marks06 rekopisy

background image

Karol Marks

Rękopisy ekonomiczno-

filozoficzne z 1844 r.

Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)

WARSZAWA 2005

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

“Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 roku” zostały napisane przez Marksa w kwietniu-sierpniu 1844 roku.

Praca ta doszła do nas w postaci 3 rękopisów, z których każdy ma swą odrębną paginację (rzymskie cyfry). Z
rękopisu drugiego zachowały się tylko cztery ostatnie strony (str. XL-XLIII). W rękopisie pierwszym każda ze
składających się nań 27 stron podzielona została pionowymi liniami na 3 kolumny, i każda kolumna zaopatrzona
została na każdej stronie

jeszcze przed jej wypełnieniem

tytułem: “Płaca robocza”, “Zysk z kapitału”, “Renta

gruntowa”. Od strony XXII do końca rękopisu pierwszego Marks pisał przez wszystkie trzy kolumny, nie licząc
się z uprzednio wpisanymi tytułami. Tekst tych sześciu stron (str. XXII-XXVII) nosi w obecnym wydaniu
redakcyjny tytuł “Praca wyobcowana”. Rękopis trzeci składa się z dużych 43 stron, podzielonych na dwie kolumny
i ponumerowanych przez samego Marksa. Pod koniec trzeciego rękopisu (na str. XXXIX-XL) znajduje się
“Przedmowa”.

Tytuł pracy Marksa oraz ujęte w nawiasy kwadratowe tytuły poszczególnych części rękopisu pochodzi od redakcji.
Układ poszczególnych części odpowiada układowi Marksa, z wyjątkiem “Przedmowy”, przeniesionej na początek,
i rozdziału: “Krytyka heglowskiej dialektyki i filozofii w ogóle”, przeniesionego na koniec, zgodnie ze wskazówką
Marksa w jego “Przedmowie”.

Wszystko, co pochodzi od redakcji lub było w oryginale słabo czytelne, ujęto w nawiasy kwadratowe [ ].
Nawiasami < > oznaczono te ustępy tekstu, które są przekreślone w rękopisie pionową kreską. Krzyżykami
opatrzono fragmenty, które Marks podaje w języku francuskim.

Po raz pierwszy “Rękopisy” zostały opublikowane przez Instytut Marksa-Engelsa-Lenina (Moskwa) w języku
rosyjskim w 1927 roku (częściowo) i w języku oryginału w r. 1932 (w całości).

Źródłem dla niniejszego wydania są “Dzieła” Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, tom I, wyd. Książka i Wiedza,
Warszawa 1960 r.

Tłumaczenie: Konstanty Jażdżewski oraz (rozdział ostatni) Tadeusz Zabłudowski.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 2 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Przedmowa

1

W “Deutsch-Französische Jahrbücher” zapowiedziałem krytykę nauki o prawie i państwie w postaci

krytyki heglowskiej filozofii prawa

2

. Przy opracowywaniu materiałów do druku okazało się, że zmieszanie

krytyki wymierzonej jedynie przeciwko spekulacji myślowej z krytyką samych przedmiotów, przy tym

różnorodnych, jest zupełnie niestosowne, hamuje wywód i utrudnia zrozumienie. Ponadto, ze względu na

bogactwo i różnorodność spraw, które należałoby omówić, materiał dałby się wtłoczyć do jednej pracy

jedynie w sposób aforystyczny, a znowu taki aforystyczny wykład sprawiałby wrażenie dowolnego

systematyzowania. Opublikuję zatem kolejno w kilku samodzielnych broszurach krytykę prawa,

moralności, polityki itd., a w końcu postaram się przedstawić w osobnej pracy powiązanie całości, stosunek

poszczególnych części do siebie i wreszcie dać krytykę spekulatywnego opracowania owego materiału. Z

tego powodu w niniejszej pracy zajmuję się związkiem ekonomii politycznej z państwem, prawem,

moralnością, życiem obywatelskim itd. tylko o tyle, o ile ekonomia polityczna sama ex professo porusza te

tematy.

Czytelnika obeznanego z ekonomią polityczną nie potrzebuję chyba zapewniać, że wyniki swoich

badań uzyskałem dzięki analizie całkowicie empirycznej, opartej na sumiennym, krytycznym studiowaniu

ekonomii politycznej.

<Natomiast ignorancki recenzent, który usiłuje skryć swoje zupełne nieuctwo i ubóstwo myślowe

obrzucając pozytywnego krytyka frazesami takimi, jak “utopijny frazes” albo też “całkowicie czysta,

całkowicie zdecydowana, całkowicie krytyczna krytyka”, “nie tylko prawne, lecz i społeczne, całkowicie

społeczne społeczeństwo”, “zwarta masowa masa”, “przewodzący przywódcy masowej masy”

3

– recenzent

ten musi wpierw jeszcze dać jakiś dowód tego, że ma coś do powiedzenia nie tylko w swych teologicznych

sprawach rodzinnych, ale i w sprawach świeckich>.

Jest rzeczą oczywistą, że korzystałem nie tylko z socjalistów francuskich i angielskich, ale i z

niemieckich prac socjalistycznych. Jednakże do zawierających głębszą treść i oryginalnych prac

niemieckich z zakresu tej wiedzy zaliczyć można – prócz pism Weitlinga – jedynie artykuły Hessa w

“Einundzwanzig Bogen”

4

i “Zarys krytyki ekonomii politycznej” Engelsa z “Deutsch-Französische

Jahrbücher”, w których i ja nakreśliłem bardzo ogólnikowo pierwsze elementy niniejszej pracy.

<Poza wspomnianymi autorami, którzy zajmowali się krytycznie ekonomią polityczną, krytyka

pozytywna w ogóle, a więc i niemiecka krytyka pozytywna ekonomii politycznej zawdzięcza swe

rzeczywiste uzasadnienie odkryciom Feuerbacha, przeciw którego “Filozofii przyszłości”

5

i

wydrukowanym w “Anekdota” “Tezom o reformie filozofii”

6

małostkowa zawiść jednych, a szczery gniew

drugich uknuły, rzec można, formalną zmowę milczenia, choć po cichu się je wykorzystuje>.

Dopiero od Feuerbacha datuje się pozytywna humanistyczna i naturalistyczna krytyka. Im mniej

hałaśliwy, tym pewniejszy, głębszy, szerszy i trwalszy jest wpływ prac Feuerbacha, jedynych prac od czasu

“Fenomenologii” i “Logiki” Hegla, które zawierają prawdziwą rewolucję teoretyczną.

1

Przedmowa ta nie stanowi skończonej całości, ani też nie można uważać, że jest to wersja ostateczna, przeznaczona do druku.

Jest to pełen przekreśleń i szkicowych ujęć pierwszy rzut przedmowy do pracy, którą Marks chciał napisać, a której części

doszły do nas jako tzw. “Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.”. Plany swe, nakreślone w “Przedmowie", Marks

zrealizował w pełni – po gruntownych studiach – w serii swych późniejszych, szczegółowych prac z zakresu filozofii i

ekonomii. – Red.

2

Mowa o artykule pt. “Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa. Wstęp”, który ukazał się w czasopiśmie “Deutsch-

Französische Jahrbücher”, Paryż 1844. – Red.

3

Wyrażenia z artykułów Brunona Bauera zamieszczonych w miesięczniku “Allgemeine Literatur-Zeitung” w numerach z

grudnia 1843 r. oraz z marca i z lipca 1844 r. – Red.

4

Moses Hess, “Sozialismus und Communismus” (“Socjalizm i komunizm”), “Die eine und die ganze Freiheit” (“Wolność

jednostki i ogółu”), “Philosophie der Tat” (“Filozofia czynu”) w zbiorze “Einundzwanzig Bogen aus der Schweiz”, Zurych i

Winterthur 1843. – Red.

5

Ludwig Feuerbach, “Grundsätze der Philosophie der Zukunft”, Zurych i Winterthur 1843. – Red.

6

Ludwig Feuerbach, “Vorläufige Thesen zur Reformation der Philosophie” w II tomie zbioru “Anekdota zur neuesten

deutschen Philosophie und Publicistik”, Zurych i Winterthur 1843. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 3 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Końcowy rozdział niniejszej pracy, rozprawienie się z heglowską dialektyką i filozofią w ogóle,

uznałem, w przeciwieństwie do krytycznych teologów

7

naszych czasów, za bezwzględnie potrzebny, gdyż

nie dokonano dotąd tego rodzaju pracy – ten brak gruntowności jest tu koniecznością, ponieważ nawet

krytyczny teolog pozostaje teologiem, a zatem albo musi wychodzić z określonych założeń filozofii jako

autorytetu, albo też, gdy w toku krytyki i wskutek cudzych odkryć budzą się w nim wątpliwości co do tych

filozoficznych założeń, porzuca je tchórzliwie i bez uzasadnienia, abstrahuje od nich, a swoją niewolniczą

zależność od tych założeń i złość na tę niewolę przejawia już tylko w sposób negatywny, nieświadomy i

sofistyczny.

<Przejawia tylko negatywnie i nieświadomie, już to zapewniając nieustannie o czystości swej

własnej krytyki, już to w ten sposób, że – w celu odwrócenia uwagi obserwatora, jak i swej własnej uwagi,

od konieczności rozprawienia się krytyki z jej rodzicielką (z heglowską dialektyką i filozofią niemiecką w

ogóle), od owej konieczności wzniesienia się nowoczesnej krytyki ponad swą własną ograniczoność i

żywiołowość – usiłuje raczej stworzyć pozory, jakoby krytyka miała do czynienia jedynie z pewną

ograniczoną postacią krytyki poza nią samą (powiedzmy, z krytyką XVIII wieku) oraz z ograniczonością

masy. Wreszcie w ten sposób, że krytyczny teolog, kiedy pojawiają się odkrycia dotyczące istoty jego

własnych filozoficznych założeń (jak odkrycia Feuerbacha), bądź to stwarza wrażenie, jakoby on sam tego

dokonał, ciskając rezultatami owych odkryć, których nie umie rozwinąć, rezultatami ograniczonymi u niego

do efektownych frazesów, w pisarzy pozostających jeszcze w niewoli filozofii, bądź też potrafi nawet

wmówić w siebie, że jest wyższy nad te odkrycia, gdy skrycie, złośliwie i sceptycznie wysuwa przeciw

feuerbachowskiej krytyce dialektyki heglowskiej te elementy tejże dialektyki, których jeszcze w tej krytyce

nie znajduje, których nie dostarcza mu się jeszcze w krytycznym, gotowym już opracowaniu, a których sam

nie usiłuje i bodaj nie potrafi właściwie zastosować, tylko po cichu posługuje się nimi po prostu w tej

postaci, która jest właściwa dialektyce heglowskiej – stosuje np. kategorię dowodu pośredniego wobec

kategorii poczynającej się z samej siebie prawdy pozytywnej. Teologiczny krytyk uznaje mianowicie za

rzecz całkiem naturalną, że filozofowie ze swej strony powinni uczynić wszystko, by on mógł pleść o

czystości, stanowczości, o całej tej krytycznej krytyce, i roi sobie, że jest tym, który prawdziwie

przezwyciężył filozofię, kiedy czuje, że jakiegoś tam elementu Hegla brak u Feuerbacha, bo teologiczny

krytyk nie potrafi się wznieść ponad czucie do świadomości, do wiedzy, mimo całego swego

spirytualistycznego bałwochwalstwa wobec “samowiedzy” i “ducha”.>

Teologiczna krytyka – mimo że w początkach ruchu była momentem rzeczywistego postępu – przy

dokładniejszej analizie okazuje się w ostatniej instancji niczym innym, jak wyrodzonym w teologiczną

karykaturę uwieńczeniem i konsekwencją starej filozoficznej, a zwłaszcza heglowskiej transcendencji. Tę

interesującą sprawiedliwość historii, która teologię, będącą od dawna zgniłą plamą na filozofii, obecnie

przeznacza również do tego, żeby na sobie zademonstrowała negatywny rozkład filozofii – tzn. proces jej

gnicia – tę historyczną Nemezis przedstawię obszernie przy innej okazji

8

.

<W jakim stopniu natomiast po odkryciach Feuerbacha dotyczących istoty filozofii niezbędne jest

jeszcze – przynajmniej dla ich udowodnienia – krytyczne rozprawienie się z dialektyką filozoficzną, to się

okaże z samego mego wywodu.>

Płaca robocza

Płacę roboczą określa wroga walka między kapitalistą i robotnikiem. Niechybnym zwycięzcą

kapitalista. Kapitalista może dłużej żyć bez robotnika niż robotnik bez kapitalisty. Zrzeszanie się

kapitalistów ogólnie przyjęte i skuteczne; zrzeszanie się robotników zakazane i przynosi im złe skutki.

Prócz tego właściciel ziemski i kapitalista mogą do swoich dochodów dodać zyski przemysłowe, robotnik

nie może dodać do swego dochodu przemysłowego ani renty gruntowej, ani procentów od kapitału. Stąd tak

wielka konkurencja wśród robotników. A zatem jedynie dla robotnika oddzielenie od siebie kapitału,

7

Mowa tu o Brunonie Bauerze i jego grupie z “Allgemeine Literatur-Zeitung”. – Red.

8

Patrz: F. Engels i K. Marks, “Święta Rodzina, czyli krytyka krytycznej krytyki”. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 4 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

własności ziemskiej i pracy jest oddzieleniem nieuchronnym, istotnym i szkodliwym. Kapitał i własność

ziemska nie muszą pozostawać w ramach tej abstrakcji, praca robotnika musi.

Tak więc dla robotnika oddzielenie od siebie kapitału, renty gruntowej i pracy – zabójcze.

Najniższą – i taka jedynie jest niezbędna – stawkę płacy stanowi utrzymanie robotnika w czasie

pracy i tyle ponadto, żeby mógł wyżywić rodzinę i żeby rasa robotników nie wymarła. Zwykłą płacą jest

według Smitha najniższa, jaką można pogodzić z simple humanité [ze zwykłą humanitarnością]

9

,

mianowicie z bydlęcą egzystencją.

Popyt na ludzi reguluje w sposób konieczny produkcję ludzi, jak każdego innego towaru. Jeżeli

podaż znacznie przewyższa popyt, część robotników stacza się do stanu żebraczego albo ginie śmiercią

głodową. Egzystencja robotnika została więc sprowadzona do warunków egzystencji każdego innego

towaru. Robotnik stał się towarem i jest dla niego szczęściem, jeśli uda mu się znaleźć nabywcę. A popyt,

od którego zależy życie robotnika, zależy od kaprysu bogaczy i kapitalistów. Jeżeli podaż przewyższa

popyt, to jedna z części konstytuujących cenę (zysk, renta gruntowa, płaca robocza) jest opłacana poniżej

ceny, następuje więc wstrzymanie zastosowania [części z tych] czynników i w ten sposób cena rynkowa

ciąży ku cenie naturalnej jako punktowi centralnemu. Ale 1. przy wysoce rozwiniętym podziale pracy

robotnikowi najtrudniej znaleźć dla swej pracy inne zastosowanie, 2. będąc zależny od kapitalisty on

pierwszy ponosi stratę.

Wskutek ciążenia ceny rynkowej ku cenie naturalnej robotnik traci więc najwięcej i bezwarunkowo.

Właśnie zdolność kapitalisty do nadania swemu kapitałowi innego zastosowania albo pozbawia chleba

robotnika, który jest ograniczony ramami określonej gałęzi pracy, albo zmusza go do podporządkowania się

wszystkim żądaniom kapitalisty.

Przypadkowe i nagłe wahania ceny rynkowej godzą mniej w rentę gruntową niż w tę część ceny,

która rozpada się na zysk i płacę, przy czym godzą mniej w zysk niż w płacę. Wypadki wzrostu płacy

znajdują zazwyczaj przeciwwagę w innych wypadkach jej stagnacji i spadku.

Gdy kapitalista osiąga zysk, robotnik niekoniecznie musi zyskiwać, natomiast straty dzieli on z

kapitalistą nieuchronnie. Tak np. robotnik nie zyskuje, gdy kapitalista dzięki tajemnicy fabrycznej lub

handlowej, dzięki monopolowi lub korzystnemu położeniu swej ziemi utrzymuje cenę rynkową powyżej

ceny naturalnej.

Dalej: ceny pracy są znacznie bardziej stałe niż ceny środków utrzymania. Często pozostają one

wobec siebie w stosunku odwrotnym. W roku drogim płaca maleje wskutek zmniejszenia się popytu, rośnie

zaś wskutek wzrostu cen środków utrzymania. A więc jedno równoważy drugie. W każdym razie pewna

ilość robotników zostaje bez chleba. W latach taniości płaca wzrasta wskutek wzrostu popytu, maleje zaś

pod wpływem cen środków utrzymania. A więc jedno równoważy drugie.

Inne upośledzenie robotnika:

Ceny pracy różnych kategorii robotników są o wiele bardziej zróżnicowane niż zyski w różnych

dziedzinach zastosowania kapitału. Co się tyczy pracy, występuje w pełni naturalne, duchowe i społeczne

zróżnicowanie indywidualnej działalności i różnie się ją wynagradza, gdy tymczasem martwy kapitał

chadza stale tą samą drogą i rzeczywista indywidualna działalność jest mu obojętna.

W ogóle należy zauważyć, że tam, gdzie robotnik traci równo z kapitalistą, strata robotnika godzi w

jego egzystencję, a strata kapitalisty – w zysk z jego martwej mamony.

Robotnik musi walczyć nie tylko o fizyczne środki do życia, ale i o uzyskanie pracy, tzn. o

możliwości, o środki urzeczywistniania swej działalności.

Rozpatrzmy trzy podstawowe sytuacje, w których może się znaleźć społeczeństwo, i zważmy, jakie

będzie w nich położenie robotnika.

9

Marks posługiwał się przekładem francuskim: “Recherches sur la nature et les causes de la richesse des nations”; par Adam

Smith. Traduction nouvelle avec les notes et observations; par Germain Garnier. Paryż 1802. – Stąd wszystkie podawane

później przez Marksa strony pracy Smitha odnoszą się do wydania francuskiego. (Por. Adam Smith, “Badania nad naturą i

przyczynami bogactwa narodów”, Warszawa 1954, t. I, str. 88, 92). – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 5 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

1. Jeżeli bogactwo społeczeństwa upada, robotnik traci najwięcej, choć bowiem w okresie

pomyślności społeczeństwa klasa robotnicza nie może tyle zyskać, co klasa właścicieli, “żadna nie cierpi

tak okrutnie przy jego upadku, jak klasa robotnicza”

10

.

2. Weźmy teraz pod uwagę społeczeństwo, w którym bogactwo wzrasta. Jest to jedyna sytuacja

pomyślna dla robotnika. Pojawia się wówczas konkurencja wśród kapitalistów. Popyt na robotników

przewyższa ich podaż. Ale:

Po pierwsze: Wzrost płacy powoduje przepracowywanie się robotników. Im więcej chcą zarobić,

tym więcej swojego czasu muszą poświęcać i wykonywać w służbie chciwości pracę niewolniczą,

wyrzekając się całkowicie wszelkiej wolności. Zarazem skracają sobie wskutek tego życie. To skracanie

życia jest okolicznością pomyślną dla klasy robotniczej wziętej jako całość, gdyż stwarza konieczność coraz

to nowego dopływu. Klasa ta musi stale składać w ofierze część samej siebie, aby nie zginąć całkowicie.

Po wtóre: Kiedy społeczeństwo przeżywa proces bogacenia się? Wraz ze wzrostem kapitałów i

dochodów kraju. Ale to jest możliwe jedynie dzięki temu, że

a) gromadzi się wiele pracy, gdyż kapitał jest nagromadzoną pracą; a więc dzięki temu, że

robotnikowi zabiera się coraz więcej jego produktów, że jego własna praca w coraz większym stopniu

przeciwstawia mu się jako cudza własność, a środki jego egzystencji i jego działalności coraz bardziej

koncentrują się w ręku kapitalisty.

b) Nagromadzenie kapitału zwiększa podział pracy, podział pracy zwiększa ilość robotników;

odwrotnie – zwiększenie ilości robotników zwiększa podział pracy, a podział pracy zwiększa

nagromadzenie kapitałów. Wraz z rozwojem podziału pracy – z jednej strony – i gromadzeniem się

kapitałów – z drugiej, robotnik staje się coraz bardziej zależny wyłącznie od pracy, i to od określonej,

bardzo jednostronnej, zmechanizowanej pracy. W miarę jak robotnik jest duchowo i fizycznie degradowany

do roli maszyny, przekształcany z człowieka w abstrakcyjną działalność i żołądek, popada on w coraz

większą zależność od wszelkich wahań ceny rynkowej, zastosowania kapitałów i kaprysu bogaczy.

Zarazem wskutek przyrostu klasy ludzi żyjących tylko z pracy zwiększa się konkurencja wśród robotników,

a więc cena ich spada. W systemie fabrycznym ta pozycja robotnika osiąga swój punkt szczytowy.

c) W społeczeństwie, którego dobrobyt wzrasta, już tylko co najbogatsi mogą żyć z procentu.

Wszyscy inni muszą prowadzić przy pomocy swego kapitału jakieś przedsiębiorstwo albo ulokować go w

handlu. Wskutek tego konkurencja kapitałów zwiększa się, koncentracja kapitałów rośnie, wielcy kapitaliści

rujnują małych i część dawnych kapitalistów spada do klasy robotników, której powiększenie się powoduje

po części znowu obniżkę płacy i pociąga za sobą jeszcze większą zależność tej klasy od nielicznych

wielkich kapitalistów; wraz ze zmniejszeniem się liczby kapitalistów nieomal znika ich walka

konkurencyjna o robotników, natomiast wraz ze wzrostem liczby robotników konkurencja między

robotnikami staje się tym większa, bardziej zwyrodniała i gwałtowna. Część klasy robotniczej stacza się

wskutek tego równie nieuchronnie do stanu żebraków bądź mrących z głodu nędzarzy, jak część średnich

kapitalistów spada do stanu robotniczego.

A zatem nawet wtedy, gdy sytuacja społeczeństwa jest dla robotników najkorzystniejsza,

nieuchronnie czeka ich przepracowanie i wczesna śmierć, stoczenie się do roli maszyny, do roli

niewolników kapitału, którego nagromadzenie groźnie im się przeciwstawia, czeka ich nowa konkurencja,

śmierć głodowa albo żebractwo części robotników.

Wzrost płacy budzi w robotniku kapitalistyczną żądzę bogacenia się, którą jednakże może zaspokoić

jedynie przez złożenie w ofierze swego ducha i ciała. Przesłanką i wynikiem wzrostu płacy jest

gromadzenie kapitału; wzrost płacy przeciwstawia więc robotnikowi wytwór jego pracy jako coś coraz

bardziej mu obcego. Podobnie podział pracy czyni go coraz bardziej jednostronnym i zależnym, a także

prowadzi do konkurencji nie tylko ludzi, lecz i maszyn. Ponieważ robotnik stoczył się do roli maszyny,

maszyna może mu się przeciwstawić jako konkurent. Wreszcie, gdy gromadzenie kapitału zwiększa ilość

pracy [Industrie], a więc i robotników, to ta sama ilość pracy daje wskutek owej akumulacji większą ilość

10

Por. tamże, str. 74-75. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 6 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

produktu; następuje nadprodukcja, która prowadzi do tego, że albo wielka część robotników traci pracę,

albo płaca ich spada do najnędzniejszego minimum.

Oto skutki takiej sytuacji społeczeństwa, która jest najkorzystniejsza dla robotnika, mianowicie

sytuacji, kiedy bogactwo rośnie, rozwija się.

Ostatecznie jednak ten okres wzrostu musi wreszcie kiedyś osiągnąć swój punkt szczytowy. Jakież

jest teraz położenie robotnika?

3. “W kraju, który by osiągnął możliwie najwyższy poziom bogactw, zarówno płace robocze, jak i zyski z

kapitału byłyby bardzo niskie. Konkurencja wśród robotników o uzyskanie pracy byłaby tak wielka, że
zredukowałaby płace do poziomu wystarczającego ledwie na to, by utrzymać dotychczasową liczbę robotników, a
że kraj byłby już dostatecznie zaludniony, liczba ta nie mogłaby wzrastać”

11

. Wszystko, co ponadto, musiałoby

umrzeć.

A więc w okresie pogarszającego się położenia społeczeństwa nędza robotnika rośnie, w okresie

poprawy – obraz nędzy się komplikuje, w okresie pełnego rozkwitu – nędza się stabilizuje.

Skoro jednak według Smitha nie jest szczęśliwe takie społeczeństwo, w którym większość cierpi, i

skoro stan najwyższego bogactwa społeczeństwa prowadzi do tego cierpienia większości, a ekonomia

polityczna (w ogóle społeczeństwo interesu prywatnego) prowadzi do tego stanu najwyższego bogactwa, to

celem ekonomii politycznej jest nieszczęście społeczeństwa.

Co do stosunku pomiędzy robotnikiem a kapitalistą należy jeszcze zauważyć, że wzrost płacy

wyrównuje się kapitaliście z nadwyżką przez zmniejszenie się wydatkowanego czasu pracy i że wzrost

płacy wpływa na cenę towaru jak procent prosty, a wzrost zysku z kapitału jak procent składany.

Przyjmijmy teraz w zupełności punkt widzenia ekonomisty i zestawmy, idąc za nim, teoretyczne i

praktyczne roszczenia robotników.

Ekonomista mówi nam, że pierwotnie i zgodnie z pojęciem cały produkt pracy należy do robotnika.

Równocześnie jednak mówi nam, że w rzeczywistości robotnikowi przypada najmniejsza i

najniezbędniejsza część produktu; tylko tyle, ile potrzeba, żeby istniał nie jako człowiek, lecz jako robotnik,

żeby rozmnażał nie ród ludzki, lecz niewolniczą klasę robotników.

Ekonomista mówi nam, że wszystko kupuje się za pracę i że kapitał to nic innego jak nagromadzona

praca, ale równocześnie mówi nam, że robotnikowi nie tylko daleko do tego, żeby mógł wszystko kupować,

lecz nawet musi sprzedawać samego siebie i swoje człowieczeństwo.

Podczas gdy renta gruntowa gnuśnego właściciela ziemskiego stanowi najczęściej trzecią część

produktu ziemi, a zysk skrzętnego kapitalisty nawet dwakroć przewyższa procent, zarobek robotnika w

najlepszym razie wynosi tyle, że na czworo dzieci dwoje musi mu umrzeć z głodu.

Według ekonomistów praca jest jedynym czynnikiem, dzięki któremu człowiek powiększa wartość

wytworów przyrody, jest jego czynną własnością; zarazem według tejże ekonomii politycznej właściciel

ziemski i kapitalista, którzy jako właściciel ziemski i kapitalista są przecież niczym więcej, jak

uprzywilejowanymi i próżniaczymi bogami, wszędzie mają przewagę nad robotnikiem i dyktują mu prawa.

Według ekonomistów praca jest jedyną niezmienną ceną rzeczy, zarazem jednak nie ma nic bardziej

przypadkowego, narażonego na większe wahania niż cena pracy.

Podział pracy podnosi produkcyjną siłę pracy, bogactwo i cywilizację społeczeństwa; zarazem

zubaża on robotnika, spychając go do poziomu maszyny. Praca powoduje gromadzenie kapitałów, a tym

samym wzrost dobrobytu społeczeństwa, ale robotnika uzależnia ona coraz bardziej od kapitalisty, wciąga

go do coraz ostrzejszej konkurencji, pcha w wir nadprodukcji, po której następuje równie wielki zastój.

Według ekonomistów interes robotnika nigdy nie przeciwstawia się interesowi społeczeństwa, ale

społeczeństwo zawsze i nieodzownie przeciwstawia się interesowi robotnika.

Według ekonomistów interes robotnika nigdy nie przeciwstawia się interesowi społeczeństwa, 1.

gdyż wzrost płacy wyrównuje się z nadwyżką przez zmniejszenie się wydatkowanego czasu pracy oraz inne

omówione wyżej następstwa, i 2. gdyż w odniesieniu do społeczeństwa cały produkt brutto jest produktem

netto, produkt netto ma sens tylko w odniesieniu do osób prywatnych.

11

Por. tamże, str. 76-77. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 7 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

To zaś, że sama praca – nie tylko w obecnych warunkach, lecz w ogóle zawsze, gdy celem jej jest

jedynie powiększenie bogactwa – to, że sama praca jest szkodliwa, zgubna, wynika z wywodów

ekonomisty, choć on sam nie zdaje sobie z tego sprawy.

– – –

Zgodnie z pojęciem renta gruntowa i zysk z kapitału stanowią potrącenie z płacy. Ale w

rzeczywistości płaca jest potrąceniem dokonywanym przez ziemię i kapitał na rzecz robotnika, ustępstwem

z produktu pracy na rzecz robotnika, na rzecz pracy.

W okresie podupadania społeczeństwa robotnik cierpi najbardziej. Specyficzny ciężar jego

brzemienia wynika z jego stanu jako robotnika, ale brzemię w ogóle – ze stanu społeczeństwa.

Natomiast w okresie rozwoju społeczeństwa upadek i zubożenie robotnika jest wytworem jego pracy

i wytworzonego przezeń bogactwa. A więc nędza ta wynika z samej istoty dzisiejszej pracy.

Stan największego bogactwa społeczeństwa, ten ideał, który jednak bywa w przybliżeniu osiągany,

a przynajmniej jest celem zarówno ekonomii politycznej, jak i społeczeństwa burżuazyjnego, oznacza

ustabilizowaną nędzę dla robotników.

Jest rzeczą oczywistą, że ekonomia polityczna rozpatruje proletariusza – tzn. człowieka

pozbawionego kapitału i renty gruntowej, żyjącego wyłącznie z pracy, i to z pracy jednostronnej,

abstrakcyjnej – jedynie jako robotnika. Dlatego może ona wysunąć tezę, że robotnik zupełnie tak samo jak

koń musi otrzymywać tyle, by mógł pracować. Gdy jest bez pracy, nie zajmuje się nim jako człowiekiem,

lecz pozostawia to sądownictwu kryminalnemu, lekarzom, religii, tabelom statystycznym, polityce i

specjalnym urzędnikom policji.

Wznieśmy się teraz ponad poziom ekonomii politycznej i poszukajmy w dotychczasowym

wywodzie, przedstawionym niemal słowami ekonomii politycznej, odpowiedzi na dwa pytania:

1. Jaki sens ma w rozwoju ludzkości to sprowadzenie przeważającej części ludzkości do pracy

abstrakcyjnej?

2. Jakie błędy popełniają reformatorzy en détail, którzy albo chcą podwyższyć płacę i w ten sposób

polepszyć sytuację klasy robotniczej, albo (jak Proudhon) widzą cel rewolucji społecznej w zrównaniu

płacy?

Praca występuje w ekonomii politycznej tylko jako działalność zarobkowa.

– – –

“Można wysunąć twierdzenie, że takie zajęcia, które wymagają specyficznych uzdolnień lub dłuższego

szkolenia, na ogół stały się zyskowniejsze; natomiast w porównaniu z tym płaca za pracę mechanicznie
jednostajną, do której każdego można szybko i łatwo przyuczyć, w warunkach rosnącej konkurencji obniżyła się i
nieuchronnie musiała się obniżyć. A właśnie ten rodzaj pracy przy obecnym stanie jej organizacji zdecydowanie
przeważa. Jeśli więc jakiś robotnik pierwszej kategorii zarabia obecnie siedem razy więcej niż przed mniej więcej
pięćdziesięciu laty, a inny robotnik drugiej kategorii zarabia tyle samo, to obaj zarabiają przeciętnie, rzecz jasna,
cztery razy więcej. Jednakże gdy w jakimś kraju pracę pierwszej kategorii wykonuje zaledwie tysiąc ludzi, a
drugiej – milion ludzi, to 999 tysiącom ludzi wiedzie się nie lepiej niż przed pięćdziesięciu laty, a gdy
równocześnie wzrosły ceny artykułów pierwszej potrzeby, wiedzie im się gorzej. I za pomocą takich
powierzchownych obliczeń przeciętnych chce się siać złudzenia co do najliczniejszej klasy ludzi. Ponadto
wysokość płacy jest tylko jednym z elementów oceny dochodów robotnika, ponieważ przy ich ustalaniu istotną
rolę odgrywa zabezpieczenie ich trwałości, o czym przecież w anarchii tak zwanej wolnej konkurencji, z jej stale
powtarzającymi się wahaniami i okresami zastoju, po prostu nie może być mowy. W końcu należy jeszcze wziąć
pod uwagę, jaki zazwyczaj był dawniej i jaki jest obecnie czas pracy. A czas pracy angielskich robotników
zatrudnionych w manufakturze bawełnianej przedłużono – wskutek pogoni przedsiębiorców za zyskiem – w ciągu
jakichś 25 lat, a więc właśnie od czasu wprowadzenia maszyn oszczędzających pracę, do 12-16 godzin dziennie, a
wobec ogólnie jeszcze uznawanego prawa bogatych do nieograniczonego wyzysku biednych przedłużenie czasu

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 8 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

pracy w jednym kraju i w jednej gałęzi przemysłu musiało w mniejszym lub większym stopniu nastąpić i gdzie
indziej”(Schulz, “Bewegung der Produktion”, str. 65)

12

.

“Ale gdyby nawet było tyle prawdy, ile jest fałszu w twierdzeniu, jakoby przeciętny dochód wszystkich

klas społeczeństwa się zwiększył, to jednak różnice i względne rozpiętości między dochodami mogły się
zwiększyć i skutkiem tego mogły przeciwieństwa między bogactwem i ubóstwem wystąpić ostrzej. Bo właśnie
dlatego, że ogólna produkcja wzrasta i że w tym samym stopniu, co ona, rosną również potrzeby, pragnienia i
ambicje, względne ubóstwo może się zwiększać, podczas gdy bezwzględne maleje. Samojed żyjąc tranem i
nadpsutymi rybami nie jest biedny, ponieważ w jego odizolowanym społeczeństwie wszyscy mają te same
potrzeby. Ale w rozwijającym się państwie, które np. w ciągu dziesięciolecia zwiększa swą ogólną produkcję w
stosunku do ludności o jedną trzecią, robotnikowi, którego zarobek w ciągu tych dziesięciu lat się nie zmienił, nie
powodzi się równie dobrze; jego niedostatek wzrósł o jedną trzecią” (tamże, str. 65-66).

Lecz ekonomia polityczna zna robotnika tylko jako bydlę robocze, jako zwierzę, którego potrzeby

ograniczają się do najniezbędniejszych potrzeb fizycznych.

“Aby lud mógł się swobodniej rozwijać duchowo, nie może dalej pozostawać w niewoli swych potrzeb

fizycznych, nie może być dalej niewolnikiem ciała. Musi więc mieć przede wszystkim czas na to, by móc tworzyć
dobra duchowe i korzystać z nich. Postęp w organizacji pracy daje ten czas. Przecież obecnie w fabrykach
wyrobów bawełnianych jeden robotnik dzięki nowym siłom napędowym i ulepszonym maszynom wykonuje
nierzadko pracę, którą dawniej wykonywało stu, a nawet 250 do 350 robotników. Podobne skutki występują we
wszystkich gałęziach produkcji, gdyż w coraz większej mierze zmusza się zewnętrzne siły przyrody do udziału w
pracy ludzkiej. O ile tedy nakład czasu i siły ludzkiej, niezbędny dawniej dla zaspokojenia pewnej ilości potrzeb
materialnych, zmniejszył się później o połowę, to zarazem o tyleż bez żadnego uszczerbku dla dostatku fizycznego
powiększyły się możliwości twórczości duchowej i korzystania z niej. Lecz i o podziale tego skarbu, wydartego
samemu sędziwemu Kronosowi, będącego jego najosobistszą własnością, decyduje jeszcze gra ślepego,
niesprawiedliwego przypadku. Obliczono we Francji, że przy obecnym stanie produkcji, gdyby każdy człowiek
zdolny do pracy pracował przeciętnie pięć godzin dziennie, wystarczyłoby to do zaspokojenia wszystkich
materialnych potrzeb społeczeństwa... Pomimo oszczędności na czasie wynikłej z udoskonalenia maszyn długość
dnia niewolniczej pracy w fabrykach dla znacznej liczby ludności tylko się powiększyła” (tamże, str. 67-68).

“Przejście od skomplikowanej pracy ręcznej ma za przesłankę rozłożenie jej na proste operacje. Ale

początkowo tylko jedną część jednostajnie powtarzających się operacji wykonywać będą maszyny, druga
natomiast przypadnie ludziom. Z natury rzeczy i według zgodnych doświadczeń taka ustawiczna, jednostajna
czynność jest równie szkodliwa dla ducha, jak i dla ciała; a zatem przy tym połączeniu maszyn z prostym
podziałem pracy pomiędzy wiele rąk ludzkich muszą jeszcze występować także wszystkie szkodliwe strony
takiego podziału. Szkodliwość ta ujawnia się m.in. w wielkiej śmiertelności robotników fabrycznych... Tej wielkiej
różnicy między pracą ludzi za pomocą maszyn i pracą ludzi jako maszyn nie... uwzględniono” (tamże, str. 69).

“Jednakże ludzkość doczeka przyszłości, gdy nierozumne siły przyrody działające w maszynach będą

naszymi niewolnikami i poddanymi” (tamże, str. 74).

“W angielskich przędzalniach pracuje tylko 158 818 mężczyzn i 196 818 kobiet. Na każdych 100

robotników w fabrykach wyrobów bawełnianych hrabstwa Lancaster przypadają 103 robotnice, a w Szkocji nawet
209. W angielskich fabrykach wyrobów lnianych w Leeds było na 100 robotników 147 robotnic; w Druden i na
wschodnim wybrzeżu Szkocji – aż 280. W angielskich fabrykach jedwabiu wiele robotnic; w fabrykach wyrobów
wełnianych, gdzie trzeba większej siły fizycznej, więcej mężczyzn... Również w północnoamerykańskich
fabrykach wyrobów bawełnianych było zatrudnionych w 1833 r. obok 18 593 mężczyzn nie mniej niż 38 927
kobiet. A więc wskutek zmian w organizacji pracy zakres pracy zarobkowej płci żeńskiej rozszerzył się... kobiety
bardziej usamodzielniły się ekonomicznie... obie płci zbliżyły się do siebie pod względem społecznym” (tamże, str.
71-72).

“W angielskich przędzalniach, pędzonych parą i wodą, pracowało w 1835 r.: 20 558 dzieci w wieku od 8

do 12 lat, 35 867 – w wieku od 12 do 13 lat i wreszcie 108 208 – w wieku od 13 do 18 lat... Wprawdzie dalsze
postępy mechaniki, uwalniając ludzi w coraz większym stopniu od wszelkich jednostajnych zajęć, prowadzą
stopniowo do usunięcia tego zła. Jednakże szybszym postępom mechaniki stoi na przeszkodzie właśnie ta
okoliczność, że kapitaliści mogą niezmiernie łatwo i niezmiernie tanio przywłaszczać sobie siły niższych klas,
nawet siły dzieci, aby stosować i zużywać je zamiast pomocniczych środków mechaniki” (tamże, str. 70-71).

12

Wilhelm Schulz, “Die Bewegung der Produktion. Eine geschichtlich-statistische Abhandlung”, Zurych i Winterthur 1843.

Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 9 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

“Lord Brougham wzywa robotników: 'Stawajcie się kapitalistami!'... Zło w tym, że miliony mogą zdobyć

skąpe utrzymanie tylko przez usilną pracę, rujnującą organizm i kaleczącą człowieka moralnie i duchowo; że nawet
nieszczęście, jakim jest znalezienie takiej pracy, muszą uważać za szczęście” (tamże, str. 60).

“+Żeby więc żyć, nieposiadający zmuszeni są pójść bezpośrednio lub pośrednio w służbę do

posiadających, tzn. uzależnić się od nich+” (Pecqueur, “Théorie nouvelle d'économie soc.” etc.

13

, str. 409).

+Służba – zasługi; robotnicy – płaca; urzędnicy – pensja lub uposażenie+ (tamże, str. 409-410).
“+Wynajmować swoją pracę, wypożyczać swoją pracę na procent, pracować za kogoś”.
“Wynajmować rzeczowe elementy pracy, wypożyczać rzeczowe elementy pracy na procent, kazać innym

pracować za siebie+” (tamże [str. 411]).

“+Ten ustrój ekonomiczny skazuje ludzi na zajęcia tak dalece upodlające, na poniżenie tak dalece

rozpaczliwe i gorzkie, że stan dzikości w porównaniu z tym wydaje się królewskim życiem+” (l. c., str. 417-418).

“+Prostytucja klasy nieposiadającej we wszelkich formach+” (str. 421-422). Gałganiarze.

Ch. Loudon w pracy “Solution du problème de la population”

14

etc., Paryż 1842, ocenia liczbę

prostytutek w Anglii na 60 000 do 70 000. Liczba “femmes d'une vertu douteuse” [kobiet wątpliwej cnoty]

ma być równie wielka (str. 228).

“+Przeciętna długość życia tych nieszczęśliwych istot ulicznych, po zejściu na drogę występku, wynosi

około sześciu lub siedmiu lat. Tak więc żeby ilość prostytutek mogła się utrzymać na poziomie 60 000 do 70 000,
w Zjednoczonym Królestwie musi co najmniej 8 do 9 tys. kobiet rocznie poświęcać się temu hańbiącemu
rzemiosłu, a to wynosi około dwudziestu czterech nowych ofiar dziennie lub przeciętnie jedna na godzinę. A zatem
jeżeli ten sam stosunek dotyczy całej kuli ziemskiej, musi stale istnieć półtora miliona tych nieszczęśliwych
kobiet+” (tamże, str. 229).

“+Liczba nędzarzy rośnie wraz z ich nędzą i na granicy skrajnej nędzy tłoczy się największa ilość istot

ludzkich, dobijając się o prawo do cierpienia... W roku 1821 ludność Irlandii wynosiła 6 801 827 osób. W roku
1831 wzrosła do 7 764 010 osób, to jest o 14% w ciągu dziesięciu lat. W prowincji Leinster, w której jest
największy dobrobyt, ludność wzrosła tylko o 8%, podczas gdy w najuboższej prowincji Connaught przyrost
wynosił 21%. (Wyciągi z ogłoszonych w Anglii badań nad Irlandią. Wiedeń 1840 r.)+” (Buret, “De la misère”
etc.

15

, t. I, str. 36-37). Ekonomia polityczna rozpatruje pracę abstrakcyjnie, jako rzecz; +praca jest towarem+; jeżeli

cena jest wysoka, to znaczy, że jest duży popyt na towar; jeżeli cena jest niska, to znaczy, że jest duża podaż
towaru; +jako towar, praca musi coraz bardziej spadać w cenie+; częściowo zmusza do tego konkurencja między
kapitalistą a robotnikiem, częściowo konkurencja wśród robotników. “+Ludność robotnicza, sprzedawczyni pracy,
jest zmuszona poprzestać na najmniejszym udziale w produkcie... Czyż teoria o pracy jako towarze nie jest teorią
zamaskowanego niewolnictwa?+” (l. c., str. 43). “+Dlaczego w pracy widziano jedynie wartość wymienną?+”
(tamże, str. 44). Wielkie zakłady kupują przede wszystkim pracę kobiet i dzieci, gdyż ta mniej kosztuje od pracy
mężczyzn (l. c.). “+Robotnik nie jest wobec tego, kto go zatrudnia, w położeniu wolnego sprzedawcy... Kapitalista
ma zawsze wolną rękę, jeśli chodzi o zatrudnienie pracy, a dla robotnika sprzedaż pracy to zawsze mus. Wartość
pracy zupełnie ginie, jeżeli jej się natychmiast nie sprzeda. Pracy, w przeciwieństwie do rzeczywistych towarów,
nie można ani gromadzić, ani nawet oszczędzać. Praca jest życiem, a jeżeli życia nie wymienia się dzień w dzień
na środki utrzymania, marnieje i rychło zamiera. Żeby życie człowieka mogło być towarem, trzeba dopuścić
niewolnictwo+” (l. c., str. 49-50). Jeżeli więc praca jest towarem, to jest ona towarem o najfatalniejszych
własnościach. Ale nawet według zasad ekonomii politycznej nie jest ona nim, nie będąc “wolnym rezultatem
wolnej sprzedaży”
. Obecny system ekonomiczny +obniża zarazem i cenę, i wynagrodzenie za pracę; doskonali on
robotnika, a degraduje człowieka+ (l. c., str. 52-53). “+Przemysł stał się wojną, a handel grą+” (l. c., str. 62).

