Grochow 1831

background image
background image

H I S T O R Y C ZN E B I T W Y

WIESŁAW MAJEWSKI

G R OC H Ó W 1 8 3 1

W y d a w ni ct w o

M i n i s t e r s t w a O b r o n y N a r od o w e j

W a r s z a w a 1 98 2

background image

Obwoluta, okładka, karta tytułowa i opracowanie graficzne:

Jerzy K

ę

pkiewicz

Redaktor: Barbara Kosiorek-Dulian

Redaktor techniczny: Irena Chojdak-Rybarczyk

Redakcja kartograficzna: Maria Glinka

® Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej

Warszawa 1982

ISBN 83-11-06677-9

Printed In Poland

Wydania I. Nakład 30 000 + 250 egz. Obj

ę

to

ść

: 12,25 ork. wyd.. 14,63 ark. druk. (z

wkładkami). Papier druk. mat. IV ki. 65 g. 82x104 z Fabryki Celulozy i Papieru irn. J.
D

ą

browskiego w Kluczach. Oddano do składania w maju 1981 r. Druk uko

ń

czono w styczniu

1982 r. Wojskowe Zakłady Graficzne w Warszawie. Zam. nr 2822.

Cena zł 50,-

1-17

background image

*

Pami

ę

ci prof. Stanisława Herbsta —

mojego nieod

ż

ałowanego Nauczyciela

i

background image

POLSKI DRAMAT NOCY LISTOPADOWEJ

PODCHOR

Ąś

OWIE

Około siódmej wieczorem 29 listopada 1830 r. zmrok okrywał Park
Łazienkowski. Idąc od pałacu Na Wodzie w stronę Pałacu
Myślewickiego przechodzi się obok położonego z lewej strony
przysadzistego jednopiętrowego budynku wzniesionego na planie
podkowy, dawnej Wielkiej Oficyny z czasów Stanisława Augusta. Z jej
okien padał wówczas odblask świateł.

Na pierwszym piętrze w sali 2 dywizjonu Szkoły Podchorążych

Piechoty pchor. Józef Kowacz z 3 pułku piechoty liniowej w granatowym
mundurze z żółtym kołnierzem i niebieskimi naramiennikami wykładał
teorię szkoły (tj. szykowania) batalionu kilkudziesięciu innym
podoficerom.

Nagle otworzyły się drzwi. Weszło trzech młodych oficerów, na ich

czele wysoki, dobrze zbudowany, ciemnowłosy, niebieskooki, o twarzy
okolonej baczkami trzydziestokilkuletni podporucznik ze srebrnymi
belkami grenadiera gwardii na żółtym kołnierzu. Pierwszy z nich zapytał
się Kowacza:

Skończyłeś już?

Nie.

To resztę zostaw na potem!"

Z kolei podporucznik zwrócił się do podchorążych:

background image

8

Wy

biła godzina zemsty, czas zemścić się na wrogach waszych!

Niech piersi wasze będą Termopilami dla nich! Idźcie na dół,
rozbierzcie bro
ń.
Był to Piotr Wysocki, przywódca spisku, a towarzyszyli mu Karol
Szlegel oraz dymisjonowany oficer Józef Dobrowolski.

Wysockiemu odpowiedział wybuch radości. Podchorążowie

zerwali się na równe nogi z hałasem i okrzykiem „Do broni!"
Młodzież pobiegła do zbrojowni, z pośpiechem w nieporządku
rozebrała bro
ń; rzuciła się następnie do jadalni, gdzie na dużej
płachcie le
żały naboje

1

i rozpoczęła nabijać karabiny. Kończył się

dla tych inteligentnych młodych ludzi długi okres monotonnego,
koszarowego życia. Dla wielu kończył się kilkuletni niespokojny
okres konspiracji w napełnionej szpiegami Warszawie, gdzie nie tak
dawno za wielu poprzednimi spiskowcami zamknęły się bramy wię-
zień. Nadszedł kres męczącego oczekiwania ostatnich kilku dni,
kiedy bezustannie krążyły pogłoski o wykryciu konspiracji.
Nareszcie kości zostały rzucone.

Podobny entuzjazm ożywiał siedemdziesięciu kilku oficerów

spiskowych, prawie samych poruczników i podporuczników (z
wyjątkiem 4—5 kapitanów, majora i podpułkownika), ludzi
dwudziesto-trzydziestokilkuletnich.

Widmo krąży po Europie, widmo rewolucji i powstań— tak

można by parafrazując słowa Marksa określić lata 1820—1830.
Rewolucja francuska po raz pierwszy skruszyła doszczętnie ustrój
feudalny. Zwycięstwa Napoleona przeniosły jej zdobycze w formie
mniej lub bardziej pełnej na obszar połowy Europy. Narody
ujarzmione jak Polska, podzielone jak Włochy w epopei
napoleońskiej ujrzały, do pewnego przynajmniej stopnia, możliwość
odzyskania niepodległości czy stworzenia jednolitego państwa
narodowego. Z kolei w walce przeciw Napoleonowi zmurszałe struk-
tury ancien regime'u często zawodziły. Na czoło niejedno-

1

W. Tokarz, Sprzysieźenie Wysockiego i Noc Listopadowa, Warszawa 1925, s. 132—133

(dalej cyt.: Noc listopadowa).

background image

9

krotnie wysuwały się postępowe elementy mieszczańsko-szlacheckie.
Rok 1815 przyniósł klęskę tym, którzy poszli za Napoleonem, nie
spełniły się jednak i marzenia znacznej części tych, którzy podjęli z
nim walkę. W większości zwycięskich krajów powrócił dawny reżim,
wyjątkowo tylko — i to nie za bardzo — złagodzony. Szczególnie
jednak ciężko było w takich krajach, jak Polska czy Włochy, którym
Napoleon przyniósł miraż niepodległości czy zjednoczenia, a jego
klęska była jednocześnie klęską ich marzeń. W tej sytuacji w znacznej
części Europy „przeciwko systemowi Restauracji sprzymierzały się —
jak pisał Stefan Kieniewicz — „postępowe elementy uboższej szlachty,
bur
żuazji, inteligencji i plebsu miejskiego", tworzyły się tajne związki.

W Polsce aspiracje wolnościowe wiązały się przede wszystkim ze

sprawą narodową. Chęć zrzucenia obcego jarzma, połączenia dzielnic
rozbiorowych wspólna była szlachcie, mieszcza
ństwu, ludowi
miejskiemu, bardziej u
świadomionym elementom chłopstwa. W

ś

rodowiskach nie posiadających to pragnienie niepodległości łączyło

się z niechęcią do rządzącego obozu stronników ugody, ze
współczuciem dla uci
śnionego ludu". Ruch spiskowy ogarniał przede
wszystkim młodzie
ż cywilną, uczącą się w gimnazjach i szkołach
wy
ższych oraz wojskową: młodych oficerów i kandydatów na nich
zaci
ągających się jako kadeci do wojska, skupiających się głównie w
szkołach podchor
ążych, acz nie objęły one wszystkich chętnych. „Z
pochodzenia oba te
środowiska [cywilne i wojskowe] były niemal
wył
ącznie szlacheckie, chociaż w większości już zdeklasowane"

2

.

Była to nowa generacja, która na widowni życia narodowego

zaczęła się ukazywać około roku 1828. „Nie przeżyła ona czynnie
przegranej roku 1812, która tak silnie zaważyła na poglądach i
uczuciach starszych". „Z epopei napoleońskiej wyniosła tylko jej
legend
ę: poczucie rzeczy wiel-

2

S. K i e n i e w i c z , Historia Polski 1795—1918, Warszawa 1975, s. 74—76.

background image

10

kich, dokonanych przede wszystkim przez siłę moralną, wyższość
moralną". W poglądach tych utwierdzała młodych poezja
romantyczna, „kształcić się mieli istotnie na Odzie do młodości i
Konradzie Wallenrodzie",
czerpać z nich przekonanie, że porwą za
sobą naród i zwyciężą. Tymczasem generacja ta „w życie weszła
dopiero w ciasnych warunkach Królestwa
". Nie patrzyła ona na nie
— odmiennie, jak spora część starszego pokolenia — „jak na
przysta
ń spokojną, ale jak na swój mocno nieszczególny punkt
wyj
ścia"

3

. W tak przeważnej mierze żyła ona tradycjami walk o

niepodległość przed czterdziestu, trzydziestu, dwudziestu laty.
Często jeśli nie ojcowie, to stryjowie czy wujowie tych ludzi ucze-
stniczyli w walkach, czasem starsi zaledwie o kilka lat bracia czy
kuzyni zdążyli wziąć w nich udział. Im natomiast zamiast chwały
napoleońskich bitew przypadły bezmyślne, męczące parady placu
Saskiego, monotonia garnizonowego życia. Nie zdołało to jednak
ugasić zapałów tego romantycznego pokolenia.

W literaturze pięknej pojawił się pogląd (Kordian i Cham Leona

Kruczkowskiego) o przeważającej roli ciężkich warunków
awansowania podchorążych w wywołaniu powstania; teza oparta na
mylnym zrozumieniu prac Wacława Tokarza i nie poparta przez
historyków. W większości ówczesnych armii europejskich bardzo
mocno zredukowanych po wojnach napoleońskich o awans nie było
łatwo. W armii pruskiej w latach trzydziestych porucznicy posiadali
tu krzyże za 25-letnią służbę. Podobnie było w Austrii. Mimo to nie
spiskowali, nie wywoływali powstań czy rewolucji. A więc brak
awansu nie był warunkiem wystarczającym. Wcale nie ci
podchorążowie, którzy najdłużej oczekiwali awansu na oficerów,
byli najaktywniejszymi spiskowcami. Wręcz przeciwnie. Na ośmiu
wychowanków

Szkoły

Podchorążych

najdłużej

w

niej

przebywających jedynie trzech poszło w Noc Listopadową za
Wysockim.

3

Tokarz, op. cit., s. 9.

background image

11

Czy oznacza to, że sprawa awansów nie odegrała w wybuchu

powstania żadnej roli? Niewątpliwie odegrała i to ważną, ale nie jako
przyczyna główna, a tylko przyspieszająca jego wybuch. Zapewne ona
to sprawiła, że najbardziej aktywną formacją w czasie Nocy
Listopadowej była Szkoła Podchorążych Piechoty, że stanowiła ona
ważne ogniwo spisku.

Do wojska Królestwa Polskiego garnęło się wielu ochotników

spośród szlachty i inteligencji wstępujących jako kadeci, w zasadzie
na prawach podoficerów, ale z pewnymi przywilejami i z perspektywą
awansu na oficera. Niewątpliwie oddziaływał tu też normalny pociąg
do służby wojskowej, tylko że w takim wypadku lepsze widoki na
uzyskanie szlif oficerskich dawały liczniejsze armie zaborcze niż
niewielkie a zapchane kadetami wojsko Królestwa. Szli do niego
ochotnicy także z Galicji, Poznańskiego, nawet z reszty zaboru
rosyjskiego. Młodzież ta przeważnie miała ukończone cztery klasy
gimnazjum, czasem maturę, a nawet studia uniwersyteckie.

Kadet nie podlegał chłoście i zwalniany był od zwykłych robót

koszarowych, ale poza tym pełnił służbę podoficera i stosowano doń
wszystkie przepisy służby wewnętrznej dotyczące podoficera, również
nie wolno mu było za tym bywać w teatrach, na balach publicznych,
w porz
ądniejszych restauracjach i cukierniach, nie wolno nawet
je
ździć fiakrem". Oficerowie mieli traktować kadetów z góry, ostro.

Było to więc położenie bardzo ciężkie do zniesienia dla młodzieży

inteligentniejszej, skazujące ją na wyłączne przebywanie w kołach
ż

ołnierzy i podoficerów, dzielenie ich prostych rozrywek, rozpusty

nieraz, prowadzące czasem do pewnego zdziczenia, a nieraz i
deprawacji".
Niewiele zmieniało tu przejście do szkół podchorążych,
których program „ograniczał się jedynie i wyłącznie do ćwiczeń fron-
towych oraz teoretycznego przerabiania regulaminów
"

4

.

4

W, Tokarz, Armia Królestwa Polskiego (1815—1830), Piotrków 1917, s. 123—124, 262—

265, 359; t e n ż e , Noc listopadowa, s. 17.

background image

12

Zajęcia te, szczególnie musztra i uciążliwa służba dzienna, tak
absorbowały, że trudno było znaleźć czas na czytanie książek.
Władysław Zamoyski pisze, że gdy dostał wiadomość (zresztą błędną),
iż nie zostanie awansowany na oficera: „zdało mi się, że nie wytrzymam
drugiego roku tego zwierz
ęcego życia" w Szkole Podchorążych Jazdy,
od dwóch lat byłem przerwał wszelką pracę umysłową"

5

. Dochodziła

do tego straszliwa monotonia zajęć służbowych. Wychowanek, który
pozostawał w szkole choćby i osiem lat, musiał co roku zaczynać od
podstaw, od wyszkolenia pojedynczego żołnierza. System ten
wywoływał ostre krytyki oficerów starszych. Mówili, że zanudza na

ś

mierć wychowanków i nie tylko nie daje pożywki dla rozwoju

umysłowego, ale poprzez nadmierny wysiłek wręcz go powstrzymuje,
ogłupia i doprowadza podchorążych do depresji, a nawet czyni dzi-
wakami.

W Szkole Podchorążych skupiały się jak w soczewce najgorsze

strony systemu konstantynowskiego, a jednocześnie koncentrował się w
niej najbardziej niezadowolony z tego systemu element, oczekujący na
powstanie jak na wyzwolenie.

MŁODZI OFICEROWIE I STARSZYZNA

Latami dławione uczucia wybuchają z olbrzymią silą, ogarniają

większość młodych wychowanków w konstantynowskiej szkole
oficerów, w tym także i zdecydowaną większość tych, którzy nie
należeli do spisku czy nawet mieliby powody do niechętnych wobec
powstania uczuć.

Spójrzmy na losy w dniu 29 listopada ppor. Maurycego Haukego,

syna generała. Z rąk podchorążych przed kilku godzinami padł jego
ojciec, a jego samego powstańcy aresztowali i osadzili na odwachu. Był
w ciężkim stanie duchowym po śmierci ojca, jeszcze o świcie
następnego dnia

5

[W. Z a m o y s k i ] , Jenerał Zamoyski, t. I, Poznań 1910, s. 159— 160.

background image

13

chwiał się na nogach", „jak ściana blady, łzy mimowolnie z oczu mu
tryskały
"

6

. Mimo to nie oddaje się żalowi, nie żywi niechęci do

powstania. Domaga się wypuszczenia na wolność, aby wziąć udział w
działaniach, do czego wzywa go patriotyczny obowiązek stanąć po
stronie zabójców ojca. Ppor. Hauke udaje się do baterii i ze swym
plutonem wyrusza wspierać saperów.

Z tłumu słychać okrzyki: — „Ojciec zdrajca, a więc i syn wstąpić

może w ślady ojca".

Haukego i to nie załamie. Stłumiwszy żal i rozgoryczenie

odpowiada:

— „Wina ojca nie powinna spadać na syna. Ojciec mógł być

zdrajcą Ojczyzny, ale ja jestem synem prawym Polski wolnej, całej i
niepodległej
"

7

.

Epizod z ppor. Haukem będzie miał miejsce później. Teraz zaś

oficerowie spiskowi rozsiani po całej Warszawie od śoliborza po plac
Trzech Krzyży wyprowadzają swe oddziały z koszar i kwater.
Zwierzchnicy często stawiali twardy opór, czasem wspierani przez
niektórych młodszych oficerów, nieraz trzeba go było przełamywać
nawet z bronią w ręku.

Liczne zwarte kolumny najeżone bagnetami przeciągają ulicami

Warszawy. Trudno sięgać po leżącą na ulicy buławę, gdy po
Warszawie chodzą żywe pomniki chwały narodowej — ludzie, którzy
sterali życie w służbie ojczyzny od roku 1792 po 1814.

Właśnie ukazała się w perspektywie ulicy wyniosła sylwetka

mężczyzny w stosowanym kapeluszu, w płaszczu przepasanym szarfą
na pięknym gniadoszu. To jedna z tych legendarnych postaci: gen.
Stanisław Potocki — konspirator sprzed 36 lat, potem żołnierz
powstania kościuszkowskiego, waleczny pułkownik z 1809 r.,
brygadier z 1812 r. Któż lepiej, jeśli nie on, zrozumie podchorążych —
powstańców?

6

N. K i c k a, Pamiętniki. Oprać. J. D u t k i e w i c z i T. Szaf r a ń s k i ,

Warszawa 1972, s. 206.

7

A. R o ś l a k o w s k i , Noc 29 listopada 1830 r. w Warszawie. Wyd. J. Frejl i c h ,

Warszawa 1925, s. 31.

background image

14

Podbiegli do niego Wysocki i podchorążowie, długo, natarczywie

proszą generała Potockiego; „Zaklinam cię [...] na miłość ojczyzny, na
więzy Igelstróma, w których tak długo jęczałeś, żebyś stanął na naszym
czele — wzywa go Wysocki. — »Generale! prowadź nas dalej!« wołali
podchorążowie. Jeden z nich, Nereusz Różański, miał przypaść podob-
no do jego ręki". Na próżno. Generał wcale nie przejawia entuzjazmu,
mówi: „Dzieci [...] uspokójcie się"

8

. W końcu podchorążowie się

rozstąpili, Potocki pojechał do Belwederu, do Konstantego. To było nie
do pojęcia, Potocki musiał stanowić jakiś niesamowity wyjątek.

Ale oto nadjeżdża komendant szkoły gen. Stanisław Trębicki.

Podchorążowie proszą go, aby objął dowództwo. I tym razem spotyka
ich jednak uparta odmowa, Trębicki obstaje przy swoim zdaniu, że nie
złamie danej przysięgi. Mrok wokół podchorążych gęstnieje. Czy te
dwie niespodziewane odmowy nie składają się na jakąś niepojętą
regułę? Nadal jednak podchorążowie nie tracą nadziei, że uda im się
przekonać swego komendanta. Nie dają mu wolnej drogi, zabierają go
ze sobą. Idą naprzód Krakowskim Przedmieściem.

Opodal Pałacu Namiestnikowskiego kolumna podchorążych natknęła

się na gen. Maurycego Haukego i płk. Filipa Meciszewskiego. Sytuacja
wyjaśnia się coraz bardziej. Meciszewski wita ich strzałem z pistoletu i
razem z Haukem ginie od kul podchorążych. Wkrótce po tym Trębicki
dotknięty przytykami, częściowo niesłusznymi, porywa się na
podchorążych i ginie od ich strzałów.

Rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej, niż ukształtowała się w

zapalonych głowach spiskowców. Prawie wszyscy generałowie i wielu
wyższych oficerów opowiedziało się zdecydowanie przeciw powstaniu.
Generałowie Stanisław Potocki, Tomasz Siemiątkowski i Ignacy
Blumer, poprzednio przez tyle lat walczący o niepodległość, teraz
próbują uparcie przeciągnąć oddziały na stronę Konstantego.

8

Tokarz, Noc listopadowa, s. 146.

background image

15

Nie powiodło się spiskowcom i z wymarzonym wodzem

skupiającym w sobie całą legendę okresu napoleońskiego, z gen.
Józefem Chłopickim. Powstańcy odnaleźli go w Teatrze Rozmaitości.
Do ich gorących nalegań odniósł się niechętnie, jeżeli nie wręcz
pogardliwie, traktując spiskowców niemal jak smarkaczy. „»Zastanów
si
ę

pan,

co

pan

robisz?«"

odpowiadał

podporucznikowi

Dobrowolskiemu namawiającemu go, aby stanął na czele powstania.
„»Generale, nie czas już się zastanawiać«. »Dajcie mi spokój —
powiedział wreszcie Chłopicki — Id
ę spać«. I poszedł [...] do
mieszkania podpułkownika Sobieskiego, gdzie całą noc spędził na roz-
mowie przy fajce ze Schwerinem, Sobieskim i Denhoffem potępiając
brutalnie wybuch: »Półgłówki zrobiły burdę, którą wszyscy ciężko
przypłaci
ć mogą. Mieszać się do tego nie należy... Marzyć o walce z
Rosj
ą [...] jest pomysłem głów, którym piątej klepki brakuje«"

9

.

Podobne opinie wygłaszał też Skrzynecki namawiając gen.
Siemiątkowskiego, aby się czynnie przeciwstawił powstaniu.

Dlaczego tak się stało? Dlaczego wybuch powstania spotkał się z

takim oporem starszyzny?

W społeczeństwie Królestwa Polskiego istniały silne tendencje

ugodowe „wśród fabrykantów związanych coraz mocniej z rynkiem
rosyjskim
", „wśród części ziemiaństwa widzącego w związku z Rosją
gwarancję utrzymania pańszczyzny, pośród mieszczaństwa i żywiołów
urz
ędniczych wreszcie"

10

. Z systemem Królestwa mocno była

związana starszyzna wojska polskiego: generałowie i dowódcy
pułków, wywodzący się często ze sfer ziemiańskich, a nawet czasem i
arystokratycznych, pobierający wysokie pensje, a nawet (dowódcy
pułków) mający możność zrobienia majątku dzięki swemu stanowisku.
Jednak różnic poglądów między podchorążymi a generałami nie da się
wytłumaczyć tylko przyczynami społecznymi, konfliktem między
dużą stabilizacją a jej brakiem. Był to także konflikt pokoleń, spór nie

9

Tamże, s. 161—162, 212—213.

10

Tamże, s. 7; tenże, Armia Królestwa, s. 267.

background image

ograniczał się do walki między ugodą a konspiracją, toczył on
również między starą a młodą konspiracją. Rdzeń członków
Towarzystwa Patriotycznego składał się z ludzi, którzy, jak ich
przywódcy: Walerian Łukasiński (rocznik 1786), Seweryn
Krzyżanowski (rocznik 1787), urodzili się w wolnym państwie, w
dzieciństwie przeżyli tragedię roku 1794, dorastali pod rządami
zaborców, gdy imię Polski wymazane było z mapy Europy, oglądali
w pełni sił, czynnie" jutrzenkę wolności, a następnie „przeżyli
przegran
ą roku 1812 i wynieśli z niej przeświadczenie o sile Rosji i
słabo
ści Polski. Stworzenie Królestwa i cała polityka Aleksandra
wydawały im si
ę zdarzeniem nieskończenie pomyślnym, które
niew
ątpliwie należało kontrolować z punktu widzenia narodowego,
którego jednak nie wolno było zwalcza
ć gwałtem". Dlatego
praktycznie rezygnowali z podejmowania powstania i „woleli pójść
[w roku 1826] do Karmelitów", tj. do więzienia, niż chwycić za broń.
„Niektórzy z najbliższych Łukasińskiemu oficerów" w noc lis-
topadową zrobią wszystko, by „sparaliżować ten ruch zbrojny, w
którego powodzenie nie wierzyli
"

11

.

Jest charakterystyczne, że jeśli w spisku z roku 1794 uczestniczyło

trzech generałów (Kościuszko, Wodzicki, Zajączek) i wielu
wyższych oficerów (np. Madaliński, Jasiński), to brak ich w spisku z
roku 1830. Otóż w roku 1794 mieliśmy za sobą wojnę 1792, w której
jednak armii Katarzyny II nie udało się rozbić słabszych liczebnie sił
polskich, a przeciwnie, miały one za sobą chlubne bitwy pod
Zieleńcami, Dubienką i mniejsze starcia pod Zelwą i Brześciem.
Dowódcy polscy nie mieli za sobą poczucia przegranej. W roku 1830
natomiast pamiętano dobrze tak o roku 1734 (uczestniczyło w nim
m.in. czterech generałów poległych w nocy listopadowej), jak i o
roku 1812, kiedy ponieśliśmy klęskę wespół z armią połowy Europy.
W tej sytuacji było zrozumiałe, że znakomita większość starszyzny
podzielała zdanie Chłopickiego: „Marzyć o walce z Rosją, któ-

11

T e n ż e , Noc listopadowa, s. 11.

background image

17

ra trzemakroć sto tysiącami wojska zalać nas może, gdy my ledwie
pi
ęćdziesiąt tysięcy mieć możemy, jest pomysłem głów, którym piątej
klepki brakuje
"

12

. Niewątpliwie taki sąd stanowił zbyt daleko idące

uproszczenie tej kwestii, bowiem Mikołaj I zdołał przerzucić mniejszą
liczbę wojsk

r

do 250 000, i to nie za jednym zamachem, myśmy zaś

wystawili znacznie więcej niż owe 50 000, a niewiara Chłopickiego w
powodzenie powstania znacznie opóźniła mobilizację sił i środków.
Działania w roku 1831 wykazały, że stać nas było na zadanie armii
Mikołaja I dotkliwych ciosów, a jej niepowodzenia w wojnie tureckiej
1828—1829

pozwalały

niejedno

przewidzieć.

Niewątpliwie

rozumowanie takie miało jednak za sobą także i racjonalne przesłanki:
wojna z caratem była sprawą bardzo trudną i podejmowało się ją w
warunkach dużej przewagi sił przeciwnika. Konflikt podchorążowie—
generałowie to był także konflikt między nieraz nieopatrzną odwagą
młodości a z kolei często posuniętą zbyt daleko przezornością
wywołaną czasem znużeniem starszego pokolenia. Trafnie zauważył
Tokarz, że najwięcej zapału, wiary w powodzenie powstania napotkało
się wśród młodszych napoleończykow, a więc najbardziej zbliżonych
wiekiem do oficerów konstantynowskich, byli oni wychowani „już
raczej pod tchnieniem nowej romantycznej epoki"

13

.

ś

OŁNIERZE

Nie znajdziemy scen śmierci generałów na ostatnich stro-, nach

Kordiana i Chama Leona Kruczkowskiego, których akcja rozgrywa
się na ulicach Warszawy wieczorem 29 listopada 1830 r. Zamiast tego
pchor. Czartkowski wzywa napotkanego Deczyńskiego, bohatera
powieści: — „Bracie żołnierzu nuże z nami”. Ten zaś odpowiada: —
Nic mi do waszej rewolucji panie podchorąży". „— Nie znam cara! ...

12

Tamże, s. 162.

13

Tenże, Armia Królestwa, s. 291-292

background image

18

Moim wrogiem są ciemięzcy i krzywdziciele ludu chłopskiego, których
znam dobrze! Których synami Wy jeste
ście! Wy!" (podkreślenia —
L.K.). Pan Czartkowski zabija chłopa Deczyńskiego. Podchorąży
zabija szeregowca
" — Załuski stwierdza, że nie tak było naprawdę, że
swego „poparcia odmówił im [— podchorążym] nie szeregowy
ż

ołnierz-chłop", ale kto inny — właśnie generałowie. W rzeczywi-

stości Deczyński, będący postacią historyczną, wziął udział w
powstaniu i dosłużył się stopnia podporucznika

14

. W istocie żołnierze

dobrze widzieli związek cara z uciskiem klasowym. Niedługo przed
wybuchem powstania dwóch szeregowców (3 pułku strzelców
pieszych?) stojąc na warcie tak rozmawiało o carskim przedstawicielu
na Królestwo, bracie Mikołaja I — w. ks. Konstantym. Jeden pytał
drugiego, dlaczego dostają ostre ładunki, gdy idą na wartę.

Dlatego, że pospólstwo ma zamiar bunt podnieść".

„A więc — to byś ty do nich strzelał! A wszakżeż to twoi bracia!

Co do mnie — ja bym, gdyby sam Wielki Książę stał za mną i
rozkazywał mi strzela
ć, to bym tego nie uczynił; owszem, odwróciłbym
si
ę i do niego wypalił".

Szeregowy żołnierz od razu stanął po stronie spiskowców.

Zobaczmy, jak to wyglądało.

Kilku oficerów spiskowych wpadło na sale koszar I batalionu

„czwartaków" wołając: „Dziś rewolucja. Okupimy sobie wolność, nie
b
ędziecie uciskani, zrzucimy jarzmo i despotyzm". Podobnie było w 3
pułku liniowym („Czy wiecie wiara, co dziś nastąpi? Dziś jest
powstanie nasze
")

15

, u saperów i w 1 liniowym. Odwołanie się do

patriotyzmu żołnierzy odnosiło od razu pożądany skutek.

Podoficerowie i żołnierze to w dużej mierzę dawni chłopi

pańszczyźniani trzymani od lat w twardych ryzach konstantynowskiej
dyscypliny. Sprawiali wrażenie, jakby przez te

14

L. Kruczkowski, Kordian i Cham, Warszawa 1950, s. 282— 283; Z. Z a ł u s k i ,

Siedem polskich grzechów głównych. Nie-śmieszne igraszki, Warszawa 1973, s. 289—290;
zob. też s. 291—293.

15

T o k a r z , Noc listopadowa, s. 79, 164—165, 172, 177, 180; wezwania są cytatami ze

ź

ródeł, podobnie i niżej.

background image

19

lata czekali właśnie na takie wezwanie. Bez słowa sprzeciwu, bez
najmniejszego oporu wszędzie żołnierze przystępowali do czynności
oznaczających złamanie przysięgi carowi i królowi.

Wiadomo z całą pewnością, że tak było u „czwartaków",

saperów, grenadierów gwardii, w kompaniach wyborczych 3 pułku
liniowego. „Czwartacy" i saperzy spieszyli się tak, że część ludzi nie
zdążyła włożyć mundurów, kładła płaszcze na lejbiki czy wręcz na
koszule.

Antoni Roślakowski, kapitan „czwartaków", przemówił do swej 1

kompanii fizylierskiej, że trzeba to „»15-letnie przez nas dźwigane
jarzmo zrzuci
ć« i zakomenderowałem: »Moskale na lewo w tył!« —
ż

aden się nie ruszył, a wszyscy odpowiedzieli: »Jesteśmy Polacy

Wykrzyknąłem z uniesieniem i z podniesieniem pałasza w górę:
»Niech żyje Polska wolna, cała i niepodległa!«, co w ogóle cała
kompania po trzykro
ć powtórzyła" i ruszyła za dowódcą przy wtórze
Jeszcze Polska nie zginęła, którą śpiewkę cała kompania jak
najgło
śniej śpiewała"

16

.

Co prawda wzywano żołnierzy do wystąpienia używając i innych

argumentów. Mówiono o występowaniu w imieniu ładu i porządku.
Rozpuszczano także fałszywe wiadomości o zagrożeniu żołnierzy
czy ludności Warszawy. W sumie jednak takich argumentów było
niewiele i niemal z reguły występowały one obok wezwań
patriotycznych. Tak było u saperów, gdzie informację feldfebla
Pietrusińskiego o buncie studentów natychmiast sprostował ppor.
Franciszek Malczewski: „Głupiś! Idziemy bić Moskali". W 5 pułku
liniowym wbrew Zaliwskiemu oficerowie mówili „wyraźnie, że w
Warszawie jest powstanie
"

17

.

W razie sporów oficerów spiskowych z ich przełożonymi zwykły

ż

ołnierz, podoficer czy szeregowiec, stawał przeważnie po stronie

powstańców, patrzył spokojnie, jak niżsi rangą podnoszą rękę na
wyższych dowódców. Tak było np.

16

R o ś l a k o w s k i , op. cit., s. 19—20.

17

T o k a r z , Noc listopadowa, s. 124, 153, 174.

background image

20

w Koszarach Sapieżyńskich, gdzie „czwartacy" nie zareagowali, gdy
lubianego ich dowódcę Ludwika Bogusławskiego sprzeciwiającego
się wyjściu I batalionu z koszar por. Seweryn Wyszpolski uderzył
rękojeścią szabli tak gwałtownie, że pułkownik padł na ziemię. Tuż
po tym na komendę oficerów spiskowych kompanie wyszły na
dziedziniec. Przemarsz Zakroczymską obok koszar kompanii
Roślakowskiego ze śpiewem Jeszcze Polska nie zginęła przesądził
ostatecznie sprawę. „Czwartacy" z koszar Sapieżyńskich ruszyli
gwałtownie: „Nie tylko, że brama i drzwi [...] zostały wyłamane, ale
oknami wy
ścigali się żołnierze", 3 kompania fizylierów „kłusem
wybiegła" — wspominał Roślakowski. Mjr Stanisław Kindler
kilkakrotnie zdołał powstrzymać rozkazem maszerujący batalion
„czwartaków", ale tylko na krótką chwilę, po czym „podburzeni
wołaniem oficerów »wiara naprzód« znów dalej ruszali" — skarżył
się Kindler".

18

Zwykli żołnierze też potrafili niekiedy sami ostro występować

przeciw wyższym szarżom, nawet generałom stojącym po stronie
Konstantego, czasem nawet bardziej zdecydowanie niż spiskowi
oficerowie.

Gdy mjr Kindler próbował zatrzymać batalion 4 pułku, który

przeszedł na stronę powstania, „żołnierz prawoskrzydłowy Czupiał
krzykn
ął głosem rozpaczy" do Roślakowskiego dowodzącego
batalionem: „Strzeż się kapitanie, bo ten bagnet utopię w słudze
moskiewskim
" — i tylko interwencja Roślakowskiego powstrzymała
go od zabicia majora

19

. Gdy jeszcze raz próbował Kindler

interweniować, jakiś żołnierz uderzył go „tak silnie kolbą, że ten
upadł na ziemię"

20

. Kiedy Bogusławski próbował zaagitować swych

„czwartaków"

18

R o ś l a k o w s k i , op. cit., s. 20; T o k a r z , Noc listopadowa, s. 149, 151, 153—154,

167—168, 197. Wg wspomnień Święcickiego (J. D u t k i e w i c z , Parę szczegółów do Nocy
listopadowej
,
Przegląd Historyczno-Wojskowy", t. IX, 1937, s. 450) „czwartacy" ruszyli
jeszcze, zanim uderzono Bogusławskiego.

19

R o ś l a k o w s k i , op. cit,, s. 20.

20

J. S. Harbut, Noc listopadowa w świetle i cieniach procesu przed Najwyższym

Sądem Kryminalnym, t. I, Warszawa 1930, wyd. 2, s. 161.

background image

21

na placu Krasińskich, „grenadierzy pułku 5-go rzucili się wtedy na
niego, z trudem" kilku oficerom udało się „go wyrwać z ich rąk"

21

.

Na Trębackiej jakiś podoficer grenadierów strzelał do płk. Karola
Tumy, adiutanta wielkiego księcia. Kilku generałów spotkało się z
ż

ołnierską kulą. W czasie gdy gen. Ignacy Blumer wzywał żołnierzy

5 pułku liniowego, by odstąpili od powstania, napadli nań żołnierze

tego pułku z podoficerem na czele. Blumer chciał odebrać
szyldwachowi broń, ale ten go odepchnął, wołając: „To jest zdrajca,
nie generał
!"

22

. Napadający strzelili do Blumera, trafiły go trzy kule,

jedna z karabinu owego podoficera feldfebla Grabowskiego, syna mie-
szczanina ze Zwolenia. Generał padł na ziemię i zaraz zmarł. Potocki
przemawiał właśnie do kompanii 3 pułku liniowego, gdy padły strzały.
Potocki zachwiał się na siodle, przerażony koń zawrócił i zrzucił
ś

miertelnie rannego generała"

23

, zabitego podobno przez jednego z

grenadierów 3 pułku.

Podejrzliwość żołnierzy wobec tych, którzy nie stanęli od razu po

stronie powstania, trwała dość długo.

30 listopada trzech saperów zabiło kpt. Terszteniaka; tłumacząc się

przed sądem powstańczym powiedzieli, że zrobili to dlatego, iż oficer
ów 29 listopada odłączył się od kompanii.

Już w kilka godzin po wybuchu powstania prości żołnierze z

oddziałów, które wzięły udział w tym ruchu, próbują zaagitować
swych kolegów z kompanii stojących po stronie Konstantego. Tak np.
kilkunastu grenadierów gwardii wsunęło się w szeregi batalionu,
zło
żonego z kompanii wyborczych 2 i 6 pułków liniowych, i zaczęło
liniowych grenadierów przemawia
ć na swoją stronę"

24

.

W kilku tylko wypadkach udało się zwolennikom dawnego

porządku zaprowadzić oddziały do obozu wielkiego księcia. Działo
się tak zwykle z powodu małej liczebności

21

T o k a r z , Noc listopadowa, s. 224.

22

Roślakowski, op. cit, s. 24—25, 35.

23

Tokarz, Noc listopadowa, s. 157, 226, 259,

24

Tamże, s. 206, 263,

I

background image

22

oficerów spiskowych w tych kompaniach, braku zdecydowania z ich
strony, znacznego autorytetu generałów Franciszka śymirskiego i
Zygmunta Kurnatowskiego. Wierność większości tych oddziałów dla
Konstantego była mocno wątpliwa. W stojącym na placu Bankowym
batalionie kompanii wyborczych 2 i 6 pułków liniowych po pewnym
czasie podoficerowie zaczęli się naradzać między sobą, a żołnierze
wychodzić z szeregów. Gdy do kompanii 6 pułku przybyli młodsi
oficerowie, „odtąd między podoficerami i żołnierzami widać było
stanowcz
ą decyzję połączenia się z narodem"

25

.

To zachowanie się żołnierzy na pierwszy rzut oka może dziwić, w

rzeczywistości nie było ono jednak takie zaskakujące. Armia
Królestwa Polskiego, której naczelnym wodzem był w. ks.
Konstanty, zewnętrznie została upodobniona do armii ancien
regime'u
stanowiących tak typowe zjawisko dla wojsk powiedeńskiej
Europy z fryderycjańskim drylem, z pękami pałek noszonymi za
idącymi na ćwiczenia oddziałami. Z obowiązkami feldfebla w armii
Królestwa Polskiego „połączone było i prawo nieograniczonego
płazowania
żołnierzy [...], z prawa tego za najmniejszym
wykroczeniem najrozci
ąglejszy użytek robiono". Zdarzało się
brutalne obchodzenie się z żołnierzami, bicie, szturchanie i
przezywanie obel
żywymi słowami"

26.

Mimo to w wojsku Królestwa Polskiego pozostawało coś, co

różniło je od innych armii tego typu. Rodowód tej armii sięgał
daleko poza rok 1815, aż w XVIII stulecie do roku 1794, gdy
dowodził nią naczelnik w chłopskiej sukmanie prowadzący do boju
chłopów niemal wczoraj oderwanych od pługa, a atakujących baterie
jak grenadierzy pruscy długie lata tresowani. Rodowód tej armii
sięgał i wiosny 1797 r., gdy gen. Jan Henryk Dąbrowski tworzył
wojsko z żołnierzy austriackich nadal uważających się za „ludzi
cesars
-

25

Tamże, s. 150—151, 178, 194—195, 206.

26

J. P a t e 1 s k i, Wspomnienia wojskowe 1823—1831, Wilno 1921, s. 32—34.

background image

23

kich", a którzy mieli się teraz bić ze swymi wczorajszymi kamratami.
Dąbrowski miał im do zaofiarowania nędzę i głód, podarte mundury,
dziurawe buty. Wyrzucono z Legionów kij, a mimo to żołnierze nie
dezerterowali. Mogło się to wszystko udać dzięki olbrzymiej pracy
wychowawczej, która masę byłych kajzerlików przetwarzała w uświa-
domionych narodowo żołnierzy. Dzieło Dąbrowskiego kontynuował
ks. Józef Poniatowski. W armii odwoływano się do ambicji
szeregowych, dopuszczono ich do komisji wybierających kandydatów
do odznaczenia Krzyżem Virtuti Militari. Wódz naczelny w czasie
inspekcji przyjmował zażalenia szeregowych na przełożonych.

Tradycje te nie wygasły w armii Królestwa. Obok oficerów

szafujących pałkami było o wiele więcej przeciwników kar cielesnych.
Dokładali oni wszelkich starań, aby żołnierza nauczyć musztry bez
używania kar cielesnych. Dążenia te poparte całym wysiłkiem dobrej
woli żołnierza dały doskonałe rezultaty. Stworzył się jednolity front
większości oficerów, pod naciskiem ich opinii zmiękł i Konstanty. Po
dziesięciu latach swych rządów, w roku 1825, kary cielesne utrzymał
tylko w 3 klasie żołnierzy piechoty i artylerii pieszej. W jeździe „sama
opinia oficerów ju
ż i przedtem ograniczała do minimum stosowanie"
tych kar. Około roku 1825 pozwolił Konstanty „również z inicjatywy
oficerów na

zaprowadzenie

w

wojsku

obowiązkowej

nauki

analfabetów"

27

. W niektórych oddziałach pojawiły się nawet biblioteki

ż

ołnierskie.

Pałeczkę patriotycznej sztafety pokoleń mogli przekazywać

pozostali jeszcze w szeregach weterani armii Księstwa Warszawskiego.
Rozniecali uczucia patriotyczne zapewne i kadeci — ochotnicy spośród
szlachty czy inteligencji zaczynający służbę jako szeregowcy, potem
jako podoficerowie nieraz latami czekający na powołanie do szkoły
podchorążych. Najbardziej patriotycznymi formacjami okazały się 4
pułk piechoty liniowej i batalion saperów.

27

T o k a r z , Armia Królestwa, s. 107, 109—110.

background image

W obu jednostkach służyli liczni warszawiacy, mieszkańcy miasta

o tak silnych tradycjach walk o niepodległość pochodzących jeszcze
z roku 1794. Cywilni jego mieszkańcy, przede wszystkim ze Starego
Miasta — silnego ośrodka rzemieślniczego, gdy uzbrojeni w broń z
Arsenału przyłączyli się do powstania, zamienili je ze spisku
podporuczników i podchorążych w powstanie narodowe.

background image

25

DLACZEGO W ROKU 1831

ZABRAKŁO NAM POLSKIEGO NAPOLEONA?

WARUNKI, W JAKICH PRZYSZŁO DZIAŁA

Ć

W ROKU 1831

Rozpatrując problem dowodzenia polskiego w roku 1831, musimy

za podstawę naszych rozważań wziąć koncepcję Mariana Kukiela
wyrażoną w pełni tylko w recenzji z dzieła Tokarza o wojnie 1831 r.
(zapomniana, nie wywołała oddźwięku w naszej historiografii). Nie
widzę w tym, co wiem o roku 1831, niczego, co opinię tę mogłoby
zakwestionować. Oto ona:

Naród dokonał tu olbrzymiego wysiłku, aby zwyciężyć",

zwycięstwo mogło być jednak wywalczone tylko przy zrównoważeniu
niedoboru naszych sił materialnych wielk
ą przewagą sił moralnych i
intelektualnych ze strony polskiej, warunkiem jego musiałaby by
ć
wielka wyższość naszego dowództwa nad rosyjskim. Te fakty
zasadnicze i niew
ątpliwe wytykają granicę naszym sądom o
straconych okazjach 1830/31 i o »naszych wodzach grzesznych«".
Przypomina Kukieł, że autorzy wielkich dzieł pisanych przez
pokolenie powstańcze tworzyli je z oskarżycielską pasją, nie dając
obiektywnego obrazu dowodzenia polskiego w tej wojnie. „Słabości,
ędy, chwiejność i ociężałość przeciwnika są dla większości z nich
czem
ś koniecznym, co należało z góry wziąć w rachubę, na czym
nale
żało budować; te same zjawiska po stronie polskiej stawiają oni
pod pr
ęgierzem, piętnują nie-

background image

26

raz znamieniem zbrodni". Dalej Kukieł uzasadnia przekonywająco, że
i Tokarz mimo całego swego krytycyzmu nie w pełni wyzwolił się od
uroku sądów tej „wspaniałej skrzącej iskrami geniuszu literatury".
Krytycznie podchodzi do licznych „surowych zarzutów" tego autora,
ż

e „nie szukano walnej bitwy" przy siłach dorównujących liczebnie

przeciwnikowi, ale „przy liczbie dział ... dwa lub trzy razy mniejszej.
Otó
ż, jeżeli wiosną przy takim stosunku sił można było kusić się o
zwyci
ęstwo, latem, po Ostrołęce, podobna rachuba, wobec
zmienionego składu naszego wojska, ju
ż byłaby bardzo zawodna"

1

.

Zwrot „można było kusić się o zwycięstwo", następujący zaraz po

owej „liczbie dział ... dwa lub trzy razy mniejszej", ukazuje trudności
uzyskania tego sukcesu.

Artyleria już wówczas była bardzo groźną bronią. To przewaga

rosyjska w liczbie dział w dużej mierze zadecydowała o tym, że
doszło do dwóch największych polskich klęsk w roku 1831: pod
Ostrołęką (26 V) i w czasie szturmu Warszawy (6—7 IX). Silne
baterie rosyjskie, krzyżujące ogień przed stanowiskami swej piechoty
przeprawionej przez Narew, stworzyły prawdziwą zaporę ogniową,
przez którą nie udało się przedostać żadnemu polskiemu
przeciwnatarciu (26 V).

7 września dobrze dowodzona przez Bema artyleria polska mimo

swej

niższości

liczebnej

potrafiła

nawiązać

kilkugodzinny

równorzędny pojedynek z przeciwnikiem, uzyskując nawet nad nim na
kilka godzin przewagę i zadając mu spore straty, ale i sama się
zużywając. Gdy jednak przeciwnik z łatwością rekompensował straty
wprowadzając z odwodu świeże baterie, to Polacy nie mieli czym
zastąpić swoich ubytków. W rezultacie w końcowej fazie działań
nieliczne polskie działa broniące wału miejskiego stanęły w obliczu
olbrzymiej przewagi artylerii nieprzyjaciela, co przesądziło o losach
walki na rzecz Paskiewicza.

1

M. Kukiel, Wojna polsko-rosyjska 1830-1831, „Wiadmości literackie", 1931, nr 2, s. 3.

background image

27

SZANSE NA POJAWIENIE SI

Ę

POLSKIEGO NAPOLEONA

Jakie były szanse na to, że dowództwo polskie będzie lepsze niż

rosyjskie? Odpowiedzi w dużej mierze udzielił tu Kukieł pisząc o
braku „wyrobienia operacyjnego", który odbijał się „na polskim
dowództwie wy
ższym"

2

Generałowie rosyjscy zdecydowanie górowali nad polskimi

doświadczeniem wojennym wyniesionym z wysokiego szczebla
dowodzenia z wojen 1812—1814, a niejednokrotnie i świeżym, sprzed
kilku lat, z wojny tureckiej 1828—1829. Przeszli oni dobrą szkołę,
mieliśmy do czynienia ze zwycięzcami Napoleona. Wódz naczelny
feldmarszałek Jan Dybicz (Diebitsch) i jego szef sztabu Karol Toll
odegrali poważną rolę w sztabach sprzymierzonych w czasie zwycię-
skich działań przeciw Napoleonowi.

Dybicz, 45-letni górnośląski Prusak, służył w wojsku rosyjskim od

roku 1801. Szlify generała majora uzyskał w 1812 r. jako kwatermistrz
korpusu

Piotra

Wittgensteina.

W

latach

1813—1814

był

kwatermistrzem armii, m.in. autorem dyspozycji działań w bitwie pod
Lutzen (2 V 1813), ponoć trafnych, ale źle wykonanych. Następnie
pod Kulmem (29 VIII 1813) swymi zarządzeniami przechylił szalę
zwycięstwa na stronę sprzymierzonych. Za bitwę pod Lipskiem został
generałem lejtnantem. W wojnie tureckiej (1828—1829) objął
dowództwo armii w trudnej sytuacji, zwycięstwem pod Kulewczą i
ś

miałym marszem na Adrianopol doprowadził do rozstrzygnięcia na

rzecz Rosji.

53-letni, wybitnie uzdolniony i energiczny, Inflantczyk Toll już od

1812 r. jako kwatermistrz generalny i jeden z głównych doradców
Michaiła Kutuzowa wywierał wpływ na losy tej wielkiej wojny. W
roku 1813 był generalnym kwatermistrzem Sztabu Generalnego
Sprzymierzonych, twórcą planu kampanii jesiennej, jednym z trzech
obok Moreau i Jominiego doradców rady wojennej trzech monar-

2

T e n ż e , Dzieje Polski porozbiorowej 1795—1921, wyd. 2, Londyn 1963, s. 241 (dalej

cyt.: Dzieje).

background image

28

chów. Za bitwę pod Lipskiem został generałem lejtnantem. Odegrał
dużą rolę w kampanii 1814 r. W 1829 r. był również szefem sztabu
Dybicza i miał niemały udział w uzyskanych wówczas przez Rosjan
sukcesach.

Spore doświadczenie mieli również dowódcy korpusów. 53-letni

Piotr von der Pahlen (I), dowódca I korpusu piechoty, w roku 1800
uzyskał szlify generała majora. Już w kampanii 1807 r. odgrywał dużą
rolę jako dowódca kawalerii rosyjskiej straży przedniej. W roku 1812
dowodził III korpusem jazdy, przez pewien czas strażą tylną 1 armii.
Zabłysnął w boju odwrotwym pod Witebskiem (27 VII 1812). W roku
1813 dowodził strażą przednią armii Wittgensteina, przyczynił się do
zwycięstwa pod Fere-Champenoise (1814). Jako dowódca II korpusu
piechoty brał udział w bitwie pod Kulewczą.

48-letni baron Grzegorz Rosen, dowódca VI korpusu piechoty,

został generałem majorem w roku 1808. W 1812 r. dowodził strażą
tylną 1 armii w czasie odwrotu, a strażą przednią sił głównych podczas
ofensywy. W kampanii 1813 r. był dowódcą 1 dywizji gwardii,
odznaczył się pod Lützen, Budziszynem, Kulmem i został wówczas
mianowany generałem lejtnantem.

53-letni baron Cyprian Kreutz, dowódca V korpusu jazdy, pochodził

z Inflant, był nawet adiutantem Stanisława Augusta. W roku 1812
został generałem majorem, dowodził w tej kampanii strażą tylną
korpusu Siergieja Dochturowa, potem III korpusem jazdy, w roku 1813
strażą przednią armii Lieontija Bennigsena, odznaczył się pod
Lipskiem. W roku 1829 jako dowódca 4 dywizji ułanów przyczynił się
do zwycięstwa pod Kulewczą.

54-letni kniaź Dymitr Szachowski, dowódca korpusu grenadierów,

generał major i brygadier w roku 1812, odznaczył się wówczas pod
Witebskiem i Borodinem. W 1813 r. jako dowódca dywizji piechoty za
bitwę pod Lipskiem został mianowany generałem lejtnantem.
Nawet 47-letni dywizjoner Teodor Geismar miał za sobą

background image

29

samodzielne dowodzenie: zajęcie Bukaresztu, zwycięstwo pod
Bolejestil (1828).

Raz jeszcze trzeba podkreślić, że dowódcy rosyjscy mieli bogate

doświadczenie wyniesione z wysokiego szczebla dowodzenia.
Doświadczenie — doświadczeniu nie jest równe, przeżycia wyniesione
z niższego szczebla dowodzenia nie zawsze ułatwią podejmowanie
decyzji na wyższym. „Doświadczeń dowódcy patrolu nie można bez
zastrze
żeń przenosić na dowodzenie wielką jednostką czy związkiem
operacyjnym
"

3

. Szczególnie istotne jest przejście między szczeblami

taktycznym a operacyjnym, między dowódcą, który myśli, jak najlepiej
wprowadzić swoje siły do walki w istniejącej sytuacji na konkretnym
placu boju, a dowódcą', który zastanawia się — na długo przed tym
zanim dojdzie do poważniejszych walk — jak pokierować własnymi
wojskami, by zmusiły one armię przeciwnika do stoczenia bitwy w
najdogodniejszym dla nas miejscu i czasie.

Problem polegał na tym, że chociaż w roku 1831 upływało zaledwie

siedemnaście lat od ostatniej kampanii, w której Polacy wzięli udział,
to w wojsku powstańczym nie było ani jednego generała, który miałby
doświadczenie z dowodzenia na szczeblu operacyjnym.

Wśród wyższych dowódców polskich z lutego 1831 r. — Chłopicki,

Radziwiłł, dowódcy korpusów kawalerii, dywizji — w okresie wojen
napoleońskich czterech dowodziło brygadą (Radziwiłł, Chłopicki,
Umiński, Krukowiecki), czterech pułkiem (Łubieński, Tomicki,
Stryjeński, śymirski), jeden (Ruttie) był grosmajorem (odpowiednik
stopnia podpułkownika), dwóch szefami batalionu (Skrzynecki,
Szembek), jeden szefem szwadronu (Jankowski). Było to znacznie go-
rzej niż w roku 1794, gdy mieliśmy trzech generałów mających za
sobą doświadczenie z dowodzenia dywizją w roku 1792 (Kościuszko,
Poniatowski, Wielhorski). Nie było źadne-

3

S. H e r b s t , Potrzeba historii czyli o polskim stylu życia, Warszawa 1978, t. II, s. 41

(dalej cyt.: Potrzeba historii).

background image

30

go oficera, który by do roku 1814 pełnił wyższe funkcje w większym
sztabie. Napoleon często oddawał pułki polskie pod dowództwo
generałów francuskich, w rezultacie doświadczenie z wyższych
szczebli dowodzenia miało w dobie Księstwa Warszawskiego tylko
kilku wybitniejszych oficerów: Poniatowski, Dąbrowski, Zajączek.
Sokolnicki, Kniaziewicz, Fiszer. Spośród nich żył w roku 1831 tylko
wiekowy, bez mała 70-letni, Kniaziewicz przebywający na emigracji.

4

Znaczeniu doświadczenia wojennego zdają się przeczyć wydarzenia

z roku 1866, kiedy to Prusacy, którzy ostatni raz brali udział w wojnie
na większą skalę przed pół wiekiem (1815), pobili Austriaków, którzy
toczyli taką wojnę przed siedmiu laty (1859). Do tego zwycięstwa
doszło jednak dzięki stworzeniu przez Prusaków namiastek praktyki
wojennej, nowoczesnego systemu szkolenia wojska, dwustronnych ma-
newrów, ćwiczeń, gier wojennych, w których kierownictwo
przygotowywało tylko założenia wyjściowe. W roku 1830 w Europie
taki system mieli jedynie Prusacy. My zaś w latach 1815—1830 nie
mieliśmy nawet sztabu generalnego z prawdziwego zdarzenia, który by
pracował nad przygotowaniami do wojny i choćby w ten sposób
wdrażał część wyższych dowódców do myślenia kategoriami
operacyjnymi. Sprawami tymi jednak „zajmował się w istocie
[wył
ącznie] rosyjski sztab generalny", a w Warszawie Dymitr Kuruta.
W tych warunkach p.o. szefa naszego Sztabu Generalnego gen.
Siemi
ątkowski — był tylko figurantem, załatwiającym bieżące sprawy
kancelaryjne
"

5.

Raz tylko, w roku 1823, zorganizowano prawdziwe

manewry dwustronne.
Oczywiście oficer mógł i powinien był korzystać nie tylko

4

Interesującą próbę niejako ilościowego porównania zasobu doświadczeń dowódców

polskich i rosyjskich wskazującą na dużą przewagę tych ostatnich dał M. T a r c z y ń s k i w
pracy pt. Generalicja powstania listopadowego, Warszawa 1980, s. 337—341. Ważna ta
monografia ukazała się już po napisaniu przeze mnie tej pracy, wskutek czego nie mogła już tu
być w pełni wykorzystana.

5

W. T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831, Warszawa 1930, s. 13—14.

background image

31

z własnych doświadczeń wojennych, ale i z cudzych, studiując dzieła
teoretyków wojskowych, prace z historii wojen. „Historia tych
osiemdziesi
ęciu trzech kampanii [wielkich wodzów poprzedników
Napoleona] stanowiłaby pełny traktat sztuki wojennej
" — pisał
zwycięzca spod Austerlitz

6

. To nie przypadek, że we Francji na

przełomie XVIII i XIX stulecia zabłysły przede wszystkim
nazwiska Carnota, „organizatora zwycięstw", i Napoleona.
Obydwaj byli przedstawicielami „uczonych broni" — artylerii i
inżynierii, broni, w których trzeba było czytać i to nie tylko
regulaminy. U nas także Kościuszko, Jasiński, Sokolnicki to
inżynierowie. Wśród generałów 1831 r. z „uczonych broni"
wywodzili się oficerowie tej miary, co Prądzyński, Chrzanowski,
Bem. Mamy bezpośrednie i pośrednie przekazy o rozległych
lekturach Prądzyńskiego w zakresie wiedzy wojskowej. Nie
wystarczała jednak sama wiedza książkowa, potrzebne było pewne
minimum praktyki — aby to, co się wie, można było zastosować w
działaniach wojennych. Istotnym tu jest problemem, że teorie sztuki
wojennej nie w pełni odpowiadają rzeczywistości przyszłych wojen,
do których mają przygotowywać dowódców, że przepowiednie
proroków nowych sposobów walki spełniają się jedynie częściowo.
Gen. Franciszek Skibiński podnosi, że gdyby teorie Fullera, de
Gaulle'a i Douheta „zostały zrealizowane w dosłownym kształcie,
postulowanym przez ich twórców — to wcale nie stwarzałyby
gwarancji sukcesu w drugiej wojnie
światowej"

7

. Nie doszło ani do

ś

ciśle lotniczej wojny, jak ją sobie wyobraził Douhet, ani do wojny

pancernej według projektu Fullera. W latach 1939— 1945 wojnę
toczyła przede wszystkim piechota; czołgi i samoloty odegrały
ogromną rolę, ale jednak nie tak dużą, jak przewidywali Fuller i
Douhet, i wbrew tym teoretykom w ściślejszym współdziałaniu z
innymi rodzajami broni. Jest to zresztą nieuniknione. Stworzenie
teorii wiąże się z pew-

6

M. K u k i e ł , Wojny napoleońskie, Warszawa 1927, s. 281.

7

F. S k i b i ń s k i , Rozważania o sztuce wojennej, Warszawa 1972, s. 302.

background image

32

nym wyabstrahowaniem zagadnienia, z pewnym upraszczaniem
złożonej rzeczywistości. Jeśli autorzy opracowują nową koncepcję, w
zasadzie słuszną, to skupiają rozumowanie wokół niej, zapewne
podświadomie lekceważąc do pewnego stopnia wszystko to, co się z
nią bezpośrednio nie wiąże. Dowódca natomiast musi realizować swe
myśli, licząc się z całą rzeczywistością wojenną.
W tej sytuacji przy braku u schyłku XVIII i w początkach XIX w.
jakiejś formy nauczania czy szkolenia przygotowującej dowódców
szczebla operacyjnego nawet dla oficera dobrze obeznanego ze
współczesną literaturą wojskową, nawet mającego spore doświadczenie
wojenne wyniesione ze szczebla czysto taktycznego przejście do
problematyki operacyjnej na szczeblu samodzielnej armii, jak to było w
Polsce w roku 1831, było ciężkim problemem. Nawet Bonaparte nie
przeszedł na ten wyższy szczebel gładko. Niewątpliwie jego
mistrzostwo zabłysło w całej pełni już w pierwszej samodzielnej
kampanii w roku 1796. Tylko że miał on wówczas pewne
doświadczenie w skali dowodzenia operacyjnego z roku 1794, gdy
wystąpił w roli jakby Prądzyńskiego jako autor planów działań armii
włoskiej, w której był wtedy szefem artylerii, mając również wpływ na
ich wykonanie, ale osiągnął wówczas tylko połowiczne rezultaty.
Pierwszy z tych projektów, opracowany w początkach kwietnia, prze-
widuje opanowanie miasta i portu Oneglii oraz twierdzy Saorgio za
pomocą szybkiego wypadu i zaskoczenia. Próba osiągnięcia za jednym
zamachem dwóch rozbieżnych celów, brak skupienia wysiłków,
skomplikowanie i szczegółowość rozkazów dla poszczególnych
kolumn starających się przewidzieć wszelkie możliwości, w
rezultacie krępujących sztywnymi zarządzeniami inicjatywę
dowódców, wszystko to sprawiło, że połowa armii błąkała się
bezczynnie nie biorąc udziału w walkach, a zdołano zdobyć tylko
Oneglię i to dzięki temu, że armia włoska miała ponad dwukrotną
przewagę nad Sardyńczykami zgrupowanymi w rejonie działań. W na-
stępnym- planie, tym razem z maja, Bonaparte mimo smut-

background image

33

nych doświadczeń z wykonania poprzedniego projektu znów ustala
dla każdej kolumny bardzo szczegółowe, dzień po dniu, działania.
Ową koncepcję cechują już jednak starania o skupienie wysiłku. Jako
cel początkowy wyznacza połączenie obu armii, które musi być
wstępem do otworzenia kampanii. W pierwszej jednak wersji, z 20
maja, działania do tego prowadzące cechowało jeszcze rozproszenie
sił, dopiero druga wersja, z 20 czerwca, od początku prawie całą
armię Włoch kierowała przez rejon Tendy

8

. Ostatecznie w roku 1796

realizował Bonaparte swój czwarty czy piąty plan operacyjny.
Jeszcze trudniejsze zadanie stało przed wyższym dowództwem
polskim w roku 1831, gdzie nikt nie dorównywał geniuszem
Napoleonowi, a znajdowano się w znacznie cięższej sytuacji niż
armia włoska w roku 1794, bo to właśnie Dybicz rozporządzał
znaczną przewagą.

