Lafcadio, opracowania maturalne, wypracowania


Dorota Wąsik kl. IV a

Dalsze dzieje Lafcadia Lichowiektoskiego

Ciężki dzień

„Wyrzec się życia? Dla zdobycia szacunku Genowefy, którą ceni trochę mniej od czasu, jak ona kocha go trochę więcej, czyż Lafcadio myśli jeszcze o tym, aby się wydać?”

Dziewczyna szlochając ubrała się i opuściła jego pokój. Lafcadio również szybko odbył poranną toaletę. Nie chciał rozmyślać jak zranił Genowefę. Nie chciał, żeby wychodziła, ale równocześnie nie mógł pozwolić, aby zadawała się ze zbrodniarzem. Podjął decyzję: idzie na komisariat i powie o wszystkim, przyzna się do morderstwa.

„Może po tym poczuje się lepiej, może, mimo wszystko, Genowefa wróci do niego? Czyżby się zakochał? Czy on, Lafcadio, może tak poświęcić się dla kobiety? Czyżby się zmienił?” rozmyślał mężczyzna idąc na posterunek.

Im bliżej jednak był komendy, tym większe miał wątpliwości. Intrygowało go, dlaczego Protos nie wspomniał o nim policji. Przecież miał niezbite dowody. Nie wierzył w szlachetność postępowania dawnego przyjaciela, zbyt dobrze go znał. Coś więc było nie tak. Postanowił rozmówić się z nim.

W końcu zatrzymano się przed jakimiś drzwiami. Za nimi znajdowała się sala, w której już czekał na niego Protos. Gdy Lafcadio wszedł, skazany uśmiechnął się, tak jakby wiedział, że to będzie on.

Dopiero teraz Lafcadio zdał sobie sprawę ze swojego położenia. Doskonale wiedział, że Protos nie oszczędzi go i doniesie o jego przestępstwie. Zaczął się bać. Intrygował go jednak fakt, że do tej pory chodzi wolny.

Tu Protos zażądał od Cadia, aby ten dalej wypełniał misję, którą on rozpoczął. Miała to być kontynuacja „krucjaty na rzecz oswobodzenia papieża”. Zdradził mu wszystkie jej szczegóły i polecił rozwijać dalej tą działalność. Lafcadio siedział tylko i słuchał. Wiedział, że Protos jest przebiegły i podły, ale nie przypuszczał, że aż do tego stopnia. Już na samym początku opowieści powziął decyzję, że jaka nie miałaby go spotkać kara, nie wypełni polecenia zbrodniarza.

Lafcadio uświadomił sobie, w jakim położeniu się znajduje już jakąś chwilę temu. Jednak nawet nie przypuszczał czego może od niego zażądać ten człowiek. Lubił układać życie swoje i innych, ale nie w takim wymiarze. Intryga przerastała go, chociaż jednocześnie ciekawiła.

Jednak cała sytuacja przeraziła go. Odczuwał paniczny strach, bo osaczony był z dwóch stron: z jednej przez Protosa, który doniesie na niego, w momencie gdy nie wypełni jego polecenia, z drugiej zaś przez całą intrygę, z której nie będzie mógł się wyplątać. Musiał znaleźć jakieś rozwiązanie, jakieś wyjście z obu tych sytuacji.

Lafcadio siedział jeszcze chwilę, a potem też opuścił pokój. Komendantowi powiedział, że niestety nic nie udało mu dowiedzieć, i że przeprasza za fatygę. Po wyjściu z komisariatu udał się prosto do hotelu. Gdy wszedł do pokoju ujrzał czekającą na niego Genowefę.

Lafcadiowi nagle zrobiło się gorąco. Podszedł do okna i oparł głowę o futrynę. „Dlaczego tak ją potraktowałem? Przecież nie chciałem jej zranić. Nie, zrobiłem słusznie. Nie powinna nawet wiedzieć z kim ma do czynienia. Nie mogę wciągać jej w swoje gierki. Jest taka delikatna. Tylko bym ją skrzywdził. Słusznie postąpiłem”. Tak sam sobie tłumaczył swoje zachowanie. Zaraz potem wziął się do pakowania. Musiał jak najszybciej opuścić miasto. Zdawał sobie sprawę, że nie może pozostać w hotelu z dwóch powodów. Jednym z nich był fakt, że Protos na niego doniesie, jak tylko dowie się, że Cadio nie wypełnił jego polecenia. To wiązało się tym, że będzie poszukiwany przez policję, a na taką hańbę nie chciał narazić, przede wszystkim, Genowefy. Dlatego czym spieszniej spakował się i pojechał na dworzec.

