PLATON UCZTA

background image

DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

do ko

ń

ca staro

ż

ytno

ś

ci

ś

redniowiecze i odrodzenie

barok i o

ś

wiecenie

1815-1914

1914-1989

jak i z czego studiowa

ć

filozofi

ę

moje wykłady

Wittgenstein

filozofowie i socjologowie nauki

PLATON

UCZTA

przeło

ż

ył Władysław Witwicki, 201C-212C

Uczta to rozmowa o tym, czym jest miło

ść

. Kolejni mówcy przedstawiaj

ą

swoje pogl

ą

dy na ten temat,

wreszcie zabiera głos Sokrates:

Ale ja ci ju

ż

dam pokój, a zaczn

ę

to, co mam powiedzie

ć

o Erosie. Słyszałem to kiedy

ś

od pewnej osoby z Mantinei, niejakiej Diotymy. Ona si

ę

na tych sprawach doskonale

rozumiała, a na wielu innych tak

ż

e, i kiedy Ate

ń

czycy ofiar

ę

składali przed zaraz

ą

, ona im

na dziesi

ęć

lat t

ę

chorob

ę

odroczyła. Otó

ż

ona mnie o

ś

wiecała o sprawach Erosa i to, co

mi mówiła, spróbuj

ę

ja wam powtórzy

ć

zaczynaj

ą

c od tego, na co

ś

my si

ę

z Agatonem

zgodzili, a potem ju

ż

na własn

ą

r

ę

k

ę

, jak tylko potrafi

ę

. I potrzeba istotnie, mój Agatonie,

tak jake

ś

ty to rozdzielił, naprzód omówi

ć

, kto to jest Eros i jaki, a potem mówi

ć

o jego

dziełach.

Otó

ż

my

ś

l

ę

,

ż

e najłatwiej b

ę

dzie przej

ść

te rzeczy tak, jak ta niewiasta z dalekich stron ze

mn

ą

je przechodziła pytaniami.

Bo ja jej te

ż

wtedy takie rzeczy mniej wi

ę

cej mówiłem, jak teraz Agaton mnie,

ż

e Eros to

wielki bóg i pi

ę

kny, a ona mnie, tak samo jak ja jego, przekonała,

ż

e on ani pi

ę

kny nie

jest, jak mi si

ę

wydawało, ani dobry.

A ja powiadam: - Diotymo! Co mówisz? to Eros szpetny jest i zły?

A ona: - Nie mów tak brzydko! - powiada - albo

ż

ci si

ę

wydaje,

ż

e je

ś

li co

ś

nie jest pi

ę

kne,

to musi zaraz by

ć

szpetne?

- A pewnie.

- A je

ś

li co

ś

nie jest m

ą

dre, to zaraz musi by

ć

głupie? Czy te

ż

nie uwa

ż

asz,

ż

e istnieje

co

ś

po

ś

redniego pomi

ę

dzy m

ą

dro

ś

ci

ą

i głupot

ą

?

- Có

ż

takiego?

- A mie

ć

słuszno

ść

, ale nie umie

ć

tego uzasadni

ć

, nie wiesz - powiada -

ż

e to jeszcze nie

jest wiedza, bo przecie

ż

w takim razie wiedza byłaby czym

ś

nieuzasadnionym?

- Ale to i nie

ś

wiadomo

ść

nie jest. Bo je

ś

li tak jest naprawd

ę

, to jak

ż

e to mo

ż

e by

ć

nie

ś

wiadomo

ść

?

- Wi

ę

c takie słuszne mniemanie jest czym

ś

po

ś

rednim pomi

ę

dzy wiedz

ą

i niewiedz

ą

.

- Słusznie mówisz - powiadam.

- No wi

ę

c nie wnioskuj tak,

ż

e to, co nie jest pi

ę

kne, musi zaraz by

ć

brzydkie, albo

ż

e to,

co nie jest dobre, jest złe. Tak samo je

ś

li uwa

ż

asz,

ż

e Eros nie jest dobry ani pi

ę

kny, nie

my

ś

l zaraz,

ż

e jest szpetny i zły, ale

ż

e to jest co

ś

po

ś

redniego pomi

ę

dzy jednym a

drugim.

- A przecie

ż

- powiadam - wszyscy mówi

ą

,

ż

e to jest wielki bóg.

Strona 1 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- Jak to wszyscy, powiadasz; wszyscy, którzy tego nie wiedz

ą

, czy te

ż

i ci, którzy

wiedz

ą

?

- No, wszyscy, przecie

ż

.

A ona si

ę

roze

ś

miała i powiada: - Mój Sokratesie, jak to mo

ż

e by

ć

,

ż

eby go wielkim

bogiem nazywali ci, którzy go nawet za boga nie uwa

ż

aj

ą

?

- Kto taki? - powiadam na to.

- Ty pierwszy, a ja druga.

Ja mówi

ę

: - Jak to rozumiesz?

A ona: - Po prostu, bo powiedz mi: czy wszyscy bogowie s

ą

szcz

ęś

liwi, czy te

ż

o

ś

mieliłby

ś

si

ę

twierdzi

ć

,

ż

e który

ś

z bogów nie jest szcz

ęś

liwy?

- A niech

ż

e Bóg broni - powiadam.

- A prawda,

ż

e szcz

ęś

liwymi nazywasz tych, którzy posiadaj

ą

to, co dobre i co pi

ę

kne?

- Oczywi

ś

cie.

- A ju

ż

e

ś

si

ę

godził,

ż

e Eros nie posiada tego, co dobre i co pi

ę

kne, i dlatego pragnie tych

rzeczy, poniewa

ż

mu tego brak?

Zgodziłem si

ę

.

