1
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
C.W. LEADBEATER
JASNOWIDZENIE
SPIS TRE CI:
C.W.LEADBEATER
JASNOWIDZENIE
Rozdział I: Czym jest jasnowidzenie
Rozdział II: Jasnowidzenie zwykłe (całkowite)
Rozdział III: Jasnowidzenie zwykłe (cz ciowe)
Rozdział IV: Jasnowidzenie w przestrzeni zale ne od woli człowieka
Rozdział V: Jasnowidzenie w przestrzeni na pół zale ne od woli człowieka
Rozdział VI: Jasnowidzenie w przestrzeni niezale ne od woli człowieka
Rozdział VII: Jasnowidzenie w czasie
Rozdział VIII: Jasnowidzenie w czasie (przyszło )
Rozdział IX: Metody rozwijania jasnowidzenia
Rozdział I
Czym jest jasnowidzenie
Jasnowidzenie jest dosłownie tym, co si w znaczeniu tego słowa zawiera: jasnym
widzeniem. Słowo to nieraz bywa nadu ywane i przekr cane, a nawet haniebnie poni ane a
do mianowania nim kuglarskich sztuczek w objazdowych teatrzykach i cyrkach. Nawet w
swoim w szym znaczeniu, obejmuje ono tak wielk ilo ró norodnych zjawisk, odr bnych
w swoim charakterze, i nie jest rzecz łatw znale dla niej cisł i dokładn definicj .
Nazywano je nieraz “widzeniem duchowym”, lecz trudno o bardziej nie cisł i w bł d
wprowadzaj c nazw , gdy w przewa aj cej ilo ci wypadków nie pozostaje ono w zwi zku
z adn zdolno ci , któr mo na by zaszczyci tak wzniosłym mianem.
Dla celów naszego obecnego studium mo emy je okre li jako władz widzenia tego, co dla
zwykłego, fizycznego wzroku jest zakryte. Nale y od razu zaznaczy , e bardzo cz sto, cho
nie zawsze, zdolno ci jasnowidzenia towarzyszy i druga, któr mo na by nazwa
jasnosłyszeniem. Jest to zdolno słyszenia d wi ków niedost pnych dla zwykłego
fizycznego słuchu. W obecnej pracy, mówi c o jasnowidzeniu, b dziemy tym samym mówi i
o tej drugiej zdolno ci, nie powtarzaj c wci tego drugiego miana – jasnego słyszenia.
2
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Jeszcze dwa słowa, zanim przejd do wła ciwego tematu. Przede wszystkim nie pisz
bynajmniej dla tych, którzy nie wierz , by zjawisko jasnowidzenia mogło istnie ; nie b d si
te starał gromadzi argumentów dla rozproszenia ró nych w tym wzgl dzie w tpliwo ci. Nie
miałbym na to miejsca w pracy tak szczupłej, jak obecna; ludzie, którzy maj te w tpliwo ci,
powinni przestudiowa bogat literatur , podaj c setki stwierdzonych przykładów lub
spróbowa sami eksperymentów. Ksi k niniejsz przeznaczam dla ludzi, którzy posiadaj
w tym kierunku wi cej wiadomo ci i wiedz , e jasnowidzenie istnieje, a s nim na tyle
powa nie zainteresowani, e pragn zdoby nieco wi cej wiadomo ci co do jego metod i
mo liwo ci; mog ich zapewni , e wszystko co tu podaje, jest rezultatem długich, starannych
studiów i do wiadcze , stwierdzam przy tym, e cho niektóre opisywane przeze mnie
władze mog si wydawa zupełnie nowe, jednak nie przytaczam tu ani jednego przykładu,
któremu podobnych sam bym osobi cie nie widział lub nie sprawdził.
A wreszcie, cho b d unikał w miar mo liwo ci wszelkiej specjalistycznej terminologii, to
jednak od czasu do czasu b d zmuszony u ywa terminów zaczerpni tych z literatury
teozoficznej bez szczegółowego ich tłumaczenia, przypuszczaj c i moi czytelnicy sami
dostatecznie je znaj ; w przeciwnym razie mog im tylko poradzi zapoznanie si z która z
elementarnych ksi ek, jak np. “M dro Odwieczna” lub “Człowiek i jego ciała” – Annie
Besant. Cały system my li teozoficznej jest tak ci le ze sob powi zany, a wszystkie jego
cz ci tak od siebie zale ne, e chc c da pełne wytłumaczenie jakiego u ytego przeze mnie
terminu, musiałbym poda w skrócie cało systemu, jako przedmow nawet do tego
krótkiego zarysu o jasnowidzeniu.
Zanim przyst pi do wytłumaczenia, czym jest jasnowidzenie, zwróc uwag na par rzeczy,
dotycz cych zarówno ró nych sfer, w których ono mo e działa , jak i warunków dla tego
działania nieodzownych.
Cała literatura teozoficzna twierdzi, e wszystkie te wy sze zdolno ci stan si z czasem
udziałem całej ludzko ci, e na przykład zdolno jasnowidzenia posiada w stanie
potencjalnym ka dy, a ci, u których si przejawia ju obecnie, nieznacznie tylko wyprzedzili
w tej dziedzinie reszt ludzko ci. Twierdzenie to polega na prawdzie, a jednak wi kszo ci
ludzi wydaje si mgliste i mało prawdopodobne dla tej prostej przyczyny, e uwa aj oni te
zdolno ci za co zupełnie nieznanego ich do wiadczeniu i za co ró ni cego si zasadniczo od
wszystkiego, co znaj i czego dotychczas do wiadczali. Ka dy jest przy tym pewny, e w
ka dym razie sam jest niezmiernie daleki od ich rozwini cia.
Mo e łatwiej nam b dzie pozby si tego przekonania, je li postaramy si zrozumie , e
jasnowidzenie, podobnie jak wszystko w przyrodzie, jest głównie kwesti drga i wła ciwie
tylko rozszerzeniem władz, których u ywamy codziennie przez całe nasze ycie. yjemy
otoczeni oceanem powietrza i eteru, który przenika zarówno powietrze jak i wszelk materie
fizyczn , i tylko dzi ki drganiom, zachodz cym w owym otaczaj cym nas oceanie materii,
dochodz do nas wra enia z zewn trz. Jest to rzecz znana nam wszystkim, czy jednak wielu z
nas zastanawiało si nad tym, jak niesko czenie mała jest ilo drga , na które
odpowiadamy?
Spo ród niesko czenie szybkich drga , rozchodz cych si w eterze, jest tylko mały – bardzo
mały zaiste – odcinek tych, na które zdolna jest odpowiada siatkówka oka ludzkiego; te
specjalne drgania wywołuj w nas wra enie, które nazywamy wiatłem, czyli jeste my w
3
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
stanie widzie tylko te przedmioty, od których ten specjalny rodzaj wiatła promieniuje albo
si odbija.
W podobny sposób b benek ludzkiego ucha jest zdolny do reagowania na pewn , bardzo
drobn ilo stosunkowo powolnych drga – na tyle powolnych, aby wprawi w ruch
otaczaj ce nas powietrze; mo emy wi c słysze tylko d wi ki wydawane przez, przedmioty,
które mog drga w obr bie tej specjalnej skali drga .
Jest rzecz doskonale znan nauce, e w obu wypadkach istnieje ogromna ilo drga
zarówno poni ej, jak i powy ej kra ców tych dwóch skal, czyli e istnieje wiele wiatła,
którego nie mo emy widzie , jak i wiele d wi ków, których nie jeste my w stanie słysze .
Je li chodzi o wiatło, to działanie tych szybszych i wolniejszych drga łatwo dostrzec w
skutkach, wywoływanych przez promienie ultrafioletowe na jednym kra cu widma
słonecznego i promienie podczerwone (cieplne) na drugim.
Wła ciwie istniej drgania wszelkiego mo liwego do pomy lenia stopnia szybko ci,
wypełniaj ce cał skal pomi dzy powolnymi falami d wi kowym, a szybkimi falami
wietlnymi; ponadto istniej bez w tpienia drgania powolniejsze ani eli głosowe, jak równie
niesko czona ilo drga szybszych od znanych nam jako wiatło. Gdy si nad tym
zastanawiamy, zaczynamy rozumie , e drgania, które widzimy i słyszymy, s podobne
dwóm drobnym, nielicznym grupom strun olbrzymiej harfy, która posiada ich niezliczon
ilo . A gdy pomy limy, ile ju zdołali my si nauczy i wywnioskowa dzi ki u ywaniu
tych drobnych fragmentów, mo emy cho by w przybli eniu wyobrazi sobie jakie
mo liwo ci le ałyby przed nami, gdyby my umieli korzysta z całej tej ogromnej i
przedziwnej harfy.
Trzeba równie zwróci uwag , e poszczególni ludzie ró ni si znacznie, cho stosunkowo
w niewielkich granicach, w swojej zdolno ci odpowiadania na te nawet nieliczne drgania,
które dosi gaj ich fizycznych zmysłów. Nie mam tu na my li tak zwanego dobrego wzroku
czy słuchu, dzi ki którym człowiek widzi drobniejsze przedmioty, słyszy cichsze d wi ki,
ani eli kto inny; nie chodzi tu bynajmniej o sił wzroku, lecz o skal wra liwo ci.
Je eli na przykład z pomoc silnie rozszczepiaj cego wiatło pryzmatu rzucimy na papier
pełn skal barw widma słonecznego i polecimy ró nym osobom naznaczy , gdzie widz jej
kra ce, to przekonamy si , jak ró ni si ich zdolno ci widzenia. Niektóre osoby b d
widziały fiolet o wiele dalej ni widzi wi kszo ; inne natomiast mniej fioletu, a za to wi cej
czerwieni na drugim kra cu. Mo e znajdzie si kilka osób, które b d widziały po obu
stronach nieco dalej ni inne, a b d to na pewno ludzie specjalnie wra liwi, czyli sensytywni,
jak si ich nieraz nazywa – to jest odpowiadaj cy na wi ksz ilo drga ani eli wi kszo
ludzi naszych czasów.
Mo emy sprawdzi w podobny sposób ró nice w słyszeniu. Je li wybierzemy d wi k nie
nazbyt wysoki, na samej jakby granicy słyszalno ci, i b dziemy badali, ile osób z pomi dzy
jakiej grupy ludzi b dzie go słysze , to b dziemy mogli w podobny jak poprzednio sposób
sprawdzi ró nice w zdolno ci słyszenia. Pisk nietoperza jest dobrym przykładem takiego
d wi ku; do wiadczenie wyka e nam, i w letni wieczór, gdy powietrze pełne jest ró nych
szmerów i głosów, wysokie i ostre d wi ki wydawane przez te małe stworzenia, s dla ucha
ogromnej wi kszo ci ludzi zupełnie nieuchwytne.
4
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Przykłady te wskazuj , e nie ma wyra nej i stałej granicy dla ludzkiej zdolno ci
odpowiadania czy to na eteryczne, czy na powietrzne drgania, i e niektórzy z nas ju dzi
posiadaj te zdolno ci lepiej rozwini te ani eli inni. Mo na równie stwierdzi , e stan
zdolno ci tego samego człowieka zmienia si w ró nych okresach i momentach. Nie jest wi c
zbyt trudno wyobrazi sobie, e człowiek jest w stanie rozwin te zdolno ci o tyle, aby z
czasem mógł widzie bardzo wiele z tego, co niewidzialne jest dla innych, i aby mógł słysze
niejedno, co dla drugich jest niesłyszalne, wiemy bowiem, e otacza nas niezmierna ilo tych
drga i niejako oczekuje na nasze postrzeganie.
Do wiadczenia z promieniami Rentgena s jednym z licznych dzi przykładów, jak
zadziwiaj ce skutki daje poznanie cho by tylko niektórych z tych dalszych, dot d nieznanych
drga , a przenikanie tych promieni przez wiele przedmiotów, dawniej uwa anych za
nieprzenikliwe, wskazuje nam co najmniej jeden sposób wytłumaczenia sobie tak
elementarnych przykładów jasnowidzenia, jak odczytanie listu w zamkni tym pudełku, lub
opisanie osób, znajduj cych si w s siednim mieszkaniu. Gdyby my oprócz zwykłego
widzenia nauczyli si widzie z pomoc promieni Rentgena, wystarczyłoby nam to dla
dokonania podobnej sztuki. Dot d mówili my tylko o rozszerzeniu czysto fizycznych
zmysłów człowieka; je li przypomnimy sobie, e posiada on i ciało eteryczne, które jest tylko
subteln cz ci fizycznego, e wszystkie organy zmysłowe składaj si równie z materii
eterycznej, znajduj cej si w ró nych stanach skupienia, a maj cej pewne wła ciwo ci, które
u wi kszo ci ludzi s jeszcze w stanie u pienia, to zobaczymy, e nawet ograniczaj c si do
tej linii rozwoju ukrytych zdolno ci, otwieraj si przed nami ogromne horyzonty i bardzo
bogate mo liwo ci.
Prócz tego, człowiek posiada narz dzia uczu i my li, zwane ciałem astralnym i mentalnym.
Ka de z nich mo e by z biegiem czasu uaktywnione, tak aby odpowiadało na drgania
subtelnej materii wła ciwych sfer, daj tym samym Ja ni (Ego), w miar coraz
swobodniejszego jej działania poprzez te narz dzia, mo liwo kontaktu, poznawania i
władania dwoma nowymi, ogromnymi wiatami. Sfery te otaczaj nas zewsz d i przenikaj
si swobodnie; nie trzeba te s dzi , e substancja ich jest całkowicie ró na i niczym ze sob
nie powi zana; raczej jedna wchodzi bezpo rednio w drug , i tak najni sza substancja astralna
tworzy bezpo redni dalszy ci g najwy szej fizycznej, a najni sza mentalna dalszy ci g
astralnej. Nie wyobra amy te sobie materii tych sfer jako czego dziwnego i zupełnie
odr bnego od materii fizycznej; raczej odwrotnie, mo emy o niej my le z wi ksz
słuszno ci jako o fizycznej, tylko bardziej zró nicowanej i subtelnej, drgaj cej te o wiele
szybciej i dzi ki temu stwarzaj cej dla nas niemal zupełnie nowe warunki, stany i
wła ciwo ci.
Nic trudno zatem zrozumie mo liwo stałego doskonalenia i rozszerzania naszych
zmysłów, tak aby my zarówno wzrokiem jak i słuchem mogli chwyta drgania o wiele
wy sze i o wiele ni sze od zwykle dotychczas znanych. Du a cze tak nowo poznanych
drga nale y do sfery fizycznej i wprowadza nas tylko w eteryczn jej cz
, która dzi jest
dla nas zamkni t ksi g . Drgania te odbiera si za po rednictwem tej samej co zawsze
siatkówki oka, jednak oczywi cie za pomoc jej eterycznych, a nie czysto fizycznych cz stek;
drgania te jednak działaj tylko na jeden organ, wyspecjalizowany do ich odbierania, a nie na
cał powierzchni naszego eterycznego organizmu.
Zdarzaj si jednak pewne wypadki anormalne, gdy i inne cz ci organizmu eterycznego
odpowiadaj na te drgania równie, a czasem nawet bardziej wyra nie, ani eli oko. Takie,
5
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
bardzo zreszt rzadkie wypadki, mo na tłumaczy w ró ny sposób, przede wszystkim jednak
jako wynik cz ciowego rozwoju astralnego, przy bli szym bowiem badaniu tych
przykładów, przekonamy si . e owe najwra liwsze miejsca ciała, niemal zawsze s poło one
w blisko ci której z tak zwanych czakr, czyli o rodków sił ywotnych w organizmie
astralnym. Cho o rodki te nie mog działa sprawnie we własnej sferze, dopóki wiadomo
astralna nie zostanie dostatecznie rozwini ta, jednak mog ju by do silne, aby pobudza
do ywszego działania cz stki eteryczne, które je przenikaj .
Gdy przejdziemy do zmysłów astralnych, metody ich działania b d zupełnie odmienne. Nasz
organizm astralny nie posiada wyspecjalizowanych organów zmysłowych. Jest to fakt, który
nale y nieco szerzej omówi , gdy wielu studiuj cych fizjologie, nie umie poł czy tego
faktu z twierdzeniem, e cały nasz organizm fizyczny jest przenikni ty materi astraln , e
istnieje dokładna współzale no pomi dzy tymi dwoma organizmami, oraz e ka dy
przedmiot fizyczny posiada swój nieodł czny odpowiednik astralny.
Ka de z tych twierdze jest zupełnie cisłe, ale dla ludzi, którzy sami nie posiadaj jeszcze
astralnego wzroku, mo e to by trudne do zrozumienia. Ka demu rodzajowi materii fizycznej
odpowiada okre lony rodzaj materii astralnej, stale z ni zwi zany, który mo na oddzieli
tylko przy u yciu znacznej siły i umiej tno ci okultystycznej, ale nawet wówczas tylko na
chwile, dopóki siła ta działa. Jednak poł czenie cz stek astralnych jakiego przedmiotu
pomi dzy sob jest wiele lu niejsze ani eli fizycznych w odpowiedniku fizycznym. W sztabie
elaza np. mamy pewn ilo cz stek fizycznych w stanie stałym, czyli zdolnych do
stosunkowo małych tylko zmian w swoim wzajemnym poło eniu, cho bardzo szybko
drgaj cych w swojej własnej sferze. Astralny odpowiednik tej sztaby b dzie si składał z
materii, któr nazwiemy stał materi astraln , czyli nale c do najni szego poddziału tej
sfery; a jednak jej cz steczki zmieniaj szybko i nieustannie swoje wzajemne poło enie,
poruszaj c si swobodnie na kształt cz stek wody na planie fizycznym. Nie ma wi c stałego
zwi zku pomi dzy adn fizyczn cz steczk , a odpowiadaj c jej w danej chwili ilo ci
materii astralnej.
To samo mamy i w astralnym organizmie człowieka; podzielmy go dla ułatwienia sobie
sprawy na dwie cz ci: skupienie g stszej materii, które zajmuje dokładne miejsce fizycznego
ciała, oraz chmur l ejszej, rzadszej materii, otaczaj cej poprzedni . W obu tych cz ciach i
pomi dzy nimi wzajemnie odbywa si nieustanne i szybkie kr enie cz steczek, o którym
wspominali my, tak i przy bli szej obserwacji przypominaj nam one ywo kipi c wod .
Zwa ywszy to, łatwo zrozumie , e chocia ka dy organ ciała fizycznego ma zawsze jako
swój odpowiednik pewn ilo astralnej materii, to jednak nie zatrzymuje on tych samych jej
cz steczek dłu ej ni par sekund, nie ma wi c tutaj nic, co by odpowiadało specjalizacji
fizycznej substancji nerwowej w nerw optyczny czy słuchowy. A wi c cho oko czy ucho
posiada bez w tpienia swój astralny odpowiednik, to jednak jego cz stki nie s ani wi cej ani
mniej zdolne do odpowiadania na drgania, wywołuj ce astralne widzenie lub słyszenie,
ani eli jakiekolwiek inne cz stki organizmu astralnego.
Pami tajmy przy tym, e chc c aby nas rozumiano, musimy wci mówi “wzrok astralny”
lub “słuch astralny”, jednak u ywaj c tych okre le mamy na my li tylko zdolno
odpowiadania na takie drgania, które wiadomo ci człowieka, działaj cej w organizmie
astralnym, przekazuj wra enia podobne w swoim charakterze do tych, jakie mu przekazuje
fizyczne oko lub ucho, gdy człowiek działa w swoim organizmie fizycznym. W warunkach
zupełnie odmiennego rodowiska astralnego nie potrzeba odr bnych organów, aby osi ga ten
6
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
sam rezultat, w ka dej bowiem cz ci astralnego organizmu znajduje si materia, zdolna do
takiej odpowiedzi, a wi c człowiek, działaj cy poprzez organizm astralny, widzi równie
dobrze przedmioty poza sob , jak przed sob , w górze i w dole, nie potrzebuj c si ku nim
zwraca .
Musimy jeszcze zwróci uwag na jedno, mianowicie, na “czakry”, o których ju
wspominali my. Ka dy, kto studiował nieco teozofi , wie o istnieniu zarówno w astralnym
organizmie człowieka, jak i w eterycznej cz ci organizmu fizycznego, pewnych o rodków,
które w miar ewolucji człowieka s kolejno zasilane i o ywiane przez tak zwany “płomie
w owy”. O rodków tych nie mo na nazwa organami w zwykłym znaczeniu tego słowa,
gdy nie przez nie człowiek widzi i słyszy, odmiennie ani eli w wiecie fizycznym, gdzie
widzi lub słyszy tylko przez oczy i uszy; jednak nie mo na zaprzeczy , e zdolno widzenia
i słyszenia astralnego zale y w du ej mierze od ich o ywienia. Ka dy z nich na miar ;
swojego rodzaju, rozbudza wra liwo na now skal wibracji w całym astralnym
organizmie.
Jednak i te o rodki nie s bynajmniej starymi skupiskami materii. S to tylko wiry w materii
tego organizmu, wiry, przez które przepływaj wszystkie wchodz ce w jego skład cz steczki;
s to równie punkty, przez które przepływaj do organizmu astralnego energie ze sfer
wy szych ni astralna. Wszelki opis mo e da tylko ułamkowe poj cie o ich wygl dzie, s to
bowiem wiry czterowymiarowe, tak i energia, która przez nie przepływa i stanowi przyczyn
ich istnienia, zdaje si wytryska nie wiadomo sk d. W ka dym razie, poniewa wszystkie
cz steczki kolejno przechodz przez ka dy z nich, jasne jest, e ka dy mo e pobudza
wra liwo cz steczek na pewn skal wibracji, tak i wszystkie “zmysły” astralne równie
ywo mog działa we wszystkich cz stkach organizmu.
W sferze mentalnej czyli dziedzinie my li, widzenie jest znów zupełnie inne; tu nie mo na ju
mówi o oddzielnych zmysłach, jak wzrok czy słuch, gdy mamy do czynienia jakby z
jednym ogólnym zmysłem, który tak wszechstronnie odpowiada na wszystkie dochodz ce do
niego wibracje, e gdy jakikolwiek przedmiot wchodzi w zakres jego postrzegania, ogarnia go
w oka mgnieniu swoim pojmowaniem, i jak gdyby jednocze nie widzi go, słyszy i odczuwa,
jednym słowem poznaje go w pełni i całkowicie w jednym momentalnym akcie. A jednak i ta
wspaniała zdolno ró ni si tylko stopniem nasilenia, a nie odr bno ci od tych, jakimi dzi
rozporz dzamy; w sferze my li, podobnie jak i w fizycznej, wra enia s nam przekazywane
za po rednictwem drga , biegn cych od przedmiotu poznawanego do obserwatora.
W sferze jeszcze wy szej, a mianowicie duchowej (buddhi), po raz pierwszy spotykamy si z
zupełnie now wła ciwo ci , nie maj c nic wspólnego ze zdolno ciami, o których
dotychczas mówili my, tam bowiem człowiek poznaje ka d rzecz zgoła inn metod , w
której zewn trzne wibracje nie odgrywaj adnej roli. Poznawany przedmiot staje si cz ci
człowieka, który go ogl da i poznaje niejako od wewn trz zamiast od zewn trz. Lecz z t
władz jasnowidzenie nie ma nic wspólnego.
Rozwój całkowity lub cz ciowy którejkolwiek z wy ej wyliczonych wła ciwo ci mie ci si
w naszym okre leniu jasnowidzenia jako władzy widzenia rzeczy ukrytych przed zwykłym,
fizycznym wzrokiem. Zdolno ci te rozwijaj si ró nymi drogami, nie od rzeczy b dzie
wspomnie tu o nich.
7
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Wolno nam przypu ci , e gdyby człowiek w czasie swojej ewolucji mógł by odci ty od
wszystkich zewn trznych wpływów, poza najłagodniejszymi, i rozwija si od pocz tku
najzupełniej równo i naturalnie, rozwin łby prawdopodobnie wszystkie swoje zdolno ci
miarowo i harmonijnie. Fizyczne zmysły rozszerzałyby powoli skale swojej wra liwo ci, a
wreszcie odpowiadałyby na wszystkie drgania zarówno eterycznej, jak i g stej materii
fizycznej, nast pnie rozwin łaby si wra liwo na powolniejsze wibracje dolnej sfery
astralnej, ogarniaj c wkrótce i szybsze, a we wła ciwym czasie przebudziłyby si z kolei
zdolno ci sfery mentalnej.
W yciu jednak, tak równomierny rozwój jest chyba zgoła nieznany; natomiast jest bardzo
wielu ludzi, którzy miewaj nagłe, cho chwilowe błyski wiadomo ci astralnej, mimo i nie
obudziło si w nich wcale widzenie eteryczne. Ta nierównomierno rozwoju jest jedn z,
głównych przyczyn niezmiernej łatwo ci pomyłek i bł dów w dziedzinie jasnowidzenia,
bł dów, od których wła ciwie nie mo na si uchroni , chyba e przez długie i staranne
wiczenie si pod kierunkiem wyrobionego nauczyciela.
Ka dy, kto si spotkał z teozoficzn literatur , wie, i tacy nauczyciele istniej , e mo na ich
odnale , e nawet w tym do materialistycznym dwudziestym wieku, staro ytne
powiedzenie: “Gdy ucze jest gotów, Mistrz gotów jest zawsze” jest równie prawdziwe jak i
drugie: “Je li ucze zdoła przenikn do wielkiej wi tyni, znajdzie tam zawsze
Nauczyciela”. Wiemy równie , e tylko pod takim kierownictwem mo na bezpiecznie
rozwija owe drzemi ce w nas zdolno ci, inaczej bowiem jak e fatalna mo e si sta dla
niedo wiadczonego jasnowidza łatwo złudze i pomyłek co do znaczenia, i warto ci tego
wszystkiego, co si przedstawia jego wzrokowi, jak niebezpieczna mo e by mo liwo
zupełnego spaczenia i przeinaczenia widzenia, gdy stara si sprowadzi je do swojej
normalnej, fizycznej wiadomo ci.
Nie wynika z tego bynajmniej, aby nawet u ucznia, otrzymuj cego stałe wskazówki co do
u ywania tych okultystycznych zdolno ci, rozwijały si one w takim harmonijnym porz dku,
o jakim powy ej, jako o ideale, wspomniałem. Jego poprzednie ycie i post pki mogły by
tego rodzaju, e nie przyczyniły si bynajmniej do tego, aby ta wła nie droga stała si dla
niego najłatwiejsza lub najbardziej po dana; w ka dym razie znajduje si on pod
kierownictwem w całej pełni umiej tnym i wiadomym wszystkiego, co dotyczy rozwoju
wewn trznego, i mo e by zupełnie spokojny i pewny, e droga, któr go to kierownictwo
prowadzi, jest dla niego najlepsza ze wszystkich. Ma przy tym i drug pewno , e wszelkie
zbudzone w nim władze znajduj si w całkowitym jego władaniu, i e mo e ich u ywa
ci gle w pełni, gdy zajdzie tego potrzeba w pracy dla ludzko ci; natomiast w przypadku
człowieka, rozwijaj cego te władze bez kierunku, przejawiaj si one nieraz cz ciowo i
dowolnie, to pojawiaj si , to znów znikaj , rzekłby , jak same chc .
Je li zdolno ci jasnowidzenia s , jak mówili my, cz ci wewn trznego (okultystycznego)
rozwoju człowieka, a wi c oznak pewnego wyra nego w tej dziedzinie post pu, to mo na
nie bez słuszno ci zapyta , jak si to dzieje i czym si daje wytłumaczy , e posiadaj je
cz sto ludy pierwotne lub te jednostki nale ce do ciemnych i niewykształconych warstw
naszej rasy, jednostki, których poziom – pod jakimkolwiek k tem by my go badali – jest
niezaprzeczalnie niski. Istotnie na pierwszy rzut oka wydaje si to dziwne; jest jednak faktem
stwierdzonym, e ta szczególna wra liwo i tak zwane zdolno ci “psychiczne” dzikusa lub
te mało wykształconego, nieo wieconego Europejczyka to zupełnie co innego ni pozornie
8
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
tylko podobne, jednak inaczej osi gni te władze jasnowidza wyrobionego i odpowiednio
przygotowanego.
cisłe i szczegółowe wyja nienie ró nicy doprowadziłoby nas do zbyt zło onych
technicznych wywodów, ogólne jednak o niej poj cie mo na wyci gn z przykładu
jasnowidzenia w sferze najbli szej fizycznego planu. Eteryczny organizm człowieka znajduje
si w naj ci lejszym zwi zku z jego systemem nerwowym, a wszelkie oddziaływanie na jeden
wywiera nieunikniony wpływ i na drugi. Przy eterycznym widzeniu, które pojawia si
sporadycznie czy to u pierwotnych ludzi Afryki czy Zachodniej Europy zaobserwowano, e
odpowiednia zmiana nerwowa zachodzi niemal wył cznie w systemie nerwowym
współczulnym, e wszelkie objawy jasnowidzenia uchylaj si całkowicie z pod władzy
danego człowieka – w istocie rzeczy s raczej podobne do ogólnego głuchego odczucia w
całym organizmie eterycznym, ani eli do wyra nego i jasnego postrzegania zmysłowego
poprzez odpowiednio wyspecjalizowane organa.
W rasach pó niejszych, w okresie dalej posuni tej ewolucji, siły człowieka coraz bardziej
skupiaj si na rozwoju władz umysłowych, tote zwykle owo głuche eteryczne odczuwanie
czy jasnowidzenie zanika, a dopiero o wiele pó niej, gdy si rozpoczyna rozwój duchowy,
powraca ponownie, ale ju zgoła inaczej. Tym razem bowiem zdolno ta jest wyra na i
dokładna, zale na całkowicie od woli człowieka, a przejawia si z pomoc specjalnych
organów, i – co jest charakterystyczne – zmiany nerwowe, jakie jej towarzysz , zachodz
niemal wył cznie w układzie nerwowym mózgowo-rdzeniowym.
Annie Desant tak pisze o tym:
“Ni sze formy tak zwanego psychizmu spotyka si cz ciej u zwierz t i u prymitywnych,
ciemnych ludzi, ani eli u tych, których władze intelektualne s silnie rozwini te; s one
zwi zane z układem nerwowym współczulnym, a nie mózgowo-rdzeniowym. Du e komórki
tego układu zawieraj znaczn ilo materii eterycznej, st d wi ksza ich pobudliwo i
wra liwo na powolniejsze wibracje, ani eli komórek, w których ilo materii eterycznej jest
mniejsza. W miar rozwoju układu nerwowego mózgowo-rdzeniowego i samego mózgu,
układ współczulny schodzi do roli podwładnego, a nad jego wra liwo ci na ró ne tak zwane
psychiczne bod ce i drgania, góruj i tłumi j silniejsze i ruchliwsze wibracje wy szego
układu nerwowego. Wprawdzie w pó niejszym okresie ewolucji wra liwo na wszelkie
wibracje psychiczne znów powraca, ale tym razem rozwija si w zwi zku z o rodkami
mózgowo-rdzeniowymi i podlega kontroli woli. Psychizm nieopanowany, histeryczny,
którego przykładów spotykamy na nieszcz cie tak wiele, przypisa nale y niedostatecznemu
rozwojowi mózgu i przewadze układu nerwowego współczulnego”.
Nieoczekiwane błyski jasnowidzenia zdarzaj si te od czasu do czasu u ludzi wysoce
kulturalnych i o silnej umysłowo ci, cho mo e nigdy nie słyszeli o sposobach wyrabiania
podobnych zdolno ci. W tym przypadku mo na uwa a takie błyski za wskazówk , i dany
człowiek zbli a si do tego okresu swojej ewolucji, gdy władze te zaczn si w nim
przejawia w sposób naturalny, a ich pojawienie si powinno by jeszcze jednym bod cem
wi cej do utrzymywania nadal wysokiego poziomu moralnego oraz spokoju i równowagi
my lowej, bez których wszelkie jasnowidzenie jest dla ka dego raczej przekle stwem ani eli
dobrem.
9
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Jest wiele stopni przej ciowych pomi dzy typem człowieka – zupełnie niewra liwego, a
posiadaj cego w pełni rozwini te i opanowane jasnowidzenie, Zasługuje na uwag stopie , na
którym ludzie, nie posiadaj cy tych władz w zwykłym yciu, przejawiaj je jednak w
mniejszym lub wi kszym stopniu pod wpływem magnetyzmu lub w stanie hipnozy. W tym
przypadku natura psychiczna człowieka jest ju wra liwa i odpowiada na subtelniejsze
drgania, lecz wiadomo nie umie jeszcze u ywa tej władzy w ród licznych,
rozpraszaj cych wra e zwykłego ycia i dopiero chwilowe uwolnienie jej w transie od
działania fizycznych zmysłów, ułatwia przejawianie si wy szych zdolno ci, które si dopiero
budz . Oczywi cie, e i w ród typów, które s jasnowidz ce w transie, jest wiele stopni
jasnowidztwa, od zwykłego, zupełnie nieinteligentnego, chorego człowieka, a do człowieka,
którego zdolno takiego widzenia mo e by przez magnetyzera całkowicie opanowania i
skierowana wsz dzie, gdzie zechce, lub do jeszcze wy szego typu, gdzie wiadomo raz
uwolniona od cisłego zwi zku z ciałem fizycznym wymyka si te z pod wpływu
magnetyzera i ulatuje w dziedziny szerokich, wspaniałych widze , gdzie jest zupełnie dla
niego niedost pna.
Istnieje te inne, dalsze stadium w tym rozwoju, gdy nie potrzeba całkowitego usuni cia
wra e fizycznych jak w transie, a zdolno nadnormalnego widzenia, cho jeszcze nie
przejawiaj ca si w ród zwykłego codziennego ycia, zaczyna działa w pełni, gdy ciało
pogr a si w zwykły sen. Wielu wi tobliwych proroków, o których czytamy, i byli
“ostrze eni we nie przez Boga” lub porozumiewali si z istotami o wiele wy szymi od siebie
w ciszy nocnych godzin, nale ało do tego typu.
Wi kszo prawdziwie kulturalnych ludzi wy szych ras naszego wiata posiada ju ,
przynajmniej w pewnym stopniu, ten poziom rozwoju, to znaczy, e władze poznawcze ich
astralnych organizmów s ju obudzone i czynne, całkowicie zdolne do przyjmowania wra e
i poznawania przedmiotów, i istot tej e sfery. Aby jednak mogli wyci gn z tego jak
korzy tak e w swojej zwykłej, fizycznej wiadomo ci, musz zaj jeszcze dwie zmiany: po
pierwsze Ja (Ego) powinna jakby zbudzi si , czyli zwróci uwag na zjawiska i
przedmioty wiata astralnego, wydobywaj c si niejako z zaczarowanego kr gu własnych
my li na jawie, oraz patrze wiadomie dokoła, obserwowa i wyci ga wnioski ze
wszystkiego, co zobaczy; po drugie wiadomo powinna by utrzymana w stanie czujno ci
podczas powrotu duszy do ciała fizycznego, i to w tym stopniu, aby mogła w pami ci
fizycznego mózgu odbi wyra nie wszystko, co widziała lub czego si uczyła.