Siedząc już spokojnie w pociągu do Paryża, rozmyślał nad wydarzeniami ostatnich dni i samym sobą. Czyżby aż tak bardzo się zmienił? On, który tak uwielbiał dla samej przyjemności igrać uczuciami i losem ludzkim, teraz odrzuca tak wyrafinowaną propozycję. Okazało się tym samym, że nie jest profesjonalistą w tym fachu, bo ten pomysł go przeraził. To, co miałby zrobić przerastało go. Ta myśl nie załamała go jednak. „Skoro nie mogę być profesjonalistą, będę chociaż drobnym figlarzem”.

Niewiele myśląc napisał list do Protosa.

Drogi Protosie,

Z przykrością stwierdzam, że wolę raczej gnić w więzieniu niż brać udział w Twojej podłej intrydze. Przyznaję, że wzbudziła ona moje zaciekawienie, jednak mój, jeszcze zdrowy, rozsądek nakazuje mi odrzucić nawet myślenie o niej. Tak więc, drogi przyjacielu, zrobisz co będziesz uważał za słuszne. Tymczasem żegnam Cię

Lafcadio

Zadowolony z siebie wsunął list w kopertę i zaadresował na więzienie. Następnie zabrał się do napisania listu do Genowefy. Czuł się winny tego co zrobił i chciał jej wyjaśnić przyczyny takiego zachowania. Pisząc, starał się przekonać też samego siebie, że zrobił dobrze. Nie bardzo mu to pomogło, ale miał nadzieję, że chociaż kobieta mu wybaczy. Nie napisał jej dokąd się udaje. Obawiał się, że skłonna by była przyjechać do niego. Nie wybaczyłby sobie, gdyby naraził ją na takie niebezpieczeństwo.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że od tej pory jego życie nie będzie takie samo. W obcym mieście musi zaczynać wszystko od początku - znaleźć mieszkanie, może jakąś pracę, chociaż pieniędzy hrabiego mu wystarczy. Tak rozmyślał, a pociąg jechał w stronę Paryża. W chwilę później ogarnął go błogi sen. To był ciężki dzień.

Zemsta

Obudził się dopiero w Paryżu. Za oknem był piękny dzień. Słońce pogodnie świeciło poprzez delikatne chmurki. Śpiew ptaków unosił się w powietrzu czystym jak łza.

Wysiadł na peron i od razu skierował się w stronę centrum. Musiał znaleźć jakieś niedrogie lokum, gdyż nie chciał od razu roztrwonić wszystkich pieniędzy. Szedł ulicami, a wszyscy ludzie zdawali się uśmiechać do niego. Zniknęły gdzieś koszmarne obrazy wczorajszego dnia. Zdawało mu się, że to wszystko w ogóle nigdy się nie zdarzyło. Czuł się lekki i wolny.

Poszukiwania zajęły mu sporo czasu, więc zdążył zgłodnieć. Przechodził akurat obok małej restauracyjki na Champs - Elysees i postanowił wstąpić.

Barek wyglądał przytulnie, a właściciel z uśmiechem przyjął zamówienie. Lafcadio czuł się tu swojsko i nawet pogawędził chwilę z kelnerem. Przy okazji spytał go, czy ten przypadkiem nie wie, gdzie w Paryżu można znaleźć tanią kwaterę. Okazało się, że właściciel restauracyjki wynajmuje również pokoje.

I tu właściciel zaczął się rozwodzić nad pięknem pokoju, widoku i innych zalet mieszkania. Przed wyjściem restauratora Cadio poprosił go tylko jeszcze o to, aby wysłał dwa listy na poczcie. Przykazał mu też, żeby nie podawał adresu zwrotnego. Zdziwiło to człowieka, ale nie zadawał więcej pytań. Kiedy Lafcadio znalazł się już w swoim pokoju, umył się i położył do łóżka. Zasnął prawie natychmiast, zmęczony całodziennym chodzeniem po mieście.

