj膮c膮 wsp贸艂zale偶no艣膰 i znaczenie sieci komputerowych, obwod贸w i coraz precyzyjniej wyregulowanych mikroprocesorowych system贸w kontroli, to za tym wszystkim mo偶e si臋 kry膰 zasadniczy problem techniczny". I nie tylko techniczny, ale id藕my dalej krok po kroku.

Na podstawie tych bada艅 mo偶na wnioskowa膰, 偶e 艣wiat maszyn i techniki stanowi w艂a艣ciwie wszech艣wiat sam dla siebie -o ca艂e lata 艣wietlne oddalony od 艣wiata prostych i przejrzystych maszyn parowych, mechanizm贸w zegarowych lub innych konstrukcji, pos艂usznych wy艂膮cznie jasnym prawom Isaaca Newtona -zaczyna stopniowo przenika膰 do 艣wiadomo艣ci spo艂eczno艣ci naukowej. Czy Jeszcze kilka lat temu kto艣 by Si臋 spodziewa艂, 偶e fizyk r b臋dzie publicznie m贸wi艂 o "leczeniu komputer贸w"? W rzeczy samej Michael Shallis, fizyk z Uniwersytetu w Oksfordzie, powiedzia艂, co nast臋puje: "Znam 芦uzdrawiacza komputer贸w禄. Kiedy jaki艣 komputer przysparza problem贸w, wzywaj膮 tego cz艂owieka i sprawa jest za艂atwiona. Kiedy on w艂膮czy maszyn臋, ta znowu zaczyna dzia艂a膰. Zawsze to si臋 udaje, Co ciekawe, w wielu przypadkach wystarcza ju偶 samo wspomnienie jego nazwiska, aby przywo艂a膰 komputer do rozs膮dku. Programi艣ci m贸wi膮 do maszyny: 芦Je艣li si臋 nie uspokoisz, to zawo艂amy Piotra, a on wsadzi zimny 艣rubokr臋t w twoje obwody禄, Najwyra藕niej komputery nie maj膮 na to ochoty i faktycznie bior膮 si臋 w gar艣膰",

Zabawna sprawa. Ale czy to ma znaczenie dla naszych rozwa偶a艅? Czy nie zeszli艣my z obranej drogi ju偶 przy omawianiu programu PEAR? Jasne, 偶e tu chodzi o PSI -wi臋c gdzie s膮 niewidzialne si艂y, moce poci膮gaj膮ce za sznurki i autorzy kawa艂贸w?

Zachowajmy spok贸j, Narzuca si臋 bowiem taka my艣l: je艣li istnieje rezonans mi臋dzy nasz膮 艣wiadomo艣ci膮 a 偶yciem wewn臋trznym naszych elektronicznych przyjaci贸艂 i pomocnik贸w, cz臋sto nale偶膮cym ju偶 do p艂aszczyzny kwantowej, to dlaczego mieliby艣my wyklucza膰 podobne oddzia艂ywania z innego, powiedzmy "nieludzkiego" kierunku? Wiele komputerowych eksces贸w nie mo偶e bra膰 pocz膮tku z ludzkiego umys艂u, ani na p艂aszczy藕nie 艣wiadomo艣ci, ani pod艣wiadomo艣ci. We藕my pod uwag臋 tylko przypadki op臋tania przy odci臋tym dop艂ywie pr膮du. Musia艂aby tu wyst臋powa膰 kombinacja talent贸w PSI z innymi zdolno艣ciami, kt贸rych homo sapiens nie posiada. Mo偶e jednak ma je kto艣 inny albo co艣 innego?

Stop, czy my si臋 mimo wszystko nie zagalopowali艣my? Te hipotezy s膮 bardzo 艣mia艂e, a wcale nie oczywiste. Racja, ale tak偶e omawiane procesy s膮 dalekie od jednoznaczno艣ci i dochodzi do nich wielokrotnie. Naturalnie, mo偶emy si臋 myli膰. My艣lowa konstrukcja, kt贸r膮 staramy si臋 wznie艣膰, nie sk艂ada si臋 przecie偶 z cegie艂, ale sk艂adnik贸w najbardziej niewymiennych. Jakkolwiek jest w rzeczywisto艣ci, jednemu nie mo偶na zaprzeczy膰: znowu nie mamy poj臋cia, co w艂a艣ciwie dzieje si臋 w naszym otoczeniu i w wytworzonych przez nas przedmiotach. A mo偶e kto艣 chcia艂by z ca艂膮 powag膮 twierdzi膰, 偶e np. dzia艂alno艣膰 Polaka Oskara Ma艂eckiego z Gda艅ska da艂aby si臋 zadowalaj膮co wyja艣ni膰 metodami mechanistycznymi albo parapsychologicznymi? (To pytanie odnosi si臋 moim zdaniem tak偶e do cz臋艣ci dokona艅 Uri Gellera, Petera Sugleriego i innych, kt贸rzy potrafi膮 si艂膮 woli naprawi膰 zepsut膮 maszyn臋. Co ciekawe, Uri Geller wspomina艂, 偶e stoi za nim "pozaziemska istota", kiedy on mobilizuje si艂y mentalne).

Zdolno艣ci Ma艂eckiego s膮 przydatne szczeg贸lnie podczas srogiej polskiej zimy, poniewa偶 ka偶dy samoch贸d, kt贸ry nie chce zapali膰, potrafi on sk艂oni膰 do uruchomienia silnika. W tym celu nie korzysta jednak z prostownika do 艂adowania akumulatora, ale g艂aszcze r臋kami atrap臋 ch艂odnicy i po chwili silnik pracuje, ! niezale偶nie od tego, czy akumulator jest na艂adowany, czy nie.

Mimo to -w technice istnieje niezaprzeczalnie z艂o艣liwo艣膰 rzeczy martwych. Zostawmy zatem wytwory wysoko rozwini臋tej technologii, pami臋taj膮c o przestrodze, kt贸r膮 pewien dowcipni艣 umie艣ci艂 na ksero kopiarce i kt贸r膮 w 1988 r. opublikowa艂 "Artifex":

UWAGA, TA MASZYNA ODMAWIA POS艁USZE艃STWA ZAWSZE WTEDY, GDY SI臉 JEJ NAJPILNIEJ POTRZEBUJE. Specjalny detektor okre艣la wa偶no艣膰 kserokopii, a nast臋pnie wyzwala niedomaganie techniczne, kt贸rego nasilenie jest odwrotnie proporcjonalne do stopnia zrozpaczenia u偶ytkownika. Miotanie przekle艅stw tylko pogarsza spraw臋. Pr贸ba skorzystania z innej kserokopiarki daje tyle, 偶e automatycznie przestaje ona dzia艂a膰. Maszyny s膮 bowiem ze sob膮 w zmowie. Prosz臋 zachowa膰 spok贸j i mi艂ymi s艂owami przemawia膰 do urz膮dzenia. Nic innego nie pomo偶e.

To dowcip, ale wyros艂y na gruncie rzeczywisto艣ci i w gruncie rzeczy trafnie j膮 wyra偶aj膮cy. Po prostu u偶ytkownik nie mo偶e pokaza膰, 偶e mu si臋 spieszy, aby maszyna si臋 w tym nie zorientowa艂a. Albo te偶, jak pisze Norman Mailer w swojej ksi膮偶ce o ameryka艅skim programie ksi臋偶ycowym Na podb贸j Ksi臋偶yca: ,,(...) jednak podstawowy problem techniki pozostaje. Albo technika wykorzeni艂a magi臋, albo nie. A je艣li nie, je艣li magia mimo wszystko dzia艂a w 艣wiecie maszyn, w贸wczas panowanie techniki mo偶e si臋 sko艅czy膰 w ka偶dej chwili (...)"..

Czy w ten spos贸b znale藕li艣my si臋 w sytuacji patowej? Nie s膮dz臋, wszak nie strudzenie posuwamy si臋 dalej na drodze w kierunku hipotezy, 偶e jeste艣my tylko zabawk膮 w r臋kach nieznanych si艂, a przy tym wybryki pozornie nieo偶ywionych przedmiot贸w s膮 istotnym elementem uk艂adanki. Nigdzie nie jest napisane, 偶e za wszystkimi absurdami tego rodzaju musi si臋 kry膰 kieruj膮ca nimi si艂a.

Do艣膰 ju偶 o wysoko rozwini臋tych technologiach. To, co nieznane, najwyra藕niej dostrze偶emy w prostych sprawach. S艂uszno艣膰 tego stwierdzenia zostanie jeszcze raz potwierdzona.


Zmieniaj膮ce si臋 obrazy


C贸偶 mog艂oby mie膰 mniej wsp贸lnego z technik膮 ni偶 malowid艂o? Mo偶na by pomy艣le膰, 偶e skoro jaki艣 motyw raz zostanie utrwalony na papierze, p艂贸tnie, drewnie itp., b臋dzie faktycznie uwieczniony. Pomijaj膮c procesy niszczenia, akty wandalizmu, przemalowania i inne oddzia艂ywania zewn臋trzne, namalowany obraz powinien pozosta膰 taki, jaki by艂 po wykonaniu ostatniego poci膮gni臋cia p臋dzlem. Jednak wcale tak nie jest. W rzeczywisto艣ci (to okre艣lenie wydaje si臋 tu ca艂kiem nie na miejscu) r贸wnie偶 te wytwory ludzkiego kunsztu bywaj膮 obiektami niewyt艂umaczalnych manifestacji. Kto艣 albo co艣 bierze udzia艂 w malowaniu obrazu, czy te偶 p贸藕niej przy nim eksperymentuje. Niekiedy obrazy budz膮 si臋 do w艂asnego 偶ycia, co nie zawsze bywa mi艂e. Kr贸tko m贸wi膮c -pozostaje nam tylko dezorientacja, zdziwienie i niech臋tne przyj臋cie do wiadomo艣ci.

Przy okazji pobytu w Ottawie pewien kanadyjski nauczyciel kupi艂 obraz przedstawiaj膮cy zamek na wzg贸rzu poro艣ni臋tym lasem, nad kt贸rym k艂臋bi膮 si臋 ciemne chmury. Motyw by艂 do艣膰 ponury, a jedyny jasny punkt stanowi艂o 艣wiat艂o zapalone w jednym z okien wie偶y zamkowej. Nabywca zawi贸z艂 ten obraz do rodzinnej wsi w Ontario nad Zatok膮 Hudsona i powiesi艂 w pokoju, nad fortepianem.

Pewnego wieczora w 1964 r. pokaza艂 nabytek go艣ciom. Ku swemu zdumieniu, nauczyciel i jego dzieci spostrzegli, 偶e w pokoju na wie偶y ju偶 nie pali si臋 艣wiat艂o. Pomy艂ka by艂a wykluczona. Szczeg贸lnie dzieci zna艂y ten obraz bardzo dobrze, poniewa偶 inspirowa艂 je cz臋sto do snucia romantycznych marze艅. Obraz zdj臋to ze 艣ciany i poddano ogl臋dzinom. Okno, kt贸re przedtem by艂o jasne, teraz mia艂o ten sam ciemny kolor, co inne nie o艣wietlone okna wie偶y. Farba, kt贸r膮 je namalowano, by艂a r贸wnie stara i sp臋kana jak ca艂a reszta obrazu. Nie mog艂o by膰 偶adnych w膮tpliwo艣ci, 偶e artysta od pocz膮tku tak w艂a艣nie namalowa艂 orygina艂. Ale w jaki spos贸b mo偶e zgasn膮膰 namalowane i widoczne przez ca艂e lata 艣wiat艂o, i to bez 艣ladu?

To jeszcze nie wszystko. Zagadka ta do p贸藕na w nocy zaprz膮ta艂a rodzin臋 nauczyciela i jego go艣ci, a niejeden z nich na pewno 偶ywi艂 skrycie prze艣wiadczenie, 偶e ca艂a ta sprawa jest czystym urojeniem. Jeszcze raz nauczyciel zbada艂 obraz, a potem, z niedowierzaniem kr臋c膮c g艂ow膮, powiesi艂 go z powrotem na miejsce. Tak偶e przy 艣niadaniu nast臋pnego dnia rano zgaszone 艣wiat艂o na obrazie by艂o tematem numer jeden. Wtem przybieg艂o z pokoju jedno z dzieci i wzburzone zawo艂a艂o:

-Obraz, obraz!

Wszyscy zerwali si臋 od sto艂u i pop臋dzili do przyleg艂ego pomieszczenia. Ma艂e okienko zamku zn贸w by艂o jasno o艣wietlone. Natychmiast zdj臋to obraz i poddano go najskrupulatniejszemu badaniu.

Miejsce, gdzie ma艂a 偶贸艂ta plamka obrazowa艂a 艣wiat艂o, by艂o zamalowane r贸wnie star膮 i sp臋kan膮 farb膮 jak poprzedniego dnia, kiedy okno by艂o ciemne. Nie mog艂o by膰 mowy o fa艂szerstwie.

Dopiero w 2064 r. b臋dzie mo偶na odpowiedzie膰 na pytanie, czy 艂aci艅ska sentencja, umieszczona na obrazie zamiast podpisu autora i brzmi膮ca: "Ka偶de stulecie prze偶yje swoj膮 noc", ma co艣 wsp贸lnego z niewyt艂umaczaln膮 gr膮 艣wiat艂a. W ka偶dym razie w艂a艣ciciel obrazu kaza艂 swoim dzieciom i wnukom przyrzec, 偶e obraz nie zostanie sprzedany i 偶e kiedy nadejdzie odpowiedni dzie艅 we wrze艣niu 2064 r. b臋dzie on wieczorem pilnie obserwowany. Zdecydowa艂 r贸wnie偶, 偶e nie nale偶y nikomu m贸wi膰 o tym, co zasz艂o, aby unikn膮膰 eksperymentowania na tym dziele sztuki przez naukowc贸w, ekspert贸w i antykwariuszy.

Nie zawsze daje si臋 unikn膮膰 rozg艂osu. Kiedy w 1978 r. ; w miejscowo艣ci Madaba w Jordanii niewidzialna r臋ka domalowa艂a na ikonie przedstawiaj膮cej Madonn臋 trzecie rami臋, zdarzy艂o si臋 to na oczach licznie zgromadzonych cz艂onk贸w kongregacji ko艣cielnej.

Zmian naniesionych w ten spos贸b nie da si臋 wprawdzie w 偶aden spos贸b wyt艂umaczy膰, ale w gruncie rzeczy s膮 one nieszkodliwe. Dochodzi jednak tak偶e do pe艂nych agresji, a nawet 艣miertelnych w skutkach sytuacji, maj膮cych zwi膮zek z niewyt艂umaczalnymi zjawiskami zachodz膮cymi na obrazach.


Stra偶 po偶arna ostrzega przed "p艂acz膮cym ch艂opcem"


Je艣li chcieliby艣my si臋 spotka膰 z osobliw膮 i ca艂kowicie nieoczekiwan膮 reakcj膮 ze strony sk膮din膮d zupe艂nie normalnych wsp贸艂czesnych nam os贸b, to spr贸bujmy sprzeda膰 lub podarowa膰 jakiemu艣 stra偶akowi z angielskiego hrabstwa Yorkshire obraz przedstawiaj膮cy p艂acz膮cego ch艂opca. Je艣li b臋dziemy mieli szcz臋艣cie, to stra偶ak tylko uprzejmie odm贸wi, ale mo偶e si臋 te偶 zdarzy膰, 偶e nas zwymy艣la albo ci艣nie w nas takim portretem. Dlaczego?

Poniewa偶 zgodnie z ksi膮偶k膮 The Nature of Things (Natura rzeczy) i s艂owami Charlesa Berlitza taki motyw w tej okolicy kojarzy si臋 z podpaleniem. Od lat osiemdziesi膮tych tego stulecia obrazy przedstawiaj膮ce p艂acz膮cych ch艂opc贸w zdaj膮 si臋 odgrywa膰 centraln膮 rol臋 w serii zagadkowych po偶ar贸w. Na 艣wiat艂o dzienne wydoby艂o t臋 niesamowit膮 histori臋 doniesienie londy艅skiej gazety "Sun" opublikowane w 1985 r.

Zamieszczono tam wywiad z pewnym stra偶akiem z Yorkshire nazwiskiem Peter Hall. Rozm贸wca 贸w informowa艂 o istnej epidemii po偶ar贸w, w rezultacie kt贸rej kilka dom贸w uleg艂o ca艂kowitemu zniszczeniu. W ka偶dym takim przypadku tylko jeden przedmiot wychodzi艂 bez szwanku: obraz przedstawiaj膮cy p艂acz膮cego ch艂opca. Zauwa偶my, 偶e nie chodzi艂o tu o jeden i ten sam obraz, stale przechodz膮cy z r膮k do r膮k, ale o r贸偶ne obrazy, przedstawiaj膮ce p艂acz膮cych ch艂opc贸w w wieku 3-6 lat, co w Anglii jest do艣膰 popularnym motywem, r贸wnie偶 eksportowym. Nawet gdy z budynku zostawa艂y tylko zgliszcza, obraz wisia艂 nienaruszony na poczernia艂ej 艣cianie.

Po ukazaniu si臋 tej publikacji redakcj臋 "Sun" zala艂a istna lawina telefon贸w i list贸w. Ma艂a tylko cz臋艣膰 tej korespondencji m贸wi sama za siebie:

Dora Mann z Mitcham o艣wiadczy艂a: "M贸j dom w ca艂o艣ci pad艂 pastw膮 p艂omieni. 呕aden z moich obraz贸w si臋 nie zachowa艂, z wyj膮tkiem niedawno kupionego obrazu p艂acz膮cego dziecka. Temu nic si臋 nie sta艂o".

Sandra Craske z Kilburn pisa艂a, 偶e jej rodzin臋 i przyjaciela prze艣laduj膮 zagadkowe po偶ary, odk膮d kupili podobny obraz. Linda Fleming z Leeds i Jane McCutcheon mog艂y opowiedzie膰 identyczn膮 histori臋 na temat swojej gehenny. Te informacje nap艂yn臋艂y do redakcji "Sun" 4 wrze艣nia 1985 r.

Pi臋膰 dni p贸藕niej Brian Parks z Boughton zniszczy艂 obraz P艂acz膮cy ch艂opiec. Ocala艂 on z po偶aru, w wyniku kt贸rego jego 偶ona i dw贸jka dzieci odnie艣li ci臋偶kie obra偶enia, nie m贸wi膮c o wielkich szkodach materialnych. Bez najmniejszego szwanku wyszed艂 tylko -jak mo偶na si臋 艂atwo domy艣li膰 -P艂acz膮cy ch艂opiec.

9 pa藕dziernika 1985 r. do szpitala w Stoke Mandeville przywieziono ci臋偶ko poparzon膮 Grace Murray. W jej domu w Oksfordzie wybuch艂 gwa艂towny po偶ar. Jaki przedmiot ocala艂 nie uszkodzony, chyba nie trzeba wspomina膰.

21 pa藕dziernika p艂omienie zniszczy艂y Pavillo-Pizza-Palace w Great Yormouth, oszcz臋dzaj膮c zawieszony w nim obraz ch艂opca, kt贸remu z oczu p艂yn臋艂y 艂zy.

24 pa藕dziernika Kevin Godber z Herringthorpe, kolejny dotkni臋ty przez los w艂a艣ciciel podobnego obrazu, musia艂 zagniewany i bezsilny przygl膮da膰 si臋, jak jego dom stan膮艂 w p艂omieniach. Feralny obraz wisia艂 na 艣cianie nie uszkodzony, jak pierwszego dnia, podczas gdy inne dzie艂a spali艂y si臋 i zniekszta艂ci艂y.

Wkr贸tce potem niejaki pan Arnos z Merseyside post膮pi艂 podobnie jak Brian Parks: w艂asnor臋cznie por膮ba艂 na drobne kawa艂ki dwa obrazy z p艂acz膮cymi ch艂opcami. W zasadzie chyba nie trzeba wspomina膰 o tym, 偶e te obrazy by艂y wszystkim, co zdo艂a艂 uratowa膰 ze swojego spalonego domu.

Williamowi Armitage nie by艂o s膮dzone dokona膰 takiej zemsty, gdy偶 nie uda艂o mu si臋 prze偶y膰 piroma艅skiej aktywno艣ci swojego obrazu (je艣li tak zdefiniujemy 贸w niesamowity proces). Armitage pad艂 ofiar膮 p艂omieni w swoim domu w Weston-super-Mare. Przy jego zw艂okach na ziemi le偶a艂 obraz przedstawiaj膮cy znany nam motyw. By艂 to, jak偶eby inaczej, jedyny ocala艂y obiekt.

Pewien stra偶ak powiedzia艂:

-S艂ysza艂em wcze艣niej o tej sprawie, ale zupe艂nie inaczej si臋 do tego podchodzi, kiedy samemu znajdzie si臋 taki nie osmalony nawet obraz w zupe艂nie spalonym domu.

Nie wszyscy stra偶acy z Yorkshire wypowiadali si臋 w tak jasny spos贸b, chyba jednak 偶aden z nich nie powiesi艂by u siebie w domu obrazu p艂acz膮cego ch艂opca.

Potrzebna nam jest teraz chwila refleksji, dla och艂oni臋cia. W jakim miejscu w艂a艣ciwie si臋 znajdujemy? Czy niepostrze偶enie dla samych siebie przeszli艣my od "rzeczy maj膮cych dusz臋" do szarej strefy kl膮tw i seryjnych nieszcz臋艣膰? Mo偶na s膮dzi膰, 偶e s膮 to dwie r贸wnie tajemnicze, ale jednak r贸偶ne dziedziny nieznanego. Rzeczywi艣cie r贸偶ne? A kto powiedzia艂, 偶e mi臋dzy nimi nie ma powi膮za艅 i 偶e te z pozoru r贸偶ne fenomeny nie mog膮 by膰 po艂膮czone nadrz臋dnym poj臋ciem, b臋d膮cym tytu艂em tego rozdzia艂u (pomi艅my na razie problematyk臋 katalogowania spraw niewyt艂umaczalnych)? Spr贸bujemy podj膮膰 t臋 kwesti臋, rozwa偶aj膮c wzorcowy przypadek, kt贸ry, mo偶na powiedzie膰, przynale偶y do obu dziedzin.


艢mierciono艣ne portrety Marcellina


Chodzi o "艣mierciono艣ne portrety" francuskiego malarza Andr6 Marcellina. Na ca艂ym 艣wiecie istnieje oko艂o 20 obraz贸w tego niezbyt znanego artysty, kt贸ry zacz膮艂 malowa膰 w 1907 r. w Pary偶u i specjalizowa艂 si臋 w portretowaniu. Wszystkie jego obrazy mia艂y t臋 cech臋, 偶e utrudnia艂y 偶ycie p贸藕niejszym ich w艂a艣cicielom, a zazwyczaj k艂ad艂y mu kres. Zadziwiaj膮ce, 偶e nie tylko policzone by艂y dni ka偶dego, kogo Marcellin uwieczni艂 na p艂贸tnie, ale r贸wnie偶 to, 偶e 艣mier膰 malarza nie po艂o偶y艂a kresu temu zjawisku. PSI nie mog艂o wi臋c wchodzi膰 w rachub臋. Ale po kolei.

Pierwszy portret zam贸wiony u Marcellina mia艂 przedstawia膰 francuskiego magnata filmowego. Dwa dni po uko艅czeniu dzie艂a portretowany zmar艂 bez powodu (z punktu widzenia medycyny). To samo powt贸rzy艂o si臋 przy nast臋pnym zam贸wieniu, i tu r贸wnie偶 model prze偶y艂 jeszcze zaledwie dwa dni. Wtedy artysta postanowi艂, 偶e nie b臋dzie ju偶 portretowa艂 os贸b 偶yj膮cych.

W zamiarze tym Marcellin wytrwa艂 dop贸ty, dop贸ki przyjmowano do wiadomo艣ci jego odmow臋 bez zadawania pyta艅. Jednak pewien szczeg贸lnie uparty klient chcia艂 zna膰 dok艂adnie powody odrzucenia jego propozycji. Kiedy mistrz wyjawi艂 swoj膮 tajemnic臋, 贸w cz艂owiek zarzuci艂 mu uleganie przes膮dom i naciska艂, by artysta go sportretowa艂 -nie dbaj膮c o kl膮tw臋. Po d艂ugich namowach malarz zgodzi艂 si臋. Portretowany 偶y艂 tym razem o jeden dzie艅 d艂u偶ej ni偶 jego poprzednicy, zmar艂 trzy dni po odebraniu obrazu.

Wiosn膮 1913 r. Andre Marcellin zar臋czy艂 si臋 z Francooise Noel. Jego wybranka nalega艂a, by j膮 sportretowa艂. Narzeczony pr贸bowa艂 najpierw wykr臋t贸w, kiedy jednak nic nie pomaga艂o i m艂oda dziewczyna grozi艂a zerwaniem, zaklina艂 j膮, aby si臋 nie upiera艂a, bo nie chce jej nara偶a膰 na niebezpiecze艅stwo. Jego s艂owa spotka艂y si臋 z niedowierzaniem, kt贸re zaowocowa艂o tym gor臋tszymi pro艣bami.

Nie wiedz膮c ju偶, jakich u偶y膰 argument贸w, Marcellin wreszcie si臋 zgodzi艂. Tydzie艅 p贸藕niej -na d艂ugo przed uko艅czeniem obrazu -Francooise Noel umar艂a. Przyczyna 艣mierci jak zwykle pozosta艂a nieznana. Wtedy ca艂kowicie za艂amany m艂ody malarz pope艂ni艂 zapewne najbardziej oryginalne samob贸jstwo wszech czas贸w: namalowa艂 sw贸j w艂asny portret. Cztery dni po jego uko艅czeniu, 2 stycznia 1914 r., tak偶e dla niego wybi艂a ostatnia godzina.

To niesamowita opowie艣膰, ale na czym mia艂by polega膰 poszukiwany przez nas zwi膮zek? Po pierwsze na tym, 偶e za tym wszystkim nie mog膮 si臋 kry膰 nie艣wiadome zdolno艣ci parapsychologiczne malarza, poniewa偶 jego 艣mier膰 nie zako艅czy艂a pasma zagadek. Ostatnimi ofiarami dziwnej serii zgon贸w, kt贸ra nieprzerwanie trwa do naszych dni, by艂 rzymski kupiec i jego rodzina. Cz艂owiek 贸w naby艂 przed kilkoma laty na aukcji w Mediolanie obraz Marcellina i powiesi艂 go w domu. Umar艂 miesi膮c p贸藕niej, a zaraz po nim jego 偶ona. Wkr贸tce potem ich syn uleg艂 ci臋偶kiemu wypadkowi samochodowemu.

To osobliwa i wci膮偶 nieco mglista sprawa. Nie znajdziemy I tu, jak si臋 wydaje, czerwonej nitki przewodniej. A mo偶e jednak? f. Jedno ze zdarze艅 powi膮zane z obrazami Marcellina zmierza ewidentnie w wiadomym kierunku. Ono w艂a艣nie mog艂oby zamanifestowa膰 ukryte dot膮d powi膮zanie. W 1912 r. w Turynie spali艂 ' si臋 doszcz臋tnie pewien dom, przy czym zgin臋艂y cztery osoby. Po偶ar wybuch艂 z niewyja艣nionej przyczyny w jednym z pomieszcze艅 i zniszczy艂 doszcz臋tnie wszystkie zawieszone tam obrazy z wyj膮tkiem jednego: portretu 艣wi臋tego Krzysztofa p臋dzla Andre Marcellina.

W dalszym ci膮gu nie ma powod贸w do wyci膮gania pochopnych wniosk贸w, mo偶na tylko zauwa偶y膰, i偶 rzeczy martwe znowu okazuj膮 si臋 dalekie od bierno艣ci -albo ogniskuj膮 niepokoj膮c膮 aktywno艣膰. Przed dylematem stan膮 tu tylko fanatyczni racjonali艣ci. Nie mieli艣my zamiaru wzbudzania od razu wi臋kszej liczby uzasadnionych w膮tpliwo艣ci co do "pewnej wiedzy". Je艣li przyjrzymy si臋 wszystkim osobliwo艣ciom, kt贸re badamy w tym rozdziale, to nasunie si臋 przypuszczenie, 偶e mo偶emy by膰 przedmiotem drwin. Czy oto kto艣 (albo co艣) nie pokazuje nam bez 偶enady, 偶e jest w stanie do woli wodzi膰 nas za nos? Czy nie poci膮gaj膮c膮 jest my艣l o "kosmicznych figlach"? Przyjmijmy j膮 zatem i niech ta wizja b臋dzie czym艣 w rodzaju tymczasowego podsumowania. Nasze wyst膮pienie na rzecz tezy, 偶e nic nie jest zabezpieczone przed ewentualno艣ci膮, i偶 wsz臋dzie i w ka偶dym czasie mo偶emy sta膰 si臋 zabawk膮 w r臋kach nieznanych mocy, zako艅czymy pewnym typowym przypadkiem.


Zmieniaj膮ce si臋 nagranie d藕wi臋kowe


W 1971 r. reporter angielskiej telewizji BBC przygotowa艂 reporta偶 o fenomenach typu Poltergeist. W trakcie tych prac nagra艂 na ta艣m臋 wypowiedzi pewnego ma艂偶e艅stwa, w kt贸rego domu dzia艂y si臋 osobliwe rzeczy. Kiedy chcia艂 przes艂ucha膰 nagranie, okaza艂o si臋, 偶e na ta艣mie nic si臋 nie utrwali艂o. Tkni臋ty przeczuciem, pracownik BBC spr贸bowa艂 jeszcze raz na zewn膮trz "zaczarowanego domu". I kto by si臋 spodziewa艂: wywiad by艂 s艂yszalny g艂o艣no i wyra藕nie. Tracey wr贸ci艂 do 艣rodka i znowu z magnetofonu nie wydoby艂 si臋 偶aden d藕wi臋k, jednak za drzwiami nagranie mo偶na by艂o odtwarza膰. Kilkakrotne pr贸by dowiod艂y, 偶e nagranie znika艂o w obr臋bie 艣cian domu, a uaktywnia艂o si臋 zn贸w na wolnej przestrzeni. Nie by艂o 偶adnego wyja艣nienia. Tracey da艂 za wygran膮 i zaj膮艂 si臋 nast臋pnym wywiadem. Je艣li czego艣 mimo najlepszych ch臋ci nie mo偶na wyja艣ni膰, to zapewne nie pozostaje nic innego, jak to zignorowa膰.

Trudno o bardziej dobitn膮 charakterystyk臋 generalnej postawy wobec owych niewyt艂umaczalnych spraw, kt贸re dot膮d obserwowali艣my. Trzeba przyzna膰, 偶e konsekwencje przyznania si臋 I do bezradno艣ci by艂yby dalekosi臋偶ne, niepokoj膮ce i w najwy偶szym stopniu trudne do prze艂kni臋cia. Poniewa偶 przedmioty funkcjonuj膮ce jak 偶ywe istoty raczej nie mog艂y nagle otrzyma膰 duszy, to znaczy, 偶e co艣 innego jest odpowiedzialne za udokumentowane osobliwe zjawiska. Je艣li nie b臋dziemy unikali konfrontacji z t膮 niemi艂膮 wizj膮, to pozostanie nam przyj膮膰 do wiadomo艣ci, 偶e mamy tajemnicze towarzystwo, kt贸re ukazuje si臋 nam w wielu postaciach. W gruncie rzeczy dobrze by by艂o, gdyby艣my zachowali rezerw臋 nie tylko wobec nieobliczalno艣ci losu, przypadku czy przyrody, ale tak偶e wszystkiego innego -a wi臋c tak偶e przedmiot贸w przez nas wytworzonych. Jest to bolesny wniosek. Kto chcia艂by poprzesta膰 na nieufno艣ci, zdumieniu i przyznaniu si臋 do ignorancji na wszelkich p艂aszczyznach? 艁atwiej jest po prostu odepchn膮膰 od siebie fakty, m贸wi膮c: "Po co w艂a艣ciwie te wszystkie b艂aze艅stwa?". Tak膮 w艂a艣nie postaw臋 przyj臋艂yby szczury laboratoryjne, gdyby mia艂y jakiekolwiek poj臋cie o do艣wiadczeniach, kt贸re si臋 na nich przeprowadza. Poniewa偶 homo sapiens wyobra偶a sobie, 偶e stoi o wiele wy偶ej od wspomnianych gryzoni, to powinien pr贸bowa膰 si臋gn膮膰 wzrokiem za 艣cianki labiryntu, w kt贸rym, by膰 mo偶e, si臋 znajduje. A wi臋c dobrze, spr贸bujmy podj膮膰 kwesti臋: gdzie przebiega granica mi臋dzy tym, co o偶ywione, a tym co nieo偶ywione? Przy okazji wyjd膮 na jaw o wiele bardziej zaskakuj膮ce sprawy ni偶 tylko zerwanie ze wszystkimi wyobra偶eniami, jakie mamy o 艣wiecie nieorganicznym -czeka nas mianowicie spotkanie z nieznanym w samym wn臋trzu cz膮steczek i atom贸w oraz w otch艂ani kosmosu.


Intermezzo: duch materii


Wszelka materia jest duchem.

Sir Arthur Eddington


Wszech艣wiat informacji


"Nic nie mo偶e powsta膰 z niczego" -te s艂owa Lukrecjusza padaj膮 zwykle z ust zatroskanych ojc贸w chc膮cych zagrza膰 swoich syn贸w do wi臋kszych osi膮gni臋膰 w szkole, szef贸w dopinguj膮cych podw艂adnych i w innych r贸wnie trywialnych sytuacjach. Zdanie to ma 艣cis艂y zwi膮zek z rzeczywisto艣ci膮; traci jednak nieco z prawdy, je艣li je troch臋 zmienimy, m贸wi膮c, 偶e z nico艣ci niejedno mo偶e powsta膰. Na przyk艂ad informacja albo -wyra偶aj膮c si臋 mniej powa偶nie -duch.

Wszech艣wiat wype艂nia ta informacja, kt贸r膮, mo偶na powiedzie膰, s膮 przepojone atomy, wzgl臋dnie ich cz臋艣ci sk艂adowe, jakakolwiek mia艂aby by膰 ich natura. Wynikaj膮ce z tego konsekwencje s膮 r贸wnie ogromne, jak sceptycyzm przeciwstawiany "wszech艣wiatowi informacji". Sceptycyzm ten szerzy si臋 wprawdzie przede wszystkim na p艂aszczy藕nie tak zwanego zdrowego rozs膮dku. Mistycy i przedstawiciele nowej fizyki nie maj膮 trudno艣ci z wyobra偶eniem sobie "kosmicznej 艣wiadomo艣ci". Fizyka teoretyczna skleci艂a bowiem w ostatnich dziesi臋cioleciach, czego w znacznej mierze nie zauwa偶y艂a opinia publiczna, tak膮 wizj臋 艣wiata, 偶e w por贸wnaniu z ni膮 np. "niemo偶liwe" budynki i bry艂y wymy艣lone przez zmar艂ego holenderskiego grafika M. C. Eschera mog膮 si臋 wydawa膰 szczytem prostoty.


Kosmiczny D偶oker


Tacy naukowcy, jak Niels Bohr, Wolfgang Pauli, Enrico Fermi, Richard Feynman, Max Planck, Linus Pauling, Louis de Broglie, Nathan Rosen, Paul Dirac, John Wheeler, Erwin Schrodinger, David Bohm, John Bell, Alain Aspect, Basil Hiley, David Deutsch i wielu innych, kt贸rzy mogliby z powodzeniem mierzy膰 si臋 z Albertem Einsteinem, ale nie s膮 tak znani, zniszczyli "kosmiczny zegar" dziewi臋tnastego wieku. Jednak nie tylko na tym polega ich rola; zdobyta przez nich wiedza dostarcza dok艂adnych opis贸w zagadkowych dot膮d proces贸w, na przyk艂ad przewodzenia ciep艂a albo elektryczno艣ci. To oznacza, 偶e musimy si臋 po偶egna膰 z wszech艣wiatem 艣rubek i d藕wigni. Teraz wszystko jest mgliste, nieostre, niemo偶liwe do okre艣lenia. Jeszcze gorzej: wydaje si臋, 偶e za tym wszystkim kryje si臋 duch, co艣, do czego dobrze by pasowa艂o stworzone przez ezoteryk贸w niejasne okre艣lenie "kosmiczny D偶oker".

To 艣mia艂a teza, powie kto艣. A gdzie dow贸d, je艣li w og贸le mo偶e tu by膰 mowa o dowodach? On istnieje, cho膰 nie narzuca si臋 z tak膮 oczywisto艣ci膮, jak cho膰by prawo powszechnego ci膮偶enia Isaacowi Newtonowi, kiedy 贸w matematyk oberwa艂 po g艂owie spadaj膮cym jab艂kiem. A mo偶e jednak tak w艂a艣nie jest -ostatecznie zas艂uga Newtona polega艂a na tym, 偶e zrozumia艂 implikacje wynikaj膮ce z cz臋sto wyst臋puj膮cego zdarzenia, kt贸rego znaczenia nie zauwa偶y艂 nikt inny, bo po prostu by艂o zbyt codzienne. I my mamy, jak si臋 zdaje, klapki na oczach, kt贸re nam stale przeszkadzaj膮 widzie膰 rzeczy ukryte pod powierzchni膮, a ta nasza niezdolno艣膰 dotyczy zar贸wno zdarze艅 najprostszych, jak i skomplikowanych. W tym pierwszym przypadku nie widzimy lasu zza drzew, w tym ostatnim nie umiemy zauwa偶y膰 pojedynczego drzewa.

T臋 ignorancj臋 umacnia wiedza, kt贸ra opisuje fenomeny, ale ich nie wyja艣nia. We藕my jako przyk艂ad statystyczne obliczenia prawdopodobie艅stwa zdarze艅. Ka偶dy specjalista potrafi w spos贸b matematycznie r贸wnie jasny, co elegancki przewidzie膰 zachowanie si臋 np. cz膮steczek gazu lub kul bilardowych. Laicy s膮 zawsze zaskoczeni cudown膮 realizacj膮 wzoru i obserwowan膮 dynamik膮. Nie pada tylko pytanie, kt贸re si臋 samo nasuwa: Sk膮d jaka艣 cz膮stka wie, gdzie i kiedy ma si臋 znale藕膰?

Nawet angielski fizyk James Clerk Maxwell (1831-1879), kt贸ry okre艣li艂 rozk艂ad szybko艣ci cz膮steczek gazu, nie pomy艣la艂 o tej kwestii. Mo偶e wydawa艂a mu si臋 zbyt oczywista albo w og贸le nie przysz艂a mu na my艣l. Maxwell i inni autorzy nie mniej abstrakcyjnych rozwa偶a艅 wszelkiego rodzaju, maj膮cych na celu przechytrzenie praw natury, akceptowali wspomniany fenomen rozk艂adu. By膰 mo偶e l臋kali si臋 konsekwencji, jakie przynios艂oby filozofii i teorii poznania g艂臋bsze dociekanie. W dalszym ci膮gu jednak pozostaje problemem, jaki mechanizm zapewnia prawid艂owe rozmieszczenie poszczeg贸lnych cz臋艣ci w przestrzeni i czasie, aby odpowiada艂y sztywnym wymaganiom, jakie stawia statystyka (a mo偶e co艣 innego)?


艢wiadomo艣膰 cz膮stek


"Wiele ha艂asu o nic -przyjdzie na my艣l niejednemu czytelnikowi -przecie偶 ka偶dy wie, 偶e rozk艂ad dyktuj膮 prawa przypadku". No dobrze, je艣li nawet przyjmiemy na razie bez protestu kontrowersyjne poj臋cie praw przypadku, to jak si臋 one manifestuj膮 w ca艂kowicie samowystarczalnych, izolowanych i nie艣wiadomych jednostkach, jak kule bilardowe czy elektrony? Istniej膮 tylko dwie odpowiedzi: albo te jednostki nie s膮 izolowane, albo wiedz膮, co si臋 wok贸艂 nich dzieje, dzi臋ki czemu mog膮 si臋 zachowywa膰 zgodnie z systemem. Nowa fizyka wskazuje wyj艣cie z tej patowej sytuacji, udzielaj膮c r贸wnie salomonowej, jak drwi膮cej : z wszelkiego rozs膮dku odpowiedzi: "Cz膮stki komunikuj膮 si臋 mi臋dzy sob膮 i wiedz膮, co si臋 wok贸艂 nich dzieje".

Teza ta nie jest ani nieprzemy艣lana, ani bezpodstawna. Stanowi ona kulminacj臋 nowej wizji "艣wiata samego w sobie", pod jak膮 po艂o偶y艂 podwaliny swoim s艂ynnym eksperymentem podw贸jnej szczeliny przeprowadzonym w roku 1801 angielski fizyk i uczony Thomas Young (1773-1829). By艂 on wsp贸艂pracownikiem admiralicji brytyjskiej, doradc膮 parlamentarnym, odcyfrowywa艂 hieroglify i przeprowadza艂 wa偶ne badania medyczno-biologiczne. W贸wczas zale偶a艂o mu tylko na udowodnieniu falowej natury 艣wiat艂a, co te偶 si臋 powiod艂o. Zarazem otworzy艂 szeroko bram臋 przed tak膮 wizj膮 艣wiata, przy kt贸rej kraina czar贸w Alicji wydaje si臋 miejscem wr臋cz nudnym.

Od tej pory min臋艂o prawie dwie艣cie lat; przez ten czas uk艂ady eksperymentalne rozwija艂y si臋 stopniowo, osi膮gaj膮c gigantyczne rozmiary, stawa艂y si臋 coraz bardziej wyrafinowane i coraz cz臋艣ciej by艂y projektowane przez komputery. Jednak nawet najbardziej fantazyjne konstrukcje nie mog艂y zmieni膰 zasadniczego problemu -ujawnionej przez ten eksperyment ca艂kowicie nierealnej rzeczywisto艣ci (przynajmniej wed艂ug naszych wyobra偶e艅). Zanim zajmiemy si臋 rozwa偶aniem kwestii, o co tu w gruncie rzeczy chodzi i jakie konsekwencje wynikaj膮 z tego wszystkiego, najpierw trzeba opisa膰 sam膮 procedur臋. Fizycy wprawdzie powiedz膮, 偶e nie mo偶na rozpatrywa膰 pionierskiego eksperymentu Younga w oderwaniu od kontekstu, ale na razie pominiemy ca艂膮 otoczk臋 bada艅 naukowych. Niech najpierw przem贸wi膮 za siebie suche fakty.


Dualizm falowo-korpuskularny


W 偶yciu codziennym jest dla ka偶dego zrozumia艂e, 偶e wszelkie obiekty ruchome poruszaj膮 si臋 po jasno zdefiniowanych torach i ani nie wymieniaj膮 mi臋dzy sob膮 my艣li, ani nie decyduj膮 dowolnie, dok膮d maj膮 si臋 uda膰. Zasada ta obowi膮zuje zar贸wno pi艂ki tenisowe, jak te偶 kule bilardowe, granaty, planety czy galaktyki. Je艣li na przyk艂ad b臋dziemy naciska膰 spust pistoletu maszynowego, jednocze艣nie lekko odchylaj膮c jego luf臋 od pocz膮tkowego po艂o偶enia, to rezultatem b臋dzie seria otwor贸w po kulach, kt贸r膮 cz臋sto ogl膮daj膮 widzowie ucz臋szczaj膮cy na filmy akcji. Cel, ku kt贸remu wysy艂ane s膮 pociski, nie ma przy tym naturalnie 偶adnego znaczenia (o ile to my sami nim nie jeste艣my).

W widmowym 艣wiecie wn臋trza atomu sprawy maj膮 si臋 nieco inaczej, bardziej dziwnie. Wyobra藕my sobie strumie艅 elektron贸w lub foton贸w (kwant贸w 艣wiat艂a), przechodz膮cy przez ekran o dw贸ch otworach. (St膮d nazwa eksperymentu podw贸jnej szczeliny). Za pierwszym ekranem znajduje si臋 drugi, w kt贸ry uderzaj膮 elektrony lub fotony. Na drugim ekranie powstaje tak zwany wz贸r interferencyjny, sk艂adaj膮cy si臋 z ciemniejszych i ja艣niejszych pr膮偶k贸w. Ju偶 sam ten fenomen jest dostatecznie osobliwy, bo pokazuje, 偶e cz膮stki zachowuj膮 si臋 jak fale (i na odwr贸t). Ujawniaj膮cy si臋 przy tej okazji dualizm falowo-korpuskularny, kt贸ry doprowadzi艂 do stworzenia poj臋cia fal materii, nie b臋dzie w tej chwili przedmiotem naszej troski.

Jeszcze bardziej interesuj膮cy jest eksperyment, kiedy nat臋偶enie strumienia zmniejszymy do tego stopnia, 偶e zawsze tylko jedna cz膮stka (elektron lub foton) b臋dzie dociera膰 do ekranu z dwiema szczelinami. Kiedy po przekroczeniu go uderzy w drugi ekran, powstanie rozb艂ysk 艣wiat艂a. Utworzy si臋 przy tym uporz膮dkowany wz贸r interferencyjny, podobnie jak przy strumieniu cz膮stek. Mimo 偶e poszczeg贸lna cz膮stka porusza si臋 z pozoru swobodnie i nie skr臋powanie po swoim torze, to zachowuje si臋 tak, jakby pozostawa艂a w kontakcie z innymi cz膮stkami i pos艂usznie kierowa艂a si臋 do wyznaczonej dla niej szczeliny i miejsca trafienia w ekran. Ju偶 to zjawisko robi dziwne wra偶enie. Pociski wystrzelone z szybkostrzelnego karabinu nie zachowywa艂yby si臋 w ten spos贸b. Ale to jeszcze nie koniec.

Je艣li przed rozpocz臋ciem pr贸by zakryjemy jeden z dw贸ch otwor贸w przelotowych, to wz贸r interferencyjny nie powstanie. Nie mo偶na go tak偶e wytworzy膰 przez stosowanie sztuczek takich, jak nak艂adanie fotograficznych zdj臋膰, otrzymywanych przy na przemian otwartych szczelinach. Wz贸r pojawia si臋 tylko wtedy, gdy otwarte s膮 obie szczeliny. To odpowiedzialne zachowanie elektron贸w/foton贸w jest zrozumia艂e tylko wtedy, gdy ka偶da cz膮stka z osobna b臋dzie wiedzia艂a, czy otwarta jest jedna, czy obie szczeliny, a wi臋c czy ma si臋 zachowa膰 jako fala czy jako cz膮stka.

Niels Bohr wyprowadzi艂 z tego zasad臋 komplementarno艣ci po艂o偶enia i p臋du: je艣li okre艣lone jest po艂o偶enie, to nieokre艣lony pozostaje p臋d i odwrotnie. Zasada ta nie pomaga jednak w uzyskaniu wi臋kszej pogl膮dowo艣ci czy wr臋cz w zrozumieniu istoty zjawisk. Przeciwnie, raczej nasuwa my艣l o kapitulacji. Wydaje si臋, jakby co艣 w g艂臋bi atom贸w wo艂a艂o drwi膮co: "Mo偶ecie sobie robi膰, co tylko chcecie, nigdy wam si臋 nie uda mnie przy艂apa膰".

Fizycy maj膮 bujn膮 fantazj臋 i odznaczaj膮 si臋 uporem. Pr贸bowano r贸偶nych wybieg贸w, aby wybi膰 z g艂owy falom/cz膮stkom ochot臋 na zagadkowe wybryki. Naukowcy o艣mieszyliby si臋 przecie偶, gdyby im si臋 mia艂o nie uda膰 znalezienie sposobu na przewidywanie zachowania cz膮stek wzgl臋dnie udowodnienie, 偶e nie mog膮 naprawd臋 wiedzie膰, co si臋 wok贸艂 nich dzieje.

Co si臋 stanie, je艣li zamkniemy jedn膮 szczelin臋, kiedy elektron/foton b臋dzie ju偶 w drodze? Wtedy, zanim obiekt naszych obserwacji zd膮偶y si臋 po艂apa膰, ju偶 b臋dzie za p贸藕no. Jak pomy艣lano, tak zrobiono i faktycznie uzyskano wynik, cho膰 nieoczekiwany: wz贸r interferencyjny znikn膮艂. Fale/cz膮stki wr臋cz wstydliwie ujawniaj膮 swoj膮 wiedz臋 o obu mo偶liwo艣ciach tylko wtedy, gdy nie pr贸bujemy ich przy tym obserwowa膰.


呕egnamy si臋 ze zdrowym rozs膮dkiem


Wobec takiego obrotu spraw specjali艣ci zapragn臋li uzyska膰 ostateczne rozstrzygni臋cie. S艂awny fizyk John Wheeler, kt贸remu nauka zawdzi臋cza takie poj臋cia, jak "dziury robak贸w", "piana kwantowa" czy "bia艂e dziury", wykoncypowa艂 eksperyment "op贸藕nionego wyboru" (delayed choice). Idea by艂a nast臋puj膮ca: je艣li fale/cz膮stki zmuszaj膮 nas do zdecydowania, czy wolimy bada膰 ich tor, czy wz贸r interferencyjny, to my po prostu odwr贸cimy sytuacj臋. Zaczekamy, a偶 wszystko si臋 odb臋dzie, i dopiero wtedy dokonamy wyboru.

By艂 to b艂yskotliwy pomys艂, ale nie do艣膰 b艂yskotliwy dla rzeczywisto艣ci fantastycznej, niemo偶liwej do obj臋cia "zdrowym rozs膮dkiem". Do艣wiadczenie to nie przynios艂o nowych odkry膰.

W latach osiemdziesi膮tych Caroli Alley i jego wsp贸艂pracownicy na Uniwersytecie Maryland w USA zbudowali uk艂ad eksperymentalny, kt贸ry by艂 po prostu ostatnim krzykiem wysoko rozwini臋tej technologii. Najnowocze艣niejsze przyrz膮dy pomiarowe i elektroniczne mia艂y dopom贸c "op贸藕nionemu wyborowi" Wheelera w drodze do zwyci臋stwa. Rozdzielono promie艅 lasera na dwa promienie za pomoc膮 do po艂owy posrebrzonego zwierciad艂a, spe艂niaj膮c w ten spos贸b podstawowe przes艂anki przeprowadzenia eksperymentu podw贸jnej szczeliny Younga. Szereg zwierciade艂 tak zmienia艂 bieg promieni laserowych, 偶e przecina艂y si臋 nawzajem i trafia艂y w pierwszy albo drugi detektor foton贸w. Potem sporadycznie w艂膮czano mi臋dzy nie, z ca艂kowit膮 dowolno艣ci膮, drugie do po艂owy posrebrzone zwierciad艂o, przy czym z szata艅sk膮 przebieg艂o艣ci膮 czekano z tym dop贸ty, dop贸ki kwant 艣wiat艂a nie znajdzie si臋 prawie w punkcie skrzy偶owania. A jednak wszystko na nic si臋 nie zda艂o.

Nie miejsce tu na szczeg贸艂owy opis ca艂ego niewiarygodnie wyrafinowanego systemu, pozwalaj膮cego z szybko艣ci膮 艣wiat艂a dowolnie zmienia膰 fazy, d艂ugo艣ci toru i wiele innych parametr贸w, szczeg贸lnie 偶e i tak nic z tego nie wysz艂o. Nie uda艂o si臋 zajrze膰 w karty nieznanemu. Mimo starannych przygotowa艅 nie zdo艂ano si臋 niczego nowego dowiedzie膰. Niemo偶no艣膰 uzyskania jasnej odpowiedzi, kt贸r膮 ujawni艂 ju偶 eksperyment podw贸jnej szczeliny Younga, nie daje si臋 usun膮膰 przez 偶adn膮 wyrafinowan膮 technik臋.

Niejednemu czytelnikowi takie eksperymenty wydadz膮 si臋 zapewne bezsensownym trwonieniem pieni臋dzy, jednak ich konsekwencje w najprawdziwszym, dos艂ownym sensie "wstrz膮saj膮 艣wiatem". Oznaczaj膮 one bowiem ni mniej, ni wi臋cej, tylko konieczno艣膰 ca艂kowitego po偶egnania si臋 ze wszystkim, co uwa偶amy za dane przez natur臋. Jak mo偶na inaczej zinterpretowa膰 fakt, 偶e decyzja, czy foton przeleci przez aparatur臋 po jednym torze, czy po obu torach, zapada w momencie, w kt贸rym jego przelot ju偶 nast膮pi艂?

Hipoteza obserwatora fizyki kwantowej pr贸buje jako艣 wt艂oczy膰 te absurdy w naukowy gorset. Jej zasadnicza teza, 偶e "obserwacja zmienia rzeczywisto艣膰", jest wprawdzie pe艂na tre艣ci, ale brzmi tajemniczo. Hipoteza obserwatora ostatecznie ulega degeneracji w pust膮 formu艂k臋 w obliczu zdarzenia, kt贸re stawia na g艂owie poj臋cia przestrzeni i czasu i jest podniesionym do pot臋gi eksperymentem Carolla Alleya.


Przysz艂o艣膰 zmienia przesz艂o艣膰


Do najbardziej tajemniczych obiekt贸w we wszech艣wiecie nale偶膮 kwazary (niby gwiezdne 藕r贸d艂a promieniowania radiowego). Znajduj膮 si臋 one przewa偶nie w odleg艂o艣ci miliard贸w lat 艣wietlnych od nas, na skraju widzialnego wszech艣wiata. Mimo skromnych rozmiar贸w nat臋偶eniem emitowanego 艣wiat艂a przewy偶szaj膮 wielokrotnie ca艂e galaktyki.

Astrofizyk贸w od dawna zaprz膮ta pytanie, sk膮d te niezbyt du偶e twory czerpi膮 tytaniczn膮 wprost energi臋, kt贸r膮 wypromieniowuj膮 w spos贸b ci膮g艂y. Istnieje wiele teorii pr贸buj膮cych wyja艣ni膰 ten fenomen; jedna z nich zak艂ada, 偶e kwazary s膮 "bia艂ymi dziurami", powi膮zanymi z "czarnymi dziurami" przez hiperprzestrze艅, i 偶e z nich w艂a艣nie wytryskuje to, co poch艂aniaj膮 ich niewidoczne odpowiedniki.

Jeden z tych tajemniczych kwazar贸w, kt贸rego suche oznaczenie katalogowe brzmi 0951 + 561, jest widoczny, mimo 偶e oddziela go od nas ca艂a galaktyka. Sprawia to grawitacja wspomnianej galaktyki, zakrzywiaj膮ca przestrze艅 tak, 偶e promienie 艣wiat艂a wysy艂anego przez kwazar 0957 + 561 omijaj膮 przeszkod臋. Efekt ten, pozwalaj膮cy zajrze膰 za galaktyk臋, jest nazywany soczewk膮 grawitacyjn膮. John Gliedman wykaza艂 w artykule Turning Einstein Upside Down (Wywracanie Einsteina do g贸ry nogami) zamieszczonym w "Science Digest", do jak zdumiewaj膮cych nast臋pstw doprowadzi艂oby przeniesienie koncepcji eksperymentu podw贸jnej szczeliny na por贸wnywalny uk艂ad, co prawda niewyobra偶alnie ogromnych rozmiar贸w, sk艂adaj膮cy si臋 z kwazara i soczewki grawitacyjnej w g艂臋bi kosmosu.

Gliedman zwr贸ci艂 uwag臋, 偶e przy celowo prowadzonej obserwacji pojedynczego kwantu 艣wiat艂a pochodz膮cego z kwazara 0957 + 561 za pomoc膮 urz膮dzenia pomiarowego reaguj膮cego na korpuskularn膮 natur臋 艣wiat艂a dany foton okr膮偶y艂by soczewk臋 grawitacyjn膮 z prawej albo lewej strony. Przy u偶yciu innej aparatury pomiarowej, rejestruj膮cej natur臋 falow膮 艣wiat艂a, trzeba by by艂o stwierdzi膰, 偶e badane promienie 艣wiat艂a omijaj膮 galaktyk臋 z obu stron jednocze艣nie, niczym fale wystaj膮c膮 z wody ska艂臋. Poniewa偶 zasada nieoznaczono艣ci uniemo偶liwia jednoczesne zastosowanie obu aparatur pomiarowych, to wynika z tego nast臋puj膮ca przykra konsekwencja: dokonuj膮c wyboru urz膮dzenia pomiarowego, naukowiec zmusza kwant 艣wiat艂a do zamanifestowania si臋 albo w postaci cz膮stki, przechodz膮cej przez pole grawitacyjne galaktyki z prawej wzgl臋dnie z lewej strony, albo w postaci fali, op艂ywaj膮cej j膮 z obu stron. Poniewa偶 nasz kwazar jest oddalony o wiele miliard贸w lat 艣wietlnych, to obserwowana cz膮stka/fala 艣wiat艂a musia艂a go opu艣ci膰 wiele miliard贸w lat temu. Mimo to -i to w艂a艣nie zas艂uguje na nasz膮 szczeg贸ln膮 uwag臋 -astrofizyk na Ziemi przez swoj膮 decyzj臋 o wybraniu urz膮dzenia pomiarowego zmienia zdarzenie, kt贸re ju偶 si臋 odby艂o w przesz艂o艣ci, a mianowicie przed miliardami lat.

To robi wra偶enie; a jednak to w艂a艣nie jest rzeczywisto艣膰. Aby uczyni膰 j膮 bardziej strawn膮, fizycy teoretyczni opracowali r贸偶ne dziwaczne hipotezy: o wielu wszech艣wiatach, falach prawdopodobie艅stwa, stanach wirtualnych, wszech艣wiecie, kt贸ry istnieje tylko wtedy, gdy si臋 na niego patrzy, i wiele innych; niejedna z tych koncepcji kojarzy si臋 z Alicj膮 w krainie czar贸w. Co ciekawe, obliczenia, na kt贸rych si臋 opieraj膮, s膮 ca艂kiem prawid艂owe. Ma艂o tego, pozwalaj膮 zg艂臋bi膰 nie wyja艣nione dot膮d zjawiska i wytwarza膰 zupe艂nie konkretne przedmioty, jak radia tranzystorowe, lod贸wki albo elektrownie atomowe. Czego natomiast r贸wnania nie mog膮, to przybli偶y膰 pogl膮dowy albo przynajmniej mniej wi臋cej zrozumia艂y obraz rzeczywisto艣ci.

David Bohm, kt贸ry od przesz艂o 30 lat zalicza si臋 do wiod膮cych autorytet贸w w dziedzinie mechaniki kwantowej, z rozbrajaj膮c膮 szczero艣ci膮 komentuje paradoks podw贸jnej szczeliny: "Gdyby powiedzie膰, 偶e mamy do czynienia z fal膮, by艂oby to wyja艣nienie. Ale poniewa偶 elektrony wyst臋puj膮 pod postaci膮 cz膮stek, nie jest to wyja艣nienie, tylko metaforyczny opis. Wyja艣nienie nie istnieje. Musimy sobie jasno powiedzie膰, 偶e mechanika kwantowa w og贸le niczego nie wyja艣nia, a jedynie dostarcza r贸wna艅 dla uzyskania okre艣lonych rezultat贸w". Cho膰by by艂y nie wiedzie膰 jak groteskowe.

Austriacki fizyk Erwin Schrodinger, znany wielu tylko dzi臋ki swojemu s艂ynnemu paradoksowi kota (przy czym wi臋kszo艣膰 s膮dzi, 偶e chodzi o domowe zwierz臋 uczonego), stworzy艂 tak obszerny zesp贸艂 r贸wna艅, 偶e niekt贸rzy koledzy nawet uskar偶ali si臋, i偶 mo偶na przez to zapomnie膰 o w艂a艣ciwym zadaniu bada艅 naukowych. "Jego r贸wnania -to jedna z opinii -mo偶na stosowa膰 tak wszechstronnie i perfekcyjnie, 偶e przestaje si臋 my艣le膰 o tym, jakie zasadnicze stwierdzenia mog膮 z tego wszystkiego wynika膰".

Nam bardzo zale偶y na znalezieniu odpowiedzi na pytanie, co mo偶e si臋 kry膰 za tak licznymi osobliwo艣ciami -nie tylko w 艣wiecie atom贸w. Nauka jest do tego nieodzowna, ale nie mo偶emy za ni膮 pod膮偶a膰 w ka偶dy 艣lepy zau艂ek niczym stado baran贸w za przewodnikiem ani cofa膰 si臋 przed wszystkim, co jest tabu dla nauki. Takim tabu jest wizja ducha materii. 艢wiadomo艣膰 w g艂臋bi atom贸w, brr! To ju偶 abstrakcja w czystej postaci. Niezaprzeczalnie istnieje w艣r贸d fizyk贸w teoretyk贸w i matematyk贸w sk艂onno艣膰, aby w razie w膮tpliwo艣ci raczej cementowa膰 groteskowe teorie przez nie ko艅cz膮cy si臋 ci膮g wzor贸w, ni偶 zbli偶y膰 si臋 do tego, czego nie spos贸b zaakceptowa膰. Nawet s艂ynni uczeni mogliby o tym niejedno powiedzie膰.


Inteligencja kosmiczna


Kiedy sir Fredrick Hoyle, za艂o偶yciel Instytutu Astronomii Teoretycznej w Cambridge, w 1983 r. wysun膮艂 tez臋, 偶e prawa fizyki dostarczaj膮 matematycznego dowodu na zaprojektowanie wszech艣wiata przez co艣 w rodzaju "inteligencji kosmicznej", kt贸ra musi by膰 o biliony lat starsza ni偶 sam wszech艣wiat, ko艂a naukowe w og贸le na ni膮 nie zareagowa艂y.

Z pewno艣ci膮, trudno by by艂o zaliczy膰 Hoyle'a do naukowc贸w konserwatywnych. Napisa艂 on kilka powie艣ci science fiction, kt贸re zosta艂y bestsellerami (najbardziej z nich znan膮 jest zapewne Czarna Chmura) i libretto do opery The Alchemy ot Love (Alchemia mi艂o艣ci). Tak偶e w pierwotnej dziedzinie swoich zainteresowa艅 jest r贸wnie tw贸rczy jak oryginalny. "Teoria stanu trwa艂ego" wszech艣wiata propagowana przeze艅 wsp贸lnie z sir Hermannem Bondim i Thomasem Goldem, a p贸藕niej z by艂ym studentem Hoyle'a, Jayant Vishnu Narlikarem, b臋d膮ca alternatyw膮 dla modelu prawybuchu jako pocz膮tku kosmosu jest niew膮tpliwie jego kaprysem. W takim te偶 charakterze jego koledzy przyjmuj膮 do wiadomo艣ci t臋 teori臋 stacjonarnego (wiecznego) wszech艣wiata, w kt贸rym materia powstaje wci膮偶 od nowa, tworz膮c obserwowany przez nas kszta艂t kosmosu. Reputacja sir Freda Hoyle'a jest zbyt pot臋偶na, aby mog艂y ni膮 zachwia膰 sporadyczne dziwactwa. Jego prace nad pochodzeniem i opisem wszystkich pierwiastk贸w ci臋偶kich zapewni艂y mu trwa艂e miejsce w anna艂ach nauki.

Co prawda, teza o "kosmicznej inteligencji" przekracza艂a ju偶 zdolno艣膰 percepcji naukowej spo艂eczno艣ci. A w艂a艣ciwie dlaczego?

Czy to nie nowa fizyka maszeruje dok艂adnie w tym w艂a艣nie kierunku? Czy nie stworzy艂a ona wielu koncepcji, kt贸re -je艣li je po艂膮czy膰 -sk艂adaj膮 si臋 na nowy obraz kosmosu? Kosmosu, w kt贸rym jest miejsce na dziwne zjawiska, jak na przyk艂ad fenomen podw贸jnej szczeliny. Przypomina on co prawda bardziej jedn膮 wszechogarniaj膮c膮 my艣l ni偶 ogromny mechanizm zegarowy albo uniwersalny ocean chaosu, nad kt贸rym kr贸luje przypadek.

Nowa fizyka zreszt膮 nie jest wcale tak bardzo nowa. Niekt贸re z jej koncepcji powsta艂y jeszcze w okresie mi臋dzywojennym albo nawet na pocz膮tku naszego stulecia. Zalicza si臋 do nich wa偶ne dla naszych rozwa偶a艅 rozumowanie, kt贸re powsta艂o w roku 1935.

Nie kto inny ni偶 Albert Einstein, Horis Podolsky i Nathan Rosen opublikowali je w Princeton pod tytu艂em: Czy opis przedmiotowej rzeczywisto艣ci dostarczany przez mechanik臋 kwantow膮 mo偶na uwa偶a膰 za pe艂ny? Chcieli w ten spos贸b podj膮膰 walk臋 z nieoznaczono艣ci膮, panowaniem statystyki i upadkiem przyczynowo艣ci w sferze subatomowej. W przeciwie艅stwie do wielu koleg贸w, Einstein, Podolsky i Rosen nie uwa偶ali utraty fizycznego porz膮dku 艣wiata, jaka nast膮pi艂a po prze艂omie wiek贸w, za zrz膮dzenie boskie.

Eksperyment E/P/R, nazwany tak od nazwisk autor贸w, by艂 atakiem na teori臋 kwantow膮, pod kt贸r膮 podwaliny po艂o偶y艂 w 1900 r. Max Planck, i kt贸ra, zdaniem wielu fizyk贸w, oznacza艂a przedwczesn膮 kapitulacj臋 przed chaosem. Eksperyment E/P/R zmierza艂 do przywr贸cenia porz膮dku i sensu w kosmosie. Kluczem do porz膮dku albo nieporz膮dku by艂o nieuchwytne zachowanie si臋 elementarnych, dualistycznych fal/cz膮stek ("eksperyment podw贸jnej szczeliny"). Dop贸ki mo偶na by艂o okre艣li膰 wy艂膮cznie albo ich po艂o偶enie, albo p臋d, tak d艂ugo nie by艂oby wiadomo, z czym w艂a艣ciwie mamy do czynienia. Wszech艣wiat nadal pozosta艂by nieprzeniknionym labiryntem.

Niepewno艣膰 i chaos musia艂yby jednak natychmiast ust膮pi膰 przed jasno艣ci膮 obrazu, gdyby da艂o si臋 jednocze艣nie zmierzy膰 kilka w艂a艣ciwo艣ci tajemniczej fali/cz膮stki. A mo偶e by tak pos艂u偶y膰 si臋 w tym celu, argumentowali ci trzej giganci nauki, drug膮 fal膮/cz膮stk膮, skoro, jak si臋 zdawa艂o, w jaki艣 spos贸b komunikowa艂y si臋 one mi臋dzy sob膮 dla unikni臋cia pu艂apki podw贸jnej szczeliny? Ju偶 samo to rozumowanie wystarczy艂oby, aby raz na I zawsze zniszczy膰 reputacj臋 badaczy, gdyby chodzi艂o o mniej; licz膮ce si臋 nazwiska, skoro przecie偶 opiera艂o si臋 na za艂o偶eniu, 偶e mi臋dzy wszystkimi elementarnymi sk艂adnikami we wszech艣wiecie mo偶e istnie膰 po艂膮czenie szybsze od 艣wiat艂a, pozaprzyczynowe i niczym nie ograniczone.

Faktyczne istnienie takiej tajnej sieci sprawi艂oby, 偶e uznany obraz kosmosu wyl膮dowa艂by na 艣mietniku historii, ale za to by usun膮艂 zawadzaj膮ce dotychczas sprzeczno艣ci, przede wszystkim wspomniany ju偶 paradoks statystyki, kt贸ry obowi膮zuje zar贸wno w odniesieniu do cz膮steczek gazu, jak i do kolumn samochod贸w albo rozk艂adu gwiazd w galaktykach spiralnych. By艂by to du偶y wstrz膮s. Z drugiej strony s艂ynni fizycy nie wyssali sobie tego wszystkiego z palca, ale po艂o偶yli na st贸艂 plik r贸wna艅, kt贸re do dzi艣 s膮 analizowane. Na szcz臋艣cie nie musimy si臋 m臋czy膰 abstrakcyjn膮 matematyk膮. Robi艂y to ju偶 ca艂e zast臋py naukowc贸w przez przesz艂o p贸艂 wieku, nie mog膮c przedstawi膰 mocnego dowodu za ani przeciw. W trakcie tych spor贸w pojawi艂a si臋 jednak smuga 艣wiat艂a na horyzoncie.


Kit kosmiczny


W 1964 r. John S. Bell, fizyk z Europejskiej Organizacji Bada艅 Nuklearnych CERN w Szwajcarii, wyst膮pi艂 z teori膮 "kitu kosmicznego". Twierdzenie Bella wspiera艂o tez臋 E/P/R o permanentnym i ponad艣wietlnym wzajemnym oddzia艂ywaniu cz膮stek elementarnych. Dla eksperymentu praktycznego wci膮偶 jeszcze nie by艂o warunk贸w technicznych.

W 1972 r. uznano, 偶e nadszed艂 czas. Fizycy John F. Clauser i Stuart Freedman z laboratorium Lawrence Livermore w Kalifornii podj臋li pr贸b臋. Odeszli oni od pierwotnego scenariusza Einsteina/Podolsky'ego/Rosena, kt贸ry opiera艂 si臋 na korelacji impulsu elektron贸w, i podj臋li pomys艂 fizyka-teoretyka Davida Bohma, kt贸ry proponowa艂 wykorzystanie korelacji polaryzacji foton贸w (kwant贸w 艣wiat艂a). Tymczasem przebadano eksperymentalnie tak偶e pierwotn膮 koncepcj臋. Stosuje si臋 do tego celu tak zwane urz膮dzenie Sterna i Gerlacha. Wytwarza ono pole magnetyczne, kt贸re oddzia艂uje na spin dw贸ch odpychaj膮cych si臋 elektron贸w, z tym 偶e oddzia艂ywanie na spin elektron贸w i jego badanie, jest o wiele trudniejsze ni偶 oddzia艂ywanie na polaryzacj臋 foton贸w i jej pomiar.

Ale nie uprzedzajmy wypadk贸w. Clauser i Freedman ze 藕r贸d艂a promieniowania wypuszczali parami kwanty 艣wiat艂a w przeciwnych kierunkach. Po przebyciu pewnej drogi ka偶da cz膮stka 艣wiat艂a musia艂a przeby膰 filtr polaryzacyjny. Okaza艂o si臋, 偶e kiedy obracano jeden z filtr贸w, to proces ten wp艂ywa艂 tak偶e na zachowanie drugiego fotonu, co si艂膮 rzeczy musia艂o si臋 dokonywa膰 z pr臋dko艣ci膮 wy偶sz膮 ni偶 pr臋dko艣膰 艣wiat艂a!

Spo艂eczno艣膰 naukowa zdo艂a艂a tym razem jeszcze zarzuci膰 kotwic臋 i uratowa膰 si臋 przed konieczno艣ci膮 budowania od nowa ca艂ej wizji 艣wiata, sk艂adaj膮c uzyskane wyniki na karb niedok艂adno艣ci metod pomiarowych. By艂y one na pocz膮tku lat siedemdziesi膮tych jeszcze za ma艂o precyzyjne jak na eksperyment tego rodzaju. Tak偶e w 1976 r., kiedy fizycy Fry i Thompson w Teksasie poszli 艣ladem eksperymentu Clausera-Freedmana, uda艂o si臋 jeszcze ukry膰 niewygodne fakty. Do艣wiadczenie nie da艂o jednoznacznego rezultatu, bo sygna艂 eksperymentator贸w by艂 za s艂aby. Na razie. Sze艣膰 lat p贸藕niej jednak wybi艂a godzina prawdy.



Gw贸藕d藕 do trumny fizyki


W 1982 r. zesp贸艂 pod kierunkiem francuskiego fizyka Alaina Aspecta dostarczy艂 dowodu na to, 偶e przestrze艅 i czas stanowi膮 harmonijn膮 jedno艣膰. Wszystko si臋 z wszystkim wi膮偶e na bardzo i du偶ej p艂aszczy藕nie. "Aspekt Aspecta", jak si臋 go czasami nazywa, wszed艂 do terminologii fizyk贸w. Wszech艣wiat nie sta艂 si臋 wprawdzie przez to inny, ale zmieni艂o si臋 nasze jego pojmowanie. Je艣li nawet nie jest nam to w smak, takie s膮 fakty.

Jak mo偶na by艂o dostarczy膰 tego dowodu? Wsp贸lnie ze swoimi kolegami Jeanem Dalibardem i Gerardem Rogerem Aspect przeprowadza艂 do艣wiadczenia w Instytucie Optyki Teoretycznej i Stosowanej w Orsay i na Uniwersytecie w Pary偶u, wysy艂aj膮c w drog臋 kwanty 艣wiat艂a. Tym razem uk艂ad pomiarowy by艂 wystarczaj膮co wra偶liwy i sygna艂 dostatecznie intensywny. Wynik eksperymentu by艂 jednoznaczny: je艣li wywrze si臋 wp艂yw na jeden foton, udzieli si臋 to r贸wnie偶 jego "bli藕niakowi".

Oznacza to, 偶e wszech艣wiat jest jednym wielkim powi膮zanym wewn臋trznie Czym艣, w kt贸rym ani odleg艂o艣ci, ani przesz艂o艣膰 czy przysz艂o艣膰 niczego nie ograniczaj膮. Dlaczego ten prawdziwie historyczny eksperyment nie zosta艂 natychmiast nale偶ycie przyj臋ty do wiadomo艣ci ani przez spo艂eczno艣膰 naukow膮, ani 艣rodki masowego przekazu czy opini臋 publiczn膮, nad tym ka偶dy mo偶e si臋 zastanowi膰 indywidualnie. Oko艂o 1982 r. laureat Nagrody Nobla Brian Josephson powiedzia艂 w udzielonym przez siebie wywiadzie: "Wynika st膮d mo偶liwo艣膰, 偶e jedna cz臋艣膰 wszech艣wiata wie o innej cz臋艣ci".

W latach 1982-1985 pojawia艂y si臋 od czasu do czasu skromne publikacje w czasopismach fachowych. Ogranicza艂y si臋 one przewa偶nie do chwalenia precyzyjnej roboty zespo艂u Aspecta.

W styczniu 1986 r. niekt贸rzy uczestnicy Konferencji Nowych Technik i Idei w Teorii Pomiaru Kwantowego dyskretnie zwracali uwag臋, 偶e eksperyment Aspecta ma du偶e znaczenie dla przysz艂o艣ci nauki.

Fizyk kwantowy dr Nick Herbert wypowiedzia艂 si臋 bardziej jednoznacznie: "Kiedy ju偶 teoria kwantowa znajdzie si臋 na 艣mietniku fizyki obok kaloryki, flogistonu i 艣wietlnego eteru, twierdzenie Bella wci膮偶 jeszcze zachowa swoj膮 moc. Jest mu pisana trwa艂a warto艣膰, poniewa偶 opiera si臋 na faktach".

Zdaniem znanego brytyjskiego fizyka i autora literatury faktu Paula Davisa "Aspekt Aspecta" jest ni mniej, ni wi臋cej, tylko "gwo藕dziem do trumny zdroworozs膮dkowej fizyki". A Albert Einstein m贸g艂by tu dostrzec po艣miertne potwierdzenie jego 偶ywionego przez ca艂e 偶ycie pogl膮du, 偶e "chaotyczna kwantowa skakanina" nie jest ostatnim szczeblem na drodze poznania, ale tylko zas艂on膮 ukrywaj膮c膮 g艂臋biej ukryty metaporz膮dek.


Wszech艣wiat jako ogromny m贸zg


Ale wr贸膰my do tematu. Gdzie znajdujemy si臋 w naszych rozwa偶aniach? Czy my w og贸le jeszcze poruszamy si臋 w obranym kierunku, czy te偶 owa i tak bardzo cienka czerwona nitka zd膮偶y艂a nam si臋 ju偶 wy艣lizn膮膰 z r膮k? Bynajmniej. Zrekapitulujmy zatem. Zacz臋li艣my od zagadki podw贸jnej szczeliny. Doprowadzi艂o to nas do niewyt艂umaczalnej wiedzy, kt贸r膮 posiad艂y cz膮stki elementarne o ich 艣wiecie zewn臋trznym (danym uk艂adzie eksperymentalnym), i do tajemniczej komunikacji dokonuj膮cej si臋 z pr臋dko艣ci膮 wy偶sz膮 od pr臋dko艣ci 艣wiat艂a w g艂臋bi atom贸w.

Coraz wi臋kszej wyrazisto艣ci nabiera przypuszczenie, 偶e zasadnicze elementy, z kt贸rych zbudowany jest wszech艣wiat, mog艂yby by膰 jednostkami w jaki艣 spos贸b 艣wiadomymi, przetwarzaj膮cymi informacje (co ciekawe, podejrzenie to zosta艂o wypowiedziane tak偶e przez nowoczesnych fizyk贸w, bo inaczej nie da艂oby si臋 wyja艣ni膰 ani tajemniczego zjawiska tunelowego, ani "Aspektu Aspecta", ani wielu innych zjawisk). przy tym wcale nie tak trudno sobie wyobrazi膰, 偶e fale/cz膮stki w niewyt艂umaczalny spos贸b mog艂yby si臋 ze sob膮 komunikowa膰. Podobnie jak i my to robimy, tyle 偶e bardziej spektakularnie.

Co prawda, tak偶e w przypadku istot ludzkich istnieje paranormalna wymiana informacji, prze艂amuj膮ca granice przestrzeni i czasu. Bywa ona okre艣lana zbiorczymi nazwami "fenomeny PSI", "moc ducha" i temu podobne. Takie przypadki znajduj膮 silny odd藕wi臋k w 艣wiecie medi贸w, szczeg贸lnie wtedy, gdy nie mo偶na si臋 ich pozby膰 przez racjonalne wyt艂umaczenie.

W mikrokosmosie atom贸w i w makrokosmosie galaktyk wyst臋puj膮 podobne zjawiska. Nie ma si臋 co dziwi膰, 偶e towarzyszy im mniejsza wrzawa ni偶 zginaniu 艂y偶ek przez Uri Gellera albo udokumentowanym wiadomo艣ciom z przysz艂o艣ci (przyk艂adem kr贸tkie opowiadanie o zatoni臋ciu "Titanica", opublikowane na czterna艣cie lat przed katastrof膮). Nauka to skomplikowana sprawa i nawet najbardziej rewolucyjna wiedza nie jest wystawiana na widok publiczny przez zajmuj膮cych si臋 ni膮 badaczy.

No dobrze, niech tam sobie cz膮stki b臋d膮 艣wiadomymi tworami, pozostaj膮cymi ze sob膮 w kontakcie i wymieniaj膮cymi informacje nawet na p艂aszczy藕nie przypominaj膮cej PSI -jak my sami, przynajmniej niekt贸rzy z nas. Ba, pogodzimy si臋 nawet z oddzia艂ywaniem tera藕niejszo艣ci na przesz艂o艣膰 albo przysz艂o艣ci na tera藕niejszo艣膰. Uk艂ad eksperymentalny "op贸藕nionego wyboru" Carolla Alleya w Marylandzie i obserwacja kwazara 0957 + 561 przez soczewk臋 grawitacyjn膮 ca艂ej galaktyki demonstruj膮 w jednoznaczny spos贸b paralele mi臋dzy zjawiskami PSI zachodz膮cymi w艣r贸d ludzi a w sferze subatomowej. Jak si臋 zdaje, twierdzenie Bella i weryfikuj膮cy je "Aspekt Aspecta" harmonijnie daj膮 si臋 dopasowa膰 do z艂o偶onej struktury zjawisk paranormalnych, kt贸rych nawet najbardziej "nowi" fizycy nie darz膮 zbyt ciep艂ymi uczuciami. Dopracowanie si臋 ca艂o艣ciowej wizji bez uprzedze艅 jest do tego utrudnione przez okoliczno艣膰, 偶e wszystko to wykazuje frapuj膮ce podobie艅stwo do podstawowej zasady, kt贸r膮 wyznaj膮 mistycy, okulty艣ci i ezoterycy i kt贸ra brzmi: "Jak w g贸rze, tak na dole". Albo, wyra偶aj膮c si臋 bardziej nowocze艣nie: wszech艣wiat wydaje si臋 jednym jedynym, niepoj臋tym istnieniem.

Mo偶e w tym wszystkim i jest racja. Niewa偶ne, czy chodzi o prekognicj臋 cz艂owieka, czy wsteczn膮 przyczynowo艣膰 w fizyce, pytanie zasadnicze brzmi: po co w艂a艣ciwie to wszystko? Czy naprawd臋 by艂o konieczne, aby bez ostrze偶enia tak brutalnie zanurzy膰 si臋 w odm臋tach najbardziej abstrakcyjnej fizyki?

S膮dz臋, 偶e tak. Ta dygresja przygotuje nas do nast臋pnych rozdzia艂贸w i pod wieloma wzgl臋dami jest pouczaj膮ca. Demonstruje ona, 偶e nauka przyswoi艂a sobie cechy mistyczne, mimo 偶e w znacznej mierze nie zauwa偶y艂a tego opinia publiczna. R贸wnocze艣nie wysz艂o na jaw, jak przera偶aj膮ca i nie do zaakceptowania jest rzeczywisto艣膰 wszech艣wiata, w kt贸rym 偶yjemy. Na niebie i ziemi, m贸wi膮c z Szekspirem, jest w istocie wi臋cej rzeczy, ni偶 si臋 艣ni艂o filozofom -w naszych g艂owach, wewn膮trz atom贸w, w otch艂ani kosmosu. Jak w g贸rze, tak na dole.

Skoro zatem musimy zaakceptowa膰 fakt, 偶e magia i nauka s膮 bliskie zamienienia si臋 miejscami, 偶e cz膮stki elementarne ujawniaj膮 zdolno艣ci paranormalne, a kosmos zaczyna coraz bardziej przypomina膰 ogromny m贸zg maj膮cy zdolno艣ci PSI, to nie od rzeczy zapewne b臋dzie rozejrze膰 si臋 za tajnymi, niekiedy manipulacyjnymi mocami na drugim planie. Efekty ich dzia艂ania spotykamy ostatecznie na ka偶dym kroku. I je艣li rozpoznajemy w tym w艂a艣nie "niechaos", to ju偶 co艣. Przypomnijmy sobie, 偶e Einstein wykoncypowa艂 eksperyment E/P/R w odruchu sprzeciwu wobec chaosu kwantowego, twierdz膮c w zwi膮zku z tym, 偶e wszelka komunikacja cz膮stek szybsza od 艣wiat艂a mog艂aby by膰 tylko jednym: telepati膮. Zreszt膮 ten偶e sam Einstein powiedzia艂 tak偶e, 偶e PSI na pewno ma wi臋cej wsp贸lnego z fizyk膮 ni偶 z parapsychologi膮.

艢wiat nauki stara si臋 usilnie nie dopu艣ci膰 do zgubienia ukochanych klapek na oczy. Entuzjastycznie rzuca si臋 na wszelki mo偶liwy dow贸d na uznane modele, nie dbaj膮c o to, czy jest naci膮gany, czy nie. Ca艂kiem tak, jak gdyby mo偶na by艂o zaprzeczy膰 istnieniu prawdziwego z艂ota przez zwr贸cenie uwagi na istnienie fa艂szywego.

Za t膮 obron膮 przed okre艣lonymi wnioskami kryje si臋 mo偶e co艣 wi臋cej ni偶 tylko pierwotny l臋k przed tym co nowe, przed zmianami, przed przestawieniem si臋 na inne tory -a mo偶e i nie. Niech臋膰 do dog艂臋bnej zmiany schemat贸w nie musi by膰 jedyn膮 przyczyn膮 milczenia, kt贸rym g艂贸wnie 艣wiat nauki powita艂 "Aspekt Aspecta". (Mimo wszystko oznacza on ni mniej, ni wi臋cej jak tylko praktyczny dow贸d ca艂kowicie innej natury "rzeczywisto艣ci").

Dlaczego kosmiczna inteligencja sir Freda Hoyle'a nikogo nie poruszy艂a? Ostatecznie nie jest on kim艣 bez znaczenia. Nie wspominaj膮c ju偶 abstynencji 艣rodk贸w masowego przekazu, kt贸re tak zawzi臋cie wa艂kowa艂y na przyk艂ad bzdur臋 "zimnej fuzji j膮drowej".

Tak偶e ignorowanie tych fakt贸w mo偶e o czym艣 艣wiadczy膰. Nie powinni艣my o tym zapomina膰, prowadz膮c dalej poszukiwania "prawdziwego z艂ota". Jedno w ka偶dym razie daje si臋 coraz wyra藕niej spostrzec: co艣 si臋 dzieje na wszystkich p艂aszczyznach. Nie wiemy jednak co.

