1
Nauka religii chrześcijańskiej
Teraz po raz pierwszy podzielona na cztery księgi, odrębna dzięki
pewnym rozdziałom, dla najodpowiedniejszego wykładu treści
poszerzona także dzięki tak wielkiemu uzupełnieniu, że może być
uważana za prawie nowe dzieło.
Autorstwa Jana Kalwina
2
Nauki religii chrześcijańskiej
Księga pierwsza
O POZNANIU BOGA STWÓRCY
I. Znajomość Boga i nas są rzeczami połączonymi, i w jaki sposób się ze sobą
zgadzają
1. W prawie zupełności cała nasza wiedza, która powinna być uznana za
prawdziwą i trwałą składa się z dwóch części, z poznania Boga i nas samych.
Zresztą, chociaż liczne związki łączą je ze sobą, nie jest jednak łatwo ustalić,
która którą wyprzedza i z siebie rodzi. Bowiem, po pierwsze nikt nie może siebie
rozumieć nie skierowawszy wpierw swych myśli w stronę Boga, w którym żyje
i się porusza: ponieważ najzupełniej jasne jest, że zdolności dzięki którym dużo
umiemy w żadnym wypadku nie pochodzą od nas; w żadnym razie nawet ani
samo to czym jesteśmy, czym innym nie jest niż substytencją w jednym Bogu.
Następnie te wszystkie dobra, które po kropli spływają do nas z nieba, prowadzą
nas jakby z potoków do źródła. Zresztą o wiele lepiej owa nieskończoność dóbr,
która znajduje się w Bogu objawia się z naszej słabości. Szczególnie to żałosne
nieszczęście, do którego doprowadził nas upadek pierwszego człowieka zmusza
do wzniesienia oczu ku górze, nie po to byśmy wychudzeni i zgłodniali żądali
tego, co nam brakuje, lecz abyśmy pobudzeni strachem uczyli się pokory. Bowiem
skoro tylko ujawni się w człowieku pewien świat wszystkich nieszczęść z którego
wydostaliśmy się dzięki boskiemu odzieniu, wstydliwa nagość odkrywa
niezmierzoną masę sprośności: konieczne jest aby każdy zaniepokoił się
świadomością własnego nieszczęścia, by doszedł przynajmniej do jakiegoś tam
poznania Boga. Tak więc z poczucia własnej niewiedzy, marności, niedostatku,
3
słabości, przewrotności, w końcu i zepsucia rozpoznajemy, że nigdzie indziej niż
w Bogu nie znajduje się prawdziwe światło mądrości, potężna moc, pełnia dóbr
wszelakich, czystość sprawiedliwości, tak prowadzeni jesteśmy od naszego zła do
poznania dóbr Boga; nie mogliśmy ani tego pragnąć, zanim nie zaczęliśmy się
sobie niepodobać. Któż bowiem z ludzi nie przysypia chętnie w sobie? Któż też
nie przysypia w sobie, dopóki siebie nie zna, to znaczy zadowolony jest ze swych
talentów, nieświadom lub niepomny swego nieszczęścia? A zatem każdy przez
lepsze poznanie siebie nie tylko zmuszony jest do szukania Boga, lecz także niby
ręką jest prowadzony do Jego odkrycia.
2. Z drugiej strony wiadomo, że człowiek nigdy nie dojdzie do czystego poznania
siebie, jeśli wcześniej nie będzie kontemplował oblicza Boga i ze względu na
Niego nie skłoni się ku badaniu siebie samego. Bowiem (co jest wrodzoną nam
wszystkich pychą) zawsze wydajemy się sobie sprawiedliwi, nieskalani, mądrzy
i święci: chyba, że przekonają nas oczywiste dowody naszej niesprawiedliwości,
brzydoty, głupoty i nieczystości. Nie przekonujemy się zaś o tym, jeśli tylko na
siebie samych nie spoglądamy, i również na Pana, który jest jedyną normą do
której trzeba się dostosowywać i tą wyrocznią. Ponieważ bowiem z natury
wszyscy jesteśmy skłonni do hipokryzji, tym samym jakiś czczy pozór
sprawiedliwości zamiast samej sprawiedliwości wystarcza nam aż nadto.
