Naixin, Naixin 4, Mii podniosła głowę znad książki


Ohayuś!!!

Oto część czwarta, w której znowu coś się wyjaśni, ale znowu nie za wiele...

Czy ja z tym dojdę kiedyś do końca? A przecież to krótkie miało być... Jak mówi Akai, meine siostre "To nie jest buena!"

Aparentnie.

~****Smutek i sen****~

~*******~

Valgaav pierwszy dopadł miasta. Z daleka widzieli, jak skręca w jedną z uliczek, robiąc sobie skrót z jednego z licznych podwórz.

- Za nim, za nim!

Lina o mały włos przegapiłaby fałszywy zakręt, na szczęście Zel skręcił prawidłowo. Jakoś dotarli do właściwego podwórka.

Księżniczka rozejrzała się. Nie było wątpliwości, ten teren na pewno należał do ex-kapłanki. Wszędzie stały kwiaty, niektóre w dzbanach, najprawdopodobniej pierwszych dziełach Filii. W niektórych stały maleńkie, czerwone figurki wyobrażające smoka, zapewne mające zapewnić prawidłowy wzrost roślin. Val był już przy drzwiach.

- Hej, nie wydaje wam się, że on urósł? - zapytał Gourry, machając ręką w stronę starożytnego.

Lina już chciała przyznać mu rację, kiedy nagle na podwórku, w srebrzysto-niebieskim rozbłysku pojawiły się trzy postacie. A tuż koło nich zmaterializował sie Xelloss.

- Co tu się dzieje?

Nie było jednak czasu na wyjaśnienia, bo jeden z tej trójki zbliżył sie nieznacznie w ich kierunku.

- Scin, zostaw. Filia ma rację, niech jej syn sam dokona wyboru.

Scin prychnął i wrócił do towarzysza, który podtrzymywał smoczycę. Wyglądała bardzo źle, była blada i nie mogła ustać o własnych siłach.

- Wiesz, Lleu, wolałem cię jak byłeś bezdzietny, wiesz?

Srebrnowłosy uśmiechnął się w odpowiedzi, nadało mu to urok niewinnego chłopczyka.

- Valgaav'ie jeśli chcesz się spotkać z matką, spytaj niejakiego Milgassię o drogę do nas.

Drugi roześmiał się,nieprzyjemnie, chrapliwie.

- Pa, braciszku. - pomachał Xelloss'owi ręką i cała trójka rozmyła się wśród akwamarynowego dymu.

Nikt się nie ruszył, oprócz Vala, który opadł na kolana. Wszyscy wpatrywali się z niedowierzaniem w miejsce, gdzie przed chwilą stali Filia i dwaj podejrzani osobnicy.

- Kto to był do ciemnej dżumy? - spytała czarodziejka poirytowanym głosem. - I od kiedy ty masz brata, co?

Nie tylko Lina miała pytania do kapłana. Nie minęła nawet sekunda a Val już wisiał mu przy szyi.

- Co zrobiłeś mojej matce, i dlaczego twoi kumple ją zabrali, gadaj, albo cię rozpruję! - powiedział na wydechu, jednocześnie jedno ramię wydłużyło się, pokrywając czarną łuską. Widoczne też były białe, ostre pazury.

Xelloss ni przejął się raczej słowami nastolatka, ani tym, że owe pazury były oddalone od jego szyi zaldwie o niecałe dwa centymetry. W ogóle sprawiał wrażenie raczej nieobecnego duchem, jakby nad czymś rozmyślał.

Nagle ktoś zmaterializował się ponownie na środku podwórka. Lina poczuła, że szermierz ciągnie ją za rękaw.

- Lina, my go chyba znamy...

- Milgassia san! - rozpoznała Amelka bezbłędnie.

Wóz z Jirasem i Gravosem wtoczył się przez bramę.

~*******~

- Jesteś pewna, że dasz sobie radę? - pytała matka córki, wyraźnie stremowana.