Same tylko +maszyny przerabiające bawełnę+ (w Anglii) zastępują 84 000 000 rzemieślników [tamże, str.

133].

Przemysł toczył dotychczas wojnę zaborczą: “+roztrwonił życie ludzi, którzy stanowili jego armię, z taką

samą obojętnością, jak wielcy zdobywcy. Celem jego było posiadanie bogactwa, nie zaś szczęście ludzi+” (Buret,
l. c., str. 20). “+Te interesy (ekonomiczne), pozostawione wyłącznie samym sobie... muszą z konieczności popaść
w konflikt; nie mają one nad sobą żadnego innego arbitra prócz wojny, a wyroki wojny przynoszą jednym klęskę i
śmierć, drugim – zwycięstwo... W konflikcie przeciwstawnych sił nauka doszukuje się porządku i równowagi:

13

Charles Constantin Pecqueur, “Théorie nouvelle d'économie sociale et politique, ou études sur l'organisation des sociétés”,

Paryż 1842. – Red.

14

Charles Loudon, “Solution du problème de la population et de la subsistance”, Paryż 1842. – Red.

15

Eugène Buret, “De la misère des classes laborieuses en Angleterre et en France”, Paryż 1840. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 10 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

wieczna wojna jest według niej jedynym sposobem osiągnięcia pokoju; ta wojna zwie się konkurencją+” (l. c., str.
23).

“Pomyślne prowadzenie wojny przemysłowej wymaga wielu armii, które by można gromadzić w jednym

punkcie i narażać na masowe dziesiątkowanie. A żołnierze tych armii znoszą trudy, którymi się ich obarcza, nie z
przywiązania ani z poczucia obowiązku; znoszą je tylko po to, żeby ujść twardej konieczności głodu. Nie żywią
oni dla swoich dowódców ani przywiązania, ani wdzięczności; tych nie łączy z podwładnymi żadne uczucie
życzliwości; nie widzą w nich ludzi, lecz wyłącznie narzędzia produkcji, które muszą przynosić możliwie jak
największy dochód i przyczyniać możliwie jak najmniej kosztów. Te zastępy robotników, coraz bardziej uciśnione,
nie mają nawet pewności, że będą stale zatrudnione; przemysł, który robotników zgromadził, pozwala im żyć tylko
wówczas, kiedy ich potrzebuje, a skoro tylko może się bez nich obejść, porzuca ich bez najmniejszych skrupułów;
robotnicy są wówczas zmuszeni zaofiarować swoją osobę i swoją siłę za cenę, jaką im zechcą dać. Im bardziej
długotrwała, męcząca, wstrętna jest praca, którą otrzymują, tym gorzej jest płatna; spotyka się robotników, którzy
za szesnaście godzin pracy dziennie, przy ustawicznym wysiłku, ledwie zdobywają sobie prawo do tego, żeby nie
skonać” (l. c., str. 68-69).

“+Mamy przekonanie... podzielane przez członków komisji, której zlecono zbadanie położenia tkaczy

rękodzielników, że wielkie miasta przemysłowe straciłyby w krótkim czasie swą ludność roboczą gdyby nie
otrzymywały nieustannie dopływu zdrowych ludzi, świeżej krwi, z sąsiednich wsi+” (l. c., str. 362).

Zysk z kapitału

1. Kapitał

1. Na czym polega kapitał, tj. prywatna własność produktów cudzej pracy?

“Dopuściwszy nawet, że kapitał nie jest owocem żadnego wywłaszczenia, to jednak potrzebne mu jest

współdziałanie ustawodawstwa do uświęcenia dziedzictwa” (Say, t. I, str. 136, przypis)

16

.

Jak dochodzi się do własności funduszu produkcyjnego? Jak dochodzi się do własności produktów,

które są wytwarzane przy pomocy tego funduszu?

Dzięki prawu pozytywnemu (Say, t. II, str. 4).

Co zdobywa się wraz z kapitałem, np. z odziedziczeniem wielkiego majątku?

“Osoba, która np. dziedziczy wielki majątek, nie zdobywa bezpośrednio przez to władzy politycznej.

Władza, jaką posiadłość ta daje jej bezpośrednio i natychmiast, to siła nabywcza, prawo rozporządzania wszelką
pracą innych lub wszelkim produktem tej pracy, jaki znajduje się wówczas na rynku” (Smith, t. I, str. 61).

Zatem kapitał to władza zwierzchnia nad pracą i jej produktami. Kapitalista posiada tę władzę nie

dzięki swym cechom osobistym czy ludzkim, lecz jedynie jako właściciel kapitału. Jego siłą jest siła

nabywcza jego kapitału, której nic nie jest w stanie się oprzeć.

Później zobaczymy, po pierwsze, jak kapitalista przy pomocy kapitału realizuje swą władzę

zwierzchnią nad pracą, po wtóre zaś poznamy władzę zwierzchnią kapitału nad samym kapitalistą.

Co to jest kapitał?

“+Pewna ilość pracy nagromadzonej i odłożonej na zapas+” (Smith, t. II, str. 312).

Kapitał jest nagromadzoną pracą.

2. Fundusze, zasoby – to wszelkie nagromadzenie produktów ziemi i pracy przemysłowej. Zasoby

nazywają się kapitałem tylko wówczas, gdy przynoszą swemu właścicielowi dochód czy też zysk (Smith, t.

II, str. 191).

2. Zysk z kapitału

16

Jean Baptiste Say, “Traité d'économie politique, ou simple exposition de la manière dont se forment, se distribuent et se

consomment les richesses”, wydanie trzecie, Paryż 1817. Wydanie polskie: “Wykład ekonomii politycznej, czyli proste

wyłuszczenie, jak się tworzą, rozdzielają i spożywają bogactwa” przez Jana Baptistę Say, tłumaczenie z francuskiego przez

Damazego Dzierożyńskiego, Warszawa 1821; por. t. I, str. 140-141. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 11 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Zysk z kapitału jest zgoła odmienny od płacy roboczej. Ta odmienność objawia się w dwojaki sposób: po

pierwsze, zyski z kapitału zależą całkowicie od wartości włożonego kapitału, chociaż praca polegająca na nadzorze
i kierowaniu może być przy różnych kapitałach taka sama. Do tego dochodzi okoliczność, że w wielkich fabrykach
cała ta praca bywa powierzana naczelnemu kierownikowi, którego pensja nie pozostaje w żadnej proporcji do
kapitału, którego funkcjonowania dogląda. Chociaż więc praca właściciela sprowadza się tu niemal do zera,
domaga się on jednak zysków proporcjonalnych do wielkości swego kapitału (Smith, t. I, str. 97-99).

Dlaczego kapitalista domaga się tej proporcji między zyskiem a kapitałem?

Nie byłby zainteresowany w tym, aby zatrudniać robotników, gdyby nie spodziewał się ze sprzedaży ich

wytworów czegoś więcej, niż potrzeba do zastąpienia kapitału wyłożonego na płacę, i nie byłby bardziej
zainteresowany w tym, aby stosować większą sumę kapitału niż małą, gdyby zysk jego nie był proporcjonalny do
wielkości zastosowanego kapitału (t. I, str. 96-97).

Kapitalista osiąga zatem zysk, po pierwsze, odpowiednio do płac, po drugie – odpowiednio do sum

wyłożonych na surowce.

W jakim tedy stosunku pozostaje zysk do kapitału?

Jeżeli już trudno określić zwykłą średnią stopę płacy w danym miejscu i czasie, to jeszcze trudniej określić

zysk z kapitałów. Zmiany cen towarów, z którymi kapitał ma do czynienia, powodzenie albo niepowodzenie jego
rywali i klientów, tysiąc innych przypadków, na które towary są narażone zarówno podczas transportu, jak i w
składach, powodują co dzień, niemal co godzinę, zmianę zysku (Smith, t. I, str. 179-180). Jakkolwiek więc nie
można określić ściśle zysków z kapitałów, to jednak można wyrobić sobie o nich pewne pojęcie na podstawie
procentu. Jeżeli z pieniędzy można mieć wielki zysk, to daje się dużo za to, by móc ich używać, a jeżeli zysk mały,
to i procent niewielki (Smith, t. I, str. 181). Stosunek, w jakim musi pozostawać zwykła stopa procentowa do stopy
czystego zysku, zmienia się z konieczności w miarę tego, jak zysk wzrasta lub obniża się. W Wielkiej Brytanii
ocenia się, że suma dwakroć wyższa od stopy procentowej stanowi to, co kupcy nazywają zyskiem przyzwoitym,
umiarkowanym, rozsądnym
; wszystkie te terminy nie oznaczają nic innego jak zysk zwykły i utarty (Smith, t. I, str.
198).

Jaka jest najniższa stopa zysku? Jaka najwyższa?

Najniższa stopa zwykłego zysku z kapitałów musi zawsze nieco przewyższać to, co jest potrzebne na

skompensowanie przypadkowych strat, na które jest narażone każde zastosowanie kapitału. Ta nadwyżka stanowi
właściwy zysk, czyli zysk netto. Tak samo ma się sprawa z najniższą stopą procentową (Smith, t. I, str. 196).

Najwyższą stopą, do jakiej mogą dochodzić zwykłe zyski, jest ta, która w większości towarów pochłania

całą rentę gruntową, a płacę roboczą zawartą w dostarczonym towarze redukuje do najniższej ceny, wyłącznie do
utrzymania przy życiu robotnika w czasie pracy. Robotnika, dopóki używa się go do pracy, trzeba bądź co bądź
utrzymać w ten czy w inny sposób; renta gruntowa może całkowicie odpaść. Przykład: w Bengalu agenci
indyjskiej kompanii handlowej (Smith, t. I, str. 197-198).

Poza wszelkimi korzyściami ze słabej konkurencji, jakie może kapitalista ciągnąć w danym

wypadku, może on nie naruszając zasad przyzwoitości utrzymywać cenę rynkową powyżej ceny naturalnej.

Po pierwsze, dzięki tajemnicy handlowej, kiedy rynek jest bardzo odległy od tych, którzy go zaopatrują:

mianowicie dzięki trzymaniu w tajemnicy zmian ceny, jej podwyżki ponad naturalny poziom. Zatajenie to ma
mianowicie ten skutek, że inni kapitaliści nie lokują kapitału w tej branży.

Następnie, dzięki tajemnicy produkcji, kiedy to kapitalista przy mniejszych kosztach produkcji dostarcza

towaru po tych samych lub nawet niższych cenach z wyższym zyskiem niż jego konkurenci. – (Czy oszustwo
polegające na zatajeniu nie jest niemoralne? Transakcje giełdowe). – Dalej: kiedy produkcja jest związana z
określoną miejscowością (np. drogie wina) i efektywnego popytu nigdy nie da się zaspokoić. Wreszcie: dzięki
monopolom poszczególnych osób i towarzystw. Cena monopolowa jest najwyższa z możliwych (Smith, t. I, str.
120-124).

Inne przypadkowe przyczyny, które mogą zwiększyć zysk z kapitału: opanowanie nowych terytoriów albo

nowych gałęzi gospodarki powiększa często, nawet w bogatym kraju, zysk z kapitałów, ponieważ odciąga część
kapitałów z dawnych gałęzi, łagodzi konkurencję, przyczynia się do słabszego zaopatrzenia rynku w towary,
których ceny wówczas rosną; ci, którzy tymi towarami handlują, mogą wtedy płacić za pożyczone pieniądze
wyższe procenty (Smith, t. I, str. 190).

Im więcej pracy przetwórczej zawiera towar, im w większym stopniu staje się produktem manufaktury,

tym bardziej wzrasta ta część ceny, która przypada na płacę i zysk, w stosunku do tej części, która przypada na

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 12 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

rentę gruntową. Ze wzrostem udziału pracy przetwórczej w towarze zwiększa się nie tylko ilość kolejnych zysków,
lecz każdy następny zysk jest większy od poprzedniego, gdyż kapitał, z którego zysk płynie, siłą rzeczy jest coraz
większy. Kapitał, który daje pracę tkaczom, musi być zawsze większy od kapitału, który daje pracę przędzarzom,
nie tylko bowiem zwraca tamten kapitał wraz z jego zyskami, ale poza tym pokrywa jeszcze płace tkaczy, a zyski
muszą zawsze pozostawać w określonym stosunku do kapitału (tamże, t. I, str. 102-103).

Tak więc wzrost pracy ludzkiej nad przetwarzaniem produktu przyrody i w przetworzonym

produkcie przyrody nie zwiększa płacy, lecz zarówno liczbę kapitałów dających zysk, jak i wielkość

każdego następnego kapitału w stosunku do poprzedniego.

O korzyści, jaką kapitalista osiąga z podziału pracy – później.

Zyskuje on podwójnie, po pierwsze na podziale pracy, po drugie w ogóle na tym, że wzrasta praca

ludzka nad przetwarzaniem produktu przyrody. Im większy udział pracy ludzkiej w towarze, tym większy

zysk z martwego kapitału.

W jednym i tym samym społeczeństwie przeciętne stopy zysków z kapitału są o wiele bliższe jednego

poziomu niż płace za różne rodzaje pracy (tamże, t. I, str. 228). Przy rozmaitych zastosowaniach kapitału zwykła
stopa zysku zmienia się w zależności od tego, czy powrót kapitału jest bardziej czy mniej pewny. Stopa zysku
wzrasta wraz z ryzykiem, choć niezupełnie proporcjonalnie (tamże, str. 226-227).

Jest rzeczą oczywistą, że zyski z kapitału wzrastają również i wtedy, kiedy środki cyrkulacji stają się

bardziej dostępne czy też mniej kosztowne (np. pieniądz papierowy).

3. Panowanie kapitału nad pracą i motywy kapitalisty

Jedynym motywem decydującym o tym, czy właściciel kapitału zastosuje go raczej w rolnictwie czy w

przemyśle, czy też w jakiejś specjalnej gałęzi handlu hurtowego lub detalicznego, jest wzgląd na jego własny zysk.
Nigdy nie przychodzi mu do głowy, żeby obliczać, ile pracy produkcyjnej uruchomi kapitał w zależności od tego,
jak go zastosuje, albo o ile zwiększy wartość rocznego produktu ziemi i pracy jego kraju (Smith, t. II, str. 400-
401).

Najpożyteczniejsze dla kapitalisty jest takie zastosowanie kapitału, które przy tym samym ryzyku przynosi

mu największy zysk. Zastosowanie to nie zawsze jest najpożyteczniejsze dla społeczeństwa; najpożyteczniejsze
jest to zastosowanie, które ma na celu osiągnięcie korzyści z sił wytwórczych przyrody (Say, t. II, str. 130-131).

Wszelkimi ważniejszymi operacjami pracy rządzą i kierują zamiary i przedsięwzięcia osób stosujących

kapitał, a celem, do którego zmierzają wszystkie te plany i operacje, jest zysk. Otóż stopa zysku nie wzrasta, jak
renta gruntowa i płaca robocza, wraz z dobrobytem społeczeństwa i nie spada wraz z jego upadkiem. Przeciwnie,
jest ona z natury rzeczy niska w krajach bogatych, a wysoka w biednych, najwyższa zaś jest zawsze w tych
krajach, które najszybciej zdążają ku ruinie. Toteż interes tej klasy nie jest tak związany z ogólnym interesem
społeczeństwa, jak interesy obu pozostałych... Własny interes przedsiębiorców poszczególnych gałęzi handlu czy
przemysłu jest zawsze pod pewnym względem różny od interesu publicznego, a często nawet jest mu wrogi. W
interesie kupców leży zawsze rozszerzanie rynku i ograniczanie konkurencji sprzedawców... Jest to klasa ludzi,
której interes nigdy nie będzie dokładnie taki sam, jak interes społeczeństwa, i która na ogół zainteresowana jest w
tym, by oszukiwać społeczeństwo i ciemiężyć je (Smith, t. II, str. 163-165).

4. Akumulacja kapitałów i konkurencja między kapitalistami

Wzrost ilości kapitałów, który podnosi płacę, prowadzi do obniżania zysku kapitalistów wskutek

konkurencji między nimi (Smith, t. I, str. 179).

“Jeśli np. kapitał potrzebny do prowadzenia handlu towarami kolonialnymi w jakimś mieście jest

podzielony między dwóch różnych kupców, konkurencja sprawi, że każdy z nich sprzedawać będzie taniej, niż
gdyby kapitał ten był w ręku jednego tylko kupca; gdyby zaś kapitał ten był podzielony między dwudziestu,
konkurencja byłaby tyleż razy silniejsza, a szansa na to, by porozumieli się w sprawie podniesienia cen swych
towarów, byłaby tyleż razy mniejsza” (Smith, t. II, str. 372-373).

Skoro, jak już wiemy, ceny monopolowe są najwyższe z możliwych, skoro interes kapitalistów

nawet z pospolitego punktu widzenia ekonomii politycznej jest wrogi społeczeństwu, skoro wzrost zysku z

kapitału działa na cenę towaru jak procent składany (Smith, t. I, str. 199-201), to konkurencja, która według

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 13 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

ekonomii politycznej wpływa równie dobroczynnie na wzrost płacy, jak i na potanienie towarów z

korzyścią dla ogółu konsumentów, jest jedynym ratunkiem przeciwko kapitalistom.

Jednakże konkurencja jest możliwa tylko dzięki temu, że kapitały rosną, i to w wielu rękach.

Powstanie wielkiej liczby kapitałów jest możliwe tylko dzięki wielostronnej akumulacji, ponieważ kapitał

w ogóle powstaje tylko w drodze akumulacji, a wielostronna akumulacja siłą rzeczy przechodzi w

akumulację jednostronną. Konkurencja między kapitałami wzmaga akumulację kapitałów. Akumulacja,

która pod panowaniem własności prywatnej jest koncentracją kapitału w niewielu rękach, występuje w

ogóle w sposób nieuchronny, gdy pozostawia się kapitały ich naturalnemu biegowi; a to naturalne

przeznaczenie kapitału toruje sobie na dobre drogę właśnie dzięki konkurencji.

Słyszeliśmy, że zysk z kapitału jest proporcjonalny do jego wielkości. Dlatego też jeśli nawet zrazu

całkowicie pominiemy rozmyślną konkurencję, wielki kapitał akumuluje, odpowiednio do swojej wielkości,

szybciej niż mały kapitał.

Dlatego też nawet zgoła niezależnie od konkurencji akumulacja wielkiego kapitału jest o wiele

szybsza niż mniejszego. Ale śledźmy dalej przebieg tych zjawisk.

W miarę wzrostu kapitałów zmniejszają się, wskutek konkurencji, zyski z kapitałów. A więc cierpi

przede wszystkim drobny kapitalista.

Dalej. Przesłanką wzrostu kapitałów i wielkiej ilości kapitałów jest rosnące bogactwo kraju:

“W kraju, który by osiągnął bardzo wysoki stopień bogactwa, zwykła stopa zysku byłaby nader niska;

przeto stopa procentowa, na jaką ten zysk by pozwalał, byłaby tak niska, że nikt prócz ludzi najbogatszych nie
mógłby żyć z procentów od swych pieniędzy. Wszyscy ludzie średnio zamożni musieliby więc sami zająć się
zastosowaniem swych kapitałów, trudnić się przemysłem albo jakąś gałęzią handlu” (Smith, t. I, str. 196-197).

Ten stan jest ulubionym stanem ekonomii politycznej.

“Stosunek między sumą kapitałów i dochodów określa wszędzie proporcję ludzi pracowitych do

próżniaków; tam, gdzie przeważa kapitał, dominuje pracowitość, gdzie zaś przeważa dochód, panuje próżniactwo”
(Smith, t. II, str. 325).

Jak ma się tedy sprawa zastosowania kapitału w warunkach tej zwiększonej konkurencji?

“Wraz ze wzrostem kapitałów musi się stopniowo zwiększać ilość funduszów pożyczanych na procent; w

miarę jak rosną te fundusze, obniża się procent, gdyż 1. cena rynkowa wszystkich rzeczy spada w miarę, jak
wzrasta ich ilość; 2. skoro w jakimś kraju kapitały wzrastają, staje się rzeczą coraz trudniejszą znaleźć zyskowny
sposób ulokowania nowego kapitału. Powstaje konkurencja między poszczególnymi kapitałami, właściciele
jednych kapitałów usiłują zdobywać dla siebie te dziedziny działalności, które już zajęli inni. Ale w większości
przypadków właściciel kapitału nie może mieć nadziei, że wyprze drugiego inaczej, jak tylko w ten sposób, że
będzie prowadził interesy na gorszych dla siebie warunkach. Musi nie tylko taniej sprzedawać swe towary, ale też
niekiedy, aby je dostać na sprzedaż, musi sam drożej za nie płacić. Im więcej funduszów przeznacza się na
utrzymanie pracy produkcyjnej, tym bardziej wzrasta popyt na pracę: robotnicy łatwo znajdują zatrudnienie,
kapitalistom natomiast trudniej znaleźć robotników. Konkurencja między kapitalistami podnosi płacę i obniża
zyski” (Smith, t. II, str. 358-359).

Drobny kapitalista ma więc do wyboru: 1. albo przejeść swój kapitał, ponieważ nie może już wyżyć

z procentów, a więc przestać być kapitalistą, albo 2. samemu założyć interes, sprzedawać swoje towary

taniej i kupować drożej niż bogatszy kapitalista oraz drożej płacić robotnikom, a że cena rynkowa wobec

panującej, według założenia, silnej konkurencji jest już bardzo niska, zrujnować się. Jeżeli natomiast wielki

kapitalista chce mniejszego wysadzić z siodła, ma nad nim pod każdym względem tego rodzaju przewagę,

jaką ma kapitalista jako kapitalista nad robotnikiem. Mniejsze zyski kompensuje mu większa masa kapitału

i nawet chwilowe straty może ponosić tak długo, aż zrujnuje mniejszego kapitalistę i uwolni się od jego

konkurencji. W ten sposób akumuluje sobie zyski drobnego kapitalisty.

Dalej. Wielki kapitalista kupuje zawsze taniej niż drobny, ponieważ zakupuje masowo. Może więc

bez straty sprzedawać taniej.

Jeśli zaś spadek procentu przeobraża średnich kapitalistów z rentierów w ludzi interesu, to z drugiej

strony wzrost kapitałów funkcjonujących i wynikający stąd mniejszy zysk wywołuje spadek procentu.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 14 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

“Gdy zmniejszają się zyski, jakie można osiągnąć ze stosowania kapitału, cena, jaką można zapłacić za

użycie tego kapitału, musi się z konieczności zmniejszać” (Smith, t. II, str. 359).

“Im bardziej wzrasta bogactwo, przemysł, ludność, tym bardziej obniża się stopa procentowa, a więc i zysk

z kapitałów; ale same kapitały pomimo to rosną, i to jeszcze szybciej niż poprzednio, choć zyski uległy
zmniejszeniu... Wielki kapitał, choćby dawał małe zyski, wzrasta na ogół o wiele szybciej niż mały kapitał, który
daje wielkie zyski. Pieniądz robi pieniądz, mówi przysłowie” (t. I, str. 189).

Jeżeli więc z tym wielkim kapitałem zmierzą się nader małe kapitały, dające małe zyski, jak to się

dzieje w warunkach silnej konkurencji, przyjętej w założeniu, to wypiera on je całkowicie.

Nieuniknionym następstwem tej konkurencji jest wtedy ogólne pogorszenie się jakości towarów,

fałszowanie, podrabianie, masowe zatrucia, jakie zdarzają się w wielkich miastach.

Ważną okolicznością w konkurencji wielkich i małych kapitałów jest poza tym stosunek między

kapitałem trwałym a kapitałem obrotowym.

Kapitał obrotowy jest to kapitał użyty na wytwarzanie środków utrzymania, przetwarzanie czy handel.

Kapitał użyty w ten sposób nie przynosi swemu właścicielowi dochodu czy zysku dopóty, dopóki pozostaje w jego
posiadaniu lub dopóki zachowuje tę samą postać. Odpływa od niego nieustannie w jednej postaci, a wraca w innej,
i tylko przez taką cyrkulację, czyli kolejne przeobrażanie i akty wymiany, może przynosić zysk. Kapitał trwały to
kapitał użyty na podniesienie jakości ziemi, na zakup maszyn, przyrządów, narzędzi itp. rzeczy" (Smith, t. II, str.
197-198).

“Każda oszczędność na kosztach utrzymywania kapitału trwałego zwiększa czysty zysk. Cały kapitał

każdego przedsiębiorcy zatrudniającego robotników dzieli się z konieczności na kapitał trwały i kapitał obrotowy.
Gdy cały kapitał nie ulega zmianie, to im mniejsza będzie jedna część, tym większa musi być druga. Kapitał
obrotowy dostarcza mu materiałów i płac roboczych oraz uruchamia produkcję. A zatem każda oszczędność na
kapitale trwałym, która nie pomniejsza produkcyjnej siły pracy, zwiększa fundusz, jaki uruchamia produkcję”
(Smith, t. II, str. 226).

Widać od razu, że wzajemny stosunek kapitału trwałego i kapitału obrotowego jest o wiele

korzystniejszy dla wielkiego kapitalisty niż dla mniejszego. Bardzo wielki bankier potrzebuje tylko nieco

więcej kapitału trwałego niż bankier bardzo mały. Kapitał trwały jednego i drugiego ogranicza się do

kantoru. Ilość narzędzi wielkiego właściciela ziemskiego nie zwiększa się proporcjonalnie do wielkości jego

gruntu. Tak samo kredyt, do którego wielki kapitalista ma pierwszeństwo przed małym, stanowi tym

większą oszczędność na kapitale trwałym, tzn. na pieniądzach, które kapitalista musi stale mieć w

pogotowiu. Jest wreszcie rzeczą zrozumiałą, że tam gdzie praca przemysłowa osiągnęła wysoki poziom, a

więc gdzie prawie cała praca ręczna przekształciła się w pracę fabryczną, cały kapitał drobnego kapitalisty

nie wystarcza już choćby na to, by pokryć tylko niezbędny kapitał trwały

17

.

W ogóle wraz z akumulacją wielkich kapitałów zachodzi też odpowiednia koncentracja i

uproszczenie kapitału trwałego w porównaniu z drobnymi kapitałami. Wielki kapitalista wprowadza u

siebie pewnego rodzaju organizację narzędzi pracy.

“Tak samo w dziedzinie przemysłu każda manufaktura i fabryka stanowi już dalej idące powiązanie

większego majątku rzeczowego z licznymi i wielorakimi umiejętnościami intelektualnymi i sprawnością
techniczną dla wspólnego celu produkcji... Gdzie dzięki ustawodawstwu utrzymują się wielkie obszary własności
ziemskiej, tam nadmiar zwiększającej się ludności pcha się do przemysłu, i, jak w Wielkiej Brytanii, właśnie
głównie w przemyśle skupia się większa liczba proletariuszy. Gdzie natomiast ustawodawstwo nie ogranicza
podziału ziemi, tam powiększa się, jak we Francji, liczba drobnych i zadłużonych właścicieli, którzy na skutek
postępującego rozdrobnienia zostają zepchnięci do klasy biednych i niezadowolonych. Gdy wreszcie to
rozdrobnienie i nadmierne zadłużenie dojdzie do odpowiednio wysokiego stopnia, to znowu wielka własność
ziemska połyka małą, podobnie jak wielki przemysł rujnuje drobny; a że powstają wówczas większe zespoły dóbr,
to wielu nieposiadających robotników, którzy są po prostu niepotrzebni w rolnictwie, zostaje znowu wypartych do
przemysłu” (Schulz, “Bewegung der Produktion”, str. 58-59).

“Jakość tych samych towarów zmienia się wskutek przemian w sposobie produkcji, a zwłaszcza wskutek

zastosowania maszyn. Samo wyeliminowanie siły ludzkiej umożliwiło wyprzędzenie z funta bawełny, mającej

17

W tym miejscu rękopisu Marks zrobił przypis w języku francuskim: “Wiadomo, że na wielkich uprawach zajęta jest zwykle

przy pracy tylko niewielka ilość rąk”. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 15 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

wartość 3 szylingów i 8 pensów, 350 motków długości 167 mil angielskich, czyli 36 mil niemieckich, o wartości
25 gwinei” (tamże, str. 62).

“Przeciętnie w Anglii ceny wyrobów bawełnianych w ciągu ostatnich 45 lat spadły o 11/12, i tę samą ilość

produktu, za którą w 1814 r. płacono jeszcze 16 szylingów, teraz sprzedają według obliczeń Marshalla za 1 szyling
10 pensów. To, że wyroby przemysłowe stały się tańsze, zwiększyło zarówno konsumpcję w kraju, jak i rynek za
granicą; w związku z tym w Wielkiej Brytanii liczba robotników przemysłu bawełnianego po wprowadzeniu
maszyn nie tylko się nie zmniejszyła, lecz wzrosła z 40 000 do 1½ miliona. Co się zaś tyczy zarobku
przedsiębiorców przemysłowych i robotników, to wskutek rosnącej konkurencji wśród fabrykantów zysk ich w
stosunku do ilości dostarczonych przez nich wyrobów musiał się zmniejszyć. W latach 1820 do 1833 zysk brutto
fabrykantów manchesterskich na jednej sztuce kalikotu spadł z 4 szylingów 1 1/3 pensa do 1 szylinga 9 pensów.
Ale w celu wyrównania tej straty jeszcze bardziej rozszerzono rozmiary produkcji. Wskutek tego w
poszczególnych gałęziach przemysłu występuje okresowa nadprodukcja, dochodzi często do bankructw, a to
sprawia, że w łonie klasy kapitalistów i chlebodawców chwieje się niebezpiecznie i chyboce stan posiadania, co
część przedsiębiorców zrujnowanych ekonomicznie przerzuca do szeregów proletariatu; stąd się bierze
konieczność częstego i nagłego wstrzymywania lub ograniczania pracy, a ujemne skutki tego klasa robotników
najemnych zawsze gorzko odczuwa” (tamże, str. 63).

“+Oddać w najem swoją pracę to zapoczątkować swą własną niewolę; oddać w najem rzeczowe elementy

pracy to ustanowić swoją wolność... Praca to człowiek, natomiast w elementach rzeczowych nie ma nic z
człowieka+” (Pecqueur, “Théorie nouvelle d'économie sociale” etc., str. 411-412).

“+Elementy rzeczowe, które w procesie tworzenia bogactwa nic nie znaczą bez drugiego elementu, pracy,

zyskują magiczną siłę przynoszenia im [tym, którzy je posiadają] owoców, jak gdyby własnymi rękoma włożyli w
nie ów niezbędny element+” (tamże).

“+Jeżeli przyjmiemy, że codzienna praca jednego robotnika przynosi mu przeciętnie 400 franków rocznie i

że ta suma wystarczy dorosłemu człowiekowi na prymitywne życie, to każdy, kto posiada 2 000 franków rocznego
dochodu z procentów, dzierżawy, komornego itd., zmusza pośrednio do pracy na siebie 5 ludzi; 100 000 franków
dochodu reprezentuje pracę 250 ludzi, a 1 000 000 – pracę 2 500 osób+” (tamże, str. 412-413). (A więc 300
milionów – Ludwik Filip – pracę 750 000 robotników).

“+Właściciele otrzymali – na mocy ustawy wydanej przez ludzi – prawo do używania i nadużywania, to

znaczy prawo robienia co im się podoba z wszelkimi rzeczowymi elementami pracy... nie są oni wcale
zobowiązani przez ustawę do tego, by w każdym wypadku i na czas dawać nieposiadającym pracę, ani do tego, by
zawsze płacić wystarczające wynagrodzenie itd.+” (l. c., str. 413). “+Całkowita swoboda co do natury, ilości,
jakości, celowości produkcji, używania i konsumpcji dóbr, rozporządzania wszelkimi rzeczowymi elementami
pracy. Każdy może dowolnie wymienić swoją rzecz, jak chce, biorąc pod uwagę wyłącznie swój własny,
indywidualny interes+” (l. c., str. 413).

“+Konkurencja wyraża jedynie dowolną wymianę, która ze swej strony jest bezpośrednią i logiczną

konsekwencją prawa jednostki do używania i nadużywania wszelkich narzędzi produkcji. Te trzy momenty
ekonomiczne, stanowiące w istocie jedną całość – prawo używania i nadużywania, swoboda wymiany i
nieograniczona konkurencja – pociągają za sobą następujące skutki: każdy produkuje, co chce, jak chce, kiedy
chce, gdzie chce; produkuje dobrze lub źle, za dużo lub za mało, za późno lub za wcześnie, za drogo lub za tanio;
nikt nie wie, czy swój towar sprzeda, komu sprzeda, jak sprzeda, kiedy sprzeda, gdzie sprzeda; tak samo sprawa
ma się z kupnem. Producent nie zna ani potrzeb, ani źródeł surowców, ani popytu, ani podaży. Sprzedaje, kiedy
chce, kiedy może, gdzie chce, komu chce, bierze cenę, jaką chce. Tak samo kupuje. W tym wszystkim jest on stale
igraszką przypadku, niewolnikiem prawa dyktowanego przez tego, kto silniejszy, kogo nie naglą okoliczności, kto
bogatszy... Podczas gdy w jednym miejscu brak jakiegoś dobra, w drugim jest go za dużo i marnuje się. Podczas
gdy jeden producent sprzedaje dużo lub bardzo drogo i z olbrzymim zyskiem, drugi nie sprzedaje nic lub ze
stratą... Podaż nie wie nic o popycie, a popyt nie wie nic o podaży. Produkuje się licząc na gust, modę, jaka pojawia
się wśród konsumentów, ale gdy towar jest gotów do sprzedaży, to kaprys już minął, a upodobania zwróciły się ku
innemu produktowi... Nieuchronną konsekwencją tego są ciągłe, zataczające coraz szersze kręgi bankructwa,
zawiedzione nadzieje, nagłe ruiny i równie nieoczekiwane fortuny; kryzysy handlowe, bezrobocie, powtarzające
się okresy nadmiaru i niedostatku towarów; niepewność i spadek płac i zysków, trwonienie lub olbrzymie
marnotrawstwo dóbr, czasu i wysiłków na arenie dzikiej konkurencji+” (l. c., str. 414-416).

Z książki Ricarda (rent of land [renta gruntowa]): Kraje są tylko warsztatami wytwórczymi, człowiek jest

maszyną do konsumowania i produkowania; życie ludzkie jest kapitałem, światem rządzą ślepo prawa

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 16 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

ekonomiczne. Dla Ricarda ludzie są niczym, produkt wszystkim. W 26 rozdziale tłumaczenia francuskiego
czytamy: “+Dla osoby, która posiada 20 000 fr. kapitału przynoszącego rocznie 2 000 fr. zysku, jest sprawą
zupełnie obojętną, czy jej kapitał zatrudnia sto czy tysiąc osób... Czyż nie podobnie ma się sprawa z rzeczywistym
interesem całego narodu? Jeśli rzeczywisty dochód netto narodu, jego renta i zysk pozostają bez zmiany, to bez
znaczenia jest, czy składa się on z dziesięciu czy dwunastu milionów mieszkańców”. “Doprawdy, mówi pan de
Sismondi (t. II, str. 331), nie pozostaje nic więcej, jak życzyć sobie, żeby król sam jeden mieszkał na wyspie i
ustawicznie kręcąc korbą wykonywał za pomocą automatów całą pracę Anglii”

18

.

“Pan, który kupuje pracę robotnika za cenę tak niską, że ta ledwie wystarcza na najniezbędniejsze

potrzeby, nie jest odpowiedzialny ani za niedostateczny poziom płac, ani za zbyt długi czas pracy: on sam podlega
prawu, które narzuca innym... źródłem niedoli są nie tyle ludzie, ile potęga rzeczy+” ([Buret], l. c., str. 82).

“W Anglii jest wiele terenów, których mieszkańcom nie starcza kapitałów do uprawy wszystkich gruntów.

Znaczna część wełny z południowych hrabstw Szkocji po długim przewozie lądowym po bardzo złych drogach jest
przerabiana w Yorkshire, ponieważ na miejscu brak jest kapitału do jej przeróbki. W Anglii wiele jest miasteczek
przemysłowych, których mieszkańcy nie mają dosyć kapitału, by przewieźć wyroby własnego przemysłu na te
odległe rynki, gdzie jest na nie popyt i są konsumenci. Miejscowi kupcy są tylko agentami bogatszych kupców,
którzy mają swe siedziby w którymś z większych miast handlowych” (Smith, t. II, str. 382). “+Nie można
powiększyć wartości rocznego produktu ziemi i pracy inaczej, jak tylko albo zwiększając liczbę robotników
produkcyjnych
, albo też siłę produkcyjną tych robotników, którzy byli dotychczas zatrudnieni... W obu
przypadkach niemal zawsze jest potrzebny dodatkowy kapitał+” (Smith, t. II, str. 338).

“Podobnie jak akumulacja kapitału z natury rzeczy musi poprzedzać podział pracy, tak też i dalsze

pogłębianie się podziału pracy może następować jedynie w miarę coraz większego gromadzenia kapitałów. Ilość
materiałów, jaką może przerobić ta sama liczba osób, zwiększa się w miarę pogłębiania się podziału pracy, a
ponieważ czynności każdego robotnika upraszczają się stopniowo coraz bardziej, to wynajduje się rozmaite nowe
maszyny dla ułatwienia i skrócenia tych czynności. Aby więc w miarę rozwoju podziału pracy zapewniać stałe
zatrudnienie tej samej liczbie robotników, należy uprzednio nagromadzić zasoby środków utrzymania w ilości tej
samej, a zasoby materiałów i narzędzi w ilości większej, niż byłoby to potrzebne dawniej. Liczba robotników w
każdej gałęzi rośnie w miarę, jak postępuje tam podział pracy, albo raczej wzrost tej liczby pozwala na tego
rodzaju specjalizowanie się i różnicowanie pracy” (Smith, t. II, str. 193-194).

“I podobnie jak uprzednia akumulacja kapitałów jest niezbędna, aby dokonał się ten wielki wzrost

produkcyjnej siły pracy, tak akumulacja kapitałów prowadzi w sposób naturalny do tego wzrostu. Kapitalista chce
mianowicie wytwarzać przy pomocy swego kapitału możliwie największą ilość produktu, stara się więc o to, aby
przeprowadzić jak najwłaściwszy podział pracy między swymi robotnikami i wyposażyć ich w najlepsze maszyny.
Jego możliwości w jednym i drugim zakresie są proporcjonalne do wielkości jego kapitału i do liczby ludzi, jaką
może za pomocą tego kapitału zatrudniać. Tak więc nie tylko ilość pracy zwiększa się w kraju wraz ze wzrostem
kapitału
, jaki ją uruchamia, ale wskutek tego wzrostu ta sama ilość pracy wytwarza znacznie większą ilość
produktu” (Smith, l. c., str. 194-195). Stąd nadprodukcja.

Dalej idące kombinacje sił wytwórczych... w przemyśle i handlu przez zespolenie liczniejszych i

różnorodniejszych sił ludzkich i sił przyrody dla dokonywania przedsięwzięć na większą skalę. Gdzieniegdzie...
już ściślejsze połączenie ze sobą głównych gałęzi produkcji. Tak np. wielcy fabrykanci starają się również nabyć
wielką własność ziemską, aby przynajmniej części surowców potrzebnych dla ich przemysłu nie musieli nabywać
z drugiej ręki, albo łączą ze swoimi przedsiębiorstwami przemysłowymi handel, nie tylko w celu zbytu własnych
fabrykatów, lecz z pewnością też w celu zakupu innych produktów i sprzedaży ich robotnikom. W Anglii, gdzie
poszczególni wielcy fabrykanci mają niekiedy 10 000 do 12 000 robotników... takie połączenia różnych gałęzi
produkcji pod kierownictwem jednej inteligencji, takie małe państwa czy prowincje w państwie, nie są już
rzadkością. Ostatnio np. właściciele kopalń z okręgu Birmingham przejmują w swoje ręce cały proces produkcji
żelaza, który dawniej był podzielony pomiędzy różnych przedsiębiorców i właścicieli. Patrz 'Okręg górniczy
Birmingham', 'Deutsche Vierteljahrsschrift' nr 3, 1838. – Wreszcie widzimy w większych przedsiębiorstwach
akcyjnych, których tyle się namnożyło, daleko idące kombinacje sił pieniężnych wielu udziałowców z naukową i
techniczną wiedzą i biegłością innych, którym powierzono wykonawstwo. Dzięki temu kapitaliści mają możność
zastosowania swych oszczędności w różnorodny sposób, a nawet w rolnictwie, przemyśle i handlu równocześnie,
przez co ich interesy stają się bardziej wielostronne, a przeciwieństwa między interesami rolnictwa, przemysłu i

18

Cały ten ustęp (łącznie z cytatami z książki Ricarda “Zasady ekonomii politycznej i opodatkowania” i z książki Sismondiego

“Nowe zasady ekonomii politycznej” etc.) wzięty jest z pracy Bureta, cyt. wyd., t. I, str. 6-7. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 17 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

handlu zacierają się i zanikają. Ale nawet to, że łatwiej jest w najrozmaitszy sposób wykorzystać kapitał, musi
zwiększyć przeciwieństwo między klasami posiadającymi i nieposiadającymi” (Schulz, l. c., str. 40-41).

Kolosalny zysk, jaki kamienicznicy ciągną z nędzy. Komorne jest odwrotnie proporcjonalne do

nędzy spowodowanej przez przemysł.

Procenty również z występków zrujnowanych proletariuszy (prostytucja, pijaństwo, lombard).

Akumulacja kapitałów wzrasta, a ich konkurencja maleje, gdy kapitał i własność ziemska skupiają

się w jednym ręku, a także wówczas, gdy kapitał dzięki swej wielkości jest w stanie tworzyć kombinację

różnych gałęzi produkcji.

Obojętność wobec ludzi. 20 losów loteryjnych Smitha

19

.

+Dochód netto i brutto+ Saya.

Renta gruntowa

Prawo właścicieli ziemskich wywodzi się z grabieży (Say, t. I, str. 136, przypis). Właściciele ziemscy, jak

wszyscy ludzie, lubią zbierać, czego nie posiali, i żądają renty nawet za naturalne płody ziemi (Smith, t. I, str. 99).

“Można by myśleć, że renta gruntowa jest tylko zyskiem od kapitału, jaki właściciel wyłożył, by podnieść

kulturę ziemi. W pewnych przypadkach może tak być częściowo... Ale właściciel żąda 1. renty także od ziemi nie
użyźnionej, a rzekomy procent czy zysk z wydatków łożonych na jej użyźnienie jest na ogół tylko dodatkiem do
owej pierwotnej renty. 2. Poza tym kulturę ziemi nie zawsze podnosi swymi kapitałami właściciel, lecz niekiedy
podnosi ją własnym kapitałem dzierżawca. A gdy przychodzi do odnowienia umowy dzierżawnej, właściciel żąda
zazwyczaj takiego podwyższenia czynszu, jakby ulepszeń tych dokonano na jego własny koszt. 3. Niekiedy żąda
renty i od tego, czego ludzkie starania nie mogą zupełnie udoskonalić” (Smith, t. I, str. 300-301).

Smith przytacza jako przykład tego przypadku soliród (salicornia), rodzaj rośliny morskiej, która daje po

spaleniu sól alkaliczną, przydatną do wyrobu szkła, mydła itp. Rośnie ona w wielu okolicach Wielkiej Brytanii,
zwłaszcza w Szkocji, ale na takich tylko skałach, które leżą niżej od poziomu przypływu wód (wysokiej fali), są
dwa razy dziennie zalewane przez morze i pracowitość ludzi nie powiększyła nigdy produktu tych skał. Jednakże
właściciel gruntu, na którym rośnie ten rodzaj roślin, domaga się renty tak samo, jak za pole zbożowe. W pobliżu
Wysp Szetlandzkich morze jest nadzwyczaj bogate. Wielka część ich mieszkańców żyje z rybołówstwa. Aby
jednak móc korzystać z tego produktu morza, muszą oni mieszkać na pobliskim wybrzeżu. Renta gruntowa
odpowiada tu nie temu, co dzierżawca może osiągnąć z ziemi, lecz temu, co może osiągnąć zarówno z ziemi, jak i
z wody (Smith, t. I, str. 301-302).

