Chapter VIII

background image

By Zuz@nka [

http://Google.com/profiles/Zuzanka7771

]

Forever.

Alex & Michael Story.

Rozdział 8

Nic tego nie zmieni

Gdy jechałam do domu, nie byłam już w takim wyśmienitym humorze, jak przy Mike'u. Czułam
się winna, czułam się jak oszustka. Jak mogłam to zrobić? Jak mogłam patrzeć tak na

Michaela? Jak mogłam myśleć o nim w ten sposób? Oczywiście nie było to nic nieprzyzwoitego,
ale przecież nie powinnam tego robić! Masz Joe'ego, głupia! Co ty wyprawiasz, czego ty

chcesz? Oczywiście, że on jest piękny i niesamowity, zawsze tak uważałaś, ale ty i on to dwa
inne bieguny! Masz chłopaka i przestań to robić!, karciłam się w myślach. OK, może nie

jesteśmy dwoma całkiem innymi biegunami, ale gdzie on, Król Popu, Rocka i Soulu, a gdzie ja,
malutka Alex Rock?! Ach, naprawdę nie powinnam była tego robić. Mam Joe'ego i go kocham...

I muszę przeprosić go za poranny wybuch. Przecież gdyby nie on, nie byłoby mnie tu i nigdy
nie współpracowałabym z Michaelem... Joe zasługuje na szczerość, na prawdę. Nie mogę go

oszukiwać, nie mogę myśleć o innych facetach. Jesteśmy ze sobą na poważnie, nie wolno nam
się oszukiwać! Potrzebujemy mieć do siebie zaufanie.

Tak, właśnie tak uważam, pomyślałam, kiwając głową, po czym zdjęłam kask. Od frontu domu
było ciemno. Zadrżałam na myśl, że Joe mógł się dowiedzieć o tym, co zrobiłam. Nie, to

niemożliwe, głupia!, pokręciłam głową, idąc powoli do drzwi. A może to on ma kogoś na boku?
Nawet nie pożegnałam się z nim, idąc do pracy... Co, jeśli postanowił mnie zostawić? Co, jeśli

w przedpokoju znajdę swoje rzeczy i karteczkę „wynoś się z mojego życia!”? Przecież ja go
kocham!... Z bijącym jak dzwon sercem włożyłam klucz do zamka i przekręciłam go drżącą

ręką.
Uff. W przedpokoju nic się nie zmieniło. Nie straciłam jednak czujności. Przecież Joe jest

gentlemanem, jeśli postanowiłby ze mną zerwać, to pewnie zrobiłby mi herbatki, powiedział, że
musimy poważnie porozmawiać, powspominałby nasze dobre chwile, rzekł, że coś się

zmieniło... Oferowałby mi swoją dozgonną przyjaźń i pomoc, nawet wcześniej wynająłby dla
mnie pokój w hotelu. A właściwie co ja mówię, na pewno próbowałby dać mi to wcześniej do

zrozumienia, uratować nas... Bo on właśnie taki był.
Prawie zaczęłam płakać. Pochyliłam głowę, by tusz zbytnio nie spłynął, zdjęłam kurtkę i buty,

by nie dać po sobie znać, że czegoś się domyśliłam. Cichutko poszłam na górę. A może odwlec
to do jutra? Umyję się na dole, uniknę spotkania z Josephem, a rano sama się spakuję i

odejdę, jakby nigdy mnie tu nie było? Ale co z bólem w sercu? To będzie o wiele gorsze niż
wtedy... Na myśl o powtórce z rozrywki poleciały mi łzy. Nie, nie bądź tchórzliwa, pomyślałam

sobie. Jeśli musisz się z nim rozstać, to zrób to z klasą! Właśnie. Z klasą. OK. Poszłam powoli
do drzwi sypialni, w oczekiwaniu na najgorsze. Dzwoniłam zębami. Oddychając ciężko, jakbym

była na Alasce, z zamkniętymi oczami nacisnęłam klamkę. Tak, on jest za drzwiami i zaraz Ci
powie, że musicie poważnie porozmawiać, pomyślałam z goryczą. Pamiętaj, zrób to z klasą!

Patrząc na podłogę, otworzyłam drzwi. Próbując zatrzymać słone krople płynące po moich
policzkach, powoli podniosłam wzrok. Joe klęczał z wielkim bukietem w rękach. Czyli jest

jeszcze lepszy, niż się spodziewałam. Myśli, że naprawdę tego nie przeżyję. O ja głupia!...

Wiem, że zachowałem się jak ostatni dupek, ale kocham cię, Ola... Błagam, wybacz mi!
- zawołał błagalnie, z twarzą wykrzywioną bólem. - Przepraszam... Naprawdę nie
chciałem cię zdenerwować. Spójrz, sam wybierałem! Dla ciebie! Siedemdziesiąt siedem

róż! - potrząsnął pachnącym bukietem. - Wybaczysz mi?...