- Oj, mamuś...- dziewczyna otoczyła mamę ramieniem - przecież wiesz, że i tak tam w końcu trafię. Lepiej teraz niż później. Poza tym, chce zobaczyć, gdzie się z tatą poznaliście.

Kobieta zachichotała jak nastolatka, i poprawiła dziewczynie fryzurkę.

- No tak. Ale wiesz - spoważniała - Jeśli coś się zdarzy to wracaj zaraz. Zabierz ich ze sobą, jeśli będzie trzeba.

Dziewczyna spojrzała na matkę w szoku.

- Ale to jest niezgodne z...

- Wiem wiem! Ale ja tak mówię, jasne?

Uściskały się.

- No dalej, wezwijcie mnie! - dziewczyna była pełna energii, śpieszyło jej się do tego zadania.

~********~

Siedzieli w jej kuchni i pili jej herbatę. Dziwnie tak było. Jej dom, jej kuchnia, jej jedzenie.

A jej samej nie ma.

Rozmawiali o tym, co powiedział im złoty smok. Że na Filii prawdopodobnie ciąży klątwa. Lub nawet coś gorszego. I, że mają się z nim spotkać jutro przed południem na skraju lasu, jeśli chcą.

No i o Val'u który już wyglądał tak, jak wtedy, gdy go pierwszy raz poznali. Prawie.

Xelloss znowu się pojawił. Nie odpowiedział im na żadne pytanie, za to sam zadał Milgassii parę interesujących. Smok nie chciał na nie odpowiadać, ale kiedy Lina nieoczekiwanie go poparła, obiecał im wyjaśnienia następnego dnia. Zniknęli obaj, i smok i kapłan.

A teraz on się pojawia z powrotem i znowu ich ignoruje. Siedzi w kuchni i herbatkę żłopie.

Lina potarmosiła sobie grzywkę. Zagadka sfinksa.

Coś trzeba było z tym zrobić.

Zwróciła się do zamyślonego Xelloss'a.

- Długo tu będziesz? - nie zareagował. Powtórzyła głośniej. Spojrzał na nią, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z jej obecności. Po chwili sens pytania chyba dotarł gdzie trzeba, bo skinął głową. - To świetnie. Siedź tu i nie znikaj. - poleciła jeszcze i wyszła.

W niedużym saloniku zgromadziła się reszta.

Amelia i Zelgadis siedzieli na kanapie, koło nich przykucnął Jiras. Val siedział przy stole, ciężko podpierając głowę ręką.

Poszukała wzrokiem Gourry'ego. To był automatyczny odruch,ale lubiła wiedzieć, gdzie jest. Zwłaszcza, że to dodawało jej siły, a ta była jej potrzebna. Najwyższa pora porozmawiać z nastolatkiem.

Szermierz chyba wyczuł, że weszła do pokoju, bo przestał wypatrywać czegoś w ciemności za oknem i patrzył teraz na nią. Uśmiechnęła się do niego i podeszła do Valgaava.

- Powiedz mi, Val... Nie wydawałeś się zaskoczony obecnością Xelloss'a, prawda? - młody pokręcił głową.

- Nie, czasem się tu krecił w pobliżu mojej mamy. Tolerowałem to, dopóki ona mówiła, że nawet dla mazoku trzeba być uprzejmym. A trzeba było go...

- No dobra, dobra, rozumiem. - przerwała mu, zirytowana. Nie chciała, żeby jego ocena zaciemniła jej własny osąd na sytuację. To mogło się odbić na bezpieczeństwie Filii - Czy on tu często bywał? Może z kimś?

Val uniósł głowę. Reszta przysłuchiwała się tej rozmowie. Gravos nie wytrzymał już wcześniej i dla rozładowania napięcia poszedł rozłożyć w sklepie Filii wszystko, co przywieźli. Teraz z głębi domu dochodziły szczęki broni i odgłosy szurania i przestawiania ciężkich przedmiotów.

- Nie traktuj mnie jak małe dziecko! Nie, zawsze był sam, wpadał różnie. Czasem mama go przeganiała. Kiedy spytałem, dlaczego, wyjaśniła mi, że on jest mazoku.

