11 (14)



















Anne McCaffrey    
  Biały Smok

   
. 11 .    










Późny poranek w Weyrze Benden,
    wczesny poranek
    w siedzibie Cechu Harfiarzy,
    południe w gospodarstwie Fidella, 15.7.5
    Jaxom i Ruth spędzili noc w jednym z pustych Weyrów, ale Ruth
czuł się tak niepewnie na pełnowymiarowym legowisku smoka, że Jaxom zwinął w
tobołek futra i ułożył się przy boku swego wierzchowca. A teraz wydawało mu się,
że musi wygrzebywać się z miękkiego, otulającego go zagłębienia, co napawało go
dogłębną odrazą.
    - Wiem, że lecisz z nóg ze zmęczenia, Jaxomie, ale koniecznie
powinieneś się obudzić! - Głos Menolly przeniknął do miłej mu ciemności. - Poza
tym będzie cię strzykać w karku od spania w tej pozycji.
    Menolly stoi do góry nogami, pomyślał Jaxom otwierając oczy.
Piękna przycupnęła w karkołomnej pozycji, z tylnymi łapami na ramieniu
dziewczyny, a przednimi wysuniętymi daleko na jej piersi i z niepokojem wlepiała
w niego oczy. Poczuł, że Ruth się poruszył.
    - Jaxom, obudź się! Przyniosłam ci tyle klahu, ile tylko
zdołasz wypić! - W jego polu widzenia pojawiła się Mirrim. F'lar nie może
doczekać się, żeby wyruszyć, a chce, żeby Mnemeth najpierw porozmawiał z Ruthem.

    Menolly z powagą puściła oko do Jaxoma, odwracając się plecami
do Mirrim, by ta nic nie zauważyła. Jaxom jęknął przekonany, że nigdy nie uda mu
się chyba zapamiętać, przed kim trzeba zachowywać tajemnicę, a kogo do niej
dopuszczono. Jęknął ponownie, bo kark mu rzeczywiście zesztywniał.
    Ruth odrobinę uchylił wewnętrzną powiekę i łypnął na swego
jeźdźca z niezadowoleniem. Jestem zmęczony. Muszę spać.
    - Nie możesz już teraz spać dłużej. Mnemeth potrzebuje się Z
tobą rozmówić.
    Czemu nie porozmawiał ze mną wczoraj wieczorem?
    - Bo prawdopodobnie dziś by już nie pamiętał.
    Ruth podniósł głowę i jednym okiem popatrzył wprost na Jaxoma.
Mnemeth by pamiętał. On jest największym smokiem na całym Pernie.
    - Lubisz go tylko dlatego, że dał ci się objeść do syta na
swoim terenie polowań. Ale on chce z tobą porozmawiać, więc radzę ci już nie
spać. Obudziłeś się?
    Jestem w stanie mówić do ciebie. Nie śni mi się. Nie śpię.
    - Śmiały dziś z ciebie stwór - powiedział Jaxom. Jednym
zdecydowanym ruchem dźwignął się ze swego zaimprowizowanego posłania. Ciągnąc za
sobą futra i chwiejąc się na nogach podszedł do stołu, w którego stronę
uprzejmie wycofały się Menolly i Mirrim. Z dużą przyjemnością wciągnął w nozdrza
zapach klahu i podziękował dziewczętom.
    - Która godzina?
    - Przedpołudnie czasu bendeńskiego - powiedziała Menolly z
twarzą bez wyrazu, ale oczy jej tańczyły, kiedy kładła nacisk te dwa ostatnie
słowa.
    Jaxom coś mruknął. Wszyscy słyszeli, jak Ruth trzeszczy,
pojękuje i dudni, przeciągając się w przygotowaniu do nowego dnia.
    - Od kiedy masz tę Bruzdę po Niciach, Jaxomie? - zapytała
Mirrim ze zwykłą sobie otwartością. Pochyliła się i lekko przesunęła palcem po
bliźnie, zaciskając wargi z jawną dezaprobatą dla tego oszpecenia.
    - Od kiedy uczyłem Rutha żuć smoczy kamień. W Weyrze Fort -
dodał po złośliwej przerwie, kiedy zobaczył, jak zbiera się w sobie, by go
skarcić.
    - Czy Lessa wie? - zapytała Mirrim, podkreślając to ostatnie
słowo.
    - Tak - odparł Jaxom. Niech sobie Mirrim przetrawi tę prawdę.