Zaraz, zaraz... Więc nie zamierza mnie zostawić? Kupił mi wielki bukiet czarnych i czerwonych

róż (to moje ulubione kolory, bo jeszcze nie widziałam tych kwiatów fioletowych i zielonych;)) i
czekał na kolanach na mój powrót, by błagać mnie o wybaczenie? Rozpłakałam się ze

background image

wzruszenia, opadając na kolana i czołgając się do niego.

Wybaczę... - objęłam go. - A ty mi wybaczysz? Przepraszam, Joe...

Skarbie, ale ty mi nic nie zrobiłaś... - powiedział miękko, ścierając chusteczką szarą
smugę z mojego policzka.

Nie? Dziękuję za wyrozumiałość – uśmiechnęłam się przez łzy. - Nawrzeszczałam na
ciebie jak głupia za byle co i wyszłam bez pożegnania.

Rozumiem, że kobieta może ulec huśtawce nastrojów, szczególnie w takim stresie, w
jakim żyjemy:). - uśmiechnął się. - Przepraszam, dobrze powiedziałaś. Sam nienawidzę
porannych pobudek, a wymyśliłem sobie zrobić taki żarcik... - walnął się w czoło.

Chyba że pobudki za pośrednictwem buziaka=D – uśmiechnęłam się i on też.

Tak, to co innego. A poza tym, kochanie – może idź zmyć tusz, bo to wygląda okropnie.
Chociaż i tak mi się podobasz:D.

Yhym – wstałam z ociąganiem, nie spuszczając z niego wzroku.

Nie bój się, nigdzie nie idę – pocałował mnie delikatnie i wstąpiło we mnie więcej życia.

Szybko zmyłam makijaż, by wrócić do ukochanego. Był jeszcze lepszy, niż myślałam... Wielki

bukiet i błaganie o przeprosiny na kolanach za to, że obudził mnie moim głosem z playbacku i
się wkurzyłam. A to ja nawrzeszczałam na niego jak idiotka i nie pożegnałam się.

Zdecydowanie nie zasługuję na takie szczęście, pokręciłam głową. No, ale przestań płakać...
Jeszcze chłopak sobie coś nie tak pomyśli.

Wróciłam do Joe'ego w podskokach i zaraz się do niego przykleiłam. Brakowało mi go, w końcu
od wczoraj się nie pieściliśmy w żaden sposób. Jestem od niego naprawdę uzależniona.

Kocham cię – powiedziałam między pocałunkami.

Też cię kocham, słońce – wymruczał, gładząc moje włosy. Gdy zabrakło mi tchu oparłam
głowę na jego ramieniu, a on mocno mnie objął.

Jesteś strasznie rozpalona! - zauważył z niepokojem.

Ta? - prychnęłam, dotykając jego policzka. - A ty nie? Przed chwilą mnie pocałowałeś!

A co to ma do rzeczy?

Nie zauważyłeś, że pocałunki rozpalają?! - pokręciłam głową z dezaprobatą. - Josephie,
ile lat ty jesteś na tym świecie?

No... Dwadzieścia.

Chwila, co? Dwadzieścia?! To jak ja mogę mieć osiemnaście? - zawołałam
zdezorientowana.

Mogłaś mieć rok temu, skarbie – zaśmiał się. - Zapomniałaś o jednym rokuxD?

Zapomniałam... - powiedziałam cicho. - O matko. Poczułam się strasznie staro.

Zawsze będziesz dla mnie najpiękniejsza – zapewnił mnie ukochany, całując mnie w
skroń.

Nawet stara i pomarszczona? - palnęłam.

W każdej odsłonie – zaśmiał się. - Kocham cię, Alex i nic tego nie zmieni.

Tak, nic – wymruczałam. Nic. Nic nie zmieni tego, że kocham Joe'ego.

Później położyłam się spać obok ukochanego. Ze względu na klaustrofobię potrzebuję

ewentualnej drogi ewakuacji, więc niestety nie mogę spać przy ścianie. Joe momentalnie
wyciągnął do mnie ręce, obejmując mnie w talii i całując w skroń.

Kocham cię – powiedziałam.

Też cię kocham – uśmiechnął się, tuląc mnie, a potem się zaśmiał. - Ola, pamiętasz, jak
pierwszy raz mieliśmy spać razem?

Jak mogłabym o tym zapomnieć? - wyszczerzyłam zęby.

