Strategie inwestowania na giełdzie, akcjonariat obywatelski


Strategie inwestowania na giełdzie

Trafny wybór spółki to dopiero połowa sukcesu. Druga to właściwa strategia po zakupie. Inwestor łamie sobie głowę: Trzymać? Jak długo? Liczyć na wzrost kursu czy dywidendę? A gdy inwestycja jest wpadką, to jaką stratę zaakceptować i kiedy sprzedać? W wyborze strategii pomagają nie tylko wskaźniki, ale i giełdowe maksymy

0x01 graphic

0x01 graphic

Fot. Bartosz Bobkowski / AG

GPW rośnie, ale ostrożnie

Z poprzednich odcinków naszego edukacyjnego cyklu można było dowiedzieć się m.in., co można wyczytać w finansach spółek i jakie prawa mają akcjonariusze. Ale nadrzędnym celem każdego inwestora jest zarobić na akcjach. Ile? 10 proc.? 100 proc.? A może 1000 proc.?

Nawet ta ostatnia liczba nie jest z gatunku science fiction, bo co pewien czas zdarzają się na giełdzie prawdziwe perełki, które cierpliwym przynoszą kokosy, pomnażając ich oszczędności w zawrotnym tempie. Ale inwestowanie na giełdzie ma też swoje ciemne strony. Nikt nie da gwarancji, że akcje nie potanieją, a w skrajnych przypadkach spółka może nawet upaść, grzebiąc cały kapitał swoich akcjonariuszy. To wszystko sprawia, że podejmując każdą decyzję o inwestycji, trzeba mieć świadomość ryzyka. Co może uchronić drobnego inwestora przed nadmiernym ryzykiem? Przede wszystkim wiedza o giełdowych mechanizmach, doświadczenia znanych inwestorów, którzy "zjedli zęby na giełdzie", a także umiejętność wyboru spółki i jej oceny na tle konkurencji. Można wybrać strategię kupowania np. firm najtańszych, mierząc je podstawowymi wskaźnikami. Zawsze z jednej strony mamy rynkową cenę, a z drugiej wartość spółki. To inwestor ocenia, czy cena odpowiada wartości, albo dochodzi do przekonania, że akcje są notowane poniżej wartości i mają duży potencjał wzrostu. To trudna sztuka, bo specjaliści mówią, że w ciągu całego swojego giełdowego życia spółka tylko przez 10 proc. jest dowartościowana, czyli bieżąca wycena odpowiada jej wartości fundamentalnej. W pozostałych okresach jest niedowartościowana lub przewartościowana.

Czas przyjrzeć się, jakie wnioski można wyciągnąć z roju liczb, jakimi karmią inwestorów giełdowe tabele.

Porównaj z ceną zysk...

Bieżąca cena akcji może dostarczyć wielu informacji inwestorowi, jeśli tylko odniesie ją do zysku osiągniętego przez spółkę, wartości jej majątku lub wypłaconej dywidendy. Nie ma znaczenia, czy akcja kosztuje nominalnie 50 gr czy 50 zł. Wszystkie wymienione wskaźniki pozwalają bowiem porównać ze sobą różne spółki, o różnych kursach. Inwestor stawiający w swojej strategii na poszukiwanie najtańszej, czyli niedowartościowanej spółki, pierwsze wskazówki otrzymuje już po analizie tabel giełdowych.