Najwa niejsza jest oczywi cie ta pierwsza zmiana; druga w porównaniu do niej nie jest tak
wa na. Skoro bowiem Ja (Ego) – wła ciwy człowiek potrafi korzysta z obserwacji i
wniosków, zdobywanych na tej drodze w innej sferze, to cho nie b dzie mie zadowolenia,
jakie daje wspomnienie o nich w codziennym yciu, i tak osi ga bardzo wiele.
Wielu ludzi pyta, jak te zdolno ci jasnowidzenia mog si przejawia w nich samych, po
czym maj pozna , e dosi gli tego punktu w ewolucji, w którym pojawiaj si pierwsze
słabe przebłyski jasnowidzenia. Pod tym wzgl dem zachodz tak wielkie ró nice pomi dzy
ró nymi typami, e nie mo na da jednej ogólnej odpowiedzi, która by si mogła stosowa do
wszystkich.
Jedni zaczynaj widzie nagle, jakby daj c nurka w nieznany wiat; pod wpływem jakiego
niezwykłego bod ca staj si zdolni ujrze jeden raz jakie “uderzenie”, bardzo cz sto, gdy
widzenie si nie powtarza, dochodz do wniosku, e byli tylko ofiar halucynacji. Inni
10
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
zaczynaj widywa od czasu do czasu wietliste barwy i wibracje aury ludzkiej, jeszcze inni
widz i słysz coraz cz ciej, ró ne barwy i d wi ki, niewidzialne i niesłyszalne dla
otoczenia; jeszcze inni widz twarze, krajobrazy i barwne chmury, unosz ce si przed oczami
w mroku zanim zasn ; najcz ciej za spotyka si ludzi, którzy zaczynaj coraz ja niej i
wyra niej pami ta , co widzieli i słyszeli w tej lub innej sferze podczas fizycznego snu.
Teraz mo emy ju przej do rozpatrzenia ró nych zjawisk jasnowidzenia. Ró ni si one tak
bardzo zarówno rodzajem jak stopniem, i nie łatwo jest rozstrzygn , jak b dzie je najlepiej
poklasyfikowa . Mo emy je na przykład podzieli według rodzaju u ywanego wzroku – czy
to mentalnego, astralnego, czy tylko eterycznego; mo emy równie dobrze zrobi to według
stopnia rozwoju zdolno ci jasnowidzenia, bior c pod uwag , czy jest wyszkolony, czy te nie;
według tego, czy panuje w pełni nad swoim widzeniem i czy jest ono regularne, czy te
widzenia pojawiaj si sporadycznie i niezale nie od jego woli, czy wreszcie przejawiaj si
tylko pod wpływem magnetycznym czy te ta pomoc nie jest konieczna; dalej, czy jasnowidz
potrafi korzysta ze swoich zdolno ci na jawie w pełni fizycznej przytomno ci, czy te tylko
wtedy, kiedy we nie lub w transie opuszcza chwilowo swoje ciało fizyczne.
Ka da z. tych ró nic ma swoje znaczenie i b dziemy musieli wzi je wszystkie pod uwag w
dalszych rozdziałach, mo e jednak w podziale naszym b dzie najlepiej pój ladem Sinnetta
i przyj w ogólnych liniach klasyfikacj , któr podaje w swojej ksi ce: “Uzasadnienie
mesmeryzmu”, ksi ce, któr nawiasem mówi c, mo na poleci do przeczytania ka demu,
kogo interesuj zjawiska jasnowidzenia. Rozpatruj c wi c przejawy jasnowidzenia,
podzielamy je raczej według rodzaju widzenia ani eli sfery, w której ono działa, tak aby my
mogli pogrupowa przykłady jasnowidzenia w nast puj ce działy:
1. Jasnowidzenie zwykle – czyli po prostu otwarcie si wzroku, które pozwala widzie
wszelkie twory eteryczne czy astralne obecne w danej chwili wokół nas, lecz które nie
obejmuje zdolno ci obserwowania odległych od nas miejsc lub scen, nie nale cych do
tera niejszo ci.
2. Jasnowidzenie w przestrzeni – czyli zdolno widzenia wypadków, zjawisk i scen
odległych w przestrzeni, zbyt dalekich dla zwykłego wzroku lub zasłoni tych jakimi
przedmiotami.
3. Jasnowidzenie w czasie – czyli zdolno widzenia przedmiotów i zjawisk oddalonych od
obserwatora w czasie, czyli umiej tno patrzenia w przeszło i przyszło .
Rozdział II
Jasnowidzenie zwykłe (całkowite)
Okre lili my je po prostu jako otwarcie si eterycznego i astralnego wzroku, które umo liwia
widzenie wszystkiego, co si w odpowiednich sferach wokół nas dzieje, które jednak nie
ł czy si ze zdolno ci widzenia na odległo , ani ze zdolno ci czytania w przyszło ci czy
przeszło ci. Na ogół jednak trudno jest całkowicie oddzieli te dwie ostatnie władze, gdy
widzenie astralne ma o wiele wi kszy zasi g, ani eli fizyczne, a fragmentaryczne obrazy
zarówno przyszło ci jak przeszło ci cz sto si same narzucaj nawet tym z jasnowidzów,
którzy nie umiej kierowa ku nim własnowolnie swojego wzroku; tym niemniej te
11
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
mimowolne błyski ró ni si bardzo zasadniczo od wła ciwej umiej tno ci si gania
wzrokiem w dal czy to poprzez przestrze czy poprzez czas. Ten rodzaj jasnowidzenia
spotykamy po ród szczególnie wra liwych ludzi we wszelkich odmianach stopniowania,
zaczynaj c od nieokre lonych, głuchych odczuwa , nie zasługuj cych niemal na miano
jakiegokolwiek widzenia, a do w pełni opanowanego eterycznego i astralnego wzroku.
Najprostsz mo e metod naszego opisu b dzie rozpocz od tego, co widzi człowiek,
posiadaj cy w pełni rozwini ty ten szerszy wzrok, gdy to obejmuje tak e wszystkie
przypadki cz ciowego widzenia.
Najpierw zatrzymajmy si na wzroku eterycznym. Zale y on wprost, jak ju zreszt
zaznaczyli my, od wra liwo ci na o wiele wi ksz skal fizycznych drga , ani eli si to
zwykle spotyka, a odkrywa on przed człowiekiem bardzo wiele z tego, na co ludzie
zazwyczaj s zupełnie lepi. Zobaczymy, jak zmienia on wygl d znanych nam przedmiotów
ze wiata organicznego, czy te nieorganicznego, i jakie całkowicie nowe czynniki
wprowadza w nasze ycie? Zanim postaram si to opisa , zaznaczy musze raz jeszcze, i
dotyczy to b dzie tylko w pełni rozwini tych i opanowanych zdolno ci eterycznego
widzenia, i e wi kszo przypadków spotykanych w yciu pozostaje daleko w tyle pod takim
lub innym wzgl dem.
Najbardziej uderzaj c ró nic w wygl dzie przedmiotów martwych b dzie niemal
przejrzysto wi kszo ci z nich, spowodowana odmienn długo ci fali niektórych drga , na
które człowiek stał si teraz wra liwy. Mo e on z łatwo ci dokona przysłowiowej sztuki
“widzenia poprzez mur”, gdy dla jego nowej umiej tno ci widzenia mur nie wiele wi cej
b dzie nieprzenikliwy od lekkiej mgły. Tote widzi, co si dzieje w s siednim pokoju, jakby
ciany prawie nie istniały; mo e okre li zawarto zamkni tego pudełka lub tre
zapiecz towanego listu; a przy pewnej wprawie odnale dany ust p w zamkni tej ksi ce.
To ostatnie do wiadczenie, zupełnie łatwe dla wzroku astralnego, przedstawia znaczne
trudno ci dla eterycznego, gdy na ka d stronice trzeba patrze poprzez wszystkie, które na
niej le .
Nieraz spotykamy si z pytaniem, czy człowiek, który tak rozwin ł to nadnormalne widzenie,
wci widzi w ten sposób, czy te mo e go u ywa lub nie u ywa – zale nie od swojej
ch ci. Odpowiem, e je li te zdolno rozwin ł w pełni, wówczas podlega ona całkowicie
jego woli, mo e jej u ywa na przemian ze wzrokiem zwykłym, mo e przechodzi od
jednego do drugiego równie łatwo i naturalnie, jak od czytanej ksi ki mo emy skierowa
spojrzenie ku jakiemu przedmiotowi, poruszaj cemu si w znacznej od nas odległo ci. Jest
to jakby skupianie i skoncentrowanie wiadomo ci na jednej, to znów na drugiej stronie tego,
co si widzi. Widz c zupełnie jasno te stron , na której w danej chwili skupia człowiek
uwag , jest on te na pół wiadomy i tej drugiej strony, podobnie jak skupiaj c wzrok na
trzymanym w r ku przedmiocie niemal jednocze nie widzi niewyra nie i dalszy plan pokoju,
jako tło.
Drug du i ciekaw zmian , która pojawia si razem z eterycznym wzrokiem, jest to, e
grunt stały, ziemia, po której chodzimy, staje si równie w pewnej mierze przezroczysta,
wzrok mo e przenika przez ni i widzie do znacznej gł boko ci, wi kszej, ani eli mo emy
widzie poprzez czyst wod . Jasnowidz mo e wi c obserwowa ró ne zwierz tka, yj ce w
ziemi, jak i rozpoznawa pokłady w gla lub metalu pod jej powierzchni , oczywi cie je li nie
znajduj si zbyt gł boko.
12
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Ograniczenie eterycznego widzenia poprzez stał materi jest podobne do tego, jakiemu
podlegamy patrz c przez wod albo lekk mgiełk . Poprzez stał materi mo emy widzie
tylko w granicach pewnej odległo ci, poniewa nie jest ona doskonale przejrzysta. Wygl d
istot ywych równie si znacznie zmienia dla człowieka, który rozszerzył w tym kierunku
zakres swojego widzenia. Ciało człowieka czy zwierz cia jest dla niego prawie przejrzyste,
tak e mo e on obserwowa działanie wewn trznych organów, a przez to i stawia w pewnej
mierze diagnoz chorób, na które cierpi .
Poza tym ów szerszy wzrok pozwala człowiekowi widzie mniej lub bardziej wyra nie ró ne
rodzaje istot, dla zwykłego oka niedostrzegalnych, poniewa ciała ich nie s zdolne do
odbijania jakichkolwiek promieni, w zakresie skali “normalnego” widzenia. Pomi dzy tymi
istotami wiele b dzie nale e do ni szych królestw natury; b d to tak zwane duszki
przyrody, których ciała składaj si z ci szej materii eterycznej, a wiec prawie wszystkie
tzw. wró ki, gnomy, elfy itp. o których tyle legend i opowie ci ludowych utrzymało si w
wielu rejonach niemal wszystkich krajów wiata.
Olbrzymie królestwo duchów przyrody składa si przewa nie z istot astralnych, ale jest i
znaczna ich cze , nale ca do eterycznej cz ci fizycznej sfery; z ni to oczywi cie łatwiej
wchodzi ludziom zwykłym w kontakt i odbiera z niej pewne wra enia. W wielu ba niach,
podaniach czy klechdach spotykamy nieomylne wskazówki, i wła nie o tych istotach jest
mowa. Ka demu, kto studiował folklor, wiadomo, jak cz sto mówi legenda ludowa o
zaczarowanym zielu lub tajemniczym olejku, którym trzeba nama ci oczy, aby mogły
małych, niewidzialnych braci, wsz dzie dostrzega i poznawa .
Wzmianki o takim namaszczeniu i jego skutkach s tak powszechne i powtarzaj si w tak
rozmaitych cz ciach wiata, e musi si w tym ukrywa jaka prawda, tak samo jak w ka dej
naprawd powszechnej, ludowej tradycji. Samo namaszczenie oczu nie mogłoby wystarczy ,
aby rozbudzi astralny w/rok, cho namaszczenie całego ciała pewnymi ma ciami mo e
bardzo znacznie dopomóc do oddzielenia si ciała astralnego od fizycznego, swobodnie i w
pełni wiadomo ci. Jest to fakt, o którym tradycja, jak si zdaje, przechowała si a do
redniowiecza, jak mo na stwierdzi ze wzmianek w aktach niektórych procesów o
czarownictwo. Namaszczenie fizycznych oczu mo e tak e pobudzi ich wra liwo i
otworzy je na wibracje eteryczne.
W wielu legendach powtarza si opowiadanie, jak to rusałka, widz c, i człowiek, który
dzi ki takiemu czarownemu namaszczeniu oczu zdobył szersze widzenie i nadu ywa w
jakikolwiek sposób tego daru, postanawia go ukara i uderzaj c go w oczy pozbawia nie tylko
eterycznego, ale i zwykłego, fizycznego wzroku. Przeczytajcie jakikolwiek obszerny zbiór
poda o rusałkach. Jest to bardzo charakterystyczne i wskazuje wyra nie, e chodzi tu o
jasnowidzenie eteryczne, albowiem na widzenie astralne nie mogłaby w najmniejszej mierze
wpłyn utrata wzroku fizycznego, natomiast w wi kszo ci wypadków zniszczenie
fizycznych oczu powoduje natychmiastowe zgaszenie widzenia eterycznego, gdy oko
fizyczne jest te organem tego widzenia.
Ka dy, kto posiada wzrok eteryczny, mo e tak e widzie sobowtóra eterycznego człowieka;
mógłby go zreszt nawet nie zauwa y z pocz tku, gdy pokrywa si on prawie dokładnie z
ciałem fizycznym, chyba e sobowtór oddzieli si cz ciowo pod wpływem transu lub
narkotyków. Widziałby go natomiast wyra nie, gdy oddziela si od ciała całkowicie po
mierci (ciała); nieraz mo e go obserwowa , jak unosi si nad grobami w blisko ci cmentarzy
13
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
i wiejskich opłotków ko cielnych. Mo e równie obserwowa , jak podczas seansów
spirytystycznych oddziela si materia eteryczna, jakby wydobywała si z boku medium, a
potem, jak w ró ny sposób u ywaj jej tak zwane “duchy”, to jest istoty szukaj ce t drog
porozumienia z lud mi.
Innym faktem, który nie mo e nie zadziwia naszego jasnowidza, b dzie du e rozszerzenie
si zdolno ci postrzegania barw. Poznaje on kilka zupełnie nowych, zgoła niepodobnych do
adnej ze znanych nam barw widma słonecznego, a wiec niemo liwych do opisania w
jakichkolwiek znanych nam terminach. Poza tym nie tylko, e zobaczy całkowicie nowe
przedmioty, maj ce te barwy, ale przekona si równie , e zaszły du e zmiany w barwach
przedmiotów dobrze mu znanych, zale nie od tego, czy ich zabarwienie zawiera w sobie
odcienie tych nowych barw. Wskutek tego, niejednokrotnie dwie powierzchnie barwne, które
dla zwykłych oczu przedstawiaj si jako zupełnie jednakowe, oka jego subtelniejszemu
wzrokowi wyra ne ró nice w odcieniu zabarwienia.
Oto główne zmiany, jakie si pojawi w wiecie człowieka po zdobyciu przez niego widzenia
eterycznego. Nie nale y te zapomina , e w wi kszo ci wypadków, równoległe zmiany
zachodz te i w innych jego zmysłach, tak i jednocze nie mo e słysze , a mo e nawet i
czu o wiele wi cej, ani eli wszyscy, którzy go otaczaj . Przypu my teraz, e rozwija si w
nim i wzrok astralny; jakie te b d dalsze zmiany w jego wiecie? B d du e i liczne; mo na
powiedzie , i otworzy si przed nim nowy, cudowny i olbrzymi wiat. Przyjrzyjmy si mu
kolejno, zaczynaj c podobnie jak poprzednio od przedmiotów martwych. Zacytuj tu
najpierw par odpowiedzi na zwi zane z tym przedmiotem pytania, które były drukowane w
“The Vahan”:
,,Zachodzi bardzo du a ró nica pomi dzy eterycznym i astralnym jasnowidzeniem, a to
ostatnie odpowiada, zdaje si , czwartemu wymiarowi. Najłatwiej zrozumie te ró nice na
przykładzie – patrz c na człowieka kolejno jednym i drugim wzrokiem, ujrzeliby my za
ka dym razem na przykład guziki znajduj ce si z tyłu na jego płaszczu; jednak e u ywaj c
wzroku eterycznego zobaczyli my je poprzez niego, przy czym stron zewn trzn guzików
widzieliby my nie tylko jak poprzednio, ale równie tak, jak gdyby my sami stali z tylu za
wła cicielem płaszcza”.
“Albo gdyby my patrzyli wzrokiem eterycznym na drewniany sze cian z napisami na
wszystkich jego cianach, to wygl dałby on jak ze szkła, tak i mo na by widzie poprzez
niego na wskro , a napis na przeciwległej ciance widzieliby my jako odwrócony, podczas
gdy napisy na prawej i lewej ciance byłyby zupełnie niewyra ne – o ile nie poruszymy
sze cianu – gdy widzieliby my je z ukosa. Patrz c jednak na ten e sze cian astralnie,
widzieliby my wszystkie jego strony na raz i wszystkie na wprost, jak gdyby cały sze cian
był rozło ony na płask przed nami, widzieliby my przy tym ka da cz steczk i od
wewn trznej strony, ale nie poprzez, inne, ale tak samo jak gdyby cz stki były rozło one.
Patrzyliby my na jakby od innej strony, z innego kierunku, pod k tem prostym do
wszystkich kierunków jakie znamy”.
“Je li patrzymy na tyln ciank zegarka wzrokiem eterycznym, widzimy przez ni wszystkie
kółka i tarcz zegarka poprzez nie, ale od tyłu, czyli jej stron zwrócon do wewn trz
zegarka, natomiast patrz c astralnie, widzimy od razu tarcze i wszystkie kółka oddzielnie i nic
nie le y na czym drugim”.
14
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Mamy tu równocze nie cech charakterystyczn i główny czynnik ró nicy, pojawiaj cy si
przy zmianie sposobu patrzenia; człowiek patrzy si teraz na ka d rzecz z najzupełniej
nowego punktu, z punktu zupełnie ró nego od wszystkiego, co sobie mógł dotychczas
wyobrazi . Nie ma on adnej trudno ci w odczytaniu stronicy zamkni tej ksi ki, gdy nie
patrzy na ni poprzez wszystkie inne stronice, przed ni i za ni le ce, a wprost na ni sam ,
jak gdyby była jedyn do ogl dania. Gł boko poło enia pokładu metalu lub w gla w ziemi
nie utrudnia w najmniejszej mierze ich widzenia, gdy człowiek nie patrzy bynajmniej
poprzez kolejne nawarstwienia ziemi. Grubo muru czy te wielka ilo cian, znajduj cych
si pomi dzy widzem, a przedmiotem, utrudniałaby znacznie widzenie eteryczne, lecz nie
stanowi adnej przeszkody dla widzenia astralnego, gdy w sferze astralnej nic nie mo e si
znajdowa pomi dzy nim, a obserwowanym przedmiotem. Brzmi to paradoksalnie, wydaje
si niemo liwo ci i nie daje si zgoła wytłumaczy umysłowi nie wy wiczonemu w
pojmowaniu tych poj , mimo to jednak jest bezwzgl dnie prawd .
Prowadzi nas to do wielokro dyskutowanej, niesko czenie ciekawej oprawy czwartego
wymiaru; nie mo emy jednak omówi jej tu szczegółowo z braku miejsca. Kto pragnie j
przestudiowa nale ycie niech zacznie od ksi ek C. H. Hintona lub A. T. Schofielda. Hinton
nie tylko twierdzi, e sam mo e uchwyci my l i wyobrazi sobie niektóre prostsze
czterowymiarowe figury, ale utrzymuje, e ka dy, kto zechce zada sobie trud zastosowania
si do jego wskazówek i oka e pewn wytrwało , mo e osi gn podobny rezultat. Nie
jestem jednak pewien, czy dla ka dego byłoby to dost pne, gdy o ile rozumiem, wymaga to
pewnych zdolno ci matematycznych; w ka dym razie mog twierdzi , e ,,tesserakt” czyli
czterowymiarowy sze cian, który opisuje Hinton, odpowiada istotnie rzeczywisto ci, gdy
jest to kształt dobrze znany w sferze astralnej. Hinton udoskonalił now metod przedstawia
wielu wymiarów przy pomocy barw, zamiast dowolnych symbolów pisanych. Twierdzi on, i
upro ci to znacznie studia, gdy czytelnik b dzie mógł jednym rzutem oka odró ni ka d
cze “tesseraku”. Wydał on dokładny opis swojej nowej metody z tablicami, tak i
czytelnicy zainteresowani tym poci gaj cym tematem mog si z nim zapozna dokładnie.
Wiem, e Helena Bławatska wspominaj c w swoich dziełach o teorii czwartego wymiaru,
mówi, i teoria ta jest tyko niezgrabnym usiłowaniem oddania poj cia całkowitej
przenikliwo ci materii, a W. T. Stead idzie za tym samym tokiem my li, przedstawiaj c
czytelnikom to pojecie pod nazw “throughth” (przenikliwe na wskro ). Jednak staranne,
szczegółowe i wielokrotnie ponawiane badania zdaj si wykazywa do przekonywuj co,
e to twierdzenie nie tłumaczy wszystkich faktów. Wyja nia ono dostatecznie spraw
widzenia eterycznego, atoli dalej id ca i zupełnie odmienna teoria czwartego wymiaru,
przedstawiona przez Hintona. jest jedyn , która daje w kategoriach zwykłego my lenia pewne
wytłumaczenie zjawisk, wielokro obserwowanych wzrokiem astralnym. Przypuszczam wi c,
e Bławatska, pisz c to zdanie, miała na my li nie astralne lecz eteryczne widzenie i nie
zwróciła uwagi, e mo na je z łatwo ci odnie do tej dalszej, wy szej zdolno ci.
O tej przedziwnej, trudnej do okre lenia zdolno ci, nale y zawsze pami ta w dalszym ci gu.
Dzi ki niej widzi si ka dy punkt wewn trz ka dego stałego ciała tak, jak gdyby si
znajdował na płaszczy nie, rozło onej przed okiem obserwatora, podobnie jak wszelki punkt
wewn trz koła jest widoczny dla człowieka, który patrzy na niego z góry.
Ale to nie wszystko. Człowiek nie tylko widzi na równi wn trze jak i zewn trzn stron
przedmiotu, ale i jego astraln cze , czyli odpowiednik; do ka dego bowiem atomu i ka dej
cz steczki fizycznej materii nale odpowiadaj ce im atomy i cz steczki astralne, a
15
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
zbiorowisko, które tworz , jest wyra nie widzialne dla jasnowidz cego. Zazwyczaj astralna
cz
ka dego przedmiotu rozci ga si nieco dalej poza jego fizyczny obwód, tak wi c
metale, kamienie i wszelkie inne przedmioty otacza pewna wyra nie widzialna aura astralna.
Oczywi cie, posiadanie wzroku astralnego pomaga niezmiernie nawet przy badaniu materii
nieorganicznej. Jasnowidz nie tylko widzi astraln cze przedmiotu, o której istnieniu nic
dot d nie wiedział, nie tylko mo e pozna o wiele lepiej jego fizyczn budow , ale nawet to
wszystko, co było dla niego dot d widzialne, przedstawia si teraz jego wzrokowi o wiele
wyra niej i prawdziwiej. Chwila zastanowienia wyka e, i jego nowe widzenie o wiele
bli sze jest prawdy, ani eli widzenie fizyczne. Je eli np. spojrzy astralnie na szklany sze cian,
zobaczy wszystkie jego ciany jako równe, czyli tak, jak jest w istocie, fizycznym za
wzrokiem widzi dalsze cianki w perspektywie, czyli wydaj mu si mniejsze ani eli bli sze,
co jest oczywi cie tylko złudzeniem, powstałym z powodu fizycznych ogranicze .
Przechodz c z kolei do obserwacji istot ywych, zobaczymy jeszcze wyra niej, jakie korzy ci
daje widzenie astralne. Jasnowidz widzi aur astraln ro lin i zwierz t, a w aurze zwierz t
ukazuj mu si wyrazi cie wszystkie ich ch ci, dze, wzruszenia oraz wszelkie zacz tki
my li. Jednak dopiero w zetkni ciu z człowiekiem, mo na w pełni oceni warto tych
nowych zdolno ci, gdy nieraz mo na o wiele wydajniej pomóc innym, kieruj c si
wiadomo ciami, jakie daje widzenie astralne.
Jasnowidz mo e widzie aur astraln człowieka, a cho cała wy sza istota człowieka jest
nadal zakryta przed jego wzrokiem, jednak nawet i o niej wiele si dowie, je li b dzie
starannie obserwował i umiej tnie wyci gał wnioski z tego, co widzi. Zdolno widzenia
sobowtóra eterycznego umo liwia mu rozpoznawanie i umiejscowienie wszelkich braków czy
chorób systemu nerwowego, za widzenie organizmu astralnego ukazuje mu wyra nie, jakie
s wzruszenia, nami tno ci, dze, pragnienia i uczucia człowieka, którego ma przed sob , a
nawet jaka jest znaczna cze jego my li.
Gdy człowiek obdarzony widzeniem astralnym patrzy na kogokolwiek, widzi, jak otacza go
wietlisty obłok aury astralnej, mieni cy si przeró nymi wietlnymi barwami, które
zmieniaj co chwila swój odcie i stopie blasku, równocze nie z ka d zmian my li i uczu
człowieka. Spostrzega w niej pr dy i strumienie wietlisto-ró owe czystych i wzniosłych
wzrusze , bogaty bł kit arliwo ci oddania si , twardy, brudny i matowy br z egoizmu,
jaskrawy szkarłat gniewu, wstr tn bladokrwist czerwie , najni szej zmysłowej dzy,
sinaw szaro strachu, czarne chmury zło ci i nienawi ci, i setki innych odcieni, mówi cych
wyra nym, nieomylnym j zykiem o uczuciach człowieka obserwowanego, odsłaniaj cych
wprawnemu oku wszystko, co si w nim dzieje, tak e nie zdoła on ukry wła ciwego stanu
swoich uczu w adnej dziedzinie. Owo ró norodne przejawianie si uczu i my li człowieka
w jego aurze stanowi samo przez si bogaty materiał do niezmiernie ciekawych studiów: nie
mam jednak mo liwo ci zaj si tym szerzej w tej ksi ce. Obszerniejsze opisy mo na
znale w mojej ksi ce “Człowiek widzialny i niewidzialny”.
Aura astralna człowieka nie tylko daje obraz jego chwilowych wzrusze i nastrojów, ale na
podstawie rozkładu i wzajemnego stosunku barw w chwilach wzgl dnego spokoju uczu ,
pozwala tak e s dzi o jego charakterze, o ogólnych tendencjach i wła ciwo ciach. Ciało
astralne człowieka wyra a bowiem tyle z cało ci jego natury, ile przejawi si zdoła w sferze
astralnej, tak i z tego, co si widzi w aurze astralnej, wiele i z du pewno ci mo na s dzi
o dalszych, wy szych dziedzinach jego psychiki.
16
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
W tym wyci ganiu wniosków co do charakteru człowieka dopomo e znacznie jasnowidzowi
widzenie jego my li, mianowicie tych, które wyra aj si w sferze astralnej i wchodz w kr g
widzenia astralnego. Wła ciw bowiem ojczyzn my li jest sfera nast pna, mentalna, i
wszelka my l przejawia si najpierw tam jako drganie organizmu my lowego. Je li jednak
jest to my l w pewnej mierze egoistyczna lub zabarwiona jakimkolwiek wzruszeniem czy
po daniem, wówczas natychmiast schodzi ona niejako w sfer astraln i przybiera widzialn
posta w materii tej sfery.
U wi kszo ci ludzi niemal wszystkie my li znajd si w ród wy ej wymienionych, tak i
wła ciwie cała ich osobowo b dzie ksi g otwart dla wzroku astralnego naszego
jasnowidza; zarówno ich astralne organizmy, jak i my lokształty, nieustannie z nich
wypromieniowywane, odsłoni mu nieomal wszelkie cechy charakterystyczne człowieka.
Przyjrzeli my si pokrótce, jak si zmienia wygl d zarówno martwych jak i ywych
przedmiotów dla rozwini tego w pełni astralnego widzenia. Przyjrzyjmy si jeszcze, jakie
zupełnie nowe, nigdy jeszcze nie ogl dane przedmioty i zjawiska odkrywaj si przed takim
jasnowidzem. O wiele pełniej i wszechstronniej widzi on cał otaczaj c przyrod , lecz nade
wszystko zwracaj na siebie jego uwag ywe istoty tej sfery; brak nam tu miejsca na
szczegółowy ich opis, dlatego te odsyłam czytelnika do mojej ksi ki “Plan astralny”.
Wymieni tu tylko ogólnikowo kilka z niezliczonych zast pów mieszka ców sfery astralnej.
A wiec przede wszystkim uderza go kł bi ce si w nieustannym falowaniu morze esencji
elementarnej, wiruj cej dokoła, czasem nawet natarczywej i gro nej, jednak ust puj cej
zawsze przed zdecydowanym wysiłkiem woli; widzi z podziwem niezliczone mnóstwo istot,
chwilowo z lego oceanu powołanych do oddzielnego istnienia przez dobre lub złe my li i
yczenia ludzi. Mo e dalej obserwowa przy pracy i zabawie wielorakie rodzaje duchów
przyrody, a czasem mo e te ogl da z podziwem i zachwytem wspaniale ewolucje, której z
pomniejszych odmian królestwa “dewów”, które w przybli eniu odpowiadaj zast pom
anielskim terminologii chrze cija skiej.
Lecz, prawdopodobnie z wi kszym zainteresowaniem, ani eli wszystkie te istoty, b dzie
obserwował ludzkich mieszka ców tej sfery, dziel cych si na dwie wielkie grupy – tych,
których my tu zwiemy ywymi, i tych innych, najcz ciej stokro od nich ywszych, których
zwiemy do niedorzecznie umarłymi. W ród pierwszej grupy dostrze e od czasu do czasu
kogo o pełnej wiadomo ci i du ym zasi gu rozumienia, przynosz cego mu mo e jak
wie czy wskazówk , lub badaj cego uwa nie, jakie post py czyni w swojej pracy;
natomiast wi kszo jego towarzyszy, znajduj cych si w tej sferze z dala od swoich
fizycznych ciał pogr onych we nie, b dzie si bł kała leniwie i pod wiadomie, tak
pochłoni ta swoimi własnymi troskami i małostkowymi niepokojami, e prawie nie zdaje
sobie sprawy z tego, co j otacza.
W ród niezliczonej rzeszy nie dawno umarłych znajdzie jasnowidz cy wszelkie stopnie
inteligencji i wiadomo ci, jak i wszelkie rodzaje charakteru, albowiem mier , cho si
wydaje naszemu ciasnemu pojmowaniu tak ogromn i zasadnicz zmian , w rzeczywisto ci
wcale nie zmienia człowieka. Nazajutrz po mierci jest on najzupełniej takim samym
człowiekiem, jakim był wczoraj, o tych samych skłonno ciach, cechach, zaletach czy wadach,
z t jedyn ró nic , e opu cił swoje ciało fizyczne; lecz rozstanie si z ciałem, podobnie jak
zdj cie płaszcza czy ubrania, nie zmienia go wcale w innego człowieka. Tak wiec pomi dzy
17
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
“umarłymi” znajdzie jasnowidz ludzi inteligentnych i głupich, łagodnych i ponurych,
powa nych i lekkomy lnych, zmysłowych i uduchowionych, tak samo jak i w ród ywych.
A e nie tylko widzie ich mo e, ale i porozumiewa si z nimi, mo e im by niejednokrotnie
bardzo pomocny, słu c wskazówk i rad , które maj dla nich bardzo wielk warto . Wielu
z nich znajduje si w stanie niepokoju i zdziwienia, a czasem nawet przera enia i rozpaczy,
gdy fakty, z którymi si spotykaj w tej sferze, okazuj si tak odmienne i niepodobne do
naiwnych teorii i opowie ci, jakie podaj zwykle o yciu po miertnym nasze wyznania
religijne. To te ka dy, kto zna i rozumie zjawiska tej sfery, i potrafi spokojnie wyja ni ich
znaczenie, okazuje si nieocenionym przyjacielem, nios cym pomoc w potrzebie.
Jest jeszcze wiele rodzajów pomocy, jak mo e słu y zarówno ywym jak i umarłym ka dy,
kto w pełni rozwinie swój wzrok astralny; o tym jednak pisałem obszernie w mojej ksi ce
“Niewidzialni pomocnicy”. Nadmieni nale y jeszcze, e prócz ywych istot tej sfery nasz
badacz spotyka tam i powłoki-trupy, cienie astralne, znajduj ce si w ró nych okresach
powolnego rozpadu i rozpraszania si . Wspominam o tym tylko mimochodem, gdy
czytelnik, który pragnie wi cej o tym wiedzie , znajdzie dalsze wiadomo ci w ksi ce Annie
Besant “Co po mierci?” lub we wspomnianej ju mojej ksi ce “Plan astralny”.
Jeszcze jedn zdobycz , któr przynosi pełnia widzenia astralnego, jest nieprzerwana ci gło
wiadomo ci. Kład c si spa , jasnowidz opuszcza swoje ciało fizyczne, daj c mu potrzebny
odpoczynek, i oddaje si wiadomie w swoim o wiele dogodniejszym organizmie astralnym
innym zaj ciom. Rano powraca do swojego fizycznego ciała, lecz bez najmniejszej straty
pami ci czy przerwy wiadomo ci pomi dzy tymi dwoma stanami; mo e wiec prowadzi
niejako podwójne ycie, które jednak stanowi jedno , a tym samym mo e by u yteczny i
czynny przez cały czas bez przerwy zamiast traci jedn trzeci swojego ycia na senn ,
nie wiadomo .