“Rentę gruntową można uważać za produkt tych sił przyrody, które właściciel ziemi wypożycza

dzierżawcy. Produkt ten jest większy lub mniejszy w zależności od wielkości tych sił, czyli innymi słowy od tego,
jaka jest naturalna lub osiągnięta dzięki kulturze urodzajność ziemi. Gdy odliczy się czy też pokryje wszystko to,
co można uważać za dzieło człowieka, to wtedy reszta, jaka pozostaje, jest dziełem przyrody” (Smith, t. II, str.
377-378).

Renta gruntowa rozumiana jako cena, którą płaci się za użytkowanie ziemi, jest naturalnie ceną

monopolową. Nie odpowiada ona bynajmniej temu, co właściciel wyłożył na użyźnienie gruntu lub co musi wziąć,
by nie ponieść straty, lecz temu, co dzierżawca może ewentualnie dać, nie ponosząc straty” (Smith, t. I, str. 302).

“Właściciele ziemscy są jedyną z trzech zasadniczych klas, której dochody nie wymagają od nich ani

pracy, ani żadnych starań, lecz zjawiają się jak gdyby same i niezależnie od jakiegokolwiek zamiaru czy
przedsięwzięcia z ich strony” (Smith, t. II, str. 161).

Słyszeliśmy już, że wysokość renty gruntowej zależy od stopnia urodzajności gruntu.

Innym momentem, który ją określa, jest jego położenie.

“Renta gruntowa zależy nie tylko od urodzajności ziemi, bez względu na to, jaki byłby jej produkt, ale od

położenia ziemi, bez względu na jej urodzajność” (Smith, t. I, str. 306).

“Wielkość produkcji otrzymywanej z roli, z kopalń i łowisk rybnych przy równej ich naturalnej wydajności

jest proporcjonalna do rozmiarów kapitałów, włożonych w uprawę i eksploatację, i do właściwego ich użycia. Gdy
kapitały są jednakowe i równie dobrze użyte, wielkość produkcji zależy od naturalnej wydajności roli, kopalń i
łowisk” (t. II, str. 210).

19

Por. cyt. wydanie polskie, t. I, str. 136-137. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 18 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Te twierdzenia Smitha są ważne dlatego, że przy jednakowych kosztach produkcji i jednakowych

rozmiarach kapitału sprowadzają rentę gruntową do mniejszej lub większej urodzajności ziemi. Świadczy to

jawnie o pomieszaniu pojęć w ekonomii politycznej, która przekształca urodzajność ziemi we właściwość

właściciela ziemskiego.

Rozpatrzmy teraz, jak renta gruntowa kształtuje się w rzeczywistych stosunkach.

Renta gruntowa ustala się w walce pomiędzy dzierżawcą i właścicielem ziemskim. Wszędzie w

ekonomii politycznej widzimy wrogą przeciwstawność interesów, walkę, wojnę jako uznaną podstawę

organizacji społecznej.

Zobaczmy teraz, w jakim stosunku do siebie pozostają właściciel ziemski i dzierżawca.

“Układając warunki dzierżawy właściciel ziemi usiłuje pozostawić dzierżawcy możliwie tylko tyle, ile

potrzebne jest do zwrócenia kapitału, wyłożonego na nasiona, na opłacenie pracy, na zakup i utrzymanie bydła i
wszelkiego innego inwentarza gospodarskiego wraz ze zwykłym zyskiem z kapitału, jaki dają dzierżawy w danej
okolicy. Jest to oczywiście najmniejszy udział, jakim dzierżawca może się zadowolić nie ponosząc straty, a
właściciel ziemski rzadko kiedy jest skłonny pozostawić mu więcej. Wszystko, co pozostaje z produktu czy z jego
ceny poza tym udziałem, właściciel stara się zastrzec dla siebie jako rentę gruntową, której wielkość jest
oczywiście najwyższa, jaką dzierżawca może zapłacić w warunkach aktualnego stanu ziemi. Tę nadwyżkę uważać
można zawsze za naturalną rentę gruntową, czyli za rentę, za którą z natury rzeczy wydzierżawią się większą część
ziemi" (Smith, t. I, str. 299-300).

“Właściciele ziemscy – mówi Say – władają pewnego rodzaju monopolem w stosunku do dzierżawców.

Popyt na ich towar, na ziemię, może stale rosnąć, ale ilość ich towaru rośnie tylko do pewnego momentu... Umowa
między właścicielem ziemskim i dzierżawcą jest zawsze jak najbardziej korzystna dla pierwszego z nich... prócz
korzyści, jakie czerpie z przyrodzenia rzeczy, odnosi on korzyści ze swej pozycji, większego majątku, kredytu,
znaczenia; wystarczy już korzyści pierwszego rodzaju, by miał on możność zgarniać wyłącznie do własnej
kieszeni zyski płynące z okoliczności pomyślnych dla jego posiadłości. Otwarcie kanału, drogi, wzrost ludności i
dobrobytu jakiejś okolicy podwyższają zawsze cenę dzierżawy... Sam dzierżawca może wprawdzie polepszyć
jakość ziemi własnym nakładem, ale z użytego na to kapitału korzysta tylko w okresie trwania dzierżawy, z chwilą
zaś jej wygaśnięcia dostaje się on właścicielowi. Odtąd właściciel ziemski, nie poniósłszy nakładów, ciągnie z tego
kapitału procenty, gdyż czynsz dzierżawny odpowiednio teraz wzrasta” (Say, t. II, str. 143).

“Renta gruntowa, rozumiana jako cena płacona za użytkowanie ziemi, jest naturalnie ceną najwyższą, jaką

w warunkach aktualnego stanu ziemi dzierżawca jest w stanie zapłacić” (Smith, t. I, str. 299).

“Renta z posiadłości na powierzchni ziemi stanowi przeważnie trzecią część produktu brutto i jest to na

ogół renta stała i niezależna od przypadkowych różnic w zbiorach” (Smith, t. I, str. 351). “Rzadko kiedy wynosi
ona mniej niż jedną czwartą całego produktu” (tamże, t. II, str. 378).

Nie wszystkie towary mogą przynosić rentę gruntową. Np. w niektórych okolicach nie płaci się

renty gruntowej za kamienie.

“Na ogół spośród produktów ziemi tylko takie mogą być dostarczane na rynek, których zwykła cena jest

dostatecznie wysoka, aby zwrócić zużyty na ich dostarczenie kapitał wraz ze zwykłym zyskiem. Jeżeli zwykła cena
jest wyższa od takiej ceny, to ta nadwyżka pójdzie oczywiście na rentę gruntową. Jeżeli nie jest od niej wyższa, to
towar może być wprawdzie dostarczony na rynek, ale nie może dać renty właścicielowi ziemi. Zależy od popytu,
czy ceny są, czy nie są dostatecznie wysokie” (Smith, t. I, str. 302-303).

“Renta w inny sposób wchodzi w skład ceny towarów niż płace i zysk. Wysokie lub niskie płace i zyski są

przyczyną wysokiej lub niskiej ceny, wysoka lub niska renta jest jej skutkiem” (Smith, t. I, str. 303-304).

Do produktów, które zawsze przynoszą rentę gruntową, należy żywność.

“Ponieważ ludzie, podobnie jak wszystkie zwierzęta, rozradzają się zależnie od środków utrzymania,

przeto zawsze istnieje większy lub mniejszy popyt na żywność. Zawsze można za nią nabyć większą lub mniejszą
ilość pracy i zawsze można znaleźć kogoś, kto gotów jest coś zrobić, by żywność tę uzyskać. Ilość pracy, jaką
można za nią nabyć, nie zawsze wprawdzie jest równa pracy tych robotników, których ta żywność przy bardzo
skrupulatnej gospodarce mogłaby utrzymać, a to ze względu na wysokie płace, jakie czasami otrzymują
pracownicy. Zawsze jednak można za nią nabyć taką ilość pracy, jaką żywność ta może utrzymywać według
zwykłej stopy utrzymania dla danego rodzaju pracowników w danej okolicy. Lecz ziemia w każdych niemal
warunkach daje większą ilość żywności niż potrzeba, aby utrzymać wszystkich pracowników niezbędnych dla
dostarczenia jej na rynek. Nadwyżka ta zawsze przewyższa również to, co jest potrzebne na odtworzenie wraz z

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 19 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

zyskiem kapitału zatrudniającego tych pracowników. Zawsze więc pozostaje coś na rentę gruntową dla właściciela
ziemi” (Smith, t. I, str. 305-306). “Żywność jest nie tylko pierwotnym źródłem renty, lecz każdy inny produkt
ziemi, który przynosi później rentę, czerpie tę część swej wartości z rozwiniętej przez postęp kultury rolnej
produkcyjnej siły pracy, która żywność wytwarza” (Smith, t. I, str. 345). “Pożywienie ludzi zawsze przynosi rentę
gruntową” (t. I, str. 337). “Zaludnienie kraju nie jest proporcjonalne do liczby ludności, którą kraj może zaopatrzyć
w odzież i mieszkanie, lecz do liczby, którą może wyżywić swym produktem” (Smith, t. I, str. 342).

“Odzież i mieszkanie z opałem stanowią po żywności dwie najważniejsze potrzeby człowieka. Materiały

na odzież i mieszkanie przynoszą przeważnie rentę, ale nie zawsze muszą ją przynosić” (tamże, t. I, str. 337-338).

Zobaczmy teraz, jak właściciel ziemski wykorzystuje wszystko, co przynosi pożytek społeczeństwu.

1. Renta gruntowa podnosi się wraz ze wzrostem ludności (Smith, t. I, str. 335).

2. Dowiedzieliśmy się już od Saya, jak renta gruntowa rośnie, w miarę jak powstają koleje itd., jak

następują ulepszenia, rośnie bezpieczeństwo i ilość środków komunikacji.

3. “Wszelki postęp, który pojawia się w stosunkach społecznych, prowadzi pośrednio lub bezpośrednio do

podniesienia renty gruntowej, powiększenia rzeczywistego bogactwa właściciela ziemskiego, tj. jego zdolności
nabywania pracy lub wytworu pracy innych ludzi... Wzrost kultury rolnej prowadzi do tego bezpośrednio. Udział
właściciela ziemskiego w produkcie ziemi wzrasta nieodzownie wraz ze wzrostem produktu... Wzrost rzeczywistej
ceny tego rodzaju płodów rolnych, np. wzrost ceny bydła, prowadzi również bezpośrednio do zwiększenia renty
gruntowej, i to w jeszcze większym stopniu. Wraz z rzeczywistą wartością produktu wzrasta nie tylko rzeczywista
wartość udziału właściciela ziemskiego, jego rzeczywista władza nad pracą innych ludzi, lecz także stosunek jego
udziału do całości produktu. Wytworzenie tego produktu, gdy wzrośnie jego rzeczywista cena, nie wymaga więcej
pracy niż poprzednio. Mniejsza część produktu wystarczy więc na to, by odtworzyć wraz ze zwykłym zyskiem
kapitał, który tych pracowników zatrudnia. Wskutek tego część produktu, która przypada właścicielowi
ziemskiemu, musi być większa” (Smith, t. II, str. 157-159).

Zwiększający się popyt na surowce i spowodowany tym wzrost wartości może wypływać częściowo

ze wzrostu ludności i ze wzrostu jej potrzeb. Ale każdy nowy wynalazek, każdy nowy użytek, jaki przemysł

czyni z surowca dotąd mało lub w ogóle nie używanego, powiększa rentę gruntową. Tak np. gdy powstały

koleje, parowce itd., renta kopalń węgla ogromnie wzrosła.

Prócz tej korzyści, którą właściciel ziemski czerpie z przemysłu, odkryć, pracy, poznamy wkrótce

jeszcze inną korzyść.

4. “Cały ten rozwój produkcyjnej siły pracy, który zmierza bezpośrednio do tego, by obniżyć rzeczywistą

cenę wyrobów przemysłowych, zmierza pośrednio do tego, by podnieść rzeczywistą rentę gruntową. Właściciel
ziemi wymienia tę część swych płodów rolnych, która przewyższa jego własne spożycie, lub cenę tej części, na
wyroby przemysłowe. Cokolwiek obniża rzeczywistą cenę tych ostatnich, podnosi cenę pierwszych. Jednakowa
ilość płodów rolnych staje się przez to równoważna większej ilości wyrobów przemysłowych, a właściciel ziemi
może nabyć większą ilość rzeczy służących wygodzie i ozdobie, więcej przedmiotów zbytku” (Smith, t. II, str.
159).

Kiedy jednak Smith z tego, że właściciel ziemski wykorzystuje wszystko, co przynosi pożytek

społeczeństwu, wyciąga wniosek (t. II, str. 161), że interes właściciela ziemskiego zawsze jest

równoznaczny z interesem społeczeństwa, to jest to niedorzecznością. W ekonomii politycznej, w

warunkach panowania własności prywatnej, interes własny jednostki w stosunku do społeczeństwa jest

akurat odwrotny niż interes społeczeństwa w stosunku do jednostki, podobnie jak interes lichwiarza w

stosunku do utracjusza bynajmniej nie pokrywa się z interesem utracjusza.

Wspomnimy tylko mimochodem zapędy monopolistyczne właścicieli ziemskich wobec własności

ziemskiej innych krajów, co np. dało początek ustawom zbożowym. Tak samo pomijamy tu średniowieczne

poddaństwo, niewolnictwo w koloniach, nędzę robotników rolnych w Wielkiej Brytanii. Trzymajmy się tez

ekonomii politycznej głoszonych przez nią samą.

1. Według ekonomii politycznej właściciel ziemski jest zainteresowany w dobrobycie

społeczeństwa, jest zainteresowany w ustawicznym wzroście jego ludności, we wzroście jej potrzeb, w

produkcji przemysłowej, słowem – we wzroście bogactwa, a wzrost ten, jak już widzieliśmy, jest

identyczny ze wzrostem nędzy i niewolnictwa. Podnoszenie się komornego, w miarę jak rośnie nędza, jest

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 20 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

przykładem pokrywania się interesu właściciela ziemskiego z interesem społeczeństwa, wraz z czynszem

mieszkaniowym rośnie bowiem renta gruntowa, czynsz z ziemi, na której stoi dom.

2. Według samych ekonomistów interes właściciela ziemskiego jest wrogo przeciwstawny

interesowi dzierżawcy, a więc już znacznej części społeczeństwa.

3. Ponieważ właściciel ziemski może żądać od dzierżawcy tym większej renty, im mniej dzierżawca

wydaje na płacę, i ponieważ dzierżawca tym bardziej obniża płacę, im większej renty gruntowej żąda

właściciel, interes właściciela ziemskiego jest w tym samym stopniu wrogi interesowi parobków, co interes

fabrykantów interesowi robotników. Wymaga on, tak samo jak interes fabrykantów, aby płaca spadła do

minimum.

4. Ponieważ rzeczywista obniżka ceny wyrobów przemysłowych podnosi rentę gruntową, właściciel

ziemski jest bezpośrednio zainteresowany w obniżaniu płacy robotników przemysłowych, w konkurencji

między kapitalistami, w nadprodukcji, we wszelkich plagach, które rodzi przemysł.

5. Interes właściciela ziemskiego nie tylko nie pokrywa się w najmniejszym stopniu z interesem

społeczeństwa, nie tylko przeciwstawia się wrogo interesowi dzierżawców, parobków, robotników

przemysłowych i kapitalistów, ale interes jednego właściciela ziemskiego nie pokrywa się nawet z

interesem drugiego z powodu konkurencji, którą teraz rozpatrzymy.

Na ogół sprawa z wielką i drobną własnością ziemską ma się podobnie jak z wielkim i drobnym

kapitałem. Wchodzą tu jednak w grę jeszcze szczególne okoliczności, które bezwarunkowo prowadzą do

akumulacji wielkiej własności ziemskiej i pochłaniania przez nią własności drobnej.

1. Nigdzie względna liczba robotników i narzędzi pracy nie maleje wraz ze wzrostem zasobów tak

bardzo, jak w rolnictwie. Tak samo możliwość wszechstronnego wyzysku, oszczędność na kosztach

produkcji i właściwy podział pracy nigdzie nie zwiększają się wraz ze wzrostem zasobów tak bardzo, jak w

rolnictwie. Choćby pole było nie wiem jak małe, ilość narzędzi pracy, które są dlań niezbędne, takich jak

pług, piła itd., dochodzi do pewnej granicy, poniżej której zejść już nie może, podczas gdy rozmiary

gospodarstwa mogą spaść znacznie poniżej tej granicy.

2. Wielka własność ziemska akumuluje procenty od kapitału, który dzierżawca obrócił na ulepszenie

gruntów. Drobna własność musi wykładać swój własny kapitał i cały ten zysk dla niej nie istnieje.

3. Podczas gdy każdy postęp społeczny wychodzi na korzyść wielkiej własności ziemskiej, małej

przynosi szkodę, gdyż zawsze sprawia, że potrzeba jej więcej gotówki.

4. Trzeba jeszcze rozpatrzyć dwa prawa ważne dla tej konkurencji.

a) Renta z gruntów uprawnych, których wytworem jest pożywienie dla ludzi, reguluje rentę z

większości innych gruntów uprawnych (Smith, t. I, str. 331).

Takie środki żywności, jak bydło itd. może ostatecznie produkować tylko wielka własność ziemska.

Reguluje ona zatem rentę pozostałych gruntów i może obniżyć ją do minimum.

Drobny posiadacz, który pracuje sam, ma się wówczas do wielkiego właściciela ziemskiego jak

rzemieślnik, który posiada własne narzędzia, do fabrykanta. Drobna posiadłość stała się tylko narzędziem

pracy. Drobnemu posiadaczowi renta gruntowa całkowicie przepada, pozostaje mu co najwyżej procent od

jego kapitału i jego płaca robocza, gdyż renta gruntowa może pod wpływem konkurencji ulec takiej

redukcji, że właśnie będzie już tylko procentem od kapitału stosowanego nie przez samego posiadacza.

b) Słyszeliśmy ponadto, że przy równej wydajności naturalnej i równie umiejętnej eksploatacji

gruntów, kopalń czy łowisk rybnych produkt jest proporcjonalny do wielkości kapitałów. A więc

zwycięstwo wielkiej własności ziemskiej. Podobnie przy równych kapitałach – proporcjonalny do

wydajności naturalnej. Zatem przy równych kapitałach wygrywa właściciel ziemi urodzajniejszej.

c) “Kopalnię możemy na ogól nazwać wydajną lub niewydajną w zależności od tego, czy ilość kopaliny,

jaką przy określonej ilości pracy dać może, jest większa czy też mniejsza od ilości, którą przy takiej samej ilości
pracy dać może większość innych kopalń tego rodzaju” (Smith, t. I, str. 345-346). “Najbardziej wydajna kopalnia
węgla decyduje o cenie węgla wszystkich innych sąsiadujących z nią kopalń. Sprzedając cokolwiek taniej niż
sąsiedzi, właściciel kopalni spodziewa się uzyskać większą rentę, a przedsiębiorca – większy zysk. Ich sąsiedzi
będą zmuszeni wkrótce sprzedawać po takiej samej cenie, choć trudniej im pozwolić sobie na to i choć to zawsze

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 21 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

zmniejsza, a niekiedy zupełnie niweczy ich rentę i zysk. W rezultacie niektóre kopalnie są całkowicie porzucane,
inne nie mogą już przynosić renty i mogą być eksploatowane jedynie przez właścicieli” (Smith, t. I, str. 350). “Po
odkryciu peruwiańskich kopalń srebra zaniechano eksploatacji większości kopalń europejskich... Tak stało się
również z kopalniami na Kubie i na San Domingo, a nawet z dawnymi kopalniami w Peru po odkryciu kopalń w
Potosi” (t. I, str. 353).

To samo, co Smith mówi tu o kopalniach, dotyczy w mniejszym czy większym stopniu własności

ziemi w ogóle.

d) “Należy zauważyć, że rynkowa cena ziemi zależy wszędzie od zwykłej stopy procentowej... Gdyby

renta gruntowa była o wiele niższa niż procent, nikt nie chciałby kupować ziemi, co obniżyłoby wkrótce jej cenę.
Na odwrót, gdyby przychody z renty gruntowej o wiele przewyższały procent, wszyscy chcieliby kupować ziemię,
co znów podniosłoby wkrótce jej zwykłą cenę” (t. II, str. 367-368).

Z tego stosunku renty gruntowej do procentu wynika, że renta gruntowa musi się coraz bardziej

zmniejszać, tak że w końcu już tylko co najbogatsi będą mogli żyć z renty. A więc konkurencja między

właścicielami ziemskimi, którzy nie wydzierżawiają gruntów, coraz większa. Część z nich się rujnuje.

Nowa akumulacja wielkiej własności ziemskiej.

Dalej. Wskutek tej konkurencji wielka część własności ziemskiej dostaje się w ręce kapitalistów,

którzy stają się tym sposobem równocześnie właścicielami ziemskimi; podobnie zresztą pomniejsi

właściciele ziemscy są już tylko kapitalistami. Tak samo część wielkich właścicieli ziemskich równocześnie

staje się przemysłowcami.

Ostatecznym wynikiem tego jest więc zatarcie różnicy między kapitalistą a właścicielem ziemskim,

tak że – ogólnie biorąc – pozostają już tylko dwie klasy ludności, klasa robotników i klasa kapitalistów.

Kupczenie własnością ziemską, przekształcenie jej w towar, jest oznaką ostatecznego upadku starej

arystokracji i ostatecznego ukształtowania się arystokracji pieniądza.

1. Dalecy jesteśmy od sentymentalnych łez, które z tego powodu wylewają romantycy. Mylą oni

stale nikczemność, która tkwi w kupczeniu ziemią, z całkiem racjonalnymi, w ramach własności prywatnej

nieuniknionymi i pożądanymi konsekwencjami zawartymi w kupczeniu prywatną własnością ziemi. A

przede wszystkim, już feudalna własność ziemska jest w istocie ziemią wyszachrowaną, ziemią

wyobcowaną od człowieka, i dlatego przeciwstawiającą mu się w osobach nielicznych wielkich panów.

Już feudalne władanie ziemią zawiera w sobie panowanie ziemi nad ludźmi jako władzę jakiejś

obcej im siły. Poddany jest dodatkiem do ziemi. Tak samo ordynat, pierworodny syn, należy do ziemi. Ona

go dziedziczy. W ogóle od władania ziemią zaczyna się panowanie własności prywatnej; władanie ziemią

jest jej podstawą. Ale w feudalnej posiadłości ziemskiej pan przynajmniej wydaje się królem posiadłości.

Tak samo istnieje jeszcze pozór bardziej intymnych więzów między posiadaczem a ziemią niż więzy

samego rzeczowego bogactwa. Posiadłość indywidualizuje się wraz ze swym panem, nosi wraz z nim jego

tytuł baronowski czy hrabiowski, posiada jego przywileje, jego jurysdykcję, jego pozycję polityczną itd.

Stanowi nieorganiczne ciało swego pana. Stąd przysłowie: nulle terre sans maître [nie ma ziemi bez pana],

które wyraża zrośnięcie się majestatu z posiadaniem ziemi. Tak samo panowanie własności ziemskiej nie

występuje bezpośrednio jako panowanie nagiego kapitału. Ci, którzy do niej należą, traktują ją raczej jako

ojczyznę. Jest to dychawiczna odmiana narodowości.

Feudalna własność ziemska nadaje imię swemu panu tak samo jak królestwo swemu królowi.

Historia jego rodu, historia jego domu itd. – wszystko to indywidualizuje jego posiadłość i czyni ją

formalnie jego domem, personifikuje ją. Tak samo ci, którzy uprawiają posiadłość, nie występują jako

najemnicy pracujący na dniówkę, lecz po części sami jako poddani są własnością pana, po części pozostają

z nim w stosunkach opartych na uszanowaniu, podległości i powinnościach. Jego pozycja wobec nich nosi

zatem charakter bezpośrednio polityczny, a ponadto ma pewną stronę emocjonalną. Obyczaje, charakter itd.

są w każdej posiadłości odmienne i niejako z nią zrośnięte, podczas gdy później już tylko sakiewka pańska,

a nie charakter i osobowość, wiąże ludzi z posiadłością. Wreszcie pan nie usiłuje ciągnąć z posiadłości

maksimum możliwych korzyści. Raczej spożywa to, co ma, i w spokoju ducha pozostawia troskę o

zaopatrzenie poddanym i dzierżawcom. Oto szlachecki stosunek do własności ziemskiej, który opromienia

jej pana nimbem romantyczności.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 22 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Trzeba usunąć te pozory, trzeba, żeby własność ziemska, ten korzeń własności prywatnej, została

całkowicie wciągnięta w ruch własności prywatnej i stała się towarem; żeby panowanie właściciela

wystąpiło jako panowanie samej własności prywatnej, kapitału, bez wszelkiej politycznej tynktury; żeby

stosunki między właścicielem i robotnikiem sprowadziły się do ekonomicznego stosunku między

wyzyskiwaczem i wyzyskiwanym; żeby znikł wszelki osobisty stosunek właściciela do jego własności i

żeby stała się ona jedynie rzeczowym, materialnym bogactwem; żeby miejsce małżeństwa z ziemią dla

honoru zajęło małżeństwo z wyrachowania i żeby ziemia tak samo jak człowiek spadła do rzędu wartości,

będącej przedmiotem handlu. Trzeba, żeby brudny egoizm, z którego wyrasta własność ziemska, wystąpił

również w swej cynicznej postaci. Trzeba, żeby monopol statyczny przekształcił się w monopol pełen ruchu

i nie zaznający spokoju, w konkurencję, a próżniacze rozkoszowanie się cudzą krwawicą – w ożywiony

handel tą krwawicą. Wreszcie trzeba, żeby w tej konkurencji własność ziemska w postaci kapitału okazała

swe panowanie zarówno nad klasą robotniczą, jak i nad samymi właścicielami, rujnowanymi lub

awansowanymi przez prawa ruchu kapitału. Wówczas to miejsce średniowiecznego przysłowia: nulle terre

sans seigneur zajmuje nowoczesne przysłowie: l'argent n'a pas de maître [pieniądz nie zna pana], które

dobitnie wyraża panowanie martwej materii nad człowiekiem.

2. Co się tyczy sporu na temat: dzielić posiadłości ziemskie czy nie dzielić, należy zauważyć, co

następuje:

Podział posiadłości ziemskich stanowi zaprzeczenie wielkiego monopolu własności ziemskiej, znosi

go, ale jedynie poprzez nadanie mu charakteru powszechnego. Nie znosi podstawy monopolu, własności

prywatnej. Atakuje formę istnienia monopolu, nie zaś jego istotę. W wyniku tego podzielona własność pada

ofiarą praw własności prywatnej. Podział posiadłości ziemskich odpowiada mianowicie ruchowi

konkurencji w przemyśle. Prócz ujemnych skutków ekonomicznych, jakie przynosi podział narzędzi i

rozproszenie pracy (rozproszenie to należy dokładnie odróżniać od podziału pracy: pracy nie dzieli się tu

między wiele osób, lecz tę samą pracę wykonuje każdy z osobna, mamy tu uwielokrotnienie tej samej

pracy), podział ten przekształca się nieuchronnie, podobnie jak konkurencja w przemyśle, w akumulację.

Dlatego też tam, gdzie dochodzi do podziału posiadłości ziemskich, nie pozostaje nic innego, jak

tylko albo powrót do monopolu w postaci jeszcze bardziej odrażającej, albo negacja samego podziału

posiadłości ziemskich, zniesienie go. Nie jest to jednak powrót do własności feudalnej, lecz zniesienie

prywatnej własności ziemi w ogóle. Pierwsze zniesienie monopolu jest zawsze jednoznaczne z nadaniem

mu powszechnego charakteru, z jego rozszerzeniem. Zniesienie monopolu, który upowszechnił się i doszedł

do możliwie najpełniejszego rozwoju, jest jednoznaczne z jego całkowitym unicestwieniem. Zrzeszenie w

zastosowaniu do ziemi podziela ekonomiczne walory wielkiej własności ziemskiej i ono dopiero realizuje

pierwotną tendencję podziału, mianowicie równość, a także przywraca emocjonalny stosunek człowieka do

ziemi, urzeczywistniając go w sposób racjonalny, a nie za pośrednictwem poddaństwa, panowania i

niedorzecznej mistyki własności, ziemia bowiem przestaje być przedmiotem kupczenia i dzięki wolnej

pracy i wolnemu używaniu znowu staje się prawdziwą, osobistą własnością człowieka. Wielką zaletą

podziału jest to, że tu masy, które nie godzą się na dalszą pańszczyźnianą niewolę, giną od własności

inaczej niż w przemyśle.

Co się tyczy wielkiej własności ziemskiej, to jej obrońcy utożsamiają wszędzie w sofistyczny

sposób korzyści ekonomiczne, jakie daje wielka gospodarka rolna, z wielką własnością ziemską, jak gdyby

nie dostrzegali, że korzyści te właśnie dopiero dzięki zniesieniu własności osiągają maksymalne rozmiary i

stają się pożyteczne dla społeczeństwa. Podobnie szydzą oni z szachrajskiego ducha drobnej własności, jak

gdyby wielka własność ziemska nie kryła w sobie szachrajstwa, nawet już w swej formie feudalnej, a cóż

dopiero mówić o współczesnej formie angielskiej, w której feudalizm wielkiego właściciela ziemskiego

łączy się z szachrajstwem i przedsiębiorczością dzierżawcy.

Rzecznicy wielkiej własności ziemskiej mogą zrewanżować się tym samym zarzutem monopolu,

który wysuwają rzecznicy podziału posiadłości ziemskich, gdyż również podział opiera się na monopolu

własności prywatnej; podobnie rzecznicy podziału posiadłości ziemskich mogą zrewanżować się

rzecznikom wielkiej własności ziemskiej zarzutem podziału, gdyż i tam panuje podział, tyle że w sztywnej,

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 23 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

zastygłej postaci. W ogóle własność prywatna opiera się przecież na podziale. Zresztą podział własności

prowadzi z powrotem do wielkiej własności jako bogactwa kapitalistycznego, a feudalna własność ziemska

musi nieuchronnie ulec z czasem podziałowi lub przynajmniej wpaść w ręce kapitalistów, choćby nie wiem

jak się od tego wykręcała.

Albowiem wielka własność ziemska, jak widać to w Anglii, rzuca przeważającą część ludności w

objęcia przemysłu, a własnych robotników doprowadza do skrajnej nędzy. Rodzi więc ona i wzmaga potęgę

swego wroga, kapitału, przemysłu, oddając w jego ręce biedotę i w ogóle całą działalność w kraju. Sprawia,

że większość ludności kraju staje się przemysłowa, a więc staje się przeciwnikiem wielkiej własności

ziemskiej. A gdy przemysł osiągnie wielką potęgę, jak to widać obecnie w Anglii, odbiera stopniowo

wielkiej własności ziemskiej jej monopol wobec zagranicy i rzuca ją w wir konkurencji z własnością

ziemską innych krajów. Pod panowaniem przemysłu własność ziemska mogła bowiem zabezpieczyć swą

feudalną wielkość tylko dzięki monopolom wobec zagranicy, broniąc się w ten sposób przed ogólnymi

prawami handlu, sprzecznymi z jej feudalną istotą. Raz rzucona w wir konkurencji, podlega prawom

konkurencji jak każdy inny wciągnięty do niej towar. Tak samo się chwieje, rośnie i maleje, przechodzi z

rąk do rąk, i żadna ustawa nie zdoła już jej utrzymać w rękach niewielu predestynowanych do tego osób.

Bezpośrednim skutkiem jest rozdrobnienie jej między wielu właścicieli, a w każdym razie

podporządkowanie władzy kapitału przemysłowego.

Wreszcie, jeśli wielka własność ziemska zostaje w ten sposób przemocą utrzymana i rodzi obok

siebie potężny przemysł, to jeszcze szybciej doprowadza to do kryzysu niż podział własności ziemskiej,

przy którym potęga przemysłu zachowuje wciąż jeszcze znaczenie drugorzędne.

Wielka własność ziemska, jak widać to w Anglii, straciła już na tyle swój feudalny charakter i

nabrała charakteru przemysłowego, że usiłuje zbijać możliwie jak najwięcej pieniędzy. Przynosi ona

właścicielowi maksymalnie wysoką rentę gruntową, a dzierżawcy – maksymalnie wysoki zysk z jego

kapitału. Dlatego też zarobki robotników rolnych ograniczają się do minimum, a klasa dzierżawców

reprezentuje już w łonie własności ziemskiej potęgę przemysłu i kapitału. Wskutek konkurencji z zagranicą

renta gruntowa przeważnie przestaje już stanowić wystarczający dochód. Wielka część właścicieli

ziemskich musi zająć miejsce dzierżawców, których część stacza się w ten sposób do szeregów proletariatu.

Z drugiej strony również wielu dzierżawców może zawładnąć własnością ziemską, gdyż wielcy właściciele,

którzy dzięki łatwym dochodom stają się po większej części utracjuszami, przeważnie już nie nadają się do

prowadzenia gospodarki rolnej na wielką skalę, gdyż nie posiadają ani kapitału, ani odpowiednich

kwalifikacji. Tak więc również część z nich doszczętnie się rujnuje. Wreszcie ograniczoną do minimum

płacę roboczą trzeba jeszcze bardziej ograniczyć, by móc wytrzymać nową konkurencję. A to prowadzi

nieuchronnie do rewolucji.

Własność ziemska musiała rozwijać się zarówno w jeden, jak i w drugi sposób, by i w jednym, i w

drugim przypadku doczekać się nieuchronnej zagłady, podobnie jak przemysł zarówno w postaci monopolu,

jak i w postaci konkurencji musiał dojść do ruiny, by nauczyć się wierzyć w człowieka.

[Praca wyobcowana]

Wyszliśmy z przesłanek ekonomii politycznej. Zgodziliśmy się na jej język i jej prawa. Przyjęliśmy

jako założenie własność prywatną, oddzielenie od siebie pracy, kapitału i ziemi oraz płacy roboczej, zysku z

kapitału i renty gruntowej; następnie podział pracy, konkurencję, pojęcie wartości wymiennej itd. Na

podstawie samej ekonomii politycznej, używając jej własnych słów, pokazaliśmy, że robotnik spada do

poziomu towaru, i to najlichszego towaru, że nędza robotnika pozostaje w odwrotnym stosunku do mocy i

rozmiarów jego produkcji, że nieuchronnym wynikiem konkurencji jest akumulacja kapitału w ręku

nielicznych osób, to znaczy przywrócenie jeszcze straszliwszego monopolu, wreszcie, że różnica między

kapitalistą a rentierem ziemskim, jak i różnica między rolnikiem a robotnikiem przemysłowym zanika i całe

społeczeństwo musi się rozpaść na dwie klasy: właścicieli i pozbawionych własności robotników.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 24 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Punktem wyjścia ekonomii politycznej jest fakt własności prywatnej. Faktu tego ekonomia

polityczna nie wyjaśnia. Ujmuje materialny proces, który własność prywatna przebywa w rzeczywistości, w

ogólne, abstrakcyjne formuły, które mają dla niej następnie walor praw. Nie rozumie tych praw, tzn. nie

wykazuje, jak wynikają z istoty własności prywatnej. Ekonomia polityczna nie wyjaśnia nam wcale

przyczyn oddzielenia się od siebie pracy i kapitału, kapitału i ziemi. Kiedy np. określa stosunek płacy

roboczej do zysku z kapitału, to ostateczną przyczynę upatruje w interesie kapitalisty, tzn. zakłada to, co ma

wykazać. Podobnie ma się wszędzie wciskać konkurencja. Wyjaśnia się ją okolicznościami zewnętrznymi.

Ekonomia polityczna nie mówi nam nic o tym, w jakim stopniu te zewnętrzne, pozornie przypadkowe

okoliczności stanowią jedynie przejaw koniecznego rozwoju. Widzieliśmy, że nawet wymiana wydaje się

jej czymś przypadkowym. Jedyne koła napędowe, jakie ekonomista puszcza w ruch, to chciwość i wojna

między chciwcami, konkurencja.

Właśnie dlatego, że ekonomia polityczna nie rozumie wzajemnego związku, jaki istnieje w tym

ruchu, można było np. teorię konkurencji przeciwstawić teorii monopolu, teorię wolności przemysłowej

teorii korporacji, teorię podziału posiadłości ziemskich teorii wielkiej własności ziemskiej, gdyż

konkurencję, wolność przemysłową, podział posiadłości ziemskich rozpatrywano i rozumiano tylko jako

przypadkowe, zamierzone, narzucone przemocą, a nie jako konieczne, nieuchronne, naturalne następstwa

monopolu, korporacji i własności feudalnej.

Musimy więc teraz zrozumieć istotny związek między własnością prywatną, żądzą posiadania,

oddzieleniem się od siebie pracy, kapitału i własności ziemskiej, między wymianą a konkurencją, między

wartością a deprecjacją ludzi, między monopolem a konkurencją itd., między całą tą alienacją a systemem

pieniężnym.

Nie przenośmy się, jak ekonomista, kiedy chce coś wyjaśnić, w urojony stan pierwotny. Taki stan

pierwotny nic nie wyjaśnia. Przenosi to tylko pytanie w siną, mglistą dal. Ekonomista zakłada w postaci

faktu, zdarzenia, to, co ma wyprowadzić, mianowicie konieczny związek między dwiema rzeczami, np.

między podziałem pracy i wymianą. Tak teologia wyjaśnia pochodzenie zła grzechem pierworodnym, tzn.

zakłada, jako fakt, w postaci historii, to, co ma wyjaśnić.

Dla nas punktem wyjścia jest współczesny fakt ekonomiczny.

Robotnik ubożeje tym bardziej, im więcej produkuje bogactwa, im bardziej wzrasta moc i ilość jego

produkcji. Robotnik staje się towarem tym tańszym, im więcej towarów wytwarza. W miarę jak rośnie

wartość świata rzeczy, zwiększa się wprost proporcjonalnie deprecjacja świata ludzi. Praca wytwarza nie

tylko towary; wytwarza samą siebie i robotnika jako towar, i to w takim stosunku, w jakim w ogóle

wytwarza towary.

Fakt ten wyraża tylko tyle: przedmiot, który praca wytwarza, jej produkt, przeciwstawia się jej jako

jakaś obca istota, jako siła niezależna od wytwórcy. Produkt pracy jest pracą utrwaloną w przedmiocie,

pracą, która przybrała formę rzeczy, jest uprzedmiotowieniem pracy. Urzeczywistnieniem pracy jest jej

uprzedmiotowienie. W tym stanie rzeczy, o jakim traktuje ekonomia polityczna, to urzeczywistnienie pracy

występuje jako odrzeczywistnienie robotnika, uprzedmiotowienie występuje jako utrata przedmiotu i

dostanie się w jego niewolę, przyswojenie – jako wyobcowanie, jako alienacja.

Urzeczywistnienie pracy oznacza, tak daleko idące odrzeczywistnienie, że robotnik zostaje

odrzeczywistniony aż do śmierci głodowej włącznie. Uprzedmiotowienie oznacza utratę przedmiotu tak

dalece, że robotnik zostaje obrabowany z przedmiotów najniezbędniejszych nie tylko do życia, lecz i do

pracy. Ba, sama praca staje się przedmiotem, który robotnik może zdobywać tylko z najwyższym wysiłkiem

i bardzo nieregularnie. Przyswojenie przedmiotu oznacza tak daleko idące wyobcowanie, że im więcej

przedmiotów robotnik produkuje, tym mniej może posiadać i tym bardziej dostaje się we władzę swego

produktu, kapitału.

Wszystkie te następstwa zawarte są już w określeniu, że robotnik pozostaje do produktu swojej

pracy w takim stosunku, jak do obcego przedmiotu. Bo z tego założenia wynika jasno, że im bardziej

robotnik się spracowuje, tym potężniejszy staje się obcy świat przedmiotów, który tworzy jako coś, co mu

się przeciwstawia, tym uboższy staje się on sam, jego świat wewnętrzny, tym mniej jest jego własnością.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 25 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Podobnie jest z religią. Im więcej człowiek wkłada w boga, tym mniej zachowuje w sobie samym. Robotnik

wkłada w przedmiot swoje życie; lecz odtąd należy ono już nie do niego, tylko do przedmiotu. Im bardziej

wzrasta więc ta działalność, tym bardziej bezprzedmiotowy jest robotnik. Co jest produktem jego pracy, nie

jest nim samym. Dlatego też im większy jest ten produkt, tym mniej przedstawia on sam. Alienacja

robotnika we własnym produkcie oznacza nie tylko to, że jego praca staje się przedmiotem, bytem

zewnętrznym, lecz i to, że istnieje poza nim, niezależnie od niego, jako coś obcego, i że staje się wobec

niego samodzielną potęgą, że życie, które dał przedmiotowi, przeciwstawia mu się wrogo i obco.

Rozpatrzmy teraz dokładniej uprzedmiotowienie, produkcję robotnika, a w niej – wyobcowanie,

utratę przedmiotu, jego produktu.

Robotnik nie może nic tworzyć bez przyrody, bez zmysłowego świata zewnętrznego. Jest to

materia, w której urzeczywistnia się praca robotnika; w niej on działa, z niej i za pomocą niej produkuje.

Lecz przyroda daje pracy środki do życia nie tylko w tym znaczeniu, że praca nie może żyć bez

przedmiotu jej uprawiania; przyroda dostarcza środków do życia również w węższym znaczeniu,

mianowicie środków fizycznej egzystencji samego robotnika.

Im bardziej więc robotnik przyswaja sobie dzięki swej pracy świat zewnętrzny, zmysłową przyrodę,

tym bardziej pozbawia siebie środków do życia, i to w dwojakim znaczeniu, gdyż, po pierwsze, zmysłowy

świat zewnętrzny coraz bardziej przestaje być przedmiotem pracy robotnika, środkiem do życia jego pracy,

oraz po drugie, coraz bardziej przestaje być środkiem do życia w znaczeniu bezpośrednim, środkiem

umożliwiającym fizyczną egzystencję robotnika.

Robotnik staje się zatem niewolnikiem swego przedmiotu w tym dwojakim znaczeniu, że po

pierwsze, żywi, utrzymuje przedmiot pracy, tzn. pracę, i po drugie, że utrzymuje środki swej fizycznej

egzystencji. A więc po pierwsze, że może istnieć jako robotnik, a po drugie, że może istnieć jako podmiot

fizyczny. Szczytem tej niewoli jest fakt, że już tylko w charakterze robotnika może utrzymać się jako

podmiot fizyczny i że robotnikiem jest już tylko jako podmiot fizyczny.

(Wyobcowanie robotnika w jego przedmiocie wyraża się według praw ekonomicznych w ten

sposób, że im więcej robotnik produkuje, tym mniej może konsumować, im więcej tworzy wartości, tym

bardziej staje się bezwartościowy, wzgardzony, im piękniejszego kształtu jest jego produkt, tym bardziej

kaleki jest robotnik, im bardziej cywilizowany jego produkt, tym bardziej barbarzyński staje się on sam, im

bardziej rośnie potęga pracy, tym bardziej bezsilny staje się robotnik, im większej inteligencji wymaga

praca, tym bardziej tępy i ujarzmiony przez przyrodę staje się sam robotnik).

Ekonomia polityczna zataja wyobcowanie zawarte w istocie pracy przez to, że nie rozpatruje

bezpośredniego stosunku między robotnikiem (pracą) a produkcją. Bo w istocie rzeczy praca stwarza cuda

dla bogatych, a dla robotnika nędzę. Wznosi pałace, a dla robotnika nory. Stwarza piękno, a robotnika czyni

kaleką. Zastępuje pracę maszynami, ale część robotników wprzęga na powrót w jarzmo barbarzyńskiej

pracy, z drugiej zaś części robi maszyny. Tworzy bogactwa duchowe, a robotnikowi niesie tępotę i

kretynizm.

