plik


Archiwum Gazety Wyborczej; Portret Rosji na wojnie WYSZUKIWANIE: PROSTE ZŁOŻONE ZSZYWKA ? informacja o czasie dostępu Gazeta Wyborcza nr 62, wydanie waw (Warszawa) z dnia 2001/03/14, dział ŚWIAT, str. 13 AP ALEKSANDER PUMPIAŃSKI * ; TŁUM. IRENA LEWANDOWSKA Na marginesie procesu pułkownika Jurija Budanowa Portret Rosji na wojnie Jedni mówią, że podejrzany o gwałt i zabójstwo Czeczenki pułkownik Budanow to zbrodniarz i łajdak. Drudzy, że to bohater, który może trochę przesadził z surowością. Ten drugi pogląd świadczy o tym, co z Rosją i Rosjanami robi wojna w Czeczenii Opowiedz mi, jakie wiadomości otrzymujesz, a ja ci powiem, w jakim społeczeństwie żyjesz. Dobre i złe wiadomości podaje się razem w konkurencyjnych wariantach - dobrym i złym, w zależności od tego, kto ich dostarcza - dobrzy, słuszni czy też nieodpowiedzialni dziennikarze. Historia Anny Politkowskiej i w jeszcze większym stopniu historia pułkownika Jurija Budanowa są na to niepodważalnym dowodem. Ona ma nierówno pod sufitem Dziennikarka Anna Politkowska potwierdza trzy w najwyższym stopniu niepokojące fakty. Że mieszkańców czeczeńskiej wioski terroryzują żołnierze stacjonującej nieopodal jednostki oraz wymuszają okupy za uwięzionych. Że widziała doły - zindany (więzienia dla zakładników). Że wojskowi, którzy ją zatrzymali, oświadczyli, że jest wrogiem, grozili i znęcali się nad nią. Druga - oficjalna i półurzędowa - strona wyjaśniła nam, że Politkowską zatrzymano słusznie, że naruszyła ustalony przez wojskowych nakaz rejestracji dziennikarzy, że doły wykopano na śmiecie i że żołnierze najprawdopodobniej żartowali, a dziennikarka nie rozumie ich dowcipów. Ale czemu tu się dziwić - kobieta! Wojna w ogóle nie jest dla kobiet, a ta dziennikarka na domiar złego ma trochę nierówno pod sufitem. Dziennikarze to profesjonalni świadkowie, i do tego naoczni. To taka praca, żeby nie powiedzieć - misja. To była dziewiętnasta delegacja Anny Politkowskiej do Czeczenii. Nikt do tej pory, z najwyższymi naczelnikami włącznie, z którymi Anna przeprowadzała wywiady, nie zgłaszał zastrzeżeń do jej materiałów. A tym razem z niewiadomych powodów okazała się niezdolna do adekwatnego przekazania tego, co się stało z nią samą. W każdym razie FSB i państwowa telewizja ORT wiedzą lepiej, jak było naprawdę. Jak ratowano honor armii „Niedobra” historia Budanowa wygląda koszmarnie. Pijany pułkownik z żołnierzami wdarł się do czeczeńskiego domu, porwał osiemnastoletnią dziewczynę, zgwałcił, zabił i kazał zakopać za wioską. Wcześniej rozkazał swojej artylerii ostrzelać wioskę. A kiedy lejtnant-artylerzysta próbował sabotować dziki rozkaz, Budanow strasznie go pobił. Mówi się także, że to nie pierwszy podobny wyczyn pułkownika, ale pierwszy, który skończył się dla niego tak nieszczęśliwie. „Dobra” historia Budanowa zmienia niektóre szczegóły, ale nie wszystkie. Pułkownik wziął do niewoli Czeczenkę podejrzaną o to, że jest snajperką, przesłuchał ją i niechcący zadusił, kiedy dziewczyna, zrzuciwszy ubranie, spróbowała wyrwać mu pistolet. Później jeden z żołnierzy przyznał się, że zgwałcił ją, kiedy była już trupem, ale jeszcze przed zakopaniem ciała. Powtarzam - to jest „dobra”, ratująca dobre imię armii wersja. Te szczegóły naturalnie zmieniają istotę rzeczy. Zbezczeszczenie zwłok jest czymś bardzo nieładnym, ale z całą pewnością nie morderstwem. Nawiasem mówiąc, żołnierz jest już wolny, objęła go amnestia za wzorowe pełnienie służby, a oprócz tego miał medal, więc wszystko jest w porządku. Nazwiska żołnierza ani wtedy, ani teraz nie podano do wiadomości publicznej wyłącznie z przyczyn humanitarnych: chodzi o to, żeby uniknął zemsty dzikich krewniaków nieboszczki. Nie można go nawet wezwać jako świadka na proces pułkownika Budanowa. A pułkownika w związku z tym uwolniono od zarzutu o gwałt, on przecież tylko zabił młodą Czeczenkę. Do tego był okropnie zdenerwowany - bardzo przeżywał śmierć kilku żołnierzy od kul snajperów. Co prawda, nie można zaprzeczyć, że trochę przekroczył kompetencje, kiedy własnoręcznie rozpoczął przesłuchanie, zamiast przekazać podejrzaną odpowiednim organom. I te właśnie przestępstwa - przekroczenie kompetencji i nieumyślne zabójstwo, czy to w afekcie, czy w samoobronie, kiedy napadła na niego terrorystka - można zarzucić Budanowowi na procesie w Rostowie. „Niedobrą” historię pułkownika nagłośnili nieodpowiedzialni dziennikarze, którzy najmniej myśleli o tym, jaki wizerunek rysują ich pióra, jaką broń wkładają w ręce oszczerców Rosji, OBWE i przeciwników swojego kraju. Z całą pewnością tymi, którzy babrzą się w