Balthasar Hans Urs von Medytacja chrześcijańska

background image

Medytacja

chrześcijańska

background image
background image

Hans Urs von Balthasar

Medytacja

chrześcijańska

Przełożył Wiesław Szymona OP

background image

Tytuł oryginału

Christlich meditieren

© Copyright by Johannes Verlag Einsiedeln, 1995

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo

W drodze, Poznań 1997

Redaktor wznowienia

Lidia Kozłowska

Redaktor techniczny

Joanna Dąbrowska

Projekt okładki i stron tytułowych

Aleksander Bąk

ISBN 83-7033-524-1

Nihil obstat

Poznań, 10 września 1998 roku

ks. prof. Tomasz Węcławski

Imprimatur

Poznań, 18 września 1998 roku

ks. bp Marek Jędraszewski

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów

W drodze 2004

60-920 Poznań, ul. Kościuszki 99

tel. (61) 852 39 62, faks (61) 850 17 82

sprzedaz@wdrodze.pl, www.wdrodze.pl

background image

Wstęp

Wszystko zależy od odpowiedzi na następujące pytanie:

Czy Bóg przemówił do człowieka i powiedział mu o sobie
samym oraz swoim zamiarze stworzenia człowieka i świa-
ta, czy też przeciwnie — Absolut pozostaje całkowicie nie-
dostępnym dla naszej mowy milczeniem i żadne nasze sło-
wo Go nie dosięga?

Jeśli prawdą jest to drugie, wtedy wszystkie drogi pozo-

stają otwarte. Więcej nawet: człowiek, w pełni świadom
tego, że przemijający i zwodniczy świat nie może być praw-
dą, w swym dążeniu do Niewypowiadalnego musi przemie-
rzyć aż do końca wszystkie drogi, pokonać strome ścieżki,
na których pozostawia za sobą znikomość i wielość, po to,

by — z pomocą heroicznej ascezy oraz przez mistyczne
zatopienie — na chwilę choćby, a może nawet definityw-
nie, obalić więzienne mury swego nazbyt ciasnego i zamk-
niętego ,ja". Wszystkie formy medytacji człowieka szuka-

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

jącego Najwyższego w nadziei, że Go może znajdzie „nieja-

ko po omacku"* (Dz 17,27), są do siebie podobne i to tym
bardziej, im radykalniej staje się ona transcendującym
wszelką doczesność poszukiwaniem. Widoczne jest to
wszędzie — od Dalekiego Wschodu aż po schyłkowe for-
my śródziemnomorskiej starożytności u Plotyna, którego
drogą do mistycznej ekstazy bezowocnie próbował iść na-
wet młody Augustyn.

Jeśli natomiast prawdą jest, że Bóg przemówił, to wkra-

czamy na teren Biblii, w obszar trzech religii monoteistycz-
nych, jako że również islam pełen jest staro- i nowotesta-
mentowych wątków. A wówczas poprawnie rozumiana
medytacja może być tylko rozważaniem słowa Bożego —
o samym Bogu i świecie — oraz coraz głębszym jego przy-
swajaniem. Pozostaje wtedy jedynie pytanie, gdzie to słowo
Boże realizuje się w całej swej pełni, stanowiącej transcen-

dentną jedność wszystkich szczegółowych treści. Czy było
to możliwe na drodze Koranu, którą anioł Gabriel miał uka-
zać Prorokowi — a więc na drodze ukazanej w strofach,
których pobożny muzułmanin wyuczył się na pamięć i co-

dziennie je powtarza w adoracyjnej postawie? Czy mowa
anioła może odsłonić głębię Boga? „Tego, co Boskie, nie
zna nikt, tylko Duch Boży" (1 Kor 2,11).

Podobne, choć nieidentyczne pytanie należy zadać w od-

niesieniu do Starego Testamentu; również jego Prawo zo-
stało przekazane przez anioła (Ga 3,19; Dz 7,38), także jego

* Wszystkie cytaty biblijne za: Pismo Święte Starego i Nowego Te-

stamentu, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2000.

background image

WSTĘP

pouczenia przeszły przez usta proroka („Tak mówi Pan")
w postaci rozmaitych „przepisów, wyroków, obietnic, roz-
porządzeń, nakazów" (Ps 119), które wierzący Izraelici
nieustannie rozważali, recytowali, nad którymi medytowali
— a mimo to niektóre głębokie pytania pozostały bez odpo-
wiedzi i na płaszczyźnie Starego Testamentu musiały takimi
pozostać (zob. Hiob, Kohelet). Ich rozwiązanie wymagało
owego wypełnienia Przymierza Boga z ludźmi, które osiąga
kres równocześnie na dwa sposoby. Po pierwsze, przema-
wia sam Bóg. Po drugie, mówi On jako człowiek, który rzuca
światło również na egzystencjalne problemy człowieka: sens
cierpienia, przemijania i śmierci oraz wartość całego ciężaru
śmiertelnego życia, ukazywaną w Bogu i w zmartwychwsta-
niu do życia wiecznego. Pełną dynamizmu syntezę tego obja-
wienia zawiera początek Listu do Hebrajczyków:

Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do

ojców [naszych] przez proroków, a w tych ostatecznych

dniach przemówił do nas przez Syna. Jego to ustanowił dzie-

dzicem wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył wszech-

świat. Ten [Syn], który jest odblaskiem Jego chwały i odbi-

ciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi,

a dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy

Majestatu na wysokościach. On o tyle stał się większy od

aniołów, o ile odziedziczył dostojniejsze od nich imię (1,1—4).

Ostateczna pełnia samoobjawienia się Boga ma więc

dwa wymiary: Bóg wypowiada słowo wychodzące z Jego
własnej głębi, a przez to, że mówi jako człowiek, odsłania
zarazem głębię człowieka. I w ten właśnie sposób jedno-
znacznie ukazują się wymiary chrześcijańskiej medytacji.

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

Możliwa jest ona tam tylko, gdzie Bóg objawia się jako
człowiek — tam zatem, gdzie ten Człowiek objawia całą

głębię Boga. I dlatego nie istnieje wyższy punkt wyjścia.
A pełną doskonałość może ona osiągnąć jedynie tam,
gdzie objawiający Człowiek, Syn Boży, Jezus Chrystus, ob-

jawia Boga jako swego Ojca: w Świętym Duchu Bożym,

którego On nam rzeczywiście udziela po to, byśmy tę prze-
nikaną tylko przez Ducha głębię Boga (por. 1 Kor 2,10)
również mogli przenikać w darowanym nam Duchu Bo-
żym. „Otóż nie otrzymaliśmy ducha świata, lecz Ducha,
który jest z Boga, dla poznania dobra, jakim Bóg nas obda-
rzył" (1 Kor 2,12).

Zatem chrześcijańska medytacja jest na wskroś tryni-

tarna, a zarazem w pełni ludzka. W poszukiwaniu Boga nikt
nie potrzebuje odrzucać osobowego i wspólnotowego wy-
miaru człowieczej egzystencji; przeciwnie, każdy musi,
w Duchu Świętym, widzieć świat i siebie samego tak, jak
widzi Bóg.

background image

Syn jako Słowo Ojca

Pośrednictwo Słowa

„Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce

objawić" (Mt 11,27). „Boga nikt nigdy nie widział; ten Jed-
norodzony Bóg, który jest w łonie Ojca — autos exegesa-
to
— o [Nim] pouczył", podał nam Jego „egzegezę" (por.

J 1,18). Ojca nikt nie widział; „jedynie Ten, który jest od
Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam:
(...) Ja jestem chlebem życia" (por. J 6,46n).

To nie my za pomocą wyuczonych technik zmuszamy

Absolut do odsłonięcia się; sam Bóg w sposób całkowicie
wolny objawia się, ukazuje nam siebie w Synu, daje nam
słowo zaspokajające głód naszej duszy. Dowiadujemy się,

że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

(Rdz 1,27) po to, by dopiero w nim Bóg mógł wyrazić swój
— Niewidzialnego — doskonały obraz (2 Kor 4,4) i odbicie
(Hbr 1,3). Człowiek Jezus nie stał się tym obrazem Boga
dopiero pojakims czasie, od początku wiedział, że nim jest.
Przewyższające autorytet Mojżesza „A Ja wam powia-
dam" może oznaczać jedynie Ja Boga Jahwe i Jego Słowa.
„Zanim Abraham się stał, JA JESTEM" (J 8,58) — te sło-
wa były straszliwym zgorszeniem dla ludu. przyzwyczajo-
nego do proroków. Nastają na Jego życie, ponieważ „Boga
nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu" (J 5,18).

Chcą Go ukamienować „za bluźnierstwo, za to, że będąc
człowiekiem, uważa siebie za Boga" (por. J 10,33).

Roszczenia Jezusa nie mają sobie podobnych w całej

historii religii. On domaga się dla siebie najwyższej, absolut-
nej miłości, której musi ustąpić tak przecież uświęcona mi-
łość drugiego człowieka i tak zalecana miłość siebie same-

go (Łk 14,26). Kto do Boga nie przychodzi przez Niego,

jedyną bramę, ten jest nazwany złodziejem i rozbójnikiem

(J 10,8). Kto w Nim nie słucha i nie rozumie słowa Bożego,
kto Jego — tego Słowa — nie kocha, ten nie może sobie
rościć pretensji do relacji z Bogiem. „Gdyby Bóg był wa-
szym Ojcem, to i Mnie byście miłowali. (...) Dlaczego nie
rozumiecie mojej mowy? Bo nie możecie słuchać mojej na-
uki" (J 8,42n). „Kto nie miłuje Mnie, ten nie zachowuje słów
moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego,
który Mnie posłał, Ojca" (J 14,24). „Albowiem Ojciec sam

was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali" (J 16,27). Zatem
według Jezusa warunkiem wzajemnej miłości między Bo-
giem a człowiekiem — prawdziwego przymierza miłości —

10

background image

SYN JAKO SŁOWO OJCA

jest miłość ku Niemu, Bogu-Człowiekowi, doskonałemu

wcieleniu Przymierza. Jezus jest Drogą prowadzącą w obu
kierunkach: od Boga do człowieka i od człowieka do Boga.

Medytacja chrześcijańska zatem, w samym swoim rdze-

niu, może być tylko miłującym, posłusznym przypatrywa-
niem się temu Człowiekowi, który jest samowyrażeniem się

Boga. Jezus jest wykładnią Boga i skierowanym do nas

pouczeniem. „Każdy, kto wybiega zbytnio naprzód, a nie
trwa w nauce Chrystusa, ten nie ma Boga. Kto trwa w na-
uce [Chrystusa], ten ma i Ojca, i Syna" (2 J 9). To trwanie
zwie się wiarą, a wierze tej dane są oczy, które poprzez
Jezusowe człowieczeństwo widzą to, co Boskie. „Kto Mnie
widzi, widzi także i Ojca" (J 14,9). Chrześcijańskiej medy-
tacji dane jest oglądać postawę i zachowanie się Ojca nie
tylko w Jezusowych słowach, ale w całym Jego zachowaniu
i we wszystkich czynach. Gdy Jezus się gniewa (zwłaszcza

w Ewangelii Marka), gdy chwyta za bicz, dowiadujemy się
przez to, jak i dlaczego rozgniewał się Jahwe, Bóg zapal-
czywy. Gdy płacze nad Jerozolimą, która „nie chciała", ob-

jawia w ten sposób żal Pana Przymierza, że wzgardzono

Jego miłością. Gdy każe się prosić (swojej Matce w Kanie,
rzymskiemu setnikowi w Kafarnaum, pogance w Syrii) i na

skutek prośby „zmienia usposobienie", ukazuje przez to, jak
wytrwała modlitwa w końcu wyrywa sercu Bożemu uprag-
nione dobro (Łk 18,1-7). Gdy w Betanii nie lęka się odmó-

wić odpowiedzi obu umiłowanym niewiastom i pozornie
pozostawia je ich własnemu losowi, stanowi to zapowiedź
tego, że na krzyżu będzie się czuł opuszczony przez Ojca

— a przecież już przedtem wiedział, że „nadchodzi godzina,

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

a nawet już nadeszła, że (...) Mnie zostawicie samego. Ale
Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną" (J 16,32; por.
8,29). Bóg nie opuszcza także — a nawet przede wszyst-
kim — wtedy, gdy tak w odczuciu świata się wydaje.