- Wi

ę

c jak

ż

eby mógł bogiem by

ć

ten, któremu los nie dał ani pi

ę

kna, ani dobra?

- Rzeczywi

ś

cie,

ż

e nie.

- A widzisz - powiada -

ż

e i ty nie uwa

ż

asz Erosa za boga?

- Wi

ę

c czym

ż

e by on mógł by

ć

? Człowiekiem?

- Nigdy w

ś

wiecie.

- No wi

ę

c czym

ż

e?!

- Tak, jakem przed chwil

ą

mówiła: czym

ś

po

ś

rednim pomi

ę

dzy

ś

miertelnymi istotami i

nie

ś

miertelnymi.

- Wi

ę

c czym, Diotymo?!

- Wielkim duchem, mój Sokratesie. Cała sfera duchów jest czym

ś

po

ś

rednim pomi

ę

dzy

bogiem, a tym, co

ś

miertelne.

- A jak

ąż

on ma moc, do czego on jest?

- On jest tłumaczem pomi

ę

dzy bogami a lud

ź

mi: on od ludzi bogom ofiary i modlitwy

zanosi, a od bogów przynosi ludziom rozkazy i łaski, a b

ę

d

ą

c po

ś

rodku pomi

ę

dzy jednym

i drugim

ś

wiatem, wypełnia przepa

ść

pomi

ę

dzy nimi i sprawia,

ż

e si

ę

to wszystko razem

jako

ś

trzyma. Przez niego trafia do nieba i cała sztuka wieszczbiarska, i to, co kapłani

robi

ą

, te ofiary i ceremonie; bo bóg si

ę

z człowiekiem nie wdaje, tylko przez niego si

ę

odbywa wszelkie obcowanie, wszelka rozmowa bogów z lud

ź

mi i w

ś

nie, i na jawie. Kto

Strona 2 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

si

ę

na tych rzeczach rozumie, ten jest człowiekiem uduchowionym, a kto si

ę

rozumie na

czym

ś

innym, na jakiej

ś

sztuce czy jakim

ś

tam rzemio

ś

le, ten jest prostym robotnikiem.

Istnieje wiele ró

ż

nych duchów tego rodzaju, a jednym z nich jest i Eros.

- A któ

ż

jest jego ojcem - powiadam - i matk

ą

?

- Du

ż

o o tym gada

ć

- powiada - ale ja ci powiem. Otó

ż

kiedy si

ę

urodziła Afrodyta, uczt

ę

bogowie wyprawiali, a mi

ę

dzy innymi był tam i Dostatek, syn Rozwagi. Kiedy ju

ż

zjedli,

przyszła tam Bieda,

ż

eby sobie co

ś

wy

ż

ebra

ć

, bo było wszystkiego w bród, i stan

ę

ła koło

drzwi. Dostatek, upiwszy si

ę

nektarem (bo wina jeszcze nie było), poszedł do ogrodu

Zeusa i tam usn

ą

ł, ci

ęż

ko pijany. A Biedzie si

ę

zachciało, jako i

ż

była uboga, dziecko

mie

ć

od Dostatku; dlatego si

ę

przy nim poło

ż

yła i pocz

ę

ła Erosa. I dlatego to Eros został

towarzyszem i sług

ą

Afrodyty, bo go na jej urodzinach spłodzono, a z natury ju

ż

jest

miło

ś

nikiem tego, co pi

ę

kne, bo i Afrodyta pi

ę

kna. A

ż

e to syn Dostatku i Biedy, przeto

mu taki los wypadł: Przede wszystkim jest to wieczny biedak; daleko mu do delikatnych
rysów i do pi

ę

kno

ś

ci, jak si

ę

niejednemu wydaje; niezgrabny jest i jak potyrcze wygl

ą

da, i

boso chodzi, bezdomny po ziemi si

ę

wala, bez po

ś

cieli sypia pod progiem gdzie

ś

albo

przy drodze, dachu nigdy nie ma nad głow

ą

, bo taka ju

ż

jego natura po matce,

ż

e z bied

ą

chodzi w parze. Ale po ojcu goni za tym, co pi

ę

kne i co dobre, odwa

ż

ny, zuch, t

ę

gi

my

ś

liwy, zawsze jakie

ś

wymy

ś

la sposoby, do rozumu d

ąż

y, da

ć

sobie rady potrafi, a

filozofuje całe

ż

ycie, straszny czarodziej, truciciel czy sofista; ani to bóg, ani człowiek. I

jednego dnia to

ż

yje i rozkwita, to umiera znowu i znowu z martwych powstaje, bo jest w

nim natura ojcowska. A co tylko zdob

ę

dzie, to na powrót traci, tak

ż

e ani braków nie

cierpi, ani te

ż

nie opływa w dostatki. A jest po

ś

rodku pomi

ę

dzy m

ą

dro

ś

ci

ą

i głupot

ą

. Bo to

tak jest: Z bogów

ż

aden nie filozofuje ani nie pragnie m

ą

dro

ś

ci - on j

ą

ma; ani

ż

adna inna

istota m

ą

dra nie filozofuje. Głupi te

ż

nie filozofuj

ą

i

ż

aden z nich nie chce by

ć

m

ą

dry. Bo

to wła

ś

nie jest całe nieszcz

ęś

cie w głupocie,

ż

e człowiek nie b

ę

d

ą

c ani pi

ę

knym i

dobrym, ani m

ą

drym, przecie uwa

ż

a,

ż

e mu to wystarczy. Bo je

ś

li człowiek uwa

ż

a,

ż

e mu

czego

ś

nie brak, czy

ż

b

ę

dzie pragn

ą

ł tego, na czym mu, jego zdaniem, nie zbywa?