I ponieważ między nami i obok nas nie ujawnia się nic, co nie byłoby skalane
bardzo dużą nieczystością, co jest trochę mniej obrzydliwe podoba się jako bardzo
czyste, dopóki umysł nasz zamykamy wewnątrz ludzkiej nieczystości. Nie inaczej
oko, przed którym niczego innego nie było poza czarnym kolorem, za bardzo
jasne uzna to co jest o barwie przyciemnionej bieli, albo pokropionej czernią. Ba,
można nawet przez porównacie z cielesnym zmysłem jeszcze lepiej zrozumieć,
jak bardzo jesteśmy bezmyślni w ocenianiu cnót naszej duszy. Bowiem jeśli
spojrzymy na ziemię z góry w południe albo wpatrzymy się na to co rozciąga się
przed naszym spojrzeniem, wydaje się nam, że jesteśmy obdarzeni bardzo
mocnym i bardzo przenikliwym wzrokiem, lecz gdy spojrzymy w słońce
i otwartymi oczami będziemy się w nie wpatrywać, owa siła która tyleż znaczyła
4
na ziemi przez taki blask natychmiast zostaje zachwiana i zamącą się, że zmuszeni
jesteśmy przyznać, że ta nasza bystrość w rozważaniu spraw ziemskich, gdy
skieruje się ją ku słońcu jest czystą głupotą. Tak samo więc dzieje się z oceną
naszych duchowych dóbr, ilekroć bowiem nie spoglądamy ponad ziemię, błogo
jesteśmy zadowoleni z własnej sprawiedliwości, mądrości i cnoty i samym sobie
słodko pochlebiamy, brakuje tylko tego, byśmy uznali się za półbogów: lecz jeśli
raz zaczęliśmy myślenie kierować ku Bogu, i rozważać jaki jest, i jak absolutna
jest doskonałość Jego sprawiedliwości, mądrości i cnoty do miary której
dokładnie mamy się dostosować, to co przedtem podobało nam się pod fałszywą
przykrywką sprawiedliwości, potem jest w pogardzie za całkowitą
niedoskonałość, co wspaniale podpadało pod zaszczytny tytuł mądrości, teraz
będzie cuchnąć skrajną głupotą, co niosło przed sobą obraz moralnej doskonałości
okazuje się być najnędzniejszą niemocą: aż tak źle pasuje do boskiej czystości, to
co w nas wydaje się nawet absolutnie doskonałe.
3 Stąd owa bojaźń i odrętwienie, o którym Pismo ciągle głosi, że święci ilekroć
czuli obecność Boga do gruntu byli wstrząśnięci i obezwładnieni. Gdy bowiem
widzimy tych którzy w Jego nieobecności uważali się za bezpiecznych i silnych,
gdy objawił On swą chwałę, stają się tak wstrząśnięci i spłoszeni, że padają ze
strachu przed śmiercią, tak są tym pochłonięci, że są prawie niczym. Należy
wyciągnąć stąd wniosek, że poznaniem swej marności człowiek nigdy dość się nie
przejmie i nie zmieni, jeśli wcześniej nie odniesie się do majestatu Boga. Liczne
przykłady tego przerażenia mamy czy to w Prawie, czy u Proroków: do tego
stopnia, że gdy ów głos rozlegnie się w ludzie Bożym umrzemy, ponieważ Bóg się
nam ukazał. (Sędz. 13. 22. Iz b 5 Ez 2 1 i gdzie indziej) Dlatego i historia Hioba
prowadzi do powalenia ludzi świadomością swej głupoty, niemocy i zepsucia, do
zawsze najsilniejszego argumentu z opisania boskiej mądrości, cnoty i czystości.
I nie na darmo; widzimy bowiem, że Abraham lepiej poznał, że jest ziemią
i prochem z czego bardziej przybliżył się do uświadomienia sobie chwały Pana, że
Eliasz rezygnuje z oczekiwania Jego przyjścia z odkrytą twarzą, tyle jest strachu w
spojrzeniu. A cóż ma robić człowiek, zgnilizna i robak, kiedy przez ten sam
5
strach, sami muszą Cherubowie zakrywać twarz? To naturalnie jest to co mówi
prorok Izajasz Zaczerwieni się słońce i zamąci się księżyc gdy Bóg będzie rządził
wojskami, to jest, gdy jasność swoją wyniesie i właściwie poruszy, najjaśniejsze
także przed nią pokryje się ciemnościami. Jako że i wtedy jednak niemym węzłem
pozostają powiązane ze sobą poznanie Boga i nas samych, forma porządnego
wykładu wymaga, by wpierw opowiadać o tym pierwszym, a potem dopiero
przejść do opisania tego drugiego.
