Amore, amore

background image

Amore, amore!

Miłość po włosku

M A R I A CA R M E N M O R E S E

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

Czytaj Nas

.

background image

Amore, amore!

Miłość po włosku

background image

Amore, amore!

Miłość po włosku

Z niemieckiego przełożyła

Magdalena Jatowska

M A R I A CA R M E N M O R E S E

background image

Tytu

ł oryginału

AMORE, AMORE!

Redaktor prowadz cy

Monika Koch

Redakcja

El bieta Ptaszy ska-Sadowska

Redakcja techniczna

Agnieszka G sior

Korekta

Monika Pauli ska

Jadwiga Przeczek

Copyright © by Ullstein Buchverlage GmbH, Berlin.

Published in 2010 by Ullstein Taschenbuch Verlag

Copyright © for the Polish translation

by wiat Ksi ki Sp. z o.o., Warszawa 2011

Copyright © for the e-book edition by wiat Ksi ki Sp. z o.o., Warszawa 2011

wiat Ksi ki

Warszawa 2011

wiat Ksi ki Sp. z o.o.

02-786 Warszawa, ul. Roso

ła 10

ISBN 978-83-247-2658-5

Nr 45010

Niniejszy produkt obj ty jest ochron prawa autorskiego. Uzyskany dost p upowa nia wył cznie

do prywatnego u ytku osob , która wykupiła prawo dost pu. Wydawca informuje, e wszelkie

udost pnianie osobom trzecim, nieokre lonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób

upowszechnianie, upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub

podobnych - jest nielegalne i podlega wła ciwym sankcjom.

background image

5

U

NO

To przygoda, my l . Z okna samolotu spogl dam na

W

łochy, które le pode mn spokojne i ciche niczym pi -

ce zwierz . W jasnym wietle s

ło ca widz domy z dacha-

mi krytymi dachówk , pinie i cyprysy, a po prawej stronie
Elb , otoczon szmaragdowozielonymi wodami. Powie-
trze jest tak czyste i klarowne, e dostrzegam migocz ce
fale.

G

łos pilota budzi mnie jednak niebawem ze ródziemno-

morskiego letniego snu – we W

łoszech jest zimno, tempera-

tura wynosi oko

ło sze ciu stopni. Odwracam si i zerkam

przez szpar mi dzy fotelami. Siedz ca za mn starsza pani
wzdycha rozczarowana:

– W

łochy zdecydowanie nie s tak ładne, jak wszyscy

twierdz . – Potem mówi do m

a, zaj tego rozwi zywaniem

krzy ówki: – Mówi

łam ci przecie , eby my polecieli na

Lanzarote. – Kolejne westchnienie. – Poza tym w

łoskie ho-

tele s s

łabo ogrzewane. Dzi ki Bogu, wzi łam ze sob koc

elektryczny!

Teraz to ja wzdycham. Nie dlatego, e zostawi

łam termo-

for w Hamburgu. Nie, nie w tym problem. Lec na po

łudnie

sama, poniewa znowu jestem singielk . To znaczy osob sa-
motn , niezwi zan , porzucon . Przed sze cioma tygodnia-
mi Christian spakowa

ł manatki i u boku pewnej brunetki ra-

do nie opu ci

ł na zawsze moje ycie.

background image

6

– Ciesz si – jednog

ło nie skomentowały kole anki nasze

rozstanie. – Lepszy bolesny koniec ni bole

ć bez ko ca.

Za ma

ło pocieszaj ce uznałam natomiast komentarze

w rodzaju: I tak by

ł z niego nieuleczalny podrywacz.

ycia z Christianem wcale nie uwa a

łam za nieko cz c

si bole

ć, nawet je li czasami podejrzewałam, e mo e go

co

ł czyć z któr z moich znajomych.

Gdy dwa tygodnie po rozstaniu nadal by

łam w stanie prze-

łkn ć co najwy ej par jabłek i paczk chrupkiego pieczy-
wa, rodzina i przyjaciele stwierdzili, e nale y natychmiast
co przedsi wzi

ć. Mama, z pochodzenia Włoszka, dzwoni-

ła codziennie, by dowiedzieć si , czy wreszcie co zjadłam.

