Kochanowski O micie który sięktom nie kłaniał

JERZY KOCHANOWSKI

O micie, który się faktom nie kłaniał

NUMER 13/2002 (2342) 30.03.2002

Śmierć generała Karola Świerczewskiego-Waltera 28 marca 1947 r. od - jak pisała prasa -

skrytobójczych kul ukraińskich faszystów z UPA” dała pretekst do masowych wysiedleń

Ukraińców. W ramach tzw. akcji Wisła usunięto 150 tys. osób. Przygotowywaną od dawna

decyzję władze podjęły następnego dnia po śmierci Świerczewskiego. Jednocześnie zaczęto

budować legendę gen. Waltera.

Podczas kilku pierwszych powojennych lat nowej władzy nie udało się wylansować bohatera,

który mógłby dorównać tym z przeszłości sanacyjnej i wojennej. Świerczewski ze swoim

barwnym życiorysem nadawał się do tego doskonale. Przede wszystkim był wojskowym, co

wobec kultu munduru w Polsce stawiało go w uprzywilejowanej pozycji np. wobec

Marchlewskiego czy Findera. Pasował do polskiego szablonu walki na obcej ziemi - jak

Kościuszko i Pułaski w Ameryce czy gen. Bem na Węgrzech.

I chociaż nie był najlepszym strategiem - zdobywając na czele 2 Armii WP w 1945 r. Drezno,

stracił jedną piątą ludzi - to nie można mu odmówić odwagi osobistej. Nie stronił też od

alkoholu czy kobiet, co tylko dodawało mu ludzkiego poloru. Nie bez powodu pisano o nim,

że “nie był wcale rewolucjonistą wyciętym z podręczników, kpił sobie z pruderyjnej

dydaktyki dla dobrze wychowanych dzieci, kochał życie i nie ukrywał tej miłości!”. Wchodził

co prawda do najwyższych władz partyjnych, zawsze jednak pozostawał w cieniu, nie był

więc powszechnie kojarzony ze znienawidzoną partią. I co najważniejsze - zginął w czasie i

okolicznościach, które do budowania legendy doskonale się nadawały.

Temat do wykorzystania

Biuro Polityczne KC PPR podjęło 29 marca 1947 r. cały pakiet decyzji związanych z

generałem. Omówiono sprawę pogrzebu, odznaczono go Orderem Virtuti Militari I Klasy,

zdecydowano o nazwaniu jego nazwiskiem ulicy, przy której się urodził (Kacza) i fabryki,

gdzie niegdyś pracował (Gerlach). Jednocześnie rząd podjął uchwałę o wzniesieniu jego

pomników nad Nysą Łużycką na cmentarzu 2 Armii oraz w miejscu śmierci. Rozpoczęto też

błyskawicznie kampanię propagandową w prasie i radiu, informując, że śmierć “odsłoniła (...)

przed całym narodem polskim w pełni blaski wielkiej cnoty serca i charakteru Karola

Świerczewskiego i jego wielkie zasługi złożone na ołtarzu wolności Rzeczypospolitej i ku

chwale imienia polskiego”. W całej Polsce fabryki, jednostki wojskowe, szkoły, uczelnie

organizowały akademie żałobne, wysyłając następnie do Warszawy depesze kondolencyjne.

Pogrzebowi, 1 kwietnia 1947 r., nadano rangę państwową. W kondukcie wzięły udział

najwyższe władze partyjne, rząd, przedstawiciele Sejmu, korpus dyplomatyczny, delegacje

wojska, dąbrowszczaków. Warto jednocześnie zauważyć, że bezpośrednio przed lawetą z

trumną szła grupa księży. Eugeniusz Szyr, podkomendny Waltera z Hiszpanii, mówił nad

grobem: “Przejdziesz do historii po Tadeuszu Kościuszce, po generale Jarosławie

Dąbrowskim”. Rzeczywiście zrobiono wszystko, by tak się stało.

Był bezsprzecznie jednym z najtrwalszych - jeśli nie najtrwalszym - mitem PRL. Ale nie był

to bynajmniej mit o niezmiennej formie i charakterze. I tak po pierwszym, “rozwojowym”,

okresie jego funkcjonowania na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, po 1956 r.

wraz z powrotem do innych tradycji, m.in. AK-owskiej, nastąpiło wyciszenie. Gen. Walter

powrócił do łask na początku lat sześćdziesiątych, pozostając na jednym z czołowych miejsc

polskiego panteonu do końca ery Gomułki. W latach siedemdziesiątych dla nastawionej

modernizacyjnie ekipy Edwarda Gierka okazał się już bohaterem zbyt anachronicznym.

