HUBRIS CZYLI DUMA, Fan Fiction, Harry Potter


HUBRIS CZYLI DUMA*

autor: AllisonfromRavenclaw
tłumaczenie: Sana
oryginal title: Hubris


Wytrzymaj jeszcze trochę, chłopcze …

Powóz podskakuje, jego powieki drgają, a charczący oddech akompaniuje nagłym ruchom pojazdu. Jego ciało, bez życia leży ułożone na siedzeniu naprzeciwko mnie, emitując osłabieniem. Przez lekko rozchylone, blade usta, ucieka każdy oddech. Ściekająca purpura tańczy w kącikach, podkreślając ciągle jeszcze chłopięce rysy i tworząc kroplę na brodzie. Spada na mój płaszcz, zmięty wokół jego wątłego ciała. To niesamowite, naprawdę, jak inaczej on wygląda z tej perspektywy.

Przyzwyczajony jestem do spoglądania na niego poprzez inny punkt widzenia. Moja osoba precyzyjnie kalkuluje najlepszy sposób zastraszenia. Zastraszenia, oczywiście, aby zapobiec groźbie którą on stosuje wobec mojego zdrowia psychicznego poprzez każde słowo, które wymawia. Każdy ruch, który wykonuje; obserwuję go obserwującego mnie. Nienawidzącego mnie. Tak jak został do tego przeznaczony przed swoim urodzeniem. To nie jest nieoczekiwane, a ja nie zachęcam go, aby zachowywał się w inny sposób. Nigdy go nie skrzywdziłem, ale jestem pewien, że on właśnie tego oczekuje. Gardzi mną, a ja karmię jego wstręt tak, jak karmię wstręt każdej osoby, która wkracza w moje życie. Jestem nienawidzony przez swoją przenikliwość. To przypomina mi o moim miejscu na świecie. Przypomina o moim miejscu na świecie. Dlatego tak go nienawidzę. Jeśli nie mógłbym go nienawidzić, musiałbym to sobie zrekompensować tylko poprzez jeszcze większą nienawiść do samego siebie. Przeżywam, tylko dzięki tej delikatnej równowadze.

A teraz …dezorganizacja. Bałagan. W tym momencie mi nie grozi, sapie naprzeciwko i jest delikatnie potrząsany przez powóz. Jego przetrwanie zależy ode mnie, tak jak przez ostatnie cztery lata, moje zależało od niego tylko, że w inny sposób. Jego duma nie pozwoli mu dostrzec tego, że jest delikatny. Bardzo delikatny. Wierzy nawet mi. Poprawka ; wierzył. Dzisiejsze wypadki jeszcze go utwierdziły w tym, że nie można mi ufać. Odrzuciłem równowagę. Zraniłem go.

Zraniłem go, aby uratować mu życie, chociaż może nigdy tego nie zrozumieć; nie spodziewam się tego. Ale czy nie widzi, że krzywdził mnie każdego dnia swojego życia, jednocześnie przy tym ratując ? Raniąc go, prawie doprowadziłem do tego, że umarł, ale on nie umrze. Wyzdrowieje, choćby tylko fizycznie. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek mu to wytłumaczę. Wątpliwe ; nie jest jedynym, który cierpi potępienie przez swoją niepotrzebną dumę.

Czemu mu współczuję ? Nie cierpiał więcej ode mnie ! Mam takie same przeznaczenie, dzień po dniu ; jedynie jestem bardziej elastyczny. Zawsze byłem taki dobry w torturach … Tak dużo praktyk z użyciem sztuki Cruciatusa. Tak wiele sposobów sprawiania bólu.

I to go krzywdzi. Ciągle rani w nieświadomości. Prawdopodobnie pozostaje w jego snach. Zastanawiam się, czy widzi moje oczy. Czarne, błyszczące nieostrożnie spod głębokiego kaptura, gdy skręca się u mych stóp, otoczony przez monotonny śmiech. Biedny chłopak. Biedny, przeklęty chłopak, który zawsze obrywa.