– Czy mam przys

łać do ciebie twojego brata Antona z mis-

k lasagne? – pyta

ła zatroskana.

Z kolei najlepsza przyjació

łka usiłowała zaci gn ć mnie

do dyskoteki i stara

ła si rozweselić tekstami w stylu:

– Kolejny, prosz !
W biurze kole anka okre li

ła cienie pod moimi oczami

jako „tak wielkie jak pasy na autostradzie” i podarowa

ła mi

krem przeciwzmarszczkowy, który mia

ł zdziałać „prawdzi-

we cuda”. Gdy tak si to wszystko toczy

ło, a ja w rekordo-

wym tempie zu ywa

łam całe opakowania chusteczek, kto

w niebie ulitowa

ł si nad moim nieszcz snym losem, ponie-

wa w tym samym czasie co mój zawód mi

łosny, nast pił ol-

brzymi kryzys mieciowy we W

łoszech.

– Co ma wspólnego jedno z drugim? – spyta

ła mnie zdu-

miona szefowa, gdy przedstawi

łam jej stan rzeczy.

– Nie ma tu co prawda relacji przyczynowej, ale pewien

zwi zek jednak jest – odpar

łam, przyznaj , w do ć mało

przekonuj cy sposób.

– Chce pani wzi

ć urlop? – dopytywała si , spogl daj c

na mnie znad okularów. – eby pojecha

ć do Włoch? I co

chce tam pani robi

ć? Uprawiać cytryny i pomidory, by zapo-

mnie

ć o wielkiej miło ci?

Pod

łe, prawda? Spróbowałam si u miechn ć.

– Tak. Pojad do krewnych... Potrzebuj mojej pomocy –

wyja ni

łam. Potem wyj kałam jeszcze par słów o katastro-

background image

7

fi e mieciowej, małej liczbie turystów, załamaniu gospodar-
czym i swojej w

łoskiej rodzinie. W trakcie mówienia

zacz

łam mocno pocić si pod lew pach .

Prawdziwe b

ł dne koło – im bardziej si pociłam, w tym

wi ksze popada

łam zakłopotanie. Zerkn łam na koszulk –

wilgotna plama wci

ros

ła. Im bardziej si wstydziłam, tym

wi cej potu wydziela

ła lewa pacha.

Czy szefowa to zauwa y

ła? W ka dym razie co nagle

musia

ło złagodzić jej nastawienie, poniewa ona równie

spróbowa

ła zamarkować u miech. Podsumowała moje nie-

sk

ładne wyja nienia:

– Brat pani matki prowadzi pensjonat w po

łudniowych

W

łoszech, który z powodu tej afery z wywozem mieci zo-

sta

ł zamkni ty, poniewa przestali przyje d ać tury ci. Wu-

jowi i ciotce tu przed emerytur grozi bankructwo, dlatego
chc szybko sprzeda

ć hotel i bardzo pani prosz o pomoc

w za

łatwieniu formalno ci i przeprowadzce?

Potakn

łam z wdzi czno ci . Nastała chwila ciszy. Aby

prze

łamać zakłopotanie, opowiedziałam jej o swoim dzieci -

stwie, o wakacjach nad morzem sp dzanych u dziadków
i krewnych, o hotelu La Villa Blu i licznych zagranicznych
go ciach.

Poniewa szefowa nie próbowa

ła mi przerywać, a nawet

patrzy

ła na mnie z uwag , mówiłam dalej. Dawniej dom był

siedzib proboszcza, brata dziadka mojej babki. Musia

ło to

by

ć mniej wi cej w połowie dziewi tnastego wieku, gdy le-

gendarny dowódca Giuseppe Garibaldi zjednoczy

ł całe Wło-

chy od pó

łnocy po południe. Paplałam dalej, e nawet po stu

pi

ćdziesi ciu latach ludzie na południu nie otworzyli serc

przed W

łochami z północy. I dalej, w nieko cz cym si sło-

wotoku, o bia

łych cianach domu, w ci gu dnia chroni cych

przed upa

łem, i o kolacjach pod pergol , po której pi ła si

bugenwilla.