WIELKI KSI

ĄśĘ

KONSTANTY A STARSZYZNA POLSKA

Trzeba wspomnieć jeszcze o kilku istotnych okolicznościach,

które miały duży ujemny wpływ na dowodzenie polskie roku 1831.
System konstantynowski łamał ludzi, szczególnie starszyznę,
najwyższy stopień wojskowy [...] nie uchraniał przed dotkliwym
poni
żeniem

godności

własnej".

Wielu

wyższych

oficerów

zdemoralizował i zdyskredytował w oczach kolegów, uczynił
narz
ędziami własnych kaprysów i mściwości". Niektórzy znosili
wszystko dla korzyści materialnych

9

. System ów był szczególnie

ciężki, bo stanowił próbę przeszczepienia na grunt polski z pewnymi
modyfikacjami (na złe i na dobre) stosunków panujących w armii
carskiej, odmiennych od tych, jakie się wytworzyły w armii pod
władzą Józefa Poniatowskiego, dążącego do rozbudzenia poczucia
honoru i godności osobistej, z czym Konstanty po-

8

S. R o l a - A r c i s z e w s k i , Buonaparte, Przegląd artyleryjski" 1935, I, S. 559—

561, 564—574, 577—582.

9

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, .s. 16; t e n ż e, Armia Królestwa, s. 87.

3 — Grochów

background image

34

czątkowo nie liczył się wcale, a i później nie za wiele. „śądał on [w.
ksi
ążę] przede wszystkim ślepego dostosowania się do swej woli, swego
kaprysu
"

10

. Zderzenie tych dwu odmiennych obyczajowości przy

absolutnej władzy Konstantego musiało prowadzić do bardzo ciężkich
psychicznie przejść. Dowodzenie wymaga siły charakteru, aby się
przeciwstawić

nieprzyjacielowi

w

trudnych

warunkach

stałej

niepewności, naciskowi podwładnych, a w pewnych wypadkach mieć
własne zdanie także wobec zwierzchników. Wydaje się, że przyczyn
tego, iż Skrzynecki nie chciał podejmować śmielszych, bardziej
zdecydowanych działań, należy szukać w tym, że w czasie swej służby
pod Konstantym stracił charakter i wbrew swym przekonaniom,
zastraszony, podpisał wyrok na Łukasińskiego.

Wydaje się znów, że także aresztowanie Prądzyńskiego, jego 3-letnie

więzienie, obawy o siebie i o rodzinę, wyczerpywały fizycznie i
psychicznie generalnego kwatermistrza, osłabiały wolę i prowadziły do
jego załamania się w decydujących dniach 21—27 maja, a potem w
krótkim okresie, gdy był wodzem naczelnym, w czasie sporu z Ramoriną
czy dniach szturmu Warszawy 6—7 września.

System konstantynowski doprowadził do usunięcia się z wojska

większości bardziej niezależnych wyższych oficerów stanowiących
najwartościowszą część starszyzny, ich miejsce zajęli karierowicze i
służbiści, wielką część generałów stanowiły całkowite miernoty

11

.

Miernoty te robiły stosunkowo szybko karierę, wielu z nich awansowało
w okresie Królestwa dwu-, trzykrotnie, znacznie wyprzedzając niejed-
nokrotnie swych wybitniejszych kolegów pozostających w służbie
czynnej, a pokrzywdzonych w awansach, jak np. Dwernicki i
Prądzyński, którzy w latach 1815—1830 awansowali tylko o jeden
stopień, nie mówiąc już o tych, którzy

10

Tokarz, Armia Królestwa, s. 87, 103.

11

Por. tamże, s. 102—103; tenże, Wojna polsko-rosyjska, s. 16; T a r c z y ń s k i (op. cit., s. 331—333)

uzasadnia, że Tokarz się myli, przypisując Konstantemu ostry osąd generalicji polskiej.

background image

35

wzięli dymisję w początkowych latach Królestwa i oczywiście nie
awansowali później. Sprawiło to, że na szczytach hierarchii
wojskowej Królestwa i automatycznie potem powstania znaleźli się
ludzie nie wznoszący się ponad przeciętność i zdominowali
wybitniejszych dowódców.

Tokarz przeciwstawia politykę kadrową w armii powstańczej z

roku 1831 powstaniu węgierskiemu 1848—1849, „gdzie talentom
tak szybko torowano drogę do wyższych stopni, a miernoty usuwano
bezwzględnie"

12

. Niewątpliwie wiele dałoby się u nas pod tym

względem zrobić, należy jednak pamiętać, że władze węgierskie
miały znacznie łatwiejsze zadanie. Z jednej strony szybkie
awansowanie było ułatwione małą liczbą własnych oficerów
wyższych stopni, a nawet trzeba było sięgać w dość dużym stopniu
po oficerów obcych (polskich), spośród których dwóch było przez
pewien czas wodzami naczelnymi (Dembiński, Bem). Znacznie łat-
wiejsze było również usuwanie miernot, bo byli to przecież
oficerowie armii zaborczej, a więc ludzie, którzy już niejako z góry
byli podejrzani. W Polsce natomiast w roku 1831 armia była
zapchana oficerami i o awans było trudno. Niełatwo było również
usuwać oficerów armii własnej, często zasłużonych, którzy
poprzednio, przed rokiem 1815, niejednokrotnie wykazywali
patriotyzm na polach bitew.

W zasadzie znacznie lepiej od starszyzny konstantynowskiej

przedstawiali się oficerowie dymisjonowani, którzy opuścili wojsko
w początkowym okresie Królestwa Kongresowego, trzeba jednak

pamiętać, że stracili oni kontakt z armią kilkanaście lat temu i

teraz musieli niejako uczyć się wojska na nowo, często pozapominali
nawet podstawowych komend, obrotów.

Niechętny stosunek Konstantego do kształcenia się oficerów

(„oświadczał wręcz, że nie lubi oficerów czytających coś więcej
ponad regulamin
")

18

na pewno nie sprzyjał szerzeniu się "wiedzy

fachowej. Prądzyński nie otrzymał poz-

12

T o k a r z , Armia Królestwa, s. 305,

13

Tamże, s. 83

:

326, 282—283,

background image

36

wolenia na wydawanie „Bellony" — czasopisma historyczno-
wojskowego, kazano mu przerwać wykłady z fortyfikacji i strategii.
Oficerów

kwatermistrzostwa

i

inżynierii

niejednokrotnie

odkomenderowywano do prac cywilnych, jak np. budowa Kanału
Augustowskiego.

POKOLENIE KONDOTIERÓW"?

Oczywiście można tego wszystkiego, co poprzednio pisałem, nie

brać pod uwagę i wówczas powstają skrajnie oskarżycielskie sądy jak
te z eseju Tomasza Łubieńskiego, uproszczone echo namiętnych pasji
oskarżycielskich straconego pokolenia roku 1831. Sądy podane na
wiarę, co najwyżej z mocno ogólnikowym uzasadnieniem. Dziwi,
ż

e „tyle trafiało się [licznym dowódcom polskim] błędów w sztuce

wojskowej, dwuznacznych niesubordynacji, skandalicznych opiesza-
ło
ści" itd. Cóż, takie błędy były udziałem nie tylko wybitnych i
kiepskich wodzów polskich, jak chce autor, ale również wielkich i
małych wodzów innych państw od Napoleona i jego bezpośrednich
zwycięzców poczynając, bo bezbłędnego dowodzenia nie było, nie ma
i nie będzie, dopóki będą walczyli ze sobą ludzie. I aby wytłumaczyć
błędy polskie, nie trzeba zaraz z „generałów listopadowych" robić in
gremio
kondotierów, którzy nauczyli się „duchem wolnościowym
pogardza
ć" na San Domingo i w Hiszpanii

14

. Skomplikowane sprawy

San Dominga i Hiszpanii przekonywająco rozwikłał Zbigniew
Załuski. Kilka tylko kwestii dla przypomnienia. W roku 1807 wszyscy
legioniści chcieli wrócić do kraju

15

. Odmówiono im jednak tego. Z

rozkazu, a nie dobrowolnie znaleźli się w Hiszpanii, jak poprzednio na
San Domingo. Niewątpliwie pokolenie napoleońskie nie było bez-
grzeszne, „ogień wojny nie oczyszcza, lecz wypala", trafiali

14

T. Ł u b i e ń s k i [II], Bić się czy nie bić? O polskich powstaniach, Kraków 1978, s.

22, 25—27, 38.

15

J. P a c h o ń s k i, Legiony Polskie. Prawda i legenda 1794— 2807, t. IV, Warszawa

1979, s. 589.

background image

37

się w nim zdrajcy, było ich jednak za mało, by na tej podstawie
ferować tak ostry wyrok na całe pokoleni

16

.

Wróćmy jeszcze do rozumowania Łubieńskiego, że nieudolne

dowodzenie jest tym papierkiem lakmusowym, który wykazuje
nieomylnie brak zaangażowania w sprawę niepodległości. Jeśli byśmy
zastosowali je konsekwentnie do przywódców spisku Wysockiego, to
okazałoby się, że i oni (Wysocki i Zaliwski) należeli do kondotierów
— kapitulantów. Bardzo ujemnie wyrażają się o ich dowodzeniu
wybitni historycy wojskowi: Tokarz (o obu), Płoski (o Zaliwskim).
Wysocki był „mocno miernym dowódcą pułku". Plan wybuchu
powstania Zaliwskiego „nie uznawał tej zasady koncentracji wysiłku
na punkcie najwa
żniejszym". 29 listopada 1830 r. zwlekał z daniem
hasła do natarcia „dyskredytując się tym całkowicie"

17

.

Oczywiście nie zamierzam twierdzić, że Wysockiego i Zaliwskiego

cechował brak patriotyzmu, ale dokonuję reductio ad absurdum
rozumowania

Łubieńskiego

zarzucającego

brak

patriotyzmu

generałom tylko na podstawie nieudolnego ich dowodzenia.
Nieudolność, jeśli chodzi o dowodzenie na wyższym szczeblu, to był
problem i całego młodego pokolenia. Niewątpliwie „system
konstantynowski zrobił [tu] swoje
" odbijając się ujemnie na „poziomie
inteligencji zawodowej
" oficerów, którzy wyszli z jego szkół. Tylko
kilku z poruczników i podporuczników konstantynowskich uzyskało
wyższe stopnie i mogło wyrobić się na zdolnych generałów"

18

.

Obliczanie przez Łubieńskiego, ilu generałów polskich zginęło w

latach 1830—1831 z ręki rodaków, a ilu z ręki przeciwników (s. 32)
jest rachunkiem rzeczy nieporównywalnych i według samego autora
bez sensu, bo w innym

16

Z. Załuski, op. cit., s. 52—60, 334, 338—340, 360—381, 404.

17

Tokarz, Noc listopadowa, s. 22, 48, 116, 120, 128—129; tenże, Wojna polsko-rosyjska,

s. 55, 401, 493—494, 619; zob. S. Płoski, Działalność Zaliwskiego w wojnie polsko-rosyjskiej
1831

r.

[W]: Księga pamiątkowa ku uczczeniu... Handelsmana, Warszawa 1929,

s. 351—373.

18

T o k a r z , Armia Królestwa, s. 298—299.

background image

38

miejscu pisze on, że obowiązkiem generała jest dowodzenie a nie
narażanie się bez potrzeby (s. 26). O fałszywości całego owego
rachunku świadczy fakt, że na czterech generałów, którzy zginęli w
roku 1831 na polu bitwy, równo połowie, bo śymirskiemu i
Sowińskiemu, mogła grozić lub wręcz groziła śmierć z ręki
powstańców w czasie Nocy Listopadowej.

ZNACZENIE 3 GRUDNIA 1830 R.

Częstą pomyłką jest ocena zachowania się polskiej starszyzny

wojskowej, przy braniu za podstawę przede wszystkim jej
zachowania się 29 listopada, zapominając jednocześnie, że wkrótce
był 3 grudnia 1830 r., dzień, kiedy wszystkie oddziały polskie
pozostające dotąd w obozie wielkiego księcia opuściły go wraz z
generałami Kurnatowskim i śymirskim. Tylko kilku Polaków wraz z
Rożnieckim odjechało z Konstantym. Pod przymusem wrócił do
Warszawy jedynie Krasiński zatrzymany przez grenadierów gwardii,
gdy wszedł nieopatrznie między nich chcąc ich skłonić do pozostania
z wielkim księciem. „Gdyby się był chciał oddalić, byłby zapewne
bagnetem wstrzymany lub pchni
ęty" — pisze naoczny świadek
Kruszewski. Wkrótce Krasiński uciekł do Petersburga. Zupełnie
odmienna była sytuacja Kurnatowskiego. Znający go dobrze jego
adiutant, właśnie ów Kruszewski, pewien był, że zostanie on przy
Konstantym, bo „zawsze szczególne przywiązanie do wielkiego
ksi
ęcia okazywał". Ze zdziwieniem więc spostrzegł pamiętnikarz, że
generał „bierze się do konia", by jechać do Warszawy. Robił to nie
tylko całkowicie dobrowolnie, ale nawet wbrew ostrzeżeniom
Kruszewskiego, że „akademicy i czwarty pułk dali sobie słowo zabić
go". Kurnatowski odparł: „Jestem przecież Polakiem, nie opuszczę
swojego oddziału", tj. strzelców konnych gwardii, których był
dowódc
ą („Je suis pour-tant Polonais, je ne ąuitte pas ma
trouppe
"

19

). Słowa te

19

I. K r u s z e w s k i , Pamiętniki z roku 1830—1831, wyd. 2, Warszawa

1930, s. 14—15.

background image

39

ś

wiadczyły, że Kurnatowski świetnie uchwycił granicę, jaką

stwarzało odejście ostatnich polskich oddziałów wiernych dotąd
Konstantemu.

Kończył się niejako okres polskiej wojny domowej, kiedy to

polskie sztandary znajdowały się w obozie wielkiego księcia.
Obecnie wojsko stanowiące „szczególną część narodu", tak często w
tej dobie tworzące „jedyny widomy przejaw jego egzystencji"

20

,

dokonywało swoistego plebiscytu. Pozostawanie odtąd w obozie
wielkiego księcia stawało się jawną zdradą. Na to Kurnatowski nie
mógł pójść, mimo całego swego przywiązania do Konstantego,
mimo że czuł się zobowiązany wobec Mikołaja I. Tego dnia
oświadczył Radzie Administracyjnej: „Jestem Polakiem, kocham
ojczyzn
ę, lecz okoliczności w tem położeniu mnie postawiły, że
je
żeliby przyszło do wojny przeciw cesarzowi, czynnego udziału w
niej wzi
ąć nie mogę" i rzeczywiście chociaż „nie walczył za
ojczyzn
ę", „ale w niczem nie zdradził sprawy narodowej i przez cały
czas wojny na ustroniu w cicho
ści pozostał"

21

.

Wydaje się, że najlepiej na to, jaką granicę w umysłach

ówczesnych ludzi musiał stanowić 3 grudnia, wskazuje fakt, że
czterej dowódcy, którzy aktywnie 29 listopada 1830 r. występowali
przeciw powstaniu, odznaczyli się później w wojnie 1831 r., a dwaj z
nich niewątpliwie wyrośli znacznie ponad przeciętną ówczesnych
dowódców (śymirski, Turno), dwaj pozostali to Bogusławski i
Sowiński. śymirski przeprowadził większość swego pułku
grenadierów gwardii do Konstantego. I on, zdawało się, gotów był
stać do ostatka przy Konstantym. Jeszcze 3 grudnia rano, gdy
Kruszewski namawiał jego żołnierzy, by ruszali do Warszawy, ostro
go skarcił: „co mi tu wasan będziesz ludzi buntował i ja jestem
dobrym Polakiem, i ja zrobi
ę, co będzie trzeba", grożąc: „ja
wa
ćpana pod sąd wojenny oddam"

22

. I on jednak dobro-

20

H e r b s t , Potrzeba historii, t. II, s. 59.

21

S. B a r z y k o w s k i , Historia powstania listopadowego, t. I, Poznań 1884, s.

388—389.

22

K r u s z e w s k i , op. cit., s. 13—14.

background image

40

wolnie wrócił ze swym pułkiem do Warszawy, ale poszedł jeszcze dalej
niż Kurnatowski, odmiennie niż jego towarzysz oświadczył: „Jestem
Polakiem i tam pójd
ę, gdzie naród i wojsko będzie i jeżeli przyjdzie do
wojny, czynem dowiod
ę, ile ojczyźnie wiernym być umiem"

23

. Tego dnia

jeszcze mówił do oficerów, że teraz ,.trzeba zwyciężyć lub zginąć";
,,niech każdy z nas wódz, oficer, żołnierz postanowią jedno-zgodnie,
szczerze i
święcie zwyciężyć lub zginąć, to żadna siła nam się nie oprze
— zwyci
ężymy"

24

. „Dzielny ten dy-wizjoner [...] tak zasłużony w

pierwszych dwóch dniach odwrotu [17—18 II] oraz w bitwie pod
Wawrem spełnił uczciwie swe przyrzeczenie
"

25

.

Józef Sowiński, komendant Szkoły Aplikacyjnej, ostro się

przeciwstawiał 29 listopada przyłączeniu się jej wychowanków do
powstania i omal go wówczas nie zabito, zasłonił go podchorąży
wołając: »Co robisz! Oto kaleka!«"

26

. Pod koniec powstania Sowiński,

inwalida bez nogi, sam prosił, „aby mu powierzono dowództwo szańca
[Woli], który najważniejszy punkt obrony stanowi i zarazem jest
najniebezpieczniejszym stanowiskiem"

27

. Jak wiadomo, bronił się tu do

ostatka, nie poddał się i poległ.

Problem jest znacznie szerszy, nie ogranicza się tylko do tych czterech

osób. Dotyczy on całej kategorii ludzi określonej przez Tokarza jako
sztabsoficerowie napoleończycy służący w armii Królestwa w r. 1830",
tj. oficerowie w stopniach od majora do pułkownika (z wyłączeniem
dowódców pułków). Młodsi z nich dostarczyli powstaniu „najlepszych
oficerów ł
ączących w sobie zdolności i doświadczenie zawodowe z wiarą
i gorącym patriotyzmem", co prawda były to już wyjątki w tej
kategorii oficerów. Na kilkudziesięciu

23

Barzykowski, op. cit., t. I, s. 388—389.

24

Tarczyński, op. cit., s. 135.

25

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 196.

26

Tenże, Noc listopadowa, s. 210—211.

27

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. V, s. 238; też R. Łoś, Generał Józef Longin Sowiński, Studia i

Maferiały do Historii Wojskowości", (dalej cyt.: SMHW) t. IX, cz. 2, Warszawa 1963, s. 153—159.

background image

41

sztabsoficerów znajdujących się w Warszawie tylko kilku wzięło
czynny

udział

w

Nocy

Listopadowej.

Przeważali

wśród

napoleończyków ci, którzy „poszli w bój [w roku 1831] bez większej
wiary z obowi
ązku rycerskiego, ze stanowczym jednak zamiarem
spełnienia tego obowi
ązku dobrze" i w przeważającej mierze wykonali
go w pełni. „Z tej kategorii oficerów wyszli przede wszystkim nasi
młodsi generałowie, którzy wybornie umieli sobie radzić w polu i to w
sytuacjach mocno trudnych" jak: Turno, Gzarnomski, Gawroński,
Krysiński, Lewiński, Miller, Prądzyński, Chrzanowski, Rychłowski,
Sznajde, Wroniecki. „Najświetniejsze czyny naszej piechoty jazdy i
artylerii w roku 1831 wi
ążą się ze wspomnieniem o tej kategorii
naszych oficerów
" — dowódców batalionów, szwadronów itd. Tokarz
podnosi, że „sztabsoficerowie napoleończycy i żołnierz nasz — to
niew
ątpliwie jedyni bohaterowie wojny" 1831 r.

28

Wyżsi dowódcy, którzy nie chcieli walczyć, w przeważnej mierze

uciekli do Petersburga, wzięli dymisję lub zostali usunięci z armii
polowej do końca lutego.

28

T o k a r z , Armia Królestwa, s. 291—295.

background image

42

TEREN, WOJSKA, DOWÓDCY POLSCY

TEREN DZIAŁA

Ń

Do obszaru Królestwa Polskiego należał „półwysep litewski"

między Niemnem a granicą pruską, który w razie zaczepnych działań
rosyjskich natychmiast był skazany na odcięcie od reszty kraju.
Pozostały teren stanowił rodzaj czworoboku. Miał on niewiele
większych przeszkód naturalnych. Najpoważniejszą z nich (obok
peryferyjnie położonych Gór Świętokrzyskich) stanowiła Wisła. Do
istotniejszych należały również bagna nadbiebrzańskie i Polesia
Lubelskiego, Narew, Bug, Puszcza Zielona. Pozostałe przeszkody
miały charakter trzeciorzędny. Niewątpliwie utrudniały one w pew-
nym stopniu łączność między grupami przesuwającymi się między
nimi, stwarzały trudności w działaniach zaczepnych, ale, poza
niektórymi rzekami w okresie roztopów, nie zapewniały silniejszej
izolacji obszarów, które przegradzały. Korytarze znajdujące się
między pasami przeszkód stwarzały bardziej dogodne warunki do
działań zaczepnych, ale nie były jedynymi takimi kierunkami.

Ś

rednia szerokość koryta Wisły między Zawichostem a ujściem

Wieprza to 700—1000 m, a dalej w dół aż do ujścia Narwi 800—
1200 m, z tym że miejscami, pod Warszawą i przed ujściem Narwi,
zwęża się ono do 400—500 m (stąd rola przeprawy warszawskiej), a
poniżej ujścia Narwi do

background image

43

600—1200 m, aczkolwiek miejscami rozszerza się do 2 km, a pod
Modlinem i Nieszawą zmniejsza się do 400 m. Jedynie w czasie, gdy
była skuta lodem lub w okresach najniższych stanów wody Wisła
przestawała być przeszkodą.

Wisła dzieliła Królestwo na dwie części: prawo- i lewobrzeżną.

Część prawobrzeżna rozpadała się na trzy partie: 1) Mazowsze
Północno-Zachodnie, 2) Mazowsze Wschodnie wraz z Podlasiem, 3)
Wyżynę Lubelską. Mazowsze Wschodnie od Północno-Zachodniego
odgradzały Puszcze: Biała i Zielona oraz dolina dolnej Narwi,
natomiast od Wyżyny Lubelskiej dzieliła je pradolina Wieprza i
Krzny, we wschodniej swej części poszerzona o bagna Polesia
Lubelskiego. Mazowsze Wschodnie wraz z Podlasiem rozpadało się
na Wysoczyznę Siedlecką i na Międzyrzecze Łomżyńskie (między
Narwią i Bugiem) wraz z obszarami północnego Podlasia. Z kolei
granicę między nimi tworzył równoleżnikowy bieg Bugu i
stanowiący jego przedłużenie dolny odcinek Narwi (Bugo-Narwi).
Ważne znaczenie miało tu nie tyle samo koryto rzeki, co jej dolina
szeroka zwykle na 2—6 km, niejednokrotnie podmokła i zwykle
trudna do przebycia. Nawet w suchych porach roku poza bitymi
drogami jedynie na wzniesieniach doliny mogły się poruszać lekkie
pojazdy. Szerokość koryta rzeki poniżej Brześcia sięgała 120—180
m, miejscami wynosiła 400 m, na odcinku Bugo-Narwi 170— 250 m.
Głębokość średnia 1,5—2,5 m, miejscami sięgała 5—6 m, na
odcinku Bugo-Narwi 1,8—4,5 m.

Narew stanowiła poważną przeszkodę w swym średnim biegu od

Strabli po Nowogród ze względu na podmokłą, silnie zabagnioną
dolinę o zróżnicowanej szerokości, przeciętnie 1—2 km, czasem
rozszerzającą się do 3—5 km lub zwężającą się do 0,5 km.
Szczególnie ważny jest tu odcinek między Strablą a Tykocinem
mocno zabagniony, a zamykający dostęp do Królestwa wprost na
zachód od Białegostoku z nielicznymi tylko przeprawami. Szerokość
koryta sięga 15— 40 m, miejscami jednak ponad 100 m, głębokość
zaś 1,5—2 m. Jeszcze więcej bagien, i to dużych rozmiarów, znajduje
się

background image

44

na odcinku między Tykocinem a Łomżą; miejscami dolina rozszerza
się tu do 5—12 km, a szerokość koryta rzeki wynosi 40—120 m, ale
ze względu na równoleżnikowy kierunek biegu rzeki i pobliże granicy
pruskiej odcinek ten nie był zbyt istotny. Ważniejszy był odcinek
biegu dolnego od Nowogrodu do ujścia Bugu, ze względu na kierunek
rzeki płynącej tu, z grubsza biorąc, z północy na południe i wraz z
Puszczami: Białą i Zieloną zamykającej dostęp do północno-
zachodniego Mazowsza. Szerokość doliny sięga tu 1,5— 3 km, ale jest
stosunkowo sucha, rzadziej występują tu bagna. Głębokość rzeki
wynosi 2—5 m, jednak występuje dość dużo brodów. W sumie Narew
stanowiła tu mniejszą prze-szkodę niż w swym średnim biegu.

Znaczenie Warszawy w dużej mierze wypływało z jej po

łożenia na dogodnej przeprawie przez Wisłę. Stanowiła ona
najważniejszy

węzeł

dróg

lądowych

Królestwa,

tu

była

główna przeprawa przez tę rzekę z jedynym przez nią mostem
(dopiero 27 III 1831 powstał most pod Modlinem). Tuż
obok stolicy pod Modlinem znajdował się najważniejszy węzeł
wodny, ujście Narwi do Wisły, oraz pod Serockiem zbieg
Narwi

i

Bugu

mający

również

duże

znaczenie.

Wespół

z Warszawą-Pragą obie te miejscowości tworzyły tzw. napoleoński
trójkąt twierdz, umożliwiający działania w czterech ważnych
wycinkach

nadwiślańskiego

teatru

wojennego:

w

Płockiem,

Międzyrzeczu Łomżyńskim, na Wysoczyznie Siedleckiej i na obszarze
między Bzurą a Pilicą. Trójkąt ów szczególnie ułatwiał stosowanie
czynnej obrony z położenia wewnętrznego.

Z północnego wschodu biegła szosa kowieńska łącząca Petersburg

z Warszawą; ciągnęła się ona wąskim korytarzem między granicą
pruską a bagnistymi dolinami Biebrzy i Narwi przez Augustów—
Rajgród do Łomży, tu przechodziła na lewy brzeg Narwi idąc
korytarzem między morenową grzędą Czerwonego Boru a Puszczą
Zieloną, by pod Ostrołęką przejść znów na prawy brzeg Narwi i iść
między rzeką a odnogami Puszczy Zielonej, a dalej na Różan —
Pułtusk —

background image

45

Serock — Zegrze — Pragę pobrzeżem nie tylko Narwi, ale i Puszczy
Białej.

Jednak głównym kierunkiem idącym z północnego wschodu był

prowadzący obszarami bardziej dogodnymi dla działań wojennych
trakt Wilno — Grodno — Tykocin lub Białystok i dalej na Warszawę.
Ciągnął się on „poprzez przerzedzoną już w XVIII w. Puszczę
Grodzieńską", a dalej również już wówczas przerzedzoną Puszczę
Knyszyńską i ludną „wyspę białostocką". Od północy „ograniczały
[ten kierunek] Lasy Augustowskie [wraz z bagnami nadbiebrza
ński-
mi], od południa Puszcza Białowieska
"

1

, a dalej podmokła dolina

górnego Nurca, Nurczyka oraz kompleksu leśnego rozłożonego
między Nurczykiem a Bugiem. Napotykał ów kierunek na swej drodze
bardzo zabagnioną dolinę średniej Narwi, szczególnie trudno dostępną
między Surażem a Tykocinem, z przeprawami w Tykocinie, śółtkach
(koło Choroszczy) i w Surażu biegnącymi ciaśninami grobel, którymi
przechodziło się na obszar zamknięty od północy bagnistą doliną
Narwi, wprost od zachodu morenową grzędą Czerwonego Boru z
jedynym dogodniejszym przejściem przez nią, tj. obniżeniem między
Zambrowem a Śniadowem. Kierowało to trakt Białystok — Choroszcz
— Zambrów bardziej na południe, na Ostrów Mazowiecką. Tu jednak
natrafiało się wkrótce na Puszczę Białą leżącą w widłach Bugu i
Narwi. Ważniejsze trakty na Mazowsze Płockie mogły przebiegać
tylko niedogodnymi do prowadzenia działań wojennych prze-
wężeniami między Czerwonym Borem i następnie Puszczą Zieloną a
Puszczą Białą lub północnym skrajem Puszczy Białej (Ostrów —
Wąsewo — Różan

;

— Maków, Ostrów -— Długosiodło — Pułtusk)

albo wąskim korytarzykiem między skrajem Puszczy Białej a Bugiem
na Brok — Wyszków — Serock. Stanowiło to z punktu widzenia
działań wojennych niemal ślepą uliczkę. W ten sposób sam teren
niejako redukował na przedpolu Warszawy kierunki idące z
północnego

1

S. H e r b s t . Początki polskiej wojny rewolucyjnej 1794 r., SMHW,

Warszawa 1967, t. XIII, cz. 2, s. 22.

background image

46

wschodu do wschodnich zmuszając siły idące znad średniej Narwi z
Tykocina, Choroszczy, Suraża do przeprawienia się na południowy
brzeg Bugu, najdalej pod Brokiem na skraju Puszczy Białej, a raczej
znacznie bardziej na wschód pod Nurem lub Grannem. Z tego
powodu najważniejszy był nadal pod względem wojskowym stary
trakt litewski idący od Wilna przez Grodno — Białystok. Przechodził
on przez główną przeprawę na Narwi w jej środkowym biegu na po-
łudnie od Białegostoku pod Płoskami i dalej szedł na Bielsk"—
Granne — Węgrów — Stanisławów do Warszawy.

Pod Bielskiem i pod Brańskiem odchodziły od niego dwie odnogi

starych traktów na dwie inne przeprawy na Bugu: Bielsk — Boćki —
Drohiczyn i Brańsk — Ciechanowiec — Nur. Po przeprawieniu się
przez Bug zbiegały się one pod Węgrowem w pobliżu znajdującej
sięjutaj ważnej przeprawy przez Liwiec.

Zabagnione doliny Liwca i jego dopływów Muchawki i Kostrzynia

rozcinały Wysoczyznę Siedlecką na część wschodnią — już wówczas
dość znacznie ogołoconą z lasów, i zachodnią — w znacznej mierze
nimi pokrytą. W części zachodniej Wysoczyzny zbiegały się kierunki
północno-wschodni i wschodni.

Wprost od wschodu przebiegała szosa brzeska, ważny trakt idący

od Mińska — Słonimia, przeprawiający się przez Bug pod Brześciem
i dalej na Białą Podlaską — Siedlce — Mińsk Mazowiecki do
Warszawy. Prowadziła ona korytarzem odgraniczonym od południa
bagnisto-lesistym Polesiem Lubelskim, dalej podmokłymi dolinami
Krzny północnej i południowej, dużymi kompleksami zabagnionych
górnych biegów Muchawki i Kostrzynia, przedłużonych kompleksem
leśnym obszaru leżącego u źródeł Świdra i Krzny południowej. Od
północy granicę jego stanowił Bug. Na zachód od Międzyrzecza
korytarz ten dodatkowo zawężał zabagniony górny Liwiec, a w końcu
zamykały go bagniste dolne biegi Muchawki i Kostrzynia. Szosa
brzeska przewężeniami dolin obu tych rzek po groblach
prowadzących przez

background image

47

Muchawkę pod Siedlcami, a przez Kostrzyn pod Boimiem
wychodziła wprost na Kałuszyn, na szeroki, stosunkowo mało
zalesiony korytarz kałuszyńsko-liwski. Na jego północny kraniec
pod Liwem (20 km od Boimia), po przeprawieniu się przez Liwiec
pod Węgrowem, wychodził stary trakt litewski. Nieco dalej na
zachód pod Mińskiem z szosą łączył się trakt z Włodawy ciągnący
się poprzez Polesie Lubelskie skrajem dorzecza Krzny oraz działem
wodnym Tyśmienicy i Krzny na Jabłoń — Rudno — Radzyń
Podlaski — Łuków, dalej omijał od południa zabagniony obszar
ź

ródeł Muchaw-ki i Kostrzynia i część przylegających do nich od

południa lasów, przecinając jednak ich południowe krańce traktem
na Dąbie i dalej przez Seroczyn — Latowicz — Siennicę docierał do
szosy.

Na zachód od linii Pniewnik — Kałuszyn zarówno stary trakt

litewski, jak i szosa brzeska wkraczały w obszar pokryty w znacznej
mierze lasem, który jednak stosunkowo rzadko stanowi większe
zwarte obszary, przeważnie jest on pocięty obszernymi polanami,
otwartymi korytarzami. Rozleglejsze lasy występują na północy, nad
Bugiem, jest to Puszcza Jadowska (między Liwcem a Niegowem,
przedłużenie Puszczy Kamienieckiej zza Liwca). Na południe od Pu-
szczy Jadowskiej znajdował się pas bardziej otwartego terenu,
którędy szła droga zza Liwca od Kosowa przez Jadów — Klembowo
na Kobyłkę — Warszawę. Jeszcze bardziej na południe, a na północ
od starego traktu litewskiego idącego przez Liw — Pniewnik —
Dobre — Stanisławów — Okuniew i dalej na Pragę, ciągnęły się
resztki dawnych Puszcz: Koryckiej i Sulejowskiej, w przybliżeniu
między Jadowem, Korytnicą i Sulejowem. Tereny te były pocięte
licznymi rzeczkami o niejednokrotnie zabagnionych dolinach, m.in.
Osownicą — dopływem Liwca, Rządzą, Czarną, Długą.

Wzdłuż Wisły mniej więcej od Stężycy po Bug rozciągało się

dość szerokie pasmo (7—13 km, czasem mniej) lasów na
wzniesieniach, głównie wydmach. Od Wisły lasy te oddzielał

background image

48

dość wąski obszar bagien i wydm, rozszerzał się on między Wilgą a
Karczewem do 5—6 km i między Pragą a Bugo-Narwią. Pod Pragą
szczególnie powiększał się pas bagien (do 3,5 km).

Przez te pasma lasów i bagien musiały przechodzić wszystkie drogi

idące ze wschodu do Warszawy. Liczne ciasniny leśne i rzeczki o
podmokłych dolinach ułatwiały obrońcom stawianie oporu.

Od południowego wschodu prowadził trakt łucko-lubelski. Biegł on

z Ukrainy skrajem Wyżyny Wołyńskiej i Polesia, następnie przez
Chełm — Lublin Wyżyną Lubelską, oddzieloną od Wysoczyzny
Siedleckiej Polesiem Lubelskim i podmokłą pradoliną Wieprza oraz
Krzny.

Na północ od dolnego Wieprza rozpościerał się: a) pas lasów

nadwiślańskich, b) szeroki, słabo zalesiony korytarz Garwolin —
ś

elechów — Siennica — Seroczyn (żelechow-skosiennicki), c) pasmo

dość przerzedzonych lasów na wschód od linii śelechów — Seroczyn.
Aż do zbudowania szosy lubelskiej, już po roku 1831, drogi starały się
omijać owe zachodnie pasmo zalesionych wzgórz. Tak więc stary
trakt lubelski idący na Warszawę przeprawiał się na lewy brzeg Wisły
pod Puławami. Jego odgałęzienia idące prawym brzegiem rzeki szły
wzdłuż niej obchodząc wydmy od zachodu, przez Puławy na Gołąb-
— pod Bobrownikami przeprawiając się przez Wieprz — na Stężycę
— Pawłowiec — Maciejowice — Baszki — Rudę — Tarnówek —
Wilgę — Radwanków — Dziecinów — Petrowiec — Karczew —
Ś

widry Wielkie i Małe — Falenicę — śerzeń — Zastaw, przy

karczmie Wawer dochodząc do szosy brzeskiej.

Pod Bobrownikami od odgałęzienia nadwiślańskiego traktu

lubelskiego' odchodził trakt obchodzący pasmo wydm od wschodu
przez Ryki — Rossosz — Kłoczew — śelechów Miastków —
Starogród — Siennicę i pod Mińskiem Mazowieckim łączący się z
szosą brzeską.

Dalej na wschód od lasów żelechowsko-seroczyńskich szedł trakt

Lublin — Kock — Serokomla — Wojcieszków — Łu-

background image

49

ków — Siedlce, przechodząc tu suchszym pasmem między pradoliną
Wieprza i Krzny a zabagnionym obszarem źródeł Muchawki i
Kostrzynia.

WOJSKA

Piechota Królestwa Polskiego składała się z dwóch dywizji, każda z

nich z trzech brygad piechoty (2 piechoty liniowej i 1 strzelców
pieszych) i z brygady artylerii pieszej. Brygadę piechoty tworzyły dwa
pułki składające się z dwóch batalionów, każdy ponad 800 bagnetów,
po cztery kompanie dwuplutonowe. W piechocie liniowej batalion
miał trzy kompanie fizylierskie i jedną wyborczą grenadierską, w
strzelcach pieszych odpowiednio trzy strzeleckie i jedną karabinierską.
Brygadę artylerii tworzyły jedna kompania artylerii pozycyjnej (6
armat 12-funtowych, tj. strzelających kulą wagi 12 funtów — 4,91 kg,
kaliber ok. 114 mm, 6 jednorogów (rodzaj haubic) 20-
funtowych/waga kuli ok. 8,19 kg, kaliber ok. 134 mm, 356
artylerzystów), dwie kompanie artylerii lekkiej (każda 6 armat 6-
funtowych, waga kuli ok. 2,46 kg, kaliber ok. 92 mm, 6 jednorogów
10-funtowych, waga kuli ok. 4,09 kg, kaliber ok. 106 mm, 278
artylerzystów).

Jazda składała się z dwóch dywizji (1 strzelców konnych, 2

ułanów). Każda z nich miała dwie brygady i baterię lekkiej artylerii
konnej. Brygadę tworzyły dwa pułki po cztery szwadrony (każdy 198
szabel) dzielące się na cztery plutony. Bateria była wyposażona w
cztery działa 6-funtowe, cztery jednorogi 10-funtowe i liczyła 287—
288 artylerzystów. W skład gwardii wchodził pułk grenadierów z
dwoma bata-lionami po osiem kompanii (każda kompania ponad 100
bagnetów), pułk strzelców konnych (skład jak pułków liniowych),
bateria pozycyjna artylerii konnej (8 jednorogów 20-furito-wych, 316
artylerzystów). Do gwardii był przydzielony batalion saperów,
półbateria piesza i konna rakietników. Były również trzy bataliony
weteranów.
W początkach grudnia 1830 r. gen. Chłopicki kazał tworzyć

4 — Grochów

background image

50

w pułkach piechoty trzecie bataliony, a 23 tego miesiąca wydał
zarządzenie o formowaniu czwartych batalionów. Trzecie były gotowe
między 3 a 10 stycznia 1831 r., a czwarte dopiero między 3 a 10
lutego i z tego powodu nie wcielono ich do pułków, tylko stanowiły
załogi twierdz, lub użyto ich w grupach Dwernickiego i Sierawskiego
działających na drugorzędnych kierunkach. Pułk grenadierów po-
większono dwukrotnie, zwiększając kompanie do normalnych
dwuplutonowych

rozmiarów

i

dzieląc

całość

na

cztery

czterokompanijne bataliony. Z weteranów czynnych utworzono
dwubatalionowy pułk, ale o liczebności normalnego batalionu. Trzecie
bataliony składały się głównie z dymisjonowanych żołnierzy, a teraz
powołanych do wojska, czwarte przede wszystkim z rekrutów, ale
otrzymały z pułków wielu podoficerów i pewną liczbę wyszkolonych
już szeregowców.

10 stycznia zdecydowano się utworzyć 16 nowych pułków

piechoty, z których jednak do końca lutego użyto w polu tylko kilka.

W początkach grudnia kazał Chłopicki tworzyć w pułkach

kawalerii piąte i szóste szwadrony z dymisjonowanych żołnierzy
(weszły one potem w skład grupy Dwernickiego). W tym czasie
zaczęto też formować ochotnicze pułki jazdy, od 13 grudnia i z
rekrutów. Około 22 stycznia 1831 r. rozpoczęto nową jazdę
koncentrować w okolicach Warszawy. W lutym wcielono do armii
dziesięć pułków nowej jazdy, noszących głównie nazwy wzięte od
województw, gdzie się tworzyły. Oficerowie wyżsi rekrutowali się
przeważnie z dawnych oficerów Księstwa Warszawskiego, chociaż
były i takie pułki, „w których nie tylko plutonami, ale i szwadronami
dowodzili młodzi ziemianie"

2

. Wartość pułków była bardzo nierówna,

część szybko się wyrobiła już po pierwszych bojach, np. jazda
lubelska, 1 i 2 Mazurów, 5 ułanów.
Dla rozbudowy artylerii brakowało dział. Utworzono sześć

2

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 104.

background image

51

baterii po osiem dział: jedną konną, trzy pozycyjne (nr 4— 6), dwie
lekkie (nr 4—5). Powstały cztery dywizje piechoty: 1

dywizja

gen.

Krukówieckiego (10 100 bagnetów, 24 działa); 2 dywizja gen.

ś

ymirskiego (9900 bagnetów, 24 działa); 3 dywizja gen.

Skrzyneckiego (ok. 6000 bagnetów, 20 dział); 4 dywizja gen.
Szembeka (8200 bagnetów, 16 dział). Artyleria rezerwowa: 5—6
kompanie pozycyjne, 5 lekkopiesza, 24 działa.

3

Początkowo istniały trzy zgrupowania kawalerii: a) dywizja ułanów

(4 pułki) pod Weyssenhoffem, potem pod Suchorzewskim, w rejonie
szosy brzeskiej; 16 szwadronów, 2600 szabel, 8 dział 2 baterii konnej;
b) grupa strzelców konnych Klickiego, potem Jankowskiego, w rejonie
szosy kowieńskiej: pułki 1, 3, 5 (byłej gwardii), pułk jazdy augustow-
skiej, 1 bateria konna (15 szwadronów, 2400 jazdy, w tym ok. 500
nowej, 8 dział): c) dawna II brygada strzelców konnych stojąca w
odwodzie w Warszawie i na Pradze: pułki 2 i 4 wraz z dywizjonem
karabinierów (dawni żandarmi) oraz z 3 i 4 bateriami konnymi — ta
ostatnia dawna gwardii o 12 działach (10 szwadronów, 1800 szabel, 20
dział).

Ogółem 6 lutego mogło być w armii głównej około: 34 000

bagnetów, 7000 szabel, w sumie prawie 41 000 i 144 działa. W dniach
9—11 lutego dołączyły do niej: 1 i 2 pułki kaliskie, 1 i 2 Mazurów,
jazda lubelska, płocka, poznańska i sandomierska, 5 pułk ułanów,
łącznie 39 szwadronów, ok. 5800 szabel. Doszła też grupa
Dwernickiego (głównie piąte i szóste szwadrony i kilka czwartych
batalionów starych pułków), która początkowo liczyła ok. 4600, potem
do 6000, a po połączeniu się z Sierawskim do 9000.

W dniach 8—10 lutego zaczęto reorganizować jazdę. Zamierzano

stworzyć trzy dywizje: Jankowskiego oraz rezerwowe Łubieńskiego i
Suchorzewskiego. Z dwóch pułków ułanów i czterech pułków
nowych powstało zgrupowanie

3

Nie omawiam tu całego wysiłku mobilizacyjnego Królestwa, lecz jedynie siły regularne,

które wzięły udział w lutym w działaniach wojennych.

background image

52

Tomickiego przy dywizji śymirskiego (9—10II). Dywizje rezerwowe
12 lutego miały rozmiary brygad po osiem szwadronów. Dopiero 19
lutego występowały one w planowanej sile (poprzednio część ich
pułków była przydzielona do dywizji piechoty). 22 lutego utworzono
dwa korpusy kawalerii. W skład I korpusu gen. Jana Umińskiego weszła
dywizja Jankowskiego: 1, 3 pułki strzelców konnych, pułki jazdy au-
gustowskiej i płockiej; dywizja Tomickiego: 1 pułk ułanów, 5 strzelców
konnych, jazda lubelska, 1 i 2 pułki kaliskie, 1 i 2 baterie konne (ogółem
36 szwadronów, 16 dział), II korpus gen. Tomasza Łubieńskiego
stanowiła dywizja Stryjeńskiego: 2, 4 pułki strzelców konnych, 3, 5
pułki ułanów, szwadron poznański, karabinierzy; dywizja Ruttiégo: 2 i 4
pułki ułanów, 1 i 2 Mazurów, 2 i 4 baterie konne (34 szwadrony, 20
dział)

4

.

Struktura wojska rosyjskiego była podobna do armii Królestwa

Polskiego (stan etatowy batalionu 836 bagnetów, szwadronu 181
szabel). Były pewne różnice szczególnie w organizacji kawalerii i
artylerii. Liniowe pułki jazdy miały po sześć szwadronów (pułki gwardii
po 4). Pułki kozackie nie łączone w większe jednostki składały się z
pięciu sotni po ok. 100 szabel. Liniowe dywizje jazdy miały po dwie
baterie konne (każda po 6 armat 6-funtowych i 6 jednorogów 10-
funtowych). Baterie gwardii i korpusu grenadierów tak konne, jak i
piesze miały po osiem dział. W skład brygady artylerii dywizji piechoty
gwardii i grenadierów wchodziły po dwie kompanie pozycyjne i jedna
lekka. Dywizje grenadierów były złożone z dwóch brygad grenadierów i
jednej karabinierów.
W pierwszym rzucie skierowano do Królestwa:

4

S. J a b ł o n o w s k i , Wspomnienia o baterii pozycyjnej artylerii konnej gioardyi

królewsko-polskiej, Kraków 1916, s. 23; I. P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki generała... Oprać. B.
G e m b a r z e w ski, t. IV, Kraków 1909, s. 34—36, 106—107; Zródla do dziejów wojny
polsko-rosyjskiej 1830
1831 r. Wyd. B. P a w ł o w s k i , t. I, passim; [T. Łubieński I],
Generał Tomasz Pomian hrabia Łubieński. [Wyd]. R. Łubieński, t. II, Warszawa 1899, s.
45—46.

background image

53

oddział gwardii w. ks. Konstantego: 2 pułki piechoty, 3 jazdy, 2,5

baterii (ok. 3700 bagnetów, 2000 szabel, ogółem 5700 i 20 dział);

Korpus grenadierów gen. Szachowskiego: 1—3 dywizje grenadierów

(1 dywizję ułanów należącą do tego korpusu przerzucono później) (34
500 bagnetów, 72 działa);

I

korpus piechoty gen. Pahlena I: 1—3 dywizje piechoty,

1 dywizja huzarów (28 500 bagnetów, 4800 szabel, ogółem
33 300 i 132 działa);

VI korpus piechoty (litewski) gen. Rosena: 24—25 dywizje piechoty,

brygada grenadierów litewskich (3 pułki, bateria ciężka i lekka), 6
litewska dywizja ułanów (34 700 bagnetów, 4400 szabel, ogółem 39
100 i 120 dział);

III korpus jazdy gen. Witta: 3 dywizja kirasjerów, 3 dywizja ułanów

(7100 szabel i 48 dział);

V korpus jazdy gen. Kreutza: 2 dywizja dragonów, 2 dywizja

strzelców konnych (9200 szabel i 48 dział);

11 pułków kozaków (4700 szabel).

Łącznie w pierwszym rzucie wystąpiło 123 600 (w czym 91 400

bagnetów i 32 200.,szabel), 440 dział. Stosunek piechoty do jazdy
wynosił jak 3 : 1. Z tego granicę Królestwa 5 i 6 lutego przekroczyło 86
100 piechoty, 27 800 jazdy, w sumie 113 900 bagnetów i szabel oraz
336 dział. Dybicz kazał w Białymstoku pozostawić po cztery działa z
każdej baterii artylerii I i VI korpusów piechoty oraz III rezerwowego
jazdy (ogółem 96 dział). Koni z tych baterii użyto do wzmocnienia
zaprzęgów pozostałych ośmiu dział baterii.

Praktyczną donośność działa ciężkiego oceniano na 850— 1070 m,

działa lekkiego na 650—850 m. Najbardziej skuteczne było strzelanie
kartaczami. Były to drobne kule (czasem karabinowe) zamknięte w
puszce cylindrycznego kształtu; gdy puszka pękała, kule się
rozsypywały, rażąc przeciwnika w stosunkowo dużym promieniu.
Zalecano strzelanie kartaczami na 150—220 m, było jednak możliwe
ich skuteczne użycie i na większą odległość. Strzelano nimi z dobrym
skutkiem na odległość 300—400 m.

background image

54

Uważano, że granicą praktycznej donośności karabinu jest ok. 200

m, ogień skuteczny zaczyna się poniżej 150 m, a dobrze jest strzelać
na odległość 100 m i mniej.

Do walki pluton piechoty szykował się w trzy szeregi. Szykiem

bojowym batalionu była w zasadzie „kolumna do ataku", tj. front
tworzony z dwóch plutonów stojących obok siebie, za każdym z nich
były ustawione trzy plutony. Kolumna była osłonięta łańcuchem
tyralierów (strzelców) prowadzących walkę ogniową. U Rosjan
tyralierów dostarczały trzecie szeregi wszystkich plutonów, u nas
zwykle rozsypywano dwa ostatnie plutony kolumny (tworzące
kompanię wyborczą: grenadierską lub karabinierską), czasami podwa-
jano łańcuch tyralierów dołączając doń i przedostatnią kompanię (1
fizylierską lub 1 strzelecką). Jazdę szykowano do walki w dwa szeregi.

DYKTATOR

Gdy śmierć zabrała Poniatowskiego, Dąbrowskiego, Sfokol-

nickiego, gdy Kniaziewicz usunął się na ubocze, za granicę, cała
legenda napoleońska wcieliła się w Józefa Chłopickiego — 60-
letniego zawodowego żołnierza.

Służbę wojskową rozpoczął on w roku 1785, w czternastym roku

ż

ycia, jako szeregowiec. Miał za sobą zdobycie Oczakowa (1788),

Zieleńce (1792), dziesięcioletnią epopeję legionową, cztery lata wojny
hiszpańskiej (1808—1812), część kampanii rosyjskiej 1812 r.

Już w czasie służby w Legionach szła za nim opinia Dąbrowskiego,

jako o oficerze „niezwykłych talentów wojskowych". W nielicznej
formacji, gdzie o awans było niezwykle trudno, młody 27-letni
Chłopicki już po roku służby (1798) został majorem, w roku 1799
szefem batalionu. W latach 1800—1801 kilkakrotnie podawany przez
Dąbrowskiego do awansu na szefa brygady (pułkownika), pełniący
jego funkcję w tym okresie, został pułkownikiem dopiero w roku
1807. Wojna hiszpańska przyniosła mu stopień generała brygady

background image

55

(1809), baronię (1810), Krzyż Oficerski Legii Honorowej (1808),
komandorię Virtuti Militari (1810). Marszałek Suchet, dowódca
Chłopickiego w Hiszpanii, wyrażał się o przyszłym dyktatorze z
wielkim uznaniem jako o oficerze o wysokich zdolnościach.

Opromieniła generała jeszcze innego rodzaju sława. Czasy Królestwa

Kongresowego widziały tylu walecznych na polach bitew oficerów,
którym nie starczyło już odwagi na placu Saskim, pokornie znoszących
poniżenie ze strony Konstantego. Chłopicki natomiast ostro się
przeciwstawił wielkiemu księciu. Gdy Konstanty skazał generała za
rozpięcie munduru na areszt, ten od razu wniósł prośbę o dymisję, i nie
cofnął jej mimo nalegań samego- cara Aleksandra I.

Obok tej powszechnej opinii tak wysoko wynoszącej Chłopickiego

istniała też współcześnie druga. Już Prądzyński zarzucał Chłopickiemu,
ż

e „w Hiszpanii przestał być Polakiem, stał się un officier de fortunę"

5

(oficerem fortuny, określenie zbliżone do kondotiera). Metternich
nazwał go dyktatorem kapitulacji, co przewija się w pismach wielu
historyków polskich. Ostatnio Łojek poszedł znacznie dalej. Chłopicki
to „wierny żołnierz [...] Mikołaja I", uznawał go „za swego prawego i
jedynego władc
ę", a ,,w oczach Mikołaja I Chłopicki spełnił wiernie i do
ko
ńca swój poddańczy obowiązek »wobec prawego monarchy«"

6

, tj.

cara, nawet pod Grochowem starał się ze wszystkich sił, by tej bitwy nie
wygrać. Łojek próbował wprowadzić konsekwencję do życiorysu
Chłopickiego i w rezultacie wyszło mu, że zdrajca, którego miejsce było
naprawdę w kwaterze Dybicza, stoczył jedną z najchlubniejszych bitew
lat 1794—18-31. Rzeczywistość bywa jednak mocno skomplikowana i
spróbuję tu wyjaśnić, jak i dlaczego człowiek, który tak mocno
zaszkodził sprawie naszych przygotowań wojennych, kierował
jedną

5

Prądzyński, Pamiętniki, t. I, s. 232.

6

J. Łojek, Szanse powstania listopadowego. Rozważania historyczne Warszawa 1966. s. 33,

37, 83, 85—86, 91—92.

background image

56

z najlepiej dowodzonych bitew doby wielkich powstań narodowych.

Rzeczywiście może się wydawać, że coś z kondotiera, karierowicza

tkwi w Chłopickim. Służył on w armii rosyjskiej w 1788 r., potem gdy
jego regiment został wcielony do armii carskiej (1793), nie poszedł za
przykładem innych i nie wziął dymisji. W roku 1813 rzuca służbę w
wojsku, gdy nie został generałem dywizji. W roku 1818 domaga się od
Aleksandra I generał adiutantury.

Sprawy te w istocie były bardziej skomplikowane niż to się mogło

na pozór wydawać. Chłopicki w latach 1790, 1794 czy 1797,
niewątpliwie brał „broń do ręki, by służyć ojczyźnie"

7

. W roku 1790

stawił się na apel ojczyzny, wstąpił do wojska narodowego. W 1794 r.,
gdy zbiegów z armii carskiej łamano kołem w Kijowie, Chłopicki
mimo to uciekł i w październiku znalazł się w armii powstańczej. Gdy
w roku 1798 Francuzi wezwali oficerów polskich do wstępowania do
tworzonej z Włochów legii rzymskiej, to właśnie Chłopicki wystąpił
,,imieniem 2 batalionu 1 legii polskiej z oświadczeniem, że żaden
Polak do słu
żby rzymskiej nie pójdzie, bo nie przyszedł jeno służyć w
legiach [polskich]"

8

. Jeśli w roku 1807 nie pozostał na ziemi

ojczystej, to przecież nie dlatego, że chciał, ale dlatego, że musiał. 3
września 1807 r. cała legia, w której Chłopicki służył, opowiedziała
się za wejściem w skład wojska Księstwa Warszawskiego. Dziwny z
niego kondotier, który w ciągu czterech lat w Hiszpanii miał tyle
sposobności do grabieży na wzór innych generałów, ba marszałków
francuskich, a z kampanii tych wyszedł „ubogi, ale czysty"

9

.

Karierowicz zniesie wszelkie upokorzenia, by się posunąć o szczebel
wyżej, czy też, by się utrzymać na już osiągniętym stanowisku; tego
jednak nikt nie mógł zarzucić Chłopickiemu. Był on natomiast
piekielnie

7

Z a ł u s k i, op. cit.

9

s. 380—381.

8

J. P a c h o ń s k i J Wojna francusko-neapolitańska i udział w niej Legionów

Polskich, Kraków 1947, s. 151.

9

Barzykowski, op. cit.

t

t. I, s. 414.

background image

57

ambitny. Znał swoją wartość jako oficera i zżymał się widząc, że nie
była ona odpowiednio doceniana i wynagradzana. Tu trzeba szukać
ź

ródła owych targów o stopień generała dywizji, o generał adiutanturę. r

Tu leży też zapewne przyczyna, że domagał się, by w jego nominacji
zaznaczono, że został francuskim generałem brygady. Nie wydaje się,
by wyrzekał się tym swej narodowości. Chłopickiego mianowano
przecież nie polskim generałem brygady, ale generałem brygady bez
bliższego określenia

10

, co mogło nasuwać podejrzenia, że oznacza to

generała armii francuskiej gorszej kategorii.

Chłopicki wyszedł z kraju dwudziestokilkuletnim młodym oficerem,

wrócił na dobre dopiero po siedemnastu latach jako generał po
czterdziestce. Czuł się w kraju jakoś obco, a dobrowolne uwięzienie
jeszcze tę obcość pogłębiało. Nie otrzymując długi czas dymisji, o którą
prosił, podał się za chorego i przez półtora roku nie wychodził z pokoju.
To dobrowolne więzienie stano wiło dlań straszną męczarnię. Zwierzał
się: ,,Jeszcze miesiąc tego uwięzienia, a byłoby żegnam cię rozumie". To
osamotnienie stało się dlań ciężkim, tragicznym wstrząsem. Wspominał
z pewną przesadą: ,,Samotność zabijała mnie, a nie było nikogo w
Warszawie, co by mnie odwiedzał l
ękając się narazić" ". Ten żal do ro-
daków, którzy go w ciężkich chwilach opuścili, pozostał mu na długo.
On to sprawił, że Chłopicki zgorzkniał do reszty. Uzasadnioną niechęć
do znajomych rozciągnął irracjonalnie na cały naród, nie umiejący,
według generała, docenić jego

10

A. S k a ł k o w s k i , Fragmenty, Poznań 1928, s. 7. Nie widzę w przyjęciu 18 V1814

przez Chłopickiego stopnia generała dywizji od Aleksandra I, w sytuacji niejasnej politycznie
przejawu kondotierstwa; odmiennie traktuje tę kwestię T a r c z y ń s k i , op. cit., s. 27. ś
carem wiązały się wówczas jedyne nadzieje na odbudowę państwa i wojska polskiego.
3X111814 Komitet Wojskowy z Dąbrowskim i Wielhorskim na czele wystosował adres z
zapewnieniem swej wierności dla Aleksandra I, mimo braku jakichkolwiek gwarancji dla
przyszłości Polski. W. T o k a r z , Komitet organizacyjny wojskowy 18141815, Bellona"
1919, z. 11, s. 848—849.