- Moja Diotymo - powiadam - a któ

ż

si

ę

w takim razie zajmuje filozofi

ą

, je

ż

eli m

ą

dry nie, a

głupi tak

ż

e nie?

- To - powiada - nawet i dziecko zrozumie,

ż

e ci, którzy s

ą

czym

ś

po

ś

rednim pomi

ę

dzy

jednymi i drugimi. Do tych i Eros nale

ż

y. Bo m

ą

dro

ść

to rzecz niezaprzeczenie pi

ę

kna, a

Eros to miło

ść

tego, co pi

ę

kne; przeto musi Eros by

ć

miło

ś

nikiem m

ą

dro

ś

ci, filozofem, a

filozofem b

ę

d

ą

c, po

ś

rodku jest pomi

ę

dzy m

ą

dro

ś

ci

ą

i głupot

ą

. I temu te

ż

winno jego

pochodzenie. Bo ojciec jego m

ą

dry jest i bogaty, a matka niem

ą

dra i biedna. Wi

ę

c taka

jest natura tego ducha, mój Sokratesie miły. A

ż

e

ś

sobie Erosa wyobra

ż

ał inaczej, to i nic

dziwnego. Z tego, co mówisz, uwa

ż

am,

ż

e

ś

brał za Erosa przedmiot miło

ś

ci, a nie miło

ść

sam

ą

. I dlatego ci si

ę

Eros taki cudny wydawał. Tak, przedmiot miło

ś

ci jest naprawd

ę

pi

ę

kny, subtelny, sko

ń

czony i doskonały. Ale to, co kocha, wygl

ą

da inaczej, o tak, jakem

ci opowiedziała.

A ja powiadam: - Dobrze, moja pani, mówisz bardzo pi

ę

knie. Ale skoro Eros jest taki,

jaki

ż

po

ż

ytek maj

ą

z niego ludzie?

- Zaraz ci to spróbuj

ę

wyło

ż

y

ć

. Wiesz ju

ż

, jaki jest Eros, jakie jego pochodzenie, i

powiadasz,

ż

e si

ę

odnosi do tego, co pi

ę

kne. Ale gdyby nas kto

ś

zapytał: "Sokratesie i

Diotymo, czym Eros jest w rzeczach pi

ę

knych?" Albo czekaj, powiem wyra

ź

niej: Kto

kocha pi

ę

kno, ten chce czego?

A ja powiedziałem,

ż

e posiada

ć

je pragnie.

Strona 3 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Ona mi mówi,

ż

e ta odpowied

ź

wymaga jeszcze takiego pytania: Co b

ę

dzie miał ten, kto

posi

ą

dzie pi

ę

kno?

Ja powiadam: - Jako

ś

nie bardzo mam pod r

ę

k

ą

odpowied

ź

na to pytanie.

- To tak - powiada - jakby ci

ę

kto

ś

zamiast o pi

ę

kno pytał na przykład o dobro i mówił:

"Mój Sokratesie, je

ś

li kto

ś

pragnie dobra, czego on pragnie?"

- Posi

ąść

je - powiedziałem.

- A jak

ż

e b

ę

dzie takiemu, który posi

ą

dzie dobro?

- Tu ju

ż

- powiadam - łatwiej znajd

ę

odpowied

ź

: b

ę

dzie szcz

ęś

liwy.

- Naturalnie, bo szcz

ęś

cie polega na posiadaniu dobra i całkiem ju

ż

nie potrzeba pyta

ć

,

po co kto

ś

chce by

ć

szcz

ęś

liwy; owszem, odpowied

ź

jest ju

ż

, zdaje si

ę

, sko

ń

czona.

- Słusznie mówisz - powiadam.

- A to chcenie, ten pop

ę

d, ta miło

ść

, uwa

ż

asz,

ż

e jest wspólna wszystkim ludziom;

uwa

ż

asz,

ż

e wszyscy chc

ą

zawsze dobro posiada

ć

, i to jest miło

ść

powszechna, czy jak

mówisz?

- Tak, mówi

ę

,

ż

e to wspólne wszystkim.

- No wi

ę

c dlaczego - powiada - mój Sokratesie, nie mówimy,

ż

e wszyscy ludzie kochaj

ą

,

skoro ka

ż

dy kocha wła

ś

ciwie to samo i zawsze, tylko o jednych mówimy,

ż

e kochaj

ą

, a o

drugich nie?

- Mnie to samemu dziwne.

- No, nie dziw si

ę

- powiada - odró

ż

niamy przecie

ż

co

ś

, jako istot

ę

miło

ś

ci, i to nazywamy

wyrazem ogólnym, a ró

ż

ne jej inne rodzaje ró

ż

nymi okre

ś

lamy nazwami.

- Jak to? - zapytałem.

- Tak to. Wiesz na przykład,

ż

e twórczo

ś

ci jest wiele. Bo wszelka przyczyna, która

wyprowadza jak

ąś

rzecz z niebytu do bytu, nazywa si

ę

twórczo

ś

ci

ą

. Tote

ż

i wszelka

robota w dziedzinie ka

ż

dej sztuki jest twórczo

ś

ci

ą

, a wykonawca jej jest wła

ś

ciwie twórc

ą

.

- Słusznie mówisz.

- A jednak - powiada - nie nazywamy ich wszystkich twórcami, tylko si

ę

jeden nazywa

tak, a drugi inaczej. W zakresie za

ś

całej twórczo

ś

ci wyró

ż

niamy dokładnie jeden jej

rodzaj, a mianowicie twórczo

ść

w dziedzinie wierszy i tonów, i temu rodzajowi dajemy

imi

ę

ogólne. Bo przecie

ż

to tylko nazywamy twórczo

ś

ci

ą

(w

ś

cisłym znaczeniu) i tych

tylko zwiemy twórcami, poetami, którzy si

ę

zajmuj

ą

tym wła

ś

nie rodzajem twórczo

ś

ci.

