Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
2
Andrzej Chojecki
i o
3
Tower Press 2000
4
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
Spis rzeczy
1. Koniec wojny bytów
2. Emanacja doskonałości
3. Naśladownictwo boskiej emanacji
4. Ci, którzy stamtąd wrócili
5. Det besegrade livet
6. Człowiek ukryty
7. Bóg ukryty
8. Byt doskonały
9. Byt niedoskonały
10. Mistyka języka
11. Inwentarz bytów
12. Łańcuch ontyczny
13. Imperium Ontyczne Puzzle
14. Jedyna metoda
15. Jedyna zasada
16. Jedność universum
17. Wielość w jedności
18. Całość w części, część w całości
19. Harmonia całości
20. Waga ilości
21. Mnożenie się bytów
22. Zawiść bytu
23. Ostoja bytu
24. Nieistotność prawdy
25. Podział istnienia na etapy
6. Odpowiedniość bytów
27. Ontologia i antyontologia
28. Esse et habeo
29. Utrwalanie bytów
30. Kontemplacja cierpienia
31. Kontemplacja sztuki
32. Istnienie samo w sobie
33. Świadomość idei i grzechu
34. Złuda gnostycyzmu
35. Trwanie bytów
36. Nieokreśloność bytu
37. Wolność tworzenia
38. Konieczność formy
39. Tajemniczość bytu
40. Tajemniczość ego
41. Imię Boga
5
42. Autonomiczność bytu estetycznego
43. Atrybut Boga
44. Na początku było Fiat
45. Jądro bytu
46. Tautologia ontyczna
47. Wszystko już było
48. Wszystko płynie
49. Ontologia nietemporalna
50. Udowodnianie istnienia (Onus probandi)
51. Pytania o byty
53. Przysięgi
54. Przysięgi Innego
55. Przedłużanie istnienia
56. Migracje bytów
57. Mobilność bytu
58. Celowość bytu
59. Wątpliwość bytu
60. Obawa końca, czyli człowiek niedotykalny
61. Ślepota Bogów, czyli system wartości
62. Człowiek niewidzialny
63. Milczenie, czyli to, czym byt nie jest
64. Milczenie Innego
65. Milczenie Boga
66. Co nie jest bytem, jest
67. Redukcja bytów
68. Byty dzienne i byty nocne
69. Niewyczerpalność i nieskończoność kreacji
70. Kultura jako biesiada
71. Kultura jako porozumiewanie się
72. Idealizacja i hipostazowanie się bytów
73. Autentyczność Galatei
74. Wszechobecność funkcji fatycznej
75. Drugie oblicze funkcji fatycznej
76. Biblioteka Babel i milczenie syren
77. Wszystko jest banałem
78. Budowanie i odkopywanie
79. Panta Deus, czyli jaki byt jest ważniejszy
80. Godot, czyli Gott ist tot
81. Godot, czyli NIE MA
82. Fin du drame
83. [...]
84. Ontologia nie-bytu i byt nieontologiczny
85. Świadomość śmierci
86. Nazywanie bytów
87. Potrzeba posiadania imienia
88. Kultura jako tworzenie bytów i jako ich likwidacja
89. Wyjątkowość sfery ontycznej ego
90. Don Juan i Casanova
6
91. Sex as the first frontier and as the last one
92. Przeciwieństwo mauvaise foi
93. Oddalanie się i przybliżanie bytu
94. Bezgraniczność (niekategoryczność bytu)
95. Absolutyzacja tu
96. Ekspansja i renatywizacja bytu
97. Relatywność ego
98. Wymienność ego et tu
99. Pozbycie się ego
100. Brak ego
101. Inny tworzy ego
102. Autor ukryty
103. Samooszukiwanie się bytu, czyli kłamstwo Pustki
104. Konwencje komunikacyjne, czyli brak kokntaktu z Innym
105. Cogitas me ergo sum
106. Eskalacja samotności ego, czyli cogito ergo solo sum
107. Stwarzanie przez miłość i przez śmierć
108. Obawa przed innym bytem
109. Czekanie jako afirmacja Innego
110. Les choses de la vie
111. A może tak, Panie Beckett (prośba o przeczytanie na głos)
112. A może tak, Panie Beckett (prośba o przeczytanie na głos)
113. Wszystko jest
7
Gdańsk, 15 II 1987
Przyjacielu,
Pisałem to, ale muszę Ci wyznać, żem do końca nie był przekonany, czy
dobrze robię. Chciałem wypowiedzieć to, co jest moim przeświadczeniem, ale
przeświadczenie to przecież dotyczy bezsensu wypowiadania się. Po co zatem
tworzyć jeszcze jeden byt, który zresztą stwierdza brak potrzeby tworzenia
bytów... Może jednak raz spróbować, może każdy musi raz spróbować zbawić
świat. No, ale jeżeli ta potrzeba „zbawiania świata” wejdzie w nawyk i stanę
się zawodowym zbawicielem – perspektywa tyleż nieprzyjemna, co śmieszna.
A więc taki dramat Penelopy: co w nocy stworzysz, w dzień zburzysz, i na
odwrót. Sprzeczne myśli, uczucia, intencje każą upatrywać sens w swoim
działaniu, żeby zaraz potem dostrzec jego banał, powszedniość, oczywistość,
niepotrzebność. Penelopa tkając i prując broniła prawa do swoich marzeń,
tęsknot i miłości przed zbyt natarczywie wciskającym się życiem-
przemijaniem. To ludzka Parka-Maya-Norna, która próbowała sama stworzyć
swoje życie, opierając się Innym, którzy zazwyczaj starają się nas w tym wy-
ręczyć. Penelopa to jakby odwrotność Don Juana. No i to moje pisanie to taki
dylemat: pisać albo nie pisać. Wybór pisania jest wyborem „być”.
Jeżeli pisać, to:
wiesz, że znudzony jestem gatunkami, konwencją, fabułą, typem. Wszyst-
ko jest ograne, łatwo odczytywalne, a jeżeli i skomplikowane, to zbyt dużo
wysiłku i czasu trzeba wkładać w tę grę, podczas gdy życie jest pośpieszne,
przemijanie szybkie i istnieje sporo innych, łatwiej przyswajalnych form.
Zresztą wszystko jest tekstem: filozofia, poezja, literatura faktu, popularno-
naukowa, naukowa, język, życie, Inny – wszędzie szukam czegoś dla siebie,
a te dziedziny to tylko sprawa języków, w jakich się mówi o mnie, o Innych, o
rzeczywistości.
Sama literatura piękna jest właściwie listem, pięknym listem pisanym do
Innego, do siebie samego, do Boga. To prośba o zaakceptowanie istnienia au-
tora. Im piękniejszy, oryginalniejszy list napiszę, tym mam większe szanse.
Piękne listy – belles lettres. Piękne pisanie, tak jak niegdyś poezja była orna-
mentem mowy – pięknym mówieniem.
„Pisać – nie pisać” przypomina oczywiście dylemat „być albo nie być”, ale
nie są to te same dylematy. Można wybrać „być” i nie pisać. Można wybrać
byt jako dar dany, którego nie należy zmarnować. Nikt bardziej nie obnażył
słabości humanistyki, pisania, wiedzy niż Goethe, który ustami Mefistofelesa
skarcił Ucznia nadmiernie garnącego się do wiedzy i zapominającego o swojej
młodości:
Grau, theuret Freund, ist alle Theorie,
Und grün des Lebens goldner Baum.
Owo zielone drzewo życia to jest dar, który tu nazywam creatio Dei. Ale
człowiek uparł się i sądzi, że swoją działalnością stworzy więcej innych,
wspanialszych bytów. Im więcej, tym dalej od creatio Dei, od Boga. Im więcej,
8
tym niezborniej, chaotyczniej, bardziej różnorako. Dla Jana Szkota Eriugeny
ta sytuacja była jasna: „Jedność to Bóg, wielość to Nie-Bóg.”
Seneka wiedzę przeciwstawiał dobroci, kiedy pisał w Listach moralnych do
Lucyliusza: „Dobroci przystoi tylko szczerość i prostota. Nawet jeśliby nam
pozostawało jeszcze wiele życia, trzeba nim oszczędnie gospodarować, aby
go starczyło na to, co konieczne. A więc cóż to za obłęd uczyć się rzeczy niepo-
trzebnych przy takim niedostatku czasu.”
Wspomniałem Ci o ostrzeżeniu Biblii i Goethego („Die Elemente hassen das
Gebild der Menschenhand”), można jeszcze przytoczyć Koran:
Lecz oni nie będą jej (siedziby ostatecznej) życzyć nigdy
powodu tego, co przygotowały pierwej ich ręce.
I nieco dalej:
Biada więc tym,
Którzy piszą Księgę swoimi rękami,
a potem mówią:
To pochodzi od Boga!
Przy takich ostrzeżeniach i przy dzisiejszej sytuacji naprawdę trzeba się
zastanowić – nie nad ludzkością, to wydaje się już przesądzone – ale nad so-
bą. Człowiek może już wszystko, może wszystko zanegować, wszystko za-
aprobować, wszystko poddać w wątpliwość, wszystko zironizować, wszystko
zniszczyć, prawie wszystko stworzyć (przynajmniej w to wierzy), wszystko.
Chyba lepiej byłoby, gdyby poprzestał na skonstatowaniu swoich możliwości
i ograniczył, jeżeli już nie zaprzestał, swoją radosną i neurotyczną działal-
ność ontyczną – creatio humana.
A zatem wszystko jest bytem, z tym że geneza bytów jest różna. Odsuwam
tu stary podział świata na obszar materii i sferę idei. Utrwalone jest przeko-
nanie, że tylko materia się liczy, a reszta to mrzonki. Ja kopnąłem ten mate-
rialny kamień i poczułem siebie, swój ból. Nadal nic nie wiem o kamieniu –
wiem tyle, że kamień w starciu ze mną to mój ból. Jest zatem inne przekona-
nie, które stało się doświadczeniem wielu pokoleń i wyraża się słowami T.S.
Eliota:
Man’s life is a cheat and disappointment;
All things are unreal...
Ale skądinąd wcale nie jest już powszechne przekonanie, że człowiek jest
miarą wszechrzeczy, że człowiek może zbawić świat. Tu także pasują słowa
Eliota:
Only
The fool, fixed in his folly, may think
He can turn the wheel on which he turns.
Wcześniej podobną metaforę zastosował Lombrosy:
Noi confitti al nostro orgoglio
Come route in ferrei perni,
Ci stanciamo in giro eterni,
Sempre erranti e sempre qui!
Polski tłumacz podaje to w taki sposób:
Wbici we własną dumę
jak koła na żelazne osie
kręcimy się w wiecznym kołowrocie,
stale zbłąkani i stale tu!
9
Wszystko jest takim kamieniem, który kopiesz, aby sprawdzić, czy on ist-
nieje i doświadczasz tylko siebie. Znudzenie (rozumiem Sartrowskie mdłości)
bytami, do których nijak nie można się przedostać, jak tylko poprzez swoją
percepcję. Wszystko jest, jest, jest. Nie można uciec od bytu, od zmęczenia,
znudzenia nim, od mnożenia ich. Kiedy mówię byt, mam na myśli każdy
przejaw istnienia, myśli, życia etc., etc.
A przy tym te Imperia Ontyczne, które się tworzą. Wiesz, jak one powstają i
trwają: to konsekwencja, podobieństwo, władza, hieratyczność, zbiory, trwa-
nie, tradycje, wspólnoty (językowe, interesów, kulturowe, rasowe itd. itp.),
wspólne doświadczenia, całości, zbieżności etc., etc... Lika barn Iska bäst
(rówieśnicy bawią się najlepiej) mówi szwedzkie przysłowie i jest w tym nie
tylko mądrość narodu, ale i przeświadczenie istnienia wspólnoty wieku. To
już jest Imperium Ontyczne Pokolenia. Zresztą przysłowia też stanowią swoje
Imperium Ontyczne. Angielski odpowiednik powyższego brzmi: Birds of fe-
ather flock together. Jest nieskończona ilość Imperiów Ontycznych, organizu-
jących się w różnych wymiarach: diachroniczne i synchroniczne, jednostkowe
i zbiorowe, prywatne i oficjalne, niepoznane i świetnie eksponowane, efeme-
ryczne i długotrwałe, słabe i silne, uznawane i negowane. Zawsze jest się we
władzy jakiegoś Imperium, ale też i samemu jest się u władz innego Impe-
rium. Myślę, że wytłumaczyłem Ci te zależności w tym moim pisaniu.
Poradził mi znajomy, abym rozwinął poszczególne fragmenty w większe
formy. Chyba dałoby się to zrobić – powstałoby wtedy wiele książek. Ale są-
dzę, że Każdy mógłby to już sam zrobić – ja chcę ukazać paradygmat, nie
wypełniając go poszczególnymi przypadkami, nawet nie przeprowadzając
całej repartycji. Możesz mieć wiele uwag, pytań, dopełnień – dlaczego jestem
niekonsekwentny, skąd taki zapis cytatów, czyje to słowa itp. Wiesz, nie chcę
Ci tego tłumaczyć, bo się zawikłam w jakiś wywód, który na pewno lepiej lub
gorzej usprawiedliwi mnie – chyba wierzysz mi, że potrafię w miarę inteli-
gentnie wytłumaczyć swoje działanie. Ja wierzę, że Ty to też możesz uczynić.
Być może lepiej niż ja, inaczej – zależy to od Twojej dobrej (złej) woli. Uwierz
mi w jedno: z wielu rzeczy (bytów) zrezygnowałem, chcąc przekazać tylko
podstawowy zrąb mojego myślenia – stanu przekonania. Wstrętna mi była
myśl o pisaniu „dzieła”. Nie myśl, że pysznię się tym, com napisał, i niech to
nie zabrzmi nieskromnie, ale nudzą mnie arcydzieła. Wiesz, jak to jest – się-
gasz po arcydzieło i już wiesz, bo tam jest wszystko o tobie, o życiu, o świe-
cie. „Widzisz jasno, w zachwyceniu”. Ale zaraz potem okazuje się, że istnieje
jeszcze jedno arcydzieło, i jeszcze jedno, i wszystkie mówią ci prawdę o tobie,
o życiu, o świecie. Zaiste, zaczynasz się zastanawiać, czy nie wygnać poetów
z republiki, albo kto w niej powinien pozostać. Ale oczywiście ta myśl też jest
ci wstrętna. Myślisz więc o swoim miejscu w republice i o swoim zielonym
drzewie życia. A przecież są też inne zielone drzewa. Jest las, w którym w
życia wędrówce się znalazłeś.
Więc pozwól, że moje pisanie wytłumaczę Ci upodobaniem do ascezy, do
neoascezy, jakbym to nazwał (znowu słowa). Jeżeli zatem jakiś fragment,
jakaś myśl, jakiś byt z tego pisania będzie Ci odpowiadał, to możesz uważać
to za swoje, całkowicie Twoje, nasze. W humanistyce ciągle uprawiany jest
kult jednostki. A przecież jeżeli jedziesz pociągiem, samochodem, lecisz sa-
molotem, to nie zastanawiasz się nad tym, kto wymyślił koło, silnik, skrzydło.
Wszyscy to wymyślili – to jest efekt creatio humana. Tak i ze sztuką, z huma-
10
nistyką jest sam guru, „nadawca” nie wystarczy. Do jej zaistnienia potrzebny
jest jeszcze kod i odbiorca. Potrzebny jest język, który bardziej mnie tworzy
niż ja go, i Ty jesteś potrzebny. I Twoja zgoda na moje gadulstwo. Wiesz prze-
cież, że aby powiedzieć prawdę, wystarczy kilka słów, ale za tym, kto wypo-
wiada te słowa musi stać Imperium Ontyczne. Im silniejsze jest ono i więk-
szym opatrzone autorytetem, tym można mniej mówić; wtedy mowa może
zawierać się w „tak”, „nie”. Małgorzata Szpakowska odważnie to powiedzia-
ła, że humanistyka jest wielosłowna – nikt nie ogranicza się do tego, aby
swoją wiedzę wyrazić jednym zdaniem. A skoro już musimy posługiwać się
tym „wysokim” językiem, meta językiem mitów, literatury, cytatów, nazwisk,
odwołań, aluzji, skrótów myślowych, metafor, paraboli, symboli etc., etc., to
pamiętajmy, że to wspólna kultura tworzy naszą wypowiedź. Lepiej może,
jeżeli będę mówił za siebie, znowu nie mówiąc „swoimi słowami”: przeze
mnie płynie strumień piękności, ale ja sam nie jestem pięknością. W gruncie
rzeczy bardzo trudno jest wyzwolić się od tak powszechnego kompleksu Ne-
rona, tego żałosnego wierszoklety i grafomana, który nie mógł pogodzić się z
tym, że świat go niedocenia. "Jakiż artysta ginie we mnie", wykrztusił w mo-
mencie śmierci, nie tak żałując utraty Imperium Władzy, jak Imperium sztuki,
w którym, jak właściwie oceniał, nikt nie uznawał jego wielkości Każdy chy-
ba ma taki kompleks artysty, każdy ma moment, w którym mówi swoje Qu-
alis artifex pereo, przez każdego bowiem płynie strumień piękności. Nieko-
niecznie jednak trzeba to utrwalać, zatrzymywać...
Andrzej Chojecki
11
1.
Zaczyna się koniec wojny bytów. Ragnarök ludzkiej creatio. Twainowski
Yankes rozbija główny mit anglosaski o Arturze i rycerzach okrągłego stołu.
Polisemia zjada sama siebie, ironia podważa wszystko (oprócz samobójstwa).
Dubito zwątpiło w siebie. Ockham macha swoją brzytwą na prawo i lewo, aż
sam sobie podrzyna gardło. Wdowa podoficerska sama się chłoszcze. Edax
rerum. Pory obiadowe pożerają same siebie, próżnia ssąca wsysa się.
Antyantyantyantyantyantyantyantyrakieta zestrzela samą siebie. Brzydkie
kaczątko zabija swój sobowtór – cień łabędzia. Bóg, jak pstrąg Loki, uwikłał
się w sieć dowodów na istnienie i nieistnienie. Wojownik Tyr sam sobie odci-
na prawicę. In i jang ponownie zwróciły się ku sobie. Wielki Inwentaryzator
spotyka się w dia-Logosie z Wielkim Inkwizytorem. Creatio starła się z de-
structio. Młot na czarownice łamie się, machając z wściekłością i bijąc w
nieosiągalne. Bestia chwytająca się za ogon pożera się. Nie ma przed kim
pojawić się ukryte Murzyniątko. Retrospekcja zawarła się z projekcją i wpa-
dły w wyrwę po egzystencji. Klaustrofobia z agorofobią uciekły w dwóch kie-
runkach, nie-kierunkach, bo tych już po Kancie nie było i pamięć po nich
zniweczył horror vacui. Immanencja wchłonęła transcedencję. Postęp zwarł
się z tradycją. Materia spotkała się z ideą, Jedność z Wielością. część po-
chłonęła całość. Nadmiar wchłonął brak. Pragmatykę związał łańcuch przy-
czynowo-skutkowy. Ślepy Przypadek zniszczył Wiedzę. Nieufność wkradła się
w zaufanie. Głód pożarł się z przesytem. Pośpiech wkradł się w lenistwo. Mi-
krokosmos wymiotował makrokosmosem. Dialektykę rozgromiła współcze-
sna muzyka. Tertium non datur. Zdrowie z chorobą, miłość z nienawiścią,
wstyd z poczuciem winy, lęk z ulgą, teoria z praktyką, dusza z ciałem, czyn z
myślą, a myśl z językiem zaczęły się znosić. Lekarz z kapłanem i artystą.
Znoszenie natychmiast unieważniło się jako dwuznaczny homonim. Budow-
niczowie wieży Babel, nie zważając na niemożliwość porozumienia się, pró-
bowali rozwalać ruiny. Prawdą podważyło prawo. W stajni, w której były
cztery miejsca, klacz Agresja gotowa była na przyjęcie jeźdźca. Śmierć
umarła. Alicja rozbiła lustro.
12
2.
W Kabale wyjawiona jest teoria „mniejszej doskonałości” Boga, co z kolei
usprawiedliwia istnienie zła. Istnieje cały system, wieża emanacji boskiej i
dopiero w ostatniej emanacji spotykamy Boga zwanego Jehową, który stwo-
rzył ten świat. Dlaczego świat pełen zła i błędów. Bo Boskość zmniejszyła się
i dochodząc do Jehowy stworzyła ten ułomny świat. Wiele systemów wpro-
wadza takich demiurgów-pośredników. Maya w Wedach przedstawiona jest
jako sposób przejawiania się bóstwa. W filozofii późniejszej przedstawia ona
ułudę, odbicie rzeczywistości prawdziwej Brahmana w Bycie nierzeczywistym
świata materialnego. Chrystus jest wcieleniem Logosu, creatio Dei. Deus de-
scenditus. Bóg schodzący i trickster na odwrót. W platońskim oglądzie
świata każdy byt jest hipostazą idei, emanacją boskości, która objawiła się
substancjalnie, ontycznie, po to, aby móc być postrzeganą. IO Absolutu
ujawnia się w IO Materii, Myśli, Postrzegania i Uczucia. Boska apokatasta-
sis.
Ta gnostyczna, kabalistyczna i platońska teodycea ma swój odwrócony ob-
raz w systemie społecznym ziemskim, gdzie także istnieje cała wieża emana-
cji bytu (władzy, mądrości, wiedzy, prawa, piękna, racji, wieku, bogactwa,
grupy, siły). Im wyżej, tym bardziej nieomylnie, tym bardziej poza prawem,
tym bardziej prawem samym, tym doskonalej - oczywiście w przekonaniu
Strebera. Homo Streber. Homo asconditus. Człowiek wstępujący i euheme-
ryzm na odwrót. W ziemskiej perspektywie, ludzkiej apokatastasis, każdy byt
wyzwala się, aby zdążać ku autonomii. Ucieka od realności hipostazując się,
tak jakby chciał wybiec na spotkanie Bogu. Każdy byt staje się hipostazą.
Oba te wertykalizmy, obie te hierarchie ontyczne – boska i ludzka teody-
cea – spotykają się, są zbieżne w swym dążeniu: emanacja boska wypływa z
idealnej boskości, doskonałej jedni, czystszej i lepszej od dobroci i piękna,
mądrzejszej od wiedzy, wypreparowanej i wyizolowanej, samotnej boskości,
boskości bez ontologii, bez jej tworów. Bóg bez ludzi. Teodycea ludzka dąży
do takiego rozpłynięcia się w idealnym, samoregulującym się systemie spra-
wiedliwym, przy zachowaniu podmiotowości creatio humana. Apokatastasis-
teodycea boska to ruch obiektywizmu ku subiektywizmowi. Apokatastasis-
teodycea ludzka to ruch od subiektywizmu ku obiektywizmowi. Są dwie idee
apokatastasis: boska genesis wyjścia (z jednego wszystko, z esencji egzy-
stencja) ludzka teleologia dojścia (z wszystkiego jedno, z egzystencji esen-
cja).
Eritis sicut dii.
Eritis sicut homines.
13
3.
Byty, które starają się naśladować ruch boskiej emanacji. Harun ArRa-
szid, który, aby dowiedzieć się jak rzeczywiście wiedzie się jego poddanym,
„schodził” w przebraniu między nich, aby poznać ich życie i troski. Upoważ-
niał go do tego tytuł „kalif’, który znaczy tyle co „zastępca”, „namiestnik”,
ten, który zastępuje nieobecnego wśród ludu Mahometa. Wspaniały władca,
który do końca nie chciał uwierzyć, że jest śmiertelny – Tutenchamon –
przybrał sobie to imię, które znaczy „Żyjący Obraz Boga Amona”. W staro-
żytnym Egipcie w niektórych obrzędach kapłani występowali w maskach bo-
gów. Podobnie zastępcami Chrystusa mianowali się chrześcijańscy cesarze.
Otton III z największą powagą uważał, że jest christomimetes: „mimem”,
przedstawicielem, wykonawcą roli Chrystusa. Stąd kontrasty samowyniesie-
nia i samoponiżenia europejskiego basileusa. „Malarze nadworni otaczali
jego ceremonialno-stylizowane, hieratyczne, doprowadzone niemal do hiero-
glifu odwzorowanie atrybutami samego Chrystusa – on zaś powściągliwym
gestem składał oznaki władzy u nóg italskiego ascety, jak aktor, podkreśla-
jący różnicę między swoją osobą a rolą, w jakiej występuje”.
Wielu władców stosowało taką descendencję, ale żaden z nich nie pozo-
stawał na stałe wśród poddanych. To tylko krótkie odwiedziny władcy-jak-
boga, który swoją obecnością, ujawnieniem swojej ludzkiej kondycji, stara
się powiedzieć: wiem, że istnieje zło, ale patrzcie na mnie – też jestem z wa-
mi, także doznaję tego zła i czynię wszystko, żeby go nie było. Chcę być
sprawiedliwy. Chcę być dla was jak Bóg-Ojciec i chcę wiedzieć o każdym
jednostkowym przejawie bytu. Władza pochodzi od Boga, od Bytu Wyższego,
ale ja jako Namiestnik IO Władzy chcę, żebyście wiedzieli, że jestem z wami.
Oczywiście Namiestnik IO może powoływać się na różne Byty Wyższe, róż-
ne Absoluty i Ultima Ratiae. Może to być Bóg, może to być Idea, może to być
Przyszłość albo Tradycja, może to być Lud. On tylko zastępuje Byt Wyższy i
aby tego dowieść, zbliża się czasem do maluczkich, wysłuchując ich skarg.
Tym samym, naśladując jako Pomazaniec boską apokatastasis, udowadnia
prawdziwość i konieczność swego namiestnictwa – istnienia władzy.
Eritis sicut homines.
14
4.
Biblia zapewnia: „Kto zstępuje do Szeolu, więcej już nie wraca”. Eurypides
pyta ustami swych tragicznych bohaterów: „Kto z umarłych powrócił z Ha-
desu?” Pytanie to nurtowało także Omara Chajjama:
Raz w ruinach winiarni zapytałem starca:
Od tych, co stąd wrócili, czyś otrzymał wieści?
Pij wino! – odrzekł – Liczni, nam podobni, przeszli
A kto odszedł, ni razu tutaj nie powracał.
Oto ci, którzy stamtąd wrócili:
Odyseusz i Sindbad – byli tam, aby rozszerzyć granice poznania,
Orfeusz – był tam, aby odzyskać słuchacza swojej muzyki,
Psyche – była tam, aby odzyskać ukochanego,
Herakles – był tam, aby dowieść swej siły,
Tezeusz – był tam, aby, poprzez stratę przyjaciela, dowiedzieć się, że zu-
chwałość nie popłaca,
Wafthrudnir – był tam, aby poznać tajemnicę bogów,
córka Jaira – była tam, aby zaświadczyć moc nadziei,
syn wdowy z Nain – był tam, aby zaświadczyć o miłosierdziu,
Łazarz – był tam, aby dać świadectwo wiary,
Chrystus – był tam, aby wypełnić Prawo,
Er syn Armeniosa – był tam, aby zanieść ludziom wiadomość o istnieniu
Kary i Nagrody,
Eneasz – był tam, aby dowiedzieć się o losach zmarłych i aby poznać Prze-
znaczenie,
Innam-Isztar i Dumuzi-Tammuz – byli tam, aby się pogodzić z przemien-
nością życia i śmierci,
Idzanagi – był tam, aby przekonać się o śmiertelności ciała,
Prozerpina– była tam, aby przekonać się o nieśmiertelności natury,
Dionizos – był tam, aby pojawić się z wiosną,
Hymenajos – był tam, aby wesele połączyć ze smutkiem,
Hyzyr i Ilias – byli tam, aby napić się wody życia, która daje nieśmiertel-
ność,
Hippolytos – był tam, aby jako Viribus ubóstwić to, co przeżył,
Sun Wu-k’ung – był tam, aby przekonać o możliwości bycia nieśmiertel-
nym,
Pwyll – był tam dwukrotnie, aby nie bać się śmierci,
Ariadna – była tam, aby dać nieśmiertelność duszy,
Baldr – był tam, aby stworzyć oczekiwanie,
Rama i Sita – byli tam, aby zniszczyć Lankę, królestwo demona,
Gilgamesz – był tam, aby zło wygnać ze świata,
Markandeja – był tam, aby przekonać, że bogowie nie opuszczają tego, kto
ich adoruje,
Vainamoinen – był tam, aby przynieść Słowo-zaklęcie,
15
Syzyf – był tam, aby przechytrzyć bogów,
Glaukos – był tam, aby wskazać na tajemną moc wiedzy medycznej,
Lemminkäinen – był tam, aby przynieść wesołość,
Ozyrys – był tam, aby odebrać ludziom konieczność zabijania.
Silni i słabi tam byli. Niewinni i grzeszni. Beztroscy i zrozpaczeni. Ciekawi
i zrezygnowani. Bogowie i herosi. Musieli zrezygnować ze swej cielesnej po-
włoki, musieli zostać rozdarci, rozczłonkowani. Rany Chrystusa, głowa Orfe-
usza, fallus Ozyrysa, palec Lemminkäinena, phagia Dionizosa, szata Hera-
klesa. To była ich cena za nieśmiertelność – rezygnacja z najważniejszego
bytu – ciała. Rozczłonkowanie o na części, disiecta membra, rozrzucone po
świecie. Corpus Dei. Bóg jest światem i świat jest Bogiem. Ale człowiek niech
się nie waży naśladować Boskiej creatio. Zginie rozszarpany jak młody Pen-
teus. Jeszcze przed śmiercią zadrwiono z nieszczęsnego przedstawiciela pra-
wa – ludzkiej creatio: przydano mu emblemat Boga. I Akteon, który podglą-
dał bogów, padł ofiarą owej rozdzierającej σπα
ρ
αγµοσ – własne psy go roz-
szarpały.
Później, człowiek, z zazdrości o transformację boską, zacznie w rytualnej
komunii, omofagii, spożywać swojego Boga. Boga, którego kaźń, śmierć i
zmartwychwstanie jest obrazem cierpienia człowieka. Dziecięco naiwni orficy
wymyślili hasła, które dusza musi znać, aby zostać zbawiona: „Jestem
dzieckiem Ziemi i Nieba gwiaździstego, ale mój ród nie jest niebiański”. Dzię-
ki tym słowom dusza wydobędzie się z bolesnego koła życia i stanie przed
władcami podziemia, którzy jej odpowiedzą: „Będziesz bogiem, nie człowie-
kiem.”
Eritis sicut dii.
16
5.
Camus powtarza za kimś, że nie zna nikogo, kto dałby się zabić dla argu-
mentu ontycznego. To chyba tylko figura retoryczna, bo imię takich jest Le-
gio. Ciągle są to jednostki, ciągle ich jest mało w stosunku . do tych, których
zna Camus, ale w sumie jest ich wiele. To są ci, dla których sam fakt istnie-
nia i trwania nie jest ostateczną instancją bytu i jego usprawiedliwieniem. To
są ci, którzy uznali, że „navigare necesse est”. To są martwe lwy, które nie
zgodziły się na tchórzostwo trwania. Inni, supra-byty, Super-Mocarstwa
Ontyczne Dobra, Honoru, Prawdy, Wolności, Równości, Braterstwa, Boga
zwyciężają trwanie bytu, jego życie. „Det besegrade livet” – życie zwyciężone
na rzecz idei, której trwanie powinno być wieczne. Idea, którą stworzył czło-
wiek, musi być nieśmiertelna i w ten sposób użyczy tej nieśmiertelności
człowiekowi.
Eritis sicut dii.
17
6.
W postaci Ahasvera kładzie się nacisk na wieczność jego życia. Widzi się w
tym karę, ale tak naprawdę to nikt w tej wieczności tragedii nie widzi. Wręcz
przeciwnie – przedłużanie życia wydaje się być jedną z naczelnych idei hu-
manizmu, nie tylko zresztą europejskiego. Wykradziono bogom ogień, teraz
należałoby się dobrać do jabłek Iduny.
Może jednak położyć nacisk na „życie”. Ahasverus został skazany na życie.
Czy nie było to życie, które oddał mu Chrystus odchodząc od ludzi. Ahasve-
rus to taki Parys, któremu objawiły się boginie, nie domagając się wyboru
sposobu życia. Masz i żyj. Jak chcesz. Jabłko jest twoje. Rzecz w tym, że
Ahasverus nie wie, jak. Podobnie Dżinn uwięziony w butelce nie wiedział, jak
ma się zachować wypuszczony na wolność. Zmieniał swoje plany i stosunek
do ewentualnego wybawiciela co sto lat. Takie Stu-Tysiącletnie Królestwa
Dżinna, czekającego na Wybawiciela. Dżinn to Ahasverus, Dżinn to człowiek
uwięziony w butelce trwania. Człowiek, który najpierw doznał obecności
Zbawiciela, po tysiącletnim trwaniu obiecywał Jego ponowne pojawienie się,
a przed końcem drugiego tysiąclecia obiecuje Apokalipsę swojemu IO.
W postaci Ahasvera kryje się ludzka ciekawość i tęsknota za nieśmiertel-
nością, za dorównaniem bogom, ale ta tęsknota jest ukryta, zakamuflowana
opatrzeniem tej postaci formułą „ukaranego”. Istnieje w tym skrucha, brak
pychy, obawa przed grzechem wywyższenia się, ale mimo tej „skromności”
odwieczne ludzkie pragnienia i tęsknoty istnieją. Koran stwierdza:
Każdy z nich chciałby żyć tysiąc lat.
Lecz i to nie oddaliłoby ich od kary,
jeśliby im dane było żyć tak długo.
„Jag söker döden utan att dö” (Szukam śmierci bez umierania). Tęsknota
za nieśmiertelnością jest ukrywana. Człowiek się ukrywa. Homo abscondi-
tus.
18
7.
Diakon Tussert objawił tajemnicę Kościoła, która jest oczywistością dla
prawosławnych: „Czyśćca nie ma”. Boga już wielu uśmiercało. Wielu też Go
grzebało. Piekło już dawno przestało straszyć. Niebo tylko ostało się – to nie-
chętnie ludzie likwidują. Co innego Boga jako Sędziego. Ale Niebo może sobie
istnieć – tworzy dość przyjemną perspektywę. Dobrze jest wierzyć w dobro. A
zatem i Bóg tak naprawdę nie umarł. Ukrył się tylko w dobrym Niebie. Deus
absconditus.
19
8.
Tworzenie bytu doskonałego:
homunculus, dowody na istnienie Boga, poszukiwanie kamienia filozo-
ficznego – kamienia mądrości, wynalezienie perpetuum mobile, clavis
universalis, tworzenie arcydzieła, Księgi, ideał Supermana, czerń doskonała,
osiągnięcie szybkości światła, osi X, zera absolutnego, znalezienie punktu
matematycznego, stworzenie komputera z wszechpamięcią, społeczeństwo
doskonałe...
To, co tworzysz, kpi z ciebie.
„To zaś, co ludzka zrobiła ręka, przeklęte jest wraz ze swym twórcą [...].
Dzieło wraz z twórcą będzie ukarane” – to jest owo pierwotne ostrzeżenie,
które dużo później brzmiało: „Die Elemente hassen das Gebild der
Menschenhand”. Dzisiaj można dopowiedzieć: die Elemente hassen das Ge-
bild des Menschensinnes.