Zdobywa jeszcze jedn dziwn władz (cho całkowite jej opanowanie nale y raczej do
jeszcze wy szego typu jasnowidzenia), a mianowicie zdolno dowolnego powi kszania
najdrobniejszych fizycznych i astralnych cz steczek do dowolnej wielko ci, podobnie jak
przez mikroskop – cho nie było i nigdy zapewne nie b dzie mikroskopu, któryby cho w
tysi cznej cz ci zbli ył si do tej psychicznej zdolno ci powi kszania. Dzi ki niej
hipotetyczna cz stka i atom, którego istnienie jest tylko postulatem dla nauki, staje si dla
badacza okultysty widzialn i yw rzeczywisto ci , a przy bli szej obserwacji mo e si
przekona , i s one o wiele bardziej zło one w swojej budowie, ani eli przypuszczaj dzi
uczeni. Umo liwia mu to równie pełn skupienia i naj ywszego zainteresowania obserwacj
ró nych rodzajów – elektrycznych, magnetycznych i innych eterycznych – przemian i
zjawisk; gdy niektórzy specjali ci w tych gał ziach nauki zdołaj rozwin zdolno widzenia
rzeczy, o których pisz z tak łatwo ci , mo na b dzie oczekiwa pi knych i przedziwnych
odkry .
Jest to jedna z tzw. “siddhi” czyli władz, o których si pisze w ksi gach Wschodu, i
przychodz wraz z rozwojem człowieka, który powa nie i wytrwale pracuje nad swoim
wewn trznym udoskonaleniem, cho mo e miano, pod którym si o niej wspomina, nie od
razu jest zrozumiałe. Mówi si tam o tej władzy, jako o “umiej tno ci uczynienia siebie
du ym lub małym wedle własnej woli”; przyczyn takiego okre lenia, które – jak mo e si
wyda – odwraca dziwaczne zjawisko, jest to, e metoda u ywana przy powi kszaniu lub
pomniejszaniu jest cisłe taka sama, jak wskazuj te staro ytne ksi gi. Przez u ycie na pewien
18
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
czas mechanizmu widzenia o niepoj tej mało ci, wiat niesko czenie drobny staje si jasno
widzialny; tak samo w odwrotnym kierunku, powi kszaj c niezmiernie na pewien czas ten
sam mechanizm, mo na rozszerzy granice naszego widzenia – zarówno w wiecie
fizycznym, jak i ufajmy, moralnym – o wiele dalej, ani eli nauka dot d marzyła. A wiec
zmiana wielko ci aparatu widzenia dokonuje si wła ciwie w wiadomo ci obserwatora, a nie
w czym na zewn trz, niego, zatem stare ksi gi Wschodu ci lej i dokładniej okre liły to
zjawisko ani eli my.
Psychometria i tak zwany podwójny wzrok znajduj si równie w ród zdolno ci, które ma
do swoich usług nasz jasnowidz; pomówimy o nich obszerniej w pó niejszym rozdziale, gdy
prawie z reguły we wszystkich swoich przejawach obejmuj widzenie poprzez czas lub
przestrze .
Opisałem dot d bodaj w najkrótszym zarysie, co mo e widzie wyrobiony jasnowidz o
rozwini tych i opanowanych w pełni zdolno ciach widzenia w tym szerszym i niesko czenie
bogatszym wiecie, w który go wprowadza jego nowa władza; nie dotkn łem jednak wcale
tych olbrzymich zmian, jakie wprowadzi do jego pogl du na wiat eksperymentalne
stwierdzenie takich prawd, jak istnienie duszy, jej ycie po mierci, działanie prawa
przyczynowo ci i szeregu innych niemniej wa nych i zasadniczych praw. Ró nica pomi dzy
najgł bszym intelektualnym przekonaniem, a cisł wiedz , zdobyt bezpo rednim i
osobistym do wiadczeniem, jest tak wielka, e trzeba j samemu prze y , by j w pełni
oceni .
Rozdział III
Jasnowidzenie zwykłe (cz ciowe)
Wszelkie do wiadczenia jasnowidzów niewyrobionych – a trzeba pami ta , e do nich
zaliczy mo na (z nielicznymi wyj tkami) niemal wszystkich jasnowidzów europejskich –
odbiegaj daleko od tego, co starałem si opisa . Odbiegaj one pod wieloma wzgl dami – w
stopniu, ró norodno ci lub stało ci, a przede wszystkim w cisło ci i dokładno ci. Czasem
jasnowidzenie jest stałe, lecz bardzo cz stkowe, gdy obejmuje zaledwie jeden lub dwa
rodzaje zjawisk: niekiedy zawiera ono odosobniony fragment, nale cy do wy szego stopnia
jasnowidzenia, cho nie posiada innych cech, które zwykle id w parze z tym stopniem, a
nawet wyprzedzaj go przy normalnym rozwoju. Na przykład jeden z moich najbli szych
przyjaciół przez całe ycic posiadał i posiada zdolno widzenia atomów eteru i atomicznej
materii astralnej, przenikaj cej wszystko wokół nas, oraz zdolno rozpoznawania ich
budowy, tak w wietle jak i w mroku; jednak bardzo rzadko widuje on istoty, których ciała
składaj si z o wiele ni szych i g stszych poł cze , eterycznej i astralnej materii, a w
ka dym razie nigdy dot d nie mógł ich stale obserwowa . A wiec posiada on te specjaln
zdolno bez adnego zdawałoby si zwi zku z jak kolwiek inn , i poza tym, e dowodzi mu
ona istnienia owych planów atomicznych i ukazuje mu budow atomów, trudno si dopatrzy ,
w czym mo e mu by u yteczna. A jednak istnieje i jest chyba zapowiedzi rzeczy wi kszej –
dalszego, szerszego rozwoju, który z czasem powinien nadej .
Jest wiele przypadków rozwoju małej cz stki astralnego lub eterycznego widzenia. W
dziewi ciu przypadkach na dziesi takie cz ciowe jasnowidzenie jest pozbawione cisło ci i
19
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
dokładno ci, czyli składa si w du ej mierze z nieokre lonych wra e i odczu , oddawanych
w mglistych powiedzeniach zamiast w jasnych, wyra nych okre leniach, płyn cych z
pewno ci wyrobionego obserwatora. Przykładów tego typu mo na spotka wiele, zwłaszcza
w ród ogłaszaj cych si w prasie wypróbowanych, “fachowych jasnowidzów”. S nast pnie
tacy, w których zdolno ci przejawiaj si czasowo w pewnych specjalnych warunkach: a
w ród nich wiele odmian: jedni mog dowolnie wywoła ten sam stan jasnowidzenia przez
powtórzenie poprzednich warunków, u innych jasnowidzenie przychodzi sporadycznie i
zdawałoby si bez adnego zwi zku z otoczeniem, u niektórych pojawia si tylko par razy w
przeci gu całego ycia. Do pierwszej grupy nale ci, którzy przejawiaj jasnowidzenie tylko
w stanie transu (snu hipnotycznego), a poza nim nie posiadaj adnych nadnormalnych władz
Osi gaj oni nieraz du y poziom wiedzy i cisło ci w tym, co przekazuj , a je li tak jest, jest
to dowodem, e maj za sob szereg regularnych i planowych wicze pod odpowiednim
kierunkiem, ale dla jakichkolwiek b d przyczyn nie s jeszcze w stanie wyzwala si bez
niczyjej pomocy od ograniczaj cego ich ci aru fizycznego ycia.
Do tej e grupy nale y zaliczy tych – przewa nie ludzi Wschodu – którzy chwilowo
przejawiaj jasnowidzenie pod wpływem pewnych napojów albo obrz dów. Nieraz si
zdarza, e odprawiaj c ró ne obrz dy człowiek jakby hipnotyzuje siebie powtarzaniem tych
samych ruchów lub słów, co sprowadza pewien stan jasnowidzenia; cz ciej jednak wprawia
si w stan bierno ci, w którym mo e go opanowa i mówi przez niego jaka istota astralna.
Niejednokrotnie ceremonie te i obrz dy nie maj oddziaływa na ich wykonawc , lecz raczej
maj wywoła jaka istot astraln , która ma poda potrzebn wskazówk , ale to ju wkracza
w dziedziny magii, a nie jasnowidzenia. Zarówno napoje i narkotyki, jak i tego rodzaju
obrz dy s metodami, których powinien unika jak najstaranniej ka dy, kto chce osi gn
wy szy poziom jasnowidzenia i pragnie go u ywa zarówno dla własnego post pu, jak i dla
pomagania drugim. Dobrymi przykładami wy ej wspomnianych półjasnowidz cych s
znachorzy i czarownicy-uzdrawiacze Afryki rodkowej oraz india scy szamani.
Nieraz ludzie, którym przydarza si jasnowidzenie cz ciowe bez wiadomego z ich strony w
tym udziału, nale do jednostek w wysokim stopniu nerwowych, a wła ciwo ta jest w
du ej mierze jednym z objawów choroby. Pojawienie si jej wskazuje, e fizyczne narz dzie
jest osłabione do tego stopnia, i nie stanowi przeszkody dla pojawienia si odrobiny
eterycznego i astralnego widzenia. Skrajnym przykładem tej kategorii jest pijak, dochodz cy
do “delirium tremens”; w stanie zupełnej ruiny fizycznej i niezdrowego, nieczystego
podniecenia psychicznego, wywołanego spustoszeniami chorobowymi, mo e on istotnie
widzie od czasu do czasu otaczaj ce go wstr tne i niskie istoty astralne, które sam
przyci gn ł ku sobie przez długi okres upodlenia i zezwierz cenia. W innych
zaobserwowanych przypadkach zdolno widzenia pojawiała si i znikała, zdawałoby si , bez
adnego zwi zku ze stanem fizycznym; prawdopodobnie jednak przy bli szym badaniu
okazałoby si tak e, e i w tych razach zaszły pewne wyra ne zmiany w organizmie
eterycznym. Trudno okre li , do jakiej kategorii nale ałoby zaliczy tych, którzy w przeci gu
całego ycia mieli zaledwie jeden lub par wypadków jasnowidzenia, gdy ka dy z nich,
zale nie od towarzysz cych mu okoliczno ci mo e przedstawia inny typ jasnowidzenia.
Niektórzy mieli tego rodzaju prze ycia w jakim najwa niejszym momencie swojego ycia,
gdy wzniesienie i napi cie wewn trzne mogło by dostateczn tego przyczyn . Inni znów
widzieli tylko raz jeden zjaw , najcz ciej kogo z przyjaciół lub krewnych przed lub zaraz po
ich mierci. Mog by w tym przypadku dwie mo liwo ci, a w obu decyduj cym czynnikiem
jest gor ce pragnienie odchodz cego człowieka. Czasem pragnienie to umo liwia mu
zmaterializowanie si na jedn chwil , a wówczas nie potrzeba jasnowidzenia, aby go ujrze :
20
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
albo, co bardziej prawdopodobne, działa ono magnetycznie na człowieka, któremu umieraj cy
chce si pokaza , i chwilowo przyt pia jego ni sz , fizyczn wra liwo , a pobudza wy sz .
W obu tych przypadkach widzenie jest skutkiem specjalnej, wyj tkowej chwili i nie powtarza
si po prostu dlatego, e potrzebne do tego warunki nie zachodz ponownie.
Pozostaj jeszcze do omówienia trudne do wytłumaczenia przykłady odosobnionych, a
niezaprzeczalnych faktów jasnowidzenia, które dotycz zupełnie błahych, wr cz trywialnych
spraw. Co do nich mo emy stawia tylko hipotezy; przyczyna ich znajduje si wida nie w
fizycznej sferze, nale ałoby wi c zbada jak najsumienniej ka dy odr bny przypadek, aby
móc mówi z cał pewno ci o jego przyczynie. W niektórych badanych przypadkach
okazywało si , e jaka istota ze sfery astralnej, usiłuj c przekaza człowiekowi jak
wiadomo , zdołała zwróci jego uwag tylko na jaki mało znacz cy szczegół – reszta za ,
wa na i u yteczna, nie dała si odbi w jego wiadomo ci.
Przy badaniu przykładów jasnowidzenia, spotykamy te wszystkie i wiele jeszcze innych
odmian, jak równie pewn liczb przypadków, b d cych tylko halucynacj ; na te ostatnie
trzeba by zawsze przygotowanym i pilnie uwa a , aby nie wci ga ich na list przykładów.
Badacz tego przedmiotu musi si uzbroi w niewyczerpany zasób cierpliwo ci i nieust pliwej
wytrwało ci, je li jednak przez dłu szy czas nie b dzie ustawał w swoich obserwacjach i
badaniach, zacznie spostrzega pewien ład, wyłaniaj cy si z poza chaosu, i poznawa
stopniowo wielkie prawa, rz dz ce zarówno fragmentami, jak i cało ci ewolucji. Badacz
znacznie ułatwi sobie prac , je li przyjmie w niej ten sam porz dek, który tu ustalili my;
niech zapozna si przede wszystkim jak najwszechstronniej z faktami, dotycz cymi sfer, w
których działa jasnowidzenie zwykłe. Gdy si dowie, co w nich mo na zobaczy wzrokiem
eterycznym lub astralnym i zda sobie przy tym spraw z ogranicze jednego i drugiego,
zdob dzie pewnego rodzaju do wiadczenie, przy pomocy którego łatwiej mu b dzie nale ycie
oceni spotykane przypadki. A poniewa wszystkie przykłady cz ciowego jasnowidzenia
musz z konieczno ci mie swoje miejsce w cało ci, dlatego je li b dzie miał w pami ci zarys
całokształtu, łatwiej mu b dzie po pewnej praktyce sklasyfikowa wszelkie przykłady, z
jakimi si spotyka.
Nie wspomniałem dot d o jeszcze dziwniejszych mo liwo ciach jasnowidzenia w sferze
my lowej, ale nie widz potrzeby mówi tu o nich szerzej, gdy jest mało prawdopodobne,
aby czytelnik spotkał si kiedykolwiek z t odmian jasnowidzenia; mo e si ono bowiem
zdarzy tylko w ród odpowiednio przygotowanych uczniów najwy szych szkół okultyzmu.
Przed nami otwiera si inny, nowy wiat, w którym wszystko najpi kniejsze i najwspanialsze,
co tylko mo emy sobie wyobrazi , jest codzienno ci ycia. Nieco wiadomo ci o jego
cudownych wła ciwo ciach, niezmiernym szcz ciu i wspaniałych, nieograniczonych
mo liwo ciach w zakresie pracy i zdobywania wiedzy podaje w szóstym tomie podr czników
do teozofii pod tytułem: “Plan mentalny” i tam odsyłam zainteresowanych czytelników.
Wyrobiony ucze szkół okultystycznych jest w stanie pozna jasnowidzenie mentalne i
przyswoi sobie wszystkie jego nieocenione nauki, jednak dla zwykłego jasnowidza jest to
tylko teoretyczna mo liwo . Zdarza si ono czasem w czasie snu hipnotycznego, cho
niezmiernie rzadko, gdy wymaga niemal ponadludzkich uzdolnie , najwy szych duchowych
d e oraz zupełnej czysto ci intencji tak ze strony usypianego, jak i usypiaj cego. Do
jasnowidzenia w tej wysokiej sferze, a równie i w nast pnej, jeszcze wy szej, mo na
zastosowa termin: “widzenie duchowe”, a e ten niebia ski wiat, na który otwiera nam ono
oczy, roztacza si wsz dzie i zawsze wokół nas, wypadało mi wi c wspomnie o nim w tym
21
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
rozdziale, który traktuje o zwykłym jasnowidzeniu, cho zajdzie potrzeba wróci do niego
jeszcze w rozdziale o jasnowidzeniu w przestrzeni, do którego obecnie przechodzimy.
Rozdział IV
Jasnowidzenie w przestrzeni zale ne od woli człowieka
Okre lili my je jako zdolno widzenia wydarze lub scen, odległych w przestrzeni od
obserwatora, a tym samym niedost pnych dla jego zwykłego, fizycznego wzroku. Przykłady
tej dziedziny s tak liczne i ró norodne, i trzeba je szczegółowo omówi i poklasyfikowa .
Sposób klasyfikacji nie ma dla nas wi kszego znaczenia, je li tylko obejmie wszystkie
przypadki. Podzielmy je wi c na dwie wielkie grupy, a mianowicie na jasnowidzenie poprzez
przestrze wiadome, zale ne od woli człowieka oraz na nie wiadome i mimowolne, z pewn
grup przej ciow o nieco dziwnej nazwie, któr pó niej wytłumacz .
Podobnie jak poprzednio wymieni na pocz tku, co mo e widzie biegły i zupełnie
wyrobiony w tej dziedzinie jasnowidz, i równocze nie postaram si wytłumaczy , jakie jest
działanie jego zdolno ci i w obr bie jakich granic. Łatwiej wówczas b dzie zrozumie
ró norodne przykłady cz ciowego i niewyrobionego jasnowidzenia. Omówi zatem najpierw
jasnowidzenie wiadome, zale ne od woli człowieka.
Z tego, co mówiłem poprzednio o widzeniu astralnym, wynika jasno, e ka dy, kto je w pełni
posiada, mo e wła ciwie widzie wszystko, co zechce w naszym wiecie. Najtajniejsze
miejsca s otwarte przed jego wzrokiem, a adne przeszkody nic dla niego nie znacz , gdy
zmienił sam sposób i rodzaj patrzenia; mog c z łatwo ci porusza si w swoim astralnym
organizmie, mo e bez trudu znale si wsz dzie i widzie wszystko, co zechce, na całej
naszej planecie. W istocie rzeczy mo e to uczyni , nie ruszaj c si z miejsca nawet w
organizmie astralnym, jak to zobaczymy za chwil .
Przypatrzmy si nieco dokładniej, w jaki sposób mo na u y tego ponadfizycznego wzroku,
je li si pragnie obserwowa zdarzenia, zachodz ce w znacznej odległo ci. Je li wi c kto ,
przebywaj c na przykład w Anglii, widzi z najdrobniejszymi szczegółami co , co si
rozgrywa w tej samej chwili w Indiach lub Ameryce, to w jaki sposób to si dzieje?
Oto pomysłowa hipoteza, tłumacz ca to zjawisko. Powiada si , e ka dy przedmiot wysyła
stale we wszystkich kierunkach promienie, podobne pod pewnym wzgl dem do promieni
wietlnych, cho o wiele subtelniejsze, i e jasnowidzenie nie jest niczym innym, jak
zdolno ci widzenia przy pomocy tych subtelniejszych promieni. Odległo w tym przypadku
nie odgrywa rzekomo adnej roli, a wszelkie znajduj ce si w polu widzenia przedmioty maj
by przenikliwe dla tych promieni, które spotykaj c si i krzy uj c ze sob we wszystkich
kierunkach, nie przeszkadzaj sobie wzajemnie, zupełnie tak samo, jak drgania zwykłego
wiatła.
Otó cho jasnowidzenie odbywa si nie zupełnie w ten sposób, jednak teoria ta w znacznej
mierze jest słuszna. Ka dy przedmiot bez w tpienia wysyła we wszystkich kierunkach pewne
promienie i w ten wła nie sposób, cho w sferze o wiele wy szej, powstaj obrazy tak zwanej
Kroniki Akashy czyli pami ci kosmicznej, o której b dzie mowa obszerniej w pó niejszym
22
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
rozdziale. Zjawiska psychometrii zale równie od tych promieni, jak to za chwil wyja ni .
Istniej jednak pewne techniczne trudno ci, je li chodzi o sposób u ywania tych eterycznych
wibracji (bo tym s wła nie owe promienie wysyłane przez przedmioty) jako rodka, za
którego po rednictwem mo emy widzie , co si dzieje w znacznej odległo ci. Oto
przedmioty, znajduj ce si na drodze pomi dzy obserwatorem a obserwowanym, nie s
całkowicie przezroczyste, a ci, których pragnie on obserwowa s co najmniej równie
przezroczy ci, dlatego łatwo mog z tego wynikn znaczne nieporozumienia.
Dalszy, czwarty, wymiar, który mógłby wej w gr , gdyby si korzystało z promieniowania
astralnego zamiast eterycznego, usun łby cze tych trudno ci, ale za to wprowadziłby nowe,
sobie wła ciwe komplikacje; dlatego te , chc c zrozumie jasnowidzenie, post pimy
praktyczniej, je li pominiemy t hipotez promieniowa , a zwrócimy si do tych metod
widzenia poprzez przestrze , którymi badacz rozporz dza obecnie. Jest ich pi , cztery z nich
s odmianami jasnowidzenia, pi ta za wcale nim nie jest, lecz nale y do dziedziny magii.
Przyjrzyjmy si najpierw tej pi tej metodzie.
1. Jasnowidzenie dzi ki pomocy “duszka” przyrody. Metoda ta nie wymaga od badacza w
ogóle posiadania władz jasnowidzenia; musi on tylko wiedzie , jak skłoni mieszka ca wiata
astralnego do podj cia za niego badania. Mo na to uczyni wezwaniem albo zakl ciem czyli:
przez uproszenie swojego niewidzialnego pomocnika astralnego modlitwami lub ofiarami,
aby udzielił potrzebnej pomocy, albo te przez zmuszenie go do współdziałania
zdecydowanym rozkazem wysoko rozwini tej woli.
Metod te stosuje si cz sto na wschodzie, przy czym pomagaj c istot jest zwykle jaki
“duszek przyrody”; stosowano j równie w staro ytnej Atlantydzie, gdzie “władcy ciemnego
oblicza”, u ywali w tym celu specjalnej odmiany bardzo zło liwych istot astralnych
(elementali), sztucznie przez siebie stworzonych. W podobny sposób otrzymuje si nieraz
ró ne informacje podczas seansów spirytystycznych, bo cho w tym przypadku,
informuj cym jest najcz ciej niedawno zmarła istota ludzka, działaj ca mniej lub bardziej
swobodnie w sferze astralnej, jednak i tu nawet mo e si zabawi niekiedy w udawanie kogo
z krewnych czy znajomych jaki usłu ny i ch tny “duszek” przyrody. W ka dym razie
metoda ta nie jest w ogóle jasnowidzeniem, lecz magi ; wymieniam j tylko dlatego, aby
czytelnik nie miał trudno ci, gdyby usiłował zakwalifikowa podobne zjawiska do jednej z
nast pnych grup.
2. Jasnowidzenie przy pomocy “pr du astralnego”. Wyra enia tego u ywa si nieraz w naszej
literaturze, i to do dowolnie, w zastosowaniu do ró norodnych zjawisk, a jednym z nich jest
to, które chc wytłumaczy . Ucze , który stosuje t metod , nie tylko wprowadza w działanie
pewien pr d w materii astralnej, ile raczej przeprowadza w niej rodzaj tymczasowej linii
telefonicznej.
Cho bym nawet posiadał potrzebn do tego wiedz , nie mog podawa tutaj wyczerpuj cego
wykładu z fizyki astralnej, wystarczy je li stwierdz , e mo na utworzy z materii astralnej
ł cznik, który podobnie do drutu telegraficznego b dzie przewodził drgania, dzi ki czemu da
si widzie dokładnie wszystko, co si odbywa na drugim jego ko cu. Trzeba przy tym
zrozumie , e takiej linii ł cz cej nie tworzy si przez bezpo rednie posyłanie lub rzutowanie
materii astralnej w przestrze , lecz przez takie działanie na lini czy raczej szereg linii
cz steczek lub materii, które umo liwi im stworzenie przewodnika danego rodzaju drga .
23
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Tej przygotowawczej pracy mo na dokona dwoma sposobami: albo przesyłaj c energie od
jednej cz stki do drugiej, a si utworzy nieprzerwana linia, albo u ywaj c siły z wy szej
sfery (planu), siły która mo e działa jednocze nie na cał linie. Do u ycia tej drugiej metody
potrzeba oczywi cie o wiele wi kszego stopnia rozwoju, wymaga ona bowiem zarówno
znajomo ci energii działaj cych w znacznie wy szej sferze, jak i umiej tno ci posługiwania
si nimi; tote człowiek, który potrafiłby stworzy ł cznik t metod , wła ciwie dla własnego
u ytku nie potrzebowałby go wcale, gdy mógłby widzie łatwiej i dokładniej przy pomocy
innych, wy szych władz.
Nie łatwo jest opisa nawet najprostsze i dokonane wył cznie astralnymi rodkami tego
rodzaju do wiadczenie, cho do łatwo je przeprowadzi . Jest ono podobne do
magnetyzowania stalowej sztaby, gdy polega na tym, co nazwa by my mogli polaryzacj za
pomoc wysiłku ludzkiej woli pewnej ilo ci równoległych linii atomów astralnych,
wychodz c od obserwatora, a si gaj c a do obrazu, który pragnie si zobaczy . Wszystkie te
atomy utrzymuje si przez pewien czas w ten sposób, aby osie ich były stale do siebie
równoległe i tworzyły chwilowo rodzaj tuby, przez któr jasnowidz cy mo e patrze . Słab
stron tej metody jest to, e owa “telegraficzna” linia mo e łatwo ulec naruszeniu, a nawet
zepsuciu pod wpływem ka dego innego do silnego pr du astralnego, napotkanego po
drodze; je li jednak pocz tkowy wysiłek woli b dzie do wyra ny i mocny, to zdarzy si to
stosunkowo rzadko.
Widok odległej sceny poprzez tak stworzony “pr d astralny” jest pod wieloma wzgl dami
podobny do tego, co si widzi przez teleskop. Sylwetki ludzkie s bardzo male kie, jak na
bardzo odległej scenie, ale pomimo tak znacznego pomniejszenia s tak wyra ne, jak
ogl dane zupełnie z bliska. Czasem mo na przy tej metodzie nie tylko widzie , co si dzieje,
ale i słysze mówione słowa; poniewa jednak rzadko si to zdarza, musimy to przypisa
raczej odr bnym zdolno ciom jasnosłyszenia, ani eli rozszerzeniu zwykłego jasnowidzenia.
Trzeba zaznaczy , e zwykle przy takich obserwacjach jasnowidz cy w ogóle nie opu cił
swojego fizycznego ciała, nie rzutuje ku temu, co obserwuje, ani cz stki swojej aury astralnej,
lecz po prostu konstruuje dla swojego u ytku działaj cy przej ciowo “teleskop astralny”.
Wynika st d, i w du ej mierze włada swobodnie swoimi fizycznymi władzami, obserwuj c
jednocze nie odległ scen ; panuje na przykład zupełnie nad swoim głosem, tak e mo e
opowiada z cał dokładno ci , co widzi, nie przerywaj c obserwowania. wiadomo
obserwatora jest zatem wyra nie jeszcze po tej stronie “teleskopu”. Taki teleskop astralny ma
jednak obok dobrych i słabe strony, bardzo podobne do tych, które si spotyka przy u yciu
prawdziwego teleskopu na fizycznym planie. Obserwator, na przykład, nie mo e przesun
czy zmieni miejsca obserwacji; jego “teleskop” naturalny ma okre lone pole widzenia,
którego nie mo na ani rozszerzy ani zmieni ; mo na przez niego patrze na dan scen tylko
z pewnej strony i nie mo na go nagle skierowa inaczej, aby zobaczy wygl d sceny od innej
strony. Oczywi cie, e mo na by odrzuci jeden tak zbudowany “teleskop” i stworzy sobie
drugi zupełnie na nowo, ukazuj cy przedmiot z innej strony, o ile tylko badacz rozporz dza
dostateczn ilo ci energii psychicznej; w praktyce jednak mało jest prawdopodobne takie
post powanie.
Ale wszak posiadacz astralnego wzroku – mo na dowodzi – powinien widzie rzecz od razu
ze wszystkich stron. Byłoby tak istotnie, gdyby obserwował w ten sposób jaki przedmiot w
pobli u siebie – niejako w swoim astralnym polu widzenia; inaczej si jednak sprawa
przedstawia, gdy dziel go od przedmiotu setki czy tysi ce mil. Wprawdzie przy widzeniu
24
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
astralnym mamy do dyspozycji czwarty wymiar jednak i w tym wymiarze istnieje taki
czynnik, jak poło enie obserwatora, które ogranicza znacznie mo liwo u ycia władz
jasnowidzenia w tej sferze. Nasza zwykła zdolno widzenia trójwymiarowego pozwala nam
ujrze od razu ka dy punkt wn trza dwuwymiarowego ciała, jak na przykład kwadratu, ale
musi on by w pewnej niezbyt du ej odległo ci od naszych oczu; opanowanie trzeciego czy
czwartego wymiaru mało pomo e człowiekowi, który znajduje si w Londynie, a chce
zobaczy kwadrat b d cy w Kalkucie. Widzenie astralne, uzyskane przez teleskop astralny,
jest z konieczno ci ograniczone w ten sam sposób, jak byłby ograniczony w tych samych
warunkach i wzrok fizyczny; je li jednak obserwator włada nim w pełni, poka e mu nawet z
wielkiej odległo ci aur obserwowanych ludzi, a tym samym wszystkie ich wzruszenia i
uczucia oraz wi kszo ich my li.
Wielu ludziom ten typ jasnowidzenia przychodzi znacznie łatwiej, je li maj pod r k jaki
przedmiot fizyczny, który mo e im słu y jakby za pocz tkowy punkt wyj cia, czy te za
oparcie do utworzenia “teleskopu” astralnego – czyli jako dogodne ognisko dla skupienia
woli. Najcz ciej u ywanym i najlepszym takim ogniskiem jest kula kryształowa, gdy
posiada ona pewne cechy pobudzaj ce władze psychiczne; u ywa si te innych
przedmiotów, którymi zajmiemy si bardziej szczegółowo przy omawianiu jasnowidzenia
pół- wiadomego. Mo na spotka ludzi, którzy, posługuj c si jasnowidzeniem przy pomocy
pr du astralnego lub innym rodzajem jasnowidzenia, mog przejawia t zdolno pod
wpływem magnetycznym. Zazwyczaj znajduj si w ród nich dwie odmiany, jedna – w której
człowiek, uwolniony magnetycznie od ci aru ciała, potrafi sam utworzy potrzebne mu
narz dzie, “teleskop” astralny, i druga – kiedy “teleskop” musi zbudowa sam magnetyzer, a
u piony tylko patrzy przez niego i opowiada swoje obserwacje.
Czasem, cho rzadko, utworzona w ten sposób tuba posiada i drug cech teleskopu, a
mianowicie zdolno powi kszania obrazu przedmiotu a do osi gni cia naturalnej jego
wielko ci. Wprawdzie obserwowane przy pomocy takiego “teleskopu” przedmioty widzi si
zawsze w pewnym powi kszeniu, inaczej bowiem byłyby zupełnie niewidoczne, ale
zazwyczaj wielko ich obrazu wyznaczaj rozmiary samego teleskopu, a sceny przez niego
ogl dane s jak malutkie obrazy filmu. W rzadkich wypadkach, gdy jasnowidz widzi osoby
od razu w naturalnej wielko ci, mamy prawdopodobnie do czynienia z przejawem nudzenia
si innej, zupełnie nowej zdolno ci; przy obserwacji takich wypadków trzeba by bardzo
ostro nym i czujnym, aby je odró ni od przykładów nast pnej grupy.
3. Jasnowidzenie przez rzutowanie my lokształtu. Umiej tno u ywania tej metody
jasnowidzenia wymaga wy szego rozwoju ani eli poprzednia, gdy wymaga ona pewnego
opanowania tak e sfery mentalnej. Ka dy, kto studiował t kwesti , wie dobrze, e my l
przybiera zawsze kształt w swojej własnej sferze, a w wi kszo ci przypadków tak e i w
astralnej, mniej mo e jednak znany jest fakt, e je li człowiek my li silnie o swojej obecno ci
w jakim okre lonym miejscu, kształt, jaki ta my l utworzy, b dzie miał wygl d swojego
twórcy i pojawi si w owym miejscu. Zasadniczo taki kształt składa si z materii sfery
mentalnej, ale w wi kszo ci przypadków przyci ga ku sobie tak e materi astraln , wskutek
czego łatwiej go mo na zobaczy . Znamy wiele przypadków, gdy my lokształt taki widziała
osoba, do której si my 1 zwracała – najprawdopodobniej dzi ki nie wiadomemu
oddziaływaniu magnetycznemu twórcy my lokształtu. Jednak e w takim my lokształcie nie
zawrze si nic ze wiadomo ci jego twórcy; raz posłany jest zazwyczaj zupełnie odr bnym
tworem, co jednak nie oznacza, e pomi dzy nim a jego twórc brak wszelkiej ł czno ci; to
tylko twórca nie mo e zwykle otrzyma przez niego adnych wra e .
25
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
A wi c ten trzeci rodzaj jasnowidzenia polega na utrzymaniu takiej ł czno ci i takiego
panowania nad stworzonym przez siebie my lokształtem, aby mo na było za jego
po rednictwem otrzymywa wra enia. W tym przypadku wra enia, odbierane przez
my lokształt, dochodz do jego twórcy nie za pomoc astralnej linii telegraficznej, jak w
poprzednim przykładzie, lecz za po rednictwem wibracji sympatycznych, czyli za
po rednictwem wibracji my lokształtu, znajduj cych si w cisłym powi zaniu z jego twórc .
W przypadku doskonałego władania tego rodzaju jasnowidzeniem, twórca jak gdyby rzutuje
cz stk swojej wiadomo ci w stworzony my lokształt i u ywa go jako pewnego rodzaju
placówki, z której mo na obserwowa . Widzi on w tym przypadku niemal równie dobrze, jak
gdyby sam znajdował si w miejscu my lokształtu. Postacie, na które patrzy s naturalnej
wielko ci i całkiem blisko, a nie takie male kie i odległe, jak w poprzednim przypadku;
b dzie te mógł dowolnie i z łatwo ci zmienia swój punkt obserwacyjny. Słyszenie rzadziej
towarzyszy temu rodzajowi jasnowidzenia ani eli poprzedniemu, zast puje je natomiast
pewien rodzaj my lowego odczuwania albo odtwarzania my li i zamiarów obserwowanych
osób. Przy tego rodzaju jasnowidzeniu wiadomo jasnowidza pozostaje wci w fizycznym
organizmie, tote mo e on słysze , patrze i mówi swobodnie podczas procesu
jasnowidzenia, oczywi cie, o ile zdoła to uczyni bez rozpraszania swojej uwagi, gdy z
chwil rozproszenia my li całe widzenie m ci si i znika, i trzeba na nowo tworzy
my lokształt, aby widzenie mogło powróci . Przykłady wyst powania tego rodzaju
jasnowidzenia w stopniu dostatecznie wyra nym u ludzi nieprzygotowanych do tego, s
naturalnie rzadsze, ani eli w poprzedniej kategorii, gdy nieodzowna jest przy tym
umiej tno władania my l , a rodzaj u ywanych energii jest na ogół subtelniejszy.
