MacArthur i tajemnica piwnicy
Jarosław Krawczyk 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:18
W mojej pamięci Kim Ir Sen odcisnął się przede wszystkim jako twórca czegoś, co
nazywa się „Dżucze”. Reklamowano toto w bladozielonych książeczkach wypływających
wielką falą z Ambasady Korei Północnej. Niestety, czym owo „Dżucze” dokładnie było,
nie mam pojęcia; przypuszczam tylko, że chodziło o jakiś specyficznie
północnokoreański wariant komunizmu dostosowany do potrzeb Ukochanego
Przywódcy.
źródło: Archiwum „Mówią Wieki"
źródło: Archiwum „Mówią Wieki"
+zobacz więcej
Wiem też, że Kim Ir Sen założył północnokoreańską kompartię w wieku bodajże 14 lat,
co stawia go w rzędzie największych wunderkindów w dziejach polityki. Z Internetu
powziąłem również informację, że był wielkim admiratorem filmów o Godzilli.
Zważywszy na maniery i zatrudnienia owego stwora, można uznać fascynację Kima za
najzupełniej zrozumiałą. Może to jakiś klucz do zrozumienia osobowości dyktatora?
W każdym razie w 1950 roku, kiedy oddziały Kima uderzyły na Koreę Południową, świat
zadrżał tak, jakby 38 równoleżnik przekroczyła Godzilla.
Bo też po drugiej wojnie światowej czegoś takiego jeszcze nie było. Kim konsultował
swą akcję z Mao i Stalinem – wydawało się, że cały blok komunistyczny postanowił
ruszyć z miejsca bryłę świata. Z niepoliczalnymi konsekwencjami.
Chcąc nie chcąc, trzeba było stawić opór i Amerykanie (nie po raz ostatni) nie uchylili się
od tej konieczności. Wypychając hordy Kima, doszli nawet nad Jalu, rzekę już wcześniej
zbrukaną krwią bitewnych masakr rosyjsko-japońskich. Znany poeta Tadeusz Miciński
napisał na tę okoliczność przedziwny wiersz, w którym napawa się okrzykiem „Banzai!”
tudzież kreśli obraz prostytutek klęczących w rosyjskich okopach na „krwi i kale”.
Okropieństwo, ale nie pierwszy Miciński zauważył obrzydlistwa wojny.
Mam wrażenie, że ten okrzyk żołnierze gen. MacArthura mieli w uszach od czasów walk
z Japończykami na Pacyfiku, ale w 1950 roku usłyszeli inne, bardziej przerażające
dźwięki: huk i wizg nawały ogniowej z mnóstwa luf chińskiej armii „ochotniczej”.
Cios był tak celny, że MacArthura wzięła paniczna chętka do użycia atomówki, co z
punktu widzenia dalszych losów gatunku Homo sapiens nie było pomysłem
najszczęśliwszym. Szczęściem w wysokich kręgach władzy w USA zwyciężyła
roztropność i wiara w siebie. Armii amerykańskiej – występującej pod szyldem ONZ –
udało się po ciężkich bojach ustabilizować sytuację w stylu konwencjonalnym. Niby
wyszło na remis, ale zwycięski, bo całkiem już rozbisurmanionym komunistom
pokazano determinację i generalnie – gdzie ich miejsce. Realnie można było wtedy tylko
utrzymać status quo ante – co też się stało. Najważniejsze dziedzictwo wojny
koreańskiej wyraziło się w zjawisku, które można określić mianem histerii atomowej.
Atom naprawdę zaczął parzyć ręce strategicznych decydentów, co jestem skłonny
uważać za wielki dar – w końcu udało się pokonać komunizm bez użycia broni jądrowej,
a wielkie połacie Europy zostały podpiwniczone hektarami schronów
przeciwatomowych.
Również w bloku sowieckim, albowiem wychowałem się w domu, pod którym wił się i
rozgałęział wspaniały system piwniczno-antynuklearny, dziecięcy underworld
niedostępny dla inkwizytorskiego spojrzenia rodziców. Boże, jak cudownie było się w
nim bawić w rozmaite wojny: Indianie i kowboje, Cortes i Montezuma, Niemcy i
partyzanci, Krzyżacy i Jagiełło. To była przestrzeń czarów – zazdrość, droga młodzieży.
Koreańskie dylematy
Krzysztof Kubiak 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:21
Powojenne losy Korei, uznawanej za pierwszą ofiarę japońskiej ekspansji, rozpatrywano
na obradującej w listopadzie 1943 roku konferencji aliantów w Kairze. Prezydent USA
Franklin Delano Roosevelt, premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill i szef chińskiego
rządu narodowego oraz dowódca armii Czang Kaj-szek przyjęli wówczas ogólnikowe
oświadczenie o „konieczności odbudowy niepodległego państwa koreańskiego”.
źródło: Archiwum „Mówią Wieki"
źródło: Archiwum „Mówią Wieki"
+zobacz więcej
Po kapitulacji Japonii w 1945 roku do rywalizacji o hegemonię na Dalekim Wschodzie
stanęli niedawni sojusznicy: Amerykanie i Sowieci. Na Półwysep Koreański od północy
zaczęły wkraczać oddziały Armii Czerwonej. Aby zapobiec zajęciu całego półwyspu,
administracja amerykańska zaproponowała Moskwie, opierając się na przykładzie
europejskim, wyznaczenie na 38 równoleżniku linii demarkacyjnej, oddzielającej wojska
amerykańskie od sowieckich. Moskwa propozycję przyjęła – prawdopodobnie ze
względu na toczące się wówczas negocjacje w sprawie reparacji, jakie ZSRR miał
otrzymać z zachodnich stref okupacyjnych w Niemczech. 3 września 1945 roku czołówki
sowieckie dotarły do 38 równoleżnika, a 8 września pierwsze oddziały amerykańskie
wylądowały w Inczhon.
Na grudniowej konferencji ministrów spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, USA i
ZSRR, która odbyła się w Moskwie, przyjęto sowiecką koncepcję powołania
ogólnokrajowego rządu koreańskiego pod auspicjami wspólnej komisji dowódców sił
okupacyjnych. Owa komisja zebrała się jednak tylko raz – w marcu 1946 roku – a
następnie wobec piętrzących się rozbieżności zaprzestała działalności. Główny spór
dotyczył tego, które z ugrupowań koreańskich powinny uczestniczyć w negocjacjach
rządowych. Stanowiło to tylko pretekst, a załamanie współpracy sojuszników było
następstwem rozpoczęcia zimnej wojny.
W tych warunkach w obu strefach okupacyjnych Korei przeprowadzono wybory. 6 maja
1948 roku wyłoniona w strefie amerykańskiej legislatywa, na czele której stanął
Syngman Rhee (Li Syn Man), proklamowała utworzenie Republiki Korei. W strefie
sowieckiej wyłonione w oparciu o lokalne komitety Najwyższe Zgromadzenie Ludowe
ogłosiło 9 września powstanie Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Po
ukonstytuowaniu się KRLD jej terytorium opuściła Armia Radziecka.
