UNIWERSYTET WROCŁAWSKI
Wydział Nauk Społecznych
Instytut Studiów Międzynarodowych
Dominika Latusek
Kierownik w Korporacji Międzynarodowej w Polsce
Etnografia roli zawodowej
Praca magisterska
napisana pod kierunkiem
Prof. dr hab. Beaty Ociepki
Wrocław 2004
Praca napisana samodzielnie
2
„Powiem ci, czym są słowa. To kruche naczynia rżnięte przez samego Boga z najcieńszych
kryształów. Lecz jeśli ich nie wypełni sens rzeczy, lecz ludzkie miazmaty, mętnieją
przeźroczyste wzory, szlachetne szkło pęka. Zanika sens.”
Zięba, 2000, str. 279
3
Spis treści
1. Wstęp str.
4
2. Część teoretyczna
str. 8
2.1. Założenia – paradygmat (jaka jest rzeczywistość?) i metafora epistemologiczna
(jaki jest adekwatny sposób opisu rzeczywistości?)
str. 8
2.2. Metodologia
str. 13
3. Część empiryczna
str. 15
3.1. Sprawozdanie z badań str.
15
3.2. Aktor str.
19
3.3. Teatr działania
str. 20
3.3.1. Dwa światy str.
21
3.3.2. Przenikanie się światów str.
40
3.4. Rola zawodowa
str. 69
3.4.1. Zadanie str.
69
3.4.2. Standardy str.
71
3.4.2.1.
Wykształcenie str.
95
3.4.2.2.
Kodeks etyczny
str. 101
4. Dyskusja str.
108
4.1. W jakim teatrze gra menedżer? – „świat w firmie” i „świat poza firmą”
str. 108
4.2. Co robi menedżer?
str. 109
4.3. Kto określa scenariusz roli zawodowej?
str. 109
4.4. Standardy roli zawodowej
str. 110
4.5. Scenariusz a swoboda interpretacji roli
str. 113
5. Bibliografia str.
115
6. Załącznik – opis rozmówców
str. 121
4
1. Wstęp
W
obliczu
postępujących tendencji globalizacyjnych i integracyjnych zarządzanie
w organizacjach międzynarodowych staje się popularnym tematem w debacie publicznej.
Ze szczególnym zainteresowaniem spotyka się to zagadnienie w Polsce (np. Cielemęcki,
2003; Gajdziński, 2000; Holzmueller, 2003), gdzie w obecnej sytuacji otwierania się rynku
widoczne jest duże zapotrzebowanie na wiedzę z dziedziny kierowania w wymiarze
międzynarodowym. Można z łatwością zaobserwować to na księgarskiej półce, gdzie
pozycje naukowe sąsiadują często z książkami o charakterze poradnikowym.
Perspektywa, którą oferuje się menedżerom, studentom, czy po prostu
zainteresowanym tematyką zarządzania w aspekcie międzynarodowym, jest w mojej opinii
dość jednostronna nie obejmuje pełnej specyfiki fenomenu zarządzania, jest ona bowiem
skoncentrowana wyłącznie wokół wolnorynkowych kategorii takich jak np. wydajność czy
zysk.
1
Ekonomia jest kompleksowym zjawiskiem społecznym, ponieważ, w ogromnej
mierze wpływa, jak i ulega wpływowi innych pozaekonomicznych zjawisk społecznych,
oraz, co jest szczególnie widoczne w świecie współczesnym; jest po prostu jednym z
konstytutywnych elementów formujących środowisko i kulturę
2
. Odpowiednio, ekonomia
jest także zjawiskiem, którego kategorią centralną jest/powinien być człowiek widziany z
perspektywy społecznej (a nie takie kategorie jak produktywność czy zysk), ponieważ
wszystkie jej słabości i patologie są jednocześnie słabościami i patologiami współczesnego
człowieka
3
.
Dlatego
też wydaje mi się, że studia nad zarządzaniem powinny być przede
wszystkim potraktowane jako jedne ze specjalistycznych obszarów badań w naukach
społecznych. Dobitnie formułuje ten problem Kiełczewski (2002) twierdząc, że „...nauki
ekonomiczne wyobcowały się z naturalnego dla nich kręgu nauk społecznych
(humanistycznych). (...) Współcześnie człowiek pozostaje w sferze zainteresowania nauk
ekonomicznych niemal wyłącznie jako uczestnik gry rynkowej. (...) W tych naukach robi
się beznadziejnie duszno i nudno, a duże grupy społeczne w skali kraju i globu tracą
nadzieję.” (str. 3-4). Za przyjęciem bardziej humanistycznej perspektywy w studiowaniu
kierowania przemawia także jego relacyjny charakter – zarządzanie jest przecież procesem
1
Jest to perspektywa polemiczna zgodna z i inspirowana przez nurt filozofii krytycznej i
postmodernistycznej.
2
por. np. Dylus, 2002.
3
por. np. Sen, 1999.
5
„dziejącym się” między ludźmi, konstruowanym w rozmowach i interakcjach; a ciągły
dialog jest formą jego urzeczywistniania.
4
W kontekście bezpośrednich inwestycji zagranicznych relacyjny charakter procesu
zarządzania jest szczególnie widoczny – tzw. „zarządzanie międzykulturowe” nie jest
niczym innym jak współpracą ludzi pochodzących z odmiennych kultur (np. Hofstede,
2000; Koźmiński, 1999). Charakteryzując najbardziej pożądany profil menadżera w
korporacji międzynarodowej Hofstede (2000) twierdzi, że „...osoba ta powinna mieć
umiejętność funkcjonowania w dwóch różnych kulturach: kulturze jednostki biznesowej i
kulturze korporacyjnej, która jest zazwyczaj pod silnym wpływem kultury narodowej kraju
będącego kolebką danej korporacji.” (str. 332). Wydaje się zatem, że w swojej codziennej
pracy zawodowej kierownik w międzynarodowej korporacji pełni swoją funkcję według
dwojakich zasad: z jednej strony są to reguły zgodne z kulturą koncernu, z drugiej – z
kulturą kraju działalności firmy. W Polsce problem ten zyskuje na aktualności wobec
wyraźnego w ostatnich 15 latach napływu zagranicznych inwestycji bezpośrednich; a także
może stać się osobnym zagadnieniem badawczym, ze względu na specyficzne
doświadczenia polskiej transformacji. Jak pisze Koźmiński (1998) „...kultura
organizacyjna odziedziczona po komunizmie zakorzeniona jest [głęboko] w mentalności
(...) ludzi....dla nich współczesny kapitalizm jest tak samo nie do zaakceptowania, jak
późny, skorumpowany komunizm Breżniewa i Gierka. (...) Nowe kultury organizacyjne
znacznie łatwiej można odnaleźć w sektorze prywatnym... Nie znaczy to, że stara
mentalność nie jest obecna nawet tam, w takiej czy innej formie.” (str. 175-176). Wobec
tego, ważnym i zasadnym wydaje się być przeanalizowanie w jaki sposób wygląda
codzienna praca kierowników zatrudnionych w koncernach zagranicznych inwestujących
w Polsce. W takiej analizie konieczne jest sprawdzenie czy w polskich warunkach
rzeczywiście do osiągnięcia sukcesu niezbędna jest wspomniana przez Hofstede (2000)
umiejętność funkcjonowania zgodnie z dwoma różnymi porządkami zasad, oraz czy
doświadczenia transformacji odbijają się w sposobie zarządzania.
Głównym problemem badawczym w niniejszej pracy jest rola zawodowa
kierowników w przedsiębiorstwie międzynarodowym działającym w Polsce. Celem
4
Perspektywa ta jest podkreślana we współczesnej Europie przez nurt filozofii dialogicznej (wywodzący się
z tradycji myśli M. Bubera; zob. np. Buber, 1970), w Polsce silnie reprezentowana przez naukę społeczną
Kościoła Katolickiego (zob. np. Wojtyła, 1994). W Stanach Zjednoczonych na relacyjny aspekt wszelkich
przedsięwzięć biznesowych zwracają uwagę komunitarianie (the communitarians, zob. np. Etzioni, 1995), na
kontynencie azjatyckim natomiast nurt myślowy opierający się na dziedzictwie Konfucjusza.
6
studium jest zbadanie, w jaki sposób, z punktu widzenia samych kierowników,
konstruowana jest ich rola zawodowa.
Pojęcie „rola zawodowa” jest zdefiniowane, zgodnie z typologią zaproponowaną przez
Kosterę (1996, szerzej omówiona w części teoretycznej), jako jeden z wymiarów roli
społecznej menedżera, na który składają się oczekiwania i normy określane przede
wszystkim przez samo środowisko profesjonalistów. Stąd, w ramach badania procesu
konstruowania roli, spróbuję zidentyfikować podstawowe elementy składowe scenariusza
roli kierowniczej oraz sformułować tezę na temat autorstwa tego scenariusza.
Prezentowany materiał ma także dostarczyć odpowiedzi na pytanie, jak ściśle określone są
standardy i oczekiwania dotyczące roli zawodowej menedżera w przedsiębiorstwie
międzynarodowym w Polsce, czyli na ile menedżerowie mogą swobodnie kreować własny
sposób wykonywania funkcji kierowniczej.
Prezentowana praca stanowi studium wycinkowe (tzw. window study wg
Czarniawskiej-Joerges, 1992, cyt. w: Kostera, 1996, str. 47) roli profesjonalnej menedżera.
Analizowany materiał badawczy to 15 wywiadów, które przeprowadziłam z kierownikami
zatrudnionymi w trzech polskich spółkach wchodzących w skład korporacji
transnarodowych
5
, oraz w jednej firmie wielonarodowej
6
posiadającej w Polsce własne
struktury sprzedaży. Rozmowy z kierownikami odbyły się w okresie od lipca 2003 do
stycznia 2004.
W badaniach przyjęto perspektywę zgodną z paradygmatem interpretatywnym
(Konecki, 2002), zgodnie z którym ośrodkiem zainteresowania jest proces konstruowania
roli zawodowej widziany oczyma samych uczestników. W zbieraniu materiału posłużyłam
się narzędziami oferowanymi przez dwie metodologie indukcyjne, utrzymane w nurcie
interpretatywnym: etnografię (Kostera, 2003; Rosen, 1991) oraz teorię ugruntowaną
(Konecki, 2000).
W interpretacji materiału posługuję się rdzenną metaforą organizacji jako kultury
oraz organizacji jako teatru (Morgan, 1997); a także zaproponowaną przez Hatch,
Koźmińskiego i Kosterę (1999) aplikacją metaforyki teatralnej do badań nad
zarządzaniem.
Każda relacja z badań naukowych powinna zostać poprzedzona deklaracją
przekonań i założeń, które leżą u podstaw działań badacza. Dopiero w konsekwencji
wyborów dotyczących natury rzeczywistości, jak i możliwości jej poznania wyłania się
5
Zgodnie z definicją UNCTAD (2001). W pracy będę używam zamiennie pojęć korporacja i koncern.
6
Zgodnie z definicją Barletta i Ghosala (1989, cyt. w: Koźmiński, 1999).
7
metodologia, czyli strategia badania rzeczywistości odpowiednia jednocześnie do natury
badanego zjawiska jak i do światopoglądu naukowego. (Czarniawska, 1992; Konecki,
2000; Kostera, 2003).
W pierwszej, teoretycznej części pracy (rozdział 2) przedstawiam zatem paradygmat, który
wyraża przyjęte w pracy przekonania dotyczące badanej rzeczywistości, oraz adekwatną
do niego metaforę rdzenną (epistemologiczną). Rozdział ten zawiera także propozycję
pozycjonowania prezentowanych badań w dotychczasowym dyskursie nauki, jako
przedsięwzięcia interdyscyplinarnego czerpiącego zarówno z dorobku nauki o komunikacji
jak również nauki o organizacji i zarządzaniu. Zarysowuję tu także ogólnie zasady i źródła
zastosowanej następnie metody badawczej.
Część druga (roz. 3) poświęcona jest prezentacji badań empirycznych. Rozpoczyna się ona
relacją z przebiegu badań-wywiadów z kierownikami, a następnie prezentuję koncepcję
roli zawodowej według Kostery (1996), która jest podstawą kompozycji raportu z rozmów
z menedżerami. Podrozdziały od 3.2. Aktor do 3.4. Rola zawodowa to utrzymana w
przyjętej konwencji metafory teatralnej bezpośrednia relacja z badań. Obejmuje ona
charakterystykę głównego bohatera – kierownika w międzynarodowej korporacji w Polsce,
sceny - terenu, na których koncentruje się jego działalność, oraz roli – najważniejszych
aspektów pełnienia funkcji kierowniczej w środowisku międzynarodowym.
Dyskusja (roz. 4) obejmuje interpretację zaprezentowanego materiału w świetle wcześniej
zarysowanych teorii. Zawiera ona omówienie środowiska pracy, głównych zadań
menedżera i standardów ich wypełniania, a także próbę odpowiedzi na pytanie, kto jest
autorem tych norm. Umieszczone tu zostały także moje uwagi i refleksje dotyczące
przyszłych możliwości konstruowania roli zawodowej polskich menedżerów
zatrudnionych w międzynarodowych korporacjach w Polsce.
8
2. Część teoretyczna
2.1. Założenia – paradygmat (jak jest rzeczywistość?) i metafora epistemologiczna (jaki
jest adekwatny sposób opisu rzeczywistości?)
Jak
wskazują autorzy zajmujący się interdyscyplinarnymi badaniami procesu
zarządzania, w naukach społecznych (a ekonomię uważam za naukę społeczną) paralelnie
istnieje wiele klasyfikacji paradygmatów. Odmienne typologie proponują np.
komunikolodzy (Littlejohn, 2002), badacze komunikacji w organizacjach (np. Alevsson i
Deetz, 1996), teoretycy organizacji (np. Hatch, 2002; Kostera, 2003) czy socjologowie
organizacji (np. Konecki, 2000).
7
Jeżeli zarządzanie uznamy za proces konstytuujący się
poprzez dialog na różnych poziomach, to naturalnym wyborem wydaje się być zwrócenie
się w kierunku paradygmatu nazywanego interpretatywnym (Konecki, 2000; Kostera,
2003), alternatywnym (Littlejohn, 2002), czy symboliczno-interpretującym (Hatch, 2002).
Jest to perspektywa najbliższa prezentowanemu w tej pracy rozumieniu świata,
mieści się ona ona z jednej strony pomiędzy pozytywistyczną wiarą w obiektywny i
całkowicie poznawalny charakter świata, z drugiej pomiędzy rewolucyjnym zawołaniem o
aktywną zmianę społeczną reprezentowanym przez paradygmaty radykalne (na podstawie
Burrell i Morgan, 1979, opisany w: Littlejohn, 2002, str.13). Uznaję, że obiektywna
rzeczywistość istnieje, jednak nie jest możliwe całkowite jej poznanie i pełny, obiektywny
opis. Każde myślenie jest bowiem uwikłane w konkretny czas i przestrzeń – a za każdym
razem sposób widzenia rzeczywistości wydaje się człowiekowi jak najbardziej naturalny.
Kompleksowo wyrażają i uzasadniają to przekonanie Berger i Luckmann (1983): „Co jest
„rzeczywiste” dla tybetańskiego mnicha, może nie być rzeczywiste dla amerykańskiego
biznesmena.” (str. 25). To, w jaki sposób widzimy swój świat jest uwarunkowane
wprawdzie czasem i miejscem, w którym żyjemy, ale przede wszystkim konstytuuje się w
codziennym dialogu z innymi ludźmi: „Rzeczywistość życia codziennego przedstawia się
(...) jako świat intersubiektywny, świat, który dzielę z innymi. Ta intersubiektywność
wyróżnia ostro życie codzienne od innych rzeczywistości, których jestem świadom. W
świecie snów jestem sam, wiem natomiast, że świat życia codziennego jest dla innych tak
7
Różnice w tych podziałach nie są jednak głębokie i najczęściej dotyczą odmiennych poziomów analizy -
np. Konecki (2000) za oś podziału uznaje pogląd na naturę rzeczywistości społecznej i wyróżnia dwa
podstawowe paradygmaty; Alevsson i Deetz (1996) przeprowadzają klasyfikację w dwóch wymiarach
dodając jeszcze „stosunek do dominującego dyskursu społecznego” i uzyskują cztery paradygmaty; lub
wręcz sprowadzają się do odmiennych nazw przypisywanych poszczególnym nurtom myślowym.
9
samo rzeczywisty jak dla mnie. (...) Wiem oczywiście, że inni ujmują ten wspólny świat w
perspektywie, która wcale nie jest identyczna z moją (...) Mimo tego wiem, że żyję z nimi
we wspólnym świecie. Co najważniejsze, wiem, że między moimi znaczeniami i ich
znaczeniami w tym świecie istnieje nieustanna odpowiedniość, że dzielimy wspólny sens,
w jakim on jest rzeczywisty.” (ibid., str. 54-55). Pogląd ten we współczesnym dyskursie
nauki nazywany jest społecznym tworzeniu rzeczywistości
8
. Czarniawska (1992)
precyzuje, że społeczna konstrukcja rzeczywistości oznacza uznanie ludzkiej percepcji za
jeden z elementów tworzenia rzeczywistości, i jedyne dostępne narzędzie do jej
poznawania (str. 33). W kontekście organizacyjnym można się więc zapytać: „Do
organizations cease to exist on Sunday?” (ibid., str. 34). Odpowiedź, dość oczywiście
zgodna z intuicją, brzmi “nie”, ponieważ: “their rules of constructions currently entail not
coming to work on Sundays. Thus they are not enacted on Sundays but exist, nevertheless,
as a memory of Friday and in anticipation of Monday.” (ibid., str. 34)
Konstrukcjonizm
społeczny stanowi jeden z fundamentów paradygmatu
interpretatywnego (Hatch, 2002, str. 56); kolejnym z nich jest uznanie procesualnego
charakteru rzeczywistości społecznej (Konecki, 2000, str. 45). Jeśli bowiem uznaje się, że
zjawiska nie dzieją się automatycznie, lecz są one kształtowane stopniowo przez
uczestników we wzajemnych interakcjach, to w logiczny sposób centralną kategorią
analizy w badaniach staje się proces społeczny. Jest to wyraźnie widoczne w analizie
działań organizacyjnych (np. pracy ludzkiej), gdzie, jak wskazują Glaser i Strauss (1993,
cyt. w: Konecki, 2000, str. 43), działania następują po sobie sekwencyjnie i wymagają od
uczestników ciągłego dostosowywania lub dopasowywania. Koncepcja procesualności
zwraca uwagę na temporalny aspekt zjawiska (tutaj: pracy) nie wyłącznie w aspekcie
technicznym (tempo pracy, terminarz spotkań, absencja), ale także w wymiarze
refleksyjnym, kiedy uznajemy, ze konstruowanie danego zjawiska społecznego ma miejsce
w czasie (ibid.).
Uznanie procesu za centralną kategorię analizy pozwala na uchwycenie i opisanie
skomplikowanych i złożonych zjawisk społecznych. W ogóle, w ramach paradygmatu
interpretatywnego, ciężko byłoby ustalić inną kategorię w centrum badań – jak wskazuje
Czarniawska (1992) nie da się tutaj studiować np. abstrakcyjnych konceptów czy pojęć:
„One cannot study power (although one can study people’s use of power), value systems,
or ideologies in any direct way. One can study a way of life, or a way to act, and use these
8
Analizą sposobów, w jaki dla przeciętnego człowieka postrzegana rzeczywistość staje się czymś
obiektywnie istniejącym i trwałym, ma zajmować się dziedzina socjologii wiedzy (ibid., str. 26).
10
concepts to interpret them.” (str. 188). Co więcej, używając pojęć do interpretacji zjawisk,
trzeba mieć na uwadze, że również one należą do społecznie skonstruowanej
rzeczywistości i jako takie nie posiadają waloru obiektywności; ludzie najpierw sami
nadają słowom znaczenia, a następnie używają tych słów do rozumienia świata
9
.
Obrazowo sformułował tę myśl cytowany niemal w każdej pozycji poruszającej temat
paradygmatu interpretatywnego Geertz (1973, cyt. w: Hatch, 2002): „Człowiek jest
zwierzęciem uwięzionym w pajęczynie znaczeń, które sam uprządł” (str. 57).
Słowa te wskazują na jeszcze jeden ważny element postrzegania świata przez
interpretatywistę. Człowiek sam (kursywa – D.L.) uprządł pajęczynę znaczeń – jednostka
ludzka jest zatem traktowana podmiotowo i widziana jako twórcza. Jak słusznie zauważa
Konecki (2000), „W paradygmacie interpretatywnym pojęcie „działania” jest
przeciwstawione „bezznaczeniowemu zachowaniu”. „Zachowanie” jest jednym z
kluczowych pojęć w paradygmacie normatywnym, gdzie bodziec traktowany jako zmienna
niezależna (np. wysokość płacy) wywołuje określoną reakcję, czyli zachowanie (np.
wyższą wydajność pracy).” (str. 17). Roli społecznej nigdy nie można określić z góry – ma
ona charakter dynamiczny i w codziennych relacjach jest zawsze na nowo negocjowana i
w twórczy sposób podtrzymywana (ibid.); podejście podmiotowe oznacza, że aktorzy
organizacyjni mają zdolność względnie niezależnego działania (ibid., str. 103). W
konsekwencji, role społeczne mają potencjał do zmiany – skoro sami tworzymy swoje role,
to możemy także odtwarzać je w inny od ogólnie przyjętego, innymi słowy: „(...)
autorstwo ról społecznych, które gramy, jest w zasięgu naszej ręki (...). Nie trzeba robić
rewolucji, by zmienić świat (...), wystarczy tylko rozmawiać inaczej” (Kostera, 1998, str.
22).
Badania naukowe w nurcie symboliczno-interpretującym koncentrują się
rozumieniu zjawisk w oparciu o perspektywę samych aktorów. Jeśli, jak zaznaczono
wcześniej, ludzie najczęściej traktują swoją codzienność jako coś oczywistego, to
zadaniem naukowca jest ukazanie, w jaki sposób jest ona konstruowana. Aby opisać tak
rozumianą rzeczywistość, należałoby skoncentrować się na definicjach i znaczeniach, jakie
przypisują swoim działaniom sami uczestnicy interakcji – zatem w obserwacji, która
odbywa się jak najbliżej ludzi tkwi klucz do adekwatnego opisania (i być może
zrozumienia, bądź objaśnienia) rzeczywistości. (Kostera, 2003, str. 20-29; Konecki, 2000,
9
Wydaje mi się, że chodzi o rozumowanie w wymiarze szerszym niż np. jedno pokolenie ludzkości.
Znaczenia słowa mogło ustalić się np. wiele setek lat temu, co jednak ani nie zmienia faktu, że kiedyś zostało
jednak przez ludzi stworzone, ani, że sami konstruujemy to znaczenie poprzez używanie go (czy uznawanie
za oczywiste) w codziennych interakcjach.
11
str. 32-39). Opis taki, jak pisze Czarniawska-Joerges (1992, str. 4) jest interpretacją
procesu z perspektywy jego uczestników opowiedzianą przez badacza. Jako, że badania
naukowe są tutaj zorientowane przede wszystkim na rozumienie, a nie na wyjaśnianie
rzeczywistości (Czarniawska-Joerges, 1992; Konecki, 2000; Kostera, 2003) uzasadnione
jest podejście interdyscyplinarne, czerpiące z dorobku różnych dziedzin nauki. Za wyraz
tego rodzaju tendencji można uznać wyłonienie się takich nurtów jak np. antropologia
organizacji
10
(Czarniawska-Joerges, 1992; Littlejohn, 2002 nazywa ten nurt kulturowymi
badaniami organizacji) oraz komunikacja w organizacjach
11
(Jablin, Putnam, Roberts, i
Porter, 1987). Zwłaszcza nauka o komunikacji oferuje ciekawą optykę patrzenia na
zjawisko zarządzania szczególnie w aspekcie międzynarodowym, ponieważ daje ona
możliwość jednoczesnego spojrzenia na zjawisko zarówno na płaszczyźnie makro (poziom
dialogu kultur) i mikro (poziom komunikacji międzyludzkiej); pozwala również na
uchwycenie roli menedżera w kontekście relacyjnym.
Niewiele miejsca w omówieniach i komentarzach dotyczących paradygmatu
interpretatywnego poświęca się na rozważania na temat koncepcji prawdy. Część
interpretatywistów uważa za Rortym (jak sugeruje np. Kostera, 1998, str. 40-42), że
prawda jest wyłącznie własnością wypowiedzi ludzi, i wspólnie negocjują oni
prawdziwość czy fałszywość swoich twierdzeń. Pogląd ten jestem w stanie przyjąć tylko
częściowo – natura prawdy wydaje mi się bliska naturze rzeczywistości (zatem istnieje, ale
nie jest nam w całości dostępna
12
). Przyjmuję za von Balthasarem (1998), że „prawda jest
symfoniczna” (str. 1), więc jest w świecie obecna w sposób pluralistyczny
13
, a każdy
10
Czarniawska-Joerges (1992) w kompleksowym opracowaniu na temat kulturowej perspektywy w nauce o
organizacjach wskazuje wartościowe elementy antropologii kulturowej, których zaadoptowanie pomogłoby
znacznie w badaniu i rozumieniu współczesnych, kompleksowych organizacji. Należą do nich m. in.:
koncentrowanie się na doświadczeniach i interpretacjach uczestników procesów (nawet, a może szczególnie
wtedy, gdy wydają się nam niezrozumiałe), uznanie holistycznego i kontekstualnego charakteru badanej
rzeczywistości, a przede wszystkim zachowanie antropologicznego nastawienia (anthropological frame of
mind), które polega na ciągłym problematyzowaniu obserwowanego świata, zdziwieniu wobec niego i nie
uznawaniu go za oczywisty (ibid., str. 72).
11
Krone i in. (1987) oraz Euske i Roberts (1987) analizują wzajemne relacje pomiędzy teorią komunikacji a
teorią organizacji. Wyróżniając cztery główne linie badań w nauce o komunikacji (mechanistyczna,
psychologiczna, symboliczno-interpretująca i systemowa) autorzy zauważają, że dotychczasowe badania nad
organizacjami w przytłaczającej większości można uznać za korespondujące z perspektywą mechanistyczną,
gdy tymczasem szczególnie stanowisko symbolicznego interakcjonizmu oraz systemów miałyby wiele do
zaoferowania nauce o organizacjach, ponieważ w inny sposób widziana jest w nich sama organizacja (jako
kompleksowa i interakcyjna). Wydaje się jednak, że częściowo stanowisko to jest już nieaktualne, ponieważ
badania organizacji w nurcie systemowym i interpretatywnym od momentu publikacji tekstu znacznie się
rozwinęły.
12
Podobne stanowisko prezentuje filozofia chrześcijańska: człowiek poznaje ją wprawdzie tylko w części,
ale nie to zmienia faktu, że prawda obiektywna jednak istnieje – por. Zięba, 2003.
13
von Balthasar (1998) w innym miejscu pisze: „Świat przypomina wielką orkiestrę, strojąca swoje
instrumenty; każdy rzępoli po swojemu, podczas gdy publiczność gromadzi się, a dyrygenta jeszcze nie
12
człowiek opisałby ją w inny sposób (tak samo jak dyskutowaną wcześniej rzeczywistość).
Sądzę jednak, że różnica ta nie ma wpływu na przyjętą w paradygmacie interpretatywnym
koncepcję badań naukowych. Uznanie istnienia prawdy, lecz jednocześnie jej nie całkiem
poznawalnego i pluralistycznego charakteru, sugeruje, moim zdaniem, podobne
rozumienie zadania nauki: zbieranie możliwego szerokiego katalogu opinii
14
.
Przyjęcie określonych założeń dotyczących natury rzeczywistości pociąga za sobą
następnie uznanie adekwatnych możliwości jej opisu. Taki zestaw podstawowych
przekonań, na temat najbardziej odpowiedniego w ramach danego paradygmatu opisu
naukowego, wyraża się w postaci metafory rdzennej (epistemologicznej); zresztą,
przyjęcie takiej metafory, uświadomione lub nie, leży u podstaw każdego przedsięwzięcia
badawczego (Morgan, 1997). Ważne jest jednak refleksyjne i świadome stosowanie
metafory, ponieważ z jednej strony pozwala ona „(...) uchwycić wielostronność życia
organizacji (...)” (ibid., 1997, str. 16), z drugiej jednak „wysuwając na pierwszy plan
pewne interpretacje, zmierza do zepchnięcia innych do roli tła.” (ibid., str. 11).
15
Jako epistemologiczne metafory odpowiednie dla badań nad organizacją w nurcie
interpretatywnym proponuje się między innymi: teatr, kulturę, świątynię lub tekst
(Kostera, 1996, str. 41)
16
. Do badania roli kierowniczej za najbardziej odpowiednie
przyjmuję dwie pierwsze propozycje. Uznanie kultury za metaforę rdzenną rozumiem jako
widzenie organizacji jako kultury (Smircich, 1983; Czarniawska-Joerges, 1992); pozwala
mi to na kontekstualne i relacyjne patrzenie na organizację (tutaj: firmę), i jak wskazuje
Morgan (1997) zwraca uwagę na symboliczny i interpretacyjny charakter każdego
działania (str. 154-155).
Metafora teatralna pomaga natomiast wyeksponować znaczenie jednostki w
konstruowaniu codziennego życia organizacji oraz nieuniknione „bycie w relacji”, oraz
dostarcza aparatu pojęciowego do analizy problemu badawczego: przede wszystkim
chodzi tu o pojęcie roli. Perspektywę dramaturgiczną w widzeniu całej rzeczywistości
widać. Na fortepianie zostało jednak podane A, wokół którego tworzy się pewien jednolity nastrój: strojenie
zmierza ku czemuś wspólnemu. (...) niebawem, gdy uderzy dyrygencka batuta, jedność przyciągnie wszystko
ku sobie i dopiero wtedy będzie można zobaczyć, w jakim celu każdy jest tu obecny” (str. 1-2
).
14
Inny jest, jak przypuszczam, tylko cel: u Rorty’ego chodzi o wynegocjowanie prawdy, w myśli
inspirowanej przez symfoniczna metaforę von Balthasara chodzi o zbliżenie się do prawdy poprzez poznanie
wielości jej manifestacji.
15
Hatch (2002) podaje przykład: „Utożsamiając życie z długą, kręta drogą, zapominamy o jego
krótkotrwałości i bogactwie. Tak samo nazywając kogoś lwem, przywołujemy wyobrażenie charakteryzujące
cechy, takie jak odwaga i dominacja, ale pomijamy jego śmieszne lęki i nieśmiałość.” (str. 70).
16
Nie jest to jednak zamknięty katalog metafor, Morgan (1997) zwraca uwagę, że można i należy tworzyć
własne metafory, w sytuacji, gdy istniejące ujęcia nie wyrażają specyfiki badanego zjawiska.
13
społecznej, którą ja stosuję do widzenia tego wycinka, jakim jest organizacja biznesowa,
szeroko omawia Goffman (1981). Uznaje on, że obecność innych ludzi dyktuje sposób
zachowania, innymi słowy – nadaje zachowaniu cechy występu. Takie ujęcie dyktuje
ustawienie w centrum zainteresowań badawczych człowieka, ale widzianego zawsze w
perspektywie interakcji (obecności innych ludzi, od której nie da się uciec)
17
. Przedmiotem
badań nie jest zatem ludzkie wnętrze (świadomość aktora), lecz chodzi o skupienie uwagi
na ludzkich działaniach jako prowadzących do wywołania pewnego obrazu aktora w
oczach innych ludzi. (ibid., str. 24).
2.2. Metodologia
Poniżej, postaram się bliżej dookreślić jaka metoda badania rzeczywistości
odpowiada przyjętym przede mnie założeniom. Za najbardziej konsekwentną metodologię
dla nurtu interpretatywnego i zgodnej z nim epistemologicznej metafory kulturowej uznaje
się metody jakościowe (Hatch, 2002; Kostera, 2003; Konecki, 2000).
Jednak, jak trafnie spostrzega Konecki (2000), „Metodologia (...) sama w sobie jest
tylko ogólnym narzędziem operacyjnym badacza Adama i jak każde narzędzie samo w
sobie ma charakter neutralny.” (str. 16). Dopiero na poziomie interpretacji zebranych
danych, która następuje zgodnie z przyjętymi założeniami ontologicznymi i
epistemologicznymi, metodologia-narzędzie badawcze traci walor neutralności.
18
(por.
Konecki, 2000, str. 16-23).
Za
narzędzie badawcze posłużyły mi dwie metodologie wpisujące się w nurt badań
interpretatywnych – antropologia/etnografia organizacji (Kostera, 2003; Rosen, 1991) i
metodologia teorii ugruntowanej (Konecki, 2000; Czarniawska, 1983) – jak wskazują
autorzy, obie tradycje metodologiczne bazują na takich samych założeniach
paradygmatycznych, dlatego mogą się nawzajem uzupełniać i integrować.
Przy opracowywaniu i merytorycznej segregacji wywiadów w dużej mierze
opierałam się na procedurach kodowania proponowanymi przez teorię ugruntowaną
17
W nauce o komunikacji na interakcję, w której człowiek tkwi niezależnie od swojej świadomości czy woli
zwrócili na to uwagę przedstawiciele szkoły Palo Alto formułując słynne hasło „nie można się nie
komunikować” (Watzlawick i in., 1967).
18
Tym samym, użycie metodologii jakościowej nie jest zastrzeżone tylko dla badacza-interpretatywisty (a
badanie ilościowe dla badacza-normatywisty) - stosowanie różnych metod do zbierania danych jest
dopuszczalne, a nawet rekomendowane (w tzw. procedurze triangulacji metodologicznej), ponieważ może
dostarczyć nowej wiedzy i pomóc/wzbogacić opis w wyjaśnieniu badanego problemu. Nieprawidłowe jest
dopiero dokonywanie triangulacji paradygmatycznej, tj. mieszanie założeń różnych paradygmatów.
14
(Konecki, 2000)
19
, jednak dla mnie była to wyłącznie metoda porządkowania i układania
materiału – a nie, tak jak w przypadku teorii ugruntowanej, etap pracy mający na celu
wygenerowanie teorii. Na etapie interpretacji i komponowania wypowiedzi uznałam, że cel
pracy bliższy jest etnografii: moim celem jest opisanie i zrozumienie uczestników kultury
(tutaj: firmy) z ich punktu widzenia (Prasad i Prasad, 1999 cyt. w: Kostera, 2003, str. 42).
Choć, jak zaznaczyłam we wstępie, tematyka związana z kulturą w kontekście
organizacyjnym, jak i rolą kierowniczą, są w Polsce
20
silnie reprezentowanym w literaturze
przedmiotem zainteresowania tak naukowców jak i praktyków; to jednak większość
pozycji z którymi się zetknęłam oparta jest na odmiennych od przyjętych w tej pracy
założeniach. Dominuje w nich konceptualizacja kultury jako zmiennej, która współokreśla
mechanizmy zarządzania, a kierowanie w organizacji międzynarodowej jest swego rodzaju
„operacją na kulturze” (Koźmiński, 1999, str. 205).
21
W zakresie analizy roli kierownika, dominują studia porównawcze, w których
centrum znajduje się proces zmiany związany z polską transformacją systemową, bądź też
publikacje, które koncentrują się wyłącznie na roli menedżera w nowym kontekście
ustrojowym
22
. Ze względu na przyjęty w tej pracy relatywnie wąski obszar badawczy,
który nie obejmuje tematyki związanej z transformacją i zmianą ustrojową, oba
wspomniane ujęcia okazały się nie do końca przydatne. Aczkolwiek, stanowiły one bardzo
ważne i inspirujące źródła informacji dotyczącej przede wszystkim teorii.
Podstawą do kompozycji materiału badawczego w tekst (roz. III) oraz próby jego
interpretacji w części wniosków (roz. IV) były następujące publikacje utrzymane w
konwencji paradygmatu interpretatywnego: badania porównawcze przedsiębiorstwa i jego
głównych aktorów zaprezentowane przez Kosterę (1996), badania nad systemem
motywowania w zarządzaniu Czarniawskiej (1983) oraz analiza lansowanych
współcześnie mitów zarządzania za pomocą metaforyki teatralnej autorstwa Hatch,
Kostery i Koźmińskiego (1999). W redakcji tekstu części empirycznej pomocne były także
prace Czarzastego (2000) oraz Kociatkiewicza (1998).
19
Kodowanie rzeczowe, a nie teoretyczne
20
mam na myśli pozycje zarówno autorów poslkich jak i obcych, ale opublikowane w języku polskim.
21
Np. Gesteland, 2000; Hofstede, 2000; Iszkowski, 2000; Koźmiński, 1998; Koźmiński, 1999; Murdoch,
1999; Trompenaars i Hampden-Turner, 2002; Zbiegień-Maciąg, 2002.
22
Np. Błaszczyk (1999), Gładys-Jakóbik (1998), Szaban (2000), Wawrzyniak (1998).
15
3. Część empiryczna
3.1. Sprawozdanie z badań
Wywiady przeprowadzałam w czterech koncernach - trzy z nich ulokowały
produkcję na terytorium Polski, natomiast jeden ograniczył się do wprowadzenia na polski
rynek struktur sprzedaży swoich produktów. Badania odbywały się w okresie od lipca do
września 2003, oraz w styczniu 2004.