Renesans postaci Świerczewskiego można zauważyć na początku lat osiemdziesiątych, wraz z

dojściem do władzy gen. Jaruzelskiego. Ten etap trwał już do końca PRL. Należy jednak

zauważyć, że w “jałowych” latach siedemdziesiątych wizerunek Świerczewskiego znalazł się

na banknocie pięćdziesięciozłotowym.

Dwa tygodnie po pogrzebie, 13 kwietnia 1947 r., stwierdzono na plenum KC PPR: “Należy

postawić generała Świerczewskiego jako wzór bojownika o wolność narodu. To byłoby też

słuszną lekcją historii, którą młodzież powinna znać. Propaganda KC powinna zwrócić

uwagę, by do tych rzeczy nawiązywać w zorganizowany, przemyślany sposób”. Na realizację

zaleceń nie trzeba było długo czekać. Już na przełomie 1947 i 1948 r. w opracowanych przez

Wydział Oświaty i Kultury KC PPR “Tematach do wykorzystania w twórczości artystycznej”

Świerczewski znalazł swoje miejsce obok innych bohaterów nowych czasów: Buczka,

Nowotki, Findera, Sawickiej, Krasickiego. Były to jednak dopiero pierwsze kroki, okazją do

prawdziwej akcji stała się pierwsza rocznica śmierci.

Lektura obowiązkowa

Pospiesznie opracowano pierwszą broszurę o Świerczewskim, z masą błędów

faktograficznych i edytorskich (nawet w tytule!). Wydana w 20-tysięcznym nakładzie

książeczka została przez ministra oświaty z dniem 1 marca 1948 r. polecona jako lektura “do

szkół wszelkich typów oraz do świetlic”. Efemerydę zastąpiła już w tym samym roku praca

Janiny Broniewskiej “O człowieku, który się kulom nie kłaniał”. “Ten literacki zarys życia

Waltera - pisano w latach osiemdziesiątych - spełnił fundamentalną, jak się wydaje, rolę w

spopularyzowaniu jego postaci w naszym społeczeństwie, zwłaszcza wśród młodego

pokolenia”. Nic dziwnego. Ta sprawnie napisana broszurka doczekała się między 1948 a

1987 r. kilkunastu wydań, w łącznym nakładzie ponad miliona egzemplarzy. Do początku lat

osiemdziesiątych była to również obowiązkowa lektura szkolna. Niezależnie od innych

kilkunastu książek i broszur o “generale Walterze” (z okazji 20 rocznicy śmierci napisał

takową również Andrzej Szczypiorski) ta właśnie odegrała w tworzeniu legendy generała

największą rolę, a określenie użyte w jej tytule stało się jedną ze słownych ikon PRL, hasłem

identyfikowanym zapewne przez większość społeczeństwa.

Niezależnie od autora i chwili powstania danego opracowania ich wewnętrzny układ był

podobny. Zawsze podkreślano robotnicze pochodzenie Świerczewskiego, fakt że “z głodem i

chłodem zapoznał się już od najmłodszych lat”. Czytelnik dowiadywał się dalej, że mimo

niezwykłych zdolności nie miał Świerczewski możliwości pobierania nauk, nie przeszkodziło

mu to jednak w zdobyciu wysokiej pozycji: “Należał więc do tej zdumiewającej kadry

czerwonoarmistów, którzy z pastuchów, fornali i bezrobotnych stawali się wybitnymi

oficerami w ogniu wojny rewolucyjnej”. O ile pierwsze dwadzieścia lat życia były zawsze

przedstawione szczegółowo, to kolejne - do wyjazdu do Hiszpanii - nadzwyczaj

enigmatycznie. Co charakterystyczne, jeśli jeszcze w latach czterdziestych i pięćdziesiątych

wzmiankowano jego ochotniczy (choć krótki) udział w walkach z Polakami w 1920 r., to od

lat sześćdziesiątych zauważano jedynie, że “w maju 1920 r. dowodził batalionem walczącym

na Froncie Zachodnim na ziemi białoruskiej”.

Najwięcej miejsca w każdej biografii zajmuje okres hiszpański (grudzień 1936 do maja 1938),

który stał się “pokarmem dla poetów”, osobnym “rozdziałem historii komunizmu”. Od

powrotu z Hiszpanii biografowie nagle przyspieszali narrację, specjalnie nie zatrzymując na

latach 1938-1943 - zapewne dlatego, że wielu dowódców z Hiszpanii zostało zlikwidowanych

przez Stalina, a Świerczewski wygrał los na loterii, albowiem został tylko odstawiony na

boczny tor. W jego życiorysie zwraca się uwagę na rolę, jaką odegrał w Wojsku Polskim,

zwłaszcza w 2 Armii, która pod jego dowództwem forsowała Nysę i zdobywała Łużyce.