11

Li. Osten, Józef Chłopicki, luźne wspomnienia towarzyszów broni generała, Poznań

1903, s. 26—27.

background image

58

długoletniej służby i ofiarnie przelewanej dla ojczyzny krwi. Po wzięciu
dymisji niewiele bywał poza domem Wąsowiczowej. Chodził do teatru.
Chłopickiego dusza nawykła do niebezpieczeństw wojny potrzebowała
gwałtownych wzrusze
ń"

12

. Nie ryzykując życiem, ryzykował teraz swą

skromną rentą namiętnie grając, i to nieraz grubo, w karty. „Ta
nami
ętność wprowadziła go mimo woli w towarzystwo oficerów
rosyjskich, do których wi
ększą część swych dochodów przegrywał"

13

.

Umiński w roku 1821 namawiał Chłopickiego, by przyłączył się do

spisku. Ten, zaklinany na miłość ojczyzny, odpowiedział lakonicznie i
ostro: „Moją ojczyzną — jest namiot, wasza nie sprawiłaby mi i butów".
Trafnie określił to Mochnacki, „że trzeba bardzo źle znać Chłopickiego,
ż

eby w tych wyrazach widzieć coś więcej jak bon mot żołnierskie

osmalone prochem"

14

, wywołane niechęcią do spiskowania i

rozgoryczeniem z powodu trudnej sytuacji życiowej. Finansową
podstawą jego utrzymania była renta francuska, władze Królestwa w
końcu 1819 r. odmówiły mu wypłacenia dotacji nadanych przez
Napoleona.

Oderwany od narodu, w rzeczywistości kochał mocno ojczyznę,

gotów dla niej do największych ofiar. Zdaniu o ojczyźnie — namiocie
można przeciwstawić wypowiedź Chłopickiego z 21 lutego 1831 r.,
której prawdziwość przypieczętuje w kilka dni później własną krwią:
Co chcą, niech mówią i piszą [...], ja jednak kocham ojczyznę.
Trzydzie
ści lat dla niej biłem się i teraz gotów jestem dla niej poświęcić
moją krew i życie"

15

. Po ogłoszeniu siebie dyktatorem „odkrył głowę z

uszanowaniem religijnym, zawołał: »Niech żyje Ojczyzna!«"

10

12

J. P r ą d z y ń s k i, Czterej ostatni wodzowie polscy przed sądem historii, t. II,

Warszawa 1907, s. 44.

13

Os te n, op. cit., s. 27.

14

M. Mochnacki, Powstanie narodu polskiego w r. 1830 i 1831, wyd. 2, Wrocław 1850, t.

I, s. 189.

15

Barzykowski, op. cit., t. II, s. 352—353.

16

M o c h n a c k i. op. cit., t. II, s. 203

background image

59

O patriotyzmie Chłopickiego świadczy też jego obsesja, że jeśli

pokona go Dybicz, zostanie oskarżony przez rodaków o zdradę, tak
jak Kościuszko i Poniatowski. Po złożeniu dyktatury proszony o rady
w kwestiach wojskowych z goryczą stwierdzał: „Nazywają mnie
zdrajc
ą, a od zdrajcy rada nie dobra"

17

. Ta obsesja zdrady

bynajmniej nie pasuje do wizerunku rzekomego kondotiera, dla
którego przy braku patriotyzmu byłoby to obojętne, ani rzekomego
wiernego sługi Mikołaja I, który to sługa wzdrygałby się na samą
myśl o podniesieniu broni na wojsko swego władcy. Wręcz
przeciwnie Chłopicki od razu po złożeniu dyktatury gotów był
przeciw tej armii walczyć: „jako żołnierz wezmę karabin w rękę, bić
się będę jak każą"

18

.

Jest

charakterystyczne,

ż

e

przy

całej

apodyktyczności

Chłopickiego uważał on naród za właściwego suwerena, któremu
mimo wszystko gotów się był ostatecznie podporządkować, „wola
narodu była dla niego ponad wszystko wy
ższą"

19

. Pierwszą swą

dyktaturę brutalnie narzucił rządowi, ale odwoływał się do aprobaty
ludu, wojska i sejmu. „Ogłosiwszy się dyktatorem [publicznie na
placu Broni] zapytywał wokoło siebie: »Czy lud i wojsko na to
zezwala?«. Powszechny okrzyk: »Niech
żyje dyktator!« rozległ się"

20

.

Dyktaturę swą widział we współpracy z sejmem, przy jakiejś jego
aprobacie. Gdy wystąpienia sejmowe z 18 grudnia stanowiły
nieformalne votum nieufności dla jego polityki układów, Chłopicki,
chociaż nie musiał, od razu się temu podporządkował i jeszcze w
nocy z 18 na 19 grudnia złożył dyktaturę. Okazuje się, że nie był to
tylko impuls.

17

Barzykow s k i, op. cit., t. II, s. 104, 116, 276; zob. też W. Zajewski, Walki

wewnętrzne ugrupowań politycznych w powstaniu listopadowym 1830—1831, Gdańsk
1967, s. 83; Z a m o y s k i , op. cit., t.II s.82;W. Z w i e r k o w s k i , Rys powstań
walki i działań Polaków 1830 i 1831 r. ... Przygotował W. Lewandowski, Warszawa 1973,
s. 108.

18

D. C h ł a p o w s k i , Pamiętniki, cz. II, Poznań 1899, s. 12.

19

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 100—106, 114—115.

2 0

M o c h n a c k i , op. cit., t. III, s. 198—203, 263; t. IV, s. 4—5, 84—85, 90—101,

115—121.

background image

60

Chłopicki już poprzednio starannie się przygotowywał do złożenia
dyktatury w ręce reprezentacji narodu. 17 grudnia ułożył szczegółową
— wydaną przez Pawłowskiego — instrukcję dla grup osłonowych
wysuniętych na szosę brzeską i kowieńską, aby jego ewentualni
następcy mieli gotowy plan. Wynika to ze zreferowania tej kwestii
przedstawicielom sejmu 19 grudnia, już po złożeniu dyktatury. Gdy
znów przyjął dyktaturę z woli sejmu, zawsze był gotów do jej złożenia.
Zaufanie narodu stanowiło dlań podstawę sprawowania władzy. Kiedy 7
stycznia '1831 r. doszło do zatargu między nim a Radą Narodową o to,
czy prowadzić dalej rokowania z Mikołajem I czy nie, oświadczył, że
chodzi o byt narodu", wobec tego „sam naród niech stanowi o swym
losie
" poprzez sejm, a „nam pozostanie tylko zastosować się do
objawionej przez niego woli
". 16 stycznia w czasie narady z delegacją
sejmową chciał złożyć dyktaturę, bo uważał, że „tytuły mnie tam dane
[w li
ście sekretarza stanu z Królestwa przekazującym wolę Mikołaja I],
podzi
ękowania oświadczone nie pozwalają mnie władzy swej dalej
sprawowa
ć, bo mogą one osłabić zaufanie narodu do mojej osoby, a bez
zaufania na czele narodu pozosta
ć nie można"

21.

18 stycznia

rzeczywiście to zrobił.

Tak się złożyło, że Chłopicki nie był dobrze przygotowany do roli

wodza wojsk powstańczych.

Chodziły słuchy, że dzieł wojskowych nie czytywał. Nie było to

prawdą. Wiemy, że „przy ogniach obozowych czytał książki"

22

. Mamy

konkretną informację, że w roku 1801 chciał bezskutecznie pożyczyć od
Dąbrowskiego broszurę Kościuszki — Pawlikowskiego Czy Polacy
wybi
ć się mogą na niepodległość. Wiarygodnie wygląda wiadomość
Zwierkowskiego, że po wzięciu dymisji Chłopicki wolał raczej inne
zajęcia niż książki, ale gdy się zgrał, musiał pozostawać w domu,
wówczas niejako z konieczności „dopiero ucieczka do książek, planów
opisów bitew, historii kampanii i stra
-

21

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 104, 114—115.

22

Tamże, t. I, s. 413, 415.

background image

61

tegii [tj. prac teoretycznych z zakresu sztuki wojennej] miejsce
miewała
". Wówczas jednak niejednokrotnie te studia wciągały mocno
generała „i często nie można było oderwać czytającego od pracy"

23

.

Na pewno jednak literatura wojskowa nie była dlań w takim stopniu
fundamentem jego sztuki dowodzenia jak dla Prądzyńskiego,
najmocniej na nią oddziałało niewątpliwie własne doświadczenie.

Ta jednak cała przeszłość wojskowa Chłopickiego skłaniała go do

jak

największej

nieufności

w

stosunku

do

powstańczej,

improwizowanej armii. Ten zawodowy żołnierz często oglądał, jak
bez większego trudu jego weteranom z legii włoskiej czy
nadwiślańskiej udawało się rozpędzić przeważających liczebnie
powstańców włoskich czy gerylasów hiszpańskich, czasem nawet nie
kulą, ale samym bagnetem. W tych długich latach nabrał pogardy dla
wszelkiego typu ruchawki, dla oddziałów improwizowanych.

Dla

Chłopickiego,

doświadczonego

dowódcy

niewielkich

zgrupowań, istota wojny koncentrowała się niemal wyłącznie w
bitwie. Nie sprawował on dowództwa wyższego rzędu. Tam, w sztabie
korpusu czy armii, okazywało się, że tych stale zwycięskich własnych
pułków czy brygad nie ma tyle, aby utrzymać w spokoju i
posłuszeństwie podbity kraj, bo pożar powstania ugaszony w jednym
miejscu wybuchał w drugim. Na tym wyższym szczeblu trzeba było
pamiętać, że raz po raz partyzanci zagarniają transporty z bronią,
amunicją, żywnością, że giną kurierzy z ważnymi wiadomościami.

W wojsku powstania kościuszkowskiego znalazł się Chłopicki w

ostatnich tygodniach jego istnienia. Nie oglądał, jak chłopi wczoraj
oderwani od pługa brali pod Racławicami armaty. Nie oglądał
Chłopicki z bliska, jak Dąbrowski w ciągu kilku tygodni roku 1806
wyczarował niemal dosłownie

23

Zwierkowski, op. cit., s. 40; zob. też P a c h o ń s k i , Legiony, t. IV, s. 153;

P r ą d z y ń s k i , Czterej ostatni wodzowie, t. II, s. 44; K. K o ł a c z k o w s k i ,
Wspomnienia, ks. IV, Kraków 1901, s. 15.

background image

62

z niczego kilkudziesięciotysięczne wojsko, złożone w lwiej mierze z
ż

ołnierzy, którzy niewiele więcej umieli niż ,.nabić i zabić". Okazało

się jednak, że ten świeży żołnierz umiejętnie prowadzony ,,pod
Gda
ńskiem, pod Frydlądem spełniał swój żołnierski obowiązek wcale
nie najgorzej
"

24

.

Chłopicki" „dalekim był od wszelkich uniesień", „wszystko

redukował do cyfr i liczb, do sił i zapasów, przyczyn i skutków, gdzie
wi
ększość w rachunku, wypadała, w to tylko wierzył"

25

. Rachunek sił

Królestwa Polskiego i imperium Mikołaja I wypadał niepomyślnie.
Dokonał go w sposób bezwzględny Chłopicki w nocy 29 listopada
1830 r.: „Marzyć o walce z Rosja, która trzemakroć sto tysiącami
wojska zala
ć nas może, gdy my ledwie pięćdziesiąt tysięcy mieć
możemy, jest pomysłem głów, którym piątej klepki brakuje"

26

.

Argument ten powtarzał Chłopicki odtąd bardzo często. Uważając, że
nie mamy szans w walce z Rosją, już 10 grudnia 1830 r., wkrótce po
objęciu dyktatury, rozpoczął układy.

Niewątpliwie

były

szanse

rozbicia

w

Królestwie

grupy

Konstantego, nie zmieniałoby to jednak w bardziej zdecydowany
sposób stosunku sił polskich i rosyjskich, a przekreślałoby szanse na
układy. Powodzenie planu Chrzanowskiego z 7 grudnia 1830 r. —
odjęcia w końcu grudnia działań zaczepnych przeciw odosobnionemu
VI korpusowi rosyjskiemu, mogłoby zmienić ten stosunek sił, tylko, że
były małe szanse na to, że projekt ten się powiedzie. Prosty
odwrót Rosena, nakazany przez cara już 12 grudnia, w kierunku
nadciągającego I korpusu stawiał naszą armię w obliczu znacznej
przewagi przeciwnika. Same wielkie wysiłki marszowe w ciężkich
warunkach zimowych mogły poważnie zużyć nasze stare wojsko, tak
więc już racje wojskowe na kazywały odrzucenie tego planu

27

.

24

T o k a r z , Rozprawy, t. II, s. 271, 275.

25

Barzykow s k i, op. cit., t. I, s. 4—15.

26

T o k a r z , Noc listopadowa, s. 162.

27

W ocenie planu Chrzanowskiego z 7 XII szedłem przede wszy-

background image

63

Chłopicki żył 83 lata, w ciągu tego czasu jako polityk działał przez

równo pięćdziesiąt dni: od 30 listopada 1830 r. — od wejścia w skład
Rady Administracyjnej, do 18 stycznia 1831 r. — do złożenia drugiej
dyktatury. Ani przedtem, ani potem nie prowadził działalności
politycznej. Zajął się nią zmuszony do tego przez społeczeństwo. Gdy
odebrało mu ono votum zaufania, złożył urząd. Zajął się polityką
zupełnie do niej nie przygotowany, z dużą dozą prostolinijności i
naiwności, z wojskowym zamiłowaniem do porządku, do dyscypliny.

Od razu odniósł się Chłopicki podejrzliwie do spiskowców,

powstańców, burzących zastany porządek społeczny. Zaraz na
początku kariery politycznej napotkał wytrawnego gracza, ministra
skarbu Ksawerego Lubeckiego, który go z miejsca omamił, jak
zresztą i wielu innych.

Ś

wiadomość dysproporcji sił i środków Królestwa oraz imperium

Mikołaja I nie ograniczała się do Chłopickiego. Posiadała ją zapewne
nawet i lewica powstania, dlatego też udało się Lubeckiemu przekonać
„nawet najtęższych klubi->tów i swoich oponentów [z Lelewelem na
czele], że rokowania nie są niczym zdrożnym"

M

i że na tej drodze uda

się wiele osiągnąć. Wysłannicy Chłopickiego do cara (Lubecki

stkim za W. T o k a r z e m (Zarys historii wojny polsko-rosyjskiej

roku 1831, Warszawa

1922, s. 98—101, Wojna polsko-rosyjska, s. 221; zob. też P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki, t.
I, s. 350—353, B a r z y - k o w s k i , t. II, s. 44—54). Obrona planu Chrzanowskiego przez
M. K u k i e l a (Powstanie listopadowe przed sądem historii, Przegląd Współczesny"
1930, t. 35, s: 331—332) jest zbyt ogólnikową, natomiast obrona przez Cz. B l o c h a
(Generał Wojciech Chrzanowski jako dowódca i twórca planów operacyjnych w wojnie
polsko--rosyjskiej 1830—1831
,
SMHW, Warszawa 1961, t. VII, cz. 2, s. 170— 183) nie
uwzględnia, że VI korpus zapewne by się cofał. Przekonują natomiast argumenty obu tych
autorów — wbrew Kozolubskiemu i Tokarzowi — za istnieniem tego planu.

28

Z a j e w s k i, op. cit., s. 47—51; zob. też M o c h n a c k i , op. cit., t. III, s. 214—

220. Niejasne są dla -mnie zastrzeżenia Zalewskiego co do dawnego ujęcia wpływów
Lubeckiego na Chłopickiego," „naiwnego generała" (Mochnacki, Bortnowski), choć zgadzam
się, że dyktator nie był biernym narzędziem w rękach ministra, ale także sam z siebie był
usposobiony wrogo do „podżegaczy i wichrzycieli".

background image

64

i Jezierski) wyprawieni 10 grudnia 1830 r. wieźli m.in. takie postulaty,
aby konstytucja była szczerze i zupełnie wykonywaną, niewprowadzania
wojsk rosyjskich do Królestwa, podkreślając, że naród „gotów jest
po
święcić

wszystko

dla

sprawy

najsłuszniejszej,

jaką

jest

niepodległość"

29

, co jednak nie miało oznaczać zerwania związku z

Mikołajem I. Domagano się również przyłączenia prowincji zabranych
do Królestwa, aczkolwiek Chłopicki przeciwstawiał się, uważając to za
niemożliwe. Wypowiedzi generała wskazują, że szczerze wierzył w
realizację innych żądań, uważając, że car znajduje się w sytuacji
przymusowej i musi się zgodzić na polskie postulaty. Zamierzał zażądać
od Mikołaja jako rękojmi konstytucji pozwolenia na „zaprowadzenia
organizacji rezerw na wzór obrony krajowej pruskiej
"

30

, co stwarzałoby

„środki odzyskania naszej niepodległości". Liczył się jednocześnie z
możliwością, że układy zawiodą, „wtedy raczej zginę, niżelibym miał się
zdać na jego [cara] łaskę, po neapolitańsku nie skończymy"

31

. Dla

starego żołnierza najbardziej bowiem haniebnym wydarzeniem była
klęska rewolucji. neapolitańskiej w 1820 r., kiedy to armia powstańcza
nie stawiwszy poważniejszego oporu Austriakom poszła niemal od razu
w rozsypkę, tego chciał bezwzględnie uniknąć. „Dla ocalenia honoru
wojskowego [...] trzeba [...] na placu kilka tysi
ęcy trupa zostawić"

32

.

Rozpoczęcie jednak układów przez prostolinijnego żołnierza, jakim

był Chłopicki, oznaczało oddanie palca diabłu, który od razu zagarniał
całą rękę. Chłopicki decydując się na układy sądził, że wszelkie
zbrojenia utrudnią mu rokowania z carem i jeśli mógł, to je
wstrzymywał. Z drugiej jednak strony początkowo nie w pełni wierzył w
skuteczność

29

Dyaryusz sejmu z r. 1830—1831. Wyd. M. R o s t w o r o w s k i , t. 1, Kraków 1907, s.

180—182, 202—205. Zob. też W. Tokarz, Polska w latach 1815—1831, w: Polska, jej dzieje i
kultura
, t. III,
Warszawa [1932], s. 157.; Mochnacki, op. cit., t. IV, s. 29—34;
B a r z y k o w s k i , op. cit., t. I, s. 433—434.

30

C h ł a p o w s k i, op. cit., t. II, s. 5—6.

31

M o c h n a c k i, op. cit., t. IV, s. 29—34.

32

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 61, 103—104, 287.

background image

65

rokowań, „często się wahał", „przewidywał wojnę nieuchronną"

33

, że

Mikołaj otrzymawszy wiadomość o powstaniu rozpocznie od razu -
działania. Dlatego też, „acz jedną ręką [...] listy do cesarza gotował,
drug
ą rozkładał mapy, o planach wojny mówił"

34

. Gdy wkraczał w

dziedzinę konkretnych projektów działań, opuszczał go często
pesymizm, dostrzegał szanse na sukces. Kruszewski zanotował, jak się
zdaje dla okresu przed 18 grudnia 1830 r., iż dyktator „kilka razy
wymówił,
że od wygrania pierwszej batalii wszystko zależy, a tego był
prawie pewnym
"

35

. Kilkakrotnie przed 17 grudnia wobec Lelewela

dopuszczał Chłopicki możliwość zwycięstwa. W rozmowie z
Barzykowskim, w kilka dni po 20 grudnia, twierdził, że „w
pi
ęćdziesiąt tysięcy dobrego żołnierza, jeżeli fortuna posłuży, będę
mógł [...] na rozdzielonego [przeciwnika] niespodziewanie uderzyć i
tak zwyci
ęstwo otrzymać"

36

. 13(?) stycznia 1831 r. mówił, że się „wy-

kropi porządnie parę razy z Moskalami, da im poznać rękę polską"

37

.

Dla bardziej pesymistycznych nastrojów charakterystyczna będzie tu
rozmowa z Chłapowskim rozpoczęta oświadczeniem o projektowanej
bitwie pod Warszawą, w której „umrzemy z honorem". Analizując
możliwości jej stoczenia, dostrzegał jednak szanse polskiego sukcesu:
konieczność podziału armii rosyjskiej w czasie przeprawy przez
Wisłę, możliwość wsparcia działań polskich w razie obrony Warszawy
przez fortyfikacje. Około 9 grudnia doszły do Chłopickiego
wiadomości o zamiarach zaczepnych Rosjan, rozpoczął więc
tworzenie osłony na szosach brzeskiej i kowieńskiej, stopniowo ją
rozbudowując, 19 grudnia zreferował swą koncepcję działań
przedstawicielom sejmu. „Wpadając przy tym w coraz większą i
pogodn
ą żywość zaczął opowiadać, jak przyjdzie zastawić się
nieprzyjacielowi, jeśli ze-

33

K r u s z e w s k i , op. cit., s. 23—25.

34

B a r z y k o w s k i, op. cit.,. t. I, s.' 458—459.

35

Kr u s z e w s k i, l. c.

36

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 11.

37

Z w i e r k o w s k i, op. cit., s. 74, 103.

5 — Grochów

background image

66

chce masą lub na wielu punktach uderzać, jaka jest pewność pokonania
go
"

38

.

Mikołaj początkowo ze względu na położenie Konstantego przed

opuszczeniem Królestwa, na słabość sił rosyjskich w prowincjach
zabranych stwarzał pozory, że dąży do pokojowego rozstrzygnięcia
zatargu. 16 grudnia przybył do Warszawy adiutant cara płk Józef Hauke
z sugestiami?, zapewnieniami?, że Mikołaj ,,nie chce w żadne
nieporozumienia i zatargi z narodem polskim wchodzi
ć"

39

. 20 grudnia

ppor. Władysław Zamoyski wysłany cztery dni wcześniej przez
Chłopickiego do Rosena, dowódcy VI korpusu, z wezwaniem do
wstrzymania działań wojennych do czasu „otrzymania nowych rozkazów
z Petersburga" przywiózł o
świadczenie tego generała, że nie wie „o
stanie wojny pomi
ędzy Rosją i Królestwem"

40

. Chłopicki naiwnie

uwierzył w możność porozumienia się. Tymczasem jednak powrót
posłów opóźniał się i nie otrzymywano od nich wiadomości, gdy w
okresie świąt do Warszawy dotarł manifest carski do Polaków z 17
grudnia sprowadzający się do: „Złóżcie broń i czekajcie moich
rozkazów
"

41

. „Wszystko to czyniło go [Chłopickiego] niespokojnym"

42

,

zwłaszcza że uważał się „związanym do nieczynności, którą czuł, że
zgubn
ą była"

43

. Według Barzykowskiego w takich okresach niepokoju

Chłopicki brał się do przygotowywania, planów wojennych. Ubocznym
celem misji Tadeusza Wyleżyńskiego wysłanego 21 grudnia do
Petersburga

miało

być

zebranie

informacji

o

rosyjskich

przygotowaniach wojennych. Według Kruszewskiego Chłopicki nawet
kilka razy" chciał już „uważać układy za zerwane", „dał rozkaz,, aby
konie wierzchowe i adiutantów jego do poprzednich stra
ży wojska
posła
ć, to znowu od-

38

J. L e l e w e l , Dzieła, t. I, Warszawa 1957, s. 226, 229—230; Chłapowski, op. cit.,

t. II, s. 10—11.

39

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. I, s. 459.

40

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 66, 124, 136.

41

T e n ż e , Polska w latach 1815—1831, j.w., s. 158.

42

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 13, 61,

43

K r u s z e w s k i, op. cit., s. 23—25,

background image

67

łożył do kilku dni"

44

. Działo się to gdzieś na przełomie grudnia i

stycznia. Rzeczywiście, w początkach stycznia (3—5 I) krystalizuje
się koncepcja dyktatora powiększania armii do 120 000

45

.

Mimo jednak pewnego zaniepokojenia jak grom z jasnego nieba

musiał spaść na Chłopickiego przyjazd 7 stycznia z Petersburga jego
wysłannika płk. Wyleżyńskiego z żądaniem cara zdania się na łaskę i
niełaskę. Poprzedził on o kilka dni przyjazd 13 stycznia Jana
Jezierskiego z listami od sekretarza stanu Królestwa Stefana
Grabowskiego z wezwaniem do Chłopickiego, by wykonał
zarządzenia w sprawie poddania się Królestwa. Obudziło to oburzenie
Chłopickiego przede wszystkim dlatego, że wzięto go za wiernego słu-
gę cara. Według wspomnień Chłapowskiego tak dyktator przyjął
pismo Wołkońskiego podyktowane mu przez cara. Znajdowało się w
nim m.in. podziękowanie za utrzymywanie porządku w kraju. „Na ten
list tak si
ę Chłopicki rozgniewał, że go ze złością rzucił na ziemię,
mówi
ąc: »Co on [car] sobie myśli? że ja dla niego, nie dla mego kraju
porz
ądek utrzymuję. Kpię ja z cesarza!« I jakby ten wyraz nie dość
jeszcze mocnym mu się wydawał, dodał: »I z cesarzowej!« Podniósł
list i rzucił w piec otwarty
"

46

.

Jednocześnie uświadomił sobie Chłopicki, jeśli nie w całości, to w

dużej mierze, swoje błędy. Oto postawił kraj z nieznacznie tylko
powiększonym wojskiem (37 000, jak będzie podawał) w obliczu
najazdu przeważającego przeciwnika (oceni go z pewną przesadą na
150 000). Nasuwało się

44

Tamże.

48

Z a j e w s k i , op. cit., s. 66; Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 133—135; T.

W y l e ż y ń s k i , Szesnaście dni z mego życia, czyli relacja z podróży do Petersburga
podczas rewolucji polskiej z roku 1830—1831,
„Biblioteka Warszawska" 1903, t. 1, s. 225;
Zwierkowski, op. cit., s. 71, 74, 94. B a r z y k o w s k i (op. cit., t. II, s. 12—14) podaje, że
projekt Najwyższej Rady Narodowej powiększenia armii do 100 000 zatwierdził Chłopicki 27
XII 1830, gdy wg pisma Chłopickiego z 511831, wyznaczającego etat armii na 120 000, była
to odpowiedź na zapytanie Rady z 41 o projektowaną liczbę wojska.

40

Chłapowski, op, cit., t- II, s. 14—15.

background image

68

pytanie, co w tej sytuacji robić. Widać wyraźnie, ż.e Chłopicki zupełnie
się tu zagubił, bo jednocześnie podjął działalność w dwóch rozbieżnych
kierunkach. Tak przystąpił — niestety o wiele za późno — do pełnej
mobilizacji kraju. W ciągu tygodnia (8—1411831) zrobił tu znacznie
więcej niż w ciągu poprzednich pięciu tygodni swej dyktatury. Wyszły
zarządzenia: 8 stycznia o odlewaniu dział, 9 o zniesieniu regimentarzy i
zastąpieniu ich generałami, 10 o formowaniu nowych pułków piechoty,
13 o nagrodach dla dostawców broni, 14 o utworzeniu Komisji Potrzeb
Wojska. „Sam [Chłopicki] rozkładał mapy, zwoływał rady wojenne,
plany operacyjne obmy
ślał"

47

. Istotnie, gdy 9 stycznia nadeszła do

Warszawy wiadomość o rzekomym wkroczeniu Rosjan do Królestwa,
Chłopicki instrukcją z 10 stycznia wprowadził poprawki do swych
zarządzeń z 17 grudnia o działaniach grup osłonowych. Miał teraz
zapewne świadomość, że dokonuje tego stanowczo za późno, że mimo
największych wysiłków nie odrobi w pełni straconego czasu. Toteż
chciał szukać również ocalenia i w układach. Naiwnie sądził, że jakimś
wyjściem w tej trudnej sytuacji wobec żądania Mikołaja I
bezwarunkowej kapitulacji może być zwrócenie się do Prus o mediację,
ż

e dzięki temu można będzie uzyskać jakieś gwarancje.

Ostro stawiał Chłopicki sprawę układów, jako jedynego wyjścia w

tej sytuacji, na posiedzeniu Rady Najwyższej Narodowej już 7
stycznia, potem 16 przed deputacją sejmową i 17 w piśmie do niej. Gdy
tak miotał się wśród sprzecznych koncepcji: walczyć, czy prowadzić
układy, czuł zapewne dobitnie, że wziął na swe barki ciężar, do którego
dźwigania okazał się za słaby, że zawiódł zaufanie narodu, rozbrajając
go w obliczu najazdu. Najlepszym wyjściem z tej sytuacji wydawała
mu się zapewne rezygnacja z władzy, która go przerosła. Jest
zastanawiające, że upierając się przy swojej koncepcji układów
Chłopicki w rzeczywistości

47

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 98—108, 113—118.

background image

69

prawie wcale o nią nie walczył, ale niemal od razu dokonywał
odwrotu. Wobec różnicy zdań jego i Rady 8 stycznia Chłopicki mógł
ją na mocy swej władzy rozwiązać i powołać nową, zamiast tego
odwołał się do sejmu, jako ostatniej instancji. 16 stycznia na początku
spotkania z deputacją sejmową, zanim zdołała się rozwinąć dyskusja,
dyktator podawał się do dymisji rezygnując nawet z możliwości przed-
stawienia swej koncepcji przed sejmem. W świetle tego jest
prawdopodobna pogłoska zanotowana przez Krukowieckiego 10
stycznia, że Chłopicki już wtedy (3 dni po przyjeździe
Wyleżyńskiego) chciał zrezygnować z dyktatury

48

.

Zrozumienie jakiejś potrzeby ekspiacji za popełnione błędy zdaje

się przebijać z niezbyt jasnych sformułowań Chłopickiego, gdy 21
lutego Czartoryski z Barzykowskim proponowali mu, by został
wodzem naczelnym. „Trzeba nowych nabyć praw i wtenczas podobny
krok b
ędzie możliwy". Przyrzeka, że „w przyszłej batalii [...] ja
dowodzi
ć będę, a jeżeli [...] zwycięstwo odniosę, wtenczas nabędę
nowego prawa i [...] ogłoszę się wodzem"

49

. Wkrótce po 18 stycznia

zgodził się zostać doradcą nowego wodza naczelnego Michała
Radziwiłła. Okazał się doradcą mocno zmiennym. To „o niczym
radzi
ć nie chciał, myśl wojny odpychał". Kiedy indziej „ruchy
nieprzyjaciela
śledził [...], o planach i bitwach myślał [...], o wojnie
rozprawiał
". Ta zmienność nastrojów spowodowana była niewiarą w
zwycięstwo, rozdrażnieniem wywołanym określaniem go jako zdrajcy
(ugodzony tym boleśnie mawiał: „a od zdrajcy rada niedobra")

50

. W

chwilach dobrego humoru zaczynał jednak wierzyć w zwycięstwo. W
miarę rozwijania się działań wojennych coraz częściej dostrzegał
możliwość sukcesu. „Im bardziej nieprzyjaciel się zbliża, tym bardziej
w Chłopickim dusza

48

Tamże, s. 106, 115; Z a j e w s k i , op. cit., s. 85—86; Tokarz, Wojna polsko-

rosyjska, s. 95 i 137; M o c h n a e k i , op. cit.,t. IV, s. 183—203; Źródła do dziejów
wojny, t. I,
s. 133—148, 154—157, 161—164, 169—171.

49

B a r z y k o w s k i, op. cit., t. II, s. 353.

50

Tamże, s. 276, 286—287.

background image

70

rośnie i pewno on nas będzie w bitwie prowadził" — pisał [15] lutego
Karol Turno

51

. Jak gdyby stopniowo armia Dybicza z mitycznych

pogromców Napoleona zmieniała mu się w realnych żołnierzy z krwi i
kości, których można pokonać. 12 lutego twierdził, że jeśli Dybicz
podejdzie pod Serock, to ,,dopiero mu skórę wylatam"

52

. Stopniowo

również nabierał zaufania do żołnierzy. 18 lutego pod Okuniewem
przyglądał się odwrotowi dywizji Skrzyneckiego. „Odwracając się do
nas [adiutantów] rzekł: »Nigdy nie widziałem wojska francuskiego rej
teruj
ącego w takim porządku przed nieprzyjacielem«"

53

. 21 lutego, po

Wawrze, tak mówił: „żołnierz nasz chociaż młody, ale dobrze się bił,
dał dowody m
ęstwa i wytrwania w boju"

54

. Zaraz po bitwie

grochowskiej opowiadał Chłapowskiemu: „Nie miałem dość zaufania
do wojska naszego — tak szło na bagnety,
że można było wszystko
pobi
ć [...], Nie miałem wyobrażenia, że żołnierze, którzy jeszcze na
wojnie nie byli, tak pójd
ą". 21 lutego był pewien zwycięstwa nad
Dybiczem,

dwukrotnie

o

tym

wspominał

w

rozmowie

z

Barzykowskim: „Pobiję go [...] pędzić będę" aż do Brześcia. 25 lutego,
niedługo przed zranieniem, mówił do Barzykowskiego i sztabu:
„pó
źniej mam nadzieję, iż i zwycięstwo będzie przy nas". W kilka lat
potem wspominał Prądzyńskiemu, że „przekonany był o wygraniu bit-
wy" pod Grochowem,
że przygotowywane przezeń przeciwuderzenie
„miało niew
ątpliwie złamać armię rosyjską"

55

.

Chłopicki i rząd z ks. Adamem Czartoryskim na czele, który objął

władzę po odejściu dyktatora, były to czynniki zbyt konserwatywne,
aby mogły się zdecydować na użycie szerszych mas ludowych w
działaniach wojennych na miarę choćby roku 1794. Wymagałoby to od
przywódców

powstania

radykalizmu,

jakiejś

wiary

w

lud.

Jednocześnie trzeba

51

Z a m o y s k i , op. cit., t. II, s. 110.

52

M i e r o s ł a w s k i , op. cit., t. I, s. 152.

53

Kruszewski, op. cit., s. 39.

54

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. U, s. 350.

55

Tamże;

P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki, t. I, s. 236—237; Chłapowski, op. cit., t. II,

s. 29.

background image

71

byłoby starać się pozyskać chłopów przez polepszenie ich położenia, co
najmniej na miarę Uniwersału Połanieckiego, Owe improwizowane siły
zbrojne mogłyby na wzór roku 1794 wiązać skutecznie samą swą
obecnością lub demonstracjami zbrojnymi znaczne siły przeciwnika na
drugorzędnych kierunkach. W pewnych wypadkach mogłyby one
odegrać istotną rolę i w walnych bitwach, jak w roku 1794 pod Rac-
ławicami, Szczekocinami czy w obronie Warszawy. Wiele wskazuje na
to, że wydatniejsze użycie sił improwizowanych zaważyłoby istotnie na
korzyść dla strony polskiej na przebiegu kampanii 1831 r.

APOLEO

Ń

SKA SZTUKA WOJENNA

Sztuka wojenna u obu przeciwników oparta była na systemie

dywizyjnym rozpowszechnionym u schyłku XVIII w., którego
szczytowe

osiągnięcie

stanowi

sztuka

dowódcza

Napoleona.

Zasadniczym elementem tego systemu była siła oporu dywizji piechoty
(zwykle 6000—12 000 żołnierzy i do 40 dział), pozwalająca jej
samodzielnie przez pewien czas, nie narażając się na rozbicie, stawić
czoło nawet znacznie przeważającemu nieprzyjacielowi. Podstawą tego
była siła ognia artylerii i piechoty. Powiększa je ruchliwość dział
pozwalająca nawet 12-funtówkom poruszać się na polu bitwy dzięki
zmniejszeniu ciężaru ich luf (reformy Gribeauvala i analogiczne) oraz
wprowadzenie walki tyralierskiej na większą skalę umożliwiającej
wykorzystanie lasków i zabudowań do stawiania oporu.

System dywizyjny zmienił oblicze wojny, dzięki niemu armia zamiast

posuwać się jedną drogą, jak poprzednio, posuwa się kilku, tak planując
swe działania, by owe usamodzielnione kolumny, a przynajmniej ich
większość, mogły się połączyć na polu walnej bitwy. Dawniej
przeciwnik mógł się prawie bez końca uchylać od bitwy, dowolnie wy-
kręcać w prawo, w lewo, zwodząc przeciwnika. Przy systemie
dywizyjnym jest to niemożliwe. Wiązka kolumn two-

background image

72

rzy rodzaj nagonki. Próba zboczenia w prawo czy w lewo sprawia, że
nieprzyjaciel po prostu podstawi flankę swych uchodzących sił pod
uderzenie skrzydłowych dywizji owej nagonki. Pozostaje prosty
odwrót albo przyjęcie bitwy. Bitwa przestaje być wynikiem obopólnej
zgody, można ją narzucić.

Kombinacja działań usamodzielnionych dywizji czy korpusów

umożliwia

stosowanie

dwóch

podstawowych

manewrów

napoleońskich: na tyły i po liniach wewnętrznych. Napoleoński
manewr na tyły jest to wyjście połączonymi siłami własnymi, dzięki
zaskoczeniu, na linie odwrotowe i komunikacyjne armii przeciwnika,
przecięcie, a przynajmniej silne zagrożenie połączeń nieprzyjaciela z
jego magazynami i jego krajem. „Celem tego manewru jest wywołanie
u nieprzyjaciela zamieszania niejako fizycznego [«matériel»] i
wstrz
ąśnięcia jego morale [...]. Wstrząśnięcie moralne jest wynikiem
zagro
żenia linii odwrotowych i komunikacyjnych przeciwnika".
Poszczególne oddziały nieprzyjacielskie na wieść o zagrożeniu ich
tyłów b
ędą odpływać w nieporządku". „Zamieszanie fizyczne jest
nast
ępstwem kontrrozkazów wydawanych w armii przeciwnika, aby
[dotychczasowy] ruch zaczepny zmieni
ć na działania odwrotowe"

56

.

Manewr na tyły otwiera możliwości osaczenia i „zupełnego zniszcze-
nia przeciwnika
". Rzadko Napoleon stosuje „manewr dośrodkowy
(koncentryczny) dwustronny [...] W razie powodzenia daje on
olbrzymie mo
żliwości zniszczenia przeciwnika", ale jest skuteczny
przy wielkiej [nad nim] przewadze sił", dlatego często go stosuje z
powodzeniem koalicja anty-napoleońska w latach 1813—1815.

Jeśli Napoleon jest słabszy od przeciwnika, to ucieka się do

manewru po liniach wewnętrznych. Jest to wykorzystanie rozdzielenia
sił nieprzyjaciela bądź wywalczenie tego podziału sił, aby działając z
położenia środkowego większo-

56

Camon, La guerre napolóonienne. Les systémes d'operation, Paris 1907, s. 354;

t e n ż e , Napoleoński system wojny, Warszawa 1927, s. 14.

background image

73

ś

cią sił własnych bić kolejno siły wrogiej armii. Przez ten czas

mniejsza część sił własnych wiąże, opóźnia ruchy pozostałej grupy
nieprzyjaciela, aby nie wyszła ona na tyły wojsk własnych. Manewr
ten „może być czysto zaczepny: armia napoleońska rzuca się między
rozdzielone masy przeciwnika albo rozrywa te masy". Może być on
również „obronno-zaczepny: armia napoleońska wyczekuje w
poło
żeniu środkowym (pogotowie strategiczne), by nagle" uderzyć „na
jedn
ą z posuwających się" części przeciwnika

57

. Najświetniejsze

napoleońskie działania tego typu przynoszą kampanie roku 1796, a
zwłaszcza 1814 r. toczona w warunkach dużej przewagi
nieprzyjaciela.

TWÓRCY POLSKICH PLANÓW WOJENNYCH'

Chłopicki, doradca wodza naczelnego, w końcowej fazie działań

wódz naczelny de facto miał spore doświadczenie bojowe. Oto kilka
przykładów jego dowodzenia.

Walki pod Magliano (1 XII 1798) toczyły się w początkach kariery

dowódczej Chłopickiego, gdy otrzymał chyba jedną z pierwszych
samodzielnych komend. Został wysłany z 300 ludźmi tylko na
rozpoznanie, tymczasem korzystając z nocy zręcznie sprzątnął
placówki i uderzył na obóz neapolitańskii od tyłu rozpraszając 2600
ż

ołnierzy. 18 czerwca 1799 r. w bitwie nad Trebbią batalion

Chłopickiego został zaatakowany przez jazdę dywizji rosyjskiej
Szwejkowskiego,

sformował

czworobok

i

ostrzeliwując

się

szarżującej nań kawalerii wycofał się w porządku docierając do sił
głównych swej armii. Dąbrowski sławił go, że ,,z rozsądkiem, zimną
krwią, manewrami ratował resztę 1 legii nad Trebbią"

58

.. W czasie

przeciwnatarcia odrzucił jakąś grupę rosyjską natarciem na bagnety,
zdobył dwa działa rosyjskie, ale utracił je w czasie przeciwuderzenia
przeciwnika. Pod Bose o (24 X 1799) batalion Chłopickiego
sformowany w kolumnę;

57

K u k i e ł , Wojny napoleońskie, s. 300—302.

58

P a c h o ń s k i , Legiony, t. II, passim; t. IV, passim.

background image

74

atakował zwycięsko kawalerię przeciwnika, zdobył cztery działa, potem
jednaka zaskoczony, został rozbity. Pod Ca-stel Franco (1805) Chłopicki
zamknął drogę odwrotu jeździe austriackiej, odparł dwukrotną szarżę
kirasjerów, potem wysłał kpt. Poplewskiego, by zaszedł ich od tyłu. 700
kirasjerów wziętych w krzyżowy ogień złożyło broń.

Początkowo pułkownik, potem (od 1809) generał brygady, często

Chłopicki w wojnie hiszpańskiej sprawował dowództwo nad
samodzielnymi grupami o sile brygady, raz po raz odnosząc zwycięstwa.
Dawał wówczas istotne dowody, co jest wart jako dowódca. Pod Mallen
(8 VI 1808) ułani nadwiślańscy i Chłopicki z dwoma batalionami
oskrzydlają nieprzyjaciela, ich natarcie rozstrzyga bitwę. 24 czerwca pod
Epilą Chłopicki dowodzący samodzielnie na czele tysiąca ludzi
zuchwałym natarciem na bagnety piechoty nie oddającej ani jednego
strzału rozpędza kilka tysięcy powstańców.

Teraz przychodzą krwawe dni oblężenia Saragossy: zdobycie

klasztoru św. Józefa przez 400 żołnierzy pod wodzą Chłopickiego (2
VII) zyskujące uznanie historyka hiszpańskiego: Polacy walczyli tu ,,z
najwy
ższym męstwem". Miasto nie uległo jednak. 20 grudnia 1808 r.
podjęto na nowo oblężenie. 27 stycznia 1809 r. Chłopicki znowu
zdobywa klasztor Ingracia. Jak pisze Kukieł, uderzeniem „na lewo na
broni
ące się stanowiska hiszpańskie" zwija ich linię obrony aż po
klasztor Kapucynów biorąc 15 dział. 23 listopada 1809 r. pod Ojos
Negros Chłopicki znów samodzielnie dowodzi. Kilka kompanii
woltyżerów wysyła, by związać od czoła Hiszpanów zajmujących silną
pozycję, a parę batalionów obchodzi szyk hiszpański decydując o
zwycięstwie. W czasie oblężenia Tortozy silny wypad Hiszpanów zasko-
czył armię oblężniczą (3 VIII 1810). Uratował ją Chłopicki, na pół tylko
ubrany z prętem w ręku odebrał Hiszpanom przykopy.

Chłopicki był najwybitniejszym z ówczesnych polskich dowódców.

Zimna krew, zuchwałe męstwo to podstawowe jego cechy jako wodza.
Jego odwaga nie była ślepa, ale

background image

75

kierowana przez sztukę wojenną. Natarcia czołowe umiał on wesprzeć
manewrem oskrzydlającym. Świetny taktyk, miał początkowo jednak
pewne trudności w operowaniu całą armią (Wawer), szybko jednak
opanowane (Grochów). Plany działań z początków kampanii 1831 r.
wskazują, że Chłopicki, skromny brygadier napoleoński, miał szerokie
horyzonty, umiał uchwycić niektóre podstawowe zasady sztuki
wojennej „małego kaprala", rzecz, na którą nie zawsze było stać nawet
marszałków francuskich — najbliższych przecież współpracowników
cesarza. Brakowało mu jednak wyrobienia operacyjnego, przy
rozpracowywaniu planów powstały niedociągnięcia, nie doceniał
szczególnie rozpoznania. Czasami gubił się w ocenie położenia, nie
potrafił wypracować koncepcji mu odpowiadających.

Dużą rolę w sztabie polskim odgrywali dwaj podpułkownicy

kwatermistrzostwa. Jeden z nich to Ignacy Prądzyński, drugi to
Wojciech Chrzanowski. Kończyli oni epopeję napoleońską jako 19-
letnie (Chrzanowski), 22-letnie pistolety. Pełna nadziei ich młodość
nie dawała się zagasić klęsce Wielkiej Armii mogącej się wydawać
jakimś nieszczęśliwym trafem. Lata pokoju, które poświęcili na
studiowanie sztuki wojennej, wnikanie w teorię zwycięstw nie całkiem
wygasiły ich młodzieńczy zapał. W początkowym okresie powstania
nawet sceptycznemu Chrzanowskiemu marzyły się wawrzyny
napoleońskie.

Teraz uzyskali możność praktycznego zastosowania tego, do czego

doszli przez piętnaście lat studiów. Od nich, od skromnych
podpułkowników miały zależeć losy armii. Z gorączkowym
pośpiechem rzucili się tworzyć plany. Po tylu latach chrzęst papieru
miał się zamienić w wojenną rzeczywistość napełnioną odgłosem
marszu batalionów, stukotem kopyt szwadronów, grzechotem salw
karabinowych, hukiem dział.

Prądzyński, urodzony w roku 1792, wstąpił do piechoty w 1806.

Głód wiedzy, chęć kształcenia się dominowały nad jego
dotychczasowym życiem. Jeszcze przed rokiem 1806

background image

76

w szkołach Drezna uczył się fortyfikacji i topografii. Nie zaniedbywał
kształcenia się w czasie służby, jako podoficer w Gdańsku (1808—
1809) studiuje niejako na żywo w terenie umocnienia tej twierdzy i
dzieje jej oblężenia w roku 1807. W 1809 r. został podporucznikiem
inżynierów, wziął udział w kampanii tego roku. W roku 1812 jako
adiunkt inżynierii wszedł do sztabu dywizji Dąbrowskiego, przy jego
boku przebywał również w roku 1814, a częściowo i w kampanii 1813
r. Generał, sam wysoko ceniący wiedzę wojskową, dostrzegł w
Prądzyńskim bratnią duszę i zapewne w miarę swych możliwości
podtrzymywał jego dążność do kształcenia się. Umożliwiał mu również
zdobywanie praktycznych doświadczeń w zakresie sztuki dowodzenia
powierzając dość często w roku 1812 funkcje oficera sztabowego, nie
wiążące się bynajmniej z inżynieryjną specjalnością Prądzyńskiego.

W latach dwudziestych powstały na życzenie Konstantego w

więzieniu karmelickim jego memoriały o wojnie z Austrią i Prusami.
Wybitnie uzdolniony, „natchniony prawie w położeniach trudniejszych,
zdolny wtedy naprawd
ę do genialnego wczucia się w sytuację stron i
wskazania wyj
ścia"

59

, w lutym 1831 r. uczył się dopiero praktycznego

zastosowania posiadanej wiedzy teoretycznej tak na szczeblu
operacyjnym, jak i taktycznym. Na razie były to głównie pomysły zbyt
wyabstrahowane, nie liczące się z realiami rzeczywistości wojennej.
Potrzebował również zwykle sporo czasu na, wypracowanie swych
koncepcji.

Chrzanowski, urodzony w roku 1793, rozpoczął służbę w 1810 r. w

artylerii Księstwa Warszawskiego. W roku 1811 zostaje
podporucznikiem i porucznikiem, w czasie

59

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 239. Zob. też W. M a-j e w s k i, Dębe Wielkie

Iganie, Warszawa 1969. Jest tu pierwsza szersza próba ujęcia rozwoju Prądzyńskiego jako
dowódcy wbrew zdaniu Cz. B l o c h a (Generał Ignacy Prądzyński 1792—1850, Warszawa
1974, s. 7—8), że książeczka ta „do stanu wiedzy o Prądzyńskim" nie wnosi nic nowego. Por.
też W. M a j e w s k i , Grochów 1831, Warszawa 1972, s. 64—65.

background image

77

kampanii 1812 r. dostał się do niewoli. „Sceptyk tej wojny [1831 r.],
[...] mizantrop, uszczypliwy i trudny w stosunkach, był — przy dużej
inteligencji twórczej — realistą pola walki"

60

. Górował świeżym

doświadczeniem wojennym wyniesionym z wysokiego szczebla
(sztabu 2 rosyjskiej armii) z wojny tureckiej 1828—1829 zarówno nad
Chłopickim, jak i nad Prądzyńskim. Jego plany działań różniły się w
zasadzie bardziej realistycznym ujęciem od planów obu pozostałych
oficerów, choć czasem cechowała je zbytnia aprioryczność (obrona
linii Liwca) lub zbyt daleko idący polot fantazji (plan działań
zaczepnych).

Chrzanowski i Prądzyński byli mocno skłóceni ze sobą, obaj

patrzyli z zawiścią na siebie. W początkach Królestwa Kongresowego
wydawało się, że przed świetnym, młodziutkim 22-letnim szefem
szwadronu ozdobionym Legią Honorową i Złotym Krzyżem Virtuti
Militari Prądzyńskim, przed wczorajszym adiutantem, a dzisiejszym
zaufanym wybitnego wodza — Dąbrowskiego, otwiera się
najświetniejsza kariera. Mógł Prądzyński wówczas protegować
podwładnego skromnego porucznika artylerii Chrzanowskiego. Potem
przez następne dwanaście lat Królestwa Prądzyński — spiskowiec,
aresztowany i więziony, następnie nadal podejrzany i znajdujący się w
niełasce stał na miejscu. Chrzanowski natomiast stale awansował.

60

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 239; Bloch, Wojciech Chrzanowski, s. 144—147.

background image

NAD LIWCEM I NARWI

Ą

(5—12 II)

PLANY POLSKIE I WKROCZENIE DYBICZA

Chłopicki, jeszcze będąc dyktatorem, zamierzał prowadzić obronę

zaczepną na wzór napoleoński. „Liczył na to, że działania rozpoczną
się na wiosnę, gdy stan naszych dróg, rzeki i bagna utrudnią ruchy i
tak ju
ż ociężałego przeciwnika, pozbawią go przewagi [tak licznej]
artylerii i kawalerii
"

1

Zakładał, że Dybicz wejdzie dwoma

zgrupowaniami: siłami głównymi szosą brzeską, słabszymi szosą
kowieńską, dla odwrócenia uwagi Polaków od rzeczywistego kierunku
działań. Zgrupowania owe rozdzielał Bug. Około 10 stycznia
Chłopicki dostrzegł również możliwość, że przeciwnik będzie szedł
siłami głównymi starym traktem litewskim (warszawsko-bielsko-
białostockim) i przeprawi się przez Bug pod Nurem albo będzie
posuwał się jednocześnie starym traktem i szosą brzeską.

Sądził Chłopicki, że nastręczy się sposobność prowadzenia działań

z położenia wewnętrznego na wzór słynnej kampanii z roku 1814:
działań niezwykle szybkich, niespodzianych zaskoczeń przy pomocy
bardzo sprawnego”
'

2

, a więc w przeważnej mierze starego żołnierza, a

szczególnie piechoty tak znacznie górującej swą umiejętnością
manewro-

1

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 140.

2

Tamie, s. 136—137, 140.

background image

79

wania nad rosyjską i mogącej stosunkowo dobrze działać w trudnych
warunkach wiosennych.

Chlopicki zmierzał według koncepcji początkowej do natarcia na

korpus idący od Łomży, po czym zwróciłby się przeciw drugiemu
zgrupowaniu. Być może później przewidywał też uderzenie na jedną z
dwóch kolumn sił głównych Dybicza maszerujących szosą brzeską i
starym traktem warszawskim.

Stosownie do tych hipotez i zamiarów stworzył Chłopicki dwa

zgrupowania osłonowe: jedno na szosie brzeskiej, drugie na
kowieńskiej. Początkowo osłona ta składała się jedynie z jazdy, od 10
grudnia zaczęła przybywać i piechota.

3

Przyjrzyjmy się wymarszowi „czwartaków", ukaże on nam ducha,

który wówczas ożywiał wojsko:

Walecznych tysiąc opuszcza Warszawę,

Przysięga klęcząc: »Naszym świadkiem Bóg!

Z bagnetem w ręku pójdziem w świętą sprawę,

Ś

mierć hasłem naszym, niechaj zadrży wróg!«

I dobosz zagrzmiał, już sojusz zawarty,

Z panewką próżną idzie w bój pułk czwarty".

Nie jest to fantazja poety, ale fakt znany m.in. z relacji w „Kurierze

Polskim" (nr 371 z 24 XII 1890): gdy 4 pułk „udając się ku granicy
Królestwa wyszedł za Prag
ę [11? XII] oficerowie prosili dowódcy, aby
go zatrzymał. Co gdy nast
ąpiło, żołnierze, uklęknąwszy, przysięgli, iż,
przyst
ępując do pierwszej bitwy, wysypią proch z panewek i tylko z
bagnetem w r
ęku uderzą na wrogów".

4

Pierwszą swą bitwę stoczyli

„czwartacy" 17 lutego pod Dobrem. Tyralierzy ich wówczas jednak
strzelali. Może się nasunąć wątpliwość, czy

3

J. K o z o l u b s k i , Strategia polska pierwszego okresu wojny 1831 r. Pamiętnik . V

Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich w Warszawie, Lwów 1930, s. 484; t e n ż e ,
Dywizja ułanów w osłonie (29X11830 —911 1831), „Bellona" 1927, t. 25, s. 70—71, 190—
191; M i e r o s ł a w s k i , op. cit., t. I, s. 130—131; Barzykowski, op. cit., t. II, s. 62;
Ź

ródła do dziejów wojny, t. I, s. 147.

4

Wg R. Durand, Depesze z powstańczej Warszawy 1830— 1831. Przekład i

przypisy R. B i e l e c k i , Warszawa 1980, s. 267,

background image

80

„czwartacy" nie złamali swej przysięgi, podnosi ją jeden z nich —
Kajetan Rzepecki, uczestnik bitwy. Nie stawiają jednak tego zarzutu
Rosjanie. Otóż jest nieprawdopodobne, by przysięga mogła dotyczyć
tyralierów; było wówczas żelazną zasadą taktyczną, że do momentu
szturmu tyralierzy osłaniali swymi strzałami batalion. Przysięga mogła
się odnosić jedynie do właściwego natarcia, kiedy to niejednokrotnie
kolumny batalionów zatrzymywały się, by oddawać salwy. Starano się
ograniczać i pod Dobrem ogień tyralierów, by „tylko celni strzelcy
strzelali, reszta
" natomiast tyralierów, wydzielanych przecież do
prowadzenia walki ogniem, „odpierała pojedynczymi plutonami
tyralierskimi z bagnetem w r
ęku po kilka razy Rosjan aż do boru"

5

.

Przyjrzyjmy się ugrupowaniu polskiemu na przełomie stycznia i

lutego.

Jazdą zgrupowania stojącego na szosie kowieńskiej dowodził 47-

letni (rocznik 1783) pułkownik, po 20 lutego generał, Antoni
Jankowski, dawny szef szwadronu szwoleżerów. Kawalerię wysunięto
daleko do przodu i tak stały: pułk jazdy augustowskiej w Ostrołęce,
siły główne w Różanie (1 pułk strzelców konnych) i w pobliskim
Batogowie (3 pułk strzelców konnych, 11 km na płn. zach. od Różana
przy Sławkowie). Większa część 5 pułku strzelców konnych (b.
gwardii) oraz 1 bateria konna znajdowały się w Pułtusku wraz z
pierwszym rzutem piechoty (brygada gen. bryg. Kazimierza
Małachowskiego: 2 i 6 pułki liniowe). Być może stała tu i 1 kompania
lekka. Drugi rzut piechoty: brygada gen. bryg. Antoniego Giełguda: 1 i
5 pułki liniowe oraz 1 kompania pozycyjna zajmowały stanowiska w
Radzyminie i Nieporęcie. Jeden szwadron 5 pułku strzelców konnych
ubezpieczał w Wyszkowie. Cała ta piechota tworzyła 1 dywizję 58-
letniego (rocznik 1772) gen. dyw. Jana Krukowieckiego.

5

R. O. Spazier, Historia powstania Narodu Polskiego w 1830 i 1831, t. II, Paryż 1833, s.

33; zob. też K. R z e p e c k i , Pułk czwarty, 18301831. Szkic historyczny według ... R. W.
Rzepeckiego, Poznań 1916, s. 56, 58—60.

background image

81

Służył on w wojsku austriackim w latach 1786—1794, od roku 1806 w
wojsku francuskim, a następnie Księstwa Warszawskiego, generał
brygady w roku 1813. Dowodził on całym zgrupowaniem na tej szosie.
Trzecie bataliony do pułków 1 i 5 liniowego dołączyły już uprzednio,
do pułku 6 dotarły 28 stycznia, a do 2 pułku 3 lutego. Przeznaczony do
dywizji Jankowskiego pułk jazdy płockiej przybył do niej po 9 lutego.

Drugie zgrupowanie wysunięto na szosę brzeską i stary trakt

(warszawsko-bielsko-białostocki). Czołowy rzut stanowiła dywizja
ułanów pod dowództwem gen. bryg. Tadeusza Suchorzewskiego, 51-
letniego (rocznik 1779) legionisty, następnie świetnego dowódcy 6
pułku ułanów z roku 1813, obecnie jednak zużytego i zachowującego
się dość dwuznacznie. Trzy pułki ułanów stały w rejonie szosy brze-
skiej, dwa znalazły się na prawym brzegu Muchawki: 2 ułanów w
Zbuczynie 15 km na południowy wschód od Siedlec, 1 — w Olędach
10 km na wschód od Siedlec, 4 pułk ułanów i 2 bateria konna w
odwodzie w Siedlcach. Traktu bielskiego strzegł 3 pułk ułanów, jego
szwadrony wysunięto na 4—6 km od Węgrowa. Przydzielony
początkowo do dywizji pułk jazdy podlaskiej odwołano rozkazem 28
stycznia na reorganizację, natomiast 1 lutego szedł do niej pułk jazdy
lubelskiej Jaraczewskiego (przybył dopiero 9 II). Przed 6 lutego
skierowano do Suchorzewskiego również pułki jazdy: kaliskie 1
(Dłuskiego) i 2 (Grodzickiego), które podporządkowano w
rzeczywistości 9 lutego, oraz sandomierski (przybył 10 II).