Po uzyskaniu formalnej zgody na prowadzenie badań moimi pierwszymi
rozmówcami było dwóch lub trzech menedżerów wytypowanych przez kierownictwo
firmy do kontaktów ze mną. Najczęściej sami rozmówcy kierowali mnie potem do
kolejnych osób – swoich podwładnych i współpracowników. Starałam się w miarę
możliwości spotykać z rozmówcami w ich codziennym miejscu pracy. W przypadku, gdy
kierownik pracował w obszarze produkcji oglądałam także hale produkcyjne i starałam się
zrozumieć proces produkcyjny oraz organizację pracy przy produkcji.
W sumie przeprowadziłam 20 rozmów, z czego 5 odbyło się z osobami nie
zajmującymi stanowisk kierowniczych (pracownicy niższego szczebla lub asystenci) –
nagrania i stranskrybowane wywiady są w moim posiadaniu, tak samo jak inne zebrane
materiały drukowane i audiowizualne (gazety firmowe, dokumenty wewnętrzne, wzory
podań o pracę, filmy promocyjne, prezentacje firmowe, gadżety reklamowe).
23
15 rozmów odbyło się w bezpośrednim miejscu pracy menedżerów (biuro lub
stanowisko na hali produkcyjnej), 3 na terenie zakładu pracy, ale nie w bezpośrednim
miejscu pracy menadżera (np. stołówka, sala konferencyjna), z jedną osobą spotkałam się
w prywatnym mieszkaniu (na jej wyraźne życzenie). Podczas dwóch rozmów w
pomieszczeniu obecne były osoby trzecie, które częściowo przysłuchiwały się rozmowie, a
w jednym przypadku wtrącały swoje uwagi. Z reguły wywiad odbywał się bez przerwy i
trwał od 45 minut do 2 godzin. W trzech przypadkach spotykałam się z tą samą osobą
dwukrotnie, za każdym razem na jej wyraźne życzenie, gdy nie udało się wyczerpać
tematu we wcześniej zaplanowanym czasie (te trzy wywiady trwały w sumie od 1h 45’ do
2,5h). Każdy z wywiadów został doprowadzony do końca – momentu, w którym ja miałam
poczucie zrozumienia poruszanych przez menedżera wątków, a mój rozmówca stwierdzał,
że również z jego strony temat wydaje się wyczerpany.
23
Ostatecznie tekst opiera się wyłącznie na 15 rozmowach z kierownikami; ze względu na brak zgody ze
strony jednej z firm nie wykorzystuję również materiałów drukowanych i audiowizualnych.
16
Wszystkie wywiady miały charakter osobisty i nieukierunkowany (Nachmias,
Nachmias: 2001, str. 249-254). Zgodnie z metodologicznymi wskazówkami (ibid.;
Jankowicz, 2000; Konecki, 2000; Kostera, 2003) starałam się ograniczyć swoją ingerencję
w narrację rozmówcy do minimum.
Wszystkie osoby wyraziły zgodę na rejestrację wywiadu na taśmie
magnetofonowej, jednak z zastrzeżeniem o przekazaniu pełnego tekstu nagrania wyłącznie
do mojej dyspozycji oraz pod warunkiem zapewnienia w pracy ich pełnej anonimowości.
Zresztą, miałam także wrażenie, że tylko dzięki temu podzielili się ze mną wieloma
cennymi spostrzeżeniami, świadczą o tym pewne charakterystyczne wtrącenia w trakcie
wywiadów, jak np.
D.L.: zastanawiam się, czy chcą się państwo rozwijać tutaj w koncernie, czy może
pojawiają się też jakieś inne możliwości?
Marcin: bardzo trudne pytanie, ale to jest zupełnie anonimowe, tak? I nie będzie
zupełnie nigdzie indziej przekazane?
D.L.: tak, jeśli pan oczywiście chce, to ja mogę wyłączyć magnetofon...
Marcin: Znaczy, o tyle jest... To pytanie jest po prostu polityczne, co pani zadała w
tym momencie.
Jeśli natomiast chodzi o firmy, to każda z nich wyraziła w różnym zakresie zgodę
na ujawnienie tożsamości. Z tych powodów w tekście przyjęłam rygorystyczną wersję
kodowania informacji
24
- imiona i nazwiska rozmówców, nazwy firm, jak i pojawiające się
w rozmowach nazwy miejscowości, w których znajdują się siedziby firm zostały
zmienione.
Wywiady transkrybowałam sukcesywnie w miarę zbierania, zgodnie z instrukcjami
Silvermana (1993/2001, str.303) dotyczącymi zapisu etnometodologicznego
25
. W
ostatecznym tekście pracy natomiast zdecydowałam się zredagować część wypowiedzi, w
których liczba potknięć w znaczny sposób utrudniałaby zrozumienie tekstu.
Po dokonaniu transkrypcji
26
rozpoczęłam analizę zebranego materiału.
27
Na etapie
segregowania wywiadów korzystałam z narzędzi teorii ugruntowanej (Konecki, 2000)
28
,
24
Wydaje mi się zresztą, że ma to marginalne znaczenie dla analizy problemu, ponieważ centrum opowieści
stanowi postać kierownika, a konkretna firma stanowi raczej pewien teatr działania.
25
Polega ona na zachowaniu możliwie najwierniejszego zapisu wypowiedzi, z uwzględnieniem przerw,
powtórzeń, zająknięć, etc.
26
W interpretacji materiału opierałam się wyłącznie na tekście transkrypcji.
17
samo pisanie starałam się natomiast utrzymać w konwencji narracyjnej (Littlejohn, 2002,
str. 192-200; Kostera, 2003, str. 172-178).
Główną osią konstrukcji tekstu, a także modelem, którym następnie posłużyłam się
w interpretacji materiału jest koncepcja roli zawodowej jako jednego z wymiarów roli
społecznej menedżera zaproponowana przez Kosterę (1996). Zdecydowałam się na to
przede wszystkim z dwóch powodów: po pierwsze, jest to propozycja utrzymana w duchu
paradygmatu interpretatywnego, po drugie, uwzględnia ona wielowarstwowość ról
odgrywanych przez kierownika: „Role społeczne widziane będą (...) jako kulturowy proces
porządkujący funkcjonowanie aktorów, w tym przypadku menedżerów, w swoim polu
organizacyjnym.” (ibid., str. 13).
Według tego modelu rolę społeczną kierownika można rozpatrywać w trzech
głównych wymiarach: oczekiwania społeczne, konstruowanie roli przez kierowników oraz
kontekst instytucjonalny (rys. 1).
Rys. 1
Wymiar Grupa
społeczna
(społeczność)
Znaczenie
Oczekiwania
społeczne
Stakeholders: społeczność
lokalna/społeczeństwo
Jak kierownicy powinni/nie powinni
postępować
Wymiar
profesjonalny
Business
community/środowisko
fachowe
Zasady gry, jak profesjonalista (osoba
wykonująca zawód kierownika)
powinien/nie powinien się
zachowywać
Kontekst
instytucjonalny
Organizacja (uczestnicy)
Normy i wartości organizacji
dotyczące pożądanego i
niepożądanego zachowania
kierowników tej organizacji
Źródło: Kostera, 1996, str. 128.
27
Jak twierdzą Alevsson i Skoeldberg (1994, w: Kostera, 2003, str. 165-199) na etapie interpretacji materiału
w badaniach jakościowych możliwe są dwie postawy: albo szybkie umiejscowienie materiału wśród różnych
teorii, albo „świeżość umysłu” polegająca na maksymalnie świadomym ograniczeniu wszelkich
prekonceptualizacji; dla mnie naturalne było przyjęcie drugiej postawy.
28
Generowanie kategorii i porządkowanie kategorii wokół centralnych pojęć
18
Warto zauważyć, że w praktyce wymiary te nie są całkowicie rozłączne i
przenikają się wzajemnie (por. ibidem, str. 128). Ponadto, można wyróżnić jeszcze inne
wymiary ról społecznych, jak na przykład role specjalizacyjne, np. kierownik księgowości,
kadr, produkcji oraz role prywatne, np. matki/ojca, a jedna osoba może pełnić jednocześnie
wiele ról.
29
Przedmiotem zainteresowania tej pracy jest jednak ograniczony do –
wyodrębnionego jednak arbitralnie - wymiaru profesjonalnego roli społecznej kierownika.
Obszar dodatkowo zawężam przez wybór organizacji: chodzi o kierowników narodowości
polskiej zatrudnionych w firmach mieszczących się na terenie Polski, ale będące częścią
międzynarodowych korporacji.
Jak wskazuje autorka typologii w wymiarze zawodowym roli menedżera
najważniejszymi elementami składowymi są: oczekiwania dotyczące efektywności, normy
i wartości związane z wykształceniem i doświadczeniem oraz standardy etyczne (Kostera,
1996, str. 149-151), (rys. 2).
Rys. 2.
Element profesjonalnego
wymiaru roli społecznej
kierownika/menedżera
Oczekiwania i wartości Definicje elementów
scenariusza
Zadanie Efektywność: co jest
uznawane za osiągnięcie
Co powinno być wykonane
Wykształcenie
Ogólne zasady pracy
kierownika/menedżera; co
kierownicy/menedżerowie
powinni wiedzieć i umieć
Standardy
Kodeks
etyczny
Etyka: jak powinni
postępować
kierownicy/menedżerowie
Jak powinno być
wykonywane?
Przez kogo?
Źródło: Kostera, 1996, str. 150.
29
Za Płoszajskim (1996), powiedziałabym, że najbardziej adekwatnym narzędziem do ilustracji takiej
sytuacji byłaby metafora holograficzna: „Obraz w hologramie tworzony jest przez dynamiczny proces
interakcji i różnicowania. Informacje są w nim rozlokowane w ten sposób, że w każdej jego części zawarta
jest informacja o całości. (...) wszystkie elementy są powiązane w bezmierną sieć zależności powstałych w
wyniku tego samego procesu i zawierających całość w każdej części.”
19
Przed przystąpieniem do prezentacji badań, chciałabym jeszcze zaznaczyć, że nie
było moim celem wtłoczenie badanej rzeczywistości w ramy prezentowanego modelu,
typologia ta zainspirowała mnie przede wszystkim w interpretacji tekstu, oraz okazała się
użytecznym narzędziem do zaprezentowania zebranego materiału.
3.2 Aktor
Wykształcenie. Wyższe magisterskie lub inżynierskie, w różnych dziedzinach
(filologia polska, filologie obce, kierunki techniczne, historia, psychologia, geologia,
zarządzanie). Dwie osoby posiadają obecnie wykształcenie średnie, natomiast kontynuują
studia zaocznie. Wszyscy kierownicy, z którymi rozmawiałam, zdobywali także
dodatkowe kwalifikacje, najczęściej związane z konkretną dziedziną, którą się zajmują, lub
skoncentrowane na tzw. umiejętnościach społecznych (Stoner, Freeman i Gilbert: 2001)
30
uczestnicząc w studiach podyplomowych lub różnego rodzaju kursach i szkoleniach.
Stanowisko. Zgodnie z kryteriami zaproponowanymi przez Stonera, Freemana i
Gilberta (2001)
31
bohaterowie niniejszej pracy pełnią funkcje kierowników średniego i
najwyższego szczebla; dwie osoby kierują wprawdzie liczebnie małymi grupami ludzi (co
wynika ze specyfiki ich działu, np. public relations), ale jako osoby stojące na czele
ważnych jednostek organizacyjnych, są usytuowane wysoko w hierarchii przedsiębiorstwa
i ponoszą za swoje działami odpowiedzialność równą odpowiedzialności osób
zajmujących klasyczne pozycje kierownicze.
Jeśli chodzi o zakres obowiązków, to bywa on różny w zależności od zajmowanego
stanowiska. Wśród bohaterów są zarówno szefowie naczelni, którzy odpowiadają za pracę
i wyniki całego przedsiębiorstwa, jak i kierownicy działów operacyjnych, takich jak:
jakość, kadry, księgowość, produkcja, komunikacja wewnętrzna i zewnętrzna.
Przy analizie relacji zależności służbowych w firmach widać, że bezpośrednim
przełożonym każdego kierownika, we wszystkich przypadkach, jest obcokrajowiec (nie
Polak). Wśród ich współpracowników równych rangą znajdują się bądź sami
obcokrajowcy, bądź są to osoby różnej narodowości, także polskiej. Grupa podwładnych
składa się natomiast wyłącznie z pracowników narodowości polskiej (orientacyjną liczbę
30
„umiejętności społeczne to zdolność współpracowania z innymi ludźmi, rozumienia ich i motywowania
zarówno indywidualnie, jak i grupowo” (str. 33).
31
„Kierownicy najniższego szczebla nadzorują jedynie wykonawców, nie są przełożonymi innych
kierowników (...) Kierownicy średniego szczebla nadzorują pracę innych kierowników, a niekiedy także
wykonawców. Głównym zadaniem kierowników średniego szczebla jest sterowanie działaniami,
prowadzącymi do realizacji polityki przedsiębiorstwa, i równoważenie wymagań stawianych im przez
przełożonych z możliwościami podwładnych (...) Naczelne kierownictwo (...) ponosi odpowiedzialność za
całokształt zarządzania organizacją.” (str. 31-32).
20
podwładnych kierownika podaję w załączniku nr 1), za wyjątkiem jednego zagranicznego
menedżera pełniącego stanowisko dyrektora naczelnego całej fabryki: podlegają mu
zarówno pracownicy polscy, jak i obcokrajowcy przebywający w Polsce na kontraktach.
Praca w korporacji jest dla siedmiu osób pierwszym stałym miejscem zatrudnienia,
dziewięć pozostałych pracowało poprzednio bądź w innych koncernach lub firmach
zagranicznych, bądź też w przedsiębiorstwach polskich. Jedna z nich przez okres kilku lat
prowadziła jednoosobową działalność gospodarczą (pracowała na własny rachunek), trzy
przez okres kilku lat pracowały zagranicą (kraje Europy Zachodniej, bądź USA), w
przypadku obcokrajowców jest to ich pierwszy kontrakt w Polsce, choć niekoniecznie
pierwszy poza ojczystym krajem.
Różne były motywy podjęcia pracy w korporacji. Menedżerowie mówią o
szerokich możliwościach rozwoju zawodowego, które stwarza korporacja, o
rozczarowaniu poprzednim miejscu pracy, ale także o poszukiwaniu stabilizacji – we
współczesnej polskiej rzeczywistości stałe legalne zatrudnienie oraz adekwatne i
otrzymywane na czas wynagrodzenie nie są wcale oczywistością. Trzy osoby przyznają, że
do korporacji trafiły za pośrednictwem firm headhunterskich, pozostali odpowiedzieli na
ogłoszenia bądź zgłosili się do firmy z własnej inicjatywy. Dziewięć osób zostało
przyjętych bezpośrednio na dzisiejsze pozycje kierownicze, i posiadało już wcześniej
doświadczenia w kierowaniu; pozostali natomiast objęli swoje stanowiska w wyniku
awansu wewnętrznego.
3.3. Teatr działania
Choć siedziba każdej z opisywanych firm mieści się w innej miejscowości (a
raczej: na obrzeżach; dwie firmy są zlokalizowane w Specjalnych Strefach
Ekonomicznych), uderzają podobne cechy fizyczne budynków i sposobu organizacji
przestrzeni. Obiekty imponują rozmiarami, niestandardowym kształtem i precyzja
wykonania - wywołują pozytywne skojarzenia z nowoczesnością, wysoką technologią i
solidną jakością. Widać, że przemyślano także kolorystykę budowli, nawiązuje ona do
łatwo rozpoznawalnych barw znaku graficznego całego koncernu. W dwóch przypadkach,
patrząc z zewnątrz, nie da się w zasadzie wyodrębnić części biurowej i produkcyjnej
(pomieszczenia biurowe są tak architektonicznie wkomponowane w całość budynku),
natomiast w jednej z korporacji dla zewnętrznego obserwatora dobrze widoczny jest tylko
21
reprezentacyjny biurowiec, hale produkcyjne/fabryczne mieszczą się tuż za nim, jednak
przejście pomiędzy obiema częściami jest krótkie i łatwo dostępne dla pracowników.
Zarówno budynki, jak i obszary niezabudowane należące do firm są bardzo
zadbane i utrzymane w czystości. Są one wyraźnie oddzielone od reszty terenu wysokim
ogrodzeniem. Parkingi dla gości fabryk są zlokalizowane po zewnętrznej stronie płotu, dla
pracowników zwykle przeznaczony jest parking na terenie fabryki, na który można
wjechać po okazaniu przepustki (w jednym przypadku i odwiedzający firmę, i zatrudnieni,
korzystają ze wspólnego parkingu znajdującego się na jej terenie).
Przyjeżdżając do firmy, już z daleka można zauważyć wielkie tablice z logo firmy
umieszczone na zewnętrznych ścianach budynków lub na specjalnych słupach, w dwóch
przypadkach widzimy także maszty z flagami Polski, koncernów oraz kraju pochodzenia
koncernu.
Na teren przedsiębiorstwa w dwóch przypadkach wkracza się przez bramę, na
której rezyduje ochrona budynku; w jednej z firm nie ma wprawdzie bramy, ale przed
wejściem do recepcji i tak czeka nas rozmowa z ochroną. Kontrola jest dość dokładna –
należy dokładnie podać swoje dane i nazwisko osoby, z która jesteśmy umówieni.
Pracownik ochrony najpierw dzwoni do naszego rozmówcy, dopiero po uzyskaniu
potwierdzenia wpisuje nas do rejestru gości, w którym trzeba się następnie podpisać
(rejestr prowadzony jest w języku polskim i w języku kraju macierzystego koncernu).
Otrzymuję identyfikator z napisem „visitor/gość” i, w zależności od firmy, albo w
towarzystwie pracownika ochrony udaję się na umówione miejsce spotkania z
kierownikiem lub czekam na niego na recepcji. W jednym przypadku, przed wejściem na
teren firmy trzeba jeszcze poświadczyć podpisem zapoznanie się z regulaminem
poruszania się po obiektach.
Jesteśmy więc w budynku należącym do koncernu – pamiętam, że pierwsze
wrażenie, jakie mi w tym momencie towarzyszyło, było porównywalne z wkraczaniem do
innego świata.
3.3.1. Dwa światy
Najbardziej uderzający był kontrast pomiędzy szarym i dość zaniedbanym
otoczeniem, a nowocześnie zorganizowanym, wypielęgnowanym terenem koncernu;
ceremonia i formalności związane z wejściem jeszcze wzmagały efekt odmienności i
odrębności. Podczas rozmów z menedżerami potwierdziło się, że to wrażenie zawierało w
22
sobie element prawdy o rzeczywistości, w której oni na co dzień pracują. Kierownicy,
szczególnie ci, którzy mają za sobą doświadczenia pracy w firmach polskich
32
podkreślają,
że funkcjonowanie w międzynarodowym środowisku pracy toczy się według zupełnie
innych reguł:
Artur: polska firma (...) stara, funkcjonująca bardzo długo, ze starymi nawykami.
Skostniała struktura, tradycyjnie, że tak powiem, polska, znaczy może nie
tradycyjnie polska... tylko takie właśnie stare przedsiębiorstwo z takich lat jeszcze
przed tą transformacją.(...)Cały czas sztywne ramy, myślenie właśnie typu
roszczeniowego (...) Nikt nic od siebie nie dawał, natomiast wszyscy by tylko chcieli
brać.
D.L.: A pan (...) tam pracował już po transformacji?
Artur: Po transformacji, tak. To znaczy to nawet nie był początek lat 90., tak mniej
więcej połowa, tak... Atmosfera była kiepska generalnie, dlatego, że jedno wielkie
narzekanie, taka niemożność, nic nie można było zrobić. Żeby dostać dyskietkę, to
musiałem lecieć... no parodia, półtora kilometra, bo ogromne zakłady, żeby dostać
dwie dyskietki do komputera, bo chciałem jakieś pliki przegrać, które gdzieś tam
nagrywałem. Musiałem wziąć podpisy działu zakupów, działu jakiegoś tam jeszcze
(...) mnóstwo jakiś tam pań Kryś, pań Zoś i tak dalej, które tylko siedziały piły
kawę, potem tylko jeden podpis, żeby dyskietkę, tak, można widać. Jakieś
obiegówki.. no, cuda nie-widy. (...) Powiem szczerze dobre doświadczenie, ale nie
polecam...
Podobne wrażenie wyniosła z jednego ze swoich poprzednich miejsc zatrudnienia
Maja, która była pracownikiem polskiej firmy w momencie przejęcia jej przez inwestora
zagranicznego:
Maja: bardzo często ludzie są przyzwyczajeni do udawania, że pracują (...) jest
przerost zatrudnienia, bo na przykład pięć osób udaje, że pracuje, a trzy osoby
rzeczywiście pracują. Więc po jakimś czasie dokonuje się analizy, i... no, trzeba
zrobić zwolnienia, bo się nie da utrzymać tego stanu rzeczy, bo trzeba by wszystkie
32
używam w pracy pojęcia firma polska na określenie przedsiębiorstwa, którego siedziba i działalność
koncentruje się na terenie Polski, pracują w nim Polacy, i nie jest ono częścią żadnej międzynarodowej grupy
firm.
23
firmy pozamykać, prawda? Więc nie dla wszystkich jest to dobre, ponieważ te
osoby, które nie będą pracować, nie chcą pracować, udają... mają wtedy ciężkie
życie.... muszą zacząć na przykład pracować. Są rozliczane z różnych zadań
powierzanych im... a w polskich firmach łatwiej jest lawirować. (...) My, Polacy,
jesteśmy trochę skażeni wcześniejszymi czasami i pracę wyobrażamy sobie często,
czy wyobrażaliśmy, niektórzy z nas nadal sobie wyobrażają, jako miejsce gdzie się
spędza czas. A tak naprawdę no to nie jest miejsce gdzie się spędza czas, tylko to
jest miejsce gdzie się pracuje.
Hubert nigdy nie był wprawdzie zatrudniony w firmie polskiej, na co dzień
natomiast z nimi współpracuje, i jego wrażenia są utrzymane w tym samym tonie, co Mai.
Zauważa on jednak, że zdobywanie doświadczenia na wolnym rynku wymusza zmianę w
funkcjonowaniu przedsiębiorstw:
Hubert: trzeba inaczej pracować w Polsce. (...) Firmy, które są już większe, które
mają międzynarodowe doświadczenie, (...) mają inne podejście. Najprostszy
przykład. Telekomunikacja i Dialog. Musiałem założyć telefony do biura.
Telekomunikacja dała najlepszą ofertę. W związku z czym, dobrze...
Telekomunikację prosimy o zamontowanie telefonów. (...) Zajęło im to, raptem,
tylko miesiąc. W związku z tym zostałem postawiony w sytuacji takiej, że przez
miesiąc nie miałbym w ogóle nic. Nie? (...) gdzie ja musze praktycznie rzecz biorąc
codziennie z Japonią się kontaktować i ustalać co jest następnego, kto przyjeżdża.
(...) W związku z tym to w sam raz o tyle było dobrze, ze Dialog był w strefie
[specjalnej strefie ekonomicznej], poszedłem do Dialogu, panowie potrzebuję to, to
i to. W tym samym dniu to miałem. Na drugi dzień praktycznie rzecz biorąc, w
pełni, cała linia chodziła. I to jest ta różnica w podejściu.
Zdaniem kierowników, korporacje międzynarodowe różnią się także od polskich
firm przede wszystkim postrzeganiem pracownika:
Maja: nie robią takiej ogromnej różnicy między ludźmi. To znaczy jeżeli ktoś jest
osobą, która pracuje na produkcji, to to nie znaczy że to jest drugiej kategorii
człowiek w porównaniu do osoby, która pracuje na przykład w administracji. A w
firmach polskich niestety często się tak postrzega, że to są właśnie robotnicy, tak
24
zwani, albo jak to niektórzy brzydko mówią robole, nie.. a to jest... umysłowi, kadra
umysłowa. Jak ja mówię wtedy w żartach, fizyczni i psychiczni. (...) Przejawia się
to między innymi tym, że ja mam taki sam mundurek, jak pracownik na produkcji,
tak samo tutaj podpisany imieniem i nazwiskiem. (...) Jest ten sam parking, jest ta
sama stołówka, nie ma osobnego stolika na przykład dla dyrektorów i osobnego dla
reszty załogi. Ja się już tak bardzo do tego przyzwyczaiłam, że kiedy trafiłam kiedyś
do firmy typowo polskiej, jak widziałam taki właśnie osobny stolik dla prezesa i
dyrektorów, to autentycznie się zdziwiłam, bo przecież bardzo się od tego
odzwyczaiłam.
W koncernie zupełnie inne jest także podejście do szeregowych pracowników ze
strony kierowników. Artur mówi o tej różnicy dość dosadnie:
Artur: chodzi o to, żeby ludziom pokazać, żeby traktować ich po ludzku. Z tego co
słyszę, jak to w innych firmach wygląda, tutaj nawet w strefie ekonomicznej, to jest
szok (...) ludzi się traktuje jak taki dodatek do wszystkiego, zamknij mordę, bo jak
nie to na twoje miejsce będzie dziesięciu innych. Na tej zasadzie. (...) U nas (...)
przychodzą ludzie, proszę sobie wyobrazić, za mniejsze pieniądze, ponieważ w
poprzedniej pracy usłyszeli, ze właśnie tak się traktuje ludzi, po prostu. (...) Ja
powiem tak, że zarządzanie poprzez darcie mordy, że tak powiem brzydko, jest
najprostszym zarządzaniem, to każdy potrafi.
Krzyk
zresztą jest także kolejnym elementem, w polskiej firmie obecnym na
porządku dziennym, który odróżnia atmosferę w koncernie:
Maja: w polskich przedsiębiorstwach bardzo często słychać krzyk. Jest to krzyk
dyrektora zarządzającego, który w ten sposób chce zaznaczyć swoją obecność i
swoją ważność, taki lew w puszczy, który krzyczy, żeby być zauważonym .
Natomiast nigdy nie słyszałam krzyku przez ponad 7 lat, kiedy pracowałam w firmie
fińskiej, i tu przez te pół roku tez jeszcze ani nikt na mnie nie krzyczał, ani ja nie
widziałam, żeby ktoś gdzieś na kogoś krzyczał. W polskich przedsiębiorstwach to
się zdarza bardzo często.
25
Wracając do tematu traktowania pracowników w korporacji Wiktor dodaje do tego
rzetelność i uczciwość korporacji, która jakkolwiek może się wydawać elementarna, w
Polsce ciągle nie jest regułą:
Wiktor: przeszło 60% pracodawców [w Polsce] nie płaci wynagrodzenia swoim
pracownikom. I to widzimy, to mamy z tym styczność na bieżąco, nawet w telewizji,
gdzie strajkują zakłady, bo nie mają po pół roku wynagrodzenia. A u nas
wynagrodzenie przychodzi parę dni przed terminem. W koncernach zachodnich nie
do wyobrażenia jest to, że ktoś może nie dostać wynagrodzenia za wykonaną pracę.
Jeżeli my mówimy o tym gdzieś tam na zachodzie, [kiedy] są seminaria [wewnątrz
koncernu] i tak dalej, to ludzie nie mogą w to uwierzyć wprost, bo to są rzeczy
niedopuszczalne.
Różnicę w sposobie myślenia dominującym w polskich firmach i w koncernach
obrazuje także historia dotycząca awarii w świadczącej usługi wobec koncernu firmie
transportowej:
Artur: był taki przypadek, że firma transportowa źle zapięła plandekę ciężarówki,
był bardzo mocny wiatr dwa tygodnie temu i tę plandekę zwiało. (...) Napisałem:
„proszę o raport”. Nawet nie napisanie raportu, bo dla nas to było oczywiste, ale o
raport. Przyszło dwóch ludzi (...) i mówią, że tam był wiatr, no i dlatego zerwało tę
plandekę. Zwiało... No i.. ale przepraszam, czy macie jakiś raport? No, mówimy
właśnie, że był wiatr i zerwało plandekę. No i też tak patrzymy jeden po drugim,
jeden na drugiego, nie za bardzo wiadomo co powiedzieć dalej, no ale dobra, no
dlaczego tę plandekę zerwało? No bo był wiatr. No tak, ale może była źle
zamocowana? Mhm... no, może tak. No właśnie, a może kierowca się spieszył, a
może był chory i źle zamontował, i tak dalej i tak dalej (...) dla nich to był proste,
no był wiatr i zerwało. Natomiast... no ja się zapytałem. Co macie zamiar zrobić,
żeby tego uniknąć w przyszłości?
W koncernie docieka się przyczyn błędów, a przy wystąpieniu problemu nie
odsuwa się go, a raczej dokładnie analizuje, koncentrując się w ten sposób na zapobieganiu
podobnym problemom w przyszłości. Nie jest to sposób postępowania „naturalny” dla
26
Polaków – jak wydaje się świadczyć historia o negocjacjach pomiędzy japońskim
koncernem, a polską administracją samorządową przed podjęciem inwestycji w Polsce:
Artur: w trakcie tych negocjacji pytali się (...) skąd będzie gaz [do fabryki]
dostarczany (...) A oni [przedstawiciele samorządu] mówią, że z zakładów
gazowniczych w Czwartku. No, a skąd zakłady w Czwartku mają gaz? No z
centralnej sieci gazowniczej w Polsce. W takim razie skąd Polska dostaje gaz? No
kurcze, z Rosji mamy. No tak, a co będzie jak Rosja zakręci kurek? No ... więc tamci
już odpadli, Polacy. To, co... nikt po prostu nie przewidział takich pytań. (...) My
bardzo często, też zauważyłem to po sobie, we wcześniejszej pracy i w ogóle w
zachowaniach, często dotykamy tylko powierzchni, surface. Natomiast problem tkwi
głęboko, głęboko pod. Pięć razy „dlaczego”, mało tego.. nasz prezes to 20 razy
„dlaczego”. (...) Niektórzy próbowali tam mu mówić prawdę, ale tak jak ze
statystyką.. zawsze można ją tak ubrać, że zawsze wyjdzie na nasze. Że nie o to
chodzi, że kłamali, tylko, że taką półprawdę... „a awaria była maszyny”. A
dlaczego?. „A bo coś tam.. nie wiem.. stanął jakiś tam silnik”. Mhm....myśli... a
dlaczego stanął silnik? W końcu okazał o się, że był błąd operatora, bo ten, co ten
problem raportował nie wyszkolił tego operatora (...) powiedział awaria maszyny,
nie chciał się przyznać do tego, natomiast tutaj jest cały czas to takie dociekanie
tego.. prawdziwej przyczyny, tej rootcause, trudno to nazwać po polsku... ale po
angielsku rootcause, przyczyna źródłowa.
„Wyjątkowo dociekliwy prezes”, z którym nie mogą poradzić sobie przedstawiciele
polskiej administracji i polscy pracownicy, nie stanowi, jak się okazuje, wyjątku wśród
kadry zarządzającej koncernów. Kierownicy, opowiadając o swoich dawnych
przełożonych w firmach polskich, podkreślają kontrastowość światów:
Maja: w polskich przedsiębiorstwach zupełnie inaczej wygląda wyobrażenie
kierowania przez samych kierujących i podwładnych, a zupełnie inaczej w firmach,
które są firmami zagranicznymi, czyli firmami z udziałem jakimś zagranicznym.
Typowy polski dyrektor, kierownik, to jest często osoba, która... z dawien dawna
sprawuje na przykład swoją władzę i nie bardzo jest nastawiona na zmianę i na
rozwój (...) nie chce uczyć się nowych rzeczy, ponieważ przez tak długi okres czasu
ktoś był na przykład dyrektorem, że nie widzi potrzeby, żeby się rozwijać, bo skoro
27
on tyle lat już był dyrektorem, to po co on ma jakieś nowe umiejętności zdobywać,
prawda?(...) dyrektorzy... no nie bardzo chcieli uczyć się obsługi komputera, nie
bardzo chcieli uczyć się języka obcego... byli przyzwyczajeni do tego, że jest
sekretarka, asystentka, tłumacz.. cała ekipa ludzi, która im pomaga. To jest to z
czym ja się zetknęłam w polskim przedsiębiorstwie. Natomiast pracując najpierw z
Finami, a potem Japończykami zauważyłam, że menadżerowie są tutaj bardziej
mobilni, bardziej nastawieni na rozwój, i nie traktują tego co robią jako dożywotnie
coś co im się należy, bo już to stanowisko zyskali. Więc są bardziej otwarci, mają
świadomość, że muszą się rozwijać, bo jeżeli nie będą się rozwijać, to mówiąc
brutalnie wypadną z gry, bo przyjdą lepsi, bardziej wykształceni, bardziej mobilni,
bardziej otwarci. Więc dużo chętniej biorą udział w różnych szkoleniach, dużo
więcej czytają... mają często rozleglejsze horyzonty myślowe. Ja niestety mam takie
doświadczenia, jeśli chodzi o polskich dyrektorów, że z osobami tymi można było
tak naprawdę tylko o pracy porozmawiać (...) Natomiast z Finami czy
Japończykami udaje mi się dużo ciekawych rozmów na temat ich kultury
przeprowadzić, na temat ich spostrzeżeń... dla mnie jest to na przykład bardzo
cenne.
Maja zwraca także uwagę na szwankującą komunikację z szefem – Polakiem:
Maja: kiedy pracowałam właśnie w tej firmie [polskiej] to często nie wiedziało się
jakie są oczekiwania szefa, ponieważ szef nie miał w zwyczaju (...) mówienia „to,
to, na przykład tamto, siamto” powinno być na przykład zrobione, nie? Tylko
często, na przykład właśnie polscy menadżerowie wyobrażają sobie, że te myśli z
ich głowy tak same przepływają na pracowników, i oni sami wiedzą jak to robić. I
były takie sytuacje, ze coś się na przykład robiło, bo człowiek myślał, że ma coś
zrobić, bo tak było tam miesiąc temu, się okazywało, że teraz była inna koncepcja,
tylko nikt nie powiedział o tym. I potem była... krzyk, albo jakieś nerwy
niepotrzebne (...) Natomiast kiedy już pracowałam w zagranicznych firmach, z
obcokrajowcami jako menadżerami to, po pierwsze, więcej informacji
otrzymywałam na temat swoich zadań (...) więc mogłam się koncentrować (...)
bardziej na samych zadaniach, a nie na zgadywaniu nowej koncepcji szefa czy też
jego humoru aktualnego. W polskich przedsiębiorstwach często jest tak, ze dyrektor
sobie siedzi zamknięty w jakimś pokoiku, to trzeba niejako na audiencję się zapisać,
28
i pukać, i ... jakaś tam pani Zosia czy Krysia, panie dyrektorze, czy można, i tak
dalej. Natomiast z zagranicznymi menadżerami często jest tak, że można się
szybciej umówić na spotkanie, ten szef jest bardziej osiągalny (...) jakoś tak jest
normalniej, i rozmawia się na temat konkretów, a nie na temat czegokolwiek,
politykowania, biadolenia, i tak dalej. Tylko się rozwiązuje problem, przedstawia, i
tak dalej. I jest łatwiej. Mnie przynajmniej jest łatwiej.
Kalina dodaje do tego:
Kalina: jest większa wolność niż ograniczenie, które bywa w polskiej firmie. (...)
Hierarchia jest bardzo często pozioma, nawet jeśli w realiach ona jest pionowa.
(...) Nie ma takich dużych odległości między współpracownikiem a szefem.
Kierownik nie posiadający doświadczenia bezpośredniego zatrudnienia w polskiej
firmie, ale codziennie z takimi przedsiębiorstwami współpracujący, potwierdza:
Hubert: co widzę z zewnątrz, to jest to, ze jest na przykład prezes, prawda, który
jest prawie, że Panem Bogiem, natomiast potem jest długo, długo nic, i tam się
pojawiają menadżerowie. I na ogół jeśli rozmawiam z prezesem, no... „nie ma
oczywiście problemu, tam będzie wszystko zrobione”. No on mówi, że będzie
wszystko zrobione. Idziemy załatwiać, nikt nic nie wie. Od początku trzeba wszystko
tłumaczyć, dlaczego, a bo to pan prezes się zgodził, i tak dalej.
Kontrastuje z tym opis sytuacji wypadku, który wydarzył się w fabryce koncernu:
[Hubert]: mały wypadek przy pracy, nie? Facet się zaciął. Od razu prezes
truchcikiem na dół, prawda, i inni menadżerowie. Od razu jest. Co się stało, co
robimy, czy to wymaga większego.. większego działania, czy kwestia jest tylko,
tylko... tylko opatrzenia rany, i po wszystkim. No, to nie było nic specjalnego, ale od
razu wiadomość idzie do samej góry. W polskiej firmie to nie wiem, czy kierownik
by się zainteresował wystarczająco. To jest ta różnica w podejściu.
O bliskich odległościach w relacji pomiędzy pracownikiem a szefem świadczy
także obowiązująca forma relatywnie swobodnego zwracania się do siebie:
29
Olaf: tu jest stopa partnerska. I każdy mówi sobie po imieniu, nie ma czegoś
takiego na „pan” (...) a w tamtej [polskiej] firmie było tak, że zawsze wchodziło
się... i kierowniku, panie kierowniku, nie?... to mi jest potrzebne, tamto mi jest
potrzebne... także to... to było raz, że z mojego punktu widzenia, trochę
przestarzałe, a druga sprawa, że żenujące w niektórych przypadkach. No bo
musiałeś niejako się prosić o to, co ci się należy.
Maja: mówi się do siebie na „ty” (...) używa się często angielskiego, a tam ta
forma „you” jest tak pojemna, że przenosi się to później na taką codzienność. (...)
Jak zaczynałam w polskiej firmie, to były takie zabawne sytuacje, które mnie
osobiście bardzo śmieszyły, widziałam jak jedna pani biegnie za jakimś panem...
panie inżynierze, panie inżynierze.... czterdziestolatek mi się od razu przypominał
(...) ta angielska firma „you” wcale nie oznacza, że można sobie wszystko robić, bo
jest się z szefem na „ty”. To nic nie znaczy, to jest po prostu forma zwracania się
do siebie, nic więcej, tak naprawdę.