- A tamta dwójka? - zapytał nieoczekiwanie Zel - Lleu i Scin.

- Lleu? - zdziwił się Jiras - Pan Lleu czasem u nas bywał. To własnie on przyprowadził tamtego gościa do szefowej.

- I ja go nie pamiętam? - zdumiał sie Val.

- Wtedy byłeś jeszcze niewykluty, szefie. - oznajmił Jiras, puszczając mimo uszu uwagi Liny o inteligencji zwierząt futerkowych - On tu przyszedł, kupił herbatę i przyprowadził tamtego gościa. I on nałożył na ciebie coś tam, żebyś szybko rósł.

Czarodziejka potrząsnęła głową. Trzeba być kapłanem wysokiej klasy, żeby nałożyć podobne zaklęcie na zwykłą roślinę a co dopiero na smoka. Ale, zaraz, przecież koło niej siedzi żywy dowód na to, że ktos taki istnieje.

- A jak nazywał się ów tajemniczy gość? - Zelgadis najwidoczniej doszedł do podobnych wniosków, jedak w jego głosie było słychac sceptyzm. Jirasa jednak niewiele to obeszło. Przyzwyczaił się. Niewiele osób zwracało sie do niego miłym tonem, a jeszcze mniej mówiło o nim z szacunkiem. Mógł je policzyć na palcach jednej łapy.

- Nie przedstawił się z imienia. Wszystko co wiem, to że pan Lleu tytułował go Czerwonym Kapłanem.

- Że co?! - Zelgadis poderwał się z kanapy. Amelka natychmiast złapała go za ramię.

- Niech sie pan uspokoi, Zelgadisie. To pewnie zbierzność nazwisk.

- Właśnie, Zel. Gość się pewnie podszywa pod Rezo. - Lina zbyła chimerka machnięciem ręki. - To niemożliwe, żeby teraz ożył, skoro zniszczyliśmy kopię.

- Ja tam nie wiem, może i zniszczyliście, ale szefowa właśnie tak go nazywała. Rezo. - lisek chyba nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. A z drugiej strony, może bawiło go to, że w końcu w jakis sposób okazał się ważny? Nie przydatny, potrzebny czy użyteczny niczym pionek, tylko ważny?

Zel próbował, naprawdę próbował się opanować. Najchętniej rzuciłby się na lisa i wytrząsnąłby z niego wszystko, ale po pierwsze przeszkadzała mu w tym wciąż uczepiona jego ramienia księzniczka, po drugie byli w domu Filii i Vala, a ci z pewnością nie życzyliby sobie, żeby atakował ich przyjaciela. Po wtóre, dopiero co zdobyli zaufanie Val'a i jeśli chcieli jakos pomóc porwanej, musieli działać razem.

- Czy ten kapłan był ślepy? - ograniczył się do pytania. Jiras tylko skinął głową. Radość przeszła mu, gdy pomyślał o smoczycy.

"Pora porozmawiać z Xelloss'em" pomyślała Lina, widząc, że starożytny jest tak samo zaskoczony jak i oni. Westchnęła i zawróciła do kuchni.

~********~

Wróciła Lina. Pewnie ma do niego kilka pytań. Nie miał najmniejszej ochoty odpowiadać na żadne. Ale musiał.

Wypił jeszcze łyk. Dziwne. Jej herbata, z tego samego kubka, te same zioła, ta sama woda. Ale smak inny. Kiedy Filia ją robiła smakowała inaczej. Słodziej.

Pomyślał jeszcze raz o Scinie. Wydawał mu się znajomy. Chociaż nie czuł od nich nic, żadnego rodzaju energii, żadnych uczuć, dosłownie niczego to jednak... W Scinie było coś znajomego, coś co onieśmielało... I nazwał go bratem.

Co innego Lleu. Ten emanował jakąś mocą, widoczną a jednak nie wyczuwalną.

