Teksty Drugie 2004, 1-2, s. 43-64
Kariera narracji. O zwrocie
narratywistycznym w
humanistyce.
Anna Burzyńska
http://rcin.org.pl
Anna BURZYŃSKA
Kariera narracji.
O zw rocie narratywistycznym w humanistyce1
I . O powiadać
„W n ie sk o ń cz o n ej n ie m al ilości form o p o w iad a n ie o b ec n e jest w e w szy stk ich
czasach , w szy stk ich m iejscach, w szy stk ich sp o łe cz eń stw a ch ” - p isa! R o la n d B a r
th es w 66 ro k u . »N aro d ziło się w ra z z sam ą h is to rią lu d z k o ści; n ie m a an i n ig d z ie
n ie było sp o łe cz eń stw a nie znającego o p o w iad a n ia [ ...] ”2. Słow a te w ypow iadał
a u to r Wstępu do analizy strukturalnej opowiadań w chw ili n ad w yraz stosow nej.
W raz ze sp e k ta k u la rn y m w ejściem o rie n ta c ji n a rra to lo g ic z n e j na fra n c u sk ą sce
nę h u m a n isty c z n ą , o p o w iad a n ie zyskało bow iem n ie ty lk o n a le ż n e m u m iejsce,
lecz zaczęło ro b ić rów nie sp e k ta k u la rn ą k a rie rę . I ta k jak n a rra to lo g ia szybko
zdobyła h e g e m o n ię na fo ru m te o rii, p rz y p isu ją c sobie praw o p o sia d a n ia rec ep ty
na stw a rz a n ie lite r a tu ry (nazyw ane te ra z m ą d rz e g en e ro w a n iem ), ta k i opow ieść
w zięła odw et za w szystkie la ta u p o k o rze ń . P ow stała w szak w c z asach now ożyt
nych - s łu s z n ie p rz y p o m in a ł Jo n a th a n C u lle r - i p rze z ca łe w iek i u w aż an a była
za „p a rw e n iu sz k ę zbyt b lisk o sp o k rew n io n ą z b io g rafią i k ro n ik ą , by zasłu ży ć na
m ia n o praw dziw ej lite ra tu ry ; g a tu n k ie m p o p u la rn y m , k tó ry n ie m ógł asp iro w ać
do w yżyn, zarezerw ow anych d la liry k i i p oezji e p ic k ie j” . T eraz je d n a k - d odaw ał
- n ie ty lk o o n a sam a p rzy ć m iła poezję, lecz rów nież p ro b le m y n a rra c ji zd o m in o
w ały n a u c z a n ie 3.
1 Szkic ten jest rozszerzoną wersją referatu, wygłoszonego podczas X X X II K onferencji
Teoretycznoliterackiej, zorganizow anej przez UJ i IBL w Janow icach k. Tarnow a, której
pierw sza część odbyta się we w rześniu 2003 roku.
^ R. B arthes Wstęp do analizy strukturalnej opowiadań, przel. W. Błońska, »Pam iętnik
L iterack i” 1968 z. 4, s. 327. D alej jako: W, z podaniem strony.
* J. C u lle r Teoria literatury. Bardzo krótkie wprowadzenie, przel. M. Bassaj, W arszawa 1998,
s. 97. D alej jako: T, z podaniem strony.
43
http://rcin.org.pl
Szkice
C u lle r być może p rzesad zał, tw ierdząc, że w tej sytuacji poezją zajm u jem y się
obecnie rzadko, często z obow iązku, n ie m n ie j k arie ra n a rra c ji toczyła się law ino
wo, co n ajm n ie j w łaśnie od połow y lat 60. N arra to lo d z y je d n ak , jak w iem y -
a słu szn ą tę uwagę u trw alił po wsze czasy Ja n u sz S ław iński4 - w brew swojej g e n ia l
nej m arketingow o nazw ie n a rra c ją zajm ow ali się stosunkow o niew iele, p ochłonię
ci głów nie - jak to nieco później złośliw ie skom entow ał sam B a rth es - upy ch an iem
krajobrazów w ziarn ac h b o b u , na m odlę ezoterycznej sekty b uddyjskiej. C zyli -
jak dodaw ał zm itygow aw szy się nieco - „o glądaniem w szystkich opow iadań św iata
w jednej i tej sam ej s tru k tu rz e ” 5. D obrze pam iętam y, że n arrato lo d zy (pod życzli
wym p a tro n a te m P ro p p a), zachw ycili się żyw iołem o p ow iadania po to, by je n a
stę p n ie u d u sić i że u k ła d y fabuł b ad a li głów nie w celu w yklonow ania z nich jednej
w szechpojem nej s tru k tu ry całej literatu ry . Przy okazji je d n ak zw rócili oni uwagę
na z n a n e , co najm n iej od A rystotelesa, choć nie zawsze dobrze p am iętan e , ogólne
w łaściw ości narracji: jej k o n stru k ty w n ą funkcję wobec opisyw anych zd arzeń , jej
d y n am ik ę, jej czasowy przebieg, w reszcie - jej kreacyjną, a n ierzad k o w ręcz
spraw czą m oc wobec opisyw anych postaci. C hociaż w ięc (i na szczęście!) fa n ta
styczny zam ysł narratologów p o d d an ia całej sztuki słowa „to taln ej k o n tro li”6
skończył się na pacyfikacji kilk u k rym inałów i p aru jeszcze innych - jak m ówiono
- „m ocno zakodow anych” g atu n k ó w pow ieściowych - to je d n a k im w łaśnie świat
h u m a n isty c zn y zaw dzięczać będzie już na zawsze praw dę zn a n ą także w cześniej,
lecz n igdy d otąd z podo b n ą m ocą nie w ypow iedzianą. P raw dę, k tó rą nota bene, cy
tow any na początku B a rth es u m ieścił rów nież (i rów nie przew idująco) w swoim
słynnym Wstępie: „opow iadanie [...] m iędzynarodow e, ponadczasow e, ogólnokul-
tu ra ln e , jest zawsze obecne, jak życie” [W 328].
Z arów no B arthes, jak i jego tow arzysze z h istorycznego ju ż 8 n u m e ru Communi
cations skierow ali przy okazji naszą uw agę na uniw ersalność o pow iadania, na ist
n ie n ie czegoś w rodzaju k o m p eten cji narracy jn ej (być m oże w yprzedzającej naw et
lingw istyczną), p o d k reślili tym sam ym fakt obecności sw oistej s tru k tu ry ro zu m ie
n ia, nieśw iadom ej w iedzy o popraw nym kształcie opow ieści, która już n ieom al
w w ieku niem ow lęcym n ak a zu je n am głośno krzyczeć albo tu p a ć, gdy, na przykład,
zły w ilk najp ierw zd e ch n ie, a dop iero potem zje babcię. Z w rócili w ięc uwagę na
zw yczajnie ludzką potrzebę p o rzą d k u , któ ra daje się d ostrzec w rów nie ludzkim
pędzie do opow iadania. I w łaśnie to ich pozornie oczyw iste rozpoznanie, zdolne
będzie p rzetrw ać w szystkie zaw irow ania XX-w iecznej h u m a n isty k i. „N ic nie wy
daje się b ard z iej n a tu ra ln e i u n iw ersaln e dla jed n o stk i lud zk iej jak tw orzenie opo
;
„Jej nazwa - pisał Sławiński - w prow adzona w obieg przez semiologów francuskich jest
o tyle m yląca, że n. zasadniczo nie zajm uje się narracją, lecz form am i tego, co
opow iadane, szuka ona uniw ersalnych kodów fabularnych”, w: Słownik terminów
literackich, pod red. J. Sławińskiego, W rocław 1988, s. 304.
5/ R. B arthes S /Z , przel. M.P. M arkowski, M. Gołębiewska, w stępem opatrzył M.R
M arkow ski, W arszawa 1999, s. 37.
6/ O kreślenie L. Bersaniego Czy istnieje nauka o literaturze?, przel. E. Pszczołowska,
„P am iętnik L iteracki” 1974 z. 3, s. 335.
44
http://rcin.org.pl
Burzyńska Kariera narracji
w ieści” - ośw iadczy w iele lat później z p rze k o n an ie m d e k o n stru k c jo n ista H illis
M iller, rozpoczynając tym i słowy hasło „ n a rra c ja ” w jednym z w ażniejszych, post-
stru k tu ra listy c z n y c h już słow ników teo rety czn y ch 7. C h o ciaż w ięc generatyw i-
styczne schem aty, w zory i tab elk i w zbudzać będą aż d o dzisiaj iro n iczn e uśm ieszki
u co b ard z iej lib e raln y c h m yślicieli, to je d n ak ta p ro sto d u sz n a p o zo rn ie obserw a
cja, że „w ydarzenia stają się dla nas zro zu m iale p oprzez m ożliw e opow ieści” [T 98]
p rzy n iesie zalążek p o tę żn e m u nurtow i w h u m a n isty c e - u o g ólniona i sprow adzo
na do poznaw czej m atrycy narrac ja połączy we w spólnym froncie literatu ro z n aw -
ców i językoznaw ców , historiozofów i historiografów , h erm e n eu tó w i teoretyków
idei, socjologów , psychologów , psychoanalityków i psychiatrów , etyków i k u ltu ro -
znaw ców (a to oczyw iście tylko początek listy)*. Z jaw isko bez w ątp ien ia nie będzie
m iało p rec ed en su , słu szn ie w ięc pow ie w 2000 ro k u am ery k ań sk i znaw ca p ro b le
m u M a rtin K re isw irth , że nie tylko m ieliśm y przez o sta tn ie 25 lat do czynienia
z praw dziw ą „eru p cją za interesow ania n a rra c ją ”, lecz i dzisiaj m ożna rów nież
orzec, że te n d en c je te stale ulegają n asile n iu , p rzy b ie ra ją c postać praw dziw ej „ob
sesji opow ieści”9.
Je śli ro k 1966, ro k w ejścia n a rra to lo g ii u z n a w an o z d alsze j p ersp e k ty w y już
zaw sze za isto tn y m o m e n t siłow ania się i p rz e sile n ia s tr u k tu r a liz m u w po st-
s tr u k tu r a liz m , to n a rra c ja o k az ała się w łaśn ie ty m , co n ie o c z e k iw a n ie p o łączyło
n a jb a rd z ie j sw arliw e fra k cje w ło n ie w yznaw ców h u m a n is ty k i firm o w an ej
m e tk ą D e S au ssu re & L e v i-S tra u ss. P ołączyło, lecz je d n a k - jak to się w ów czas
dosyć często d z ia ło - w z u p e łn ie p rze ciw n y ch p rz e z n a c z e n ia c h . C i, k tó ry c h h i
sto ria o k re śli jeszcze s tr u k tu ra lis ta m i b ęd ą ch c ie li bow iem za pom ocą e k sp e ry
m e n tó w w ykonyw anych na o p o w ia d a n ia c h stw orzyć raz na zaw sze m o cn e fu n d a
m e n ty w ied zy o lite ra tu rz e . P o s ts tru k tu ra liś c i n a to m ia s t o d w ro tn ie - używ ając
tego sam ego m e d iu m , z a m ie rz ą p o d k o p a ć jej podstaw y, a p rz y o k azji - p o sz e
rzyć jej g ra n ic e . N a rra c ja (co z re sz tą , jak się o każe, m ie śc ić się b ę d z ie d o sk o n a le
w jej b a rd z o p o je m n y m emploi) sp e łn i w ięc o sta te c z n ie fu n k c ję je d n o cz eśn ie
k o n stru k ty w n ą i d e s tru k ty w n ą , zaś zw a śn io n e g ru p y b ad a cz y lite r a tu ry sz arp ać
ją będ ą na w szy stk ie stro n y niczym ro z c ią g n ię te p o n a d m ia rę rajtu zy . D zię k i
te m u je d n a k k ate g o ria n a rra c ji okaże się n ie ty lk o w pływ ow a i p o je m n a , lecz
ta k ż e in te rd y s c y p lin a rn a .
