Zapamiętywanie kanji - J. Heisig, nauka języków, Japoński, Słówka


ZAPAMIĘTYWANIE KANJI

CZĘŚĆ I

Kompletny kurs o tym, jak nie zapominać znaczenia i pisania japońskich znaków

James W. Heisig

Wydanie IV

Tłumaczenie by Piotoro

SPIS TREŚCI

Wstęp

Nota do czwartego wydania

CZĘŚĆ PIERWSZA: Historie (Lekcje 1-12)

CZĘŚĆ DRUGA: Intrygi (Lekcje 13-19)

CZĘŚĆ TRZECIA: Elementy (Lekcje 20-56)

Indeksy:

I Kanji

II Elementy pierwotne /podstawowe?/prymitywne?

III Kanji wg kolejności kresek

IV Słowa klucze i znaczenia pierwotne

WSTĘP

Celem tej książki jest dostarczenie osobie uczącej się języka japońskiego prostej metody, łączącej w sobie pismo i znaczenie znaków japońskich w taki sposób, aby było je łatwo zapamiętać. Książka jest przeznaczona nie tylko dla początkujących, ale także dla bardziej zaawansowanego studenta, szukającego ulgi (relief) od ciągłej frustracji spowodowanej zapominaniem, jak się pisze kanji oraz sposobu usystematyzowania tego, co już wie. Poprzez pokazanie jak rozbić skomplikowane (complexities) znaki japońskie na ich elementy podstawowe (pierwotne, prymitywne) i sugestie, jak odtworzyć z tych elementów znaczenia, metoda oferuje nową perspektywę nauki kanji.

Oczywiście jest wiele rzeczy, których ta książka NIE zrobi za ciebie. Nie poczytasz niczego o złożeniach kanji. Nie będzie też nic powiedziane o sposobach odczytania znaków. Ponadto pominięto wszelkie kwestie gramatyczne. Wszystkie te zagadnienia wymagają oddzielnej lektury (specialized treatment). Tymczasem zapamiętywanie znaczeń i sposób pisania kanji (bodajże największa przeszkoda do pokonania w nauce języka japońskiego) mogą zostać znakomicie uproszczone, jeśli tylko będą od siebie odizolowane, studiowane w odosobnieniu od wszystkiego innego.

Tym, co czyni zapominanie kanji tak naturalnym, jest brak powiązania ich z prawidłowymi wzorcami /zwykłymi schematami? pamięci wzrokowej (normal patterns of visual memory). Jesteśmy przyzwyczajeni do pagórków i dróg, twarzy ludzi i widoków miejskich, kwiatów, zwierząt i zjawisk przyrodniczych. Gdy z łatwością przypominamy sobie ułamek z tego, co widzieliśmy, nabieramy przekonania, że przy odpowiedniej koncentracji jesteśmy w stanie przypomnieć (to remember) sobie cokolwiek tylko zechcemy. Właśnie tego przekonania brakuje w świecie kanji. Najbliższe przybliżenie rodzaju pamięci używanego (required by) do zapamiętywania /do pracy z? kanji możemy spotkać w różnych alfabetach i systemach liczbowych, jakie znamy. Różnica polega na tym, że znaków tych jest niewiele i często są skojarzone z dźwiękami, natomiast znaków kanji są tysiące i nie mają stałej wartości fonetycznej. Niemniej jednak tradycyjne metody nauczania kanji są podobne do tych stosowanych przy nauce alfabetów: pisanie /ćwiczenie?/rysowanie? kształtów jeden po drugim, raz za razem, rok w rok. Jakąkolwiek ascetyczną wartością takie ćwiczenie by nie było, bardziej skutecznym sposobem nauki byłoby powiązanie znaków z czymś innym, niż z ich czytaniem /odczytaniem?/sposobem odczytu?, w pierwszej kolejności /na pierwszym miejscu?, i zerwanie więzów z pamięcią wzrokową, na której oparliśmy naukę naszych alfabetów.

Pochodzenie japońskiego systemu pisma wywodzi się z antycznych Chin w XVIII wieku p.n.e. Postać /forma? w jakiej znajdujemy (we find) pismo chińskie datowane na (codified) około 1000 lat później, przedstawiała /była złożona? głównie z piktogramóy, szczegółowe hieroglify. Te natomiast były później przekształcane i stylizowane przez wieki, tak więc (so that by the time) gdy buddyjscy mnisi z Korei zaznajomili Japończyków ze znakami kanji, a ci zaczęli eksperymentować nad sposobem zaadaptowania chińskiego systemu pisma do ich własnego języka (około IV - VII w.n.e.), mieli do czynienia z formami bardziej ideograficznymi i abstrakcyjnymi3. Jak można się było tego spodziewać, wkrótce Japończycy zaczęli sami dokonywać zmian. Podobnie jak każda nowoczesna kultura orientalna używająca kanji, kontynuowali tę praktykę. W efekcie obecnie większe znaczenie ma użycie, a nie wygląd /forma? znaku.

Historia ta jest tak fascynująca, że mogłaby zachęcić wiele osób /wielu? do studiowania etymologii, jako sposobu na zapamiętanie kanji. Niestety osoby uczące się w ten sposób (students learns) szybko poznają wady takiego podejścia. Jakże czarujący jest widok starożytnego obrazu kobiety, wyrytego w odpowiednim (etched) kanji lub odkrycie pierwotnej postaci ręki, drzewa lub domu, jednakże gdy tylko odsuniemy znak sprzed oczu, okaże się, że pamięć wzrokowa sama w sobie jest niezbyt pomocna przy odtwarzaniu sposobu pisania danego kanji. Odpowiednie (proper) studia etymologiczne są najbardziej przydatne PO TYM, jak ktoś już się nauczy znaków codziennego użytku. Zanim to jednak nastąpi dodajemy swojej pamięci co najwyżej (add to one's memory problems) dodatkowych nowych problemów. Potrzebujemy jeszcze bardziej radykalnego odstąpienia od pamięci wzrokowej.

Spróbuję pokazać ten impas w inny, bardziej obrazowy sposób. Wyobraź sobie siebie, gdy trzymasz kalejdoskop pod światło (hold up to the light), nieruchomo jak to tylko możliwe i próbujesz utrwalić w pamięci konkretny wzór utworzony przez grę światła i odbić kolorowych kamieni. Prawdopodobnie twoja pamięć nie jest wyszkolona do takich rzeczy, więc zajęłoby ci to trochę czasu. Przyjmijmy, że udało ci się to po 10-15 minutach. Zamykasz oczy, przedstawiasz sobie wzór w wyobraźni, potem sprawdzasz z oryginałem dopóki, dopóty nie będziesz mieć pewności, że jest zapamiętany. Nagle ktoś przechodząc szturcha cię w łokieć /ramię?. Wzór przepadł, a w jego miejsce pojawiła się nowa układanka. Natychmiast w pamięci zaczyna się szamotanina (scramble) /burza mózgów?. Kładziesz kalejdoskop z boku, siadasz i starasz się odtworzyć wzór z pamięci, jednak bezskutecznie. Po prostu nic nie pozostało w pamięci, żadnego punktu zaczepienia. Z kanji jest podobnie… Ktoś mógłby siedzieć przy biurku i ćwiczyć pół tuzina znaków przez godzinę lub dwie i zorientować się nazajutrz, że gdy widzi coś podobnego, to to, czego się wyuczył poprzednio po prostu znika lub rozpaczliwie /w rozpaczy? (hopelessly) miesza się z nowymi informacjami.