Na problem koreański nałożyły się coraz gorsze stosunki amerykańsko-chińskie,
wywołane postępującym rozkładem chińskiego rządu narodowego (Kuomintangu) i
wzrostem znaczenia Komunistycznej Partii Chin wspieranej przez ZSRR. Zwycięstwo
komunistów w wojnie domowej i ewakuacja sił Kuomintangu na wyspę Tajwan
zachwiała podstawami amerykańskiej polityki w Azji i wywołała w USA obawy przed
ekspansją komunizmu. Równocześnie jednak administracja prezydenta Trumana nie
wykazywała większego zainteresowania Koreą. Dowódca sił amerykańskich w regionie
Pacyfiku gen. Douglas MacArthur umieścił Koreę poza granicą obszarów o istotnym
znaczeniu dla Stanów Zjednoczonych. Z kolei sekretarz stanu Dean Acheson stwierdził,
że „linia obrony” w Azji nie obejmuje Tajwanu i Korei Południowej.
Sygnały te popchnęły do działania Józefa Stalina, który doszedł do wniosku, że zbrojne
zjednoczenie obu państw koreańskich nie wywoła interwencji amerykańskiej.
Utwierdziła go w tym przekonaniu decyzja prezydenta Trumana, który w 1949 roku
nakazał wycofanie z Korei Południowej zwartych oddziałów amerykańskich. Pozostała
tam licząca ok. 1000 osób grupa doradców. Henry Kissinger, późniejszy sekretarz stanu
USA, stwierdził: „Wojna koreańska zrodziła się z obustronnego nieporozumienia:
komuniści, analizując sytuację w kontekście amerykańskich interesów w tym regionie,
uznali za nieprawdopodobne, by Ameryka, oddając cały niemal kontynent azjatycki
komunistom, stawiła opór na końcu Półwyspu Koreańskiego. Ameryka natomiast,
postrzegając wyzwanie w kategoriach pryncypiów, mniej zajmowała się
geostrategicznym znaczeniem Korei (publicznie kwestionowanym przez amerykańskich
przywódców), a o wiele bardziej symbolicznym znaczeniem, jakie miałoby bierne
przyzwolenie na komunistyczną agresję”.
Kim Ir Sen idzie na wojnę
Krzysztof Kubiak 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:22
Przywódca komunistycznej Północy Kim Ir Sen usiłował uzyskać sowiecką zgodę na
zaatakowanie Południa co najmniej od 1948 roku. Prowadził również na ten temat
negocjacje z Komunistyczną Partią Chin. Zarówno przewodniczący KPCh Mao Tse-tung,
jak i Stalin początkowo hamowali Kima, mimo że ten pierwszy przyzwolił na wycofanie
do kraju dwóch dywizji północnokoreańskich walczących z siłami Kuomintangu w
północnych Chinach.
źródło: bridgeman art library, zl/archiwum „mówią wieki"
+zobacz więcej
Decydujące dla sprawy koreańskiej rozmowy Kima ze Stalinem odbyły się w Moskwie w
kwietniu 1950 roku. Według odtajnionych dokumentów sowieckich i chińskich Stalin
uzależnił akceptację planów północnokoreańskich komunistów od zaaprobowania ich
przez Pekin. Kim 13 maja udał się więc do chińskiej stolicy i tym razem uzyskał od Mao
pełne poparcie dla inwazji na Południe oraz obietnicę zbrojnej pomocy.
Podkreślić należy, że Koreańczyk po mistrzowsku wykorzystał rysujące się już
rozbieżności między dwoma komunistycznymi mocarstwami, kreując sytuację, w której
odrzucenie jego propozycji byłoby uznane za brak „rewolucyjnego zaangażowania”.
Wyprzedzając chińskie „tak” dla ataku na Koreę Południową, Rosjanie (prawdopodobnie
na przełomie marca i kwietnia) skierowali do Korei Północnej grupę oficerów
sztabowych w celu opracowania szczegółowych planów działań.
Dwie armie koreańskie
Krzysztof Kubiak 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:23
Komunistyczna Koreańska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza została utworzona 8 lutego
1948 roku. Ponad dwa lata później, w chwili wybuchu wojny, liczyła ok. 250 tys. ludzi.
źródło: bridgeman art library, zl/archiwum „mówią wieki"
+zobacz więcej
Duża część żołnierzy i kadry dysponowała doświadczeniem bojowym z czasów walki
partyzanckiej z Japończykami bądź wyniesionym z chińskiej wojny domowej. Według
ówczesnych szacunków amerykańskich było to co najmniej 100 tys.
północnokoreańskich oficerów i żołnierzy. Wojska lądowe były zorganizowane w
dziesięć dywizji piechoty i brygadę pancerną (rozwiniętą w czerwcu 1950 roku w
dywizję). Lotnictwo w sile mieszanej dywizji składało się z dwóch pułków myśliwskich
(ok. 70 samolotów) i dwóch pułków szturmowych (ok. 60 maszyn). Marynarka miała 20
lekkich jednostek, dwa pułki piechoty morskiej, dwa pułki artylerii polowej i pułk
artylerii przeciwlotniczej. Przy siłach zbrojnych KRLD działała radziecka misja
wojskowa złożona z kilkuset oficerów dowodzonych przez gen. Zacharowa.
Armia Republiki Korei (Południowej) była praktycznie formacją typu policyjnego
przemianowaną 15 sierpnia 1948 roku na siły zbrojne. W momencie powołania liczyła
403 oficerów oraz 49 087 podoficerów i żołnierzy. Do wybuchu wojny powiększono ją
do ok. 100 tys. słabo wyszkolonych żołnierzy, z czego ok. 40 tys. było zaangażowanych w
zwalczanie komunistycznej partyzantki. Siły zbrojne Południa składały się z siedmiu
dywizji piechoty oraz zgrupowania sił bezpieczeństwa w Seulu nazywanego Dywizją
Stołeczną. Inne rodzaje broni były w powijakach – działania piechoty mogło wesprzeć
zaledwie 27 lekkich samochodów pancernych oraz 90 dział polowych. Nie było
moździerzy, artylerii przeciwlotniczej i przeciwpancernej, jednostek saperskich. Siły
morskie znajdowały się w fazie organizacji i wyposażone były w kilkadziesiąt, po części
improwizowanych, jednostek patrolowych. Brakowało nawet mundurów, w związku z
czym większość żołnierzy otrzymała japońskie umundurowanie i oporządzenie.
Amerykańska misja wojskowa (Korean Military Advisory Group – KMAG)liczyła ok.
1000 osób. Na jej czele stał gen. Roberts.