W odległości przemarszu dziennego za kawalerią znajdował się

czołowy rzut piechoty. 29 km za Siedlcami stał w rejonie Kałuszyna
gen. bryg. Józef Czyżewski z batalionem 4 pułku strzelców pieszych i
zapewne z 3 kompanią lekką, inny batalion tego pułku ubezpieczał od
południa stojąc w Cegłowie. Na trakty z Łukowa wysunięto 3 pułk
liniowy z brygady pułkownika, od 21 lutego generała brygady,
Franciszka Rohlanda. Inny jej pułk (7 liniowy)

background image

82

z 2 kompanią pozycyjną stanowił drugi rzut stojący w Mińsku. Piechota
ta tworzyła 2 dywizją piechoty gen. dyw. Franciszka śymirskiego,
dowódcy całego wschodniego zgrupowania. Kwaterował on w
Kałuszynie, 5l-letni (rocznik 1779), uczestnik powstania 1794 r.,
legionista, był dowódcą 13 pułku piechoty Księstwa Warszawskiego w
latach 1812—1813. Do 2 dywizji należał też 4 pułk strzelców pieszych,
dołączył on wraz z III batalionem 2 pułku strzelców pieszych 8 lutego,
resztę trzecich batalionów już przedtem wcielono do pułków.

Starego traktu bielskiego strzegł batalion 4 pułku liniowego w

Dobrem (25 km na zachód od Węgrowa), bocznego traktu Nur —
Kosów — Jadów — Kobyłka — Warszawa batalion 8 pułku liniowego
w Jadowie. W drugim rzucie na starym trakcie stał drugi batalion 4
pułku liniowego z 2 kompanią lekką w Stanisławowie, na drodze
jadowskiej w Tulę dwa pozostałe bataliony 8 pułku liniowego. Piechota
ta tworzyła 3 dywizję. 3 lutego dołączył III batalion 4 pułku liniowego.
Jeszcze 6 lutego nie przybyły: pułk weteranów i 4 kompania pozycyjna.
W Tulę kwaterował dowódca dywizji, 44-letni (rocznik 1787)
pułkownik, od 6 lutego gen. bryg. Jan Skrzynecki. Służył w wojsku od
roku 1806, był szefem batalionu w latach 1813—1814, odznaczył się
pod Borodino (1812) i Arcis sur Aube (1814).

Odwód ogólny znajdował się w Warszawie i okolicy. W skład jego

wchodziła m.in. 4 dywizja piechoty 42-letniego (rocznik 1788) gen.
bryg. Piotra Szembeka, w wojsku służącego od roku 1806, w latach
1809—1813 szefa batalionu. Rozporządzał on pułkiem grenadierów
(stał wyjątkowo wraz z 4 kompanią lekką w Okuniewie), 1 i 3 pułkami
strzelców pieszych i 3 kompanią pozycyjną. Rezerwa artylerii składała
się z 5 i 6 kompanii pozycyjnych, 5 kompanii lekkiej i baterii
rakietników pieszych o ośmiu kozłach. Rozporządzano też 2 i 4 pułkami
strzelców konnych i dywizjonem karabinierów, 3 i 4 bateriami
konnymi; z sił tych, z pułków jazdy nowej formacji, z 1, 3
pułków ułanów i 3 pułku

background image

83

strzelców

konnych

wycofanych

z

dywizji

Jankowskiego

i

Suchorzewskiego według projektu z 2 lutego zamierzano stworzyć trzy
dywizje

kawalerii,

czemu

przeszkodziło

rozpoczęcie

działań

wojennych.

Gdy Chłopicki zrezygnował z dyktatury, wodzem naczelnym został

42-letni (rocznik 1788) ks. Michał Radziwiłł, uczestnik powstania 1794
r.; następnie służył w wojsku od 1807 r., jako generał brygady od roku
1811 miał za sobą kampanie 1812—1813, wziął dymisję w 1815 r.
Dowódca raczej mierny, został wodzem naczelnym głównie dlatego, że
sądzono, iż doradcą jego zostanie Chłopicki, na co ten się zgodził, ale
przyrzeczenie swe spełniał kapryśnie, przeważnie grał

rolę

zniechęconego obserwatora, od czasu do czasu jednak wybuchał
gwałtownym gniewem. Ponieważ Radziwiłł sam nie chciał
podejmować żadnych decyzji, dużą rolę odgrywali w planowaniu
działań zaciekle się zwalczający Chrzanowski i Prądzyński.

W początkach lutego, gdy wbrew pierwotnym planom ewentualność

wcześniejszego wkroczenia Rosjan stawała się coraz pewniejsza,
Chrzanowski wystąpił z nową koncepcją działań. Projektował
skoncentrowanie całej armii nad Liwcem pod Węgrowem z
wysunięciem małych oddziałów kawalerii na szosę brzeską do Siedlec i
na kowieńską do Ostrołęki. „Jeżeli marszałek Dybicz będzie wkraczał
jedn
ą [główną] częścią swoich sił między Bugiem a Narwią, a drugą na
Granne [— na przepraw
ę na Bugu], na ten czas rzucić się trzeba
b
ędzie" na tę ostatnią, pobić ją „i resztę na słabe lody Bugu wrzucić.
Je
żeli zaś głównymi siłami ciągnąć będzie po lewej stronie Bugu,
natenczas pod Liwem przyj
ąć batalię, w pozycji mocnej, przez Liwiec,
rzek
ę błotnistą zasłonionej, do przejścia bardzo trudnej"

6

, która ,,o ile

nie zamarznie, ma zaledwie parę punktów nadających się do
przeprawy
". Wyparcie naszej armii z tej pozycji „nie da wyników
rozstrzygaj
ących, gdyż niedaleko

6

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 284.

background image

84

za Liwem zaczynają się lasy" utrudniające kawalerii pościg. „Gdyby
Dybicz chciał obej
ść stanowiska pod Liwem", można by wówczas
natrzeć na jego flankę"

7

.

Radziwiłł

przyjął

z

pewnymi

modyfikacjami

ów

plan

Chrzanowskiego. 5 lutego sztab główny uważał za prawie pewne, że
Dybicz ruszy na Warszawę starym traktem bielsko-warszawskim bądź
przerzuci się z niego na szosę brzeską. Tego samego dnia wydano
rozkazy koncentracji, która miała się rozpocząć 7 lutego.
Pozostawiano na dawnych stanowiskach prawie całą osłonę szosy
kowieńskiej (12 batalionów, 12—16 szwadronów, 3 baterie — w tym
1 konną). Na szosę brzeską przeznaczono osiem szwadronów (4 pułku
ułanów i pułku Krakusów, którzy w rzeczywistości nie przybyli) z
dwoma działami konnymi, wspartych dwoma, potem trzema
batalionami 4 pułku strzelców pieszych w Opolu, a w drugim rzucie
pod Mińskiem (z grupą wysuniętą pod Kałuszyn) całą rezerwę
kawalerii, do której również ściągano z dywizji czołowych 5 pułk
strzelców konnych, 1 i 3 pułki ułanów, 2 baterię konną, w sumie do 22
szwadronów starej jazdy, 28 dział konnych oraz ok. 26 szwadronów
nowej formacji, z których zapewne część przybyłaby ze znacznym
opóźnieniem. Na starym trakcie bielsko-warszawskim skupiano pod
Węgrowem i Liwem sześć (z 3 i 7 pułków liniowych), potem dziewięć
(dochodził 2 pułk strzelców pieszych) batalionów 2 dywizji z obu jej
bateriami (24 działa) i dziesięć szwadronów (2 pułku ułanów i jazdy
lubelskiej), w drugim rzucie pod Stanisławowem i na północ od niego
sześć—osiem batalionów i 12—20 dział 3 dywizji.

W nocy z 5 na 6 lutego sztab główny otrzymał informacje, że już 5

pod Drohiczynem miało się przeprawić 20 000 Rosjan, kawaleria
rosyjska idąc szosą brzeską zajęła Białą Podlaską, że inne jej grupy
przeszły dalej na południe pod Włodawą i Uściługiem. Pod
Uściługiem miał stanąć Geismar

7

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 142—143, 150.

background image

85

z 22 000 jazdy. O 1.00 nadeszła wiadomość od Jankowskiego, że
główne siły rosyjskie mają 6 lutego o 8.00 wkroczyć na teren
Królestwa pod śółtkami nad Narwią (w okolicy Choroszczy na
zachód od Białegostoku), pod Piętkowem w pobliżu Suraża,
przeprawić się przez Bug w Ciechanowcu. „Wysnuto stąd wniosek, że
gros sił rosyjskich kieruje si
ę [międzyrzeczem Bugu i Narwi] przez
Ostrów — Wyszków na Radzymin
", czyli omijając pozycje nad
Liwcem

8

. Znów więc wzięły górę wpływy Prądzyńskiego. Uważał on

już uprzednio, że wobec początkowej przewagi liczebnej Rosjan nie
należy przyjmować walnej, stanowczej bitwy, bo oznaczałoby to
zgubę Polski „prawie niechybną za jednym ciosem". Już 13 stycznia
wysunął on swój ogólnikowy plan, w którym zakładał „całe wojsko
regularne
" „mieć w jednej masie" i pilnować poruszeń nieprzyjaciela,
aby go za każdy popełniony błąd natychmiast ukarać"

9

. „Ostatecznie

należy cofać się za Wisłę i Narew" trzymając w swoim ręku
przedmoście Pragi i przeprawy. „Próbując forsować Wisłę Dybicz na
pewno popełni bł
ędy" i da nam sposobność do częściowych powodzeń,
zaatakowania go b
ądź z boku, bądź z tyłu, bądź od czoła, a
jednocze
śnie nastręczy się możliwość wywołania powstań na jego
tyłach. Plan ten kładł „mniejszy nacisk na powstrzymywanie Rosjan i
korzystanie z ich bł
ędów już na prawym brzegu Wisły, rzucając od
razu my
śl wycofania się na lewy brzeg"

10

.

Obecnie w myśl swego planu Prądzyński chciał unikać bardziej

stanowczych działań, zamierzając „zatrzymać przeciwnika dopiero
pod Warszaw
ą". Jeszcze przed otrzymaniem wiadomości od
Jankowskiego, zapewne wkrótce po północy, Prądzyński uzyskał dla
dywizji Suchorzewskiego rozkaz odwrotu bez walki za zbliżeniem
się nieprzyjacie-

8

Tamże, s. 150—151; K o z o l u b s k i , Dywizja ułanów, s. 201— 202; Źródła do

dziejów wojny, t. I, s. 232—235, 237—238.

9

I. P r ą d z y ń s k i , Myśl względem prowadzenia naszej wojny z 13 I, Źródła do

dziejów) wojny, t. I, s. 165.

10

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 141—142; zob. też Barzykowski, op. cit., t. II, s.

285.

background image

86

la dla grupy spod Siedlec aż do Mińska Mazowieckiego, dla 3 pułku
ułanów z Węgrowa pod Stanisławów. Już po nadejściu raportu
Jankowskiego wstrzymano rozkazem wydanym o godzinie 2.00
koncentrację nakazaną na 7 lutego. W sztabie jednak stopniowo narastał
opór przed tak daleko idącym odwrotem. Dywizje piechoty otrzymały
jedynie rozkazy ścieśnienia swych leż bez wzmianki o odwrocie. 2 dy-
wizja Zymirskiego miała pozostawać na szosie brzeskiej (jak się zdaje
po Kałuszyn) i na trakcie Siennica — Latowicz. 3 dywizja obsadzała
trakt jadowski zajmując Tuł (8 liniowy) oraz stary trakt węgrowski (4
liniowy i 3 kompania lekka w Stanisławowie). Oparcie dla
Skrzyneckiego miała stanowić odwodowa 4 dywizja Szembeka, którą
nakazano rozłożyć między Okuniewem, Radzyminem, Jabłonną. Sto-
pniowo

wpływy

Chrzanowskiego

coraz

bardziej

wzrastały.

Zaaprobowano ranne decyzje Zymirskiego stawiania oporu przez
wsparcie dywizji ułanów dwoma batalionami 4 pułku strzelców
pieszych z sześciu działami wysuniętymi do Opola (dowódca 2 dywizji
zamierzał na ich miejsce przesunąć do Kałuszyna 3 pułk liniowy z
Siennicy, 7 liniowy miał nadal pozostać w Mińsku).

Można by sądzić, że po południu wręcz nawet powrócono do

koncepcji Chrzanowskiego obrony linii Liwca. Według rozkazu
wydanego o 14.00, 3 i 7 pułki liniowe miały 7 lutego stanąć na pozycji
pod Liwem. Dla ich wsparcia zgodnie z ranną decyzją Zymirskiego
nakazano Skrzyneckiemu przesunąć jego dywizję pod Dobre (21 km od
Liwa). W rzeczywistości jednak był to kompromis między koncepcjami
skłóconych podpułkowników. W myśl owego rozkazu dla Zymirskiego
nie zamierzano stawiać twardego oporu przeciwnikowi na linii Liwca,
,,w razie silnego nieprzyjacielskiego napadu [owe pułki pod Liwem]
cofa
ć się będą do Stanisławowa"

11

. 4 pułk strzelców pieszych

analogicznie w razie natarcia przeciwnika lub cofania się grupy liwskiej

11

Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 236—237 nn; t. IV, s. 293, 296.

background image

87

miał ruszyć do Kałuszyna, a nawet do Mińska. Z rozkazu wynika, że
nieprzyjacielowi posuwającemu się traktem węgrowskim zamierzano
przeciwstawić się czołowo pod Stanisławowem przewidując tu
koncentrację brygady spod Liwa, dywizji Skrzyneckiego, brygady
Giełguda spod Radzymina oraz odwodowej dywizji Szembeka, w
sumie 30 batalionów z 38—42 rozporządzalnych. Przekazano
ś

ymirskiemu dowództwo nad dywizją Suchorzewskiego nie

informując go jednak o wydanym dla niej w nocy z 5 na 6 lutego
rozkazie odwrotu.

WYMARSZ NA WOJN

Ę

.

ś

OŁNIERSKIE TRUDY

Na rozkaz wydany w nocy z 5 na 6 lutego brygada strzelecka 4

dywizji Szembeka rankiem 6 opuszczała Warszawę odchodząc pod
Okuniew. Należał do niej 1 pułk strzelców pieszych tak mocno
obecnie związany ze stolicą. On to w nocy na 3 grudnia 1830 r.
pierwszy z oddziałów rozłożonych na prowincji przybył do Warszawy
przechylając ostatecznie szalę na rzecz zwycięstwa powstania; rano
odbył się, jak wspominał Patelski, „prawdziwie tryumfalny wjazd",
przemarsz z Koszar Mirowskich. „Wszystkie ulice wiodące do
Saskiego placu zapchane były ludem; wszystkie okna domów [...]
pomimo dokuczliwego zimna, otwierały si
ę, przystrojone w dywany i
pi
ękne kobiety, od ust i serca witające żołnierzy. Czerwona czapka
krakowska, zatkni
ęta na kiju, naśladować mająca frygijską czapkę dni
lipcowych [1830 r.] w Pary
żu, niesiona przed koniem Szembeka
[dowódcy pułku] i muzyka grzmi
ąca od ucha do ucha mazurka
D
ąbrowskiego, zapalały co chwila gardła do nowych okrzyków".
Sztandary

pułkowe

uwieńczono

bukietami

kwiatów.

Tłumy

okrzykami uniesienia i radości chciały [...] rozpędzić chmury
wisz
ącej burzy i wyrwać z niej jasne promienie upragnionego słońca
wolno
ści".

Odtąd pułk cieszył się dużą popularnością wśród mieszkańców

Warszawy,, wielu z nich zgłosiło się doń na ochot-

background image

88

nika, również przywódcy Towarzystwa Patriotycznego: Maurycy
Mochnacki, Adam Gurowski, Aleksander Grzegorzewski.

6 lutego 1 pułk wyszedł z Koszar Aleksandryjskich na terenie

obecnej Cytadeli. Warszawiacy nie zapomnieli o swoim pułku.
Pomimo wczesnego ranka słabo oświetlonego zimowym słońcem
[sporego mrozu] i dokuczliwego wiatru, wzruszaj
ącego śnieżne posłanie
ulic i nakrycia dachów ju
ż pod bramami naszych koszar wyczekiwały
liczne kółka znajomych i ciekawych
" — pisał Patelski.

Nastroje musiały być inne niż 3 grudnia — poranka wolności.

Wiadomość o wkroczeniu armii Dybicza spadła jak grom. Jeśli w
sztabie głównym uważano, że działania wojenne rozpoczną się raczej na
wiosnę, po roztopach, to tym bardziej mieszkańcy Warszawy mogli się
łudzić nie tylko co do czasu rozpoczęcia walk, ale i co do tego, czy w
ogóle do nich dojdzie. Co wojna ze sobą niesie, dobrze wiedziano w
Królestwie, które tak często w latach 1806—1813 było jej terenem.
Teraz przychodziło toczyć walkę małemu kraikowi z wielkim imperium,
któremu w roku 1812 nie podołało pół Europy. Walka ta miała
zadecydować o losach miasta, całego Królestwa Polskiego, narodu. „Te
same masy ludu
" co 3 grudnia obecnie więc „w posępnym milczeniu

ż

egnały odchodzące na linię bojową bataliony" 1 pułku strzelców.

Odgłos rogów, wtórujący dźwiękowi muzyki janczarskiej, grzmiącej tak
ulubionego wówczas mazura Nasz Chłopicki, wojak dzielny,
śmiały,
zabierał z sob
ą jak lawina, wśród pochodu rozwiniętego pułku, coraz
liczniejsze tłumy ludno
ści stolicy wybiegające z pobliskich domów i ulic,
i wiódł je na plac ostatniego przegl
ądu" — Saski (obecnie Zwycięstwa).
Mieszkańcy Warszawy chcieli być ze swoimi żołnierzami w ostatnich
chwilach ich pobytu w mieście, „ażeby po raz ostatni uścisnąć dłoń
braterską, rzucić słowo pożegnania lub zachęty na drogę, z której tylko
wybra
ńcy szczęścia ze zdrowiem i życiem wracają", ażeby wiedzieli, że
nie będą osamotnieni, że sercem będą z nimi

background image

89

ci, którzy w mieście pozostają. „Z wolna wśród rzewnie żegnających się
tłumów, nie mniej rozrzewnieni spływaliśmy wąską wstęgą ze
spadzistej Bednarii [— ulicy Bednarskiej] na most pontonowy".
Następnie „ączywszy się na Pradze z taborem wozów pułkowych,
pod
ążyli za 3-cim pułkiem strzelców" i „utonęli w śniegach na drodze
wiod
ącej do Okuniewa"

12

. Do 2 kompanii strzeleckiej 4 pułku strzelców

pieszych kwaterującej we wsi Chwatowice dotarł w nocy z 6 na 7
lutego rozkaz wymarszu do Opola. Jeszcze było ciemno, gdy pułk
skoncentrował się w Kałuszynie. Dowódca płk Ignacy Zawidzki „na
placu [zapewne — rynku] Kałuszy
ńskim” miał energiczną przemowę do
zebranego pułku i po wzniesieniu okrzyków „»Niech żyje Polska!«
ruszyli
śmy ku Siedlcom" — pisze Ignacy Radziejowski (były uczeń 5
klasy szkoły średniej w Lublinie, teraz ochotnik, 9 stycznia wcielony do
2 kompanii). 1 lutego ukończył 16 lat, nic więc dziwnego, że „pierwszy
marsz ze stu ładunkami w pakunku i z karabinem [wynosiło to wraz z
czakiem, ale bez munduru ok. 31,5 kg], pomimo niewygasłej energii i
najszczerszej ch
ęci, okazał się dla mnie bardzo uciążliwym. Dla
[Marcelego] Głuskiego [kolegi szkolnego i równie
ż ochotnika] jeszcze
bardziej, bo nie był w stanie doj
ść do miejsca"

13

.

Dla Patelskiego, podporucznika 1 pułku! strzelców pieszych przez

ostatnie kilka lat w czasie nauki w Szkole Podchorążych Piechoty
mieszkającego w Warszawie, dopiero wymarsz ze stolicy był
wyruszeniem na wojnę. Ludwik Jabłonowski, bogaty ziemianin,
ochotnik z Galicji, obecnie kadet — podoficer 5 pułku ułanów,
doznawał tego już przed kilku tygodniami, gdy opuszczał dom
rodzinny. Inaczej więc przeżywał, gdy 10 lutego jego pułk wyjeżdżał na
wojnę. Pamięta on, że „zimno było krepkie, wicher i śnieżyca. Kurtka
huła
ńska wprawdzie rabatami grzała, ale płaszcz

12

P a t e l s k i , op. cit., a. 109, 115—118.

13

T. Radziejowski, Pamiętnik powstańca I831, Wyd. W. K a r b o w s k i , Warszawa 1973,

s. 72—73,

background image

90

nie podszyty [...]. Zaraz po północy zatrąbiono do obrokowania i
zacz
ęto gotować, my [paczka Galicjan] wlecieliśmy do bliskiej w
ogrodzie kawiarni
". Kończyły się Jabłonowskiemu owe dobre czasy,
kiedy z kolegami jeździł po kawiarniach albo „na obiad nie do koszar,
lecz do [restauracji] Contiego, gdzie
śmy con furore rozszarpali parę
banfste-ków i połknęli parę butelek mozeli". Obecnie szczególnie „Julko
Potocki był w infernalnym humorze
", bo ,.zrywał słodki morganatyczny
zwi
ązek z Loursem [— właścicielem cukierni] — wprawdzie nie z nim
samym, ale z ananasowym pohezem na zimno, który po mistrzowsku
sporz
ądzał". Z żalu opróżnił szybko swoją manierkę, ,,a teraz tak
lito
śnie spoglądał na moją, żem mu ją podał. Uczynił haust silny, ale się
powstrzymał. Niestety oddając mi ulubioną puścił ją na bruk [...]
rozprysła si
ę na kawałki. Z boleścią spojrzeliśmy na pomarańczowe
kału
że rumu i pomaszerowali dalej"

14

.

W czasie działań wojennych trzeba było zwykle kwaterować we

wsiach, rzadziej w miasteczkach, przeważnie niewielkich, czasem pod
gołym niebem. Nie można było liczyć na obiad u Contiego czy deser u
Lourse'a, a głównie na normalną, dość zresztą obfitą rację żołnierską
składającą się z 1/2 funta mięsa (ok. 20 dkg), 1,5 funta chleba (ok. 60
dkg), słoniny lub sadła 2 łuty (ok. 2,6 dkg), kwaterki krup lub grochu
(0,24 litra), półkwaterka wódki (0,12 litra). Wojsko nie miało wówczas
kuchni polowych, otrzymany prowiant żołnierze musieli na własną rękę
ugotować. Było to pół biedy w razie zakwaterowania w domach;
gotowano po prostu w kuchni u gospodarzy. Gorzej było podczas bi-
wakowania w polu. W tym celu posiadano kociołki. W piechocie taki
kociołek wagi 12 funtów (ok. 4,9 kg) „na przemian co dwudziesty
ż

ołnierz na pasie przez ramię nosić powinien". W jeździe zapewne jeden

kociołek na kilkunastu wozili kolejno kawalerzyści przy siodłach.
Szumski, młody

14

L. J a b ł o n o w s k i , Pamiętniki. Oprać. K. L e w i c k i , Kraków 1963, s. 161 nn.

background image

91

wówczas podporucznik 3 pułku ułanów, dobrze zapamiętał, kiedy to 7
(?) lutego wieczorem pod Węgrowem trzeba było przygotować
wieczerzę pod gołym niebem, gdy „rozpalono ognie” i „wzięto się do
gotowania po raz pierwszy w kociołkach. Starzy
żołnierze byli w tej
sztuce mentorami, a za to młodsi musieli robi
ć wszelką posługę, jak
stara
ć się o drzewo, przynieść wody, która na szczęście była w
blisko
ści. Słowem, zaczęło się słodkie życie obozowe z całym
komfortem, bo ju
ż i oficerowie wspólny stół dzielili, a chociaż z innego
kociołka, to przecie
ż prawie te same specjały zajadali". Wkrótce się
okazało, że nawet gotowanie w polu stanowi na wojnie luksus nie
zawsze dostępny żołnierzowi. Nadeszły potem trudne dni odwrotu, w
czasie których trzeba było zapomnieć o gotowaniu. Szumski
wspominał pod datą 18 lutego, że ,,już od dni pięciu wielu nas żywiło
si
ę suchym chlebem z dodatkiem wędzonej surowej słoniny, nie mając
nic ciepłego w ustach
". Na kwaterach niejednokrotnie żołnierzy
ugaszcza-no. 14 lutego 1 kompania strzelecka 1 pułku strzelców pie-
szych stanęła „w Guzowatce, gdzie szlachcic z wielką uprzejmością
nas przyjmował. Dzień nam na ćwiku [— grze w karty] przeszedł".
Tamże 15 lutego spędzili „ostatni wtorek zapustny. Pączki etc.
mieli
śmy z łaski gospodyni" — notuje ppor. Szymon Konarski,
późniejszy emisariusz.

Z wyżywieniem u wyższych dowódców różnie bywało. Nieco

później (w marcu?) w brygadzie Chłapowskiego znalazł się płk Antoni
Kuszell. „Dał mi doskonałe śniadanie — pisze generał — i gdy dzień
się zrobił, spostrzegłem za domem karetę i brykę. Powiedziałem mu
zaraz,
że [...] proszę go, aby się pozbył tych ekwipaży [...]. Tłomaczył
si
ę cierpieniem, [...] dodawał, że kucharza i dobrze jeść potrzebuje. —
I ja zawsze mam co je
ść — odrzekłem — a żadnej bryczki. Kucharz
powinien mie
ć wszystko na koniach, skąd i ta korzyść, że zawsze
wszystko jest na zawołanie, a powozy spó
źnić się mogą". Kuszell prosił
na zawsze na dobrą kuchnię, a ja mu na to: — Ja cię proszę raz na
zawsze

background image

92

do siebie i będziesz miał zdrowe jedzenie — choć nie tak wykwintne, jak
twoje
". „Zastawiał się pozwoleniem Umińskiego", dowódcy korpusu,
ale Chłapowski zażądał wyraźnego rozkazu, którego Umiński „nie
ś

miał" wydać, bo rozkazem dziennym „tylko dowódcom brygady jeden

powóz był dozwolonym". Przestrzegali tego w stosunku do siebie i
niektórzy wyżsi dowódcy. Gen. bryg. Tomasz Łubieński, naówczas
dowódca dywizji jazdy, w liście do ojca z 12 lutego tak opisuje swe
ekwipaże: „Mam ze sobą trzy konie wierzchowe dla siebie, dwa dla
mojej słu
żby, bryczkę zaprzągniętą końmi księdza Tadeusza [brata
generała] z kucharzem i prowizjami
" (te ostatnie przeznaczone były nie
tylko dla Łubieńskiego). „Kampania ta dużo mnie będzie kosztować, bo
mam znaczny sztab na moim stole. Jest 7 oficerów, tak,
że co dzień
trzeba gotować obiad przynajmniej na 10 osób, a przy tym śniadanie i
herbat
ę wieczór także u mnie jadają". Jadanie u dowódców było dość
rozpowszechnione. Do kwatery ppłk. Piotra Chorzewskiego, dowódcy
4 baterii konnej, „"wszyscy oficerowie — zwyczajem po bateriach
konnych — na obiad si
ę zjeżdżali"—wspomina Stanisław
Jabłonowski, podporucznik tej baterii.

Zdarzali się oczywiście i wśród wyższych dowódców sybaryci.

Należał do nich wódz naczelny, ks. Radziwiłł. „Obiady jego były
długie, uczestnicy ich liczni. W jednym miesi
ącu koszt utrzymania
głównej kwatery ksi
ęcia Radziwiłła wynosił 80 000, jenerała
Skrzyneckiego 16 000, Małachowskiego 5000" — oblicza Lewi
ński,
zapewne z niejak
ą przesadą. Mimo mniejszych wydatków godnym pod
tym wzgl
ędem następcą magnata był z pochodzenia ubogi szlachcic —
Skrzynecki. Opó
źnił się pościg 1 kwietnia, bo Skrzynecki 31 marca po
bitwie pod D
ębem Wielkim odjechał do Brzeziny, ponieważ „Monsieur
Georges

były

kuchmistrz

mego

ojca

[ordynata

Stanisława

Zamoyskiego], a dziś przy sztabie głównym personat, zaprotestował,
gdy mu dano rozkaz przeniesienia nastawionych rondli o
ćwierć mili
dalej
" — wspomina Zamoyski. Kontrastują z tym obyczaje
Chło-

background image

93

pickiego. 12 lutego o 5.00 „Barzykowski zastał go przy śniadaniu
prawdziwie wojskowym: kieliszek wódki, szynka, salceson i kawałek
chleba je składały".

Nieraz wojsko musiało się rozkładać obozem w polu. „Nieprzyjemna

to jest rzecz pierwsza noc obozowa w zimie pod gołym niebem, a
zwłaszcza w miesi
ącu lutym — wspomina Stanisław Jabłonowski — że
nie było pod dostatkiem słomy dla koni, oficerowie i kanonierzy
zmuszeni byli spoczywa
ć na śniegu i gołej ziemi. Tak z jednej strony
ogniska kopciły i piekły, z drugiej ciała marzły. Po ruchu całodziennym
— zm
ęczenie nie dozwalało tej nocy spędzić na przechadzaniu się, a dla
zimna le
żenie było nieznośnem. Cóż więc było robić? Moment się leżało,
moment znowu chodziło, byle tylko noc, w tej porze niezno
śnie długa, jak
najpr
ędzej przeszła"

15

.

ZWROT NAD NAREW (7-12 11)

Wieczorem, a raczej w nocy z 6 na 7 lutego, otrzymał Suchorzewski

wiadomość o wkroczeniu nieprzyjaciela 6 do Kosowa i Sterdyni (23—
28 km na phi. wsch. od Węgrowa). Opierając się na zarządzeniach
odwrotu, gdy przeciwnik się zbliży, Suchorzewski wydał rozkaz
wycofania się 7 lutego o 6.00 siedleckiej grupy ułanów. Zawiadomiony
o tym śymirski rozkazał mu odebrać Siedlce. Suchorzewski, który
doszedł już do Boimia, nocnym marszem dotarł do miasta i zajął je 7
lutego o 7.00 po krótkiej utarczce plutonu 1 pułku ułanów, który
odrzucił słaby oddział kozaków.
Zapewne na podstawie poprzednich instrukcji Suchorze-

15

P a t e l s k i , op. cit., s. 21; L. Szumski, Wspomnienia o trzecim pułku ułanów byłego

wojska polskiego, Kraków 1892, s. 31 i 39; S. J a b ł o n o w s k i , op. cit., s. 24—25;
Ł u b i e ń s k i , . op. cit., t. II, s. 46; C h ł a p o w s k i , op. cit., t. II, s. 33; Sz. Konarski,
Dziennik z l. 1831—1834. Przygotowali B. Ł o p u s z a ń s k i i A . Smirnow, Wrocław
1973, s. 4; Z a m o y s k i , op, cit.

r

t. II, s. 161; J. L e w i ń s k i , Jenerała... pamiętniki z 1831

r. wydane przez K. Kozłowskiego

}

Poznań 1895, s. 19; Barzykowski,. op. cit., t. II, s. 306.

background image

94

wskiego wycofał się 7 lutego 3 pułk ułanów z Węgrowa. Fatalne
wrażenie, jakie w kraju i w wojsku uczyniło opuszczenie Siedlec bez
walki, a nawet zanim w pobliżu pojawił się nieprzyjaciel, pozwoliło
Chrzanowskiemu odzyskać niemal do reszty wpływy. 7 lutego po
południu wydano nowe dyspozycje, przygotowując obronę linii Liwca.
Przesunięto brygadę Giełguda z Radzymina do Jadowa (31 km),
obsadziła ona brzegi Liwca zapewne na wschód od Jadowa. Dywizję
Skrzyneckiego jako odwód dla brygady Rohlanda umieszczono
pomiędzy Pniewnikiem a Stanisławowem; jego czoło znajdowało się o
15 km, tj. pół dnia marszu od Węgrowa. Obie grupy 8 lutego były w
wyznaczonych im rejonach. Osłonięto ważne przeprawy przez Bug
zajmując Wyszków i Kamieńczyk (brygada Małachowskiego pod
dowództwem dywizjonera Krukowieckiego).

ś

ymirski wieczorem 7 lutego przybył do Liwa z brygadą Rohlanda i

rano 8 podszedł pod Węgrów zajęty wieczorem poprzedniego dnia
przez gen. Ostena-Sackena z 2 brygadą 3 dywizji ułanów, z czterema
działami artylerii konnej. Rosjanie na widok kolumny polskiej wycofali
się po krótkiej utarczce z czołowym polskim szwadronem. Następnie
ś

ymirski dla bliższego rozpoznania sił przeciwnika ruszył z 3 pułkiem

ułanów i jednym pułkiem piechoty za nieprzyjacielem, docierając do
Poszewki (7 km na płn. od Węgrowa), a dwa szwadrony wysyłając do
Miedznej, ale przeciwnik odskoczył aż do Kosowa (23 km od
Węgrowa). W wypadzie tym wziął udział i Chrzanowski, który tu
zapewne przyjechał dla bliższego zapoznania się z sytuacją.

16

16

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 152; K o z o 1 u b s k i, Dywizja ułanów, s.

205—208; Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 256 nn; t. IV, s. 295, 300. [Chrzanowski W.],
Chrzanowski], Zamieczanija o wojennych diejstwijach proischodiwszych w Polsze. W: Otzywy
i mnienija wojenno-naczalnikow o polskoj wojnie 1831 g
;
izd. F. S m i t t o m i W.
K w i t n i c k i m , Sankt Pietierburg 1867, s. 13; P u z y r e w s k i , Wojna polsko-ruska
1831 r
.. Warszawa 1894, s. 73.

background image

95

7 lutego postanowiono przenieść naczelne dowództwo z Warszawy

bliżej obszaru działań. Kruszewski, jeden z adiutantów naczelnego
wodza, wspominał, jak jechał tego dnia „śpiewając z Piotrem
Wysockim Cze
ść polskiej ziemi, cześć. Przybyliśmy wieczorem do
Okuniewa do dworu pana Jana Łubi[e]
ńskiego i tam. założyliśmy
główn
ą kwaterę. Generał Chłopicki z pułkownikiem Prądzyńskim
przyjechali za nami pojazdem
"

17

. Zapewne to z nimi zabrał się i płk

Karol Turno, dawny adiutant wielkiego księcia. Nazajutrz przyjechał
wódz naczelny.

7 lutego zaniepokoiły sztab działania Geismara (2 dywizja strzelców

konnych dotarła tego dnia do Radzynia). Późnym wieczorem
mianowano gen. bryg. Józefa Dwernickiego dowódcą grupy mającej
działać przeciw Geismarowi, a złożonej z czterech batalionów, z ośmiu
5 i 6 szwadronów strzelców konnych (wkrótce dodano mu też osiem 5
i 6 szwadronów ułanów), sześciu dział 3-funtowych oraz kilku nowych
dopiero formujących się pułków jazdy i strzelców pieszych Kuszlla.
Rozkaz ten Dwernicki otrzymał o 24.00 i 8 lutego wyjechał z
Warszawy do Mniszewa, miejsca koncentracji swej grupy, gdzie
przybył następnego dnia zastając tylko osiem szwadronów ułanów.
Zapewne wkrótce zorientowano się, że może upłynąć pewien czas,
zanim ta grupa będzie gotowa do działań. Prawdopodobnie więc
obawiając się wyjścia Geismara na tyły zgrupowania polskiego na
szosie brzeskiej zdecydowano się je ubezpieczyć przy pomocy
znacznej części gotowej rezerwy starej jazdy (2 i 4 pułki strzelców
konnych), jeszcze wcześnie rano 8 lutego czy może w nocy z 7 na-8
wysyłając do Cegłowa 4 pułk, a do Siennicy 2, gdzie stały one 9
lutego.

8 lutego napływały wiadomości, szczególnie od Krukowieckiego i

Jankowskiego prowadzących energicznie wywiad i rozpoznanie, z
których wynikało, że przeciwnik nie zamierza iść traktem
węgrowskim, ale że posuwa się mię-

17

K r u s z e w s k i , op. cit., s. 32.

background image

96

dzyrzeczem Bugu i Narwi na Łomżę, Ostrołękę, Zambrów i Ostrów.
Również wypad śymirskiego w kierunku Kosowa stwierdzał słabość sił
rosyjskich na lewym brzegu Bugu. W tej sytuacji Prądzyński
wykorzystując nieobecność rywala, który nie wrócił jeszcze spod
Węgrowa, rano 9 lutego przedstawił projekt zwrotu nad Narew, czy to
przeciwstawienia się czołowego głównym siłom rosyjskim przy ich
próbie przeprawy na prawy brzeg Narwi, czy też wykorzystując Modlin
do uderzenia na ich skrzydło w czasie marszu z Serocka na Pragę.

Dowództwo polskie, rozbite na czworokąt wodza naczelnego i trzech

doradców: Chłopickiego, Prądzyńskiego i Chrzanowskiego, tworzyło
ociężałą machinę, raz po raz zatrzymującą się i zmieniającą kierunek
pod wpływem któregoś z owych młodszych oficerów. Barwnie to
ukazuje gen. Józef Załuski. 9 lutego wezwano go rano na naradę
wojenną u Radziwiłła. Pokój wypełniały granatowe mundury i długie
surduty mundurowe z haftami generalskimi na kołnierzach, ze złotymi i
srebrnymi

szlifami

i

bulionami

wyższych

oficerów.

Wśród

zgromadzonych wyróżniał się Chłopicki, będący „nie w mundurze, ale
w napoleo
ńskiej szaraczkowej kapocie", „siadł u rogu stołu, przy
którym, ile pami
ętam — pisze Załuski — nikt inny nie siedział". „Czytał
podpułkownik Pr
ądzyński pod oknem na lewo stojący różne
rozporz
ądzenia i raporta". „Książę Radziwiłł stał trochę na prawo od
Pr
ądzyńskiego i słuchał jego czytania: my obecni, a między innymi
jenerał Mrozi
ński, szef sztabu, jenerał Morawski, staliśmy mniej więcej
po prawym boku i z tyłu ksi
ęcia. Wtem, jenerał Chłopicki [...] raptem
si
ę zrywa ze stołka, porywa furażerkę i namiętnie wbiwszy ją na głowę,
udaje si
ę ruchem przyspieszonym ku drzwiom pokątnym i oddala się
jakby z gniewem, zatrzasnąwszy drzwi za sobą gwałtownie... Wszyscy
obecni spojrzeli po sobie zdziwieni... co to miało znaczy
ć?... Ja zaś [...]
rozbierałem w sobie:
że widocznie Chłopicki nie podzielał zdania
czytaj
ącego Prądzyńskiego; ale pytam się: jakiż to był spo-

background image

97

sób, na byłego Dyktatora, objawienia swojego przeciwnego zdania? i
jaka
ż pomoc tego poradnika, dla naczelnego wodza?" Wobec tak
gwałtownej dezaprobaty Radziwiłł odmówił zatwierdzenia planów
Prądzyńskiego, ten jednak nie zrażony udał się za Chłopickim,
przekonał go i uzyskał od niego zgodę, co skłoniło i wodza naczelnego
do ich akceptacji. Po przerwie na obiad wznowiono obrady. Nie zjawił
się już na nich Chłopicki, natomiast wezwano Chrzanowskiego, który
właśnie przyjechał od śymirskiego. Radziwiłł domagał się, aby
Chrzanowski wypowiedział swoje zdanie na temat zaakceptowanych
już rozkazów, które w ostatecznej wersji (zapewne poprawione po
uwagach Chłopickiego) miał odczytać Prądzyński. Chrzanowski
prawdopodobnie wściekły, że rywal uzyskał zmianę jego planów,
„odpowiedział kilkakrotnie, że skoro naczelny wódz już co postanowił",
to on może to tylko „wypełnić. Atoli po usilnym naleganiu księcia
zezwolił na jego
żądanie". Po odczytaniu jednak rozkazu długo nic nie
chciał mówić. Dopiero „po wielu targach" ustąpił i zaczął krytykować
plan. Stawiał bardzo ostre zarzuty kierując je bezpośrednio do księcia.
Twierdził, że pomysł jest oparty na niedostatecznych danych, że wcale
nie jest pewne, czy Dybicz zmierza w widły Bugu i Narwi, że jest
rzeczą podstawową, by armię trzymać skupioną, dopóki nie uzyska się
dokładniejszych informacji o nieprzyjacielu. Zaletą projektów
Chłopickiego było, „że całe nasze wojsko skoncentrował [...], książę zaś
w 24 godzinach rozdzielasz wojsko na wszystkie strony", zwłaszcza że
nie wiadomo skąd będzie jego [— nieprzyjaciela] atak"

18

.

Postulaty Chrzanowskiego wywarły istotny wpływ na

18

Opis sceny w sztabie głównie na podstawie J. Z a ł u s k i e go, Wspomnienia. Oprać. A.

P a l a r c z y k o w a , Kraków 1976, s. 346—348; uzupełniam go jednak i modyfikuję
opierając się na innych źródłach. Np. Załuski sugeruje, że Prądzyński nie uzyskał aprobaty
Chłopickiego, czemu przeczą: B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 305—306; Zamoyski, op.
cit., t. II, s. 106; P r ą d z y ń ski, Pamiętniki, t. I, s. 390—391; T o k a r z , Wojna polsko-ro-
syjska, s. 157; P u z y r e w s k i , op. cit., s. 74.

background image

98

wysłane w końcu rozkazy, zapewne dopiero wieczorem 9 lutego.
Przesunięcia były powolne. Jedynie brygada strzelecka Szembeka miała
przybyć stosunkowo szybko (10II do Serocka, 11 do Pułtuska, a jego
grenadierzy mieli tu nadejść 13, przebywając w dniach 11—13 II blisko 90
km). 11 lutego brygada Małachowskiego spod Serocka i Wyszkowa
koncentrowała się w Olbrachcicach (5 km na płd. od Pułtuska). Już jednak
czołowy pułk dywizji Skrzyneckiego miał w dniach 10—13 lutego
przesunąć się z Dobrego przez Stanisławów — Tuł — Radzymin do
Zegrza, czyli przebyć w cztery dni ok. 62 km drogami, a reszta sił Skrzy-
neckiego wysunięta przecież tylko o 10 km przed Dobre miała nadejść do
Zegrza dopiero 14 lutego. Jeszcze wolniej miała się poruszać brygada
Giełguda, która z rejonu Jadowa powinna przybyć 13 lutego do Klembowa
— Rasztowa, najkrótszą drogą przez Mokrą Wieś — Wólkę Rasztowską,
daje to 24—30 km. Grupa ta miała jednak iść 11 lutego przez Niegów i
Ś

lubów nad Bugiem obserwując przeprawę wyszkowską pod Rybienkiem,

niejako osłaniając zwrot armii pod Serock — Zegrze przed ewentualną
próbą uderzenia Dybicza na jej prawą flankę. Siadem Giełguda miały się
przesuwać cztery bataliony wydzielone z 2 dywizji, by stanąć wieczorem
10 lutego w Jadowie.

W ślad za piechotą przerzucano rezerwę jazdy, dywizję Łubieńskiego i

późniejszą Suchorzewskiego (10II odwołany z dywizji ułanów), jeszcze
praktycznie nie zorganizowane, tak że rozkazy wydawano poszczególnym
pułkom. Dywizje te poprzednio kierowano na szosę brzeską, a nawet na
południe od niej do Siennicy i Cegłowa (9 II Łubieński wyjechał z
Warszawy do Mińska). Na szczęście większość pułków nie stanęła jeszcze
w rejonie szosy brzeskiej. Obecnie z dywizji Suchorzewskiego 2 pułk
Mazurów przerzucano 10 lutego w okolice Zegrza, a 1 zostawiono w
Radzyminie, 2 strzelców konnych miał dopiero 12 lutego stanąć w
Grochowie. Z dywizji Łubieńskiego 5 pułk ułanów otrzymał rozkaz
przybycia wieczorem 11 lutego do Wieliszewa

background image

99

(w pobliżu Zegrza), karabinierzy dzień wcześniej mieli stanąć na
Pradze, a 4 pułk strzelców konnych 11 w Kobyłce. Znad Liwca
wycofywano 3 pułk ułanów, kierowany do dywizji 11 lutego pod
Dobre, i 2 ułanów przerzucany 13 lutego pod Stanisławów.

Praktycznie można było liczyć na zebranie całości sił grupy

nadnarwiańskiej w Zegrzu (z pewnymi wątpliwościami co do części
rezerwowej jazdy) dopiero wieczorem 14 lutego, czyli w pięć dni po
wydaniu rozkazów (brygada Giełguda miałaby 13 II jeszcze ok. 30 km
do Zegrza). Oczywiście istniały możliwości, w miarę wyjaśniania się
położenia, przyspieszenia marszu Skrzyneckiego i Giełguda, ale jakaś
strata czasu była nieunikniona.

W myśl postulatów Chrzanowskiego z narady 9 lutego mianowano

ś

ymirskiego dowódcą zgrupowania wschodniego (w sile 8—10

batalionów i 6—7 pułków jazdy) z rozkazem osłony Warszawy
oglądając się na trzy główne kierunki": stary trakt bielski, szosę
brzeską i drogi prowadzące z Lubelskiego, nie zapominając przy tym o
Wyszkowie, tj. o przeprawie przez Bug pod Rybien-kiem. Polecono mu
porozumiewać się i współdziałać z grupa Dwernickiego koncentrującą
się w Mniszewie (przy ujściu Pilicy do Wisły). Stosunek Dwernickiego
— podlegającego nadal dowódcy sił zbrojnych lewego brzegu Wisły
gen. Klickiemu — do śymirskiego był niezbyt określony. Przyszły
zwycięzca spod Stoczka przechodził pod rozkazy swego partnera
jedynie „ile razy okoliczności te dwa korpusa połączą" lub „gdyby się
działania pod samą Warszawę zbliżyły"

19

. Miało się to odbić ujemnie na

wynikach działań Dwernickiego.

9 lutego z jego całodziennymi naradami poprzedzającymi wydanie

rozkazów ukazał dobitnie, że niemożliwa jest współpraca skłóconych ze
sobą Chrzanowskiego i Prądzyń-

19

Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 254 nn; t. IV, s. 279—299; Łub i e ń s k i , op.

cit., t. II, s. 43. Trasa brygady Giełguda wyznaczona na dzień 12 II budzi poważne
wątpliwości.

background image

100

skiego. Niewykluczone, że przyczyniło się do tego zachowanie
Chrzanowskiego drażniące ambicję naczelnego wodza. W sztabie
głównym pozostał Prądzyński, a Chrzanowskiego wysłano 10 lutego jako
kwatermistrza do sztabu grupy śymirskiego.

10—12 lutego stopniowo realizowano przyjęty plan. Kwaterę główną

11 rano, wkrótce po 9.00, przeniesiono z Okuniewa do Jabłonny, aby
znalazła się bliżej spodziewanego terenu walk. Tego dnia przybył tu już
Barzykow-ski, członek Rządu Narodowego. Zwrócił się doń Prądzyński
przedstawiając trudności w nakłanianiu wodza naczelnego i Chłopickiego
do podejmowania niezbędnych decyzji. „Chodzę do nich od jednego do>
drugiego, nasuwani moje my
śli, przedstawiam potrzebę dyspozycji, lecz
do niczego nakłoni
ć nie mogę".

Zapewne znów stary legionista miał swój okres „złego humoru,

jakiegoś splenu", tak częsty w tym czasie, kiedy to „na wszystko się
gniewał i dąsał, o niczem radzić nie chciał", „wszystko dla niego zdawało
si
ę być obojętnem, nikogo i niczego słuchać nie chciał". Prądzyński
gorąco nakłaniał Barzykowskiego: „Idź do jednego i drugiego [tj. do obu
wodzów], przedstawiaj, pro
ś, błagaj, aby z tej bezczynności wyszli", bo
czas stracony na wojnie jest niepowetowany. Barzykowski posłuchał i
udał się do Chłopickiego, namawiał go do objęcia rzeczywistego
dowództwa, a przynajmniej do faktycznego spełniania funkcji doradcy.
Podnosił, iż spodziewa się, że „wesprze [...] [wodza naczelnego] radą i
stosowne operacje przedsi
ęweźmie". Nic z tego. Chłopicki „mówił, że
niczem nie jest, bez szlif, bez stopnia, do niczego nie nale
ży i nic robić nie
my
śli, że pozostaje w głównej kwaterze, aby być na batalii i Ledóchow-
skiemu pokaza
ć, że nie jest »tchórzem«”. Okazało się wkrótce, że
rozmowa nie była zupełnie bezskuteczna. Chłopicki stopniowo nabierał
przekonania do podjętego 9 lutego planu zwrotu nad Narew. Następnego
dnia (12II) „o godzinie 5 rano [...] przysłał służącego do Barzykowskie-

background image

101

go dając znać, że z nim chce się widzieć". „Przy wstępie zaraz rzekł,
i
ż z pułkownikiem Turno udaje się do Serocka dla objechania
tamtejszej pozycji, bo spodziewa si
ę, iż tam do bitwy przyjść musi",
dodając, że wydał rozkazy jeździe, „aby naprzód się posunęła"

20

dla

rozpoznania położenia nieprzyjaciela. Wsiadł zaraz „do pojazdu" i
wrócił dopiero późnym wieczorem do Jabłonny. „W najlepszym
humorze" opowiadał oficerom sztabu: „wybrałem t
ęgą pod Serockiem
pozycj
ę; niech się ten dureń [Dybicz] tam zbliży, dopiero mu skórę
wylatam"

21

.

Uwagę Jankowskiego i Krukowieckiego przyciągał kierunek

Ostrołęka — Łomża. Już 10 lutego znajdującą się w Ostrołęce jazdę
augustowską miał wesprzeć dywizjon 1 pułku strzelców konnych, 12
stało tu gros dywizji kawalerii z batalionem piechoty, a pułk jazdy
Oborskiego stacjonował w Glinkach (zapewne pod Sieluniem). Części
brygady

Małachowskiego

pod

dowództwem

dywizjonera

Krukowieckiego wraz z 5 pułkiem strzelców konnych i połową 3
baterii konnej do Pułtuska przybyły 10 i zapewne 12 lutego. 11 lutego
również cała 4 dywizja piechoty skoncentrowała się w Pułtusku,
następnego dnia przerzucono ją na powrót w rejon Serocka. Może był
to skutek podróży Chłopickiego do Serocka, może doszedł wówczas
do wniosku, że u zbiegu Narwi i Bugu najpewniej należy się
spodziewać przeciwnika?

Tworzona rezerwa jazdy ograniczała się do równowartości

większej dywizji, licząc 20 szwadronów i 16 dział konnych. 11 lutego
rozpadała się na dwa słabe zgrupowania. Nadbużańskie tworzyła
głównie dywizja Suchorzewskiego (dowództwo w Nieporęcie?), 1
pułk Mazurów w Radzyminie, 2 w rejonie Zegrza, 12 lutego 5 pułk
ułanów (z dywizji Łubieńskiego) doszedł do Wieliszewa. W skład
południowej grupy wchodziła głównie dywizja Łubieńskiego
(dowództwo i 4 pułk strzelców konnych w Kobyłce, ka-

20

B a r z y k o w s k i, op. cit., t. II, s. 264, 305—307.

21

M i e r o s ł a w s k i , op. cit., t. I, s. 152.

background image

102

rabinierzy na Pradze). 2 pułk strzelców konnyeh (Suchorzewskiego)
idący z Siennicy zapewne osiągnął Wiązownę.
Brygadier Giełgud otrzymał informacje od miejscowej ludności
wieczorem 9 i rano 10 lutego, że pod Wrotnowem i Miedzna stoi
5000—10 000 Rosjan, skupił swą brygadę pod Starowolą, chcąc tu
bronić przeprawy przez Liwiec. Na podstawie raportu Giełguda
dowództwo polskie 10 lutego o 22.00 zdecydowało się wstrzymać
odmarsz jego brygady aż do wyjaśnienia się sytuacji i
podporządkować go na ten okres śymirskiemu. 11 lutego, zapewne
po południu, postanowiono zostawić w Stanisławowie dywizję
Skrzyneckiego dla ewentualnego wsparcia grupy węgrowskiej.
ś

ymirskiemu dano rozkaz 10 lutego (o 22.00) wykonać rekonesans

dla sprawdzenia tych wiadomości. Wstrzymał więc wymarsz
oddziałów przeznaczonych dla sił głównych. Rano 11 lutego na czele
pułków: 1 i 3 ułanów, 3 i 7 liniowych wspartych artylerią,
przeprowadził rekonesans. Straż przednia dotarła pod Chruszczewkę
(20 km na płn. wsch. od Węgrowa), gdzie przeciwnik rozwinął
dywizję ułanów (w rzeczywistości była to 2 brygada 3 dywizji ułanów
pod Ostenem-Sackenem; ok. 1700 szabel, 4 działa). Gdy nie udało się
nieprzyjaciela zwabić w zasadzkę, śymirski się wycofał. Podjazdy
wysłane na północny zachód aż do Stoczka doniosły, że o piechocie, a
tym bardziej o jej większej liczbie, nic nie słychać, wbrew
informacjom uzyskanym przez Giełguda.

Uspokoiło to całkowicie śymirskiego. Ponaglano go ze sztabu

głównego (rozkazy z 11 II z 2.30 i 9.00) o jak najprędsze odesłanie
oddziałów do sił głównych, bo „główna nieprzyjacielska siła jest od
drogi łom
żyńskiej, że tam się losy kraju rozstrzygną"

22

. Wobec tego

późnym wieczorem 11 lutego oddał do dyspozycji brygadę Giełguda,
a następnego dnia dywizję Skrzyneckiego. Zapewne rano 12 lutego
odesłał i swoje oddziały przeznaczone do sił głównych 3 pułk

22

Ź

ródła do dziejów wojny, t. I, s. 264 nn; t. IV, s. 296 nn.

background image

103

liniowy, 3 ułanów, 2 baterię pozycyjną; (2 ułanów odszedł z Siedlec
zapewne już 11II) kierując je pod Dobre i Stanisławów. Zatrzymał je
Skrzynecki, poza 2 baterią pozycyjną prawdopodobnie dołączoną do
rezerw artylerii.

9 lutego poważnie wzrosły obawy sztabu głównego przed

Geismarem, który 7 dotarł do Radzynia, by dopiero 9 przejść do
Łukowa. Jak się zdaje, jednak prowadził i 8 lutego intensywne
rozpoznanie. Niepokoiło to dowództwo polskie, szczególnie wobec
zamierzonego przerzucenia głównych sił nad Narew i pozostawienia
na kierunku wschodnim jedynie słabej grupy śymirskiego. W
dodatku nadeszła odwilż i zachodziła obawa, że puści lód na Wiśle.

W tej sytuacji 9 lutego kazano Dwernickiemu, by natychmiast

przeszedł na prawy brzeg Wisły, z tym co aktualnie ma. Rozkaz ten
od razu wykonał przechodząc jeszcze tego samego dnia Wisłę pod
Mniszewem na czele ośmiu szwadronów. 11 lutego dołączyło do
niego sześć szwadronów, trzy bataliony i sześć działek 3-funtowych.
Zawiadomił 10 lutego sztab, że rusza ku śelechowowi i Seroczynowi.