Z an im to je d n ak n astąp i, nad opow iadaniem już w rok później (w 67 roku)
zgrom adzą się złe w iatry i burzow e chm ury. Z dru g iej stro n y A tla n ty k u p ad n ie b o
w iem zn ien ack a hasło: n ie opow iadać.
7/ J. H illis M iller Narrative, w: Critical Terms for Literary Study, ed. by F. L entricchia
and T. M cL aughlin, Chicago 1990, s. 66.
8/ W. M artin określał naw et to zjawisko m ianem radykalnej zm iany paradygm atu (w sensie
K uhnow skim ) w naukach społecznych. Zob. W. M artin Recent Theories o f Narrative, N ew
York 1986, s. 7.
97 M. K reisw irth Merely Telling Stories? Narrative and Knowledge in the Human Sciences,
„Poetics Today” 21.2 (2000), s. 2-3.
45
http://rcin.org.pl
Szkice
2. N ie opowiadać
J e d n a z być m oże n a jb a rd z ie j złow ieszczych d ia g n o z i p ro g n o z w d zie
jach X X -w iecznej lite r a tu ry n ale ż a ła do am ery k ań sk ieg o p isa rz a Jo h n a B a rth a
(zb ieżn o ść n azw isk z R o lan d em jest, ja k w iem y, je d y n ie b rzm ien io w a). O głoszo
n a p rz e z B a rth a w słynnym eseju L iteratura wyczerpania „ śm ie rć pow ieści” , z n a
czyć m ia ła bow iem także (a m oże p rz e d e w szystkim ) k oniec opow ieści. O pow ia
d am y w k ółko to sam o, p ow ielam y ty lk o sta re w zorce - p rzek o n y w ał a u to r nomen
omen Końca drogi. „ L ite r a tu ra po w stała daw no te m u ” i w y cz erp ała ju ż -w y w o d z ił
(p rz y w o łu jąc p rzy k ła d Borgesa) pew ien zasób sw oich h isto ry c zn y c h m ożliw o
ś c i10. N a p o p arc ie przyw oływ ał o p in ię F ied le ra: „pow ieść, a naw et cała lite ra tu ra
n a rra c y jn a [...] d o k o n u je swego żyw ota we w spółczesnym nam św iecie” 11. Co
w ięc p o zostaje? U czą tego - c ią g n ą ł b e z lito śn ie B a rth - u tw o ry B ecketta:
m ożem y w szak jed y n ie pogrążyć się w „m ilc z e n iu , o k tó ry m m ów i M olloy, m il
c z e n iu , z k tó reg o zb udow any jest w sze ch św ia t” 12. B a rth n ie w ied z ia ł jeszcze w te
dy, że za k a rę za te p o n u re w ieszczby zo stan ie p o stm o d e rn istą , sam je d n a k isto t
n ie z a m ilk ł dość k o n se k w e n tn ie n a około la t d z ie się ć 13. P ró żn o je d n a k
odw oływ ał dw anaście lat p ó źn iej sw oje n ie b ac zn ie w y p o w ied zian e słowa i p ró ż
no w yznaw ał, że po p ro stu czuł w tedy, po d w pływ em „sy ren iej p ie śn i M ac L u h a-
n a ”, że p isa rz e , te - ja k ich ciep ło nazw ał - „ d ru k u ją c e sk u rc z y b y k i” są już całk o
w itym p rz e ż y tk ie m 14 P różno tłu m ac zy ł, że ta k n ap ra w d ę w cale nie ch c ia ł pow ie
dzieć, że cała „ lite ra tu ra fa b u la rn a w yzionęła d u c h a , że w szystko ju ż było i p isa rz
w sp ó łczesn y m oże ju ż tylko tw orzyć p a ro d ię ” 13. P różno w yznaw ał, że g ad ał tak ,
bo n a p ra w d ę to po p ro stu z a zd ro śc ił H om erow i. N ie m ógł bow iem nie przy zn ać
(i p rz y z n a ł), że w iele osób, a w tym i sam Senor B orges zro z u m ia ło jego słowa lite
ra ln ie , w ięc u zn a li o n i, że nie m a ju ż an i o czym , ani po co o p o w ia d a ć 16. Ja k k o l
w iek w ięc sam a u to r Literatury wyczerpania stw ie rd z ił n a s tę p n ie , że stan wysyce-
n ia o pow ieści (a za te m lite r a tu ry w łaśn ie) jest sta n em n ie o sią g a ln y m , to je d n a k -
w iem y o tym d o b rze - jego słowa w a rtk o poszły w św iat, p u sz cz ają c w ru c h prozę
p o stm o d e rn iz m u . D o m en ą tej o sta tn ie j zaś stało się ju ż nie o p o w iad a n ie , lecz
m a jste rk o w a n ie - sk le ja n ie now ej opow ieści z tego, co k to ś in n y zd o łał o pow ie
1 ' J. B arth Literatura wyczerpania, przel. J. W iśniew ski, w: Nowa proza amerykańska. Szlace
krytyczne, wybrał, opracował i w stępem opatrzył Z. Lew icki, Warszawa 1983, s. 38.
Tam że, s. 48.
W T am że, s. 43.
1 ; B arth istotnie przez kilkanaście lat nie w ydal żadnej powieści, a dwa zbiory opow iadań
opublikow ane w tym czasie były św iadom ym i parodiam i znanych motywów i mitów.
Zob. Now a proza amerykańska, s. 37.
1 ' J. B arth Postmodernizm: literatura odnowy, przel. J. W iśniew ski, „ L iteratu ra na Świecie”
1982 n r 5-6, s. 274.
15/,J. B arth Literatura wyczerpania, s. 42.
,6/ J. B arth Postmodernizm: literatura odnowy, s. 274.
46
http://rcin.org.pl
Burzyńska Kariera narracji
d zieć w cześniej. N a swój (w praw d zie d e k a d e n c k i) sposób pow tórzy! w ięc B a rth
w g ru n c ie rzeczy ro z p o z n a n ie narrato lo g ó w : p o w tarz aln o ść , k tó ra d la nieg o byta
jakością n ie p o ż ą d a n ą , raz jeszcze (choć p a ra d o k sa ln ie ) p o d sy c iła w iarę w od-
w ieczność n a rra c ji. R zecz z n a m ie n n a : p rzejściow y kryzys pow ieści n ie ty lk o nie
p rz y n ió sł ze sobą z m ie rz c h u opow ieści, lecz naw et zbiegi się w czasie z p o c z ą tk a
m i owej sp e k ta k u la rn e j k a rie ry n a rra c ji u szczytu fra n c u sk ie g o s tru k tu ra liz m u .
T a k ja k b y n ie d o sta te k m ożliw ości w sferze lite r a tu r y spow odow ał p rz e m ie sz c z e
n ie się o p o w iad a n ia w z u p e łn ie in n e o b szary aktyw ności h u m a n isty c z n e j: w sferę
te o rii, h is to rii czy filozofii. Z p ersp ek ty w y czasu w iem y te ż, że p rze ło m la t 60.
i 70. n ie ty lko nie p rzy n ió sł o sta te c z n ie zagłady pow ieści (co najw yżej jej p rz e j
ściow ą p e ry p e tię , jak m o żn a by o k reślić p o stm o d e rn iz m ). A co w ięcej - zaow oco
w ał e k s p a n sją tego, co sp e cy ficz n ie pow ieściow e na in n e , często b a rd z o odlegle
te ry to ria . I ta k jak „śm ie rć pow ieści” (p o d o b n ie jak „ ś m ie rć p o d m io tu ” czy
„śm ie rć h is to rii”) od sam ego p o cz ątk u była raczej te o re ty c z n ą p ro w o k a cją (a nie
rzeczyw istym z a g ro żen iem ), ta k rów nież - by pow ied zieć za B a c h tin e m - „upo-
w ieścio w ia n ie” n ie m al w szy stk ich d z ie d z in życia d u ch o w eg o człow ieka sta ło się
od tego m o m e n tu d o b rze w idocznym procesem .
P o ststru k tu ra liśc i p o tra k tu ją n ajp ierw „n a rra c ję ” jako k ateg o rię krytyczną,
u d erz ają c nią p rzed e w szystkim w sam skostniały język te o rii. Z b u rz ą zatem jedno
z jej epokow ych złu d zeń , odziedziczonych po p ram a tce filozofii: n ie m a w szak -
pow iedzą - jakiegoś n e u tra ln e g o języka o pisu, m etajęzyka, k tó ry p ie lęg n u jąc n a r
cystycznie w łasną czystość m ógłby stan ąć na zew nątrz in n e g o języka. F ilozofując
czy teo rety zu jąc, pisząc h isto rię literatu ry , a naw et po p ro stu m yśląc, zaw sze sn u
jem y jakieś n arracje. N ie m ożem y w ięc - poetycko w yraził to, jak zw ykle n ie za
w odny B a rth es (tym razem znów R olan d ) - posługiw ać się językiem , tra k tu ją c go
jedno cześn ie jak oręż i jak ta rc z ę 17. C o zatem m ożem y zrobić? A no w łaśnie:
m ożem y tylko opow iadać.
3. Tylko opowiadać
W iedza o lite ra tu rz e w X X stu leciu przeżyła co n a jm n ie j k ilk a zasadniczych
zw rotów, k tó re nie tylko nie zm io tły jej z pow ierzchni ziem i (jak każdorazow o
uw ażano), lecz naw et otw orzyły p rze d nią bardzo in te re su ją c e perspektyw y. Jeśli
w ym ienić choćby zw rot lingw istyczny, zw rot h erm e n eu ty c zn y , zw rot historycy-
styczny, zw rot pragm atystyczny, zw rot retoryczny, polity czn y czy etyczny - łatw o
d o strzec jak na d ło n i n ie ty lko zw ałow iska gruzów, lecz w znoszone pracow icie
lśn iące p ię tra eleganckich nowych k o n stru k cji. W szystkie te zw roty dotyczyły
rzecz jasna - gdy użyć jak zw ykle poręcznych sform ułow ań R yszarda N ycza - sta
tu su bytow ego i poznaw czego teo rii litera tu ry /w ie d z y o lite r a tu r z e 18, zam ierzo n e
były w ięc na u trw ala n ie b ąd ź p rzeciw nie, na podkopyw anie jej podstaw , oraz na
krytykę jej języka. Z w rot narratyw istyczny, który, jak stw ierd zo n o po la tac h , stal
177 R. B arthes Wykład, przel. T. K om endant, „Teksty” 1979 n r 5, s. 25.
187 R. N ycz Tekstowy Sw ial. Postslrukluralizm a wiedza o literaturze, W arszawa 1993, s. 12.
47
http://rcin.org.pl
Szkice
się w X X stu leciu niew ątpliw ie jednym z najw ażniejszych, przyniósł też za sa d
niczą odm ianę poglądów zarów no na kw estię g ran ic i m ożliw ości epistem ologicz-
nych w iedzy o lite ra tu rz e , jak i na problem teorii jako pew nego typu w ypow iedzi.
