ABC88 Jesień

ABC88 Jesień



Dawno, dawno temu w dalekim kraju, zwanym Indiami, żyła samotna i smutna księżniczka Taira. Nie miała rodzeństwa, koleżanek ani kolegów. Dtaczali ją dworzanie, gotowi spełniać każde jej życzenie, zadowolić każdy jej kaprys; a była ona niezwykle kapryśna. Nic jej nie cieszyło, nic nie sprawiało przyjemności. Przy każdej okazji wyrażała niezadowolenie i kłóciła się z byle powodu. Toteż mimo że była bardzo piękna - nikt jej nie lubił. Dworzanie, a nawet usługujące jej dworki - nazywali ją księżniczką Kwaśną.

Lubicie bajki? Na pewno, więc posłuchajcie.


Martwiła się tym królowa matka, trapił i król ojciec. I nie mogli znaleźć żadnego lekarstwa na jej smutek, na jej kaprysy.

Pewnego dnia w upalne południe, kiedy księżniczka jak zwykle usnęła w królewskim ogrodzie, a słudzy wachlowali ją długimi pędami roślin, najmłodszy z nich, zmęczony uciążliwym zajęciem westchnął cichutko i na chwilę przestał poruszać długim, trzcinowym liściem. Poruszyła się Taira i ostro go skarciła. Przestraszony chłopiec uniósł trzcinę i mocno ją ścisnął. Z przerażeniem spostrzegł, że spadały z niej krople gęstego płynu prosto na dłoń Tairy. Księżniczka, oblizawszy palec, nagle się uśmiechnęła raz i drugi.

-    Księżniczka Taira się uśmiechnęła!

-    Księżniczka Kwaśna się uśmiechnęła - z ust do ust podawano sobie tę niewiarygodną wiadomość.

-    Uśmiechnęła się? - zdziwił się niepomiernie król ojciec, gdy mu

0    tym doniesiono. - To niemożliwe! Prowadźcie mnie do niej. Natychmiast!

Wybiegł król z pałacu, a za nim królowa i niemal cały dwór. Patrzą na Tairę i oczom swym nie wierzą; księżniczka pierwszy raz od wielu lat ma pogodną buzię! Otworzyła oczy, z uśmiechem powitała rodziców

1    dworską świtę, po czym pokazując ojcu swój paluszek powiedziała;

-    Ojcze, spróbuj, jaki mam smaczny palec.

-    Co to jest? - zapytał zdumiony król. - Dlaczego masz taki słodki palec?

-    Bo ja... Wybacz mi, panie - odezwał się ciemnoskóry chłopiec - bardzo się zdenerwowałem, kiedy księżniczka na mnie krzyknęła, i tak mocno ścisnąłem trzcinę, że, że...

-    Daj mi tę cudowną trzcinę, chłopcze - przerweł król - każę z niej zrobić sok, dużo soku, by moja córka zawsze była radosna! A potem wydam rozkaz sadzenia trzciny w całym królestwie, by wszyscy moi poddani byli uśmiechnięci, radośni i zadowoleni...

Czy tak było naprawdę? Nikt tego nie może potwierdzić ani zaprzeczyć. Naprawdę wiele tysięcy lat temu w Indiach odkryto słodką trzcinę. Wyciskano z niej sok, który gotowano tak długo, aż woda wyparowała, a na dnie naczynia utworzył się proszek, łatwo rozpuszczający się w wodzie. I to był cukier.

Przez następne stulecia w gorących krajach - bo tylko tam mogła rosnąć słodka trzcina - rozszerzono uprawy trzciny, zwanej indyjską lub cukrową. Zbudowano liczne fabryki, w których przerabiano trzcinę na słodki proszek. Podróżnicy i kupcy rozwozili go po całym świecie. Przywieźli też do Europy. Z czasem i w Europie zbudowano „fabryki cukru", zwane cukrowniami, do których sprowadzano z Indii, Kuby i innych gorących krajów trzcinę indyjską. Produkowany tam cukier bardzo szybko zyskał uznanie i stał się przyprawą, baz której człowiek nie mógł się obejść.