U Jezusa wszystko jest słowem. Również Jego milcze-

nie przed ludzkimi trybunałami, biczowanie i oplwanie.
A nade wszystko Jego śmierć — po donośnym, niewyarty-
kułowanym zawołaniu, po którym nastąpi głuche milczenie
Jego martwego ciała. Żadne inne słowo Boga nie jest bar-
dziej wymowne niż ten ostateczny stan śmiertelnego czło-
wieka. Gdybyśmy bowiem nie mieli tego słowa — owego
samowyrażenia się Boga, nie wiedzielibyśmy, że mimo
najczarniejszych ciemności „Bóg jest miłością" — zdanie,

jakiego nie odważyła się wypowiedzieć żadna inna religia

świata. To zdanie, bardziej niż którekolwiek inne, domagało
się poświadczenia: On jest tutaj. „Zaświadczył to ten, który
widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi
prawdę, abyście i wy wierzyli" (J 19,35). Późniejsze relacje
o Zmartwychwstałym jeszcze wyraźniej wskazują na Boga
(słowo „rajski" okazuje się tu zbyt słabe) i dlatego właśnie
najbardziej czułe i delikatne w całej Ewangelii są słowa roz-
mowy z Magdaleną przy grobie, z uczniami w Wieczerniku,

pełna miłości nagana udzielona Tomaszowi i spełnienie jego
prośby, scena w drodze do Emaus, gest błogosławienia
przed wstąpieniem do nieba — aż po ukazywanie się Wy-
wyższonego Pawłowi w celu pocieszenia go i umocnienia
w najtrudniejszych dla niego chwilach (Dz 18,9-10; 23,11;
27-24). Również w Przemienieniu wszystko okazuje się

12

background image

SYN JAKO SŁOWO OJCA

żywe i konkretne; nic ze świata stworzonego nie zostaje
odrzucone w świecie odkupionym.

I tak w Jezusowe przypowieści zostanie włączona cała

natura, by przybliżyć nam istotę Królestwa Bożego: skarb
znaleziony na roli, odkryta bezcenna perła, dla której się
wszystko sprzedaje, ziarna wysiane przez rolnika, z których
wiele się zmarnuje i pomiędzy które nieprzyjaciel wsiewa
chwast. Łaska okazuje się tryskającym źródłem, miłość —
pożarem mającym ogarnąć cały świat. A potem znowu się
pojawia sam z siebie, „nie wiadomo jak", wyrastający za-
siew. Zjawiska w przyrodzie, a więc: cudownie kwitnąca
łąka, ptaki podniebne, które nie sieją ani nie zbierają, służą
obrazowemu pouczaniu słuchaczy. Stosunek krzewu win-
nego do latorośli unaocznia im, że bez Jezusa niczego nie
mogą dokonać, razem z Nim natomiast przynieść mogą

owoc obfity. Jezusowe cuda mówią, po pierwsze, że uzdro-
wienie ciała i nakarmienie go wskazują na troskę Boga
o uzdrowienie i nakarmienie duszy — ale również i na to, że
rzeczywistości cielesne stanowią autentyczny obraz i prze-

jaw rzeczywistości duchowych. „Cóż bowiem łatwiej jest po-

wiedzieć: »Odpuszczone są ci twoje grzechy«, czy też
powiedzieć: »Wstań i chodź!«" (Mt 9,5)

Podobne przykłady można by wyliczać bez końca; cała

Ewangelia składa się z obrazów i symboli. Widziany w per-
spektywie ziemskiej, każdy z nich ma swoje granice, ale

jest zarazem otwarty na nieskończoność Boga i objawia

Jego niestworzoną, transcendentną istotę. To otwarcie się
skończonego na Boga jest zawsze widoczne w Jezusie

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

Chrystusie. Każde słowo, które jako człowiek kierował do
świata, było równocześnie modlitwą do Ojca. W medytacji
często się o tym zapomina. Człowiek nie musi dawać swej
własnej odpowiedzi na pochodzące od Boga słowo obja-
wienia (jakże często byłaby to odpowiedź chybiona i nie na

miarę wymagań słowa!), ponieważ już w samym tym sło-
wie został mu dany wzorzec odpowiedzi.

Pielgrzymujący do Pana ma udział w Jego rozmowie z Ojcem

i Jego modlitwie. Każda forma Jego cierpienia i branie na sie-

bie grzechu dokonują się wewnątrz Jego rozmowy z Ojcem.

A to samo dotyczy naszych zachowań. Kto przychodzi do

Niego, ten przychodzi do Ojca, On bowiem wszystkich pro-

wadzi do Ojca. Słuchający Go uczniowie doznają dwojakiego

doświadczenia: słyszą Jego wypowiadane na głos, kierowa-

ne do nich i do świata słowo, ale równocześnie słyszą w nim

Jego modlitwę do Ojca*.

Słuchający otrzymuje zarazem dar wiary. Nie jest to tyl-

ko jego własny, całkowicie immanentny akt; jest to raczej

jego otwarcie się na Boga, a tym samym — modlitwa. Słu-

chacz nie otrzymuje tu czegoś gotowego, co by mógł i po-
winien w niezmienionej postaci zwrócić Ojcu. Zawarte
w słowie otwarcie się zostaje mu darowane raczej jako
zdolność otwierania się; łaska jest tu dawana jako wolność.
Jak zobaczymy później, ta darowana wolność to Święty

Duch Boga. Na razie pragniemy jedynie zaznaczyć, że Je-

zus Chrystus, jako Słowo i doskonałe Przymierze Boga

* Adrienne von Speyr, Bergpredigt, Johannes Verlag Einsiedeln, Fry-

burg 1948. s. 92-93.

14

background image

SYN JAKO SŁOWO OJCA

z ludźmi, jest ze swej istoty dialogiem — z tym jednak, że
ten Bosko-ludzki dialog, którego On jest w samym swoim

jestestwie zapośredniczeniem, oznacza coś daleko więcej

niż zwykłą rozmowę dwóch różnych osób.

Wprowadzenie w medytację

Kto chce coś usłyszeć, musi się do tego przygotować

przez wyciszenie. Jeśli mówi on sam albo jego własne my-
śli, pragnienia i troski, wtedy ich szum uniemożliwia mu sły-
szenie. Dlatego wszystkie wprowadzenia do medytacji za-

czynają się od postulatu wewnętrznej ciszy i pustki, bę-
dących przygotowaniem miejsca na oczekiwany dar. Mówi
się tu o „wyłączeniu", „koncentracji" rozproszonej świado-
mości, o tajemniczym „wejściu do wnętrza" itp. Można jed-
nak słusznie wątpić, czy tego rodzaju czysto negatywne
zabiegi doprowadzają do takiej pozytywnej gotowości słu-
chania, jaka chrześcijańską medytację odróżnia od wszyst-
kich innych — tych mianowicie, w których się nie rozlega

głos Boga, w związku z czym taka gotowość jest zbędna.

Rozumiana w sensie chrześcijańskim, postulowana tu

cisza nie pojawia się dopiero jako owoc wysiłków człowie-
ka; wierzący musi raczej uświadomić sobie, że tę cichą,
ukrytą „izdebkę", do której ma wejść (Mt 6,6), ma w sobie
samym, a zarazem w Bogu — podobnie jak owi nieświado-

15

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA -

mi niczego „maluczcy", których „aniołowie (...) w niebie
wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego" (Mt 18,10).
Nasze ziemskie zmartwienia i troski są zawsze na jednej,
unoszącej się w górę szali, podczas gdy druga, opadająca,
ale również nasza szala — nasze bycie w Bogu — ma „nie-
wyobrażalną przewagę" (por. 2 Kor 4,17). Nie musimy naj-
pierw naszymi własnymi siłami torować sobie drogi do
Boga; nasze życie jest zawsze ukryte z Chrystusem w Bo-
gu. Zatem przygotowanie się do medytacji nie wymaga dłu-
gich psychologicznych procesów; chrześcijanin ma tylko
aktem wiary uzmysłowić sobie, gdzie w nim się znajduje
rzeczywiste centrum i punkt ciężkości. Nam się wydaje, że

jesteśmy daleko od Boga, gdy tymczasem On jest nam bli-

ski. Wcale nie musimy przebijać się w Jego kierunku, nasza
sytuacja jest zdecydowanie bliższa obrazowi z przypowie-
ści: „A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzru-
szył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na
szyję i ucałował go" (Łk 15,20). Wyuczone na pamięć sło-
wa: „Ojcze, już nie jestem godzien nazywać się twoim sy-
nem, uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników", nie
sięgają gestu ojca, wołającego do swoich sług: „Przynieście
szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pier-
ścień na rękę i sandały na nogi!". Podobnie w przypowieści
o uczcie królewskiej: „Wszystko jest gotowe" — dowiadu-

ją się zaproszeni, ale nie chcą przyjść (Mt 22,4). Boża peł-

nia nie wymaga wyczekiwania w przedpokoju, zbędne jest

długie „wstępowanie do nieba" czy „zstępowanie do Ot-
chłani" (Rz 10,6n); skierowane do mnie słowo Boże „nie

16

background image

SYN JAKO SŁOWO OJCA

przekracza moich możliwości i nie jest poza moim za-
sięgiem", lecz ,jest bardzo bliskie mnie: w mych ustach
i w moim sercu" (por. Pwt 30,11.14). Całe „przygotowanie
się" dziecka to rzucenie się w ramiona ojca — przy czym
miłość Ojca, to znaczy Jego wola i pragnienie, przewyższa

to, co stanowi naszą własność — jakkolwiek to ostatnie,
niezależnie od naszej woli, zawsze bywa przez Boga brane
pod uwagę, uznawane i włączane w Jego plany.

Jeśli zatem w modlitwie przygotowania mamy „prosić

Boga, Pana naszego, aby wszystkie nasze zamiary, decyzje
i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały

Jego Boskiego Majestatu" (Ćwiczenia, 46)*, prośba ta nie
powinna przychodzić z daleka, z obczyzny, lecz ma być przy-
tuleniem się dziecka do serca Ojca, który zawsze ma rację,

i jest zrozumiałą samą przez się normą całego jego postępo-
wania. Tym samym oczywiste się staje, że przygotowanie
naszego serca musi być wolne od wyrachowania; należy tu
unikać egoistycznych kalkulacji i szukania własnej korzyści.
Przeciwnie, trzeba się wyzbyć własnej woli i zdać się całko-

wicie na przepastną, bezinteresowną miłość Bożą**.

