00:00:01:movie info: XVID 480x352 23.976fps 696.8 MB|/SubEdit b.4066 (http://subedit.com.pl)/ 00:02:04:Odwo³aæ te piekielne psy! 00:02:08:Le¿eæ! 00:02:33:Cisza! Le¿eæ! 00:02:36:- Pan HeathcIiff?|- Tak. 00:02:39:Có¿, jestem Lockwood,|pañski nowy dzier¿awca w Grange. 00:03:00:Zgubi³em siê. 00:03:03:Czy móg³bym dostaæ przewodnika |spoœród pana s³u¿by? 00:03:05:Nie, nie móg³by pan. Mam tylko jednego,| który jest potrzebny tutaj. 00:03:08:Có¿, w takim razie bêdê musia³ zostaæ do rana. 00:03:11:Jak pan zechce. 00:03:14:Cisza! Le¿eæ! 00:03:18:Dziekujê za goœcinnoœæ. |Czy mo¿na by j¹ poszerzyæ o fili¿ankê herbaty? 00:03:25:- Zrobiæ?|- S³ysza³aœ, ¿e prosi³. 00:03:36:Dziêkujê. 00:03:40:- Domyœlam siê, ¿e ta przemi³a dama to pani HeathcIiff?|- Taa. 00:03:50:Czy nie bêdzie to zbyt grubiañskie, jeœli usi¹dê? 00:03:55:Mam nadziejê, ¿e to pana nauczy, aby 00:03:57:nie robiæ takich nierozwa¿nych |podró¿y po tych wrzosowiskach. 00:04:00:Co do zostania tutaj...|Nie mam pokojów dla goœci. 00:04:04:Mo¿e pan dzieliæ ³ó¿ko|z jednym ze s³u¿¹cych. 00:04:07:Dziekujê panu, przeœpiê siê na krzeœle. 00:04:10:Nie, nie. Obcy to obcy. 00:04:15:Goœcie s¹ tak rzadcy tutaj, ¿e| niemal nie wiem, jak ich przyjmowaæ. 00:04:19:Ja i mój pies. 00:04:22:Józefie, otwórz jeden z pokojów na górze. 00:04:38:Tu jest pokój dla pana. 00:04:44:Sypialnia nowo¿eñców. 00:04:47:Nikt tu nie spa³ od lat. 00:04:53:Jest trochê depresyjny. 00:04:56:- Mo¿e pan zapaliæ ogieñ?|- Nic nie zap³onie. 00:05:01:Komin jest zatkany. 00:05:04:W porz¹dku. Dziêkujê. 00:05:07:Dobranoc. 00:05:34:Powiedzia³em dobranoc. 00:06:47:HeathcIiff! 00:06:49:Wpuœæ mnie. 00:06:53:Zgubi³am siê na wrzosowiskach. 00:06:55:- To ja, Cathy.|- Pomocy! Panie HeathcIiff! 00:06:59:Tak ktoœ jest! 00:07:20:Och, panie HeathcIiff! 00:07:24:Tam ktos jest.|Kobieta. S³ysza³em, jak wo³a. 00:07:28:Powiedzia³a swoje imiê.|Cathy. 00:07:34:Cathy? 00:07:38:Musia³em œniæ.|Proszê mi wybaczyæ. 00:07:40:Wynoœ siê z tego pokoju.|Won! 00:07:44:Won, mówiê ci! 00:07:51:Cathy! WejdŸ! 00:07:55:Cathy, wróæ do mnie! 00:07:57:Och, przyjdŸ raz jeszcze. 00:08:00:Och, moje kochanie! 00:08:02:Cathy. Moja jedyna.. 00:08:05:Moja... Cathy! 00:08:37:Gdzie on idzie w burzê? 00:08:41:Ona go wo³a... 00:08:44:a on za ni¹ idzie|na wrzoswiska. 00:08:46:On jest szalony! 00:08:49:Wzi¹³ mnie za po³y|i wyrzuci³ z pokoju. 00:08:52:Widzi pani, mia³em sen. 00:08:54:Wydawa³o mi siê, ¿e slyszê g³os wo³aj¹cy. 00:08:56:Wyci¹g¹³em rêkê, aby zamkn¹æ okno,|i coœ mnie dotknê³o. 00:08:59:Coœ zimnego,|jak lodowata rêka. 00:09:03:I zobaczy³em j¹.|Kobietê. 00:09:06:Moje zmys³y musia³y siê pomieszaæ,|z powodu œmiegu, 00:09:09:który uk³ada³ siê w kszta³t zjawy. 00:09:15:To by³a Cathy. 00:09:18:Kto to jest Cathy? 00:09:20:Dziewczyna... która zmar³a. 00:09:25:Och, nie, nie wierzê w duchys. 00:09:27:Nie wierzê w zjawy|³kaj¹ce po nocy. 00:09:30:- Biedna Cathy.|- Nie wierzê w zmar³ych 00:09:33:chc¹cych powróciæ do ¿ycia. 00:09:35:Nie wierzê. 00:09:38:Mo¿e gdybym opowiedzia³a panu jej historiê,|zmieni³by pan zdanie 00:09:42:o powracaj¹cych zmar³ych. 00:09:44:Mo¿e wiedzia³by pan, jak ja, 00:09:47:¿e jest si³a, która ich zawraca 00:09:50:jeœli ich serca by³y wystarczaj¹co dzikie za ¿ycia. 00:09:54:Niech mi pani opowie. 00:10:11:Zaczê³o siê 40 lat temu... 00:10:16:kiedy by³am m³oda... 00:10:18:na slu¿bie u pana Earnshawa. 00:10:22:Ojca Cathy. 00:10:24:Wichrowe Wzgórza by³y piêknym miejscem|w tamtych czasach. 00:10:27:Pe³ne lata i dziêciêcych, weso³ych g³osów. 00:10:31:Pewnego dnia pan Earnshaw wraca³ z Liverpoolu. 00:10:35:- Nie z³paiesz mnie!|- Z³apiê! 00:10:39:Cathy, idŸ siê umyj! |Niech ojciec ciê nie widzi w tej sukience. 00:10:42:Ty te¿, HindIey.|Pospieszcie siê, ju¿. 00:10:45:Nie chcê siê myæ! Nie chcê siê ubieraæ... 00:10:48:No chodŸ! Bo powiem ojcu, ¿eby nie dawa³ ci przywiezionego prezentu. 00:10:53:- Co przywozi?|- Na górê. 00:10:55:Józef mówi, ¿e koñ jest ju¿ na wzgórzu. 00:11:00:Dobry wieczór, panie Earnshaw. 00:11:02:- Witaj, Józefie.|- Witaj, s¹siedzie Earnshaw. 00:11:05:- Jak siê pan miewa, doktorze Kenneth?|- Ju¿ pan wróci³? 00:11:08:Co do diab³a pan tam trzyma?? 00:11:11:Dar od Boga. 00:11:14:Chocia¿ jest ciemny jakby by³ od diab³a. 00:11:17:- Spokojnie, mój œliczny ch³opcze, jesteœmy w domu.|- Wygl¹da nieco odpychaj¹co. 00:11:21:Tak, nie bez przyczyny.|Znalaz³em go g³oduj¹cego w Liverpoolu. 00:11:24:prawie martwego. 00:11:26:A wiêc go pan porwa³. 00:11:28:Najpierw wyda³em dwa funty próbuj¹c|siê dowiedzieæ, czyj by³. 00:11:33:Ale nikt siê nie przyznawa³,|wiêc wzi¹³em go ze sob¹. 00:11:36:- Giddap!|- Hej, hej! 00:11:39:No chodŸ, m³ody pomiocie Szatana. 00:11:43:- Cathy, HindIey!|- Witamy w domu. Dzieci ju¿ id¹. 00:11:50:Nie b¹dŸ taka zdziwiona, EIIen. 00:11:52:Bêdzie z nami mieszka³ przez jakiœ czas.|Wyszoruj go... 00:11:54:i ubierz w jakiœ chrzeœcijañskie ciuchy. 00:11:56:Najbardziej chyba potrzebuje jedzenia, panie Earnshaw. 00:11:59:Jest chudy jak wróbelek.|ChodŸ do kuchni, dziecko. 00:12:02:Cathy! HindIey! 00:12:06:- Ojcze, co mi przywioz³eœ?|- Witaj, ojcze! 00:12:11:Proszê.|Coœ, o czym zawsze marzyliœcie. 00:12:15:Szpicruta.|B¹dŸ z ni¹ ostro¿na. 00:12:18:- Och, jest wspania³a! |- Cieszê siê, ¿e tak szybko wróci³eœ. 00:12:20:- Jest wspania³a!|- Ojcze, ka¿ jej przestaæ! 00:12:23:Nie, dzieci. 00:12:26:To s¹ skrzypce dla Hindleya. 00:12:29:Jedne z najlepszych w Liverpoolu. 00:12:31:Piêkny ton. 00:12:35:I smyczek. 00:12:37:Proszê, Paganini. 00:12:40:Kto to? 00:12:42:- By³ g³odny jak wilk.|- Och, dzieci. 00:12:45:To ma³y gentleman, którego spotka³em w LiverpooI, |który z³o¿y nam wizytê. 00:12:50:On jest brudny. 00:12:53:Och, nie. Nie ka¿ mi siê za ciebie wstydziæ, Cathy. 00:12:57:Kiedy go wyszorujesz, |poka¿ mu pokój Hindleya. 00:12:59:- Bêdzie tam spaæ.|- W moim pokoju? 00:13:02:Nie mo¿e. Nie pozwolê mu. 00:13:05:Dzieci, musicie siê nauczyæ|dzieliæ z innymi tym, co macie. 00:13:08:Z tymi, nie tak szczêœliwymi jak wy. 00:13:11:- Zajmij sie ch³opce, EIIen.|- ChodŸ, dziecko. 00:13:19:Jak masz na imiê? 00:13:21:Nazwiemy go HeathcIiff. 00:13:29:HeathcIiff, œcigamy siê do stajni.|Przegrany bêdzie nieolnikiem. 00:13:33:Jazda! 00:13:40:Szybciej! 00:13:44:Dalej! 00:14:01:Wygra³em! 00:14:05:Jesteœ moj¹ niewolnic¹! Musisz robiæ co ci ka¿ê. |Napój mego konia i oporz¹dŸ go! 00:14:09:Och, to nie fair!|To zbyt prawdziwe. 00:14:12:- Czego chcesz?|- Tego konia. 00:14:14:- Nie mo¿esz. Jest mój!|- Mój jest kulawy. Biorê twojego. 00:14:18:Daj mi go albo powiem ojcu, ¿e siê chwali³eœ,|¿e wyrzucisz mnie jak umrze! 00:14:23:To k³amstwo! |Nigdy tak nie mówi³em. 00:14:25:- Nie mówi³!|- Ty nigdy nie mia³eœ ojca! 00:14:27:Ty cygañski ¿ebraku!