– Prosz pani, a teraz na powa nie: jak sobie to pani wy-

obra a? – przerwa

ła mi szorstko redaktor naczelna. – Nie

chce mi pani chyba powiedzie

ć, e opuszcza nas z powodu

jakiej przeprowadzki i wyje d a na roczny urlop nad Morze

background image

8

ródziemne? – Odrzuci

ła głow do tyłu i za miała si roz-

dra niona. – Sama bym tak chcia

ła. Podobnie jak pani stu

dwudziestu zestresowanych kolegów! – Wskaza

ła na teczki

i albumy zdj

ć pi trz ce si na jej biurku. – Jeste my zawa-

leni robot ! – rzuci

ła pospiesznie. – Trzeba pilnie przygoto-

wa

ć czerwcowe wydanie z letni mod , a w redakcji działu

podró y jedna z kole anek jest na urlopie macierzy skim.
Jak mamy sobie radzi

ć? Reklam nieustannie ubywa, zarz d

stawia redaktorów pod ogromn presj .

Opad

łam na krzesło i spojrzałam przez okno na miejski

park, przed którym sta

ł na placu autobus. M yło. W szybie

zobaczy

łam swoj przestraszon twarz i pomy lałam, e ta

ponura pogoda pasuje do mojej szarej cery.

Wci

zastanawia

łam si , co mam odpowiedzieć, gdy sze-

fowa doko czy

ła:

– Nie mog si bez pani obej

ć. To absolutnie wykluczone!

Westchn

łam.

– Chocia ... – mrukn

ła – chocia ... mogliby my... było-

by... – Pauza. Zmierzy

ła mnie uwa nym spojrzeniem, obró-

ci

ła si do okna, a potem znowu w moj stron . – Tak sobie

teraz g

ło no my l : gdy b dzie pani we Włoszech, czy mog-

łaby pani od czasu do czasu podesłać nam artykuł?

Unios

łam głow zdumiona.

– Hm...
Kontynuowa

ła ju teraz płynnie:

– Z po

łudniowych Włoch nie jest daleko do Rzymu. Mu-

sia

łaby pani tylko pojechać kilka razy do Rzymu i Mediola-

nu, obejrze

ć jaki pokaz mody lub wybrać si na targi sztu-

ki, utrzymywa

ć kontakt z fotografami...

Vecchia volpe – chytra lisica, powiedzia

łaby moja babka,

wie

ć, Panie, nad jej dusz . Mistrzyni strategii znowu mnie

zaskoczy

ła. Mój wniosek urlopowy został zatem zatwierdzo-

ny, ale pod warunkiem, e b d dalej pisa

ć dla magazynu.

Dwie pieczenie na jednym ogniu, poniewa mo na by

ło

w ten sposób zaoszcz dzi

ć na kosztownym stanowisku kore-

spondentki w Mediolanie w tym annus horribilis kryzysu fi -
nansowego. Jednocze nie szefowa zyskiwa

ła w redakcji opi-

background image

9

ni wyrozumia

łej przeło onej i powiernicy, która pomogła

podw

ładnej w wyj tkowej potrzebie.

W wyj tkowej potrzebie – tak to uj

ła i zaraz dodała:

– Na pewno znalaz

łaby pani jeszcze nieco czasu dla redak-

cji dzia

łu podró y, prawda? – Nie czekaj c na moj odpo-

wied , wsta

ła i wyj ła z regału teczk podpisan ENIT. –

Mo e mog

łaby pani wybadać teren i nawi zać kontakt

z w

łoskim biurem turystyki we Frankfurcie nad Menem?

Spojrza

łam na ni oszołomiona. Czy powinnam jeszcze

raz podkre li

ć, e do osiemnastego roku ycia ka de lato

sp dza

łam we Włoszech?

– Zgodnie z t informacj prasow z Mi dzynarodowych

Targów Turystycznych – wyj

ła z teczki kartk – Włochy to

ulubiony cel m

łodych par w podró y po lubnej! – Podała mi

teczk . – Kiedy dok

ładnie pani wyje d a? Za dwa tygodnie?

To prosz napisa

ć od trzech do czterech tysi cy znaków

o w

łoskich pomysłach na stylowe wesele. – Przesun ła dło-

ni w powietrzu z lewej do prawej, jakby ju widzia

ła przed

sob artyku

ł: – Najwa niejsza uroczysto ć w yciu zorgani-

zowana na pla y, przy blasku ksi

yca, na

łodzi... opis, jak

wi tuj W

łosi: Wenecja, Portofi no, Rzym. – Usiadła z wes-

tchnieniem: – Zazdroszcz pani!