Jednak to zdanie się na wolę Bożą przed rozpoczęciem

medytacji niejako z natury rzeczy zawiera też prośbę (Ćwi-

* Cytaty z Ćwiczeń duchownych podaję za: Św. Ignacy Loyola,

Ćwiczenia duchowne, przeł. M. Bednarz SI, WAM, Kraków 1993.

** Kapłan nie powinien więc przygotowywać kazania w czasie swej

osobistej medytacji — ta musi być bezinteresowna. Nie wyklucza to,

oczywiście, potrzeby dodatkowej modlitwy i rozważania przy opraco-

wywaniu kazania.

17

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

czenia, 48) o zrozumienie właściwego sensu słów, które
Bóg do mnie kieruje. Słowo Boże jest podobne do sakra-
mentu, który to, co wyraża i oznacza, sprawia wprawdzie
swoją własną mocą, ale — podobnie jak ziarno — musi paść
na przygotowaną, spulchnioną glebę. W tej prośbie zawiera
się pokora, która nie pozwala nam siłą torować sobie dostępu
do Bożych głębi. Nie wyklucza to jednak podejmowania rze-
telnego wysiłku, zmierzającego do osiągnięcia przeznaczone-
go mi dobra. Prosta, głęboka wiara nie odczuwa tu nawet
żadnego napięcia. Wierzący wie, że w swoim naśladowaniu
Chrystusa musi dążyć do wypełniania woli Bożej; na mo-
dlitwie pieczone gołąbki nie wpadają mu same do gąbki.
Z drugiej strony ma też świadomość tego, że wszelkie „wsta-
wanie przed świtem", „wysiadywanie do późna" i „wzno-
szenie domu" pozostaną daremne, jeśli Bóg w swojej łasce
nie uwieńczy ich sukcesem (Ps 127). Prośba nie kieruje się
tutaj ku jakiejś nieokreślonej próżni; niczego z góry nie prze-
sądzając, apeluje ona do woli Boga, który tu i teraz, pod-

czas tej właśnie medytacji chce mi udzielić określonych
darów: Pragnę otrzymać od Ciebie TO, co TY zamierzasz
mi ukazać i dać.

Czegoś tu jednak jeszcze brak. Słowo, które Bóg do

mnie kieruje, jest bardzo konkretne i oczekuje mnie dokład-
nie w tym miejscu, gdzie Jezus to słowo Boga na ziemi
wypowiedział. Ewangelie przytaczają sceny, dialogi, po-
uczenia i cuda Jezusowe, które —jak wspomniano wyżej

— zawsze są słowem Boga do świata. To słowo zostało
nam przekazane za pośrednictwem słów i pism ewangeli-

stów, poprzez które mamy docierać do myśli pochodzącej

background image

SYN JAKO SŁOWO OJCA

od samego Boga. Nie pora teraz na egzegetyczne refleksje
nad naturą tego przekazu. Są one bardzo wskazane i należy

je prowadzić w ramach osobnego studium, poza czasem

medytacji. Teraz jednak nie stoję przed tekstem, który bym
mógł, horyzontalnie niejako, porównywać z innymi tekstami
i w następstwie tego może nawet relatywizować jego sens.
Teraz jestem wobec tekstu, który — wertykalnie, ku górze
i w głąb — konfrontuje mnie bezpośrednio ze słowem
Bożym. I o jednym nie wolno mi tu, jako wierzącemu chrze-
ścijaninowi, zapomnieć: o tym mianowicie, że Jezusa Chry-

stusa, jako definitywnego Słowa Boga, nie należy interpreto-
wać w świetle pojedynczych zdań; staje się On zrozumiały

jedynie w całości swojej historii —jako dla nas żyjący, dla

nas umierający i dla nas powstający z martwych. Jako ten
niepodzielnie Jeden ukazuje się w każdym swoim słowie
i geście, w każdej scenie swego życia, konania i powstawa-
nia z martwych. Z tą samą wiarą rozważam każde Jego od-
rębne słowo: konkretną sytuację nad jeziorem, w grupie
uczniów, na Górze Oliwnej i na drodze krzyżowej.

Wszystko jest tu konkretne i musi stawać przed nami

z pomocą zmysłów i wyobraźni, bez których poznanie czy-
sto rozumowe zatraciłoby autentycznie ludzki charakter
i nie odpowiadałoby już prawdzie wcielonego Słowa. Z po-
mocą zmysłów i wyobraźni wierzącego, które — pozosta-

jąc w służbie wiary — same nabierają „duchowego" wy-

miaru i wraz z otwierającym się na Boga „przedmiotem"
(to znaczy objawiającym Go Człowiekiem, Jezusem Chry-
stusem) one również otwierają się na Boże tajemnice. Mo-

tywowane pragnieniem dotarcia do Boga próby uwalniania

L9

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

się od zmysłów, wyobraźni i skończonych pojęć mogą jedy-
nie oddalić od Tego, który nazwał siebie „drogą" i „bramą".
Bez wychodzącej z Jezusowego ciała „mocy" nie odzyska
zdrowia człowiek od wielu lat chory; bez śliny, którą Jezus
potarł oczy niewidomego, ten nie odzyska wzroku; bez Jego
fizycznego tchnienia apostołowie nie otrzymają Ducha.
Ciało Jezusa (jest On tego świadom!) jest świątynią, w któ-
rej mieszka Bóg (J 2,21). Jeśli sobie uświadomimy, że naj-
większe zbliżenie się wierzącego do Boga ma miejsce
w eucharystycznym misterium składania w ofierze Ciała
i Krwi Jezusa, wówczas odrzucimy jako obce chrześcijań-
stwu wszelkie próby medytacji odrywającej się od ciała po
to, by „wznieść się w rejony czystego ducha".

Raz jeszcze wróćmy jednak do wyrażonego wyżej prze-

konania, że Jezusa w Jego trójczłonowej historii (życie ziem-
skie i śmierć, życie wieczne w niebie oraz Jego obecność
w sakramentach) — tego Jezusa nie da się „zrekonstru-
ować" przez proste zestawienie różnych słów, ponieważ

jako Osoba nieporównywalna z innymi, będąca równo-

cześnie Bogiem i człowiekiem, On zawsze pozostaje niepo-
dzielną jednością. Kiedy wypowiada jakieś zdanie czy opo-
wiada przypowieść, albo gdy dokonuje cudu, w każdym
przypadku należy Go widzieć jako tego Jednego. I w tej
właśnie jedności objawia On żywego, trójjedynego Boga.
Zatem nie musimy abstrahować od danego słowa, przypo-
wieści czy cudu po to, by z pomocą innego „materiału" uzy-
skać pełniejsze poznanie lub łatwiejszy przystęp. W tej jedno-
ści, która — rozpatrywana z czysto ziemskiej perspektywy

— może się wydać ograniczona, zawiera się wszystko, cze-

20

background image

SYN JAKO SŁOWO OJCA

go w medytacji potrzebujemy, by sobie uświadomić, co
może nam powiedzieć jeden i w tej jedności doskonały Bóg.

Motywowane potrzebą dokładniejszej informacji czy wzbo-

gacenia wiedzy „abstrahowanie" byłoby tu pewnego rodza-

ju rozproszeniem.

Jedno słowo, przypowieść albo cud Jezusa mogą być

rozpatrywane co najwyżej w różnych sytuacjach całej Jego
egzystencji. Każde błogosławieństwo — „błogosławieni
ubodzy w duchu" na przykład — ukazuje nam całe swoje
bogactwo dopiero wtedy, gdy je słyszymy najpierw jako sło-
wo Jezusa Człowieka, a więc — gdy myślimy o tym, jak On
sam stoi wobec Ojca, ubogi i zdany na Jego pokarm, udzie-
lany Mu przez Ducha Świętego; potem —jak do tego ubó-
stwa zaprasza uczniów i przysłuchujący się lud; wreszcie

— jak przez to słowo-program rzuca pełne światło na naj-
śmielsze aspiracje Starego Przymierza, na „ubogich Pana".
Najgłębszy jednak sens Jezusowego słowa odsłania dopie-
ro Jego męka. On przecież wszystkie swoje słowa wypo-
wiadał w perspektywie męki, wszystkie one z niej czerpią
pełny sens. Jezus może na przykład już przed męką odpusz-
czać grzechy, ponieważ na krzyżu pragnie zadośćczynić
i pokutować za wszystkie grzechy; również tutaj się odsłania
ostateczny wymiar ubóstwa w duchu. Mimo to wierzący nie
może pozostać przy krzyżu, ponieważ urzeczywistniona na
nim najwyższa miłość objawiła się dopiero w „błogosławień-
stwie" zmartwychwstania: „Do nich należy królestwo nie-
bieskie". Chociaż już przedtem prawdziwe było jedno i dru-

gie, teraz dopiero otrzymujemy zewnętrzne tego potwier-
dzenie. Przy czym sens słowa o ubóstwie wcale się na tym

21

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

nie wyczerpuje; okazuje się raczej, że doskonałe, błogosła-
wione ubóstwo jest dopiero w Bogu, żadna przecież Osoba
Boża nie pragnie zachować czegoś dla siebie samej, lecz
wszystko, całe Bóstwo, oddaje pozostałym Osobom (w prze-
ciwnym razie mielibyśmy trzech bogów). Jak widać, jedno
i to samo słowo tego samego Jezusa, rozważane w Jego
życiu, śmierci i zmartwychwstaniu, odnosi się zarówno do
ziemi, jak i do otchłani i nieba. Jego prawda okazuje się
więc pełniejsza, powszechniejsza i bardziej Boska, niż by-
śmy mogli się tego spodziewać. Można by, oczywiście, do-
rzucić jeszcze jedno, że mianowicie błogosławieństwo tego
ubóstwa ukazuje się również w Eucharystii, sercu Kościoła

— a przez to samo w całym jego życiu. To przecież szczę-

ście, błogosławieństwo dla Jezusa do tego stopnia wyzuć
się z siebie, żeby być źródłem życia dla przyjmujących Go,
a za ich pośrednictwem — dla wszystkich pozostałych. Jest
to Jego „duch", Jego usposobienie, będące zarazem Jego
Świętym Duchem, którego On nam udziela w swym wie-
kuistym ubóstwie.

To tylko jeden przykład, unaoczniający nam, że w jed-

nym słowie zawiera się cały Jezus, z całą swoją historią.
W jednym swoim słowie może On wyrazić ideał człowieka,
realizujący się w naśladowaniu Chrystusa; ideał, którym

jest On sam, Chrystus; ideał wreszcie, którym jest Bóg jako

trójjedyny. Chodziło tu jedynie o ukazanie bogactwa wy-
miarów wewnątrz jedności, a nie o sugerowanie jakiejś
metody, której by się należało kurczowo trzymać.

22

background image

SYN JAKO SŁOWO OJCA

Światło Ducha Świętego

Pogrążonemu w medytacji chrześcijaninowi szerokie

horyzonty słowa Bożego otwierają się jedynie dzięki otrzy-
manemu Duchowi Świętemu. Gdyby nie ten udzielający mu
się Duch, jakże by mógł pojąć objawiające się mu wnętrze
Boga? (1 Kor 2,10) Stanie się to jasne, gdy przypomnimy
sobie często powtarzaną zasadę medytacji, która rozmyśla-

jącemu zaleca jak najpełniejsze wniknięcie w scenę stano-

wiącą przedmiot jego rozważań. Powinien on na przykład
stać się jednym z pasterzy stajenki betlejemskiej, uczestni-
czyć w ucieczce do Egiptu, złożyć jakieś zamówienie u Je-
zusa, nazaretańskiego cieśli, powinien się znaleźć przy
uzdrawianiu chorego w synagodze Kafarnaum lub pośród
pięciu tysięcy cudownie nakarmionych.