Dziwne jest nie to, że tak się dzieje, ale raczej to, że zamiast otwarcie przyznać nieufność do pamięci wizualnej, ktoś zarzuca komuś słabą pamięć lub brak dyscypliny i dalej powiela ten sam schemat (routine). I tak oto, zrzucając winę na słabą pamięć wzrokową, ktoś nie zauważa /przeocza? możliwości użycia innej postaci pamięci, z którą relatywnie łatwo poradziłby sobie z tym zadaniem - PAMIĘCI OBRAZOWEJ /koncepcyjnej?/wyobrażeniowej? (imaginative memory).

Przez pamięć obrazową mam na myśli zdolność do przywoływania wyobrażeń obrazów utworzonych wyłącznie w myślach, bez konieczności użycia żadnych bodźców wizualnych, czy to z /w? pamięci, czy w czasie rzeczywistym. Fakt, iż zdarza się nam czasem łączyć to, co wydarzyło się na jawie /przed wybudzeniem ze snu? (walking life) z tym, co pojawia się jedynie (merely) we śnie jest oznaką (indication), jak silne mogą być te bodźce wyobrażeniowe (imaginative). Chociaż (while) sny można rozbić na znajome części składowe, jako całość są fantastyczne /nieprawdopodobne?, ale mimo tego wciąż są w stanie wywrzeć tę samą siłę na pamięć percepcyjną, jak bodziec zewnętrzny. Jest możliwym, aby użyć wyobraźni właśnie w ten sposób, także w stanie czuwania, jakby na jawie (walking state) i wykorzystanie jej mocy, aby wspomóc pamięć wzrokową, która co prawda niezbyt nadaje się do zapamiętywania kanji.

Innymi słowy, jeśli moglibyśmy poznać ograniczoną liczbę podstawowych elementów znaków kanji i utworzyć z nich coś na podobieństwo alfabetu, przypisując każdemu inne wyobrażenie, które można by połączyć i stworzyć kolejne i tak zbudować całą gamę wyobrażeń, impas powstały z używania samej tylko pamięci wzrokowej, mógłby zostać opanowany. Taki alfabet wyobrażeń byłby w każdym calu tak rygorystyczny, jak w przypadku alfabetu fonetycznego, gdzie każda jednostka otrzymuje określoną wartość fonetyczną, jednakże „gramatyka” byłaby pozbawiona wielu mechanizmów kontrolnych naszego języka i logiki. Byłby czymś w rodzaju świata ze snów, gdzie może się wydarzy absolutnie wszystko i u każdego z nas, indywidualnie, działo by się coś innego. Pamięć wzrokowa byłaby używana w minimalnym zakresie, jedynie do zbudowania samego alfabetu (imaginative patterns). Po tym, każdy znalazłby się w magicznej krainie wyobrażeń, gdzie mógłby się poruszać bez ograniczeń, zależnie od swoich upodobań.

I faktycznie, większość osób studiujących japoński system pisma, robi coś podobnego od czasu do czasu, wymyślając swoje własne pomoce mnemotechniczne, jednak nigdy nie opracowuje zorganizowanego sposobu ich użycia. Jednocześnie, większość z nich będzie zażenowanych swoimi własnymi pomysłami, przepełnionymi akademickimi głupotami, z poczuciem, że nie są w stanie rozszyfrować, w jaki tajemniczy sposób to wymyślili i o co chodziło. Jeśli jednak to BĘDZIE działało, wtedy pewna doza szacunku dla tradycyjnego nauczania będzie zdecydowanie na miejscu. I w rzeczy samej, przeniesienie uwagi z tego, dlaczego jedni ZAPOMINAJĄ niektóre /pewne? kanji na to, dlaczego inni ZAPAMIĘTUJĄ inne, powinno dać wystarczającą motywację do podjęcia bardziej gruntownej próbę usystematyzowania pamięci obrazowej /koncepcyjnej?/wyobrażeniowej? (imaginative memory).

Podstawowy alfabet w świecie wyobrażeń ukrytym w kanji możemy nazwać, za tradycyjną terminologią ELEMENTAMI PRYMITYWNYMI (lub po prostu prymitywami /pierwiastkami? (primitive elements)). Proszę ich nie mylić z tzw. „radykałami”, które są podstawą do studiów etymologicznych dźwięków i znaczeń, a obecnie stosuje się je do porządkowania znaków w słownikach. Praktycznie większość radykałów to także elementy prymitywne, jednak liczba tych ostatnich nie ogranicza się tylko do listy tradycyjnych radykałów.

Zatem elementy prymitywne to zasadnicze kreski znaku lub ich kombinacje, z których zbudowane są wszystkie znaki. Mówiąc językiem kaligrafii wyróżniamy tylko dziewięć rodzajów kresek w teorii i siedemnaście w praktyce. Kilka z nich posiada ZNACZENIA PRYMITYWNE /PIERWOTNE?, tzn. że posłużą jako fundamentalne wyobrażenia /obrazy?. Z prostych kombinacji będą kolejno powstawać nowe znaczenia pierwotne i tak aż zostaną zbudowane skomplikowane znaki. Jeśli elementy te zostaną przedstawione w sposób dobrze zorganizowany, nazewnictwo większości złożonych znaków zostanie znakomicie uproszczone i żeby zapamiętać alfabet elementów prymitywnych nie trzeba będzie nic więcej, niż tylko ich używać.