W Europie, gdzie ze względu na mroźne zimy, nie można było uprawiać trzciny cukrowej, od wielu lat uczeni poszukiwali innych roślin zawierających słodki sok. Słodka jest marchewka, jabłka i wiele innych roślin. Ale zawartość cukru jest w nich tak niewielka, że trzeba by było ogromnych ilości, by otrzymać łyżeczkę cukru.

Dopiero w drugiej połowie dziewiętnastego wieku po wielu próbach i doświadczeniach rolnicy i chemicy doszli do wniosku, że najwięcej cukru zawierają białe... buraki, którymi karmiono bydło. I że stosując różne metody można te buraki uszlachetnić, by były jeszcze słodsze, i z nich produkować cukier. Tak słodki i tak dobry jak z trzciny indyjskiej.

Udało się to niemieckiemu uczonemu Karolowi Ach a rdow i. A „pomógł" mu w tym... ówczesny cesarz Francji Napoleon Bonaparte.

Otóż pan Achard dwadzieścia lat prowadził badania i doświadczenia uwieńczone sukcesem. Postanowił zbudować fabrykę, w której można by było wytwarzać dużo cukru z buraków. Nie miał jednak pieniędzy. Napisał więc list do króla Niemiec Fryderyka Wilhelma II z prośbą o pomoc. Ddpowiedź przyszła szybko: król przeznaczył na ten cel odpowiednią sumę. Dzięki temu w miejscowości Konary na Dolnym Śląsku (wówczas miasteczko to nazywało się Kunern) Achard zbudoweł 200 lat temu pierwszą w historii cukrownię, w której produkowano cukier z buraków. Ale wbrew przewidywaniom cukrownia zaczęła przynosić straty. Kupcy, którzy zarabiali na trzcinie cukrowej sprowadzanej zza mórz, obawiając się utraty zysków, rozpowszechniali wiadomości, że cukier pana Acharda jest niedobry i szkodliwy- Na domiar złego na niewielkich plantacjach buraków cukrowych na Dolnym Śląsku rozpleniły się zające, które prawie doszczętnie zniszczyły uprawy. Panu Achardowi groziło więzienie za długi.

Wtedy właśnie francuski cesarz Napoleon ogłosił blokadę Anglii; do największego niemieckiego portu w Hamburgu przestały przypływać statki z cukrem i trzciną indyjską. W Niemczech, we Francji i w całej Europie zaczęło brakować cukru. Wówczas przypomniano sobie o cukrowych burakach, cukrowni w Kunern i panu Achardzie. Spełniły się marzenia uczonego: w wielu częściach Niemiec i w innych krajach Europy zaczęto uprawiać buraki cukrowe i budować fabryki, w których wyrabiano cukier nie gorszy od produkowanego w gorących krajach.

Produkcja cukru i buraków niewiele zmieniła się od czasów pana Acharda. Tylko prawie wszystkie czynności, wykonywane dawniej ręcznie - teraz wykonują maszyny i automaty. Buraki ogławia się na polach - to znaczy ścina się zielone liście (które są doskonałym pożywieniem dla bydła) - i wykopuje się z ziemi. Zwiezione do cukrowni, są tam dokładnie myte, krajane w drobne paseczki i gotowane w ogromnych kadziach. Ugotowany buraczany sok jest brunatny, musi być więc jeszcze oczyszczony. Gęsty, bezbarwny, słodki syrop wypraża się w wysokiej temperaturze i suszy. Cukrowy kryształ jest przesiewany, segregowany, pakowany w worki i rozsyłany do sklepów.

Czy możecie wyobrazić sobie dziś ciastka bez cukru, kwaśny kompot lub nie słodzoną herbatę? Chyba nie...

Barbara Waglewska

Fruwające przedmioty

Sztukmistrz podchodzi do stołu, na. którym leży kilka płaskich przedmiotów, na przykład książki, zeszyty, piórnik, taca itp., i przesuwa je na brzeg stołu. Kładzie otwartą prawą dłoń na książce, unosi rękę i o dziwo... książka jak przyklejona do dłoni frunie do góry. Wisi w powietrzu zamknięta! Sztukmistrz ją odkłada i powtarza hokus-- pokus z piórnikiem, a potem z innymi przedmiotami.