Twórca – Stwórca. Littera nocet, littera docet. Jedna litera oddziela creatio
humana od creatio Dei.
20
9.
Byt nigdy nie uważa się za skończenie doskonały. Creatio humana to cią-
głe zaczynanie i pośpieszne niekończenie. Dzieła utrzymane są w poetyce
fragmentu, w której mówisz: mógłbym lepiej, mógłbym jeszcze, ale już mu-
siałem, chciałem zająć się czymś innym, już mi się to znudziło, już nie wi-
działem w tym sensu, może jeszcze kiedyś, dalej to już wiecie, teraz może
niech ktoś inny...
Czy można mieć pretensje do Leonarda o to, że nie kończył swoich dzieł –
gdyby próbował je wykończyć, to pewnie nie zrobiłby niczego. Może tylko
Sforza zabrałby mu kartony, aby zrealizować plany tych dziwnych machin
wojennych.
Wiek budowania katedr był także wiekiem ogromnych przemian – jak za-
tem można było ukończyć trwającą kilkadziesiąt lat budowę katedry, jeżeli w
tym czasie zmieniali się ludzie, ich oczekiwania, żądania i stosunek do Bo-
ga...
Kiedy creatio humana mówi o sobie: no tak, to jest to, o co chodziło. To
już jest twór skończenie doskonały. Gdyby to nastąpiło, człowiek musiałby
zrezygnować ze swojej mocy creatio. Byłby jak Bóg, który odpoczywa po do-
konaniu dzieła stworzenia. Ale creatio humana to ciągłe, permanentne Fiat.
Stań się, bądź, bo to, co jest, jest niedoskonałe. Jest niedoskonałe, bo jest
tworem mojej niedoskonałości. The most marvellous of all the things a hu-
man being can do is: to be better. Powstanie bytu ma przywrócić nadzieję na
doskonałość utraconą po usamodzielnieniu się poprzedniego bytu; nadzieję
podobną tej, jaką ojcowie pokładają w synach. Może tobie uda, może ty bę-
dziesz jak...
Fertility is not to the forward,
or beauty to the precipitious –
things gone wrong
clothe summer
with gold leaf.
Czemu Syzyf nie mógł dopchać kamienia na górę – bo był to szczyt siedzi-
by bogów – szczyt Olimpu.
Creatio humana jest wtaczaniem głazu na szczyt Olimpu.
Eritis sicut dii.
21
10.
Wielkie spory, które w zamierzeniu mają ukazać naturę bytu. Achilles z
Agamemnonem, czyli spór autorytetu z władzą. Spór Zeuksisa z Parrhasio-
sem, czyli poszukiwanie granic sztuki. Platon z Arystotelesem, czyli spór
idealizmu z realizmem. Spór Konfucjusza z Lao-tsym, czyli transcendentalna
aprobata bytu z metafizyczną aprobatą niebytu. Spór o uniwersalia, czyli
dociekanie natury języka. Św. Tomasz z manichejczykami, czyli spór racjo-
nalizmu z determinizmem. Settembrini z Naphtą, czyli jak wychować młode-
go człowieka. Przemienność symetrii i dysmetrii, chaosu i ładu. Byt w sporze
ukazuje swoją złożoną naturę. I wcale nie musi być ona podwójna, antyte-
tyczna, dialektyczna. „There are two kinds of people in the world – those who
divide the world roto two kinds of people and those who don’t”. Istnieją dwa
rodzaje ludzi – ci, którzy wszystko dzielą na dwa rodzaje rzeczy, i ci, którzy
tego nie robią. Trudno wyzwolić się z „dwójkowego” widzenia świata. Darm-
steter zauważa nawet, że w językach indoeuropejskich źródłosłów słowa
„dwa” oznacza zło. A Wergiliusz twierdzi, że „Bóg w nieparzystej lubuje się
liczbie”.
Mistycyzm ludowy wprowadził trzecią wartość. Tertium datur est. Trój-
dzielne myślenie mityczne, które legło u podstaw podziału społecznego: ora-
tores, bellatores, laboratores. Magiczna formuła bajek. Trzeci brat, uważany
za najgłupszego, okazuje najwięcej serca i rozumu. Do trzech razy sztuka.
Omne trinum perfectum. Orfeusz mówi: trias he ta panta metrusa. Trzykrot-
ne pianie koguta i trzykrotne zaprzaństwo. Boh trojcu liubit, może także
dlatego, że sam jest Trójcą. „I nie będzie już czwartego”.
Cztery także jest liczbą, która może porządkować IO. „Jeśli chcemy opisać
horyzont w jego pełni, to wymieniamy cztery strony świata. Trójca nie jest
naturalnym schematem porządkowania – jest to schemat sztuczny. Dlatego
zawsze mamy do czynienia z czterema żywiołami, czterema pierwotnymi ja-
kościami, czterema barwami, czterema kastami w Indiach, czterema drogami
w buddyjskiej koncepcji rozwoju duchowego”.
Zasadę czterech można wymienić na zasadę pięciu i odnajdować tyleż
beztrosko, co synkretycznie IO Pięciu. Pięć dynastii chińskich, Pięcioksiąg
Mojżeszowy i Pięcioksiąg Wu-Ling, pięć praelementów Wszechświata według
taoizmu, Pańczatantra, pięć filarów islamu, pięć zmysłów, pięć ran Chrystu-
sa i zasada pięciu, która rządzi Królestwem Ciemności według Maniego.
Istnieje także IO Sześciu Dni Stworzenia, IO Siedmiu Filarów Mądrości
oraz IO Dwunastu Towarzyszy, które przyjęło wzór koła zodiakalnego. Są też
IO Wielokrotności Liczb. Wiele Liczb, jak chociażby liczby dziesiętne albo
czterdzieści i cztery, pretenduje do roli głównej zasady porządkującej IO. Ka-
bała, egipska mistyka liczb, zaginiona Teologia arytmetyczna Nikomacha z
Gerazy, która w dziesięciu liczbach ukazuje i łączy cały Wszechświat.
Podobną funkcję mogą spełniać poszczególne litery w różnych alfabetach –
magia wszystkich liter, od alfy do omegi, może stanowić Wykładnię Wszech-
świata. Równie dobrze jak ezoteryczna mowa liczb.
A noir, E blanc, I rouge, U vert, O bleu, voyelles,
Je dirai quelque jour vos naissance latentes.
22
„Alif. Lam. Mim”. „Wiele sur Koranu zaczyna się od liter-symboli alfabetu
arabskiego. Egzegeci muzułmańscy próbowali wyjaśnić ich znaczenie. Nie-
którzy przypisują im sens mistyczny, twierdząc, iż zawierają pewne prawdy
wykraczające poza możliwości ludzkiego rozumienia”. Podobnie dla egzege-
tów biblijnych theo-logia staje się theo-grafią.
Imiona odkrywają mowę astralną i wchodzą w związek z tajemniczym de-
terminizmem Kosmosu. Tajemne, magiczne słowa, słowa-zaklęcia, hasła,
bajkowe „czary-mary”, „hokus-pokus” i „Sezamie otwórz się”, które są klu-
czem do IO Wszystkich Możliwości, ale mogą także ukazać wizję niebytu:
Mane, thekel, fares.
Ezoteryczne pisma, które były językiem komunikującym z inną rzeczywi-
stością, z IO Niepoznanego.
Run niechaj mąż nie ryje,
Nie rozróżniając znaczenia:
Mroczny znak, mylnie stawiony,
Myśl na manowce wiedzie.
Dziesięć tajnych run w rybim
Oskrzelu wyrytych.
Stąd kwiat lipy wiotki
Wiądł w życia zaraniu.
Języki, które znamy, nie tylko opisują i eksplorują nasze IO. Są one także
echem i bojaźliwą próbą nawiązania kontaktu z Nieznanym, z Niepoznanym.
W każdym z naszych języków zawiera się próba i możliwość porozumienia
się z Bogiem.
23
11.
Człowiek renesansowy, encyklopedysta, multiinstrumentalista, poliglota,
kolekcjoner form, erudyta, polihistor. Kompleks Fausta. Pragnienie osią-
gnięcia wszechwiedzy. Ludzka gnoza, możliwość odpowiedzi na każde pyta-
nie. Człowiek dąży do osiągnięcia tytułu Wielkiego Inwentaryzatora. Marze-
nie to ma wymiar zarówno jednostkowy, jak i ogólny.
Pliniusz w swej Historii naturalnej stara się wymienić wszystkie wynalazki,
wszystko, co jest mu znane. Appolodor z przekonaniem pisze o swojej księ-
dze, że do niej „zajrzawszy, znajdziesz tu wszelką treść, jaką zawiera świat”.
Aleksander z Myndos układa „zbiór przedziwnych rzeczy”. Etymologie Izydo-
ra z Sewilli, które przez długie średniowiecze były księgą wszystkiej wiedzy,
ujmowały i wyjaśniały Wszystko-Co-Jest. Nic dziwnego, że nieznana ręka
przepisała je do olbrzymiego Codex Gigas, zwanego też Biblią diabelską, w
którym ktoś chciał zawrzeć wszystko, co napisane.
Hermes Trismegistos, który „zna rzeczy wszelkie i wszystkie czynić I po-
trafi”, obdarzony wszelkimi formami poznania, podyktował księgi, które póź-
niej szczątkowo były odtwarzane jako Corpus Hermeticum. W oryginale au-
torstwa Trzykroć Wielkiego zapisane były wszystkie rzeczy.
Creatio humana pragnie się zinwentaryzować, stworzyć Wielki Inwentarz
Wszystkiego, Kartotekę IO, która rejestrowałaby każde zaistnienie, każdy
przejaw creatio, bytu. Czego nie ma w Kartotece, tego nie ma. Quod non est
in actis, non est in mundo. Owe acta to biblioteki, encyklopedie, atlasy, epi-
stolaria, wykopaliska, kosmodromy, gwiazdozbiory, statystyki, muzea, labo-
ratoria, produkcje, magazyny, składy, bric-a-brac. Odwieczne marzenie
władców IO o Księdze Wszelkiego Istnienia.
IO musi znać stan swego posiadania.
24
12.
Każdy pamięta dziecinną wyliczankę tworzoną na zasadzie skojarzeń:
grunt to ziemia, ziemia to matka, matka to anioł, anioł to stróż, stróż to do-
zorca... Łańcuch można przerwać w dowolnym miejscu, ale w zasadzie jest
on nieskończony. Może objąć wszystkie słowa i pojęcia ze świata dziecka.
Dzieci odkryły nieskończoność i współzależność, licytując się w bardzo pro-
sty sposób: na każdą podaną liczbę odpowiadają „a ja dwa razy więcej”.
Przestrzenne położenie Ziemi w wyobraźni mitycznej układa się w łańcuch
ontyczny: Ziemia spoczywa na słoniach, słonie na żółwia, żółw na oceanie...
Księga Huai-nan-tsy przedstawia między innymi i taką genezę: „Upadek nie-
bios ciągle jeszcze trwał. Niebiosa pływały i unosiły się i rozpoznawane były
jako wielka jasność. A kiedy Rozum wszedł w ów pusty chaos chmur,
chmurny chaos zrodził przestrzeń i czas. Przestrzeń i czas zrodziły moc. Moc
stworzyła granice. Czystość i jasność uniosły się i uformowały niebo. Ciężkie
i błotniste złączyło się później w formę ziemską... Nasienie nieba i ziemi jest
zalążkiem jasnego i ciemnego (in i jang). Połączone nasienie ciemnego i ja-
snego tworzy cztery pory roku. Rozsypane ziarno czterech pór Oku jest jako-
ścią rzeczy. Zwarta, gorąca moc jasnego tworzy ogień. Nasieniem gorejących
mocy jest słońce. Chłód w zwarciu z ciemnym daje wodę. Nasieniem wody
jest księżyc. Droga niebios jest okrągła. Droga ziemi jest kwadratowa. Istotą
okrągłego jest jasne”.
Początki Ziemi w mitologicznych kosmogoniach to zwykle obraz ciała ja-
kiegoś olbrzyma (Tiamat, Purusha, Tytani, Ymir, byk, krowa) wyłaniającego
się z pierwotnej „czeluści otchłani” i podlegającego później przekształceniom,
aż do aktualnej postaci universum. Wszechświat wyłaniając się powstawał z
jakiejś bosko-ludzko-witalnej materii, panspermii, kosmogonicznej kopulacji
i agresji. Podobnym siłom i procesom poddany zostanie Bóg odchodzący: bę-
dzie zamordowany, rozczłonkowany, zjedzony. Na ogół w kosmogoniach tak
mitologicznych, filozoficznych, coś powstawało z czegoś, dzieje świata to
dzieje transformacji.
Alchemia opierała się na przekonaniu, że wszystko można utworzyć ze
wszystkiego. Trzeba tylko mieć kamień mądrości.
„The Great Chain of Being” Lovejoya, który ma połączyć wszystkie: idee.
Gnostyczne bóstwa jako emanacje: „Sprawcą zła nie jest Bóstwo najwyż-
sze, ale jakiś gorszy, potępiony bóg. W miejsce jednego demiruga zobaczymy
często pojawiającą się zawrotną ilość istot, niebezpiecznych sił, które znaj-
dują się między Bóstwem a nieszczęsnymi ludźmi: Wszyscy aniołowie
Eonów, ich archaniołowie, ich Archonci, ich Bogowie, ich Panowie, ich Wła-
dze, ich Tyrani, ich Siły, ich Iskry, ich Gwiazdy, ich Niewidzialni, ich po-
przedni Ojcowie, ich potrójne Potęgi”. Każdy bóg ma swego Boga.
Wszystkie rody zmierzają do jakiegoś wielkiego przodka, a rody królewskie
„euhemeryzują się” włączając się poprzez swoich przodków-herosów w fami-
lie boskie. Każdy epos heroizuje w ten sposób swoich bohaterów, bądź
przedstawia bogów jako dawnych królów. Każdy ród, każda nacja stara się
dojrzeć swoje początki w zaraniu dziejów.
25
Ryszard Lwie Serce zawarł pokój z Saladynem w 1192 roku na 10 lat, 10
miesięcy, 10 tygodni, 10 dni, 10 godzin i 10 minut. Co spowodowało, że wy-
znaczono taki termin, czy tylko naiwne precyzyjne określenie czasu, który
przez chrześcijan i mahometan był mierzony inaczej. A może i w tym zawiera
się jakaś wiara w magię liczb. Próba precyzyjnego określenia okresu rozej-
mu, czy też niewyrażona chęć, aby pokój ten nigdy się nie skończył. Ludzkie
pacem in tenis spotyka się z Treuga Dei.
Byty łączące się w łańcuchy ontyczne starają się połączyć wszystko znane
z nieznanym, są próbą spojenia IO Wszystkiego.
26
13.
Zestawienia poszczególnych elementów IO odbywają się na zasadzie mniej
lub bardziej przypadkowej. Obraz świata to obraz mniej lub bardziej właści-
wych zestawień. Można mówić o wszechpanującej zasadzie jukstapozycji.
Każdy element-byt może być zestawiony z innym i dla autora zestawienia
będzie to miało sens, tak jak dla autorki listu, kiedy pisze: „[...] Przedwczoraj
był poniedziałek i myślałam o Tobie, a wczoraj też był poniedziałek i dzisiaj
też. [...] Wczoraj byłam na gimnastyce i myślę o Tobie i Karolinkę boli uszko i
myślę o Tobie. [...]” . Wnętrza naszych domów, grupy ludzi, muzea, bibliote-
ki, rozmowy, prace, podróże etc. – wszystko to jest jukstapozycją, zestawie-
niem pozornie niezbornych elementów, w którym nasza intencjonalna po-
trzeba całości każe doszukiwać się sensu. Każdy ma inny obraz IO Wszyst-
kiego, inne elementy tworzą owe Imperia. Często inne połączenia szczególnie
te nacechowane silniejszą jukstapozycyjnością, uznajemy za Głupotę. Jeżeli
stwierdzimy, że czyjeś zestawienia nie zgadzaj się z naszymi, to staramy się
przekonać, że nasze są właściwsze, możemy nawet spowodować wojnę, aby
zniszczyć cudze IO Niewłaściwych Zestawień. Tak jak ten wspaniały retor,
który każdą swą mowę, obojętnie na jaki temat, zamykał słowami: „A poza
tym uważam, że należy zniszczyć Kartaginę!” Jak dołączanie Boga do każdej
wypowiedzi albo powoływanie się przy każdej okazji na jakiś dogmat, ideę,
principium. Dr Suzuki żegnał się słowami: „Najważniejszą rzeczą jest mi-
łość”. Św. Jan od Krzyża każdy list zaczynał od modlitwy: „Jezus niech bę-
dzie w twojej duszy”. Mahometanie każdy swój list zaczynają od przytoczenia
odpowiedniej litery zaczynającej surę Koranu. W państwach „diamatu” reto-
rycznym wymogiem każdej wypowiedzi, obojętnie na jaki temat, było złożenie
hołdu panującej władzy i jej Mądrości. To jest bardzo silna jukstapozycyj-
ność (jakkolwiek nie dla autorów tych sądów, jeżeli są uczciwi). Słabszą jest
cała filozofia „als ob”, dopasowywanie ideologii do faktów, tworzenie porów-
nań i odnajdywanie podobieństw. A bardzo słabą jukstapozycyjnością ozna-
czał się profesor z uniwersytetu w Salamance, który oskarżony o herezję
spędził pięć lat w więzieniu. Kiedy je opuścił i wrócił na uniwersytet, to
kontynuował swój dawny wykład, rozpoczynając od „Jak mówiliśmy wczo-
raj...”
Progresywna dynamika problematu „żyć i filozofować”: od najsilniej juk-
stapozycyjności ludzi, którym Bóg dał znak, że istnieje („skok barbarzyńcy,
który poczuł Boga”), poprzez marzenia filozofa do braku jukstapozycji w In-
karnacji i Eucharystii. Regresywna dynamika: od współczesnych, bardzo sil-
nych jukstapozycji podmiotu i przedmiotu, natury i cywilizacji, kultury i
natury, jednostki i grupy, indywiduum i typu do retroafirmacyjnych marzeń-
wspomnień „Et in Arcadia Ego”.
Bywa tak, że nie zgadzamy się na czyjąś prawdę uznając, że linia nieskoń-
czona została wytyczona przez kogoś na podstawie tylko dwóch punktów,
podczas gdy my wzięliśmy tych punktów dużo więcej. Wtedy mówimy: to
niesprawiedliwe! Jego nieskończoność jest silnie jukstapozycyjna, jest mniej
prawdziwa od mojej nieskończoności. On nie miał prawa. Jemu się tylko tak
udało. To niesprawiedliwe...
27
Wiara, nadzieja i miłość są próbą zaprzeczenia jukstapozycji, zaś synkre-
tyzm i eklektyzm wspierają ją. Interpretacja, synteza, konieczność formy są
próbą zapomnienia o jukstapozycyjności. Sztuka jest jukstapozycyjna. So-
lipsyzm nie jest jukstapozycyjny, zaś przeciwstawienie „ja i świat” jest.
Kłamstwo nie jest absolutyzacją jukstapozycji. Zimna jaszczurka na roz-
grzanym piasku pustyni pozornie tylko jest kłamstwem natury. Każdy przy-
rodnik wytłumaczy tę fałszywą dla niego jukstapozycyjność ciągiem praw i
procesów przyczynowo-skutkowych. Na pewno też spotkamy niejednego Don
Kichota, który będzie udowadniał sobie i światu tożsamość wiatraka i pier-
nika.
IO Jukstapozycji może poprzez transpozycyjną politykę mocarstwową sta-
wać się IO Superpozycji, spychając tym samym inne Imperia do roli subpo-
zycyjnych.
Gdyby zatrzeć intencje podmiotu postrzegającego, to mogłoby się okazać,
że każdy element jest osobny, nie przyznaje się do innego bytu-elementu,
chce zaznaczyć swoją odrębność i specyfikę oraz wywalczyć wolność. Czy
może to jest tak, że IO zawiera Boską Ideę, którą my staramy się odgadnąć i
stale próbujemy dopasowywać do siebie różne elementy-byty, aby ułożyć owo
finalne, uniwersalne Puzzle (z którym i tak potem nie będzie wiadomo co
zrobić). Czy może finalnego, jedynego, tego ostatecznego, idealnie antyentro-
pijnego obrazu, do którego intuicyjnie dążymy, nie ma i poszczególne byty-
elementy nigdy nie ukażą żadnej całości. Być może całość, która nam się
czasem odkrywa, jak Kolumbowi Ameryka, jest tylko jedną z wielu możliwo-
ści. A może są elementy różnych układanek, a może boża krówka ma sens,
może to najważniejsze zawiera się między spojrzeniem na kamień spojrze-
niem w oczy kota. A może trzeba, aby perły się uświniły, i Wieprze były
uperlone.
Oglądanie świata przez laika, ignoranta, dyletanta, adepta będzie się
oznaczało silniejszą jukstapozycyjnością. Ale Mistrz nie odrzuci tego uprosz-
czonego, niekompletnego i nieadekwatnego obrazu, albowiem wie, że Każdy
ma rację i Nikt jej nie ma, a jego racja zawiera zgodę na wszystkie możliwe.
Uważaj i bądź ostrożny, bo Wszechświat-Boża Układanka może się rozsy-
pać.
28
14.
Obywatele IO szukają metody, która pozwoliłaby uporządkować wszystkie
byty, zebrać w system jak największą ich ilość i znaleźć mechanizm generu-
jący inne byty. Olbrzymia część creatio humana rozbija się o pytanie „jak”.
Tablica pierwiastków, idealny system transkrypcyjny, uniwersalne systemy
miar, pełne drzewa genealogiczne, systemy ewolucyjne, w których nie bra-
kuje już żadnego ogniwa, algorytm wszystkiego, co istnieje. Pierwotne mne-
motechniki, logika porządkowania Ramom Lulla i manierystyczna, urzeczo-
wiona ars memoriae Giulia Camille’a, która jako magazyn wiedzy uniwersal-
nej miała „utrwalić w umyśle i usystematyzować wszystkie sprawy całego
świata i wszystkie wyobrażenia ludzkie”.
Stworzyć metodę opisu, to wiedzieć, gdzie szukać. Wiedzieć, gdzie szukać,
to już za moment wiedzieć wszystko.
IO szuka doskonałej metody poznania siebie.
29
15.
Wszechświat, którym rządzi jedna zasada. Stanowisko filozoficzne, które w
ujęciu monistycznego materializmu sprowadza cały Wszechświat do granic
IO Materii. Antyczni filozofowie przyrody wyjaśniali rzeczywistość opisując jej
główny czynnik: wodę, powietrze, apeiron to, co nieskończone. Dla Heraklita
„sprawiedliwość jest sporem, walką (polemos) a wszystko powstaje i prze-
chodzi dzięki sporowi”. Parmenides nie przyjmował tego „dialektycznego”
Wielkiego Niezmiennika i skłaniał się ku uznaniu Stałości, twierdząc, że „byt
jest tym samym i pozostaje w tym samym stanie”. Zmiana albo tożsamość
miały być Wielkim Niezmiennikiem.
Upaniszady sprowadzają cały kosmos i świadomość do jednej zasady, we-
dług której cała ontologia, kosmologiczna i ludzka, jest przejawem i trans-
formacją (modalnością) Pierwotnego Bytu.
Według Księgi Tao-Te-King istota Wszechświata sprowadza się do tao. Tao
jest zasadą, dzięki której wszystkie rzeczy są tym, czym są. Tao jest nie-
ustannym przeobrażaniem się świata i ciągłą przemianą rzeczy w świecie
przyrody. Tao służy jako określenie wspólnego praźródła wszystkich rzeczy.
Według Judy Loeba Tora stanowi porządek IO, jest ukrytym planem łańcu-
cha bytów. Jest to bliskie uznaniu wszechjedności świata w Logosie.
Monizm spirytualistyczny dostrzega w IO Wszechświata wszechpanowanie
ducha, idei, świadomości. Leon Hebrajczyk twierdził, że IO Wszechświata
jest w ciągłym akcie kopulacyjnym. Niebo jest dla Ziemi najdoskonalszym
mężem, Ziemia zaś jest żoną oczekującą miłości – wzajemny stosunek
wszystkich części Wszechświata przybiera formę ciągłego miłosnego jedno-
czenia się. „Miłość jest tym, co jednoczy całe uniwersum, co zapobiega roz-
padowi świata i dlatego ona właśnie jest źródłem istnienia świata i wszyst-
kich rzeczy”. Niewiele tu się różni pogląd Swedenborga, dla którego Wszech-
świat był bogiem, a natura boginią.
Podobnie sziwaizm wyjaśnia cały kosmos w kategoriach seksualności:
pragnienie uznaje za podstawę wszystkiego. „Pragniemy rzeczy tylko w tej
mierze, w jakiej nam sprawiają rozkosz. Bóstwo jest obiektem miłości tylko
dlatego, że wyobraża pożądanie w stanie czystym. [...] Każda rozkosz, każda
przyjemność jest doświadczeniem boskości. Ale miłość doskonała jest miło-
ścią, której obiekt nie ma granic. Taka miłość dopiero jest miłością czystą,
miłością samej miłości, miłością transcendentnego Bytu-rozkoszy”.
Patrizi szukał jedności IO Wszechświata w trzech dziedzinach, które w
tym celu stworzył. Były to: Panaugia, jako wszechświatło; Pampsychia, jako
wszechdusza; Unomia, jako jedność wszechświata.
Artyści epoki renesansu wyznawali pitagorejską koncepcję, wedle której
„Wszystko jest Liczbą” i „byli przekonani o matematycznej i harmonijnej
strukturze wszechświata i wszystkiego stworzenia”. „Z renesansowym odno-
wieniem greckiej matematycznej interpretacji Boga i świata i w oparciu o
chrześcijańską wiarę, że człowiek – jako stworzony na obraz i podobieństwo
Boże – wcielał w siebie harmonię wszechświata, witruwiańska figura wpisa-
na w kwadrat i w koło stała się symbolem matematycznej więzi między mi-
kro– i makrokosmosem. Czyż stosunek człowieka do Boga może być lepiej
30
wyrażony – możemy zapytać – jak przez zbudowanie Domu Bożego zgodnie z
fundamentalną geometrią kwadratu i koła?” Owa geometria jako artymologia
była jedyną zasadą organizującą świat według orfików, braminów, hebraj-
skiej kabalistyki i całej tradycji, która stamtąd przeszła do średniowiecznego
chrześcijaństwa i dalej. Mędrcy artymologii chcieli sprowadzić Wszechświat
do Hierós arithmós – sakralnej Liczby Jeden.
Wszystko może trwać w imię Piękna. Dionizy Areopagita uważał, że Piękno
to współbrzmienie rzeczy w wiecznym porządku. „To pierwsza z przyczyn
blasku świata i słowo, które przywołuje do siebie mnogość rzeczy. Nie zna
powstawania ani przemijania, narodzin ani śmierci, jest wiecznie takie sa-
mo, niezmienne. Było w chwili tworzenia świata i będzie u jego kresu jako
miara i wieczny wzór (paradeigma). Piękno tworzy harmonię, przyjaźń i
wspólnotę”.
Wspólnego rytmu IO Universum nadawać mogła niebiańska muzyka sfer,
której patronuje św. Cecylia.
Z bardziej gorzkich doświadczeń wynika obraz świata jako krwawej łaźni,
w której albo znajdujemy się w czasie wojny, albo „we are between the wars”.
Teorie Clausewitza nie we wszystkim są oryginalne – wczesnobizantyjskie
chrześcijaństwo poczęło pojmować także wiarę jako walkę. Prawdziwą formą
bytu jest wojna święta w całym kosmosie „widzialnym i niewidzialnym”, a
człowiek uczestniczy w niej jako „wierny” lub „niewierny” żołnierz – miles
Christianus. Dzieje świata to metafizyczna walka między Państwem Bożym a
Państwem Ziemskim. Późniejsze naukowe determinizmy różnie przedsta-
wiały wojnę bytów: instynkt przetrwania, selekcja i dobór naturalny, walka
klas – agresja, nie miłość jest naczelnym prawem IO.
Formułą jednoczącą świat jest także Rozum, w który wciela się historia
człowieka, jego intelektu, jego świadomości i jego państwa. W estetyce mówi
się (Bahusen) o tragiczności jako zasadzie świata. Schopenhauer mówił o
kosmicznej (równej ślepym bóstwom) Woli, której nasze ego jest drobno-
cząstkową manifestacją.
Formułą jednoczącą świat jest kosmiczny taniec Sziwy, który łączy prze-
strzeń i czas. Także wszystkie pierwotne formy ruchu-pantomimy – tańca
symbolizowały inkarnację kosmicznej energii, maskami zaznaczały jej
transformację, a splecionymi ramionami tańczących tworzyły kosmiczne za-
ślubiny Ziemi i Nieba.
Formułą jednoczącą świat jest Postęp, a także naśladownictwo. Mimesis
jako siła konstruktywna, ale jako przywłaszczanie – siła destrukcyjna. Stąd
teoria Rene Girarda, według której kozioł ofiarny (le bouc emissaire) i mor-
derstwo od zarania istnienia popełniane na nim stanowi fundament porząd-
ku społecznego.
Formułą jednoczącą świat jest człowiek-odbiorca, którego umysł i zmysły
odbierają wszystko i łączą intencjonalnie wszystko. „Schlegel i Tieck przyjęli
zasadę Fichtego, że Ja stanowi podwalinę wszystkiego i z tą zasadą opero-
wali w świecie, ale jako poeci pomylili ostateczne Ja z Ja wiecznym, pomylili
rzeczywistość metafizyczną z rzeczywistością prawdziwą, utożsamili swoje Ja
empiryczne z Ja transcendentnym”.
Formułą jednoczącą świat jest Bóg, jako Byt Naczelny – demirug i Grand
Ordinateur.
31
Byt ma nadzieję, że objawi mu się formuła organizująca IO Wszystkich
Bytów.
32
16.
Poszukiwanie naczelnej zasady, według której utrzymuje się i działa IO
Wszechświata, nie przeszkadza człowiekowi, który uważa się za miarę
wszechrzeczy, w działaniach zmierzających do ujednolicenia wszechświata
na własną modłę. Połączyć wszelkie obszary ontyczne w jedno wspaniałe
Imperium. Połączyć wszystkie przeciwności, różnice, rozbieżności, odmien-
ności, nadając im Ogólną Konstytucję Podobieństw.
Odwieczna myśl o fizycznym ogarnięciu świata i podporządkowaniu go
jednej władzy – Aleksander Macedoński, Temudżin, Karol XII, Napoleon, Hi-
tler. Wyjątkowe jednostki mają być motorem historii. Z narzuceniem władzy
często łączy się intencja narzucenia światu swojej woli, swojego sposobu
myślenia, swojej idee fixe, swojego systematu, pod którym świat już bez
przeszkód, jako IO Jedni, zmierzał będzie szerokim gościńcem do realizacji
idei Państwa Słońca.
Renesansowi myśliciele-humaniści mieli nadzieję na stworzenie religio
universalis. Guillaume Postel, Jacobus Palaeologus, Campanella mieli na-
dzieję na połączenie chrześcijaństwa, religii żydowskiej i mahometanizmu.
Jean Bodin poszukując pradawnego pnia wszystkich religii, dochodził moż-
liwości przywrócenia pierwotnej jedności religijnej. Uczony z Majorki, Ramon
Lull, w początkach XIV wieku ukazuje w księdze O poganinie i trzech mędr-
cach postać rozumnego poganina zdolnego wysłuchać racji przedstawicieli
trzech religii – islamu, judaizmu i chrześcijaństwa, aby w konsekwencji
zjednoczyć ich zalety. Także Mikołaj z Kuzy był zwolennikien hasła „una reli-
gia in rituum varietate”.
Podobnie marzy się człowiekowi zniesienie klątwy rzuconej na budowni-
czych wieży Babel. Ido, basie, intelingua, latino sine flexione, volapük, koine,
lingua franca, esperanto, w którym to słowie zawiera się nadzieja na stwo-
rzenie jednego porządku językowego, nadzieja espera na uszczęśliwienie lu-
dzi. A może któryś z języków martwych, łacina bądź greka. A może obecnie
najpopularniejszy: angielski; hiszpański, chiński. A może poważnie potrak-
tować ofertę Czechów i przyjąć ich język. Duńczycy chcieli się pozbyć swoje-
go na rzecz angielskiego. Norwegowie, którzy chcieli powrócić do swego daw-
nego języka, mają obecnie dwa oficjalne języki. Potrzeba jednego kodu in-
formacyjnego jest wyraźna, tak jak konieczna jest unifikacja systemu miar i
wag, ujednolicenie kalendarza, szerokości torów kolejowych, numeracji
obuwia.
Każdy nowo wprowadzany w intencji redukcji ontycznej porządek zwięk-
sza tylko liczbą bytów.
33
17.
Byt marząc o doskonałości stara się złączyć najlepsze cechy innych bytów.
Anegdota o Zeuksisie i kreteńskich dziewczynach mówi, że malarz wybrał
sześć najurodziwszych dziewcząt i połączył w malowidle ich najpiękniejsze
cechy tworząc tym samym siódmą dziewczynę – wizerunek doskonałej He-
leny. Greckie miasta, które potrzebowały polityków i żołnierzy, stworzyły
ideał harmonii ciała i ducha: kalokagatia.
Homer z ekstatycznych obrazów bogów składał portret bohatera:
Atryd wyższy nad wszystkich jest wojska ozdobą,
Głowę, oko ma takie, jak u Kronijona,
Kształt Aresa, a siłę piersi Posejdona.
Podobnie komponował obraz swej ukochanej Rufinus, zestawiając detale
charakteryzujące eidos, etos i bios poszczególnych bóstw:
Jakimi Pitys się chlubi, masz usta, urodę Cyprydy,
Lśnisz niczym kory wiosny, śpiewasz jak Kaliope,
Masz po Temidzie rozum i charakter, dłonie – po Atenie.
Hiszpanie swój ideał piękna kobiecego upatrywali w połączeniu trzydzie-
stu, według nich najpiękniejszych, cech:
Tres cosas blancas: el cuero, los dientes, y las manos.
Tres negras: los ojos, las cejas, y las pestańas.
Tres colorades: los labios, las mexillas, y las uńas.
Tres longas: el cuerpo, los cabellos, y las manos.
Tres cortas: los dientes, las orejas, y los pies.
Tres anchas: los pechos, la frente, y el entrecejo.
Tres estrachas: la boca, 1’una y otra, la cinta, y 1’entrada del pie.
Tres gruesas: el braęo, el muslo, y la pantorilla.
Tres delgadas: los dedos, los cabellos, y los labios.
Tres pequeńas: las tetas, la naris, y la cabeęa.
Nie był tak selektywny w swoich syntezach Arcimboldi, dla którego Lato-
ogrodnik był uformowanymi w postać ludzką warzywami i owocami, a wio-
sna składała się z wszystkiego, co chce żyć. Syntetycy odrzucali dialektykę –
brali to, co najlepsze, odrzucając przeciwieństwa. Ideałem była harmonia
mundi, a sposobem synteza. Dziewięć muz tańczyło na przemian z pojawia-
niem się siedmiu matron chrześcijańskich, przedstawiających sztuki wy-
zwolone.