|Nie mo¿esz mieæ mojego! 00:14:31:Przestañ! 00:14:42:- HeathcIiff, uwa¿aj!|- Nie podchodŸ blisko! 00:14:53:Puœæ go!|Zabi³eœ go! 00:14:59:Idê powiedzieæ ojcu.|Ukarze cie za to. 00:15:02:Nie podchodŸ do niego a¿ nie wydobrzeje. 00:15:04:- S³ysza³eœ Doktora Kennetha!|- Jesteœ ciê¿ko ranny? 00:15:10:Powiedz coœ. 00:15:12:Dlaczego nie p³aczesz?|HeathcIiff, nie patrz tak! 00:15:19:Jak mogê siê zemœciæ? 00:15:21:Niewa¿ne jak d³ugo czekaæ... 00:15:24:jeœli tylko moge siê zemœciæ. 00:15:27:ChodŸ. Nazbieramy dzwonków na Penistone Crag. 00:15:33:Mo¿esz jechaæ na Jane. 00:15:39:Proszê, Milordzie. 00:15:58:- Och, HeathcIiff.|- Whoa, Jane. 00:16:00:- Jesteœ przystojny jak siê uœmiechasz.|- Nie wyœmiewaj siê ze mnie. 00:16:04:Nie wiesz, ¿e jesteœ przystojny?|Wiesz, ¿e zawsze to mówi³am Ellen? 00:16:08:- Jesteœ przebranym ksiêciem.|- Mowi³aœ tak? 00:16:11:Powiedzia³am, ¿e twój ojciec by³ cesarzem Chim,|a matka indyjsk¹ ksiê¿niczk¹. 00:16:15:To prawda, HeathcIiff. 00:16:17:By³eœ porwany przez okrutnych ¿eglarzy i |przywieziony do Anglii. 00:16:20:Ale cieszê siê. Zawsze chcia³am znaæ |kogoœ szlachetnego pochodzenia. 00:16:26:Wszyscy ksi¹¿êta, o których czyta³em, mieli zamki. 00:16:29:Oczywiœcie. Zajmowali je.|Ty te¿ musisz jakiœ zaj¹æ. 00:16:33:To jest piêkny zamek|czekaj¹cy na tw¹ lancê, Sir Ksi¹¿ê. 00:16:37:Penistone Crag? To tylko ska³a. 00:16:41:Jeœli nie mo¿esz zobaczyæ, ¿e to zamek, |nigdy nie bêdzies ksiêciem. 00:16:45:Bierz sw¹ lancê i atakuj! 00:16:48:Widzisz czarnego rycerza przy moœcie?|Zmierz siê z nim! 00:16:51:Atak! 00:17:05:Zmierzê siê z tob¹ na œmieræ, czarny Rycerzu! 00:17:17:HeathcIiff! Zabi³eœ go!|Zabi³eœ Czarnego Rycerza! 00:17:23:Zas³u¿y³ sobie na to swymi wystêpkami. 00:17:25:Och, to piêkny zamek. 00:17:28:- HeathcIiff, nigdy go nie opuœæmy!|- Nie za ¿ycia! 00:17:32:Niech ca³y œwiat przyzna,|i¿ nie ma piêkniejszej damozeli 00:17:37:ni¿ Ksiê¿na Catherine z Yorkshire. 00:17:41:Ale jestem wci¹¿ twoj¹ niewolnic¹. 00:17:43:Nie, Cathy.|Uczyniê ciê moj¹ królow¹. 00:17:47:Cokolwiek siê stanie,|tutaj zawsze bêdziesz moj¹ królow¹. 00:18:06:Co z nim, doktorze? 00:18:09:Spoczywa w pokoju. 00:18:11:Poœlij po ksiêdza, Józefie. 00:18:19:My droga, dzika ma³a Cathy. 00:18:21:Mo¿esz iœæ na górê|i modliæ siê przy nim. 00:18:32:Nikt ciê nie chce na górze. 00:18:36:Mój ojciec ju¿ nie potrzebuje twych pochlebstw. 00:18:38:IdŸ pomóc stajenny,|przy koniach dla ksiêdza. 00:18:43:Rób, co mowiê.|Teraz ja tu jestem panem. 00:19:11:Dzieci dorasta³y, a HindIey|w rzeczywistoœci by³ panem Wichrowych Wzgórz. 00:19:16:To ju¿ nie by³ weso³y dom ich dzieciñstwa. 00:19:26:- Józefie, przynieœ mi now¹ butelkê.|- To trzecia, panie HindIey. 00:19:29:Trzecia czy dwudziesta trzecia...|przynieœ mi nastêpn¹. 00:19:31:/Wino to szyderca, odurzaj¹cy napój jest ha³aœliwy, |panie HindIey. 00:19:35:Przestañ cytowaæ pismo i rób co mówiê, |stara skrzecz¹ca papugo. 00:19:38:Tak, panie HindIey. 00:20:06:Usi¹dŸ, Cathy, a¿ |nie pozwolê ci wstaæ od sto³u. 00:20:10:Józefie, nape³nij szklankê panny Cathy. 00:20:13:Och, moja m³odsza siostra nie popiera picia. 00:20:16:Có¿, znam kilku takich ludzi. 00:20:19:HeathcIiff, osiod³aj mojego konia.|Tylko szybko, ty cygañski ¿ebraku. 00:21:08:Mówi³em "szybko". 00:21:12:Popatr na stajniê. Jak w chlewie.|Tak pracujesz? 00:21:17:Wyczyœæ to. Chcê tê pod³ogê czyst¹ i wyszorowan¹. 00:21:28:Nie stój tu pokazuj¹c zêby.| Daj mi d³oñ. 00:21:31:Chcê, aby robota by³a zrobiona, |jak wrócê nad ranem, s³yszysz? 00:21:34:Och, ymasz nadziejê, ¿e nie wrócê. 00:21:37:¯e spadnê i z³amiê kark, czy¿ nie? 00:21:41:Tak? 00:21:59:ChodŸ, HeathcIiff. 00:22:02:HeathcIiff, gdzie idziesz? 00:22:06:Wracaj! 00:22:32:- Czy Józef widzia³, którêdy przyszed³eœ?|- Czy to wa¿ne? 00:22:36:Tam nic nie jest wa¿ne.|Nasze ¿ycie jest tutaj. 00:22:41:Tak, Milordzie. 00:22:50:Chmury siê obni¿aj¹ nad Gimmerton Head. 00:22:53:Widzisz jak œwiat³o siê zmienia? 00:22:56:To by³oby straszne|gdyby HindIey siê dowiedzia³. 00:23:05:O czym? 00:23:08:¯e czasami ze mn¹ rozmawiasz? 00:23:10:Nie powinnam wcale. 00:23:12:Popatrz na siebie.|Jest coraz gorzej z dnia na dzieñ. 00:23:15:Brudny, nieuczesany, w ³achmanach.|Dlaczego nie bêdzies cz³owiekiem? 00:23:20:HeathcIiff,|dlaczego nie uciekniesz? 00:23:23:Uciec? Od ciebie? 00:23:25:Wrócisz bogaty i zabierzesz mnie st¹d. 00:23:28:Dlaczego nie jesteœ moim ksiêciem, |jak kiedyœ mówiliœmy? 00:23:30:- Dlaczego nie mo¿esz mnie uratowaæ?|- ChodŸ ze mn¹ teraz. 00:23:34:- Dok¹d?|- Dok¹dkolwiek! 00:23:38:¯yæ w stodo³ach i kraœæ jedzenie z targów? 00:23:42:Nie. Nie tego chcê. 00:23:45:Chcesz mnie tylko odes³aæ. 00:23:49:Zosta³em tutaj,|by³em bity jak pies. 00:23:51:Doprowadzany do szaleñstwa,|ale zosta³em, by byæ blisko ciebie. 00:23:55:Jak pies! Zostanê do koñca.|Bêdê ¿yæ i umrê pod t¹ ska³¹. 00:24:05:S³yszaysz? 00:24:07:Muzyka. 00:24:09:Lintonowie robi¹ przyjêcie. 00:24:12:Tego chcê.|Tañczyæ i œpiewaæ w piêknym œwiecie. 00:24:16:I bêdê to mieæ. 00:24:18:ChodŸ. PójdŸmy zobaczyæ. 00:25:20:Czy to nie jest wspania³e? 00:25:43:Czy¿ ona nie jest piêkna?|Bêdê nosiæ takie sukienki. 00:25:47:Ty bêdziesz mieæ czerwony aksamitny p³aszcz|i srebrne klamry u butów. 00:25:52:Och, czy bêdziemy kiedyœ to mieæ? 00:26:15:Szybko. 00:26:45:- Bierz go, SkuIker, FIash!|- Odwo³ajcie psy, g³upcy! 00:26:49:Wróæcie do œrodka.|To nic wa¿nego. 00:26:53:- Kto to?|- Nie wiem. 00:26:58:Proszê, do salonu. 00:27:03:- Puœæ mnie!|- Przytrzymajcie tego cz³owieka. 00:27:07:Trzymaæ go! 00:27:09:- Kto jest, Edgarze?|- Catherine Earnshaw, ojcze. 00:27:11:- A tamten?|- Ich stajenny. 00:27:20:Ona krwawi. Przynieœ ciep³ej wody i banda¿e, Izabelo. 00:27:24:- Tak. Jak ciê¿ko jest ranna?|- Nie mogê stwierdziæ. 00:27:26:Poœlij Roberta po doktora Kennetha. Szybko. 00:27:41:- Zap³acicie za to!|- Powœci¹gnij jêzyk, bezczelny ³otrze! 00:27:44:- WyjdŸ z tego domu.|- Nie pójdê bez Cathy. 00:27:46:Ojcze, proszê, ona jest ranna. 00:27:50:IdŸ. Uciekaj. 00:27:54:Przywróæ mi œwiat. 00:28:01:- OdprowadŸcie tego kolesia.|- Idê. 00:28:04:Idê st¹d, i z tego przeklêtego kraju. 00:28:07:Wyrzuciæ go! 00:28:09:Ale wrócê tu, Sêdzio Linton. Odp³acê panu. 00:28:12:Sprowadzê ten dom do ruiny. 00:28:16:To moja kl¹twa na was! 00:28:20:Na wszystkich! 00:28:28:I tak Cathy znalaz³a siê w nowym œwiecie 00:28:31:do którego zawsze têskni³a. 00:28:34:Po kilku szczêœliwych tyodniach, pan Edgar|przywióz³ j¹ do Wichrowych Wzgórz. 00:28:52:Witamy w domu, pano Cathy!|Jak siê pan miewa, panie Linton? 00:28:55:Nie wieræ siê!|Józef ciê poniesie. 00:28:57:Ponieœæ j¹?|Wierci siê jak ma³a kózka. 00:28:59:EIIen, tañczy³am, noc po nocy! 00:29:02:Och, jak piêknie wygl¹dasz! |Sk¹d wziê³aœ tê sukienkê? 