- Słusznie mówisz - powiedziałem.

- Otó

ż

podobnie i z Erosem. W najgłówniejszym znaczeniu jest to wszelkiego rodzaju

d

ąż

enie do dobra i do szcz

ęś

cia. Najpot

ęż

niejsza to i najbardziej zwodnicza miło

ść

. Ale

je

ś

li czyje

ś

my

ś

li i pragnienia s

ą

skierowane do pieni

ę

dzy, do gimnastyki czy do filozofii,

wtedy si

ę

ani o miło

ś

ci nie mówi, ani o miło

ś

niku; tylko je

ś

li kto

ś

idzie w pewnym

szczególnym kierunku i jest tylko jej pewnym rodzajem zaj

ę

ty, wtedy si

ę

mówi,

ż

e to

miło

ść

, kochanie, miło

ś

nik.

Strona 4 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- Zdaje mi si

ę

,

ż

e masz racj

ę

.

- A niektórzy mówi

ą

- powiada -

ż

e kto kocha, ten szuka swojej drugiej połowy. A ja ci

mówi

ę

,

ż

e miło

ść

ani połowy nie szuka, ani cało

ś

ci, je

ś

li to nie b

ę

dzie wła

ś

nie jakie

ś

dobro. Tak, mój przyjacielu. Przecie

ż

człowiek rad by sobie i r

ę

ce, i nogi poobcinał, gdyby

mu si

ę

zepsute wydawały i złe. Wi

ę

c uwa

ż

am,

ż

e człowiek niekoniecznie to kocha, co

"jego własne", chyba

ż

e to "jego" jest wła

ś

nie dobre, a inne złe. Zatem nie co innego

ludzie kochaj

ą

, jak tylko dobro. Albo my

ś

lisz mo

ż

e inaczej?

- Ale

ż

dla Boga, zupełnie nie inaczej!

- A powiedz

ż

e mi, czy mo

ż

na tak po prostu powiedzie

ć

,

ż

e ludzie kochaj

ą

dobro?

- Tak - powiadam.

- Jak to? Wi

ę

c nie nale

ż

ałoby doda

ć

- powiada -

ż

e pragn

ą

je posiada

ć

?

- A nale

ż

ałoby.

- A mo

ż

e nie tylko posiada

ć

, ale i wiecznie je posiada

ć

?

- A doda

ć

by i to.

- A zatem w ogóle, przedmiotem miło

ś

ci jest wieczne posiadanie dobra.

-

Ś

wi

ę

t

ą

prawd

ę

mówisz - powiedziałem.

- A wi

ę

c skoro Eros zawsze ma taki przedmiot i cel, w jaki

ż

sposób nale

ż

y zmierza

ć

do

niego, co trzeba zrobi

ć

,

ż

eby go osi

ą

gn

ąć

; jakie zabiegi i wysiłki zasługuj

ą

na nazw

ę

miło

ś

ci? Jaka to robota? Umiałby

ś

powiedzie

ć

?

- Moja Diotymo, r

ę

cz

ę

ci,

ż

e gdybym sam umiał, nie dziwiłbym si

ę

wtedy tak twojej

m

ą

dro

ś

ci i nie chodziłbym do ciebie uczy

ć

si

ę

tego wszystkiego.

- Czekaj - powiada - ja ci powiem. Jest to zapładnianie tego, co pi

ę

kne, zarówno co do

ciała, jaki co do duszy.

- To brzmi tak tajemniczo, jak wyrocznia, i nic tego nie rozumiem.

- Czekaj, ja ci to powiem ja

ś

niej. Jest w ka

ż

dym człowieku pewien płciowy p

ę

d, cielesnej i

duchowej natury. Tote

ż

kiedy człowiek wieku pewnego dojdzie, zapładnia

ć

pragnie nasza

natura. A nie mo

ż

e zapładnia

ć

tego, co szpetne, tylko to, co pi

ę

kne. Boska to jest rzecz, i

w istocie

ś

miertelnej te dwa tkwi

ą

nie

ś

miertelne pierwiastki: ten płciowy p

ę

d i

zapłodnienie. Nie masz ich nigdy tam, gdzie harmonia pewna nie zachodzi. Bo to, co
brzydkie, nie harmonizuje z

ż

adnym boskim pierwiastkiem, a to co pi

ę

kne - tak. Wi

ę

c

Pi

ę

kno prawo wszelkich narodzin wyznacza i narodzinom pomaga. Przeto gdy si

ę

kto

ś

pełen nasienia zbli

ż

y do tego, co pi

ę

kne, jaka

ś

go rado

ść

rozbiera i w rozkoszach

zapładnia, i tworzy; ale gdy co szpetnego napotka, jaki

ś

go smutek mrokiem opada, on

si

ę

jak w

ąż

w kł

ę

bek zwija i wstecz si

ę

cofa, i odchodzi, i nie zapładnia, ale cierpi nosz

ą

c

si

ę

dalej z nasieniem. Przeto kto nasienia i pot

ę

gi twórczej jest pełen, ten za pi

ę

knem

goni, bo go ono od tego ci

ęż

aru uwalnia. Wi

ę

c nie za samym pi

ę

knem goni miło

ść

, tak

jak ty my

ś

lisz, Sokratesie.

- A za czym?

- Za płodzeniem, za tworzeniem w pi

ę

knie.

Strona 5 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- Niech b

ę

dzie - powiedziałem.

- Oczywista rzecz - mówi.

- Ale czemu

ż

za płodzeniem wła

ś

nie?

