background image

Charakterystyka subkultury więziennej. Część 1 - nieformalne grupy.

2009-05-02
Autor: 

Dariusz Konik

Źródło: 

http://www.mojeopinie.pl/charakterystyka_subkultury_wieziennej_czesc_1_nieformalne_grupy_,3,
1241181213

Charakterystyka subkultury więziennej” będzie właściwie serią czterech artykułów, z której 
każdy będzie poświęcony odrębnemu aspektowi. I tak, pierwszy będzie o hierarchicznym 
podziale na poszczególne grupy więzienne, które najogólniej mówiąc dzielą się na ludzi 
grypsujących i niegrypsujących. Podział ten jest rzecz jasna bardziej złożony, gdyż występują 
tu także takie grupy jak urkowie, charakterniacy, apropacy, frajerzy, cwele, i inni, których 
także opiszę. Trzeba także zaznaczyć, że podział na te nieformalne grupy był najbardziej 
widoczny w latach 80- tych, natomiast dziś uległ on zatarciu, dlatego nie należy spodziewać 
się, że opisany przeze mnie stan rzeczy jest nadal w 100% aktualny. 

Termin subkultura często występuje obok 
pojęcia podkultury. Oba terminy mają takie samo 
znaczenie i wywodzą się od angielskiego 
subculture. W związku z tym będą używane 
przemiennie. 
Aby mieć pełną jasność co do tematu należy 
wyjaśnić termin subkultury. Moim zdaniem 
najtrafniejszą definicję w kontekście grup 
więziennych podał M. Pęczak pisząc, że 
subkultura to względnie spójna grupa społeczna 
będąca na marginesie życia społecznego, 
wyrażająca swoją odrębność poprzez 
zanegowanie lub podważanie utrwalonych lub 
powszechnie akceptowanych wzorów kultury. 
Podkultura wykształciła się także w więzieniach 

i jest po prostu nazywana podkulturą/subkulturą więzienną, grypserą, drugim życiem więzienia. 

Opisując grupy więzienne należy zacząć od tego, że podział ten zmieniał się z upływem lat. Na 
przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych istniała tylko jedna grupa- „urkowie”. To oni 
zdominowali innych więźniów, a ich władza wynikała z siły fizycznej. Reakcją na wszelki opór 
wobec nich był atak, bicie i ubliżanie. Z czasem jednak zaczęto ich krytykować i sprzeciwiać się 
im, aż w końcu w połowie lat 60-tych zostali wyparci przez nową grupę „charakterniaków”. Byli 
oni całkowitym przeciwieństwem „urków”, gdyż ich siła opierała się głównie na mocnym 
charakterze, słowie honoru i szczerości. Wśród swoich „charakterniacy” dzielili się wszystkim po 
równo. Co więcej, byli to ludzie z zasadami, dzięki czemu w całym „drugim życiu” zapanowały 
pewne reguły. 

W tym czasie istniała także mniejsza grupa więźniów zwanych „apropakami”. Ich pozycja 
wzrosła, gdy dominowali „charakterniacy”. Wcześniej byli traktowani jak podludzie, głównie z 
powodu stylu w jakim mówili (używanie obcych, niezrozumiałych dla reszty zwrotów: a propos, 
de facto, notabebe
) i jak się zachowywali. Byli oni zazwyczaj lepiej wykształceni i inteligentniejsi 
od reszty, a co się z tym wiąże, wykazywali większa kulturę osobistą względem funkcjonariuszy 
Służby Więziennej oraz innych współwięźniów. Z biegiem czasu „charakterniacy” zaczęli używać 
słowa honoru, żeby ukryć kłamstwo. W ten sposób, sami siebie zdeprecjonowali i w końcu przestali 
być szanowani. W więzieniu znowu zapanowało chamstwo i prostactwo. 