Platon w kuli widział kształt najdoskonalszy, albowiem mieszczą się w niej
wszystkie możliwe kształty i figury i nic nie wystaje na zewnątrz. Wielu po-
wtarzało ten pogląd, a i Pascal użył podobnej metafory, kiedy pisał o stosun-
ku poznania ludzkiego do bogactwa rzeczywistości: „Jest to nieskończona
kula, której środek jest wszędzie, powierzchnia nigdzie”.
Średniowieczne poszukiwanie jedności w filozofii (jedność poznania), w al-
chemii (sprowadzanie wszystkich metali do jednej zasady podstawowej) i na
terenie doktryn politycznych (teoria państwa uniwersalnego wzorowanego na
Kościele powszechnym). Manierystyczna zasada niezgodnej zgody: condordia
discors, discordia concors.
34
Ideał syntetycznego piękna, cnoty, mądrości, doskonałości ma w sobie coś
z rytualnego kanibalizmu. Kiedy zjem serce wojownika przejmę jego odwagę i
waleczność, kiedy zjem mózg mędrca – przejmę jego mądrość, kiedy zjem
genitalia męża – przejmę jego męskość.
Eklektyczne style, które, jak Akademia Carraccich, chciałyby zadowolić
wszystkich. Synkretyczne idee, które marząc o pogodzeniu przeciwników,
przede wszystkim Platona z Arystotelesem, chcą ująć wszystko, powiedzieć
wszystkim o wszystkim. Ideologiczne porozumienia, które, jak w Przewodni-
ku błądzących, Majmonidesa chciałyby zjednoczyć wiarę z rozumem. Sy-
multaniczne kompozycje, które, jak drzeworyt Holbeina Abraham i Izaak,
chciałyby opowiedzieć o wielu wydarzeniach naraz.
Byt chciałby być wszystkim i mieć wszystko.
35
18.
Obraz estetycznej Jedni wspierany jest obrazem Jedni Człowieka i
Wszechświata.
„Mir erschein das ganze Dasein als eine große Einheit” – tak chce widzieć
świat Hugo von Hofmannsthal, włączając się w tradycję myśli Vico – Rous-
seau – Herdera.
W doktrynie konfucjańskiej skorelowane ze sobą były barwy, dźwięki,
smaki, strony świata i szczeble drabiny społecznej.
Hindusi, przy pomocy ostatniego słowa Wed – Gajatri – starają się przeżyć
fundamentalną jedność świata ze świadomą duszą. Wierzą w bezpośredni
związek, wspólność i harmonię jednostki ludzkiej i wszechżycia. „Indie uwa-
żały, że wyższość człowieka polega nie na żądzy posiadania i zdobywania, ale
na zdolności i umiejętności jednoczenia”.
Wschód chciałby wyrugować, wyniszczyć dotykalną rzeczywistość tylko po
to, aby osiągnąć pierwotną Jedność. „Kiedy nawet bogowie dokonają swych
zadań i kiedy przeminie ich czas, będzie tylko Byt sam we wszystkim”.
Chrześcijaństwo upatruje ideału człowieka w zjednoczeniu się z Chrystu-
sem (Bogiem). Mistrz Eckhart w chwilach przełomu odczuwał Jedność z Bo-
giem. Św. Paweł mówi: „Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z nim jednym
duchem”. Pozbawianie się egoizmu to „śmierć wraz z Chrystusem i odrodze-
nie się w Chrystusie”. „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”.
Mikołaj z Kuzy wskazuje, że w każdym bycie dochodzi do aktualizacji ca-
łości i całość zawiera się w każdym bycie, ponieważ każdy byt odkrywa inny
punkt widzenia świata.
Do po-jednania z Bogiem prowadzić może miłość. „Szaleństwo kochanków
jest pierwszym ogniwem mistycznym łączącym z łonem Boga cały harmonij-
ny łańcuch zachowujących nas uczuć, od miłości do matki po rozczulenie
serdeczne nad przydrożnym kamieniem”. Dwoje legendarnych kochanków,
Tristan i Izolda, to Jedność, dzięki miłości. „Są razem, a przecież są dwoj-
giem. Jest «i» Tristan, «i» Izolda, co oznacza dwoistość tworu. W tym momen-
cie tylko muzyka (Wagnera) może wyrazić charakter tej podwójnej tęsknoty
za jednością”.
Starą zasadę unus est actus moventis et moti przekształca Mistrz Eckhart
w tożsamość nietożsamości, jedność człowieka i Boga. Bóg tworzy w człowie-
ku swoją obecność, a i tym samym człowiek staje się miejscem tej obecności.
„Oko, w którym ja widzę Boga, jest okiem, w którym Bóg widzi mnie; moje
oko i oko Boga są jednym okiem, jednym widzeniem, jednym poznaniem i
jednym kochaniem”. Mistrz Eckhart zgodny jest ze Św. Pawłem, który naka-
zuje traktować własne ciało jako świątynię Świętego Ducha i powtarza wcze-
śniejszego ascetę, Symeona Młodszego Teologa, który w medytacjach uczył
się odczuwać własne ciało jako część ciała Chrystusa. Myśl ta pojawia się
(może za: Ew. wg Mat. 6, 22-23) w formie mistycznego, osobistego wyznania
u świadomego zbliżającej się śmierci Kijowskiego, który już wierzy, że „świe-
cą dla ciała jest oko”: „My wszyscy ludzie, my wszyscy, żyjące istoty, jeste-
śmy jakby jednym organizmem. Żyjemy wspólnym rytmem i obejmuje nas
prawo statystyki. My, żyjący organizm świata, mamy pewną ilość cierpienia
36
do odcierpienia, bo jest ono koniecznym współczynnikiem życia. Musimy się
nim dzielić solidarnie. W was, żyjących istotach tego świata, żyje Bóg, który
jest życiem. To Bóg cierpi, gdy my cierpimy. Nie mamy się co skarżyć. Musi-
my się dzielić tym cierpieniem ze względu na Boga, który nie dzieli go z ni-
kim. [...] to nie moje oko i nie moja choroba. To Pan Bóg zachorował na moje
oko, to znaczy moje chore oko jest Mu potrzebne do zachowania jakiegoś bi-
lansu w Jego organizmie, którego jestem macierzystą komórką.
[...] Dobry, biedny Boże, nie płacz z powodu mego oka, na które zachoro-
wałeś, nie płacz z powodu mojej śmierci; gdy będę już martwą komórką
Twojego organizmu, nie będę Ci sprawiał bólu i pozostanę tylko w Twojej
pamięci, a to mi sprawi nieskończoną radość”.
This the weakness in strength, that I cry for!
my flesh that I seek
In the Godhead!
Byt chce być częścią całości IO i chce zawierać w sobie całość IO.
37
19.
Harmonia wszechświata może być odnajdywana w dziele sztuki jako jedy-
nym tworze materialnym zdolnym posiadać wewnętrzną harmonię. „Wszyst-
kie inne twory muszą przybierać jakąś formę pochodzącą z zewnątrz, toteż
rozpadają się, kiedy je tej formy pozbawić. Dzieło sztuki natomiast, jak ża-
den inny twór na świecie, zdolne jest stać o własnych siłach. Osiąga to, co
zawsze starali się – i zawsze bezskutecznie osiągnąć ludzie” .
Harmonia wewnętrzna jest nienaruszalna, jak twierdzi wielki prawodawca
Arystoteles: „A części zdarzeń muszą się tak łączyć, że gdyby się tylko jedną
z nich przestawiło lub usunęło, całość by się zepsuła i rozleciała. Bo jeżeli
istnienie lub nieistnienie czego nie wpada w oczy, to nie jest istotną częścią
całości”.
Organiczna jedność Kościoła, która odbija się w piramidowej formie jego
hierarchii, znajdowała jako doktryna „wyraz w sztuce średniowiecznej, a
zwłaszcza w symbolicznej koncepcji katedry gotyckiej”.
Co stanowi o tej wewnętrznej harmonii bytu estetycznego – naśladownic-
two, umiar, rytm, proporcja, złoty podział, zdolność oddziaływania na od-
biorcę... Nie ma jednej miary określającej harmonię wewnętrzną. Pewne jest,
że piękno wewnętrzne, wewnętrzna harmonia, organizująca IO Bytu Este-
tycznego, jest zdecydowanie ważniejsza od zewnętrznych pozorów zespolenia.
But he who loveliness within
Hath found, all outward loathes,
For he who colour loves, and skin,
Loves but their oldest clothes.
A gdyby tak wziąć to, co z Homera najlepsze, dodać przewodnictwo Dante-
go, okrasić przenikliwością Szekspira i przepuścić przez strumień świado-
mości Joyce’a. Albo do superrealistycznego mimetyzmu Zeuksisa i Parrha-
siosa dodać kubistyczne odkrycie wielości. Średniowieczny chorał gregoriań-
ski połączyć z fabularnością Vivaldiego i rozbić dodekafonią Schönberga.
Wprawić w ruch Rodinowskiego Myśliciela. Połączyć teatr z filmem z literatu-
rą z malarstwem z muzyką z rzeźbą z tańcem.
Stworzyć hiper-byt estetyczny o doskonałej harmonii wewnętrznej, która
będzie łączyła wszystko.
38
20.
Wielcy produktorzy bytów: Orygenes, Lope de Vega, Józef Ignacy Kraszew-
ski, Dumezil, Edison... Tytani creatio humana. Ideolodzy Wielości. Im więcej,
tym lepiej. Aktywność jako Sartrowska ecriture. Najdrobniejszy byt może
stanowić inicjację stworzenia nowego bytu dzieła, teorii, refleksji, wynalazku.
Zapełnić Pustkę nieustannym działaniem i rwącym potokiem bytów. Nie
dać chwili wytchnienia, aby nie mogła pojawić się refleksja o wyrwie i Pust-
ce. Traktować siebie jako naczynie Boże, naczynie, „przez które płynie stru-
mień piękności”. Wielość, praca, nieustająca creatio są odpowiedzią, ideolo-
gią i praktyką. Zapełnić IO jak największą ilością bytów.
Tworzenie ilości jest wysokim stopniem autoafirmacji.
39
21.
Byt stanowi pretekst do tworzenia innego bytu. To nie zwykła retoryka
pytań i odpowiedzi – to zaproszenie, wyzwanie i prowokacja.
Lektura najgłupszej książki dokonywana przez mędrca może zaowocować
nowym, wspaniałym bytem. I na odwrót: głupiec może tworzyć byty w ze-
tknięciu się z IO. Tyle że niewiele Imperiów będzie chciało przyjąć byty stwo-
rzone przez głupca.
Każde zetknięcie z bytem, najbłahsze nawet spotkanie z bytem – zdarze-
niem, rzeczą, myślą, intencją, człowiekiem, może dać owoc w postaci nowego
bytu. Ludzka creatio to rakowy przyrost ontyczny. Coraz większa liczba
twórców czeka na zaistnienie swych bytów, które najpewniej mogą zaistnieć
poprzez stworzenie innego bytu, innego dzieła, bezpośrednio lub pośrednio
potwierdzającego istnienie swego protoplasty.
Tworzą się gradacje i łańcuchy ontyczne. Parmigianino namalował siebie
w lustrze od wewnątrz, poemat o tym obrazie napisał Ashberry, esej o tych
bytach napisał Shapiro, a łańcuch tej refleksji gradacyjnej zaczepia swoje
ogniwa w różnych bytach. Wspomnienie o tym łańcuchu w tym miejscu tak-
że jest zaczepieniem o jedno z tych ogniw.
Genet napisał o języku, Sartre napisał o Genecie, Bataille napisał o tym,
jak Sartre pisze o Genecie. Na pewno i Bataille doczeka się swego opracowa-
nia, jeżeli nie monograficznego, to wpisany zostanie w jakiś ogólny obraz,
sumę bytów, jakieś IO.
Trzeba znać jakieś byty, aby tworzyć nowe. Creatio humana nie może two-
rzyć ex nihilo. „Nil posse creati/ De nilo”. Ale też wcale nie musi być tak, że
im więcej znasz bytów, tym więcej bytów tworzysz. Może być dokładnie od-
wrotnie: im więcej znasz bytów, tym mniejszą widzisz potrzebę ich pomnaża-
nia. Asceza to nie tylko przejaw pokory wobec creatio Dei; asceza to także
możliwość zbawienia IO.
„Im więcej użytecznych narzędzi lud posiadać będzie, w tym większym
chaosie kraj się pogrąży. Im więcej będzie zręcznych rzemieślników,
tym częściej wymyślne (niezgodne z naturą człowieka) przedmioty po-
jawiać się będą. Im więcej praw i nakazów się ukaże, tym więcej będzie
rabusiów i złodziei”.
IO nie może mnożyć swoich bytów w nieskończoność.
40
22.
Cheops, którego pochowano w piramidzie, zabrał ze sobą wszystkie rzeczy,
które za życia umiłował. Bardzo często władcy, ci praktykujący solipsyści,
zabierali ze sobą część „swojego” świata. Najchętniej zabraliby cały. Świadczy
to o stosunku do świata: ja odchodzę, to niech zginie wszystko to, co mogło-
by zostać, ponieważ ja nad tym wszystkim mam władzę. Jeżeli coś zostaje, to
wyłamuje się spod mojej władzy, naigrywa się, mówi: twoja władza była po-
zorna i uzurpowana, prawdziwe jest twoje przemijanie. To my istniejemy na-
prawdę, nie ty. Ty byłeś naszym wyobrażeniem, nie odwrotnie. Ale pycha
władzy każe zabrać wszystko. Władcy-szaleńcy odchodząc zabraliby naj-
chętniej cały świat, to znaczy zniszczyliby go. Gdyby Hitler miał dzisiejszą
broń, to na pewno by jej użył do zniszczenia świata, który nie mógł być jego.
Tyberiusz ulubił sobie szczególnie słowa z tragedii greckiej: „Z moją śmiercią
zgiń, ziemio, w płomieniach”.
Każdy człowiek jest takim władcą – kiedy staje w obliczu śmierci, to ma
żal do świata, że ten zostaje. Śmiertelnie chory człowiek nie ucieka na pu-
stynię, żeby nie zarazić bliźnich – wprost przeciwnie: bardzo poważnie gra w
zabijanego, nie tylko zresztą mszcząc się na wrogach. Wszystko, co żyje,
staje się jego przeciwnikiem. „Póki widzę tu żywych, ich będę zabijać”. Żyjący
to czują i zamykają chorych na śmierć w gettach, leprozoriach, przywiązują
im dzwonki. Chociaż nie wszyscy chorzy na śmierć krzyczą jak ów hiszpań-
ski generał: „Viva la muerte!” Dają im odpór tacy jak Unamuno, który obna-
ża ten generalski komunionizm umierania: „Kaleka pozbawiony wielkości
Cervantesa szuka zwykle ulgi dla siebie okaleczając ludzi ze swego otocze-
nia”.
To jakby świadomość, że zamkną nam oczy. Że my nie będziemy już wi-
dzieli rzeczy, które nadal będą. To zawiść Pustki, która nie może wybaczyć
bytowi, że ów jest. Wszystko, co jest – jest, bo ja jestem. Żyje, bo ja żyję. Ist-
nieje dzięki mnie, mojemu ja. Kiedy ja muszę przestać być, to świadomość,
że inne byty zostaną, jest przykra, bo to jakby słyszeć: To my istniejemy na-
prawdę, nie ty.
Wszystko jest złudą, mówi twoje ja transcendentalne. To moja wyobraźnia
tworzy świat i ja mam prawo go zabrać. Wydaje się, że solipsyzm jest naj-
większą złudą ja. Ale istnieje prawdopodobieństwo, że znajdzie się taki wład-
ca, któremu uda się zabrać ze sobą IO Ziemi. Zamknie się on ze wszystkim,
co jest, w ukrytej komnacie kosmicznej piramidy.
Spełni się ludzka apokatastasis.
41
23.
Byt szuka ostoi dla siebie. Każdy zaistniały byt szuka oparcia w jakimś IO.
Cykliczne rozumienie Wszechświata, którego ruch jest rytmem wiecznych
powrotów, zastępuje wertykalizm historii, która jest dążeniem do swego
Stwórcy i Prawodawcy. Ruch bądź stałość, zmienność lub niezmienność mo-
gą stanowić ostoję bytu.
Ostoją bytu mogą być: religia, światopogląd, idea, prawa obiektywne, na-
uka, prawa naukowe, cz’ang, etyka, honor, wiara, rodzina, sumienie, fata-
lizm, przyjaźń, miłość, bliźni, nienawiść, zemsta, wierność, przysięga, dom,
siła, bogactwo, potomstwo, uczniowie, mistrzowie, tradycja, przodkowie...
Wszystko może stanowić ostoję dla bytu.
42
24.
Chciałbym także napisać o prawdzie, ale wydaje się, że prawda to naj-
większa fikcja, jaką człowiek mógł sobie zafundować. Doprawdy trudno by
zliczyć wszystkie definicje i rozumienia prawdy. Jedną z najważniejszych
aporii wydaje się rozstrzygnięcie o jedności bądź wielości prawdy.
Józef K. zauważył, że „ten, kto chce poznać prawdę, musi być kłamstwem”
i jest to powtórzeniem rozważań Kierkegaarda. Prawda nie jest przeciwień-
stwem fałszu, prawda jest próbą negacji fałszu, fikcji. Jest próbą dotarcia do
Wielkiego Niezmiennika i próbą znalezienia ostoi. Tak jest. Jest – ma być
prawdą.
Jest jest prawdą, Bóg, Miłość, Sprawiedliwość, Wszystko Co Istnieje, Ja,
Kamień, Przemijanie, Śmierć, Wszechświat. Przekonanie, Idea mogą być
prawdą. Wszystko może być prawdą i każda prawda może być zanegowana.
Nawet niestrudzony tropiciel przesądów myślowych, ksiądz Bocheński,
robi do nas oko, kiedy pisze o prawdzie: „Prawda jest bezwzględna, albo jej
nie ma. Twierdzenie, że jej nie ma, jest zabobnem” .
Badacze, wysyłający w Kosmos sondę „Pioneer”, umieścili w niej podsta-
wowe informacje o Ziemi i ludziach. Było to praktyczne zetknięcie się z pyta-
niem, co jest prawdą. Co na pewno można o nas powiedzieć i co wiemy na
pewno. Czy „2x2 = 4” we wszystkich warunkach jest prawdą – jeżeli tak, to
dotarliśmy do Wielkiego Niezmiennika. I wielu modli się do „2x2 = 4”, uzna-
jąc boskość tej formuły. Zapewne, gdyby każdy z ludzi, bądź każde z istnień,
miało możliwość wysłania swojej sondy, to każdy zawarłby w niej inne, i
„prawdziwe” treści i każdy stanąłby w obliczu „antynomii kłamcy”.
„Dlatego też sytuacja przedstawiona przez hrabiego Tołstoja jako naj-
wznioślejsza i najszlachetniejsza prawda mogła się Dostojewskiemu wydać
bluźnierczym, szkaradnym i odpychającym kłamstwem”. To Szestow. A
Montaigne jeszcze przed Kartezjuszem wątpił: „Jaką prawdę zasłaniają te
góry, jakie kłamstwo świata kryje się po tamtej stronie?”
Prawda jest fałszem. Fałsz jest prawdą.
43
25.
Podziały życia na etapy. Konfucjusz ostrzegał: „Uważaj w młodości na
walkę, w wieku dojrzałym na miłość i w starości na chciwość”. Tym samym
Konfucjusz powiedział, że młodzi chcą walczyć, dojrzali kochać, a starcy po-
siadać. Można wyobrazić sobie ten porządek odwrócony: młodość chciwą,
dojrzałość walczącą i starość kochliwą. Historia Tristana i Izoldy, Romea i
Julii, która zaczyna się, gdy kochankowie przekroczyli siedemdziesiątą wio-
snę życia. Senex amator. Młodość pełna dóbr i władzy. Wojownicza starość.
Albo owe trzy cechy, które stają się właściwością jednego z etapów życia: sta-
rość waleczna, kochliwa i chciwa.
Etapy na drodze życia według Kierkegaarda: estetyczny, etyczny i religijny
– ten ostatni jako stan najwyższej doskonałości ludzkiej emanacji i apokata-
stasis. A może są istoty, które w tym stanie trwają od początku i nie możemy
ich rozpoznać, albowiem nie znamy ich dynamiki, ich drogi ku zbawieniu na
drodze grzechu. Św. Teresa ze Sieny widziała człowieka idącego po Moście,
którym było trójstopniowe poznawanie Chrystusa. Montaigne uważał, że du-
sza nasza osiąga w dwudziestym roku pełnię swego rozwoju i zapowiada
wszystko, czym będzie.
Medyczny podział życia na młodość, która przejawia zeksterioryzowany
kult ciała, dojrzałość, której domeną jest konsumpcja, i starość zajętą zinte-
rioryzowanym przetrawianiem. Na ten model nakładać można wiele bytów:
miłość, żądzę, lubieżność; życie dla Innego, życie z Innym, życie bez Innego;
etre pour soi, etre en soi. Wyobraźmy sobie jednak przedłużoną młodość,
ciągłe zainteresowanie Innym, wyłączność jednego ze stanów-modeli, okre-
ślających modus vivendi.
Seneka widział Wyższą Determinację: „Bóg ustanowił dla każdego wieku
właściwe powinności i podzielił nasze życie na odpowiednie okresy; młodemu
przystoi radość, starcowi – zasępione czoło”.
Solon liczy w życiu ludzkim dziesięć siedmioletnich okresów. Hipokrates
uważa, że jest siedem okresów życia; obydwaj (na co wskazuje Filon Alek-
sandryjski) uznają magiczną moc liczby „siedem”. „Dzieckiem jest człowiek
do siódmego roku życia, czyli do czasu, kiedy wypadają mu pierwsze zęby.
Jest chłopcem do pierwszych objawów męskości, czyli do lat 2x7. Młodzień-
cem jest do czasu, kiedy rośnie mu broda, czyli do lat 3x7. Jest młodym
człowiekiem do czasu, kiedy ostatecznie zakończy się cały proces wzrostu
jego ciała, to znaczy do lat 4x7. Dojrzałym mężczyzną jest do roku 49, czyli
do lat 7x7. Mężczyzną w starszym wieku jest do roku 56, czyli do lat 7x8. W
dalszym ciągu życia jest starcem”. Siedem postaci w różnym wieku wychodzi
na scenę życia ludzkiego w Szekspirowskim dramacie Jak wam się podoba
(akt 2 scena 7).
Wiele jest podziałów, z których najbardziej elementarny rozróżnia dzieciń-
stwo, młodość, dojrzałość, starość. Na te etapy nakładają się byty-atrybuty.
Istnieje stan czystości – niewinności bytu, wchłanianie przezeń tego, co ofe-
ruje IO, chęć zawładnięcia IO. Młodość ma w tej hierarchii miejsce uprzywi-
lejowane, ale też i ten etap życia bywa kwestionowany: „Lyckan, ungdomsgl-
ädjen, vart tog den vägen? Livet är inrättat för de gamla, därför är det en
44
olycka att vara ung. Det är inrättat för tanklösa och slöa, för dem som taga
falskt för äkta eller till och med foredraga det falska, därför är det en sjuk-
dom att tänka och känna, en barndomsjukdom som man maste ga igenom
innan man blir man... (Szczęście, radość młodości, gdzież się to podziało?
Życie jest ustanowione dla starych i dlatego nieszczęściem jest być młodym.
Życie jest ustanowione dla bezmyślnych i tępych, dla tych, którzy fałsz biorą
za prawdę, lub nawet wolą fałsz, i dlatego chorobą jest myślenie i czucie,
dziecięcą chorobą, przez którą trzeba przejść, zanim stanie się człowie-
kiem...).
Niebuhr jeszcze przed wojną ostrzegał: „Pycha ludzka przybrała kolejną
postać. Forma jest specyficzna, ale pycha to stary grzech Adama. Uniemoż-
liwia ona młodym ludziom uświadomienie sobie, że prostota serca jest często
bezpośrednią konsekwencją pustki w głowie. Przeklęty człowiek, co polega
na młodych jako nadziei przyszłości”. Goethe był bardziej wyrozumiały, kie-
dy mówił: „jeżeli młodość jest wadą, to pozbywamy się jej nazbyt szybko”.
Zawiedziona i zaniepokojona dojrzałość ostrzega przed młodością, młodość
wyzywa dojrzałość, gerontokracja utwierdza się we władaniu Imperium On-
tycznym. Młodość udaje dojrzałość, starość chciałaby być młodością. Ale
trudno im się porozumieć: gdyby młodość wiedziała, a starość mogła...
Lee Masters pisząc epitafium Aleksandrowi Throckmortonowi dołącza się
do marzeń Gilgamesza o Urszanabi – kwiecie cudownym, który łączy wszyst-
kie etapy życia:
W młodości miałem mocne i nieznużone skrzydła,
ale gór wtedy nie znałem.
Z wiekiem poznałem góry,
lecz moje zmęczone skrzydła nie sprostały wizji.
Geniusz to mądrość i młodość.
W zagadce Sfinksa zawierał się prastary podział życia człowieka na dzie-
ciństwo, dojrzałość, starość. W renesansowym Pokłonie trzech króli Gentilego
de Fabiano okresy te są symbolizowane na obrazie przez królewskie postaci.
Dla Arystotelesa dojrzałość jest najlepszym wiekiem człowieka, ponieważ
„wszystkie pożyteczne cechy, które młodość i starość posiada rozdzielone,
dojrzałość łączy w sobie razem, a to, w czym tamte okazują przesadę lub
brak, ma doskonale wypośrodkowane i w odpowiedniej wielkości. Nasze ciało
osiąga szczytowy rozwój między trzydziestym a trzydziestym piątym rokiem
życia, umysł natomiast około czterdziestego dziewiątego roku życia”. Błoński
zdradził sekret Puzyny, który nie zgodziłby się ze Stagirytą: „Mówił mi kie-
dyś, że lubi młodzież i starców, że zniechęca go i brzydzi brutalna pewność
wieku dojrzałego”. Biblia zaleca człowiekowi siedemdziesiąt lat życia i dlatego
– jak sądzi Borges – Dante mając trzydzieści pięć lat pisał o połowie drogi.
Biblia jednak nie była tak fizjologiczna, albowiem w Księdze Hioba czytamy:
[...] Ale to duch jest w człowieku
I tchnienie Wszechmocnego daje mądrość. [...]
Nie tylko starsi wiekiem posiedli mądrość [...]
Któż nie mówił o zaletach i wadach różnych okresów życia ludzkiego i ist-
nienia w ogóle. Fulgentius jest autorem De aetatibus mundi et hominis.
Schopenhauer pisał o różnicach wieku, Mickiewicz stworzył mądry i smutny
wiersz Polały się łzy me..., W.B. Yeats podzielił życie w krótkim The Four
Ages of Man, a T.S. Eliot zalecał: „Old men ought to be explorers”. Bogów
45
tylko może nie dotyczyć podział życia. Ci mogą być wiecznie młodzi – jak ich
widział Platon – wiecznie dziecięcy. Mają przecież swoje jabłka, które chronią
ich przed przemijaniem. Ale umierają. I żyją. Istny galimatias. Pewnie nie bez
znaczenia jest tu wiek wypowiadających się...
Wydzielanie etapów na drodze istnienia bytów służy refutacji bądź afirma-
cji innych bytów.
46
26.
Aby zaistnieć mogła rzeczywistość, musiały uprzednio zaistnieć idee –
metafizyczne zamysły rzeczywistości cieni.
Byt szuka potwierdzenia swego istnienia. „Prawdziwe rzeczy widzialne są
odbiciem rzeczy niewidzialnych” – ta formuła Pseudo-Dionizego Areopagity
legła u podstaw wschodniego myślenia o sztuce. Byt najczęściej odwołuje się
do innego bytu. Baudelaire’owska zasada correspondance, którą w rozmia-
rach uniwersalnych dostrzegł jako formułę organizującą świat Swedenborg,
konstruując swą korrespondenslära. Osiemnastowieczne sztychy japońskie o
tematyce erotycznej, na których akt miłosny dwojga kochanków potwierdza-
ny jest kopulacją istot znajdujących się w otoczeniu miłosnej pary.
Symbolizm stał się techniką twórczą, którą wykorzystać może każdy, kto
chce przydać „głębi” swojemu tworowi.
Dzieło musi coś znaczyć, musi być „interpretowalne”, musi odnosić się do
innej rzeczywistości – kultury, psychiki, doświadczenia, tradycji, aby mogło
być zaakceptowane. Byt musi być wymienialny na inny byt.
Istnienie bytu jest afirmowane istnieniem innego bytu.
47
27.
„On przecież stworzył wszystko, by istniało”.
Ontologia:
Tworzenie bytów: logia, idee, res gestae, racjonalizm, irracjonalizm, mate-
rializm, idealizm, pragmatyka, dialektyka, logika, metafizyka, archeologia,
futurystyka, kultura, cywilizacja, systematy myślowe.
Inercje psychiczne bytów: fabulacja, serie, odpowiedniki, aluzje, przeci-
wieństwa, skrajności, uogólnienie, analogie, podobieństwa, naśladownictwo.
Byty prometejskie: heurystyka, kopernikanizm, kantyzm, kolumbiańska
odkrywczość, ciekawość, herezja.
Byty Socjusza: hierarchia, system władzy, własność, teatralizacja, schizo-
frenizacja.
Byty, nad którymi twórcy stracili kontrolę: Golem, każda formacja spo-
łeczna, grupowa, ponadindywidualna, Państwo, wieża Babel, Faust, węgorze
Cortazara.
Parabyty: aluzje, międzywiersze, oględność, mówienie nie wprost, aseku-
racja, sugestie, subiektywizm. Zrozumienie konieczności i nieśmiałe wyraże-
nie swojej niezgody na dominację zniewolenia.
Byty rozciągliwe: przedrefleksje, przeczucie, intuicja, Anschaung, cień,
przedwidoki, powidoki, podrozmowy, déjà vu, anamneza, kryptomnezja,
przewidywanie, arrière–pensée, apercepcja, prze–czucie, po–czucie, praobra-
zy, "i tak dalej".
Anty–ontologia:
Księga Asrar Name, l’absence de l’autre, alienacja, wyrwa, brak, dystans,
ironia, differe(a)nce, czekanie, różnica, próg, uskok, dysonans.
„Z gliny formuje się naczynia i garnki. Dzięki pustce w ich wnętrzu istnieje
pożytek z naczyń. [...] Na tym właśnie polega korzyść z pełnego i pożytek z
pustego”.
Francuzi, którzy dostrzegli, że byt jest wyrwą, starają się znaleźć w niej
całość.
Nie-byt jest niemożliwy do pomyślenia. Każde przywołanie go jest włącze-
niem go do IO.
Wszystko jest bytem dla bytu.
48
28.
Być i mieć to tylko pozorny podział świata, gdzie wartość postulowana, nie
rzeczywista, miałaby się zatrzymać po stronie być. Sam twórca tej dychoto-
mii, Marcel, nie widział świata w tak prostej relacji; zwornikiem między tymi
dwiema kategoriami był fenomen posiadania. Dopiero stosunek ego do po-
siadania wyznaczał granice egzystencji. „To, co nie daje się scharakteryzo-
wać, jest także tym, czego nie można posiąść. [...] Zgłębić naturę bytu w od-
niesieniu do posiadania: to, co posiadamy, nas pochłania. Metafizyczne ko-
rzenie potrzeby zachowania. Może łączy się to z tym, co kiedy indziej pisałem
o alienacji. Własne «ja» wciela się w rzecz posiadaną; więcej jeszcze, może
własne «ja» jest tam tylko, gdzie jest posiadanie. Zniknięcie własnego «ja» w
akcie, w jakimkolwiek tworzeniu; jak się zdaje, pojawia się ono ponownie
dopiero wtedy, gdy twórczość ustaje”.
W sferze być także panuje ontologia posiadania. IO Habeo. Kupujesz płytę
z muzyką, która ci się podoba, nie tylko po to, aby jej słuchać, ale przede
wszystkim po to, aby ją mieć. Oswoić, zawładnąć, posiąść. Móc ją brać, kie-
dy tylko zechcesz. Podobnie nie oprzesz się, aby nie mieć „swojego” Platona,
modnego pisarza, ulubionego pisarza będziesz szukał wszędzie, aby go po-
siąść. Tak jak marzysz o tym, żeby mieć „Picassa”, „Rodina”. Niestety, prze-
wrócony pisuar w twoim domu to jeszcze nie „Duchamp”.
„Zaliczasz” filmy, książki, sztuki teatralne, muzea, galerie; miasta, idee fi-
lozoficzne, szkoły myślenia, metody, aby mieć. Posiadasz języki. Zbierasz,
kolekcjonujesz, wzbogacasz, selekcjonujesz, segregujesz, eksponujesz,
ukrywasz, kapitalizujesz niefizykalne byty, urządzając w ten sposób swoje
wnętrze.
Kultura duchowa, materialna i świat rzeczy. Imperium Bytów Wyższych i
Imperium Rzeczy. Obywatele Imperium Rzeczy patrzą z zazdrością i źle
ukrywaną nienawiścią na obywateli sąsiedniego Imperium. „Wenn ich Kultur
höre entsichere ich meinen Browning”. Obywatele Imperium Bytów Wyż-
szych często określają stan swego umysłowego posiadania, umysłowego „ha-
beo”, stanem fizycznej ascezy, abnegacji bądź pogardy dla bytów material-
nych. Kolekcjoner bytów wyższych także może się mścić na rzeczach.
Właściciele bytów lubią prowadzić wojny między sobą.
49
29.
Byt chce posiadać jak najwięcej bytów. Nadprodukt, reifikacja, postindu-
strializm, bogactwo, dobrobyt, zysk, tezauryzacja, kapitał, wolność. Łatwo
jest zdobyć byty materialne, trudniej te, które nie są efektem creatio huma-
na.
Twoje miejsca powrotów, ulubione krajobrazy, szczególnie bliskie idee,
wśród których lubisz przebywać, Inni, do których stale się garniesz, pejzaże,
które z lubością fotografujesz, aby mieć je na własność. Zatrzymać. Twoje
„trwaj, chwilo”. Fotografia to zabijanie. Fotografując uśmiercasz siebie, Inne-
go, inny byt. Chcesz go zatrzymać na stałe. I jak wszystko inne – na wła-
sność.
Zatrzymać pejzaż, zatrzymać obraz, zatrzymać pamięć, zatrzymać dźwięk.
Wpisać się do albumu, prowadzić pamiętnik, przekazać, opowiedzieć, zareje-
strować.
Rezygnujesz z niespodzianki, ze spotkania na rzecz zawłaszczenia. Już nie
dla ciebie pchły i beton. Na spacerze zrywasz kwiaty. Nie jesteś już wędrow-
cem, który cieszy się z każdego niespodziewanego spotkania, bo stałeś się
posesjonatem, który liczy na swoje doświadczenie i stan posiadania.
Kiedy usłyszysz nocą jakąś muzykę, to nie ucieszysz się z nieoczekiwane-
go spotkania, tylko powiesz: „Ja to mam nagrane”. Kiedy zobaczysz przy-
padkiem błyskawicę, to powiesz: „Ja to mam na video” . Kiedy zobaczysz jęt-
kę, to powiesz: „Ja to mam na szpilce w moim zbiorze motyli”.