błocie, powodowała zboczona namiętność do podejrzanych sensacji, a być może i coś gorszego, co dowcipni komentatorzy nazywają „namiętnym czeczenolubstwem”. Patrioci pozbawieni takiego subtelnego humoru określają wprost podobne wymysły jako działalność na rzecz wroga. I nic w tym dziwnego, że Annę Politkowską we wzorowym pułku uznano nawet nie za propagandzistkę, ale za agentkę tamtej strony. I odpowiednio potraktowano. „Dobra” historia pułkownika Budanowa pojawiła się nieco później - sprawdzanie, uzgadnianie faktów wymaga czasu. Odpowiedzialni, myślący o interesie państwa i patriotycznie zorientowani dziennikarze podkreślali to, co najważniejsze. Że pułkownik uczestniczył w dwóch czeczeńskich wojnach, był dwukrotnie nagrodzony, jest ojcem dla swoich żołnierzy. Wzorowy rosyjski oficer. Generałowie Władimir Szamanow, Gienadij Troszew i inni to potwierdzili. Prawdziwy bohater Jak się mają do siebie „dobry” i „niedobry” pułkownik Budanow, trudno zmierzyć zwykłą miarą. Wyjście próbował znaleźć generał Anatolij Kwasznin, szef sztabu generalnego. Powiedział coś w tym sensie, że no cóż, parszywa owca znajdzie się wszędzie, nawet w najlepszym stadzie. Ale generała szybko poprawiono, stado nie zechciało wyrzec się parszywej owcy. A to powoduje, że sytuacja z logicznego punktu widzenia jest nie do rozwiązania. Kiedy człowieka, który popełnił łajdactwo i zbrodnię, nazywa się łajdakiem i zbrodniarzem, wszystko jest zrozumiałe. Kiedy upor-czywie nazywa się go wzorowym rosyjskim oficerem, a nawet bohaterem Rosji, następuje kompletne pomieszanie pojęć. Kiedy prowadzący dziennik państwowej telewizji demonstracyjnie neutralnym głosem mówi: „Wzorowy rosyjski oficer popełnił morderstwo i jakoby zgwałcił czeczeńską dziewczynę”, co powinien pomyśleć telewidz? Że wzorowy rosyjski oficer nie mógł popełnić czegoś podobnego? W takim razie co począć z trupem? Albo że ten, kto popełnił coś podobnego, jednak nie jest wzorowym rosyjskim oficerem? Ale wszyscy po kolei upierają się, że jednak jest - od generała Szamanowa do dziennika „Izwiestia”. Że wzorowy rosyjski oficer może i zabijać, i gwałcić? Albo że właśnie w taki sposób w Czeczenii zostaje się wzorowym rosyjskim oficerem? Rzeczywiście, za co powinien cierpieć prawdziwy rosyjski pułkownik? Ciągnął swój wóz przez dwie czeczeńskie kampanie, ryzykując życie. A teraz chcecie, żeby go rozstrzelano albo przynajmniej zdegradowano za jakąś tam Czeczenkę? No dobrze, niechby to nawet nie była snajperka, ale co wróg, to wróg. No, może faktycznie pułkownik Budanow trochę przesadził! Ale po takich przeżyciach każdemu może się zdarzyć! I koniec końców, czy to on zaczął tę czeczeńską wojnę, żeby ją diabli wzięli? Budanow to tylko uczciwy żołnierz. To inni ją zaczęli i teraz chcą się schować za plecami takich jak pułkownik... Czego wy od nas chcecie? I oficerów zabawiających się z Anną Politkowską ni to w chowanego, ni to w przesłuchanie antykomunistki też zrozumieć nietrudno. Ta paniusia, ten pismak, przyjechała tu bronić Czeczenów, kiedy każdy z nich może ci nocą strzelić w plecy! I czego tu podnosić wrzask na cały wszechświat, że paru podejrzanych Czeczenów trzymano w dołach na śmieci?! A że każdy Czeczen jest z natury rzeczy podejrzany, chyba udowadniać nie trzeba, wszystkich ich ciągnie do lasu... I w końcu, czego wy od nas chcecie? Żołnierze cierpią i głód, i chłód, im nie tylko na wódkę, ale nawet na papierosy nie starcza - armia ma katastrofalnie mało pieniędzy. Rozumiem ludzi, którzy bronią Budanowa, mają swoje racje. Bo nie można go naprawdę osądzić. Przede wszystkim trzeba osądzić czeczeńską wojnę, której właśnie pułkownik jest autentycznym bohaterem. Ta wojna go ulepiła. I przy tym „dobry” Budanow dzięki dziennikarzom-patriotom jest jeszcze bardziej morderczym, straszliwym jej uosobieniem niż „niedobry”. Przez ostatnie lata wiele, chociaż wciąż za mało, pisano o tym, co wojna zrobiła z Czeczenią. Najwyższy czas uświadomić sobie, w co przekształca rosyjską armię. I co może zrobić z Rosją. I co już robi. * Aleksander Pumpiański - redaktor naczelny tygodnika „Nowoje Wriemia” (szukano: Czeczenia) © Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
14 22 Marzec 2001 W Czeczenii jest dobrze
TI 01 11 14 T M pl
35 18 PaĹździernik 2001 Walki o raj na ziemi
11 (14)
11 lab Remonty i naprawy obr mat na wejść i do sprawid461
11 14
2012 11 14
33 14 Marzec 2000 Czeczenia jeszcze nie zginęła
08 1 Marzec 2001 Wojenny okrutnik
Bezprecedensowa aktywność Rosji na Bałtyku
PYTANIA 11 14
15 24 Marzec 2001 Nauki Putina
10 9 Marzec 2001 Bohater Budanow

więcej podobnych podstron