4. Jasnowidzenie przez w drowanie w organizmie astralnym. Przechodzimy teraz do zupełnie
nowej odmiany jasnowidzenia, w której wiadomo obserwatora nie pozostaje jak dot d w
pełnym zwi zku z organizmem fizycznym, lecz przerzuca si ku obserwowanej scenie. Cho
przedstawia ona bez w tpienia wi ksze niebezpiecze stwo dla niewyrobionego jasnowidza,
ani eli którakolwiek z opisanych powy ej metod, jest jednak najbardziej zadawalaj ca ze
wszystkich dla niego dost pnych, albowiem o wiele wy sza forma jasnowidzenia, któr
rozpatrzymy za chwile w punkcie pi tym, jest dost pna tylko dla uczniów specjalnie do tego
przygotowanych przez umiej tnego nauczyciela. W tym przypadku człowiek pi zwykłym lub
hipnotycznym snem, nie ma wi c mowy o jednoczesnym u ywaniu przez niego zmysłów
fizycznych; dlatego te opis tego, co jasnowidz widzi, jak i pytania o ró ne wyja nienia i
szczegóły wizji, trzeba odło y do chwili, gdy powróci do zwykłego stanu. Z drugiej strony
widzenie jest o wiele pełniejsze i doskonalsze; człowiek zarówno słyszy, jak i widzi
wszystko, co si wokół niego dzieje; niezale nie od swojej woli mo e si przenosi
swobodnie z miejsca na miejsce w obr bie całej olbrzymiej sfery astralnej. Mo e widzie i
obserwowa swobodnie wszystkich mieszka ców tej sfery, cały wielki wiat duchów
przyrody (którego mał tylko cz stk stanowi tradycyjny kraj wró ek, elfów, gnomów itp.)
stoi przed nim otworem, a nawet cze wiata “dewów”.
Ma on równie mo liwo uczestniczenia we wszystkim, co obserwuje, porozumiewania si
ze wszystkimi istotami astralnymi, od których mo e otrzyma wiele ciekawych, cennych i
pouczaj cych wiadomo ci. A je li przy tym nauczy si w dowolnym momencie
materializowa si (co nie jest bynajmniej trudne, gdy pozna metod ), b dzie te mógł bra
udział w zdarzeniach i rozmowach na fizycznym planie w znacznej nawet odległo ci, lub je li
tego zechce, ukaza si nieobecnemu przyjacielowi .
26
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Rozporz dza przy tym mo liwo ci odszukania zawsze tego, czego zapragnie. Przy u yciu
tych sposobów jasnowidzenia, o których dotychczas mówili my, mo e jasnowidz odnale
jak miejscowo lub osob tylko wtedy, gdy j ju zna lub nawi zał z ni styczno , na
przykład przez dotkniecie przedmiotu, który ta osoba nosiła, jak to si dzieje w psychometrii.
Wprawdzie i w trzeciej podanej metodzie poruszanie si jest tak e do pewnego stopnia
mo liwe, ale poza całkiem niewielkimi odległo ciami jest uci liwe.
Posługuj c si natomiast ciałem astralnym, człowiek mo e si porusza szybko i swobodnie
we wszystkich kierunkach, i mo e na przykład z łatwo ci znale wszelk wyznaczon na
mapie miejscowo , cho by jej wcze niej zupełnie nie znał, ani nie nawi zał z ni styczno ci
za pomoc jakiego przedmiotu. Mo e równie wznie si bez trudu wysoko w powietrze;
aby z lotu ptaka obserwowa okolice, jej wygl d, zarys wybrze y, czy ogólny jej charakter.
Jednym słowem jego mo liwo ci i swoboda s pod ka dym wzgl dem wi ksze przy u yciu
tej metody, ani eli przy u yciu metod poprzednich.
Dobry przykład pełnego rozwoju tej zdolno ci podaje Crowe w swojej ksi ce “Nocna strona
natury”, cytuj c zreszt opowiadanie pisarza niemieckiego Junga Stillinga. W przykładzie
tym jest mowa o jasnowidz cym, który mieszkał niedaleko od Filadelfii w Ameryce.
Prowadził on ycie ciche i odosobnione; był powa ny, małomówny, bardzo yczliwy dla
wszystkich i nabo ny. Ludzie nic nie mogli zarzuci jego charakterowi oprócz jednego: oto
mówiono, e posiada jakie tajemnice, niekoniecznie “dozwolone prawem”. Opowiadano o
nim wiele dziwnych historii, a miedzy innymi nast puj c :
“ ona pewnego kapitana okr tu, który udał si w podró do Europy i Afryki, i od którego
przez dłu szy czas nie miała adnych wiadomo ci, niepokoj c si ogromnie o m a,
postanowiła zwróci si o rad i pomoc do tego człowieka. Po wysłuchaniu jej, poprosił aby
chwile zaczekała, a zbada o co jej chodzi, po czym wyszedł do innego pokoju. Gdy jego
nieobecno przeci gała si nieco dłu ej ni si spodziewała, zniecierpliwiona kobieta,
s dz c, e o niej zapomniał, zbli yła si cicho do znajduj cych si w gł bi drzwi i przed
zapukaniem zajrzała przez szpar . Ku swojemu zdumieniu ujrzała go le cego na tapczanie
nieruchomo, tak, jak gdyby był martwy. Cofn ła si wi c nie chc c mu przeszkadza i
czekała dalej. Po chwili przyszedł, mówi c, e mo e by zupełnie spokojna, bo jej m
znajduje si w tej chwili w kawiarni w Londynie i za par dni wyrusza w podró powrotn , a
nie pisał dla takich a takich przyczyn”.
“Wkrótce m przyjechał i podał dokładnie te same przyczyny swojego milczenia. Widz c w
tym tak oczywiste potwierdzenie słów jasnowidza, kobieta zapragn ła sprawdzi reszt , co
przyszło jej z łatwo ci , gdy jak tylko jej m spotkał jasnowidza, sam jej powiedział, e go
zna, gdy niedawno w kawiarni londy skiej ten pan podszedł do jego stolika, pytaj c kiedy
wraca i czemu nie pisze do ony, która si niepokoi i cierpi z tego powodu; na to, on kapitan,
odpowiedział, co mu przeszkodziło w napisaniu listu, a zarazem dodał, e wraca nazajutrz do
Ameryki. Nast pnie stracił go z oczu w ród tłumu i nie mógł si o nim nic dowiedzie ”.
Oczywi cie nie mo emy sprawdzi , jakie dowody prawdziwo ci tego opowiadania miał -Jung
Stilling, cho on sam twierdzi, e były powa ne i wystarczaj ce; tak wiele podobnych zdarze
miało miejsce, e nie widz powodu do podawania w w tpliwo prawdziwo ci tego
opowiadania. Jasnowidz cy, o którym mowa, musiał rozwin swoje zdolno ci sam albo przy
pomocy jakiej szkoły okultystycznej, innej jednak ani eli ta, z której pochodzi wi kszo
naszych wiadomo ci teozoficznych; w tej bowiem istnieje zakaz u ywania przez uczniów
27
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
swoich zdolno ci w taki sposób, aby mogły by dowolnie i obustronnie sprawdzone, i aby
stanowiły tym samym tak zwany “fenomen”. Z historii naszego Towarzystwa mo na os dzi ,
jak rozumny jest ten zakaz, spotykamy w niej bowiem wiele przykładów, jak fatalne były
skutki jego chwilowego zawieszenia.
W mojej ksi ce “Niewidzialni pomocnicy” podałem par przykładów zupełnie
analogicznych do wy ej przytoczonego. O kobiecie, dobrze mi znanej osobi cie, która si
pokazuje cz sto w ten sposób odległym przyjaciołom, opowiada Stead w swoich
“Prawdziwych historiach o duchach”, a Andrew Lang w swojej ksi ce “Sny i duchy” mówi o
Mr Cleave z Portsmouth, który ukazał si par razy swojej młodej znajomej w Londynie ku
jej wielkiemu zaniepokojeniu. Ka dy, kto chce si zapozna powa nie z tym zagadnieniem,
mo e znale pełno sprawdzonych przykładów z tego zakresu.
Takie wiadome odwiedzanie ludzi w organizmie astralnym wyst puje, jak si zdaje, cz ciej
i znacznie łatwiej, gdy zwi zek pomi dzy poszczególnymi składnikami istoty ludzkiej
rozlu ni si wskutek zbli ania si mierci. Staje si to wówczas mo liwe dla niejednego, cho
w innym okresie ycia nie zdołałby tego dokona .
Przykładów z tej dziedziny jest jeszcze wi cej, przytocz ze wspomnianej ksi ki Andrew
Langa jeden, o którym on sam mówi: “Mało jest tak dobrze udowodnionych przykładów”.
“Mary Goffe. ona Johana Goffe z Rochester, dotkni ta ci k chorob przeniosła si do
domu swojego ojca w West Mailing, oddalonego o 9 mil od własnego domu. W przeddzie
mierci zapragn ła gor co ujrze dwoje swoich dzieci, które pozostawiła pod opiek nia ki w
domu. Była zbyt ci ko chora, aby j mo na było przewie , ale pomi dzy pierwsz a drug
po północy zapadła w rodzaj hipnotycznego snu. Czuwaj ca przy niej w nocy wdowa Turner
opowiada, e oczy jej były otwarte i nieruchome, a szczeka opadła. Pani Turner przyło yła jej
dło do ust, lecz, nie zdołała wyczu oddechu; s dziła wi c, e chora uległa parali owi, i nie
była pewna, czy jeszcze yje, czy te ju umarła. Gdy nadszedł ranek, umieraj ca kobieta
opowiedziała swojej matce, e była w domu u dzieci, mówi c: Byłam u nich dzi w nocy,
kiedy spałam”.
“Opiekunka w Rochester, wdowa nazwiskiem Alexander, twierdzi, e na krótko przed
godzin drug tej e nocy widziała, jak sobowtór wspomnianej Mary Goffe wyszedł z
s siedniego pokoju, w którym spało samotnie starsze dziecko, i pozostawiwszy drzwi otwarte,
zatrzymał si przy jej łó ku przez jaki kwadrans; w łó ku tym le ało obok opiekunki
młodsze dziecko. Oczy i usta zjawy poruszały si , lecz zjawa nic nie mówiła. O sobie mówi
opiekunka, e była zupełnie przytomna i rozbudzona; było ju widno, gdy w tej porze roku
dni s najdłu sze. Usiadła wi c na łó ku i patrzyła z zimn krwi na zjaw . W tej e chwili
usłyszała, jak zegar na wie y wybił godzin drug ; nieco pó niej rzekła: “W Imi Ojca i Syna
i Ducha wi tego, kim jeste ?”. Na to zjawa odsun ła si i wyszła. Nia ka ubrała si i
po pieszyła za ni , lecz nie umie powiedzie , co si ze zjaw stało”.
Opiekunka przeraziła si widocznie bardziej znikni ciem zjawy ni jej ukazaniem si , gdy
bała si wróci do domu i reszt nocy a do godziny szóstej rano sp dziła przed domem,
chodz c tam i z powrotem. Gdy si s siedzi pobudzili, opowiedziała im całe zdarzenie. Lecz
oni powiedzieli jej oczywi cie, e si jej to wszystko niło, zaprzeczała temu naturalnie do
gor co, lecz nie zyskała sobie wiary, zanim nie przyszły wiadomo ci z drugiej strony
zdarzenia z West Mailing. Wtedy ludzie musieli przyzna , e jednak co w tym było.
28
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Godn uwagi okoliczno ci jest w tym zdarzeniu to, e matka, zanim mogła odwiedzi
wiadomie swoje dzieci, musiała przej ze zwykłego snu w stan gł bokiego snu
hipnotycznego; analogiczne przykłady mo na znale w ród wielkiej liczby podobnych
zdarze , podawanych w literaturze.
Dwa inne zdarzenia, dokładnie tego samego rodzaju, w których umieraj ca matka, pragn c
gor co zobaczy swoje dzieci, zapada w gł boki sen, odwiedza je i wróciwszy opowiada, co
uczyniła, podaje dr F. Lee. W jednym z nich matka umieraj ca w Egipcie ukazuje si swoim
dzieciom w Torquay i jest widziana wyra nie w jasnym wietle dnia przez wszystkie pi cioro
obecnych dzieci, a tak e przez ich nia k .
W drugim zdarzeniu on kwakra, umieraj c w Cockermouth, widzi wyra nie i rozpoznaje
w wietle dziennym troje jej dzieci w Seattle, przy czym reszta zdarzenia jest podobna, jak w
poprzednich przypadkach.
Chocia przypadki te s mniej znane od przypadku Mary Goffe, prawdziwo ich wydaje si
by równie dowiedziona, jak to zreszt mo na stwierdzi na podstawie wiadectw, zebranych
przez godnego zaufania autora cytowanych dzieł. Człowiek, który posiada w pełni rozwini ty
ten czwarty rodzaj jasnowidzenia, rozporz dza wielkimi mo liwo ciami i to niezale nie od
wymienionych poprzednio. Nie tylko mo e on zwiedza bez trudu i bez ponoszenia kosztów
wszystkie najpi kniejsze miejsca, lecz je li si zdarzy, e b dzie to uczony, to łatwo sobie
wyobrazi , jak warto b dzie miał dla niego dost p do wszystkich bibliotek wiata. Czym e
b dzie dla człowieka o zainteresowaniach naukowych, mo liwo zobaczenia tak licznych
procesów tajemnej chemii natury, lub dla filozofa odsłoni cie w wi kszym ni kiedykolwiek
stopniu zasłony z wielkich misteriów ycia i mierci?
Dla niego ci, którzy opu cili ten plan fizyczny, nie s ju zmarłymi, lecz yj i s dost pni
przez długi czas po zgonie; dla niego wiele poj religijnych przestaje by rzecz wiary, gdy
staje si przedmiotem wiedzy. Nade wszystko jednak mo e si on przył czy do armii
niewidzialnych pomocników i sta si naprawd po ytecznym w szerokim zakresie.
Niew tpliwie jasnowidzenie, chocia by nawet ograniczone do planu astralnego, jest wielkim
dobrodziejstwem dla ucznia.
Co prawda ma ono te swoje niebezpiecze stwa, zwłaszcza dla niewyrobionych;
niebezpiecze stwa ze strony ró nego rodzaju jestestw, które mog przerazi i zaszkodzi
ka demu, kto pozwoli sobie na utrat odwagi i nie przeciwstawi si im miało;
niebezpiecze stwa wszelkiego rodzaju zwiedzenia lub bł du w rozumieniu i ocenie rzeczy
widzialnych; i najwi ksze ze wszystkich niebezpiecze stw – zarozumiało i przekonanie o
niemo liwo ci popełnienia pomyłki. Jednak wystarczy troch zdrowego rozs dku i
do wiadczenia, aby si ustrzec przed nimi.
5. Jasnowidzenie z pomoc w drówki w organizmie mentalnym. Jest to jakby wy sza i
wspanialsza forma omawianego co dopiero rodzaju jasnowidzenia. W tym przypadku nie
u ywa si ju organizmu astralnego, lecz mentalnego; zatem organizmu, który nale y do
planu mentalnego, i który posiada wszystkie zadziwiaj ce mo liwo ci tego planu, tak
odmiennego w działaniu, a przy tym tak trudnego do opisania. Człowiek, który ma działa na
tym planie, pozostawia swój organizm astralny razem z fizycznym poza sob , a je li z
jakichkolwiek przyczyn zapragnie przej chwilowo na plan astralny, to nie potrzebuje
29
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
wraca po swój organizm astralny, lecz prostym aktem woli materializuje go na czas
chwilowej potrzeby.
Taka materializacja astralna nosi czasem miano “mayavirupa”, do stworzenia jej po raz
pierwszy potrzebna jest zwykle pomoc do wiadczonego Mistrza.
Do ogromnych przywilejów, które daje posiadanie tej władzy, nale y mo liwo dost pu do
pełnego chwały i pi kna, wysokiego kraju szcz liwo ci, oraz rozporz dzanie, nawet podczas
pracy na planie astralnym, o wiele szerszym i dalej si gaj cym rozs dkiem mentalnym, który
otwiera przed badaczem zdumiewaj ce perspektywy wiedzy, i który, praktycznie rzecz
bior c, usuwa mo liwo wszelkiego bł du. Jednak ten wy szy lot dost pny jest tylko dla
wyrobionego jasnowidza, gdy tylko po przej ciu okre lonych wicze , człowiek stoj cy na
tym stopniu ewolucji mo e, nauczy si u ywa organizmu mentalnego jako narz dzia do
przenoszenia si w przestrzeni.
Zanim rozstaniemy si ze spraw pełnego i zale nego od woli człowieka jasnowidzenia,
dobrze b dzie po wieci par słów odpowiedzi na pytanie, które stale nasuwa si studiuj cym
to zagadnienie, a mianowicie co do jego zasi gu. Czy to mo liwe, pada pytanie, aby
jasnowidz mógł znale osob , z któr pragnie si spotyka , bez wzgl du na to gdzie si ona
znajduje, niezale nie od tego czy yje czy te umarła?
Odpowied na to pytanie jest twierdz ca; Tak. Odnalezienie takiej osoby jest mo liwe, o ile
eksperymentator zdoła w jakikolwiek sposób wej z ni w styczno . Byłoby rzecz
beznadziejn zapuszczanie si na chybił trafił w przestrze , aby w ród milionów otaczaj cych
nas ludzi, odszuka kogo całkowicie obcego, nie maj c adnej nici przewodniej; z drugiej
jednak strony wystarcza zwykle cho by najmniejszy punkt oparcia. Je li jasnowidz zna cho
troch człowieka, którego szuka, to odnajdzie go bez trudno ci, gdy ka dy człowiek posiada
jakby własny akord muzyczny, akord, który jest wyra eniem si całej jego istoty, a który ma
mo e swoje ródło w pewnej przeci tnej szybko ci drga wszystkich jego narz dzi (organów)
na poszczególnych planach. Je li jasnowidz umie rozpozna ten akord i wydoby jego
d wi k, to na zasadzie współdrgania (rezonansu) zwróci natychmiast na siebie uwag danego
człowieka, gdziekolwiek on si znajduje, i wywoła natychmiast jego odpowied .
Czy dany człowiek yje, czy te niedawno zmarł, to nie sprawia ró nicy i jasnowidz
omawianego pi tego rodzaju, mo e go znale natychmiast nawet w ród niezliczonych
milionów w niebia skim wiecie, chocia człowiek, którego szuka, mo e sam nic nie
wiedzie o tym, e si go obserwuje. Naturalnie, jasnowidz, którego wiadomo nie si ga
wy ej ponad plan astralny – który zatem posługuje si jedn z poprzednio omówionych metod
jasnowidzenia – nie jest w stanie znale w ogóle nikogo, kto si znajduje na planie
mentalnym; jednak i on mo e przynajmniej to powiedzie , e osoba szukana znajduje si na
planie mentalnym, gdy mo e o tym wnioskowa z faktu, e akord wydobyty d wi kowo na
samym tylko planie astralnym nie wywołał odpowiedzi.
Je li jasnowidz nie zna wcale osoby poszukiwanej, to w takim wypadku potrzebny mu jest
jakikolwiek przedmiot, pozostaj cy w jakim zwi zku z t osob , a stanowi cy punkt oparcia
w szukaniu – a wiec fotografia, list pisany przez t osob , jaki przedmiot, który stanowił jej
własno i jest przenikni ty jej magnetyzmem; jakakolwiek rzecz w tym rodzaju wystarcza w
r kach wprawnego jasnowidza.
30
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Nie nale y przypuszcza – musz to ponownie podkre li – e ucze , który zostanie
wyuczony tej sztuki, mo e zało y swobodnie co w rodzaju biura detektywistycznego, za
którego po rednictwem mo na by si porozumiewa z osobami zaginionymi lub zmarłymi.
Wiadomo , któr si posyła z jednej strony na drug , mo na dor czy , jednak je li si to
stanie, nie mo na przynie z powrotem odpowiedzi, gdy miałoby to charakter fenomenu, a
wiec czego , co na fizycznym planie mogłoby uchodzi za magie.
Cz sto podnosi si te inne zagadnienie, a mianowicie, czy istnieje jaka granica odległo ci
dla aktu widzenia psychicznego. Zdaje si , e najbli sz prawdy odpowiedzi b dzie, je li
powiemy, e poza granic odpowiedniego planu nie ma innej granicy. Nale y tu
przypomnie , e plany: astralny i mentalny Ziemi, nale do niej w ten sam sposób, jak
atmosfera, cho (nawet w naszej trójwymiarowej przestrzeni) rozci gaj si one znacznie
dalej ani eli powietrze fizyczne. Wskutek tego nie jest mo liwe przej cie na inn planet , ani
te jej badanie za pomoc systemu jasnowidzenia, który si wi e z tymi planami. Dla
człowieka, który potrafi wznie swoj wiadomo do sfery duchowej, do planu buddhi, jest
całkowicie mo liwe i łatwe przej cie na inny glob, nale cy do naszego ła cucha planet,
jednak to zagadnienie wykracza poza granice naszego obecnego tematu.
Mo na jednak zdoby wiele nowych wiadomo ci o innych planetach z pomoc tych metod
jasnowidzenia, które opisali my. Przez wzniesienie si poza sfer stałych zaburze w
atmosferze mo na niezmiernie zwi kszy zdolno widzenia; niezbyt trudno tak e nauczy
si umiej tno ci wybitnego powi kszania widzianych obrazów, tak e z pomoc zwykłego
jasnowidzenia mo na zdoby wiele bardzo ciekawych wiadomo ci astronomicznych.
Natomiast je li chodzi o Ziemie i jej otoczenie, to praktycznie nie ma adnych granic dla
jasnowidza.
Rozdział V
Jasnowidzenie w przestrzeni na pół zale ne od woli człowieka
Pod tym nieco dziwnym tytułem chc zgromadzi przykłady widze tych wszystkich ludzi,
którzy chc zdecydowanie co widzie , cho sami nie maj poj cia, co to ma by , ludzi,
którzy nawet, gdy ju co widz , nie posiadaj adnej władzy nad t zdolno ci , gdy po
prostu staraj si nastawi odbiorczo i czekaj biernie, co z tego wyniknie. Do tej kategorii
nale ałoby zaliczy wiele mediów, które albo same wprawiaj si w jakikolwiek sposób w
stan hipnotyczny, albo te podlegaj sugestii lub wpływowi hipnotycznemu jakiego
“przewodnika duchowego”, i które nast pnie opisuj osoby lub sceny, przesuwaj ce si przed
ich wzrokiem. Czasem widz w tym stanie, co si dzieje w znacznej odległo ci, i dlatego
mo na ich zaliczy do typu “jasnowidzenie w przestrzeni”.
Najliczniejsz kategori i najcz ciej w ród nich spotykan b d ró ni jasnowidze, u ywaj cy
kul kryształowych, którzy – jak mówi o nich Andrew Lang w ksi ce “Sny i duchy”: “
...wpatruj si w kul kryształow , czar , lustro, plam atramentu (Egipt i Indie), krople krwi
(plemiona Maori na Nowej Zelandii), mis wody (Indianie), powierzchni stawu (Rzymianie i
Afryka czycy), wod w szklance lub jak kolwiek gładk , l ni ca powierzchni ”.
W tej samej ksi ce Lang podaje bardzo dobry przykład widzenia, jakie si najcz ciej osi ga
w ten sposób: “podałem szklan kule młodej miss Baillie, która jednak nic nie zobaczyła;
31
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
oddała j polem miss Leslie, która ujrzała szerok , staro wieck , pokryt mu linem, czerwon
sof , podobna do tej jak widziała raz w s siedztwie. Brat miss Baillie, młody atleta kpi cy z
tych eksperymentów, wzi ł kule dla artu do swojej pracowni, aby spróbowa . Po chwili
wrócił pod silnym wra eniem; przyznał, i zobaczył scen – kogo znajomego siedz cego
przy lampie. W ci gu tygodnia miał sprawdzi , czy widział zgodnie z rzeczywisto ci . Działo
si to w niedziele o godzinie 5.30 po południu. We wtorek pan Baillie był na zabawie w
mie cie odległym o 40 mil od domu i spotkał tam niejak miss Preston.
“ – W niedziel około godziny 5.30 – powiedział jej – siedziała pani pod du lamp ubrana
w sukni , w jakiej jeszcze pani nie widziałem, i w niebiesk bluzk z koronk na ramionach, i
nalewała pani herbaty m czy nie w granatowym ubraniu, który odwrócony był do mnie
tyłem, tak i widziałem tylko koniec jego w sa.
– Jak to, przecie story powinny były by spuszczone – odparła miss Preston.
– Ale ja byłem wtedy w Dulby – odpowiedział mr Baillie zgodnie z faktem – o 40 mil st d”.
Oto charakterystyczny przykład widzenia, osi ganego przy pomocy kryształowej kuli. Obraz,
jest dokładny we wszystkich szczegółach, jednak całkowicie błahy i bez znaczenia dla
kogokolwiek, wyj wszy jedynie chyba to, e mógł słu y za dowód przekonywuj cy pana
Baillie'a, e jednak co z prawdy kryje si w do wiadczeniach tego rodzaju. Obrazy maj
najcz ciej charakter fantastyczny – nieznane, wspaniałe krajobrazy i ludzie w
cudzoziemskich strojach.
Jakie te mo e by wytłumaczenie tego rodzaju jasnowidzenia? Wspomniałem ju , e nale y
ono do typu jasnowidzenia przy pomocy “pr du astralnego”; kryształowa kula czy
jakikolwiek inny przedmiot, działa po prostu jako ognisko woli człowieka i jako dogodny
punkt pocz tkowy jego tuby astralnej. Niektórzy potrafi j nastawi na to, co chc
obserwowa , ogromna jednak wi kszo tworzy taki teleskop na chybił trafił i widzi to, co w
danej chwili znajduje si przypadkowo na drugim jego ko cu. Czasem b dzie to scena,
zachodz ca stosunkowo niedaleko, jak w przytoczonym przykładzie; kiedy indziej b dzie to
jaki daleki krajobraz wschodni; niekiedy mo e to by tak e odbicie jakiego fragmentu z
archiwów przeszło ci (z Kroniki Akashy), a wówczas obraz mo e zawiera postacie w
staro ytnych strojach; takie jednak widzenie wkracza w dziedzin jasnowidzenia w czasie.
Nieraz mo na tak e widzie w kuli widzenia dotycz ce przyszło ci, lecz to tak e nale y do
dalszych rozdziałów.
Widziałem jasnowidza, który zamiast powierzchni l ni cej, u ywał matowej, zupełnie
czarnej, talerzyka ze sproszkowanym w glem. W istocie rzeczy jest bez znaczenia, czego si
u ywa jako punktu ogniskuj cego, cho czysty kryształ ma te niezaprzeczaln przewag , i
specjalne rozło enie w nim esencji elementarnej sprawia, e pobudza on w szczególny sposób
władze psychiczne.
Wydaje si przy tym prawdopodobne, i w przykładach, w których u ywa si drobnego
błyszcz cego przedmiotu, np. punktu wietlnego lub kropli krwi, jak u plemion Maori –
chodzi głównie o wprowadzenie siebie w stan hipnozy. W ród narodów nie europejskich
bardzo cz sto poprzedza si ten eksperyment ceremoniami magicznymi i wezwaniami, tak i
nieraz mo e si zdarzy , e widzenie zale y od wpływu jakiej istoty z zewn trz, a wówczas
32
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
jest ono raczej przykładem chwilowego opanowania danego człowieka przez t istot , ni
wła ciwego jasnowidzenia.
Rozdział VI
Jasnowidzenie w przestrzeni niezale ne od woli człowieka
Zgrupujemy tu wszystkie przykłady, w których widzenie jakiego , odległego w przestrzeni
zdarzenia przejawia si zupełnie niespodziewanie i bez adnego przygotowania. S ludzie,
którym wizja taka zdarza si bardzo cz sto, i inni, którym przytrafia si zaledwie raz w yciu.
Wizje te mog by ró nego rodzaju i ró nego stopnia dokładno ci, a spowodowa je mo e
wiele ró norodnych przyczyn. Nieraz przyczyna jest wyra na i oczywista, a przedmiot wizji
du ej wagi i doniosło ci; czasem znów nie mo na si zupełnie dopatrzy przyczyny, a
zdarzenie czy sceny widziane nale do najbanalniejszych i nie posiadaj zupełnie znaczenia.
Czasem owe przebłyski jasnowidzenia pojawiaj si jako widzenie na jawie, kiedy indziej
znów jako wyra ne, powtarzaj ce si i pełne znaczenia sny. W tym drugim przypadku mamy
najcz ciej do czynienia z widzeniem, które nale y do czwartej z wymienionych przez nas
kategorii jasnowidzenia w przestrzeni, gdy w tym przypadku człowiek w druje swobodnie
podczas snu w organizmie astralnym do miejsc czy ludzi, z którymi ł czy go mocne
przywi zanie lub zainteresowanie, i tam po prostu patrzy na to, co si dzieje; je li chodzi o
pierwszy przypadek, to jest o widzenie na jawie, to prawdopodobnie nale y on do drugiej
kategorii jasnowidzenia w przestrzeni, jasnowidzenia przy pomocy “pr du astralnego”, lecz
pr d ten czy te tuba-teleskop tworzy si zupełnie nie wiadomie i jest nieraz automatycznym
skutkiem pr du silnej my li albo uczucia od jednej ku drugiej stronie – tj. od widz cego ku
osobie widzianej lub odwrotnie.
Najlepiej b dzie, je li przytocz par ró nych przykładów i podam równocze nie oczywi cie
w miar potrzeby ich wyja nienie. Stead zgromadził w swojej ksi ce “Prawdziwe historie o
duchach”, bogaty zbiór współczesnych, uczciwie stwierdzonych i autentycznych przykładów,
z nich te zaczerpn kilka, skracaj c je w miar mo liwo ci. W niektórych z tych przykładów
pozna ka dy, kto nieco zna teozofi , działanie jednej z istot spo ród zast pu tak zwanych
przez nas “niewidzialnych pomocników”, która to istota, chc c sprowadzi pomoc dla
człowieka znajduj cego si w niebezpiecze stwie lub w skrajnej potrzebie, wywołuje
odosobniony przypadek jasnowidzenia. Do tego rodzaju nale y niew tpliwie historia,
opowiedziana przez kapitana Yonnta z Napa Valley w.Kalifornii znanemu dr Bushnellowi,
który powtarza j w “Natur and the Supernatural”.
,, – Sze lub siedem lat temu, pewnej zimowej nocy miałem sen, w którym widziałem, jak
gdyby grup emigrantów, zatrzymanych przez niegi w wysokich górach, gin cych z głodu i
zimna. Zapami tałem szczegółowo wygl d krajobrazu, odznaczaj cego si
charakterystycznym, nagim, spadzistym, białym zboczem skały; widziałem ludzi cinaj cych
co , co wygl dało na wierzchołki drzew, wystaj ce z gł bokich nie nych zasp. Zauwa yłem
wyra nie rysy ludzi i wyraz smutku, grozy i rozpaczy na poszczególnych twarzach.
Zbudziłem si gł boko wstrz ni ty wyrazisto ci i oczywist prawdziwo ci snu. Gdy
wreszcie powtórnie usn łem, ten sam sen powtórzył si z uderzaj c jasno ci . Rano nie
33
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
byłem w stanie my le o niczym innym. Spotkawszy wkrótce starego przyjaciela, my liwego
i znawc gór, opowiedziałem mu swój sen. I tym gł biej zostałem wstrz ni ty, gdy mój
przyjaciel z mego opisu poznał od razu miejsce, które mi si niło; była to mianowicie
przeł cz Carson Valley w gł bi gór Sierra. Nie namy lałem si dłu ej. Zebrałem ludzi,
kazałem wzi muły, koce i wszelkie nieodzowne zapasy. S siedzi miali si z mojej
łatwowierno ci.
– Nic mnie to nie obchodzi – odpowiadałem – sta mnie na to i chce to zrobi , gdy wierze,
e tak jest, jak mi si niło.
Wyprawa poszła wprost do przeł czy Carson Valley, odległej o około 150 mil. Po przybyciu
znaleziono grup ludzi dokładnie w tych samych warunkach, jakie widziałem we nie, i
wyratowano reszt osób, pozostałych przy yciu”.
Poniewa dr Bushnell nie wspomina, czy kapitan Yonnt miewał wizje, wydaje si jasne, e
kto z niewidzialnych pomocników, widz c rozpaczliw sytuacj marzn cych w górach ludzi
i szukaj c w pobli u dostatecznie wra liwego, a przy tym pod innymi wzgl dami
odpowiedzialnego człowieka, natrafił na kapitana i zaprowadził go w jego organizmie
astralnym na miejsce wypadku, oraz postarał si , aby całe widzenie odbiło si wyra nie w
pami ci kapitana po obudzeniu. Pomocnik mógł wprawdzie i “pr dem astralnym” poł czy
kapitana z danym miejscem, ale pierwsza metoda jako najprostsza wydaje si najbardziej
prawdopodobna. W ka dym razie wyra ny jest tu motyw i metoda działania. Czasem ów
“pr d astralny” mo e powsta jako skutek silnej my li i napi cia uczucia po drugiej stronie
tuby, nawet je li człowiek znajduj cy si po tej drugiej stronie, nie ma w tym kierunku
adnego zamiaru. W historii, któr za chwil przytocz , oczywiste jest, i ł cznik został
stworzony przez czyst my l doktora o pani Broughton, cho wcale mu nie chodziło
specjalnie o to, aby widziała co w danym momencie robi. Dowodem tego jest szczegół, i
pani Broughton widzi doktora z tyłu i nie poznaje go. Cytuj to z “Roczników Towarzystwa
Bada Psychicznych”.
“Pewnej nocy 1844 r. pani Broughton obudziła swojego m a, e co strasznego stało si we
Francji. Max prosił j , aby zasn ła z powrotem i nie przeszkadzała mu. Pani Broughton
zapewniła go, e wcale jeszcze nie spała, gdy zobaczyła co , co musi mu opowiedzie .
Najpierw był wypadek z powozem, którego wła ciwie nie widziała, bo zobaczyła tylko jego
skutek – rozbity powóz, zbieraj cy si tłum, posta , któr ludzie podnosz z szacunkiem i
przenosz do najbli szego domu; potem ta sama posta , poło ona na łó ku; w tej chwili
poznała, e to jest ksi
Orleanu. Do ło a zbli aj si bliscy i przyjaciele – mi dzy nimi
członkowie francuskiej rodziny królewskiej – królowa, potem król, wszyscy w milczeniu i ze
łzami w oczach otaczaj umieraj cego widocznie ksi cia. Jaki m czyzna (widziała go z tyłu
i nie mogła go pozna ), widocznie doktor pochyla si nad ksi ciem, badaj c jego puls. Za
chwile widzenie znikło. Pani Broughton zapisała je jak najdokładniej rano. A e to było przed
wynalezieniem telegrafu, min ło dwa lub wi cej dni, zanim “Times” na swoich łamach
ogłosił mier Ksi cia Orleanu. Niedługo po tym b d c w Pary u, pani Broughton zobaczyła i
poznała miejsce wypadku, ujrzane w wizji, oraz znalazła jej wyja nienie. Oto doktor, który
znajdował si przy ksi ciu, był jej dawnym bliskim przyjacielem, którego teraz spotkała;
opowiadał on jej, i podczas czuwania przy ło u ksi cia wci my lał o niej i o jej rodzinie”.