background image

W latach 60- tych pojawiła się kolejna grupa zwana „Możdżanami”, którzy w swoim działaniu byli 
jeszcze bardziej „radykalni” od „charakterniaków”. Odrzucali oni bowiem przemoc i gwałt w 
więzieniu. Nie utrzymali się jednak długo prawdopodobnie z powodu zbyt pacyfistycznego 
nastawienia - ich koledzy po prostu nie chcieli do nich dołączać. Natomiast po kompromitacji 
„charakterniaków” wykształciła się nowa grupa „ibermenszów” (z niem. ubermenshen- nadludzie). 
Członkowie tej grupy bezpośrednio nawiązywali do faszyzmu traktując innych więźniów jak 
podludzi. Byli despotyczni i brutalni, a więc bardzo podobni do „urków”. 

W wyniku dalszych przemian, na przełomie lat 60-tych i 70-tych wykształcił się pewien model 
„drugiego życia”, który zakładał dychotomiczny podział na grypsujących („git- ludzie”, „ludzie”), 
niegrypsujących („frajerów”, „nieludzi”) i poszkodowanych („cwelów”). 
Gitów” cechowała niechęć do ówczesnego systemu politycznego i wszelkich instytucji z nim 
związanych. Ich stosunek do innych grup był zdecydowanie negatywny. Całą społeczność 
więzienną dzielili na lepszych i gorszych, swoich i obcych. Na wąską elitę, oraz całą resztę. 
Gitowcy uważali, że wszyscy pozostali muszą być im ulegli. Aby należeć do tej grupy każdy 
kandydat („świeżak”) musiał przejść przeszkolenie (nauka zasad i „bajery”- języka) i okres próbny, 
który był decydujący. Jeśliby go oblał, automatycznie stałby się „frajerem”. Wśród „git-ludzi” 
panowały pewne zasady. Przede wszystkim nie wolno im było na siebie donosić, wykorzystywać 
się nawzajem i stosować praktyk homoseksualnych. Byli też zobowiązani do wzajemnej pomocy w 
każdej sytuacji, oraz musieli otaczać się szacunkiem i przestrzegać hierarchii grupowej. Wszystkie 
zasady były sankcjonowane wykluczeniem z grupy. Natomiast w stosunku do „frajerów”, 
„gitowcy” mogli stosować wszelkiego rodzaju przemoc i nie wolno im było wchodzić z nimi w 
stosunki partnerskie. Co do członków administracji więzienia, to po prostu traktowali ich wrogo. 
Jeśli chodzi o kobiety to był on również negatywny. „Git- ludzie” uważali je za słabe fizycznie oraz 
psychicznie i byli przekonani, że potrafią one tylko zdradzać i donosić. 

Należy także wspomnieć o zasadach, na jakich można było przechodzić z grupy do grupy. I tak, aby 
zostać „podniesionym do rangi człowieka”, a więc zostać „gitowcem”, „poszkodowany” musiał 
przejść test (np. dostarczenie określonej kwoty pieniężnej, samouszkodzenie, „zgnojenie festa”, czy 
ucieczka z zakładu). Inna sprawa była z „festem”, który mógł to osiągnąć dużo łatwiej, bo tylko 
dzięki poparciu kogoś z „gitów” i bez żadnych „procedur”. 

Jak już wspomniałem, niżej w hierarchii są niegrypsujący „frajerzy”. Przez „ludzi” są postrzegani 
jako jednostki bez własnego zdania i bez honoru, toteż często bywają wykorzystywani. Niemniej 
jednak nie stanowią żadnego zagrożenia dla „gitowców”, więc nie można było mieć do nich 
większych zastrzeżeń poza tym, że nie grypsują. Byli w porządku również z tego względu, że nie 
donosili do administracji i przestrzegali zasady „git-ludzi”, np. godzili się nie jeść przy jednym stole 
z nimi. Co ważne „frajerzy” nie byli traktowani jednakowo przez „ludzi”, bowiem zostali 
podzieleni na tych mniej i bardziej szykanowanych. Poza tym należy nadmienić, że nie ma wśród 
nich przywódcy, a decyzje podejmowane są zazwyczaj indywidualnie. Głównym celem grupy jest 
bezkonfliktowe odbycie kary, przez co nie jest ona wrogo nastawiona do administracji. 