00:29:07:Siostra pana Lintona mi po¿yczy³a.|Czy¿ nie jest cudowna? 00:29:09:Edgar, wejd na herbatê. 00:29:11:Jeœli tylko konie bêd¹ pilnowane. 00:29:14:Znajdê kogoœ. 00:29:29:Heathcliff? Jest tu? 00:29:31:Wróci³ w tamtym tygodniu, mówi¹c 00:29:33:jak le¿y w jeziorze ognia bez ciebie,|jak musi ciê zobaczyæ, ¿eby ¿yæ. 00:29:37:Jest nie do zniesienia.|Gdzie on mo¿e byæ, ³ajdak? 00:30:01:Dlaczego zosta³aœ tam tak d³ugo? 00:30:05:Nie spodziewa³am siê ciebie tutaj. 00:30:09:Dlaczego tak d³ugo? 00:30:12:Dlaczego? Bo wspaniale siê tam czu³am. 00:30:15:Radosny, fascynuj¹cy, cudowny czas. 00:30:19:Poœród ludzi. 00:30:23:IdŸ umuj twarz i rêcê, uczesz siê. 00:30:26:¯ebym siê nie musia³a wstydziæ przed goœæmi. 00:30:34:Co tu robisz? Zajmij siê koñmi pana Lintona. 00:30:38:Niech sam siê nimi zajmie. 00:30:41:- Ju¿ to zrobi³em.|- Przepraszam pana Lintona raz jeszcze. 00:30:55:Przynieœ trochê herbaty, proszê. 00:31:04:- Cathy.|- Tak, Edgarze? 00:31:06:Nie rozumiem jak twój brat |mo¿e trzymaæ Cygana w domu. 00:31:11:Nie mów o nim. 00:31:12:Jak mo¿esz ty, szanowna kobieta,|tolerowaæ go pod dachem? 00:31:16:¯ebrak o pozorach równoœci. Jak mo¿esz? 00:31:20:Co wiesz o HeathcIiffie? 00:31:22:- Wszystko co powinienem lub chcê.|- By³ moim przyjacielem na d³ugo przed tob¹. 00:31:26:- Ten ³ajdak?|- £ajdak czy nie, jest nasz. 00:31:28:Mów o nim dobrze albo wyjdŸ! 00:31:30:- Czy postrada³aœ zmys³y?|- Przestañ tak mówiæ! 00:31:37:Cathy, co siê z tob¹ dzieje?|Czy wiesz co mówisz? 00:31:40:Mówiê, ¿e ciê nienawidzê. 00:31:43:Nienawidzê twojej mlecznobia³ej twarzy. 00:31:45:Nienawidzê twoich miêkkich r¹k. 00:31:48:Diableska dusza tego Cygana w ciebie wst¹pi³a. 00:31:51:- Tak, to prawda!|- Brud tego ¿ebraka jest na tobie! 00:31:54:Tak! Teraz siê wynoœ! 00:32:18:Moja droga. 00:32:20:Zostaw mnie. 00:33:54:Wybacz mi, HeathcIiff. 00:34:14:Spraw, ¿eby œwiat siê zatrzyma³. 00:34:16:i nigdy nie ruszy³. 00:34:20:Spraw, ¿eby wrzosowiska siê |nie zmieni³y, ani ty. 00:34:24:Wrzosowiska i ja nigdy siê nie zmieni¹. 00:34:28:- I ty te¿, Cathy.|- Nie mogê. 00:34:32:Cokolwiek zrobiê lub powiem, to jestem ja. 00:34:37:Na tym wzgórzu razem z tob¹. 00:34:39:To ja na zawsze. 00:34:45:ChodŸ. 00:34:49:Kiedy odszed³eœ, to dok¹d?|Gdzie by³eœ? 00:34:53:W Liverpoolu. 00:34:55:Pewnej nocy p³yn¹³em do Ameryki|na brygantynie do New OrIeans. 00:35:00:Prowadzi³a nas fala,|a ja le¿a³em ca³¹ noc na pok³adzie 00:35:04:myœl¹c o tobie i latach|latach przede mn¹, bez ciebie. 00:35:12:Wyskoczy³em za burtê i dop³yn¹³em do brzegu. 00:35:16:Chyba umar³bym, gdybyœ tego nie zrobi³. 00:35:22:Nie myœlisz teraz o tym nowym œwiecie. 00:35:26:Pow¹chaj wrzos. 00:35:31:Wype³nij moje ramiona wrzosem.|Tyle, ile utrzymam. 00:35:34:ChodŸ. 00:35:36:Jesteœ wci¹¿ moj¹ królow¹! 00:36:16:Czas p³yn¹³... 00:36:19:Cathy znów by³a rozdarta miêdzy jej dzik¹ pasj¹ do HeathcIiffa 00:36:23:a nowym ¿yciem, które znalaz³a w Grange. 00:36:27:O którym nie mog³a zapomnieæ. 00:36:38:Mam myd³o w oczach!|Gdzie rêcznik? 00:36:43:- Och, jest gor¹ca!|- Nie, jest tylko... 00:36:46:- Jest gor¹ca!|- Nie rób tak! 00:36:50:EIIen, jeszcze nie skoñczy³aœ? 00:36:52:Bêdziesz gotowa jak tu przyjedzie. SiedŸ spokojnie. 00:36:56:M³odzieniec, który wraca po tym, jak go potraktowa³aœ... 00:36:58:Mo¿e czekaæ wiecznie. 00:37:01:Co z nim jest, przys³a³ ci perfumy? |Czy nie ma ¿adnej dumy? 00:37:04:Przes³a³am przeprosiny, czy¿ nie? 00:37:07:Nie moge uwierzyæ w tê zmianê, panno Cathy. 00:37:09:Wczoraj by³aœ dzikim dzieckiem|z brudnymi rêkami. 00:37:14:Popatrz na siebie. 00:37:16:Och, jesteœ œliczna, panno Cathy.|Œliczna. 00:37:19:To bardzo g³upie k³amstwo. 00:37:21:Nie jestem œliczna.|Jestem osza³amiaj¹ca. 00:37:25:- Mam cudowny umys³.|- Czy¿by? 00:37:28:Pozwala mi panowaæ nad sob¹. 00:37:31:Nic siê nie zyskuje wygl¹daj¹c |tylko œlicznie jak IzabeIa. 00:37:34:Ka¿de piêkno musi wyobra¿aæ myœl,| a ka¿dy lok pe³en humoru 00:37:38:tak jak brylantyny. 00:37:40:co za paplanina. My... 00:37:44:Od kiedy to masz w zwyczaju wchodziæ |do mojego pokoju, HeathcIiff? 00:37:47:Chcê z toba porozmawiaæ.|WyjdŸ, EIIen. 00:37:49:Nie wyjdê! S³ucham rozkazów |panny Catherine, nie stajennych. 00:37:53:WyjdŸ. 00:37:55:W porz¹dku, EIIen. 00:38:01:Skoro jesteœmy szczêœliwie sami,|mogê wiedzieæ, czemu zawdziêczam ten zaszczyt? 00:38:05:- On znów tu przyje¿d¿a.|- Jesteœ nie do zniesienia. 00:38:09:Nie myœla³aœ tak dziœ rano na wrzosowiskach. 00:38:12:- Có¿, zmieniam zdanie wewn¹trz domu.|- Przychodzi tutaj? 00:38:14:- Czywiœcie, ¿e nie. OdejdŸ, proszê.|- K³amiesz! 00:38:17:Dlaczego jesteœ ubrana w jedwab? 00:38:19:Szlaczetni ludzie ubieraj¹ siê na obiad. 00:38:22:Nie ty. Dlaczego strasz siê mu przypodchlebiæ? 00:38:26:Nie jestem dzieckiem.|Nie mo¿esz tak do mnie mówiæ. 00:38:28:Nie mówiê do dziecka.|Mówiê do mojej Cathy. 00:38:32:- Och, Jestem twoj¹ Cathy?|- Tak! 00:38:34:Mam s³uchaæ twych rozkazów|i pozwalaæ ci na wybieranie mi sukienek? 00:38:37:Nie bêdziesz siê do niego wdziêczyæ,|s³uchaj¹c jego g³upich gadek! 00:38:41:Nie? 00:38:43:Có¿, bêdê. To jest ciekawsze od s³uchania stajennego. 00:38:48:- Nie mów tak.|- Bêdê. IdŸ sobie. 00:38:51:To mój pokój, pokoj damy, |a nie dla s³u¿by z brudnymi rêkami. 00:38:55:Zostaw mnie! 00:38:58:Tak. 00:39:01:Powiedz stajennemu, ¿eby sobie poszed³. 00:39:03:Brudzi twoj¹ piêkn¹ sukniê. 00:39:05:Ale kto brudi twoje serce?|Nie HeathcIiff! 00:39:08:Kto zmienia ciê w pró¿n¹, tani¹ i g³upi¹? Linton! 00:39:13:Nigdy go nie pokochasz, ale pozwolisz siê kochaæ, |aby zaspokoiæ swoj¹ pró¿noœæ. 00:39:17:Pokochana przez maminsynka|z klamrami na butach! 00:39:20:Przestañ i wyjdŸ st¹d! 00:39:22:Mia³eœ szansê byæ kimœ innym. 00:39:24:Ale z³odziej, s³u¿¹cy lub ¿ebrak przy drodze |to wszystko, do czego siê urodzi³eœ. 00:39:28:Nie zas³uguj¹c na przys³ugi, |ale prosz¹c o nie brudnymi rêkami! 00:39:35:To, czym zosta³em dla ciebie:|par¹ brudnych r¹k. 00:39:39:Có¿, masz je! 00:39:41:Masz je tam, gdzie powinny byæ! 00:39:49:Uderzenie ciê nie pomaga. 00:39:51:Dobry wieczór, EIIen.|mam nadziejê, ¿e nie jestem zbyt wczeœnie. 00:39:55:- Panna Cathy bêdzie na dole za kilka minut.|- Dziêki. 00:40:26:Jeœli pójdzie pan do bawialni,|powiem pannie Cathy, ¿e pan tam jest. 00:41:24:Wpó³ do dziewi¹tej.|Diabelska godzina. 00:41:26:Nie wie, m³ody g³upiec,|kiedy ma wróciæ do domu? 00:41:33:To pan Edgar. 00:41:35:IdŸ i przygotuj mu konia. 00:41:37:- WeŸ te jab³ka do spi¿arni.|- Tak, panie. 00:41:40:Oszczêdziæ te dobre i wyrzuciæ zepsute. 00:41:43:Przestañ glêdziæ. 00:41:50:- Dobranoc, Józefie.|- Dobranoc panu. 00:42:13:Poszed³? 00:42:16:Twoje d³onie! Co zrobi³eœ? 