Skin

łam głow i wstałam, by si po egnać.

Poda

ła mi r k .

– Kto wie? Mo e odda pani serce jakiemu gor cokrwi-

stemu W

łochowi! Pani to ma dobrze!

Kto chwyta mnie za rami , a gdy unosz g

łow , steward

podsuwa mi wiklinowy koszyczek. Mrugam, a potem chrz -
kam zak

łopotana – sobowtór Luki Toniego oferuje mi owi-

ni te w czerwon foli praliny w kszta

łcie serc. Buon San

Valentino! – widnieje na opakowaniu. Linie lotnicze ycz
mi zatem szcz liwego dnia wi tego Walentego. Steward
niecierpliwie podtyka koszyczek w moj stron . Zaraz b -
dziemy l dowa

ć, a on musi obsłu yć jeszcze dwadzie cia

rz dów. Wybieram czekoladk .

background image

10

Na ma

łym wysuwanym ekranie umieszczonym pod sufi -

tem ledz tras lotu. Czerwona linia ci gnie si od pó

łnoc-

nych Niemiec przez Alpy i wzd

łu włoskiego buta prawie

do Afryki. By

ć mo e u miecham si z rozmarzeniem, bo

gdy unosz wzrok, natrafi am na spojrzenie m czyzny,
który siedzi w tym samym rz dzie po przeciwnej stronie
przej cia.

La prima volta in Italia? Pierwszy raz we W

łoszech? –

pyta i u miecha si .

– Tak – odpowiadam sucho.
Che bello, to pi knie! Zatem dziewicza podró . Ma pani

szcz cie. Dzi wieje mistral, jest zimno, ale za to pogodnie.
Urlop czy praca?

Ponownie k

łami :

– Odwiedzam znajomych.
Nie pytaj c o zgod , m

czyzna wstaje i siada na wolnym

miejscu obok mnie.

– Jest pani nauczycielk ? Czy mo e studentk ?
Uff. W my lach przewracam oczami. Pierwszy w

łoski Don

Juan podczas mojej wyprawy. Jeszcze dla mnie za wcze nie
na m skie znajomo ci, wi c odpowiadam monosillabi: „Tak,
nie, nie wiem”.

Czaru ignoruje moje pe

łne rezerwy zachowanie i zaczy-

na opowiada

ć o swoim pobycie w Hamburgu. Mówi tak e

o pracy i nie mia

ło wypytuje o mnie i moj rodzin . Gdy sa-

molot dotyka ziemi, wyjmuje z kieszeni marynarki srebrne
etui i podaje mi wizytówk . „Gaetano Letizia, Capri”, czy-
tam. Z ty

łu Bł kitna Grota, stary obrazek z czasów Goethe-

go. Podziwiam wypiel gnowane paznokcie i wyprostowan
sylwetk m

czyzny. Nie wygl da jak typowy po

łudniowo-

w

łoski macho – przyjemna postać, ciemne włosy poprzety-

kane cienkimi srebrnymi nitkami. Na pi knym nosie okula-
ry w metalowych oprawkach. Gdy podaj mu swoj
wizytówk , u miecha si w nieco zmanierowany sposób
i wyci ga wyprostowan r k . Jego d

ło porusza si przy

tym tam i z powrotem niczym delikatny kwiat.

Mo e jest gejem?, przemyka mi przez g

łow .

background image

Giornalista! – wyja nia Gaetano. – Najlepiej podam

pani mój numer komórkowy. Gdyby mia

ła pani pytania albo

potrzebowa

ła informacji, mo e pani dzwonić do mnie o ka -

dej porze. – Jego g

łos brzmi jak łagodny, monotonny piew.

Nie ma w tpliwo ci, jest gejem, stwierdzam. W ko cu Ca-

pri od stuleci stanowi mekk homoseksualistów. Oskar Wil-
de i spó

łka!

Z jednej strony odczuwam ulg , a z drugiej jestem rozcza-

rowana. Jego pogodny sposób bycia zaczyna mi si podoba

ć.