Nale y to do cz stych przypadków, e silne przywi zanie, jak wzajemna miło , wytwarza
wy ej wspomniany “pr d”; zapewne płyn ce wci wzajemnie ku sobie my li i uczucia
34
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
wytwarzaj dostatecznie trwały ł cznik, tak e jaka nagła potrzeba lub niebezpiecze stwo,
po tej lub owej stronie, naładowuje niejako ów stały ł cznik cho by na chwil dodatkow sił
polaryzuj c , co jest konieczne do zbudowania teleskopu astralnego. Dla ilustracji przytocz
przykład z tego samego ródła.
“Dnia 9 wrze nia 1848 r. przy obl eniu Modtan generał R. adiutant pułku, został bardzo
ci ko ranny, a s dz c, e umiera, prosił jednego z oficerów, aby mu zdj ł pier cie z palca i
odesłał onie, która si wówczas znajdowała w Ferozepore odległym o 150 mil”.
“W nocy 9 wrze nia 1848 r. – pisze jego ona – le ałam w łó ku nie pi c, gdy nagle
ujrzałam wyra nie mego m a, ci ko rannego, znoszonego z pola bitwy i usłyszałam jego
głos:
“ – Zdejmij ten pier cie i ode lij go onie”.
Cał noc i nast pny dzie nie mogłam uwolni si od tego obrazu i głosu. Wkrótce
dowiedziałam si , e generał R. został powa nie raniony podczas ataku na Modtan, jednak
utrzymał si przy yciu i yje dot d. Po dłu szym czasie dowiedziałam si od generała L.,
który był oficerem pomagaj cym wynie mego m a z pola bitwy, e pro ba o zdj cie i
odesłanie pier cienia wyra ona wówczas przez m a, brzmiała dokładnie tak, jak słyszałam w
tym samym czasie w Ferozepore”.
Istnieje nast pnie bardzo obszerna kategoria jasnowidzenia przypadkowego, gdzie trudno
odnale wła ciw przyczyn , a wizja, nieraz nic nie znacz ca, zdaje si nie mie adnego
zwi zku z adnym ze znanych danemu człowiekowi zdarze . Do tej kategorii nale ró ne
krajobrazy, widywane przez wielu ludzi przed za ni ciem, przytocz bardzo realistyczne
opowiadanie o takim widzeniu z ksi ki W. T. Steada “Prawdziwe opowie ci o duchach.
“Poło yłem si do łó ka, ale nie mogłem zasn . Zamkn łem oczy i czekałem cierpliwie na
sen; zamiast snu zjawił si przede mn szereg wyra nych i ywych obrazów. W pokoju było
zupełnie ciemno i oczy miałem zamkni te, a jednak byłem wiadom, e patrz na przepi kn
scen . Było to tak, jak gdybym ogl dał yw miniatur o rozmiarach prze rocza do rzutnika.
Przypominam sobie t scen w tej chwili, jak gdyby to dopiero co si stało. Był to brzeg
morza. Ksi yc wiecił, a woda l niła w jego po wiacie, biegn c drobnymi falami ku
brzegowi. Naprzeciw mnie długie molo wrzynało si w gł b morza.
Po ka dej stronie mola wznosiły si , wystaj c ponad powierzchni wody, du e, nieregularne
skały. Na brzegu stało par prostych, kwadratowych domów; nie przypominam sobie bym
kiedykolwiek widział jaki dom o podobnej architekturze. Spokój był niezm cony, widziałem
tylko ksi yc, morze i po wiat ksi yca w drgaj cej wodzie tak, jak gdybym patrzył na
rzeczywisto . I tyle było w tej scenie czaru, e pami tam, jak pomy lałem: Je li to b dzie
trwa dłu ej, widok ten pochłonie mnie tak mocno, e nie zasn wcale”. Byłem zupełnie
trze wy i wyra nie słyszałem plusk deszczu za oknem, podczas gdy równocze nie
wpatrywałem si z zachwytem w cudowny krajobraz. A nagie, pozornie bez adnej
przyczyny, scena zmieniła si .
Znikł ksi yc i morze. Miałem teraz przed sob wn trze pokoju, rodzaj biblioteki. Odniosłem
wra enie, e w ci gu dnia u ywano go jako sali szkolnej, a wieczorem jako biblioteki.
Pami tam dobrze twarz m czyzny, dziwnie podobnego do Tima Harringtona, cho to nie był
35
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
on. Trzymał czasopismo czy te ksi k i miał si serdecznie. Nie był to odległy obraz, a
wprost ywa scena, jakbym sam tam był albo jakbym patrzył przez lornetk ; wida było gr
muskułów na tej nieznanej twarzy, blask oczu, ka dy gest nieznanych ludzi w tym nieznanym
mi miejscu. Widziałem to wszystko, nie otwieraj c oczu. Zreszt oczy moje nie miały z tym
w ogóle nic wspólnego. Widzi si tego rodzaju rzeczy jakby innym zmysłem, znajduj cym si
bardziej w głowie, ani eli w oczach.
Było to drobne, nieznaczne do wiadczenie, ale wi cej mi dopomogło do zrozumienia, w jaki
sposób widz jasnowidz cy, ani eli długie wywody i tłumaczenia. Obrazy, które widziałem
nie były z niczym zwi zane, nie były mi poddane przez nic, co bym słyszał, czytał lub o czym
bym z kim rozmawiał; było to po prostu tak, jakbym naraz spojrzał przez jakie szkła na co ,
co si działo gdzie w wiecie”.
Stead nazywa to “drobnym, nieznacznym do wiadczeniem” i mo e w porównaniu z innymi
znacznie wi kszymi i powa niejszymi: mo na by je za takie uwa a , niemniej znam wielu
ludzi, którzy byliby niezmiernie zadowoleni i wdzi czni, gdyby cho tyle osobi cie
do wiadczy . Cho samo przez si drobne, daje ono widz cemu rodzaj klucza do zrozumienia
całego procesu. Jasnowidzenie b dzie zawsze rzecz stokro ywsz dla człowieka, który
cho raz w yciu czego podobnego do wiadczył, ani eli byłoby bez tego, cho by drobnego,
dotkni cia niewidzialnego wiata.
Obrazy te były zbyt wyra ne, by mogły by odbiciem czyich my li, a przy tym opis ich
nieomylnie wskazuje na to, e były widziane przez teleskop astralny; a wi c albo Stead
stworzył zupełnie nie wiadomie pr d, id cy od niego, albo (co jest prawdopodobniejsze)
jaka yczliwa istota astralna uczyniła to za niego, daj c mu mo liwo obejrzenia dla
rozrywki lego, co si znalazło przypadkowo po drugiej stronie tuby.
Rozdział VII
Jasnowidzenie w czasie
Jasnowidzenie w czasie – czyli zdolno czytania przeszło ci lub przyszło ci – podobnie jak i
inne odmiany jasnowidzenia spotyka si w postaci mniej lub bardziej rozwini tej, zaczynaj c
od człowieka, który włada w całej pełni t dwustronn zdolno ci , a do tego, który tylko
niekiedy, jak gdyby przypadkiem i mimo woli widuje w ułamkowych przebłyskach jakie
sceny z dawnych czasów. Człowiek tego typu jest w stanie zobaczy , powiedzmy, jakie
zdarzenie z przeszło ci, lecz mo e je najzupełniej przekr ci , a je li je nawet odtworzy
dokładnie, b dzie ono z pewno ci tylko oderwanym obrazem i obserwator nie potrafi
poł czy go z tym, co było poprzednio lub co nast pi pó niej, ani te nie potrafi wyja ni
osobliwszych szczegółów, jakie si mog znale w obrazie. Natomiast wyrobiony jasnowidz
tego typu b dzie mógł swobodnie zarówno ledzi wstecz jak i w przód, i to tak daleko, jak
zechce, rozwój zwi zanej z danym obrazem akcji, jak i odnale z równ łatwo ci
przyczyny, które j wywołały i skutki, które z kolei ona wytworzyła.
Łatwiej zapewne b dzie zrozumie t do trudn cze naszego tematu, je li rozpatrzymy j
cz ciami, na które si w sposób naturalny rozkłada, i zajmiemy si najpierw widzeniem
przenikaj cym wstecz, w przeszło , a potem dopiero przebijaj cym si poza zasłon
przyszło ci. W jednym i drugim przypadku dobrze jest stara si zrozumie , ile si da, cho
36
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
uda si nam, to tylko cz ciowo, tak ze wzgl du na bardzo szczupłe i niedoskonałe
informacje, jakie badacze nasi o niektórych zwłaszcza cz ciach tego tematu posiadaj , jak i
ze wzgl du na ubóstwo naszego je yka, które stwarza nieprzezwyci on trudno , gdy
usiłujemy odda w słowach cho by setn cze tego, co wiemy o ró nych sferach i
zdolno ciach.
A wi c, je li chodzi o szczegółowe widzenie odległej przeszło ci, jak mo na je osi gn i do
jakiej wła ciwie nale y ono sfery natury? Zapewne odpowied na oba te pytania zawiera si
w zdaniu, e przeszło odczytuje si z Kronik Akashy, ale to powiedzenie wymaga znów
tłumaczenia dla wielu czytelników. Przy tym słowo to wprowadza do pewnego stopnia w
bł d, bo cho bez w tpienia Kroniki te odczytuje si z Akashy czyli z materii mentalnej,
jednak wła ciwie one wcale do niej nie nale . Jeszcze gorsza jest druga, u ywana czasem
nazwa: “odbicia lub Kroniki w wietle astralnym”, albowiem Kroniki te znajduj si o wiele
wy ej ni sfera astralna, a wszystko, co w sferze tej mo emy odczyta , to s tylko ułamkowe
przebłyski pewnego rodzaju wtórnego ich odbicia, jak to obszerniej postaram si zaraz
wytłumaczy .
Podobnie jak wiele innych terminów teozoficznych, słowo “Akasha” było niejednokrotnie
u ywane bardzo dowolnie. W wielu dawniejszych ksi kach uwa ano je za równoznaczne z
terminem wiatło astralne, w innych znów u ywano go nieraz do okre lenia wszelkiej materii
niewidzialnej, poczynaj c od “mulaprakriti”, a ko cz c na eterze fizycznym. Ostatnio
ograniczono jego znaczenie do okre lenia materii sfery mentalnej i tylko w tym znaczeniu
mo emy mówi o Kronikach Akashy, bo cho pierwotnie nie tworz si one w tej sferze,
jednak w niej wchodzimy w cisł styczno z nimi po raz pierwszy i odkrywamy mo liwo
dokładnego ich badania. Sprawa owych Kronik nie jest bynajmniej łatwym do przedstawienia
przedmiotem, nale y bowiem do tej kategorii faktów, do których nale ytego zrozumienia
potrzeba rozwoju o wiele wy szych władz, ani eli ludzko zd yła dot d rozwin .
Wła ciwe wyja nienie tej sprawy znajduje si w sferze o wiele wy szej, ni te, które dot d
znamy, a wszelka nasza wiedza o niej, musi mie z konieczno ci jak najbardziej ułamkowy
charakter, gdy mo emy na ni patrze tylko od dołu, zamiast z góry. Pojecie, jakie zdołamy
sobie o niej stworzy , b dzie wi c bardzo niedoskonałe, cho jednak niekoniecznie musi nas
myli , je li tylko nie zechcemy uwa a tej drobnej cz stki, jak mo emy pozna , za pełn ,
wszechstronn cało . Je li b dziemy czuwa , aby poj cia, które sobie tworzymy, były
mo liwie cisłe, nie b dziemy musieli ich potem obala , lecz tylko b dziemy je dopełnia
zdobywan w miar swojego rozwoju coraz szersz wiedz . Musimy wi c od razu zrozumie ,
e całkowite ogarniecie tego przedmiotu jest w obecnym stanie naszego rozwoju
niemo liwo ci , a wiec, e wielu punktów nie da si dokładnie wyja ni , chocia mo na
poda pewne analogie lub poda drog do znalezienia wyja nienia.
A wiec postarajmy si zwróci my l ku prapocz tkom systemu słonecznego, do którego
nale ymy. Znamy wszyscy zwykł , astronomiczn teorie jego powstania – zwan zwykle
hipotez mgławic – według której powstał on z gigantycznej, jarz cej si mgławicy, o
rednicy przekraczaj cej znacznie nie tylko rednice orbity ziemi, ale i najdalszej planety;
ogromna mgławica, stygn c i kurcz c si stopniowo w przeci gu niezliczonych wieków,
wyłoniła cały znany nam system słoneczny.
Wiedza okultystyczna przyjmuje, e teoria ta w głównych swoich zarysach przedstawia
zgodnie z prawd stron czysto fizyczn ewolucji naszego systemu, dodaje jednak, e je li
ograniczymy si do tej wył cznie fizycznej strony, b dziemy mieli o całokształcie procesu
37
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
tylko bardzo ułamkowe i niejednolite pojecie. Przede wszystkim wychodzi ona z zało enia, e
cały system stwarza niezmiernie wysoka Istota, (któr nieraz zwiemy Logosem – Słowem
systemu), która w Swojej boskiej my li tworzy najpierw całkowit i doskonał koncepcje
cało ci systemu wraz ze wszystkimi kolejnymi ła cuchami wiatów, jakie si maj w
przyszło ci rozwin . Przez sam fakt stworzenia Swoj my l tego olbrzymiego
pierwowzoru, powołuje Ona równocze nie cało systemu do obiektywnego bytu na planie
Swojej my li, to jest w sferze daleko wy szej ponad wszystko, co znamy; z niej to wszystkie
globy schodz niejako w odpowiednim czasie w taki stan dalszej obiektywizacji, jaki w planie
Swoim my l Logosu dla nich wyznaczyła. Je li nie potrafimy w pełni zrozumie i zapami ta
na stałe tego faktu, i istnienie całokształtu systemu w wy szej sferze jest konkretn
rzeczywisto ci od samego pocz tku, b dziemy wci mylnie rozumieli odgrywaj c si
przed naszymi oczami ewolucje fizyczn .
Lecz okultyzm idzie jeszcze dalej. Twierdzi on, e nie tylko cały ten wspaniały system
słoneczny został przez Słowo (Logos) powołany do bytu, zarówno na wy szych jak i na
ni szych planetach, ale e pozostaje w jeszcze ci lejszym z Nim zwi zku, gdy stanowi
nierozdzieln Jego cze – cz stkowy Jego wyraz na fizycznym planie – a wszelki ruch i
energia, istniej ca gdziekolwiek w całym systemie, jest Jego energi , wszelkie za istnienie i
przemiany dokonuj si w obr bie Jego aury. Koncepcja ta, jakkolwiek mo e si zdawa
oszałamiaj ca, nie jest przecie zbyt trudna do pomy lenia dla nikogo, kto badał, czym jest
aura.
Wiemy, e w miar rozwoju i post pu człowieka jego ciało przyczynowe (ciało przyczynowe
to synteza wszystkich do wiadcze człowieka w ci gu wszystkich jego wciele , synteza
wyra ona w niezmiernie subtelnej i wietlistej, lecz przecie materialnej postaci. Okultyzm
u ywa w tym wypadku nazwy “ciało”, cho mało ono przypomina zwykłe fizyczne ciało.
Nazwa ta podkre la jego materialny i pod pewnymi wzgl dami podobny do ciała fizycznego
charakter. W niniejszej ksi ce posługujemy si cz sto nazw “organizm” (uczuciowy lub
my lowy albo eteryczny, astralny i mentalny) zamiast nazwy “ciało”, która przyj ła si dot d
w polskiej terminologii okultystycznej, które wytycza granice jego aury) zarówno powi ksza
si stale, jak i zyskuje na wietlisto ci i czysto ci barw. Wielu z nas wie ze swojego
do wiadczenia, e aura ucznia, który poczynił znaczniejsze post py na cie ce, jest o wiek
wi ksza, ani eli aura człowieka, który stawia dopiero pierwsze kroki na niej; aura za adepta
jest nieporównanie wi ksza. Czytamy w ezoterycznych ksi gach Wschodu o olbrzymiej aurze
Buddy; wspomina si w pewnym miejscu, jak sobie przypominam, o promieniu trzech mil,
lecz niezale nie od tego, jaki jest jej istotny rozmiar, mamy tu oczywi cie wyra ony fakt, e
ciało przyczynowe wzrasta i rozszerza si niezmiernie szybko, gdy człowiek wchodzi na
cie k , wiod c w gór . S pewne dane, e wzrost ten odbywa si w stosunku
geometrycznym, nie nale y si wi c dziwi , gdy si słyszy, e aura Adepta o jeszcze
wi kszym poziomie rozwoju mo e ogarn cał ziemie; a od tego tylko krok do koncepcji, e
istnieje Byt tak wysoki, i ogarnia sob cało systemu słonecznego. A powinni my te i na to
zwróci uwag , e jakkolwiek olbrzymi On nam si wydaje, jest tylko malutk kropl w
niezmierzonym oceanie przestrzeni.
Dosłown wi c prawd jest to, co mówi staro ytne ksi gi o Logosie-Słowie, (posiadaj cym
wszystkie przymioty i moce, jakimi obdarzamy w swoim rozumieniu Najwy szego), e “z
Niego, przez Niego i w Nim istnieje rzecz wszelka”, i e “w Nim wszystko yje, działa i ma
swój byt”.
38
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Je li tak jest, to oczywi cie wszystko, co si dzieje w naszym systemie, dzieje si dosłownie
w obr bie Jego wiadomo ci i ycia, a wi c musi mie dokładne swoje odbicie w Jego
pami ci. Jasne jest równie , e niezale nie od tego, w jakiej sferze istnieje ta przedziwna
pami , musi ona by niesko czenie wy sza od wszystkiego, co znamy, i e wobec tego
wszelkie odbicie pami ci, które potrafimy odczyta , jest tylko odzwierciedleniem w g stej
materii ni szych sfer jakiego obrazu z Jego pami ci.
W sferze astralnej mo na łatwo stwierdzi , e wszystko, z czym w tej dziedzinie mamy do
czynienia, jest tylko odbiciem odbicia i to bardzo niedoskonałym, e wszelkie obrazy Kroniki,
które tam mo emy dostrzec, s ułamkami fragmentów i to nieraz powa nie spaczonymi i
załamanymi. Wiemy, e symbolem wiatła astralnego jest woda; jest to dobry symbol w tym
przypadku. Cicha powierzchnia wody mo e da podobnie jak lustro, wyra ne odbicie
otaczaj cych przedmiotów. B dzie to jednak w najlepszym razie tylko odbicie przedmiotów
trójwymiarowych w dwuwymiarowej płaszczy nie i dlatego b dzie si ró ni ) od oryginału
we wszystkim oprócz barwy; poza tym b dzie ono zawsze odwrócone.
A gdy powierzchnia wody si zmarszczy, lub zafaluje od wiatru, có wtedy ujrzymy?
Oczywi cie te odbicie, ale tak połamane i rozbite, e b dzie bezu yteczne, a nawet b dzie
zgoła wprowadza w bł d, je liby my chcieli tylko z niego s dzi o istotnym wygl dzie
przedmiotów. Mo e uda si nam pochwyci od czasu do czasu wyra ny obraz drobnej cz stki
sceny – ujrze na przykład z cało ci drzewa jeden li dokładnie odbity; wymagałoby to
jednak długiej pracy i wielkiej znajomo ci praw przyrody, aby wielk ilo takich
oddzielnych, ułamkowych odbi uło y w cało , tak aby uzyska cho w cz ci prawdziwe
poj cie o oryginalnym przedmiocie.
Lecz w sferze astralnej nie mo emy mie nigdy takiej cichej i gładkiej powierzchni, o jakiej
wspomnieli my, odwrotnie, mamy tam zawsze do czynienia z szybkim, oszałamiaj cym
ruchem: ju z tego mo emy os dzi , jak mało mo na polega , je li chodzi o dokładno , na
odbiciach tej sfery. A wi c jasnowidz, posiadaj cy tylko astralne widzenie, nie mo e by
nigdy pewny, e obraz przeszło ci, który si przed nim odsłania, jest prawdziwy; od czasu do
czasu jego cz stka, ułamek, jeden lub drugi szczegół mo e by prawdziwy; ale i tego nie
zdoła sam sprawdzi . Je li si znajduje pod kierunkiem rozumnego i umiej tnego
nauczyciela, mo e po długim i starannym przygotowaniu otrzyma wskazówki, jak odró ni
wra enia, na których mo na polega , od tych, którym nie mo na ufa , oraz, jak z
rozproszonych ułamków odbi zbudowa zbli ony do prawdy obraz przedmiotu; ale
zazwyczaj znacznie wcze niej, zanim zdoła pozna i opanowa te metody, rozwinie on
jasnowidzenie mentalne, które uczyni zb dnymi wszystkie te wysiłki.
W tej nast pnej sferze, któr zwiemy mentaln , panuj zupełnie inne warunki. Tutaj odbicia
Kroniki s całkowite i dokładne, i prawie nie mo na popełni bł du w ich odczytaniu, to
znaczy, e je li trzech jasnowidz cych, posiadaj cych w pełni jasnowidzenie w sterze
mentalnej, postanowi zbada to samo, to widzeniu ka dego z nich przedstawi si za ka dym
razem ten sam, równie dokładny i całkowity obraz, i ka dy z nich b dzie go mógł równie
ci le zaobserwowa . Z tego jednak nie wynika, e je li zechc potem porówna swoje
spostrze enia na fizycznym planie, opisy ich b d si zgadza dokładnie. Wszak dobrze
znany jest fakt, e je li trzech ludzi jest wiadkiem tego samego zdarzenia w zwykłym
fizycznym wiecie, a potem ka dy z nich stara si je jak najdokładniej opisa , to
sprawozdania ich ró ni si znacznie miedzy sob , albowiem ka dy zauwa y przede
wszystkim te strony zdarzenia, które przemawiaj do niego najwi cej, i nawet nie wiadomie,
39
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
nie zdaj c sobie z tego sprawy, wysuwa je na pierwszy plan, przeoczaj c nieraz inne, mo e
nawet w rzeczywisto ci wa niejsze zdarzenia.
Jednak przy obserwacjach w sferze mentalnej to osobiste zabarwienie nie mo e wpłyn w
znaczniejszy sposób na wra enia, jakie si odbiera, albowiem ka dy obserwator widzi przede
wszystkim cało przedmiotu, i wskutek tego nie mo e straci wła ciwej proporcji w
widzeniu poszczególnych jego cz ci. Pozostaje jednak inna mo liwo zniekształcenia,
której unikn mog tylko najbardziej wyrobieni i do wiadczeni, a mianowicie mo liwo
nie cisło ci w przekazywaniu na plan fizyczny. Mo na nawet powiedzie , e nale y wprost
do niemo liwo ci pełne i całkowite, oddanie widze i do wiadcze mentalnej sfery, w naszej
sferze fizycznej, dla tej prostej przyczyny, e dziewi dziesi tych z tego, co si tam widzi i
czuje, nie ma swojego odpowiednika w istniej cych słowach; a wiec wszelkie opisy musz
by jednostronne i cz ciowe, a z tego wynika dowolno w wyborze opisywanych cz ci.
Dlatego to przy wszystkich teozoficznych badaniach ostatnich dziesi tków lat, kładziono tak
wielki nacisk na stałe sprawdzanie i porównywanie wyników obserwacji paru jasnowidzów,
aby nie zamieszcza w ksi kach niczego, co by si opierało na do wiadczeniu jednej tylko
osoby.
Ale nawet wówczas, gdy przez system starannych sprawdze i porówna sprowadzi si do
minimum mo liwo bł du, jaki mo e wynikn z osobistego nastawienia obserwatora,
pozostaje jeszcze bardzo powa na trudno , jak zawiera w sobie wszelka próba przekazania
wra e z wy szej sfery do ni szej. Jest to trudno podobna do tej, jakiej do wiadcza malarz,
gdy usiłuje odtworzy trójwymiarowy obraz na płaskim płótnie – czyli, praktycznie rzecz
bior c, w dwóch wymiarach. Tak samo, jak artysta potrzebuje długiego i starannego
przygotowania, wyrobienia r ki i oka, zanim zdoła odtworzy mo liwie zadawalaj co obraz
przyrody, tak i jasnowidz, potrzebuje długiej i starannej nauki, oraz znacznej techniki i
wprawy, aby w terminach naszej mowy mógł opisywa ci le wszystko to, co zobaczy w
wy szych sterach przyrody. Prawdopodobie stwo otrzymania cisłego opisu od nie
wy wiczonego jasnowidza jest równie małe, jak otrzymanie artystycznie wyko czonego
krajobrazu od kogo , kto nigdy nie uczył si rysowa .
Nale y przy tym pami ta , e najdoskonalsze nawet dzieło malarskie jest wła ciwie
niezmiernie dalekie od wiernego oddania rzeczywistej sceny, któr przedstawia. Wszak adna
linia, aden k t nie mo e by w nim ten sam, co w rzeczywisto ci. Jest ono tylko, genialnym
zreszt , usiłowaniem wywołania w jednym z naszych pi ciu zmysłów przy pomocy linii i
barw, rozpostartych na płaskiej powierzchni, wra enia podobnego do tego, jakiego by my
do wiadczyli, gdyby my mieli przed sob scen przedstawion na obrazie. Gdyby nie
sugestia, zale na całkowicie od naszych własnych, dotychczasowych do wiadcze , nie
mogłoby nam ono nic przekaza z szumu morza, zapachu kwiatów, wie o ci owoców, czy
tej twardo ci lub mi kko ci narysowanej powierzchni.
Podobnego rodzaju trudno ci, cho w o wicie wi kszym stopniu, do wiadcza jasnowidz w
swoich usiłowaniach, aby odda w słowach to, co widzi w sferze astralnej; a trudno ci te
powi kszaj si wybitnie jeszcze przez to, e zamiast tylko przypomina pami ci słuchaczy
poj cia dobrze im ju znane, jak to czyni artysta, gdy maluje ludzi lub zwierz ta, pola lub
drzewa, musi on wywoła w nich poj cia najcz ciej zupełnie nowe z pomoc wci tych
samych, mniej ni ubogich rodków.
40
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Nie dziwne wi c, e cho by jego opisy wydawały si słuchaczom ywe, uderzaj ce i
wspaniałe, on sam b dzie miał wci wra enie, e s blade i nieudolne, b dzie czuł, e
najwi ksze jego wysiłki, aby da poj cie o tym, co sam naprawd widzi, zawodz całkowicie.
A przy opisywaniu tego, co jasnowidz odczytuje z Kroniki w sferze mentalnej, trudny proces
przekazywania z wy szej sfery do ni szej musi si dokona dwukrotnie, gdy trzeba
przenie pami przez po redni sfer astraln . Nawet wtedy, gdy jasnowidz do tego stopnia
rozwinie zdolno ci mentalne, e potrafi bada sfer mentaln , pozostaj c jednocze nie w
pełni swojej fizycznej wiadomo ci, b dzie on skr powany całkowit niezdolno ci pełnego
wyra enia tego, co widzi w zwykłym j zyku.
Postarajmy si wyobrazi sobie na chwil to, co nazwali my czwartym wymiarem w jednym
z poprzednich rozdziałów, łatwo jest nam my le o naszych znanych nam trzech wymiarach –
wyobra a sobie w my li długo , szeroko i wysoko jakiegokolwiek przedmiotu; wiemy
i ka dy z tych trzech wymiarów wyra a linia, tworz ca k t prosty z pozostałymi. Poj cie
czwartego wymiaru to przypuszczenie, e mo na nakre li czwart lini , która by równie
tworzyła k t prosty z ka d z trzech ju wymienionych linii.
Zwykły umysł człowieka ani rusz nie mo e uchwyci tego poj cia, jednak niektórym
ludziom, studiuj cym specjalnie ten przedmiot, udało si po pewnym czasie wyobrazi sobie
par prostych czterowymiarowych figur.
Mimo to adne słowa przez nich u yte, nie mog da wyobra enia o tych figurach umysłom
innych ludzi, i je li ktokolwiek z czytelników, nie maj cy uprzedniego przygotowania,
spróbuje sobie wyobrazi taki kształt, przekona si , i jest to dla niego całkiem niemo liwe.
Otó opisa jasno z pomoc naszych słów taki czterowymiarowy kształt oznacza nie co
innego, jak opisa dokładnie jaki prosty przedmiot sfery astralnej; a chc c opisa jakikolwiek
przedmiot, zdarzenie lub obraz Kroniki ze sfery mentalnej, stajemy wobec dalszej trudno ci
wyra enia pi tego wymiaru. Chyba wi c ka dy, nawet powierzchowny obserwator zrozumie
niemo liwo dokładnego opisania i wyja nienia tych Kronik, nale cych do sfery mentalnej.
Mówili my o Kronikach jako o pami ci Logosu, ale wła ciwie s one czym znacznie wi cej,
ani eli pami w zwykłym tego słowa znaczeniu. Cho daremna byłaby próba wyobra enia
sobie, jak wygl daj owe obrazy od Jego strony, to jednak wiemy, e w miar jak si
rozwijamy i wznosimy córaz wy ej, zbli amy si jednocze nie do tej prawdziwej pami ci –
musimy wi c widzie w sposób coraz bardziej zbli ony do Jego widzenia. Tote niezmiernie
ciekawe staje si do wiadczenie jasnowidza zwi zane z tymi Kronikami, gdy wzniesie si do
nast pnej sfery, sfery Ducha (buddhi), najwy szej do jakiej mo e si gn , nawet gdy jest
poza ciałem fizycznym, dopóki nie dotrze niemal do progu nadczłowiecze stwa, do poziomu
Arhata.
Tutaj nie ogranicza go ju ani czas, ani przestrze ; nie ma potrzeby, tak, jak w sferze
mentalnej, robi kolejno przegl du zdarze , gdy przeszło , tera niejszo i przyszło s
dla niego wszystkie na równi i jednocze nie s tera niejszo ci , cho dla nas brzmi to bez
sensu. Zaiste, cho sfera Ducha pomimo i tak wysoka –jest niesko czenie ni ej od pot nej
wiadomo ci Logosu, jednak ze wszystkiego, co widzimy i czego mo emy w niej
do wiadczy , jest jasne i w pełni oczywiste, e Kronika ta jest dla niego czym o wiele wi cej
ani eli to, co my nazywamy pami ci , albowiem wszystko, co si ma dzia w przyszło ci,
staje si teraz w Jego obliczu tak, jak to, co nazywamy zdarzeniem chwili obecnej. Dziwne,
41
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
niepoj te i całkiem nie do wiary – oczywi cie, dla naszego ubogiego, rozumowania – a jednak
bezwzgl dnie prawdziwe i rzeczywiste.
Oczywi cie, na naszym stopniu rozwoju i wiedzy, nie mo emy zrozumie , jak mo e istnie
co tak zadziwiaj cego, a wszelka próba wytłumaczenia sobie tego zjawiska mo e nas tylko
pogr y w mgławic pustych słów, z których nie zaczerpniemy ani odrobiny wiedzy.
Niemniej przychodzi mi na my l pewien kierunek rozumowania, który mo e nam wskaza
drog , prowadz c do znalezienia takiego tłumaczenia; a wszystko, co zdoła nam cho by
odrobin dopomóc do zrozumienia, e to zdumiewaj ce zjawisko jest w ogóle mo liwe,
przyczyni si do rozszerzenia granic naszego umysłu.
Przypominam sobie, e czytałem kiedy przed trzydziestu laty mał ksi eczk o gwiazdach i
ziemi, w której autor usiłował wykaza , i jest rzecz naukowo mo liw , aby przeszło ,
tera niejszo i przyszło były dla my li Boga jednoczesno ci . Argumenty jego uderzyły
mnie wówczas jako wybitnie rozumne, spróbuj wi c stre ci je tutaj, gdy spodziewam si
e w zwi zku z rozwa anym przedmiotem przyczyni si nieco do jego zrozumienia.
Gdy widzimy jak kolwiek rzecz, czy to ksi k , któr w r ku trzymamy, czy te gwiazd
odległ o miliony mil, widzimy j dzi ki drganiom eteru, dzi ki tak zwanemu zwykle
promieniowi wietlnemu, który przychodzi od przedmiotu widzianego do siatkówki naszego
oka. Szybko tych drga jest tak wielka – około 300000 kilometrów na sekund – e gdy
patrzymy na jakikolwiek przedmiot w naszym wiecie, widzenie dokonuje si niemal
momentalnie. Gdy jednak przechodzimy do przestrzeni mi dzyplanetarnych, musimy ju bra
pod uwag t szybko , gdy pokonanie tych ogromnych przestrzeni zajmuje nieraz znaczny
okres czasu. Tak na przykład wiatło sło ca biegnie do nas osiem minut i pi tna cie sekund,
wobec czego, patrz c na tarcz słoneczn , widzimy j przy pomocy promienia wietlnego,
który opu cił j przed przeszło o miu minutami.
Wynika st d ciekawy wniosek. Promie wietlny, dzi ki któremu widzimy sło ce, mo e nam
oczywi cie powiedzie tylko to o stanie sło ca, co si działo w chwili, gdy z niego wybiegał, i
nie ma na niego najmniejszego wpływu nic z tego wszystkiego, co si potem stało na sło cu,
czyli e nigdy nie widzimy sło ca, jakim jest naprawd w danej chwili, ale jakim było osiem
minut temu. A wi c gdyby naraz zaszło co niezwykłego na sło cu – na przykład powstała
nowa plama słoneczna – astronom, który w tej samej chwili obserwowałby tarcze słoneczn
przez teleskop, nic by o tym nie wiedział, gdy promie słoneczny nios cy t nowin , nie
dotarłby do niego pr dzej, jak po o miu minutach.
Ró nice te s mniej jaskrawe, gdy mamy do czynienia z gwiazdami stałymi, których
odległo ci s bez porównania wi ksze. Gwiazda Polarna, na przykład, jest tak odległa, e
wiatło biegn ce ze wspomnian szybko ci potrzebuje ponad pi dziesi ciu lat, aby do nas
dotrze , a z tego wynika zadziwiaj cy, lecz nieunikniony wniosek, e widzimy Gwiazd
Polarn nie tam i nie tak , jaka jest, lecz tam i tak , jaka była lat temu pi dziesi t. A gdyby
jutro jaka katastrofa rozbiła Gwiazd Polarn na szcz tki, widzieliby my j nadal wiec c
spokojnie na niebie a do ko ca naszego ycia; dzieci nasze dorosłyby i doszłyby do wieku
dojrzałego, urodziłoby si nawet trzecie pokolenie, zanim do oczu ludzkich dobiegłaby wie
o katastrofie. A istniej inne gwiazdy tak odległe, i tysi ce lat upływa, zanim wiatło do nas
dochodzi, czyli wiadomo ci nasze o nich s spó nione o tysi ce lat. Pójd my o krok dalej.