00:42:18:Linton. Poszed³? 00:42:21:Co zrobi³eœ z d³oñmi? 00:42:25:Co robi³eœ? 00:42:36:Chcê czo³gaæ siê pod jej stopami,|b³agaj¹c o przebaczenie 00:42:41:za to, ¿e potrzebujê jej bardziej ni¿ ¿ycia 00:42:46:za to, ¿e nale¿ê do niej bardziej ni¿ do w³asnej duszy. 00:42:50:Nie pozwól, by mnie zobaczy³a. 00:42:55:Zastanawia³am siê, czy jescze nie œpicie.|Mam nowiny! 00:42:58:Kuchnia nie jest miejscem na to.|ChodŸmy do bawialni. 00:43:01:ChodŸ tu.|Usi¹dŸ. S³uchaj! 00:43:06:Mo¿esz dotrzymaæ tajemnicy?|Edgar poprosi³ mnie o rêkê. 00:43:12:- Co mu odpowiedzia³aœ?|- ¯e namyœlê siê do jutra. 00:43:16:Kochasz go, panno Cathy? 00:43:19:- Taj! Oczywiœcie.|- Dlaczego? 00:43:22:Dlaczego? To raczej g³upie pytanie? 00:43:25:Nie, nie tak g³upie.|Dlaczego go kochasz? 00:43:29:Jest przystojny i mi³y. 00:43:31:- To nie wystarczy.|- Kiedyœ bêdzie bogaty. 00:43:34:Bêdê najlepsz¹ dam¹ w kraju. 00:43:37:Teraz powiedz mi, jak go kochasz. 00:43:41:Kocham ziemiê pod jego stopami,|powietrze nad jego g³ow¹... 00:43:44:i wszystko, czgo dotknie. 00:43:48:A co z HeathcIiffem? 00:43:53:Och, HeathcIiff.|Stacza siê z dnia na dzieñ. 00:43:57:Poni¿y³abym siê, wychodz¹c za niego. 00:44:01:¯a³ujê, ¿e nie wróci³. 00:44:03:To by³by raj, uwolniæ siê od tego miejsca. 00:44:08:Có¿, jeœli pan Edgar |z jego urokiem i pieniêdzmi 00:44:11:i przyjêciami znacz¹ dla ciebie raj... 00:44:15:Co ciê zatrzymuje przed zajêciem miejsca |pomiêdzy anielskimi Lintonami? 00:44:18:Nie s¹dzê, ¿e nale¿ê do raju. 00:44:21:Kiedyœ o tym œni³am. 00:44:24:Œni³am, ¿e posz³am do nieba,|i to nie by³ mój dom. 00:44:29:Z³ama³am serce p³acz¹c, |¿eby wróciæ na ziemiê. 00:44:32:Anio³y by³y wœciek³e, |wyrzuci³y mnie na œrodku wrzosowiska... 00:44:36:na szczycie Wichrowych Wzgórz. 00:44:39:Obudzi³am siê i odetchnê³am z ulg¹. 00:44:43:W³aœnie tak, EIIen! 00:44:46:Nie mam wiêcej interesu w poœlubieniu Edgara|ni¿ w byciu w niebie. 00:44:50:Ale EIIen, co mogê zrobiæ? 00:44:53:Myœlisz o HeathcIiffie. 00:44:55:Kto inny? 00:44:57:Pogr¹¿y³ siê tak g³êboko. |Wydaje siê, ¿e sprawia mu przyjemnoœæ bycie brutalnym. 00:45:06:I jeszcze... 00:45:09:jest bardziej mn¹ ni¿ ja sama. 00:45:12:Z czegokolwiek s¹ nasze dusze,|s¹ z tego samego. 00:45:17:Linton jest tak inny|jak lód i ogieñ. 00:45:21:Moj¹ jedyn¹ myœl¹ w ¿yciu jest HeathcIiff. 00:45:32:Ellen, Jestem HeathcIiffem. 00:45:44:Cokolwiek ucierpia³, ja cierpia³am z nim. 00:45:46:Niewielk¹ radoœæ, któr¹ zazna³, czu³am z nim. 00:45:49:Jeœliby wszystko umar³o, a on by pozosta³, 00:45:51:¿ycie by³oby wci¹¿ pe³ne dla mnie. 00:45:54:Hey, HeathcIiff!|Gdzie idziesz? 00:45:57:HeathcIiff!|Wracaj! 00:45:59:Musia³ nas s³yszeæ. 00:46:03:- S³yszeæ nas?|- Tak. 00:46:05:Gdzie? 00:46:11:Ile us³ysza³? 00:46:13:Nie jestem pewna, ale s¹dzê, 00:46:17:¿e dot¹d, a¿ powiedzia³aœ, |¿e poni¿y³abyœ sie, wychodz¹c za niego. 00:46:36:Nie ma co krzyczeæ.|Uciek³ na najlepszym koniu pana. 00:46:40:Nie wychodŸ na burzê!|Umrzesz z przeziêbienia! 00:46:43:- Nie wróci!|- Ostatnio wróci³! 00:46:46:- Tym razem nie.|- Znam go. 00:46:50:- Którêdy pojecha³, Józefie?|- Tamtêdy. Przez zachodnie wrzosowiska. 00:46:52:- ChodŸ do œrodka! Musisz.|- G³upiec. 00:46:55:Powinien wiedzieæ, ¿e go kocham.|Kocham go! 00:46:59:HeathcIiff, wracaj! 00:48:06:- Bogu dziêki, wróci³ pan!|- Powiedzia³em Józefowi, ¿eby czuwa³! 00:48:10:- Czy jmam sam odsiod³aæ konia?|- Musi pan wyjœæ jeszcze raz! 00:48:14:Panna Cathy zniknê³a! Szukaj¹ jej.|Józef, wszyscy! 00:48:18:- Gdzie posz³a?|- Na burzê, godziny temu. 00:48:20:HeathcIiff uciekl. Wzi¹³ konia,|a ona pobieg³a za nim. 00:48:26:- Och, czy¿by?|- Tak. 00:48:29:Nie stój tak z otwartymi ustami.|Przynieœ mi butelkê i bêdziemy œwiêtowaæ. 00:48:34:Panie HindIey, ona umrze na wrzosowiskach. 00:48:36:- Musi pan pomóc.|- Rób co ci mówiê! 00:48:38:Jeœli uciek³a z tym Cyganem, zostaw j¹. 00:48:41:Niech biegnie przez burzê i piek³o. 00:48:44:Diabe³ mo¿e zabraæ ich oboje.|Przynieœ mi butelkê. 00:48:59:- Zabierz j¹ do biblioteki.|- Rozpal ogieñ we wschodnim pokoju. 00:49:02:I trochê brandy. 00:49:17:Rozlej do ognia. 00:49:21:- Brandy, panno IzabeIo.|- Przynieœ trochê suchych rêczników. Szybko. 00:49:26:- Gdzie by³a?|- Na ska³ach Penistone Crag... 00:49:29:Ledwo ¿ywa. 00:49:53:dwazieœcia kropli, dobrze ogrzane. 00:49:55:I trochê cukru.|Tyle mogê powiedzieæ. 00:50:00:Nie trzymaæ jej na s³oñcu |i dawaæ du¿o kremów i mas³a. 00:50:04:Za miesi¹c bêdie pani jak nowa. 00:50:06:- Do widzenia.|- Do widzenia, Dr. Kenneth. 00:50:13:Nied³ugo wróci do dmdu, doktorze. 00:50:15:Potrzeba jej spokoju i porz¹dku. 00:50:18:Coœ, czego nie ma w Wichrowych Wzgórzach. 00:50:22:- Czy o nim wspomina³a?|- Nie odk¹d odzyska³a przytomnoœæ. 00:50:27:Czasem gor¹czka mo¿e |wyleczyæ tak, jak zniszczyæ. 00:50:30:Popyta³em w wiosce ludzi, ktorzy go znali. 00:50:32:- Co pan s³ysza³?|- ¯adnych œladów HeathcIiffa. 00:50:35:- Rozp³yn¹³ siê w powietrzu.|- Miejmy nadziejê. 00:50:38:''... days and yon pursuits.'' 00:50:42:- Witaj, Edgarze.|- IzabeIa. Jak siê ma nasza inwalidka? 00:50:44:- Du¿o lepiej, s¹dzê.|- Pozwól mi siê jej przyjrzeæ. 00:50:47:Gdzie by³eœ ca³y dzieñ?|Têskni³am za tob¹. 00:50:49:Och, o tej porze roku |ka¿dy dzier¿awca na coœ narzeka. 00:50:52:K³óci³em siê ze starym Swithinem 00:50:56:o to, czy wybudujemy mu nowy chlew. 00:51:02:Tak? 00:51:05:Uzna³, ¿e powinniœmy. 00:51:09:Widzia³em HindIeya w wiosce. 00:51:15:Chcia³ wiedzieæ, kiedy wrócisz. 00:51:17:Nie by³em zbyt prawdomówny. |Powiedzialem, ¿e wed³ug dr Kennetha to bêd¹ miesi¹ce. 00:51:21:Daj mi to.|Czas na lekarstwo. 00:51:23:Co powiedzia³ dr Kenneth? 00:51:25:Dwadziecia ³y¿eczek cukru...|Nie. Zapytam EIIen. 00:51:30:Tak. Zapytaj EIIen. 00:51:33:Jest taka kochana.|Ale wszyscy jesteœcie dla mnie mili. 00:51:36:Tylko o tym myœlê,|jacy jesteœcie dla mnie mili. 00:51:40:Ale nie mogê zostaæ tu na zawsze. 00:51:45:Dlaczego nie, Cathy... 00:51:47:Jeœli mogê ciê uszczêœliwiæ? 00:51:50:Uszczêœliwi³es mnie, Edgarze. 00:51:52:Da³eœ mi wiele od siebie, twojej si³y. 00:51:56:Kochanie, pozwól mi siê toba opiekowaæ zawsze. 00:52:00:Pozwól mi ciê chroniæ i kochaæ na zawsze. 00:52:04:Bêdziesz mnie kochaæ zawsze? 00:52:06:Tak. 00:52:07:To nie takie trudne. 00:52:09:Poniewa¿ ju¿ nie jestem dzika |i pe³na cygañskich œcie¿ek? 00:52:13:- Nie. Ja...|- Oczywiœcie mia³es racjê, Edgarze. 00:52:17:Co powiedzia³eœ dawno temu, by³o prawd¹. 00:52:19:By³a nade mn¹ dziwna kl¹twa. 00:52:21:Coœ, co nie pozwala³o mi byæ sob¹. 00:52:24:Albo tym, czy chcia³am byæ... 00:52:27:¿yæ w raju. 00:52:29:Jesteœ taka s³odka. 00:52:32:Nigdy ciê nie poca³owa³em. 00:52:44:Nikt mnie ju¿ nie poca³uje poza tob¹. 00:52:47:Nikt. 00:52:50:Bêdê dumna, zostaj¹ twoj¹ ¿on¹. 00:52:55:Bêdê dla ciebie dobra i bêdê ciê kochaæ, zawsze. 