Liczba prymitywów, jeżeli dobrze rozumiemy ten termin, to sprawa dyskusyjna (The number of primitives, as we are understanding the term, is a moot question.). Tradycyjna etymologia liczy ich 224. Będziemy posługiwać się nimi swobodnie, ponadto ugruntujemy nasze znaczenia pierwotne w tradycyjnej etymologii, bez wspominania o tym fakcie w trakcie kursu. Będziemy także odstępować od etymologii, aby zapobiec nieporozumieniom spowodowanym sporą liczbą podobnych znaczeń prymitywów o podobnych kształtach. Tak więc gdzie tylko będzie to możliwe zachowamy pospolite znaczenia prymitywów, aczkolwiek w niektórych przypadkach określimy to znaczenie trochę inaczej lub zupełnie je zignorujemy, aby osadzić pamięć obrazową (imaginative) w znanych nam już sytuacjach (visual mamories). Jeśli powrócimy jeszcze kiedyś do studiów nad etymologią, wszystko czego się nauczyliśmy stanie się jeszcze bardziej przejrzyste i nie powinno stanowić żadnej przeszkody w zgłębieniu etymologii. Lista elementów, którą wybraliśmy jako odpowiadających prymitywom (INDEKS II) jest ograniczona do następujących czterech klas:

Jakkolwiek kanji, który zachowuje zarówno swój kształt, jak i znaczenie, i pojawia się jako składnik innego znaku, FUNKCJONUJE jako element prymitywny (primitive), niezależnie od tego, czy występuje z wystarczającą częstotliwością, aby zwrócić na niego uwagę…

2042 znaki wybrane do tej książki (podane w kolejności pojawiania się w INDEKSIE I, a wg liczby kresek w INDEKSIE III) zawierają 1850 znaków codziennego użytku ustanowionych w 1946 r. przez Japońskie Ministerstwo Edukacji jako standard, kolejnych około (roughty) 60 używanych głównie w nazwach własnych i garść znaków, które świetnie nadają się na elementy prymitywne. Każdemu kanji przypisano SŁOWO KLUCZ, które przedstawia jego podstawowe znaczenie lub jedno z podstawowych. Słowa klucze zostały wyselekcjonowane na podstawie tego, jak dany kanji jest używany w złożeniach i tego, jakie znaczenie ma sam w sobie. Żadne słowa klucze się nie powtarzają, chociaż wiele z nich to niemal synonimy. W takich przypadkach ważnym jest, aby skupić się na szczególnym klimacie (flavour), który dane słowo posiada w języku angielskim /polskim?, tak aby nadać konotacje odmienne od tych w podobnych słowach kluczach. Rzecz jasna, wiele znaków posiada szeroki wachlarz konotacji nieobecnych w ich angielskich odpowiednikach i vice versa; wiele z nich niesie ze sobą kilka idei, których nie da się uchwycić pojedynczym angielskim słowem. Upraszczając znaczenia poprzez stosowanie słów kluczy, jakkolwiek, zapoznajemy się przynajmniej z jednym z głównych znaczeń danego kanji. Pozostałych możemy się douczyć później, względnie łatwo, podobnie jak ktoś, kto rozwiaja rozumienie czyjegoś języka ojczystego poprzez naukę szeregu odczuć i znaczeń, wykorzystując słowa, które już zna (one enriches one's understanding of one's native tongue).

Jak już poznamy prymitywne znaczenia i słowa klucze odpowiadające konkretnym kanji (zebrane w INDEKSIE IV), naszym zadaniem będzie utworzenie złożonego ideogramu. I to właśnie teraz do głosu dochodzą fantazja i pamięć. Naszym zadaniem jest zaszokować umysł, obrzydzić go, oczarować, rozdrażnić lub rozbawić w jakikolwiek sposób tak, aby stworzyć wyobrażenie, które będzie silnie skojarzone ze słowem kluczem. Zaś to wyobrażenie, o tyle o ile będzie zbudowane ze znaczeń pierwotnych, bardzo precyzyjnie wskaże, jak narysować kanji - kreska po kreska, kropka w kropkę. Wiele znaków, może nawet większość możemy zapamiętać nawet, gdy widzimy po raz pierwszy, poświęcając jedynie czas potrzebny na stworzenie wyobrażenia. Pozostałe będą wymagały przeglądania ze zwróceniem uwagi na skojarzenie słowa klucza z elementem prymitywnym. W taki oto sposób zwykłe ćwiczenie z użyciem pamięci wzrokowej będzie prawie całkowicie wyeliminowane.

Ponieważ celem nie jest po prostu zwykłe zapamiętywanie kanji, ale także nauczenie się, JAK je zapamiętywać (i inne nie zawarte w tej książce), kurs został podzielony na trzy części.

CZĘŚĆ PIERWSZA dostarcza pełne historyjki wraz ze skojarzeniami dla każdego znaku. Poprzez zwrócenie uwagi czytelnika, przynajmniej w czasie czytania wyjaśnień lub wiązania ich z formą pisaną kanji, większość pracy jest już wykonana, nawet jeśli mogłoby się wydawać, że metoda wymaga więcej.

W CZĘŚCI DRUGIEJ zaprezentowano jedynie główne wątki /zarys fabuły każdej z? historyjek i każdy musi indywidualnie wypracować szczegóły korzystając z własnej pamięci i fantazji.

CZĘŚĆ TRZECIA, która obejmuje główną część kursu dostarcza jedynie słowa klucze i znaczenia pierwotne, pozostawiając resztę czytelnikowi.

Wkrótce stanie się jasne, że decydującym czynnikiem jest KOLEJNOŚĆ nauki poszczególnych kanji. I faktycznie metoda jest dziecinnie prosta sama w sobie. Kiedy tylko nauczysz się podstawowych znaków, ich użyteczność jako elementów prymitywnych w nauce innych kanji zaoszczędzi wielkiego wysiłku i umożliwi po prostu przeglądanie poznawanych znaków w tym samym czasie, gdy ktoś inny musiałby się ich uczyć od nowa. Tak więc podejście do tego kursu na chybił trafił, przeskakiwanie do późniejszych lekcji, przed przestudiowaniem poprzednich, będzie się wiązało ze znacznym spadkiem wydajności. Jeśli czyimś celem jest nauka całej listy znaków codziennego użytku, to wydaje się, że najlepiej będzie się ich uczyć w kolejności najbardziej odpowiedniej pod względem pamięciowym, a nie częstości występowania lub kolejności, w jakiej pojawiają się w japońskich szkołach (uczone są japońskie dzieci). Jeśli ktoś zdecyduje się na inny sposób, indeksy dostarczą wszystkich podstawowych informacji niezbędnych do znalezienia właściwej ramki i elementu prymitywnego odwoływującego się do niej.

Może być zaskoczeniem dla czytelnika, przypadkowo kartkującego te strony, że nie znajdzie ani jednego obrazka, czy piktogramu. Jest to ścisła konsekwencja tego, co było powiedziane wcześniej na temat kładzenia nacisku na pamięć wyobrażeniową /koncepcyjną?. Z jednej strony piktogramy są zawodne przy zapamiętywaniu wszystkich, może z wyjątkiem bardzo niewielu kanji, a i nawet w tych przypadkach piktogramy powinny być raczej POZNAWANE ­/ODKRYWANE? przez ucznia poprzez zabawę z kształtami, z długopisem w ręku, niż PRZEDSTAWIANIE /PODAWANIE? w jednej z historycznych postaci graficznych. Z drugiej zaś strony przedstawianie gotowych wyobrażeń blokuje wyobraźnię ograniczając ją do wyobraźni /możliwości artysty?. Na ile przewidziane są ilustracje z dziecięcej kolekcji opowieści o duszkach, na tyle, na ile i my napotykamy niesamowite historie na kursie w tej książce. Im bardzie wyjątkowy obraz uda się czytelnikowi stworzyć w wyobraźni, tym łatwiej przyjdzie mu zapamiętać dany kanji.