~*~

Dziewczyna niepewna wyszła z prowizorycznej łazienki. Bała się, naturalnie. W końcu to nie

byle co spać z chłopakiem! Ale nie było innego wyjścia. Nie było miejsca. I jak ta Taylor śmiała
zarzucić jej, że to jej wina? Że gdyby nie ona i jej wielka ekipa, to byłoby jeszcze mnóstwo

wolnych łóżek? Chamstwo! Ola widziała, że blondynka jest zazdrosna o Joe'ego. Zabiłaby ją
wzrokiem, gdyby mogła, kiedy chłopak zaoferował swej dziewczynie, że będzie z nią spał.

Oczywiście do niczego nie mogło dojść. Łóżka w tourbusie były zbyt ciasne... Jednak to nie

background image

uspokajało brunetki. Nie dość, że tu nie można się wyspać, to teraz w ogóle nie zasnę!,

westchnęła z goryczą. A może jednak pójść na kanapę? Jednak zrezygnowała z tego pomysłu.
Już za późno. Najwyżej jutro. Powie Joe'emu, że naprawdę nie mogła zasnąć, na pewno

zrozumie. Przecież on ją kocha.
Alex westchnęła, powoli zmierzając do łóżka, w którym leżał już jej ukochany. Była naprawdę

zmęczona...

O nie – powiedziała bezgłośnie. - Jak mogłeś mi to zrobić? Nie masz kasy na ciuchy?!
Co zrobisz na Alasce?

Joe leżał, ściśle przylegając do ściany. Patrzył się w sufit. Znów był tylko w bokserkach.

OK, udam, że nic nie widziałam, pomyślała, przełykając głośno ślinę. Niestety, jej strój też był
„wybrakowany” - nie miała żadnych spodni, musiała spać z Josephem w krótkiej koszuli

nocnej. Masakra, pokręciła głową. Delikatnie podniosła kołdrę, kładąc się na materacu. Było
okropnie ciasno. Z całych sił starała się nie dotknąć chłopaka, jej ciało było napiętą struną.

To... Dobranoc – bąknął Joe, bojąc się na nią spojrzeć.

Tak, dobranoc – wymamrotała. Przez kilka minut słychać było tylko ich oddechy, aż Ola
usłyszała głos ukochanego:

A może wolisz być przy ścianie?...

Nie, dzięki... Klaustrofobia, wiesz.

Ach, tak. - mruknął. Znów zapadła cisza, którą po dłuższym momencie przerwała
zielonooka:

Joe, śpisz?

Nie. I nie sądzę, bym mógł zasnąć.

Ani ja. - wreszcie na siebie spojrzeli.

Więc co zrobimy?

Nie wiem. Może... Może pójdę jednak na kanapę... - powiedziała cicho.

Nie, nie ma mowy! - zaoponował brunet. - Ja pójdę na kanapę.

Nie, nie mogę wygonić cię z własnego łóżka – spąsowiała.

Oboje westchnęli, nie wiedząc, co robić.

Czego się boisz? - zapytał wreszcie chłopak. Polka milczała dłuższą chwilę.

Dlaczego sądzisz, że się czegoś boję?

Kochanie – zaczął miękko – jesteś sztywna, jakbym był wampirem, czy kimś. Boisz się
mnie dotknąć. Powiedz mi, proszę.

Ja... Boję się... Rozumiesz, nigdy nie byłam w takiej sytuacji... To nie jest byle co...

Boisz się, że cię skrzywdzę. - stwierdził beznamiętnie.

Wiem, że to może się stać właściwie niezależnie od ciebie... I nie winiłabym cię wtedy,
Joe...

Słucham? - spytał głęboko zdumiony. - Ola... Ja naprawdę cię kocham i nie pozwolę
nikomu cię skrzywdzić. A gdybym ja cię skrzywdził, to rzuciłbym się z McKinleya. A
mówiąc o tym, o czym mówimy, to... Nigdy bym cię to tego nie zmusił i dobrze o tym

wiesz.

Wiem, jak to się dzieje. Wiem, że po prostu mógłbyś stracić kontrolę...

Czy ty mnie słuchasz?! - zdenerwował się. - Ola, nigdy bym ci tego nie zrobił! Nigdy!
Mogłabyś mi wtedy wybić wszystkie zęby, połamać wszystkie kości, wykastrować czy co

tam chcesz. Masz moje pozwolenie, nawet nakaz.

W normalnej sytuacji śmiałaby się z tego, ale nie teraz.

Po takim śnie mam prawo się bać!

Jakim? A, tym nieprzyzwoitym? - uśmiechnął się leciutko mimo woli. - Słońce, to tylko
sen... Sny nigdy nie odzwierciedlają się w prawdziwym życiu.

Tak? A mnie się śniło, że maluję paznokcie. No, ale w realu malowałam je bez tych
dziwnych plamek. - tym razem zaśmiali się oboje. - Ale nie wmawiaj mi, że nie
chciałbyś.