Amerykanie i ich sojusznicy na Dalekim Wschodzie
Tomasz Stańczyk 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:26
Amerykańskie wojska lądowe na Dalekim Wschodzie składały się ze stacjonujących w
Japonii 7., 24. i 25. Dywizji Piechoty oraz 1. Dywizji Kawalerii, tworzących 8. Armię
dowodzoną przez gen. Waltona H. Walkera.
Były to wojska okupacyjne. Dywizje liczyły po ok. 13 tys. żołnierzy, czyli niewiele więcej,
niż wynosił dywizyjny etat w czasie pokoju (etat wojenny to 18 900 ludzi). W pułkach
piechoty były zazwyczaj dwa rozwinięte bataliony i jeden skadrowany. Nie było
pułkowych kompanii czołgów, a w dywizyjnych batalionach czołgów rozwinięta była
tylko pierwsza kompania wyposażona w lekkie wozy M24 General Chaffee. Siły
powietrzne na Dalekim Wschodzie (dowódca gen. G. E. Stratmayer) składały się z pięciu
grup myśliwskich, dywizjonu rozpoznania pogody, trzech samodzielnych dywizjonów
myśliwskich, lekkiej grupy bombowej, ciężkiej grupy bombowej oraz skrzydła
transportowego. Łącznie miały 1172 samoloty, z tego mniej więcej połowę w
jednostkach operacyjnych. Siły morskie USA utrzymywały na Dalekim Wschodzie 7.
Flotę dowodzoną przez wiceadmirała A. D. Struble’a. W Japonii stacjonowały ponadto
symboliczne pododdziały okupacyjne z Wielkiej Brytanii, Australii i Nowej Zelandii.
Brytyjczycy utrzymywali ponadto zgrupowanie bojowe, którego rdzeniem były dwie
brygady piechoty w Hongkongu.
Gabreski - pogromca MiG-ów
Uczestnikiem wojny w Korei był Francis „Gabby” Gabreski (Gabryszewski) myśliwski as
z II wojny światowej, syn polskich emigrantów. Walcząc na F-86 Sabre uzyskał 6,5
zwycięstw nad MiG-ami, powiększając bilans zestrzeleń z II wojny światowej do 34, 5.
Gabreski wcześniej walczył z Japończykami podczas nalotu na Pearl Harbor i latał w
polskim 315. dywizjonie RAF. Zmarł w 2002 r. w wieku 83 lat w USA.
Inwazja z północy
Krzysztof Kubiak 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:28
24 czerwca 1950 roku, po serii incydentów zbrojnych w rejonie 38 równoleżnika, siły
zbrojne Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, zorganizowane we front
złożony z dwóch armii i dowodzony przez Choi Yung Kuna, przekroczyły granicę
Republiki Korei.
źródło: Archiwum „Mówią Wieki"
źródło: Archiwum „Mówią Wieki"
+zobacz więcej
1. Armia siłami dwóch dywizji piechoty i brygady pancernej nacierała na zachód,
wychodząc 27 czerwca na przedpola Seulu. Pozostałe dwie dywizje uderzyły w centrum,
gdzie okrążyły i zniszczyły w rejonie miasta Chunchon zgrupowanie sił Południa. 2.
Armia zaatakowała wschodnie (nadmorskie) prowincje Korei Południowej, wysadzając
kilka desantów na tyłach wycofujących się sił przeciwnika. 28 czerwca władze Republiki
z Japonii Korei ewakuowały się z zagrożonego Seulu do Teajon.
Agresja północnokoreańska już 25 czerwca stała się przedmiotem obrad Rady
Bezpieczeństwa ONZ. W tym dniu przyjęła ona rezolucję wzywającą rząd KRLD do
przerwania działań i wycofania sił zbrojnych za rubież 38 równoleżnika, a 27 czerwca
rezolucję wzywającą członków ONZ do udzielenia pomocy Republice Korei. Największe
znaczenie miała jednak rezolucja z 7 lipca, zgłoszona wspólnie przez Wielką Brytanię i
Francję, o wysłaniu do Korei wojsk pod flagą ONZ i stworzeniu Połączonego Dowództwa,
na czele którego stanąć miał oficer wyznaczony przez prezydenta USA.
W obliczu komunistycznej agresji 27 czerwca, a więc jeszcze przed zajęciem stanowiska
przez ONZ, prezydent Truman upoważnił gen. MacArthura do użycia sił morskich i
powietrznych w celu wsparcia wojsk Republiki Korei. Działanie sił amerykańskich
ograniczać się miało do obszarów leżących na południe od 38 równoleżnika. MacArthur
zignorował jednak to zastrzeżenie i już 27 czerwca amerykańskie bombowce
zbombardowały mosty na rzece Han w Korei Północnej. 1 lipca, wobec sukcesów wojsk
Północy, MacArthur wydał rozkaz przerzucenia do Korei regularnych amerykańskich
wojsk lądowych. Zbiorcza grupa bojowa, złożona z żołnierzy przerzuconych
transportem lotniczym (tzw. Task Force Smith – batalion z 24. Dywizji Piechoty i 52.
Dywizjon Artylerii) weszła do walki 5 lipca i niemal natychmiast została rozbita. Sytuacji
nie zmieniło przybycie innych jednostek 24. Dywizji, która nie zdołała powstrzymać
ofensywy Północy i po dwóch tygodniach działań opóźniających została rozbita pod
Teajon. Dowódca dywizji gen. Dean dostał się do niewoli.
Na początku sierpnia wojska Północy wyszły na rubież rzeki Naktong, zajmując 95 proc.
terytorium Półwyspu Koreańskiego zamieszkanego przez 97 proc. populacji.
Siły ONZ: 91 tys. żołnierzy Południa, 87 tys. Amerykanów, 2 tys. Brytyjczyków,
utrzymywały jedynie rejon portu Pusan – tzw. przyczółek lub worek pusański.
Politycy i wojskowi
Krzysztof Kubiak 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:29
Gen. MacArthur, który objął stanowisko naczelnego dowódcy Sił Zbrojnych ONZ w Korei,
postanowił wykorzystać fakt, że 80 proc. sił Północy było zaangażowane do blokady
przyczółka pusańskiego, i przejść do kontrofensywy.
źródło: Archiwum „Mówią Wieki"
źródło: Archiwum „Mówią Wieki"
+zobacz więcej
Sztab opracował plan uderzenia lądowego amerykańskiej 8. Armii z rejonu Tegu oraz
wysadzenie desantu morskiego przez 10. Korpus Armijny na głębokim zapleczu
przeciwnika w pobliżu portu Inczhon.