Potem dowództwo uzyskało wieści o nim dopiero wieczorem 15

lutego. Tymczasem sztab główny 10 lutego rano otrzymał
wiadomości o marszu ks. Wirtemberskiego (właściwie Kreutza) na
czele 4000—7000 jazdy w Lubelskie, o zajęciu przezeń Lubartowa, a
nawet nieco -później o dojściu do Puław. 10 lutego o 5.00 z Siennicy
raportował płk Kazimierz Skarżyński zawiadamiając o wyjściu 9
lutego z Łukowa trzech kolumn nieprzyjacielskiej jazdy (w sumie ok.
10 000), kierujących się na Latowicz, Stoczek, śelechów (były to
zapewne podjazdy Geismara). Polskie dowództwo 10 lutego wysłało
te wiadomości do śymirskiego zachęcając go do zupełnego
zniszczenia grup kawalerii przeciwnika. śymirski był mocno
zaniepokojony wiadomościami o marszu Geismara od Łukowa ku
Seroczynowi, a więc na tyły ugrupowania na szosie brzeskiej. Już
tego dnia ok. 23.00 zamierzał udać się na swe prawe skrzydło do
Kałuszyna. Z nowo przydzielonych (9 II) doń 1 i 2 puł-

background image

104

ków jazdy kaliskiej stworzył brygadę gen. bryg. Zygmunta

Stryjeńskiego i przerzucił je do Siennicy (1 — Dłuskiego) i do
Cegłowa (2), na miejsce odchodzących stąd 2 i 4 pułków strzelców
konnych dla osłony przed Geismarem. Pułki kaliskie już 10 lutego
stanęły na wyznaczonych im dla pierwszej fazy miejscach.
Przeprowadzenie rekonesansu zatrzymało jednak śymirskiego pod
Węgrowem. Rozkazem z 11 lutego z 10.30 gen. Mroziński zwracał
uwagę śymir-skiego na zagrożenie ze strony Geismara, ganił generała
za rozproszenie jego sił na przestrzeni Liw — Latowicz, kazał mu
skoncentrować je pod Kałuszynem. Stwierdzał, że „w obecnym
poło
żeniu Liwiec i stanowiska nad nim straciły znaczenie". Umocniło
to śymirskiego w jego zamiarach. Uważając, że „Liwiec już trudną
do przebycia zaporę stanowi"

23

, zdecydował się opuścić tę linię 12

lutego. Kazał zniszczyć przeprawy na Liwcu i pozostawić tylko
oddziały dozorujące: jeden batalion pod Starowolą z brygady
Giełguda i drugi w Liwie. Siły główne postanowił przerzucić pod
Kałuszyn dla obserwowania Geismara, ewentualnie uderzenia nań,
pozostawiając dywizję Tomickiego (4 pułk ułanów, jazda
sandomierska i lubelska przybyłe 9 i 10 II) w Siedlcach wspartą
brygadą piechoty Czyżewskiego dla osłony działań swego gros.
Już 12 lutego rano śymirski opuścił Liw. Pozostał tu kpt. Wysocki,
dowódca III batalionu 7 pułku liniowego ze swym oddziałem, z
jednym szwadronem 1 pułku ułanów z dwoma działami. (Łepkowski
poszedł za zdaniem Spaziera i Barzykowskiego, że dotyczy to
sławnego Piotra Wysockiego, ten jednak był wówczas adiutantem
naczelnego wodza. Pod Węgrowem był najpewniej Teodor Wysocki,
kapitan 7 pułku liniowego z roku 1830).
ś

ymirski nie uzyskał informacji, że 11 lutego pod Nurem w

odległości 15 km od Chruszczewki przeprawiał się przez Bug rosyjski
I korpus, a pod Brokiem (18 km od

23

Tamie, t. I, s. 279, t. IV, s. 310—311.

background image

105

Stoczka), gdzie dotarł jego podjazd, przeprawiał się VI korpus
zmierzając nad Liwiec

24

. Wkrótce stało się to jednak jasne dla

dowództwa polskiego. Plan Prądzynskiego rozpadł się w gruzy,

PLANY I DZIAŁANIA ROSYJSKIE (5-11 II)

Dybicz sądził, że armia rosyjska ma dużą przewagę nad armią polską.
Uważał, że należy korzystać z mrozów, usuwających przeszkody
rzeczne i ścinających bagna. Był zdania, że wojna stanowić będzie
krótki spacer wojskowy zakończony w kilka tygodni rozbiciem albo
kapitulacją wojska polskiego.
Centrum Dybicza tworzyły dwa zgrupowania: 1) gros (I, VI korpusy
piechoty, gwardia Konstantego, 2 dywizja grenadierów) 63 200
piechoty, 10 400 jazdy, 196 dział zebranych na 35-kilometrowym
oólcinku Tykocin — Piętkowo; 2) III korpus jazdy wsparty brygadą
piechoty (6700 szabel, 3500 bagnetów, 32 działa), w odległości 35
km od sił głównych, w rejonie Ciechanowiec — Granne. W sumie
centrum rozciągało się na 75 km.
Na prawym skrzydle grupa Mandersterna (3800 piechoty, 600
jazdy i 12 dział) stała pod Grodnem, grupa Szachowskiego (15 600
piechoty, 1100 jazdy, 48 dział) podchodziła pod Kowno. Na lewym
skrzydle znajdowali się: Anrepp (700 jazdy) pod Brześciem, 2
dywizja strzelców konnych Geismara (4400 szabel, 24 działa) pod
Włodawą, Kreutz z 2 dywizją dragonów (3800 szabel, 24 działa) pod
Uściługiem.
Dybicz wiedząc o wysunięciu sił polskich na szosy brze-

24

Tamże, t. I, s. 270 nn; t. IV, s. 297 nn; S p a z i e r , op. cit., s. 23—24; T. Łepkowski, Piotr

Wysocki, Warszawa 1972, s. 100—102; B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 310; Rocznik
wojskowy Królestwa Polskiego na rok 1830
,
Waraeawa [b.r.w.], s. 89. P. Wysocki był w
sztabie 7II ( K r u s z e w s k i , op. cit., s. 32), 10 III, a najpewniej i 18II ( Z a ł u s k i , op.
cit.,
s. 357—358; ranga majora to prawdopodobnie błąd pamiętnikarza). P u z y r e w s k i ,
Wojna, s. 79—81; L. P. S c z a n i e c k i , Dziennik..., Warszawa 1904, s. 197—199.

background image

106

ską i kowieńską zamierzał masą centrum wtargnąć między nie
międzyrzeczem Bugu i Narwi i rozerwać ugrupowanie przeciwnika.
Jeżeli Polacy skoncentrują się między Siedlcami a Węgrowem, armia
rosyjska przeprawi się przez Bug i manewrując prawym skrzydłem
zmusi ich do przyjęcia bitwy, zanim wejdą w lasy na zachód od
Kałuszyna. Jeśli zaś gros sił polskich stanie nad Narwią, to albo
odrzuci się je ku granicy pruskiej, albo też wiążąc je z frontu będzie
można ruszyć na Warszawę. Jednocześnie grupy drugorzędne miały
ogarnąć jak największą przestrzeń kraju, by wydrzeć teren powstaniu:
jazda — Siedleckie i Lubelskie, Manderstern i Szachowski —
Augustowskie.
6—8 lutego doszły: I korpus piechoty z śółtek i Tykocina przez
Mężenin do Łomży i Zambrowa, VI korpus z Suraża i Topczewa
przez Sokoły i Wysokie Mazowieckie do Ruskołęki, Czyżewa,
Andrzejewa, straż przednia do Zaręb Kościelnych, rezerwa
Konstantego (grupa gwardii, 2 brygady 2 dywizji grenadierów, 3
dywizja piechoty) idąca z Białegostoku przez Suraż 8 lutego stanęła
między Wysokiem Mazowieckiem a Sokołami, z tym że 3 dywizję
piechoty skierowano stąd na Zambrów, aby połączyła się z I
korpusem. Kwatera główna przenosiła się z Białegostoku do Płonki
Kościelnej (6II), następnie do Wysokiego Mazowieckiego. 6 lutego
straż przednia III korpusu kawalerii pod Ostenem-Sackenem (2
brygada 3 dywizji ułanów, 1700 szabel, 4 działa) przeprawia się przez
Bug w Grannem i dochodzi do Sterdyni, 7 wieczorem zajmuje
Węgrów. Siły główne korpusu (5000 jazdy, 3500 piechoty, 28 dział) 6
lutego docierają do Nuru, 7 stają w rejonie Kosów, Sterdyń, Nur. 8
lutego Osten-Sacken wycofuje się przed śymirskim do Wrotnowa,
siły główne korpusu skupiają się w Sterdyni, piechota pozostaje w
Nurze. Anrepp idąc szosą brzeską 5—7 lutego przybył do Siedlec, 8
rano wyparty stąd przez Suchorzewskiego cofnął się do Zbuczyna,
gdzie pozostawał do 13 lutego.
Manderstern przez Augustów — Rajgród 8 lutego do-

background image

107

tarł do Szczuczyna, gdzie przebywał do 11. Czołowy rzut grupy
Szachowskiego 5—11 lutego doszedł spod Kowna do Suwałk.

Rzeczywistość (realny stan dróg) zmuszała Dybicza już w chwili

podejmowania działań do ograniczania pierwotnych śmiałych
zamiarów. Wyprawienie kawalerii Witta na lewy brzeg Bugu
dowodziło, że Dybicza coraz bardziej przyciągała szosa brzeska.
Marsze po kiepskich drogach sprawiały, że mimo wysiłków żołnierza
posuwano się bardzo wolno, 6—8 lutego korpusy zrobiły ok. 65 km.
Jeszcze 2 lutego temperatury były ujemne, a już 8 lutego nastąpiła
odwilż, wojska przebywały nie więcej jak 2 km na godzinę. Dybicz 9
lutego wstrzymał centrum i zwołał 8 lutego radę wojenną do kwatery
głównej w Wysokiem Mazowieckiem. Toll opowiadał się stanowczo
za utrzymaniem pierwotnego planu i dalszym marszem na Wyszków.
Mówił, że w ciągu 2—3 dni armia dojdzie do Wyszkowa, że przez ten
czas stan lodu na Bugu nie zmieni się, że można przerzucić most
pontonowy.

Większość

oponowała,

zwracała

uwagę

na

niebezpieczeństwo zapuszczania się w biedny i bezludny klin między
rzekami, gdy nieprzyjaciel trzyma w ręku przeciwległe brzegi i gdzie
nie uda się wyżywić armii z rekwizycji. Dybicz poszedł za
większością, choć wiedział, że prowadzi to do starcia czołowego.
Postanowił skierować VI korpus na przeprawę przez Bug pod Bro-
kiem ubezpieczając tym flankowy marsz I korpusu z Łomży na
przeprawę w Nurze (gdzie przerzucano i rezerwę), od strony Liwca
przeprawę ich osłaniał III korpus kawalerii w Sterdyni.

10 lutego straż przednia VI korpusu z Zaręb Kościelnych

przesunęła się między Brok i Brańszczyk pod Porębę — Udryn
tworząc straż boczną, swego rodzaju straż boczną stanowiły też 24
dywizja i brygada grenadierów przesunięte z Ruskołęki i Andrzejewa
do Jasienicy i Ostrowi, 25 dywizja stanęła w Broku. 11 lutego korpus
przeprawił się pod Brokiem, wysunął straż przednią (2300 jaz-

background image

108

dy, do 5000 piechoty, 16 dział) pod Włodkiem do Sądownego, siły
główne stanęły w Morzyczynie. 10 lutego I korpus przeszedł do
rejonu Czyżewa, grupa z Łomży pod Przeździecko — Mroczki, 11
lutego przeprawił się pod Nurem przez Bug, rozłożył się między tą
rzeką i Ceranowem, 3 dywizję piechoty wysunięto do Kossowa,
osłaniał ją Osten-Sacken (z III korpusu jazdy), który tego dnia
wycofał się z Wrotnowa do Chruszczewki przed wypadem śymir-
skiego. Rezerwa 11 lutego doszła do Nuru. Lód na Bugu był słaby,
więc aby go umocnić, pokrywano deskami i słomą, 12 lutego wycięto
lód i przeprawiano się na promach, a 13 przerzucono most
pontonowy

25

. „Wobec braku przeciwdziałania ze strony polskiej

manewr Diebitscha został dokonany szczęśliwie; ani pierwotne
nadmierne rozci
ągnięcie poszczególnych mas operacyjnych, ani
trudny marsz flankowy z rozwleczeniem poszczególnych kolumn na
wielkich przestrzeniach nie miały dla
ń szkodliwych następstw"

26

.

5 lutego Geismar doszedł do Grabówki, 6 do Ruchna, 7 do

Radzynia i tu pozostał 8. 9 lutego dotarł do Łukowa, gdzie stał 10, by
11 przybyć do Róży. 5 lutego Kreutz przybył do Hrubieszowa, 6 do
Wojsławic, 7 do Krasnegostawu, do Piasków. 9 lutego, zajął Lublin,
skąd 11 ruszył do Markuszewa.

W

Ś

WIETLE NAPOLEO

Ń

SKIEGO GENIUSZU

Chłopickiemu

i

Prądzyńskiemu

brakowało

doświadczeń

z

dowodzenia w skali operacyjnej. Miał je Chrzanowski z wojny
rosyjsko-tureckiej (1828—1829), ale brak o nich bliższych danych.
Wszyscy trzej uchwycili jednak w zasadzie trafnie ogólną
koncepcję napoleońskiej obrony za-

25

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 128 nn; M. K u k i e ł , Zarys historii

wojskowości w Polsce, wyd. 5, Londyn 1949, s. 183— 189; Puzyr e w s k i, Wojna, s.
72—79.

26

K u k i e ł , op. cit., l..c

background image

109

czepnej opartą na działaniach z położenia wewnętrznego. Gorzej
było z problemami wykonawczymi.
Chłopicki słusznie dostrzegł, że należy przewidzieć kierunki
ewentualnych działań rosyjskich, ale błędnie je utożsamił z
dogodnymi drogami, w tym wypadku jedynymi szosami brzeską i
kowieńską, gdy w rzeczywistości owe kierunki są uzależnione od
dogodnych korytarzy terenowych. Szosa brzeska rzeczywiście szła
takim korytarzem między Bugiem a pradoliną Wieprza i Krzny.
Natomiast szosa kowieńska nie pokrywała się z żadnym istotnym
kierunkiem operacyjnym. Biegnąc wąskimi ciaśninami, skrajem
puszcz, odgrywała rolę drugorzędną. To utożsamienie szos z
kierunkami działań zaciążyło nie tylko na pierwotnym ugrupowaniu,
ale także na działaniach 9—11 lutego, gdy nie rozpoznawano wnętrza
międzyrzecza Bugu i Narwi, mimo że wiedziano, iż właśnie nim, a
nie szosą posuwały się główne siły rosyjskie.

Utożsamienie szos z kierunkami działań w jakiejś mierze było

przyezyną drugiego poważnego błędu w pierwotnym ugrupowaniu.
Słusznie Chłopicki stworzył ogólny odwód w centralnym punkcie.
Umieścił go znów jednak u zbiegu szos w pobliżu Pragi, za daleko od
pierwszych rzutów. Utrudniało to wykorzystanie błędów przeciwnika;
zanim się podciągnie odwody, dogodny moment przepadnie.
Jednocześnie Chłopicki popełnił inny, niejako odwrotny błąd. Jazda
ze względu na większą ruchliwość mogła być wysunięta stosunkowo
daleko przed piechotę bez większych obaw, że zostanie rozbita, w
celu rozpoznania tak szczególnie istotnego w działaniach po liniach
wewnętrznych. W czasie trwania Wielkiej Armii w pogotowiu stra-
tegicznym pod Witebskiem w roku 1812 czołowe elementy jazdy
były wysunięte na odległość 45—60 km przed piechotę, gdy
Chłopicki trzymał ją w odległości zaledwie 25—30 km.

Również błędem ugrupowania Chłopickiego było zbyt dalekie

cofnięcie go do wnętrza Królestwa. W jeszcze wiek-

background image

110

szym stopniu popełniał ów błąd pierwszy plan Prądzyńskiego
przewidujący wycofanie się za Wisłę. Był on wzorowany na planie
napoleońskim z lat 1806—1807, ale nie uwzględniał, że Napoleon
działał w innych warunkach, na prawym brzegu Wisły miał on
dosłownie tylko przedmoście. Prądzyński trzymał się tu litery
wzorców, a nie ich ducha. Plany Chłopickiego i Prądzyńskiego
oddawały dobrowolnie i za darmo teren tak cenny dla manewrowania,
co jest niezwykle istotne przy działaniach po liniach wewnętrznych.
Im większym terenem rozporządzamy do odwrotu, tym większe
szanse, że przeciwnik popełni błąd, który uda się wykorzystać, a
jednocześnie większe szanse, że unikniemy skutków naszych błędów
mając możliwość wycofania się.

Prądzyński nie rozumiał zupełnie, a Chłopicki chyba tylko

częściowo, że chcąc wykorzystać błędy nieprzyjaciela trzeba mieć z
nim czucie (rozpoznanie jazdy), że trzeba go zwykle uprzednio
związać (działania usamodzielnionych straży przednich złożonych z
piechoty).

Znacznie trafniejszy niż plan Chłopickiego był nie zrealizowany

drugi plan Chrzanowskiego z końca grudnia 1830 r. przewidujący
koncentrację armii na obszarze: Łomża, Śniadowo, Zambrów. Nie
ulegał on zniewalającemu urokowi szos, liczył się z tym, że armia
Dybicza może podjąć działania nie tylko szosami, ale i wnętrzem
międzyrzecza Bugu i Narwi. Doceniał znaczenie głębokości opera-
cyjnej. Planował rozmieszczenie armii bliżej granicy, a jednocześnie
na obszarze rzeczywiście centralnym koncentrował siły polskie w
ś

rodku przewidywanych kierunków marszu przeciwnika.

Takimi zaletami nie odznaczał się drugi plan Chrzanowskiego

skoncentrowania całej właściwie armii pod Węgrowem. Była to
koncepcja zbyt aprioryczna uwzględniająca za mało wariantów (tylko
2): marsz głównych sił Dybicza lewym brzegiem Bugu lub na północ
od tej rzeki, ale z przerzuceniem znaczniejszej grupy na jej południo-

background image

111

wy brzeg. Nie uwzględniał ten plan danych wywiadu, a wskutek tego
i możliwości rzeczywistej z 6—8 lutego: marszu prawie całości armii
przeciwnika międzyrzeczem Bugu i Narwi. Projekt nie brał pod
uwagę tego, że mrozy sprowadzą właściwie do zera walory pozycji,
nie uwzględniał też możliwości jej obejścia, wyjścia Dybicza przez
Brok i Wyszków na jej tyły, co doprowadziłoby do drugiego Ulmu
(Napoleon w 1805 pod Ulmem osaczył armię austriacką
unieruchomioną za rzeką Iller)

27

.

Niewątpliwą zaletą tego planu było trafne wyczucie czynnika

geograficznego,

uzyskane

zapewne

dzięki

udziałowi

w

opracowywaniu map

28

. Uchwycił wartość węzła drogowego

węgrowskiego, gdzie się zbiegały trzy ważne szlaki z północnego
wschodu. Dostrzegał również celnie, że międzyrzecze Bugu i Narwi
stanowiło w zasadzie z punktu widzenia operacyjnego ślepą uliczkę,
jeszcze przed odwilżą kierunek węgrowski przyciągał Dybicza, tylko
ż

e rachuba na tym oparta mogła jednak zawieść. Zbyt często armie

pokonywały i mniej dogodne obszary.

Koncepcja

Chrzanowskiego

w

niewystarczającym

stopniu

uwzględniała konieczność rozpoznania. Grupa siedlecka była
minimalnie wysunięta do przodu w stosunku do armii głównej. Grupa
ostrołęcka obserwowała kierunek drugorzędny, jej utworzenie to ślad
zafascynowania szosami. Projekt ten właściwie rezygnował z
prowadzenia rozpoznania prawie na całym obszarze międzyrzecza
Bugu i Narwi.

Plan Prądzyńskiego zwrotu nad Narew uważam za krok naprzód w

stosunku do dotychczasowych polskich projektów operacyjnych.
Niewątpliwie stał się on nieaktualny w chwili, gdy go zaczęto
realizować. Zaletą jego było jednak to, że jako pierwszy z planów
podjętych w czasie działań wojennych opierał się na posiadanych
przez dowództwo

27

Częściowo odmiennie Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 143—144.

28

Bloch, Wojciech Chrzanowski, s. 146—147.

background image

112

polskie wiadomościach o nieprzyjacielu w przeciwieństwie do
apriorycznego planu liwieckiego. Zarysowała się również korzystna
ewolucja w rozpoznaniu w początkowej fazie działań mocno
zaniedbanym, obecnie podjęto dwa silne wypady (8 i 11II).
Niewątpliwie także i teraz ono szwankowało, nie uwzględniono w
rozpoznaniu wnętrza międzyrzecza Bugu i Narwi, to jednak projekt
ów dzielił ze wszystkimi dotychczasowymi planami. To przede
wszystkim ten błąd zadecydował, że zbyt późno spostrzeżono, iż ów
plan staje się nieaktualny. Pewien wpływ wywarło tu i chyba zbyt
miękkie przeprowadzenie 11 lutego rozpoznania przez śymirskiego.
Ujemne skutki zwrotu nad Narew zostały pogłębione złą organizacją
dowództwa na prawym polskim skrzydle (niepodporządkowanie
Dwernickiego śymirskie-mu), wskutek czego 4000 szabel Geismara
zbytnio absorbowały uwagę dowództwa polskiego i za dużo sił.

Wszystkie plany z okresu po rozpoczęciu działań wojennych w za

małym stopniu uwzględniają, że przy prowadzeniu obrony zaczepnej
po okresie wyczekiwania strategicznego, po rozpoznaniu zamiarów
przeciwnika, należy podjąć działania zaczepne. Manewry polskie
mają charakter jedynie na poły zaczepny, raczej są próbami przeciw-
stawienia się nieprzyjacielowi, bardzo czasem biernymi (koncentracja
nad Liwcem); chyba przyczyną tego jest, że inicjatywa przeciwnika,
ś

wiadomość słabości sił własnych przytłoczyła dowództwo polskie.

background image

.

NA DROGACH DO WARSZAWY (12—18 11)

ZASKOCZENIE POLSKIEJ KWATERY GŁÓWNEJ (12-14 II)

Krukowiecki donosił już 10 lutego o 12.00 o zajęciu o 9.00 Broku,

gdzie znajdowała się ważna przeprawa na Bugu, przez pułk piechoty i
kozaków (błędnie), a także, że 9(?) lutego w Czyzewie, zaledwie 14
km od drugiej przegra wy pod Nurem, stało, według niepewnych co
prawda wieści, 4000 Rosjan. Potwierdzał to i uzupełniał raportem z
11 lutego z 11.30 o posuwaniu się „korpusu nieprzyjacielskiego, nie
wiem jakiej siły, ale z ró
żnej broni złożonego z Nuru i z Czyżewa
na

v

Brok i Ostrów ku Bugowi"

1

. Sam jednak bagatelizował znaczenie

tych danych, skoro w piśmie z 11 twierdził, że śymirski wsparty
Giełgudem jest dostatecznie mocny, aby pokonać te kolumny.
Zaniepokoiło to jednak sztab główny o tyle, że wstrzymał on
przerzucanie sił na prawy brzeg Bugo-Narwi.

Gdzieś przed południem 12 lutego zadecydowano, że Skrzynecki

pozostanie w Dobrem, czy raczej w Stanisławowie, wysuwając 2 pułk
ułanów do Dobrego. Dywizję Łubieńskiego przesuwano na południe
(jej kwaterę główną z Kobyłki do Okuniewa). Decyzje te były jednak
bardzo połowiczne. Nie doceniano wyraźnie znaczenia linii Liw-

1

Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 281; t. IV, s. 301.

8 — Grochów

background image

114

ca, brygady Giełguda nie zostawiano nad tą rzeką, ale przerzucano, co
prawda tylko do Radzymina; ubezpieczać ją miał od wschodu 1 pułk
Mazurów, który przechodził do Roszczepu. Jak się zdaje, nadal sztab
był zaniepokojony działaniami Geismara. Po południu zdecydowano
się przesunąć dywizję Łubieńskiego jeszcze bardziej na południe.
Wydano rozkaz, by jej kwatera główna stanęła w Miłośnie wraz z 4
baterią konną, a dywizja rozłożyła się od Długiej Kościelnej (na płd. i
wsch. od Cechówki) po Kobyłkę w dniach 12—13 lutego, czego
dokonano, z tym że nie przybył 3 pułk ułanów, zatrzymany przez
Skrzyneckiego, co redukowało siły Łubieńskiego do 8 szwadronów i
12 dział. Dywizję Suchorzewskiego umieszczano w pobliżu szosy ko-
wieńskiej między Zegrzem a Warszawą.

Wczesnym popołudniem (przed 15.30) 12 lutego Krukowiecki

otrzymał od swych informatorów wiadomości o olbrzymim znaczeniu
wyjaśniające w zasadzie trafnie, mimo pewnych błędnych danych,
zamiary Rosjan. Według tych informacji siły rosyjskie miały być
rozdzielone na dwa główne zgrupowania, jedno z nich miało iść z
Tykocina na Łomżę — Ostrołękę, drugie traktem ciechanowieckim na
Nur. W trakcie działań zmieniono jednak ów plan na naradzie 10
lutego w Wysokiem Mazowieckiem, przerzucając większą część sił
mających iść na Tykocin na Wysokie Mazowieckie lub Brańsk, a
dalej na Brok lub Kosów (tj. przez przeprawę w Nurze). Dywizja
huzarów opuściła Łomżę 10 lutego (w rzeczywistości brygada
wsparta brygadą piechoty) kierując się na Zambrów, a więc znów w
konsekwencji w pobliże Bugu. Wszystko to mówiło wyraźnie, że
główne siły rosyjskie idą na przeprawy na tej rzece pod Brokiem i
Nurem. Krukowiecki jakby tego nie dostrzegał zafascynowany
kierunkiem łomżyńskim, tym, że ciągnie tu Pahlen (do 20 000), i
zdaje się, że jednocześnie Różan i Ostrołękę atakować zamierza
(błędnie). Jankowski raportem z 12 lutego z 20.15 z Ostrołęki
informacje te uzupełnił istotnymi danymi, że Rosjanie na gwałt
opróżniają magazy-

background image

115

ny żywnościowe w Łomży, nawet częściowo je wyprzedając.
Ś

wiadczyło to więc wyraźnie, aczkolwiek tego Jankowski już nie

formułował, o zamiarze opuszczenia przez Rosjan północnej części
międzyrzecza. Dodawał, że „podług wiadomości od emisariuszów [—
szpiegów], zdaje si
ę, że Dybicz wojska, będące między Narwią i
Bugiem, przeprowadza na lewy brzeg Bugu
"

2

. Krukowiecki, który

otrzymał raport Jankowskiego w nocy, w swym piśmie do Radziwiłła
z 13 lutego z 2.30 jednoznacznie oceniał, że trzeba na gwałt
przerzucać wojsko na południowy brzeg Bugu i na wschód.

Rano 13 lutego, prawdopodobnie po otrzymaniu alarmującego

raportu Krukowieckiego (zapewne przyszedł on jednocześnie z
wcześniejszym o 6 godzin pismem Jankowskiego), zaczął się w
sztabie głównym krystalizować zamiar zwrócenia przeciw siłom
Dybicza, które przeprawiły się na lewy brzeg Bugu. Rozkazy to
przewidujące (nr 124—126 do śymirskiego, Skrzyneckiego i
Krukowieckiego) cechuje brak zdecydowania,- co przemawiałoby za
tym, że autorem tej koncepcji był raczej typowy sztabowiec
Prądzyński, jak już wiemy, najczynniejszy członek ówczesnej
kwatery głównej, a wykluczałoby chyba Chłopickiego energicznie
wprowadzającego w czyn powzięte postanowienia.

W pierwszym rozkazie skierowanym do śymirskiego jego autor nie

jest jeszcze w pełni przekonany, co do owej przeprawy Dybicza na
lewy brzeg Bugu („jeżeli się ten raport sprawdzi, Dybicz będzie mógł
debuszowa
ć przez Wyszków i Brok"), w drugim z kolei piśmie, tym
razem do Skrzyneckiego, wątpliwości te zmniejszają się, w trzecim
rozkazie do Krukowieckiego już właściwie nie istnieją: „według
wszelkiego prawdopodobie
ństwa zdaje się niewątpliwym", że
wiadomość o zmianie kierunku marszu Rosjan „potwierdzona
zostanie
".

Według początkowego zamiaru z rana 13 lutego uderze-

2

Tamże, t. I, s. 281 nn; t. IV, s. 301, 309—310 nn; zob. też częściowo odmienne ujęcie

T o k a r z a , Wojna polsko-rosyjska, s. 154.

background image

116

nia „siłami naszymi na kolumny jego [— przeciwnika], które by przez
Bug debuszowały
"

3

, projektowano rzucić przeciwko siłom Dybicza

na lewym brzegu Bugu jedynie dywizje Skrzyneckiego, śymirskiego,
brygadę Giełguda i rezerwę jazdy. Następnie postanowiono do nich
dołączyć dywizję Szembeka. Grupę Krukowieckiego (brygada
Małachowskiego i dywizja Jankowskiego) nie tylko pozostawiano na
dotychczasowych stanowiskach, ale nawet jej dowódcy dawano
prawie pełną swobodę działań. Jedynie ostrzegano przed wysyłaniem
piechoty do Różana i Ostrołęki i wskazywano, że powinna ona
zdążyć na pole [rozstrzygającej] bitwy"

4

— niewątpliwie

przewidywanej na lewym brzegu Bugu — nie zakazywano jednak
tego bezwzględnie.

12 lutego o 16.00 pojawili się pod Węgrowem kozacy. Wieczorem

nadeszła grupa Sackena (II brygada 3 dywizji ułanów, I brygada 1
dywizji huzarów, ok. 3300 szabel, 12? dział). Jej oddziały próbowały
przeprawić się przez rzekę, ale odparte ogniem naszej piechoty i dział
wróciły. Strzały ich sześciu dział przeszkodziły naszym oddziałom w
dokładnym zniszczeniu mostów, jeszcze w nocy naprawili Rosjanie
wschodni most. Następnego dnia rano (ok. 8.00?), widząc znaczne
siły nieprzyjaciela (wsparł go 49 pułk jegrów), któremu pozostał do
przeprawy już tylko jeden mostek, po krótkiej walce tyralierów
Wysocki się wycofał. Nieprzyjaciel opanował linię Liwca.

W nocy z 12 na 13 lutego śymirski doszedł do wniosku, że należy

uderzyć na Geismara, wobec tego postanowił skoncentrować swe siły
pod śeliszewem i ruszyć na Seroczyn, gdzie stanął Geismar. Uznał,
ż

e nie będzie mu potrzebna osłona od szosy brzeskiej, bo nie było

wiadomości o jakichś większych siłach z tego kierunku. Gdzieś po
północy, ale przed godziną 4.00, wydał więc rozkaz Czyżewskiemu,
aby Tomicki opuścił Siedlce i obaj razem jak najspieszniej ruszyli do
ś

eliszewa, pozostawiając jedynie szwa-

3

Źródło do dziejów wojny, t. I, s. 294—297, 301.

4

Tamże.

background image

117

dron w Boimiu dla patrolowania. Przed 4.00 doszedł do sztabu
ś

ymirskiego niezbyt jasny raport Wysockiego, że nieprzyjaciel

zmusza go do opuszczenia Liwa.

Wiadomości o forsowaniu Liwca spadły na śymirskiego jak grom z

jasnego nieba. Było to ,,nad wszelkie spodziewanie". „Nie można się
było takiego wypadku spodziewać, bo rekonesans [z 11 II] przekonał
mnie,
że nieprzyjaciel nie miał piechoty" — pisał śymirski do
Mrozińskiego, szefa sztabu głównego. Dowódca 2 dywizji
przekonany jednak poprzednio przez swego korespondenta, że siły
główne nieprzyjaciela ciągną prawym brzegiem Bugu na zachód, że
„stanowiska" nad Liwcem ,,straciły znaczenie", nie przywiązywał i
teraz do przejścia przez nieprzyjaciela tej rzeki większego znaczenia.
Nie sądził, by to mogły być większe siły. Nie zamierzał rezygnować z
działań przeciw Geis-marowi, ale oczywiście, gdy przeciwnik był w
Liwie, nie można było już koncentrować się w śeliszewie mając go
na tyłach. Trzeba było dokonać tego w Cegłowie na południowy
zachód od Kałuszyna, nadal „w celu napadnięcia na prawy flank
Geismara
"

5

.

Raport śymirskiego o sforsowaniu Liwca, wysłany gdzieś między

12.00 a 14.00, mógł dotrzeć do kwatery głównej najwcześniej
późnym

popołudniem,

a

raczej

wieczorem.

Było

bardzo

prawdopodobne, że nie można liczyć na dopadniecie sił rosyjskich w
trakcie przeprawy. Skoro Dybicz podjął forsowanie Liwca, to
zapewne musiał już większość swych sił mieć na lewym brzegu
Bugu. Prawdopodobnie teraz w sztabie głównym zaczęły ścierać się
dwie koncepcje. Brak na ten temat jasnych informacji, milczą
pamiętniki, pozwala o tym wnioskować jedynie analiza rozkazów i
raportów. Jedna z tych tendencji zmierzała do prostego odwrotu;
zapewne to Prądzyński, gdy okazała się mylna jego koncepcja, że
armia Dybicza posuwa się prawym brzegiem Bugu, wrócił do swego
pierwotnego planu wycofania się za

5

Tamże, t. I, s. 303—305; t. IV, s. 314—317.

background image

118

Wisłę. To spotkało się jednak z dużymi oporami w sztabie. Nie
chciano — i słusznie — opuszczać bez walki połowy Królestwa.
Prawdopodobnie przeciwnicy Prądzyńskiego, pojmując to niejako
odruchowo, nie potrafili jednak stworzyć jakiejś jasnej koncepcji.
Chłopicki zapewne znów popadł w inercję. Optymizm Zymirskiego
co do słabości sił rosyjskich pod Liwem rozbudził w sztabie głównym
nadzieję, że może, jak to okazywało się wiele razy w ciągu tych kilku
dni, także obecne wiadomości od Krukowieckiego i Jankowskiego są
błędne i główne siły Dybicza nie przeprawiły się jednak na lewy
brzeg Bugu

6

.

Zapewne tak zwolennicy stawiania oporu, jak i łudzący się jeszcze,

ż

e gros rosyjskie pozostało na prawym brzegu Bugu, przeforsowali 13

lutego po południu (?) rozkaz, aby Skrzynecki wyprawił silny
rekonesans w stronę Liwa dla przekonania się, czy to jest czoło
kolumny Dybicza. Uważano, że ,,jeżeli nieprzyjaciel cofnie się za
Liwiec, [to działania przeciwnika na lewym brzegu Bugu] były to
tylko demonstracje; je
żeli przyjmie walkę, znać, że w masie, od
W
ęgrowa idzie ku nam" — streszczał hipotezy sztabu w liście z [15]
lutego Turno

7

. Gdyby Skrzynecki przekonał się, że wojska stojące w

rejonie Liwa nie stanowią sił głównych, i odrzucił przeciwnika za
Liwiec, wówczas Zymirski mógłby podjąć działania przeciw
Geismarowi, które w sy-

6

T o k a r z

(Wojna

polsko-rosyjska,

s.

154—155)

twierdzi,

ż

e

(14II

lub

po

14II,

jak

wynika

z

kontekstu)

sztab

nasz

uznał,

ż

e

Dybicz

zamierza

»zrobić

gwałtowny

ruch«

bądź

przez

Kosów,

Ja

dów,

Radzymin,

bądź

też

starym

traktem

przez

Dobre,

Stanisławów,

Okuniew,

na

nasze

centrum,

rozbić

je

i

»podzielić

"wojsko

nasze

na

dwie

części«",

acz

były

i

inne

głosy.

Nie

udało

mi

się

dotrzeć

do

cytowanych

(bezimiennie)

przez

Tokarza

ź

ródeł

czy

opracowań.

Zna

ne mi rozkazy i raporty ze Źródeł do dziejów wojny (t. I, IV) wcale na istnienie takiej
hipotezy nie wskazują, milczą na ten temat Prądzyński, Chrzanowski, Mierosławski,
Barzykowski. Obawy przed rozbiciem centrum pojawiają się w znanych mi źródłach dopiero
17II, w następstwie walk pod Dobrem.

7

List

K.

Turny,

zapewne

przebywającego

w

kwaterze

głównej,

jest

datowany

„16

lutego";

powinno

być

raczej

15

II,

autor

wie

bowiem, że Skrzynecki „poszedł do Dobrego ku Liwu", co dotyczyłoby wypadu pod Zakrzew
w nocy z 14 na 15 II, nie zna jednak jego wyników. Z a m o y s k i , op. cit., t. II, s. 110.

background image

119

tuacji obecnej musi bezwzględnie przerwać (rozkaz nr 124 z 13 II)

8

.

Natomiast wieczorem, wkrótce przed 22.00, prawdopodobnie

Prądzyński doprowadził do wydania rozkazów o odwrocie, w których
nie postulowano w zasadzie stawiania oporu. Były to rozkazy do
Szembeka i Giełguda (nr 127, 140) przewidujące, że trzeba się będzie
wycofać nawet z linii Radzymin, Tuł, Stanisławów, Mińsk (śymirski
w rzeczywistości znajdował się jeszcze w Kałuszynie — 17 km na
wsch. od Mińska) na linię Turów (gdzie miał stanąć Szembek z
Giełgudem), Okuniew (tu szedłby Skrzynecki), karczma Janówek
(obecnie przysiółek na zachodnim krańcu Królewskiego Bagna),
Wiązowna (gdzie cofałby się śymirski). Wahania co do grupy
Krukowieckiego ustępowały. W ciągu dnia wydano rozkaz brygadzie
Małachowskiego, aby przeszła z Pułtuska pod Zegrze, a o 22.00
kazano dywizji Jankowskiego, by z Ostrołęki wycofała się pod
Pułtusk.

Krukowiecki chciał prowadzić własną wojnę. Przyciągały go 12—

13 lutego magazyny rosyjskie w Łomży, zamyślał o jakichś
działaniach dywersyjnych podjazdów z Ostrołęki w kierunku
Zambrowa i Ostrowi na tyły armii Dybicza. 13 lutego wyprawił
Jankowski dwa silne podjazdy (jazda i piechota) do Miastkowa i

Ś

niadowa z zamiarem ewentualnej wyprawy na Łomżę. Domagał się

Krukowiecki zmiany rozkazu wycofywania się na Zegrze, ale
rozkazem z północy z 13 na 14 lutego zarządzenie utrzymano i
Krukowiecki 14 po 2.00 kazał je wykonać. Jego rozkaz dotarł do
Jankowskiego na podjeździe w Miastkowie przed 22.00. Zapewne
później 14 lutego kazano w Pułtusku zostawić tylko brygadę jazdy z
dwoma działami konnymi, resztę swych sił miał Krukowiecki skupić
w Zegrzu i Nieporęcie. 15 lutego znalazły się tu tylko cztery bataliony
i 12 dział; nadejścia reszty spodziewał się dopiero następnego dnia.

Skrzynecki zaczął się obawiać, że nieprzyjaciel obejdzie

8

Zródla do dziejów wojny, t. I s. 297—301; t. IV, s. 317—318.

background image

120

go z lewej, od strony Jadowa. Aby go uspokoić, 14 lutego przed 20.30
kazano wysunąć po jednym batalionie: Giełgudowi do Kur pod
Tłuszczem, Szembekowi do Roszczepu. Jednocześnie 15 lutego
miano wysłać na rozpoznanie-demonstrację po szwadronie: z Tułu do
Jadowa (z -3 pułku ułanów) i z Roszczepu do Bugu pod Jadowem (z 1
Mazurów). Raczej jednak sądzono, „iż bardzo być może, że tenże
nieprzyjaciel główn
ą swoją siłą maszeruje już dzisiaj [— 14 II] od
Liwa do Kałuszyna dla doj
ścia tam jak najkrótszą drogą do chaussee
[— szosy], po której miałby łatwiejszy pochód ku Warszawie i
łatwiejszy dowóz [
żywności] od Brześcia"

9

— pisał Mroziński do

ś

ymirskiego, potwierdza to rozkaz tegoż nadawcy do Łubieńskiego.

Na razie jeszcze rozkaz wydany 15 lutego o 10.00 pozwalał zostać

Krukowieckiemu pod Zegrzem, a Jankowskiemu pod Pułtuskiem.
Jedynie przewidywano, że brygada Małachowskiego może być
przesunięta pod Radzymin, a dywizja Jankowskiego przerzucona do
sił głównych.

DOBRE I KAŁUSZYN (15 - 17 II)

O północy z 14 na 15 lutego Skrzynecki na czele dziesięciu
batalionów i czterech szwadronów (2 pułku ułanów) wyruszył spod
Dobrego. Pod Zakrzewem w nocy zaskoczył i rozbił czołowy rzut
straży przedniej VI korpusu pieszego, następnie wyparł z Pniewnika
prawdopodobnie jej siły główne pod dowództwem gen. Włodka (w
sumie zapewne brygada 6 dywizji ułanów i II brygada 25 dywizji
piechoty). W końcu Włodek zebrał swe oddziały i posunął się ku
Pniewnikowi, a Skrzynecki wycofał się na Dobre. Według zeznań
jeńców Rosjanie pod Liwem mieli dwie dywizje piechoty i sporo
jazdy. śymirski na podstawie ukazania się wedet huzarów rosyjskich
pod Groszkami (6,5 km na wsch.

9

Tamże, t. I, s. 293—294, zob. też 285—290, 297—315, 321—324; t. IV, s. 317—318, zob.

też 304, 309—310, 313—316.

background image

121

od Kałuszyna), zeznań jeńca i dezertera stwierdził, że znaczniejsze
siły rosyjskie zmierzają do Kałuszyna.

Wiadomości o wynikach rekonesansu Skrzyneckiego doszły do

kwatery głównej zapewne wczesnym popołudniem 15 lutego
wyjaśniając ostatecznie, że znaczne siły rosyjskie znalazły się na
lewym brzegu Bugu. Spór między zwolennikami obu koncepcji
sprawił jednak, że rozkazy wyszły dopiero w nocy 16 lutego o 2.00.
Wówczas zdecydowano się na przeniesienie kwatery głównej z
lewego skrzydła na prawe z Jabłonny do Grochowa i na podciągnięcie
sił z rejonu Radzymina (Szembek) do Okuniewa i Kobylaka — Tu-
rowa (między Zielonką i Wołominem) oraz z Zegrza — Nieporętu
(brygada Małachowskiego), do Kraszewa (Giełgud zostawał w Tulę),
a więc bliżej straży przednich wysuniętych na stary trakt pod Dobre
(Skrzynecki) i na szosę brzeską pod Kałuszyn (śymirski).

Dywizje rezerwowe jazdy przesuwano również na południe i na

wschód. Dywizję Suchorzewskiego, której gros stacjonowało
poprzednio w rejonie Zegrza — Radzymina, umieszczono w rejonie
Ząbek, zredukowaną zresztą do ośmiu szwadronów (2 pułku
strzelców konnych, 2 Mazurów) i pół 3 baterii konnej (4 działa 3-
funtowe). Resztę przydzielono dywizjom piechoty: 1 Mazurów w
Rasztowskiej Woli — 1, 5 strzelców konnych w Kobyłce — 4. Część
3 baterii została u Krukowieckiego czy u Jankowskiego. Dywizję
Łubieńskiego już uprzednio przesunięto (po 12 II) na południowy
wschód: gros (6 szwadronów — 4 pułk strzelców konnych i dwa 5
pułku ułanów) do Dębego Wielkiego, dwa szwadrony karabinierów, 4
baterię konną (12 dział) do Miłosny, i tu te siły miały pozostać (2 i 3
ułanów nadal były przyłączone do Skrzyneckiego). Rezerwa artylerii
16 lutego miała stanąć na Pradze.

Na podstawie doniesień i rozpoznań sztab doszedł do wniosku, że

armia Dybicza ruszy szerokim frontem „od Kamieńczyka, Liwa aż po
Mokobudy
", czyli od Bugu aż po obszar na północny wschód od
Siedlec.

background image

122

Znaczna część ogólnego rozkazu do wojska (z 16 II godz. 1.30)
powstała pod wpływem odwrotowej koncepcji Prądzyńskiego.
Sprawy wycofywania się są ujęte bardzo szczegółowo, a nawet rozkaz
niejako zachęca do odwrotu. Skrzynecki może się wycofać nie tylko,
gdy go znagli „postęp jego [— przeciwnika] kolumn", ale wystarczą
do tego „wiadomości o nieprzyjacielu". śymirski ma pozostać w
Kałuszynie „o tyle tylko, ile mu pozwolą postęp nieprzyjaciela i
obroty generała Skrzyneckiego
". To ostatnie jest gdzie indziej
sformułowane jako ogólne prawidło. śymirski, Skrzynecki i
Krukowiecki „wszyscy trzej mają uważać, ażeby się zawsze na jednej
wysoko
ści znajdowali"

10

, tj. praktycznie wycofywali się, gdy sąsiad

rozpocznie odwrót.

Gdy wydawano w nocy ów rozkaz, w polskiej kwaterze głównej nie

wiedziano jeszcze o zwycięstwie Dwernickiego nad Geismarem pod
Stoczkiem. Dopiero w ciągu 16 lutego doszły do Warszawy, do gen.
Klickiego, wiadomości od osób cywilnych o tej bitwie. O 23.00 sztab
główny informował Szembeka, że wiadomość o Stoczku potwierdził
raport Dwernickiego. W nocy z 15 na 16 lutego obawiano się więc
jeszcze, że Geismar może zagrozić linii komunikacyjnej śy-
mirskiego, kazano więc temu generałowi, mającemu wojska
zredukowane już do dziesięciu batalionów, odesłać jeszcze trzy do
Mińska. Tak znaczne osłabienie dywizji pierwszego rzutu było
również objawem tendencji odwrotowych. W przeciwnym wypadku
wystarczyłoby zająć Mińsk przez dywizję odwodową jazdy
(wiedziano przecież, że Geismar rozporządza tylko kawalerią),
ewentualnie wysyłając na jej wsparcie część dywizji Szembeka.
Przewidywano niejako

10

Tamże, t. I, s. 324—327 nn; zob. też Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. .154, 156. Rozkaz

NW ruchu dla wojska na dzień 16 lutego 1831 r., opublikowany w Źródłach do dziejów
wojny,
t. I, s. 332—334, z rkps. Biblioteki Kórnickiej jest datowany ,.o godzinie 2 po
północy
", natomiast w papierach Prądzyńskiego „o godz. w pół do drugiej po północy"
( P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki, t. IV, s. 88—90), tak go też datuje Z a ł u s k i (op. cit., s.
353): „expediowany [...] o godz. 1 i pół po północy". Bloch (I. Prądzyński, s. 237) zna
„fragment [tej] dyspozycji pisanej ręką Prądzyńskiego

background image

123

z góry odwrót Skrzyneckiego do Stanisławowa, a śymirskiego do
Mińska, lewe skrzydło tego ugrupowania miała zajmować dywizja
Krukowieckiego stojąca w Kraszewie i w Tulę. Zamierzano jednak
cofać się dalej do Turowa (Krukowiecki), do karczmy Janówka
(obecnie wsi Janówka — śymirski), nie są znane wytyczne dla
Skrzyneckiego, ale w tym układzie musiał się cofać gdzieś w pobliże
Okuniewa.

Jest jednak z kolei w tym rozkazie zdanie stanowiące niejako

ustępstwo dla zwolenników stawiania oporu, ale sformułowane
bardzo ogólnikowo i ostrożnie: „Każdy na swojem stanowisku da
odpór nieprzyjacielowi o tyle, o ile siła jego pozwoli
". Pod koniec
rozkazu udało się zwolennikom oporu wywojować mocniejsze
żą

danie podejmowania walki: wojsko ,,nie będzie ustępowało bez

oporu tylko przed siłami przemagającymi i ciągle stawiając czoła
nieprzyjacielowi"

11

, stało to jednak w ostrej sprzeczności z całą nie-

mal resztą rozkazu.

Krukowiecki w raporcie wysłanym 16 lutego o 7,00 stwierdził, że

do Kraszewa przyjdzie dziś tylko z czterema batalionami i baterią
lekką, bo reszta sił jego i Jankowskiego jest daleko w tyle, domagał
się, zanim one nadejdą, przysłania posiłków. Zarządzono, by 1
brygada Szembeka stanęła w pobliżu Kraszewa pod Ostrowem i
Czarną. Dywizja Jankowskiego dopiero następnego dnia nadeszła do
rejonu Radzymina i Zegrza.

Obszar na zachód od linii Pniewnik — Kałuszyn miał charakter

lesisty, „wszystkie [tu] drogi prowadzące na zachód miały charakter
ciaśnin leśnych tu i ówdzie pi-zerwa-ne przez polany [nieraz
stosunkowo obszerne] pozwalające na rozwinięcie większych sił".
Lasy tutejsze były „gęsto podszyte, moczarowate, poprzecinane
licznymi dopływami lewobrze
żnymi Bugu o słabym spadku i trudno
dost
ępnych brzegach. W tych warunkach armia rosyjska nie była w
sta-

11

Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 333.

background image

124

,

nie wyzyskać przewagi swej artylerii i kawalerii, jej kolumny
posuwaj
ące się poszczególnymi traktami, oddalone od siebie"

12

z

trudem mogły utrzymywać łączność w tym lesistym kraju,
aczkolwiek drogi poprzeczne istniały. Do ważniejszych należały: 1)
trakt Liw — Wyczółki — Nowe Wierzbno — Cierpięta — Wąsy —
Wity — Kałuszyn; 2) trakt Dobre — Rudzienko — Mlęcin —
Łaziska — Jakubów, stąd idzie trakt na wschód Przytoka —
Kałuszyn, a drogą przez Brzozówkę — Janów dochodzi się do szosy
brzeskiej; 3) trakt Stanisławów — Wólka Czarnowska — Ładzyń —
Brzuza — Sto jadła (na szosie); były też drogi idące ukośnie: 4)
Stanisławów — Kamionka — Zimnowoda — Sucha; 5) Grzybowska
Wola — Długa — Cyganka — Mi-stów — Jakubów — Kałuszyn.

Dybicz rozpoczął 12 lutego koncentrowanie swych sił w rejonie

Węgrowa, chcąc tu sforsować przeprawę przez Liwiec. Wypad
Zymirskiego poprzedniego dnia zdawał się wskazywać, że Polacy
rozporządzają tu znacznymi siłami.
12

lutego VI korpus doszedł do Tończy, I korpus stanął pod

Poszewką i Tchórzewem, III korpus jazdy pod Wyszomie-rzem i
Grzymałami, rezerwa między Sterdynia i Sokółką. Straż przednia
całości pod Sackenem (oprócz jego brygady ułanów, I brygada 1
dywizji huzarów, z piechoty co najmniej 49 pułk jegrów, zapewne 12
dział) w nocy z 12 na
13

lutego sforsowała Liwiec pod Węgrowem, 13 przeprawiła się za

nią 3 dywizja piechoty, VI korpus rozpoczął przeprawę pod Starą
Wsią, rezerwa ruszyła na południe, aby zająć Siedlce, rozłożyła się na
noc pod Sokołowem. Ze względu na zmęczenie wojska Dybicz
postanowił mu dać trzy dni wypoczynku, jednocześnie chciał się
doczekać taborów z żywnością. Dokonano tylko niewielkich
przesunięć.
14

lutego VI korpus przeszedł w całości Liwiec i stanął pod

Korytnicą ze strażą przednią pod. Pniewnikiem, korpus
skoncentrował się pod Mokobodami, a rezerwa przeszła do

12

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 160—161; zob. też Topograficzna karta

Królestwa Polskiego 1822—1843, Warszawa 1978.

background image

125

Suchożebr. Anrepp 14 lutego zajął Siedlce po uprzednim opuszczeniu
ich przez Tomickiego. Tu zapewne następnego dnia przybyła rezerwa
i dołączył Geismar. Na wieść o marszu Dwernickiego, który 12 lutego
stanął pod śelechowem, 13 Geismar poszedł z Łukowa do Seroczyna,
po czym lekceważąc przeciwnika ruszył następnego dnia z jedną bry-
gadą przeciw niemu i został pobity pod Stoczkiem.

17 lutego Dybicz rozpoczął marsz w kierunku Warszawy.

Zdecydował się na marsz dwiema drogami. Siły główne miały iść
szosą brzeską, w tym celu korpus I przerzucano z Liwa do Kałuszyna,
tu dołączyć miał do niego III korpus ciągnący z Mokobodów przez
Cierpięta. Rezerwa idąca z Siedlec (wraz z Geismarem) miała dotrzeć
do Broszkowa. Siły główne VI korpusu (19 batalionów, 12
szwadronów, 4 sotnie kozaków, ogółem ok. 16 700 bagnetów, 2400
szabel, 56 dział) szły starym traktem na Dobre, batalion i sześć
szwadronów ubezpieczało je od północy idąc drogą z Jadowa do
Radzymina. Pośrednimi drogami między szosą a starym traktem szła
litewska brygada grenadierów przez Cierpięta — Zimną Wodę, a
Sacken z brygadą ułanów, pułkiem kozaków, pięcioma batalionami
grenadierów po zajęciu Kałuszyna poszedł na Mistów — Jakubów.
Zapewniały one łączność, a jednocześnie ubezpieczały kolumny
główne.

Istniejący „stan rzeczy dawał dowództwu polskiemu możność

wyzyskania swej lepszej znajomości terenu", osłony lasów, „większej
ruchliwo
ści i sprawności poszczególnych broni" do szybkiej
koncentracji i „pobicia jednej z kolumn nieprzyjacielskich".
Stopniowo, w miar
ę bliższego rozpoznania sił i zamiarów
przeciwnika, oswobodzono si
ę „od przygniatającego poczucia jego
przewagi
"

18

. W niemałym stopniu zapewne przyczyniły się do tego

polskie sukcesy: bitwa pod Stoczkiem (14II), wypad Skrzyneckiego
pod Zakrzew

18

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 149—150 nn; zob. też F.v. Smitt, Geschichte des

Polnischen Aujstandes und Kriegs in den Jahren 1830 u. 1831, Berlin 1839, cz. I, s. 287,
292—293; Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 325.

background image

126

(15II). Już 15 lutego na wieść o wyniku tego ostatniego działania

ś

ymirski żałował, że wyprawa na Liw nie została przedsięwzięta z 24

batalionami i kilkoma pułkami jazdy.

Skrzynecki, zapewne zachęcony sukcesem odniesionym 15 lutego,

zdecydował stawić czoło Rosenowi pod Dobrem. Rozporządzał swoją
dywizją (4 i 8 pułki liniowe, weterani, 2 bateria lekkopiesza), 3
pułkiem liniowym, 2 i częścią 3 pułku ułanów, ogółem ok. 8000
bagnetów, 900 szabel, 12 dział. Sporą jednak część sił Skrzynecki
rozproszył dla ubezpieczenia się od północy od Jadowa (batalion i 2
szwadrony, potem 1, pod Brzozowicą), a także dla zabezpieczenia
odwrotu pod Rządzę (pułk weteranów) i pod Osęczyznę (2 bataliony),
choć wiedział, że Szembek jest już w Pustelniku. Pod Dobrem
pozostało mu sześć batalionów i cztery szwadrony, ok. 4900
bagnetów, 600 szabel, 12 dział.

Mniej więcej w odległości 4 km od Dobrego płynęła z po-

łudniowego wschodu na północny zachód mała, ale o bagnistej
dolinie, rzeczka Osownica o niewielkiej liczbie przepraw, która stała
się wysuniętą pozycją. Oddziały na niej rozmieszczone miały
zapewne opóźniać marsz przeciwnika i prawdopodobnie dostarczyć
danych o jego czołowych rzutach. Najważniejszą przeprawę przez
Osownicę na trakcie w Makowcu Dużym Skrzynecki obsadził I
batalionem 3 pułku liniowego. Drugą pod Osównem zajął mjr Jan
Wodziński z 200 „czwartakami". Okolica Dobrego, niewielkiego
miasteczka o wyłącznie drewnianej zabudowie, stanowiła niejako
obszerną polanę leśną, nieprzyjaciel musiał się tu rozwijać z ciaśniny,
ale utrudniał mu to bagnisty smug ciągnący się ze wschodu na
zachód, trakt przekraczał go po moście. Dostępu do miasteczka
bezpośrednio broniły cztery działa asekurowane przez I batalion 4
pułku liniowego, ogień ich krzyżował się z ogniem czterech dział po-
łożonych na wzgórzu na południowy wschód od Dobrego
asekurowanych przez II i III bataliony 3 pułku liniowego wespół ze
szwadronem 2 pułku ułanów. Na lewym skrzyd-

background image

127

le, już na północ od smugu, dla osłony łączności z batalionem w
Brzozowicy Skrzynecki rzucił II batalion 4 pułku liniowego, który
obsadził wąski jęzor lasu wysuwający się od lasów brzozowickich ku
południowi, tyralierów rozrzucono w przodzie. Odwód umieszczony
na zachód od Dobrego stanowiły cztery działa, trzy szwadrony 2
pułku ułanów, III batalion 4 liniowego.

O 7.00 rozpoczęły się walki tyralierów I batalionu 3 pułku

liniowego, zepchniętych dopiero po użyciu artylerii. Gdzieś przed
11.00 przeciwnik pojawił się pod Dobrem i rozwinął straż przednią:
49 i 50 pułki jegrów, 8 dział lekkich, pułk ułanów wołyńskich.
Natarcie traktem pod krzyżowym ogniem dział polskich nie
obiecywało dobrych rezultatów, wobec tego Rosen zaatakował lewe
skrzydło polskie batalionem 50 pułku jegrów. Tyralierzy II batalionu
„czwartaków" odrzucili ich natarcie. Wkrótce Rosjan wsparły tutaj
dwa bataliony podolskiego pułku piechoty, mające w odwodzie
pułk wołyński, część z nich próbowała oskrzydlić z lewej strony
„czwartaków" (zapewne przez las), co się nie powiodło. Być może
wskutek mniejszej sprawności tyranów rosyjskich nie udało im
się wywalczyć dla swoich kolumn wyjścia) z lasu. Jak się
zdaje, dokonali tego po godzinnym boju, a więc ok. 14.00.
Bogusławski wyprowadza w pole kolumnę II batalionu, sam z kpt.
Józefem Borzęckim obchodzi z lewa dwoma plutonami tyralierów
(zapewne lasem) kolumnę rosyjskiego batalionu. „Do nas przypada
konno
" Bogusławski — wspomina Rzepecki — „i woła: — »Na
bagnety! "Wiara za mn
ą!« — podprowadza nas"

14

pod nieprzyjaciela.

Niespodziane uderzenie zmieszało przenika. Trzykrotnie jeszcze
nieprzyjaciel nacierał swymi kolumnami i tyleż razy odparty został
plutonami tyralierskimi.

Tymczasem nieprzyjaciel wysłał już poprzednio przez las do

Antonina na prawe skrzydło polskie lekką baterię ściąg-

14

R z e p e c k i , op. cit., s. 54—61.

background image

128

niętą ze swego centrum (zastąpiły ją tu 4 działa pozycyjne) pod
asekuracją wileńskiego pułku piechoty. Działa rosyjskie usadowione
na wzgórzu pod Antoninem miały wziąć razem z owymi ciężkimi w
krzyżowy ogień baterię polską na wzgórzu. Nie dawało to jednak
rezultatu. Rosjanie wkrótce rzucili tu do walki swoich tyralierów.
Polscy z kompanii grenadierskich II i III batalionów 3 pułku
liniowego „powstali z ziemi", gdzie leżeli, dla uniknięcia strzałów
armatnich. W miarę jak „łańcuch [tyralierów rosyjskich] coraz stawał
si
ę silniejszym", także czołowe kompanie obu batalionów 3 pułku
liniowego „poszły w rozsypkę dla wzmocnienia naszych tyralierów.
Tu zacz
ęła się zacięta walka tyralierska, kilkanaście razy, ruszając na
bagnety, sp
ędzaliśmy moskiewskich tyralierów na ich kolumny" —
pisze Aleksander Kociatkiewicz, kadet III batalionu 3 pułku

15

.

Skrzynecki „bitwę prowadził [...] całkowicie odpornie, po-

wstrzymując zapał zaczepny swej piechoty. Gdy Rosen rozwinął
wreszcie 8 batalionów z cia
śniny"

l6

, Skrzynecki ok. 15.30 wydał

rozkaz odwrotu. Polacy stracili 300 ludzi, Rosjanie 750.

Późnym wieczorem 16 lutego śymirski doszedł do wniosku, że

kolumny nieprzyjaciela zbliżające się do Kałuszyna zamierzają podjąć
nań atak. Ponieważ miasteczko ma groblę na tyłach, wobec tego
ś

ymirski obsadził je tylko lekką awangardą z piechoty i jazdy, a z

siłami głównymi zajął pozycję na wzgórkach pokrytych gęstym lasem
na zachód od grobli. Ubezpieczył się zamykając drogi od północy idą-
ce między starym traktem węgrowskim a szosą brzeską. Drogę z
Siedlec do Stanisławowa pod Kamionką i Zimną Wodą obsadził III
batalionem 2 pułku strzelców pieszych, strzelcami pieszymi Kuszla i
trzema szwadronami jazdy sandomierskiej pod ogólnym
dowództwem ppłk. Wolskiego.

15

[A. Kociatkiewicz], Historia 3-go pułku piechoty liniowej, Lwów 1879, s. 21—23.

16

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 162—163; por.- też Smitt, op. cit., cz. I, s. 291—

294; Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 353—356.

background image

129

Wkrótce po rozpoczęciu 17 lutego walk wysłał do Mistowa III
batalion 4 pułku strzelców pieszych, pułk jazdy lubelskiej i dwa
działa. Jak się zdaje, dwa bataliony (w tym III 7 pułku liniowego
zwrócony przez Skrzyneckiego) i co najmniej szwadron 1 pułku
ułanów odesłał do Mińska. Pod Kałuszynem zostało pięć batalionów
piechoty, osiem szwadronów jazdy (głównie z 4 i 1 pułku ułanów),
ok. 4000 bagnetów, 1200 szabel i 14 dział.

Późno, około północy, ściągnięto 4 pułk ułanów stojący pod

Groszkami na szosie brzeskiej, dopiero ,,o 2-giej po północy
stan
ęliśmy w Kałuszynie nad laskiem. Śnieg dość grubo leżał i rąbiąc
gał
ęzie przyciśnięte śniegiem ułani bardzo klęli, ale nareszcie ognie
si
ę tlić zaczęły tak, że około rana gotować zaczęto" — wspomina
Chłapowski. Ignacy Radziejowski, 16-letni kadet 2 kompanii
strzelców 4 pułku strzelców pieszych, miał wówczas, rankiem 17
lutego, szczęście. Zastrzelono w pobliżu konia artyleryjskiego, który
złamał nogi. Dowódca kompanii „kapitan [Leopold] Wolff, doświad-
czony stary
żołnierz, kazał wykroić najlepszy kawał mięsa z niego,
naszpikowa
ć słoniną i należycie przygotowawszy, zaprosił nas na
ko
ńską pieczeń. Zajadaliśmy ze smakiem, ale jeszcze nie skończyliśmy
naszego
śniadania, gdy pierwszy wystrzał armatni nieprzyjaciela
powołał nas do broni. Dojadaj
ąc porcję pieczeni stanąłem na moim
miejscu
"

17

.