00:53:27:Bia³y wrzos na szczêœcie, panno Catherine. 00:53:42:ChodŸ, Cathy. 00:53:46:Co jest? 00:53:49:Zimny wiatr przeszed³ przez moje serce... 00:53:52:poczucie zag³ady. 00:53:56:Dotkn¹³eœ mnie, i zniknê³o. 00:53:58:Och, to nic takiego, kochanie,|jestem pewien. 00:54:09:Och, Edgarze, Kocham ciê. Naprawdê. 00:54:12:Do widzenia. 00:54:24:Ja tak¿e poczu³am zimno w sercu, |gdy odje¿d¿ali razem. 00:54:30:Ale lata mija³y, a oni wydawali siê naprawdê 00:54:33:coraz bardziej szczêœliwi. 00:54:35:Szkoda, ¿e nie widia³ pan pani Cathy wtedy. 00:54:38:Szybko sta³a siê pani¹ posiad³oœci |i uwielbia³a pana Lintona. 00:54:44:Okazywa³a wielkie uczucie dla IzabeIi 00:54:46:i przewodniczy³a Thrushcross Grange 00:54:49:z cich¹ godnoœci¹. 00:55:15:Wydaje siê, ¿e wpad³eœ w pu³apkê, ojcze. 00:55:19:Taj, istotnie, prawda? 00:55:27:Proszê. 00:55:30:Szach mat. 00:55:31:- Dziêkujê, ojcze.|- Có¿, pójdê siê przebraæ na obiad. 00:55:35:Co jest z psami? 00:55:37:To pewnie s³u¿¹cy wracaj¹cy z wioski. 00:55:39:Rozmawia³em z Jeffem Petersem popo³udniu o naszym nowym skrzydle. 00:55:43:Chyba nie wydamy Izabeli przez najbli¿sz¹ dekadê. 00:55:47:To braterski obowi¹zek przedstawiæ siostrê komuœ innemu 00:55:51:ni¿ fircyki i bladzi m³odzi poeci. 00:55:53:- Chcesz dragona?|- Tak, chcê. Z ognistym w¹sem. 00:55:59:Biedna IzabeIa. |Obawiam siê, ¿e mam jedyn¹ nagrodê w kraju. 00:56:02:Dziêkujê, kochanie.|Jak dla mnie, niebo jest ograniczone 00:56:05:czterema œcianami tego pokoju. 00:56:07:Tak, jesteœmy wszyscy anio³ami,|nawet mój ma³y heros. 00:56:12:Po prostu dorobiê mu skrzyde³. 00:56:14:Mówi¹c o skrzyd³ach, poka¿ê ci plany. 00:56:24:- Panno Cathy?|- Co jest? 00:56:26:Ktoœ chce siê z pani¹ widzieæ. 00:56:28:- Brzmisz jak gdyby to by³ duch.|- Bo jest. Wróci³. 00:56:45:- Czego chce?|- Widzieæ siê z pani¹. 00:56:50:Powiedz mu... ¯e nie ma mnie w domi. 00:56:52:Nie w domu, Cathy?|Dla kogo nie ma ciê w domu? 00:56:56:To HeathcIiff. 00:57:01:Zdaje siê, ¿e wróci³. 00:57:05:Co za nowiny.|Gdzie by³? 00:57:07:Ameryka, tak mówi³. Zmieni³ siê nie do poznania. 00:57:11:- Mam nadziejê, ¿e na lepsze.|- O tak, jest gentlemanem. 00:57:14:- £adne ubranie, koñ.|- Powiedz mu, ¿e nie chcê go widzieæ. 00:57:18:Och, nonsens, Cathy.|Nie mo¿na byæ a¿ tak okrutnym. 00:57:21:Przeby³ d³ug¹ drogê, i jest |gentlemanem, wed³ug EIIen. 00:57:25:Zobaczmy, jak Ameryka |zdo³a³a zmieniæ pana HeathcIiffa. 00:57:29:- WprowadŸ go.|- Tak, panie Edgarze. 00:57:45:Zimno. 00:57:49:Po co siê denerwowaæ?|Przesz³oœæ to przesz³oœæ. 00:57:53:Nonsens trz¹œæ siê przez |duchem, który powraca... 00:57:57:martwy liœæ dooko³a twych stóp. 00:58:00:Kochanie... 00:58:02:Mo¿esz siê do niego uœmiechaæ |bez obawy, ¿e mnie urazisz. 00:58:05:To moja ¿ona, która siê uœmiecha. 00:58:07:Moja zona, która mnie kocha. 00:58:10:Tak. 00:58:12:By³am g³upia. 00:58:13:Dziêkujê, Edgarze. 00:58:36:Có¿, HeathcIiff. 00:58:38:- Pan Linton.|- Jak siê masz? 00:58:43:Witaj, Cathy. 00:58:50:- Pamiêtam ten pokój.|- WejdŸ. Usi¹dŸ przy kominku. 00:58:54:Whiskey? 00:58:56:Nie, dziêkujê. 00:58:57:Nie widzia³em nigdy takiej zmiany u cz³owieka.|Nie pozna³bym ciê. 00:59:01:Wydobrza³eœ od naszego ostaniego spotkania. 00:59:04:Trochê. 00:59:08:EIIen powiedzia³a, ¿e by³eœ w Ameryce. 00:59:12:Tak. 00:59:17:Wszyscy siê zastanawialiœmy, gdzie poszed³eœ. 00:59:20:Pozna³eœ moj¹ siostrê, pannê Linton? 00:59:25:Co sprawi³o tê niesamowit¹ zmianê? 00:59:27:Odkry³eœ kopalniê z³ota w Nowym Œwiecie? 00:59:31:Czy odziedziczy³eœ maj¹tek? 00:59:32:Prawdê mówi¹c, przypomnia³em sobie, |¿e moj ojciec by³ cesarzem Chin, 00:59:38:a matka indyjsk¹ królow¹. 00:59:41:Pojecha³em ubiegaæ siê o swoje. 00:59:46:By³o tak, jak to kiedyœ podejrzewa³aœ, Cathy. 00:59:49:¯e zosta³em porwany przez okrytnych ¿eglarzy |i przywieziony do Anglii. 00:59:54:¯e jestem szlacheckiego pochodzenia. 00:59:59:D³ugo tu zostaniesz? 01:00:02:To znaczy, w wiosce? 01:00:05:Ca³e ¿ycie. 01:00:09:W³aœnie kupi³em Wichrowe Wzgórza... 01:00:11:dom, inwentarze, wrzosowiska. 01:00:14:HindIey sprzeda³ ci posiad³oœæ? 01:00:17:Chyba jeszcze o tym nie wie. 01:00:20:Obawiam siê, ¿e zdziwi siê, kiedy siê dowie, 01:00:23:¿e jego d³ugi hazardowe i rachunki za alkohol |zosta³y sp³acone przez by³ego stajennego. 01:00:28:By¿ mo¿e zaœmieje siê z ironii losu. 01:00:32:Nie rozumiem, jak mog³o siê to staæ 01:00:35:bez wiedzy pani Linton. 01:00:37:Skromnoœæ zmusi³a mnie do zagrania |Dobrego Samarytanina w sekrecie. 01:00:43:Na niebiosa. To jest najbardziej |oszukañcza robota o jakiej s³ysza³em. 01:00:48:Gdybym tylko wiedzia³... Wiedzia³em, ¿e HindIey mia³ finansowe tarapaty... 01:00:52:Ale nie ¿e jego posiad³oœæ |zosta³a skradziona przez obcego. 01:00:57:Nie jestem z³odziejem ani obcym. |Raczej pañskim s¹siadem. 01:01:01:- ¯yczê dobrej nocy.|- Zaczekaj, HeathcIiff. 01:01:06:Edgar i ja mamy wielu s¹siadów, |których przyjmujemy z goœcin¹ i przyjaŸni¹. 01:01:10:Jeœli masz byæ jednym z nich, |jesteœ mile widziany w tym domu... 01:01:15:Ale bez goryczy w sercu i grymasu na twarzy. 01:01:19:Dziêkujê. 01:01:23:Nie pogratulowa³em wam ma³¿eñstwa. 01:01:27:Czêsto o tym myœla³em. 01:01:31:Pozwólcie mi wyraziæ radoœæ z waszego szczêœcia. 01:01:36:Dobrej nocy. 01:01:47:- Zachowa³eœ siê wstrêtnie.|- Co? 01:01:49:Ty te¿, Cathy. Jestem strasznie zawiedziona wami. 01:01:52:- O czym ty mówisz?|- Mogliœcie byæ bardziej cywilizowani. 01:01:55:Zachowa³em siê doskonale, Cathy te¿. 01:01:59:- Odrzuciliœcie go jak s³u¿¹cego.|- A ty myœla³aœ o nim inaczej? 01:02:02:- By³ dystyngowany.|- Mam nadziejê, ¿e ciê Ÿle zrozumia³em. 01:02:08:To niemo¿liwe, ¿eby moja siostra |mog³a pomyœleæ o HeathcIiffie 01:02:10:inaczej ni¿ o gburowatym, |ubranym ¿ebraku i prostaku. 01:02:14:Upewniê siê, ¿e ju¿ wiêcej go nie zobaczysz. 01:02:18:A teraz do obiadu. 01:03:13:Józefie. 01:03:16:Tak, panie HindIey? 01:03:19:- Gdzie jest klucz?|- Jest w drzwiach? 01:03:21:Nie, chcê go. Wyszed³, to nasza szansa. |Zamknê go na zewn¹trz tym razem. 01:03:25:Jeœli spróbuje siê tu dostaæ, zabijê go. 01:03:27:ZnajdŸ ten klucz i przynieœ mi butelkê wina. 01:03:30:- Mia³ pan z³¹ noc.|- Z³a noc, tak to nazywasz? 01:03:33:Jak mogê zostaæ trzeŸwy|z dziobem tego sêpa we mnie? 01:03:37:Ugodzi³ mnie w ciemnoœci.|Obrabowa³ mnie z domu i z³ota. 01:03:42:- Gdzie wino?|- Dr Kenneth zabroni³. 01:03:45:- Do diab³a z doktorem Kennethem!|- Przynieœ mu, Józefie. 01:03:48:Dr Kenneth zabroni³. 01:03:50:Co za ró¿nica, czy jest trzeŸwy, czy pijany? 01:03:53:Zrób jak mówiê. 01:03:56:WyjdŸ. 01:03:58:Jest za wczeœnie, ¿eby ogl¹daæ diab³a. 01:04:01:Twoja niewdziêcznoœæ sprawia mi przykroœæ. 