Koncepcja MacArthura nie została entuzjastycznie przyjęta. Przeciwko operacji
desantowej wystąpił przewodniczący Połączonego Komitetu Szefów Sztabów gen. Omar
N. Bradley, a wybór rejonu lądowania poddali krytyce oficerowie marynarki. Bradley, w
1944 roku dowodzący amerykańskimi siłami lądującymi w Normandii, uważał, że
odpowiednie przygotowanie desantu w tak krótkim czasie jest niemożliwe. Obawiał się
także wystąpienia wojsk sowieckich po stronie Północy, co mogłoby przekształcić
konflikt koreański w trzecią wojnę światową oraz zagroziłoby zagładą sił desantowych.
Natomiast przedstawiciele US Navy uważali, że warunki naturalne w rejonie Inczhon co
najmniej poważnie utrudnią inwazję. Redę portu Inczhon łączy bowiem z otwartym
morzem wąski, płytki (głębokość w czasie odpływu 3,6 – 3,9 m) i usiany mieliznami
Kanał Latających Ryb, łatwy do zablokowania przez artylerię i miny morskie. Prócz tego
wysokie pływy dochodzące w niektórych punktach wybrzeża do 9,75 m, powodowały,
że podczas odpływu ląd stały oddzielony był od morza pasem błotnistego gruntu o
szerokości do 5 km. MacArthur odparł te zastrzeżenia, argumentując, że zaskakujący
atak pod Inczhon umożliwi szybkie zajęcie odległego o 29 km Seulu (gdzie zbiegały się
wszystkie linie kolejowe i ważniejsze drogi biegnące z północy na południe) i wyjście na
tyły wojsk północnokoreańskich Przedstawioną przez marynarkę propozycję lądowania
na wschodnim wybrzeżu generał odrzucił, gdyż jego zdaniem wysokie pasma górskie
uniemożliwiłyby wojskom desantu szybkie rozwinięcie ofensywy i ułatwiłyby obronę
przeciwnikowi. MacArthur zdołał też przekonać prezydenta Trumana, że Moskwa nie
będzie interweniować.
Prezydent USA 12 sierpnia zaaprobował plany głównodowodzącego w Korei. Co
ciekawe, opracowywanie planów operacji desantowej opatrzonej nazwą „Chromite”
sztabowcy MacArthura rozpoczęli już 4 lipca, czyli ponad miesiąc wcześniej.
Arsenał minionych wieków
Michał Mackiewicz 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:31
W konfliktach toczonych w kilka lat po zakończeniu II wojny obficie czerpano z arsenału
sprawdzonego w trakcie jej trwania. W Korei doszło, właściwie pierwszy raz na taką
skalę, do konfrontacji uzbrojenia radzieckiego i amerykańskiego.
źródło: akg/east news, east news, archiwum „mówią wieki”
źródło: akg/east news, east news, archiwum „mówią wieki”
źródło: akg/east news, east news, archiwum „mówią wieki”
+zobacz więcej
Karabiny i działa
Żołnierze Korei Północnej, a także chińscy ochotnicy, wyposażeni byli przeważnie w
broń radziecką. Miała renomę niezawodnej, prostej, skutecznej oraz taniej w produkcji.
Uzbrojenie strzeleckie stanowiły karabiny i karabinki Mosin kaliber 7,92 i pistolety
maszynowe PPSz wz. 41. Te ostatnie skopiowali Chińczycy, którzy uruchomili produkcję
w roku 1950. Radziecka pepesza w porównaniu z chińską mogłaby uchodzić za szczyt
subtelności. Bronią zespołową były erkaemy Diegtariewa z talerzowym magazynkiem
na 47 nabojów oraz cekaemy Maxim zasilane z parcianej taśmy, osadzone na kołowej
podstawie Sokołowa. Broń krótką stanowiły pistolety TT. Niektóre oddziały
komunistyczne dysponowały także uzbrojeniem japońskim – m.in. karabinami i
karabinkami Arisaka, jakie w wielkiej ilości pozostały po Armii Kwantuńskiej. Wsparcie
artyleryjskie zapewniały armaty 76 mm i doskonałe haubice 122 mm oraz samobieżne
działa SU-76. Obrona przeciwpancerna należała do armat 45 mm.
Żołnierze amerykańscy (a także południowokoreańscy) uzbrojeni byli w sprawdzone,
niezawodne karabiny samopowtarzalne M1 Garand kal. 7,62 mm oraz karabinki M1 i M2
(zmodyfikowany M1 dostosowany do strzelania serią). Używano ponadto pistoletów
maszynowych M3A1 kaliber 11,45 mm. Ta wyjątkowo brzydka broń (zwana
smarownicą do oleju), zbudowana całkowicie z metalu, zastąpiła kosztownego
thompsona. Była prosta w obsłudze i niezawodna, pudełkowy magazynek mieścił 30
nabojów. Broń wsparcia stanowiły karabiny automatyczne Browning 1918A2,
maszynowe Browning 1919A4 oraz cekaemy Browning M1917 (lufa chłodzona wodą).
Dość licznie wykorzystywano działa bezodrzutowe kalibru 57,75 i 105 mm. Z cięższej
artylerii wymienić należy haubice 105 i 155 mm.
Pancerz w pancerz
Największy respekt wśród sprzymierzonych budziły radzieckie czołgi T-34/85, które
znajdowały się na wyposażeniu koreańskich oddziałów. Cieszyły się powszechnie
doskonałą opinią jako zwrotne, silnie opancerzone i uzbrojone wozy. Pociski z bazook
60 mm i armat ppanc. 57 mm nie imały się „34”. Koreańskie czołgi radziły sobie także
bez kłopotu z lekkimi amerykańskimi czołgami M24 Chaffee. Sytuacja się zmieniła, kiedy
do walki po stronie sprzymierzonych weszły shermany, pershingi i pattony.
Wielokrotnie modyfikowany sherman okazał się całkiem skutecznym czołgiem. Wersja
M4A3E8 (Easy 8) ważyła 32 tony i uzbrojona była w armatę 76,2 mm; maksymalna
grubość pancerza wynosiła 64 mm. Silnik Forda o mocy 500 KM rozpędzał pojazd do
47km/h. Zmodyfikowane zawieszenie zapewniało niezłe właściwości trakcyjne,
amunicja chroniona była w specjalnych mokrych pojemnikach, czołg posiadał także
prosty system stabilizacji armaty w trakcie jazdy.
Z kolei cięższe M26 pershing i M46 patton miały armaty 90 mm i pancerze dochodzące
do 102 mm. W kilkunastu starciach wykazały swoją wyższość nad T-34, chociaż wpływ
na to miała także znacznie wyższa kultura techniczna Amerykanów i ich taktyczne
wyszkolenie. Obfite żniwo wśród koreańskich wozów zbierały też superbazooki 88 mm.