Bezpośrednim stosunkiem pracy do jej produktów jest stosunek robotnika do przedmiotów jego

produkcji. Stosunek bogacza do przedmiotów produkcji i do samej produkcji jest tylko konsekwencją

tamtego stosunku. I potwierdza go. Tę drugą stronę rozpatrzymy później.

Kiedy więc pytamy, na czym polega istota stosunku pracy, to pytamy o stosunek robotnika do

produkcji.

Dotychczas rozpatrywaliśmy wyobcowanie, alienację robotnika tylko od jednej strony, mianowicie

jego stosunek do produktów własnej pracy. Ale wyobcowanie ujawnia się nie tylko w końcowym wyniku,

lecz i w samym akcie produkcji, w samej działalności produkcyjnej. Jakże robotnik mógłby przeciwstawiać

się produktowi swej pracy jako czemuś obcemu, jeśliby w samym akcie produkcji nie dokonywało się jego

samowyobcowanie? Produkt jest przecież tylko podsumowaniem działalności, produkcji. Jeżeli więc

produktem pracy jest alienacja, to i sama produkcja musi być alienacją czynną, alienacją czynności,

czynnością alienacji. W wyobcowaniu przedmiotu pracy podsumowuje się tylko wyobcowanie, alienacja w

czynności samej pracy.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 26 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Na czym więc polega alienacja pracy?

Po pierwsze na tym, że praca jest dla robotnika czymś zewnętrznym, tzn. nie należy do jego istoty,

że wobec tego robotnik nie potwierdza się w swojej pracy, lecz zaprzecza, nie czuje się zadowolony, lecz

nieszczęśliwy, nie rozwija swobodnie energii fizycznej i duchowej, lecz umartwia swe ciało i rujnuje się

duchowo. Robotnik czuje się zatem sobą dopiero poza pracą, a w procesie pracy nie czuje się sobą. Czuje

się swobodnie, gdy nie pracuje, a gdy pracuje, czuje się skrępowany. Toteż praca jego nie jest dobrowolną,

lecz narzuconą, jest pracą przymusową. Nie jest ona zaspokojeniem potrzeby pracy, lecz tylko środkiem do

zaspokojenia potrzeb poza nią. Jej obcość uwidacznia się wyraźnie w tym, że gdy tylko nie ma przymusu

fizycznego czy jakiegoś innego, człowiek ucieka od niej jak od zarazy. Praca zewnętrzna, praca, w której

człowiek się alienuje, to składanie w ofierze siebie samego, umartwianie się. Wreszcie zewnętrzny w

stosunku do robotnika charakter pracy uwidacznia się w tym, że nie jest ona jego własnością, lecz

własnością kogoś innego, że do niego nie należy, że nie należy on w procesie pracy do samego siebie, lecz

do kogoś innego. Podobnie jak w religii własna aktywność fantazji ludzkiej, ludzkiego mózgu i ludzkiego

serca wywiera wpływ na jednostkę niezależnie od niej, tzn. jako siła obca, boska czy diabelska, tak i

działalność robotnika nie jest jego własną działalnością. Należy do kogoś innego, jest utratą samego siebie.

Dochodzi więc do tego, że człowiek (robotnik) odczuwa jako nieprzymuszone tylko swoje funkcje

zwierzęce, jedzenie, picie i płodzenie, co najwyżej jeszcze mieszkanie, ubieranie się itd., i w swych

funkcjach ludzkich czuje się tylko zwierzęciem. To, co zwierzęce, staje się ludzkie, a to, co ludzkie,

zwierzęce.

Co prawda, jedzenie, picie, płodzenie itd. to również funkcje prawdziwie ludzkie. Jednakże w

abstrakcji, która odrywa je od pozostałej działalności ludzkiej i czyni ostatecznym i wyłącznym celem

głównym, mają charakter zwierzęcy.

Rozpatrzyliśmy akt wyobcowania praktycznej działalności ludzkiej, pracę, od dwóch stron. 1.

Stosunek robotnika do produktu pracy jako do obcego przedmiotu, który nad nim panuje. Stosunek ten jest

zarazem stosunkiem do zewnętrznego świata zmysłowego, do przedmiotów przyrody, jako obcego świata,

który mu się wrogo przeciwstawia. 2. Stosunek pracy do aktu produkcji w procesie pracy. Stosunek ten jest

stosunkiem robotnika do jego własnej działalności jako do działalności obcej, nie należącej do niego.

Działalność jako pasywność, siła jako niemoc, płodzenie jako trzebienie, własna fizyczna i duchowa

energia robotnika, jego życie osobiste – bo czymże jest życie jeśli nie działalnością – jako działalność

zwrócona przeciwko niemu samemu, niezależna od niego, nie należąca do niego. Samowyobcowanie jak

powyżej wyobcowanie rzeczy.

Musimy teraz wyprowadzić z obu poprzednich jeszcze trzecie określenie pracy wyobcowanej.

Człowiek jest istotą gatunkową nie tylko dlatego, że praktycznie i teoretycznie czyni swym

przedmiotem gatunek, zarówno własny, jak i gatunek pozostałych rzeczy, lecz również dlatego – a to jest

tylko inny wyraz tej samej rzeczy – że odnosi się do siebie samego jako do istniejącego, żyjącego gatunku,

że odnosi się do siebie jako do istoty uniwersalnej i dlatego wolnej.

Życie gatunkowe, zarówno człowieka, jak i zwierzęcia, polega pod względem fizycznym, po

pierwsze, na tym, że człowiek (jak i zwierzę) żyje przyrodą nieorganiczną, a im uniwersalniejszy jest

człowiek od zwierzęcia, tym uniwersalniejszy jest zakres przyrody nieorganicznej, którą żyje. Tak jak pod

względem teoretycznym rośliny, zwierzęta, kamienie, powietrze, światło itd. stanowią część świadomości

ludzkiej, bądź jako przedmioty przyrodoznawstwa, bądź jako przedmioty sztuki – jego duchową przyrodę

nieorganiczną, duchowy pokarm, który musi dopiero przygotować do spożycia i przetrawienia – tak i pod

względem praktycznym stanowią część ludzkiego życia i ludzkiej działalności. Fizycznie człowiek żyje

tylko tymi produktami przyrody, a występują one w postaci pożywienia, opału, odzieży, mieszkania itd.

Uniwersalność człowieka uwidacznia się praktycznie właśnie w tej uniwersalności, która całą przyrodę

czyni jego ciałem nieorganicznym, zarówno jako 1. bezpośredni środek do życia, jak też [2.] jako

substancję, przedmiot i narzędzie jego działalności życiowej. Przyroda, o ile sama nie jest ciałem ludzkim,

jest nieorganicznym ciałem człowieka. Człowiek żyje przyrodą, znaczy to: przyroda jest jego ciałem, z

którym musi pozostawać w nieustannym procesie, by nie umrzeć. To, że fizyczne i duchowe życie

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 27 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

człowieka jest nierozdzielnie związane z przyrodą, znaczy tyle tylko, że przyroda jest nierozdzielnie

związana z sobą samą, gdyż człowiek jest częścią przyrody.

Ponieważ praca wyobcowana czyni człowiekowi obcymi 1. przyrodę, 2. samą siebie, jego własną

czynną funkcję, jego działalność życiową, to czyni mu obcym gatunek; sprawia, że życie gatunkowe staje

się dlań jedynie środkiem życia indywidualnego. Po pierwsze, wyobcowuje życie gatunkowe i życie

indywidualne, a po drugie, czyni z życia indywidualnego w jego abstrakcyjnej postaci – cel życia

gatunkowego, również w jego abstrakcyjnej i wyobcowanej postaci.

Po pierwsze bowiem praca, działalność życiowa, samo życie produkcyjne, staje się dla człowieka

tylko środkiem zaspokojenia jednej jego potrzeby, potrzeby zachowania egzystencji fizycznej. A życie

produkcyjne jest życiem gatunkowym. Jest to życie wytwarzające życie. W sposobie działalności życiowej

zawiera się cały charakter danej species, jej charakter gatunkowy – a wolna, świadoma działalność stanowi

charakter gatunkowy człowieka. Życie samo staje się tylko środkiem do życia.

Zwierzę jest bezpośrednio tożsame ze swoją działalnością życiową. Nie odróżnia się od niej. Jest

nią. Człowiek czyni samą swą działalność życiową przedmiotem własnej woli i świadomości. Jego

działalność życiowa jest świadoma. Nie jest czymś, z czym człowiek bezpośrednio stapia się w jedno.

Świadoma działalność życiowa odróżnia człowieka bezpośrednio od działalności życiowej zwierząt.

Właśnie tylko dzięki temu jest on istotą gatunkową. Czyli że jest istotą świadomą, tzn. jego własne życie

jest dla niego przedmiotem właśnie dlatego, że jest on istotą gatunkową. Tylko dlatego jego działalność jest

działalnością wolną. Praca wyobcowana odwraca ten stosunek w taki sposób, iż człowiek, właśnie dlatego,

że jest istotą świadomą, czyni ze swej działalności życiowej, ze swej istoty, jedynie środek swej

egzystencji.

Praktyczne wytwarzanie świata przedmiotowego, przetwarzanie przyrody nieorganicznej jest

przyświadczeniem człowieka jako świadomej istoty gatunkowej, tzn. istoty, która odnosi się do gatunku

jako do swej własnej istoty, czyli do siebie jako do istoty gatunkowej. Wprawdzie i zwierzę produkuje.

Buduje sobie gniazdo, mieszkanie, jak pszczoła, bóbr, mrówka itd. Ale zwierzę produkuje tylko to, czego

potrzebuje bezpośrednio dla siebie albo dla swego potomstwa; produkuje jednostronnie, podczas gdy

człowiek produkuje wszechstronnie; zwierzę produkuje tylko pod działaniem bezpośredniej potrzeby

fizycznej, podczas gdy człowiek produkuje będąc nawet wolnym od fizycznej potrzeby i naprawdę dopiero

wtedy produkuje, gdy jest od niej wolny; zwierzę produkuje tylko siebie samo, podczas gdy człowiek

reprodukuje całą przyrodę; produkt zwierzęcia jest bezpośrednio związany z jego organizmem fizycznym,

podczas gdy człowiek jest wolny w stosunku do swego produktu. Zwierzę formuje tylko na miarę i

odpowiednio do potrzeb swojej species, podczas gdy człowiek potrafi produkować na miarę każdego

gatunku i stosować do każdego przedmiotu właściwą miarę; dlatego też człowiek formuje również według

praw piękna.

Toteż właśnie przetwarzanie świata przedmiotowego stanowi dopiero rzeczywiste przyświadczenie

człowieka jako istoty gatunkowej. Produkcja ta jest jego czynnym życiem gatunkowym. Dzięki niej

przyroda staje się jego dziełem i jego rzeczywistością. Przedmiot pracy jest więc uprzedmiotowieniem

życia gatunkowego człowieka: człowiek podwaja się nie tylko intelektualnie, jak w świadomości, lecz

czynnie, rzeczywiście, i ogląda siebie w stworzonym przez siebie świecie. A więc praca wyobcowana,

wydzierając człowiekowi przedmiot jego produkcji, wydziera mu tym samym jego życie gatunkowe, jego

rzeczywistą gatunkową przedmiotowość, i zmienia jego wyższość nad zwierzęciem w upośledzenie,

polegające na tym, że zostaje on pozbawiony swego ciała nieorganicznego, przyrody.

Podobnie praca wyobcowana, degradując samorzutną, wolną działalność do roli środka, czyni życie

gatunkowe człowieka środkiem jego egzystencji fizycznej.

Świadomość swego gatunku, jaką ma człowiek, zmienia się zatem wskutek wyobcowania tak, że

życie gatunkowe staje się dlań środkiem.

Praca wyobcowana czyni więc:

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 28 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

3. gatunkową istotę człowieka, zarówno przyrodę, jak i jego duchowe własności gatunkowe, istotą

dlań obcą, środkiem jego egzystencji indywidualnej. Czyni człowiekowi obcym zarówno jego własne ciało,

jak i przyrodę zewnętrzną, jak również jego istotę duchową, jego istotę ludzką.

4. Bezpośrednią konsekwencją tego, że człowiekowi obcy staje się produkt jego pracy, jego

działalność życiowa, jego istota gatunkowa, jest to, że człowiekowi obcy staje się człowiek. Gdy człowiek

przeciwstawia się samemu sobie, to przeciwstawia się mu inny człowiek. Co dotyczy stosunku człowieka

do jego pracy, do produktu jego pracy i do siebie samego, dotyczy również stosunku człowieka do innego

człowieka oraz do pracy i przedmiotu pracy innego człowieka.

W ogóle twierdzenie, że człowiekowi stała się obca jego istota gatunkowa, znaczy, że jeden

człowiek stał się obcy drugiemu, a każdy – istocie człowieczeństwa.

Wyobcowanie człowieka, w ogóle wszelki stosunek, w jakim człowiek pozostaje do siebie samego,

urzeczywistnia się, wyraża się dopiero w stosunku, w jakim człowiek pozostaje do innych ludzi.

A zatem w warunkach pracy wyobcowanej każdy człowiek traktuje drugiego według miernika i

stosunku, w jakim znajduje się sam jako robotnik.

Naszym punktem wyjścia był ekonomiczny fakt alienacji robotnika i jego produkcji.

Sformułowaliśmy pojęcie tego faktu: praca wyobcowana, wyalienowana. Zanalizowaliśmy to pojęcie, a

więc zanalizowaliśmy tylko fakt ekonomiczny.

Zobaczmy teraz z kolei, jak pojęcie pracy wyobcowanej, wyalienowanej musi się wyrażać i

przedstawiać w rzeczywistym świecie.

Skoro produkt pracy jest mi obcy, przeciwstawia się mi jako obca siła, do kogo więc należy?

Skoro moja własna działalność nie należy do mnie, jest działalnością obcą, narzuconą, do kogo więc

należy?

Do jakiejś istoty innej niż ja.

Kim jest ta istota?

Bogowie? Co prawda, w dawnych czasach najważniejsza produkcja, jak np. budowa świątyń itd. w

Egipcie, Indiach, Meksyku, dokonuje się w służbie bogów, a także sam produkt należy do bogów. Jednakże

nigdy sami bogowie nie byli pracodawcami. Ani też przyroda. I cóż to by była za sprzeczność, gdyby

człowiek, im bardziej podporządkowuje sobie dzięki pracy przyrodę, im bardziej cuda bogów stają się

zbędne dzięki cudom przemysłu, miał dla tych sił rezygnować z radości produkowania i używania produktu.

Obcą istotą, do której należy praca i produkt pracy, która jest panem pracy i której używaniu służy

produkt pracy, może być tylko sam człowiek.

Jeśli produkt pracy nie należy do robotnika i przeciwstawia mu się jako obca siła, to jest to możliwe

tylko dlatego, że produkt pracy należy do innego człowieka, nie do robotnika. Jeśli działalność robotnika

dla niego jest męką, to dla kogoś innego musi być źródłem używania i radości życia. Nie bogowie, nie

przyroda, tylko sam człowiek może być tą obcą siłą, panującą nad człowiekiem.

Należy ponadto wziąć pod uwagę sformułowane wyżej twierdzenie, że stosunek człowieka do siebie

samego staje się dlań przedmiotowy, rzeczywisty dopiero poprzez jego stosunek do drugiego człowieka.

Jeżeli zatem produkt jego pracy, jego uprzedmiotowiona praca, jest dlań przedmiotem obcym, wrogim,

potężnym, odeń niezależnym, to jest tak dlatego, że inny, obcy mu, wrogi, potężny, niezależny odeń

człowiek jest panem tego przedmiotu. Jeżeli do swojej własnej działalności odnosi się on jako do

działalności niewolnej, to odnosi się do niej jako do działalności w służbie, pod panowaniem, pod

przymusem i w jarzmie drugiego człowieka.

Wszelkie samowyobcowanie człowieka od siebie i przyrody przejawia się w stosunku, który

ustanawia on między sobą i przyrodą a innymi, różnymi od niego ludźmi. Stąd religijne samowyobcowanie

przejawia się z konieczności w stosunku człowieka świeckiego do kapłana czy też, jako że chodzi tu o świat

intelektu, do jakiegoś świętego pośrednika itd. W praktycznym, rzeczywistym świecie samowyobcowanie

może się przejawić tylko poprzez praktyczny, rzeczywisty stosunek do innego człowieka. Sam środek, za

pomocą którego dokonuje się wyobcowanie, jest środkiem praktycznym. Przez pracę wyobcowaną

człowiek kształtuje więc nie tylko swój stosunek do przedmiotu i aktu produkcji jako do obcych i wrogich

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 29 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

mu sił, ale kształtuje również stosunek innych ludzi do swojej produkcji i swego produktu oraz swój

stosunek do innych ludzi. Przeistaczając swoją własną działalność produkcyjną w odrzeczywistnienie siebie

samego, w karę dla siebie, a swój własny produkt w stratę, w produkt nie należący do niego, stwarza tym

samym panowanie tego, kto nie produkuje, nad produkcją i nad produktem. Wyobcowując od siebie swoją

własną działalność, przyswaja komuś obcemu działalność doń nie należącą.

Dotychczas rozpatrywaliśmy ten stosunek tylko od strony robotnika; dalej rozpatrzymy go także od

strony nierobotnika.

Otóż poprzez pracę wyobcowaną, wyalienowaną robotnik kształtuje stosunek, w jakim pozostaje do

tej pracy człowiek, któremu jest ona obca, który stoi poza nią. Stosunek robotnika do pracy kształtuje

stosunek do niej kapitalisty, czy jak tam nazwać pracodawcę. Własność prywatna jest więc produktem,

wynikiem, konieczną konsekwencją pracy wyalienowanej, zewnętrznego stosunku robotnika do przyrody i

do siebie samego.

Pojęcie własności prywatnej otrzymujemy zatem w drodze analizy z pojęcia pracy wyalienowanej,

tzn. wyalienowanego człowieka, wyobcowanej pracy, wyobcowanego życia, wyobcowanego człowieka.

Co prawda, biorąc za punkt wyjścia ekonomię polityczną otrzymaliśmy pojęcie pracy

wyalienowanej (wyalienowanego życia) jako rezultat ruchu własności prywatnej. Ale analiza tego pojęcia

wykazuje, że chociaż własność prywatna występuje jako podstawa, jako przyczyna pracy wyalienowanej,

jest ona raczej jej następstwem, tak jak i bogowie pierwotnie są nie przyczyną, lecz skutkiem zbłądzenia

rozumu ludzkiego. Później stosunek ten przekształca się we wzajemne oddziaływanie.

Dopiero w ostatecznym, kulminacyjnym punkcie rozwoju własności prywatnej znów odsłania się ta

jej tajemnica: własność prywatna okazuje się, z jednej strony, produktem pracy wyalienowanej, z drugiej

zaś – środkiem jej alienacji, realizacją tej alienacji.

Wyjaśnienie to rzuca od razu światło na różne nie rozwiązane dotąd sprzeczności.

1. Punktem wyjścia ekonomii politycznej jest praca jako właściwa dusza produkcji, a mimo to pracy

nie przyznaje ona nic, własności prywatnej zaś wszystko. Proudhon wyciągnął z tej sprzeczności wnioski na

korzyść pracy, przeciwko własności prywatnej. Widzimy jednak, że ta pozorna sprzeczność jest

sprzecznością pracy wyobcowanej z samą sobą i że ekonomia polityczna wyraziła tylko prawa pracy

wyobcowanej.

Widzimy więc również, że płaca robocza i własność prywatna są identyczne, gdyż istnienie płacy,

kiedy to produkt, przedmiot pracy, opłaca samą pracę, jest tylko koniecznym następstwem wyobcowania

pracy, boć w płacy praca występuje nie jako cel sam w sobie, lecz jako służebnica płacy. Rozwiniemy to

później, a teraz wyciągniemy jeszcze tylko kilka wniosków.

Wymuszona przemocą podwyżka płacy (nie mówiąc już o wszelkich innych trudnościach, nie

mówiąc już o tym, że jako anomalię można by ją utrzymać również tylko przemocą) byłaby zatem jedynie

lepszą opłatą niewolników i nie zapewniłaby ani robotnikom, ani pracy ich ludzkiego charakteru i godności.

Ba, nawet równość płac, której żąda Proudhon, przekształca tylko stosunek obecnego robotnika do

pracy w stosunek wszystkich ludzi do pracy. Społeczeństwo zostaje tu ujęte jako abstrakcyjny kapitalista.

Płaca jest bezpośrednim następstwem pracy wyobcowanej, a praca wyobcowana jest bezpośrednią

przyczyną własności prywatnej. Dlatego z upadkiem jednej musi upaść i druga.

2. Ze stosunku pracy wyobcowanej do własności prywatnej wynika następnie, że emancypacja

społeczeństwa z własności prywatnej itd., z niewoli, przybiera polityczną postać emancypacji robotników,

nie dlatego, by szło tylko o ich emancypację, lecz dlatego, że ich emancypacja zawiera w sobie ogólną

emancypację człowieka, a zawiera ją dlatego, że cała niewola społeczeństwa zawarta jest w stosunku

robotnika do produkcji, a wszelkie stosunki niewolące człowieka są jedynie odmianami i następstwami tego

stosunku.

Jak z pojęcia pracy wyobcowanej, wyalienowanej otrzymaliśmy w drodze analizy pojęcie własności

prywatnej, tak też można z pomocą obu tych czynników wywieść wszystkie ekonomiczne kategorie, przy

czym w każdej z tych kategorii, jak np. w handlu, konkurencji, kapitale, pieniądzu, odnajdziemy tylko

pewien określony i rozwinięty wyraz tych pierwszych założeń.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 30 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Zanim jednak rozpatrzymy te kategorie, spróbujmy rozwiązać jeszcze dwa zadania.

1. Określić ogólną istotę własności prywatnej, jako rezultatu pracy wyalienowanej, w jej stosunku

do własności prawdziwie ludzkiej i społecznej.

2. Przyjęliśmy wyobcowanie pracy, jej alienację jako fakt i poddaliśmy ten fakt analizie. Nasuwa się

teraz pytanie, jak doszedł człowiek do alienacji, do wyobcowania swej pracy? Jakie uzasadnienie znajduje

to wyobcowanie w istocie rozwoju ludzkości? Wiele już zrobiliśmy dla rozwiązania tego zadania

przekształcając zagadnienie pochodzenia własności prywatnej w zagadnienie stosunku pracy

wyalienowanej do procesu rozwoju ludzkości. Bo kiedy mowa o własności prywatnej, sądzi się, że chodzi o

rzecz istniejącą poza człowiekiem. Kiedy mowa o pracy, chodzi bezpośrednio o samego człowieka. To

nowe ujęcie zagadnienia zawiera już jego rozwiązanie.

Ad 1. Ogólna istota własności prywatnej i jej stosunek do własności prawdziwie ludzkiej.

Pracę wyalienowaną rozłożyliśmy na dwie części składowe, które się wzajemnie warunkują czy też

są tylko różnymi wyrazami jednego i tego samego stosunku: przyswojenie występuje jako wyobcowanie,

jako alienacja; alienacja jako przyswojenie; wyobcowanie – jako prawdziwe zyskanie praw obywatelstwa.

Rozpatrzyliśmy jedną stronę, pracę wyalienowaną w jej stosunku do samego robotnika, tzn.

stosunek pracy wyalienowanej do siebie samej. Jako produkt, jako nieuchronny rezultat tego stosunku

otrzymaliśmy stosunek własności nierobotnika do robotnika i pracy. Własność prywatna jako materialny,

sumaryczny wyraz pracy wyalienowanej obejmuje oba stosunki: stosunek robotnika do pracy, do produktu

jego pracy i do nierobotnika oraz stosunek nierobotnika do robotnika i do produktu jego pracy.

Skoro już przekonaliśmy się, że w odniesieniu do robotnika, który poprzez pracę przyswaja sobie

przyrodę, przyswojenie występuje jako wyobcowanie, działalność własna jako działalność dla kogoś innego

i jako działalność kogoś innego, życie jako ofiara z życia, produkcja przedmiotu jako utrata przedmiotu na

rzecz obcej siły, obcego człowieka, to rozpatrzmy teraz stosunek tego obcego pracy i robotnikowi

człowieka do robotnika, do pracy i do jej przedmiotu.

Po pierwsze, trzeba zauważyć, że wszystko, co u robotnika występuje jako czynność alienacji,

wyobcowania, u nierobotnika występuje jako stan alienacji, wyobcowania.

Po drugie, że rzeczywisty, praktyczny stosunek robotnika w produkcji i do produktu (jako stan

ducha) występuje u przeciwstawiającego się mu nierobotnika jako stosunek teoretyczny.

Po trzecie. Nierobotnik czyni w stosunku do robotnika wszystko, co robotnik czyni w stosunku do

siebie samego, ale nie czyni w stosunku do siebie samego tego, co czyni w stosunku do robotnika.

Rozpatrzmy dokładniej te trzy stosunki

20

.

[Przeciwieństwo między kapitałem a pracą. Własność ziemska a kapitał]

[...] stanowi procenty od jego kapitału

21

. A więc w robotniku istnieje subiektywnie to, że kapitał jest

człowiekiem, który całkowicie postradał samego siebie, w kapitale zaś istnieje obiektywnie to, że praca jest

człowiekiem, który postradał siebie. Ale robotnik ma nieszczęście być kapitałem żywym i dlatego będącym

w potrzebie – w każdej chwili, gdy nie pracuje, traci swoje procenty, a tym samym i swoją egzystencję.

Jako kapitał wartość robotnika wzrasta w zależności od popytu i podaży, a nawet fizycznie jego byt, jego

życie pojmowano i pojmuje się jako podaż towaru takiego samego jak każdy inny. Robotnik wytwarza

kapitał, kapitał wytwarza robotnika, robotnik wytwarza więc samego siebie, a produktem tego całego ruchu

jest człowiek jako robotnik, jako towar. Dla człowieka, który jest wyłącznie robotnikiem, dla człowieka

jako robotnika jego ludzkie właściwości istnieją tylko o tyle, o ile istnieją dla obcego mu kapitału.

Ponieważ zaś kapitał i robotnik są sobie obcy i dlatego pozostają w obojętnym zewnętrznym i

przypadkowym stosunku wzajemnym, obcość ta musi występować także i realnie. Dlatego też kiedy tylko

kapitałowi przyjdzie do głowy – z konieczności czy z własnego widzimisię – żeby przestać istnieć dla

robotnika, sam robotnik przestaje istnieć dla siebie, nie ma pracy, a więc nie ma płacy, a że istnieje nie jako

20

Na tym kończy się rękopis pierwszy. – Red.

21

Tak zaczyna się czterdziesta strona drugiego rękopisu. Początkowych stron brak. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 31 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

człowiek, lecz jako robotnik, może dać się pogrzebać, zginąć z głodu itd. Robotnik tylko wówczas istnieje

jako robotnik, gdy jest dla siebie kapitałem, a jest kapitałem tylko wówczas, gdy jest dla niego kapitał.

Istnienie kapitału jest jego istnieniem, jego życiem, i określa treść jego życia w sposób dla siebie obojętny.

Dlatego też ekonomia polityczna nie zna robotnika nie zatrudnionego, człowieka pracy znajdującego się

poza obrębem stosunku pracy. Łajdak, szalbierz, żebrak, bezrobotny, ginący z głodu, cierpiący nędzę i

popełniający przestępstwa człowiek pracy – to postaci, które istnieją nie dla niej; pozostawia je innym:

lekarzom, sędziom, grabarzom, specjalnym urzędnikom policji itd.; są to widma spoza jej królestwa.

Dlatego potrzeby robotnika są dla niej tylko potrzebą utrzymywania go podczas pracy, i to tylko o tyle,

żeby ród robotników nie wymarł. Płaca ma zatem zupełnie taki sam sens, jak konserwacja, utrzymywanie

w dobrym stanie jakiegokolwiek narzędzia produkcyjnego, jak w ogóle konsumpcja kapitału, potrzebna mu

po to, by mógł się reprodukować z procentami, jak oliwienie kół w celu utrzymania ich w ruchu. Oto

dlaczego płaca robocza należy do koniecznych kosztów ponoszonych przez kapitał i kapitalistę, i nie może

wykraczać poza ramy tej konieczności. Angielscy fabrykanci postępowali więc zupełnie konsekwentnie,

kiedy do czasu Amendment Bill z 1834 r. odtrącali z płacy roboczej jałmużnę publiczną, którą robotnik

otrzymywał z podatku na ubogich, traktując ją jako integralną część płacy roboczej.

Produkcja nie tylko wytwarza człowieka w postaci towaru, człowieka-towar, człowieka z

przeznaczeniem towaru; wytwarza go, zgodnie z tym przeznaczeniem, jako istotę odczłowieczoną zarówno

duchowo, jak i fizycznie. – Zepsucie, zwyrodnienie, tępota robotników i kapitalistów. – Jej produktem jest

towar świadomy sam siebie i zdolny do samodzielnej działalności... człowiek-towar... Wielkiego postępu

dokonali Ricardo, Mill itd. w stosunku do Smitha i Saya, uznając istnienie człowieka – mniejszą czy

większą zdolność towaru do produkowania ludzi – za coś obojętnego, a nawet szkodliwego. Prawdziwy cel

produkcji polega nie na tym, ilu kapitał utrzymuje robotników, lecz na tym, ile przynosi procentów, jaką

sumę rocznych oszczędności. Poważnym i konsekwentnym krokiem naprzód najnowszej angielskiej

ekonomii politycznej było również to, że podnosząc pracę do rangi jedynej zasady ekonomii politycznej

stwierdziła zarazem z całkowitą jasnością odwrotną proporcjonalność między płacą roboczą a procentami

od kapitału, to, że kapitalista z reguły może powiększać swoje zyski tylko przez obniżanie płacy roboczej i

odwrotnie. Nie zdzieranie z konsumenta, lecz wzajemne zdzierstwo kapitalisty i robotnika ma być

stosunkiem normalnym.

Stosunek własności prywatnej zawiera w sobie w sposób utajony zarówno stosunek własności

prywatnej jako pracy, jak i jej stosunek jako kapitału oraz wzajemny stosunek jednego i drugiego. Z jednej

strony produkcja działalności ludzkiej jako pracy, a więc jako działalności zupełnie obcej samej sobie,

zupełnie obcej człowiekowi i naturze, a zatem działalności zupełnie obcej świadomości i przejawom życia,

abstrakcyjny byt człowieka jako wyłącznie człowieka pracy, który wskutek tego w każdej chwili ze swej

wypełnionej nicości może stoczyć się w nicość absolutną, w swój społeczny i dlatego w swój rzeczywisty

niebyt; z drugiej strony produkcja przedmiotu działalności ludzkiej jako kapitału, gdzie niknie wszelka

naturalna i społeczna określoność przedmiotu, gdzie własność prywatna pozbawiona zostaje swych jakości

naturalnych i społecznych (a więc wszelkich złudzeń politycznych i socjalnych i nie splata się z

jakimikolwiek stosunkami choćby pozornie ludzkimi) – gdzie ten sam kapitał pozostaje tym samym w

najróżnorodniejszych naturalnych i społecznych formach bytu, całkowicie obojętny wobec swej

rzeczywistej treści; przeciwieństwo to, posunięte do ostateczności, staje się nieuchronnie szczytem,

punktem kulminacyjnym i zagładą całego tego stosunku.

Jest zatem znowu wielką zasługą najnowszej angielskiej ekonomii politycznej, że określiła rentę

gruntową jako różnicę między procentami z najgorszej uprawianej ziemi i najlepszej, rozwiewając

romantyczne rojenia właściciela ziemskiego co do jego rzekomej społecznej ważności i identyczności jego

interesu z interesem społeczeństwa, co jeszcze głosi, śladem fizjokratów, Adam Smith; że antycypowała i

przygotowała rzeczywisty proces, który przekształci właściciela ziemskiego w zwykłego, prozaicznego

kapitalistę, a przez to uprości i zaostrzy to przeciwieństwo i przyśpieszy dzięki temu jego likwidację.

Ziemia jako ziemia, renta gruntowa jako renta gruntowa utraciły przez to swoją różnicę stanową i stały się

nic nie mówiącym lub raczej przemawiającym tylko językiem pieniądza kapitałem i procentem.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 32 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Różnica między kapitałem a ziemią, między zyskiem a rentą gruntową oraz między jednym i drugim

a płacą, między przemysłem a rolnictwem, między nieruchomą a ruchomą własnością prywatną jest jeszcze

różnicą historyczną, nie zaś różnicą założoną w istocie rzeczy, jest utrwalonym momentem kształtowania

się i powstawania przeciwieństwa między kapitałem a pracą. W przeciwstawianiu przemysłu itd.

nieruchomej własności ziemskiej znalazł tylko wyraz sposób jego powstawania i to, że przemysł rozwijał

się jako coś przeciwstawnego rolnictwu. Jako szczególny rodzaj pracy, jako różnica istotna, ważna,

obejmująca wszystkie dziedziny życia istnieje ona tylko dopóty, dopóki przemysł (życie miejskie)

kształtuje się jako coś przeciwstawnego posiadłości ziemskiej (życiu feudalno-szlacheckiemu) i sam nosi

jeszcze feudalny charakter swego przeciwieństwa – w postaci monopolu, cechu, gildii, korporacji itd., w

obrębie których praca ma jeszcze znaczenie pozornie społeczne, znaczenie rzeczywistej wspólnoty, nie

nabrała jeszcze obojętnego stosunku względem swej treści i nie stała się całkowicie bytem dla siebie, tj.

wyabstrahowanym z wszelkiego innego bytu, a zatem nie stała się jeszcze wolnym kapitałem.

Lecz nieuchronnym stadium rozwoju pracy jest wolny, a więc sam dla siebie ukonstytuowany

przemysł i wolny kapitał. Panowanie przemysłu nad przeciwstawnym mu rolnictwem uwidacznia się rychło

w powstaniu rolnictwa jako rzeczywistego przemysłu, gdy dawniej główną pracę pozostawiało ono ziemi i

niewolnikowi tej ziemi, za pomocą którego ta się sama uprawiała. Wraz z przekształceniem się niewolnika

w wolnego robotnika, tzn. w najemnika, właściciel ziemski ze swej strony przekształcił się w

przemysłowca, kapitalistę; przekształcenie to dokonuje się początkowo poprzez ogniwo pośrednie –

dzierżawcę. Ale dzierżawca jest przedstawicielem właściciela ziemskiego, jego wyjawioną tajemnicą; tylko

dzierżawcy zawdzięcza właściciel ziemski swój byt ekonomiczny, swój byt właściciela prywatnego – bo

renta gruntowa z jego ziemi istnieje tylko wskutek konkurencji dzierżawców. A więc w osobie dzierżawcy

właściciel ziemski stał się już w gruncie rzeczy pospolitym kapitalistą. I to musi się dokonać także w

rzeczywistości; kapitalista zajmujący się rolnictwem, tj. dzierżawca, musi stać się właścicielem ziemskim

lub odwrotnie. Przemysłowe machinacje dzierżawcy są przemysłowymi machinacjami właściciela

ziemskiego, gdyż byt pierwszego warunkuje byt drugiego.

Pamiętają oni sobie jednak swą przeciwstawną genezę, swe pochodzenie: właściciel ziemski widzi

w kapitaliście butnego, wyzwolonego, wzbogaconego wczorajszego swego niewolnika i czuje się sam jako

kapitalista zagrożony przez niego, kapitalista natomiast widzi we właścicielu ziemskim próżniaczego i

egoistycznego, okrutnego wczorajszego pana, wie, że ten mu jako kapitaliście szkodzi, choć przemysłowi

zawdzięcza całe swoje obecne znaczenie społeczne, swe mienie i swe przyjemności; widzi w nim

przeciwieństwo wolnego przemysłu i wolnego kapitału, niezależnego od wszelkiej naturalnej określoności;

to ich przeciwieństwo jest w najwyższym stopniu zaprawione goryczą i skłania do mówienia sobie prawdy

w oczy. Wystarczy tylko przeczytać napaści własności nieruchomej na ruchomą i odwrotnie, żeby mieć

jasne wyobrażenie o niegodziwości tak jednej, jak i drugiej. Właściciel ziemski obnosi się ze szlacheckim

pochodzeniem swej własności, ze swoimi feudalnymi reminiscencjami, pamiątkami, poetycznymi

wspomnieniami, ze swoją romantycznością, doniosłością polityczną itd., a gdy mówi językiem ekonomii

politycznej: tylko rolnictwo jest produkcyjne. Równocześnie mówi o swoim przeciwniku, że jest to łajdak

łasy na pieniądze, chytry lis, sprzedajny kupczyk, faktor, oszust, chciwiec, warchoł, nieczuły egoista bez

serca i bez ducha, obcy społeczności i z lekkim sercem kupczący jej dobrem, lichwiarz, stręczyciel, sługus,

płaszczący się pochlebca, zdzierca, rodzic, karmiciel i piastun konkurencji, a przez to pauperyzmu, zbrodni i

rozkładu wszelkich więzów społecznych, nikczemnik bez zasad, bez poetyczności, bez substancji, bez

niczego. (Patrz m.in.: fizjokrata Bergasse, którego już Camille Desmoulins chłoszcze w swym czasopiśmie

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 33 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

“Révolutions de France et de Brabant”

22

, patrz von Vincke, Lancizolle, Haller, Leo, Kosegarten

23

, a także

Sismondi).

Własność ruchoma ze swej strony powołuje się na cuda przemysłu i ruchu, na to, że jest dzieckiem

czasów nowożytnych, ich prawowitym, rodzonym synem; ubolewa nad tym, że jej przeciwnik jest

półgłówkiem nie rozumiejącym swej istoty (i to jest zupełnie słuszne), który chce zastąpić moralny kapitał i

wolną pracę brutalną, niemoralną przemocą i poddaństwem; przedstawia go jako Don Kichota, który pod

maską prostoty, poczciwości, interesu społecznego, stałości ukrywa niemoc czynu, zachłanną żądzę

rozkoszy, samolubstwo, prywatę, niegodziwe zamiary; uznaje go za przebiegłego monopolistę; jego

wspomnienia, jego poetyczność, jego romantyczność zagłusza historycznym i sarkastycznym wyliczaniem

podłości, okrucieństw, marnotrawstwa, prostytucji, nikczemności, anarchii, warcholstw, których wylęgarnią

były romantyczne zamki.

To ona przecie miała dać ludowi wolność polityczną, zerwać okowy ze społeczeństwa

obywatelskiego, połączyć ze sobą światy, stworzyć dobroczynny handel, czystą moralność, dobrodziejstwa

oświaty; to ona miała zrodzić w ludzie w miejsce prostackich potrzeb potrzeby cywilizowane i dać środki

ich zaspokojenia, podczas gdy właściciel ziemski – ten zgnuśniały lichwiarz zbożowy i zawalidroga –

podraża ludowi artykuły pierwszej potrzeby, a przez to zmusza kapitalistę do podwyższania płacy roboczej

bez możności zwiększenia siły produkcyjnej; w ten sposób właściciel ziemski utrudnia i w końcu

całkowicie uniemożliwia wzrost rocznych dochodów narodu, akumulację kapitałów, a więc i dostarczanie

ludowi pracy, a krajowi bogactwa, to on powoduje ogólny upadek i po lichwiarsku eksploatuje wszelkie

dobrodziejstwa nowoczesnej cywilizacji, nic zgoła dla niej nie czyniąc i nie odstępując nawet od swych

feudalnych przesądów. Wreszcie, niechże właściciel ziemski spojrzy tylko na swojego dzierżawcę – on,

który w rolnictwie i w samej ziemi widzi tylko otrzymane w darze źródło pieniędzy – i niech sam powie,

czy nie jest on prostaczą, pełną fantastycznych pomysłów, przebiegłą szują, która w głębi serca i w

rzeczywistości już od dawna należy do wolnego przemysłu i kochanego handlu, choć tak bardzo się on

przed tym broni i choć tyle plecie o swojej historycznej przeszłości i o celach moralnych czy politycznych.

Wszystko, co przytacza rzeczywiście na swoją korzyść, jest słuszne tylko w odniesieniu do rolnika

(kapitalisty i parobka), a przecież właściciel ziemski jest raczej ich wrogiem; świadczy on więc przeciwko

sobie samemu. Bez kapitału własność ziemska jest martwą, pozbawioną wartości materią. Jego

cywilizowane zwycięstwo ma polegać właśnie na tym, że w miejsce martwej rzeczy odkrył i powołał do

życia pracę ludzką jako źródło bogactwa. (Patrz: Paul Louis Courier, St. Simon, Ganilh, Ricardo, Mill,

MacCulloch, Destutt de Tracy i Michel Chevalier).

Z rzeczywistego procesu rozwoju (tu wstawka) wynika nieuchronne zwycięstwo kapitalisty, tzn.

rozwiniętej własności prywatnej nad nierozwiniętą, połowiczną, nad właścicielem ziemskim, jak w ogóle

ruch musi zwyciężyć bezruch, jawna, świadoma podłość – ukrytą i bezwiedną, żądza posiadaniażądzę

użycia, jawny, niepohamowany, obrotny egoizm oświecenia – lokalny, ostrożny, prostaczy, gnuśny i

dziwaczny egoizm zabobonu, jak pieniądz musi zwyciężyć inne formy własności prywatnej.

Państwa, które mają jakieś wyobrażenie o niebezpieczeństwie w pełni rozwiniętego wolnego

przemysłu, w pełni rozwiniętej czystej moralności i w pełni rozwiniętego dobroczynnego handlu, próbują –

ale całkiem bezskutecznie – zahamować kapitalizację własności ziemskiej.

Własność ziemska, w odróżnieniu od kapitału, jest taką własnością prywatną, takim kapitałem,

który obciążony jest jeszcze lokalnymi i politycznymi przesądami, który jest jeszcze w pewnym stopniu

wpleciony w otaczający go świat i nie stał się jeszcze kapitałem dla siebie, nie stał się jeszcze kapitałem w

pełni rozwiniętym. Musi on w trakcie swego światowego rozwoju osiągnąć abstrakcyjny, tzn. czysty wyraz.

22

Tygodnik wydawany w Paryżu w latach 1789-91, stanowiący serię pamfletów jakobina Camille'a Desmoulins. – Red.

23

Napuszony staroheglowski teolog Funke ze łzami w oczach powtarza za panem Leo, jak to w czasie zniesienia poddaństwa

pewien niewolnik nie chciał przestać być własnością szlachecką. Porównaj także patriotyczne fantazje Justusa Mösera (Justus

Möser, “Patriotische Phantasien”, Berlin 1774-1778), które wyróżniają się tym, że ani na chwilę nie wykraczają poza poczciwy,

drobnomieszczański, “domorosły”, pospolity, ograniczony horyzont filistra, a pomimo to są czystymi fantazjami. Ta

sprzeczność sprawiła, że tak urzekają umysłowość niemiecką.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 34 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Stosunek własności prywatnej to praca, kapitał i ich stosunek wzajemny.

Ogniwa te muszą dokonać następującego ruchu:

Po pierwsze – bezpośrednia lub zapośredniczona jedność obu.

Kapitał i praca początkowo jeszcze zespolone; potem, choć oddzielone i wyobcowane, jednak

dźwigają się wzajemnie i stymulują jako warunki pozytywne.

Przeciwstawność obu względem siebie. Wykluczają się wzajemnie; robotnik widzi w kapitaliście (i

odwrotnie) swój niebyt; każdy z nich usiłuje drugiego pozbawić bytu.

Przeciwstawność każdego z nich wobec samego siebie. Kapitał = nagromadzona praca = praca. Jako

taki rozpada się na siebie i swoje procenty, a te znowu na procenty i zysk. Całkowite ofiarowanie

kapitalisty. Stacza się do szeregów klasy robotniczej, jak robotnik – jednak tylko wyjątkowo – staje się

kapitalistą. Praca jako moment kapitału, jako jego koszty. Zatem płaca robocza ofiarą ponoszoną przez

kapitał.