- Bo w zapłodnieniu jest jaki

ś

pierwiastek wiekuisty, nie

ś

miertelny, o ile to by

ć

mo

ż

e w

istotach

ś

miertelnych. A przecie

ż

, wobec tego, na co

ś

my si

ę

zgodzili, musi człowiek i

nie

ś

miertelno

ś

ci pragn

ąć

, je

ż

eli przedmiotem miło

ś

ci jest wieczne posiadanie dobra.

Wi

ę

c wynika to rzeczywi

ś

cie z naszych rozwa

ż

a

ń

,

ż

e si

ę

Eros i do nie

ś

miertelno

ś

ci

odnosi.

Takich mnie rzeczy nauczała, ile razy ze mn

ą

mówiła o miło

ś

ci, a raz mi takie zadała

pytanie:

- Jak my

ś

lisz, Sokratesie, jaka jest przyczyna tej miło

ś

ci i tego pop

ę

du? Przypatrz

ż

e si

ę

,

czy nie widzisz, jak szalej

ą

ku sobie zwierz

ę

ta na wiosn

ę

; czy które chodzi, czy lata, czy

pływa, wszystkie miłosny szał ogarnia i najpierw je w pary ł

ą

czy, a potem im ka

ż

e

wychowywa

ć

młode, i stare gotowe wtedy w ich obronie walczy

ć

z najmocniejszymi

nawet wrogami, cho

ć

by same były bardzo słabe, gotowe nawet gin

ąć

w ich obronie,

gotowe głodem przymiera

ć

, byleby młode przy

ż

yciu zostały, gotowe na wszystko w

ś

wiecie: bo ludzie - powiada - mógłby kto

ś

my

ś

le

ć

, robi

ą

to samo z wyrachowania, ale

sk

ą

d taki miłosny nastrój u zwierz

ą

t? Potrafisz powiedzie

ć

?

Ja znowu powiadam,

ż

e nie wiem.

A ona mówi: - I ty si

ę

my

ś

lisz rozumie

ć

kiedy

ś

na miło

ś

ci, je

ż

eli nawet tego nie

pojmujesz?

- Tote

ż

dlatego, jak powiadam, Diotymo, do ciebie przychodz

ę

, bo widz

ę

,

ż

e mi potrzeba

nauczyciela. Powiedz mi tedy, jaka i tego przyczyna, i innych zjawisk w miło

ś

ci?

- Zatem - powiada - je

ż

eli wierzysz,

ż

e miło

ść

z natury swej zwraca si

ę

do tych

przedmiotów, które

ś

my tyle razy ju

ż

wymieniali, nie powiniene

ś

si

ę

i temu dziwi

ć

. Bo

tutaj, w tych wypadkach, podobnie jak i tam, natura

ś

miertelna szuka sobie wiekuistego

bytu i nie

ś

miertelno

ś

ci. A znale

źć

j

ą

mo

ż

e tylko na tej jednej drodze,

ż

e zostawia inn

ą

jednostk

ę

młod

ą

na miejsce starej. Przecie

ż

taki sam proces sprawia,

ż

e ka

ż

da

poszczególna istota

ż

yje i jest, jak si

ę

to mówi, jedna i ta sama. Przecie

ż

człowieka

nazywaj

ą

jednym i tym samym od dzieci

ę

cego wieku a

ż

do pó

ź

nej staro

ś

ci, mimo

ż

e w

nim nic nie zostało z tych rzeczy, które miał z pocz

ą

tku; on wci

ąż

jedne rzeczy zyskuje, a

drugie traci: czy to o włosach mowa, czy o wn

ę

trzno

ś

ciach, ko

ś

ciach, krwi, czy w ogóle o

całym ciele. I nie tylko z ciałem tak, ale i z dusz

ą

podobnie; przecie

ż

obyczaje, uczucia,

przekonania,

żą

dze, rozkosze, smutki, obawy,

ż

adna przecie

ż

z tych rzeczy w nikim nie

zostaje zawsze jedna i ta sama, ale jedne z nich gin

ą

, a drugie powstaj

ą

. A jeszcze

głupsze to,

ż

e i nauki nie tylko jedne w nas powstaj

ą

, a drugie gin

ą

, i

ż

e nigdy nie

jeste

ś

my jedni i ci sami nawet w zakresie nauk, ale si

ę

to samo dzieje z ka

ż

d

ą

poszczególn

ą

wiadomo

ś

ci

ą

. I dlatego si

ę

mówi o

ć

wiczeniach przez powtarzanie,

ż

e

wiedza z nas uchodzi. Uchodzi, gdy co

ś

zapominamy, a powtarzanie na powrót now

ą

nam zaszczepia wiedz

ę

w miejsce tej, która uciekła, i tak chroni

ą

c j

ą

od zatraty sprawia,

ż

e si

ę

nasza wiedza zawsze jedn

ą

i t

ą

sam

ą

wydaje. T

ą

drog

ą

chroni si

ę

od zatraty

wszystko, co

ś

miertelne; nie tym sposobem,

ż

eby zawsze i wsz

ę

dzie było naprawd

ę

jedno i to samo; to dane tylko temu, co boskie; ale dzi

ę

ki temu,

ż

e zawsze to, co si

ę

starzeje i odchodzi, zostawia po sobie podobn

ą

, inn

ą

młod

ą

jednostk

ę

. Takim to

sposobem - mówiła - mój Sokratesie, nie

ś

miertelno

ść

zyskuj

ą

ś

miertelne ciała i inne

Strona 6 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wszystkie rzeczy. Inaczej nie mog

ą

. Wi

ę

c nie dziw si

ę

,

ż

e ka

ż

de z natury ju

ż

szanuje sw

ą

latoro

ś

l. Gwoli nie

ś

miertelno

ś

ci taka te latoro

ś

le otacza troska i miło

ść

.