Byt uśmiercając sądzi, że tworzy doświadczenie i unieśmiertelnia piękno.
50
30.
Kontemplacja cierpienia ma zapełnić wyrwę egzystencjalną. Czyje cierpie-
nie kto ma kontemplować – czy cierpienie Innego ja mam kontemplować, czy
Inny moje cierpienie. Może każdy powinien kontemplować swoje cierpienie,
każdy powinien nocą wykrzykiwać w kosmos swój ból istnienia.
Cierpienie jest językiem, który zmusza do zaangażowanego komunikowa-
nia się. Cierpienie jest samotnością i wymaga Innego. Jest to r czas na nasze
Sieben Worte. Na nasze Eli, Eli, lema sabachtani? – zdanie, które leży u pod-
staw całego egzystencjalistycznego myślenia. Ekspozycją swojego cierpienia
chcesz sprowokować Innego do bycia z tobą. Udajesz, sam przed sobą, wyol-
brzymiasz swoje cierpienie, wmawiasz je sobie, aby zdobyć, posiąść Innego.
Pożreć go. Mieć go dla siebie. Okupić swoje cierpienie i rzucić mu Innego na
pożarcie. Twoje cierpienie jest wykrzykiwaniem do Innego, że jesteś. A kiedy
już usłyszy, to go masz, już ci się nie wymknie, już go nie wypuścisz i po-
żresz go.
Ty uciekasz od cierpienia Innego, żeby się nie dać ogarnąć. W gruncie rze-
czy obojętny jesteś na nie, nie możesz inaczej okazać swojej obecności z
cierpiącym, jak poprzez wzmożone, zewnętrzne gesty współczucia. W gruncie
rzeczy obojętny jesteś, jak każde inne zwierzę, na cierpienie Innego i nie
chcesz o nim słuchać, nie chcesz o nim wiedzieć, żeby mu się poddać. Żeby
nie pozbyć się ego, żeby nie ograniczyć wolności ego. Wiedza o cierpieniach
Innych, innych bytów tworzy świadomość winy. Winy niezawinionej, której
nie możesz uniknąć, która stanie się źródłem twojego cierpienia. I nie bę-
dziesz już w stanie kontemplować tylko po to, aby zapełnić wyrwę egzysten-
cjalną. Wiesz, że matka Teresa czeka na towarzyszy.
Żaden byt nie uwolni się od komunikacji w cierpieniu.
51
31.
Kontemplacja bytu estetycznego ma zapełnić wyrwę egzystencjalną. W tym
przypadku byt otrzymuje specyficzne atrybuty, takie jak piękno i autono-
miczność. Zajmuje miejsce dotychczasowego bytu sakralnego i przyjmuje
starogrecki podziw, wschodnią adorację, buddyjski altruizm i chrześcijańską
miłość. Coraz bardziej zdecydowanie byt estetyczny chce zająć miejsce bytu
sakralnego. Chce być alfą i omegą. Chce mówić o wszystkich bytach. Sztuka
to gromadzenie jak największej ilości bytów w celu pokazania jednego. Albo
ukazanie jednego bytu w celu przekazania wiedzy o wszystkich. Z wszystkie-
go jedno, z jednego wszystko. Sztuka to naśladownictwo boskiej apokatasta-
sis.
Kontemplowanie bytu estetycznego może dać przeżycie podobne do odczu-
cia sacrum. Jedno tylko różni sacrum od bytu estetycznego: ten pierwszy byt
łączy swoich wyznawców, drugi zaś dzieli, indywidualizuje i pozostawia w
samotności.
Twoje przeżycie bytu estetycznego nie daje ci spokoju. Musisz się tym po-
chwalić, musisz powiedzieć Innemu, czegoś doświadczył. A jednocześnie za-
zdrosny jesteś o ten byt, żeby Inni go nie odebrali tak jak ty, żeby on się in-
nym nie oddał, tak jak tobie, żeby się nie sprostytuował. Masz w ręku skarb,
którym chcesz się pochwalić, pokazać jakiś ty bogaty, ale nie możesz się nim
z nikim podzielić. Zazdrosny jesteś nawet o autora za to, że on to stworzył,
że mówi o tym, co jest twoją niewypowiedzianą myślą, uczuciem, przekona-
niem.
Najpiękniejsze chwile w życiu przeżywa człowiek, kiedy jest sam. Byt es-
tetyczny ukazuje ci twoją samotność i twoją pustkę.
52
32.
Schopenhauer zapomniał o czymś oczywistym, kiedy mówił, że tylko kon-
templacja cierpienia i autentyczne przeżycie sztuki może zapełnić wyrwę eg-
zystencjalną, może odsunąć odczucie pustki i bezsensu bytu. Jest jeszcze
jeden element, który odsuwa potrzebę kontemplowania wyrwy. Jest nim
skoncentrowanie swej uwagi na bycie samym. Wielki filozof nie dostrzegł te-
go, tak jak dziecko nie widzi słonia, bo jest zbyt duży.
„The most marvellous of all the things a human being can do is: to be”.
Oczywiście, sam fakt bycia nie wystarczy – musi go wspierać creatio huma-
na. Byt musi ciągle potwierdzać swoje istnienie. Creatio, język, inny byt, In-
ny – wszystko to pomaga bytowi w utrzymywaniu się w przekonaniu „Ego
sum”. Kariera, konkurencja, rywalizacja, władza, wiedza, posiadanie, siła –
wszystko to jest formą doskonalenia bytu. Amerykański YUC (Young upco-
ming). Coraz więcej, coraz lepiej, coraz mądrzej. Dziwne olimpijskie hasło
citius, altius, fortius. I tak usque ad finem, jakby śmierci nie było. Wszystko,
czego doświadczasz, prowadzi ku twemu doskonaleniu się. Żebyś wiedział
więcej, żebyś panował dłużej, żebyś zabijał lepiej, żebyś trwał pewniej. Jest
to opium, które jest silniejsze niż kontemplacja cierpienia i sztuki. A przy
tym wzbudza zazdrość innych bytów. Ta zazdrość jest już zapłatą, jest obiet-
nicą afirmacji naszego bytu. Pożeramy Innych, by potwierdzić swoje istnie-
nie. Kanibalizm wcale się nie skończył – przeszedł tylko w inne rejony IO.
Byt, twierdząc, że się doskonali, pożera inne byty, podczas gdy zaspokaja
tylko swój głód istnienia.
53
33.
Słuchanie racji mistyków chrześcijańskich, adeptów zen, ideologów bud-
dyzmu i taoizmu przypomina sytuację, w której naturalny abstynent prze-
konuje będącego w stanie głodu narkomana o korzyściach płynących z czy-
stości ducha i niepodlegania nałogom. Trudno jest uwierzyć „boskim”; wtedy
mówi się: „Święci są nam niepotrzebni. Święci niech idą do nieba”. Wolę, że-
by ukazywali mi granice mojego grzechu niż drogę cnoty.
Boże mój, takim grzesznikiem mnie stworzyłeś i ta świadomość grzechu
pozwala mi mieć nadzieję. W końcu nie jestem winien, żem słaby – to jest
mój realizm moralny – jestem jaki jestem. „‘ehyeh asar ‘eheyh” – Pamiętasz?
Zamiast dochodzić do raju we mnie, staram się go sobie budować, idąc dro-
gą ułudy za iluzją szczęścia doczesnego, bogactwa, pożądania, zysku, pozy-
cji, władzy i wiedzy. Ale mnie zbaw ode złego.
54
34.
IO posiada miriady obywateli. Ambicją człowieka jest poznać jak najwięcej
Innych, innych bytów. Człowiek jest trawiony coraz to silniejszym komplek-
sem analfabety.
Ilu książek nie przeczytałem, ilu idei nie znam, ile języków jest poza moim
rozumieniem, ile cywilizacji, kultur, religii, literatur, filmów, sztuk, galerii,
muzeów do poznania. Mój Inwentarz Wszystkiego, moja Biblioteka wskazuje
mi na to, czego nie wiem, czegom nie poznał i nad czymżem nie zapanował.
Mój Inwentarz Wszystkiego posiada swój rozdział „Asrar Name”, czytelny tyl-
ko dla mnie. Nikt inny nie może do tej księgi zaglądać.
Nie jest policzalna sfera bytów, które „należy” poznać. A po ich poznaniu
„należy” zapoznać się z wiedzą „how”. Dlaczego te byty istnieją, jaka jest
przyczyna i co mogą one przekazać.
Ilu Innych nie spotkałeś. Skierowując swoją energię na poznanie Innego,
innego bytu, musisz zrezygnować z wielości, musisz skazać Innych, inne
byty na nieistnienie dla ciebie. Związanie się z wybranym bytem jest w twojej
świadomości wyrokiem nieistnienia dla innych bytów. Aby zagłuszyć kom-
pleks analfabety, tworzysz hierarchię ważności. Twoja aksjologia, aksjologia
twojego IO jest usprawiedliwieniem twoich afirmacji i refutacji. Pozwala ci
bezkarnie twierdzić, że twoje dzieci są najpiękniejsze. „Wszystkie narody są-
dzą, że ich mężczyźni są najdzielniejsi, ale Anglicy tacy są naprawdę”.
Byt usprawiedliwia swoją niewiedzę o Innym, innym bycie, tworzeniem
systemu wartości.
Znam Boga i to mi wystarczy. Mój Bóg rozgrzeszy mnie z mojej niewiedzy.
Przebaczy mi, ponieważ nie wiem, co czynię. Mogę czynić wszystko poza
moim Imperium, ponieważ jest Bóg.
Mam swoje IO (ego, rodzina, wiedza, władza, bogactwo, siła, religia etc.) i
to mi wystarczy. Moje Imperium dba o swoich obywateli. Mam Ciebie i Ty mi
wystarczysz. Zagłuszysz moją potrzebę Innego i powiesz mi, że Inni są nie-
potrzebni. Powiesz, że Inni to piekło.
L’enfer c’est 1’absence de 1’autre.
55
35.
Byty uprawomocniają się poprzez swe uporczywe trwanie. Wystarczy
trwać, aby otrzymać paszport IO.
Dawna fikcja staje się historyczną prawdą, literatura staje się mitologią,
grafomania staje się typem, katalog głupoty jawi się jako skarbnica wiedzy
tajemnej. Proste okazuje się wieloznaczne, wieloznaczne jest bogactwem róż-
norodności i układa się w system. Kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje
się prawdą. Barbarzyńca jest bohaterem, zbrodniarz rewolucjonistą, przy-
padkowy ofiarnik świętym.
W końcu historia zapomina
Czy Kain Abla, czy Abel Kaina.
Konfabulacja jest nie tylko zjawiskiem psychicznym – podobnie dzieje się z
całym doświadczeniem ludzkości.
56
36.
Kogo kochasz – czy osobę najbliższą, z którą dzielisz powszedniość, czy
osobę, dla której masz więcej czułości, więcej gestów miłosnych, czy osobę,
do której piszesz żarliwe listy, czy osobę, która ciebie kocha, czy osobę, z
którą łączyło cię coś wspaniałego jeszcze nie tak dawno temu, ale jakoś nie
jesteście już razem, może jeszcze kiedyś, czy kochasz ciepłe wspomnienie
dawnych miłości, czy niecierpliwe czekanie na nowe...
Jaki język znasz – czy ten twój, rodzimy, który ciągle starasz się tworzyć,
czy ten, który jest ci tak bliski jak ten rodzimy, że aż prawie o nim zapomi-
nasz, czy też inne, podobne do najbliższego ci obcego, czy jakiś odległy, eg-
zotyczny, którego świat cię wabi, czy może dawno umarły, którego tajemnicę
chcesz poznać, ale nie masz czasu na historię, a może jedno słowo z jakiegoś
odległego wspomnienia, które jest dla ciebie językiem całym, Ysi me kasi.
Jaką książkę znasz – czy tę, którą czytałeś wielokrotnie i znasz prawie na
pamięć, czy tę, którą trzeba znać, czy tę, o której wszyscy mówią, czy tę, któ-
rą wszyscy znają z tytułu, czy tę, o której ktoś ci powiedział, czy tę, której nie
możesz sobie przypomnieć, czy też tę, o której nie chcesz mówić, żeby się nie
zdradzić...
Kogo kochasz, jaki jest twój język, co wiesz, co lubisz, co umiesz, co ro-
bisz...
Granice bytu są płynne nieosiągalne. Granice ego cogito doświadczenia,
poznania, Innego są płynne, nieosiągalne. A może ich w ogóle nie ma. Ty je-
steś światem a świat jest tobą.
Byt jest wszechbytem.
57
37.
„Grzech jest skutkiem wolności, dzięki której człowiek jest zdolny burzyć
harmonię natury”.
To wolność do grzechu, wolność, na którą zezwala IO, jest głównym moto-
rem ludzkiej creatio. W stanie wolności powstają nowe byty a zapoznawane
są dotychczas istniejące. Im większa wolność, tym większe „przyśpieszenie”
aktywności nastawionej na nowe.
Ograniczenie wolności to ograniczenie creatio i brak możliwości tworzenia
nowych bytów. Ale ludzka creatio nie ustaje przy braku wolności; nastawia
się wówczas na dowartościowanie bytów istniejących, najchętniej tych, które
mogą tworzyć azyl utraconej wolności. Przy braku wolności creatio skiero-
wuje się w stronę tradycji, a także w stronę największego bytu – Boskiego IO.
Czas tworzenia bytów i czas i przetrawiania.
Czas wolności i czas zniewolenia.
Kultura grzechu i kultura cnoty.
Grzech i cnota to byty, które pulsują w rytmie wolności tworzenia.
58
38.
Byt w postaci czystej, jako myśl, idea, zamysł, intuicja, przeczucie, byt nie
zobiektywizowany rzadko może liczyć na akceptację. Nie każdy Sokrates ma
wśród uczniów Platona. Nie każdy Konfucjusz może liczyć na wdzięczną pa-
mięć potomnych. Zdarzyło się, że i apostołowie nie podejrzeli, co pisał Jezus
na piasku. Bóg-Autor Księgi Pisanej na Piasku nie figuruje w katalogach bi-
bliotek. Przemożna jest władza bytu materialnego w IO.
Literatura istnieje tylko na papierzę. Myśl ludzka może być zapisana w
formie graficznej – żadna inna forma nie jest tak ważna. Ważna do tego
stopnia, że może stanowić o odrębności grupowej, narodowej. Może wspierać
i tworzyć supra-byty. Nie istnieje literatura pomyślana w głowie, której nie
znane jest pismo, nie istnieje literatura, o której ktoś tylko pomyślał, nie ist-
nieje literatura, z której napisania zrezygnował Mistrz. Gdyby Kafce udało
się spalić swoją twórczość, to nikt by zapewne nie uwierzył Brodowi i jego
zapewnieniom, że autor Procesu wielkim pisarzem był. Wprawdzie mówi się o
literaturze oralnej, ale właściwie tylko jako o zaczątku, pra-bycie literatury
pisanej.
Nie istnieje nie namalowany obraz, nie zagrana muzyka, nie wystawiony
dramat, nie wyrzeźbiona rzeźba, nie zbudowana katedra. Chociaż zgodzili-
śmy się na niedokończone katedry. „Tout ce qu’il est sur la calque, c’est de
la merde” – to o architekturze.
Różne są powody, dla których byt nie może zaistnieć w formie narzuconej
mu przez IO. Nieznajomość reguł, niekonwencjonalność, nonkonformizm,
rezygnacja, obawa niezrozumienia, nieprzywiązywanie wagi do tworzenia,
niewiara, że twórczość może zbawić, wybór innych wartości, lenistwo etc.,
etc.
Oczywiście, istnieją literackie katedry, rzeźbiarskie obrazy, teatralne rzeź-
by, action painting, teatry muzyczne, teatry filmowe, ale te wszystkie inter-
byty także muszą zobiektywizować się. Ut pictura poësis wskazuje tylko na
genezę tworów istniejących i materialnie zaświadczonych.
Byt, który chce otrzymać akceptację zaistnienia, musi podporządkować
się kategoriom i normom IO.
59
39.
Byt jest tajemniczy.
Kobiety kryją zagadkę kobiecości przed mężczyznami, a i mężczyzna jest
nieodgadnionym bytem dla kobiety. Miłość i pożądanie znajdują swoje resi-
duum w tajemnicy i w złudzie jej odkrywania.
Dzieci sądzą, że dorośli kryją przed nimi jakąś tajemnicę, ale dorośli już o
tych mniemaniach dzieci zapomnieli i chcą odgadnąć, co i jak myślą dzieci.
Adrian Reland twierdził, że różnice językowe powstały u ludów dzikich
dlatego, że poszczególne plemiona chciały ukryć tajemnice szczepowe przed
innymi. Nie tak chętnie ludzie rozstają się z tym, co uważają za swoje odkry-
cie – swoją tajemnicę. Językoznawcy zauważają, że wypowiedzi formułowane
są najczęściej począwszy od wprowadzania elementów znanych i potem do-
piero następuje eksplikacja elementu nieznanego.
„Posiadanie tajemnicy jest podstawą wszelkiej władzy”. Doskonale o tej
zasadzie wiedzą władcy IO. Nie ujawniać wszystkiego od razu, stosować re-
tardacje, uniki, kompromisy, kunktatorstwo, zagadki, obietnice. Totalitarne
ustroje najchętniej wszystko objęłyby tajemnicą, a łaską i przywilejem było-
by opuszczanie do niej.
Ajnigma to kluczowe pojęcie światopoglądu średniowiecza. „Zakładało się,
że istotna przewaga kościoła jako stróża «prawdziwej wiary» polega właśnie
na tym, że w odróżnieniu od «niewiernych» zna rozwiązanie: rozwiązanie ta-
jemnicy wszechświata, nie znanej poganom, i rozwiązanie tajemnicy Pisma
Świętego, której nie znali Judajczycy. Powierzenie kościołowi «kluczy króle-
stwa niebieskiego» – jest jednocześnie kluczem do szyfru kosmicznego i
skrypturalnego, do dwóch rodzajów tekstu: do universum, rozumianego jako
księga enigmatyczna i «Księgi» rozumianej jako całe universum – universum
symbolicum”. Orygenes odnajduje wspólnotę tej ezoterycznej wiedzy pisząc o
„znakach” Bożych: „Wszystkie narody wschodnie, ludy Indii, Persowie i Sy-
ryjczycy ukazywali święte tajemnice w mitach religijnych; mędrcy i filozofo-
wie wszystkich religii znali prawdziwe znaczenie, podczas gdy ignorant widzi
tylko zewnętrzny symbol, korę, która je ukrywa”.
Sztuka chętnie przejęła tę wiedzę i często stosuje poetykę zagadki, prowa-
dząc swoistą grę z odbiorcą. Kto potrafi rozwiązać mój kenning, i symbol,
zrozumieć parabolę, znaczenie, odgadnąć sens.
Mitologie tajemnicą opatrują wszelki Początek i Koniec.
Nie wie nikt, co w zaczątku dni
Rzekłeś synowi do ucha.
Śmiercią naznaczonymi usty objawiłem mądrość przeszłości
I zmierzch bogów.
Odinowi tu zdradziłem mądrość słowa –
Ty zawsze z wszystkich najmędrszy będziesz.
Wiara może odsłonić tajemnicę Wszechbytu.
To, co jest w nich wspólne (w dwóch stronach tao),
nazywamy wielką tajemnicą, tajemnicą nad tajemnicami,
bramą (wiodącą do poznania) wszelakich cudowności.
Bóg Koranu mówi:
60
Ja znam to, co ukryte, w niebiosach i na ziemi,
Ja wiem, co wy ujawniacie i co skrywacie.
Chrystus odkrył tajemnicę Boga. „Boga nikt nigdy nie widział. Jednoro-
dzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył” – cytuje Ewangelistę
Akwinita i dodaje: „po przyjściu Chrystusa odsłoniło się przed nami wiele
tajemnic, jakie przedtem były zupełnie zakryte”.
Tajemnica, jej istnienie i nieodparta chęć jej poznania, może stanowić
pierwszą zasadę rozwoju IO Człowieka. Ciekawość, świadomość, że coś jest
inaczej, może być powodowana obawą o swoje bezpieczeństwo: byt tajemni-
czy, niepoznany, niewiadomy może stanowić dla mnie zagrożenie, może oka-
zać się lepszy niż ja, może mnie zniszczyć. Muszę mu wydrzeć jego tajemni-
cę, dla mojego bezpieczeństwa.
Tajemnica może też być sposobem posiadania. Gabriel Marcel widzi różni-
cę między tajemnicą a sekretem: „Całkowite przeciwstawienie pomiędzy se-
kretem a tajemnicą, która z istoty swej jest czymś, czego nie przechowuję,
czym nie rozporządzam. Poznanie jako z istoty swej przekazywalny sposób
posiadania. Podwójna trwałość zawarta w posiadaniu (biorę zawsze jako
przypadek typowy fakt posiadania sekretu). Sam sekret jest czymś, co jest
jako takie traktowane; lecz tak samo przedstawia się sprawa z podmiotem; z
qui, w przeciwnym razie sekret sam by siebie niweczył. Rzecz oczywista, że
sekret daje się bezpośrednio porównać do strzeżonego podmiotu, do zawar-
tości przechowywanej w pojemniku. Myślę, że to porównanie jest zawsze
możliwe, z chwilą gdy mamy do czynienia z posiadaniem”.
Każdy byt jest tajemnicą.
61
40.
Ja chcę być tajemniczy. Nie mówię, ukazuję się inny, gram, kłamię, oszu-
kuję, koloryzuję, konfabuluję, aby wydać się tajemniczy. Aby nie być zupeł-
nie bezbronny. Dopóki jestem tajemniczy, nieodgadniony, dopóty mogą się
mnie bać.
Dopóki jestem tajemniczy, nieodgadniony, dopóty mogą się mną intereso-
wać, kochać mnie i zapełniać moją potrzebę Innego i pustkę egzystencjalną.
„Aby mi nikt na dno me i wolę ostatnią nie zajrzał – ku temu oto wynala-
złem swe długie światłe milczenie. Niejednegom widział z przezornych, co lice
swe przesłaniał i wodę swą mącił, aby go nikt wskroś i w głąb nie przejrzał.
Lecz do niego to właśnie zbliżali się najprzebieglejsi z nieufnych i orzechów
najlepsi wyłuskiwacze: jemu to właśnie wyławiano najbardziej ukryte ryby!
Lecz ci jaśni, ci żwawi, ci przejrzyści – oto mi są najmądrzejsi z przemilczają-
cych: których dno tak głębokie bywa, że nawet najjaśniejsza woda dna tego
nie zdradzi”.
Wszystko, czego nie wiem, wpisuję w rejony opatrzone tajemnicą. To samo
dotyczy bytów, których się boję – one też stanowią dla mnie tajemnicę.
Tajemnica może być sposobem poznania. Obszary mityczne są obszarami,
w których umiejscawia się moja niewiedza. Granice mojej wiedzy są grani-
cami mojej egzotyki. Obszar mityczny poznany staje się obszarem prowincji.
Moja niewiedza wyznacza granice piekła. I Boga. Św. Augustyn zwracał się
ze swoją niewiedzą do Pana: „Ty zapalisz lampę moją, Panie Boże mój, ciem-
ności moje rozświecisz!” Na obszarach mojej niewiedzy przebywają lwy – hic
sunt leones. Dla ludów Północy piekło to wieczne mrozy, nie ogień. To, czego
boją się najbardziej i z czym przyszło im zmagać się w ich bytowaniu. Afry-
kański diabeł jest biały. Na granicy IO Wiedzy i obszarów Niewiedzy stoją
mity, przesądy, zabobony, plotki, stereotypy, uogólnienia.
Także piękno jako cel świata zawiera tajemnicę. „La beauté la plus divine
et principalement la plus parfaite contient le secret”.
Nie tylko Inny opatruje byt tajemnicą – byt sam stwarza swoją tajemnicę.
62
41.
Byt musi mieć imię. Wieża Babel to nie jest jednorazowy akt kary; to od-
bywa się ciągle, jest procesem permanentnym. Zaledwie byt otrzyma nazwę,
musi ją zmieniać.
Sam Bóg nie może mieć jednego imienia – na każdą okoliczność i przez
każdego jest inaczej nazywany. „Nie będziesz wypowiadał na próżno Imienia
Jahwe, twego Boga. Jahwe bowiem nie pozostawi bez kary tego, kto by wy-
powiadał Jego Imię na próżno”. Człowiek w swej chytrości wprowadził wiele
imion Boga i w ten sposób omija przykazanie wdzierając się nie proszony na
prywatną audiencję boską. Triobriandczycy, kiedy imię traci już swoją war-
tość tabuiczną, wymyślają natychmiast nowe, ezoteryczne Imię, żeby nie ob-
razić bóstwa, Innego, spospolitowaniem. Może, żeby nie pozbawiać go tajem-
nicy. Bardzo dynamiczny język tworzy ich historię, która jest historią ukry-
tych, zapomnianych imion.
Niepoliczalna jest liczba imion, którymi obdarzamy naszych bogów. Ja-
hwe, który zakazał się przyzywać, został obdarzony innymi imionami:
YHWH, Memra, Adonaj, Elohim, Szekina, Ha’el hannae’emann, Makom...
Odyn miał imion czterdzieści cztery. Nasz język jest nazywaniem Boga i
omijaniem tej nazwy. Teonomastyka.
Co miał na myśli Bóg przykazując, aby nie wypowiadać Jego imienia na
próżno. Kiedy i kto może ocenić, że chwila na przywołanie Boga nadeszła.
Czy możemy Go przywoływać w samotności, czy w nieszczęściach równych
tym, jakimi doświadczał Hioba, czy w obliczu genocydu. Czy w przerażeniu i
trwodze mogę Go przywołać wykrzykując swoje „W konie, Chryste Panie!” A
może Bóg nie lubi obcować z nieszczęściem, nie chce o nim wiedzieć. Może
wolno nam przywoływać Boga tylko w chwilach przyjemnych, dla towarzy-
stwa, kiedy mogę powiedzieć „Dzięki Bogu”. A może tylko w miłości, w rozko-
szy, kiedy szepcę „Boże, Ty mój kochany”...
Anioł Ślązak zauważył, że wzywanie Boga jest wyrazem braku zaufania do
Jego Planu:
Gdy Boga wzywać chcesz niepomny Jego troski,
To Cię ufności brak naraża na gniew Boski.
Moja pycha, moje intymne oczekiwanie na cud, moje poczucie wyjątkowo-
ści wyznacza początek moich próśb i żądań skierowanych do Boga. Kiedy
wydaje nam się, że tworzymy unio affectus, to głośno razem wzywamy Boga.
Nie boimy się wtedy nazywać Go prawdziwym Imieniem; bo nie czujemy się
winni, czujemy winę niezawinioną, czujemy niesprawiedliwość, krzywdę.
Przywołujemy wtedy Boga-Słowo, Logos w jego słyszalnej teofanii.
Imię, którym nazywamy i wzywamy Boga, stanowi początek ludzkiej apo-
katastasis.
Św. Tomasz pozwolił wzywać Imię Boże dla sześciu powodów:
– dla potwierdzenia tego, co się mówi
– w celu uświęcenia
– celem odpędzenia przeciwnika
– by wyznać swoją wiarę w Niego
63
– w celu obrony przed złem
– przy szukaniu wsparcia dla naszego działania.
64
42.
Obrazy, wizerunki Boga są także Jego imionami. Są ludzkim przywoływa-
niem Boga. Są próbą obejścia przykazania: „Nie będziesz tworzył rzeźby
(bożków) ani żadnej podobizny tego, co jest w górze na niebie lub co jest na
dole na ziemi, ani co jest w wodzie poniżej ziemi. Nie będziesz padał na twarz
przed nimi i nie będziesz im służył; bowiem ja, Jahwe, twój Bóg, jestem Bo-
giem zazdrosnym [...]”.
Stworzyć wizerunek Boga to ukonkretnić Jego ezoteryczny, tajemniczy
byt. Wypełnić pustkę, jaką On tworzy. Oswoić Go, zwabić Go do Imperium
Ontycznego. Nie ma jednego, obowiązującego wizerunku Boga. Bóg ma ich
wiele, wiele twarzy, tak jak ma wiele imion. Ukazuje się zatroskany i rado-
sny, gniewny i pobłażliwy, karzący i nagradzający, cierpiący i triumfujący.
Historia ikonoklazmu jest procesem sztuk plastycznych, w którym osta-
tecznie wygrała strona obrończa, zaprzeczając, jakoby ikona stawała się Bo-
giem samym i przyjmowała kult Jemu należny. Główne pytanie brzmiało:
„czy malować”, a nie „co malować”. To ostatnie pytanie pojawiło się wtedy,
kiedy sprawa była już przesądzona i creatio humana uzyskała przyzwolenie
na swą aktywność.
Protestanci zdecydowanie przesunęli wizerunek sacrum do sfery sztuki.
Naśladując gniew Pana wygnali artystów ze świątyni. Nigrinus groził: „Teraz
nadszedł czas, aby Jego wola spełniła się; wiedzcie, że gdyby nie znalazł się
nikt, kto wykona Jego wyrok, rozgniewany Pan wypuści piorun, by zniszczyć
bożków”. Artyści jednak nie sczeźli, lecz zbudowali konkurencyjną świątynię
sztuki. U podstaw ich działalności legło przekonanie Jana z Damaszku:
„W poprzednich czasach Boga bez ciała czy kształtu nie można było
przedstawić w żaden sposób. Ale dzisiaj, od czasu kiedy Bóg pojawił się w
ciele i żył wśród ludzi, mogę przedstawić to, co jest widzialne w Bogu. Nie
czczę materii, lecz czczę Stwórcę materii, który przez materię dokonał mojego
zbawienia”. A więc malować materię. Odkrywać Boga w IO Materii.
Twórcy, powołując się na ów sąd, coraz odważniej zaczęli przedstawiać
swoje wizje i wersje Boga. W końcu zaprzestali malowania na kolanach, za-
częli malować dobrze. Im lepiej, z większym natchnieniem, z większym ta-
lentem i z większą inwencją, im oryginalniej, tym lepiej. Ikona usamodziel-
niła się. Przyjęła pozycję autonomiczną i zajęła pozycję sacrum. Stworzyła
swoje IO Sztuki, które różnych władców osadzało już na tronie, lecz żadnych
na stałe: Był też na tronie człowiek. Od czasu, kiedy IO Sztuki zdetronizo-
wało Boga, przeżywa ono stan interregnum albo stan permanentnej elekcji.
Stan taki stymuluje poddanych tego Imperium do tworzenia olbrzymiej ilości
bytów estetycznych, w nadziei, że może byt, który ja stworzyłem, zostanie
zauważony na dworze, a może nawet...
65
43.
Imię Boga nie wystarczy – zbyt jeszcze odległy jest od ludzkiego IO. Musi-
my obdarzyć Go atrybutem, który połączy świat boski ze światem ludzkim.
Atrybut boski jest bytem uniwersalnym, przynależnym do IO Człowieka i
Super-Mocarstwa Boskiego.
Krzyż i korona cierniowa Chrystusa, czyli cierpienie człowieka; piorun Ze-
usa, Indry i Thora, czyli strach człowieka; ogień Prometeusza, czyli dążenie
do wiedzy; kruki Huggin i Munnin Odyna, czyli niedoskonałość wiedzy ludz-
kiej; strzały Erosa, czyli ból miłości. Prawie każdy Bóg ma swój atrybut, po-
przez który człowiek może uznawać Go za swojego Boga. Najbardziej „ludzki”
atrybut Boga: naszyjnik Brisyngów, który otrzymała jako atrybut piękności i
miłości nadobna Freya za to, że przez trzy doby była powolna karłom, którzy
ten klejnot stworzyli.
Atrybut Boga – nasze ściąganie bogów do IO. Boska apokatastasis.
Eritis sicut homines.
66
44.
Na Początku nie było Słowa – przed nim była cisza. Milczenie Boga. Przed
Logosem był Nie-byt. Eksploatatorzy czasu nie mogą się zdecydować: czy
chcą opisać byty, które były pierwsze, czy też to, co było (?) przedtem. Różne
początki były na początku. Goethe próbował się do niego zbliżyć: „Im Anfang
war das Wort”, „Im Anfang war der Sinn”, „Im Anfang war die Kraft”, „Im
Anfang war die That”. Aber die That ist nur das Wort. Auch.
Na początku były: Chronos, Chaos (Hun-Tun, Apsu, Tiamat), Apeiron
(bezkres), Nienazwane, Element, Powietrze, Ginungagap (Pustka), Nammu
(otchłań wody), Bóg, Koniec, Jedność, Nic, Grecja, Wodór, Woda, Światło,
Ogień, Jajo, Ruch, Prawa Newtona, Masa, Siły, Wielki Wybuch, Przesunięcie
się ku Czerwieni, Korzenie Wszechrzeczy – Zarodki – Pierwiastki, Atomy. Nie
było żadnego początku – było Zawsze. Not the word but speach, die Liebe,
Wiara, das Urgespräch, Frazes, Droga, Poeta, des Rhytmus, Numeros, Un-
grund, Idea, Niematerie bytów, uśmiech kota, Dobroć, Ból, das Geschlecht-
Chuć, die Frau, Reklama...
Pierwsza z czterech faz procesu tworzenia olam ha-acilut. Pierwotne obja-
wienie, świat emanacji przed jakąkolwiek manifestacją, pierwsze z pierw-
szych wypromieniowanie. Acilut to stan Stwórcy w pierwszej chwili stworze-
nia, zanim jeszcze wypowie Słowo.
Otóż, gdy chaos materii jeszcze krzepł,
jeszcze się w niej nie przejawił żaden dech ni układ.
Nie było nazw ani żadnego działania.
Któż by zdołał w tym stanie rozpoznać kształty?
Niebo i ziemia poczęły się jednak od siebie oddzielać,
trzy bóstwa powstały jako początek dzieła stworzenia,
czyli wyłoniły się pierwiastki męskie i żeńskie,
a potem dwa duchy zostały rodzicami wszechrzeczy.
Prawda najwyższa, jedyna, żywa i uwielbiona, ukryta w Perle, ukrytej w
Muszli ukrytej w Morzu, które zalewały fale.
Do zaistnienia świata konieczne było stworzenie najpierw pustego miejsca
(cimcum), bo skoro Bóg – Ein Sof – jest wszędzie, to świat nie miałby gdzie
powstać. „Wiedzcie, że zanim emanacje zostały wypromieniowane i powstały
wszelkie stworzenia, całą rzeczywistość wypełniała jednolita wyższa świa-
tłość i żadnej wolnej przestrzeni nie było. Kiedy Jego nieodmienną wolą było
stworzyć świat[...] Ein Sof wycofał się do punktu centralnego, w środku któ-
rego była właśnie ta Jego światłość, i dokonał kontrakcji tej światłości prze-
nosząc ją do przestrzeni otaczającej ów punkt środkowy. Powstało wtedy
wolne miejsce i przestrzeń, i pusta objętość”.
Jaki był Początek początku – co było przed i poza Początkiem: NIE MA.
„Bezimienne (stało się) prapoczątkiem nieba i ziemi.
Nazwane (stało się) rodzicielką dziesięciu tysięcy rzeczy”.
„Dziesięć tysięcy istot (i rzeczy na świecie) pod niebem
zrodziło się z bytu.
A byt powstał z niebytu”.