Ten postulat jest słuszny, pod warunkiem że przedmiot

medytacji będzie się ukazywał jako konkretna zbawcza rze-
czywistość i nie rozmyje się w pustych, abstrakcyjnych for-
mułkach. Całe to włączanie się pozostałoby jednak psycho-
logicznym zabiegiem wątpliwej wartości, gdyby nie było
oparte na głębokiej wierze, która nam mówi, że Duch Świę-
ty, uprzedzając wszelkie nasze wysiłki, wynosi to jednora-

zowe historyczne wydarzenie ponad wszelki czas historii
i czyni je zawsze obecnym. Zanim swoim własnym wysił-
kiem spróbuję je uobecnić, „uwspółcześnić", On mi je uka-
zuje jako już obecne.

23

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

Jezus wie, że Jego ziemskie, jednorazowe działania będą

obecne po wszystkie czasy — „Niebo i ziemia przeminą,
ale moje słowa nie przeminą" (Mt 24,35) —jednak aktuali-
zację swoich słów, czynów i cierpień powierza Duchowi
Świętemu. Nie chodzi tu jedynie o przywoływanie na pa-
mięć tego, co raz w historii zaistniało i przeminęło, lecz
0 realne uobecnianie, re-praesentatio. Należy tu zwrócić
uwagę na bliską analogię, jaka zachodzi pomiędzy słowem
a sakramentem. Błędem by było ograniczać zawdzięczane
Duchowi Świętemu uobecnianie do samego sakramentu;
należy je odnosić także do słów Ewangelii — a jak zauwa-

żyliśmy, obejmują one nie tylko Jego wypowiedzi, ale rów-
nież czyny i zmartwychwstanie. Z całą mocą podkreśla to
Orygenes, wskazując między innymi na fragmenty mówią-
ce o tym, jak prorok Ezechiel i widzący z Apokalipsy otrzy-
mują polecenie zjedzenia słowa zawartego w zwoju. Ten
Ojciec Kościoła wie, że „prawdziwym pokarmem ducha

jest słowo"*, bo „cóż bardziej niż słowo mogłoby karmić

duszę?". „A jak cielesny chleb przenika w karmione ciało
1 staje się nim samym, tak też chleb żywy zstępujący z nieba

— a jest nim słowo Boże — przenika do duszy i ducha,

udzielając przyjmującemu go swojej własnej mocy".

Dlatego wierni otrzymują surowe polecenie:

Wy, którym dano uczestniczyć w świętych tajemnicach,

wiedzcie, co następuje: Gdy podają wam Ciało Pańskie, ob-

* Te i następne teksty zaczerpnięte z mojego wyboru pism Geist

und Feuer (Duch i ogień), wyd. III. Johannes Verlag Einsiedeln. Fryburg

1991, s. 309, 313.

24

background image

SYN JAKO SŁOWO OJCA

chodźcie się z nim z największą starannością i czcią, żeby nie

spadł na ziemię najmniejszy jego okruch. Jeśli jednak wkła-

dacie tyle staranności w zachowanie Jego Ciała (słusznie

zresztą postępujecie!), jakże byście mogli mniemać, że mniej-

szą będzie winą lekceważenie słowa Bożego?

Boski Logos stanowi jedną całość: Jego ciało fizyczne

jest nieodłączne od Jego zewnętrznego, a więc także fizycz-

nego słowa (które należy brać zawsze we wszystkich jego
wymiarach). Dlatego w liturgii słowo jest nieodłączne od
sakramentu — a podobnej jedności domaga się też medyta-
cja. To jednoczące uobecnianie pochodzi w pierwszym rzę-
dzie od Ducha Świętego.

Uobecnianie to nie stawia rozmyślającego przed samym

tylko tekstem, który może mieć ponadczasowe znaczenie,
lecz wobec ukrytego w nim wydarzenia. Dzięki uobecnie-
niu traci ono to wszystko, co po upływie tysiącleci mogłoby
się wydawać przestarzałe i zużyte. Nie, to obecne przede
mną wydarzenie jest całkiem nowe, nietknięte, Bosko-mło-
dzieńcze. Tak jakby było przeznaczone wyłącznie dla mnie.
Przy tym jest mi ono ukazywane we wszystkich swoich
wymiarach i dogłębnie wyjaśniane. Uobecnienie scenerii

jeziora Genezaret miałoby niewielkie znaczenie, gdybym so-

bie równocześnie nie uświadomił ponadczasowego, wiecz-
nego wręcz znaczenia dokonującego się w danej chwili
wydarzenia. Gdybym nie usiłował zrozumieć, co się właści-
wie dzieje w chwili, gdy Bóg-Człowiek otwiera oczy niewi-
domemu, wyprostowuje pochyloną ku ziemi kobietę, a inną
znowu uzdrawia z gorączki, tak że może wstać i Mu usługi-
wać. Każde z tych niezliczonych wydarzeń tkwi mocno

25

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

w ziemskich realiach, ale swoim znaczeniem sięga niewi-
dzialnych wyżyn trynitamego życia Bożego. Duch nie „udu-
chawia" tego, co ziemskie, lecz ukazuje zawarte w ekonomii
wcielenia nieskończone objawienie się Boga. Przy tym, jak
zaznaczono, nie dokonuje się to w oderwanej od czasu abs-
trakcyjnej prawdzie filozoficznej lub naukowej, lecz w ten
sposób, że jednorazowa historyczna rzeczywistość przy-
chodzi do mnie i — w miarę mojego na nią otwarcia —
staje się dla mnie tutaj i teraz aktualna.

Wszystko to nie znaczy, rzecz jasna, że rozmyślający nie

musi się już odtąd zmuszać do osobistego wysiłku i —jak
na filmie — może się ograniczyć do biernego przyjmowania
tego, co mu Duch objawia. Chodzi raczej o to, żeby był
świadom, że sam, bez Ducha przenikającego głębokości
Boga, nigdy do tej głębi nie zstąpi. Duch jest prawdziwym
„ekspertem" od odsłaniania tajemnic, zakrytych co prawda

przed okiem ludzkim, ale ukazanych nam już w empirii wcie-

lenia. Jest nim, tym bardziej że — jako obecny w obiek-

tywnych, przez nas rozważanych tajemnicach, a zarazem
w subiektywnej głębi naszego „ja" — stanowi pomost
wprowadzający nas w tajemnicę. Dlatego również, że jako

Duch „prowadzący" (Rz 8,14), więcej nawet: jako „wyrzu-

cający" (Mk 1,12) z dotychczasowej sytuacji nie zezwala
na pozostawanie przy już zdobytej wiedzy, lecz budzi w nas
świadomość Boga ciągle większego. Nie chce niepokoju,
ale nie znosi też bezczynności i próżnowania; jest ponad
szukaniem i znajdywaniem, ponad ruchem i spoczynkiem.
Wolno nam znajdywać spoczynek i orzeźwienie, ale nie
w nas samych, tylko w Bogu.

background image

Proces medytacji

Literatura zawiera nieliczne tylko wskazania dotyczące

sposobu rozmyślania. Pomijają one zazwyczaj środkową,
decydującą jego część i zajmują się wyłącznie wstępem,
przy czym autorzy obszernie omawiają rozmaite czynności
przygotowawcze, by bezpośrednio potem przejść do fazy
końcowej, w której mówią o kontemplacji nabytej i wlanej
oraz ich wzajemnych uwarunkowaniach. Przy rozważaniu
bardziej abstrakcyjnych prawd wiary Ćwiczenia zalecają,

żeby najpierw uobecnić sobie wybrany przedmiot, a następ-
nie poddać go analizie rozumowej (rzadko się przy tym
mówi, na czym to polega) po to, by wreszcie aktem woli
zastosować wyprowadzone wnioski do naszego postępo-
wania (Ćwiczenia, 50). Jeśli się jednak przyjrzymy bliżej,
zauważymy, że w tym przygotowującym do „kontemplacji"
zaleceniu osobistego, życiowego wejścia w rozważaną sce-

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

nę zawiera się coś więcej niż samo wprowadzenie, coś, co
determinuje cały przebieg rozmyślania. I o tym właśnie bę-
dzie tutaj mowa.

Obecność

Niektóre elementy tego tematu znaleźć można już w do-

tychczasowych uwagach, teraz jednak pragniemy dotrzeć
do sedna problemu. Gdy rozważamy jakieś słowo czy tekst
Ewangelii, nie rozważamy samego tekstu, lecz Tego, o któ-
rym on mówi i na którego wskazuje: osobę Jezusa Chrystu-
sa. Co to znaczy? Powiedzieliśmy wyżej, że Duch przenosi
daną scenę poprzez wieki i nam ją uobecnia. To prawda.

Jest tu jednak coś więcej. Za pośrednictwem tekstu przy-

chodzi do nas Jezus Chrystus i daje się nam jako tutaj i teraz
obecny — przez ten właśnie tekst, przez wypowiadane sło-

wa albo przez cud. Jest tu więc obecny nie tylko na zasa-
dzie ogólnej wszechobecności Boga, ale właśnie w tym
konkretnym słowie, geście czy postawie. Zwrócenie się od
widzianych przez nas liter nie do ich ducha, lecz do żyjące-
go Pana — mimo iż tak proste — niektórym wydaje się
czymś trudnym. Stoję oto przed moim Panem, a On się zwra-
ca do mnie osobiście. Owo zwrócenie się to On sam jako
Słowo. Słowo Ojca we wszystkich jego ludzkich realiza-
cjach: w mowie i milczeniu, w rozradowaniu się wobec
Ojca i we łzach nad Jerozolimą, w przestrogach i pociesza-

28

background image

PROCES MEDYTACJI

niu, w postawie pokory i panowania. W każdym przypadku

jest słowem. A teraz jest ono skierowane właśnie do mnie.

Już w relacjach międzyludzkich wezwania nie da się

oddzielić od osoby zwracającej się do drugiego. To ona
chce się wypowiedzieć, ona chce być usłyszana, zauważo-
na. Podobnie też w każdym rodzaju swego słowa obecny

jest sam Jezus, który chce się objawić i dać jako osoba

i słowo Ojca. Każde wypowiedziane (lub niewypowiedzia-
ne) przez Niego słowo jest nieodłączne od Słowa, którym

jest On sam. A Słowo, którym jest, chce nie tylko dotrzeć

do nas, do naszego cielesnego czy duchowego ucha, ale
pragnie być wezwaniem samej naszej osoby w jej najgłęb-
szym rdzeniu. Dlatego wcześniej, przy zestawianiu słowa
z Eucharystią, mogliśmy porównać rozmyślanie z Komu-
nią. Stający przed nami Chrystus pragnie wejść w samą
naszą istotę, ażeby tam, przez nas zaproszony, zasiąść do
wspólnej z nami uczty: „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli
ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego
i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną" (Ap 3,20). Wiemy, co
dla Jezusa znaczy owa obustronna relacja na uczcie; chodzi

o wymianę tego, co najbardziej wewnętrzne: jeden staje się
pokarmem dla drugiego.