Wyobra my sobie człowieka, znajduj cego si o 300000 kilometrów od ziemi, ale
posiadaj cego cudown zdolno widzenia z tej odległo ci wszystkiego, co si na ziemi
42
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
dzieje, tak jakby sam był tutaj. Rzecz oczywista, człowiek ten b dzie widział z tej odległo ci
wszystko w sekund pó niej, ani eli si stanie w rzeczywisto ci, i zatem w chwili obecnej
b dzie widział to, co si siało przed sekund . Podwójmy odległo , a b dzie on widział o
dwie sekundy pó niej, i tak dalej; odsu my go na odległo sło ca (niech jednak nadal
zachowa te sam cudown zdolno widzenia) i niech spogl da ku nam, a zobaczy nie to, co
czynimy teraz, lecz to, co czynili my ponad osiem minut temu. Przesu my go na gwiazd
polarn , a zobaczy on wypadki, które si rozegrały na ziemi pi dziesi t lat temu; zobaczy on
zabawy dziecinne tych, którzy w tej e chwili s w rzeczywisto ci lud mi w dojrzałym wieku.
Jakkolwiek zadziwiaj co to brzmi, jest to dosłown i zgodn z nauk prawd , i nie mo na
niczemu w tym zaprzeczy .
W omawianej ksi eczce wywnioskowano nast pnie całkiem logicznie, e Bóg, b d c
wszechpot nym, musi posiada t cudown zdolno widzenia, któr przyj li my jako fakt
dla naszego obserwatora; nast pnie stwierdzono, e skoro jest wszechobecny, to jest obecny
w ka dym z, podanych miejsc i w ka dym miejscu po rednim, i to nie kolejno, lecz
równocze nie Z tych przesłanek wynika nieodparty wniosek, e wszystko, co si
kiedykolwiek od samego pocz tku wiata zdarzyło, musi si rozgrywa przed okiem Boga w
tej samej chwili – i to nie jako samo wspomnienie o tym, co było, lecz jako aktualne
zdarzenie, rozgrywaj ce si na jego oczach.
Całe to rozumowanie ma charakter wybitnie materialistyczny i nale y do płaszczyzny wiedzy
czysto fizycznej, tote mo emy by pewni, e nie w ten sposób działa pami Logosu;
niemniej wywód ten jest nader pomysłowy i logicznie całkiem bez zarzutu oraz. jak to
poprzednio zaznaczyłem, nie jest dla nas bez znaczenia, gdy daje nam mo liwo
dostrze enia wielu mo liwo ci, których inaczej nie zauwa yliby my.
Mo na jednak zapyta , w jaki w ogóle sposób mo na na zawołanie odszuka jaki
poszczególny obraz w ród tej oszałamiaj cej, spl tanej mnogo ci obrazów Kroniki
przeszło ci? W istocie rzeczy jasnowidz niewyszkolony, zazwyczaj nie potrafi tego uczyni
bez jakiego przedmiotu, który by go wprowadził w styczno z poszukiwanym obrazem.
Psychometria jest doskonałym tego przykładem, a jest bardzo prawdopodobne, e nasza
zwykła pami jest w rzeczywisto ci tylko inn postaci tego samego. Zdaje si istnie jakby
jaki rodzaj przyci gania lub pokrewie stwa magnetycznego, pomi dzy ka d cz stk materii
i Kronik , która zawiera jej dzieje. Pokrewie stwo to pozwala jej stawa si jakby
przewodnikiem, ł cz cym Kronik ze zdolno ciami tego, który potrafi j odczyta .
Przyniosłem raz na przykład drobny odłamek kamienia ze Stonehenge, nie wi kszy od główki
szpilki, wło yłem go do koperty i wr czyłem pewnemu osobnikowi o zdolno ciach
psychometrycznych, który nie miał poj cia o tym, co jest wewn trz. Zacz ł on zaraz
opisywa te wspaniałe ruiny i zdziczał , tchn c pustk okolic , po czym przeszedł do
ywego opisu sceny, najwidoczniej z dawnych dziejów Stonehenge, dowodz c tym samym,
e ten niesko czenie drobny okruch wystarczył, aby go wprowadzi w styczno z Kronik
miejsca, z którego pochodził. Zdarzenia, które prze ywamy w ci gu ycia, działaj , jak si
zdaje w taki sam sposób na komórki naszego mózgu, jak przeszło Stonehenge na cz steczki
kamienia; stwarzaj zwi zek z tymi komórkami, a umysł nasz mo e wej z ich pomoc , w
styczno , z t cz stk Kroniki, jak te zdarzenia stanowi ; dzi ki temu “pami tamy” to, co
widzieli my.
43
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Nawet wyrobiony jasnowidz potrzebuje jakiego oparcia, które by mu pozwoliło odnale w
Kronice obraz zdarzenia, o którym nic nie wie z góry. Je li na przykład zechce on zobaczy
wyl dowanie Juliusza Cezara na wybrze u Anglii, to ma do wyboru kilka dróg do
odpowiedniej cz ci Kroniki. Je li miał kiedy sposobno zwiedzenia miejsca, gdzie si to
stało, to chyba najpro ciej post pi, je li wywoła w umy le obraz tego miejsca i cofnie si
nast pnie w jego przeszło , a w ko cu natrafi na obraz poszukiwanej epoki. Je li za nie
widział nigdy tego miejsca, to mo e lecie w czasie w przeszło a do roku tego zdarzenia, a
nast pnie poszukiwa na kanale La Manche flotylli rzymskich galer; mo e te przeszukiwa
Kroniki ycia rzymskiego z tej epoki, przy czym nie b dzie miał adnej trudno ci w
zidentyfikowaniu tak wybitnej postaci jak Cezar, lub te odszukawszy go w okresie wojen
gallickich, mo e pój za jego ladem a do chwili, gdy postawi stop na ziemi brytyjskiej.
Wiele osób zapytuje o wygl d tych Kronik – czy pojawiaj si blisko przed oczyma, czy te
daleko, czy postaci s w nich du e, czy te małe, czy obrazy nast puj po sobie kolejno jeden
za drugim, jak w filmie, czy te przechodz jeden w drugi, jak zanikaj ce obrazy, itd. Na to
mo na odpowiedzie jedynie tyle, e wygl d ich jest rozmaity i w pewnej mierze zale y od
warunków, w jakich si je ogl da. Na planie astralnym bywa to najcz ciej oddzielny obraz,
cho postacie widziane mog si czasem porusza ; w tym wypadku zamiast jednego
mentalnego zdj cia ma miejsce dłu sze i bardziej doskonałe odzwierciedlenie zdarzenia.
W sferze mentalnej przedstawiaj si obrazy Kroniki w dwu zasadniczo ró nych postaciach.
Je li obserwator nie my li o nich w sposób umy lny, to obrazy Kroniki tworz tło dla
wszystkiego, co si dzieje, podobnie jak odbicie w zwierciadle mo e stanowi tło dla ycia
osób b d cych w pokoju. Nale y wci o tym pami ta , e w danych warunkach obrazy
Kroniki s istotnie tylko odbiciem nieustaj cej działalno ci wielkiej wiadomo ci na
wy szych planach, i e maj w du ym stopniu wygl d nieprzerwanego nast pstwa obrazów
kinowych. Nie przechodz one jeden w drugi, jak przy widokach zanikaj cych, nie s te
seri zwykłych obrazów, id cych jeden za drugim; działanie odzwierciedlonych osób toczy
si stale naprzód, podobnie jak gdyby si widziało aktorów na odległej scenie.
Gdy jednak wprawny obserwator skoncentruje swoj uwag na jakiej scenie, lub zapragnie j
wywoła , dokonuje si od razu niezwykła zmiana, gdy dzieje si to w sferze my li, a my le
o czym oznacza to samo, co mie to natychmiast przed sob . Je li kto na przykład,
zapragnie zobaczy obraz zdarzenia, o którym mówili my poprzednio – l dowanie Juliusza
Cezara – to znajdzie si natychmiast nie przed obrazem, lecz na brzegu, w ród legionistów, a
całe zdarzenie b dzie si rozgrywa dookoła niego, przy tym b dzie je widział pod ka dym
wzgl dem równie dokładnie, jak gdyby stał tam we własnym ciele owego jesiennego poranku
55 roku przed Chrystusem. Wobec tego, e wszystko co zobaczy, jest tylko odbiciem,
uczestnicy zdarzenia b d oczywi cie zupełnie nie wiadomi jego obecno ci; nie mo e te nic
zmieni w ich działaniu i to nawet w najmniejszym stopniu. Mo e jedynie zmienia pr dko ,
z jak si b dzie rozwijał przed nim cały dramat, mo e sprawi na przykład, e zdarzenia
całego roku powtórz si przed jego wzrokiem w ci gu zaledwie godziny, mo e te w
dowolnej chwili zatrzyma ruch całkowicie, i jak przy obrazie zatrzyma si dowolnie długo
przy wybranej scenie.
W istocie rzeczy obserwuje on nie tylko to, co by widział, gdyby tam był w owym czasie
fizycznym, lecz o wiele wi cej. Słyszy i rozumie wszystko, co mówi ludzie, i jest wiadomy
wszystkich ich my li i pobudek; a jedn z najbardziej interesuj cych spo ród wielu
mo liwo ci, jakie otwieraj si przed ka dym, kto si nauczy czyta Kronik , jest studiowanie
44
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
my li dawno minionych wieków – my li człowieka jaskiniowego i my li mieszka ców osady
na palach, tak samo, jak my li władców pot nych cywilizacji Atlantydy, Egiptu lub Chaldei.
Łatwo poj , jak ogromne mo liwo ci otwieraj si przed ka dym, kto w pełni posiada te
władze. Rozpo ciera si przed nim pole bada historycznych w najwy szym stopniu
ciekawych. Mo e nie tylko widzie swobodnie cał historie, jak znamy, poprawiaj c w
miar swoich bada wiele bł dów i fałszywych wyobra e , jakie si wkradły do
opublikowanych prac; mo e on równie , je li zechce, przejrze całe dzieje wiata od samego
pocz tku i obserwowa powolny rozwój intelektu człowieka, zst pienie Władców Ognia i
wzrost pot nych, zało onych przez Nich cywilizacji.
Badania jego nie musz si ogranicza do rozwoju samej ludzko ci; oto znajduj si przed
nim, jak w muzeum, wszystkie osobliwe kształty zwierz ce i ro linne, jakie istniały, gdy
wiat był młody; mo e ledzi wszystkie zadziwiaj ce przemiany geologiczne, jakie si
dokonały; obserwowa przebieg wielkich kataklizmów, które raz za razem zmieniały
całkowicie oblicze ziemi.
W jednym szczególnym wypadku mo e si nawet badacz Kroniki jeszcze ci lej zbli y do
przeszło ci. Je li mianowicie w toku swoich bada odkryje scen , w której sam uczestniczył
podczas jednego ze swoich dawniejszych wciele , mo e si zachowa w dwojaki sposób:
mo e albo patrze na ni , jak zwykły widz (cho zawsze, przypomnijmy to, jak widz o
doskonałej uwadze i współczuciu), albo te uto sami si raz jeszcze ze swoj dawno zmarł
osobowo ci , rzuci si z powrotem na chwile w owo dawno minione ycie, do wiadczy w
pełni na nowo my li i uczu , rado ci i cierpie przedhistorycznej przeszło ci. Nie mo na
sobie wyobrazi bardziej szalonej i porywaj cej przygody, jak ta, której mo na dozna na tej
drodze; jednak w adnej z nich nie wolno zatraci wiadomo ci własnej indywidualno ci,
trzeba zawsze zachowa tyle siły, aby móc w dowolnej chwili powróci do swojej obecnej
osobowo ci.
Cz sto pada pytanie, w jaki sposób mo e badacz ustali cisł dat jakiego wydarzenia z
dalekiej przeszło ci, które wydobywa z Kroniki. Cho co prawda ustalenie cisłej daty jest
nieraz rzecz nudn i wymaga du o czasu, przecie najcz ciej nie przekracza zupełnie granic
mo liwo ci. Je li mamy do czynienia z epok greck lub rzymsk , to zazwyczaj najprostsz
metod jest spojrze w umysł najbardziej wykształconej osoby, bior cej udział w wydarzeniu,
i stwierdzi , jaka to jest data dla tej osoby; mo e te badacz obserwowa t osob w chwili
pisania listu lub jakiegokolwiek dokumentu i uwa a , jak dat napisze. A gdy si ju
zdob dzie w ten sposób dat rzymsk lub greck , to sprowadzenie jej do naszego sposobu
liczenia czasu jest wył cznie spraw prostego rachunku.
Inny sposób cz sto u ywany polega na tym, e od badanej sceny nale y si zwróci do jakiej
innej współczesnej jej sceny, w którym wielkim i dobrze znanym mie cie, takim, jak na
przykład Rzym, i stwierdzi , który monarcha wtedy rz dził, lub jacy byli w danym roku
konsule; skoro si ju posiada tak wiadomo , wystarczy zajrze do dobrego podr cznika
historii, aby znale szukan dat . Niejednokrotnie mo na te odkry wła ciw dat , je li si
zbada jakie publiczne ogłoszenie lub inny urz dowy dokument; naprawd wi c nie trudno
pokona te trudno w obr bie omawianej epoki. Sprawa nie jest ju bynajmniej tak prosta,
gdy mamy do czynienia z epokami o wiek wcze niejszymi – z wydarzeniami ycia
wczesnego Egiptu, Chaldei lub Chin albo, id c jeszcze dalej wstecz, Atlantydy lub której z
jej kolonii. I w tym wprawdzie wypadku mo na jeszcze wydoby dat z umysłu
jakiegokolwiek ówczesnego wykształconego człowieka, nie ma ju jednak sposobu
45
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
powi zania jej z naszym sposobem liczenia czasu, gdy człowiek ów liczy albo według epok,
o których nam nic nie wiadomo, albo panowania królów, których dzieje dawno pochłon ła
noc czasu.
Niemniej nie wyczerpuj si na tym nasze metody. Nale y przypomnie , e badacz mo e
przegl da otwarte przed nim Kroniki z dowolna pr dko ci – z pr dko ci , na przykład,
jednego roku w ci gu sekundy lub, je li zechce, jeszcze pr dzej. Nadto istnieje kilka
wydarze pradawnych dziejów, których daty ustalono ju dokładnie, jak na przykład
zatopienie Posejdonii w roku 9.564 przed Chrystusem. Jasne, jest zatem, e je li na podstawie
ogólnego wygl du rodowiska wykryje si , i prawdopodobnie dany obraz znajduje si w
stosunku do jednego z tych zdarze w takim odst pie czasu, który daje si wyliczy , to mo na
to sprawdzi przez prosty zabieg, jakim jest szybkie przebiegniecie poprzez Kronik , i
nast pnie przez dokładne wyliczenie lat, które dziel te dwa wypadki od siebie.
Mimo to, gdy lata te id w tysi ce, jak to si czasem mo e zdarzy , metoda ta mo e si
okaza w najwy szym stopniu uci liwa. W takim wypadku uciekamy si do metod
astronomicznych. W wyniku ruchu, zwanego zwykle precesj punktów równonocnych, cho
o wiele ci lej mo na go okre li jako wtórny ruch rotacyjny ziemi, zmienia si stale, cho
bardzo powoli, k t pomi dzy równikiem i ekliptyk . Wskutek tego okazuje si , e po długich
okresach czasu o ziemi nie b dzie ju skierowana ku temu samemu punktowi pozornego
sklepienia niebios, inaczej mówi c nie b dzie to nasza Gwiazda Polarna, jak to jest obecnie,
w Malej Nied wiedzicy, lecz jakie inne ciało niebieskie; z poło enia gwiazdy biegunowej,
które łatwo mo na ustali przez starann obserwacje nieba w nocy na badanym obrazie
dziejowym; da si obliczy przybli ona dat bez wi kszych trudno ci.
Przy ustalaniu daty wydarze , które dokonały si milion lat temu w epoce wcze niejszych ras,
u ywa si cz sto jako jednostki czasu okresu tego wtórnego ruchu obrotowego Ziemi, czyli
okresu precesji punktów równonocnych. cho zazwyczaj w takich wypadkach nie potrzeba
bezwzgl dnej dokładno ci, gdy w praktyce, je li chodzi o tak odległe epoki, wystarczaj
najzupełniej liczby zaokr glone.
Nie nale y jednak s dzi , e ktokolwiek potrafi odczytywa dokładnie Kroniki czy to
własnych czy cudzych y , je li nie posiada uprzedniego starannego przeszkolenia. Cho
mo na przypadkowo od czasu do czasu widzie odbitki Kroniki na planie astralnym, to
jednak, zanim si posi dzie zdolno czytania wolnego od pomyłek, konieczna jest, jak to ju
nadmieniłem, umiej tno u ywania jasnowidzenia mentalnego. Istotnie bowiem, aby
zmniejszy mo liwo pomyłki, badacz powinien rozporz dza nim całkowicie, b d c
równocze nie w pełni zwykłej wiadomo ci fizycznej; zdobycie za tej zdolno ci wymaga
wielu lat nieustannej pracy i twardej samodyscypliny.
Wielu ludzi, jak si zdaje, oczekuje, e zaraz po podpisaniu zgłoszenia na członka
Towarzystwa Teozoficznego lub po zostaniu nim, przypomn sobie natychmiast co najmniej
trzy lub cztery ostatnie swoje ycia; niektórzy nawet istotnie zaczynaj sobie zaraz wyobra a
swoje wspomnienia i oznajmiaj , e w swojej ostatniej inkarnacji byli Mari Stuart, Kleopatr
lub Juliuszem Cezarem! Naturalnie, o miesza si tylko ka dy, kto rozgłasza tak nierozs dne i
dziwaczne twierdzenia; niestety jednak o mieszanie to przenosi si łatwo, chocia
niesłusznie, na samo Towarzystwo, do którego te osoby nale , tote ka dy, kogo nurtuje
przekonanie, e był kiedy Homerem lub Szekspirem, dobrze uczyni, je li najpierw zbierze na
46
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
fizycznym planie wiadectwa zgodne ze zdrowym rozs dkiem, a po tym dopiero ogłosi t
nowin wiatu.
Prawd jest, e niektórzy ludzie maj we nie przebłyski wspomnie ró nych scen z dawnych
istnie , jednak przebłyski te s ułamkowe i nie daj si z sob powi za . Ja sam
do wiadczyłem tego w swojej młodo ci. W ród moich snów powtarzał si stale obraz domu z
portykiem, z którego wida było przepi kn zatok , a w pobli u domu znajdowało si
wzgórze, na którego szczycie wznosił si pi kny budynek. Znałem ten dom doskonale i byłem
tak dobrze obeznany z rozkładem jego pokojów i z widokiem spod jego bramy, jak gdyby to
był mój dom z obecnego ycia. W owym czasie nie wiedziałem jeszcze nic o reinkarnacji,
tote wydawało mi si to zwykłym, cho zadziwiaj cym, zbiegiem okoliczno ci, e ten sam
sen powtarzał si tak cz sto; i dopiero, gdy w jaki czas po moim wst pieniu do
Towarzystwa, kto , kto to potrafił, pokazał mi kilka obrazów z mojej ostatniej inkarnacji,
poznałem, e ten uparty sen, cz ciowo był rzeczywi cie objawem pami ci, i e dom, który
znałem tak dobrze, był domem, w którym si urodziłem przed przeszło dwoma tysi cami lat.
Cho zdarzaj si przypadki, e niektóre dobrze zapami tane sceny przechodz w ten sposób
z jednego do drugiego ycia, jednak trzeba koniecznie mie , powa nie rozwini te zdolno ci
okultystyczne, aby nakre li w sposób cisły linie inkarnacji własnych lub te innego
człowieka. Stanie si to oczywiste, je li przypomnimy sobie, jakie warunki s potrzebne do
spełnienia takiego zadania.
Aby móc obserwowa kogo od obecnej inkarnacji ku poprzedniej, potrzeba przede
wszystkim przeprowadzi linie jego ycia wstecz a do chwili jego urodzenia si , a nast pnie
prze ledzi w porz dku odwrotnym stadia, przez które Ego zst powało, aby si inkarnowa .
Doprowadzi nas to oczywi cie do warunków ycia Ego w wy szych dziedzinach sfery
mentalnej; z tego za wida , e dla wykonania tego zadania badacz musi umie u ywa
zmysłów, odpowiadaj cych tym tak wysokim dziedzinom, i to nie trac c zwykłej
wiadomo ci w ciele fizycznym lub inaczej mówi c, wiadomo jego musi si skupi na
reinkarnuj cym si Ego, a nie na ni szej osobowo ci. Je li si w ten sposób obudzi pami
swojego Ego, to reinkarnacje jego stan otworem, jak rozwarta ksi ga i stanie si ono zdolne,
je li tego zechce, zbada warunki innego Ego na tym samym poziomie oraz pój za nim z
powrotem w dół poprzez jego ycie w sferze mentalnej (ni szej) i astralnej, (przez które
przeszło ono po ostatniej mierci ciała fizycznego) a dojdzie w ko cu do ostatniej mierci
fizycznej tego Ego, a poprzez ni do poprzedniego ycia.
Tylko na tej drodze mo na odtworzy cały ła cuch y z całkowit pewno ci ; tote mo emy
z miejsca postawi poza nawiasem jako wiadomych lub nie wiadomych oszustów tych
wszystkich, którzy ogłaszaj , e za tyle a tyle szylingów mog opisa czyjekolwiek przeszłe
inkarnacje. Zbyteczne jest dodawa , e prawdziwy okultysta ani si nie ogłasza, ani te nie
przyjmuje w adnym wypadku pieni dzy za pokazy swoich zdolno ci.
Oczywi cie, ucze okultyzmu, który pragnie posi
zdolno badania ła cucha inkarnacji,
mo e si tego nauczy tylko od do wiadczonego nauczyciela. Trafiaj si ludzie, którzy
twierdz uparcie, e wystarczy, aby człowiek był dobry, pełen oddania i braterski, a
natychmiast spłynie na niego cała m dro wieków; wystarcza odrobina zdrowego rozs dku,
aby przekona si o niedorzeczno ci takiego stanowiska. Chocia by dziecko było nie
wiedzie jak dobre, je li chce umie tabliczk mno enia, musi si zabra do pracy i uczy si
47
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
tej tabliczki; tak samo jest ze zdolno ciami u ywania sił Ducha. Niew tpliwie zdolno ci te
same si pojawi w miar rozwoju człowieka, lecz u ywania ich w sposób niezawodny i
po yteczny mo na si nauczy tylko przez tward prac i wytrwały wysiłek.
Pomy lmy dla przykładu o tych, którzy podczas snu pragn pomaga drugim w sferze
astralnej; jest oczywiste, e im wi cej posiadaj oni wiedzy tutaj w sferze fizycznej, tym
wi ksz maj warto ich usługi w sferze wy szej. Tak na przykład oka e si u yteczna
znajomo je yków obcych, bo cho na planie mentalnym mog si ludzie porozumiewa ze
sob bezpo rednio przez przenoszenie my li, bez wzgl du na ró nic ich j zyków, jest to
niemo liwe na planie astralnym, i aby my l była zrozumiała, musi si j sformułowa
dokładnie w słowach. Je li zatem chcecie pomóc komu na tym planie, musicie mie wspólny
z nim j zyk, aby si z nim porozumie , a w konsekwencji im wi cej znacie j zyków, tym
szerzej mo ecie pomaga . Doprawdy nie ma wiedzy, której by nie mógł okultysta w jaki
sposób u ytkowa w swojej pracy.
Dobrze zrobi ka dy ucze , je li b dzie stale pami tał, e okultyzm jest apoteoz zdrowego
rozs dku, i e niekoniecznie ka da wizja, jaka si mu pojawi, jest obrazem z Kroniki Akashy,
a ka de do wiadczenie objawieniem z góry. O wiele lepiej pomyli si z powodu zdrowego
sceptycyzmu, ani eli z powodu łatwowierno ci; godn uznania jest zasada, e nie nale y
nigdy goni za tłumaczeniem okultystycznym tam, gdzie si nasuwa proste a oczywiste
wyja nienie fizyczne. Obowi zkiem naszym jest zawsze strzec swojej równowagi i nigdy nie
traci kontroli nad samym sob , a na wszystko, co si nam przydarzy, patrze z punktu
widzenia zdrowego rozs dku; b dziemy wtedy lepszymi teozofami, m drzejszymi
okultystami i o wiele po yteczniejszymi słu ebnikami Ludzko ci, ani eli byli my
kiedykolwiek dot d.
Jak zwykle znajdziemy i tym razem przykłady wszystkich stopni uzdolnienia do wgl dania w
pami natury, poczynaj c od jasnowidza wyrobionego, który potrafi czyta w Kronice
według swojej woli, a , do osób, którym zdarzaj si ogólnikowe przebłyski jasnowidzenia,
albo które miały mo e tylko jedno takie widzenie. Jednak nawet człowiek, który cz ciowo i
przypadkowo posiada t zdolno , uwa a j za gł boko interesuj c . Zarówno psychometra,
dla którego przedmiot fizyczny zwi zany z przeszło ci jest niezb dny, aby wszystko, co si z
nim ł czy, obudzi z powrotem do ycia, jak i ten, który si wpatruje w kryształ i potrafi od
czasu do czasu skierowa swój nie całkiem pewny teleskop astralny na jak dawno miniona
scen historyczn , mo e, korzystaj c ze swoich uzdolnie , dozna bardzo wiele rado ci,
nawet wówczas, gdy nie zawsze potrafi zrozumie dokładnie, w jaki sposób odbywa si jego
widzenie, gdy nie zawsze i nie całkiem potrafi je skontrolowa .
Przy ni szych przejawach tych uzdolnie , mo emy stwierdzi w wielu wypadkach, e
działaj one nie wiadomie. Wielu z tych, co wpatruj si w kryształ, widzi sceny z
przeszło ci, lecz nie potrafi odró ni ich od wizji tera niejszo ci; równie nie jedna osoba, o
nieokre lonym wyra nie “psychi mie” obserwuje, jak wyłaniaj si przed jej oczami coraz to
nowe obrazy, cho sama nie zdaje sobie sprawy, e “psychometryzuje” ró ne przedmioty w
chwili, gdy spotyka si z nimi lub zbli a si do nich przypadkowo.
Interesuj c odmian tego rodzaju “psychizmu” przedstawia człowiek, który potrafi
“psychometryzowa ” tylko ludzi, a nie martwe przedmioty, jak si to zwykle zdarza.
Najcz ciej zdolno ta objawia si ułamkowo, tak i taki “psychik”, zetkn wszy si z obc
sobie osob , widzi cz sto w nagłym błysku wa niejsze sceny z dawniejszego jej ycia,
48
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
podczas gdy w innych podobnych wypadkach nie doznaje adnych szczególnych wra e .
Rzadziej spotykamy ludzi, którzy miewaj szczegółowe wizje z ubiegłego ycia dowolnie
spotkanej osoby. Bodaj e jednym z najlepszych przykładów tej grupy był pisarz niemiecki
Zschokke, który w swojej autobiografii opisuje te niezwykł zdolno i sposób, w jaki j w
sobie odkrył. Pisze on:
“Gdy spotykam po raz pierwszy całkowicie obc osob i gdy przysłuchuj si toczonej przez
ni rozmowie, zdarza si , e całe jej minione ycie a do ostatniej chwili staje mi nagle przed
oczyma z drobnymi nic nie znacz cymi szczegółami; ukazuje si ono, jak sen, cho całkiem
wyra nie i zupełnie bez udziału mojej woli, a trwa to zaledwie par minut.
Przez długi czas skłonny byłem uwa a te zmieniaj ce si wizje za zwykł gr wyobra ni – a
to tym bardziej, e w tych marzeniach-wizjach pojawiały mi si poruszaj ce si osoby,
wn trza pokojów, meble i inne szczegóły. A pewnego razu, artuj c, opowiedziałem mojej
rodzinie poufn historie pewnej szwaczki, która dopiero co wyszła z pokoju, a której nie
widziałem nigdy przedtem. Tymczasem słuchacze moi byli wysoce zdziwieni, miali si i nie
chcieli w aden sposób uwierzy , e nic nie wiedziałem o dawniejszym jej yciu, gdy
wszystko co powiedziałem było prawd .
I ja sam byłem zdziwiony, e moje marzenia-wizje zgadzały si z rzeczywisto ci . Odt d
zwracałem baczniejsz na to uwag , i ilekro nadarzyła si sposobno , opowiadałem
osobom, których ycie przesun ło si przede mn , tre moich wizji, aby otrzyma od nich
zaprzeczenie lub potwierdzenie ich prawdziwo ci. W ka dym jednak wypadku nast powało
potwierdzenie i to nie bez zdumienia osób zainteresowanych.
Pewnego dnia szedłem w towarzystwie dwóch młodych, dot d yj cych le niczych do
miasteczka Waldshut. Był ju wieczór i zm czeni drog wst pili my do ober y zwanej
“Winna latoro l”. Spo ywali my wieczerz w licznym towarzystwie przy wspólnym stole,
gdy wtem niektórzy z obecnych zacz li sobie stroi arty z charakteru i naiwno ci
Szwajcarów i powodu ich wiary w mesmeryzm, system fizjognomiki Lavatera i tym podobne
rzeczy. Jeden z moich towarzyszy, który tymi kpinami czuł si dotkni ty w swojej dumie
narodowej, prosił mnie, abym im co odpowiedział, zwłaszcza jednemu młodzie cowi o
wyniosłym zachowaniu, który siedział naprzeciw mnie i zupełnie si nie kr pował w swoich
dotkliwych arcikach. Tak si zło yło, e wła nie przed chwil przesun ły si w mym umy le
zdarzenia z ycia tego młodzie ca. Zwróciłem si wi c do niego z zapytaniem, czy zechce
odpowiedzie mi szczerze i zgodnie z prawd , je libym mu opowiedział najtajniejsze chwile z
jego ycia, cho znam go równie mało, jak on mnie. To chyba wykraczałoby znacznie poza
granice fizjognomiki Lavatera. Przyrzekł mi, e przyzna si otwarcie, je li mu powiem
prawd . Opowiedziałem mu wtedy zdarzenia, które mi ukazała moja wizja, i cały stół
zapoznał si z histori ycia młodego kupca, z jego latami szkolnymi, z jego drobnymi
grzeszkami, a w ko cu z małym szelmostwem, jakiego si dopu cił w kasie swojego
chlebodawcy. Opisałem przy tym niezamieszkany pokój o białych cianach, gdzie na prawo
od brunatnych drzwi stała na stole mała czarna kasetka, itd. Wstrz ni ty tym młodzieniec
potwierdził prawdziwo ka dego szczegółu – nie pomijaj c nawet ostatniego, czego si nie
spodziewałem”.
Opowiedziawszy te zdarzenia zastanawia si poczciwy Zschokke spokojnie, dlaczego by
mimo wszystko ta zadziwiaj ca zdolno , któr tak cz sto objawiał, nie miała by naprawd i
to za ka dym razem wynikiem prostego przypadku!
49
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
W literaturze okultystycznej znajduje si stosunkowo mało wiadomo ci o osobach,
posiadaj cych dar widzenia przeszło ci, i mo na by przypuszcza , e uzdolnienie to jest
rzadsze ani eli widzenie przyszło ci. Przypuszczani jednak, e tylko rzadziej si je dostrzega.
Jak wspomniałem poprzednio, łatwo si mo e zdarzy , e kto widz c obraz przeszło ci, nie
zdaje sobie sprawy z istoty faktu, chyba e jest w nim co szczególnego, co zwraca uwag ,
jak na przykład posta w zbroi lub staro ytnym stroju. Równie nie zawsze mo na w por
rozpozna , co jest widzeniem przyszło ci; jednak spełnienie si widzenia przypomina je
natychmiast, uwydatniaj c jego charakter, tak i trudno je przeoczy . Wobec tego jest
prawdopodobne, e okoliczno ci widzenia odbitek astralnych z Kroniki Akashy s znacznie
powszedniejsze, ani eli mo na przypuszcza na podstawie publikowanych sprawozda .
Rozdział VIII
Jasnowidzenie w czasie (przyszło )
Je li nawet potrafimy sobie wyobrazi , chocia w mglisty sposób, e dla człowieka o
dostatecznie rozwini tej wiadomo ci, cała przeszło mo e by obecna w tej chwili, to
spotykamy si z o wiele wi ksza trudno ci , gdy próbujemy zrozumie , w jaki sposób ta
wiadomo mo e obj równie przyszło . Gdyby my mogli wierzy w mahometa sk
nauk “kismet” lub w kalwi sk teori przeznaczenia, łatwo byłoby nam to poj ; je li jednak
wiemy, e obie one s groteskowym zniekształceniem prawdy, musimy poszuka hipotezy
bardziej godnej przyj cia.
Spotyka si jeszcze ludzi, którzy przecz mo liwo ci przewidywania przyszło ci, lecz ich
zaprzeczenia dowodz jedynie nieznajomo ci dowodów z tej dziedziny. Wielka ilo
sprawdzonych przypadków nie pozwala w tpi o samej mo liwo ci przewidywania, wiele z
nich jednak posiada taki charakter, e zgoła nie łatwo jest znale rozumne ich
wytłumaczenie. Jasne jest, e Ego posiada pewn zdolno przewidywania przyszło ci i
gdyby przewidziane wypadki posiadały zawsze wi ksze znaczenie, mo na by przyj , e w
danym szczególnym przypadku wyj tkowo silny bodziec uzdolnił Ego do odbicia w ni szej
osobowo ci silnego i wyra nego wra enia ujrzanej rzeczy. Niew tpliwie słuszne jest takie
tłumaczenie w tych przypadkach, w których przewidziano mier lub ci kie nieszcz cie,
lecz zanotowano równie wiele przypadków, do których to tłumaczenie zdaje si nie odnosi ,
gdy przewidziane w nich zdarzenia nale do niezwykle pospolitych i błahych.
Znana szkocka historia o “podwójnym wzroku” wyja nia, co mam na my li. Pewnego
człowieka, który nie wierzył w okultyzm, przestrzegł góral jasnowidz o bliskiej mierci
s siada. Przepowiednia obfitowała w wiele szczegółów, gdy zawierała dokładny opis
pogrzebu, a nawet nazwiska czterech osób, maj cych nie trumn , i innych obecnych na
pogrzebie. Człowiek ów wysłuchawszy przepowiedni wy miał j , a niedługo potem nawet
zapomniał o niej. Jednak mier s siada w zapowiedzianym czasie przypominała mu j ,
postanowił wiec postara si , aby przynajmniej cz
przepowiedni okazała si fałszywa;
mianowicie zdecydował, e sam b dzie jedn z osób nios cych trumn . Powiodło mu si
uło y wszystko zgodnie ze swoim zamiarem, jednak w chwili, gdy pogrzeb miał ruszy ,
odwołano go w jakiej błahej sprawie na par minut. Kiedy wrócił po piesznie, spostrzegł ze
zdumieniem, e pogrzeb ruszył bez niego, i e przepowiednia spełniła si dokładnie,
albowiem trumn niosły cztery osoby wskazane przez przepowiednie.