Najbardziej popularnym wskaźnikiem jest Cena do Zysku (C/Z). To iloraz kursu zamknięcia i sumy zysków za ostatnie cztery kwartały przypadających na jedną akcję. Gdy jest strata - wskaźnik nie jest obliczany. C/Z mówi, ile lat musiałby czekać właściciel akcji, aby zwrócił mu się wydatek na zakup papieru po danym kursie, przy założeniu, że 100 proc. zysku byłoby przeznaczane na dywidendę. Zasada: im niższy wskaźnik C/Z, tym lepiej. W analizie porównawczej można zestawiać nie tylko C/Z spółek krajowych z tej samej branży, ale również patrzyć, jak radzą sobie na tle zagranicy. Za każdym razem, gdy spółka poprawia swoje wyniki finansowe, jej C/Z spada. Dlatego dla inwestorów tak ważne są prognozy finansowe. Jeśli spółka dotrzyma słowa i np. po dwóch latach podwoi zyski, to jej wskaźnik może spaść na tyle, że już dziś warto rozważyć zainwestowanie w jej akcje. Wszystko pod warunkiem, że nie zostanie rozwodniony kapitał, czyli nie będzie nowej emisji akcji. W takim scenariuszu zysk byłby dzielony na większą liczbę papierów, co skutecznie blokowałoby wzrost zysku na pojedynczą akcję, który jest brany pod uwagę przy obliczaniu wskaźnika C/Z. Mogłoby to prowadzić do sytuacji, w której pomimo nominalnego wzrostu zysku wskaźnik C/Z wcale się nie zmieni, bo na jedną akcję nadal przypadnie tyle zysku, ile wcześniej, czyli nie ma motywacji do zakupu. Dlatego zawsze warto śledzić w raportach, jak zmienia się wskaźnik Zysku na Akcję (ang. Earnings Per Share).

...majątek spółki...

Ale przy wyborze strategii inwestycyjnej mogą przydatne być także inne popularne wskaźniki. Wiele o spółce mówi Cena do Wartości Księgowej (C/WK). To iloraz kursu zamknięcia i wartości księgowej spółki przypadającej na jedną akcję. W uproszczeniu, informuje on, ile trzeba zapłacić za złotówkę majątku firmy, co pośrednio pokazuje umiejętność wykorzystania posiadanego majątku przez zarząd spółki. Jeśli inwestorzy uważają, że z tego majątku trudno dużo wycisnąć, to są gotowi sprzedawać jego złotówkę np. za 75 gr. Wówczas w tabelach giełdowych C/WK wynosi 0,75. Niskie wskaźniki mają najczęściej spółki z branż przeżywających kryzys lub słabo zarządzane. Na drugim biegunie znajdują się spółki, za których majątek inwestorzy są gotowi płacić np. dwa złote za złotówkę (w tabelach giełdowych C/WK wynosi 2). Należą do nich np. producenci oprogramowania. Dla nich ten wskaźnik ma drugorzędne znaczenie, bo majątkiem są przede wszystkim umiejętności programistów, a nie wartość murów hal produkcyjnych. W jaki sposób można wykorzystać wskaźnik C/WK przy wyborze strategii? Na dwa sposoby - posługując się skrajnościami. Pierwsza technika polega na wyborze firm o najniższym wskaźniku księgowym - kupujący je liczy, że są chwilowo niedowartościowane albo że "niżej już spaść nie mogą". Druga to obstawianie najdroższych "księgowo" firm - skoro rynek nie patrzy na ich majątek, znaczy to, że ich wartość jest gdzie indziej.

Niezmiernie rzadko dochodzi do sytuacji, gdy wycena rynkowa spółki jest tak drastycznie zaniżona, że jej wartość rynkowa (kapitalizacja) jest mniejsza niż... żywa gotówka znajdująca się w kasie firmy. Inwestycja w akcje takiej spółki oznacza w praktyce, że można złotówkę w jej kasie kupić za mniej niż złotówkę.

...i wypłaconą dywidendę

Kalkulując na własne potrzeby opłacalność trzymania akcji pod dywidendę, można wyliczyć sobie tzw. stopę dywidendy. To wysokość dywidendy na akcję podzielona przez aktualny kurs spółki. Jeśli wynosi np. 8 proc., to bardziej opłaca się trzymać pieniądze zainwestowane w akcje, bo dają większy dochód niż np. 5-proc. lokata bankowa. W tabelach giełdowych brak stopy dywidendy oznacza, że spółka nie dzieli się zyskami.