Pisząc o “pokarmie poetów” nie rzucano słów na wiatr. Już w 1948 r. ogłoszono konkurs

Domu Wojska Polskiego i Związku Zawodowego Literatów Polskich na poemat - nie wiersz

czy piosenkę - ale właśnie poemat o Świerczewskim. Pierwszą nagrodę zdobył Władysław

Broniewski “Opowieścią o życiu i śmierci Karola Waltera-Świerczewskiego Robotnika i

Generała”. Podobnie jak książeczka jego byłej żony, tak słowa: “Nie o każdym śpiewają

pieśń/lecz to imię opiewać będą/ono potrafi się wznieść/ponad historię legendą”, utkwiły

głęboko w świadomości zbiorowej. Znalazły się chyba na większości pomników

Świerczewskiego w Polsce.

Żołnierz zwycięstwa”

Poezja i proza szybko okazały się jednak niewystarczającymi środkami budowania legendy.

19 maja 1948 r. na zebraniu Podkomisji ds. Filmu Wydziału Oświaty i Kultury KC PPR

podkreślono konieczność nakręcenia filmu “na tle życia generała Świerczewskiego”.

Scenariusz oceniała nie byle jaka komisja: Bolesław Bierut i Konstanty Rokossowski. Ocena

wypadła źle, Rokossowski wręcz stwierdził: “Film z takim scenariuszem nie może spełnić

swego zadania w wychowaniu młodzieży i dlatego robienie zdjęć jest bezcelowe. Całość

scenariusza zła i błędna politycznie”. Mniej bezwzględny był Bierut, ale i on nie skąpił

krytyki i wytycznych. Jeśli Rokossowski skupił się na brakach merytorycznych, to w

uwagach Bieruta wyraźnie widać obawy, że legenda Świerczewskiego przytłoczy jego

własną: “Należałoby usunąć w scenariuszu wszystkie te elementy akcji (...), w których postać

Świerczewskiego występuje jako kierownicza i decydująca wola - akcentuje często postać

generała bez powiązania z jakimkolwiek partyjnym ogniwem lub zespołem, określającym

ogólną linię postępowania dowódców i ich otoczenia. Widz w każdym razie nie będzie

dostrzegał wyraźnie tej “kierującej siły ideowej i organizacyjnej, a szereg wydarzeń będzie

przypisywał bądź geniuszowi i bohaterstwu jednostki, bądź przypadkowi”.

Ostatecznie dwuczęściowy film Wandy Jakubowskiej “Żołnierz zwycięstwa” - w którym

skrupulatnie zrealizowano zalecenia Bieruta - wszedł na ekrany 8 maja 1953 r. Nawiasem

mówiąc nie był to jedyny film o gen. Walterze (podobno powstał również film animowany).

Na cześć generała skomponowano też siedem większych utworów muzycznych (m.in. kantata

Bronisława Kazimierza Przybylskiego do tekstu wspomnianego poematu Broniewskiego),

sławiło go ok. 150 dzieł plastycznych, autorstwa m.in. Xawerego Dunikowskiego czy Alfonsa

Karnego.

O ile legenda żołnierska gen. Waltera utrzymała się do końca PRL, to preferowany

początkowo mit ideowego komunisty zamarł w połowie lat pięćdziesiątych. Ostatnim i

najbardziej spektakularnym jego przejawem było nazwanie pseudonimem Świerczewskiego

drużyn harcerskich, kierowanych m.in. przez Jacka Kuronia. Dłużej pielęgnowano jego

legendę internacjonalisty, który na ziemi radzieckiej, chińskiej i hiszpańskiej kultywował

tradycje polskich demokratów i rewolucjonistów walczących pod hasłem “Za wolność waszą

i naszą”.

Skrwawiony jego mundur”

W Polsce był patronem setek (jeśli nie tysięcy) szkół, ulic, placów, fabryk. Przodowała

Warszawa, która “była z nim zawsze jako tęsknota, miara i czyn życia”. Trzeba przyznać, że

miasto się odwdzięczyło Walterowi. Został patronem Wojskowej Akademii Technicznej,

Akademii Wychowania Fizycznego, Akademii Sztabu Generalnego, kilku szkół. Użyczył

nazwiska zarówno Fabryce Wyrobów Precyzyjnych (dawny Gerlach), jak wytwórni słodyczy.

Aleja Generała Karola Świerczewskiego przecinała prawie całe miasto (oprócz tego na

przedmieściu znalazła się jeszcze uliczka Generała Waltera).