Praca rozpada się na siebie i płacę roboczą. Robotnik sam kapitałem, towarem.

Wroga wzajemna przeciwstawność

24

.

[Własność prywatna a praca. Poglądy merkantylistów,

fizjokratów, Adama Smitha, Ricarda i jego szkoły]

Do str. XXXVI. – Subiektywna istota własności prywatnej, własność prywatna jako działalność

sama dla siebie, jako podmiot, jako osoba, to – praca. Jest więc rzeczą zrozumiałą, że dopiero ekonomię

polityczną, która uznała pracę za swą zasadę (Adam Smith), a więc przestała pojmować własność prywatną

tylko jako stan poza człowiekiem – że dopiero tę ekonomię polityczną należy, z jednej strony, uważać za

wytwór rzeczywistej energii i ruchu własności prywatnej, za wytwór nowoczesnego przemysłu

25

, z drugiej

zaś strony – ekonomia ta pobudziła, uświetniła energię i rozwój tego przemysłu, i uczyniła siłą

świadomości. Dlatego też dla tej oświeconej ekonomii politycznej, która odkryła w łonie własności

prywatnej subiektywną istotę bogactwa, fetyszystami, katolikami są zwolennicy systemu monetarnego i

merkantylnego, którzy sądzą, że własność prywatna jest dla człowieka jedynie istotą przedmiotową.

Słusznie więc Engels nazwał Adama Smitha Lutrem ekonomii politycznej

26

. Podobnie jak Luter uznał, że

religia, wiara, ma za swą istotę świat zewnętrzny, i dlatego powstał przeciw katolickiemu pogaństwu, zniósł

zewnętrzną religijność, przekształcając religijność w wewnętrzną istotę człowieka, odrzucił klechę

znajdującego się na zewnątrz człowieka świeckiego, bo umieścił go w sercu człowieka świeckiego – tak

znosi się bogactwo znajdujące się poza człowiekiem i niezależne odeń, a więc bogactwo, które można

zachować i utrzymać jedynie w sposób zewnętrzny; innymi słowy, znosi się tę jego zewnętrzną, bezmyślną

przedmiotowość, uznając, że własność prywatna ucieleśnia się w samym człowieku, a człowiek sam

stanowi jej istotę; ale dlatego też człowiek ujmowany jest w kategoriach własności prywatnej, podobnie jak

u Lutra w kategoriach religii. Pod pozorem uznania człowieka ekonomia polityczna, której zasadą jest

praca, przeprowadza więc właściwie tylko konsekwentną negację człowieka, gdyż nie jest on już w stanie

zewnętrznego napięcia z zewnętrzną istotą własności prywatnej, lecz sam stał się tą pełną napięcia istotą

własności prywatnej. Co dawniej było czymś zewnętrznym, rzeczywistą alienacją człowieka, stało się tylko

aktem alienacji, wyobcowania. Gdy więc owa ekonomia polityczna zaczyna od pozornego uznania

człowieka, jego samodzielności, jego działalności własnej itd., to przenosząc własność prywatną do istoty

samego człowieka nie może już być uzależniona od lokalnych, narodowych itp. określeń własności

prywatnej jako czegoś istniejącego poza nią, a więc rozwija energię kosmopolityczną, powszechną,

obalającą wszelkie bariery, zrywającą wszelkie więzy, aby zająć ich miejsce jako jedyna polityka, jedyna

24

Na tym kończy się rękopis drugi. – Red.

25

Ekonomia ta jest samoistnym ruchem własności prywatnej, który w świadomości stał się ruchem dla siebie, nowoczesnym

przemysłem jako samoistnym podmiotem.

26

Patrz: Fryderyk Engels, “Zarys krytyki ekonomii poltycznej”. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 35 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

forma wspólnoty, jedyna bariera i jedyna więź – dlatego też w procesie dalszego rozwoju musi odrzucić tę

hipokryzję, wystąpić w całym swym cynizmie. Tak też i czyni, kiedy nie dbając o wszelkie zewnętrzne

sprzeczności, w których wikła się ta teoria, rozwija o wiele jednostronniej, a stąd ostrzej i konsekwentniej

pojęcie pracy jako jedynej istoty bogactwa, ujawnia konsekwencje tej teorii – w przeciwieństwie do owego

pierwotnego ujęcia – jako wrogie człowiekowi, a wreszcie zadaje śmiertelny cios ostatniemu

indywidualnemu, naturalnemu, istniejącemu niezależnie od ruchu pracy bytowi własności prywatnej i

źródłu bogactwa, rencie gruntowej, temu całkowicie już zekonomizowanemu i dlatego niezdolnemu do

przeciwstawiania się ekonomii wyrazowi własności feudalnej. (Szkoła Ricarda). Cynizm ekonomii

politycznej rośnie nie tylko w sensie względnym od Smitha poprzez Saya do Ricarda, Milla itd., w miarę

tego, jak konsekwencje przemysłu przed oczyma tych ostatnich stają w formie bardziej rozwiniętej i

bardziej sprzecznej, lecz i w sensie pozytywnym posuwają się oni ustawicznie, i to świadomie, dalej niż ich

poprzednicy w obcości względem człowieka, ale jedynie dlatego, że ich nauka rozwija się konsekwentniej i

prawdziwiej. Kiedy czynią podmiotem własność prywatną w jej aktywnej postaci, a więc uznają za istotę

zarówno człowieka, jak i coś nieludzkiego, to sprzeczność rzeczywistości całkowicie odpowiada sprzecznej

istocie, którą przyjęli jako zasadę. Rozdarta rzeczywistość przemysłu bynajmniej nie obala tej ich rozdartej

wewnętrznie zasady, lecz ją właśnie potwierdza. Ich zasada to przecież zasada tego rozdarcia.

Fizjokratyczna teoria dra Quesnaya stanowi przejście od systemu merkantylnego do Adama Smitha.

Fizjokratyzm jest bezpośrednio ekonomicznym rozkładem własności feudalnej, ale właśnie dlatego równie

bezpośrednim ekonomicznym przekształceniem, przywróceniem tej własności, tyle że jego język nie jest

już językiem feudalnym, lecz ekonomicznym. Wszelkie bogactwo sprowadzone zostaje do ziemi i

rolnictwa (kultury rolnej). Ziemia nie jest jeszcze kapitałem, jest jeszcze szczególną formą jego istnienia,

formą, której walor ma być zawarty w jej naturalnej szczególności i z niej wynikać; ale ziemia jest przecie

powszechnym naturalnym żywiołem, gdy natomiast według systemu merkantylnego jedyną formą istnienia

bogactwa jest kruszec szlachetny. Przedmiot bogactwa, jego materia, staje się więc przez to najbardziej

uniwersalny w obrębie granic przyrody (będąc jeszcze jako element przyrody bogactwem bezpośrednio

przedmiotowym). A ziemia służy człowiekowi tylko dzięki pracy, dzięki uprawie. Tak więc subiektywna

istota bogactwa zostaje już związana z pracą. Ale zarazem uprawa ziemi jest jedyną pracą produkcyjną. Nie

jest to więc jeszcze ogólne i abstrakcyjne ujęcie pracy, jest ona jeszcze związana ze szczególnym

elementem przyrody jako swą materią, dlatego też uznaje się tylko szczególną, określoną przez przyrodę

formę jej istnienia. Stanowi ona wobec tego dopiero określoną, szczególną alienację człowieka, podobnie

jak jej produkt ujmuje się tylko jako określone bogactwo, pochodzące raczej z przyrody niż z niej samej.

Ziemię uznaje się tu jeszcze za niezależny od ludzi byt przyrody, jeszcze nie za kapitał, tzn. za moment

samej pracy. To raczej praca występuje jako jej moment. Ponieważ jednak fetyszyzm dawnego

zewnętrznego bogactwa, istniejącego tylko jako przedmiot, zostaje zredukowany do bardzo prostego

elementu przyrody, a za istotę bogactwa jest uznane – aczkolwiek dopiero częściowo, w specyficzny sposób

– jego istnienie subiektywne, to nieunikniony staje się dalszy krok naprzód: poznanie ogólnej istoty

bogactwa, a więc uznanie pracy w jej skończonej absolutności, tj. abstrakcji, za zasadę. Wykazuje się

fizjokratyzmowi, że rolnictwo pod względem ekonomicznym, a jest to jedyny wzgląd właściwy, nie różni

się od żadnej innej produkcji, i dlatego też istotę bogactwa stanowi nie jakaś praca określona, związana z

jakimś szczególnym elementem, nie jakiś szczególny przejaw pracy, lecz praca w ogóle.

Uznając pracę za istotę bogactwa, fizjokratyzm neguje bogactwo szczególne, zewnętrzne, wyłącznie

przedmiotowe. Ale dla fizjokratyzmu praca jest subiektywną istotą tylko własności ziemskiej (jego punktem

wyjścia jest ten rodzaj własności, który historycznie występuje jako panujący i uznany); czyni on tylko

własność ziemską wyalienowanym człowiekiem. Fizjokratyzm znosi feudalny charakter własności

ziemskiej, uznając produkcję (rolnictwo) za jej istotę; ale jego stosunek do świata przemysłu jest

negatywny, uznaje on feudalizm, uważając rolnictwo za jedyną produkcję.

Jest rzeczą zrozumiałą, że skoro tylko ujmie się subiektywną istotę przemysłu konstytuującego się

jako przeciwieństwo własności ziemskiej, tzn. konstytuującego się jako przemysł, istota ta zawiera w sobie i

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 36 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

to swoje przeciwieństwo. Bo podobnie jak przemysł zawiera w sobie zniesioną własność ziemską, tak

subiektywna istota przemysłu zawiera w sobie zarazem subiektywną istotę własności ziemskiej.

Podobnie jak własność ziemska jest pierwszą postacią własności prywatnej, a przemysł historycznie

występuje wobec niej początkowo tylko jako szczególny rodzaj własności, albo raczej jest wyzwolonym

niewolnikiem własności ziemskiej – tak tenże sam proces powtarza się przy naukowym ujmowaniu

subiektywnej istoty własności prywatnej, pracy, i praca występuje początkowo tylko jako praca rolnicza,

potem jednak zostaje uznana jako praca w ogóle.

Wszelkie bogactwo staje się bogactwem przemysłowym, bogactwem pracy, przemysł jest

skończoną postacią pracy, a system fabryczny rozwiniętą postacią przemysłu, tzn. pracy, kapitał

przemysłowy zaś – skończoną obiektywną postacią własności prywatnej.

Widzimy, że dopiero teraz może się dokonać panowanie własności prywatnej nad człowiekiem i w

najogólniejszej formie stać się siłą dziejową.

[Własność prywatna a komunizm. Różne etapy rozwoju

poglądów komunistycznych. Komunizm prymitywny, zrównujący,

i komunizm jako socjalizm, pokrywający się z humanizmem]

Do str. XXXIX. – Lecz przeciwieństwo między brakiem własności a własnością jest

przeciwieństwem jeszcze obojętnym; nie ujmuje się go w jego czynnym stosunku, w jego stosunku

wewnętrznym, nie ujmuje się go jeszcze jako sprzeczności, dopóki nie pojmie się go jako przeciwieństwa

między pracą a kapitałem. Przeciwieństwo to może wyrazić się w swej pierwszej postaci nawet tam, gdzie

ruch własności prywatnej nie jest zaawansowany, w starożytnym Rzymie, w Turcji itd. Wówczas nie

występuje ono jeszcze jako przeciwieństwo stworzone przez samą własność prywatną. Ale praca,

subiektywna istota własności prywatnej, jako coś, co wyłącza własność, i kapitał, praca obiektywna, jako

coś, co wyłącza pracę – oto własność prywatna jako rozwinięty stosunek tej sprzeczności, a zatem stosunek

w stanie czynnym, prący do rozwiązania.

Do tej samej strony. – Zniesienie samowyobcowania przebywa tę samą drogę, co

samowyobcowanie. Najpierw rozpatruje się własność prywatną tylko od jej strony obiektywnej, ale jednak

uważa się pracę za jej istotę. Formą jej istnienia jest zatem kapitał, który “jako taki” należy znieść

(Proudhon). Albo też bierze się szczególny sposób pracy – pracę zniwelowaną, rozdrobnioną i dlatego

niewolną – za źródło szkodliwego charakteru własności prywatnej i jej wyobcowania w stosunku do

człowieka. Tak jest u Fouriera, który podobnie jak fizjokraci znów uważa pracę rolniczą co najmniej za

pracę par excellence, podczas gdy St. Simon, przeciwnie, uznaje pracę przemysłową jako taką za istotną i

dlatego domaga się wyłącznego panowania industrialistów i poprawy położenia robotników. Komunizm

wreszcie jest pozytywnym wyrazem zniesionej własności prywatnej; początkowo występuje on jako

powszechna własność prywatna. Ujmując stosunek własności prywatnej w jego powszechności, jest on

1. w swej początkowej postaci tylko upowszechnieniem i dokonaniem stosunku własności

prywatnej; w tym charakterze występuje w dwojakiej postaci: po pierwsze, panowanie własności rzeczowej

jest w porównaniu z nim taką potęgą, że chce on zniweczyć wszystko, co nie może stać się własnością

prywatną wszystkich; chce siłą abstrahować od talentów itd. Bezpośrednie fizyczne posiadanie jest dlań

jedynym celem życia i istnienia; kategorii robotnika nie znosi, lecz rozciąga na wszystkich ludzi; stosunek

własności prywatnej pozostaje stosunkiem wspólnoty do świata rzeczy; wreszcie, ten ruch usiłujący

przeciwstawić własności prywatnej powszechną własność prywatną wyraża się w zwierzęcej postaci, gdy

małżeństwu (które jest zresztą pewną formą ekskluzywnej własności prywatnej) przeciwstawia wspólność

żon, kiedy to kobieta staje się społeczną i pospólną własnością. Rzec można, że ta idea wspólności żon

zdradza tajemnicę tego jeszcze zupełnie prymitywnego i bezmyślnego komunizmu. Jak kobieta z

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 37 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

małżeństwa do powszechnej prostytucji

27

, tak i cały świat bogactwa, tzn. przedmiotowej istoty człowieka,

przechodzi ze stosunku ekskluzywnego małżeństwa z właścicielem prywatnym w stosunek uniwersalnej

prostytucji ze społeczeństwem. Komunizm ten, negując wszędzie osobowość człowieka, jest właśnie tylko

konsekwentnym wyrazem własności prywatnej, będącej tą negacją. Powszechna i konstytuująca się we

władzę zazdrość jest tą zamaskowaną formą, którą przyjmuje żądza posiadania i w której, tylko w pewien

odmienny sposób, znajduje satysfakcję. Idea każdej własności prywatnej jako takiej obraca się

przynajmniej przeciw większej własności prywatnej jako zazdrość i dążenie do zrównania – co stanowi

nawet istotę konkurencji. Prymitywny komunista jest jedynie dokonaniem tej zazdrości i tego zrównania, a

punktem wyjścia jest tu urojone minimum. Ma on określony, ograniczony miernik. Że takie zniesienie

własności prywatnej nie jest bynajmniej rzeczywistym przyswojeniem, tego dowodzi właśnie abstrakcyjna

negacja całego świata kultury i cywilizacji, powrót do nienaturalnej prostoty ubogiego i nie mającego

potrzeb człowieka, który nie tylko nie przerósł własności prywatnej, lecz nawet do niej nie dorósł.

Wspólnota jest tu tylko wspólnotą pracy i równością płacy, którą wypłaca wspólny kapitał,

wspólnota jako powszechny kapitalista. Obie strony stosunku podniesiono do rzędu urojonej

powszechności: pracę jako coś, co określa każdego, kapitał jako uznaną powszechność i siłę wspólnoty.

W stosunku do kobiety jako do zdobyczy i niewolnicy powszechnej pożądliwości wyraża się

nieskończona degradacja, w jakiej człowiek znajduje się wobec siebie samego, gdyż tajemnica tego

stosunku znajduje swój niedwuznaczny, zdecydowany, otwarty, ujawniony wyraz w stosunku mężczyzny

do kobiety i w sposobie pojmowania bezpośredniego, przyrodniczego stosunku gatunkowego.

Bezpośrednim, przyrodniczym, koniecznym stosunkiem człowieka do człowieka jest stosunek mężczyzny

do kobiety. W tym przyrodniczym stosunku gatunkowym stosunek człowieka do przyrody jest

bezpośrednio jego stosunkiem do człowieka, a stosunek do człowieka jest bezpośrednio jego stosunkiem do

przyrody, jego własnym przyrodniczym określeniem. W tym stosunku przejawia się więc w sposób

zmysłowy, sprowadzony do naocznego faktu, w jakiej mierze ludzka istota stała się dla człowieka przyrodą

czy też w jakiej mierze przyroda stała się ludzką istotą człowieka. Wedle tego stosunku można więc ocenić

poziom całej kultury człowieka. Charakter tego stosunku świadczy o tym, w jakiej mierze człowiek stał się

dla siebie istotą gatunkową, Człowiekiem, oraz w jakiej mierze pojmuje siebie jako taką istotę; stosunek

mężczyzny do kobiety jest najbardziej przyrodniczym stosunkiem człowieka do człowieka. Pokazuje on

więc, w jakiej mierze przyrodnicze postępowanie człowieka stało się ludzkie, czyli w jakim stopniu ludzka

istota stała się dlań istotą przyrodniczą, w jakiej mierze jego natura ludzka stała się dlań przyrodą. Stosunek

ten pokazuje również, w jakiej mierze potrzeba człowieka stała się potrzebą ludzką, a więc w jakiej mierze

inny człowiek stał się dlań potrzebny jako człowiek, w jakiej mierze w swym najbardziej indywidualnym

bycie jest on zarazem istotą społeczną.

A więc pierwsze pozytywne zniesienie własności prywatnej, komunizm prymitywny jest tylko

formą przejawiania się nikczemności własności prywatnej, która chce się ukonstytuować jako pozytywna

wspólnota.

2. Komunizm a) jeszcze o charakterze politycznym, demokratyczny lub despotyczny; b) połączony

ze zniesieniem państwa, ale zarazem jeszcze nie w pełni rozwinięty i w dalszym ciągu pozostający pod

wpływem własności prywatnej, czyli alienacji człowieka. W obydwu postaciach komunizm traktuje już

siebie jako reintegrację, czyli powrót człowieka do siebie, jako zniesienie samoalienacji człowieka,

ponieważ jednak nie uchwycił jeszcze pozytywnej istoty własności prywatnej oraz nie zrozumiał ludzkiej

natury potrzeby, przeto jest jeszcze omotany przez własność prywatną i nią zakażony. Uchwycił wprawdzie

jej pojęcie, nie uchwycił jednak jeszcze jej istoty.

3. Komunizm jako pozytywne zniesienie własności prywatnej – tej samoalienacji człowieka – i

dlatego też jako rzeczywiste przyswojenie ludzkiej istoty przez człowieka i dla człowieka; dlatego też jako

pełny powrót człowieka do samego siebie jako do człowieka społecznego, to znaczy ludzkiego, powrót

27

Prostytucja to tylko szczególny wyraz powszechnej prostytucji robotnika, a ponieważ prostytucja jest stosunkiem

obejmującym nie tylko prostytuowanego, lecz i prostytuującego – którego nikczemność jest jeszcze większa – to do tej

kategorii należy także kapitalista itp.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 38 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

dokonany świadomie i w oparciu o całe bogactwo dotychczasowego rozwoju. Komunizm ten, jako

skończony naturalizm = humanizmowi, jako skończony humanizm = naturalizmowi; stanowi on prawdziwe

rozwiązanie konfliktu między człowiekiem a przyrodą oraz między człowiekiem a człowiekiem, prawdziwe

rozwiązanie konfliktu między istnieniem a istotą, między uprzedmiotowieniem a samostanowieniem,

między wolnością a koniecznością, między osobnikiem a gatunkiem. Stanowi on rozwiązanie zagadki

historii i jest świadomy tego.

A zatem cały ruch historii, będąc rzeczywistym aktem płodzenia komunizmu – aktem narodzin jego

empirycznego bytu – jest zarazem dla jego myślącej świadomości pojętym i uświadomionym ruchem jego

stawania się; tymczasem ów nie rozwinięty jeszcze w pełni komunizm szuka dla siebie historycznego

dowodu w poszczególnych przeciwstawnych własności prywatnej formacjach historycznych, szuka dowodu

w tym, co istnieje, wyrywając pojedyncze momenty ruchu (na tym koniku jadą w szczególności Cabet,

Villegardelle itd.) i fiksując je jako dowody swej historycznej rasowości; ale w ten sposób wykazuje on

tylko, że nieporównanie większa część ruchu historii przeczy jego twierdzeniom i że jeżeli już kiedyś

istniał, to właśnie jego przeszły byt obala jego pretensje do tego, by stanowić istotę.

Że ruch własności prywatnej, właśnie ekonomia, stanowi nie tylko empiryczną, ale i teoretyczną

bazę całego ruchu rewolucyjnego – tę konieczność nietrudno pojąć.

Ta materialna, bezpośrednio zmysłowa własność prywatna jest materialnym, zmysłowym wyrazem

wyalienowanego życia ludzkiego. Jej ruch – produkcja i konsumpcja – jest zmysłowym przejawem ruchu

wszelkiej dotychczasowej produkcji, tzn. urzeczywistnieniem, czyli rzeczywistością człowieka. Religia,

rodzina, państwo, prawo, moralność, nauka, sztuka itd. są to tylko szczególne sposoby produkcji

podporządkowane jej ogólnemu prawu. A zatem pozytywne zniesienie własności prywatnej, jako

przyswojenie życia ludzkiego, jest pozytywnym zniesieniem wszelkiej alienacji, czyli powrotem człowieka

od religii, rodziny, państwa itd. do swego ludzkiego, tj. społecznego bytu. Alienacja religijna jako taka

dokonuje się tylko w sferze świadomości, w ludzkim wnętrzu, natomiast alienacja ekonomiczna jest

alienacją rzeczywistego życia – i dlatego też zniesienie tej ostatniej obejmuje obie strony. Jest rzeczą

zrozumiałą, że początkowy punkt wyjściowy tego ruchu u poszczególnych narodów zależy od tego, czy

prawdziwe, uznane życie narodu rozwija się bardziej w świadomości czy też w świecie zewnętrznym, czy

jest bardziej życiem idealnym czy też realnym. Komunizm zaczyna od razu (Owen) od ateizmu; ateizmowi

początkowo wiele jeszcze brakuje do tego, by być komunizmem, jako że ów ateizm jest bardziej jeszcze

abstrakcją. Filantropia ateizmu jest więc zrazu tylko filantropią filozoficzną, abstrakcyjną, natomiast

filantropia komunizmu jest od razu realna i nastawiona bezpośrednio na działanie.

Widzieliśmy, jak przy założeniu pozytywnego zniesienia własności prywatnej człowiek produkuje

człowieka – siebie samego i innego człowieka; jak przedmiot, który jest bezpośrednią czynną manifestacją

jego indywidualności, jest zarazem jego własnym bytem dla drugiego człowieka, bytem tego drugiego

człowieka oraz bytem tego drugiego człowieka dla pierwszego. Tak samo jednak i materiał pracy, i

człowiek jako podmiot są zarówno rezultatem, jak i punktem wyjściowym ruchu (i właśnie na tym, że

muszą być tym punktem wyjściowym, polega dziejowa konieczność własności prywatnej). A więc

charakter społeczny jest ogólnym charakterem całego tego ruchu; jak samo społeczeństwo produkuje

człowieka jako człowieka, tak i człowiek produkuje społeczeństwo. Działalność i używanie zarówno co do

swej treści, jak i co do sposobu istnieniaspołeczne – jest to działalność społeczna i społeczne używanie.

Ludzka istota przyrody istnieje dopiero dla człowieka społecznego; bo dopiero tu przyroda jest dla niego

więzią łączącą człowieka z człowiekiem, bytem jego dla drugiego człowieka i drugiego dla niego,

elementem życiowym rzeczywistości ludzkiej, podstawą jego własnego ludzkiego bytu. Dopiero wtedy jego

byt przyrodniczy staje się dla niego bytem ludzkim i przyroda staje się dla niego człowiekiem. Tak więc

społeczeństwo jest skończoną jednością istoty człowieka i przyrody, prawdziwym zmartwychwstaniem

przyrody, urzeczywistnieniem naturalizmu człowieka i humanizmu przyrody.

Działalność społeczna i społeczne używanie istnieją bynajmniej nie tylko w postaci bezpośrednio

wspólnej działalności i bezpośrednio wspólnego używania, aczkolwiek wspólna działalność i wspólne

używanie, tj. taka działalność i takie używanie, które przejawiają się i potwierdzają bezpośrednio w

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 39 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

rzeczywistym obcowaniu z innymi ludźmi, będą istnieć wszędzie tam, gdzie ów bezpośredni wyraz

społeczności ma oparcie w istotnej treści działalności i używania i odpowiada naturze tej treści.

Nawet wtedy, kiedy zajmuję się pracą naukową itp. – pracą, którą mało kiedy mogę wykonywać

bezpośrednio wespół z innymi – działam społecznie, gdyż działam jako człowiek. Nie tylko materiał mojej

działalności – nawet sam język, którym posługuje się myśliciel – jest mi dany jako produkt społeczny, ale

mój własny byt jest działalnością społeczną; dlatego też to, co daję z siebie, daję z siebie za społeczeństwo,

będąc świadomy siebie jako istoty społecznej.

Moja ogólna świadomość jest tylko teoretyczną postacią tego, czego żywą postacią jest realna

wspólnota, społeczność, natomiast w naszych czasach ogólna świadomość abstrahuje od rzeczywistego

życia i dlatego wrogo mu się przeciwstawia. Dlatego też i działalność mojej ogólnej świadomości – jako

taka – jest moim bytem teoretycznym jako istoty społecznej.

W szczególności należy unikać z kolei przeciwstawiania “społeczeństwa” jako abstrakcji jednostce.

Jednostka jest istotą społeczną. Dlatego przejawy jej życia – choćby nie miały bezpośrednio postaci

społecznej, postaci przejawów życia wespół z innymi – są przejawami i potwierdzeniem życia społecznego.

Życie indywidualne i gatunkowe człowieka nie są czymś różnym, choć sposób życia indywidualnego jest

siłą rzeczy bądź bardziej szczególnym, bądź bardziej ogólnym przejawem życia gatunkowego, czy też życie

gatunkowe jest bądź bardziej szczególnym, bądź ogólnym życiem indywidualnym.

Jako świadomość gatunkowa człowiek potwierdza swoje realne życie społeczne i tylko powtarza w

myśleniu swój rzeczywisty byt, i na odwrót, byt gatunkowy potwierdza się w świadomości gatunkowej i

istnieje dla siebie w swej ogólności jako istota myśląca.

Człowiek przeto, jakkolwiek jest jednostką szczególną i ta szczególność właśnie czyni go jednostką

i prawdziwie indywidualną istotą społeczną, jest zarazem w równej mierze całością, idealną całością,

subiektywnym bytem dla siebie myślanego i zmysłowo doznawanego społeczeństwa, podobnie jak i w

rzeczywistości istnieje on zarówno jako ogląd i rzeczywiste używanie bytu społecznego, jak również jako

całość ludzkiego przejawiania życia.

Dlatego myślenie i byt są wprawdzie czymś różnym, ale równocześnie stanowią jedność.

Śmierć wydaje się srogim zwycięstwem gatunku nad określonym osobnikiem i niejako

zaprzeczeniem ich jedności, ale określony osobnik jest tylko określoną istotą gatunkową i śmiertelny jest

jako taki.

<4. Jak własność prywatna jest tylko zmysłowym wyrazem tego, że człowiek staje się dla siebie

równocześnie czymś przedmiotowym i zarazem przedmiotem obcym sobie i nieludzkim, że jego

przejawianie życia jest jego alienacją życia, jego urzeczywistnianie – jego odrzeczywistnianiem, obcą

rzeczywistością, tak też pozytywne zniesienie własności prywatnej, tj. zmysłowe przyswojenie dla

człowieka i przez człowieka istoty ludzkiej i życia ludzkiego, człowieka przedmiotowego, dzieł ludzkich,

należy pojmować nie tylko w sensie bezpośredniego, jednostronnego używania, nie tylko w sensie

władania, w sensie posiadania. Człowiek przyswaja sobie swą wszechstronną istotę w sposób

wszechstronny, a więc jako człowiek całościowy. Wszelki jego ludzki stosunek do świata, widzenie,

słyszenie, wąchanie, smakowanie, dotykanie, myślenie, kontemplowanie, czucie, chcenie, działanie,

kochanie – słowem, wszystkie narządy jego osobowości, jak i narządy, które są bezpośrednio w swej formie

narządami społecznymi, stanowią w swym stosunku przedmiotowym, czyli w swym stosunku do

przedmiotu, przyswojenie tego przedmiotu, przyswojenie rzeczywistości ludzkiej; ich stosunek do

przedmiotu to przejawianie się rzeczywistości ludzkiej

28

; ludzka aktywność i ludzka pasywność

[menschliches Leiden], bo pasywność, ujęta z punktu widzenia człowieka, jest używaniem jego samego.

Własność prywatna zrobiła z nas ludzi tak głupich i jednostronnych, że przedmiot jest nasz dopiero

wówczas, gdy go mamy, a więc gdy istnieje dla nas jako kapitał, albo gdy go bezpośrednio posiadamy,

jemy, pijemy, nosimy na sobie, mieszkamy w nim itd. – słowem, gdy go spożywamy – aczkolwiek sama

własność prywatna uważa wszystkie te sposoby bezpośredniej realizacji posiadania tylko za środki do

życia, życie zaś, dla którego są one środkami, to życie własności prywatnej, praca i kapitalizacja.

28

Dlatego jest ona tak samo wieloraka, jak wielorakie są określenia istoty i działania ludzkie.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 40 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Miejsce wszystkich zmysłów fizycznych i duchowych zajęła więc prosta alienacja wszystkich tych

zmysłów – zmysł posiadania. Do takiego stanu bezwzględnej nędzy musiała być doprowadzona istota

ludzka, żeby mogła zrodzić z siebie swe wewnętrzne bogactwo. (O kategorii posiadania ob.: Hess, w

“Einundzwanzig Bogen”

29

).

Toteż zniesienie własności prywatnej jest całkowitą emancypacją wszystkich ludzkich zmysłów i

właściwości; ale jest tą emancypacją właśnie dlatego, że owe zmysły i właściwości stały się ludzkie,

zarówno subiektywnie, jak i obiektywnie. Oko stało się okiem ludzkim, a jego przedmiot stał się

przedmiotem społecznym, ludzkim, pochodzącym od człowieka i dla człowieka przeznaczonym. Zmysły

stały się więc bezpośrednio w swej praktyce teoretykami. Ustosunkowują się do rzeczy ze względu na samą

rzecz, ale sama rzecz jest przedmiotowym, ludzkim ustosunkowaniem się do siebie samej oraz do

człowieka

30

, i na odwrót. Toteż potrzeba czy też używanie utraciły swoją egoistyczną naturę, a przyroda

utraciła swą czystą użyteczność, gdyż pożytek stał się pożytkiem ludzkim.

Tak też zmysły i używanie innych ludzi zostały przeze mnie zawłaszczone. Dlatego oprócz tych

bezpośrednich narządów tworzą się narządy społeczne, w postaci społeczeństwa; tak np. działalność w

bezpośrednim powiązaniu z innymi itd. stała się narządem mego przejawiania życia i sposobem

zawłaszczania życia ludzkiego.

Jasne jest, że oko ludzkie doznaje inaczej niż prymitywne oko nieludzkie, ucho ludzkie słyszy

inaczej niż ucho prymitywne itd.

Stwierdziliśmy, że człowiek nie traci siebie w swym przedmiocie tylko wtedy, gdy ten staje się dla

niego przedmiotem ludzkim albo człowiekiem przedmiotowym. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy przedmiot

ten staje się dla niego przedmiotem społecznym, on sam staje się dla siebie istotą społeczną, a

społeczeństwo staje się dla niego istotą w tym przedmiocie. Kiedy zatem, z jednej strony, dla człowieka w

społeczeństwie rzeczywistość przedmiotowa staje się wszędzie rzeczywistością sił istoty ludzkiej,

rzeczywistością ludzką, a więc rzeczywistością sił jego własnej istoty, wówczas wszystkie przedmioty stają

się dla niego uprzedmiotowieniem jego samego, przedmiotami potwierdzającymi i urzeczywistniającymi

jego indywidualność, jego przedmiotami, tzn. przedmiot staje się nim samym. To, jak się one dla niego

stają jego przedmiotami, zależy od natury przedmiotu i od natury odpowiadającej jej siły istoty, bo właśnie

określoność tego stosunku stanowi szczególny, rzeczywisty sposób potwierdzania. Dla oka, przedmiot jest

inny niż dla ucha i przedmiot oka jest inny niż przedmiot ucha. Swoistość każdej siły istoty stanowi właśnie

jej swoistą istotę, a zatem również swoisty sposób jej uprzedmiotowienia, jej przedmiotowo-rzeczywistego,

żywego bytu. Człowiek potwierdza się więc w świecie przedmiotowym nie tylko przez myślenie, lecz także

wszystkimi zmysłami.

Z drugiej strony, biorąc subiektywnie, dopiero muzyka rozbudza zmysł muzyczny człowieka; dla

niemuzykalnego ucha najpiękniejsza muzyka nie ma żadnego sensu, nie jest dla niego przedmiotem, gdyż

mój przedmiot może być tylko potwierdzeniem jednej z sił mojej istoty, czyli może istnieć dla mnie tylko

tak, jak istnieje dla siebie siła mojej istoty, jako zdolność subiektywna, gdyż sens przedmiotu dla mnie (ma

sens tylko dla odpowiadającego mu zmysłu) sięga właśnie tak daleko, jak daleko sięga mój zmysł. Dlatego

zmysły człowieka społecznego są innymi zmysłami niż zmysły człowieka niespołecznego; dopiero poprzez

rozwinięte przedmiotowo bogactwo istoty ludzkiej bądź rozwija się, bądź się dopiero tworzy bogactwo

subiektywnej zmysłowości ludzkiej: muzykalne ucho, oko wrażliwe na piękno formy, słowem, zmysły

zdolne do ludzkich doznań, zmysły, które potwierdzają się jako siły istoty ludzkiej. Albowiem nie tylko

pięć zmysłów, lecz również tzw. zmysły duchowe, zmysły praktyczne (wola, miłość itd.), słowem – zmysł

ludzki, człowieczeństwo zmysłów, powstaje tylko dzięki istnieniu swego przedmiotu, dzięki

uczłowieczonej przyrodzie. Wykształcenie pięciu zmysłów jest dziełem całej dotychczasowej historii.

29

Moses Hess, “Sozialismus und Communismus” (“Socjalizm i komunizm”), “Die eine und die ganze Freiheit” (“Wolność

jednostki i ogółu”), “Philosophie der Tat” (“Filozofia czynu”) w zbiorze “Einundzwanzig Bogen aus der Schweiz”, Zurych i

Winterthur 1843. – Red.

30

Praktycznie mogę ustosunkować się do rzeczy po ludzku tylko wtedy, kiedy rzecz ustosunkowuje się po ludzku do

człowieka.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 41 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Zmysł podległy prymitywnej potrzebie praktycznej ma tylko ograniczone znaczenie.> Dla człowieka

wygłodzonego nie istnieje ludzka postać pokarmu, lecz tylko abstrakcyjny byt pokarmu jako pokarmu; z

równym powodzeniem mógłby on mieć postać jak najbardziej prymitywną i nie sposób powiedzieć, czym

takie zaspokojenie głodu różni się od zwierzęcego zaspokajania głodu. Człowiek stroskany, nękany

potrzebami nie jest wrażliwy na najpiękniejszą sztukę teatralną; handlujący minerałami widzi tylko ich

wartość handlową, nie zaś ich piękno i swoistą naturę; nie ma on zmysłu mineralogicznego. Tak więc

uprzedmiotowienie istoty ludzkiej, zarówno pod względem teoretycznym, jak i praktycznym, jest niezbędne

zarówno do tego, by uczłowieczyć zmysł ludzki, jak i do tego, by uczłowieczyć całe bogactwo ludzkiego i

przyrodniczego jestestwa.

<Podobnie jak stające się społeczeństwo znajduje wskutek ruchu własności prywatnej, jej bogactwa

i jej nędzy – bogactwa i nędzy materialnej i duchowej – cały materiał do tego kształtowania się, tak

społeczeństwo już powstałe produkuje, jako swoją stałą rzeczywistość, człowieka w całym tym bogactwie

jego istoty, człowieka bogatego, o głęboko i wszechstronnie wykształconych zmysłach.>

Widzimy, że subiektywizm i obiektywizm, spirytualizm i materializm, działanie i pasywność

dopiero w stanie społecznym tracą swój przeciwstawny charakter, a więc i przestają istnieć jako takie

przeciwieństwa; <widzimy, że nawet przeciwieństwa teoretyczne można rozwiązać tylko w sposób

praktyczny, tylko dzięki praktycznej energii człowieka, i dlatego rozwiązanie ich nie jest bynajmniej tylko

zadaniem poznania, lecz rzeczywistym zadaniem życia, zadaniem, którego filozofia nie mogła rozwiązać

właśnie dlatego, że ujmowała je jako zadanie wyłącznie teoretyczne.>

<Widzimy, że historia przemysłu i powstały przedmiotowy byt przemysłu jest otwartą księgą sił

istoty ludzkiej, zmysłową postacią psychologii ludzkiej, którą dotychczas rozpatrywano nie w jej związku z

istotą człowieka, lecz stale tylko pod kątem zewnętrznego stosunku użyteczności, albowiem – poruszając

się w sferze alienacji – ludzie umieli ujmować jako rzeczywistość sił istoty ludzkiej i jako ludzkie akty

gatunkowe tylko ogólny byt człowieka, religię czy historię w ich postaci abstrakcyjno-ogólnej, w postaci

polityki, sztuki, literatury itd. W zwykłym, materialnym przemyśle (– który można traktować jako część

owego ogólnego ruchu, ale równie dobrze sam ten ruch można traktować jako szczególną część przemysłu,

gdyż wszelka działalność ludzka była dotąd pracą, czyli przemysłem, działalnością sobie samej

wyobcowaną –) mamy przed sobą w postaci zmysłowych, obcych, użytecznych przedmiotów, w postaci

wyobcowanej, uprzedmiotowione siły istoty człowieka. Psychologia, dla której księga ta, to znaczy właśnie

zmysłowo najbardziej obecna, najdostępniejsza część historii, jest zamknięta, nie może stać się rzeczywistą,

bogatą w treść i realną nauką.> Cóż w ogóle myśleć o takiej nauce, która arystokratycznie abstrahuje od tej

wielkiej części pracy ludzkiej i nie odczuwa jako swej własnej ograniczoności, gdy tak wielkie bogactwo

ludzkiego działania nie mówi jej nic, prócz tego, co da się wyrazić jednym słowem: “potrzeba”, “pospolita

potrzeba”?

Nauki przyrodnicze rozwinęły niebywałą działalność i przyswoiły sobie materiał, który nieustannie

rośnie. Ale filozofia pozostała im równie obca, jak one filozofii. Chwilowe połączenie było tylko

fantastyczną iluzją. Nie brak było woli, ale nie dostało zdolności. Historiografia sama zwraca uwagę na

nauki przyrodnicze tylko mimochodem, jako na moment oświecenia, użyteczności, poszczególnych

wielkich odkryć. Ale za to tym praktyczniej przyrodoznawstwo wtargnęło za pośrednictwem przemysłu do

życia ludzkiego, przekształciło je i przygotowało emancypację człowieka, aczkolwiek bezpośrednio musiało

dokonać odczłowieczenia. Przemysł jest rzeczywistym historycznym stosunkiem przyrody, a zatem i

przyrodoznawstwa, do człowieka; skoro zatem ujmie się przemysł jako egzoteryczne odsłonięcie sił istoty

ludzkiej, to zrozumiała stanie się również ludzka istota przyrody czy też przyrodnicza istota człowieka; w

rezultacie przyrodoznawstwo utraci swój abstrakcyjnie materialny, a raczej idealistyczny kierunek i stanie

się podstawą nauki ludzkiej, jak już dziś – choć w wyalienowanej postaci – stało się podstawą rzeczywiście

ludzkiego życia, przyjmować zaś inną podstawę dla życia, a inną dla nauki – to a priori zakładać coś

kłamliwego. <Przyroda kształtująca się w historii ludzkiej – w akcie narodzin społeczeństwa ludzkiego –

jest rzeczywistą przyrodą człowieka, dlatego przyroda kształtowana – aczkolwiek w wyalienowanej postaci

– przez przemysł jest prawdziwą przyrodą antropologiczną.>

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 42 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Zmysłowość (ob. Feuerbach) powinna być podstawą wszelkiej nauki. Nauka jest rzeczywistą nauką

tylko wtedy, gdy jej punktem wyjścia jest zmysłowość w dwojakiej postaci, zarówno w postaci zmysłowej

świadomości, jak i zmysłowej potrzeby, a więc wtedy, gdy punktem wyjścia nauki jest przyroda. Cała

historia to przygotowywanie tego, by “człowiek” stał się przedmiotem zmysłowej świadomości, a potrzeba

“człowieka jako człowieka” stała się prawdziwą potrzebą. Sama historia jest rzeczywistą częścią historii

naturalnej, stawania się przyrody człowiekiem. Przyrodoznawstwo w przyszłości wchłonie naukę o

człowieku, podobnie jak nauka o człowieku wchłonie przyrodoznawstwo: będzie jedna nauka.

Człowiek jest bezpośrednim przedmiotem przyrodoznawstwa, bo bezpośrednią zmysłową przyrodą

jest dla człowieka bezpośrednio ludzka zmysłowość (wyrażenie identyczne), bezpośrednio jako inny

zmysłowo istniejący dlań człowiek; albowiem jego własna zmysłowość jest dla niego samego

zmysłowością ludzką dopiero poprzez innego człowieka. Przyroda zaś jest bezpośrednim przedmiotem

nauki o człowieku. Pierwszy przedmiot człowieka – człowiek – jest przyrodą, zmysłowością; i szczególne

zmysłowe siły istoty ludzkiej znajdujące swoje przedmiotowe urzeczywistnienie wyłącznie w przedmiotach

przyrody, mogą osiągnąć swoje samopoznanie tylko w nauce o przyrodzie w ogóle. Nawet żywioł

myślenia, żywioł, w którym przejawia się życie myśli, język, jest natury zmysłowej. Społeczna

rzeczywistość przyrody i ludzkie przyrodoznawstwo albo nauka przyrodnicza o człowieku – to wyrażenia

identyczne.

<Widzimy, że miejsce ekonomicznego bogactwa i nędzy zajmuje bogaty człowiek i bogata potrzeba

ludzka. Bogaty człowiek jest zarazem człowiekiem potrzebującym pełni przejawów ludzkiego życia,

człowiekiem, w którym jego własne urzeczywistnienie istnieje jako wewnętrzna konieczność, jest

człowiekiem w potrzebie. Nie tylko bogactwo, w równej mierze także ubóstwo człowieka zyskuje – w

warunkach socjalizmu – znaczenie ludzkie, a zatem społeczne. Jest pasywną więzią, która każe

człowiekowi odczuwać jako potrzebę największe bogactwo, jakim jest inny człowiek. Panowanie we mnie

istoty przedmiotowej, zmysłowy wybuch działalności mojej istoty, jest namiętnością, która w ten sposób

staje się tu działalnością mojej istoty

31

.>

5. Istota uważa się za samodzielną dopiero wtedy, gdy stoi na własnych nogach, a stoi na własnych

nogach dopiero wtedy, gdy swoje istnienie zawdzięcza samej sobie. Człowiek, który żyje z łaski innego,

uważa się za istotę zależną. Żyję zaś całkowicie z łaski innego wtedy, gdy zawdzięczam mu nie tylko

utrzymanie swego życia, lecz i to, że ponadto stworzył moje życie, że jest źródłem mojego życia, a moje

życie ma z konieczności taką przyczynę zewnętrzną, jeśli nie jest moim własnym tworem. Dlatego akt

stworzenia jest wyobrażeniem, które bardzo trudno wyprzeć ze świadomości ludu. Byt sam przez się

przyrody i człowieka jest dlań niepojęty, ponieważ przeczy wszelkim oczywistościom życia praktycznego.