Alex, mówię ci po raz kolejny, że nigdy bym cię nie zgwałcił! - zawołał szeptem,
sfrustrowany.

Ale chciałbyś.

background image

Nigdy bym cię nie zmusił. Jeśli mielibyśmy to zrobić, to zapytałbym cię ze 100 razy, czy
na pewno tego chcesz.

Brunetka pokiwała głową.

Przepraszam, kochanie.

W porządku, Berry – spontanicznie pocałował ją w skroń. - Czy rozwiałem już wszystkie
twoje wątpliwości? Zaśniesz wreszcie spokojnie? Tutaj jest ciasno, a jeśli nadal będziesz
starała się nie dotknąć mnie za wszelką cenę, w końcu spadniesz. Nie chcę, żebyś się

poobijała.

Więc mam się nie bać? - twarz dziewczyny rozjaśnił lekki uśmiech. - Mam ci zaufać?

Oczywiście. Jeśli coś ci zrobię, możesz mi zadać każdy możliwy ból, mówiłem. A poza
tym obok jest Nick, krzycz swobodnie. - wzruszył ramionami Joke i oboje się zaśmiali.

OK – westchnęła z ulgą, rozluźniając się. Jej ciepłe ciało musiało oprzeć się o chłopaka.
- Ale nie myśl sobie za dużo...

Nie ma mowy – chłopak wyszczerzył zęby, obracając się na lewy bok, tak, jak ona.
Owinął ukochaną ramieniem w talii.

Joe, o czym ja przed chwilą mówiłam? - wymamrotała przestraszona.

Spokojnie, myślę tylko o twoim bezpieczeństwie. Zawsze spadasz z łóżka dlatego, że
nikt cię nie trzyma, kochanie. Jeśli cię przytulę, na pewno nie spadniesz. A poza tym,
nie ma tu miejsca – przypomniał jej z uśmiechem. - Naprawdę. Zaufaj mi... Proszę...

Na twarz zielonookiej wstąpił mały uśmiech. Leżała w ciepłych ramionach ukochanego i
naprawdę jej się to podobało. Joseph wtulił twarz w jej ciemne, gęste włosy i prawie zasnął,

jednak udaremnił mu to głos Oli:

A ty byłeś w takiej sytuacji?

Słońce, przecież wiesz, jak wyglądały moje poprzednie związki. Niby jak mieliśmy mieć
okazję spać razem? - uśmiechnął się delikatnie. - A poza tym jesteś jedyną dziewczyną,

w której się zakochałem i z którą chciałbym spać.

Brunetka była zbyt senna, by zarzucić mu, że specjalnie doprowadził do tej sytuacji.

Wiem... Ale ty też wiesz, jak wyglądały moje poprzednie związki, a ja...

Zaraz, zaraz, a powiedziałaś, że nigdy nie byłaś w takiej sytuacji? - ożywił się.

Tak, nigdy nie spałam z chłopakiem...

Ty oszustko! - zaśmiał się. - Rano załaskoczę cię na śmierćxD!

A ja nareszcie dam ci kopniaka prosto! - zatarła ręce Alex. - Nigdy nie spałam z
chłopakiem, ale czasem musiałyśmy spać w dziewczynami w jednym łóżku.

Aha, czyli zaraz po powrocie z Los Angeles zdradziłaś mnie z Karoliną i Dianą. SuperxD.

Diana chciałaby tylko Michaela, dobrze o tym wiesz:D – zaśmiała się brunetka. -
Zawsze gadałyśmy do upadłego, ściśnięte we trzy na łóżku jak sardynkixD.

I z kim wolisz spać:)?

Szczerze? Sama, bo mam wtedy dużo miejsca:D – wybuchnęła śmiechem.

Nie doceniasz tego, co masz, Aleksandro. - zacmokał Joe z dezaprobatą. - Każda
amerykańska dziewczyna chciałaby spać z Josephem Adamem Jerseyem.

No cóż, ja nie jestem Amerykanką:D... – zaśmiała się Ola, całując go delikatnie.

To be continued...

Thank You for download this file! Check out my

deviantART

for more stories, lyrics of

songs, graphic and other stuff!

Enjoy!

Please don't copy this file! If U download this file from other site than my

web site

,

dA

or

Chomikuj

,

let me know

!

L.O.V.E.,

Zuz@nka


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Chapter VIII Dyestuffs, Indicators, and Related Compounds
Figures for chapter 5
Figures for chapter 12
zajęcia VIII
Figures for chapter 6
Instrumenty rynku kapitałowego VIII
Prawo medyczne wykład VIII Obowiązek ratowania życia
Chapter16
Turystyka, wykład VIII, Agroturystyka
Wykład VIII Synteza układów sekwencyjnych
VIII 3

więcej podobnych podstron