W brew pozorom je d n ak literatu ro zn aw stw o nie było w cale tą dyscypliną, w której
(z u rzę d u niejako) zain sp iro w an y p roblem am i n arrac ji sposób m yślenia święcić
m iał najw iększe trium fy. Z nacznie w cześniej (bo gdzieś od połow y lat 40. i słynnej
The Idea o f History C ollingw ooda) narrac ja poczynała odgrywać coraz donioślejszą
rolę w filozoficznych d eb a ta ch nad h isto rią. Z an im w ięc idea n arrac ji zdołała
osłabić im p e t stru k tu ralisty c zn e g o terro ry zm u - um ożliw iła przezw yciężenie po
zytyw istycznych obciążeń b ad a ń historycznych. Z aś w połowie lat 60. zaczęto już
mówić o n arratyw izm ie jako o nowym, potężnym n u rcie w m etodologicznej reflek
sji h isto rio g ra fic zn e j19 i bard zo pow ażnie staw iano p ytania o sta tu s p rze d m io tu
n au k historycznych. W raz z nazw iskam i D avida C a rra i H aydena W h ite ’a narraty -
wizm , b ąd ź to przyjm ujący n arrację za stru k tu rę poznaw czą (C arr), b ąd ź uznający
ją za form ę d y sk u rsu czy typ rep rez en ta cji słownej (W hite)20 w szedł w swoją fazę
d o jrzałą, zaś rzucone ju ż w cześniej przez A rtu ra D a n to hasło: History teUs siones21
p o tężnie osłabiło leciw ą już (i rzecz jasna pozbaw ioną w dzięku) w iarę w istn ien ie
historycznego faktu. N arra cja okazała się w ięc już nie tylko form ą dyskursyw ną
zapożyczoną od fikcji literackiej [N 63] lecz, by ta k rzec, św iatopogląd narratyw i-
styczny zm ienił g ru n to w n ie poglądy na sta tu s zd a rzen ia historycznego, w ypie
rając o statecznie realizm na rzecz k o n stru k cjo n izm u . W dalszej kolejności k atego
ria n arrac ji w targnęła z im petem w filozoficzne rozw ażania n ad kondycją je d n o st
ki ludzkiej i nad specyfiką w spółczesnej k u ltu ry (w pracach A. M a c ln ty re ’a, Ch.
T aylora, A. G iddensa czy P. R icoeura), a dzięki tem u u m acnione zostało p rzeko
nanie, że tzw. tożsam ość jest tylko pew nym k o n stru k te m , zaś jej budow anie w pro
cesie sam o ro zu m ien ia ma w łaśnie c h a ra k te r opow ieści22. W reszcie - perspektyw a
narratyw istyczna zaowocowała re in te rp re ta c ja m i m yśli F re u d a , te zaś rzuciły
nowe św iatło zarów no na kluczow e pojęcia psychoanalizy, jak i - znów - na jej sta
tu s ontologiczny i poznaw czy23.
R zecz znów z n a m ie n n a - tak jak w p rzy p a d k u m etodologii h isto rii, w której
idea n arrac ji zachw iała statusem fak tu i w p rzy p a d k u dyskursów filozoficznych,
psychologicznych i socjologicznych, w których z kolei w praw iła ona w ruch rozle
19/ w raz z nazwiskam i M. W hite’a, A.C. D anto czy W.B. G allie’go. Szczegółowo
opisują te zagadnienia: Ti W alas w książce Czy jest możliwa inna historia literatury?,
K raków 1993 oraz K. R osner w książce Narracja, tożsamość i czas, Kraków 2003.
D alej jako: N, z podaniem strony.
2°/ D. C a rr Time, Narrative and History, Bloom ington 1986; H. W hite Poetyka pisarstwa
historycznego, pod red. E. D om ańskiej i M. W ilczyńskiego, Kraków 2000.
2* /W 1965 roku.
22// Zob. też [N 23].
Zob. też [N 101-119] oraz Narracja jako sposób rozumienia świata, pod red.
J. Trzebińskiego, G dańsk 2002.
48
http://rcin.org.pl
Burzyńska Kariera narracji
niw iony p o d m io t, ro zp arty b ezpiecznie na tro n ie w zniesionym przez K artezjusza,
ta k rów nież w w iedzy o lite ra tu rz e narrac ja stała się n ie m al od sam ego początku
in ic ja to rk ą zam ieszania. P rzyjęła bow iem na siebie (zwłaszcza w pierw szej, wo
jowniczej fazie p o sts tru k tu ra liz m u ) rolę swego rodzaju w iru sa, który (obok „ p i
sm a” czy np. „ciała”) ugodzić m iał w u to p ię n eu tra ln eg o m etajęzyka i n ad sza rp n ą ć
w iarę w obiektyw ność literackiego (tym razem ) faktu. P o ststru k tu ra liśc i pierw szej
fali potrak to w ali w ięc „n a rra c ję ” jako kategorię o bracającą w niw ecz niem al
w szystkie złu d zen ia now oczesnej teo rii lite ra tu ry , a p rzede w szystkim zajęli się
sta ra n n y m zasypyw aniem przepaści pom iędzy lite ra tu rą i teorią. W p raw dzie b o
w iem - słu szn ie zauw ażali Scholes i K ellog w pracy pośw ięconej N aturze narracji24
- praw a n a rra c ji są rów nie ścisłe jak praw a m atem aty k i, n ie m n ie j nie m ożna ich
rów nie precyzyjnie spraw dzić dośw iadczalnie, a poza tym opow iadanie jest rów
nież pew ną stru k tu rą retoryczną, w której o statecznie nie sposób d o k ła d n ie
odsączyć tego, o czym się m ówi, od tego, w jaki sposób się m ówi. Beautiful Theories
E lizab eth B russ czy H artm an o w sk i Literary Commentary as Literature25 w ykazy
wały d o b itn ie , że teoria lite ra tu ry i krytyka literack a, m im o b ardzo pow ażnych
a sp ira cji i sta ra n n ie pielęgnow anego poczucia wyższości w obec swego p rze d m io
tu , ta k nap raw d ę w n iew ielkim tylko sto p n iu różnią się od lite ra tu ry , b ędąc w isto
cie - jak w yw odzili z kolei R orty i C u lle r - jednym z g atunków literac k ich , a ściś
lej: g a tu n k iem narracy jn y m (ithe narrative genre)26. W p rzedsięw zięciu rozw iew a
nia m etajęzykow ych złudzeń dopom ógł badaczom lite ra tu ry rów nież n iew ątpliw ie
filozof na w skroś ponow oczesny - Je an -F ran ę o is L yotard. N ie tylko bow iem o stu
dził on n ajp ierw zapal filozofów, d em askując ich m arzenia o czystym języku pojęć,
który p rzeprow adzi nas na d ru g ą stro n ę po to, by ukazać rzeczy sam e. N ie tylko
w ięc u jaw nił n arrac y jn y sta tu s w ypow iedzi filozoficznej, lecz jednocześnie sk o m
prom itow ał to ta liz u ją ce a p ety ty tych filozoficznych n a rra c ji, k tó re (jak n p. d ialek-
tyka D u ch a , epopeja w yzw alania się p o d m io tu m yślącego, h isto ria em ancypacji
ludzkości czy m it racjonalnego postępu) uzurpow ały sobie szczególne praw o do
W ielkości27. D y sk red y tu jąc p rete n sje m e ta n a rra c ji do obejm ow ania w szystkiego,
o p isu jąc w zam ian w ielorakość, złożoność i niesu b o rd y n ację n arracyjnego uniw er-
sum m yśli i w iedzy, próbow ał w ykazać L yotard, że b y n ajm n ie j nie opow iadają one
k ilk u w szechobejm ujących opow ieści, lecz przeciw nie - m nożą n ieskończoną sieć
m ałych. T e o sta tn ie zaś były swego rodzaju „zerowym sto p n ie m ” zróżnicow ania -
form ą d y sk u rsu p rzyjętą do w yrażania różnorodności i n igdy nierozw iązyw alnych
24/i M otto do: J. B arth Opowiadać dalej, przel. M. Świerkocki, W arszawa 1999, s. 6.
25/i E. B russ Beautiful Theories. The Spectacle o f Discourse in Contemporary Criticism,
Baltim ore and L ondon 1982, G. H artm an Literary Commentary as Literature,
w: Criticism in the Wilderness. The Study o f Literature Today, New H aven 1980.
' K R orty Konsekwencje pragmatyzmu. Eseje z lal 1972-1980, przel. Cz. K arkowski, przekład
przejrzał i przedm ow ą opatrzył A. Szahaj, s. 109; J. C uller, [T 11],
J.-F. Lyotard Kondycja ponawoczesna. Raport o stanie wiedzy, przel. M. Kowalska
i J. M igasiński, W arszawa 1997.
49
http://rcin.org.pl
Szkice
zatargów 28. M ałe n arrac je indyw idualnych podm iotów zdecydow anie „opierały
się h o m ogenizacji”29 i a tym sam ym niw eczyły w szelkie system ow e i ce n tralisty c z
ne zap ęd y w iedzy h um anistycznej, a w szczególności teorii. W prow adzając ideę
narracyjności do teorii w iedzy, k o m p ro m itu jąc pojęcie W ielkich N arra cji i z a stę
pując je w ielością „m ałych n a rra c ji” L y o tard próbow ał w ięc pokazać przede
w szystkim , że
n ie m oże istn ieć żad n a ogólna teoria „m ałych n a rra c ji”, poniew aż nie zależą one od żad
nych m echanizm ów legitym izacyjnych społecznej, historycznej czy filozoficznej natury.
N a rrac je tw orzą się w kategoriach sw oich w łasnych prag m aty k , jako skom plikow any
i z m ien n y z b ió r stosunków pom iędzy n a rra to rem a n arracją, n a rra to re m a słuchaczem
(czy teln ik iem ), słuchaczem , a opow ieścią o p ow iadaną przez n a rra to ra .30
Albo - jak z kolei wyrazi! to C u lle r - m iędzy narracjodaw cą i n arracjo b io rcą
[T 102]. D avid C arro l, z kolei - zn a k o m ity tłu m ac z i in te rp re ta to r m yśli L yotarda
- szybko przeszczepi! ten p u n k t w idzenia na g ru n t te o rii lite ra tu ry w Stanach
Z jednoczonych31. Lyotardow ski prag m aty zm filozoficzny, opierając się w dużej
m ierze na k ategorii n arrac ji, w sp ó łb rzm iał bow iem bardzo dobrze z pragm aty-
stycznym zw rotem w am erykańskiej w iedzy o literatu rz e, a w ięc z odw rotem od
esencjalistycznych pytań w rodzaju: „czym jest lite ra tu ra ? ” i przejściem w stronę
pytań „co ona robi?” lub „jak działa?” . Także i w tym p rzy p a d k u , im pulsów kry
tycznych dostarczały przem yślenia n a tu ry narracji. D opow iadał w ięc C arrol:
W sposób podobny do teo rii aktów m owy p rag m aty k a n a rra c ji przenosi bow iem p u n k t
ciężkości z praw dy n a rra c ji, to znaczy z praw dziw ości tego, co p rzed staw ia, na siłę opo
w ia d an ia, jego d ram aty czn e, bądź p erfo rm aty w n e efekty.32
K ategoria n arrac ji pom ogła w ięc nie tylko zreform ow ać poglądy na sam język
literatu ro zn aw stw a, lecz zm ien iła p u n k ty w idzenia na w iele kluczow ych kw estii.
W śród nich - obnażenie pozytyw istycznych m itów i scjentystycznych p rete n sji
w iedzy o lite ra tu rz e oraz radykalna zm ian a sto su n k u do w szelkiego ro d zaju fak
tów „św iata literackości” 33 - tw orzyły zaledw ie początek listy. Przyjęcie p ersp e k
tywy konstrukcjonistycznej okazało się zro zu m iale sam o przez się - w ynikała ona
287 J.-F. Lyotard Le Différend, Paris 1983.
297 Zob. też kom entarz D. Carrola Paraesthetics. Foucault, Lyotard, Derrida, New York
and L ondon 1987 oraz fragm ent tej książki przeł. na polski przez G. Dziam skiego,
pt. Reguły gry, w: Postmodernizm w perspektywie filozoficzno-kulturowej, pod red.
A. Zeidler-Janiszew skiej, Warszawa 1991, cytat ze s. 56.
307 Tam że, s. 56-57.
3,7 Zob. też D. C arrol Uinvasion française dans la critique américaine des lettres, „C ritique” Avril
1988n r 491.