Przewaga skośnych skrzydeł
Jednak największym atutem sił ONZ okazało się lotnictwo, które przez większą część
wojny całkowicie panowało w powietrzu. Niezwykle efektywnym samolotem był
amerykański jednomiejscowy F4U corsair. Osiągał on oszałamiające sukcesy w walkach
powietrznych na Pacyfiku od 1943 roku, jednak w Korei sprawdził się znakomicie,
zwłaszcza jako samolot szturmowy do bezpośredniego wsparcia piechoty. Jego łupem
padło też wiele T-34. Wersja F4U-4 napędzana była gwiazdowym silnikiem o mocy 2100
KM, który pozwalał osiągnąć maszynie prędkość 718 km/h. Uzbrojenie stanowiło 6
kaemów i ok. tony bomb i niekierowanych rakiet. Siłom lotniczym sprzymierzonych nie
mogły się przeciwstawić nieliczne jaki (różne wersje, m.in. 9) oraz ławoczkiny. Zresztą
koreańscy piloci posiadali ograniczone umiejętności pilotażu. Sukcesów w zasadzie nie
zanotowały także iły-10, słynne „szturmowiki”. Ale kiedy na niebie pojawiły się migi-15,
liczba strąconych maszyn sił ONZ zaczęła gwałtownie rosnąć. Zwłaszcza kiedy za
sterami tych znakomitych odrzutowców zasiadali doświadczeni piloci radzieccy. Miga-
15 skonstruowali Mikojan i Guriewicz, a maszyna weszła do uzbrojenia w 1949 roku;
bazowano na rozwiązaniach technicznych niemieckich i angielskich, jako że te kraje
znacznie wyprzedzały na polu lotnictwa ZSRR w czasie drugiej wojny. Turboodrzutowy
silnik (skopiowany z rolls-royce’a) pozwalał osiągnąć migowi ok. 1100 km/h. Ten
jednomiejscowy, całkowicie metalowy myśliwiec miał doskonałe parametry
manewrowe (zwłaszcza dzięki skośnym powierzchniom nośnym), jego uzbrojeniem
były: działko 37 mm i dwa 23 mm. Najbardziej zaciekłe walki miały miejsce w tzw. alei
migów nad rzeką Jalu, gdzie sprzymierzeni stracili wiele maszyn, w tym bombowców B-
29 oraz myśliwców odrzutowych F-84 Tunderjet. Godnym przeciwnikiem miga-15
okazał się natomiast amerykański F-86 sabre (również ze skośnymi powierzchniami
nośnymi). Nieco wolniejszy, uzbrojony w 6 karabinów maszynowych 12,7 mm, sabre
miał przewagę nad migiem na mniejszych wysokościach. Jednak generalnie obie
maszyny były porównywalne. O zwycięstwie decydowało więc najczęściej indywidualne
wyszkolenie pilotów. W czasie wojny w Korei pierwszy raz Amerykanie masowo użyli
napalmu (zrzucały go m.in. F-86 w wersji myśliwsko-bombowej) oraz kilkudziesięciu
helikopterów – służyły wyłącznie jako jednostki transportowe (ranni, zaopatrzenie).
Desant pod Inczhon - 15 września 1950 r.
Autorzy Rzeczpospolitej 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:15
Amfibie i kutry, płynąc z prędkością czterech węzłów, potrzebowały 45 minut na
pokonanie dystansu dzielącego je od plaży.
źródło: EAST NEWS
+zobacz więcej
Gdy jednostki desantowe znalazły się 50 m od brzegu, okręty wsparcia ogniowego
ostrzeliwujące ląd przerwały ogień. Równocześnie 50 samolotów szturmowych
przeprowadziło zmasowane bombardowanie odcinka lądowania.
O godzinie 17.30 pierwsze amfibie desantowe wyszły na plażę „niebieską”.
Krzysztof Kubiak 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:33
źródło: Archiwum „Mówią Wieki"
źródło: Archiwum „Mówią Wieki"
źródło: Rzeczpospolita
+zobacz więcej
Douglas MacArthur
Urodził się w 1880 roku w Little Rock w stanie Arkansas. W czasie wojny amerykańsko-
hiszpańskiej wstąpił ochotniczo do wojska, brał udział w walkach na Filipinach.
Następnie dostał się do Akademii Wojskowej West Point, którą ukończył z pierwszą
lokatą w 1903 roku. W 1905 roku został adiutantem swego ojca (wówczas generała
majora), obserwatora na wojnie rosyjsko-japońskiej. Po powrocie do USA w 1906 roku
został adiutantem wojskowym prezydenta Theodore’a Roosevelta. W 1914 roku w
stopniu kapitana uczestniczył w ekspedycji do Meksyku i zajęciu Veracruz. Od 1916
roku był szefem Biura Informacji Departamentu Wojny. W 1917 roku został szefem
sztabu 42. DP skierowanej do Europy, a pod koniec wojny jej dowódcą. W 1919 roku
objął funkcję komendanta West Point. W 1922 roku rozpoczął służbę na Filipinach, a w
latach 1930 – 1935 był szefem sztabu wojsk lądowych. W 1935 roku ponownie udał się
do Azji, by nadzorować tworzenie filipińskich sił zbrojnych. W 1937 roku przeszedł w
stan spoczynku w stopniu marszałka armii Filipin. W lipcu 1941 roku został
przywrócony do służby czynnej, a w grudniu, po japońskiej inwazji, objął stanowisko
naczelnego dowódcy wojsk lądowych na Dalekim Wschodzie. Do marca 1942 roku
kierował obroną Filipin. Następnie dowodził siłami alianckimi na południowo-
zachodnim Pacyfiku. W 1945 roku został naczelnym dowódcą sił alianckich na Dalekim
Wschodzie i przyjął kapitulację Japonii. W latach 1945 – 1950 dowodził siłami
okupującymi Wyspy Japońskie. Po wybuchu wojny koreańskiej powierzono mu
komendę nad wojskami ONZ w Korei. Mimo sukcesów na skutek konfliktu z
prezydentem Trumanem został odwołany w kwietniu 1951 roku. Po powrocie do USA
zabiegał o nominację na kandydata Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich.
Zmarł w 1964 roku.
Kim Ir Sen
Urodził się w 1912 roku okolicach Phenianu. W 1925 roku uciekł przed japońskimi
prześladowaniami do Mandżurii, gdzie przystał do ruchu komunistycznego, a następnie
się przedostał do Związku Radzieckiego. Na terytorium okupowanej przez Japończyków
Korei powrócił nielegalnie w 1932 roku. Organizował partyzantkę antyjapońską. Później
ponownie przebywał w ZSRR, gdzie ponoć osiągnął stopień kapitana lub majora NKWD.