A wi臋c 偶wawo naprz贸d, zapu艣膰my si臋 na fascynuj膮cy nowy teren. Kiedy ju偶 przysz艂o si臋 po偶egna膰 w egzotycznych dziedzinach ze znajom膮 natur膮 przestrzeni i czasu, przygotujmy si臋 na bolesne odkrycie, 偶e poj臋cia wczoraj, dzisiaj i jutro nie s膮 niczym innym jak tylko pobo偶nymi 偶yczeniami, i to nie tylko w j膮drze atomu albo w otoczeniu czarnej dziury, ale i tutaj -w naszym 艣wiecie. W przeciwie艅stwie do zwierz膮t do艣wiadczalnych, kt贸re nie maj膮 wielkich szans dowiedzie膰 si臋 czego艣 wi臋cej o swoim laboratorium, ludzki rozum gwarantuje mo偶liwo艣膰 tropienia wi臋kszej rzeczywisto艣ci. Musimy teraz spr贸bowa膰 rozpozna膰 wskaz贸wki o tym 艣wiadcz膮ce i zdoby膰 si臋 na odwag臋 p贸j艣cia ich 艣ladem.Iluzja czasu:

wczoraj i jutro s膮 teraz


艢wiat wyszed艂 z formy

William Szekspir, Hamlet


Anachronizmy


Naukowcy, badacze wszelkich mo偶liwych dyscyplin, uczeni-amatorzy, a tak偶e pasjonaci z podziwu godn膮 regularno艣ci膮 podejmuj膮 pr贸by odkrywania w dramatach Williama Szekspira 艣wiadomie wbudowanych "tajnych informacji". Niew膮tpliwie dzie艂a tego olbrzyma w艣r贸d poet贸w zawieraj膮 prawd臋 i wiedz臋 -zw艂aszcza o naturze cz艂owieka wykraczaj膮ce daleko poza ramy akcji, kt贸ra sama w sobie i tak ju偶 jest z艂o偶ona. Psychologia z pewno艣ci膮 zawdzi臋cza Szekspirowi niejeden bodziec prowokuj膮cy do przemy艣le艅. Wi臋cej w膮tpliwo艣ci budz膮 natomiast pr贸by wydobycia na 艣wiat艂o dzienne ukrytych wskaz贸wek natury ezoterycznej lub anachronizm贸w. Mimo to, ten angielski poeta i aktor 艣wiatowej s艂awy, urodzony w 1564 r. w Stratford-on-Avon, wydawa艂 si臋 zafascynowany nie tylko bezdenn膮 g艂臋bi膮 duszy ludzkiej, ale tak偶e wielowarstwowo艣ci膮 tak zwanej rzeczywisto艣ci, tak偶e -czasu.

By膰 mo偶e naci膮gane jest kojarzenie szekspirowskiego Makbeta z pewnym trudnym do wyja艣nienia motywem kamiennej p艂askorze藕by znajduj膮cej si臋 w szkockim zamku Cawder Castle, w kt贸rym Makbet mia艂 w 1040 r. zamordowa膰 kr贸la Duncana. Relief ten, z wyryt膮 dat膮 1510, zdobi kominek w hallu. Przedstawia on lisa z wynios艂ym i pewnym siebie spojrzeniem. Niezwyk艂a w tym bardzo popularnym w 艣redniowieczu motywie jest okoliczno艣膰, 偶e lis pali fajk臋, w taki sam spos贸b, jak cz艂owiek. Nie mo偶e by膰 mowy o pomy艂ce. Jednak koliduje to z niemo偶liwym do podwa偶enia faktem, 偶e tyto艅 zosta艂 sprowadzony do Anglii dopiero w 1585 r. przez sir Waltera Raleigha (1552-1618), za艂o偶yciela pierwszej angielskiej kolonii Wirginii -a wi臋c 75 lat po tym, jak powsta艂 relief przedstawiaj膮cy "lisa pal膮cego fajk臋".

Jest to wprawdzie osobliwy fakt, ale poddaje si臋 racjonalnemu zabiegowi skorygowania za pomoc膮 uniwersalnego argumentu, cz臋sto wytaczanego przeciw anachronizmom: je艣li co艣 "za wcze艣nie" gdzie艣 si臋 pojawi艂o, to albo zosta艂o tam wcze艣niej umieszczone, albo datowane na wcze艣niejszy okres -i kropka. To skuteczna taktyka, kt贸ra np. pomog艂a podwa偶y膰 niemi艂y fakt, dowodz膮cy, 偶e istniej膮 azteckie pi贸ropusze z wizerunkami koni. Zosta艂y wykonane dziesi膮tki i setki lat przed hiszpa艅sk膮 konkwist膮, podczas kt贸rej ko艅 po raz pierwszy mia艂 si臋 znale藕膰 w tej cz臋艣ci 艣wiata Gako czynnik przes膮dzaj膮cy o zwyci臋stwie naje藕d藕c贸w).

No dobrze, takie historyczne niezgodno艣ci robi膮 wprawdzie osobliwe wra偶enie, ale czy mo偶na tu od razu m贸wi膰 o p臋kni臋ciach w zas艂onie czasu, czy podobnie dramatycznych sprawach? Konie mog艂y by膰 w Meksyku ju偶 przed przybyciem Femando Corteza, a tyto艅 m贸g艂 trafi膰 do Szkocji przed Raleighem. Potrzebne s膮 niezbite dowody, aby m贸c odrzuci膰 nasze wyobra偶enia o przesz艂o艣ci, tera藕niejszo艣ci i przysz艂o艣ci -dowody, kt贸re zapewne nie powinny istnie膰, prawda? Jednak istniej膮, i jest ich niema艂o.


Rakieta bojowa dokonuje przeskoku w czasie


Zacznijmy od zdarzenia, kt贸re nie dotyczy艂o 偶ywej istoty, co eliminuje mo偶liwo艣膰 z艂udzenia. G艂贸wn膮 postaci膮 by艂 przedmiot, po kt贸rym nie mo偶na si臋 by艂o wprawdzie spodziewa膰 wiele dobrego, a ju偶 w 偶adnym razie przeskok贸w w czasie: ameryka艅ska rakieta mi臋dzykontynentalna (ICBM) typu Minuteman. Przestarza艂y, 3-stopniowy pocisk na paliwo sta艂e by艂 przez d艂ugi czas kart膮 atutow膮 w polityce wzajemnego zastraszania. Pierwsza generacja tych rakiet wesz艂a do uzbrojenia w 1962 r., w latach siedemdziesi膮tych zosta艂a wyposa偶ona w potr贸jne g艂owice, przemianowana na MIRV ("Multiple Independently Targetable Reentry Vehicle"), a wreszcie w latach osiemdziesi膮tych zast膮piona przez ruchome pociski o wi臋kszej mocy M-X-ICBM.

Jak tysi膮ce innych, nasz pocisk ICBM ("Inter-Continental Ballistic Missile") tkwi艂 w silosie w bazie lotniczej Vandenberg (Kalifornia), dop贸ki go nie odpalono w celach do艣wiadczalnych 4 stycznia 1974 r. Minuteman opu艣ci艂 wyrzutni臋 zgodnie z planem. Obserwowany przez setki os贸b i wyra藕nie rozpoznawalny na ekranach radar贸w pomkn膮艂 z hukiem w niebo, ci膮gn膮c za sob膮 pomara艅czow膮 smug臋 ognia. Zanim jeszcze wzni贸s艂 si臋 na wy偶szy pu艂ap, po prostu znikn膮艂.

W bazie lotniczej zapanowa艂o du偶e poruszenie, ale nic nie mo偶na by艂o poradzi膰. Minuteman rozp艂yn膮艂 si臋 w powietrzu. Specjali艣ci kr臋cili g艂owami, a naukowcy byli bezradni. Prawdziwa niespodzianka jednak dopiero ich czeka艂a.

Po up艂ywie trzech dni 贸w lataj膮cy obiekt, uznany za zaginiony, pojawi艂 si臋 znowu, dok艂adnie w tym samym miejscu, w kt贸rym znikn膮艂 po przej艣ciu przez niewidzialn膮 bram臋 (czasu), jakby co艣 go z powrotem wyplu艂o. Lecia艂 sobie dalej, jakby nigdy nic. Absolutna zagadka, gdy偶 czas przelotu rakiety wynosz膮cy kilka dni, a nawet kilka godzin by艂 wykluczony.


SOS z przesz艂o艣ci


Przeskok w czasie trwaj膮cy trzy dni jest zjawiskiem imponuj膮cym, ale to jeszcze nie jest szczyt mo偶liwo艣ci. Jak si臋 wydaje, czas jest dowolnie przyj臋t膮 koncepcj膮 naszych struktur my艣lowych, nie ma jednak de facto rzeczywistego znaczenia, wzgl臋dnie granic.

Tak膮 wiedz臋 w miesi膮cach czerwcu i lipcu 1936 r. posiad艂 agent ubezpieczeniowy i radioamator Gordon Cosgrave; co odczu艂 do艣膰 bole艣nie, gdy偶 zap艂aci艂 za to m.in. utrat膮 zatrudnienia. Cosgrave 偶y艂 swoim hobby: na dachu jego domu w dzielnicy Woolwich w Londynie, na po艂udnie od Tamizy, znajdowa艂 si臋 las anten radiowych, r贸wnie偶 ogr贸d by艂 nimi zastawiony. Ten sprz臋t nale偶a艂 do najlepszych w swojej klasie. W艂a艣ciciel przez ca艂e lata zainwestowa艂 w niego w sumie ponad 200 funt贸w, co by艂o niema艂膮 kwot膮 dla cz艂owieka, kt贸ry zarabia艂 tygodniowo zaledwie 5 funt贸w.

Pewnego sobotniego ranka w czerwcu zacz臋艂a si臋 jego osobista katastrofa, zapocz膮tkowana przez jedno z najbardziej osobliwych zjawisk. Cosgrave skosi艂 trawnik i uda艂 si臋 do sypialni, aby oddawa膰 si臋 swojemu hobby. Chcia艂 odebra膰 sygna艂y od pewnego kolegi radioamatora z Nowej Szkocji. Na wykorzystywanej cz臋stotliwo艣ci us艂ysza艂 jednak pewien niezwykle silny sygna艂 Morse'a, zag艂uszaj膮cy wszystkie inne. Cosgrave automatycznie chwyci艂 za notatnik, aby zapisa膰 komunikat wys艂any z liniowca o nazwie "Carpathia". Brzmia艂 on nast臋puj膮co: "Znajdujemy si臋 jeszcze w odleg艂o艣ci 70 mil morskich i przeszkadza nam l贸d, ale p艂yniemy z maksymaln膮 szybko艣ci膮". Potem podana by艂a pozycja statku. Nast臋pnie do odbieranego komunikatu do艂膮czy艂y sygna艂y SOS. Pochodzi艂y one najwyra藕niej od innego statku znajduj膮cego si臋 w katastrofalnym po艂o偶eniu. Jego nazwy Cosgrave nie zdo艂a艂 rozszyfrowa膰, poniewa偶 wyst膮pi艂y silne zak艂贸cenia. Potem komunikaty umilk艂y.

Z zapartym tchem radioamator pospiesznie zanotowa艂 meldunek. Kiedy radio umilk艂o, pogna艂 do najbli偶szej budki telefonicznej na ko艅cu ulicy, aby powiadomi膰 w艂adze. Policja nie czu艂a si臋 w tej sprawie kompetentna i odes艂ano Cosgrave'a do oficera dy偶urnego admiralicji angielskiej.

Wreszcie radioamator uzyska艂 po艂膮czenie z w艂a艣ciw膮 osob膮. Pospiesznie przekaza艂 przechwycon膮 wiadomo艣膰 i nalega艂 na natychmiastowe podj臋cie akcji ratunkowej. Na drugim ko艅cu przewodu telefonicznego na kr贸tko zapad艂a cisza, po czym oficer dy偶urny powiedzia艂 sarkastycznie: "Drogi przyjacielu, sp贸藕ni艂 si臋 pan o 24 lata. 芦Titanic禄 zaton膮艂 w 1912 r. Niech pan sobie 偶artuje z kogo艣 innego". I odwiesi艂 s艂uchawk臋.

Cosgrave os艂upia艂. Czym by艂o to, co s艂ysza艂 w eterze? Zaszyfrowane komunikaty marynarki wojennej wysy艂ane w czasie manewr贸w? To nieprawdopodobne, nie na tak popularnej cz臋stotliwo艣ci. Czy mog艂o chodzi膰 o dokumentacj臋 BBC? To przypuszczenie okaza艂o si臋 chybione. Jego zapytania kierowane do stacji nadawczych pozwoli艂y ustali膰, 偶e niczego podobnego nie emitowano.

W rezultacie radioamator postanowi艂 zapomnie膰 o ca艂ej sprawie. Przez cztery dni zdo艂a艂 w ten spos贸b 艂udzi膰 samego siebie. Wieczorem czwartego dnia jego radio przekaza艂o kolejne wezwanie SOS. Meldunek pochodzi艂 z tego samego akwenu i mia艂 tak膮 sam膮 charakterystyk臋 jak poprzedni. G艂osi艂 on, 偶e spuszczono na wod臋 wszystkie 22 艂odzie ratunkowe, jednak na pok艂adzie zosta艂o jeszcze ponad 1000 os贸b. Wed艂ug chronologii tej, zapewne najs艂ynniejszej ze wszystkich katastrof na morzu, ten meldunek musia艂 by膰 wys艂any oko艂o p贸艂torej godziny po zderzeniu z g贸r膮 lodow膮, kt贸ra rozdar艂a podw贸jne poszycie kad艂uba statku, wskutek czego "niezatapialny" luksusowy liniowiec armatora White Star Line o wyporno艣ci 66 000 BRT zaton膮艂 jak kamie艅, w bardzo kr贸tkim czasie w lodowatych wodach p贸艂nocnego Atlantyku. Zgin臋艂o 1531 os贸b.

Poniewa偶 te tajemnicze komunikaty z przesz艂o艣ci nie dawa艂y mu spokoju, Cosgrave zasi臋gn膮艂 informacji na temat tego zdarzenia. Kiedy w bibliotece miejskiej zapozna艂 si臋 z ca艂ym przebiegiem katastrofy "Titanica", miejscem i czasem jego zag艂ady, jak r贸wnie偶 wszystkimi zjawiskami towarzysz膮cymi, i por贸wna艂 je ze swoimi zapiskami, z zaskoczeniem stwierdzi艂 absolutn膮 zgodno艣膰, nawet w najdrobniejszych szczeg贸艂ach.

C贸偶 by艂o robi膰? Kiedy Cosgrave jeszcze si臋 waha艂, czy ma to wszystko ujawni膰, nadesz艂y dalsze sygna艂y od spiesz膮cej na pomoc "Carpathii". Wtedy nawi膮za艂 kontakt z wydawc膮 czasopisma radiowego. Cho膰 Cosgrave chcia艂 tylko zasi臋gn膮膰 rady dziennikarza, tamten od razu pomy艣la艂, 偶e naprzykrza mu si臋 jaki艣 osobnik 偶膮dny rozg艂osu albo wariat. Cosgrave nie dawa艂 si臋 zby膰 byle czym. Wreszcie wydawca 贸w zgodzi艂 si臋 przyj艣膰 razem z innym jeszcze cz艂onkiem redakcji do domu upartego radiowca.

Przez godzin臋 nic si臋 nie dzia艂o. W redaktorze naczelnym i jego wsp贸艂pracowniku narasta艂a niech臋膰. Wreszcie, kiedy ju偶 si臋 zbierali do odej艣cia, jak na dany sygna艂 radio zbudzi艂o si臋 do 偶ycia. Cosgrave przekaza艂 wydawcy s艂uchawki, aby ten m贸g艂 sam notowa膰 znaki Morse'a i od razu transponowa膰 je na litery. Na "Titanicu" wystrzelono ostatnie rakiety 艣wietlne, a teraz zabierano si臋 do wypuszczenia pary z kot艂贸w, by zapobiec eksplozji.

Obaj dziennikarze byli zafascynowani. W ci膮gu nast臋pnych tygodni stali si臋 sta艂ymi go艣膰mi Gordona Cosgrave'a, przy czym byli 艣wiadkami kolejnych transmisji z przesz艂o艣ci. Tymczasem sprawa przyku艂a uwag臋 prasy codziennej. Radioamator znalaz艂 si臋 w 艣wiat艂ach jupiter贸w, co mu jednak nie wysz艂o na dobre. Sta艂 si臋 po艣miewiskiem, a specjali艣ci i dziennikarze podawali w w膮tpliwo艣膰 jego powag臋 i zdrowy rozs膮dek. Wreszcie pracodawca wyrzuci艂 go z posady. Towarzystwo ubezpieczeniowe nie mog艂o sobie pozwoli膰 na zatrudnianie ludzi niewiarygodnych.

Rozgoryczony Cosgrave zrezygnowa艂 z radiowego hobby i przeprowadzi艂 si臋 do innej dzielnicy Londynu. Do 艣mierci w wieku 64 lat nie zdo艂a艂 przebole膰 zawodu, jaki go spotka艂.

Eksperci, kt贸rzy si臋 p贸藕niej zajmowali jego notatkami, jak r贸wnie偶 wszystkimi okoliczno艣ciami towarzysz膮cymi osobliwym zdarzeniom, doszli do wniosku, 偶e sygna艂y by艂y prawdziwe, mimo 偶e ich wieloletnie op贸藕nienie pozosta艂o zagadk膮. Zagadk膮, w por贸wnaniu z kt贸r膮 zamarzni臋te d藕wi臋ki rogu pocztowego ze zmy艣lonych opowie艣ci Mtinchausena wydaj膮 si臋 czym艣 wr臋cz prawdopodobnym. Co prawda, nie mo偶na z absolutn膮 pewno艣ci膮 wykluczy膰 oszustwa zrealizowanego ogromnym nak艂adem 艣rodk贸w, cho膰 mia艂oby ono niewiele sensu.

Je艣li jednak skoncentrujemy si臋 w mniejszym stopniu na samym zdarzeniu, a w wi臋kszym na obiekcie odgrywaj膮cym w nim g艂贸wn膮 rol臋, to sprawy nabior膮 nieco innego kszta艂tu. Jak si臋 zdaje, "Titanic" wywo艂a艂 w strukturze czasu wi臋ksze turbulencje ni偶 cokolwiek innego. Dlaczego tak si臋 sta艂o, na ten temat nie mo偶na nawet snu膰 spekulacji. W zgodzie z naszymi podstawowymi rozwa偶aniami mo偶na by by艂o zada膰 pytanie, czy kto艣 lub co艣 mia艂o szczeg贸ln膮 s艂abo艣膰 do s艂ynnego statku? Dlaczego mia艂oby tak by膰, pozostaje tajemnic膮. Ani rozmiary katastrofy, ani bezwzgl臋dna brutalno艣膰 w walce o miejsca w 艂odziach ratunkowych nie by艂y czym艣 niezwyk艂ym -ani w贸wczas, ani p贸藕niej, a ju偶 zupe艂nie nie w naszych czasach, czego wymownym 艣wiadectwem s膮 codzienne wiadomo艣ci ze 艣wiata. Pozosta艅my wi臋c przy suchych faktach, s膮 one dostatecznie egzotyczne.

Spo艣r贸d wszystkich katastrof, kt贸re do dzi艣 pozosta艂y nie wyja艣nione, zatoni臋cie "Titanica" oddzia艂ywa艂o najintensywniej i w najbardziej r贸偶norodne sposoby. Najs艂ynniejsz膮 (poniewa偶 utrwalon膮 na pi艣mie, a przez to niezaprzeczaln膮) przepowiedni膮 katastrofy jest nowela The Wreck of Ehe Titan, o pierwotnym tytule Futility, kt贸ra si臋 ukaza艂a w 1898 r. Na czterna艣cie lat przed katastrof膮 ameryka艅ski pisarz Morgan Robertson opisywa艂 zatoni臋cie superliniowca "Titan" po kolizji z g贸r膮 lodow膮 na p贸艂nocnym Atlantyku. Podobie艅stwa mi臋dzy "Titanem" a "Titanikiem" (wyporno艣膰, d艂ugo艣膰, liczba 艣rub, 艂odzi ratunkowych, grodzi wodoszczelnych, pasa偶er贸w, ofiar a偶 do pr臋dko艣ci przy zderzeniu) s膮 tak frapuj膮ce, 偶e mo偶liwo艣膰 zbiegu okoliczno艣ci zawiera si臋 tu w przedziale (nie)prawdopodobie艅stwa wynosz膮cego jeden do kilku trylion贸w.

Co ciekawe, Robertson zaprzecza艂, 偶e jest jedynym autorem tej opowie艣ci, dzi臋ki kt贸rej czterna艣cie lat po jej ukazaniu si臋 zdoby艂 b艂yskawicznie rozg艂os, czego nie zdo艂a艂o mu wcze艣niej zapewni膰 200 opowiada艅 i 9 ksi膮偶ek. Prawdziwym pomys艂odawc膮 tej historii, jak twierdzi艂 przez ca艂e 偶ycie, by艂 "astralny wsp贸艂autor".


Ogniska fenomen贸w czasowych


Okazuje si臋, 偶e "Titanic" jest, niewa偶ne z jakich powod贸w, czym艣 w rodzaju ogniska fenomen贸w czasowych. Historia Robertsona i inne prekognicje zwi膮zane z tym statkiem, jak r贸wnie偶 sygna艂y radiowe Cosgrave'a pokazuj膮, 偶e czas nie jest drog膮 jednokierunkow膮. I to z tak膮 wyrazisto艣ci膮, jaka cechuje niewiele innych przypadk贸w podobnego typu. To co艣 mo偶e si臋 ca艂kiem dowolnie przenosi膰 w czasie do przodu i w ty艂.

Powstrzymajmy si臋 od wszelkich dalszych spekulacji i przyjrzyjmy si臋 najpierw kilku znamiennym przyk艂adom ogromnej fali udokumentowanych przeczu膰, kt贸re poprzedza艂y katastrof臋 "Titanica". Szczeg贸艂owej analizie poddano przesz艂o dwa tuziny, stwierdzaj膮c, 偶e mamy tu do czynienia z jednoznacznymi przypadkami prekognicji. Ale os膮d藕my sami.

Angielski kupiec J. Connon Middleton, kt贸ry zarezerwowa艂 miejsce na "Titanicu" 23 marca 1912 r., przez kilka nocy z rz臋du mia艂 sny, w kt贸rych widzia艂 statek dryfuj膮cy po morzu st臋pk膮 do g贸ry i s艂ysza艂 krzyki ton膮cych. Sam Middleton szybowa艂 jakby bez cia艂a ponad miejscem katastrofy. Cztery dni po pierwszym takim 艣nie odwo艂a艂 rezerwacj臋 kabiny na statku.

10 kwietnia, dwa dni przed katastrof膮, Jack Marshall z 偶on膮 i rodzin膮 sta艂 na dachu swojego domu, aby obserwowa膰, jak "Titanic" po wyj艣ciu z portu Southampton przep艂ywa w膮sk膮 cie艣nin膮 oddzielaj膮c膮 wysp臋 Wright od Anglii. Zupe艂nie nieoczekiwanie pani Marshall chwyci艂a m臋偶a za rami臋, wo艂aj膮c:

-Ten statek zatonie, zanim dop艂ynie do Ameryki!

M膮偶 chcia艂 uspokoi膰 偶on臋, 偶e statek jest niezatapialny (to przekonanie obowi膮zywa艂o w贸wczas r贸wnie niezachwianie niczym prawo natury), ale to tylko podsyci艂o histeri臋 jego 偶ony. Krzycza艂a z w艣ciek艂o艣ci膮:

-Zr贸bcie co艣, wy g艂upcy! Widz臋 setki ludzi w wodzie zimnej jak l贸d! Czy wy wszyscy jeste艣cie tak ograniczeni, 偶e pozwolicie im zgin膮膰?

Kilku 艣wiadk贸w potwierdzi艂o t臋 przestrog臋, kt贸ra oczywi艣cie zosta艂a zlekcewa偶ona.

Technik okr臋towy Colin MacDonald odrzuci艂 trzy niezwykle kusz膮ce propozycje obj臋cia funkcji drugiego in偶yniera na "Titanicu", z kt贸rymi wi膮za艂y si臋 wysokie zarobki. Mia艂 zbyt silne przeczucie katastrofy, kt贸rej widmo zawis艂o nad statkiem. Technik J. Jesketh, kt贸ry przyj膮艂 miejsce proponowane MacDonaldowi, zgin膮艂 w katastrofie.

Przeciwnie ni偶 MacDonald, wydawca gazety "Pall Mall Gazette", William T. Stead, nie da艂 si臋 odwie艣膰 od zamiaru podr贸偶y. Ani przestrogi kilku jasnowidz贸w, 偶e nie prze偶yje rejsu do Ameryki, ani list od wysokiego duchownego anglika艅skiego, w kt贸rym wyra藕nie by艂o powiedziane, 偶e "Titanic" zatonie, nie zrobi艂y na nim do艣膰 silnego wra偶enia. Kiedy Stead otrzyma艂 zaproszenie od ameryka艅skiego prezydenta Williama Howarda Tafta na odczyt do USA, wybra艂 si臋 na "Titanicu" w drog臋, na kt贸rej los wyznaczy艂 mu spotkanie ze 艣mierci膮.

Wydaje si臋, jakby w przestrzeni i czasie istnia艂o jakie艣 tajemnicze powi膮zanie tego cz艂owieka z "Titanikiem", bo Stead ju偶 w 1880 r. opublikowa艂 dramatyczn膮 histori臋 zatoni臋cia statku o nigdy dot膮d nie spotykanych rozmiarach. Kluczowym elementem opowie艣ci by艂a walka o miejsca w 艂odziach ratunkowych, kt贸rych by艂o zbyt ma艂o. Opowiadanie ko艅czy艂o si臋 s艂owami: "To w艂a艣nie mo偶e si臋 zdarzy膰 i zdarzy si臋, je艣li liniowce nie b臋d膮 mia艂y dostatecznej liczby 艂odzi ratunkowych". Sam Stead zgin膮艂 z tego w艂a艣nie powodu.

To jeszcze nie wszystko. W 1892 r. wspomniany londy艅ski j publicysta napisa艂 artyku艂 do "Review of Reviews", w kt贸rym przedstawi艂 zag艂ad臋 parowca po zderzeniu z g贸r膮 lodow膮. Jedyny ocala艂y rozbitek zosta艂 uratowany -w artykule -przez statek o nazwie "Majestic", kt贸ry tak jak "Titanic" nale偶a艂 do armatora White Star. Istnia艂 statek o tej nazwie, kt贸rego kapitan zosta艂 p贸藕niej kapitanem "Titanica" i zaton膮艂 wraz z nim. W 1909 r. Stead wyg艂osi艂 odczyt w Cosmos Club, przedstawiaj膮c wizj臋, w kt贸rej siebie samego widzia艂 jako rozbitka wzywaj膮cego pomocy w lodowatej wodzie.

Nie wszystkie przeczucia zwi膮zane z "Titanikiem" s膮 tak z艂o偶one, ale zwykle r贸wnie konkretne. Na wiele godzin przed zderzeniem z g贸r膮 lodow膮 jeden z pasa偶er贸w, prezes towarzystwa kolejowego Grand Trunk, Charles M. Hays, powiedzia艂 do innego pasa偶era, kt贸ry mia艂 nale偶e膰 do garstki uratowanych, 偶e "wkr贸tce si臋 wydarzy najwi臋ksza i najstraszniejsza katastrofa, jaka kiedykolwiek rozegra艂a si臋 na morzu". Rozm贸wca nie zrozumia艂 tej zagadkowej uwagi, a w 偶adnym razie nie kojarzy艂 jej z t臋tni膮cym 偶yciem "niezatapialnym 芦Titanikiem禄".

Maj膮cy zdolno艣ci medialne Anglik V. N. Turrey, kt贸ry ostrzega艂 przed katastrof膮 ju偶 przy wyp艂ywaniu statku w morze, zakomunikowa艂 listownie swojej znajomej, pani de Steiger, 偶e za dwa dni "Titanic" zatonie. List nadszed艂 do adresatki 15 kwietnia 1912 r., jednak zosta艂 napisany i wys艂any na jeden dzie艅 przed zag艂ad膮.

Major Archibald Butt, doradca wojskowy prezydenta USA Tafta, pisa艂 23 lutego 1912 r. przed swoj膮 podr贸偶膮 do Europy do szwagierki Clary Butt: "Nie zapomnij, 偶e moje papiery znajduj膮 si臋 w skrytce. Je艣li statek zatonie, znajdziesz wszystkie moje sprawy w nienagannym porz膮dku, Nie martw si臋, wiesz przecie偶, 偶e zawsze Ci o tym pisz臋 przed wyjazdem", Ten dopisek m贸g艂 mie膰 na celu tylko uspokojenie adresatki, gdy偶 faktycznie Butt przed poprzednimi rejsami niczego podobnego swojej szwagierce nie pisa艂, jak stwierdzono p贸藕niej, Major Archibald Butt pop艂yn膮艂 do Starego 艢wiata statkiem "Berlin", a wraca艂 "Titanikiem" i uton膮艂,

Mi臋dzy 3 a 10 kwietnia 1912 r. dosz艂o do masowych odwo艂a艅 rezerwacji na " Titanicu", Wielu spo艣r贸d wycofuj膮cych si臋 w ostatniej chwili u偶ywa艂o wyra藕nie zmy艣lonych wykr臋t贸w, inni uciekali si臋 do frazes贸w, jak: "Uczestniczenie w dziewiczym rejsie przynosi pecha".


Zdumiewaj膮ca statystyka wypadk贸w W E. Coxa


Udokumentowane w zwi膮zku z katastrof膮 "Titanica" przeczucia os贸b, kt贸re nie mia艂y z ni膮 nic wsp贸lnego, s膮 niezliczone. Zacz臋艂y one nast臋powa膰 ju偶 na wiele lat przed zatoni臋ciem niezatapialnego statku i dramatycznie si臋 spi臋trzy艂y w tygodniach i miesi膮cach poprzedzaj膮cych zdarzenie. Wprost nieodparcie nasuwa si臋 przy tym my艣l, 偶e wielu, a mo偶e nawet wi臋kszo艣膰 ludzi ma zdolno艣膰 prekognicji, nie wiedz膮c o tym. Za tak膮 tez膮 przemawiaj膮 jeszcze inne poszlaki, np. zaskakuj膮cy wynik masowych bada艅 statystycznych, kt贸re przeprowadzi艂 w latach sze艣膰dziesi膮tych ameryka艅ski matematyk William E, Cox w zwi膮zku z katastrofami kolejowymi. Analizy wykonane przez tego cz艂owieka, kt贸ry nie cofa艂 si臋 przed niczym, co fantastyczne, r贸wnie偶 w innych egzotycznych badaniach, obejmowa艂y okres kilkuletni i pokaza艂y w zdumiewaj膮cy spos贸b, 偶e poci膮gi ulegaj膮ce katastrofom przewo偶膮 wyra藕nie mniej pasa偶er贸w ni偶 normalnie. Nie do艣膰 na tym: w przypadku sk艂ad贸w, kt贸re si臋 wykolei艂y albo uleg艂y kolizji, mo偶na by艂o dodatkowo stwierdzi膰, 偶e w wagonach bezpo艣rednio uczestnicz膮cych w wypadku liczba pasa偶er贸w by艂a jeszcze mniejsza ni偶 w pozosta艂ych. Podsumowuj膮c, mo偶na by艂o stwierdzi膰, 偶e pasa偶erowie instynktownie unikali poci膮g贸w, kt贸re mia艂y ulec katastrofie, a w zniszczonych lub uszkodzonych wagonach siedzia艂o wyra藕nie mniej os贸b ni偶 w pozosta艂ych wagonach poci膮gu, i tak ju偶 wype艂nionego ma艂膮 liczb膮 pasa偶er贸w. Nie mo偶na tu si臋 powo艂ywa膰 na przypadek, ratuj膮cy zdroworozs膮dkowe wyobra偶enia niczym Deus ex machina, bo mamy do czynienia z odchyleniami statystycznymi rz臋du 1 do 100 i wi臋cej.

Po s艂ynnej katastrofie geologicznej w 1966 r., kiedy to osun臋艂a si臋 ogromna ha艂da 偶u偶la na walijsk膮 miejscowo艣膰 Aberfan, niszcz膮c jej du偶膮 cz臋艣膰 i zabijaj膮c 144 os贸b, angielski psychiatra J. C. Barker zgromadzi艂 35 wiarygodnych meldunk贸w o odpowiednich przeczuciach. Z podobnymi sprawami mamy stale do czynienia, przy czym nierzadko s膮 dowiedzione w spos贸b niepodwa偶alny.

Jednak co艣 tu si臋 nie zgadza, a mianowicie wspomniany ju偶 rz膮d wielko艣ci. Jakkolwiek tragicznymi zdarzeniami dla wszystkich poszkodowanych os贸b by艂y zatoni臋cie "Titanica", zderzenia poci膮g贸w czy osuni臋cie si臋 mas ziemi, to takie incydenty wydaj膮 si臋 wr臋cz skromne w por贸wnaniu z innymi kl臋skami 偶ywio艂owymi czy wr臋cz krwawymi 艂a藕niami w historii ludzko艣ci, obfituj膮cej w nadmiarze w potworne zdarzenia. Piek艂o oboz贸w koncentracyjnych, atomowa zag艂ada Hiroshimy i Nagasaki, ogniowa burza w Dre藕nie, pola 艣mierci w Kambod偶y i Rwandzie i inne jeszcze masakry spowodowane przez cz艂owieka wydarzy艂y si臋, jak si臋 zdaje, nie rzucaj膮c 偶adnego cienia w przesz艂o艣膰. Nikt wcze艣niej niczego nie przeczuwa艂, pomijaj膮c usprawiedliwione obawy natury og贸lnej.

Musi tu dzia艂a膰 jeszcze jaki艣 inny czynnik, kt贸ry dla uproszczenia nazwiemy "czynnikiem X". Nie wiemy, czy nasz nieortodoksyjny analityk kolejowy Cox, przeprowadzaj膮c pewien szczeg贸lnie osobliwy eksperyment, chcia艂 wpa艣膰 na trop w艂a艣nie tego czynnika czy innych si艂. Jest on jednak, r贸wnie偶 rozpatrywany sam w sobie, na tyle interesuj膮cy, 偶e zas艂uguje na kr贸tkie wzmiankowanie. Ponadto dotyka naszego generalnego tematu co najmniej peryferyjnie. Do艣wiadczenie to odby艂o si臋 w piwnicy pewnego jednorodzinnego domu w Missouri, w kt贸rym Cox i urz膮dzi艂 "mini laboratorium", jak je nazwa艂. Chodzi艂o o du偶y szklany pojemnik, w kt贸rym statystyk 贸w malowniczo pouk艂ada艂 pewn膮 liczb臋 "obiekt贸w celowych", na przyk艂ad metalowe pier艣cienie, pi贸ra wieczne, koperty, zegarki i tym podobne przedmioty. Ka偶dy eksponat umieszczony w tej pstrej mieszaninie codziennych przedmiot贸w by艂 po艂膮czony z kamer膮 i w艂膮cznikiem 艣wiat艂a. W chwili kiedy co艣 si臋 dzia艂o z kt贸rym艣 obiektem, w pomieszczeniu piwnicznym zapala艂o si臋 艣wiat艂o i w艂膮cza艂a si臋 kamera. Tropi膮cy zjawiska paranormalne Cox chcia艂 si臋 w ten spos贸b przyczyni膰 do wyja艣nienia nurtuj膮cej tak偶e nas kwestii, czy nieznane moce lub si艂y gospodaruj膮 na "naszej" ziemi wed艂ug w艂asnego uznania.

Po wywo艂aniu na艣wietlonego filmu ameryka艅ski matematyk dysponowa艂 wieloma metrami ta艣my filmowej, na kt贸rej wida膰 rzeczy godne uwagi: pier艣cienie 艂膮cz膮 si臋 i rozdzielaj膮 jak w znanych sztukach czarnoksi臋skich, z tym tylko, 偶e nie dotyka ich niczyja r臋ka; wskaz贸wki zegar贸w posuwaj膮 si臋 wstecz, przedmioty "wyzwalaj膮" si臋 z zamkni臋tych kopert, a pi贸ra wieczne same pisz膮.

Ten sam uk艂ad eksperymentalny zosta艂 po wielu latach powt贸rzony przez Juliana D. Isaaca w Anglii. Angielski uczony zastosowa艂 kamery wideo do obserwacji zamkni臋tych obiekt贸w. Urz膮dzenia rejestruj膮ce utrwali艂y r贸wnie偶 niewyt艂umaczalne ruchy i samoczynne zginanie metalowych przedmiot贸w.

W ka偶dym razie by艂a to dziwna sprawa. Po tej dygresji powr贸膰my jednak do fenomen贸w czasu, kt贸rych wybi贸rcza natura wprawdzie nadal stanowi zagadk臋, ale raczej nie ulega w膮tpliwo艣ci.


"G艂os Ameryki" z przysz艂o艣ci


Znany jest np. kuriozalny przypadek Angielki Juliet lady Rhys Williams, kt贸ra regularnie odbiera komunikaty z przysz艂o艣ci za po艣rednictwem swoich radioodbiornik贸w. Tylko swoich, zaznaczmy. Czcigodna owa dama, cz艂onkini Partii Liberalnej, wiceprezes Rady Bada艅 Ekonomicznych i dyrektorka BBC, o czwartej rano 17 stycznia 1964 r. w swojej wiejskiej siedzibie w Walii s艂ucha艂a "G艂osu Ameryki". W wiadomo艣ciach by艂a mowa o powa偶nych zamieszkach na tle rasowym w Atlancie (Georgia). Dosz艂o do gwa艂townych star膰 mi臋dzy cz艂onkami Ku-Klux-Klanu i du偶膮 liczb膮 czarnosk贸rych. Poniewa偶 lady Juliet to zainteresowa艂o, w艂膮czy艂a w ci膮gu dnia BBC, aby dowiedzie膰 si臋 czego艣 bli偶szego na ten temat. Nie us艂ysza艂a jednak ani s艂owa. Tak偶e gazety nie po艣wi臋ci艂y tej kwestii ani linijki. Juliet Rhys Williams by艂a zdziwiona; ostatecznie takie zaj艣cia nie by艂y a偶 tak ma艂o wa偶n膮 spraw膮, aby o nich tylko kr贸tko wspomnie膰 w jednym doniesieniu. Swojemu zdziwieniu da艂a wyraz w rozmowie z obiema swoimi c贸rkami i s膮siadem.

26 stycznia lady Rhys Williams wr贸ci艂a do Londynu. Tego dnia BBC poda艂o kilka doniesie艅 na temat zaj艣膰 na tle rasowym w Atlancie. Tak偶e angielskie i ameryka艅skie pisma szczeg贸艂owo o tym informowa艂y. Poniewa偶 interesowa艂o j膮, o jakich to niepokojach by艂a mowa dziewi臋膰 dni temu w "G艂osie Ameryki", lady Juliet napisa艂a do rozg艂o艣ni w Waszyngtonie. Otrzyma艂a odpowied藕, 偶e ju偶 20 stycznia w Atlancie dosz艂o do pierwszych rozruch贸w, na kt贸re zacz臋艂o si臋 zanosi膰 wieczorem 18 stycznia. W贸wczas to policja musia艂a interweniowa膰 po raz pierwszy. "G艂os Ameryki" poinformowa艂 zawczasu o tych ostrzegawczych sygna艂ach, jednak nie a偶 tak wcze艣nie, jak us艂ysza艂a o nich Angielka, kt贸ra otrzyma艂a wiadomo艣膰 dok艂adnie 48 godzin przed najwcze艣niejszym komunikatem z USA.

Nie by艂a to ani pierwsza, ani ostatnia z audycji radiowych z przysz艂o艣ci, kt贸re odebra艂a lady Rhys Williams, ale nale偶y ona wraz z t膮, o kt贸rej zaraz b臋dzie mowa, do niezaprzeczalnych.

W dniu 3 czerwca 1964 r. o godzinie 8.30 lady Juliet siedzia艂a z dwiema c贸rkami przy 艣niadaniu w swoim domu w londy艅skiej dzielnicy Belgravia. Tematem rozmowy by艂o wst臋pne rozstrzygni臋cie kampanii wyborczej w USA. Lady Juliet poinformowa艂a swoje c贸rki, 偶e zwyci臋偶y艂 w niej ekscentryczny senator Barry Goldwater. O wyniku walki mi臋dzy Goldwaterem a gubernatorem Nelsonem Rockefellerem us艂ysza艂a w艂a艣nie przed chwil膮 przez radio. Jeszcze brzmia艂 jej w uszach g艂os spikera. Cz艂owiek ten by艂 podniecony i kilkakrotnie podkre艣la艂, 偶e tak szybkie uzyskanie wynik贸w by艂o mo偶liwe tylko dlatego, 偶e by艂y to pierwsze wybory na 艣wiecie, kt贸rych wyniki oblicza艂y komputery. Mog艂a sobie tak偶e dok艂adnie przypomnie膰 wmiksowane migawki z gwarem g艂os贸w w tle. Nelson Rockefeller przyznawa艂 si臋 do pora偶ki, a z Goldwaterem nie mo偶na by艂o przeprowadzi膰 wywiadu, gdy偶 uda艂 si臋 w艂a艣nie do fryzjera, aby m贸c si臋 godnie zaprezentowa膰 przed wyborcami. Lady Rhys ze wszystkimi szczeg贸艂ami opisa艂a swoim c贸rkom ca艂膮 transmisj臋 radiow膮. Zastosowanie komputer贸w do liczenia g艂os贸w nie by艂o jednak jedyn膮 osobliwo艣ci膮 tego sprawozdania wyborczego. Audycja ta trafi艂a nie tylko do milion贸w gospodarstw domowych na kontynencie ameryka艅skim i innych, ale tak偶e w przesz艂o艣膰. Pierwsze doniesienie bowiem sie膰 CBS w Ameryce wyemitowa艂a 7 godzin po rozmowie mi臋dzy lady Juliet i jej c贸rkami. Rozg艂o艣nia BBC nie dor贸wna艂a swojej dyrektorce, maj膮cej bezpo艣redni膮 lini臋 w przysz艂o艣膰, bo jeszcze o 17.30 tego dnia informowa艂a, 偶e Nelson Rockefeller jest zdecydowany wytrwa膰 do ko艅ca.


Teoria chrononu Davida Finklesteina


Ju偶 samo przesy艂anie wiadomo艣ci mi臋dzy r贸偶nymi momentami w czasie jest zdumiewaj膮cym zjawiskiem. Jednak szczytem niewyt艂umaczalno艣ci by艂oby przenoszenie si臋 w czasie 偶ywych ludzi (nie rakiet mi臋dzykontynentalnych albo pal膮cych tyto艅 lis贸w). Czy taki postulat jest w og贸le mo偶liwy do spe艂nienia? Nie tylko czytelnicy literatury science fiction i fizycy wysun膮 zaraz argument, i偶 rzeczywiste podr贸偶e w czasie otworzy艂yby drzwi nieograniczonej liczbie paradoks贸w, by艂yby policzkiem dla "zdrowego rozs膮dku" i ko艅cem przyczynowo艣ci. Istnieje wprawdzie wiele propozycji, jak mo偶na by by艂o znale藕膰 konsens, jak si臋 to dzi艣 nowocze艣nie nazywa, mi臋dzy podr贸偶膮 w czasie a naukami przyrodniczymi, ale nie s膮 one zbyt zadowalaj膮ce.

Niekt贸re s膮 co prawda eleganckie i oryginalne, np. opowie艣膰 autora science fiction Alfreda Bestera Mordercy Mahometa. Opiera si臋 ona na teorii chrononu ameryka艅skiego fizyka Davida Finklesteina, kt贸ry postulowa艂 istnienie czego艣 takiego, jak "kwant czasu", a wi臋c najmniejsza jednostka czasu. Czas, wed艂ug jego tezy, nie stanowi艂by kontinuum, ale by艂by seri膮 chronon贸w, nanizanych jak per艂y na nitk臋. Realnym odpowiednikiem tego wyobra偶enia jest przesy艂anie energii, kt贸re r贸wnie偶 nie odbywa si臋 w spos贸b ci膮g艂y, ale w "porcjach" -znanych od dawna i ma艂o rozumianych kwantach. Fascynuj膮cym elementem teorii chrononu s膮 luki mi臋dzy kwantami czasu, kt贸re mog膮 zaj膮膰 inne jednostki elementarne. M贸wi膮c wprost, niesko艅czenie wiele kompletnych wszech艣wiat贸w mog艂oby znale藕膰 miejsce obok naszego czy te偶 mog艂oby zosta膰 w jaki艣 spos贸b z nim splecione. Co si臋 dzieje w tych wszech艣wiatach, to wiedz膮 tylko bogowie. W ka偶dym razie, gdyby przyj膮膰 hipotez臋 chrononu, to nie istnia艂yby paradoksy czasowe, bo cokolwiek m贸g艂by kto艣 zmieni膰 w per艂ach czasu nale偶膮cego do przesz艂o艣ci, to ze wzgl臋du na ich izolacj臋 zgodnie z mechanik膮 kwantow膮 nie mog艂oby to dotyka膰 tera藕niejszo艣ci. Owo frustruj膮ce do艣wiadczenie staje si臋 te偶 udzia艂em morderc贸w Mahometa, kt贸rzy zabijaj膮 skrytob贸jczo jedn膮 historyczn膮 osobisto艣膰 po drugiej, ale nie mog膮 zmieni膰 kszta艂tu tera藕niejszo艣ci. Jak ju偶 powiedziano, jest to interesuj膮ca my艣lowa zabawa.

Mo偶e jeszcze bardziej elegancko traktuje paradoks podr贸偶y w czasie "Niven's law". Ameryka艅ski autor literatury science fiction, kt贸ry odby艂 studia matematyczne i fizyczne, powiedzia艂: "za艂贸偶my, 偶e przesz艂o艣膰 (a wraz z ni膮 i tera藕niejszo艣膰) da艂oby si臋 zmieni膰 przez podr贸偶 w czasie. Postawi艂oby to na g艂owie nast臋pstwo przyczyny i skutku. Jednak nie na zawsze, bo przez ka偶d膮 ingerencj臋 tego rodzaju struktura rzeczywisto艣ci ulega drobnej, ale zasadniczej zmianie. T臋 gr臋 mo偶na uprawia膰 tak d艂ugo, a偶 powstanie przy tym wszech艣wiat, w kt贸rym jakie艣 prawo natury uniemo偶liwi podr贸偶e w czasie. Finito". To tak偶e oryginalne rozwi膮zanie.

Do艣膰 tych teorii. Pozostaje jeszcze otwarte pytanie: czy istniej膮 poszlaki przemawiaj膮ce za istnieniem rzeczywistych w臋dr贸wek w czasie? Tak膮 poszlak膮 m贸g艂by by膰 przypadek cz艂owieka, kt贸ry w czerwcu 1950 r. zosta艂 przejechany przez taks贸wk臋 w Nowym Jorku.

Cz艂owiek z ubieg艂ego wieku


Nowojorczycy nie ciesz膮 si臋 s艂aw膮 ludzi grzesz膮cych nadmiarem taktu. Wielu gapi贸w bez 偶enady przypatrywa艂o si臋 wi臋c osobliwie ubranemu m臋偶czy藕nie, kt贸ry niepewnym krokiem szed艂 po Times Square, ewidentnie wzburzony. Jego str贸j by艂 staromodny w ka偶dym calu. Czy w 1950 r. kto艣 jeszcze nosi艂 cylinder, 偶akiet w stylu ksi臋cia Alberta, kraciaste spodnie angielskiego kroju i zapinane na guziki buty z getrami? Cz艂owiek ten m贸g艂by gra膰 w filmie albo musicalu na Broadwayu. W kipi膮cej 偶yciem metropolii USA wydawa艂 si臋 tak bardzo nie na miejscu, jak angielski lord w otoczeniu Hell's Angels. Z wyrazem oszo艂omienia na twarzy przypatrywa艂 si臋 samochodom, drapaczom chmur oraz neonowym reklamom 艣wiec膮cym si臋 tak偶e w dzie艅, zupe艂nie jakby nigdy dot膮d czego艣 takiego nie widzia艂. Najwyra藕niej nie rozumia艂, co si臋 z nim dzieje. Kiedy niczym lunatyk zszed艂 nagle z chodnika na jezdni臋, zosta艂 potr膮cony przez przeje偶d偶aj膮c膮 taks贸wk臋 i zgin膮艂 na miejscu.

Uda艂o si臋 ustali膰 to偶samo艣膰 nieznajomego, cho膰 by艂y z tym du偶e trudno艣ci. Zmar艂y nazywa艂 si臋 Rudolph Fentz, by艂 偶onaty i pochodzi艂 z Florydy. Jego lepsza po艂owa najwyra藕niej zamieni艂a mu 偶ycie w piek艂o, wi臋c po kolejnej k艂贸tni postanowi艂 na zawsze opu艣ci膰 dom i poszuka膰 szcz臋艣cia w Nowym Jorku. 呕ona, zg艂aszaj膮c zagini臋cie, poda艂a, 偶e m膮偶 wyszed艂 i nie wr贸ci艂 wi臋cej, kiedy za偶膮da艂a od niego, aby nie zasmradza艂 domu papierosami i pali艂 na dworze. Jak dot膮d nie by艂o w tym niczego niezwyk艂ego. Mocny efekt wywo艂a艂o dopiero stwierdzenie, 偶e do tej banalnej utarczki ma艂偶e艅skiej dosz艂o nie w 1950, ale -1876 r.

"Podr贸偶uj膮cy w czasie", jak go wkr贸tce nazwano, mia艂 przy sobie 70 dolar贸w w banknotach, kt贸re ju偶 dawno wysz艂y z obiegu, a mimo to by艂y ca艂kiem nowe. Wizyt贸wki z adresem przy Pi膮tej Alei 艣wiadczy艂y o tym, 偶e uda艂o mu si臋 ju偶 zaczepi膰 w Nowym Jorku, tyle tylko, 偶e 74 lata temu. Znaleziono przy nim tak偶e datowany na tamten okres rachunek za wynajmowanie stajni przy Lexington Avenue i pasz臋 dla konia, jak r贸wnie偶 mycie konnego powozu. Gruntowne badania potwierdzi艂y, 偶e pojedyncze elementy dziwacznej uk艂adanki pasowa艂y do fakt贸w z 1876 r. Adres na Pi膮tej Alei zgadza艂 si臋 tak samo, jak adres stajni przy Lexington Avenue. Po偶贸艂k艂e akta z ubieg艂ego wieku potwierdzi艂y fakt znikni臋cia niejakiego Rudolpha Fentza z Florydy. By艂a w nich odnotowana tak偶e odno艣na wypowied藕 pani Fentz.

Czy by艂o to oszustwo na wielk膮 skal臋? Jest to ma艂o prawdopodobne. Upozorowanie takiego zdarzenia przy pomocy aktora musia艂oby wkr贸tce zosta膰 zdemaskowane, o ile nie zechcemy posun膮膰 si臋 do absurdalnego przypuszczenia, i偶 rzekomy podr贸偶ny w czasie w ramach realizacji "planu" da艂 si臋 dobrowolnie przejecha膰. A przy tym pozostaje pytanie: Po co to wszystko?




Skacz膮cy podr贸偶ny w czasie?


Os艂awiony "skacz膮cy cz艂owiek" bardziej ju偶 odpowiada klasycznym wyobra偶eniom osoby przenosz膮cej si臋 w przestrzeni lub czasie. Nosi艂 on jednocz臋艣ciowy ubi贸r, przypominaj膮cy p贸藕niejszym pokoleniom kombinezon lotnika, i przezroczysty he艂m, w kt贸rym p艂on臋艂y przenikliwe oczy. Fenomen ten jest w艂a艣ciwie niemal zbyt pi臋kny, aby m贸g艂 by膰 prawdziwy, ale przyjrzyjmy si臋 najpierw suchym faktom.

P贸藕n膮 noc膮 w pa藕dzierniku 1837 r. zadzwoni艂 kto艣 do furtki ogrodu przed domem po艂o偶onym w pobli偶u dok贸w londy艅skich, zamieszkanym przez rodzin臋 Alsop. O艣wietlenie uliczne by艂o na贸wczas do艣膰 sk膮pe, tote偶 m艂oda lane Alsop podesz艂a do furtki, trzymaj膮c w r臋ku 艣wiec臋. Kiedy jednak na go艣cia pad艂 s艂aby blask, dziewczyna mimo woli wyda艂a okrzyk zgrozy. Obcy cz艂owiek by艂 wielkiej postury i mia艂 na sobie d艂ug膮 peleryn臋, pod kt贸r膮 jednak mo偶na by艂o rozpozna膰 osobliwy kombinezon. Niesamowitego wra偶enia dope艂nia艂 przezroczysty he艂m. Jane Alsop nie mog艂a oczywi艣cie przyj艣膰 do g艂owa 偶adna z my艣li, kt贸re natychmiast nasun臋艂yby si臋 cz艂owiekowi naszych czas贸w, kt贸remu nieobce s膮 zagadnienia zwi膮zane z kosmonautyk膮, UFO itp. Dziewczyna by艂a do g艂臋bi przera偶ona. Chyba nawet bardziej ni偶 t kto艣 z naszej epoki. Ogarni臋ta groz膮 zacz臋艂a krzycze膰. Niesamowity go艣膰 odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie, o ile mia艂 co艣 takiego, i uciek艂, znikaj膮c w ciemno艣ci i mgle spowijaj膮cej Tamiz臋.

Alsopowie powiadomili policj臋. Funkcjonariusze jednak niewiele sobie robili z tego zdarzenia, uwa偶aj膮c ca艂膮 spraw臋 za urojenie histeryczki. Natychmiast zmienili jednak zdanie, kiedy wp艂yn臋艂o kolejne doniesienie o "skacz膮cym cz艂owieku". M艂ody pomocnik rze藕nika, kt贸ry pracowa艂 niedaleko domu rodziny Alsop, przeszkodzi艂 dziwnie ubranemu m臋偶czy藕nie w napa艣ci na dwie m艂ode kobiety. Przynajmniej one uwa偶a艂y, 偶e nieznajomy zbli偶y艂 si臋 do nich w jednoznacznie nieprzyjaznych zamiarach. Czy planowa艂 napad, nawi膮zanie kontaktu czy cokolwiek innego, tego nie dowiemy si臋 nigdy, bo tak偶e tym razem rzuci艂 si臋 do ucieczki. Czeladnik rze藕nika pu艣ci艂 si臋 za nim w pogo艅, ale 艣cigany przesadzi艂 jednym susem mur o wysoko艣ci 4,5 m. Tej nadludzkiej zdolno艣ci, kt贸r膮 jeszcze niejednokrotnie demonstrowa艂, zawdzi臋cza on sw贸j przydomek, z kt贸rym mia艂 wej艣膰 do anna艂贸w spraw niewyt艂umaczalnych.

Prasa bulwarowa nada艂a mu przydomek "Spring-heeled Jack" (Jack na spr臋偶ynach), cho膰 trudno sobie wyobrazi膰, aby jakakolwiek konstrukcja pozwala艂a wykonywa膰 takie skoki. Groszowe powie艣ci opiewa艂y jego czyny, zosta艂 te偶 g艂贸wnym bohaterem melodramatycznych sztuk teatralnych, a p贸藕niej film贸w. Wyzwoli艂 mod臋 na "Spring-heeled Jack", co prawda nie od razu.

Przez osiem lat nie dawa艂 znaku 偶ycia. W 1845 r. zacz膮艂 znowu wykonywa膰 swoje niesamowite skoki w le偶膮cych obok siebie przedmie艣ciach Londynu Ealing i Hanwell. Tym razem widzia艂o go sporo os贸b.

W ci膮gu nast臋pnych 20 lat zmieni艂 sw贸j rejon dzia艂ania i przeni贸s艂 si臋 na wie艣. Niekt贸re z nawiedzanych przez niego wiejskich region贸w (Surrey, Lancashire, Lincolnshire i Warwickshire) by艂y znacznie oddalone od stolicy Wielkiej Brytanii, inne zn贸w znajdowa艂y si臋 bardzo blisko Londynu, czy wr臋cz w jego obr臋bie, jak hrabstwo Middlesex, kt贸re w owym czasie obejmowa艂o cz臋艣膰 stolicy. Najwidoczniej "skacz膮cy cz艂owiek" pozby艂 si臋 wszelkich zahamowa艅. Pokazywa艂 si臋 bez 偶enady w miejscach publicznych i skaka艂 na wysoko艣膰 do 10 m.

W 1877 r. dokona艂 swoich najbardziej spektakularnych wyczyn贸w. Pierwszy z nich odby艂 si臋 przed magazynem prochu w Aldershot w hrabstwie Hampshire, najwa偶niejsz膮 w贸wczas wojskow膮 sk艂adnic膮 w Anglii, kt贸ra dzi艣 jest terenem, na kt贸rym s膮 przeprowadzane do艣wiadczenia wojskowe. Nagle pojawi艂 si臋 przed wartownikami, jakby wychyn膮艂 z nico艣ci. Obaj 偶o艂nierze wpadli w kompletne os艂upienie na widok dziwacznej postaci w osobliwym ubiorze i z "akwarium" na g艂owie, kt贸ra zacz臋艂a przed nimi skaka膰 na wiele metr贸w w g贸r臋. 呕o艂nierze Jej Kr贸lewskiej Mo艣ci kr贸lowej Wiktorii nie tracili jednak tak 艂atwo zimnej krwi. 艢ci艣le wed艂ug regulaminu wezwali groteskow膮 zjaw臋, aby pokaza艂a dokumenty i poda艂a has艂o. Nic takiego jednak nie nast膮pi艂o. Wtedy obaj otworzyli ogie艅 -r贸wnie偶 艣ci艣le wed艂ug regulaminu. Pociski o wielkiej sile ra偶enia wystrzelone z karabin贸w Martin Henry dok艂adnie trafi艂y w cel -czyli nieznajomego.

Nie da艂o to jednak 偶adnego skutku. Zjawa skaka艂a dalej. Wtedy wartownicy zapomnieli o s艂u偶bowym regulaminie, wyszkoleniu i przysi臋dze wojskowej, ogarni臋ci panik膮 wypu艣cili bro艅 z r膮k i rzucili si臋 do ucieczki co si艂 w nogach. Kiedy do akcji wkroczy艂y wezwane jednostki wojskowe, tajemniczy go艣膰 dawno ju偶 znikn膮艂. Mimo 偶e ani nie wdar艂 si臋 na teren bazy, ani nie spowodowa艂 偶adnych innych uchwytnych szk贸d, to obu wartownik贸w postawiono przed s膮dem wojennym.

Wymownie 艣wiadczy o powszechnej znajomo艣ci "skacz膮cego cz艂owieka" fakt, 偶e nie tylko by艂a o nim mowa przed tym trybuna艂em, ale 偶e jego osoba zosta艂a faktycznie przyj臋ta jako okoliczno艣膰 uniewinniaj膮ca. Fenomen by艂 zatem dobrze znany s臋dziom wojskowym -je艣li nawet z drugiej r臋ki -i wzbudzi艂 u nich zrozumienie dla nie licuj膮cej z 偶o艂nierskim honorem ucieczki obwinionych. Mieli oni podw贸jne szcz臋艣cie.

Nieco p贸藕niej w tym samym roku weso艂y skoczek pokaza艂 si臋 ca艂kiem publicznie w Newport, Monmouth, miejscu oddalonym o ok. 150 km na p贸艂nocny zach贸d od Aldershot. Niczym Batman w swoim kapturku sta艂 na dachu domu i spogl膮da艂 na znajduj膮c膮 si臋 poni偶ej ulic臋. Ludzie go zauwa偶yli, zatrzymywali si臋 i zadzierali g艂owy, patrz膮c na dziwaczn膮 figur臋. Zebra艂 si臋 ca艂y t艂um gapi贸w. Potem jednak to zainteresowanie widocznie zbrzyd艂o niesamowitemu indywiduum, bo oddali艂o si臋 ono, skacz膮c ogromnymi susami z dachu na dach.

Ostatni udokumentowany wyst臋p mia艂 miejsce w 1904 r. i w Liverpoolu -a zdarzenie mia艂o niezwykle dramatyczny przebieg. W bia艂y dzie艅 "skacz膮cy cz艂owiek" wykonywa艂 swoje, s艂awne ju偶 skoki na ulicach centrum miasta. Na oczach setek os艂upia艂ych przechodni贸w .zrobi艂 ostatni superskok. i znikn膮艂 nad i dachami dom贸w przy Sahsbury Street. Wielu 艣wiadk贸w czu艂o i instynktownie, 偶e by艂o to ostatnie pojawienie si臋 tej osobliwej postaci. Mieli racj臋. Niekt贸rzy spodziewali si臋, 偶e na po偶egnanie pomacha im r臋k膮.

29 pa藕dziernika 1929 r. londy艅ska "Morning Post" opublikowa艂a bez wyra藕nego powodu artyku艂 na temat naszego przyjaciela. Sformu艂owano w nim wniosek, 偶e ,,芦skacz膮cy cz艂owiek禄 z pewno艣ci膮 nie jest normalnym 艣miertelnikiem, mo偶e nawet nie pochodzi z tego 艣wiata". Do tego stwierdzenia dla pe艂nego obrazu nale偶a艂oby doda膰 "mo偶e nie z naszego czasu". Zdumiewaj膮ce jednak, 偶e gazeta pokroju "Moming Post" podj臋艂a tak obskurancki temat, a do tego w roku wielkiego krachu na gie艂dzie z Czarnym Pi膮tkiem na Wall Street.

Czy mo偶emy zatem -z du偶ymi zastrze偶eniami -w艂膮czy膰 "skacz膮cego cz艂owieka" do kategorii mo偶liwych w臋drowc贸w w czasie, czy nie? Mo偶na na to odpowiedzie膰 jasno i precyzyjnie: nie mamy poj臋cia.

Je艣li nie b臋dziemy zwa偶a膰 na jego ubi贸r, podobnie jak na zagadkowe skoki (fani science fiction nie zawahaliby si臋 ani chwili, wskazuj膮c na "buty anty grawitacyjne" czy podobne standardowe wyposa偶enie ze statku "Enterprise"), to pozostaje niepodwa偶alny fakt, 偶e dziwny skoczek grasowa艂 przez okres prawie 70 lat. W tym czasie, odpowiadaj膮cym przeci臋tnej d艂ugo艣ci 偶ycia cz艂owieka, wydawa艂o si臋, 偶e cia艂o jego nie ulega艂o 偶adnym naturalnym zmianom. Oczywi艣cie, "skacz膮cych ludzi" mog艂o by膰 kilku -co nas niepostrze偶enie przenosi z tematyki czasowej na ufologiczn膮. W艂a艣ciwie nie mieli艣my takiego zamiaru. Pozostawmy histori臋 "skacz膮cego cz艂owieka" jako wielki znak zapytania. M贸g艂 to by膰 podr贸偶ny w czasie, ale tak偶e co艣 ca艂kiem innego. Na pewno jest natomiast kolejn膮 wskaz贸wk膮 艣wiadcz膮c膮 o tajemniczych machinacjach na Ziemi. Poszlak膮, kt贸rej wymowy nie zdo艂aj膮 os艂abi膰 tak偶e za偶arte pr贸by zdemaskowania "skacz膮cego cz艂owieka" jako kangura w przebraniu, zwariowanego akrobaty cyrkowego, op臋tanego arystokraty czy dynastii osobliwych dowcipnisi贸w, kt贸rych dzia艂ania trwaj膮 przez pokolenia. Lepsze wyczucie dla spraw egzotycznych wydaje si臋 przebija膰 z ludowych porzekade艂, skoro przez ca艂e stulecie m贸wiono: "B膮d藕 grzeczny, inaczej zabierze ci臋 芦Spring-heeled Jack禄 !". Tak wi臋c wracamy do w艂a艣ciwego tematu.

Sp贸jrzmy teraz na ten problem od strony osoby bior膮cej udzia艂 w zdarzeniu. Istniej膮 bowiem ludzie, kt贸rzy sami opowiedzieli o swoich podr贸偶ach w przysz艂o艣膰 lub przesz艂o艣膰, i mog膮 przedstawi膰 dowody. To nie do wiary, ale takie s膮 niepodwa偶alne fakty.


Lot w przysz艂o艣膰


W 1935 r. Wing Commander i p贸藕niejszy marsza艂ek lotnictwa brytyjskiego sir Victor Goddard sp臋dzi艂 weekend z przyjaci贸艂mi w North Berwick w Szkocji. Przylecia艂 samolotem Royal Air Force z Andover, gdzie stacjonowa艂, i zostawi艂 go na lotnisku Turnhouse (dzi艣 port lotniczy Edynburg). Wcze艣nie rano w poniedzia艂ek mia艂 zamiar wr贸ci膰 do jednostki. Mn贸stwo czasu m贸g艂by przy tym zaoszcz臋dzi膰, gdyby w niedziel臋 przelecia艂 samolotem z Tumhouse do pobliskiego Drem. Sir Goddard zna艂 lotnisko w Drem z czasu pierwszej wojny 艣wiatowej. Wiedzia艂, 偶e zosta艂o ono ju偶 zamkni臋te, ale mo偶na by艂o jeszcze zaryzykowa膰 na nim zar贸wno l膮dowanie, jak i start. Razem z pani膮 Peploe, u kt贸rej go艣ci艂, Wing Commander polecia艂 do Drem na inspekcj臋 obiektu. Farmer, na kt贸rego terenie by艂o po艂o偶one lotnisko wraz z urz膮dzeniami towarzysz膮cymi, nie ,mia艂 nic przeciw temu. Trzy podw贸jne hangary i jeden pojedynczy (wszystkie o standardowej konstrukcji z czas贸w pierwszej wojny 艣wiatowej) sta艂y wci膮偶 tak samo, jak Goddard je pami臋ta艂. By艂y jednak w op艂akanym stanie, ich dachy by艂y za艂amane. Tak偶e samo lotnisko trudno by艂oby pozna膰. Na nawierzchni pasa startowego powsta艂y ogromne wyrwy, a ca艂y teren by艂 podzielony drutem kolczastym na pastwiska, na kt贸rych pas艂o si臋 byd艂o. W Drem m贸g艂by wyl膮dowa膰 i wzbi膰 si臋 w powietrze chyba tylko ptak.

Wobec tego w poniedzia艂ek rano Goddard polecia艂 swoim dwup艂atowcem Hawker Hart, startuj膮c z lotniska Turnhouse. By艂 w kiepskim nastroju. Pogoda nie dopisa艂a, pu艂ap chmur by艂 niski i pada艂 do艣膰 g臋sty deszcz. Lot samolotem z otwart膮 kabin膮, jakie w贸wczas by艂y w powszechnym u偶yciu, nie nale偶a艂 do przyjemno艣ci. Do tego trasa lotu prowadzi艂a przez trudny g贸rski teren, a Hawker nie mia艂 ani pomocniczych urz膮dze艅 nawigacyjnych, ani instrument贸w u艂atwiaj膮cych orientacj臋 w 艂awicach chmur. Mimo to do艣wiadczony pilot ani przez chwil臋 nie w膮tpi艂, 偶e wszystko p贸jdzie g艂adko, cho膰 zadanie nie by艂o 艂atwe. Postanowi艂 lecie膰 mi臋dzy najni偶sz膮 a wy偶sz膮 warstw膮 chmur. By艂 to wypr贸bowany spos贸b; tym razem jednak tego korytarza nie by艂o, cho膰 powinien by膰. W miar臋 jak samolot wznosi艂 si臋 coraz wy偶ej, chmury coraz bardziej g臋stnia艂y. By艂o to niezwyk艂e i niesamowite zjawisko. Na wysoko艣ci 2500 m Goddard zda艂 sobie spraw臋, 偶e chmury ci膮gn膮 si臋 bez ko艅ca, a on nie panuje ju偶 nad samolotem. Dzi贸b dwup艂atowca zni偶y艂 si臋 i samolot zacz膮艂 spiralnie spada膰 w d贸艂. Pilot nie kontrolowa艂 sytuacji.

W brytyjskim czasopi艣mie "Light" sir Victor Goddard tak opisywa艂 swoje prze偶ycie: "Mog艂em op贸藕nia膰 lub przyspiesza膰 ruch wirowy, ale nic ponadto. Przez ca艂y czas ig艂a kompasu kr臋ci艂a si臋 jak szalona. Na to r贸wnie偶 nic nie mog艂em poradzi膰. Nie mia艂em poj臋cia, gdzie si臋 znajduj臋, i raptownie traci艂em wysoko艣膰. Moj膮 najwi臋ksz膮 obaw膮 by艂o, 偶e rozbij臋 si臋 o g贸r臋 ukryt膮 w chmurach. Kiedy wysoko艣ciomierz pokazywa艂 1000 st贸p (oko艂o 300 m), wci膮偶 jeszcze z nich si臋 nie wydosta艂em. Dziwne by艂o to, 偶e robi艂o si臋 coraz ciemniej. Chmury przybra艂y 偶贸艂tobr膮zowe zabarwienie, a deszcz by艂 ju偶 tak ulewny, 偶e przypomina艂 艣cian臋 wody. W dalszym ci膮gu porusza艂em si臋 spiralnie w kierunku ziemi. Odleg艂o艣膰 od niej by艂a ju偶 nie wi臋ksza ni偶 100m, kiedy dostrzeg艂em kamienne nabrze偶e z szynami, ulic臋 i esplanad臋. Wszystko wirowa艂o wok贸艂 mnie na skutek ruchu, jaki wykonywa艂 Hawker Hart. Chwil臋 p贸藕niej znalaz艂em si臋 blisko muru i gna艂em prosto na niego. Rozpaczliwym wysi艂kiem spr贸bowa艂em poderwa膰 maszyn臋. Tym razem pos艂ucha艂a. Z hukiem przelecia艂em tak nisko nad ziemi膮, 偶e pewna m艂oda kobieta, pchaj膮ca w deszczu w贸zek dziecinny, musia艂a schowa膰 g艂ow臋, aby unikn膮膰 uderzenia skrzyd艂em.

Hawker znowu by艂 mi pos艂uszny. Mog艂em teraz spr贸bowa膰 okre艣li膰 w艂asn膮 pozycj臋, i nale偶a艂o to zrobi膰 jak najszybciej. 艁atwo sobie wyobrazi膰, 偶e lot w zacinaj膮cym deszczu z pr臋dko艣ci膮 150 mil na godzin臋 w otwartej kabinie nie nale偶y do wielkich przyjemno艣ci. Wszystko by艂o podw贸jnie utrudnione jeszcze i przez to, 偶e z powodu nadzwyczaj niskiego pu艂apu chmur nie mog艂em lecie膰 wy偶ej ni偶 6-9 m nad ziemi膮. By艂o prawie tak ciemno, jak w nocy. Kr贸tko m贸wi膮c: by艂 to koszmar, od kt贸rego chcia艂em jak najszybciej uciec. Poniewa偶 m贸j kompas kr臋ci艂 si臋 w r贸偶nych kierunkach, zdecydowa艂em si臋 lecie膰 wzd艂u偶 kamiennego nabrze偶a. Wed艂ug mojej oceny musia艂em w ten spos贸b pr臋dzej czy p贸藕niej znale藕膰 si臋 w zasi臋gu widoczno艣ci by艂ego lotniska Drem. Po kilku minutach rozpozna艂em szos臋 do Edynburga i troch臋 p贸藕niej ciemne zarysy hangaru w Drem. Gratuluj膮c sobie, 偶e uda艂o mi si臋 zorientowa膰 w terenie, min膮艂em granic臋 Drem. I wtedy zdarzy艂o si臋 co艣 niewyt艂umaczalnego. O ile dot膮d znajdowa艂em si臋 w obszarze najgorszej niepogody, jakiej kiedykolwiek przysz艂o mi do艣wiadczy膰, to w nast臋pnej chwili znalaz艂em si臋 nagle pod bezchmurnym, b艂臋kitnym niebem. Na znajduj膮ce si臋 pode mn膮 obiekty Drem nie spad艂a ani jedna kropla deszczu, o艣wietla艂y je jasno promienie s艂o艅ca. Ale nie tylko to zwraca艂o uwag臋. Wszystko wygl膮da艂o tam zupe艂nie inaczej, ni偶 mia艂em w pami臋ci od wczorajszego dnia. Hangary b艂yszcza艂y, a ich dachy by艂y 艣wie偶o posmo艂owane. Nie by艂o pas膮cych si臋 kr贸w ani owiec czy ogrodze艅 z drutu kolczastego. Trawa na lotnisku by艂a wypiel臋gnowana i kr贸tko skoszona. Pas startowy nie mia艂 dziur i wygl膮da艂 jak nowy. Sta艂y na nim cztery samoloty: trzy szkolne dwup艂atowce -dobrze mi znane Avro 504 N -i jeden jednop艂atowiec nie znanego mi typu. To mnie zdziwi艂o, bo w tym czasie w RAF-ie nie u偶ywano jednop艂atowc贸w.

Inn膮 osobliwo艣ci膮 by艂 kolor tych czterech maszyn, kt贸re l艣ni艂y jaskrawo 偶贸艂t膮 farb膮. W 1935 r. nie by艂o w Royal Air Force 偶adnych 偶贸艂tych samolot贸w, wszystkie maszyny mia艂y jednolity kolor aluminium. Mechanicy w niebieskich kombinezonach zabierali si臋 w艂a艣nie do wypchni臋cia kolejnego jednop艂atowca z hangaru, kt贸ry by艂 najbli偶ej mnie. Tak偶e ich widok by艂 dla mnie niezwyk艂y, bo mechanicy RAF-u nosili kombinezony wy艂膮cznie w kolorze khaki. Nigdy dot膮d nie widzia艂em niebieskich kombinezon贸w. Przelecia艂em nad mechanikami i hangarem. Zdziwi艂o mnie, 偶e 偶aden z nich nie spojrza艂 w g贸r臋, mimo 偶e m贸j Hawker robi艂 niema艂o ha艂asu. By艂a to jeszcze jedna zagadka, bo takie manewry nad lotniskiem by艂y surowo wzbronione i ka偶dy pilot, kt贸ry by sobie na nie pozwoli艂, stan膮艂by przed s膮dem wojennym. A tymczasem na mnie nikt nie zwraca艂 najmniejszej uwagi.

Z pewno艣ci膮 w pod艣wiadomo艣ci zachowa艂em jeszcze wiele innych dziwnych szczeg贸艂贸w. Gdyby to wszystko nie odby艂o si臋 tak szybko, m贸g艂bym je zarejestrowa膰 艣wiadomie. Mog臋 wi臋c tylko podsumowa膰 wszystkie moje wra偶enia w ten spos贸b, 偶e co艣 tu by艂o nie tak. To nie mog艂o by膰 lotnisko w Drem, o kt贸rego z艂ym stanie przekona艂em si臋 poprzedniego dnia. Obiekt, nad kt贸rym teraz lecia艂em, by艂 lotniskiem pierwszej klasy o specjalnym pasie startowym, kt贸rego wczoraj tak偶e jeszcze nie by艂o.

Mia艂em tylko kilka sekund na przetrawienie tych dziwnych spostrze偶e艅, bo zaraz potem zostawi艂em Drem za sob膮. Natychmiast znikn膮艂 s艂oneczny blask i otoczy艂a mnie ciemno艣膰. Dokuczliwy deszcz pada艂 znowu do mojej otwartej kabiny, a samolot dr偶a艂 w porywach wiatru. Nie wiedz膮c, co o tym wszystkim my艣le膰, wzi膮艂em kurs na Andover, gdzie wyl膮dowa艂em oko艂o jedenastej przed po艂udniem, po przelocie nad g贸rami.

Nasuwa si臋 teraz pytanie, dlaczego lecia艂em dalej, zamiast zawr贸ci膰 i wyl膮dowa膰 na lotnisku w Drem, kt贸re by艂o przecie偶 w idealnym stanie? Odpowied藕 jest prosta: "poniewa偶 zw膮tpi艂em we w艂asny rozum. Uzna艂em, 偶e to mog艂a by膰 tylko halucynacja, wi臋c polecia艂em dalej".

Tyle m贸wi raport p贸藕niejszego marsza艂ka lotnictwa sir Victora Goddarda, a jego tre艣膰 mog艂o potwierdzi膰 kilku oficer贸w si艂 powietrznych, kt贸rzy jedli 艣niadanie w mesie oficerskiej Andover. Po wyl膮dowaniu Goddard opowiedzia艂 im ze wszystkimi szczeg贸艂ami o swoim do艣wiadczeniu. Co zrozumia艂e, spotka艂 si臋 z niedowierzaniem.

Tymczasem znamy obecnie wiele fakt贸w, kt贸re ju偶 nie pozwalaj膮 t艂umaczy膰 wszystkiego urojeniem. Wkr贸tce po wybuchu drugiej wojny 艣wiatowej dow贸dztwo Royal Air Force zdecydowa艂o si臋 uruchomi膰 zamkni臋te wcze艣niej lotniska i wyposa偶y膰 je w najnowocze艣niejsze urz膮dzenia. Tak si臋 te偶 sta艂o w Drem, gdzie w 1939 r. utworzono szko艂臋 pilot贸w RAF-u.

Do cel贸w szkoleniowych u偶ywano w艂a艣nie 偶贸艂tych Avro 504 N (liczne wypadki spowodowa艂y, 偶e od 1938 r. wprowadzono malowanie maszyn szkolnych na 偶贸艂ty kolor) oraz samolot贸w nowego typu o nazwie Miles Magister. Sir Goddard zidentyfikowa艂 po latach 贸w nieznany jednop艂atowiec z Drem jako tak膮 w艂a艣nie maszyn臋. W dniach wojny mechanicy nie nosili ju偶 br膮zowych kombinezon贸w, ale niebieskie. Cztery lata po swojej podr贸偶y w czasie marsza艂ek lotnictwa przyby艂 do Drem i poczu艂 si臋 tak, jakby znowu przeni贸s艂 si臋 w czasie, tym razem wstecz do owego dnia w 1935 r. Wszystko w Drem wygl膮da艂o dok艂adnie tak, jak widzia艂 to wtedy na w艂asne oczy.

Przypadek Goddarda jest prawie niepodwa偶alnym dowodem poszlakowym na rzecz pewnego rodzaju podr贸偶y w przysz艂o艣膰. Co do jej aspektu materialnego mo偶na si臋 spiera膰. Brak zainteresowania personelu z Drem maszyn膮 wykonuj膮c膮 dzikie wira偶e nad lotniskiem wydaje si臋 艣wiadczy膰, 偶e Goddard przeni贸s艂 si臋 do roku 1939 -albo w czasy p贸藕niejsze -jakby w duchowej projekcji. Z tego punktu widzenia r贸wnie偶 wyl膮dowanie niewiele by mu da艂o. Z drugiej strony odczuwa艂 swoj膮 tam obecno艣膰 jako bardzo fizyczne prze偶ycie. Czu艂 wiatr w czasie lotu, przeci膮偶enie wciska艂o go w fotel, kiedy mija艂 hangar, itp. Prawie niemo偶liwe jest okre艣lenie, kto si臋 znalaz艂 w jakiej szarej strefie rzeczywisto艣ci. Jedno natomiast jest oczywiste, 偶e nie ma tu "normalnego" wyt艂umaczenia. Najwyra藕niej sir Victor Goddard spojrza艂 za zas艂on臋, kt贸ra zwykle skrywa przed naszym wzrokiem dzie艅 jutrzejszy.

A jak wygl膮da sprawa wypraw w przesz艂o艣膰?


Dwie Angielki zwiedzaj膮 Wersal Ludwika XVI


10 sierpnia 1901 r. dwie Angielki, Charlotte Moberly i dr Eleanor Jourdain, odby艂y tak膮 wycieczk臋 w przesz艂o艣膰. To r贸wnie偶 jest wzorcowy przypadek. By艂 on badany ze wszystkich stron, szukano jego s艂abych punkt贸w, a nast臋pnie z fanatyzmem starano si臋 go podwa偶y膰. Stanowi on dot膮d zagadk臋, i b臋dzie ni膮 prawdopodobnie jeszcze po stu latach, w 2001 r.

Obie wspomniane damy zwiedza艂y pa艂ac w Wersalu. Podziwiaj膮c wspania艂膮 ogromn膮 budowl臋 Ludwika XVI, zapragn臋艂y odby膰 spacer do Petit Trianon. By艂y w Wersalu po raz pierwszy, tote偶 zmyli艂y drog臋 do tego pa艂acyku, niegdy艣 ulubionej letniej siedziby kr贸lowej Marii Antoniny. Nagle znalaz艂y si臋 na ciemnej, cienistej ogrodowej alejce. Niepewnie post臋powa艂y dalej i znowu ujrza艂y 艣wiat艂o dnia. Ku swemu zdumieniu ujrza艂y kilka zrujnowanych budynk贸w gospodarczych, a przed nimi sta艂 zardzewia艂y p艂ug. Potem dosz艂y do ma艂ego murowanego domku, przed kt贸rym w艂a艣nie pewna kobieta podawa艂a dzban m艂odej dziewczynie. Obie by艂y staromodnie ubrane. Dw贸ch pan贸w o dystyngowanym wygl膮dzie -starszy i m艂odszy -wysz艂o Angielkom naprzeciw. Tak偶e ich stroje pochodzi艂y z innej epoki: mieli na sobie d艂ugie zielonoszare surduty, na g艂owach tr贸jgraniaste kapelusze, a w r臋kach zdobione laseczki spacerowe. Mo偶e to byli ogrodnicy, bo w pobli偶u sta艂 sprz臋t do piel臋gnacji ogrodu, jak r贸wnie偶 taczka i p艂ug, cho膰 z drugiej strony m臋偶czy藕ni ci byli zbyt dystyngowani na takie zaj臋cie.

Angielki bezb艂臋dn膮 francuszczyzn膮 spyta艂y nieznajomych o drog臋. Zapytani wskazali ma艂y okr膮g艂y pawilon muzyczny, na kt贸rego stopniach siedzia艂 cz艂owiek w ci臋偶kim czarnym p艂aszczu i kapeluszu z obwis艂ym rondem, z twarz膮 ciemn膮 i pokryt膮 bliznami po ospie. Jego widok w jaki艣 spos贸b napawa艂 l臋kiem. Obie angielskie ladies opisywa艂y p贸藕niej wyraz jego twarzy jako z艂o艣liwy i dziwnie pusty. Z wahaniem przystan臋艂y przed ma艂ym budynkiem i nie mia艂y odwagi podej艣膰 bli偶ej. Stoj膮c tak niezdecydowanie, us艂ysza艂y za sob膮 pospieszne kroki. Pojawi艂 si臋 m艂ody cz艂owiek, r贸wnie偶 ubrany w gruby p艂aszcz i kapelusz z szerokim rondem oraz buty ze sprz膮czkami. Nie mia艂 jednak w sobie niczego niesamowitego, robi艂 wra偶enie d偶entelmena w ka偶dym calu.

Staro艣wieck膮 francuszczyzn膮 wskaza艂 przyby艂ym drog臋 do Petit T艅anon, nazywaj膮c go co prawda "la maison", tak jak zwyk艂a m贸wi膰 Maria Antonina. Mimo ca艂ej swej uprzejmo艣ci wydawa艂 si臋 podniecony i wyra藕nie si臋 spieszy艂. Skoro tylko udzieli艂 偶膮danej informacji, oddali艂 si臋 p臋dem.

Id膮c za jego wskaz贸wkami, obie kobiety przesz艂y przez ma艂y mostek przerzucony nad w膮skim parowem. Znalaz艂y si臋 w ogrodzie, przypominaj膮cym park angielski. Teraz widzia艂y Petit T艅anon. Okna by艂y zas艂oni臋te okiennicami. Na tarasie siedzia艂a blondynka w 艣rednim wieku, rysuj膮c grup臋 drzew. Mia艂a na sobie lekk膮 letni膮 sukienk臋 i kapelusz o szerokim rondzie. W tym momencie nadbieg艂 贸w m艂ody cz艂owiek, kt贸ry przedtem uprzejmie, cho膰 w po艣piechu, wskaza艂 Angielkom drog臋. Z艂o偶y艂 g艂臋boki uk艂on przed malark膮 i najwidoczniej o czym艣 jej meldowa艂.

Turystki chcia艂y zwiedzi膰 pa艂acyk wewn膮trz. Obesz艂y zachodnie skrzyd艂o a偶 do tarasu, z kt贸rego mo偶na by艂o wej艣膰 do 艣rodka. Z bocznej przybud贸wki Petit T艅anon wyszed艂 s艂u偶膮cy. Z pe艂n膮 galanterii min膮 o艣wiadczy艂, 偶e do "la maison" trzeba i艣膰 przez dziedziniec po drugiej stronie kuchni, i zaoferowa艂 damom swoj膮 asyst臋. Kiedy dotar艂y do celu, zostawi艂 je same. Angielki wmiesza艂y si臋 mi臋dzy go艣ci weselnych, kt贸rzy tam weso艂o 艣wi臋towali. Po pewnym czasie postanowi艂y wraca膰. W jaki艣 spos贸b przekroczy艂y niewidzialn膮 lini臋 podzia艂u i znalaz艂y si臋 znowu w 1901 r., czego w贸wczas nie by艂y 艣wiadome.

Zdawa艂y sobie natomiast bardzo wyra藕nie spraw臋, 偶e musia艂o si臋 wydarzy膰 co艣 dziwnego. Nie wiedzia艂y jednak dok艂adnie co. W ka偶dym razie przela艂y swoje wra偶enia na papier. Damy te nie mia艂y sk艂onno艣ci do histerii ani uroje艅. Przeciwnie, jak na Angielki przysta艂o, mia艂y dar ch艂odnej obserwacji i umia艂y si臋 precyzyjnie wyra偶a膰. Charlotte Moberly, starsza z nich, by艂a przez 15 lat przewodnicz膮c膮 St. Hugh's Hall, p贸藕niejszego college'u Uniwersytetu Oxford. Dr Eleanor Frances Jourdain by艂a jej nast臋pczyni膮, a ponadto kierowa艂a prywatn膮 szko艂膮 pod Londynem. Jej raporty, kt贸re spisa艂a samodzielnie, by艂y dok艂adne, szczeg贸艂owe i beznami臋tne. Przedstawione w nich zdarzenie wci膮偶 nale偶y do nie rozwi膮zanych zagadek naszych czas贸w.