II. Czym jest poznawanie Boga i do jakiego celu prowadzi jego poznanie.
Już rzeczywiście rozumiem pojęcie Boga, którym pojmujemy nie tylko, że jest
jakiś Bóg, lecz także rozumiemy to co o Nim mówi pojęcie człowieka, co
pożyteczne jest dla Jego chwały, co w końcu się przydaje. Ani bowiem ściśle się
wyrażając nie mówimy, że Boga poznaje się tam, gdzie nie ma żadnej religii
i pobożności. Lecz tu nie dotykam jeszcze tego pozoru pojęcia, którym ludzie w
sobie zgubieni i potępieni pojmują Boga Odkupiciela w pośredniku Chrystusie,
lecz mówię tylko o tym prostym i pierwotnym, do którego prowadziłby nas
wrodzony porządek natury, gdyby Adam pozostał nieskażony. Bowiem jeśli nawet
nikt w tym upadku rodzaju ludzkiego nie czuje, że jest Ojcem, albo sprawcą
zbawienia, albo że jest łaskawy tak długo aż dla pojednania nas z Nim nie
przyszedł pośredniczący Chrystus, to czym innym jest sądzić, że Bóg jest naszym
Stwórcą, i że nas wspiera swoją mocą, rządzi opatrznością, chroni swą dobrocią,
i że towarzyszy całemu rodowi błogosławionych, czym innym zaś, że planuje
łaskę pojednania obiecaną nam w Chrystusie. Ponieważ więc Bóg wpierw objawił
się jako po prostu Stwórca tak w stworzeniu świata jak i ogólnej nauce Pisma,
a potem dopiero w twarzy Chrystusa jako Odkupiciel, stąd wypływa jego
podwójne poznanie, z których będziemy mówić o pierwszej, na drugą przyjdzie
kolej w swoim czasie zgodnie z porządkiem. Chociaż więc myśl nasza Boga pojąć
nie może, żeby mu oddać jakąś część, jednak nie wystarczy po prostu pojąć, że On
jest jedyny, którego wszyscy powinni czcić i uwielbić, chyba że bylibyśmy
przekonani, że jest źródłem wszystkich dóbr, abyśmy nie szukali czegoś gdzie
6
indziej niż w Nim samym. Tak więc przyjęcie, nie tylko tego, że ten świat, jak raz
założył, tak niezmierzoną mocą podtrzymuje, mądrością kształtuje, z dobroci
zachowuje, zwłaszcza rodem ludzkim rządzi sprawiedliwością i sądem, przez
miłosierdzie znosi, przez przewodzenie opiekuje się, lecz ponieważ nigdzie nie
pojawia się kropla mądrości, światła, sprawiedliwości, mocy, słuszności, albo
szczerej prawdy, która nie spływałaby z Niego i której On sam nie byłby
przyczyną, oczywiste jest byśmy tego wszystkiego nauczyli się oczekiwać
i pragnąć od Niego i Mu z przyjętym działaniem łask zanosić. Bowiem ta
świadomość Bożych doskonałości jest dla nas właściwym nauczycielem
pobożności, z której rodzi się religia. Pobożnością nazywam połączony z miłością
Boga szacunek, który sprawia znajomość Jego dobrodziejstw. Tak długo ludzie
zrozumieją, że Bogu są wszystko dłużni, że są chronieni Jego ojcowską troską,
i że On jest Sprawcą wszystkich dóbr, że nie należy szukać niczego poza Nim
samym, że nigdy nie zbliżą się do Niego z dobrowolnego szacunku, nigdy nie
osiągną dla siebie trwałej szczęśliwości chyba że w Nim, nigdy Mu siebie
prawdziwie i z ducha całych nie ofiarują.