67
Na początku był Byt. Na początku był Początek. Arché. Logos Prologu
Ewangelii Janowej odczytuje się figuralnie w Księdze Genesis. Na Początku
było creatio Dei. Na Początku było „Stań się”. „Fiat”.
68
45.
Byt jest w ciągłym poszukiwaniu swojej istoty, swojego jądra. Łączy się to
z poszukiwaniem kamienia mądrości – głównej zasady stworzenia, w której
znajduje się wszystko w uproszczeniu, in nuce. Takim jądrem bytu może być
sacrum, Bóg, symbol, mit, inny byt, przedmiot doskonały. Pragnienie po-
znania jedni, absolutu, pierwszej przyczyny. Sięgnięcie po jabłko, które kró-
lowie sobie obrali za znak boskiej proweniencji – w tym królewskim jabłku
boska emanacja ma się spotkać z emanacją ludzką. „Nie ma boga ponad Bo-
ga a Mohamed Jego Prorok”. „Nie będziesz miał żadnych innych bogów
oprócz mnie”.
Byt zawierający w sobie ideę: kamień, który zawiera wszystkie możliwe
rzeźby, obietnica dla ludzkiej creatio i zachęta, aby ta szukała ideału. „Ka-
mień jest stworzeniem doskonałym” – być może dlatego, że nie okazuje
współczucia Prometeuszowi, który jest doń przykuty. Hermes odczytywał
przyszłość z małego kamyka – calculum. Dla Focjusza kamień jest synoni-
mem prawdy, kiedy pisze o tym, jak Eunomiusz w książeczce Skarby roz-
prawia się ze swą wcześniej głoszoną herezją: „Po męsku i wspaniale, całą
mocą swego stylu przewrócił ją i obalił bez reszty wszystkie jej argumenty
tak, jakby cisnął jakieś niemowlę babilońskie o twardą skałę prawdy”. Zna-
my to już z Psalmu 137:
(...) Błogosławiony, który pochwyci i roztrzaska twoje
niemowlęta o skałę.
Arystoteles komentując Homera („Znowu z góry stacza się na dół głaz ten
bezwstydny”) mówi: „głaz ma się tak do Syzyfa, jak bezwstydny człowiek do
swojej ofiary”, przy czym „bezwstyd” oznacza dla niego wyraz życia. Przeciw-
stawienie kamienia i winy, ale także kamienia i chleba spotykamy w Biblii.
Kamień – jako znak wiary, który w relacji Marco Polo otrzymali trzej królowie
od boskiego dzieciątka. Może do tej relacji odwoływał się współczesny
szwedzki apokryfista, który pisał: „Pierwszy dał dziecku mały kamyk, bardzo
ładny kamyczek, oszlifowany i wygładzony falami na brzegu morza w jego
ojczyźnie, którą był pustynny nadmorski kraj”. Pierwowzorem mogła być
wypowiedź z Apokalipsy Jana:
Zwycięzcy dam manny ukrytej
I dam mu biały kamyk,
a na kamyku wypisane imię nowe,
którego nikt nie zna, oprócz tego, kto (je) otrzymuje.
A kamień, który Syzyf uparcie wpycha na górę – po co Syzyfowi ten ka-
mień. To kara bogów, którzy wybrali kamień jako przedmiot najbardziej
przeciwny człowiekowi. Ludzie to rozumieją i przywalają swoje groby kamie-
niem. Stawiają kamienie-ołtarze. Zakopują kamień węgielny. Tworzą lapida-
ria. Wielbią Czarny Kamień. Wierzą w kamień-piorun, który spadł z Nieba.
Marzą o Żywym Kamieniu i rodzą na kamieniu, aby ułatwić połóg. Skamie-
niałe życie – menhir. Jakkolwiek Henryk Suzo pisze, że „Kamień nie jest Bo-
giem, ani też Bóg kamieniem”, ale uznaje, iż „zarówno kamień jak też inne
stworzenia od Niego mają to, czym są”. Materia bytu przeciwko materii życia.
69
Twardość – miękkość. Stałość – zmienność. Jedność – wielorakość. Tożsa-
mość – alienacja. Trwanie – przemijanie. Wieczność krótkotrwałość.
Bytem zawierającym w sobie ideę jest perła. Czarna perła – tao – którą
zgubił Żółty Cesarz. Wysłał dla jej odnalezienia Wiedzę, ale Wiedza jej nie
znalazła. Wysłał na jej poszukiwanie Wzrok, ale Wzrok jej nie znalazł. Wysłał
Hung-ti Wymowę, ale i Wymowa nie znalazła czarnej perły. W końcu wysłał
Żółty Cesarz Przypadek i Przypadek ją znalazł. Ten Przypadek nazywał się
Siang-wang (mógł także się nazywać Tyche – sam zdecydował o swoim imie-
niu) i był właściwie ślepym losem, fatum, bytem podobnym do Niebytu.
Chcąc osiągnąć tao – czarną perłę – absolutną doskonałość – musisz
upodobnić się do Niebytu. Zna wartość perły – istoty wszechbytu – Mateusz,
kiedy mówi: „Królestwo Boże podobne jest również do człowieka-kupca, i
który poszukuje pięknych pereł. A kiedy znalazł jedną drogocenną perłę, po-
szedł, sprzedał wszystko, co miał i kupił ją”. Już wczesnochrześcijański au-
tor Pieśni o perle wie, że warto jest zapłacić każdą cenę za możliwość zdoby-
cia drogocennej perły zbawienia:
Powstań natychmiast
I zbudź się ze snu, [...]
Sam niewolnika włożyłeś jarzmo.
Przypomnij sobie wszystko o perle,
Dla niej przybyłeś tu, do Egiptu!
W przeszło dziesięć wieków potem, rozpaczając po śmierci dwuletniej có-
reczki, przypomni sobie o perle autor poematu Pearl. Tu perła może ozna-
czać łzy, może być symbolem niewinności dziecka, ale najpewniej jest pocie-
szeniem, jakie daje nadzieja na Zbawienie.
Perło, rzekłem, chwały rozlicznej,
Twoje słowo mnie poruszyło
W tym widzeniu prawdy wiecznej!
I jeżeli z prawdą przemówiło,
Godzę się tu z mym losem-mogiłą,
Gdy takiemu ty służysz Księciu!
Hafiz, pamiętając o Koranie, mówi o Perle, której nie pomieści muszla cza-
su i przestrzeni. Wcześniej Hariri widział w Perle Głos Mistyczny chroniony
przez muszlę Prawa Kanonicznego. Perłę, jako znak miłości, dostał od swej
bogdanki Rycerz w Tygrysiej Skórze a ona, miłość-perła, połączyła ich dra-
matyczne losy. Bogata symbolika perły we wszystkich mitologiach i kultu-
rach podkreśla jej czystość, rzadkość, drogocenność, szlachetność i sakral-
ność. Chronione piękno. Marzenie drzemiące w rozumie, dziecko w łonie,
życie niebiańskie w śmiertelnej powłoce, dziewictwo kobiecości, łzy w kamie-
niu, poezja w słowach, symbol jedności świata – Atmâ. Poszukuje się jej, nie
mogąc znaleźć. Znajduje się ją, nie szukając.
Bytem zawierającym w sobie ideę jest drzewo, które zna każda mitologia,
każda religia i każda literatura śni swój wiecznie odradzający się The Dream
of the Rood.
Każdy byt dąży do osiągnięcia cech bytu, który stanowi jego los. Poznanie
tego bytu-losu to poznanie siebie. Odkrycie swojej istoty. Może istoty Boga,
może istoty Wszystkiego.
Podnieś kamień, a tam znajdziesz mnie.
Rozszczep drzewo, a tam ja jestem.
70
46.
„Obraz świata wytwarzany przez ustrój jest w głównej mierze zdetermino-
wany przez tegoż ustroju aktywność w świecie”. „Poznajemy taki świat, jakim
go stwarzamy”. Byt jest tautologiczny – wszędzie znajduje swoje zwierciadla-
ne odbicia. Język, kultura, nauka, dyscypliny są stwarzaniem obrazu świa-
ta, w którym byty się rozpoznają. Byt poprzez skomplikowane spekulacje
rozpoznaje swoje oblicze w końcowym speculum – zwierciadle. Urbs przeglą-
da się w Orbis, ojciec w synu, mikrokosmos w makrokosmosie. Parabola,
metafora, alegoria, sym-bolic, dia-bolic są dwoma obliczami tego samego.
Największe zwierciadło świata stworzył Platon, który stwierdził, że rzeczywi-
stość percepowana przez nas jest tylko odbiciem innej, prawdziwej rzeczywi-
stości. Ludzka creatio jest powtórzeniem boskiej creatio. Wielu uznało tę za-
sadę: barokowe miroir flottant i romantyczne przekonanie, że rzeczywistość
składa się z odbić. Dajcie mi dwa zwierciadła a stworzę i nieskończoność.
Marzenie bytu: zredukować się do swej istoty, dotarcie do źródła prawdy o
sobie, prawdy niepowtórzonej, prawdy jedynej. Odrzucić lustro i zniszczyć
kompleks Narcyza. Doświadczyć siebie jako rzecz samą w sobie, Ding an
sich. Odrzucić fenomenologiczne konstrukcje umysłu, które są odkrywaniem
zjawisk stworzonych przez ów umysł. Zredukować całą tautologiczną war-
stwę ontyczną i spróbować doświadczyć się obiektywnie – to jedne z najbar-
dziej nurtujących pytań. Marzenie bytu o odrzuceniu tautologii, o dotarciu
do IO Esencji. Sytuacja, w której Inni, inne byty, ja, moje ego, Bóg – wszyscy
widzą to samo i wiedzą to samo o bycie, wszyscy znają jego istotę.
Koгдa 6 нe cмepть, тaк нa 6ы
мнe нe yзнать, что я жишу.
From life our death is taken
from death our life is drawn.
Każdy byt jest tym, czym jest.
71
47.
Wszystko już było. Nihil novi sub sole. Historia się powtarza. Wszystko
jest powtarzaniem. „Wszystko, co jest – było.” Salomonowe „Nie ma nowej
rzeczy na świecie”. Wszystko już było, jak mawiał Pan Bóg, kiedy jeszcze ni-
czego nie było. Pojedynek Gombrowicza z Borgesem to zetknięcie się potrze-
by bycia sobą z twierdzeniem: To już było. Taki już był. Ty już byłeś. Jesteś
repliką, tubą, kalką innego bytu. Wszystko, co tworzysz, da się opatrzyć cu-
dzysłowem.
Kiedy istniały te oryginalne byty, które naśladujemy i powielamy. Czy są
one dziełem creatio humana, czy są przypomnieniem boskich idei, czy są
naśladowaniem creatio Dei – natury. Czy stanowią Jednię, czy są nie-
uchwytną wielością. Wszystkie mitologie, kosmogonie, a także filozofie i
systematy, szukają owej Jedni, pra-bytu, tworząc kolejne stadia redukcji.
„Kontemplacja minerału piękniejszego niż wszystkie nasze dzieła, woń lilii
bardziej uczona niż nasze księgi, albo spojrzenie przepełnione cierpliwością,
pogodą i wzajemnym przebaczaniem, które w chwili niezamierzonego poro-
zumienia zdarza nam się wymienić z kotem”.
Between Christmas and Easter what work shall be done?
The ploughman shall go out in March and turu the same earth
He kas turned before, the bird shall Bing the same song.
Historia ludzka jest ciągłym powtarzaniem się, stałym odtwarzaniem, cy-
klem wiecznych powrotów, który wyznaczany jest przez moment Narodzin i
Zbawienia.
To, co było pierwotne, co było wzorem dla innych bytów, jest ciągle. I jest
to nie tylko byt tajemniczy, nacechowany, jak kamień, oddechem Bożym, ale
jest to także zetknięcie się z Innym, z innym bytem.
W zetknięciu się z Innym powtarza się cała historia IO. Ludzka apokata-
stasis.
72
48.
„Słynny aforyzm Ben Akiby, że wszystko już było, jest sprzeczny z prawdą
historyczną; niczego jeszcze nie było”.
To zdanie też już było, ale nie wypowiedział tego Konrad Lorenz na sie-
demnastej stronie swojej książki, której polskie tłumaczenie nosi tytuł Re-
gres społeczeństwa. Wypowiadając zdanie, które już było, nie-było, powołał
się znany etolog na Karla Poppera i jego refutację historycyzmu, czyli powo-
łał się na opinię, która już była.
Seneka, cytując Heraklita, mówił: „Nic z tego, co widzimy, nie jest trwałe.
Nawet gdy mówię o tych zmianach, zmieniam się sam”.
Si duo faciunt idem, non est idem.
Każdy byt jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Do każdego bytu sto-
sują się inne (także wyjątkowe) prawa, zasady, obyczaje, normy. Quod licet
Iovi, non licet bovi. Nawet lustro kłamie, przestawiając strony i zabierając
jeden wymiar. Tłumaczenia, odbiór dzieł sztuki nigdy nie mogą być tożsame
z intencją nadawczą. Wielość jest wynikiem intencji odbiorcy.
Nie ma cytatu, banału, tautologii, powtórzenia, truizmu, przypominania,
przewidywania, typowości, uogólnienia. Każdy byt jest samotną wyspą. „To,
co robię dzisiaj, nie ma nic wspólnego z tym, co robiłem wczoraj i z tym, co
będę robił jutro”. Absolutna autonomiczność każdego bytu, każdego zaist-
nienia przyzwala co najwyżej na uogólnienia czynione na zasadzie podo-
bieństw. Wszystko jest podobne, w ocenie poznającego podmiotu oczywiście.
Creatio humana, zdając sobie sprawę z różnic, stosuje wiele zastrzeżeń w
odnajdywaniu podobieństw i porównywaniu: toutes proportiones gardées,
mutatis mutandis, si parva licet compónere magnis, comparatio non est ratio.
Używając tych i tym podobnych formuł można porównać wszystko i wykazać
podobieństwo wszystkiego. Jest to asekuracja poznającego podmiotu, który
wie, że wszystko może być takie samo i jednocześnie jest inne.
W IO Poznającego Podmiotu stwarza się cała historia IO.
73
49.
Zabrać człowiekowi czas to tak, jakby ukarać go za to, że uzurpował sobie
prawo do Nieskończoności i Nieśmiertelności. Ukarać go za to, że próbował
stworzyć Wiecznie Trwające IO Człowieka. „Nikt nie jest kimś, jeden człowiek
nieśmiertelny jest wszystkimi ludźmi. Jak Cornelius Agrippa, jestem bogiem,
jestem bohaterem, jestem filozofem, jestem demonem i jestem światem, co
jest męczącym sposobem powiedzenia, że nie istnieję”.
Jeżeli zabierzemy bytom kategorię czasu, to będą one istniały w ciągłym
akcie stwarzania się i umierania. Będą efemerydami wyznaczającymi granice
Pustki i NIE MA. Jeżeli NIE MA to Bóg, to nasze pozbawione czasu IO nabie-
rze charakteru eschatologicznego, będzie Wszechświatem in statu nascendi i
in statu mortandi. Nie miej pretensji do Stwórcy, do pierwszych rodziców, do
historii i nie myśl z obawą i nadzieją o zbliżającym się sądzie ostatecznym,
nad tobą i nad światem. Te wszystkie wydarzenia odbywają się teraz; teraz
jest raj, teraz wygnany jesteś z raju, teraz jest sąd ostateczny. Odbywa się to
zarówno w przestrzeni indywidualistycznej, jak i uniwersalnej.
Los IO musi się wypełnić w każdym bycie.
74
50.
Quod erat demonstrandum.
Quod dicet creatio humana quando res non demonstrandum est:
Absurdum est.
Quod est absurdum
Absurdum est credo.
Absurdum demonstrandum est:
Credo quia absurdum.
Credo quia non est demonstrandum.
Quod erat demonstrandum.
75
51.
Pytania są prośbą o zapełnienie pustki. Pytania są podaniem do IO o po-
wołanie nowego bytu, który w naszym mniemaniu potrafił uzasadnić istnie-
nie dotychczasowych. Pytania, na które nie znamy odpowiedzi, wyznaczają
kres egzystencji bytu. Są słupami granicznymi IO. Stąd zaczyna się tragedia,
absurd, pesymizm i zaprzeczenie zasadności istnienia IO. I te pytania są
także niebezpieczne dlatego, że zacierają różnice między bytami. Każdy ma
prawo je zadawać i tym samym raptownie pozbawić nas domniemanej wy-
jątkowości. Pytania wyklęte są śmiałą eksploracją Nie-bytu, który w odpo-
wiedzi wrzuca pytającego w magmę ontyczną wszystkiego-co-istnieje, wska-
zuje na komunionizm, los, wspólnotę bytów, wspólnotę niewiedzy. Byty nie-
dobrze znoszą taki stan trwania w magmie ontycznej. Starają się z niej wy-
rwać i odróżnić od innych bytów. Zapanować nad innymi bytami. I dlatego
nie zadajemy na ogół takich pytań – to są pytania wyklęte. Nie można pytać
o Boga, nie można pytać o miłość Innego, nie można pytać o sens życia, nie
można pytać o siebie, bo Pytii nie zrozumiesz, a Sfinks cię pożre. Zagadka
Sfinksa to twoja zagadka. Sfinks to człowiek pytający o siebie.
Możesz zadawać pytania, na które znasz odpowiedź. Taka retoryczna for-
ma komunikacji. Nieco pragmatyki, trochę więcej samochwalstwa. Możesz
być pewny, że kiedy zadaję pytanie, to mam na nie odpowiedź. A jeżeli nie
mam, to i ty mi jej nie udzielisz, bo to jest także twoje pytanie. Pytania wy-
klęte:
Czy jest Bóg?
Czto diełat‘?
What’s the meaning of the meaning?
Jaki jest początek i kres?
Co potem?
Czemu istnieje zło?
Czy Bóg wierzy w Boga?
Eli, Eli lama sabachtani?
Kim jestem ja?
Co ty o mnie myślisz?
Quo vadis?
Po co?
Czy mnie rozumiesz?
Czy mnie kochasz?
i wszystkie inne możliwe do pomyślenia.
Czy jest pytanie najważniejsze? Być może jest nim pytanie: Czy istnieje
Bóg? Każdą wypowiedź, każde słowo, teorię, sąd, działanie można kończyć
tym pytaniem. To pytanie odnosi się do każdego przejawu bytu, ale w tym
jesteśmy tragiczni, że nie znamy odpowiedzi. I w żaden sposób nie zmieni się
nasze działanie, jeżeli potwierdzimy lub zanegujemy treść tego pytania.
Jeżeli jest pytanie najważniejsze, to i odpowiedź na nie będzie najważniej-
sza. Będzie to jednocześnie odpowiedź na wszystkie inne pytania (jak w dzie-
cięcej zabawie „w pomidora”), co dla wierzącego w tę odpowiedź wcale nie
jest jukstapozycyjnością. Na przykład:
76
Czy jest Bóg? – Bóg.
Co potem? – Bóg.
Czemu istnieje zło? – Bóg.
Quo vadis? – Bóg.
Kim jestem ja? – Bóg.
i tak dalej. Albo odpowiedz sobie: Ja, Ty, Inny. Co chcesz. Kto pierwszy się
roześmieje, ten „pomidor” (Bóg, Ja, Ty, Inny...).
„Granica słuchu – Słyszy się tylko te pytania, na które jest się w mocy
znaleźć odpowiedź” .
77
53.
Przysięgi to próba zapanowania nad życiem. Przeciwnościom losu, siłom,
które są w stanie znieść nasze zamiary, przeciwstawiamy jako ostateczną
ratio nasze trwanie. Creatio passiva.
Miał Parys do wyboru trzy rodzaje życia. Pisał o tym późnoantyczny egze-
geta mitologii Fulgencjusz, a powtarzał go renesansowy moralista Jacobus
Locher zwany Philomasus. Trzy rodzaje życia: teoretyczne, praktyczne i zmy-
słowe, albo, w innej terminologii, życie aktywne, kontemplatywne i dla przy-
jemności. Trzy modi vivendi. To, co Junona obiecywała, to vita activa, obiet-
nica Minerwy – vita contemplativa i obietnica Wenus – vita voluptaria. Wy-
brał przyjemność. I trudno się dziwić. Ale dziwić się można, że nie została
Parysowi dana możliwość uchylenia się od wyboru. Miał oddać jabłko, nie
mógł go zachować dla siebie. Bogowie są zazdrośni o jabłka, nie dają ich lu-
dziom. Czujna jest straż ogrodu Hesperyd. Nie mógł Parys wybrać możliwo-
ści nieistnienia. Bycia jak Bóg. Nie: skoro możliwość została dana, to była to
możliwość istnienia. Parys został skazany na wybór; wśród bogiń nie było
tej, która nie istnieje. Wybór był ontologicznie pozytywny.
Sam fakt istnienia ma nas predestynować do szczególnej łaski Bytu. Tali-
zmany są elementami z otaczającego nas świata, który ma potwierdzić nasze
trwanie i szczególny związek ze Stworzeniem. Zarzeczenia, obietnice, życze-
nia, zaklinanie się, przysięgi, śluby i ich złe siostry klątwy, są zapłatą w tym
targowaniu się człowieka z Bytem a towarem jest nie tyle pomyślność, co
„obiektywne” potwierdzenie zasadności i wyjątkowości naszego istnienia.
Przysięgi to są nasze ludzkie jabłka, które kradniemy bogom w mniemaniu,
że panujemy nad Bytem i unieśmiertelniamy się. Przysięgi, śluby miłości,
nienawiści, zemsty, niezłomności, wierności.
W 324 roku przed Chrystusem świętowano niebywały, uroczysty ślub:
Aleksander wraz z dziesięcioma tysiącami żołnierzy żenił się z dziewczętami
perskimi. Jeszcze Heliodor dostrzegał w tym misterium połączenie helleni-
zmu – pierwiastka męskiego, z barbarzyństwem – pierwiastkiem żeńskim.
Piękna jest przysięga, która dzisiaj brzmi jak najczystsza poezja, a w śre-
dniowiecznej Islandii była literą prawa zapisaną w kodeksie Szarej Gęsi
(Grágás). Trygdamal nazywa się ta przysięga i traktuje o pokoju i pojedna-
niu, a ci, którzy ją złożyli, muszą pamiętać o wzajemnych zobowiązaniach
kiedykolwiek tylko się spotkają „na łodzi, albo na nartach, na morzu, albo
na grzbiecie konia” (á skipi eda skidi, i hafi eda á hests baki). Kto złamie
przysięgę, będzie prześladowan tak długo, jak sokół szybuje w długi, wio-
senny dzień (valr flýgr i várlangan dag). Jest tutaj, prócz tak niezbędnych dla
każdej przysięgi prozodycznych formuł, opisanie całego świata: morza, lądu,
nieba i zwierząt. Jakiej odwagi, jakiego bluźnierstwa trzeba było, aby powa-
żyć się na rozbrat z całym IO Sokoła.
A oto przysięga pewnego tkacza, ojca Juliana: „Ja, Krzysztof z Avila, po-
stanowiłem dzisiaj, w dzień św. Magdaleny, ułożyć sobie w ten sposób życie,
by było na chwałę Boga i Jego św. Matki, która niech mnie rozpali w służbie
Bożej i sprawi, by mi zostały odpuszczone grzechy, jak były odpuszczone św.
Magdalenie. A więc z 24 godzin doby sześć przeznaczam na spanie, jedną na
78
słuchanie Mszy św., dalej jedną godzinę na czytanie Ewangelii i żywotów
świętych przypadających na każdy dzień, wreszcie jedną na moje osobiste
dewocje i jedną na przechadzkę. Pozostaje jeszcze 14 godzin, które wykorzy-
stam na pracę i zdobycie środków do życia. Wszystko dla Boga i Jego Matki
błogosławionej, którzy niech będą ze mną i ze wszystkimi moimi sprawami.
Amen”.
Joanna Schopenhauer także odwołuje się w wychowaniu swego syna do
wzorców klasycznych: „Hamilkar kazał swemu synowi Hannibalowi w naj-
wcześniejszej młodości przysiąc przed ołtarzem nieprzejednaną nienawiść do
Rzymian. Obowiązkiem każdego gdańszczanina jest pójść za tym wielkim
przykładem i nakazać swoim dzieciom, bez różnicy płci, na złożenie podob-
nego ślubowania w stosunku do Prusaków”.
Dumny napis na bramie fortecy Verdun zapewnia: „S’ensevelir sous tes
ruines plutôt que se soumettre”.
Nasze przysięgi noworoczne odkrywają wiarę w to, że czas sakralny
utrzyma nas w niezłomności. Może jest to powtórzenie czasu początków;
mówimy: Zaczynamy od nowa, co było, nie jest ważne, nie będzie wiarołom-
stwa, bo zaczynamy od Początku.
Jedna z najdziwniejszych przysiąg: przysięga Haralda Harfagre, tego śre-
dniowiecznego Samsona, która, odniesiona do dzisiejszego świata, mogłaby
w swym zadziwiającym połączeniu fryzury i polityki, w zaskakującej dyspro-
porcji celu i środka dokonać rewolucji: „pess strengi ek heit, ok pvi skýt ek
til guds, pess er mik skop ok ollu raedr, at aldri skal skera hár mitt né kem-
ba, fyrr en ek hefi eignazk allan Nóreg med skottum ok skyldum ok forradi,
en deyja at οdrum kosti”.
(Przysięgam, i biorę Boga na świadka, Jego, który mnie stworzył i rządzi
wszystkim, że nigdy nie zetnę włosów, ani ich nie uczeszę, zanim nie zdobę-
dę całej Norwegii z jej bogactwami i długami i pełnią władzy, albo też umrę.)
79
54.
Przysięgi Innego tworzą dystans między nim a mną. Gdy Inny przysięga,
to odwołuje się lub przywołuje instancję mającą władzę nad jego IO Ego. In-
stancję, która jest Super-Imperium Honoru, Przyszłości, Przeszłości, Wiary,
Przyjaźni, Miłości. Jeżeli zostanie przywołana ta instancja, jeżeli ukaże się
Super-Imperium Ego, to tworzy się dystans między Innym a mną. Nie chcę
mieć do czynienia z Super-Mocarstwem Innego. Może nawet próbowałbym
odwodzić go od przysięgi, aby nie oddalał się ode mnie, ale...
Tak jak wikingowie nie bali się zwykłych ludzi, których mogli spotkać na
drodze swoich podbojów, ale bali się ich „mocy”. Zakładali na dzioby swoich
okrętów bukszpryty-maszkary, galiony-straszydła, które miałyby odstraszyć
„moce” obcych i zdejmowali owe odstraszacze, kiedy wracali do siebie. Żeby
nie obrazić swoich „mocy”.
Wikingowie wierzyli w obcych bogów i ich moc. Byli totemicznie uniwer-
salni. Odganiali te moce, nie czynili jak ci, do których odnoszą się słowa: „Na
imię cudzych bogów nie będziecie przysięgać”. W Piśmie jest jeszcze bardziej
radykalna rada: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszy-
wie przysięgał, a Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie”.
Byt unika stykania się z bytem, który oddał się w służbę innego Impe-
rium.
80
55.
Ambicją twórcy jest, aby byt był przedłużeniem jego istnienia. Tworzy się
ślady na ziemi, zakopuje się księgi na tysiącletnie trwanie, buduje się archi-
wa, miniaturyzuje się, kataloguje, inwentaryzuje. Ideałem jest Wielki In-
wentarz Wszystkiego. Każdy chce sobie wystawić pomnik – im trwalszy, tym
lepszy. Exegi monumentum. Każdy byt chce się unieśmiertelnić, no, przy-
najmniej uwiecznić – to taki kompleks Ahasvera. I obawa przed rozstaniem,
przed zapomnieniem, przed całkowitym odejściem w Pustkę. Fałszywa wiara
w to, że creatio humana może być równa creatio Dei. Homo Procreator, który
sądzi, że może się unieśmiertelnić. Im większy będzie jego udział w dziele
tworzenia – bądź niszczenia – tym pewniejsza jest prolongata istnienia.
W gruncie rzeczy twórca nie myśli o tworzeniu bytu nieśmiertelnego, tylko
o uwiecznieniu siebie.
Byt chce istnieć jak najdłużej.
81
56.
Byt nie cierpi być gdzie indziej. Godzi się na zaistnienie w obcym IO, ale
tylko po to, aby ewentualnie uzyskać jeszcze jedną afirmację swojego istnie-
nia. Chętnie zgadza się na obecność w obcym IO, jeżeli nie jest pozbawiony
paszportu swojego IO. Chętniej zgadza się na obecność w obcym IO, jeżeli w
swoim Imperium nie może otrzymać afirmacji, jeżeli Imperium, które uważał
za swoje afirmuje go.
Byt-emigrant to podejmowanie ryzyka oraz kalkulacja zysków i strat. Bi-
lans prowadzony między Ego i Innym. Kwestia zgody na wyzbycie się ego i
stanie się innym. Obcym w IO Innego. Pozostaje tylko kwestia akceptacji.
Jeżeli w tym IO będzie miejsce dla bytu, to i byt będzie na miejscu.
Byt chce być gdzie indziej, nie cierpiąc opuszczania swojego Imperium.
Byt chce opuścić swoje Imperium, nie cierpiąc być gdzie indziej.
„Tu mogę być, lecz nie chcę; tam chcę być, lecz nie mogę; tu i tam jestem
nieszczęśliwym”.
82
57.
Byt jest bardzo przywiązany do swego IO. Obawa przed rozstaniem z by-
tem zwykle wyraża się postawą afirmującą ów byt. Aksjologia niewiele tu
zmienia. Trudno nam się rozstać z tym, co kochamy, jak i z tym, czego nie-
nawidzimy. To obawa nowego potęguje niemożność rozstania się z bytem
znanym. Konieczność opuszczenia IO Znanego ukazuje perspektywę niezna-
nego, Nie-bytu i Pustki, a tego byt się boi. Nie bali się Kopernik, Kolumb,
Kant. Trzej panowie K. Ich odwaga polegała na postanowieniu opuszczenia
IO Ustalonego Porządku Wszechrzeczy. Móc opuścić swoje IO, swoje katego-
rie poznania, swoje ego, siebie. I nie odwracać głowy, jak żona Lota, która
nie mogła oprzeć się wyrazowi żalu za utraconym bytem. Ten wyraz żalu, to
odwrócenie głowy, w geście tylko przypominające historię Orfeusza, oddał
żonę Lota na stałe IO. Trwa ona niezmiennie, jak materialista Ahasverus
skazana na wieczne trwanie. Zbytnie przywiązanie do rzeczy czyni cię jedną
z rzeczy. Byt, który nie chce, aby go spotkał los żony Lota, powinien, nie
oglądając się, stale odchodzić od siebie, od tego, co czyni, od tego, gdzie jest,
od tego, kim jest i z kim jest. Powinien być w drodze. Homo viator.
Byt powinien być czymś innym.
83
58.
Byt chce być pragmatyczny. Chce mieć dynamikę trwania, mobilność ist-
nienia, chce posiadać swój początek, znać swój kres i – co najważniejsze –
cel. Byt chce wiedzieć, ku czemu zmierza jego trwanie, dążenie, rozwój, do-
skonalenie się, upraszczanie, zanikanie. Chce znać odpowiedź na pytanie
Quo vadis? A pytanie to, wbrew pozorom, nie znaczy po prostu „dokąd
idziesz”; nie jest to pytanie o cel wędrówki, lecz dotyczy ono samej istoty po-
ruszania się, zmienności. „Po co idziesz”, „dlaczego idziesz”, „w jakim celu
idziesz”, jaki jest sens w tym, że idziesz. Tak rozumiane quo vadis stawia
wędrowca w innej sytuacji: nie ma już jednej drogi, wytyczonej. albo nie-
przetartej, gościńca albo zarośniętej ścieżki, która prowadzi do przeczuwane-
go w intencjach bytu telos.
Udający się na polowanie młodzieniec ze staroangielskiego poematu za-
trzymany jest przez krzew, na którego listkach zobaczył napis „revertere!”
Św. Eustachy i św. Hubert, których z gonitwy myśliwskiej zawrócił jeleń z
krzyżem między rogami. Dokąd indziej pędzi ojciec, a dokąd indziej zdąża
jego syn z ballady o królu elfów. Mistrz Eckhart mówi: „Człowiek może się
odwrócić od Boga, ale żeby nie wiedzieć jak daleko odszedł od niego, Bóg jest
tuż, czeka na niego i zachodzi mu drogę, zanim on to zauważy”.
Jest wiele dróg i bezdroży, są rozstaje, zakręty i wiele kierunków i taka
możliwość marszruty objawia się także przed wędrującym bytem. „Quo va-
dis” to może „zawróć”, co uczynił Piotr, może „obejdź”, co radził Mefistofeles i
Wielki Krzywy, a może nawet „stań”, co chciał uczynić Victor Eremita i każ-
dy, który wybrał model wita contemplativa.
W życia wędrówce na połowie czasu,
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,
W głębi ciemnego znalazłem się lasu.
No i dokąd idziesz, jeżeli odkryłeś, żeś zagubiony pośrodku lasu, „lost in
the Fun Fair” – biegasz szaleńczo w różne strony, zataczając bezładne koła,
żeby prędzej czy później zrezygnować z tej gonitwy z powodu wyczerpania.
Byt nie tylko nie wie dokąd idzie.
84
59.
Byt nie wie, jaki jest. Gdy Inny próbuje określić twoje ego, to na każde je-
go stwierdzenie możesz odpowiedzieć: tak, ale..., nie, chociaż... I tak można
próbować określić się, zdzierając, jak w cebuli, kolejne koszulki i nigdy nie
uzyska się pewności, stałego punktu, według którego można na pewno po-
wiedzieć: ten byt jest określony.
Ty sam masz wątpliwości. Nigdy nie potrafisz zdecydowanie odpowiedzieć
na „Yes or no questions”, na pytania ankiet, na testy, zawsze znajdując od-
powiedź pomiędzy: i tak, i tak.
Wątpienie jest twoją istotą. Dubito ergo sum. Wątpienie co do twojej isto-
ty. Czy wierzysz w Boga, czy jesteś optymistą, czy wierzysz, że nauka (sztu-
ka, tolerancja, polityka, religia) zbawi świat, czy jesteś szczęśliwy, czy masz
światopogląd, czy wierzysz, że jesteś dobry, czy uważasz, że Inny to piekło...
Nie znajdujesz rozwiązań, tylko odkrywasz nowe problemy. „Nie wiem, jak
to jest z wami, lecz jeśli chodzi o mnie, to już na początku daję za wygraną.
Najprostsze problemy dnia codziennego wydają mi się zupełnie nie do roz-
wiązania, gdy tylko próbuję wniknąć w ich sedno”.
Nie jesteś pewny niczego, nie jesteś pewny siebie, wątpisz we wszystko. W
sens creatio, w sens istnienia. Czy jesteś trzciną myślącą, czy wątpiącą. „To
nie to, że czegoś nie wiemy, gnębi nas, lecz to, że wiemy, iż coś nie jest tak.”
I owo „nie tak” odnosi się do każdego przejawu ludzkiej creatio, naszego po-
znania, odnosi się do każdego bytu.
Byt to chyba raczej nie to.
85
60.
Marzenia o doskonałości ciała, tego podstawowego bytu fizycznego, które
powinno trwać niezmiennie i wiecznie.