01:04:04:Wszystko, co dla ciebie zrobi³em, |to uniemo¿liwienie ci bycia sob¹. 01:04:08:Moje pieni¹dze pomog³y ci piæ i graæ|i radowaæ siê z ¿ycia jak chcia³eœ. 01:04:12:A teraz skoro jesteœ bez domu...|Pamiêtam jak da³eœ mi 01:04:16:miejsce do spania, kiedy mog³eœ mnie wyrzuciæ. 01:04:18:Pozwalam ci zostaæ. 01:04:22:i nawet dam ci os³odê... 01:04:25:przeciwko zaleceniom lekarza. 01:04:27:Odzyskam Wichrowe Wzgórza. 01:04:29:Bêdê tu panem i wyrzucê ciê, |jak powinienem by³ uczyniæ lata temu. 01:04:41:Jesteœmy na czas, Józefie. 01:04:44:Pan HindIey zaczyna jêczeæ i j¹kaæ siê. 01:04:47:Potrzebuje ognia w ¿y³ach... 01:04:49:Trochê odwagi, aby stawiæ czo³a nieszczêœliwemu ¿yciu. 01:04:57:Zdobêdê z³ot¹, twoj¹ krew, |a piek³o niech weŸmie tw¹ duszê! 01:05:04:Zaœmiej siê teraz, HeathcIiff. 01:05:06:W piekle nie ma œmiechu. 01:05:14:Wystarczy strzeliæ. 01:05:16:Podziêkuj¹ mi za to. 01:05:18:Œwiat przyzna mi racjê, kiedy pozbêdzie siê |zepsutego cygañskiego ¿ebraka! 01:05:21:Tak! Powiedz¹ tak. 01:05:23:Strzelaj, a bêdziesz tu znowu panem. 01:05:26:Ca³e hrabstwo bêdzie rozbrzmiewaæ twoj¹ odwag¹. 01:05:30:Dalej, strzelaj, kurczaku. 01:05:32:Nie masz doœæ krwi by utrzymaæ rêkê! 01:05:40:Pamiêtasz ten dzieñ, kiedy uderzy³eœ mnie kamieniem? 01:05:44:Dni, w których poni¿a³eœ mnie jako ch³opca stajennego? 01:05:49:By³eœ wtedy tchórzem, jesteœ nim teraz. 01:05:58:Zabierz go. ZnajdŸ mu miejsce do spania. 01:06:00:Dobrze. Po³o¿ê go do ³ó¿ka. 01:06:02:Nie w pokoju pana domu. 01:06:07:Ja jestem teraz panem. 01:06:17:- Jego pistolet.|- Dobrze. Schowam go. 01:06:21:Gentleman nie mo¿e byæ pozbawiany swojej broni. 01:06:25:Wolê, ¿eby go mia³ zawsze przy sobie |na pami¹tkê swego tchórzostwa. 01:06:30:- Panie HeathcIiff.|- Co jest? 01:06:32:- Pewna dama chce siê z panem widzieæ.|- Dama? Sk¹d? 01:06:34:Z Grange, sir. 01:06:36:Grange? Dlaczego mi nie powiedzia³eœ? 01:06:39:Z drogi. 01:06:48:Mam nadziejê, ¿e panu nie przeszkadzam. 01:06:50:Sk¹d¿e. 01:06:52:Jecha³am za wzgórzami na wrzosowiskach, |kiedy mój koñ okula³. 01:06:56:- I przyprowadzi³a go pani tutaj.|- Tak. 01:06:58:To by³o bardzo m¹dre. 01:07:01:Powinniœmy go obejrzeæ? 01:07:03:Niekoniecznie. Jest w stajni. 01:07:06:Zajmuj¹ siê nim. 01:07:10:I see. 01:07:13:Won't you come in? 01:07:16:Kontynuuj robotê. 01:07:27:By³am wœciek³a na brata, i na Cathy te¿. |Powiedzia³am im to. 01:07:31:Zachowali siê nagannie. 01:07:36:Niech pani usi¹dzie. 01:07:41:Brat nie przys³a³ pani z przeprosinami? 01:07:44:Och, nie. Zabroni³ mi... 01:07:47:Rozmawiac ze mn¹? 01:07:48:Tak. 01:07:54:A pani Linton? 01:07:57:Jast tak¿e na pana bardzo z³a. 01:08:03:A wiêc w ca³ym hrabstwie |jest pani moim jedynym przyjacielem. 01:08:07:Chcia³abym byæ. 01:08:10:Uczcijmy nasz¹ przyjaŸñ |galopem przez wrzosowiska. 01:08:14:Och, ale mój koñ jest kulawy. 01:08:17:Moja droga, twoj koñ nie jest |kulawy, i nigdy nie by³. 01:08:21:Przysz³aœ siê ze mn¹ zobaczyæ, |poniewa¿ jesteœ samotna. 01:08:25:Poniewa¿ jest samotne siedzenie jak odludek 01:08:27:w tak szczêœliwym domu jak twojego brata. 01:08:31:Samotna jazda po wrzosowisiach |bez nikogo u boku. 01:08:48:Ju¿ nie bêdziesz samotna. 01:10:19:Dobry wieczór panu. 01:10:31:Dobry wieczór, EIIen. 01:10:55:Ba³am siê, ¿e nie przyjdziesz.|Ten wieczór by³by zrujnowany bez ciebie. 01:10:58:Na niebiosa.|Czy to HeathcIiff? 01:11:02:Tak, to on. 01:11:04:Nie mogê uwierzyæ, ¿e Cathy go zaprosi³a... 01:11:05:Nie Cathy. To moja siostra. 01:11:09:To tylko wybryki m³odej damy, |ale nie mo¿na ich rozjuszaæ 01:11:12:zbytni¹ opozycj¹, lecz pozwoliæ, |by ulecia³y w kilku tañcach. 01:11:20:Madam EiIers bêdzie graæ na klawesynie. |ChodŸ i usi¹dŸ. 01:11:24:Pozwolê Ci potrzymaæ d³oñ pod moim wachlarzem. 01:11:38:Dziêkujê Ci bardzo. 01:13:49:Och, to walc.|HeathcIiff, zatañczymy? 01:13:51:Bedziemy mogli siê trzymaæ, i nikt siê nie sprzeciwi... 01:13:54:bo w ten sposób siê to tañczy. 01:13:56:W ten sposób tañcz¹ Cyganie. 01:13:58:Jestem zaskoczony widz¹c |porzucone œcie¿ki w takich domach. 01:14:01:Ojciec mawia³, ¿e to podkopie ca³e spo³eczeñstwo 01:14:04:i zmieni nas w rozpustników. 01:14:06:- Czy mogê prosiæ?|- Dziêkujê, ale nie s¹dzê, ¿ebym mog³a... 01:14:10:Nonsens. Chêtnie zobaczê twój walc. 01:14:12:- Bedziesz na mnie patrzy³?|- Oczywiœcie. 01:14:14:Gotowa. 01:14:38:Nie tañczysz. 01:14:41:Dziêkujê. Jestem wykoñczona. 01:14:44:Czy œwiat³o Ksiê¿yca |i powiew powietrza ciê odœwie¿¹? 01:14:48:Zawsze. 01:14:51:Proszê wybaczyæ. 01:14:54:Dobrze siê bawisz, HeathcIiff? 01:14:57:Przyjemnie by³o ciê ogl¹daæ. 01:14:59:Jesteœ wspania³y, HeathcIiff.|Tak przystojny. 01:15:03:Patrz¹c na ciebie, przypomina³am sobie, jak kiedyœ by³o. 01:15:07:By³o lepiej. 01:15:10:Nie udawaj, ¿e ¿ycie siê |dla ciebie nie polepszy³o. 01:15:13:¯ycie siê dla mnie skoñczy³o. 01:15:24:Jak mo¿esz staæ tu przede mn¹ |i udawaæ, ¿e nie pamiêtasz? 01:15:31:¯e nie wiesz, ¿e moje serce |³amie siê dla ciebie? 01:15:34:¯e twoja twarz jest cudownym œwiat³em |jaœniej¹cych w tych ciemnoœciach? 01:15:37:HeathcIiff, nie. Zabraniam. 01:15:39:Zabraniasz tego, co ci serce mówi? 01:15:41:- Nic mi nie mówi.|- S³yszê to g³oœniej ni¿ muzykê. 01:15:45:Och, Cathy. 01:15:48:Nie jestem t¹ Cathy, któr¹ by³am. |Nie rozumiesz? 01:15:50:Jestem kimœ innym. ¯on¹ innego cz³owieka, |który mnie kocha. A ja kocham jego. 01:15:55:Jeœli by ciê kocha³ ca³¹ sw¹ dusz¹ przezca³e ¿ycie, 01:15:57:nie kocha³by ciê tak jak ja przez jeden dzieñ. 01:16:01:Nie on. Nie œwiat. 01:16:04:Nawet ty, Cathy, nie mo¿esz nas rozdzieliæ. 01:16:08:Musisz odejœæ. Musisz opuœciæ |ten dom i nigdy nie wracaæ. 01:16:11:Nie chcê wiêcej widzieæ twej twarzy |tak d³ugo, jak ¿yjê. 01:16:14:K³amiesz. 01:16:16:Myœlisz ¿e dlaczego tu jestem teraz? 01:16:18:Bo chcia³aœ tego.|Przywo³a³aœ mnie przez morze. 01:16:26:Cathy, widzia³aœ HeathcIiffa?|Och, tu jesteœ. 01:16:29:Bêd¹ graæ schottische'a. ChodŸ. 01:16:32:Jest odpowiedni do twego moralnego charakteru. 01:16:38:Co siê sta³o? Czy Cathy znowu siê Ÿle zachowa³a? 01:16:43:Jeœli by nie by³a moj¹ szwagierk¹ |pomyœla³abym, ¿e jest zazdrosna. 01:16:49:ChodŸ. 01:17:46:WejdŸ. 01:17:50:- Chcê z tob¹ porozmawiaæ.|- O czym, Cathy? 01:17:57:- O HeathcIiffie.|- Jest ju¿ póŸno. 01:17:59:Zreszt¹ nie mam ochoty |rozmawiaæ z tob¹ o HeathcIiffie. 01:18:02:- Zachowa³aœ siê haniebnie dzisiaj.|- To znaczy? 01:18:05:Nie doœæ, ¿e zaprosi³aœ go tutaj, |to jeszcze zrobi³aœ z siebie przedstawienie. 01:18:09:Catherine, uwa¿aj, co mówisz. 01:18:12:G³upia. Ma³y pró¿ny g³uptas. 01:18:16:Nie bêdê ju¿ milczeæ.|Powiem ci prawdê. 01:18:19:- Puœæ mnie.|- Nie, dopoki nie otworzê ci oczu. 01:18:21:S¹ ca³kiem otwarte, dziêkujê. 