Również Wiktor zwraca uwagę, że mówienie przez „ty” nie oznacza wcale relacji
zażyłości pomiędzy szefem i podwładnym, jak często może wydawać się polskim
pracownikom:
Wiktor: kiedy u nas się mówi panie kierowniku, i tak dalej, to jest to forma jakiegoś
tam dystansu, ale również tam szacunku. (...) I kiedy nam się na przykład zezwoli na
cos takiego, że się nie mówi kierowniku, tylko Jacek to, Jacek tamto, no to bardzo
często zapominamy o tym, że on jest kierownikiem, że należy się właśnie jakiś
umiar, szacunek, i pewien dystans, nie?
Obowiązek zachowania dystansu i szacunku dotyczy w koncernie zarówno
przełożonych, jak i podwładnych. Zasada ta, jak wynika z doświadczenia jednej z
kierowniczek, nie obowiązuje często w firmie polskiej, szczególnie, gdy podwładny jest
kobietą:
Maja: polscy menedżerowie często roszczą sobie prawo do swoich pracownic na
zasadzie poklepywania, obejmowania (...) bardzo często właśnie w polskich
30
przedsiębiorstwach nie widzi się tego, że stanowisko do czegoś zobowiązuje,
niekoniecznie uprawnia... zobowiązuje, to znaczy, że trzeba... no... trzymać fason,
pewnych rzeczy się nie robi, nie uchodzi. To, że się jest ważniejszym stopniem,
wcale nie daje mężczyźnie menadżerowi takiej władzy, ze może kobietę obejmować,
czy jakieś takie inne gesty robić. (...) Często się... no... lekceważy... kobiety, które
jakieś tam mają powiedzmy kierownicze stanowisko, bo się próbuje jakby obniżyć
ich wartość, (...) Spotkałam się z takim dyrektorem, w zasadzie nawet dwoma,
którzy no... nie traktowali mnie poważnie, ponieważ byłam tylko kobietą, więc cóż
ja tam mogłam wiedzieć. (...) Z czymś takim się całe szczęście nie spotkałam już
nigdy więcej, kiedy pracowałam z menadżerami niepolskimi, dlatego tak dobrze mi
się pracuje w innych niż polskich przedsiębiorstwach. (...) Bez znaczenia jest pod
względem, no zarządzania powiedzmy, czy się jest kobietą czy mężczyzną (...) liczy
się merytoryczne przygotowanie, liczy się czy człowiek jest pracowity, sumienny, no
i w ogóle... akurat tutaj naprawdę tutaj nie zauważyłam nigdy takich niedobrych
rzeczy, z którymi spotykałam się w polskim przedsiębiorstwie. W polskim
przedsiębiorstwie no niekoniecznie chodziłabym w takiej spódniczce jak teraz,
chociaż jest to długość przyzwoita, do kolana. Natomiast dokładnie taką samą
spódniczkę miałam w polskim przedsiębiorstwie, miałam sytuację, że ktoś... „mhm,
mhm, mhm, no, no, tego tego”... co dla mnie na przykład nie jest przyjemne.
Wewnętrzne życie w polskim oddziale korporacji toczy się zatem wedle reguł
odmiennych niż życie w innych firmach, w których menedżerowie bądź sami pracowali,
bądź też znają je z powszedniej/regularnej współpracy. Przedsiębiorstwo, w którym
pracują nie jest jednak niedostępną żadnym oddziaływaniom zewnętrznym wyspą. W
praktyce szczególnie zarządzający firmą w sposób naturalny muszą kontaktować się
przecież z otoczeniem – a zatem tym środowiskiem, które żyje zgodnie z innymi zasadami
niż reguły korporacyjne. O pierwszym zderzeniu - spotkaniu zagranicznych
reprezentantów koncernu z przedstawicielami administracji samorządowej, które miało
miejsce jeszcze przed podjęciem ostatecznej decyzji o inwestycji w Polsce, opowiada
Jagoda:
Jagoda: Przyjechał nasz członek zarządu koncernu (...) przewodniczący rady
nadzorczej. Mieli mieć spotkanie z wojewodą Czwartkowym. (...) I nikt ich nie
poinformował, że na to spotkanie (...) wojewody nie będzie. Mało tego, a (...)
31
wojewodę ktoś znał już tam z tej delegacji, przysłano jakąś inną osobę, (...) z
informacją, że to jest wojewoda. Czyli po prostu... no wie pani, ja nie wiem jak to
nazwać, bo to normalnemu człowiekowi myślę, że się w głowie nie mieści, przecież
zawsze można jakoś uprzedzić, zmienić termin czy coś takiego. Tutaj nic takiego nie
nastąpiło, i tam się, naprawdę doszło do nieprzyjemnej sytuacji.
Do sfinalizowania inwestycji oczywiście nie doszło, a koncern zdecydował się
wybudować fabrykę w innym regionie, gdzie potencjalnego inwestora potraktowano w
sposób poważny i zapewniono mu wsparcie. Jeden z członków zespołu, który podejmował
wówczas decyzję o lokalizacji fabryki wspomina:
Adam: the treatment between the Czwartek’s officials and the Ossoria & co.
representatives was very, very, very poor. (...) I was not in this first group here, but
what I heard was that from Ossoria & co. the Vorstand’s [zarząd] members came
(...) with some top managers in charge of these things. There was no wojewoda,
there was no marshal, there was no mayor. There was the 3
rd
and 4
th
level. (...) and
the impressions they’ve got that Czwartek was not interested in having Ossoria &
co.-Werk [fabrykę Ossoria & co.]. And that’s it, that’s it. And here... totally
different. Warmly welcome, open doors. We can give support. What are your
problems? How can we help you?
W przypadku Abito & Pods o zaangażowaniu w regionie Czwartku zdecydowała
postawa władz lokalnych:
Hubert: myśmy sprawdzili wszystkie strefy [specjalne strefy ekonomiczne], im się
nie spieszyło, bym powiedział... Dostali serię pytań, im się nie spieszyło z
odpowiedziami. Udawali, że są bardzo ważni, no bo oni są przecież strefą
ekonomiczną, w związku z tym oni się nie będą takimi rzeczami zajmować. I jedynie
strefa tutaj była jak na warunki polskie bardzo szybka z odpowiedziami... po prostu
widać było, że im zależy. Bardzo. W związku z czym jeżeli nawet warunki są
porównywalne, nie... no to, to po prostu wygra ten, któremu zależy. A im zależało.
Aktywna
i
zachęcająca postawa samorządu w regionach, w których koncerny
umieściły swoje inwestycje, jest jednak ciągle ewenementem w skali kraju. Trudno to
32
zrozumieć i równie trudno jest się w takich warunkach poruszać. Warto przytoczyć w tym
miejscu dość długą, ale bardzo sugestywną opowieść Jagody o tym, jak jej zagraniczny
szef – prezes firmy usiłował zachęcić innych zagranicznych inwestorów do ulokowania
swojej produkcji w Polsce:
Jagoda: szef ma... jakąś taką ma naturę, że gdzie nie pojedzie, to on ściąga za sobą
firmy. On ma, on robi reklamę dla tej Środy też, nieszczęsnej. I tutaj jest ta strefa. I
nie ma już terenów w tej części strefy, i kilka razy już się zdarzyło, że on miał
potencjalnych inwestorów. Pierwszy była Parca, 400 mln euro inwestycja, potężna.
Ale nie było w strefie kawałka ziemi o powierzchni 10 ha. I byliśmy w ministerstwie
gospodarki, przy okazji pytał, mój prezes, czy istnieje możliwość taka, żeby oddać
jakieś grunty (...) a (...) jakiś inne (...) włączyć do strefy, żeby mieć wynikające z
tego przywileje, a inwestor chce koniecznie 10 ha w jednym. Więc ta pani
powiedziała, że tak, to jakoś doszło do tego prezesa [prezesa specjalnej strefy
ekonomicznej] (...) ale widać się chyba obraził prezes, że my po prostu spytaliśmy o
coś w ministerstwie. I przyjeżdża ta Parca. Przedstawili się, wszystko, elegancko.
Pierwsze pytanie do pana prezesa kierujemy, czy ma pan gdzieś w strefie 10 ha
gruntu, w jednym kawałku (...). A on mówi, przykro mi bardzo, ale to jest tajemnica
handlowa, ja nie mogę powiedzieć, co ja mam w strefie. Człowiek, który żyje ze
sprzedaży gruntów w strefie. Więc on się sam wyautował z tej rozmowy. (...) Parca
poszła do Niemiec, można zapomnieć. Teraz są tacy Japończycy, oni też potrzebują
znowu 30 ha. I byliśmy znowu w ministerstwie gospodarki, nasze sprawy załatwiać
(...) I mój prezes znowu pyta, czy istnieje taka możliwość, żeby oddać te grunty
tutaj, (...) a za to jakieś inne w jednym kawałku, (...) I ta pani, która jest od pomocy
regionalnej (...) mówi: nie ma żadnego problemu, się państwo nie martwcie się tym,
jeśli państwo macie tego inwestora to mu wszystko obiecajcie, ja już dla niego
grunty znajdę. Żeby tylko przyszedł, zatrudnił te 500 osób, wyłożył pieniądze i tak
dalej. I musiała chyba do prezesa [strefy] wykonać jakiś telefon mówiąc mu, że
słuchaj, być może trzeba będzie jakiś wniosek o zmianę czy coś takiego, bo on do
nas jeszcze tego samego dnia, zanim wróciliśmy tutaj, wysmarował list, w którym
pisze do mojego prezesa, że my nie mamy prawa się kontaktować z ministerstwem
gospodarki, bo on jest jedyną instytucją z mocy prawa, z mocy prawa upoważnioną
do kontaktów w ministerstwie (...). Już, wie pani, mniejsza o to, co tam napisane, bo
tam nic, żadnych faktów nie ma, ale nie pisze się tak do inwestora, który, raz, że
33
tutaj (...) miliard złotych, 1000 miejsc pracy, 250 dostawców (...) i ściąga ich tu...
Ludzie, on przecież żyje z tego, że on grunty sprzedaje tutaj, w tej strefie. (...) I to
jest taka przypadłość, wie pani, szczególnie polityków, szczególnie, mówię, niższego
szczebla, ze ja tutaj wam pokażę, co ja mogę. (...) Nie wiem na co liczą, czy to
trzeba prosić, czy trzeba jakoś dowartościować... Do tej pory nie poruszaliśmy
(takich) tematów, ale myślę, że ten temat tego nieszczęsnego listu wypłynie, bo to
szef kazał sobie przetłumaczyć, i mówi, że on sobie czegoś takiego, po prostu nie
rozumie, że on się stara o to, nie ma z tego nic. (...) Bo tutaj burmistrz bardzo
sprytnie nadał tytuł honorowego obywatela [śmiech] więc on uważa, jak jestem
honorowym obywatelem, to ja coś dla tej gminy mogę zrobić. (...) Mogę tu
zbudować zakłady, żeby ludzie mieli pracę, żeby im się żyło dostatnio. (...) Mówi, ja
nic takiego nie robię, żeby mi trzeba było takie listy wypisywać, ja dokładnie wiem
jak to działa.
Na przykładzie innej historii, która wydarzyła się tym razem w Warszawie, widać,
że lekceważące traktowanie inwestorów zagranicznych nie jest wyłącznie domeną władz
lokalnych:
Jagoda: Nas zapraszał prezydent Kwaśniewski, napisał do nas list, na spotkanie z
300 menedżerów największych, zagranicznych firm w Polsce (...) Dzwonię do
prezesa, pytam, szefie, czy jedziemy? Czy to jest poważne? No, Kwaśniewski pisze
sam, ja go znam z dobrej strony. Dobrze, jedziemy. On przylatuje, gdzieś tam, nie
wiem, Afryka Południowa czy coś. (...) Wchodzimy o 9 rano do sali, w Sheratonie.
No i jest, rzeczywiście, wszyscy są, wszyscy prawie z tych największych firm. (...)
Wychodzi jakaś pani, mówi, że prezydent będzie za 10 minut, właśnie dojeżdża, po
czym po niej wychodzi Orłowski na scenę i mówi, że prezydent jest chory i nie
dojedzie. (...) No i cóż. Wychodzi jakiś gościu, który czyta list prezydenta,
ewidentnie przygotowany wcześniej, po czym jedziemy na lotnisko i pokazują
Kwaśniewskiego zdrowego... aha, powiedzieli, że jest chory na grypę, nie może
przyjechać. (...) Takich przykładów ja muszę pani powiedzieć, jest... Jeszcze
Kwaśniewski nam się zdarzył raz, a Miller się zdarzył trzy razy. (...) Gdzie był w
programie zapisany, gdzie jest coś uzgodnione, i ludzie czekają... żeby się spotkać,
żeby coś.... I to jest taka przypadłość naszej władzy, ja tego nie rozumiem. Niemiec,
jak, wie pani, coś potwierdza, to potwierdza, to on ma to w kalendarzu. Natomiast
34
Polak potwierdza coś, po czym to skreśla, wpisuje coś nowego, prawda? Mam to w
kalendarzu, to ja tam kogoś wyślę. (...) To jest taka różnica, Niemcy tego nie
cierpią. (...) Co prawda mój szef ma do końca roku ten kalendarz rozpisany, ale jak
on ma coś w kalendarzu, to albo tam pojedzie, tak jak napisał, albo tam, albo to
przesunie. Nie ma to, że on napisał, że on przyjedzie, i nie przyjedzie. I wszyscy
czekają, i 15 minut po czasie, i dalej nie wiadomo czy on przyjedzie czy nie
przyjedzie. To niedopuszczalne jest.
Menedżerowie w korporacji nie akceptują takiej metody prowadzenia interesów,
tym bardziej, że stanowi ona nie tylko przeszkodę w okresie inwestycji, ale także w
codziennym funkcjonowaniu firmy. O ile zagranicznych menedżerów w korporacji to
zaskakuje i dziwi, o tyle kierowników polskich, którzy mieli np. okazję pracować przez
dłuższy okres zagranicą mocno ta sytuacja rozczarowuje i frustruje:
Hubert: wydawało mi się, że.. no.. Polska zrobiła niesamowity postęp, że no ...
powiedzmy zaczyna być normalnie. Po przyjeździe co się okazało... że nie jest
normalnie. (...) Najprostsza rzecz nagle urasta do problemu, prawda... szło się do
firmy jakiejś, no... potrzebuję to i to. Czy można to uzyskać. Nie.. wie pan... bo to tu
za dużo pracy, i tak dalej. Jakaś sprawa w urzędzie, no to... ja jestem
przyzwyczajony do tego, że jeżeli coś muszę załatwić, to w Japonii czy to jest
godzina 19, czy 20, czy nawet 21, ja dzwonię, i wiem, jak to będzie wyglądało. (...)
Po przyjeździe do Polski (...) wszystko inne... trzeba było się przestawić. To, co ja w
Japonii mogę za... mogłem załatwić w jeden dzień, potrzebowałem co najmniej
tygodnie. Co w Japonii wymaga tygodnia, w Polsce rośnie do miesięcy. (...) Po
prostu przychodzi godzina czwarta, wszyscy znikają. Ja mam jakiś interes do firmy,
dzwonię po 4, a tutaj nikogo nie ma.
Nieprzejrzystość reguł w biznesie może być także dokuczliwa w wymiarze osobistym:
Marcin: W momencie kiedy przyjechałem do Polski nagle okazało się, że (...) można
być dobrym, lepszym, ale zawsze jest jeszcze ten element, że trzeba mieć gdzieś tam
znajomego, trzeba mieć jakieś tam poparcie, nieformalne, żeby cokolwiek zrobić.
(...) Trzeba przynależeć do określonej opcji, trzeba mieć określone poparcie, w
określonych kręgach, inaczej można po prostu bić murem w głowę.
35
Rzeczywistość poza polskim oddziałem korporacji rysuje się raczej w ciemnych
barwach. W takich warunkach klucz do sukcesu, który niewątpliwie jest udziałem
wszystkich badanych przedsiębiorstw, tkwi w zachowaniu i podkreślaniu odrębności, a
nawet na możliwym niedopuszczaniu do przenikania negatywnych elementów środowiska
(to jest jakby widownią) do firmy (na scenę):
Hubert: Biurokracja, wolne tempo (...) gdziekolwiek by się nie poszło, jest
narzekanie (...) Tu w fabryce tego nie ma. Dlatego ona tak kwitnie, nie? Ale na
zewnątrz, gdzie Japończycy wyjdą..... póki są tutaj, to jest praktycznie świat
zbliżony do ich świata. Także ja tutaj nie muszę im nic tłumaczyć. Bo po prostu
zasady japońskie są z góry w pewnym sensie narzucane. Praca jest nie według
polskich metod, tylko według japońskich metod.
Na marginesie – zagraniczni menedżerowie przebywający na kontraktach w
polskim oddziale nie mają za wiele styczności z otoczeniem, co jeszcze bardziej sprzyja
odseparowaniu dwóch rzeczywistości. Przyznaje to zarówno Hubert, który zajmuje się
organizowaniem pobytu takich menedżerów w Polsce, dopytywany przeze mnie na
okoliczność przygotowywania menedżerów do wyjazdu...
D.L.: A czy mają jakieś szkolenia, albo kurs?
Hubert: Czego na przykład?
D.L.: Na temat kultury.
Hubert: E…na temat kultury, to ja bym powiedział, nawet nie ma sensu za bardzo
robić, nie? Bo oni w kulturę nie mają czasu wchodzić, nie?
D.L.: No ale jak są tutaj… ile lat są tutaj na takich kontraktach?
Hubert: 3 do 5.
D.L.: To jednak chyba coś tam poza pracą robią?
Hubert: Niewiele.
... jak i sami menedżerowie, przyznając, ze ich kontakty z Polakami ograniczają się
do pracowników korporacji, lub władz:
36
Adam: I have contact with my workers. Sometimes I have contacts with the
workers’ families. In the city, you see, I have contact with the mayor. Or to the
upper level of managers in the Gmina, yeah? (...) I have contact with the police or
with the fire brigade and whatever, but it’s always, it’s normally an upper level, it’s
a management level. So, I’m honest, ok.
Maksymilian: I have contacts here, on the company, but... on the streets... I am only
asking for getting food or.... asking maybe for the way to buildings or something,
for getting me... getting stuff for my house here... buying something (...) I don’t have
contacts outside of this company. (...) and.... for the weekend [I am] going to my
family.
Obcokrajowcy więc raczej albo z własnej woli ograniczają swoje uczestnictwo w
rzeczywistości poza pracą, bądź też przeszkody takie jak brak czasu czy nieznajomość
języka są w tym istotną barierą. Na współpracownika – polskiego menedżera spadają w tej
sytuacji zadania łagodzenia nawet najbardziej prozaicznych sytuacji wzajemnych
nieporozumień pomiędzy obcokrajowcami a Polakami w firmie:
Malina: rola jest, że tak powiem, tonizująca, tak bym powiedziała... bo trzeba
właśnie łączyć... (...) Moją rolą jest również złagodzenie ewentualnych konfliktów
(...) łagodzenie takich relacji, które mogą wynikać z różnego pojmowania biznesu.
My robimy to inaczej, do tej pory to robiliśmy inaczej, szef do tej pory nawet nie
pomyślał, że można to robić inaczej, a założył, że robi się coś tak jak u niego. Ale to
niekoniecznie może być z kulturą związane, tylko z inną organizacja, z innym
miejscem pracy, z innym sposobem organizowania pewnych rzeczy. Że na przykład
płatność jest robiona tak, a nie inaczej. U nas od zawsze jest to robione kompletnie
inaczej, tylko nikomu nie przyjdzie do głowy, że mogą być takie różnice. Płatność to
płatność. (...) Ja tylko na tym przykładzie chcę pokazać, jak dobre... znaczy jak
różne rzeczy mogą być rozumiane pod tą samą procedurą, czy pod tym samym
hasłem, którego my używamy. I teraz kiedy się okaże, że każdy rozumie cos innego,
to po prostu konflikt gotowy... (...) I ten facet przyjdzie, jak się okaże, że coś jest to
bani, do tego bezpośredniego sprawcy, i zrobi koszmarną na przykład awanturę,
zupełnie nieuzasadnioną. No to moją rolą jest, że tak powiem, zdefiniowanie na
37
czym polega problem i wyciągnięcia od niego co on sobie myślał, co my sobie
myślimy, i połączenia tego, być może.
Ponieważ językiem porozumiewania się w firmach jest język obcy (angielski, a w
jednym przypadku niemiecki), nieporozumienia pojawiają się także na tle językowym.
Wówczas także na kierowniku spoczywa rola doprecyzowania i wyjaśnienia sytuacji:
Malina: z angielskim może być o tyle problem, że (...) nie do końca wszystkie
niuanse języka angielskiego są dla wszystkich dostępne. Zazwyczaj ci
menedżerowie, którzy tu przyjeżdżają, oni dosyć biegle mówią po angielsku, i.... ja
spodziewam się, że zdecydowanie lepiej, i... i... dla nich te niuanse są właśnie
czytelne. Natomiast być może polecenie wydane w jakiś sposób nie do końca
czytelny pracownikowi może powodować sytuację konfliktową, takie
nieporozumienia. I teraz, między innymi, rolą moją jest, jeżeli coś nie jest jasne...
nie jest jasne polecenie wydane zespołowi, na takim ogólnym spotkaniu... moją rolą
jest też dopytać, jeżeli ono budzi wątpliwości. (...) Drugą rzeczą może jest to, żeby
być może opracować sobie taki sposób komunikowania się z szefem, który wszystkie
wątpliwości...e..... pozbędziemy się wszelkich wątpliwości. Czyli jeżeli wydawane
jest jakieś polecenie, które jest dużej wagi (...) to ono jest pisemnie
wyprodukowane. To jest kwestia dopracowywania sobie jakiś takich metod
współpracy między obcokrajowcami a nami.
Sami kierownicy, podejmując refleksję na temat swojego usytuowania w relacjach
wewnątrz przedsiębiorstwa mówią jednoznacznie: „pomiędzy”...
Artur: tak... ja jestem jak to powiedział pan prezydent. Tu jest moja prawa noga, tu
jest moja lewa noga, a ja jestem po środku. E..... Natomiast faktycznie tak jest
Jeszcze wyraźniejsze jest to w sytuacji kierowniczki pracującej w dziale kadr:
Róża: to jest na pewno inna mentalność (...) ja właśnie mam taką rolę, ja muszę te
pewne pomosty łączyć z uwagi na to że ja tutaj reprezentuję pracowników, dział
personalny, to ja reprezentuję właściwie całą załogę.
38
Najważniejszym warunkiem pomyślnego pośredniczenia pomiędzy dwoma
środowiskami jest przede wszystkim gruntowna znajomość drugiej strony, i poszanowanie
dla jej wartości:
Róża: myślę, że jeżeli my rozmawiamy ze sobą, czy jeżeli ja rozmawiam ze swoim
przełożonym czy z Niemcami, to tutaj musi być te takie... bardzo dobrze znane
podłoże. (...) Musi być taka chęć zrozumienia, i przede wszystkim to podłoże musi
być bardzo jasne, i wyjaśnione. (...) Pracownik musi wiedzieć, dlaczego taka
decyzja została podjęta, chociaż ona może stoi w sprzeczności z tym, co on by
myślał, co on by chciał, nie? To nigdy nie jest tak, że ona jest sprzeczna, bo my
tutaj nie ranimy, nie możemy ranić niczyich uczuć, prawda? Tutaj (...) gdzieś tam,
druga zmiana była konieczna, więc uznaliśmy, że nocka będzie łatwiejsza, bo na
drugi dzień na procesję będą szli, czy większość będzie szła. Także te wartości
pewne trzeba uszanować, chociażby... one czasami firmę więcej kosztowały (...) nie
tylko pieniądze, ale też taki szacunek dla pracownika, i ta umiejętność wysłuchania
go, zrozumienia go, jakby zaakceptowania też tej jego idei, że ja bym chciał też, też
coś innego, nie tylko te 8 godzin.
Takie bycie pomiędzy pracodawcą a pracownikiem jest ważne dla sytuacji
kierownika, nie tylko aspekcie międzynarodowym (najczęściej przełożony menedżera jest
przecież obcokrajowcem, a pracownik Polakiem), ale także w zwykłym wymiarze
stosunku pracy. Menedżer symbolizuje w hierarchii firmy punkt, w którym spotykają się
interesy pracodawcy i pracownika, co – jak mówią zajmujące się polityką personalną Ida i
Maja - najczęściej daje się zauważyć w sytuacjach trudnych bądź konfliktowych, takich
jak na przykład zwolnienia...
Ida: ja jestem takim przeważnie takim elementem tego łańcucha zdarzeń i decyzji,
który na pewno komunikuje o tym [o zwolnieniu] bo wniosek pochodzi ze strony
przełożonych, decyzja pochodzi ze strony przełożonych, (...) jeśli ktoś na przykład
coś zawali, to ja tutaj siedzę, siedzi pracownik, siedzi jego przełożony, na mnie
spoczywa ciężar tego zakomunikowania, bo ja... ja reprezentuję pracodawcę w tych
trudnych momentach.. ale też w dobrych. Rzadziej, jeśli komuś tam trzeba premię
przyznać, czy podziękować za coś, to nie ma tutaj równowagi, zazwyczaj trudno na
to liczyć, i to jest taka niewdzięczna trochę rola.
39
Maja: dwa razy przechodziłam zwolnienia grupowe, które sama przeprowadzałam
(...) ludzie bardzo często przypisują osobie, która dokonuje tych zwolnień...
dokonuje, mam na myśli podpisuje wszystkie dokumenty i tak dalej, taką moc
sprawczą, i zarzucają jej, że to z jej winy zostało się zwolnionym. Żadna osoba,
która jest na czele nawet działu personalnego tak naprawdę nie ma aż takiej
wielkiej mocy, żeby mogła sobie wybrać osoby do zwalniania, bo są to decyzje,
które zawsze zapadają jakoś w większym gronie, zawsze są to trudne decyzje,
zawsze uczestniczą tutaj osoby, które są w zarządzie danej firmy... to nie może tak
być, ze tutaj nagle ktoś sobie wymyśli i zaczyna zwalniać. Nie? Więc jest to trudny
proces bardzo.
... lub otrzymywanie przez zespół nowych obowiązków:
Malina: trzeba godzić interesy na przykład w takim przypadku, że szefowie (...)
wrzucają nam kolejny jakiś nowy obowiązek, który no, jakoś trzeba podzielić
między dziewczyny, czyli jest z jednej strony zwiększenie obowiązków, a z drugiej
strony dziewczyny siedzą, które już i tak mają sporo do roboty. No i tutaj występuję
jako przedstawiciel pracodawcy i mówię, że niestety, ale trzeba to zrobić. (...) Także
to jest jakby moje bycie przedstawicielem pracodawcy. Z drugiej strony jestem też,
że tak powiem, odbiornikiem i przekaźnikiem tego, co dziewczyny by chciały. Że na
przykład (...) któraś ma kłopoty jakieś i musi nie wiem wcześniej wyjść, później
wrócić, i tak dalej, no to tutaj ja jestem ostatnią ich końcową linią.
Aspekt bycia jednocześnie w zespole, ale i poza zespołem ciekawie ilustruje
historia wspólnych posiłków zespołu opisana przez jedną z kierowniczek:
Malina: Pamiętam, że sto lat temu, jak jeszcze tam w księgowości były trzy czy
cztery osoby, to myśmy... jedno z większych przyjemności jakie miałyśmy, to
robienie sobie przerwy śniadaniowej na którą razem siadałyśmy, przynosiłyśmy ze
sobą różne dziwne rzeczy do jedzenia, i tak dalej. I każda następna dziewczyna,
która przychodziła, dołączała do tego, no w cudzysłowie powiedzmy, rytuału. I to
się na tyle przyjęło, że (...) to sobie żyje już własnym życiem, każda następna osoba,
40
która przychodzi, jakby dołącza się w sposób naturalny do siedzących przy jednym
stole dziewczyn, i jakoś to już .....
D.L.: A pani też to śniadanie z nimi jada co rano?
Malina: Ja? Znaczy ja nie. (...) Dlatego, że rytuał jak był tworzony, był tworzony
przez osoby, że tak powiem, równe sobie stopniem i zależnościami. Nie było
zależności służbowych między nami. I było to takie miejsce, gdzie można było
również poplotkować, i takie również inne dziwne rzeczy. I w pewnym momencie
nam się wydawało, z moją koleżanką, która też jest kierowniczką, że... siadanie z
dziewczynami do tego stołu ogranicza pewne funkcje tego czasu, i tego stołu, i tego
spędzania... że one już nie będą mogły ani na nas ponarzekać, ani już nie będą
mogły takich właśnie całkiem prywatnych rozmów, bo mimo, że się staramy też,
żeby te relacje były jak najbardziej poprawne, no to zawsze... no tam, nie wszystko
się przy kierowniczce odpowiada. Nie ma sensu... ja nie chciałam akuratnie tego
miejsca i tego czasu wykorzystywać, żeby się bratać z zespołem. To jest czas dla
nich, i ja pamiętam, że on był cenny dla mnie, że sobie mogłam właśnie tak go
spędzić, i dlatego na tych śniadaniach w pewnym momencie przestałyśmy się
pokazywać.
Charakterystyka dwóch wymiarów, w których działają kierownicy nie jest
jednoznaczna i łatwa; dość oczywiste wydają się natomiast przynajmniej ogólne wartości
przypisywane każdemu ze światów:
D.L.: No ale jak panowie patrzą na doświadczenia z innych zakładów, to jakie są
różnice?
Wiktor: Niebo a ziemia, czarne i białe.
D.L.: A gdzie jest czarne a gdzie jest białe?
Wiktor: Tu jest białe.
D.L.: I tu jest niebo?
Wiktor: Znaczy, to tylko tak w cudzysłowie. Prawda? Bo to nigdzie nie ma nieba,
nigdzie nie ma piekła tak całkiem. (...) Pytała pani, jak jest różnica. No olbrzymia
różnica.
3.3.2. Przenikanie się światów
41
Właśnie, „nigdzie nie ma nieba, nigdzie nie ma piekła, tak całkiem”... W polskiej
spółce-córce koncernu w sposób nieunikniony spotykają się oba światy. Z jednej strony,
przytłaczająca większość pracowników wywodzi się z „drugiego świata”; z drugiej strony,
przedstawiciele „świata” koncernu stanowią zdecydowanie mniej liczną grupę, ale skupiają
w swoich rękach władzę – zajmując kluczowe stanowiska zarządcze i menedżerskie we
wszystkich badanych firmach.
Jak się okazuje, zakładanie oddziału koncernu w Polsce nigdy nie wiąże się ze
stuprocentowym przeniesieniem zwyczajów panujących w centrali koncernu (a
mieszczącej się każdorazowo w jego kraju pochodzenia). Wartości ważne dla koncernu,
określane najczęściej w misji firmy, są, jak przyznają kierownicy często traktowane w
sposób dość abstrakcyjny...
Ida: oczywiście, jest tutaj też pewnie misja, wizja, i takie rzeczy, które nie do końca
do ludzi trafiają.
... a jedyną możliwością ich wdrożenia w praktyce jest po prostu zgodne z nimi
postępowanie, arbitralne wprowadzenie przepisów nie zdaje egzaminu
Ida: ja wyznaję taką zasadę, że praca nad tymi wartościami to nie jest praca
poprzez na przykład przekazanie informacji, czy wprowadzenie tego. To jest
przykład z góry, jeśli idzie, z dołu, z każdej strony. Jeżeli mamy piękna filozofię czy
koncepcję działania, a tak naprawdę jest przyzwolenie na działanie zupełnie inne,
albo się promuje zachowania z tym sprzeczne, to można sobie w ogóle podarować
jakiekolwiek wprowadzanie tego. (...) To jest taka... taki... taki obszar, czy taka
sfera działania, że jeżeli nie ma czynów, nie ma właściwie możliwości, żeby
cokolwiek zafunkcjonowało.
Problem pojawia się w momencie gdy okazuje się, że często rozumienie pojęć
określających wartości firmy (np. „człowiek w centrum”), jest w Polsce odmienne od kraju
pochodzenia koncernu. Być może także, są to standardy zwyczajnie niedopasowane do
polskich realiów, a przeniesione wprost tutaj nie działają, bądź wywołują skutki odwrotne
od zamierzonych:
42
Róża: (...) w Niemczech jest przyjęte to, że jeżeli pracownika się docenia, (...) daje
mu się długopis jakiś taki ładny (...)U nas to było parę razy praktykowane,
natomiast, no.... w tym takim naszym społeczeństwie, powiedziałbym młodych ludzi,
którzy czasami... No, co mu z tego długopisu jak on czasami potrzebuje (...)
wyposażenie dla dzieci czy coś takiego. (...) W społeczeństwie niemieckim (...)
poklepanie przez prezesa po ramieniu, danie mu przez niego długopisu czy
parasola, to jest już wielkim docenieniem. Polak, no, owszem, tylko to też zależy od
momentu rozwoju w jakim się znajduje. Czasami wolałby zamiast tego długopisu,
który warty jest 100 czy 200 złotych, dostać faktycznie 100 czy 200 złotych, bo jemu
by to sytuację rodzinną rozwiązało. (...) To jest taki koronny, sztandarowy przykład,
nie, że się mu daje długopis... gratulujemy ci, a on tak naprawdę, no.. wypłukał się
z pieniędzy i nie ma już. I po co mu ten długopis kiedy on i tak już nie będzie miał
nim gdzie pisać.
W takich sytuacjach próbuje się jednak uzgadniać rozwiązania, które byłyby
zgodne z potrzebami i przekonaniami polskich pracowników koncernu; świadczy o tym
historia przytoczona przez Różę:
Róża: wartości korporacyjne (...) niczemu nie przeszkadzają, jeśli chodzi o wartości
polskie. (...) Dla mnie to było dosyć dziwne jak było otwarcie oficjalne Ossoria w
Polsce, i, otwierał go Ossoria & co., firma niemiecka, która jakieś tam ma tradycje,
i można powiedzieć z katolicyzmem nie ma nic wspólnego. Ale nie. Został
zaproszony ksiądz czy biskup (...) prezes sobie życzył, że jak to w Polsce jest. I w
każdym kraju robi się tak, ustala się pewne wartości, (...) to jest dla was ważne,
więc my zrobimy to, co jest dla was ważne. Nie powiedziałabym, że przeżyłam szok,
ale w pewnym sensie, no, nie przemyślałam, że korporacja potrafi o tym myśleć.
Myśli i o tym też, nie? Myśli też o tym, pyta się ludzi (...) co ludzie myślą, co ludzie
czują, jak to odbierają, (...) to co oni mogliby wprowadzić gdzie indziej, musi być
przede wszystkim zbadane, jak to przez tę polską mentalność będzie odbierane. Bo,
był kiedyś też taki pomysł, jednego z prezesów, żeby (...) tych najlepszych
przodowników pracy, tak w cudzysłowie, bo my na przykład śmiejemy się między
sobą, bo wiemy co to znaczy przodowników pracy, żeby ich zdjęcia wisiały przed
zakładem, bo na przykład w hotelach, gdzieś tam w różnych krajach jest to jak
najbardziej uprawiane i to jest jak najbardziej na miejscu. No, Polacy się z tego
43
śmieją, bo znamy kawały Laskowika, że wisi za zakładem, czy wisi przed zakładem.
Tego nie wprowadzano, bo to, no, do polskiej mentalności nie pasuje. Także, w tym
momencie, jest to, nie wprowadza się pewnych rzeczy na siłę, tylko się bada, jakie
są dla was wartości.
Czasem nie tylko dostosowuje się istniejące w koncernie zwyczaje do warunków
polskich, ale także próbuje się identyfikować ważne elementy kultury polskiej i integrować
je w ramach przedsiębiorstwa. Jeden z menedżerów opowiada o takim eksperymencie, gdy
metody organizacji pracy próbowano skorelować z relatywnie wysoką pozycją instytucji
rodziny wśród wartości w polskim społeczeństwie
Adam: The other point is the family. The family, you see? (...) You [the Poles] are
working together, you are living together, you have small flats, you are living with
the whole family, grandparents and families and child under one roof on the small
area. That’s normal that the family is the center. (...) And that’s why we took over
this philosophy from the experience in Poland, let me say, how team organization
works.(...) we have this kind of integration tasks and integration events. When the
area managers invites his all team, and they stay over weekend, make some toys,
make some ideas, or whatever. So, I think that’s, this center of family.
Polscy kierownicy mogą jednak czasami czuć się przez wymagania nakładane
przez filozofię koncernu mocno ograniczeni. Na przykład uznanie człowieka za najwyższą
wartość dla firmy (element wspólny dla filozofii reprezentowanej przez wszystkie badane
koncerny)
33
to sformułowanie ogólne i – gdy nadinterpretowane – może mieć także
bezpośredni wpływ na efektywność organizacyjną i ekonomiczną firmy:
Malina: to inwestowanie w człowieka, i to, że człowiek jest taki ważny w tej firmie,
to w pewnym momencie wydawało mi się, że już jest za ważny, bo się wokół
niektórych, ze tak powiem chodziło jak wkoło jajek takich, i nic im nie można było
zrobić (...) niezależnie czy robi knoty, czy robi błędy, ale szanujemy tego człowieka.
To mnie w pewnym momencie zaczęło denerwować, dlatego, że przekroczyło pewną
33
Twierdze tak na podstawie lektury dokumentów firm; w tzw. misji lub deklaracji wartości stwierdzenie
„człowiek jest najcenniejszym, co mamy” pada wprost, nie mogę zamieścić cytatów, ze względu na brak
zgody wszystkich korporacji na bezpośrednie posługiwanie się dokumentacją w pracy.