Przyjechaliśmy do szkoły. Powóz zatrzymuje się. Dumbledore czeka, mocno spięty i wyczerpany zarazem. Jego opiekuńcze rysy twarzy pogłębiają się. Obok niego stoi Black, który prawdopodobnie będzie mnie chciał zabić, gdy wyjdę poza granice bezpiecznego pojazdu. Może się otwarcie pokazywać, szkoła jest aktualnie opustoszała.

Poruszam różdżką. Ciało chłopca powoli unosi się z siedzenia, jego ramiona zwisają, a głowa opada. Zamykam oczy i odwracam się w kierunku klamki. Wysiadam, jego trupia sylwetka wypływa za mną.

- Drań ! - syczy głos Blacka, gdy podbiega do mnie, aby wziąć chrześniaka w swoje ramiona.

- Severus - Dumbledore szepcze, gdy podążam za nim. Nie odpowiadam. - Severus, zaczekaj.

Nie słyszę niczego, poza słowem " drań ", które obija się echem po mojej głowie. Drań, zaczekaj. Zatrzymuję się, ale nie odwracam.

- Zrobiłeś wszystko, co było w twojej mocy...

- DRAŃ !

- Wystarczy, Syriusz !

- Idę do środka, Dyrektorze.

- Severus, Harry obudzi się jutro rano, nie wiedząc co mu się stało. Musisz tam być, aby wytłumaczyć...

- Czemu Black tego nie zrobi ? Wygląda na to, że dokładnie zna się na rzeczy.

- To nie jest zabawne, Severus.

- Nie miało być.

- Obiecaj mi, że będziesz jutro rano w skrzydle szpitalnym.

- Idę do łóżka.

- Severus !

- Powiedz mu, co chcesz. Nie będę mu się narzucał. Dobranoc Dyrektorze.

- Nie odchodź, jakbyś nie był za to odpowiedzialny, ty płaszczący się kawałku gówna...

- SYRIUSZ, PRZESTAŃ ! Severus, zaczekaj …

Ale mnie już nie ma.
Och, tysiące noży, miliony gorących płomieni, tsunami agonii wrzyna się w moje ciało, drąc na strzępy moje zdrowie psychiczne; oczy przewracają się, błagając o ucieczkę w sen, gdzie ból jest niczym więcej, jak surrealną i chaotyczną mgłą. Och, gdybym tylko zasnął. Od wieków nie spałem spokojnie.

Moje oczy łzawią, ciało drży, wyciągane w kierunku sufitu przez skurczone mięśnie. Nie wiem, czy odpowiadam snowi, czy wspomnieniu, czy to się nigdy nie skończy. Czy to się nigdy nie zaczęło; będąc przez cały czas w moim życiu, jak gdybym nigdy nie znał niczego innego.

I głosy, mniej uspokajające, przecinające tą noc bólu, jak ostrze brzytwy; błyszczące, jak światło przewodnie ucieczki, będące na wyciągnięcie mojej ręki. Czy one naprawdę tu są ?

- Harry ! Czemu on jest - co mu jest ? Czemu mnie nie słyszy ?

Słyszę cię, kimkolwiek jesteś. Chciałbym ci to powiedzieć, ale nie mogę kontrolować ani kawałka siebie. Czy krzyczę, czy przekraczam tamten punkt ? Czy tamten wysoki, piskliwy głos dźwięczy tylko w moich uszach; czy to echo dawnego, przyszłego, teraźniejszego śmiechu ? Proszę, spraw aby ten dźwięk zniknął, a poczuję się lepiej.

- Zawołaj tu Severusa.

- Nie ! Nie rób tego, Poppy. Trzymaj go z dala od tego miejsca...

Nie, proszę, proszę nie …

- Syriusz, przestań raz gadać głupoty ! Poppy, czy mogłabyś delikatnie zawiadomić Severusa o tym, że jego obecność jest proszona - nie, żądana niezwłocznie w skrzydle szpitalnym. Jeśli nie odpowie, pójdź do jego komnat. Jeśli będziesz musiała, ściągnij go z łóżka.