W p贸藕niejszych latach obie ladies, razem i osobno, odby艂y wiele podr贸偶y do Wersalu, aby na miejscu zbada膰 spraw臋. Zaskoczy艂y je r贸偶nice mi臋dzy tym, co widzia艂y podczas swojej 贸wczesnej bytno艣ci, a rzeczywi艣cie istniej膮cymi obiektami. Alejki, po kt贸rych wtedy mog艂y chodzi膰 swobodnie, by艂y zagrodzone przerdzewia艂ymi, od wielu lat nie otwieranymi kratami. Nie by艂o murowanego domu, okr膮g艂ego pawilonu ani ma艂ego mostka. Przed tarasem, na kt贸rym siedzia艂a tamta rysowniczka, nie rozci膮ga艂 si臋 rozleg艂y, wypiel臋gnowany ogr贸d, ale wysypany 偶wirem podjazd. W miejscu, w kt贸rym siedzia艂a kobieta, ros艂y r贸偶aneczniki. O ile w czasie dziwnego spaceru dw贸ch turystek panowa艂a dooko艂a cisza i spok贸j, to teraz w okolicy kipia艂 gor膮czkowy ruch. Grupy zwiedzaj膮cych robi艂y mn贸stwo ha艂asu, wsz臋dzie by艂y rozstawione stoiska z pami膮tkami i ogrodowe krzes艂a. Coraz bardziej nasuwa艂o si臋 dziwaczne podejrzenie, 偶e Angielki przenios艂y si臋 wtedy w przesz艂o艣膰.

Kiedy tylko praca zawodowa zostawia艂a im na to czas, ladies kontynuowa艂y swoje poszukiwania z nie strudzon膮 energi膮. Sta艂y si臋 przy okazji znawczyniami tej epoki dziej贸w Francji, o kt贸rej przedtem nie wiedzia艂y zbyt wiele. Dowiedzia艂y si臋, 偶e jedn膮 z barw od dawna nie istniej膮cych liberii kr贸lewskich by艂 kolor zielony. Dwaj panowie ze spacerowymi laseczkami mogli wi臋c istotnie nie by膰 zwyk艂ymi ogrodnikami, ale do艣膰 wysoko postawionymi urz臋dnikami dworu. P艂ug贸w takich jak ten, na kt贸ry w贸wczas zwr贸ci艂y uwag臋, od dawna ju偶 nie stosowano. Istnia艂 tylko jeszcze jeden egzemplarz z czas贸w Ludwika XVI i Marii Antoniny i by艂 on identyczny z p艂ugiem, kt贸ry wtedy widzia艂y. Na podstawie prastarych map, obraz贸w i sztych贸w mo偶na by艂o zlokalizowa膰 nie istniej膮ce ju偶 cz臋艣ci ogrodu, po kt贸rych w臋drowa艂y obie Angielki. W czasie rewolucji francuskiej zosta艂y one do tego stopnia zdewastowane, 偶e praktycznie przesta艂y istnie膰. Drzwi, przez kt贸re wyszed艂 do nich s艂u偶膮cy, od wielu ju偶 lat nie dawa艂y si臋 otworzy膰. Schody i przej艣cia za drzwiami by艂y zniszczone i ca艂kowicie nie do u偶ytku.

Po samokrytycznym sprawdzeniu punkt po punkcie wszystkich wniosk贸w, autorki opublikowa艂y opis owej podr贸偶y w czasie i wyniki swoich bada艅 w 1911 r. pt. An Adventure (Przygoda).

Odt膮d nie ustaje ci膮g "pr贸b demaskatorskich". Trwaj膮 one do dzi艣 i nadal nie zosta艂y uwie艅czone sukcesem. Bardziej zadowalaj膮ce rezultaty da艂y te analizy, kt贸re nie zak艂ada艂y a priori niemo偶liwo艣ci opisywanych zdarze艅.

W latach siedemdziesi膮tych Arnold O. Gibbons prze艣wietli艂 ten przypadek wed艂ug wszelkich regu艂 sztuki w swojej obiektywnie napisanej ksi膮偶ce The Trianon Adventure (Przygoda w Trianon). Jego poszukiwania wydoby艂y na 艣wiat艂o dzienne dalsze fakty historyczne, kt贸re musia艂y by膰 r贸wnie nie znane dla panny Moberly i dr Jourdain, jak te, na kt贸re one same natrafi艂y we w艂asnych poszukiwaniach. Przez to raz na zawsze doprowadzono do absurdu konstruowane pr贸by wyja艣nie艅 (jakoby Angielki da艂y si臋 nabra膰 na atrakcj臋 dla turyst贸w albo przez pomy艂k臋 trafi艂y na przedstawienie teatralne).

Gibbons i jego wsp贸艂pracownicy wykazali si臋 zdolno艣ciami detektywistycznymi i niew膮tpliwie zidentyfikowali niekt贸re z os贸b, z kt贸rymi rozmawia艂y obie kobiety, np. Claude' a Richarda i jego syna Antoine'a. Byli oni zarz膮dcami ogrod贸w Petit Trianon. Dzia艂alno艣膰 Antoine'a przypad艂a na burzliwy okres 1765-1795. Jego odwa偶na interwencja uratowa艂a budynki przed zniszczeniem przez rewolucyjn膮 t艂uszcz臋. Dziobaty m臋偶czyzna o niepokoj膮cym wyrazie twarzy nie m贸g艂 by膰 nikim innym jak hrabi膮 de Vaudreuil. Drobiazgowa rekonstrukcja pozwoli艂a na do艣膰 wierne okre艣lenie daty dnia, do kt贸rego przenios艂y si臋 obie kobiety. By艂 to 5 pa藕dziernika 1789 r., ostatni dzie艅, kt贸ry Maria Antonina mia艂a sp臋dzi膰 w swoim ukochanym pa艂acyku. Rysowniczk膮 z pewno艣ci膮 by艂a sama monarchini, Aust艅aczka z pochodzenia. Wiadomo艣膰, jak膮 jej przekaza艂 spiesz膮cy si臋 pa藕, mog艂a zawiera膰 przestrog臋 i rad臋 udania si臋 natychmiast do Grand Trianon, gdzie by艂aby bezpieczna.

Znany pisarz brytyjski Colin Wilson (autor podstawowego dzie艂a The Occult) po艣wi臋ci艂 przygodzie obu ladies wiele miejsca w swojej ksi膮偶ce Mysteries (Tajemnice). Jego zdaniem jest to fenomen pierwotnie lokalny, polegaj膮cy na wzajemnym oddzia艂ywaniu mi臋dzy specyficznym miejscem a okre艣lonymi osobami. Za poszlak臋 przemawiaj膮c膮 na rzecz tej hipotezy uwa偶a sporadyczne rozbie偶no艣ci w opisach obu Angielek (np. panna Moberly nie zauwa偶y艂a kobiety, podaj膮cej dzban m艂odej dziewczynie). Co prawda, taka interpretacja nie jest ca艂kowicie zadowalaj膮ca, poniewa偶 w "przygodzie w Trianon" musia艂o chodzi膰 o co艣 wi臋cej ni偶 tylko pewien rodzaj fatamorgany z przesz艂o艣ci. Ostatecznie ludzie z dawnej epoki reagowali na obecno艣膰 przybyszy z przysz艂o艣ci i vice versa. Dosz艂o do rozmowy, a dwie damy pos艂ucha艂y otrzymanej wskaz贸wki dotycz膮cej drogi przez ca艂kiem materialny mostek, kt贸rego w艂a艣ciwie nie by艂o. Nie wydaje mi si臋, aby by艂 to materia艂, z kt贸rego mo偶na wysnuwa膰 wizje.

Na wszelki wypadek Wilson cytuje jako resume s艂owa ewolucjonisty, profesora dr. Cyrila Edwina Mitchinsona Joada, kt贸ry w czasie drugiej wojny 艣wiatowej nale偶a艂 do s艂ynnego trustu m贸zg贸w BBC. Wspomniany naukowiec w swojej ksi膮偶ce Guide to Modern Thought (Przewodnik po my艣li nowoczesnej) zajmowa艂 si臋 wersalskim epizodem i napisa艂 na jego temat m.in.: ,,(...) wydaje si臋 coraz bardziej prawdopodobne, 偶e pojmowanie czasu przez cz艂owieka jako drogi jednokierunkowej jest czyst膮 iluzj膮". Trudno zapewne nie zgodzi膰 si臋 z takim pogl膮dem.


Regularne eksperymenty z prekognicj膮 i centralny rejestr przeczu膰


Co ciekawe, nauka przyj臋艂a ten pogl膮d ju偶 dawno, mimo 偶e ma艂o wiemy na ten temat. Testy prekognicji od prawie 30 lat nale偶膮 do standardowych do艣wiadcze艅 prowadzonych w uniwersyteckich plac贸wkach z "powa偶nymi" kierunkami bada艅, jak psychologia czy statystyka -oto pragmatyzm spraw niewyt艂umaczalnych.

Harold E. Puthoff i Russel Targ, dwaj fizycy laserowi z renomowanego Stanford Research Institute (SRI) w Kalifornii, przeprowadzaj膮 od ko艅ca lat siedemdziesi膮tych regularne eksperymenty, w kt贸rych osoby badane maj膮 za zadanie wskaza膰 r贸偶ne miejsca, przedmioty i wiele innych obiekt贸w, zanim kto艣 inny dowolnie je wybierze. Uzyskiwane wyniki wykazuj膮 istotne zbie偶no艣ci.

Najlepszym wynikiem mo偶e si臋 niew膮tpliwie poszczyci膰 Centralny Rejestr Przeczu膰 (Central Premonitions Registry -CPR). Zosta艂 on utworzony przez naukowc贸w w Nowym Jorku w celu rejestrowania prekognicji. Dla wi臋kszego obiektywizmu nie uwzgl臋dnia si臋 w nim przepowiedni osobistych, a tylko proroctwa na temat zdarze艅 wzbudzaj膮cych zainteresowanie opinii publicznej. Przepowiednie musz膮 by膰 zapisane przed danym wydarzeniem i mie膰 dostateczn膮 dok艂adno艣膰, aby mo偶na by艂o wykluczy膰 przypadkow膮 zbie偶no艣膰. Jest zdumiewaj膮ce, 偶e do CPR wp艂yn臋艂y setki meldunk贸w spe艂niaj膮cych te surowe kryteria.

Szczeg贸lne miejsce w艣r贸d nich zajmuje oryginalny telegram niejakiej pani Katherine Sabin z San Diego. Przes艂a艂a go do CPR 5 pa藕dziernika 1968 r. Jej przepowiednia by艂a, delikatnie rzecz ujmuj膮c, dziwaczna. Brzmia艂a ona: "W San Diego w pa藕dzierniku lub listopadzie dojdzie do ataku ze strony innego pa艅stwa".

Trudno by艂o sobie wyobrazi膰 co艣 bardziej absurdalnego. Kto mia艂by zaatakowa膰 kalifornijskie portowe miasto San Diego, nie zwa偶aj膮c na stacjonuj膮ce tam du偶e si艂y marynarki USA? Faktycznie w listopadzie 1968 r. w pobli偶u San Diego meksyka艅ski statek zaatakowa艂 ameryka艅ski kuter po艂awiaczy tu艅czyk贸w, oddaj膮c salw臋 pocisk贸w kalibru 50 mm w dzi贸b statku USA. Nieoczekiwanie si艂y s膮siedniego pa艅stwa dokona艂y wrogiego aktu.

Rzeczywisto艣膰 raz jeszcze okaza艂a si臋 bardziej szalona ni偶 wszelkie fantazje, a czas istotnie, jak si臋 okazuje, nie jest drog膮 jednokierunkow膮. Podr贸偶owali艣my po nim w r贸偶nych kierunkach, to powinno nam wystarczy膰.

W gmachu wi臋kszej rzeczywisto艣ci przyby艂o kolejne pi臋tro. Mo偶emy wi臋c kontynuowa膰 budow臋. W tym celu musimy krytycznie zbada膰, skorygowa膰 i by膰 mo偶e od podstaw zdefiniowa膰 na nowo kolejny istotny sk艂adnik naszego 艣wiatopogl膮du. Teraz przysz艂a kolej na istot臋 tego, co 偶yje.


CZ臉艢膯 II


Zagadki istot 偶ywych


Cudowna istota cz艂owiek: wyzwolenie z p臋t materii


艢wiadomo艣膰, istniej膮ca globalnie

w przestrzeni i czasie,

jest ukryt膮, porz膮dkuj膮c膮 wszystko zmienn膮.

Nick Herbert, fizyk kwantowy


Podw贸jna nauczycielka


Atrakcyjna, maj膮ca wysokie kwalifikacje nauczycielka j臋zyka francuskiego Emilie Sagee z Dijon w ci膮gu szesnastu lat osiemna艣cie razy straci艂a posad臋. Niczym puchar przechodni w臋drowa艂a w ubieg艂ym stuleciu po zak艂adach naukowych Europy. Wreszcie znalaz艂a now膮 posad臋 w pewnym pensjonacie dla dziewcz膮t w miejscowo艣ci Neuwelcke w 贸wczesnych Inflantach, kt贸re w 1918 r. podzieli艂y si臋 na Estoni臋 i 艁otw臋. Jej szcz臋艣cie nie mia艂o trwa膰 d艂ugo. W 1845 r. -Emilie sko艅czy艂a w艂a艣nie trzydzie艣ci dwa lata -po zaledwie osiemnastu miesi膮cach pracy kierownictwo szko艂y wypowiedzia艂o umow臋 m艂odej nauczycielce. Nie by艂a to 艂atwa decyzja. Rektor Buch podj膮艂 j膮 bardzo niech臋tnie, gdy偶 m艂oda nauczycielka 艣wietnie wywi膮zywa艂a si臋 ze swego zadania. Nikt przed ni膮 nie zdo艂a艂 przekaza膰 dziewcz臋tom tak gruntownej wiedzy. Mimo to musia艂 j膮 zwolni膰 -nalegali na to rodzice uczennic. Kiedy ich za偶alenia pocz膮tkowo nie odnosi艂y skutku, zacz臋li rezygnowa膰 z us艂ug tej szko艂y. W danej sytuacji dyrekcja musia艂a, chc膮c nie chc膮c, ust膮pi膰 i Emilie Sagee po raz dziewi臋tnasty zosta艂a bez pracy.

Co by艂o powodem tak jednomy艣lnego odrzucenia? Czy m艂oda Francuzka zapoznawa艂a mo偶e pilnie strze偶one c贸rki z dobrych dom贸w z rozwi膮z艂ymi obyczajami dekadenckiej Europy Zachodniej albo ci膮偶y艂y na niej inne powa偶ne zarzuty?

Nie dopu艣ci艂a si臋 jednak niczego, co zwyk艂o si臋 nazywa膰 uchybieniem, a jej "wina" poleg艂a ca艂kiem po prostu na tym groteskowym fakcie, 偶e niekiedy wyst臋powa艂a w dw贸ch osobach.

Przed przera偶on膮 klas膮 sta艂y rami臋 w rami臋 przy tablicy dwie Emilie albo zgodnie jad艂y drugie 艣niadanie. Niekiedy jedna z nich siada艂a i z wyrazem znudzenia przygl膮da艂a si臋 drugiej. Od czasu do czasu niesamowita para si臋 rozdziela艂a. Jedna z m艂odych kobiet w臋drowa艂a po korytarzach szkolnych albo wychodzi艂a na zewn膮trz, podczas gdy ta druga dalej prowadzi艂a lekcj臋, jakby nigdy nic.

Pewnego razu nauczycielka pomaga艂a uczennicy Antoine de Wrangel w naprawianiu sukienki. Naraz dziewczyna spojrza艂a w lustro i odkry艂a drug膮 pann臋 Sagee, po czym pad艂a zemdlona. Kiedy indziej kilka uczennic spotka艂o nauczycielk臋 przy zrywaniu kwiat贸w. Poniewa偶 by艂 ciep艂y letni dzie艅, zapyta艂y, czy lekcje mog艂yby odbywa膰 si臋 na dworze. Emilie zgodzi艂a si臋 i posz艂a po zgod臋 do dyrektorki. Dziwnym trafem druga Emilie Sagee w tym samym czasie siedzia艂a w klasie rob贸tek r臋cznych.

Kiedy takie incydenty zacz臋艂y si臋 mno偶y膰, wiadomo艣ci si臋 rozesz艂y. Coraz wi臋cej rodzic贸w odbiera艂o swoje dzieci w 艣rodku roku z internatu. To przypiecz臋towa艂o los "podw贸jnej nauczycielki". Musia艂a si臋 przenie艣膰 do swojej szwagierki, gdzie zatrzyma艂a si臋 przez pewien czas. Potem jej losy gin膮 w pomroce dziej贸w.

Przypadek Emilie Sagee zosta艂 dok艂adnie zbadany i szczeg贸艂owo udokumentowany przez ameryka艅skiego badacza zjawisk paranormalnych i pisarza walijskiego pochodzenia, Roberta Dale'a Owensa. Wiele szczeg贸艂贸w pozna艂 on za po艣rednictwem baronesy Julii von Giildenstubbe, kt贸ra nale偶a艂a do arystokratycznych uczennic panny Sagee. Baronesa powiedzia艂a mu mi臋dzy innymi, 偶e podw贸jna natura Emilie by艂a dobrze znana w rodzinie tej ostatniej. Zw艂aszcza szwagierka nie widzia艂a w tym niczego niezwyk艂ego, 偶e od czasu do czasu liczba mieszkaj膮cych u niej go艣ci wzrasta o jedn膮 osob臋. Tak偶e jej dzieci m贸wi艂y zawsze o "dw贸ch ciotkach Emilie". Istniej膮 liczne dokumenty dotycz膮ce tego dziwnego przypadku -mi臋dzy innymi pochodz膮ce od s艂ynnego francuskiego astronoma Camille'a Flamariona i rosyjskiego pisarza Aleksandra Aksakowa -a nawet film nakr臋cony przez BBC.


Poprzednik Erksona Gorique'a


Takie fenomeny wci膮偶 si臋 zdarzaj膮. Na przyk艂ad Erkson Gorique, importer z Nowego Jorku, musia艂 ze zdumieniem stwierdzi膰, 偶e jego sobowt贸r podr贸偶owa艂 przed nim t膮 sam膮 tras膮, kt贸r膮 on zdecydowa艂 przeby膰. W 1955 r. Gorique powzi膮艂 zamiar rozszerzenia dzia艂alno艣ci na Norwegi臋. Nigdy jeszcze nie by艂 w tym kraju, ale wiele sobie po nim obiecywa艂, poniewa偶 mia艂 do zaoferowania interesuj膮ce produkty i w艂ada艂 miejscowym j臋zykiem. Pierwsza niespodzianka czeka艂a na Amerykanina w hotelu w Oslo. Szef recepcji powita艂 go, daj膮c wyraz swojej rado艣ci, 偶e tak szybko znowu widzi pana Gorique. Erkson, kt贸ry nie zna艂 ani tego cz艂owieka, ani hotelu, s膮dzi艂, 偶e zasz艂o jakie艣 nieporozumienie. Musia艂o to by膰 co prawda osobliwe nieporozumienie; niewiele p贸藕niej sam ju偶 nie wiedzia艂, co ma o tym s膮dzi膰. Pewien hurtownik nazwiskiem Olsen i inni r贸wnie偶 m贸wili o jakim艣 wcze艣niejszym spotkaniu. Kupiec ze Stan贸w pomy艣la艂 o oszuka艅czych machinacjach; kto艣 musia艂 si臋 za niego podawa膰, ale w jakim celu to robi艂? Tajemniczy sobowt贸r nie wy艂udzi艂 przecie偶 pieni臋dzy ani innych korzy艣ci, ale wprost przeciwnie, utorowa艂 drog臋 "prawdziwemu" Gorique'owi.


Rozdwojenie jako podstawa uniewinnienia


Inny sobowt贸r zosta艂 nawet 艣wiadkiem obrony na procesie karnym. Ta dziwaczna rozprawa odby艂a si臋 8 lipca 1896 r. w s膮dzie w Nowym Jorku. Niejakiemu Williamowi McDonaldowi przedstawiono zarzut dokonania w艂amania do pewnego domu przy Drugiej Alei. Jego zaprzeczenia na nic si臋 nie zda艂y, poniewa偶 sze艣ciu 艣wiadk贸w zidentyfikowa艂o go jednoznacznie jako m臋偶czyzn臋 przy艂apanego in flagranti na pakowaniu 艂up贸w. Sprawca zdo艂a艂 wprawdzie zbiec, ale wkr贸tce potem zosta艂 uj臋ty na podstawie rysopisu. Sprawa by艂a jasna, ale tylko do momentu z艂o偶enia zezna艅 przez profesora doktora Weina.

Ten lekarz nie by艂 kim艣 nieznanym, poniewa偶 od czasu do czasu przeprowadza艂 publiczne eksperymenty hipnotyczne. Jego rzetelno艣膰 by艂a poza wszelkim podejrzeniem. Poza tym m贸g艂 wskaza膰 kilkuset dalszych 艣wiadk贸w: widz贸w teatru na Brooklynie oddalonym o osiem kilometr贸w od miejsca przest臋pstwa. Na scenie tego teatru profesor Wein, w艂a艣nie w momencie, w kt贸rym dokonano w艂amania, wprawi艂 w trans pewnego ochotnika spo艣r贸d publiczno艣ci. Cz艂owiek ten nie by艂 nikim innym jak obecnym oskar偶onym Williamem McDonaldem. Wspomniany lekarz przypomina艂 sobie ca艂kiem dok艂adnie McDonalda, poniewa偶 okaza艂 si臋 on szczeg贸lnie podatny na hipnoz臋. Widzowie go r贸wnie偶 zapami臋tali. A wi臋c powsta艂a sytuacja patowa.

-Czy jest mo偶liwe -zapyta艂 pewien adwokat -by duch tego cz艂owieka w臋drowa艂 po okolicy w stanie transu hipnotycznego?

Profesor odpowiedzia艂, 偶e uwa偶a to za mo偶liwe.

Poniewa偶 wszyscy 艣wiadkowie m贸wili prawd臋, oskar偶onego trzeba by艂o uniewinni膰. Wyrok skazuj膮cy z uzasadnieniem, 偶e oskar偶ony wys艂a艂 swoj膮 emanacj臋, aby co艣 ukrad艂a w czasie, kiedy jego cia艂o przebywa艂o ca艂kiem gdzie indziej, zosta艂by z ca艂膮 pewno艣ci膮 uchylony -nie m贸wi膮c o drwi膮cych komentarzach na 艂amach prasy.


Prze偶ycia poza cia艂em


Jak mo偶na si臋 zorientowa膰 nie tylko na podstawie przypadku McDonalda, fenomen sobowt贸ra i podr贸偶e astralne, nazywane dzi艣 prze偶yciami poza cia艂em (OOB -"Out-of-Body"), mog艂yby by膰 dwiema stronami jednej i tej samej monety. Jest znamienne, 偶e pechowa Emilie Sagee powiedzia艂a dyrektorowi szko艂y, 偶e mo偶e si臋 podwaja膰 si艂膮 woli. Na pytanie, dlaczego to robi艂a przed wychowankami internatu, pr贸bowa艂a usprawiedliwi膰 si臋 s艂owami:

-To dla wzmocnienia dyscypliny. Dziewcz臋ta nie powinny czu膰, 偶e nie s膮 obserwowane.

To poczucie odpowiedzialno艣ci nie uchroni艂o jednak Emilie przed zwolnieniem.

Astralny sobowt贸r po kryjomu, cicho i bez rozg艂osu, nierzadko z nowymi etykietkami (alter ego itd.) znalaz艂 swoje miejsce w literaturze (na przyk艂ad u Goethego), jak r贸wnie偶 w psychologii (do艣膰 wspomnie膰 o "cieniu" C. G. Junga). Jego pochodzenie si臋ga jednak o wiele dalej w przesz艂o艣膰.

My艣l, 偶e mamy drugie cia艂o duchowe, kt贸re niekiedy mog膮 widzie膰 inni, jest tak stara, jak sama ludzko艣膰. W 1978 r. pewne badania etnograficzne przeprowadzone przez Dana Sheilsa wykaza艂y, 偶e u 57 na 60 r贸偶nych kultur istnieje tradycyjna wiara, 偶e cz臋艣膰 osobowo艣ci jest niezale偶na i mo偶e si臋 oddziela膰 od cia艂a substancjalnego. To przekonanie jest jedyn膮 zgodno艣ci膮 mi臋dzy nimi.

W Birmie cia艂o duchowe jest nazywane "motylem", natomiast po艂udniowoameryka艅ski lud Bacairi m贸wi o "andadura", "cieniu", kt贸ry mo偶e zrzuci膰 swoj膮 materialn膮 pow艂ok臋. Wed艂ug afryka艅skiego ludu Azande ka偶dy cz艂owiek ma dwie dusze. Jedna z nich, nazywana "mbisimo", opuszcza cia艂o w czasie snu. Prze偶ywa ona samodzielnie przygody i spotyka si臋 z podobnymi sobie. Zgodnie z wyobra偶eniami Azande ludzko艣膰 zamieszkuje nasz膮 planet臋 w dw贸ch formach: jednej cielesnej i jednej astralnej.

W Szkocji i Norwegii starym znajomym jest "Vardogr", bezcielesny "poprzednik". W jego przypadku chodzi o astraln膮 projekcj臋, kt贸ra post臋puje przed nami. Przygoda Erksona Gorique'a jest wr臋cz klasycznym przypadkiem z gatunku Vardogr.

Profesor fizyki z Oslo, W. Wereide, nie waha艂 si臋 powiedzie膰 otwarcie, 偶e w Norwegii jest niemal codziennym zjawiskiem, i偶 Vardogr zapowiada przybycie r贸偶nych os贸b. S艂ycha膰, jak otwiera drzwi, wchodzi po schodach i wykonuje wszystkie inne czynno艣ci, kt贸re oczekiwany zazwyczaj wykona po przyj艣ciu do domu. Badania wykaza艂y, 偶e Vardogr zaczyna wydawa膰 odg艂osy, kiedy dana osoba wyrusza w drog臋 albo si臋 na to decyduje. Istnieje du偶a liczba przypadk贸w, w kt贸rych ten fenomen wyst臋puje z tak膮 regularno艣ci膮 i niezawodno艣ci膮, 偶e wed艂ug tych wska藕nik贸w gospodynie domowe zabieraj膮 si臋 do przyrz膮dzania posi艂ku.

Zjawiska OOB s膮 od dawna, z najr贸偶niejszych przyczyn, przedmiotem docieka艅 badaczy wielu dyscyplin. Nierzadko celem, jaki przy艣wieca tym poszukiwaniom, jest odes艂anie ca艂ej (sprawy do krainy uroje艅.

Ukrywanie niewygodnych fakt贸w napotyka co prawda trudno艣ci. W ko艅cu ju偶 w 1886 r. Edmund Gumey zarchiwizowa艂 350 takich przypadk贸w. W naszym stuleciu mamy do dyspozycji ca艂e stosy dokument贸w.

W latach 1961-1978 pewien Anglik, dr Robert Crookall, zape艂ni艂 9 ksi膮偶ek opisami tysi臋cy przypadk贸w. Po艂udniowoafryka艅ski biolog dr John C. Poynton z Uniwersytetu w Natalu zaapelowa艂 do czytelnik贸w pewnego czasopisma, aby go informowali o swoich osobistych podr贸偶ach astralnych. Zaowocowa艂o to lawin膮 list贸w, z kt贸rych Poynton wy艂owi艂 122 powa偶ne przypadki. Podobna metoda post臋powania angielskiej matematyczki Celii Green zastosowana w 1968 r. pozwoli艂a uzyska膰 w rezultacie 326 wiarygodnych relacji. Dr J. H. M. Whitman w 1956 r. po przeprowadzeniu analizy 550 zebranych i opublikowanych przez niego przypadk贸w odrzuci艂 wszelkie efekty mistyczne lub halucynacyjne. Uzasadnia艂 t臋 odwa偶n膮 opini臋, wskazuj膮c na to, 偶e dane osoby ze swoich astralnych wycieczek przywioz艂y takie informacje, kt贸rych nie mog艂yby zdoby膰 偶adnymi mo偶liwie normalnymi sposobami.

Podj臋te na szerok膮 skal臋 badania, a w艣r贸d nich wa偶ne studium profesora Homella Harta z Instytutu Socjologii i Antropologii Uniwersytetu Duke w Durham (Karolina P贸艂nocna), ujawni艂y ten niewiary godny fakt, 偶e 10% ludno艣ci w wi臋kszo艣ci kraj贸w cywilizowanych mia艂o prze偶ycia poza cia艂em albo miewa je regularnie. Jeszcze bardziej frapuj膮ce jest studium, kt贸re przeprowadzi艂 psychiatra Fowler Jones z Uniwersytetu Kansas w 1982 r. Aby uzyska膰 absolutnie reprezentacyjny przekr贸j spo艂ecze艅stwa, wybra艂 na zasadzie przypadku 420 os贸b i zadawa艂 ka偶dej z nich z osobna pytanie, czy mia艂a do艣wiadczenia poza cia艂em. Niewiarygodne, 偶e a偶 339 os贸b z tej grupy udzieli艂o odpowiedzi twierdz膮cej.

Wszystko to brzmi wprawdzie ca艂kiem przekonuj膮co, ale pewnej dozy wiarygodno艣ci nie mo偶na odm贸wi膰 tak偶e teorii o 艣wiecie pustym wewn膮trz, jak r贸wnie偶 systemowi geocentrycznemu, dop贸ki nie dowiemy si臋 czego艣 przeciwnego. Najlepszy jest, jak zawsze, dow贸d praktyczny.

Czy by艂y takie przypadki OOB, kt贸re da艂y uchwytne rezultaty? Owszem by艂y. Wybierzemy dwa z nich, a b臋dzie to dla r贸wnowagi jeden zaczerpni臋ty z wr臋cz trywialnej codzienno艣ci (ostatecznie i owa pogardzana codzienno艣膰 ma swoje fantastyczne strony)i jeden spektakularny.



Odnaleziona ksi膮偶ka


Ameryka艅ski fizyk Michael Talbot informuje w swojej ksi膮偶ce Poza kwantami o prze偶yciu OOB z czas贸w m艂odo艣ci, kt贸re chcia艂bym tu w skr贸cie zrelacjonowa膰. Oto jak je opisuje: "Pewnej nocy mia艂em niezwykle wyrazisty sen. Szybowa艂em nad moim cia艂em, spogl膮daj膮c w d贸艂 na samego siebie. Do艣膰 zaskakuj膮cy by艂 fakt, 偶e to wra偶enie jaki moja sypialnia wydawa艂y si臋 absolutnie realne i znajome, wcale nie jak we 艣nie. Postanowi艂em wi臋c, 偶e skorzystam z okazji, 偶eby sobie troch臋 pow臋drowa膰 bez cia艂a. Poszybowa艂em do pokoju, nie przestaj膮c si臋 zdumiewa膰, 偶e to do艣wiadczenie nie mia艂o niejasnego charakteru w艂a艣ciwego snom. Wr臋cz przeciwnie, nic tu nie by艂o rozmyte, zamazane czy nierealne. Ka偶dy poszczeg贸lny przedmiot, ka偶dy mebel i wszystko poza tym by艂o na w艂a艣ciwym miejscu. Wydawa艂o si臋, jak gdybym faktycznie w臋drowa艂 po domu.

Wra偶enie szybowania tak mnie uszcz臋艣liwia艂o, 偶e nie zastanawia艂em si臋 d艂ugo nad dziwno艣ci膮 tej sytuacji, tylko po prostu si臋 ni膮 bawi艂em. Kiedy tak 芦szybowa艂em w powietrzu jak ryba w wodzie禄, podp艂yn膮艂em do jednego z wielkich panoramicznych okien. Zanim zdo艂a艂em zmieni膰 kurs, przenikn膮艂em po prostu przez nie bez trudu i znalaz艂em si臋 na dworze. Obejrza艂em si臋 przez rami臋, aby stwierdzi膰, czy nie pot艂uk艂em okna. By艂o jednak i zupe艂nie nienaruszone, co mnie zdumia艂o. W os艂upieniu szybowa艂em dalej, spogl膮daj膮c przy tym w d贸艂 na wilgotn膮 traw臋. Nagle zobaczy艂em ksi膮偶k臋.

Zni偶y艂em si臋, aby przeczyta膰 jej tytu艂. By艂 to zbi贸r kr贸tkich opowiada艅 Guyde Maupassanta z XIX w. Naturalnie, zna艂em ;nazwisko tego s艂ynnego francuskiego pisarza. Co prawda, nigdy mnie on szczeg贸lnie nie interesowa艂, wi臋c nie mog艂em zrozumie膰, jakie znaczenie mog艂aby mie膰 dla mnie jego antologia.

Jak wiadomo, niekiedy w snach s膮 zawarte wskaz贸wki, cho膰 przewa偶nie w formie symbolicznie zaszyfrowanej. W tym przypadku nie mog艂o wchodzi膰 w gr臋 nic podobnego. Z drugiej strony nie umotywowane pojawienie si臋 ksi膮偶ki wnios艂o ow膮 charakterystyczn膮 dla sn贸w absurdalno艣膰, kt贸rej dotychczas mi brakowa艂o. Tym doznaniem zako艅czy艂a si臋 moja nocna wycieczka poza cia艂em.

Kolejnym wspomnieniem by艂o ranne przebudzenie. Kiedy nieco p贸藕niej szed艂em do szko艂y, zagadn臋艂a mnie s膮siadka. Opowiedzia艂a mi, 偶e spaceruj膮c w lesie w pobli偶u naszego domu, zgubi艂a ksi膮偶k臋 wypo偶yczon膮 z biblioteki. By艂o to dla niej bardzo niemi艂e, bo chodzi艂o o do艣膰 cenny zbi贸r kr贸tkich opowiada艅 Guy de Maupassanta z ubieg艂ego stulecia. Zapyta艂a mnie, czy mo偶e zauwa偶y艂em tak膮 ksi膮偶k臋. Moje zdumienie nie mia艂o granic. Aby rozm贸wczyni mog艂a zrozumie膰 jego przyczyny, opowiedzia艂em jej m贸j 芦sen禄. Udali艣my si臋 razem do miejsca, gdzie widzia艂em t臋 ksi膮偶k臋 z lotu ptaka. Le偶a艂a dok艂adnie w tym miejscu.

Moje prze偶ycie mo偶e mie膰 kilka wyja艣nie艅. Najbardziej prawdopodobne jest wed艂ug mnie to, 偶e moja 艣wiadomo艣膰, albo jej cz臋艣膰, opu艣ci艂a cia艂o we 艣nie i 偶e faktycznie widzia艂em t臋 ksi膮偶k臋. W贸wczas po raz pierwszy przysz艂a mi do g艂owy niepokoj膮ca i z naukowego punktu widzenia nies艂ychana my艣l, 偶e 艣wiadomo艣膰 i wszystkie odczucia i spostrze偶enia, kt贸re si臋 definiuje jako 芦ja藕艅禄, mo偶e nie s膮 do tego stopnia zwi膮zane z biologicznym m贸zgiem, jak do tej pory s膮dzi艂em".

To zadziwiaj膮ca sprawa, ale mo偶e jednak wyst臋puje tu "tylko" groteskowy splot najbardziej nie wiarygodnych przypadk贸w? Wobec prze偶ycia OOB numer dwa (tego spektakularnego) musi jednak skapitulowa膰 nawet wy艣wiechtany przypadek.


Pisemna wiadomo艣膰 od astralnego podr贸偶nika


W 1828 r. brytyjski statek wyp艂yn膮艂 z Liverpoolu i od kilku tygodni pru艂 lodowate wody p贸艂nocnego Atlantyku. Pewnego dnia pierwszy mat Robert Bruce odkry艂 w kajucie kapitana obcego cz艂owieka. Nieznajomy pisa艂 co艣 na tablicy. Bruce wiedzia艂, 偶e nie m贸g艂 on by膰 cz艂onkiem za艂ogi, i uzna艂 go za pasa偶era na gap臋. Oddali艂 si臋, aby sprowadzi膰 kapitana, ale kiedy obaj wr贸cili do kajuty, nikogo ju偶 tam nie by艂o. Znale藕li tylko pozostawion膮 wiadomo艣膰: "We藕cie kurs na p贸艂nocny zach贸d".

Statek zosta艂 przeszukany od st臋pki po czubki maszt贸w, ale 偶adnego pasa偶era na gap臋 nie zdo艂ano znale藕膰. Wtedy kapitan zwo艂a艂 ca艂膮 za艂og臋 i rozkaza艂 ka偶demu z marynarzy napisa膰 te same s艂owa, kt贸re pozostawi艂 nieznajomy. 呕aden jednak nie mia艂 charakteru pisma cho膰by w najmniejszym stopniu przypominaj膮cego litery tajemniczej wiadomo艣ci. Zdarzenie by艂o tak dziwne, 偶e kapitan postanowi艂 us艂ucha膰 wezwania. Statek zawr贸ci艂 z drogi ku Nowej Szkocji i wzi膮艂 kurs na p贸艂nocny zach贸d.

Wkr贸tce po zmianie kursu obserwator spostrzeg艂 inny statek, uwi臋ziony w lodach p贸艂nocnego Atlantyku. Gdyby jego za艂oga pozosta艂a zdana tylko na w艂asne si艂y, zgin臋艂aby. Tylko nieoczekiwane nadej艣cie pomocy uratowa艂o uwi臋zionych w lodzie. Za艂oga i pasa偶erowie obcego statku przeszli na statek brytyjski i przy tej okazji Bruce zwr贸ci艂 uwag臋 na pewnego cz艂owieka, podobnego jak dwie krople wody do tajemniczego go艣cia. Poproszono go o pr贸bk臋 pisma, i tym razem okaza艂o si臋 identyczne ! jak pismo, kt贸rym napisano instrukcj臋 zmiany kursu.

Cz艂owiek ten opowiedzia艂, 偶e kiedy statek uwi膮z艂 w lodach, pewnej nocy zasn膮艂 i we 艣nie zmieni艂 miejsce pobytu; kiedy si臋 przebudzi艂, wiedzia艂, 偶e zostan膮 uratowani.


Wyp臋dzenie z cia艂a przez tortury


Do pozacielesnych prze偶y膰 dochodzi w najr贸偶niejszych sytuacjach i z najrozmaitszych okazji. Ich formy zmieniaj膮 si臋 podobnie jak mechanizmy, kt贸re je wyzwalaj膮. Kto by na przyk艂ad pomy艣la艂, 偶e takim czynnikiem wyzwalaj膮cym mog膮 by膰 tortury? Jest z pewno艣ci膮 jednym z najbardziej godnych ubolewania fakt贸w, 偶e w wielu krajach dzie艅 za dniem liczne dusze opuszczaj膮 ludzkie cia艂a w czasie tortur, poniewa偶 nieszcz臋艣nicy nie prze偶ywaj膮 zadawanych im m膮k. W przypadku Eda Morrella sprawy mia艂y si臋 nieco inaczej.

脫w 偶arliwy przeciwnik kapitalizmu i autor ksi膮偶ek, kt贸rego Jack London tak podziwia艂, 偶e uczyni艂 go bohaterem swojej ostatniej powie艣ci W艂贸cz臋ga w艣r贸d gwiazd, za m艂odu stale popada艂 w konflikt z w艂adzami. Na skutek tej jego przywary by艂o mu dane pozna膰 niejedno wi臋zienie, tak偶e pa艅stwowy zak艂ad karny w Arizonie.

W swojej ksi膮偶ce The Twenty-Fifth Man (Dwudziesty pi膮ty cz艂owiek) Morrell opisuje zaskakuj膮ce do艣wiadczenie. W owych czasach nie cackano si臋 z krn膮brnymi wi臋藕niami. Torturami zazwyczaj szybko "sk艂aniano ich do wsp贸艂pracy". Niewygodny Ed Morrell musia艂 do艣wiadczy膰 kilkakrotnie tego procesu wychowawczego. Stra偶nicy byli zaprzysi臋g艂ymi zwolennikami zbawiennie wp艂ywaj膮cego "odpowiednio dawkowanego nacisku". W praktyce odbywa艂o si臋 to tak, 偶e wi臋藕ni贸w mocno zawi膮zywano w okre艣lony spos贸b w kaftany bezpiecze艅stwa i polewano wod膮. W czasie wysychania kaftan si臋 kurczy艂, a nieszcz臋艣nik nim sp臋tany czu艂 si臋, jakby by艂 duszony przez anakond臋.

Za pierwszym razem Morrell znosi艂 to jak wszyscy inni. Wydawa艂o mu si臋, 偶e zostanie zgnieciony, w jego g艂owie wybucha艂y iskry, a przed oczami wszystko mu wirowa艂o. Nagle jednak niezno艣ny ucisk ust膮pi艂, kiedy wyszed艂 z w艂asnego cia艂a, ca艂kowicie uwolniony od b贸lu. Obecnym przy tym stra偶nikom wydawa艂o si臋, 偶e 艣pi. Nigdy jeszcze nie widzieli czego艣 takiego. Bezradnie stali dooko艂a wi臋藕nia, kt贸ry powinien by艂 krzycze膰 albo przynajmniej rz臋zi膰, a tymczasem duch Morrella w臋drowa艂 w dal, przed siebie. Niczym ciekawy turysta sun膮艂 ulicami San Francisco, postrzegaj膮c przy tym r贸偶ne rzeczy, jak cho膰by wrak statku w zatoce San Francisco, o kt贸rego istnieniu znik膮d nie m贸g艂 si臋 dowiedzie膰.

George W. P. Hunt, gubernator Arizony, potwierdzi艂 p贸藕niej, 偶e Morrell mia艂 wiele informacji o zdarzeniach i szczeg贸艂ach ze 艣wiata zewn臋trznego, do kt贸rych z pewno艣ci膮 nie mia艂 dost臋pu w zak艂adzie karnym.

Interesuj膮ce, 偶e kiedy zaprzestano torturowania Eda Morrella, jego zdolno艣膰 opuszczania cia艂a zanik艂a. Ten przypadek stanowi kolejn膮 poszlak臋 w艣r贸d wielu wskazuj膮c膮 na to, 偶e homo sapiens kryje w sobie wi臋cej, ni偶 si臋 艣ni艂o szkolnej nauce.

Niezale偶nie od tego w tym przypadku wyra藕nie manifestuje si臋 aspekt prze偶y膰 OOB, na kt贸rym 艂ami膮 sobie z臋by poszukiwacze racjonalnych wyja艣nie艅: istnienie wiedzy niemo偶liwej do normalnego uzyskania. Ujawnia si臋 to w szczeg贸lnie frapuj膮cy spos贸b przy operacjach.

Barney Clark, pierwszy biorca sztucznego serca, wzbogaci艂 to wielkie osi膮gni臋cie medycyny o fantastyczny aspekt: obserwowa艂 on operacj臋 z punktu znajduj膮cego si臋 poza jego u艣pionym cia艂em, nad kt贸rym trudzi艂 si臋 zesp贸艂 chirurg贸w. Opis przebiegu operacji, jaki zaprezentowa艂 Clark, r贸wnie precyzyjny jak szczeg贸艂owy, nie znajduje 偶adnego wyt艂umaczenia. A przy tym jego do艣wiadczenie nie jest wyj膮tkiem.


Grupa OOE profesora Saboma


Specjalista kardiolog Michael B. Sabom -profesor na Uniwersytecie Emory i cz艂onek V A Medical Center w Atlancie -uwa偶a艂 to wszystko za czcze wymys艂y. Aby pozbawi膰 podstaw takie "mity", przeprowadzi艂 bardzo powa偶nie obmy艣lone do艣wiadczenie; potem jednak Szawe艂 przemieni艂 si臋 w Paw艂a.

Profesor Sabom skompletowa艂 grup臋 25 pacjent贸w, kt贸rzy z powodu atak贸w serca cz臋sto trafiali do szpitala. Wszyscy przechodzili reanimacj臋 i zdawali sobie spraw臋 z w艂asnej sytuacji. Sabom zwraca艂 uwag臋, aby w tej grupie nie znalaz艂 si臋 nikt, kto by mia艂 prze偶ycia poza cia艂em. 脫w specjalista kardiolog kaza艂 wi臋c pacjentom wyobrazi膰 sobie, 偶e asystuj膮 w procesie przywracania do 偶ycia, jako osoby postronne, i prosi艂 ich o mo偶liwie najdok艂adniejsze opisanie zabiegu. Dwudziestu z pytanych przedstawia艂o czyste fantazje, nie maj膮ce nic wsp贸lnego z rzeczywist膮 reanimacj膮. Trzech mia艂o najwyra藕niej pewne wiadomo艣ci medyczne, poniewa偶 opisali przebieg zdarze艅 w zasadzie prawid艂owo, ale raczej og贸lnie. Dw贸ch w og贸le nie mia艂o poj臋cia, co si臋 z nimi dzia艂o.

Teraz profesor utworzy艂 grup臋 kontroln膮. Zebra艂 32 osoby, kt贸re informowa艂y o prze偶yciach OOB w czasie swoich atak贸w serca i postawi艂 przed nimi to samo zadanie. Prawid艂owy opis przedstawi艂o 26 pacjent贸w, podaj膮c jednak za ma艂o szczeg贸艂贸w, aby m贸c wyda膰 jak膮艣 opini臋. Sze艣ciu poda艂o zdumiewaj膮co dok艂adne i zweryfikowane p贸藕niej informacje na temat ich reanimacji. Jeden z nich zaprezentowa艂 tak 艣cis艂y opis, jakiego nikt si臋 nie spodziewa艂. Profesor Sabom przytacza go w swojej ksi膮偶ce opublikowanej w 1982 r. Recollections of Death (Wspomnienia o 艣mierci) wraz z w艂asnym komentarzem:

"Nigdy nie odkry艂em 偶adnych oznak 艣wiadcz膮cych o tym, 偶eby 贸w pacjent posiada艂 wi臋ksz膮 wiedz臋 medyczn膮 ni偶 przeci臋tny laik. Tak偶e okoliczno艣膰, 偶e poda艂 szczeg贸艂y dopiero na moje uporczywe nalegania, przemawia przeciwko przypuszczeniu, 偶e m贸g艂by to by膰 kto艣, kto 艂ykn膮艂 nieco wykszta艂cenia i chce si臋 popisa膰 swoj膮 wiedz膮 albo samodzielnie 芦zrekonstruowa膰禄 przebieg zdarze艅. Kiedy u偶y艂em przyj臋tego w medycynie wyra偶enia 芦defibrylator禄, m贸wi膮c o instrumencie do elektrycznego masa偶u serca, cz艂owiek ten poprawi艂 mnie od razu: 芦To by艂y takie tarcze z uchwytami, panie doktorze禄. Wyra藕nie nie orientowa艂 si臋 w terminologii, cho膰 sam zabieg m贸g艂 opisa膰 najdok艂adniej". Sabom dochodzi w swojej ksi膮偶ce do wniosku, "偶e do istniej膮cych danych najlepiej pasuje hipoteza o wyj艣ciu z cia艂a".

Inna relacja, kt贸rej dostarczy艂 ameryka艅ski pisarz Harold Sherman, jest jeszcze bardziej znacz膮ca. Przekracza ona, moim zdaniem, ostatecznie granic臋 mi臋dzy tym, co jeszcze jest mo偶liwe, a tym, czego normalnie si臋 ju偶 wyt艂umaczy膰 nie da. Autor 贸w mianowicie zaobserwowa艂 z jakiego艣 punktu pod sufitem sali operacyjnej b艂膮d w sztuce pope艂niony przez lekarzy w czasie operacji na nim samym.

Zabieg, kt贸remu musia艂 si臋 podda膰 Sherman, by艂 stosukowo niegro藕ny, a mimo to omal nie dosz艂o do fatalnej w skutkach omy艂ki. Poniewa偶 nie by艂o anestezjologa, znieczulenie og贸lne przeprowadzi艂 pospiesznie sprowadzony dentysta. Zaaplikowa艂 przy tym pacjentowi nadmiern膮 dawk臋 chloroformu. Sherman, kt贸ry nagle znalaz艂 si臋 nad swoim cia艂em, widzia艂 z rosn膮cym przera偶eniem, jak lekarze podejmuj膮 gor膮czkowe pr贸by reanimacji. Wkr贸tce potem jego cia艂o i duch po艂膮czy艂y si臋 znowu. Wszystko raz jeszcze dobrze si臋 sko艅czy艂o.

Ku konsternacji obu lekarzy maj膮cych zwi膮zek z t膮 spraw膮, pacjent, o w艂os unikn膮wszy 艣mierci, by艂 dok艂adnie poinformowany o przebiegu zdarze艅 w czasie operacji, nad kt贸r膮 stracono kontrol臋. M贸g艂 nawet zrekapitulowa膰 rozmow臋 mi臋dzy operuj膮cym a zast臋pczym anestezjologiem.


Migda艂ki Ingo Swanna


Naukowcy przeprowadzaj膮cy eksperymenty w celu zbadania (albo znies艂awienia) fenomen贸w OOB regularnie natrafiaj膮 na podobne, r贸wnie niepodwa偶alne przypadki. Tak np. w 1971 r. do dyrektorki do spraw bada艅 Ameryka艅skiego Towarzystwa Bada艅 Psychicznych, dr Karlis Osis, zg艂osi艂 si臋 pewien m艂ody artysta i pisarz nazwiskiem Ingo Swann. W dzieci艅stwie wyci臋to mu migda艂ki. Z dzieci臋c膮 ciekawo艣ci膮 ma艂y pacjent przez ca艂y czas operacji, wyszed艂szy z w艂asnego cia艂a, zagl膮da艂 lekarzowi przez rami臋. Lekarz kl膮艂 pod nosem, usuwaj膮c migda艂ki. Potem wrzuci艂 je do szklanego pojemnika, kt贸ry postawi艂 na p贸艂ce i ca艂kowicie zas艂oni艂 dwiema rolkami gazy opatrunkowej.

Kilka minut p贸藕niej m艂ody Swann obudzi艂 si臋 z narkozy. Pierwszym obiektem jego zainteresowania by艂y migda艂ki. Chcia艂 je zabra膰 ze sob膮 i wskaza艂 miejsce, gdzie sta艂 szklany pojemnik, ukryty za gaz膮. Przy tym zauwa偶y艂 z niewinn膮 otwarto艣ci膮, 偶e lekarz w czasie zabiegu powiedzia艂 "cholera".

Ta relacja robi wra偶enie, ale w przypadku tego cz艂owieka jest to tylko wierzcho艂ek g贸ry lodowej. Ameryka艅ski artysta nale偶y bowiem do tego szczeg贸lnego gatunku indywidu贸w, kt贸re praktykuj膮 OOB 艣wiadomie, wielokrotnie i celowo. Osoby te, na kt贸re nie ma fachowego okre艣lenia, mog膮 opuszcza膰 swoje cia艂o w ka偶dym miejscu i czasie.

Dla Ingo Swanna ta zdolno艣膰 od najwcze艣niejszego dzieci艅stwa by艂a czym艣 oczywistym. Szczeg贸lnie bawi艂o go wnikanie swoim astralnym cia艂em w g艂膮b ziemi. Najwi臋ksz膮 przyjemno艣膰 znajdowa艂 w 艣ledzeniu 偶y艂 metalu.

Oko艂o swoich dwudziestych urodzin zaprzesta艂 tych dziecinnych igraszek i zacz膮艂 trenowa膰 pozacielesne podr贸偶e powa偶nie i z coraz wi臋kszym sukcesem. Wszystkich tych twierdze艅 o sobie zdo艂a艂 bez trudu dowie艣膰 w trakcie serii do艣wiadcze艅 przeprowadzonych przez dr Osis, w czasie kt贸rych wysy艂a艂 swojego ducha w r贸偶ne miejsca i wsz臋dzie identyfikowa艂 obiekty, o kt贸re go pytano. W przeciwie艅stwie do os贸b o podobnych uzdolnieniach, Swann wydawa艂 si臋 nie podlega膰 偶adnym ograniczeniom co do miejsca. Twierdzi艂 nawet, 偶e wys艂a艂 swoje duchowe cia艂o na Merkurego, najbli偶sz膮 S艂o艅ca planet臋 Uk艂adu S艂onecznego. Nikt nie chcia艂 w to uwierzy膰, ale nikt te偶 nie umia艂 wyja艣ni膰, sk膮d Swann ,wzi膮艂 艣cis艂e informacje astrofizyczne, kt贸rych nie mia艂a nawet NASA (mi臋dzy innymi dotycz膮ce ekstrawaganckiej formy pola magnetycznego Merkurego, a przy tym w owym czasie s膮dzono jeszcze, 偶e Merkury wcale go nie ma). Faktem jest, 偶e wys艂ana p贸藕niej w g艂膮b Uk艂adu S艂onecznego sonda Mariner 10 przes艂a艂a na Ziemi臋 drog膮 radiow膮 dok艂adnie te dane o Merkurym, kt贸re przekazywa艂 Swann.


Codzienne podr贸偶e astralne Olivera Foxa


Mniej znany jest Anglik Oliver Fox, kt贸ry w latach m艂odo艣ci -by艂o to w pocz膮tkach wieku -zacz膮艂 wysy艂a膰 swojego ducha w podr贸偶e. W okresie niedomaga艅 zdrowotnych Fox mia艂 bardzo intensywne sny i m贸g艂 te偶 (mo偶e w艂a艣nie dlatego) pami臋ta膰, co prze偶y艂 we 艣nie. Kiedy raz przy艣ni艂o mu si臋, 偶e jest nad brzegiem morza, odczu艂 bardzo silne pragnienie, aby tam naprawd臋 pospacerowa膰. Wtedy w jego 艣wiadomo艣ci rozgorza艂a dziwna walka wewn臋trzna, w kt贸rej cz臋艣膰 jego samego zmaga艂a si臋 z inn膮 cz臋艣ci膮. Dosz艂o do osobliwych oscylacji otoczenia: kilkakrotnie wybrze偶e znika艂o, ust臋puj膮c miejsca sypialni, i na odwr贸t. Nagle nast膮pi艂o szarpni臋cie, jakby zerwa艂a si臋 jaka艣 niewidzialna ta艣ma. Fox znowu znalaz艂 si臋 na wybrze偶u, tylko tym razem wszystko wydawa艂o mu si臋 ca艂kowicie rzeczywiste. Czu艂 si臋 wolny od wi臋z贸w cia艂a, nie by艂 jednak ca艂kiem pewien, co si臋 z nim dzieje. W nast臋pnych tygodniach i miesi膮cach zacz膮艂 ostro偶nie eksperymentowa膰. Chcia艂 wypr贸bowa膰, czy drog膮 astraln膮 mo偶e zdoby膰 informacje, kt贸re normalnie by艂y mu niedost臋pne. W przeddzie艅 egzaminu, do kt贸rego mia艂 przyst膮pi膰, wys艂a艂 swojego ducha na przeszpiegi, chc膮c dowiedzie膰 si臋, jakie b臋d膮 pytania. Ten zamiar mu si臋 powi贸d艂, i kto by si臋 spodziewa艂: faktycznie nast臋pnego dnia kandydaci musieli rozwi膮zywa膰 te w艂a艣nie zadania. Znalaz艂o si臋 w艣r贸d nich kilka tak rzadko spotykanych, 偶e po prostu niemo偶liwo艣ci膮 by艂o ich przewidzenie.

Historia Olivera Foxa jest dobrze udokumentowana, ale nie tak spektakularna, jak w przypadku wi臋kszo艣ci jego koleg贸w, poniewa偶 Fox praktykowa艂 rodzaj "codziennych podr贸偶y astralnych", a tym samym prawie nie wyst臋powa艂 publicznie. Gdyby czasami nie wzywa艂 innych do wysy艂ania ich cia艂 astralnych na spotkanie z jego duchem, to prawdopodobnie pozosta艂by ca艂kiem niezauwa偶ony. Pewnego razu faktycznie uda艂o si臋 odby膰 takie spotkanie duch贸w, dosz艂o do niego na terenie Southampton Common School. Fox zachowa艂 sw贸j dar a偶 do 艣mierci. Dokonywa艂 on oddzielania ducha od cia艂a metod膮 wykazuj膮c膮 wielkie podobie艅stwo do tantrycznych hinduistycznych technik medytacyjnych. Na staro艣膰 by艂o to dla niego zbyt mozolne. Mimo to udawa艂o mu si臋 nadal wyprawia膰 w podr贸偶e astralne "starym sposobem", metod膮 艣wiadomego snu.


Podstawowe dzie艂o na temat fenomenu OOR


Ca艂kiem inaczej przebiega艂o 偶ycie Amerykanina Sylvana J. Muldoona. Nieco chorowity, podobnie jak Fox, odkry艂 on w wieku dwunastu lat, 偶e mo偶e oddziela膰 swojego ducha od cia艂a. Na pocz膮tku by艂o to dla niego okropne do艣wiadczenie, pe艂ne fizycznych i psychicznych udr臋k. Z biegiem czasu nauczy艂 si臋 艣wiadomie odbywa膰 podr贸偶e astralne. Poniewa偶 dla swoich bli藕nich w dalszym ci膮gu pozostawa艂 niezapisan膮 kart膮, to w trakcie jego eksperyment贸w z OOB nie omin臋艂a go niejedna przykro艣膰.

Na przyk艂ad pewnego razu podszed艂 na ulicy do jakiej艣 dziewczyny i spyta艂, gdzie mieszka. U s艂ysza艂 w odpowiedzi rad臋 -kt贸rej m贸g艂 si臋 spodziewa膰 -偶eby poszed艂 do diab艂a. Zagadni臋ta nieznajoma nie mog艂a wiedzie膰, 偶e cia艂o astralne Muldoona kilka dni wcze艣niej odwiedzi艂o farm臋, gdzie by艂 jej dom. Dosz艂o wtedy do spotkania. Muldoon nie da艂 si臋 zbi膰 z tropu i opisa艂 wzburzonej dziewczynie jej pok贸j. To j膮 zaskoczy艂o, bo wszystko w opisie dok艂adnie si臋 zgadza艂o. Sk膮d m贸g艂 to wiedzie膰? Z tej ! nietypowej rozmowy mia艂a si臋 zrodzi膰 wieloletnia przyja藕艅 ; mi臋dzy m艂od膮 kobiet膮 a Muldoonem. Przez ca艂y ten czas odbywa艂 on podr贸偶e astralne, nie przywi膮zuj膮c do tego zbytniego znaczenia.

Trwa艂o to przesz艂o 10 lat, a偶 Muldoon, przeczytawszy ksi膮偶k臋 Herewarda Carringtona, parapsychologa i powa偶anego cz艂onka Ameryka艅skiego Towarzystwa Bada艅 Psychicznych, u艣wiadomi艂 sobie, 偶e fenomen ten jest przedmiotem zainteresowania naukowego. Nawi膮za艂 wi臋c kontakt z autorem i badaczem w jednej osobie. Carrington natychmiast si臋 zorientowa艂, 偶e ma do czynienia z nadzwyczajnym talentem wrodzonym i podj膮艂 wsp贸艂prac臋 z Muldoonem. Kontakt ten zaowocowa艂 publikacj膮 w 1929 r. dzie艂a autobiograficznego The Projection of the Astralbody (Projekcja cia艂a astralnego), kt贸rego wsp贸艂autorami byli Muldoon i Carrington. Ksi膮偶ka ta wzbudzi艂a ogromn膮 sensacj臋.

Co ciekawe, Amerykanin straci艂 swoje zdolno艣ci OOB, kiedy stan jego zdrowia uleg艂 poprawie i po latach do艣膰 skromnego 偶ycia uzyska艂 nareszcie zabezpieczenie materialne. W 1971 r. Sylvan Muldoon zmar艂 jako ca艂kiem "normalny" cz艂owiek, mimo swojej dawniejszej s艂awy, w ca艂kowitym zapomnieniu. Tylko znawcy wiedzieli, jaka fascynuj膮ca indywidualno艣膰 na zawsze opu艣ci艂a ziemi臋.

Postawa, jak膮 Muldoon przez ca艂e 偶ycie zajmowa艂 wobec swojej bynajmniej nie codziennej przecie偶 zdolno艣ci, urzeka prostot膮. Zawsze dystansowa艂 si臋 od okultystycznych, mglistych wyobra偶e艅, jakoby jego duch przebywa艂 w innych wymiarach czy na innych p艂aszczyznach. Tak偶e jego cia艂o astralne chodzi艂o obiema nogami po ziemi.

-Nie mam poj臋cia, gdzie mia艂bym szuka膰 wy偶szych sfer -komentowa艂.


Drugie cia艂o Roberta Allana Monroego


Zapewne najbardziej znanym astralnym podr贸偶nikiem i zarazem badaczem OOB jest Amerykanin Robert Allan Monroe. 呕yj膮cy na farmie w Blue Ridge Mountains w Nelson County (Wirginia) specjalista w dziedzinie elektroniki i telewizji kablowej, autor, kompozytor, dyrektor programowy, producent i wielki przedsi臋biorca studiowa艂 budow臋 maszyn i prasoznawstwo. Po egzaminach po艣wi臋ci艂 si臋 elektronicznym 艣rodkom masowego przekazu, przy czym m贸g艂 rozwin膮膰 swoj膮 wszechstronno艣膰 i szybko awansowa艂 na kierownicze stanowiska. Tak偶e w bran偶y reklamowej da艂 si臋 pozna膰 w imponuj膮cy spos贸b. Jednak centralnym czynnikiem jego 偶ycia by艂y i s膮 do艣wiadczenia pozacielesne. Syn profesora uniwersytetu i lekarki traktuje gruntowno艣膰 i naukowe metody post臋powania jako co艣 ca艂kiem oczywistego, zawdzi臋czamy mu wi臋c najdok艂adniejsze zapiski, o najwi臋kszej mocy dowodowej, jakie istniej膮 na temat tego fenomenu. Monroe udokumentowa艂 dot膮d z najwi臋ksz膮 dok艂adno艣ci膮 589 swoich podr贸偶y astralnych. Jego wywodom przyznaje si臋 absolutn膮 moc dowodow膮.

Waga tej dokumentacji jest tym wi臋ksza, 偶e Monroe jest powa偶nym naukowcem. W 1973 r. za艂o偶y艂 on Instytut Nauk Stosowanych Monroe z licznymi laboratoriami i urz膮dzeniami badawczymi. Jego badania nad przyspieszeniem uczenia si臋 przez rozszerzenie 艣wiadomo艣ci maj膮 uznan膮 rang臋. W 1975 r. przyznano mu patent na jego metod臋 relaksowania si臋 we 艣nie.

Do艣wiadczenia Monroego poza cia艂em zacz臋艂y si臋 w latach pi臋膰dziesi膮tych. Pewnego popo艂udnia w niedziel臋 drzema艂 na tapczanie w pokoju, kiedy jego cia艂o musn膮艂 ciep艂y promie艅 艣wiat艂a, wprawiaj膮c je w lekkie wibracje. To zdarzenie wywar艂o na nim tak silne wra偶enie, 偶e Monroe uda艂 si臋 do lekarza, ale okaza艂o si臋, 偶e jest zdr贸w jak ryba. Prze偶ycie to wci膮偶 si臋 powtarza艂o, kiedy spa艂 albo by艂 pogr膮偶ony w p贸艂艣nie. Raz mia艂 przy tym ca艂kiem silne poczucie, jakby m贸g艂 przenikn膮膰 r臋k膮 mat臋 le偶膮c膮 obok 艂贸偶ka i ziemi臋. Cztery tygodnie p贸藕niej nast膮pi艂 prze艂om. Znowu ogarn臋艂y go ciep艂e drgania, kt贸re potem wydawa艂y si臋 p艂yn膮膰 do jego g艂owy i tam si臋 koncentrowa膰. Otworzy艂 oczy i spojrza艂 w d贸艂 na samego siebie. Jego duch szybowa艂 tu偶 pod sufitem. Wprawi艂o go to w takie wzburzenie, 偶e niczym skoczek rzuci艂 si臋 w d贸艂, aby z powrotem stopi膰 si臋 ze swoim cia艂em.

Po pewnym czasie Monroe zda艂 sobie spraw臋, 偶e mo偶e dowolnie wywo艂ywa膰 ten efekt. Niewiele p贸藕niej natrafi艂 na dzie艂o Muldoona i Carringtona. Uspokoi艂a go 艣wiadomo艣膰, 偶e nie jest wyj膮tkiem i zacz膮艂 eksperymentowa膰 ze swoim talentem. Jego cia艂o astralne odbywa艂o w臋dr贸wki, w czasie kt贸rych Monroe 艣wiadomie stara艂 si臋 zapami臋tywa膰 r贸偶ne szczeg贸艂y do p贸藕niejszej kontroli. Zgodno艣膰 mi臋dzy informacj膮 astraln膮 a rzeczywistymi okoliczno艣ciami (okre艣lone przedmioty, miejsca itd.) by艂a zawsze stuprocentowa. Wszystkie te zdarzenia sumiennie odnotowa艂 w raportach. Pod jednym natomiast wzgl臋dem Monroe by艂 i jest fenomenem jedynym w swoim rodzaju, poniewa偶 jego duchowe cia艂o mo偶e wykonywa膰 konkretne czynno艣ci, czego nie mo偶e robi膰 wi臋kszo艣膰 innych astralnych podr贸偶nik贸w. Na przyk艂ad, sk艂adaj膮c duchem wizyt臋 przyjaci贸艂ce, m贸g艂 j膮 uszczypn膮膰 tak, 偶e potem w艣ciek艂a prezentowa艂a mu si艅ce.

Monroe przyjmowa艂 z zadowoleniem i popiera艂 wszelkie naukowe badania jego zdolno艣ci. Ich wyniki dowodzi艂y zawsze jednoznacznie, 偶e badany rzeczywi艣cie m贸g艂 robi膰 to wszystko, o czym m贸wi艂. W 1977 r. dr Stuart W. Tremlow i dr Jones z Wydzia艂u Medycznego Uniwersytetu Kansas zdo艂ali w czasie trwaj膮cej 30 minut pr贸by zarejestrowa膰 krok po kroku wychodzenie astralnego cia艂a Monroego z jego cia艂a fizycznego. Badacze u偶yli do tego celu poligrafu Beckmanna z lew膮 i praw膮 elektrod膮 potyliczn膮 EEG. Bada艂 Monroego tak偶e Charles Tart, parapsycholog i autor podstawowego dzie艂a Zmienione stany 艣wiadomo艣ci, i potwierdzi艂 autentyczno艣膰 jego zdolno艣ci. Neurolog dr Andrija Puharich i inni doszli do tego samego rezultatu.


Badania OOB trwaj膮 od przesz艂o stu lat


Pr贸by do艣wiadczalnego zg艂臋bienia fenomenu OOB nie zacz臋艂y si臋 dopiero w naszych czasach. Francuzi dr H. Durville i Albert de Rochas s膮dzili ju偶 w XIX w., 偶e utrwalili cia艂o astralne na p艂ycie fotograficznej, a dr Malta i Zaalberg von Zest byli przekonani, 偶e za pomoc膮 skomplikowanego urz膮dzenia do艣wiadczalnego uda艂o im si臋 okre艣li膰 jego ci臋偶ar. Co prawda, dopiero w 1959 r. zosta艂 powo艂any do 偶ycia przez wzmiankowanego ju偶 profesora Homella Harta oparty na solidnych podstawach naukowy program badania fenomen贸w pozacielesnych, kt贸ry odpowiada naszym standardom.

Od tej pory podejmowano wiele bada艅 tego rodzaju. Jeden z najbardziej aktualnych eksperyment贸w zosta艂 przeprowadzony w 1989 r. przez angielskiego parapsychologa dr. Arthura Duncana. Zahipnotyzowa艂 on dwie osoby i kaza艂 im wys艂a膰 swoje duchy do mieszkania kolegi, aby tam zobaczy膰, co si臋 znajduje na biurku. Spisane potem ich relacje by艂y prawie identyczne i opisywa艂y z zaskakuj膮c膮 dok艂adno艣ci膮 przedmioty tam le偶膮ce.

Nieco odr贸偶nia si臋 od pozosta艂ych eksperyment przeprowadzony na s艂ynnym Uniwersytecie Duke (Karolina P贸艂nocna) z pewnym m艂odym cz艂owiekiem nazwiskiem Stuart Blue Harary. Mimo 偶e Harary by艂 "astralnym podr贸偶nikiem", to zainteresowanie badaczy dotyczy艂o nie tyle jego samego, co jego ma艂ego kota imieniem Spirit, kt贸ry przebywa艂 w oddaleniu oko艂o kilometra od swojego pana, zamkni臋ty w wielkiej drewnianej skrzyni, i miaucza艂 nieszcz臋艣liwie. Koci pok贸j by艂 naszpikowany ogromnym zestawem instrument贸w, w艣r贸d kt贸rych znajdowa艂 si臋 powi臋kszalnik obrazu, jak r贸wnie偶 urz膮dzenia mog膮ce mierzy膰 ciep艂o, przewodno艣膰 elektryczn膮, strumie艅 magnetyczny i wiele innych parametr贸w. W czasie pr贸by trwaj膮cej 40 minut Harary mia艂 za zadanie duchem odwiedzi膰 swojego kota, pobawi膰 si臋 z nim, potem go uspokoi膰. M艂odemu cz艂owiekowi uda艂o si臋 to zrobi膰, cho膰, jak twierdzi艂, tylko przez cztery minuty. Przyrz膮dy pomiarowe nie zarejestrowa艂y niczego, inaczej ni偶 贸w kociak. Dok艂adnie na czas tych czterech minut przesta艂 偶a艂o艣nie miaucze膰. Porusza艂 si臋 tak, jakby go g艂aska艂a jaka艣 niewidzialna r臋ka, mrucz膮c i promieniej膮c w uczuciu najwy偶szej b艂ogo艣ci.

W gruncie rzeczy prawie wszystkie eksperymenty s膮 do艣膰 jednoznaczne i przekonuj膮ce. Ten rzeczowy aspekt sprawy kryje w sobie jednak moim zdaniem pewne niebezpiecze艅stwo: 艂atwo mo偶na przeoczy膰 fakt, 偶e fenomen OOB wprawdzie daje si臋 udowodni膰, jednak jest o wiele bardziej tajemniczy, ni偶 z pozoru wygl膮da. Jeszcze bardziej tajemniczy? Czy nie jest wystarczaj膮co fantastycznym zjawiskiem, 偶e ludzie najwidoczniej maj膮 zdolno艣膰 rozstawania si臋 ze swoim duchem? Bez w膮tpienia -ale r贸wnie偶 zwi膮zane z tym kwestie i problemy s膮 niezwykle fantastyczne.

Najpierw pojawia si臋 filozoficzna kwestia, czy mo偶e przy astralnych podr贸偶ach duch kursuje tam i z powrotem mi臋dzy tym i tamtym 艣wiatem -w ko艅cu dla wielu 艣mier膰 nie jest niczym innym jak opuszczeniem materialnej pow艂oki -albo te偶, co by by艂o, gdyby osoba uzdolniona do OOB na kr贸tko przed swoim zgonem postanowi艂a prze偶ywa膰 to raczej "z zewn膮trz"? Mo偶na te偶 snu膰 praktyczne rozwa偶ania, czy OOB (o ile mo偶na si臋 tego nauczy膰) nie mog艂oby w istotny spos贸b przyczyni膰 si臋 do poprawy jako艣ci 偶ycia w przypadku niekt贸rych upo艣ledze艅. Je艣li przemy艣limy ten fenomen, konsekwentnie w jego wszystkich aspektach, to w istocie dochodzi si臋 do wniosk贸w, kt贸re -rzecz nie do wiary -wydaj膮 si臋 jeszcze dziwniejsze.

Zastan贸wmy si臋, jakich spostrze偶e艅 mo偶e dokonywa膰 "czysty duch". Co za pytanie? -powie niejeden czytelnik bez namys艂u. Chyba takich samych, jak ka偶dy z nas. Ot贸偶 w艂a艣nie nie. Na przyk艂ad widzenie polega na wzajemnym oddzia艂ywaniu mi臋dzy kwantami 艣wiat艂a a siatk贸wk膮 oka. Cia艂o astralne, kt贸re -jak to cz臋sto demonstrowano -mo偶e bez problemu przenika膰 przez materi臋 sta艂膮 (na przyk艂ad okno), tak偶e z fotonami nie mo偶e wsp贸艂dzia艂a膰. A wi臋c niematerialny astralny podr贸偶nik nie powinien niczego widzie膰, podobnie niczego s艂ysze膰 ani wyczuwa膰 w臋chem. Sprawy maj膮 si臋 jednak inaczej. Niekiedy cia艂a astralne okazuj膮 si臋 jako ze wszech miar solidne obiekty, przypomnijmy sobie cho膰by marynarza ze statku uwi臋zionego w okowach lodowca, kt贸ry napisa艂 wiadomo艣膰 na tablicy, albo pod szczypywanie pewnej cz臋艣ci cia艂a kobiety przez pana Monroe.





LOCALE I, II, III i srebrny sznur


Gdziekolwiek spojrze膰, a偶 si臋 roi od niejasno艣ci. Bior膮c to pod uwag臋, nie powinni艣my po prostu odrzuca膰 bez namys艂u jednoznacznie mistycznych teorii na temat fenomenu OOB. Kto wie, czy w hierarchicznym systemie podr贸偶y astralnych na r贸偶nych p艂aszczyznach LOCALE I, II i III, opracowanym przez Roberta A. Monroe, co艣 jest? W jego koncepcji LOCALE I to nasza fizyczna p艂aszczyzna, nasze tu i teraz. Oba pozosta艂e regiony maj膮 natur臋 psychologiczno-ezoteryczno-metafizyczn膮. Interesuj膮ce, 偶e w艂a艣nie naukowiec buduje tak膮 teori臋.

Podobnie neutraln膮 postaw臋 powinni艣my zachowa膰 wzgl臋dem "srebrnego sznura". To spostrzegane niekiedy przez astralnych podr贸偶nik贸w po艂yskliwe po艂膮czenie mi臋dzy ich materialnym a subtelnym cia艂em ma by膰 jakoby astraln膮 p臋powin膮; do艣膰 rozci膮galn膮 notabene, je艣li wzi膮膰 pod uwag臋 podr贸偶 Ingo Swanna na Merkurego oddalonego od Ziemi o 75 do ponad 200 milion贸w kilometr贸w.

Tak wi臋c przechodzimy do resume: duch cz艂owieka mo偶e w okre艣lonych okoliczno艣ciach wyzwoli膰 si臋 z wi臋z贸w materii. Pozostaje zagadk膮, co si臋 przy tej okazji faktycznie dokonuje. By膰 mo偶e, tak偶e i tu maj膮 co艣 do powiedzenia nieznane moce. Ostatecznie (naukowiec) Monroe informuje o napotkanych w czasie jego podr贸偶y OOB jakby gumowych stworach i innych egzotycznych istotach, kt贸re mog艂y widzie膰 jego duchowe cia艂o. Tak偶e od innych astralnych podr贸偶nik贸w mo偶na us艂ysze膰 podobne relacje, do czego nale偶y naturalnie podchodzi膰 z najwi臋ksz膮 pow艣ci膮gliwo艣ci膮.

Jest faktem, 偶e fenomeny pozacielesne odgrywaj膮 daleko wi臋ksz膮 rol臋 w 偶yciu codziennym, ni偶 mo偶na by s膮dzi膰 w odniesieniu do tak fantastycznej sprawy. Na przyk艂ad psychiatra Fowler Jones us艂ysza艂 od pewnego cz艂owieka uczynione mimochodem wyznanie, 偶e w formie cia艂a astralnego znalaz艂 si臋 w jakim艣 miejscu, gdzie planowano jego zamordowanie. Plan zosta艂 odwo艂any, kiedy potencjalna ofiara zacz臋艂a o tym rozmawia膰 z niedosz艂ymi sprawcami. Podobne opowie艣ci stanowi膮 materia艂 ukochany przez pras臋 bulwarow膮; mo偶na w niej by艂o tak偶e przeczyta膰, 偶e Monroe rzekomo prowadzi kursy samorealizacji za pomoc膮 OOB.


S艂ynni astralni podr贸偶nicy


Kr贸tko m贸wi膮c, takie do艣wiadczenia staj膮 si臋 udzia艂em ludzi wszystkich epok, ras, grup wiekowych, religii i kultur. S膮 one r贸wnie cz臋sto spotykane u lud贸w prymitywnych jak w艣r贸d zestresowanych cywilizowanych neurotyk贸w. O prze偶yciach pozacielesnych informuj膮 naukowcy, jak na przyk艂ad szwajcarski psycholog g艂臋bi C. G. Jung. Arty艣ci, r贸wnie偶 tak s艂awni, jak Johann Wolfgang von Goethe, D. H. Lawrence, Jack London, Aldous Huxley czy Ernest Hemingway, o艣wiadczaj膮, 偶e doznania OOB zainspirowa艂y ich tw贸rczo. Ostatni z wymienionych w swoim opowiadaniu W innej krainie uwieczni艂 takie prze偶ycie, kt贸rego dozna艂 w 1918 r. w czasie pierwszej wojny 艣wiatowej w korpusie sanitarnym armii USA w nast臋pstwie ci臋偶kiego zranienia.

Jedynym rzeczywi艣cie pewnym wnioskiem, jaki mo偶e wynika膰 z tego wszystkiego, jest tylko stwierdzenie, 偶e owa cz臋sto wspominana jedno艣膰 cia艂a i ducha opiera si臋 na nietrwa艂ych podstawach, a rzeczywisto艣膰 znowu okazuje si臋 ca艂kowicie nierzeczywista. W tej 艣wiadomo艣ci b臋dziemy nadal kwestionowa膰 tak zwan膮 pewn膮 wiedz臋.


Cudowna istota cz艂owiek: my艣lenie bez m贸zgu


Trzeba udowodni膰

ponad fizyczn膮 natur臋 cz艂owieka.

Joseph Banks Rhine


M贸zg nie jest nam potrzebny


W czasie konferencji pediatr贸w w 1980 r. brytyjski neurolog dr John Lorber wywo艂a艂 wielkie poruszenie, wysuwaj膮c spektakularn膮 hipotez臋. Brzmia艂a ona: "M贸zg nie jest nam potrzebny!".

Nie by艂 to tylko prowokacyjny 偶art. Dr Lorber nie chcia艂 ani za wszelk膮 cen臋 艣ci膮gn膮膰 na siebie uwagi, ani te偶 nie postrada艂 zmys艂贸w. Pytanie o konieczno艣膰 posiadania organicznego aparatu do my艣lenia, od kt贸rego zacz膮艂 sw贸j referat, by艂o odpowiednio uzasadnione. Podsumowywa艂o ono jedynie w skr贸cie wiele osobliwych zdarze艅, z kt贸rymi neurolog 贸w zetkn膮艂 si臋 ju偶 w po艂owie lat sze艣膰dziesi膮tych.

Mia艂 w贸wczas pod swoj膮 opiek膮 dwoje dzieci z wodog艂owiem. Ze wzgl臋du na t臋 anomali臋 偶adne z tych dzieci nie mia艂o kory m贸zgowej. Mimo tak ogromnego upo艣ledzenia (ostatecznie konwencjonalna medycyna uwa偶a kor臋 m贸zgow膮 za siedlisko 艣wiadomo艣ci) duchowy rozw贸j maluch贸w nie wydawa艂 si臋 odbiega膰 od normalnego. Jedno z dzieci umar艂o w wieku trzech miesi臋cy. Drugie po up艂ywie roku by艂o wci膮偶 jeszcze umys艂owo zdrowe i ca艂kowicie normalne, mimo 偶e badania jednoznacznie wykaza艂y ca艂kowit膮 nieobecno艣膰 substancji m贸zgowej. Dr Lorber opublikowa艂 w czasopi艣mie "Developmental Medicine and Child Neurology" raport na temat tej zagadkowej anomalii. Jak cz臋sto bywa w przypadku pojawienia si臋 niemile widzianych zjawisk, odd藕wi臋k na jego artyku艂 by艂 r贸wny zeru.

Zagadka ta jednak nie dawa艂a mu spokoju. Prowadzi艂 dalsze badania w tym kierunku, w 偶aden spos贸b nie taj膮c swojego specjalnego zainteresowania. Zdarzy艂o si臋 wi臋c, 偶e jeden z jego koleg贸w lekarzy przys艂a艂 do niego m艂odego cz艂owieka, kt贸ry studiowa艂 na Uniwersytecie Sheffield. Cz艂owiek 贸w mia艂 g艂ow臋 wi臋ksz膮 od normalnej, ale nic poza tym. Od dawna otrzymywa艂 najlepsze oceny z matematyki, a jego wielokrotnie mierzony iloraz inteligencji, wynosz膮cy 126, kwalifikowa艂by go do przyj臋cia do r贸偶nych klub贸w "superinteligentnych".

Osobliwe by艂o tylko to, 偶e student 贸w nie dysponowa艂 tkank膮 m贸zgow膮, co niepodwa偶alnie wykaza艂y badania dr. Lorbera. Zawarto艣膰 czaszki m艂odego cz艂owieka stanowi艂a warstwa kom贸rek m贸zgowych o grubo艣ci zaledwie jednego milimetra, a reszt臋 woda. Gdyby go zaraz po urodzeniu umieszczono w ciemnym pomieszczeniu i skierowano promie艅 艣wiat艂a na jego czaszk臋, to 艣wiat艂o bez trudu przenikn臋艂oby jego g艂ow臋 z racji delikatnej struktury ko艣ci, charakterystycznej dla wieku niemowl臋cego. Zadziwiaj膮cy fakt, 偶e 偶yje pozbawiony m贸zgu, niezbyt wstrz膮sn膮艂 m艂odym cz艂owiekiem. Przed tym odkryciem funkcjonowa艂 ca艂kiem normalnie, a p贸藕niej tak偶e.

Tymczasem dr Lorber w trakcie swoich systematycznych poszukiwa艅 napotka艂 wiele podobnych przypadk贸w. W szpitalu dzieci臋cym w Sheffield zbada艂 przesz艂o 600 chorych na wodog艂owie, uzyskuj膮c przy tym zdumiewaj膮cy obraz. Oko艂o 10% badanych mia艂o czaszk臋 w 95% wype艂nion膮 p艂ynem. Z definicji nie mieli oni sprawnego m贸zgu. Mimo to po艂owa z tych dziesi臋ciu procent by艂a w pe艂ni sprawna umys艂owo, a nawet wykazywa艂a ponadprzeci臋tny iloraz inteligencji wynosz膮cy wi臋cej ni偶 100.

Obszerne studium dr. Lorbera nie jest pierwszym swojego rodzaju. Dr Wilder Penfield, dyrektor Instytutu Neurologii Uniwersytetu McGill w Montrealu i jeden z czo艂owych chirurg贸w m贸zgu, przez dziesi膮tki lat po艣wi臋ca艂 si臋 badaniu tej intryguj膮cej zagadki. Sk艂oni艂a go do tego praca dr. Waltera Dandy'ego z 1922 r. o ludziach, kt贸rzy mimo pewnych brak贸w swojego m贸zgu prowadz膮 absolutnie normalne 偶ycie.

Dr Penfield przeprowadzi艂 seri臋 do艣wiadcze艅, w kt贸rych celowo wy艂膮cza艂 cz臋艣ciowo m贸zg badanego za pomoc膮 pr膮du i innych metod. W przesz艂o 500 pr贸bach nie zdo艂a艂 uchyli膰 r膮bka tajemnicy, ale za to niew膮tpliwie udowodni艂 istnienie fenomenu.

W maju 1950 r. s艂ynny nowojorski neuropsychiatra dr Russel G. MacRobert w nast臋puj膮cy spos贸b skomentowa艂 monumentalne studium Penfielda, jak r贸wnie偶 sam膮 tajemnic臋, w magazynie "Tomorrow": "Chirurg wycinaj膮cy du偶e cz臋艣ci m贸zgu, niszczy nie tylko jego tkank臋, ale nieuchronnie tak偶e nasze obecne wyobra偶enie o duchu i 艣wiadomo艣ci".

Musia艂 kiedy艣 nadej艣膰 moment, kiedy nie spos贸b by艂o d艂u偶ej ignorowa膰 tego wszystkiego i trzeba by艂o podj膮膰 r贸偶ne pr贸by wyja艣nienia. Niekt贸rzy specjali艣ci po prostu neguj膮 uzyskane rezultaty, wskazuj膮c na trudno艣ci w pomiarach m贸zgu. Inni m贸wi膮 filozoficznie o zasadzie nadmiaru w przyrodzie, kt贸ra mo偶e si臋 szczeg贸lnie manifestowa膰 w strukturach m贸zgu. Tej ostatniej grupie przeciwstawi艂 si臋 profesor anatomii Patrick Wall z Uniwersytetu w Londynie, stwierdzaj膮c:

-M贸wienie o nadmiarze w odniesieniu do m贸zgu jest wybiegiem pozwalaj膮cym nie przyzna膰 si臋 do tego, 偶e czego艣 nie potrafimy zrozumie膰.