Nieprzyjaciel rozpoczął natarcie na Kałuszyn ok. 8.30. Szef sztabu

armii Dybicza gen. Toll stojący na czele rezerwy ogólnej postanowił
uderzyć na Kałuszyn z trzech stron, od północy sam z ośmioma
batalionami grenadierów (2 dywizji), brygadą ułanów i brygadą
strzelców konnych obchodził Kałuszyn przez Trzebucznę, szosą
posuwała się grupa gwardii Konstantego (4 bataliony i 12
szwadronów), od południa Frejgang z brygadą karabinierów 2 dywizji
grenadierów i brygadą strzelców konnych przez Szymony i Ol-

17

C h ł a p o w s k i , op., cit., t. II, s. 19; R a d z i e j ow s k i, op. cit., s. 74—77.

10 — Grochów

background image

130

szewice. Pierwsza przybyła kolumna Tolla. śymirski wycofał straż

przednią z Kałuszyna.
Jak tylko nieprzyjaciel okazał się na strzał armatni, baterie nasze
rozpocz
ęły ogień, zarazem i Rosjanie odkryli kanonadę z baterii
pozycyjnej
"

18

. Radziejowski wspominał: „Poprowadzono nas na

lewą [północną] stronę szosy i postawiono dla asekuracji dwóch
dział. Kule nieprzyjacielskie przelatywały nad naszymi głowami,
robi
ąc na wszystkich wielkie wrażenie. Będący pierwszy raz w ogniu
pochylali si
ę, słysząc świst kuli lub granatu. Nic nie pomogły napo-
mnienia starych, do
świadczonych oficerów, dopóki nie przekonaliśmy
si
ę sami, że nie tylko nie każda kula trafia, ale nawet bardzo rzadko
która"

19

.

ś

ymirski ze wzgórza dostrzegał znaczne siły nieprzyjaciela,

szacował je na dywizję jazdy i z pewną przesadą na dywizję piechoty.
Mając wiadomości o marszu obchodzącej grupy Frejganga, ok. 9.00
rozpoczął odwrót, który zakończył o 17.00 przed Mińskiem.
Prowadzono go „pod ciąą z obu stron kanonadą", „nie opuszczając
najmniejszego stanowiska bez opierania si
ę nieprzyjacielowi
tak,
że cała przestrzeń od Kałuszyna do Mińska krok w krok bronioną
była"

20

.

W miarę jak położenie miejsc pozwalało, wstrzymywały na przemian
nieprzyjaciela jazda i piechota, rozwijaj
ąc się po obu stronach traktu
chaussee, bataliony w kolumnach do ataku, a jazda w dywizjonach
lub szwadronach w schody, według obszerno
ści pola". Walkę
prowadziła głównie artyleria obu stron, polska odznaczyła się
szybkim, śmiałym i zręcznym manewrowaniem"

21

, tak ważnym w

boju odwrotowym. „Nieprzyjaciel manewrował ciągle ku naszym
flankom, starając się nas oskrzydlić"

22,

co mu się jednak nie udało.

18

Z a ł u s k i , op. cit., s. 354—355.

19

R a d z i e j o w s k i , j.w.

20

Z a ł u s k i , j.w.

21

Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 390—391.

22

Z a ł u s k i , j.w.

background image

131

PLAN ZASADZKOWY PR

Ą

DZY

Ń

SKIEGO (1811)

Powodzenie wypadu Skrzyneckiego pod Zakrzew 15 lutego zrobiło
duże wrażenie na Szembeku. Uznał on, że starym traktem idą
mniejsze siły, i w piśmie z 17 lutego do Mrozińskiego, zapewne
powstałym rano, proponował uderzenie na nie w centrum dywizją
Skrzyneckiego, następnie swoją, która obeszłaby przeciwnika od
południa, od strony Kałuszyna, oraz by brygada Giełguda, jeśli nie
wspierała 3 dywizji, to przynajmniej demonstrowała od północy.
Było to mocno ryzykowne, charakteryzowało jednak dobrze ten na-
strój obrony czynnej
"

23

, pojawiający się u dywizjonerów. Zapewne po

11.00 dobiegła Szembeka bardzo mocna kanonada spod Dobrego.
Natychmiast bez rozkazu ruszył brygadę strzelców z Okuniewa w tę
stronę pod Michałów, grenadierów i 5 pułk strzelców konnych do
Ręczaj na pomoc Skrzyneckiemu. Sztab główny zawiadomiony został
o tym gdzieś po 14.00 raportem Szembeka wysłanym o 12.00.

Dowództwo polskie czy to pod wpływem ewentualnych sugestii

owego generała, czy też samo doszło do wniosku, ..iż może być
zamiarem

nieprzyjaciela

przebić

nam

ś

rodek

na

trakcie

stanisławowskim i rozdzielić tym sposobem oba nasze skrzydła".
Nakazywało więc Krukowieckiemu i śymirskiemu „mieć się na
wielkiej ostro
żności"

24

i podjąć odwrót w razie potrzeby. Przed 21.30

przybył oficer od Skrzyneckiego z wiadomościami o chlubnym
wyniku starć pod Dobrem.

To wespół z duchem zaczepnym, który ogarniał wojsko, zapewne

zapłodniło myśl Prądzyńskiego.

Oczytany w pracach o wojnach rewolucji francuskiej i na-

poleońskich przypomniał sobie analogiczną sytuację z bitwy pod
Hohenlinden (1800): kilka kolumn nieprzyjacielskich posuwających
się ciaśninami leśnymi. Postanowił odwrócić hipotetyczną myśl
Dybicza i uderzyć „na silniejszą kolumnę

23

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 163—166.

24

Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 347—348.

background image

132

nieprzyjacielską maszerującą, jak sądzono, starym traktem, aby w ten
sposób przełama
ć centrum Dybicza"

25

i rozłączyć grupę ciągnącą

szosą brzeską od posuwającej się szosą kowieńską. Udało się
Prądzyńskiemu uzyskać akceptację Chłopickiego dla swego projektu.
Starego legionistę wiadomość o walkach pod Dobrem wprawiła w
dobry humor. ,.Kiedyż jedna dywizja nie dała się wielkiej armii, to
trzema dywizjami narobi
ę bigosu! — zawołał z żywym uniesieniem. —
Niechaj si
ę tylko śymirski dobrze trzyma na szosie — dodał"

26

.

Skrzynecki z Szembekiem (17 batalionów, 8—12? szwadronów, 24

działa) mieli się cofać starym traktem aż do Okuniewa i tu stawić
poważniejszy opór, czekając aż na jego prawy bok i tyły spadnie
zasadzka ulokowana za zasłoną lasów w Zabrańcu (brygada
Milberga), w Ręczajach (brygada Giełguda), w Mostówce i
Zagórznowiźnie (?) (brygada Małachowskiego), ogółem 16
batalionów, 8 szwadronów, 24—36 dział. śymirski miał ustępować z
wolna ku karczmie Janówek i być gotowym do ostatecznego rozgro-
mienia rozbitków nieprzyjacielskich, którzy by spłynęli na szosę.

Według wspomnień Prądzyńskiego zamierzał on jeszcze skupić

8000 jazdy w Ręczajach i Poświętnem na północny wschód od
Okuniewa, by uderzyć na tyły nieprzyjaciela. W grę wchodziłyby
dywizja Suchorzewskiego (ok. 1600—2400 szabel i 4 działa: 2 pułk
strzelców konnych, 2 Mazurów, szwadron poznański, ewentualnie 1
Mazurów) z Ząbek (?), dywizja Jankowskiego (tylko 8 szwadronów,
ok. 1300 szabel, 8 dział, bo 3 pułk strzelców konnych odchodził do
Giełguda, a 4 szwadrony miały zostać w Zegrzu i Nieporęcie) z
rejonu Zegrze — Radzymin. W sumie byłoby to ok. 3000—3700
szabel. Rozkazy nr 164 i 166 przewidują, że dywizja Jankowskiego
weźmie udział w walnej rozprawie (miała przesunąć swe gros do
Grodziska, o 20 km od Rę-

25

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 163—166.

26

M i e r o s ł a w s k i , op. cit., t. I, s. 178—188.

background image

133

czaj); być może zamiar jej użycia skrystalizował się potem.
Rozkazy do wojska wyszły zapewne późnym wieczorem, niektóre
głęboką nocą. Rozkaz nr 169 do śymirskiego wydano 18 lutego o
2.30.

Dwa bataliony wysłane poprzednio do Mińska połączyły się

zapewne z 2 dywizją podnosząc jej siły do siedmiu batalionów.
ś

ymirski zamierzał początkowo stawić opór przed Mińskiem i potem

w samym miasteczku. O 8.00 otrzymał jednak pismo od
Skrzyneckiego z wiadomością o wycofaniu się do Pustelnika i radą,
by chcąc uniknąć odcięcia też podjął odwrót. Generał zdecydował się
na odskok do karczmy Janówek (ok. 20 km). Chyba zbyt daleko, ale
zapewne nie ufał Skrzyneckiemu, którego panikarskich nastrojów już
doświadczył (chciał 17 II wycofywać się z Dobrego ze względu na to,
ż

e śymirski zajął pozycję nie w samym Kałuszynie, ale tuż za nim).

Do Stojadeł (2 km za Mińskiem) nieprzyjaciel się przegrupowywał,
wysuwał przed rezerwę Tolla I korpus. Odtąd rozwinąwszy znaczne
siły piechoty i jazdy ,,zaczął na mnie natarczywie następować" —
pisze śymirski.

Ok. 11.00 pod Kobiernem (przed Dębem Wielkiem) dołączył

Łubieński z dwoma pułkami: 4 strzelców konnych : 5 ułanów, pół
baterią 4 lekkokonnej (6 dział). śymirski dodał mu pułki^l i 4 ułanów
z dywizji Tomickiego, trzy bataliony piechoty, osiem dział konnych
Konarskiego i kazał osłaniać odwrót. Pod Dębem Wielkiem doszło do
trudnej sytuacji wobec konieczności przesunięcia się 4 pułku strzel-
ców konnych flankowym ruchem między bagnem a wsią, w trakcie
czego napierali na niego nieprzyjacielscy tyralierzy, ale zdecydowanie
dowódcy

płk.

Kamieńskiego

ocaliło

położenie,

odparto

nieprzyjaciela, przez błota pułk w najlepszym porządku przeszedł

27

.

27

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 163—166; Puzyrewski, Wojna, s. 91—92;

t e n ż e , Polnisch-russische Krieg 1831, t. III, Wien 1893, s. 159; P r ą d z y ń s k i ,
Pamiętniki, t. I, s. 412—416;

background image

134

Tu pod Dębe Chrzanowski przybył do 4 baterii konnej, aby płk.

Chorzewskiemu przedstawić sytuację. „Rozwiniętą mapę w ręku
trzymał
", granat przeciwnika „mapę zapalił”, a Chrzanowski
otrzymał mocną kontuzję"

28

— pisze Jabłonowski. Szef sztabu

Łubieńskiego kpt. Władysław Zamoyski, będący pierwszy raz w
ogniu, przekonał się, „że kule armatnie obudzały we mnie wewnętrzne
zadowolenie,
żem się czuł wśród niebezpieczeństwa spokojny. Ziemia
była zmarzni
ęta, zagony szły - wzdłuż naszej linii, więc bijące w nie
na poprzek kule armatnie, gdy w bok zagonu trafiały, odbijały si
ę
prostopadle od ziemi na dwadzieścia i trzydzieści stóp [6— 9 mj. Jakże
mnie uderzyło,
że przed niejedną rykoszetującą prosto ku mnie kulą
mogłem ustąpić"

29

.

ś

ymirski z piechotą zajął stanowisko za karczmą Brzeziny (obecnie

wieś). Ustawił swoją artylerię i nieco piechoty na wyniosłym
wzgórzu. Jej ogień pozwolił jeździe, która dotarła tu ok. 14.00,
wyminąć piechotę. Odsyłano ka-

Zródła do dziejów wojny, t. I, s. 347—353 nn; S z u m s k i , op. cit., s. 27—40;
Chłapowski, op. cit., t. II, s. 19—20.
T o k a r z (Wojna polsko-rosyjska, s. 164) uważa, że twierdzenie Prądzynskiego o
zamiarze skupienia owych 8000 kawalerii budzi mocne wątpliwości, bo nie ma w aktach
informacji o tym, a dywizje Łubieńskiego i Suchorzewskiego „zdaje się, nie ruszyły się spod
Pragi
", „teren pomiędzy Poświętnem i Stanisławowem wykluczał użycie większych mas
kawalerii
", zwłaszcza przy odwilży. Odmiennego zdania B l o c h (I. Prądzyński, s. 239) nie
uzasadnia; uważa, że jazda składała się z dywizji Łubieńskiego i Suchorzewskiego i
ewentualnie z 3 i 5 strzelców przydzielonych do Giełguda i Szembeka. Dopuszczam
możliwość istnienia owego zgrupowania, ponieważ: a) w znanych aktach występowały luki,
b) był mróz, c) teren mocno utrudniał, ale nie wykluczał użycia jazdy. Większość dywizji
Łubieńskiego dołączono 18 II do grupy Zymirskiego (Rozkazy nr 164 i 166 zob. Źródła do
dziejów wojny, t. I
, s. 349— 350), nie wydaje się, by przydzielano jazdę piechocie po to, by
ją zaraz odbierać.

28

Miejscowość, gdzie zraniono Chrzanowskiego, wg naocznych świadków S.

J a b ł o n o w s k i e g o (op. cit., s. 25—26) i Z am o y s k i e g o (pp. cit., t. II, s. 112—
117). Informacje B a r z y k o w s k i e g o (op. cit., s. 322—323) i Z y m i r s k i e g o
(Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 392) są niejasne, ale nie wykluczają Dębego.

29

Z a m o y s k i , op. cit., s. 112—117.

background image

135

Walerię aż do Miłosny, bo rozpoczynały się lasy ciągnące się aż do
Wawra (17 km). Wkrótce nie mogła nasza lekka artyleria dorównać
pozycyjnym działom przeciwnika i znów podjęto odwrót.
Na zachód od karczmy Janówek, a na północ od drogi otwierała się
obszerna polana. śymirski zajął tu stanowisko u wyjść z lasu,
rozstawiając sześć dział (2 na szosie, 4 przy karczmie). Odwrót
osłaniał batalion 2 pułku strzelców pieszych, „w tyraliery po lesie
rozsypany
", „natarczywie przez wielką masę tyralierów party,
wychodz
ąc w rozsypce z lasu, formował się w batalion [tj. w kolumnę
batalionową] na wielkiej polanie. Śliczny to był widok — pisze
naoczny
świadek S. Jabłonowski — widzieć pod silnym ogniem
nieprzyjacielskim ruch tego oddziału, który odbywał si
ę z taką
spokojnością i akuratnością, jakby na paradzie na placu Saskim"

30

.

Jeszcze nie wszystkie siły polskie się rozwinęły. Radziejowski
służący w I batalionie 4 pułku strzelców pieszych zapamiętał,
ż

e „sformowani, sekcjami maszerowaliśmy spokojnie szosą, gdy

zaczęły nas niepokoić wystrzały ręcznej broni nieprzyjacielskiej".
Jazda przeciwnika stanęła na szosie, rzucił on natomiast kilka bata-
lionów przez las. Ogień tyralierski trwał krótko i nieprzyjaciel zaczął
się w kolumnach posuwać naprzód. Polskie kartacze zadały
nieprzyjacielowi spore straty. „Jadący na przodzie generał Czyżewski
krótk
ą a węzłowatą przemową i w końcu okrzykiem »hura!«, »hura!«
wlał w nas ducha m
ęstwa. Rzuciliśmy się wszyscy bez porządku" —
wspomina Radziejowski. „Z zaciętością bataliony nasze kilka razy
uderzały

bagnetem,

ten

jedyny

był

sposób

odpędzenia

przewyższającego liczbą i odświeżającego się nieprzyjaciela", tj.
wprowadzającego w bój coraz to nowe bataliony — raportuje
ś

ymirski

31

. Czyżewski na czele obu pułków

rzelców, czterech z siedmiu batalionów, jakimi rozporzą-

30

S. Jabłonowski, op. cit.

r

s. 26—27.

31

R a d z i e j o w s k i , op. cit., s. 77; Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 392.

background image

136

dzał tu śymirski, rusza „naprzód, pędząc przed sobą w lesie
tyralierów, a po szosie jazd
ę Moskwy". Wkrótce jednak przeciwnik
rozstawił dwa działa na szosie i wsparł swych piechurów nowymi
nadbiegającymi batalionami. „Jeden batalion 4-go strzelców
przerwawszy ła
ńcuch tyralierów moskiewskich wpadł między trzy
kolumny i znalazł si
ę odcięty w lesie od reszty brygady"

32

. Spróbował

się przebić, co mu się udało dzięki odsieczy sąsiednich batalionów,
ale stracił wielu ludzi. śymirski rzuca do walki 7 pułk liniowy.
Czyżewski zostaje ranny. Dowódca 4 pułku strzelców płk Józef
Zawidzki pozostał w lesie za łańcuchem naszych tyralier i dostał się
do niewoli. Przeciwnik stopniowo w zaciętych walkach spychał
polskie bataliony do tyłu. Tak trwało do zmroku (zachód słońca ok.
17.00), kiedy przerwano ogień artylerii, ale ogień karabinowy nadal
był ożywiony. Z kwatery głównej przyjechał tu Piotr Wysocki, aby
dowiedzieć się, co się dzieje. śymirski zdecydował się odskoczyć pod
Miłosne (o 4 km na zach.). Znalazł się tu przed 20.00. Z zeznań
jeńców dowiedział się, że ma przeciw sobie trzy dywizje I korpusu
piechoty. Uznał w końcu, że pozycja pod Miłosną jest zbyt wysunięta,
i późno w nocy kazał wojsku wycofać się pod Wawer.

ś

ołnierz dywizji był znużony — jak raportował śymirski —

nieustannym marszem", ciągłym rozwijaniem się „po rolach ornych
zamarzłych
" oraz „głodem nie będąc w stanie gotowania" posiłków,
wi
ęc dowódca domagał się, by „dać mu choć jeden dzień
odpoczynku"

33

.

Skrzynecki w nocy z 17 na 18 lutego uznał, że pozycja pod młynem

Osenką jest nie do utrzymania. Odskoczył aż pod Pustelnik, gdzie
przeszedł za pozycje stojącej tu brygady strzelców Szembeka.

Chłopicki przebywający w kwaterze głównej w Grochowie

postanowił wyruszyć rankiem do Skrzyneckiego i Szembeka. Udał się
do Radziwiłła, by przekazać mu os-

32

M i e r o s ł a w s k i , op. cit., t. I, 3. 179.

33

Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 364, 391—393.

background image

137

tatnie wskazówki. Czterej adiutanci, których sobie dobrał, wśród
nich Kruszewski, ucieszeni zaufaniem Chłopickiego już go konno
oczekiwali przed domem. Gdy wyszedł i wsiadał na koń, po raz
pierwszy w tej kampanii, dopadł go Prądzyński i spytał, czy ma „z
nim jecha
ć, lub li też przy Radziwille zostać? Odpowiada mi — »A
ju
ż ci Wasanu trzeba ze mną jechać, bo kiedyś całą dyspozycją
zrobił, jakżebym bez ciebie do czego trafił?« — Ale namyśliwszy się
nieco, dodaje ciszej — »Jakbyś od Księcia odjechał, toby pewno
jakie głupstwo zrobił«. Zostałem wi
ęc przy Radziwille". O 10.00
Chłopicki bez żadnej eskorty ruszył „przez Okuniew do naszych
forpocztów
"

34

. Skrzynecki zapewne jeszcze w nocy wycofał się spod

Pustelnika, Szembek tu pozostał. Przeciwnik nie nadchodzi.
Zaniepokojony Chło-picki wyprawia na rozpoznanie w stronę
Stanisławowa Szembeka z dwoma batalionami strzelców, z kilku
szwadronami i dwoma działami, ale nie dało ono rezultatów.
Chłopicki zaniepokojony strzałami z dział słyszanymi na szosie
coraz dalej na zachód kazał głównym siłom brygady strzelców
wycofać się do Okuniewa. Tu wojska stały dość długo. Dopiero pod
wieczór nadciągnął nieprzyjaciel, ale nie od Stanisławowa, tylko od
południowego wschodu od Cyganki, boczną drogą z Mińska.

Dla zapewnienia łączności między VI korpusem Rosena a

rosyjskimi siłami głównymi wysłano grupę Sackena (2 pułki ułanów
z 3 dywizji i pułk kozaków), wsparto ją pięcioma batalionami
grenadierów Czaadajewa. Pod Cyganką grupa ta natrafiła na
Wolskiego (1 batalion, 3 szwadrony),
17lutego dołączył on do Skrzyneckiego, który wysłał go 18 na
rozpoznanie do Cyganki. Zaskoczony przez przeciwnika został
rozbity w zaciekłej walce i cofnął się do Okuniewa. Tymczasem
przybył tu i Szembek naciskany przez straż przednią Rosena pod
Włodkiem, który zaraz się za nim pojawił.

34

P r ą d z y ń s k i , op. cit., t. I, s. 413—416.

background image

138

Szembek wycofał się z Okuniewa za linię rzeczki Długiej o
zabagnionych brzegach, obsadzając ją pułkiem grenadierów.
Przeciwnik w kilku kolumnach wyszedł z lasu, ale trzymał się w jego
pobliżu, nie ruszając się dalej.

Tak zanotował to nadejście nieprzyjaciela podporucznik 1 pułku

strzelców pieszych stojącego w drugim rzucie — Szymon Konarski:
Zaledwie pokończono gotowanie, kiedy forpoczty stanęły pod bronią,
sformowały si
ę kolumny nasze, stanęliśmy w szyku bojowym. Ja
miałem na czele kolumny w
środku batalionu miejsce. Zaczęły
gwizda
ć karabinowe kule ścierających się tyralierów. Wieczór, błysk
ognia i wiatr wzmagaj
ący się dodawał więcej okropności temu
obrazowi
śmierci. Jęknęło wreszcie 10-funtowe ruskie działo, na co
dwie nasze baterie z wielkim po
śpiechem zaczęły odpowiadać.
Zacz
ęła się więc [około 21.00] kanonada z obu stron. Granaty
ś

wiszczące, których iskrzące się łuki zupełnie były widocznymi, jęk

rannych, bryzgająca ziemia pod rykoszetami pocisków na
niedo
świadczonych, młodych żołnierzach miała swoje wpływy. Pada
dwóch karabinierów z 4 dywizjonu naszej kolumny. J
ęk i przestrach
uspokojonym został naszym wołaniem na
żołnierzy”

35

. Ostrzeliwał

przeciwnik i Okuniew nie próbując opanować miasteczka leżącego
na wschodnim brzegu Długiej.

Przed 23.00 doszły do Chłopickiego jakieś wiadomości o położeniu

ś

ymirskiego, być może przyjechał już z raportem Wysocki. Chłopicki

wydał rozkaz odwrotu, obawiając się wyjścia przeciwnika na tyły
grupy Okuniewskiej, a sam odjechał do Grochowa, gdzie ,,udał się do
pierwszego domu w Grochowie przy wielkiej drodze [na południowej
stronie szosy] i tam z adiutantem rozłożył się w dwóch małych
izdebkach na słomie"

36

. Prądzyński pozostał pod Okuniewem, aby

wydać rozkazy dla dalszych grup. „Pisałem te rozkazy na polu przy
ogniu biwakowym, a tymczasem wszystko odeszło". Wycofał się
ostatni batalion grenadie-

35

K o n a r s k i , op. cit., s. 5.

36

K r u s z e w s k i , op. cit., s. 38—40.

background image

139

rów. „Kilku oficerów, którzy przy mnie pozostali, odjeżdżało w miarę,
jak który rozkaz odebrał. Ujrzałem si
ę na koniec z jednym
towarzyszem i o mało,
że nas Rosjanie nie sprzątnęli" — wspominał
Prądzyński

37

.

Odwrót tak znacznych sił w nocy po drodze zapchanej taborami

oraz wozami z dobytkiem uciekającej przed nieprzyjacielem ludności
wiejskiej odbywał się bardzo wolno. „Maszerowaliśmy do godziny
drugiej w nocy, co 30 lub 100 kroków zatrzymuj
ąc się, znużeni i
ś

piący"

38

. „Idąc po omacku, za wskazówką dalekiej łuny pożarów w

Miłosnej [...], pułk nasz, wyszedłszy z głębokich lasów", dotarł do
szosy brzeskiej pod karczmą wawerską, po czym zszedł w lewo „ku
strumieniowi Kaczego Dołu i przy nim na kuczkach reszt
ę nocy
odbylif
śmy]" — notuje Patelski"

39

.

SZKOŁA DOWÓDCÓW

Dwa tygodnie wojny (5—18 II) miały znaczny wpływ na

kształtowanie się dowódców polskich. Przede wszystkim
doszło do oswobodzenia od przygniatającego poczucia przewagi
nieprzyjaciela. Poprzednio do 8, 11 lutego — pierwszych
poważniejszych, chociaż niewielkich starć zbrojnych —
działało przede wszystkim wyobrażenie o przeciwniku jako o
zwycięzcy Napoleona, jako o armii olbrzymiego imperium, z którym
podejmuje walkę mały kraik. Trwało to do chwili zetknięcia się w
walce, gdy okazało się, że mimo dużej przewagi liczebnej
przeciwnika bój z nim nie kończy się od razu pogromem, małymi
Maciejowicami, że to właśnie przeciwnik cofa się przed polską kulą,
przed polską lancą.

To nie przypadek, że walki stają się stopniowo coraz śmielsze,

coraz bardziej zdecydowane. Niewątpliwie śymirski był
odważnym, energicznym dowódcą, okazał to po-

37

Prądzyński, op. cit., t. I, s. 415—416.

38

K o n a r s k i , l.c.

39

P a t e l s k i , op. cit., s. 121.

background image

140

przednio choćby w kampanii 1812 r., gdzie odznaczył się
ryzykownym wypadem przez Bug pod Kryłowem (12/13 X),
atakiem pod Uściługiem (7 XI), a za paręnaście dni przyłączając się
do inicjatywy Szembeka podjęcia ataku na Pahlena pod Wawrem (19
II) czy umiejętnie 25 lutego prowadząc obronę Olszynki przeciw
dużej przewadze. Jego wypady jednak 8, 11 lutego 1831 r.
prowadzone są znacznie mniej energicznie i zdecydowanie niż
wypad 14/15 lutego Skrzyneckiego, w sumie znacznie mniej
odważnego dowódcy, ale dokonywany wówczas, gdy działania
ś

ymirskiego przełamały pewną zaporę psychiczną. Śmiała akcja pod

Pniewnikiem umożliwia z kolei, może wraz z wieścią o Stoczku
(14II), podjęcie przez Skrzyneckiego walki z przeważającym
przeciwnikiem pod Dobrem (17 II). Chyba te wszystkie trzy boje
(Pniewnik, Stoczek, Dobre) legły u podstaw projektu działań
zaczepnych Szembeka z 17 lutego. Myśl ta nawróci 19, gdy
Szembek podejmie inicjatywę zaatakowania Pahlena. Poprze go
wówczas śymirski, na którego silny wpływ wywarł Pniewnik;
ż

ałował on, że tego wypadu nie podjęto dwukrotnie większymi

siłami, a zapewne wiadomości o Stoczku i Dobrem musiały to
ugruntować. Projekt Szembeka z 17 lutego, prawdopodobnie z
oddziaływaniem wiadomości o tych trzech walkach, zapłodnił z
kolei Prądzyńskiego raz po raz uparcie nawracającego do swego
projektu cofania się za Wisłę, a obecnie, 17 lutego, stwarzającego
plan zasadzkowy, do którego przekonał sceptyka Chłopickiego.

Jeśli chodzi o ów projekt działań pod Okuniewem, to zawiodły

przewidywania Prądzyńskiego co do ruchów nieprzyjaciela; sądził
bowiem, że dwie kolumny rosyjskie postępować będą na równych
wysokościach. Tymczasem Dybicz nakazywał, by 18 lutego korpus I
idąc szosą dotarł strażą przednią do Miłosny, a siłami głównymi do
Dębego Wielkiego, natomiast VI korpus miał straż przednią wysunąć
w miarę możności do Okuniewa, a siły główne tylko do
Stanisławowa.

background image

141

Krytykował ów plan Willisen, za nim poszli Mierosławski,

Tokarz, w jakiejś mierze i sam Prądzyński. Uważano, że taki plan
powinien opierać się na własnej inicjatywie i ruchach, a nie na
przewidywanych działaniach przeciwnika

40

. Nie wydaje się to

słuszne. Trzeba pamiętać o tym, że dowództwo polskie uważało, iż
starym traktem idą główne siły Dybicza, a te miałyby przewagę nad
siłami polskimi skupionymi pod Okuniewem. Przewagę stronie
polskiej miało więc zapewnić zaskoczenie i działanie na flankę i ty-
ły. O ile pierwszy czynnik występowałby również w razie
wyruszenia naprzeciw Rosjanom, o tyle drugiego elementu by
zabrakło. Zaskoczenie mogłoby co prawda wystarczyć na Zakrzew w
większym stylu, tj. na pobicie straży przedniej i może czołowych
elementów sił głównych, ale trudno było w tym wypadku liczyć na
coś więcej, gdy zasadzka dawała szanse na poważną klęskę. Ciężar
odpowiedzialności za niepowodzenie planu spada według mnie
przede wszystkim na Skrzyneckiego, mniej nawet za jego przesadną
ocenę sił nieprzyjaciela walczących z nim 17 lutego, a bardziej
za utratę czucia z .Rosenem, czego nie mógł już naprawić zbyt
późny wypad Szembeka. Utrzymując kontakt z przeciwnikiem
stwarzano by bądź szanse wywabienia go, bądź przesunięcia na czas
zasadzki bardziej do przodu. Widoczna skłonność Skrzyneckiego
do szybkiego odwrotu odbiła się zapewne ujemnie na tempie
odwrotu śymirskiego.

Usprawiedliwiałbym

częściowo,

wbrew

Tokarzowi

41

Skrzyneckiego z jego przesadnego ubezpieczania się pod Dobrem:
staczał on pierwszą w życiu poważniejszą twardą walkę w
warunkach dość znacznej przewagi przeciwnika.

40

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 101, 164—165 (cytaty z Willisena i

Prądzyńskiego); M i e r o s ł a w s k i , op. cit., t. I, s. 182—184.

41

T o k a r z ,

Wojna polsko-rosyjska, s. 163.

background image

BITWA POD WAWREM (19 II)

RÓWNINA PRASKA

Wojna podchodziła pod Warszawę. Po przebyciu Wielkiego Boru

— resztek Puszczy Mareckiej — nieprzyjaciel stanie na równinie
praskiej. „Rozciąga się ona w promieniu - 7—9 km od mostu na
Wiśle. Od wschodu i północnego wschodu ograniczają ją niewielkie
piaszczyste wzgórza, poza którymi ciągną się lasy", od zachodu i
południa Wisła. Wzdłuż Wisły i z południa na północ ciągnął się
szeroki pas mokradeł „od Saskiej Kępy i Zastowa" przez „Olszynkę,
Kaw
ęczyn, Ząbki, Marki, Grodzisk i Białołękę" o szerokości pod
Kawęczynem „przeszło 1 km, pod Ząbkami 2,5 km"

1

. Północną część

tych bagien piechota podczas przymrozków przebywa bez trudności,
nie może natomiast przez nie (poza drogami, a i to nie zawsze)
przechodzić kawaleria i artyleria. Południowe nadwiślańskie
mokradła nawet podczas mrozów są niezbyt dostępne także dla pie-
choty. Pewne wyobrażenie o ich ówczesnym stanie może dać i
dzisiaj ich odcinek na południe od ul. Chłopickiego (dawnej drogi
kawęczyńskiej) między Łaziebną a Krobińską, a także bagna
zastowskie między Ostrobramską, Płowiecką, Traktem Lubelskim
(wówczas nie pokryte lasem).

Ów pas mokradeł miał dwie bramy. Od wschodu, od Wawra przez

Grochów ku Pradze biegł pas suchszy, sze-

1

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 167—169.

background image

143

roki na 2 km — pomost grochowski. Szły nim dwie ważne drogi:
stary trakt i szosa brzeska. Bieg tej ostatniej (obecnie są to ulice
Grochowska, Płowiecka, Czecha) w zasadzie odpowiada jej biegowi
z roku 1831. Pod Grochowem, mniej więcej w okolicy ulic Bitwy
Grochowskiej, Hetmańskiej, szosa łączyła się ze starym traktem
idącym zbieżnie prosto ze wschodu, przez karczmę Wygodę (nie
istniejącą, stojącą po zachodniej stronie obecnej ul. Marsa w okolicy
Torowej). Z przebiegu starego traktu zachowały się co najwyżej
niektóre odcinki Styrskiej i Pabianickiej. Flankowała tę I bramę
Olszynka Grochowska na północ od traktu. Dalej od wschodu
nacierający rozporządzał tylko drogą przez Ząbki, mającą wyraźny
charakter ciasniny, gdzie niewielki oddział mógł powstrzymać
tysiące.

Druga brama otwierała się na północy w odległości 10 km od

pierwszej, w pobliżu Białołęki, szło tu dość szerokie suchsze pasmo,
biegła tu wyborna szosa kowieńska, szedł dość dobry trakt od
Nieporętu, nadający się do obrony jedynie w ciaśninie Białołęki

2

.

Pasmo mokradeł ciągnące się z południa na północ stanowiło
naturalną pozycję polskiego oporu, przestrzeń na wschód od niej aż
po Wielki Bór tworzyła przedpole. Staczanie na nim walki było o
tyle ryzykowne, że spora część szerzej rozwiniętych wojsk miałaby
za plecami bagna.

RYNEK POD WAWREM

Znaczna część armii polskiej stanęła w nocy z 18 na 19 lutego pod

murowanym, przysadzistym, białym, pokrytym czerwoną dachówką
budynkiem karczmy Wawer, wzniesionym w roku 1823 na
skrzyżowaniu szosy brzeskiej i traktu lubelskiego (Płowiecka 83,
koło ul. Mokrzeckiej)

3

.

2

Tamże, K u k i e ł , Zarys historii, s. 192—193; Herbst, Potrzeba historii, t. II, s. 162—

163.

3

H. W i e r z c h o w s k i , Siadami powstania listopadowego. Grochów—Wawer,

Warszawa 1980, s. 14.

background image

144

Gdzieś koło niej, w polu na południe od szosy, na pierwszej linii

rozłożył się 5 pułk strzelców konnych. „Noc była ciemna i mroźna —
ziemia zmarzni
ęta, świeżo ucięte drzewo z okolicznych zarośli palić
się nie chciało" — wspomina porucznik tego pułku Napoleon
Sierawski. — „Po spożyciu skromnej strawy w kociołku
sporz
ądzonej siadłem przy ognisku mego oddziału", obok
Sierawskiego
żołnierze jego plutonu ,,to leżąc, to siedząc drzemali
lub rozmawiali. Konie chrupały owies w sakwach cisn
ąc się łbami
do ognia, bo mro
źny wiatr dokuczał". „W lasach Miłosny szeroka
łuna ognisk obozów rosyjskich
świeciła" — niewątpliwa oznaka
jutrzejszej bitwy. Na nią zeszła rozmowa. Sierawski przytaczając,
jak „uczą starzy nasi oficerowie", którzy wojnę widzieli, radził, jak
walczyć.

Jeden z żołnierzy „się odezwał znowu: »Już spać nie będziemy...

Zapalmy fajki«, i zaczęli sobie opowiadać to i owo, a skończyli, jak
to zwykle bywa, na swoich romansach z warszawiankami
". W końcu
Sierawski zaczął im mówić o bitwie pod Grunwaldem. Potem
nastąpiła „ogólna rozprawa, jak bitwa szła, czy mieli Niemcy armaty
— to wszystko nale
żało im tłumaczyć. Nareszcie jeden krzepko
zrywaj
ąc się na nogi, ze ściśniętą pięścią zawołał: Będziemy się bić i
z Rosjanami, ale wolałbym z Prusakami...

Gdy się dosyć nagadali ...»Ej, poruczniku? Jeszcze prosimy nam

co opowiedzieć, łakomi jesteśmy słuchania«. — »Dobrze, chłopcy —
jutro bitwa — o bitwach wam opowiada
ć będę, ale przyłóżcie gałęzi
do ogniska« — spojrzałem i oto zgromadziło si
ę ze trzydziestu
ż

ołnierzy na słuchanie — zapalili fajki, a ja dalej".

Tym razem Sierawski opowiadał im o szarży husarzy

Zbierzchowskiego pod Wiedniem (1683), jak to" „poszli kłusem;
kiedy si
ę zbliżyli na paręset kroków, wypuścili konie całym pędem,
nachylaj
ąc dzidy [błędnie: kopie] rozbijali jedne po drugich te
tłumy
", dotarli do namiotów wezyra. śołnierze zaczęli pytać o bitwę,
o Jana III, o Zbierz-

background image

145

chowskiego „i długo jeszcze szła [o tym] gorąca gawęda".

W końcu Sierawski, który był oficerem służbowym pułku, „wstał,

obszedł szwadrony, że dopiero północ była [...] położyłem się na
zagonie;
żołnierze derami mnie nakryli — zasnąłem twardo".

Gdy „jaśnieć niebo na wschodzie zaczynało [wschód ok. 6.45],

poprawiono ognisko, mój ordynans nabrał śniegu w kociołek z
pobliskiej bruzdy, przystawił do ognia, by mi herbat
ę przygotować.
Wstałem, poszedłem rozbudzi
ć pułkowych trębaczy, niedługo też
zabrzmiała pobudka". „Odezwali się też innych pułków trębacze i
b
ębny piechoty za nami stojącej". Wśród niej znajdował się i
podporucznik 1 pułku strzelców pieszych Szymon Konarski, który
po przybyciu pod Grochów ok. 2.00 położył się w rowie przy szosie.
Rankiem 19 lutego „dymem i zimnem z rowu [...] obudzony
podniosłem oczy, spostrzegłem ułana z pierwszego pułku
"
należącego do dywizji Tomickiego, również zapewne wycofującej
się w nocy. „Nie wiem dlaczego, nie byłem w stanie spytać go o
mego Stacha
" — starszego swego brata, służącego w 1 ułanów, a
mojego (W.M.) pradziada. „Wzruszony niezmiernie chodząc
doczekałem si
ę całego pułku, widziałem się z nim, pożegnałem".
Wiedzieli, że będzie bitwa, że, jak to pisał Sierawski, niepewne, „czy
jutro obaczysz wschód sło
ńca", „żegnasz wszystko, co ci drogiem
było
"

4

.

W miarę jak się rozjaśniało, pomału rozpoznawaliśmy krajobraz

przed nami się rozciągający. Obszerne pole w prawo i w lewo
roztaczało si
ę, na strzał armatni [kilkaset metrów, do kilometra]
naprzód, czernił si
ę pas lasu, a w nim luka wyrębu mgłą w głębi
zasłoni
ęta; przed naszą artylerią, jakieś pieńki dość po polu
rozsiane, za nimi pod lasem wzniesienia gruntu o piaskowych
łysinach
"

5

.

4

K o n a r s k i , op. cit., s. 5; N. S i e r a w s k i , Pamiętnik... oficera konnego

pułku gwardyi..., Lwów 1907, s. 151—156.

5

S i e r a w s k i , j.w.

background image

146

Granica lasu biegła tu mniej więcej zgodnie z linią kolejową, w

okolicy Akwarelowej odchodziła na wschód, przebiegając podobnie
jak zachodni skraj lasku w Marysinie, następnie od Korkowej szła w
pobliżu Rekruckiej, z wybrzuszeniem sięgającym niemal do Marsa.
Od skrzyżowania Marsa i Rekruckiej zasięg lasu, odchylającego się
na zachód od śołnierskiej, pokrywa się mniej więcej z jego granicą z
roku 1831. Pewne pojęcie o owych wydmach, leżących na
pograniczu lasu i terenów otwartych, dają obecnie pagórki na
skrzyżowaniu Marsa i Rekruckiej oraz w pobliżu ul. Kajki (te leżały
wówczas w głębi Wielkiego Boru).

Gęsto podszyty a bezdrożny Wielki Bór rozdzielał obie kolumny

rosyjskie idące starym traktem i szosą, mogły się one na dobre
połączyć dopiero po wyjściu na otwartą , przestrzeń.

Ogółem Polacy rozporządzali tu ok. 33 000 piechoty i 11 000

jazdy, w sumie 44 000 ze 143 działami. Zbliżała się armia Dybicza:
55 000 piechoty, 17 000 jazdy, ogółem 72 000 i 204 działa, z czego
szosą brzeską szło 35 000 piechoty, 14 000 jazdy, 148 dział, reszta
starym traktem

6

.

W Olszynce i jej pobliżu stała 1 dywizja piechoty, z tyłu w

schodzie za nią na północny wschód 3 dywizja piechoty. Trzy
dywizje jazdy: Suchorzewskiego, Tomickiego i Jankowskiego,
rozwinęły się na północ od szosy w pobliżu słupa żelaznego
(stojącego przy ul. Podskarbińskiej). 6—8 szwadronów stanęło na
prawo od 1 dywizji piechoty. Dywizję Łubieńskiego (18
szwadronów) wysunięto gdzieś zapewne w rejon Gocławka. 4
dywizja piechoty ok. 10.00 ruszyła szosą dla zluzowania 2 dywizji
ś

ymirskiego.

Późno w nocy śymirski uznał pozycję pod Miłosną za

„zaawanturowaną" i korzystając z mroku cofnął się do Wawra, gdzie
przybył przed 9.00.

Generał jako piętnastolatek zdobył szlify podporucznika w roku

1794. Zabłysnął talentem, skoro jako 18-letni chło-

6

P u z y r e w s k i , Polnisch-russische Krieg, t. III, s. 32—33; P r ą d z y ń s k i ,

Pamiętniki, t. I, s. 421; t. IV, s. 104—107.

background image

147

pak zostaje kapitanem w Legionach. Przypada mu
niewięczny los (San Domingo). W roku 1806 wraca do kraju jako
szef batalionu, uczestniczy w bitwie pod Raszynem (1809). Jako
pułkownik bierze udział w działaniach osłonowych
Kosińskiego w roku 1812, za obronę Zamościa (1813 r.)
dostał Legię Honorową, miał i Virtuti Militari. Generał jest
szczupły, ma wygoloną, chudą, nieforemną twarz o wystających
kościach policzkowych, o wąskich, silnie zaciśniętych ustach.
Doświadczony oficer — szybko dokonał oceny sytuacji i terenu.
Koło karczmy Wawer szosa biegnie niezbyt szeroką ciaśniną między
dwoma bagiennymi zapadliskami, stanowi to doskonałą pozycję
zamykają-wychodzącemu z lasu przeciwnikowi drogę na Pragę —
dobre stanowisko dla straży tylnej armii.

Wkrótce nadjechała tu grupa jeźdźców. To Radziwiłł, Chłopicki,

Szembek w otoczeniu adiutantów poprzedzający długie kolumny 4
dywizji. Wbrew obrazom, nieraz ukazującym stosowane kapelusze,
generałowie z reguły nosili wygodniejsze ,.furażerki okrągłe" w
kształcie mniej więcej późniejszych maciejówek „z sukna
granatowego z daszkiem ze skóry lakierowanej. Adiutanci nosili
białe z amarantem naokoło
". Często również ubierano się w długie
granatowe surduty. Chłopicki nosił się podobnie. „Siwy, twarz suro-
wa, fajka na krótkim, prostym cybuchu z bursztynem w r
ęku i w
ustach, w surducie granatowym cywilnym długim, fura
żerka
granatowa [,,z wypustkami amarantowy-mi"] z daszkiem, szpada
przy boku, postawa powa
żna, więcej niż średniego wzrostu,
wzbudzaj
ąca poszanowanie i subordynację"

7

. Szembek ma tęgą

postać szlagona, ściągłą twarz zaczynającą się zaokrąglać, niewielki
wąsik. Już dwa tygodnie, jak armia polska się cofa, przeciwnik zajął
pół Królestwa. Mimo to na twarzach żołnierzy i oficerów dywizji
Szembeka maluje się zapał bojowy, wiara w zwycięstwo. Entuzjazm,
jaki ogarnął naród i wojsko trzy miesiące temu, nie wygasł dotąd.

7

K r u s z e w s k i , op. cit., s. 38—39, 195.

background image

148

„Grzmijcie bębny, ryczcie działa,

Dalej, dzieci, w gęsty szyk.

Wiedzie hufce wolność, chwała,

Tryumf błyska w ostrzu pik".

Zapału tego nie przytłumił dzisiejszy odwrót, który zarwał sporą
część nocy, ani biwak pod gołym niebem. Podziela go i Szembek,
podjeżdża do gen. Załuskiego. Dziwi się, że opuścili pozycję pod
Miłosną, i mówi: „Za godzinę proszę cię na śniadanie do Miłosny".
Załuski wie, że szosą ciągną trzy dywizje piechoty (w rzeczywistości
4), z drwiną więc odpowiada: „Nie jadłszy nic porządnego od trzech
dni przyjmuj
ę zaprosiny na śniadanie, ale — wątpię, żeby było w
Miło
śnie".

Załuski

pesymistycznie

spoglądający

na

polskie

szanse,

zaniepokojony duchem zaczepnym Szembeka podjeżdża do
samotnie stojącego Chłopickiego i pyta go: — „Czy istotnie zamyśla
tu rozpoczyna
ć atak — dodając — że przed nami jest Dybicz z całą
armią?" — Chłopicki przyznał mu rację: — „Masz słuszność, nie
nale
ży tu atakować"

8

.

Chłopicki zamierzał oddać bez walki skraj Wielkiego Boru

Rosjanom, a następnie wycofać swe wysunięte oddziały aż za linię
Grochową i Olszynki. Zdaje się, że generał przyzwyczajony do
powolnego marszu nieprzyjaciela nie liczył się z poważniejszym
naciskiem w tym dniu. Po wydaniu dyspozycji Szembekowi
Chłopicki spokojnie odjechał do Grochowa.

Tymczasem od wschodu ciągną długie kolumny rosyjskie. Dotąd

wszystko szło dobrze. śołnierz polski bił się nawet nieźle, ale z jego
oporem radzono sobie bez większego trudu. Porażkę pod Stoczkiem
można było złożyć na karb nieszczęśliwego przypadku. Geismar nie
stracił zaufania Dybicza. Nic na razie nie zmuszało marszałka do
porzucenia nadziei na szybkie zwycięstwo. Spokojnie jechał do War-
szawy.

8

Z a ł u s k i , op. cit., s. 358.

background image

149

W dniu tym Dybicz chciał tylko zająć wyjścia z lasu dochodząc

czołami do linii Wygoda — Gocławek. Gros korpusu VI miało
stanąć pomiędzy Wygodą a Grzybowską Wolą, I pomiędzy Wawrem
i Miłosną; 2 dywizja grenadierów miała dojść pod Miłosne, gwardia
Konstantego wraz z arlerią rezerwową gwardii do Dębego
Wielkiego, III korpus kawalerii — stanąć pomiędzy Mińskiem i
Jędrzejowem. Dybicz nocował w Mińsku i dopiero gdzieś dobrze po
9.00 wyjechał z miasta w towarzystwie Tolla.

Do Małego Grochowa od Okuniewa, gdzie stało czoło korpusu,

jest 13 km, od Miłosny, gdzie znajdowała się
aż przednia I korpusu — 8 km. Mimo to obie kolumny wyruszyły
jednocześnie o 7.00.

SZEMBEK ATAKUJE DYBICZA

Pod Wawrem Szembek luzuje 2 dywizję, która zaczyna odchodzić w
lewo na północ, aby luką między stanowiskami 4 i 1 dywizji
wycofać się na tyły.

Nagle na szosie pojawiają się jeźdźcy w czapkach bez daszków, w

granatowych żupanikach, na niewielkich kudłatych konikach,
kołyszą się nad nimi spisy. Kozacy! Oni pierwsi z całej armii
znaleźli się niemal u kresu tej długiej wyprawy. Oczy omiatają tę
szeroką, ośnieżoną równinę dzielącą ich od celu. Za nimi pojawiają
się zwarte kolumny piechoty rosyjskiej w szarych płaszczach, z
zielonymi gałązkami choiny przypiętymi do czarnych czak dla
odróżnienia od Polaków. U obu stron jedno- czy dwugłowe orły
pokrywa czarny pokrowiec. Czarne pasy krzyżujące się na piersiach
i zielone kołnierze wskazują, że to jegry (1 i 2 pułk, 3300 bagnetów).
Okrywający je wachlarz tyralierów : dwa działa pozycyjne
ustawione na szosie śmiało, ufne siłę ciągnącej za nimi armii,
otwierają ogień na szyki polskie.

Szembek w stosunku do śymirskiego stanowi drugie pokolenie,

które zaczęło swą służbę w roku 1806; jako 19-let-

background image

150

ni chłopak w roku 1807 adiutant Dąbrowskiego wyróżnił się
zuchwałą odwagą pod Tczewem, Gdańskiem, a w roku 1809 przy
obronie mostu pod Toruniem. W roku 1813 jako szef batalionu
prowadzi wypady z oblężonego Gdańska.

W 43-letnim generale obudził się na dobre zuchwały porucznik z

roku 1807. Nie poddaje się tak silnemu naciskowi moralnemu
stanowiącemu owoc dwóch tygodni cofania się przed armią
wielkiego imperium. Wbrew duchowi instrukcji Chłopickiego
przewidujących odwrót na stanowiska pod Grochowem, nie
porozumiawszy się nawet ze swym najbliższym sąsiadem
ś

ymirskim, waleczny impetyk rusza przeciw armii Dybicza na czele

osamotnionej dywizji. Dołącza do niej jedynie 2 pułk strzelców
pieszych (ponad 2000 bagnetów) — tylny rzut dywizji Zymirskiego
mijający właśnie 4 dywizję

9

.

Wysuwa Szembek do przodu przed piechotę 4 baterię lekką (8

dział), potem 2 pozycyjną (12 dział) do załamania szosy; obie
otwierają ogień. śymirski uważa, że skoro dy-

9

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska,, s. 170 nn; Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 378—

379, 392; M a j e w s k i , Grochów, s. 34—44. Tokarz niezbyt jasno sugeruje, że
inicjatywa uderzenia na Łopuchina wyszła od zymirskiego. Tymczasem z pamiętników J.
Z a ł u s k i ego, szefa sztabu Zymirskiego (op. cit., s. 358), wynika, że to Szembek parł do
atakowania przeciwnika, Załuski zaś uzyskał od Chłopickiego decyzję niepodejmowania tu
natarcia. Byłoby to nieprawdopodobne, gdyby jego dowódca — śymirski — zamierzał tu
uderzać. Informację Załuskiego wspierają dane z akt. Do natarcia polskiego doszło w
trakcie luzowania 2 dywizji przez czwartą (raport Szembeka z 22 II, Źródła do dziejów
wojny, t. I
, s. 384, raport Zymirskiego z 23II, dziennik 4 DP, Źródła do dziejów, t. I, s.
393, 440), gdy już większość sił 2 dywizji przeszła do drugiego rzutu, ale jeszcze 3
bataliony (2 p.s.p.) znajdowały się na wysokości dywizji Szembeka, który dołączył je do
swojej dywizji. śymirski mylnie uważał, że to właśnie przeciwnik rozpoczął atak. Wskazuje
to, iż w czasie rozpoczęcia walki znajdował się dość daleko od pierwszego rzutu. O tym, że
pierwszy uderzył Szembek, pisali B a r z y k o w s k i (op. cit., t. II, s. 331) i
M i e r o s ł a w s k i (op. cit., t. I, s. 197). Ewentualnej inicjatywie Chłopickiego (zob.
K r u s z e w s k i ,

op.

cit.,

s.

41)

przeczy

wyraźnie

stwierdzenie

W.

Z a m o y s k i e g o (op. cit., s. 358) i przyjazd do swej kwatery przed walką
( P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki, t. I, s. 420; K r u s z e w s k i , op. cit., s. 41;
B a r z y k o w ski, op. cit., t. II, s. 331; S p a z i e r, op. cit.

t

t. II, s. 36; odmiennie

Z a ł u s k i , op. cit., s. 359). M a j e w s k i , Grochów, s. 46— 47.

background image

151

wizja Szembeka rozpoczęła walkę, trzeba ją wesprzeć. Ge-
nerał wstrzymuje odwrót reszty swojej dywizji (6 batalionów
— ok. 4500 bagnetów), co więcej — wysyła swą 3 lekką
baterię (12 dział) do przodu. Poprzednie baterie stanęły na
prawym skrzydle, 3 lekka staje na lewym, razem biorą w
krzyżowy ogień jegrów. Kule wyorują krwawe szczerby w
szeregach rosyjskich. Pada gen. Afrosimow — dowódca
brygady jegrów, pada jeszcze trzech wyższych oficerów
brygady. Tymczasem Szembek każe piechocie formować
kolumny do ataku. Rosyjskie „kule armatnie rykoszetując
orały nie
źle gościniec i strzępiły" polskie szyki. Sam generał
ustawia swe bataliony. Młodzi adiutanci chcieli go zastąpić,
nalegali, aby się nie narażał. Szembek ofuknął ich tylko: „No
to zgin
ę Monubodzieju i cóż z tego". Decyduje się rozpocząć
atak pięcioma batalionami 1 i 3 pułków strzelców pieszych
(ponad 4000), III batalion 1 pułku strzelców pieszych,
grenadierzy i 2 pułk strzelców pieszych zostają w odwodzie
(ok. 6000). Szembek podjeżdża do batalionu 1 pułku
strzelców pieszych, staje na jego czele i woła: „Chłopcy, teraz
pójdziemy naprzód, ale jakby si
ę który z nas w tył oglądał, to
mu niech inni w łeb strzelaj
ą"

10

.

Rozlegają się dźwięki trąbek, to łańcuch tyralierów polskich

przesuwa się do przodu. Słychać głuchy warkot bębnów, w
ich takt rusza pięć kolumn. Mur szarych płaszczy o
granatowych kołnierzach, granatowych i żółtych nara-
miennikach, czarne skórzane pasy na piersiach. Lewe, po-
łudniowe skrzydło ataku osłania dywizjon 5 pułku strzelców
konnych (ok. 300 szabel) pod dowództwem płk. Józefa
Millera. Jeźdźcy w czarnych czakach, długich, szarych pła-
szczach o żółtych kołnierzach, na kasztanach szarżują na
kozaków czarnomorskich (400 szabel). Stosują się pewno do
rad starych, doświadczonych oficerów, które m.in. tej nocy
przekazywał „piątakom" por. Sierawski: „Jeśli roz-

10

P a t e l s k i , op. cit., s. 122—123.

background image

152

każą iść na kawalerię., pamiętajcie trzymać konie w cuglach, a
ostróg nie
żałować [...], jak ją dojdziemy, szablami młynka gęstego
w lewo lub prawo: odbijesz ci
ęcie lub lancę ułana, to przez łeb
przeciwnika, a głównie nie rozpraszajcie si
ę, szlusujcie do siebie
kolano do kolana. W pojedynczem starciu zawsze przeciwnikowi
zaje
żdżajcie z lewej jego strony, cięcie jego będzie trudniejsze, a ty
łatwiej mu krwi dob
ędziesz"

11

, Strzelcy konni odrzucają kozaków.

Ich dowódca ataman Własow zostaje ranny, ale pośpiesznie
zebranej garści kozaków udaje się go odbić Polakom.

Bataliony I-go i 3-go strzelców [...] postępują śmiało naprzód,

nieprzyjaciel ustępuje"

12

wstrząśnięty ogniem artylerii i utratą

dowódców.

Zuchwały ruch Szembeka prowadzi do sukcesu. Straż przednia

potężnej armii, która dotarła już do wrót stolicy, zaczyna się cofać.

Wbrew pozorom Szembek nie rzucił się na oślep. Odwaga

porucznika z roku 1807 wspierana jest obecnie sztuką dowodzenia.
Wiedział: kolumna rosyjska posuwa się ciaśniną leśną, więc
rozwinięcie większych sił do walki będzie wymagało sporo czasu.
Zapewne uda się pobić straż przednią, zanim nadejdą siły główne
Dybicza. Rozporządzał też Szembek silnym odwodem. Mimo
powodzenia zachował zimną krew. Kolumny 1 i 3 pułków strzelców
stają na brzegu lasu. Dalej idą tylko tyralierzy. W mrocznych
przestrzeniach rozległych lasów mogą się przecież ukrywać odwody
rosyjskie.

Na polu walki pojawia się Chłopicki. Właśnie gdy zsiadał z konia

przed swą kwaterą, dobiegł go huk dział. Rusza pod Wawer.
Akceptuje decyzję Szembeka, wygląda na to, że będzie można pobić
straż przednią. Na prośbę tego generała każe Łubieńskiemu przysłać
brygadę jazdy do osłony prawego skrzydła.

11

S i e r a w s k i , op. cit., s. 152.

12

Zródla do dziejów wojny, t. I, s. 440—441.

background image
background image

154

Sam jednak Chłopieki nie przejawia inicjatywy. Nie przykłada, jak się

zdaje, większej wagi do tej walki. Interesuje go ona chyba najbardziej z
tego powodu, że ma nareszcie sposobność zobaczyć, jak jego dywizje
spisują się w walce. Niewiele jest rzeczy, które by mogły zaimponować
staremu mizantropowi. Widział on najlepsze wojsko, gwardię
napoleońską. Armia polska stanowi osobliwy spadek po Konstantym. Ta
wymuskana, strojna armia szkolona była przecież do parad, a nie do
boju. Nawet dotychczasowe chlubne walki (Stoczek, Dobre) nie zdołały
mocniej nadgryźć nieufności Chłopickiego, przynajmniej jeśli chodzi o
oficerów. Jeszcze i po Wawrze będzie mówił o braku u nich znajomości
swego rzemiosła. Przygląda się podejrzliwie oddziałom, jakby lustrował,
czy godne są być armią. Generał pozostaje przy drugiej linii Szembeka w
charakterze bardziej obserwatora niż wodza.

W lesie wre zacięta walka. „Nasze tyraliery nacierają [...] na

tyralierów rosyjskich i przymuszają do cofnięcia mocnym ogniem"

13

.

Wszystko wskazuje na to, że nie ma większych sił rosyjskich w lesie.
Szembek rzuca swoje bataliony, każe do nich dołączyć 2 pułkowi
strzelców i batalionowi grenadierów (ok. 2800 bagnetów).

Teraz już dziewięć kolumn batalionowych (7000 bagnetów) idzie do

ataku przeciw sześciu rosyjskim (4700 bagnetów, doszło 1400 5 pułku
jegrów). Rosjanie nadal cofają się. Na północ od szosy batalion 1 pułku
jegrów w pobliżu cegielni odbił się od swoich, rozbijają go dwa
bataliony, z 3 i 2 pułków strzelców, zdobywają sztandar. Zwycięzcy
gnają 2 km za strażą przednią przeciwnika. Szembek miał szczęście, za
brygadą jegrów szła długa kolumna jazdy tarasująca drogę piechocie.