Ale jak Mirrim uczepiła się czegoś, to nie potrafiła przestać.
    - No to mam nie najlepszą opinię o nauczycielu N'tona
powiedziała, pociągając nosem z dezaprobatą - jak mógł dopuścić do tego, żeby
cię tak Pobruździło.
    - Nie jego wina - wymamrotał Jaxom przez na wpół przeżuty
chleb.
    - Lytol musiał być wściekły? Nie powinieneś tak ryzykować.
Jaxom energicznie potrząsnął głową. Żałował, że Menolly przyprowadziła ze sobą
Mirrim.
    - I nie widzę, co by ci to mogło dać. Nie przypuszczasz chyba,
że będziesz walczył na Ruthu.
    Jaxom zakrztusił się.
    - Owszem, będę walczył na Ruthu, Mirrim.
    - Już walczył - zauważyła Menolly, wskazując na Bruzdę po
Niciach. - A teraz zamknij się i daj się mężczyźnie posilić.
    - Mężczyźnie? - Głos Mirrim pogardliwie się obniżył i obrzuciła
Jaxoma jadowitym spojrzeniem.
    Menolly prychnęła poirytowana.
    - Jeżeli Path nie wzniesie się niedługo do lotu, Mirrim,
poróżnisz się ze wszystkimi!
    Jaxom zaskoczony popatrzył na Mirrim, która oblała się
ciemnoczerwonym rumieńcem.
    - Oho, Path jest gotowa do lotu! No, wreszcie wprowadzi ci się
trochę porządku do tych twoich arbitralnych opinii. - Nie mógł się powstrzymać
od triumfalnego okrzyku na widok jej konsternacji. - Czy Path już sobie kogoś
upatrzyła? Ha! Popatrz, jak ona się czerwieni! Nigdy nie sądziłem, że doczekam
dnia, kiedy stracisz władzę nad własnym językiem! A niedługo stracisz coś
jeszcze. Mam nadzieję, że będzie to najbardziej szalony lot, jaki mieli w
Bendenie od czasu, kiedy Mnemeth po raz pierwszy odbył gody z Ramoth!
    Mirrim wybuchnęła, oczy zwęziły jej się z gniewu, ręce u boków
zacisnęły się w pięści.
    - Przynajmniej moja Path odbędzie lot godowy! A to więcej, niż
ty będziesz miał kiedykolwiek, na tym swoim białym karle!
    - Mirrim! - Na ostry głos Menolly dziewczyna drgnęła, ale nie
dość szybko, żeby cofnąć tę pełną złości replikę, która zapadła chłodem w umysł
Jaxoma. Wpatrywał się w Mirrim, usiłując odeprzeć jej szyderstwo. - Za dużo
sobie pozwalasz, Mirrim - mówiła Menolly. - Lepiej teraz odejdź.
    - A żebyś wiedziała, że odejdę. I nic mnie to nie obchodzi, że
będziecie musieli sami schodzić na dół z tego Weyru, naprawdę nic. - Mirrim
wybiegła z pokoju.
    - Na Skorupy i ich Odłamki, ależ to będzie ulga, kiedy ta jej
zielona smoczyca wzniesie się wreszcie do lotu godowego. A sądząc Po reakcjach
Mirrim, może to nawet nastąpić dzisiaj. Menolly mówiła zdawkowym tonem, niemalże
chichocząc na zachowanie swojej przyjaciółki.
    Jaxom przełknął, żeby usunąć suchość z ust. Surowo nakazał
sobie opanować silną emocjonalną reakcję, ze względu na Rutha. Spojrzał
ukradkiem spod oka na białego smoka i przekonał się, Ze jego przyjaciel wciąż
jeszcze przeciąga się i rozprostowuje skrzydła i łapy. Jaxom miał tylko
nadzieję, że jego smok był zbyt śpiący, żeby zwracać uwagę na to, o czym mówili.
Pochylił się ku Menolly.
    - Czy wiesz coś o... - ruchem głowy wskazał Rutha - czego ja
nie wiem?
    - O Path? - Menolly naumyślnie opacznie zrozumiała wskazany
kierunek. - No, jeżeli jeszcze nigdy nie widziałeś, jak reaguje jeździec na
swojego napalonego smoka, to w Mirrim miałeś klasyczny przykład.
    Path jest dobrze wyrośniętym smokiem, powiedział z namysłem
Ruth. Jaxom jęknął i zakrył sobie twarz ręką; powinien wiedzieć, że uwadze Rutha
niewiele uchodziło.