01:18:27:Czy nie widzisz, co on robi?|Wykorzystuje ciê, ¿eby byæ blisko mnie... 01:18:30:uœmiechaæ siê do mnie za twoimi plecami... 01:18:32:chc¹ wznieciæ w moim sercu coœ, co umar³o. 01:18:35:Nie pozwolê ci mu pomagaæ. 01:18:38:To ty jesteœ pró¿na i nieznoœna. 01:18:40:- HeathcIiff mnie kocha.|- K³amstwo. 01:18:42:To prawda. Powiedzia³ mi.|Poca³owa³ mnie. 01:18:46:Trzyma³ mnie w ramionach.|Powiedzia³ mi, ¿e mnie kocha. 01:18:49:- Idê do twojego brata.|- IdŸ! Poprosi³ mnie o rêkê. 01:18:53:Pobierzemy siê. 01:18:54:HeathcIiff's bêdzie moim mê¿em. 01:19:00:Nie mo¿esz.|HeathcIiff nie jest cz³owiekiem. 01:19:03:Jest kims mrocznym i strasznym. 01:19:07:Myœlisz, ¿e nie wiem, dlaczego siê tak zachowujesz? 01:19:10:Poniewa¿ go kochasz. 01:19:12:Tak! Kochasz go! I jesteœ chora z bólu |na myœl o tym, ¿e siê pobierzemy. 01:19:16:Chcesz, ¿eby marzy³ o tobie... 01:19:19:umar³ dla ciebie, kiedy ty ¿yjesz komfortowo jako pani Linton. 01:19:22:Nie chcesz jego szczêœcia. 01:19:24:Chcesz, ¿eby cierpia³.|Chcesz go zniszczyæ! 01:19:27:Ale ja chcê go uszczêœliwiæ, i zrobiê to! 01:19:40:S³ysza³em wasze g³osy. 01:19:43:Rozmawia³yœmy o balu. 01:19:48:Jest mnóstwo czasu na plotki jutro. 01:19:50:Powinnaœ iœæ do ³ó¿ka, kochanie.|Wygl¹dasz na zmêczon¹. 01:19:55:Dobranoc. 01:20:15:- Dzieñ dobry, Józefie.|- Panna Cathy... to znaczy, pani Cathy. 01:20:18:Pan HindIey wyszed³. 01:20:21:Chcê sie widzieæ z panem HeathcIiffem. 01:20:26:Och, dobrze. 01:20:29:Spróbujê go znaleŸæ. 01:20:36:Zostaw nas, Józefie. 01:20:43:Co ciê sprowadza do Wichrowych Wzgórz? 01:20:46:Czy Edgar wie?|W¹tpiê, ¿eby to popieral. 01:20:48:HeathcIiff, czy to prawda? 01:20:50:- Co?|- ¯e poprosi³eœ Izabelê o rêkê. 01:20:55:A wiêc prawda.|Och, HeathcIiff, nie mo¿esz tego robiæ. 01:20:58:Ona ciê nie skrzywdzi³a. 01:21:00:- Ale ty tak.|- A wiêc mnie ukarz! 01:21:02:W³aœnie to robiê, kiedy biorê j¹ w ramiona... 01:21:06:kiedy przyrzekam jej ¿ycie i szczêœcie. 01:21:08:Jeœli jest w tobie coœ ludzkiego, nie rób tego. 01:21:11:Nie czyñ mnie wspó³winn¹ takiej zbrodni.|To g³upie, to szalone. 01:21:14:Jeœli kiedykolwiek spojrzysz na mnie z tym, |co jest w tobie, bêdê twym niewolnikiem. 01:21:18:Jeœli twoje serce bêdzie silniejsze |ni¿ strach przed Bogiem i œwiatem... 01:21:21:Bêdê ¿yæ cicho w twym cieniu. 01:21:27:Ale nie. 01:21:30:Ty musisz zniszczyæ nas oboje |s³aboœci¹, któr¹ zwiesz cnot¹. 01:21:34:Ty musisz mêczyæ mnie tym okrucieñstwem, |które uwa¿asz za pobo¿ne. 01:21:40:Jesteœ zadowolona z siebie moj¹ nedzn¹ mi³oœci¹, czy¿ nie? 01:21:47:Po tym nie bêdziesz mnie mia³a za |g³upiego desperata zakochanego w Cathy. 01:21:51:Bêdziesz mnie mia³a za mê¿a Izabeli. 01:21:54:Ciesz siê z mojego szczêœcia 01:21:58:jak ja cieszy³em siê z twojego. 01:22:12:- JedŸ do wioski. Po pana Lintona.|- Bardzo dobrze, ma'am. 01:22:24:Œlub? To niedorzeczne.|IzabeIa i HeathcIiff? 01:22:27:To prawda. Co z tym zrobisz? 01:22:30:Co zrobiê? Zamknê j¹, jeœli bêdzie potrzeba. 01:23:02:- Musimy iœæ za nimi.|- To bezcelowe. 01:23:05:Musimy iœæ za nimi, póki jest czas. |Nie mog¹ siê pobraæ. 01:23:09:Uspokoj siê.|Nic nie moge zrobiæ. 01:23:11:Ale musisz, Edgarze.|WeŸ swoje pistolety. 01:23:13:IdŸ za nimi. Zabij go! 01:23:15:Ale ustrze¿ przed ma³¿eñstwem. 01:23:17:Ten œlub nie mo¿e siê zdarzyæ, |s³yszysz? Nie mo¿e... 01:23:50:I tak HeathcIiff i IzabeIa zotali ma³¿eñstwem. 01:23:54:Wiele miesiêcy póŸniej w Wichrowych Wzgórzach... 01:23:56:podczas jednej z czêstych ostatnio wizyt dra Kennetha... 01:24:01:Dlaczego nie uderzysz siê w g³owê m³otkiem 01:24:03:jak tylko rano wstaniesz z ³ó¿ka? 01:24:06:- Po co?|- Jeœli uderzysz doœæ mocno, 01:24:09:znieczulisz siê na ca³y dzieñ |i uzyskasz te same rezultaty 01:24:12:co z ca³ego galonu spirytu 01:24:15:za to bez szkody dla nerek. 01:24:17:Zgadza siê pan ze mn¹, pani HeathcIiff? 01:24:20:Co za ró¿nica? 01:24:23:Có¿, mia³em nadziejê, ¿e jednak... 01:24:25:¿e kiedy pani tu przybêdzie, |sprawy siê zmieni¹. 01:24:30:Tylko ja siê zmieni³am. 01:24:34:Pamiêtam ten dom pe³en œmiechu |i mi³oœci. Do widzenia. 01:24:39:Niech pani poprosi mê¿a o wzywanie |innego lekarza w przysz³oœci. 01:24:42:Ktokolwie mieszka w tym domu, |jest poza moimi lecz¹cymi zdolnoœciami. 01:24:48:Bêdê za panem têskniæ, drze Kenneth. 01:24:52:Wydoby³em ciê na œwiat... 01:24:55:Ale to œwiat, którego nie zaszczycisz |d³ugo, jeœli tu zostaniesz. 01:25:01:Drogie dziecko, muszê ci to powiedzieæ. 01:25:03:Wracaj tam, dok¹d nale¿ysz,|do Edgara na miesi¹c lub dwa. 01:25:07:To bêdzie twoje zbawienie, i jego. 01:25:09:Edgar mnie wydziedziczy³. 01:25:11:Nonsens. To by³o naturalne w tamtych |okolicznoæciach, ale potrzebuje ciê teraz. 01:25:16:Dlaczego? 01:25:18:Cathy jest ciê¿ko chora. 01:25:21:W istocie, to kwestia dni. 01:25:24:Mo¿e godzin. 01:25:26:Co to jest? 01:25:28:Gor¹czka. Zapalenie p³uc. 01:25:31:Ale jest coœ poza tym.|Nie wiem. To jak chêæ œmierci. 01:25:38:Jeœli Cathy umrze... 01:25:43:Ja mo¿e zacznê ¿yæ. 01:25:59:Zacz¹æ ¿yæ, co? 01:26:01:W tym domu z HeathcIiffem,|nic nie mo¿e ¿yæ 01:26:04:Nic poza nienawiœci¹. It's breathing|Iike the deviI's own breath on me. 01:26:11:A ty... Nienawidzi ciebie bardziej ni¿ mnie. |Czuje do ciebie wstrêt. 01:26:16:Kiedy go ca³ujesz, jego serce pêka z wœciek³oœci, bo to nie Cathy. 01:26:25:- Zabij go.|- Zabroni³am ci o nim mówiæ. 01:26:29:- Przestañ, s³yszysz mnie?|- Zabij go! 01:26:34:To jest pierwsza klarowna mowa HindIeya od tygodni. 01:26:37:Niezbyt chrzeœcijañska, ale spójna. 01:26:39:Wypunktowa³ coœ. 01:26:41:- Cieszê siê twymi postêpami.|- Probowa³am go zatrzymaæ. 01:26:44:Dziêkujê ci, moja droga ¿ono.|Twoja lojalnoœæ jest wzruszaj¹ca. 01:26:50:Twoje przekleñstwa wróc¹, aby nakarmiæ twe w³asne serce. 01:26:54:Ka¿da agonia, do której dopuœci³eœ, wróci. 01:27:02:Dlaczego go tu trzymamy? 01:27:04:Nie mogê z nim wytrzymaæ. 01:27:07:Egzystencja nie by³aby taka sama |bez przyjaciela z dzieciñstwa pod moim dachem. 01:27:13:Czy nie widzisz? 01:27:15:Trujesz siê nienawiœci¹ do niego. 01:27:17:Kochanie, proszê, wydal go |i pozwól mi³oœci zagoœciæ w tym domu. 01:27:22:Dlaczego twoje w³osy nie pachn¹ wrzosem? 01:27:26:Dlaczego nie pozwolisz mi byæ blisko ciebie? 01:27:28:Nie jesteœ taki czarny i straszny |jak myœl¹. Jesteœ pe³en bólu. 01:27:32:Mogê ciê uszczêœliwiæ. Pozwól mi spróbowaæ.|Nie po¿a³ujesz. Bêde twoj¹ niewolnic¹. 01:27:36:Mogê przywróciæ ci ¿ycie, nowe i œwie¿e. 01:27:40:Dlaczego twoje oczy sa zawsze puste... 01:27:43:jak oczy Lintona? 01:27:47:Nie s¹ puste. 01:27:48:Jeœli byœ tylko zajrza³ g³êbiej. 01:27:51:Popatrz na mnie. 01:27:53:Jestem ³adna. 01:27:55:Jestem kobiet¹, i kocham ciê. 01:27:58:Jesteœ dla mnie ¿yciem. 