Zanim wyruszymy na kurs przygotowany na kolejnych stronach, powinniśmy skierować naszą uwagę na kilka zasadniczych spraw.

Po pierwsze należy się ostrzeżenie, aby nie brnąć do przodu zbyt szybko. Nie powinno się zakładać, że skoro pierwsze znaki są tak banalne, to można je w pośpiechu opuścić. Prezentowana tutaj metoda wymaga, aby uczyć się krok po kroku, ażeby nikt nie był później zmuszony do powrotu do początku i zaczęcia od nowa. Liczba 20-25 znaków dziennie nie powinna być wygórowana /nadmierna? dla kogoś, kto ma tylko dwie godziny na naukę. Jeśli ktoś miałby studiować pełną parą, nie ma powodu, dla którego nie miałby zakończyć z powodzeniem całego kursu w 4 do 6 tygodniu. Do czasu przerobienia CZĘŚCI PIERWSZEJ uczeń powinien poznać tempo postępu odpowiadające dostępnemu czasowi /czasowi poświęcanemu na naukę?.

Po drugie wielokrotnie powtarzana rada, aby naukę znaków z blokiem i ołówkiem wziąć na serio. Podczas gdy zwykłe zapamiętywanie znaków nie umożliwia tego (while simply remembering the characters does not), ktoś odkryje, zależnie od tego, czy będzie pisał, że nie ma lepszego sposobu na poprawę estetycznego wyglądu czyjegoś pisma i nabycia „naturalnego wyczucia” kanji, niż poprzez pisanie ich. Metoda ta zaoszczędzi pisania tego samego znaku setki razy, ale nie zapewni biegłości w pisaniu, która przychodzi jedynie z nieustanną praktyką. Jeśli długopis i papier są niewygodne, zawsze można je zastąpić dłonią, jak to czynią Japończycy. Zapewnia ona przestrzeń do notowania przy użyciu palca wskazującego, gdy jedziemy autobusem lub spacerujemy ulicą.

Po trzecie, najlepiej jest zaczynać przeglądanie kanji od słów kluczy i dopiero potem przechodzić do poszczególnych historyjek, i wreszcie do pisania samego znaku. Odkąd tylko ktoś będzie w stanie wykonywać te kroki, zmiana kolejności pojawi się z treścią książki. Więcej tym później.

Po czwarte, warto zauważyć, że kolejność najlepsza do NAUKI kanji w żadnym wypadku nie jest najlepsza do ich ZAPAMIĘTYWANIA. Powinno się być w stanie przypomnieć je, kiedy tylko się je spotka, a nie w kolejności, w której tu są prezentowane. Z tego względu podano w LEKCJI 5 odpowiednie zalecenia, jak wykonać fiszki do losowych powtórek.

I wreszcie, wydaje się, że warto udzielić kilka wskazówek osobom z ambicją opanowania japońskiego systemu pisma. Myśl wywodzi się z, lub przynajmniej jest wspierana przez pewne nastawienie do nauczania, które pochodzi z nadmiernego nagłośnienia w mediach kształcenia: (overexposing to schooling) pogląd, iż język to zbiór umiejętności, które można racjonalnie oddzielić, których można się systematycznie uczyć i zweryfikować w testach. Kanji razem z szeroką strukturą języka japońskiego - a w tej materii to nawet JAKIEGOKOLWIEK języka - stanowczo nie nadają się /wybijają się?/odmawiają? do opanowania w ten sposób. Racjonalna kolejność kanji zastosowana w tej książce ma za zadanie jedynie pomóc tobie zbliżyć się do kanji na tyle, aby się z nimi zaprzyjaźnić, pozwolić im się zaskoczyć, zainspirować, oświecić, a nawet uwieźć. Jednakże nie można ich opanować bez pełnego zrozumienia ich długiej i złożonej historii oraz wglądu w tajemnicę ich nieobliczalnej żywotności - wszystko to jest zbyt wiele dla jednej głowy, aby przelać jednym długopisem…

To powiedziawszy, celem tej książki wciąż pozostaje osiągnięcie biegłości „native speakera” w pisaniu znaków japońskich i kojarzenie ich znaczeń z ich kształtami /formami?. Jeżeli logiczne usystematyzowanie i żartobliwy brak szacunku zawarty na następnych stronach pomoże nawet nielicznym z tych, którzy wezmą do ręki tę książkę, oszczędzić poważnego błędu o decyzji studiowania języka japońskiego bez aspiracji na osiągnięcie takiej biegłości, włożony wysiłek przyniesie większe, niż oczekiwane rezultaty.

Kamakura, Japonia

10 luty 1977

NOTA DO 4. WYDANIA

W przygotowaniu nowej szaty graficznej i składania czwartego wydania pokusiłem się o ponowne przemyślenie wielu słów kluczy i znaczeń pierwotnych i oczywiście dostosowanie do nich historyjek. Po ostrożnym rozważeniu i przejrzeniu setek listów, które otrzymałem od studentów z całego świata, jak też zmian wprowadzonych w wydaniach francuskim i hiszpańskim zdecydowałem pozostawić wszystko tak jak jest, no może z kilkoma wyjątkami.

Jakkolwiek dość często pojawiały się dwa pytania, które zasługują na komentarz już na początku: użycie tej książki w połączeniu z konwencjonalnymi kursami japońskiego i kwestia wymowy, czy tzw. „czytań” kanji.

Czytelnik nie będzie musiał kończyć nawet kilku lekcji, żeby się zorientować, że książka została zaprojektowana do nauki samodzielnej. Może się wydawać niezbyt oczywistym, że UŻYWANIE KSIĄŻKI JAKO POMOCY DO NAUKI KANJI NA ZAJĘCIACH KLASOWYCH LUB PRZEGLĄDANIE POD KĄTEM EGZAMINÓW MA NIEKORZYSTNY WPŁYW NA PROCES NAUKI. Im bardziej będziesz się starać łączyć naukę pisanych kanji metodą przedstawioną w tym podręczniku z tradycyjną metodą nauki kanji, tym mniej pożytku będziesz mieć z mojej książki. Nie są mi znane żadne wyjątki…