44
granicę rozsądku, według mnie. Niezależnie od tego, co ludzie robili, i tak mieli
święty spokój i ten... na szczęście teraz to się zmieniło (...) teraz osoba która nic nie
robi, albo no... robi nagminne błędy, albo no... w cudzysłowie powiem, okrada
firmę, nie może się czuć bezpiecznie, i nie powinna się czuć bezpiecznie. I to są
zdrowe relacje. Że osoba, która pracuje bardzo dobrze jest tutaj doceniana, i
dowartościowywana, i w nią się inwestuje, a osoby, które się nie przykładają, nie
powinny tutaj się, że tak powiem, czuć bezpiecznie. (...) Jak tak firma tak
akceptowała w pewnym sensie taki... ciągle dawała tym ludziom szanse, dawała
szanse na poprawienie się, nic z tego nie wynikało, bo ci ludzie sobie tam śmiali się
w kułak po prostu, że znowu im się udało (...) Dwa, że ta kultura akurat
organizacyjna, która panuje w tej firmie jest taka właśnie bardzo proste, jasne
relacje między ludźmi (...) ludzie są traktowani jako jeden z najcenniejszych
elementów tej firmy (...) widać, że ten pracownik jest ważny. Czasem mi się wydaje,
że aż za ważny, bo tyle się czasu poświęca na takie różne rzeczy, że... nawet dla
mnie, takiej osoby, która lubi te miękkie rzeczy, to dla mnie jest to czasem aż do
przesady.
W tym kontekście Olaf zwraca uwagę na niedoceniane a pozytywne cechy dawnej
organizacji pracy w Polsce:
Olaf: w tej firmie [koncernie] organizacja, sama organizacja, moim zdaniem jest
gorsza. (...) Organizacja, tak zwana komunistyczna w cudzysłowie, była taka
twarda, rygorystyczna. Że jeżeli ktoś popełnił błąd, to było jasne, że ty zrobiłeś w
tym miejscu błąd, i ty więcej go masz tam nie popełnić (...) A niejednokrotnie tutaj
jest tak, ze ktoś a... przymyka oko, fajny gość, nie? No bo jednak jest ta Zapatan
Corp. Way, co tak naprawdę w niektórych przypadkach wiąże ręce, żeby kogoś
niejednokrotnie ukarać, bądź nagrodzić. (...) A jest tak, że ja jako przełożony
dostaję niejako z góry dyrektywę, że, no... jednostka jest ważna. Ale nie rozliczane
mnie jest z tego, jak ta jednostka się czuje, tylko jak ja wykonałem swoje obowiązki
polecone, czyli zrealizowałem plan.(...) [Pracownicy] niejednokrotnie
wykorzystują taką możliwość. To znaczy, pojawiającą się szansę, takiego, nie
wiem... lawirowania, że... no przecież tak naprawdę nasza firma jest nastawiona na
jednostkę, nie? No i skoro na przykład, nie wiem... zrobiłem coś źle, to tak
naprawdę, jeżeli tego błędu nie powtórzę, to nic mi nie grozi. Nie?
45
Wydaje się więc, że w pewnej mierze dopasowanie misji czy filozofii koncernu do
rzeczywistości polskiej oznacza wyraźniejsze określenie rygorów dla pracowników. Jeden
z rozmówców adaptowanie misji korporacji do warunków tutejszych komentuje
następująco:
Olaf: niektóre punkty zostały wycięte, wyrzucone, obcięte, a do niektórych zostało
dodane kilka zdań, wyrazów... jak to nazwać... po to, żeby zmodyfikować i
dopasować do naszej mentalności, do naszego... tutaj jestestwa.
D.L.: O co chodziło generalnie?
Olaf: Generalnie jest tak, że firma Zapatan Corp., jak wiemy, powstała na
zachodzie (...) tam pracownik, ma... no wyższą kulturę pracy, i on nie potrzebuje tak
dużego nadzoru, jak u nas. Dostaje... nie wiem przydział, ten telefon masz
codziennie z tego miejsca w to miejsce przekładać. I (...) nie trzeba go kontrolować.
U nas jest tak, że w momencie kiedy Polak dostanie ten telefon stąd tutaj 30 razy, to
znajdzie tyle przyczyn, że on nie może go przełożyć, ile tylko jest możliwe. I to, co
mu ślina na język przyniesie. I dlatego niejednokrotnie jest tak, że... nie wiem,
przychodzę i pytam się.. no, przełożyłeś ten telefon. Nie. Dlaczego? No bo takie i
takie problemy. No przecież jest telefon, mówię, zadzwoń do mnie, to ci ten problem
rozwiążę. Ale nie, on czeka i stoi tam.
A jak przychodzi adaptowanie się do zwyczajów panujących w koncernie samym
menedżerom? Ta tematyka była jednym z momentów, w którym zdarzało mi się wtrącać w
wypowiedzi rozmówców, i dokładnie dopytywać...
D.L.: A czy to nie jest tak, że ponieważ to jest korporacja, to te standardy pracy są
w pewien sposób narzucane?
Karol: Ależ tak, oczywiście (...) Są one narzucone, natomiast są one... na tyle, że
tak powiem, z jednej strony elastyczne, z drugiej strony atrakcyjne dla
pracowników, że wydaje mi się, ze w wielu przypadkach nie ma problemów z
akceptacją. Tak było w moim przypadku (...)
D.L.: (...) czy były jakieś elementy, które były dla pana nowe?
Karol: Bardzo drobiazgowy i analityczne podejście do podejmowania decyzji (...)
tego oczywiście ja też wymagam... już.. [śmiech] decyzja musi być oparta na
faktach (...) na przykład jeżeli chcemy coś zrobić, (...) to nie robimy tego, bo... bo
46
inne firmy tak robią, albo dlatego, że wydaje nam się, że tak się powinno zrobić...
tylko badamy, dlaczego chcemy to po prostu zrobić. Jeżeli mamy wystarczające
uzasadnienie, dla samego siebie (...) to wtedy po prostu to robimy, jeżeli nie, to
wtedy nie. Także tak drobiazgowego podejścia do podejmowania decyzji nie
widziałem wcześniej.
D.L.: A nie czuje się pan przez to (...) w pewien sposób ograniczony?
Karol: (...) ja przyjąłem to już jako swoje. Znaczy to jest tak, że jeżeli coś się zrobi,
zwłaszcza na tym poziomie na którym ja jestem, to wtedy to ma wpływ na dużą ilość
osób. Wszystkie z tych osób mają nas prawo spytać dlaczego. I ja powinienem to po
prostu wyjaśnić. Jeżeli ja nie będę umiał wyjaśnić, to znaczy, że podjąłem decyzję
nieracjonalną (...) Wie pani, minusem firmy, która stawia wysokie wymagania w
stosunku do kandydatów, jest to, że ma.. że ma... że ma dobrych i wymagających
pracowników (...) to jest taki miecz obosieczny. Że jeżeli zakładamy, że mamy (...)
proces rekrutacji, który eliminuje osoby, które są mało inteligentne krótko mówiąc,
a przyjmujemy osoby bardzo inteligentne, no to wtedy... ja nie mogę się
zachowywać jakbym tego po prostu nie widział. Muszę umieć podawać racjonalne
argumenty.
Wspomniana
uniwersalność i elastyczność korporacyjnych idei z jednej strony
powoduje problemy pozwalając na dowolną interpretację (jak w przypadku idei
„człowieka jako największej wartości firmy”). Inni kierownicy, podobnie jak Karol,
doceniają jednak fakt, że daje ona im przestrzeń na indywidualizację i samodzielność:
Róża: (...) cele firmy są wspólne, ale jaką drogą dojdziemy do tych celów, to już
każdy musi sobie wypracować. Ja wiem jakie są te guidelines czy Leitlinien Ossoria
& co. a, ja do nich dążę, ale dążę takimi sposobami, które dla mnie są sprawdzone,
i które uważam za słuszne. Wcale nie znaczy, że to muszą być takie same, jak to
zrobił mój szef czy ktokolwiek inny. Ważne, że kierunek jest ten sam. (...) One też
nie są ograniczone te cele, one są bardzo ogólne. Niech pani zobaczy [wskazuje na
tablicę z wypisanym celem działu, która wisi na ścianie] „stworzenie
zmotywowanej i zorientowanej na wynik załogi jako punkt wyjścia do założonych
przez przedsiębiorcę celów jakościowych, kosztowych i dbanie o jej rozwój”. W tym
może być wszystko. Ja musze ich zatrudnić, ja muszę tych ludzi rozwinąć, i ja muszę
stworzyć odpowiednią kulturę organizacyjną przedsiębiorstwa. (...) To są cele,
47
które, no, każdy może zrozumieć na swój sposób... sukces przedsiębiorstwa musi
być osiągnięty. Pytanie jest, co to jest sukces przedsiębiorstwa, to też każdy może
sobie inaczej interpretować. Powiedzmy sobie szczerze, że firma będzie przynosiła
duże zyski, a ludzie w niej pracujący będą szczęśliwi. (...)
Korporacja, zorientowana na realizowanie celów, w zakresie metod ich realizacji
pozostawia jednak – według menedżerów – dużą dowolność. Potwierdza to Marcin:
Marcin: pracodawca nasz jest... flexible?
D.L.: Elastyczny?
Marcin: Na tyle jest elastyczny (...) na pewno pani wie z teorii, są różne sposoby
dochodzenia do celu. Jeden będzie dochodził przez drogę niemiecką, drugi przez
drogę polską. Ważne jest żeby ten cel został osiągnięty.
Cele korporacji formułowane są szeroko, a sama korporacja jest elastyczna – co
jednak dzieje się w sytuacji konfliktu, gdy idee kierownika nie do końca odpowiadają
wytycznym firmy/nie do końca zgadzają się z propozycjami firmy? Odpowiedź chyba
mogłaby być taka: należy jednak lojalnie podporządkować się decyzjom władz
przedsiębiorstwa:
Malina: czasem mi się zdarza, że mam taki dylemat, ze coś tam, że tak powiem, z
górnych decyzji mi się nie podoba, (...) może nie do końca rozumiem te decyzje, a
muszę je wyegzekwować czy przedstawić w zespole, no to wtedy jedno co się
staram, to jakby nie komentować tych decyzji. Jeżeli ja nie mam przekonania, to
staram się nie przekazywać tego braku pewności i braku przekonania o słuszności
pracownikom (...) i staram się przedstawić to jak najbardziej obiektywnie. Czy to w
ramach języka ciała wychodzi jak najbardziej obiektywnie, tego nie wiadomo, no
staram się....
Rozwiązaniem takiego dylematu mogłoby być dążenie do zwiększania swojego
wpływu na – jak ujęła to Malina – „górne” decyzje. W wymiarze praktycznym jednak, o
samodzielną pozycję i faktyczny wpływ na podejmowanie decyzji w korporacji trzeba
długo i intensywnie zabiegać. Jest to szczególnie trudne do przyjęcia dla osób, które
48
wchodząc do korporacji od razu rozpoczęły pracę na stanowiskach kierowniczych, mając
już wcześniejsze doświadczenia z innych firm:
Artur: było to dla mnie bardzo dziwne, i.. powiem szczerze ciężkie, po przyjściu do
pracy tutaj byłem zszokowany zamknięciem mnie w takim pudełku (...) masz się
poruszać tylko od jednej ściany do drugiej. Co więcej chciałem, to od razu po
łapach (...) na początku właśnie dano mi taki kwadracik, no i powiem szczerze,
byłem załamany trochę (...) Cokolwiek się chciało, byle jaką bzdurę, zakup
długopisów trzeba było negocjować z prezesem. Wielkości powiedzmy, rząd zakupu
30 złotych. Czy można takie, a czy siakie, a czerwone, a zielone, a czy takie... No i
dlaczego czerwone, no i teraz pół godziny rozmowy dlaczego czerwone a nie
zielone. A może jednak żółte (...) Na początku jeszcze dopóki nie poznali mnie.
Inni
menedżerowie zgadzają się także, że zdobycie pozycji umożliwiającej realną
samodzielność i wpływ na podejmowanie decyzji wiąże się często ze stażem pracy. Mówi
o tym kierowniczka, która w firmie jest już od kilkunastu lat:
Kalina: Po tylu latach wywalczyłam bardzo dużą samodzielność decyzyjną (...) po
tylu latach jest znacznie łatwiej szybko otrzymać odpowiedzi. Także nie ginie się
wśród wielu, wielu pracowników. Oczywiście, jest się jednym z wielu, ale rodzaj
współpracy jest też związany z tym wycinkiem pracy, który się wykonuje, i ludźmi, z
którymi się współpracuje. Jeśli osoby, z którymi współpracujemy znają się już na
tyle dobrze, i wiedzą, że muszą szybko ze sobą współdziałać... i efektywnie, i, że tak
powiem, wspomagać się nawzajem w decyzyjności, to nie ma żadnych problemów.
Ponieważ firmy, które koncern posiada w Polsce, są z reguły jednymi z
najmłodszych jednostek wchodzących w skład korporacji międzynarodowej, problemy z
samodzielnością w podejmowaniu decyzji nierzadko nie są związane z osobistymi
kompetencjami menedżera. Wzmożony nadzór wobec nowej jednostki (oddziału koncernu
w kraju, w którym dotychczas firma nie prowadziła działalności), przekłada się na
traktowanie wszystkich jej pracowników:
Marcin: jak zaczynaliśmy pracę tutaj w Polsce myśmy byli w stu procentach zależni
od kolegów niemieckich, myśmy nie mieli żadnej mocy decyzyjnej. (...) My, jako
49
zakład powstający gdzieś tam na wschodzie, jesteśmy postrzegani jako ci, którzy
zabierają miejsca pracy w Niemczech, w Salzgitter. I tutaj w tym kontekście bym
bardziej mówił o takiej pewnej niechęci na początku. (...) To nie była jakaś taka
drastyczna niechęć, tym niemniej czuło się jakieś takie lekceważenie. Naprawdę
trzeba było dużo telefonów wykonać, zanim się cokolwiek załatwiło. Teraz [po kilku
latach funkcjonowania] się załatwia te rzeczy samodzielnie (...) W tym momencie
jesteśmy traktowani jak partnerzy, aż wręcz czasami dzwonią do nas z prośbami...
tak jak powinno być. Jak już tak jest, to to znaczy że jest progres.
Codzienna praca w firmie toczy się według standardów określanych przez kadrę
kierownicza najwyższego szczebla – prezesów całego przedsiębiorstwa i szefów działów w
ramach organizacji. We wszystkich fabrykach korporacyjnych, które odwiedziłam
stanowiska te piastują albo obcokrajowcy samodzielnie...
Mikołaj: nade mną jest dyrektor do spraw produkcji tylko, nie? Nie mamy jeszcze
tutaj dyrektora... znaczy polskiego pracownika rangi dyrektora, nie ma jeszcze
takiego, mamy tylko samych niemieckich dyrektorów.
... bądź też istnieje system podwójnego kierownictwa:
Maja: To jest Japończyk [dyrektor naczelny]. (...) Struktura organizacyjna wygląda
w ten sposób, ze pod dyrektorem naczelnym są dyrektorzy japońscy. I dyrektorzy
japońscy mają jakby swoich odpowiedników tak zwanych comanagerów. Jeżeli jest
na przykład japoński dyrektor produkcji, to ma on swojego odpowiednika, czyli
polskiego jakby dyrektora produkcji. Na dzień dzisiejszy mamy dwóch
comanagerów. (...) Pozostali to są kierownicy danych działów, czyli (...) działu
personalnego i administracji, równolegle jest kierownik działu finansowego,
kierownik działu jakości, kierownik działu produkcji (...) To są wszystko Polacy.
(...) Nad działem na przykład kontroli jakości, kontroli produkcji, plus (...) dział
personalny, dział administracji plus finanse, nad tymi trzema gałęziami jest
Japończyk. Na dzień dzisiejszy Japończyków będzie kilku... zaraz ilu będzie, no w
granicach powiedzmy 7.
50
Jeden z prezesów-obcokrajowców w następujący sposób opisuje strukturę
zatrudnienia:
Adam: (...) actually today we’ve got nearly 1000 people, actually we’ve got 18
Germans, 18. And beginning next year [2004] we will go down to 11. And let me
say, let me assume, in the year 2005 maybe we’ve got 7.
Proporcja liczb jest przytłaczająca – wydaje się, że obcokrajowców jest w fabryce
naprawde niewielu. Jednakże, w gruncie rzeczy, zajmują oni wszystkie kluczowe
stanowiska zarządcze w firmie. Zapytany o to wprost prezes-obcokrajowiec, potwierdza
wskazując na sam szczyt schematu organizacyjnego firmy:
Adam: All are Germans.
D.L.: All are Germans, yes? (...) But I see that here [wskazując na schemacie jeden
z podległych zagranicznemu menedżerowi działów] are working Polish people?
Adam: Yes.
Ci
menedżerowie-obcokrajowcy, zajmując najważniejsze stanowiska decyzyjne,
wyznaczają obowiązujące w firmie standardy wzajemnych relacji, i typowy, codzienny
sposób pracy. Niektóre z ich zwyczajów, zgodnie z którymi organizuje się życie także w
polskiej fabryce wzbudzają irytację polskich współpracowników; należy do nich na
przykład zwyczaj ciągłego obradowania:
Jagoda: Jedna rzecz jest, która mi przeszkadza. (...) Niekończące się zebrania. (...)
Czasami siedzę na zebraniach zarządu, to są wszystko inteligentni ludzie z
olbrzymim doświadczeniem, i oni rozmawiają o rzeczach z miną takiego, wie pani
ja rozmawiam z panią szczerze, objawienia, o rzeczach tak dla mnie oczywistych, że
ja się wstydzę po prostu otworzyć buzię, bo ja się wstydzę komunały i banały
opowiadać (...) to jest dla mnie irytujące. Nie no... naprawdę. Dorośli mężczyźni,
często zaawansowani wiekowo... (...) Czasami no... siedzi sobie pani i myśli se,
Boże, przecież to jest szkoda, bicie piany, szkoda na to czasu. To menadżerowie,
wysokiego szczebla.
51
Jednocześnie jednak Jagoda zwraca uwagę, że rozdrażnienie, które wywołują
narady, może wynikać ze specyfiki konkretnych, polskich warunków, gdzie konieczny jest
pośpiech i szybkość działania. Pozorna bezsensowność dyskusji na zarządzie, może
faktycznie skrywać dbałość o rzetelne rozwiązywanie problemów, która na dłuższą metę
jest korzystna dla firmy:
Jagoda: może to jest lepsze, bo oni każdy problem omawiają, wie pani, z różnych
perspektyw, do detali, tak, i starają się znaleźć rozwiązanie nie tymczasowe,
doraźne, ale takie już ostateczne (...) odpowiedzieć na wszystkie pytania. A my
czasami jesteśmy trochę za bardzo powierzchowni. (...) Ja, wie pani, kiedy biorę
udział w trzech naradach w ciągu dnia to ja, tutaj mi się tutaj poczta piętrzy, i ja, i
ja, i outlook mi się pali bo już nie ma miejsca (...) Ja im zazdroszczę jednej rzeczy,
że jak ja jadę do Niemiec, do naszego koncernu (...) nie widzę tego pośpiechu, wie
pani? Tak każdy ma swoją specjalizację, zakres pracy. (...) I nie kiwnie więcej
palcem. Także, tam nie ma czegoś takiego, że, że jest pęd, i on... Może to też wynika
z tego faktu, że ich jest więcej, mają tych zadań mniej, i mogą sobie pozwolić na
taki komfort.
Swoje zwyczaje dotyczące metod pracy, które wykształcili podczas praktyki w
koncernie, obcokrajowcy przenoszą więc na grunt polski, gdzie zderzają się one ze stylem
polskich menedżerów. Często wynika z tego nie tylko zniecierpliwienie – tak jak w
przypadku Jagody – ale całkiem konkretne konsekwencje dla działalności firmy, jak np. w
sytuacji, gdy mamy do czynienia z podejmowaniem decyzji w działach bezpośrednio
wpływających na produkcję. Jeden z kierowników, który w takim obszarze za swoje
decyzje odpowiada bezpośrednio przed niemieckim zwierzchnikiem, twierdzi, że
zachowanie się z proponowanymi przez niego regułami, mogłoby być dla firmy
korzystniejsze:
Marcin: Tutaj wszystko musi być, z punktu widzenia niemieckiego, wszystko musi
być na czas, zrobione tak jak trzeba, nie za dużo, za mało to w ogóle zapomnijmy,
prawda? (...) zawsze jest tak, że Niemcy robią różne rzeczy według określonych
procedur. To jest oczywiście dobre, ale nie zawsze. W momencie na przykład takich
jakiś sytuacji kryzysowych, kiedy trzeba na przykład jakąś procedurę ominąć,
Niemcy nie są skłonni na przykład do tego rodzaju działań. (...) Na przykład nasz
52
aktualny szef (...) jest prosta sprawa – Bemusterung [jedna z procedur kontrolnych]
. Jest kwestia wypełnienia pewnych rubryk, zrobienia określonych badań, i tak dalej
(...) na końcu tej całej procedury (...) trzeba go podpisać. Nasz aktualny szef po
prostu punkt po punkcie idzie. (...) Nie ważne nawet jest czasami to, że z racji tego
tracimy 3 czy 4 tygodnie, ale musi to być. (...) Polak, nasi pracownicy, czasami ja,
po prostu sprawdzam, ogólnie czy to wszystko gra. Na podstawie tego ryzyka...
jeżeli jest duże ryzyko oczywiście cofam się i nie puszczam tego. Ale jeżeli widzę, że
jest bardzo małe ryzyko, (...) czy tam jest 5 milimetrów, czy tam jest 5,1, nie ma
żadnego znaczenia, bo to nie ma żadnego wpływu, co się będzie działo potem z tym
silnikiem. Ja jestem to w stanie od razu zamknąć i to puścić, bo nie jest to istotne w
tym momencie. A Niemiec będzie drążył temat
34
Która z metod pracy jest jednak lepsza? Chyba ostatecznie nie da się tego
rozsądzić, jak wskazują również inni kierownicy, każde podejście ma swoje dobre i złe
strony...
Mikołaj: pewne zasady, reguły, cały czas „tak musi być”, to może (...) w pracy to
nie jest taka wada akurat. Ale to formalizm, to jednak czasami jest też uciążliwy w
pracy, nie? (...) taka dokumentacja... no ma to być, i to musi być. Nie ważne, że to
nie ma sensu, ale (...) trzeba to drukować, trzeba to uzupełniać, a dopiero później
się zastanawiamy, czy to jest potrzebne, czy to nie jest potrzebne...
... faktem jest jednak, że obowiązującym stylem pracy jest ten właściwy
menedżerom zagranicznym...
Róża: oni [obcokrajowcy] są bardziej karni. To znaczy, jeżeli coś ma tak być, bo
tak zostało powiedziane w przepisach, to tak ma być. Nikt się nie zastanawia nad
tym, żeby to ominąć. Natomiast Polacy zaraz starają się znaleźć 10 czy 15 dróg,
34
Na marginesie: indagowany na tę okoliczność Marcin wyjaśnia:
Marcin: szefowie są niemieccy, kierują się pewnymi, nie wiem jak to nazwać...standardami kulturowymi
D.L.: A co pan ma na myśli?
Marcin: Na przykład tak zwany pruski Ordnung. (...) To znaczy, na przykład zawsze jak się mówi o Prusach,
no teraz już nie ma Prus, czy o Niemczech, mówi się o pewnym porządku, o pewnej systematyce, dokładnie,
Ordnung muss sein. To jest coś, co jest na przykład sprzeczne z naturą słowiańską, prawda?
D.L.: Tak pan myśli?
Marcin: Ja jestem tego pewien. Ja to widzę, ja to widzę.
53
żeby to obejść. Mają po prostu większą pomysłowość pod tym względem, nie? To
tak generalizując bardziej. Bo nie chciałabym tutaj nikogo osobiście obrazić. Nie
mówię, że Polacy są pod tym względem lepsi, po prostu czasami
podporządkowywanie się przepisom, czy większa karność, też jest dobra (...) Tutaj
[w koncernie] zanim zostanie podjęta decyzja, to się dużo rozmawia, dużo mówi, i,
no.. i właśnie tak się stara bardziej być karnym. Tak mówi prawo, tak musi być.
Menedżerowie są świadomi wad i zalet zarówno swoich, jak i obcokrajowców, i w
ostatecznym rozrachunku, przystosowanie się do stylu pracy zagranicznych partnerów nie
nastręcza zbyt wielu trudności. Kłopoty takie miewają jednak czasami, jak wynika z
codziennej obserwacji, szeregowi pracownicy korporacji, szczególnie:
Jagoda: nie jest to moja jakaś specjalna bolączka, ale (...) trzeba być punktualnym.
(...) Trzeba mieć odwagę powiedzieć, że się czegoś nie rozumie, a nie kiwać głową i
przyjść za miesiąc, kiedy termin upływa wykonania zadania i powiedzieć „a ja nie
wiedziałem”. Bo to jest, ja nie mówię, że nie do przyjęcia, bo dadzą następny
termin, ale to nie jest dobrze widziane. Trzeba umieć żyć słuchając ciągle, że to,
gdzie się jest, to jest najlepsze miejsce, produkt, który produkujemy jest najlepszy.
To nie leży w polskiej naturze. Co u Ciebie słychać? „A, stara bieda” a (...) u
Niemców „no, pracuję w najlepszej fabryce na świecie, w najczystszej, mamy
najnowocześniejszy produkt, zdobywamy wszystkie nagrody”. To jest ta różnica,
prawda? (...) do tego też trzeba przywyknąć.
Przejęcie reguł korporacyjnych, uosobionych w polskiej firmie przez zagranicznych
menedżerów przebywających w polskiej firmie na kontraktach, dyktuje przede wszystkim
stosunek zależności służbowej. W praktyce, proces ten ułatwia i wzmacnia inny wymiar
roli, którą pełnią pracujący w Polsce wysłannicy koncernu – polegający przede wszystkim
na uczeniu i wychowywaniu Polaków do pracy w koncernie. Zagraniczny prezes przyznaje
wprost:
Adam: there is no problem in intercultural looking together between the Germans
and the Polish people. (...) Because the Germans are the teachers, the coaches, and
the Polish are basically the youngest, they are trained. And we send a lot of those
54
people, already linked together with German colleagues, to Germany for training,
or experience.
Jeden z obcokrajowców-dyrektorów wysokiego szczebla w analogiczny sposób
pojmuje swoje główne zadanie, akcentując przede wszystkim konieczność wyrobienia
pewnych nawyków, w tym przypadku pewności siebie, u Polaków:
Maksymilian: a task what I have here... is to look... if (...) maybe I have to help the
Polish colleagues in order to tell them.. “you don’t have to accept that, you can
argue against that”, or “I would telephone for you” or something like that.
Szczególnie ci menedżerowie, którzy posiadają dłuższy staż pracy w korporacji
wspominają, że w okresie początkowym funkcjonowania firmy, dysproporcje i podział ról
na nauczających i nauczanych pomiędzy polskimi kierownikami i obcokrajowcami na
kontraktach były jeszcze bardziej widoczne:
Marcin: na początku nie wyglądało to tak, jak wygląda to teraz. (...) Myśmy się
tego wszystkiego dopiero uczyli. Myśmy się nawzajem uczyli. Pomimo tego, że
człowiek miał jakieś tam szkolenie, to jednak to nie jest coś takiego, co się przejmie
w przeciągu tam... czterech miesięcy, że się to opanuje, i się zaczyna to wdrażać.
Kalina, od wielu lat będąca w koncernie odpowiedzialna za rynek polski, zgadza się
z taką opinią; dodaje także, że doświadczenie zagranicznych menedżerów jest w
perspektywie bardzo korzystne dla rozwoju firm polskich:
Kalina: niestety, muszę powiedzieć, że często wiedza specjalistyczna tych ludzi
[obcokrajowców], akurat mówię w zakresie branży, jest znacznie większa. (...)
Powoli to się wyrównuje, (...) ze względu na to, że też wielu fachowców było
dodatkowo kształconych poza granicami kraju, i wyjeżdża też na targi, (...)
obcokrajowcy przyjeżdżają tutaj, dodatkowo trenują naszych pracowników. Więc to
jest wielki atut, że ten know-how w bardzo krótkim czasie przyszedł do Polski. I
niekoniecznie wysoko opłacany. Często to przyszło właśnie razem z produktami,
razem z relacjami między firmami.
55
Relacja oparta na przekazywaniu wiedzy i doświadczenia, jest, jak przyznają
menedżerowie, nie tylko na płaszczyźnie kraju, ale także w perspektywie jednostkowej,
bardzo pozytywna. Dzięki niej kierownicy nabierają doświadczenia i mają możliwość
kontaktu z najnowszymi trendami w swojej dziedzinie.
35
Nie można jednak do końca
przyrównać ich sytuacji do uczniowskiej ławki. Mimo wszystko, rola, którą pełnią, jest ich
praca zawodową, a mimo pomocy ze strony obcokrajowców, ostateczną odpowiedzialność
za swoje decyzje ponosi zawsze kierownik polski:
Olaf: nie chciałbym, żeby to zabrzmiało zarozumiale, ze ja jestem tutaj, nie wiem,
Bóg wie kim, bo tak nie jest na pewno, ale, być może jest to wina tego, że
[obcokrajowcy] są zabiegani, że mają większe, ważniejsze sprawy na głowie, (...)
na moim stanowisku człowiek musi być samodzielny, i musi potrafić sam w
stosunku do siebie podejmować decyzje, (...) korygować działania i kierunki, w
których zmierza, i musi również umieć przekonać do tego, gdzie on zmierza, innych
współpracowników, z którymi pracuje. I tak naprawdę ja jestem tylko rozliczany
Olaf wspomina również wyczuwalne czasem protekcjonalne traktowanie ze strony
zagranicznych przełożonych:
Olaf: generalnie obcokrajowcy, nie wiem, traktują nas, Polaków, tak troszkę z góry,
że oni są lepsi. (...) Mieszkają w bogatszym kraju, być może sama mentalność tego
narodu, z którego się wywodzą... (...) Człowiek jest inaczej wychowywany. On... nie
wiem, powiedzmy Szwed. Nie może być karcony przez rodziców, nie? Jemu na
wszystko jest pozwalane, nie? I później, być może, to owocuje w pracy zawodowej,
35
Wartość, jaką ma praca w korporacji dla kierowników to temat na odrębne studium. Arbitralnie przytoczę
dwie wypowiedzi, które moim zdaniem ilustrują dość kompleksowo opinię wszystkich menedżerów:
Marcin: nie rozchodzi się o pieniądze. (...) poprzez pracę w tym dziale, poprzez kontakty z całym
światem, i tak dalej, i tak dalej, dalej gdzieś w głębi mnie jest takie poczucie przynależności do tego
szerokiego świata, w takim szerokim słowa znaczeniu. (...) To są takie rzeczy powiedzmy osobiste.
Możliwość też, ciągłego rozwoju. Bo kontakt z innymi ludźmi, możliwość podnoszenia cały czas
umiejętności językowych, to jest możliwość rozwoju. Sam fakt, możliwość samego kontaktu z
najnowszymi technikami Dodatkowo sam znaczek, prawda Ossoria&co., jest to jakiś tam prestiż,
prawda. Tym niemniej, będąc już tak 100 % szczery, znaczy to jest też związane z moim charakterem
prawda, z osobowością (...) jestem w takim miejscu, w takiej formie, która zabezpiecza takie moje
może nie prymitywne... no, moje takie, nie wiem, psychiczno-intelektualne potrzeby.
Kalina: ciągle się czegoś uczę. (...) uważam, że to jest przede wszystkim szalenie motywująca do
samorozwoju. (...) nikt mi nigdy nie odbierze stałego kontaktu z językami, szybkiego przeskakiwania
z języka na język, szybkiej umiejętności reagowania (...) Poznawania ludzi z bardzo różnych kultur
(...) To jest tak intrygujące, że im więcej wiem o ludziach i świecie otaczającym, tym bardziej
poznaję siebie.
56
że on... no... „ty mi i tak chłopie nic nie zrobisz, i tak, jeżeli ja czegoś nie dopełnię”,
nie? Bo przecież tego nie można zrobić, nie?(...) generalnie jest tak, że ja się nie
spotkałem, żeby ktoś z obcokrajowców, nie wiem... poniżył mnie, bądź, nie wiem,
pokazał mi, że jestem gorszy... Ale, no.. to ja ogólnie mówię o tym.
Malina ma podobne wrażenia, które wypływają z obserwacji posługiwania się
językami przez obcokrajowców. Podczas, gdy obowiązkiem polskich kierowników jest
posługiwać się biegle angielskim bądź niemieckim, niewielu przełożonych bądź
współpracowników innej narodowości używa choćby polskich form grzecznościowych:
Malina: Oni się uczą polskiego ale nie mówią po polsku (...) uczą się po to, żeby
rozumieć co my mówimy, niż żeby używać tego języka. Są niektórzy, znaczy jeden
na razie, jest na tyle miły, że jak pisze maila do mnie na przykład, w jakiejś sprawie
tam zawodowej, to zawsze pisze dzień dobry, dziękuję bardzo, po polsku. No to...
więc, jakiś taki wkład wnosi w zadzierzgiwanie więzi (...) Natomiast pozostali to,
to... angielski jest takim językiem komunikacji.
Wrażenie, że jest się traktowanym przez obcokrajowców lekceważąco bądź
pobłażliwie, wiąże się również z faktem, że fabryka w Polsce, tak jak inne oddziały poza
centralą koncernu, są postrzegane jako odległe peryferia,
Róża: jeżeli jadę do Niemiec, Ossoria & co., to jest różnie (...) ale myślę, że to nie
jest dlatego, że ja jestem Polką, tylko ogólnie, że (...) oni są lepsi, bo przyjeżdżam
do centrali. To jest jak najbardziej zrozumiałe, i to jest... tutaj nie ma uprzedzeń
narodowościowych (...) po prostu, jak przychodzi dyrektor, to dyrektor zawsze wie
lepiej
36
36
Ciekawe, że wyłącznie w firmie niemieckiej menedżerowie rozróżniają pomiędzy „wyjazdem do centrali”,
a „wyjazdem do Niemiec” – o ile Róża będąc w centrali nie odczuwa uprzedzeń narodowościowych, to
jednak wrażenia związane z samym krajem są inne:
Róża: ja skończyłam filologię germańską, ja w tym języku mówię biegle, ale ja się w tym kraju czuję
źle. Ja się w tym kraju czuję źle traktowana. Bo jesteś Polką, bo, bo... Niemiec traktuje mnie z takiej
pozycji Besserwissera [wiedzący lepiej]. Ja to czuję, bo ja byłam w Wielkiej Brytanii w zeszłym
roku, ja się czułam tam zupełnie inaczej, chociaż językiem angielskim nie władam tak biegle. Ja się
czułam tam dobrze,
ja się czułam tam akceptowana, na równi. Natomiast w środowisku Niemców w
Niemczech ja się czuję źle. Ale to już jest moja jak najbardziej subiektywna i indywidualna opinia,
nie? Ja się czuję źle, ja bym w tym kraju w życiu nie chciała żyć. Bo się czuję źle, bo oni uważają, że
(...) nikt mi tego nie powie, ale „ja jestem Niemiec, ja wiem lepiej”(...) uważam, że wcale tak nie
jest.
57
Natomiast,
zwłaszcza jeśli chodzi o firmę niemiecką, często polscy pracownicy nie
traktują zagranicznych menedżerów w sposób obiektywny. Jeden z kierowników,
pracujący na co dzień ze związkami zawodowymi, zwraca uwagę, że był to dający się
zauważyć problem polskiej załogi, szczególnie w początkowym okresie funkcjonowania
fabryki...
Wiktor: my sami żeśmy sobie wmawiali, to właśnie ci nasi ludzie wmawiali sobie
tak, że... co on tutaj, w jaki sposób nas traktuje, on mógł sobie tak krzyczeć, albo
oni mogli sobie tak krzyczeć w czterdziestym którymś roku, ale nie teraz, i tak dalej,
nie? Ale nikt nie patrzy na to, ze nasi kierownicy, czy inni nasi ludzie, robią
dokładnie to samo. Wybuchł nerwowo, załóżmy, no to te pierwsze tłumaczenia
początkowo były... ech, to Niemcy, co oni sobie tutaj wyobrażają (...) To są zwykłe
ludzkie emocje, które gdzieś tam eksplodowały, i my po prostu reagowaliśmy w ten
sposób, że braliśmy tego polskiego pracownika, braliśmy tego niemieckiego
pracownika, i nawet w niektórych sytuacjach doszło do tego, że sobie nawzajem
powiedzieli przepraszam. (...) Początek był taki właśnie nadwrażliwy
... z czasem natomiast niemieccy szefowie stali się zwyczajnym elementem
krajobrazu przedsiębiorstwa i środowiska lokalnego:
Wiktor: ci ludzie już tutaj mieszkają z nami 5 lat, oni naprawdę bardzo mocno się
wkomponowali w to środowisko, zintegrowali. To widać najczęściej właśnie w
Polkowicach, szczególnie widać, kiedy się przejdzie wieczorem załóżmy po barach,
i tak dalej, kiedy wchodzą nasi pracownicy, a załóżmy koledzy z Niemiec siedzą, to
już jest... cześć, ręka, wszystko, tego. Albo odwrotnie, kiedy nasi siedzą wchodzą
koledzy z Niemiec, jest ręka, jest wszystko ok. (...) Oni są przez nas naprawdę
traktowani teraz jak nasi normalni, zwykli koledzy.