To bardzo ważna informacja dla inwestorów, którzy zastanawiają się, czy kupić akcje np. w ofercie publicznej. Dlatego w prospekcie emisyjnym strategia dywidendowa jest szczegółowo opisana. Przykładowo zarząd Giełdy Papierów Wartościowych podał w prospekcie, że jego intencją jest przeznaczanie od 30 do 50 proc. zysku na dywidendę. Oczywiście ostateczną decyzję o wypłacie dywidendy podejmuje zawsze walne zgromadzenie akcjonariuszy, które musi wziąć pod uwagę możliwości finansowe spółki i jej potrzeby inwestycyjne. Ale to zarząd rekomenduje walnemu wypłatę, kierując się w wypadku GPW np. stopą dywidendy innych notowanych giełd. Generalnie jest zasada: im bardziej dojrzały rynek, stopy procentowe niskie, a inflacja trzymana w ryzach, tym większe znaczenie ma wypłata z zysku. Pod dywidendę akcje chętnie kupują instytucje finansowe, np. fundusze emerytalne, które chcą mieć spółki, od których stale pozyskują gotówkę. Dla indywidualnego gracza trzymanie akcji spółek dywidendowych może być źródłem stałego dochodu, czyli staje się kimś w rodzaju giełdowego rentiera. Tym bardziej że aby otrzymać dywidendę, nie trzeba trzymać papierów przez okrągły rok jak lokatę bankową, lecz wystarczy jedynie posiadać je w konkretnym dniu nazywanym dniem ustalenia prawa do dywidendy. Potem można je sprzedać na następnej sesji, zachowując sobie prawo, i czekać na wypłatę. Zarówno datę ustalenia prawa do dywidendy, jak i datę jej wypłaty określa szczegółowo uchwała walnego zgromadzenia. Aby ułatwić inwestorom stosowanie strategii opartych na dywidendach, warszawska giełda publikuje specjalny indeks WIGdiv, do którego należy trzydzieści spółek wypłacających najwyższe i regularne dywidendy.

Strategia wyjścia ze stratą

Jednym z najtrudniejszych momentów szczególnie dla początkującego inwestora jest decyzja o wyjściu z inwestycji w akcje ze stratą. Każdemu może się powinąć noga w wyborze spółki albo w otoczeniu giełdy dzieją się rzeczy, które trudno było przewidzieć, i tanieje wszystko, jak leci, jak było np. po upadku banku Lehman Brothers. W takim krytycznym momencie mogą stracić nie tylko niedoświadczeni indywidualni gracze, ale również profesjonalne instytucje, dla których pracują sztaby analityków i zarządzających.

Zenon Komar, jeden z guru warszawskiej giełdy lat 90., uważa, że bardzo ważna dla inwestora jest umiejętność akceptowanie małych strat. Co to oznacza? - Jak tracimy, zamykamy pozycję i przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Ucinaj stratę, ucinaj stratę - mówi autor bestsellera "Sztuka spekulacji".

Inwestor może sobie z góry założyć, że kończy nietrafioną inwestycję np. po stracie 5 czy 10 proc. Wymaga to jednak ogromnej samodyscypliny i siły psychicznej. Ale brnięcie w straty może oznaczać czasem ryzyko utraty ogromnego kapitału, np. 70-80 proc., i odrobienie tego jest mało prawdopodobne. Przy niskiej stracie można przenieścić kapitał na inną spółkę i szybko odrobić stratę, a nawet osiągnąć ponadprzeciętny zysk. W tym samym czasie trzymanie taniejących akcji może doprowadzić do katastrofy finansowej.

Znawcy giełdy są generalnie zgodni, że poniesienie straty jest korzystne dla inwestora jedynie przy... pierwszej inwestycji. Dlaczego? Otóż uczy pokory w inwestowaniu i pokazuje, że giełdy nie wolno traktować jak maszynkę do robienia pieniędzy. - Najgorsze, co może się przytrafić inwestorowi, to zarobić na pierwszej inwestycji - uważa dr Aleksander Elder, amerykański autor książki "Zawód: inwestor giełdowy".