Podobne stanowisko zaj膮艂 tak偶e neurolog Norman Geschwind ze szpitala Beth-Israel w Bostonie, m贸wi膮c: "Naturalnie, m贸zg wykazuje godn膮 uwagi zdolno艣膰 przejmowania po urazie funkcji przez nowe o艣rodki, ale jakie艣 niedostatki zazwyczaj pozostaj膮 nawet przy pozornie ca艂kowitym wyzdrowieniu. Testy wci膮偶 na nowo tego dowodz膮".


Zdruzgotany, zniszczony, usuni臋ty, a jednak w pe艂ni sprawny


Sprzeciwia si臋 temu do艣wiadczeniu fakt, 偶e wielu ludzi mo偶e przetrwa膰 bez 偶adnej szkody najradykalniejsze zabiegi (rozdzielenie p贸艂kul m贸zgowych, usuni臋cie jednej p贸艂kuli itd.), gdy tymczasem inni ulegaj膮 ci臋偶kiemu upo艣ledzeniu na skutek zwyk艂ego uderzenia w g艂ow臋. Je艣li gruntownie przyjrzymy si臋 historii medycyny, to a偶 si臋 tam roi od takich dziwnych przyk艂ad贸w. Doniesienia na ten temat si臋gaj膮 daleko w przesz艂o艣膰.

Opis jednego z pierwszych szczeg贸艂owo udokumentowanych przypadk贸w znajduje si臋 w s艂ynnym podstawowym dziele Goulda i Pyle'a: Anomalies and Curiosities oj Medicine (Anomalie i osobliwo艣ci medycyny). Chodzi艂o tam o dwudziestopi臋cioletniego brygadzist臋 ekipy buduj膮cej linie kolejowe w USA, Phineasa Gage'a. We wrze艣niu 1847 r. 贸w m艂ody cz艂owiek zamierza艂 wysadzi膰 w powietrze grup臋 skal Otw贸r strzelniczy nape艂ni艂 prochem dymnym i ubija艂 go stemplem o 艣rednicy oko艂o 4 cm i wadze prawie 7 kg. W skutek wypadku dosz艂o do przedwczesnej eksplozji, przy kt贸rej ci臋偶ki dr膮g zosta艂 wyrzucony w powietrze i g艂臋boko wbi艂 si臋 w czaszk臋 Gage'a. Koledzy przenie艣li ofiar臋 wypadku do gabinetu lekarskiego, gdzie pospiesznie usuni臋to tkwi膮cy w jego g艂owie dr膮g, wraz z cz臋艣ciami ko艣ci czaszki i wi臋kszymi partiami tkanki m贸zgowej. Obaj lekarze udzielaj膮cy poszkodowanemu pierwszej pomocy nie daliby ani pensa za jego prze偶ycie, za to ka偶d膮 sum臋 postawiliby na to, 偶e je艣li jakim艣 cudem z tego wyjdzie, to b臋dzie trwale pozbawiony 艣wiadomo艣ci. Przegraliby oba zak艂ady, gdy偶 dwudziestopi臋cioletni pacjent nie tylko prze偶y艂, ale nawet doszed艂 do siebie (z wyj膮tkiem zaburze艅 w zachowaniu), mimo 偶e w jego g艂owie pozosta艂 tunel o 艣rednicy ponad 8 cm. Przebiega艂 on przez czaszk臋, jak stwierdzili specjali艣ci, "od lewego p艂ata czo艂owego r贸wnoleg艂e do szwu strza艂kowego". Przypadek ten 艂膮czy w sobie wiele niemo偶liwych element贸w.

Nie mniej dramatyczny los spotka艂 pewn膮 robotnic臋 fabryki w艂贸kienniczej w 1879 r. na jej stanowisku pracy. Ogromna 艣ruba wylecia艂a z maszyny i wbi艂a si臋 g艂臋boko w g艂ow臋 tej nieszcz臋艣nicy, niszcz膮c przy tym bezpowrotnie rozleg艂e partie jej m贸zgu. Kolejne ubytki spowodowali chirurdzy, wydobywaj膮c operacyjnie 艣rub臋 z jej g艂owy. Wbrew wszelkim przewidywaniom m艂oda kobieta nie odnios艂a trwa艂ych obra偶e艅. Jeszcze przez 42 lata 偶y艂a i nawet nie uskar偶a艂a si臋 na b贸le g艂owy.

W czasopi艣mie "Medical Press of Western New York" z roku 1888 znajduje si臋 opis przypadku pewnego marynarza, kt贸ry utraci艂 膰wier膰 czaszki przyci臋ty mi臋dzy belk膮 mostu a nadbud贸wk膮 statku, na kt贸rym pracowa艂. Filar o ostrych kraw臋dziach odci膮艂 temu cz艂owiekowi cz臋艣膰 jego czaszki. Lekarze stwierdzili utrat臋 du偶ej ilo艣ci krwi i znacznej cz臋艣ci tkanki m贸zgowej. To jednak nie przeszkodzi艂o choremu w powrocie do normalnego 偶ycia po odzyskaniu 艣wiadomo艣ci. Po odzyskaniu przytomno艣ci natychmiast chcia艂 si臋 ubra膰 i znowu przyst膮pi膰 do s艂u偶by.

Z pierwszych lat naszego stulecia pochodz膮 zapiski dr. Nicholasa Ortiza, omawiaj膮ce studium, kt贸re przedstawi艂 boliwijski lekarz dr Augustin Itturicha z Towarzystwa Antropologicznego w Sucre w Boliwii. Chodzi艂o tam o osoby pozostaj膮ce do 艣mierci w pe艂ni w艂adz umys艂owych. Przy obdukcji okazywa艂o si臋 jednak, ku bezgranicznemu zdumieniu chirurg贸w, 偶e ich m贸zgi ju偶 od wielu lat by艂y ca艂kowicie zniszczone przez ropnie, guzy itp. Dziwnym trafem dane osoby a偶 do 艣mierci o tym nie wiedzia艂y. Szczeg贸lne wra偶enie wywar艂 na dr. Itturichu przypadek pewnego ch艂opca, kt贸ry stale uskar偶a艂 si臋 na silne b贸le g艂owy i umar艂 w wieku czternastu lat. Autopsja wykaza艂a, 偶e masa m贸zgu ch艂opca ju偶 od d艂u偶szego czasu by艂a ca艂kowicie oddzielona od wewn臋trznej strony czaszki -co zwykle daje identyczne skutki, jak 艣ci臋cie g艂owy. Ch艂opiec ten jednak przez ca艂y czas nie przejawia艂 najmniejszego upo艣ledzenia.

Niemowl臋, kt贸re przysz艂o na 艣wiat w 1935 r. w Nowym Jorku w szpitalu 艣w. Wincentego, przez 27 dni niczym si臋 nie r贸偶ni艂o od innych osesk贸w. Pi艂o mleko, krzycza艂o, p艂aka艂o, pr贸bowa艂o chwyta膰 przedmioty, reagowa艂o na bod藕ce 艣rodowiska i porusza艂o si臋 absolutnie normalnie. Potem umar艂o. Przy obdukcji okaza艂o si臋, 偶e niemowl臋 urodzi艂o si臋 ca艂kowicie pozbawione m贸zgu.

Lekarze dr Jan W. Bruell i dr George W. Albee informowali w 1953 r. na forum Ameryka艅skiego Stowarzyszenia Psychologicznego o trzydziestodziewi臋cioletnim m臋偶czy藕nie, kt贸remu usuni臋to ca艂膮 praw膮 p贸艂kul臋 m贸zgu. Nie tylko prze偶y艂 ten powa偶ny zabieg, ale, jak zako艅czyli swoje wyst膮pienie obaj prelegenci, "intelektualne zdolno艣ci tego m臋偶czyzny praktycznie nie uleg艂y uszczupleniu".

R贸wnie frapuj膮ce -a do tego nieco makabryczne -s膮 okoliczno艣ci, wobec kt贸rych stan膮艂 lekarz dokonuj膮cy autopsji pewnego m艂odego cz艂owieka, ofiary wypadku. Zmar艂y przyszed艂 na 艣wiat z mocno rozwini臋tym wodog艂owiem. Aby uratowa膰 偶ycie niemowl臋ciu, wszczepiono mu do czaszki aparatur臋 do odprowadzania wytwarzanego w nadmiarze p艂ynu m贸zgowego. Awaria tej aparatury spowodowa艂a 艣mier膰 m艂odego cz艂owieka. Stwierdzi艂 to lekarz s膮dowy przy sekcji zw艂ok, wykrywaj膮c zarazem fakt, 偶e zmar艂y mia艂 tylko cieniute艅k膮 warstewk臋 kom贸rek m贸zgowych; by艂 to zatem jasny przypadek najci臋偶szego upo艣ledzenia umys艂owego. Informuj膮c rodzin臋 o przyczynie 艣mierci, lekarz s膮dowy wyrazi艂 jej swoje wsp贸艂czucie i doda艂 na pociech臋, 偶e 艣mier膰 jest wybawieniem dla ka偶dego cz艂owieka, kt贸ry i tak musia艂 po prostu wegetowa膰. Mo偶na sobie wyobrazi膰 zaskoczenie i os艂upienie lekarza, kiedy dowiedzia艂 si臋 od rodzic贸w zmar艂ego, 偶e ich syn prowadzi艂 ca艂kiem normalne 偶ycie i do ostatniego dnia wykonywa艂 zaw贸d wymagaj膮cy wysokich kwalifikacji.

S膮 jeszcze skrajniejsze przypadki. Niemiecki ekspert, po艣wi臋caj膮cy si臋 badaniom m贸zgu, Hufeland, odkry艂, dokonuj膮c autopsji m臋偶czyzny, kt贸ry by艂 w pe艂ni w艂adz umys艂owych do chwili wyst膮pienia pora偶enia, 偶e cz艂owiek ten w og贸le nie posiada艂 m贸zgu. Jego m贸zgoczaszka by艂a wype艂niona tylko 312 gramami wody.

S艂ynny specjalista, dr Schleich, wyliczy艂 20 przypadk贸w najci臋偶szych ubytk贸w tkanki m贸zgowej nie powoduj膮cych jakiegokolwiek upo艣ledzenia umys艂owego. W tym kontek艣cie zauwa偶y艂, 偶e przypadki te by艂y 藕r贸d艂em sta艂ych rozterek personelu medycznego i dostarcza艂y materia艂u do dyskusji nad starym filozoficznym pytaniem o siedlisko duszy. Kr贸tko m贸wi膮c: m贸zg -to niezbadana zagadka. Z jednej strony jest tak wra偶liwy, 偶e mo偶e ju偶 zarejestrowa膰 pojedynczy foton, z innej mo偶e 艣wietnie funkcjonowa膰, mimo 偶e go nie ma.


M贸zg i duch istniej膮 oddzielnie


Jakie wnioski mo偶na wyci膮gn膮膰 z tego wszystkiego? Trudno powiedzie膰. Nagi materializm okazuje si臋 niewystarczaj膮cy. 艢wiadomo艣膰 w postaci niematerialnego ducha w艂贸czy si臋 po okolicy albo rozwija, nawet wtedy, gdy nie ma w ciele siedliska (m贸zgu). Mimo 偶e wi臋kszo艣膰 neurolog贸w w dalszym ci膮gu trzyma si臋 wyobra偶enia, 偶e 艣wiadomo艣膰 wyrasta z anatomii i struktury kory m贸zgowej, to musz膮 jednak przyzna膰, zgrzytaj膮c z臋bami, 偶e nie maj膮 rzeczywistego wyobra偶enia o tym, jak powstaje 艣wiadomo艣膰, czy te偶 jak m贸zg j膮 wytwarza, za co przecie偶 ma by膰 odpowiedzialny.

Mo偶na zaobserwowa膰 pierwsze niepewne kroki w nowych kierunkach my艣lenia. Na przyk艂ad ekspert w dziedzinie komputer贸w, Donald MacKay z angielskiego uniwersytetu w Keele, w udzielonym wywiadzie da艂 do zrozumienia, 偶e mo偶e istnie膰 "r贸wnanie cz艂owieka", kt贸re mog艂oby prze偶y膰 艣mier膰 swojego "gospodarza" (cia艂a).

Skoro ju偶 jeste艣my gotowi posun膮膰 si臋 tak daleko w rozumowaniu, to by艂oby fair przyzna膰, 偶e tak偶e pod innymi wzgl臋dami przera偶aj膮co ma艂o wiemy o naszej formie bytu i jej faktycznych mo偶liwo艣ciach. Pewne jest tylko i wy艂膮cznie to, 偶e homo sapiens jest w r贸wnie ma艂ym stopniu "organiczn膮 maszyn膮", jak wszech艣wiat ogromnym zegarem.

Skierujmy wi臋c wzrok jeszcze ku innym tajemnicom, kt贸re uzasadniaj膮 merytorycznie okre艣lenie "cudowna istota -cz艂owiek"; s膮 to fenomeny, z kt贸rymi biologowie, anatomowie, lekarze i inni naukowcy mieliby utrapienie -gdyby musieli si臋 nimi zaj膮膰 powa偶niej, ni偶 robi膮 to w swoich sporadycznych eksperymentach, testach i analizach.


Cudowna istota cz艂owiek: r贸wny bogom?


Jest mo偶liwe, 偶e 偶ycie jest o wiele wi臋ksze

ni偶 my, jednak r贸wnie dobrze

my mo偶emy by膰 o wiele wi臋ksi ni偶 偶ycie.

Robert Ardrey


Wielkie badania w Pasadenie


14 kwietnia 1985 r. na boisku Kalifornijskiego Instytutu Technologii w Pasadenie zebra艂o si臋 przesz艂o 1000 os贸b. Mia艂y one wzi膮膰 udzia艂 w wielkim eksperymencie, przeprowadzanym przez fizyka plazmy dr. Bernarda Leikinda i psychologa dr. Williama McCarthy'ego, obu z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Naukowcy ci mieli zamiar zdemistyfikowa膰 panosz膮cy si臋 od lat osiemdziesi膮tych fenomen chodzenia po ogniu. Dr Leikind i dr McCarthy nie mogli nigdy nabra膰 przekonania do twierdze艅 zwolennik贸w idei samorealizacji czy New Age, jakoby cz艂owiek by艂 w stanie do tego stopnia zapanowa膰 nad swoim cia艂em, aby m贸g艂 bez leczenia pokona膰 raka, 艣lepot臋, impotencj臋 i wiele innych chor贸b. Jako dow贸d istnienia tych si艂 ducha przytacza si臋 zwykle takie fenomeny, jak chodzenie po ogniu nie wyspecjalizowanych w tym os贸b. Eksperymentatorzy chcieli merytorycznie podj膮膰 to wyzwanie.

Dr Leikind obja艣ni艂 zgromadzonym, co wed艂ug niego jest fizyczn膮 podstaw膮 zjawiska chodzenia po ogniu. M贸wi艂 on o zr贸偶nicowanej ilo艣ci energii cieplnej, o funkcji ochronnej wilgotnych podeszew st贸p na podstawie "efektu Leidenfrosta", kt贸ry ka偶e "ta艅czy膰" kropli wody nad izoluj膮c膮 poduszk膮 z pary na gor膮cej p艂ycie, i o innych prawach natury. Potem zapraszaj膮cym gestem wskaza艂 d贸艂 wype艂niony 偶arz膮cym si臋 w臋glem o temperaturze 750掳C, czekaj膮cy na 艣mia艂k贸w. Buchaj膮cy 偶ar by艂 tak wielki, 偶e jeszcze w oddaleniu 10 m trudno by艂o usiedzie膰. Mimo to 125 os贸b zdoby艂o si臋 na odwag臋 i zacz臋艂o boso chodzi膰 po roz偶arzonych w臋glach.

Ani jedna z nich nie znajdowa艂a si臋 w stanie mistycznej ekstazy ani nie by艂a zahipnotyzowana. Co prawda, dr Leikind niew膮tpliwie uzyska艂 mobilizacj臋 si艂 wewn臋trznych (jakiejkolwiek b膮d藕 natury) przez zaszczepienie t艂umowi swojej w艂asnej bezwarunkowej wiary w czysto fizyczn膮 natur臋 chodzenia po ogniu. W ten spos贸b jednak w gruncie rzeczy obali艂 tylko swoje w艂asne tezy. W jego przypadku by艂o nie inaczej, ni偶 kiedy p贸艂 wieku wcze艣niej fizycy (w艣r贸d nich s艂ynny dr Charles R. Darling), psychologowie i dziennikarze pod kierunkiem Harry'ego Price'a z Uniwersytetu w Londynie przeprowadzili seri臋 eksperyment贸w z dwoma fakirami na zlecenie angielskiego Towarzystwa Bada艅 Parapsychologicznych w Surrey.

Badani, z kt贸rych jednym by艂 s艂ynny Kuda Bux z Kaszmiru, przeszli bez jakiegokolwiek przygotowania ani stosowania 艣rodk贸w pomocniczych po roz偶arzonych w臋glach, mi臋dzy kt贸rymi unosi艂y si臋 drgaj膮ce p艂omyki, i nie doznali 偶adnego uszczerbku. Podeszwy ich st贸p by艂y potem nawet ch艂odniejsze ni偶 przed eksperymentem. Ju偶 samo to by艂o wystarczaj膮co niewyt艂umaczalne, ale na tym si臋 nie sko艅czy艂o. Na zako艅czenie fascynuj膮cego widowiska fakirzy o艣wiadczyli, 偶e ka偶dy z Europejczyk贸w m贸g艂by z ich pomoc膮 chodzi膰 po w臋glach, r贸wnie偶 nie doznaj膮c szkody. Pewien psycholog rzeczywi艣cie si臋 na to odwa偶y艂. Z godnym podziwu samozaparciem zdj膮艂 buty i chodzi艂 po ogniu razem z jednym z fakir贸w. Nikomu z nich nie sta艂a si臋 najmniejsza nawet krzywda. Ca艂e zdarzenie zosta艂o sfilmowane.

Jest faktem, 偶e najzupe艂niej normalni obywatele mog膮 i艣膰 w zawody z dalekowschodnimi jogami i guru, mimo 偶e przedtem nie medytowali ca艂ymi latami, nie tkwili na s艂upach ani nie musieli osi膮ga膰 stadium Ramakriszna Samadhi (zjednoczenie z Bogiem przez absolutn膮 izolacj臋). Nie istnieje zadowalaj膮ce wyja艣nienie tej tkwi膮cej w nas wszystkich zdolno艣ci. U lud贸w pierwotnych sprawa jest prostsza, bowiem chodzenie po ogniu odbywa si臋 tam z regu艂y w czasie ceremonii religijnych w stanie ekstazy. Mo偶na wi臋c wykr臋ci膰 si臋 jeszcze od prawdziwego wyt艂umaczenia, wskazuj膮c na cielesne fenomeny, kt贸re jest w stanie wywo艂a膰 trans. W przypadku zestresowanych mened偶er贸w musi wchodzi膰 w gr臋 co艣 znacznie bardziej elementarnego -pochodz膮cego z niezbadanych g艂臋bi natury ludzkiej.

Cia艂o ujawnia po prostu od czasu do czasu osobliwe zdolno艣ci. Ognioodporno艣膰 jest zapewne jedn膮 z najbardziej zdumiewaj膮cych, zw艂aszcza gdy we藕miemy pod uwag臋, jak bolesne jest oparzenie cho膰by tylko palca. Nie ka偶dy z nas mo偶e by膰 Lawrence'em z Arabii, kt贸ry mia艂 zwyczaj palcami gasi膰 zapa艂ki. Pytany, na czym polega ta sztuczka, odpowiada艂:

-Sztuczka polega na tym, by nic sobie nie robi膰 z b贸lu.

Nie ka偶demu by艂oby to w smak.

Mimo niszcz膮cego dzia艂ania, jakie wywiera wysoka temperatura na cia艂o ludzkie, istnieje osobliwe powinowactwo mi臋dzy cz艂owiekiem a ogniem. W pewnych warunkach mo偶na si臋 przynajmniej cz臋艣ciowo przed nim ochroni膰, czego dowodzi obecna moda na chodzenie po ogniu. Niekt贸rzy ludzie odznaczaj膮 si臋 jednak po prostu "ogniotrwa艂o艣ci膮".



Ogniotrwa艂y Nathan Coker


Do najs艂ynniejszych przypadk贸w tego rodzaju zalicza si臋 czarnosk贸rego Nathana Cokera z Denton (Maryland). Coker przyszed艂 na 艣wiat w 1814 r. w Hillsborough. Jego rodzice, a zatem i on, byli niewolnikami pewnego adwokata. Wielu bia艂ych bardzo dobrze traktowa艂o swoich niewolnik贸w, tak 偶e walczyli p贸藕niej w ameryka艅skiej wojnie secesyjnej u boku swoich pan贸w po stronie Konfederacji. W艂a艣ciciel Nathana nale偶a艂 jednak do innego gatunku. Dawa艂 on swobodny upust swoim sk艂onno艣ciom sadystycznym, a ponadto ca艂ymi dniami nie dawa艂 ch艂opcu nic do jedzenia. Pozwoli艂o to dr臋czonemu odkry膰 swoj膮 szczeg贸ln膮 zdolno艣膰.

Pewnego popo艂udnia przebywa艂 w kuchni, aby przynajmniej w膮cha膰 to, czego nie wolno mu by艂o je艣膰. W pewnym momencie jednak nie m贸g艂 si臋 ju偶 opanowa膰. Szale艅czy g艂贸d kaza艂 mu zapomnie膰 o zakazach i wszelkiej ostro偶no艣ci. Si臋gn膮艂 wi臋c do kot艂a z wrz膮tkiem, wyci膮gn膮艂 z niego klusk臋 i wsadzi艂 j膮 sobie chciwie do ust. W tej samej chwili zda艂 sobie spraw臋, 偶e si臋 przecie偶 oparzy wrz膮tkiem. Gor膮ca by艂a jednak tylko ta my艣l, bo nie odczu艂 偶adnego b贸lu, ani w r臋ce, ani w ustach. Faktycznie nie odni贸s艂 偶adnych obra偶e艅.

Wkr贸tce Nathan stwierdzi艂, 偶e nie mo偶e ulec oparzeniu. Zacz膮艂 zjada膰 potrawy o temperaturze wrz膮tku -na przyk艂ad t艂uszcz zebrany z powierzchni gotuj膮cej si臋 zupy -i nawet najwy偶sza temperatura nie robi艂a na nim wra偶enia. Jaki zaw贸d mo偶e wybra膰 cz艂owiek maj膮cy takie talenty, kiedy zostanie wyzwolony? S艂usznie, zostaje kowalem. Coker przeni贸s艂 si臋 do Denton, gdzie zosta艂 najpierw pomocnikiem kowala, a p贸藕niej kowalem. Zrozumia艂膮 sensacj臋 budzi艂 jego zwyczaj wyjmowania z paleniska kowalskiego roz偶arzonych do czerwono艣ci kawa艂k贸w 偶elaza go艂膮 r臋k膮 i trzymania ich w ten spos贸b w czasie obr贸bki.

Rozesz艂y si臋 wie艣ci na temat jego zdolno艣ci. Nie mog艂o si臋 oby膰 bez zainteresowania ze strony kr臋g贸w specjalist贸w i opinii publicznej. W 1871 r. Cokera zaproszono do Easton (Maryland), aby zbada膰 jego zdolno艣ci. W obecno艣ci dw贸ch redaktor贸w gazet, dw贸ch lekarzy i wielu prominentnych obywateli przy艂o偶y艂 sobie do podeszew st贸p roz偶arzon膮 do bia艂o艣ci 偶elazn膮 艂opat臋. Kiedy j膮 ponownie rozgrzano do bia艂o艣ci, Coker zacz膮艂 j膮 oblizywa膰 niczym jaki艣 smako艂yk. Potem kaza艂 sobie wlewa膰 do r膮k roztopiony o艂贸w, wype艂nia艂 nim usta i na oczach przera偶onych widz贸w tak d艂ugo w nich trzyma艂, obracaj膮c j臋zykiem, a偶 metal r zakrzep艂. Ostyg艂膮 bry艂臋 o艂owiu przekazywano sobie z r膮k do r膮k. Po ka偶dej z makabrycznych pr贸b Nathana badali lekarze, nie zdo艂ali jednak stwierdzi膰 najl偶ejszego zranienia. "New York Herald" informowa艂 o tym pokazie w artykule wyra偶aj膮cym to, co odczuwali wszyscy: bezgraniczne zdumienie. Jeszcze bardziej zdumiewaj膮ce s膮 jednak takie przypadki, kiedy ognioodporno艣膰 jest tylko jedn膮 z kilku paranormalnych zdolno艣ci jednej i tej samej osoby. Oczywiste jest, 偶e zdarza si臋 to rzadko. Wspomniany ju偶 Kuda Bux nale偶y do takich os贸b.


Nadludzki D, D, Home


Talenty Daniela Dunglassa Home' a za膰mi艂y jednak wszystkich. Home urodzi艂 si臋 w 1833 r, w Edynburgu, a zmar艂 w 1886 r. w Auteuil we Francji. Jest on jednym z najs艂ynniej szych "wielokrotnych nadludzi", o ile nie najs艂ynniejszym w og贸le. Niewiarygodny 贸w Szkot by艂 nieustannie badany, nikomu jednak nie uda艂o si臋 wyja艣ni膰 jego wyczyn贸w albo wr臋cz zdemaskowa膰 ich jako oszustwa. Specjalistom nie pozosta艂o nic innego jak za艂amywa膰 bezradnie r臋ce wobec tego niepokonanego wyzwania.

Home nie by艂 szarlatanem wykonuj膮cym tajemnicze sztuczki w zaciemnionych pomieszczeniach przed 艂atwowiern膮 publiczno艣ci膮, Przeciwnie, jego dewiz膮 by艂o zdanie: "Gdzie jest mrok, tam mo偶liwe jest oszustwo". Prezentowa艂 on swe mo偶liwo艣ci przy najja艣niejszym dziennym 艣wietle i nie tylko zgadza艂 si臋 na wszelk膮 kontrol臋 naukow膮, ale si臋 jej wr臋cz domaga艂. W trakcie licznych bada艅 przy u偶yciu wyrafinowanej aparatury mo偶na by艂o na przyk艂ad jednoznacznie ustali膰, 偶e Home nie hipnotyzowa艂 swoich widz贸w, ale faktycznie dokonywa艂 wszystkich tych niewiarygodnych wyczyn贸w. Pewnego razu na 偶yczenie obecnych, lewituj膮c, wykona艂 kred膮 znak na sprawdzonym wcze艣niej suficie. S艂ynny brytyjski fizyk i chemik sir William Crookes, kt贸remu zawdzi臋czamy nazwan膮 od jego nazwiska lamp臋 rentgenowsk膮, opublikowa艂 w lipcu 1871 r. w "Quaterly Journal of Science" wyniki serii szczeg贸艂owych test贸w i pomiar贸w D. D. Home'a. Resume Crookesa by艂o kr贸tkie i w臋z艂owate: "Horne jest autentyczny", Nie trzeba dodawa膰, 偶e tak odwa偶ne stwierdzenie na zawsze zdyskredytowa艂o tego wybitnego badacza i wynalazc臋 w oczach spo艂eczno艣ci naukowej.

Poniewa偶 sztukmistrze z varietes wielokrotnie demonstrowali naukowcom prawdziwe cuda, aby dowie艣膰, jak 艂atwo jest upozorowa膰 nadzwyczajne zdolno艣ci, zasi臋gni臋to opinii jednego z najs艂ynniej szych magik贸w owego czasu, wielkiego Bartolomeo Bosco, na temat dokona艅 Home'a. Bosco wy艣mia艂 przypuszczenia, 偶e Home m贸g艂by stosowa膰 teatralne chwyty.

-To, co ten cz艂owiek pokazuje -powiedzia艂 Bosco -wykracza poza wszelkie sztuczki kuglarskie.

Nie otrzymuj膮c 偶adnego wynagrodzenia, Home ch臋tnie prezentowa艂 najszersz膮 gam臋 zdolno艣ci cielesno-mentalnych, jakie kiedykolwiek ujawnia艂 cz艂owiek. Nale偶a艂y do nich psychokineza, lewitacja, materializacje, skrajne zmiany temperatury cia艂a, elongacja i ognioodporno艣膰. Ta ostatnia, co 艂atwo zrozumie膰, wzbudza艂a najwi臋cej sensacji.

30 listopada 1863 r. Home jeden ze swoich najbardziej spektakularnych pokaz贸w zacz膮艂 od przy艂o偶enia twarzy do 偶arz膮cych si臋 w臋gli z kominka, dla "orze藕wienia", jak sam powiedzia艂. Nast臋pnie wzi膮艂 jeden z roz偶arzonych do czerwono艣ci kawa艂k贸w w臋gla, rozdmucha艂 do bia艂ego 偶aru i pokaza艂 obecnym, trzymaj膮c kamie艅 w r臋ku. 呕aden z widz贸w nie m贸g艂 si臋 zbli偶y膰 bardziej ni偶 na 10 cm, bo 偶ar by艂 zbyt silny. W艣r贸d 艣wiadk贸w znalaz艂 si臋 brytyjski sprawozdawca wojenny "Daily Telegraph", lord Adare, kt贸ry mia艂 zosta膰 jednym z kronikarzy Daniela Dunglassa Home'a.

Zdumiewaj膮cy 贸w Szkot wielokrotnie dowi贸d艂 swojej niewra偶liwo艣ci na ogie艅. Niekiedy toczy艂 jeszcze po twarzy tam i z powrotem 偶arz膮ce si臋 przedmioty. Po takich aktach przemocy nigdy nie mia艂 nawet najl偶ej szych oparze艅. Tyle odno艣nie do efektu Leidenfrosta, kt贸ry stale musi wystarcza膰 za "naturalne wyt艂umaczenie". Przejawiana przez Home'a i innych tak偶e przy d艂u偶szych kontaktach z 偶arz膮cymi si臋 przedmiotami ognioodporno艣膰 sprowadza takie wymuszone uproszczenia do absurdu (na przyk艂ad francuski "kr贸l ognia" z dziewi臋tnastego wieku, Julien Xavier Chabert, by艂 w stanie si臋 "rozgo艣ci膰" w piecu nagrzanym do temperatury 200掳C). Naukowcom takim jak fizyk Charles R. Darling, kt贸ry by艂 obecny przy kilku pokazach chodzenia po ogniu jako ekspert i nie porzuci艂 swego pogl膮du, 偶e wszystko polega tylko na zr臋czno艣ci gimnastycznej (trzeba po prostu do艣膰 szybko chodzi膰) mo偶na w艂a艣ciwie tylko udzieli膰 rady, aby sami spr贸bowali.


Ksi膮偶ka do fizyki jako tarcza obronna


Inny fizyk, Jearl Walker z Uniwersytetu Stanowego z Cleveland (Ohio), faktycznie uczyni艂 odwa偶ny krok w kierunku pr贸by na samym sobie, przy czym obali艂 swoj膮 w艂asn膮 teori臋. Do poparcia hipotezy efektu Leidenfrosta Walker kaza艂 przygotowa膰 ognist膮 艣cie偶k臋 w swoim ogrodzie. Pewny siebie, z wyblak艂ym egzemplarzem Fizyki Davida Hallidaya i Roberta Resnicka w r臋kach (fundamentalne dzie艂o, w kt贸rym mo偶na znale藕膰 s艂ynn膮 teori臋 niemieckiego lekarza Johanna Gottlieba Leidenfrosta) maszerowa艂 po roz偶arzonych w臋glach, nie odnosz膮c obra偶e艅. Przy p贸藕niejszych pr贸bach oparzenia nast膮pi艂y. Udowodni艂o to de facto prawdopodobnie nie opini臋 Walkera, ale moc jego wiary w fizyk臋. O swoich p贸藕niejszych nieudanych pr贸bach powiedzia艂 z humorem: "No c贸偶, zapewne nie wierzy艂em do艣膰 mocno".

Teraz odwr贸cimy na chwil臋 uwag臋 od ludzkiej ognioodporno艣ci, owej zagadki, kt贸ra frapuje nauk臋 od prawie stu lat, odk膮d p贸藕niejszy pionier lotnictwa, profesor S. P. Langley ze Smithsonian Institution, w roku 1901 zawar艂 z ni膮 znajomo艣膰 przy okazji podr贸偶y przez Pacyfik. Jest ona, jak si臋 zdaje, cz臋艣ci膮 wi臋kszej ca艂o艣ci, kt贸r膮 nadal b臋dziemy kompletowa膰.


Wyd艂u偶anie cia艂a


Inn膮 egzotyczn膮 zdolno艣膰 D. D. Home'a traktuje si臋 przewa偶nie nieco po macoszemu. Chcia艂bym jej si臋 dok艂adniej przyjrze膰, poniewa偶 tak偶e w niej jest zawarta wyra藕na komponenta cielesna. Nie mam bynajmniej zamiaru umniejszania znaczenia lewitacji czy psychokinezy, ale te fenomeny nie s膮 tak "uchwytne" jak ognioodporno艣膰 albo 贸w rzadki talent D. D. Home'a, okre艣lany jako elongacja (wyd艂u偶anie cia艂a). W jego przypadku powinno si臋 raczej m贸wi膰 o wyd艂u偶aniu i skracaniu, gdy偶 Home, b臋d膮cy wzrostu 1,75 m, m贸g艂 si臋 zar贸wno rozci膮ga膰 do 2,10 m, jak i kurczy膰 do 1,50 m. W czasie tego dziwacznego procesu przeprowadzano pomiary w najr贸偶niejszych warunkach. Pewnego razu Home po艂o偶y艂 si臋 na pod艂odze i zmieni艂 d艂ugo艣膰 cia艂a w obu kierunkach, co stale kontrolowano za pomoc膮 miarki. Przy innej okazji kaza艂 widzom w czasie elongacji mocno trzyma膰 si臋 za ramiona, stopy, nogi i tu艂贸w. Jeden ze 艣wiadk贸w m贸wi艂 potem, 偶e wyra藕nie wyczuwa艂, jak 偶ebra Home'a podczas wyd艂u偶ania wy艣lizgiwa艂y si臋 spod jego r膮k. By艂o to niesamowite uczucie.

Dla niekt贸rych sceptyk贸w nawet takie 艣rodki by艂y nie do艣膰 rygorystyczne. Badanego p臋tano, przywi膮zywano do krzes艂a i na wiele sposob贸w uniemo偶liwiano mu ewentualne oszustwo. Wszystko na nic si臋 zda艂o: Daniel Dunglass Home nie by艂 oszustem. Ta wyj膮tkowa posta膰 zosta艂a dla specjalist贸w po dzi艣 dzie艅 wielkim znakiem zapytania. Pozostawmy mu jego zas艂u偶on膮 s艂aw臋 jako "wiktoria艅skiego nadcz艂owieka", jak go si臋 ch臋tnie okre艣la.

Mimo swoich rozlicznych talent贸w dostarczy艂 poszlak przemawiaj膮cych na korzy艣膰 tezy, 偶e nadludzkie w艂a艣ciwo艣ci nie s膮 zastrze偶one dla uzdolnionych os贸b, ale 偶e trzeba je pojmowa膰 jako g艂臋bokie zasadnicze cechy homo sapiens. Po艂膮czenie wielu zdolno艣ci zdarza si臋 co prawda bardzo rzadko; nie zmienia to jednak faktu, 偶e coraz ja艣niej wida膰 konieczno艣膰 scharakteryzowania naszego gatunku jako homo incredibilis (niewiarygodny cz艂owiek) nawet przy ograniczeniu si臋 tylko do czysto cielesnej p艂aszczyzny.

Wiemy, 偶e D. D. Home nie mia艂 monopolu na ognioodporno艣膰. To samo dotyczy elongacji. Wyst臋puje ona cz臋sto w zwi膮zku ze stygmatyzacj膮. Tutaj ujawnia si臋 szara strefa nak艂adaj膮cych si臋 na siebie fenomen贸w. Stygmatyzacje uchodz膮 na og贸艂 za samookaleczenia wywo艂ywane emocjami podczas obrz膮dk贸w religijnych, wyzwalane si艂膮 ducha; mo偶na powiedzie膰, jest to psychosomatyka w skrajnej postaci. Trudniej zaklasyfikowa膰 zjawiska, kiedy przy stygmatyzacji w stadium najwy偶szego wzburzenia r臋ce albo nogi znacznie si臋 wyd艂u偶aj膮, cia艂o p臋cznieje albo du偶e partie sk贸ry staj膮 si臋 dos艂ownie pergaminowe.


Przemiany Marie-Julie Jahenny


Szczeg贸lnie spektakularny jest przypadek Marie-Julie Jahenny, urodzonej w 1853 r. we francuskiej wiosce La Fraudais ko艂o Nantes. Od dwudziestego roku 偶ycia wykazywa艂a ona wszelkie rodzaje stygmat贸w. Kiedy zapowiedzia艂a, 偶e w pi膮tek, l pa藕dziernika 1880 r., b臋d膮 si臋 z ni膮 dzia艂y rzeczy nadzwyczajne, zgromadzi艂o si臋 u niej tego dnia sze艣ciu 艣wiadk贸w, a w艣r贸d nich renomowany profesor medycyny dr Imbert-Goubeyre, autor podstawowego dzie艂a La stigmatisation (Stygmatyzacja).

Przed tym nieprzekupnym audytorium dokona艂a si臋 monstrualna przemiana m艂odej kobiety. Niczym w filmie grozy Marie-Julie wci膮gn臋艂a g艂ow臋 w ramiona, a偶 prawie ca艂kiem znikn臋艂a mi臋dzy barkami. Jej wygl膮d ulega艂 radykalnej zmianie. Lewa strona jej cia艂a p臋cznia艂a jak balon, a prawa marszczy艂a si臋 i zapada艂a w sobie. Barki przyj臋艂y sprzeczn膮 z natur膮 pozycj臋 pod k膮tem prostym do obojczyka. J臋zyk nap臋cznia艂 do ogromnych rozmiar贸w. Potworno艣ciom tym towarzyszy艂o wyst膮pienie silnych stygmat贸w. W ko艅cu przera偶eni widzowie mieli przed sob膮 ludzk膮 kul臋 z groteskowymi wyrostkami i krwawi膮cymi ranami: by艂a to totalna karykatura kontrolowanej przemiany cia艂a D. D. Home'a, w zasadzie jednak niew膮tpliwie pokrewnego rodzaju.

Dok膮d wi臋c doszli艣my? Ma艂e tymczasowe podsumowanie pokazuje, 偶e istniej膮 nadzwyczajne zdolno艣ci podlegaj膮ce 艣wiadomej woli i od niej niezale偶ne. Je艣li kilka zdolno艣ci wyst臋puje u jednej i tej samej osoby, to przewa偶nie kontroluje je ona albo mo偶e przynajmniej w jaki艣 spos贸b wyzwala膰. Oczywi艣cie, mo偶liwe s膮 r贸偶ne kombinacje takich talent贸w. Rozejrzyjmy si臋 zatem za dalszymi "supersi艂ami" i lud藕mi, kt贸rzy jednocz膮 w sobie takie zdolno艣ci.


Kuda Bux, wszechstronny talent


Musimy powr贸ci膰 do ognioodporno艣ci i jeszcze raz pofatygowa膰 fascynuj膮cego Kud臋 Buxa. Wydaje si臋, 偶e elita naukowa traktuje wyja艣nienie jego tajemnicy jako zadanie stulecia. Do najgruntowniej szych eksperyment贸w maj膮cych na celu zbadanie -lub zdemaskowanie -ludzkiej ognioodporno艣ci zaliczaj膮 si臋 wspomniane ju偶 do艣wiadczenia Harry'ego Price'a z roku 1935. Z jednym z nich musimy si臋 bli偶ej zapozna膰.

Pr贸ba ta odby艂a si臋 jesieni膮 wspomnianego roku w ogrodzie maj膮tku The Halt, nale偶膮cego do pana Alexa Oribbella, przy Woodmanstern Road w Carshalton w hrabstwie Surrey. Pogoda by艂a wietrzna i lekko deszczowa, jednak Price i jego pomocnicy zdo艂ali stworzy膰 piekielny dywan ognia, zu偶ywszy na to siedem ton por膮banej d臋biny, jedn膮 ton臋 drewna opa艂owego, wagon w臋gla drzewnego, dziesi臋膰 galon贸w parafiny, jak r贸wnie偶 50 egzemplarzy "Timesa" na podpa艂k臋. W 艣rodku tego paleniska temperatura wynosi艂a oko艂o 1400掳C, a taki 偶ar jest ju偶 zdolny stopi膰 stal.

Nieco teatralnie ubrany na czarno, przebywaj膮cy od niedawna w Anglii Kuda Bux podszed艂 do swojej "艣cie偶ki zdrowia". Zanim bosymi nogami zacz膮艂 st膮pa膰 po piekielnym ogniu, rzucili si臋 na niego specjali艣ci. Profesor medycyny C. A. Pannett, wraz z czterema fizykami z Uniwersytetu Londy艅skiego umy艂 Buxowi stopy, starannie je osuszyli, zmierzyli ich temperatur臋 i umie艣cili na jednej z podeszew kontrolny odcinek leukoplastu. Teraz na oczach naukowc贸w, jak r贸wnie偶 kilku 艣wiadk贸w odby艂o si臋 chodzenie po ogniu. W艣r贸d obecnych znajdowali si臋 profesor Joad i producent z BBC R. S. Lambert, jak r贸wnie偶 dr E. A. Hunt. Ten ostatni widzia艂 tradycyjne chodzenie po ogniu w Indiach i powiedzia艂, 偶e warunki pr贸by, kt贸rej poddano Buxa by艂y jeszcze bardziej skrajne (p艂ytki d贸艂, jak r贸wnie偶 lekki wiatr, co powodowa艂o spot臋gowanie 偶aru). Kiedy Hindus kilkakrotnie przemierzy艂 偶arz膮cy si臋 odcinek, poddano jego stopy kontroli. Nie by艂y wcale poparzone i nawet ch艂odniejsze ni偶 przy pierwszym pomiarze. Co ciekawe, tak偶e kawa艂ek plastra na podeszwie nie uleg艂 uszkodzeniu.

W 1938 r. Kuda Bux przyj膮艂 zaproszenie Roberta Ripleya, prowadz膮cego program radiowy Believe it or Not (Wierzcie lub nie), i pojecha艂 do Ameryki, aby tam publicznie zademonstrowa膰 swoj膮 legendarn膮 ognioodporno艣膰. 2 sierpnia na parkingu nowojorskiego Radio City przygotowano dla cz艂owieka z Kaszmiru dwa ogniste rowy wype艂nione roz偶arzonymi do czerwono艣ci w臋glami. Otacza艂a je gromada dziennikarzy, kt贸rzy musieli sta膰 w pewnym oddaleniu, nie mog膮c znie艣膰 bij膮cego od nich ogromnego 偶aru. Temperatura wynosi艂a 700-800掳C. Bux zosta艂 zbadany przez lekarzy, kt贸rzy nie stwierdzili u niego 偶adnych zranie艅. Potem zacz膮艂 sw贸j ognisty marsz, spokojnie odmierzonymi krokami przeby艂 oba rowy. Po uko艅czeniu eksperymentu zbadano go r贸wnie gruntownie jak poprzednio. Rezultat by艂 taki sam: brak oparze艅. Pierwszy pokaz chodzenia po ogniu transmitowany przez radio by艂 niepodwa偶alny.

Na pytanie dziennikarza przeprowadzaj膮cego wywiad, czy t臋 zdolno艣膰 mia艂 zawsze, czy te偶 j膮 sobie przyswoi艂 i na czym polega sztuczka, Bux odpowiedzia艂:

-Odwaga i zaufanie do siebie -to wszystko. Nie ma tu 偶adnej sztuczki. Z ogniem nie ma 偶art贸w.

Kuda Bux rozwin膮艂 sw贸j talent na przestrzeni jedenastu lat przez 膰wiczenia mentalne, wzrost koncentracji, medytacje itd. W jego treningowym programie nie by艂o 膰wicze艅 hartuj膮cych, jak stopniowe podwy偶szanie temperatury. By艂yby one 艣lep膮 uliczk膮, podobnie jak 偶a艂osne pr贸by wojskowych USA podejmowane w czasie wojny wietnamskiej, aby uodporni膰 偶o艂nierzy na tortury. Pod pewnymi wzgl臋dami nie mo偶na cia艂a trenowa膰. Dotyczy to tak偶e innej zdolno艣ci Kudy Buxa, tak zwanego widzenia sk贸r膮.

To dziwaczne uzdolnienie wzbogaca natur臋 "niewiarygodnego cz艂owieka" o kolejny aspekt. Tak偶e w jej przypadku chcemy przej艣膰 od szczeg贸艂u do og贸艂u. Nie ulega kwestii, 偶e Kuda Bux nale偶y do kategorii "specjalnej". Zapoznajmy si臋 wi臋c z widzeniem bez udzia艂u oczu.

W 1934 r. Kuda Bux zademonstrowa艂 t臋 dziwaczn膮 zdolno艣膰 przed jednym z najbardziej wyszukanych naukowych gremi贸w, jakie si臋 kiedykolwiek zebra艂o, aby tropi膰 niewyt艂umaczalny fenomen. W艣r贸d ekspert贸w wysokiej klasy znajdowa艂 si臋 fizyk z Uniwersytetu Londy艅skiego, profesor Edward Andrade, oraz dyrektor Kr贸lewskiego Szpitala Bethlehem. Najpierw osob臋 poddawan膮 pr贸bie pozbawiono wszelkiej mo偶liwo艣ci widzenia czegokolwiek, czyni膮c to bardzo dok艂adnie. Oczy Kudy Buxa zaklejono ciastem, przykryto je metalow膮 foli膮, a nast臋pnie jego g艂ow臋 owini臋to we艂nianym banda偶em, a ten z kolei gaz膮.

Kiedy profesor Andrade chcia艂 poleci膰 tak przygotowanemu przeczytanie fragmentu ksi膮偶ki, inny naukowiec si臋 sprzeciwi艂:

-Trzeba wykluczy膰 mo偶liwo艣膰 telepatii. Ka偶my przynie艣膰 kilka ksi膮偶ek, kt贸rych nie zna 偶aden z nas.

Tak te偶 si臋 sta艂o, i na stole przed Buxem roz艂o偶ono jedn膮 z ksi膮偶ek, a ten po艂o偶y艂 na niej r臋ce niczym w ge艣cie b艂ogos艂awie艅stwa. Potem zacz膮艂 lekko 艣piewnym g艂osem p艂ynnie czyta膰. Kiedy doszed艂 do po艂owy strony, profesor Andrade b艂yskawicznie i bez uprzedzenia zamieni艂 mu ksi膮偶k臋 na inn膮. Bux czyta艂 r贸wnie偶 now膮 ksi膮偶k臋. Powt贸rzono to kilkakrotnie. Za ka偶dym razem Kuda Bux, nie przerywaj膮c, czyta艂 swoim melodyjnym g艂osem. Specjali艣ci stan臋li wobec zagadki, nie po raz pierwszy ani ostatni.

Z biegiem lat cz艂owiek z Kaszmiru podda艂 si臋 niezliczonym podobnym pr贸bom i z wielk膮 regularno艣ci膮 wprawia艂 naukowc贸w w poczucie bezradno艣ci. Stosowane przez nich 艣rodki zabezpieczaj膮ce by艂y cz臋sto bardzo pomys艂owe.

Przed testem przeprowadzonym w Hull w Anglii pewien lekarz zapu艣ci艂 mu do oczu atropin臋, powoduj膮c膮 zaburzenia ostro艣ci widzenia. Nie trzeba dodawa膰, 偶e nast臋pnie grubo obanda偶owano g艂ow臋 Buxa w znany nam ju偶 spos贸b. Wszystko to nie przeszkodzi艂o mu jednak w odczytaniu nawet najdrobniejszego pisma. Inny lekarz spr贸bowa艂 pod warstw膮 banda偶y doda膰 jeszcze jedn膮 izolacj臋 z kolodium, alkoholowo-eterowego roztworu nitrocelulozy, stosowanego do zamykania ran. Zdolno艣ci Kudy Buxa nie uszczupli艂 w 偶adnej mierze r贸wnie偶 i ten 艣rodek zapobiegawczy.

W wywiadzie dla gazety "Montreal Daily Star" Bux powiedzia艂, 偶e nie mo偶e ju偶 sobie nawet przypomnie膰, ile naukowych bada艅 ma za sob膮. Jedn膮 z takich pr贸b "Daily Star" wybra艂 do swojego wydania z 14 lutego 1938 r. i opisywa艂 j膮 ze wszystkimi szczeg贸艂ami: "Lekarze nie zadowolili si臋 owini臋ciem g艂owy badanego zwyk艂ymi banda偶ami. Na pocz膮tek zakleili mu oczy ciastem z m膮ki. Potem na艂o偶ono grub膮 warstw臋 bawe艂ny si臋gaj膮c膮 poni偶ej nosa, umocowan膮 d艂ugim odcinkiem ta艣my, a nast臋pnie kilka metr贸w gazy opatrunkowej. Na tym znalaz艂y si臋 kolejne warstwy najr贸偶niejszych materia艂贸w, a na zako艅czenie kilkakrotnie okr臋cono g艂ow臋 Buxa szalem, nadaj膮c jej ogromne rozmiary. W bocznym pomieszczeniu na muzu艂manina czekali dziennikarze i lekarze. Najbardziej renomowany z lekarzy przekaza艂 zamkni臋t膮 kopert臋 Buxowi, kt贸ry nie zwlekaj膮c, zacz膮艂 czyta膰 na g艂os zawarty w niej tekst. Jeden z zaskoczonych reporter贸w pokaza艂 mu swoj膮 legitymacj臋 prasow膮, po czym badany zwr贸ci艂 si臋 do niego po nazwisku".

W r贸wnej mierze, w jakiej Kuda Bux wprawia艂 w zak艂opotanie klasyczn膮 nauk臋, by艂 kochany przez publiczno艣膰, poniewa偶 stale j膮 fascynowa艂 spektakularnymi akcjami. W 1936 r. podczas pobytu w Manchesterze w Anglii wieczorem pierwszego dnia odwiedzi艂 z ca艂膮 sfor膮 dziennikarzy miejscowy szpital. Tam poprosi艂 lekarzy, aby mu zawi膮zali oczy. Ci nie kazali sobie tego dwa razy powtarza膰. Obserwowani pilnie przez dziennikarzy, z zapa艂em zabrali si臋 do dzie艂a. Kiedy g艂owa Buxa zosta艂a tak grubo okr臋cona, 偶e prawdopodobnie nawet pocisk nie przedosta艂by si臋 przez tyle warstw, badany uda艂 si臋 pewnym krokiem z powrotem na ulic臋. Tam wsiad艂 na rower z tabliczk膮 zapowiadaj膮c膮 jego wieczorne wyst膮pienie w mie艣cie na torze wy艣cigowym. Trasa tej jego reklamowej jazdy prowadzi艂a przez znaczn膮 cz臋艣膰 Manchesteru; jad膮c, Kuda Bux prawid艂owo sygnalizowa艂 zamiar skr臋tu r臋k膮 i lawirowa艂 z absolutn膮 pewno艣ci膮 w g臋stym ruchu ulicznym godzin szczytu. Ten rowerowy numer wydawa艂 si臋 go bawi膰, bo cz臋sto go powtarza艂, mi臋dzy innymi w 1945 r. na ruchliwym Times Square w Nowym Jorku.

Zachowajmy jednak chronologi臋. 11 wrze艣nia 1937 r. w Liverpoolu Kuda Bux chodzi艂, maj膮c na g艂owie obligatoryjny ju偶 opatrunek, po w膮skim gzymsie otaczaj膮cym dach budynku na wysoko艣ci prawie 70 m. Wyliczenie jego wszystkich zdumiewaj膮cych wyst臋p贸w wype艂ni艂oby reszt臋 tej ksi膮偶ki. Powstrzymamy si臋 od tego, skoro ju偶 teraz jest pewne, 偶e tajemnicza zdolno艣膰 widzenia za pomoc膮 innych ni偶 oczy narz膮d贸w (na razie przypuszcza si臋, 偶e chodzi o sk贸r臋) jest u Kudy Buxa dowiedziona. Nawet profesjonalni arty艣ci z varietes nie mogli jej na艣ladowa膰. Jest to tym bardziej zdumiewaj膮ce, 偶e iluzjonistom wci膮偶 od nowa udaje si臋 imitowa膰 zdolno艣ci paranormalne. Tym samym przeszli艣my od szczeg贸艂u do og贸艂u.


Fenomen widzenia sk贸r膮


Badania fenomenu widzenia sk贸r膮 maj膮 d艂ug膮 tradycj臋 i s膮 dzi艣 kontynuowane z r贸wn膮 intensywno艣ci膮. Nie mog艂y jednak i nie mog膮 da膰 zadowalaj膮cego wyt艂umaczenia w rozumieniu klasycznej nauki. Mgliste relacje znajdujemy ju偶 w dawnych czasach.

Na przyk艂ad istnieje notatka z siedemnastego wieku, w kt贸rej irlandzki uczony Robert Boyle wspomina cz艂owieka, kt贸rego zmys艂 dotyku przej膮艂 zdolno艣膰 widzenia. W osiemnastym wieku europejscy badacze wysp Samoa natrafili na niewidomych tubylc贸w, kt贸rzy mogli widzie膰 sk贸r膮.

Pierwszy udokumentowany przypadek mia艂 miejsce w 1872 r. w Grazu w 贸wczesnej monarchii austro-w臋gierskiej. Alois Burgel, syn miedziorytnika, o艣lep艂 w wieku 9 lat od ognia w palenisku warsztatu ojca. Chodzi艂o przy tym najwyra藕niej o "histeryczn膮 艣lepot臋", gdy偶 11 lat p贸藕niej Alois nagle odzyska艂 wzrok. Takie przypadki same w sobie nie stanowi膮 czego艣 nadzwyczajnego. Ten jednak zawiera艂 nadzwyczajn膮 komponent臋. W okresie swej psychosomatycznej utraty wzroku m艂ody cz艂owiek rozwin膮艂 w sobie zdolno艣膰 widzenia "drog膮 okr臋偶n膮". Badaj膮cy go lekarz, dr Grohweiler, stwierdzi艂 przypadkiem ku swemu zaskoczeniu, 偶e pacjent m贸g艂 widzie膰 mimo zawi膮zanych oczu.

Dr Grohweiler poinformowa艂 o tym osobliwym przypadku w wiede艅skim dzienniku medycznym, jednak naukowa spo艂eczno艣膰 nie wykaza艂a zbytniego zainteresowania. Wtedy lekarz przedstawi艂 swojego pacjenta konsorcjum koleg贸w medyk贸w w Grazu. Wynikiem by艂a bezradno艣膰. Rok p贸藕niej Alois Burgel umar艂 na suchoty, co w owych czasach tak偶e u m艂odych ludzi nie by艂o rzadkie.

Tak偶e inny lekarz, podobnie jak dr Grohweiler, zajmowa艂 si臋 zagadkowym "widzeniem bez pomocy oczu". Powa偶any medyk w艂oski, dr Cesare Lombroso, autor podstawowego dzie艂a o patologii przest臋pstwa Cz艂owiek-zbrodniarz, stwierdzi艂, jak jego poprzednik w pewnym przypadku histerycznej 艣lepoty, 偶e m艂oda pacjentka mog艂a widzie膰 mimo zawi膮zanych oczu. Przeprowadziwszy seri臋 test贸w, dr Lombroso s膮dzi艂, 偶e odkry艂, jaki narz膮d dziewczyny jej to umo偶liwia艂: nos. O nadzwyczajnej odwadze W艂ocha 艣wiadczy fakt, 偶e o艣mieli艂 si臋 przedstawi膰 ten przypadek w jednej ze swoich ksi膮偶ek.

Do najbardziej znanych pionier贸w omawianych bada艅 zalicza si臋 francuski profesor uniwersytecki Louis Farigoule, pisuj膮cy i znany pod pseudonimem Jules Romains. Wed艂ug jego teorii sk贸ra ludzka zawiera okre艣lone "kom贸rki wzrokowe", specyficzne zako艅czenia nerw贸w, kt贸re wi臋kszo艣膰 ludzi mo偶e uaktywni膰 w szczeg贸lnych okoliczno艣ciach. Nie jest to przypuszczenie niedorzeczne, skoro przecie偶 na przyk艂ad oko ka艂amarnicy powsta艂o w toku ewolucji drog膮 wzrostu wra偶liwo艣ci na 艣wiat艂o okre艣lonej partii sk贸ry. Sprzeciwia si臋 temu co prawda fakt, 偶e oko cz艂owieka jest odnog膮 m贸zgu, a tym samym przesz艂o inn膮 drog臋 rozwoju.

Farigoule zdo艂a艂 w ka偶dym razie w Wigili臋 1922 r. przeprowadzi膰 godny uwagi pokaz. Trzem osobom uniemo偶liwiono normalne widzenie w znany nam ju偶 spos贸b. Mimo to mog艂y one rozpoznawa膰 liczby, kolory, formy i inne obiekty, przyk艂adaj膮c je do czo艂a albo przesuwaj膮c po nich palcami.

W 1921 r. Farigoule opublikowa艂 jako Jules Romains znane dzie艂o La vision extra-retienne et Le sens paroptique (Widzenie pozasiatk贸wkowe i zmys艂 paraoptyczny). Wymienia on w nim osoby, kt贸re widzia艂y czubkami swoich palc贸w, policzkami, a nawet brzuchem.

W latach trzydziestych dr Manuel Chaves z Sao Paulo w Brazylii zwr贸ci艂 na siebie uwag臋 pewnym studium. Przebada艂 on przesz艂o 400 niewidomych pacjent贸w i stwierdzi艂 przy tej okazji, 偶e ponad tuzin z nich mog艂o "widzie膰 sk贸r膮". Wykluczona by艂a symulowana 艣lepota, gdy偶 藕renice tych os贸b nie zmienia艂y si臋 pod wp艂ywem 艣wiat艂a, czego nikt nie zdo艂a艂by udawa膰. Chaves i Romains, jak r贸wnie偶 inni naukowcy byli i s膮 przekonani, 偶e w takich przypadkach dochodz膮 do g艂osu nie zdolno艣ci mentalne, jak jasnowidzenie lub telepatia, ale nie zbadane dot膮d czynniki cielesne.

3 maja 1936 r. ukaza艂 si臋 obszerny ilustrowany artyku艂 w "Los Angeles Times". Jego bohaterem by艂 dwunastoletni Pat Marquis, kt贸ry przed 150 lekarzami zademonstrowa艂 swoj膮 umiej臋tno艣膰 widzenia sk贸r膮. Oczy zawi膮zali mu osobi艣cie s艂ynni okuli艣ci dr A. G. Hove, dr Henry S. Nesburn i dr Lloyd Burrows. Nie przeszkodzi艂o to Patowi ca艂kiem normalnie widzie膰, czyta膰 i opisywa膰 swoje otoczenie. W ko艅cu lekarze musieli da膰 za wygran膮. Skonstatowali jednog艂o艣nie, 偶e ch艂opiec ma "nadnormalne" zdolno艣ci zmys艂owe.

W swojej wydanej w 1957 r. ksi膮偶ce Face to Face (Twarz膮 w twarz) Hindus Ved Mehta ujawni艂, w jaki spos贸b m贸g艂 bez problem贸w orientowa膰 si臋 w terenie i je藕dzi膰 na rowerze nawet po przepe艂nionych ulicach indyjskich miast, mimo 偶e wskutek zapalenia opon m贸zgowych w wieku trzech lat straci艂 wzrok. Zgodnie z jego wyja艣nieniami oczy zast臋powa艂a mu sk贸ra.

W styczniu 1960 r. w ameryka艅skiej telewizji NBC wy艣wietlono serial o charakterystycznym tytule People Are Funny (Ludzie s膮 zabawni). Jedn膮 z przedstawionych os贸b by艂a czternastoletnia Margaret Foos z Ellerson (Wirginia). Twierdzi艂a ona, 偶e mo偶e widzie膰 z zawi膮zanymi oczyma, i faktycznie demonstrowa艂a t臋 umiej臋tno艣膰. Mi臋dzy innymi umia艂a nawet gra膰 w warcaby. Jej ojciec powiedzia艂, 偶e c贸rka od dzieci艅stwa przejawia艂a t臋 zdolno艣膰 i przez odpowiedni trening doprowadzi艂a j膮 do prezentowanej perfekcji. Nastolatka udowodni艂a to w trakcie serii test贸w, kt贸re z ni膮 przeprowadzi艂o Veteran Administration Center.

Dopiero od 1963 r. nauka zacz臋艂a si臋 powa偶nie interesowa膰 t膮 spraw膮. Impulsem by艂 tu przypadek Rosjanki Rozy Kuleszowej, kt贸ra mimo zawi膮zanych oczu mog艂a czyta膰 gazety i nuty za pomoc膮 czubk贸w palc贸w i 艂okci. Nie wchodzi艂 w rachub臋 zmys艂 dotyku czy rozpoznawanie promieniowania podczerwonego -dr Richard P. Youtz, psycholog z Uniwersytetu w Nowym Jorku, przypuszcza艂, 偶e Roza mo偶e wyczuwa膰 r贸偶norodn膮 zdolno艣膰 absorpcji ciep艂a, jak膮 si臋 odznaczaj膮 r贸偶ne kolory -poniewa偶 Rosjanka mog艂a tak偶e odczytywa膰 teksty rzucane na szklan膮 p艂yt臋 za pomoc膮 projektora. Od tamtej pory stale pojawiaj膮 si臋 podobne przypadki i s膮 poddawane bezskutecznym badaniom. Tymczasem tworzono nawet fachowy termin na okre艣lenie tego intryguj膮cego fenomenu. Nazwano go "dermooptyk膮" -jeszcze jedno sztuczne s艂owo, kt贸rym maskuje si臋 bezradno艣膰.

Tym resume zako艅czymy ma艂膮 wi膮zank臋 dziwnych cech natury ludzkiej. Naturalnie, mo偶na by jeszcze przytoczy膰 wiele przyk艂ad贸w; jednak ju偶 tych kilka systematycznie wybranych dowodzi wystarczaj膮co, 偶e bardzo niewiele, a mo偶e nawet nic, nie jest de facto takie, jak chce nam wm贸wi膰 klasyczna nauka.


Odczytywanie d藕wi臋ku z rowk贸w


Niech r贸wnie oryginalnym, jak charakterystycznym dla tego dylematu akcentem ko艅cowym b臋dzie om贸wienie ma艂ej grupy os贸b umiej膮cych odczytywa膰 rowki na analogowych p艂ytach gramofonowych. Najbardziej znanym jej przedstawicielem jest zamieszka艂y w mie艣cie Rydal (Pensylwania) dr Arthur Lintgen. Jest on w stanie powiedzie膰 tylko na podstawie wygl膮du rowk贸w na p艂ycie, jaki utw贸r muzyczny jest na niej nagrany, z podaniem orkiestry, dyrygenta i instrumentacji. Do艣wiadczeni krytycy muzyczni poddawali go pr贸bom i byli zaskoczeni ich wynikami. Na 偶yczenie magazynu "Discover" dr Lintgen zidentyfikowa艂 nagranie Pi膮tej Symfonii Schuberta, dodaj膮c, 偶e wykonuje j膮 niemiecka orkiestra. Nie da艂 si臋 wprowadzi膰 w b艂膮d przez dwie p艂yty kontrolne -na jednej by艂 nagrany tekst, a na drugiej piosenki pop. Mi艂o艣nik klasyki dr Lintgen odrzuci艂 je jako szwargot i kakofoni臋. W emitowanym w lutym 1985 r. serialu Za艂贸偶my si臋, 偶e... dwaj niemieccy specjali艣ci odczytywania rowk贸w Ralf Kraft i Wolfgang Laddach od razu rozpoznali na podstawie tylko ich t艂oczenia pi臋膰 nagra艅 wybranych spo艣r贸d 150 p艂yt.

Czy wszystko to jest tylko kuglarstwem? Trudno powiedzie膰. Dr Lintgen odrzuca wszelkie przypuszczenia, aby posiada艂 zdolno艣ci nadzmys艂owe. Upiera si臋 raczej przy tym, 偶e czerpie informacje z wygl膮du wzoru rowk贸w wy偶艂obionych w p艂ycie gramofonowej. Nawet je艣li on sam jest przekonany o s艂uszno艣ci tego wyt艂umaczenia, to trzeba si臋 zastanowi膰, czy faktycznie jest mo偶liwe rozpoznanie po wygl膮dzie rowka, czy muzyka jest g艂o艣na, czy cicha, jakie instrumenty graj膮 i jaki utw贸r jest wykonywany, nie wspominaj膮c ju偶 o dyrygencie czy wr臋cz okre艣leniu orkiestry. Bardziej prawdopodobne jest, 偶e oto wyznawca klasycznej nauki nie艣wiadomie pr贸buje zanegowa膰 swoje w艂asne zdolno艣ci paranormalne.

Teraz wypada艂oby przej艣膰 od nadzwyczajnych w艂a艣ciwo艣ci cia艂a do takich cech ducha. Nie chcemy jednak wkracza膰 na t臋 wydeptan膮 艣cie偶k臋. Zamiast tego zainteresujemy si臋 zadziwiaj膮cymi zdolno艣ciami stworze艅, kt贸re nie b臋d膮c homo sapiens, wcale mu nie ust臋puj膮. Rzu膰my okiem na zdolno艣ci zwierz膮t -kt贸re mo偶na por贸wna膰 z ludzkimi -a tak偶e inne osobliwo艣ci 艣wiata zwierz臋cego.


Zwierz臋ta o nadludzkich zdolno艣ciach i stworzenia znik膮d


Kt贸偶 pozna, czy si艂a 偶yciowa syn贸w ludzkich idzie w g贸r臋,

a si艂a 偶yciowa zwierz膮t zst臋puje w d贸艂, do ziemi?

Ksi臋ga Koheleta 3, 21


Pelorus Jack, niezwyk艂y pilot


U wybrze偶y Nowej Zelandii znajduje si臋 budz膮cy groz臋 przesmyk, naje偶ony wirami wodnymi, podst臋pnymi pr膮dami, mieliznami i czyhaj膮cymi pod wod膮 ska艂ami, kt贸re zdruzgota艂y st臋pk臋 niejednego statku. Nosi nazw臋 French Pass (Francuski Przesmyk), a ci膮gnie si臋 obok wyspy d'Urville od cie艣niny Pelorus do Zatoki Tasmana. Na 40 lat, na prze艂omie stuleci, ten piekielny odcinek straci艂 swoj膮 groz臋 -dzi臋ki najbardziej niezwyk艂emu pilotowi, jaki kiedykolwiek istnia艂.

Pewnego burzliwego ranka w 1871 r. po raz pierwszy da艂 zna膰 o sobie, kiedy przyby艂y z Bostonu szkuner "Brindle" wp艂yn膮艂 do Francuskiego Przesmyku. Wi贸z艂 艂adunek maszyn i but贸w do Sydney i manewrowa艂 z najwy偶sz膮 ostro偶no艣ci膮. Morze by艂o wzburzone, zasnute mg艂膮, a deszcz la艂 jak z cebra. 呕eglarze spodziewali si臋 w ka偶dej chwili katastrofy. Nagle zauwa偶yli niezwykle du偶ego niebieskiego delfina, kt贸ry wyskoczy艂 z wody na kilka metr贸w w g贸r臋 przed dziobem miotanego falami statku, niczym pies, chc膮cy zwr贸ci膰 na siebie uwag臋 swojego pana.

Kilku cz艂onk贸w za艂ogi s膮dzi艂o, 偶e to m艂ody wieloryb, i chcia艂o go ugodzi膰 harpunem, do czego nie dopu艣ci艂a 偶ona kapitana -na szcz臋艣cie dla "Brindie" i niezliczonych innych statk贸w. Zupe艂nie jak pies, delfin jednoznacznie oferowa艂 swoje us艂ugi jako pilot. Szkuner pop艂yn膮艂 za nim z braku lepszej orientacji. W ten spos贸b delfin przeprowadzi艂 statek przez gro藕ny odcinek a偶 na bezpieczne g艂臋bokie wody.

Odt膮d skory do pomocy mieszkaniec morza czeka艂 na statki, by im pokazywa膰 bezpieczn膮 drog臋 przez Francuski Przesmyk. Przez 40 lat 偶eglarze pilnie si臋 rozgl膮dali woko艂o w nadziei, 偶e zobacz膮 przed dziobem statku wyskakuj膮cego z wody, stalowo-niebieskiego ssaka. Wiedzieli, 偶e od tej chwili nie mog艂o im ju偶 si臋 nic z艂ego przytrafi膰. Po nied艂ugim czasie nadano delfinowi imi臋: Pelorus Jack.

Jack pilnowa艂 wej艣cia do Przesmyku i kiedy tylko jaki艣 statek wp艂ywa艂 do tej niebezpiecznej strefy, rozpoczyna艂 pilota偶. Zawsze, gdy si臋 zjawia艂, wita艂y go okrzyki rado艣ci marynarzy. Oklaskiwano jego skoki i machano do niego r臋koma, kiedy eskortowa艂 statek przez wiele mil. Potem p艂yn膮艂, aby ponownie stan膮膰 na swoim posterunku.

W 1903 r. pewien pijany pasa偶er statku "Penguin" postrzeli艂 Jacka. Na statku wybuch艂 tumult i tylko si艂膮 uda艂o si臋 powstrzyma膰 oburzon膮 za艂og臋 od zlinczowania pijaka. Przez dwa tygodnie delfin si臋 nie pokazywa艂, obawiano si臋, 偶e nie 偶yje. Potem pewnego ranka pojawi艂 si臋 znowu. Rz膮d Nowej Zelandii w Wellington zdecydowa艂, 偶e nie wolno prze艣ladowa膰 delfina, i by艂o to jedyne rozporz膮dzenie, jakie kiedykolwiek 偶eglarze powitali jednog艂o艣nym aplauzem.

Pelorus Jack nie okaza艂 si臋 pami臋tliwy i znowu podj膮艂 swoj膮 s艂u偶b臋 pilota. Odt膮d jednak "Penguin" nie m贸g艂 ju偶 liczy膰 na jego pomoc, by艂 to jedyny statek, kt贸remu odmawia艂 swoich us艂ug. Wskutek tego nikt na nim nie chcia艂 zamustrowa膰. Skazany wy艂膮cznie na umiej臋tno艣ci pilot贸w -ludzi, "Penguin" w ko艅cu rozbi艂 si臋 na rafach Francuskiego Przesmyku. Zaton膮艂, pozbawiaj膮c 偶ycia wiele os贸b. Przyjazny delfin ponad 40 lat wype艂nia艂 zadanie, kt贸re sam sobie postawi艂, dop贸ki i jego tak偶e nie dosi臋g艂a staro艣膰. W kwietniu 1912 r. widziano go po raz ostatni.

Nie mia艂 偶adnego poprzednika ani nast臋pcy. Tysi膮ce ludzi zawdzi臋cza艂y mu 偶ycie, ocali艂 te偶 mienie o gigantycznej warto艣ci. W anna艂ach 偶eglugi nie ma drugiego tak wielkiego rejestru zas艂ug. Wyliczenie dokona艅 Jacka mo偶na przeczyta膰 wyryte na pomniku na pla偶y Wellington wzniesionym ku jego czci przez wdzi臋cznych 偶eglarzy, pasa偶er贸w i armator贸w.

Pelorus Jack by艂 swego czasu zagadk膮 dla naukowc贸w i pozosta艂 ni膮 do dzisiaj. Nawet w 艣wietle najnowszej wiedzy, kt贸ra przyznaje delfinom niemal ludzk膮 inteligencj臋, zajmuje on wyj膮tkow膮 pozycj臋. Znane s膮 spektakularne akcje ratunkowe, w kt贸rych delfiny transportuj膮 rozbitk贸w na l膮d albo broni膮 ich przed rekinami. Biolodzy stwierdzili, 偶e opr贸cz homo sapiens tylko ta jedna rodzina morskich ssak贸w mo偶e si臋 poszczyci膰 takim stosunkiem wielko艣ci m贸zgu do masy cia艂a, kt贸ry zwykle uwa偶a si臋 za kryterium zdolno艣ci my艣lenia; znane s膮 tak偶e z艂o偶one zachowania spo艂eczne i indywidualne delfin贸w. Niezale偶nie od tego, wyczyn w rodzaju czterdziestoletniej ochotniczej s艂u偶by pilota statk贸w przewy偶sza nawet naj艣mielsze oceny potencja艂u przyjaznych delfin贸w, nie wy艂膮czaj膮c wymy艣lonej przez naukowc贸w w Izraelu ekstrawaganckiej "s艂u偶by akuszerskiej", gdzie cierpliwe delfiny 偶yj膮ce w Morzu Czerwonym mia艂yby pomaga膰 w porodach. Najwidoczniej albo Pelorus Jack by艂 czym艣 wi臋cej ni偶 tylko normalnym delfinem, albo zachodzi konieczno艣膰 ponownego zrewidowania drzewa genealogicznego 偶ycia na ziemi.



Zagadka delfin贸w


Wkraczamy w jedn膮 z najdziwniej szych dziedzin naszej niewiedzy. Delfiny po prostu nie s膮 zwyk艂ymi zwierz臋tami. Wi臋kszo艣膰 specjalist贸w akceptuje istnienie j臋zyka delfin贸w. W NASA badacze komunikacji pr贸buj膮 od dawna opracowa膰 sztuczny j臋zyk do porozumiewania si臋 z mi艂ymi mieszka艅cami m贸rz, traktuj膮c to jako 膰wiczenie wst臋pne przed nawi膮zaniem kontaktu z istotami pozaziemskimi.

Z tego punktu widzenia nie dziwi, 偶e nie sta艂 si臋 przedmiotem sensacji pewien incydent w oceanarium w Miami. Zamierzano tam podj膮膰 tresur臋 nowo z艂owionych delfin贸w do publicznego pokazu. W nocy poprzedzaj膮cej przyst膮pienie do 膰wicze艅 J. Mansion Valentine, honorowy kurator muzeum przyrodniczego w Miami, s艂ysza艂 dziwne d藕wi臋ki dochodz膮ce z miejsca, gdzie przylega艂y do siebie oddzielne baseny mieszcz膮ce delfiny nowo przyby艂e i ju偶 "zasiedzia艂e". Nast臋pnego dnia okaza艂o si臋, 偶e szkolenie jest zb臋dne, bo nowe delfiny ju偶 opanowa艂y program. Valentine i jego ludzie ani przez chwil臋 nie w膮tpili, 偶e w nocy wytresowane ju偶 delfiny obja艣ni艂y wszystko swoim nowym kolegom. przy tym nie mog艂y im niczego pokaza膰, bo mi臋dzy basenami nie by艂 mo偶liwy kontakt wzrokowy.

W pewnym stopniu przyzwyczaili艣my si臋 ju偶 nawet do my艣li, 偶e delfiny mog艂yby dor贸wnywa膰 umys艂owo ludziom. Zapewne ich szcz臋艣ciem jest fakt, 偶e ze wzgl臋du na brak odn贸偶y chwytnych i przebywanie w 艣rodowisku wodnym nawet w takim przypadku nie stanowi艂yby dla nas konkurencji w walce o dominacj臋 na ziemi.


Si艂y PSI


Jednak kiedy jest mowa o nadzwyczajnych zdolno艣ciach zwierz膮t, wyobra偶amy sobie co艣 bardziej dramatycznego, dos艂ownie niewiarygodnego, co da艂oby si臋 por贸wna膰 z egzotycznymi mocami PSI szczeg贸lnie uzdolnionych w tym kierunku ludzi. A wi臋c dobrze, wybierzmy jedn膮 z najniewiarygodniejszych zdolno艣ci paranormalnych naszego gatunku i zorientujmy si臋, czy ma ona jakie艣 odpowiedniki w kr贸lestwie fauny.

Do najdziwaczniejszych -i najbardziej kontrowersyjnych -fenomen贸w PSI nale偶y bez w膮tpienia teleportacja, czyli moc przemieszczania si臋 z miejsca na miejsce si艂膮 woli. Fizycy obserwuj膮cy podobne zjawisko, efekt tunelowy elektron贸w, stwierdzaj膮 odbywanie si臋 zmiany miejsca w czasie r贸wnym zeru. Czy odnosi si臋 to tak偶e do istot ludzkich, tego nie wiemy, bo mo偶na by to stwierdzi膰 tylko przy teleportacjach na wi臋ksze odleg艂o艣ci (idealne by艂yby dystanse kosmiczne) i przy zastosowaniu najdok艂adniejszej aparatury pomiarowej. Oba te warunki obecnie nie s膮 spe艂nione.

Najcz臋艣ciej badanym cz艂owiekiem maj膮cym zdolno艣膰 teleportacji by艂 brazylijski kupiec Carlos Carrnine Mirabelii (1889-1951). Ten zdumiewaj膮cy przypadek by艂 badany a偶 392 razy przez za艂o偶on膮 w 1919 r. w Sao Paulo Akademi臋 Studi贸w Psychicznych im. Cesare Lombroso. W trakcie serii test贸w badany demonstrowa艂 zdumiewaj膮ce talenty, a w艣r贸d nich lewitacj臋, psychokinez臋, automatyczne m贸wienie i pisanie a偶 w 28 j臋zykach, sensacyjne materializacje (jedn膮 z nich w obecno艣ci prezydenta republiki, dr. de Souzy) oraz, jak powiedzieli艣my, teleportacj臋.

Mury i zamkni臋te drzwi by艂y dla niego r贸wnie ma艂膮 przeszkod膮, jak zaplombowane zamki i okratowane okna. Nawet sp臋tany 艂a艅cuchami czy powrozami, niczym pakunek, by艂 w stanie znikn膮膰 z opiecz臋towanych pomieszcze艅, wi臋zie艅 czy innych lokali, w kt贸rych starano si臋 go osadzi膰. Sprawuj膮ce kontrol臋 nad przebiegiem do艣wiadcze艅 komisje uczonych by艂y najdos艂owniej bezradne. Niezliczone "przeskoki przestrzenne", kt贸rych Mirabelii cz臋sto dokonywa艂 przy jasnym 艣wietle dziennym, s膮 zagadk膮. W pewnym szczeg贸lnie spektakularnym pokazie zdematerializowa艂 si臋 przed 艣wiadkami na dworcu w Sao Paulo, aby zaledwie dwie minuty p贸藕niej zosta膰 odnaleziony w Sao Vincente oddalonym o 90 km.

R贸wnie niewyt艂umaczalne by艂o znikni臋cie markiza C. S. z seansu spirytystycznego odbywaj膮cego si臋 na zamku Millesimo 29 lipca 1928 r., kt贸re nast膮pi艂o w obecno艣ci profesor贸w Bozzana, Castellaniego i Passiniego, jak r贸wnie偶 innych uczestnik贸w. Okna i drzwi pomieszczenia by艂y zamkni臋te, a klucze tkwi艂y w zamku od wewn膮trz. Po przeszukaniu ca艂ego maj膮tku znaleziono markiza poza murami zamku, 艣pi膮cego na stercie siana. Obecni kategorycznie wykluczyli z艂udzenie jakiegokolwiek rodzaju.

Teleportacja nale偶y do najbardziej egzotycznych zdolno艣ci paranormalnych ze wszystkich w艂a艣ciwych cz艂owiekowi. Nawet w ekskluzywnym kr臋gu os贸b maj膮cych zdolno艣ci PSI stanowi ona rzadko艣膰. Je艣li staramy si臋 znale藕膰 fizyczne wyt艂umaczenie, jakie istnieje dla wi臋kszo艣ci zjawisk paranormalnych, to ostatecznie docieramy do granic naszej wiedzy. Zdolno艣膰 ta nie budzi艂aby zdziwienia zapewne tylko wtedy, gdyby j膮 osadzi膰 we wszech艣wiecie filmu science fiction na temat przyg贸d statku "Enterprise". Specjali艣ci obliczyli, 偶e ca艂a wydajno艣膰 wszystkich system贸w komputerowych na 艣wiecie, wykorzystywana przez czas nieograniczony, nie wystarczy艂aby do przetworzenia tej ilo艣ci informacji, kt贸r膮 zawiera jeden jedyny organizm ludzki. A by艂oby to absolutnie podstawowym warunkiem, aby m贸c kogo艣 takiego jak my zakodowa膰, przekszta艂ci膰 w fale elektromagnetyczne, wyemitowa膰 przez nadajnik teleportacji i prawid艂owo znowu z艂o偶y膰 w odbiorniku. Mo偶e dla obcych inteligencji, kt贸re nas wyprzedzaj膮 o tysi膮ce lat, by艂oby to mo偶liwe, ale nie dla nas.

Wszystko pi臋knie, tylko kiedy b臋dzie mowa o zwierz臋tach? Zaraz do nich przejdziemy. Ot贸偶 znane s膮 liczne przypadki, w kt贸rych psy, koty, konie i inne zwierz臋ta znika艂y z klatek, zamkni臋tych pomieszcze艅, ogrodzonych teren贸w itd. Wielu w艂a艣cicieli zwierz膮t mog艂oby niejedno o tym powiedzie膰. Rzecz jasna, nie wystarcza to jeszcze do oficjalnego uznania tych zdarze艅 za fenomeny paranormalne, mimo 偶e niekt贸re z nich musz膮 zdumiewa膰.


Nadzwyczajne zdolno艣ci zwierz膮t


Dobrym przyk艂adem jest sprawa Walijczyka Williama Coombsa, w艂a艣ciciela farmy Ripperstone w Pembrokeshire. 脫w dumny w艂a艣ciciel stada licz膮cego 58 fryzyjskich kr贸w pewnej nocy przebywa艂 w艣r贸d zwierz膮t, poniewa偶 mia艂 k艂opoty z paroma ciel臋tami. Oko艂o p贸艂nocy postanowi艂 napi膰 si臋 herbaty w pobliskim domu na farmie. Nie doszed艂 jeszcze do budynku, kiedy wewn膮trz zadzwoni艂 telefon. Telefonowa艂 s膮siad; nieco szorstkim g艂osem poprosi艂 Coombsa, aby zechcia艂 zabra膰 swoje krowy, poniewa偶 w艂a艣nie wesz艂y w szkod臋.

By艂o to zupe艂nie niewyt艂umaczalne zdarzenie. Stado Coombsa jeszcze minut臋 wcze艣niej znajdowa艂o si臋 w komplecie za stalowym ogrodzeniem. Nawet gdyby krowy pu艣ci艂y si臋 偶wawym k艂usem, to i tak musia艂yby biec ponad godzin臋, zanim zdo艂a艂yby dotrze膰 do farmy s膮siada. Stalowe kraty by艂y nienaruszone i wci膮偶 zamkni臋te. Pospolite zdarzenie -zagadka, nad kt贸r膮 mo偶na pokr臋ci膰 przez chwil臋 g艂ow膮, aby nast臋pnie przej艣膰 do porz膮dku dziennego.

Inaczej maj膮 si臋 sprawy z badaniami biologa Ivana T. Sandersona, jednego z najwa偶niejszych nast臋pc贸w s艂ynnego ameryka艅skiego kronikarza spraw niewyt艂umaczalnych, Charlesa Forta. Sanderson natrafi艂 w 1938 r. na dziwne zjawisko w tajemniczym 艣wiecie owad贸w. Amerykanin 贸w za艂o偶y艂 29 lat p贸藕niej w New Jersey powa偶ne towarzystwo do badania spraw niewyt艂umaczalnych, kt贸re og艂asza艂o wyniki swoich bada艅 w wydawanym przez Sandersona czasopi艣mie "Pursuit". Napisa艂 on mi臋dzy innymi ksi膮偶k臋 o osobliwo艣ciach w 艣wiecie zwierz膮t. Nosi ona tytu艂 Things and More Things i zas艂ugiwa艂aby na o wiele wi臋ksz膮 uwag臋 naukowej spo艂eczno艣ci, ni偶 wzbudzi艂a. Wr贸膰my jednak do owad贸w.




Dusza bia艂ej mr贸wki


Punktem wyj艣cia do bada艅 Sandersona by艂o znane dzie艂o Eugene'a Marais Dusza bia艂ej mr贸wki. Wspomniano tam mimochodem o kilku osobliwo艣ciach, kt贸re dziej膮 si臋 niezauwa偶ane w ogromnych budowlach tn膮cych li艣cie mr贸wek z rodzaju Atta. By膰 mo偶e tak偶e w innych spo艂eczno艣ciach mr贸wek i termit贸w, kto wie.

Na pocz膮tku wszystko wydaje si臋 do艣膰 znajome, jak w naukowym dziele lub przyrodniczym filmie Walta Disneya: odbywszy lot godowy, nieodzowny do reprodukcji, kr贸lowa mr贸wek Atta traci skrzyd艂a. Kr贸lowa i kr贸l wsp贸lnie k艂ad膮 kamie艅 w臋gielny pod jeden z tych kopc贸w mr贸wek, jakie bardzo cz臋sto mo偶na znale藕膰 na przyk艂ad na sawannie Afryki Po艂udniowej. Tytaniczne dzie艂o ko艅cz膮 niezliczone miliony pilnych sze艣ciono偶nych robotnic. Wok贸艂 nieruchomej teraz kr贸lowej ro艣nie ogromna budowla pe艂na korytarzy. Ona sama spoczywa bez ruchu w swojej komorze, jednocze艣nie jej cia艂o, z wyj膮tkiem g艂owy, nieustannie ro艣nie. Kiedy kr贸lowa nie mie艣ci si臋 ju偶 w swoim pa艂acu, jej niestrudzone dzieci buduj膮 drugie, wi臋ksze lokum, do kt贸rego si臋 przenosi. Tylko -jak to robi? Musimy tu nieco zag艂臋bi膰 si臋 w szczeg贸艂y.