Róża: oni tutaj tak długo są, że oni są bardziej Polakami niż Niemcami, czasami
mam wrażenie. Że oni jak wrócą do Niemiec to im będzie ciężko.
58
Pomimo
pojawiających się problemów w komunikacji, i krytycyzmu wobec
zagranicznych menedżerów, w wypowiedziach kierowników na temat zagranicznych
szefów generalnie brzmi szacunek, a czasem odniosłam wrażenie wręcz fascynacji
osobowością i umiejętnościami przełożonego:
Ida: mieliśmy (...) takie spotkanie, i rzeczywiście materia była taka dość
skomplikowana (...) I on [szef Brazylijczyk] potrafił jakby na jednym poziomie
energii, od pierwszego do 29. slajdu, przekazywać informacje, z równą pasją i z
równym zaangażowaniem. Mimo, że fizycznie już można było by powiedzieć, że ja,
ja mam już dosyć (...) I to co też zauważyłam, bardzo dobrze się przygotowuje do
tych rzeczy (...) Bo wydaje mi się, że na pewnym etapie, jak się już jest tak zwanym
starym wygą, to może się wydawać, że... no, biorę jakieś materiały to je zawsze
potrafię skomentować, prawda? (...) jest taką osobą [szef], która bardzo... która
nas też uczy punktualności, wielu...w wielorakim rozumieniu tego słowa, jest taki
dokładny, jednocześnie... No, zazwyczaj dokładność idzie z nudą (...) A tutaj nie ma,
nie ma tego zmęczenia. Także, jest.... obserwujemy go... kurcze, jest niezły. (...) On
tez obserwuje różnego rodzaju nawyki, pewnym się dziwi (...) Prowadzimy takie
rozmowy, co on widzi... oczywiście on też nie jest ze Szwecji [tam mieści się
centrala koncernu] powiedzmy, obserwuje też Szwecję. (...) Też na przykład,
studiował bądź stażował w Japonii (...) i w Stanach tez z tego co wiem pracował. w
wielu dziedzinach i w wielu obszarach ma różne ciekawe obserwacje. To jest też..
to jest też jakby zaleta ludzi błyskotliwych i inteligentnych, że obserwują, i
wyciągają wnioski
Respekt budzi także doświadczenie szefów, związane z ich stażem pracy,
doświadczeniem i wiekiem:
Mikołaj: na przykład z tym współpracownikiem, z którym teraz obecnie
współpracuję, to jest rok do emerytury, tak? (...) jego staż pracy to jest ponad 30 lat
pracy. To, to... co tu porównywać. No, ja jeszcze tyle nie mam. Także to jest dla
mnie, no... spore doświadczenie pracować z takim człowiekiem i od niego się uczyć,
nie? Także jego doświadczenie w koncernie, gdzie on przepracował 27 lat (...) Ale
jesteśmy ze sobą na ty, bardzo się lubimy, on mówi nawet, wręcz mówi, że jestem
jego syn. (...) Z mojej strony jest ogromny szacunek do tych ludzi. Oni są ode mnie
starsi. To no... z kolegą przynajmniej zbliżonym wiekiem mogę sobie... mogę się
59
postawić, mogę sobie pozwolić na więcej. Tutaj, no.. z samej kultury pracy czy
nawet osobistej kultury, no to mam pewne zahamowania. To, to jest sprawa jasna.
A moje doświadczenie w porównaniu do jego doświadczenia, to nie ma o czym
mówić. To nie mogę skoczyć, i cokolwiek powiedzieć. Wiadomo, ja może trochę
nowocześniej na to patrzę, ale (...) nasz cel jest zawsze wspólny, i rzadko jest tak, że
nie możemy dojść do consensusu
Dość duża różnica wieku (ok. 15-20 lat) jest charakterystyczna dla relacji między
obcokrajowcami a Polakami we wszystkich trzech firmach (choć w jednej z nich jest to
wyjątkowo duży przedział, średnia wieku pracowników polskich wynosi 26 lat, a wszyscy
obcokrajowcy są po 50.). Sprzyja to kształtowaniu się stosunków na zasadzie ojciec-syn
37
,
o której wspominał Mikołaj; a potwierdza ją doświadczenie Adama
38
Adam: last year, I got the information about my nick-name in this plant. And my
nick name is “Daddy.” (...) I can say they are my babies. Some more, some less.
They are my babies. But I think much more important is how the people see you.
And they say “Daddy” (...) everybody knows that my contract expire and you
cannot imagine how many people are coming and asking, why you cannot extend
your contract? (...) I cannot stay here until end of my life, yeah?
Jak
widać, raczej zaawansowany wiek przełożonych, przemawia raczej na ich
korzyść, w relacjach z polskimi współpracownikami. Różnica wieku jest chyba zresztą o
wiele wyraźniej postrzegana przez osoby z zewnątrz; pamiętam, że przy pierwszych
odwiedzinach w każdej firmie takie, czysto fizyczne różnice pomiędzy młodszymi i
starszymi (dopiero w miarę zapoznawania się z menedżerami dowiadywałam się, że starsi
to najczęściej obcokrajowcy, a młodsi – Polacy), rzucały się po prostu w oczy. Dla samych
pracowników ta różnica wydaje się jednak raczej nie mieć znaczenia w codziennej
współpracy:
Róża: oni tylko tak wyglądają, ale zachowują, jeżeli chodzi o mentalność i sposób
bycia zachowują się czasami jak 30-latkowie. [śmiech] (...) stare polskie przysłowie
mówi, zresztą ono jest chyba międzynarodowe, że człowiek ma nie tyle lat, ile ma,
37
wśród zagranicznych menedżerów w firmach, które odwiedziłam, nie było kobiety.
38
Juz w trakcie opracowywania materiałów dowiedziałam się, że [Analityka] zastąpił na stanowisku
menedżer tej samej narodowości, młodszy od niego o ok. 20 lat.
60
tylko na ile wygląda. I w zależności od tego, jak on się zachowuje. I (...) tego wieku
jego [szefa-obcokrajowca] no praktycznie dwa razy tyle... no, że tego wieku jego się
praktycznie nie zauważa. (...) Musimy pamiętać, że oni przyjechali tu po to, żeby tę
firmę zbudować. Ludzie młodzi nie potrafiliby tego zrobić, bo nie mieli by innych
doświadczeń. I myślę, że tak, że ta różnica wieku (...) też bardzo pomaga w tym, że
im się to udało. (...) Doświadczenie przychodzi z wiekiem, tutaj nie można tego
osiągnąć w wieku 25 czy 30 lat. Prawda? (...) trzeba na doświadczenie
zapracować.
Menedżerowie, patrząc wstecz na swoje dotychczasowe doświadczenia, przyznają,
że wiele nauczyli się od swoich zagranicznych kolegów, i wiele tych cech chcieliby także
przekazać swoim polskim podwładnym. Oprócz pewnych wartości, które mają znaczenie
dla życia prywatnego kierowników, najczęściej wspominane są takie cechy jak:
umiejętność odróżniania stosunków służbowych od prywatnych...
Mikołaj: mi się podoba to, że oni potrafią odróżnić prywatność od pracy (...) mam
takiego kolegę, który na przykład... no, czasami potrafimy się ze sobą posprzeczać,
nie? Służbowo. Jesteśmy na siebie zdenerwowani. Ale ja... bo nauczyłem się tego od
niego, to fakt, nauczyłem się tego od niego, jak i ja, tak i on, po pracy możemy pójść
razem na piwo (...) poza pracą potrafimy się pośmiać, potrafimy sobie siąść razem,
nie ma czegoś takiego, ja nie pójdę, bo mnie zdenerwował, nie? Nie ma czegoś
takiego. I tego nauczyłem się też tutaj, w tej pracy. Odróżniać. Tak samo mówię do
moich pracowników, ja tutaj od was coś wymagam, nie ma, nie ma... nie widzę
problemu, jeśli pojedziemy na jakąś integrację, wszystko jest fajne, i tak jest
...skromność...
Wiktor: (...) Jeszcze jedna rzecz, jeszcze jeden bardzo ważny aspekt w tym
wszystkim. To tez było bardzo ciężkie do zrozumienia przez naszych pracowników.
Otóż my jesteśmy chorzy, my jesteśmy chorzy na funkcje. Jak już ktoś ma jakąś
funkcję, to już nad nim tylko Bóg. (...) Ja podam taki przykład. Nasz dyrektor od
jakości, rozmawiając z polską firmą (...) na temat właśnie jakiegoś zamówienia czy
zapotrzebowania, i swobodnie rozmawia, naprawdę swobodnie. W pewnym
momencie ten Polak, który tam prowadził z nim te rozmowy, pyta, a jaka jest
61
pańska pozycja, a pan [dyrektor jakości] odpowiada, już z dozą takiego sarkazmu,
w tej chwili, rozmawiając z panem, siedzę.
... uczciwość w życiu codziennym i w pracy...
D.L.: czego chciałby pan nauczyć Polaków, swoich pracowników, od
Japończyków?
Karol: Uczciwości. Uczciwości w każdym właściwie wymiarze. To znaczy od takich
najprostszych i najbardziej jakby podstawowych rzeczy, czyli nie kradnij na
przykład. (...) Japończycy nie kłamią. Nie kłamią. Najwyżej nie powiedzą prawdy,
nie powiedzą nic, ale nie kłamią. Także takiej uczciwości na poziomie
podstawowym, ale także i uczciwości która się później przekłada na bezpośrednio
pracę. I to czego uczymy od samego początku (...) to uczymy umiejętności
przyznawania się do własnych błędów. Co się bardzo praktycznie przekłada na
wyniki firmy, bo jeżeli na przykład ktoś się nie przyzna do tego, ze pewne operacje
wykonuje źle, i w wyniku tej operacji jest na przykład wadliwy jakiś podzespół, to
wtedy ten podzespół w gotowej skrzyni biegów wyjedzie, i odkryje to klient
Olaf: Niemcy mają bardzo pozytywną cechę, poza tymi, że maja dużo tych
negatywnych stron. Że u nich jest przerwa, to on nie wychodzi przed gongiem na
przerwę. On wychodzi równo z gongiem, a najczęściej wychodzi po gongu. A już
przed gongiem stoi na stanowisku pracy i czeka, żeby zacząć pracę.(...) U nas jest
całkiem odwrotnie. Każdy tylko czeka, żeby... aha... już dobra, teraz... i już jest w
drodze, i gong bije. Nie? Także jest takie... nie wiem, być może to jest cwaniactwo
... krytycznego podejścia do samego siebie i zrozumienie mechanizmów wolnego rynku
Wiktor: Kiedy na początku tutaj rozmawialiśmy z pracownikami, i mówiliśmy im o
tym, że muszą się skoncentrować na odpowiednim podejściu do pracy, na tym, żeby
tę pracę w jakiś sposób uelastycznić, (...) to najczęściej słyszeliśmy coś takiego,
dokładnie, dosłownie, tego nie musi pani w ogóle opisywać, ale żeby zrozumieć:
„wali nas to”. „My robimy dla Niemców, oni i tak z nas mają kasę, my i tak
jesteśmy najtańsi i najlepsi”. Przeświadczenie o tym jest takie, że (...) my jesteśmy
najlepsi, my jesteśmy naj (...) A tak naprawdę to jakość na początku leżała.
62
Efektywność naprawdę leżała. Produktywność – bardzo ciężko z tym wszystkim. (...)
Na to sobie tutaj nie można pozwolić. Tutaj ... naprawdę my produkujemy pod
konkretne zamówienia, pod konkretne potrzeby. I jeśli my nie zrealizujemy pewnych
zamówień, to konkurencja na rynku niestety jest taka, tak duża, że w ciągu dwóch
dni... w ciągu dwóch dni już są następne zakłady (...) A kiedy rozmawialiśmy tutaj
na początku, powtarzam, na samym początku, z pracownikami, to najczęściej
słyszeliśmy, to „wali nas to”.
.... a przede wszystkim optymizm....
Mikołaj: częściowo jesteśmy narodem, który właśnie potrafi narzekać, nie? To jest
to, ja się czasami śmieję, bo są pracownicy, którzy przychodzą, i zanim przyjdą.. to
już narzekają, nie? Zanim się urodzili już narzekali. Tak, zanim urodzili się to już
narzekali. Ale mamy cos w sobie jako Polacy, że potrafimy często narzekać.
Hubert: jest to negatywne myślenie. Bo to jest źle, to jest niedobrze (...) Jeżeli
będziemy cały czas patrzeć na negatywne cechy, to te negatywne cechy będą coraz
bardziej rosnąć. To jest tak jak dolewanie oliwy do ognia (...) to jest cały czas ta
szklanka wypełniona do połowy. Jest kwestia czy patrzymy na tę pustą część, która
nie istnieje tak prawdę mówiąc, czy patrzymy na to co jest, na tę zawartość (...) No
bo dla osoby, która prawie, że umiera z pragnienia, ta połowa to jest zbawienie. A
jak ta osoba się skupi, nie ma wody… nie ma wody… co ja zrobię… nie ma wody,
nie? No to padnie, zamiast wypić to padnie. I sama w rezultacie tworzy sobie
problemy.
....odwaga w wyrażaniu swoich pomysłów i wiara w siebie...
Adam: I think that we have to train people still that they are allowed to, and I am
expecting that, that they may open their mouth and say some proposals, and, (...)
we ask everybody to have new suggestions (...) But it’s still a long way to go.
Róża: pokolenie takie, kiedy ja się wychowywałam, to miało gdzieś tam
zakodowane, że ponieważ ja jestem w kraju socjalistycznym, oni są bogatsi, to oni
wiedzą lepiej, ale to nieprawda. Bo oni czasem widzą nas z pozycji tego
Besserwissera, ale Polacy też wiedzą bardzo dużo, tylko, że muszą znaleźć w sobie
63
odwagę, i umiejętność przekazania tej wiedzy (...) Nauczyłabym ich pewności
siebie, bo tego im brakuje. Umiejętności przebijania się też.
Maksymilian: Polish people tend to be a little bit shy, ya? When getting in contact
with for example German suppliers, and... they have to.... ya..... have to stick (...) to
the interest of the company. And not just say “wow, this is German guy, and when
the German guy is talking I don’t have to argue against that”.
W postawie eksponującej pewność siebie i w pozbyciu się kompleksów tkwi klucz
do ustanowienia relacji partnerskich z obcokrajowcami
Kalina: Oni [obcokrajowcy] nie mają kompleksów (...) Brak kompleksów to jest
podstawowa rzecz. Pozbycie się tych, które mamy. Dlatego, że mamy naprawdę
bardzo duża wiedzę i bardzo solidnie. I jest to coraz częściej dostrzegane, ze Polacy
są wspaniałymi, rzetelnymi, inteligentnymi pracownikami (...) otwartymi na
rozwiązywanie problemów. Ja uważam, ze należy każdego Polaka wywieźć na co
najmniej miesiąc zagranicę i pokazać mu wiele rzeczy, żeby pozbył się kompleksów.
Mikołaj: mam drugiego takiego kolegę, niemieckiego, z którym bezpośrednio
współpracuję, nie mam najmniejszych problemów z współpracą, z tym, żeby nam
się źle współpracowało, z tym, żebyśmy się na siebie musieli boczyć, krzywić, nie
ma, nie ma. (...) Nigdy tak, że ja muszę od razu przytaknąć i powiedzieć zgadzam
się, bo to znaczy, że nie mam swojego zdania. Zawsze staram się mieć swoje zdanie,
i on przedstawia swój pogląd, ja przedstawiam swój, i szukamy wspólnego
rozwiązania
Właśnie, ułożenie współpracy na zasadzie partnerstwa musi bazować na pewności
siebie – innymi słowy, na uznaniu pełnej podmiotowości obu stron. Relacja pomiędzy
zagranicznym menedżerem w polskiej spółce-córce koncernu, a rodzimym kierownikiem
nie jest jednak przecież wyłącznie jednostronna, bo – jako postać komunikacji między
ludźmi - nie może taka być. Nawet w szkole nauczyciel nie jest w stanie przekazywać
wiedzy bez zwracania uwagi na ucznia; nawet w teatrze widownia nie jest biernym
zbiorowiskiem ludzi, ale trwa w aktywnej interakcji z aktorami na scenie.
64
Po
przyjeździe do Polski, zagraniczni menedżerowie również w pewnej mierze
przystosowują się do panujących zwyczajów:
Malina: myślę, że oni tutaj trochę tej temperatury przejmują od nas, polskiej
temperatury, tych takich kontaktów i relacji dosyć prostych. Bo ja do tej pory z tymi
Szwedami, z którymi pracowałam, nie ma takich problemów z zahamowaną
komunikacją (...) Więc upada mit chłodnego Szweda. Ale to być może, że chłodny
Szwed jest tylko w Szwecji, natomiast jak przyjeżdża do Polski, to trochę się
wyluzowuje. (...) Może próbuje nie całkiem manifestować od początku do końca
wszystkich swoich przyzwyczajeń i swoich cech. Raczej starają się zawsze nawiązać
dobre kontakty z zespołem (... ) może normalnie w domu by się na przykład nie
odezwał, a tak mi mówi dzień dobry.
Artur: Oni są tacy, ze też się naginają. Oni są tacy bardzo też szanujący czyjąś
kulturę... na przykład naszą religię. Jeżeli na przykład jest święto religijne, to broń
Boże, żeby kogoś do pracy zmuszać, czy coś takiego (...) uważni, tak.. i tacy
szanujący czyjąś kulturę, czyjeś poglądy, bardzo wyważeni, naprawdę.
Szacunek dla religii i kultury ze strony obcokrajowców nie ulega wątpliwości, i jest
obecny zarówno w codziennych zachowaniach interpersonalnych, jak i w wymiarze
organizowania życia fabryki, co szczególnie było zauważalne na początku funkcjonowania
koncernu w Polsce:
Róża: jak ja zaobserwowałam, to budowanie tej firmy nie polegało na tym, że my
wprowadzamy nasze rządy, bo tak jest gdzieś tam w koncernie, czy w Niemczech,
tylko my najpierw obserwujemy was, jak wy się zachowujecie, i staramy się
dostosować to co wam sprawia przyjemność, to co dla was... szanujemy wasze
wartości, a dopiero później, znaczy nie tyle później... równolegle, staramy się
wprowadzać nasze, nie raniąc waszych wartości.
Inaczej przedstawia się sprawa z traktowaniem polskiego prawa. Obcokrajowcy
respektują je wprawdzie, mimo, że często zupełnie ich nie rozumieją, ale powiedzenie, że
ich przestrzegają, było by chyba dużą przesadą:
65
Malina: wszystko im trzeba tłumaczyć. I póki sami nie przeżyją pewnych rzeczy na
własnej skórze, to nawet nie wierzą niektórym rzeczom, natomiast... są zdziwieni,
ale pewne rzeczy przyjmują do wiadomości, starają się jakby dopasować do tego.
Nie jest tak, że absolutnie protestują, że czegoś nie będą robić, bo im się to wydaje
głupie, i tak dalej. No, są w takim kraju, gdzie są takie przepisy i takie wymogi, i
starają się dostosowywać do tych wymogów. (...) Jemu [poprzedniemu
zagranicznemu szefowi] to wystarczyło raz czy drugi raz wytłumaczyć, że tak trzeba
i już. On się zawsze dziwił, że tak trzeba, że te przepisy są takie, ale jakby przyjął je
do wiadomości, i stosował się do nich.
Maja: czasami bardzo się denerwuję, kiedy muszę tłumaczyć obcokrajowcom (...)
rzeczy, które w polskich firmach są oczywiste, na przykład jakiś przepis, dajmy na
to urlopy. (...) Pewne sprawy, które dla nas Polaków są oczywiste obcokrajowcom
często w głowie się nie mieszczą, nie wiem.,... jakieś zusy, jakieś zmiany
podatkowe... ja akurat z podatkami nie mam do czynienia, ale unormowania
prawne.
Polscy menedżerowie wykazują tu jednak dużo zrozumienia, i często sami w dość
lekceważący sposób mówią o polskim prawie:
Róża: takie sytuacje sporne, które mi utkwiły w głowie, to między innymi sprawy
pewnych paragrafów w prawie pracy, które w Polsce są takie bardzo głupkowate
(...). Polak przyszedł do mnie, ja mówię: ty nie masz prawa do urlopu, on szedł do
Niemca się poskarżyć, i Niemiec przyszedł do mnie i jak to, no jak to, to jest
nielogiczne. W Polsce tak jest, oni nie byli w stanie tego pojąć. I to jest (...) różnica
w przepisach prawnych, która u nas jest bzdurna, ona po części została zmieniona,
ale niestety
Obcokrajowcy, w dużej mierze starają się zatem dopasować – proces wzajemnego
wpływania na siebie w relacji menedżerów w tym miejscu się jednak nie wyczerpuje. To
nie tylko Polacy mogą uczyć się od swoich zagranicznych współpracowników; a pewne
cechy, wymieniane jako charakterystyczne dla Polaków, mogą być atrakcyjne, i są
adaptowane przez przedstawicieli innych kultur. Z perspektywy zagranicy dostrzega się
pozytywną rolę mocnej pozycji rodziny w Polsce:
66
Hubert: chciałbym przypomnieć Japończykom te związki rodzinne na przykład (...)
Bo może być w domu, a cały czas działa, że tak powiem… jako…w mentalności
biznesu. (...) Dobrze by było im przypomnieć, bo zapomnieli. Bo Japonia jako taka
jest jako taka, tak naprawdę, skoncentrowana na rodzinie. Tylko zapomnieli o tym.
Do
najczęściej wymienianych innych cech Polaków, które są cenne w pracy,
należą: otwartość i zaufanie do ludzi...
Wiktor: od nas oni się nauczyli właśnie tej otwartości (...) tego właśnie, że jak już
się do kogoś otworzymy, to jesteśmy na dobre i na złe. (...) Najlepszym chyba
dowodem na to, to będą słowa naszego dyrektora, który teraz wrócił, w niedzielę
był z nami na naszej takiej właśnie uroczystości, i on przyszedł, i w języku polskim
mówi tak, słuchajcie, jestem znowu w domu. No i to jest wydaje mi się najfajniejsze.
Bo to jest dowód na to, jak ci ludzie się mocno zintegrowali
Maja: w zagranicznych firmach na ogół jest tak, że ci obcokrajowcy (...) najpierw
jakby obserwują, obserwują, a potem dopiero nabierają zaufania (...). Polacy są
tacy bardziej raptusiewicze pod tym względem, niekoniecznie potem konsekwentnie
tego przestrzegają, ale bardziej są impulsywni, z wychodzeniem... mówi się o
polskiej gościnności na przykład, coś w tym jest... rwą się do przodu, i to jest taka
pozytywna cecha. (...) Polacy są bardziej tacy raptusiewicze, szybciej wyjdą, nawet
nakrzyczą, no ale tacy jesteśmy
... łatwo akceptują zmiany...
Maja: pewne sprawy, które dla nas Polaków są oczywiste obcokrajowcom często w
głowie się nie mieszczą, nie wiem... (...) Jakieś zmiany podatkowe
D.L.: często Polacy nie potrafią tego ogarnąć.
Maja: tak, tak. Ale są przyzwyczajeni do tego, że to się zmienia, więc okay, znowu
się zmieniło, więc czytamy jak jest teraz. Natomiast obcokrajowcy... no jak to,
dopiero było zmienione, i znowu się zmieniło, było zmienione tam 3 miesiące
temu... no i znowu się zmienia... [śmiech]
67
Karol: my nie mamy problemów z akceptowaniem zmian. Niech pani se przypomni,
jak na przykład weszła ta reforma w 99 roku, jak to te 4 reformy rząd Buzka
wprowadzał. Praktycznie zmiana została zakomunikowana, i wprowadzona, i już.
Owszem, były perturbacje, ale nie było rozruchów strasznych. A zmiany bardzo
poważne, nie? Bo przecież zmiana administracji, podziału administracyjnego,
zmiana właściwie systemu opieki społecznej, bardzo poważne zmiany. (...)
Natomiast za wyjątkiem paru spóźnionych karetek pogotowia i paru zgonów przy
okazji, nie było żadnych rozruchów społecznych.
.... kreatywność i twórczy sposób rozwiązywania problemów:
Mikołaj: u nas ludzie są ambitni, i na przykład jak stoi maszyna, to każdy pokazuje
swoje umiejętności, pokazuje, że to potrafi (...) jak ja byłem jeszcze prowadzącym
zmianę, mieliśmy awarię linii (...) czekaliśmy aż przyjdzie serwis, ale zanim
przyszedł serwis, pozwoliłem sobie stanąć koło Niemca, wytłumaczyłem mu, co
będę robił, rozkręciłem zawór pneumatyczny, usunąłem wiór, skręciłem z
powrotem, linia ruszyła... to on był pod wrażeniem. On mi powiedział tak, że u nich
tam to nie miałoby miejsca, gdyż oni czekają na właściwych ludzi, musza przyjść
(...) nawet jeszcze jak nie pracowałem tutaj, to słyszałem, że właśnie tak jest w
Niemczech
Olaf: niejednokrotnie nasz pracownik próbuje zrobić coś za wszelką cenę, a
obcokrajowiec przychodzi... tego się nie da zrobić. I dla niego problem jest
rozwiązany. Musi przyjechać ktoś inny, kto to rozwiąże.
Marcin: jest wiele rzeczy, których mogli by się do nas nauczyć, sam fakt pewnej
improwizacji. (...) To jest bardzo dobre, i to jest świetne, procedury i tak dalej, ale
(...) nie zawsze sprawdzają się te wszystkie procedury, czasami trzeba lawirować
pomiędzy tymi wszystkimi procedurami... szybciej podejmować decyzje.
Hubert: chciałbym przypomnieć Japończykom (...) trochę po prostu takiej polskiej
improwizacji... Japończycy są kiepscy w improwizacji, w związku z czym jeżeli są
nie przygotowani i dzieje się coś, czego nie przewidzieli, to jest moment paniki.
68
Kalina: u nas nie ma takiej sytuacji, że jestem odpowiedzialny za wąski wycinek, i
jeśli pojawia się problem, to mnie to nie interesuje ponieważ jest to domena
zainteresowań mojego kolegi... U nas się myśli wszechstronnie. Czyli jeżeli pojawia
się problem, dana osoba jest otwarta na rozwiązywanie problemów.
Znane w Polsce powiedzenie „Polak potrafi”, posiadające raczej konotacje
negatywne, w ustach obcokrajowca ma w tej sytuacji szczególny wydźwięk...
Maksymilian: what I like to mention is “Polak portafi” (...) Polish person does not
have proper tools, and qualifications, then to do the job was a lot of efforts, but at
the end he succeeded. That may be something that I learnt here, that from time to
time works....
Ida: Mówi się podobno o Polakach (...) że Polak czeka aż go ktoś tam za rękę
poprowadzi. A z drugiej strony to właśnie Polak takie rozwiązania stosuje, że po
prostu wszystkim oczy po prostu wychodzą. Że jak nie ma czegoś, to on to potrafi i
tak znaleźć (...) pójdzie taką niestandardową ścieżką. Także ja się jednak trzymam
(...) tego takiego określenia, że Polak potrafi, ale w tym takim pozytywnym
znaczeniu. Bo mi się wydaje, że potrafi.
Menedżerowie z największym doświadczeniem międzynarodowym wskazują także
na duży potencjał rozwojowy Polaków, którego rozwój jest w chwili obecnej zablokowany
ze względu na trudną sytuację ekonomiczną kraju:
Jagoda: dzisiaj jak mi ktoś mówi, że Polacy niedobrzy (...) ja to widzę inaczej, oni
wszystko umieją, czasami te rozwiązania techniczne, które zastosowali są bardzo
nowoczesne, ale brak przede wszystkim pieniędzy na uruchomienie, kredytów, brak
kredytów tanich, brak pieniędzy na wdrożenie najnowszych technologii (...) Są tak
wyśrubowane, na przykład u nas [w koncernie], normy jakościowe, że żeby zrobić
dla nas pierwszy wzór części, którą chciałoby się dostarczać, to czasami są
olbrzymie nakłady potrzebne pieniędzy, których polskie firmy nie mają. Nie mają,
bo nie ma dla nich kredytów, dla przemysłu (...) nie ma takiej pomocy, na którą
niemieckie firmy mogą liczyć, bo państwo wspiera tam. (...) Dlatego straciłam
przekonanie, że oni są tacy rewelacyjni i w ogóle, nieprawda.
69
Kalina: zdumiało to wiele tych krajów zachodnich, w jak szybkim tempie nasi ludzie
się nauczyli wielu rzeczy, i w jak szybkim tempie (...) Proszę to naprawdę
podkreślać, bo myślę, że Europa nie ma świadomości jak wysokimi kadrami będzie
zalana. Naprawdę po wejściu naszym do UE wiele krajów będzie zaskoczonych jak
wiele doskonale wykształconych ludzi mamy. (...) Ja starałam się też zawsze, żeby
przedstawiciele naszych firm mogli odwiedzać firmy zachodnie (...) muszę przyznać,
że bardzo często te podróże były niezwykle kształcące, bo albo zobaczyli coś, co
można było przenieść na grunt własny, albo stwierdzano nagle, że przecież tam nie
jest wcale tak różowo jak by się wydawało.
Adam: we have to open (...) the world what is going up here in Central Europe, and
especially in Poland. I didn’t see it in this dynamic way in Czech Republic, or in
Slovakia, a little bit. (...) for me Poland still is, let me say, in the beginning of the
take-off. With high potential. (...) You know what? I told you I was in China and in
China (...) there was a lot of people, high-motivated people, but no work, no ideas,
nothing. So the foreigners came in, they presented their ideas, they gave their
know-how (...) then they were, very long time, they were on the flat level, on the flat
level. And then the economy was increasing and now they are booming (...) and in
Western Europe and in the US, and in Japan, they are really today fear the Chinese
power. (...) For me the Polish people are like the Chinese. The Chinese of Europe.
3.4. Rola zawodowa
3.4.1. Zadanie
Wszyscy menedżerowie swoje główne zadanie w pracy określają jako
„zarządzanie”? Co to słowo jednak oznacza w praktyce? Kierownicy, uważają
najwyraźniej to pojęcie za dość oczywiste, a moje dopytywanie o znaczenie, wywołuje
najczęściej skrywany uśmiech (politowania?). Ostatecznie, precyzują to pojęcie w sposób
dość zwięzły, wskazując z reguły na zakres obowiązków:
Karol: obowiązki obejmuje głównie... znaczy management... znaczy... zarządzać,
czyli planować, organizować, kontrolować i motywować, prawda? Te cztery
70
elementarne i podstawowe funkcje... podręcznikowe wręcz. Zarządzania. No więc
ja musze planować, muszę organizować innym pracę, muszę kontrolować to co oni
robią (...) czy to co oni robią to jest zgodne w jakiś sposób z tym, co powinni robić,
i z tym, co jest jakby moją wizją, albo zgodne z moją wizją de facto. I... i oczywiście
motywować. Żeby następnego dnia też uśmiechnięci przyszli do pracy.
Malina: moje obowiązki, główne.... generalnie to jest... ja to cały czas odbieram
jako zarządzanie i organizowanie pracy. (...) Ja swoje obowiązki odbieram w ten
sposób, ze po pierwsze mam tak organizować pracę zespołu, żeby wszystko było
zrobione, mam rozwiązywać problemy jakie się pojawią, czy to z tych właśnie
miękkich relacji, czy to z księgowości.
Do „czterech elementarnych funkcji” zarządzania trzeba jeszcze dodać będącą
ciągle w tle odpowiedzialność, którą kierownik ponosi nie tylko za działania swoje, ale
przede wszystkim swojego zespołu:
Maja: odpowiada się nie tylko za swoją własną prace ale też (...) za swój dział,
czyli za pracę ludzi, z którymi się na co dzień współpracuje. Trzeba też tę prace
organizować na co dzień.
Bardziej konkretnie o swoich obowiązkach mówią kierownicy pracujący w
strukturach działów produkcyjnych, gdzie zarówno zadania, jak i odpowiedzialność,
przybierają bardzo konkretną, wymierną postać:
Olaf: trzeba umieć zaplanować produkcję, trzeba umieć rozliczyć pracownika z tej
produkcji (...) skontrolować czy pracownicy wykonują to, co ja chcę, czy pracują
tak, jak należy, czy materiał który dostaję do produkcji jest właściwy.
Poinformować wszelkie możliwe departamenty wspomagające produkcję o
możliwych zachwianiach w wykonaniu planu. Rozwiązać bieżące problemy, z
którymi żeśmy sobie nie poradzili (...) Pokazywanie ludziom jak to robić,
prowadzenie szkoleń, ciągłe monitorowanie (...) Zgrywanie wszystkiego, ubieranie
wszystkiego w jedną formę, i przekazywanie tego [gotowego komponentu] do
produkcji autobusu, czyli na linię produkcyjną.
71
Mikołaj: ogólny cel firmy? .... na przykład wyprodukować 2000 silników, teraz
dział Industrial Engeeniering ustala (...) powinniśmy robić 750 silników na każdą
ze zmian, to zaplanowane jest na cały rok. Tyle powinna robić każda zmiana i my to
musimy zrealizować. Robimy wszystko, żeby to zrealizować, nie? Czyli teraz
musimy tak. Jestem odpowiedzialny, żeby zmotywować ludzi. Żeby tutaj części były
dostarczone. Żebyśmy my mieli zabezpieczoną jakość na linii, żeby maszyny
funkcjonowały. (...) Żeby to wszystko funkcjonowało, to ja odpowiadam w tym
obszarze, no, praktycznie za wszystko.
Odpowiedzialność za pomyłki pracowników ponosi menedżer, ponieważ błąd
pracownika wskazuje, że szef nieprawidłowo wywiązał się z obowiązku dobrego
zorganizowania pracy:
Artur: w przypadku awarii czy w ogóle błędów, z reguły wini się menedżera, czyli
mnie, a nie pracownika. Skoro system na to pozwala, żeby błąd zrobić, no to
sorry... to nie jest jego wina.
3.4.2. Standardy
Zadanie menedżera, nawet gdyby opisać je czterema słowami: planowanie,
organizowanie, kontrolowanie, i motywowanie, koncentruje się wokół pracy z ludźmi. Ta
umiejętność jest kluczowa na każdym szczeblu kierowniczym; Adama przypuszcza, że to
właśnie umiejętności w zakresie współpracy z ludźmi przesądziły o powierzeniu mu
zadania budowy fabryki w Polsce:
Adam: maybe he [szef korporacji] said ok, I need someone who (...) had an
experience not only on the technical side of it, there are in Ossoria & co. (...) only
some specialists (...) to bring the people together, to bring the people from outside
work together, to get support from the government, to treat the government, to treat
the mayor, to treat the officials, etc. On the other side, internally, to lead and to
manage the specialists to come to the target. Maybe that was one of the reason that
he said please (...) take over this project.
72
Większość kierowników, zarówno Polaków jak i obcokrajowców najczęściej nie
jest zresztą wybitnymi specjalistami w dziedzinie, w której pracują:
Adam: we are not prepared and we are not proud because we don’t know
everything. In the past I always thought that boss knows everything. I say I don’t
know everything, that’s my point. (...) I have to hire, I have to train, I have to get
specialists for different kind of business. And my job is to manage, to combine those
specialists and bring them to the target. I am not prepared to know everything
about logistics, I am not prepared to know everything about manufacturing, and
personnel, and finance. But we are sitting together as a team and I say ok
gentlemen, (...) you are discussing jointly and I get the directions. That’s a kind of
management.
Wiedzę kierownicy uzyskują raczej od swojego zespołu, a ich główne zadanie
polega na takim kierowaniu pracą grupy, aby wydobyć i połączyć kompetencje każdego z
pracowników. Menedżerowie wprost przyznają, że bez swoich zespołów nie osiągnęli by
sukcesów, które doprowadziły ich do dzisiejszej pozycji:
Ida: ja mam w ogóle tu świetnych specjalistów, także to, co wiem, to wiem dlatego,
że oni mi to.. oni mi na to otworzyli oczy. Ja już staram się z nimi dyskutować, ale
(...) ja nie wiem tego, co oni wiedzą.... jakby ten dział żyje ich wiedzą, a moim
zadaniem jest próba jakby połączenia tego... (...) Trzeba umieć połączyć to, czy
wyciągnąć pewne informacje, i zadać odpowiednie pytanie, bo musi być jakaś tam
refleksja, jeśli wydaje nam się, że wszystko wiemy, to nie wiemy. (...) Więc musimy
przynajmniej otwarci na to, czego nie wiemy, i co musimy rozwiązać
Róża: jeżeli jest jakiś problem w jakimś obszarze, to ja ich zawsze wspomagam, ale
ja bym chciała, żeby to robiła grupa, żeby to robili oni, żeby oni się w tym
momencie wykazali. Bo oni są specjalistami, ja jestem kierownikiem, ja tej całej
wiedzy nie jestem w stanie posiąść. Bo ona już jest teraz nie do posiadania. (...)
Decyzję podejmuję ja, ale ja się kieruję opiniami ich, tych moich specjalistów,
którym ufam. (...) Staram się zasięgnąć ich opinii. (...) Ja się dowiaduję, co oni
myślą, a oni też się czują zmotywowani, bo biorą udział w tym podejmowaniu
decyzji, wiedzą., że są ważni. (...) Musimy sobie zdawać sprawę, że maszyny są
73
świetne, technologie są super, ale naprawdę najważniejsi są ludzie i (...) o sukcesie
firmy nie decyduje tak naprawdę marka, tylko ci ludzie, z którymi się spotykamy. To
oni właśnie tę wartość wytwarzają. I chciałabym (...) żeby to był przede wszystkim
ogromny szacunek do tego pracownika. Bez tego pracownika dyrektor nie byłby
dyrektorem, on byłby nie potrzebny. No, co by robił? On nie zrobi silnika, bo on
dawno nie wie jak się robi ten silnik. (...) Nie musi znać aż takich najmniejszych
szczegółów, prawda? Bo już od tego są specjaliści. On się musi posiłkować tutaj
wiedza od doradców swoich, nie?