Rano obudziły Lafcadia śpiewy ptaków na dachu budynku. Szybko ubrał się i zszedł na śniadanie. Przy posiłku zabawiał go rozmową Pierre właściciel, który okazał się bardzo miłym człowiekiem. Po wypiciu wybornej kawy Lafcadio postanowił udać się na przechadzkę po mieście.

Tymczasem w Rzymie zrozpaczona Genowefa szykowała się do powrotu do domu. Była już jedenasta, a pociąg do Paryża odchodził o dwunastej. Jednak dziewczyna nie miała głowy do pakowania się. W jej głowie cały czas dźwięczały słowa Lafcadia. Nie potrafiła ich zrozumieć. Cierpiała, bo o niczym nie mogła powiedzieć matce ani nikomu. Musiała zachować swoją tajemnicę tylko dla siebie.

Kiedy zaszli na dół do holu, portier przekazał Genowefie list od Lafcadia. Dziewczyna nie spodziewała się dostać jakiejkolwiek korespondencji. Po otwarciu koperty nie mogła uwierzyć własnym oczom. Z zapałem przeczytała zawartość kilku kartek. Płakała przy tym jak dziecko. Targały nią rozmaite uczucia: ni to szczęścia ni to rozpaczy. Była jakby w zupełnie innym świecie, a do rzeczywistości musieli sprowadzić ją rodzice. Trzeba było spieszyć się na pociąg.

Na szczęście udało im się dotrzeć na dworzec na czas. Matka dziwiła się zachowaniu córki, jednak nic nie mówiła ani nie wypytywała o jej stan. Późno w nocy rodzina dotarła do Paryża. Genowefa nawet nie przypuszczała, że jej ukochany znajduje się tak blisko niej - mieszkała bowiem na ulicy przylegającej do Champs - Elysees.

W tym samym czasie co Genowefa, otrzymał swój list więzień Protos. Jak tylko go przeczytał udał się do komendanta. Przedstawił mu niezbite dowody oskarżające Lafcadia o zabójstwo Amadeusza Fleurissoire. Tym samym spełnił swoją groźbę wobec dawnego przyjaciela. Policja natychmiast zaczęła poszukiwania nowego oskarżonego, zaś Protos został tymczasowo zwolniony z więzienia, w końcu miał tam też sprzymierzeńców. Oczywiście otrzymał zakaz wyjeżdżania z Rzymu do czasu rozprawy w sprawie zabójstwa Karoli.

O to tylko chodziło przestępcy, musiał być na wolności, żeby zemścić się na Lafcadiu. Był pewien, że chłopak odrzuci jego propozycję. Tym samym dał mu możliwość oczyszczenia się z zarzutów w sprawie tego morderstwa. Dzięki swoim znajomościom drugie przestępstwo nie odgrywało już takiej roli i mógł wyjść na wolność. Natychmiast chciał zrealizować swój plan. Mając wszędzie znajomości nie miał z tym wielkich przeszkód. Bez problemów dowiedział się, że Lafcadio przebywa u jednego z najlepszych agentów szajki - Pierre'a w Paryżu. Ponieważ jednak nie mógł opuścić granic Rzymu, polecił restauratorowi zaopiekować się gościem jak najtroskliwiej. Obiecał również, że zaraz po rozprawie, której wynik już znał (dzięki swoim znajomościom) pojawi się w Paryżu. Nie wiedział jeszcze konkretnie jak przebiegnie zemsta, ale póki co, nie martwił się tym.

W momencie, gdy w Rzymie wrzała zarówno policja jak i szajka Protosa, Lafcadio spokojnie przechadzał się ulicami Paryża. Podziwiał zabytki i rozkoszował się kwitnącą przyrodą. Przeszłość już dla niego nie istniała, był tylko dzień dzisiejszy. Postanowił zapomnieć zarówno o Genowefie jak i o propozycji Protosa. Uśmiechał się do przechodniów, rozmawiał z kelnerami w kawiarniach, był beztroski i radosny.