Wieczni Niedotykalni: Achilles, Orlando, Łaczplesis, Zygfryd, Samson po-
siadali swą tajemnicę śmierci – piętę, róg, uszy, listek włosy. Inne byty od-
dawały ich nieistnieniu. Byty są zazdrosne o inni istnienia i żadnemu nie
pozwolą się wyróżnić. Nie słyszano, aby człowiek pozostawał w Krainie życia.
Także cudowne przedmioty Ekskalibury, Durendale, wspaniali towarzysze –
Patroklesi, wspaniali konie – Bucefały, wspaniałe balsamy: wszystkie te byty
posiadały jakąś ukrytą słabość, która ostatecznie skazywała je na opuszcze-
nie IO Trwania.
Najśmielsze marzenie bytu, który, tylko dlatego że zaistniał, pragnie
trwać:
One short sleep past, we wake eternally,
And death shall be no more, Death thou shalt die.
„Zapewniam was, bracia, że śmiertelne ciało ludzkie nie jest w stanie
osiągnąć królestwa Bożego, a to, co podlega zniszczeniu, nie moli osiągnąć
niezniszczalności”.
Zabiał Śmierć Stary żołnierz i zabijał ją Siwa, który potem przy wrócił
Śmierci-Jamie życie, gdyż w czasie jej nieobecności zbyt dużo namnożyło się
bytów. Amos Komenski prosił w Pałacu Mądrości w imieniu Arystotelesa o
to, by filozofowie żyjący na ziemi nie musieli umierać (a De Quincey kazał
mordercom prześladować filozofów). Na tympanonie kościoła w Armentii
Agnus Dei wyrysowany jest w okrąg symbolizujący Wszystko-Doskonałość, a
towarzyszy temu epigraf: „Mors ego sum mortis. Voco Agnus sum Leo fortis”.
wiersz po rosyjsku
Ludzkość niecierpliwi się – jak najszybciej chce uśmiercić Śmierć i posiąść
Tajemnicę Przemienienia.
„Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który będzie zniszczony”. Śmierć – nasz
ostatni byt, którego boimy się najbardziej. Nie lękamy się tego, co nastąpi po
zetknięciu się ze Śmiercią, lecz właśnie tego spotkania z ostatecznością By-
tu.
Byt najbardziej lęka się momentu rozstania z samym sobą.
86
61.
Czy bogowie tracą wzrok: Odyn dał sobie odebrać jedno oko w zamian za
możliwość oglądania przyszłości. Czego życzyłby sobie za odebranie drugiego
oka. W ślepej Tyche upatruje historyk Polibiusz przyczynę wzniesień i upad-
ków ludzi i narodów. „Interpretowana przez stoików jako opatrzność, przez
epikurejczyków jako dowód obojętności czy bodaj nawet nieistnienia bogów,
Tyche-Przypadek ostrzega, że człowiek nie jest panem własnego losu, lecz
igraszką niezależnych od niego mocy”.
Świat jest, bo jest widziany przez Boga (stąd modlitwa, aby On nie odwra-
cał od nas swego spojrzenia). Jego wzrok utrzymuje w ruchu monady. Provi-
dentia. IO Świata jest to obraz, który widzi oko w trójkąt wprawione. IO
Świata to solipsyzm Boga.
A może IO Świata to obraz w teleskopie i w mikroskopie, na który nikt nie
patrzy. Wielki Eksperymentator odszedł od instrumentu optycznego. Nie
wiadomo kiedy wróci i co uczyni, gdy zobaczy to, co jest.
Czy są ślepi bogowie: ślepota Höda, która doprowadza do śmierci Baldra,
jest oznaką winy niezamierzonej, którą także trzeba odpokutować, jak każdy
inny przemyślany czyn. Nie przebacza się tylko dlatego, że sprawca nie wie-
dział, co czyni. W ostateczności najważniejszy byt czyn – się liczy, nie suma
małych, słabiej widocznych bytów – intencji, które do czynu musiały dopro-
wadzić. Te byty nie są brane pod uwagę. Niewinny morderca z przepaską na
oczach, Höd, to każdy człowiek, to personifikacja igraszek ze sprawiedliwo-
ścią. Nie widzieć, nie wiedzieć, to znaczy przyzwalać i brać udział w niszcze-
niu Innych, innych bytów. Granice naszej sprawiedliwości są granicami na-
szej wiedzy. Temida zakłada przepaskę.
W przypadku śmierci Baldra wszyscy uczestnicy tragedii byli niewinni:
najbardziej ukochany przez wszystkich, najlepszy i najpiękniejszy Baldr, je-
go naiwny, dobrotliwy i ślepy brat Höd oraz „the golden bough” – jemioła, z
której złośliwy trickster Loki sporządził strzałę. Tragedia dokonała się w krę-
gu niewinności – zło przyszło z zewnątrz, gdyż musiało się dokonać. Niewin-
ny bóg musiał ponieść śmierć z rąk niewinnego ślepego – zaślepionego mor-
dercy, aby móc się odrodzić po przejściu drogi cierpienia.
Inaczej rzecz się miała w przypadku śmierci Kaina, któremu bogomilski
apokryfista każe ginąć z rąk jego ślepego potomka Kainity Lemecha.
Pytanie: A jak to się stało, że Lamech, będąc ślepcem, ugodził strzałą Ka-
ina?
Odpowiedź: Gdyż spadł nań gniew boży i Kain, zgięty w pałąk, chodził z
głową u nóg i chwiał się niby trzcina. Lamechowy wódz pomyślał, że to
dziki zwierz, i zwrócił łuk Lamecha w jego stronę, a wtedy Lamech ugodził
strzałą Kaina.
Tutaj wypełniło się proroctwo zemsty, które Lemek wydał sam na siebie:
Jeśli Kain miał być pomszczony siedmiokroć,
To Lemek siedemdziesiąt i siedmiokroć!
Temida zakładała przepaskę na oczy, aby nie widzieć zbyt wiele, gdyż bez
przepaski dostrzegała rzeczy zakryte przed innymi bogami. Była ona jednym
z najstarszych bóstw, córką Nieba i Ziemi, i widziała wszystko od początku
87
stworzenia. Znała IO Apokatastasis. Widzieć wszystko to prawie tyle, co wie-
dzieć wszystko. Ta optyczna wiedza zmusiła Temidę do nakładania przepa-
ski, w chwili wydawania sądu. Bez przepaski sąd jest niemożliwy, albowiem
wszystko, co jest, usprawiedliwia samo siebie. Człowiek także jest jest synem
Nieba i Ziemi i to on jest Temidą. To Człowiek osądzając nakłada przepaskę
na oczy, aby ograniczyć swą wiedzę. Kiedy się chce wydać wyrok, kiedy się
ma kogoś ocenić, to w pewnym momencie trzeba zrezygnować ze swojej wie-
dzy i powołać się na system wartości. Inaczej wyrok jest niemożliwy, bo wie-
dza o wszystkim usprawiedliwia istnienie wszystkich bytów. Comprendre
c’est pardonner. Wiedza, rozumienie, to nie tylko „pardonner” – to brak moż-
liwości osądzania. Wiedza o wszystkich bytach to brak możliwości ich osą-
dzania.
Pierwotne słowo greckie krino zawierało w sobie zbrodnię, osądzenie,
oskarżenie i skazanie (kryzys, crime, kryterium, krytyka). Podoi nie termin
ate różnie można tłumaczyć, w zależności od sytuacji: grzech, wina, zaśle-
pienie, także kara. Sądzenie nieodparcie łączyło się ze skazaniem.
Ci, co niezmienną zasadę poznali, stają się wszechogarniającymi. Będąc
wszechogarniającymi, są oni bezstronni i (wszystko traktują jednako).
Wszystko, co jest, jest słuszne.
88
62.
Czy Odyseusz wykłuł oko Polifemowi dlatego, że chciał być niewidzialny,
czy po to, aby go Cyklop nie widział. Zasadnicza różnica: czy chcesz się
ukryć przed bogami, czy chcesz być im równy. Czy Nemo to homo abscon-
ditus, czy marzenie o dorównaniu bogom – jak ten nieszczęśliwy kapitan,
który pozostając w ukryciu, chciał wpływać na losy tego świata.
Czy umarłemu zamykamy oczy dlatego, żeby na nas nie patrzył, czy żeby
nas nie widział. Dusza jego, która jest już po drugiej stronie IO, patrzy jesz-
cze przez martwe oczy. Czujemy się patrzeni. Nie można znieść tego umarłe-
go wzroku. Edyp, Lear, wskazując na to, że już nie mają praw w IO Życia,
wyłupią sobie oczy. Zabijają w sobie duszę – możliwość patrzenia, widzenia i
poznania.
But the curse liveth for him
in the eye of the dead men.
Człowiek chciałby z zazdrości bogom widzieć całe IO Wszystkiego I i mieć
możliwość bycia niewidzialnym. „Tu zwróćmy uwagę, że elementem maje-
statu Boga jest to, że wszystko wie. Łacińskie imię Boga: Deus pochodzi od
videns – widzący. Jest to jeden z przymiotów Bóstwa. [...] w Liście do Hebraj-
czyków: «Wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Jego»”. Helios był
obdarzony darem wszechwidzenia, ale on przecież widział wszystko tylko
wtedy, kiedy widział. W nocy ów bóg-słońce nie widział wszystkiego. Bajecz-
ne marzenia człowieka o czapce niewidce. Animi sedem est in oculos – w
oczach bytu niewidzialnego zawrzeć się może dusza całego świata.Skoro
mnie nie widzą, to wszystko mogę. Wszystko jest mi dozwolone. Jestem rów-
ny bogom. Wszystko mogę, bo mnie dla innych bytów nie ma. Wszystko jest
dozwolone, bo jestem Bogiem. W tym marzeniu o niewidzialności człowiek
równa się z Bogiem. Augustiańskie „Kochaj Boga i czyń co chcesz” prze-
kształca w „Kocham siebie i czynię co chcę”. Przywłaszcza sobie człowiek
dwie najważniejsze siły IO – creatio i destructio. I kiedy już wedrze się na
wyżyny i zajmie miejsce króla Lajosa, to z wysokości tronu zdobędzie wiedzę
– nie tylko tę teoretyczną, prefiguralną i predoświadczalną, którą przedstawił
Sfinksowi, ale też zdobędzie potwierdzenie tej wiedzy. I ta wiedza będzie zbyt
wielka dla niego, nie do wytrzymania. Trzeba może było pozostać przy tej;
wiedzy, która zabiła Sfinksa, ale to chyba niemożliwe, bo śmierć Sfinksa jest
prefiguracją śmierci człowieka. Wyłupi sobie oczy Demokryt, Edyp. Syn Laj-
osa straci wzrok, bo widział za dużo, bo zmuszony był wydać wyrok na sie-
bie. Byt nie zniesie samowiedzy. Optyka boska nie jest dla bytu – nie wy-
trzyma on tego światła i oślepnie. Byt nie może udawać niebytu i z tej pozycji
oglądać IO. Pozycja Boga to dla człowieka pozycja tragiczna.
Byt nie powinien wiedzieć wszystkiego o sobie, bo ta wiedza go zniszczy.
89
63.
To, czego nie robisz, jakim nie jesteś, jest ważniejsze niż twoje czyny i
ekspozycja twojego Imperium Ego.
Mało kto zwraca uwagę na to, że nie mówisz błędnie, że nie oznaczasz się
abnegacją lub wystawnością, że nie jesteś złoczyńcą, narkomanem, że nie
ma w tobie wiele ze Strebera. Nikt nie czytał twojej księgi Asrar Name, która
jest spisem rzeczy, o których się nie wie.
Może tylko Ten, który widzi to, co ukryte (i On odpłaci tobie).
Ci, którzy znają (zasady tao), nie rozpowiadają
(o nich na wszystkie strony).
Ci, którzy rozpowiadają (o zasadach tao na wszystkie
Strony), na pewno (ich) nie znają.
Milczenie jest wskazaniem na sferę bytów, z których zrezygnowałeś. Cał-
kowite milczenie ma wskazywać na to, że w tobie jest już wszystko, poprzez
negację wszystkiego. W tobie nie ma już niczego, poprzez poznanie wszyst-
kiego. Twoje marzenie o absolutnym zamilknięciu jest kresem twojej creatio.
Stajesz się jak Bóg. Jak wyrocznia, o której Plutarch pisał, że zamilkła. Jak
Fedra, zanim niepotrzebnie uwierzyła Enonie, że milczenie jest grzechem.
Jak Elisabeth Vogler, która zechciała zerwać z ludzką creatio i ostać się przy
egzystencji czystej, nie skażonej złem, grą, kłamstwem miłości. Jak zawo-
alowana kobieta, donna Elwira, która wzywa do spotkania z Niebytem. Jak
kochanka Heraklesa Iola, która okrucieństwu creatio przeciwstawia milcze-
nie. Jak twórca, który zamilkł, uznając, że „wszystko już było”.
Marzenie o zamilknięciu jest marzeniem o doskonałości, przekonaniem, że
byt określa się poprzez swoje doskonalenie, wybory i rezygnacje, Inny nato-
miast określa byt na podstawie jego ekspozycji. Konsekwentne rezygnowa-
nie, budowanie swojego bytu poprzez redukcję, poprze refutację innych by-
tów prowadzi do Milczenia.
Milczenie jako kres autokreacji otwiera furtkę Nie-bytu.
90
64.
Twoje milczenie wprowadza mnie w popłoch. Milczenie Innego jest mówie-
niem wszystkiego, może znaczyć wszystko.
Norwid przypisywał milczeniu rolę najważniejszej części mowy. Mówił:
„Montesquieu nie powiada nic nieznanego, skoro mówi, iż daleko więcej od
mówienia wyrazić może i wyraża nieraz milczenie”. W istocie chodzi Norwi-
dowi o zrozumienie rzeczywistości (Legendy – Epopei – Historii – Anegdoty –
Rewolucji) poprzez odkrywanie skrótowości mowy, poprzez ujawnianie tego,
co nie mogło być powiedziane. Nawet nazywa on to Przemilczeniem. Niedo-
skonałość IO Mowy (jak niedoskonałość każdego IO) to jeden z aspektów
milczenia. Innym aspektem jest przemijanie, które najlepiej oddaje cytat z
Prousta: „Książki to ogromne cmentarze, gdzie na większość grobów nie od-
czytasz nazwisk już zatartych”. Myśl ta odnosi się nie tylko do IO Książek.
Ale jest jeszcze inne znaczenie milczenia, to, które wprowadza największą
niepewność bycia nienazwanym. Słowo ekskomunika znaczy tyle, co „poza
porozumiewaniem się”. Obłożony ekskomuniką nie może z nikim porozu-
miewać się ani też nikt nie może o nim pamiętać. Trzeba go wyrzucić z myśli.
Milczenie Innego znaczy: mnie nie ma. Ja tu nie mam miejsca. Ja tu nie
mam imienia. To IO nie chce mnie uznać, w ogóle mnie nie zauważa i nie
nazywa, nie daje mi imienia. Gwałtownie objawia się moja pustka, nieprzy-
należność, wyrwa. Mów do mnie, żebym wiedział, że jestem. Mów, obojętnie
jak, niech twoje mówienie spełnia tylko funkcję fatyczną, ale niech będzie.
Twoje mówienie jest dla mnie najważniejsze, prawie tak, jak twój dotyk. Do-
tykanie to też mówienie. Nie zostawiaj mnie bez Innego, nie zostawiaj mnie
samemu sobie. Moje mówienie do mnie, moje dotykanie mnie, ukażą mi we-
wnętrzną nieskończoność, która mnie przeraża, jak odbicie lustra w lustrze.
Wystarczy mi tylko jedno lustro – Ty.
Milczenie Boga jest furtką do Nie-bytu.
91
65.
O milczeniu bogów niewiele da się powiedzieć. Jest ono świadectwem NIE
MA, Nie-bytu i to wszystko.
Bogowie czasem przemawiają do wybranych, ale nigdy nie prowadzą roz-
mów, nie dopuszczają do dia-logu. Ich mowa jest Logosem – wyrocznią i
ostatecznością, od której nie ma odwołania. To najważniejsze Słowo, samo-
wypowiedź Boska – Logos. Jahwe starotestamentowy, a za Nim Jezus,
pierwsi zaczęli przemawiać nie do wszystkich, lecz do każdego. Każdy poczuł
się wybrany i osobiście odpowiedzialny. Bóg wprowadził na drogę indywidu-
alizmu. Przekonująco tłumaczył to Filon Aleksandryjski. Od tego czasu każ-
dy uważa się za wyjątek, za coś samoistnego, za kogoś, kto ma prawo pro-
wadzić indywidualne pertraktacje z Bogiem. Bóg przemawia tylko do mnie i
może dla mnie uczyni cud. Może ja jestem wybrany – żebym tak jeszcze wie-
dział na pewno, że On mnie wysłucha.
Na taki indywidualny akty zdobył się Odyseusz, który zechciał bezkarnie
podsłuchać bogów, posłuchać ich muzyki – śpiewu syren. Udało mu się
wyjść z tego z życiem. Chociaż uwiązany, ale równał się bogom. Nie podzielił
losu Akteona, innych zapatrzonych, zasłuchanych, zaślepionych...
Bo największym dramatem jest to, że Bóg nie odpowiada na moje wezwa-
nia. Nie mogę do niego zatelefonować. Telefon do Boga nie istnieje. Niektó-
rym czasem udaje się – ale nie jesteśmy co do tego przekonani – wejść „na
linię” i usłyszeć głos Boga. To nawiedzeni, mistycy, jurodiwi, „Idioci”, których
szanujemy, bo oni już nie z tego Imperium, ale i boimy się ich, nie możemy z
nimi nawiązać kontaktu. Rozmowa z Bogiem gwałtownie wyrywa człowieka z
IO. Czyni go nieobecnym dla Innych, dla innych bytów. Innym dla siebie.
Mimo wszystko próbujemy naśladować bogów w ich milczeniu. W staro-
żytnym Rzymie oznaką wielkości było jak najmniej mówić. Pan nie powinien
zwracać się do niewolnika, ten musiał rozumieć jego intencje, ewentualnie
podstawowe znaki. Słudze także nie wolno było odzywać się bez zezwolenia.
Rada : Si tacuisses, philosophus mansisses, może odnosić się do każdego.
Powtarza ją Hávamál:
Niemądry mąż, gdy jest ze starszyzną
Niech raczej milczy;
Nikt się nie dowie, że niczego nie zna,
Skoro nie mówi za wiele.
Homo Streber zaznacza drogę swej kariery w IO redukcją mowy. Być coraz
wyżej, wiedzieć coraz więcej, panować wszechwładniej, to mówić coraz mniej.
Dag Hammerskjöld żarliwie cytował: „Das Beste i, und Herrlichste, wozu
man in diesem Leben gelangen mag, ist daß Du schweigest und Gott da wir-
ken und sprechen lassest.” Św. Jan od Krzyża przypominał: „Ojciec wypo-
wiedział jedno Słowo; Słowo to jest Jego Synem, a on wypowiedział go na
zawsze w nie kończącej się ciszy; i w ciszy właśnie dusza powinna je sły-
szeć”. „Tao, które można wyrazić słowami, nie jest (prawdziwym) tao”. „Ci,
którzy rozpowiadają o zasadach tao na wszystkie strony (na pewno ich) nie
znają”.
Eritis sicut dii.
92
66.
Marzeniem bytu jest uniezależnienie się od możliwości percepcyjnych In-
nych, innych bytów. Taki stan istnienia ma być awansem do Imperium Bo-
skiego. Być niewidzialnym, niesłyszalnym, niedotykalnym. Być jak bogowie.
Oczywiście z możliwością zmiany tego stanu, w zależności od swojej woli.
Taki stan daje możliwość całkowitego i bezkar nego panowania w IO.
Wszystko widzieć, wszystko wiedzieć, wszystko słyszeć. Móc kreować i nisz-
czyć. Móc kochać i zabijać, móc osądzać i ułaskawiać. Być jak Bóg, którego
nie można zobaczyć, dotknąć, usłyszeć, jeżeli się tego nie zechce.
Bóg to NIE MA dla IO. Żaden byt nie może być równy Bogu. Jeżeli stanie
się takim, to przestanie być obywatelem IO. Bóg to Imperium nie z tego
świata. Poza percepcją, wiedzą i wszelkimi atrybutami bytów.
Bóg jest tym, czym byt nie jest.
93
67.
Wielcy Reformatorzy IO, Chrystus i Ghandi, wprowadzili redukcję bytów
podstawowych – zlikwidowali przemoc i zabijanie. Równocześnie wskazywali
na możliwość redukcji w innych rejonach IO. Ograniczenie stanu posiada-
nia, wyzbycie się materialistycznych przyzwyczajeń, własności, panowania
nad innym bytem, nad Innym.
„Szczęśliwi ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie”.
Przypatrzcie się ptakom, które latają w powietrzu, Przypatrzcie się kwiatom
polnym. Syn Człowieczy nie ma gdzie głowy skłonić. Nie bierzcie z sobą złota
ani srebra, ani drobnych pieniędzy do trzosów. Ani torby podróżnej na dro-
gę, ani dwóch sukni, ani sandałów, ani laski. Kto kocha ojca lub matkę bar-
dziej niż Mnie, nie jest Mnie wart, i kto kocha syna lub córkę bardziej niż
Mnie, nie jest Mnie wart. Kto zachowa życie – straci je.
Doświadczył na sobie klątwy bytu materialista Ahasverus, nadmiernie
strzegący swego domu, doświadczy tego każdy obłudnik i bogacz, który nie
przejdzie przez bramy raju.
Odrzućcie wiedzę, usuńcie mądrość, a naród skorzysta na tym
stokrotnie.
Odrzućcie ludzkość, usuńcie sprawiedliwość, a u ludzi ponownie
(pojawią się wrodzone) uczucia ojcowskie i synowskie.
Odrzućcie przemyślność, usuńcie (chęć zdobycia) korzyści,
A znikną zbójcy i złodzieje.
Doświadczyli nadmiaru posiadania Anglicy, zmuszeni do opuszczenia
niejednej property, którą uważali za swoją własność. Doświadczyli rozległo-
ści posiadania Rzymianie, których Imperium roztopiło się w wielości. Do-
świadczył kruchości posiadania przedstawiciel IO Monopolu Ivan Kreuger.
Doświadczyły tego totalitaryzmy, które mimo swych wysiłków nie mogły
skutecznie zapanować nad każdym przejawem istnienia.
IO, które jest zainteresowane jedynie w mnożeniu swego stanu posiada-
nia, straci wszystko.
94
68.
Przy redukcji bytów inne byty wydają się wyraźniejsze. Nocą bardziej je-
steś. Bardziej czujesz. Bardziej ci brak. Bardziej odczuwasz ból. Bardziej od-
czuwasz brak, putkę, wyrwę, NIE MA. Dziwny podział bytu-egzystencji na
dzień i noc. Dzień to jest czas tworzenia bytów, konwencje, budowanie. Noc
jest czasem na odczucie twojego oczekiwania, miłości, trwogi, samotności,
kochania, bycia z, bycia dla, bycia bez, tęsknoty...
(tu po rosyjsku)
Noc jest odkryciem twojej antyontologii.
95
69.
Wydaje się, że zabawa w ludzką creatio ma się już ku końcowi. Już wielu
znajduje się poza ostatnią granicą. „Sex is the last frontier”. Za tą granicą
tworzenie bytów prawie nie ma już motywacji.
Jedno z „praw” literatury mówi: nikt nic nie czyta. (Powiedziałbym, że jest
to prawo Lema, bo on to sformułował następująco: „Nikt nic nie czyta, a je-
żeli czyta, to nie rozumie, a jeżeli rozumie, to niewłaściwie”. Ale Lem gorzko
tylko powtarza tu stare przeświadczenie Gorgiasza, że nic nie istnieje, gdyby
zaś istniało, nie byłoby poznawalne, gdyby jednak było poznawalne, to owo
poznanie byłoby niemożliwe do przekazania.) Nikt już nie wie, co wybierać,
na czym się koncentrować, nadmiar bytów przerasta możliwość recepcji. Bo-
gactwo stołu przerasta możliwość konsumpcji. Tworzy to sytuację przypad-
kowości dla zaistnienia arcydzieła. Można nie zauważyć rarytasu. Wszystko
w ręku Boga i wydawcy. Wielkiego kreatora i dystrybutora bytów. Ta strawa,
gwoli konsekwencji, także nie powinna znaleźć się na stole. Czy to bogactwo
IO jest już doskonałością, w której należy tylko wprowadzić nieco porząd-
ku...
Róg obfitości, który się wypełnił. Młynek Sampo, który zmełł już całe
szczęście i bogactwo. Puszka Pandory-Anesidory, która zawierała wszelkie
dobra świata, nie ma już nic wewnątrz, nawet nadziei Elpis. Kocioł Hymira,
w którym już ugotowano prześwietny napój bogów i rozdano go ludziom.
Żarna Grotti wyjęte z morza, które mielą złoto dla każdego. Graal wystawio-
ny na widok publiczny, którego nikt już nie musi poszukiwać. Spełnienie
Państwa Słońca, Elizjum, Państwa Pruskiego, Królestwa Bożego. Każdy po-
siadł tajemnicę króla Midasa i wie jak wszystko przemieniać w bogactwo.
Masielnica Mandara, która sama już mąci morze, żeby każdy mógł otrzymać
amritę – napój nieśmiertelności i kosztowności. Piękna Śri, którą każdy może
posiąść bez obawy o zazdrość Wisznu i zemstę Asurów.
Czy creatio humana osiągnęła już swój kres, czy IO może być jeszcze bo-
gatsze i ciągle będzie przyjmowało imigrantów.
Czy bogactwo IO jest wynikiem creatio humana, czy jest to śmietnik Boży.
Anus Dei.
96
70.
Kultura to suto zastawiony stół. Tak jak cała cywilizacja: stół, na którym
prezentuje się okazy ludzkiej creatio. Stale donoszone są coraz to nowsze,
ciekawsze, oryginalniejsze i bardziej wyszukane potrawy. Biesiadnik często,
embarras de richesse, znajduje się w sytuacji tego zwierzęcia, które miało do
wyboru owies i siano i, nie mogąc się zdecydować na żadną z potraw, padło z
głodu.
Twierdzi się, że zachowujemy się chamsko przy stole kultury, albo w ogóle
go ignorujemy tylko dlatego; że wszystko jest tam za darmo. Tylko brać.
Tworzy się też aporie dotyczące całości humanistyki, która ze względu na
oczekiwania jej konsumentów powinna spełniać cele poznawcze lub tera-
peutyczne. Tak jak w miłości: Gift-love i Need-love. Amor concupiscentiae i
amor benevolentiae. Nie zaspokaja jednakże humanistyka ani poznawczych
oczekiwań, ani też nie może wyleczyć. Poznanie w humanistyce to epistemo-
logia kuchni i przyrządzania po traw znajdujących się na stole biesiadnym,
to ciekawość przepisów, koneserstwo jadłospisów i wyrafinowane rozmowy
estetów o smaku; terapia to udręka racjonalnego żywienia. Czy na pewno
potrawy są najważniejsze w biesiadzie, uczta to nie tylko materia posiłków,
to także – i to najważniejsze – obecność współbiesiadnika, Innego. Film
Widmo wolności (Les Fantômes de liberté) dosadnie to pokazał. Uczta to ko-
nieczność współbycia rozumianego, to znaczy, że nie popada się w grzech
wielkiego żarcia ani odrętwienie samotnej konsumpcji. Uczta to także świa-
domość tego, że uczestnictwo w niej jest życiem samym. Koniec uczty, jej
przerwanie, odejście od stołu jest śmiercią. Jak w dekadenckich, samobój-
czych ucztach Baltazara i Sardanapala.
Sympozjon Sokratesa i Platona, ostatnia wieczerza i wcześniejsze agape,
nawet obiady czwartkowe. Niewiele tam jedzono, strawa duchowa była da-
niem głównym, mówiono o Erosie, Charitas, potrzebie Innego i... zdradzie. I
te uczty skończyły się śmiercią.
97
71.
Kultura jako sposób porozumiewania się, coraz to mocniej wyodrębniający
się w obliczu kryzysu języka, scil. newspeak, uproszczenia, wulgaryzmy,
elipsy, clichés, „obce słowo”, mass-media. Sztuka przenosi się w sferę cywili-
zacji, stając się jedną z technik informacyjnych. Kultura jako język posiada
też swoje nisze, azyle, ezoteryzmy, prywatne biblioteki, pisma sympatyczne.
Humanistyka podlega takiemu cywilizacyjnemu ulingwistycznieniu. Każdy
uprawia taką, jakiej – jak mu się wydaje – potrzebuje. Jest humanistyka
pragmatyczna, pełna samozadowolenia, stechnicyzowana, samowystarczal-
na. Humanistyka neopozytywistyczna, gnostyczna, humanistyka odpowiedzi,
nie pytań.
Jest także humanistyka próbująca tworzyć nową mitologię, pozornie
wdziera się w głąb, tropi mity i stereotypy, uniwersalizuje tradycję, przewodzi
dialogowi dyscyplin, odkrywa archepsychiki, archegramatyki, archeliteratu-
ry, arche-Logia. Sama jednak pada ofiarą tych arche-bytów, pan-bytów, su-
pra-bytów nie mogąc się rozeznać, kiedy przekracza granice między, nie mo-
gąc znaleźć sobie miejsca w tym re-kreowanym świecie fantazmatów.
98
72.
Bukowski napisał pamiętniki, które w jego kraju zapewne są odbierane
jako zapis rzeczywistości, świadectwo historii. Już z pewnej odległości, w
perspektywie polskiego odbiorcy, wyziera z tych pamiętników pewna tradycja
literacka i jednocześnie obraz „duszy” narodu, ale nie jest jeszcze kwestio-
nowana rzetelność przekazu. Z perspektywy odbiorcy zachodniego pamiętni-
ki te zapewne mają wartość przede wszystkim literacką – zaciera się przekaz
o obcej przecież, zdawałoby się niewiarygodnej, rzeczywistości.
Czy ktoś wierzy dziś w prawdziwość przekazu o Odyseuszu – widzi się w
tym gatunek epicki, wielką metaforę losu ludzkiego, człowieka, który udaje
Boga, wielką literaturę. Mało kto się zastanawia, jaki był stosunek autora
(autorów) do prawdy przekazu. Dzieło „zliteraturyzowało się”. Literaturyzacja
to efekt mozaiki, której piękno i przesłanie można podziwiać z daleka, z bli-
ska zaś widzi się rzeczywistość materii. Można mieć świadomość i zachować
pamięć dwóch optyk, bliskiej i dalekiej, ale nie można stosować obu na raz.
Literaturyzacja odnosi się do każdego bytu estetycznego, a więc raczej es-
tetyzacja.
Estetyzacja może odnosić się do każdego bytu, a więc raczej konfabulacja i
idealizacja.
Język w najszerszym rozumieniu, jako całe nasze porozumiewanie się z
IO, jest pełen całostek (monad) – symboli, alegorii, mitów, legend, tych ar-
chetypów, które są w ciągłym ruchu. Znikają, pojawiają się, tworzą się i
odtwarzają, odradzają, przypominają, odbijają się jedno od drugiego. Chyba
nie można stworzyć stabilnego obrazu tych infrabytów, nie można zrekon-
struować arche-gramatyki, ponieważ specyfiką IO Fantazmatów jest mobil-
ność. Można próbować uchwycić w diachronii, w gramatyce diachronicznej,
której paradygmaty będą stanowiły mitologizacje, rytualizacje, symbolizacje,
estetyzacje, literaturyzacje, idealizacje, legendyzacje... Formanty takie jak: -
acja, -owanie, -enie, będą elementami tej arche-gramatyki, której sens pole-
gałby na ujawnieniu mechanizmów tworzenia i generowania bytów. „Obraz
poetycki przenosi nas do źródła mówiącego bytu.
[
...] staje się nowym bytem,
który należy do naszej mowy, wyraża nas tworząc z nas to, co wyraża”.
Twoje każde parole, każdy przejaw istnienia, są przywoływaniem pan-
gramatyki, arche-gramatyki, infra-gramatyki wszechobecnego IO Language,
które zostało zbudowane z jednostkowych aktów paroles.
Byt, który tworzy, jest tworzony przez to, co tworzy.
99
73.
Wmawianie sobie autentyczności istnienia utworu, który wymyśliliśmy. Im
bardziej sobie wmawiamy, tym bardziej ów twór istnieje. Szczególną odmianą
jest bowaryzm, o wiele bardziej powszechny, niż się to przyjęło sądzić. Ogól-
ne wyobrażenia na temat miłości, dobroci, zachowania się, obyczaju, wzor-
ców osobowych, sposobu życia i porozumiewania się na ogół biorą się nie „z
życia”, lecz z literatury, z filmu, teatru, kultury. Stanowią langue – język,
którym musimy się posługiwać, aby być zrozumianymi. Miejsce na indywi-
dualistyczne parole jest bardzo niewielkie. „Niewielu ludzi byłoby zakocha-
nych, gdyby nigdy nie słyszeli o miłości”. „Jeżeli się nie nudzą, to tylko dla-
tego, że pojęcia o tym nie mają, co to jest nuda”. Stwierdzenie to dotyczy
wielu połaci IO Zachowania się. Langue – bowaryzm kultury, która dyktuje,
a przynajmniej stwarza wzorce, w których coraz bardziej i nieszczęśliwiej ko-
chamy się. Bez wzajemności. Emma Bovary to Galatea, która sama siebie
chce ożywić. Jednak ten posąg żyje innym życiem. Żyje życiem Innego. Jak w
Fordringsägare (Wierzycielach), w których kobietę stwarza mężczyzna, a jej
życie, jej „stworzenie” obraca się przeciw niemu. Myślą swoją zapładniamy
jakieś nieistnienie, jakąś formę być może, która ożywa, usamodzielnia się i
czyni z nas bezwolnych jej niewolników. Wyalienowany nasz cień-sobowtór
zapanowuje nad nami. Byty nasze zapanowują nad nami.
Am Ende hängen wir doch ab
Von Kreaturen die wir machten.
Mit grecki nie ma końca – nigdy nie dowiemy się, czy Galatea odwzajem-
niła uczucia swego twórcy. Czy była to miłość szczęśliwa, spełniona...
Zresztą ten mit został już podważony. Im doskonalsza stawała się rzeźba
przedstawiająca Irenę, tym bardziej je twórca, profesor Rubeck – anty-
Pigmalion oddalał się od modelki. Rzeźba była dla niego bardziej wartościo-
wa i bardziej godna miłości niż jej prawzór – doskonała, żywa Irena. Artysta
tworząc doskonałą iluzję rzeczywistości odrzuca jej model. Artysta, który
tworzy nowe rzeczywistości, w ogóle nie chce słyszeć o jakimś podziale
świata na fikcję i rzeczywistość. Rzeczywiste jest wszystko.
Donatello powtarzał rozpacz i pragnienie Pigmaliona, w czasie rzeźbienia
swego Zuccone, czyli Głowacza. Przeklął on straszliwie kamień: „Favella,
favella, che ti venga cacasangue! ” (Gadaj, gadaj, niechbyś czerwonki do-
stał!). Zuccone ani nie zagadał, ani nie doznał przykrej dolegliwości. Prze-
kleństwo artysty nie ożywiło, ale też nie zgubiło.