Najniższą grupą społeczna w wiezieniu byli tzw. „poszkodowani”, czyli „cwele”(inne określenia: 
„ciota”, „parówa”, „druciara”, „pipka”, „Kaśka” i inne żeńskie określenia). Do nich należeli 
wszyscy, którzy nie przystąpili do pozostałych dwóch grup, akces był więc przymusowy. Bardzo 
często „cwelami” stawali się osoby z mankamentami fizycznymi i psychicznymi (często w dodatku 
mało inteligentne), również tacy, którzy popełniły „hańbiące” przestępstwa, lub narazili się którejś 
z grup. Można też dodać, że przyczyną stania się „poszkodowanym” był homoseksualizm, 
powiązania z policją czy administracją penitencjarną. Więzień wykorzystywany seksualnie wbrew 
swojej woli także stawał się „cwelem”. „Poszkodowani” byli często skonfliktowani ze sobą, a co za 
tym idzie, nie było wśród nich lojalności, ufności czy szczerości. Członkowie tej grupy znajdowali 
się na samym dnie w penitencjarnej strukturze społecznej, przez co byli najbardziej 

background image

dyskryminowani. Pozostałe grupy całkowicie izolowały ich i zabraniały jakiegokolwiek kontaktu. 
Najczęściej byli traktowani pogardliwie, z ogromnym dystansem.. W więzieniu istniał szereg 
sposobów, w jakie można było stać się „poszkodowanym”, np.: nabluzganie współczłonkowi grupy 
(wulgarne wyzwiska typu: chu**, kur**, pakuj się, druciaro, etc.), „przecwelenie” berłem 
(uderzenie szczotką do czyszczenia ubikacji), zgnojenie (uderzenie szmatą umoczoną w toalecie), 
włożenie (siłą) do sedesu lub pisuaru ręki, wypłacenie parola (dotknięcie męskim członkiem 
odkrytej części ciała), czy gwałt homoseksualny. 

W więzieniu, poza tym podziałem, istniał także szereg innych, nieformalnych grup, często o 
charakterze lokalnym. Dobrym tego przykładem byli „feści”. Priorytetami dla nich była chęć 
przetrwania w sposób jak najwygodniejszy i najspokojniejszy - wobec tego dopuszczano także 
współpracę z funkcjonariuszami. Nie przysparzali oni poważniejszych problemów 
wychowawczych, co więcej podejmowali edukację szkolną i pracę. 

Za M. Szaszkiewiczem („Tajemnice grypserki”) wymienić także można szereg specjalistów od 
poszczególnych przejawów tej podkultury: tatuażyści, specjaliści od samoagresji, rysownicy 
(potrafią zdobić listy), fajansiarze (wykonują różne przedmioty ozdobne i użytkowe), fermenciarze 
(najbardziej agresywni), kopytkarze (najmłodsi, zajmują się zaczepkami i wybrykami), pisarze, 
fanciarze/wielbłądy (przemytnicy). 

W zakładzie penitencjarnym można było też wyróżnić „szwajcarów”, którzy nie należeli do żadnej 
z wyżej wymienionych grup. Zaliczali się do nich przede wszystkim starsi więźniowie, którzy 
starali się zachować neutralność. Dzięki temu ani „festom” ani „gitom” nie wolno było im 
dokuczać, a ci pierwsi pozwalali im nawet siedzieć przy tym samym stole. Nie mieli oni szefa ani 
zasad, oprócz tej jednej: nie siadali z „cwelami” do stołu. 