Do Phenianu przybył w sierpniu 1945 roku wraz z oddziałami Armii Czerwonej. W lipcu
1946 roku stanął na czele komunistycznej Partii Pracy Korei. 8 września 1949 roku
został pierwszym premierem Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. W latach
1950 – 1953 był przewodniczącym Komitetu Wojennego KRLD i naczelnym dowódcą
Koreańskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Związał KRLD z ZSRR i Chinami, a po
rozłamie w światowym ruchu komunistycznym zajął pozycję neutralną, utrzymując
ścisłe stosunki zarówno z Pekinem, jak i Moskwą. W 1956 roku rozprawił się z opozycją
wewnątrzpartyjną i sprawował władzę dyktatorską. Jego totalitarne rządy i masowe
represje doprowadziły do izolacji międzynarodowej Korei Północnej i zapaści
gospodarczej. Realizował kosztowny program zbrojeniowy, dążąc do pozyskania broni
atomowej i rakietowych środków jej przenoszenia. W 1972 roku został prezydentem
KRLD. Począwszy od 1980 roku przygotowywał sukcesję władzy, powierzając synowi
Kim Dzong Ilowi kolejne funkcje partyjne, rządowe i wojskowe. W 1992 roku przyznał
sobie stopień generalissimusa. Zmarł w 1994 roku. W Korei Północnej do dziś
obowiązuje oficjalny kult jego osoby.
Cztery bomby na metr kwadratowy
Krzysztof Kubiak 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 12:14
Plany lądowania i walki na przyczółku zakładały, że kluczowe znaczenie dla powodzenia
operacji ma niewielka wysepka Wolmi-do, leżąca 880 m na południowy zachód od
Inczhon i połączona ze stałym lądem kamienną groblą.
źródło: bridgeman art library, zl/archiwum „mówią wieki"
źródło: bridgeman art library, zl/archiwum „mówią wieki"
+zobacz więcej
Lądowanie na Wolmi-do, poprzedzone bombardowaniem z powietrza i ostrzałem z
morza, nastąpić miało podczas porannego przypływu. Po opanowaniu wyspy podczas
wieczornej wysokiej wody desantować się miały następne rzuty. Zająwszy Inczhon,
wojska desantowe powinny rozpocząć natarcie na Seul. Datę ataku wyznaczono na 14 –
16 września, w zależności od prognozy pogody.
Raporty rozpoznania z przełomu sierpnia i września mówiły, że oddziały przeciwnika w
rejonie Inczhon liczą ok. 1000 żołnierzy wyposażonych w 12 armat kal. 76 mm i 11
armat przeciwlotniczych kal. 37 mm. Lotniska Kimpo broniło 500 ludzi. Przeciwko nim
zamierzano rzucić 40 tys. żołnierzy amerykańskich (1. Dywizja Piechoty Morskiej, 7.
Dywizja Piechoty) i południowokoreańskich (pułk piechoty morskiej). Zespół
desantowy składał się z 220 okrętów i transportowców (w tym czterech lotniskowców
uderzeniowych).
Na przełomie sierpnia i września w Pusan oraz japońskich portach Jokohamie i Kobe
rozpoczęto załadunek wojsk desantu na okręty i transportowce. 5 września załadowane
jednostki zgrupowano w niewielkie konwoje, które pod eskortą okrętów wojennych i
lotnictwa wyruszyły do rejonu oznaczonego mianem „California” ok. 30 mil morskich od
brzegu na wysokości Inczhon. 13 i 14 września spotkały się tam wszystkie siły biorące
udział w operacji.
Wcześniej, bo 10 września, rozpoczęły się bombardowania wyspy Wolmi-do, do których
użyto 68 samolotów pokładowych lotnictwa piechoty morskiej z lotniskowców
eskortowych „Sicily” i „Badoeng Strait”. Bomby napalmowe zmieniły Wolmi-do w morze
ognia. 13 września do akcji weszły cztery krążowniki i sześć niszczycieli. W ciągu trzech
dni ostrzału i bombardowania na każdy metr kwadratowy wyspy spadły cztery bomby
lotnicze lub ciężkie pociski artyleryjskie. Tylko podczas porannego ostrzału 14 września
krążowniki zużyły 1732 pociski kal. 102 – 203 mm. Artyleria północnokoreańska starała
się przeszkadzać Amerykanom i czyniła to na tyle skutecznie, że uszkodziła ciężko jeden,
a lżej dwa niszczyciele.
Gdy wydawało się, że obrona Wolmi-do przestała istnieć, 14 września o godz. 13
trałowiec typu YMS oraz sześć kutrów trałowych przystąpiły do oczyszczania z min
morskich wód w pobliżu wyspy. Niespodziewanie jednak północnokoreańskie działa,
które uznano za zniszczone, znów otworzyły ogień – trałowiec i dwa kutry trałowe
zostały trafione. Niszczyciele na nowo podjęły ostrzał wyspy, likwidując jedną armatę.
Po zmroku do Wolmi-do zbliżyły się wydzielone z zespołu inwazyjnego trzy
transportowce, okręt desantowy-dok, trzy okręty wsparcia ogniowego wyposażone w
wyrzutnie pocisków rakietowych oraz niszczyciel. Na pokładach transportowców i
okrętu desantowego-doku znajdował się batalion piechoty morskiej. Do świtu zespół
pokonał Kanał Latających Ryb i rozpoczął się przeładunek piechoty morskiej na kutry
desantowe.
Następnego dnia o godz. 5 rano Wolmi-do znalazła się ponownie pod bombami i ogniem
broni pokładowej samolotów, a następnie artylerii krążowników i niszczycieli. Trzy
okręty wsparcia ogniowego wystrzeliły w ciągu 15 minut aż 6421 pocisków rakietowych
kal. kalibru 127 mm. Żywych pozostało zaledwie 37 obrońców.Kutry desantowe
uformowały się w fale i ruszyły ku wyspie. Po godz. 6.30 na brzegu wylądowało sześć
plutonów marines i kompania czołgów. Desperacki kontratak resztki obrońców załamał
się w ogniu broni automatycznej Amerykanów. Poza tą straceńczą akcją marines nie
trafili na zorganizowany opór. W pół godziny opanowali całą wyspę oraz połączoną z nią
groblą wysepkę Sowolmi i zajęli stanowiska obronne w rejonie wylotu grobli łączącej
Wolmi-do ze stałym lądem.
Po rzucie szturmowym do brzegu podeszły jednostki drugiego rzutu. Na ląd wysadzono
wówczas trzecią kompanię piechoty, dwa dywizjony artylerii, czołówkę chirurgiczną
oraz pluton saperów. Zakończyła się pierwsza faza inchońskiej operacji desantowej.
Kolejne rzuty wojsk desantu lądować miały podczas wieczornego przypływu.
Przez Kanał Latających Ryb
Krzysztof Kubiak 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 11:38
15 września po wschodzie słońca siły sojusznicze ześrodkowane w rejonie „California”
rozpoczęły forsowanie Kanału Latających Ryb i ok. godz. 14 osiągnęły redę Inczhon.
źródło: akg/east news, east news, archiwum „mówią wieki”
źródło: akg/east news, east news, archiwum „mówią wieki”
źródło: akg/east news, east news, archiwum „mówią wieki”
+zobacz więcej
Transportowce zakotwiczyły na wysokości odcinków „czerwonego” i „niebieskiego” ok.