    Menolly postukała go władczo po ręce, domagając się
wyjaśnienia.
    - Czy chciałbyś wznieść się do lotu z Path? - zapytał Jaxom
Rutha, patrząc w oczy Menolly.
    Po co miałbym z nią latać? Prześcignąłem ją już we wszystkich
wyścigach, w jakich lataliśmy w Telgarze. Ona nie jest taka szybka w powietrzu
jak ja.
    Jaxom powtórzył Menolly dokładnie, co powiedział Ruth, starając
się możliwie precyzyjnie oddać swoim głosem stropiony ton głosu Rutha.
    Menolly wybuchnęła śmiechem.
    - Och, szkoda, że Ruth nie powiedział tego, kiedy Mirrim mogła
usłyszeć. Może by trochę spuściła z tonu.
    Mnemeth życzy sobie ze mną porozmawiać, powiedział Ruth z
wielkim szacunkiem, podnosząc głowę i odwracając się w stronę progu Mnemetha.

    - Czy wiesz o czymś, o czym ja nie wiem? O Ruthu? zapytał Jaxom
ostrym szeptem, łapiąc Menolly za rękę i przyciągając ją bliżej siebie.
    - Sam go słyszałeś, Jaxomie. - Oczy Menolly błyszczały z
rozbawienia. - Jego po prostu nie interesują smoczyce pod tym względem, jeszcze
nie.
    Jaxom mocno uścisnął jej rękę.
    - Pomyśl logicznie, Jaxomie - powiedziała, pochylając się w
jego kierunku. - Ruth jest mały, dojrzewa wolniej niż inne smoki.
    - Chcesz przez to powiedzieć, że nigdy nie dojrzeje na tyle, by
się parzyć, prawda?
    Menolly przyglądała mu się poważnie, a on szukał w jej oczach
litości czy wykrętów; nie znalazł ani jednego, ani drugiego.
    - Jaxom, czy przyjemnie ci jest z Coraną?
    - Tak.
    - Jesteś wytrącony z równowagi. Nie sądzę, żebyś miał ku temu
jakiś powód. Nigdy nie słyszałam od nikogo ani słowa, że powinieneś się martwić.
Tylko tyle że Ruth jest niezwykły.
    Powiedziałem Mnemethowi to, co chce wiedzieć. Oni odlatują
teraz, powiedział Ruth. Czy nie myślisz, że mógłbym wykąpać się w jeziorze?
    - Nie miałeś dość kąpieli wczoraj w zatoczce? - Jaxom
stwierdził z ulgą, że odpowiada swojemu smokowi ze spokojem. To było wczoraj,
odpowiedział Ruth zrównoważonym głosem. Zdążyłem już zjeść i przespać się na
zakurzonej powierzchni. Tobie też przyda się kąpiel, jak sądzę.
    - Dobrze już, dobrze - odparł Jaxom. - Ruszaj więc. Ale żeby
cię Lessa nie widziała z żadnymi jaszczurkami ognistymi.
    No to jak ja mam dobie porządnie umyć grzbiet? - zapytał Ruth z
łagodnym wyrzutem. Zszedł ze swojego kamiennego legowiska.
    - W czym problem? - zaciekawiła się na głos Menolly, szeroko
się uśmiechając na minę Jaxoma.
    - Chce, żeby mu wyszorować plecy.
    - Przyślę do ciebie moich przyjaciół, Ruth, jak tylko
znajdziesz się nad jeziorem. Lessa nic nie będzie wiedziała.
    Ruth zatrzymał się w drodze do wyjścia z Weyru, przekrzywił
głowę, w oczywisty sposób zastanawiając się. Następnie wygiął szyję w łuk i
pewnym krokiem ruszył do przodu. Tak, Mnemetha już nie ma, a Ramoth poleciała
razem z nim. Nie dowiedzą się, że ja będę miał prawdziwą kąpiel z jaszczurkami
ognistymi, które mi porznie wyszoruje mój grzebień na grzbiecie. Jaxom nie mógł
powstrzymać się od śmiechu satysfakcję słysząc w tonie Rutha, kiedy opuszczał on
Weyr.
    - Przykro mi, że zwaliłam ci na kark Mirrim, Jaxomie, nie
miałam, jak dostać się tu na górę, na ten poziom, bez Path. I bez niej.
    Jaxom pociągnął długi łyk klahu.
    - Przypuszczam, że jeżeli Path jest napalona, to trzeba ją
usprawiedliwić.
