Gdy coś we mnie umiera, Fan Fiction, Dir en Gray


Gdy coś we mnie umiera

Po powrocie ze szpitala zaparzyłem kawę i usiadłem za stołem, ogrzewając dłonie o małą filiżankę. Nie wiem nawet, kiedy zacząłem ich używać, odstawiwszy niemal litrowe, obtłuczone kubki w niebieskie kwiatki.
Wyjątkowość potrzebuje wyjątkowej oprawy, Die, mówiłeś z uśmiechem, stawiając przede mną porcelanowe cacka w fikuśne wzorki. I powoli czarna jak smoła i niemiłosiernie słodka kawa przestawała mi smakować w czymś innym, niż krucha filiżanka z filigranowym uszkiem.
Wyjątkowe były nasze wieczory spędzone na kanapie przy telewizorze, gdy pudełka z niedojedzoną pizzą spadały na dywan, kiedy przytulałeś mnie mocno, prawie zdzierając ze mnie ubrania. Wyjątkowe były noce, kiedy zasypiałem wsłuchany w twój spokojny oddech i poranki, kiedy biegałeś po mieszkaniu z potarganymi włosami, szukając telefonu. Wyjątkowość przekraczała próg tego mieszkania razem z tobą, przyczajona wcześniej za framugą, uwalniana błyskiem oczu i dźwięcznym, wysokim śmiechem zeskakiwała z twojego ramienia, wypełniając każdą chwilę twojej obecności, tak intensywnej, że niemożliwym wydawało się, byś mógł zniknąć.
A jednak.
Cisza w domu jest nie do zniesienia… cisza w moim domu. Sprzedałem mieszkanie, które kupiliśmy razem kilka miesięcy temu. Nie do końca nawet umeblowane pokoje najpierw stopniowo ogałacałem z wiklinowych mebli, z chińskiego czajniczka malowanego w czerwone smoki, z lustra w rzeźbionej ramie. Leki, opieka medyczna, rehabilitacja i zwykły pokój w prywatnej klinice, pochłaniały ogromne ilości pieniędzy - najpierw oszczędności, potem zarobków, a potem to już każdy, najmniejszy grosz.
Trochę ponad pół roku temu miałeś wypadek. Rozpędzony mercedes wjechał w bok twojego cinquecento, zgniatając maskę i miażdżąc blachę w potwornym huku i zgrzycie. Kierowca, który wpadł w poślizg na oblodzonym asfalcie był nieprzytomny z przerażenia i - ku rozczarowaniu policjantów - trzeźwy jak niemowlę. Natomiast ty byłeś pod wpływem alkoholu. Nigdy nie ustalono, czy było to jedno piwo, czy kilka butelek, myślano wtedy raczej o tym, by dowieźć cię w całości na salę operacyjną, a potem, gdy już połamano ci wszystkie kości, by poskładać je raz jeszcze, poprawnie - byś przeżył kilka godzin, cała dobę, parę dni, kilka tygodni. Nieustanna walka między śmiercią, ciągnącą cię za blady łokieć na swoją stronę, a niestrudzonymi ludźmi w białych, poplamionych krwią kitlach, z uporem, milimetr po milimetrze wracającymi cię życiu.
No i wróciłeś. Wróciłeś, by umrzeć ponownie.
Jesteś w śpiączce, Totchi. Twoje ciało żyje, oddychasz, pocisz się i leciutko drżą ci ręce. I nie ma tam ciebie, nie w tym bezwładnym ciele, ułożonym jak najwygodniej na szpitalnym łóżku, z rękami tak bladymi, jakby nie było w nich kropli krwi, która nadal krąży w twoich żyłach. Miarowe bicie serca powoduje tylko pompowanie tej krwi, która nie barwi ci policzków. Żyjesz, a jesteś trupem - zawsze tak pełen energii, roześmiany i pogodny, dzień po dniu przemieniający się w coś tak obcego, jak martwy człowiek.
Moje dni są wytyczone przez sen, pracę i szpital, w którym spędzam po kilka godzin dziennie. Zwilżam ci wyschnięte usta, poprawiam poduszki i mierzę temperaturę, pilnując, by nie wysunęła się z żyły kroplówka. Czasem czytam na głos wyjątki twoich ulubionych książek, czasem słucham radia, z głową opartą na zwiniętej dłoni. Słońce zachodzi, rzucając pomarańczowe refleksy przez zasunięte rolety, gdy pielęgniarka z tym samym przepraszającym uśmiechem na ustach wsuwa się do pokoju by przystawić cewnik i natrzeć skórę oliwką.