Kiedy wrócił do swojej restauracji przywitał go już czekający obiad i Pierre z butelką francuskiego szampana, na koszt firmy. Tak właśnie miał „opiekować się” gościem. Lafcadio nic nie podejrzewał, gdy właściciel zaczął go wypytywać o dalsze plany. Nic bowiem nie wskazywało na to, że jest to jakaś intryga. Cadio myślał, że zwykła ludzka ciekawość. Siedział więc spokojnie, rozkoszował się smakiem wybornego trunku i rozwodził się na temat wymarzonej przyszłości.

Takim rytmem minęło kilka dni, podczas których nic specjalnego się nie wydarzyło. Lafcadio spędzał je zazwyczaj na spacerach, oglądaniu wystaw i chodzeniu do teatru. Prowadził także długie dyskusje z Pierre'em, z którym zdążył się zaprzyjaźnić. Pewnego dnia, jak zwykle jadł obiad w swoim ulubionym miejscu. Był to odosobniony stolik, z którego całą salę widać było w ogromnym lustrze. Można stąd było przyglądać się gościom samemu nie będąc zauważonym.

Nagle drzwi do restauracji otworzyły się i ukazała się w nich Genowefa ze swoją matką. Miała tu zwyczaj jadać od czasu do czasu obiady, gdyż było to blisko jej domu i dawali tu wyśmienite l'escargot.

Lafcadio nie od razu zauważył dziewczynę. Dopiero po chwili zobaczył jej odbicie w lustrze i nie mógł uwierzyć własnym oczom. „Czyżby to naprawdę była ona? Co ona tu robi? Przecież nie napisałem jej dokąd jadę?” rozmyślał. Nie mógł do niej podejść, bo nie była sama. Ale jakże bardzo chciał! Wyglądała tak ślicznie: promyki słońca igrały w jej włosach, delikatne cienie padały na jej twarz, uwydatniając linie kości policzkowych. W bladozielonej sukni wyglądała tak ponętnie, że Lafcadio ledwo co mógł się powstrzymać, żeby nie podbiec i nie wziąć jej w ramiona. „Muszę się z nią zobaczyć”. Postanowił, że będzie ją śledził, bowiem teraz nie ma możliwości zamienić z nią chociaż kilka słów. „Czy ona jednak będzie chciała ze mną rozmawiać? Po tym, co jej powiedziałem w Rzymie, nie zdziwię się jeśli nie. Ale nie, muszę chociaż spróbować”.

Zaczekał, aż kobiety skończą posiłek i wyjdą z restauracji. Wymknął się tylnym wyjściem i podążył za paniami. Okazało się, że szły prosto do domu, więc jego wędrówka nie trwała długo. Teraz poznał adres ukochanej, co spowodowało, że przychodził tu codziennie. Miał nadzieję, że może przypadkiem trafi na Genowefę, kiedy będzie wychodziła sama z mieszkania. Parę razy udało mu się ją spotkać, ale zawsze była w czyimś towarzystwie, więc rozmowa nie wchodziła w rachubę.

Codziennie, gdy wracał do swojego pokoju, wyobrażał sobie ich spotkanie. Od momentu, gdy przyjechał do Paryża, był pewien, że zapomniał o dziewczynie. Spotykał się nawet z innymi kobietami, jednakże kiedy ją zobaczył nie myślał już o niczym i nikim innym.

Jednego dnia właśnie szedł pod jej dom, by tam spędzić kilka chwil, pełnych oczekiwania. W pewnym momencie, zapatrzywszy się w okno pokoju ukochanej, wpadł na kobietę. Jakież było jego zdziwienie, gdy dama odwróciła się. To była ona.

Poszli do restauracji, w której zakwaterował się młodzieniec. Usiedli przy jego ulubionym stoliku, a Pierre podał im kawę.

Tak rozmawiali do późnego wieczora. Potem Cadio odprowadził ją do domu i obiecali sobie spotkać się następnego dnia. Cadio wrócił do domu na skrzydłach radości. Wreszcie spotkał się z nią, a ona mu wybaczyła. Świat był kolorowy i piękny. Życie zaczęło się dla niego na nowo.