Proszę nie pozwól mu się tu dostać, nie dopuszczaj do mnie, trzymaj go z dala …

- Tak, Dyrektorze.

Nigdy odgłos cofających się kroków i zamykania drzwi, nie spowodował u mnie takiego dreszczu przerażenia.

- Dumbledore, Snape nie ma co tu robić ! Jak możesz zmuszać Harrego, aby spotkał się z nim; po tym co ten drań...

- Syriusz, posłuchaj. Wiem, że jesteś spanikowany, ale nie możesz mieszać popłochu z odpowiedzialnością ! Severus nigdy nie miał zamiaru zranienia Harrego....

- WIĘC CO, DO CHOLERY MIAŁ ZAMIAR ZROBIĆ ???

- Jego wytłumaczenie jest dokładne, zapewniam cię, ale myślę, że lepiej będzie, jak najpierw porozmawia o tym z Harrym.

- Nie pozwolę mu zbliżać się do mojego chrześniaka, podczas gdy tu jestem !

- W takim wypadku, lepiej odejdź, Syriuszu.

- Jeśli myślisz...

- Syriusz. Idź.

- Co ?

- Nie chcę, abyś tu teraz był. Przepraszam. Możesz przyjść później, kiedy wszystko będzie skończone. A na razie, musisz iść.

- Nie wierzę, że to robisz ! Nie mogę …Ja…

Słucham z dokładną uwagą, ale słyszę tylko strzępy rozmowy; ostrza pomiędzy każdą falą tortur. Nie chcę, aby Syriusz wychodził. Jest jedynym, którego to obchodzi, jedynym który rozumie …

- Wyjdź, Syriusz. W tej chwili.

Następuje chwila ciszy, w której tylko mogę sobie wyobrazić zmiany wyrazów twarzy. Słyszę, jak Syriusz cicho chwyta powietrze, oraz wyłapuję inny, niski, głosowy dźwięk, zanim jeszcze inne pary stóp opuszczą pokój. Ilu tu jest ludzi ? Ilu świadków …?

Następna chwila ciszy; rozrywający ból. Nie mogę oddzielić rzeczywistości od fantazji. Czy ta rozmowa naprawdę miała miejsce ? Czy naprawdę czuję ból ? Czy w tym bycie, jest coś jeszcze oprócz męczarni ?

Drzwi znowu się otwierają. Następne kroki, zbliżające się do mojego łóżka. Tylko jedna para. Pomimo bólu, słyszę chaotyczny, słaby jęk, który ucieka moimi ustami.

- Severus - niskie, smutne ponaglenie.

- … Dobry Boże…- głos, który powoduje, że czuję dreszcze, przechodzące przez moje obolałe ciało.

- Teraz cię z nim zostawię.

NIE ! Nie odchodź, proszę nie zostawiaj go ze mną, proszę, proszę, proszę …nie… - Co mam robić ? - te słowa są ledwo dosłyszalnym szeptem. - Po prostu, powiedz coś do niego Severusie.

Głos cofających się kroków i poruszających się drzwi, na zawsze będzie mnie prześladował w koszmarach.

Cisza. Skrzypienie krzesła przy moim łóżku. On jest tak blisko, o boże, o boże …Moje ciało znów się napina, czekając na więcej bólu, więcej agonii, więcej niekończącej się śmierci, wyśmiewania, zawstydzania za nic … I powoli, powoli, odprężam się. Nic się nie stało. Nie ma bólu, upokorzenia, niczego. Może wyszedł ? Może, może w mojej wyuczonej ostrożności, przegapiłem dźwięk jego cofających się kroków ! Proszę …?

- …Potter ?

Czuję, że się wzdrygam. Przynajmniej mogę kontrolować swoje odruchy. Mogę się wzdrygać. Mogę się kulić. Jak stosownie.

- Słyszysz mnie ?

Naprawdę myśli, że mu odpowiem ? Popapraniec. Proszę, niech się podda i odejdzie.

- Wiem, że tak, bo za każdym razem gdy mówię, poruszasz się.”