艢ciany pierwszego pomieszczenia, w kt贸rym kr贸lowa wiedzie swoje spe艂nione 偶ycie, polegaj膮ce wy艂膮cznie na jedzeniu i sk艂adaniu jaj, nie s膮 wykonane z mi臋kkiej gliny, ale materia艂u twardego niczym beton. Cz艂owiek mo偶e go rozbi膰 tylko silnymi uderzeniami m艂ota, oskarda czy podobnych narz臋dzi. Kr贸lowa jest wi臋c szczelnie zamkni臋ta, mo偶na powiedzie膰, zabetonowana. Jedyne ma艂e otwory, jakie prowadz膮 do jej celi, s艂u偶膮 do dostarczania po偶ywienia, a tak偶e usuwania wydzielin i wszystkich z艂o偶onych jaj. Komora kr贸lowej ma cz臋sto wielko艣膰 orzecha kokosowego, cho膰 jej kszta艂t jest nieco bardziej pod艂u偶ny. Twarde jak kamie艅 艣ciany osi膮gaj膮 grubo艣膰 od 7 do 8 cm.

Specjalistom badaj膮cym mr贸wki znany jest pewien proces, kt贸rego do艣膰 dziwna cecha chyba usz艂a ich uwagi. Standardow膮 technik膮 obserwacji mr贸wek jest metoda "przekroju mrowiska". Z najwi臋ksz膮 ostro偶no艣ci膮 usuwa si臋 jedn膮 ze 艣cian kr贸lewskiej komory i zast臋puje j膮 szklan膮 szyb膮. Teraz mo偶na obserwowa膰 nieruchom膮 matk臋 mr贸wek. Przy stosowaniu takiej procedury nie dzieje si臋 nic nadzwyczajnego. Wszystko odbywa si臋 zgodnie z oczekiwaniami, kr贸lowa otrzymuje po偶ywienie i sk艂ada jaja. Je艣li obserwuje si臋 j膮 do艣膰 d艂ugo, to ogromny owad w ko艅cu zdycha, a jego cia艂o zostaje rozkawa艂kowane i usuni臋te przez mr贸wki robotnice.

Je艣li badacze przerywaj膮 podgl膮danie, zakrywaj膮c szklan膮 p艂yt臋 i zwracaj膮c owadowi na kr贸tko jego prywatno艣膰, to nierzadko dzieje si臋 co艣 osobliwego: kr贸lowa mr贸wek Atta znika. Jak nale偶a艂o si臋 spodziewa膰, spo艂eczno艣膰 naukowa niebawem znalaz艂a wyt艂umaczenie tego faktu: kiedy nie prowadzono obserwacji, mr贸wki robotnice zabi艂y kr贸low膮, rozkawa艂kowa艂y jej cia艂o i wynios艂y z mrowiska.

W tym klarownym obrazie, jaki tworzy beztroski racjonalizm, jest co prawda pewien rys sprzeczno艣膰, na kt贸r膮 natrafili Ivan T. Sanderson i jego 偶ona A艂ma, asystuj膮c w 1938 r. dr. D. C. Geijskesowi przy zwalczaniu termit贸w w Surinamie. Naukowiec ten opowiada艂 o kilkakrotnie przeprowadzonym dziwnym eksperymencie, kt贸ry od tego czasu powtarzali tak偶e inni. Jego g艂贸wna my艣l jest niezwykle prosta: po przekrojeniu mrowiska, zanim komora zostanie ponownie uszczelniona szyb膮, kr贸low膮 trzeba oznaczy膰. W tym przypadku znany nam ju偶 dalszy ci膮g zdarze艅 (zas艂oni臋cie szyby -kr贸lowa znika w fazie, gdy nie jest obserwowana) mia艂 swoj膮 groteskow膮 kontynuacj臋. Dr Geijskes i jego zesp贸艂 zacz臋li mianowicie otwiera膰 najbli偶sze kopce mr贸wek; i kto by si臋 spodziewa艂 -w jednym z nich znale藕li "swoj膮" kr贸low膮. Ogromny owad spoczywa艂 w nowej celi, jedz膮c z apetytem dostarczan膮 偶ywno艣膰 i sk艂adaj膮c jaja. Betonowe 艣ciany nowego domostwa zostawia艂y mu r贸wnie ma艂o miejsca jak w starym mrowisku, a na nieforemnym ciele po艂yskiwa艂y wyra藕nie znaki wykonane farb膮.

Je艣li zachowamy ch艂odne spojrzenie na ten je偶膮cy w艂os na g艂owie fenomen, to oka偶e si臋, 偶e z punktu widzenia przetrwania gatunku ma on sens. Kr贸lowa mr贸wek jest wa偶na dla 偶ycia plemienia. Gdyby faktycznie mog艂a si臋 ona drog膮 teleportacji przenosi膰 z mrowiska do mrowiska, stanowi艂oby to optymaln膮 ochron臋 dla tej niezast膮pionej producentki jaj. Mimo to taka wersja wydarze艅 nie jest ju偶 mo偶liwa do przyj臋cia dla klasycznych naukowc贸w.

Matematyk dr Martin Kruskal -pionier badania czarnych dziur -prowadzi艂 korespondencj臋 z Ivanem T. Sandersonem. Napisa艂 mi臋dzy innymi: "S膮dz臋, 偶e jestem otwarty na nietypowe koncepcje, ale musz臋 przyzna膰, 偶e wzdragam si臋 na my艣l o teleportacji mr贸wek. Moim zdaniem istnieje mniej fantastyczne wyja艣nienie. By膰 mo偶e rozmiary kr贸lowej s膮 efektem nagromadzonego w jej ciele pokarmu niezb臋dnego do produkcji jaj. Je艣li komora ulega przeci臋ciu przez naukowc贸w, to robotnice przenosz膮 w bezpieczne miejsce matk臋 przed艂u偶aj膮c膮 ich gatunek. Nie zabijaj膮 jej, ale otwieraj膮 cia艂o, po czym je 芦roz艂adowuj膮禄. Nabrzmia艂y brzuch kr贸lowej przypomina teraz pusty worek, i owada mo偶na przez jeden z ma艂ych otwor贸w przetransportowa膰 do innej komory, gdzie wszystko zaczyna si臋 od pocz膮tku. Jak mi si臋 wydaje, proces 芦roz艂adowywania禄 kr贸lowej by艂 zawsze fa艂szywie interpretowany jako zabijanie jej przez robotnice i dzielenie cia艂a na cz臋艣ci. My艣l臋, 偶e moja hipoteza wystarczaj膮co wyja艣nia dane wynikaj膮ce z obserwacji".

Sanderson zareagowa艂 nie bez cynizmu na t臋 argumentacj臋, kt贸ra jest wprost modelowym przyk艂adem stara艅 o znalezienie naturalnego wyt艂umaczenia. Oto kilka linijek z jego listownej odpowiedzi:

"Zamiast si臋 wzdraga膰 na my艣l o teleportacji, niech Pan lepiej zainteresuje tym fizyk贸w. Ceni臋 sobie ka偶de racjonalne wyt艂umaczenie jakiego艣 zjawiska, uwa偶anego dot膮d za niewyt艂umaczalne. Tak偶e i mnie nurtuj膮 w膮tpliwo艣ci w odniesieniu do ITF ("instant transference" -teleportacja), ale je艣li nie nasuwa si臋 偶aden inny realistyczny wniosek, to musz臋 formu艂owa膰 odpowiednie przypuszczenia, powtarzam: przypuszczenia.

Pa艅ska interpretacja dzia艂a na moj膮 dusz臋 biologa r贸wnie zbawiennie jak atak malarii. Przede wszystkim kr贸lowej trudno by艂oby przecisn膮膰 przez jeden z otwor贸w cho膰by tylko g艂ow臋 i g贸rn膮 cz臋艣膰 tu艂owia; nawet na to s膮 za ma艂e. Wspominam o tym tylko na marginesie. Pomys艂, aby z owada po prostu wypu艣ci膰 powietrze, przenie艣膰 go jak pusty worek gdzie indziej i na nowej kwaterze z powrotem napompowa膰, wydaje mi si臋 logiczny i praktyczny zapewne tylko z punktu widzenia 芦mr贸wek-nazistek禄. W rzeczywisto艣ci kr贸lowa jest jeszcze wi臋ksza, ni偶 nam si臋 wydaje, a ponadto jej cia艂o jest wype艂nione jajami. Ostatecznie nie jest niczym innym ni偶 maszyn膮 do ich produkcji. Je艣li wi臋c zrobi膰 otw贸r w tym wyd臋tym jak balon ciele, zaczn膮 ze艅 wydobywa膰 si臋 ca艂e sterty jaj. Nie bacz膮c na to, przenosi si臋 kr贸low膮 do innej komory, gdzie jej n臋dzne pozosta艂o艣ci z powrotem si臋 zaszywa (w czym mr贸wki maj膮 szczeg贸lne umiej臋tno艣ci), a na zako艅czenie nadmuchuje. Jakby nic nie zasz艂o, mo偶na teraz przyst膮pi膰 zn贸w do jej karmienia, a ona mo偶e nadal sk艂ada膰 jaja. I wszystko to si臋 odbywa w ci膮gu pi臋ciu minut".

Sarkastyczna opinia Sandersona trafnie charakteryzuje zasadnicz膮 s艂abo艣膰 niejednej sztucznej pr贸by racjonalnego wyja艣nienia, cokolwiek by艣my s膮dzili o teleportacji w艣r贸d mr贸wek.


Absurdy codzienno艣ci i cyrkowe atrakcje


W艣r贸d zagadek 艣wiata zwierz臋cego poznali艣my dwa biegunowo przeciwstawne przyk艂ady: aprobowane talenty delfin贸w, niemal ju偶 przyj臋tych do rodziny ludzkiej, i dziwaczne zdolno艣ci obcych nam owad贸w. Mi臋dzy tymi skrajno艣ciami mie艣ci si臋 jeszcze mn贸stwo innych przypadk贸w, cho膰 przewa偶nie ma艂o si臋 je zauwa偶a albo przyjmuje do wiadomo艣ci bez zadawania pyta艅. Kto dopatrzy si臋 w absurdach codzienno艣ci lub cyrkowych atrakcjach cienia innej rzeczywisto艣ci? Przyjrzyjmy si臋 kilku takim lekcewa偶onym osobliwo艣ciom. Przekonamy si臋 przy tym ze zdumieniem, 偶e w kr贸lestwie zwierz膮t dziej膮 si臋 rzeczy r贸wnie groteskowe, jak w 艣wiecie ludzi -ich pan贸w i mistrz贸w.

Jak mo偶na na przyk艂ad skomentowa膰 przypadek, kiedy papu偶ki faliste nagle naprawd臋 zaczynaj膮 m贸wi膰? 艁otewski psycholog i pisarz dr Konstantin Raudive (1909-1974) -ucze艅 C. G. Junga -kt贸ry zdoby艂 rozg艂os jako badacz 艣wiata pozagrobowego, specjalizuj膮cy si臋 w nagrywaniu na ta艣mie magnetofonowej g艂os贸w zmar艂ych, mia艂 do czynienia z takim zdarzeniem.

W pa藕dzierniku 1972 r. otrzyma艂 od pewnego ma艂偶e艅stwa, odnotowanego przez niego w dokumentacji tylko pod inicja艂ami v. D., kilka nagra艅 d藕wi臋kowych. By艂y tam zarejestrowane nie g艂osy zmar艂ych os贸b, ale s艂owa wypowiedziane przez 偶yj膮c膮 papu偶k臋 falist膮, dotycz膮ce cz臋艣ciowo, jak si臋 zdawa艂o, w艂a艣nie Raudivego. Dlatego w艂a艣ciciele ptak贸w zwr贸cili si臋 z tym do owego badacza. Faktycznie, s艂ycha膰 by艂o mi臋dzy innymi nazwiska "Raudive", "Zenta Maurina" (偶ona Raudivego) i "Petrautzki" (jego zmar艂y sekretarz). Ponadto pada艂a nazwa miejscowo艣ci "Bad Krozingen". Tam w艂a艣nie w kwietniu nast臋pnego roku odby艂o si臋 kolokwium, na kt贸rym pani v. D. mia艂a zaprezentowa膰 swoj膮 m贸wi膮c膮 papu偶k臋 falist膮 znanym parapsychologom Hansowi Benderowi i Eberhardowi Bauerowi. Ptak 贸w by艂 fenomenem, co do tego nie mog艂o by膰 w膮tpliwo艣ci, cho膰 nie by艂o zgody co do jego klasyfikacji (samej papu偶ki, jak i zjawiska).

W tym samym czasie zas艂yn臋艂a inna m贸wi膮ca papu偶ka falista. Biolog Ilse Sonnenberg bada艂a kupionego w 1971 r. niebieskiego ptaka, bardzo przypominaj膮cego ptaka rodziny v. D. Nie wymieniaj膮c nazwiska w艂a艣cicieli, biolog owa informuje, 偶e papu偶ka, nie b臋d膮c wcze艣niej tego uczona, potrafi艂a wymawia膰 skomplikowane s艂owa, jak r贸wnie偶 nazwiska cz艂onk贸w rodziny. Wygl膮da艂o na to, 偶e szczeg贸lnie przypad艂 jej do gustu francuski filozof i matematyk Blaise Pascal, kt贸remu potomno艣膰 zawdzi臋cza rachunek prawdopodobie艅stwa. Pierzasty lokator nieustannie powtarza艂 nazwisko Pascala, a偶 w艂a艣ciciele byli tym tak zm臋czeni, 偶e pojechali do Pary偶a ozdobi膰 艣wie偶ymi kwiatami gr贸b naukowca. Kiedy wr贸cili, pozostawiony w domu ptak powita艂 ich 膰wierkaniem przypominaj膮cym zdanie: "Pascal dzi臋kuje za kwiaty".

Zoolog Almut Clausen pr贸bowa艂a rozgry藕膰 t臋 tajemnic臋, badaj膮c dla por贸wnania zwyczajn膮 papu偶k臋 falist膮. W 1974 r. opublikowa艂a wyniki swoich studi贸w. Z pozoru wydawa艂o si臋, 偶e nie ma wielkiej r贸偶nicy mi臋dzy tamtym zadziwiaj膮cym ptakiem a "normaln膮" papu偶k膮 kontroln膮. Ta ostatnia zdo艂a艂a sobie w ci膮gu pierwszych, jeszcze niemych, miesi臋cy 偶ycia przyswoi膰 s艂owa, kt贸re powtarza艂a p贸藕niej -pozornie zupe艂nie bez przygotowania. Mimo wszystko ta "teoria pami臋ciowa" nie by艂a przekonuj膮ca, bo papu偶ka rodziny v. D. wypowiada艂a fachowe wyra偶enia, s艂owa w obcych j臋zykach i rozwini臋te zdania, kt贸rych, czego dowiedziono, nigdy wcze艣niej nie s艂ysza艂a.

Mimo wszystko sprawa ta jest jednak wci膮偶 do艣膰 niejasna; w gruncie rzeczy ocieramy si臋 tu ju偶 o ma艂o powa偶ne rewelacje. Nie da si臋 z ca艂膮 pewno艣ci膮 wykluczy膰, 偶e niezwyk艂e papu偶ki faliste wyr贸偶nia tylko nadzwyczajna tresura, jakiej je poddano. Zgoda, tyle 偶e mo偶na na to spojrze膰 z innej strony: za niejednym "wynikiem tresury" mo偶e si臋 bowiem kry膰 co艣 wi臋cej ni偶 tylko zr臋czno艣膰 tresera.

Bez w膮tpienia za majstersztyk nale偶y na przyk艂ad uzna膰 nauczenie grubosk贸rnego zwierz臋cia gry na instrumencie muzycznym. Czasopismo "Sun" informowa艂o 2 czerwca 1971 r. o s艂onicy imieniem Iris, kt贸ra popisywa艂a si臋 przed widzami w Twycross Zoo wygrywaniem na ogromnych organkach melodii When the Saints Go Marching In. Inteligentny s艂o艅 z pewno艣ci膮 jest jeszcze w stanie si臋 tego nauczy膰. Du偶膮 zdolno艣膰 nauki przypisuje si臋 r贸wnie偶 koniom. Mimo to niekt贸re z nich prezentuj膮 umiej臋tno艣ci, kt贸re z tresur膮 maj膮 tyle wsp贸lnego, co liczyd艂o z procesorem wysokiej klasy.


Badacz telepatii i Lady Wonder


W m艂odo艣ci p贸藕niejszy pionier bada艅 parapsychologicznych, Joseph Banks Rhine, nie dokona艂 jeszcze wyboru dziedziny swojej specjalizacji, ale tropi艂 wszelkie paranormalne fenomeny. Nie trzeba dodawa膰, 偶e mimo skromnego jeszcze w贸wczas do艣wiadczenia wi臋kszo艣膰 z nich demaskowa艂 jako oszustwa lub urojenia. Nie zawsze tak jednak by艂o. W Richmond (Wirginia) dokona艂 zaskakuj膮cego odkrycia, kt贸re go sk艂oni艂o do po艣wi臋cenia si臋 badaniom telepatii -co mia艂o przynie艣膰 mu s艂aw臋. M艂ody w贸wczas Rhine postanowi艂 zbada膰 zdolno艣ci znanego poza granicami Wirginii "telepatycznego konia" imieniem Lady Wonder, kt贸rego naby艂 od pani C. Fondy. Kr膮偶y艂y opinie, 偶e trzyletnia czarno-bia艂a klacz umie zaskakuj膮co dok艂adnie odpowiada膰 na pytania za pomoc膮 przystosowanej do wielko艣ci konia "maszyny do pisania" i 偶e przejawia tak偶e zdolno艣膰 prekognicji. Lady Wonder umia艂a przewidzie膰 wyniki wybor贸w prezydenckich, wy艣cig贸w konnych, a na gie艂dzie odnosi艂a wi臋ksze sukcesy ni偶 niejeden profesjonalny makler. Pomaga艂a ponadto odszukiwa膰 zaginione osoby, literuj膮c miejsce ich pobytu.

Wraz z renomowanym psychologiem, dr. Williamem McDougallem, Rhine przeprowadzi艂 w okresie od 3 grudnia 1927 r. do 15 stycznia 1928 r. liczne eksperymenty z cudownym zwierz臋ciem, przez ca艂y ten czas biwakuj膮c na polu przed stajni膮. Najpierw Lady Wonder mia艂a zadanie wskazywa膰 liczby i litery, przekazywane jej w my艣li przez ludzi, co robi艂a, dotykaj膮c pyskiem roz艂o偶onych przed ni膮 dziecinnych klock贸w. Tu powodzenie by艂o ca艂kowite. Stopniowo zaostrzano kryteria pr贸b, kt贸rym poddawano konia. Pani Fonda musia艂a opu艣ci膰 pomieszczenie, aby wykluczy膰 porozumienie jej z koniem za pomoc膮 jakich艣 tajnych sygna艂贸w, o co niekt贸rzy j膮 podejrzewali.

Wreszcie odgrodzono Lady Wonder 艣cian膮, uniemo偶liwiaj膮c kontakt z osob膮, kt贸ra w danej chwili stara艂a si臋 z ni膮 nawi膮za膰 kontakt telepatyczny. Rezultaty pr贸b by艂y jednak nadal wy艣mienite. Potem przyst膮piono do zadawania zwierz臋ciu werbalnych pyta艅, na kt贸re ono odpowiada艂o, naciskaj膮c "klawisze z literami". W ten spos贸b nawi膮zano rozmow臋, w jakiej mogliby bra膰 udzia艂 tak偶e dwaj ludzie:

Pytanie: "Gdzie mog臋 po偶yczy膰 pieni臋dzy?".

Odpowied藕: "Bank".

Pytanie: "Kt贸ry bank?鈥

Odpowied藕: "Commerce"

Pytanie: "Jak nazywa si臋 ten d偶entelmen?" (chodzi艂o o Rhine'a).

Odpowied藕: "Rhine".

Potem Lady Wonder literowa艂a trudne s艂owa i rozwi膮zywa艂a zadania matematyczne, nie wy艂膮czaj膮c skomplikowanego pierwiastkowania. Sprawozdanie z tego zdumiewaj膮cego eksperymentu zosta艂o opublikowane w 1928 r. w "Journal of Annormal and Social Psychology". Joseph Banks Rhine nie widzia艂 innego wyt艂umaczenia jego wynik贸w ni偶 przesy艂anie my艣li, co go sk艂oni艂o do wniosku, 偶e skoro istnieje telepatia mi臋dzy cz艂owiekiem a zwierz臋ciem, to tym bardziej musi by膰 ona na porz膮dku dziennym w kontaktach mi臋dzy lud藕mi. W ten spos贸b trafi艂 na swoj膮 p贸藕niejsz膮 specjalno艣膰.


Cudowne konie z Elberfeld i "m膮dry Hans"


Ko艅 imieniem Lady Wonder by艂 najwidoczniej prawdziwym cudem, cho膰 nie jedynym. Oko艂o dwudziestu lat wcze艣niej wielu naukowc贸w by艂o bezradnych wobec zagadki "cudownych koni z Elberfeld", dw贸ch ogier贸w arabskich Muhammeda i Zarifa oraz ogiera Berta.

Zdumiewaj膮ce owe rumaki nale偶a艂y do bogatego przemys艂owca Karla Kralla. 呕ywi艂 on mocne przekonanie, 偶e ich inteligencja dor贸wnuje naszej i 偶e jest im jedynie potrzebny inny j臋zyk symboliczny do wyartyku艂owania swoich my艣li. Krall opracowa艂 "ko艅sk膮" metod臋 komunikacji przez wystukiwanie s艂贸w kopytem o desk臋 z wykorzystaniem alfabetu Morse'a. W ten spos贸b konie odpowiada艂y na trudne pytania, identyfikowa艂y osoby, rozwi膮zywa艂y z艂o偶one zadania rachunkowe i wypowiada艂y si臋 na r贸偶ne inne tematy, co wed艂ug praw natury powinno by膰 dla nich absolutnie niemo偶liwe. Co zrozumia艂e, nie brakowa艂o pr贸b wyja艣nienia ich zdolno艣ci.

Poprzednio uda艂o si臋 rozszyfrowa膰 towarzysza ze stajni "cudownych koni z Elberfeld", o艣mioletniego rosyjskiego ogiera Hansa, kiedy jeszcze nie by艂 pod opiek膮 Kralla; nale偶a艂 on wcze艣niej do by艂ego nauczyciela Wilhelma von Osten, kt贸ry potem zmar艂. "M膮dry Hans" kilka lat wcze艣niej w Berlinie demonstrowa艂 nadludzkie z pozoru umiej臋tno艣ci, na brukowanym podw贸rku w艣r贸d n臋dznych czynszowych kamienic w p贸艂nocnej dzielnicy stolicy Rzeszy. On tak偶e pos艂ugiwa艂 si臋 najprostsz膮 dla konia metod膮 stukania kopytem. Zna艂 si臋 na zegarze, rozpoznawa艂 na zdj臋ciach przedstawione mu osoby, rozwi膮zywa艂 zadania arytmetyczne i dokonywa艂 wielu innych wyczyn贸w. Jego s艂awa by艂a ogromna.

Pielgrzymowa艂y do niego ca艂e komisje ekspert贸w. Psychologowie, lekarze, zoologowie, biologowie, fizjologowie, neuropsychiatrzy, weterynarze i inni eksperci, mi臋dzy innymi oficerowie kawalerii i dyrektor pewnego cyrku, ci膮gn臋li t艂umnie do skromnego domostwa von Ostena. W 1904 r. powo艂ywano specjalne komisje akademickie do prowadzenia bada艅 nad cudownym ogierem.

Profesor dr Carl Stumpf, cz艂onek jednej z komisji badaj膮cych "m膮drego Hansa", zdo艂a艂 wreszcie, jak si臋 zdawa艂o, zdemaskowa膰 fascynuj膮cego konia, dzi臋ki wykorzystaniu wynik贸w uzyskanych przez jego wsp贸艂pracownika Oskara Pfungsta. Okaza艂o si臋, 偶e w艂a艣ciciel Hansa zacz膮艂 go po przej艣ciu na emerytur臋 kszta艂ci膰 niczym ucznia. Zrodzi艂o si臋 przy tej okazji, zdaniem Pfungsta, interesuj膮ce, cho膰 bynajmniej nie ponadnaturalne wzajemne oddzia艂ywanie mi臋dzy cz艂owiekiem a koniem.

Von Osten mia艂 zwyczaj nagradza膰 zwierz臋 marchewk膮 i innymi smako艂ykami po rozwi膮zaniu jakiego艣 zadania rachunkowego albo prawid艂owym wystukaniu alfabetem Morse'a odpowiedzi na jakie艣 pytanie. Hans by艂 niew膮tpliwie bardzo m膮drym zwierz臋ciem i na tym opiera艂a si臋 te偶 analiza Oskara Pfungsta. Wyci膮gn膮艂 on wniosek, 偶e ko艅 by艂 wytresowany, aby odbiera膰 niewerbalne sygna艂y swojego pana. By艂y nauczyciel mimowolnie przybiera艂 specyficzne pozycje cia艂a, kt贸re nie艣wiadomie odzwierciedla艂y wyniki jego w艂asnych operacji my艣lowych w czasie pracy z Hansem. By艂 to subtelny i godny uwagi, ale ca艂kowicie naturalny mechanizm. Jego rezultatem by艂a w ko艅cu niezamierzona tresura, dzi臋ki kt贸rej ko艅 m贸g艂 udziela膰 po偶膮danych odpowiedzi niczym zdalnie sterowana marionetka. Pfungst, kt贸ry by艂 nadzwyczaj dobrym obserwatorem, nauczy艂 si臋 nawet do pewnego stopnia wciela膰 w rol臋 konia i sporadycznie odczytywa膰 informacje z mikroruch贸w Wilhelma von Ostena. Kolejn膮 poszlak臋 przemawiaj膮c膮 za tym przypuszczeniem stanowi艂a okoliczno艣膰, 偶e "m膮dry Hans" przewa偶nie zawodzi艂, kiedy zadaj膮cy pytania nie zna艂 na nie odpowiedzi albo kiedy ko艅 go nie widzia艂. Niekiedy wystarcza艂o ju偶 nawet tylko za艂o偶enie klapek na oczy, aby zamieni膰 Hansa z powrotem w "normalnego" konia.

Wilhelm von Osten by艂 cz艂owiekiem z gruntu uczciwym, dalekim od planowania takich oddzia艂ywa艅 wzajemnych, cho膰 ju偶 w latach 1895 i 1896 pr贸bowa艂 swoich talent贸w pedagogicznych na nied藕wiedziu i zaprz臋gowej szkapie. Czworonogi te nie by艂y jednak najwidoczniej tak m膮dre jak Hans, je艣li nawet ten ostatni nie by艂 prawdziwym "superkoniem". Kiedy w 1908 r. Stumpf, czy te偶 Pfungst, zniszczy艂 legend臋 "m膮drego Hansa" (cho膰 jego prawdziwe dokonania r贸wnie偶 zas艂ugiwa艂y na podziw), by艂o to ciosem dla von Ostena. Jego rozgoryczenie nie zmala艂o tak偶e rok p贸藕niej, kiedy umiera艂 w wieku siedemdziesi臋ciu jeden lat.

Oryginalnym zrz膮dzeniem losu jest fakt, 偶e "m膮dry Hans" po 艣mierci Wilhelma von Ostena znalaz艂 nowy dom u Karla Kralla, gdzie a偶 do p贸藕nego wieku m贸g艂 je艣膰 艂askawy chleb. Przemys艂owiec 贸w zna艂 Hansa ju偶 od pewnego czasu i by艂 szcz臋艣liwy, mog膮c wzi膮膰 do siebie to wprawdzie pogardzane, ale mimo wszystko nadzwyczajne zwierz臋. Kupi艂 on jeszcze inne konie, mi臋dzy nimi tak偶e Muhammeda, Zarifa i Berta, p贸藕niejsze "cudowne konie z Elberfeld". Ko艂o si臋 nie tylko zamkn臋艂o, ale zyska艂o nowy wymiar.

Hipoteza Pfungsta bowiem nie znalaz艂a potwierdzenia w przypadku tych nowych przyjaci贸艂 Hansa. Mimo 偶e Krall eksperymentowa艂 najpierw z "m膮drym Hansem", a p贸藕niej pr贸bowa艂 te偶 uczy膰 Muhammeda, Zarifa i Berta, to jednak mi臋dzy zdolno艣ciami Hansa i "cudownych koni" istnia艂a wielka r贸偶nica. Te ostatnie zwierz臋ta umia艂y odpowiada膰 na pytania bez kontaktu wzrokowego z pytaj膮cym. Jeden z nich, p贸藕niej do艂膮czony Berto, by艂 w dodatku 艣lepy. Zawiod艂y w tym przypadku tak偶e inne interpretacje klasycznej nauki. S艂awa zdumiewaj膮cego triumwiratu doda艂a nowego blasku przygas艂ej ju偶 gwie藕dzie "m膮drego Hansa". Dzisiaj niekiedy bywa r贸wnie偶 zaliczany do "cudownych koni z Elberfeld", cho膰 one go tylko, mo偶na powiedzie膰, wywindowa艂y ze sob膮 do g贸ry.

Ich zdolno艣ci zadawa艂y k艂am teorii Pfungsta. Na przyk艂ad egzaminuj膮cy uzgodnili, 偶e b臋d膮 unika膰 rozwi膮zywania w my艣li zadania postawionego przed Muhammedem, polegaj膮cego na wyci膮gni臋ciu pierwiastka trzeciego stopnia z liczby 5832. Mia艂o to na celu wykluczenie ewentualnej telepatii. Mimo to Muhammed w ci膮gu kilku sekund przekaza艂 alfabetem Morse'a prawid艂owe rozwi膮zanie -18. "Cudowne konie" mia艂y faktycznie zdolno艣膰 abstrakcyjnego my艣lenia. Pojmowa艂y one podstawy matematyki, lepiej zna艂y g艂贸wne dzia艂ania arytmetyczne ni偶 niejeden ucze艅, rozumia艂y regu艂y gramatyki i komunikowa艂y si臋 z lud藕mi r贸wnie p艂ynnie, o ile nie lepiej, jak s艂ynna szympansica Washoe. Ta ostatnia prowadzi艂a rozmowy z ma艂偶e艅stwem psycholog贸w Allenem i Beatrice Gardnerami z Uniwersytetu Nevada w Reno, pos艂uguj膮c si臋 ameryka艅skim j臋zykiem migowym ASL ("American Sign Language"), licz膮cym oko艂o 6 tysi臋cy znak贸w; na pocz膮tku lat siedemdziesi膮tych przypadek ten obieg艂 pras臋 艣wiatow膮.

Niekiedy Muhammed, Zarif i Berto w czasie pr贸b dodawa艂y w艂asne komentarze albo zaczyna艂y prowadzi膰 dialogi z naukowcami. Tak by艂o latem 1913 r., kiedy Zarif ku zaskoczeniu profesora Clarapede z Uniwersytetu Genewskiego o艣wiadczy艂, stukaj膮c kopytem, 偶e nie chce ju偶 d艂u偶ej bra膰 udzia艂u w pr贸bie, bo jest zm臋czony i od stukania boli go noga.

Jeszcze dziwniejsze zdarzenie mia艂o miejsce, kiedy dr Scholler i dr Gehrke spytali Muhammeda, dlaczego przynajmniej nie spr贸buje m贸wi膰. Ogier przesta艂 wtedy stuka膰 i faktycznie spr贸bowa艂, cho膰 mia艂 przy tym zaci艣ni臋te szcz臋ki. Po wydaniu kilku 偶a艂osnych odg艂os贸w i wykrzywianiu pyska powr贸ci艂 do alfabetu Morse'a i przekaza艂 odpowied藕: "Nie mam dobrego g艂osu". Gehrke i Scholler dr膮偶yli ten temat i odpowiedzieli Muhammedowi, 偶e tak偶e oni nie umieliby nic powiedzie膰 z zamkni臋tymi ustami.

Dr Gehrke zapyta艂 konia: "Co trzeba zrobi膰, aby m贸wi膰?".

Muhammed odpowiedzia艂, stukaj膮c: "Otworzy膰 usta".

Dr Gehrke: "To dlaczego ty ich nie otwierasz?".

Muhammed: "Nie mog臋".

Sam膮 tresur膮 nie da si臋 tego wyja艣ni膰. Tym bardziej 偶e mimo du偶ego zaanga偶owania Krall nie zdo艂a艂 uczyni膰 "m膮drego Hansa" m膮drzejszym i 偶e w przypadku kucyka szetlandzkiego imieniem Hanschen i innych kandydat贸w jego trening nie da艂 偶adnych efekt贸w.

W artykule Czy istniej膮 m贸wi膮ce zwierz臋ta? opublikowanym 17 grudnia 1914 r. w czasopi艣mie "Nature" dr S. von Maday pisa艂 mi臋dzy innymi: "Umiej臋tno艣ci 艣lepego konia Berta ostatecznie pozbawiaj膮 wszelkich podstaw teori臋 Pfungsta o postrzeganiu wizualnym".


Missie, jasnowidz膮ca terierka


"Cudowne konie z Elberfeld", kt贸re niestety w pierwszej wojnie 艣wiatowej zosta艂y zarekwirowane i wszystkie zgin臋艂y, bynajmniej nie s膮 jedynymi przedstawicielami fauny, z kt贸rymi klasyczna nauka ma problemy. Stale pojawiaj膮 si臋 zwierz臋ta, kt贸re zyskuj膮 rozg艂os niezwyk艂ymi talentami; albo te偶 ludzie wyst臋puj膮 z twierdzeniami, 偶e ich zwierz臋ta maj膮 egzotyczne zdolno艣ci. Poczucie braku orientacji w 艣wiecie, kt贸re si臋 pojawi艂o po zako艅czeniu drugiej wojny 艣wiatowej, w po艂膮czeniu z bezprecedensow膮 eksplozj膮 wiedzy, doprowadzi艂o mi臋dzy innymi do tego, 偶e wielu ludzi nie wierzy ju偶 w nic, gdy inni z kolei wierz膮 we wszystko. Zjawisko to nie oszcz臋dzi艂o nawet kr臋g贸w naukowych.

Jednym z jego skutk贸w jest, 偶e badania parapsychologiczne cz臋艣ciej ni偶 dawniej bywaj膮 dopuszczane na salony. Badania te istniej膮 wprawdzie ju偶 od pocz膮tku czas贸w nowo偶ytnych, ale uprawiane s膮 w wielkim stylu przy wykorzystaniu 艣rodk贸w nowoczesnej technologii dopiero od po艂owy naszego stulecia. Liczne do艣wiadczenia i opracowania s膮 wr臋cz oparte na za艂o偶eniu, 偶e zwierz臋ta maj膮 zdolno艣ci paranormalne i stawiaj膮 sobie za cel okre艣lenie i skatalogowanie tych talent贸w.

Niekt贸re zjawiska s膮 wprawdzie tak dziwne, 偶e trudno o cho膰by na poz贸r rozs膮dne wyt艂umaczenie. Je艣li si臋 uprze膰, mo偶na je jednak znale藕膰, jak pokazuje przypadek jasnowidz膮cej terierki Missie. Ameryka艅ski badacz zwierz膮t Bill Schul wnikliwie analizowa艂 zdarzenia w zwi膮zku z t膮 pocieszn膮 suczk膮, poniewa偶 go szczeg贸lnie zafascynowa艂y.

Na pocz膮tku Schul my艣la艂, 偶e mo偶e si臋 to okaza膰 jak膮艣 bzdur膮, zmy艣lon膮 przez w艂a艣cicielk臋 suki, kobiet臋 o nazwisku Mildred Probert. Wszystko si臋 zacz臋艂o od pewnego spaceru, na kt贸rym panna Probert spotka艂a znajom膮 z dzieckiem. Na pytanie skierowane do dziecka, ile ma lat, nie by艂o odpowiedzi. Zamiast ma艂ego odpowiedzia艂a matka: "Ma trzy lata". Panna Probert nachyli艂a si臋 i powiedzia艂a do dziecka: "No, powiedz: trzy". Znowu odpowiedzi膮 by艂o milczenie. Wtedy zaszczeka艂a Missie -trzy razy.

Obie kobiety si臋 roze艣mia艂y. "A ile ty sama masz lat?" spyta艂a w艂a艣cicielka suki, wci膮偶 jeszcze si臋 艣miej膮c. Czworono偶na towarzyszka wyda艂a z siebie cztery szczekni臋cia. Missie faktycznie mia艂a cztery lata. Przypadkowo si臋 zgadza艂o. "A ile lat sko艅czysz za tydzie艅?" docieka艂a 偶artem panna Probert. Suczka zaszczeka艂a pi臋膰 razy.

Sk膮d mog艂a wiedzie膰, 偶e w tym tygodniu przypada艂y jej urodziny? Ta wyj膮tkowa zgodno艣膰 nie dawa艂a pannie Probert spokoju. Aby sprawdzi膰, czy Missie ma jakie艣 szczeg贸lne zdolno艣ci, czy nie, zacz臋艂a wypytywa膰 weso艂膮 terierk臋, ile palc贸w ma cz艂owiek i o inne sprawy na poziomie przedszkola. Kiedy Missie wyra藕nie potwierdzi艂a, 偶e jest na tym poziomie, nie poprzesta艂a na tym. Umia艂a poda膰 numery telefon贸w znajomych, ich dom贸w oraz inne dane liczbowe.

Potem sprawy zacz臋艂y przybiera膰 niesamowity obr贸t. Missie wiedzia艂a o sprawach, kt贸re nie by艂y znane pannie Probert ani innym ludziom, na przyk艂ad zna艂a numery dom贸w obcych os贸b. Pos艂uguj膮c si臋 kodem Bella, informowa艂a go艣ci, ile maj膮 przy sobie pieni臋dzy, czego sami dok艂adnie nie wiedzieli. Podawa艂a numery serii banknot贸w dolarowych, daty urodzenia nieznajomych os贸b i temu podobne dane.

Pewien sceptycznie nastawiony lekarz us艂ysza艂 od niej sw贸j w艂asny tajny numer prywatny, kt贸ry przekazywa艂 tylko nielicznym osobom; panna Probert do nich nie nale偶a艂a. Mimo to zna艂a go Missie. Nie do艣膰 na tym; aby nie sprawia膰 k艂opotu dobremu doktorowi, panna Probert powiedzia艂a do suki: "Nie m贸w wszystkim ca艂ego numeru telefonu doktora, ale opu艣膰 ostatni膮 cyfr臋, aby jego prywatny numer nadal pozosta艂 tajny". Tak te偶 si臋 sta艂o.

Pewien reporter prasowy poprosi艂 suczk臋 o numer jego w艂asnej polisy ubezpieczeniowej, kt贸rego naturalnie nie pami臋ta艂. Zanim dziennikarz zd膮偶y艂 sprawdzi膰 numer na swojej polisie, Missie ju偶 prawid艂owo odtworzy艂a kombinacj臋 cyfr.

Suczka ta okaza艂a si臋 najprawdziwszym jasnowidzem. Przepowiada艂a wyniki wybor贸w na prezydenta USA, momenty urodzin, w艂膮cznie z wag膮 noworodk贸w itd.

Przepowiedni 艣mierci natomiast duet Probertl Missie stara艂 si臋 unika膰. By艂y tylko dwa wyj膮tki. Raz suczka zosta艂a po prostu do tego zmuszona. Zdarzenie to zosta艂o utrwalone w li艣cie pani Kincaid, opublikowanym w ksi膮偶ce PSI w kr贸lestwie zwierz膮t.

Pani Kincaid pisze: "W lutym 1965 r. odwiedzili艣my nasz膮 s膮siadk臋 Mildred Probert. Kaza艂a ona swojej jasnowidz膮cej terierce odpowiedzie膰 na kilka naszych pyta艅. Ta swoim szczekaniem poda艂a daty urodzenia naszych trzech c贸rek, w spos贸b bardzo wyra藕ny, a dla nas tak偶e 艂atwo zrozumia艂y. Missie umia艂a te偶 okre艣li膰 liczb臋 liter w naszym nazwisku, por臋 dnia itd. Potem m贸j m膮偶 posadzi艂 psa na fotelu, nachyli艂 si臋 nad nim i zapyta艂: 芦Ile miesi臋cy jeszcze prze偶yj臋?禄. Pani Probert zaoponowa艂a, nie chc膮c, aby jej suka odpowiada艂a na to pytanie. M贸j m膮偶 jednak nalega艂. (Powiedzia艂, 偶e obawia si臋, i偶 ma przed sob膮 ju偶 tylko kilka miesi臋cy, a nie lat). Missie odpowiedzia艂a na jego pytanie: 芦25禄. Pani Probert powiedzia艂a szybko: 芦Mo偶e ma na my艣li dwadzie艣cia pi臋膰 lat禄. Zapyta艂 wi臋c suki: 芦Ile lat jeszcze prze偶yj臋?禄. Missie odpowiedzia艂a natychmiast: 芦2禄. Kontynuowa艂 wi臋c: 芦Czy mo偶esz mi poda膰 dat臋, miesi膮c?禄. Missie odpowiedzia艂a: 芦4禄. Zapyta艂: 芦A dzie艅?禄. Missie odpowiedzia艂a: 芦3禄. Wszystko si臋 potem sprawdzi艂o. M贸j m膮偶, C. Kincaid, zmar艂 3 kwietnia 1967 r. By艂 to czwarty miesi膮c, trzeci dzie艅, dwadzie艣cia pi臋膰 miesi臋cy (dwa lata) p贸藕niej".

Niewyt艂umaczalno艣膰 tej przepowiedni pot臋guje fakt, 偶e pan Kincaid nie umar艂 na raka 偶o艂膮dka, o kt贸rym wiedzia艂 i kt贸ry go sk艂oni艂 do zadawania tych pyta艅, ale wskutek postrzelenia.

Druga przepowiednia 艣mierci dotyczy艂a samej terierki. W maju 1966 r. panna Probert chcia艂a si臋 od Missie dowiedzie膰, kt贸ra jest godzina. Suczka zaszczeka艂a 8 razy. Nie by艂o to zgodne z prawd膮, wi臋c panna Probert spyta艂a jeszcze raz, i wtedy otrzyma艂a prawid艂ow膮 odpowied藕. Potem znowu nast膮pi艂o osiem szczekni臋膰. O 贸smej godzinie tego samego dnia Missie zad艂awi艂a si臋 kawa艂kiem jedzenia, co zako艅czy艂o jedno z najbardziej zdumiewaj膮cych zjawisk w kr贸lestwie zwierz膮t, kt贸rego niestety nigdy nie poddano zakrojonej na szersz膮 skal臋 analizie. Po prawdzie, nie mo偶na przemilcza膰, 偶e panna Probert mia艂a do swojej suczki -jak to nazwa膰? -specyficzny stosunek. Zak艂ada艂a Missie na dzie艅 ubranie wyj艣ciowe, a na noc pi偶am臋. Suczka spa艂a z pluszowym pieskiem, nie jada艂a ze zwyczajnej miski i konsumowa艂a tylko ludzkie po偶ywienie. W sumie zachowywa艂a si臋 bardziej jak cz艂owiek ni偶 jak pies. Zwi膮zane z tym wszystkim zamieszanie w 艣rodkach masowego przekazu nie sprzyja艂o traktowaniu czworonoga jako kandydata do powa偶nych bada艅 naukowych. Naturalnie, nie zosta艂a te偶 zupe艂nie zignorowana. Wysuwano przypuszczenia, 偶e w艂a艣cicielka urz膮dza teatralne sztuczki i pos膮dzano j膮 o szarlataneri臋. Nie pasowa艂 do takiej wersji jednak ten intryguj膮cy fakt, 偶e wi臋kszo艣膰 informacji wyszczekanych przez Missie nie by艂a znana pannie Probert.

Poniewa偶 nie da艂o si臋 ukry膰 tych zdumiewaj膮cych fakt贸w, to w ko艅cu sklecono wspomniane na pocz膮tku "naturalne wyt艂umaczenie", kt贸re m贸wi samo za siebie: by膰 mo偶e to panna Probert mia艂a zdolno艣膰 jasnowidzenia, a nie jej pies (terier wyposa偶ony w zdolno艣膰 prekognicji to jednak mocna rzecz). Takie przypuszczenie wprawdzie wci膮偶 jeszcze nie degradowa艂o Missie do rz臋du "normalnych" ps贸w, ale czyni艂o z niej odbiorczyni臋 przekazywanych drog膮 telepatii my艣li jasnowidz膮cej panny Probert. By艂a to najprawdziwsza hipoteza kompromisowa. Mo偶na by te偶 powiedzie膰: kwadratura ko艂a.


Badania prekognicji u szczur贸w laboratoryjnych


Niekiedy jednak badacze przyznaj膮 istnienie najbardziej 藕le widzianych i niewiarygodnych zdarze艅. Tak np. Robert Morris informowa艂 w zwi膮zku z odbywaj膮c膮 si臋 w zimie 1967 r. konferencj膮 Fundacji Bada艅 nad Natur膮 Cz艂owieka o prekognicji u szczur贸w laboratoryjnych, kt贸r膮 badano na Uniwersytecie Duke; tytu艂 jego artyku艂u brzmia艂: Precognition in Laboratory Rats.

Znany 贸w instytut naukowy zajmowa艂 si臋 ubocznie tak偶e paranormalnymi zdolno艣ciami zwierz膮t, przede wszystkim pod k膮tem przewidywania trz臋sie艅 ziemi, zwierz臋cego zmys艂u orientacji ("PSI-trailing") oraz wzajemnych mentalnych oddzia艂ywa艅 mi臋dzy lud藕mi a bliskimi im psami, kotami itd.

Grupa badaczy skupiona wok贸艂 Morrisa chcia艂a zg艂臋bi膰 zjawisko dobrze znanych u zwierz膮t przeczu膰 艣mierci. Typowym przyk艂adem jest pies my艣liwski, kt贸ry rado艣nie podbiega do swojego pana, kiedy ten zarzuca strzelb臋 na rami臋, aby wraz ze swoim czworono偶nym towarzyszem uda膰 si臋 na polowanie, a ukrywa si臋, skoml膮c, kiedy ta sama strzelba ma skr贸ci膰 jego cierpienia, gdy jest stary i chory. Nie ma w tym niczego zagadkowego. Pan czuje si臋 g艂臋boko nieszcz臋艣liwy z powodu swojego okrutnego obowi膮zku, a pies wyczuwa to na wiele sposob贸w.

Wydaje si臋, 偶e ten sam mechanizm powoduje szczeg贸lny wzrost agresji u szczur贸w laboratoryjnych, kt贸re maj膮 by膰 zabite na ko艅cu serii do艣wiadcze艅. Czy jest tak istotnie?

Robert Morris i jego zesp贸艂 wymy艣lili taki uk艂ad eksperymentalny, kt贸ry by uniemo偶liwia艂 interakcj臋 mi臋dzy szczurami a ich katami -lud藕mi. W kwadratowej skrzyni o boku d艂ugo艣ci 2,5 m, podzielonej na mniejsze kwadraty, mi臋dzy kt贸rymi by艂y przej艣cia, szczury musia艂y sp臋dzi膰 pewien czas w oddzielnych przegr贸dkach. Niekt贸re z nich mia艂y zgin膮膰, a inne nie. Ostateczn膮 instancj膮 decyduj膮c膮 o 偶yciu i 艣mierci gryzoni by艂 generator przypadku. Nie mia艂y wi臋c 偶adnej mo偶liwo艣ci wyczu膰, jaki los ich czeka, przez odbi贸r jakimkolwiek zmys艂em sygna艂贸w wysy艂anych nie艣wiadomie przez ludzi. Bowiem nawet pracownicy instytutu prowadz膮cy ten eksperyment sami nie mieli poj臋cia, kt贸re szczury zostan膮 u艣miercone. Natomiast, co zdumiewaj膮ce, same szczury wydawa艂y si臋 bardzo dobrze to wiedzie膰, bo zwierz臋ta, kt贸rym s膮dzone by艂o prze偶y膰, pozostawa艂y aktywne, gdy tymczasem skaza艅cy apatycznie tkwili w swoich przegr贸dkach. Eksperymentatorzy wyci膮gn臋li st膮d wniosek -nadaj膮c mu najostro偶niejsze sformu艂owanie -wskazuj膮cy na mo偶liwo艣膰 prekognicji. Inaczej w og贸le nie by艂oby 偶adnego wyt艂umaczenia.


Przeczucia u zwierz膮t


Tymczasem przeprowadzono liczne eksperymenty, kt贸re udokumentowa艂y istnienie przeczu膰 u zwierz膮t. Takie ameryka艅skie instytucje, jak Fundacja Bada艅 Psychicznych w Durham (Karolina Po艂udniowa) do badania RSPCA ("Recurrent Spontaneous Psychoactivities" -powtarzaj膮ce si臋 spontaniczne aktywno艣ci psychiczne) albo Laboratorium Parapsychologiczne podj臋艂y podobne do艣wiadczenia jak grupa Morrisa; podobnie uczyni艂 zesp贸艂 profesora J. B. Rhine'a. W Europie tym zdumiewaj膮cym fenomenem zajmowa艂 si臋 wnikliwie francuski zoolog R. Chauvin, stwierdzaj膮c, 偶e myszy, szczury, z艂ote rybki i inne zwierz臋ta wiedzia艂y, w jakich odcinkach labirynt贸w czy wydzielonych przegr贸dkach mo偶e je zabi膰 generator przypadku, a w jakich nie. Ze statystycznie uchwytn膮 cz臋stotliwo艣ci膮 unika艂y przebywania w strefach 艣mierci.

Omawiane tu zjawiska nie maj膮 nic wsp贸lnego z dobrze znanym przeczuwaniem trz臋sie艅 ziemi i innych katastrof. G膮siora, kt贸remu we Fryburgu wystawiono pomnik, poniewa偶 w czasie drugiej wojny 艣wiatowej ostrzega艂 ludno艣膰 miasta przed bombardowaniami (wielu ludzi zawdzi臋cza艂o mu 偶ycie, zw艂aszcza przy wielkim nalocie z 27 listopada 1944 r.), nic nie 艂膮czy z psem Abrahama Lincolna, kt贸ry na kilka godzin przed zamachem na jego pana 14 kwietnia 1865 r. zachowywa艂 si臋 jak szalony. Ca艂y sztab Bia艂ego Domu nie by艂 w stanie go uspokoi膰. Zostawiono psa dopiero wtedy, gdy nadesz艂a wiadomo艣膰, 偶e szesnasty prezydent USA zosta艂 艣miertelnie postrzelony w teatrze Forda w Waszyngtonie przez Johna Wilkesa Bootha.

Trzeba tu przeprowadzi膰 艣cis艂e rozr贸偶nienie. Nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e zmys艂y zwierz膮t s膮 zdolne do fantastycznych dokona艅. Zwierz臋ta maj膮 lepszy s艂uch, wzrok i w臋ch ni偶 homo sapiens. Mog膮 one odbiera膰 wibracje niezauwa偶alne nawet dla naszych najczulszych przyrz膮d贸w pomiarowych, postrzega膰 pola elektromagnetyczne i maj膮 wiele jeszcze innych umiej臋tno艣ci. W臋ch psa jest wra偶liwszy od ludzkiego milion razy. T臋 sam膮 ilo艣膰 wonnej substancji, jak膮 my jeste艣my jeszcze w stanie wyczu膰 w ma艂ym pomieszczeniu, nasz czworono偶ny przyjaciel m贸g艂by zauwa偶y膰 nawet wtedy, gdyby zosta艂a rozpylona w powietrzu nad miastem wielko艣ci Monachium. Niekt贸re ptaki, chrab膮szcze majowe, motyle i ryby wykorzystuj膮 w swojej orientacji przestrzennej magnetyzm. Nawigacja pszcz贸艂 opiera si臋 na polaryzacji 艣wiat艂a s艂onecznego, a nietoperze korzystaj膮 z ultrad藕wi臋k贸w. Niekt贸re w臋偶e widz膮 promienie podczerwone. Zmys艂 meteorologiczny zwierz膮t ma swoje zagadkowe strony, ale w 偶adnym razie nie kryje w sobie niczego nadnaturalnego.

Wiedza o takich zdolno艣ciach zmys艂owych stopniowo redukowa艂a opory przed podj臋ciem powa偶nych docieka艅, czy u zwierz膮t mog膮 tak偶e wyst臋powa膰 zdolno艣ci PSI. Oczywi艣cie, droga od pierwszych nie艣mia艂ych przypuszcze艅 do opisanych eksperyment贸w nad prekognicj膮 musia艂a by膰 d艂uga i wyboista.


Telepatia u zwierz膮t


Na dziesi臋膰 lat przedtem, zanim J. B. Rhine zetkn膮艂 si臋 z telepati膮 u konia Lady Won der, rosyjski in偶ynier elektrotechnik, Bernard Kai艅ski, publikowa艂 liczne prace na temat przesy艂ania my艣li. Zwr贸ci艂y one uwag臋 jego rodaka, s艂ynnego badacza telepatii i pogromcy zwierz膮t, W艂adimira L. Durowa, kt贸ry by艂 przekonany, 偶e zwierz臋ta umiej膮 czyta膰 my艣li.

Durow a偶 do 艣mierci by艂 dyrektorem Laboratorium Psychologii Zwierz膮t w Moskwie. Zainspirowany przez dzie艂o Kai艅skiego, chcia艂 merytorycznie zg艂臋bi膰 zagadnienie telepatii u zwierz膮t. We wsp贸艂pracy z wybitnym neurologiem i fizjologiem W艂adimirem M. Bechterewem w instytucie kierowanym przez Durowa podj臋to seri臋 do艣wiadcze艅, kt贸ra mia艂a odegra膰 rol臋 pioniersk膮 i natchn膮膰 odwag膮 innych badaczy. Neurolog zapisywa艂 skomplikowane rozkazy i wr臋cza艂 je pogromcy, kt贸ry telepatycznie i bez gestykulacji przekazywa艂 je swoim zwierz臋tom. Zdumiewaj膮ce, 偶e prawie w ka偶dym przypadku by艂y one 艣ci艣le wykonywane.

Wygl膮da艂o to na przyk艂ad tak, 偶e Durow przez sekund臋 patrzy艂 w oczy Marsowi, niemieckiemu owczarkowi, nie wypowiadaj膮c przy tym ani s艂owa. Mars mia艂 zadanie przynie艣膰 jaki艣 przedmiot le偶膮cy w nie znanym mu pomieszczeniu, znajduj膮cym si臋 pi臋tro wy偶ej. Durow nigdy nie dotkn膮艂 tego przedmiotu, w臋szenie wi臋c na nic si臋 nie zda艂o. Pies uda艂 si臋 do bocznego pokoju, obszed艂 trzy stoj膮ce tam sto艂y, sprawdzaj膮c, co si臋 na nich znajduje, i wreszcie wzi膮艂 w pysk ksi膮偶k臋 telefoniczn膮, le偶膮c膮 na trzecim stole. Zani贸s艂 j膮 do Durowa; to w艂a艣nie by艂 szukany przedmiot.

Niekt贸re eksperymenty przewidywa艂y ca艂y program dzia艂a艅, przy czym wykluczone by艂o, aby Durow m贸g艂 przekazywa膰 swoim podopiecznym instrukcje inaczej ni偶 drog膮 telepatii. Tak偶e w tym przypadku polecenia by艂y prawie zawsze precyzyjnie wykonywane. W艂a艣nie zdarzaj膮ce si臋 sporadycznie pomy艂ki czworonog贸w stanowi膮 kolejn膮 poszlak臋 przemawiaj膮c膮 na rzecz tezy o istnieniu u nich telepatii. Pewnego razu pies mia艂 wzi膮膰 z艂ot膮 plakietk臋 z klapy marynarki Durowa, potem jednak eksperymentatorzy zmienili zdanie i wskazali 艂a艅cuszek innego m臋偶czyzny. Pies z pocz膮tku pobieg艂 od razu do m臋偶czyzny z 艂a艅cuszkiem, okr膮偶y艂 go kilkakrotnie, ale potem wr贸ci艂 do Durowa, aby delikatnie chwyci膰 z臋bami jego plakietk臋. Niekiedy zwierz臋ta wykonywa艂y instrukcje, kt贸re w艂a艣ciwie by艂y przewidziane do nast臋pnego 膰wiczenia. Wszystko przemawia za tym, 偶e przechwytywa艂y r贸wnie偶 my艣li do nich nie skierowane.

Naukowiec i artysta kabaretowy Durow napisa艂 ksi膮偶k臋 na temat swojej metody mentalnego kierowania zwierz臋tami. Nosi ona skromny tytu艂 Tresura zwierz膮t i uchodzi za dzie艂o podstawowe w dziedzinie zar贸wno tresury, jak i badania telepatii mi臋dzy cz艂owiekiem a zwierz臋ciem. Po 艣mierci Durowa nikomu ju偶 si臋 nie uda艂o wytworzy膰 tak harmonijnych stosunk贸w ze zwierz臋tami.

Co najwy偶ej, mo偶na z nim por贸wna膰 niemieckiego tresera Hansa Bricka. Podobnie jak Durow, by艂 on przekonany, 偶e zwierz臋ta s艂uchaj膮 go dzi臋ki nawi膮zaniu z nimi kontaktu duchowego. Pewnego razu zademonstrowa艂 to w imponuj膮cy spos贸b. W czasie drugiej wojny 艣wiatowej Brick sp臋dzi艂 pewien czas w obozie jenieckim w Anglii. Po zwolnieniu zwr贸ci艂 si臋 do niego brytyjski producent filmowy z pro艣b膮 o nadzorowanie zdj臋膰 z udzia艂em dzikich zwierz膮t. Mia艂 w nich uczestniczy膰 "lew-ludo偶erca" Habibi z londy艅skiego zoo. Lwa tego Brick dobrze zna艂, jeszcze sprzed wojny.

W dzie艅 kr臋cenia zdj臋膰, pewnego niedzielnego ranka, Brick poszed艂 do zoo, gdzie w duchu zawar艂 z Habibi pakt o nieagresji. Lew obieca艂 zachowywa膰 si臋 spokojnie w czasie swojej wycieczki na wolno艣膰. Wtedy Brick otworzy艂 klatk臋, na co inne zwierz臋ta w zoo zareagowa艂y histerycznie. Kr贸liki i pawie biegaj膮ce na wolno艣ci wpad艂y w panik臋, ale ogromny w艂adca d偶ungli nie zwraca艂 na nie uwagi. Pos艂usznie jak baranek drepta艂 przy swoim mentalnym partnerze. Razem poszli do bramy, gdzie czeka艂 ju偶 pojazd i klatka do transportu. Przera偶aj膮cy lew wszed艂 do niej bez jakiegokolwiek przymusu. Tak偶e w czasie zdj臋膰 by艂 wzorowym wsp贸艂pracownikiem, a potem bez problemu da艂 si臋 z powrotem zawie藕膰 na sw贸j wybieg. Zadziwiaj膮c膮 t臋 opowie艣膰 potwierdzi艂 angielski wydawca prasowy Edward Campbell.

Od tamtej pory odby艂o si臋 wiele do艣wiadcze艅 telepatycznych ze zwierz臋tami. Prawie wszystkie dostarczy艂y niezbitych dowod贸w statystycznych na przesy艂anie my艣li mi臋dzy cz艂owiekiem a zwierz臋ciem. Niekt贸re z tych do艣wiadcze艅 by艂y do艣膰 zabawne, jak cho膰by eksperyment angielskiego badacza Nigela Richmonda, kt贸ry chcia艂 si臋 przekona膰, czy zdolno艣ci paranormalne cz艂owieka mog膮 si臋 przyczyni膰 do zainicjowania niezwyk艂ych proces贸w leczenia przez wywarcie wp艂ywu na mikroorganizmy. We wspomnianym eksperymencie pr贸bowano telekinez膮 modyfikowa膰 zachowanie pantofelka. Uzyskano jednak tak niezwyk艂e wyniki, 偶e niekt贸rzy specjali艣ci sk艂aniali si臋 ku tezie, 偶e zamiast psychokinezy mog艂o doj艣膰 do kontaktu telepatycznego mi臋dzy eksperymentatorem a pantofelkiem.

Dzisiaj testy PSI zwierz膮t wprawdzie nie s膮 mo偶e na porz膮dku dziennym, ale i nie stanowi膮 tabu. Dowiod艂y one przesy艂ania my艣li mi臋dzy cz艂owiekiem a zwierz臋ciem. Tak偶e inne zdolno艣ci paranormalne, zw艂aszcza telekineza, wydaj膮 si臋 znajdowa膰 niezaprzeczalne potwierdzenie. Pod tym wzgl臋dem rezultaty nie s膮 tak liczne, ale istniej膮. Tymczasem niech臋tnie pogodzono si臋 nawet z prekognicj膮 zwierz膮t i nie unika si臋 egzotycznych koncepcji. W艣r贸d nich do najbardziej oryginalnych nale偶y hipoteza angielskiego archeologa i radiestety T. C. Lethbridge'a, 偶e kocie w膮sy mog膮 by膰 czym艣 w rodzaju "naturalnych r贸偶d偶ek".


Egzotyczne hipotezy


Zatrzymajmy si臋 w tym miejscu, na granicy mi臋dzy powa偶n膮 a mniej powa偶n膮 spekulacj膮, i stawmy czo艂o trudnemu pytaniu: je艣li ju偶 trzeba przyzna膰, 偶e w kr贸lestwie zwierz膮t wszystko przybiera kszta艂t tak samo pe艂en sprzeczno艣ci i niewyt艂umaczalny jak u ludzi, to dlaczego mieliby艣my si臋 cofa膰 przed ostatni膮 konsekwencj膮? Przed konsekwencj膮 ca艂kowicie fantastycznej rzeczywisto艣ci? Cudowne zjawiska, w por贸wnaniu z kt贸rymi nawet zwierz臋ce w艂a艣ciwo艣ci PSI wydaj膮 si臋 skromne, napotykamy przecie偶 na ka偶dym kroku tak偶e w 艣wiecie zwierz膮t. Niekiedy nauka zabiera g艂os na temat takich w milczeniu przyjmowanych sprzeczno艣ci.

Dobrym przyk艂adem jest gatunek os paso偶ytuj膮cy na tarantuli. Kiedy nadchodzi pora sk艂adania jaj, osa szuka tarantuli, wk艂uwa si臋 w ni膮 i sk艂ada jaja w 偶ywym, ale sparali偶owanym paj膮ku. Potem zakopuje go w dziurze w ziemi. Larwy osy spo偶ywaj膮 z rozmys艂em swoj膮 przymusow膮 偶ywicielk臋; oszcz臋dzaj膮 przy tym do ostatka jej organy 偶yciowe, aby nie zabi膰 przedwcze艣nie swojej 偶ywej spi偶arni, bo uleg艂aby ona rozk艂adowi przed osi膮gni臋ciem dojrza艂o艣ci przez larwy. Po osi膮gni臋ciu dojrza艂o艣ci pojawiaj膮 si臋 doros艂e osy i cykl w naturze zaczyna si臋 na nowo. Matka natura jest brutalna, to ka偶dy wie, ale -chcia艂oby si臋 zapyta膰 -czy w tym cyklu jest co艣 tajemniczego? Ot贸偶 jest, i to niejedno.

Sk膮d osa wie, jak nie zabijaj膮c, sparali偶owa膰 tylko paj膮ka, i sk膮d to oszcz臋dne wykorzystywanie 艣rodk贸w spo偶ywczych? 艁atwo mo偶na sformu艂owa膰 powierzchown膮 odpowied藕: chodzi tu o genetycznie utrwalony i przekazywany dalej w drodze dziedziczenia program reakcji, kt贸ry odbywa艂 si臋 ju偶 miliardy razy.

Absolutnie s艂usznie, tylko: jak dosz艂o do jego powstania?

Kiedy艣, w najbardziej zamierzch艂ej przesz艂o艣ci osa wk艂u艂a si臋 po raz pierwszy, i to w takim miejscu w systemie nerwowym paj膮ka, gdzie uk艂ucie powoduje parali偶. W innym przypadku paj膮k by zdech艂, a wtedy hodowanie larw nie by艂oby mo偶liwe. Gdyby tarantula zosta艂a tylko zraniona, to osa odnios艂aby sukces. Wszystko albo nic.

Tak膮 sam膮 gr臋 va banque musia艂y podj膮膰 tak偶e pierwsze larwy. Gdyby od pocz膮tku nie 偶erowa艂y one w niezwykle wybi贸rczy spos贸b, to tak偶e z nimi by艂oby krucho. Wyst臋puje tu niema艂e spi臋trzenie skrajnych nieprawdopodobie艅stw. Pr贸buje si臋 temu zaradzi膰, argumentuj膮c, 偶e zanim larwy i osy osi膮gn臋艂y pierwszy sukces, podejmowa艂y liczne nieudane pr贸by. Ale to wykluczone! Twarda rzeczywisto艣膰 naturalnego naporu czynnik贸w zniszczenia szybko po艂o偶y艂aby kres takim nie ko艅cz膮cym si臋 eksperymentom. Szczeg贸lnie, je艣li wzi膮膰 pod uwag臋, 偶e chodzi tu o podw贸jny ci膮g przypadk贸w (prawid艂owe wk艂ucie si臋, prawid艂owe 偶erowanie). Dopracowanie si臋 skutecznej procedury mog艂oby, wed艂ug czysto matematycznej oceny, trwa膰 d艂u偶ej, ni偶 wynosi przybli偶ony wiek wszech艣wiata. A wi臋c niemo偶liwe, aby tak si臋 to odby艂o. Poniewa偶 tak ogromne umiej臋tno艣ci ani nie pojawiaj膮 si臋 spontanicznie, ani w wymienionych warunkach nie mog膮 si臋 rozwija膰 krok po kroku, to naukowcy wyra偶ali nawet pogl膮d, 偶e pierwsza osa skonfrontowana z pierwsz膮 tarantul膮-偶ywicielk膮 zaczerpn臋艂a informacji na temat w艂a艣ciwego post臋powania z przysz艂ej filogenezy swojego w艂asnego gatunku, kt贸ra mia艂a dopiero si臋 dokona膰 w przysz艂o艣ci, albo z owego tajemniczego jeziora informacji, w kt贸rym, wed艂ug najnowszych teorii fizyki teoretycznej, zanurzony jest nasz kosmos.

Nie miejsce tu na zajmowanie w艂asnego stanowiska wobec tych wszystkich spraw. Powiemy tylko tyle: czy to na pewno jest ten sam 艣wiat zwierz膮t, kt贸ry nam prezentuj膮 podr臋czniki? Czy nie jest raczej tak, 偶e r贸wnie偶 i on jest pe艂en chaosu, niesamowity i dziwny, i 偶e zachodz膮 w nim groteskowe zjawiska? Je艣li zaakceptujemy totaln膮 wsp贸lnot臋 losu wszystkiego, co 偶yje, to zrozumiemy, 偶e mi臋dzy cz艂owiekiem a zwierz臋ciem istnieje stuprocentowa zbie偶no艣膰 -nie wy艂膮czaj膮c fenomen贸w pochodz膮cych z tamtego 艣wiata.


Psia wierno艣膰 a偶 poza gr贸b


Wspomniany ju偶 Bill Schul szczeg贸lnie interesowa艂 si臋 t膮 dziedzin膮 i odkry艂 rzeczy fascynuj膮ce. Jak si臋 zdaje, dochodzi do manifestacji duch贸w zwierz膮t, i to nie tylko w fantazji ich pogr膮偶onych w smutku by艂ych w艂a艣cicieli.

Albert Pyson Terhune przedstawia w swojej ksi膮偶ce The Book of Sunny bank dwa niesamowite zdarzenia. Pierwsze z nich mia艂o miejsce w czasie wizyty, jak膮 mu z艂o偶y艂 wielebny Appleton Grannis. Terhune i duchowny siedzieli pogr膮偶eni w rozmowie przy stole w jadalni, przy czym pisarz by艂 odwr贸cony plecami do drzwi prowadz膮cych na taras. Wychodz膮c, ksi膮dz rzek艂: "My艣la艂em, 偶e znam wszystkie twoje psy, ale tego jednego jeszcze nigdy nie widzia艂em. No, tego wielkiego 偶贸艂tobr膮zowego z blizn膮 na pysku. Sta艂 przez ca艂y czas za oknem i bez przerwy patrzy艂 na ciebie. Teraz uciek艂. Kt贸ry to z twoich ps贸w?". Opis pasowa艂 tylko do miesza艅ca Rexa, kt贸ry zdech艂 rok temu. Grannis nigdy przedtem nie widzia艂 tego psa ani nie s艂ysza艂 o nim.

Henry A. Healy, przyjaciel Terhune'a, powiedzia艂 raz do pisarza, 偶e widzia艂 (martwego) Rexa le偶膮cego u st贸p Terhune'a. Wielu 艣wiadk贸w zauwa偶y艂o te偶, jak inny z jego ps贸w, owczarek collie Bruce, kt贸ry 偶y艂 o 4 lata d艂u偶ej od Rexa, w tym czasie stale tuli艂 si臋 do jednego miejsca na pod艂odze, zupe艂nie, jakby le偶a艂 tam niewidzialny pies. By艂o to dawne ulubione miejsce Rexa.

Angielski magazyn "Prediction" zamieszcza podobne opowie艣ci na temat mrucz膮cych pokojowych tygrys贸w. Koty lubi膮 wychodzi膰 z domu. Nie by艂 pod tym wzgl臋dem wyj膮tkiem kot imieniem Fingal, nale偶膮cy do niejakiej Celii Dale. Wieczorem odbywa艂 sw贸j obch贸d i punktualnie o dziewi膮tej wraca艂 do domu. Wtedy mia艂 zwyczaj g艂o艣no drapa膰 do drzwi, dop贸ki go nie wpuszczono do 艣rodka. Tak偶e po 艣mierci kota s艂yszano dalej to drapanie. Bywa艂o ono tak natarczywe, 偶e Celia Dale lub inny domownik otwiera艂 drzwi, po czym odg艂os cich艂. Potem cz臋sto mo偶na by艂o us艂ysze膰 ciche mruczenie dochodz膮ce z 偶贸艂tej poduszki, na kt贸rej Fingal lubi艂 przesiadywa膰, gdy jeszcze 偶y艂.

Strata kochanego zwierz臋cia domowego jest smutnym do艣wiadczeniem. Niekt贸rzy w艂a艣ciciele nie chc膮 jej przyj膮膰 do wiadomo艣ci i nie艣wiadomie wol膮 wierzy膰, 偶e ich przyjaciel jest nadal z nimi. Rzadziej si臋 zdarza, 偶e wierz膮 w to tak偶e inni ludzie, jak w przypadku Rexa.

Jednak astraln膮 obecno艣膰 Fingala zauwa偶y艂a nawet inna przedstawicielka jego gatunku, a mianowicie kotka syjamska, kt贸r膮 pewnego popo艂udnia przynios艂a ze sob膮 s膮siadka. Kiedy kotka sk艂adaj膮ca wizyt臋 w obcym domu zatrzyma艂a si臋 przy fotelu z poduszk膮 Fingala, by艂o po niej wyra藕nie wida膰 l臋k. Wygi臋艂a grzbiet, zje偶y艂a sier艣膰 i wpatrywa艂a si臋 w pusty fotel. Potem jej wzrok pod膮偶y艂 za czym艣 niewidzialnym, co wydawa艂o si臋 przemieszcza膰 w kierunku drzwi na taras. Kiedy je otworzono, kotka si臋 uspokoi艂a. Po艂o偶y艂a si臋 nawet na poduszce, kt贸ra teraz najwyra藕niej by艂a wolna. Elliot O'Donnel opisuje w swojej ksi膮偶ce Animal Ghosts (Duchy zwierz膮t) wiele podobnych przypadk贸w.

Ostrze偶enia przed katastrofami pochodz膮ce z krainy martwych zwierz膮t mo偶na t艂umaczy膰 jako halucynacje albo przeczucia ich by艂ych w艂a艣cicieli. Kiedy nie偶yj膮ce zwierz臋ta ukazuj膮 si臋 ludziom, kt贸rzy ich nie znali, wtedy nie wiadomo jak to t艂umaczy膰. Na przyk艂ad w okolicy angielskiego hrabstwa Yorkshire od dziesi膮tk贸w lat zadomowiony jest kot-duch Congleton. Cz臋sto widuj膮 go osoby przyjezdne, kt贸re dopiero po fakcie dowiaduj膮 si臋, 偶e du偶y bia艂y kot, kt贸rego spotkali, nie nale偶a艂 do 艣wiata 偶ywych.

Wida膰 zatem, 偶e 艣wiat zwierz膮t stanowi doskona艂e lustrzane odbicie 艣wiata ludzi -jest r贸wnie fantastyczny, r贸wnie dziwaczny i nie mniej pe艂en sprzeczno艣ci. Mamy wi臋c przed sob膮, jak si臋 zdaje, podw贸jny dylemat: albo zwierz臋ta maj膮 zdolno艣ci PSI i ich 艣wiat nawiedzaj膮, podobnie jak nasz, zjawiska niewyt艂umaczalne, albo mo偶e co艣 (czy te偶 kto艣) prowadzi z nimi tak膮 sam膮 niejasn膮 gr臋, jak z nami. Jedno jest w ka偶dym razie pewne: ostatecznie prys艂o zgodne z naszymi 偶yczeniami przekonanie, 偶e wszystko jest takie, jakim je sobie wyobra偶amy.

Skoro tak, to mo偶emy uczyni膰 najbardziej konsekwentny krok: spr贸bujmy w ramach czystego eksperymentu my艣lowego, nie maj膮c jakichkolwiek pretensji demaskatorskich, wyobrazi膰 sobie tylko r贸wnoleg艂e rzeczywisto艣ci, kryj膮ce si臋 za t膮 nasz膮 -mimo ryzyka, 偶e mog艂yby si臋 okaza膰 wcale nie mniej przyt艂aczaj膮ce ni偶 nasza rzeczywisto艣膰, zdominowana przez szale艅stwo.


CZ臉艢膯 III


Co nie mie艣ci si臋 w g艂owie


Zanurzmy si臋 w morzu fantazji


Tylko w 偶yciu wszystko si臋 powtarza,

Wiecznie m艂oda jest tylko fantazja.

Friedrich Schiller Do przyjaci贸艂


Ci膮g dalszy ba艣ni


Czasem dobrze jest mie膰 bujn膮 wyobra藕ni臋; ba, niekiedy nawet ratuje ona 偶ycie. Dobrym przyk艂adem jest klasyczna ba艣艅 o Szeherezadzie z tysi膮ca i jednej nocy. Wida膰 tu, jak wybuja艂a fantazja -id膮ca w parze z wyrafinowaniem -mo偶e utrzyma膰 w ryzach w艂adz臋 i przemoc.

Jak wiemy, Szeherezada by艂a c贸rk膮 wielkiego wezyra, kt贸r膮 pragn膮艂 poj膮膰 za 偶on臋 sam kalif. W normalnym przypadku na staro偶ytnym Wschodzie by艂oby to szczytem marze艅 ka偶dego ojca, maj膮cego c贸rk臋 na wydaniu, i ka偶dej dziewczyny. Tu jednak by艂 pewien problem; kalif mia艂 bowiem nie mi艂膮 przywar臋 -nazajutrz rano po nocy po艣lubnej zwyk艂 powierza膰 swoje kolejne wybranki w r臋ce kata. Przyczyn膮 tego dziwactwa by艂a niewierno艣膰 jego pierwszej 偶ony, kt贸rej zg艂adzenie nie zdo艂a艂o nasyci膰 偶膮dzy kalifa, by ukara膰 rodzaj niewie艣ci. Przysi膮g艂 on na brod臋 Proroka, 偶e odt膮d noc w noc najpi臋kniejsze dziewice z ca艂ego kraju maj膮 dzieli膰 z nim 艂o偶e, aby ko艅czy膰 偶ywot nazajutrz rano.

艢lub ten wype艂nia艂 ju偶 od lat niestrudzenie, kiedy nadesz艂a kolej Szeherezady. Ta m膮dra dziewczyna ofiarowa艂a jednak kalifowi nie tylko swoje wdzi臋ki, jakich zazna艂 ju偶 setki razy, ale pobudzi艂a tak偶e jego umys艂 przez opowiadanie fantastycznych historii. Przypadek zrz膮dzi艂, 偶e o szarym 艣wicie nie sko艅czy艂a jeszcze szczeg贸lnie interesuj膮cej opowie艣ci. Kiedy kalif -wr贸g kobiet przez 1001 dni nie zdo艂a艂 wskutek tego wype艂ni膰 swojej przysi臋gi, ca艂a sprawa posz艂a w zapomnienie i Szeherezada by艂a uratowana. Tyle m贸wi ba艣艅.

Mo偶na jednak tak偶e przeci膮gn膮膰 strun臋. Jak to by si臋 mog艂o sko艅czy膰 w przypadku Szeherezady, na ten temat snu艂 domys艂y jeden z najwi臋kszych poet贸w ameryka艅skich. M贸wi臋 tu o cz艂owieku, kt贸ry sam siebie charakteryzowa艂 w swoim s艂ynnym wierszu Kruk jako 艣ni膮cego "sny, jakich nikt z 艣miertelnych nie 艣mia艂 艣ni膰"'; kt贸ry wni贸s艂 logik臋 do literatury kryminalnej i o duchach; kt贸ry jako wydawca "Graham's Magazine" w Filadelfii przesz艂o 150 lat temu wysun膮艂 艣mia艂e twierdzenie, 偶e zdo艂a rozszyfrowa膰 ka偶de, cho膰by nie wiedzie膰 jak przemy艣lnie wykoncypowane sekretne pismo, i faktycznie tego dowi贸d艂, poniewa偶 -jak brzmia艂o jego kredo -"wszystko, co osi膮gn膮艂 rozum ludzki, ten偶e sam rozum musi rozwi膮za膰": mowa o Edgarze Allanie Poem.

W jego oryginalnej noweli Tysi膮czna i druga opowie艣膰 Szeherezady m膮dra c贸rka wezyra pope艂nia fatalny b艂膮d. Jej kolejna opowie艣膰 jest ju偶 nadmiernym wyzwaniem dla fantazji kalifa, kt贸ry jak dot膮d nie mia艂 nic do zarzucenia ba艣niowym zwierz臋tom ani cudom wszelkiego rodzaju, nie wy艂膮czaj膮c r贸偶owego konia o zielonych skrzyd艂ach, nap臋dzanego mechanizmem zegarowym.

Teraz jednak nachodz膮 go powa偶ne w膮tpliwo艣ci, kiedy Szeherezada wyjawia prawdziwe zako艅czenie dziej贸w 偶ycia Sindbada 偶eglarza. Przy tej okazji zatraca wszelki umiar. W jej opowie艣ci wyst臋puje mi臋dzy innymi: wyspa zbudowana przez lud ma艂ych istot podobnych do robak贸w; niebezpieczne drapie偶ne zwierz臋ta o sierpowatych kleszczach, kt贸re z bezpiecznej kryj贸wki ciskaj膮 kamieniami w ofiar臋, aby nast臋pnie wysysa膰 z niej krew; 艣wiec膮ce 偶ywe stwory; ptaki i pszczo艂y lepiej rozumiej膮ce matematyk臋 i geometri臋 ni偶 uczeni; wyr贸b lodu w tyglach roz偶arzonych do czerwono艣ci i inne dziwne zjawiska, przechodz膮ce nawet poj臋cie orientalnych w艂adc贸w z czas贸w Harun al-Raszida.

Nie trzeba d艂ugo czeka膰 na ukaranie za tak bezwstydn膮 przesad臋. Kalif, kt贸rego rozbola艂a g艂owa od tylu niestworzonych historii, przypomina sobie o swoim 艣lubowaniu; dr臋czony sumieniem, rozumie konieczno艣膰 niezw艂ocznego dope艂nienia od dawna zaleg艂ej egzekucji. Tak si臋 te偶 dzieje -u Edgara Al- lana Poego.


Absurdalny 艣wiat alternatywny


Cho膰 nie mamy zamiaru robi膰 konkurencji temu gigantowi literatury (i zreszt膮 nie mo偶emy), kusz膮cy si臋 nam wydaje podobnie pomy艣lany eksperyment. Ukoronujmy -jak Szeherezada -to, co fantastyczne, i uczy艅my krok w kierunku nonsensu. Inaczej ni偶 u Poego nie b臋dzie to nas kosztowa艂o g艂owy. Nie b臋dziemy sobie jednak narzuca膰 偶adnych ogranicze艅 geograficznych ani czasowych. Zbudujemy 艣wiat alternatywny, w kt贸rym b臋dzie postawione na g艂owie wszystko, co dla nas jest normalne i oczywiste. Odnosi si臋 to zar贸wno do natury obdarzonych rozumem istot 偶ywych, jak do znanej nam struktury cywilizacji technologicznej. Je艣li kto艣 w tym miejscu zadaje sobie pytanie, na co nam to si臋 zda, niech si臋 uzbroi w cierpliwo艣膰. Na pewno pozna odpowied藕 na to pytanie.

W tym stworzonym przez fantazj臋 艣wiecie na porz膮dku dziennym b臋d膮 sprawy monstrualne, od pocz膮tku wp艂ywaj膮ce na bieg dziej贸w. Dodatkowo przyprawimy go obficie irracjonalizmem, szczypt膮 magii, nieograniczon膮 ilo艣ci膮 braku skrupu艂贸w i stuprocentow膮 gotowo艣ci膮 do samob贸jczego ok艂amywania samego siebie oraz nie b臋dziemy brali 偶adnej odpowiedzialno艣ci za przysz艂e pokolenia. Tak irracjonalny melan偶 dok艂adnie wymieszamy, och艂odzimy i pozwolimy mu zastygn膮膰, a b臋dziemy mieli gotowe doprawdy absurdalne pole do dzia艂ania.

Poniewa偶 taki eksperyment my艣lowy zawis艂by w pr贸偶ni, gdyby zaludni膰 przestrze艅 dziwnymi Obcymi, od jakich a偶 si臋 roi w powie艣ciach science fiction, uczynimy gatunkiem dominuj膮cym stworzenia podobne do ludzi: obdarzone inteligencj膮, chodz膮ce na dw贸ch nogach, maj膮ce du偶y m贸zg i niezaspokojony p臋d do poznania, zmian i samorealizacji. Co prawda, nadamy im pewne egzotyczne cechy i groteskow膮 struktur臋 spo艂eczn膮, to ostatnie nie bez powodu.

Planety u偶yczaj膮ce schronienia 偶yciu nie s膮 ogromnymi, g艂adkimi kulami bilardowymi. Maj膮 one powierzchni臋 o zr贸偶nicowanej strukturze, na kt贸rej w r贸偶nych regionach nieuchronnie musi si臋 rozwin膮膰 zr贸偶nicowanie lud贸w (a w rezultacie musz膮 powsta膰 pa艅stwa, narody lub podobne wielkie wsp贸lnoty). Jest tak r贸wnie偶 na naszej wymy艣lonej planecie.

A wi臋c regu艂y gry zosta艂y ustalone i kurtyna mo偶e p贸j艣膰 w g贸r臋.

Teraz pora zaj膮膰 si臋 aktorami. Cz艂onkowie dominuj膮cego gatunku nie mog膮 by膰 艣wi臋ci, to jasne. W innym przypadku nie zaszliby tak daleko. Drzewo ewolucji jest pe艂ne martwych ga艂臋zi. Mimo to morderstwo i zab贸jstwo musz膮 pozosta膰 zastrze偶one dla ekstremalnych sytuacji (na przyk艂ad wojny albo innych przypadk贸w wyj膮tkowych), jak to i na Ziemi jest norm膮. Je艣li kto艣 ma szcz臋艣cie 偶y膰 w spokojnym cywilizowanym kraju i nie wykazuje deformacji psychiki, to zazwyczaj nie posuwa si臋 do akt贸w przemocy, tak偶e i wtedy, gdy mo偶na si臋 po nich spodziewa膰 osobistych korzy艣ci. Tote偶 wi臋kszo艣膰 mieszka艅c贸w zachodnich demokracji uwa偶a si臋 zapewne za istoty pe艂ne wsp贸艂czucia, kt贸re odrzucaj膮 przemoc i nie skrzywdzi艂yby nawet muchy. Wprawdzie ta pochlebna samoocena jest nieco przesadzona, co ukazuj膮 cho膰by tylko ekscesy, do kt贸rych dochodzi w ruchu drogowym, ale w zasadzie utrzymuje nas w ryzach prawo, a bardziej jeszcze nasze filogenetyczne zahamowania w atakowaniu si臋 nawzajem.