Kiedym to usłyszał, dziwne mi si

ę

te my

ś

li wydały i powiedziałem:

- Doprawdy, Diotymo, ty jeste

ś

bardzo m

ą

dra. Ale czy tylko naprawd

ę

tak jest wszystko?

A ona, jak prawdziwy sofista, powiada: - B

ą

d

ź

przekonany, Sokratesie,

ż

e tak jest. Ot,

spojrzyj tylko na ludzkie d

ąż

enie do sławy; dziwisz si

ę

temu, com powiedziała, ale

zastanów si

ę

, pomy

ś

l, jak si

ę

ludzie rozbijaj

ą

w pogoni za rozgłosem, za tym,

ż

eby

zdoby

ć

"sław

ę

, co przetrwa wieki, a czasu z

ą

b jej nie dotknie", jak za ni

ą

gotowi w ogie

ń

skoczy

ć

pr

ę

dzej ni

ż

za własnymi dzie

ć

mi, jak na to pieni

ę

dzy nie sk

ą

pi

ą

i trudów nie

ż

ałuj

ą

, i

ś

mierci

ą

nawet sław

ę

okupi

ć

gotowi. Bo czy ty my

ś

lisz,

ż

e Alkestis byłaby

ś

mier

ć

za Admeta poniosła, albo Achilles byłby był gin

ą

ł zaraz po Patroklu, albo nasz Kodros

byłby naprzód gin

ą

ł, byleby dzieciom królestwo zostawi

ć

, gdyby nie byli wierzyli,

ż

e "nie

umiera pami

ęć

czynów dzielnych" i

ż

e pozostanie po nich ta pami

ęć

, któr

ą

my dzisiaj

chowamy? Nigdy w

ś

wiecie - powiada. - Owszem, je

ś

li kto

ś

co robi, to wła

ś

nie dla tej

"nie

ś

miertelno

ś

ci czynów dzielnych", dla "dobrego imienia u ludzi", a im kto dzielniejszy,

tym bardziej. Bo tacy nie

ś

miertelno

ść

kochaj

ą

. I ci, którzy ciała zapładnia

ć

by radzi, do

kobiet si

ę

wi

ę

cej zwracaj

ą

; tam ka

ż

dy z nich swoj

ą

miło

ść

zaspokaja, bo my

ś

li,

ż

e

płodz

ą

c dzieci "nie

ś

miertelno

ść

i pami

ęć

, i szcz

ęś

cie" sobie zdob

ę

dzie. Taki, to "wszelkie

zapasy na jutro - dzisiaj ju

ż

pragn

ą

łby mie

ć

".

Ale s

ą

te

ż

tacy - powiada - co wol

ą

zapładnia

ć

dusze, tacy, których dusze jeszcze

bardziej s

ą

pełne nasienia, ani

ż

eli ciała: nasienia, które si

ę

w duszy rodzi

ć

winno i w

dusze ludzkie trafia

ć

. A có

ż

si

ę

winno rodzi

ć

w duszy? Rozum i wszelkie inne cnoty. To

nasienie naprawd

ę

siej

ą

twórcy wszelkiego rodzaju, a z wykonawców ci, którzy maj

ą

dar

wynalazczy. A najwi

ę

kszy rozum - powiada - to ten, który powinien pa

ń

stwem i domem

rz

ą

dzi

ć

, a któremu na imi

ę

panowanie nad sob

ą

i sprawiedliwo

ść

. Wi

ę

c kto tego nasienia

od młodo

ś

ci jest pełen, ten co

ś

boskiego ma w duszy. A kiedy mu wiek po temu

nadejdzie, on zaraz płodzi

ć

i tworzy

ć

pragnie, i te

ż

uwa

ż

am, zaczyna chodzi

ć

tu i tam, i

szuka

ć

pi

ę

kna, które by zapładniał. Niczego brzydkiego nigdy zapładnia

ć

nie b

ę

dzie. I

woli ciała pi

ę

kne ni

ż

brzydkie, bo ma nasienia wiele, i ch

ę

tniej spotyka dusze pi

ę

kne,

dzielne, zdrowe, a najwi

ę

cej si

ę

cieszy, kiedy w kim

ś

spotyka jedno z drugim zł

ą

czone.