Jeżeli istniała w więzieniu tzw. „druga władza”, to musiała też istnieć odpowiednia dla niej 
hierarchiczna struktura, która przypominała układ piramidy. Na czele stał szef zakładu 
wybierany na zebraniu przez szefów oddziałów. Im podlegali z kolei szefowie cel. Liderzy 
oddziałów mieli szerokie kompetencje, gdyż to oni decydowali o zmianie reguł, posunięciach 
wobec innych grup, a także rozwiązywali spory. Mieli oni do pomocy 3-4 skazanych 
(potencjalnych następców), którzy w razie potrzeb zastępowali ich. Można także wyróżnić podział 
funkcjonalny członków poszczególnych oddziałów - dzielili się oni na wyznaczonych do 
wykonywania poleceń dotyczących własnej grupy i oraz tych, którzy działali na polu 
międzygrupowym. Natomiast dziś, wg Przybylińskiego hierarchia grypserska uległa ewolucji w 
formy bardziej demokratyczne. To elita, grono przywódcze zamiast pojedynczego przywódcy 
decyduje o wszystkim. Nie ma miejsca na absolutystyczny i despotyczny styl rządzenia podkulturą 
więzienną. 
Niektórych Czytelników dziwić może taka mnogość grup w więzieniu. Niemniej jednak, gdyby 
spojrzeć na dane liczbowe i fakt, iż w zamkniętych zakładach znajduje się prawie sto tysięcy osób 
(dokładnie ok. 80 tys.), to wykrystalizowanie się stosunkowo dużej liczby grup może już tak nie 
dziwić. Znamienna jest również hierarchia w więzieniu, ponieważ nie tylko wyraźnie widać tu 
formę piramidy, ale przede wszystkim to, że dostosowała się ona do zmian ustrojowych w Polsce i 
razem z państwem przybrała bardziej demokratyczną formę zarządzania. Co ważne, dziś, liczba 
grypsujących więźniów (a co za tym idzie także stosowanie systemu wartości, norm i wzorów 
zachowań) spada na rzecz grupy materialistów, a pozycję w więzieniu można zdobyć dzięki 
dobrom materialnym. 

Źródła: 
1. Moczydłowski Paweł, Drugie życie więzienia.
2. Szaszkiewicz Maciej, Tajemnice grypserki

background image

Charakterystyka subkultury więziennej. Część II - System wartości i norm oraz wzorce zachowania.

2009-05-10
Autor: 

Dariusz Konik

ŹRÓDŁO: 

http://www.mojeopinie.pl/charakterystyka_subkultury_wieziennej_czesc_ii_system_wartosci_i_nor
m_oraz_wzorce_zachowania,3,1241952681

Część druga będzie poświęcony nie tylko specyficznym normom i wartościom, ale także 
ciekawym i nietypowym zachowaniom „ludzi”. Wspomnę również o sankcjach, jakie czekają 
więźniów (jako członków grup, nie jako osoby resocjalizowane) za niesubordynację.
 

System norm i wartości jest uwarunkowany spolaryzowanymi i niepisanymi kodeksami 
aksjologicznymi. Pierwszy jest formalny i obejmuje resocjalizację skazanego przez personel. Drugi, 
nieformalny obowiązuje w tzw. „drugim nurcie więzienia”. 

Dominującą rolę w tej sferze pełnią „grypsujący”, gdyż to oni narzucają innym własne prawa, 
zachowania i normy. Przechodząc do meritum, do nadrzędnych wartości można zaliczyć: walkę z 
prawem i stojącymi na jego straży instytucjami, solidarność grupową, godność osobistą i grypserski 
honor. 

Szerzej przeanalizować warto zwłaszcza drugą wartość. Solidarność grupowa zakłada 
niedopuszczanie do grupy żadnego intruza, tak, aby nie uległa ona dezintegracji. Jest ważnym 
czynnikiem pozwalającym przetrwać całemu „drugiemu życiu”, ze względu na fakt, iż chroni ona 
grupy (a te nie mają przecież podstaw prawnych) przed rozbiciem przez administrację. Jedna z 
zasad głosi, że nie wolno przekazywać personelowi żadnych informacji na temat własnej grupy. Co 
ciekawe, solidarność przybiera na sile w momencie, gdy wzrasta natężenie represji ze strony służby 
więziennej. W warunkach zamkniętego zakładu penitencjarnego, wg Brauna wytworzyły się dwa 
rodzaje solidarności, tj. bytowa, która obliguje do wzajemnej pomocy i ochrony, oraz przestępcza, 
polegająca na wspólnym planowaniu przestępstw. 