W艂a艣nie tej indywidualnej blokady zabijania odm贸wimy jednak naszemu fikcyjnemu gatunkowi. Znakomita wi臋kszo艣膰 jego przedstawicieli by艂aby gotowa zabi膰 z najmniejszej odleg艂o艣ci swego pobratymca, kt贸ry im nic z艂ego nie zrobi艂 i kt贸rego w og贸le nie znaj膮. Podkre艣lam osobist膮 blisko艣膰 sprawcy i ofiary dlatego, 偶e jak wiadomo do艣膰 艂atwo jest naci艣ni臋ciem guzika wystrzeli膰 rakiet臋, aby w odleg艂o艣ci tysi膮ca kilometr贸w unicestwi艂a ludzi, kt贸rych nie widzimy. Nie, m贸wi臋 o bezpo艣rednim zabijaniu, stoj膮c twarz膮 w twarz, dokonywanym z bezpardonowym okrucie艅stwem, bez powodu, bez w艂asnej korzy艣ci, a niekiedy nawet z niech臋ci膮 (aby doprowadzi膰 ob艂臋d do skrajno艣ci). Gatunek odznaczaj膮cy si臋 takim bestialstwem wydaje si臋 niezdolny do 偶ycia, a ju偶 na pewno do tworzenia pa艅stw. Mimo to wyobra藕my sobie cywilizacj臋, stworzon膮 i zaludnion膮 przez takich nie poddaj膮cych si臋 kontroli szale艅c贸w.

Przechodzimy teraz do miejsca akcji. Taka planeta nie mog艂aby by膰 mi艂ym miejscem. Na ka偶dym kroku wychodzi艂yby na jaw niezwyk艂e sprawy najr贸偶niejszego rodzaju. Popu艣膰my swobodnie wodze fantazji. Na przyk艂ad system walutowy w wyimaginowanych pa艅stwach demokratycznych, r贸wnie wra偶liwy jak 偶ywotny, nie podlega艂by w og贸le kontroli opinii publicznej, ale w ten czy inny spos贸b znajdowa艂 si臋 pod wp艂ywem ukrytych czynnik贸w. Bezimienni w艂adcy mogliby za kulisami poci膮ga膰 za sznurki, nie wahaj膮c si臋 w razie potrzeby po艣wi臋ca膰 ca艂ych narod贸w dla egoistycznych cel贸w. Ponad wszystko wynoszono by interes w艂adzy. Tajne agendy rz膮dowe posuwa艂yby si臋, gdyby to s艂u偶y艂o ich celom, do inicjowania proces贸w d艂ugofalowo destabilizuj膮cych w艂asny kraj, wydaj膮cych jego ludno艣膰 na 艂up plag nowego rodzaju i mog膮cych w przysz艂o艣ci utorowa膰 drog臋 do zapanowania chaosu. Nawet ca艂kiem oficjalne instytucje przeprowadza艂yby z zimn膮 krwi膮 najpotworniejsze eksperymenty, sztucznie wyzwalaj膮c zarazy, bez skrupu艂贸w zamieniaj膮c obywateli w zab贸jc贸w grasuj膮cych we w艂asnym kraju i godz膮c si臋 na szerzenie konsumpcji 艣rodk贸w odurzaj膮cych, przest臋pczo艣ci i n臋dzy, jak r贸wnie偶 na inne destrukcyjne zachowania. Ich szefowie byliby nawet do艣膰 szaleni na to, aby 艣wiadomie wkalkulowa膰 w swoje eksperymenty ryzyko zag艂ady ca艂ego 艣wiata.

Szczeg贸lnym szczytem cynizmu by艂oby propagowanie humanitaryzmu i warto艣ci moralnych, s艂u偶膮ce legitymizacji krzywd wo艂aj膮cych o pomst臋 do nieba, gdy tymczasem de facto prawie 偶adna wa偶na decyzja nie wynika艂aby z przes艂anek humanitaryzmu. K艂amstwo sta艂oby si臋 prawd膮, mordercy byliby szanowanymi partnerami dialogu, 偶ycie nie mia艂oby 偶adnej warto艣ci, a wsz臋dzie odbywa艂yby si臋 rzezie g臋si znosz膮cych z艂ote jaja.

W tym obrazie jawnego szale艅stwa nie mo偶e zabrakn膮膰 wspomnianej szczypty magii, aby ostatecznie m贸g艂 zapanowa膰 irracjonalizm. Wyobra藕my wi臋c sobie, jako szczyt absurdu, 偶e wysoko rozwini臋te narody, uprzemys艂owione, maj膮ce uzasadnione pretensje do przyw贸dztwa we wszystkich dziedzinach wiedzy by艂yby zarazem aren膮 okultyzmu, i to dzia艂aj膮cego ca艂kiem oficjalnie.

Tego ju偶 za wiele. Zdecydowanie przesadzili艣my, tworz膮c nasz膮 fikcj臋, kt贸ra wygl膮da zbyt groteskowo: szalona planeta, na p贸艂 rze藕nia, na p贸艂 dom wariat贸w, zaludniona przez istoty 偶ywe b臋d膮ce w najlepszym razie karykatur膮 gatunku rozumnego. Wniosek jest jednoznaczny: taka cywilizacja nie mog艂aby istnie膰.

Pomy艂ka. Podobno jednak faktycznie istnieje. Mog艂aby to by膰 -niejeden czytelnik mo偶e si臋 ju偶 tego domy艣li艂 -cywilizacja cz艂owieka. Takie jest przynajmniej zdanie pewnych autor贸w, kt贸rych przemy艣lenia chcia艂bym wypo偶yczy膰 dla naszego eksperymentu my艣lowego (nie zajmuj膮c samemu wobec nich stanowiska), aby w ten spos贸b przerzuci膰 most do noweli Edgara Allana Poego Tysi膮czna i druga opowie艣膰 Szeherezady. Bowiem to, co 贸w ameryka艅ski autor kaza艂 c贸rce wezyra zaprezentowa膰 zdumionemu kalifowi, nale偶y w ka偶dym razie do fakt贸w, cho膰 przedstawionych w kwiecistym stylu.

I tak: wyspa zbudowana przez lud ma艂ych istot podobnych do robak贸w to atol koralowy. Niebezpieczne zwierz臋ta drapie偶ne, kt贸re z bezpiecznej kryj贸wki ciskaj膮 kamieniami w swoje ofiary, aby potem wysysa膰 z nich krew, to mr贸wkowy (Myrmeleon). 呕ywe 艣wiec膮ce stwory to grzyby, wzgl臋dnie 艣wiec膮cy mech. Ptaki i pszczo艂y faktycznie lepiej si臋 znaj膮 na matematyce i geometrii ni偶 uczeni, je艣li we藕miemy pod uwag臋, 偶e plastry miodu stanowi膮 optymaln膮 praktyczn膮 realizacj臋 przez d艂ugi czas niemo偶liwej nawet w teorii koncepcji najlepszego wykorzystania przestrzeni przy zapewnieniu maksymalnej stabilno艣ci konstrukcji, oraz to, 偶e skrzyd艂a ptak贸w wskazuj膮 rozwi膮zanie zagadnienia najlepszego kszta艂tu skrzyde艂 wiatraka, z jakim matematycy zmagali si臋 jeszcze na prze艂omie wiek贸w. Co si臋 za艣 tyczy z pozoru szczeg贸lnie bezsensownego wyrobu lodu w roz偶arzonych tyglach, to co艣 podobnego jest mo偶liwe przy zastosowaniu tygla z platyny; zostaje on roz偶arzony do czerwono艣ci, nast臋pnie nape艂nia si臋 go kwasem siarkawym, przechodz膮cym w stan sferoidalny, po czym wkrapla si臋 kilka kropli wody. Tworz膮 si臋 wtedy bry艂ki lodu, kt贸re mo偶na wydoby膰 z 偶arz膮cego si臋 tygla, je艣li dzia艂a si臋 dostatecznie szybko. Jest to zadziwiaj膮ce, ale nie niemo偶liwe.


Decyduje punkt widzenia


Genialny Poe opisa艂 tylko rzeczywisto艣膰 innymi s艂owami ni偶 te, do kt贸rych przywykli艣my w tym kontek艣cie -i ju偶 si臋 znalaz艂 w kr贸lestwie bajek.

Stara艂em si臋 zastosowa膰 ten sam, efekt udziwnienia przy skrajnym wykorzystaniu poetyckiej wolno艣ci. Nie wolno by艂o przy tym wspomina膰 o zbyt oczywistych potworno艣ciach, jak zniszczenie 艣rodowiska, bezmy艣lne bestialstwo cz艂owieka wobec zwierz膮t, nasza t臋pa brutalno艣膰 wobec nas samych, nasz p臋d do samozniszczenia, nasze okrucie艅stwo nie maj膮ce r贸wnych na ziemi, kr贸tko m贸wi膮c o ca艂ej gamie od dawna znanych okropie艅stw. By艂oby to szyte zbyt grubymi ni膰mi. Zamiast tego -a pomys艂 ten nasun臋艂a mi dopiero mania doszukiwania si臋 wsz臋dzie spisk贸w, kt贸ra od jakiego艣 czasu grasuje tak偶e w mediach i na rynku ksi臋garskim -umie艣ci艂em w 艣wietle rampy sprawy kontrowersyjne, kt贸re trudno by by艂o uzna膰 za mo偶liwe, a kt贸rym jednak niekt贸rzy, co zdumiewaj膮ce, chc膮 przypisywa膰 charakter fakt贸w. Co z tego wysz艂o, to wizja 艣wiata, kt贸ry nie przypomina naszego, ale -jako eksperyment my艣lowy -m贸g艂by nim by膰. Zale偶y to tylko od punktu widzenia.

Najp贸藕niej w tym momencie powinny odezwa膰 si臋 g艂osy protestu. Sk膮d si臋 wzi臋艂y wyliczone absurdy i kto ma czelno艣膰 uwa偶a膰 je zgo艂a za fakty? Nie ja, co podkre艣lam raz jeszcze z ca艂膮 stanowczo艣ci膮. Nadszed艂 zatem moment, aby przej艣膰 do konkretu. Krok po kroku i punkt po punkcie zreferujemy owe w膮tpliwe twierdzenia i domniemania.

Zaczniemy od fakt贸w dowiedzionych, aby nast臋pnie zapu艣ci膰 si臋 z wszelk膮 niezb臋dn膮 ostro偶no艣ci膮 na teren fascynuj膮cej szarej strefy dost臋pnej dla ka偶dego "literatury spiskowej". Przytaczani autorzy jak z r臋kawa zasypuj膮 czytelnik贸w osobliwo艣ciami -od wywo艂uj膮cych u艣miech do je偶膮cych w艂osy na g艂owie. Ogranicza艂em si臋 wy艂膮cznie do wydawnictw dost臋pnych publicznie, kt贸re wydaj膮 si臋 efektem gruntownych dochodze艅 -co jeszcze wcale nie znaczy, 偶e zawieraj膮 prawd臋; podobnie by艂o zreszt膮 z wieloma teoriami naukowymi, kt贸re by艂y starannie przemy艣lane, ale niestety fa艂szywe...


Arena z艂udze艅


Znale藕li艣my wroga.

Jeste艣my nim my sami.

Pogo, s艂ynna posta膰 z komiks贸w


Eksperyment Milgrama


Ka偶dy jest got贸w zabi膰 ka偶dego, i to nie b臋d膮c do tego zmuszonym -taka by艂a jedna z podstawowych przes艂anek, kt贸re przyj臋li艣my za punkt wyj艣cia. Niew膮tpliwie, to daleko id膮ce twierdzenie, kt贸re trzeba najpierw udowodni膰. Gdyby obywatelowi demokratycznego kraju zada膰 pytanie, czy by艂by got贸w sadystycznie zam臋czy膰 na 艣mier膰 niewinnego bli藕niego, to w odpowiedzi us艂yszymy prawie zawsze pe艂ne oburzenia "nie". Potwierdz膮 to psychiatrzy i psychologowie, wyja艣niaj膮c, 偶e tylko psychopaci lub sprowadzeni na manowce fanatycy byliby zdolni do takich okrucie艅stw.

Ameryka艅ski psycholog Stanley Milgram z Uniwersytetu Yale przeprowadzi艂 w latach sze艣膰dziesi膮tych eksperyment, w kt贸rym kilku grupom psychiatr贸w, student贸w i os贸b nale偶膮cych do ameryka艅skiej klasy 艣redniej zadano dwa konkretne pytania. Aby przygotowa膰 badanych, powiedzia艂 mniej wi臋cej co nast臋puje:

"Wyobra藕cie sobie, 偶e dobrowolnie bierzecie udzia艂 w eksperymencie przeprowadzonym przez Uniwersytet Yale na temat zdolno艣ci uczenia si臋. Nie dostaniecie 偶adnych pieni臋dzy poza zwrotem koszt贸w podr贸偶y. B臋dziecie wprowadzeni do pomieszczenia, gdzie czekaj膮 na was dwaj m臋偶czy藕ni; jeden z nich, w bia艂ym kitlu, to kierownik eksperymentu, a ten drugi to dobrowolny jego uczestnik, mi艂y i uprzejmy cz艂owiek, kt贸ry od razu wzbudzi w was sympati臋. Kierownik wyja艣ni wam, 偶e w do艣wiadczeniu chodzi o zapami臋tywanie informacji i 偶e jeden z was b臋dzie pe艂ni艂 rol臋 芦nauczyciela禄, a drugi 芦ucznia禄. O przydziale r贸l zdecyduje los. Powiedzmy, 偶e wam przypadnie rola 芦nauczyciela禄. Teraz wszyscy udaj膮 si臋 do pomieszczenia obok, gdzie znajduje si臋 pulpit sterowniczy, po艂膮czony kablami z pojedynczym krzes艂em wyposa偶onym w ta艣my, kontakty i inne urz膮dzenia. Przypomina wam ono -nie bez racji -krzes艂o elektryczne. 芦Ucze艅禄 siada na fotelu i zostaje do niego przypi臋ty. Do jego czo艂a mocuje si臋 ta艣m臋 ze stykami, nak艂adaj膮c uprzednio ma艣膰 elektrodow膮 dla lepszego przewodzenia pr膮du i unikni臋cia oparze艅. Jest wam nieswojo, jednak kierownik do艣wiadczenia przypomina, 偶e nikogo nie zmuszano do udzia艂u w eksperymencie. To was uspokaja. Siadacie za pulpitem. Okazuje si臋, 偶e znajduj膮ce si臋 na nim prze艂膮czniki wyzwalaj膮 coraz silniejsze wstrz膮sy elektryczne. Przy ka偶dym prze艂膮czniku jest podane napi臋cie (od 15 do 450 V) i dodatkowe okre艣lenia, takie jak 芦lekki wstrz膮s禄, 芦艣redni wstrz膮s禄, 芦silny wstrz膮s禄, 芦bardzo silny wstrz膮s禄, 芦intensywny wstrz膮s禄, 芦niezwykle intensywny wstrz膮s禄. Na g贸rnej 膰wiartce pulpitu s膮 umieszczone dodatkowe oznaczenia jak 芦niebezpiecze艅stwo禄, 芦wielkie niebezpiecze艅stwo禄, a potem ju偶 tylko czerwone linie i trupie g艂贸wki. Nie spos贸b tego nie zrozumie膰. Kiedy si臋 zaznajomili艣cie z urz膮dzeniem, kierownik do艣wiadczenia przedstawia cel eksperymentu i jego program. Jako 芦nauczyciel禄 macie odczyta膰 芦uczniowi禄 list臋 s艂贸w, kt贸re ten musi zapami臋ta膰, bo p贸藕niej b臋dzie z tego przez was przepytany. Je艣li kandydat zapomni jakiego艣 s艂owa, pomagacie mu od艣wie偶y膰 pami臋膰, aplikuj膮c coraz silniejsze elektrowstrz膮sy. Dla rozgrzewki i sprawdzenia, czy wszystko dobrze dzia艂a, otrzymujecie lekki 芦wstrz膮s pr贸bny禄 o napi臋ciu 45 V. Jest to do艣膰 bolesne prze偶ycie. Przyst臋pujemy do eksperymentu i ju偶 wkr贸tce 芦ucze艅禄 zaczyna pope艂nia膰 b艂臋dy. Aplikujecie mu lekkie elektrowstrz膮sy, po czym jego wyniki faktycznie na kr贸tko ulegaj膮 poprawie, potem jednak przychodzi ca艂kowite za艂amanie. 芦Ucze艅禄 nie potrafi si臋 ju偶 skoncentrowa膰, tylko krzyczy, j臋czy i b艂aga, 偶eby przesta膰. Kierownik do艣wiadczenia ka偶e wam jednak kontynuowa膰". Takie wprowadzenie us艂yszeli uczestnicy.

Stanley Milgram zada艂 im potem dwa pytania: "Jak zachowaliby艣cie si臋, pe艂ni膮c rol臋 芦nauczyciela禄 ?" i "Jak, waszym zdaniem, post膮piliby inni?".

Niemal wszyscy pytani, przeci臋tni ludzie, wyrazili mocne przekonanie, 偶e nigdy nie posun臋liby si臋 do tego, aby naprawd臋 dr臋czy膰 "ucznia" czy wr臋cz spowodowa膰 u niego powa偶ne uszkodzenie cia艂a. Co do innych, to wi臋kszo艣膰 s膮dzi艂a, 偶e by膰 mo偶e obeszliby si臋 z "uczniem" bardziej brutalnie, ale 偶aden nie wyrz膮dzi艂by mu rzeczywistej krzywdy. Psychiatrzy w pe艂ni si臋 zgodzili z tymi twierdzeniami. Eksperci oceniali, 偶e nie wi臋cej ni偶 oko艂o 3% grupy reprezentatywnej dla przekroju spo艂ecze艅stwa w艂膮czy艂oby napi臋cie dochodz膮ce do 300 V. A偶 do marnego ko艅ca ("ucznia"), a wi臋c do napi臋cia 450 V "wytrzyma艂by" (zwr贸膰my uwag臋 na sformu艂owanie) mo偶e jeden uczestnik na tysi膮c.

By艂o to z艂udzeniem.


Kiedy psychiatrzy si臋 myl膮


Od teorii bowiem wspomniany psycholog przeszed艂 do praktyki. S艂ynny "eksperyment Milgrama" raz na zawsze zburzy艂 (fa艂szywy) obraz cz艂owieka jednakowo ho艂ubiony przez laik贸w i specjalist贸w, a w tym przypadku zarazem obali艂 zarzut ch臋tnie podnoszony przeciwko psychologii, 偶e jej do艣wiadczenia dowodz膮 tylko ex post tego, czego od nich oczekiwano. Takiego wyniku nie oczekiwa艂 nikt.

Rzeczywisto艣膰 okaza艂a si臋, 艂agodnie ujmuj膮c, druzgoc膮ca. W praktyce liczba os贸b gotowych zaaplikowa膰 "uczniowi" maksymalny 艣miertelny wstrz膮s 450 V by艂a 500-600 razy wi臋ksza, ni偶 przewidywali konsultanci-psychiatrzy. Poniewa偶 nikomu raczej nie przyjdzie do g艂owy my艣l, 偶e przesz艂o 60% ludno艣ci Ameryki P贸艂nocnej mog艂oby mie膰 sk艂onno艣ci sadystyczne lub psychopatyczne, nasuwa si臋 nieuchronnie otrze藕wiaj膮cy wniosek, 偶e wi臋kszo艣膰 ca艂kiem zwyczajnych ludzi 偶yj膮cych w demokracji jest gotowa wyprawi膰 na tamten 艣wiat ca艂kiem nieszkodliwego ziomka, kiedy cz艂owiek w bia艂ym kitlu poleci: "Prosz臋 kontynuowa膰". Eksperyment Milgrama powt贸rzony w demokratycznych krajach Europy, Australii i Afryce Po艂udniowej dawa艂 wyniki dochodz膮ce nawet sporadycznie do 85%, co napawa zgroz膮. Je艣li kto艣 chcia艂by zag艂uszy膰 wynikaj膮ce st膮d przykre wnioski na temat prawdziwej natury cywilizowanego homo sapiens, wmawiaj膮c sobie, 偶e by膰 mo偶e "nauczyciele" jednak rozgry藕li sekret tego eksperymentu, to zmieni zdanie po zapoznaniu si臋 z kilkoma pikantnymi szczeg贸艂ami:

Trzydziestodziewi臋cioletni pracownik socjalny dosta艂 mimowolnych histerycznych napad贸w 艣miechu w czasie, kiedy sukcesywnie sma偶y艂 swoj膮 ofiar臋.

Pewna gospodyni domowa w czasie wst臋pnej rozmowy elokwentnie zapewnia艂a o swoim humanizmie i niezmiennym zaanga偶owaniu w obron臋 pokrzywdzonych, a na pytanie, ile wolt贸w by艂aby gotowa zaaplikowa膰 swojemu "uczniowi", odpowiedzia艂a: "Najwy偶ej pi臋tna艣cie". W czasie eksperymentu wprawdzie wci膮偶 dygota艂a, ale mimo to dosz艂a do 450 V.

Czterdziestotrzyletni inspektor wodoci膮g贸w nie cierpia艂 wskutek wewn臋trznych rozterek. Kiedy "ucze艅" pod koniec serii wstrz膮s贸w nie dawa艂 ju偶 znaku 偶ycia, "nauczyciel" -jak p贸藕niej otwarcie wyzna艂 -pomy艣la艂: "M贸j Bo偶e, on nie 偶yje. No c贸偶, nic si臋 nie da zrobi膰, trzeba z nim sko艅czy膰". Oznacza艂o to zastosowanie 450 V.

Jeden z "nauczycieli" odszed艂 nawet od swojego pulpitu, aby mocniej przycisn膮膰 r臋k臋 "ucznia" do p艂ytki kontaktowej. Inny stopniowa艂 napi臋cie pr膮du, cho膰 wiedzia艂 o tym, 偶e "ucze艅" ma wad臋 serca.

Nie stwierdzono r贸偶nic w zachowaniu obu p艂ci, je艣li idzie o post臋powanie w roli "nauczycieli". Kiedy jednak ofiar膮 by艂 pies, to tylko oko艂o po艂owy m臋偶czyzn by艂o gotowych zaaplikowa膰 skowycz膮cemu czworonogowi elektrowstrz膮sy, za to prawie wszystkie kobiety. Nie komentujemy tego, tak m贸wi sucha statystyka.

Teraz nadszed艂 moment, aby nieco zmniejszy膰 groz臋, odpowiadaj膮c na pytanie, kt贸re by膰 mo偶e niejednemu si臋 nasun臋艂o. Naturalnie, w czasie eksperymentu Milgrama nikt nie poni贸s艂 艣mierci wskutek pora偶enia pr膮dem. Ca艂y ten spektakularny uk艂ad by艂 tylko mistyfikacj膮. Nie by艂o 偶adnych elektrowstrz膮s贸w. Uczestnicy eksperymentu byli zawsze losowo wybierani na "nauczyciela", a w roli "ucznia" wyst臋powa艂a zawsze ta sama osoba -pracownik instytutu. Z imponuj膮cym talentem aktorskim odgrywa艂 torturowanego i wreszcie "umiera艂", kiedy jego "nauczyciel" posuwa艂 si臋 do ostatnich granic. Lekkie elektrowstrz膮sy stosowano jedynie w "wariancie psim".

Eksperyment ten (podj臋ty w zwi膮zku z procesem Eichmanna) mia艂 na celu dostarczenie dowodu dojrza艂o艣ci wychowanego w systemie demokratycznym cz艂owieka cywilizowanego. Potworno艣ci, jakie znamy z tyranii pogardzaj膮cych cz艂owiekiem -tak s膮dzono przed eksperymentem Milgrama -mia艂y by膰 mo偶liwe tylko w skrajnych warunkach otoczenia, gdzie istotn膮 rol臋 odgrywa bezwzgl臋dna indoktrynacja. Teraz wiemy, czego faktycznie dowiod艂o to do艣wiadczenie.

Wywo艂a艂o ono szok. Psycholog Milgram zosta艂 uhonorowany w 1964 r. nagrod膮 w dziedzinie psychologii spo艂ecznej Ameryka艅skiego Stowarzyszenia na Rzecz Post臋pu w Nauce. On sam zapatrywa艂 si臋 pesymistycznie na wyniki w艂asnej pracy, co wyrazi艂 w s艂owach: "Zdolno艣膰 cz艂owieka do rezygnacji z w艂asnego cz艂owiecze艅stwa (...) jest fataln膮 wad膮 charakteru, kt贸r膮 obarczy艂a nas natura i kt贸ra na dalsz膮 met臋 daje naszemu gatunkowi niewielk膮 tylko szans臋 na prze偶ycie".

W moim odczuciu uderzaj膮ca jest pewna implikacja eksperymentu Milgrama, o kt贸rej rzadko si臋 wspomina: brutalizuje on mianowicie tak偶e kierownik贸w do艣wiadcze艅. W niekt贸rych przypadkach "cz艂owiek w bia艂ym kitlu" doprowadza艂 swoj膮 ofiar臋 ("nauczyciela") nieub艂aganymi poleceniami do stopniowego zwi臋kszania dawki, mimo 偶e "nauczyciel" nieludzko cierpia艂. Niekt贸rzy "nauczyciele" ulegali za艂amaniu nerwowemu, nie mog膮c ani kontynuowa膰 swych dzia艂a艅, ani ich przerwa膰. Dochodzi艂o do spazm贸w, zaburze艅 psychicznych i zapa艣ci.


Upad艂y 艣wiat?


Wi臋kszo艣膰 normalnych ludzi nie wydaje si臋 jednak tak przewra偶liwiona. Na przyk艂ad psycholog Stephen West zdo艂a艂 bez wielkiego trudu nam贸wi膰 wielu obywateli, aby stali na czatach przy planowanym w艂amaniu, zapewniaj膮c ich, 偶e nie ma 偶adnego ryzyka. Jeszcze bardziej otrze藕wiaj膮ca jest -przynajmniej szczera -odpowied藕 trzech milion贸w Brytyjczyk贸w, kt贸rzy w ankietach podali, 偶e za pieni膮dze byliby gotowi mordowa膰, gdyby byli pewni bezkarno艣ci. Szokuj膮ce.

Cz艂owiek najwyra藕niej sam siebie ok艂amuje w odniesieniu do swego cz臋sto podkre艣lanego humanitaryzmu. W gruncie rzeczy do takiego wniosku powinno ju偶 wystarczy膰 czytanie prasy codziennej i przyswajanie sobie wiadomo艣ci ze 艣wiata. Niezale偶nie od tego wy偶ej wymienione kryteria miejsca akcji (tajna dyktatura grup interes贸w, chaos wywo艂any przez czynniki pa艅stwowe we w艂asnym kraju, eksperymenty z ca艂ymi spo艂eczno艣ciami, zupe艂nie oficjalne uprawianie magii i okultyzmu, zarz膮dzona odg贸rnie autodestrukcja a偶 do ryzyka zag艂ady 艣wiata itd.) przekracza艂yby zapewne granice nawet niech臋tnej akceptacji. To jest przecie偶 po prostu zbyt absurdalne. Niepodobna, aby tak si臋 dzia艂o, tak偶e potajemnie -a mo偶e jednak?


Literatura spiskowa


Wkroczmy na teren nieortodoksyjnych hipotez. Rynek ksi臋garski oferuje bogaty wyb贸r publikacji, kt贸re roszcz膮 sobie pretensje do odkrywania spraw osobliwych. Nie umiem powiedzie膰, czy mo偶e tu i 贸wdzie udaje im si臋 jednak uchyli膰 r膮bka tajemnicy, kt贸ra mo偶e skrywa膰 nieznane dzia艂ania i struktury. Daleki jestem od ch臋ci propagowania zawi艂ych teorii spiskowych albo dociekania, czy za kulisami 艣wiata nie dziej膮 si臋 czasem sprawy nieopisane. Mnie osobi艣cie wystarcza ju偶 to, co jest oczywiste. Wobec szale艅stw dokonuj膮cych si臋 w skali globalnej na oczach wszystkich, ka偶dy my艣l膮cy cz艂owiek i tak musi zda膰 sobie spraw臋, 偶e 偶yjemy w zdegradowanym, zniszczonym 艣wiecie. Jest to 艣wiat, w kt贸rym rz膮dy demokratyczne za korupcj臋 en bloc w臋druj膮 za kratki, w kt贸rym niszczy si臋 to, co funkcjonuje, w kt贸rym przed ludob贸jcami rozwija si臋 czerwone dywany, a "spo艂ecze艅stwo" staje w obronie potwor贸w (jak by艂o na przyk艂ad w Ameryce podczas procesu mordercy dzieci, kt贸rego czyny by艂y tak bestialskie, 偶e przysi臋gli po zapoznaniu si臋 z ich opisem zmuszeni byli podda膰 si臋 leczeniu psychiatrycznemu). Kr贸tko m贸wi膮c, potworno艣ci wszelkiego rodzaju s膮 w nim na porz膮dku dziennym, a zazwyczaj do szczeg贸lnie krwawych zdarze艅 dochodzi wtedy, gdy mowa jest o humanitaryzmie. Nie nale偶y zapomina膰 o zdumiewaj膮cej umiej臋tno艣ci naszego my艣l膮cego gatunku w d膮偶eniu ku samozag艂adzie przez wzrost gospodarczy i przyrost naturalny r贸wnocze艣nie.

Niewykluczone, 偶e w pragnieniu, aby za tym wszystkim kry艂o si臋 jakie艣 tajne sprzysi臋偶enie, manifestujemy tylko nasz膮 t臋sknot臋 za okre艣lonym porz膮dkiem w chaosie, podobnie jak jest ona czynnikiem nap臋dowym do bada艅 naukowych i zdobywania wiedzy.

Nie mam ambicji odkrywania "prawdziwych powi膮za艅". Moja rola nie jest rol膮 demaskatora, ale kronikarza dostarczaj膮cego materia艂u do przemy艣le艅 i odkry膰. Innym nale偶y zawdzi臋cza膰 wydobywanie na jaw dziwacznych "fakt贸w", z kt贸rych wybra艂em kilka do艣膰 dowolnie. Czy z tych element贸w da si臋 skleci膰 jak膮艣 jednolit膮 teori臋, czy te偶 odkrywamy jedynie g膮szcz zachodz膮cych r贸wnolegle do siebie niejasnych machinacji, tego przy najlepszej woli nie potrafi臋 oceni膰. Nie mog臋 nawet powiedzie膰, czy te machinacje w og贸le istniej膮. Podobnie jak wszyscy inni nie nale偶膮cy do grona wtajemniczonych nie wiem, co s膮dzi膰 o osobliwych sprawach, prezentowanych przez wspomnian膮 na wst臋pie literatur臋 spiskow膮, ani czy w og贸le ktokolwiek jest wtajemniczony. Dlatego bez komentarza przytaczam tu kilka z tych osobliwo艣ci: niech to b臋d膮 elementy puzzli do samodzielnego sk艂adania. Spraw膮 sporn膮 jest zar贸wno to, co z nich w艂a艣ciwie wynika, jak r贸wnie偶 ich moc dowodowa. Fakt, 偶e niekt贸re teorie wydaj膮 si臋 logiczne, nie musi nic znaczy膰, bo tak偶e teoria o 艣wiecie pustym wewn膮trz albo wiara w wielkanocnego zaj膮czka nie zawiera w sobie sprzeczno艣ci. A wi臋c to, co mamy przed sob膮, sk艂ada si臋 na oryginalne puzzle, nad kt贸rymi mo偶na pokiwa膰 g艂ow膮 i kt贸re bynajmniej nie pretenduj膮 do kompletno艣ci. Jad艂ospis rzeczy osobliwych. Niech ka偶dy czytelnik sam wyrobi sobie opini臋 o tym wszystkim.


Dziwna g艂贸wna waluta


Zacznijmy od tych autor贸w, kt贸rzy o艣mielaj膮 si臋 z r贸wn膮 zuchwa艂o艣ci膮, co brakiem respektu targn膮膰 na naj艣wi臋tsz膮 ze wszystkich kr贸w, pieni膮dz. Mi臋dzynarodowy system walutowy jest gwarantem stabilno艣ci w 艣wiecie, g艂贸wnym filarem dobrobytu i kwitn膮cych rynk贸w. Tak my艣li przeci臋tny obywatel, kt贸ry pilnie pracuj膮c, stara si臋 podwy偶szy膰 stan swojego konta. Najwy偶si stra偶nicy waluty, tak sobie dalej wyobra偶a, rezyduj膮 jakby na nowoczesnym Olimpie, dzier偶膮c wodze pa艅stwowych mechanizm贸w kontroli i ochrony i pomna偶aj膮c dobrobyt swoich narod贸w. Jest to niew膮tpliwie s艂uszna wizja w odniesieniu do wi臋kszo艣ci narodowych bank贸w i podobnych instytucji.

Ot贸偶 jednak w艂a艣nie g艂贸wna waluta pa艅stw Zachodu, dolar ameryka艅ski, zdaniem niekt贸rych autor贸w sk艂ania do zdziwienia. Je艣li wykaza膰 dostateczn膮 dociekliwo艣膰 -jak wspomniani autorzy -to podobno wychodz膮 na jaw osobliwe sprawy. Ameryka艅ska ustawa bankowo-walutowa, Akt Rezerwy Federalnej, zrodzi艂a si臋, ich zdaniem, nie w Kongresie, ale w grudniu 1910 r. na Jekyl Island (Georgia), 艣ci艣le bior膮c, w klubie my艣liwskim na wysepce, nale偶膮cym do wp艂ywowych bankier贸w.

Na tym skrawku ziemi znajduje si臋 dzisiaj park publiczny. Nie znajdziemy tam 偶adnej wskaz贸wki odnosz膮cej si臋 do tego wa偶nego historycznego wydarzenia. Mo偶liwe, 偶e niekt贸rym turystom da艂oby do my艣lenia przypuszczenie, 偶e tu w艂a艣nie utorowano drog臋 do wspomnianego Aktu Rezerwy Federalnej, kt贸ry 24 grudnia 1913 r. zosta艂 uchwalony przez zaledwie trzech senator贸w USA. Wi臋kszo艣膰 cz艂onk贸w senatu, kt贸rzy prawdopodobnie g艂osowaliby przeciw niemu, wyjecha艂a na 艢wi臋ta Bo偶ego Narodzenia. W ten spos贸b mia艂o doj艣膰 do narodzin niewyobra偶alnego instrumentu w艂adzy -Banku Rezerwy Federalnej -jak si臋 zdaje, w znacznej mierze niepostrze偶enie dla ludno艣ci Stan贸w Zjednoczonych. Zosta艂 on z艂o偶ony w nieliczne r臋ce, w kt贸rych podobno pozosta艂. Bank Rezerwy Federalnej jest fascynuj膮c膮 instytucj膮, 艂膮cz膮c膮 de facto bank emisyjny maj膮cy monopol na emisj臋 pieni膮dza i regulacj臋 kredyt贸w z bankiem prywatnym. Nie podlega on kontroli ze strony Kongresu, cho膰 artyku艂 l, ust臋p 8, paragraf 5 Konstytucji ameryka艅skiej w艂a艣ciwie tego by wymaga艂 (mo偶na o tym przeczyta膰 w Sprzysi臋偶eniu bankier贸w). Jak si臋 wydaje, co do faktycznego zakresu w艂adzy Banku Rezerwy Federalnej mo偶na tylko snu膰 domys艂y. Bank ten mia艂 na przyk艂ad w trakcie drugiej wojny 艣wiatowej po偶yczy膰 aliantom 35 mld dolar贸w pochodz膮cych z podatk贸w. Ta ogromna suma nie zosta艂a zwr贸cona. Za to dok艂adnie sp艂acono odsetki, kt贸re trafi艂y do bankier贸w, jak utrzymuje autor demaskatorskiej publikacji, ukrywaj膮cy si臋 pod pseudonimem E. R. Carmin. Kartele finansowe mia艂y zawsze szczodr膮 r臋k臋 dla przyjaci贸艂 ludzko艣ci, jak Stalin, albo potentat贸w Trzeciego 艢wiata. Co ciekawe, wspomaga艂y ogromnymi sumami Mussoliniego i Hitlera, nawet wtedy gdy USA ju偶 od d艂u偶szego czasu toczy艂y wojn臋 przeciwko tym dyktatorom; pisano o tym niejednokrotnie. Czy i dzisiaj nie dochodzi do podobnych sytuacji, trudno powiedzie膰. Nawet nieskorzy do podejrzliwo艣ci czytelnicy gazet codziennych wypowiadaj膮 niekiedy pogl膮dy tego rodzaju.

Do艣膰 o 艣wiecie wielkich pieni臋dzy. Na tym parkiecie nawet eksperci mog膮 si臋 po艣lizn膮膰. Ju偶 z tego wzgl臋du nie zajmuj臋 stanowiska wobec 偶adnego z przytaczanych tu domys艂贸w. Autorzy zapewne s膮dz膮, 偶e dotarli do takich informacji, o kt贸rych kto艣 taki jak my nie mo偶e nawet marzy膰.

Nie b臋dziemy si臋 tu wdawa膰 w rozwa偶ania, czy oplataj膮ca kul臋 ziemsk膮 paj臋czyna 艂膮czy o艣rodki finans贸w i/lub w艂adzy. Zwr贸cimy tylko uwag臋, 偶e bynajmniej nie wszystko musi by膰 takie, jak przypuszczaj膮 skromni ciu艂acze i niejeden specjalista od finans贸w. Powi膮zania mi臋dzy 艣wiatem pieni臋dzy i polityki s膮 i tak nie do rozwik艂ania.

Tylko wtedy, gdy fluktuacje monetarne przestaj膮 si臋 mie艣ci膰 w normie i staj膮 si臋 zbyt ju偶 sprzeczne z oczekiwaniami normalnego obywatela albo gdy dziej膮 si臋 rzeczy dramatyczne (jak na przyk艂ad 艣mier膰 Roberta Calviego, wpl膮tanego w skandal szefa watyka艅skiego Banco Ambrosiano, kt贸rego w czerwcu 1982 r. znaleziono powieszonego i z ceg艂ami w kieszeniach pod mostem Blackfriars w Londynie), opinia publiczna zwraca na te sprawy uwag臋. Autorzy, o kt贸rych tu mowa, przypominaj膮 tak偶e, jakie zdumienie opinii publicznej wywo艂a艂a wiadomo艣膰, 偶e finansowa pomoc dla rodz膮cego si臋 ruchu ekologicznego w Niemczech pochodzi艂a podobno z funduszy instytutu Aspen, rzekomo zbli偶onego do przemys艂u naftowego USA. Jakkolwiek by艂o, w por贸wnaniu z tym g膮szczem domys艂贸w labirynt Minotaura musi si臋 wydawa膰 prost膮 alejk膮 spacerow膮.


Ezoteryczny banknot jednodolarowy


Oryginalna migawka na zako艅czenie tematu monetarnego podkre艣li to, co stale powtarzamy: prawie nic nie musi by膰 takie, jakim si臋 wydaje. Jest zdumiewaj膮ce, 偶e w gmachu materializmu s膮 i takie zakamarki, w kt贸rych wydaje si臋 mieszka膰 zupe艂nie inny duch. Kto by si臋 spodziewa艂, 偶e USA -kraj post臋pu, w wielu dziedzinach przoduj膮cy w 艣wiecie -wprowadzi艂y do obiegu banknot podobno przesycony ezoteryczn膮 symbolik膮? Mowa o banknocie jednodolarowym. Autorzy Des Griffin, Eustace Mullins/Roland Bohlinger i inni odkryli ni mniej, ni wi臋cej tylko trzyna艣cie okultystycznych symboli w艂adzy, kt贸re kaza艂 umie艣ci膰 na odwrocie tego banknotu prezydent Franklin Delano Roosevelt, ich zdaniem po 1933 r. (wszystko jedno, z jakiego powodu).

Interpretacja przedstawiona przez autor贸w jest nast臋puj膮ca: 艂aci艅ska sentencja "Novus ordo seclorum" to prawdziwy New Deal; piramida z wszechwidz膮cym okiem gnozy to wolnomularski znak rozpoznawczy "spojrzenie"; napisana cyframi rzymskimi data MDCCLXXVI (1776) u podn贸偶a piramidy nie wskazuje na niepodleg艂o艣膰 Stan贸w Zjednoczonych, ale rok za艂o偶enia wzgl臋dnie restauracji zakonu iluminat贸w w Ingolstadt przez Adama Weishaupta; radosne przes艂anie "Annuit coeptis" ("Nasze przedsi臋wzi臋cie uwie艅czy sukces") jest zrozumia艂e samo przez j si臋. Nawet gdyby ta swoista interpretacja mia艂a by膰 s艂uszna, to wcale nie musi to by膰 sygna艂em 艣wiatowego spisku -raczej tylko oznak膮 (rozpowszechnionej) s艂abo艣ci do mistyki. Irracjonalne wed艂ug naszych wyobra偶e艅 stowarzyszenia by艂y i s膮 spotykane tak偶e w spo艂ecze艅stwach stechnicyzowanych do szpiku ko艣ci.


Okultyzm w III Rzeszy


Ezoteryczny aspekt III Rzeszy zd膮偶y艂 ju偶 nabra膰 艣wiatowego rozg艂osu, do czego przyczynili si臋 zw艂aszcza francuscy autorzy Louis Pauwels i Jacques Bergier. Mimo to warto przypomnie膰, 偶e narodem maj膮cym akademik贸w i naukowc贸w humanist贸w, kt贸ry zapocz膮tkowa艂 kosmonautyk臋, wyprodukowa艂 pierwszy my艣liwiec turboodrzutowy (Me 262), kt贸rego rewolucyjne wynalazki by艂y podstaw膮 do nie zako艅czonych do dzi艣 jeszcze wdro偶e艅 i kt贸ry przez technologi臋 militarn膮 i profesjonalizm swoich genera艂贸w podbi艂 prawie ca艂y kontynent, mo偶na powiedzie膰, sterowali magowie. Ma艂o tego: nast膮pi艂o ca艂kowicie oficjalne przemodelowanie nauk. Astrolog, kt贸ry notabene nosi艂 oryginalne nazwisko Fuhrer, zosta艂 pe艂nomocnikiem Rzeszy do spraw matematyki, astronomii i fizyki. Lodowa kosmogonia, pozbawiona podstaw brednia, stoj膮ca w jaskrawej sprzeczno艣ci z prawami natury, awansowa艂a do rangi nauki pa艅stwowej. Musieli jej si臋 podda膰 tak s艂ynni naukowcy, jak "ojciec kosmonautyki" Hermann Oberth, wsp贸艂odkrywca promieni rentgenowskich i laureat Nagrody Nobla Philipp Lenard czy 艣wiatowej s艂awy pionier spektroskopii Starko Tak偶e szary cz艂owiek nie m贸g艂 si臋 od tego uchyli膰. Niejeden kandydat do pracy musia艂 przed zatrudnieniem z艂o偶y膰 zapewnienie na pi艣mie, 偶e wierzy w lodow膮 teori臋.

Zreszt膮 i w naszych czasach ma ona jeszcze przesz艂o milion zwolennik贸w. Entuzja艣ci spisk贸w uznaliby to zapewne za fakt groteskowy.

Dalej nie b臋dziemy si臋 posuwa膰, mimo 偶e mo偶na by jeszcze nadmieni膰 o niejednej kuriozalnej sprawie. Np. Peter Blackwood w ksi膮偶ce Siatki wtajemniczonych twierdzi, jakoby Anglia zdo艂a艂a si臋 oprze膰 Niemcom w pami臋tnym roku 1940 tylko dzi臋ki temu, 偶e satanista Aleister Crowley doradzi艂 (wed艂ug Blackwooda) "wolnomularzowi wysokiej rangi" Winstonowi Churchillowi, aby "magii r臋ki" Hitlera (niemieckiemu pozdrowieniu) przeciwstawi膰 w艂asn膮, a mianowicie palce rozstawione w kszta艂t litery V od "Victory" -"zwyci臋stwo". Nie b臋dziemy tu rozstrzyga膰 kwestii, czy te domys艂y zas艂uguj膮 na to, aby je bra膰 za dobr膮 monet臋; cytujemy to tylko w charakterze surrealistycznej ciekawostki.

Prawd膮 jest w ka偶dym razie, 偶e astrolog i pisarz Louis de Wohl zosta艂 zatrudniony przez angielskie dow贸dztwo naczelne, aby udziela艂 mu wskaz贸wek, podobnie jak zaanga偶owany przez Himmlera astrolog Karl Ernst Krafft, pochodz膮cy ze Szwajcarii. Mia艂o to u艂atwi膰 odgadni臋cie decyzji "fuhrera", co faktycznie si臋 uda艂o. Do艣膰 ju偶 o ezoteryce w III Rzeszy, na banknotach dolarowych czy w zwi膮zku z masonami; jak si臋 zdaje, wyci膮ga si臋 j膮 z cylindra zawsze wtedy, gdy nie wiadomo, komu naprawd臋 przypisa膰 poci膮ganie za sznurki. Powr贸膰my na grunt fakt贸w, jak to si臋 艂adnie m贸wi. Co prawda, tak偶e i on bywa czasem do艣膰 grz膮ski.






Przypadek Charlesa Mansona

i Fina艂 Revo艂ution Aldousa Huxleya


Amerykanka Carol Greene, dziennikarka i nauczycielka maj膮ca teologiczne przygotowanie, jest zdania, 偶e jej bestseller Przypadek Charlesa Mansona -morderca Z prob贸wki przek艂u艂 ropiej膮cy wrz贸d. Z nieub艂agan膮 konsekwencj膮 wi膮偶e w nim przera偶aj膮ce zdarzenia w ca艂o艣膰. Oczywi艣cie, w tak dra偶liwej materii nawet najintensywniejsze dochodzenia wydobywaj膮 na 艣wiat艂o dzienne w najlepszym przypadku poszlaki. Niemniej zapoznajmy si臋 wycinkowo z tezami Carol Greene i innych szperaczy, m贸wi膮cymi o tym, jak pa艅stwowe instytucje ich zdaniem manipuluj膮 lud藕mi i jak膮 przysz艂o艣膰 podobno zgotowa艂y dla naszego gatunku.

Niewielu osobom przysz艂oby zapewne do g艂owy, 偶e brytyjski pisarz Aldous Huxley (1894-1963) m贸g艂by mie膰 cokolwiek wsp贸lnego z szerzeniem si臋 handlu narkotykami, rozpadem rodzin, chaosem 偶ycia miejskiego, powstawaniem slums贸w i gett w coraz bardziej upiornych wielkich miastach, codziennymi seriami morderstw i niepowstrzymanym zdziczeniem rodzaju ludzkiego. Do tych nielicznych os贸b nale偶y w艂a艣nie Carol Greene, kt贸ra usi艂uje podeprze膰 swoje domys艂y poszlakami.

Aldous Huxley w 1937 r. przeni贸s艂 si臋 do USA, gdzie mi臋dzy innymi by艂 docentem na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara, a od 1961 r. profesorem at large na kalifornijskim Uniwersytecie Berkeley. W 1959 r. na sympozjum zorganizowanym przez Wydzia艂 Medycyny Uniwersytetu Kalifornijskiego wyg艂osi艂 wyst膮pienie o znamiennym tytule The Fina艂 Revo艂ution (Ostateczna rewolucja). Okoliczno艣膰, 偶e na tym samym wydziale niejaki dr David Smith ze swoim zespo艂em prowadzi艂 eksperymenty na szczurach dla zbadania skutk贸w skrajnego zag臋szczenia populacji w skojarzeniu z dzia艂aniem chemikali贸w powoduj膮cych zmian臋 艣wiadomo艣ci, wed艂ug rozumowania Carol Greene nie by艂a bynajmniej przypadkowa, podobnie jak to, 偶e w艂a艣nie na tym wydziale lokalizuje ona 藕r贸d艂o antykultury.

Wr贸膰my jednak do wyk艂adu Aldousa Huxleya. Autor m贸wi艂 w nim mi臋dzy innymi: "Wydaje mi si臋 ca艂kiem mo偶liwe wytworzenie w przysz艂o艣ci narkotyku o dzia艂aniu euforycznym, kt贸ry na przyk艂ad m贸g艂by by膰 dodawany do ka偶dej puszki coca-coli. By艂by to, jak ju偶 pisa艂em 25 lat temu w Nowym wspania艂ym 艣wiecie, przepot臋偶ny instrument kontroli (...). Terror jest metod膮 bardzo kosztown膮, g艂upi膮 i nieskuteczn膮 (...). Ju偶 w nast臋pnym albo kolejnym pokoleniu zwyci臋偶y metoda farmakologiczna, dzi臋ki zastosowaniu kt贸rej ludzie pokochaj膮 swoj膮 niewol臋 (...). By艂oby to co艣 w rodzaju bezbolesnego obozu koncentracyjnego dla ca艂ych spo艂ecze艅stw (...) to w艂a艣nie wydaje mi si臋 ostateczn膮 rewolucj膮".

Wybuja艂a fantazja autora science fiction? Antyutopia, niczym Rok 1984 Orwella? Ani jedno, ani drugie, ale raczej wz贸r do skopiowania w przysz艂o艣ci, kt贸ra, jak si臋 wydaje, sta艂a si臋 nasz膮 tera藕niejszo艣ci膮 -takie kredo g艂osi samozwa艅cza demaskatorka Greene.

Ale po kolei. Seminarium odnios艂o pe艂ny sukces, kt贸rego kontynuacj膮 by艂o sympozjum na temat kontroli 艣wiadomo艣ci, zorganizowane przez Uniwersytet Kalifornijski w dniach 28-30 stycznia 1961 r. w San Francisco. T臋 imprez臋 sponsorowa艂 mi臋dzy innymi "G艂os Ameryki", oficjalna rozg艂o艣nia USA oraz fundacja Scheringa. W艣r贸d uczestnik贸w znale藕li si臋 cz艂onkowie Narodowego Instytutu Zdrowia Mentalnego (NIMH) w Bethseda (Maryland). To jasne, 偶e w艣r贸d m贸wc贸w by艂 i Aldous Huxley. Tego, 偶e nie by艂 tylko jednym z wielu, dowodz膮 uzupe艂nienia od wydawcy protoko艂贸w z sympozjum: "Nikt inny, tylko pan Huxley by艂 pierwszym, kt贸ry stwierdzi艂, 偶e czas na zorganizowanie interdyscyplinarnego sympozjum na temat kontroli 艣wiadomo艣ci".

Carol Greene uwa偶a za nie mniej wymown膮 dodatkow膮 uwag臋 wydawc贸w, 偶e znaczna cz臋艣膰 wywod贸w Huxleya i innych zagin臋艂a i dlatego nie mo偶e by膰 opublikowana.

Z brzemiennego w nast臋pstwa roku 1961 znane s膮 jeszcze inne wypowiedzi Aldousa Huxleya, w kt贸rych nawo艂uje on do powrotu do starej dionizyjskiej wizji religii i 艣wiata -postaw臋 t臋 odzwierciedlaj膮 jego prace, na przyk艂ad m贸wi o tym ju偶 w eseju o jednoznacznym tytule Do What You Will (R贸bcie co chcecie) z roku 1929. W wywiadzie udzielonym w Londynie w 1961 r. por贸wnywa艂 on rock'n'roll z rytualn膮 muzyk膮 antycznych kult贸w orgiastycznych i stara艂 si臋 pokaza膰, jak decyduj膮c膮 rol臋 odgrywa ten kierunek muzyczny w utorowaniu drogi nowym formom spo艂ecznym.

Jak twierdzi Carol Greene, Aldous Huxley odegra艂 rol臋 jednego z katalizator贸w decyzji ameryka艅skich plac贸wek rz膮dowych o przeprowadzaniu na obywatelach USA bez ich wiedzy i zgody eksperyment贸w neurofarmakologicznych. W ten spos贸b zdaniem Greene zosta艂y zainicjowane trendy rozwojowe, od nast臋pstw kt贸rych dzi艣 cierpimy, nie wiedz膮c dlaczego: mog艂y one przynie艣膰 takie fenomeny, jak "rodzina" Charlesa Mansona (kt贸rej autorka po艣wi臋ca wiele uwagi, dochodz膮c do wniosku, 偶e on i jemu podobni s膮 czystymi produktami z prob贸wki), jak r贸wnie偶 grasuj膮ce sekty i og贸ln膮 destabilizacj臋 Zachodu, o ile nie ca艂ego 艣wiata. Greene przytacza nast臋puj膮c膮 argumentacj臋:

Ksi膮偶ki Huxleya maj膮 milionowy kr膮g czytelnik贸w, przy czym wi臋kszo艣膰 z nich mo偶e sobie nie u艣wiadamia膰, 偶e przedstawione w powie艣ciach Nowy wspania艂y 艣wiat, Nowy wspania艂y 艣wiat poprawiony albo Island (Wyspa) "spo艂ecze艅stwo znarkotyzowane", pozbawione cech obywatelskich, jak wi臋zi rodzinne, z komunami zamiast indywidalnego macierzy艅stwa itd. w gruncie rzeczy zosta艂o ukazane w pozytywnym 艣wietle. Dla ca艂ej jego dzia艂alno艣ci znamienny jest model 艣wiatowego spo艂ecze艅stwa, w kt贸rym w膮ska warstwa rz膮dz膮ca ma prawo do nieograniczonego wy偶ycia si臋, podczas gdy reszta wegetuje w chaosie jako mniej lub bardziej bezwolna masa. G艂贸wnym filarem prezentowanej przez Huxleya koncepcji jest nie tylko nie kontrolowane za偶ywanie narkotyk贸w, tak偶e szerzenie pornografii, promiskuityzm seksualny w艣r贸d m艂odocianych i podobnie "antyrepresyjne" idee, jakie umieszcza na swoich sztandarach cho膰by ruch New Age.

Zaniepokojeni autorzy wskazuj膮, 偶e Huxley propagowa艂 w swoich ksi膮偶kach "woln膮 mi艂o艣膰", kt贸ra sta艂a si臋 powszechnym obyczajem w komunach hippis贸w (je艣li nawet nie obesz艂o si臋 bez napi臋膰). W ka偶dym razie "wolna mi艂o艣膰" na jaki艣 czas zepchn臋艂a model rodziny na dalszy plan, poniewa偶 obecnie seks nie jest ju偶 wyrazem osobistej sk艂onno艣ci i wzajemnej odpowiedzialno艣ci za siebie, ale czysto fizjologiczn膮 funkcj膮, jak jedzenie lub picie. Wp艂yn臋艂a tak偶e na spadek przyrostu naturalnego, skoro robiono "to" g艂贸wnie dla przyjemno艣ci, a nie przez wzgl膮d na "skrajnie przeciwstawne rozkoszy" rodzenie dzieci. Seks dla samego seksu sta艂 si臋 najsilniejsz膮 d藕wigni膮 "przewarto艣ciowania wszystkich warto艣ci" -opiewanej "przemiany uznawanych wzorc贸w". Zacz臋艂o si臋 od dziesi膮tk贸w tysi臋cy ludzi, kt贸rzy w latach siedemdziesi膮tych wyruszyli na poszukiwanie samych siebie, cho膰 w wielu przypadkach wcale nie by艂o warto siebie odnale藕膰, a sko艅czy艂o na zjawiskach, od kt贸rych dzi艣 huczy codzienna prasa.

W latach pi臋膰dziesi膮tych powie艣膰 Nowy wspania艂y 艣wiat nale偶a艂a w szko艂ach USA do pierwszej dziesi膮tki najcz臋艣ciej czytanych ksi膮偶ek. Sensem i celem wysi艂k贸w jej autora -ci膮gnie Green i inni -wydaje si臋 skompromitowanie racjonalnego my艣lenia. Miejsce rozumu mia艂yby zaj膮膰 "prawdziwe uczucia z podbrzusza", aby cz艂owiekiem ow艂adn臋艂y jego pop臋dy. Do tej nowej ekstazy dla szarego cz艂owieka w istotnej mierze mog膮 si臋 przyczyni膰 narkotyki i tak te偶 si臋 dzieje.

Autorzy literatury spiskowej argumentuj膮 dalej, 偶e Huxley i inni jasno widzieli, i偶 produktywno艣膰 i wiara w post臋p stanowi膮 istotny hamulec we wprowadzaniu ka偶dego modelu spo艂ecze艅stwa elitarnego i wskutek tego nale偶y z nimi walczy膰. Opartej na motywacji gospodarczej optymistycznej wierze w przysz艂o艣膰, z jej niebezpieczn膮 zdolno艣ci膮 rozwi膮zywania problem贸w, mo偶na by艂o rzekomo przeciwdzia艂a膰 tylko koncepcjami o d艂ugofalowym dzia艂aniu rozk艂adowym. Pragnienie samorealizacji seksualnej i narkotycznej, id膮ce w parze z frontalnym atakiem na represyjny establishment, wydawa艂o si臋 w艂a艣ciwym 艣rodkiem prowadz膮cym do celu.

Autorzy przebudowy spo艂ecze艅stwa mogli by膰 pewni sukcesu, gdy偶 proces ten mia艂 przebiega膰 dwutorowo. Z jednej strony wizje egzotycznych prze偶y膰 narkotycznych i idealnych spo艂ecze艅stw zwabiaj膮 zazwyczaj wielu opinio tw贸rc贸w, inicjator贸w trend贸w, interesuj膮cych si臋 kultur膮 i innych intelektualist贸w, a z drugiej strony na narkotykach mo偶na bardzo szybko zbi膰 ogromn膮 fortun臋. (Obecne 艣wiatowe obroty handlu narkotykami szacuje si臋 ostro偶nie na oko艂o 600 miliard贸w dolar贸w).

Huxley i jego zwolennicy musieli zdawa膰 sobie spraw臋, 偶e doprowadzi艂oby to do powstania nowego rodzaju przemocy oraz ukszta艂towania si臋 nowego typu ludzi stosuj膮cych przemoc, nazwanego przez Huxleya przysz艂o艣ciowo "typem somatotonicznym".

Powie艣ci, opowiadania i eseje Aldousa Leonarda Huxleya, kt贸rego Carol Greene zjadliwie nazywa "Pan Narkotyk", s膮 znane na ca艂ym 艣wiecie. Mniej znane s膮 zasadnicze tendencje, jakie wydaj膮 si臋 konsekwentnie przenika膰 jego prace, a najmniej jego dziwny spos贸b odej艣cia z ziemskiego pado艂u. Umieraj膮c na raka w 1963 r., prosi艂 na 艂o偶u 艣mierci swoj膮 drug膮 偶on臋 Laur臋 Archers o ostatni膮 dawk臋 LSD. Tak oto prze艣lizn膮艂 si臋 na tamten 艣wiat zgodnie ze swoj膮 w艂asn膮 filozofi膮 偶yciow膮.

Kluczowe znaczenie w dziele Huxleya ma wed艂ug Carol Greene esej Percepcja oczyszczona, powsta艂y, co znamienne, po tym jak pierwszy raz za偶y艂 meskalin臋. Tekst ten, zdaniem autorki, sta艂 si臋 bibli膮 dla prze偶artej narkotykami antykultury, jak r贸wnie偶 poradnikiem dla pa艅stwowych tajnych projekt贸w, kt贸re podobno wspomnian膮 antykultur臋 mia艂y powo艂a膰 do 偶ycia. Pora wi臋c uczyni膰 kolejny krok.


Tajne projekty przebudowy spo艂ecze艅stwa


Jak twierdz膮 r贸偶ni autorzy, po wojnie ameryka艅scy i angielscy socjologowie i psychologowie pracowali podobno nad tajnym projektem CIA o kryptonimie "MK-Ultra". W ko艅cu lat pi臋膰dziesi膮tych mieli oni rzekomo przeprowadza膰 swoje eksperymenty ju偶 nie na szczurach czy 艣winkach morskich, ale zblazowanych studentach, i to nierzadko bez ich wiedzy. Te masowe eksperymenty mia艂y sta膰 si臋 藕r贸d艂em ruchu hippisowskiego w latach sze艣膰dziesi膮tych, z kt贸rego wy艂oni艂 si臋 ruch New Age ze swoim entuzjazmem dla prze艂omu "ery Wodnika" itd. W prawie niewykonalnym zadaniu rozwi膮zania problem贸w globalnych miejsce post臋pu naukowo-technicznego mia艂 zaj膮膰 mistyczny irracjonalizm, bardziej do tego predestynowany. Wszelki komentarz wydaje si臋 tu zbyteczny.

Realizacj臋 "MK-Ultra" rozpocz臋to w 1953 r. po wcze艣niejszych projektach "Bluebird", "Artichoke" i po tajemniczej "Delcie". Poprzednio wszystkie projekty kontroli 艣wiadomo艣ci, wdra偶ane przez armi臋 ameryka艅sk膮, flot臋, lotnictwo i FBI, by艂y centralnie podporz膮dkowane CIA. Snuje si臋 nawet przypuszczenia o podobnych dzia艂aniach podejmowanych w latach trzydziestych. Wed艂ug niekt贸rych 藕r贸de艂 podobno w 1953 r. 贸wczesny szef CIA Allen Dulles (brat ameryka艅skiego ministra spraw zagranicznych Johna Fostera Dullesa) zam贸wi艂 w pocz膮tkowym stadium realizacji projektu w Sandoz w Szwajcarii sto milion贸w porcji LSD. Dostarczenie podobnej ilo艣ci tego 艣rodka przekracza艂o mo偶liwo艣ci nawet takiego giganta przemys艂u farmaceutycznego, tak 偶e dodatkowo trzeba by艂o uzupe艂ni膰 zakupy w USA.

Je艣li kto艣 s膮dzi, 偶e takie podejrzane dzia艂ania trudno by艂oby utrzyma膰 w tajemnicy ju偶 cho膰by ze wzgl臋du na konieczno艣膰 uruchomienia ogromnych 艣rodk贸w, mo偶e si臋 z kolei zapozna膰 z poj臋ciem "czarnego bud偶etu" przeznaczonego na finansowanie projekt贸w, z kt贸rymi prezydent ani dyrektor CIA nie chc膮 si臋 naprzykrza膰 opinii publicznej czy Kongresowi. Z tej szkatu艂y mia艂y by膰 finansowane niekt贸re wielkie przedsi臋wzi臋cia -od projektu "Manhattan" budowy bomby atomowej przez system satelit贸w MILSTAR, programu SDI, skonstruowanie bombowca Stealth B-2, a偶 do legendarnego nadd藕wi臋kowego samolotu zwiadowczego AURORA. Z czego oczywi艣cie nie nale偶y wyci膮ga膰 wniosku, 偶e samo istnienie "czarnego bud偶etu" automatycznie potwierdza ka偶d膮 najdziksz膮 spekulacj臋. Wr贸膰my do literatury spiskowej.

Wspomniani autorzy twierdz膮, jakoby istnia艂 dokument rz膮dowy z 1975 r., nakazuj膮cy zachowanie "MK-Ultra" w 艣cis艂ej tajemnicy jako sprzecznego z prawem. Sednem i pokazowym przyk艂adem po偶膮danego -i uzyskanego -dzia艂ania tego programu jest w opinii Carol Greene "rodzina" zwolnionego w 1967 r. z wi臋zienia Charlesa Mansona. Mieszka艂 on ze swoimi dziewczynami w klinice Haight-Ashbury, finansowanej przez plac贸wki pa艅stwowe, a w艣r贸d nich wspomniany ju偶 NIMH. W jej murach powsta艂o pierwsze getto uzale偶nionych bia艂ych m艂odocianych w USA, utworzone wed艂ug Carol Greene 艣wiadomie i drobiazgowo badane. Jej zdaniem, tam uczyniono "rodzin臋" Mansona tym, czym by艂a p贸藕niej, i wreszcie wypuszczono na wolno艣膰, aby pokaza艂a, co umie.

Pracownicy Haight-Ashbury i innych instytucji byli wykwalifikowanymi specjalistami, kt贸rzy musieli przewidzie膰, co si臋 艣wi臋ci i jaki b臋dzie ci膮g dalszy. Po 1965 r. powstawa艂y jak kraj d艂ugi i szeroki w ka偶dym wi臋kszym mie艣cie, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, komuny hippis贸w. 艢rodki masowego przekazu opiewa艂y to jako rewolucj臋 m艂odzie偶y, nadej艣cie nowej formy mi艂o艣ci, kt贸ra nie d膮偶y do posiadania, i swobodnej spontaniczno艣ci. Niestety, zrodzona w贸wczas antykultura przynios艂a ze sob膮 nie tylko napi臋tnowanie represji i agresji, ale tak偶e handel narkotykami, przemoc, wojny gang贸w, przest臋pczo艣膰, prostytucj臋 i morderstwa.

Autorzy takich publikacji, jak Hot Money and the Politics of Debt (Gor膮cy pieni膮dz i polityka d艂ugu) twierdz膮, jakoby CIA mia艂a sfinansowa膰 bezpo艣rednio lub po艣rednio oko艂o po艂owy konsumpcji LSD w latach sze艣膰dziesi膮tych na uniwersytetach ameryka艅skich, a osi膮gni臋te zyski przeznacza膰 na tajemne operacje (niekt贸rym b臋dzie si臋 to mo偶e w jaki艣 spos贸b kojarzy艂o z "Irangate", afer膮 Iran-Contras, kt贸rej wykrycie wstrz膮sn臋艂o rz膮dem Reagana).

Kiedy sprawa "MK-Ultra" wyp艂yn臋艂a w 1973 r., CIA o艣wiadczy艂a senackiej komisji dochodzeniowej, jak r贸wnie偶 publicznie, 偶e wszystkie oficjalne dokumenty zosta艂y zniszczone. Mimo to niekt贸re akta si臋 zachowa艂y, aby w ramach ameryka艅skiej ustawy o swobodnym dost臋pie do informacji (Freedom of Information Act) sta膰 si臋 podstaw膮 szeregu przykrych publikacji -wykazuj膮cych pewne podobie艅stwo do trwaj膮cej dziesi膮tki lat fali "UFO-Cover-up". Niekt贸rzy autorzy zako艅czenie projektu "MK-Ultra" wyja艣niaj膮 cynicznie, twierdz膮c, 偶e dzie艂o niszczenia spo艂ecze艅stwa przez zatruwanie go narkotykami, przemoc oraz powszechn膮 destabilizacj臋 zosta艂o uko艅czone i teraz zjawiska te b臋d膮 post臋powa膰 dalej ju偶 samoistnie. Masowe morderstwa, proceder sekt i inne plagi zacz臋艂y si臋 szerzy膰 jak epidemia i trwa to nadal.

Zdaniem pesymist贸w przebudowa "represyjnego uporz膮dkowanego spo艂ecze艅stwa bur偶uazyjnego" na eldorado dla element贸w aspo艂ecznych jest ju偶 znacznie zaawansowana. Czy w innym przypadku by艂oby do pomy艣lenia, aby na przyk艂ad w USA od 1989 r. ca艂kiem jawnie sprzedawano dzieciom nalepki ze zdj臋ciami morderc贸w? Na odwrocie ka偶dego z tych "hit贸w handlowych" opisane s膮 ze wszystkimi szczeg贸艂ami czyny i "kariera" danego zbrodniarza. Naturalnie, do nabycia s膮 te偶 specjalne albumy do wklejania.


Rusza psychodeliczna lawina


Wr贸膰my do korzeni i do Carol Greene. Za jeden z g艂贸wnych o艣rodk贸w badania narkotyk贸w uchodzi s艂ynny Uniwersytet Harvarda w Cambridge (Massachusetts), gdzie 偶ywa pozostaje tradycja za艂o偶onego w 1884 r. Ameryka艅skiego Towarzystwa Bada艅 Psychicznych. Ta organizacja, reprezentowana r贸wnie偶 w Anglii, stara艂a si臋 mi臋dzy innymi pozna膰 mo偶liwo艣ci zdobycia w艂adzy nad wol膮 cz艂owieka za pomoc膮 hipnozy i transu.

W 1960 r. zosta艂 w Harvardzie zapocz膮tkowany psychodeliczny program badawczy. Inicjatywa do stworzenia takiego projektu wysz艂a od Aldousa Huxleya, kt贸ry okresowo by艂 w贸wczas kontraktowym profesorem na tym uniwersytecie. Do grona wsp贸艂za艂o偶ycieli nale偶y tak偶e dr Timothy Leary, krzewiciel idea艂贸w Huxleya i rzecznik anty kultury dzieci-kwiat贸w mi艂uj膮cych pok贸j i wyznawc贸w komun. Ta droga do samorealizacji te偶 mo偶e prowadzi膰 do rozwoju przemocy, czego dowodz膮 masakry urz膮dzane przez r贸偶ne sekty (Johnestown, Salt Lake City, Marion, Waco), rozruchy w Noerrebro, autonomicznej dzielnicy Kopenhagi, po wyra偶onej w drugim referendum zgodzie Du艅czyk贸w na traktat z Maastricht, oraz apokaliptyczna, wyczekuj膮ca ko艅ca 艣wiata japo艅ska sekta AUM ze swoimi laboratoriami do produkcji truj膮cych gaz贸w oraz megakuchenk膮 mikrofalow膮, w kt贸rej marny koniec mia艂 spotyka膰 odszczepie艅c贸w. Niekt贸rzy autorzy wydaj膮 si臋 wiedzie膰, gdzie znajduj膮 si臋 korzenie tych zjawisk.

Wszystko to mia艂by spowodowa膰 jeden cz艂owiek? Naturalnie 偶e nie. Aldous Huxley, zdaniem teoretyk贸w spiskowych, nie jest wy艂膮cznym inicjatorem, ale raczej w臋z艂owym punktem krystalizacji ewolucji, kt贸rej podstawy istnia艂y od dawna. Tak interpretuj膮 t臋 spraw臋 omawiane przeze mnie 藕r贸d艂a. Argumentacja ta budzi w膮tpliwo艣ci, ale diagnoza stanu 艣wiata nie. Trudno b臋dzie to prze艂kn膮膰. Tacy autorzy, jak William Engdahl, odrzucaj膮 argument, 偶e podobne niedemokratyczne akcje mog艂y by膰 przejawem po偶a艂owania godnej samowoli CIA. Twierdz膮, 偶e CIA nie jest "normaln膮" tajn膮 s艂u偶b膮, ale przed艂u偶onym ramieniem tak zwanego "tajnego drugiego rz膮du USA".

Uwa偶aj膮, 偶e ten nieformalny aparat w艂adzy rekrutuje si臋 z rodzin nale偶膮cych do elity angloameryka艅skiej i kieruje USA niczym prywatnym przedsi臋biorstwem. Ich zdaniem nie by艂oby mo偶liwe ukrycie przedsi臋wzi臋膰 takiego rodzaju, jak przedstawione wy偶ej, przed oficjalnym rz膮dem. S膮dz膮, 偶e mimo kamufla偶u w og贸lnych zarysach udaje im si臋 dostrzec siatk臋 powi膮za艅. We藕my na przyk艂ad inwazj臋 na Panam臋, podj臋t膮 przez prezydenta Georgea Busha w celu uj臋cia narkotykowego bossa Noriegi, tego samego, z kt贸rym mia艂a pono膰 kontakty CIA, kiedy kierowa艂 ni膮 Bush; co prawda okre艣lenie "drugi rz膮d" nawet w przypadku takich w膮tpliwych spraw wydaje si臋 nieco bombastyczne i przesadne.

Bez komentarza zacytuj臋 z ksi膮偶ki Carol Greene s艂owa psychologa i by艂ego dyrektora laboratorium armii USA, dr Wayne'a Evansa, wypowiedziane w latach sze艣膰dziesi膮tych: "Trzeba mie膰 艣wiadomo艣膰, 偶e ju偶 dzi艣 w laboratoriach badawczych istnieje taki 艣wiat, jaki b臋dzie za lat pi臋tna艣cie".

Gdyby tak mia艂o by膰 istotnie, to amatorom 艣mia艂ych spekulacji m贸g艂by nawet przyj艣膰 do g艂owy niezdrowy pomys艂, 偶e wirus AIDS zosta艂 sztucznie wytworzony, co jako艣 dziwnie dobrze pasuje do tego obrazu. Niekt贸rzy przypuszczaj膮, 偶e taki w艂a艣nie scenariusz rodem z filmu grozy m贸g艂by odpowiada膰 prawdzie, i wi膮偶膮 to z eksperymentami przeprowadzanymi na wi臋藕niach, o czym od czasu do czasu si臋 s艂yszy. Wspomniany psychodeliczny program badawczy podobno w niema艂ej cz臋艣ci jest realizowany w wi臋zieniach. Wi臋藕niowie otrzymuj膮 narkotyki i maj膮 w nie zaopatrywa膰 swoich wsp贸艂towarzyszy oraz na bie偶膮co meldowa膰 o ich zachowaniu. Leary i inni informuj膮, 偶e coraz wi臋ksza liczba wi臋藕ni贸w po takim przygotowaniu zostaje wypuszczona na wolno艣膰. W ramach podprojektu "Contact" 艂膮czono ich ze studentami Harvardu w tak zwane buddy systems. Poniewa偶 Leary nie zachowa艂 koniecznej dyskrecji -pisa艂 o tym swobodnie i szeroko publikowa艂 -zosta艂 w 1963 r. wyrzucony z Uniwersytetu Harvarda. Proces o posiadanie narkotyk贸w i skazanie na kar臋 wi臋zienia ostatecznie unicestwi艂y jego reputacj臋, a zw艂aszcza wiarygodno艣膰. Interesuj膮cy obr贸t spraw, je艣li wzi膮膰 pod uwag臋, co m贸wi duet autorski Martin A. Lee i Bruce Shlain o Uniwersytecie Harvarda, kt贸ry podobno mia艂 si臋 sta膰 istnym eldorado dla program贸w CIA badaj膮cych wp艂yw narkotyk贸w na zmiany w zachowaniu. Dodatkowym pikantnym szczeg贸艂em jest okoliczno艣膰, 偶e dr Leary rzekomo z powodu posiadania po艂owy skr臋ta zosta艂 skazany na 37 lat wi臋zienia, z kt贸rych pi臋膰 odsiedzia艂. W stanie Kalifornia normaln膮 kar膮 by艂o w贸wczas sze艣膰 miesi臋cy.


Ujawnienie do艣wiadcze艅 napawaj膮cych groz膮


Takie zdarzenia s膮 co najmniej intryguj膮ce, szczeg贸lnie wobec skandalu, niedawno ujawnionego przez pani膮 minister energii USA, kt贸ry sta艂 si臋 偶erem dla 艣rodk贸w masowego przekazu. Podobno w okresie zimnej wojny przez prawie 40 lat oficjalnie wstrzykiwano pacjentom szpitali i wi臋藕niom, bez ich wiedzy albo nawet wbrew ich woli, pluton, niepe艂nosprawnym dzieciom podawano radioaktywne mleko, noworodkom maj膮cym trudno艣ci w oddychaniu chrom 50, a ci臋偶arnym kobietom radioaktywne preparaty 偶elaza. 呕o艂nierze mieli by膰 wykorzystywani w charakterze kr贸lik贸w do艣wiadczalnych przy pr贸bach nuklearnych. Makabryczn膮 okoliczno艣ci膮 by艂by fakt, 偶e podobno do przeprowadzenia niekt贸rych pr贸b mieli by膰 anga偶owani przeszmuglowani do kraju z fa艂szywymi dokumentami byli hitlerowscy eksperymentatorzy ("afera spinaczy do papieru"), w charakterze ekspert贸w, kt贸rymi niew膮tpliwie byli. Rozleg艂e tereny USA mia艂y by膰 ska偶ane radioaktywnie; by艂a te偶 mowa o innych do艣wiadczeniach, na przyk艂ad rozprowadzaniu bakterii na stacjach metra. W programach dokumentalnych, jak np. nadanym przez Yorkshire Television programie Davida Wrighta Horror wyprawy do Edgewood albo reporta偶u Spiegel-TV mo偶na by艂o zobaczy膰 niekt贸re ofiary przeprowadzanych przez armi臋 USA eksperyment贸w na ludziach, kt贸rym, co ciekawe, aplikowano r贸wnie偶 narkotyki. Kiedy skandal zacz膮艂 zatacza膰 coraz szersze kr臋gi, bulwersuj膮c opini臋 publiczn膮, prezydent Clinton na pocz膮tku 1994 r. powo艂a艂 sztab antykryzysowy, aby wydoby膰 na 艣wiat艂o dzienne "nieupi臋kszon膮 prawd臋". Tu nie chodzi o 偶adne mgliste teorie spiskowe.


AIDS


Wr贸膰my do sprzeczno艣ci zwi膮zanych z AIDS. Emerytowany przyrodnik z Uniwersytetu Humboldta w by艂ym Berlinie Wschodnim, profesor dr Jakob Segal, wywo艂a艂 sensacj臋 wysuwaj膮c tez臋, jakoby wirus AIDS wytworzono w ko艅cu lat siedemdziesi膮tych w laboratorium P-4 pawilonu 550 centralnego biologicznego laboratorium do艣wiadczalnego Pentagonu w Fort Detrick, w trakcie prac nad broni膮 genetyczn膮, przez skrzy偶owanie wirusa Maedi-Visna (atakuj膮cego owce) oraz wirusa HL-23 (powoduj膮cego u cz艂owieka obrz臋k w臋z艂贸w ch艂onnych). Wirus mia艂 by膰 wypr贸bowany na ochotnikach (wi臋藕niach zak艂ad贸w karnych). Po ich zwolnieniu podobno stracono kontrol臋 nad wirusami, poniewa偶 d艂ugi okres pozostawania ich w utajeniu sk艂oni艂 eksperymentator贸w do powzi臋cia przekonania, 偶e pr贸ba si臋 nie powiod艂a. Pentagon odrzuci艂 t臋 teori臋, kt贸r膮 zignorowa艂a wi臋kszo艣膰 prasy ameryka艅skiej, jako komunistyczn膮 propagand臋, szczeg贸lnie kiedy zacz臋艂y o niej tr膮bi膰 publikacje sowieckie. Stary profesor z Leipziger Stra尾e w by艂ym Berlinie Wschodnim nie jest jedynym, kt贸ry podejrzewa, 偶e 藕r贸d艂em AIDS mo偶e by膰 艣wiadoma rekombinacja retrowirus贸w. (Segal twierdzi, 偶e on sam m贸g艂by tego dokona膰 w ci膮gu kilku tygodni).

W tych przypuszczeniach dochodz膮 do g艂osu w膮tpliwo艣ci, kt贸re wielu od dawna nawiedza艂y w odniesieniu do powszechnie przyj臋tych teorii o pochodzeniu AIDS, a w nowym wydaniu pojawi艂y si臋 w dyskusji na temat wirusa Ebola: najpierw mieli to by膰 krwiodawcy z Haiti, potem zielone ma艂py z Afryki Centralnej, na kogo padnie kolejne podejrzenie, i偶 jest sprawc膮 AIDS? My艣l, 偶e nowa d偶uma, w kt贸rej szponach tkwi膮 obecnie miliony ludzi i kt贸ra szerzy si臋 w post臋pie wyk艂adniczym, mog艂aby zosta膰 sztucznie wyhodowana w laboratorium i zosta膰 wyzwolona przez cz艂owieka, musi powodowa膰 g臋si膮 sk贸rk臋.

Jaki by to mia艂o mie膰 cel? Czy by艂 to tajny, bezlitosny plan redukcji nadmiernej liczby ludno艣ci, czy po prostu mamy do czynienia z efektem chybionego eksperymentu? Obie ewentualno艣ci niepokoj膮 do g艂臋bi, je艣li wzi膮膰 pod uwag臋 -pomijaj膮c ca艂kowicie aspekt humanitarny -tylko samo zagro偶enie, kt贸re wynik艂o st膮d dla ludzko艣ci. Maj膮c przed sob膮 tak膮 alternatyw臋, przychylamy si臋 jednak znowu do tego, by przypisa膰 win臋 naturze, bo nikt nie mo偶e by膰 a偶 tak szalony, aby ryzykowa膰 zag艂ad臋 ludzko艣ci. W ko艅cu przecie偶 nie dosz艂o tak偶e do wybuchu wojny atomowej.


Projekt "Super"


Je艣li chodzi o nasz膮 gotowo艣膰 do wielkiego zbiorowego samob贸jstwa, do kt贸rej niech臋tnie si臋 przyznajemy, to projekt "Super" mo偶e by膰 argumentem na rzecz gorzkiej oceny profesora Segala i innych pesymist贸w, mo偶na powiedzie膰, jako uwie艅czenie ludzkiego ta艅ca 艣mierci. Pod kryptonimem "Super" USA opracowa艂y bomb臋 wodorow膮. By艂a ona od pocz膮tku przedmiotem kontrowersji. Znani eksperci -od Einsteina do Oppenheimera -wypowiadali si臋 przeciwko niej, i to z jeszcze wi臋ksz膮 gwa艂towno艣ci膮, ni偶 przedtem daremnie oponowali przeciwko pierwszej pr贸bie atomowej w Alamogordo w lipcu 1945 r. (Niekt贸rzy przypuszczali w贸wczas, 偶e pod wp艂ywem rozszczepienia j膮der uranu reakcja 艂a艅cuchowa mog艂aby si臋 szerzy膰 w atmosferze, powoduj膮c "atomowy po偶ar"). W przeddzie艅 pr贸bnego wybuchu termoj膮drowego z kolei przedstawiano nieco egzotyczne obliczenia, z kt贸rych mia艂a wynika膰 ni mniej, ni wi臋cej tylko mo偶liwo艣膰 przemiany Ziemi w miniaturowe S艂o艅ce wskutek planowanej fuzji j膮drowej. Mo偶na by s膮dzi膰, 偶e pr贸bnego wybuchu bomby nie wolno podejmowa膰, gdy istnieje cho膰by najmniejsze ryzyko zag艂ady 艣wiata. Bardzo by si臋 jednak myli艂 ten, kto by tak s膮dzi艂, przewa偶y艂a bowiem opinia zwolennik贸w pr贸by, kt贸ra odby艂a si臋 w maju 1951 r. Na przek贸r wszelkim protestom uznano, jak si臋 zdaje, militarn膮 przewag臋 nad ZSSR za spraw臋 wa偶niejsz膮 ni偶 dalsze istnienie naszej planety. Jak wiadomo, ruletka z bomb膮 wodorow膮 sko艅czy艂a si臋 szcz臋艣liwie, poniewa偶 nie wszystkie atomy wodoru w艂膮czy艂y si臋 do reakcji 艂a艅cuchowej, jak si臋 obawiano. Raz jeszcze uda艂o nam si臋 uj艣膰 ca艂o.

Nasuwa si臋 zatem pytanie, czy gdyby istnia艂 jaki艣 tajny gabinet cieni, to czy nie powinien temu zapobiec? W tym w艂a艣nie s臋k, 偶e nie wiadomo, czy co艣 si臋 rozgrywa za kulisami -a je艣li tak, to co.


Interesuj膮ca rodzina


Pomi艅my na razie sprzeczno艣膰 wynikaj膮c膮 z faktu, 偶e korzy艣膰 z zag艂ady 艣wiata by艂aby r贸wna zeru, i spr贸bujmy za pomoc膮 naszych 藕r贸de艂 podj膮膰 tropienie ukrytych mocy sprawczych, kt贸rych istnienia ich autorzy si臋 domy艣laj膮. Przy tej okazji nagle znowu natrafiamy na b艂yskotliw膮 osobowo艣膰 Aldousa Huxleya, cz艂owieka, kt贸ry otwarcie g艂osi艂 pogl膮dy rasistowskie -nazywane "eugenik膮" -bez szkody dla swojej reputacji. Zarazem jednak ju偶 dawno wypowiada艂 si臋 z du偶膮 precyzj膮 na temat problemu przeludnienia: "Brak rozwi膮zania tego problemu [eksplozji przyrostu naturalnego] uniemo偶liwi rozwi膮zanie wszystkich innych". By膰 mo偶e w tym jest zawarta wskaz贸wka co do jego motyw贸w oraz przes艂anek zwrotu ku narkotykom.

Na uwag臋 zas艂uguje tak偶e to, co zosta艂o opublikowane na temat jego rodziny. Wyda艂a ona nie tylko literat贸w i naukowc贸w, ale zalicza si臋 do tych nielicznych rodzin, kt贸re w Anglii sprawowa艂y wielk膮 w艂adz臋. Dziadek Aldousa Huxleya, Thomas Henry, by艂 tak nami臋tnym wyznawc膮 darwinizmu, 偶e swego czasu nazywano go "buldogiem Darwina". Ponadto nale偶a艂 on do cz艂onk贸w za艂o偶ycieli Grupy Okr膮g艂ego Sto艂u, towarzystwa powo艂anego do 偶ycia przez po艂udniowoafryka艅skiego magnata surowcowego Cecila Rhodesa, kt贸re tak偶e i dzi艣 wydaje si臋 nie pozbawione wp艂ywu. Grupa Okr膮g艂ego Sto艂u za艂o偶y艂a Kr贸lewski Instytut Spraw Mi臋dzynarodowych (RIIA), nowojorsk膮 Rad臋 Stosunk贸w Zagranicznych (CFR) oraz inne instytucje tak zwanego angloameryka艅skiego establishmentu, kt贸re z kolei rzekomo sk艂adaj膮 si臋 na owo "nowe nieformalne imperium", kt贸re mia艂 publicznie wymieni膰 prezydent USA Bush w zwi膮zku z "nowym porz膮dkiem 艣wiata".


Tajnym sojuszom nie ma ko艅ca


Zwolennicy spiskowej teorii dziej贸w nadstawi膮 w tym miejscu uszu. Czy nie by艂o mowy o rzekomym "tajnym drugim rz膮dzie" USA, a na pocz膮tku tego rozdzia艂u tak偶e o innych podejrzanych aparatach w艂adzy, jak Bank Rezerwy Federalnej, kt贸ry wydaje si臋 by膰 czym艣 innym, ni偶 tym, co zwykle wyobra偶amy sobie pod poj臋ciem banku emisyjnego?