Miło, że to zauważasz.

- Powiedz mi, czy mnie słyszysz.

Czemu ? Jeśli udałoby mi się symulować...

- Powiedz.

Znów jęczę; mimowolny instynkt strachu. Po tym następuje długa, ciężka przerwa.

- Wystarczająco - mówi cicho.

Nagle czuję, jak dotyka mojej twarzy zimnymi palcami. Moje ciało znów drży, próbując wykręcić się od tego dotyku. Daremny wysiłek.

- Czy to boli ? Odpowiedz ! Czy cię ranię ?

Spełnienie : - N-nie …

Nie mogę uwierzyć, że właśnie mu odpowiedziałem. Idiota ! Imbecyl !

- To dobrze.
Powoli czuję, jak jego wnętrze dłoni, spotyka moją bladą, spoconą skórę na policzku. - Nie krzywdzę cię. Ile razy przez te cztery lata, byłem z tobą sam na sam ? Ile razy ci groziłem ? Mówiąc o tamtych czasach Potter, ile razy cię skrzywdziłem ? Mam dobrą okazję.

Nie odpowiadam, udając znów głuchego, chociaż mój umysł skłania się ku temu, aby zaakceptować jego usprawiedliwienie. Bezgranicznie go nienawidzę. Nie zabiera ręki z mojej twarzy pomimo moich, usilnych i bluźnierczych wiadomości telepatycznych.

- Otwórz oczy. Spójrz na mnie.

Absolutnie.

- Czy może jesteś zbyt zastraszony ? Lepiej abyś miał otwarte oczy, Potter. Wtedy, przynajmniej będziesz wiedział, co się zbliża.

Moje oczy otwierają się. Nie powinienem był tego robić. Tak naprawdę, to nie byłem przygotowany na to, aby znów ujrzeć jego twarz. Pomimo tego, zmaterializowała się przede mną, bez maski. Jego oczy, ciągle są obojętnymi, ciemnymi tunelami, jakimi zawsze były, odkąd po raz pierwszy na niego spojrzałem. Nie potrafię określić, czy jego oczy ciągle groźnie błyszczą; czy kiedykolwiek takie były. Wygląda na to, że wyraz twarzy Severusa Snape'a zależy od punktu widzenia obserwatora.

Skóra na policzkach jest mocno napięta, a usta są cienką, bladą, prostą linią. Brwi pod dziwnie wysokim nachyleniem, odkrywają pomiędzy sobą mały, pionowy fałdek, którego nigdy u niego nie widziałem. Jego ręka, ciągle spoczywa bez ruchu na mojej twarzy. Nie mogę tego dłużej znieść, próbuję więc znów zamknąć oczy, zaciskając je dopóki on po prostu …nie odejdzie.

- Nie - to wszystko ? Ledwie protest. Więc dlaczego na to przyzwoliłem ?

- Dlaczego ? - nie chciałem tego powiedzieć, tak głośno. Nie wiem nawet, co miałem na myśli. Czemu mój głos brzmi tak patetycznie ?

- Co, dlaczego ? - och, naprawdę. Nie ułatwiaj mi tego.

- Nie wiem.

- Nie wiesz ?

- Przestań odpowiadać pytaniami !!!! - to był dziwny wybuch. Legendarny. Mój ton, przeszedł z patetyzmu do szlochu. - Nie chcę odpowiadać na pytania, nie chcę … Nie wiem, po prostu przestań ! - sam nie mam pojęcia, co mówię.

Pionowy fałdek pogłębia się. To mnie rozwściecza pomimo, że nie wiem czemu.

- PRZESTAŃ !

Najwyraźniej, źle zinterpretował mój okrzyk. Zabrał rękę z twarzy, jak gdybym go poraził. Czuję mieszane uczucia ulgi i terroru, z powodu nagłego braku kontaktu. Moje oczy zaczynają płonąć.

- Nie wiesz, czemu to zrobiłem ?

To powinno być przeklęte, retoryczne pytanie. Nie odpowiadam.

- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co mogłoby ci się stać, jeśli bym nie wkroczył ? Byłbyś teraz martwy, Potter. Pokaleczony, zakrwawiony, zawstydzony i martwy.

- Trzy z czterech... nie tak źle - syczę. - Może tego nie pojmiesz, ale lepiej by mi było ze wszystkimi czterema.

- Myślisz, że śmierć byłaby uprzejma ? Nie mam zamiaru prawić ci tu morałów ani " lekcji życia", Potter, ale powiem ci prawdę. Powiem ci, nawet jeśli nie przejdzie ci to przez głowę; powiem ci cokolwiek przejdzie przez moją głowę; to byłaby cholernie trudna zemsta, jeślibyś był martwy.

Mój odwet jest natychmiastowy i troszkę irracjonalny : - Zemsta na kim ? Tobie ?

Wzrusza ramionami. - Może.

- Podoba ci się to ?

Jego oczy rozszerzają się, pod wpływem mojej szorstkości, tamta fałdka jeszcze się pogłębia, usta otwierają się w połowie.

- Przepraszam ?

- Nie kłam ! Nie zachowuj się tak, jakbyś mnie nie słyszał ! Nie mów, że ci się to nie podoba. Chciałeś tego od czterech ….więc, prawdopodobnie odkąd się urodziłem, prawda ? Więc, podoba ci się to ? No wiesz, obserwując mnie jak krzyczę, jęczę i płaczę ? Sprawiając, że proszę o twoje cholerne miłosierdzie ?

- Tak myślisz ? - czemu mówi tak łagodnie ? Chciałbym, żeby zaczął krzyczeć.

- Myślisz, że naprawdę tak myślę ? - będę grał w jego gierkę. Nie będę dłużej ofiarą.

- Nie zadawaj bezsensownych pytań ! - warczy.

- Nie dawaj bezsensownych odpowiedzi.

- Co do diabła chcesz, abym powiedział, Potter ? Żadna prawdziwa odpowiedź, którą ci dam, nie usatysfakcjonuje cię. Chcesz, abym powiedział, że to była najbardziej zadowalająca rzecz, którą kiedykolwiek zrobiłem w życiu ? Chcesz, abym ci powiedział, że uwielbiam straszne torturowanie bezsilnych dzieci, czyż nie śmieszne ? Co będzie ci łatwiej zaakceptować; ponieważ najwidoczniej, fakt, że ja również byłem ofiarą w tej sytuacji, jest dla ciebie pojęciem, w które nie możesz uwierzyć. Czemu mam łagodzić twój gniew ?

Myślę, że chciałem, aby wpadł w gniew. Teraz, gdy to się spełniło, zastanawiam się nad tym, na nowo. Faktem jest, że Severus Snape jest bardziej sensowny, gdy ma wybuchnąć i czasem, ten sens nie jest dobrą rzeczą. Próbuję się wtrącić, ale on znów mi przerywa.

- Jesteś małym, niewdzięcznym draniem, wiesz ? Poświęciłem wiele niekończących się ofiar, abyś żył, a o których nie masz pojęcia. Ponieważ tak jest dla ciebie łatwiej. Czemu zasługujesz na ucieczkę od śmierci, podczas gdy ja muszę żyć nudnym życiem, poświęcając się dla innych ? Byłem na twoim miejscu, Potter. Możesz litować się nad sobą, kiedy tylko chcesz ; masz duży wybór rzeczy, które możesz obwiniać za swoje straszne, straszne życie. Ja mogę winić tylko samego siebie. Wiesz, jak to jest ? Czy wiesz, jak to jest, gdy budzisz się każdego ranka, wiedząc, że nie zasługujesz na nic co masz, ale zawsze życząc sobie egoistycznie, jakiegoś rodzaju zrozumienia ? Jeśli myślisz, że przeszedłeś tortury, to się mylisz. Fizyczna tortura jest znośna. Psychiczna, samozadawana sobie, jest nieodwołalna, nieuleczalna i nieuchronna. Kogo mam winić, jeśli nie siebie ???? Powiedz, Potter !