3 mil morskich od brzegu. O 14.25 rozpoczęła się ostatnia faza przygotowania
artyleryjskiego – ogień prowadziły cztery krążowniki i pięć niszczycieli.
Na odcinku „czerwonym” o długości 2,2 km wyznaczono dwa punkty lądowania. W
pierwszym rzucie na brzegu miały się znaleźć dwa bataliony piechoty morskiej. Siły te
uszykowano w 23 fale amfibii desantowych i jedną falę okrętów desantowych LST
(osiem jednostek).
Na odcinku „niebieskim” (odległym ok. 5 km od „czerwonego”) wyznaczono dwa punkty
lądowania. W pierwszym rzucie desantowały się tam dwa bataliony w 15 falach amfibii
desantowych i sześciu falach kutrów desantowych. Miały one dobijać do brzegu co
minutę.
O godzinie 16.45 pierwsza fala ruszyła ku brzegowi odcinka „niebieskiego”. Amfibie i
kutry, idąc z prędkością czterech węzłów, potrzebowały 45 minut na pokonanie
dystansu dzielącego je od plaży. Gdy jednostki desantowe znalazły się 50 m od brzegu,
okręty wsparcia ogniowego os-trzeliwujące ląd przerwały ogień. Równocześnie 50
samolotów szturmowych przeprowadziło zmasowane bombardowanie odcinka
lądowania. O godzinie 17.30 pierwsze amfibie desantowe wyszły na plażę „niebieską”.
Ponieważ podejście do odcinka desantowania było trudne pod względem nawigacyjnym,
nie obyło się bez komplikacji. Dwie fale amfibii prowadzone przez kutry pilotowe
dotarły do brzegu w zaplanowanym czasie, lecz trzecia straciła orientację i utknęła w
mule ok. 300 m od brzegu. Żołnierze musieli przeprawiać się w bród. Kolejne fale uległy
rozproszeniu, a wojska spływały na przyczółek nieregularnie. Zaplanowany przez
sztabowców harmonogram działań nadawał się do kosza. Mimo to marines rozpoczęli
działania zaczepne.
Kiedy pierwsze amfibie dotarły do plaży „niebieskiej”, łodzie desantowe ruszyły ku
odcinkowi „czerwonemu”, osiągając brzeg o godzinie 18. Tutaj również przebieg
lądowania odbiegał od przygotowanych wcześniej planów. Część dwóch kompanii
drugiego rzutu wylądowała w niewłaściwych miejscach, a po rozpoczęciu działań
zaczepnych pododdziały zostały ostrzelane przez własną artylerię okrętową, w wyniku
czego zginął amerykański żołnierz.
Na obu odcinkach lądujące wojska nie napotkały poważniejszego oporu i szybko
posuwały się w głąb lądu, likwidując pojedyncze gniazda obrony. Siły z odcinka
„niebieskiego” wkroczyły do Inczhon, natomiast oddziały z odcinka „czerwonego” zajęły
dominujące nad miastem wzgórza – Obserwacyjne i Cmentarne. Do działań włączył się
też batalion, który rano opanował Wolmi-do. Posuwając się po grobli łączącej wyspę ze
stałym lądem, marines opanowali nabrzeża w południowej części portu.
O świcie 16 września wojska amerykańskie rozpoczęły działania zaczepne, których
celem było całkowite opanowanie miasta oraz zajęcie pozycji dogodnych do dalszego
ataku na Kimpo i Seul. Przy wsparciu czołgów, artylerii i lotnictwa piechota morska do
godz. 12 wdarła się na 7 – 9 km w głąb lądu.
Podczas porannego przypływu na ląd wysadzono pozostałe pododdziały 1. Dywizji
Piechoty Morskiej oraz dwa pułki południowokoreańskie. Do północy oddziały
amerykańskie i południowokoreańskie opanowały przyczółek o szerokości 10 i
głębokości 16 – 18 km.
Jednak opór armii północnokoreańskiej tężał z każdą godziną. Od strony Seulu nadeszły
jednostki wyparte z zajmowanych terenów przez 8. Armię, która 15 września
rozpoczęła działania ofensywne z przyczółka pusańskiego. Impet natarcia wojsk
desantu wyraźnie osłabł. W nocy z 16 na 17 września marines posunęli się 6 km
naprzód i o świcie 17 września czołówki 1. Dywizji Piechoty Morskiej znalazły się 20 –
22 km od brzegu.
Triumf, klęska i wojna pozycyjna
Krzysztof Kubiak 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 12:08
Wojska ONZ, wykorzystując atut zaskoczenia, zmusiły oddziały Północy do odwrotu na
całym froncie, ale opóźnienie działań w rejonie Seulu umożliwiło części sił przeciwnika
wyrwanie się z matni.
źródło: Bridgeman art library, akg/east news,
źródło: Bridgeman art library, akg/east news,
źródło: bridgeman art library, zl/archiwum „mówią wieki"
+zobacz więcej
Stolicę Republiki Korei wyzwolono dopiero 25 września. Ofensywa trwała i 23
października padła stolica KRLD Phenian. Wojska ONZ kontynuowały następnie pościg z
zamiarem całkowitego zniszczenia przeciwnika bądź wyparcia go za graniczną rzekę
Jalu. Wobec opóźnienia lądowania desantu pod Wonsan nacierającym nie udało się
całkowicie odciąć sił Północy od granicy, choć 24 października oddziały amerykańskie w
kilku miejscach dotarły do rzeki Jalu. Armia Północy była rozbita, tracąc ok. 120 – 140
tys. zabitych i rannych. Dalszych kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy dostało się do niewoli.
Jednakże karta wojny niespodziewanie się odwróciła. 25 października wojska
amerykańsko-południowokoreańskie pierwszy raz nawiązały kontakt bojowy z
oddziałami chińskimi. Mimo że Pekin wielokrotnie zapowiadał włączenie się do wojny w
razie przekroczenia przez wojska ONZ 38 równoleżnika, obecność w Korei regularnych
wojsk chińskich zupełnie zaskoczyła gen. MacArthura. Atak ponad miliona Chińczyków
spowodował rozpaczliwy odwrót Amerykanów. Wielu poniosło śmierć od kul i od
mrozu. Linię frontu udało się odtworzyć dopiero na południe od 38 równoleżnika,
oddając m.in. przeciwnikowi Seul. Dopiero 14 marca 1951 roku odzyskano stołeczne
miasto.
W Stanach Zjednoczonych doszło wówczas do najpoważniejszych od czasów wojny
secesyjnej konfliktu między politykami a wojskowymi. Bezpośrednią przyczyną było
kwestionowanie przez MacArthura ograniczeń narzucanych mu przez Waszyngton.