Giełdowe maksymy na bessę i hossę

1. „Na giełdzie większość nigdy nie ma racji”, czyli kupuj wtedy, gdy wszyscy chcą sprzedać, sprzedawaj, gdy wszyscy kupują. Największe zyski przynoszą inwestycje w dołku bessy, gdy poziom pesymizmu jest rekordowo wysoki i ze świeczką można szukać analityka, który mówi „będzie lepiej". Tak było wczesną wiosną 2003 r., kiedy trwała wojna w Iraku. Kto poszedł wbrew trendowi, ten zrobił kokosowy interes.

2. „Trend is Your Friend" (Trend jest Twoim przyjacielem): kiedy akcje spółki zaczynają drożeć, w głowie każdego inwestora rodzi się pytanie: jak długo może to potrwać? Czy sprzedawać z zyskiem 10 proc., 100 proc., a może 1000 proc.? Nie należy zadawać sobie takiego pytania. Trzeba nie bać się skali zysku i trzymać się trendu, choćby cena pokonywała kosmiczne granice. Silny trend wzrostowy może trwać latami, przerywany okresowymi korektami. Na samym szczycie kursu mało komu udaje się sprzedać. Ale załamanie trendu wzrostowego, będące sygnałem do sprzedaży, będzie dobrze widoczne. Wyśrubowane akcje zaczną tanieć, nawet jeśli spółka będzie chwalić się dobrymi wynikami. Kiedy trend się załamie, można sprzedać papiery np. z 20-30-proc. stratą do szczytu, ale w zapasie często ma się setki, a nawet tysiące procent zysku.

3. „Sell in May and go Away": na giełdzie, gdy nadchodzi lato, przynajmniej teoretycznie powinien być sezon ogórkowy, bo inwestorzy wyjeżdżają na wakacje i nie są zainteresowani handlem. Obroty są niskie, zmiany cen niewielkie, a wykres indeksu płaski jak stół. Dlatego najlepiej w maju sprzedać papiery i wrócić na rynek we wrześniu, gdy wypoczęte rekiny znowu rzucą się w wir handlu. Ale gdy mamy hossę, to powiedzenie nie funkcjonuje. Jak powiedział jeden z inwestorów, wakacje w 2003 r. były dla niego najdroższe w historii, bo jak wrócił, zobaczył, że spółki, których pozbył się w maju, poszybowały ostro w górę.

4. „KISS!": Niestety, nie ma nic wspólnego z całowaniem. To skrót popularny w londyńskim City: „Keep it Simple Stupid!". W wolnym tłumaczeniu „Bierz to prosto, głupcze" lub „Nie kombinuj, durniu”. Oznacza, że na giełdzie nie ma co kombinować, dzielić włosa na czworo, analizować raporty makro i wdawać się w matematyczne dywagacje o wskaźnikach. Jak zaczęła się hossa, to trzeba kupować. Jak bessa - sprzedawać.

5. „Nie łapać spadającego noża”: oznacza ryzyko kupowania akcji, które gwałtownie tanieją. Można się przy tym porządnie pokaleczyć, czytaj: kupić akcje, które nadal później będą spadać. Często wielu inwestorów, widząc, że akcje potaniały np. o 10 proc., rzuca się na zakupy, a potem z niedowierzaniem obserwuje, jak akcje nadal spadają i spadają. Dają się na to złapać nawet giełdowi guru z pierwszych stron gazet. Nawet słynny inwestor Warren Buffett przyznał, że po upadku Lehmana za wcześnie zaczął kupować.

6. „Nawet zdechły koń się odbije, jeśli zrzuci się go z dachu Empire State Building”: bezpośrednio ma to związek z prawami fizyki. Ale na giełdzie oznacza, że chwilowo mocno podrożeć może każda, nawet najgorsza spółka, pogrążona w największych tarapatach finansowych, mająca za pasem ogłoszenie bankructwa. Staje się często celem rasowych spekulantów, którzy liczą, że kupione w dołku akcje uda im się odsprzedać drożej innym inwestorom, przyciągniętym chwilowym odbiciem kursu.