Praktycznie wszyscy nauczyciele japońskiego, czy to „nativi”, czy obcokrajowcy, zgodziliby się ze mną, że nauka pisania kanji z biegłością „nativa” to największa przeszkoda dla dorosłego obcokrajowca, podchodzącego do języka japońskiego i rzeczywiście, przypuszczalnie tak duża, że nie do pokonania. Ostatecznie, nawet jeśli dobrze wyedukowany Japończyk formalnie uczy się znaków przez 9 lat, codziennie ich używa, a mimo tego często miewa problemy z zapamiętaniem jak się je pisze i to znacznie większe, niż Anglicy mają ze zniesławioną pisownią swojego ojczystego języka, czyż nie będzie nierealnym oczekiwać, że nawet z największymi chęciami i najlepszymi metodami nauki ci, którzy nie wychowywali się razem ze znakami kanji od dzieciństwa, powinni poradzić sobie z tym wyzwaniem? O takiej postawie nauczyciel w zasadzie nie powinien mówić przed klasą otwarcie, lecz dopóki w to wierzy bez większego problemu stanie się to samospełniającą się przepowiednią. Taka postawa jest następnie przekazywana uczniowi poprzez położenie większego nacisku na prawdopodobnie łatwiejsze i bardziej racjonalne umiejętności w nauce mówienia i czytania. I faktycznie, jak starano się zademonstrować w tej książce, nic nie mogłoby być dalsze od prawdy.

Na początek - pisanie kanji jest najbardziej racjonalną częścią języka. Przez wieki pisanie kanji było upraszczane wiele razy, zawsze z racjonalnymi pobudkami w zamyśle. Poza koreańskim HANGULEM na świecie może nie istnieć żaden tak logicznie zbudowany system pisma, jak znaki sinojapońskie. Problem polega na tym, że użyteczność jego wewnętrznej logiki nie ma odzwierciedlenia w nauczaniu kanji… A nawet wręcz przeciwnie - systematycznie była ignorowana! Ci, którzy przeszli przez japoński system

Edukacji mają tendencję do wykorzystywania własnego doświadczenia, gdy uczą innych jak pisać po japońsku. Zaczynając jako małe dzieci, u których zdolność abstrakcyjnego myślenia jest względnie słabo rozwinięta i dla których ciągłe powtarzanie jest jedyną nadającą się metodą przypuszczalnie nigdy nie zechcą rozważyć przeorganizowania swojej pedagogiki, aby skorzystać z udogodnień starszych studentów powodu rozpowszechnienia zasad. (to take advatage of the older student's facility with generalized principles)

To zaniedbanie jest tak wielkie, że rzekłbym, iż nie spotkałem nigdy japońskiego nauczyciela, który mógłby się pochwalić (who can claim), ża nauczył się pisać na takim poziomie od japońskiego nauczyciela. Nie widzę żadnego powodu, aby przypuszczać, że Japończycy są w lepszej sytuacji, jeśli chodzi o nauczanie pisma tylko dlatego, że to ich język. Postępując z kanji racjonalnie, efekt jest dokładnie odwrotny od zamierzonego: japoński nauczyciel staje się przeszkodą w nauce kojarzenia znaczeń i formy pisanej znaku. Oczywistą ofiarą metod konwencjonalnych jest student, jednakże na poziomie subtelności językowych potwierdzanie niekwestionowanych uprzedzeń /nastawienia? (reconfirmationn of unquestioned biases) czyni ofiarami także samych nauczycieli, najbardziej się poświęcających, przez których marzenie o pełnym umiędzynarodowieniu swojego języka odchodzi w niepamięć.

Są też i inne problemy związane z używaniem tej książki na kursach. Z jednej strony, jak wyjaśniono wcześniej we WSTĘPIE, skuteczność nauki kanji jest ściśle związana z kolejnością, w jakiej się je poznaje. Tradycyjne kursy przedstawiają kanji wg różnych konwencji, które nie mają nic wspólnego z pisaniem. Najczęściej jest to porządek ustalony przez Japońskie Ministerstwo Edukacji z myślą o dzieciach w szkołach podstawowych, czy średnich. Oczywistym jest, że nauka pisania jest dalece ważniejsza niż posiadanie certyfikatu z tego, czy owego kursu. Równie oczywistym jest, że należy znać WSZYSTKIE znaki codziennego użytku, aby były użyteczne dla wykształconej osoby dorosłej. Jeśli chodzi o czytanie podstawowych materiałów, takich jak gazety, to niewielkie pocieszenie znać połowę, czy trzy czwarte znaków. Dlatego też kluczowym pytaniem dla pedagogiki nie jest to, jaki jest najlepszy sposób wykwalifikowania biegłości na poziomie średnio zaawansowanym, ale po prostu jak nauczyć się wszystkich kanji w możliwie najbardziej skuteczny i niezawodny sposób. Z tego powodu tradycyjne stopnie znajomości kanji nie mają po prostu znaczenia. Natomiast odpowiedzi, o czym jestem przekonany znajdziemy w samodzielnej nauce opartej na kolejności, u której podstaw leży nauka wszystkich kanji.

Osobiście nie znam żadnego nauczyciela języka japońskiego, który wykorzystywałby tę książkę na kursach. Podejrzewam, że szybko zaniechaliby takiej praktyki. Książka oparta jest na idei, że pisania kanji można się nauczyć samodzielnie i niezależnie od innych aspektów języka. Jest również oparta na idei, iż tempo nauki jest dla każdego indywidualne i indywidualnie zmienia się z tygodnia na tydzień. Organizacja nauki wg zasad grupowych jest sprzeczna z powyższymi ideami.

To prowadzi nas do drugiego pytania. Powody oddzielenia pisania kanji od ich czytania wynikają w mniej lub bardziej oczywisty sposób z tego, co zostało już powiedziane. Czytanie i pisanie są nauczane równocześnie, ponieważ jedno bez drugiego jest bezużyteczne. Aż prosi się o pytanie, dlaczego nie można by nauczać znaków lepiej i szybciej, jednego PO drugim, koncentrując się na tym, co jest dla obcokrajowca łatwiejsze - pisaniu - i dopiero później zwracając się w stronę bardziej skomplikowanego czytania.

Niektórym wystarczy po prostu spojrzeć na progresję nie-Japończyków wychowanych wśród kanji, aby zobaczyć logikę tego podejścia. Gdy chińscy dorośli studenci przyjeżdżają studiować japoński, wiedzą już, co oznaczają kanji i jak się je pisze. Muszą się jedynie nauczyć je czytać. Postęp, jakiego dokonują w porównaniu z osobami z zachodu zazwyczaj jest przypisywany temu, iż są azjatami. A tak naprawdę gramatyka i wymowa języka chińskiego mają się do japońskiej mniej więcej tak, jak angielska. To znajomość znaczeń i umiejętność pisania kanji daje Chińczykom zdecydowaną przewagę. Moją ideą było wyciągnięcie wniosków z tego doświadczenia i nadanie kanji czytań angielskich. Ucząc się pisać kanji w ten sposób - który, powtarzam, jest najbardziej logiczną i racjonalną częścią nauki japońskiego - będziesz w o wiele lepszej sytuacji, aby skoncentrować się na często irracjonalnym i nieuzasadnionym problemie nauki ich czytania.

