ROZDZIAŁ III, SAGA ZMIERZCHU, Jacob i Renesmee


ROZDZIAŁ III
Poranek

Kiedy się obudziłam, słońce dopiero co wyjrzało zza chmur, ale nawet bez jego promieni było mi bardzo ciepło, bo Jacob obejmował mnie swoimi ramionami. Chłopak oddychał spokojnie, a wręcz z zadowoleniem. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, więc unosiłam się wraz z nią przy każdym wdechu i wydechu.
W objęciach Jake'a wszystko wydawało mi się takie idealne. Bez dwóch zdań urodziłam się po to, aby z nim być, a on urodził się po to, żeby być ze mną. Miałam wrażenie, że całe życie podążał jakąś ścieżką w moim kierunku, a sprawa z Bellą stanowiła w tej wędrówce tylko pewien epizod.
Wróciłam myślami do dnia, w którym się urodziłam. Byłam śmiertelnie przerażona tym, że to właśnie ja stałam się przyczyną śmierci własnej mamy, że to przeze mnie umierała w pokoju na piętrze… Wtedy zobaczyłam Jacoba, który szedł korytarzem, szurając nogami po podłodze. Miał taką minę, jakby ktoś właśnie wyrwał mu serce. I nagle coś się stało. Kiedy nasze oczy się spotkały, ponura rzeczywistość odzyskała utracone barwy. Zarówno dla mnie, jak i dla niego.
Od prawie dwóch lat nie rozwijałam się fizycznie, ale i tak obchodziłam urodziny, a właśnie zbliżała się moja osiemnastka. Jake zawsze robił z nich wielkie wydarzenia, nawet wtedy, kiedy rosłam bardzo szybko. On jednak wykorzystywał każdy pretekst, by móc obsypać mnie niezliczoną ilością prezentów i bynajmniej nie ograniczał się wyłącznie do urodzin. Podarunki otrzymywałam w walentynki, Święto Dziękczynienia, Wielkanoc, Boże Narodzenie, a nawet z tak niedorzecznej okazji jak świętowanie czwartego lipca.
Cofnęłam się myślami do dnia, w którym skończyłam szesnaście lat. To właśnie wtedy Jacob po raz pierwszy wyznał, że darzy mnie nie tylko „przyjacielską” miłością i odbyła się pierwsza próba naszego pocałunku…
Zorganizowano mi olbrzymie przyjęcie, na którym moje urodziny świętowali członkowie sfor Sama i Jake'a, Billy, Edward, Bella i reszta Cullenów. Oczywiście tylko zaproszeni goście wiedzieli, dlaczego na plaży odbywała się taka huczna impreza. Dla postronnych obserwatorów musieliśmy wyglądać jak paczka hałaśliwych nastolatków, która wróciła do domów na ferie wielkanocne. Ciocia Alice wpadła na szokujące pomysły związane z obchodami mojej „słodkiej szesnastki”, ale dopóki Jacob miał być przy mnie, nie przejmowałam się jej szalonymi poczynaniami. I był.
Tamten dzień wydawał mi się idealny. Alice zorganizowała na plaży mini park rozrywki z prawdziwą kolejką górską, rozłożono wysokie namioty, rozpalono ogniska, ciągle grała muzyka. To było jedne z najlepszych przyjęć w moim krótkim, pięcioletnim życiu. Ale w końcu obchodziliśmy na nim niezwykle pamiętne wydarzenie - od tamtego momentu przestałam się starzeć. Świętowałam wiec tę chwilę w otoczeniu przyjaciół i rodziny.
Gdy impreza zbliżała się już ku końcowi, poszłam z Jacobem na spacer wzdłuż plaży. Przechadzaliśmy się wśród skał, a on trzymał mnie za rękę. Wiedziałam mniej więcej, kiedy zamierza mi wyznać, że chce być kimś więcej niż tylko moim przyjacielem, bo przez ostatnie kilka tygodni Edward wielokrotnie słyszał to w jego myślach. Wiedziałam też, że ten czas właśnie nadszedł i miałam już gotową odpowiedź.
- Ness, i jak to mieć na zawsze szesnaście lat? - spytał, gdy usiedliśmy na jakimś równym kamieniu.
- Hm… Dziwnie… Przyzwyczaiłam się raczej do szybkiego tempa wzrostu, więc to, że teraz w ogóle nie będę się rozwijać, wydaje mi się nieco nienormalne…
- Ale dziwne i nienormalne w negatywnym sensie?
- Nie, po prostu… inne.
Podniósł nasze splecione ręce i pocałował wierzch mojej dłoni.
- Ness, jest coś… co chciałbym… przedyskutować - powiedział ni
eco drżącym głosem. Czułam, że starał się opanować strach przed odrzuceniem. Ja także musiałam się kontrolować i sprawić, aby mój ton zabrzmiał swobodnie, nawet jeśli za chwilę miałam odmówić miłości swojego życia…
- Jacob, chyba wiem, o co chodzi…
- Poczekaj. Edward powiedział ci, o czym myślałem, tak? - Chłopak nie wydawał się zaskoczony, ale nieco zirytowany.
- Jake, i bez taty mogłam się domyślić. Przez te ostatnie tygodnie zauważyłam, że całkiem inaczej na mnie patrzysz. - Mówiłam prawdę. Nawet w tamtej chwili nie patrzył na mnie jak przyjaciel, ale już nie o samo spojrzenie chodziło. Byłam dla niego atrakcyjna jako kobieta, tylko że ja czułam, że nie przyszła jeszcze odpowiednia pora…
- Nessie, po prostu… po prostu posłuchaj, bo muszę ci to powiedzieć. Czekałem na ciebie całe życie. Jesteś dla mnie wszystkim. A teraz jesteśmy w tym samym wieku… i fizycznie, i umysłowo… więc pomyślałem… - wyszeptał niepewnie. Nie kontynuował, tylko wziął moją twarz w dłonie tak delikatnie, jak ja za moment miałam go odepchnąć… Zamknął oczy i zbliżył swoje usta do moich na odległość kilku centymetrów.
- Jake… - Odsunęłam się od niego, zdjęłam jego ręce ze swoich policzków i położyłam je na ramionach. Spuścił wzrok i ciężko westchnął.
- Przepraszam, Ness. Myślałem, że już czas… i jesteś gotowa… - Z trudnością dobierał odpowiednie słowa.
- Nie musisz przepraszać, Jacob. To ja powinnam to zrobić. Nie jestem jeszcze gotowa… Wybacz… - Podniosłam głowę i pocałowałam go w czoło, a potem oparłam się o jego ramię. Wydał z siebie kolejne sfrustrowane westchnienie, bo wiedział, że w tej chwili nie dostanie tego, czego tak bardzo pragnął.
- Kocham cię, Jake. I kiedyś na pewno będziemy razem tak naprawdę…
- Kiedyś? Poważnie? - spytał z autentycznym zdziwieniem. Zaskoczyło mnie to.
- Oczywiście. Jeśli tylko poczekasz…
Nawet nie dopuszczałam do siebie myśli, że kiedy odmówię Jacobowi, to znajdzie on sobie kogoś innego. Nie potrafiłabym dzielić się nim z inną dziewczyną. Po prostu bym nie mogła…
- Nie ma nikogo innego na całym świecie, a nawet w całym wszechświecie, kogo pokochałbym bardziej niż ciebie. Poczekam wieczność, jeśli będzie trzeba.
I teraz mieliśmy dla siebie wieczność…
Jacob zaczął głaskać moje ramiona. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, wracając do rzeczywistości.
- O czym rozmyślałaś? Wyglądałaś na taką… bardzo tym pochłoniętą - spytał, a jego palce musnęły moje policzki.
- O swoich szesnastych urodzinach. Wtedy odbyła się pierwsza próba naszego pocałunku, pamiętasz?
- Jasne, że tak. W końcu pierwszy raz odprawiłaś mnie z kwitkiem. I nie ostatni - odparł i zaśmiał się cicho, co znaczyło chyba, że ta miniona noc anulowała wszystkie moje odmowy z tych ostatnich dwóch lat.
- Czy… wszystko było tak, jak to sobie wymarzyłeś…? To znaczy… Wczorajsza noc… Nie zawiodłam cię…? - spytałam z trudem. Miałam nadzieję, że to długo oczekiwane przez niego wydarzenie nie rozczarowało go i było niezwykłe, a nie beznadziejne…
Przytulił mnie mocniej i położyłam policzek na jego nagim torsie.
- Ta noc była idealna, a nawet więcej… Po prostu nie ma słów, by ją opisać. Naprawdę, Ness. Nawet nie wiesz, jak bardzo jesteś piękna. Kiedy na ciebie patrzę, zastanawiam się, czym ja sobie na ciebie zasłużyłem. Szczęściarz ze mnie. Cieszę się, że trzymam cię teraz w swoich ramionach, ale jednocześnie boję się, że zmienisz zdanie. - Jego głos załamał się przy ostatnim zdaniu.
- Jacob, nigdy cię nie opuszczę. Nigdy. Po prostu będziesz ze mną już zawsze. Mam nadzieję, że jesteś na to przygotowany - zażartowałam, dotykając palcami jego ciepłych policzków. Nie odpowiedział, tylko przybliżył swoją twarz do mojej. Pocałował mnie i na tym nasza rozmowa się skończyła…