50
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Mamy tu do czynienia z prawdziw drobnostk , która nie mogła mie znaczenia dla nikogo, a
która została przewidziana dokładnie wiele miesi cy naprzód; i cho wspomniany człowiek
uczynił zdecydowany wysiłek, aby zmieni przepowiedziany bieg rzeczy, nie udało mu si to.
Niew tpliwie wygl da to na przeznaczenie, i to si gaj ce a do najdrobniejszych szczegółów,
i tylko przez spojrzenie na spraw z wy szych planów mo emy si uchroni przed t teori .
Naturalnie, jak wspomniałem ju omawiaj c inn cze zagadnienia, pełne wyja nienie
wymyka si nam dot d z r ki i niew tpliwie jest to nieuniknione, póki nasza wiedza nie stanie
si bez porównania wi ksza, ni jest dzisiaj; na razie mo emy si jedynie spodziewa
wytkni cia drogi, na której mo na b dzie znale wyja nienie.
Nie ulega najmniejszej w tpliwo ci, e to wszystko co si dzieje w tera niejszo ci jest
skutkiem przyczyn, wprowadzonych w działanie dawniej, e zatem to, co si ma sta w
przyszło ci, b dzie skutkiem przyczyn działaj cych obecnie. Nawet tu na dole (w sferze
fizycznej) potrafimy z góry obliczy , e je eli si dokona jakiego czynu, musz nast pi
okre lone skutki, cho obliczenia nasze mog łatwo ulec zmianie wskutek pojawienia si
czynników, których nie byli my w stanie przewidzie . Je li jednak wzniesiemy nasz
wiadomo do poziomu sfery mentalnej, mo emy widzie skutki naszych działa w o wiele
szerszym zakresie. Mo emy na przykład okre li skutki przypadkowego słowa i to nie tylko
bezpo rednio w stosunku do osoby, do której było skierowane, lecz i po rednio w stosunku do
innych osób, gdy skutki te rozchodz si w coraz szerszych kr gach, zdaj cych si ogarnia
cały kraj; jedno spojrzenie na taki obraz jest skuteczniejsze, ni najwi ksza ilo nauk
moralnych, mówi cych nam o konieczno ci, jak najwi kszej przezorno ci w my lach,
słowach i uczynkach. Ze sfery mentalnej mo emy widzie w pełni nie tylko skutki ka dego
czynu, lecz równie dojrze , gdzie i w jaki sposób skutki innych czynów b d si z nimi
spotyka i układa w wypadkow , cho pozornie czyny te nie maj z sob nic wspólnego.
Istotnie, rzec mo na, jasno wida skutki wszystkich przyczyn, działaj cych w danej chwili, e
przed wzrokiem naszym le y odkryta przyszło , taka, jak by powinna, gdyby si pó niej nie
pojawiły zupełnie nowe przyczyny.
A nowe przyczyny, oczywi cie, powstaj , gdy wola ludzka jest wolna; jednak w przypadku
ludzi przeci tnych mo na przewidzie z góry ze znaczn dokładno ci , jaki zrobi u ytek ze
swojej wolno ci. Przeci tny człowiek ma tak mało prawdziwej woli, e w wysokim stopniu
jest wytworem okoliczno ci; post powanie jego z poprzednich y wyznacza mu miejsce w
okre lonym otoczeniu, a wpływ tego otoczenia na losy jego ycia jest do tego stopnia
najwa niejszym czynnikiem, e jego przyszło mo na przepowiedzie prawie z
matematyczn pewno ci . Inaczej si sprawa przedstawia w przypadku człowieka
rozwini tego: główne wydarzenia jego ycia s dla niego te wyznaczone przez, jego przeszłe
czyny, atoli sposób w jaki pozwoli im działa na siebie, postawa, jak zajmie w stosunku do
nich, i która mo e zatryumfuje nad nim – to wszystko zale y od niego i nie mo na tego
przewidzie nawet wzniósłszy si do sfery mentalnej, chyba tylko jako prawdopodobie stwo.
Gdy si w ten sposób patrzy z góry na ycic człowieka, to wydaje si , jak gdyby jego wolna
wola mogła si przejawia tylko w pewnych punktach jego drogi yciowej. Oto dociera on w
swoim yciu do punktu, w którym otwieraj si przed nim dwie albo trzy drogi do wyboru;
jest całkowicie wolny w wyborze tej, która mu si spodoba, i chocia mo e kto , kto zna
całkowicie jego natur , b dzie w stanie przewidzie z cał pewno ci , jaki b dzie ten wybór,
to jednak tego rodzaju wiedza ze strony przyjaciela nie b dzie wcale czynnikiem
zniewalaj cym w wyborze.
51
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Gdy jednak człowiek wybierze ju drog ; musi ni i i ponie konsekwencje; wszedłszy na
ni , musi ni i w wielu wypadkach bardzo długo, zanim nadarzy mu si sposobno
skr cenia na inn . Poło enie jego jest podobne do poło enia maszynisty poci gu; gdy
przyb dzie do stacji w złowej, mo e nastawi zwrotnice w t lub w inn stron i nat pnie
jecha wybranym przez siebie torem; gdy jednak wjedzie na jeden z torów, to musi ju nim
jecha , dopóty, a przyb dzie do innego punktu w złowego, gdzie otworzy si przed nim
nowa mo liwo wyboru.
Patrz c z góry, ze sfery mentalnej, mo na widzie wyra nie te punkty krzy owania si dróg
człowieka, a skutki ka dego wyboru zarysowuj si jasno przed nami i mo na je ustali
dokładnie, a do najdrobniejszych szczegółów. Jedynym punktem sprawy, który musi
pozosta niepewny, jest punkt najwa niejszy, a mianowicie jaki wybór zrobi człowiek.
Mo emy w istocie rzeczy zobaczy obraz nie jednej lecz wielu przyszło ci, cho mo e nie
b dziemy w sianie orzec, która z nich si urzeczywistni. Najcz ciej znajdziemy tak du e
prawdopodobie stwo, e nie b dziemy si waha w okre leniu przyszło ci, ale opisany
powy ej przypadek jest teoretycznie zupełnie mo liwy. Jednak i ten zakres wiedzy pozwala
nam stosunkowo du o przepowiada na pewno; nie trudno nam przy tym wyobrazi sobie, e
jaka o wiele wi ksza od nas inteligencja potrafi zawsze przewidzie , jaki za ka dym razem
zapadnie wybór, i dzi ki temu potrafi przepowiada z bezwzgl dn pewno ci .
Natomiast w sferze duchowej (buddhi) nie potrzeba w ogóle przeprowadza tak mudnych
wylicze , gdy jak powiedziałem poprzednio, przeszło , tera niejszo i przyszło istniej
w niej równocze nie obok siebie w sposób nie daj cy si wcale wyja ni w fizycznej
wiadomo ci. Mo na jedynie przyj sam fakt jako taki, gdy opiera si on na mo liwo ciach
tej sfery, a sposób w jaki objawi si te wy sze mo liwo ci jest naturalnie całkiem niepoj ty
dla fizycznego mózgu. Jednak mo na si spotka tu i ówdzie ze wskazówk , która zdaje si
przybli a nas cho troch do mo liwo ci bodaj mglistego zrozumienia. Jedn z takich
wskazówek dał dr Oliver Lodge w swoim przemówieniu w British Association w Cardiff.
Powiedział on:
“Jest to jasna i po yteczna idea, e czas jest tylko wzgl dnym sposobem widzenia rzeczy;
posuwamy si w ród zjawisk w pewnym okre lonym tempie i to subiektywne posuwanie si
tłumaczymy sobie w sposób obiektywny jako posuwanie si zdarze w tym e porz dku i z t
sam szybko ci . A mo e to by tylko pewien sposób ich widzenia. Zdarzenia mog w
pewnym znaczeniu istnie zawsze, zarówno przeszłe, jak i przyszłe, i by mo e, e to tylko
my zbli amy si do nich, a nie one zachodz . Pomo e nam to zrozumie analogia z
podró nym, jad cym poci giem; gdyby podró ny nie mógł nigdy opu ci poci gu, ani
zmieni jego pr dko ci, uwa ałby prawdopodobnie krajobrazy za nast puj ce kolejno w
czasie i nie potrafiłby zrozumie ich równoczesnego istnienia... Rozumiemy zatem, e
mo liwy jest czterowymiarowy aspekt czasu, którego nieubłagany przepływ mo e by
naturalnym objawem naszego obecnego ograniczenia. A je li raz zrozumiemy, e przeszło i
przyszło rzeczywi cie istniej w tera niejszo ci, to zrozumiemy, e mog one wywiera
kontroluj cy wpływ na wszystkie nasze czyny tera niejsze i mog wspólnie tworzy “wy szy
plan” lub cało wszechrzeczy, której, jak mi si zdaje, zmuszeni jeste my szuka poddani
kierowniczemu wpływowi form czyli determinizmu oraz działaniu ywych istot, kieruj cych
nami wiadomie ku okre lonemu i przeczuwanemu celowi”.
W rzeczywisto ci czas nie jest wcale czwartym wymiarem; je li si jednak pomy li o nim
przez chwil z tego punktu widzenia, to mo e nam to dopomo e poj to, co jest niepoj te.
52
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Wyobra my sobie, e o arkusz papieru opieramy pod k tem prostym drewniany sto ek, i e
powoli, zaczynaj c od wierzchołka, wbijamy go w papier. Mikrob, który dajmy na to yje na
powierzchni tego arkusza, i który nie potrafi nic zobaczy poza t powierzchni , nie tylko
nigdy nie ujrzy całego sto ka, lecz nawet nie potrafi sobie wytworzy wyobra enia tego
rodzaju ciała. Wszystko, co zobaczy, ograniczy si do spostrze enia, e nagle pojawiło si
male kie kółko, które stopniowo zwi kszało si w tajemniczy sposób, a wreszcie znikło z
jego wiata równie nagle i niezrozumiale, jak przedtem si pojawiło.
W ten sposób to, co w rzeczywisto ci było szeregiem przekrojów sto ka, wyda si mikrobowi
ci giem kolejnych stadiów w yciu koła i nie potrafi on zrozumie , e te wszystkie kolejne
stadia mo na widzie równocze nie. A przecie łatwo nam, patrz cym na cały proces z góry,
z innego wymiaru, zobaczy , e mikrob ulega po prostu złudzeniu, które wynika z jego
własnego ograniczenia, i e sto ek istnieje jako cało przez cały czas. Nasze własne
złudzenia na punkcie przeszło ci, tera niejszo ci i przyszło ci nie ró ni si od złudzenia
mikroba, a widzenie ła cucha zdarze od strony sfery duchowej (buddhi) odpowiada
widzeniu sto ka jako cało ci. Naturalnie próba rozwini cia tego zało enia doprowadziłaby
nas do szeregu zdumiewaj cych paradoksów; niemniej jednak fakt pozostaje faktem, a
przyjdzie czas, e stanie si to dla nas jasne jak sło ce. Gdy wiadomo ucznia rozwinie si
w pełni w sferze duchowej (buddhi), wtedy stanie si dla niego dost pne doskonałe widzenie
przyszło ci, cho mo e nie potrafi on – ba, na pewno nie potrafi – u ywaj c zwykłej mowy
wyrazi tre ci swojego widzenia całkowicie i we wła ciwym porz dku. Niemniej,
kiedykolwiek zechce, b dzie miał w wysokim stopniu mo liwo jasnego widzenia
przyszło ci; a gdy nawet nie b dzie z niej korzystał, b d nieraz pada w jego zwyczajne
ycie błyski widzenia przyszło ci, tak i b dzie miał cz sto błyskawiczn intuicj i b dzie
wiedział, jak si wypadki potocz i to jeszcze zanim si zaczn toczy .
Oprócz doskonałego jasnowidzenia przyszło ci obserwujemy, tak samo, jak w poprzednich
przypadkach, ró ne stopnie tego typu jasnowidzenia, od okoliczno ciowych, niejasnych
przestróg, których ci le rzecz bior c, nie mo na nazywa w ogóle jasnowidzeniem, a do
cz ciej pojawiaj cego si dosy rozwini tego drugiego wzroku. Zdolno , okre lona tym
nieco niejasnym mianem drugiego czy podwójnego wzroku, jest wysoce interesuj ca i
zasługuje na staranniejsze i bardziej systematyczne ni dot d zbadanie. Podwójny wzrok jest
najbardziej znany jako cz sta zdolno górali szkockich, cho pojawia si nie tylko u nich.
Sporadyczne wypadki zdarzaj si prawie w ka dym narodzie, lecz najpospolitszym jest
wzrok podwójny w ród górali i ludzi, yj cych samotnie. U nas w Anglii mówi si o nim
cz sto, jako o wył cznej zdolno ci rasy celtyckiej, lecz w rzeczywisto ci pojawia si on na
całym wiecie w ród wszystkich narodów, które yj w podobnych warunkach. Stwierdzono
na przykład, i jest on do pospolity w ród chłopów Westfalii.
Podwójny wzrok polega na zobaczeniu obrazu, w którym ukazuje si wyra nie jakie przyszłe
zdarzenie; mo e cz ciej jeszcze przejawia si on jako widzenie przyszło ci w postaci
symbolicznej. Godne to uwagi, e przewidziane zdarzenia nale zawsze do nieprzyjemnych,
a mier jest w ród nich najpowszechniejsza; nie przypominam sobie ani jednego przypadku,
w którym by podwójny wzrok ukazał cokolwiek, co by nie miało pos pnego charakteru. Ma
on sobie wła ciw upiorn symbolik – symbolik całunów, gromnic i innych okropno ci
pogrzebowych. Niekiedy wydaje si , i zwi zany on jest w pewnym stopniu z dan
miejscowo ci , znany jest bowiem fakt, e mieszka cy wyspy Skye, którzy posiadaj t
zdolno , trac j z chwil opuszczenia wyspy, nawet wtedy, gdy tylko przeprawiaj si na
l d stały. Dar tego rodzaju widzenia jest cz sto dziedziczny w rodzinie przez całe pokolenia,
53
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
cho nie jest to reguł , gdy nieraz pojawia si sporadycznie u jednego członka rodziny,
podczas gdy reszta rodziny wolna jest od jego smutnego wpływu.
Podałem ju wy ej przykład wyra nej wizji, w której to podwójny wzrok ukazał przyszłe
zdarzenie na kilka miesi cy naprzód. Tu podam inny, mo e jeszcze bardziej wymowny
przykład, a podam go ci le tak, jak mi go opowiedział jeden z uczestników zdarzenia.
“Zagł bili my si w d ungl i szli my około godziny bez wi kszego powodzenia, gdy
Cameron, który przypadkowo znajdował si najbli ej mnie, zatrzymał si nagle blady jak trup
i wskazuj c prosto przed siebie, zawołał z przera eniem:
– Patrzcie, patrzcie! Na Boga, patrzcie tam!
– Gdzie? Co takiego? Co tam jest? – krzyczeli my wszyscy bezładnie, biegn c ku niemu i
ogl daj c si dookoła, pewni, e ujrzymy tygrysa, kobr – sami wła ciwie nie wiedzieli my
co – lecz na pewno co strasznego, skoro to wystarczyło, by sprawi takie wra enie na
naszym opanowanym zwykle towarzyszu. Lecz nie było wida ani tygrysa, ani kobry – nic
oprócz Camerona, który z upiorn twarz i oczami w słup wskazywał na co , czego nie
mogli my zobaczy .
– Cameron! Cameron! – wołałem, chwytaj c go za rami . – Na Boga, mów! Co si stało?
Zaledwie wyrzekłem te słowa, gdy uderzył w moje uszy cichy, lecz bardzo osobliwy d wi k,
a Cameron, który opu cił wzniesion r k , wyksztusił chrapliwym, zduszonym głosem.
– Tam, słyszycie? Bogu dzi ki ju przeszło! – i upadł bez zmysłów na ziemi .
Powstało krótkie zamieszanie; rozpi li my mu kołnierzyk, na twarz wylałem mu odrobin
wody, któr miałem na szcz cie w butelce; kto inny próbował wla mu wódki przez
zaci ni te z by; podczas tego szeptałem do stoj cego najbli ej towarzysza {nawiasem
mówi c najwi kszego w ród nas sceptyka).
– Beauchamp, czy ty co słyszałe ?
– Owszem – odpowiedział – dziwny, bardzo dziwny odgłos; co w rodzaju trzasku czy
odległego grzechotu, cho zupełnie wyra nie; gdyby to nie było całkiem niemo liwe,
przysi głbym, e to był grzechot salwy muszkietów.
– Takie samo było moje wra enie – odpowiedziałem szeptem – ale cicho! Ju przychodzi do
siebie.
Za minut lub dwie Cameron mógł ju słabo mówi i zacz ł nam dzi kowa , i przeprasza za
kłopot, jaki nam sprawił; po chwili usiadł, opieraj c si o drzewo i odezwał si mocnym, cho
jeszcze cichym głosem:
– Moi drodzy, czuj , e winien jestem wam wyja ni moje niezwykłe zachowanie si . B dzie
to takie wyja nienie, e wolałbym go nie podawa , lecz i tak przyjdzie na nie czas, wi c
równie dobrze mo na je powiedzie od razu. Zauwa yli cie mo e podczas naszej podró y, e
gdy wy wszyscy szydzili cie ze snów, wró b i widze , ja stale unikałem wypowiadania si w
54
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
tej sprawie. Post powałem tak, bo b d c innego zdania nie chciałem si o miesza ani
wywoływa dyskusji, a wiedziałem zbyt dobrze z własnego do wiadczenia, e wiat zwany
przez ludzi nadnaturalnym jest równie – a mo e nawet bardziej – rzeczywisty ni ten wiat,
który widzimy dookoła. Innymi słowy, podobnie jak na wielu moich rodakach, ci y na mnie
przekle stwo podwójnego wzroku – ta straszna zdolno , która ukazuje obrazy nieszcz
,
które maj niedługo nadej . Tak wła nie wizj miałem przed chwil , i jak widzieli cie,
wstrz sn ła mn jej wyj tkowa okropno . Zobaczyłem trupa, lecz nie kogo , kto zmarł
mierci naturaln , lecz ofiar strasznego wypadku. Upiorna, bezkształtna masa z nabrzmiał
i zmia d on do niepoznania twarz . Widziałem t straszn mas zło on w trumnie i
pogrzeb, jaki si potem odbywał. Widziałem cmentarz i duchownego, a chocia nie znałem
przedtem ani tego cmentarza, ani ksi dza, jednak obraz ich mam wyryty w oczach bardzo
dokładnie. Widziałem was, siebie, Beauchampa i wiele jeszcze osób, stoj cych dookoła w
ałobie, widziałem, jak ołnierze po sko czonej ceremonii przygotowywali si do strzału,
usłyszałem salw , a potem nie wiedziałem ju o niczym.
Gdy Cameron mówił o salwie spojrzałem z dreszczem na Beauchampa, a wyrazu przera enia
na tej przystojnej twarzy sceptyka nigdy nie zapomn ”.
Jest to tylko jeden przykład (zreszt wcale nie najwa niejszy) z bardzo ciekawego
opowiadania o do wiadczeniach psychicznych, w tej chwili jednak zajmuje nas tylko sprawa
jasnowidzenia, wystarczy wi c, je li powiem, e oddział młodych ołnierzy odnalazł w ci gu
tego dnia ciało swojego dowódcy, w takim okropnym stanie, jak to opisał Cameron.
Opowiadanie brzmi dalej nast puj co:
“Gdy nast pnego wieczoru przybyli my do miejsca przeznaczenia i gdy nasze zeznanie
zostało spisane przez wła ciwe władze, Cameron i ja udali my si na przechadzk , aby z
pomoc koj cego wpływu natury strz sn z siebie nieco ponury nastrój, który parali ował
nasze dusze. Nagle Cameron chwycił mnie za rami , i wskazuj c przez prymitywne
ogrodzenie, rzekł dr cym głosem:
– Tak, to tutaj! To jest cmentarz, który wczoraj widziałem.
A gdy pó niej zostali my przedstawieni kapelanowi placówki, zauwa yłem, cho moi
przyjaciele tego nie spostrzegli, nieopanowane dr enie, z jakim Cameron uj ł jego dło , i
domy liłem si od razu, e rozpoznał w nim ksi dza ze swojego widzenia”.
Je li chodzi o okultystyczne wyja nienie tego wydarzenia, uwa am, e widzenie Camerona
jest typowym przykładem jasnowidzenia; a je li tak było, to okoliczno , e dwie osoby
najbli ej niego stoj ce (na pewno jedna z nich, a prawdopodobnie obie dotykały go w danej
chwili) uczestniczyły w jego widzeniu, w ograniczonym stopniu, słysz c ko cow salw ,
podczas gdy inne osoby, które nie były tak blisko, nic nie słyszały, dowodzi, e siła, z jak
widzenie podziałało na widz cego, wywołała w jego organizmie my lowym tak silne drgania,
i udzieliły si one organizmom my lowym osób, które si z nim stykały, tak samo, jak przy
zwykłym przenoszeniu my li.
Mo na łatwo poda mnóstwo podobnych przykładów. Je li chodzi o jasnowidzenie
symboliczne, to zazwyczaj ci, którzy go posiadaj , twierdz , e je eli ujrz osob w postaci
widma zawini tego w całun, to jest to pewn przepowiedni jej mierci. Dat zbli aj cego si
zgonu wskazuje okoliczno , w jakim stopniu widmo jest zawini te w całun, albo te pora
55
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
dnia, w której widzenie ma miejsce; je li bowiem zjawa uka e si wczesnym rankiem, to –
jak mówi – oznacza to, e dany człowiek umrze jeszcze tego samego dnia, je li uka e si
wieczorem – mier przyjdzie dopiero w ci gu roku.
Inn odmian (i to bardzo szczególn ) symboliki tego rodzaju jasnowidzenia jest pojawienie
si osoby, która ma umrze , w postaci zjawy pozbawionej głowy. Przykład z tego zakresu
podaje ksi ka “Znaki przed mierci ”, wypadek ten zdarzył si w rodzinie dr Ferier, cho , o
ile sobie dobrze przypominam, widzenie ukazało si dopiero w chwili mierci lub krótko
przed ni .
Przechodz c od jasnowidzów, którzy trwale posiadaj pewne zdolno ci, chocia tylko czasem
panuj w pełni nad ich przejawami, zajmijmy si wielk ilo ci odosobnionych przypadków
przewidywania przyszło ci przez ludzi, którym zdarza si to tylko sporadycznie. Najwi cej
zachodzi ich we nie, cho bynajmniej nie brak przykładów widze na jawie. Czasem
widzenie takie odnosi si do wydarzenia wa nego dla widz cego i to uzasadnia wysiłek Ego,
aby je wry w wiadomo danego człowieka. W innych przypadkach przewidziane zdarzenia
nie maj wi kszego znaczenia, ani te si nie wi
z osob , która je przewidziała. Niekiedy
jest oczywiste, e zamiarem Ego (lub przysyłaj cej wiadomo jakiej wy szej istoty) jest
ostrzec ni sz osobowo o zbli aniu si jakiego nieszcz cia w celu zapobie enia mu lub
je li to niemo liwe, w celu zmniejszenia wstrz su dzi ki przygotowaniu na nie.
Wydarzeniem najcz ciej w ten sposób przewidywanym, jest – mo e to zupełnie naturalne –
mier , czasem mier samego widz cego, czasem kogo mu bliskiego. Ten rodzaj
przewidywa jest tak pospolity w literaturze tego przedmiotu, a tre ich tak oczywista, e
wła ciwie nie ma potrzeby przytaczania przykładów; niemniej par przykładów, w których
widzenie prorocze, chocia wyra nie po yteczne, ma mniej przykry charakter, wzbudzi mo e
zainteresowanie czytelnika. Poni szy wyj tek pochodzi z ksi ki Mrs. Crowe “Nocna strona
Natury”.
“Kilka lat temu niło si doktorowi Watsonowi, mieszkaj cemu obecnie w Glasgow, e
wezwano go do chorego w miejscowo ci oddalonej o kilka mil od jego mieszkania; dosiadł
we nie konia i ruszył w drog , gdy przeje d ał przez wrzosowisko ujrzał byka, który rzucił
si z w ciekło ci na niego; rogów byka unikn ł tylko dzi ki temu, e schronił si w miejsce
niedost pne dla zwierz cia i tam czekał dłu szy czas, a przyszli mu z pomoc ludzie, którzy
zauwa yli jego poło enie i uwolnili go.
Gdy nazajutrz rano podczas niadania przyszło wezwanie do tego chorego, doktor za miał si
z powodu osobliwego, jak my lał, zbiegu okoliczno ci wyruszył konno. Nie znał wcale drogi,
ta jednak doprowadziła go powoli do wrzosowiska, które zaraz rozpoznał, a niebawem ukazał
si tak e byk p dz cy cwałem na niego. W proroczym nie widział miejsce schronienia, to te
pod ył tam natychmiast. Sp dził tam trzy czy cztery godziny oblegany przez zwierz , a
uwolnili go wie niacy. Dr Wafson o wiadcza, e gdyby nie sen nie wiedziałby, gdzie szuka
ratunku”.
Inny przypadek, w którym upłyn ło o wiele wi cej czasu pomi dzy przestrog i jej
spełnieniem si , podaje dr F. G. Lec w ksi ce “Przebłyski nadnaturalnego”.
“Hannah Green, gospodyni pewnej rodziny ziemia skiej w Oxfordshire, niło si kiedy w
nocy, e b d c pewnego niedzielnego wieczoru sama w domu usłyszała pukanie do głównych
56
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
drzwi domu; gdy podeszła do drzwi zastała tam uzbrojonego w gruby kij włócz g o
podejrzanym wygl dzie, usiłuj cego wedrze si przemoc do domu. Zdawało si jej, e
przez pewien czas walczyła z nim, aby go nie wpu ci , lecz bezskutecznie; powalona na
ziemie straciła przytomno , a on wszedł do domu. Tu si przebudziła.
Poniewa przez dłu szy czas nic nie zaszło, tre snu uległa zapomnieniu, i jak sama twierdzi,
sen całkiem uleciał jej z pami ci. Jednak w siedem lat pó niej zdarzyło si , e pilnowała
razem z dwoma innymi słu cymi samotnego domu w Kensington, i e pewnego niedzielnego
wieczoru obaj słu cy wyszli z domu, pozostawiaj c j sam . Nagle usłyszała gło ne pukanie
do drzwi frontowych domu.
Dawny sen przypomniał si jej od razu ze szczególn wyrazisto ci i niezwykł sił , i odczuła
mocno swoje całkowite osamotnienie. Zapaliła natychmiast lamp stoj ca na stole w sieni –
gwałtownie stukanie do drzwi nie ustawało – i kieruj c si przestrog weszła na schody na
półpi tro, by otworzy okno; ku wielkiemu swojemu przera eniu ujrzała tego samego
uzbrojonego w pałk człowieka, którego widziała przed laty we nie. Z du przytomno ci
umysłu zeszła do drzwi frontowych, zabezpieczyła je, jak równie inne drzwi i okna, zacz ła
dzwoni gwałtownie we wszystkie dzwonki i o wietliła górne pokoje. Napastnik spłoszony
uciekł”.
Rzecz oczywista, e i w tym wypadku sen miał warto praktyczn , gdy bez niego zacna
gospodyni z samego przyzwyczajenia byłaby niew tpliwie otworzyła drzwi, jak to zwykle
czyniła, gdy kto do nich pukał.
Jednak nie tylko podczas snu Ego odbija w swojej ni szej wiadomo ci to, co uwa a za
po dane dla niej. Mo na by tu przytoczy na podstawie ksi ek wiele przykładów, jednak
zamiast nich zacytuj zdarzenie, opowiedziane mi przed kilku tygodniami przez pewn
znajom , które cho nie posiada romantycznych zalet ma t zasług , e jest nowe.
Moja przyjaciółka zatem ma dwoje dzieci, z których starsze niedawno, jak s dzono,
przezi biło si bardzo silnie i cierpiało od szeregu dni na kompletne zatkanie górnej cz ci
nosa. Matka s dz c, e katar sam przejdzie, z pocz tku mało na to zwracała uwagi, a
pewnego dnia ujrzała nagle przed sob w powietrzu –jak sama opisuje – co jakby obraz
pokoju, w którym na rodku stał stół, a na stole le ało jej dziecko bez czucia czy bez ycia,
kilku za ludzi pochylało si nad nim. Jasno widziała najdrobniejsze szczegóły obrazu, a w
szczególno ci zauwa yła, e dziecko miało na sobie biał koszulk nocn , chocia wiedziała,
e jej mała córeczka posiada tylko ró owe koszulki. Widzenie to wywarło na niej silne
wra enie i przyszło jej po raz pierwszy na my l, e dziecko mo e cierpi na co
powa niejszego ni katar; zawiozła je zatem do szpitala w celu zbadania. Chirurg stwierdził
w nosie niebezpieczn naro l i orzekł, e nale y j usun . W kilka dni pó niej wzi to
dziecko do szpitala na operacj . Gdy matka przywiozła córeczk do szpitala, zauwa yła, e
zapomniała zabra ze sob koszulek nocnych dziecka, wobec czego piel gniarki ubrały j w
biał koszulk . W tej białej koszulce przeszła dziewczynka nast pnego dnia operacj ;
operacja za odbyła si w tym samym pokoju, który matka jej ujrzała w widzeniu, tak i
wszystko si odbyło w ka dym szczególe zgodnie z widzeniem.
We wszystkich tych przykładach widzenie si spełniło, jednak mo na spotka w ksi kach
pełno opowiada o przykładach, w których zlekcewa ono lub wy miano przestrog , i o
nieszcz ciach, które potem nast piły. Niekiedy przestrog otrzymuje kto , kto w istocie
57
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
rzeczy nie jest w stanie przeszkodzi faktom, jak to miało miejsce w historycznym zdarzeniu,
gdy John Williams, dyrektor kopalni w Kornwalii, przewidział w najdrobniejszych
szczegółach na osiem czy dziewi dni naprzód zabicie Spencera Percevala, ówczesnego
kanclerza skarbu, w kuluarach Izby Gmin. A jednak i w tym wypadku prawdopodobnie
mo na było co zrobi dla zapobie enia nieszcz ciu, gdy jak czytamy sen wywarł tak silne
wra enie na Williamsie, i pytał swoich przyjaciół, czy nie powinien pojecha do Londynu,
aby przestrzec Percevala. Niestety odradzili mu i zabójstwo stało si faktem. Zreszt , gdyby
nawet Williams pojechał do Londynu i opowiedział swój sen, wydaje si mało
prawdopodobne, aby przyło ono do tego wi ksz wag ; mimo to jest mo liwe, e
zastosowano by pewne rodki ostro no ci, które zapobiegłyby morderstwu.
Nie wiele mo na powiedzie o tym, jakie szczególne czynniki w wy szych sferach
spowodowały t osobliw prorocz wizje. Williams i Perceval nie znali si wzajemnie, tak i
wizji tej nie mogła wywoła silna sympatia. Je liby to była próba odwrócenia losu dokonana
przez jakiego niewidzialnego przyjaciela, to dziwne si wydaje, e nikt inny dostatecznie
wra liwy nie znalazł si bli ej w Kornwalii. By mo e tak e, i Williams natkn ł si
przypadkiem podczas snu na to odbicie przyszło ci w sterze astralnej, i oczywi cie
przera ony, odbił je w swojej ni szej wiadomo ci w nadziei, e mo e przecie uda mu si
co uczyni dla zapobie enia nieszcz ciu; jest jednak rzecz niemo liw wyja ni ten
przypadek z całkowita pewno ci bez zbadania Kroniki Akashy i zobaczenia co wła ciwie
zaszło.
Typowy przykład całkowicie bezcelowego widzenia przyszło ci podaje Stead w ksi ce
,,Prawdziwe historie o duchach”, opowiadaj c o widzeniu swojej przyjaciółki miss Freer,
znanej ogólnie jako miss X. Podczas pobytu na wsi ujrzała ona pewnego razu w stanie
zupełnej nieprzytomno ci i na jawie, e przed gankiem domu zatrzymał si lekki powozik
zaprz ony w białego konia, i e siedziało w nim dwóch obcych panów. Jeden z nich wysiadł
z powozu i stał bawi c si z foksterierem. Zauwa yła, e był on w płaszczu, a w
szczególno ci wpadły jej w oczy wie e lady kół powozu na wirze. A przecie nie było tam
wcale powozu w tej chwili, w ci gu pół godziny jednak zajechało rzeczywi cie w takim
ekwipa u dwóch obcych panów i spełnił si dokładnie ka dy szczegół widzenia. Stead podaje
jeszcze inny przykład bezcelowego widzenia przyszło ci, w którym siedem lat dzieliło sen
(gdy w tym przypadku był to sen) od jego spełnienia si .
Wszystkie te przykłady (a s one tylko na chybił trafił wybrane spo ród wielu setek)
dowodz , e dla Ego jest niew tpliwie mo liwe w pewnym zakresie widzenie przyszło ci, i e
przykłady jego mogłyby by na pewno o wiele cz stsze, gdyby nie niezwykła g sto i
niewra liwo ni szych organizmów wi kszej cz ci tak zwanej cywilizowanej ludzko ci -
cechy, które nale y przypisa głównie grubemu, codziennemu materializmowi obecnego
wieku. Nie mam tu na my li uznawania materialistycznego wiatopogl du w ogóle, lecz fakt,
e prawie ka dy człowiek we wszystkich praktycznych sprawach swojego codziennego ycia
kieruje si wył cznie pobudkami zwykłego interesu osobistego w takiej czy innej postaci.
Cz sto samo Ego bywa nierozwini te i wskutek tego jego widzenie przyszło ci jest bardzo
mgliste; kiedy indziej znów ono samo widzi wyra nie i jasno, lecz jego ni sze narz dzia s
tak mało wra liwe, e zaledwie udaje mu si obudzi w fizycznym mózgu nieokre lone
przeczucie zbli aj cego si nieszcz cia, zdarzaj si tak e przypadki, kiedy przestroga nie
pochodzi w ogóle od Ego, lecz od jakiej innej istoty, która z tego czy innego powodu odnosi
si przyja nie do osoby, otrzymuj cej przestrog . W cytowanej przeze mnie poprzednio
58
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
ksi ce, opowiada nam Slead o pewno ci, z jak przeczuwał na szereg miesi cy naprzód, e
zostanie mu odebrane kierownictwo “Pall Mall Gazette”, cho ze zwykłego punktu widzenia
wydawało si to mało prawdopodobne. Czy to przewidywanie było wynikiem działania
własnego Ego, czy te przyjazn wskazówk ze strony kogo innego, nie mo na orzec bez
dokładnych bada , niemniej pewno była w pełni usprawiedliwiona.