Wyobrażeniu o stworzeniu Ziemi zadała potężny cios geognozja, tj. nauka, która przedstawia

kształtowanie się ziemi, powstawanie ziemi jako proces, jako samotworzenie się. Generatio aequivoca jest

jedynym praktycznym obaleniem teorii stworzenia.

Łatwo, rzecz jasna, powiedzieć poszczególnemu osobnikowi to, co mówił już Arystoteles: Zostałeś

zrodzony przez swego ojca i swą matkę, to znaczy, spółkowanie dwojga ludzi, a więc akt gatunkowy ludzi

stworzył człowieka w twojej osobie. Widzisz więc, że człowiek również pod względem fizycznym

zawdzięcza swoje istnienie człowiekowi. Masz więc mieć na uwadze nie tylko jedną stronę, nieskończony

proces, na mocy którego pytasz dalej: Kto zrodził mojego ojca, kto zrodził jego dziadka itd.? Musisz też

pamiętać o tym ruchu okrężnym, który w owym procesie jest zmysłowo postrzegalny, o ruchu, na mocy

którego człowiek rodząc powtarza siebie samego, a więc podmiotem pozostaje stale człowiek. Ale ty

odpowiesz: Uznaję ten ruch okrężny, uznaj więc i ty ten proces, który prowadzi mnie coraz dalej i dalej, aż

do pytania, kto zrodził pierwszego człowieka i w ogóle przyrodę. Mogę ci odpowiedzieć tylko tyle: Twoje

pytanie samo jest wytworem abstrakcji. Zapytaj sam siebie, jak doszedłeś do tego pytania; zapytaj, czy

swego pytania nie zadałeś z punktu widzenia, który nie pozwala mi udzielić odpowiedzi, gdyż jest on z

gruntu opaczny? Zapytaj sam siebie, czy dla rozumnego myślenia istnieje ów proces jako taki? Pytając o

stworzenie przyrody i człowieka, abstrahujesz tym samym od człowieka i przyrody. Zakładasz ich

31

Por. str. 62. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 43 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

nieistnienie, a mimo to chcesz, bym ci dowiódł ich istnienia. Powiem ci więc: Porzuć swoją abstrakcję, a

porzucisz i swoje pytanie, jeśli zaś chcesz się jej trzymać, to bądź konsekwentny, i skoro myślisz człowieka

i przyrodę jako nie istniejące, to myśl też siebie jako nie istniejącego, bo przecież ty też jesteś przyrodą i

człowiekiem. Nie myśl, nie pytaj mnie, bo skoro tylko myślisz i pytasz, twoje abstrahowanie od istnienia

przyrody i człowieka traci sens. A może jesteś takim egoistą, że zakładasz nicość wszystkiego i chcesz

istnieć tylko sam?

Możesz mi odrzec: Nie chcę zakładać nicości przyrody itd., ja pytam ciebie o akt jej powstania, jak

anatoma pytam o powstanie kości itd.

Skoro jednak dla człowieka socjalistycznego cała tak zwana historia powszechna jest niczym innym,

jak tylko tworzeniem człowieka przez pracę ludzką, jak tylko stawaniem się przyrody dla człowieka, to ma

on oczywisty, nieodparty dowód swego narodzenia z siebie samego, dowód procesu swego powstawania.

Skoro istotność człowieka i przyrody stała się czymś praktycznym, zmysłowym, naocznym, skoro człowiek

stał się dla człowieka praktycznie, zmysłowo, naocznie bytem przyrody, a przyroda dla człowieka bytem

człowieka, pytanie o obcą istotę, o istotę istniejącą ponad przyrodą i człowiekiem – pytanie, które zawiera

w sobie stwierdzenie nieistotności przyrody i człowieka – stało się praktycznie niemożliwe. Ateizm, jako

zaprzeczenie tej nieistotności, nie ma już sensu, bo ateizm jest negacją boga i stanowieniem przez tę negację

bytu człowieka; ale socjalizm jako socjalizm nie potrzebuje już takiego pośrednictwa; rozpoczyna on od

teoretycznie i praktycznie zmysłowej świadomości człowieka i przyrody jako istoty. Jest pozytywną

samowiedzą człowieka, obywającą się już bez pośrednictwa zniesienia religii, tak jak rzeczywiste życie jest

pozytywną rzeczywistością człowieka, obywającą się już bez pośrednictwa zniesienia własności prywatnej,

czyli komunizmu. Komunizm jako zaprzeczenie zaprzeczenia jest pozytywnym stanowieniem i dlatego jest

rzeczywistym, koniecznym dla najbliższego etapu rozwoju historycznego, momentem emancypacji i

odnalezienia się człowieka. Komunizm jest konieczną formą i czynną zasadą najbliższej przyszłości, ale

komunizm nie jest jako taki celem rozwoju ludzkiego – formą społeczeństwa ludzkiego.

[Znaczenie potrzeb człowieka w ustroju własności prywatnej

i w ustroju socjalistycznym. Różnica między bogactwem rozrzutnym

a bogactwem przemysłowym. Podział pracy]

7. Widzieliśmy, jakie znaczenie ma w warunkach socjalizmu bogactwo potrzeb ludzkich, a więc

zarówno nowy sposób produkcji, jak i nowy przedmiot produkcji: nowy przejaw siły istoty ludzkiej i nowe

wzbogacenie ludzkiej istoty. W granicach własności prywatnej ma to znaczenie odwrotne. Każdy człowiek

przemyśliwa nad tym, by wzbudzić w drugim nową potrzebę, by zmusić go do nowej ofiary, by wtrącić go

w nową zależność, podsunąć nowy sposób używania, a przez to doprowadzić do ruiny ekonomicznej.

Każdy usiłuje stworzyć jakąś siłę panującą nad drugim, obcą jego istocie, aby znaleźć w tym zaspokojenie

swej własnej egoistycznej potrzeby. Wraz z masą przedmiotów rośnie więc królestwo obcych istot, które

ujarzmiają człowieka, a każdy nowy produkt stanowi nową możliwość wzajemnego oszustwa i wzajemnego

rabunku. Człowiek staje się tym uboższy jako człowiek, potrzebuje tym więcej pieniędzy, by móc

zawładnąć tą wrogą istotą, a siła jego pieniądza spada akurat odwrotnie proporcjonalnie do masy produkcji,

tzn. potrzeby człowieka rosną wraz ze wzrostem władzy pieniądza. – Potrzeba pieniądza jest przeto

rzeczywistą potrzebą zrodzoną przez ekonomię i jedyną potrzebą, jaką ona rodzi. Ilość pieniądza staje się

coraz bardziej jego jedyną możną właściwością; podobnie jak redukuje on wszelką istotę do jej abstrakcji,

tak też siebie redukuje w swym własnym ruchu do istoty ilościowej. Brak miary i nieumiarkowanie staje się

jego faktyczną miarą.

Nawet subiektywnie wygląda to w pewnej mierze tak, że rozszerzenie kręgu produktów i potrzeb

staje się wynalazczym i bezustannie kalkulującym niewolnikiem nieludzkich, wyrafinowanych,

nienaturalnych i zmyślonych rozkoszy. Własność prywatna nie potrafi przekształcić potrzeby prymitywnej

w potrzebę ludzką; jej idealizm sprowadza się do fantazji, zachcianki, kaprysu i żaden eunuch nie schlebia

bardziej haniebnie swemu despocie i nie usiłuje w bardziej podły sposób podniecać jego stępiałych

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 44 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

zmysłów, aby zaskarbić sobie jego łaski, niż eunuch przemysłowy, producent, starający się wyłudzić

srebrniki, wywabić złotego ptaka z kieszeni po chrześcijańsku umiłowanego bliźniego (każdy produkt jest

przynętą, za pomocą której chce się zwabić istotę drugiego, jego pieniądze; każda rzeczywista czy możliwa

potrzeba jest słabostką, która ściągnie muchę na lep – powszechny wyzysk społecznej istoty ludzkiej;

podobnie wszelka niedoskonałość człowieka jest więzią łączącą go z niebem: tu łatwy przystęp do jego

serca ma kapłan; wszelka potrzeba stanowi okazję, by pod najniewinniejszym pozorem podejść do

bliźniego i powiedzieć: drogi przyjacielu, daję ci, czego potrzebujesz; ale znasz conditio sine qua non;

wiesz, jakim atramentem masz mi podpisać cyrograf; sprawiając ci przyjemność daję ci wpaść w matnię i

zdzieram z ciebie skórę). Eunuch ten jest na usługi najbardziej przewrotnych pomysłów człowieka, gra rolę

stręczyciela między nim i jego potrzebą, budzi w nim chorobliwe pożądania, podpatruje każdą jego słabość,

by potem zażądać zapłaty za tę przyjacielską przysługę.

Ta alienacja wyraża się częściowo w tym, że istniejące, z jednej strony, wyrafinowanie potrzeb i

środków ich zaspokojenia wytwarza, z drugiej strony, zwierzęce zdziczenie, skończony, surowy,

abstrakcyjny prymitywizm potrzeb albo raczej odtwarza tylko samo siebie w swym odwrotnym znaczeniu.

Nawet potrzeba świeżego powietrza przestaje być potrzebą robotnika; człowiek wraca znów do jaskini, tyle

że teraz jest ona zatruta morowym powietrzem cywilizacji i mniej pewna jako siła obca; każdego dnia może

być jej pozbawiony; każdego dnia mogą go z niej wyrzucić, jeśli nie uiści zapłaty. Za tę trupiarnię musi

płacić. Jasne mieszkanie, które Prometeusz u Ajschylosa nazywa jednym z największych darów, dzięki

którym przekształcił dzikusa w człowieka, przestaje istnieć dla robotnika. Światło, powietrze itd.,

najprostsza, właściwa nawet zwierzętom, czystość przestaje być potrzebą człowieka. Brud, to zabagnienie,

gnicie człowieka, rynsztok (w dosłownym znaczeniu) cywilizacji stają się żywiołem jego życia. Przeciwne

naturze całkowite zaniedbanie, gnijąca przyroda staje się żywiołem jego życia. Żaden z jego zmysłów już

nie funkcjonuje nie tylko na sposób ludzki, lecz i nieludzki, a więc nawet na sposób zwierzęcy. Wracają

znów najprymitywniejsze sposoby (i narzędzia) pracy ludzkiej, np. deptak niewolników rzymskich stał się

sposobem produkcji, sposobem egzystencji wielu angielskich robotników. Człowiek wyzbywa się nie tylko

potrzeb ludzkich, ale i zwierzęcych. Irlandczyk zna już tylko potrzebę jedzenia, i to tylko jedzenia

ziemniaków, i to tylko ziemniaków świńskich, ziemniaków najpodlejszego gatunku. A Anglia i Francja

mają już w każdym mieście przemysłowym małą Irlandię. Dzikus, zwierzę mają przecież jeszcze potrzebę

polowania, ruchu itd., potrzebę towarzystwa. – Uproszczenie maszyny, pracy wykorzystuje się do tego, by

istotę, która dopiero staje się człowiekiem, zupełnie nie ukształtowanego człowieka – dziecko – uczynić

robotnikiem, podobnie jak robotnik stał się zaniedbanym dzieckiem. Maszyna przystosowuje się do

słabości człowieka, by słabego człowieka przekształcić w maszynę.

<W jaki sposób wzrost potrzeb i środków ich zaspokojenia rodzi brak potrzeb i środków, wykazuje

ekonomista (i kapitalista – w ogóle mamy zawsze na myśli empirycznych przedsiębiorców, gdy mówimy

coś pod adresem ekonomistów, którzy są ich naukowym sumieniem i bytem) w ten sposób, że 1. redukuje

potrzeby robotnika do najniezbędniejszego, najnędzniejszego utrzymania egzystencji fizycznej, a jego

działalność do najbardziej abstrakcyjnego ruchu mechanicznego, czyli mówi, że człowiek nie ma żadnych

innych potrzeb ani jeśli chodzi o działalność, ani też o używanie; albowiem nawet takie życie ekonomista

nazywa życiem ludzkim i ludzkim bytem; że 2. najmarniejsze życie (egzystencję) bierze w swych

kalkulacjach za miernik, i to miernik powszechny: powszechny, bo mający walor dla masy ludzi; czyni z

robotnika istotę pozbawioną zmysłów i potrzeb, a z jego działalności czystą abstrakcję wszelkiej

działalności; dlatego wszelki luksus robotnika jest dlań zdrożny, a wszystko, co przekracza granice

najbardziej abstrakcyjnie pojętej potrzeby – czy to będzie bierne używanie, czy aktywna działalność –

wydaje mu się luksusem. Tak więc ekonomia polityczna, ta nauka o bogactwie, jest zarazem nauką o

wyrzeczeniu się, rezygnacji, oszczędności, i dochodzi ona faktycznie do tego, że oszczędza człowiekowi

nawet potrzeby czystego powietrza czy też ruchu fizycznego. Ta nauka o cudownym przemyśle jest

zarazem nauką o ascetyzmie, a jej prawdziwym ideałem jest ascetyczny, ale trudniący się lichwą kutwa

oraz ascetyczny, ale produkujący niewolnik. Jej ideałem moralnym jest robotnik, który zanosi część swego

zarobku do kasy oszczędności, i dla tej ulubionej idei wynalazła nawet lokajską sztukę. Takie sentymenty

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 45 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

grają w teatrze. Ekonomia polityczna jest więc – mimo swego ziemskiego i zmysłowego wyglądu – nauką

prawdziwie moralną, najmoralniejszą z nauk. Jej podstawową zasadą jest samowyrzeczenie, wyrzeczenie

się życia i wszelkich ludzkich potrzeb. Im mniej jesz, pijesz, kupujesz książek, im rzadziej chodzisz do

teatru, na bal, do gospody, im mniej myślisz, kochasz, teoretyzujesz, śpiewasz, malujesz, układasz

wierszy

32

, tym więcej oszczędzasz, tym większy staje się twój skarb, którego ani mól nie zje, ani robak nie

stoczy – kapitał. Im mniej jesteś, im słabiej przejawiasz swoje życie, tym więcej masz, tym większe jest

twoje wyalienowane życie, tym więcej gromadzisz swej wyalienowanej istoty. Wszystko, co ekonomista

zabiera ci z życia i człowieczeństwa, zwraca ci w pieniądzach i w bogactwie, i wszystko, czego ty nie

możesz, może twój pieniądz: może jeść, pić, chodzić na bale i do teatru, może podróżować, potrafi [zdobyć]

sobie sztukę, uczoność, rzadkości historyczne, władzę polityczną – wszystko to może tobie przyswoić;

może to wszystko kupić; jest on prawdziwą możnością. Lecz mimo wszystko nie może tworzyć nic więcej

prócz siebie samego, nie może kupić nic więcej prócz siebie samego, albowiem wszystko inne jest przecie

jego sługą, a skoro władam panem, to władam i sługą i nie potrzebuję uganiać się za sługą. Tak więc

wszelkie namiętności i wszelka działalność musi utonąć w żądzy posiadania. Robotnikowi wolno mieć

tylko tyle, żeby chciał żyć, a wolno mu chcieć żyć tylko po to, żeby mieć.>

Co prawda, pojawia się na terenie ekonomii politycznej kontrowersja. Jedna strona (Lauderdale,

Malthus i in.) zaleca luksus i wyklina oszczędność; druga (Say, Ricardo i in.) zaleca oszczędność i wyklina

luksus. Ale pierwsza przyznaje, że chce luksusu, by produkować pracę (tzn. absolutną oszczędność); druga

zaś przyznaje, że zaleca oszczędność, by produkować bogactwo, tzn. luksus. Pierwsza strona ulega

romantycznym fantazjom, pragnąc, by nie sama żądza zysku określała konsumpcję bogaczy, i przeczy

swym własnym prawom, gdy przedstawia rozrzutność jako bezpośredni środek wzbogacenia; dlatego druga

strona dowodzi bardzo poważnie i szczegółowo, że przez rozrzutność uszczuplam, a nie pomnażam swoje

mienie. Ta druga strona obłudnie uchyla się od przyznania, że właśnie kaprysy i zachcianki określają

produkcję; zapomina o “wyrafinowanych potrzebach”, zapomina, że bez konsumpcji nie byłoby produkcji;

zapomina, że na skutek konkurencji produkcja musi się stawać tylko wszechstronniejsza, bardziej

luksusowa; zapomina, że według niej użytek określa wartość rzeczy, a moda określa użytek; chciałaby, żeby

produkowano tylko “to, co pożyteczne” [“Nützliches”], zapomina jednak, że produkcja zbyt wielu rzeczy

pożytecznych produkuje zbyt wiele zbytecznej [unnütze] ludności. Obie strony zapominają, że rozrzutność i

oszczędność, luksus i brak rzeczy niezbędnych, bogactwo i nędza równają się sobie.

<I musisz oszczędzać nie tylko na swoich bezpośrednich potrzebach zmysłowych, jak na jedzeniu

itd., musisz również oszczędzić sobie udziału w sprawach ogółu, współczucia, zaufania itd., wszystkiego

tego musisz sobie oszczędzić, jeśli chcesz być w zgodzie z ekonomią, jeśli nie chcesz zginąć wskutek

złudzeń.>

Wszystko, co masz, musisz mieć na sprzedaż, tzn. musisz mieć z tego pożytek. Gdy pytam

ekonomistę: czy jestem posłuszny prawom ekonomicznym, kiedy zarabiam pieniądze, wystawiając na

sprzedaż, wydając na łup cudzej rozpusty swoje ciało (robotnicy fabryczni we Francji nazywają prostytucję

swych żon i córek X-tą godziną pracy, i tak jest dosłownie), albo czy postępuję według zasad ekonomii

politycznej, kiedy sprzedaję swego przyjaciela Marokańczykom (a bezpośrednia sprzedaż ludzi w postaci

handlu poborowymi itd. jest praktykowana we wszystkich krajach cywilizowanych), to ekonomista

odpowiada: nie postępujesz wbrew moim prawom, ale posłuchaj, co powie na to ciotka Moralność i ciotka

Religia; moja ekonomiczna moralność i religia nie mają ci nic do zarzucenia, ale... – Ale komu jednak mam

bardziej wierzyć, ekonomii politycznej czy moralności? – Moralność ekonomii politycznej to zysk, praca i

oszczędność, wstrzemięźliwość – ale ekonomia polityczna obiecuje mi zaspokojenie moich potrzeb. –

Ekonomia moralności to bogactwo czystego sumienia, cnoty itd.; ale jakże mogę być cnotliwy, jeśli w

ogóle nie jestem, jakże mogę mieć czyste sumienie, jeśli nie mam zgoła rozeznania. – W istocie alienacji

tkwi to, że każda sfera przykłada do mnie inną, wprost przeciwstawną miarę, inną – moralność, inną –

ekonomia polityczna, gdyż każda z nich jest określoną alienacją człowieka i każda utrwala odrębny zakres

wyalienowanej działalności mej istoty, każda odnosi się w sposób wyalienowany do drugiej alienacji. I tak

32

W oryginale słowo trudne do odczytania. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 46 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

pan Michel Chevalier zarzuca Dawidowi Ricardo, że abstrahuje od moralności. Ale u Ricarda ekonomia

polityczna mówi swym własnym językiem. Jeśli nie jest on moralny, to nie Ricarda to wina. M. Chevalier

abstrahuje od ekonomii politycznej, gdy moralizuje, ale z konieczności abstrahuje faktycznie od moralności,

gdy uprawia ekonomię polityczną. Przecież odniesienie ekonomii politycznej do moralności – jeśli nie ma

być arbitralne, przypadkowe, a więc nieuzasadnione i nienaukowe, jeśli nie ma być przeprowadzone dla

pozoru, lecz ujmować istotę – może oznaczać tylko przynależność praw ekonomii politycznej do dziedziny

moralności; jeśli tak nie jest, lecz raczej jest wręcz przeciwnie, to cóż może na to poradzić Ricardo? Zresztą

samo przeciwieństwo między ekonomią polityczną i moralnością to tylko pozór; będąc przeciwieństwem

wcale nim nie jest. Ekonomia polityczna wyraża prawa moralne, tyle że na swój sposób.

<Wyzucie z potrzeb jako zasada ekonomii politycznej przejawia się najdobitniej w jej teorii

ludnościowej. Jest za dużo ludzi. Nawet istnienie ludzi jest czystym luksusem i jeśli robotnik jest

“moralny” (Mill proponuje publiczne pochwały dla tych, którzy są wstrzemięźliwi w życiu płciowym, i

publiczne potępienie tych, którzy grzeszą płodnością małżeństwa... Czyż to nie moralność, nie nauka

ascezy?), będzie oszczędny w płodzeniu. Produkcja człowieka okazuje się złem społecznym.>

Sens produkcji obliczonej na bogatych ujawnia się bez osłonek w sensie, jaki ma produkcja

obliczona na biedotę; w górze manifestuje się to zawsze w sposób subtelny, zamaskowany, dwuznaczny –

to pozór; na dole – w sposób brutalny, bez ogródek, szczerze – to istota. Prymitywna potrzeba robotnika jest

o wiele większym źródłem zysku niż subtelna potrzeba bogacza. Londyńskie sutereny przynoszą swym

właścicielom więcej niż pałace, tzn. stanowią ze względu na zysk, jaki przynoszą, większe bogactwo, czyli,

mówiąc językiem ekonomii politycznej, są większym bogactwem społecznym.

Przemysł spekuluje w równej mierze na subtelności potrzeb, jak i na ich prymitywności, i to na

prymitywności wywołanej sztucznie, dla której prawdziwym używaniem jest samoodurzenie, złudne

zaspokojenie potrzeby, cywilizacja pośród prymitywnego barbarzyństwa potrzeb. Dlatego angielskie knajpy

jaskrawym symbolem własności prywatnej. Ich luksus obrazuje prawdziwy stosunek przemysłowego

luksusu i bogactwa do człowieka. Toteż nie bez powodów są to jedyne rozrywki świąteczne ludu, do

których policja angielska odnosi się co najmniej pobłażliwie.

Widzieliśmy już, jak to ekonomista ustanawia różnymi sposobami jedność pracy i kapitału. 1.

Kapitał jest to nagromadzona praca; 2. przeznaczenie kapitału w procesie produkcji – po części reprodukcja

kapitału z zyskiem, po części kapitał jako surowiec (przedmiot pracy), po części jako samo pracujące

narzędzie (maszyna to kapitał bezpośrednio utożsamiony z pracą) – to praca produkcyjna; 3. robotnik jest

kapitałem; 4. płaca robocza należy do kosztów kapitału; 5. w odniesieniu do robotnika praca jest

reprodukcją jego kapitału życiowego; 6. w odniesieniu do kapitalisty momentem działania jego kapitału.

Wreszcie, 7. ekonomista zakłada pierwotną jedność obu tych czynników jako jedność kapitalisty i

robotnika, jest to ów rajski stan pierwotny. To, że te dwa czynniki występują przeciw sobie jako dwie

osoby, jest dla ekonomisty wydarzeniem przypadkowym, a więc takim, które się tłumaczy tylko

przyczynami zewnętrznymi. (Por. Mill).

Narody, które są jeszcze oślepione zmysłowym blaskiem metali szlachetnych i dlatego są jeszcze

fetyszystami metalowego pieniądza, nie są jeszcze w pełni narodami pieniężnymi. Przeciwieństwo między

Francją i Anglią. – Na przykładzie fetyszyzmu widzimy, w jak wielkiej mierze rozwiązanie zagadek

teoretycznych jest zadaniem praktyki i dokonuje się za jej pośrednictwem, jak prawdziwa praktyka jest

warunkiem rzeczywistej i pozytywnej teorii. Świadomość zmysłowa fetyszysty jest inna niż Greka, dlatego

że inny jest też jego byt zmysłowy. Abstrakcyjna wrogość między zmysłami i duchem jest nieuchronna

dopóty, dopóki człowiek nie stworzy swoją własną pracą ludzkiego odczuwania natury, ludzkiego zmysłu

natury, a więc i naturalnych zmysłów człowieka.

Równość to nic innego, jak niemieckie Ich = Ich [Ja = Ja], przetłumaczone na francuski, tzn. na

język polityki. Równość jako zasada komunizmu stanowi jego uzasadnienie polityczne; z tym samym

mamy do czynienia, kiedy Niemiec uzasadnia sobie komunizm ujmując człowieka jako powszechną

samowiedzę. Jest rzeczą zrozumiałą, że zniesienie alienacji rozpoczyna się zawsze od tej postaci alienacji,

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 47 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

która jest siłą panującą: w Niemczech samowiedza, we Francji równość, bo polityka, w Anglii rzeczywista,

materialna potrzeba praktyczna, mająca za swój miernik tylko siebie samą. Z tego punktu widzenia należy

krytykować i uznawać Proudhona.

Jeśli nawet komunizmu (ponieważ jest zaprzeczeniem zaprzeczenia, takim przyswojeniem istoty

ludzkiej, które samo siebie [zapośrednicza] poprzez zaprzeczenie własności prywatnej) nie nazywamy

jeszcze prawdziwym pozytywnym stanowieniem, poczynającym się z samego siebie, tylko takim, które

zaczyna od własności prywatnej, [. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .]

33

. Ponieważ więc przy

tym

34

rzeczywista alienacja życia ludzkiego trwa i jest tym większa, im bardziej ludzie uświadamiają ją

sobie jako taką, to [znieść tę alienację] może tylko wprowadzony w czyn komunizm. Do zniesienia idei

własności prywatnej wystarcza w zupełności idea komunizmu. Do zniesienia rzeczywistej własności

prywatnej konieczne jest rzeczywiste działanie komunistyczne. Historia przyniesie je, i ruch ten, który w

teorii znamy już jako ruch, który sam się znosi, w rzeczywistości przejdzie nader brutalny i długotrwały

proces. Musimy jednak uznać za rzeczywisty postęp już to, że z góry mamy świadomość zarówno

ograniczoności, jak i celu tego ruchu historycznego, że wyprzedziliśmy ten ruch w świadomości. Gdy

jednoczą się komunistyczni rzemieślnicy [kommunistische Handwerker], ich celem jest przede wszystkim

nauka, propaganda itp. Ale równocześnie wytwarza się u nich przez to nowa potrzeba, potrzeba wspólnoty,

i to, co ma być środkiem, staje się celem. Najświetniejsze osiągnięcia tego praktycznego ruchu można

ujrzeć obserwując zebrania francuskich socjalistycznych ouvriers [robotników]. Palenie, picie, jedzenie itd.

przestały już tam być środkiem jednoczenia, środkiem wytwarzającym więź. Wystarcza im wspólnota,

związek, rozmowa, której celem znów jest wspólnota; braterstwo ludzi nie jest w ich ustach frazesem, lecz

prawdą, a z ich zgrubiałych od pracy rysów bije ludzkie dostojeństwo.

<Kiedy ekonomia polityczna twierdzi, że popyt i podaż zawsze się pokrywają, to zapomina

równocześnie, że według jej własnych twierdzeń podaż ludzi (teoria ludności) zawsze przewyższa popyt, że

więc w najistotniejszym rezultacie całej produkcji – w egzystencji człowieka – znajduje najdobitniejszy

wyraz dysproporcja między popytem a podażą.

O tym, w jakiej mierze pieniądz, który występuje jako środek, jest prawdziwą siłą i jedynym celem,

w jakim stopniu w ogóle ten środek, który czyni mnie istotą, który przyswaja mi obcą przedmiotową istotę,

jest sam sobie celem, świadczy to, że własność ziemska tam, gdzie ziemia jest źródłem życia, koń i miecz

tam, gdzie one są prawdziwym środkiem egzystencji – są również uznawane za prawdziwe siły życia

politycznego. W średniowieczu stan emancypował się uzyskując prawo noszenia miecza. U ludów

koczowniczych koń jest tym, co czyni człowieka wolnym, co daje mu możność uczestniczenia w życiu

wspólnoty.>

Powiedzieliśmy wyżej, że człowiek wraca do mieszkania jaskiniowego itd., ale w jego

wyalienowanej, wrogiej postaci. Dziki czuje się w swej jaskini – którą po prostu sama przyroda ofiarowuje

do użytkowania i obrony – nie bardziej obco, a raczej równie swojsko jak ryba w wodzie. Natomiast

suterena biedaka jest dla niego czymś wrogim, gdyż jest to “mieszkanie, które kryje w sobie obcą siłę, które

jest jego tylko dopóty, dopóki oddaje mu swą krwawicę”; nie może go uważać za swój dom, o którym

wreszcie mógłby powiedzieć: “tu jestem u siebie”, znajduje się bowiem w domu cudzym, w domu innego

człowieka, który dzień w dzień na niego czyha i wyrzuci go, gdy nie zapłaci komornego. Wie również, że i

pod względem jakości jego mieszkanie jest przeciwieństwem ludzkiego mieszkania znajdującego się na

tamtym świecie, w niebieskim królestwie bogactwa.

<Alienacja wyraża się zarówno w tym, że mój środek do życia należy do kogoś innego, że to, co jest

moim pragnieniem, stanowi niedostępną własność kogoś innego, jak i w tym, że każda rzecz jest czymś

innym, niż jest, że moje działanie jest czymś innym, że wreszcie – a odnosi się to także do kapitalisty – nad

wszystkim w ogóle panuje nieludzka siła.

33

W rękopisie udarty lewy dolny róg stronicy, wskutek czego zachowały się tylko końcowe słowa sześciu wierszy (podane w

następnym przypisie). Można z nich wywnioskować, że Marks krytykuje tu heglowskie przezwyciężenie alienacji. – Red.

34

Przy “przezwyciężeniu” alienacji “na modłę staroniemiecką – na sposób heglowskiej fenomenologii”, to znaczy przy

przezwyciężeniu jej tylko w “świadomości” podmiotu. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 48 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Charakterystyka bogactwa, które służy wyłącznie użyciu, bogactwa bezczynnego i

marnotrawionego: z jednej strony, rozkoszujący się bogactwem uaktywnia się jako indywiduum jedynie

przemijające, wyżywa się bezsensownie i traktuje cudzą niewolniczą pracę, ludzką krwawicę, jako łup swej

pożądliwości, a przeto i samego człowieka, a więc też siebie samego, jako wydaną na łup marną istotę, przy

czym pogarda dla człowieka przejawia się w swawoli, w szastaniu tym, co mogłoby utrzymać przy życiu

setkę istnień ludzkich, bądź w bezecnym urojeniu, że jego nieokiełznana rozrzutność i niepohamowana,

nieproduktywna konsumpcja są warunkiem pracy, a tym samym warunkiem istnienia innych;

urzeczywistnienie sił istoty ludzkiej zna tylko w postaci urzeczywistnienia swych wybryków, swych

zachcianek i kapryśnych, dziwacznych pomysłów; z drugiej strony jednakże uważa bogactwo tylko za

środek i rzecz wartą jedynie tego, by ją zmarnować. Tym samym jest więc zarazem i niewolnikiem

bogactwa, i panem, jest i wielkoduszny, i nikczemny, kapryśny, pyszny, zarozumiały, wykwintny,

wykształcony, wyrafinowany; nie doświadczył jeszcze bogactwa jako całkowicie obcej siły nad samym

sobą; widzi w nim raczej tylko swą własną siłę i [nie] bogactwo, lecz użycie [wydaje mu się] celem

ostatecznym [. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .]

35

. Tej błyskotliwej, zaślepionej zmysłowym

pozorem iluzji co do istoty bogactwa przeciwstawia się pracujący, wstrzemięźliwy, myślący kategoriami

gospodarczymi, prozaiczny, świadomy istoty bogactwa przemysłowiec; stwarzając dla żądzy użycia

rozrzutnika nowe możliwości, wdzięcząc się do niego swoimi produktami – jego produkty to równie niskie

schlebianie zachciankom rozrzutnika – potrafi w jedyny korzystny sposób przyswoić sobie wymykającą się

tamtemu siłę. Jeśli więc początkowo bogactwo przemysłowe występuje jako rezultat bogactwa rozrzutnego,

fantastycznego, to z czasem własny rozwój bogactwa przemysłowego wypiera bogactwo rozrzutne również

w sposób czynny. Spadek procentu jest właśnie konieczną konsekwencją i rezultatem rozwoju przemysłu.

Środki rozrzutnego rentiera zmniejszają się więc dzień w dzień akurat w stosunku odwrotnie

proporcjonalnym do wzrostu środków i pokus użycia. Musi on więc albo przejeść swój kapitał, czyli

doprowadzić się do ruiny, albo sam stać się kapitalistą przemysłowym. Wprawdzie z drugiej strony wskutek

procesu rozwoju przemysłu ustawicznie wzrasta bezpośrednio renta gruntowa, ale – jak już widzieliśmy –

nadchodzi nieuchronnie moment, gdy własność ziemska, jak każda inna własność, musi podpaść pod

kategorię reprodukującego się z zyskiem kapitału – co jest także rezultatem tegoż rozwoju przemysłu. Tak

więc i rozrzutny właściciel ziemski musi albo przejeść swój kapitał, czyli zrujnować się, albo sam zostać

dzierżawcą swej własnej ziemi, to znaczy przemysłowcem rolnym.

Spadek procentu – który Proudhon traktuje jako zniesienie kapitału i tendencję do jego socjalizacji –

jest więc bezpośrednio raczej tylko oznaką całkowitego zwycięstwa kapitału pracującego nad bogactwem

rozrzutnym, czyli przekształcenia wszelkiej własności prywatnej w kapitał przemysłowy; jest to całkowite

zwycięstwo własności prywatnej nad wszelkimi pozornie jeszcze ludzkimi jej cechami i całkowite

podporządkowanie właściciela prywatnego istocie własności prywatnej – pracy. Oczywiście kapitalista

przemysłowy też używa życia. Nie cofa się bynajmniej do nienaturalnej prostoty potrzeb. Ale jego

używanie jest tylko czymś ubocznym, odpoczynkiem podporządkowanym produkcji, jest przy tym

używaniem skalkulowanym, a więc również ekonomicznym, dolicza je bowiem do kosztów kapitału i

dlatego może wydać na używanie tylko tyle, żeby to, co roztrwonił, zwróciło mu się z zyskiem poprzez

reprodukcję kapitału. Używanie jest więc podporządkowane kapitałowi, jednostka konsumująca – jednostce

kapitalizującej, gdy przedtem było odwrotnie. Dlatego też spadek procentu jest tylko w tym sensie

symptomem zniesienia kapitału, iż jest symptomem dopełniającego się panowania kapitału, symptomem

dopełniania się alienacji i rychłego jej zniesienia. Jest to w ogóle jedyny sposób, w jaki to, co istnieje,

potwierdza swoje przeciwieństwo.>

Spór ekonomistów na temat luksusu i oszczędności jest zatem tylko sporem ekonomii politycznej,

która uświadomiła sobie istotę bogactwa, z ekonomią, która jeszcze jest obarczona romantycznymi,

antyprzemysłowymi reminiscencjami. Ale żadna ze stron nie potrafi ująć przedmiotu sporu w prosty sposób

i dlatego też nie dojdą ze sobą do ładu.

35

Urwana dolna część stronicy rękopisu; brak trzech lub czterech wierszy. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 49 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Dalej. Renta gruntowa została obalona jako renta gruntowa, gdy najnowsza ekonomia polityczna –

w przeciwieństwie do argumentu fizjokratów, że właściciel ziemski jest jedynym rzeczywistym wytwórcą –

dowiodła, że właściciel ziemski jako taki jest właśnie jedynym całkowicie nieprodukcyjnym rentierem i że

rolnictwo jest sprawą kapitalisty, który lokuje tam swój kapitał, gdy może stąd oczekiwać normalnego

zysku. Dlatego też teza fizjokratów, że tylko własność ziemska jako jedyna własność produkcyjna powinna

płacić podatki państwowe, a tym samym tylko ona powinna je uchwalać i uczestniczyć w sprawach

państwowych, przekształca się w twierdzenie odwrotne, że podatek od renty gruntowej jest jedynym

podatkiem od dochodów nieprodukcyjnych, a więc jedynym podatkiem, który nie przynosi szkody

produkcji narodowej. Jest rzeczą zrozumiałą, że przy takim ujęciu sprawy również przywileje polityczne

właścicieli ziemskich nie wynikają już stąd, że są oni głównymi podatnikami.

Wszystko, co Proudhon ujmuje jako ruch pracy przeciwko kapitałowi, jest tylko ruchem pracy w

postaci kapitału, kapitału przemysłowego przeciwko kapitałowi zużywanemu nie jako kapitał, tzn. nie w

sposób przemysłowy. I ruch ten kroczy drogą swego zwycięstwa, tzn. drogą zwycięstwa kapitału

przemysłowego. – Widzimy więc, że dopiero wtedy, gdy ujmuje się pracę jako istotę własności prywatnej,

można również zgłębić rzeczywistą naturę ruchu ekonomicznego jako takiego.

Społeczeństwo widziane oczyma ekonomisty jest społeczeństwem obywatelskim, w którym każda

jednostka stanowi pewien całokształt potrzeb, i jednostki istnieją dla siebie nawzajem tylko o tyle, o ile

stają się dla siebie nawzajem środkiem. Ekonomista – tak samo jak politycy w ich prawach człowieka

sprowadza wszystko do człowieka, tzn. do jednostki, którą pozbawia wszelkiej konkretności, by traktować

ją jako kapitalistę czy robotnika.

Podział pracy jest ekonomicznym wyrazem społecznego charakteru pracy w ramach alienacji.

Innymi słowy, ponieważ praca jest tylko wyrazem działalności ludzkiej w ramach alienacji, przejawianiem

się życia jako alienowaniem życia, to i podział pracy jest niczym innym, jak tylko wyobcowanym,

wyalienowanym stanowieniem działalności ludzkiej jako realnej działalności gatunkowej, czyli jako

działalności człowieka jako istoty gatunkowej.

Na temat istoty podziału pracy – który od chwili, gdy pracę uznano za istotę własności prywatnej,

musiał być, rzecz jasna, uważany za jeden z głównych motorów wytwarzania bogactw – tzn. na temat

wyobcowanej, wyalienowanej postaci działalności ludzkiej jako działalności gatunkowej – ekonomiści

wypowiadają się nader niejasno i przeczą sobie nawzajem.

Podział pracy nie zawdzięcza swego powstania mądrości ludzkiej. Jest on koniecznym następstwem

powolnego i stopniowego rozwoju skłonności do wymiany i wzajemnego handlu produktami. Ta skłonność do
handlu jest prawdopodobnie koniecznym następstwem zdolności myślenia i mówienia. Skłonność ta jest wspólna
wszystkim ludziom i nie spotykamy jej u żadnego zwierzęcia. Zwierzę, gdy tylko dorośnie, żyje na własną rękę.
Człowiekowi stale potrzebna jest pomoc innych ludzi i daremnie czekałby na nią licząc na ich dobrą wolę. O wiele
pewniej będzie odwołać się do ich interesu osobistego i przekonać ich, że ich własna korzyść wymaga, aby czynili
to, czego sobie od nich życzymy. W stosunkach z innymi ludźmi zwracamy się nie do ich humanitarności, lecz do
egoizmu, nie mówimy im nigdy o naszych potrzebach, lecz zawsze o ich korzyściach. – Ponieważ więc większość
usług, które są nam nawzajem potrzebne, otrzymujemy przez wymianę, handel, targ, to właśnie ta skłonność do
handlu zrodziła podział pracy. Na przykład w jakimś plemieniu myśliwych czy pasterzy ktoś wyrabia łuki i
cięciwy szybciej i zręczniej niż inni. Często wymienia on ze swymi towarzyszami te produkty swojej pracy na
bydło i zwierzynę i wkrótce spostrzega, że tym sposobem może zdobyć łatwiej zwierzynę, niż gdyby sam chodził
na łowy. Na podstawie kalkulacji czyni przeto z wyrobu łuków etc. swoje główne zajęcie. Zróżnicowanie
przyrodzonych uzdolnień poszczególnych jednostek jest więc nie tyle przyczyną, ile skutkiem podziału pracy...
Gdyby człowiek nie miał skłonności do handlu i wymiany, każdy musiałby sam wytwarzać wszystkie rzeczy
niezbędne do życia i służące jego wygodzie. Wszyscy musieliby wykonywać jednakową pracę i nie byłoby tej
wielkiej różnorodności zajęć, a tylko ona może zrodzić tak wielką różnorodność uzdolnień. – I jak ta skłonność do
wymiany stwarza wśród ludzi różnorodność uzdolnień, tak też ta sama skłonność sprawia, że ta różnorodność jest
użyteczna. Wiele ras zwierząt, choć należy do tego samego gatunku, obdarzyła natura odmiennymi cechami i
predyspozycjami, bardziej rzucającymi się w oczy niż te, które spotykamy wśród niewykształconych ludzi. Z

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 50 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

natury różnica między filozofem a tragarzem – jeśli chodzi o talent i inteligencję – nie jest nawet w połowie tak
wielka, jak między kundlem a chartem, chartem a wyżłem, wyżłem a owczarkiem. Niemniej jednak te różne rasy
zwierząt, chociaż należą do tego samego gatunku, nie przynoszą sobie nawzajem prawie żadnej korzyści. Kundel
nie może wesprzeć walorów swojej siły szybkością charta itd. Owoce tych różnych uzdolnień czy poziomów
inteligencji z braku zdolności czy popędu do handlu i wymiany nie mogą łączyć się, sumować i nie mogą w żaden
sposób przynieść korzyści czy udogodnień życia całemu gatunkowi. Każde zwierzę musi utrzymać się, obronić
samo, niezależnie od innych, nie może czerpać nawet najmniejszych korzyści z różnorodności uzdolnień, jakimi
obdarzyła natura jego pobratymców. Wśród ludzi natomiast najbardziej odmienne uzdolnienia są sobie nawzajem
użyteczne, albowiem dzięki ogólnej skłonności do handlu i wymiany różne produkty poszczególnych uzdolnień
składane są jak gdyby na jedną wspólną gromadę, z której każdy człowiek może nabyć tę część produktu uzdolnień
innych ludzi, jakiej potrzebuje. – Skoro skłonność do wymiany jest źródłem podziału pracy, to wskutek tego
wzrost tego podziału jest zawsze ograniczony przez zakres zdolności do wymiany, czyli, innymi słowy, przez
zakres rynku. Gdy rynek jest bardzo mały, nikt nie znajduje zachęty do tego, by oddać się wyłącznie jednemu
zajęciu, a to dlatego, że nie może wymienić całej nadwyżki produktu własnej pracy, przekraczającej jego własną
konsumpcję, na odpowiednią ilość produktu pracy innych...” Na wyższym szczeblu rozwoju “każdy człowiek żyje
dzięki wymianie, staje się w pewnej mierze kupcem, a samo społeczeństwo staje się właściwie społecznością
prowadzącą handel”

36

. (Por. Destutt de Tracy: Społeczeństwo stanowi łańcuch wzajemnej wymiany, na commerce

polega cała istota społeczeństwa

37

). “...Akumulacja kapitałów wzrasta wraz z rozwojem podziału pracy i na

odwrót”.

Tyle Adam Smith.

“Gdyby każda rodzina wytwarzała wszystkie przedmioty swojej konsumpcji, społeczeństwo mogłoby

funkcjonować, choćby nie było tam żadnej formy wymiany. – Aczkolwiek wymiana nie jest podstawą
społeczeństwa, jest jednak nieodzowna na wyższym szczeblu rozwoju naszego społeczeństwa. – Podział pracy jest
umiejętnym zastosowaniem sił człowieka; pomnaża produkty społeczeństwa, jego potęgę i jego wygody, ale
ogranicza, pomniejsza zdolności każdego człowieka wziętego z osobna. – Produkcja nie może istnieć bez
wymiany”.

Tak mówi J. B. Say

38

.

