scandjvutmp28201

scandjvutmp28201



♦ Zastał go z książką w ręku w głębi misyjnego ogrodu.

Ksiądz przywitał go uprzejmie, radośnie prawie i wypytywał pieczołowicie o szczegóły z życia. Brzeski odpowiadał z roztargnieniem i zerkał niespokojnie na budynek misji.

—    Widziałeś ojca Paola?

—    Nie!...

—    To może pójdziemy przywitać się?!

—    Nie, ojcze... Chciałem prosić przedewszystkim... Czy nie poszlibyśmy przejść się na mury miejskie?! Nie byłem jeszcze — dodał, kiwając głową w stronę ciemnej ściany zębatej, widocznej za siatką ogołoconych z liści drzew.

—    Ależ, owszem! To moja ulubiona przechadzka!

Wejście na mury okazało się w pobliżu i wkrótce

ksiądz z młodym swym gościem, poprzedzani przez Ma-czży-ego, szli środkiem powietrznej, szerokiej na kilkanaście łokci ulicy. Gwar miejski tu nie dochodził, uroczystą ciszę naruszał tylko wiatr, szeleszczący trawami, wyrastającemi ze szczelin pomiędzy głazami. Stada siwych gołębi długo biegły przed idącemi, nim wystraszone zrywały się i nikły z obu stron za nizką balustradą, gdzie w głębokiej przepaści rozlewało się szeroko morze różnokolorowych, fantastycznie połamanych dachów. Ich żółta, purpurowa, sina, niebieska, zielona polewa, obmyta przez niedawne deszcze, lśniła obecnie w słońcu jak szmaty barwnej, srebrnej, albo złotej lamy, wetkanej w brunatne tło bezlistnych, zimowych ogrodów. Chmury, przesuwając się między słońcem a miastem, rzucały w przelocie na ten dachów kobierzec delikatne cienie, a stada gołębi kołowały nad nim, niby roje drobnych motyli. Z błękitnego szlaku mgły na skraju horyzontu strzelały w górę,

136


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
scandjvutmp20e01 209 kojnie złożyć książki, sam się położyć bez obawy, iż go nie zbudzi zimny, błot
IMGi94 Tysiąc i jedna noc Mieliśmy tę książkę w ręku jako chłopcy, • potem, kiedy spełniło się nam l
scandjvutmp10901 256 dziły go oof z sobą do biszpańskićj Ameryki, gdzie nawet patrzeć nań lubią His
scandjvutmp13d01 86 v l> nielskie-go. leń-kie-go. 20. śpiew. X. Mioduszewskiego. h , h
scandjvutmp14501 70 i tyle go widziałem — drapnął do obozowiska. A ja zostałem, czego się mam bać ?
scandjvutmp14f01 326 pozbawia go pobudzającej podniety; więcej to go osłabia niż wzburzone jego żąd
scandjvutmp15201 298 wywa go ociężałość, nieprzezwyciężona obojętność, drętwieją mu członki, napada
scandjvutmp16901 104 Cesarz go bardzo lubił, ale pewnego razu on upił się, więc cesarz rozgniewał s
lob9 MU*SZ TAK tł *“ i 9 ; SŁODYCZE gO i CCMO f; JA ULWĘ CXBC LEKARSTWO ! ° + ; [li)
strona 8 O’ ?oO° ę> o 0 “oO o o O o o O q?“.os o;.go. *0 O ®    °°0 *09%6o 0 O
Obraz1 2 . Ctt&s€e6 O /(go luuj&ćMar hfyr/u ouZ&scefa. U ^ o cfae&
scandjvutmp1a301 379 Szczególniej zaś mieszkaniec między-zwrotnikowy jest roślino-zywny; przywiązuj
scandjvutmp1a901 416 udarowala go natura przywilejem, gdy więcćj nad jego możność za s zc/.epila w
scandjvutmp1b901 432 która go przywiodła, podczas rozpusty, do spalenia pałacu w Per-sepolis; Rhodo
a5 PHOTOCOPIABLE    Longman Repetytorium Maturalne ♦ poziom rozszerzony • Książka
scandjvutmp15201 329 szcze zdarza się odwrotny stosunek zdolności, to jest wielka płodność umysłu k
scandjvutmp16e01 357 W rzeczy samćj, kobićta, mająca raczćj dziwactwa lub chwilowe przywidzenia, ni

więcej podobnych podstron