7. „Jeśli żadna dobra informacja nie powoduje wzrostu kursu, to każda zła go pogrąży”: wyraźny sygnał, że akcje są przewartościowane, a bessa za pasem. Bo jeśli inwestorzy nie reagują zakupami akcji na dobre wiadomości ze spółki, np. o zwiększeniu zysków albo nowych kontraktach, to oznacza, że są wyłącznie zainteresowani ich sprzedażą. Odwrotna zasada brzmi: „Jeśli żadna zła informacja nie powoduje spadku kursu, to każda dobra go podniesie". Sprawdza się w okresie bessy i jest sygnałem do zakupów. Bo jeśli spółka bombarduje inwestorów złymi wieściami, a mimo to kurs stoi niewzruszony, to można przypuszczać, że gdy wreszcie pochwali się czymś pozytywnym, to akcje powinny ruszyć w górę.

8. „Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka", czyli dziel swoje pieniądze między różne inwestycje, np. akcje różnych spółek, a zmniejszysz ryzyko straty. To jedno z ulubionych powiedzeń b. prezesa GPW Wiesława Rozłuckiego. W zimnym języku finansów nazywa się to dywersyfikacją portfela.

9. „Kupuj plotki, sprzedawaj fakty": kursy akcji są bardzo wrażliwe na nowe, często sensacyjne informacje. Wiele z nich pojawia się jako plotki, nieoficjalne doniesienia prasowe czy przewidywania. Jeśli inwestorzy spekulują, że spółka ogłosi dobre wyniki finansowe, to kupują pod to akcje dużo wcześniej niż spółka poda raport. Gdy wreszcie ujrzy on światło dzienne, nawet jeśli wyniki są zgodne z oczekiwaniami, to akcje często tanieją, bo o tym fakcie wiedzą już wszyscy.

10. „Chciwość jest dobra": słynne powiedzenie nieprawdopodobnie żądnego zysków rekina finansowego Gordona Geko, bohatera głośnego filmu „Wall Street" Oliviera Stone'a. Podczas walnego zgromadzenia akcjonariuszy firmy Teldar Gordon Gekko w przemówieniu, które okrzyknięto później kwintesencją moralności Ameryki lat 80., powiedział: „Chciwość to dobra rzecz. Chciwość się sprawdza. Chciwość pomaga. Chciwość przechodzi do sedna sprawy i uwalnia ducha. Chciwość we wszystkich formach: na pieniądze, na życie, na miłość czy na wiedzę. To dzięki chciwości ludzkość czyni postępy. Możecie być pewni, że to dzięki chciwości uratujemy nie tylko Teldar, ale także tę drugą kulejącą firmę - Amerykę".



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zasady inwestowania na giełdzie
Józefowski - Psychologia a inwestowanie na giełdzie, Psychologia
Oferta publiczna. Jak zapisać się na akcje, akcjonariat obywatelski
Zasady inwestowania na giełdzie
biznes i ekonomia strategie inwestycyjne jak z glowa zarabiac na gieldzie adam jagielnicki ebook
Fundusze Inwestycyjne – Wskaźnik, który wyprzedza trend na giełdzie
Akcjonariat obywatelski Jaka marchewka dla drobnych inwestorów, akcjonariat obywatelski
EGZAMIN sprawdzony na 99 , FIR UE Kato, Licencjat 5 semestr, Strategie inwestowania (Pera)
ABC rachunku inwestycyjnego, akcjonariat obywatelski
Fundusze Inwestycyjne – Wskaźnik, który wyprzedza trend na giełdzie
Pierwsze kroki na gieldzie poczatkujacego inwestora
3 największe błędy inwestorów, które uniemożliwiają osiągnięcie sukcesu na giełdzie

więcej podobnych podstron