327 Reguły gry, s. 57.
337 O kreślenie K. Bartoszyńskiego.
50
http://rcin.org.pl
Burzyńska Kariera narracji
po p ro stu z n a tu ry n arrac ji, zawsze przecież tyleż konstatyw nej, co perform atyw -
n e j34. N arraty w izm przyniósł też w iedzy o lite ra tu rz e isto tn e zm ian y w te o rii in
te rp re ta c ji. Idea in te rp re ta c ji jako opow ieści usensow niającej stw arzała m ożli
wość p rzep ęd zen ia z teo rii in te rp re ta c ji w ielu jej od daw na p o k u tu ją cy c h
przesądów (jak w eryfikow alność in te rp re tac y jn y ch sądów , w iara w ich praw d zi
w ość, czy p roblem popraw ności odczytania). N a plan pierw szy w yszła bow iem
kw estia m ocy persw azyjnej n arrac ji in te rp re tu ją c e j, konkuren cy jn o ść ow ych n a r
racji - a co za tym idzie - niew ątpliw e u ro k i fabularyzacji. Ż m u d n e (i n u d n e) w ę
szenie za praw dą przek azu odeszło w m roki niepam ięci - w za m ia n zaś prak ty k a
in te rp re ta c ji stać się m iata sz tu k ą sn u cia interesu jący ch opow ieści o zn aczen iu ,
opow ieści które - uczyła tego już S zecherezada - m iały p rzede w szystkim za zad a
nie w nieskończoność odw lekać jego d o p ełn ien ie.
C zy je d n a k isto tn ie „ty lk o o pow iadam y h isto rie ? ” - p y ta ł M a rtin K re isw irth
w p rzy ta cz an y m w cześniej arty k u le . N ie tru d n o zg a d n ąć , że o d p o w ied ź b adacza
byta tw ie rd z ąc a, a co w ięcej - zauw aża! on naw et, że k ateg o ria n a rra c ji zaczyna
w y p iera ć z d y sk u rsu h u m a n isty c zn e g o ta k ie , p rze sta rz a łe ju ż po jęcia ja k „ro
z u m ” czy na p rzy k ła d „język” 35. S przeciw y w obec n a rraty w isty cz n ej h eg e m o n ii,
lu b glosy sceptyczne w obec zbytniego „zaw ierzen ia op o w ieścio m ” - ja k to o k re
ślał a u to r The N arrative T um - nie w ytrzym yw ały w szak p o ró w n a n ia z ek sp an -
syw nością ich wpływów. P rzy o k azji K re isw irth precyzyjnie w ypu n k to w y w ał z a
k res p y ta ń i o d pow iedzi sta w ian y c h u n iw ersu m h u m a n isty c z n e m u d z ię k i p rzy
ję ciu n arraty w isty cz n eg o p u n k tu w id z e n ia , zw raca! też uw agę na n a jb a rd z ie j
gorące spory: n a tu ra listó w (u zn a jąc y ch n a rra c ję za w ro d zo n ą p o d staw ę procesów
poznaw czych), te m p o ra listó w (tw ierd zący ch , jak np. R icoeur, że d o św ia d cz en ie
zysk u je form ę n a rra c y jn ą d z ię k i in g e re n c ji kodów k u ltu ro w y c h ), realistó w
(p rz ek o n a n y c h n ad a l o o b iektyw nym , n ie za leż n y m od n a rra c ji b y to w a n iu fak
tów) i k o n stru k c jo n istó w (u trz y m u ją cy c h d la o dm iany, że w ogóle ż a d n y ch fak
tów nie m a - istn ie ją jed y n ie n arra c je ). P rzyw ołując p rzy k ła d y k o n ce p cji
b u d zą cy c h w o sta tn ic h la ta c h n a jb a rd z ie j bu rzliw e d y sk u sje, o d w o łu ją c się do
k sią że k w ro d za ju The Literary M ind M a rk a T u rn e ra i jego id e i n a rra c ji jako
„ p ierw o tn eg o u rzą d zen ia m e n ta ln e g o ” 36, zw raca! te ż uw agę K re isw irth na n a j
b a rd z ie j palący a k tu a ln ie p roblem : co było pierw sze n a rra c ja czy życie? a w ięc na
d y le m a t, k tó ry nota bene rozstrzygną! n o n sz ala n ck o d u żo w cześniej R o la n d B ar
th e s, p isząc w cytow anym Wstępie, że „ n a rra c ja m oże o trzy m ać swój sens jedynie
ze św iata, k tó ry zeń k o rzy sta” [W 354].
W podsu m o w an iu te n d e n c ji rozwojowych narraty w izm u dostrzega! rów nież
K re isw irth , że w nioski w yprow adzone z przem yśleń n a tu ry n a rra c ji zm ierza ły n ie
u ch ro n n ie w k ie ru n k u dość łatw o dającym się przew idzieć - w stro n ę narratorów ,
tw órców opow ieści. O pow iadając w szak - p o dkreślał - m ów im y n ie tylko o z d a rze
34/ Zob. też H illis M iller Narrative, s. 78.
3 5/Tam że, s. 5.
36/ M. T urner The Literary M ind, N ew York 1996.
51
http://rcin.org.pl
Szkice
niach czy o biorących w n ich u dziai ak tan tk a ch i ak tan ta ch . O pow iadając, przede
w szystkim opow iadam y siebie.
4. Opowiadać siebie
Było o d początku oczyw iste, że „w szystkie opow ieści w szystkich czasów - jak
w yrażał to poetycko M ilan K u n d era - pochylają się nad ta jem n icą ja”37. N ależało
jeszcze z tej obserw acji uczynić tezę teoretyczną, a naw et m etodologiczną. I ta k też
się stało: narratyw izm w płyną! na zm ianę poglądów dotyczących sta tu su po d m io
tu jako kategorii filozoficznej, a podsum ow ał te w ysiłki n ajb ard ziej chyba konse
kw entnie Ricoeur:
staram y się odkryć, a nie po p ro stu n arzu cić z zew nątrz [...] n arracy jn ą tożsam ość, jaka
nas k o n sty tu u je, poniew aż to, co nazyw am y „ su biektyw nością” nie jest pozbaw ioną spój
ności serią w ydarzeń, ani n iew zruszoną su b stan c ja ln o ścią nie p o dlegającą ew olucji, ale
jest to d o k ład n ie taka tożsam ość, jaka może zostać stw orzona w d ro d ze kom ponow ania
opow ieści, z całym jej w ew nętrznym d ynam izm em czasow ości.38
Słynne R icoeurow skie rozró żn ien ia tożsam ości jako identitas („identyczności”,
„takożsam ości”) i jako ipseitas („bycia sobą”) rozdzielające jej aspekt statyczny
i dynam iczny, były tylko w stępem ujaw niającym ju ż za chw ilę rzeczyw iste p refe
rencje filozofa: ideę poszukiw ania tożsam ości drogą o krężną - na skrzyżow aniu
rozm aitych opow ieści39. S tąd już tylko jeden kro k prow adzi! do przysw ojenia
przez słow niki filozoficzne idei „tożsam ości n a rrac y jn ej”, która stała się rozpozna
w alnym sygnałem grun to w n ej przem ian y w X X-w iecznej m yśli o podm iocie.
M ówiąc bardzo ogólnie filozofia po d m io tu , m iędzy in n y m i dzięki tej idei, zyskała
m ocne arg u m en ty na drodze przejścia od rozum ienia człow ieka jako bytu , który
został w yposażony w określone właściwości do ujęcia go jako b y tu , który rozwija
się w czasie, a jednocześnie ma c h a ra k te r skończony - jego egzystencja bowiem
rozpoczyna się w m om encie n aro d zin , a kończy w raz ze śm iercią40. M ówiąc jesz
cze ogólniej - dzięki idei n arrac ji myśl filozoficzna znalazła stosow ne przesłanki
dla przesu n ięcia od substancjalnego do dynam icznego ujęcia po d m io tu , zaś szlak
prow adzący od k artezjańskiego „m yślę, w ięc jestem ” , poprzez herm eneutyczne
„rozum iem , więc jestem ” sfinalizow ał się w narratyw istycznym „opow iadam , więc
jestem ” . To o sta tn ie zaś okazało się po p ro stu uszczegółow ieniem filozofii her-
' M. K undera Sztuka powieści, przel. M. Bieńczyk, W arszawa 1998, s. 27.
38^ P. R icoeur Życie w poszukiwaniu opowieści, przeł. E. W olicka, „Logos i E thos” 1993/2,
s. 235.
3
P. R icoeur Narrative Identity, w: On Paul Ricoeur Narrative and Interpretation, ed.
by D. Wood, L ondon-N ew York 1991. Zob. też: M. Drwięga Paul Ricoeur daje do myślenia,
Bydgoszcz 1998 (zwł. fr. pt. Człowiek jako narrator i osoba z jego opowieści życia) oraz
R. Bartoszyńska Pisanie autobiograficzne w kontekstach europejskich, Katowice 2003
(zwł. fr. poświęcony Tożsamości i autobiografii).
4°/Z o b . też na ten tem at [N 6].
52
http://rcin.org.pl
Burzyńska Kariera narracji
m eneutycznej w w ydaniu heideggerow skim . I rzecz jasna - m usiało bardzo szybko
znaleźć d aleko idące rep e rk u sje w teorii lite ra tu ry , a zw łaszcza (czego oczywiście
należało się spodziew ać) w teorii in te rp re ta c ji literackiej.
U stalenie, że tożsam ość nie jest dana, lecz konstru o w an a w toku n arrac ji było
bez w ątp ien ia jednym z n ajdonioślejszych m om entów w ponow oczesnej filozo
fiach podm iotow ości, jed n ak że nie tylko chodziło tu o d etro n izac ję i d e c en tra liz a
cję p o d m io tu , o pozbaw ienie go pom nikow ej pozycji jaką n ad a ła m u filozofia po-
k arte zja ń sk a , czy też - jak zg rab n ie określał to D e rrid a (a m yśleli zarów no F o u
c a u lt jak i R oland B arthes) - o o debranie „punktow ej p ro sto ty ”41 n ad an ej m u
przez a u to ra „Rozpravjy o metodzie”. N ie chodziło więc tylko o w ykazanie, że w szel
ki po d m io t jest uczasowiony. C h odziło p rzede w szystkim o podk reślen ie, że tożsa
m ość p o d m io tu jest zawsze niegotow a, że jest ona d ynam icznym d zian ie m się
i p rze m ian ą , że jest k o n stru o w an a w a u to n a rra c ji (jako dośw iadczaniu siebie,
św iata i „znaczących in n y c h ”), że rozw ija się w czasie, i że, jak fabuła m a swój
początek i koniec. Szło też o w skazanie nowych m ożliw ości dla b ad a ń an tro p o lo
gicznych, uw olnionych od skostnień d y sk u rsu filozoficznego zastępującego
człow ieka kategorią „człow ieka”, o czym p isał jeszcze w latach 60. Jacques D e rri
da42. W n io sk i dla teorii in te rp re ta c ji narzu cały się sam e przez się: an i bow iem
p o d m io t au to rsk i, an i też czytelniczy n ie m ogły być już d łużej statycznym i fig u ra
mi gry in te rp re ta c ji, m artw ym i in stan c jam i oraz na zaw sze u stalonej tożsam ości.
Ich dom eną stało się te ra z staw anie się i ciągła p rze m ian a , a p rzede w szystkim
uczestnictw o w zm ien n y ch okolicznościach historycznych i kulturow ych, a więc
w szystko to, co już w 1966 roku, rów nież tw órca d ek o n stru k c ji o kreślił zgrabnie
„usytuow aniem ”43. We Wstępie do analizy strukturalnej opowiadań zw racał też R o
land B arthes uw agę na n arrac y jn e kon stru o w an ie tożsam ości postaci, choć nie
posługiw ał się jeszcze tym sform ułow aniem . W ywodził je d n a k (za A rystotelesem ),
że p ostać zyskuje sens d o p ie ro w łączona w n arrac ję [W 348], że nie jest ona esencją
jak w kom edii dell’arte czy d ram a cie m ieszczańskim [W 348], że nie jest też jakąś
ogólnie pojętą egzystencją, lecz uczestn ik iem w łasnej narracy jn ej sekw encji
[W 347], że jej istn ie n ie zatem określa n ie czasow nik être lecz participant. N iep rz y
padkow o też poziom postaci nazyw ał po p ro stu a u to r Wstępu poziom em „d z ia łań ”,
w ykazując w ten sposób in te g raln o ść b o h atera i zd a rzen ia [W 347], n ie p rz y p ad k o
wo rów nież po d k reślał już w tedy k o n stru k cjo n isty czn y sta tu s n a rra to ra i postaci,
pisząc o ich bycie „papierow ym ” [W 350],
417 J. D errid a Uecńture et la difference, Paris 1967, s. 335.
427 J. D errid a Kres człowieka, przel. P. Pieniążek, w: J. D errid a Pismo filozofii, wybrał
i poslowiem opatrzył B. B anasiak, Kraków 1992.