Wyjaśnienie

Oo pokazania tej sztuki musimy zrobić sobie specjalne urządzenie, które magicy nazywają rekwizytem. Potrzebne nam będą: drut do robienia swetrów (duraluminiowy, drewniany lub ze sztywnego tworzywa), piętnastocentymetrowy odcinek cienkiej (średnicy około 1 cm) rurki aluminiowej, kawałek elastycznego bandaża i gumka aptekarska.

Rurkę przyciętą piłką do metalu wygładzamy na końcach pilnikiem i papierem ściernym, likwidując ostre krawędzie i zadziory. Drut wkładamy w rurkę (musi się on swobodnie przesuwać) i by nie wypadł, na jego zaostrzonym końcu nawijamy gumkę aptekarską. Gotowy rekwizyt przymocowujemy do przedramienia prawej ręki bandażem (owijamy nim rurkę i rękę). Wylot rurki z końcem drutu z gumką musi się znajdować dokładnie pod przegubem dłoni. Przed pokazem wysuwamy drut na około 10 centymetrów. Jest on niewidoczny, gdyż znajduje się pod wewnętrzną stroną dłoni; palce trzymamy swobodnie, lekko zgięte.

Lewą ręką zsuwamy książkę na krawędź stołu tak, by wystawała około 8 centymetrów. Kładziemy na nią prawą dłoń w taki sposób, aby koniec drutu znalazł się pod książką. Teraz bez trudu unosimy dłoń z przylegającą do niej książką, trzymając palce nieco rozczapierzone.

aby książka nie zsunęła się z drutu. W taki sposób podnosimy inne płaskie przedmioty

Po skończonym pokazie środkowym palcem lewej dłoni wsuwamy drut w rurkę, niby poprawiając sobie mankiet koszuli czy sweterka, unosimy dłonie, by widzowie zobaczyli, że są puste.

Drut sam się nie wysunie z rurki, nawet gdy rękę opuścimy, gdyż łepek na jego końcu będzie przylegał do przedramienia.

Wasz Mag

START

-    I znowu wyszły mi nierówno! - wykrzyknęła Ania z rozpaczą.

-    Już trzeci raz usiłuję poliniować kartki w zeszycie i ciągle wychodzi mi krzywo. I mimo że dokładnie odmierzam - to albo odstępy są niejednakowe, albo linie nierównoległe...

-    A tak, tak - przytaknął Jaś Majsterklepka - zakreskowanie kartki równoległymi liniami wbrew pozorom wcale nie jest łatwe. Nawet odmierzenie odstępów z obu stron kartki niewiele pomaga.

-    Więc nie ma na to rady? - spytała z rezygnacją Ania.

-    Tego nie powiedziałem - odparł Jaś-na wszystko można znaleźć radę. Sądzę, że mogłabyś pozbyć się kłopotu, gdybyś miała prosty przyrząd. Zaraz go zrobimy. Potrzebna nam będzie listewka grubości około pół centymetra, długości, hm... tak ze dwadzieścia centymetrów

-    może to być twoja drewniana linijka - a poza tym drewniany trójkąt kreślarski, zwany przez techników ekierką. Widziałem taki u ciebie...

-    Już go nie mam - odrzekła Ania - połamał mi się...

-    Nie szkodzi, pokleimy go lub - lepiej - wytniemy z cienkiej sklejki zwyczajny prostokątny trójkąt o bokach 20 x 20 x 28,5 centymetrów. Aha! potrzebny nam jeszcze mały gwoździk grubości około milimetra.

Jaś wyszedł do swego „majsterkowego królestwa" w kącie kuchni i za chwilę dobiegły stamtąd odgłosy piłowania. Po kilku minutach wrócił i pokazał siostrze trójkąt ze sklejki. Jego boki były ładnie

in

oszlifowane papierem ściernym; na najdłuższym z nich były wy-piłowane szczeliny, a raczej równej głębokości (około 6 mm) wnęki mające różne szerokości:


3, 6 i 11 milimetrów. W drugiej dłoni Jaś trzymał linijkę: w środku jej krawędzi wystawał na pół centymetra gwoździk z obciętym łebkiem.

-    Gotowe - powiedział. - Nauczę cię teraz, jak się masz posługiwać tym przyrządem.

Kartkę z zeszytu przykleił do stołu kawałkami taśmy samoprzylepnej i krótszy bok trójkąta przyłożył równiutko do górnej krawędzi kartki. Do dłuższego boku przystawił linijkę tak, by gwoździk znalazł się w najszerszej szczelinie.