Im bardziej Kubuś Puchatek zaglądał do garnka, tym bardziej tam i miodu
nie było.
100
74.
Kultura (scil. literatura, sztuka, wielkie nazwiska, dzieła, hasła etc.) naj-
częściej służy w komunikacji do wypełniania funkcji fatycznej. Służy do
utrzymywania kontaktu. Jest to porozumiewanie się, albo lepiej: komuniko-
wanie się na innej, kulturowej płaszczyźnie. Tworzenie unio affectus w sferze
wtajemniczenia, który od naszych czasów otrzymał status najwyższego
uprzywilejowania. W związku z tym uprzywilejowaniem, statusem IO, jest
kultura wyrocznią i normą wartościującą poziom innych. Decyduje o być al-
bo nie być innych zaistnień. Posiadła prawo kreacji i rozdawania jabłek.
Funkcja fatyczna odnosi się nie tylko do języka, ale i w języku rola jej jest
znacznie większa, niżby to się mogło z pozoru wydawać. Biorąc pod uwagę
egzystencjalną potrzebę kontaktu z Innym należy przyjąć, że funkcja fatycz-
na jest znakiem opatrującym całą kulturę, cały system porozumiewania się,
znakowego i pozaznakowego. Jest to ciągłe zadawanie pytania: „Czy jesteś?”
i wykrzykiwanie swojego „ja jestem”. Bądź, bo chcę, żebyś był. Żebyś po-
twierdził, że ja jestem. „The most marvellous of all the things a human being
can do is: to be” .
Można mówić o reistycznym charakterze kultury; wymiana zdań, opinii,
sądów jest taką samą konstrukcją jak budowanie domostwa i wypełnianie go
rzeczami. Wydaje się, że istnieje niezaspokojone zapotrzebowanie na zapeł-
nianie swojego wnętrza materiałem, „rzeczami” ze sfery kultury, wiedzy o
innych, wiedzy o nas...
Creatio humana jest wyższym stopniem autoafirmacji.
101
75.
Funkcja fatyczna znajduje swoją przeciwniczkę. Fatum – to orzeczenie,
wróżba, objawienie woli bogów i ludzi jak bogów. Ale Fatum to także prze-
znaczenie, Parka, zagłada i demon zagłady.
Funkcja fatyczna służy do okazywania woli kontaktu, natomiast jej zła
strona służy zrywaniu kontaktu. Jest okazywaniem wrogości poprzez język,
bluźnierstwa, klątwy, przekleństwa, obrazoburstwa, potwarz, oszczerstwa,
szkalowanie, łgarstwo.
Zła strona funkcji fatycznej jest wykrzykiwaniem: „Ciebie nie ma”. Niech
ciebie nie będzie, żebym tylko ja był. Ja ciebie nienawidzę – nie chcę cię wi-
dzieć. Przez twoje pogrążenie moje wywyższenie. The most marvellous of all
the things a human being can do is: to be higher.
Destructio humana jest wyższym stopniem autoafirmacji.
102
76.
Pedro, który miał olbrzymią bibliotekę, zatrudniał do lektury czytelników-
studentów tylko po to, aby jego książki były czytane. Czy jesteś czytelnikiem-
lektorem Pedra.
Samouk, który codziennie chodził do biblioteki był już przy literze N. Czy
jesteś Samoukiem, który poznał Bibliotekę do którejś litery. Biblioteka
Appolodora, Focjusza. Okradziona Biblioteka Cortazara. Nieskończona i
gnostyczna Biblioteka Babel Borgesa. Skład makulatury Hrabala. Marzenie
Flaszena o Księdze. Marzenie Flauberta o napisaniu powieści o niczym.
Mallarmé uznał, że świat tylko po to istnieje, aby powstała książka. Donne
miał ambicję stworzenia Księgi równej Biblii. Miszna wyraźnie określa: „Cały
świat bowiem nie jest wart tego dnia, w którym Izrael otrzymał Pieśń nad
Pieśniami. Wszystkie księgi Pisma są święte, ale Pieśń nad Pieśniami jest
najświętsza ze wszystkich”. Biblia jest Księgą, Koran jest Księgą, Wedy są
Księgą. Która jest Matką Ksiąg. Która jest Księgą Ksiąg.
Biada więc tym,
którzy piszą Księgę swoimi rękami,
a potem mówią:
«To pochodzi od Boga!» [...]
Zaprawdę, ci, którym została dana Księga,
wiedzą, że to jest prawda
pochodząca od ich Pana.
Malarze mówią: jest nas za dużo. Fotografia ma zabić malarstwo, literatu-
rę ma zabić kino, kino ma zabić telewizja. Teatr interioryzuje się. Sartrowski
podział życia na czas przyswajania słów (lecture) i czu ich produkowania (éc-
riture). Życie to słowa – Les mots. Words, words, words.
Koniec literatury w idealnym mimetyzmie, realizmie, nouveau roman,
krótkich formach Becketta i Borgesa, czy wielkich formach encyklopedycz-
nych Cervantesa, Manna, Dostojewskiego. Może w zawiłościach Finnegans
Wake. Kres poezji w jednym słowie, czy nawet w jego braku. Koniec malar-
stwa w pustym płótnie. Koniec muzyki w ciszy, w milczeniu syren. Koniec
sztuki w ciszy naśladującej milczenie Boga, A może rozmowa w milczeniu
prowadzona z Bogiem. Sztuka jako modlitwa. Czy koniec sztuki da się okre-
ślić jej początkiem – literatura oralna, słowa formowane w przysłowia, naj-
prostsze rytmy, odsłanianie zasłon z obrazu Parrhasiosa.
Jak wysoko skoczył barbarzyńca, który poczuł Boga i czy działo się to w
ogrodzie ludzkim czy boskim.
103
77.
Całe twoje rozumowanie, odkrywanie świata, szukanie jednej reguły, bu-
dowanie IO da się sprowadzić do banału. Nikt nie wie, jaką twoja prawda,
twoje uczucie mają wagę. Czy pytanie o istnienie Boga, które zadaje Einste-
in, i to samo pytanie zadane przez troglodytę jest tym samym pytaniem – si
duo dicunt idem, non est idem. Twoja wiedza o orbitalnym położeniu Ziemi
nie równa się tej samej wiedzy objawionej przez Kopernika. Ale bywa, że sam
dochodzisz do prawd dawno już objawionych, wyważasz drzwi, nie wiedząc,
że są otwarte, sam odkrywasz Ameryki dawno już odkryte, sam odkrywasz
istnienie, bądź nieistnienie Boga. Jesteś Pitagorasem, Platonem, Koperni-
kiem, Schopenhauerem. Jesteś każdym, z którym się zgadzasz – myślisz, że
to tylko on miał więcej szczęścia i wypowiedziął to, do czego ty także byłbyś
w stanie dojść.
Każda prawda wydaje się łatwa, oczywista, banalna. „Ruch jest wszyst-
kim, cel jest niczym”. Czy powinieneś dzielić się z Innymi swym doświadcze-
niem zdobywanym na drodze do prawdy, czy też wystarczy ci samotne prze-
konanie, że Bóg istnieje (nie istnieje).
104
78.
Przypomnienie mitu to dla Ch. moment krępujący i żenujący. To znak i
wyznanie, że barbaryzujemy się, odrywamy się od źródeł naszej samowiedzy,
nasz język staje się językiem pozorów i mimo wszystko postanowiliśmy kon-
tynuować budowę wieży Babel.
Ale może mit trzeba – tak jak to robi N. – powtarzać. Tak jak biblijny Lo-
gos. To jest Księga i źródło i nie należy się wstydzić wspólnego zasłuchania w
znane treści. Wszak i muzyki słuchamy wielokrotnie, tym chętniej, im bar-
dziej ją znamy.
Jest w tym przeciwstawność człowieka nowoczesnego, który chce się cze-
goś dowiedzieć, chce budować swą wiedzę, który marzy o oryginalności, wy-
jątkowości, nowatorstwie versus człowieka klasycznego, marzącego o har-
monii, zespoleniu, mistycznym przeżyciu wspólnoty w czasie współobcowa-
nia z mitem. Próba dotarcia do rytualnych źródeł słowa.
Ch. to refutacja tego, co znane. Odchodzimy od tego, co kochamy, aby
poddać się miłości do nieznanego. To pionierska creatio, niepewność i ryzyko
nieoczekiwanego spotkania. To pewność, że nie ma myślenia bez herezji i nie
ma działania bez grzechu. Ch. to świadomość herezji, jej konieczności i po-
trzeby. To romantyczna postawa albo syzyfowa rewolta.
N. to świadomość wzorców, modeli, i tęsknota za ich wypełnieniem. Dąże-
nie do doskonałości bez herezji, bez grzechu. N. to odkrywanie nieznanego w
znanym. Potwierdzenie siebie, swojej drogi i swojej miłości. Łączenie naszych
smutków ze smutkami przodków. „Obecni słuchali go z rozkoszą, albowiem
bronił tradycji”.
N. to platońskie przekonanie, że poznanie jest przypomnieniem. Ch. to
salomonowe oswajanie każdej nowości i przykrywanie jej zapomnieniem.
105
79.
Nie każdemu jest dane prawo creatio w równej mierze. Komu, kiedy i gdzie
wolno tworzyć byty. Naraziłby się na śmieszność ten, kto chciałby interpre-
tować prozę zatytułowaną Szeregowy Morawiec, nawet gdyby dostrzegał w
tym dziele całe ludzkie Imperium Wiedzy. Gdyby zaś taką opinię chciał
przedstawić ktoś znany, mógłby tym samym narazić na szwank swój auto-
rytet, swoje IO. Chyba że byłoby ono bardzo silne. Za autorem Szeregowego
Morawca ani za tym dziełem nie stoi IO Literatury.
Ale można analizować każdą głoskę Biblii, można powiedzieć, że Pan Ta-
deusz to inaczej „Panta Deus”, czyli Wszechbóg, gdzie Panta oznacza
„wszystko, co istnieje” i jest równoznaczne z pojęciem Kosmos. Panta to su-
ma bytów stworzonych przez Boga, bądź tworzących Boga. Omnia praeter
ipsum Deum. Wszystko, co istnieje w Panu Tadeuszu, cały jego Logos, jest
Bogiem, a Bóg jest Logosem. Albo: Logos Pana Tadeusza powstał przez Boga,
On utwierdza wszystko, co w nim istnieje, i bez niego nic się nie dzieje. Taka
interpretacja jest uprawniona, bo za Panem Tadeuszem stoi IO tradycji i
charyzmy. Każde słowo o nim jest na jego chwałę. Temu bytowi można przy-
pisywać wszechwiedzę, możliwość powołania wszelkiego bytu. Byty, za któ-
rymi stoi IO (wiedzy, władzy, wieku, tradycji, charyzmy, bogactwa, mądrości,
siły), mają możliwość powoływania innych bytów. Posiadają prawo creatio.
Byt ubóstwiany, albo pretendujący do takiej roli, staje się alfą i omegą. Kry-
nicą mądrości, z której my wszyscy.
106
80.
Jak po okrzyku „Gott ist tot” pojawia się w sztuce Fin de partie napis NIE
MA. Może nie ma Boga, może nie ma Godota. „Gott ist tot” bardzo przypomi-
na w kontrakcji słowo Godot. Godot – to NIE MA BOGA. I nic dziwnego, że
nia ma – wszyscy na Niego czekali, nie tylko Ślepcy.
Niektórzy chcieliby chytrze wykorzystując sytuację Nieobecności zamienić
napis NIE MA na NIE WOLNO, zatrzymując dla siebie wszystko to, co jest
między MA i WOLNO. Wielu tęskniąc za MA głosi „Nietzsche is dead”. Wielu
idzie do dysponentów i twórców różnicy między MA i Wolno i łudzi się, że
kreatorzy wyrwy obdarzą ich jakimiś posiadłościami.
Hurra! Drzwi otwarte!
Co tam było /
Ja nie widzę nic. (...) Co było za drzwiami?
Nic! Oto rozwiązanie zagadki tego świata... Na początku Bóg
stworzył niebo i ziemię z niczego. Z niczego będzie nic.
107
81.
Bóg to NIE MA. Bóg to jest NIE MA. W tym zdaniu zawiera się sprzeczność
wynikająca z ontycznego charakteru naszej świadomości (językowej). Zwią-
zek predykatywny „jest NIE MA” nawet z niebytu tworzy pewien rodzaj bytu.
Gramatycznie jest to contradictio in verbo, logicznie contradictio in predica-
to, ontologicznie owo NIE MA staje się pozytywne i nabiera cech bytu. Wy-
starczyło, że dotknęło naszego IO Świadomości. Tak rzecz się ma nie tylko ze
związkiem
predykatywnym,
ale
z
całym
układem
podmiotowo-
orzecznikowym i z relacjami, które w nim zachodzą.
Bóg to jest NIE MA: to zdanie jest ontologicznie pozytywne, jest struktu-
ralnie pozytywne i nie może być inne. Wystarczyło, że zetknęło się ono z IO
Świadomości. O Bogu, o NIE MA można tylko milczeć, o Bogu, o NIE MA
można tylko nie wiedzieć. Jest tu coś ze zdania „Vovon man nicht sprechen
kann, darüber muß man schweigen”. Tylko że znowu nie ma zgody na ów
predykat „müßen”. Złudzeniem jest, że NIE MA, Pustka, Niebyt, To, Czego
Nie Wiemy są rubieżami naszego poznania, graniczą z IO Naszej Wiedzy i
Transcendentalnej Świadomości. Jest to wyobrażenie wynikające z katego-
ryczności naszego poznania. Możliwe, że NIE MA to także my bez poznaw-
czych kategorii. Nikt nic nie wie o Pustce. To zdanie wyraziłoby (nie wyrazi-
łoby) sens (nonsens) wypowiedzi lepiej, gdyby nie musiało (musiało) być (nie
być) uwikłane w predykat czasownika „wiedzieć”.
Chiński Zen pyta:
„Czy istnieją jakieś nauki, które można by dać ludowi?
– Tak.
– Jakie to nauki?
– Nie istnieje ani duch, ani Budda, ani żadna rzecz. (Ale takiej lekcji
nikt ludowi nie przekazuje. Nie ma o tym mowy!)”
Byt nigdy jako taki się nie dowie, czy sens jego istnienia,
sens istnienia IO znajduje się w nim samym czy poza IO.
108
82.
Fin du drame
Dramatis personae: Młodzieniec, Student, Wódz, Ksiądz, Związek, Emi-
grant, Tajniak, Człowiek z podziemia, Więzień.
Czas akcji: Zaduszki.
Sceneria: Pusta krypta, listy z daleka, listy, które nie doszły, groby, groby
zdewastowane, transparenty bez haseł, pusty, przewrócony żłobek.
Dramat traktuje o braku, nieobecności, niemożliwości, nieposiadaniu,
nieistnieniu.
Nikt już nie tańczy w zaklętym, błędnym kręgu, bo nie ma Chochoła, który
mógłby przygrywać.
109
83.
(—) Ustawa z dn. 31 VII 1981, O kontroli publikacji i widowisk, art. 2, pkt.
6 (Dz.U. nr 20, poz. 99. zm.: 1983. Dz.U. nr 44, poz. 204).
110
84.
Dwie rozpacze gnębiły Kierkegaarda: kobieca i męska. Ta pierwsza to nie-
możność bycia innym, ta druga zaś to niemożność bycia sobą. Czy jest to
ontologia niebytu, czy też jest to byt nieontologiczny.
Bohater Les bijoux (Klejnotów) po stracie ukochanej i kochającej żony do-
wiedział się, że świecidełka, którymi zwykła bawić się Utracona, to najpraw-
dziwsze i drogocenne klejnoty, które zapewniały mu dobrobyt do końca jego
dni. Jak zapytać zmarłą o źródło tego bogactwa, jak przyjąć ten niezrozu-
miały i podejrzany dar miłości. Jakżeż to skażone źródło ta miłość. Dowiodła
już tego Freya. Wystarczy tylko rozłąka i już ten inny okazuje się przenie-
wiercą, ale przecież to nie tak... Inny od początku był fałszywy. Inny to pie-
kło. I pustka. I to trwa we mnie. A miłość to mocniejsze odczucie pustki, wy-
rwy. L’enfer ce n’est pas 1’autre. L’enfer c’est 1’absence de 1’autre et
1’absence de moi-même. Tęskni się do Innego, który może być blisko ciebie,
tuż przy tobie. Może być tak, że im bliżej ciebie Inny jest, tym bardziej doń
tęsknisz. Odczucie pustki siebie, którą zapełniamy egzystencją, przenosi się
w miłości na odczucie pustki Innego.
Kim była Eurydyka – złudą tylko, bo wystarczyło odwrócić głowę, aby się
przekonać o jej nieistnieniu. Jedno z najbardziej tragicznych doświadczeń
ludzkości – odwrócenie głowy Orfeusza. Pytanie: Czy jesteś? skierowane jest
w pustkę. Pustka grając z Orfeuszem bluffowała; okazało się to wtedy, kiedy
artysta powiedział: „sprawdzam”. Orfeusza odwrócenie głowy to nie irytujący
gest ciekawskiego człowieka. To gest heroiczny, na który niewielu może się
zdobyć. Może tylko artyści, twórcy ludzkiej creatio. Któż chce sprawdzać
bluff Pustki. Kto chce się przekonać, że nie ma Innego. Kto chce się przeko-
nać o tym, że jest sam. A jeżeli okaże się, że i ten byt to bluff Pustki. Że re-
dukcja postępuje aż do gadającej głowy Orfeusza, rzuconej gdzieś tam w wo-
dę, aż do gadających głów Winnie i jej, męża, zapadających się w piasek...
111
85.
Moi c’est un autre. Na dworcu narasta tęsknota za czymś, do czegoś, co
opuszczasz. Cały image opuszczanego przebiega w skrócie przez myśl i jed-
nocześnie pamięć siebie w tym opuszczanym. Siebie – innego, obcego w nie-
swoim, trochę ciekawego, ale i jednocześnie bez możliwości zespolenia się, z
wyraźnym podziałem na tu – ja, zdziwieniem. Kiedy zbliża się możliwość,
moment pozostawienia tego, to tak jakby narastała tęsknota za czymś, co
nieuchronnie zginie. Czują to doskonale dzieci, które fizycznie nie znoszą
wszelkich odejść, rozstań, wyruszania w sen – tych małych śmierci. Dorośli
uodpornieni mają świadomość konfabulacji, wystarczy im refleksja o dużej
śmierci.
112
86.
Inny musi mieć imię. Na każdą okoliczność i przez każdego jest inaczej
nazywany. Trudno w jego obecności posługiwać się nazwą, którą się używa
mówiąc o nim. Inaczej mówimy do Innego, inaczej o nim. Nazwa Innego
zmienia się wraz z naszym stosunkiem do niego. Nazwa prywatna nie może
być nazwą oficjalną. Nazwa oficjalna użyta prywatnie zaznacza dystans, jaki
panuje między tobą a Innym, innymi bytami. „Sie werden sich hundert neue
Namen geben und einender alle wieder abnehmen, leise, wie man einen
Ohrring abnimmt”. Im bardziej Inny, inny byt jest ci bliski, tym ma więcej
imion. Kochane dzieci mają wiele imion. Twoja potrzeba kochania Innego,
innego bytu wyraża się miarą nazywania. Ale są to imiona tylko dla niego
przeznaczone, chcesz mu przez to powiedzieć, że jest dla ciebie wszystkim,
nie wywołujesz tych wszystkich imion na zewnątrz układu Ty – Inny. Cały
twój język oddajesz Innemu, wszystko, co mówisz jest nazywaniem Innego,
tak jakbyś poprzez to mówienie-nazywanie, poprzez swój język, kreował In-
nego. Powoływał go do życia. Oddać komuś cały swój język to oddawać całe
swoje ego, oddawać się całkiem, obnażać się, aby stworzyć Innego. Im bogat-
szy twój język, tym Inny, inny byt, bardziej jest. Czuje się lepiej nazwany.
Czuje się pełnoprawnym obywatelem IO Istnienia. Ta możliwość często jest
wykorzystywana przez herosów Kalevali.
Zabrać komuś jego język to zabrać mu jego podmiotowość. „Prawem
imion” nazwała Ursula Le Guin taką możliwość.
To potężny czarodziej, skoro zabił smoka. Ale ja jestem jeszcze po-
tężniejszy. A chcesz wiedzieć dlaczego, prostaczku? Bo znam jego
imię!
Le Guin powtórzyła za Wu Cz’eng-enem:
Znam imię tego demona [...], ale nie ważę się wymówić go na głos.
– W istocie zaś Wszystkowiedzący nie chciał czynić sobie demona
wrogiem ani spowodować jakichkolwiek wydarzeń, które mogłyby
zakłócić pokój w Pałacu Króla Podcieni.
Semici uważali, że znajomość imienia jakiejś rzeczy oznacza pozyskanie
władzy nad nią i stąd nie pretendowali do poznania imienia Boga. Zresztą
Bóg nie ujawnia ludziom swojej istoty, nie definiuje swego bóstwa. Nazywa
się „Jestem” i ta nazwa powinna ludziom wystarczyć za całe poznanie, wiarę
i potwierdzenie Boskiej Egzystencji. To boska ontologia: „Jestem, który Je-
stem!” „A świat był jeszcze tak młody, że wiele rzeczy nie miało nazwy i mó-
wiąc o nich trzeba było wskazywać palcem”.
Byt nie nazwany, do którego się nie mówi, jest poza Imperium. Jest sa-
motnością czekającą na nazwanie przez Innego. Inny, inny byt czeka na twój
Logos. Powtarzasz dzieło stworzenia. Naśladujesz creatio Dei.
On powiedział:
O Adamie!
Obwieść im ich imiona!
Nazywanie jest tworzeniem bytów.
113
87.
Byt potrafi sam dopominać się o nazwę. Wystarczy, że zaistniał, że trwa, i
już domaga się afirmacji poprzez nazwanie go. The most marvellous of all
the things a human being can do is: to be called. Czy mogą istnieć byty nie-
nazwane. Raczej nie – mogą, ale nie chcę nic o nich wiedzieć. Poprzez zabie-
ranie bytowi imienia staram się go oddalić, wyrzucić z mojego IO Świadomo-
ści, pamiętając o tym, że „granice mego języka wyznaczają granice mego
świata”. Każdy byt stara się przyjąć na siebie jak najwięcej imion; mogą to
być nazwy jego ról, funkcji stanowisk, awansów. Im więcej posiada takich
imion-tytułów, tym bardziej jest. Bał się tego istnienia Brecht-emigrant, któ-
ry nie chciał wypowiadać imienia tyrana, mówiąc o nim „Tenjakonsiętamna-
zywa”. Król, władca, dążąc do obiektywizacji, mają tylko jedno imię, jak Bóg,
który się nazywa „Jestem”, ale podwładnym nie wolno tak mówić, bez przy-
wołania dodatkowych imion. A tych jest bardzo dużo i do wyboru. Zadaniem
dworskiej propagandy jest tworzenie imion władcy. Im więcej imion ma
władca, tym bardziej jest wśród poddanych. Jest wszędzie, jest każdym z
nich, jest każdą częścią swojego króla. Ludzkie-królewskie naśladowanie Bo-
ga. Podobna creatio Dei siła, która tkwi w możliwości nazywania. Jeżeli je-
steś jednym z władców twojego IO Wiedzy, Sztuki, Siły, Bogactwa, to możesz
stanowić o jego języku. Jeżeli jesteś tylko nowo przybyłym, poddanym,
adeptem, to powinieneś się nauczyć języka panującego w IO i starać się
umiejętnie nim posługiwać.
Cuius regio eius lingua. Cuius lingua eius regio.
114
88.
„Wszystko, co ułatwia spotkanie seksualne, powoduje jednocześnie
umniejszenie jego znaczenia” .
Stąd przedziwna, ale i poniekąd trafna definicja kultury; ma ona spełniać
rolę bufora między człowiekiem a materią (życia). Im więcej pośredników, im
więcej wymyśli ludzka creatio konwencji, mód, stylów, wzorów, tym bardziej
będziemy kulturalni. Mniej barbarzyńscy, mniej prostaccy. Wyzwoleni od
natury. Im więcej gestów, przyrządów, zwrotów, tytułów i ceremonii umie-
ścimy między nami a innymi bytami, tym bardziej będziemy kulturalni. Wy-
rafinowani.
Czy ta kultura nie służy zapełnianiu wyrwy. Reguły gry, które wymyślane
są tylko po to, aby przekonać ich twórców o tym, że ta gra ma reguły. Należy
dobrze opanować owe zasady, żeby nie przegrać albo nie wypaść z gry. I na-
leży wiedzieć, czyje reguły są aktualnie najważniejsze. Nie ma reguł bez-
względnych – bycie kulturalnym to dopasowywanie się do różnych norm. Dla
każdego co innego znaczy bycie kulturalnym. A może, tak jak w miłości i
czekaniu nastawiamy się na Innego, w kulturze, miast propagowania swo-
ich, narodowych, europejskich etc. norm, wsłuchać się w Innego. I niech to
już nie będzie tylko tolerancja, ale podjęcie jego reguł gry, wejście na czas
jakiś do jego IO Kultury. Wyjście ze swojego Imperium Ego i osiągnięcie
możliwości bycia Innym.
Innym dla kogoś, Innym dla siebie.
„Mora semper amantes incitat, exiguum si modo tempus habet”.
115
89.
Byty wybrane przeze mnie są wyjątkowe. Moja biblioteka, moje lektury,
moja wiedza, moje doświadczenie, moje znajomości, moje myśli, moje życie
są wyjątkowe i oryginalne. Bo ja jestem wyjątkowy i nie ma Innego, który
byłby taki jak ja. Moja wyjątkowość przenosi się na moją creatio i na byty,
które uznałem za swoje.
Wszyscy to czytali, wszyscy to znają, wszyscy to kochają, ale tylko moja
lektura, moja znajomość, moja miłość jest ważna i prawdziwa. I moja za-
zdrość o wyłączność moich praw do innego bytu jest usprawiedliwiona prze-
konaniem o prawdziwości przeżycia.
Mój stosunek do bytu to jednocześnie refutujący stosunek do Innego i wy-
zwanie: udowodnij, że znasz to lepiej (nie: inaczej, tylko: lepiej – moja aksjo-
logia będzie rozstrzygała o werdykcie). Udowodnij, że nie byłem pierwszy.
Udowodnij, że kochasz bardziej. Udowodnij, że masz silniejsze prawo do po-
siadania.
Stosunek do bytu jest miarą stosunku do Innego.
116
90.
Seks jest przeraźliwie nagi. To nieuniknione zbliżanie się do siebie – na-
giego, Innego – nagiego jest odrzucaniem nakładających się u nas bytów. To
jest katharsis. Zwyczajowo praktykowany jest nocą, kiedy też jesteśmy
nadzy. Nocna redukcja bytów, nocne odczucie samotności pomaga w dozna-
niu seksu. Pomaga w odgonieniu potworów, kiedy śpimy. Kiedy jesteśmy
nadzy i dlatego tak samotni – czyści. Sami wśród pustki, która się nam ob-
jawia. Poza intelektem zetknięcie z egzystencją swoją, Innego. Z ich brakiem.
To najpoważniejsze upewnianie się w istnieniu. Film Manhattan to o tym, jak
w gruncie rzeczy nieważny jest intelektualizm, erudycja, mówienie otwarte o
seksie w nowoczesnych entourage’ach sztuki – udziwnionych bytów. W tle
kosmosu nawet. Nieważne to w perspektywie mnie samego w łóżku, samego
z moim seksem i z jego potrzebą.
Należy odróżnić Casanovę od Don Juana. Ten pierwszy jest „mechanicy-
stą” żałosnym, copulo ergo sum, im więcej kopuluję, tym bardziej jestem, w
końcu nieważne z kim, albo ważne, bo zaczyna działać magia, egzotyka mi-
łości; kopulować z każdą kobietą, z całym światem, z olbrzymką – augmen-
tacją kobiecości, z lalką – teatralizacją kobiecości, ze staruchą – kobiecą po-
trzebą przyjmowania miłości, z dziewicą aby zdobyć przekonanie o swoim
udziale w kreowaniu kobiecości, wszędzie zaznaczyć swoje ludzkie istnienie,
posiąść das Ewig-Weibliche; takie machismo, biologizm w tym theatrum co-
pulationis. Nieszczęśliwa próba pogoni za sukcesem, ambicją, tożsamością,
sensem. Casanova to zdobywanie bytów, konkwista w sferze erotycznej, ko-
lekcja fałszywych rewersów egzystencji.
Don Juan to kopulacja niszcząca, samoniszcząca, to wyzwanie rzucone
niebytowi – Komandorowi. Don Juan zdąża ku NIE MA. Otwiera furtkę nie-
bytu. Don Juan to nowoczesny Orfeusz, który wybiera się do Hadesu, mimo
iż wie, że Eurydyki tam nie ma.
117
91.
Sex is the first frontier. Historia IO zaczyna się od seksu. Wszelkie mitolo-
gie i ich kosmogonie to obraz wielkich kopulacji bogów, którzy nie mogli ani
nie chcieli opanować swych przemożnych chuci. Ich kopulacje tworzyły wie-
lość i różnorodność bytów. Boskie kopulacje tworzyły IO Gatunków, Rodza-
jów, Typów. Tworzyły przeróżne permutacje bosko-ludzko-zwierzęce, które
stanowiły kres pierwotnej wyobraźni. W nich też mieściły się wszystkie pyta-
nia, zagadki i odpowiedzi.
Leon Hebrajczyk, a za nim renesansowy humanizm europejski, widzieli
wszechświat jako rytm nieustannie odbywającej się kosmicznej kopulacji.
Semicka Lillith, która chciała panować nad mężczyzną w akcie kopulacyj-
nym, jest jednym z prawzorów Szatana, który później znalazł sobie miejsce w
cielesności, w sferze erotycznej i w miłości zwanej grzeszną. Co jest miłością
grzeszną, co jest grzechem miłości; IO Ascezy wyznacza bardzo ostre granice:
nie ma żadnej ars amandi, nie ma mowy o promiskuityzmie, o stosunkach
pozamałżeńskich, o stosunkach, które nie miałyby służyć prokreacji, nie ma
antykoncepcji. Miłość jesteś winny Bogu, potem człowiekowi. Im mniej dasz
człowiekowi, tym więcej dasz Bogu.
Ludzie jak bogowie, kiedy już zerwali owoc z drzewa wiadomości złego i
dobrego, zaczynają naśladować swych stwórców w dziele tworzenia.
„Sex is the last frontier”.
118
92.
Mauvaise foi posiada swego przeciwnika w postaci kontemplacji wyrwy eg-
zystencjalnej, oczekiwania jej doznania, dążenie do niej. Jest to nie tylko
oczekiwanie i niespokojna ciekawość śmierci, stanu nieistnienia, drążenie
snu, wprowadzanie się w stany deliryczne, różne eskapizmy i horror vacui,
ale przede wszystkim odczucie nieistnienia przeżyte w zespoleniu dwojga ko-
chanków. Pełnia i nicość postorgastyczna, kiedy miłość jest drogą, środkiem
do wyzbycia się agresji, do osiągnięcia katharsis. Często miłość łączona jest
ze śmiercią, Eros i Tanatos to mit wielokrotnie podejmowany. Sens jego jest
w starciu się dwóch mocy: elàn vital i elàn mortel, mocy życia i mocy śmierci,
które dane jest nam do przeżycia w miłości. Miłość sama w sobie jest siłą
niszczącą, jednostronną, nie może się spełnić, jeżeli nie znajdzie pogromcy
jej nosiciela – agresji. Ostateczne odczucie pustki Innego powinno przeisto-
czyć się we wspólną kontemplację nieważności bytu wobec aktu spełnienia,
metafizycznego i ontologicznego braku rekompensowanego poczuciem cał-
kowitej czystości, dotknięciem esencji, w jej postaci czystej, nie zracjonalizo-
wanej. Świadomość (scil. intelekt-uczucie-ratio-byt-siła-creatio) jest ciągłą
obecnością bytu innego, którego się napotyka. Miłość jest odrzuceniem
świadomości bytu, wyjściem z IO, wychynięciem w nie-ontologię.
Miłość jest furtką do nie-bytu.
119
93.
Kiedy odchodzisz z rodzinnego miasteczka, to długo jeszcze widzisz zna-
jome kontury, wskazówki na wieży zegara widzisz. Ale kiedy przybywasz do
obcego miasta, to dopiero z bliska przekonujesz się, że to, co brałeś za
basztę, jest wieżą kościelną.
Kiedy widzisz ptaka na niebie i śledzisz jego lot, to możesz towarzyszyć mu
wzrokiem aż po kres, do powidoku. Ale nie wolno ci przerwać obserwacji,
oderwać wzroku, jeżeli nie chcesz zgubić podniebnego wędrowca bezpowrot-
nie. I nie staraj się też pokazać komuś, gdzie jest ten ptak, któremu towarzy-
szysz.
Gdy czytasz jakąś książkę, oglądasz obraz, słuchasz muzyki, to odwołu-
jesz się do znanego ci języka, kodu, stereotypu, stylu, gatunku, konwencji,
biografii, ciągu, serii, analogii, kontekstu, konsytuacji. Im mniej takich
uogólnień-podobieństw znajdujesz, tym trudniej ci percepować , utwór, tym
bardziej jest on niezrozumiały, dziwny, spoza znanych ci Imperiów.
Kiedy słyszysz opowieść o odległych, dawnych okrucieństwach, to odczu-
wasz żal, smutek, ale zaraz gotów jesteś żartować z tej komedii ludzkiej, w
której przecież i tak wszystko kończy się śmiercią. Ale kiedy okrucieństwo
dotyczy twoich czasów, twojej okolicy, twoich najbliższych, ciebie, wtedy
przerażenie odejmuje ci nawet możliwość uśmiechu.
Kiedy wracasz z innego Imperium, to długo jeszcze słyszysz melodię tam-
tego języka. Kiedy przejmiesz się jakąś lekturą, odbiorem, myślą, to długo
jeszcze będziesz widział powidoki, słyszał poszumy, długo jeszcze będziesz
miał poczucie. Kiedy wyruszasz do jakiegoś Imperium, to już słyszysz, wi-
dzisz, czujesz jego odległe istnienie. Nie możesz się tylko w tych sygnałach
rozpoznać, mówią ci one coś, czego nie rozumiesz, a tylko przewidujesz,
przeczuwasz.
To, co dla ciebie jest wyrazistością bytu, dla Innego może być już pamięcią
o nim albo dopiero przeczuciem. Każdy byt ma inną dla każdego, dla każde-
go momentu i intencji wyrazistość. Granice bytu rozmywają się w prze-
widzeniu, w przed-słuchu, w prze-czuciu oraz w po-widoku, po-słuchu, po-
czuciu. Byt ma różne stany intensywności. Bywa, że Inny jest ci najbardziej
bliski, kiedy go oczekujesz, bywa, że nie możesz się uwolnić od jego wyrazi-
stości, kiedy już cię opuści. Bywa, że prze-czucie jakiejś myśli jest dla ciebie
najpiękniejszym stanem ducha, a bywa też, że myśl dawno zaistniała i
oswojona tkwi w tobie i weryfikuje wszystkie inne byty.