Dowództwo rosyjskie pilnie śledzi przebieg bitwy. Na odgłos

pierwszych strzałów Pahlen rusza na pole walki. Dybicz usłyszawszy
huk dział wysyła natychmiast Tolla,

13

Tamże.

background image

155

aby zorientował się w sytuacji i objął dowództwo. Ten rusza galopem.
Po drodze rozkazuje wojsku, aby przyspieszyło marsz. Niepokój jest
uzasadniony. Teraz, gdy wybucha poważniejsza walka, stało się jasne,
jak nie doceniono przeciwnika. Pahlen przybywszy na plac boju
spiesznie przesunął obie brygady jazdy z szosy w lewo na południe,
gdzie jest trochę otwartej przestrzeni. Rzuca nowo przybyłe trzy czołowe
bataliony do lasu (w sumie jest tu 7000 bagnetów). Znalazło się też
trochę artylerii konnej. Wszystko to doprowadza do zahamowania ataku
polskiego, szczególnie dzięki ogniowi dział rosyjskich, armaty
Szembeka zostały daleko z tyłu.

Wkrótce jednak Szembek podejmuje nowe natarcie, wsparte artylerią.

,,Kanonierzy 4-j lekkiej wciągnęli na wzgórze parę dział i wzięli jedną z
baterii rosyjskich w skuteczny ogie
ń boczny"

14

. Czołowe natarcie w

ogniu artylerii grozi dużymi stratami. Szembek rzuca batalion grena-
dierów i dwa 1 pułku strzelców, aby pod zasłoną lasków obeszły z prawa
baterie rosyjskie. Dołącza się do nich dywizjon strzelców konnych.
Zagrożone oskrzydleniem bataliony rosyjskie wycofują się. Znowu
synchronizacja odwrotu zawodzi: na placu pozostał 2 batalion 1 pułku
jegrów, który próbuje dotrzymać Polakom. Ruszają przeciw niemu dwa
bataliony Szembeka: I — z 1 pułku strzelców i II grenadierów, rozbijają
go i zdobywają chorągiew.

Lekkie działa śpieszą za strzelcami, odprzodkowane otwierają ogień,

spadają na nich jednak pociski konnej baterii Paskiewicza (brata
feldmarszałka) asekurowanej przez 5 pułk jegrów. Szembek zatrzymuje
swe prawe skrzydło, na jego boku tkwią masy kawalerii rosyjskiej.
Natomiast w lesie na północ od szosy nie pomogą Rosjanom pośpiesznie
tu rzucone trzy bataliony z 3 dywizji, kolumny rosyjskie nie dotrzymują;
zanim zbliżą się kolumny polskie, załamują się i rozpoczynają
odwrót. Pahlen wprowadza

14

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 173—174.

background image

156

tu jeszcze dwa bataliony. Licząc ze szczątkami rozbitego batalionu
jegrów skupiło się tu siedem batalionów (5700 bagnetów) przeciw
sześciu polskim (4500 bagnetów).
Dochodzi do zaciekłej walki na bagnety.

Powoli tyralierka polska spycha Rosjan coraz dalej w las. Jeszcze

trochę i dzięki inicjatywie jednego polskiego dywizjonera armia
rosyjska zostanie rozerwana na dwie części. - Na plac boju przybył
właśnie generał o niekształtnej, opasłej twarzy, niewielkich oczach,
kartoflowatym nosie, małym wąsiku. Wyraz twarzy nie odzwierciedla
w pełni inteligencji tego wybitnego oficera. Jest to Karol To11. Jedynie
w mocno zarysowanym podbródku przebija się jego energia. Od razu
dostrzegł on grożące jego armii niebezpieczeństwo. Wobec tego
wszystkie niezaangażowane oddziały, jakie znalazły się w jego
dyspozycji, pcha na przedłużenie prawego skrzydła rosyjskiego. Sam
staje na czele tych nowych batalionów (2700 bagnetów), spotyka gen.
Suchozaneta, „którego kartaczem w nogę ciężko ranionego z boju
unoszono
". Ten mówi do Tolla: „Karolu Fiedorowiczu, nie chodź
dalej, bo tam prawdziwe piekło"

15

.

Toll zagłębia się w las i na czele swej grupy zaczyna obchodzić

prawe skrzydło polskie. śymirski odparowuje to niebezpieczeństwo 4
pułkiem strzelców (ok. 2200 bagnetów). Spycha dziesięć rosyjskich
batalionów (8400 bagnetów).

Lewe skrzydło rosyjskie (2 pułk jegrów) zostało wsparte tylko przez

dwa bataliony (3 morskiego), brygadę strzelców konnych, grupuje się tu
coraz więcej artylerii: 36 czy 44 działa.

Dwukrotnie Polakom udało się wyjść z lasu na szosę w

pobliże baterii rosyjskich zapewne stojących na wzgórzach po
wschodniej stronie obecnych ulic Kościuszkówców i Kajki. Na
pagórkach tych załamywał się impet strzelców: raz odparto ich
kartaczami, drugim razem I batalion

15

P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki, t. I, s. 421-424. Informacje n Rosjanach pochodzą

głównie ze S m i t t a .

background image

157

2 pułku strzelów zdobył trzy armaty (dwie z nich Rosjanie zdążyli
zagwoździć).

Jeszcze tylko kilka dodatkowych batalionów, jeszcze wsparcie paru

baterii, a Rosjanie zostaną tu złamani i I korpusowi Pahlena zagrozi
rozcięcie na pół. Szembek i śymirski zachowali jeszcze po trzy
nietknięte bataliony — ostatnie odwody na czarną godzinę. Jednak i
poza nimi nie brakuje Polakom ani batalionów, ani baterii. Daleko z ty-
łu stoją dwie nietknięte dywizje Skrzyneckiego i Kruko-wieckiego (17
000 bagnetów).

Chłopicki nie jeden raz dzisiaj prowadził do boju bataliony

Szembeka, jednak nie pełnił funkcji, w której nikt go nie mógł zastąpić:
nie dowodził armią. Może ten dawny brygadier, dowodząc w
poprzednich kampaniach kilku batalionami, nie umiał jakoś na razie
przyzwyczaić się do tego, że jest de facto naczelnym wodzem, i po
staremu w swojej pierwszej bitwie, w jakiej dowodził armią, myślał
kategoriami co najwyżej dywizjonera. Niejako z przyzwyczajenia
dowodziłby tylko znajdującymi się w pobliżu i zaangażowanymi w
walce dywizjami. Prądzyński również nie dostrzegł okazji wykonania
wczorajszego planu: rozbicia odosobnionej kolumny rosyjskiej. Był on
na razie aż do Dębego Wielkiego włącznie oficerem, dowódcą
„gabinetowym": mając czas i względny spokój potrafił obmyślać trafnie
plany. Inaczej było jednak na polu bitwy, gdy nie można było spokojnie
usiąść i pomyśleć, ale trzeba było zastanawiać się wśród huku dział. W
takich warunkach należało z chaosu pola bitwy, pełnego niewiadomych,
zaciemnionego przez mnóstwo drugorzędnych szczegółów, wyławiać
istotne sprawy teraz, zaraz i jak najszybciej o nich decydować.
Prądzyński tego jeszcze nie umiał. Zamiast układać plany i doradzać
Chłopickiemu, kwatermistrz prowadził w bój bataliony strzelców.
Uczył się w ten sposób, na razie w małej skali, kierowania bojem, po-
dejmowania choćby drobnych decyzji. Doświadczenia te zaowocują w
bitwie pod Iganiami, teraz jednak myśl Prą-

background image

158

dzyńskiego nie wpływa na przebieg bitwy pod Wawrem. Inaczej
jest u Rosjan.

Właśnie ok. 11.00 przybył na pole bitwy niski, krępy generał. Spod

sfalowanej romantycznej czupryny przeziera dość wysokie czoło.
Surowe oczy i wąskie zaciśnięte usta znamionują energię. Potwierdza to
również silnie zarysowany podbródek. To feldmarszałek Dybicz. Od
razu udaje się na wzgórze: stąd może rozejrzeć się w sytuacji. ,,Z zimną
krwią przechadza się, rozmawia z otaczającymi go generałami"

16

,

wydaje dyspozycje. Na lewym skrzydle 3 pułkowi morskiemu każe
zastąpić rozbity 2 jegrów.

Niespodziewanie Dybicz spostrzegł, że znów się wszystko wali:

Polacy tuż obok wzgórza, z którego on dowodzi, zdobyli część baterii
rosyjskiej. Jeszcze chwila, a z lasu wyłonią się nowe groźne bataliony
polskie. Feldmarszałek ma pod ręką tylko swoją eskortę: szwadron
huzarów, kilkudziesięciu kozaków, batalion saperów. Nie waha się jed-
nak, wszystko rzuca na szalę, pozostawia przy sobie tylko półszwadron
huzarów. Natarcie się powiodło, Polaków odparto. Wyżsi dowódcy
polscy nie nadesłali na czas posiłków, Rosjanom udało się odzyskać
działa i wypchnąć Polaków do lasu.

Dybicz nadal czuwa. Energicznymi rozkazami podciąga forsownym

marszem 2 dywizję piechoty. Wkrótce nadchodzi jej czołowy estlandzki
pułk (1700 bagnetów). Dybicz wzmacnia nim zagrożone prawe
skrzydło. Teraz walczy tu 13 batalionów rosyjskich (ok. 11000)
przeciw 9 polskim (6700).

Nagle dobiega huk dział od starego traktu. Nie uchwycona w porę

sposobność minęła bezpowrotnie. To korpus Rosena wkracza do
walki

17

.

16

Tamże.

17

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 173—174; M a j e w s k i , Grochów;, s. 56—

66; Źródła do dziejom wojny, t. I, s. 435—436; P u z y r e w s k i , Wojna, s. 94—95.

background image

159

PRZECIWKO ROSENOWI I PAHLENOWI

Dopiero gdzieś po 12.00 na starym trakcie pojawiły się oddziały

rosyjskie. Krukowiecki rzucił przeciw nim tyralierów i cztery działa
baterii konnej Konarskiego. Stosunkowo szybko je spędza ogień 12
dział Włodka.

Włodek rzuca trzy bataliony jegrów na lewo, aby nawiązać łączność

taktyczną z Pahlenem. Wkrótce przybywa na plac boju i dowódca
korpusu Rosen, Na prawym swym skrzydle w rzadkim lesie
rozwija

/

osiem batalionów (ok. 6500—6700 ludzi). Krukowiecki

wysunął teraz trzy bataliony 5 pułku liniowego (2600 bagnetów) na
Dąbrową Górę, na pasmo zalesionych wydm na północ od traktu, ciąg-
nących się mniej więcej z północnego zachodu na południowy
wschód od skrzyżowania Marsa i śołnierskiej i dalej wzdłuż
Rekruckiej. Budowa dróg i domów dość znacznie wydmy te
naruszyła, szczególnie od zachodu, ale zostało ich jeszcze dość, by
dać wyobrażenie, jak miejsce to mogło wyglądać w roku 1831.
Pasmo to tworzy labirynt wzgórz i dolinek. Obsadzenie
wyniosłości i jakie takie rzednie zorientowanie się w terenie
dawało obrońcy znaczną przewagę. Przeciwnik idący dolinkami od
razu dorwał się w krzyżowy ogień z wydm i łatwo gubił się ich
labiryncie.

Pułk spada nagle na rozwijające się dopiero kolumny

rosyjskie. Trzy bataliony (2400 ludzi), które się pierwsze tknęły z
Polakami, uciekły wpadając na własną artylerię. Jednak „piątacy"
w pościgu za nimi wpadli jak do gniazda os. Z obu ich boków
wyłaniają się coraz to bataliony rosyjskie (8, ogółem 6700), jakby
dwa ramiona cęgów, chcących zmiażdżyć Polaków. Ci jednak
wydostają z tych śmiertelnych objęć.

Przez bez mała godzinę Polacy ostrzeliwują z Dąbrowej Góry

podchodzące oddziały rosyjskie. Gdy jednak liczba batalionów
rosyjskich doszła do 15 (ok. 12 000 bagnetów), Polacy musieli zacząć
się wycofywać. Odwrotem ich kie-

background image

160

ruje gen. Giełgud. W ciężkich bojach 5 pułk wydobywa się z już, już
zaciskającego się pierścienia osaczenia. III batalion poniósł najcięższe
straty, w tym i swego dowódcę, mjr. Maruszewskiego, który
dwukrotnie ranny dostał się do niewoli.

Oddziały Rosena wysłane na jego lewe skrzydło natykają się na pułk

estlandzki i razem z nim obchodzą lewe skrzydło dywizji śymirskiego.
Jest tu teraz 16 batalionów rosyjskich (13 000) przeciw 9 polskim
(6700). Stopniowo Rosjanie biorą górę nad Polakami, wypierają ich z
lasu. Przeciwko trzem batalionom polskim prawego południowego
skrzydła (2 z 1 pułku strzelców, 1 grenadierów) stojącym na otwartej
przestrzeni kieruje się ogień przeważającej części baterii rosyjskich.
Bataliony Szembeka zaczynają się wycofywać. Rosjanie stopniowo
przesuwają swą artylerię do przodu. Jej strzały zaczynają sięgać aż do
stanowisk dział polskich. Baterie rosyjskie rozstawione na piaszczy-
stych wzgórzach już dzięki swej pozycji mają znaczną przewagę nad
polskimi stojącymi na nizinie, a rozporządzają znacznie większą liczbą
dział. Daje się ogień rosyjski mocno we znaki baterii Piętki (2
pozycyjnej) i asekurującemu ją III batalionowi 1 pułku strzelców
pieszych. Jak wspomina Patelski: „służyliśmy artylerii rosyjskiej za
ż

ywy poligon". ,,Stać z założonemi rękami przez kilka godzin nie-

poruszenie, patrzeć gołymi oczyma na łysk ognia lub kłębki dymu,
unosz
ące w powietrzu granaty, słyszeć co chwila jęk lub krzyk
przera
żenia, a za całe zajęcie mieć wywlekanie trupów z szeregu lub
odnoszenie rannych w miejsce bezpieczne było poło
żeniem trudnym
do zniesienia
"

18

.

Jest gdzieś przed 15.00. Bataliony jegrów Rosena obchodzą

walczące w lesie oddziały śymirskiego. Po nadejściu Rosena dalsza
walka straciła sens. śymirski decyduje się wycofać z lasu swą brygadę
strzelecką pod osłoną odwodu, 7 pułku liniowego (2200—2300
bagnetów). Strzelcy wyco-

18

P a t e l s k i , op. cit., s. 124—125.

background image

161

fują się na wysokość karczmy Wawer, lewe ich skrzydło znajduje
oparcie w 1 dywizji Krukowieckiego. Odwrót śymirskiego pociąga za
sobą odwrót Szembeka.

Zachęceni odwrotem Polaków Rosjanie decydują się i na swym

lewym, południowym skrzydle podjąć działania zaczepne.
Stoją tu w pierwszym rzucie 34 szwadrony (do 5000 szabel) i pięć
batalionów oraz 40 dział, za nimi bataliony 2 dywizji piechoty. Dopóki
Polacy znajdowali się dalej na wschód, dopóty jazda rosyjska idąc do
przodu mogła zostać łatwo odcięta. Teraz wobec odwrotu polskiego to
jej już nie grozi. Pierwsza linia nieprzyjacielska przesuwa się do
przodu. Szembek jest wyraźnie zaniepokojony tą masą jazdy, gdy on
może jej przeciwstawić tylko ok. 1500 kawalerii. Domaga się od
Chłopickiego posiłków w jeździe, ten nakazuje Łubieńskiemu
sprowadzić resztę dywizji.

Na razie Szembek próbuje osłonić swą flankę tą jazdą, którą ma na

miejscu. Każe szarżować najpierw dywizjonowi 5 pułku strzelców
konnych, który rozbija batalion rosyjski.

Następnie każe Szembek szarżować 4 pułkowi strzelców konnych

tworzącemu skrajne prawe skrzydło szyku polskiego. Rozbija on jakiś
oddział piechoty, ale potem natrafia na dwa pułki jazdy rosyjskiej,
zostaje zaatakowany z dwóch stron. Mógł zostać zupełnie osaczony
przez jeszcze dwa pułki zamierzające zajść go od tyłu. Ocaliła go
szybka orientacja Łubieńskiego, który pchnął mu na pomoc dywizjon 4
pułku ułanów pod wodzą swego szefa sztabu Władysława
Zamoyskiego. Szarża „czwartaków" kończy się ich rozproszeniem, ale
powstrzymuje owe dwa pułki, dając czas 4 pułkowi strzelców konnych
na wyjście z zagrażającego mu osaczenia.

Poprzednio, gdy Chłopicki kazał pójść reszcie dywizji Łubieńskiego

na pomoc Szembekowi, Zamoyski wysunął przed dowódcą dywizji swe
zastrzeżenie. Zna dobrze ten teren: dywizja znajdzie się jak w pułapce,
bowiem z tyłu

11 — Grochów

background image

162

ciągnie się pasmo mokradeł Łubieński musiał jednak wykonać rozkaz,
może zresztą nieufał młodemu paniczykowi. Brygada Kickiego
przechodzi za ciaśninę, tworzy drugą linię. Tymczasem Zamoyski
napotkał Chłopickiego i informuje o topografii miejsca. Zdziwiony
Chłopicki każe sobie podać mapę, ogląda ją, zestawia z terenem, mimo

ś

niegu wprawne oko dostrzega wyraźnie linię mokradeł, każe wycofać

jazdę, ale rozkazu nie zdążono już wykonać.

Teraz Chłopicki znów staje się rzeczywistym wodzem. Zamierza

przede wszystkim osłonić odwrót jazdy. Należy w centrum odrzucić
nieprzyjaciela zbliżającego się do ciaśniny.

Sam staje na czele odwodu Szembeka — pułku grenadierów,

prowadzi ich do ataku, odpiera piechotę rosyjską. Działania polskie 19
lutego zaimponowały Dybiczowi. Podejmuje przeciwdziałanie mocno
ostrożnie, boi się zaangażować silniej jedyną świeżą siłę na tym
skrzydle, 2 dywizję piechoty, zanim nadejdzie 2 dywizja grenadierów.
Rzuca do walki jazdę Sackena. Łubieński zdołał się jednak wycofać za
Wawer, Chłopicki podejmuje odwrót, w którego trakcie udaje się
strzelcom konnym przeciwnika rozbić batalion

19

.

4 i 2 dywizje piechoty wycofały się w pobliże Grochowów.

Krukowiecki, gdy zepchnięto 5 pułk liniowy z Dąbrowej Góry,
rozwinął w Olszynce i na prawo od niej 1 pułk piechoty i swoje dwie
baterie pozycyjne. Piechota jego i artyleria, stojąc na nizinie, poniosły
tu dość duże straty od ognia baterii Rosena zajmujących górujące pozy-
cje na wzgórzach. Krukowiecki rozpoczął wycofywanie swych
oddziałów spod zasięgu artylerii rosyjskiej.

Ok. godziny 16-ej 1-sza dywizja piechoty cofnęła się w tył, nie

zabezpieczywszy nawet Olszynki, która przez

19

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 174—175; Puzyrewski, Wojna, s. 95—96;

M a j e w s k i , Grochów, s. 73—88; Zamoyski, op. cit., t. II, s. 120—126; Źródła do
dziejów wojny, t. I,
s. 378—379; K r u s z e w s k i , op. cit., s. 42—43.

background image

163

pewien czas nie była wcale obsadzona". Wkrótce wszedł do niej 4 pułk
piechoty z 3 dywizji „i zastał w niej już tyralierów rosyjskich"

20

.

Wysłano przeciw nim kompanię z III batalionu pod dowództwem kpt.
Antoniego Roślakowskiego, świetnego oficera, bohatera Nocy
Listopadowej, weterana kampanii 1813 r.

Jego kompania wyparła nieprzyjaciela z Olszynki, przeszła za nim

rów zewnętrzny i posunęła się ku wzgórzom na skraju Wielkiego Boru.
Tutaj walka tyralierska ciągnęła się od godziny 18.00 do późnej nocy.

Chłopicki udał się do swej kwatery w Grochowie „i tam z

adiutantami rozłożył się w dwóch małych izdebkach na słomie"

21

.

Polacy stracili 2500 ludzi, nieprzyjaciel 3700.

OCENA DZIAŁA

Ń

Ś

miała inicjatywa Szembeka poparta przez śymirskiego stwarzała

szanse polskiego sukcesu — wykorzystania marszu przeciwnika
ciaśninami leśnymi i opóźnienia jednej z jego kolumn, zrealizowania
idei przewodniej planu z 17 lutego — bitwy typu Hohenlinden (1800):
zatrzymanie opóźnionej bocznej kolumny przeciwnika przy użyciu mi-
nimum sił; uderzenie za pomoc
ą maximum sił rozporządzalnych na
flank
ę związanej tymczasem bojem czołowym kolumny głównej"

22

.

Dlaczego 19 lutego nie wykorzystano możliwości, które dostrzegano

17 i 18? W pewnej mierze mogło tu oddziałać niepowodzenie 18 lutego
projektu z poprzedniego dnia i w związku z tym ewentualne uznanie tej
koncepcji za błędną w ogóle. Niewątpliwie jakąś rolę odegrało tu to, że

20

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 175—176.

21

K r u s z e w s k i , op. cit., s. 40.

22

K u k i e l , Zarys dziejów, s. 192. Jest to koncepcja M i e r o s ł a w s k i e g o (Rozbiór

krytyczny kampanii 1831 r. i wywnioskowane z niej prawidła do wojny narodowej. Oddz. I,
Paryż 1845, s. 260—266).

background image

164

i wódz de facto — Chłopicki, i jego quasi szef sztabu Prądzyński,
uczący się dopiero dowodzenia armią, jeszcze nie dorośli do kierowania
w pełni bitwą: wspomniane już nawyki brygadiera Chłopickiego,
„gabinetowość" dowodzenia Prądzyńskiego. Być może nastawieni
jeden lub obaj na koncepcję działań obronnych na linii Olszynki nie
potrafili w trakcie działań przestawić się na inną. Istotna była sprawa
dużej przewagi Dybicza, sama kolumna południowa nieznacznie
górowała liczbą bagnetów, szabel i dział nad całą główną armią polską.
Mimo tych wszystkich okoliczności łagodzących nie wydaje się, by
można było w pełni usprawiedliwić bierność Chłopickiego jako wodza
naczelnego de facto 19 lutego, niewsparcie działań obu dywizji
przynajmniej przez Skrzyneckiego.

W pełni podzielam zdanie Tokarza, że „śymirski i Szembek zrobili

w tym dniu wszystko, czego można było wymagać od inteligentnych i
rzutkich dywizjonerów". Mam natomiast wątpliwości, czy jest w pełni
słuszna ostra krytyka Krukowieckiego (jego ,,zachowanie [...] poniżej
wszelkiej krytyki
")

23

, ze względu na to, że nie podjął działań zaczepnych

na większą skalę przeciw Rosenowi. Uważam, że na podejmowanie ich
w chwili przybycia Rosena było już za późno.

23

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 176—177.

background image

BITWA POD GROCHOWEM (25 11 1831)

NA BIWAKU NA RÓWNINIE PRASKIEJ

700 m na północny wschód od zejścia się szosy i starego traktu

leżała Olszynka Grochowska, rozciągająca się z północy na południe na
ok. 1,5 km, ze wschodu na zachód na ok. 1 km. Obecna Olszynka
Grochowska niezupełnie pokrywa się z historyczną Olszynka. Ta
ostatnia przekraczała nieco na północy zbieg ulic Paśników i
Zbrójarskiej oraz Stelmachów i Szerokiej, na wschodzie osiągała mniej
więcej 1/3 biegu ulic Traczy i Oraczy (w Olszynce naprzeciw wylotów
obu ulic znajduje się dziś mauzoleum), otwocką linię kolejową
przekraczała mniej więcej w rejonie Biskupiej sięgając na południe
wąskim występem w okolice Sztabowej w pobliżu ul. Olszynki
Grochowskiej, na zachodzie — na północ od stacji Olszynka
wychodziła poza ul. Chłopickiego, na południe od kolei sięgała na
Tyśmienic-ką. Olszynkę ze wszystkich stron, oprócz zachodu, otaczały
podmokłości. Flankowała ona każdy ruch nieprzyjaciela posuwającego
się starym traktem czy szosą ewentualnie próby oskrzydlenia od
Kawęczyna

1.

Olszynka obsadzona jedną dywizją (kolejno zmieniającą się)

stanowiła przedszaniec pozycji głównej. Samą pozycję

1

H e r b s t , Potrzeba historii, t. II, s. 162—163; Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 168,

background image

166

na prawym skrzydle obsadzała brygada strzelecka Szembeka, zajmując
lasek leżący mniej więcej między obecnymi ulicami Tarnowiecką,
Sulejkowską a Ostrobramską. W odwodzie stali grenadierzy w lasku
między Grenadierów a Ostrobramską. Na północ od szosy były
ugrupowane dwie dywizje piechoty, czołowy ich rzut zajmował stano-
wisko mniej więcej w rejonie placu Szembeka. ,.Dostęp z obu stron [do
Olszynki] miały osłania
ć swym ogniem baterie artylerii ustawionej"
przy czołowym rzucie dywizji drugiej linii. „Koncentrując na odcinku 2
km cztery uszykowane gł
ęboko dywizje piechoty, Chłopicki mógł sądzić,
ż

e ma przed sobą teren nasycony należycie siłą żywą i przygotowany

starannie ogniem artylerii". Dwa korpusy kawalerii w rejonie słupa
ż

elaznego, a więc obecnej ul. Podskarbińskiej, 2,5 km za ul.

Chłopickiego, „były siłą do użycia w każdym kierunku zagrożenia"

2

.

Rano 20 lutego Dybicz doszedł do wniosku, że Olszynka znajduje się

zbyt blisko stanowisk jego armii i kazał Ro-senowi ją zdobyć. Ten
rzucił do natarcia na nią 25 dywizję piechoty. W całodziennym boju
najpierw 4 pułk liniowy, następnie po zluzowaniu go 1 i 5 pułki liniowe
odparły wszystkie ataki rosyjskie. Straty polskie nie przekroczyły 500
ludzi, przeciwnik stracił 1620.

Nastąpiło kilka dni spokoju (21—23II). Armia polska rozłożyła się w

Grochowie i jego okolicy. Ówczesny Grochów był miejscowością
letniskową Warszawy. Jej mieszkańcy posiadali tu liczne dworki —
odpowiednik dzisiejszych willi. Była tu oberża Lipińskiego „z pięknym
ogródkiem" cz
ęsto odwiedzana „podczas letnich wycieczek z War-
szawy", a słynna „z dobrej kawy, kurcz
ąt i śmietany"

3

. Wznosiły się tu

też liczne wiatraki. Prawie wszystko to w ciągu kilku dni zniknęło. 25
lutego domek, w którym kwaterował Chłopicki, „już sam stał w
gołym polu, bo

2

H e r b s t , l.c; zob. też T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 177, 178, 192—193.

3

P a t e l s k i , op. cit., s. 126—127.

background image

167

wszystkie inne, nawet i okoliczne wioski rozebrane były na opał, tylko
kominy smutne sterczały"

4

.

Murowany dwór Osterlofiów (Grochowska 64/66 na rogu ul.

Kwatery Głównej), w którym rzekomo miał mieszkać w owym czasie
eks-dyktator, w rzeczywistości powstał po powstaniu

5

. Chłopicki

kwaterował „na samym początku" licząc od wschodu Grochowa II „w
małym dworku na połowę rozebranym"

6

z niewielkim ogródkiem po

południowej stronie szosy, gdzieś więc w okolicy dzisiejszej ul.
Zamienięckiej. Spał tu wraz z adiutantami na słomie. „Nie było [tu]
wi
ęc [...] pięknych panien" z „Warszawianki"

7

. Jeśliby się znalazł

gdzieś klawikord, poszedłby do ognia ogrzać zziębniętych żołnierzy.

Opustoszały domek odarty z dachu, bez drzwi i okien, na wpół

spalony, opodal Pragi służył [...] za kwaterę" brygadierowi płk.
Ludwikowi Kickiemu. „Niegdyś wspaniała szezlonga kobieca, nad
której dziurawym jedwabnym pokryciem sterczały resztki pil
śni,
zast
ępowała łóżko"

8

. Ppor. Patelski był zadowolony z pobytu w lasku,

gdzie biwakował 1 pułk strzelców pieszych. „Drzewa na opał i gałęzi
na szałase mieli
śmy pod dostatkiem; z pobliskiego Grochowa żołnierze
przynie
śli nieco słomy na posłanie, stary dywan i kanapę, porzucone czy
znalezione w jednym z opuszczonych dworków
"

9.

Gorzej było w 3 pułku

ułanów, który stanął nocą z 19 na 20 lutego w bezleśnej okolicy, „a nikt
nie pomy
ślał, by go [drewna] dla obozujących przysposobić", nie było
też „ani garści słomy, by się po trudach można było podrzemać i siły
skrzepi
ć". W nocy z 20 na 21 lutego pułk stanął w pobliżu lasku
sosnowego. „Patrzyliśmy na nią [sośninę] z pożądliwością, ale konary
cie
ńsze już by-

4

K r u s z e w s k i , op. cit., s. 40, 48, 55, i plany po s. 40 i 64.

5

E. P u s t o ł a K o z ł o w s k a , Dwór prymasa, czy kwatera dyktatora?, Stolica" 1976,

nr 26, s. 6—7.

6

Barzykowski, op. cit., t. II, s. 350.

7

M. Brandys, Koniec świata szwoleżerów, cz. IV, Warszawa 1976, s. 61.

8

K i c k a, op. cit., s. 250.

9

P a t e l s k i , op. cit., s. 126—127.

background image

168

ły okrzesane, a drzewa zrąbać nie było czem, więc był to post bez ognia,
którego bardzo byli
śmy spragnieni, a żołnierze od tylu dni nic
gotowanego nie mieli w ustach
". Nadeszły jednak rano 21 lutego tabory
z żywnością, „wypożyczono dwa topory z furgonów. Ochoczo wzięli się
ż

ołnierze do rąbania drzewa, a wkrótce zajaśniał i u nas tak pożądany

ogień"

10

.

Początkowo było kiepsko z żywnością i furażem. ,,A co, Jasiu, może

byś poszedł do [restauracji] Lipińskiego na kurczaka, a mnie tę kość
zostawił? — spytałem — pisze Patelski — pierwszego wieczora [19 II?]
siedz
ącego obok mnie na gnieździe, usłanym z gałęzi, podpór. Szembeka
[bratanka generała], oblizuj
ącego zapamiętale śmierdzącą kość od
szynki.

— Idź sam i uracz się za mnie, ja zostanę z mym gnatem —

spoglądając na Grochów, żałośnie odpowiedział zagadnięty".

Miał rozum Szembek"

11

, bo w Grochowie nie było się czym

pożywić. Spora część oddziałów przychodziła już pod Grochów głodna.
Odwrót, w czasie którego sporo magazynów z żywnością pozostało na
terenach zajętych przez Rosjan, niejednokrotnie poważnie zakłócił
dostawy żywności. L. Jabłonowski tak wspomina noc, jak się zdaje, z
19 na 20 lutego: ,,byliśmy bez mięsa, chleba, owsa, konie żyły suchą
trawą spod śniegu dobytą, my pączkami z sośniny i wspomnieniami".
O razowcu nawet mowy nie było, ostatnie okruchy czekolady i suchego
bulionu znikły
"

11

. Dopiero, jak się zdaje, od 20 lutego zorganizowano

regularne

dostawy.

Jednocześnie

bliskość

stolicy

ułatwiła

markietankom przywóz stąd żywności. Doszła do tego ofiarność
społeczeństwa, w Warszawie zorganizowano komitet dla zaopatrzenia
wojska. „Mieszkance stolicy wyprzedzali się z wszelką dla wojska
pomoc
ą [...] Długi szereg wozów ciągnął nieustannie po

10

Szumski, op. cit., s. 42—45.

11

P a t e l s k i , l.c.

12

L. Jabłonowski, op. cit., s. 174—175.

background image

169

moście ku Pradze naładowanych żywnością i nawet drzewem
opałowym
"

13

.

Po południu 20 lutego 5 pułk ułanów, gdy ściągnięto go pod Pragę,

uzyskał obfitsze dostawy. „Pod wałami czekała na nas prawdziwa
niespodzianka — kupy gontów z niedopalonych dachów Pragi [na
opał], par
ę fur słomy i kilkanaście worów owsa". „Matka Warszawa
przysłała surowej kapusty i gorzałki, ka
żdy pluton dostał cebrzyk
przysmaku i baryłk
ę napitku. Serca się rozgrzały, a manierki napełniły.
Tak rozkosznych jak ta niewiele przep
ędziłem nocy, zanurzony w słomę
i głaskany ciepłem wesołego ogniska. Rozkulbaczone i najedzone konie
tarzały si
ę radośnie, bo też znużenie nasze było tak wielkie, żem widział
ż

ołnierzy śpiących z tlejącymi podeszwami, wszystkie płaszcze były do

pół spalone"

14

.

Także Patelski, obok opisu głodnego „pierwszego wieczoru",

wspomina o obfitych dostawach żywności. Konkluduje, że przez te
kilka dni postoju pod Grochowem „pokrzepiliśmy się znacznie na duchu
i na ciele, podjedli ciepłej strawy i warszawskich bakaliów, od
świeżyli
bielizn
ę i obuwie". Podobnie informują Prądzyński, Kruszewski,
Zwierkowski. Wydaje się więc, że do wyjątków należało późniejsze
kiepskie zaopatrzenie 3 pułku ułanów, o którym pisze Szumski.
Wieczorem 20 lutego „rozdano [tu] bardzo skromne porcyjki sucharów,
niewiele mi
ęsa solonego, a wódki i tytoniu po raz pierwszy, który
starych wiarusów cokolwiek udobruchał, bo ju
ż zaczęli bardzo
rezonowa
ć". Furgony przywiozły również furaż: „trochę owsa i mąki
ż

ytniej zmieszanej ze stęchłymi otrębami, ale ani jednej porcji siana;

mąkę [...], pomimo że [konie] były głodne, niechętnie jadły, a z tej
przyczyny ju
ż powstało wielkie niezadowolenie. Przykro było patrzeć na
biedne konie nasze, które o takim po
żywieniu miały dnia następnego
by
ć użyte do ciężkiej służby".

13

Prądzyński, Pamiętniki, t. I, s. 420, 438, 441.

14

L. J a b ł o n o w s k i , l.c.

background image

170

Przyjeżdżali również krewni i znajomi z Warszawy. Patelski notuje

nieustający ruch fiakrów warszawskich z gośćmi w odwiedziny".
Znaczna liczba kobiet, żon, matek, co dzień tam [tj. do obozu] jeździła"
— pisze Kicka, która sama odwiedziła tu m
ęża

15

.

ZAMIARY WODZÓW

Walki 19 i 20 lutego przekonały dostatecznie Dybicza, że zamiast

łatwego spaceru czekają go ciężkie, krwawe zmagania. Czołowe
natarcie na Polaków nie zapowiadało szybkich zdecydowanych
rezultatów. Wódz rosyjski postanowił połączyć je z atakiem
skrzydłowym opóźnionego 1 eszelonu korpusu grenadierów pod
dowództwem Szachowskiego, który 17 lutego zajął Łomżę, a 20 stanął
w Ostrołęce. Dybicz sądził, że uda się go przesunąć niepostrzeżenie,
pozorując, że zamierza się on połączyć z armią główną pod Ka-
węczynem. W rzeczywistości Szachowski miał przez Białołękę ruszyć
ku Bródnu, aby uderzyć na tyły armii polskiej rozstawionej pod
Grochowem.

Dwugłowe dowództwo budziło coraz mocniejsze sprzeciwy tak w

rządzie, jak i w wojsku. „Skrzynecki przy uczynnym pośrednictwie
Pr
ądzyńskiego, już 21-go w rozmowie z ks. Czartoryskim i
Barzykowskim [a wi
ęc z prezesem, i członkiem Rządu Narodowego] —
si
ęgnął po buławę. Gdy jego propozycję zimno przyjęto, domagał się,
aby przynajmniej Chłopicki obj
ął prawnie dowództwo"

16

. Wówczas

obaj politycy zwrócili się do Chłopickiego, aby sam ogłosił się wo-
dzem. Ten odmówił jednak, ale zapewnił, że „w przyszłej batalii"
b
ędzie dowodzić”

17

. Prawdopodobnie to oświadczenie było powodem,

ż

e doszło do dziwnego kompromisu. 22 lutego rozkaz dzienny

Radziwiłła oznajmił armii, że Chłopic-

15

Patelski, l.c; Szumski, l.c; Kicka, op. cit., s. 250; Z w i e r k o w s k i , op. cit., s.174;

P r ą d z y ń s k i , l.c.

16

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 181.

17

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 345—354.

background image

171

ki zostaje dowódcą wojsk pierwszej linii, „To budziło powszechny
entuzjazm
" wojska. Gdziekolwiek przejeżdżał, „witały go szeregi
okrzykiem, a on z niecierpliwo
ścią kazał im milczeć, mówiąc: »Dosyć
tej karczemki!«"

18

Następnego dnia wydano rozkaz zabraniający

wiwatowania w obliczu nieprzyjaciela.

Tokarz sądzi, że Chłopicki co najmniej od 21 lutego zmierzał do

tego, co „wypowiedział po raz pierwszy na radzie wojennej w nocy z
24—25
", a mianowicie, aby przeprawić „armię na lewy brzeg Wisły",
zachowując „tylko przedmoście praskie"

19

. Informuje nas o tym

Barzykowski, który

18

Z a m o y s k i , op. cit., t. II, s. 118—120, 127. O rozkazie z 22 II dotyczącym

Chłopickiego pisał B a r z y k o w s k i (op. cit., t. II, ;. 345—354), jego istnienie
przyjmował T o k a r z (Wojna polsko-rosyjska, s. 181), ostatnio je zakwestionował M.
B r a n d y s (op. cit., t. IV, s. 66—68), podnosząc, że o tym rozkazie nie wspominają
najbliżej tych spraw stojący" Prądzyński i W. Zamoyski. Powołuje się autor i na zdanie Leona
Dembowskiego, bliskiego doradcy Czartoryskiego, który uważał za dziwne, że wódz naczelny
nie rozkazał „wszystkim dowódcom", aby byli posłuszni Chłopickiemu, a także i na to, że nikt z
badaczy do tekstu owego rozkazu z 22 II nie dotarł, choć uważa za możliwe, że rozkaz ów mógł
zaginąć. Zródla do dziejów wojny rzeczywiście wykazują spore luki. Brandys uważa jednak za
możliwe, że jest to wymysł Barzykowskiego, ponieważ to „poważnie by rehabilitowało czynniki
rz
ądowe", co jest dla mnie zbyt ogólnikowe.

Od zaprzeczenia Dembowskiego, który nie był wówczas w wojsku, istotniejsze jest

potwierdzenie wersji Barzykowskiego z szeregów wojska, właśnie W. Z a m o y s k i e g o ,
który podaje informację o tym (choć pod inną datą: 19II w formie, że Radziwiłł „zdał do-
wództwo na Chłopickiego
"), iż przekazał mu poza dwoma wszystkich adiutantów, że wojsko
wiwatowało na cześć Chłopickiego jako wodza (op. ctt., t. II, s. 118—120, 127). Jedną z tych
wiadomości Zamoyskiego spotkamy u K r u s z e w s k i e g o , który informuje, co prawda
pod datą 25II, że do czterech dotychczasowych adiutantów eks-dyktatora (jednym z nich był
właśnie pamiętnikarz) doszło „wielu nowych" adiutantów naczelnego wodza (op. ctt., s. 55).
Jest rzeczą zrozumiałą, że Prądzyński milczy o rozkazie z 22II, ponieważ wiązał się on
pośrednio z jego intrygą na rzecz Skrzyneckiego, o której też nic nie wspomina. Nieuznawanie
władzy Chłopickiego przez Krukowieckiego i Łubieńskiego w dn. 25 II może być wynikiem
płynącej ze złej woli obu generałów minimalizującej interpretacji rozkazu.

19

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 181—183; zob. też Bar z y k o w s k i , op. cit., t. II, s.

350—357 nn; M i e r o s ł a w s k i , Powstanie, t. I, s. 152—153, 227—229, 240; tenże,
Rozbiór krytyczny, t. I, s. 224.

background image

172

podaje również, że 21 lutego Chłopicki mówił mu, iż chce podjąć walkę
obronną w Olszynce, pobić Dybicza i ścigać go aż do Brześcia (te dwie
ostatnie wiadomości potwierdza i Mierosławski). Która wypowiedź
odzwierciedla rzeczywiste intencje Chłopickiego?

Czy Chłopicki, wychowanek doby wojen napoleońskich, w których

obie strony raz po raz stosowały oskrzydlenia, a on sam wykorzystywał
ten sposób pod Castel Franco (1805), pod Mallen (1808), pod Ojas
Negros (1809), mógł nie uwzględnić tego, że przeciwnik będzie
próbował obejść silną pozycję polską? Nieprawdopodobne. Już 11
lutego docenił przecież znaczenie północnej, białołęckiej bramy. Po-
wszechnie odgadywano, jak to podaje Barzykowski, że bezczynność
Dybicza od 21 lutego oznaczała, iż czekał on na posiłki. 22 lutego
Chłopicki na pewno wiedział, że chodzi tu o Szachowskiego, i sądził, że
będzie on chciał wyjść na skrzydło czy nawet tyły armii polskiej.
Wydaje się, że musiał się tego przynajmniej domyślać 21 lutego, gdy
Dybicz nie zaatakował (już 17 II sztab polski miał, aczkolwiek niezbyt
dokładne, wiadomości o Szachowskim).

Zgadzam się więc z Tokarzem, że jedna z wypowiedzi Chłopickiego

nie odzwierciedlała jego prawdziwych intencji, sądzę jednak, że była
nią wypowiedź z 24/25 lutego. Otóż Chłopicki panicznie bał się, że w
następstwie przegranej bitwy zostanie okrzyczany zdrajcą. Występując
przeciwko jej stoczeniu, tym samym zrzucał z siebie odpowiedzialność
za jej wyniki: ja przecież byłem przeciw. Jest charakterystyczne, że
inaczej niż bywało dotąd, nie rozstrzygnęła tu decyzja samego
Chłopickiego, ale że w ogóle zwołano radę wojenną. Z kolei pominięcie
przez nią opinii eks-dyktatora nie wywołało typowych u niego objawów
wściekłości lub odsunięcia się od wszystkiego. Wręcz przeciwnie,
narzucił on swe zdanie .co do sposobu prowadzenia tej bitwy, której
rzekomo nie chciał, a potem — odmiennie niż nawet pod Wawrem —
od początku do momentu ciężkiego zranienia sam nią dowodził.

background image

173

Można by sądzić, że zamiarom Chłopickiego stoczenia walnej bitwy

pod Grochowem przeczy nieprzygotowanie przezeń z góry fortyfikacji
polowych pod Grochowem (Tokarz). Nie wydaje mi się to słuszne.
Ufając w naturalną siłę pozycji, Chłopicki mógł się bać, że jej
fortyfikowanie odstraszy przeciwnika od natarć czołowych. Może jakąś
rolę odegrałby tu i wpływ działań Napoleona, który w swych wielkich
bitwach chyba tylko pod Dreznem (1813) korzystał z fortyfikacji
polowych. Niewątpliwie był to błąd Chłopickiego, ale łatwiej
usprawiedliwić tu piechura niż jego doradcę Prądzyńskiego —
inżyniera z wykształcenia.

Czy rzeczywiście, jak to przyjmuje Tokarz, idąc za Willisenem,

należało bądź uderzyć na zbliżającego się Szachowskiego, bądź
wycofać się za Wisłę?

20

Tokarz podnosi, że stanowisko polskie pod Pragą miało podstawową

wadę, a mianowicie ,,odwrót musiał odbywać się przez szczupłe
przedmoście, które nie mogło pomieścić całej armii, i po jednym,
jedynym moście"

21

. Przedmoście stanowiło jednak dopiero drugą

wewnętrzną linię znacznie obszerniejszych umocnień praskich,
mogących pomieścić całą armię. Składały się one z wału celnego i
trzech większych dzieł wysuniętych przedeń. Były one wprawdzie nie-
wykończone, ale ok. 20 lutego przedpiersie, jak rozumiem, owych
umocnień zewnętrznych „zakryć już mogło artylerię i piechotę; rów
przedstawiał już 9 stóp [ok. 0,9 m] głębokości i 15 stóp [ok. 4,5 m]
szerokości" — pisze Kołaczkowski

22

, który kierował owymi pracami.

Niewątpliwie fortyfikacje te w sposób istotny wzmocniłyby siłę odporu
nawet pobitego w otwartym polu wojska polskiego.

Teoretycznie nasuwał się klasyczny napoleoński manewr z położenia

wewnętrznego. Jego myślą przewodnią jest zwrot zaczepny przeciw
jednej grupie nieprzyjaciela, a na-

20

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 168—170, 181—183; Puz y r e w s k i , Wojna,

s. 80; Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 358.

21

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 169, 181, 183, 187, 202.

22

K o ł a c z k o w s k i , op. cit., cz. IV, s. 63—64, 69,

background image

174

stępnie przeciw drugiej. Zwrot ten jednak wymaga, aby własna słabsza
grupa wiążąca na czas owego zwrotu zaczepnego zatrzymała lub
zahamowała marsz przeciwnika bądź dzięki sile pozycji, bądź przy
pomocy opóźniania.

Pozycja pod Olszynką wymagała obsadzenia jej przez znaczną część

armii polskiej, na opóźnianie nie było miejsca. Nasuwałoby się więc
uderzenie na siły główne Dybicza. Rozbicie ich atakiem czołowym
wobec dużej przewagi nieprzyjaciela było nierealne. Prądzyński z płk.
Maciejem Rybińskim, dowódcą 1 pułku liniowego, w nocy z 21 na 22
lutego przeprowadzili rozpoznanie pozycji rosyjskich i doszli do
wniosku, że prawe skrzydło przeciwnika zbliżone do Olszynki wisi w
powietrzu. Zaproponowali Chłopickiemu, by na obecnych stanowiskach
zostawić tylko kawalerię i artylerię, która o świcie otworzy; ogień,
zwracając na siebie uwagę nieprzyjaciela. Uprzednio pod osłoną
Olszynki zgromadzono by 40 batalionów, które podczas tej kanonady
zdobyłyby baterie Rosena na Dąbrowej Górze, po czym, zwróciwszy
się w prawo, uderzyłyby prostopadle do frontu nieprzyjaciela, aby go
zwinąć (na wzór Lutyni — Leuthen, Hochkirchen). Chłopicki
.bezwzględnie odrzucił ten plan. Motywował to tym, że przeciwnik
zapewne dysponuje rezerwami, dzięki którym mógłby nas odeprzeć i
pobić, a gdyby Dybicza nie zwiodła przesłona jazdy polskiej, wówczas
kazałby uderzyć Pahlenowi szosą i odciąć w ten sposób piechotę polską
od Warszawy. „Plan Prądzyńskiego istotnie zanadto stawiał wszystko
na jedn
ą kartę" — stwierdza Tokarz

23

. Już na początku mógł na grupę

wypadową uderzyć odwód Rosena (brygada grenadierów). Dybicz przy
szosie rozporządzał rezerwą ogólną — 2 dywizją grenadierów i gwardią
Konstantego. Istotnym mankamentem planu było również to, że
natarcie polskiej piechoty musiało być, poza fazą początkową,
pozbawione wsparcia artylerii, odgrywającej już wówczas tak poważną
rolę, gdy u Rosjan współdziałałyby obie bronie.

23

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 182.

background image

175

Początkowo

(22

II)

Chłopicki

zamierzał

ruszyć

przeciw

Szachowskiemu, gdy ten znajdzie się „na parę małych marszów od
Pragi
" i pobić go, „zanim Dybicz ruch dostrzec zdoła"

24

. W

rzeczywistości eks-dyktator nie zrealizował i tego projektu. Wydaje się,
ż

e gdy Szachowski przybył do Nieporętu, Chłopicki uznał, i chyba

słusznie, że jest to zbyt ryzykowne, iż Dybicz uderzy na grupę
osłonową, zanim wrócą siły uderzeniowe, odcinając je od Warszawy;
ryzykowność tych ewentualnych działań podnosi i Tokarz.

Na klasyczny manewr po liniach wewnętrznych w trzeciej dekadzie

lutego 1831 r. pod Warszawą brakowało po prostu miejsca i sił.
Najlepszym wyjściem był nietypowy sposób zastosowany ostatecznie
przez Chłopickiego w tej nietypowej sytuacji. Jego zalążki rodziły się
już chyba 22 lutego, kiedy omawiając plan zwrotu przeciw
Szachowskiemu, snuł na jego marginesie rozważania: ,,Trzeba
cierpliwie, trzeba oczekiwa
ć, czy przeciwnik nie poda nam lepszej
zr
ęczności, jakiej słabej swej strony nie odchyli"

25

. Tkwił w tym

zamyśle znacznie dłuższy okres wyczekiwania, a nawet obrony niż w
klasycznym napoleońskim manewrze po liniach wewnętrznych, ale też i
walory naturalne wybranej pozycji miały być głównym atutem
Chłopickiego. Obrona Olszynki odgrywa podstawową rolę już w
zamyśle Chłopickiego pobicia Dybicza z 21 lutego: „Ta olszyna po-
winna by
ć jego grobem, o nią, spodziewam się, że rozbiją się jego
siły
"

26

.

Zaletą tej pozycji była ciaśnina, nad którą zdecydowanie panowała

silnie z natury obronna Olszynka. Trzeba pamiętać, że ciaśnina nawet
po zdobyciu tego lasku nadal pozostawała ciaśnina i na przerzucenie
tym wąskim, suchym pasmem piechoty z artylerią, a następnie na ich
ponowne rozwinięcie trzeba było sporo czasu. Również sporo czasu
wymagałoby przerzucenie tu większych mas kawalerii. Nato-

24

Barzykowski, op. cit., t. II, s. 355—356.

25

Tamże, s. 356.

26

Tamże, s. 351.

background image

176

miast nasuwały się tu duże możliwości dla działań jazdy polskiej. Na
zachód od Olszynki spotyka się też co prawda rowy odwadniające i
mokradła, ale jest ich' tu znacznie mniej niż na wschód od lasku, a
podmokłości osiągają mniejsze rozmiary (przynajmniej części jednych i
drugich ściął mróz). Kicki szarżował tu 25 lutego „przez zmarzłe
bagna
"

27

. Wydaje się, że dla jazdy wpółdziałającej z piechotą były tu

spore szanse na sukces, a na pewno nie miałaby ona — w
przeciwieństwie do rosyjskiej — kłopotów z dojściem na miejsce
starcia. Szanse polskie tkwiły też w tym, że główne siły Dybicza
znajdowały się w pobliżu sił polskich i stosunkowo łatwo ich większe
przesunięcia mogły być przez Polaków zaobserwowane. Ponadto
Rosjanie musieli prowadzić walkę po liniach zewnętrznych i ich
działania zaczepne musiały ograniczać się do dwóch bram
wypadowych, stanowiących ciaśniny, w których nie mogli wykorzystać
w pełni swej przewagi liczebnej. Można więc było obu grupom
nieprzyjacielskim przeciwstawić mniejsze siły własne, które były
dostateczne dla zahamowania działań zaczepnych nieprzyjaciela.
Powstrzymując go w ciaśninach, miały one duże szanse, że przeciwnik
nie przełamie ich obrony. Ewentualnego powiększenia zgrupowania
Szachowskiego nie dałoby się wykonać tak, żeby Polacy tego nie
spostrzegli, a wówczas mieli wszelkie szanse wzmocnić na czas swą
grupę białołęcką. Co więcej, działając po liniach wewnętrznych mieli
możliwości wykorzystania czasu, kiedy posiłki rosyjskie będą w
drodze, wypadając na pewien okres z rachunku obu zgrupowań.
Wówczas

zaistniałyby

możliwości

dla

próby

pobicia

bądź

uszczuplonych sił głównych Dybicza, bądź niewzmocnionej jeszcze
grupy Szachowskiego, bo w tej sytuacji było mało prawdopodobne, aby
zmniejszone wojska feldmarszałka zdołały przełamać osłabioną obsadę
pozycji pod Olszynką. Przy niezmienionym stosunku sił grup
Szachowskiego i Dybicza byty spore szanse na to, że polska

27

Źródła do dziejów wojny, t. I, s, 448.

background image

177

grupa białołęcka powstrzyma swego przeciwnika, dopóki grupa
grochowska nie dokona decydującego przeciwnatarcia na osłabionego
walką o Olszynkę feldmarszałka. O owym przeciwnatarciu nie
wspomina co prawda Barzykowski relacjonujący o zamysłach
Chłopickiego z 21 lutego, ale wydaje się nieprawdopodobne, by
wychowanek napoleońskiej szkoły, w której tak zdecydowanie
przeważała ofensywa, który sam poprzednio swe działania rozstrzygał
za pomocą ataku, obecnie zamierzał się ograniczyć tylko do obrony.
Przeciwnatarcie miało być zapewne realizowane tak, jak je zamierzał
podjąć w okresie poprzedzającym owe zranienie: uderzenie na Rosjan
po zdobyciu przez nich Olszynki i wyjściu z niej przy współdziałaniu
Polaków trzech broni. Wychodzenie z lasku i rozwijanie się byłoby dla
przeciwnika momentem krytycznym, zwłaszcza że pozbawiony byłby
on wówczas wsparcia artylerii i kawalerii.

BIAŁOŁ

Ę

KA

Według dyspozycji Dybicza gros jego armii miało się przesunąć na

północ, aby oskrzydlić stanowiska polskie. III korpus kawalerii miał
dołączyć do grupy Szachowskiego, VI korpus piechoty miał nacierać od
strony Kawęczyna, I korpus piechoty, pozostawiając część sił na swoich
dawnych stanowiskach, resztą miał obsadzić stanowiska VI korpusu.

23 lutego Szachowski przeszedł Bugo-Narew pod Zegrzem i według

otrzymanego rozkazu Dybicza, który jednak nie wtajemniczył go w

swoje zamiary, 24 ruszył starą drogą warszawską na Kobiałkę—

Białołękę. Zamknęła mu drogę w ciaśninie pod Białołęką brygada

Małachowskiego (5300 bagnetów, ok. 700, potem niecałe 200 szabel, 6

dział), początkowo również dywizja Jankowskiego (2500 szabel, 2—8

dział). Szachowski (8200 bagnetów, 1600 jazdy, 52 działa, w końcowej

fazie także grupa Sackena — tj. 2000 szabel, 800 bagnetów. 4 działa)

po kilkugodzinnym boju wyparł Poją -

background image

178

laków, ze wsi. Małachowski stanął na noc pod Bródnem,. gdzie
dołączyła reszta dywizji Krukowieckiego wsparta brygadą jazdy
Bukowskiego (łącznie grupa Krukowieckiego liczyła ok. 10 900
piechoty, 1200 szabel, 22 działa).

Krukowiecki w swym raporcie z 24 lutego, godz. 20.45 z Bródna

donosił, że otrzymawszy posiłki, byłby w stanie natrzeć na
Szachowskiego. Po otrzymaniu zarówno tego raportu, jak i raportu
Małachowskiego późnym wieczorem czy nawet nocą zwołano radę
wojenną, na której Chłopicki pozornie, jak sądzę, domagał się odwrotu
za Wisłę. Rada działając pod naciskiem opinii publicznej i rządu nie
wzięła w ogóle pod uwagę jego zdania. Rozważano natomiast moż-
liwość „rzucenia większych sił przeciw Szachowskiemu", aby go pobić.
Przeważyło odmienne zdanie Chłopickiego, że „Dybicz zauważy nasz
ruch i natrze z frontu
"

28

. Krukowiecki otrzymał rozkaz obserwować

Szachowskiego, strzec trakt z Białołęki i Jabłonny „i tym sposobem
osłania
ć boki i tyły głównej armii"

29

, ograniczając się do obrony.

Rano 25 lutego Szachowski doszedł do wniosku, że ma

przed sobą przeważające siły, a nie wtajemniczony dotąd
w zamiary Dybicza zdecydował się wycofać przez Grodzisk,
Marki, Ząbki do armii głównej. Widząc ten ruch odwrotowy, oddziały
dywizji Krukowieckiego najprawdopodobniej samorzutnie podjęły
natarcie zadając nieprzyjacielowi straty, ale ten zdołał wycofać się na
Grodzisk i Marki w celu połączenia się z siłami głównymi Dybicza.
Walki zakończyły się ok. 10.30. Pościgu nie podjęto, bo przybył Turno
z rozkazem Radziwiłła pozostania na pozycji, gdyż przeciwnik
zamierza

iść

traktem

na

Jabłonnę

ku

Pradze.

W

obu

bitwach straty polskie wyniosły ok. 1100 ludzi, rosyjskie
mniej więcej tyleż

30

.

28

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 178—180, 183—187; zob. też P r z e w a l s k i ,

Białołęka, s. 208—245; M a j e w s k i , Grochów, s. 112—118; Źródła do dziejów wojny, t. I,
s. 402—403.

29

B a r z y k o w s k i, op. cit., t. II, s. 373—375.

30

Kukieł, Zarys dziejów wojskowości, s. 193; T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 187—

190.

background image

179

OBRONA OLSZYNKI

Od 21 lutego Chłopicki sam lub z kilku adiutantami wieczorami

wymykał się [...] bez płaszcza, z fajką w ustach, ku forpocztom
nieprzyjaciela; przez krzewiny wdzierał si
ę na przedłużenie ogniów
moskiewskich, i z ich kierunku, z ich łuny, z ich mgnienia wnioskował o
sile i rozporz
ądzeniach najeźdźców. Powróciwszy, otulał się płaszczem i
kładł przy jakiem ognisku dywizji Szembeka nierozpoznany od
ż

ołnierzy"

31

.

I w nocy z 24 na 25 lutego po zakończeniu rady ruszył „ku

wysuniętym naszym czatom", patrzył, „nadstawiał ucha [...], czy nie ma
jakiego ruchu, [...] ale wsz
ędzie było cicho, głucho i spokojnie. Stąd
wnosił
", że Dybicz nie wysyła posiłków pod Białołękę, że
Krukowieckiemu starczy sił, „że niebezpieczeństwo nie jest tak wielkie,
jakby

być

mogło"

32

.

Starym

zwyczajem

stosowanym

przez

Poniatowskiego w roku 1812 „na dobrą godzinę przed dniem"
Chłopicki kazał wojsku wyst
ępować pod bronią „do dnia albowiem
zwykły si
ę rozpoczynać ataki"

33

. Konieczne to zarządzenie było bardzo

uciążliwe. „Zwykle nad ranem odchodziliśmy od ogniska i gdzieś na roli
lub na ł
ące staliśmy po kilka godzin na grudzie pod bronią w szyku
bojowym. Zimno było przera
źliwe, a sen trapił niezmiennie. Gdy już
miało się rozwidniać, w brzasku jutrzenki wracaliśmy do ognisk i
zaczynali
śmy gotować kaszę lub groch" — pisze Radziejowski

34

.

Chłopicki ze sztabem „dla dania przykładu szedł po szosie, jak tylko
było mo
żna najdalej przed front, tam staliśmy, dopóki dzień
rozwinąwszy się zupełnie, nie ukazał nam, że w stanowisku
[nieprzyjaciela]
żadna zmiana nie zaszła"

35

.