“Siły tkwiące w samym człowieku to: jego władze umysłowe i fizyczna zdolność do pracy. Te siły, które

wypływają ze stanu towarzyskiego, zależą na możności rozdzielania między ludzi różnych zatrudnień... oraz na
możności zobopólnej zamiany usług i rzeczy, środkami utrzymania będących. Pobudką, która nakłania ludzi do
wzajemnego świadczenia sobie usług, jest korzyść własna. – Człowiek żąda wynagrodzenia za usługi obcym
świadczone. – Prawo wyłącznej własności jest niezbędne, by mogła istnieć zamiana między ludźmi”. “Zamiana i
podział przemysłu wpływają na siebie wzajemnie”.

Tak mówi Skarbek

39

.

Mill przedstawia rozwiniętą wymianę, handel, jako następstwo podziału pracy.

“Działalność człowieka można sprowadzić do bardzo prostych elementów. W istocie może on robić tylko

jedno: wytwarzać ruch; może poruszać rzeczy, by je oddalać od siebie lub do siebie przybliżać; reszty dokonują
właściwości materii. Mając do czynienia z pracą i maszynami ludzie często spostrzegają, że można zwiększyć
wyniki przez umiejętny podział, przez rozdzielenie operacji, które się ze sobą kłócą, i przez połączenie wszystkich
tych operacji, które w jakikolwiek sposób mogą się nawzajem wspomagać. Ponieważ na ogół człowiek nie potrafi
wykonywać wielu różnych operacji z szybkością i sprawnością równą tej, z jaką wykonuje dzięki nawykom pewną
małą ich ilość, przeto zawsze korzystne jest maksymalne ograniczenie ilości operacji powierzonych każdej
jednostce. – W celu jak najkorzystniejszego podzielenia pracy i rozmieszczenia sił ludzi i maszyn konieczne jest w
licznych wypadkach przeprowadzanie operacji na wielką skalę, czyli, innymi słowy, produkowanie bogactw w
ogromnych ilościach. Ta korzyść jest przyczyną powstania wielkich manufaktur. Niekiedy mała ilość takich
manufaktur, założonych w sprzyjających warunkach, zaopatruje częstokroć w żądaną ilość produkowanych przez
nie przedmiotów nie tylko jeden kraj, lecz wiele krajów”.

36

Por. cyt. wyd. polskie, t. I, str. 31. – Red.

37

Antoine Destutt de Tracy, “Éléments d'idéologie. IV-e et V-e parties. Traité de la volonté et de ses effets”, Paryż 1826, str.

68, 78. – Red.

38

Por. cyt. wyd. polskie, t. I, str. 323, 77. – Red.

39

Frédéric Skarbek, “Théorie des richesses sociales”, Paryż 1839. Por. Fryderyk Skarbek, “Ogólne zasady nauki gospodarstwa

narodowego, czyli czysta teoria ekonomii politycznej”, Warszawa 1955, t. I, str. 27-28, 61, 89-96. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 51 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Tak mówi Mill

40

.

Cała współczesna ekonomia polityczna zgodna jest jednak co do tego, że podział pracy i bogactwo

produkcji, podział pracy i akumulacja kapitału wzajemnie się warunkują, jak również co do tego, że tylko

nieskrępowana, pozostawiona samej sobie własność prywatna może stworzyć najkorzystniejszy i możliwie

najszerszy podział pracy.

Wywody Adama Smitha można zreasumować, jak następuje:

Podział pracy daje pracy nieograniczoną wydajność. Podstawą jego jest skłonność do wymiany i

handlu, skłonność specyficznie ludzka, która zapewne nie jest przypadkowa, lecz uwarunkowana zdolnością

myślenia i mówienia. Motywem wymiany nie jest humanitarność, lecz egoizm. Różnorodność ludzkich

uzdolnień jest raczej skutkiem niż przyczyną podziału pracy, tj. wymiany. I dopiero wymiana czyni tę

różnorodność użyteczną. Szczególne cechy różnych ras jednego gatunku zwierzęcego są z natury bardziej

zróżnicowane niż uzdolnienia i działania ludzi. Ponieważ jednak zwierzęta nie potrafią wymieniać,

żadnemu z nich nie przynosi korzyści odmienna cecha zwierzęcia tego samego gatunku a innej rasy.

Zwierzęta nie potrafią łączyć różnych cech swej species; nie potrafią w niczym przyczynić się do jej

ogólnego dobra i wygody. Inaczej ludzie: ich najróżnorodniejsze zdolności i sposoby działania wzajemnie

się wspomagają, gdyż potrafią oni zbierać różne swe produkty na jedną wspólną gromadę, z której każdy

może nabywać. Jak podział pracy wyrasta ze skłonności do wymiany, tak też rozmiary wymiany, rynku

określają wzrost podziału pracy i jego granice. Na wyższym szczeblu rozwoju każdy człowiek jest kupcem,

a społeczeństwo – towarzystwem handlowym.

Say uważa wymianę za rzecz przypadkową, a nie podstawową. Społeczeństwo mogłoby istnieć i bez

niej. Staje się ona niezbędna na wyższym szczeblu rozwoju społeczeństwa. Jednakże produkcja nie może

bez niej istnieć. Podział pracy jest wygodnym, korzystnym środkiem, umiejętnym zastosowaniem sił

ludzkich do wytwarzania bogactwa społecznego, ale pomniejsza zdolności każdego człowieka z osobna. Ta

ostatnia uwaga jest u Saya krokiem naprzód.

Skarbek odróżnia siły indywidualne, tkwiące w samym człowieku, jego władze umysłowe i fizyczną

zdolność do pracy, od sił wywodzących się ze społeczeństwa, wymiany i podziału pracy, które się

nawzajem warunkują. Ale konieczną przesłanką wymiany jest własność prywatna. Skarbek wyraża tutaj w

formie obiektywnej to, co mówią Smith, Say, Ricardo i in., gdy przedstawiają egoizm, interes prywatny

jako podstawę wymiany albo gdy nazywają handel odpowiadającą istocie rzeczy i adekwatną formą

wymiany.

Mill przedstawia handel jako następstwo podziału pracy. Działalność ludzka sprowadza się według

niego do ruchu mechanicznego. Podział pracy i zastosowanie maszyn sprzyja bogactwu produkcji.

Poszczególnym ludziom należy powierzać możliwie mały zakres operacji. Ze swej strony podział pracy i

zastosowanie maszyn warunkują masowe wytwarzanie bogactwa, tzn. produktów. To jest przyczyną

wielkich manufaktur.

Analiza podziału pracy i wymiany ma wielkie znaczenie, gdyż są to postrzegalnie dla zmysłów

wyalienowane wyrazy działalności człowieka jako działalności gatunkowej oraz siły istoty człowieka jako

gatunkowej siły istoty.

Teza, że podział pracy i wymiana opierają się na własności prywatnej, jest równoznaczna z

twierdzeniem, że praca stanowi istotę własności prywatnej, z twierdzeniem, którego ekonomista nie może

udowodnić i które udowodnimy za niego. Właśnie to, że podział pracy i wymiana są formami własności

prywatnej, właśnie to stanowi dowód zarówno tego, że życie ludzkie potrzebowało do swego

urzeczywistnienia własności prywatnej, jak i z drugiej strony dowód tego, że obecnie potrzebne mu jest

zniesienie własności prywatnej.

Podział pracy i wymiana to dwa zjawiska, przy analizie których ekonomia chełpi się społecznym

charakterem swej nauki i jednym tchem, nieświadomie wypowiada zawartą w niej sprzeczność, a

mianowicie uzasadnienie społeczeństwa za pomocą niespołecznego interesu prywatnego.

40

Por. James Mill, “Éléments d'économie politique” (przełożył z angielskiego J. T. Parisot), Paryż 1823, str. 7, 11-12. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 52 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Mamy rozpatrzyć następujące momenty: po pierwsze skłonność do wymiany – której podstawę

widzi się w egoizmie – traktuje się jako podstawę podziału pracy bądź stwierdza się, że zachodzi między

nimi oddziaływanie wzajemne. Say uważa, że wymiana nie jest sprawą podstawową dla istoty

społeczeństwa. Bogactwo, produkcję tłumaczy się podziałem pracy i wymianą. Przyznaje się, że podział

pracy powoduje zubożenie i degradację działalności indywidualnej. Wymianę i podział pracy uznaje się za

przyczynę wielkiego zróżnicowania uzdolnień ludzkich, zróżnicowania, które z kolei staje się pożyteczne

dzięki wymianie. Skarbek dzieli siły wytwórcze, czyli produkcyjne siły istoty ludzkiej, na dwie części: 1.

tkwiące w niej samej siły indywidualne, jej władze umysłowe i szczególne usposobienie, czyli zdolność do

określonej pracy, 2. siły wywodzące się ze społeczeństwa, a nie z konkretnej jednostki, którymi są podział

pracy i wymiana. – Dalej: podział pracy jest ograniczony przez rynek. – Praca ludzka jest prostym ruchem

mechanicznym; najważniejszą rolę odgrywają materialne właściwości przedmiotów. – Poszczególnej

jednostce należy przydzielać możliwie najmniej operacji. – Podział pracy i koncentracja kapitału,

nieefektywność produkcji indywidualnej i masowa produkcja bogactwa. – Sens wolnej własności prywatnej

w podziale pracy

41

.

[Pieniądz]

Jeśli doznania człowieka, jego namiętności

42

itd. są nie tylko określeniami antropologicznymi w

[wąskim]

43

znaczeniu, lecz prawdziwie ontologicznymi potwierdzeniami istoty (natury) – i jeśli ich

rzeczywistym potwierdzeniem jest tylko to, że ich przedmiot istnieje dla nich zmysłowo, to rzecz

zrozumiała, że 1. sposób ich potwierdzania nie jest bynajmniej jeden i ten sam, lecz – na odwrót – różnoraki

sposób potwierdzania stanowi swoistość ich bytu, ich życia; sposób, w jaki przedmiot istnieje dla nich, jest

swoistym sposobem ich używania; 2. tam gdzie potwierdzenie zmysłowe jest bezpośrednim zniesieniem

przedmiotu w jego samoistnej postaci (jedzenie, picie, obrabianie przedmiotu itd.), stanowi ono

potwierdzenie przedmiotu; 3. o ile człowiek jest ludzki, a więc i jego doznawanie itd. jest ludzkie,

potwierdzenie przedmiotu przez kogoś innego jest również jego własnym używaniem; 4. dopiero dzięki

rozwiniętemu przemysłowi tj. dzięki pośrednictwu własności prywatnej, realizuje się ontologiczna istota

namiętności ludzkiej zarówno w swej całościowości, jak i w swym człowieczeństwie; nauka o człowieku

jest więc sama produktem praktycznej samorealizacji człowieka; 5. sens własności prywatnej – w

oderwaniu od jej alienacji – polega na istnieniu istotnych przedmiotów dla człowieka, zarówno w postaci

przedmiotów używania, jak i przedmiotów działalności.

Pieniądz posiada właściwość nabywania wszystkiego, właściwość przyswajania sobie wszystkich

przedmiotów, jest więc przedmiotem par excellence. Uniwersalność jego właściwości stanowi wszechmoc

jego istoty; uchodzi on zatem za istotę wszechmocną. Pieniądz występuje w roli rajfura między potrzebą i

przedmiotem, między życiem i środkiem do życia człowieka. Ale to, co jest pośrednikiem między mną i

moim życiem, jest też dla mnie pośrednikiem między mną a istnieniem innego człowieka. To jest dla mnie

innym człowiekiem.

“Do diaska! mówisz: ręce i nogi, i głowa,

i wszystkie części ciała są moje, li-moje –

więc ci i rozum, i myśl każe zdrowa

funkcje tych członków też uznać za swoje!

Gdy kupię ogrów sześć – czyjeż ich nogi?

moje! – to ja ubijam kopytami drogi!”

Goethe, “Faust” (Mefisto)

44

41

Na tym urywa się ta część trzeciego rękopisu, która stanowi uzupełnienie do XXXIX stronicy rękopisu drugiego. – Red.

42

Por. str. 62. – Red.

43

W rękopisie słowo trudne do odczytania. – Red.

44

Przekład Emila Zegadłowicza, Warszawa 1953, cz. I, str. 119. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 53 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Szekspir w “Tymonie Ateńczyku”:

“Cóż to jest? Złoto? Żółte i świecące,

Kosztowne złoto? Modłym me zanosił

Nie o to, bogi...

Toć odrobina tego zmienić zdolna

Czarne na białe, szpetne na urodne,

A złe na dobre, podłe na szlachetne,

Starość na młodość, tchórza na rycerza.

Na co to, bogi? To zdolne odciągnąć

Kapłanów waszych od waszych ołtarzy,

Wyrwać poduszkę spod głów zdrowych ludzi

45

.

Złoty niewolnik ten wiąże i zrywa

Ludzkie przysięgi, przeklętych poświęca,

Każe ubóstwiać wstrętną trędowatość,

Złodziejom daje godność i pokłony,

Na senatorskiej ławie ich osadza.

Zwiędłą już wdowę w nowe stadło wiedzie;

Tej, którą nawet szpital trędowatych

Od drzwi by swoich odepchnął ze wstrętem,

Wdzięk i woń daje wiosennego ranka.

Przeklęty prochu, świata wszetecznico,

Ziarno niezgody między narodami...”

A niżej:

“O, królobójco słodki, drogi sprawco

Rozwodu między synem a rodzicem!

Czystego łoża jasny hańbicielu!

Waleczny Marsie, tyś zawsze jest młody,

Świeży, kochany! Twój rumieniec topi

Śnieg poświęcony na łonie Diany!

Widomy Boże, wszystkie przeciwieństwa

46

Ty w jednym możesz połączyć uścisku!

W każdym języku każdą wygrasz sprawę!

O, ty, probierczy serc ludzkich kamieniu!

Przypuść, że podniósł bunt człek, twój niewolnik,

Twoją potęgą zniszcz ród jego cały,

By mogły bestie tym światem zawładnąć!”

47

.

Szekspir świetnie przedstawia istotę pieniądza. By go zrozumieć, zacznijmy najpierw od

interpretacji ustępu z Goethego.

To, co mam dzięki pieniądzowi, to, za co mogę zapłacić, tzn. to, co mogą kupić pieniądze – to

wszystko to ja, sam posiadacz pieniądza. Siła moja jest tak wielka, jak wielka jest siła pieniądza. Cechy

pieniądza są moimi – jego właściciela – cechami i siłami istoty. Nie osobowość moja określa więc, czym

jestem i na co mnie stać. Jestem brzydki, ale mogę sobie kupić najpiękniejszą kobietę. A więc nie jestem

45

Uważano wówczas, że wyrywanie poduszki spod głowy umierającego przyśpieszało jego śmierć. – Red.

46

Podkreślenia Marksa. – Red.

47

Wiliam Szekspir, “Tymon Ateńczyk”, akt IV, “Dzieła”, t. V, str. 580, 594, PIW 1958. Tłum. Leon Ulrich. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 54 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

brzydki, bo działanie brzydoty, jej siłę odstraszającą zniweczył pieniądz. Sam jestem chromy, ale pieniądz

dostarczy mi 24 nóg; a więc nie jestem chromy. Jestem człowiekiem złym, nieuczciwym, niesumiennym,

ograniczonym, ale pieniądz doznaje czci, a więc czczony jest i jego posiadacz. Pieniądz jest najwyższym

dobrem, a więc i jego posiadacz jest dobry; ponadto dzięki pieniądzowi nie potrzebuję sobie zadawać trudu

być nieuczciwym, z góry mają mnie więc za uczciwego. Nie jestem mądry, ale pieniądz jest prawdziwą

mądrością wszystkiego, więc jakże jego posiadacz miałby nie być mądry? Ponadto może on sobie kupić

mądrych ludzi, a czyż ten, kto włada mądrymi ludźmi, nie jest mądrzejszy od mądrych ludzi? Czyż ja, który

dzięki pieniądzowi mogę mieć wszystko, do czego wzdycha dusza ludzka, nie posiadam wszystkich

ludzkich możności? Czyż więc moje pieniądze nie zamieniają wszystkich moich niemożności w ich

przeciwieństwo?

Jeśli pieniądz jest więzią, która wiąże mnie z życiem ludzkim, ze społeczeństwem, z przyrodą i

ludźmi, to czyż nie jest on więzią wszystkich więzi? Czyż nie potrafi rozwiązywać i zawiązywać wszelkich

więzi? Czyż nie jest zatem również powszechnym środkiem separacji? Jest on prawdziwą monetą

zdawkową

48

, jak i prawdziwym środkiem wiążącym, [powszechną]

49

chemiczną siłą społeczeństwa.

Szekspir podkreśla zwłaszcza dwie cechy pieniądza:

1. Jest on widzialnym bóstwem, przeistacza wszystkie cechy ludzkie i przyrodnicze w ich

przeciwieństwo, podmienia i wywraca na opak wszystkie rzeczy; łączy przeciwieństwa.

2. Jest on wszetecznicą świata, powszechnym rajfurem ludzi i narodów.

Wywracanie na opak i podmienianie wszystkich właściwości ludzkich i przyrodniczych, łączenie

przeciwieństw; ta boska moc pieniądza tkwi w jego istocie jako w wyobcowanej, alienującej i alienującej

się istocie gatunkowej ludzi. Jest on wyalienowaną mocą ludzkości.

Czego nie jestem w stanie zrobić jako człowiek, czego nie są w stanie zrobić wszystkie siły mojej

indywidualnej istoty, to jestem w stanie zrobić przy pomocy pieniądza. Zatem pieniądz czyni każdą z tych

sił mej istoty czymś, czym sama w sobie nie jest, tj. jej przeciwieństwem.

Kiedy mam chęć na jakąś potrawę albo chcę skorzystać z dyliżansu, ponieważ jestem za słaby, by

odbyć drogę pieszo, pieniądz dostarcza mi potrawy i dyliżansu, tzn. przeobraża moje życzenia ze stanu

wyobrażenia, przenosi je z bytu myślowego, w wyobraźni, w pragnieniu – w byt zmysłowy, rzeczywisty, z

wyobraźni w życie, z bytu wyobrażonego w byt rzeczywisty. Jako ten pośrednik pieniądz jest siłą

prawdziwie twórczą.

Popyt występuje oczywiście i u tego, kto nie ma pieniędzy, ale jego popyt jest jedynie czymś, co

istnieje w wyobraźni, nie ma wpływu na mnie, na osobę trzecią, na innych, nie istnieje, a więc pozostaje

nawet dla mnie czymś nierzeczywistym, bezprzedmiotowym. Różnica między popytem efektywnym,

opartym na pieniądzu, a nieefektywnym, opartym na mojej potrzebie, mojej namiętności, moim życzeniu

itd., jest różnicą między bytem a myśleniem, między wyobrażeniem istniejącym jedynie we mnie a

wyobrażeniem istniejącym dla mnie jako rzeczywisty przedmiot poza mną.

Kiedy nie mam pieniędzy na podróżowanie, nie mam potrzeby, tzn. nie mam rzeczywistej i

urzeczywistniającej się potrzeby podróżowania. Kiedy mam powołanie do studiów, ale brak mi pieniędzy,

nie mam powołania do studiów, tzn. nie mam powołania efektywnego, prawdziwego. Natomiast kiedy w

rzeczywistości nie mam powołania do studiów, ale mam takie życzenie i pieniądze, to mam efektywne

powołanie do studiów. Pieniądz – jako powszechna możność i powszechny środek zewnętrzny, nie

pochodzący od człowieka jako człowieka i nie wywodzący się ze społeczeństwa ludzkiego jako

społeczeństwa, zdolny uczynić wyobrażenia rzeczywistością, a rzeczywistość pustym wyobrażeniem – z

jednej strony, przekształca rzeczywiste ludzkie i przyrodnicze siły istoty w czysto abstrakcyjne

wyobrażenia, a więc w ułomności, dręczące urojenia, z drugiej zaś przeobraża rzeczywiste ułomności i

urojenia, faktycznie bezwładne, istniejące tylko w wyobraźni jednostki siły istoty ludzkiej – w jej

rzeczywiste siły i zdolności. A więc to samo świadczy już, że jest on powszechnym wywróceniem na opak

48

W oryginale gra słów: scheiden – rozłączać, separować; Scheidemünze – moneta zdawkowa. – Red.

49

W rękopisie brak w tym miejscu kawałka strony. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 55 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

indywidualności, które przekształca w ich przeciwieństwo i którym nadaje cechy sprzeczne z ich

rzeczywistymi cechami.

Jako ta siła wywracająca wszystko na opak występuje pieniądz z kolei i wobec jednostki, i wobec

więzi społecznych itd., pretendujących do roli istoty. Przekształca on wierność w niewierność, miłość w

nienawiść, nienawiść w miłość, cnotę w występek, występek w cnotę, sługę w pana, pana w sługę, głupotę

w rozsądek, rozsądek w głupotę.

Ponieważ pieniądz jako istniejące i potwierdzające się w rzeczywistości pojęcie wartości zamienia i

podmienia wszystkie rzeczy, jest on powszechną zamianą i podmianą wszystkich rzeczy, a więc światem na

opak, zamienianiem i podmienianiem wszystkich ludzkich i przyrodniczych cech.

Kto może kupić dzielność, jest dzielny, nawet gdy jest tchórzem. Ponieważ pieniądz wymienia się

nie na określoną właściwość, na określoną rzecz, na określone siły istoty ludzkiej, lecz na cały

przedmiotowy świat ludzki i przyrodniczy, to, z punktu widzenia jego posiadacza, wymienia on każdą

właściwość na każdą inną – również przeciwną jej właściwość i przeciwny przedmiot; brata niemożliwości,

łączy w uścisku przeciwieństwa.

Przy założeniu, że człowiek jest człowiekiem i jego stosunek do świata jest ludzki, miłość możesz

wymieniać tylko na miłość, zaufanie tylko na zaufanie itd. Jeśli chcesz rozkoszować się sztuką, musisz być

człowiekiem wykształconym w dziedzinie sztuki; jeśli chcesz wywierać wpływ na innych ludzi, musisz być

człowiekiem, który rzeczywiście inspiruje i wiedzie naprzód innych ludzi. Każdy twój stosunek do

człowieka – i do przyrody – musi być określonym, odpowiadającym przedmiotowi twej woli przejawem

twego rzeczywistego indywidualnego życia. Jeśli kochasz nie wzbudzając wzajemnej miłości, tzn. jeśli

twoja miłość jako miłość nie wytwarza wzajemnej miłości, jeśli poprzez swój przejaw życia człowieka

kochającego nie czynisz siebie człowiekiem kochanym, miłość twoja jest bezsilna, jest nieszczęściem.

[Krytyka heglowskiej dialektyki i filozofii w ogóle]

6. Chyba w tym punkcie będzie miejsce na to, by dla wyjaśnienia i uzasadnienia wywodów

poświęcić kilka uwag dialektyce heglowskiej w ogóle, a w szczególności ujęciu jej w “Fenomenologii” i

“Logice”, jak również stosunkowi do Hegla nowego ruchu krytycznego.

Współczesna krytyka niemiecka była tak zaabsorbowana treścią starego świata, jej rozwój był tak

przemożnie skrępowany materiałem krytyki, że w konsekwencji cechował ją całkowicie bezkrytyczny

stosunek do metody krytykowania i zupełny brak rozeznania, jeśli chodzi o kwestię poniekąd formalną, w

istocie jednak zasadniczą, jaki jest nasz stosunek do dialektyki heglowskiej. Nieświadomość – jeśli chodzi o

stosunek współczesnej krytyki do filozofii Hegla w ogóle i do jego dialektyki w szczególności – była tak

wielka, że krytycy tacy, jak Strauss i Bruno Bauer, wciąż jeszcze pozostają w niewoli logiki heglowskiej:

pierwszy całkowicie, drugi również – przynajmniej potencjalnie – w swoich “Synoptykach”

50

(gdzie w

przeciwieństwie do Straussa wysuwa “samowiedzę” abstrakcyjnego człowieka na miejsce substancji

“abstrakcyjnej przyrody”), a nawet jeszcze w “Chrześcijaństwie odkrytym”

51

. Tak na przykład w

„Chrześcijaństwie odkrytym” czytamy:

“Jak gdyby samowiedza ustanawiając świat, ustanawiając różnicę, i w tym, co tworzy, tworząc siebie

samą, jako że z kolei znosi ona różnicę między tym, co stworzyła, a samą sobą i jest samą sobą tylko w akcie
tworzenia i w ruchu – jak gdyby ta samowiedza nie miała mieć swego celu w tym ruchu” itd.; albo: “Oni”
(materialiści francuscy) “nie mogli jeszcze dostrzec, że ruch wszechświata stał się rzeczywiście ruchem dla siebie i
osiągnął jedność z samym sobą dopiero jako ruch samowiedzy”.

Wyrażenia te nawet językowo nie różnią się niczym od ujęcia Hegla, raczej powtarzają je

dosłownie.

Jak mało świadomy był stosunek do dialektyki Hegla w samym akcie krytyki (Bauer, “Synoptycy”),

jak mało świadomy pozostał również po akcie krytyki przedmiotowej, dowodzi Bauer, który w swojej

50

Bruno Bauer, “Kritik der evangelischen Geschichte der Synoptiker”, t. I, II, Lipsk 1841, t. III, Brunszwik 1842. – Red.

51

Bruno Bauer, “Das entdeckte Christentum”, Zurych i Winterthur 1843. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 56 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

“Słusznej sprawie wolności” uchyla się od odpowiedzi na niedyskretne pytanie pana Gruppego: “A co teraz

począć z logiką?” – odsyłając go do przyszłych krytyków

52

.

Ale i teraz, kiedy Feuerbach – i w swoich “Tezach” w “Anekdota”, i szczegółowo w “Filozofii

przyszłości” – obalił starą dialektykę i filozofię w jej podstawach, kiedy natomiast owa krytyka, która nie

potrafiła tego dokonać, ujrzawszy, iż rzecz została dokonana, ogłosiła się krytyką czystą, zdecydowaną,

absolutną, krytyką, która wszystko sobie wyjaśniła, kiedy w swoim spirytualistycznym zadufaniu

sprowadziła cały ruch historyczny do stosunku pozostałego świata (który w odróżnieniu od siebie samej

zalicza do kategorii “masy”) do niej samej i rozwiązała wszystkie przeciwieństwa dogmatyczne w jedno

dogmatyczne przeciwieństwo własnej mądrości i głupoty świata, krytycznego Chrystusa i ludzkości jako

“tłumu”, kiedy nieustannie dowodziła swej własnej doskonałości wykazując ubóstwo duchowe masy, kiedy

ogłosiła drukiem

53

swą wyższość nad wszelkimi doznaniami ludzkimi, jak i nad światem, nad którym

króluje we wzniosłej samotności wybuchając tylko od czasu do czasu szyderczym śmiechem olimpijskich

bogów, kiedy wreszcie zapowiedziała krytyczny sąd ostateczny oznajmiając, że zbliża się dzień, w którym

cała ginąca ludzkość stanie przed nią gromadnie, zostanie przez nią podzielona na grupy i każda grupa

otrzyma swoje testimonium paupertatis – teraz, po tych wszystkich pociesznych gestach idealizmu

(młodoheglizmu), umierającego w formie krytyki, idealizm ten nawet nie napomknął o tym, że nadszedł

czas na rozrachunek krytyczny z własną jego matką, dialektyką heglowską, a nawet nie potrafił nic

powiedzieć o swoim krytycznym stosunku do dialektyki Feuerbacha. Jest to zupełnie niekrytyczny stosunek

do samego siebie.

Feuerbach jest jedynym myślicielem, który ma poważny, krytyczny stosunek do dialektyki

heglowskiej; on jeden dokonał prawdziwych odkryć w tej dziedzinie i w ogóle naprawdę przezwyciężył

starą filozofię. Wielkość dzieła dokonanego przez Feuerbacha i skromna prostota, z jaką podaje je światu,

odbiegają jaskrawo od zachowania się krytyków. Wielkim dziełem Feuerbacha jest:

1) dowód, że filozofia nie jest niczym innym, jak wyrażoną w myślach i logicznie

usystematyzowaną religią, że zatem powinna być również osądzona jako inna forma, inny sposób istnienia

alienacji istoty ludzkiej;

2) stworzenie prawdziwego materializmu i rzeczywistej nauki, Feuerbach czyni bowiem również

społeczny stosunek “człowieka do człowieka” podstawową zasadą teorii, a

3) zaprzeczeniu zaprzeczenia, które podaje siebie za absolutną pozytywność, przeciwstawia

pozytywność zasadzającą się na samej sobie i w samej sobie znajdującą swe pozytywne uzasadnienie.

Feuerbach w następujący sposób tłumaczy dialektykę Hegla (i tym samym uzasadnia, że punktem

wyjścia powinno być to, co jest pozytywne – to, co jest pewne zmysłowo):

Punktem wyjścia Hegla jest alienacja (logicznie: to, co nieskończone, abstrakcyjnie ogólne),

substancja, absolutna i niezmienna abstrakcja, czyli – wyrażając się popularnie – jego punktem wyjścia jest

religia i teologia.

Po drugie: znosi on to, co nieskończone, i ustanawia to, co rzeczywiste, zmysłowe, realne,

skończone, szczególne (filozofia, zniesienie religii i teologii).

Po trzecie: znosi z kolei to, co pozytywne, i przywraca abstrakcję, to, co nieskończone.

Przywrócenie religii i teologii.

Feuerbach rozpatruje więc zaprzeczenie zaprzeczenia tylko jako sprzeczność filozofii samej z sobą,

jako filozofię, która potwierdza teologię (transcendentność itd.), gdy uprzednio poddała ją zaprzeczeniu, a

zatem potwierdza ją wbrew samej sobie.

To twierdzenie, czyli samoutwierdzenie i samopotwierdzenie zawarte w zaprzeczeniu zaprzeczenia

Feuerbach rozpatruje jako twierdzenie, któremu brak jeszcze pewności siebie, które przeto zawiera w sobie

własne przeciwieństwo, samo podaje się w wątpliwość i dlatego wymaga dowodu, a więc rozpatruje je jako

52

Bruno Bauer, “Die gute Sache der Freiheit und meine eigene Angelegenheit”, Zurych i Winterthur 1842, str. 193. Autorem

pytania był nie Gruppe, jak podaje przez pomyłkę Marks, lecz Marheineke. – Red.

53

Mowa o “Allgemeine Literatur-Zeitung”. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 57 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

twierdzenie, które nie dowodzi siebie samo przez się, przez swój byt, jako twierdzenie nie poświadczone, i

dlatego przeciwstawia mu bezpośrednio twierdzenie pewne zmysłowo, zasadzające się na samym sobie

54

.

Natomiast Hegel, który zaprzeczenie zaprzeczenia od strony pozytywnej, zawartej w nim,

rozpatrywał jako pozytywność prawdziwą i jedyną, od strony zaś negatywnej w nim zawartej jako jedyny

akt prawdziwy i akt samourzeczywistniania się wszelkiego bytu, znalazł tylko abstrakcyjny, logiczny,

spekulatywny wyraz dla ruchu historii, która nie jest jeszcze rzeczywistą historią człowieka przyjętego w

założeniu jako podmiot, lecz dopiero aktem kreacji, historią powstania człowieka.

Postaramy się wytłumaczyć zarówno abstrakcyjną formę tego ruchu u Hegla, jak i to, czym różni się

ten ruch u Hegla w porównaniu z krytyką współczesną, w porównaniu z tym samym procesem w “Istocie

chrześcijaństwa” Feuerbacha, albo mówiąc inaczej, postaramy się wytłumaczyć krytyczną formę tego ruchu

będącego u Hegla ruchem jeszcze niekrytycznym.

Rzut oka na system Hegla. Należy zacząć od heglowskiej “Fenomenologii”, z niej bowiem zrodziła

się filozofia Hegla i w niej kryje się jej tajemnica.

Fenomenologia.

A. Samowiedza.

I. Świadomość: a) Pewność zmysłowa, czyli to, co jest [das Dieses], i mniemanie. – b) Postrzeżenie,

czyli rzecz z jej właściwościami, i złudzenie. – c) Siła i umysł, zjawisko i świat nadzmysłowy.

II. Samowiedza. Prawdziwość pewności samego siebie. a) Samodzielność i niesamodzielność

samowiedzy, panowanie i niewola. b) Wolność samowiedzy. Stoicyzm, sceptycyzm, nieszczęśliwa

świadomość.

III. Rozum. Pewność i prawda rozumu. a) Rozum obserwujący; obserwacja przyrody i samowiedzy.

b) Urzeczywistnienie samowiedzy rozumnej za pośrednictwem siebie samej. Zadowolenie i konieczność.

Prawo serca i szaleństwo zarozumiałości. Cnota i bieg świata. c) Indywidualność realna w sobie i dla siebie.

Duchowe królestwo zwierzęce i oszustwo, czyli rzecz sama. Rozum prawodawczy. Rozum badający prawa.

B. Duch.

I. Duch prawdziwy, moralność obiektywna [die Sittlichkeit].

II. Duch wyobcowany z siebie, kultura.

III. Duch pewny samego siebie, moralność subiektywna [die Moralität].

C) Religia. Religia natury, religia sztuki, religia objawienia.

D) Wiedza absolutna.

Ponieważ “Encyklopedia” Hegla zaczyna się od logiki, od czystej spekulatywnej myśli, a kończy na

wiedzy absolutnej, na mającym świadomość samego siebie, pojmującym samego siebie duchu

filozoficznym, czyli absolutnym, to znaczy ponadludzkim duchu abstrakcyjnym, przeto cała

“Encyklopedia” jest niczym innym, jak rozwiniętą istotą ducha filozoficznego, jego

samouprzedmiotowieniem; natomiast duch filozoficzny jest niczym innym, jak wyalienowanym duchem

świata pojmującym siebie myślowo, tzn. abstrakcyjnie, w obrębie swojej samoalienacji.

Logikapieniądz ducha, spekulatywna, myślowa wartość człowieka i przyrody – ich istota, która

stała się zupełnie obojętna wobec wszelkiej rzeczywistej określoności i dlatego nierealna – jest myśleniem

wyalienowanym i dlatego abstrahującym od przyrody i rzeczywistego człowieka; myśleniem

abstrakcyjnym.Zewnętrzność tego abstrakcyjnego myślenia... Czymże jest przyroda dla tego

abstrakcyjnego myślenia? Jest ona dla niego czymś zewnętrznym, jest jego samoutratą; ono zaś ujmuje ją

również zewnętrznie, jako myśl abstrakcyjną, ale jako wyalienowane myślenie abstrakcyjne. – Wreszcie

duch, owo myślenie powracające na swe własne, macierzyste łono, myślenie, które jako duch

antropologiczny, fenomenologiczny, psychologiczny, moralny, artystyczno-religijny wciąż jeszcze nie jest

dla siebie samym sobą, aż w końcu odnajduje siebie jako wiedzę absolutną w duchu już absolutnym, tzn.

abstrakcyjnym, w którym odnosi się do siebie samego i otrzymuje swój świadomy i odpowiadający mu byt.

Albowiem jego prawdziwym bytem jest abstrakcja.

54

Feuerbach rozpatruje zaprzeczenie zaprzeczenia, konkretne pojęcie, również jako myślenie, które w myśleniu przechodzi

siebie i jako myślenie chce być bezpośrednio oglądem, przyrodą, rzeczywistością.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 58 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Podwójny błąd u Hegla.

Pierwszy najdobitniej występuje w “Fenomenologii” jako łonie macierzystym filozofii Hegla. Kiedy

na przykład rozpatruje on bogactwo, władzę państwową itd. jako istoty wyalienowane z istoty ludzkiej, to

ujmuje je tylko w ich formie myślowej... Są one istotami myślowymi i dlatego są tylko alienacją czystego,

tzn. abstrakcyjnego filozoficznego myślenia. Dlatego cały ruch kończy się na wiedzy absolutnej. Tym, z

czego przedmioty te są wyalienowane i czemu się przeciwstawiają jako pretendujące do realności, jest

właśnie abstrakcyjne myślenie. Filozof – który sam jest abstrakcyjną postacią wyalienowanego człowieka –

czyni siebie miarą wyobcowanego świata. Cała historia alienacji i całe usuwanie alienacji jest przeto

niczym innym, jak historią produkowania myślenia abstrakcyjnego, tzn. absolutnego, myślenia logicznego,

spekulatywnego. Wyobcowanie będące właściwą treścią tej alienacji i znoszenia tej alienacji, jest tu

przeciwieństwem między “w sobie” i “dla siebie”, między świadomością i samowiedzą, między podmiotem

i przedmiotem, czyli przeciwieństwem między myśleniem abstrakcyjnym i rzeczywistością zmysłową czy

też rzeczywistą zmysłowością, w obrębie samej myśli. Wszystkie inne przeciwieństwa i ruchy tych

przeciwieństw są tylko pozorem, powłoką, egzoteryczną formą tych przeciwieństw, które są jedynymi

interesującymi przeciwieństwami i stanowią sens innych, pospolitych przeciwieństw. Istotą alienacji,

ustanowioną i podlegającą zniesieniu, jest w tym ujęciu nie to, że istota ludzka uprzedmiotawia się w

sposób nieludzki i jako swoje przeciwieństwo, lecz to, że się uprzedmiotawia jako różnica i przeciwieństwo

myślenia abstrakcyjnego.

Przyswojenie sił istoty człowieka, które stały się przedmiotami, i to przedmiotami obcymi, jest więc,

po pierwsze, tylko takim przyswojeniem, które dokonuje się w świadomości, w czystym myśleniu, czyli w

abstrakcji, jest przyswojeniem tych przedmiotów jako myśli i ruchów myśli; dlatego już w

“Fenomenologii” – mimo że z wyglądu jest zdecydowanie negatywna i krytyczna i mimo że rzeczywiście

zawiera krytykę, która często znacznie wyprzedza późniejsze rozwinięcia – znajduje się w postaci utajonej,

jako zarodek, potencja, tajemnica, niekrytyczny pozytywizm i równie niekrytyczny idealizm późniejszych

dzieł Hegla, owo filozoficzne rozłożenie i restytucja istniejącej empirii. Po drugie, windykacja świata

przedmiotowego dla człowieka – na przykład zrozumienie tego, że świadomość zmysłowa nie jest

abstrakcyjną świadomością zmysłową, lecz ludzką świadomością zmysłową, że religia, bogactwo itd. są

tylko wyalienowaną rzeczywistością ludzkiego uprzedmiotowienia, wyalienowaną rzeczywistością

uprzedmiotowionych sił istoty ludzkiej i że dlatego są tylko drogą do prawdziwie ludzkiej rzeczywistości –

to przyswojenie sił istoty ludzkiej albo uświadomienie sobie tego procesu przybiera tedy u Hegla taką

postać, w której zmysłowość, religia, władza państwowa itd. są istotami duchowymi, tylko duch bowiem

jest prawdziwą istotą człowieka, prawdziwą zaś formą ducha jest duch myślący, logiczny, duch

spekulatywny. Ludzki charakter przyrody, jak również przyrody tworzonej przez historię, wytworów

człowieka, przejawia się w tym, że są one wytworami ducha abstrakcyjnego, a więc w tym sensie

momentami duchowymi, istotami myślowymi.

Dlatego “Fenomenologia” jest krytyką utajoną, krytyką, która jest jeszcze dla samej siebie niejasna,

krytyką mającą w sobie coś z mistyki; o tyle jednak, o ile konstatuje ona alienację człowieka – jakkolwiek

człowiek występuje w niej tylko w postaci ducha – o tyle ukryte są w niej wszystkie elementy krytyki,

często przygotowane i opracowane w sposób, który znacznie góruje nad punktem widzenia Hegla.

“Nieszczęśliwa świadomość”, “uczciwa świadomość”, walka “szlachetnej i nikczemnej świadomości” itd.,

itd., te poszczególne rozdziały zawierają w sobie – jakkolwiek jeszcze w formie wyalienowanej – elementy

krytyczne całych sfer, takich jak religia, państwo, życie obywatelskie itd. Tak jak istota, przedmiot są u

Hegla istotami myślowymi, tak samo podmiot jest zawsze świadomością lub samowiedzą, albo raczej

przedmiot występuje tylko jako abstrakcyjna świadomość, a człowiek tylko jako samowiedza. Dlatego też

różne formy alienacji występujące w “Fenomenologii” są tylko różnymi postaciami świadomości i

samowiedzy. Podobnie jak świadomość abstrakcyjna – w której to postaci rozpatruje się przedmiot – jest

sama w sobie tylko momentem różnicowania samowiedzy, tak też w wyniku całego tego ruchu

otrzymujemy tożsamość samowiedzy i świadomości, wiedzę absolutną, czyli taki ruch myślenia

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 59 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

abstrakcyjnego, który skierowany jest już nie na zewnątrz, lecz przebiega tylko w obrębie samego siebie,

czyli że w wyniku otrzymujemy dialektykę czystej myśli.

Wielkość “Fenomenologii” Hegla i jej ostatecznego rezultatu – dialektyki negatywności jako zasady

poruszającej i twórczej – polega więc na tym, że Hegel samotworzenie się człowieka ujmuje jako proces,

uprzedmiotowienie jako odprzedmiotowienie, jako alienację i jako zniesienie tej alienacji; polega więc na

tym, że uchwycił on istotę pracy i pojmuje człowieka przedmiotowego, człowieka prawdziwego, bo

rzeczywistego, jako rezultat jego własnej pracy. Rzeczywisty, czynny stosunek człowieka do samego siebie

jako do istoty gatunkowej albo samoprzejawianie się człowieka jako prawdziwej istoty gatunkowej, tzn.

jako istoty ludzkiej, jest możliwe tylko w ten sposób, że człowiek rzeczywiście wydobywa z siebie

wszystkie swoje siły gatunkowe (co z kolei możliwe jest tylko na drodze współdziałania ludzi, tylko jako

rezultat historii), że ma do nich stosunek jako do przedmiotów, co początkowo możliwe jest znów tylko w

postaci alienacji.

Jednostronność i ograniczoność Hegla przedstawimy szczegółowo przy omawianiu rozdziału

końcowego “Fenomenologii”, traktującego o wiedzy absolutnej, rozdziału, który zawiera w sobie w postaci

skondensowanej zarówno ducha fenomenologii, jej stosunek do dialektyki spekulatywnej, jak również

rozumienie przez Hegla jednej i drugiej oraz ich wzajemnego stosunku.

Na razie zaznaczymy jeszcze tylko, co następuje: Hegel stoi na stanowisku nowoczesnej ekonomii

politycznej. Ujmuje on pracę jako istotę, jako realizującą się istotę człowieka; widzi on tylko pozytywną

stronę pracy, nie widzi jej strony negatywnej. Praca jest stawaniem się dla siebie człowieka w ramach

alienacji, czyli jako człowieka wyalienowanego. Hegel zna i uznaje jedną tylko postać pracy, abstrakcyjną

pracę duchową. A więc to, co w ogóle stanowi istotę filozofii, mianowicie alienację człowieka wiedzącego

siebie, czyli myślącą siebie wyalienowaną wiedzę ujmuje Hegel jako jej istotę, może przeto w

przeciwieństwie do filozofii, która go poprzedza, ująć w jedną całość poszczególne jej momenty i

przedstawić swoją filozofię jako filozofię w ogóle [die Philosophie]. To, co robili inni filozofowie –

rozpatrywali oni poszczególne momenty przyrody i życia ludzkiego jako momenty samowiedzy, i to

samowiedzy abstrakcyjnej – to Hegel wie z czynności samej filozofii, dlatego jego wiedza jest absolutna.

Przejdźmy teraz do naszego przedmiotu.

Wiedza absolutna. Ostatni rozdział “Fenomenologii”.

Istota rzeczy polega na tym, że przedmiot świadomości to nic innego jak samowiedza, albo inaczej,

że przedmiot jest tylko uprzedmiotowioną samowiedzą, jest samowiedzą w charakterze przedmiotu.

(Postawienie znaku równości między człowiekiem i samowiedzą).

Chodzi więc o przezwyciężenie przedmiotu świadomości. Przedmiotowość jako taka traktowana

jest jako wyalienowany stosunek człowieka, stosunek nie odpowiadający istocie ludzkiej, samowiedzy.