Przyci gam beznadziejne przypadki jak magnes, my l so-
bie. Czy nie zakocha

łam si w Christianie, chocia katastro-

fa by

ła z góry zaprogramowana? Od pocz tku wiedziałam,

e jest nieuleczalnym kobieciarzem. Mimo to nasz zwi zek,

pe

łen wzlotów i upadków, przetrwał sze ć lat. A pierwszy

m

czyzna, którego teraz spotykam, oczywi cie jest gejem.

Znowu bello e impossibile!

Pi kny i niemo liwy wyci ga z kieszeni marynarki pióro

i zapisuje na b

ł kitnej wizytówce swój numer komórkowy,

po czym oddaje mi kartonik.

Grazie – mówi i wsuwam go do kieszeni.

background image

12

D

UE

Gdy wysiadam z samolotu, czuj powiew mro nego wia-

tru. Niebo wci

jest co prawda lazurowe, ale na horyzoncie

zaczynaj gromadzi

ć si pot ne burzowe chmury.

– Czy to nasze W

łochy? – j czy siwa dama, która podró-

uje z elektrycznym kocem w walizce.

W busie w

łoscy pasa erowie rozmawiaj przez komórki.

„Mamma!” albo „Pasquale! Antonio! Maria!” i „Adesso
adesso, w

ła nie przyleciałem, czekam na baga . Tak, tak, la

valigia, potem zaraz do ciebie przyjad ! Tak, lot min

ł do-

brze. Do zobaczenia! Ciao, ciao”.

Rozgl dam si na wszystkie strony. Gaetano jakby si

zapad

ł pod ziemi , pewnie wsiadł do drugiego busa. Aby

si czym zaj

ć, równie wł czam telefon. „Wind vi augura

Buon San Valentino!”. Najwyra niej walentynki musz by

ć

dla W

łochów wi tem narodowym, prawie jak Bo e Naro-

dzenie i Wielkanoc, skoro nawet operator telefonii komór-
kowej yczy klientom przez esemes szcz

liwego wi ta

mi

ło ci. Dostaj elektroniczne serce z porad : „Wybierz

numer 4545 i sprawd ofert abonamentow z premi dla
zakochanych”.

To ci dopiero – przylecie

ć do Włoch w wi to zakocha-

nych, gdy jest si wie o po rozstaniu, my l . Czy naprawd
dobrze zrobi

łam? Komórka raz jeszcze odwraca moj uwa-

g . Drugi esemes: „Cara V., sono in straritardo, jestem me-

background image

13

gaspó niona, sorry! Spotkajmy si od razu w restauracji Anti-
ca Trattoria, Via Caracciolo 4. Do zobaczenia. Baci. Twoja C.
PS Bardzo si ciesz na spotkanie!”.

Chiara, moja nieodpowiedzialna przyjació

łka, znowu wy-

stawi

ła mnie do wiatru. Jeszcze wczoraj wieczorem rozma-

wia

ły my przez telefon i upierała si , e odbierze mnie z lot-

niska, a teraz nagle to odwo

łuje.

Czy b d niesprawiedliwa, je li powiem, e tego si spo-

dziewa

łam? Umawianie si z Włochami to przedsi wzi cie,

które wymaga przebieg

ło ci Odyseusza, czaru syreny, a prze-

de wszystkim spokoju Buddy. Przed wylotem zadzwoni

łam

do kilku znajomych z moich letnich wakacji z czasów dzie-
ci stwa. „Sentiamoci, zdzwonimy si , gdy przylecisz”,
brzmia

ły niekonkretne odpowiedzi, albo: „Vediamo, zoba-

czymy”.

Łatwiej umówić si na spotkanie z rze nikiem ni

z W

łochem – brzmiał komentarz wuja, gdy opowiedziałam

mu przez telefon o swoich odczuciach. – W

łochy to paese

del pressappoco, kraj w przybli eniu – próbowa

ł mnie po-

cieszy

ć. – Je li, na przykład, spytasz konduktora na Sycylii,

o której odje d a poci g, odpowie più o meno, mniej wi cej
o pi tej. Wszystkie plany s lu ne. W poniedzia

łek co naj-

wy ej bardzo ogólnie wiadomo, jak b dzie wygl da

ł ty-

dzie , pewne s jedynie imieniny matki. No, mo e jeszcze
ustala si termin wizyty u dentysty, kiedy boli z b. Wszyst-
ko inne jest jak rozp

ływaj cy si we mgle krajobraz doliny

pada kiej – twierdzi wuj Gianni. – Przekaz brzmi: bardzo
ch tnie si z tob zobacz , ale je li co mi wypadnie, wtedy
b d zmuszony odmówi

ć. Albo: spotkamy si , je eli nie

b d mie

ć innych planów.