I na dodatek ciągle nic mu się nie chciało, cokolwiek robiły te tajemnicze pseudoseyruńskie amulety, efekt za nic nie chciał ustąpić.

Wiedział oczywiście, że to kiedyś minie... Tylko kiedy? Należałoby zadziałać, a tymczasem ogarniało go coś podobnego do sennośći... Zrobić coś, cokolwiek.... Wszystko jest niczym.... nie...

- Xelloss, musimy pogadać - Lina bez pardonu przerywa zamyślenie. Rozsiada się wygodnie, gotowa do zadawiania pytań. - Pytanie pierwsze, jak często bywasz u Filii.

Kręcę głową, że trudno policzyć. Raz tak, raz tak. Różnie. Ja mam czas.

- Pytanie drugie, po co przyszedłeś dzisiaj? - zostałem zobligowany, żeby sprostować, nie ma wyjścia, nawet jeśli to sprowokuje kolejne pytanie.

- Jestem tu od wczoraj... - mówię cicho, mając nadzieję, że może jakimś cudem Lina odpuści sobie drążenie.

- Od wczoraj... - powtarza zamyślona - JAK TO OD WCZORAJ?!?!?! - dociera do niej prawda.

Uśmiecham się, na pół niewinnie a na pół triumfująco.

- Uścislając, od wczorajszego wieczora... - będę się teraz chwalił wszystkim. Niech wiedzą. Ona jest moja. Już na zawsze.

Ruda wygląda jakby przeżyła wielki wstrząs. "To naprawdę AŻ tak szokujące?"

- Więc wy... - skinąłem lekko głową, doprawdy, zabawne jak ludzie przywyczajają się do schematów. Zresztą, my też się przyzwyczajamy.

Lina jakoś się opanowała. Przechodzi do następnego pytania, umysł pracuje na najwyższych obrotach. Jeszcze trochę, a para poleci z uszu.

A moje zmęczenie gdzieś odpływa.

Następne pytanie, nie nie mam pojęcia, co to byli za jedni, o wizytach kogoś kto podszywa się pod Rezo i ma wielką moc nie słyszałem.... no przynajmniej wtedy, teraz już pewne rzeczy są jasne, ale tego ci jeszcze nie powiem...

- Coś mi tu nie pasuje. - widzę jak kręci głową - Spotkałeś nas w tej wiosce z ośmiornicami, wcześniej Val był jajkiem. Potem przyszedłeś, a on już wyglądał na dziecko i nie zastanowiło cie to?

Na to pytanie na pewno nie odpowiem. Tak naprawdę, to chciałem zapytać o to Filię wczoraj, ale skutecznie odwróciła moją uwagę... Zresztą, nieważne.

Na pozostałe pytania odpowiadam krótko, ale widocznie zadowalająco, bo ruda sie nie pluje. A może już wie, że więcej ze mne nie wyciągnie?

- Dobra, to mów co zamierzasz. - Lina chce wybadać teren. Cóż, ja ci tego nie powiem, sama się domyśl. Efekt działania dziwnego amuleciku przestał działać. Znów jestem sobą. Pora poszukać "braciszka".

Uśmiecham sie ujmująco do Liny i oznajmiam,że dostosuję się do tego, co postanowi.

Kiwa głową,że dobrze.

Oboje wiemy co to znaczy. Ona pomoże przyjaciółce, a ja...

~*********~

Zimno. Przenikliwe, do szpiku kości, dokuczliwe, kłujące zimno. I sen. Przerwany sen.

Dziewczyna. Czerwonooka dziewczyna. Pod srebrzysto-różową grzywką znak. Sześcioramienna mała gwiazdka, diamentowa. Czerwona.

Podobne znaki na kościach policzkowych. Lekko opalona cera. Dziwne ubranie.

Zbliża się.

"~Jestem Merle.~"

"Kto?"

"~Merle. Wszechwidząca. Nie martw się. Pomogę ci.Jeszcze się zobaczymy, bądź cierpliwa...~"

Budzi mnie zimno.

I czyjś śmiech. Pełen pogardy.