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ROZDZIAŁ VII, SAGA ZMIERZCHU, Jacob i Renesmee
ROZDZIAŁ IV, SAGA ZMIERZCHU, Jacob i Renesmee
ROZDZIAŁ IX, SAGA ZMIERZCHU, Jacob i Renesmee
ROZDZIAŁ VI, SAGA ZMIERZCHU, Jacob i Renesmee
ROZDZIAŁ II, SAGA ZMIERZCHU, Jacob i Renesmee
ROZDZIAŁ V, SAGA ZMIERZCHU, Jacob i Renesmee
ROZDZIAŁ I, SAGA ZMIERZCHU, Jacob i Renesmee
Dalsze losy Edwarda i Belli III, SAGA ZMIERZCHU, Dalsze losy Edwarda i Belli
Noc poślubna Edwarda i Belli (fanfick od 18lat!!!) cz.III [NZ], Saga Zmierzchu
Zmierzch Fanfick Rozdział III
Ekonomia rozdzial III
meyer ogólnie o zmierzchu część2, Stephenie Meyer, Saga Zmierzch
07 Rozdział III Kwaterniony jako macierze
06 Rozdzial III Nieznany
do druku ROZDZIAŁ III, cykl VII artererapia, Karolina Sierka (praca dyplomowa; terapia pedagogiczna
Śmieszne cytaty saga zmierzch
rozdział iii UW4OMBLJDQ6GSANI4JSMLJPTVCL7KCCPCJ2S2HY

więcej podobnych podstron