– Ale to oportunizm! – prawie krzykn

łam do słuchawki. –

Jestem dla nich ko

łem zapasowym czy co?

Calma, spokojnie, moja kochana, tak nie jest. Neapol to

nie miasto, do którego przyjedziesz, walniesz pi ci w stó

ł

i powiesz: „Nie chc !”. Znasz sytuacj – korki na ulicach,
strajki i zwolnienia. Dzwoni do ciebie kole anka w potrze-
bie albo spotykasz na ulicy przyjaciela i idziesz z nim wypi

ć

background image

14

aperitif. Nagle nast puje imprezisto, nieprzewidziana oko-
liczno

ć, która miesza ci plany. Dlatego lepiej niczego nie

obiecywa

ć i mieć otwarte ró ne mo liwo ci. Pami tasz jesz-

cze powiedzenie twojej babki?

– Tak – odpar

łam. – A santi e criature non promettere. –

Znaczy to mniej wi cej: nie obiecuj nic wi tym i dzie-
ciom.

Brava! – pochwali

ł mnie wuj Gianni. – Zdradz ci moj

wersj : nie obiecuj nic kobietom i dzieciom – doda

ł artob-

liwym tonem. Wuj cieszy si opini niepoprawnego casano-
vy, w dodatku nielubi cego dzieci.

– No dobrze. Ale odbierzesz mnie pó niej, tak? – spyta-

łam zatroskana.

Sì, sì, jak ustalili my, w dniu przylotu zostaniesz u przy-

jació

łki w Neapolu, a nast pnego dnia przypłyniesz do nas

na wysp promem. B d czeka

ł na ciebie w porcie. D’accordo,

zgoda?

– Tak, ciao.
Ciao, buon viaggio, ciao, ciao.

Czy Chiara nie stawi

ła si z powodu innych planów?,

zastanawiam si , maszeruj c z t

łumem rozgadanych wło-

skich pasa erów w kierunku punktu wydawania baga u.
Jak dobrze! Moja walizka ju czeka na ta mie. W

łoski

cud! Niestety rado

ć trwa krótko, poniewa chwytam wa-

lizk tak niezr cznie, e wypada mi z r ki i uchwyt ca

ł-

kiem si odrywa. Mannaggia, co za pech, powiedzia

łby te-

raz neapolita czyk. Czy to z

ły znak? Na szcz cie nie

jestem przes dna jak moja matka, która w najdrobniej-
szych niepowodzeniach widzi zapowied tragicznych wy-
darze . Gdy odwiedzi

łam j wczoraj wieczorem, by po-

egna

ć si z ni i z papa, podarowała mi z tej okazji mały

róg z koralu.

Po

łudniowi Włosi wierz , e taki róg strze e człowieka

przed z

łymi mocami i zazdro ci . Dla mnie to ludowy prze-

s d, si gaj cy pocz tków staro ytno ci. Ju Wergiliusz mó-

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

Czytaj Nas

.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Biagio Antonacci Sappi amore mio
Monteverdi Gira il nemico insidioso Amore (13)
Amore Amore, Teksty piosenek
AMORE
Amore , Teksty piosenek
Palabras - Placido Domingo, Teksty, Placido Domingo - Amore infinito
AMORE MIO, teksty piosenek
AMORE, Teksty piosenek
AMORE (2)
Amore Glorificato Placido Domingo
Bolecka Anna Concerto d amore
Romance de Amore melodia
Moccia Federico Amore 14 (fragment)
AMORE MIO wer A CHROLi
Berwinska Krystyna Con amore
Amore Amore Alicja i Rafał
AMOR, AMORE Alicja& Rafał
Ma l amore no
DOV È L AMORE

więcej podobnych podstron