Otwartość na pracowników, mimo, że czasami wymagająca i trudna, w budowaniu
efektywnego i dobrze współpracującego zespołu; po drugie, szczerość w relacjach pozwala
samemu menedżerowie doskonalić się w umiejętnościach:
Olaf: ja, powiedzmy, podchodzę do pracownika, i powiedzmy, jeżeli mam... coś źle
robię, to powiedz, ja też jestem człowiekiem, i (...) jeżeli mam coś zmienić, to muszę
wiedzieć, co mam zmienić. Tak, i jeżeli ty mi tego nie powiesz, na przykład, no to
dalej będzie takie samo „gie” za przeproszeniem, jak jest, nie?
Ida: chodzi o to, żeby patrzeć na to, co się dzieje. (...) To co mi się podoba, to to, że
na przykład jak my rozmawiamy, to ja mam zdania przeciwne (...) Nie ma
ukrywania tego pod stołem, bo ja się tam obrażę, czy coś. Prawda? (...) to jest ta
odwaga, że ktoś się z czymś nie zgadza, że liczy na to, że można ze mną rozmawiać,
a nie tylko... no nie wiem... słuchać poleceń, nie? Znaczy ja mówię.. ja tę listę do
poprawek to ja mam długą.. to jest związane właśnie na przykład z moim stylem
pracy, z takim bieganiem ciągłym... to może denerwować.(...) Także ja to teraz mam
czarno na białym, mimo, że w obserwacjach swoich wydawało mi się, że może być
to problemem, i jest to zaznaczone jako problem do rozwiązania.
Dobrego zespołu nie da się także stworzyć bez wzajemnego zaufania. Okazuje się
to szczególnie potrzebne w trudnych sytuacjach; do takich należy na przykład
otrzymywanie przez zespół, i tak już obciążony bieżącą praca, dodatkowego zadania:
Malina: wciągam dziewczyny w proces, że tak powiem, jakby organizowania tego
nowego [zadania] (...) to nie jest z mojej strony takie działanie pod publiczkę, żeby
74
one sobie podyskutowały, a ja i tak wiem swoje, dlatego, że one wiedzą najlepiej,
która jeszcze może coś wziąć, która po prostu absolutnie sobie nie daje rady (...) na
przykład ktoś mi mówi, że jakbym pozbyła się tego, to mogę wziąć trochę więcej,
ale to trochę mniej ktoś inny tam weźmie. Na szczęście jest tak, że ja wierzę tym
dziewczynom, i wierzę, że jak ona mi mówi, że ona już więcej nic nie może zrobić
(...) no to wierzę, że tak jest. A jak ktoś mi mówi, i na szczęście mówią mi, że mogą
coś tam wziąć do siebie, no to to jest... One wiedzą najlepiej.
To zaufanie do współpracowników jest bardzo ważne na każdym poziomie
zarządzania. Menedżer zagraniczny, który budował oddział koncernu w Polsce przywiózł
ze sobą zespół, z którym współpracował już od wielu lat:
Adam: to make my start easy, the head for logistic, was my manager for logistics
in my old plant. (...) The manufacturing director (...) he was my assistant when I
was running the previous plant. The finance guy (...) I hired him 10 years ago in my
old plant for logistics and finance. (...) So, we basically add my own old plant’s
philosophy with my team so it was for me very easy because everybody knows what
to do and he knows my message.
Fabryki wszystkich trzech korporacji mieszczą się w nowych budynkach,
wzniesionych specjalnie na ich potrzeby. Na pierwszy rzut oka widać, że stosowane
rozwiązania przestrzenne nie są przypadkowe – każdy detal został zaplanowany i
dokładnie przemyślany. Adam był szefem zespołu i główną osobą odpowiedzialną za
inwestycję w Polsce; jego opowieść ciekawie obrazuje sposób, w jaki próbowano wyrazić
koncepcję zarządzania firmą poprzez organizację przestrzenną budynku:
Adam: the first thing we said, ok, the best we’ve got is the human being. Let’s
concentrate on the human being. (...) So, let us build, let us build the factory
around the people. (...) We focus on quality, but first the quality is produced by
workers, and people, by human being. So we focus on human beings. And the very
important is that the distance between the boss and the workers are very, very
narrow, very close together. So, basically, management by walking around, as a
strategy. (...) you [as a manager] have time enough through whole day, from the
morning to the evening to be on the shop floor, to talk to the people, to prepare
some presentations, to give somebody some advice, to control them, of course, to
75
check the results, and so on. You have time enough. Most important is that they see
the boss.
Konsekwencją tego w wymiarze praktycznym jest umieszczenie stanowisk
kierowniczych na hali produkcyjnej. Biura mają charakter albo zupełnie otwarty
(wydzielona przestrzeń na dużej sali bądź hali, np. przez niskie szafki lub biurko), lub w
sytuacji gdy przepisy nakazują oddzielenie pewnych przestrzeni, ściany są wykonane z
zupełnie przejrzystego szkła. Ściany przypominają więc raczej wielkie okna.
Adam: The boss of the area, we call it area manager. Personnel, finance, whatever.
He is sitting with his team inside the office. (...) And even on the lines, they are
sitting in open offices. (...) the directors, according to Polish regulations, they
cannot sit inside in the plant. (...) that’s why we put the window in, that even the
guys from the line, they can see the boss when he’s sitting on the working table.
W jednej z korporacji takie przeszklone gabinety szefów doczekały się już nawet
swojej nazwy własnej:
Malina: z dwóch powodów ktoś może siedzieć w akwarium (...) albo jest szefem,
albo jego praca wymaga odosobnienia. Na przykład dział personalny, gdzie mają
dużo dokumentów, które powinny być chronione, jest też zamknięty w takim
akwarium. (...) I większość szefów, menadżerów, dyrektorów, takie klatki złote ma.
Otwarty sposób organizacji przestrzeni sprzyja pracy w zespołach i ułatwia relacje
między współpracownikami oraz szefem i podwładnymi:
Malina: to ma swoje dobre strony i złe, no bo jak ktoś za głośno gada po drugiej
stronie, no to przeszkadza w pracy. Natomiast jest dobre, bo jest ta łatwa
komunikacja.(...) akceptuję te warunki, one mi nie przeszkadzają, ułatwiają
komunikację, bo ciągle ktoś ma coś do zapytania i przychodzi, i łatwiej jest przyjść,
stanąć koło biurka i zapytać, niż chodzić gdzieś do pokoju i się tam gramolić (...)
Generalnie nasz szef [urzęduje w akwarium] ma w większości czasu drzwi otwarte,
i wtedy teoretycznie można wejść, tylko on zawsze podnosi głowę... i tak z
niewidzącymi oczami mówi, że jeszcze chwilę, bo nie ma czasu (...) Ale jest, można
76
do niego wejść, i można nawet się tam umówić, bo mówi, że za pół godziny będzie
mógł.
Maja: siedzimy wszyscy na jednej sali, więc ciągle koło siebie gdzieś tam
przechodzimy (...) nie ma na przykład żadnych przegród (...) są złączone stoliki, to
jest jeden dział, potem są następne złączone stoliki, to jest drugi dział.
Hubert, komentując przestrzenną organizację biura wraca do tematu porównania
firmy typowo polskiej z koncernem:
Hubert: tutaj jest znowu inny świat, także ja mam tutaj.. nawet bym nie próbował
porównywać, bo nie mogę porównywać (...) Nie ma prywatnych pokoi. (...) Nie
ma... prezes siedzi tam zaraz między nimi. Dlaczego? Dlatego, ze od razu widać
wszystko. Jeżeli coś trzeba, to od razu jest możliwość kontaktu. To nie jest człowiek,
który jest gdzieś tam za chmurami, prawda... daleko, daleko, w wielkim gabinecie,
zamknięty... nie? Tylko to jest człowiek, który jest cały czas i ma kontakt
bezpośrednio z tą ostatnią nitką w całym systemie (...) Czyli po prostu czuje, czuje..
nie, że ktoś mu powiedział co się dzieje, tylko on sam widział, i według swojego
odczucia może reagować. (...) Często właśnie pod wpływem tej atmosfery, która
panuje w danym miejscu ocenia się co należy zrobić. I często dane mogą
wskazywać całkowicie inny kierunek, a po prostu wejście w atmosferę nie pasuje...
musimy to zmienić.
Wracając na chwilę do opowieści Adama o projektowaniu fabryki - ułatwianie
współpracy pomiędzy szefem a pracownikiem nie kończy się na wprowadzaniu otwartych
przestrzeni biurowych i produkcyjnych (lub tez wręcz na zacieraniu różnicy między nimi).
Podobną rolę maja odgrywać ubrania firmowe, zaprojektowane wspólnie dla pracowników
całej firmy.
Adam: there is no a big barrier between the workers and the boss, so we go there.
And that’s one of the reason we have an uniform and we have the names on it.
W Zapatan Corp., ubrania robocze są dodatkowo zróżnicowane kolorami:
77
Ida: inny kolor mają panowie z działu utrzymania ruchu, inny kolor mają panowie
z działu logistyki... czyli można pracownika zidentyfikować. (...) To pomaga, taka
wizualizacja, identyfikować, czy są właściwe osoby na właściwych miejscach, czy
się gdzieś, powiedzmy, nie dekują w innych obszarach, także (...) wprowadziliśmy
możliwość strojów roboczych dla inżynierów, i widzę, że... to dobrze jest przez
pracowników pojmowane. Jak stoi koło nich ktoś kto też ma kurtkę, nie? Nie ma
poza tym takiego dużego rozdziału. To są ludzie, którzy są na „ty”.
W niektórych korporacjach na ubraniu firmowym jest ponadto naszyty rodzaj
identyfikatora, z imieniem i nazwiskiem pracownika, co pozwala nawet obcokrajowcom na
nawiązanie bezpośredniego, osobistego kontaktu. Zdaniem Adama jest to ważna forma
motywowania zatrudnionych:
Adam: I’d like to address my personal greetings by name, not saying “hello”... I’m
saying “Krzysztof, how are you today?” And I really see this, let me say, light in
the eyes, and some of them they can speak German and some of them try to do it,
and some can speak English and even the Polish gentlemen who cannot speak
English or German (...) I can get some in Polish, so, you see, (...) immediately, you
are linked together. And then (...) after short time you have the friends. When I go
to the plant I visit my friends, shaking hands, and making small discussions, etc.
(...) What happens? This gentleman (...) who see his boss this morning, he is going
home after the work, telling his wife, his Oma, his mama, his papa, “this morning
my big boss came to me, shaking hands, talking to me, talking to me, to the small
worker on the shop floor. The big boss came to me, to me”. Unbelievable. So, that’s
a kind of motivation that is more effective than any penny, any zloty.
Ideę tę przejmują polscy menedżerowie i starają się postępować podobnie:
Mikołaj: [na początku pracy] robię zawsze (...) półgodzinne obejście, tak wkoło
linie obchodzę (...) witam się z każdym pracownikiem, pytam się o jego
samopoczucie, jak upłynął dzień, jakie ma plany, no różnie... o wszystko się pytam,
mam nawet pracownika, który mi cały czas robi wykład krótki, mam mało czasu,
ale jak tam jego ptasznik, bo ma pająka, także też z pracownikami rozmawiam, żeby
nie czuli tylko, że na stopie służbowej (...) żeby zobaczyć swoich pracowników, w
78
jakiej dyspozycji są. (...) Może jest tak, że któremuś pracownikowi coś przeszkadza,
coś dolega, ja się o to pytam. Zawsze jestem otwarty, i moi pracownicy, zawsze
mają tę możliwość tutaj, że zawsze mogą tutaj do mnie przyjść, że jestem zawsze do
dyspozycji
Róża: Staram się coraz więcej czasu spędzać na rozmowach z pracownikami (...)
Czasami przechodzę po prostu, siadam, i mówię „no to co słychać”, nie? Zaczynam
tak. A co żeśmy z tym zrobili, a co żeśmy tu zrobili, jak to widzisz, jak to uważasz.
Wszyscy kierownicy deklarują, zgodnie z ideą przewodnią korporacji
39
, że w
codziennej pracy starają się wcielać w życie ideę zarządzania skoncentrowanego na
jednostce. Zapytani o praktyczny wymiar tego rodzaju polityki przytaczają najczęściej
historie bądź z własnego doświadczenia menedżerskiego, bądź też z życia firmy :
Karol: jeżeli mówimy, że ludzie są dla nas najważniejszą wartością, to wtedy to się
przekłada na, na przykład, stworzenie bezpiecznego środowiska pracy, stworzenie
motywującego środowiska pracy... zwykłe codzienne podejście do spraw
pracowników. Zawsze wiedzą, że (...) jeżeli mają jakiś problem, to mogą się zgłosić
D.L.: i rzeczywiście przychodzą?
Karol: tak. Oczywiście. (...) Był taki moment, ze ludzie chcieli choinki na produkcji.
Zastanowiliśmy się (...) kupiliśmy im te choinki, ale powiedzieliśmy, że... natomiast,
jeżeli chodzi o zdobienie tych choinek, to już to leży w waszym zakresie, ale
rozpisujemy konkurs. (...) W dniu Trzech Króli była ocena tych choinek, pierwszą
nagroda było duże ciasto, duży tort, druga nagrodą był trochę mniejszy tort, i
trzecią nagrodą był jeszcze mniejszy tort.
Olaf: firma Zapatan Corp. jest nastawiona na jednostkę. Jeżeli ktoś jednostkę, nie
wiem, krzywdzi, krzywdzi całą też organizację. (...) Jestem niejako zobligowany do
tego, żeby patrzeć jak pracownik się rozwija... pytać się go, czy może jemu jakieś
szkolenie jest potrzebne, czy coś należy zmienić w jego pracy, żeby mu się
pracowało lepiej (...) staram się analizować, jeżeli mam na to czas, profil każdego
pracownika, przynajmniej raz w miesiącu.(...) Ostatnio miałem taki przypadek, że
39
Por. przypis nr 33, str. 42
79
człowiek ma w chwili obecnej 48 dni chorobowego, gdzie w tamtym roku miał tyle
samo, a teraz mamy pół roku, i ja... nie rozmawiałem z tym pracownikiem,
wydrukowałem tylko listę (...) ilości chorobowego, przekazałem pracownikowi, i
powiedziałem bardzo krótko, mówię... to jest temat do przemyślenia dla ciebie, jak
będziesz chciał ze mną o tym porozmawiać, to przyjdź i porozmawiamy (...) I
przyszedł (...) mówię (...) rozumiem, że możesz być chory, ale ty wiesz, że w to
miejsce ktoś musiał pracować po godzinach, ktoś tę pracę musiał wykonać. I myślę,
że to przyniesie efekt. Dlatego, że to nie jest tak, że ja się czepiam pracownika (...)
Ja próbuję lansować trochę inny model. Żeby mój pracownik skłonił się sam do
refleksji, nad tym co to tak naprawdę pociągnęło, co spowodowało, jakie
konsekwencje... ten fakt, że go na przykład w pracy nie było.
Mimo, że zarządzanie oparte przede wszystkim na poszanowaniu każdego
pracownika jest pewnym zestawem reguł przekazywanym ostatecznie także jako wymóg
koncernu...
Mikołaj: na nas jest nacisk, żebyśmy my tutaj z pracownikami rozmawiali. Na
przykład jest takie hasło, że ciężej zwolnić z Ossoria & co. pracownika jak się
przyjąć, nie? Także tutaj zawsze daje się drugą szansę, nie? Nie jest tak, ze od razu
się pracownika... od razu podejmuje się takie kroki, że jesteś zwolniony, my cię tutaj
nie potrzebujemy... nie ma czegoś takiego, nie? I zwalczamy tutaj takie [podejście]
(...) wśród kierowników, którzy na przykład takie coś, no... używają. Żeby na
przykład nasi pracownicy nie czuli strachu. Bo pracownik pod strachem jest
pracownikiem mniej wydajnym.
Artur: głównym hasłem Abito & Pods jest to, że najważniejszy jest człowiek. Nie
maszyna, nie coś tam, ale człowiek. Człowiek wszystko robi, przy tej maszynie,
człowiek ją czyści, człowiek o nią dba, człowiek tworzy system w ogóle, który w
firmie działa
Karol: chodzi o to, żeby upewnić ich, że nie mają czego się bać. Że nie ma nic złego
w popełnianiu błędów. Błędy popełnia ten kto nic nie robi. Dla nas jest
najważniejsze to, żeby nie popełniać tych błędów w przyszłości. Żeby ten błąd się
nie powtórzył (...) nie szukamy winnych, szukamy raczej sposobu w jaki zapewnić,
80
żeby ta sytuacja nie wydarzyła się w przyszłości. Jeżeli coś się na przykład
wydarzy... nie wiem, złego, niepożądanego u nas w firmie, to nigdy nie jest tak, że
znajdujemy sobie osobę, wytaczamy działa, i strzelamy potem.
...
to
menedżerowie jasno mówią, że jest to koncepcja zgodna także z ich
wewnętrznym przekonaniem:
Mikołaj: chcemy, żeby pracownicy czuli, żeby mieli satysfakcję z tego, że tu
pracują, z tego, że z nami pracują, każdemu z nas na tym zależy. No, mi na tym
zależy. Żebym ja wyszedł za bramę, i żeby mi taki powiedział cześć, to jest dla mnie
ogromna satysfakcja. Czy ja pójdę gdzieś, będę siedział na kawie, ze znajomą, to
pracownik też... (...) Jestem zdania, że nie ma złych ludzi, po prostu są ludzie,
którym się źle albo coś wyjaśnia, albo się nimi źle kieruje
Koncerny aktywnie promują zarządzanie skoncentrowane na człowieku,
wprowadzając mechanizmy, o których opowiadali kierownicy (np. ubrania firmowe,
otwarte biura), a także oferując szeroki wachlarz szkoleń dla kadry kierowniczej, głównie
w obszarach przywództwa, motywowania i komunikacji:
Malina: jest prowadzony cykl takich szkoleń, który się nazywa perfekt lider. Tych
szkoleń dla, właśnie kierowników, czy liderów zespołów, czy osób, które są być
może planowane na takie kierownicze stanowiska, i one obejmują różne szkolenia z
zakresu komunikacji, z zakresu zarządzania, zarządzania zespołem, zarządzania
czasem własnym.
Olaf: Pierwsze szkolenie, któremu zostałem poddany, to jak motywować
pracowników do pracy nie finansowo. Jak rozmawiać z pracownikiem w przypadku
długotrwałych absencji... to było kolejne szkolenie. (...) Szkoleń takich było, żebym
nie skłamał, koło 10.
Mikołaj: miałem teraz niedawno nawet metody rozwiązywania problemów,
podejmowania szybkich decyzji, czyli kierowanie przede wszystkim, z technicznych
to raczej nie, nie ma nic takiego. To jest mi na dzień dzisiejszy nie potrzebne, do
tego mamy odpowiednich pracowników.
81
Rozmawiania i rozumienia innych ludzi nie można jednak nauczyć się podczas
szkolenia, kierownicy zgadzają się co do tego, że o sukcesie w komunikacji z ludźmi
decydują jednak często cechy osobiste:
Mikołaj: kontakt z ludźmi bezpośredni, a właśnie taka już sama teoria to nie jest
wszystko. Niektórzy teoretycy po szkole sobie niezbyt dobrze radzą. Praktyka,
praktyka jest troszeczkę inna, ale cała umiejętność zarządzania tkwi w tym, że
trzeba umieć połączyć praktykę z teorią.
Olaf: każdy człowiek musi sam dojść do tego, jak... co jest najbardziej efektywne w
rozmowie z pracownikiem. Nie ma takiej receptury, która powie, że... weź, zrób, jak
ten gość na przykład, nie wiem, poszedł minutę wcześniej na przerwę, to weź mu
powiedz takie a takie zdanie, i to przyniesie skutek. To nie da się. Każdy człowiek
jest indywidualnością, właśnie. I to trzeba samemu wypracować.
Kalina: często rozmawiam nie tylko z szefami poszczególnych firm, którzy
nierzadko są obcokrajowcami, ale też muszę umieć rozmawiać z drukarzem. Czyli,
bardzo duży przekrój, bardzo duży przekrój jeśli chodzi o stanowiska... ze średnim
personelem, z tym najwyższym, z drukarzem... Jest to bardzo, bardzo duży przekrój
stanowisk i mentalności ludzi.
Wiktor: problemy ludzie mają różne, od swoich prywatnych, osobistych spraw,
rodzinne, poprzez właśnie te zakładowe... I nawet gdzieś kolega z kolegą ma jakiś
wewnętrzny konflikt, i oni przychodzą, jeden przychodzi dzień wcześniej, inny
przychodzi dwa dni później, i ja nie mogę powiedzieć, że ten już wcześniej kiedyś
się zwierzał, ja to wszystko muszę przyjąć na siebie, w jakiś sposób, i szukać
takiego rozwiązania, żeby oni znaleźli wspólny język, i dalej pracowali.
Taką umiejętność nawiązywania kontaktu z pracownikiem każdego szczebla jeden
z menedżerów szczególnie podziwia u swojego zagranicznego szefa (co zdaje się
potwierdzać wcześniejsze słowa Adama o motywowaniu
40
:
40
por. str. 75
82
Mikołaj: nasz prezes tutaj bardzo się utożsamia z naszą załogą, mimo, że jest
człowiek przecież wysokiej rangi, potrafi zejść też na produkcję, podejść tutaj,
przyjść do nas, spytać się co idzie, jak idzie.
Zarządzanie poprzez bezpośredni kontakt z pracownikami, oparty na małym
dystansie pomiędzy szefem a pracownikiem nie oznacza jednak pełnej dyspozycyjności.
Ze względu na to, że funkcja kierownicza oznacza przyjęcie odpowiedzialności za zespół,
trzeba raczej poszukiwać złotego środka między „byciem do dyspozycji” a zdecydowanym
podejmowaniem decyzji i asertywnością:
Ida: to są ważne takie partnerskie relacje (...) bo się oczekuje, ze ktoś podejmie
decyzję, na przykład jest 1a i 1b a tak naprawdę to nie jest tak, jakby się chciało i
tak naprawdę to coś trzeba wybrać, jakieś mniejsze zło. Tutaj się oczekuje, że to
przełożony podejmie decyzję. No i trzeba się pod nią podpisać i ją podjąć. To nie
jest łatwe.
Zdecydowania i pewności siebie w kierowaniu grupą, szczególnie na początku
kariery kierowniczej, często menedżerom brakowało:
Ida: pierwsze jakieś prośby, czy kwestie to były też tak „czy mogłabyś mi”,
„przepraszam uprzejmie”, „jeśli nie przeszkadzało by ci to, zrobić coś” (...) później
już człowiek się przyzwyczaja, że rzeczywiście może wydać polecenie, czy może
poprosić o zrobienie, bez tego wstępu, uprzejmie i tak dalej, co nie... jakby nie
umniejsza formy szacunku do osoby, czy do tego zdarzenia, tylko, że po prostu to
się wtedy czuje, że można po prostu polecenie wydać. Oczywiście w formie, która
jest formą akceptowaną i zgodną, że tak powiem, z tym co firma wyznacza, no bo
jeśli ktoś sobie z tym nie radzi, no to potem nie jest więcej kierownikiem.
Pewności siebie najczęściej nie można się nauczyć – jest to cecha wypracowywana
stopniowo, która wykształca się w toku doświadczenia zawodowego i życiowego:
Róża: ja nie mam problemu. Jeżeli ja mam argumenty pewne merytoryczne, to ja
się spieram do bólu, mnie nie interesuje to, że ktoś jest prezesem. Jeżeli uważam, że
83
mam rację, i uważam, że to jest dobre dla tej spółki, dla tych ludzi tutaj, to ja
walczę do końca (...) Ale to tak jak mówię... to trzeba mieć doświadczenie życiowe i
odwagę. To nie? to przychodzi z czasem, z wiekiem, jest wypracowane.
Pewności siebie dość boleśnie uczyła się na sobie samej Jagoda:
Jagoda: starać się trzeba być asertywnym. Bo jeśli pani... Był taki okres, że
przyjmowałam wszystko i ucierpiało na tym moje małżeństwo, bo się rozpadło, i
schudłam 7 kilo, wyglądałam koszmarnie. (...) Nie byłam pewna jeszcze do końca
swojej pozycji i po prostu co kto na mnie zrzucił, (...) wszystko brałam. W tej chwili
już potrafię powiedzieć nie i potrafię się bronić (...) się tak zdarzało, że przychodził
jakiś kierownik, który nie jest moim... owszem, jest wysoko w strukturze firmy i
przychodził, nie był moim szefem, i próbował mi coś mówić. Ja na początku to
robiłam, a teraz potrafię powiedzieć przykro mi bardzo, ja mam swojego szefa i to
na przykład nie jest z nim uzgodnione albo jest uzgodnione inaczej, jeśli on mi
powie, że ja mam to zrobić, to ja to zrobię. (...) Ale są takie naciski, to też trzeba
mieć, trzeba mieć na uwadze, że są takie próby. Jak jest pani kobietą, to jest
szczególnie, podwójnie trudno jest.
Dość znamienne jest ostatnie zdanie Jagody, ponieważ wskazuje, że płeć (a raczej
należałoby powiedzieć „kobiecość”, ponieważ mężczyźni nie wspominają tego tematu)
wpływa na pracę menedżerów (odpowiednio: menedżerów – kobiet). Choć we wszystkich
korporacjach deklarowana jest polityka równouprawnienia płci, to jak wskazują kobiety –
kierowniczki, specyficzna sytuacja kobiet w firmie najczęściej nie wynika ze świadomych
praktyk dyskryminacyjnych.
Jagoda: to jest chyba w ogóle ogólnoświatowe. My się cieszmy, że nie żyjemy w
kraju muzułmańskim, wszystko ma swoje dobre i złe strony, zależy tylko od układu
odniesienia. To znaczy, nie ma czegoś takiego jak jakieś reguły niepisane, o których
się nie mówi (...) to wynika ze specyfiki przedsiębiorstwa, najszybciej karierę się
robi w działach produkcyjnych (...) Tutaj są chłopcy z wykształceniem zawodowym,
którzy tu są kierownikami (...) po parunastu miesiącach pracy. A ja, na jakim
stanowisku zaczęłam, to nie wiem, czy już swoich dni nie dożyję, po prostu już nie
ma gdzie. (...) W działach produkcyjnych robi tę karierę najszybciej, więc nie robią
84
jej kobiety, bo tam nie ma kobiet. Nie ma jakiejś takiej niepisanej reguły, że kobiety
nie. Właśnie chętnie, ale nie funkcjonuje to, niestety to nie funkcjonuje. Z uwagi na
specyfikę produkcji, z uwagi na to, że tutaj potrzebne jest wykształcenie techniczne
(...) To jest przerażające, wie pani, ale to chyba na całym świecie tak jest. Można
się uskarżać, można próbować coś gdzieś zmienić, nie wiem, może w bankowości
jest łatwiej. (...) Natomiast tu... Najprościej jest robić karierę tam [wskazując na
halę produkcyjną]. (...) Jeżeli pani dobrze swoją pracę wykonuje, i wyróżnia się na
tle innych pracowników, (...) moim zdaniem nie jest to trudne, bo to proste są
czynności, proste rzeczy, to szybko zostanie pani dostrzeżona, po prostu jest ten
potencjał, że można gdzieś rosnąć. Tutaj no, nie ma tego, tu jest koniec praktycznie,
no... wyżej się nie da.
W kontaktach interpersonalnych w korporacji nie zdarzają się sytuacje otwartej
dyskryminacji...
Malina: czytaliśmy nawet informację o tym, że będą kobiety i mężczyźni w Zapatan
Corp. równo traktowani, że będzie stosowana ta ustawa chyba o równości kobiet i
mężczyzn, jakoś tam. W każdym razie nie było przejścia nad tematem
równouprawnienia pomiędzy płciami tak do porządku dziennego, tylko właśnie ktoś
tam o tym napisał, ktoś wspomniał, i tak dalej, ale ja, tak jak mówię, nie odczuwam
jakiejś tam dyskryminacji.
...natomiast, jak zauważa na własnym przykładzie Róża, sporo zależy od postawy
samej kobiety...
Róża: ja z tym problemu nie mam (...) owszem, odczułam, że ktoś mnie traktował
jak babę, ale to ja wtedy z nim rozmawiam normalnie i załatwiam krótko. I albo
będziemy rozmawiać merytorycznie, albo w ogóle ze sobą nie będziemy rozmawiać.
To też trzeba mieć odpowiednią odwagę i pewność siebie (...) dla mnie płeć nie jest
problemem. Jeżeli dla kogoś jest, to jest jego problem. (...) Kiedyś wydawało mi się,
jak jeszcze byłam młodsza parę lat, że kobieta, żeby osiągnąć to samo co
mężczyzna, to musi być lepsza od niego. Ale stwierdziłam, że to jest wcale
nieprawda. Ona tylko innymi mechanizmami się porusza. Ja się poruszam tymi
mechanizmami kobiecymi, ja nie jestem brutalna, ja nie mówię... przypuśćmy nie
używam słów „masz to zrobić”, tylko ja mówię „proszę”. Ale moje „proszę”
85
oznacza „masz wykonać polecenie służbowe bezwzględnie”. (...) Mężczyzna może
powiedziałby inaczej, może by zaklął, (...) ja tego nie muszę robić. I wszyscy się
nauczyli, że jeżeli ja dyscyplinuję pracownika, czy mu daję zadanie, to ja mówię:
„proszę, w taki a taki dzień chciałabym to otrzymać”. Wcale nie znaczy, że ja kiedy
go poproszę, to on może nic nie robić. On wie, że to jest polecenie służbowe. (...)
Miałam tutaj z jednym dyrektorem problemy (...) odczuwałam, że miał problemy z
kobietami, ale to ja sobie nic z tego nie robiłam (...) jeżeli on miał problemy z
kobietami, to był tylko i wyłącznie jego problem. Ja z nim współpracowałam dalej
na płaszczyźnie merytorycznej i mnie nie interesowało. Ja tam czułam, że on, tam..,
niepokój odczuwa rozmawiając ze mną, bo baba mu nie będzie mówić, co on ma
zrobić, (...) Jeżeli sobie nie potrafił z tym poradzić to trudno, no ale niestety, ze mną
musiał współpracować. (...) Nie odczuwałam jakiegoś takiego lęku przed nim,
dlatego, że to była jakaś ranga wyższa.
Oprócz pewności siebie, która w wymiarze praktycznym jest niezbędna do
układania relacji ze współpracownikami na zasadzie partnerstwa, w korporacji
międzynarodowej często doświadczenie i wiek bywają atutem kobiet-menedżerów; jak
mówi Kalina, stanowi to istotną różnicę pomiędzy pracą w firmie polskiej a w
międzynarodowym koncernie:
Kalina: w firmach zachodnich kobiety po 35 roku życia nie są deprecjonowane,
tylko wręcz odwrotnie, bardzo szanuje się je. Za mobilność, za wiedzę (...)
wielokrotnie podkreślano, że gdybym była dużo młodsza, w tej branży miałabym
znacznie trudniej (...) to też są niezwykle ważne nasze cechy osobowościowe (...)
Podstawą jest wiedza i pewne cechy osobowościowe. Ale wiek, nawet
zaawansowany, nie jest wadą, w przeciwieństwie do wielu naszych firm (...) zawsze
mnie to przeraża, kiedy słyszę, że w polskich firmach pewien wiek jest powodem do
zrezygnowania z współpracy. Jest to dla mnie zdumiewające. Ja mam wielu
kolegów, którzy dobiegają sześćdziesiątki, są po sześćdziesiątce, współpracujemy
niezwykle efektywnie (...) jest bardzo ceniona ich wiedza i doświadczenie.
Staż pracy, wiek i wynikające z niego doświadczenie bywają także decydujące w
momencie awansu na stanowisko kierownicze. Mówi o tym zarówno Karol, który
86
współdecyduje o zatrudnieniu na wysokich stanowiskach kierowniczych, jak i Marcin,
kiedy opowiada o swoich przypuszczeniach na temat mechanizmu awansu:
Karol: takie zwykłe doświadczenie życiowe, albo doświadczenie w pracy w innej
firmie (...) trudno mi oczekiwać, żeby na prezesa firmy 2000-osobowej osobowej
nadawał się, nie wiem, młody człowiek w wieku 28, 26 lat (...) nawet po najlepszych
studiach.
Marcin: jestem najstarszym człowiekiem [w zespole], także dość duże
doświadczenie z tym wiekiem idzie. Ci ludzie, którzy pracują w tym dziale (...) byli
to ludzie albo w trakcie studiów zaocznych, albo tuż po studiach. (...) Ja kiedy
przyszedłem tutaj do pracy, już byłem 17 lat czynny zawodowo (...) W momencie
gdy cała załoga w całym zakładzie jest dość młoda i kiedy zaczynamy produkować
silniki, kiedy zaczynają pojawiać się pierwsze problemy, trzeba zacząć podejmować
decyzje. Oczywiście, każdy może podejmować decyzje, te decyzje są trafne albo
mniej trafne. Tym niemniej, łatwiej podejmuje się te decyzje jeśli się ma jakieś
doświadczenie, jeśli wcześniej ma się do czynienia z podobną tematyką. Być może
to było takim czynnikiem, który spowodował, że jestem tu gdzie jestem, i na tym
stanowisku
Inni menedżerowie podkreślają również rolę doświadczenia w wymiarze
życiowym, które jest bardzo pomocne szczególnie w sytuacjach kryzysowych, gdy trzeba
podejmować trudne decyzje, jak np. zwolnienia z pracy
Maja: okazało się, ze trzeba zrobić takie zwolnienia... dla mnie było ciężkie, bo ja
byłam osobą młodą, natomiast zwalniałam osoby starsze ode mnie, często były
osoby, które miały... tam... 40, 50, przeszło 50 lat... ja byłam osobą przed 30 rokiem
życia. To były często osoby w wieku moich rodziców, więc tym bardziej było mi
ciężko.
Ida: w tej chwili rzeczywiście jesteśmy młodzi, i czasem nam brakuje takiego wieku,
takiego doświadczenia. To znaczy w dwóch aspektach, doświadczenia życiowego,
takiego podejścia osoby, która ma bagaż doświadczeń życiowych za sobą, która
pewne rzeczy rozumie, rozumie ludzi, ale tez przez to, że dużo z ludźmi pracowała...
A drugi też taki aspekt tego, że chciałoby się czasem wyglądać starzej. (...)
87
Cokolwiek by nie powiedzieć, że jesteśmy wyedukowani może lepiej albo inaczej, to
nie do przecenienia jest taka mądrość życiowa. Jak rozmawia się, czy powiedzmy
jest tu się w różnej sytuacji, to ja się czasem nie czuję komfortowo. No jak ja mam
zwalniać osobę, która mogłaby być moim tatem, i która mi tu płacze (...) jak go
zwolnię, to taka sytuacja w domu a nie inna, no... to jest trudne bardzo. To nie
łatwo sobie z tym poradzić bez takiego... bez takiego jakby przejścia przez te
sytuacje (...) A tu brakuje takich siwych włosów. I też sobie... mówię, zdaję z tego
sprawę, no i trzeba będzie po prostu się dochrapać tego doświadczenia.
Zatrudnienie w korporacji zagranicznej jest postrzegane jako stabilne i, w
konfrontacji z możliwościami na rynku pracy w Polsce, korzystne finansowo. Dlatego
najczęściej, szczególnie w kręgach rodzinnych i bliskich przyjaciół stanowisko jest ono
powodem do dumy:
Malina: rodzina (...) jest dumna ze mnie, że pracuje w Zapatan Corp., bo to taka
ładna nazwa. Dzieci się mogą pochwalić, że mama pracuje w Zapatan Corp.. (...)
Generalnie jak się mnie ktoś pyta, no to z taką dumą mówię o tym, że tutaj pracuję.
Artur: w moim kręgu znajomych (...) każdy się cieszy (...) moi dawni koledzy (...) po
tym jak im (...) pokazałem hale produkcyjną, właśnie cały system jak u nas działa,
oni powiedzieli właśnie, Polacy to byli, nie chce się wracać.