W rozmyślaniu wymiana ta wolna jest od (pozornej

zresztą) monotonii sakramentu; różnorakie formy słów

Ewangelii ujawniają jej niesłychane bogactwo. Bo we

wszystkich jej scenach możemy i musimy mieć świado-
mość, że zawsze mamy przyjmować Słowo. Nie tylko wte-
dy, gdy upomina, pociesza lub przestrzega uczniów, lecz
także gdy surowo karci faryzeuszy (Mt 23). Te słowa też

29

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

się nie zdezaktualizowały i również dziś mają znaczenie dla
Kościoła — dla nas. Nie ma takiej sceny, która by i nas nie
dotyczyła. Na przykład w scenie w domu Szymona faryze-
usza słuchamy zarówno słów skierowanych do niego, jak
i słów skierowanych do grzesznicy u stóp Jezusa. I podob-
nie jest w każdym innym wypadku. Poszczególne słowa ni-
gdy nie są jakąś przypadkową wypowiedzią, lecz ujawniają
Jezusową istotę. Istotę nieskończenie bogatą w swej niepo-
dzielnej jedności i wolną od jakichkolwiek przeciwieństw.
To w nas istnieje wielość rodząca przeciwieństwa, to my

jesteśmy niewdzięczni, oddaleni i nienawróceni, my szukamy

nawrócenia i powrotu, my — powołani, a nigdy do końca
nieprzekonani, żeby Jezus nie mógł nam postawić pytania:
„Czy i wy chcecie odejść?". (Czy wszyscy, prawie wszyscy,
nie uciekli w godzinie próby?) Nie ma zatem ani jednego
słowa, ani jednego gestu Jezusa, o którym byśmy mogli po-
wiedzieć: „Mnie to nie dotyczy".

Pamiętać przy tym należy, że jako chrześcijanie powin-

niśmy rozmyślać zawsze w duchu Nowego Testamentu.
Znaczy to, że jednego tylko mamy Sędziego naszych prze-
winień — tego samego, który wziął na siebie nasze grzechy
i przez to stał się zarazem naszym Zbawcą. Każde z pięciu
rozmyślań o grzechu, zawartych w księdze Ćwiczeń, kończy
się „rozmową" z Ukrzyżowanym. Również ostatnie, bardzo
poważne rozważanie na temat piekła kończy się dziękowa-
niem Odkupicielowi za to, „że nie dopuścił mi popaść w żad-
ną z tych grup, kładąc kres memu życiu, a dalej za to, że aż

dotąd miał dla mnie tyle łaskawości i miłosierdzia" (Ćwicze-
nia,
71). „Doskonała miłość usuwa lęk" (1 J 4,18), to praw-

30

background image

PROCES MEDYTACJI

da — tylko że takiej miłości nigdy nie powinniśmy sobie
przypisywać. „Lęk odnosi się do kary", a wiemy, że zasłu-
żyliśmy na nią. Karę tę mamy jednak uważać za formę mi-
łosierdzia Boga, pragnącego nas przez nią oczyścić; powin-
niśmy też wyrazić gotowość jej przyjęcia w tym właśnie

celu. Jest to temat bardzo szeroki, ponieważ gotowość przy-

jęcia należnej za przewinienia kary jest nieodłączna od Je-

zusowego współczucia wobec każdej winy, a przez to zwią-
zana jest również z gotowością współcierpienia za winy

innych, znajomych i nieznajomych.

Jezus jako Słowo Boga jest nam najbliższy, najbardziej

bezpośredni w Ewangeliach. Dlatego one właśnie będą na-
szą najlepszą lekturą na rozmyślanie. Dzieje Apostolskie
również uobecniają Jezusa, zarówno wtedy, gdy mówią
wprost o Nim, jak też gdy ukazują Go obecnego w życiu
chrześcijan, na przykład w całej historii Pawła, który rozumie
siebie wyłącznie w perspektywie Jezusa. Także w Dziejach
słychać wyraźnie echo Ewangelii, a nawet Starego Testa-
mentu, oczekującego mesjańskiego wypełnienia. „Badacie
Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie

wieczne (...). A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby
mieć życie. (...) Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to
byście i Mnie wierzyli. O Mnie bowiem on pisał" (J 5,39-

-40.46). Rozważanie starotestamentowych słów i wydarzeń

nie byłoby chrześcijańskie, jeśli by się nie dokonywało w per-
spektywie Wypełniającego i nie zwracało się ku Jego pełni.

Ostatnia uwaga: Na obecnego Pana nie należy patrzeć

jak na jakiś przedmiot czy ideę, ale trzeba w Nim widzieć

dar Ojca dla nas, a co za tym idzie — wezwanie. Bo każda

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

łaska zawiera w sobie również wezwanie do odpowiedzi;
każda kontemplacja (theoria) zawiera w sobie już element
nawrócenia (praxis). Dlatego w medytacji nie ma wyraźnej
granicy oddzielającej akty rozumu od aktów woli. Paweł po-
konany i powalony na ziemię przez widzenie znajduje tylko

j e d n ą odpowiedź: „Co mam czynić, Panie?" (Dz 22,10).

Nie może być tak, że wzrok rozmyślającego odwraca się

od Jezusa i dopiero wtedy człowiek dokonuje etycznego
aktu woli; decyzja przemiany własnego stanu ma być po-
dejmowana w samym akcie kontemplacji, bo dzięki niej bę-
dziemy lepiej widzieć i rozumieć. Jest to przemiana, która
się rodzi ostatecznie nie z mojego spojrzenia na siebie sa-
mego ani nawet z mojego spojrzenia na Chrystusa, lecz
z Jego spojrzenia na mnie — spojrzenia, które osądza „prag-
nienia i myśli serca..." (Hbr4,12). „Wszystko odkryte jest
i odsłonięte przed oczami Tego, któremu musimy zdać ra-
chunek" (Hbr 4,13).

Słowo milczące

Powiedzieliśmy już, że Jezus jest Słowem Ojca nie tylko

podczas rozmowy z innymi, ale w całej swojej egzystencji,
obejmującej wszystkie aspekty Jego postawy i postępowa-
nia. Kiedy coś wyraźnie mówi i naucza, Jego słowa mają
sens wtedy tylko, gdy wprowadzają nas w wymiary Jego
wewnętrznego jestestwa, Jego samoświadomości, Jego po-

32

background image

PROCES MEDYTACJI

słania przez Ojca, Jego życia, które od Ojca pochodzi i do
Niego wraca. Wypowiadane przezeń słowo stanowi jakby
wierzchołek trójkąta, którego podstawa znajduje się na zie-
mi i który otwarty jest ku górze, ku Nieskończoności. Jego
słowo to tylko dawana nam sposobność wzniesienia się ku
tej otwartości. On zaprasza przede wszystkim utrudzonych
i obciążonych: „do Mnie (...), a Ja (nie: moje słowo) was
pokrzepię" (Mt 11,28). Logos zamknięty w sobie, od same-

go siebie pochodzący nie mógłby pokrzepiać, mógłby tylko
wyschnąć. Jednak On pochodzi skądinąd, z ojcowskiego

Praźródła. Wskazuje też dalej poza siebie, na Ducha Świę-

tego i dlatego może dawać wodę, która w pijącym staje się
„źródłem tryskającym ku życiu wiecznemu" (J 4,14).

Tylko taki sens mają Jego słowa. Kiedy wierzchołek

wypowiadanego słowa nie otwiera się ku górze („nie pojęli,
że im mówił o Ojcu"), wtedy przestaje mówić, mimo że
„wiele ma wam do powiedzenia i do sądzenia". „Przede
wszystkim po cóż do was mówię?" (J 8,25). Ten dialog (już
w większości dysput Janowej Ewangelii był to dialogue de

sourds) kończy się definitywnie podczas Męki, kiedy kolej-

ne zaproszenia do wejścia w głębię Logosu okazują się da-
remne. Jezus milczy więc wobec Kajfasza (Mt 26,63),
przed Herodem (Łk 23,9), a w końcu także przed Piłatem
(Mt 27,12.14; J 19,9) i mówi już tylko swoim milczeniem.
„Dręczono go, lecz sam pozwolił się gnębić, nawet nie

otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak
owca niema wobec strzygących ją" (Iz 53,7). Jest to wy-
pełnienie się owego milczenia Boga, którego przemawianie
utraciło już wszelki sens. Dlatego wiąże powrozami swego

33

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

włączył śmierć w relacje zachodzące między Ojcem i wcie-
lonym Synem w Duchu Świętym, którego konając, Syn od-
daje („oddał ducha") Ojcu, oraz że to milczenie śmierci sta-
nowi element nam objawionego i ku nam zwróconego
misterium.

W milczeniu Jezusa kryje się wiele różnych momentów.

Jezus milczy, przysłuchując się wysuwanym przeciw wia-

rołomnej kobiecie oskarżeniom, następnie pochyla się bez
słowa i pisze po ziemi, a gdy się podniesie, Jego milczenie
staje się nagle słowem sądu: „Kto z was jest bez grzechu,
niech pierwszy rzuci w nią kamieniem" — po czym znowu

zapada cisza, ale cisza ta to tylko echo tamtego zawołania,
rozlegające się w oskarżycielach — co potwierdza ich od-
chodzenie (J 8,1-11). Jest milczenie Młodzieńca, który nie
zwierzy się rodzicom, że pozostaje w domu swego Ojca
— milczenie, którego następstwem będzie trwożne poszu-
kiwanie, zakończone znowu Jego podniosłymi słowami, któ-
rych niezrozumienie będzie niczym echo powracać przez
długie lata. Przez to właśnie niezrozumienie rodzice zaczną
rozumieć, jakie perspektywy, nieznane dotąd, pojawiły się
wraz z Nim, jakiej czci i bojaźni wymaga obcowanie z Tym,
który wyszedł z nieba i wszedł w ich małżeństwo.

Kolejna scena: Wobec jednych Jezus zachowuje milcze-

nie, podczas gdy innym mówi: „Któż jest moją matką i [któ-
rzy] są moimi braćmi?" (Mk 3,33). Ci, którzy chcą wejść
i oczekują odpowiedzi, nic więcej nie usłyszą. Zdarzało się
też, że bez jednego Jezusowego słowa dokonywało się do-

niosłe objawienie; tak właśnie było w przemienieniu na gó-
rze Tabor, gdzie ci, którzy je przeżywali, nie otrzymali żad-

36

background image

PROCES MEDYTACJI

nego słowa wyjaśnienia. Zupełnie jak Paweł, gdy w za-
chwyceniu „Usłyszał tajemne słowa, których się nie godzi
człowiekowi powtarzać" (2 Kor 12,4). Słowa, które nie na-
leżą do ludzkiego języka, a mimo to mówią tak wiele.

Przykłady te poświadczają, że wszystkie słowa Jezusa

spowija strefa milczenia, która nie stanowi ograniczenia
Jego słowa, lecz ukazuje jego niedosłyszalne dla ludzi wy-
miary. Bóg bowiem, kiedy mówi, niczego nie zachowuje dla
siebie samego, lecz poza sobą nie znajduje słuchacza na
miarę swego słowa. Najlepsza, jaką mógł otrzymać odpo-
wiedź: „Oto ja służebnica Pańska", nie zna następstw, jakie

za sobą pociąga to „niech mi się stanie według twego sło-
wa". Później zobaczymy jeszcze, że słowo najlepiej można
zrozumieć w oddaniu się i zjednoczeniu, ponad płaszczyzną
wymiany zdań.