437 W dyskusji po referacie Struktura, znak i gra w dyskursie nauk humanistycznych
wygłoszonym na konferencji w Baltim ore w 1966 roku. Zob. tom m ateriałów
konferencyjnych: The Languages o f Criticism and the Sciences o f M an, ed. by R. M acksey
and E. D onato, Baltim ore and London 1970, s. 271.
53
http://rcin.org.pl
Szkice
„H om o n a rra to r”44, który za pośrednictw em w spom nianego już R icoeura,
a także M c ln ty re ’a, Taylora czy G id d en sa45 szum nie zaanektow ał scenę h u m a n i
styczną, o d niósł niew ątpliw ie rów nie sp e k ta k u la rn y sukces, jak sam a n arracja.
W ątpliw ości m ogła bu d zić jed n ak jego dość kostyczna m odełow ość, nazbyt trącąca
G reim asow skim inw entarzem aktantów . Tożsam ość narracy jn a przyw odzić za
częła na myśl - jak u Balzaca - „rozległą sieć osób w iotkich pod w zględem ob jęto
ści ciała, lecz konsekw entnych dzięki trw an iu ich czynów ”46. B arth es p rze b u d zo
ny b ardzo szybko z narratologicznego „sn u o naukow ości”, najw cześniej być może
starał się w ykazać, że nasza tożsam ość nie b u d u je się na w zór elem e n ta rn e j se
kw encji n arrac y jn ej, choć w w ielu w ypadkach p odejm ujem y wyzw anie, staczam y
bitw ę i wygrywam y lub przegryw am y (jak sk ru p u la tn ie badał to B rem ond47).
P rzekonyw ał też B arthes, że nie jesteśm y jedynie „ludźm i-opow ieściam i”, odgry
w ającym i ściśle u stalone role narracy jn e jak b ad ał to na przykładzie Baśni z tysiąca
i jednej nocy T zw ietan Todorow48. I też B arth es d oskonale zdaw ał sobie spraw ę
z tego, że aby p odm iot (po narratyw istycznym zw rocie) nie okazał się kolejną
w iązką klekoczących złowieszczo piszczeli, należy zrobić jeszcze jeden ważny
krok: przyw rócić opow ieści ciało.
5. Opowiadać ciało
Jeśli bow iem jedną z głównych k ategorii tw orzących podłoże narratyw istycz-
nych te o rii tożsam ości stała się kategoria sju ż etu (pło tu ), a więc „konfiguracja
zdarzeń fab u larn y ch , ujm ująca je we w zajem nych zw iązkach i tw orząca spójną
całość znaczącą”49, to n ie tru d n o było się dziw ić, że w yposażony w tak ą podstaw ę
d yskurs tożsam ościow y opow iadać począł zra zu h isto rię podm iotów pozbaw io
nych cielesności, poddanych n arracyjnym m atrycom . Z arzu t ten m ocniej jeszcze
w ypow iadał H ayden W h ite przyw ołując bogate pole znaczeniow e angielskiego
słowa plot, gdzie prócz aspektów odnoszących się do rozw oju w czasie oraz do sca
lan ia, nieoczekiw anie odnajdow ał także „grób” lub „m iejsce ostatniego spoczyn
44/ O kreślenie E. W olickiej Homo narrator, „Logos i ethos” 1993/2, s. 237.
4 Zob. zwl.: A. M clntyre Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, przekład
i w prow adzenie A. Chm ielew ski, Warszawa 1996; C h. Taylor Zródla podmiotowości.
Narodziny tożsamości nowoczesnej, prze!. M. G ruszczyński i in., w stęp A. Bielik-Robson,
W arszawa 2001 oraz tegoż Źródła współczesnej tożsamości, w: Tożsamość w czasach zmiany.
Rozmowy w Castel Gandolfo, Kraków 1995; A. G iddens Nowoczesność i tożsamość.
, J a ” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności, przel. A. Szulżycka, W arszawa 2002.
Zob. też kom entarze K. R osner [N 24 -51].
;
R Barthes S tyl powieści, przel. A. Trznadel, „Teksty” 1979 n r 1, s. 185-186. D alej jako:
S, z podaniem strony.
W C. B rem ond Logika możliwości narracyjnych, „P am iętnik L iteracki” 1968 z. 4.
48/-p Todorow Ludzie-opowieści, przel. R. Z im and, „P am iętnik L iteracki” 1973 z. 1.
49/ Podaję za: K. R osner Narracja jako struktura rozumienia, „Teksty D rugie” 1999 n r 3, s. 7.
54
http://rcin.org.pl
Burzyńska Kariera narracji
k u ” 50. S ugestia tkw iąca w an a liz ie a u to ra M etahistorii p row adziła być m oże do zbyt
d alek o p o su n ię ty c h w niosków , niem n iej do b rze w spółgrała z pojaw iającym się raz
po raz odczuciem , że d y sk u rs narratyw istyczny p ró b u je opow iedzieć nam h isto rię
m artw ych ciał - tożsam ości sprow adzonych do teoretycznych kateg o rii, lodow a
tych i rzecz jasna niezm ysłow ych. D y sk u rs te n w ięc, postępow y w podw ażaniu
obciążeń k a rte zja n iz m u we w czesnej fazie p o ststru k tu ra listy c z n e j kry ty k i sk a te
goryzow anych podm iotow ości, okazał się m ocno an a ch ro n ic zn y w obec now inek
z o sta tn ie j chw ili - m yślenia już nie o podm iocie, lecz o osobie, rzecz jasn a p o sia
dającej ciało, zm ysły, pleć, preferencje sek su aln e albo kolor skóry.
M etodologiczne in sp ira cje d la n ie-odcieleśnionego p isa n ia h isto rii dostrzega!
W h ite oczyw iście nie gdzie in d z iej, jak u F re u d a. N aw iązując do n ieco m niej z n a
nego a rty k u łu tw órcy psychoanalizy Popędy i zmienne koleje ich losów, te k stu , k tó re
go n iem ieck i ty tu ł (Tnebe und Triebsckicksale) daw ał się tłum aczyć także ¡ako Popę
dy i ich fabuły51, próbow ał W h ite stw orzyć zaczątki d la „naszego m yślenia o m ożli
w ościach p isa n ia (jednej lu b w ielu) h isto rii (ludzkiego) ciała (lub ciał)” 52. W yko
rzy stu jąc z kolei znane tezy F re u d a o gran iczn o ści popędów i p rze jaw ia n iu się
p rzez n ie związków m iędzy ciałem i psyche, oraz o po p ęd ach jako „psychicznych
rep rez en ta cja ch sil o rganicznych”, zw racał a u to r M etahistory uwagę na dalsze k o n
sekw encje tych wywodów - p rze k szta łc en ia owych sil w obrębie psy ch ik i, które
F re u d o kreślał m ian em ich kolei losu odpow iadały „podstaw ow ym s tru k tu ro m fa
b u la rn y m , za pom ocą których organizm a rty k u łu je swoje potrzeb y ” . M yśl F re u d a,
że „ro zm aite w aria n ty a rty k u lacji popędów , ta k ie jak m iłość, n ienaw iść p anow anie
i tym p o dobne p rzedstaw iać m ogą re z u lta ty różnych m ożliw ych fa b u la ry z ac ji” 53
w ydaw ała się in sp iru ją ca , lecz u W h ite ’a skończyło się n iestety na typologii ciał
i w zorcach n a rra c ji o ciałach, łączącej pom ysły F re u d a z „kw adratem sem iotycz-
nym ” G reim asa. Je d n a k ta dość naw iedzona koncepcja zw róciła uw agę na niew y
korzystane przez narratyw istów in sp ira cje psychoanalizy, um ożliw iającej pow rót
cielesności do dyskursów tożsam ości. Tożsam ość n arrac y jn a stracić by m ogła d z ię
ki te m u aseptyczność, zyskać n ato m ia st rysy o w iele bard ziej człowiecze. Je śli po
n ad to zanegow ano w te n sposób oparcie n arratyw istycznego d y sk u rsu n a s tru k tu
rze osław ionego y u ie iu , czem uż nie m ożna by było w rócić do innego n ie m n ie j słyn
nego w ynalazku rosyjskich form alistów - skazu - którego specyfikę stanow iła
w szak n a rra c ja uczłow ieczająca sam a siebie.
W d y sk u rsie o tożsam ości inspirow anym kateg o rią n a rra c ji nie p ow inno w szak
chodzić - ta k p rzy n a jm n ie j m n iem am - o za p ełn ien ie b y tam i z p a p ie ru „św iata,
k tórego głów ną zasadą jest H isto ria ” [S 184]. A ni też o zbudow anie typologii n a r
racyjnych wzorców, których jesteśm y tylko skrom nym i niedo sk o n ały m przeja-
H. W hite Poetyka pisarstwa historycznego, s. 351-352.
5’/T e k st ten w przekt. K. Raka znajduje się w d o d atk u do m onografii F reu d a autorstw a
Z. Rosińskiej (Freud, W arszawa 1993).
52/i Tam że, s. 352.
53/Tam że, s. 352-353.
55
http://rcin.org.pl
Szkice
wem . Czy też o to, by - jak za S okratesem utrzym yw ał R icoeur - uznaw ać, iż życie,
k tóre nie zostało przem yślane (a w ięc nie uspó jn io n e przez n arrację) nie jest w arte
by je przeżyć54. D yskurs narratyw istyczny podjąć pow inien kolejne w yzw ania by
nie zastygnąć w oczyw istościach i nie zakończyć na tym w łasnej opow ieści.
6. Opowiadać dalej
C o do Jo h n a B artha - jednego z głów nych bohaterów m ojej m alej n arrac ji - to
w k ilk an aście lat po odw ołaniu śm ierteln eg o zagrożenia dla pow ieści, w ydal on to
m ik opow iadań, którym , już w sam ym tytule, naw oływał by (jak sugerow ał także
polski tłum acz) „opow iadać d alej” . A ngielski ty tu ł zbioru On w ith the story w skazy
w ał je d n ak rów nież na inny jeszcze asp ek t zagadnienia: sn u jąc w trak c ie opow ia
d an ia dyw agacje nad sam ą czynnością opow iadania, h isto rie B arth a pokazyw ały
nie tylko to, że bytujem y z a w s z e j u ż we w n ętrz u jakiejś opow ieści i że praw dę
poznać m ożem y tylko dzięki fikcji, lecz także to, że istn ieją - taka k o n k lu zja poja
w iła się w finale - „n ieujaw nione jeszcze m ożliw ości narracy jn e, in n e fabuły po
w ieściowego św iata, drążące d ziu ry w m u ltiw ersu m jak ro b ak i” 55. D ow odziły
w reszcie, że opow ieść jest nie tylko odw ieczna lecz rów nież w ieczysta, że w brew
w szelkim prognozom trw ać będzie dalej, aż do skończenia św iata, bo jej tw orzenie
- także i postm oderniście przyszło to ostateczn ie przyznać - jest jedną z niezby
w alnych ludzkich potrzeb. S łusznie też określi! znów C u lle r tw orzenie opow ieści
o d m ia n ą „ep istem o fili” - sposobu zasp o k ajan ia p rag n ie n ia p o zn an ia [T 107]. N ie
bez racji też zapew ne filozofowie w spółcześni, idąc zw łaszcza tropem H eideggera,
u zn a li narrac ję za podstaw ową s tru k tu rę ro zu m ien ia i dośw iadczenia, w yrażającą
czasowość tych procesów. S łusznie też zaczęto się w n arrac ji dopatryw ać nie tylko
o p ow iadania h isto rii, lecz rów nież form y pozn an ia (epistemic work) - w szak sam e
słowa „opow ieść”, „ n a rra cja”, „opow iadać” (zw racali na to uw agę i H ayden W h ite
i K reisw irth) - przybyły z sa n sk ry c k ie g o gna poprzez ła c iń s k ie gnarus: „w iedzący”
czy „posiadający w iedzę” .