Je艣li kto艣 zada艂by sobie trud, aby prowadzi膰 dociekania w tym kierunku, jak autorzy przytaczanych ksi膮偶ek, to wydaje si臋, 偶e natrafi艂by na wszelkiego rodzaju siatki powi膮za艅, jak cho膰by "Siedem Si贸str". Nie chodzi tu bynajmniej o jakie艣 sprzysi臋偶enie starszych dam, ale o nadzwyczaj pot臋偶ny angloameryka艅ski kartel naftowy, kt贸ry by艂 przedmiotem zainteresowania Williama Engdahla. Pisze on, 偶e Siedem Si贸str powsta艂o 17 wrze艣nia 1928 r. w szkockim zamku Achnacarry jako tajny pakt o nazwie As Is Agreement of 1928 lub Achnacarry Agreement. Wtedy to najwi臋ksi magnaci naftowi Anglii i Ameryki mieli zawrze膰 porozumienie o scementowaniu istniej膮cego podzia艂u 艣wiata, ustaleniu powszechnie obowi膮zuj膮cej ceny ropy naftowej i unikaniu wzajemnej konkurencji. Co ciekawe, jeszcze w tym samym roku rz膮dy odpowiednich kraj贸w ratyfikowa艂y to porozumienie mimo jego ewidentnie prywatnego charakteru. Odt膮d nazywano je uk艂adem Red Line.

Osobom wyczulonym na te sprawy mo偶e si臋 wydawa膰, 偶e podobne struktury nieustannie przeb艂yskuj膮 z kot艂uj膮cej si臋 ciemno艣ci, kt贸ra zuchwale obwo艂uje si臋 spo艂ecze艅stwem informacyjnym. Nie wiadomo, w jakiej mierze ma to co艣 wsp贸lnego z opiewan膮, dla niekt贸rych jednak niezrozumia艂膮 zmian膮 system贸w warto艣ci, zwan膮 wytwornie przemian膮 uznawanych wzorc贸w. Historia pokazuje w ka偶dym razie, 偶e nie po raz pierwszy mo偶na 艂膮czy膰 艣rodki odurzaj膮ce z przemianami spo艂ecznymi.

Przypomnijmy sobie persko-syryjskich asasyn贸w (arab. "zjadacze haszyszu") z jedenastego wieku. Ten tajny kult wy艂oni艂 si臋 z ismailit贸w i zdaniem niekt贸rych historyk贸w po zniszczeniu przez Mongo艂贸w by艂 kontynuowany przez templariuszy, kt贸rzy faktycznie przej臋li niekt贸re symbole asasyn贸w. Owi "zjadacze haszyszu" (od nich w艂a艣nie pochodzi angielskie s艂owo "assassin" -zamachowiec) mieli si臋 przyczyni膰 do ostatecznego upadku niegdy艣 kwitn膮cego w Bagdadzie renesansu nauk antycznej Grecji -Arystoteles uchodzi艂 tam za wielki wz贸r i pierwszego nauczyciela -i sprzyja膰 nawrotowi fundamentalizmu. W 艣wiecie islamu zacz膮艂 si臋 odwr贸t od idea艂贸w staro偶ytnej Grecji, kt贸re na Zachodzie na setki lat poch艂on臋艂y mroki 艣redniowiecza.

A wi臋c jednak mieliby艣my do czynienia z permanentnym spiskiem przybieraj膮cym nowe szaty, nawet na przestrzeni tysi臋cy lat? Z powi膮zaniami na ogromn膮 skal臋? Nie mo偶e by膰 jasnej odpowiedzi na takie lekko paranoidalne przypuszczenia, oparte na wymagaj膮cych interpretacji poszlakach. Na szcz臋艣cie, do cel贸w naszego eksperymentu my艣lowego nie potrzebujemy ich nawet szuka膰.

Do艣膰 o 艣wiatowych spiskach. Je艣li b臋dziemy dalej dr膮偶y膰 ten temat, staraj膮c si臋 po艂膮czy膰 ze sob膮 obrazoburc贸w, iluminat贸w, wolnomularzy, cz艂onk贸w Z艂otego 艢witu, zwolennik贸w Vrila, cz艂onk贸w stowarzyszenia Mont-Pelerin, sprzysi臋偶onych z Thule, r贸偶okrzy偶owc贸w, templariuszy, hermetyk贸w, teozof贸w, obserwant贸w, funkcjonariuszy Committee on the Present Danger (CPD), Odd Fellows itd., to niebawem zaczniemy podejrzewa膰, czy my sami nie jeste艣my czasem w rzeczywisto艣ci kim艣 innym.

Mogliby艣my wpa艣膰 w podobn膮 pu艂apk臋, jak trzej lektorzy z bestselleru Umberto Eco Wahad艂o Foucaulta, kt贸rzy dla kaprysu konstruuj膮 艣wiatowy spisek, 偶ongluj膮c niepohamowanie historycznymi datami, wiedz膮 tajemn膮, kabalistycznymi kombinacjami cyfr, inicjacjami gnostycznymi i dzikimi permutacjami najr贸偶niejszych czynnik贸w, aby w ko艅cu samemu pa艣膰 ofiar膮 tego spisku -cho膰 jest on czystym wymys艂em. Jest to 艣wietna parabola, ilustruj膮ca dylemat kryj膮cy si臋 w poznaniu rzeczywisto艣ci.


Szokuj膮ca rzeczywisto艣膰


Wracamy zatem do podstawowej tezy, kt贸ra jest szczeg贸lnie znamienna dla niniejszego rozdzia艂u: nic nie jest naprawd臋 dowiedzione. Z takim wnioskiem mog臋 si臋 tylko zgodzi膰. Ja nie wysuwam 偶adnych twierdze艅 ani oskar偶e艅. Niekt贸re argumenty budz膮 m贸j sprzeciw, nawet przy ca艂ej dobrowolnie przyj臋tej neutralno艣ci; przede wszystkim pogl膮d Carol Greene, 偶e science fiction jest antynauk膮 i bezpo艣redni膮 drog膮 do 艣wiata sn贸w. Wydaje mi si臋, 偶e jest wprost przeciwnie. Pomijaj膮c t臋 opini臋, chcia艂em dostarczy膰 wy艂膮cznie materia艂u do dyskusji i na艣wietli膰 sprawy z kilku stron. W tym celu trzeba by艂o koniecznie zar偶n膮膰 kilka 艣wi臋tych kr贸w i podchwyci膰 nieortodoksyjne argumenty, kr贸tko m贸wi膮c: postawi膰 艣wiat na g艂owie.

Za odpowiedni do tego zamys艂u 艣rodek uzna艂em najbardziej prowokacyjne rzeczywisto艣ci alternatywne, przedstawiane przez szczeg贸lnie zaanga偶owanych wyznawc贸w spiskowej teorii dziej贸w. Mo偶e uda艂o si臋 osi膮gn膮膰 po偶膮dany efekt wstrz膮su. A tak si臋 wszystko niewinnie zacz臋艂o, od jakich艣 zakulisowych manipulacji finansowych, kt贸re mo偶na interpretowa膰 na r贸偶ne sposoby. A teraz co? Przepad艂 sta艂y grunt pod nogami i wszelka orientacja. Sklecona na pr贸b臋 rzeczywisto艣膰 alternatywna wydaje si臋 jeszcze bardziej infernalna ni偶 nasz zdemoralizowany 艣wiat. Wypada 偶yczy膰 sobie, aby to wszystko, co wy偶ej przytaczali艣my, by艂o wytworem czystej fantazji. Mo偶e tak by膰 -ale nie musi.

Nawet je艣li b臋dziemy interpretowa膰 ka偶dy szczeg贸艂 ca艂kowicie odmiennie, to subiektywne wra偶enie pozostanie: to nie jest ten przejrzysty 艣wiat opisywany w ksi膮偶kach historycznych i s艂owami polityk贸w, kojarzy si臋 on raczej z budz膮cymi groz臋 codziennymi wiadomo艣ciami nadawanymi w 艣rodkach masowego przekazu. A przecie偶 dotkn臋li艣my tylko wierzcho艂ka g贸ry lodowej, wystaj膮cego z oceanu tego co nieznane. Gdzie s膮 inne g贸ry lodowe?

Dlatego wyra偶aj膮c rzecz w skr贸cie i jeszcze bardziej prowokacyjnie: uj臋cie tego rozdzia艂u, mimo ca艂ej jego niezwyk艂o艣ci, mo偶e by膰 jeszcze za w膮skie, mo偶na by niemal powiedzie膰, zbyt przyziemne -poniewa偶 jest tu mowa tylko o dzia艂alno艣ci cz艂owieka. S膮 to sprawy sensacyjne, lecz mimo to w gruncie rzeczy zwyczajne. Je艣li u艣wiadomimy sobie pe艂ni臋 tego co niewyt艂umaczalne, to nawet ujawnionych spisk贸w 艣wiatowych nie b臋dzie mo偶na uzna膰 za ostatnie odkrycie.


Pocieszaj膮cy aspekt


Wi臋ksza rzeczywisto艣膰 mog艂aby by膰 o wiele bardziej fantastyczna -a zarazem mo偶e nie a偶 tak deprymuj膮ca. Odwagi! Za kulisami nie musi koniecznie decydowa膰 kr贸tkowzroczny egoizm, t臋pa brutalno艣膰 lub inny, dobrze nam znany rodzaj z艂a. Historia nie musi by膰 nieprzerwanym ci膮giem zdarze艅, zaledwie si臋 jeszcze mieszcz膮cych w granicach tego, co mo偶liwe, zawsze w najwy偶szym stopniu negatywnych, kt贸rych wed艂ug ludzkiego rozeznania nie mo偶na si臋 by艂o spodziewa膰 i lepiej, aby nie nast膮pi艂y.

Tu chcia艂bym -co do艣膰 niezwyk艂e -wysun膮膰 dla odmiany pocieszaj膮c膮 argumentacj臋. Wymienione osobliwo艣ci i machinacje (zak艂adaj膮c, 偶e w og贸le istniej膮) nie przynosz膮 dobrodziejstw ludzko艣ci, wprost przeciwnie. Mniej jednoznacznie mo偶e wygl膮da膰 sprawa ewentualnych ukrytych motyw贸w. By膰 mo偶e pozorne szale艅stwo i wstrz膮saj膮co kr贸tkowzroczny egoizm to tylko pozory? By膰 mo偶e wszyscy odkrywcy i interpretatorzy myl膮 si臋 -bo wchodz膮 tu w gr臋 jeszcze zupe艂nie inne czynniki?

Re偶yser ameryka艅ski John Carpenter sw贸j film Oni 偶yj膮 nazwa艂 "obron膮 manii prze艣ladowczej". Pewien robotnik budowlany w Los Angeles zak艂ada specjalne okulary i nagle zaczyna widzie膰, co naprawd臋 dzieje si臋 wok贸艂 niego: 艣wiatem rz膮dz膮 kosmici.

Carpenter powiedzia艂 na temat tego filmu, nakr臋conego na podstawie kr贸tkiego opowiadania Raya Nelsona: "Wpad艂em na pomys艂, 偶e ca艂膮 er膮 Reagana w rzeczywisto艣ci kieruj膮 istoty pozaziemskie. Bogaci si臋 bogac膮, biedni ubo偶ej膮, klasa 艣rednia topnieje: wszystko to jest cz臋艣ci膮 ogromnego spisku".

Mo偶na zapewne mie膰 nadziej臋, 偶e Carpenter nie ma racji (ju偶 cho膰by dlatego, 偶e wtedy prawdopodobnie nie powsta艂by 贸w film), a mo偶e jednak co艣 jest w jego podstawowej przes艂ance. My tak偶e przypuszczamy, 偶e nic nie jest takie, jak interpretuje to szkolna wiedza. Rzeczywisto艣膰 musi mie膰 inn膮, ca艂kiem inn膮 natur臋 -by膰 mo偶e bardziej pocieszaj膮c膮 ni偶 w pe艂nej grozy wizji Carpentera, a by膰 mo偶e jeszcze bardziej zatrwa偶aj膮c膮. Zobaczymy!


A gdyby wszystko by艂o ca艂kiem inaczej?


Nawet, je艣li wiem,

偶e jestem paranoikiem,

to i tak oni mog膮 mnie 艣ciga膰.

Nieznany cynik


Isaac Asimov i trylogia Fundacja


6 kwietnia 1992 r. zmar艂 Isaac Asimov, jeden z najs艂ynniejszych, o ile nie najs艂ynniejszy autor literatury science fiction wszech czas贸w. Wiele jego dzie艂 nale偶y do klasyki, a niekt贸re -jak s膮dz膮 jednomy艣lnie ich mi艂o艣nicy i socjologowie -wywar艂y wp艂yw na spos贸b my艣lenia ca艂ych pokole艅.

Za g艂贸wne dzie艂o Asimova jest uwa偶ana legendarna trylogia Fundacja, kt贸rej pierwsza cz臋艣膰 powsta艂a w latach czterdziestych. Fascynuj膮ce w tym cyklu jest nie tylko rozmach koncepcji, bogactwo pomys艂贸w, "sense of wonder" i wszystkie pozosta艂e kryteria dobrej literatury science fiction, ale i co艣 jeszcze. Niejednemu czytelnikowi bowiem przysz艂a mimochodem do g艂owy my艣l, 偶e to, co Asimov przedstawi艂 w galaktycznej scenerii, mog艂oby w zasadzie od stuleci de facto odbywa膰 si臋 na Ziemi. Naturalnie, w 艣cis艂ej tajemnicy.

Trzeba tu powiedzie膰 kilka s艂贸w o Fundacji. Pierwotne trzy cz臋艣ci zawieraj膮 plan stworzenia drugiego galaktycznego imperium na gruzach pogr膮偶aj膮cego si臋 w anarchii i dekadencji pierwszego imperium. Cykliczne wzloty i upadki wielkich pa艅stw s膮 tak偶e na Ziemi regularnym zjawiskiem. Zasadnicze przemy艣lenia na ten temat opublikowa艂 angielski historyk Arnold Joseph Toynbee; na uwag臋 zas艂uguje tak偶e bestseller historyka Paula Kennedy' ego Mocarstwa 艣wiata: narodziny, rozkwit, upadek, aby wymieni膰 tylko kilka ksi膮偶ek na ten temat.

U Asimova wszystko to rozgrywa si臋 w bezmiarze galaktyki. Co prawda, pod kontrol膮, i to jest w艂a艣nie sedno sprawy. Nowa nauka, kt贸r膮 jej tw贸rca, Hari Seldon, nazwa艂 psychohistori膮, umo偶liwia nie tylko 艣cis艂e przewidywanie rozwoju wielkich i najwi臋kszych populacji, ale tak偶e skierowanie go minimaln膮 ingerencj膮 na okre艣lone tory. Pos艂uguj膮c si臋 t膮 teori膮, Seldon opracowuje plan tysi膮cletni, nazwany te偶 jego nazwiskiem; to ambitne zamierzenie ma zredukowa膰 okres chaosu mi臋dzy pierwszym a drugim imperium z oczekiwanych 30 000 lat barbarzy艅stwa do 1000 lat. Naturalnie, nie jest to mo偶liwe bez ingerencji w losy galaktycznych narod贸w.

O艣rodkiem koniecznego do osi膮gni臋cia tego celu dobrotliwego i dobroczynnego kierownictwa jest Fundacja, b臋d膮ca naukow膮 enklaw膮, utworzon膮 przez Seldona dla realizacji jego planu na niewa偶nym peryferyjnym 艣wiecie o nazwie Terminus. Tam zostaje zakonserwowana wiedza ludzko艣ci, podczas gdy woko艂o panuje ponure galaktyczne 艣redniowiecze. Skojarzenia z epok膮 na Ziemi, oddzielaj膮c膮 okresy rozkwitu nauki w okresie antycznym i w o艣wieceniu s膮 r贸wnie oczywiste, jak z rol膮 klasztor贸w jako ognisk wiedzy. Z pewno艣ci膮 nie jest to przypadek. W naszej historii wprawdzie trudno dostrzec zbawienne ingerencje z zewn膮trz, ale by膰 mo偶e zale偶y to od punktu widzenia albo po prostu nie umiemy ich zauwa偶y膰.

Wr贸膰my do Terminusu. Przez d艂ugi czas plan tysi膮cletni jest realizowany zgodnie z programem. W ustalonych momentach Hari Seldon pojawia si臋 w postaci hologramu i obja艣nia ludziom z Fundacji, jakie kryzysy nadchodz膮 i jak mog膮 si臋 z nimi upora膰. Dzi臋ki psychohistorycznemu kierownictwu Seldona i z racji swojej technologicznej wy偶szo艣ci naukowcy zyskuj膮 coraz wi臋ksz膮 w艂adz臋 i wp艂yw na bieg zdarze艅 w galaktyce. Nikt nie w膮tpi, a najmniej oni sami, 偶e po up艂ywie tysi膮ca lat to Fundacja w艂a艣nie b臋dzie centrum drugiego imperium. Jednak nic, co jest dzie艂em cz艂owieka, nie jest doskona艂e. Kiedy Seldon znowu powraca, faktyczne po艂o偶enie upadaj膮cego imperium nie ma nic wsp贸lnego z analiz膮 psychohistoryczn膮. Rady Seldona trafiaj膮 w pr贸偶ni臋.

Na galaktycznej scenie bowiem pojawi艂 si臋 element przypadku. Na podb贸j galaktyki wyrusza mutant -kaprys natury o nadludzkich zdolno艣ciach wywierania wp艂ywu na ludzi. Tak偶e i w tym zwrocie akcji nasuwa si臋 jasne skojarzenie z histori膮 Ziemi. Ka偶dy ucze艅 m贸g艂by wymieni膰 postacie o takim oddzia艂ywaniu: w艂adc贸w, uzurpator贸w, za艂o偶ycieli pa艅stw itd., bez kt贸rych niew膮tpliwie bieg dziej贸w by艂by inny. We藕my pod uwag臋 tylko nasze stulecie. 呕aden specjalista nie kwestionuje, 偶e 艣wiat bez Adolfa Hitlera wygl膮da艂by dzi艣 inaczej. Naturalnie, wraz z nim nie znikn臋艂yby zasadnicze napi臋cia, konflikty interes贸w czy sprzeczno艣ci epoki po pierwszej wojnie 艣wiatowej, za to znikn臋艂yby okre艣lone wizje, kt贸re istnia艂y tylko w umy艣le Hitlera i kt贸re wciela艂 w 偶ycie z potworn膮 konsekwencj膮, na zgub臋 narod贸w.

Podobnie przedstawia si臋 sprawa mutanta z powie艣ci Asimova. Jest to czynnik, kt贸rego nikt nie m贸g艂 wcze艣niej przewidzie膰 i kt贸remu nawet Fundacja nie mo偶e sprosta膰. 艁upem mutanta padaj膮 po kolei r贸偶ne 艣wiaty, wreszcie nawet sam Terminus. Wydaje si臋, 偶e plan Seldona spe艂z艂 na niczym. Nagle ko艅czy si臋 zwyci臋ski poch贸d niezwyci臋偶onego mutanta. Z wielkim trudem i mozo艂em plan tysi膮cletni wraca w dawne koleiny i ostatecznie zn贸w zmierza w pierwotnym kierunku.

Co takiego zasz艂o? Czy偶by jeszcze jeden przypadek w przypadku? Bynajmniej. To Hari Seldon przewidzia艂 r贸wnie偶 to, co by艂o niemo偶liwe do przewidzenia. Naturalnie, nie osob臋 samego mutanta, ale wyst膮pienie czynnika niepewno艣ci. Aby nawet w takim przypadku mo偶liwe by艂o podj臋cie przeciwdzia艂ania, Seldon za艂o偶y艂 drug膮 Fundacj臋, o kt贸rej nikt nie wiedzia艂, nawet naukowcy pierwszej Fundacji. Protagoni艣ci drugiej ho艂dowali nie technice, ale sile ducha. Ich si艂y by艂y podobnej natury i dor贸wnywa艂y si艂om mutanta, mog艂y wi臋c zniwelowa膰 spowodowane przez niego odchylenie od pierwotnego kierunku. Tyle je艣li chodzi o trylogi臋 Fundacja, kt贸rej wymowy nie os艂abi艂o tak偶e znaczne rozbudowanie jej przez Asimova prawie 30 lat p贸藕niej, po艂膮czenie z jego nie mniej znanymi opowiadaniami o robotach w jeden wielki cykl i dodanie zupe艂nie innego zako艅czenia, ni偶 by艂o przewidziane.


Znowu spiski?


Zmierzam do tego, 偶e jak wspomniano na wst臋pie, wielu czytelnik贸w ma odczucie, 偶e podobnie m贸g艂by wygl膮da膰 bieg zdarze艅 tak偶e na Ziemi, w mniejszej skali. Mog膮 to by膰 pobo偶ne 偶yczenia. Cz艂owiek pragnie, jak stwierdzili艣my, przejrzystego porz膮dku, sensu w tym co na poz贸r bezsensowne -pragnienie to przy艣wieca艂o mu w trakcie rozwoju nauk przy wysi艂kach podejmowanych w celu wyja艣nienia i skatalogowania skomplikowanych zjawisk naturalnych. Jeszcze 艂atwiej zrozumie膰 potrzeb臋 doszukiwania si臋 pod warstw膮 krwawego globalnego szale艅stwa istnienia jakiego艣 pilota, jakakolwiek by艂aby jego natura.

Okoliczno艣膰, 偶e akurat Adolf Hitler nie zosta艂 usuni臋ty z historii, pozwala przypuszcza膰, 偶e nic ani nikt za kulisami nie os艂ania homo sapiens. Z innej strony takie oceny potykaj膮 si臋 ju偶 o to, 偶e po prostu nie wiemy, o co w艂a艣ciwie w tym wszystkim chodzi, nie m贸wi膮c o napawaj膮cej groz膮 czysto teoretycznej mo偶liwo艣ci, 偶e 艣wiat bez Hitlera by膰 mo偶e wygl膮da艂by jeszcze gorzej. Przyznajmy, 偶e jest to skrajny, absurdalny pomys艂, niemal ju偶 blu藕nierczy, kt贸ry przejmuje cz艂owieka do g艂臋bi odraz膮, ale -nic nie jest pewne. Poza tym -wracaj膮c do naszej analogii -Hitler (tak jak i mutant) na szcz臋艣cie nie zdo艂a艂 osi膮gn膮膰 "ostatecznego zwyci臋stwa", przy czym niekt贸re aspekty jego kl臋ski a偶 do dzi艣 wydaj膮 si臋 do艣膰 osobliwe i s膮 rozmaicie interpretowane przez historyk贸w.

R贸偶norodne argumenty, maj膮ce t艂umaczy膰, dlaczego "fuhrer" z jednej strony m贸g艂 przejawia膰 niezawodne wyczucie szans militarnych i znaczenia pionierskiej technologii wojennej, a z drugiej strony pope艂nia膰 b艂臋dy je偶膮ce wprost w艂os na g艂owie, nie ca艂kiem zadowalaj膮 niekt贸rych ekspert贸w. S膮dz膮 oni -na przek贸r wszystkim wyja艣nieniom -偶e decyzji Hitlera o przyj臋ciu nieortodoksyjnego planu Mannsteina zaatakowania znienacka Francji, uwa偶anej za niemo偶liw膮 do zdobycia, nie mo偶na pogodzi膰 z jego b艂臋dem spod Dunkierki (zdaniem r贸偶nych strateg贸w przez te dwa dni, kiedy kolumny pancerne sta艂y w miejscu, wojna zosta艂a przegrana). Podobnie, zdaniem niekt贸rych interpretator贸w, nie spos贸b pogodzi膰 s艂usznego poparcia Hitlera dla budowy armat d艂ugolufowych czy w艂asnej broni pancernej z jego decyzj膮 o wstrzymaniu prac nad decyduj膮cymi o wyniku wojny systemami broni (my艣liwiec odrzutowy Me 262, rakiety, niemiecki program atomowy). Cho膰 fachowcy za偶arcie spieraj膮 si臋 o takie sprawy, to najbardziej prawdopodobnym wyja艣nieniem jest i pozostaje naturalnie skokowa zmienno艣膰 nastroj贸w w rozbudzonej megalomanii z urojeniem misji dziejowej. Mimo to wolno nam chyba uwa偶a膰 za uzasadnion膮 spekulacj臋, 偶e pe艂na cierpie艅 historia krwawego i barbarzy艅skiego dwudziestego wieku mo偶e mie膰 ukryte aspekty o nieznanej naturze.

Znowu spiski? Czy jeszcze nie mamy dosy膰 finansowych gnom贸w, np. z Zurychu, i r贸偶norodnych postaci, kt贸re w przeciwdeszczowych p艂aszczach przemykaj膮 si臋 na tajne spotkania, aby tam 艣ciszonym g艂osem wypowiada膰 s艂owa, kt贸re wstrz膮sn膮 艣wiatem? I tak, i nie. Zmierzam do tego, 偶e dotychczasowe wyobra偶enia s膮 mo偶e po prostu zbyt uproszczone, zbyt konserwatywne. Dlatego te偶 w g艂臋bi duszy t臋sknimy za koncepcjami, jakie dochodz膮 do g艂osu w trylogii Asimova Fundacja; za tajnymi dzia艂aniami, kt贸re nie s膮 tylko negatywnie zorientowane na zysk, ale s膮 po prostu inne, wi臋ksze, szersze -jednym s艂owem: zwr贸cone ku przysz艂o艣ci.

Poniewa偶 ani dzi艣 nikt nie wie na pewno, ani nikt nie wiedzia艂 dawniej, kto przygrywa do ta艅ca gatunkowi ludzkiemu, to czym艣 wi臋cej ni偶 tylko gr膮 s艂贸w mo偶e by膰 stwierdzenie wspomnianego ju偶 dziadka Aldousa Huxleya, Thomasa Henry'ego Huxleya, zawarte w jego Collected Essays (Esejach zebranych): "艢wiat jest szachownic膮, a przeciwnik w grze jest niewidzialny".

Ma艂o znana jest okoliczno艣膰, 偶e po drugiej wojnie 艣wiatowej rz膮dy zmienia艂y si臋 cz臋艣ciej w drodze zamachu stanu ni偶 w jakikolwiek inny spos贸b. Poniewa偶 ka偶dy zamach stanu jest wynikiem spisku, oznacza to ni mniej, ni wi臋cej (to przera偶aj膮ce), 偶e od ponad 50 lat spiski w dziejach 艣wiata odgrywa艂y wi臋ksz膮 rol臋 ni偶 wszystkie demokratyczne zmiany razem wzi臋te -tak to widzi przynajmniej Edward Luttwak w swojej ksi膮偶ce The Coup d'Etat (Zamach stanu).

To by艂oby jeszcze do przyj臋cia, ostatecznie homo sapiens jest w najdos艂owniejszym rozumieniu urodzonym spiskowcem. Ju偶 w艣r贸d najstarszych znalezisk prehistorycznych znajduj膮 si臋 艣wiadectwa tajnych stowarzysze艅. Malowid艂a z epoki paleolitu ukazuj膮 cz艂onk贸w plemion, spotykaj膮cych si臋 w najbardziej niedost臋pnych jaskiniach, aby knu膰 intrygi przeciwko hordom rywali. Ka偶da wsp贸lnota znana antropologii mo偶e si臋 poszczyci膰 tajnymi stowarzyszeniami. S膮 one ze wszech miar normalnym zjawiskiem z punktu widzenia filogenezy.

Skoro tak, to dlaczego ka偶dy, kto podejrzewa spisek 艣wiatowy, i bywa od razu okrzykni臋ty paranoikiem? Je艣li odm贸wimy sobie przyjemno艣ci wysuni臋cia argumentu odwrotnego, 偶e w艂a艣nie ta skwapliwo艣膰 w pi臋tnowaniu dowodzi istnienia 艣wiatowego spisku, to trzeba skonstatowa膰, 偶e r贸偶nica mi臋dzy mani膮 prze艣ladowcz膮 a zrozumia艂膮 podejrzliwo艣ci膮 wobec dzia艂aj膮cych mocy jest tylko ilo艣ciowa. Je艣li kto艣 tylko przypuszcza, 偶e kilka. instytucji pa艅stwowych "sprzysi臋g艂o si臋", aby mu wyci膮gn膮膰 pieni膮dze z kieszeni, to mo偶e liczy膰 na zrozumienie. Je艣li natomiast kto艣 偶ywi niewzruszone przekonanie, 偶e za wszystkimi instytucjami tego 艣wiata stoi "tajne dyrektorium", b臋d膮ce wytworem megaspisku, to mo偶e si臋 zdarzy膰, 偶e kilku pan贸w w bia艂ych kitlach pomo偶e mu przymierzy膰 wdzianko o nieco przyd艂ugich r臋kawach.

Co w艂a艣ciwie przemawia przeciwko istnieniu takiego megaspisku? Odpowied藕 jest jasna i napawaj膮ca frustracj膮: ludzka niedoskona艂o艣膰. Nic, co ludzkie, nie jest naprawd臋 doskona艂e ani nie trwa wiecznie. Rz膮dy, koncerny i inne wytwory cz艂owieka maj膮 tylko ograniczony czas trwania. Cho膰 z pozoru wygl膮da to inaczej, to jednak na naszej planecie nie by艂o i nie ma takiej formy rz膮d贸w, kt贸ra by w swojej pierwotnej formie przetrwa艂a wiele d艂u偶ej ni偶 200 lat. Przeci臋tnie po up艂ywie oko艂o stu lat zaczyna艂 si臋 proces upadku albo zmian. Mniejsze struktury przewa偶nie o wiele szybciej ulegaj膮 rozpadowi, co 艂atwo mo偶na zaobserwowa膰 w przypadku niekt贸rych stowarzysze艅 czy partii. Ta sama zasada musi obowi膮zywa膰 tak偶e w odniesieniu do spisk贸w.

Astrofizyk i radioastronom Duncan A. Lunan z Uniwersytetu w Glasgow wyrazi艂 to kr贸tko z uszczypliw膮 ironi膮: "Gdzie czterej gromadz膮 si臋 w celu zawi膮zania spisku, tam trzej s膮 g艂upcami, a czwarty agentem rz膮du".

Ju偶 Machiavelli zna艂 urok igrania spiskami, ale tak偶e wiedzia艂, 偶e z regu艂y nie s膮 one ani tak dobrze przemy艣lane, ani tak d艂ugowieczne, jak to sobie wyobra偶aj膮 sarni spiskowcy. S膮 tylko bardziej prostackie, brutalne i brudne.


Zagadka Kennedy'ego i "czarodziejska kula"


Zamordowanie Kennedy'ego, ju偶 od ponad 30 lat niepokoj膮ce swoj膮 zagadkowo艣ci膮, mo偶e by膰 dobrym przyk艂adem, jakim ograniczeniom podlegaj膮 spiski. Cz臋sto wypowiadany pogl膮d g艂osi, 偶e krucho艣膰 podstaw, na kt贸rych opiera si臋 wyrok Komisji Warrena, wysz艂a na jaw nie tylko w 艣wietle p贸藕niejszych wydarze艅, ale w艂a艣ciwie ju偶 przez wprowadzenie tak zwanej czarodziejskiej kuli ("magic bullet", dow贸d rzeczowy Komisji nr 399), kt贸ra musia艂aby wykonywa膰 wr臋cz baletowy taniec w obu kierunkach mi臋dzy Kennedym a gubernatorem Connallym, poruszaj膮c si臋 przy tym po linii krzywej i zatrzymuj膮c si臋 chwilami w locie. Mimo to "czarodziejska kula" zosta艂a uznana za fakt, a jako wersj臋 oficjaln膮 przyj臋to teori臋 jednego sprawcy, atakowan膮 dzi艣 podobnie jak ju偶 w贸wczas. Jak si臋 wydaje, jaka艣 do dzi艣 nie znana grupa zdo艂a艂a zaaran偶owa膰 zamach na urz臋duj膮cego prezydenta USA, nast臋pnie sfa艂szowa艂a dowody albo je zatai艂a, a nawet spowodowa艂a, by wielu 艣wiadk贸w uleg艂o "wypadkom" -tak mo偶na by to postrzega膰. By艂aby to w艂adza w czystej postaci. A jednak w swoich staraniach o skuteczne zatuszowanie sprawy cz艂onkowie spisku przeciw Kennedy'emu zawiedli.

Autor Donald Holmes wskazuje w swojej interesuj膮cej ksi膮偶ce Sprzysi臋偶enie o艣wieconych, 偶e spiski, jako emanacja psychologii naczelnych, nieuchronnie musz膮 stosunkowo szybko ko艅czy膰 si臋 kl臋sk膮 wskutek wewn臋trznych sprzeczno艣ci. Tak wi臋c wszechogarniaj膮cy spisek 艣wiatowy nie m贸g艂by przetrwa膰 d艂u偶szego czasu. Gdyby taki spisek jednak mia艂 zaistnie膰, to musia艂by mie膰 nieludzkie, a 艣ci艣le bior膮c nadludzkie pochodzenie.


Nieludzkie pochodzenie?


A wi臋c przyszed艂 i na to czas. Ostatnie hamulce zosta艂y odrzucone. Pozostaje ju偶 tylko uchwyci膰 si臋 najcie艅szej ze wszystkich nici: istot pozaziemskich, kt贸re sp艂ywaj膮 z nieba w 艣wietlistych statkach, aby ocali膰 sfrustrowan膮 ludzko艣膰. Niezupe艂nie tak to jest. Nie ma potrzeby miesza膰 do tego kosmit贸w ani UFO. Pochodzenie nieludzkie czy te偶 nadludzkie nie musi koniecznie oznacza膰 pozaziemskiego.

A c贸偶 innego? Skierujmy uwag臋 na Daleki Wsch贸d. Tam od tysi臋cy lat istnieje trwale zakorzenione w ludowych wierzeniach przekonanie, 偶e wszystkie zdarzenia na Ziemi przebiegaj膮 pod kontrol膮 wy偶szej p艂aszczyzny poznawczej, a wi臋c nie rekin贸w finansjery czy potentat贸w, ale istot bardziej inteligentnych ni偶 my, kt贸rych osi膮gni臋cia w ogromnej mierze przewy偶szaj膮 nasze, podobnie jak by艂o z m膮drymi boskimi kr贸lami plato艅skiej utopii pa艅stwa Politei. Ukryci wodzowie, kt贸rych legenda dotar艂a na Zach贸d dzi臋ki wyprawom krzy偶owym, rezyduj膮 w tajemnych "markas" (domach si艂y). Centralny dom si艂y podobno znajduje si臋 w 艣rodkowej Azji na p艂askowy偶u Tybet. Wyst臋puje tu frapuj膮ca zbie偶no艣膰 z drug膮 Fundacj膮 Asimova (by膰 mo偶e Asimova zainspirowa艂y te legendy). Wspomniane moce maj膮 swoj膮 hierarchi臋. Na najwy偶szym szczeblu znajduj膮 si臋 istoty, kt贸rych rozw贸j przekracza nasz膮 zdolno艣膰 pojmowania. W "markas" nad biegiem spraw czuwaj膮 ich mniej wywy偶szeni namiestnicy, a najni偶szy poziom reprezentuje egzekutywa. Te wykonawcze organy miewaj膮 niekiedy kontakt z ludzko艣ci膮, i to z niema艂ym skutkiem, poniewa偶, dokonuj膮c celowych ingerencji, maj膮 zwyczaj nadawa膰 dziejom okre艣lony kierunek. Takie interwencje s艂u偶膮 realizacji "wielkiego dzie艂a", spirytualnej ewolucji, kt贸rej nie potrafimy sobie wyobrazi膰 i kt贸ra nie ma nic wsp贸lnego z obiegowym poj臋ciem.

Teraz wypada艂oby przyhamowa膰. Takie wyobra偶enia s膮 zrozumia艂e z punktu widzenia psychologii, pocieszaj膮 i redukuj膮 frustracj臋. Tylko czy istnieje cho膰by cie艅 jakiejkolwiek poszlaki wskazuj膮cej na ich realno艣膰?

Konieczno艣膰 przedstawienia dowodu prowadzi do powstania sytuacji patowej. Logika nam podpowiada, 偶e zdemaskowanie g贸ruj膮cych nad nasz膮 inteligencji, kt贸re by膰 mo偶e od stuleci s膮 w艣r贸d nas, jest dla ludzi r贸wnie niewykonalnym zadaniem, jakim dla ps贸w by艂oby wyprowadzenie w pole hycla. Mimo to nie mo偶na wykluczy膰, 偶e takie inteligencje zupe艂nie 艣wiadomie daj膮 nam subtelne znaki 偶ycia albo czasem nie mog膮 unikn膮膰 wzbudzania pewnej sensacji w trakcie wype艂niania ich niezbadanych misji. Je艣li zaakceptujemy my艣l, 偶e mo偶e pracujemy w tym samym biurze z "czym艣" wy偶ej rozwini臋tym, co tylko chce wygl膮da膰 jak jedno z nas, to znajdziemy odpowiednie wskaz贸wki zgodnie z najlepsz膮 tradycj膮 paranoik贸w. Jest tylko dylemat: na ile mog膮 one wytrzyma膰 krytyk臋?


Czy oni s膮 w艣r贸d nas?


Ju偶 w przedmowie sugerowali艣my -a wi臋c ko艂o powoli si臋 zamyka -偶e stale pojawiaj膮 si臋 indywidualno艣ci znacznie g贸ruj膮ce nad swoimi bli藕nimi duchem i wiedz膮. Tajemnicze postacie, kt贸re wydaj膮 si臋 nie na miejscu na Ziemi albo w swojej epoce. Wspominali艣my zagadkow膮 wypowied藕 Leonarda da Vinci i wydobyli艣my z mrok贸w zapomnienia Rudjera Boscovicha, kt贸ry de facto wyprzedza艂 sw贸j czas o setki lat. Taka odmienno艣膰 nie jest czym艣 odosobnionym.

Tak偶e Leonard Euler (1707-1783), jeden z najwi臋kszych matematyk贸w wszech czas贸w, m贸g艂by z powodzeniem spe艂nia膰 kryteria nadcz艂owieka. Euler, superm贸zg najczystszej wody, umia艂 b艂yskawicznie czyta膰 i przetwarza膰 najbardziej skomplikowane prace naukowe. Posiada艂 on dos艂ownie kompletn膮 wiedz臋 z takich dziedzin, jak fizyka, chemia, zoologia, botanika, geologia, medycyna, historia, jak r贸wnie偶 znajomo艣膰 literatury greckiej i 艂aci艅skiej. 呕aden z jego koleg贸w z naukowego grona nie by艂 mu w stanie dor贸wna膰, cho膰by tylko w jednej z tych dyscyplin. Zdumiewaj膮ca pami臋膰 Eulera pozwala艂a mu cytowa膰 ka偶d膮 ksi膮偶k臋, kt贸r膮 przeczyta艂. M贸g艂 on dzi臋ki samej tylko koncentracji sprosta膰 ogromnym zadaniom my艣lowym i matematycznym, cho膰by woko艂o panowa艂 nie wiedzie膰 jaki rozgardiasz. Jeden z jego uczni贸w opowiada, jak Leonard Euler, bior膮c udzia艂 w dyskusji nad skomplikowan膮 operacj膮 matematyczn膮, w kt贸rej wyst臋powa艂y liczby do siedemnastu miejsc po przecinku, przeprowadzi艂 ca艂e obliczenie w pami臋ci i zaprezentowa艂 prawid艂owe rozwi膮zanie. W u艂amku sekundy, zauwa偶my, szybko jak komputer.

Euler zdoby艂 tak膮 wiedz臋 i odkry艂 takie powi膮zania, kt贸re usz艂y uwagi wszystkich filozof贸w i uczonych od czas贸w staro偶ytnych, na przyk艂ad zauwa偶y艂 matematyczny charakter wers贸w Wergiliusza. Co znamienne, Leonard Euler utrzymywa艂 o偶ywion膮 wymian臋 my艣li z Rudjerem Boscovichem.

Obaj ci mocarze ducha nie lubili zwracania na siebie uwagi, publicznych wyst臋p贸w ani zaszczyt贸w. Woleli oni -i kto wie, ilu jeszcze im podobnych -pozosta膰 w cieniu. Nie wydaje si臋 nieprawdopodobne, aby w czasach, w kt贸rych niezwykli my艣liciele bywali paleni na stosie jako czarownicy albo zaprz臋gani do produkcji broni, zakamuflowali si臋 ca艂kowicie. W 艣wiadomo艣ci og贸艂u jeszcze mniej ni偶 Euler i Boscovich obecny jest cudowny matematyk Srinivasa Ramanujan (1887-1920). A przecie偶 贸w fascynuj膮cy Hindus z kilku wzgl臋d贸w g贸ruje niczym latarnia morska nad elit膮 naukow膮. W swoim kr贸tkim 偶yciu Ramanujan opracowa艂 teorie, kt贸re otworzy艂y ca艂kowicie nowe mo偶liwo艣ci; po wi臋kszej cz臋艣ci dopiero dzi艣 jeste艣my w stanie zrozumie膰 wszystkie ich konsekwencje, dzi臋ki zastosowaniu komputer贸w (a mo偶e nawet i dzisiaj nie). W 1987 r. bracia -matematycy -Jonathan i Peter Borweinowie zdo艂ali przy u偶yciu komputera stworzy膰 egzotyczny algorytm do szybkiego iteratywnego rozwijania liczby. Stwierdzili w zwi膮zku z tym: "Obliczenie to opiera si臋 na interesuj膮cym r贸wnaniu, kt贸re odkry艂 Ramanujan".

Jest zastanawiaj膮ce, 偶e Hindus 贸w dla wielu ze swoich twierdze艅 nie poda艂 偶adnego dowodu, pozostawiaj膮c potomno艣ci zadanie ich weryfikacji, kt贸re jest odt膮d realizowane na bie偶膮co. Ramanujan o艣wiadczy艂, 偶e wzory przekazuje mu drog膮 duchow膮 indyjska bogini Namagiri. Czy to zaszyfrowana wskaz贸wka, prawdziwa wiara czy cokolwiek innego, tego nie wie nikt. Faktem jednak pozostaje, 偶e metody Hindusa nie mieszcz膮 si臋 w tradycyjnym dowodzeniu matematycznym. Trzeba je przyj膮膰 jako niemo偶liw膮 do na艣ladowania inspiracj臋. Nale偶膮 one do tego samego rodzaju, co niekt贸re twierdzenia Isaaca Newtona (1643-1727), kt贸re jego wsp贸艂czesnym wydawa艂y si臋 dos艂ownie przychodzi膰 znik膮d. Do艣膰 wspomnie膰 cho膰by o odkrywczym stwierdzeniu Newtona, 偶e kul臋 trzeba traktowa膰 tak, jak gdyby masa by艂a skupiona w jej matematycznym punkcie centralnym; wypowiedzia艂 te s艂owa "mimochodem". Wiele z aksjomat贸w Newtona da艂o si臋 udowodni膰 dopiero po jego 艣mierci.

Tajne stowarzyszenie nadludzkich istot dzia艂aj膮ce setki lat? Je艣li tak, to nie艂atwo by nam by艂o je zdemaskowa膰, to pewne. By膰 mo偶e, wy偶sze inteligencje z ca艂ym spokojem od dawien dawna komunikuj膮 si臋 ze sob膮, a my sobie tego nie u艣wiadamiamy. Na przyk艂ad w 1958 r. w "Timesie" ukazywa艂y si臋 liczne tajemnicze og艂oszenia w rubryce "Osobiste", kt贸re sta艂y si臋 przedmiotem zainteresowania policji kilku kraj贸w. Nie mogli ich rozszyfrowa膰 nawet znani specjali艣ci. Taki system komunikacyjny pragn膮艂by w贸wczas mie膰 niejeden syndykat zorganizowanej zbrodni. Je艣li s艂yszymy, 偶e dzi艣 ju偶 przesz艂o 10000 uniwersytet贸w 艂膮czy ze sob膮 globalna sie膰 informacyjna -kt贸r膮 mog膮 dysponowa膰 r贸wnie偶 艣rodki masowego przekazu -to zaczynamy przeczuwa膰, 偶e ju偶 sama ilo艣膰 przep艂ywaj膮cych danych w og贸le nie daje mo偶liwo艣ci odkrycia czy wr臋cz 艣ledzenia czegokolwiek. W Internecie mog膮 si臋 w naszych czasach swobodnie porusza膰, opr贸cz ludzi powa偶nych, tak偶e mafiosi i radyka艂owie wszelkich odcieni, nie m贸wi膮c ju偶 o mo偶liwo艣ciach, kt贸re ta sie膰 stwarza dla hipotetycznych superistot.


Nie艣miertelny hrabia


Mimo wszystko jeste艣my sk艂onni uwa偶a膰 nadzwyczajne osoby, jak Boscovich i jemu podobni, po prostu za geniuszy. Przy ca艂ym szacunku dla niema艂ych osi膮gni臋膰 my艣lowych homo sapiens wydaj膮 mi si臋 jednak dopuszczalne tak偶e inne interpretacje. Szczeg贸lnie problematyczna staje si臋 teza o ludzkiej naturze takich os贸b w przypadku egzotycznych postaci nie pasuj膮cych do swojego czasu, odznaczaj膮cych si臋 zdolno艣ciami, jakich po prostu nie spos贸b naby膰 w jednym 偶yciu. Najlepszym przyk艂adem jest legendarny hrabia de Saint-Germain, o kt贸rym chcia艂bym tu napomkn膮膰. Czy da艂oby si臋 zdegradowa膰 do poziomu jedynie wysoce uzdolnionego normalnego cz艂owieka kogo艣, kto, jak si臋 zdaje, przez setki lat kr膮偶y po 艣wiecie, b臋d膮c w jednej osobie doskona艂ym alchemikiem, poet膮, artyst膮, wirtuozem j臋zyka, uniwersalnym uczonym, dyplomat膮, o艣wieconym i kim tam jeszcze?

Z lat oko艂o 1740 r. pochodz膮 pierwsze zapiski na temat hrabiego, kt贸rego nigdy nie widziano, by jad艂, a kt贸ry, jak sam twierdzi艂, mia艂 przesz艂o trzy tysi膮ce lat i zalicza艂 si臋 do osobistych znajomych zar贸wno Poncjusza Pi艂ata, jak i dwunastu Aposto艂贸w. Jego, jak dot膮d ostatnie, pojawienie si臋 mia艂o podobno miejsce w 1972 r. w telewizji francuskiej. 呕adne z tych twierdze艅 nie ma rzeczywistej mocy dowodowej. Faktem jednak pozostaje, 偶e egzotyczny hrabia -jak Euler i inni -prezentowa艂 umiej臋tno艣ci, kt贸rych przyswojenie sobie trwa艂oby d艂u偶ej ni偶 jedno 偶ycie cz艂owieka. Zw艂aszcza gdy we藕miemy pod uwag臋, 偶e Saint-Germain musia艂 po艣wi臋ca膰 niema艂o czasu intrygom, dworskiemu 偶yciu, misjom dyplomatycznym, prowadzeniu interes贸w, organizowaniu produkcji przemys艂owej i innym dzia艂aniom.

Wymowa suchych fakt贸w jest przemo偶na: hrabia de Saint-Germain w艂ada艂 j臋zykiem francuskim, angielskim, niemieckim, w艂oskim, hiszpa艅skim, chi艅skim, hinduskim, rosyjskim, portugalskim, arabskim, tureckim, perskim, jak r贸wnie偶 licznymi j臋zykami staro偶ytnymi, znanymi tylko specjalistom. Posiada艂 i demonstrowa艂 wiedz臋 medyczn膮, kt贸ra tak偶e i dzisiaj nie by艂aby przestarza艂a, i we wszystkich naukach by艂 nie tylko poinformowany, ale daleko wyprzedza艂 wsp贸艂czesnych. Sama tylko jego wiedza na temat metalurgii nie pasowa艂a do jego czas贸w i nikt nie m贸g艂 jej zrozumie膰. Jakby tych wszystkich zaj臋膰 jeszcze hrabiemu nie by艂o dosy膰, zajmowa艂 si臋 ponadto wyrobem tekstyli贸w, porcelany i by艂 艣wietnym jubilerem. Nie zapomina艂 r贸wnie偶 o zaj臋ciach artystycznych -gra艂 na wielu instrumentach i doskonale malowa艂. Do tego wszystkiego napisa艂 jeszcze obszerne dzie艂o z dziedziny okultyzmu Naj艣wi臋tsza trinozofia, kt贸re uchodzi za jeden z najwa偶niejszych przyczynk贸w do mistycznej tradycji Zachodu.

Godna uwagi persona, nieprawda偶? Trudno j膮 sklasyfikowa膰, a jeszcze trudniej umie艣ci膰 w sensownym kontek艣cie. Czy Saint-Germain ma co艣 wsp贸lnego z Chidrem, r贸wnie偶 nie艣miertelnym wodzem sufich, kt贸ry przez wzgl膮d na sw膮 aur臋 jest nazywany tak偶e "zielonym" (zielono 艣wiec膮cym)? A mo偶e z innymi nie艣miertelnymi, o kt贸rych g艂osz膮 legendy?


Nadzwyczajne dokonania fizyczne


Teraz zn贸w trzeba przyzna膰, 偶e b艂膮dzimy po omacku. Mo偶emy tylko snu膰 przypuszczenia i poszukiwa膰 bodaj najs艂abszych wskaz贸wek 艣wiadcz膮cych o istnieniu innych si艂 sprawczych poza nasz膮 w艂asn膮. Nasuwa si臋 przy tym nowy, ma艂o dyskutowany aspekt sprawy: dlaczego w艂a艣ciwie nie mieliby艣my zakwestionowa膰 tak偶e prze艣wiadczenia o normalnej naturze nadludzkich osi膮gni臋膰 fizycznych, do kt贸rych, mo偶na powiedzie膰, ju偶 si臋 zd膮偶yli艣my przyzwyczai膰? Mam na my艣li zdumiewaj膮ce wyczyny dalekowschodnich mistrz贸w, i inne, jeszcze bardziej zadziwiaj膮ce, znane z tradycji. Stale mamy do czynienia z takimi osi膮gni臋ciami, kt贸re trudno sobie wyobrazi膰, nawet bior膮c pod uwag臋 najbardziej morderczy, po azjatycku wyt臋偶ony i regularny trening.

Wielu mistrz贸w sztuki walki i taoist贸w w艂ada "sztuk膮 Gekko" (P'i Hu Kung). Chodzi tu o umiej臋tno艣膰 wspinania si臋 na 艣ciany, kt贸rej w zasadzie nie da si臋 nauczy膰, tak jak np. skoku o tyczce czy gry na fortepianie. Wielki mistrz Pa-kua-Kung Fu, Tung Hai Ch'unan (1798-1879), podobno zwyk艂 wspina膰 si臋 na g艂adkie 艣ciany, a s艂ynny bokser Hsing-I, Sung Shih, potrafi艂 na pewien czas nieruchomie膰, przylegaj膮c do g艂adkiego muru domu. Absolutnym rekordem nie wynikaj膮cych z treningu umiej臋tno艣ci jest prawdziwe pokonywanie grawitacji przez "lataj膮cych mistrz贸w", o kt贸rych informuje kilka 藕r贸de艂. Nale偶eli do nich Lieh Yu-Ko (400 p.n.e.), Chang Tao Ling i Tien Shih, pierwszy taoista, nazywany tak偶e "papie偶em tao".

Nie chcieliby艣my si臋 zagalopowa膰. Naturalnie, nie mo偶na wobec zdolno艣ci Boscovicha, Bruce'a Lee czy hrabiego de Saint-Germain o艣wiadczy膰 po prostu: ten kto je posiada, nie mo偶e by膰 zwyk艂ym cz艂owiekiem -"inni" s膮 wi臋c w艣r贸d nas, a oto, kilku z nich. Wysuni臋cie takiej tezy w oparciu o tak mgliste poszlaki by艂oby nie tylko zuchwa艂o艣ci膮, ale i absurdem.

W tym w艂a艣nie s臋k: po prostu nie wiemy, z czym naprawd臋 mamy do czynienia. Rezultaty naszych poszukiwa艅 na nieznanym terenie mog膮 si臋 uk艂ada膰 w puzzle, ale r贸wnie dobrze mog膮 nas prowadzi膰 w wiele 艣lepych uliczek. Nie ma odpowiedzi na pytanie, czy faktycznie jest w艣r贸d nas "nowy cz艂owiek", kt贸rego podobno mia艂 spotka膰 Adolf Hitler -przy czym nie grzesz膮cy wszak nadmiarem subtelno艣ci "fuhrer" trz膮s艂 si臋 ze zgrozy -albo czy mo偶e zbudzi艂y si臋 niekt贸re ze "艣pi膮cych maszyn", za jakie ezoteryk George Iwanowicz Gurd偶ijew uwa偶a艂 wszystkich normalnych ludzi, kt贸rych chcia艂 przebudzi膰 ze snu swoimi 膰wiczeniami. Mo偶na by nawet posun膮膰 si臋 do tego, aby fenomeny PSI interpretowa膰 jako przypadkowe wyst臋powanie male艅kich cz膮stek owego obszernego katalogu zdolno艣ci, jakie w ca艂ej gamie mog膮 wyst臋powa膰 u indywidu贸w znacznie nad nami g贸ruj膮cych.

Dochodzi do sytuacji patowej. Podstawowym problemem pozostaje brak systemu poszukiwa艅 tego, co naprawd臋 ukryte. Mo偶emy tylko zg艂臋bia膰 problem to tu, to tam, kr臋c膮c g艂ow膮 nad dziwnymi machinacjami. Nie uda si臋 w ten spos贸b uzyska膰 ca艂o艣ciowego obrazu. Literatura spiskowa, do kt贸rej si臋gn臋li艣my, tak偶e nie jest zbyt pomocna, gdy偶 ka偶dy z jej autor贸w ma idee fixe na pewnym punkcie. Raz s膮 to bankierzy, kiedy indziej znowu tajne dyrektorium nadludzi. K艂opotliwe, 偶e wi臋kszo艣膰 tez tego rodzaju -podobnie jak teoria o 艣wiecie pustym wewn膮trz albo twierdzenie, 偶e Ksi臋偶yc jest z zielonego sera -da si臋 poprze膰 odpowiednimi poszlakami, jak mogli艣my si臋 przekona膰 wy偶ej w "kontek艣cie spiskowym".



Dedukcja ezoteryczna


Czy偶by艣my wi臋c gonili za w艂asnym cieniem, nie maj膮c szansy na wyj艣cie z zakl臋tego kr臋gu? Nie musi tak by膰. Mo偶e zdo艂aliby艣my, niczym baron Mtinchausen, o w艂asnych si艂ach wyci膮gn膮膰 si臋 za w艂osy z bagna b艂臋dnego ko艂a argumentacji. Koniecznym warunkiem by艂oby wprawdzie r贸wnie radykalne zerwanie z tradycyjn膮 linearn膮 logik膮, jak Mtinchausena zerwanie z prawami mechaniki przy jego akcji ratowania samego siebie. Jak nale偶a艂oby tego dokona膰? Przyjmuj膮c spos贸b post臋powania, kt贸ry autor science fiction A. E. van Vogt m贸g艂by nazwa膰 logik膮 zero A (logik膮 niearystotelesowsk膮). Je艣li dla kogo艣 wci膮偶 jeszcze jest tu zbyt wiele przyczynowego racjonalizmu, to proponuj臋 mu poj臋cie "ezoterycznej dedukcji",

Do艣膰 tej 偶onglerki s艂owami. Ca艂a sprawa wygl膮da na zwariowan膮 i taka te偶 jest w istocie. Mimo to mo偶emy z powodzeniem bra膰 przyk艂ad ze s艂ynnego fizyka Nielsa Bohra, kt贸ry powiedzia艂 do pewnego m艂odego naukowca: "Pa艅ska teoria jest szalona, ale za ma艂o szalona, aby by艂a prawdziwa". Nasza teoria by艂aby dostatecznie szalona.

Nie dajmy si臋 wi臋c zap臋dzi膰 w kozi r贸g i poszukajmy "sta艂ych ezoteryczno-okultystycznych" (o ile dadz膮 si臋 one odkry膰),


Mistyczna liczba dziewi臋膰


Poniewa偶 nigdy nie mo偶emy mie膰 nadziei, 偶e zgromadzimy wszystkie elementy puzzli sk艂adaj膮ce si臋 na ca艂o艣膰 obrazu, to mo偶e okaza艂oby si臋 owocne przyj臋cie odwrotnego kierunku -od og贸艂u do szczeg贸艂u? Czego wi臋c szukamy? Zasad, czynnik贸w, prawid艂owo艣ci, znacz膮cych liczb czy czegokolwiek b膮d藕, bez znaczenia w 艣wiecie badanym przez przyrodnik贸w, 艣wiecie mg艂awic spiralnych i j膮dra atomu -za to wa偶nych w ukrytym 艣wiecie tajemnych si艂, mocy i stowarzysze艅. I kto by si臋 spodziewa艂 -jest!

Z kosmosu wiedzy tajemnej wprost wybija si臋 jedna liczba -dziewi臋膰.

Podobno jest ona uosobieniem wielkiej pot臋gi. Mistycy nazywaj膮 j膮 "liczb膮 mi艂o艣ci", ale tak偶e -i to wydaje mi si臋 bardziej godne uwagi -"liczb膮 nauczycieli i m臋drc贸w". Numerolodzy okre艣laj膮 t臋 cyfr臋 "alf膮 i omeg膮" (pocz膮tkiem i ko艅cem) ludzkich mo偶liwo艣ci. Dziewi膮te niebo jest w katolickim brewiarzu primus movens: najwy偶sz膮 sfer膮, kt贸ra wprawia w ruch wszystkie inne. Piek艂o, do kt贸rego zst臋puje Dante w Boskiej komedii, ma dziewi臋膰 kr臋g贸w. W wolnomularstwie dziewi臋膰 jest liczb膮 zbawienia i symbolem odrodzenia duchowego. Kaba艂a m贸wi o dziewi臋ciu sferach niebieskich i dziewi臋ciu hierarchiach niebieskich duch贸w, a wierzenia egipskie o dziewi臋ciu 偶ywotach kota (dlaczego nie o艣miu albo dziesi臋ciu?).

Buddyzm zak艂ada istnienie dziewi臋ciu szczebli duchowych, a buddyjskie 艣wi膮tynie maj膮 po dziewi臋膰 pi臋ter i dziewi臋膰 dach贸w. W Pekinie ka偶d膮 ze starych bram wie艅czy taka dziewi臋ciopi臋trowa nadbud贸wka, a gubernator Pekinu nosi艂 tytu艂 "genera艂a dziewi臋ciu bram". Najstarsza prowincja Kr贸lestwa 艢rodka sk艂ada艂a si臋 z dziewi臋ciu okr臋g贸w. Stary zakon r贸偶okrzy偶owc贸w mia艂 dziewi臋膰 stopni hierarchii, podobnie jak Wielka Lo偶a Niemiec. By艂o dziewi臋膰 muz, dziewi臋膰 hierarchii anielskich, dziewi臋膰 kamieni proroka Ezechiela.

"Enneagram" (od greckiego "ennea" -dziewi臋膰), okultystyczna typologia dziewi臋ciu osobowo艣ci, pono膰 powsta艂a w Babilonie ju偶 w 2500 r. przed Chrystusem, zosta艂a zapo偶yczona przez zakon sufich, islamskich mistyk贸w (zw艂aszcza bractwo Nakszbandija), a przez Gurd偶ijewa trafi艂a na Zach贸d. Z kolei enneagram dziewi臋ciu linii symbolizuje nieustann膮 samoodnow臋.

Ewangeliczny mistyk Jakub Bohme (1575-1624), szewc z Altseidenbergu ko艂o Zgorzelca, kt贸ry wywar艂 wp艂yw na filozofi臋 Hegla, m贸wi o alchemicznej "liczbie tynktury": "Nie powinni艣my i艣膰 dalej ni偶 do dziewi膮tej liczby. W niej mo偶na zobaczy膰 wszystko".

Niewiele jest m膮dro艣ci, kt贸re by w ten, lub inny spos贸b nie nawi膮zywa艂y do liczby dziewi臋膰. Odgrywa ona tak偶e dominuj膮c膮 rol臋 w rozleg艂ej szarej strefie tajemniczych zakulisowych graczy, stowarzysze艅 i mocy, kt贸re staramy si臋 wytropi膰.

Tak wi臋c powracamy -na razie -na stosunkowo konkretny grunt: do przekaz贸w.


A艣oka Wielki


Legenda o "Dziewi臋ciu Nieznanych" nale偶y do naj偶ywotniejszych, a zarazem najstarszych. Fascynuj膮ce jest w niej powi膮zanie mitu z konkretnym t艂em historycznym; jednocze艣nie nie spos贸b ustali膰, w kt贸rym momencie posta膰 historyczna mia艂aby si臋 przeobrazi膰 w nadcz艂owieka, a p贸藕niej za艂o偶yciela stowarzyszenia takich jak on nadludzi. Chodzi tu o indyjskiego w艂adc臋 Maurj贸w A艣ok臋 (ok. 272-232 p.n.e.). Kogo interesuje dzia艂alno艣膰 A艣oki, ten nie musi si臋 zag艂臋bia膰 w okultystyczne folianty, bo w ka偶dym dziele historycznym mo偶e znale藕膰 wiadomo艣ci o tym pierwszym ksi臋ciu -protektorze buddyzmu, kt贸ry pozostawi艂 po sobie wa偶ne dzie艂o prawnicze.

A艣oka, drugi nast臋pca i wnuk Czandragupty, zjednoczy艂 ziemie w dolinach Indusu, D偶ammu-Gangesu, jak r贸wnie偶 wschodni膮 cz臋艣膰 wy偶ynnego p贸艂wyspu Dekan. Powstanie jego imperium przynios艂o Indiom pierwszy od czasu rozpadu cywilizacji w dolinie rzeki Indus okres jedno艣ci pa艅stwowej i pokoju w polityce wewn臋trznej. Wygna艂 on ostatnie garnizony macedo艅skie i obj膮艂 w posiadanie cz臋艣膰 by艂ego imperium Aleksandra Wielkiego; zaanektowa艂 tak偶e pa艅stwo Magdah i inne ziemie. Po wcieleniu pa艅stwa Kalinga (dzi艣 Orissa) zdumiewaj膮cy 贸w imperator dobrowolnie zrezygnowa艂 z wszelkich dalszych podboj贸w, cho膰 nikt nie m贸g艂by stawi膰 mu skutecznie czo艂a.

Zamiast dalszej ekspansji po艣wi臋ci艂 si臋 odt膮d ju偶 tylko krzewieniu buddystycznej dharmy, co sta艂o si臋 jego regularn膮 polityk膮 zagraniczn膮. Wi臋kszy nacisk k艂ad艂 przy tym na konfucja艅sk膮 definicj臋 tao ni偶 na duchowe 膰wiczenia Buddy, kt贸rym osiem wiek贸w p贸藕niej kszta艂t praktyczny mia艂 nada膰 dwudziesty 贸smy nast臋pca Buddy, Bodhidharma w stworzonej przez niego pierwotnej formie karate-kung-fu.

A艣oka g艂osi艂 tolerancj臋 wobec innowierc贸w i stworzy艂 nowoczesne pa艅stwo socjalne, zapewniaj膮ce szerok膮 ochron臋 zwierz膮t. S膮 historycy, kt贸rzy dopatruj膮 si臋 w indyjskiej faunie trwaj膮cego do dzi艣 oddzia艂ywania mi艂o艣ci do zwierz膮t tego w艂adcy imperium.

Ogromne pa艅stwo A艣oki w dolinie Gangesu przez 90 lat prze偶ywa艂o niewiary godny rozkwit. Jednak po 艣mierci A艣oki jego imperium, rozci膮gaj膮ce si臋 a偶 po dzisiejsz膮 Malezj臋, Sri Lank臋 i Indonezj臋, uleg艂o gwa艂townemu za艂amaniu i znikn臋艂o niemal w ci膮gu jednej nocy. Zdaniem wielu specjalist贸w ten kr贸tki rozkwit -zjawisko historyczne nietypowe jak na owe czasy -stanowi wielk膮 zagadk臋, zw艂aszcza 偶e na scenie dziejowej pojawi艂o si臋 tu jedno z pierwszych wielkich mocarstw. Epoka A艣oki na pewno by艂aby ma艂o znana lub ca艂kiem nieznana, gdyby nie znajdowano inskrypcji naskalnych i obelisk贸w z tych czas贸w na terenach od Bangladeszu na wschodzie do Madrasu na po艂udniu. Istniej膮 tak偶e kroniki, spisane p贸藕niej na Cejlonie z punktu widzenia buddystycznej szko艂y Therawadin.

Wszystko to robi wra偶enie, ale co w tym w艂a艣ciwie jest nadludzkiego? Aby odpowiedzie膰 na to pytanie, trzeba przytoczy膰 legend臋 A艣oki. Opiera si臋 ona na merytorycznie niekwestionowanej podstawie; mniej jednoznacznie natomiast jest widziana sama osoba A艣oki. O ile H. G. Wells w pewnym wydaniu swojej Historii 艣wiata wyra偶a pogl膮d, 偶e "w艣r贸d dziesi臋ciu tysi臋cy monarch贸w, kt贸rych ukazuje nam historia, imi臋 A艣oki l艣ni niezr贸wnanym blaskiem niczym gwiazda", to Arnold Joseph Toynbee w膮tpi w jedyn膮 w swoim rodzaju dobro膰 tego w艂adcy.

Jak ju偶 wspomniano, faktem jest, 偶e A艣oka po masakrze w wojnie z Kaling膮 raptownie zako艅czy艂 wszelkie dzia艂ania wojenne. Przyczyn膮 tej przemiany wewn臋trznej mia艂 by膰 widok pola bitwy pokrytego setk膮 tysi臋cy poleg艂ych. W przeciwie艅stwie do niejednego m臋偶a stanu naszych czas贸w, kt贸rych snu bynajmniej nie m膮c膮 stosy trup贸w, A艣oka by艂 do g艂臋bi wstrz膮艣ni臋ty. Poprzysi膮g艂 sobie nigdy wi臋cej nie w艂膮cza膰 obcych lud贸w przemoc膮 do swojego imperium ani okrutnie t艂umi膰 bunt贸w. Sta艂 si臋 buddyst膮 i o艣wiadczy艂, 偶e jedyna sprawiedliwa walka to walka o dusze ludzi. Broni膮 w tym boju nie mog艂y by膰 miecze ani w艂贸cznie, a tylko prawa natury i regu艂y przyzwoito艣ci. Nie przelewaj膮c wi臋cej ani jednej kropli krwi, sam膮 tylko si艂膮 w艂asnego przekonania i przyk艂adu, A艣oka rozpowszechni艂 buddyzm w granicach imperium, a nast臋pnie w Nepalu, Chinach, Tybecie i Mongolii. B臋d膮c prawdziwym wczesnym libera艂em, akceptowa艂 tak偶e wszystkie inne religie, wyznania i sekty.

Potworno艣ci wojny mia艂y uczyni膰 z cesarza, jak czytamy dalej, m臋偶a pokoju. Ma艂o tego, chcia艂 raz na zawsze zapobiec wykorzystywaniu do niecnych cel贸w wytwor贸w umys艂u ludzkiego. Aby nowych wynalazk贸w nie nadu偶ywano do produkcji broni, A艣oka nakaza艂 kamufla偶 wszelkiego post臋pu. Od tej chwili wszelkie odkrycia, poczynaj膮c od wiedzy na temat istoty materii i energii a偶 po techniki psychologii t艂um贸w, spowi艂a mistyczna zas艂ona.


Dziewi臋膰 ksi膮g mocy


Aby zagwarantowa膰 zachowanie tej tajemnicy, a jednocze艣nie umo偶liwi膰 ma艂ej grupie wtajemniczonych kierowanie nie przeczuwaj膮c膮 niczego ludzko艣ci膮, cesarz A艣oka mia艂 przesz艂o 2000 lat temu powo艂a膰 do 偶ycia stowarzyszenie "Dziewi臋ciu Nieznanych" niezwykle ekskluzywne grono, kt贸rego cz艂onkowie komunikuj膮 si臋 w sztucznym j臋zyku i czerpi膮 swoj膮 wiedz臋 z dziewi臋ciu tajemnych ksi膮g, kt贸rych tre艣膰 stale si臋 poszerza. Jedna ksi臋ga przypada na ka偶dego z Nieznanych.

Ksi臋gi te zas艂uguj膮 na uwag臋. Pierwsza z nich obja艣nia manipulatorskie techniki propagandy i wojny psychologicznej. "Jest to najniebezpieczniejsza ze wszystkich nauk" powiedzia艂 Talbot Mundy, kt贸ry w 1924 r. w swoim dziele The Nine Unknown (Dziewi臋ciu Nieznanych) jako pierwszy pisa艂 o tym egzotycznym stowarzyszeniu.

Druga ksi臋ga zajmuje si臋 fizjologi膮 i ods艂ania najbardziej skryte tajniki cia艂a cz艂owieka. Podobno male艅kie fragmenty informacji z tej ksi臋gi, kt贸re przedosta艂y si臋 do wiadomo艣ci ludzi, s膮 藕r贸d艂em azjatyckich sztuk walki: judo, aikido, kung fu i innych, nie wy艂膮czaj膮c dim mak, techniki, kt贸rej mistrzowie mog膮 zabija膰 samym tylko dotkni臋ciem, z op贸藕nieniem, a nawet na odleg艂o艣膰; mog膮 te偶 wybi贸rczo rozbija膰 np. jedn膮 okre艣lon膮 ceg艂臋 w 艣rodku ca艂ego stosu.

Tematem trzeciej ksi臋gi jest mikrobiologia. Aby oceni膰 jej znaczenie, wystarczy cho膰by pomy艣le膰 o trwaj膮cej obecnie debacie nad technologi膮 genetyczn膮.

Czwarta ksi臋ga zdradza tajemnic臋 transmutacji, czyli przemiany jednego pierwiastka w inny. Podobno niekt贸re 艣wi膮tynie i religie uzyska艂y dzi臋ki niej du偶e ilo艣ci czystego z艂ota. Prawdopodobnie poszukiwanie kamienia filozoficznego wynika艂o z b艂臋dnej interpretacji sk膮pych wskaz贸wek co do istnienia tej ksi臋gi.

Pi膮ta ksi臋ga omawia komunikacj臋 wszelkiego rodzaju, ziemsk膮 i nieziemsk膮.

Sz贸sta ksi臋ga ods艂ania istot臋 grawitacji. Je艣li wzi膮膰 pod uwag臋, jak ma艂o fizyka wie naprawd臋 na ten temat, a zarazem jak entuzjastyczne s膮 przewidywania, co oznacza艂aby kontrola nad grawitacj膮 (podr贸偶e mi臋dzygwiezdne, rozwi膮zanie problemu zaopatrzenia w energi臋, opanowanie przestrzeni i czasu, w艂adza nad mikro- i makrokosmosem), to zapewne nie trzeba ju偶 nic dodawa膰.

Si贸dma ksi臋ga zawiera rozwini臋cie obszernej kosmogonii, w por贸wnaniu z kt贸r膮 najnowsze teorie fizyczne wydaj膮 si臋 rozwa偶aniami na poziomie szko艂y podstawowej.

W 贸smej ksi臋dze mowa jest o 艣wietle. Zaczynamy dzi艣 przeczuwa膰, 偶e 艣wiat艂o mo偶e by膰 kluczem do tajemnic 偶ycia (has艂o: "biofizyka") oraz do rozwi膮zania sprzeczno艣ci w kosmosie, jak i w dziedzinie subatomowej (has艂o: "dualizm falowo-korpuskularny").

Dziewi膮ta ksi臋ga przedstawia ewolucj臋 gatunk贸w i spo艂ecze艅stw. Pozwala ona przewidywa膰 wzloty i upadki form 偶ywych i ca艂ych cywilizacji. Mimo woli przychodzi na my艣l psychohistoria Isaaca Asimova.

Imponuj膮ce, nieprawda偶? Kto by艂by od 2000 lat w posiadaniu tak wielkiej skarbnicy wiedzy, do tego stale wzbogacanej, ten doprawdy m贸g艂by panowa膰 nad wszystkim.

Skoro, jak wiadomo, w艂adza korumpuje (do艣wiadczamy tego codziennie), a w艂adza absolutna korumpuje absolutnie, to dysponenci takiego potencja艂u musieliby by膰 kim艣 wi臋cej ni偶 zwyk艂ymi lud藕mi, aby oprze膰 si臋 pokusie jawnego si臋gni臋cia po w艂adz臋. Tak w艂a艣nie ma by膰 w przypadku Dziewi臋ciu Nieznanych. Wznosz膮cy si臋 ponad wszelkie nami臋tno艣ci, po艣wi臋caj膮cy si臋 tylko swojemu 艣wi臋temu zadaniu -pozostaj膮c na drugim planie, prowadzi膰 jednak pewn膮 r臋k膮 gatunek homo sapiens przez zmienne koleje chaotycznego losu -u偶ywaj膮 swoich niewyobra偶alnych 艣rodk贸w z najwi臋ksz膮 rozwag膮. Pod ich okiem rodz膮 si臋 i upadaj膮 wielkie i ma艂e cywilizacje, dokonuj膮 si臋 tragedie i kwitnie pomy艣lno艣膰. Dziewi臋ciu Nieznanych realizuj膮cych niezg艂臋bione dla nas zadanie, pos艂usznych tylko najwy偶szemu nakazowi: milczenia.

To pi臋kna legenda, bez w膮tpienia. Je艣li przyjrze膰 si臋 faktycznemu przebiegowi historii z mn贸stwem katastrof, rzezi, okropno艣ci i nieopisanej n臋dzy, to mo偶na si臋 zastanawia膰, jak z艂e w takim razie by艂oby ostatnie 2000 lat bez Dziewi臋ciu Nieznanych.

Taka argumentacja jest jednak cyniczna, demagogiczna i kr贸tkowzroczna. Jako cz臋艣膰 systemu nie mo偶emy -tak m贸wi ju偶 teoria komunikacji -obserwowa膰 go z zewn膮trz. Wyra偶aj膮c si臋 pro艣ciej: poniewa偶 nie wiemy, o co w tym wszystkim chodzi i dok膮d zmierzamy w naszej podr贸偶y, to nie jeste艣my w stanie zdoby膰 si臋 na obiektywny os膮d. Masowe cierpienia s膮 czym艣 strasznym, ale nie musz膮 (niestety) by膰 miar膮 powodzenia misji, kt贸ra jest "wi臋ksza ni偶 偶ycie". Jest to dylemat nie do rozwi膮zania, za to nale偶y zada膰 pytanie, czy da艂oby si臋 wykry膰 jakie艣 poszlaki 艣wiadcz膮ce o faktycznych dzia艂aniach Dziewi臋ciu Nieznanych, jakkolwiek niehumanitarne mog艂yby si臋 nam one wydawa膰 na kr贸tk膮 met臋. Najwyra藕niej nie jeste艣my wszak zdolni do spojrzenia z perspektywy d艂ugofalowej, czego dowodzi stan 艣wiata.

Jest oczywiste, 偶e Dziewi臋ciu Nieznanych w najlepszym razie mog艂o pozostawi膰 bardzo niepozorne 艣lady. Do ich kontakt贸w ze zwyk艂ymi 艣miertelnikami mog艂o dochodzi膰 bardzo rzadko albo musia艂y by膰 one starannie zamaskowane. Nasuwa si臋 tu przypuszczenie, 偶e nadzwyczajne (nieludzkie?) indywidualno艣ci, jak ju偶 wspomniani: Leonardo da Vinci, Boscovich, hrabia de Saint-Germain itd., nale偶eli do Dziewi臋ciu Nieznanych albo pozostawali w kontakcie z nimi. Jednak nie mo偶na tego dowie艣膰 ani temu zaprzeczy膰.


Louis Jacolliot


Zdecydowanym zwolennikiem tezy o istnieniu Dziewi臋ciu Nieznanych by艂 pisarz i prawnik Louis Jacolliot (1837-1890), pose艂 francuski w Kalkucie i najwy偶szy urz臋dnik wymiaru sprawiedliwo艣ci w Chandernagore. Po艣wi臋ci艂 on wiele lat studiom nad histori膮 subkontynentu i hinduizmu (zwracaj膮c szczeg贸ln膮 uwag臋 na cudowne czyny, przypisywane 艣wi臋tym m臋偶om) i napisa艂 艣wietne dzie艂o na temat nauk okultystycznych w staro偶ytnych Indiach. Jacolliot wspomina w 1860 r., pisz膮c o Dziewi臋ciu Nieznanych, metody naukowe, kt贸re znacznie wyprzedza艂y sw贸j czas, mi臋dzy innymi przemian臋 masy w energi臋 czy sterylizacj臋 za pomoc膮 promieniowania. Jak m贸g艂 si臋 na te tematy wypowiada膰 w po艂owie dziewi臋tnastego wieku, stanowi zagadk臋.

Louis Jacolliot na tym jednak nie poprzesta艂. Potraktowa艂 on dos艂ownie legend臋, jakoby Dziewi臋ciu Nieznanych odpowiada艂o za niewyt艂umaczalne w艂a艣ciwo艣ci w贸d Gangesu. Jak wiadomo, tej 艣wi臋tej rzece przypisuje si臋 mistyczn膮 moc lecznicz膮. Jest faktem, 偶e od stuleci zanurzaj膮 si臋 w jej wodach nieprzeliczone rzesze pielgrzym贸w cierpi膮cych na najokropniejsze i najbardziej zaka藕ne choroby. Mimo to nie dochodzi tam na wi臋ksz膮 skal臋 do zaka偶e艅 os贸b zdrowych, cho膰 nale偶a艂oby oczekiwa膰, i偶 rzeka stanie si臋 jednym wielkim ogniskiem epidemii. Zgodnie z ma艂o zadowalaj膮c膮 teori膮 zjawisko to uzasadnia膰 mia艂aby obecno艣膰 bakteriofag贸w, przy czym nikt nie umie powiedzie膰, dlaczego w takim razie nie wyst臋puj膮 one r贸wnie偶 w Brahmaputrze, Huangho czy Amazonce. Jacolliot reprezentuje w swojej ksi膮偶ce pogl膮d, 偶e wody Gangesu s膮 sterylizowane promieniowaniem wysy艂anym z tajemnej 艣wi膮tyni -sto lat wcze艣niej, ni偶 zachodnia nauka zacz臋艂a stosowa膰 t臋 metod臋 w praktyce.

Jest wi臋cej takich zdarze艅, kt贸re przypisuje si臋 dzia艂aniom Dziewi臋ciu Nieznanych. Na przyk艂ad szwajcarski lekarz chor贸b tropikalnych i wsp贸艂pracownik Pasteura, Alexandre Yersin (1863-1943), podobno w 1890 r., przebywaj膮c w Madrasie, mia艂 mo偶no艣膰 poznania biologicznych tajemnic, kt贸re mu pozwoli艂y opracowa膰 surowic臋 przeciwko cholerze i d偶umie.


Niszczenie wiedzy przez ca艂e tysi膮clecia


Historia ludzko艣ci jest pe艂na anachronizm贸w, kt贸re dla wygody s膮 ukrywane przy jednoczesnym powo艂ywaniu si臋 na to, 偶e dzisiejsza wiedza sk艂ania nas do b艂臋dnych interpretacji odkry膰 z przesz艂o艣ci. Erich von D盲niken i inni badacze zagadek dawnych dziej贸w mogliby niejedno powiedzie膰 o tym, jak szybko niewyt艂umaczalne znalezisko zostaje "zidentyfikowane" jako przedmiot kultu, niezale偶nie od tego, jak techniczne skojarzenia mo偶e budzi膰 w ka偶dej osobie, maj膮cej przyrodnicze wykszta艂cenie. Technologia, czy wr臋cz supertechnika, s膮 zastrze偶one tylko i wy艂膮cznie dla naszego stulecia, i na tym koniec.

A w艂a艣ciwie dlaczego? Tak ma艂o przecie偶 mamy wiedzy na tematy, kt贸re utrwalono w ogromnej g贸rze pism zniszczonych na przestrzeni stuleci. Jaka mog艂a by膰 np. tre艣膰 ponad 200000 tom贸w biblioteki w Pergamonie w Azji Mniejszej, zniszczonej przez cesarza Teodozjusza, a p贸藕niej przez Saracen贸w? Co zawiera艂y legendarne Ksi臋gi sybili艅skie, kt贸re w 83 r. p.n.e. pad艂y pastw膮 p艂omieni w czasie po偶aru Rzymu, albo celtyckie pisma druidyczne, kt贸re Juliusz Cezar kaza艂 zetrze膰 na proch i rozsypa膰 na cztery wiatry? Jak膮 prastar膮 wiedz臋 strawi艂y p艂omienie w czasie po偶aru 700 000 zwoj贸w biblioteki w Aleksandrii w trakcie podboju Egiptu przez Juliusza Cezara?

Co przepad艂o na zawsze, kiedy spopieleniu uleg艂y zbiory Brucheionu, licz膮ce 500 000 papirusowych zwoj贸w? Co mog艂o p贸j艣膰 z dymem w 640 r. p.n.e., kiedy Omar, drugi kalif islamu, doko艅czy艂 dzie艂a zniszczenia biblioteki aleksandryjskiej i rozkaza艂 u偶y膰 milion贸w niezast膮pionych zwoj贸w ksi膮g do opalania 艂a藕ni miejskich?

Gdzie si臋 podzia艂y zbiory Pizystratesa, wzgl臋dnie Pizandra w Atenach oko艂o 600 r. p.n.e., gdzie zbiory z Teb, 艣wi膮tyni w Jerozolimie albo sanktuarium Ptaha w Mernfis? Co si臋 sta艂o z archiwami tabliczek glinianych kultury minojskiej z Knossos na Krecie? Przet艂umaczono dopiero male艅k膮 cz臋艣膰 ich ubogich pozosta艂o艣ci. Jakie by艂y losy zaginionej ogromnej kolekcji staro偶ytnych zwoj贸w, kt贸ra by艂a w posiadaniu rosyjskiego cara Iwana Gro藕nego?

Jakie wzloty my艣li poch艂on臋艂a zag艂ada bibliotek syryjskich i co wiedzieliby艣my dzisiaj, gdyby jeszcze istnia艂o "miasto ksi膮偶ek" kr贸la Sargona z Urok i jego zniszczone pisma akadyjskie i sumeryjskie albo te偶 biblioteki Nippuru i Niniwy?

Dlaczego Aleksander Wielki wyda艂 rozkaz zniszczenia zapisanego z艂otymi zg艂oskami pierwotnego r臋kopisu dwudziestojednotomowej 艣wi臋tej ksi臋gi Pers贸w Awesty, przy kt贸rej spisywaniu tw贸rcy religii Zaratustrze mia艂 towarzyszy膰 pan 艣wiat艂a Ahura Mazda?

Nie inny los spotka艂 艣wi臋te teksty Ameryki Po艂udniowej. Opr贸cz niszczenia zapis贸w przez rywalizuj膮ce ze sob膮 india艅skie szczepy szczeg贸lnie bolesnym ciosem by艂o spalenie ca艂o艣ci pi艣miennictwa azteckiego w Texcoco na rozkaz arcybiskupa Don Juana de Zumaraga. Jak informuje hiszpa艅ski 艣wiadek, misjonarze u艂o偶yli pisma na rynku, tworz膮c stos kilkakrotnie przewy偶szaj膮cy wzrost cz艂owieka. Sp艂on臋艂y wtedy, jak pisze kronikarz, "wspomnienia o wielu osobliwych i dziwnych wydarzeniach, i zamieni艂y si臋 w popi贸艂". Ten sarn los spotka艂 obszerne zapiski Maj贸w.

Wsz臋dzie na 艣wiecie wiedza nieustannie stawa艂a si臋 pastw膮 p艂omieni. W 贸smym wieku Leon Isaurus odda艂 300 000 ksi膮g do spalenia w piecach Konstantynopola. Bezcenn膮 wiedz臋 zawiera艂y tysi膮ce ksi膮g pochodz膮cych z prehistorycznego okresu Chin, kt贸re kaza艂 spali膰 w 213 r. p.n.e. minister cesarza Chin Shi Huanga-Ti, Li Ssi, jak r贸wnie偶 p贸艂 miliona ksi膮g z biblioteki w Kartaginie, kt贸re zosta艂y spalone po zdobyciu miasta przez Rzymian w 146 r. p.n.e.

Lista takich monstrualnych akt贸w zniszczenia dokonuj膮cych si臋 na przestrzeni tysi膮cleci jest niesko艅czenie d艂uga i r贸偶norodna; jest to jedna wielka parada ha艅by, kt贸r膮 mo偶na by zape艂ni膰 wiele stron. O ile nie bez racji m贸wi si臋 o eksplozji wiedzy w naszych czasach, to zakresu jej niszczenia w przesz艂o艣ci niepodobna cho膰by w przybli偶eniu oszacowa膰. Ile dzie艂 sp艂on臋艂o w 艣redniowieczu, wymyka si臋 wszelkiej ocenie. Mimo tak niewyobra偶alnych strat tu i 贸wdzie mo偶na dostrzec 艣wiadectwa niezgodnych z obrazem czas贸w zdarze艅, niczym w膮t艂e ro艣linki nie艣mia艂o przebijaj膮ce przez warstw臋 ignorancji. Mimo najwi臋kszych wysi艂k贸w karczowanie zagadek przesz艂o艣ci nie powiod艂o si臋 w stu procentach. Pozostaje zatem nadal nie rozstrzygni臋t膮 kwesti膮, czy Dziewi臋ciu Nieznanych czerpa艂o swoj膮 wiedz臋 z zasob贸w zaginionej wysokiej cywilizacji technicznej, czy te偶 z jeszcze bardziej egzotycznego 藕r贸d艂a, ale sarna mo偶liwo艣膰 istnienia takiej wiedzy nie budzi w膮tpliwo艣ci.