Społeczność więzienna, jak już wcześniej napisałem, posiada pewien system norm. Można z 
pewnością stwierdzić, że są one sprzeczne z tymi wyznawanymi przez społeczeństwo. Przybyliński 
wymienia naczelne grupy zasad i norm. Pierwsza z nich obejmuje relacje z niegrypsującymi, np. 
grypsujący nie może podać ręki ani usiąść przy tym samym stole z „nieludźmi”. Druga dotyczy 
stosunku do administracji, którą to należy oszukiwać i traktować wrogo. Z kolei ostatnia grupa 
określa negatywny stosunek do norm moralnych obowiązujących w społeczeństwie, oraz do pracy i 
nauki. 

Stosunek „ludzi” do pozostałych można podzielić na trzy płaszczyzny. Pierwsza mówi o stosunku 
„gitów” między sobą. Zakłada ona, że „ludzie” są sobie równi, nie mogą wykorzystywać/ 
oszukiwać/zmuszać do czegoś siebie nawzajem, nie mogą donosić na innych grypsujących, ani 
uprawiać praktyk homoseksualnych między sobą. Za złamanie którejś z tych zasad zostaje się 
wyrzuconym z grupy. Druga płaszczyzna opisuje stosunek „ludzi” do „frajerów”. Według tych 
niepisanych zasad „git-ludziom” nie wolno wchodzić w żadne kontakty z nimi, natomiast 
dozwolone są wszelkie formy przemocy i eksploatacji „frajerów”. Oni z kolei nie mogą zostać 
„człowiekiem”. Ostatnią płaszczyzną jest stosunek do administracji, z którą nie wolno wchodzić w 
żadne układy partnerskie ani współpracować. 

Szaszkiewicz wyróżnia także kilka innych rodzajów norm. Pierwszy rodzaj dotyczy tego jak trzeba 
się zachować w sytuacjach z „frajerami” i personelem. Obejmuje on głównie zakazy: nawiązywania 
kontaktów z „klawiszami”; wydawania wspólników; wykonywania różnych prac i przyjmowania 
funkcji nadawanych przez personel; podania ręki niegrypsującym; dotykania kluczy od celi. 

background image

Należało również gardzić regulaminowymi przywilejami i nagrodami. Z kolei normy chroniące 
solidarność grupową to m. in. zakaz plotkowania, czy rozprowadzania nieprawdziwych informacji o 
członku grupy, obowiązek jawnego grypsowania i dzielenia się z „ludźmi” wszelkimi dobrami. 
Następny rodzaj norm, to te chroniące godność „człowieka” i grypserski honor. Należą do nich 
zakazy: zbierania śmieci i mycia ubikacji rękami czy szmatą, prania cudzej bielizny; jedzenia przy 
otwartym klozecie lub gdy ktoś załatwia swoje czynności fizjologiczne; ubliżania, okradania oraz 
znęcania się nad „człowiekiem”. Nie można było również okazywać lęku, prosić o cokolwiek (bo 
jest to objaw słabości) ani być biernym w stosunkach homoseksualnych. Niektóre normy są 
charakterystyczne tylko dla jednej grupy, np. tylko „gitowcom” nie wolno brać klucza od celi, a 
wydalenie z „festów” jest dożywotnie. 