Istnieje jeszcze jedna odmiana jasnowidzenia w czasie, której nie nale y pomin
milczeniem. Jest ona stosunkowo rzadka, jednak istnieje do przykładów, zwracaj cych na
ni nasz uwag , cho niestety podawane w nich szczegóły nie zawsze wystarczaj , aby orzec
z cał pewno ci , e mamy do czynienia z jasnowidzeniem rozwa anego wła nie rodzaju.
Mam tu na my li przypadki, w których widziano armie-widma lub upiorne stada zwierz t. W
ksi ce “Nocna strona Natury” mamy sprawozdanie z wielu takich wizji. Mamy tam
opowiadanie o tym, jak w Havarah Park, niedaleko od Ripley wiarygodni ludzie widzieli
oddział kilkuset ołnierzy w białych mundurach, który wykonał szereg rozmaitych ewolucji i
nast pnie znikł; mowa tam tak e o tym, jak kilka lat wcze niej podobne wojsko widmowe
widział w okolicy Inverness pewien powa ny wie niak wraz ze swoim synem. Tak e w tym
wypadku liczba wojska była bardzo du a i obaj widzowie z pocz tku nie mieli najmniejszej
w tpliwo ci, e s to prawdziwi ołnierze z krwi i ko ci. Naliczyli oni co najmniej szesna cie
szeregów kolumny i mieli do czasu, aby si przypatrzy wszystkim szczegółom. Przednie
szeregi maszerowały siódemkami rami przy ramieniu, a towarzyszyła im znaczna liczba
kobiet i dzieci, nios cych cynowe dzbany i inne naczynia kuchenne. ołnierze byli ubrani na
czerwono, a bro ich błyszczała w sło cu. Miedzy nimi znajdowało si jakie zwierze - jele
czy ko , nie mo na było dokładnie rozpozna - które ołnierze z w ciekło ci p dzili
bagnetami naprzód.
Młodszy z obu m czyzn zwrócił uwag starszego, e ostatnie szeregi musiały od czasu do
czasu biec, aby dogoni reszt ; starszy, który był kiedy ołnierzem, odpowiedział mu, e
zawsze tak si dzieje, i radził mu, je liby kiedy miał by ołnierzem, aby zawsze starał si
maszerowa na przedzie. Był tam tylko jeden oficer konno; jechał na siwym koniu, miał
wyszywany złotem kapelusz i bł kitny płaszcz husarski z szeroko rozci tymi r kawami z
czerwonym brzegiem. Obaj widzowie przyjrzeli mu si tak dokładnie, e o wiadczyli pó niej,
i poznaliby go wsz dzie. Ze strachu jednak by ich nie zmuszono pój za wojskiem, które,
jak s dzili przybywało z Irlandii, wyl dowawszy w Kyntyre, uciekli i podczas gdy wspinali
si na skał , aby zej z oczu ołnierzom, cala zjawa znikn ła.
Zjawisko tego samego rodzaju zaobserwowano w pierwszej połowie XIX stulecia w
Paderborn w Westfalii, a widziało je co najmniej trzydzie ci osób; poniewa jednak w kilka
lat pó niej odbył si w tym samym miejscu przegl d dwudziestu tysi cy ołnierzy, uznano, e
wizja ta nale y do rz du wizji podwójnego wzroku, zdolno ci do cz sto w tych stronach
spotykanej.
Widywano jednak czasem tego rodzaju zast py widm w takich okolicach, gdzie prawdziwe
wojsko nie mogło maszerowa ani przedtem ani potem. Jedno z najciekawszych opowiada o
takich zjawach podaje Harriet Martineau w swoim ksi ce “Angielskie Jeziora”.
Pisze on co nast puje:
“Souter lub Soutra Fell jest gór . na której w ci gu jednego dziesi ciolecia ubiegłego stulecia,
duchy ukazywały si w dziesi tkach tysi cy; te same zjawy widziało dwudziestu sze ciu
59
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
wybranych wiadków i wszyscy mieszka cy chat w obr bie pola widzenia góry, i to w ci gu
dwu i pól godziny - zjawisko znikn ło z nadej ciem ciemno ci! Prosz pami ta , i góra ta
jest urwista, e nie mo e tam by mowy, o maszerowaniu ludzi z krwi i ko ci; a północny i
zachodni stok góry maj pionowe ciany wysokie na około dwie cie siedemdziesi t metrów.
Pod wieczór wi toja ski 1735 r. parobek wiejski, słu cy u mr Lancastera, stoj c w
odległo ci pół mili od góry, widział wschodni stron szczytu pokryt oddziałami, które przez
godzin maszerowały naprzód. Szły one ze wzniesienia od strony północnej – a było
wyra nie wida ka d posia – i znikały w zagł bieniu u szczytu. Gdy biedny chłopak
opowiedział o tym innym, wy miano go, podobnie jak to si zwykle dzieje z tymi, którzy
pierwsi ujrz co niezwykłego. W dwa lata pó niej w wigili w. Jana równie mr Lancaster
ujrzał tam kilku ludzi id cych za ko mi, jak gdyby wracaj cych z polowania. Nie zwrócił z
pocz tku na to uwagi; gdy jednak dziesi minut pó niej przypadkiem spojrzał w gór
ponownie, ujrzał teraz postacie te na koniach, a za nimi niesko czony szyk bojowy
oddziałów, które maszerowały po pi ciu ludzi w szeregu od wzniesienia i ponad rozpadlin
podobnie jak poprzednio. Cała rodzina widziała to wojsko i jego manewry, a tak e wida
było, jak ka d kompani utrzymywał w porz dku oficer na koniu, który galopował to tu, to
tam. Gdy nadszedł zmierzch, dyscyplina jakby si rozlu niła, oddziały si pomieszały i
jechały nierównym krokiem, a znikły w ciemno ciach.
Teraz oczywi cie ur gano całej rodzinie Lancaster, jak poprzednio parobkowi; lecz, nie długo
trzeba było czeka na ich zwyci stwo. Równie w wieczór wi toja ski 1745r, dwadzie cia
sze osób, umy lnie zaproszonych przez rodzin Lancaster, widziało to samo i jeszcze co
wi cej. Pomi dzy oddziałami znajdowały si teraz wozy, ka dy za wiedział, e nie było i nie
mogło by wozów na szczycie Souter Fell. Masa ludzi była niewiarygodnie wielka, gdy
oddziały wypełniły przestrze pół mili i maszerowały szybko, a noc zakryła je wci
maszeruj ce. Nie było nic mglistego ani nieokre lonego w tych widmach. Wydawały si tak
rzeczywiste, e niektórzy udali si na gór nast pnego ranka, by zobaczy odciski podków
ko skich; lecz jakie było ich przera enie, gdy nie znale li ani jednego ladu na wrzosach lub
trawie. wiadkowie zeznali o całym zdarzeniu pod przysi g przed s dzi ; cała okolica
oczekiwała w wielkiej trwodze nadchodz cych wydarze powstania szkockiego.
Wychodzi obecnie na jaw, e mniej wi cej w tym czasie – mianowicie w 1743 r. co
podobnego widziały tak e dwie inne osoby, lecz zataiły to, aby si nie narazi na arty
s siadów. Mr Wren z Wilton Hall i jego parobek widzieli pewnego letniego wieczoru, jak
jaki m czyzna z psem gonił par koni na tak stromym miejscu, e niemo liwe było, by ko
mógł tam si utrzyma . Szybko ich była zadziwiaj ca, a znikni cie na południowej granicy
góry tak nagłe, e nast pnego ranka mr Wren poszedł ze słu cym, szuka ciała m czyzny,
który musiał si tam zabi . Nie znale li jednak ani ladu m czyzny, konia czy psa; wrócili
obaj do domu i trzymali j zyk za z bami. Gdy pó niej opowiedzieli o tym, powiodło im si
nie wiele lepiej, cho mieli w swojej niesławie dwudziestu zaprzysi onych towarzyszy”.
Jako wyja nienie wydawca “Lonsdale Magazine” podał, i stwierdzono, e w wieczór
wi toja ski 1745r. rozruchy “miały miejsce na zachodnim wybrze u Szkocji, i e ich obraz
odbił si w przejrzystych oparach, podobnie jak fatamorgana”.
Fakty te jednak wydobyły na jaw znacznie wi cej podobnych, jak przemarsz widm tego
samego rodzaju, widziany w Leicestershire 1707 r. i podanie o w drówce armii przez
Helvellyn wieczorem przed bitw pod Marston Moor.
60
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Przytacza si te inne przypadki, kiedy widziano widmowe stada owiec na drogach, a znane
s równie rozmaite niemieckie podania o kawalkadach widm my liwych i zbójców.
We wspomnianych zdarzeniach, podobnie jak to si cz sto zdarza przy badaniu zjawisk
okultystycznych, zachodzi mo liwo wielu przyczyn, z których ka da mogła wystarczy do
wywołania zaobserwowanego zdarzenia, lecz w braku dokładnych sprawozda trudno jest
zrobi co wi cej, jak snu przypuszczenia, która z tych mo liwych przyczyn wchodziła w
gr , w ka dym poszczególnym przypadku.
Zwykle przyjmuje si wyja nienie (o ile w ogóle nie wy miewa si całego opowiadania jako
zmy lonego), e wszystko widziane jest odbiciem w powietrzu (mira em) ruchów
rzeczywistych oddziałów ołnierzy z krwi i ko ci, które si odbywaj w znacznej odległo ci.
Sam widziałem kilkakrotnie zwykły mira i wiem co o zadziwiaj cej pot dze jego złudzenia;
wydaje mi si jednak, e potrzeba nam przyj istnienie zupełnie innego rodzaju mira u,
całkowicie odmiennego od znanego obecnie nauce, aby móc wytłumaczy te opowie ci o
armiach-widmach, które czasem przechodz w odległo ci paru metrów od widza.
Przede wszystkim mo e to by , jak we wspomnianym wy ej przypadku westfalskim, prosty
przykład widzenia przyszło ci na ogromn skal – przez kogo wywołanych i dla jakich celów,
nie łatwo rozstrzygn . Cz sto tak e widma te mog nale e do przeszło ci, a nie do
przyszło ci i by odbiciem scen z Kroniki Akashy – cho i w tym przypadku niejasna jest
przyczyna i sposób powstania tego odbicia.
Istnieje wiele rodzajów duchów przyrody, które je li tego z jakichkolwiek przyczyn zapragn ,
potrafi stwarza z cał doskonało ci tego rodzaju zjawy, dzi ki zadziwiaj cej pot dze
swojej wyobra ni (C. W. Leadbeater “Plan astralny”) zwłaszcza e tego rodzaju działanie
całkowicie odpowiada ich zamiłowaniu do mistyfikowania i wprowadzania ludzi w bł d. A
mog to te by czasem przyjazne ostrze enia pod adresem przyjaciół przed wydarzeniami, o
których nadej ciu wiedz one naprzód. Wydaje si , e po tej linii byłoby najrozs dniej szuka
wyja nienia niezwykłych zjawisk, które opisuje Martineau, je li opowiadane przez ni wizje
s autentyczne.
Inna mo liwo polega na tym, e postacie, które w niektórych przypadkach brano za
ołnierzy, były to po prostu same duszki przyrody, które, znajduj c w tym zawsze wielk
przyjemno , wykonywały szereg planowych ewolucji, cho przyzna trzeba, e ewolucje ich
rzadko maj taki charakter, i by wyj wszy najwi kszych ignorantów mo na je uwa a za
manewry wojskowe.
Stada zwierz t w wi kszo ci przykładów s prawdopodobnie tylko odbiciem z Kroniki;
zdarzaj si jednak tak e wypadki, które podobnie jak “dzicy my liwi” z klechd niemieckich
nale do całkiem innej kategorii zjawisk, które wykraczaj poza zakres naszego tematu. Ci,
którzy studiuj okultyzm wiedz , e okoliczno ci, towarzysz ce wydarzeniom o niezwykłym
napi ciu przera enia lub cierpienia, jak na przykład towarzysz ce wyj tkowo okropnym
morderstwom, ulegaj łatwo przy lada sposobno ci odtworzeniu i to w postaci, która mo e
by widziana ju przy bardzo słabym rozwoju zdolno ci psychicznych; zdarza si niekiedy, e
do otoczenia, w którym rozegrała si taka scena nale zwierz ta, i e je równie wskutek
tego odtwarza od czasu do czasu niespokojne sumienie mordercy.
61
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
Niezale nie od tego, na czym si opieraj przeró ne opowiadania o je d cach-widmach i o
gromadach my liwych, mo na je prawdopodobnie zaliczy do tej wła nie kategorii. Tak te
pewnie nale y wyja ni wiele wizji widmowych armii, jak na przykład przedziwne
powtarzanie si bitwy pod Edgehill par razy w ci gu kilku miesi cy po prawdziwej bitwie,
jak to stwierdził pewien s dzia pokoju, duchowny i inni naoczni wiadkowie w ciekawej
współczesnej broszurze zatytułowanej “Prodigious Noises of War and Battle, at Edgehill, near
Keinton, in Northamptonshire”. Według tej broszury, wypadek ten, badany był w owym
czasie przez oficerów armii, którzy rozpozna widma wielu osób. Wygl da to wyra nie na
przykład straszliwej zdolno ci nieokiełznanych nami tno ci ludzkich do odtwarzania si i
materializowania w taki osobliwy sposób.
W niektórych przypadkach jasne jest, e zaobserwowane stada zwierz t s po prostu
nieczystymi, sztucznymi ywiołami (elementalami), które przyj ty t posta , aby wchłania w
siebie wstr tne wyziewy najbardziej ponurych miejsc, takich, jak na przykład miejsca
szubienic. Tego rodzaju przykład znajduje si w znanym opowiadaniu “Upiory szubienicy”;
upiory te widywano nieraz w postaci stad niekształtnych stworze , podobnych do wi , które
noc w noc tłoczyły si , ryły ziemi i walczyły z sob na miejscu tego plugawego pomnika
zbrodni. To jednak nale y ju raczej do innej dziedziny, ni jasnowidzenie.
Rozdział IX
Metody rozwijania jasnowidzenia
Je li tylko człowiek przekona si , e tak cenna zdolno jak jasnowidzenie istnieje naprawd ,
zwykle pierwszym jego pytaniem jest:
“W jaki sposób mógłbym rozwin w sobie t zdolno , która – jak si mówi – jest utajona w
ka dym?”
Otó istnieje wiele metod jej rozwoju, lecz tylko jedn mo na bezpiecznie zaleci do
ogólnego u ytku – t , o której b dzie mowa na ko cu. U mało rozwini tych narodów wiata
wywołuje si stan jasnowidzenia przy pomocy niepo danych sposobów; u niektórych nie
aryjskich plemion Indii przy pomocy odurzaj cych narkotyków lub przez wdychanie
oszałamiaj cych dymów; u derwiszów przez kr cenie si w szalonym ta cu w zapale
religijnym dopóty, a dojdzie si do zawrotu głowy i zatraty wra liwo ci; u uczestników
wstr tnych praktyk kultu Voodoo przez straszliwe ofiary i obrzydliwe ceremonie czarnej
magii. Na szcz cie tego rodzaju metod nie u ywa si w naszej rasie, chocia i u nas istnieje
znaczna ilo fuszerów tych staro ytnych sztuk, którzy stosuj pewien rodzaj autohipnozy,
jak na przykład przez wpatrywanie si w jasny punkt lub powtarzanie pewnej formuły dopóty,
a nast pi stan u pienia; inny kierunek w ród nich usiłuje uzyska podobne wyniki przez
stosowanie pewnego szczególnego sposobu oddychania.
Wszystkie te metody nale y nieodwołalnie pot pi , jako bezwzgl dnie niebezpieczne, gdy
stosuje je przeci tny człowiek, który nie ma poj cia o tym co czyni, który na lepo
przeprowadza eksperymenty w nieznanym sobie wiecie. Równie zdobywanie jasnowidzenia
drog magnetyzowania przez, inn osob jest metod , przed któr cofn łbym si
zdecydowanie z najwy sz odraz ; nie mo e by wahania co do tego, e nie powinno si jej
62
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
nigdy próbowa , chyba e istnieje absolutne zaufanie i sympatia pomi dzy magnetyzowanym
i magnetyzuj cym, jak wła ciwie mo na spotka tylko w ród najwi kszych wi tych.
Do wiadczenia z transem s w najwy szym stopniu ciekawe, gdy (obok innych rzeczy) daj
sceptykowi sposobno przekonania si o fakcie jasnowidzenia, jednak wyj wszy dopiero co
wspomniane warunki – warunki, podkre lam, prawie e niemo liwe do spełnienia – nigdy
bym nikomu nie radził, aby si im poddawał jako przedmiot do wiadczenia. Magnetyzm
leczniczy, (w którym bez wprowadzenia pacjenta w trans usiłuje si uwolni go od bólu lub
choroby, albo z pomoc ruchów magnetycznych r k wla w niego nowe siły yciowe), opiera
si na całkiem odmiennej podstawie; je li tylko magnetyzer, cho by nie całkiem wyszkolony,
jest całkowicie zdrów i o ywiony dobrymi pobudkami, nie wyrz dzi pacjentowi szkody. W
tak skrajnym przypadku, jak operacja chirurgiczna, mo na kieruj c si rozs dkiem, zezwoli
na wprowadzenie siebie w trans, lecz na pewno nie jest to stan, z którym wskazane byłoby
czyni eksperymenty. Naprawd , ka demu, kto by mnie zaszczycił pytaniem o moje zdanie w
tej sprawie, odradzałbym, jak najbardziej stanowczo wszelkich prób i bada
eksperymentalnych w zakresie niezwyczajnych jeszcze dla niego sił przyrody, póki przede
wszystkim nie przeczyta starannie wszystkiego, co ju napisano o tym przedmiocie, lub – co
b dzie bez porównania lepsze – zanim si nie znajdzie pod kierunkiem do wiadczonego
nauczyciela.
Lecz gdzie mo na znale do wiadczonego nauczyciela? – wyłania si nowe pytanie. Na
pewno nie mi dzy tymi, którzy si ogłaszaj jako nauczyciele i ofiarowuj si za tyle a tyle
wprowadzi w odwieczne wi te misteria, lub którzy prowadz “kursy rozwijania zdolno ci
okultystycznych”, przyjmuj c na nie przygodnych kandydatów za odpowiedni opłat od
osoby.
Wiele ju powiedziałem w tej ksi ce o konieczno ci starannego przygotowania, o wielkiej
przewadze, jak posiada wyszkolony jasnowidz nad niewyszkolonym; to jednak doprowadza
nas znów do pytania: Gdzie mo na otrzyma to nale yte, wła ciwe wyszkolenie?
Odpowiadam, e wyszkolenie to mo na otrzyma tam, gdzie zawsze od pocz tku dziejów
wiata mo na je było znale – z r k Wielkiego Białego Braterstwa Adeptów, które, jak
zawsze tak i obecnie stoi poza ewolucj ludzko ci, kieruj c i pomagaj c jej zgodnie z wielkim
prawem kosmicznym, które przedstawia nam Wol Wieczystego.
W jaki sposób, mógłby kto zapyta , mo na do Niego dotrze ? W jaki sposób ten, który
szuka, pełen pragnienia wiedzy, mo e Je powiadomi o swoim pragnieniu otrzymania nauki?
Jeszcze raz powtarzam: jedynie post puj c zgodnie z odwiecznymi metodami. Nie ma
adnych nowych patentów, które by pozwoliły człowiekowi zakwalifikowa si bez trudu na
ucznia tej Szkoły, nie ma adnej wygodnej drogi prowadz cej do nauki, któr mo na uzyska
w tej Szkole. Tak dzisiaj, jak i w gin cej we mgle staro ytno ci człowiek, który pragnie
zwróci na siebie uwag Adeptów, musi wej na powoln i uci liw cie k rozwijania
siebie, musi uczy si przede wszystkim brania siebie w gar i przerabiania na to, czym si
by powinno. Stopnie tej cie ki nie stanowi tajemnicy; przedstawiłem je szczegółowo w
mojej ksi ce “Niewidzialni Pomocnicy”, nie potrzebuj wiec tutaj tego powtarza . Nie jest
łatwo i t drog , a jednak wcze niej czy pó niej wszyscy musimy ni pod y , gdy wielkie
prawo ewolucji poci ga ludzko powoli, lecz nieodparcie naprzód ku jej celowi.
Spo ród tych, którzy cisn si ku tej cie ce, wielcy Mistrzowie wybieraj sobie uczniów, i
tylko ten, kto sam siebie przygotuje do odbierania nauki, mo e wej na Drog , na której j
63
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
otrzyma. Je li kto nie posiada tej kwalifikacji, nie posunie go ani na krok naprzód
przynale no do jakiego ogniska czy koła, ani do jakiegokolwiek towarzystwa, wszystko
jedno – jawnego, czy te tajemnego. Prawd jest, jak wszyscy wiemy, e nasze Towarzystwo
Teozoficzne zostało zało one za spraw tych Mistrzów, i e szereg osób spo ród członków
Towarzystwa zostało wybranych, by wej w ci lejszy z Nimi zwi zek. Jednak wybór ten
zale y od gorliwo ci i powagi stosunku kandydata do sprawy, a nie od samej przynale no ci
do Towarzystwa, czy jakiegokolwiek jego zespołu.
Taka jest wi c jedyna bezwzgl dnie bezpieczna droga rozwoju jasnowidzenia; wej cie z cał
energi na cie k moralnej i duchowej ewolucji, a w miar posuwania si naprzód, zaczn
si pojawia spontanicznie takie i inne wy sze zdolno ci. Istnieje jeszcze jedno wiczenie,
zalecane na równi przez wszystkie religie; je li si je przeprowadza starannie i ze
zrozumieniem, nie przynosi ono szkody nikomu, a niekiedy rozwija bardzo czysty rodzaj
jasnowidzenia; wiczeniem tym jest medytacja.
Nale y sobie wybra na stałe dowoln por dnia, co do której mo na by pewnym, e nic nam
nie zakłóci spokoju – cho lepiej jest, by to było w ci gu dnia, ni wieczorem – i postara si
uwolni całkowicie umysł od wszelkich, bez wzgl du na ich rodzaj, my li ziemskich, a gdy
si to osi gnie, skierowa cał swoj istot ku najwy szemu znanemu nam ideałowi
duchowemu. Przekonamy si , e zdoby tak doskonał kontrol my li jest bez porównania
trudniej, ni si zdaje, je li si j jednak osi gnie, nie mo e by nic bardziej od niej
owocnego, a w miar , jak wzrasta zdolno wznoszenia si wzwy i koncentrowania my li,
człowiek odkrywa, e otwieraj si stopniowo przed jego okiem coraz to nowe wiaty.
Jako wst pne wiczenie do doskonałego przeprowadzenia medytacji, po dane jest, jak łatwo
si przekona , wiczenie w koncentracji na sprawach dnia codziennego – nawet
najdrobniejszych. Je li piszemy list, nie my limy o niczym innym, dopóki go nie sko czymy;
je li czytamy ksi k , skupmy si na niej i nie pozwólmy my li w adnym wypadku odbiega
od toku my li autora. Trzeba si nauczy trzyma umysł w ryzach i panowa nad nim równie
sprawie, jak nad ni szymi uczuciami; trzeba pracowa cierpliwie nad zdobyciem
bezwzgl dnej kontroli swoich my li, tak aby zawsze wiedzie dokładnie, o czym si my li i
dlaczego – aby móc tak u ywa swojego umysłu, tak nim kierowa lub powstrzymywa go,
jak wprawny fechmistrz włada swoj broni . Jednak mimo wszystko, gdyby ci, którzy tak
gor co pragn posiada zdolno jasnowidzenia, mogli j uzyska przej ciowo na dzie lub
nawet tylko na godzin , w tpi nale y, czy zechcieliby zatrzyma ten dar na stałe. Wprawdzie
otwiera on przed nimi nowe wiaty do bada , nowe mo liwo ci do pomagania drugim i z tej
wła nie przyczyny wi kszo z nas uwa a go za cenny i po dany, nie nale y jednak
zapomina , e dla człowieka, któremu obowi zek ka e y na tym wiecie, jasnowidzenie nie
jest wcale niezm conym błogosławie stwem. Człowieka, przed którym otworzyło si
widzenie, przytłacza brzemieniem smutek i n dza, zło i dze wiata, tak e w pierwszych
dniach posiadania swojej wiedzy, rad by cz sto powtarza nami tne zakl cia, zawarte w
pot nych wierszach Schillera:
“Dlaczego rzuciłe mnie w miasto wiecznie lepych, abym głosił tw wieszczb , maj c
otwarte zmysły? Po có podnosi zasłon tam, gdzie grozi bliska ciemno ? Tylko niewiedza
jest yciem; ta wiedza jest mierci . Zabierz, o zabierz t smutn jasno widzenia; zabierz mi
z przed oczu to okrutne wiatło! Straszna to rzecz by miertelnym naczyniem twojej
prawdy!"
64
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
A nieco dalej woła ponownie:
“Daj mi z powrotem m lepot , szcz sn ciemno moich zmysłów, a zabierz swój okropny
dar!"
Oczywi cie uczucie to przemija, gdy niebawem wy szy wzrok zaczyna ukazywa uczniowi
co , co le y poza granic smutku; wnosi on wkrótce w jego dusz przemo n pewno , e
cokolwiek by mu ukazywały tu na dole wszelkie widziadła, wszystko niew tpliwie działa dla
przyszłego ogólnego dobra. U wiadamia on sobie, e zło i cierpienie istniej niezale nie od
tego, czy je spostrzega, i e przecie dzi ki temu, e mo e je widzie , jest w stanie pomóc
skuteczniej, ni mógłby to uczyni działaj c po omacku; i tak stopniowo uczy si d wiga
swoj cz stk ci kiej karmy wiata.
Istniej ludzie, którzy maj szcz cie posiada zacz tki tych wy szych uzdolnie , lecz tak
dalece zeszli na manowce i do tego stopnia pozbawieni s wszelkich skrupułów, e u ywaj
ich do najpodlejszych celów – ogłaszaj si nawet jako jasnowidze zawodowi! Zbyteczne
chyba dodawa , e takie post powanie jest po prostu prostytucj i poni eniem tych zdolno ci,
i wskazuje, e ich nieszcz sny posiadacz zdobył je wcze niej, nim moralna strona jego natury
rozwin ła si na tyle, aby mógł wytrzyma napi cia, które te uzdolnienia sprowadzaj . Gdy
si pomy li, ile złej karmy mo na w krótkim czasie sobie stworzy takim post powaniem,
odraza zamienia si we współczucie dla nieszcz snego sprawcy takiego wi tokradztwa.
Zarzuca si niekiedy, e dar jasnowidzenia uniemo liwia wszelk poufno ycia prywatnego
i otwiera nieograniczone mo liwo ci przenikania cudzych tajemnic. Niew tpliwie
jasnowidzenie daje te mo liwo ci, jednak my l tego rodzaju wydaje si zabawna ka demu,
kto zna nieco t spraw z własnego do wiadczenia. Zarzut tego rodzaju mo e by bowiem
uzasadniony w stosunku do bardzo ograniczonego jasnowidzenia “jasnowidzów
zawodowych”; natomiast stawiaj c go tym, którzy zdobyli ten dar w ci gu długiego szkolenia
si i dzi ki temu posiadaj go w pełni, zapomina si o trzech zasadniczych faktach: po
pierwsze, jest nie do pomy lenia, aby kto , kto mo e bada wspaniałe dziedziny, jakie otwiera
prawdziwe jasnowidzenie, mógł mie cho by najmniejsz ochot wtr ca si w cudze
małostkowe tajemnice; po drugie, gdyby nawet niezrozumiałym przypadkiem nasz jasnowidz
poczuł tego rodzaju dziecinn i niewła ciw ciekawo wobec spraw, wkraczaj cych w
zakres plotkarstwa – istnieje przecie sumienie, które na tym czy na innym planie nie pozwoli
mu nawet na chwil zatrzyma my li o mo liwo ci zaspokojenia tej ciekawo ci; a po trzecie
na wypadek, gdyby niebywałym trafem dar ten miał przypa w udziale jakiemu ni ej
stoj cemu osobnikowi, dla którego powy sze uwagi nie miałyby znaczenia, ka dy ucze , gdy
tylko rozwinie w sobie przebłysk jasnowidzenia, otrzymuje zawsze dokładne wskazówki co
do ogranicze , którym podlega jego u ycie. Ograniczenia te, krótko mówi c nie pozwalaj na
adne w cibstwo, na osobiste wykorzystywanie tych zdolno ci, ani na popisywanie si nimi.
Oznacza to, e te same wzgl dy, które kieruj post powaniem prawego człowieka w wiecie
fizycznym, obowi zuj równie w wiecie astralnym i mentalnym; e w adnym przypadku
ucze nie mo e u ywa władzy, któr mu daje dodatkowa wiedza, dla celów swojego
ziemskiego powodzenia, ani dla zysku; i e nie wolno mu dawa tak zwanego w kołach
spirytystycznych “dowodu”, to znaczy nie wolno mu uczyni nic takiego, co mogło by
dowie niezbicie sceptykom, e posiada on zdolno , która si im wydaje anormaln .
W zwi zku z tym ostatnim zakazem pytaj cz sto ludzie: “Dlaczego mu nie wolno? Mógłby
tak łatwo zbi z tropu i przekona wszystkich sceptyków, a wyszłoby to im na dobre! Krytycy
65
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
ci przeoczaj fakt, e po pierwsze nikt z tych, którzy co wiedz , nie pragnie zbi z tropu i
przekona kogokolwiek ze sceptyków, ani te nie troszczy si w najmniejszym stopniu o ich
stanowisko; a po drugie nie rozumiej oni, e lepiej jest dla tego sceptyka, je li zrozumienie
faktów przyrody b dzie w nim rosło stopniowo, zamiast eby na spadło od razu za jednym
zamachem. Zagadnienie to rozwa ył w pełni przed wielu laty A. P. Sinnett w swojej ksi ce
“ wiat Tajemny” i dlatego bezcelowe byłoby powtarzanie tu na nowo podanych tam
argumentów.
Niektórym z naszych przyjaciół bardzo trudno zrozumie , e dla głupich plotek i pustej
ciekawo ci, które wypełniaj całkowicie ycie bezmózgiej wi kszo ci ludzi na ziemi, nie ma
w ogóle miejsca w bardziej rzeczywistym yciu ucznia; tote pytaj nieraz, czy jasnowidz
cho by mimo woli, nie mo e dojrze przypadkiem jakiej tajemnicy, któr kto usiłuje ukry ,
dojrze w ten sposób, jak to si dzieje, gdy wzrok pada niechc cy na jakie zdanie w cudzym
li cie, który le y otwarty na stole. Naturalnie, e mo e, lecz có z tego? Człowiek honoru
odwraca oczy natychmiast zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku, i zachowuje si
tak, jakby nic nie widział.
Gdyby ci, którzy stawiaj takie pytania, potrafili zrozumie prost prawd , e aden ucze nie
troszczy si o cudze sprawy, chyba e wi
si one z pomoc , której ma udzieli , i e ka dy
z nich jest zawsze zaj ty własn prac – nie byliby tak beznadziejnie dalecy od zrozumienia
istoty szerszego ycia prawdziwego jasnowidza.
Nawet z tego, co powiedziałem pokrótce o ograniczeniach, wi
cych ucznia, wida jasno, e
cz sto wie on o wiele wi cej, ani eli wolno mu powiedzie . Oczywi cie dotyczy to w daleko
szerszym zakresie i samych wielkich Mistrzów M dro ci, i oto powód, dla którego ka dy, kto
dost pi przywileju znalezienia si w Ich obecno ci, odnosi si z tak wielkim szacunkiem do
ka dego najmniejszego Ich słowa, nawet je li ono dotyczy sprawy nie zwi zanej
bezpo rednio z nauczaniem. Zdanie Mistrza lub nawet jednego ze starszych Jego uczniów o
jakiej sprawie, wykracza daleko poza granice naszych mo liwo ci s dzenia.
Jego postawa i Jego szerokie zdolno ci s w rzeczywisto ci dziedzictwem całej ludzko ci, i
cho dzisiaj jeste my mo e bardzo daleko od tych pot nych mo liwo ci, niemniej z cał
pewno ci pr dzej czy pó niej przypadn nam one w udziale. Jak e jednak inaczej b dzie
wygl dał ten stary wiat, gdy cała ludzko posi dzie wy szy rodzaj jasnowidzenia!
Pomy le tytko, jak si zmieni historia, gdy ka dy b dzie mógł czyta Kroniki Akashy; albo
nauka, gdy b dzie mo na widzie na wskro wszystkie procesy, o których ludzie tylko
teoretyzuj obecnie; medycyna, gdy lekarz i chory na równi b d widzie jasno i dokładnie;
co nale y czyni ; filozofia, gdy nie b dzie ju w ogóle mo liwo ci dyskutowania nad jej
podstawami, poniewa wszyscy na równi b d mogli widzie o wiele szerszy aspekt prawdy;
praca, gdy ka dy trud b dzie rado ci , poniewa ka demu przypadnie tylko to czyni , co
potrafi najlepiej; wychowanie, gdy serca i my li dzieci sta b d otworem dla nauczyciela,
który ma kształtowa ich charaktery; religia, gdy nie b dzie ju mo liwo ci spierania si ; o jej
zasadnicze dogmaty, poniewa prawda o tym, co jest po mierci, i o Wielkim Prawie, które
rz dzi wiatem, b dzie widoczna dla oczu wszystkich.
A nade wszystko, o ile łatwiej b dzie wtedy rozwini temu w pełni człowiekowi pomaga
drugim, gdy b d o tyle swobodniejsze warunki! Mo liwo ci, które si otwieraj przed my l ,
s jak wspaniale perspektywy rozci gaj ce si we wszystkich kierunkach, tak i nasza siódma
runda mo e by naprawd prawdziwym złotym wiekiem. Dobrze te dla nas, e tych wielkich
66
www.teozofia.org
– Teozofia w Polsce
zdolno ci ludzko jako cało nie posi dzie wcze niej, zanim nie posunie si na znacznie
wy szy poziom, zarówno moralno ci, jak i m dro ci, inaczej bowiem powtórzyłby si jeszcze
raz, i to w znacznie gorszych warunkach, straszliwy upadek wielkiej cywilizacji atlantydzkiej,
kiedy ludzie nie potrafili zrozumie , e zwi kszona władza oznacza zwi kszon
odpowiedzialno . My sami w wi kszo ci byli my w ród nich, miejmy wi c nadziej , e
stali my si m drzejsi przez tamten upadek, i e lepiej wytrzymamy prób , gdy otworz si
przed nami jeszcze raz mo liwo ci szerszego ycia.