Po tych w szystkich zgodach będzie jed n ak ale.
D laczego specjalistyczna kateg o ria z d zied zin y teorii prozy arty sty czn ej, w ypracow a
na do opisu fikcji lite rac k ie j, zrobiła tak zdum iew ającą karierę?
- pytała w 2003 roku K atarzyna R o sn er [N 5]. N a p y tan ie to już k ilk a la t w cześniej
o d pow iedziała sam a sobie:
M yślę, że nie jest to tylko przejaw m ody term inologicznej. Ju ż a n aliza teoretyczno-li-
terack a [...] ujrzała w plocie s tru k tu rę czasową, której podstaw ow ą fu n k cją jest nadaw a
nie całościow ego sensu i ko h eren cji złożonym splotom w ydarzeń, zam ierzeń i czynów bo
haterów , n ieprzew idzianych okoliczności, któ re składają się na opow ieść.36
547 P. R icoeur Temps et Recit, t-1, Paris 1983.
557 J. B arth Opowiadać dalej, s. 321.
567 K. R osner Narracja jako struktura rozumienia, s. 8.
56
http://rcin.org.pl
Burzyńska Kariera narracji
M ożna się oczywiście zgodzić że narrac ja jest na pew nym poziom ie refleksją
n ad tym , jaki nad ajem y sens naszem u dośw iadczeniu czasu, a także, iż życiem nie
rząd zi naukow a logika przyczyny i sk u tk u , lecz logika opow ieści, w ram ach której
ro zu m ieć oznacza przedstaw iać sobie, w jaki sposób jedno z d a rzen ie pociąga sa
sobą n astęp n e. M ożna u znać n arrac ję za s tru k tu rę p o rzą d k u jąc ą i calościującą.
M ożna p rzyklasnąć żartow i F ra n k a K erm ode’a, że już naw et zw ykle tik-tak -
p o cz ątek i koniec o nom atopei naślad u jącej dźw ięk zegara - m oże stanow ić m in ia
turow y m odel fabuły: „pew nego zorganizow ania uczłow ieczającego czas przez n a
d a n ie m u form y”57. N ie sposób jed n ak nie oprzeć się w ra że n iu , że idea narracji,
k tó ra zdom inow ała w spółczesną m yśl h u m a n isty c zn ą , u trw aliła zarazem pew ien
po rzą d ek rozum ienia i sprow adziła w szystko do określonego m o d elu poznaw cze
go, k tó ry m a swoją cenę. W myśl tego m odelu n arrac ja jest w szakże pojm ow ana
jako s tru k tu ra całościująca, jako opow ieść u sp ó jn iają ca , m a c h a ra k te r teleologicz-
ny, d o k o n u je porządkow ania na zasadzie calość-część58 itp . Je śli w ięc w dalszym
ciąg u swojego w ywodu au to rk a Narracji, tożsamości i czasu tw ie rd z i, że
po pojęcie n a rra c ji sięgają d ziś najczęściej ci, k tórzy p ró b u ją przezw yciężyć im p as, w ja
kim zn alazła się w spółczesna refleksja n ad człow iekiem i jego k u ltu rą w w yniku H ei-
deggerow skiej i po stm o d ern isty czn ej krytyki p rzestan ek , które in teg ro w ały w cześniejszą
re flek sję,59
to znów nie sposób oprzeć się w rażen iu , że owa próba zn a le zie n ia czegoś, co po
now nie zintegrow ałoby refleksję, k tóra (p rzy n ajm n iej w m oim p rze k o n an iu ) zo
stała p o d d an a zasłużonej rozbiórce, okazuje się procesem w pro w ad zan ia starego
p o rz ą d k u p rzy użyciu now ej, a tra k cy jn e j k ateg o rii. D y sk u rs h u m a n isty c z n y
posłu g u jący się ideą n arrac ji zd a je się prow adzić n ie rz ad k o do tych sam ych ogra
niczeń , któ ry ch całkiem n iedaw no chciał się pozbyć i u jaw n ia swoje totalisty czn e
skłonności - jak zapew ne o k reślilib y to p o sts tru k tu ra liśc i, przyw ołując oczywiście
w sp o m n ian eg o już L yotarda, ale także F o u cau lta czy D e rrid ę . W idać rów nież wy
raź n ie, że z biegiem lat n ie tylko sam a k ategoria n a rra c ji za g u b iła swoją w czesną
fu n k cję krytyczną, która stanow iła o jej skuteczności w chw ili, gdy zainteresow ały
57/ F. K erm ode The Sense o f an Ending, Oxford 1967, s. 45. Zob. też: [T 98],
58/ M yślenie to ujaw nia swoje w yraźnie Arystotelesowskie korzenie, na co zwraca
m .in. uwagę Ricoeur, rekapitulując poglądy filozofa na ten tem at. Zob. A rystoteles
Retoryka. Poetyka, przełożył w stępem i kom entarzem opatrzył H. Podbielski,
W arszawa 1988, zwt. s. 327-332. Zob. też: R R icoeur Zycie w poszukiwaniu opowieści,
zwt. fr.: „To, co Arystoteles nazywa opowieścią, nie jest stru k tu rą statyczną, lecz
procesem zm ierzającym do scalenia [...]. Przez proces scalania rozum iem pracę nad
kom pozycją, która nadaje dynam iczną tożsam ość opow iadanej historii. To, co
opow iedziane jest określoną k onkretną historią, którą cechuje zupełność i jedność”
(s. 225-226). C ytat ten dobrze oddaje intencje zarówno R icoeura, jak i w ielu innych
rzeczników idei narracyjnej tożsamości.
59// K. R osner Narracja jako struktura rozumienia, s. 8.
57
http://rcin.org.pl
Szkice
się n ią d y skursy h u m an isty czn e, lecz rów nież, że jej użytkow nicy zd a ją się z a p rze
paszczać to, co zdaniem w ielu obserw atorów było jed n ą z najw iększych w artości
n arraty w izm u - jego zdecydow any a n ty fu n d a m e n ta liz m 60. N ie da się też n ie d o
strzec, że d yskurs n arratyw istyczny o piera się na zbyt ogólnych m odelach. Jeśli
bow iem n a rrac ja m iałab y się stać jedynie p se u d o n im e m czasowości, jeśli zatem
idea n a rra c ji m iałaby posłużyć tylko ok reślen iu pew nej d y n am ik i d zian ia się pro
cesu sam o ro zu m ien ia, to chyba rów nie dobrze m oglibyśm y się bez niej obyć.
A neksja k ategorii n arrac ji przez filozofię n ie o d p arcie zdaje się zabiegiem obliczo
nym tylko na w prow adzenie nowego języka, p rzy k le jen ie m odnej ety k ietk i do
tego, co zostało już w cześniej, p rzekonująco i rów nie literack o (jeśli przyw ołać
w zywanego na tę okoliczność bardzo często H eideggera) op isan e przez filozofów.
T a k w ięc jak n arrato lo g iczn a m acierz w spółczesnej m yśli n arratyw istycznej p ro
w adzi n ie u c h ro n n ie do jej schem atyzacji i u ogólnień, ta k rów nież u czynienie
z n arrac ji k ategorii par excellance filozoficznej i p róba w yrażenia za jej pom ocą
czasowości ludzkiego bycia w św iecie prow adzi, p rzy n a jm n ie j w m oim p rze k o n a
n iu , do zbyt daleko p osuniętych uproszczeń. N ad św iatopoglądem narratyw isty-
w icznym ciąży tyleż w idm o A rystotelesa, co restrykcyjne reguły retoryki antycznej
p rzypisującej n arrac ji p rzede w szystkim trzy zalety: aperta, brevis iprobabilis (czyli
jasność, zw ięzłość i w iarygodność). T ym czasem d u ch opow ieści - pow tórzyć m oż
na znów za M ilanem K u n d erą - jest p rzede w szystkim d u ch e m złożoności. K ażda
opow ieść mówi sw ojem u czytelnikow i: „rzeczy są b ard z iej złożone, niż m yślisz” .
W reszcie - jeśli w filozofii w spółczesnej mówi się o sta tu sie językowym n arrac ji,
bardzo często ab stra h u je się od retorycznego w y m iaru jej języka. N arra cja pojm o
w ana jako stru k tu ra po rząd k u jąca jest tylko procesem o c h a rak te rz e logicznym ,
w ypranym , rzec by m ożna, z języka. I znów daje się tu odczuć dziedzictw o retoryki
antycznej rozgraniczającej sta ra n n ie narratio i elocutio.
Je d n o z najw ażniejszych pytań pod adresem dyskursów h u m a n isty k i p o słu
gujących się k ategorią n arrac ji m ożna by więc sform ułow ać n astępująco: czy opo
wieść m ożna uznać isto tn ie za e lem e n ta rn ą form ą p o zn a n ia (dostarczającą w iedzy
o świecie poprzez nad aw an ie m u sensu), obliczoną na porządkow anie owego sen
su, czy też jest to stru k tu ra retoryczna, k tóra w rów nym sto p n iu zniekształca, co
o dsłania rzeczywistość. Czy w ięc narrac ja jest źródłem wiedzy, czy też iluzji?
[T 108-109],
7. Opowiadać na now o
S łu sz n ie zauw aża! też C u lle r, że „ te o re ty c z n e in te rp re ta c je p ro b le m u to ż sa
m ości m ogą sp raw ia ć w ra ż e n ie z b y t u p ro sz c z o n y c h w z e sta w ie n iu z jego s u b te l
nym u ję c ie m w p o w ieścia ch ” [T 129]. P o w ied ziała b y m naw et m o cn iej: d y s k u r
sy p o słu g u ją c e się k a te g o rią to żsam o ści n a rra c y jn e j (m am tu n a m yśli zw łasz
cza k o n ce p cje T ay lo ra, M a c ln ty re ’a, G id d e n s a czy n aw e t R ico e u ra ) z a w ierają
'
Zob. np. K reisw irth Merely Telling, s. 4.
58
http://rcin.org.pl
Burzyńska Kariera narracji
bez w ą tp ie n ia lic z n e u p ro sz c z e n ia . D y sk u rsy te o p ie ra ją się znów n a b a rd z o s te
reo ty p o w ej w izji k o n stru o w a n ia się n a rra c y jn e g o „ ja ” ja k o n ie z b y t w g ru n c ie
rzeczy sk o m p lik o w a n e g o p ro ce su sto p n io w e g o n ab y w a n ia d o św ia d c z e ń ,
sta łe g o p o g łę b ia n ia s a m o ro z u m ie n ia i sa m o w ied z y , n a n iz y w a n ia k o le jn y ch
p o rc ji in fo rm a c ji alb o z a p e łn ia n ia p u sty c h m ie jsc w z a k ła d a n e j zaw czasu
całości - w p e łn i to ż sam y m , sam o św iad o m y m „ ja ” . Z d a ją się ró w n ież k u lty w o
w ać n a iw n ą w ia rę , że w ch w ili za k o ń cz en ia się n aszej fa b u ły życiow ej je ste śm y
z d o ln i - w ą tp i! w to zap ew n e n a jm o c n ie j L a c a n - u zy sk ać k o m p le tn ą to ż sa
m ość. N ie k tó re z n a rra ty w isty c z n y c h w izji k o n stru o w a n ia to ż sam o ści p rz y p o
m in a ją d o z łu d z e n ia sły n n y d ia g ra m M u k a ro w sk y ’ego o b ra z u ją c y sy ste m a
ty c z n ą k u m u la c ję se n su , p ro ce s, w k tó ry m w m yśl z a sa d y re te n c ji i p ro te n c ji
k aż d y n a s tę p u ją c y e le m e n t d a je się u ją ć w k o n te k ś c ie p o p rz e d z a ją c y c h i p o zw a
la rz u c ić św ia tło na n a s tę p u ją c e .