Jednym słowem ciężko jest sobie wyobrazić MNIEJ efektywną drogę nauki czytania i pisania kanji, niż uczenie się ich jednocześnie. Co więcej, wciąż jest to metoda, którą wykorzystują wszystkie podręczniki i kursy japońskiego. Uprzedzenie to jest tak głęboko zakorzenione, że można się go wyzbyć tylko przez doświadczenie jego przeciwieństwa.

Wiele z tych idei /poglądów? i wrażeń, powiedzmy otwarcie, rozwinęło się po tym, jak sam nauczyłem się kanji i opublikowałem pierwsze wydanie tej książki. W owym czasie byłem przekonany, że biegłość w pisaniu kanji można osiągnąć w 4-6 tygodni, jeśli ktoś pracowałby pełną parą. Oczywiście takie zapewnienie wywołało większe zdziwienie, niż nadzieje wśród nauczycieli, którzy mieli większe doświadczenie ode mnie. Mimo tego moje własne doświadczenie z nauką kanji i względnie mała liczba osób, którym poleciłem tę metodę potwierdza tę ocenę i nie waham /zawaham? się jej tu przytoczyć ponownie.

Kilka słów o tym, jak doszło do napisania książki. Zacząłem naukę kanji miesiąc po przyjeździe do Japonii. Nigdy wcześniej nie zetknąłem się z językiem japońskim. Ponieważ podróże po Azji opóźniły mój przyjazd o kilka tygodni, zamieszkałem w szkole językowej w Kamakurze i zacząłem naukę na własną rękę bez zapisywania się na kurs, który już się rozpoczął. Pewne zniecierpliwienie moją niewiedzą w porównaniu ze wszystkimi wokoło, w połączeniu ze swobodnym poświęceniem się wyłącznie studiom językowym, pomogło mi w czasie tych pierwszych czterech tygodni przejść przez podstawowe zagadnienia gramatyczne. Umożliwiło mi to poznanie głównej idei konstrukcji języka, jednakże praktycznie bez jakichkolwiek możliwości użycia.

Z konwersacji z nauczycielami i innymi studentami szybko odniosłem wrażenie, że powinienem rozpocząć naukę kanji tak szybko, jak to tylko możliwe, gdyż było pewne, że będzie to najcięższa robota ze wszystkiego. Nie mając żadnego pojęcia, jak kanji funkcjonują /„pracują”? w języku (how kanji „worked” in language), odnalazłszy już swoje własne tempo, postanowiłem - wbrew radom niemal wszystkich wokół mnie - kontynuować studia raczej na własną rękę, niż dołączyć się do jednej z klas początkujących.

Kilka pierwszych dni spędziłem na ogarnianiu czegokolwiek tylko udało mi się znaleźć na temat historii i etymologii znaków japońskich i sprawdzaniu szerokiego wachlarza systemów do ich nauki w sklepach. Było to w tych dniach, w których po raz pierwszy wpadłem na główną ideę tej książki. W kolejnych tygodniach dzień i noc poświęcałem się eksperymentowaniu nad tą ideą, która „działała” na tyle dobrze, że postanowiłem trzymać się jej dalej. Przed końcem miesiąca nauczyłem się znaczenia i pisania około 1900 znaków i byłem usatysfakcjonowany, że byłem w stanie zachować je w pamięci. Było to na niedługo przed tym, jak uświadomiłem sobie, że wydarzyło się coś nadzwyczajnego.

Dla mnie metoda, którą podążałem wydawała się tak prosta, nawet dziecinna, że mówiłem o niej prawie że zawstydzony… Wydarzyło się to automatycznie /na tyle samoistnie?, że nie byłem dostatecznie przygotowany na reakcję, jaką wywoła. Z jednej strony niektórzy zarzucali mi, że mam krótkotrwałą pamięć fotograficzną, która zaniknie z czasem. Z drugiej zaś strony znaleźli się i tacy, którzy naciskali na mnie, abym spisał swoje „metody” dla ich pożytku /korzyści?. Mnie się jednak wydawało, że zbyt wiele pozostawało jeszcze do nauczenia, ażeby rozpraszać się przez każdą ze stron. W przeciągu tygodnia, jakkolwiek, przekonali mnie, żebym przynajmniej wpuścił do „obiegu” swoje notatki. Ponieważ prawie wszystko było albo w mojej głowie, albo nieczytelnie odnotowane w podręcznikach lub na fiszkach, postanowiłem spisywać wszystko systematycznie każdego dnia. Z jednej godziny zrobiły się dwie, potem trzy, aż w końcu w bezmiarze czasu odłożyłem wszystko inne na bok, żeby dokończyć to zadanie. Przed końcem trzeciego miesiąca przyniosłem do Uniwersytetu Nanzan w Nagoya materiał gotowy do reprodukcji, który oddano do druku. W czasie dwóch miesięcy, w których przygotowywano druk, dodałem WSTĘP. Dzięki uprzejmej pomocy pani Iwamoto Kliko z Tuttle Publishing Company, większość z 500. kopii została rozprowadzona w tokajskich sklepach, sklepach których wyprzedano je w kilka miesięcy. Po miesiącu spędzonym na studiowaniu pisania kanji nie powróciłem już do żadnych formalnych powtórek tego, czego się nauczyłem (byłem zajęty opracowywaniem kolejnej metody upraszczającej naukę czytania znaków, którą później ukończyłem jako tom drugi). Gdybym spotkał nowy znak, nauczyłbym się go jak pozostałych, ale bez poczucia potrzeby cofania się lub powtarzania jakiejkolwiek pracy. Co prawda fakt, iż używam na co dzień kanji w nauczaniu, badaniach i piśmie jest zdecydowanie korzystne. Wszak pozostaję przekonany, że jakichkolwiek zdolności bym nie posiadał, zawdzięczam je procedurom /technikom? zamieszczonym w tej książce.

Być może tylko ten, kto doszedł do końca tej metody zdaje sobie sprawę, jak bardzo jest nieskomplikowana i oczywista, i jakże przystępna dla przeciętnego studenta chcącego zainwestować swój czas i wysiłek. Chociaż metoda jest PROSTA i eliminuje znakomitą ilość zmarnotrawionego wysiłku, zadanie wciąż nie należy do PROSTYCH. Wymaga tyle wytrwałości, koncentracji i wyobraźni, ile jesteś w stanie z siebie dać.