Najpierw jednak trzeba powiedzieć o tym, co w medy-

tacji bywa nazywane oschłością i brakiem pociech. Roz-
myślający stoi wobec tekstu, który jest martwą literą i nie
otwiera się na żadną wewnętrzną, duchową przestrzeń ani
nawet na żywą obecność. „Dusza stwierdza wtedy, że jest

całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego

Stwórcy i Pana" (Ćwiczenia, 317). Czy można tu mówić

o milczeniu Słowa? W pewnym sensie tak, to bowiem, jak się
wydaje, ono nie chce się samo odsłonić. Stan ten, jak nas
uczono, miewa wiele przyczyn. Jedną z nich może być zawi-
niona przez nas „oziębłość, opieszałość lub zaniedbania
w naszych duchowych ćwiczeniach" (Ćwiczenia, 322).
Może to być jednak również zachęta ze strony Pana do
tego, żebyśmy nawet bez Jego odczuwalnej pomocy próbo-

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

wali się zanurzyć w Jego głębię. Może to być także dane
nam egzystencjalne poznanie, że do tego zanurzenia nie da
się doprowadzić naszym własnym wysiłkiem, gdyż „to
wszystko jest darem i łaską Boga, Pana naszego, i żebyśmy
nie panoszyli się w cudzym gnieździe, podnosząc się rozu-
mem do jakiejś pychy czy próżnej chwały" (Ćwiczenia,
tamże). W przypływie pewnego rodzaju pychy nie wolno
nam wspinać się własnymi siłami na ten czy inny „stopień
modlitwy". Możemy kołatać i powinniśmy to czynić, ale nie
należy temu kołataniu przypisywać jakiejś mocy magicznej,
wymuszającej otwarcie.

W każdej z trzech powyższych sytuacji pozorne milczenie

Słowa stanowi mocną lekcję. „Błogosławieni, którzy nie wi-
dzieli, a uwierzyli" i wierzą z „radością niewymowną i pełną

chwały" (chara aneklaleto kai dedoxasmene, 1 P 1,8)
— mimo że jej nie odczuwają. Z tym, że ta „pełna chwała"

jest jeszcze u Pana i teraz z niej rezygnujemy.

W tym właśnie punkcie medytacja chrześcijańska różni

się zasadniczo od wszelkich niechrześcijańskich technik
medytacji, które z samego założenia nastawione są na osiąg-
nięcie, wcześniej czy później, określonego przeżycia i nie

biorą pod uwagę całkowicie wolnego działania zawartej
w słowie łaski. Poza tym — abstrahując już od następstw
naszych własnych zaniedbań — droga oschłości jest drogą
naśladowania samego Słowa w sytuacji Jego Męki. Na
krzyżu czuło się Ono jakby odłączone od swego Stwórcy
i Boga, od mówiącego od wieków Ojca — a działo się to

akurat w szczytowym momencie samoobjawienia litujące-
go się nad światem Ojca, który w milczeniu wybiega na-

38

background image

PROCES MEDYTACJI

przeciw swego utraconego syna, „rzuca mu się na szyję
i całuje go" (por. Łk 15,20). Jest to słowo poza wszelkimi
słowami, słowo wypowiedziane w krzyku opuszczenia:
„Boże mój, czemuś mnie opuścił?".

W ten sposób to, co na medytacji odczuwamy jako

oschłość, a nawet jako „ciemną noc", w rzeczywistości
może być ukrytym, ale i najsilniejszym promieniem miłości.

Miłość ta musi jednak skrywać się w czystości wiary,

w tym jedynym jednym, czego Jezus — całkowicie, we-
wnętrznie i zewnętrznie ogołocony — nie może utracić.

Mamy tu ostateczny dowód, potwierdzający, że w chrze-
ścijańskiej medytacji milczenie nigdy nie jest pozbawione

znaczenia. Inaczej mówiąc: kiedy w ziemskim sensie do-
świadczamy braku słów, wtedy właśnie otwierają się nie-
wyrażalne przestrzenie słowa i znaczenia.

Trwanie w Słowie

Wszystkie wskazania dotyczące medytacji mówią

o „trwaniu". Czas jej odprawiania da się wyznaczyć za po-
mocą zegarka i może się on zmieniać, ale powinno to być
bez uszczerbku dla samego „trwania". Czas musi być na
tyle długi, aby to duchowe trwanie mogło się w ogóle roz-
począć. Słuszne wydaje się tu spostrzeżenie Małgorzaty
Delbrels, według której czas chrześcijanina prowadzącego
życie aktywne może być w tym wypadku krótszy niż u kon-

39

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

templatyków. Ci ostatni mają poświęcać więcej czasu na
rozmyślanie. „Pionowe wiercenie w głąb — mówi ona —
szybciej dostarcza nam opałowego, grzejącego oleju niż
wyrąb lasów, ale również i ono wymaga odpowiedniego
czasu

1

'.

Bardziej trwamy, gdy pozostajemy w domu, niż gdy po-

dróżujemy. Naszą ojczyzną jest kraina samoobjawienia się

Boga w Jezusie Chrystusie. Nigdy nie przewędrujemy jej do
końca, ciągle będą się odsłaniać nowe widoki. Niemniej jest

ona nam bliska i tym bliższa się staje, im dłużej w niej przeby-
wamy. Na ziemi jesteśmy „obcymi i gośćmi" (Hbr 11,13; por.

1 P 2,11), „Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie" (Flp 3,20).

Bo ostateczym miejscem naszej ojczyzny jest miejsce wypeł-

nionej misji Syna, który z wszystkimi swymi ziemskimi do-
świadczeniami powrócił do domu wiekuistej Trójcy. Wszyst-
kie sytuacje, które tutaj przeżył, tam ukazują się w swej
ostatecznej prawdzie. Cała wielość i złożoność Jego „sta-
nów" (żeby się posłużyć podstawową kategorią ojca Berul-
le: Etats) została wpisana w wieczność i jedność stanu
Syna przebywającego w Ojcu.

Ta właśnie końcowa „integracja" stanowi cel medyta-

cji. Do tej istotnej jedności wszystkich ziemskich stanów
Jezusa nie mamy bezpośredniego dostępu, dlatego — bio-
rąc za punkt wyjścia którąś z Jego tajemnic — krążyć bę-
dziemy wokół zawartej w niej jedności. Wymaga to dość
dużego wysiłku.

Weźmy pierwszy z brzegu przykład: dwunastoletni Je-

zus i Jego podstawowe i jednoznaczne przeświadczenie, że
musi być w domu Ojca. Jego miejscem jest świątynia. Wie

41)

background image

PROCES MEDYTACJI

dobrze, że cała historia cierpień tej świątyni w Nim się wy-
pełni. W tej „konieczności bycia tutaj" wyraźnie się zaryso-
wuje całe Jego posłanie — aż po zburzenie świątyni z ka-
mienia i świątyni ciała, którą On jest, oraz odbudowanie tej
ostatniej w ciągu trzech dni. Jego wiedza jest nieprzekazy-
walna, nawet Jego najbliższym. Tak samo jak wiedza Dzie-
wicy, gdy Jej błogosławiony stan stał się widoczny. Jakaż
samotność w duszy tego Chłopca, jaki już teraz ciężar Oj-
ciec złożył na Jego ramiona! On musi być tym filarem, któ-
ry sam jeden dźwiga całą przeszłość i przyszłość. Ale Stare
i Nowe nie znalazły się tu obok siebie tak po prostu, bez
przygotowania. Jezus zasiada pośród uczonych i zadaje im
pytania. Chce poznać starą mądrość, szuka w niej nauki dla
siebie — co wcale nie przeszkadza, że On, pytający, ma
swoją własną wiedzę i zna odpowiedzi, które wprawiają
w zdumienie wszystkich słuchaczy. Całe Stare Przymierze

jest w gruncie rzeczy pytaniem skierowanym do Boga, py-

taniem do Jezusa (w tej chwili przysłuchuje się Mu całe
Stare Przymierze). Nie pyta jako wszystko i lepiej wiedzą-
cy. On rzeczywiście uczy się swojej własnej prehistorii

— ta jednak okazuje się skierowanym do Niego pytaniem

i umacnia Go w przekonaniu, że On, jako ostateczna Świą-

tynia i wypełnienie Prawa, Prorok czasów ostatecznych
i Kapłan, musi być Słowem-Odpowiedzią, w której się
wszystko wypełnia.

1 wtedy właśnie, z boku niejako, zjawiają się Maryja

i Józef, nieświadomi tego, że i oni znajdują się w przejściu
ze Starego do Nowego. W drodze do domu pozostawili za
sobą Stare i są „zdumieni", że szukając Nowego, znajdują

41

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

je pośrodku Starego. Ciągłość, ale równocześnie zerwanie.

Niewiedzący i nierozumiejący, muszą dopiero zostać wta-

jemniczeni w to zerwanie, w przeznaczenie Syna. Jakże

wielkie się staną niezrozumienie, zerwanie i ból Matki wtedy,
gdy jako „Córa Syjonu" pod krzyżem zrekapituluje w so-
bie całe Stare Przymierze i stanie się Ecclesia immaculata
(Ef 5,27)! I wtedy nagle, znów na niewiele lat, to Nowe,
które się pojawiło na chwilę, jak błyskawica, szczelnie przy-
kryje zasłona: „Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu;
i był im poddany" (Łk 2,51). Pod tą zasłoną trwa jednak
nieustająca medytacja: „A Matka Jego chowała wiernie
wszystkie te wspomnienia w swym sercu" — a wraz z Nią
Kościół wszystkich czasów, a teraz my. Nic z tych spraw

nie jest bezpowrotną przeszłością, mającą wartość jedynie
antykwaryczną. Ciągle się dokonuje przechodzenie od
obietnicy do wypełnienia, także wtedy, gdy rozważamy ja-
kiś wątek historyczny, który nagle staje się wypełniającą
nas teraźniejszością. Ciągle aktualny jest przestrach, kiedy

—jak wówczas — wypełniona zdziwieniem i napominają-
ca odpowiedź Pana: „Czy nie wiedzieliście?", w puch roz-
bija wszystkie nasze przyzwyczajenia i pewności. A pod
warstwą szarej powszedniości kryje się zawsze radosna no-
wina, że w świadomości Jezusa znajdują odpowiedź wszyst-
kie problemy, pytania i zaskoczenia — w tym mianowicie
paradoksie, którego się od nas domaga święty Paweł: „aby-
ście (...) zdołali (...) poznać miłość Chrystusa, przewyższa-

jącą wszelką wiedzę" (Ef 3,19).