Tymczasem już w szerszym środowisku lokalnym reakcje bywają podejrzliwe, lub
wyczuwalnie negatywne, dlatego kierownicy raczej nie zwykli eksponować swojego
miejsca zatrudnienia:
Malina: na tej mojej (...) wsi to jakoś tak niespecjalnie mam ani okazję, ani
powody, żeby rozpowiadać, że... ten... natomiast gdzieś mi się kiedyś w sklepie
zdarzyło, że pani mi nie miała wydać, mówi „ a to przyniesie mi pani te 2 złote
następnym razem”. Musi zapisać, no nie... zapisała moje nazwisko, ale mówi, że
„tam ktoś ma takie same, to ja napiszę, ze z Zapatan Corp.” (...) i jakoś tak nie
wiem... wśród tych ludzi, którzy jakoś tak.. nie wiem... ubogo byli wyposażeni i w
pieniądze... akurat w tym miejscu, w tym sklepie, i akurat w tych okolicznościach
porannych, jakoś tak niezręcznie mi było, że ja tu jestem ta z Zapatan Corp., (...) że
88
być może zaraz wszyscy sobie pomyślą, że Boże, tyle pieniędzy zarabia, a my tutaj
tacy biedni jesteśmy. Nie? To to była jedyna taka sytuacja, kiedy właśnie nie
wiedziałam, czy się cieszyć, że tu wszyscy właśnie wiedzą, czy wręcz przeciwnie (...)
taka jestem szara myszka na tym osiedlu, staram się nie zwracać uwagi, a tu się
nagle wydało.. I tak... wszyscy popatrzyli, bo to jest miejsce, gdzie dużo ludzi by
chciało znaleźć pracę i z taką zazdrością w pewnym sensie
Ida: ja nie lubię... o tym mówić. Bo to jest... ja nie miałam nigdy doświadczeń, ale
to się ludziom wydaje z zewnątrz, że to nie wiadomo co się tutaj dzieje, taka
wspaniała (...) nazwa, która wzbudza w jakiś tam sposób jakieś emocje
Olaf: pochodzę z małej miejscowości (...) tam jest... no... „idzie gość, co ma
pieniądze”. (...) Na przykład stoję w barze, i powiedzmy z rodziną, kupujemy piwo,
nie? I... co rzadko mi się zdarza, na przykład zabraknie mi pieniędzy, i mówię daj
mi dwa piwa, nie... przyniosę ci za chwilę. „Temu można dać, bo on jest
wypłacalny”. Nie? Także są takie komentarze. A z drugiej strony to jest też pytanie,
a jak... nie? Czy fajnie, jakie tam doświadczenie można zrobić... To już raczej
ludzie, z którymi się uczyłem w dalszej edukacji...
Mikołaj: jak opowiadam o tym, z czym my się utożsamiany, jakie mamy tutaj cele, i
z jaką techniką pracujemy, i jakiej klasy motory produkujemy, no to każdy raczej
zazdrości, nie, zazdrości, (...) ja sam się też tym nie wywyższam, ze tutaj pracuję, bo
każda praca, po prostu, nie hańbi
Maja: czasami są lekko złośliwe komentarze, których ja nie biorę do siebie
personalnie, tylko biorę jako reakcję tej osoby na rzeczywistość, która ją otacza.
Jakiś przejaw niezadowolenia, rezygnacji, depresji, w związku z tym, że samemu się
nie ma na przykład pracy, albo ta praca jest mało płatna, beznadziejna, i tak dalej.
(...) Są osoby, które są rozgoryczone, które nie mają pracy, i często... no, nie są złe
na mnie, tylko na sytuację w której są, prawda? Są też takie pozytywne reakcje, że
fajnie, ciekawie... i ludzie się pytają. Także jest różnie, jest różnie. Z taką super
wrogością się nie spotkałam całe szczęście.
89
Jak przyznaje jeden z kierowników wysokiego szczebla, dochodzą do niego
sygnały, że pracownicy w swoich środowiskach spotykają się z taką wrogością:
Karol: Czwartkowianie, być może nie mają, nieoficjalnie mówiąc, pozytywnych
opinii na temat firmy (...) wysokie mamy progi. Natomiast, jak to zwykle bywa, ci
którzy się dostali są oskarżani o to, że cały czas się czołgają przed Japończykami,
że tam... schylają głowy, że bez wazeliny... i tak dalej. Ale to tak jest zawsze, myślę,
że takie oskarżenia są zawsze... nie da się tego uniknąć. Nawet... nawet na początku
(...) przygotowałem taki artykuł w jednej z lokalnych gazet... artykuł się ukazał pod
tytułem „elita z Abito & Pods”. (...) I te osoby miały problemy w swoim środowisku
(...) ich rodziny miały problemy. (...) Z drugiej strony ja tez uważam, ze nie mają
czego się wstydzić po prostu... mamy się wstydzić pracować w Abito & Pods...
Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na wypowiedzi menedżerów z koncernu
niemieckiego, którzy jako jedyni opowiedzieli o sytuacjach, w których spotkali się z
reakcją jednoznacznie negatywną:
Jagoda: wie pani, uczciwie rozmawiamy. Moja babcia jak usłyszała, że będę
pracować w niemieckiej firmie pierwszej, to wpadła w histerię po prostu, bo to
było, że mnie zabiją, i wykorzystają i w ogóle. Bo ona pamiętała czasy wojny.
Róża: ja miałam problemy w rodzinie przez to, że pracowałam, przez te moje ciotki,
które no, w wieku tam 20 czy 15-16 lat przeżyły wojnę, i bardzo wiele krzywd
zaznały ze strony niemieckiej, miałam problemy rodzinne właśnie z tej strony. One
nie mogły zrozumieć, że ja chcę pracować właśnie w niemieckiej firmie (...) miałam
ogromne problemy i mam do dziś, po prostu nie nawiązuję z nimi kontaktu, bo one
po prostu nie są w stanie tego zrozumieć. Miałam problemy tragiczne, znaczy,
powiedziałam, one się nie rozwiązały, one są nadal. Rodzina, właśnie ta, która...
znaczy, to jest kobieta, która ma 86 lat i ona nie chce zrozumieć... ja ją rozumiem,
że ona wiele wycierpiała, ale nie ma sensu, żeby polemizować w tej sytuacji. Także,
tak jak mówię, to jest mój problem wewnętrzny, rodzinny
Wiktor: nam dano tutaj nazwiska na tym [na ubraniu roboczym] (...) komentarze
były takie, a czemu nie numery, przecież oni są dobrzy w tym.... nie? W nadawaniu
numerów, nie? Co wiąże się z obozami. E.... mówię, są to przykre komentarze
90
Menedżerowie z innych koncernów nie wspominali o negatywnych reakcjach,
których tłem byłyby uprzedzenia dotyczące kraju pochodzenia koncernu.
D.L.: czyli nie ma negatywnych komentarzy, że pracujesz dla obcokrajowca?
Ida: Nie, nie. Nie ma. Zupełnie nie ma. Dużo znajomych też pracuje w firmach
zagranicznych. Nawet jak myślę sobie o jakiś tam wujkach ze starszego pokolenia,
wyzysk kapitalistów, nie ma takich komentarzy.
Zdarzają się natomiast zabawne sytuacje, w których innego rodzaju generalizacje
zderzają się z rzeczywistością. Dotyczy to np. lokalizacji firmy...
Malina: najbardziej lubię opowiadać to znajomym z innych miast, jak gdzieś tam
kogoś poznaję (...) i zaczynamy przez przypadek rozmawiać o zawodowych
sprawach, i często wychodzi na to, że we Wtorku jest centrum Zapatan Corp., a nie
jest to filia warszawskiego na przykład, i nie jest to oddział... i wszyscy są bardzo
zdziwieni, jak to, że we Wtorku jest centrala Zapatan Corp., a czemu nie w
Warszawie. Ja mówię, no bo we Wtorku jest fabryka, i tutaj są najważniejsi ludzie...
siedzą. Wszyscy są bardzo zdziwieni, bo to nie jest normalne w Polsce, żeby poza
Warszawą była centrala.
... lub przekonań dotyczących charakterystycznych cech pewnych grup zawodowych
Ida: [opowiadając o pracownikach działu produkcji] nie jest tak, że pracują jacyś
operatorzy maszyn, czyli osoby z wykształceniem podstawowym, którzy wiedzą jak
przycisnąć co jakiś czas guzik. To są naprawdę bardzo wykształceni elektrycy
samochodowi, lakiernicy. To są często osoby bardzo na poziomie. (...) W moim
bloku mieszka pracownik u nas z Zapatan Corp.. I sąsiadka mnie ostatnio pyta:
„słuchaj, on pracuje na produkcji?”, ja mówię: „no”, a ona: „a nie wygląda...”.
No bo to jest taki na poziomie facet, to nie jest robol w cudzysłowie.
Wracając do relacji pomiędzy polskimi i zagranicznymi menedżerami, widać
jednak, że stereotypy, szczególnie te dotyczące narodowości, ciągle funkcjonują i stanowią
przeszkodę we współpracy. Powodują one irytację i głębokie poczucie niesprawiedliwości
91
wśród Polaków. Ida i Kalina zgadzają się, że kierownik powinien aktywnie przeciwdziałać
takim zachowaniom współpracowników:
Ida: Gdy było na przykład tak, że ktoś w rozmowie z Polakami powiedziałby, że tu
pokutuje to komunistyczne myślenie, to ja bym... myślę, że byłoby to bardzo
obraźliwe. Ze względu na to, ze historycznie to Polska tak walczyła z tym systemem,
tyle jakby osiągnęła, walczyła z tym systemem, i taki sukces jakby osiągnęła, że tam
nie jest, gdzie być mogła.. i była pierwsza. Więc użycie takiego określenia mogłoby
być bardzo bolesne. (...) Szef naczelny, może nie pozwolić nikomu ze swoich
podwładnych na używanie... powiedzieć, że w takim gronie on takimi argumentami
się nie będzie posługiwał, ponieważ na przykład jak ja usłyszę coś takiego, to ja...
mnie od razu zamyka. Po prostu się zamykam i nic nie będę mówić (...) wolałabym
słyszeć, ze głupio mówię, niż to, że pokutuje jakieś komunistyczne myślenie. Jakie
komunistyczne myślenie. To chyba z mlekiem matki (...) tylko już nie wiadomo, czy
już się urodził po 89 jeden dzień, po przełomie, czy wcześniej, to już jest tak czy
inaczej. Także... dobrze, jeśli on [szef naczelny] zwraca na to uwagę, czy on zwraca
na to uwagę, i.. reaguje i na pewne rzeczy nie pozwala
Kalina: należy na to zwracać olbrzymią uwagę, żeby nie pozwolić na
funkcjonowanie jakiś złych stereotypów o Polsce czy o Polakach. Żeby nie pozwolić
deprecjonować nas jako kraj, jako kulturę, dlatego, że widzą gdzieś jakieś.. jak
powiedziałam wcześniej, brud, odrapane domy. Żeby nie uważano nas jako ludzi
mających półmóżdża. Nawet tych, którzy nie potrafią się w obcym języku
wypowiedzieć. Że ci ludzie też myślą, i mają wspaniałe przemyślenia
Jedną z najskuteczniejszych metod radzenia sobie ze stereotypem jest również
dowcip i ironia:
Kalina: zdarzyło się... ja miałam do czynienia z ludźmi zaznaczam bardzo
kulturalnymi i raczej dobrze wykształconymi, że jeden z kolegów mówi: „Ty wiesz
Kalina, ty wiesz jak wygląda banan?” (...) raz mi zadano pytanie, prawda, że ja to
„pewnie tylko spirytus”, więc ja mówię, że: „tak i to na śniadanie”, (...) kpić z
takich rzeczy. Po prostu kpić w jawny sposób i bardzo szybko taką osobę do parteru
sprowadzić.
92
Kalina w swojej historii wskazuje także, że trzeba mieć odwagę zaprotestować
przeciw stereotypowi, a nawet przedstawić własną kontrę:
Kalina: słyszałam też takie sentencje (...): „jedź do Polski, bo twój samochód już
tam jest”. (...) Uważano to jako dowcip, przyznam szczerze (...) bardzo mnie to
bolało, byłam rozżalona, próbowałam walczyć z tym... potem kilkakrotnie, kiedy
nauczyłam się obracać to w żart, i kpić z nich, w takich sytuacjach kiedy
przejawiają tego typu wiedzę, to natychmiast była blokada. Więc akurat tez
dowiedziałam się.... jeden z kolegów Niemców, jego żona z pochodzenia Polką, a
on nigdy nie odwiedził Polski. Wówczas ja bardzo brutalnie, na forum publicznym,
powiedziałam kilka słów na temat jego koneksji rodzinnych i od tej pory miałam
absolutny spokój. (...) Kiedy się pokazuje, że (...) próba żartu w ten sposób jest
wynikiem ich wielkiej ignorancji i niewiedzy, nieznajomości kultury naszej,
nieznajomości historii Europy, wówczas bardzo szybko zmieniają front, i bardzo
szybko... naprawdę nas szanują. Przy czym moja sytuacja była taka podwójnie
trudna. Nie tylko, że byłam Polką, ale byłam kobietą, w branży typowo męskiej. Ja
przez wiele lat byłam jedyna kobieta, która w tej formie pracowała w firmie. (...)
Czyli musiałam zawsze udowodnić, szczególnie w początkach, że jestem nie tylko
dobra, ale, że jestem dwa razy lepsza od moich kolegów. I bardzo szybko udało mi
się wypracować, taka, powiedziałabym mocną pozycję wśród nich. I szacunek.
Istnienie silnych stereotypów na temat Polski potwierdzają także menedżerowie
zagraniczni. Jednocześnie zaznaczają oni jednak, że znikają one w momencie nawiązania
bezpośredniego kontaktu, często nawet najbardziej powierzchownego – tak jak w
przypadku Maksymiliana, który negatywnie zareagował na wiadomość o wyjeździe na
kontrakt do Polski, zmienił jednak zdanie już po pierwszej wizycie w polskiej fabryce:
Maksymilian: I got the invitation from a former leader of the quality insurance
department, and (...) he showed the plant to me and that was very, very interesting
and in the end I felt very positive to come here. (...) normally, when you are getting
in contact with the persons then... prejudices do not play such an important role
any more, yeah? It really depends on the person (...) I’m always of the opinion, that
93
I should make the picture on my own, and don’t depend or lie so much on the
opinion of other people.
Przed przyjazdem na kontrakt do Polski, Maksymilian brał udział w szkoleniu na
temat kultury; jak się jednak okazuje, składało się ono z różnego rodzaju nakazów i
zakazów, które w konsekwencji umacniały istniejące stereotypy i utrudniały
zadzierzgiwanie więzi pomiędzy zagranicznym menedżerem a polskimi
współpracownikami:
Maksymilian: I also had very short meeting, that was lady from Poland (...) in
order to tell me and also my wife what kind of expectations I should have when I
come here, to Poland (...) There are two things I remember very well. One is a litle
bit...ya... strange, that was recommended if you get the private invitation then...
please, bring your house shoes with you. [śmiech] ok. That was one thing. And the
other thing was e.... e..... we were recommended not to talk about history (...) and
also religion is a very hard thing.. you should not discuss. And, therefore, I’m
keeping on that, only if somebody is going to start that stuff, then I would answer
that. Yeah? But for me it’s a litle bit pity because I’m interested in historic aspects,
and... so.. if somebody starts with history then I will also answer, but I am not
starting from myself.
W przypadku korporacji niemieckiej polscy kierownicy zwracają uwagę, że
stereotypy funkcjonują po obu stronach, powodując niepotrzebną izolację bądź
nieuzasadnione kompleksy. Za każdym razem, bezpośrednie spotkanie okazuje się być
najskuteczniejszą metodą rozwiązywania i zapobiegania nieporozumieniom:
Wiktor: jestem z pokolenia, które było wychowane na „Czterech pancernych i psie”.
I ja wiem, że moim przyjacielem, to była całe życie Czerwona Armia Radziecka, a
do Niemców to od samego początku mieliśmy strzelać, nie? Także najpierw trzeba
było z tym bardzo mocno powalczyć... i w jakiś sposób wskazać tym ludziom, że to
są normalni ludzie, a w wielu przypadkach okazuje się, że są jeszcze bardziej
wartościowi, niż niektórzy nasi. (...) Zaczęliśmy integrować tych kolegów
niemieckich, z naszymi kolegami. (...) Przez sport, przez jakieś imprezy kulturalne
(...) najczęściej kończyło się to jakimś grillem, piwkiem, i tak dalej, i zaczynały się
94
właśnie rozmowy, dyskusje (...) po paru dniach przychodzili do nas, i mówią:
„Wiktor, faktycznie, słuchaj, przecież to są normalni...” (...) wszystkie właśnie
dziwne problemy, gdzieś tam w głowie wymyślone, bo tak naprawdę ich nie ma,
no... one przeszkadzają, nie?
Jagoda: miałam takie poczucie niższej wartości kiedyś. Że my jesteśmy jednak...
wie pani, naprawdę. Człowiek jak wyjedzie, trochę się zachłystuje, te czyste ulice,
prawda? I ja miałam takie poczucie, że kurcze, coś z nami jest nie tak. A dzisiaj
widzę, że owszem, oni są poukładani i to tak w każdej kolejnej mojej pracy się
potwierdza, że to są też ludzie i piją wodę i jedzą chleb i wcale nie są bardziej
inteligentni, wcale nie są mądrzejsi. Mają znacznie więcej pieniędzy. Jak coś robią,
to często nie oglądają złotówki 10 razy z każdej strony.
W relacjach niektórych kierowników istnieją jednak pewne niepisane ograniczenia,
które ujawniają się w przypadku refleksji na temat awansu lub w ogóle zmiany pracy:
Marcin: Ossoria & co. jest bardzo taką konserwatywną firmą. Jest taką firmą, że
tutaj można zrobić karierę, ale tylko tutaj, w Polsce. Może kolejnym krokiem będzie
wyższe stanowisko tutaj, w Ossoria & co. (...) To jeszcze wiąże się z konkretnym
działaniem, co nie? (...) są takie działy, które nigdy nie będą oddane Polakom. (...)
Jak na przykład jakość. (...) To jest za bardzo polityczna rzecz, żeby oni tutaj,
mówię tutaj o Niemcach, żeby oni oddali to Polakom. Na pewno będą kolejne
przejęcia na produkcji, być może częściowo w finansówce, choć (...) i tak zawsze
tutaj będzie ktoś z Niemiec. (...) Docelowo będzie tutaj 4 może 5 Niemców na stałe,
reszta to może będą Polacy. Całkiem inaczej jest to w innych firmach, w firmach,
które mają korzenie z poza Niemiec, na przykład ze Stanów, z Kanady. (...) Niemcy
zawsze mówią, słyszałem takie porównanie, jak kot się urodzi w sklepie rybnym, to
jest kotem, czy jest rybą? (...) Amerykańskie to nie jest. Tu jest bardziej
przywiązanie do krwi, w Niemczech. I tutaj bym bardziej to upatrywał. Ten sposób
podejścia do zarządzania.
Hubert: Polacy po prostu nie mają szansy wejść w to. Bo musiałby być bardzo
dobry w języku japońskim, prawda… i znaleźć struktury wewnątrz Abito & Pods,
żeby się tam poruszać.
95
Jagoda: Liczyłam na wyjazd jakiś do centrali, i tam... (...) Tu jest parę osób, które
takie nadzieje żywiło, na razie niewiele się nie dzieje. Być może kolega tutaj z
controllingu wyjedzie, bo on ma największe szanse. Trochę paradoksalnie, bo ja
byłam przekonana, że ja będę pierwszą osobą, która stąd wyjedzie. No, tak byłam
przekonana, tak się zmieniło.
3.4.2.1. Wykształcenie
Jeżeli chodzi o przygotowanie merytoryczne i wykształcenie menedżerów, nie
istnieje wspólna, jedna ścieżka, czy też recepta na sukces. Jak przedstawiłam w prezentacji
na początku, wśród menedżerów są osoby zarówno z wykształceniem technicznym, jak i
filologicznym, pedagogicznym, prawniczym, czy wreszcie menedżerskim. Wszyscy
kierownicy mówią jednak o konieczności ciągłego dokształcania się i podnoszenia
kwalifikacji, najczęściej poprzez studia, ale także np. szkolenia i kursy
Maja: [Poza studiami filologicznymi] skończyłam dwa studia podyplomowe, jedno
z zarządzania finansami firmy, drugie z zarządzania kadrami, we Wrocławiu na
Akademii Ekonomicznej, jakieś tam kursy, szkolenia, tego już nie liczę, myślę, że
ważniejsze są jednak takie dyplomowe, jeśli chodzi o mój rozwój.
Róża: Dwa lata temu studia skończyłam, te prawnicze [drugi kierunek]. (...) Uczę
się angielskiego cały czas, już mam ten First Certificate, czy to jest jakieś
osiągnięcie, nie wiem, ja byłam jedną z najstarszych osób, która w tym roku to
zdała, ja myślę. Ale idę w tym kierunku. Nie poprzestaję na przykład na samym
języku niemieckim, języka angielskiego również się uczę. A poza tym też cały czas
staram się być na bieżąco, jeśli chodzi o tę literaturę personalną i to, co się dzieje
(...) tutaj staram się dużo czytać. Sama wiedza też nic nie daje, staram się jakoś
ścierać z rzeczywistością
Podnoszenie swoich kompetencji nie oznacza jednak zawsze zdobywania kolejnych
dyplomów. Chodzi raczej o chęć i gotowość do ciągłego uczenia się; kierownicy mówią
bardziej o pewnym sposobie myślenia, który jest im wspólny, a który jest niezbędny do
rozwijania kariery:
96
Róża: Taka siła motoryczna, taki motor, że ciągle chce się rozwijać, ciągle chce iść
do przodu ( ...) bo wszystko, co jest świetne, może być jeszcze lepsze. (...) Chęć
podnoszenia swojej wiedzy, a poprzez to bycie wzorem dla innych, żeby też tę
wiedzę zdobywali. (...) I musi mieć taki właśnie wewnętrzny napęd, wewnętrzny
motor do tworzenia, do budowania. To musi być taki właśnie budowniczy, który
chce rozwijać, który chce iść do przodu.
Wiktor: Ja staram się cały czas do swojej osoby podchodzić bardzo krytycznie, i... i
za każdym razem widzę, może to jest w jakiś sposób też takie tłumaczenie, ale cały
czas widzę w tym wszystkim co robimy ciągłe niedociągnięcia, i ciągle widzę, gdzie
możemy się polepszać. (...) Jest rozwój... jest motor, i ten.... Nawet jak przychodzą
ludzie, gratulują, że coś wyszło (...) to też... (...) uważam, że było parę
niedociągnięć, które można poprawić, i będziemy jeszcze lepsi.
Olaf: Jestem człowiekiem, który szuka coraz to nowych wyzwań, i próbuje
udoskonalać, kształcić się.
Znamienna w tym kontekście jest historia Artura z poprzedniego miejsca pracy:
Artur: siedzieliśmy w biurze, pisaliśmy procedury, wszystko było fajnie, od czasu do
czasu tam audyt jakiś zrobiliśmy ... no i było fajnie. Tylko, że po dwóch miesiącach
to już mnie na wymioty zbierało. Przychodziłem do pracy, i praca tak się zaczynała,
ze otwierałem komputer, trochę pogadaliśmy, wypiliśmy kawę, pokręciliśmy się,
napisało się tam dwie procedury... no i tak dzień minął, no i wracało się do domu.
Tak że tak można pracować przed emeryturą, jak się ma 62 albo 63 lata. No i
stwierdziłem, ze nie.... to jeszcze za wcześnie żeby iść na emeryturę. No i zacząłem
szukać nowej pracy.
Warto także posłuchać nieco dłuższej opowieści Jagody i zwrócić uwagę na to, w
jaki sposób rozwój może stać się pewnego rodzaju stylem życia:
Jagoda: Skończyłam liceum ogólnokształcące, chciałam iść na stosunki
międzynarodowe (...) Ale mój ówczesny chłopak powiedział, że nie, bo jeśli ja pójdę
97
do Warszawy to, no jak to bywa. Człowiek jest zakochany, młody i nie do końca
rozumny. (...) Ja wymyśliłam, że pójdę coś innego studiować, blisko (...) wynikło z
tego, że to może być prawo ponieważ jedyną różnicą było, że na SGH zdawało się
geografię, a na prawo oprócz geografii jeszcze historię. No i tę historię oczywiście
oblałam, wszystkie inne egzaminy zdałam, dobrze zresztą, ale nie uprawniło nie to
do studiowania prawa. I stwierdziłam, że wobec tego pójdę do pracy. 4 lata
pracowałam, w różnych miejscach. (...) W 4 roku zdecydowałam, że zdaję do
kolegium nauczycielskiego, na język niemiecki (...) na drugim roku stwierdziłam, że
coś jeszcze by należało zrobić. (...) Poszłam do radia, zostałam przyjęta, najpierw
na stanowisko realizatorskie (...) Potem jeszcze dostałam zadania dziennikarskie, to
się bardziej rozwijało w tę stronę dziennikarską. A także, ponieważ mówiłam
jakimiś językami, no to coraz poważniejsze zadania dostawałam, najpierw było to
sport, którym się fascynowałam, bo sama grałam kiedyś wyczynowo w koszykówkę.
No i potem skończyły się studia w Legnicy, poszłam na studia do Wrocławia,
kontynuowałam na Uniwersytecie Wrocławskim. Skończyłam podyplomowo wyższą
szkołę marketingu i finansów, to był marketing, marketing, zarządzanie i marketing.
W międzyczasie jeszcze studiowałam w Wyższej szkole, Polish Open University, to
jest wyższa szkoła... w Warszawie... Wyższa Szkoła Zarządzania imienia kogoś tam.
(...) Studiowałam we Wrocławiu dziennie, a mieszkałam w Legnicy, ludzie mi nie
wierzą, wie pani. (...) A jeszcze pracowałam w tym czasie w radiu. Dzisiaj bym tego
chyba nie wytrzymała, ale jakoś tak człowiek jak jest młody, jakoś tam mu się... (...)
wstawałam do pracy w radiu o godzinie 4.30, o 5.30 i musiałam być totalnie fit, a
potem jeszcze jechałam do szkoły. (...) Jakoś to wtedy się poukładało tak.
Pokończyłam te wszystkie studia, i już wtedy nie pracowałam, przestałam pracować
w radiu, poszłam do firmy (...)
D.L.: Mhm. Mówiła pani, że pisze pani pracę. Dokształca się pani?
Jagoda: Mhm, to znaczy, no, jestem na trzecim roku studiów doktoranckich.
Bezdyskusyjnym warunkiem piastowania stanowiska kierowniczego w koncernie
jest płynne porozumiewanie się w języku obcym. W przypadku zatrudnienia z zewnątrz na
stanowisko kierownicze, jest to po prostu jeden z podstawowych wymogów wobec
kandydata:
98
Karol: Trzeba przyjść z nim [z angielskim]. Rzadko kiedy stajemy przed taką
decyzją, że mamy świetnego kandydata, który świetnie zna problemy techniczne,
doskonała osobowość, doskonałe dopasowanie, dostosowanie (...) a nie zna
angielskiego. Rzadko kiedy mamy tego typu jakby... sytuacje.
Ida: Teraz ta świadomość tego jak ważny jest język, że jest to normalne, tak jak się
podaje w życiorysie... datę ukończenia szkoły, tak samo się podaje poziom języka,
wydaje mi się, ze rynek to zaakceptował. Że jest to po prostu wymaganie.
Często jednak firmy stosują mechanizmy awansu wewnętrznego na stanowiska
kierownicze, i wówczas w ramach programów przygotowawczych i wdrożeniowych dla
nowych kierowników wprowadzany jest obowiązkowy kurs języka obcego
Ida: Uczymy angielskiego pracowników z linii. Takich wybijających się, na
przykład takich, którzy wiemy, że studiują, że być może to będą nasi przyszli
technicy, albo przyszli inżynierowie (...) mam też taki przypadek, że rozmawiałam z
chłopakiem, i on tam już właściwie... już tam profil był bardzo dobry, tylko nie było
angielskiego. No mówię, nie ma szans. Jak się spytam następnym razem, będzie
angielski, to możemy coś porozmawiać. I spotykamy się następnym razem... i się
wziął, i się dostał... pracuje teraz. To jest niesamowite.
Olaf: W momencie kiedy zostałem kierownikiem, dostałem awans, zostałem od razu
skierowany na kurs.... angielskiego.... równocześnie.
Dobre i płynne posługiwanie się językiem obcym jest niezbędnym warunkiem
stworzenia partnerskich relacji z zagranicznymi szefami. Mikołaj mówi wprost, ze jest to
we własnym interesie menedżera:
Mikołaj: W moim przypadku języka na początku... (...) niezbyt. Niemniej jednak jak
(...) jak już wyszedłem na stanowisko prowadzącego, gdzie miałem więcej
kontaktów z prowadzącym zmianę, z niemieckim prowadzącym zmianę, to wówczas
szło mi to coraz lepiej, łatwiej. Oni tez byli elastyczni, niektórzy się uczyli polskiego
języka, no... ale to w naszej gestii było, żeby się nauczyć języka niemieckiego(...)
chcę się nauczyć języka niemieckiego, ponieważ zależy mi na tym, żeby powiedzieć
99
wszystko co myślę, i w ten sposób, jak mówię po polsku. Żebym nie miał... żebym
nie miał żadnych hamulców, żebym mógł czasami powiedzieć swoje argumenty,
swoje zdanie mieć, nie tylko wykonywać to, jak no... czasami wskaże ręką, to nie ma
sensu, nie? (...) na tym mi zależało, i myślę, że to osiągnąłem. Na dzień dzisiejszy
rozmawiam z kolegami po niemiecku, na różne poglądy, nie tylko na zawodowe, i
naprawdę jestem z tego zadowolony i mogę tylko żałować, że nie nauczyłem się
wcześniej niemieckiego. Ale ciągle się uczę. (...) Po prostu chce tak niemiecki
opanować, jak język polski, taki jest mój cel.
Posługiwanie się językiem obcym rodzi czasami dyskomfort i niepewność w
kontakcie z obcokrajowcami, szczególnie w przypadku, gdy język obowiązujący w
korporacji jest językiem ojczystym zagranicznego współpracownika
Jagoda: Często poczucie miałam, że nie zostałam dobrze zrozumiana, albo, że
dobrze nie zrozumiałam. Wątpiłam we własne umiejętności językowe (...) bałam się,
przepraszam, że nawet mówiąc to co mówię, to być może sformułowanie użyte
przeze mnie to było może dość niefortunne i mogło to zostać opatrznie zrozumiane.
Także, ale to ma każdy myślę, jeśli to nie jest tak zwany Muttersprache [język
ojczysty], że, nie ma się tego Gefuehlu [wyczucia]. Szczególnie takie trudne jest
właśnie wyrażanie emocji, uczuć. To już, wie pani, to są takie już delikatne różnice
Olaf: Generalnie jest tak, że Polak z Polakiem nie zawsze się dogada, ale jest ten
komfort, że jest zrozumiałość i jasność tego, co chcę powiedzieć. Niejednokrotnie
zawiłości językowe powodują, że to, co ja chcę przekazać, jest odbierane w inny
sposób, i może być agresja, może być niechęć, może być coś innego.
Mikołaj: Jestem już na początku, na wstępie trochę przegrany, bo mam mniej słów,
ale to nie ma problemu. Ale on jest na wstępie też troszeczkę już w plecy, bo mnie
nie rozumie do końca. [śmiech] No bo musi mnie zrozumieć tak, jak ja mu
przedstawię. (...) Jeśli ktoś nie rozumie, to mi mówi, że nie rozumie, i ja muszę użyć
innego słowa.
W merytorycznej konfrontacji z obcokrajowcem osoba, która posługuje się
językiem koncernu jako obcym, jest w trudniejszej sytuacji wyjściowej:
100
Maksymilian: I can imagine how hard it is to follow discussions in German (...)
when I was in Portugal (...) the company language was English, and.... in normal
cases that was no problem, but in very close discussions with people coming from
England, or maybe from USA, they had big... advantage using the mother language.
And that was very hard to fight against them, and in many cases I lost the battle
because of the language. And so... I can feel with the Polsih guys here talking,
maybe on telephone, with the people in Germany and when they are using the
German language, this is a disadvantage... when you have to fight against.
Jagoda: Szef na przykład by chciał, żeby pracownicy go, z problemami do niego
podeszli, i tak dalej. A jak? Owszem, mnóstwo z nich, wielu z nich rozmawia po
niemiecku, bo gdzieś tam byli, albo tam na jakichś jabłkach, truskawkach, i tak
dalej. Ale to jeszcze trochę śmiałości trzeba.
Poprzez codzienne używanie pewne elementy języka obcego, który jest językiem
korporacji, stają się słowami o znaczeniu ogólnie zrozumiałym dla pracowników i
partnerów korporacji
Marcin: Jest to pewna taka specyficzna kultura, nazwijmy ją ossoriowska. Także,
pomimo to, że się wrzuca pewne niemieckie słowa, wszyscy wiedzą o co chodzi. Na
przykład tutaj, nie wiem, na pewno pani zauważyła to, tutaj wśród pracowników
polskich, którzy nawet nie mówią po niemiecku, ale są pewne określenia, które się
używa w języku niemieckim. Które dużo dokładniej, dużo dokładniej oddają to co
się chce zrobić, czy się chce pokazać, czy cokolwiek. Taka sama kultura istnieje,
mogę powiedzieć wśród pracowników całego Ossoria &co., czy dostawców Ossoria
& co. Jak ktoś, powiedzmy, pewnych skrótów używa, to wszyscy wiedzą o co
chodzi. (...) Nie zawsze to przeszkadza. W pewnym momencie to bardzo pomaga.
Używanie takiego języka jest już do tego stopnia naturalne dla menedżerów, że
pewnych sformułowań używali niejako automatycznie, w rozmowie ze mną. Ponieważ
starałam się zastosować możliwie wierny opis wypowiedzi menedżera, w wielu cytatach w
tym tekście można znaleźć przykłady słów, które dla człowieka „z zewnątrz”, lub nie
101
posługującego się biegle językiem obcym obowiązującym w przedsiębiorstwie mogą być
trudno zrozumiałe
Często również menedżerowie wtrącają słowa obcojęzyczne, ponieważ lepiej
wyrażają one to, co chcą powiedzieć. Można przytoczyć przykład Róży, która opowiadała
mi o mechanizmach awansu wewnętrznego w firmie...
Róża: Pracownik jest poddawany weryfikacji na podstawie tak zwanego interview.
(...) Tutaj badamy umiejętność rozwiązywania konfliktów... mogę mówić po
niemiecku, pani będzie rozumiała?
D.L.: Nie ma problemu.
Róża: Mi jest dużo łatwiej. Leistungsfaehigkeit, Wendebereitschaft...
3.4.2.2. Kodeks etyczny
Biegłość w posługiwaniu się językiem obcym jest jednak tylko jednym z
elementów niezbędnych kompetencji merytorycznych dobrego kierownika w
międzykulturowym środowisku. Język obcy jest raczej postrzegany jako narzędzie, które w
oderwaniu od cech osobowościowych i umiejętności interpersonalnych, jest raczej
bezużyteczne:
Kalina: Bardzo ważne jest, jeśli mówimy o takim menadżerze międzykulturowym,
otwartość. Nasza otwartość. To co podkreślałam. Bardzo duża otwartość i wciąż
przygotowanie do kolejnego uczenia się. Czyli nie tylko otwartość na dzisiaj, ale
również otwartość na przyszłość. I, że tak powiem bycie wyuczalnym (...) sądzę, że
w niedalekiej przyszłości też i przygotowywanie kadr menedżerskich, poza
znajomością języka obcego, czy języków obcych, bo tu już nie wystarczy jeden język
obcy, ale 3-4 w tej chwili... i znajomość branży w której się jest, też i ten kanon
kulturowy powinien mieć olbrzymie znaczenie (...) uważam, że zamknięcie na inną
narodowość powoduje lęk. Ten lęk może być tylko wówczas przełamany, kiedy zna
się tę drugą nację. Kiedy zna się, co ona myśli, jak reaguje na wiele rzeczy, jak...
przez jakie trudności musiała czy musi przechodzić na co dzień, żeby osiągnąć to,
co osiąga.
102
O ile więc pewną wiedzę, takie jak kompetencje merytoryczne specyficzne dla
danego sektora, czy znajomość języka obcego, można zdobyć w toku pracy, o tyle pewne
niezbędne predyspozycje do funkcji menedżerskiej w środowisku międzynarodowym są
związane z charakterem człowieka. W miarę zdobywania doświadczenia można je
natomiast doskonalić:
Karol: Wrażliwości wykształcić chyba nie można. Natomiast można nabierać
doświadczenia w pracy z innymi narodowościami.
Kalina: [menedżerowie międzynarodowi] muszą posiadać pewną cechę bardzo
istotną. Otwartość. Przychylność, otwartość. Jeśli tego nie ma, to należy bardzo
szybko zmienić pracę, bo nie można się porozumieć z osobami z innych kręgów
narodowościowych, czy kulturowych
Jak mówi dalej Kalina, posiadająca kilkunastoletnie doświadczenie we współpracy
z obcokrajowcami, w pełnieniu roli kierownika w wymiarze międzynarodowym to o
powodzeniu decydują cechy charakteru; a, jak wskazuje codzienna praktyka, rysy
związane z narodowością menedżera są drugorzędne, bądź tez zupełnie niezauważalne:
Kalina: [Menedżer międzynarodowy] to człowiek otwarty. A tutaj w tym względzie,
nacja ma znacznie mniejsze znaczenie. Jeśli jest to człowiek otwarty, przychylnie
nastawiony do innych, otwarty na dyskusję w sytuacji problemowej, to wtedy nacja
nie ma większego znaczenia. Ja miałam okazję współpracować z bardzo różnymi
ludźmi, z różnych... o różnych narodowościach, i przyznam szczerze że trudno
byłoby mi tutaj jakieś standardy związane z narodowością przykleić do każdego z
nich
Prymat wymiaru osobowości nad wymiarem narodowości potwierdzają inni
kierownicy – nawet w sytuacji uczenia się, czy przejmowania pewnych umiejętności od
obcokrajowców, oznacza to bardziej dialog między osobami, a nie przedstawicielami
dwóch kultur. Uczenie się od zagranicznych współpracowników nie oznacza uczenia się
„od obcokrajowca” lecz po prostu „od drugiego człowieka”:
103
Malina: Nauczyłam się [od obcokrajowców], ale nie z tego powodu, że oni są
obcokrajowcami, tylko z tego powodu, że byli mądrzejsi ode mnie na przykład, i
mieli coś wiedzy do przekazania. (...) Na przykład, gdyby tam był Polak w tym
samym miejscu, bo od Polaków tez się sporo nauczyłam, czyli to nie ma tej
zależności, że od zagranicznych menadżerów się uczę, a od innych nie.