2. Tak więc bawią się tyle chłodnymi spekulacjami, którymi postanowiono się w
tej kwestii gorliwie zajmować: czy Bóg istnieje, gdy nas bardziej interesuje
wiedzieć jaki jest i co przysługuje Jego naturze. Na cóż bowiem się przyda, że
Epikurowi objawił się jakiś bóg, który opuściwszy świat szuka zabawy i świętego
spokoju. Cóż w końcu bowiem pomoże poznanie Boga, z którym my nie mamy do
czynienia? Raczej dotąd powinno mieć znaczenie poznanie Go dopóki, po
pierwsze skłania nas do bojaźni i szacunku, by następnie od Niego jako
przewodnika i nauczyciela uczyć się usilnie prosić Go o wszelkie dobro i po
przyjęciu każdego Mu je zanosić. W jaki bowiem sposób rozmyślanie o Bogu
zdolne byłoby nawiedzić twój umysł, byś zarazem w tej chwili myślał, że jesteś
Jego wytworem i że samym prawem stworzenia jesteś oddany i skazany na jego
władzę? Że jesteś dłużny mu swoje życie? Że cokolwiek uczynisz, cokolwiek
zrobisz, powinno odnosić się do Niego, i to, jeśli jest, to kiedy się już to dokonało,
towarzyszy twemu życiu nikczemne zepsucie, jeżeli nie łączy się
7
z posłuszeństwem wobec Niego, kiedy prawem życia powinna być nam Jego
wola. Ponownie ani nie możesz spojrzeć na Niego samego, jeśli nie poznasz że
jest źródłem i początkiem wszystkich dóbr, z czego rodzi się i pragnienie
przywiązania się do Niego i zaufanie Jemu samemu. Jeśli zepsucie nie odciągnie
umysłu człowieka od uczciwego badania. Bowiem z początku pobożny umysł nie
roi sobie jakiegokolwiek Boga, lecz rozważa jedynie jednego i prawdziwego, ani
nic tworzy sobie z tego co zobaczył, lecz zadowolony jest z posiadania takiego
jakim sam się objawił i z najwyższą starannością zawsze czuwa by przez
zuchwałą lekkomyślność, przekroczywszy jego wolę fałszywie nie zbłądzić. Tak
więc poznane, ponieważ zrozumiał że wszystkim kieruje, uwierzył, że jest mu
opiekunem i obrońcą i dlatego cały oddaje się wierze w Niego: ponieważ
zrozumiał, że jest Sprawcą wszystkich dóbr, jeśli coś uciska, jeśli czegoś brakuje,
zaraz zwraca się pod Jego przewodnictwo oczekując od niego pomocy; ponieważ
przekonany jest, że jest dobry i miłosierny, i z pewną ufnością na Nim się wspiera,
ani nie wątpi, że na wszystkie jego nieszczęścia w jego łaskawości będzie
przygotowany środek; ponieważ poznaje on, że jest jego Panem i Ojcem,
postanawia także, że ten, którego władzę widać we wszystkim, godny jest tego by
uczcić jego majestat, i że powinien troszczyć o to by wynosić Jego chwałę,
słuchać Jego poleceń; ponieważ widzi, że jest sprawiedliwym Sędzią, uzbrojony
w swą surowość dla karania zbrodni, i jego trybunał zawsze stawia sobie przed
oczyma, i ze strachu przed nim powstrzymuje siebie i zatrzymuje się przed
wywołaniem Jego gniewu. Ani jednak świadomość jego sądu nie przeraża go aż
tak, by chcieć wycofać się, także jeśli otwiera się jakaś możliwość ucieczki: że On
zawiera w sobie nie mniej mściciela zła, niż dobroczyńcę dla pobożnych, kiedy
rozumie, że to że czeka u Niego kara na bezbożnych i zbrodniarzy, niemniej
zgodne jest z Jego chwałą, niż to że na sprawiedliwych nagroda wiecznego życia.
Poza tym nie z samego tylko strachu przed karą powstrzymuje siebie od
grzeszenia, lecz dlatego, że Boga kocha i czci jak ojca, jak pana szanuje i wielbi,
także gdyby nie było piekła, i lęka się samej Jego obrazy. I oto masz co to jest
czysta i prawa religia. Mianowicie wiara na serio połączona z bojaźnią Bożą, aby
8
zawierała w sobie strach i dobrowolny szacunek, i pociągała za sobą kult zgodny
z prawem, taki jaki jest zapisany w Prawie. Lecz i to należy zauważać staranniej,
że dopóki wszędzie w obrzędach jest dużo pobożności na pokaz, rzadka zaś jest
szczerość serca, Boga wielbią wszyscy bez różnicy, czczą bardzo nieliczni.