Rzadko, bardzo rzadko, zdarza się sytuacja, którą wymarzył sobie poeta
wyklęty w wierszu Nauka języków obcych:
Czy twój ojciec pali fajkę?
Tak mój ojciec pali fajkę
Yes, my father smokes the pipe
powtórz to zdanie
otworzy ci ono
o-
knonaświat
Gdy będziesz siedział na Broadwayu
120
w barze piękniejszym niż oczy szatana
spytają cię niezawodnie
czy twój ojciec pali fajkę
wtedy odpowiedz uśmiechem
Yes, my father smokes the pipe
widzisz
jak to będzie cudownie
121
94.
Filogeneza jest powtórzeniem ontogenezy – czy jesteśmy klonami Bytu,
Rodzaju. Kosmos jako odbicie człowieka i na odwrót; makrokosmos i mikro-
kosmos przeglądają się w sobie. Gdzie jest początek i koniec indywiduum.
Narodziny i śmierć rozciągają swe ramy w nieskończonym wertykalizmie
niebiańsko-ziemsko-piekielnym. Wiedza rozciąga się w prenatologię i tana-
tologię.
A granice mojego cielesnego i psychicznego ego, gdzie są. Co znaczy hic et
nunc. Gdzie są granice hic: czy przy biurku, czy to dom – rodzina, czy ilość
benzyny w baku mojego samochodu, czy fakt posiadania paszportu w kie-
szeni nie rozszerza mojego hic do rozmiarów całego świata... Ten, który wró-
cił z dalekiego świata, swoje hic widzi wszędzie. Ten, który zawsze trwał w
miejscu, wpisuje cały wszechświat w swoje hic. „Nie wychodząc za drzwi
domu, można poznać cały świat” .
A granice mojego nunc: czy rozmywają się w konfabulacji, czy ustanawia-
ne są przez retroafirmację, czy wyznacza je odwaga moich planów i marzeń.
Ten, który doświadczył, inaczej widzi swoje nunc, niż wędrowiec, który spo-
tyka wszystko na nowo.
Linia jest nieskończona i punkt jest nieskończony.
Axis mundi przechodzi w perspektywę pan-egzystencji. Na pytanie o pre-
egzystencjalną genesis i postegzystencjalne telos nakłada się pytanie o kres
ego.
A ciało i dusza gdzie spotykają się – może w szyszynce, jak znajdował
Kartezjusz. Może w ogóle się nie rozstawały i jest to tylko teologiczna hipo-
staza. Starożytni jej prawie nie znali, ideałem dla nich był puer senex, łączą-
cy piękno młodzieńczesgo ciała z mądrością umysłu starca. Z biologicznego
punktu widzenia rozdzielenie sfery somatycznej i psychicznej jest fikcją. Gil-
ga znaczy starzec, mesz znaczy mąż w sile wieku. „To zioło, Urszanabi, to
kwiat niezwykły, który leczy z niepokoju, człowiek może dzięki niemu życia
dostąpić. Do Uruku warownego wezmę to sioło, lud nim nakarmię i mocy
doświadczę. To zioło zwie się starzec znowu młody, jak ja. Jeżeli to się speł-
ni, sam go zażyję i młodość odzyskam”.
Ja to wszystko.
122
95.
– „Kto ratuje jednego człowieka, zbawia świat.”
„Coście uczynili dla jednego z tych najmniejszych moich braci, uczy-
niliście dla Mnie”.
– Komu obojętny jest Inny, temu obojętny jest cały świat.
„Czegoście nie zrobili dla jednego z tych najmniejszych, nie zrobiliście
dla Mnie”.
– Kto z pogardą odsunie się od jednego człowieka, odsuwa się od świata.
„Gałąź odcięta od gałęzi zrosłej z drzewem nie może nie być odcięta
od całego drzewa. Tak i człowiek, który zerwał zupełnie z jednym
człowiekiem, zerwał z całym społeczeństwem. Ale gałąź odcina kto
inny; człowiek zaś sam przez nienawiść i wstręt do bliźniego się usu-
wa, a nie wie, że zarazem sam się oderwał od całej społeczności.”
– Kto niszczy jednego człowieka, niszczy świat.
„A kto by doprowadził do złego jednego z tych maluczkich, którzy we Mnie
wierzą, lepiej dla niego, aby zawieszono mu na szyi kamień młyński i uto-
piono w głębokościach morza.”
– Kto miłuje jednego człowieka, miłuje świat.
„There is no world without Verona walls”. Zakochani odrzucają świat,
ale nie dlatego, że nim gardzą. Uosobiają go tylko w oblubieńcu. To
są ci, którzy Sartrowskie przekonanie, iż człowiek jest bytem, którego
pojawienie się sprawia, że istnieje świat, zastosowali do Innego. W
ukochanym człowieku widzą cały świat i jako takiemu oddają
Wszystko.
Ty to Wszystko.
123
96.
Byt, kiedy powstaje, sam nie wie, ile zajmuje przestrzeni. Dziecko, które
się narodziło, odkrywa powoli siebie – wyrywa się z jedni ontycznej, wyłania
się (scil. wychodzi z łona, ex gremio). Otwiera oczy, odkrywa swoje rączki,
swoje palce u nóg, nóżki, powoli wpisując się jako nowy, podmiotowy byt w
IO Wszystkiego, Co Świadome Siebie.
Proces wpisywania się w przestrzeń IO nie ustaje. Im doroślejszy jest byt,
tym więcej zagarnia przestrzeni; kołyska i pokój zabaw przestają wystarczać.
Byt domaga się wyjścia z kojca. Potrzebne są piwnica, strych i garaż. Po-
trzebny jest port morski i port lotniczy. Potrzebny jest cały świat i wszech-
świat. A każde istnienie, którym zawładnął, byt traktuje jako część siebie.
Podobnie jest z czasem: dojrzewanie bytu to eksploracja przeszłości i przy-
szłości. „Jeg er tre tusinde ar gammel” (Mam trzy tysiące lat) – mówi do-
świadczona Karen Blixen wpisując w siebie dzieje Afryki i Europy. „Kiedy
zbliża się koniec, nie pozostają już obrazy wspomnień; pozostają jedynie
słowa. Nic dziwnego, że czas przemieszał te, które kiedyś reprezentowały
mnie, ze słowami, będącymi symbolem losu kogoś, będącymi symbolem losu
kogoś, kto towarzyszył mi przez tyle wieków. To ja byłem Homerem; w nie-
długim czasie będę Nikim, jak Odyseusz; w niedługim czasie będę wszystki-
mi: umrę”.
I kiedy już byt dochodzi do rubieży czasowych i przestrzennych IO, to
spotyka się z nowo narodzonym bytem, który zaistniał dopiero jako błysk
myśli w głowie, jako boska apokatastasis, ale już jest pewne, że będzie chciał
ogarnąć wszystko i zawsze.
124
97.
Bardzo trudno nie być Zeligiem. Bardzo trudno nie być Innym dla siebie.
Gdzie jest granica między oportunizmem a byciem Innym. Człowiek bez wła-
ściwości czy człowiek z alternatywą. Ja to najczęściej ja dla kogoś. Dla Inne-
go, dla innego bytu. Ten inny byt kształtuje, tworzy moje ego. Albo zabiera
moje ego i na to miejsce wkłada siebie. Albo ja nie mam ego, tylko jestem
sumą Innych, innych bytów. Ziemią Ego, gdzie stykają się granice wielu IO.
Kiedy czytasz, coś napisał, to czytasz to jako Inny. Kiedy powtarzasz so-
bie, coś rzekł, słuchasz tego jako Inny. Kiedy tłumaczysz sobie swoją miłość-
nienawiść, czujesz to jako Inny. Stale jest w tobie Inny, twój Inny, Ty – Inny,
który oceni cię, skrytykuje, wysłucha i nigdy nie skrzywdzi.
Kiedy trzymasz w rękach instrument, czy jesteś sobą, czy siedzisz w szó-
stym rzędzie, czy w pierwszym, przysłuchując się sobie. Kiedy piszesz list,
książkę, czy jesteś sobą, czy jesteś ukochaną osobą, która ten list czyta, czy
przyjacielem – autorytetem, która tę książkę czyta. Kiedy jesteś aktorem,
kiedy grasz, kiedy jesteś na scenie, czy jesteś sobą, czy tym, dla którego
grasz.
Ja to Inny.
125
98.
Jak zapanować nad bytem Innego, jak nie oddać całości swojego bytu.
Można oddawać część, Inny może znać zakamarki naszego Imperium Ego,
ale nie wszystkie. Może wiedzieć o nas rzeczy najbardziej intymne, skryte,
byle nie wszystko. Musimy zakrywać część albo tworzyć pozory istnienia
niepoznanych przez Innego części ego, aby nie być całkowicie bezbronnym,
całkowicie oddanym. Musimy tworzyć swoją tajemnicę, o której nikt nie ma
prawa wiedzieć. Zresztą dla każdego można mieć inną tajemnicę, byle ona
istniała. Tajemnica wydaje się być nieodzowna przy kontaktach z Innym.
Jeżeli jej nie ma, to Inny może nas wtedy odrzucić jako byt całkowicie po-
znany, skończony, nieciekawy, niegroźny, może i jemu niepotrzebny.
Pornografia, strip-tease, nagość, seks stwarzają pozory możliwości całko-
witego poznania bytu Innego. Stwarzają pozory, że Inny objawił nam swoją
tajemnicę i tym samym oddał nam się całkowicie. Kobieta kojarzona z sek-
sem, kobieta to seks, seks to kobieta, wszystko, co jest w kobiecie, jest sek-
sem. Jeżeli nam oddaje ten seks, to tak jakbyśmy już posiedli cały ten byt,
bez reszty. Taka złuda, którą tworzy myślenie redukcyjne.
Później, w rzeczywistym zetknięciu z Innym, okazuje się, że nie wiadomo,
co to jest ten seks, gdzie go szukać. Kiedy chcesz się przedostać przez ciało,
gdzieś do wewnątrz, w mózgu Innego seksu szukasz, w sobie go szukasz.
Seksu Innego szukasz w sobie. Bierzesz Innego wyobrażając sobie, że to
twoje ego jest w Innym. Inny to ty, tobie oddający się. Wołasz na pomoc An-
drogyne. Chcesz się wymienić bytami. Ciała już dawno są zamienione i roz-
członkowane – miłosne disiecta membra. Myślisz o ciele Oblubienicy jak o
swoim, żeby już mieć całkowitą pewność, że jest z tobą, skoro sam się sobie
oddajesz. Ciało, części ciała Innego stają się twoim ciałem, częściami twojego
ciała. Teraz gwałtownie chcesz się wydrzeć ze swojego Imperium Ego i we-
drzeć się w Innego. Zjeść Go. Być w Innym. Być Innym.
Ja to Ty.
126
99.
Jestem Tobą, kiedy Cię nie ma. Wypełniasz mnie bez reszty. Myślę Tobą,
oddaję się sobie Tobą. Dotykam siebie, a to Ty jesteś. Dotykam siebie, a to
Ty mnie dotykasz. To nie ja, to Ty mnie potrzebujesz. Ty jesteś dla mnie.
Wiem na pewno, że mam Cię.
Kochanie Innego jest pozbywaniem się ego.
127
100.
„Rzeczywiste jest to, za czym ludzie rzeczywiście tęsknią”. Tischner za-
uważa, że tęsknić można też za tym, co nierzeczywiste. Jednakże tęsknota
sama także jest bytem, jest rzeczywistością; jest pamięcią o rzeczywistości,
pragnieniem identyfikacji z nią, oczekiwaniem jej. Tęsknota w największej
mierze wypełnia stan, który nazywamy miłością. Jak odróżnić, czy Penelopa
kochała, czy tęskniła – jaki Odyseusz był dla niej realny: czy ten młody męż-
czyzna, który daremnie opierał się przed rozstaniem z nią, czy ten dojrzały
wojownik, który gdzieś tam walczy, czy ten zmęczony wędrowiec, który przy-
będzie. Tęskniła Penelopa za Odyseuszem swojej młodości, do nieobecnego
oblubieńca, czy przed opiekunem i towarzyszem późnego wieku?
Ukochałeś Stwórcę czy Zbawiciela. Tęsknisz za Stwórcą czy przed Zbawi-
cielem. Tęsknota jest szczególnym rodzajem creatio humana, który posiada
tę samą moc, co miłość. Tęskniąc za Innym, za innym bytem, tęskniąc do
Innego, do innego bytu, tęsknisz za sobą samym – Innym, do siebie samego
– Innego. Stan tęsknoty jest odczuciem wyrwy, nierzeczywistości i jest ma-
rzeniem o rzeczywistości, o sobie pełnym, zrealizowanym, doskonałym. Mic-
kiewicz tęsknił „po Litwie”. Tęsknota nigdy nie znajduje zaspokojenia, tak
jak i miłość. Jest ciągłym dążeniem do celu i jest niewyczerpana. Tęskniący
do i za dobrobytem, sławą, karierą, tęskniący za Innym, do Innego nigdy nie
będzie w obiekcie swojej tęsknoty. Co najwyżej może zacząć tęsknić przed i
od. Podobnie z miłością. Miłość do Innego i miłość od Innego. Czas zbliżania
się i czas oddalania. Tęsknię za Tobą i tęsknię przed Tobą. Tęsknię do Cie-
bie i tęsknię od Ciebie. Czuję miłość do Ciebie i czuję miłość od Ciebie, co
znaczy, że czuję jak Ty, jak moja miłość zaczynacie się oddalać, odchodzić,
wygasać. Jeszcze to jest, jeszcze można zawołać, ale już wiesz, że to straco-
ne. Ogarnia cię tęsknota przed Innym...
Tęsknota i miłość są odkryciem wyrwy, nie-bytu ego.
128
101.
Eurydyka to złuda, którą tworzy ludzka creatio, ludzka nadzieja, ludzkie
fiat.
„Czy masz w swojej twórczości utwór, który ośmieliłbyś się zanieść Panu
Bogu”. To jest perspektywa idealnego Czytelnika, Odbiorcy, Innego, który,
choć wymagający ponad miarę, ale istnieje. Tak jak dla felietonisty „Tygo-
dnika Powszechnego” istnieje obecność srogiego czytelnika jego felietonów –
Papieża. Ów felietonista boi się, bo myśli, że go Papież czyta. I ten strach jest
dla niego błogosławieństwem. Błogosławieni, którzy widzą Innego. Orfeuszo-
wi został zabrany Inny. Sztuka sama nie zbawi nikogo.
Tworzyć dla wszystkich, dla dwunastu, dla jednego czy dla siebie. Odbior-
ca staje się podmiotem. Zapanowuje nad tworem Innego. Nastała sytuacja, w
której nazwisko autora dzieła zostaje wyparte przez nazwisko odbiorcy. Jesz-
cze autor będzie płacił odbiorcy za łaskawą recepcję swojego dzieła. Temu,
który przypadkiem ułaskawił dzieło swym wyborem i sięgnął po nie, leżące
na dolnej półce w kącie Sześcioboku Biblioteki. Powołał do życia. Powiedział:
fiat.
Inny daje paszport IO bytom stworzonym przez ciebie.
129
102.
Tworzysz dla Innego, nie dla siebie. Piszesz książkę dla Innego, nie dla
siebie. Dla Innego i dla siebie. Twoja książka może być pisana do połowy,
zdania mogą urywać się w połowie, może ona mieć marginesy szerokości
tekstu – wszystko po to, aby Inny ją dopisał, współtworzył, dopowiedział i
potwierdził istnienie twojego bytu. Grasz, żeby wciągnąć Innego do gry, żeby
zagrał ciebie. Żebyś był grany. Odczuwasz potrzebę oddania swego bytu In-
nemu, żeby Inny go stworzył, w ten sposób aprobując ciebie.
Możesz napisać książkę o czystych kartkach, nie zeszyt – książkę właśnie,
którą coraz częściej i coraz bardziej chcesz napisać. Jest w tej książce zapro-
szenie Innego, zaakceptowanie twojego bytu avant la lettre. Autor abscon-
ditus.
Inny tworzy twoje dzieło. Inny tworzy twój byt.
130
103.
Orfeusz doświadczył samotności i bezsensowności swojej sztuki. W grun-
cie rzeczy przypomina on Syzyfa z jego beznadzieją pracy sztuka też jest
beznadziejna, jeżeli nie towarzyszy jej odbiorca, ten, do którego jest ona ad-
resowana, albo lepiej – któremu jest dedykowana. Pozostaje niemożność po-
rozumienia – inni chcą, pragną tej sztuki, ale ona nie dla nich, nie do nich.
Nie ma w niej spełnienia, którego dokonuje istnienie odbiorcy, Innego. Zej-
ście Orfeusza do Hadesu to iluzja sztuki, której wydaje się, że może kreować,
może stanowić. Nie rozpaczaj, Orfeuszu, z powodu twojej rzekomej winy – ty
tylko okazałeś się ludzki. To twoje odwrócenie głowy, to ludzki gest artysty,
który pragnie sprawdzić, co uczynił swą sztuką. Nie możemy się od tego ge-
stu uwolnić, dopóki posiadamy tę kulturę.
A ty, Orfeuszu, i tak byłeś oszukany – Eurydyka nie szła za tobą. Eurydy-
ka to tylko pusta obietnica nicości i fałszywa wiara w kreacyjną moc twojej
sztuki. Pustka nie może niczego obiecać, bo jej nie ma. Nie ma jej obietnic i
obiektów tych obietnic. To tylko ontyczna kategoryczność i aprioryczność
naszego istnienia i poznania każe nam domniemywać obecność czegoś w Pu-
stce. Główną i podstawową kategorią każdego bytu jest: jest. A zatem i Pust-
ka jest, ergo: Eurydyka jest w Pustce i ja-Orfeusz wyprowadzę ją w świat
bytów przy pomocy mojej siły creatio–sztuki. Ale mitycznemu Orfeuszowi
dane było inne doświadczenie: spojrzenie w Pustkę i zdobycie przekonania o
NIE MA. Pustka – NIE MA, Eurydyka – NIE MA.
„Ani nie słyszano, aby człowiek uwalniał z Krainy Śmierci”.
131
104.
W naszej potrzebie komunikowania się z Innym wynajdujemy wiele form,
które mają zapełnić naszą samotność a jednocześnie nie narażą ego na
ograniczenie, jakim zawsze grozi prawdziwy kontakt z Innym.
Coraz dłuższe rozmowy telefoniczne, które redukują nas do głosów sa-
mych. Telefoniczne przyjaźnie, telefoniczne interesy, telefoniczne spotkania,
telefoniczne rozwiązanie problemów, telefoniczne intymności, telefoniczne
miłości. Łatwo sobie wyobrazić, że my telefoniczni, to Winnie z mężem i ten
sam immobilizm. Zresztą, telefon zastępuje inną konwencję, na którą dziś
już mało kto ma czas – epistolografię.
Protesty gwałtownie wyrażane przed telewizorem, sprzeciwy i kłótnie ze
spikerem, śmiałe niezgody na deklaracje polityczne, ekonomiczne, jakiekol-
wiek, nie wychodzące poza Imperium Telewizji.
Poważne zabawy, bezkarne zabijania, tanie zwycięstwa dostępne dla każ-
dego w komunikacji z automatem do gry, który łatwo wciąga do swego Impe-
rium. Proponuje on przede wszystkim komunikację, współbycie, dialog, któ-
ry pozornie ma zapełnić samotność, nie pozbawiającego.
Jeszcze bardziej wyszukane roll-playing-games, gdzie konwencja poważnej
gry czyni nas aktorami spektaklu, dając gwarancję, że będziemy z Innymi,
ale jednocześnie zapewniając, że gra ta zostawia nam nienaruszalność na-
szego ego. Nawet jeżeli je oddamy, czy też zostaną nam zabrane, to zostaje
świadomość, że to gra tylko. Że nadal panujemy nad swoim bytem. Przyj-
mując konwencję gry możemy dać się zabić, zabić kogoś, przyjąć każdą rolę i
spełnić ją konsekwentnie, według reguł gry, do końca, będąc jednocześnie
przekonanymi, że w gruncie rzeczy to nie my zabijamy i nie nas zabijają, lecz
jest to uczestnik gry.
Łatwość poddawania się konwencjom komunikacyjnym świadczy o po-
trzebie prawdziwego kontaktu z Innym.
132
105.
Cogito ergo sum – myślę więc jestem. Czy ten porządek da się odwrócić:
ego sum ergo cogito – jestem więc myślę. (Nie mówmy tu o innej odwrotno-
ści, która, jak chce Johann Georg Hamann, ma być świadectwem istnienia
Boga i oskarżeniem rozumu: „Est, ego cogito”.
Nie mogę powiedzieć: cogitas ergo es – myślisz, więc jesteś, cogitat ergo est
– myśli, więc jest, cogitamus ergo summus – myślimy, więc jesteśmy. Jestem
pewny, że jest moja jaźń i wierzę, że jest twoja jaźń. Czemu by twojej jaźni
nie nazwać „tyźń”... Angielski język ma formę „myself”, „yourself’... , francu-
ski „moi-meme”, „toi-meme”... niemiecki ma formę „das Ich”, „das Du”...
szwedzki ma formę „jaget”, „duet”... Najważniejsze słowo świata: ja. Ja
transcendentalne.
Jak Inny ma się do mojego myślenia: solipsyzm kartezjańsko-
husserlowskiej fenomenologii nie zezwala na bycie z Innym. Nie zezwala na
bycie z Innym, wprowadzając w ten układ nienawiść, piekło i uprzedmioto-
wienie. Sartrowski egzystencjalizm. W zasadzie niewiele filozofowie obiecują
po spotkaniu z Innym, uznając je raczej za niemożliwe, skażone podmioto-
wością poznającego ego, nieobiektywne... Nie tylko zresztą Ja nie mogę się
spotkać z Innym. Inny także nie spotka mnie takim, jakim chciałbym być.
Jedynie wiara i miłość dopuszcza możliwość spotkania z Innym. Miłość,
według której nie myślenie czy postrzeganie, nie percepcja i świadomość
bytu-dla-siebie jest punktem wyjścia i residuum ego. Miłość to myślenie In-
nym. Myślenie siebie Innym. Myślenie Innego Innym.
Inny przynosi pożywienie do wieży, w której jesteś zamknięty. Inny do-
starcza pokarm dla mojego solipsyzmu. Inny stwarza mnie. Wyrywa mnie z
magmy ontycznej, przypisując do jakiegoś Imperium Ontycznego. Mogę się
na to godzić bądź nie, może mi to pochlebiać lub uwłaczać, ale Inny, inny
byt, inne IO jest mi potrzebne dla oznaczenia mojej sfery ego. Bez Innego,
innego bytu jestem poza IO, nie jestem pewny swego miejsca w magmie on-
tycznej. Można by zaryzykować twierdzenie: Myślisz mnie, więc jestem. Co-
gitas ergo sum, cogitas me ergo sum. Czy mam się odwdzięczać za to stwa-
rzanie mnie, za to creatio malvolente. Nie mogę się pozbawić swojego cogito,
nie mam nawet tej pewności, że zniknie ono, kiedy zniknie moja cielesna
przedmiotowość. Nie chcę uwierzyć, że moje IO Ego zniknie i stanie się nie-
bytem. Dlatego często w tym miejscu ustanawiam IO Boga, Historii, Idei,
które będzie prolongowało istnienie mojego ja.
IO Cogito jest wynikiem wzajemnego stwarzania, creatio communis
wszystkich bytów, za co stwarzane ego płaci fałszywą monetą.
133
106.
Lektura afirmująca i refitująca. Afirmująca skłania do myślenia i powo-
duje odejście od niej w sferę swoich myśli. Powoduje ciągłe przerwy przy
czytaniu. Trudno jest oddać się całkiem. Podobnie jest ze słuchaniem muzy-
ki, która najczęściej daje do myślenia. Trudno jest kontemplować muzykę w
sposób czysty, odbiór niczym nie skażony chyba nie może zaistnieć, takie
pełne oddanie się. Trudno nawet jest kontemplować obraz abstrakcyjny, lu-
bując się ułożeniem barw i form, współczesną rzeźbę, balet... Jeżeli nie
oswajasz tych bytów twoją wiedzą ogólną, jeżeli nie odpowiadasz sobie, jak i
co znaczą to służyć one mogą jako inspiracja do twoich refleksji. Podobnie
jest z „przeżywaniem” natury. „Ludzie cywilizowani nie są szczerzy, gdy wpa-
dają w bukoliczne zachwyty [...] Nie wierz, bracie, w uporczywe wpatrywanie
się w tulipan w wykonaniu intelektualisty. Jest w nim tulipan plus nieuwaga
albo tulipan plus zamyślenie (niemal zawsze nie na temat tulipana). Nie ma
widoku natury, który pochłonąłby jego uwagę na dłużej niż na pięć minut,
natomiast przestanie odczuwać czas, gdy zagłębi się w lekturze Teokryta lub
Keatsa, specjalnie zaś w rozdziałach poświęconych opisom natury”. I kiedy o
naturze czytasz, kiedy ją na obrazie oglądasz, wtedy uciekasz myślami do
prawdziwej natury apologizując ją. Takie zasłuchanie się, zapatrzenie się,
zaczytanie się, zamyślenie się. Tak całkiem można się oddać lekturze listu
od ukochanej osoby, gdzie poprzez proste zdania wielokrotnie odczytywane
próbujemy zajrzeć w oczy Innego. I zobaczyć siebie.
Coraz trudniej jest czytać. Coraz trudniej jest być Innym dla Ko-
goś.
Poprzez wielość swoich ego dążyć do stawania się
Innym.
Moje „to wiem” przeciwstawia mnie Innemu.
Moje cogito przeciwstawia mnie Innemu.
Cogito ergo solo sum.
Chyba że myśl, która ci zabłysła, odnajdujesz w tym samym momencie u
Innego, odkrywasz na nowo jakąś dawną lekturę, jest to już twoja lektura
wewnętrzna. Przypominasz sobie jakiś obraz, fragment filmu, dawną reflek-
sję, wrażenie, które odniosłeś w obcowaniu z bytem estetycznym. Czy jesteś
zły, że to już dawno ta myśl zarejestrowana, że twoja heurystyka może być
banałem, że pozostaje ci milczenie. Nasze wspólne doświadczenie, rozumie-
nie, dialog prowadzą nas ku milczeniu. W tym milczeniu, w którym brak jest
funkcji fatycznej, ale za to zawiera się doświadczenie całej ludzkiej creatio.
Milczenie, w którym może zawierać się oczekiwanie bytu na boską apokata-
stasis, na Logos.
134
107.
Intrygujące jest zdanie Ortegi y Gasseta: „Zawsze usiłujemy dawać istnie-
nie temu, co kochamy”. Czy to ma znaczyć, że możemy kochać nie mając
przedmiotu miłości. No, chyba, że razem z Alicją zgodzimy się na istnienie
uśmiechu bez kota. Na ogół twierdzi się, że miłość stwarza. „L’amour est par
excellance a qui fait etre”. „Kochać człowieka znaczy mówić: Ty nie umrzesz”.
Bóg pierwszy powiedział: chcę, żebyś był. Bóg ukochał nas pierwszy, tak,
jakby na początku była Miłość. Jest Pierwszym Kochającym. Pierwszym
Oblubieńcem. Dał wybór – jak Parysowi – jakim być albo odebrał – jak Sy-
zyfowi i Ahasverowi – tę możliwość wyboru. Zostawił też możliwość odwoła-
nia się od boskiej creatio. Freiheit zum Tode.
135
108.
IO boi się i nie chce uznawać innych bytów. Broni ono swoich granic, ale
jego los jest przesądzony; wcześniej czy później granice rozszerzą się, roz-
myją i znikną. Obawa przed przyjęciem, poznaniem nowego bytu zwykle wy-
raża się postawą refutującą ów byt.
IO Muzyki uznawane przez Niemców nie mogło przyjąć muzyki Chopina –
zbyt była inna, aby ją można oswoić, zaakceptować. IO Literatury nie mogło
przyjąć twórczości Norwida – zbyt była nie typowa, odmienna i ... zbyt dużo
Norwid wiedział o IO. To jest poważne niebezpieczeństwo: przyjmujemy byt,
a on nam zburzy nasze IO, okaże się mądrzejszy, lepszy, silniejszy, inny. Za-
neguje całe nasze dotychczasowe trwanie i powie, że nie było ono udane.
Powie, że można było inaczej.
Boisz się pokochać Innego, bo może okaże się, że jest to miłość lepsza, sil-
niejsza i prawdziwsza od tej, którą znałeś dotychczas. I że zburzy ci ona
twoje dotychczasowe IO Miłości i że pójdziesz za nią na zatracenie siebie sa-
mego, do zatracenia ego. Dopóki twoje IO jest słabe, wiedza mała, siły wątłe,
doświadczenie niewielkie, dopóty przyjmujesz inne byty – niech ci gastarbe-
iterzy budują twoje Imperium. To jest twoje lecture. Ale ze wzrostem siły,
wiedzy, doświadczenia i stajesz się samowystarczalny i Innych, inne byty
przyjmujesz tylko pod warunkiem, że zaakceptują prawa i obowiązki, jakie
im wyznaczy twoje Imperium. Ty wyznaczasz prawa, to jest twoje écriture.
I nie oddasz się innemu bytowi, nie pokochasz Innego, raczej go znisz-
czysz, wbrew sobie, kochając zniszczysz, żeby się nie oddać, nie zatracić.
Bardzo mądra, piękna, mściwa i doświadczona Gudrun nie musiała od-
powiadać wprost na pytanie syna, kogo kochała najbardziej: „peim var ek
verst, er ek unna mest”. (Tegom skrzywdziła najbardziej, którego miłowałam
najmocniej).
136
109.
Czekanie jest chwilowym zawieszeniem bytu.
Paul Tillich tak o nim pisał: „Our time is a time of waiting; waiting is its
special destiny. And every time is a time of waiting, waiting for the breaking
in of eternity. All time runs forward. All time, both in history and in personal
life, is expectations. Time itself is waiting, waiting not for another time, but
for that which is eternal”.
Czekanie to oddanie swojego bytu Innemu. To oddanie się. Oddanie swojej
egzystencji. Zawieszenie jej, może chwilowe unieważnienie. Poprzez oddanie
swojego bytu staramy się wzmocnić byt oczekiwany. Gdy spodziewasz się
Innego, to słyszysz tętent jego konia. Ale czy to tętent kopyt, czy bicie twego
serca odmierza czas czekania.
Penelopa, Panny Mądre, Solvejga, Wujaszek Wania, Trzy Siostry – czeka-
nie jest to bycie Innym. Bycie dla Innego. Posiada wartość, gdy sami decy-
dujemy się na ten akt. Niezależnie czy jest to czekanie na Kogoś, czy na coś.
Jest nieznośne, gdy zostajemy do czekania zmuszeni – to przecież powoduje
nasze bezwolne odejście od siebie. To jest zniewolenie i zabieranie nam bytu.
Bezwolne bycie nie-Sobą i nie-Innym. Bycie od-osobnionym. Całe kultury i
cywilizacje można odróżnić pod względem ich stosunku do czekania. Są cy-
wilizacje jak Kafkowskie Zamki, w których musi się czekać, bo one karmią
się ludzkim czasem. Są tradycje, w których czeka się, pokolenia czekają na
Mesjasza, na głos Złotego Rogu, na Godota. Są religie, które z czekania
uczyniły czuwanie, ale są i takie, w których czekanie jest cnotą najwyższą i
za to będzie nagroda.
Czekanie jest pozbywaniem się ego i jest jedną z najwyższych form afirma-
cji Bytu Innego.
137
110.
Czemu Atlas nie zrzuci swego ciężaru – zakosztował już raz przecież wol-
ności, kiedy to zastąpił go chytry Herakles. I pewne jest, że Atlas z rozkoszą
pozbyłby się swojego brzemienia – bytu, który dźwiga. Czemu tego nie może
zrobić – widocznie byt musi być.
Magma ontyczna: żaden byt nie jest wyjątkowy, jedyny. Każdy tonie w
wielkiej ludzkiej creatio, a creatio humana zaś przeciwstawiana jest nie-
skończoności Kosmosu i ginie.
Byt chce być bardziej...
Pisz tak, twórz tak, żeby z tego pisania mógł wynikać dowód na istnienie
Boga. Lub dowód na Jego nieistnienie, ty zadufany człowieku.
„God is in the making” but He is in His making, in God’s making. Not in
the human one. There must be fear, fear of God in the human making. The
more we are making, the more we are running away from God and we are
frightened of Him.
Co w dzień stworzysz, w nocy zburzysz.
Jąkanie się bytu: grafoman z Dżumy Camusa, który nie mógł wyjść poza
pierwsze zdanie swojej zamierzonej książki, przekształcając ją na wszystkie
możliwe sposoby i nie mogąc się zdecydować na ostateczny wybór jednej
wersji.
Ludzka apokatastasis powodowana pychą. Zikkurat, wieża Babel, Ravana
budujący schody do nieba. Równanie się z Bogiem i próba bycia jak Bóg.
Co różni Juliana Apostatę od Pawła – słowa „Zwyciężyłeś, Galilejczyku”
wypowiedziane na drodze do Damaszku.
„Kocham Cię, ponieważ istniejesz”.
138
111.
Żeby się tak, i zaraz potem, ale tak mocno, żeby się, bo to przecież, i tak
nagle, i tak, i tak, żeby tak rozparło, rozbiło zaraz, ale, żeby się tak, i potem
już tylko tak, ale mimo wszystko, żeby się tak rozciągnęło i rozmyło, żeby się
tak w błysku jakimś rozjawiło i nagle znowu, żeby się tak rozpojawiło i roz-
przestało, w bum, w dzyń jakimś, gdzieś, żeby się tak i przed chwilą i po
chwili rozjestwiło, żeby tak rozdotknęło i rozpowiedziało, ale nie tak, przecież
tak nie, tylko żeby, żeby się tak, i jeszcze żeby, a potem już rozwiedziało i
rozprzytomniało, i żeby tak na chwilę, żeby się tak rozświadomiło, roztrzy-
mało, i rozbyło, i jeszcze już...
139
112.
Żeby się tak, i zaraz potem, ale tak mocno, żeby się, bo to przecież, i tak
nagle, i tak, i tak, żeby tak rozparło, rozbiło zaraz, ale, żeby się tak, i potem
już tylko tak, ale mimo wszystko, żeby się tak rozciągnęło i rozmyło, żeby się
tak w błysku jakimś rozjawiło i nagle znowu, żeby się tak rozpojawiło i roz-
przestało, w bum, w dzyń jakimś, gdzieś, żeby się tak i przed chwilą i po
chwili rozjestwiło, żeby tak rozdotknęło i rozpowiedziało, ale nie tak, przecież
tak nie, tylko żeby, żeby się tak, i jeszcze żeby, a potem już rozwiedziało i
rozprzytomniało, i żeby tak na chwilę, żeby się tak rozświadomiło, roztrzy-
mało, i rozbyło, i już jeszcze...
140
113.
«Wszystko jest poezja».
Wszystko jest język.
Wszystko jest interpretacja.
Wszystko jest metoda.
Wszystko jest symbol.
Wszystko jest wmawianie sobie.
Wszystko jest ja.
Wszystko jest Inny.
Wszystko jest Bóg.
Wszystko jest wszystko.
Jest.
NIE MA.”