58602 SDC11701

58602 SDC11701



Narodziny i upadek gospodarki rynkowej

i środowisk społecznych wprowadzało w życie prawie identyczne przepisy prawne, odnoszące się do dużej liczby skomplikowanych kwestii, kierując się najrozmaitszymi motywacjami i głosząc najróżniejsze hasła. Już na pierwszy rzut oka widać, jak absurdalne jest domniemanie, że wszystkie te środowiska były potajemnie stymulowane przez te same uprzedzenia ideologiczne czy wąskie interesy grupowe - jak chce tego mit o antyliberalnym spisku. Przeciwnie, wszystko to zdaje się potwierdzać tezę, iż działaniami ustawodawców kierowały przyczyny obiektywne o bardzo rygorystycznym charakterze.

Po czwarte, znaczący jest fakt, iż w różnych okresach - i w wielu dobrze zdefiniowanych przypadkach o wielkim znaczeniu teoretycznym i praktycznym - liberałowie sami opowiadali się za ograniczeniami wolności umów i leseferyzmu. Oczywiście, robiąc tak, nie mogli się kierować antyliberalnymi uprzedzeniami. Mamy tu na myśli, z jednej strony, sprawy dotyczące związków pracowniczych, a z drugiej - prawa korporacji biznesowych. W pierwszym przypadku chodzi o prawa robotników do zrzeszania się w celu walki o podwyżki płac; w drugim - o przepisy odnoszące się do związków przedsiębiorstw, karteli i innych form zrzeszania się kapitalistów w celu podnoszenia cen. W obu przypadkach formułowano zasadne zarzuty, iż swobodę zawierania umów i leseferyzm wykorzystuje się do ograniczania handlu. Czy bowiem chodziło o związki pracownicze walczące o podwyżkę płac, czy o zrzeszenia handlowe walczące o podwyżki cen, zainteresowane strony w oczywisty sposób mogły przywoływać zasady leseferyzmu, aby ograniczyć rynek pracy bądź innych towarów. Jest bardzo wymowne, że w obu tych kwestiach konsekwentni liberałowie — od Lloyda George’a i Theodore'a Roosevelta po Thurmana Arnolda i Waltera Lippmanna - podporządkowywali zasady leseferyzmu temu, czego żądał wolny, konkurencyjny rynek. Byli zwolennikami regulacji i restrykcji, przepisów karnych i przymusu, argumentując - tak jak mógłby to robić dowolny „kolektywista” - że zarówno związki zawodowe, jak i korporacje „nadużywały” swobody zawierania umów. Teoretycznie leseferyzm oraz swoboda zawierania umów oznaczały prawo robotników do strajkowania - pojedynczo lub zbiorowo, wedle ich decyzji; te same zasady oznaczały też prawo przedsiębiorców do zorganizowanego działania w sprawie cen sprzedaży, niezależnie od życzeń konsumentów. Ale w praktyce prawa te kłóciły się z instytucją samoregulującego się rynku, a w przypadkach takiego konfliktu pierwszeństwo niezmiennie przyznawano samoregulującemu się rynkowi. Innymi słowy, jeśli potrzeby

samoregulującego się rynku okazywały się nie do pogodzenia z żądaniami leseferyzmu, to liberałowie gospodarczy zwracali się przeciwko temu drugiemu i wybierali - zupełnie tak samo, jak by to zrobił każdy antyliberał - tak zwane kolektywistyczne metody regulacji i restrykcji.

Z takiego podejścia narodziły się ustawy o związkach zawodowych.

Nie można chyba wyobrazić sobie bardziej rozstrzygającego dowodu na nieuchronność antyliberalnych czy „kolektywistycznych” rozwiązań w warunkach współczesnego społeczeństwa przemysłowego niż fakt, że sami liberałowie regularnie odwoływali się do takich rozwiązań na najistotniejszych polach organizacji gospodarki.

Nawiasem mówiąc, przybliża nas to do wyjaśnienia prawdziwego znaczenia terminu „interwencjonizm”, którym zwolennicy liberalizmu gospodarczego lubią określać politykę przeciwną wobec ich własnej, dokonując przy tym pewnego pomieszania pojęć. Przeciwieństwem interwencjonizmu jest leseferyzm, a właśnie widzieliśmy, że liberalizm gospodarczy nie może być utożsamiany z leseferyzmem (choć nie ma niczego złego w zamiennym używaniu tych terminów w mowie potocznej). Ściśle biorąc, liberalizm gospodarczy jest zasadą organizującą społeczeństwo, w którym przemysł opiera się na instytucji samoregulującego się rynku. Prawdą jest, że po zbudowaniu takiego systemu zmniejsza się liczba niezbędnych interwencji pewnego typu. Ale wcale nie wynika z tego, że system rynkowy i interwencje nawzajem się wykluczają. Tak długo bowiem, jak długo system nie jest jeszcze kompletny, liberałowie muszą (i robią to bez wahania) żądać interwencji państwa w celu jego zbudowania, a kiedy jest już zbudowany — w celu jego podtrzymania. Liberałowie mogą więc - bez popadania w niekonsekwencję 1 wzywać państwo do wykorzystania mocy prawa; mogą nawet odwoływać się do przemocy wojny domowej, aby zrealizować warunki wstępne konieczne do wprowadzenia samoregulującego się rynku. W Ameryce Południe powoływało się na zasady leseferyzmu, żeby uzasadnić niewolnictwo; Północ wzywała do interwencji wojska, żeby wprowadzić wolny rynek pracy. Oskarżenia o interwencjonizm formułowane przez autorów liberalnych są więc pustymi sloganami; takie potępienie zależy bowiem od tego, czy autorzy ci w danym wypadku uważają te działania za słuszne, jedyną zasadą, któTą liberałowie mogą głosić bez popadania w niekonsekwencję - jest zasada samoregulującego się rynku, niezależnie od tego. czy pociąga ona za sobą interwencje.

177


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
SDC11711 Narodziny i upadek gospodarki rynkowej nie istnieje w społecznościach żyjących na granicy u
SDC11718 Narodziny i upadek gospodarki rynkowej pracy. Poza tym ubezpieczenia społeczne pojawiły się
SDC11706 Narodziny i upadek gospodarki rynkowej uzyskać przewagę nad innymi klasami w początkach tra
68505 SDC11723 Narodziny i upadek gospodarki rynkowej budynki gospodarskie, środki transportu, różno
SDC11700 Narodziny i upadek gospodarki rynkowej Narodziny i upadek gospodarki rynkowej Ml wodawcze.
SDC11713 Narodziny i upadek gospodarki rynkowej się uboższy o tę substancję, z której anglosaski ide

więcej podobnych podstron