W pro w ad zen ie idei n arrac ji do dyskursów tożsam ości przyniosło ze sobą rów
nież, jak się zdaje, pow ażniejsze n iebezpieczeństw a. D a ją się one d ostrzec zarów no
w m yśli M c ln ty re ’a i Taylora, jak i P aula R icoeura. N a p la n pierw szy bow iem wy
sunęły się tu kw estie „spójności ja” , a także jego u za le żn ie n ie od narracy jn y ch
wzorców. N arraty w isty czn e teorie tożsam ości n ie tylko zdaw ały się znów (choć po
now em u) m ów ić n am , że wszyscy d ziałam y p o d o b n ie i - rzecz oczyw ista - jesteśm y
do siebie p o d o b n i, ale w ręcz spraw iać zaczęły w rażenie, że w ym odelow ano je na
jednej tylko, łatw o d o stęp n ej stru k tu rz e - na tradycyjnej bildungsroman. „Rozwój
czyli d u c h O p o w iad a n ia” [S 182] - jak m aw ia! R o lan d B a rth es - z a triu m fo w ał po
raz kolejny, tym razem w wygodnej form ule in te g raln e j tożsam ości, której b u d o
w anie je d n a k p o d ejrz an ie prosto i b ezkolizyjnie zm ierzać m iało do określonego
celu. N iebezpieczeństw a takiego sposobu m yślenia przew idyw ał w sp o m n ia n y już
L yotard, k tóry przestrzega! nie tylko p rze d d o m in a cją w ielkich n a rra c ji n ad
m ałym i, lecz ta k że p rzed pró b am i po d d aw an ia zindyw idualizow anych m ałych
n a rra c ji tożsam ościow ych w ielkim m odelom u n ifik u ją cy m . P rzestrzega! p rzed
tym w p rz e k o n a n iu , że lu d zk iem u u n iw ersu m nie jest w łaściw a pow tarzalność
i p o w ielanie określonych wzorców, któ re zaw sze prow adzić m usi do schem atyza-
cji, lecz przeciw n ie - d alek o p o su n ięta różn o ro d n o ść i zm ienność. A u to r Kondycji
ponowoczesnej zw racał w ięc baczną uwagę nie tyle na naszą „kom p eten cję n a r ra
cy jn ą”, n ie jak o au to m aty cz n ie po rząd k u jącą także a u to n a rra c je , ile na n iezbyw al
ne lu d zk ie „praw o do n a rra c ji” i głębokie zin d y w id u alizo w an ie opow ieści. P rz e su
wa! w ięc p u n k t ciężkości w stronę niezaw isłości p o d m io tu i rozszerza! ideę n arra -
cyjności na szeroko ro zu m ian ą sferę psychosocjologiczną, czy naw et polityczną.
F ilozofow i zależało zwłaszcza na owym p rz e su n ię c iu akcentów od n arracy jn y ch
m atryc (od tego, co n arzu co n e z góry) do tego, co w ykreow ane p rzez p o d m io t. „ P ra
wo do n a rra c ji” - pisa! - oznacza „nieprzezw yciężoną w każdym z nas silę n a rr a
cyjnej p ra k ty k i” i jest podstaw ą „praw a do odm ien n o ści; nie tylko praw a każdej
jed n o stk i do bycia sobą i w yrażania siebie, ale ta k że praw a do bycia in n y m , n ie
p odległym obow iązującym n o rm o m ” . L yotard w łaśnie - zauw ażał C a rro l - p rz e
konywa! nas, że:
59
http://rcin.org.pl
Szkice
ta tk w iąca w jednostce n iep o s k ro m io n a siła stanow i w yzw anie d la w szelkich system ów
i te o rii o całościow ych am b ic ja ch , k tó re ch ciały b y objąć, u su n ąć lu b choćby steoretyzo-
wać siły innego - to znaczy w yznaczyć m u specyficzne m iejsce w ram ach jak ie jś m eta-
n a r ra c ji.61
O d eb ra n ie kom uś „praw a do n a rra c ji” czy niew ysluchanie czyjejś opowieści
prow adziło p rostą drogą do to ta lita ry z m u (L yotard udow adnia! to na p rzykładzie
m e ta n a rra c ji m arksistow skiej) i stanow iło jeden z najb ard ziej jaskraw ych
przykładów niespraw iedliw ości. Państw o to ta lita rn e - dopow iadał znów k o m e n ta
to r - było d la L yotarda przykładem stru k tu ry , w której „w szystkie narracy jn e
fu nkcje są u stalone i z góry p rzy p isan e, i gdzie w szystkie odchylenia od narzuconej
n arrac ji są n aty ch m iast tłu m io n e. P onadto
jako obyw atel takiego państw a jesteś trak to w a n y jednocześnie jako w sp ó ła u to r n a rra c ji,
uprzyw ilejow any jej słuchacz i d o k ład n y w ykonaw ca przypisanych tobie epizodów . Twoje
m iejsce jest więc u stalo n e aż w trzech in stan cjach m eta n arra cji i w każdym szczególe two
jego życia. Twoja w yobraźnia jako n a rra to ra , słuchacza czy a ktora jest całkow icie zab lo k o
w ana. Pom yłka w w y k onaniu roli, b łąd w slu c ch a n iu , lapsus w n a rra c ji i jesteś przegrany.
Stajesz się zakazaną n a rra c ją .62
P o lityka n arrac ji była przez a u to ra Kondycji ponowoczesnej ro zu m ian a szeroko
i m ożna ją było rozszerzyć rów nież na pro b lem aty k ę in te rp re tac ji. O pisu jąc p rag
m atykę zróżnicow anych g ie r językowych w sferze społecznej i opow iadając się za
nierozw iązyw alnością zatargów (différends) L yotard odżegnyw ał się zw łaszcza sta
nowczo od „po siad an ia ra c ji” , od d ąż en ia do w ygryw ania w sporach, od potrzeby
rozstrzy g an ia o praw dzie czy praw dziw ości. N ajw ażniejsza okazyw ała się n ato
m ia st d la niego kw estia bycia w ysłuchanym - w ysłuchania czyjeś opow ieści. M ałe
n arrac je indyw idualnych podm iotów staw ały się, w jego ujęciu, praw dziw ą silą po
lityczną - ta k w szeroko ro zu m ian ej sferze społecznej, jak w sferze życia duchow e
go. Siłą w ym ierzoną przeciw ko p ra g n ie n iu totalizacji.
P rzed niebezpieczeństw em o d ro d ze n ia się przestarzałych upiorów u n iw ersa li
zm u p rzestrzeg ali rów nież inni p rzedstaw iciele n arratyw izm u socjopolityczne-
go63. W ich p rze k o n an iu bow iem ju ż sam o pojęcie tożsam ości skum ulow ało w so
bie w iele n ap ięć i sprzeczności, na co, w o sta tn ic h latach zw racali uwagę zarów no
psychoanalitycy, jak i re p rez en ta n ci opcji k u ltu ra listy c zn y c h , fem inistycznych,
hom oseksualnych, rasow ych, etn iczn y ch czy postkolonialnych. Ju ż choćby sam a
pozycja zajm ow ana przez p o d m io t w p rze strzen i społecznej (jego uw arunkow a
nie) i zw iązana z tym kw estia jego m ocy spraw czej - p rzek o n u je na p rzykład filo
6*7 Reguły gry, s. 57.
'
Tam że, s. 57-58. Oprócz prac wcześniej cytowanych zob. też: J.-F. Lyotard Instructions
paiennes, Paris 1977 oraz A u juste, Paris 1979.
63/ O kreślenie M. K reisw irtha Merely Telling s. 11.
60
http://rcin.org.pl
Burzyńska Kariera narracji
zo f K.A. A p p iah - należą do co n ajm n ie j dw óch różnych porządków n arracy j
n y ch 64. C o w ięcej sam proces k o n stru o w an ia tożsam ości ma w yraźnie aporetyczną
stru k tu rę : „trzeba stać się tym , czym przy p u szczaln ie i ta k się już było” - dopow ia
da iro n ic zn ie C u l l e r - c o oznacza, że „zasadnicza tożsam ość boh ateró w k o n sty tu
uje się w zm aganiach ze św iatem , później n ato m ia st zakłada się, że byta podstaw ą
czy w ręcz przyczyną owych d z ia ła ń ” [T 128]. Idea narracy jn eg o k o n stru o w an ia
tożsam ości n ierzadko też o p iera się na naiw nej w ierze w rze teln o ść tożsam ościo
wej opow ieści, k tóra będąc z założenia opow ieścią u sp ó jn iają cą , nie m oże się
w ikłać w jakieś diab elsk ie sztuczki. W perspektyw ie narraty w isty czn ej życie bo
w iem jaw i się jako pole k o n struktyw nego d ziała n ia - pow ie bez zm ru ż e n ia oka
P aul R ico eu r, zaś n arrac ja - jest s tru k tu rą form ow ania in te g ra ln e j tożsam ości i nie
m a tu m iejsca na zaham ow ania, pom yłki czy porażki.
U proszczenia dające się dostrzec w n iektórych koncepcjach narratyw istycz-
nych spow odow ane są jednak, jak sądzę, nie tylko ich p rzyw iązaniem do o kreślo
nych te o rii n arrac ji, lecz także an ach ro n iczn o ścią m odeli pow ieściow ych, które
legły u podłoża n arratyw izm u. Propozycje te zdają się bow iem przyjm ow ać za pod
staw ę jedynie klasyczny m odel X IX -w iecznej pow ieści, k tó ry n arrac y jn em u d o
św iadczeniu czasu w yznacza rytm passe simple. Pisa! o tym znów na swój sposób R o
la n d B arth es, we w nikliw ej m edytacji n ad tą w łaśnie form ą czasow ści - „k a m ie
n iem w ęgielnym klasycznego o p o w iad a n ia” . C zytając opow ieść B a rth e s’a n ie tru d
no d ostrzec pokrew ieństw a dostrzeganych przez niego specyficznych w łaściw ości
procesu p orządkow ania św iata przez tok n arracy jn y X IX -w iecznej pow ieści i tez
narratyw istów . Powieść tę w yprow adza! a u to r Uecriture du roman z „m itologii u n i
w ersaln o ści” . C h arak tery sty czn y d la niej czas - przekonyw ał - byt „jaw nym k ła m
stw em , odziew ał n ie re aln y fakt w kolejne stroje praw dy” . G łów ną cechą tej pow ie
ści stało się „zachow anie h ie ra rc h ii w państw ie faktów ”, oraz „zap ew n ien ie wy
o b raż en iu form alnej gw arancji rea ln o ści” prow adzące do „ b ło g o sta n u ” . Jej p o d
stawowy czas posiadał w ięc w iarygodną ciągłość, której pozorność była oczyw ista,
a jego za d an iem nie było już w yrażanie czasu, lecz ak t p o sia d an ia p rzeszłości65.
Powieść X IX -w ieczna to zastygnięcie d ynam icznego czasu w n iezb y t złożonej k o n
w encji - to „Ś m ierć” (dużą lite rą ), któ ra „z życia czyni p rze zn ac ze n ie, ze w spo
m n ie n ia ak t pożyteczny, a z trw an ia czas kierow any i znaczący” [S 186]. N a r ra c ja -
jak uczyli jeszcze form aliści - to isto tn ie sposób p o rządkow ania i usensow niania
m a te ria łu fabularnego, lecz to byn ajm n iej nie w yczerpuje m ożliw ości, k tó re niesie
ze sobą sytuacja opow iadania.