—    Popatrz, Aniu—zwrócił się do siostry-trzeba położyć cztery palce lewej dłoni na trójkącie, a kciuk na linijce. I teraz przesuwamy kciukiem linijkę wzdłuz boku trójkąta do oporu, rysujemy poziomą linię, po czym przesuwamy palcami trójkąt wzdłuż skośnie leżącej linijki. I tak na przemian przesuwamy do oporu raz linijkę, raz trójkąt, a po każdym przesunięciu rysujemy linię. Gdy trójkąt zacznie wychodzić poza kartkę, przyrządzik przesuwamy na lewo, równamy poziomy bok do ostatniej linii i kreskujemy dalej. Dzięki tym trzem wnękom linie mogą być gęstsze lub rzadsze. Gdy wsuniemy gwoździk w najwęższą szczelinę, tę trzymi li metrową, odstępy między kreskami będą dwumili -metrowe. Jeśli wsuniemy w środkową szczelinę, sześci orni li metrową, odstępy między liniami będą półcentymetrowe, a w ostatnią -10-mili-metrowe. Takich wnęk możemy oczywiście wypiłować więcej.


Dto seria znaczków, a na nich postacie ze znanych polskich legend. Na pierwszym znaczku widzicie Złotą Kaczkę, która pływała po podziemnym jeziorku w grocie pod pałacem Gnińskich-Dstrogs-

kich w Warszawie (obecnie ma w nim swoją siedzibę Towarzystwo im. Fryderyka Chopina)

Któż nie słyszał legendy o słynnym polskim diable Borucie pokazanym na drugim znaczku? Mieszkał on w wierzbowej dziupli, mamił i łupił przejeżdżających bogatych kupców, a straszył wieśniaków.

Lajkonik - na znaczku za 50 złotych - do dziś ukazuje się na krakowskim rynku jako wspomnienie najazdów tatarskich w XIII wieku.

Legendarną postacią jest król Popiel, którego pokonały myszy, a właściwie - jeśli wierzyć „Starej Baśni" Ignacego Kraszewskiego - polski ród Myszków przed tysiącem lat.

Janosik to słynny tatrzański zbójnik, wspomagał biednych dobrami, które odbierał bogaczom.

I wreszcie warszawski potwór, zwany Bazyliszkiem. Jego wzrok był tak przeszywający, że zabijał każdą żywą istotę, na którą spojrzał. Jak głosi legenda. Bazyliszek sam siebie unicestwił własnymi oczami spojrzawszy w... zwierciadło, a raczej w wypolerowaną srebrną blachę, gdyż w czasach, w których powstała ta legenda (XIII w.), nie używano w Polsce luster szklanych, lecz właśnie blach wypolerowanych do połysku.

W.W

Figurkę gimnastyka, pomalowaną po sklejeniu, osadzamy na drucie wygiętym w kaztałt drążka do ćwiczeń. Średnica otworów w figurce musi być więkaza niż drutu, by gimnastyk mógł się swobodnie przekręcać. Gdy będziemy dmuchać w nogi gimnastyka lub ustawimy go na wietrze, wówczas figurka będzie wykonywała szybkie przewroty na drążku.

GMAKftgryK


Uwaga: obe kawałki brystolu wygięte w półkola sklejamy wypukłościami skierowanymi w przeciwne strony.

OPIS GRY

Do gry potrzebne nam będą: kostka oraz kilka pionków (zrobionych na przykład z kawałków kolorowych gumek ołówkowych, guziczków, zakrętek).

Gracze muszą przetransportować cenną skrzynię z miejsca oznaczonego niebieską strzałką - do mety. Kto uczyni to pierwszy - wygrywa. Zaczynamy grę: komu uda się wyrzucić 6 oczek, ma prawo ustawić swój pionek na starcie. Potem, rzucając kolejno kostką, posuwa się o tyle pól, ile wskazuje liczba oczek. Po drodze czekają nas różne przygody i niespodzianki; jeżeli twój pionek stanie na:

13 - musisz wrócić na start, bo zepsuł się samochód,

17 - transporter przenosi skrzynię od razu na połę 33,

28 - płyniesz tratwą, ale duża fala zrzuca skrzynię do wody - wyłowienie jej zabiera ci dużo C2asu - opuszczasz 3 kolejki rzutów,