Wówczas takiemu człowiekowi zaczyna du

ż

o mówi

ć

o cnocie i jakim powinien by

ć

t

ę

gi

człowiek, i do czego si

ę

bra

ć

powinien, i w ogóle zaczyna go kształci

ć

. Zetkn

ą

ł si

ę

z tym,

co pi

ę

kne, i obcowa

ć

z nim zacz

ą

ł. Tedy to, co w nim t

ę

skniło od dawna i było tylko

nasieniem, promieniowa

ć

zaczyna i zapładnia

ć

zarówno wtedy, gdy obaj s

ą

razem z

sob

ą

, jak i wówczas, kiedy ich tylko pami

ęć

wi

ąż

e; a co tylko który z nich wyda, to

piel

ę

gnuj

ą

razem i chowaj

ą

: tak

ż

e bez porównania silniejszy zwi

ą

zek ich ł

ą

czy

ć

zaczyna, ni

ż

gdyby inne dzieci mieli, i trwalsza si

ę

mi

ę

dzy nimi przyja

źń

zawi

ą

zuje, tak

jak i dzieci ich pi

ę

kniejsze s

ą

i mniej podległe

ś

mierci ni

ż

czyjekolwiek inne. I ka

ż

dy by

wolał raczej takie płody wydawa

ć

, ani

ż

eli ludzkie dzieci płodzi

ć

, kiedy tylko popatrzy na

Homera i Hezjoda, i tylu innych dzielnych twórców, i zazdro

ś

ci

ć

im zacznie,

ż

e takie

cudne dzieci zostawili, dzieci, które im nie

ś

mierteln

ą

sław

ę

i pami

ęć

przyniosły, bo same

s

ą

nie

ś

miertelne. Patrz, jakie Likurg dzieci dał Lacedemonowi: zbawców Sparty, a mo

ż

na

powiedzie

ć

,

ż

e nawet całej Hellady. Cze

ść

sobie i u nas zdobył Solon przez to,

ż

e prawa

zostawił, i inni wielcy po ró

ż

nych krajach m

ęż

owie, zarówno po

ś

ród Hellenów, jak i u

obcych narodów; sława nagradza ich za to,

ż

e, niby objawienia jakie, tyle pi

ę

knych dzieł

ludziom przynie

ś

li,

ż

e tyle ró

ż

nych cnót to wszystko dzieci tych ludzi. Ju

ż

nawet wiele

ś

wi

ą

ty

ń

tym m

ęż

om za dzieci te zbudowano, a za ludzkie potomstwo dotychczas chyba

nikomu.

A

ż

dot

ą

d w

ś

wi

ę

te sprawy Erosa mo

ż

na było, mój Sokratesie, nawet i ciebie łatwo

wprowadzi

ć

; ale najwy

ż

sze, naj

ś

wi

ę

tsze jego tajemnice, z których to wszystko dopiero

Strona 7 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wypływa, nie wiem, czy potrafisz przenikn

ąć

, nawet cho

ć

by

ś

i szedł

ś

ladami dobrego

przewodnika. Bo widzisz - powiada - wła

ś

ciwy rozwój miło

ś

ci tak wygl

ą

da

ć

powinien: Ju

ż

za młodu chodzi człowiek za ładnymi ciałami, je

ś

li go tylko dobrze przewodnik prowadzi,

kocha jedno z tych ciał i tam płodzi my

ś

li pi

ę

kne; niedługo jednak spostrzega,

ż

e

pi

ę

kno

ść

jakiegokolwiek ciała i pi

ę

kno

ść

innych ciał, to niby siostry rodzone, i

ż

e je

ś

li ma

goni

ć

za istot

ą

pi

ę

kn

ą

, to musi dobrze oczy otworzy

ć

i widzie

ć

,

ż

e we wszystkich ciałach

jedna i ta sama pi

ę

kno

ść

tkwi. A kiedy to zobaczy, zaczyna wszystkie pi

ę

kne ciała

kocha

ć

; tamten gwałtowny

ż

ar ku jednemu ciału przygasa

ć

w nim zaczyna, wydaje mu

si

ę

lichy i mały. A potem wi

ę

cej zaczyna ceni

ć

pi

ę

kno

ść

ukryt

ą

w duszach ni

ż

t

ę

, która w

ciele mieszka; tote

ż

je

ś

li w kim dusz

ę

zdrow

ą

znajdzie, cho

ć

by nawet jej ciało

nieszczególnie kwitło, wystarcza mu to, i kocha

ć

zaczyna, i troszczy si

ę

, i znowu takie

my

ś

li płodzi, i szuka, kto by te

ż

młodego człowieka rozwin

ąć

potrafił; z czasem musi

zobaczy

ć

pi

ę

kno ukryte w czynach i prawach, i znowu pozna,

ż

e i ono w ka

ż

dym jest

jedno i to samo. Wtedy mu si

ę

pi

ę

kno

ść

ciał zacznie wydawa

ć

czym

ś

małym i znikomym.

Od czynów przejdzie do nauk, a kiedy cał

ą

ich pi

ę

kno

ść

zobaczy, kiedy na takie skarby

pi

ę

kna spojrzy, nie b

ę

dzie ju

ż

niewolniczo wisiał u jednostkowej formy jego, nie b

ę

dzie

ś

lepo kochał pi

ę

kno

ś

ci jednego tylko chłopaka albo człowieka jednego, albo d

ąż

enia; nie,

on na pełne morze pi

ę

kna ju

ż

wypłyn

ą

ł i kiedy si

ę

na nim rozgl

ą

dnie, płodzi

ć

zacznie

słowa i my

ś

li wielkie i wspaniałe, gnany nienasyconym d

ąż

eniem do prawdy; a

ż

kiedy sił

w tej pracy nabierze i hartu, jedyna mu si

ę

wiedza uka

ż

e, która naprawd

ę

mówi o tym, co

pi

ę

kne. Teraz mnie słuchaj - powiada - jak tylko mo

ż

esz, uwa

ż

nie!

Ten, kto a

ż

dot

ą

d zaszedł w szkole Erosa, kolejne stopnie pi

ę

kna prawdziwie ogl

ą

daj

ą

c,

ten ju

ż

do ko

ń

ca drogi miło

ś

ci dobiega. I nagle mu si

ę

cud odsłania; pi

ę

kno samo w

sobie, ono samo w swojej istocie. Otwiera si

ę

przed nim to, do czego szły wszystkie jego

trudy poprzednie; on ogl

ą

da pi

ę

kno wieczne, które nie powstaje i nie ginie, i nie rozwija

si

ę

ani nie wi

ę

dnie, ani nie jest z jednej strony pi

ę

kne, a z drugiej szpetne, ani raz tylko

takie, a drugi raz odmienne, ani takie w porównaniu z czymkolwiek, a z czym innym inne,
ani te

ż

dla jednego pi

ę

kne, a dla drugiego szpetne. I nie uka

ż

e mu si

ę

pi

ę

kno niby twarz

albo r

ę

ce jakie, lub jakakolwiek cz

ą

stka cielesna, ani jako słowo, ni wiedza jakakolwiek,

ani jako cecha jakiego

ś

, powiedzmy, stworzenia, ni ziemi, ni nieba, ani czegokolwiek

innego, tylko pi

ę

kno samo w sobie niezmienne i wieczne, a wszystkie inne przedmioty

pi

ę

kne uczestnicz

ą

w nim jako

ś

w ten sposób,

ż

e podczas gdy same powstaj

ą

i gin

ą

, ono

ani si

ę

pełniejszym nie staje, ani ubo

ż

szym, ani go

ż

adna w ogóle zmiana nie dotyka.