W tym samym czasie, w Rzymie, odbywała się właśnie rozprawa Protosa. Oskarżony dobrze przewidywał jej wynik: został uniewinniony. Nie na darmo wydał kilka tysięcy lirów. Teraz był wolny i postanowił zakończyć sprawę dawnego przyjaciela. Tak jak obiecał Pierre'owi wsiadł w pierwszy pociąg do Paryża i zjawił się u niego.

Dokładnie wypytał agenta o wszystkie szczegóły dotyczące Lafcadia: z kim jada, co robi, z kim się spotyka. Dowiedział się tym samym, że od paru dni przychodzi do niego pewna młoda dama o niespotykanej urodzie i wdzięku. Poza tym, Cadio nic szczególnego nie robi. Wizyty kobiety podsunęły Protosowi plan, którego realizacja nie wymagała specjalnego nakładu pracy.

Natychmiast przystąpił do jego realizacji. Przede wszystkim musiał przypadkiem się z nią spotkać. „Przy drobnej pomocy Pierre'a nie powinno mi to sprawić kłopotu” myślał.

Gentelmanem był oczywiście nikt inny jak Protos, w doskonałym, jak na mistrza przystało przebraniu. Pierre poinformował go o przybyciu Genowefy do restauracji i jednoczesnej nieobecności Lafcadia.

W ten oto sposób ukochana Cadia poznała jego największego wroga, który, szczerze mówiąc, przypadł jej do gustu. Był wyrafinowany, bardzo szarmancki i przystojny. Nie, żeby Lafcadiowi brakowało którejś z tych cech, ale przynajmniej mogłaby spotykać się z nim oficjalnie. Genowefę bowiem zaczynało męczyć już takie ukrywanie się, potajemne spotkania i zatajanie prawdy przed rodzicami.

Z Protosem, alias Albert de la Croix, było inaczej. Zaczął często przebywać u nich w domu, rodzicom bardzo się spodobał. Sama dziewczyna zaczynała darzyć go nieco większym uczuciem, niż Lafcadia. Z tym ostatnim spotykała się coraz rzadziej, wymyślała coraz to nowe wymówki, które rzekomo uniemożliwiały ich potajemne rendez - vous.

Sam Protos nie miał dla dziewczyny żadnych uczuć. Była mu ona jedynie potrzebna do zemsty na Cadiu. Chciał mu bowiem odbić ukochaną i przekonać ją, aby pracowała dla niego. Musiał jednak najpierw zdobyć jej zaufanie i miłość, więc używał swoich najpodlejszych sztuczek, aby rozkochać ją w sobie. Genowefa miała rację, myśląc o nim, że jest wyrafinowany. Czy jednak rozumiała to wyrafinowanie w odpowiednim znaczeniu?

Protos nie porzucił swojego wcześniej rozpoczętego planu, to jest „krucjaty na rzecz oswobodzenia papieża”. Po pewnym czasie postanowił wtajemniczyć Genowefę w swoją tajną misję. Pobożna dziewczyna była przerażona tym, co usłyszała. Od tego momentu podziwiała wręcz swojego Alberta za jego poświęcenie w słusznej sprawie. Ponadto zaofiarowała swą pomoc - zarówno finansową jak i duchową. O to tylko chodziło Protosowi.

Protos ustalił kiedy dziewczyna ma udać się do restauracji. Wcześniej porozumiał się z Pierre'em, który już wiedział co robić. Kiedy dziewczyna przyszła do niego, udawał, że o niczym nie wiedział. Był zaskoczony, wręcz przerażony i oczywiście gorąco poparł projekt oswobodzenia papieża. Zaoferował swoją pomoc, w jakiejkolwiek ona miałaby być postaci. Podziękował również za zaufanie, którym go obdarzono.

Genowefa była bardzo z siebie dumna - w końcu wypełniła bardzo trudne, jak się jej wydawało, zadanie. Chciała wszystko jak najszybciej opowiedzieć Albertowi, więc prawie biegła do domu. Kiedy już tam dotarła rozradowana rzuciła się w jego ramiona, a potem wszystko ze szczegółami mu opowiedziała.

Protos był z niej dumny. Wykonała swoje zadanie - przeszła na jego stronę. Pozostało jeszcze tylko uświadomić o tym Cadia. To zadanie również musiało należeć do niej. Wiedział już, że sobie doskonale poradzi. Oddana mu, nie spoglądała na nikogo innego, więc bez trudu powie mu, że to koniec. Co do tego był spokojny.