Boli mnie głowa.

Nagle wracają wspomnienia. Val ma przerażoną minę, wyciąga do mnie ręce, nie zdąża. Lina? Tak, Lina cos krzyczy, są wszyscy, zdumieni, nie czuje nóg, i Xelloss też tam stoi.... Xelloss...

Noc. Herbata. Herbata i zioła. Wizyta.

Wstążeczki.

Dużo różowych, jedwabnych wstążeczek. I Xelloss.

A co z.... dlaczego wysłałam ich tak daleko? Tak, bo on mnie prosił. On.

Oszukali mnie.

To nie jego kocham.

Wszystko jest kłamstwem.

Nie jestem tu gościem, jestem więźniem.

Ta filiżanka była dla mnie, nie dla Xelloss'a. Dlaczego?

Niech mi ktos pomoże, ja nie chcę, niech ktos przyjdzie, Lina, Val, Xelloss!

Xelloss!

Ktokolwiek...

Ta dziewczyna ze snu... ból przechodzi, kiedy myślę o snie.

Znowu słyszę śmiech.

Nieznajoma kobieta o jasnych, siwych włosach i pięknych, wyrazistych oczach uśmiecha się do mnie.

A koło jej nóg....

Ogon.

Taki jak mój.

Bez kokardki. Złoty.

Niemożliwe.

- Widzę, że powoli rozumiesz. Pwyll przewidział, że tak będzie. - ma miły głos, ale brzmi to zimno. Tak bardzo zimno....

Próbuję cos powiedzieć, nie wychodzi mi.

Kobieta śmieje się i przygląda jak kulę się z zimna. Niby przypadkiem nadeptuje na mój ogon.

Krzyczę.

Jej śmiech zagłusza krzyk.

~****End****~

Nyo, wyjaśniło się coś?

Nieeee ^^ Tak myślałam.

Teraz klajne dedykejszon [To po germanishu czyli spolszczonym niemiecko-angielskim]

For Soy, za ŚWIETNE "Pomiędzy Światami" i za długie piękne rozmowy.

Dla mojej Akai, siostruni mej, za cierpliwe wytykanie moich błędów i znoszenie moich humorów i za to, że zaciągnęła mnie na bin ladenową karuzelę... [Było ŚWIETNIE,nie?-Murasaki]

Dla Ly i Sore/Mazoku za to, że wasze ficzki potrafią mnie rozśmieszyć.

Dla reszty moich kochanych i ulubionych autorek [Kurcze, musze zrobić dokładną listę za co i kogo podziwiam, będzie łatwiej pisać ^^] za to, że piszą i za źródło inspiracji.

I dla mojej matki chrzestnej za Capuccinko i wafelki. Dokarmianie artystów mile widziane.

Aha, i małe wyjaśnienie. Dla ogólnego bezpieczeństwa przyjęłam, że końcówka serii Try rozgrywa się wiosną, a film Premium latem, niedługo po pokonaniu Dark Stara. Natomiast akcja tego czegoś co mam śmiałość nazywac fikiem, dzieje się u schyłku owego lata.

Mam nadzieję, że wszystko jasne.

Tradycyjnie, wiecie co i gdzie ^^ Opinie i pytania mile widziane, konstruktywna krytyka tesh ^^

Charatka

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Naixin, Naixin 3, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 2, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 1, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 8, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 5, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 14, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 10, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 12, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 11, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin - special 2, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 13, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 15, Mii podniosła głowę znad książki
Destruction, Destruction 3, Mii podniosła głowę znad książki
Fairy Tale, Fairy Tale 3, Mii podniosła głowę znad książki
Fairy Tale, Fairy Tale 1, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers Epsilon, Slayers Epsilon 5, Mii podniosła głowę znad książki
Destruction, Destruction 1, Mii podniosła głowę znad książki
Skrytobójczyni, Skrytobójczyni 5, Mii podniosła głowę znad książki
Fairy Tale, Fairy Tale 2, Mii podniosła głowę znad książki

więcej podobnych podstron