Oto parę haseł ilustrujących wysiłek „okrążania" jednej

z tajemnic i przemierzania kolejnych jej wymiarów. Ileż

background image

PROCES MEDYTACJI

jeszcze kroków można by zrobić, pozostając przy tej samej

tajemnicy! Ten przykład powinien nam unaocznić zwłaszcza

jedno: tajemnic nie powinniśmy obchodzić z daleka; trzeba

kierować wzrok w głąb, ku centrum, wpatrywać się w we-
wnętrzną postawę Boga-Człowieka, który całą swoją ziem-
ską historię rozumie jako narzędzie w rękach posyłającego
Ojca i przez Ducha Świętego pozostaje z Nim w modlitewnej
łączności, aby poznać Jego wolę. Każdy kolejny krok to jak-
by uniesienie się zasłony, zajrzenie w głąb. I za każdym ra-
zem postulat: zatrzymać się! Uniesienie się zasłony to łaska
i zaproszenie do uchwycenia dostrzeżonego rąbka tajemnicy,
do poddania się jej przenikającej mocy, w tęsknym otwarciu
się na jej przyjęcie i napełnienie się (żadną miarą nie może to
być wola zawładnięcia i rozkoszowania się). Może się z tym

łączyć radość; nawet radość rozpierająca z tego, że dano
nam nie tylko oglądać owoce przez szybę okna wystawowe-
go, ale „smakować" je i „kosztować". Tymi właśnie trady-
cyjnymi słowami określa się dar tego uczestnictwa. „Dużo
wiedzą, a nie kosztują — jakiż z tego pożytek?" (Bonawen-
tura o Franciszku, Heksaem. XX1I,21). „Bo przecież nie ob-

fitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie

rzeczy zadowala i nasyca duszę" {Ćwiczenia, 2). Ignacy nie
rozstrzyga tu kwestii, czy to kosztowanie pojawia się ,jako
owoc własnego wnikania" w przedmiot rozmyślania, czy też
zależy od mocy Bożej, oświecającej nasze poznanie; pierw-
sze z trudem tylko mogłoby zaistnieć bez drugiego, ale na
pewno drugie nie jest możliwe bez pierwszego.

Zatrzymywać należy się jednak nie przy jakimś ze-

wnętrznym aspekcie wydarzenia, lecz w duchowym widze-

43

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

niu usposobienia, postawy i serca Jezusa. A takie wewnętrz-
ne widzenie jest autentyczne wtedy tylko, gdy dostrzegamy
w nim równocześnie Jego stosunek do ludzi, zawarty w Jego
misji. Jezus jest bowiem obecny zawsze tylko w tym po-
dwójnym aspekcie: jest On Jedynym Pośrednikiem między
Bogiem i ludźmi, Tym, który daje siebie samego jako okup
za wielu" (por. 1 Tm 2,In). Niekiedy to pełne podziwu
trwanie może nas oderwać od czasu odmierzanego tyka-
niem zegara i wystarczy nam jedno tylko zajrzenie w głębię

— wówczas bezcelowe będzie pozostawianie nowo odkry-
tej treści i robienie następnego kroku w poszukiwaniu cze-
goś dalszego. Kryterium autentyczności tego „oderwania"

ma być jego kres: zawsze musi nim być konkretna treść
tego pośrednictwa, ponieważ w nim tylko istnieje żywa jed-
ność Boga i człowieka. Boga możemy „kosztować" tylko

jako Tego, który jest dla nas w Chrystusie Darem i Ofiarą,

a z kolei człowieka możemy rozumieć wyłącznie jako do-
tkniętego przez tę pochylającą się nad nim Miłość. Bóg
„sam w sobie" w rzeczywistości daje się nam jako Bóg „dla
nas". Dlatego raz jeszcze chcemy podkreślić, że niepo-
trzebny nam jest żaden inny „duchowy zmysł" kosztowania

Boga poza tymi, które On nam już darował. Docierają one

do samego wnętrza bogoczłowieczeństwa Jezusa po to, by
dotknąć tego Boga, który się nam tutaj objawia i staje się
nam bliski. Słowo stało się przecież ciałem i nigdy nie po-
wróciło do stanu czystego ducha.

Dlatego też samo to trwanie w głębokościach Tajemni-

cy skierowuje nas na powrót do naszej misji, bez potrzeby

jakiegoś gwałtownego zerwania. Przy rozważaniu Chrystu-

44

background image

PROCES MEDYTACJI

sowego posłannictwa może ona niekiedy na chwile, jakby
zniknąć z horyzontu, ale szybko znowu znajdziemy swoje
małe miejsce w Jego wielkiej przestrzeni. Może się jednak
również zdarzyć, że podczas rozważania Jego, wychodzą-
cego od Ojca i prowadzonego przez Ducha Świętego, po-
słannictwa w świecie dojrzymy także naszą własną misję
i wtedy samo to widzenie będzie w nas budziło pragnienie
lepszego jej wypełniania. W obu przypadkach zachodzi tu
ciągłość, podobna do tej, którą widzieliśmy wyżej pomiędzy
theoria a praxis.

Miejsce przebywania, do którego jesteśmy zaproszeni,

to nieskończenie tajemnicze centrum Przymierza. Bo Jezus
Chrystus j e s t Przymierzem; jest On dokładnie tak samo
najwyższym Prorokiem, przez którego Bóg przemawia do

ludzkości, jak i najwyższym Kapłanem, przez którego ludz-

kość oddaje się Bogu w ofierze. A przez to, że On, osta-
teczne Słowo Boga, jako Kapłan siebie samego ofiarowuje
Bogu, jest też „dobrym Pasterzem", który „życie swoje od-
daje za swoje owce". Wreszcie, jako zastępujący Boga
Pasterz jest także Królem — i tak też siebie nazywa. Te
trzy główne aspekty Starego Przymierza, w ramach które-
go człowiek pełni dla ludu urząd proroka, kapłana i króla-

-pasterza, łączą się ze sobą w ,jedynym Pośredniku Przy-

mierza" i można je właściwie rozumieć i oceniać tylko
w ich współzależnościach i wzajemnych powiązaniach. Ku
tej właśnie transcendującej wszystkie wymienione wyżej
szczegółowe aspekty jedności zmierza jak do swego kresu

chrześcijańska medytacja. Tu bowiem dokonało się dosko-
nałe objawienie się Boga — ponad wszystkimi szczegóło-

45

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

wymi pojęciami i słowami, nie w abstrakcyjnej, lecz w naj-
bardziej konkretnej, ponadkategorialnej jedności. Proro-
ctwo, samowyrażenie się Boga, jednak nie w ograniczonym
słowie, lecz w trynitarnym ofiarowaniu się, uzewnętrznio-
nym w arcykapłaństwie Jezusa (zob. Jan, rozdz. 17) — to
zaś z kolei jako olśniewające zwiastowanie królewskiego
majestatu Boga, który w swym uniżeniu jest równocześnie

Pasterzem troszczącym się o każdą zabłąkaną owcę.

Na medytacji możemy się posługiwać obrazami i okre-

śleniami wewnętrznego życia Boga, ale ich źródłem musi
być zawsze pośrednictwo chrystologiczne. Z drugiej strony
znaczy to jednak, że tajemnica Chrystusa staje się napraw-
dę wielka i zniewalająca dopiero wtedy, gdy jest rozważana
w kontekście trynitarnym. Ojca bowiem można miłować
tylko w Jego ojcostwie, to znaczy w wypowiadaniu Słowa,
a relacja pomiędzy Ojcem i Synem da się ująć jedynie
w pochodzącym od Nich Duchu Świętym, przenikającym
głębokości Bożej miłości. Znaczy to, że obrazy stają się
ostatecznie tak porażające w swym blasku, że transcendu-

jący wszelką empiryczną rzeczywistość Bóg jest zrozumia-

ły tylko dla siebie samego, tak że nawet serafini muszą za-
słaniać twarz przed jasnością Jego chwały (Iz 6,2) i mogą ją
tylko adorować. Objawiona nam tajemnica Boga jest nie-
zgłębiona.

background image

Zjednoczenie

Droga Maryi

Co znaczy „zjednoczenie"? Co może dla chrześcijanina

znaczyć ten cel wszystkich znanych nam metod medytacji?
Bo chrześcijańska medytacja przez całe wieki posługiwała
się, jak swoim własnym, neoplatońskim schematem trzech
stopni drogi do Absolutu: droga oczyszczenia, droga oświe-
cenia i droga zjednoczenia. A że ostatnia z nich była rów-

nież celem wszystkich dążeń Jezusa Chrystusa, dowodzi
tego Jego arcykapłańska modlitwa: „aby stanowili jedno, tak

jak My jedno <stanowimy>" (J 17,22). Te słowa wskazują

na jakąś formą zjednoczenia, która z całą pewnością prze-
wyższa starotestamentowe relacje łączące Jahwe z Izra-
elem jako dwóch odrębnych partnerów dialogu. To, że
stworzenie jako takie nie może się stać Bogiem, wie każdy
chrześcijanin i wiedzieć musi także każdy mistyk, niezależ-

-r

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

nie od tego, jakim się posługuje językiem, gdy mówi o zjedno-
czeniu. W przeciwnym razie stworzenie byłoby swoim włas-
nym Stwórcą i, co jeszcze bardziej kłopotliwe, swoim włas-
nym Odkupicielem. Jak jednak przezwyciężyć tę relację
dwóch odrębnych podmiotów bez narażania się na podobne
sprzeczności? Czy trzeba poprzestać na czysto subiektyw-
nym złudzeniu jedności z Bogiem, istniejącej jedynie w świa-
domości? Stworzenie miałoby wtedy poczucie tak głębokie-
go zanurzenia w Bogu, że traciłoby świadomość własnej
odrębności, a mimo to ontologicznie istniałoby nadal i po upły-
wie tego doświadczenia jedności musiałoby powrócić do po-
przedniego stanu. A może tę różnicę pomiędzy bytem a świa-
domością dałoby się przezwyciężyć w inny sposób? Dla
chrześcijańskiej medytacji problem ten ma decydujące zna-

czenie, nawet jeśli abstrahujemy od dialogu z innymi formami
medytacji — takimi, które ze względu na brak idei stworze-
nia i odkupienia mogą sobie stawiać doświadczenie zjedno-
czenia jako bezpośredni cel, widząc w tym czasem najwyż-
sze kryterium prawdy ontologicznej.