W więzieniu można zaobserwować kilka ciekawych zachowań. Jednym z nich są tzw. „pucy”, a 
więc obowiązek odbierania puców. Wygląda to tak, że jeden z więźniów, przykładowo z celi na 
wyższym piętrze, nadaje sygnał - uderza nogą w podłogę, czyli, pucuje się. Obowiązkiem drugiego 
jest odebranie tego sygnału i odpowiedzenie. Równie ciekawym zjawiskiem jest tzw. prawo blatu
Otóż, mówi ono, że blat, czyli stół, musi być czysty, niepomalowany, nieporysowany i 
nieposzczerbiony. Poza tym, blat jest wspólny i niepodzielny - co oznacza, że żaden „cwel” nie 
może się do niego przysiąść. Jest on tylko i wyłącznie domeną „ludzi”, to znaczy, że wszystkie 
blaty są ich własnością. Następnym zjawiskiem, które przytacza Przybyliński jest obowiązek 
uczestnictwa więźniów w nieplanowanych i planowanych „jazdach”. Pierwsza jest spontaniczna i 
może powstać w każdym miejscu i o każdej porze. Początek „jeździe” daje znać ten, kto pierwszy 
rzuci hasło „jazda z kurestwem”. Druga zaś jest całkowicie planowana przez ogół. Tak więc, 
wszyscy muszą brać w niej udział, nikt nie może się wyłamać - nie wolno zrobić kroku w tył. Z 
„jazdą” związane jest pewne przekonanie mówiące o tym, że „z przodu jest prokurator, a z tyłu 
chuj w dupę”
. Trzeba rozumieć to tak, że gdy ktoś pochopnie rzuci hasło do „jazdy” to naraża 
wszystkich na dodatkowy wyrok sądowy. Druga część tego zwrotu ma na celu odstraszenie od 
niedopełnienia tego obowiązku. 

W więzieniu istnieją oczywiście pewne środki zabezpieczające przestrzeganie wymienionych zasad 
i norm. Sankcje są często nieadekwatne do popełnionego czynu (np. za podniesienie papierosa z 
podłogi obok ubikacji grozi „przecwelenie”), ale nie powinno to dziwić, gdy pamięta się o tym, że 
w zakładzie panuje zupełnie inny świat z odrębnymi niż na co dzień zasadami. Jedną z sankcji jest 
„skiepszczenie”. Stosuje się je, gdy „grypser” złamie grypserską normę. Polega to na zmianie jego 
statusu, który teraz jest zawieszony między „ludźmi” a „frajerami”. Jest to tymczasowy stan, gdy 
skazany będzie potrafił się umiejętnie wybronić, wytłumaczyć i poprawić. Można także spotkać się 
z innymi konsekwencjami za nieprzestrzeganie zasad: obicie, ostrzeżenie (swojego rodzaju ostatnia 
szansa przed „ostatecznością”, zdjęcie go jest możliwe tylko przez wykazanie się czymś 
szczególnym) i ostateczność (relegowanie ze środowiska „grypsujących”, towarzyszy temu tzw. 
przekopanie i wypowiedzenie hasła „pozbawiam cię honoru, godności i ambicji”). Złamanie norm 
nie było jedynym powodem wykluczenia, bowiem relegowano także za nieprzyswojenie gwary 
więziennej, kolaborację i współpracę z administracją więzienną, policją czy sądownictwem. 

Niezwykle ważny w subkulturze system norm i wartości musiał być ściśle przestrzegany przez 
„ludzi”. Egzekwowaniu zasad niewątpliwie pomagała sama społeczność grypserska. Tak więc, w 
tym zakresie spełniała ona funkcję samokontrolną. Więźniowie mieli świadomość, że z pozoru 
niewinny czyn zauważony przez współlokatora musiał ciągnąć za sobą poważne reperkusje. Co 
więcej, nie tylko zasady musiały być respektowane, ale także trzeba było zachowywać się zgodnie z 
ustalonymi wzorcami. 

Źródła:
1. Przybyliński Sławomir, Podkultury więzienna- wielowymiarowość rzeczywistości penitencjarnej.
2. Szaszkiewicz Maciej, Tajemnice grypserki

background image