Nieprzyjaciel milczał ukryty w głębinach lasu; dalekie

31

M i e r o s ł a w s k i , Powstanie, t. I, s. 238.

32

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 375.

33

Kruszewski, op. cit., s. 48.

34

R a d z i e j o w s k i , op, cit., s. 80.

35

P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki, t. I, s. 469—470.

background image

180

ogniska dogorywały na szczytach Dąbrowej Góry; dalej ku Wawrowi
snuły si
ęędne patrole"

36

.

Północno-wschodni kraniec Olszynki zajmowała wydma (na niej

znajduje się mauzoleum). W środkowej części (biorąc pod uwagę
kierunek ze wschodu na zachód) teren obniżał się, tu rosła „olszyna nie
bardzo g
ęsta, średniej grubości, grunt błotnisty w małe kępy"

37

, tu

przebiegał szeroki i głęboki rów dający dobre schronienie odwodom.

Olszynkę obsadzały dwa pułki z dywizji śymirskiego (2 strzelców i

7 piechoty), ich siły główne stały w głębi lasku, jedynie tyralierzy (I
batalion 2 strzelców) zostali wysunięci na skraj lasku. Poza laskiem, jak
odwód dywizji, rozstawiono 4 pułk strzelców i 3 piechoty (ogółem
7900 bagnetów). Tu stał i 4 ułanów (600 szabel). Z tyłu za nimi stał
odwód główny: 3 dywizja piechoty (5000 starego żołnierza) i jakieś
oddziały 20 pułku liniowego (pułk miał ogółem 2600, tu zapewne
jednak co najwyżej był 1 batalion), był tu i 2 pułk ułanów (700 szabel).
Dostęp z obu stron do Olszyny miały osłaniać swym ogniem baterie
artylerii ustawionej w głębi przy drugim rzucie dywizji śymirskiego,
przy dywizji Skrzyneckiego. Dwie baterie pozycyjne (16 dział) mogły
ostrzeliwać dostęp do południowego boku Olszynki, dwie baterie lekkie
i jedna pozycyjna (32 działa) skierowane były na dostęp do północnego
boku Olszynki. Prawe skrzydło polskie znajdowało się o 1,5 km z tyłu
za Olszynką; z prawej — południowej strony szosy stanowiła je 4
dywizja piechoty (ok. 7600 bagnetów) uszykowana głęboko, w trzy
rzuty — w pierwszym rzucie rozstawiono trzy baterie artylerii: dwie
pozycyjne i lekką (28''dział) z polem ostrzału na szosę, przedpole
Olszynki. Z tyłu stały dwa korpusy kawalerii. I korpus Łubieńskiego
rozstawiono na północ od szosy w pobliżu słupa żelaznego fok. 3000
szabel i 20 dział), a część jego sił znalazła się przy dywizjach piechoty.
Kor-

36

M i e r o s ł a w s k i , Powstanie, t. I, s. 266.

37

Kruszewski, op. cit., s. 56; zob. też Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 168.

background image

181

pus Umińskiego (ok. 4500 szabel i 16 dział) stał na północny wschód
od Targówka okrakiem dróg z Marek i Ząbek. Same Ząbki obsadzał
batalion z dywizji Krukowieckiego. Całość sił polskich, nie licząc
grupy Krukowieckiego, składała się z 21 000—23 000 piechoty, 9500
jazdy, ogółem 30 000—32 000 i ok. 120 dział. Rosjanie tu mieli 46 400
piechoty, 13 000 jazdy, 196 armat, ogółem 59 400, a więc przewagę
prawie dwukrotną

38

.

Gdy Chłopicki rano wrócił do swej kwatery, usłyszano huk dział

spod Białołęki. Prądzyński ,,z własnego popędu czem prędzej siada na
konia i p
ędzi ku Olszynce, ażeby się przekonać, czy tam wszystko w
gotowo
ści. Dojeżdża, ale nic podejrzanego nie widać". Wraca i „zastaje
Chłopickiego stojącego przed domem", od razu, nie schodząc nawet z
konia, raportuje mu, że u Rosjan panuje zupełny spokój, ,,broń w
kozłach, ruchu prawie
żadnego, [...] gdy wtem dwunastofuntowa kula
rosyjska uderza w domek kwatery naszego sztabu
"

39

, przerywa raport.

Słychać teraz wyraźnie grzmot wystrzałów 200 dział rosyjskich. W 4
pułku strzelców pieszych „zaledwie postawiono na ogniskach kociołki,
gdy wystrzał armatni zmusił nas do wylania strawy i stawania pod
bro
ń"

40

.

Dybicz całą noc niepokoił się o losy grupy Szachowskiego, bał się,

ż

e uderzą na nią przeważające siły polskie. Usłyszawszy więc strzały

armatnie spod Białołęki rusza na Dąbrową Górę (zapewne na wzgórze,
na którym obecnie stoi żółty dom na rogu Marsa i śołnierskiej).
Stamtąd uważnie się przygląda stanowiskom polskim. Obawia się, że
nieprzyjaciel osłoniwszy się częścią swych sił, ich gros rzucił na
Szachowskiego. Wydaje mu się nawet, że armia nieprzyjacielska
cofnęła się trochę w tył i słabiej obsadza Olszynkę.

38

T o k a r z , Wojna polsko -rosyjska, s. 192—193; Przewalski, op. cit.

t

s

. 246—247;

C h ł a p o w s k i , op. cit., s. 23; Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 406, 448;
P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki, t. IV, s. 106—107.

39

P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki, t. I, s. 473—474.

40

R a d z i e j o w s k i , op. cit., s. 80.

background image

182

Aby jak najszybciej wyjaśnić położenie, decyduje się przekreślić swoje
plany obejścia stanowisk polskich. On, doświadczony wódz, wiedzący
jak ciężkie i krwawe, a stosunkowo mało skuteczne jest natarcie
czołowe, mimo to decyduje się na nie. Na przeprowadzenie manewru
trzeba czasu, Dybicz boi się, że tego czasu nie ma, że gdy on będzie
manewrował, grupa Szachowskiego zostanie rozbita.

Piechota potrzebuje trochę czasu, aby ruszyć do ataku, baterie stoją

gotowe. Pod osłoną kanonady trwającej 30— 45 minut I korpus
piechoty, pozostawiwszy jedną dywizję na szosie brzeskiej, pozostałe
dywizje przesunął w prawo w pobliże korpusu Rosena. Ściągano na
gwałt odwody zza Wawra i Miłosny.

Kilka baterii rosyjskich schodzi ze wzgórza na równinę, by móc

ostrzeliwać dwie baterie polskie stojące z lewej, północnej strony
Olszynki. Przewaga artylerii rosyjskiej zmusza baterię lekką do
opuszczenia stanowiska. Teraz cały ogień nieprzyjacielski kieruje się na
osiem granatników 6 baterii pozycyjnej kpt. Wincentego Nieszokocia,
ta jednak wytrwa do końca

41

.

Gdy huk dział oznajmił o rozpoczęciu się bitwy, Chłopicki ze

sztabem wyruszył w stronę pierwszej linii. ,,Szliśmy pieszo — wspomina
Kruszewski — konie za nami w oddaleniu prowadzono
". Eks-dyktator
stanął na szosie w pobliżu stanowisk 2 kompanii pozycyjnej ppłk.
Franciszka Piętki, a więc na obecnej ul. Grochowskiej gdzieś w pobliżu
Kawczej. Obserwował przebieg walk. ,,Spokojny, przytomny, dawał
rozkazy pewne, dobitne bez wahania si
ę, bez radzenia kogokolwiek [...]
wzbudzał zaufanie i m
ęstwo"

42

. Kilkunastu oficerów wraz z końmi

weszło do przydrożnego rowu, by choć trochę uchronić się od kul
działowych i granatów gęsto tu przelatujących. Chłopicki jakby nie
zważał

41

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 191—192; Łoś, Artyleria Królestwa

Polskiego 1815—1831, Warszawa 1969, s. 184—185; Majewski, Grochów, s. 123—
125.

42

K r u s z e w s k i , op. cit., s. 55.

background image

183

na nie, palil spokojnie cygaro. Nieco później Prądzyński, wróciwszy z
Olszynki, przedstawiał mu sytuację w lasku, w tym czasie kula i granat
uderzają w grono sztabowe, inna kula" w pobliskie drzewo, „a tak
g
ęsto szły kule i granaty z kilku stron, że mni opowiadającemu tchu
zabrakło, na Chłopickim za
ś zdawało się, że mu i owszem ten ogień
służy i marsowa jego twarz była pogodniejsza, mowa płynnie jsza, myśli
swoje daleko ja
śniej tłumaczył"

43

.

Z centrum drugiej linii rosyjskiej odłamuje się ok. 9.30 pięć kolumn

batalionowych 24 dywizji. Od wielkiego lasu oddzielało Olszynkę
kilkaset kroków czystego pola, grunt piaszczysty, suchy, porosły
wrzosem
"

44

. Ogień artylerii polskiej zadaje im spore straty, ale nie

zdoła nieprzyjaciela powstrzymać. Mimo wsparcia I batalionu 2 pułku
strzelców resztą tego pułku Rosjanie go odrzucają. Gen. Rohland pro-
wadzi im na pomoc 7 pułk liniowy. Piechurzy ustawiają się w
kolumnach, z bronią na ramieniu, czekają spokojnie na przeciwnika.
Przyszedł Rohland, woła: „Dziatwa ani kroku im dalej, za broń, pal,
potem na bagnety
"

45

.

„Bęben zagrzmiał — krok większy — zbliżać się zaczęto.

Sto bagnetów na czele sterczy spod ramienia,

Na ich ostrzu milionów leżą przeznaczenia,

I wrogów rośnie żołnierz w kolumnę ściśniętą.

Z stron obydwóch na wiatry chorągiew rozpięto.

Z pokoleniami dzisiaj całe pokolenia,

Walczyć mają o palmę zwycięstwa, zniszczenia.

Dziś triumf albo drugie męczenników święto.

Więc naprzód! Tysiąc głosów z strony naszej wrzasło!

Proch z panewki — zsypali — już biegną — skry broni,

Widać w kurzu — wróg strzelił — dym zaćmił — gdzie oni.

Wszystko jak w kotle jakim zawrzało i zgasło"

46

.

43

P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki, t. I, s. 476.

44

Kruszewski, op. cit., s- 56.

45

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 385.

46

Wiersz S. Garczyńskiego „Atak na bagnety" nie przedstawia konkretnego starcia, ale

syntetyczny obraz takiego ataku. Pułki polskie nie miały sztandarów.

background image

184

Oddziały polskie wyrzucają nieprzyjaciela z lasku.

Rosen wspiera 24 dywizję sześcioma batalionami 25 (ok. 3600

bagnetów, w sumie więc prawie 7000). I te posiłki jednak nie
wystarczają. Ogień piechurów polskich nie pozwala im wejść do lasku.
To rzucanie tak stosunkowo niedużych sił rosyjskich spowodowane
było chęcią rozpoznania, jakimi siłami przeciwnik obsadza Olszynkę.

Dybicz wspiera ok, 11.00 prawe skrzydło walczących oddziałów

czterema batalionami 25 dywizji, a lewe skrzydło czterema batalionami
3. Atakujący rozporządzają teraz 19 batalionami (11800 bagnetów), a
więc półtorakrotną przewagą wobec Polaków (ogółem 8200). Wydaje
się, że po prostu zaleją osamotnioną dywizję śymirskiego. Tymczasem
Chłopicki spokojnie stoi na szosie. Nie posyła na pomoc ani jednego
ż

ołnierza.

Może się wydawać, że znów odżyły stare, bliżej nam nie znane,

zadrażnienia między Chłopickim a śymirskim. śymirski chyba jedyny
w całej armii niezbyt wysoko oceniał talenty dowódcze eks-dyktatora.
Musiały się te zadrażnienia ciągnąć od dawna.

Nic podobnego. Chłopicki znalazł niekonwencjonalny sposób

wyjścia. Stworzył celowy plan oparty na przeprowadzonej z zimną
krwią kalkulacji. Dlatego też nie porusza go widok poległych i rannych,
tak dotkliwych strat dywizji. Ta śmierć i rany żołnierzy śymirskiego
mają okupić życie armii. Spokojnie patrzy na olbrzymie masy rosyjskie,
które, zdaje się, lada chwila zaleją bez ratunku drobną, wyczerpaną
garstkę broniącą lasku.

Przeciwstawienie 12 batalionów 19 nie jest żadnym szaleństwem,

jakby to się mogło wydawać. Chłopicki to stary praktyk umiejący
wnikliwie obserwować i wyciągać wnioski z doświadczeń. Widział
kilka dni temu (20 II) w tej samej Olszynce, jak niewielkie oddziały
wystarczyły do obrony lasku nawet przeciw znacznej przewadze. Bój
leśny to bój nieregularny, o którego wyniku decydują ludzie walczący
w szyku rozproszonym, a nie zwarte, wyrównane ko-

background image

185

lumny czy linie prowadzone przez oficerów. Nawet duża przewaga nie
ma takiego znaczenia jak na otwartej równinie, gdzie po prostu
liczniejsze bataliony wystrzelałyby jak kaczki te mniej liczne, czy
osaczyłyby je bez trudu. Tu raz po raz własne oddziały gubią się wśród
drzew; w tym małym lasku otoczonym moczarami nie ma po prostu
miejsca na szersze obejście. W terenie tak pociętym trudno zgrać
działanie przeważających sił, każdy rów czy bagno z łatwością je
rozdzieli. W tych warunkach nie ma sensu wprowadzenie do Olszynki
większych sił; za cenę znacznych strat dywizji śymirskiego można było
zachować duże odwody złożone ze świeżego żołnierza do podjęcia
zwrotu zaczepnego.

Trzy bataliony 7 pułku liniowego znalazłszy się wobec 19

batalionów przeciwnika muszą się cofać i zostają wyrzucone z lasku.
ś

ymirski czuwa nad przebiegiem walki. Obok żółtych kołnierzy i

niebieskich naramienników 7 pułku liniowego pojawiają się żółte
kołnierze i żółte naramienniki 3 liniowego. Widać znowu granatowe
kołnierze i żółte naramienniki 2 strzelców. Rohland i Prądzyński
prowadzą bataliony do ataku

47

. W Olszynie wznawia się potężny bój.

Dzielni przeciwnicy o kilka kroków strzelają do siebie, kłują się
bagnetami i tłuką kolbami"

48

. W końcu dziewięć polskich batalionów

(ok. -5800 ludzi) wypiera znów Rosjan z lasku.

Teraz dopiero Dybicz rzucił większe siły na Olszynkę oraz

przygotował staranniej swe natarcie. Wprowadził do walki 27
batalionów (16 500 bagnetów, w tym. 6 nowych batalionów z 3 dywizji
piechoty, 2 z 25 dywizji). Przypomniał sobie również feldmarszałek o
nie wyzyskanym dotąd w pełni atucie przewagi artyleryjskiej. ,,18
dział konnych wysun
ął

47

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 193—194; Źródła do dziejów wojny, t. I, s. 437; S.

P r z e w a l s k i , Bitwa pod Grochowem 20—25 lutego 1831 r., SMHW, t. XVI, cz. 1,
Warszawa 1970, s. 180—182; W. C h r z a n o w s k i , Opisanie bitwy grochowskiej, Kraków
1917,

s.

79;

M a j e w s k i ,

Grochów,

s.

127—137;

M i e r o s ł a w s k i ,

Powstanie, t. I, s. 277—281.

48

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 385.

background image

186

ku południowemu skrajowi Olszynki, 8 pieszych ku północnemu, parę z
tych dział udało si
ę wprowadzić na wydmę piaszczystą na południe od
Olszynki, sk
ąd brały one we flankę jej obrońców"

49

. Ogień owych dział

dawał się również dobrze we znaki żołnierzom z granatowymi kołnie-
rzami i naramiennikami 4 pułku strzelców — ostatniego odwodu
dywizji śymirskiego. „Obrońcy zaczęli przeżywać piekło". Szef sztabu
rosyjskiego Toll osobiście objął dowództwo nad oddziałami korpusu
Rosena, znajdującymi się na prawym skrzydle, generalny kwatermistrz
Neidhardt stanął na czele sześciu batalionów lewego skrzydła. Obydwaj
dowódcy chcą obejść lasek. Nadal przeciw 27 batalionom rosyjskim
walczy tylko 12 batalionów polskich, zapewne bowiem wprowadzono
do lasku 4 pułk strzelców pieszych.

Chłopicki uważnie obserwował Olszynkę okrytą dymem wystrzałów.

Dostrzegł, że z południowego krańca lasku piechurzy zaczynają
ustępować. Natychmiast wysyła kpt. Kruszewskiego z rozkazem do
ś

ymirskiego, aby się z lasku wyprzeć nie dał. Oficer rusza od razu

galopem, dopada generała. Dywizja jego walczy od kilku godzin z
przeważającym przeciwnikiem, nie wsparta choćby jednym batalionem,
a tu zamiast pomocy spotykają go uwagi, więc wściekły śymirski
odpowiada: „moje bataliony nadto ucierpiały, zbyt wielkie siły nas
atakuj
ą". Kruszewski przekazuje odpowiedź Chłopickiemu. Ten stary
ż

ołnierz wie, że brutalne szorstkie słowa, boleśnie raniące ambicję

potrafią wydobyć z ludzi nieprawdopodobne siły. Każe kapitanowi
wracać z rozkazem utrzymania za wszelką cenę Olszynki, „niech się
zębami trzyma"

50

. Zacięty bój trwa nadal. Jeszcze raz żołnierze śy-

mirskiego powstrzymują Rosjan.

49

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 194.

50

K r u s z e w s k i , op. cit., s. 57.

background image

187

WIELKIE PRZECIWNATARCIE POLSKIE

Grupie Neidhardta udało się jednak obejść lasek, zagrożeni

osaczeniem obrońcy wycofują się z Olszynki. Trzygodzinny bój zużył
dywizję śymirskiego. Trzeba ruszyć drugie rzuty. Niewiele się zbierze,
będzie można użyć 7 do 10 batalionów, ale Chłopicki liczy na to, że
Rosjanie wyjdą z lasku w nieładzie, upłynie pewien czas, zanim
uszykują się w kolumny bojowe, pozbawieni będą wsparcia artylerii,
gdy my je uzyskamy. Zna również środek, który skutecznie zwiększa
siły wojska: osobisty przykład dowódców, i postanawia go użyć.

Dziwne, że Chłopicki przygotowując tak starannie i od dawna użycie

odwodu nie wsparł go wydatniej przy pomocy zaskoczenia. Można było
ukryć odwód za laskiem obsadzonym przez dywizję Szembeka i
uderzyć nim niespodzianie na lewy bok Rosjan wychodzących z
Olszynki. Stary żołnierz znał dobrze znaczenie tego atutu, jakim jest
zaskoczenie. Może się jednak bał, że gdy będzie dłużej czekał, Rosjanie
skupią w Olszynce zbyt duże siły, by przeciwnatarcie mogło je
wyrzucić. Mógł również Chłopicki sądzić, że najlepsze dla wykonania
przeciwnatarcia są początkowe chwile po zdobyciu przez Rosjan
Olszynki, gdy jeszcze dowódcy nie zdołali zebrać w garść oddziałów.

Chłopicki podjeżdża ze sztabem do grenadierów byłej gwardii. Wita

go okrzyk: „Niech żyje Chłopicki! Niech żyje dyktator wódz!"

51

On z

cygarem w ustach, Prądzyński, Milberg prowadzą do walki
poszczególne bataliony grenadierów, Bogusławski 4 pułk, a Skrzynecki
dwa bataliony 8 liniowego, śymirski dwa bataliony 4 strzelców,
znajdujące się jeszcze w najlepszym stosunkowo stanie oddziały swej
dywizji (w bitwie 25II straciły: 7 liniowy — 40% swego składu, 3
liniowy — 31%, 2 strzelców tylko 16%, ale już poprzednio ubyło mu
37% stanów, a więc w sumie utracił prawie połowę — 47%; 4
strzelców stracił ogółem 25 II —

51

Ba r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 387—390.

background image

188

42%). Tak Chłopicki prowadzi dziewięć batalionów (6500 bagnetów),
gdy w lasku tkwi 27 nieprzyjacielskich (16 500). Oddziały polskie
wspierają kartacze dwóch baterii polskich (4 i 6 pozycyjnej, 16 dział).
Wrą bębny, kolumna broń bierze do ramion i krokiem szturmu jak
jeden m
ąż się posuwa"

52

. Adiutanci Chłopickiego zaczynają śpiewać

pieśń już trzydzieści lat prowadzącą żołnierza polskiego do walki:

Jeszcze Polska nie zginęła,

Póki my żyjemy.

Co nam obca przemoc wzięła

Szablą odbierzemy".

Kolumny dostają się w ogień flankowy baterii rosyjskich

ustawionych nieco z tyłu za Olszynką. Z przodu biją karabiny
batalionów rosyjskich z lasku. Kilka kul przeszywa surdut
Chłopickiego. On sam jest lekko kontuzjowany w nogę. Nie zamierza
jednak wycofać się z walki, podają mu drugiego wierzchowca, wsiada
nań, spina go ostrogami. Chłopicki nareszcie odnalazł w pełni siebie
sprzed dwudziestu lat, przekonał się do armii, którą dowodzi. Stoją w
ogniu jak starzy weterani. Te fircyki z placu Saskiego okazały się
godnymi następcami legii nadwiślańskiej. Z tym żołnierzem można
dokonać wielkich rzeczy.

Twarz Chłopickiego „jakiś płomień przebiega, oczy ogniem goreją",

wskazuje kierunek, krzyczy: — ,,Taml Tam!"

53

Śpiew rozlega się coraz

donośniej. Kolumny z bronią na ramieniu posuwają się spokojnie bez
strzału w ogniu nieprzyjacielskim. Naprzeciw nim wychodzą kolumny
rosyjskie. Teraz obie strony podwajają krok, „jak piorun jedna na drugą
uderza. śadna kroku nie cofa i bagnet, pałasz, kolba, a nawet pięść jest
w u
życiu"

54

. W końcu zachwieją się szeregi rosyjskie. Grenadierzy

polscy wyrzucają 3 dywizję z lasku. Po północnej stronie Olszynki
bateria ro-

52

Tamże.

53

Tamże.

54

Tamże.

background image

syjska bije kartaczami w kolumny 4 pułku strzelców. śymirskiemu
udaje się poderwać żołnierzy do nowego wysiłku. Biegną naprzód.
Artylerzyści rosyjscy zaprzodkowują działa, uciekają. Zapewne jedna z
ich ostatnich kul druzgoce ramię śymirskiemu. W kilka godzin później
zakończył życie.

Na prawo od strzelców bije" się 3 dywizja polska, widać białe

naramienniki „czwartaków" i granatowe „ósmaków". Skrzynecki
zabronił odpowiadać strzałami na ogień Rosjan, „»naprzód!« tylko
zawołał, »naprzód!« powtórzył Bogusławski i kolumna maszeruje
". „Już
nasi przybyli i smugów, rowów i olszyny dosięgają. Mordercza walka
wszczyna się, upierają się wzajemnie i wypierają". „Trzykroć nasi się
wdzierają i trzykroć cofać się muszą"

55

.

Zapewne teraz Skrzynecki wprowadza do walki dwa bataliony

odwodowe (1500 ludzi, w sumie będzie tu 8000 bagnetów polskich
przeciw 16 500 rosyjskich). Generał „wyniosły wzrostem, wyniosły i
m
ęstwem, podnosi się jak sztandar wśród swoich i silnym głosem woła:
»Na bagnety!«, »Na bagnety!« powtarza waleczny Bogusławski
"

56

.

ś

ołnierz idzie do czwartego natarcia. Tym razem bataliony w 24 dy-

wizji rosyjskiej zachwiały się i zaczynają się cofać. Skrzynecki nie
pozwoli im ochłonąć. Polacy „nie zostawując im [Rosjanom] czasu do
nabicia wystrzelonej broni, bagnetem je str
ącają z drugiego rowu na
pierwszy, a
ż na przeciwległe pole. Tam się dopiero rozwijają, żeby
ogniem ugasi
ć ogień XXV dywizji". I jej brygadom nie uda się osłonić
odwrotu. „Dwa razy odwracając się na Skrzyneckiego, ale dwa razy
przewalone na uciekaj
ących z nimi razem się cofają"

57

.

Dybicz rzuca do walki doborową brygadę karabinierską (3000 ludzi)

z 2 dywizji grenadierów — jego „starej gwardii". „Pułk czwarty na nią
czeka, chce co prędzej zmierzyć się z owem wyborowem wojskiem
cara, aby okaza
ć, kto

55

Tamże, s. 387. ,

56

Tamże.

57

M i e r o s ł a w s k i , Powstanie, t. I. s. 285—285.

background image

190

lepiej bagnetem władać potrafi. Z obydwóch stron strzały jeszcze nie
padły, bez grzmotów chmury do siebie się zbliżają, cichość ponura
przepowiada wielką burzę. Dopiero gdy na pięćdziesiąt kroków do
siebie się zbliżyły, raptem ogień roto wy się sypnął, jak grad rzęsisty
kule padły".

Pułk w noc listopadową stanął po stronie powstania wbrew ostrym

protestom Bogusławskiego. Ten teraz komenderując przypominał
ż

ołnierzom: „Do oficerów strzelaj! Z wolna mierz! W sam łeb pal!

Chciałeś rewolucji, teraz dobrze zabijaj, bo jak nie zwyciężym, bieda
b
ędzie". śołnierz celnie bije: „Już rosyjski generał, naczelnik brygady
[Frejgang] ranny, ju
ż pułkownicy i szefowie batalionów z pola schodzą,
brygada przerzedza si
ę, wiele żołnierza traci, chwieje się i na koniec tył
podaje
"

58

. Cała Olszynka jest już w rękach polskich. Polacy wychodzą

z lasku. Pośród uciekających Rosjan widać pozostawione bez osłony
baterie. „Prądzyński w uniesieniu oczarowanego artysty woła do
grenadierów
"

59

: „śołnierze! Bracia! Jeszcze jedno wysilenie, a te oto"

działa są nasze!"

60

Piechurzy biegną, dopadają baterię i kilka dział

wpada w ręce polskie.

Całe centrum rosyjskie jest pobite. Spora część 24 i 25 dywizji w

rozsypce, ucieka w popłochu. Zdaje się, że jeszcze chwila, a front
rosyjski pęknie na dwie połowy. Widzi to Dybicz stojący w pobliżu na
wzgórku. Teraz wydobywa „całą [swą] energię żołnierską utajoną w
leniwym, otyłym cielsku
"

61

. Każe się zbliżyć III korpusowi kawalerii.

Posyła w ogień brygadę grenadierów (3000 ludzi), w sumie rzucono już
przeciw 8000 Polaków 22 500 Rosjan, ale kilka tysięcy z nich ucieka.
Gniewny feldmarszałek zwraca się do otaczających go oficerów:
Wstyd, że nie możemy zdobyć tego lasku". On również jak Chłopicki
zna wagę osobistego udziału wyższych dowódców w walce. W tak
przełomowej chwi-

58

B a r z y k o w s k i , op. cit., t. II, s. 389—390.

59

Mierosławski, Powstanie, t. I, s. 283—285.

60

P r ą d z y ń s k i , Pamiętniku t. I, s. 479—480.

61

H e r b s t , Potrzeba historii, t. II, s. 165.

background image

191

li trzeba zastosować ów sposób. Dodaje więc: „Nadeszła chwila, w
której nam wszystkim osobami naszemi nadstawia
ć trzeba". „I spiąwszy
konia ostrogami zje
żdża [ze sztabem] ze swej góry [wzgórza na
obecnym skrzy
żowaniu Marsa i śołnierskiej] w odmęt bitwy", „rzuca się
między masy odpływające do tyłu". Podjeżdża do 3 dywizji i „mocnym
woła głosem: »Dok
ąd dzieci? Tam nieprzyjaciel! Naprzód! Naprzód!«
Ze szpad
ą w ręku powstrzymuje uciekających. śołnierze stają,
opami
ętują się. Piechurzy „3 dywizji odpowiadają głośnym »Hurra!«
na słowa swego wodza
"

62

.

Sto dział rosyjskich znów bije w wysunięte na otwarte pole bataliony

polskie. Rusza przeciwnatarcie rosyjskiej armii. Generałowie i adiutanci
Dybicza stają na czele batalionów. W centrum waleczny Frejgang z
obandażowaną głową prowadzi obok karabinierów nie uczestniczącą
dotąd w walce 2 brygadę grenadierów (3000 ludzi). Idą bez strzału, nie
odpowiadając na polski ogień. Na lewo siedem batalionów trzeciej
dywizji: na czele 5 jegrów płk Briiggen, Adlerberg przed
nowoingermanlandzkim. Nieco z tyłu na prawo 24 i 25 dywizje.
Kolumny posuwają się przy łoskocie bębnów. Przeciwnatarcie i ogień
artylerii spychają Polaków do Olszynki. Rozpoczyna się długotrwała
uporczywa walka o lasek. Polakom brak świeżych sił, odwodowe
bataliony grenadierów i dywizji Skrzyneckiego już dawno się biją.

4 pułk strzelców zbyt już wyczerpany, pewno wstrząśnięty śmiercią

ś

ymirskiego, trzeba było odesłać na tyły, by przyszedł do siebie.

Kiedy staliśmy z batalionem w jednym miejscu, zaczęło przeraźliwie
dokucza
ć zimno — pisze Radziejowski. — Chcąc się trochę rozgrzać
rozdmuchałem tlejące się ognisko [...], zdjąłem tornister i dobyłem
chleba, a
żeby i głód uśmierzyć. Chleb był zmarznięty, trzeba go było
pałaszem odci
ąć. Gdy mozoliłem się nad tym, kula armatnia [...]
ugodziła w sam
środek ogniska. Obsypany węglem i popiołem,
zmieszany porzuciłem tornister i chleb, po-

62

P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki, t. I, s. 479—480.

background image

192

ś

pieszyłem na swoje miejsce [w szeregu]. Śmiech ogólny batalionu

przywrócił mi przytomność, zmiarkowałem, że druga kula nie tak łatwo
w to samo miejsce trafi, powróciłem wi
ęc i zabrałem się do śniadania, a
zarazem do obiadu
". Jak się zdaje, 25 lutego nie dostarczono żywności
wojsku. Konarski stojący na prawym skrzydle, na spokojnym odcinku,
tak pisze: „Szczęściem, że służący oficera ruskiego został złapany" wraz
z tytoniem, ,,któren nie tylko rozrywkę, lecz i post [— pokarm] mój tak
stanowił. Prócz bowiem butelki araku i 3 porteru, któr
ą z dwoma
Przyborowskimi [kolegami, oficerami] wypiłem, nic w g
ębie nie
miałem
"

63

.

STRACONE SZANSE

Chłopicki wie, że te kilkanaście batalionów polskich nie ostoi się

długo. W końcu masa piechoty rosyjskiej zaleje Polaków, wyprze ich z
Olszynki. Chłopicki jednak w pełni odzyskał energię, dawną pewność
siebie. On z takim sceptycyzmem patrzący na walki pod Wawrem, teraz
w dziesięciokrotnie trudniejszym położeniu znajduje na wszystko radę.
Pamięta doskonale, jak trudną dla Rosjan chwilę stanowiło wyjście ich
z Olszynki. Wie, że i teraz nie będzie się ono mogło odbywać w
porządku.

Zamierza

użyć

do

przeciwuderzenia

wszystkie

rozporządzalne siły.

Gdzieś przed 12.00 na podstawie raportów o odwrocie grupy

Szachowskiego na wschód Chłopicki uznał, że niebezpieczeństwo
oskrzydlenia od północy przestało zagrażać, wobec tego wydał
Krukowieckiemu rozkaz zbliżenia się do armii głównej, teraz trzeba go
będzie ponowić. Zamierza też ściągnąć korpus Łubieńskiego. Przejście
szerokiego kanału będzie stanowiło dla Rosjan trudny okres. Kawaleria
nieprzyjacielska będzie go mogła przekroczyć jedynie po mostkach,
zwijając swój szeroki front w kolumny. Chłopicki chce uderzyć masą
swojej jazdy na te kolumny, zanim na

68

R a d z i e j o w s k i , op. cit., s. 81; K o n a r s k i , op. cit.

t

s. 6,

background image

193

nowo zdążą się one uformować w szyk bojowy. Adiutanci rozjeżdżają
się do Krukowieckiego i Łubieńskiego. W tej decydującej chwili ma
fatalnie zaważyć na przebiegu bitwy nieokreślone formalnie stanowisko
Chłopickiego.

Stary intrygant Krukowiecki zamierzał ścigać Szachowskiego.

Powstrzymał go rozkaz naczelnego wodza, obawiającego się, aby
nieprzyjaciel nie obszedł stanowisk polskich od wschodu, od strony
Jabłonny, nakazujący wycofanie się pod Bródno. Krukowiecki z
niechęcią przyjął to podcinanie mu skrzydeł, rozkaz wykonywał
opieszale, licząc na jego zmianę. Zmiana rozkazu nie nastąpiła i to
rozgoryczyło go ostatecznie. Nagromadzona złość wyładowała się, gdy
przyjechał adiutant z rozkazem Chłopickiego zbliżenia się do stanowisk
armii głównej. Krukowiecki odpowiedział, że gen. Chłopickiego tu nie
zna ani rozkazów jego nie przyjmuje

64

.

W bitwie pod Wawrem dywizji Łubieńskiego zagrażało odcięcie, a 4

pułk strzelców konnych poniósł znaczne straty. Zapewne rozgoryczony,
a odznaczający się dużą pewnością siebie, Łubieński uznał, że
Chłopicki, który całe życie służył w piechocie, nie ma pojęcia o użyciu
jazdy i teraz próbował się 'wykręcić od wykonania rozkazu. Jednemu z
adiutantów odpowiedział, że Chłopicki musiał zapomnieć, że ma pod
ręką brygadę Chłapowskiego, że jemu (Łubieńskiemu) adiutanci
rozebrali korpus, a z pozostałą resztą musi pilnować wylotu drogi z
Ząbek. Gdy mimo to wkrótce nadjechał drugi adiutant z powtórnym
rozkazem ruszenia, wściekły Łubieński oświadczył, że Chłopicki jest
dla niego niczym, że on tylko od naczelnego wodza Radziwiłła odbierać
rozkazy może, że eks-dyktator nie zna się na użyciu jazdy, jak tego dał
dowód 19 lutego, że zagony na polu walki zaorane są w poprzek,
utrudniając poruszenia kawalerii. Trzeciego adiutanta, Walewskiego
(syna Napoleona),

64

Nie przekonał mnie W. Dąbkowski (Rozkazy, których nie było..., Kwartalnik

Historyczny", 1980, nr 3/4, s. 642—655, artykuł ukazał się w czasie druku Grochowa 1831), że
25II Chłopicki nie wzywał 1 dywizji pod Grochów. Przygotowuję polemikę.

13 — Grochów

background image

194

zbył zapytaniem, czy Chłopickiemu chodzi o dywizję, czy dywizjon
(300 koni czy kilka tysięcy). Walewski, świeżo upieczony żołnierz,
zbity z tropu nie umiał odpowiedzieć i odjechał jak jego poprzednicy z
niczym.

Oczekiwane posiłki nie nadchodzą, zamiast nich przybywają

adiutanci informując o nieposłuszeństwie generałów. Nie ma rady.
Chłopicki jedzie do Radziwiłła, by ten użył całego swojego autorytetu,
aby zmusić obu krnąbrnych dowódców do wykonania rozkazów.
Obronę Olszynki powierza Skrzyneckiemu, losy całej armii zależą od
niego, musi za wszelką cenę utrzymać lasek

65

.

44-letni gen. brygady Jan Skrzynecki był doświadczonym, dzielnym

oficerem. Jako dowódca kompanii pod Borodinem (1812) odparł szarżę
kirasjerow. W roku 1813 pod Wettinem jako szef batalionu bronił się w
czworoboku przed kozakami.

Koniec bitwy grochowskiej stał się [dla Skrzyneckiego]

prawdziwym dniem chwały". Piechota polska „wysunięta poza rów
zewn
ętrzny toczyła walkę ogniową ponosząc w niej coraz większe
straty
". Saperzy rosyjscy „torowali przez rowy drogę artylerii". „Kule
padały jak grad, w Olszynie nieustannie gwizdały kartacze
".
Zdruzgotane olchy padały, konary latały ponad drzewa".

Jednocześnie nacierało 22 000 piechoty rosyjskiej. „Niepodobna było

[obrońcom] wytrzymać bliskiego ognia kilkudziesięciu kilku batalionów
nieprzyjaciela. [...] Coraz wi
ększą ilość kompanii [polskich] rzucano w
tyraliery nie zatrzymuj
ąc nic w odwodzie". Skrzynecki odparł
parokrotnie natarcia nieprzyjacielskie, przechodził do przeciwnatarć.
Mimo du
że straty, na rozkaz dowódców piechurzy skupiali się jeszcze i
szli naprzód. Wreszcie nieprzyjaciel zepchn
ął

65

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 196; P r z e w a 1 s k i, op. cit., s. 191—193;

M a j e w s k i , Grochów, s. 145—151; P r ą d z y ń s k i, Pamiętniki, t. I, s. 480—483;
M i e r o s ł a w s k i , Powstanie, t. I, s. 286—292; Barzykowski, op. cit., t. II, s. 391—393,
406—410; Z a m o y s k i , op. cit., t. II, s. 128—133; Zródla do dziejów wojny, t. I, s.
434.

background image

195

obrońców poza rów wewnętrzny"

66

. Z prawej i lewej ukazują się

bataliony rosyjskie obchodzące lasek.

Do Chłopickiego, wracającego od Radziwiłła, podjeżdża Prądzyński.

Raportuje, że Olszynka stracona. W tej chwili rozrywa się granat
między nogami konia Chłopickiego, pada on z jeźdźcem na ziemię.
Generał ma nogi poszarpane odłamkami granatu.

Ubył z szeregów mózg naszej armii. Stało się to w chwili utraty

Ołszynki. Teraz wojska rosyjskie będą mogły się rozlać po równinie
praskiej zalewając wycofujące się wykrwawione wojska polskie. Trzeba
by z miejsca przeciwuderzać, czy następca zdąży, czy da radę. Bitwę
zdecydował się stoczyć Chłopicki wierząc, że nie dopuści do klęski. Ale
teraz? Mówi: ,,Wolałbym zginąć, jak przeżyć, co się tu teraz dziać
będzie"

67

.

Kosynierzy odnoszą go do powozu. Prądzyński pyta generała, komu

powierza dowództwo. Skrzyneckiemu. Doskonale popisał się dziś, gdy
na czele dwóch pułków wyrzucił z Olszynki całą dywizję rosyjską i
teraz tak długo jej bronił. Odznaczył się poprzednio pod Dobrem.
Powiedz mu, ażeby całymi siłami uderzał na Olszynę i koniecznie ją
Moskalom wydarł"

68

, wtedy może się uda dotrwać do zmroku. Ironia

losu chce, że właśnie w godzinach, gdy obudziła się w Chłopickim wola
zwycięstwa, gdy poczuł, że z tą armią może sięgnąć po napoleońskie
wawrzyny, musi pozostać bezczynny i to w tak groźnej chwili. Słowa
uszczypliwego wierszyka: „Miał pole zostać wielkim, wolał niczem
zosta
ć" nabierają charakteru zjadliwego proroctwa.

Skrzynecki rozpromienił się na wiadomość o powierzeniu mu

dowództwa,

na

rozkaz

jednak

odebrania

Ołszynki

odparł

Prądzyńskiemu: „A gdzież tam o tym myśleć, patrzaj, co się tu
dzieje
"

69

. Przed Olszynka ciemniała masa

66

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 196—197.

67

Prądzyński, Pamiętniki, t. I, s. 484—485.

68

Tamże.

69

Tamże.

background image

196

batalionów rosyjskich. W dali czerniły się pułki nieprzyjacielskiej
kawalerii. Posiłki polskie nie nadchodzą.

Prądzyński zrozumiał w pełni chyba dopiero wtedy, jakim ciosem

dla armii było odejście Chłopickiego. Przyszła reakcja. Ciężkie
więzienie karmelickie podkopało jego zdrowie. Dotąd trzymał się
wysiłkiem woli. Nerwy napięte długim, czynnym udziałem w walce
teraz zawiodły. Poczuł zmęczenie. Teraz dopiero odczuł ból od
poniesionej kontuzji. Ma powód, by opuścić pole bitwy, odjeżdża na
Pragę.

Po drodze natyka się na sztab Radziwiłła, ten pyta podpułkownika o

radę. Prądzyński nie wie, co ma odpowiedzieć. Zapewne zachwiało się
w nim chwilowo zaufanie do Skrzyneckiego, gdy nie spróbował
odzyskać Olszynki, dlatego też nie doradza przekazania mu dowództwa.
Poprzednio Prądzyński miał wiele planów działań, ale teraz..., poczciwy
książę nie jest żadnym wodzem, cały ciężar odpowiedzialności spadnie
na Prądzyńskiego. Brak mu napoleońskiej pewności siebie. Poprzednio
sypał umocnienia, redagował rozkazy, doradzał innym, ale nie
dowodził. Coraz mocniej naciskany podsuwa myśl, by wezwać na
naradę Skrzyneckiego i Szembeka

70

.

W duszy wodza rosyjskiego krwawa walka o Olszynkę wywołała

jakieś załamanie"

71

, nawet po ostatnim wyparciu Polaków z Olszynki

liczył się z ich zwrotem zaczepnym. Niepokoiły go losy grupy
Szachowskiego dążącej doń okrężną drogą spod Białołęki, wobec tego
rusza pod Ząbki, by przyśpieszyć jej marsz, wykonanie zaś
zamierzonego natarcia końcowego powierzył Tollowi. Ten zebrał w
tym celu blisko 60 szwadronów (ok. 8000 koni).

Zaraz po odjeździe Szembeka do naczelnego wodza na jego 4

dywizję uderzyły pułki huzarów sumskich i olwiopol-skich (1500
szabel). Trzy bataliony stojące w pierwszej linii

70

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 197—198; Majewski, Grochów, s. 151—153;

Z a ł u s k i , op. cit., s. 360—361; Barzykowski, op. cit., t: II, s. 393—394.

71

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 197—198.

background image

197

załamały się, doszło nawet do rozproszenia jednego z nich. Cztery
bataliony drugiej linii powstrzymały ogniem kawalerię, dwa z rozbitych
batalionów zebrały się na nowo.

Szarża jazdy rosyjskiej na odcinku 3 dywizji nastąpiła nawet

wcześniej niż na froncie 4. Sytuacja tu jednak była inna. Skrzynecki
pozostał przy swoich oddziałach. Masy kawalerii przeciwnika nie budzą
strachu w generale. Nie jeden raz widział, jak odpływają od
nietkniętych karabatalionów piechoty pozostawiając wokół nich wał
trupów ludzi i koni. Sam dowodził takimi zwycięskimi czworobokami
pod Borodinem (1812), pod Wettinem (1813). Każe swojej dywizji i
dywizji Zymirskiego tworzyć karabataliony. Na komendę: „Formuj
karre przeciw kawalerii
", półplutony zachodzą w prawo, w lewo,
zwracają się do tyłu tworząc cztery ściany czworoboku.

Z masy kawalerii odłamuje się jeden pułk — 600 szabel. Widać już

ż

ółto-pąsowe proporczyki u lanc i gniade konie. To pułk ułanów

gwardii. Szarżują na wycofujący się czworobok „czwartaków". W
odległości 40 metrów od piechoty zatrzymuje kawalerzystów rów.
Grzmi salwa „czwartaków". Ułani pierzchają. Piechurzy mogą dołączyć
do swoich.

Ciężkie chwile przeżywa 8 pułk piechoty. Większość żołnierzy

wchłonęły łańcuchy tyralierów, nie zdołali na czas dołączyć do swych
batalionów. Zdążono sformować jedynie dwa półbatalionowe
czworoboki, a już atakują je kirasjerzy pułku ks. Alberta pod płk.
baronem Meiendorfem. Wielkie karę konie, ogromni jeźdźcy. Dowódcy
czworoboków nie tracą zimnej krwi. Dowódca prawego podpuszcza
kirasjerów na 30 kroków, a mjr Karol Karski nawet na 15 kroków i
dopiero wówczas każą dać ognia. Odpierają zwycięsko dwie szarże.
Cztery szwadrony kirasjerów luką między czworobokami przedostają
się na szosę, rozbijają dywizjon 2 pułku ułanów. Szosa jest zawalona
końmi i ludźmi; ranni i żołnierze ich odprowadzający do ambulansu,
cywile ciekawi, przywożący żywność i zabierający rannych. Kirasjerzy
rozpędzają artylerzystów baterii Nieszokocia, idącej po

background image

198

amunicję, potem wywołują olbrzymi popłoch na drodze, niektórzy z
uciekających dotrą aż do Warszawy.

Po przejściu kirasjerów ks. Alberta, luka w szyku polskim szybko się

zamknęła, nie zdążył pójść ich śladem 3 dywizjon. Wydaje się, jakby
realne niebezpieczeństwo szarży mas jazdy rosyjskiej przywróciło
Prądzyńskiemu przynajmniej częściowo przytomność umysłu i energię
— powraca znów na pole walki. Sprowadza na pierw

7

szą linię rakietni-

ków Skalskiego, rozstawiają swe kozły na piaszczystych wzgórzach i
rozpoczynają puszczać race. „Pociski te, nieznane wcale rosyjskiemu
wojsku, ogromne wra
żenie czyniły na ludziach i koniach, ile że to
wra
żenie powiększone było przez dzień szary i już chylący się do
wieczora
". Te ogniste pociski i zwarty obecnie wał polskich
czworoboków odebrały reszcie dywizji kirasjerów chęć pójścia śladami
dwóch dywizjonów pułku ks. Alberta.

Kicki, stojący na czele 2 dywizjonu 2 pułku ułanów i trzech

szwadronów 5 ułanów na północ od szosy, gdy ujrzał kirasjerów, ,,dał
ostrog
ę koniowi i przed frontem stanął. Hoży, nadobny, kawalerskiej
postawy, twarz wesoła, oko pełne
życia [...]. Szybko dobywa pałasza
[...] i woła: — »Baczno
ść! Brygada od lewego pułkami stępa naprzód
marsz!« Parskn
ęły rumaki pod jeźdźcami, po wionęły proporce".
„Niezadługo słycha
ć »Marsz, marsz!«"

72

Pułki idą eszelonami, a więc w

schody, najbardziej do przodu wysunięto szwadrony 2 pułku ułanów.
Jeden ze szwadronów 2 pułku obchodzi od wschodu kirasjerów, aby
zamknąć im drogę odwrotu. Z lewej, południowej strony szosy, od
przodu zbliża się dywizjon 3 pułku ułanów. Jeden pluton zamyka
kirasjerom drogę na Pragę, inne plutony obchodzą ich z boku (w sumie
jest tu 950 jazdy polskiej, przeciw 550 rosyjskiej).
Kirasjerzy pośpiesznie formują się. Za późno. „Lance zni-

72

L. J a b ł o n o w s k i , op. cit., s. 178—179; P r ą d z y ń s k i , Pamiętniki. t. I, s. 489.

background image

199

ż

yły się płotem, proporcami furcząc pod łby końskie. Drugi [ułanów]

szedł jak ława, jeden proporzec nie był na przodzie lub tyle [...], a gdy
pas siwych koni uderzył o czarn
ą kolumnę, położył ją jak wicher
wybujał
ą pszenicę, rozłamał się na lewo i prawo i walił pancerników na
szos
ę", aż dudniło od kirysów „padających na kamienie [...]. Biała burza
w samym środku rozerwała kolumnę". Szwadrony rosyjskie „skręciły
si
ę i zwinęły same w sobie". 3 i 5 pułki ułanów uderzyły ,,w zamącone
kupy, które nas — pisze L. Jabłonowski — stoj
ąc, ogniem karabinków
powitały, a potem z wyci
ągniętymi łatami [pałaszami] na nasze
uderzenie czekał
y"

73

. Niektóre grupki rozlatują się przy zbliżeniu uła-

nów, inne zbijają się w zwarte kupy. L. Jabłonowski „wystrzelił z
pistoletu, rzucił lanc
ę, co nie było podług regulaminu i wydobywając
pałasz, wleciał pomi
ędzy kirasjerów i rąbał ich"

74

. Mimo zaciekłej

obrony szyk rosyjski rozsypuje się jak rozdarty worek, z którego
wypadają grupki żołnierzy czy pojedynczy kirasjerzy, gonią za nimi
ułani częściowo pomieszani z wrogami.

Odwrót armii polskiej osłania dywizja Skrzyneckiego. Stoi ona w

gołym polu w batalionowych czworobokach uszykowanych w
szachownicę, w odstępach między czworobokami mając po plutonie
dział, dowolnym a pośpiesznym palących ogniem. Jej postawa
zaimponuje przeciwnikowi.

Dopiero gdy Polacy znajdą się niemal pod wałami Pragi Toll zwróci

się do Dybicza o podjęcie szturmu. Długotrwały, uporczywy bój o
Olszynkę, zdecydowane przeciwnatarcia, z których jedno niemalże
zagroziło rozerwaniem szyku rosyjskiego, zrobiły wrażenie na
zwycięzcy Turków. Niepowodzenia szarż kawalerii, tak często
wywołujących przecież panikę w zachwianej piechocie, wskazują na
dużą odporność psychiczną wykrwawionego i znużonego długotrwałym
bojem polskiego piechura. Teraz ma on dodatkową osłonę

73

J a b ł o n o w s k i , op. cit., s. 178—179.

74

J. Reitzenheim, Udział piątego pułku ułanów wojsk polskich podczas kampanii roku

1831, Lwów 1879, s. 10.

background image

200

szańców. Czy decydować się na stoczenie boju nocnego zawsze
ryzykownego w nieznanym terenie? Dybicz stanowczo odrzucił plan
Tolla.

Rosjanie stracili 9400 ludzi, Polacy 6900—7300, w czym 1000

jeńców, pozostawili 3 działa zdemontowane

75

.

OCENA

Podstawowe elementy oceny znalazły się w omówieniu zamiarów.

Tu warto wskazać, że plan Chłopickiego sprawdził się w złych
warunkach. Nie doszło mianowicie do klęski polskiej, choć został
ciężko ranny rzeczywisty wódz naczelny, nikt nie przejął po nim
dowództwa, dowódca korpusu jazdy (Łubieński) nie wypełnił rozkazu
kontratakowania Rosjan, którzy zdobyli Olszynkę i nie przybyła
dywizja Krukowieckiego. Jeżeli mimo tak fatalnego zbiegu okolicz-
ności plan Chłopickiego nie doprowadził do klęski polskiej, to wiele
przemawia za tym, że ryzyko nie przekraczało tu granic rozsądku.

Oczywiście istniało zagrożenie tyłów polskich przez działania

Szachowskiego, trzeba jednak pamiętać, że musiał się on posuwać
ciaśninami, w których mogły go powstrzymywać stosunkowo mniejsze
siły polskie, że Polacy działając z położenia wewnętrznego mieli spore
możliwości sparowania jego ciosów, a przynajmniej wygrania czasu na
wycofanie sił spod Grochowa.

Wydaje się, że istniały szanse powodzenia zamysłu Chłopickiego

nadania działaniom polskim charakteru zaczepnego w postaci wielkiego
kontrnatarcia jazdy i piechoty na Rosjan, wychodzących poza Olszynkę
po jej zdobyciu. Przemawiają za tym bardzo duże wyniki pierwszego
przeciwną«-

75

Tokarz, Wojna polsko-rosyjska, s. 197—204; Przewalski, op. cit., j.w., s. 196—204;

M a j e w s k i , Grochów, s. 153— 167; Prądzyński, Pamiętniki, t. I, s. 487—492;
Barzykowski, op. cit., t. II, s. 396—401; M i e r o s ł a w s k i , Powstanie, t. I, s. 292—302;
L. J a b ł o n o w s k i , op. cit., s. 178—179,

background image

201

tarcia Chłopickiego przeprowadzonego przecież tylko dziewięcioma
batalionami.

Czy pełna realizacja planu Dybicza nie postawiłaby strony polskiej

w gorszej sytuacji? Nie sądzę. VI korpus pod Kawęczynem znalazłby
się w ślepej uliczce, musiałby bowiem zdobywać ciaśninę, która mogła
być długo broniona niewielkimi siłami. Zagrożenie stanowiła tylko
grupa Szachowskiego, którą Dybicz zamierzał wzmocnić jedynie jazdą.
Korpusy Łubieńskiego i Umińskiego (ten ostatni niepotrzebnie 25 II
marnujący się na kierunku Ząbek) stanowiły większą masę kawalerii,
którą można było przeciwstawić III korpusowi Wittego.

background image

ZAKO

Ń

CZENIE

Te dwadzieścia dni wojny (6—25 II) stanowiły dobrą szkołę dla

dowództwa polskiego. Chłopicki przeszedł ewolucję z dowódcy
chwytającego istotę napoleońskiego manewru, ale gubiącego się w
szczegółach wykonawczych, do wodza dobrze rozgrywającego pod
Pragą działania z położenia wewnętrznego, modyfikującego tu trafnie
wobec specyficznych warunków klasyczne zasady napoleońskie:
dłuższy okres wyczekiwania, zamiast ataku kontrnatarcie wychodzące
dopiero po zużyciu przeciwnika. Było tu co prawda większe ryzyko, ale
dopuszczalne, jak wykazał przebieg działań. W samej bitwie pod
Grochowem Chłopicki celnie wykorzystał napoleońską zasadę wiązania
przeciwnika przez minimum sił własnych z pozostawieniem jak
najwięcej sił w odwodzie dla użycia do kontruderzenia.

Ewolucja Prądzyńskiego trwała dłużej. Początkowo trzymał się litery

napoleońskiej sztuki dowodzenia nie dostrzegając jej ducha: zamiar
odwrotu za Wisłę, niewykorzystanie terenu na jej prawobrzeżu. Celowy
był zwrot nad Narew 12 lutego, choć za mało tu danych dla bliższej
oceny. Pomysł zasadzkowy działań pod Okuniewem to interesująca
próba działań z położenia wewnętrznego, pierwszy przejaw wybitnego
talentu Prądzyńskiego. Potem niestety nie dostrzegł on nadarzającej się
sposobności wykonania 19 lutego swego pomysłu z 17 lutego. Projekt
Prądzyńskiego i Rybiń-

background image

203

skiego z 21 lutego uderzenia na prawe skrzydło rosyjskie był pomysłem
sztucznym i zbyt ryzykownym. Zapewne ta szkoła wojenna, jaką
Prądzyński przeszedł pod zwierzchnictwem Chłopickiego, wodza
doświadczonego, choć uczącego się dopiero dowodzenia armią, dała
potem dobre wyniki. W kilka tygodni później powstał świetny plan
Prądzyńskie-go ofensywy na szosie brzeskiej.

Dobrze o umiejętnościach dowódców polskich świadczy stoczenie

bojów leśnych pod Wawrem i pod Grochowem. Były to decyzje
ryzykowne, bo kierowanie walką w tych warunkach nastręczało duże
trudności, ale z drugiej strony miały istotne zalety, bo zmniejszały
znaczenie rosyjskiej przewagi tak w żołnierzach, jak i w działach:

Działania wojenne rozpoczęły się „pod znakiem bezwzględnej,

przytłaczającej przewagi rosyjskiej, materialnej i moralnej"

l

. Stopniowo

zdołano się wyzwolić spod wpływu tego drugiego czynnika przy
pomocy wypadów (8, 11, 14/15 II) czy stawiania twardego oporu
(Dobre 17 II, Janówek 18 II), aż w końcu Szembek i śymirski pod
Wawrem (19 II) na własną rękę potrafili zaatakować straż przednią
Dybicza. Jeszcze większe znaczenie ma pod tym względem twardy opór
pod Grochowem, to nic, że „skończył się odwrotem. Zamknął on także
okres inicjatywy rosyjskiej wstrz
ąsnąwszy duszą dowódcy i żołnierza z
tamtej strony
". Wytworzył „przeświadczenie o wyższości naszego
ż

ołnierza, przygotował psychicznie i operacyjnie następny okres wojny.

Krew przelana w Olszynce leży u źródeł zwycięstwa: drugiej bitwy pod
Wawrem, [bitew] pod D
ębem Wielkiem, Iganiam”' — pisze Stanisław
Herbst

2

.

Dodałbym tu, że Grochów staje w pewnym ciągu bitew stoczonych

na przedpolu stolicy, niejako w jej obronie, bitew, w których zaciekły
opór stawiany mocno przeważającemu przeciwnikowi ma wzmocnić
morale własnego żołnierza ułatwiając mu psychicznie bądź obronę
stolicy (bitwa

1

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 219.

2

Herbst, Potrzeba historii, t. II, s. 166.

background image

204

na przedpolu Warszawy — VII 1794), bądź osłabić skutki duchowe jej
opuszczenia (Raszyn 1809). To nie był przypadek, że te trzy bitwy
niejako zapoczątkowały znaczne sukcesy: obronę Warszawy 1794,
ofensywę galicyjską 1809, ofensywę na szosie brzeskiej 1831.

Po stronie polskiej „pierwsze [...] wrażenie" wyniesione z bitwy

grochowskiej „było przygniatające"'

3

. Wystąpiły nawet nastroje

kapitulacyjne wśród generałów, władz miejskich i gwardii narodowej
Warszawy, ale szybko je rząd opanował.

Armia Dybicza znalazła się w ciężkich warunkach. Szturmowanie

Warszawy lub przedmoscia praskiego było zbyt ryzykowne. Dowozy
ż

ywności zawodziły (zły stan dróg, brak podwód), z terenów

przyległych nie dało się wojska wyżywić (wyniszczenie kraju, ukrycie
zapasów żywności), odwrót za Bug lub Liwiec stanowiłby formalne
stwierdzenie niepowodzenia.

3

T o k a r z , Wojna polsko-rosyjska, s. 204—205.

background image
background image

ILUSTRACJE

background image

ILUSTRACJE

background image
background image
background image
background image
background image
background image
background image
background image
background image
background image
background image
background image
background image
background image
background image
background image

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Majewski [Grochów 1831] (1)
Bitwa pod Olszynką Grochowską 1831
04 Grocholewski Z sakrament malzenstwa
ROZDZIAŁ X.1 WYBRANE OBIEKTY POŁUDNIOWEGO SKUPISKA O NIEUSTALONEJ CHRONOLOGII, MAGAZYN DO 2015, Nowe
grochowiak(1)
NOWE GROCHOLICE 1 TABLICA LI
Nowe Grocholice3, MAGAZYN DO 2015, Nowe Grocholice - wersje maj 2014, opracowanie ng1, NG1 - ANALIZA
NOWE GROCHOLICE 1 TABLICA LVII
ROZDZIAŁ X.2 WYBRANE OBIEKTY O NIEUSTALONEJ CHRONOLOGII, MAGAZYN DO 2015, Nowe Grocholice - wersje m
NOWE GROCHOLICE 1 TABLICA LXI
St Grochowiak
Grochowiak S
Grochówka
Grochówka pikantna
sprawka, Lab GRUNTY , Albert Grochowski
Odwodnienie wykopu i zabezpeczenie czesci podziemnej budynku, BUDYNEK-GROCHOWSKA, S P I S T R E Ś

więcej podobnych podstron