    - Mirrim zwykle trzeba usprawiedliwiać, jak nie w ten to w inny
sposób - cierpko stwierdziła Menolly.
    - Hę?
    - Zwykle puszcza się jej płazem wołające o pomstę do nieba
zachowanie...
    Jaxomowi nagle wpadła do głowy myśl, gwałtownie przerwał
harfiarce.
    - Nie sądzisz chyba, że Mirrim wślizgnęła się na teren
Wylęgarni przed Wylęgiem? Wiem, że ona przysięga, że tego nie zrobiła, ale wiem
również, że nie miała Naznaczyć...
    - Podobnie jak i ty nie miałeś Naznaczyć! Och, na litość boską,
Jaxomie, czy ja nie mogę się z tobą trochę podroczyć? Nie, nie wydaje mi się,
żeby próbowała wpłynąć na Path w skorupie. Miała swoje jaszczurki ogniste i
zawsze zadowalała się nimi. A kto by nie był zadowolony, mając ich aż trzy? A
poza tym chyba wiesz, jaka wściekła była Lessa, kiedy ona Naznaczyła Path? Nikt
wtedy nie wystąpił, żeby powiedzieć, że widział, jak Mirrim przekrada się do
Wylęgarni! Mirrim potrafi się szarogęsić, być nietaktowną, trudną i irytującą,
ale nie jest przebiegła. Czy ty nie byłeś na tym Wylęgu? No cóż, ja byłam. Path
podeszła, zataczając się, do miejsca, gdzie siedziała Mirrim, rozpaczliwie
płacząc i odrzucając wszystkich po kolei kandydatów na terenie Wylęgarni, aż
F'lar zmuszony był zdecydować, że Path chce kogoś, kto siedzi wśród widzów.
    Menolly wzruszyła ramionami.
    - Kogoś, kim okazała się być Mirrim. I co dziwne, jej
jaszczurki ogniste ani nie pisnęły na znak protestu. Nie, ja sądzę, że były
sobie... no, przeznaczone, tak samo jak ty i Ruth. Zupełnie inaczej niż to było
z Pollem. Jakby mi była jeszcze potrzebna jedna jaszczurka ognista. - Skrzywiła
się żałośnie. Ale jego skorupa pękła akurat, jak podawałam go temu dzieciakowi
Lorda Groghe, które ma dwie lewe ręce. On nigdy mnie za to nie winił, a dziko
dostało zieloną jaszczurkę. Szkoda by było spiżowej dla tego szczeniaka!
    Jaxom wyciągnął palec w kierunku Menolly.
    - Strasznie dużo paplesz. Chyba coś ukrywasz? Co ty takiego
wiesz o Ruthu, czego ja nie wiem?
    Menolly popatrzyła Jaxomowi prosto w oczy.
    - Ja niczego nie wiem, Jaxomie. Ale, sądząc po twojej relacji z
przed kilku minut, Ruth powitał wieści o wiszącym nad nami parzeniu się Path z
takim samym entuzjazmem, jaki wykazuje młody jeździec, któremu poleca się
zmienić żary.
    - To nie znaczy...
    - To nic nie znaczy. Nie zaczynaj więc stawać w jego obronie.
Ruth dojrzewa późno. Nie musisz o niczym więcej myśleć... zwłaszcza mając na
karku Coranę.
    - Menolly!
    - Przestań ciągle wybuchać! Zmarnujesz cały ten dobry
odpoczynek poprzedniej nocy! Jesteś zielony! - Położyła mu rękę na ramieniu i
ścisnęła. - Jeśli chodzi o Coranę, to nie jest wścibstwo z mojej strony. Ja
tylko komentuję, chociaż może ty nie doceniasz różnicy.
    - Czasami przychodzi mi na myśl, że Warownia Ruatha to nie jest
sprawa harfiarzy - powiedział Jaxom, zaciskając zęby, żeby nie użyć słów, na
jakie miał ochotę.
    - Sprawą harfiarzy jesteś ty, Jaxom, jeździec białego Rutha...
a nie młody Jaxom, Lord Ruathy.
    - Znowu zaczynasz te swoje rozróżnienia.
    - Tak, zaczynam, Jaxomie. - Chociaż głos dziewczyny brzmiał
poważnie, jej oczy błyszczały. - Kiedy Jaxom ma wpływ na to, co dzieje się z
Pernem, staje się sprawą harfiarzy.