Marcin: Bym to bardziej indywidualizował, każdy człowiek jest inny. (...) Wie pani,
będąc w Kanadzie współpracowałem z Grekami, z Jemeńczykami, i z
Kanadyjczykami, z Kanadyjczykami polskiego pochodzenia, i tak dalej, i tak dalej.
Także, ja tutaj nie widziałem jakiś takich znaczących różnic, bardziej wiązałem to z
osobowością człowieka (...) oczywiście, pewne cechy mają wpływ na to, jaki
człowiek jest, ale zawsze na końcu takiej hierarchii jest to, co w nas siedzi. Nasza
osobowość.
Ida: Nie widzę takich cech związanych z inną narodowością. Ja bym raczej
powiedziała, że to są takie cechy bardzo indywidualne związane z inną
osobowością po prostu, raczej niż narodowością.
Decydując w sukcesie menedżera jest przede wszystkim autentyczność w
codziennym zachowaniu. Ślepe naśladownictwo innych może przynieść więcej szkody niż
pożytku, choć czasem może mieć zabawne skutki...
Róża: Każdy człowiek, w zależności od tego, jaką ma osobowość, inaczej zarządza.
I tutaj nie może... może brać wprawdzie wzorce od innych, ale nie może ich
kalkować tak ślepo, wtedy nie będzie sobą, nie? (...) Każdy człowiek, musi być
wiarygodny, i jeżeli to co mówi, musi mówić własnymi słowami. Bo jak w
poprzedniej firmie Wiessmann miałam takiego dyrektora generalnego, którego
dyrektor handlowy naśladował jak kalka dosłownie. Tamten zgolił wąsy, to ten
drugi na kolejny dzień też przyszedł ze zgolonymi wąsami... to jest... to w tym
momencie się robi już teatr [sic!]. I to teatr komedia a nie firma.
Z drugiej jednak strony, Karol wyraźnie podkreśla, że osoby na stanowiskach
kierowniczych, nie tylko w koncernie Abito & Pods, ale w każdej korporacji
międzynarodowej, są do siebie podobne...
104
Karol: to są podobne klasy po prostu ludzi. Na pewnym stopniu zarządzania firmą,
na pewnym poziomie zarządzania firmą... znaczy inaczej... pewien sposób
zarządzania firmą nakłada... zakłada pewien styl powiedziałbym. I myślenia, i
patrzenia na wszystko, i podejmowania decyzji... i... stąd [menedżerowie] mają
myślę bardzo podobne umiejętności. (...) I oczywiście, że każdy człowiek jest inny,
ale do pewnego stopnia nasi ludzie mają, wszyscy mają wspólne cechy. Szybko się
uczą, są życzliwi, otwarci...
W wypowiedziach kierowników ani razu nie padło słowo „patriotyzm”, a w
opisywaniu cech przypisywanych każdemu menedżerowi międzynarodowemu wręcz
podkreśla się przecież drugorzędność, bądź całkowity brak znaczenia cech związanych z
narodowością. Jednakże rozmawiając, miałam często wrażenie, że poczucie więzi z krajem
pochodzenia (także w wymiarze lokalnym – „małej ojczyzny”, regionu) często było tłem, a
nawet uznanym za oczywistość kontekstem wypowiedzi menedżerów:
Kalina: Uważam, że to jest jedna z najistotniejszych sfer naszej działalności
zawodowej. Uważam, że to powinien być kanon naszej działalności zawodowej.
Otwieranie oczu na naszą historie, kulturę, na nas... bo przecież my, tak na dobrą
sprawę, bardzo często jesteśmy jedynymi osobami, które reprezentują daną nację...
tak naprawdę. I przez pryzmat naszej wiedzy, naszego poziomu kultury, naszego
sposobu myślenia, traktowani są inni Polacy. (...) Powinniśmy nauczyć
obcokrajowców, żeby być jako naród szanowanym narodem. Żeby nie być
traktowanym jako naród złodziei, pijaków. Bo to nie jest tylko kwestia traktowania
potem mnie jako jednostki. Bo traktowanie mnie jako jednostki, bardzo szybko
sobie poradziłam i uporałam się, że... wiesz, sposób traktowania mnie bardzo
szybko był odpowiedni. Natomiast traktowanie wszystkich osób, z którymi mamy do
czynienia. Nie pozwolić na kpiny.
W dłuższej perspektywie sama obecność korporacji w Polsce i zatrudnienie w niej
Polaków przyczynia się do rozwoju kraju...
Olaf: Ja jestem tej myśli, że jeżeli nawet mam pracować dla kogoś kto nie jest
Polakiem, a wiedza nawet związana z tą pracą zostaje we mnie, to to już jest
105
korzyść. (...) Zostają technologie, które przychodzą. Bo tego nikt nie zabierze.
Pracownicy nauczyli się... przecież to są Polacy, wszyscy, którzy pracują. Wiedza
zostaje, że to trzeba zrobić w ten sposób, to w ten sposób, to w ten sposób. Nawet
jeżeli dokumentację ktoś zabierze to ten pracownik ma w głowie, jak on to powinien
zrobić, nie? Dać mu tylko środki.
Kalina, której wyższe stanowisko daje realny wpływ na strategiczne decyzje
dotyczące rynku polskiego, wskazuje na praktyczny wymiar takiej postawy:
Kalina: Ja muszę też walczyć o to, żeby dla Polaków było to pozytywne, dlatego, że
ja sobie nie wyobrażam, to nie można tylko reprezentować interesy zachodniej
firmy, trzeba to tak pogodzić, żeby były to także korzystne interesy dla polskiej
strony. (...) Uważam, że bez budowania i bez podejścia pod takim kątem do tej
pracy, to byłoby bezsensowne. (...) Jeżeli się współpracuje trzeba także trzymać
stronę polską. Czyli znaleźć ten kompromis. Żeby nie pozwolić na wykorzystywanie
nas, Polaków. (...) Przez ten pryzmat wielu lat współpracy mogę uczciwie spojrzeć
sobie w twarz, w lustro, i powiedzcie, że cokolwiek zrobiłam, to starałam się zrobić
tak, żeby to było uczciwe, i żeby to było też z korzyścią dla polskich firm. Żeby to
nie było tylko wyzyskiwanie koncernów zachodnich, wykorzystywanie sytuacji .
Na szczeblu krajowym prorozwojowe i propolskie nastawienie kadry kierowniczej
nie jest może widoczne w sposób spektakularny; w poziomie regionalnym jednak można
bez trudu zauważyć, że istnienie fabryki ożywiło życie lokalne i zasadniczo zmieniło
poziom życia mieszkańców:
Hubert: No tak, w 2000 roku Czwartek, a teraz Czwartek, to są dwa różne miasta.
Całkowicie inne miasta. To może nie wszyscy to zauważają, szczególnie ci, którzy
są na miejscu, ale to jest niesamowita różnica.
Co ciekawe, rozwijanie regionu nie jest wyłącznie dążeniem menedżerów polskich...
Adam: I’m traveling a lot, knowing a lot of people worldwide... we should come to
Poland for investment. For example last Friday my friend from Japan was here,
with the big company, for the third time already, they are looking for a big
106
investment in Central Europe and, of course, we are fighting for Poland, and we
are fighting for Środa.
Adam: Last year we founded our own university in Środa (...) we are working
together with Polytechnic in Wroclaw, so we sent the experienced people and
professors and so on... and we really would like to bring it up here.
... ale w przypadku menedżerów polskich oznacza to często bezpośrednie, osobiste
zaangażowanie w kontakty między ludźmi:
Kalina: Niezwykle o to dbałam od początku, że przy każdym ich przyjeździe do
Polski, starałam się poza sprawami zawodowymi pokazać im coś z naszej historii,
kultury. Zaprowadzić do opery, zaprowadzić do muzeum, pokazać (...) jak wyglądał
nasz kraj po drugiej wojnie światowej, jakie zniszczenia, jak to wygląda aktualnie,
że nawet jeśli widzą część odrapanych domów, to niech zrozumieją, że jednak to nie
wynika z naszego brudu czy ignorancji, ale jest to, że tak powiem, dziedzictwo
historii, które dostaliśmy. I, że powinni nas szanować za to co zrobiliśmy mimo
trudów historii. I muszę przyznać, że to bardzo szybko przyniosło efekty. Że tak jak
początkowo zdarzały się jakieś takie właśnie prześmiewania, wyjeżdżając słyszałam
niemal, że zawsze, słuchaj, Kalina, ja nie tylko wrócę i chce coś zobaczyć, ale
również przywiozę moją rodzinę. I proszę mi wierzyć, że wielu z nich przywiozło tu
swoją rodzinę. I przyjeżdżają. I wiem, że także wśród swoich znajomych prezentują
zupełnie inny obraz Polski i Polaków. A na to się naprawdę pracuje wiele lat, ja
zresztą często nawet z własnych pieniędzy kupowałam im albumy o Polsce, albumy
o tych miejscach, w których byliśmy, typu Kraków, Warszawa. Te miejsca, które dla
nas, Polaków coś znaczą, i które powinny znaczyć też coś dla historii całej Europy.
Wiktor: Wszystkie miejscowości ościenne... tam są szkoły naprawdę biedne, i tam
też docieramy do tych ludzi (...) i tam dajemy właśnie komputery (...) ja lubię
naprawdę jak się coś dzieje, i dzieje się z rozmachem, i przede wszystkim
naprawdę, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam sprawiać przyjemności innym. Ja na
przykład w mojej miejscowości założyłem uczniowski klub sportowy, mam 150
szkrabów (...) i też... potrafię znaleźć czas, żeby przyjechać jeszcze do nich i trening
z nimi poprowadzić.
107
W tym momencie chciałabym zakończyć prezentację badań; starałam się jak
najwierniej oddać poglądy menedżerów na pełniona przez nich rolę zawodową, choć zdaję
sobie sprawę, że, mimo jak największego ograniczenia odautorskiej narracji, jest to tekst
subiektywny i choćby przez sam sposób uporządkowania wypowiedzi innych zawiera w
sobie pewne interpretacje.
108
4. Dyskusja
Badania etnograficzne, a szczególnie badania wycinkowe, z założenia nie nadają
się do wyciągania uogólniających wniosków a ich celem jest przede wszystkim eksploracja
zjawisk społecznych (Konecki, 2000; Kostera, 2003). Dlatego w części końcowej
chciałabym przede wszystkim podjąć próbę interpretacji zebranego materiału w świetle
wcześniej zaprezentowanej teorii (konstruowania roli zawodowej polskiego menedżera w
przedsiębiorstwie międzynarodowym).
4.1. W jakim teatrze gra menedżer? – „świat w firmie” i „świat poza firmą”
W wypowiedziach menedżerów widoczne jest wyraźne rozdzielenie świata firmy
od otoczenia: przedsiębiorstwo jest światem samym w sobie, w którym życie toczy się
według innych reguł, przy czym dość jednoznacznie określone są wartości, przypisywane
przedsiębiorstwu i środowisku „na zewnątrz”. Atrybut „polski” ma tu wydźwięk raczej
negatywny, i służy jako kontrastowe tło do prezentacji walorów pracy w korporacji. Za
Czarniawską-Joerges (1988, cyt. w: Kostera, 1996, str. 226) można by powiedzieć, że pełni
on funkcję typowej etykiety tła, która ma służyć dodatkowemu wyeksponowaniu zalet
firmy międzynarodowej. Choć zapytani bezpośrednio, kierownicy zwykle odżegnywali się
od kategorycznych stwierdzeń zastrzegając, jak powiedział jeden z moich rozmówców, że
„nie jest tak, że wszystkie polskie firmy są złe, a wszystkie koncerny są dobre” to jednak w
analizie wypowiedzi takie etykietowanie staje się widoczne. Konotacje związane z
„typową” polską administracją (tak w wymiarze biznesu, jak i samorządu czy państwa) to
przede wszystkim biurokracja, opieszałość i nieefektywność ekonomiczna; „typowy”
polski menedżer kojarzy się z brakiem kompetencji i lekceważącym stosunkiem do
pracownika.
Kluczem do pozbycia się negatywnej etykiety jest doświadczenie międzynarodowe
zarówno samych menedżerów (np. stażowanie zagranicą albo uczenie się w Polsce od
zagranicznych menedżerów) jak i firm (operowanie na rynkach zagranicznych bądź sam
kontakt z zagranicznymi kontrahentami).
Te dwa światy są wprawdzie wyraźnie różne, ale nie są oddzielone: w codziennych
interakcjach oddziałują na siebie i dopasowują się wzajemnie.
109
4. 2. Co robi menedżer?
Pełnienie funkcji kierowniczej w warunkach istnienia „świata-firmy” i „świata-
poza firmą” wymaga dobrej znajomości reguł i umiejętności sprawnego poruszania się w
obu światach. Oprócz zadań kierowniczych określanych przez moich rozmówców jako
„klasyczne” (planowanie, organizowanie, motywowanie, kontrolowanie) rolą menedżera
wydaje się w tym kontekście być głównie rola pośrednika pomiędzy dwoma
rzeczywistościami, – z jednej strony przekazu na zewnątrz (oddziaływanie na firmy i
administrację polską, żeby przyjęła reguły koncernowe) i do wewnątrz (dopasowywanie
zasad korporacyjnych do realiów polskich).
4.3. Kto określa scenariusz roli zawodowej?
Zgodnie z zaprezentowanym w pierwszej części rozdziału III modelem roli
zawodowej (rys. 2, str. 17), składają się na nią obok określenia zadania, które ma być
wykonane, także przekonania dotyczące wymagań uznania danej osoby za profesjonalistę
oraz sposobów, w jaki zadanie ma być wykonywane. Określaniem tych standardów
(zgodnie z rys. 1, str. 16) zwykle zajmuje się środowisko fachowe – a więc inni
przedstawiciele tego samego zawodu. Zostawiając z boku trudną do rozstrzygnięcia
dyskusję, czy zarządzanie jest czy nie jest zawodem
41
, w przypadku menedżera w firmie
międzynarodowej w Polsce można stwierdzić, że nie istnieje formalna grupa zawodowa
skupiająca osoby wykonujące tego typu pracę. Istnieją wprawdzie stowarzyszenia
menedżerów, jednak wiążą się one z wyłącznie z wymiarem specjalizacyjnym roli
kierowniczej
42
, bądź też mają charakter generalny (ponadbranżowy i
ponadspecjalizacyjny)
43
. Ciekawe jest w tym kontekście, że jak usłyszałam od dwóch
menedżerów zajmujących się polityką personalną, w ich środowisku rozmawia się
nieformalnie na temat potrzeby zawiązania forum, na którym mogliby się spotykać właśnie
wyłącznie kadrowcy z międzynarodowych korporacji posiadających zakłady produkcyjne
w Polsce. Uzasadniane było to z jednej strony potrzebą współpracy w sytuacjach np.
zwolnień pracowników z powodu dekoniunktury w poszczególnych segmentach rynku; z
41
por. np. Szaban, 2000, str. 44-47.
42
Np. Polskie Stowarzyszenie Menedżerów Logistyki lub Polskie Stowarzyszenie Kierowania Kadrami.
43
Np. Stowarzyszenie Menedżerów w Polsce.
110
drugiej natomiast koniecznością ukrócenia praktyk „wykradania” najlepszych menedżerów
wysokiego szczebla. Na tej podstawie można więc przypuszczać, że po pewnym czasie
może nastąpić formalizacja i ustalenie pewnych zasad postępowania dla przedstawicieli
zawodu w tym obszarze funkcjonalnym.
Wracając jednak do głównego wątku: kto, z punktu widzenia polskiego menedżera
w międzynarodowej korporacji, konstruuje standardy jego roli w wymiarze zawodowym?
Biorąc pod uwagę wypowiedzi na temat nabywania wiedzy i umiejętności od
obcokrajowców skłonna byłabym powiedzieć, że reguły te stanowią przeniesione na polski
grunt zasady obowiązujące każdego menedżera zatrudnionego w korporacji globalnej,
których polscy menedżerowie mają się po prostu nauczyć. Refleksja kierowników na temat
podobieństwa, do pewnego stopnia wszystkich osób zajmujących zarządcze stanowiska w
firmach międzynarodowych może stanowić argument na rzecz tezy o powstawaniu
niezależnej od kategorii narodu kultury menedżerskiej (Hatch, Kostera i Koźmiński,
1999).
44
Mimo decydującej roli profesjonalnego środowiska korporacji w określaniu
standardów kierowniczych, przypuszczam, że stosunkowo duży wpływ na konstruowanie
wymiaru zawodowego roli w interesującym nas kontekście wywiera także otoczenie - jak
sądzę, w trojakim aspekcie: po pierwsze, chodzi o środowisko, z którego sam menedżer się
wywodzi; po drugie, chodzi o środowisko, z którego wywodzą się jego podwładni i część
kolegów po fachu; po trzecie: mimo, że zawodowy aspekt roli społecznej odnosi się
głównie do „świata-firmy”, nie jest to świat stuprocentowo szczelny i ulega wpływowi, jak
i wpływa na „świat poza firmą”, co widać wyraźnie w sytuacji, gdy te dwa światy się od
siebie różnią. A przecież, zdaniem kierowników, z którymi rozmawiałam, różnią się
zasadniczo.
4.4. Standardy roli zawodowej
Jeśli chodzi o wykształcenie, w świetle wypowiedzi samych menedżerów, można
powiedzieć, że barierą wejścia do zawodu są ukończona studia wyższe (tylko jeden
kierownik ma wykształcenie średnie, ale kończy studia zaocznie, co było jednym z
warunków awansu), nie istnieją natomiast prawidłowości dotyczące kierunku studiów.
44
„(...) managers of all countries are uniting, at the very least they are developing an impressive and
influential culture (...)” (Hatch, Kostera i Koźmiński, 1999, str. 36). Charaktryzowałoby ją współistnienie
czterech elementów: wartości, sprzeczności , nieprzewidywalności i globalizacji.
111
Warunkiem sine qua non związanym z konkretną wiedzą jest natomiast biegła znajomość
języka obcego, który jest podstawowym językiem porozumiewania się w korporacji,
dobrze widziana jest także umiejętność posługiwania się dwoma lub więcej językami.
W zakresie wykształcenia, wydaje mi się, że jedynym i najważniejszym
standardem, który daje się jednoznacznie wyodrębnić, jest po prostu ciągłe dokształcanie
się – np. na kursach, szkoleniach, poprzez lekturę fachowych czasopism, przede wszystkim
w obszarze tzw. „umiejętności miękkich”: przywództwa, motywowania, komunikacji.
Jak wskazują kierownicy, kluczową rolę w sukcesie odgrywa nie wiedza
merytoryczna, lecz cechy osobowości. W kontekście międzynarodowego koncernu
szczególne znaczenie mają przede wszystkim otwartość i tolerancja, ale także śmiałość i
pewność siebie w kontaktach z przedstawicielami innych narodów.
Korporacje kładą duży nacisk na pracę zespołową – kierownik jest animatorem i
przywódcą grupy, ale jednocześnie ponosi za jej prace pełną odpowiedzialność. Dlatego w
praktyce, jak podkreślają moi rozmówcy, istotna jest nie tylko życzliwość w stosunku do
pracownika, ale także umiejętność przekonywania ludzi do swojej wizji i egzekwowania
powierzanych im obowiązków w sposób stanowczy.
W sferze norm etycznych, oczekuje się od menedżera, przede wszystkim
skoncentrowania się bezpośrednio na człowieku, który zresztą jest najwyższą deklarowaną
wartością w „świecie-firmie”. W codzienności przekłada się to na podkreślanie znaczenia
stosunków partnerskich między szefem a pracownikiem, poszanowaniu podwładnego i
otwartości na jego potrzeby. Istnieje również cała gama formalnych i nieformalnych
narzędzi, które mają wspierać taki styl kierowania: np. wyjazdy integracyjne, systemy
oceny pracownika, systemy nagradzania i motywacji, nacisk na pracę zespołową.
Za swoją pracę menedżerowie są, jak sami oceniają, wynagradzani w sposób
pozwalający im na standard życia wyróżniający ich na tle otoczenia. W mojej opinii, jest to
pole, w którym w znacznym stopniu następuje zderzenie rzeczywistości „świata-firmy” i
„świata-poza firmą”; i zderzenie to wpływa na konstrukcję roli zawodowej, ponieważ, jak
wskazują sami kierownicy, ich podwładni wywodzą się i częściowo ciągle tkwią w
„świecie-poza firmą”
45
. Podczas gdy w korporacji eksponuje się i premiuje osiągnięcia i
wyróżnianie się na tle innych, w otoczeniu dominują raczej wartości skojarzone z
egalitaryzmem i nieufność w stosunku do ludzi żyjących relatywnie dostatnio (por. CBOS,
1999).
45
Interesujące, że jest to świat, z którego przecież sami menedżerowie także się wywodzą.
112
Przypuszczam (ale jest to wyłącznie moja interpretacja nie potwierdzona
badaniami), że ma to wpływ na stosunki pomiędzy podwładnym a menedżerem, ponieważ
wzmocnione jest i tak już obecne w korporacji oczekiwanie skracania dystansu w relacji
szef-pracownik i raczej nieeksponowania odmienności swojego statusu.
Czy
narodowość polska kierownika ma znaczenie w konstruowaniu i odgrywaniu
roli przez menedżera? W bezpośrednich wypowiedziach jest to płaszczyzna raczej
bagatelizowana, gdy moi rozmówcy kładli raczej nacisk na cechy związane z osobowością,
a kategorię narodowości uznawali za niejasną, często stereotypizowaną, bądź wręcz
nieistniejącą. Potwierdza się to w relacjach ze współpracownikami-obcokrajowcami -
menedżerowie wielokrotnie podkreślają, że decydujące znaczenie w formowaniu tej relacji
mają cechy charakteru obu stron.
Jednak w konstrukcji wymiaru etycznego roli pojawia się wyodrębnione pojęcie
„interesu Polski”, które określa oczekiwania związane z pełnieniem roli. Wydaje mi się
istotne, że nie wspomniano ani raz o konflikcie interesów – kategorie „praca dla kraju” i
„praca dla korporacji” są wprawdzie rozróżnione, ale nie sprzeczne: ogólny sukces
korporacji przyczynia się do rozwijania kraju, a konkretny menedżer (choć szczególnie na
wyższych stanowiskach kierowniczych) poprzez pracę w korporacji ma możliwość
aktywnego realizowania interesów kraju.
Moją uwagę zwróciło postrzeganie narodowości jako bariery, tym bardziej, że
temat ten pojawił się wywołany został tylko w kilku rozmowach. Ciekawym mogłoby być
dokładniejsze zbadanie, na ile poszczególne menedżerowie w poszczególnych
korporacjach na tym polu różniliby się w opiniach. Opierając się na wywiadach które
przeprowadziłam, zauważyłam, że przeświadczenie takie pojawiło się wyłącznie wśród
kierowników zatrudnionych w koncernie wywodzącym się Niemiec oraz z Japonii. Przy
czym, o ile w przypadku Japonii było to określane jako naturalne, ze względu na
odmienność kultur, o tyle w przypadku niemieckim wyraźne było poczucie dyskryminacji
(są to jednak przypuszczenia, które nie muszą sprawdzić się w szerszej skali).
Bardzo niejednoznaczna jest kwestia wpływu płci na konstruowanie roli
profesjonalnej menedżera. Z jednej strony faktem jest, że wśród moich rozmówców
proporcje pomiędzy kobietami a mężczyznami były w miarę zbalansowane (6 kobiet, 9
mężczyzn), we wszystkich korporacjach jednym z fundamentów oficjalnej polityką jest
równouprawnienie pracowników obu płci, ale np. wśród zagranicznej kadry zarządzającej
przebywającej na kontraktach w Polsce nie było ani jednej kobiety. Z drugiej strony są
113
opinie: część kobiet mówi o „szklanym suficie”
46
, który niekoniecznie wynika ze złej woli,
lecz z czynników strukturalnych określanych jako obiektywne (np. nieobecność kobiet w
działach produkcyjnych); inna grupa kobiet kierowniczek deklaruje, że w miejscu pracy
nie odczuwają w żadnej formie upośledzenia z racji swojej płci. W przypadku wszystkich
kobiet-menedżerów pojawiły się natomiast opinie o korelacji wieku i płci, wiek w tym
przypadku jest dużą pomocą w pełnieniu roli.
W obszarze oczekiwań dotyczących sposobu odgrywania roli bezwzględnie
oczekuje się, żeby była to rola szczera, tzn. zgodna z wewnętrznymi przekonaniami
menedżera. Innymi słowy, rola powinna być mocno zinternalizowana i przez to
autentyczna w odbiorze. W świetle opinii menedżerów, nie istnieje w zasadzie opcja
„wchodzenia” w rolę czy dystansowania się od niej – cechy, które się na nią składają mają
być także cechami osobowości kierownika.
4.5. Scenariusz a swoboda interpretacji roli
Każdy scenariusz zawiera wprawdzie dokładny opis roli a z teatrem, w którym
odbywa się przedstawienie łączymy oczekiwania dotyczące kierunku interpretacji
przedstawienia – zawsze jednak to aktor ostatecznie pojawia się na scenie i nadaje
znaczenie słowom zapisanym w scenopisie sztuki (por. Berger i Luckmann, 1983, Kostera,
1996). Można zadać sobie dwa pytania: po pierwsze, na ile ramy scenariusza dopuszczają
możliwość indywidualnej interpretacji, oraz na ile sam scenariusz jest już trwale ustalony?
Żądanie autentyzmu w pełnieniu roli i istnienie oczekiwań związanych z
przynależnością do międzynarodowej kultury menedżerskiej wskazuje na dość
ograniczone możliwości samodzielnego konstruowania roli, z drugiej jednak strony
organizacje w różny sposób rozkładają akcenty pomiędzy wspólnymi normami a
indywidualnym stylem. Wyznaczenie ram interpretacji wiąże się z kontekstem
instytucjonalnym roli (por. rys. 1, str. 16) i wymagałoby, moim zdaniem, badań
etnograficznych skoncentrowanych na kulturze każdej z korporacji.
Uważam natomiast, że scharakteryzowany tu scenariusz roli profesjonalnej
menedżera w Polsce, w korporacji międzynarodowej, nie jest jeszcze ukształtowany w
sposób ostateczny i istnieje spory margines negocjacji roli. W obliczu trwającej ciągle
transformacji, kierownicy sami zwracają uwagę, że reguły w żadnym prawie obszarze
46
Por. np. Domański, 1999.
114
życia społecznego nie zostały jeszcze uzgodnione w sposób stały. Ponadto, moim
zdaniem, role menedżerów w korporacji zostały w dużej mierze skonstruowane zagranicą i
przeniesione na grunt polski, a wzajemna adaptacja, ze względu na stosunkowo krótką
jednak obecność oddziałów koncernów na rynku polskim nie została ciągle zakończona.
115
5. Bibliografia
Alevson, M. i Deetz, S. (1996). Critical Theory and Postmodernism Approaches to
Organizational Studies. W: Clegg, S., Hardy, C. i Nord, W. (red.), Handbook of
organization studies. Thousand Oaks, CA: Sage Publications Inc., str. 191-218.
Berger, P. L. i Luckmann, T. (1983). Społeczne tworzenie rzeczywistości.
Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
Błaszczyk, W. (1999). Kadra kierownicza polskich przedsiębiorstw państwowych
w warunkach zmian systemu gospodarczego. Łódź: Wydawnictwo Uniwersytetu
Łódzkiego.
Buber, M. (1970). I and Thou. New York: Charles Scribner’s Sons.
CBOS (1999). Opinie o bogactwie i ludziach bogatych. Komunikat z badań.
Dostępne: http://www.cbos.pl/cbos_pl.htm, dnia 23.03.2004.
Cielemęcki, M. (2003). Nasze Mózgi z Importu. Wprost, nr 1085. Dostępne:
www.wprost.pl/ar/?0=49000, dnia 24.03.2004.
Czarniawska, B. (1983). Proces zarządzania. Studium percepcji kierowników
przedsiębiorstw. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe.
Czarniawska-Joerges, B. (1992). Exploring Complex Organizations. A Cultural
Perspective. Newbury Park: Sage.
Czarzasty, J. (2000). Zamazane granice. Etnografia przedsiębiorstwa fińskiego w
Polsce. Praca magisterska, materiały powielone, Warszawa: Wydział Zarządzania UW.
Domański, H. (1999). Zadowolony niewolnik idzie do pracy. Warszawa: IFiS PAN.
Drucker, P. F. (1999). Społeczeństwo pokapitalistyczne. Warszawa: Wydawnictwo
Naukowe PWN.
116
Dylus, A. (2002). Chrześcijanin na aeropagu gospodarki. Dostępne:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IK/chrzescijanin_gospodarka.html, dnia 13.03.2004.
Etzioni, E. (red.) (1995). New Communitarian Thinking. Charlottesville: University
Press of Virginia.
Euske, N. A. i Roberts, K. H. (1987). Evolving Perspectives in Organization
Theory: Communication Implications. W: Jablin, F. M., Putnam, L. L., Roberts, K. H. i
Porter, L. W. (red.), Handbook of Organizational Communication. An Interdisciplinary
Perspective. Newbury Park: Sage, str. 41-70.
Gajdziński, P. (2000). Opium z Chlebem. Rozmowa ze Sławomirem Malagą.
Rzeczpospolita - Magazyn, nr 134. Dostępne: www.rzeczpospolita.pl/szukaj/archiwum.pl,
dnia 22.03.2004.
Gładys-Jakóbik, J. (1998). Menedżerowie czy Protomenedżerowie? MBA 5, str.
37-40.
Goffman, E. (1981). Człowiek w teatrze życia codziennego. Warszawa: Państwowy
Instytut Wydawniczy.
Hatch, M. J. (2002). Teoria Organizacji. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe
PWN.
Hatch, M. J., Kostera, M. i Koźmiński, A. K. (1999). Theatre in Management. An
Analysis of the Modern Play of Management. MBA 5, str. 36-42.
Hall, E. T. (1999). Taniec życia. Warszawa: Warszawskie Wydawnictwo Literackie
Muza SA.
Hofstede, G. (2000). Kultury i Organizacje. Warszawa: Polskie Wydawnictwo
Ekonomiczne.
117
Holzmueller, H. H. (2003). Umiejętność Rozwiązywania Problemów
Międzykulturowych. Gazeta Wyborcza, 84. Dostępne:
www.rzeczpospolita.pl/szukaj/archiwum.pl, dnia 22.03.2004.
Iszkowski, W. (2000). Praktyka zarządzania międzynarodowego w Polsce.
Warszawa: Difin.
Jablin, F. M., Putnam, L. L., Roberts, K. H. i Porter, L. W. (red.) (1987). Handbook
of Organizational Communication. An Interdisciplinary Perspective. Newbury Park: Sage.
Jankowicz, A. D. (2000). Business Research Projects. London: Thomson Learning.
Kiełczewski, S. (2002). Spór o Kształt Demokracji. Odra, nr 12 (493), str. 2-8.
Kim Y.Y. i Ruben B. D. (1988). Intercultural Transformation: A Systems Theory.
W: Gudykunst W. B., Kim Y. Y. (red.), Theories in Intercultural Communication.
Newbury Park: Sage, str. 299-323.
Kociatkiewicz, J. (1998). Organizacje, komputery, ludzie. Studium idei postępu
technologicznego. Praca magisterska, materiały powielone, Warszawa: Wydział
Zarządzania UW.
Konecki, K. (2000). Studia z metodologii badań jakościowych – Teoria
ugruntowana. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Kostera, M. (1996). Postmodernizm w zarządzaniu. Warszawa: Polskie
Wydawnictwo Ekonomiczne.
Kostera, M. (1998). Opowieści o ludziach, zwyczajach i organizacjach, czyli
„Wykładki”. Warszawa: Wydawnictwo WSPiZ im L. Koźmińskiego.
Kostera, M. (2003). Antropologia organizacji – Metodologia badań terenowych.
Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
118
Koźmiński, A. K. (1998). Odrabianie zaległości – Zmiany organizacji i zarządzania
w byłym bloku socjalistycznym. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Koźmiński, A. K. (1999). Zarządzanie międzynarodowe. Warszawa: Polskie
Wydawnictwo Ekonomiczne.
Krone, K.J., Jablin, F. M. i Putnam, L. L. (1987). Communication Theory and
Organizational Communication: Multiple Perspectives. W: Jablin, F. M., Putnam, L. L.,
Roberts, K. H. i Porter, L. W. (red.), Handbook of Organizational Communication. An
Interdisciplinary Perspective. Newbury Park: Sage, str. 18-41.
Lakoff, G. (1987). Image Metaphors. Metaphor and Symbolic Activity, nr 2 (3), str.
219-222.
Littlejohn, S. (2002). Theories of Human Communication. Belmont, CA:
Wadsworth/Thomson Learning.
Mattelart, A. i Mattelart, M. (2001). Teorie komunikacji - Krótkie wprowadzenie.
Warszawa-Kraków: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Morgan G. (1997). Obrazy organizacji. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Morgan, G. (2001). Wyobraźnia organizacyjna. Warszawa: Wydawnictwo
Naukowe PWN.
Nachmias C. i Nachmias, D. (2001). Metody badawcze w naukach społecznych.
Warszawa: Zysk i S-ka.
Płoszajski, P. (1996). Zmiana i złożoność: Stare wyzwania nowej edukacji
ekonomicznej. Dostępne: http://akson.sgh.waw.pl/~lijas/archiwum/056/t1.htm, dnia:
26.03.2004.
Rosen, M. (1991). Coming to Terms with the Field. Understanding and Doing
Organizational Etnography. Journal of Management Studies, nr 28 (1), str. 1-24.
119
Sen, A. (1999). Rozwój i wolność. Poznań: Zysk i spółka.
Silverman, D. (2001). Interpreting Qualitative Data. London: Sage Publications.
Smircich, L. (1983). Studying Organizations as Cultures. W: Morgan, G. (red.)
Beyond Method, Beverly Hills: Sage Publications, str. 160-172.
Stoner J.A., Freeman, R. E. i Gilbert D. R. (2001). Kierowanie. Warszawa: Polskie
Wydawnictwo Ekonomiczne.
Szaban, J. (2000). Przemiany roli polskich dyrektorów w wyniku zmian
ustrojowych. Warszawa: Wydawnictwo WSPiZ im. L. Koźmińskiego.
Trompenaars, F. i Hampden-Turner, Ch. (2002). Siedem wymiarów kultury.
Kraków: Oficyna Ekonomiczna.
United Nations Conference on Trade and Development (UNCTAD). 2001. World
Investment Report 2001: Promoting Linkages. New York and Geneva: UNCTAD.
Dostępne: www.unctad.org/wir/index.htm, dnia 20.03.2004.
Watzlawick, P., Beavin, J. H. i Jackson, D. D. (1967). Pragmatics of Human
Communication. New York: Norton & Company
Wawrzyniak, B. (1998). Bohaterowie naszych czasów. MBA, nr 6/36, str. 5-7.
Wojtyła, K. (1994). Osoba i czyn oraz inne studia antropologiczne. Lublin:
Towarzystwo Naukowe KUL.
Zagórski, K. i Strzeszewski M. (red.) (1999). Nowa rzeczywistość, oceny i opinie
1989-1999. Warszawa: Dialog.
Zbiegień-Maciąg, L. (2002). Kultura w organizacji. Identyfikacja kultur znanych
firm. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
120
Zięba, M. (2000). Biało-czarne zapiski, stare i nowe. Poznań: W Drodze.
Zięba, M. (2003). Chrześcijanie, polityka, ekonomia. Kraków: Wydawnictwo „M”.
121
6. Załącznik
Rozmówcy
47
- bohaterowie
Malina – kobieta, około 50 lat, kieruje pracą 9 osób, Polka.
Adam – mężczyzna, około 60 lat, koordynuje pracę około 13 osób, Obcokrajowiec.
Jagoda – kobieta, około 35 lat, kieruje pracami 2 osób, Polka.
Karol – mężczyzna, około 35 lat, kieruje pracami 5 osób, Polak.
Maja – kobieta, około 35 lat, koordynuje pracę 6 osób, Polka.
Hubert – mężczyzna, około 50 lat, kieruje pracą 3 osób, Obcokrajowiec.
Róża – kobieta, około 35 lat, kieruje pracą około 11 osób, Polka.
Maksymilian – mężczyzna, około 40 lat, koordynuje pracę około 30 pracowników,
Obcokrajowiec.
Artur – mężczyzna, około 35 lat, koordynuje pracę około 300 osób, Polak.
Ida – kobieta, około 35 lat, koordynuje pracę około 12 osób, Polka.
Olaf – mężczyzna, około 40 lat, koordynuje pracę około 70 osób, Polak.
Wiktor – mężczyzna, około 40 lat, koordynuje pracę około 20 osób, Polak.
Kalina – kobieta, około 50 lat, kieruje pracami 1 osoby, Polka.
Mikołaj – mężczyzna, koordynuje pracę około 200 osób, Polak.
Marcin – mężczyzna, około 40 lat, koordynuje pracę 31 pracowników, Polak.
47
W tekstach etnograficznych istnieje możliwość użycia wielu sposobów dla zapewnienia anonimowości
rozmówcy – np. numerowanie, nadawanie pseudonimów (por. Kociatkiewicz, 2000; Czarzasty, 2000).
Imiona zastosowane w tej pracy są fikcyjne.