Przyznanie się do winy

Lafcadio miał już tego dosyć. Genowefa ciągle odmawiała spotkania się z nim, ciągle się czymś wykręcała. Nie rozumiał tego. Od jakiegoś czasu unikała go. Nie chciał jej do niczego zmuszać, ale potrzebował odrobiny uczucia i zaangażowania. Odchodził od zmysłów, czekając na jakąkolwiek informację od niej. Już nie chodził pod jej dom, myśląc, że może było to zbyt natarczywe i zniechęciło ją do niego.

Pewnego dnia zdarzył się dla Lafcadia cud. Wszedł do niego Pierre i przyniósł mu liścik napisany kobiecą ręką. Cadio dobrze wiedział, że to od Genowefy. Szybko rozerwał kopertę, w nadziei przeczytania wyznania miłosnego, jednak mała kartka papieru zawierała krótką i suchą informację:

Drogi Lafcadio,

Chciałabym spotkać się z Tobą dziś wieczór, w naszej restauracji. Mam Ci coś ważnego do powiedzenia.

Genowefa

„O co jej chodzi? Co ona może chcieć mi powiedzieć? Dlaczego ten liścik jest tak krótki i zwięzły? Czyż nie mogła napisać tego w trochę inny sposób? O co jej chodzi?” takie pytania dręczyły chłopaka. Wieczora nie mógł się już doczekać. Koniecznie chciał się dowiedzieć co takiego ma mu do powiedzenia jego ukochana. Odchodził jednocześnie od zmysłów obawiając się najgorszego.

Do końca dnia ni mógł sobie znaleźć miejsca. Błąkał się bez celu po ulicach Paryża. Świat nie wydawał mu się już taki piękny i czysty. Ciemne chmury przesłoniły zarówno jego duszę jak i niebo. Wciąż nasuwało mu się pytanie : „Co też usłyszy od najdroższej?”. Przed oczami miał czarną wizję tej rozmowy i choć próbował sam siebie przekonać, że wszystko będzie dobrze, panicznie się bał.

W końcu nadszedł wieczór i Lafcadio zszedł do restauracji. Genowefa już siedziała przy ich ulubionym stoliku. Chłopak nie wiedział, że z zaplecza są obserwowani przez Protosa, który koniecznie chciał się przypatrywać ich rozmowie.

Cadio jednak już nic nie słyszał. Jego twarz przybrała obojętny wyraz i była koloru kredy. Sam nie wiedział co o tym wszystkim sądzić. Sprzeczne uczucia kłębiły się w nim i wywoływały wewnętrzną wojnę. Chciał stąd uciec i wszystko na spokojnie przemyśleć. Dowiedział się już wystarczająco dużo, nie musiał i nie chciał słuchać słów, które rani go do głębi.

Udał się prosto do swojego pokoju. Tam upadł na łóżko i gorzko zapłakał. On, który niegdyś gardził kobietami i traktował je jak przedmioty, teraz z powodu jednej z nich cierpiał. Jej słowa utkwiły w nim głęboko i rozdzierały serce. Tego najbardziej obawiał się idąc na rozmowę z ukochaną. Takiego obrotu sprawy nie chciał przyjąć do wiadomości.

Po niedługim czasie, znużony wydarzeniami ostatnich chwil i łkaniem, zasnął. Jednak nie był to sen spokojny, relaksujący. Śnił mu się koszmar, w którym ukochanym Genowefy był Protos. On uwiódł ją chcąc tym samym zemścić się na Lafcadiu. Potem stał i przyglądał się jak tamten cierpi, jak traci cel życia. Chłopak zobaczył też, kiedy pogrążony w rozpaczy próbuje popełnić samobójstwo, a obok niego stoi jego największy wróg i śmieje mu się prosto w twarz. W tym momencie, Cadio obudził się zlany potem. Był przerażony. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo realistyczny był to sen.