    Jaxom wpatrywał się w nią, wciąż jeszcze wprawiało go w
zakłopotanie jej milczenie na temat zwrotu jaja. Potem uchwycił osobliwe,
ostrzegawcze spojrzenie w jej oczach; z jakiegoś niepojętego dla niego powodu
nie chciała, żeby potwierdził tę swoją przygodę.
    - Jesteś kilkoma osobami na raz, Jaxomie - ciągnęła dalej
poważnie. - Lordem Warowni, o którą nie może się toczyć walka, jeźdźcem
niezwykłego smoka i młodym człowiekiem, nie całkiem pewnym, kim albo czym
powinien być. Wiesz, możesz być tym wszystkim i jeszcze czymś więcej, nie stając
się nielojalnym wobec kogokolwiek czy wobec siebie samego.
    Jaxom prychnął.
    - Kto to mówi? Harfiarz czy Menolly - Wtrącalska?
    Menolly wzruszyła ramionami, krzywiąc smutno usta ni to w
uśmiechu, ni to w zaprzeczeniu.
    - Częściowo harfiarz, bo nie umiem patrzeć na większość spraw
nie myśląc po harfiarsku, ale w tej chwili po większej części Menolly, jak
sądzę, bo nie chcę, żebyś się martwił. A zwłaszcza po tym wyczynie, jakiego
dokonałeś wczoraj! - Ciepło jej uśmiechu nie budziło wątpliwości.
    Na Weyr spadła chmara jej jaszczurek. Jaxom zdusił w sobie
irytację, że im przerwano, wolałby, żeby Menolly mówiła dalej, skoro już była w
tym rzadkim dla siebie wylewnym nastroju. Ale jaszczurki ogniste były wyraźnie
podniecone i zanim Menol1y zdołała je uspokoić na tyle, żeby dowiedzieć się, o
co chodzi, do Weyru wszedł Ruth z oczami wirującymi miriadem kolorów.
    D'ram i Tiroth są tutaj i wszyscy są bardzo podnieceni,
powiedział Ruth, trącając nosem Jaxoma, żeby go popieścił. Jaxom zrobił, o co go
przyjaciel prosił i zaczął pocierać jego obrzeża oczu, wilgotne po kąpieli.
Mnemeth jest bardzo z siebie zadowolony. W tym ostatnim zdaniu dała się słyszeć
nuta rozżalenia.
    - No cóż, Mnemeth nie dałby rady sprowadzić z powrotem D'rama
ani Tirotha bez twojej pomocy, mój drogi - odparł Jaxom lojalnie. - Prawda,
Menolly?
    Nie potrafiłbym znaleźć D'sama ani Tirotha bez pomocy
jaszczurek ognistych, zauważył łaskawie Ruth. A to ty pomyślałeś, żeby się
cofnąć o dwadzieścia pięć Obrotów.
    Menolly westchnęła, nie mogąc słyszeć ostatniej uwagi Rutha.

    - Faktem jest, że zawdzięczamy najwięcej tym jaszczurkom z
Południowego.
    - To właśnie Ruth mówił...
    - Smoki to uczciwi ludzie! - Menolly ciężko odetchnęła i
podniosła się. - Chodźmy, mój przyjacielu. Lepiej, żebyśmy już wrócili do
naszych własnych domów. Zrobiliśmy to, po co nas tu przysłano. Zrobiliśmy to
dobrze. Nie ma się co spodziewać żadnej innej nagrody. - Rzuciła mu rozbawione
spojrzenie. Czyż nie? - Pozbierała swoje rzeczy. - I niektóre sprawy tak już
muszą zostać. Prawda?
    Złapała go pod rękę, podciągnęła na nogi, szeroko uśmiechając
się w na wpół konspiracyjny sposób, co, chociaż to dziwne, rozproszyło urazę,
jaką zaczynał odczuwać.
    Kiedy wyszli na skalny próg, zobaczyli ruch wokół Weyru
królowej; jeźdźcy i kobiety z Niższych Jaskiń wylewali się strumieniem, żeby
powitać D'rama i jego spiżowego smoka.
    - Muszę przyznać, że to dość miłe uczucie opuszczać Benden,
gdzie dla odmiany wszyscy są w raczej dobrym nastroju - powiedziała Menolly,
kiedy Ruth niósł ją i Jaxoma w górę.
    Jaxom spodziewał się, że wysadzi Menolly bezpiecznie w Cechu
Harfiarzy i wróci do domu. Jak tylko Ruth okrzyknął się smokowi - wartownikowi
na wzgórzach ogniowych, Zair i malutka królowa z harfiarskim paskiem uczepiły
się szponami jego karku.