Wojny bog贸w


Najbardziej znanym przyk艂adem prehistorycznej supernauki jest opis wojny bog贸w zawarty w s艂ynnym staroindyjskim eposie bohaterskim Mahabharata (podobnie jak w Wedach). Jego pocz膮tki si臋gaj膮 do roku 500 p.n.e., niekt贸rzy datuj膮 go nawet na ok. 7000 r. p.n.e. Zosta艂y tam uwiecznione, mo偶na powiedzie膰, czarno na bia艂ym, wydarzenia, kt贸re wed艂ug naszej rachuby czasu musia艂y si臋 rozgrywa膰 4000-5000 lat temu.

Na szczeg贸ln膮 uwag臋 zas艂uguj膮 szczeg贸艂owe opisy osiemnastodniowej wojny mi臋dzy Kaurawami a Pandawami nad g贸rnym Gangesem jak r贸wnie偶 nied艂ugo potem starcia Wrisznich z Andakami. W obu tych wojnach by艂y stosowane maszyny lataj膮ce, tak zwane vimana, jak r贸wnie偶 rodzaj energetycznej broni rakietowej, okre艣lanej jako "agneya". Wniosek ten wynika nie ze 艣mia艂ej interpretacji niejasnych sformu艂owa艅, ale z analizy precyzyjnych opis贸w, kt贸rym trudno nada膰 inn膮 interpretacj臋 ni偶 techniczn膮.

Kt贸偶 nie pomy艣la艂by o obecnych i przysz艂ych wojnach, czytaj膮c nast臋puj膮ce s艂owa: ,,(...) 艣mia艂y Adwattan dok艂adnie wycelowa艂, po czym wypu艣ci艂 l艣ni膮cy pocisk, buchaj膮cy ogniem. Grad ognistych strza艂 spad艂 na wrogich Pandaw贸w. Zapad艂 mrok, a z nieba posypa艂 si臋 deszcz meteoryt贸w. Zerwa艂y si臋 rycz膮ce wichry. Chmury spi臋trzy艂y si臋 a偶 do nieba i zes艂a艂y deszcz py艂u i kamieni. S艂o艅ce zawirowa艂o na firmamencie, a ziemia zadr偶a艂a pod 偶arem boskiej broni. S艂onie stan臋艂y w p艂omieniach, woda w rzece zawrza艂a, zabijaj膮c wszelkie 偶ywe istoty. Wiele z nich zamieni艂o si臋 w popi贸艂. Wsz臋dzie pada艂y na ziemi臋 zwierz臋ta w agonii. Niebo miota艂o ogniste b艂yskawice. 呕o艂nierzy wroga ogarn臋艂y p艂omienie. Po obu stronach spada艂y na ziemi臋 tysi膮ce lataj膮cych maszyn wojennych. Gurkha wystrzeli艂 ze swojej lataj膮cej vimana jeden pocisk o sile wszech艣wiata, niszcz膮c trzy miasta Wrisznich i Andak贸w. Wtedy wzbi艂 si臋 ogromny s艂up dymu i ognia, promieniej膮c jak tysi膮c s艂o艅c. Ten jeden pos艂aniec 艣mierci spopieli艂 ca艂膮 ras臋 Wrisznich i Andak贸w. Spalone cia艂a ludzi by艂y nie do poznania. Wypada艂y im w艂osy i paznokcie. Zbiela艂e ptaki spada艂y z nieba. Wojownicy, kt贸rzy zdo艂ali prze偶y膰, wskakiwali do rzek, aby si臋 obmy膰 z niewidzialnej trucizny, nios膮cej 艣mier膰".

Ten przygn臋biaj膮cy opis brzmi dla nas nieprzyjemnie znajomo. Kto uznaje to jednoznaczne wyliczenie nast臋pstw dzia艂ania broni atomowej i ska偶enia radioaktywnego za przypadkowy wytw贸r fantazji, ten doprawdy 藕le si臋 obchodzi z owym tak ch臋tnie nadu偶ywanym "przypadkiem". Trzeba tu jeszcze wzi膮膰 pod uwag臋 ten k艂opotliwy fakt, 偶e nad g贸rnym Gangesem w p贸艂nocnych Indiach, mi臋dzy t膮 rzek膮 a g贸rami Rajamahal, gdzie mia艂a si臋 odby膰 opisana w Mahabharacie (atomowa) wojna, mo偶na znale藕膰 zgliszcza budowli, kt贸re jednak nie sta艂y si臋 pastw膮 zwyk艂ego po偶aru, ale dos艂ownie uleg艂y stopieniu.

W g臋stych lasach wy偶yny Dekan znajduj膮 si臋 nawet ogromne tereny pokryte takimi zgliszczami, cz臋艣ciowo przemienionymi w szklist膮 substancj臋. Wygl膮daj膮 one tak, jakby zetkn臋艂y si臋 z 偶arem gwiazd. Wewn膮trz niekt贸rych budynk贸w znajduj膮 si臋 przedmioty, kt贸re najpierw uleg艂y stopieniu, a nast臋pnie krystalizacji. W tym samym regionie Dekanu rosyjski badacz A. Gorbowski znalaz艂 ludzki szkielet wykazuj膮cy radioaktywno艣膰 50 razy wi臋ksz膮 od normalnej. Mimo woli przychodz膮 tu na my艣l radioaktywne mumie z egipskiego Muzeum w Kairze.

Pozosta艅my jeszcze przez chwil臋 w Indiach. Czy Dekan nie wchodzi艂 w sk艂ad imperium cesarza A艣oki? Ale偶 tak! A wi臋c kontynuujmy poszukiwania utwierdzeni w naszych przypuszczeniach.


艢wiadectwa na ca艂ym 艣wiecie


Wsz臋dzie na 艣wiecie znajduj膮 si臋 ruiny i pozosta艂o艣ci miast, nosz膮ce 艣lady, jakby zetkn臋艂y si臋 z kul膮 ognist膮 o temperaturze S艂o艅ca. Nale偶y do nich na przyk艂ad rodzaj 艣wi膮tyni, zwanej "ziguratem", w pobli偶u staro偶ytnego Babilonu.

Erich von Fange w taki oto spos贸b opisa艂 zniszczenia tego obiektu: "Wydaje si臋, jakby wie偶臋 roz艂upa艂 ognisty miecz. Wiele cz臋艣ci budowli zamieni艂o si臋 w szk艂o, a niekt贸re uleg艂y ca艂kowitemu stopieniu. Ca艂a ta ruina robi wra偶enie wypalonej g贸ry".

Pustyni臋 zachodniej cz臋艣ci P贸艂wyspu Arabskiego pokrywaj膮 czarne kamienie, zwane "harras", kt贸re musia艂y by膰 wystawione na niesamowicie silne promieniowanie. Na powierzchni przesz艂o 10000 kilometr贸w kwadratowych znajduje si臋 28 p贸l pokrytych "harras".

W ca艂ej Europie, od Wysp Brytyjskich a偶 po norweskie Lofoty, mo偶na znale藕膰 prehistoryczne twierdze i wie偶e, kt贸rych 艣ciany i inne elementy zamieni艂y si臋 w szk艂o pod wp艂ywem piekielnego 偶aru nieznanego pochodzenia. We Francji, Anglii, Szkocji i Irlandii na wielu g贸rach i wzniesieniach le偶膮 zeszkliwione kamienie. Szczeg贸lnie fascynuj膮ce jest wzg贸rze Tap O'Noth o wysoko艣ci 560 m, niedaleko wioski Rhynie w Aberdeenshire w Szkocji, kt贸rego wierzcho艂ek wie艅czy mur z przypominaj膮cych szk艂o stopionych ska艂, okalaj膮cy prostok膮t o wymiarach 28 na 45 m. Profesor Hans Schindler Bellamy powiedzia艂 na jego temat: "Kamienie te musia艂y by膰 poddane temperaturze o wiele wy偶szej ni偶 1000掳C". Inne zeszkliwione kamienie mo偶na podziwia膰 w odleg艂o艣ci niewielu kilometr贸w od Rhynie w Dunnideer, jak r贸wnie偶 ko艂o Craigh Phadrig i w Inverness. Niekt贸re granitowe budowle wzd艂u偶 wybrze偶a Irlandii i budynki w Szkocji s膮 pokryte szkliwem na g艂臋boko艣ci stopy poni偶ej powierzchni gruntu.

Na tajemniczej polinezyjskiej Wyspie Wielkanocnej na Pacyfiku znajduje si臋 u podn贸偶a wulkanu Rana-Kao wzg贸rze zwane "orito", otoczone ogromn膮, wyra藕nie odgraniczon膮 bruzd膮 o d艂ugo艣ci 800 i szeroko艣ci 200 m. Jest ona z艂o偶em obsydianu i pokrywaj膮 j膮 stopione ska艂y. Z du偶ej wysoko艣ci wygl膮da to jak starannie wycyzelowany pier艣cie艅, narysowany ogromnym cyrklem, kt贸rego jednym ramieniem by艂 promie艅 laserowy.

Niedaleko tajemniczej twierdzy Ink贸w Sacsahuaman, po艂o偶onej 10 km od Cuzco w Peru, dzia艂anie jakiego艣 tytanicznego 偶aru spowodowa艂o krystalizacj臋 ska艂 na powierzchni 15000 metr贸w kwadratowych. Tak偶e sama twierdza musia艂a si臋 z nim zetkn膮膰, bo r贸wnie偶 na niej wida膰 艣lady stapiania; znajduje si臋 tam mi臋dzy innymi kamienny kolos zwany "kenko grande", kt贸ry wygl膮da, jakby jaki艣 olbrzym obrabia艂 go roz偶arzonym no偶em o temperaturze S艂o艅ca.

Z kolei w Brazylii na po艂udnie od miasta Teresina mi臋dzy Piripiri a Rio Longa odkryto ruiny, zwane "sete ciddaes". Ma si臋 rozumie膰, nosz膮 艣lady stopienia. Ponadto ich charakterystyczn膮 cech膮 jest to, 偶e wygl膮daj膮, jakby jaka艣 ogromna si艂a wcisn臋艂a je w ziemi臋.

Na d艂ugo przed przybyciem kolonist贸w z Europy r贸wnie偶 Ameryka P贸艂nocna musia艂a do艣wiadcza膰 niesamowitych wybuch贸w energii. Dzisiejsze stany Kalifornia, Arizona i Kolorado mog膮 si臋 poszczyci膰 wieloma stopionymi prastarymi ruinami. W 1850 r. kapitan Ives William Walker zwiedza艂 "szczeg贸lne miejsca" w kalifornijskiej Dolinie 艢mierci. Na tym terenie o d艂ugo艣ci p贸艂tora kilometra natrafi艂 na pozosta艂o艣ci miasta, kt贸re musia艂o dos艂ownie wyparowa膰. Na powierzchni ziemi by艂o wida膰 jeszcze tylko jakby zarysy ulic i budynk贸w. Jedynie na 艣rodku sta艂 samotnie g艂az o wysoko艣ci 10 m, kt贸rego wierzcho艂ek by艂 stopiony, podobnie jak resztki budynku za ska艂膮. Kapitan Walker uwa偶a艂, 偶e przyczyn膮 zniszcze艅 by艂 wybuch wulkanu. W tej okolicy jednak nie ma wulkanu, a nawet gdyby by艂, to jego 偶ar nie wystarczy艂by do spowodowania takich nast臋pstw. Wsp贸艂pracownik Walkera tak p贸藕niej podsumowywa艂: "Ca艂y teren mi臋dzy rzekami Gila i San Juan pokrywaj膮 pozosta艂o艣ci miast nosz膮ce 艣lady stopienia. Budynki i przedmioty musia艂y tu by膰 wystawione na tak wysok膮 temperatur臋, 偶e stopi艂y si臋 ska艂y i metale. Rodzi si臋 odczucie, 偶e po ca艂ej tej okolicy przetoczy艂 si臋 jaki艣 ogromny ognisty walec".

Poza tym znajdowano jeszcze artefakty. W 1952 r. archeologowie wydobyli w Izraelu p艂yt臋 o wielko艣ci przesz艂o 100 metr贸w kwadratowych powsta艂膮 ze stopionego na szk艂o kwarcowego ! piasku, kt贸ra do z艂udzenia przypomina podobne znajdowane po pr贸bach atomowych na pustyni w Nevadzie. Znaleziska zbli偶one wygl膮dem odkrywano w Iraku w warstwie gruntu znajduj膮cej si臋 poni偶ej formacji z m艂odszej epoki kamiennej, jak r贸wnie偶 na Saharze, na pustyni Gobi, na pustyni Mohave w Ameryce P贸艂nocnej i wielu innych miejscach. Szczeg贸lnie zadziwiaj膮ce s膮 zamienione w szk艂o partie gruntu w Lop Nor w Sinkiangu, w pobli偶u chi艅skiego poligonu pr贸b atomowych. Wyst臋puj膮ce tam prastare ska艂y tego rodzaju niczym si臋 bowiem nie r贸偶ni膮 od p艂yt stopionego kwarcu, powsta艂ych wskutek wsp贸艂czesnych pr贸bnych wybuch贸w j膮drowych. T臋 wyliczank臋 mo偶na by kontynuowa膰.

Do艣膰 przekonuj膮ce s膮 te dowody prawdziwo艣ci "legend" zawartych w starych tekstach, nieprawda偶? Szczeg贸lnie, je艣li wzi膮膰 pod uwag臋, 偶e zachowa艂y si臋 tylko male艅kie resztki tych pism, a z nich z kolei tylko drobn膮 cz臋艣膰 przet艂umaczono.

Mo偶na sobie wyrobi膰 zdanie na temat zaginionej wiedzy, zajmuj膮c si臋 istniej膮cymi jeszcze pismami alchemicznymi, kt贸re w 90% czekaj膮 pomini臋te i nie rozszyfrowane. Nie b臋dzie ryzykown膮 spekulacj膮 domy艣la膰 si臋 zawartej w nich wiedzy, ze wszech miar zas艂uguj膮cej na miano niezgodnej ze swoj膮 epok膮. Kopernik, Galileusz, Newton i inni przyznawali, 偶e wiele zawdzi臋czaj膮 my艣li staro偶ytnej.


Nowe odczytanie dawnej wiedzy


W ci膮偶 mamy do czynienia z przypadkami, w kt贸rych dopiero nasza nowa wiedza pozwala na zrozumienie wiedzy dawnej. Zjawiska pierwotnie uwa偶ane za rytua艂y, dzia艂ania kultowe itd. nagle okazuj膮 si臋 czym艣 innym, je艣li spojrze膰 na nie z w艂a艣ciwego punktu widzenia.

Stale przytaczanym przyk艂adem jest stosowana przez alchemik贸w metoda przygotowywania wody na eliksir przez destylowanie jej tysi膮ce razy. W odbywaj膮cej si臋 przy tym transmutacji bez dalszych docieka艅 dopatrzono si臋 procesu o pod艂o偶u psychologicznym. Przemianie mia艂 ulega膰 nie sam p艂yn, ale duch alchemika, powtarzaj膮cego w niesko艅czono艣膰 t臋 sam膮 czynno艣膰: mia艂 to by膰 rodzaj medytacji kszta艂tuj膮cej charakter, si艂臋 woli i cierpliwo艣膰. Fizyki ani chemii mo偶na by艂o nie miesza膰 do interpretacji odpowiednich tekst贸w, to jasne. Niestety, okaza艂o si臋, 偶e w艂a艣nie owo duchowe 膰wiczenie wiedzie do wzbogacenia wody. Jego rezultatem jest nie tylko transmutowany alchemik, ale i ci臋偶ka woda, substancja wzniecaj膮ca piekielny ogie艅 s艂usznie budz膮cej groz臋 bomby wodorowej.

Niekt贸rzy naukowcy s膮 艣wi臋cie przekonani, 偶e tajemniczym cz艂owiekiem, kt贸ry w 1937 r. przestrzega艂 ich i inne wp艂ywowe osobisto艣ci przed zagro偶eniami zwi膮zanymi z rozszczepieniem uranu by艂 nie艣miertelny alchemik Fulcanelli. Cho膰 pluton odkry艂 dopiero w 1941 r. fizyk Glenn R. Seaborg w kalifornijskim Instytucie Berkeley, 贸w nieznajomy zna艂 ju偶 cztery lata wcze艣niej pierwiastek 94 (pluton) i dok艂adnie wiedzia艂, jak zgubne dzia艂ania mo偶na realizowa膰 za jego pomoc膮.

Pod wp艂ywem lektury dotycz膮cego tej sprawy raportu chemika, pisarza i kawalera Legii Honorowej, Jacquesa Bergiera (1912-1978), kt贸ry przed wojn膮, i w czasie jej trwania, pracowa艂 nad projektami zastosowania ci臋偶kiej wody i radioaktywno艣ci, w 1945 r. z ca艂膮 powag膮 zacz臋艂a polowa膰 na Fulcanellego organizacja pod nazw膮 Office of Strategic Services (OSS), b臋d膮ca protoplast膮 CIA. Nale偶a艂o niezw艂ocznie uj膮膰 cz艂owieka, kt贸ry posiad艂 tajemnic臋 atomu, zanim uda艂o si臋 to USA. Polowanie to jednak nie mia艂o zako艅czy膰 si臋 sukcesem.

Wystarczy ju偶 tych anachronizm贸w i sprzeczno艣ci. Jak si臋 wydaje, uda艂o nam si臋 przeprowadzi膰 przynajmniej dow贸d poszlakowy, 偶e Dziewi臋ciu Nieznanych mog艂o by膰 w posiadaniu wiedzy nie ust臋puj膮cej naszej albo j膮 nawet przewy偶szaj膮cej. Wracamy zatem do zagadkowej liczby dziewi臋膰, kt贸ra nieprzerwanie przewija si臋 od przesz艂o艣ci do tera藕niejszo艣ci, i to w spos贸b ze wszech miar uchwytny.


Dziewi臋膰 zasad i si艂


W epoce wypraw krzy偶owych, w 1118 r. n.e., dziewi臋ciu francuskich rycerzy podj臋艂o si臋 eskortowania pielgrzym贸w na trasie od wybrze偶a do 艣wi臋tych miejsc Jerozolimy, z艂o偶ywszy przed patriarch膮 Jerozolimy 艣luby ub贸stwa, czysto艣ci i pos艂usze艅stwa. Tych dziewi臋ciu rycerzy-mnich贸w by艂o za艂o偶ycielami zakonu templariuszy, kt贸ry w dalszym ci膮gu jest spowity mg艂膮 tajemnicy. W XVIII w. z kolei istnia艂a lo偶a wolnomularska "Dziewi臋膰 Si贸str", do kt贸rej mieli nale偶e膰 Denis Diderot, filozof prawa Charles de Montesquieu i Wolter.

Tak偶e w naszych dniach niema艂o si臋 dzieje. Na przyk艂ad dr Henry Karl "Andrija" Puharich, neurolog, parapsycholog i posiadacz kilku patent贸w na aparaty s艂uchowe, stan膮艂 znienacka oko w oko z czym艣, z czym w jaki艣 spos贸b wi膮偶e si臋 liczba dziewi臋膰.

W 1952 r. w czasie roboczej sesji z pewnym Hindusem, dr. Vinodem, ten ostatni zacz膮艂 ku bezgranicznemu zdumieniu dr. Puharicha m贸wi膰 innym g艂osem. Z angielskim akcentem Hindus 贸w o艣wiadczy艂, 偶e przemawia przez niego cz艂onek "dziewi臋ciu zasad i si艂", konsorcjum nadludzkich (kosmicznych?) inteligencji, kt贸re dyskretnie wspomaga ludzko艣膰. Po tym pierwszym nawi膮zaniu kr贸tkiego kontaktu dr Vinod sta艂 si臋 znowu sob膮.

Mimo ca艂ej osobliwo艣ci tego zdarzenia, neurolog pocz膮tkowo przesta艂 si臋 nim zajmowa膰. Nie na d艂ugo jednak, bo wkr贸tce potem spotka艂 w Meksyku rodzin臋 lekarza ameryka艅skiego, kt贸ra zgodnie twierdzi艂a, 偶e utrzymuje sta艂e kontakty z "dziewi臋cioma si艂ami i zasadami". Tak偶e i to by艂o jeszcze do prze艂kni臋cia. Co prawda, nie ma 偶adnego wyt艂umaczenia faktu, 偶e "dziewi臋膰 sir' podj臋艂o na nowo dialog z dr. Puharichem za po艣rednictwem rodziny lekarza dok艂adnie od tego punktu, w kt贸rym zako艅czy艂 si臋 pierwszy kontakt via dr Vinod. Do tych rewelacji nale偶y podchodzi膰 z ostro偶no艣ci膮, poniewa偶 dr Puharich uwa偶a Dziewi臋ciu, wed艂ug Colina Wilsona, za istoty pozaziemskie, kt贸re w niezbyt odleg艂ej przysz艂o艣ci wyl膮duj膮 w UFO. Wi膮偶e ich tak偶e z obdarzonym zdolno艣ciami parapsychicznymi Izraelczykiem Uri Gellerem, z kt贸rym Puharich pracowa艂 i kt贸ry twierdzi, 偶e kontaktuje si臋 z nieziemsk膮 istot膮 o g艂owie soko艂a. Przy wszystkich zastrze偶eniach, jakie mo偶e budzi膰 ten przypadek, uwa偶am jednak, 偶e liczba dziewi臋膰 generalnie ma swoje znaczenie.

Poprzestaniemy na tym. Dalsze spekulacje w tym kierunku mog膮 nieuchronnie prowadzi膰 w 艣lep膮 uliczk臋. Gdyby faktycznie mia艂o istnie膰 takie stowarzyszenie jak Dziewi臋ciu Nieznanych, to do ich natury nale偶a艂aby niemo偶liwo艣膰 zdemaskowania ich przez normalnych 艣miertelnik贸w. Dlatego wydaje mi si臋 strat膮 czasu 艂amanie sobie g艂owy nad tym, czy Dziewi臋ciu Nieznanych ma co艣 wsp贸lnego z jeszcze bardziej w膮tpliwymi "dziewi臋cioma si艂ami" albo czy chodzi wr臋cz o to samo, i jak膮 odznak臋 cz艂onkowsk膮 powinno si臋 przypi膮膰 Fulcanellemu czy hrabiemu de Saint-Germain. Zw艂aszcza tajemniczy hrabia m贸g艂by kandydowa膰 do najr贸偶niejszych ugrupowa艅 nadludzi, inicjowanych lub rozbudzonych, na kt贸re mo偶na si臋 wsz臋dzie natkn膮膰. Je艣li bowiem od艂o偶ymy na bok niemo偶liw膮 do udowodnienia nie艣miertelno艣膰 hrabiego de Saint-Germain, podobnie jak jego nadludzkie (ju偶 przez sam膮 rozleg艂o艣膰) zdolno艣ci, to pozostanie wci膮偶 jeszcze jego prekognicja. Na przyk艂ad przepowiedzia艂 on rewolucj臋 francusk膮, przestrzega艂 szwedzkiego kr贸la Gustawa III przed nadchodz膮cym niebezpiecze艅stwem i wypowiedzia艂 jeszcze inne proroctwa.

Wszystko na nic, bo kontrowersyjni ukryci mistrzowie nie wyk艂adaj膮 swoich kart na st贸艂, a ich pochodzenie kryje mrok. Kwestia, czy Dziewi臋ciu Nieznanych mo偶e by膰 ostatnimi przedstawicielami wygas艂ego gatunku, czy pierwszymi nowego, jest r贸wnie niemo偶liwa do rozstrzygni臋cia, jak okre艣lenie, co by艂o pierwsze, jajko czy kura. Je艣li nie chcemy odwo艂ywa膰 si臋 do istot pozaziemskich albo pochodz膮cych z innych wymiar贸w czy p艂aszczyzn bytu, jakie i bez tego zaludniaj膮 wiele ksi膮偶ek, to do wyboru pozostaje nam jeszcze wiele innych mo偶liwo艣ci.

Mo偶liwe, 偶e jaki艣 lud albo grupa przed tysi膮cami lat zdo艂a艂a uruchomi膰 ca艂y potencja艂 m贸zgu, poznawszy proces, kt贸ry w dalszym ci膮gu za偶arcie usi艂uj膮 zg艂臋bi膰 nie tylko neurofizjologowie. Znany ezoteryk Georg Iwanowicz Gurd偶ijew powiedzia艂 kiedy艣: "Stu rozbudzonych mo偶e wp艂ywa膰 na losy 艣wiata". By膰 mo偶e w艂a艣nie to robi膮. R贸wnie dobrze mog膮 w艣r贸d nas przebywa膰 wsp贸艂pracownicy owej mistycznej wysoko rozwini臋tej dawniejszej rasy, kt贸r膮 antropologowie podobno odkryli r贸wnolegle do neandertalczyk贸w, sto tysi臋cy lat p.n.e. Nie mniej atrakcyjne jest przypuszczenie, 偶e mog艂yby si臋 uaktywni膰 (albo zosta膰 aktywizowane) pozostaj膮ce w u艣pieniu programy genetyczne, powoduj膮c skok ewolucyjny. Niezale偶nie od tego wszystkiego, homo sapiens stale ujawnia cechy nadludzkie, co ukazano w rozdziale "Cudowna istota cz艂owiek". A mo偶e jeste艣my tylko -jak si臋 wyrazi艂, nie pozostawiaj膮c z艂udze艅, s艂ynny kronikarz spraw niewyt艂umaczalnych Charles Hoy Fort -ca艂kiem po prostu czyj膮艣 "w艂asno艣ci膮"? R贸wnie dobrze mo偶na sobie wyobra偶a膰, 偶e gatunek ludzki jest ostro偶nie pilotowany mi臋dzy rafami losu i pozbawiony tego kierownictwa uleg艂by samozag艂adzie (du偶膮 determinacj臋 w tym kierunku wykazujemy wszak ka偶dego dnia).


Kto odwa偶y si臋 sformu艂owa膰 odpowied藕?


Jakkolwiek sprawy si臋 maj膮, istniej膮 艣lady pozostawione przez to, co nieznane (czy chodzi tu o s艂ynnych Dziewi臋ciu, czy o co艣 innego). R贸wnolegle natrafiamy na r贸偶norodne poszlaki, 艣wiadcz膮ce o istnieniu anachronicznej wiedzy w najbardziej zamierzch艂ej przesz艂o艣ci, cz臋sto opakowane w rytua艂y i tradycje. Na przyk艂ad w dokumentalnym serialu telewizyjnym Boso przez czas i przestrze艅 por贸wnywano star膮 azjatyck膮 zabaw臋 dharma z hipotez膮 obserwatora fizyki kwantowej. Zgodnie z regu艂ami tej gry dzieci biegaj膮 woko艂o jednego dziecka, stoj膮cego w 艣rodku z zamkni臋tymi oczami. Kiedy otwiera ono oczy, inne dzieci zastygaj膮 w bezruchu. Dlatego dziecko stoj膮ce w 艣rodku nigdy nie mo偶e zobaczy膰 towarzyszy zabawy, kiedy s膮 w ruchu. Zupe艂nie podobnie jest z nami, kiedy mamy do czynienia z dualizmem falowo-korpuskularnym; taniec cz膮stek i fal zawsze pozostanie przed nami ukryty. Dzieci poruszaj膮 si臋 dok艂adnie po tych samych ukrytych koleinach przypadku, kt贸re statystyka przyporz膮dkowuje falom/cz膮stkom. Frapuj膮ce podobie艅stwo 艂膮czy t臋 zabaw臋 z greck膮 legend膮 o morskim bo偶ku Proteuszu, kt贸ry zna艂 ca艂膮 przesz艂o艣膰, tera藕niejszo艣膰 i przysz艂o艣膰. Odmawia艂 jednak ich odkrywania i, aby unikn膮膰 natarczywych pyta艅, przybiera艂 ustawicznie r贸偶ne postacie. Dopiero kiedy zosta艂 schwytany i zmuszony do zachowania okre艣lonej postaci, mo偶na by艂o pozna膰 prawd臋 przysz艂o艣ci. Niekt贸rzy wsp贸艂cze艣ni fizycy s膮 zaskoczeni zbie偶no艣ci膮 mi臋dzy mitem o Proteuszu a za艂amywaniem si臋 funkcji falowej (czy te偶 wektora stanu) w mechanice kwantowej. Czy w takich przekazach przejawiaj膮 si臋 po prostu tylko przypadkowe podobie艅stwa, tajemne sta艂e przyrody albo resztki zapomnianej wiedzy? Kto odwa偶y si臋 sformu艂owa膰 odpowied藕?

Wydaje si臋 pewne, 偶e z tych element贸w puzzli nie da si臋 w zasadzie u艂o偶y膰 zrozumia艂ego czy wr臋cz kompletnego obrazu. Je艣li cokolwiek nie budzi w膮tpliwo艣ci, to fakt, 偶e jeste艣my w posiadaniu bardzo ma艂ej liczby element贸w. Mo偶emy je tylko prze- suwa膰 z miejsca na miejsce i z frustracj膮 przygl膮da膰 si臋 pozosta艂ym mi臋dzy nimi ogromnym lukom. Definitywnie mo偶na z tego obrazu wyczyta膰 jedynie to, 偶e co艣 do powiedzenia na naszym globie mieli, czy te偶 maj膮, nie tylko przedstawiciele od dawna znanego gatunku homo sapiens, i 偶e na ziemi jest pe艂no 艣wiadectw, kt贸rych by膰 nie powinno. Na przek贸r wszelkiej klasycznej nauce.

Do艣膰 o tym. Wydaje mi si臋, 偶e wystarczaj膮co zosta艂y podbudowane, z najr贸偶niejszych punkt贸w widzenia, powa偶ne w膮tpliwo艣ci co do naszej rzekomo pewnej wiedzy na temat przesz艂o艣ci; wydaj膮 mi si臋 r贸wnie uzasadnione, jak w膮tpliwo艣ci co do obecnej wizji 艣wiata.

Pora wi臋c przyst膮pi膰 do ko艅cowej rundy. Opu艣膰my p艂aszczyzn臋 tajnych knowa艅, nadludzkich osobisto艣ci i zagadkowych mocy. Czas na pokonanie ostatecznej cezury, na przekroczenie ostatnich granic. Zdob膮d藕my si臋 na odwag臋 wykonania my艣l膮 skoku w fantastyczny kosmos, gdzie wszystkie nasze dotychczasowe przypuszczenia b臋d膮 si臋 musia艂y wyda膰 dziecinnymi igraszkami. Aby nasze wyobra偶enia -parafrazuj膮c powiedzenie Nielsa Bobra -sta艂y si臋 do艣膰 absurdalne, aby mog艂y by膰 prawdziwe.


Obca rzeczywisto艣膰


Bez w膮tpienia istnieje 艣wiat niewidzialny.

Jest tylko problem: jak to daleko od centrum miasta,

i do kt贸rej jest u nich w tygodniu otwarte?

Woody Allen


Rzeczywisto艣膰 wirtualna


Po sko艅czonym dniu pracy m臋偶czyzna przychodzi do domu i przygotowuje si臋 do odpoczynku, w dos艂ownym rozumieniu tego s艂owa. W tym celu wk艂ada stosowny ubi贸r, kt贸ry jest czym艣 w rodzaju elastycznej po艅czochy okrywaj膮cej ca艂e cia艂o, otulaj膮cej je niczym prezerwatywa. Wewn臋trzn膮 stron臋 tego ekskluzywnego ubioru do sp臋dzania czasu wolnego w nowoczesnym domu pokrywa g臋sta sie膰 sensor贸w i efektor贸w. Te ostatnie to male艅kie przeka藕niki r贸偶nej wielko艣ci, kt贸re stykaj膮c si臋 z cia艂em, mog膮 do niego przesy艂a膰 wibracje o stopniowanej sile i intensywno艣ci, jak r贸wnie偶 uczucie ciep艂a, wilgoci itp. Powstaj膮 w ten spos贸b absolutnie realistyczne wra偶enia dotykowe. M贸wi膮c pro艣ciej, tworzy si臋 z艂udzenie blisko艣ci cielesnej i dotyku innej osoby. Naturalnie, mo偶na te偶 uzyska膰 symulacj臋 mr贸wek w臋druj膮cych po grzbiecie w艂a艣ciciela, ale kto mia艂by ochot臋 na co艣 takiego?

Kiedy nasz przyjaciel jest odpowiednio ubrany, udaje si臋 do mi臋kko wy艣cielonej izdebki, nieco mniejszej ni偶 symulator lotu, pod艂膮cza przewody swojego ubioru do komputera, wk艂ada r臋kawic臋 danych, he艂m, i ju偶 mo偶na zaczyna膰, Wybrana kaseta jest przygotowana. Dzi艣 ma ch臋膰 pozwoli膰 sobie na co艣 ca艂kiem szczeg贸lnego: seks bez tabu z caryc膮 Katarzyn膮,

Powy偶szy scenariusz bynajmniej nie jest wytworem bujnej fantazji komputerowych kawalarzy w wieku dojrzewania, ale wed艂ug zapewnie艅 technik贸w i ekspert贸w w dziedzinie informatyki stanie si臋 rzeczywisto艣ci膮 jeszcze przed nadej艣ciem prze艂omu wiek贸w, czy te偶 tysi膮cleci, Has艂o brzmi: "rzeczywisto艣膰 wirtualna" lub "cyberprzestrze艅", Mo偶na by z powodzeniem tak偶e powiedzie膰: "stworzenie 艣wiata" w nowej szacie.

O mo偶liwo艣ci urzeczywistnienia totalnych sztucznych 艣wiat贸w przekonany jest Howard Rheingold, autor publikacji fachowych z Kalifornii, podobnie jak Robert Trappl z Instytutu Badawczego Sztucznej Inteligencji w Wiedniu. Hamburski specjalista w dziedzinie badania medi贸w i sztucznej inteligencji, Benjamin Heidersberger, streszcza spraw臋 nast臋puj膮co: "Ostateczn膮 konsekwencj膮 cyberprzestrzeni b臋dzie seks z Marilyn Monroe, Gwiazdy filmu zostan膮 przetworzone na oprogramowanie, powielone i w domu b臋dzie je mo偶na uruchamia膰, wybieraj膮c odpowiedni膮 kaset臋",

Jakkolwiek fantastycznie by to brzmia艂o, wobec stosowanych ju偶 dzisiaj technik nawet takie wizje mog膮 by膰 wkr贸tce przestarza艂e, Wprawdzie przeniesienie si臋 w inn膮 rzeczywisto艣膰 za pomoc膮 symulacji elektronicznej nie daje jeszcze tak bezpo艣redniego i rzeczywistego efektu, jak dobry stary spos贸b -za偶ycie LSD -ale wszystko przed nami,

Najpierw jednak potrzeba niema艂o sprz臋tu. Cybernetyczny he艂m musi mie膰 stereoskopowe okulary, przez kt贸re do ka偶dego oka b臋dzie dociera膰 wystarczaj膮ca liczba informacji obrazowych, aby wytworzy膰 subiektywne wra偶enie rzeczywisto艣ci. To ju偶 istnieje. Na przyk艂ad japo艅ski gigant elektroniki, firma Sony, zaprezentowa艂a" Visotron Prototype Personal LCD Monitor" -okulary z dwoma monitorami LCD o przek膮tnej ekranu ok. 1,75 cm i rozdzielczo艣ci 103 000 punkt贸w obrazowych, ze zintegrowanymi s艂uchawkami stereofonicznymi. Urz膮dzenie to pozwala si臋 rozkoszowa膰 telewizj膮 par excellence, Nic wi臋c dziwnego, 偶e osoby wypr贸bowuj膮ce to urz膮dzenie tylko z najwi臋ksz膮 niech臋ci膮 daj膮 si臋 sk艂oni膰 na powr贸t do smutnej rzeczywisto艣ci dnia codziennego.

Trzeba jeszcze mie膰 wspomnian膮 r臋kawic臋 danych ("data glove"), kt贸ra steruje dzia艂aniami g艂贸wnego komputera. Ka偶dy ruch r臋ki powoduje przes艂anie sygna艂贸w, kt贸re po obliczeniu i rozszyfrowaniu zostaj膮 prze艂o偶one na aktywne dzia艂anie w granicach sztucznego 艣wiata. Maj膮c takie i inne 艣rodki pomocnicze, mo偶na wkroczy膰 w rzeczywisto艣膰 wirtualn膮, kt贸rej obraz nabiera kszta艂tu na normalnym monitorze albo na miniaturowych monitorach cybernetycznych okular贸w -w ka偶dym razie jednak w umy艣le graj膮cego. Odbieramy przy tym bod藕ce cielesne, na przyk艂ad czujemy prawdziwy op贸r przy otwieraniu drzwi w cyberprzestrzeni. Brytyjska firma Advanced Robotics Research nale偶y do tych, kt贸re pracuj膮 nad udoskonaleniem r臋kawic danych, umo偶liwiaj膮cych coraz wierniejsze przekazywanie zmys艂owych spostrze偶e艅. Rozw贸j techniki jest szalony, w dos艂ownym znaczeniu.


Od systemu Z komputerem do m贸zgu doktora Szapirowa


Im bardziej z coraz wi臋kszej liczby poszczeg贸lnych element贸w wy艂ania si臋 system tworz膮cy jedno艣膰, tym wi臋cej realizmu nabiera to, co nierealne. Nie stanowi ju偶 problemu wprawienie przez sprz臋偶enie zwrotne w ruch, drgania itd. fotela uczestnika telewizyjnej cyberprzestrzeni, aby np. wirtualnej je藕dzie na wielb艂膮dzie towarzyszy艂o odpowiednie ko艂ysanie. A ju偶 w pokoiku dozna艅 seksualnych nasz przyjaciel mo偶e p贸j艣膰 na ca艂o艣膰. Naturalnie, rzeczywisto艣膰 wirtualna ma zastosowanie nie tylko w 偶yciu codziennym w sp臋dzaniu czasu wolnego i rozrywce, ale tak偶e w medycynie, badaniach naukowych itd. Za pomoc膮 r贸偶nych system贸w z wykorzystaniem komputera (CA -Computer-Added Systems) mo偶na by艂o dotychczas przy projektowaniu budynk贸w i budowli, w pracach konserwatorskich itd. nie tylko obejrze膰 na ekranie z r贸偶nych stron nie istniej膮cy jeszcze obiekt, ale i wej艣膰 do jego wn臋trza. W cyberprzestrzeni mo偶na nawet dotyka膰 r贸偶nych przedmiot贸w, siada膰 na wirtualnych meblach itp. Chemicy mog膮 eksperymentowa膰 z cz膮steczkami, geologowie symulowa膰 na 偶ywo ruchy tektoniczne, lekarze zagl膮da膰 do wn臋trza komory serca pacjenta itd. Wszystko to nie jest ju偶 bynajmniej tylko muzyk膮 przysz艂o艣ci.

Firma komputerowa z San Francisco VPL Research rozprowadza oprogramowanie i sprz臋t do symulowania cyberprzestrzeni. Agencja NASA pos艂uguje si臋 systemem o nazwie VIEW ("virtual interface environment workstation"). Na Uniwersytecie P贸艂nocnej Kalifornii w cyberprzestrzeni opracowywany jest sk艂ad medykament贸w. Do cel贸w symulacji chirurgicznej powstaje wirtualna kopia cz艂owieka. Podr贸偶e odkrywcze we wn臋trzu cia艂a ludzkiego s膮 ju偶 codzienno艣ci膮 w medycynie (to wirtualny odpowiednik pomys艂u z opowiada艅 Isaaca Asimova Fantastyczna podr贸偶 i M贸zg doktora Szapirowa, w kt贸rych zminiaturyzowani naukowcy w臋druj膮 wewn膮trz cz艂owieka). Wojna w Zatoce Perskiej w 1991 r. by艂a prowadzona przez ameryka艅skich "oficer贸w komputerowych", byli oni tak oficjalnie okre艣lani, i odbywa艂a si臋 zar贸wno w rzeczywisto艣ci pustyni irackiej, jak te偶 w symulowanej rzeczywisto艣ci r贸wnoleg艂ej przykrojonej do niej cyberprzestrzeni. Nie zapominajmy o wspomnianym na wst臋pie przemy艣le rozrywkowym. W londy艅skim Fun Land (dok艂adnie: Funland Limited Luna Park), najnowocze艣niejszej hali gier w Europie, za niewielkie pieni膮dze mo偶na na trzech pi臋trach uczestniczy膰 w niewyobra偶alnych rozkoszach "wirtualnej rozrywki". Opr贸cz klasycznych automat贸w do gry-fliper贸w, toru wy艣cig贸w samochodowych i innych zabawek, do kt贸rych przywykli艣my, na osoby znudzone szar膮 rzeczywisto艣ci膮 czeka tu 艣wiat wirtualnej rzeczywisto艣ci. Ludzie mog膮 bez reszty odda膰 si臋 prze偶ywaniu tr贸jwymiarowej, plastycznej przygody. Mo偶na, na przyk艂ad, zasi膮艣膰 na ruchomym, nie bez powodu wyposa偶onym w pasy bezpiecze艅stwa, fotelu symulatora lotu SEGA w Fun Land, i dowiedzie膰 si臋, co czuje pilot bojowego odrzutowca. WWalnut Creek pod Los Angeles Tim Disney, prawnuk Walta Disneya, stworzy艂 przedsi臋biorstwo o nazwie Virtual World, kt贸re umo偶liwia osobist膮 integracj臋 uczestnik贸w w wielkiej grze komputerowej z technikami virtual-reality. Niemcy nie pozostaj膮 w tyle za tymi tendencjami i nawet tradycjonalistyczny Wiede艅 w teorii i praktyce zaakceptowa艂 koncepcj臋 kawiarni w cyberprzestrzeni. Pacjentom ameryka艅skich dentyst贸w he艂m cybernetyczny pozwala zapomnie膰 np. o niemi艂ej rzeczywisto艣ci leczenia kana艂owego.

Wszystko to s膮 tylko skromne pocz膮tki sterowanych przez komputery cybernetycznych 艣wiat贸w. Rzeczywisto艣膰 ukazana w ameryka艅skich serialach telewizyjnych Wild Palms i Tek Wars, na temat brutalnego handlu rzeczywisto艣ci膮 wirtualn膮, jest bli偶sza prawdy, ni偶 s膮dzimy. Najwi臋ksi entuzja艣ci post臋pu snuj膮 ju偶 wizje radykalnie nowych form spo艂ecznych, w艂膮cznie z ca艂kowitym przekszta艂ceniem zwi膮zk贸w mi臋dzyludzkich. (B臋dziemy si臋 spotyka膰 tylko jeden raz naprawd臋. Od tego momentu b臋dziemy mie膰 zagwarantowan膮 harmonijn膮 samotno艣膰 we dwoje bez potrzeby znoszenia k艂opotliwej blisko艣ci drugiej osoby. Pos艂u偶膮 do tego elektronicznie zapisane dane zmys艂owe, kt贸re mo偶na mie膰 przy sobie i w ka偶dym czasie wywo艂ywa膰 i konsumowa膰 do woli. Zaspokojenie gwarantowane). "Seks cybernetyczny", zwany tak偶e 艂agodniej "obcowaniem na odleg艂o艣膰", by艂 jednym z temat贸w dyskusji w roku 1994 i obecnie za niewielk膮 op艂at膮 mo偶e by膰 dost臋pny tak偶e dla przeci臋tnego amatora tych wra偶e艅 za po艣rednictwem ameryka艅skiego systemu "Interactor".


Minsky wyrzeka si臋 艣wiata


Marvin Minsky, czo艂owa posta膰 w dziedzinie sztucznej inteligencji, przewidywa艂 tak absolutne sprz臋偶enie cz艂owieka z komputerem, 偶e nast臋puj膮cymi s艂owami wyrzek艂 si臋 rzeczywistego 艣wiata: "W roku 3000 b臋dziemy mieszkali w takich domach, korzystali z takich przedmiot贸w i robili takie rzeczy, kt贸re nie b臋d膮 naprawd臋 istnia艂y". Zdanie to nadaje nowy wymiar znanemu od dawna sformu艂owaniu badacza komunikacji, terapeuty i autora bestseller贸w Paula Watzlawicka, kt贸ry powiedzia艂: "Rzeczywisto艣膰 jest kwesti膮 komunikacji".

Tymczasem sprawy jeszcze nie zasz艂y a偶 tak daleko. Nawet ju偶 to, co jest mo偶liwe dzisiaj, zabiera komputerowi wiele czasu. Interaktywne reagowanie komputera na dzia艂ania cz艂owieka nale偶y do innego rz臋du wielko艣ci ni偶 dobra stara gra wideo Dungeons and Dragons. Ju偶 samo bie偶膮ce oddzia艂ywanie wzajemne mi臋dzy sztucznym 艣wiatem a r臋kawic膮 danych wymaga pot臋偶nej mocy obliczeniowej, a w przypadku interaktywnego odwzorowania wszystkich ruch贸w cia艂a ("whole body tracking") czas niezb臋dnych oblicze艅 znowu wzrasta o kilka rz臋d贸w wielko艣ci.

Mimo to jest nadzieja na stworzenie totalnej iluzji, co u艂atwia ta okoliczno艣膰, 偶e homo sapiens jest bezbronny wobec udawanej rzeczywisto艣ci. Nie przygotowa艂a go do tego ewolucja. Praktyka wykazuje, 偶e cz艂owiek nie ma prawie 偶adnego mechanizmu chroni膮cego go przed sprytnym wprowadzaniem w b艂膮d. Nic w tym dziwnego, gdy偶 tak zwana rzeczywisto艣膰 jest i na zawsze pozostanie niedost臋pna dla naszej bezpo艣redniej ingerencji, co dostrze偶ono jeszcze przed kopenhask膮 interpretacj膮 fizyki kwantowej. Nasza rzeczywisto艣膰 jest zredukowanym odbiciem kosmosu, przefiltrowanym przez nasze zmys艂y i przy tej okazji selektywnie przykrojonym do warunk贸w przetrwania wczesnych ludzi. Istoty pozaziemskie mog膮 rzeczywisto艣膰 postrzega膰 ca艂kiem inaczej.

Miliony zwiedzaj膮cych miejsca rozrywki, np. Disneyland i Disneyworld, studia filmowe wytw贸rni Paramount albo centrum kosmonautyki w Houston (Teksas) dobrze wiedz膮, jak 艂atwo mo偶na symulowa膰 loty kosmiczne, upadki w przepa艣膰 itd. Jednocze艣nie 艣rodki, kt贸rymi osi膮ga si臋 ten cel, w niekt贸rych przypadkach bynajmniej nie s膮 kosztowne ani nawet nowatorskie.


Prawdziwy wehiku艂 czasu H. G. Wellsa


24 pa藕dziernika 1895 r. dw贸ch Anglik贸w zg艂osi艂o do opatentowania pewien wynalazek. Jednym z nich by艂 29-letni H. G. Wells, kt贸ry porzuci艂 swoj膮 prac臋 na Norman School of Science w South Kensington w Anglii, chc膮c zosta膰 pisarzem. Tym drugim by艂 jego r贸wie艣nik Robert Paul, z zawodu producent aparatury naukowej. Wynalazkiem, jaki chcieli opatentowa膰 dwaj m艂odzi Brytyjczycy, by艂a aparatura do wywo艂ywania efekt贸w, jakie H. G. Wells opisa艂 w swoim opublikowanym rok wcze艣niej i opowiadaniu Wehiku艂 czasu. W zg艂oszeniu patentowym nie chodzi艂o naturalnie o wehiku艂 do podr贸偶y w czasie, ale o wczesny zestaw do pokaz贸w multimedialnych; komora do prezentacji mia艂a ruchom膮 pod艂og臋 i 艣ciany z otworami wlotowymi, przez kt贸re mia艂y by膰 wdmuchiwane pr膮dy powietrza, oraz ekrany do wy艣wietlania film贸w i przezroczy z r贸偶nych epok. Zaatakowanie kilku zmys艂贸w jednocze艣nie dawa艂oby zwiedzaj膮cym wra偶enie podr贸偶y w czasie. Ta koncepcja medialna, wyprzedzaj膮ca swoj膮 epok臋 o dobre sto lat, z braku funduszy nigdy nie doczeka艂a si臋 realizacji i posz艂a w zapomnienie. H. G. Wells zosta艂 s艂ynnym prekursorem literatury science fiction, a Robert Paul pogr膮偶y艂 si臋 we frustracji i anonimowo艣ci. Obaj nie doczekali czas贸w, kiedy ich ide臋 zi艣ci艂a elektronika i znacznie j膮 przewy偶szy艂a.


Dwie strony jednego medalu


Jednak mo偶na si臋 oby膰 tak偶e bez high-tech, jak to pokazali ju偶 Wells i Paul, nawet przy jeszcze mniejszych nak艂adach, ni偶 to mia艂o miejsce w ich przypadku. Mog臋 to potwierdzi膰 na podstawie w艂asnego do艣wiadczenia. Kiedy bywam w pa艂acu rozrywki w wiede艅skim Praterze, wci膮偶 od nowa jestem zafascynowany, przekonuj膮c si臋, jak niewiele daje wiedza o rzeczywistych warunkach otoczenia. Jedno z pomieszcze艅 ma tam tylko pochy艂膮 pod艂og臋 i 艣ciany, i to wystarczy, by czu膰, 偶e jest si臋 poddanym jakby przeci膮偶eniu. Gdyby umie艣ci膰 troszeczk臋 wi臋cej odpowiednich dekoracji, to z艂udzenie przebywania w startuj膮cym statku kosmicznym by艂oby pe艂ne, szczeg贸lnie dla kogo艣, kogo wcze艣niej by np. og艂uszono i umieszczono w tym miejscu bez jego wiedzy.

To jest jedna strona medalu, ta ludzka. Istnieje tak偶e druga, mniej docieraj膮ca do 艣wiadomo艣ci opinii publicznej: to strona cybernetyczna. Tempo ewolucji komputera od monstrum o wielko艣ci wie偶owca do miniaturowego kalkulatora kieszonkowego, kt贸rego moc jest wielokrotnie wi臋ksza od tamtego giganta, by艂o i jest galopuj膮ce. Pewien specjalista powiedzia艂, 偶e je艣liby por贸wna膰 rozw贸j komputera z rozwojem lotnictwa i gdyby mia艂y przebiega膰 z r贸wn膮 szybko艣ci膮, to bracia Wright powinni w poniedzia艂ek wsi膮艣膰 do swojej maszyny lataj膮cej w Kitty Hawk, a ju偶 w pi膮tek tego samego tygodnia powinien wystartowa膰 pierwszy prom kosmiczny.

To, co si臋 dzieje za monitorami, mo偶na bez specjalnej przesady okre艣li膰 ju偶 jako samodzielny rozw贸j cybernetyczny. Czym艣 codziennym s膮 dzi艣 komputery w samochodach, reguluj膮ce wtrysk benzyny i inne parametry pracy silnika. Za to do 艣wiadomo艣ci og贸艂u musi dopiero dotrze膰, 偶e coraz cz臋艣ciej s膮 one wyposa偶ane w uk艂ady tzw. logiki rozmytej (fuzzy logic), kt贸ra umo偶liwia analogowe reagowanie na nieobliczalne sytuacje i dzia艂a podobnie do proces贸w przebiegaj膮cych w naszych m贸zgach. Za pomoc膮 logiki rozmytej steruje si臋 licznymi systemami kolei podziemnej. Z wyj膮tkiem niewielu zorientowanych prawie nikt nie wie o sformu艂owanej trzydzie艣ci lat temu przestrodze Massachusetts Institute of Technology (MIT). Po serii eksperyment贸w typu black-box MIT w 1965 r. zwr贸ci艂 uwag臋, 偶e na podstawie pewnego orzeczenia ju偶 wkr贸tce przedmioty mog膮 by膰 uznawane przed s膮dem za "osoby".

Zaprezentowany w 1994 r. neurokomputer Synapse 1 o mocy 3,2 mld operacji obliczeniowych na sekund臋 osi膮gn膮艂 dopiero wydajno艣膰 m贸zgu muchy, ale rozw贸j szybko post臋puje naprz贸d.

Na razie niewyra藕nie, ale jednak dostrzegalnie rysuj膮 si臋 na horyzoncie twory i艣cie faustowskie: komputer fotonowy, biochipsy i systemy neuronowe, komputery r贸wnoleg艂e, wykonuj膮ce bilion operacji na sekund臋, i sieci kwantowe, pracuj膮ce ze SQU-IDS ("supraconducting quantum interference devices") dzi臋ki nadprzewodzeniu z szybko艣ci膮 wi臋ksz膮 od 艣wiat艂a; najszybsze dzisiejsze procesory w por贸wnaniu z nimi s膮 wolne jak sygnalizacja prowadzona za pomoc膮 chor膮giewek. Komputery buduj膮 samodzielnie inne komputery, kt贸rych ju偶 nikt nie rozumie. Termin komputerowy "emulacja" oznacza odpowiadaj膮c膮 oprogramowaniu symulacj臋 obcego komputera na w艂asnym sprz臋cie. W zwi膮zku z tym m贸wimy o "maszynach wirtualnych". Mo偶na je z pewn膮 doz膮 dobrej woli zdefiniowa膰 jako prekursor贸w "偶ycia komputerowego". Andrew Tannenbaum, autor ksi膮偶ki Structured Computer Organization, pisze co nast臋puje na temat tego komputerowego na艣ladowania system贸w: "Wielkie systemy komputerowe s膮 piramid膮 maszyn wirtualnych opieraj膮cych si臋 jedna na drugiej, przy czym tylko maszyna najni偶szego poziomu jest realna". Poszczeg贸lne p艂aszczyzny nie komunikuj膮 si臋 ze sob膮, ale s膮 w stanie to robi膰. Taki cybernetyczny "plaster pszczeli" m贸g艂by nawet powsta膰 "sam z siebie", bez wiedzy u偶ytkownika, kt贸ry ostatecznie nie jest w stanie stwierdzi膰, kto jest jego partnerem. Mimo woli -nie bez racji -przychodzi na my艣l film Tron, w kt贸rym a偶 si臋 roi od 偶ywych program贸w. Je艣li przemy艣limy dalsze konsekwencje tego wszystkiego, to uznamy, 偶e nie jest ju偶 czym艣 niedorzecznym powstanie nowej dla nas formy 偶ycia wewn膮trz komputer贸w: by艂yby to bezcielesne krzemowe sztuczne istoty, sk艂adaj膮ce si臋 z czystego ducha, kt贸re jednak nie reprezentowa艂yby tego rodzaju uduchowienia, o kt贸rym marzyli antyczni filozofowie.

Jedno wiemy na pewno: jest to podr贸偶 bez biletu powrotnego. Ju偶 dzisiaj 偶aden specjalista nie odwa偶y si臋 twierdzi膰 z ca艂膮 pewno艣ci膮, 偶e stwory z cyberprzestrzeni nie zdo艂aj膮 kiedy艣 posi膮艣膰 艣wiadomo艣ci, wiedzy, jak r贸wnie偶 zdolno艣ci do samodzielnego rozmna偶ania si臋; mo偶e nawet zaczn膮 si臋 zastanawia膰, kto mo偶e by膰 ich stw贸rc膮 i dlaczego ich rzeczywisto艣膰 jest tak nietrwa艂a (co mo偶na powiedzie膰 tak偶e o naszej). Je艣li bowiem zaczniemy wyst臋powa膰 do woli w naszym prywatnym cyberkosmosie w charakterze superbohater贸w, widziade艂, idoli filmu, ale tak偶e przedmiot贸w martwych, gwiazd, czy czegokolwiek, co nam akurat przyjdzie do g艂owy, niekiedy tak偶e robi膮c psikusy, to nawiedzane w ten spos贸b krzemowe istoty b臋d膮 musia艂y raz na zawsze rozsta膰 si臋 ze sta艂ym obrazem rzeczywisto艣ci. Do czego i my w naszym osobliwym 艣wiecie niekiedy bywamy zmuszeni.


Czym jest 艣wiadomo艣膰?


Do艣膰 o tym. Nie miejsce tu na rozwijanie tematu komputerowego w jego niezg艂臋bionej z艂o偶ono艣ci. Poprzesta艅my na tym, 偶e prastare pytanie "Czym jest 偶ycie?", a konkretniej "Czym jest 艣wiadomo艣膰?" (kt贸re si臋 ju偶 wy艂oni艂o w rozdziale "Cudowna istota cz艂owiek: my艣lenie bez m贸zgu") nabra艂o nowego wymiaru i pod tym k膮tem jest tematem powa偶nej dyskusji.

Niekt贸rzy zwolennicy tezy o istnieniu 艣wiadomo艣ci komputerowej i samodzielnej inteligencji cybernetycznej s膮 przekonani, 偶e duch powstaje spontanicznie przy pewnej g臋sto艣ci informacji. Przypomina to poj臋cie naukowe "synergetycznego przej艣cia fazowego", maj膮cego zastosowanie w przypadku zegar贸w chemicznych, lasera i innych b艂yskawicznych przej艣膰 z jednego stanu w inny -przewa偶nie o wy偶szym porz膮dku i z艂o偶ono艣ci. Takie spontaniczne przej艣cia nast臋puj膮 przy osi膮gni臋ciu pewnej krytycznej warto艣ci progowej. G臋sto艣膰 informacji mog艂aby z powodzeniem r贸wnie偶 by膰 tak膮 warto艣ci膮 progow膮, wyznaczaj膮c膮 moment przej艣cia od "czego艣" licz膮cego do "czego艣" my艣l膮cego.

Dla czytelnik贸w literatury science fiction nie jest to 偶adna nowo艣膰. Cybernetyczna ewolucja jest tematem wielu dzie艂, przewa偶nie wychodz膮cych spod pi贸ra naukowc贸w. W serialu Star Trek -nast臋pne stulecie, w odcinku W艂adza Nanit贸w jest mowa o cybernetycznych nanoorganizmach (Nanitach), kt贸rych zadaniem jest korygowanie b艂臋d贸w w komputerach przeobra偶aj膮cych si臋 w prawdziw膮 form臋 偶ycia. Na ko艅cu s膮 one (jak obca inteligencja) traktowane na r贸wnych prawach. W kolejnym odcinku tego serialu, nosz膮cym tytu艂 Sherlock Data Holmes, indywidualn膮 艣wiadomo艣膰 uzyskuje osoba symulowana przez komputer "Enterprise" -profesor Moriati, notoryczny przeciwnik Sherlocka Holmesa. Nabiera on rozeznania w sytuacji i podejmuje walk臋 o swoje istnienie. Podobn膮 tre艣膰 ma odcinek Wielkie po偶egnanie.

Informatyk Alexander K. Dewdney przedstawia w swojej powie艣ci Planiversum nawi膮zanie przez komputer kontaktu z dwuwymiarowym 艣wiatem. Przy okazji pos艂ugiwania si臋 programem komputerowym do badania praw przestrzeni dwuwymiarowej daj膮 nagle zna膰 o sobie istoty 偶ywe z elektronicznej "krainy P艂aszczak贸w". Fascynuj膮cym aspektem tego dzie艂a jest to, 偶e przyjmuje ono konkretne za艂o偶enia fizyczne dla dwuwymiarowego 艣wiata o偶ywionego w komputerze, przedstawiaj膮c jego dwuwymiarow膮 technologi臋, socjologi臋 i biologi臋. Czy nie przypomina to w jaki艣 spos贸b wspomnianego komputera Amstrad 1512, kt贸ry mia艂 sny, i z kt贸rego wn臋trza kto艣, zdaniem eksperta komputerowego Kena Hughesa, pr贸bowa艂 nawi膮za膰 kontakt ze 艣wiatem zewn臋trznym?

O偶ywione maszyny i cywilizacje maszyn zawsze by艂y ulubionym tematem literatury. Jego kwintesencj膮 jest nagrodzona powie艣膰 ameryka艅skiego autora Jamesa P. Hogana Kod stworzenia, w kt贸rej wyci膮gn膮艂 on z przyj臋tego za艂o偶enia najdalej id膮ce konsekwencje. Pozaziemskie, samoczynnie si臋 reprodukuj膮ce automaty von Neumanna l膮duj膮 awaryjnie na ksi臋偶ycu Saturna Tytanie, gdzie zapocz膮tkowuj膮 swoist膮 ewolucj臋. W rezultacie na tej ma艂ej planecie powstaje nieorganiczna cywilizacja, r贸wnie wielowarstwowa jak nasza. Mo偶na by艂oby tu wyliczy膰 jeszcze opowie艣ci Poula Andersona, Johna Sladeka, Anatolija Dnieprowa i innych autor贸w.

Wsp贸ln膮 cech膮 tych ostatnich przyk艂ad贸w jest to, 偶e wydarzenia nie zosta艂y przez nikogo z g贸ry zaprogramowane i 偶e maj膮 swoj膮 w艂asn膮 dynamik臋. Tak by膰 nie musi; r贸wnie dobrze u ich podstaw m贸g艂by si臋 znajdowa膰 zaplanowany scenariusz, jak w przypadku 艣wiat贸w cybernetycznych.


艢wiat z komputera


Ju偶 w 1964 r. poszed艂 w tym kierunku ameryka艅ski autor Daniel F. Galouye w swojej s艂ynnej powie艣ci 艢wiat Z komputera. Punktem wyj艣cia intrygi jest zdarzenie kryminalne w stylu Hitchcocka. Kierownik dzia艂u badawczego przedsi臋biorstwa TEAG, specjalizuj膮cego si臋 w cybernetyce i badaniu przysz艂o艣ci pope艂nia samob贸jstwo. Jego nast臋pca i najbli偶szy wsp贸艂pracownik Douglas Hall podejrzewa, 偶e za t膮 艣mierci膮 kryje si臋 jaka艣 tajemnica. W czasie prowadzonego przez niego dochodzenia dziej膮 si臋 rzeczy nieprawdopodobne. N a oczach Halla znika Lynch, pe艂nomocnik TEAG do spraw bezpiecze艅stwa. Wydaje si臋, 偶e nikt nie zna艂 nigdy nikogo takiego. Gdy rzeczywisto艣膰 wok贸艂 Halla coraz bardziej si臋 rozprz臋ga, dowiaduje si臋 on w ko艅cu prawdy: jego 艣wiat jest gigantyczn膮 symulacj膮 komputerow膮, dok艂adnie tak膮, jak ta, kt贸re buduje TEAG pod nazw膮 Simulacron, aby testowa膰 modele polityczne, spo艂eczne i gospodarcze. Wyja艣nia to tajemnicze zmiany rzeczywisto艣ci i znikni臋cie niepo偶膮danych os贸b, kt贸re ulegaj膮 skasowaniu ze skutkiem wstecznym. Co prawda, istnieje mo偶liwo艣膰 przej艣cia do wy偶szego (realnego) 艣wiata, z kt贸rej Hall akurat jeszcze zd膮偶y skorzysta膰, zanim urz膮dzenie zostanie wy艂膮czone.

Jest oczywiste, 偶e w takim systemie musi dochodzi膰 do p臋kni臋膰 rzeczywisto艣ci, gdy powtarza si臋 testy w r贸偶nych warunkach. W interesie ca艂o艣ciowej symulacji podejmuje si臋 dyskretne ingerencje, kt贸re jednak mog膮 przybiera膰 skrajne formy, gdy wyst臋puje zagro偶enie zdemaskowania.

Opowie艣膰 Galouyego zosta艂a sfilmowana przez Rainera Wernera Fa尾bindera, przy czym scenariusz filmu w istotnym punkcie odbiega od pierwowzoru powie艣ciowego. Nie chodzi o to, 偶e miejscem akcji nie s膮 Stany Zjednoczone, a 贸wczesna Republika Federalna Niemiec, ale o to, 偶e g艂贸wny bohater filmu w zako艅czeniu dostaje si臋 do 艣wiata, kt贸ry ma by膰 naszym 艣wiatem, gdy tymczasem w powie艣ci nasz 艣wiat jest symulacj膮 (nie ko艅cz膮cy si臋 艂a艅cuch symulacji?). Szczeg贸lnie ta r贸偶nica mi臋dzy filmem a powie艣ci膮 stawia w fascynuj膮cym 艣wietle problematyk臋 rzeczywisto艣ci.


Za艂amanie rzeczywisto艣ci


Stop! Nadesz艂a pora, aby poci膮gn膮膰 za hamulec. Nie wyznaj臋 pogl膮du, 偶e my -czy wr臋cz ca艂y wszech艣wiat -jeste艣my tworami niewyobra偶alnego megamegasuperkomputera znajduj膮cego si臋 gdzie艣 tam, jakkolwiek kusz膮ce by by艂o skorzystanie z takiej mo偶liwo艣ci wyja艣nienia badanych dotychczas spraw niewyt艂umaczalnych. Nasz 艣wiat wydaje si臋 po prostu zbyt szalony, a homo sapiens zbyt morderczy i samob贸jczy, aby mo偶na by艂o tu widzie膰 efekt symulacji dokonywanej przez superinteligencj臋. Nawet gdyby艣my posun臋li si臋 do tego, by zak艂ada膰, 偶e wszystko jest cz臋艣ci膮 programu do zbadania, jak daleko zajdzie gatunek nieuleczalnie ow艂adni臋ty ob艂臋dem, to jednak nie nale偶y uto偶samia膰 ani "Ducha materii" przedstawionego w tak zatytu艂owanym rozdziale, ani mgli艣cie rozpoznawalnych si艂 i mocy z nieokie艂znanym programist膮 cyberprzestrzeni, kt贸ry chce si臋 zabawi膰 w Boga. To mi si臋 wydaje po prostu zbyt wielkim uproszczeniem.

Chodzi艂o raczej o ukazanie nast臋puj膮cego dylematu: jeste艣my przekonani, 偶e nie 偶yjemy we wszech艣wiecie Simulacronu -ale czy kiedykolwiek mo偶emy by膰 tego pewni? Mo偶emy to wyrazi膰 inaczej: pewna teoria zak艂ada, 偶e wszech艣wiat natychmiast znika, a jego miejsce zajmuje jeszcze bardziej dziwny i niewyt艂umaczalny, skoro tylko odkryjemy, czym on rzeczywi艣cie jest i do czego naprawd臋 s艂u偶y. Uzupe艂niaj膮ca teoria dodaje, 偶e tak si臋 ju偶 sta艂o. Remis!

Rzeczywisto艣膰 jest i pozostaje niepoznawalna. Jeste艣my w podobnej sytuacji, jak protagoni艣ci wielokrotnie wyr贸偶nianej powie艣ci Jamesa E. Gunna Stra偶nicy szcz臋艣cia. Tytu艂owymi stra偶nikami s膮 komputery zapewniaj膮ce ludziom szcz臋艣cie, utrzymuj膮c swoich podopiecznych p艂ywaj膮cych przez ca艂e 偶ycie w od偶ywczym roztworze i dostarczaj膮c im przyjemnych my艣li i pozytywnych odczu膰. Ten w膮tpliwy raj zostaje w ko艅cu zniszczony przez intruz贸w, inaczej sobie wyobra偶aj膮cych przeznaczenie cz艂owieka. Ostatnie zdanie z ksi膮偶ki dobrze charakteryzuje problem, z kt贸rym si臋 zmagamy. Brzmi ono: "Czy mogli by膰 pewni, 偶e go [robota zapewniaj膮cego szcz臋艣cie] faktycznie zwyci臋偶yli, a nie ulegli tylko z艂udzeniu?". Odpowied藕 na to pytanie brzmia艂a: "Nigdy nie mogli mie膰 takiej pewno艣ci!".

Tak wi臋c kr膮g si臋 zamyka. Poznali艣my nieuchwytno艣膰 rzeczywisto艣ci z dw贸ch stron: od wewn膮trz i z zewn膮trz. M贸wi膮c o stronie wewn臋trznej, mam na my艣li przera偶aj膮c膮 艂atwo艣膰, z jak膮 艣wiadomo艣膰 ludzka mimo posiadania lepszej wiedzy daje si臋 uwik艂a膰 w sztuczn膮 rzeczywisto艣膰 (od zwyczajnych krzywych pomieszcze艅 w wiede艅skim Praterze a偶 po cuda cyberprzestrzeni). Z kolei strona zewn臋trzna wi膮偶e si臋 z wyobra偶eniem, 偶e mogliby艣my by膰 pionkami na szachownicy nale偶膮cej do wi臋kszej rzeczywisto艣ci -pionkami przestawianymi do woli przez jakiego艣 ogromnego gracza, czy te偶 kilku jemu podobnych.

Oddajmy g艂os dw贸m naukowcom, kt贸rzy maj膮 co艣 istotnego do powiedzenia na temat istoty wszech艣wiata i 偶ycia. Albert Einstein powiedzia艂: "Co ryba wie o wodzie, w kt贸rej p艂ywa?", a brytyjski fizjolog J. B. S. Haldane: "Wszech艣wiat nie jest dziwniejszy, ni偶 sobie wyobra偶amy, tylko dziwniejszy, ni偶 mo偶emy sobie wyobrazi膰".

By膰 mo偶e, prawda -jak cz臋sto bywa -le偶y po艣rodku. Zapewne nigdy jej nie poznamy, ale mo偶emy na zako艅czenie przeprowadzi膰 spekulacje na temat wszystkich tych zagadnie艅 i z zadowoleniem przyj膮膰 do wiadomo艣ci fakt istnienia pocieszaj膮cych aspekt贸w.


Jeszcze kilka przemy艣le艅:

czy z niepoj臋tego mo偶na czerpa膰

nadziej臋?


Mapa i kraj to nie to samo.

Hrabia Alfred Korzybski


Istnieje 艣wiat niewidzialny, kt贸ry przenika 艣wiat widzialny.

Gustav Meyrink. Zielona twarz


,,I jak ten g艂upiec u m膮dro艣ci wr贸t Stoj臋 -i tyle wiem, com wiedzia艂 wprz贸d -to s艂owa Fausta z dramatu Goethego. Ta lapidarna wypowied藕 do dzisiaj nic nie straci艂a ze swojej celno艣ci. Jak mo偶na by艂o wykaza膰 w spos贸b wiarygodny, cz艂owiek, mimo swego faustowskiego p臋du do wiedzy i wszystkich swoich coraz bardziej fantastycznych narz臋dzi, mo偶e w najlepszym razie wypatrzy膰 tylko ruchome cienie rzeczywisto艣ci. Podobnie jak w przypadku tak zwanej psychozy frontowej (znanego zjawiska polegaj膮cego na tym, 偶e w sytuacji zagro偶enia k膮tem oka stale dostrzegamy jakie艣 ruchy, mimo 偶e po dok艂adnym przyjrzeniu si臋 stwierdzamy, 偶e nie mog艂y mie膰 miejsca), rzeczywisto艣膰 jednocze艣nie ukazuje si臋 i pozostaje w ukryciu -ten fenomen, co ciekawe, najwyra藕niej przejawia si臋 w tych dziedzinach, kt贸re do niedawna by艂y dla nas ca艂kowicie niedost臋pne.

M贸wi臋 o 艣wiecie najmniej szych i najwi臋kszych obiekt贸w. W sferze wn臋trza atomu i w bezmiarze kosmosu rzeczywisto艣膰, jak si臋 zdaje, jeszcze najuczciwiej wyk艂ada karty na st贸艂. Jak dowodzi rozdzia艂 "Intermezzo: duch materii", wprawdzie w dalszym ci膮gu nie mo偶emy zrozumie膰 tych kart, ale przynajmniej je widzimy. Paradoksalna nauka jest odbiciem paradoksalnej rzeczywisto艣ci, nie spos贸b tego omin膮膰. Kot Schrodingera ma wi臋cej substancji, ni偶 by艂oby mi艂e zdrowemu rozs膮dkowi cz艂owieka, a funkcjonuj膮cy wehiku艂 czasu -jaki Albert Einstein uwa偶a艂 za mo偶liwy -wystarczy艂by do zniszczenia stabilnej rzeczywisto艣ci. By膰 mo偶e ju偶 si臋 to sta艂o.

Naturalnie, tylko nielicznym to wszystko na co艣 si臋 zda. Potrzebna tu jest intuicja Alberta Einsteina, kt贸ry na przyk艂ad w 1907 r. nagle zrozumia艂, 偶e cz艂owiek spadaj膮cy z dachu pozostaje r贸wnocze艣nie w spoczynku i w ruchu, nie czuj膮c si艂y ci膮偶enia. Z tego abstrakcyjnego wniosku uczony wyprowadzi艂 og贸ln膮 teori臋 wzgl臋dno艣ci. Takie ol艣nienia prawdopodobnie nadal b臋d膮 nale偶a艂y do rzadko艣ci. Rozdzia艂 pt. "Intermezzo: duch materii" by膰 mo偶e przyczyni si臋 do tego, aby je wspiera膰 na wszystkich p艂aszczyznach. Je艣li zdo艂amy prze艂kn膮膰 tez臋, 偶e 艣wiat艂o mo偶e by膰 zarazem ci膮g艂e i nieci膮g艂e, 偶e cz膮stki elementarne utrzymuj膮 mi臋dzy sob膮 o偶ywion膮 komunikacj臋 albo nale偶膮 do niepoj臋tej wi臋kszej ca艂o艣ci, 偶e materia i energia s膮 tylko szyfrem dla spraw niepoj臋tych, 偶e przysz艂o艣膰 mo偶e zmienia膰 przesz艂o艣膰, 偶e nie istnieje nic, na co nikt nie patrzy, 偶e 艣wiadomo艣膰 wydaje si臋 skrywa膰 w g艂臋bi atomu, 偶e prawa natury przedstawiaj膮 si臋 rozmaicie w zale偶no艣ci od przyj臋tej metody obserwacji -w贸wczas, tak, w贸wczas b臋dziemy mieli wszelkie podstawy, aby spodziewa膰 si臋 rzeczy niewyja艣nionych tak偶e na ziemi, a nawet w zwyk艂ej codzienno艣ci.

Tropili艣my je i uda艂o nam si臋 odkry膰 kilka do艣膰 konkretnych, kt贸re regularnie bywaj膮 skrywane. Przedstawiona wi膮zanka stanowi bez w膮tpienia tylko male艅ki wycinek. Mimo to powinno, nie, musi dawa膰 do my艣lenia, 偶e na ca艂ym globie s膮 takie miejsca, w kt贸rych stoj膮 niewidzialne tablice "Wst臋p wzbroniony", 偶e nadal dochodzi do samozap艂on贸w ludzi i okalecze艅 zwierz膮t, ujawniaj膮cych nowe aspekty, 偶e wszelkiego rodzaju przedmioty zaczynaj膮 偶y膰 w艂asnym dziwnym 偶yciem, kr贸tko m贸wi膮c, 偶e wszystko 偶yje, 偶e przep艂yw czasu nie jest lini膮 prost膮, ale zygzakowat膮, 偶e duch cz艂owieka mo偶e si臋 oddzieli膰 od cia艂a albo funkcjonowa膰 aktywnie tak偶e bez m贸zgu, 偶e mamy szereg niewiarygodnych zdolno艣ci, 偶e zwierz臋ta bynajmniej nie s膮 g艂upimi stworzeniami, 偶e za kulisami 艣wiata mog艂yby si臋 dzia膰 rzeczy potworne, 偶e wsz臋dzie na ziemi mo偶na znale藕膰 anachroniczne 艣wiadectwa, 偶e tajemna wiedza nie musi by膰 bzdur膮, 偶e rzeczywisto艣膰 pod wieloma wzgl臋dami jest spraw膮 prywatn膮...

To imponuj膮ce zestawienie, ale nasuwa si臋 pytanie, co to w艂a艣ciwie daje? Je艣li nawet po偶egnamy si臋 z klasycznym, szkolnym obrazem 艣wiata, to jednak mimo wszystko 偶yjemy jako pe艂na wad, bestialska ludzko艣膰 na pe艂nej wad, gin膮cej Ziemi. Czy s膮 jakie艣 widoki na apoteoz臋, kt贸ra by nas kiedy艣 wynios艂a ponad obecne bagno okropie艅stw? A mo偶e znajdujemy si臋 w fazie przej艣ciowej, do kt贸rej pasuje powiedzenie Konrada Lorenza: "Istnieje ogniwo po艣rednie mi臋dzy ma艂p膮 a cz艂owiekiem -to my nim jeste艣my"?

Przytoczmy znan膮 anegdot臋. Pewien psycholog chcia艂 si臋 dowiedzie膰, co porabia szympans, kiedy go nikt nie obserwuje. Zostawi艂 wi臋c zwierz臋 samo i, kiedy zamkn膮艂 drzwi za sob膮, zajrza艂 przez dziurk臋 od klucza -zobaczy艂 wtedy po drugiej stronie br膮zowe oko szympansa. Ten bowiem te偶 chcia艂 wiedzie膰, czym si臋 zajmuje psycholog, kiedy nie jest obserwowany. Nasuwa si臋 pytanie: z kt贸rej strony drzwi my si臋 znajdujemy?

Tak偶e zmar艂y w 1989 r. Hoimar von Ditfurth, kt贸rego trudno by pos膮dzi膰 o sk艂onno艣膰 do niepohamowanych spekulacji czy okultyzmu, uwa偶a艂 homo sapiens za gatunek przej艣ciowy. Wychodz膮c z tego za艂o偶enia, Ditfurth pr贸bowa艂 stworzy膰 naukow膮 teori臋 na temat tego, co nieznane, obejmuj膮c膮 nawet tamten 艣wiat. Opieraj膮c si臋 na pe艂nym rezygnacji wyznaniu nauki, 偶e 艣wiat ma wi臋cej wymiar贸w, ni偶 jeste艣my w stanie obj膮膰 zmys艂ami i naszym obecnym rozumem (jeszcze raz odsy艂am do rozdzia艂u "Intermezzo: duch materii"), a zatem 偶e nasza rzeczywisto艣膰 jest tylko male艅kim wycinkiem niemo偶liwego do przedstawienia 艣wiata nadrz臋dnego, Ditfurth prognozowa艂 nasze stopniowe wchodzenie drog膮 ewolucji w ten nadrz臋dny 艣wiat. Poniewa偶 w naszej korze m贸zgowej w dalszym ci膮gu tworz膮 si臋 nowe o艣rodki o niemo偶liwych do przewidzenia funkcjach, to taka przepowiednia wydaje si臋 uzasadniona. Wed艂ug Hoimara von Ditfurtha nasza zdolno艣膰 akumulacji poznania stale przemienia transcendencj臋 w subiektywn膮 rzeczywisto艣膰. Pogl膮d ten reprezentowa艂 w swojej ksi膮偶ce Nie tylko Z tego 艣wiata jeste艣my, podobnie jak w czasie wywiadu udzielonego telewizji bawarskiej, m贸wi膮c: "Duch nie narodzi艂 si臋 w naszych g艂owach. On by艂 zawsze".

Wzrastaj膮cy duch cz艂owieka nie wkracza zatem w pr贸偶ni臋, ale w te dziedziny 艣wiata, kt贸re dla nas dzisiaj s膮 jeszcze niedost臋pne (mo偶e natomiast s膮 dost臋pne dla innych). Stawia to w nowym 艣wietle dawny postulat filozoficzny, i偶by z formy ptasiego pi贸ra da艂o si臋 wyczyta膰 aerodynamiczne warunki 艣wiata, z nich z kolei budow臋 planet, struktur臋 Uk艂adu S艂onecznego i wreszcie istot臋 kosmosu.

Mo偶e to by膰 pociech膮 dla przysz艂ych pokole艅. Nie na wiele si臋 ona zda wobec trosk osobistych, l臋ku przed jutrem, nawet b贸lu z臋b贸w. Jeste艣my tak 艣ci艣le zwi膮zani z dziedzin膮 materialn膮, 偶e nie mo偶emy ani si臋 od niej uwolni膰, ani zarejestrowa膰 tego, co wykracza poza jej ciasne granice. Nie jeste艣my w stanie uchwyci膰 niczego wi臋cej ni偶 tylko 艣lady niewyt艂umaczalnego, a i to tylko z najwi臋kszym wysi艂kiem, poniewa偶 klasyczna nauka i spo艂ecze艅stwo wyrabiaj膮 w nas nawyk odwracania wzroku.

Tego nawyku raczej nie prze艂amie tak偶e lektura, cho膰by ca艂ego stosu takich ksi膮偶ek, jak niniejsza. Mimo to s膮dz臋, 偶e nie spos贸b zaprzeczy膰 warto艣ci my艣lenia poszerzaj膮cego horyzonty i odpowiedniej postawy wewn臋trznej. Przysz艂o艣膰 niesie wyzwania, kt贸rym raczej nie sprostamy, stosuj膮c rozumowanie dnia wczorajszego i dzisiejszego. B臋dziemy tym lepiej przygotowani, w im wi臋kszym stopniu b臋dziemy sk艂onni traktowa膰 艣wiat jako odblask nadrz臋dnej rzeczywisto艣ci, kt贸ra tu i 贸wdzie przeplata si臋 z nasz膮, wytwarzaj膮c przy tej okazji niewyt艂umacza1ne fenomeny najr贸偶niejszego rodzaju.

Zaakceptujmy fakt, 偶e nale偶ymy do obsady absurdalnej teatralnej sztuki, w kt贸rej na scenie stoi tylko niewielu innych aktor贸w, natomiast autor scenariusza i re偶yser pozostaj膮 ca艂kowicie w ukryciu. Cho膰 taka postawa nie mo偶e usun膮膰 konkretnych problem贸w, to niekiedy mo偶e je ukaza膰 w innej perspektywie, a tym samym st臋pi膰 ich ostrze.

A mo偶e jednak nie jeste艣my tak bezgranicznie opuszczeni i zbyteczni w niesko艅czonym, wrogim wszech艣wiecie? By膰 mo偶e kwintesencj膮 wszystkiego nie musi by膰 jednak lodowaty nonsens materialnego bytowania, pe艂nego nierozumnego rozumu, trosk i n臋dzy, z jego przewidywalnym ko艅cem. Ponadto musimy si臋 jako艣 odnale藕膰 w tym niepoj臋tym kosmosie jako jednostki maj膮ce w艂asne 偶yczenia i wyobra偶enia. Je艣li b臋dziemy bra膰 ten kosmos jako niepoj臋ty wprawdzie, ale niekoniecznie oboj臋tny, okrutny i wykolejony, to mo偶e jednak czasami b贸l si臋 zmniejszy. Bez w膮tpienia warto si臋 zastanowi膰 nad takim spojrzeniem. Tak ju偶 jest, 偶e wszystko jest niepewne i zawsze takim pozostanie. Nie mo偶emy ani rozwi膮za膰 nast臋puj膮cego dylematu mi臋dzy optymistyczn膮 a pesymistyczn膮 wizj膮 艣wiata: "Optymista uwa偶a, 偶e 偶yjemy w najlepszym z mo偶liwych 艣wiat贸w, a pesymista obawia si臋, 偶e jest tak istotnie", ani odpowiedzie膰 na filozoficzne pytanie, czy my i wszech艣wiat istniejemy dopiero od sekundy, a wszystko inne jest tylko naszym z艂udzeniem (zgodnie z hipotez膮 obserwatora, pochodz膮cy z Ksi臋偶yca s艂ynny "kamie艅 Genesis" nie mia艂by w rzeczywisto艣ci 4,3 miliarda lat, ale zacz膮艂by istnie膰 dopiero od momentu, w kt贸rym ujrza艂 go astronauta).

Pocieszmy si臋 po prostu na zako艅czenie jedn膮 z My艣li nieuczesanych Stanis艂awa Jerzego Leca z 1977 r.: "Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po ko艅cu 艣wiata".


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Farkas Viktor Poza granicami wyobrazni
Viktor Farkas - Poza granicami wyobra偶ni, 6
Viktor Farkas - Poza granicami wyobra偶ni, 3
Viktor Farkas - Poza granicami wyobra偶ni, 4
Viktor Farkas - Poza granicami wyobra偶ni, 7
Viktor Farkas Poza granicami wyobrazni
Poza granicami wyobrazni
My艣l o anio艂ach pomaga nam zrobi膰 wa偶ny krok naprz贸d poza granicami naszej wyobra藕ni
Psychologiczne problemy adaptacyjne 偶o艂nierzy po powrocie z misji poza granicami kraju, Konspekty KO
o leczenie lub badania diagnostyczne poza granicami kraju oraz pokrycie koszt贸w transportu
Jasnowidzenie poza granicami
poza granicami fizyki
W SPRAWIE WYSOKO艢CI DELEGACJI POZA GRANICAMI KRAJU, PRAWO PRACY
Prezezntacja psychologiczne problemy adaptacji 偶o艂nierzy po powrocie z misji poza granicami kraju pp
niepowodzenia szkolne ucznia poza granicami niepowodzen szkoly
fizyka Poza granicami Modelu Standardowego
Psychologiczne problemy adaptacyjne 偶o艂nierzy po powrocie z misji poza granicami kraju, Konspekty KO
Moc pragnienia Tom I cyklu Poza granica zmyslow