Po chwili wstał i zaczął przechadzać się po pokoju. Nie mógł zebrać myśli. Był załamany, czuł się porzucony i niesamowicie samotny. Nie miał nikogo, komu mógłby się zwierzyć. Pierre był jedynie znajomym, z którym można było porozmawiać o dziewczynach i dobrym winie, ale to był poważniejszy problem. Nie wiedział, jak się z nim uporać. Uczucia kipiały w nim. Był jednocześnie wściekły i rozgoryczony. Zdał sobie sprawę z tego, że stracił cel w życiu. Do tej pory jedyną osobą, na której mu zależało była Genowefą. A teraz? Któż mu pozostał? O sobie nie myślał. Ból i cierpienie, jakie wywołały słowa ukochanej, zaciemniały mu umysł. Wtem zobaczył scenę ze swojego snu - stoi na skarpie nad Sekwaną, a w ręku trzyma pistolet. Skończy raz na zawsze z tym nędznym człowiekiem, który nie jest godzien miłości Genowefy. Jest tylko przestępcą, który dla własnej rozrywki zabił niewinnego staruszka. Tak, to będzie lepsze niż żyć w ciągłym strachu, bez końca uciekać przed policją. Skończyć z godnością.

Taka wizja przyszłości, wiecznej ulgi, przyniosła mu ukojenie. Nie zastawiając się długo, wyszedł na zalane słońcem Champs Elysees. Nie zauważył uroku dnia, a swoje kroki skierował wprost do sklepu z bronią. Tam, nie wahając się kupił pistolet, który miał zakończyć jego cierpienia. Poszedł w stronę Sekwany.

Szedł jak ślepiec. Nie widział nikogo, ani niczego. Zachowywał się jak maszyna. Ocknął się dopiero pod domem Genowefy. Nie wiedział, jak się tam znalazł. Czy przywiódł go tu instynkt czy inna tajemna siła?

Zastukał do drzwi. Usłyszał powolne kroki i w progu ukazała się służąca.

Lafcadio dobył pistoletu. Z obojętna twarzą wymierzył lufę wprost we wroga i wypalił. Protos zakołysał się i upadł na podłogę. Genowefa padła z płaczem na kolana i przytuliła się do martwego już ciała.

Dziewczyna podniosła na niego załzawione spojrzenie, ale nie zdążyła już nic powiedzieć. Lafcadio wypalił bowiem po raz drugi i martwe ciało kobiety spoczęło obok ciała jej kochanka.

Lafcadio nie czuł nic. Był zupełnie wyzuty z uczuć. Spokojnie opuścił pokój, nie zważając na krzyki pokojówki wyszedł z mieszkania. Nie miał już po co żyć, ale nie miał też siły, aby z nim skończyć.

Mechanicznie udał się na posterunek.

Koniec

Strona: 6



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Literackie wizje i realizacje postawy buntu człowieka wobec , opracowania maturalne, wypracowania
świat wartości, opracowania maturalne, wypracowania
mistrz i uczeń, opracowania maturalne, wypracowania
horacjański motyw w róznych epokach, opracowania maturalne, wypracowania
prawda o człowieku - kafka, opracowania maturalne, wypracowania
wesele jako dramat, opracowania maturalne, wypracowania
deszcz jesienny, opracowania maturalne, wypracowania
przeszłość nie wraca jak żywe zjawisko, opracowania maturalne, wypracowania
ludzie ludziom zgotowali ten los, opracowania maturalne, wypracowania
rozważania nad sensem życia na podstawie literatury antycznej, opracowania maturalne, wypracowania
każdy jest Odysem co wraca do swej Itaki, opracowania maturalne, wypracowania
Wątek karnawału w Mistrzu i Małgorzacie, opracowania maturalne, wypracowania
wolność, opracowania maturalne, wypracowania
madrego los prowadzi a głupiego wlecze, opracowania maturalne, wypracowania
RÓŻNORODNY SENS CIERPIENIA W ŻYCIU CZŁOWIEKA NA PODSTAWIE UTW, opracowania maturalne, wypracowania
Literackie wizje i realizacje postawy buntu człowieka wobec , opracowania maturalne, wypracowania
świat wartości, opracowania maturalne, wypracowania
mistrz i uczeń, opracowania maturalne, wypracowania
MATURA, !!! wypracowania !!!!, streszczenia i opracowania lektór

więcej podobnych podstron