Wi

ę

c kto od kochania chłopców zacz

ą

ł, jak nale

ż

y, a wznosz

ą

c si

ę

ci

ą

gle wy

ż

ej ju

ż

to

pi

ę

kno ogl

ą

da

ć

zaczyna, ten stan

ą

ł prawie u szczytu. Bo t

ę

dy biegnie naturalna droga

miło

ś

ci, czy kto

ś

sam po niej idzie, czy go kto drugi prowadzi: od takich pi

ę

knych ciał z

pocz

ą

tku ci

ą

gle si

ę

człowiek ku temu pi

ę

knu wznosi, jakby po szczeblach wst

ę

pował: od

jednego do dwóch, a od dwóch do wszystkich pi

ę

knych ciał, a od ciał pi

ę

knych do

pi

ę

knych post

ę

pków, od post

ę

pków do nauk pi

ę

knych, a od nauk a

ż

do tej nauki na

ko

ń

cu, która ju

ż

nie o innym pi

ę

knie mówi, ale człowiekowi daje owo pi

ę

kno samo w

sobie; tak

ż

e człowiek dopiero przy ko

ń

cu istot

ę

pi

ę

kna poznaje. Na tym szczeblu

ż

ycia,

Sokratesie miły - mówiła niewiasta z Wieszczego Grodu w obcym kraju - na tym szczeblu
dopiero

ż

ycie jest co

ś

warte: wtedy, gdy człowiek pi

ę

kno samo w sobie ogl

ą

da. Gdyby

ś

je

kiedy ujrzał, nie my

ś

lałby

ś

go porównywa

ć

z klejnotami, szatami, czy pi

ę

knymi chłopcami

ani z młodymi lud

ź

mi. Dzi

ś

na takie rzeczy patrzysz ty i wielu innych, i zaraz ka

ż

dy

równowag

ę

traci, i gwałt, byle tylko ulubie

ń

ca zobaczył i był z nim ci

ą

gle razem, gdyby

tylko mo

ż

na, gotów nie je

ść

i nie pi

ć

, ale patrze

ć

tylko i nie odchodzi

ć

. A có

ż

my

ś

lisz -

powiada - gdyby komu było dane zobaczy

ć

pi

ę

kno samo w sobie, nieskalane, czyste,

wolne od obcych pierwiastków, nie splamione ludzkimi wn

ę

trzno

ś

ciami i barwami, i

wszelk

ą

lichot

ą

ś

mierteln

ą

, ale to nad

ś

wiatowe, wieczne, jedyne, niezmienne pi

ę

kno

samo w sobie. Co my

ś

lisz, czyby mógł jeszcze wtedy marne

ż

ycie p

ę

dzi

ć

człowiek, który

a

ż

tam patrzy i to widzi, i z tym obcuje? Czy nie uwa

ż

asz,

ż

e dopiero wtedy, gdy ogl

ą

da

Strona 8 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

pi

ę

kno samo i ma je czym ogl

ą

da

ć

, potrafi tworzy

ć

nie tylko pozory cnoty, bo on nie z

pozorami obcuje, ale z cnot

ą

rzeczywist

ą

, bo on dotyka tego, co naprawd

ę

jest

rzeczywiste. A skoro płodzi cnot

ę

rzeczywist

ą

i rozwija, kochankiem bogów si

ę

staje, i

je

ś

li komu wolno marzy

ć

o nie

ś

miertelno

ś

ci, to jemu wolno.

- Takie to rzeczy, Fajdrosie, mówiła mi Diotyma i ja, prosz

ę

was, uwierzyłem. A skorom

uwierzył, próbuj

ę

i innych przekonywa

ć

,

ż

e do osi

ą

gni

ę

cia tego celu nikt lepiej ni

ż

Eros

naturze ludzkiej pomóc nie potrafi. Nie łatwo przynajmniej znale

źć

innego patrona. Tote

ż

powiadam,

ż

e ka

ż

dy powinien czci

ć

Erosa, i sam go czcz

ę

, a szczególniej si

ę

ć

wicz

ą

c w

miło

ś

ci i innym to doradzam, a teraz i zawsze wielbi

ę

pot

ę

g

ę

Erosa ze wszystkich moich

sił. Przyjmij tedy, Fajdrosie, je

ś

li wola, t

ę

mow

ę

jako pochwał

ę

Erosa, a je

ś

li nie, to j

ą

nazwij, jak ci si

ę

tylko podoba.

Sko

ń

czył mówi

ć

Sokrates (...)

Strona 9 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PLATON UCZTA 2
Platon Uczta
Platon uczta
Platon, Uczta tekst
Platon Uczta opracowanie 2
8457523 Platon Uczta
Platon - Uczta - opracowanie, hlp
miłość w ujęciu Platona (uczta), prace
PLATON, Uczta
Platon Uczta
platon uczta
Platon - Uczta (streszczenie, tradycje antyczne i biblijne
Platon Uczta Streszczenie Opracowanie, STUDIA, KULTUROZNAWSTWO
Platon - Uczta - opracowanie, filopolo
Platon - Uczta, FILOLOGIA POLSKA, Łacina i kultura antyczna
Platon UCZTA, Teksty (różne), opracowania lektur

więcej podobnych podstron