Patrzę na niego, nie wierząc. Czy naprawdę chce, abym odpowiedział ?

- Ja …Ja nie …

- Nie wiesz - nagle, zaczyna się śmiać. - Oczywiście, ty nie wiesz. Masz piętnaście lat. Jesteś Potterem. Nigdy nie będziesz wiedział. To nie twoje miejsce na świecie.

- To jest niczyje miejsce na świecie - co mnie podkusiło, abym to powiedział ?

Teraz to on się mi przygląda.

- Jak długo, czekał Pan, Profesorze Snape, aby to powiedzieć ?

Mruga, a krew odpływa z jego bladej już cery. Nagle wstaje.

- Przepraszam, że cię ranię, Potter - powtarza sztywno.

- Nie rani mnie Pan - mówię cicho. - Ale wiem, o co Panu chodzi.

Jego oczy ciemnieją ( najwidoczniej są zdolne do wyrażania uczuć ).

- Nigdy nie będziesz wiedział - mruczy.

Bez słowa, wychodzi cicho z pokoju; jego czarne szaty, falują za nim znajomo. Zastanawiam się, czy nasza rozmowa coś zmieniła. Znam odpowiedź ; to nie oznaczało, aby coś zmieniać. To oznaczało, aby przywrócić obustronną nienawiść. Równowagę. A teraz zrozumiałem, że może potrzebuję tej równowagi tak jak on. Świat rozleciałby się na kawałki, gdybyśmy nie mieli naszych równowag, jakkolwiek niestosownie i niesprawiedliwie by wyglądały.

To jest także o wiele bardziej skomplikowane, niż podejrzewałem. Myślę, że próba zrozumienia tego ” skupienia się ” na tym, mogłaby mnie zniszczyć, jeśli nie fizycznie to psychicznie. Ma rację ; schorzenie ciała jest niczym, przy schorzeniu umysłu. Wszyscy mamy swoje schorzenia. Teraz myślę, że trochę bardziej to rozumiem. Znowu, może ma rację, dotyczącą jeszcze czegoś innego. Ciągle nie jestem pewien, czy mówił wyłącznie do mnie.

Możliwe, że nigdy się nie dowiem.

KONIEC

* W języku polskim nie ma odpowiednika słowa: hubris. W języku angielskim, określane jest jako : ” wielka i bezsensowna ( nierozsądna, niedorzeczna ) duma, często przynosząca olbrzymie nieszczęścia osobie, która ją okazuje ”. Uwaga, nie mylić z pychą 0x01 graphic



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Who knows, Fan Fiction, Harry Potter
Chłopiec spotyka Chłopca, Fan Fiction, Harry Potter
Skąd się biorą mali czarodzieje, Fan Fiction, Harry Potter
czy kiedykolwirek byłeś, Fan Fiction, Harry Potter
tato, Fan Fiction, Harry Potter
Wąż w lwiej skórze, Fan Fiction, Harry Potter
NAJPOTĘŻNIEJSZE ZAKLĘCIE, Fan Fiction, Harry Potter
ręka Boga, Fan Fiction, Harry Potter
Wypalić rany, Fan Fiction, Harry Potter
TYLKO W MILCZENIU SŁOWO, Fan Fiction, Harry Potter
Czyli mierz siły na zamiary, Fan Fiction, Dir en Gray
Harry Potter, Halloween i andrzejki, czyli kolejna zabawa w bałwochwalstwo
9 Harry Potter Halloween i andrzejki, czyli kolejna zabawa w bałwochwalstwo
Harry Potter otwiera na opętanie czyli kolejna inwazja neopogaństwa, gnozy i magii
Członek zwiedziony na manowce, czyli Harry Potter Special Yaoi Edition, cz 3
Lizanie Sunny i inne, czyli Harry Potter Special Yaoi Edition cz 2
Oślizgły wąż Dragona, czyli Harry Potter Special Yaoi Edition cz 1
Gdy coś we mnie umiera, Fan Fiction, Dir en Gray
Sweet, Fan Fiction, Dir en Gray

więcej podobnych podstron