    - To Kimi Sebella. Wrócił! - W głosie Menolly pobrzmiewał ton
radosnego uniesienia, jakiego Jaxom jeszcze nigdy nie słyszał.
    Smok - wartownik mówi, że Harfiarz chce się z nami zobaczyć.

    Zair też, powiedział Ruth Jaxomowi. Ze mną też, dodał z nutą
miłego zaskoczenia.
    - Czemu Harfiarz nie miałby się z tobą chcieć zobaczyć, Ruth? Z
jego strony na pewno spotkasz się z uznaniem, jakie a się należy - powiedział
Jaxom, wciąż jeszcze odrobinę rozżalony, i klepnął z uczuciem wygięty w łuk
kark. Smok odwrócił głowę, żeby wyszukać sobie na dziedzińcu miejsce do
lądowania.
    Mistrz Robinton i mężczyzna z węzłem mistrzowskim na ramieniu
wielkimi krokami zeszli po schodach wiodących do Cechu. Ramiona Mistrzą
Robintona były wyciągnięte, żeby mógł jednocześnie objąć oboje, i Menolly, i
Jaxoma, z entuzjazmem, który niemalże wprawił młodego Lorda w zażenowanie.
Następnie, ku jego zaskoczeniu, ten drugi harfiarz wyrwał Menolly z objęć
Robintona i zaczął nią obracać w kółko, przez cały czas mocno ją całując.
Zamiast zaprotestować na takie traktowanie swojej przyjaciółki, jaszczurki
ogniste rozpoczęły spektakularne napowietrzne manewry ze splecionymi szyjami i
zachodzącymi na siebie skrzydłami. Jaxom wiedział, że królowe jaszczurek
ognistych rzadko pozwalały sobie na dotykanie innych królowych, ale Piękna i ta
obca złota jaszczurka folgowały swoim uczuciom równie radośnie, jak Menolly i
ten mężczyzna. Zerkając na Harfiarza, żeby zobaczyć, jak zareaguje na taką
przesadę, Jaxom ze zdumieniem zauważył, że Mistrz Robinton szeroko się uśmiecha,
ogromnie z siebie zadowolony, którą to minę szybko zmienił, kiedy tylko
zauważył, że Jaxom mu się przygląda.
    - Chodźmy, Jaxomie, Menolly i Sebell muszą wymienić między sobą
zaległe wieści z kilku miesięcy, a ja chcę usłyszeć twoją wersję odnalezienia
D'rama.
    Kiedy Robinton prowadził Jaxoma w stronę Cechu, Menolly coś
wykrzyknęła, wyrwała się z ramion Sebella, chociaż jak zauważył Jaxom palce jej
i Sebella nadal były splecione, i z wahaniem zrobiła krok w kierunku Robintona.

    - Mistrzu?
    - Co? - Robinton udał, że jest przerażony. - Czy Sebell nie
może zażądać dla siebie chociaż cząstki twojego czasu po tak długiej
nieobecności?
    Jaxom z zadowoleniem zobaczył Menolly niepewną i skonfundowaną.
Sebell szeroko się uśmiechał.
    - Wysłuchaj najpierw, co on ma ci do powiedzenia, dziewczyno -
powiedział już łagodniej Robinton. - Mnie absolutnie wystarczy sam Jaxom.
    Obejrzawszy się za siebie, kiedy Robinton wprowadzał go do
Cechu, Jaxom zauważył, że tama dwoje przytulili się i pochylili ku sobie głowy.
Ich jaszczurki ogniste krążyły w górze, podążając za nimi, kiedy szli powoli w
kierunku łąki za siedzibą Cechu Harfiarzy.
    - Sprowadziłeś z powrotem D'rama i Tirotha? - zapytał Harfiarz
Jaxoma.
    - Znalazłem ich. Przywódcy Weyru Benden przylecieli z nimi dziś
rano czasu bendeńskiego.
    Robinton zawahał się i niemalże nie trafił stopą na górny
stopień, prowadząc Jaxoma do swoich prywatnych pomieszczeń. - Byli więc tam nad
tą zatoczką przez cały czas? Tak jak przypuszczałem.
    - Dwadzieścia pięć Obrotów temu. - Już bez dalszego ponaglania
Jaxom opowiedział całą historię od początku. Mistrz przysłuchiwał się z większą
sympatią i uwagą, niż przedtem Lessa czy F'lar, więc Jaxoma zaczęła cieszyć ta
rola, do której nie był przyzwyczajony.