Wracam do domu, dźwigając wypchane torby i piasek dla twojego kota. Wiecznie nastroszony, łypie gniewnie oczami i parska, gdy machinalnie zanurzam dłonie w miękkim futrze. Z głośnym mlaskaniem zjada porcję karmy, rozgrzebuje zawartość kuwety i zwija się w kłębek w nogach łóżka. Nigdy go nie lubiłem, a jednak sumiennie wiozę go na miesięczne szczepienia, szczotkuję sierść i zostawiam mu włączone radio, wychodząc rano z domu. I jadę do ciebie, by cię uczesać, doglądać karmienia i być tam, gdzie już nie ma ciebie. Nie istniejesz dla mnie w kościach obleczonych skórą, ani w równym oddechu, unoszącym wychudłą klatkę piersiową.
Wolałbym, byś nie żył.
Odkryłem to całkiem niedawno, wracając wieczorem przez park, gapiąc się tęsknie na rozkołysane biodra idącego przede mną chłopaka, na szczupłą dłoń leniwie bawiącą się paskiem od plecaka. Odwrócił się nagle i zatrzymał, uśmiechając się do mnie lekko. Podałem mu ogień, odwzajemniając uśmiech i gestem wskazując na drewnianą ławkę, stojącą pod rozłożystym drzewem.
Od tamtego dnia czekał tam na mnie, tylko po to, by zamienić kilka słów i wypalić parę papierosów. Kiedyś poszliśmy na kawę do pobliskiej knajpy, kiedyś zabrał mnie na samochodowy rajd po opustoszałych ulicach. Jakiś czas temu kochaliśmy się, gorączkowo, gwałtownie, byliśmy nienasyceni. Rano wyszedłem, cicho zamykając za sobą drzwi. Przez kilka dni wracałem do domu inną trasą, by w oknie autobusu mignęła mi jego sylwetka, gdy siedział zgarbiony na ławce. Uśmiechnąłem się niemal z ulgą, kiedy znalazł mnie w osiedlowym markecie, bez słowa kładąc mi rękę na ramieniu. Nasze spotkania są chaotyczne, nieprzewidywalne i krótkie, ale zostawiłem mu klucze od drzwi wejściowych. Przychodzi, niepewnie stając w progu i patrząc pytającym wzrokiem. I częściej go ostatnio przytulam, niż każę mu się wynosić. Dziś też pewnie przyjdzie, nie było go przez ostatnie dwa dni.
Marszczę brwi, kiedy dzwoni telefon. Oczy rozszerzają się w wyrazie czystego szoku, a serce wali głośno, gdy słucham przerywanego szlochem głosu twojej siostry.
Obudziłeś się, obudziłeś przed kilkoma minutami. Ostry skurcz skręca mój żołądek gdy pochylam się nad zlewem, wymiotując.
Mam w głowie pustkę.
I nie wiem, jak mamy żyć, skoro dla mnie umarłeś tamtego dnia, gdy jeszcze potrafiłem cię kochać.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kiepski ze mnie przyjaciel, Fan Fiction, Dir en Gray
Tylko mnie kochaj, Fan Fiction, Dir en Gray
Takiego mnie wymyśliłeś, Fan Fiction, Dir en Gray
To jest we mnie, Fan Fiction, Dir en Gray
Sprawdź mnie, Fan Fiction, Dir en Gray
I nie obchodzi mnie cały świat, Fan Fiction, Dir en Gray
Gdy imię twoje echem odbija się od ścian, Fan Fiction, Dir en Gray
Sweet, Fan Fiction, Dir en Gray
Umysł typowo humanistyczny, Fan Fiction, Dir en Gray
Miłość Gorąca Jak Benzyna Płonąca, Fan Fiction, Dir en Gray
Die uświadomiony, Fan Fiction, Dir en Gray
Cena, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwsze wyjście z mroku, Fan Fiction, Dir en Gray
Po prostu odszedł, Fan Fiction, Dir en Gray
Na skrzyżowaniu słów, Fan Fiction, Dir en Gray
Platinum Egoist, Fan Fiction, Dir en Gray
Fever, Fan Fiction, Dir en Gray
Drain Away, Fan Fiction, Dir en Gray

więcej podobnych podstron