01:28:00:Pozwól mi byæ dla ciebie choæ jednym oddechem. 01:28:03:HeathcIiff, pozwól twemu sercu spojrzeæ na mnie choæ raz. 01:28:14:Och,dlaczego Bóg da³ mi ¿ycie? 01:28:18:Czym jest poza g³odem i bólem? 01:28:35:Czego chcesz, EIIen? 01:28:37:Co tu robisz? 01:28:39:Chcê rozmawiaæ z pani¹ IzabeI¹. 01:28:41:Mo¿esz zrobiæ to w mojej obecnoœci. 01:28:45:Jej brat prosi³ mnie, |bym j¹ zabra³a na wizytê. 01:28:50:On pani potrzebuje, pani Izabelo. 01:28:52:Dlaczego? 01:28:59:Puœæ mnie, HeathcIiff. 01:29:01:Cathy. Jest chora. 01:29:06:Tak. 01:29:08:Pan Edgar chce, ¿ebyœ wróci³a zaraz, pani IzabeIo. 01:29:13:Ona umiera. 01:29:18:Nie pójdziesz.|Ona nalezy do Edgara, jeœli umiera. 01:29:21:Daj jej umrzeæ tam, gdzie nale¿y. |W ramionach Edgara.. 01:29:24:Daj jej umrzeæ. 01:30:06:Czy tak lepiej? 01:30:08:Tak. 01:30:16:Czy to po³udniowy wiatr? 01:30:19:Czy snieg ju¿ prawie nie stopnia³? 01:30:21:Juz prawie go nie ma, kochanie. 01:30:25:Niebo jest b³êkitne,|skowronki œpiewaj¹... 01:30:29:a strumyki s¹ przepe³nione. 01:30:35:Przyniesiesz mi coœ? 01:30:37:- Czego chcesz, kochanie?|- Trochê wrzosu. 01:30:40:Jest piêkna ³¹ka obok zamku. 01:30:43:Chcê trochê stamt¹d. 01:30:44:Obok zamku?|Jakiego zamku, kochanie? 01:30:48:Zamku na wrzosowiskach, Edgarze. 01:30:51:Idx tam, proszê. 01:30:53:Nie ma ¿adnego zamku na wrzosowiskach, kochanie. 01:30:55:Jest. 01:31:01:Na wzgórzu... 01:31:03:za Wichrowymi Wzgórzami. 01:31:07:- Penistone Crag?|- Tak. 01:31:16:By³a tam kiedyœ królowa. 01:31:23:IdŸ tam, Edgarze. 01:31:25:Przynieœ mi wrzosu, proszê. 01:31:27:Pójdê. Przeœpij siê i wypocznij do jutra. 01:31:35:By³eœ dla mnie bardzo kochany, Edgare. 01:31:38:- Bardzo kochany.|- Œpij, kochanie. 01:31:53:Robert! 01:31:55:Przygotuj mi konia.|Jadê do dr Kennetha. Szybko. 01:31:58:Tak, panie. 01:33:26:ChodŸ tu. 01:33:36:Œni³am... 01:33:38:¿e przyjdziesz, zanim umrê. 01:33:41:¯e przyjdziesz i nachmurzysz siê na mnie. 01:33:49:Och, HeathcIiff... 01:33:51:wygl¹dasz na takiego silnego. 01:33:55:Ile lat bêdziesz ¿yæ, jak umrê? 01:34:24:Nie... 01:34:26:Nie pozwól mi odejœæ. 01:34:33:Jeœli tylko mog³abym ciê zatrzymaæ, |a¿ nie umrzemy razem. 01:34:54:Zapomnisz mnie, kiedy bêdê w ziemi? 01:34:56:Nie szybciej ni¿ w³asne ¿ycie. 01:35:00:Cathy, jeœli umrzesz... 01:35:05:Biedny HeathcIiff. ChodŸ. 01:35:08:Pozwól mi poczuæ, jak silny jesteœ. 01:35:10:Wystarczaj¹co, ¿eby przywróciæ do ¿ycia |nas oboje, Cathy, jeœli chcesz. 01:35:18:Nie, HeathcIiff. Chcê umrzeæ. 01:35:23:Och, Cathy. 01:35:25:Dlaczego siê zabi³aœ? 01:35:29:Trzymaj mnieL. 01:35:31:Po prostu mnie trzymaj. 01:35:35:Nie, nie pocieszê ciê. 01:35:38:Moje ³zy cie nie kochaj¹, Cathy.|Przeklinaj¹ ciê. 01:35:43:HeathcIiff,|nie ³am mi serca. 01:35:46:Och, Cathy, nigdy nie z³ama³em ci serca.|Sama to zrobi³aœ. 01:35:50:Kocha³aœ mnie! 01:35:52:Jakim prawem odrzuci³aœ mi³oœæ |dla fanatazji, które dla niego czu³aœ? 01:35:56:Dla garœci doczesnoœci? 01:35:59:Misery, death and aII the eviIs|God and man couId've handed down... 01:36:02:wouId never have parted us. 01:36:04:Sama to zrobi³aœ. Odesz³aœ... 01:36:06:jak bezmyœlne, chciwe dziecko... 01:36:08:aby z³amaæ serce twoje i moje. 01:36:10:HeathcIiffie, przebacz mi. 01:36:15:mamy tak ma³o czasu. 01:36:18:Och, Cathy. 01:36:19:Cathy, twoje zmarnowane d³onie. 01:36:23:Poca³uj mnie jeszcze. 01:36:32:HeathcIiff, on idzie. Pan Linton.|Na litoœæ bosk¹, idŸ! Tylko szybko! 01:36:42:To ostatni raz. 01:36:46:Nie pójdê, Cathy. Jestem tutaj. 01:36:51:Ju¿ ciê nie opuszczê. 01:36:56:Powiedzia³am ci, EIIen, |tamtej burzowej nocy... 01:37:03:Powiedzia³am, ¿e nale¿ê do niego,|¿e jest moim ¿yciem. 01:37:09:Nie s³uchaj jej paplaniny. 01:37:11:To prawda. 01:37:15:Jestem twoja, HeathcIiffie.|Nigdy nie by³am niczyja inna. 01:37:19:Ona nie wie co mówi. 01:37:21:Mo¿esz wci¹¿ wyjœæ.|IdŸ zanim tu bêd¹. 01:37:31:WeŸ mnie do okna. 01:37:34:Pozwól mi spojrzeæ na wrzosowiska|z tob¹ raz jeszcze. 01:37:38:Mój kochany. Raz jeszcze. 01:38:09:Jaki piêkny jest dzieñ. 01:38:22:Czy widzisz ska³ê... 01:38:25:tam, gdzie jest zamek? 01:38:34:Zaczekam na ciebie... 01:38:37:dopóki nie przybêdziesz. 01:39:07:Zostaw j¹. 01:39:11:Jest moja. 01:39:24:Jest teraz moja. 01:39:32:Panno Cathy. 01:39:34:Och, moje dzikie serce. 01:39:36:Panna Cathy. 01:39:39:Odesz³a. 01:39:45:Dokona³eœ swego ostaniego czarnego czynu,|HeathcIiff. Opuœæ ten dom. 01:39:49:Ona spoczywa w pokoju,|w niebie, poza nami. 01:39:55:Co oni wiedz¹ o niebie czy piekle, Cathy... 01:39:59:Skoro nie wiedz¹ nic o ¿yciu? 01:40:04:Och, modl¹ siê za ciebie, Cathy. 01:40:09:Zmowiê z nimi jedn¹ modlitwê. 01:40:13:Bêdê powtarzaæ dopóki mój jêzyk nie zesztywnieje: 01:40:17:Catherine Earnshaw, nie spoczniesz, dopóki ¿yjê. 01:40:22:Zabi³em ciê. 01:40:24:Przeœladuj mnie wiêc.|Przeœladuj twego mordercê. 01:40:28:Wiem, ¿e duchy wêdrowa³y po ziemi. 01:40:30:B¹dŸ ze mn¹ zawsze. 01:40:33:DoprowadŸ mnie do szaleñstwa. 01:40:37:Tylko nie zostawiaj mni w tej ciemnoœci samego,|gdzie nie moge ciê znaleŸæ. 01:40:43:Nie mogê ¿yæ bez mojego ¿ycia. 01:40:47:Nie mogê umrzeæ bez mojej duszy. 01:40:50:Och, Cathy. 01:40:53:Och, moja droga. 01:41:03:Wci¹¿ widzê i s³yszê tamtê dzik¹ godzinê... 01:41:08:biednego HeathcIiffa próbuj¹cego rozedrzeæ |zas³onê dziel¹c¹ ¿ycie i œmieræ... 01:41:14:przywo³uj¹cego duszê Cathy... 01:41:18:¿eby go przeœladowa³a i mêczy³a... 01:41:22:dopóki nie umrze. 01:41:25:Mówisz, ¿e to by³ duch Cathy przy oknie? 01:41:29:Nie jej duch... 01:41:32:ale jej mi³oœæ,|silniejsza ni¿ sam czas... 01:41:37:wci¹¿ jêcz¹ca o nieprze¿yte dni... 01:41:41:i niezjedzony chleb. 01:41:49:- Co siê sta³o, cz³owieku?|- Oszala³em. 01:41:52:- Zupe³nie oszala³em.|- Dr Kenneth. 01:41:54:Widzia³em HeathcIiffa na wrzosowiskach |w œniegu z jak¹œ kobiet¹. 01:41:57:- Z kobiet¹, powiadasz?|- Tak, z kobiet¹. 01:41:59:Widzia³em na w³asne oczy. 01:42:01:To by³a Cathy. 01:42:06:Mów dalej, cz³owieku. Co siê sta³o? 01:42:09:Nie, nie wiem, kto to by³.|Chcia³em siê do nich zbli¿yæ... 01:42:12:kiedy nagle mój koñ mnie zrzuci³. 01:42:16:Zawo³a³em ich, ale nie us³yszeli, |wiêc poszed³em za nimi. 01:42:19:Mówiê wam, ¿e widzia³em ich oboje! 01:42:22:Okr¹¿a³ j¹ ramieniem. 01:42:25:Wspi¹³em siê za nimi... 01:42:28:i znalaz³em go. 01:42:30:Tylko jego, samego. 01:42:34:Z jego tylko œladami na œniegu. 01:42:38:Pod wysok¹ ska³¹ niedaleko Penistone Crag. 01:42:44:Tak. 01:42:47:Czy by³ martwy? 01:42:49:Nie, nie martwy, doktorze Kenneth. 01:42:51:Nie sam. 01:42:54:Jest z ni¹. 01:42:57:W³aœnie zaczêli ¿yæ. 01:43:02:Do widzenia, HeathcIiff. 01:43:05:Do widzenia, moja dzika, s³odka Cathy. 01:43:30:naposy: Ankhesenpaaton 01:43:34:OdwiedŸ www.NAPiSY.info