    - Ludzie? - Harfiarz, który na wpół leżał w swoim fotelu, z
jedną obutą stopą opartą na stole, gwałtownie poderwał się siedzenia. Jego obcas
zadzwonił o kamienną podłogę. - One widziały ludzi?
    Przez chwilkę Jaxom był bardzo zaskoczony. Władcy Weyru byli
pełni obaw i sceptycyzmu, a Harfiarz zareagował tak, jak gdyby niemal się
spodziewał tych wieści.
    - Zawsze utrzymywałem, że myśmy tu przybyli z Kontynentu
Południowego - powiedział Harfiarz, bardziej do siebie niż do kogoś innego.
Potem skinął na Jaxoma, żeby mówił dalej.
    Jaxom posłuchał, ale był świadom, że Robinton tylko połowę
swojej uwagi skupia na jego opowiadaniu, chociaż kiwał głową i od czasu do czasu
zadawał jakieś pytanie. Jaxom opowiedział o swoim i Menolly bezpiecznym powrocie
do Weyru Benden, pamiętał, żeby wspomnieć, jak wdzięczny jest Mnemethowi, że
pozwolił Ruthowi najeść się do syta. Następnie zamilkł, zastanawiając się, jak
zadać swemu rozmówcy własne pytanie, ale Robinton marszczył brwi, pogrążywszy
się w jakichś rozmyślaniach.
    - Powtórz no mi jeszcze raz, co jaszczurki mówiły o tych
ludziach - poprosił Harfiarz, pochylając się do przodu z łokciami opartymi na
stole, z oczami wlepionymi w Jaxoma. Z jego ramienia Zair zawtórował mu pytającą
nutą.
    - One niewiele mówiły, Mistrzu Robintonie. Na tym polega
problem! Wpadły w takie podniecenie, że w ogóle niewiele dawało się zrozumieć.
Menolly prawdopodobnie potrafiłaby po. wiedzieć więcej, bo miała przy sobie
Piękną i trzy spiżowe. Ale...
    - Co mówił Ruth?
    Jaxom wzruszył ramiona, mając smutną świadomość, że jego
połowiczne odpowiedzi są niewystarczające.
    - On mówił, że obrazy były w zbyt wielkim nieładzie, nawet
jeżeli wszystkie dotyczyły ludzi, ich ludzi. Ale my, Menolly i ja, nie byliśmy
tymi ludźmi.
    Jaxom sięgnął po dzbanek klanu, żeby ugasić suchość w ustach.
Uprzejmie napełnił kubek Harfiarza, który go z roztargnieniem w połowie
wysączył, głęboko pogrążony w myślach.
    - Ludzie - powiedział ponownie Mistrz Robinton, przeciągając
ostatnią głoskę i na koniec mlasnąwszy językiem. Podniósł się na nogi tak
płynnym ruchem, że Zair aż gdaknął, usiłując utrzymać równowagę. - Ludzie i to
tak dawno temu, że obrazy, które pozostały jaszczurkom ognistym, są niejasne. To
bardzo interesujące, naprawdę bardzo interesujące.
    Harfiarz zaczął się przechadzać gładząc Zaira, który trajkotał
z dezaprobatą.
    Jaxom wyjrzał przez okno na Rutha wygrzewającego się w słońcu
na dziedzińcu, z gromadką miejscowych jaszczurek dookoła. Leniwie przysłuchiwał
się śpiewającemu chórowi, zastanawiając się, czemu tak często przerywali
balladę, skoro on nie słyszał żadnego fałszu w ich śpiewie. Wiaterek wiejący od
okna był miły, łagodnie pachniał latem; powrócił ze wstrząsem do rzeczywistości,
kiedy Robinton złapał go za ramię.
    - Bardzo dobrze spisałeś się chłopcze, ale teraz wracaj już
lepiej do Ruathy. Na wpół już zasnąłeś. Więcej cię kosztował ten skok w czasie
niż myślisz.
    Kiedy Mistrz Robinton towarzyszył mu na dziedziniec, kazał
sobie powtórzyć jeszcze raz rozmowę z jaszczurkami ognistymi. Tym razem co
chwilę kiwał głową, jak gdyby chciał sobie wbić to wszystko dokładnie w pamięć.

    - To, że bezpiecznie znalazłeś D'rama i Tirotha, Jaxomie, to
jeszcze najmniej ważny aspekt tej sprawy, tak sądzę. Wiedziałem, że mam rację
wciągając w to ciebie i Rutha. Nie zdziw się, jeżeli usłyszysz coś więcej ode
mnie o tej sprawie, za pozwoleniem Lytola oczywiście.