Żądał on kontynuowania działań zaczepnych aż do całkowitego zwycięstwa. Domagał
się wprowadzenia do walki 200 tys. żołnierzy Republiki Chińskiej z Tajwanu oraz, gdyby
sytuacja tego wymagała, użycia broni atomowej przeciwko celom położonym w
Mandżurii. Prezydent Truman nie mógł tolerować awanturniczych pomysłów, grożących
rozpętaniem światowego konfliktu jądrowego, i generał mimo olbrzymiej popularności
został odwołany. Następnym dowódcą sił ONZ w Korei został dotychczasowy dowódca
8. Armii gen. Ridgway.
Wiosną 1951 r. na froncie koreańskim sytuacja była patowa. Obie strony trwały na
umocnionych pozycjach, prowadząc działania zaczepne na niewielką skalę. 10 lipca
1951 roku w Kesong rozpoczęły się negocjacje rozejmowe, ale już 22 sierpnia zostały
one zerwane. Strona północnokoreańsko-chińska wróciła do stołu rokowań dopiero 20
października. Rozmowy przeniesiono do Panmunjonu. Toczyły się one przez następne
20 miesięcy. Jednym z głównych punktów spornych była kwestia wydania jeńców
wojennych. Spośród ok. 130 tys. przetrzymywanych na Południu żołnierzy chińskich i
północnokoreańskich połowa odmawiała powrotu. Strona ONZ gotowa była przyznać
jeńcom prawo wyboru, ale komuniści stanowczo się temu sprzeciwiali.
Rozejm po śmierci Stalina
Krzysztof Kubiak 07-12-2007, ostatnia aktualizacja 07-12-2007 12:11
Przełom w negocjacjach nastąpił po wyborze Dwighta Eisenhowera na prezydenta USA,
który objął urząd 20 stycznia 1953 roku, i śmierci Stalina 5 marca 1953 roku.
źródło: bridgeman art library, zl/archiwum „mówią wieki"
źródło: bridgeman art library, zl/archiwum „mówią wieki"
źródło: bridgeman art library, zl/archiwum „mówią wieki"
+zobacz więcej
Nowy prezydent zwiększył presję polityczną na Chiny, zapowiadając uderzenie na Koreę
Północną przy użyciu wszelkich dostępnych środków. Był to swoisty atomowy blef,
który wystraszył chińskich przywódców. Radykalnej zmianie uległo także stanowisko
Moskwy. Już 10 dni po śmierci Stalina sowiecki premier Malenkow wystąpił z
pojednawczym przemówieniem. Rozmowy wznowiono 10 kwietnia. Zarówno Kim Ir
Sen, jak i stojący na czele delegacji chińskiej gen. Peng Dehuai zaaprobowali – co było
dużym zaskoczeniem – dobrowolność repatriacji jeńców. Zgodzili się także na
przywrócenie terytorialnego status quo sprzed rozpoczęcia działań zbrojnych. 27 lipca
1953 roku w Panmunjonie podpisano rozejm, który sankcjonował podział Korei na
komunistyczną Północ i kapitalistyczne Południe. Nie zawarto jednak traktatu
pokojowego – z formalnego punktu widzenia wojna koreańska trwa więc do dziś.
Diaboliczny pomysł bezpieki
Po wybuchu wojny koreańskiej w polskim Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego
narodził się pomysł sformowania „internacjonalistycznego” batalionu, który miałby
walczyć po stronie Północy. Co zaskakujące, w jego szeregi planowano włączyć nie tyle
zaprawionych w walce z „reakcją” towarzyszy z organów, ile młodzież aresztowaną za
prowadzenie działalności antykomunistycznej. Na szczęście owa diaboliczna koncepcja
nigdy nie została zrealizowana (choć rozpoczęto selekcję potencjalnych rekrutów) i
wiosną 1951 roku plan zarzucono.
List z pola boju
List do żony sierżanta armii amerykańskiej Roberta B. Spiroffa z Kompanii G 7. Pułku
Kawalerii; 17 października 1950 roku, północna Korea
Wreszcie ruszyliśmy do ataku. Zajęliśmy dwie wioski i wysokie wzgórze. Cassie,
kochanie, nawet nie wiesz, jakie to było straszne. Walczyliśmy przez cały dzień i
posunęliśmy się o dwie mile. Zapłaciliśmy za to życiem i krwią. Wolę nie myśleć, co
będzie, gdy znowu wdepniemy w takie piekło. Mnie się udało przetrwać z modlitwą i
Twoim imieniem na ustach. Stanowiska, które odebraliśmy wrogowi, były lepiej
umocnione, niż przypuszczało nasze dowództwo. Gdybyśmy nie mieli czołgów, nigdy
byśmy tego nie dokonali. Jeden z podoficerów został na moich oczach dosłownie
przecięty wpół serią z karabinu maszynowego. Wszyscy zostaliśmy przyciśnięci do ziemi
ogniem ze wzgórza. Ja leżałem na poboczu drogi i udawałem zabitego. Pociski ciągle
świstały obok mnie. Kolega w pobliżu został trafiony w nogę i upadł. Potem zaczął
pełznąć do rowu. Oni (Koreańczycy z Północy – red.) krzyczeli, żeby się czołgał, chyba
chcieli postrzelać do ruchomego celu. Po kilku minutach z jego ciała niewiele zostało.
Potem, kochanie, przyznam ci się, straciłem głowę. Gołymi rękami oraz kawałkiem skały
zacząłem kopać dziurę ziemi. Pracowałem tak długo, aż mogłem wsadzić do dziury
głowę i szyję. Na szczęście niedługo później przyjechały nasze czołgi, które przełamały
pozycje wroga i zmusiły go do ucieczki. Gdy już było po wszystkim, spostrzegłem zwłoki
żołnierza z naszego plutonu, który zajmował się pocztą – leżał na środku drogi trafiony
w oko. Wiedziałem, że w kieszeni kurtki miał dwa moje listy: do cioci i do ciebie, których
nie zdążył wysłać poprzedniej nocy. Przypuszczam, że listy zostaną wysłane przez
sanitariuszy, którzy zbierają rannych i zabitych. W każdym razie jego kieszeń była pełna
niewysłanej poczty. Dziękuję Bogu, że przetrwaliśmy ten dzień i wykonaliśmy to, co do
nas należało.Pisze ten list na zdobycznym papierze. Razem z 12 ludźmi pilnuję 80
jeńców. Moja kompania poszła dalej i trzyma pozycje na froncie. My zostaliśmy na tyłach
przy dowództwie batalionu. Mamy przerwę w walce – na razie nam wystarczy. Nie
martw się o mnie, moja droga. Nasze oddziały próbują okrążyć przeciwnika. Będę na
siebie uważał. Ci ludzie (Koreańczycy – red.) nie są tak inteligentni i nie strzelają tak
dobrze jak Niemcy.