36 - samolot przenosi ci szybko skrzynię na pole 55,

45 - udaje ci się dźwigiem przenieść skrzynię od razu na pole 49, jednak w czasie transportu uszkodziło się opakowanie - stajesz na polu 49, ale opuszczasz 1 kolejkę rzutów,

47 - samochodem jedziesz na pole 58,

59 - awaria! - urywa się lina śmigłowca, skrzynia spada - cofasz się na pole 42,

66 - znakomity pomysł! - zamiast skrzynię nosić na plecach, przetaczasz ją na rolkach na pole 71,

72 - kutrem płyniesz na pole 75.

78 - pomyłkowo skrzynia została załadowana do innego pociągu - musisz wrócić na pole 7!.

Rozwiązania

Odgadnij- krawiec-4.6,7.9.20; stolarz 1,11.12,13,16. ogrodnik -3.5,8,15,17.; ślusarz -Z 10,14,18. 19.


Zagadka z dzwonem: sznur trzeci Rebusy: czekolada, cukier, torty


Wydawca: Wydawnictwo Czasopism i Książek Technicznych NOT-Sigma

Redaktor naczelny Włodzimierz Wajnert

Adres redakcji: 00-950 Warszawa skr poczt. 1004. ul Biata 4 tel 26-61 -31. cena egz. 50 zł.

Autorzy: H. Tyszka, B Waglewska. W Wajnert.

Rysunki wykonali: B. Kosacki, M Teodwczyk. W. Wajnert.

Skład r dmie Drukarnia SIGMA z. 324/S8 n 100000 U-3S.

WYMWNKTWOCZASOPtSM tKSIĄŻEK TECHNICZNYCH

X SIGMA

PKZEDSlfBlORSTWOtiACmmj ORGANIZACJI TECHNICZNEJ


cena 50 zł


Które narzędzia powinny znaleźć się na warsztacie krawca, a które na warsztatach stolarza, ogrodnika, ślusarza?


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanowanie0078 Dawno, dawno temu Syrenka, pól-kobieta, pót-ryba, przypłynęła do Warszawy z dalekiego
ABC90 Jesień ^scNR 3 1990 CZASOPISMO DLA DZIECIHeim, - tr Działo się to bardzo, bardzo dawno, dawn
Dawno, dawno temu, na bezkresnym lazurowym oceanie leżała wyspa, zamieszkana przez szczęśliwe zwierz
P1020786 ną i czulą kochanką. Z Carolyn Lyons. Dawno temu, jeszcze w połowie lat sześćdziesiątych, o
scandjvutmp14801 73 a obok czwarta maleńka to ich pies. Dawno, bardzo dawno temu wyszli oni na polo
skanuj0001(1) 6 Dawno temu, przed wiekami, jak donoszą stare dzieje, Grecy, pośród wielu bogów,
skanuj0021 8 Dawno temu, przed wiekami, Grecy, bardzo mądrzy ludzie, podumali i stwierdzili:zdrowiu
Fazy rozwoju czytelniczego dziecka 1 przeznaczonych zauważają ramy tekstu np. „dawno dawno temu"
,ąrszo *2 to duże miasto nad Wisłą Warszawa jest stot-cą Polski Dawno temu mieszkał tutaj
Pogadanka Ludzie nauczyli się jak wykorzystywać energię dawno temu. Już tysiące lat temu używali ogn
Wiatr i Słońce Dawno temu, Północny Wiatr i Słońce toczyli zacięty spór: -    Jestem
W LICZBOLANDII DODAWANIE I ODEJMOWANIE W ZAKRESIE 15 k£)awno, dawno temu, za czterema górami, za
Ćwiczenie III To jest okładka pewnej książki oraz jedna z jej stron.KOPCIUSZEK Dawno, dawno temu żył
133 ROZMOWY brzmi dosyć zaskakująco w kontekście nie tak dawno temu wyrażonej przez pana opinii, że
Wstyd i przemo0082 162 Wstyd i przemiH i pozbawiania męskości nie ograniczają się do rodzaju ludzkie
P1020602 Dawno temu żył Gordios, ubogi rolnik frygijski, który miał niewielki kawałek ziemi uprawnej

więcej podobnych podstron