    Uścisnąwszy go z sympatią po raz ostatni, Robinton cofnął się,
żeby Jaxom mógł dosiąść Rutha, podczas gdy jaszczurki wydawały przenikliwe głosy
zawodu, że wizyta ich przyjaciela już się kończy. Kiedy Ruth posłusznie wznosił
się coraz wyżej, Jaxom pomachał wesoło na do widzenia zmniejszającej się postaci
Mistrza Harfiarza. Potem popatrzył w dół w stronę rzeki, szukając Menolly i
Sebella. Zły był na siebie przy tym, że chce wiedzieć, gdzie są, a jeszcze
bardziej zirytował się, kiedy ich zauważył i po intymności pozycji, w jakiej
leżeli, zorientował się, że jest to związek, którego istnienia absolutnie nie
podejrzewał.
    Nie poleciał wprost do Warowni Ruatha. Lytol nie spodziewał się
go o żadnej określonej godzinie. Ponieważ nie widać było także żadnych
jaszczurek ognistych, które by mogły donieść o jego opieszałości, poprosił
Rutha, żeby zabrał go do Gospodarstwa Na Płaskowyżu. Kiedy Ruth wesoło spełnił
jego prośbę, zastanawiał się, czy przypadkiem biały smok nie wie lepiej od niego
samego, czego on właściwie chce.
    W Zachodnim Pernie dochodziło południe i Jaxom zastanawiał się,
jak ma zwrócić uwagę Corany, żeby wszyscy w gospodarstwie nie dowiedzieli się o
jego wizycie. Potrzebował jej tak bardzo, że aż był rozdrażniony.
    Już idzie, powiedział Ruth, pochylając się na skrzydło, tak że
Jaxom zobaczył, jak dziewczyna wynurza się z domu i idzie w kierunku rzeki z
koszykiem na ramieniu.
    Ależ to się świetnie złożyło! Powiedział Ruthowi, żeby ich
zabrał na brzeg rzeki, gdzie kobiety z jej domu na ogół robiły pranie.
    Ten strumień nie jest taki bardzo głęboki, powiedział od
niechcenia Ruth, ale jest tam taka duża skala na słońcu, gdzie będzie mi
wygodnie i ciepło. I zanim Jaxom zdążył odpowiedzieć, zaczął ślizgowym lotem
schodzić w dół do rzeki, mijając gwałtownie kotłującą się wodę, płynącą po
zdradliwie rozsypanych kamieniach i kierując się w stronę spokojnego rozlewiska
i wy_ stającego płaskiego kamienia. Schodząc zręcznie pod kątem, żeby nie
wplątać sobie skrzydeł w gałęzie gęstych drzew porastających brzeg rzeki, Ruth
wylądował lekko na największej skale. Nad. chodzi, powtórzył pochylając bark
tak, żeby Jaxom mógł zsiąść.
    Nagle Jaxoma opadły sprzeczne pożądania i wątpliwości, Pełne
złości uwagi Mirrim odbijały się echem w jego głowie. Ruth porządnie przekroczył
już wiek, w którym smoki się parzyły, a przecież...
    Nadchodzi i jest dla ciebie dobra. Jeżeli jest dobra dla
ciebie, to jest to dobrze dla mnie, powiedział Ruth. Dzięki niej czujesz się
szczęśliwy i rozluźniony i to jest dobre. Od tego słońca mnie tu jest też dobrze
i radośnie. Idź.
    Zaskoczony siłą głosu swojego partnera, Jaxom wpatrzył się w
oblicze Rutha. Oczy smoka wirowały łagodnie, błękitem i zielenią zadowolenia,
stojącymi w sprzeczności z mocą jego głosu.
    A potem Corana doszła do ostatniego zakrętu na ścieżce
prowadzącej ku rzece i zobaczyła go. Upuściła swój koszyk rozsypując bieliznę i
podbiegła, obejmując go tak niepohamowanie i całując jego twarz i szyję z tak
nieopanowanym zachwytem, że wkrótce był zbyt zajęty, żeby o czymkolwiek myśleć.




następny   









Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
TI 01 11 14 T M pl
11 14 Marzec 2001 Portret Rosji na wojnie
11 14
2012 11 14
PYTANIA 11 14
dictionary 11 14

więcej podobnych podstron