James W. Heisig

Barcelona, Hiszpania

21 grudzień 2000

"Adventures in Kanji-Land: James W. Heisig and the Birth of Remembering the Kanji"
Based on an interview with James W. Heisig
By Juan W. Rivera


Every now and then, someone confronts their own personal challenge, systematically overcomes it, and then shares that system with the world. This not only opens up their world, but also opens up the world for generations of people to come. James W. Heisig, author of the sometimes controversial book Remembering the Kanji I: A Complete Course on How Not to Forget the Meaning and Writing of Japanese Characters, is definitely one of those people. Many people refer to his approach to learning to write the complex Japanese characters as "revolutionary," making Japanese and kanji study accessible to their lives and opening up a whole world of learning and possibilities for them. I conducted a telephone interview with Prof. Heisig from his office at the Nanzan University Institute for Religion and Culture in Nagoya, Japan.

Heisig's kanji journey began while he was living in a commune of poets and artists identified as the "spiritual" side of the Sandanista revolution that would soon overthrow the Somoza government. Because of his familiarity with research centers, he was invited by Nanzan University to consult on the establishment of an academic institute devoted to dialogue among religions and philosophies East and West. Shortly after the consultation he was invited back to assist in the project, on condition that he would remain for five years and first attain fluency in spoken and written Japanese at an academic level.

A world-hopper who had spent time in areas as distant as Bangladesh to the Basque country, Heisig explained to the head of the language school at Kamakura where he was sent to learn Japanese that he was not interested in taking language classes, that this was not the way he had learned languages in the past. Classes had already begun, so the head of the school conceded and let Heisig stay and pay tuition while studying on his own.

Heisig began by reading and examining the Alfonso Japanese language series, an audio-lingual approach that emphasizes spoken language before concentrating on the written language. Heisig wanted to get “the idea of the grammar” as he began his language study, but not necessarily to get bogged down in remembering all the rules.

Very early on, Heisig realized that he would have to tackle the written language first if he was going to be able to be a successful independent learner of Japanese. Everyone around him told him that it was not possible. When it came to learning kanji, even teachers of Japanese “expected you to learn a few hundred and then forget it. It took the Japanese nine years to get the basics of kanji and they still forget them, people around me explained.”

There were other discouraging signs. At the school library, he pulled out all the books on learning Japanese characters. “I noticed the first 50 or 60 pages were heavily thumbed. Then after that the pages could have been European books that you have to cut the edges on. Those pages remained untouched.” Many learners of Japanese had come here before him and hit a kanji wall.

Heisig remained determined. His breakthrough came when he discovered Wieger's book on Chinese character etymology. “I read through the 800 pages and understood about 20% of it, but what I discovered was that Chinese characters could be broken up into basic elements. I think he had a list of 220 elements and the characters were made of those pieces.” So Heisig took this approach to learning how to read and write Japanese. Heisig broke down Japanese into the basic elements, and decided to give English readings to the kanji instead of getting bogged down in the different Japanese pronunciations of the same kanji.

"I broke the kanji up into pieces. I began with the simplest pieces, went through the entire list, saw what I could make with it, add another piece, and then go through the entire list of kanji once again. I kept a little diary of what I was doing, and exactly 30 days after I started I had finished writing all the characters, I had learned them all. Then the word got out at school."

Soon, Heisig was summoned by the teaching staff of the school. Some staff were perplexed that there was someone at their school who wasn't actually taking classes.

"They called me in at 3 o'clock, at tea time. There were these six teachers standing there.'We've heard that you've learned the characters and we want to see if you can really write these things.'" Heisig agreed and they put him in front of a blackboard. They told him to write “inu” (dog), and Heisig explained that he did not know what “inu” meant.

"You mean you have been here for two months and you don't know the Japanese word for dog?” The Japanese teachers started to mutter among themselves, and Heisig asked the one teacher who spoke English what they were talking about.

“They're saying you should really come to class. This is inexcusable.”

“No, just give me English words.”

This is the lynchpin of Heisig's system. Heisig insists that you must learn the characters in your own language first before you start getting tripped up by the different pronunciations of different kanji.

“They said dog, and I wrote dog. They said cat and I wrote cat. Then they started to murmur amongst themselves and explained you're not supposed to know that one. It's not on the list.”

After the chalkboard was filled with characters, the teachers buzzed amongst themselves and asked Heisig to come back at 5 o'clock.

“So I went away, thinking it all very strange. I came back. The teachers had determined that I had a photographic memory and that it would only be short term for the characters and that I should come to school and give up studying on my own.”

“I told them that my memory was just like everyone else's but it's extremely easy to learn it if you learn it in the right order.”

Heisig tried to convince them as much as he could. In the end they concluded that he should start classes, and not talk to the other students about the method since they did not have the same photographic memory. Heisig considered leaving the school and avoiding causing any problems, but the other students started coming to him and asking for his notes. Some of Heisig's system was written down in notebooks and scraps of paper, but most of it wasn't written down at all.

As word of Heisig's accomplishment leaked out more and more students became interested in discussing his system. Most students took the sides of his teachers and repeated the arguments that still come from Heisig's critics to this day. In short, students explained that this wasn't the way to study. You don't learn the character if you just learn how to write it without learning the Japanese pronunciation.

“I told them to look at the Chinese and Korean students at the school. They don't know any of the pronunciations but they come in with a big advantage and jump ahead of you. Chinese grammar is completely different from Japanese, but Chinese students know the meanings of characters. I want to give myself the same edge as the Chinese have.”

One day Heisig was summoned to Nanzan University to speak to the President. “You know we went through a lot of trouble to get you into Japan, to set up the institute. A lot of money was invested in getting you over here. We understand that you are not going to class and that you are not studying Japanese. If you aren't serious maybe it's time for you to go home. Heisig paused and asked, “What exactly have you heard?”

“Well, we heard these rumors that you supposedly learned the characters.”

“Well, I did.”

The president stood up and explained. “Look. I've been in Japan for sixteen years. I'm president of a Japanese university. I don't know any foreigner who can write all of these characters, and you expect me to believe that you did it in a month?”

“I did.”

“I thought you would be stubborn about this.”

Heisig explained that they wheeled in a blackboard and brought in three or four teachers from the Japanese Literature department to test him. They tested his knowledge of how to write Japanese characters. After Heisig demonstrated his kanji knowledge for an hour, the president sent the Japanese teachers away.

“He got up from his huge oak desk, and sat down in a seat beside me. 'How did you do this?'"

Heisig explained once again how he broke down the kanji into its basic elements and created a system for remembering the meanings of the kanji.

“I want you to go back and write all of this down in a book.”

Heisig protested. “I don't know how to speak yet. I don't have a vocabulary of more than 200 words. I've got so much more to study.”

“No, no, no.... I want you to do this right away. Give up everything and write this.”

Heisig headed back to the language school. He gathered his notes and had to track down the various index cards that he had passed out to students. When he had assembled all his notes and cut and pasted all the kanji together, he was finally ready with his first incarnation of Remembering the Kanji , which was entitled Adventures in Kanji-land. Getting the book published was its own series of adventures. Though Nanzan University published the first 600 copies, distributing and selling them was another issue.