Śladem stolicy szedł kraj. W Poznaniu pomnik postawiono w 1948 r., wykorzystując sporo

zachowanych elementów statui pruskiego generała Nollendorfa (w 1975 r. Walter doczekał

się jeszcze jednego, znacznie bardziej reprezentacyjnego). Niezwykle charakterystyczny był

turystyczny aspekt legendy Świerczewskiego, czemu sprzyjał fakt, że zginął w jednym z

najpiękniejszych (i najmniej znanych) miejsc w Polsce. Początkowo zaadaptowano

międzywojenną tradycję marszy rocznicowych (np. szlakiem I Kompanii Kadrowej),

argumentując, że marsz jest to “najłatwiejsza i najprostsza forma sportu”. W 1952 r.

wyznaczono szlak turystyczny, który co rok przemierzali uczestnicy Ogólnopolskiego Rajdu

Przyjaźni. W miejscu śmierci, pod górą Woronikówka, szybko przemianowaną na Walter,

wybudowano schronisko młodzieżowe, pole namiotowe, parkingi, kioski z pamiątkami,

pawilony gastronomiczne, postawiono pomnik. W Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Świerczewskiemu poświęcono osobną gablotę. Jak pisano - “skrwawiony jego mundur, w

którym zginął, przechowywany jest jako najcenniejsza relikwia w Muzeum Wojska, w sali

zwycięstwa”.

Walterowskie śliwki

Jak skuteczny i trwały był mit Świerczewskiego, może świadczyć fakt, że ostał się wszelkim

koniunkturom i dotrwał do końca lat osiemdziesiątych. W przeprowadzonej w 1987 r.

ankiecie na najwybitniejszego Polaka uplasował się na dziewiątym miejscu (ale na czwartym

wśród żyjących w XX w.). Pożegnanie ze Świerczewskim było znacznie trudniejsze niż z

innymi bohaterami socjalizmu. Nieraz były to też pożegnania połowiczne. Znak firmowy

warszawskiej spółdzielni Walter produkującej słodycze był zastrzeżony m.in. w USA i

Kanadzie (gdzie podrabiano rzeczywiście doskonałe “walterowskie” śliwki w czekoladzie) i

nie można było ot tak sobie z niego zrezygnować. Znaleziono więc wyjście kompromisowe:

w 1992 r. do starej nazwy dopasowano nowego patrona, generała AK Zygmunta Waltera-

Janke.

W 1998 r. dziennikarz “Rzeczpospolitej” Maciej Rosalak przeanalizował, przy jakich ulicach

mieściło się wówczas w Polsce ok. 2000 urzędów gminnych i samorządowych. Przodował

Józef Piłsudski (123) i Tadeusz Kościuszko (119). O ile jednak tylko siedem urzędów

znajdowało się przy ulicach i placach związanych z Armią Krajową - to jedenastu patronował

nadal gen. Walter.

Zdarzało się, że na początku kultu Świerczewskiego portrety marszałka Rydza-Śmigłego

przerabiano na wizerunki generała Waltera. Z kolei po przełomie 1989 r. jego pomniki

dostosowywano do - równie łysego - generała Władysława Andersa. Tak zdarzyło się np.

przed kilku laty w Koszalinie, gdzie przemiany generałów dokonał ten sam rzeźbiarz

Zygmunt Wujek. Ale przestrogą zarówno dla badających dawne mity, jak i pragnących

kreować nowe, niech będzie pomnik Świerczewskiego w Poznaniu, ów przerobiony z

niemieckiego generała. Stoi do dziś (choć proponowano już kolejną przeróbkę - na gen.

Sikorskiego). Rozbiórce najbardziej przeciwstawiał się proboszcz pobliskiego kościoła,

argumentujący, że woli już Świerczewskiego niż pijaków na pustym placyku.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
25 Kot, który sie publiczności nie kłaniał
Janina Broniewska O człowieku który się kulom nie kłaniał Rzecz o gen Karolu Świerczewskim Walter
ktory protokol nie wchodzi w sklad H
12 CZYM JEST DUSZA KAPŁANA, KTÓRY SIĘ NIE MODLI
Kapłan który o nikim nie myślał źle
Człowiek który nigdy nie spał
Steve Perry Człowiek, który nigdy nie chybiał
Haasler Robert A Jezus czlowiek, ktory nigdy nie istnial
Człowiek który nigdy nie chybiał
Ks Adam Skwarczyński mój komentarz który niestety nie ukazał sie na wiadomej stronie stronie z orędz
03 Człowiek, który o mnie nie myśli Budzyńska Agata
Jerzy Pietrkiewicz Autentyzm, Wiersz, który karku nie ugnie
Perry Steve Czlowiek ktory nigdy nie chybial NSB
znajdźmy wilka, który nigdy nie śpi” gra terenowa
JEZUS CZLOWIEK,KTORY NIE ISTNI Nieznany
teoria , Prawo bezwładności - punkt materialny, na który nie działa żadna siła lub działają siły rów
Mejnartowicz D O tym się nie mówi, Bardziej Kochani 3,1999
JEZUS CZLOWIEK, KTORY NIE ISTNIAL