Powrotne przyswojenie przedmiotowej istoty człowieka, która w ramach alienacji ukształtowała się jako

obca, oznacza zatem nie tylko zniesienie alienacji, ale i przedmiotowości, czyli że człowiek jest

rozpatrywany jako istota nieprzedmiotowa, spirytualistyczna.

Ruch przezwyciężania przedmiotu świadomości opisuje Hegel w sposób następujący:

Przedmiot ukazuje się nie tylko jako powracający do własnego ja [in das Selbst] (jest to według

Hegla jednostronne – tzn. obejmujące jedną tylko stronę – pojmowanie tego ruchu). Człowiek zostaje

zrównany z własnym ja. Ale własne ja to człowiek ujęty abstrakcyjnie i stworzony przez abstrakcję.

Człowiek jest egocentryczny [selbstisch]. Jego oko, jego ucho itd. są egocentryczne; każda z sił jego istoty

posiada w nim właściwość egocentryzmu. Ale właśnie dlatego jest rzeczą całkowicie błędną mówić:

samowiedza posiada oczy, uszy, siłę istoty. Nie natura ludzka stanowi qualitas samowiedzy, lecz

przeciwnie, samowiedza stanowi qualitas natury ludzkiej, oka ludzkiego itd.

Własne ja, wyabstrahowane i utrwalone jako rzecz dla siebie – to człowiek jako abstrakcyjny

egoista, to egoizm podniesiony w swej czystej abstrakcji do sfery myślenia. (Wrócimy do tego później).

Istota ludzka, człowiek jest dla Hegla równoznaczny z samowiedzą. Wszelka alienacja istoty

ludzkiej jest przeto dla niego alienacją samowiedzy. Alienacja samowiedzy nie jest ujmowana jako wyraz,

jako odzwierciedlający się w wiedzy i myśleniu wyraz rzeczywistej alienacji istoty ludzkiej. Przeciwnie,

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 60 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

rzeczywista, realnie przejawiająca się alienacja jest ze swej najbardziej wewnętrznej, ukrytej – i dopiero

przez filozofię ujawnionej – istoty jedynie zjawiskiem alienacji rzeczywistej istoty ludzkiej, samowiedzy.

Dlatego też nauka, która tego docieka, nazywa się fenomenologią. A więc wszelkie powrotne przyswojenie

wyalienowanej istoty przedmiotowej występuje jako wcielenie jej w samowiedzę; człowiek opanowujący

swoją istotę jest tylko samowiedzą, która opanowuje swoją przedmiotową istotę; powrót przedmiotu do

własnego ja jest właśnie przyswojeniem przedmiotu.

Przezwyciężenie przedmiotu świadomości znajduje wszechstronny wyraz w tym:

1) że przedmiot jako taki przedstawia się świadomości jako coś znikającego;

2) że alienacja samowiedzy jest tym, co ustanawia rzeczowość [Dingheit];

3) że ta alienacja ma znaczenie nie tylko negatywne, lecz również pozytywne;

4) że ma ona to znaczenie nie tylko dla nas czy też w sobie, ale i dla niej samej;

5) że dla niej negacja przedmiotu czy też jego samozniesienie otrzymuje znaczenie pozytywne

dzięki temu, albo uświadamia ona sobie tę nicość przedmiotu dzięki temu, że sama siebie alienuje, w tej

alienacji bowiem ustanawia ona siebie jako przedmiot albo przedmiot jako siebie samą – a to z racji

nierozdzielnej jedności bytu dla siebie;

6) z drugiej strony jest tu jednocześnie zawarty i ten moment, że świadomość w takiej samej mierze

zniosła i wchłonęła w siebie z powrotem tę alienację i tę przedmiotowość, że zatem w swoim innobycie

jako takim jest u siebie;

7) jest to ruch świadomości i w ruchu tym świadomość jest całokształtem swoich momentów;

8) świadomość musi również odnosić się do przedmiotu wedle całokształtu swoich określeń i

ujmować go z punktu widzenia każdego z nich. Ten całokształt określeń świadomości czyni przedmiot w

sobie istotą duchową, dla świadomości zaś przedmiot staje się nią naprawdę przez ujmowanie każdego z

określeń przedmiotu z osobna jako własnego ja albo dzięki wyżej wspomnianemu duchowemu stosunkowi

do nich.

ad 1) To, że przedmiot jako taki przedstawia się świadomości jako coś znikającego, jest owym

wyżej wspomnianym powrotem przedmiotu do własnego ja.

ad 2) Alienacja samowiedzy ustanawia rzeczowość. Ponieważ człowiek równa się samowiedzy,

przeto jego wyalienowana przedmiotowa istota, czyli rzeczowość (to, co jest dla niego przedmiotem, a

przedmiotem jest dla niego naprawdę tylko to, co jest dla niego przedmiotem jego istoty, co zatem jest jego

istotą przedmiotową; ponieważ podmiotem czyni się tu nie rzeczywistego człowieka jako takiego, a zatem i

nie przyrodę – bo przecież człowiek jest ludzką przyrodą – lecz tylko abstrakcję człowieka, samowiedzę,

przeto rzeczowość może być tylko samowiedzą wyalienowaną) równa się wyalienowanej samowiedzy i

rzeczowość jest przez tę alienację ustanowiona. Jasne jest, że żywa, naturalna istota, wyposażona i

obdarzona przedmiotowymi, tzn. materialnymi siłami istoty, posiada również rzeczywiste, naturalne

przedmioty swej istoty i że jej samoalienacja ustanawia świat rzeczywisty, lecz występujący w formie

zewnętrzności, a więc nie należący do jej istoty i panujący nad nią świat przedmiotowy. Nie ma w tym nic

niepojętego ani zagadkowego. Byłoby raczej czymś zagadkowym, gdyby się rzecz miała przeciwnie. Ale

jest również jasne, że samowiedza przez swoją alienację może ustanawiać tylko rzeczowość, to znaczy

tylko rzecz abstrakcyjną, rzecz abstrakcji, a nie rzecz realną. I jasne jest także, że rzeczowość w stosunku do

samowiedzy nie jest przeto bynajmniej czymś samodzielnym, istotnym, lecz tylko tworem przez nią

ustanowionym i że ten ustanowiony twór zamiast potwierdzać sam siebie jest tylko potwierdzeniem aktu

ustanawiania, który na moment utrwala swoją energię w postaci produktu, nadając mu dla pozoru – lecz

tylko na moment – rolę samodzielnego, rzeczywistego przedmiotu.

Kiedy rzeczywisty, cielesny człowiek, stojący na twardym gruncie kuli ziemskiej, emanujący i

wchłaniający w siebie wszystkie siły przyrody, poprzez swoją alienację ustanawia rzeczywiste

przedmiotowe siły swojej istoty jako przedmioty obce, to nie ustanawianie jest podmiotem; jest nim

podmiotowość przedmiotowych sił istoty, których działanie musi być przeto również przedmiotowe. Istota

przedmiotowa działa przedmiotowo i nie działałaby przedmiotowo, gdyby przedmiotowość nie była

zawarta w określeniu jej istoty. I tylko dlatego tworzy ona, ustanawia przedmioty, że sama jest przez

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 61 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

przedmioty ustanawiana, że sama jest od początku przyrodą. W akcie ustanawiania nie przechodzi ona od

swojej “czystej działalności” do tworzenia przedmiotu – jej przedmiotowy produkt tylko potwierdza jej

przedmiotową działalność, jej działalność jako działalność przedmiotowej istoty przyrodniczej.

Widzimy tu, że konsekwentny naturalizm czy też humanizm różni się zarówno od idealizmu, jak i

od materializmu będąc zarazem prawdą jednoczącą je oba. Widzimy zarazem, że tylko naturalizm jest w

stanie pojąć akt historii powszechnej.

<Człowiek jest bezpośrednio istotą przyrodniczą. Jako istota przyrodnicza, i to żywa istota

przyrodnicza, jest on, z jednej strony, wyposażony w siły przyrodnicze, siły życiowe, jest aktywną istotą

przyrodniczą; siły te istnieją w nim jako dyspozycje i zdolności, jako popędy; z drugiej strony, jako istota

przyrodnicza, cielesna, zmysłowa, przedmiotowa jest on istotą pasywną, doznającą [ein leidendes Wesen],

uwarunkowaną i ograniczoną, jak zwierzę i roślina, to znaczy że przedmioty jego popędów istnieją poza

nim jako niezależne od niego przedmioty, które są jednak przedmiotami jego potrzeb, przedmiotami, które

są nieodzowne, istotne dla przejawiania i potwierdzania sił jego istoty. To, że człowiek jest istotą cielesną,

wyposażoną w siły przyrodnicze, żywą, rzeczywistą, zmysłową, przedmiotową, oznacza, że przedmiotem

jego istoty, jego przejawiania życia, są rzeczywiste, zmysłowe przedmioty, albo że może on przejawiać swe

życie tylko w rzeczywistych, zmysłowych przedmiotach. Być przedmiotowym, przyrodniczym, zmysłowym

to to samo, co mieć przedmiot, przyrodę, zmysł na zewnątrz siebie albo być samemu przedmiotem,

przyrodą, zmysłem dla innej istoty. Głód jest potrzebą przyrodniczą, przeto dla swego zaspokojenia, dla

uśmierzenia potrzeba mu przyrody na zewnątrz siebie, przedmiotu na zewnątrz siebie.> Głód to

przedmiotowa potrzeba ciała, potrzeba pewnego przedmiotu znajdującego się na zewnątrz ciała i

nieodzownego dla jego integracji i przejawienia jego istoty. Słońce jest przedmiotem rośliny, przedmiotem

nieodzownym dla niej, utwierdzającym jej życie, podobnie jak roślina jest przedmiotem słońca jako

uzewnętrznienie życiodajnej siły słońca, przedmiotowej siły istoty słońca.

Istota, która nie ma swojej przyrody na zewnątrz siebie, nie jest istotą przyrodniczą i nie uczestniczy

w bycie przyrody. Istota, która nie ma żadnego przedmiotu na zewnątrz siebie, nie jest istotą przedmiotową.

Istota, która sama nie jest przedmiotem dla jakiejś innej istoty, nie posiada żadnej istoty, która byłaby dla

niej przedmiotem, a zatem nie zachowuje się przedmiotowo, jej byt nie jest bytem przedmiotowym.

Istota nieprzedmiotowa jest istotą nierzeczywistą.

Proszę sobie wyobrazić istotę, która ani sama nie jest przedmiotem, ani nie posiada przedmiotu.

Taka istota byłaby, po pierwsze, istotą jedyną, poza nią nie istniałaby żadna istota, istniałaby ona samotnie,

sama jedna. Z chwilą bowiem kiedy istnieją przedmioty poza mną, z chwilą kiedy nie jestem sam, jestem

czymś innym, jakąś inną rzeczywistością niż przedmiot na zewnątrz mnie. Dla tego drugiego przedmiotu

jestem więc inną rzeczywistością niż on, to znaczy jestem jego przedmiotem. Zatem istota, która nie jest

przedmiotem dla innej istoty, zakłada, że nie istnieje żadna istota przedmiotowa. Z chwilą kiedy mam coś

jako przedmiot, to przedmiot ten ma mnie jako swój przedmiot. Istota nieprzedmiotowa zaś jest istotą

nierzeczywistą, niezmysłową, istotą tylko pomyślaną, to znaczy tylko wyobrażoną, rzeczą abstrakcji. Być

zmysłowo to tyle co być rzeczywiście, być przedmiotem zmysłu, być przedmiotem zmysłowym, a więc

mieć na zewnątrz siebie przedmioty zmysłowe, przedmioty swojej zmysłowości. Być zmysłowym to tyle co

być pasywnym, doznającym [leidend sein].

Człowiek jako istota przedmiotowa, zmysłowa, jest tedy istotą pasywną, doznającą [ein leidendes

Wesen]; a że jest istotą ten swój stan odczuwającą, jest zarazem istotą obdarzoną namiętnością [ein

leidenschaftliches Wesen]; namiętność, pasja, to siła istoty człowieka energicznie sięgająca po swój

przedmiot

55

.

55

Język niemiecki pozwala tu na taką grę słów – przejście od pasywności, doznawania czegoś, cierpienia czegoś do

namiętności, pasji. Począwszy zresztą od greki, gdzie cierpienie czegoś, odbieranie wrażeń jest połączone w jednym – nader

bogatym semantycznie – słowie z afektem, namiętnością (pátos) poprzez łacinę i języki romańskie ciągnie się to etymologiczne

powinowactwo tych dwóch dla Polaka odrębnych pojęć. Podobnie w języku rosyjskim spotykamy się z analogicznym

zjawiskiem. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 62 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

<Ale człowiek jest nie tylko istotą przyrodniczą, lecz jest ludzką istotą przyrodniczą, to znaczy istotą

istniejącą dla samej siebie; jest tedy istotą gatunkową i jako taka musi potwierdzać się i przejawiać w

swoim bycie i w swojej wiedzy. Ani więc przedmioty ludzkie nie są przedmiotami przyrodniczymi w tej

postaci, w jakiej dane są bezpośrednio, ani też zmysł ludzki, tak jak jest dany bezpośrednio, w swej

przedmiotowości, nie jest ludzką zmysłowością, ludzką przedmiotowością. Ani obiektywnie, ani

subiektywnie przyroda nie jest dana istocie ludzkiej bezpośrednio i adekwatnie.> I podobnie jak wszystko,

co przyrodnicze, musi powstać, tak również człowiek ma swój akt powstania, historię, która jednak jest dla

niego czymś świadomym i dlatego jako akt powstania jest znoszącym się świadomie aktem powstania.

Historia jest prawdziwą historią naturalną człowieka. – (Do tego trzeba jeszcze wrócić).

Po trzecie, to stanowienie rzeczowości samo jest tylko pozorem, aktem sprzecznym z istotą czystego

działania, musi ono przeto być z kolei zniesione, rzeczowość musi być poddana zaprzeczeniu.

ad 3, 4, 5, 6. – 3) Ta alienacja świadomości ma znaczenie nie tylko negatywne, lecz również

pozytywne i 4) to pozytywne znaczenie ma ona nie tylko dla nas czy też w sobie, ale i dla niej samej, dla

świadomości. 5) Dla świadomości negacja przedmiotu czy też jego samozniesienie otrzymuje znaczenie

pozytywne dzięki temu, albo uświadamia ona sobie tę nicość przedmiotu dzięki temu, że sama siebie

alienuje, w tej alienacji bowiem rozpoznaje siebie jako przedmiot albo przedmiot jako siebie samą, a to z

racji nierozdzielnej jedności bytu dla siebie. 6) Z drugiej strony jest tu jednocześnie zawarty i ten moment,

że świadomość w takiej samej mierze zniosła i wchłonęła w siebie z powrotem tę alienację i tę

przedmiotowość, że zatem w swoim innobycie jako takim jest u siebie.

Widzieliśmy już, że przyswojenie wyobcowanej istoty przedmiotowej, czyli zniesienie

przedmiotowości jako wyobcowania – które musi się rozwijać od obojętnej obcości aż do rzeczywistego

wrogiego wyobcowania – ma dla Hegla zarazem, a nawet przede wszystkim znaczenie zniesienia

przedmiotowości, dla samowiedzy bowiem kamieniem obrazy w alienacji jest nie określony charakter

przedmiotu, lecz jego przedmiotowy charakter. Dlatego przedmiot jest czymś negatywnym, czymś, co się

samo znosi, nicością. Ta nicość przedmiotu ma dla świadomości znaczenie nie tylko negatywne, lecz

również pozytywne, nicość przedmiotu stanowi bowiem właśnie samopotwierdzenie nieprzedmiotowości,

abstrakcji, jej samej. Dla samej świadomości nicość przedmiotu ma znaczenie pozytywne dlatego, że

rozpoznaje ona tę nicość, istotę przedmiotową, jako swoją samoalienację, wie, że owa nicość istnieje tylko

dzięki jej samoalienacji...

Sposobem, w jaki świadomość istnieje i w jaki coś dla niej istnieje, jest wiedza. Wiedza jest jej

jedynym aktem. Dlatego też coś może zaistnieć dla świadomości o tyle, o ile zna ona to coś. Wiedza jest jej

jedynym stosunkiem przedmiotowym. – Świadomość zna nicość przedmiotu, to znaczy wie, że przedmiot

nie różni się od niej, wie o niebycie przedmiotu dla niej, ponieważ zna przedmiot jako swoją samoalienację,

to znaczy, zna siebie (wiedzę jako przedmiot) dzięki temu, że przedmiot jest tylko pozorem przedmiotu,

złudnym mirażem, ze swej istoty zaś nie jest niczym innym, jak samą wiedzą, która się sama sobie

przeciwstawia i dlatego przeciwstawiła sobie nicość, coś, co nie posiada żadnej przedmiotowości poza

obrębem wiedzy, czyli że wiedza wie, iż kiedy odnosi się do jakiegoś przedmiotu, wychodzi tylko poza

obręb siebie, alienuje się, że sama tylko się jawi sobie jako przedmiot albo że tym, co jawi się jej jako

przedmiot, jest tylko ona sama.

Z drugiej strony, jak powiada Hegel, jest tu jednocześnie zawarty i ten moment, że samowiedza w

takiej samej mierze zniosła i wchłonęła w siebie z powrotem tę alienację i tę przedmiotowość, że zatem w

swoim innobycie jako takim jest u siebie.

W tym rozumowaniu mamy wszystkie iluzje spekulacji zebrane razem.

Po pierwsze: w swoim innobycie jako takim świadomość, samowiedza jest u siebie. Dlatego

samowiedza człowieka – jeżeli, abstrahując od heglowskiej abstrakcji, postawimy ją zamiast samowiedzy –

w swoim innobycie jako takim jest u siebie. Zawiera się w tym, po pierwsze, to, że świadomość – wiedza

jako wiedza, myślenie jako myślenie – utrzymuje o sobie, że jest bezpośrednio czymś innym niż ona sama:

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 63 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

zmysłowością, rzeczywistością, życiem – myśleniem, które w myśleniu przeszło samo siebie (Feuerbach)

56

.

Moment taki zawiera się w tym o tyle, że dla świadomości jako czystej świadomości kamieniem obrazy jest

nie przedmiotowość wyalienowana, lecz przedmiotowość jako taka.

Po drugie, zawiera się w tym to, że jeżeli człowiek obdarzony samowiedzą rozpoznał i zniósł świat

duchowy – albo powszechny byt duchowy swego świata – jako samoalienację, to jednak potwierdza go on

ponownie w tej wyalienowanej postaci i utrzymuje, że jest to jego byt prawdziwy, przywraca go

utrzymując, że w swoim innobycie jako takim jest u siebie. Tak więc np. po zniesieniu religii, po

rozpoznaniu religii jako produktu samoalienacji znajduje mimo to potwierdzenie samego siebie w religii

jako religii. Tutaj właśnie tkwi korzeń fałszywego pozytywizmu Hegla albo jego pozornego tylko

krytycyzmu (to, co Feuerbach nazywa ustanowieniem, zaprzeczeniem i przywróceniem religii albo teologii,

co należy jednak pojmować w sensie bardziej ogólnym). Zatem rozum jest u siebie w nierozumie jako

nierozumie. Człowiek, który zrozumiał, że w prawie, polityce itd. prowadzi życie wyalienowane, prowadzi

w tym wyalienowanym życiu jako takim swoje prawdziwe życie ludzkie. A zatem samoutwierdzenie,

samopotwierdzenie się w sprzeczności z samym sobą, zarówno z wiedzą, jak i z istotą przedmiotu, ma być

prawdziwą wiedzą i prawdziwym życiem.

A więc nie może już być mowy o jakimś przystosowaniu się Hegla do religii, do państwa itd.,

albowiem kłamstwo to jest kłamstwem jego zasady.

Jeżeli wiem, że religia jest wyalienowaną samowiedzą ludzką, to wiem, że w niej jako religii

potwierdza się nie moja samowiedza, lecz moja wyalienowana samowiedza; wiem tedy, że moja

samowiedza należąca do samej siebie, do swej istoty, potwierdza się nie w religii, lecz przeciwnie, w

unicestwionej, zniesionej religii.

U Hegla tedy negacja negacji nie jest potwierdzeniem prawdziwej istoty właśnie przez negację

istoty pozornej, lecz potwierdzeniem istoty pozornej lub istoty wyobcowanej z siebie w swoim zaprzeczeniu

albo zaprzeczeniem tej istoty pozornej jako istoty przedmiotowej, znajdującej się poza człowiekiem i

niezależnej od niego, i przemianą jej w podmiot.

Dlatego szczególną rolę odgrywa u niego zniesienie, w którym łączą się zaprzeczenie i zachowanie,

utwierdzenie.

Tak więc na przykład w heglowskiej filozofii prawa zniesione prawo prywatne równa się

moralności, zniesiona moralność równa się rodzinie, zniesiona rodzina równa się społeczeństwu

obywatelskiemu, zniesione społeczeństwo obywatelskie równa się państwu, zniesione państwo równa się

historii powszechnej. W realnej rzeczywistości prawo prywatne, moralność, rodzina, społeczeństwo

obywatelskie, państwo itd. istnieją nadal, ale stały się momentami, egzystencjami i sposobami istnienia

człowieka, które tracą sens w izolacji, wzajemnie się rozwiązują i tworzą itd. Momenty ruchu.

W ich rzeczywistej egzystencji ta ich ruchliwa istota pozostaje ukryta. Ukazuje się ona, objawia

dopiero w myśleniu, w filozofii, i dlatego moim prawdziwym bytem religijnym jest mój byt w filozofii

religii, moim prawdziwym bytem politycznym – mój byt w filozofii prawa, moim prawdziwym bytem

przyrodniczym – mój byt w filozofii przyrody, moim prawdziwym bytem artystycznym – mój byt w

filozofii sztuki, moim prawdziwym bytem ludzkim – mój byt w filozofii. Tak też prawdziwą egzystencją

religii, państwa, przyrody, sztuki jest filozofia religii, filozofia przyrody, filozofia państwa, filozofia sztuki.

Jeżeli jednak prawdziwym bytem religii jest dla mnie tylko filozofia religii itd., to prawdziwie religijny

jestem tylko jako filozof religii, to neguję rzeczywistą religijność i rzeczywiście religijnego człowieka.

Zarazem jednak potwierdzam jedno i drugie po części w obrębie mego własnego bytu czy też w obrębie

obcego bytu, które im przeciwstawiam (gdyż jest on tylko ich wyrazem filozoficznym), po części zaś w ich

własnej pierwotnej formie, gdyż mają one dla mnie walor tylko pozornych innobytów, alegorii, ukrytych

pod powłokami zmysłowymi form ich własnego prawdziwego, tj. mojego bytu filozoficznego

57

.

56

W § 30 dzieła “Grundsätze der Philosophie der Zukunft” Feuerbach mówi: “Hegel to myśliciel, który przeszedł siebie w

myśleniu”. – Red.

57

Cały ten akapit Marks dopisał później na marginesie, stąd akapit następny wiąże się ściśle z poprzednio omówionym

zagadnieniem. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 64 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

Podobnie zniesiona jakość równa się ilości, zniesiona ilość równa się mierze, zniesiona miara równa

się istocie, zniesiona istota równa się zjawisku, zniesione zjawisko równa się rzeczywistości, zniesiona

rzeczywistość równa się pojęciu, zniesione pojęcie równa się obiektywności, zniesiona obiektywność równa

się idei absolutnej, zniesiona idea absolutna równa się przyrodzie, zniesiona przyroda równa się duchowi

subiektywnemu, zniesiony duch subiektywny równa się obiektywnemu duchowi moralnemu, zniesiony

duch moralny równa się sztuce, zniesiona sztuka równa się religii, zniesiona religia równa się wiedzy

absolutnej.

Z jednej strony zniesienie to jest zniesieniem istoty myślowej, a więc myślowa własność prywatna

znosi się w myślowe ujęcie moralności. A że myślenie mniema, że jest bezpośrednio czymś innym niż ono

samo, że jest zmysłową rzeczywistością, a więc ma swą czynność za czynność także i zmysłową, realną,

przeto owo myślowe zniesienie, pozostawiając w rzeczywistości swój przedmiot nienaruszonym, mniema,

że go rzeczywiście przezwyciężyło; z drugiej zaś strony, ponieważ przedmiot stał się teraz dla myślenia

momentem myśli, przeto myślenie traktuje go również w jego realności jako samopotwierdzenie jego

samego, samowiedzy, abstrakcji.

Dlatego też, z jednej strony, ten byt, który Hegel znosi w filozofię, nie jest wcale rzeczywistą

religią, państwem, przyrodą, lecz religią, która już jest przedmiotem wiedzy, dogmatyką; to samo dotyczy

nauki prawa, nauki o państwie, przyrodoznawstwa. A więc z jednej strony zajmuje on pozycję

przeciwstawną zarówno rzeczywistej istocie, jak i bezpośredniej wiedzy niefilozoficznej lub

niefilozoficznym pojęciom o tej istocie. Pozostaje więc w sprzeczności z ich potocznymi pojęciami.

Z drugiej strony człowiek religijny itd. może znaleźć w Heglu swe ostateczne potwierdzenie.

Teraz należy rozpatrzyć – w ramach kategorii alienacji – pozytywne momenty dialektyki Hegla.

a) Zniesienie jako ruch przedmiotowy wchłaniający na powrót alienację. <– Jest to wyrażona w

ramach alienacji idea przyswojenia istoty przedmiotowej przez zniesienie jej alienacji, wyalienowane

poznanie rzeczywistego uprzedmiotowienia człowieka, rzeczywistego przyswojenia przezeń jego

przedmiotowej istoty przez unicestwienie wyalienowanej determinacji świata przedmiotowego, przez

zniesienie go w jego wyalienowanym bycie, podobnie jak ateizm jako zniesienie boga jest stawaniem się

humanizmu teoretycznego, a komunizm jako zniesienie własności prywatnej jest windykacją prawdziwie

ludzkiego życia jako własności człowieka, jest stawaniem się humanizmu praktycznego; albo, innymi

słowy, ateizm jest humanizmem zapośredniczonym z sobą samym przez zniesienie religii, komunizm zaś

humanizmem zapośredniczonym z sobą samym przez zniesienie własności prywatnej. Dopiero przez

zniesienie tego pośredniczenia – które stanowi jednak konieczną przesłankę – powstaje humanizm

poczynający się pozytywnie z samego siebie, humanizm pozytywny.>

Wszakże ateizm, komunizm nie są bynajmniej ani ucieczką, ani abstrakcją, ani utratą świata

przedmiotowego, stworzonego przez człowieka, utratą sił jego istoty, które przybrały formę przedmiotową,

ubóstwem, które powraca do nienaturalnej, nierozwiniętej prostoty. Przeciwnie, to one dopiero są

rzeczywistym stawaniem się, otwartą realnie przed człowiekiem realizacją jego istoty, realizacją jego istoty

jako czegoś rzeczywistego.

Rozpatrując – wprawdzie znów w formie wyalienowanej – sens pozytywny negacji odniesionej do

samej siebie, rozpatruje tedy Hegel samowyobcowanie człowieka, alienację jego istoty, jego

odprzedmiotowienie i odrzeczywistnienie – jako odzyskanie siebie, przejawianie istoty, uprzedmiotowienie

i urzeczywistnienie. <Krótko mówiąc, rozpatruje on – w ramach abstrakcji – pracę jako akt samotworzenia

się człowieka, stosunek do siebie jako do istoty obcej i realizowanie siebie jako istoty obcej, jako stającą się

świadomość gatunkową i życie gatunkowe.>

b) Ale u Hegla – niezależnie lub raczej w konsekwencji wyżej opisanego opacznego ujęcia sprawy –

akt ten, po pierwsze, ma charakter czysto formalny, ponieważ jest abstrakcyjny, ponieważ istota ludzka

sama jest rozpatrywana tylko jako abstrakcyjna istota myśląca, jako samowiedza, a

po drugie, jako że ten punkt widzenia jest formalny i abstrakcyjny, zniesienie alienacji staje się

potwierdzeniem alienacji albo, inaczej mówiąc, dla Hegla ów ruch samotworzenia się,

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 65 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

samouprzedmiotowiania się jako samoalienacji i samowyobcowania – to absolutne i dlatego ostateczne

ludzkie przejawianie życia, będące samo sobie celem, uspokajające się w sobie i docierające do swej istoty.

Ruch ten rozpatrywany w jego abstrakcyjnej formie, jako dialektyka, traktowany jest zatem jako

prawdziwe życie ludzkie, ale że jest abstrakcją, alienacją życia ludzkiego, przeto jest traktowany jako

proces boski – jako boski proces człowieka, proces, który przebywa sama jego różna od niego,

abstrakcyjna, czysta, absolutna istota.

Po trzecie: proces ten musi mieć swego nosiciela, swój podmiot; podmiotem jednak jest dopiero

rezultat; tym rezultatem, podmiotem, który jest świadomy siebie jako samowiedzy absolutnej, jest przeto

bóg, duch absolutny, świadoma siebie i urzeczywistniająca się idea. Człowiek rzeczywisty i rzeczywista

przyroda stają się jedynie predykatami, symbolami tego ukrytego, nierzeczywistego człowieka i tej

nierzeczywistej przyrody. Podmiot i predykat pozostają więc do siebie w stosunku absolutnie opacznym:

mistyczny podmiot-przedmiot albo subiektywność rozciągająca się na obiekt, podmiot absolutny jako

proces, jako podmiot, który się alienuje i z tej alienacji powraca do siebie wchłaniając ją jednak na powrót

w siebie, oraz podmiot jako ten proces; czyste, bezustanne krążenie w sobie.

Najprzód co do formalnego i abstrakcyjnego ujmowania aktu samotworzenia czy też

samouprzedmiotowiania się człowieka.

Ponieważ Hegel stawia znak równości między człowiekiem a samowiedzą, przeto wyalienowany

przedmiot, wyalienowana rzeczywistość istoty człowieka jest niczym innym, jak świadomością alienacji,

myślą o alienacji, jej abstrakcyjnym i dlatego beztreściowym i nierzeczywistym wyrazem, negacją. Dlatego

i zniesienie alienacji jest niczym innym jak abstrakcyjnym, beztreściowym zniesieniem owej beztreściowej

abstrakcji, negacją negacji. Dlatego pełna treści, żywa, zmysłowa, konkretna czynność

samouprzedmiotowiania się staje się jedynie jej abstrakcją, absolutną negatywnością, abstrakcją, która z

kolei utrwala się jako taka i jest myślana jako czynność samoistna, jako po prostu czynność. Ponieważ ta

tak zwana negatywność jest niczym innym, jak abstrakcyjną, beztreściową formą owego rzeczywistego

żywego aktu, przeto również jej treść może być tylko treścią formalną, otrzymaną przez abstrahowanie od

wszelkiej treści. Są to więc ogólne, abstrakcyjne, właściwe każdej treści i dlatego zarówno obojętne wobec

każdej treści, jak i właśnie dlatego dla każdej treści nadające się formy abstrakcji, formy myślenia,

kategorie logiczne, oderwane od rzeczywistego ducha i rzeczywistej przyrody. (Treść logiczną

negatywności absolutnej analizujemy dalej).

Strona pozytywna tego, czego tu w swojej spekulatywnej logice Hegel dokonał, zawiera się w tym,

że określone pojęcia, ogólne stałe formy myślenia są w swojej samoistności wobec przyrody i ducha

koniecznym rezultatem ogólnej alienacji ludzkiej istoty, a więc również ludzkiego myślenia, i że Hegel

przedstawił je dlatego jako momenty procesu abstrakcji i ujął je w jedną całość. Tak więc na przykład

zniesiony byt jest istotą, zniesiona istota pojęciem, zniesione pojęcie... ideą absolutną. Ale czymże z kolei

jest idea absolutna? Z kolei znosi ona samą siebie, jeżeli nie chce całego aktu abstrakcji dokonać znów od

początku i zadowolić się tym, że jest całokształtem abstrakcji albo abstrakcją pojmującą siebie. Ale

abstrakcja pojmująca siebie jako abstrakcję jest świadoma swojej nicości; musi się wyrzec siebie jako

abstrakcji i w ten sposób dochodzi do czegoś, co jest jej zupełnym przeciwieństwem, do przyrody. Cała

logika jest tedy dowodem, że myślenie abstrakcyjne samo przez się jest niczym, że idea absolutna sama

przez się jest niczym, że tylko przyroda jest czymś.

Idea absolutna, idea abstrakcyjna, która “rozważana od strony swej jedności ze sobą jest oglądem

(Hegel, “Encyklopedia”, wyd. 3, str. 222)

58

, która (l. c.) “w swej absolutnej prawdzie decyduje się

wyzwolić z siebie moment swej szczególności, czyli pierwszego określenia i innobytu, ideę bezpośrednią

jako swe odbicie, wyzwolić z samej siebie siebie jako przyrodę”, cała ta idea zachowująca się tak osobliwie

i dziwacznie, idea, która przyprawiła heglistów o tak straszliwe bóle głowy, jest niczym innym, jak

abstrakcją – to znaczy abstrakcyjnym myślicielem – która nauczona doświadczeniem i rozpoznawszy swą

prawdziwą istotę decyduje się pod pewnymi warunkami – fałszywymi i również jeszcze abstrakcyjnymi –

58

Georg Wilhelm Friedrich Hegel, “Encyklopädie der philosophischen Wissenschaften im Grundrisse”, 3 wydanie, Heidelberg

1830. – Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 66 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

wyrzec się siebie i na miejsce swego bytu u siebie, niebytu, swej ogólności i nieokreśloności postawić swój

innobyt, czyli to, co szczególne i określone; decyduje się wyzwolić z siebie przyrodę, która była w niej

ukryta jedynie jako abstrakcja, jako rzecz myślowa, to znaczy porzucić abstrakcję i spojrzeć wreszcie na

wolną od niej przyrodę. Idea abstrakcyjna, która staje się bezpośrednio oglądem, jest właśnie takim

myśleniem abstrakcyjnym, które wyrzeka się siebie i decyduje się na to, by stać się oglądem. Całe to

przejście logiki w filozofię przyrody jest niczym innym jak przejściem – którego abstrakcyjnemu

myślicielowi tak trudno dokonać i które dlatego opisuje tak fantastycznie – od abstrahowania do oglądu.

Mistycznym uczuciem, które wygania filozofa ze sfery myślenia abstrakcyjnego do sfery oglądu, jest nuda,

tęsknota za treścią.

(Człowiek wyalienowany z samego siebie jest myślicielem wyalienowanym również ze swej istoty,

to znaczy ze swej istoty przyrodniczej i ludzkiej. Myśli jego są przeto zastygłymi duchami

przemieszkującymi gdzieś poza przyrodą i poza człowiekiem. Hegel wszystkie te zastygłe duchy zamknął

razem w swojej “Logice”, rozpatrując każdego z nich najprzód jako negację, tzn. jako alienację ludzkiego

myślenia, potem jako negację negacji, tzn. jako zniesienie tej alienacji, jako rzeczywistą manifestację

ludzkiego myślenia; ponieważ jednak ta negacja negacji nie wyzwoliła się jeszcze sama z alienacji, jest ona

po części równoznaczna z restytuowaniem tych zastygłych duchów w ich alienacji, po części oznacza

zatrzymanie się na ostatnim akcie, odniesienie siebie do samej siebie w alienacji jako prawdziwym bycie

tych zastygłych duchów

59

, po części zaś – jako że owa abstrakcja ogranicza się do samej siebie i jest jej

bezbrzeżnie nudno z sobą samą – wyrzeczenie się abstrakcyjnego myślenia, które porusza się tylko w

obrębie myślenia, które nie ma oczu, zębów, uszu, nie ma niczego, występuje u Hegla jako postanowienie

uznania przyrody za istotę i oddania się oglądowi).

Ale również przyroda, ujmowana abstrakcyjnie, dla siebie, utrwalona w oderwaniu od człowieka,

jest dla człowieka niczym. Rozumie się samo przez się, że abstrakcyjny myśliciel, który zdecydował się na

ogląd, patrzy na nią abstrakcyjnie. Gdy przedtem przyroda spoczywała zamknięta przez myśliciela jako idea

absolutna, jako rzecz myślowa w postaci dla niego samego tajemniczej i zagadkowej, to teraz, kiedy ją z

siebie wyzwolił, w rzeczy samej wyzwolił tylko tę abstrakcyjną przyrodę, tylko abstrakcję myślową

przyrody, nadał jej jednak to znaczenie, że jest innobytem myśli, że jest przyrodą rzeczywistą, oglądaną,

różną od myślenia abstrakcyjnego. Albo – mówiąc językiem ludzkim – w swoim oglądzie przyrody

abstrakcyjny myśliciel przekonuje się, że istoty, o których w boskiej dialektyce mniemał, że tworzy je z

niczego, z czystej abstrakcji, jako czyste produkty pracy myślowej, która przebiega sama w sobie i nigdzie

nie spogląda w realną rzeczywistość, są niczym innym, jak abstrakcjami określeń przyrody. A więc cała

przyroda powtarza mu abstrakcje logiczne, tyle że w formie zmysłowej, zewnętrznej. On zaś znów

analizuje ją i te abstrakcje. Jego ogląd przyrody jest zatem tylko procesem potwierdzenia jego

abstrahowania od oglądu przyrody, jest tylko powtórzonym przez niego świadomie aktem tworzenia jego

abstrakcji. Tak więc na przykład czas równa się negatywności odniesionej do siebie samej (l. c., str. 238).

Zniesionemu stawaniu się jako bytowi odpowiada – w formie przyrodniczej – zniesiony ruch jako materia.

Światło jest przyrodniczą formą refleksji introspekcyjnej. Ciało w postaci księżyca i komety jest

przyrodniczą formą przeciwieństwa, które według “Logiki” jest, z jednej strony, pozytywnością

zasadzającą się na samej sobie, z drugiej zaś strony – negatywnością zasadzającą się na samej sobie.

Ziemia jest przyrodniczą formą racji logicznej, jako negatywna jedność przeciwieństwa itp.

Przyroda jako przyroda, to znaczy o tyle, o ile różni się jeszcze zmysłowo od owego tajemnego,

ukrytego w niej sensu, przyroda oddzielona, różna od tych abstrakcji, jest nicością, która objawia się jako

nicość, jest czymś bezsensownym albo ma tylko sens zewnętrzności, która została zniesiona.

59

To znaczy, że na miejsce owych zastygłych abstrakcji stawia Hegel krążący w samym sobie akt abstrakcji; dzięki temu, i to

jest jego zasługą, mógł on wskazać źródło wszystkich tych nieodpowiednich pojęć (które, jeśli chodzi o ich pierwotne

pochodzenie, należą do różnych filozofii), ująć je syntetycznie i zamiast jakiejś jednej określonej abstrakcji uczynić

przedmiotem krytyki abstrakcję wyczerpującą je, wszechogarniającą. (Zobaczymy później, dlaczego Hegel oddziela myślenie

od podmiotu, ale już teraz jest rzeczą jasną, że jeżeli nie ma człowieka, to i manifestacja jego istoty nie może być ludzka i

dlatego również myślenie nie mogło być rozpatrywane jako manifestacja istoty człowieka pojmowanego jako podmiot ludzki i

przyrodniczy, obdarzony oczami, uszami itd., żyjący w społeczeństwie, świecie i przyrodzie).

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 67 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Karol Marks – Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. (1844 rok)

“W punkcie widzenia finalistycznej teleologii mieści się słuszna przesłanka, że przyroda nie zawiera celu

absolutnego w sobie samej” (str. 225).

Celem jej jest potwierdzenie abstrakcji.

“Przyroda pojawiła się jako idea w formie innobytu. Ponieważ idea występuje wobec tego jako

zaprzeczenie samej siebie czy też jako zewnętrzna wobec siebie, przeto sprawa ma się nie tak, że przyroda jest
zewnętrzna tylko w sensie względnym, w stosunku do tej idei, ale tak, że zewnętrzność stanowi określenie, w
którym występuje ona jako przyroda” (str. 227).

Zewnętrzność należy tu rozumieć nie jako zmysłowość, która się uzewnętrznia i otwiera dla światła,

dla zmysłowego człowieka; zewnętrzność tę należy tu pojmować w sensie alienacji, braku, ułomności,

której być nie powinno. Albowiem prawdziwa jest wciąż jeszcze idea. Przyroda jest tylko formą jej

innobytu. A ponieważ myślenie abstrakcyjne jest istotą, wobec tego to, co jest w stosunku do niego

zewnętrzne, jest z istoty swojej tylko czymś zewnętrznym. Abstrakcyjny myśliciel uznaje, że istotę

przyrody stanowi zmysłowość, zewnętrzność, w przeciwieństwie do obracającego się w sobie samym

myślenia. Ale zarazem wyraża on to przeciwieństwo w ten sposób, że ta zewnętrzność przyrody, jej

przeciwieństwo do myślenia stanowi jej brak, że przyroda, o ile różni się od abstrakcji, jest istotą

niedoskonałą. Istota, niedoskonała nie tylko dla mnie, nie tylko w moich oczach, lecz niedoskonała sama

przez się, ma na zewnątrz siebie coś, czego jej brak. To znaczy, że jej istota jest czymś innym niż ona sama.

Toteż dla abstrakcyjnego myśliciela przyroda musi się sama znieść, ponieważ założył ją już jako istotę

potencjalnie zniesioną.

“Duch ma dla nas jako swoją przesłankę przyrodę, której sam jest prawdą, jest więc w stosunku do

przyrody czymś absolutnie pierwotnym. Przyroda znikła w tej prawdzie, duch zaś okazał się ideą, która osiągnęła
swój byt dla siebie i której przedmiotem, jako też podmiotem, jest pojęcie. Tożsamość ta jest absolutną
negatywnością,
ponieważ w przyrodzie pojęcie ma swoją całkowitą zewnętrzną obiektywność, ale ta jego
samoalienacja została zniesiona, przez co stało się ono tożsame z sobą. Jest więc ono tą tożsamością tylko jako
powrót z przyrody” (str. 392).

Objawianie się, które jako idea abstrakcyjna jest bezpośrednim przejściem do przyrody, jej stawaniem

się, jest jako objawianie się ducha, który jest wolny, stanowieniem przyrody jako jego świata; stanowieniem, które
zarazem jako refleksja zakłada świat jako samodzielną przyrodę. Objawianie się w pojęciu jest tworzeniem
przyrody jako bytu ducha, w którym daje on sobie potwierdzenie i prawdę swej wolności”. “Absolutem jest duch;
jest to najwyższa definicja absolutu”

60

.

60

Georg Wilhelm Friedrich Hegel, “Encyklopädie der philosophischen Wissenschaften im Grundrisse”, dz. cyt., str. 393.

Red.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 68 -

www.skfm-uw.w.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ZiolaSzwedzkie stary rekopis, MEDYCYNA ALTERNATYWNA, Ziołolecznictwo---zioła, ziółka, Medycyna natur
Gieysztor rękopisy insygnia monarchii polskiej w XIw (w cag)
Tajemniczy rękopis Voynicha, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
ZDOBNICTWO KSI─ä┼╗KI R─śKOPI┼ÜMIENNEJ! , ZDOBNICTWO KSIĄŻKI RĘKOPIŚMIENNEJ
Katalog Rękopisów
rękopis znaleziony
koszty2, Na prawach rękopisu
koszty2, Na prawach rękopisu
6 Książka rękopiśmienna jako medium czasów antyku i średniowieczai
4.Osrodki wytwarzania ksiazki rekopismiennej, 4
marks05
Średniowieczny rękopis kryje tajemnicę leku na zabójczą?kterię
Kultura rękopisunetografia, Informacja Naukowa i Bibliotekoznawstwo, Materiały
Rękopis znaleziony w Saragossie, polonistyka I rok (wszystko i nic)
Rękopis, Dokumenty-filologia polska
wykaz-rekopisów-A2, W, Rozmaitości
HLP - oświecenie - opracowania lektur, B. Szostak, Rękopis znaleziony w Saragossie (dni 24-28).
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 28. Jan Potocki, Rękopis znaleziony w Saragossie, dni 29, 30,

więcej podobnych podstron