Heisig approached Iwamoto Keiko of Tuttle Publishing. Heisig was again put to the test. “Can you make the characters for my name?” Heisig obliged, though he had some misses--perfectly written kanji that had similar meanings to “kei” in English. Ms. Iwamoto, nevertheless, was sufficiently impressed. “We'll buy all the copies from you.” A couple of months later they were sold out.

In the meantime, Heisig left the language school in Kamakura. He had the deepest respect for the teachers but wanted to keep going with his own independent methods. “I agree with Dante who said that the only languages that should be learned in school are dead languages.”

He went to live in the mountains of Nagano Prefecture, where he “played with the children there and learned how to speak." During this time, he completed a second book which helps those who've conquered the first book learn in a more efficient way how the kanji are pronounced in Japanese.

In the midst of travels, lectures, and other professional obligations the old manuscript for the first book languished in storage. In the 1980's, with the advent of computers and printers that could print and set Japanese type, Heisig rescued his work from the dust and set out to print it again. He took his book to Japan Publications, which was at first was hesitant to publish and market it.

“I said, `I'll pay for the printing of the whole thing. If it sells within a year, you pay me for the cost of printing plus 20% of the profits.” The first run sold out within a couple of months and thus began an on-going and fruitful relationship with Japan Publications.

It's a good thing that Heisig believed in and resurrected his manuscript, because his work continues to touch and affect people in ways that he never could have predicted. One woman, Thelma Fayle, bought Remembering the Kanji when she was on an exchange program in Japan. Several years later, in Canada, a young neighbor boy with dyslexia became interested in the book. They worked through it and the young boy learned over 1,000 characters. The confidence and the skill that he gained through learning such a seemingly insurmountable set of skills helped him overcome his dyslexia and become more successful in school.

In Remembering the Kanji, the kanji for “humility” is made up of the elements “state of mind” and “truth.” Prof. Heisig remains humble about his work. He explains, “I'm not a language teacher. I just kind of slipped into this because the President of my university insisted on it, and pushed me to write the books.” But fortunately Heisig possessed the state of mind to stick to the truth he discovered with his system.

His kanji work has been translated and adapted to German, Spanish, and Brazilian Portuguese. He once even received a marriage proposal from a woman in India who had fallen in love with kanji study.

Though Heisig's time is taken up with his responsibilities at the Nanzan University Institute for Religion and Culture, his books on kanji continue to open up Japan and its treasures to a growing number of people worldwide, and through them the adventures in kanji-land live on.

Copyright 2006 by Juan Rivera

Juan W. Rivera is an educator and writer living in New York City.  He is currently working on a memoir about everything that happens to him on the road to learning Japanese.  He can be reached at taijuando@aol.com.

Znaki japońskie, tzw. kanji (czyt. kandzi). Obok kanji występują też dwa tzw. sylabariusze: hiragana i katakana (łącznie nazywane kana), każdy z nich złożony jest z zestawu 46 znaków. [przyp. tłum.]

Złożenia to połączenia różnych kanji, tworzące nowe słowa. [przyp. tłum.]

Piktogramy przedstawiają rysunki konkretnych przedmiotów, obrazów np. pole - 田, drzewo - 木, góra - 山, rzeka - 川. Ideogramy natomiast przedstawiają pojęcia abstrakcyjne np. teraz - 今, co? - 何, biegać - 走. [przyp. tłum.]

Tzw. jouyou kanji (常用漢字) - lista 1945 znaków, ustalona przez rząd japoński w 1981 r. do codziennego użytku. Japończycy poznają je w ciągu 12 lat edukacji (do końca szkoły średniej). [przyp. tłum.]

Mnemotechnika - nazwa pochodzi od greckiej bogini mądrości - Mnemozyny. Technika polegająca na efektywnym wykorzystaniu pamięci, przy użyciu specjalnych technik, opierających się m.in. na skojarzeniach.

W 1981 r. dodano do tej listy 95 dodatkowych znaków. Włączono je w późniejszych edycjach tej książki.

Konotacja, to zespół cech, które posiada dany wyraz poza jego głównym znaczeniem. Np. stara panna - kobieta samotna, jednak ma nacechowanie pejoratywne. [przyp. tłum.]

Francuską adaptację przygotował Yves Maniette pt. „Les kanji dans la tece: Apprendre à ne pas oublier le sens et l'écriture des caractères japonais (Gramagraf SCCL, 1998). Hiposzańska wersja, przygotowana we współpracy z Marc Bernabé i Verònica Calafell, to Kanji para recordar: Curso mnemotécnico para el aprendizaje de la escritura y el significado de los caracteres japoneses (Barcelona : Editorial Herdar, 2001). Po wydaniu tej nowej edycji opublikowano wersję niemiecką we współracy z Robertem Rautherem, Die Kanji lernen und behalten 1 : Bedenutung und Schreibweise der japanischen Schriftzeichen (Frankfurt : Klostermann, 2005, 2006).

Przez stopnie rozumiemy tu kolejność nauczania kanji dostosowany do japońskich szkół, przy czym stopień odpowiada klasie np. w szkole podstawowej (klasy 1-6) od I do VI stopnia.

Zapamiętywanie kanji II: Usystematyzowany przewodnik po znakach japońskich (Tokio Japa Publications Trading Co., 9 przedruk, 1998). Kolejnym tomem był Zapamiętywanie kanji III: pisanie i czytanie znaków japońskich na poziomie bardziej zaawansowanym (Tokio: Japan Publications Trading Co., 2 przedruk, 1995), przygotowany razem z Tanya Sienko.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ubrania, nauka języków, Japoński, Słówka
Kraje, nauka języków, Japoński, Słówka
liczebniki, nauka języków, Japoński, Słówka
Owoce, nauka języków, Japoński, Słówka
Dni tygodnia, nauka języków, Japoński, Słówka
Zabawki, nauka języków, Japoński, Słówka
Członkowie rodziny, nauka języków, Japoński, Słówka
zaimek, nauka języków, Japoński, Słówka
Życzenia, nauka języków, Japoński, Słówka
Zwierzęta, nauka języków, Japoński, Słówka
Waga, nauka języków, Japoński, Słówka
godziny, nauka języków, Japoński, Słówka
Japoński lekcje, nauka języków, Japoński
Lekcja 2 (Przedstawiamy się), Nauka języków, Nauka Japońskiego, Główne lekcje od samego począdku
Lekcja 6 (Przymiotniki), Nauka języków, Nauka Japońskiego, Główne lekcje od samego począdku
słówka 21.10.2010, NAUKA JĘZYKÓW, Włoski
Lekcja 3 (Poznajemy się), Nauka języków, Nauka Japońskiego, Główne lekcje od samego począdku

więcej podobnych podstron