PO jak podwyżki
Nasz Dziennik, 2011-07-13
Jeśli u nas pada słowo "podwyżki", to wiadomo, że nie chodzi o
podwyżki pensji, tylko o wzrost cen. Wszystkie rządy na świecie, także w
Polsce, najlepiej promują same siebie. Jednak jest faktem, że
propaganda rządów PO jest szczególnie intensywna i ma tę
charakterystyczną cechę wszystkich złych rządów posługujących się
propagandą, że kiedyś w końcu następuje punkt krytyczny. Wtedy
właśnie obywatele stawiają pytanie: Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego
jest tak źle? Nie żyjemy już w PRL, komuna upadła i obowiązują dzisiaj w
Polsce inne standardy. Pralka, telewizor, samochód, telefon nie są już
luksusem. Mięso, wędliny, masło, czekolada, mydło i benzyna nie są już
na kartki.
Jesteśmy nie tylko wolnym i suwerennym państwem, ale należymy do Unii Europejskiej, a nawet
mamy właśnie w tej Unii prezydencję Polski. Ta prezydencja nie jest zasługą premiera Tuska,
natomiast odpowiedzialność za drastyczne podwyżki cen spada na czteroletnie rządy PO.
"Odpowiedzialności nie da się zadekretować" - twierdził Marszałek Józef Piłsudski. Odpowiedzialność
albo jest, albo jej nie ma. Tymczasem premier Donald Tusk, prezentując tydzień temu w Brukseli logo
polskiej prezydencji, stwierdził, że w jej priorytetach powinno być zawarte dziedzictwo "Solidarności".
A jednocześnie jego rząd uważa, że za płacę minimalną na poziomie 1380 zł da się wyżyć, chociaż
wie, że się nie da! Polska przoduje w Europie pod względem liczby osób zatrudnionych na umowy
czasowe i jest na szarym końcu, jeśli chodzi o średnie wynagrodzenie. Nasze płace są wielokrotnie
niższe niż w wielu krajach UE.
Takiego wzrostu cen, i to wszystkich produktów oraz usług konsumpcyjnych, nie było od dziesięciu lat.
Premier Donald Tusk odpowiada: nic to, będzie lepiej, poczekajcie do września, wtedy sytuacja się
wyklaruje, i apeluje o obywatelski spokój. Trudno jednak nie domagać się podwyżki płac, kiedy w
lodówce robi się pusto i dzieci chcą jeść. Czteroletnie rządy (2007-2011) Platformy Obywatelskiej
zapamiętamy jako erę drożyzny, czas pożerania naszych oszczędności, wzrostu świadczeń. Nie ma
koniecznych dla gospodarki reform, jest drożyzna - tak można zwięźle określić bilans rządów PO. W
maju br. w porównaniu z analogicznym okresem w 2010 r. wzrost cen wyniósł 5 procent. Najbardziej
poszybowały w górę ceny żywności - o 9,4 procent, opłaty związane z transportem, wydatki na
ochronę zdrowia - podał w komunikacie Główny Urząd Statystyczny. Inflacja rośnie jak na drożdżach i
nie oszczędza naszych oszczędności, także pensji, rent i emerytur. Dynamika wzrostu cen
prześcignęła wzrost płac, co generuje w naszym kraju błyskawiczny wzrost ubóstwa, bo przecież
ponad połowa Polaków nie ma żadnych oszczędności i żyje z dnia na dzień.
W dzisiejszej Polsce nie ma już takiej biedy jak kiedyś, a na chleb starcza pieniędzy każdemu. Ale już
na masło do chleba, benzynę do samochodu albo na książkę do czytania nie stać milionów Polaków.
Stało się to bardzo wyraźne w ciągu ostatniego roku rządów PO. Szczególnie drastycznie wzrosły
ceny pieczywa i benzyny, ale też mięsa, wędlin, mleka, zdrożał cukier, warzywa, owoce, sery.
Zdrożała komunikacja, opłaty za gaz, światło, wodę, ogrzewanie. Dramatycznie podwyższane są
czynsze za mieszkania oraz opłaty za żłobki i przedszkola. Podwyższeniu uległy podatki jawne i
podatki ukryte, jakimi obciążeni są wszyscy obywatele. Co gorsza, pieniądze z tych naszych podatków
są marnotrawione przez rządzących ministrów i urzędników obecnego rządu PO - PSL.
Najwyższa Izba Kontroli ogłosiła doroczny raport o stanie państwa. Sprawozdanie to efekt 285 kontroli
przeprowadzonych w 2010 roku. Kontrolerzy sprawdzili m.in. wykonanie budżetu. Wyniki są
przerażające, nieprawidłowości w państwowych instytucjach, które ujawnili kontrolerzy, szacowane są
na 14,5 mld złotych! Słownie: czternaście miliardów pięćset milionów złotych zostało albo
zmarnowane, albo ukradzione!
W okresie rządów PO państwo polskie ponownie staje się wrogie i nieżyczliwe swoim obywatelom. To
państwo gnębi i oszukuje swoich obywateli, marnotrawi ogromne podatki przez nich płacone.
Finansowane z pieniędzy zwykłych obywateli urzędy, policja, straże miejskie przede wszystkim
dokuczają zwykły ludziom. Zwykli Polacy tak jak za PRL coraz częściej są poniewierani przez tych,
którzy powinni im pomagać i służyć.
W wyniku politycznej selekcji negatywnej do rządów nad Polakami dostają się miernoty, ludzie
niekompetentni, często skorumpowani. Wszechogarniająca biurokracja coraz bardziej zaciska pętlę na
gardle zwykłych Polaków - już prawie nic nie da się normalnie załatwić, wszędzie najpierw odmowa, a
1
potem można pisać odwołania do bezdusznych, szkodliwych dla państwa i społeczeństwa
urzędników. W labiryncie często bzdurnych i wykluczających się wzajemne przepisów Polacy tracą
bezproduktywnie swoją energię, inicjatywy i czas. Arogancja władzy w Polsce występuje na każdym
kroku. Obywatelska jest tylko PO, natomiast zwykli obywatele liczą się coraz mniej, z każdym rokiem
stają się coraz bardziej ubezwłasnowolnieni przez dokuczliwe przepisy, represyjne urzędy,
bezdusznych urzędników.
Józef Szaniawski
2