Z m ie rz am do tego, że jeśli idea n arrac ji w w iedzy o lite ra tu rz e i w h u m a n isty c e
m a być ideą pło d n ą i tw órczą, pow inna uw ażniej słuchać lekcji w spółczesnej p o
w ieści. L u b inaczej - jeśli idea n a rra c ji nie ma pozostać tylko p u sty m sloganem ,
p ow inna pow rócić do pow ieści, któ rą jakiś czas tem u po rzu ciła. Ju ż na początku
K.A. A ppiah Tolerable Falsehoods: Agency and the Interests o f Theory, w: The Consequences o f
Theory, ed. by J. Arac & B. Johnson, Baltim ore 1991, s. 74-74. Zob. też: [T 137].
65/ W szystkie cytaty: [S 182].
61
http://rcin.org.pl
Szkice
lat 60., w czasie, kiedy kiełkow ały zalążki n a rra tyw istycznego boomu, M ichel B utor
- fran cu sk i teoretyk i p rak ty k nouveau roman - zw racał też uwagę na doniosłą „rolę
pow ieści w m yśli w spółczesnej”66. S form ułow anie to znalazło się w p o d ty tu le jego
Badań nad techniką powieści i n ie tru d n o dostrzec, że to pro sto i la p id a rn ie u jm u je
ono sens wysiłków nurtów narratyw istycznych. Idąc tro p em B utora m ożna by też
pow iedzieć, że to w łaśnie w spółczesna powieść - jeśli w nieco szerszym znaczeniu
użyć jego najbardziej znanej form uły - okazać się m oże te re n em poszukiw ania
także w dzied zin ie teorii o partych na idei n arracji. D w udziestow ieczne te ch n ik i
n arrac y jn e będące - znów B arthes - zbiorem n arzędzi d estru k c y jn y c h i odrodzi-
cielskich zrazem [S 186], u jaw n iają bow iem niezm ierzoną różnorodność m ożliw o
ści n arracyjnego kreow ania św iata i narracyjnego konstru o w an ia tożsam ości.
W spółczesna proza - ta k Je an -P ie rre F aye pisa! na m arg in esie „B ahom eta” Klos-
sow skiego - „w yraźnie bow iem o d słan ia to, czym n ie u c h ro n n ie jest - ek sp ery m en
tow aniem m yśli na życiu”67, nie zaś porządkow aniem życia przez myśl.
Z aw arta w tych zdaw kow ych w ypow iedziach su g e stia , k tó rej w m oim szkico
wym o m ów ieniu nie sposób głębiej i szerzej rozw inąć w ydaje się je d n a k z a słu g i
wać na uw agę. Jeśli bow iem lite ra tu ra w spółczesna „staje się w y razicielk ą g ęsto
ści is tn ie n ia , a nie jego zn a c z e n ia ” [S 183] - jak znów p ię k n ie w yrazi! to B a rth es -
to d zięk i g łęb o k iem u p rze m y śle n iu i w zięciu pod rozw agę jej dośw iadczeń, te o
rie n arraty w isty cz n e m ogłyby u n ik n ą ć w ielu u proszczeń. A n alizu ją c na p rzy k ła d
pow ieść S ollersa Drame, pokazyw ał rów nież B a rth es, ja k ca lo śc iu ją ca n a rra c ja
p odw ażana jest tu stale przez siły p rze ciw n arrac y jn e, jak „m ow a p rze ciw n a”,
k ła m liw a ściera się z m ow ą „o p iek u ń c zą niczym w różka” i w ja k i sposób d o p ie ro
w to k u tej skom plikow anej i n ie zaw sze czystej gry, w p rocesie je dnoczesnego b u
d ow ania i p odw ażania, tw orzy się tożsam ość b o h a te ra . N aw et w ięc gdyby b o h a te
rowi ow em u u d ało się to w szystko jakoś u porządkow ać - m ożna by podsum ow ać
cy tatem z Drame
zro b iłb y to b ezn ad zie jn ie, ciągle rwąc w ątek, bez cienia p raw dopodobieństw a, h a rm o n ii,
spójności. H isto ria zaw ieszona, w której nic, zdaje się nigdy się nie zd arza, a któ ra m im o
to byłaby zw ieńczeniem jakiejś w ew nętrznej aktyw ności.68
W pow ieści Sollersa an i sens, an i w iedza, an i też sam ow iedza nie p oddają się
praw om rozw oju i sk u p ia n ia . Z aś „ja” w ydanem u tym razem na pastw ę n arrac ji,
nie pozostaje nic innego jak tylko n ie stru d ze n ie podtrzym yw ać tę zw odniczą opo
wieść.
O pow iadanie m oże być więc tyleż porządkującą „ s tru k tu rą ” sensu, co jego p o d
w ażaniem , jednoczesną in teg racją i dezin teg racją, porządkow aniem przem iesza
nym z ek sperym entow aniem , k o n stru k cją splecioną z d ek o n stru k c ją . A m oże po
667 M. B utor Powieść jako poszukiwanie. Wybór esejów, przel. J. Guze, W arszawa 1971, s. 97.
677 Przytacza to zdanie Barthes [W 356],
687 Przytacza ten fragm ent Barthes w kom entarzu do Drame: Dramat, poemat, powieść, w:
Lektury, przel. K. K łosiński, M .P M arkowski, E. W iełeżyńska, W arszawa 2001, s. 31.
62
http://rcin.org.pl
Burzyńska Kariera narracji
p ro stu jest tak, że n a rra c ja to raczej narrative desire - n a jk ró tsz a fo rm u la naszego
d ąż en ia do u se n so w n ian ia św iata, figura naszych snów o p o rzą d k u , n ie zaś re p re
zentacja p o rządku jaki jest. Czy w iedza, jaką rzekom o n ie sie ze sobą n a rra c ja nie
jest ty lko efektem naszych pragnień? - zapyta znów nie bez przyczyny Jo n a th a n
C u lle r [ T 109]. W szak choć n ik t przy zdrow ych zm ysłach - dopow ie P a u l de M an -
n ie próbow ałby u p raw iać w inorośli w św ietle słowa „ d z ie ń ” , to je d n ak b ardzo nam
tru d n o u n ik n ą ć p o jm ow ania naszego życia na w zór pow ieściow ej fab u ły 69. Ożyw
czy im p u ls dla d y sk u rsu op arteg o na idei n a rra c ji n ieoczekiw anie u jaw nia znów
B arth es’owski Wstęp do analizy strukturalnej opowiadań, od którego zaczęłam i do
którego powrócę jeszcze na chw ilę, by jakoś zakończyć tę opow ieść. T e k st Bar-
th e s’a, jak zapew ne p am iętam y , przez w iększość k o m e n tato ró w u z n a n y został za
jaw ny przejaw n arrato lo g icz n eg o tw ardogłow ia. T ym czasem w brew w szelkim po
zorom jest on swego ro d za ju d ek o n stru k c ją n a rrato lo g ii, będąc tyleż (co sk ą d in ą d
w 1966 ro k u dość typow e) jej entu zjasty czn ą apologią, co (n iem al w tym sam ym
m om encie) - niw ecząc jej dogm atyzm i schem atyzm . U w ażna le k tu ra Wstępu wy
raź n ie pokazuje tę dw uznaczność. O pow iadanie jest tu bow iem tyleż - jak pisze
B arth es - m odelem i h arm o n o g ram em [W 357-358], ściśle skonw encjonalizow a
nym w cieleniem skończonej i stosunkow o niew ielkiej liczby n arracy jn y ch w zor
ców, co żyw iołem , w któ ry m „in teg racja n arrac y jn a nie p rzed staw ia się jed n ak
zawsze rów nie praw idłow o” [W 358]. „O pow iadanie p u lsu je ” - „ro z lu źn ia się
i ścieśnia, m ię k n ie i uszty w n ia” [W 358], jego fu nkcją o k az u je się n ie tyle re p re
zentow anie, ile b ud o w an ie w idow iska, sp e k tak lu nie należącego w cale do p rostego
p o rzą d k u mimesis [W 359]. „R zeczyw istość” sekw encji nie tkw i jedynie w „ n a tu ra l
nym ” ciągu składających się na nią działań , lecz w logice, k tó ra zostaje w n im bez
u sta n n ie „w ystaw iana na ryzyko” [W 359]. W reszcie - o p o w iad an ie to form a, k tó ra
przezw ycięża w łasną pow tarzalność i b u d u je m odel sta w an ia się [W 359], a jego
fu nkcją - uwaga! - słu c h am y podobno o rtodoksyjnego n arrato lo g a - n ie jest w cale
„ u sp ó jn ia n ie sensu, lecz jego p o d n ie ca n ie” [W 357]. C o za te m dzieje się w tekście
B a rth es’a? O p ow iadanie, k tó re na początku Wstępu jest ty lko p se u d o n im e m sche-
m atyczności, na k ońcu przezw ycięża pow tarzalność, by stać się „przygodą mowy” ,
„dreszczow cem sensow ności”, „kruchością p o rzą d k u ” [W 355-366]. I w finale uw a
ga a u to ra Wstępu sk u p i się już nie na p o rzą d k u opow iad an ia, lecz n a za kłóceniach
w jego logice, „sp ełn iający ch się - jak napom yka w cześniej - w n ie p o k o ju i rad o
ści” [W 356]. Po d ro d ze zaś śledził on będzie n ie tyle lin e a rn ą ciągłość n a rra c ji, ile
k o n tra p u n k ty sekw encji n arracy jn y ch [W 344-345]. C zego zatem uczy p rzykład
B a rth es’a? T ego na p rzy k ła d , że d yskurs n arratyw istyczny p ow inien być m oże rów
nież sam siebie zd ek o n stru o w ać, by m ógł stać się n a now o p ło d n y i tw órczy. D roga,
k tó rą przebyw a B a rth es we Wstępie, m oże być w szak ro z u m ia n a n ie tylko jako d ro
ga od s tru k tu ra liz m u do p o sts tru k tu ra liz m u , czy od h u m a n isty k i o p arte j na te o re
tycznej fikcji do h u m a n isty k i dem askującej u roszczenia tejże, lecz rów nież jako
droga, k tó rą przebyć m oże myśl in sp iro w an a ideą n a rra c ji, by odzyskać u traco n ą
69// P. de M an Resistance to Theory, M inneapolis 1986, s. 11.
63
http://rcin.org.pl
Szkice
świeżość i silę prow okacji. T a k jak B arth es uw ierzyć m ożna bow iem przez chw ilę
w jedynie uspójniającą i calościującą m oc n arrac ji, lecz rów nież jak on dostrzec
m ożna, że rów nie często „słowa wiszą tylko na nieczułym drzew ie opow ieści, n i
czym p ię k n e owoce”, a znaczenie „błąka się tylko, a nie u trw ala”70.
Isto tn ie - opow iadam y z pow odu przyrodzonej niew ystarczalności św iata, n ie
kom pletności dośw iadczenia, niedoskonałości siebie. L u b im y „ro m a n se w ym yśla
ne z n ie d o sta tk u św iata” i w iem y dobrze, że nasze życie nabiera kolorów dzięki
dniom , których nie przeżyliśm y71. O pow iadam y w szak nie tylko opow ieści, które,
jak pod dotk n ięciem czarodziejskiej różdżki rozum iejącego um ysłu u k ła d ają się
w spójne i czytelne fabuły. O pow iadam y także to, co nam się tylko w ym yka, co nie
daje się w cielić w żadną n arracyjną sekw encję. O pow iadam y cudze opow ieści po
to, by opow iedzieć o sobie. Ale chociaż śm ierć jest zapew ne tylko k ro p k ą o sta tn ie
go zd a n ia snutej przez nas cierpliw ie przez cale życie n arrac ji, nie oznacza to p rze
cież w cale - tak przynajm niej sądzę - końca naszej opow ieści.
707 R. B arthes Nocna podróżniczka. Przedmowa do „Żywota Rancego" F. R . Chateaubrianda,
przel. M. Piw ińska, „Teksty” 1971 n r 1, s. 176-177.
7,7 P. Q uignard Albucjusz, przel. T. K om endant, W arszawa 2002, s. 5-6.
64
http://rcin.org.pl