W perspektywie chrześcijańskiej* jedynym możliwym

punktem wyjścia do poszukiwania odpowiedzi na to pytanie

* Przed podjęciem próby chrześcijańskiego rozwiązania tego pro-

blemu można by tutaj oczywiście przypomnieć przedchrześcijańskie

powszechne rozumienie natury, którym się posługiwali ojcowie greccy

przy próbach, częściowego przynajmniej, wyjaśnienia tajemnic Trójcy

Świętej, Chrystusa i Kościoła. Na czym polega jedność ludzkiej natury,

istniejącej przecież tylko w odrębnych osobach? Jedność ta jest dosko-

nała; każda osoba jest stuprocentowym człowiekiem, także niepełno-

sprawny i upośledzony umysłowo. Każdy człowiek ma identyczną

strukturą cielesną, co stanowi zresztą niekwestionowaną podstawę me-

dycyny; posiada nadto zasadniczo taką samą strukturę duchową, co jest

4S

background image

ZJEDNOCZENIE

jest tajemnica Trójcy Świętej, bez niej bowiem nie byłoby

nauki o Chrystusie, odkupieniu, Kościele, Duchu Świątyni,
sakramentach, świętych obcowaniu i życiu wiecznym. Ta-
jemnica trynitama objawia nam niepojętą dla umysłu praw-

znowu warunkiem psychologii ogólnej. A mimo to osoby ludzkie, same

w sobie i wzglądem pozostałych, są odrębnymi jednostkami. Dla Greka,

którym był Grzegorz z Nyssy, było to tak uderzające, że uważał za

możliwe w jedności natury i różności ludzkich osób widzieć właściwy

obraz Trójcy. Teologowie odrzucili ten jego pogląd, ponieważ jedność

natury ludzkiej jest jednością ..wyabstrahowaną" z jednostek, gdy tym-

czasem w Bogu musi być ona rozumiana jako „konkret", w przeciwnym

bowiem razie mielibyśmy stojące naprzeciw siebie trzy bóstwa. Kryty-

ka ta jest oczywiście słuszna, ale nie uwzględnia pojęcia natury, które

miał Grzegorz i pozostali ojcowie greccy, według których wcielenie

Chrystusa, na przykład, dotyczy jako takie ludzkiej natury we wszyst-

kich ludziach (uświęcając ją, „przebóstwiając"). Dla określenia natury

ludzkiej Grzegorz z Nyssy chętnie się posługuje obrazem „ciasta" (phy-

rama), które Chrystus „zakwasza" w całości, albo też obrazem rzeki,

która bierze początek w Adamie i Ewie i, dzięki rozmnażaniu się. płynie

dalej przez wszystkie pokolenia, zachowując przy tym nie tylko „poję-

ciową", ale realną ciągłość. Mamy tu do czynienia z kontynuacją myśli

nie tyle platońskiej, co raczej stoickiej, według której Logos jest zarów-

no duchowy, jak materialny. Gdy u Izajasza 58,7 czytamy: „(...) nagiego,

którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków" —

lepiej rozumiemy punkt widzenia ojców greckich. Nie odrzucają oni tym

samym Boskiego pochodzenia ducha osobowego każdej jednostki. Tę

opartą na naturze relację między substancją a osobą możemy nawet ro-

zumieć jako pierwszy i niezbędny, chociaż dość mglisty jeszcze zarys

tego, co — poprzez dalszą refleksje, nad misterium Trójcy i Chrystusa

— prowadzić będzie do zrozumienia mistycznego Ciała Chrystusa i do

odkrycia wielu tajemniczych aspektów „świętych obcowania". Bez tego

chrześcijańskiego i teologicznego pośrednictwa myśl ta pozostałaby

w stadium przedchrześcijańskim — z tego względu, że akcentowanie

fizycznej jedności ludzkiej natury utrudnia pełne zrozumienie niepo-

wtarzalności i godności osoby. Widać to zarówno w religiach pogańskich

i monoteistycznych niechrześcijańskich, jak też na przykładzie poży-

dowskiego i pochrześcijańskiego komunizmu i analogicznych („zachod-

nich") ideologii humanistycznych.

49

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

dę, że Bóg jedyny (jedna „substancja", mówią teolodzy) jest
żywy i kochający dlatego tylko, że hipostazy rodzącego Ojca,
zrodzonego Syna i pochodzącego od Obu Ducha Świętego
pozostają do siebie w relacjach przeciwstawnych. Tajemnica
ta staje się nieco jaśniejsza jedynie dzięki Chrystusowi, który
nie jako człowiek stojący wobec Boga, ale w całej swojej
złożoności, a więc także jako przedwieczny Syn Ojca, modli
się do Niego, mówi Mu „Ty" — mimo iż może zarazem po-
wiedzieć: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (J 10,30) oraz: „aby-
ście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu"
(10,38). Tej jedności nie sprzeciwia się różnica. Jezus uznaje
„wyższość" Ojca (J 14,28) w tym sensie, że to Ojciec jest
Źródłem Syna, który nieco wcześniej z naciskiem podkreślał
swą jedność z Ojcem —jedność odwieczną, jako że Logos
był od początku u rodzącego Boga. Dobrze zatem jest i ze
wszechmiar okazuje się to pozytywne, że w samym Bogu
istnieje odrębność wielu, bo właśnie dzięki niej w Bogu,
wcześniej niż gdziekolwiek indziej, istnieje nieskończone wie-
kuiste życie dającej się miłości, a co za tym idzie — również
wolność powoływania do istnienia kogoś drugiego, kto za-
wdzięcza Mu także to swoje bycie kimś innym.

Czy jednak zawdzięcza jedynie tę swoją inność, czy

może także uczestnictwo w wewnętrznym życiu Boga?
Wczesnochrześcijańska mistyka odwoływała się tu z całą
mocą do odciśniętego na stworzonym duchu „obrazu"
Boga, który przez oczyszczanie, medytację i wchodzenie
do swojej własnej wewnętrznej głębi może się uwolnić od
nadmiaru światowego brudu i zacząć roztaczać blask. Nie-
zauważalnie prawie mistyka ta zrobiła potem następny

50

background image

ZJEDNOCZENIE

krok, dodając, że obrazem jesteśmy tylko w Praobrazie,
którym jest Syn. Od tego stwierdzenia wychodzą dwie
możliwe drogi: za pomocą medytacji wracamy do miejsca
Syna, który jest naszym Prawzorem, a zarazem go (jako
świat „idei" wszystkich rzeczy) w sobie z a w i e r a . Czy
ta droga byłaby jednak rzeczywiście możliwa do przejścia,

jeśliby sam ten Prawzór z łaski i bez przymusu nam jej nie

objawił? I gdyby konkretną postacią tej łaski nie było właś-
nie wcielenie Syna, przez które On staje się dla nas nie tyl-
ko Drogą, lecz także Życiem i Prawdą?

Jeśli rzeczywiście chrześcijańska „droga powrotu" do

Idei, to jest do Syna, okazuje się możliwa przez naśladowanie
Wcielonego, którego nigdy nie można zastępować czysto

duchowym wznoszeniem się do świata idei, wtedy w peł-
nym świetle ukazuje się osobowe „miejsce" wcielenia:
Maryja, Dziewica-Matka. Przez to samo „droga zjednocze-
nia" zupełnie traci abstrakcyjny i ezoteryczny charakter, prze-
staje też być ucieczką od świata. Przeciwnie nawet, poszuki-
wane przez człowieka zjednoczenie dawane jest właśnie
we wcieleniu Syna.

W ten sposób dokonujący się w łonie Maryi tajemniczy

proces okazuje się rzeczywistością ziemską, mającą analo-
gię w wewnętrznej tajemnicy Boga. Złożone przez Ducha

Świętego w łonie Dziewicy „nasienie" Ojca z całą pewno-

ścią nie utożsamia się z substancją Maryi. Niemniej pokarm
czerpie Ono wyłącznie z Jej substancji, ażeby się stać Tym,
który będzie miał pełne prawo zwać się Jej Synem. Zacho-
dzący w Niej proces fizjologiczny dawania swojej własnej
substancji po to, by się stawała substancją Syna, dokonuje

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

się nie dopiero później, ale w tym samym czasie, a nawet
wcześniej (prius concepit mente quam ventre). Dokonuje
się w Jej duchu, który w całkowitym oddaniu (prawzór au-
tentycznie chrześcijańskiej medytacji!) powierza się Syno-
wi, objawionemu Jej jako „Syn Najwyższego", a więc Jej
Bóg! Cała Jej cielesno-duchowa substancja ma służyć for-
mowaniu się Jej Dziecka. Przez tę ofiarę nie staje się jed-
nak uboższa, przeciwnie — im pełniej się oddaje, tym On
czyni Ją bogatszą. W tej wymianie ubogacanie musi nawet
mieć pierwszeństwo (mówi to dogmat Niepokalanego Po-

częcia); możność tak całkowitego oddania się musiała Jej
być dana w pełni.

Nie jest łatwo wczuć się w całą prostotę Jej medytacji,

ponieważ przyczyną jej przepastnej głębi jest właśnie jej
nierozkładalność na poszczególne elementy. Ona ma
świadomość swego całkowitego oddania się Synowi i to Jej
wyzucie się jest zupełnie dobrowolne. A równocześnie wie,
że otrzymuje w darze od Boga coś jedynego i niepowtarzal-
nego, coś, co Ją, pokorną Służebnicę, wynosi na niewyobra-
żalne wysokości i stawia obok Boga Ojca, z którym ma mieć

wspólnego Syna. Tego niewyrażalnego paradoksu nie chce
przenikać myślą do końca; jedyne działanie w Niej tajemnicy
to pobudzanie Jej do coraz pełniejszego i prostszego oddania.
Równocześnie otrzymuje nowy nadmiar łaski. Ta wymiana
bynajmniej nie przyprawia Jej o zawrót głowy. Trwa w we-
wnętrznym wyciszeniu gotowej na wszystko Służebnicy.

A jest tak, tym bardziej że odbywające się w Niej gody

weselne nie Jej w pierwszym rzędzie dotyczą, gdyż — jak
mówią Ojcowie — mają tu miejsce zaślubiny dwu natur,

5 2

background image

ZJEDNOCZENIE

Boskiej i ludzkiej. Ona jest tylko przypadkowym miejscem,
w którym to wydarzenie, wypełnienie Przymierza, się do-
konuje. To samo — z pewnością tak myśli — mogło się

dokonać w każdej innej kobiecie. Bardziej w każdej innej
niż w Niej. Tak rozważane gody wydają się niemal bezoso-
bowe, albo, jeśli ktoś woli, „wszechosobowe", ponieważ
przez złożenie Bożego zarodka w ludzkiej substancji, Bo-
skiego zaczynu w ludzkim cieście, zakwaszona i uświęcona
zostaje całość ludzkiej natury. W tej anonimowości nie
może Ona jednak pozostać zbyt długo. Na Pełną Łaski pada
promień światła. Uświadamia sobie, że jako osoba zostaje
wyłączona z całej ludzkiej substancji: „Bo wejrzał na uniżenie
Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd
wszystkie pokolenia" (Łk 1,48). Od tego promienia nie może
się usunąć. Nie chce tego. Taki krok byłby sprzeczny z Jej
pokorą. Bóg wybrał sobie takie narzędzie, jakie się Jemu po-
dobało, nie ma w tym żadnej jego zasługi. Jednak będąc tym
narzędziem i „łożem małżeńskim". Ona sama jest, mimo
wszystko, Oblubienicą. Maryja tak głęboko jest zanurzona
w dokonującej się w Niej tajemnicy, że przez swoje proste,
ciche „niech mi się stanie" zajmuje miejsce całego rodzaju
ludzkiego, że streszczają się w Niej i wypełniają wiara i po-
słuszeństwo całego Starego Testamentu, od Abrahama po-

czynając. I w ten sposób, przez samą swoją zgodę, zostaje
wprowadzona w centrum zaślubin Boga z ludźmi.

Tu otwiera się droga, której co prawda nikt do końca

przejść nie może, jednak możliwe jest na niej jakieś naśla-
dowanie. „Kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą
i matką" (Mk 3,35). To coś więcej niż tylko obrazowy spo-

53

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

sób mówienia. Mamy tu niewątpliwie jeszcze wymiary ko-
ścielny i osobowy, ale o tym będzie mowa później. Najpierw
zwróćmy uwagę na zachodzącą tu autentyczną analogię.
Syn Boży pragnie przyjąć cielesną postać we wszystkich
tych, którzy —jako Jego bracia i siostry — na tyle są Mu
podobni, na ile, za Jego wzorem, również ich pokarmem jest
pełnienie woli Bożej.

Ach, gdybyż twoje serce stało się żłóbkiem.

Bóg by się stał raz jeszcze dzieckiem na tej ziemi.

Tysiące razy Chrystus będzie się rodził w Betlejem,
ale jeśli nie z ciebie, zginiesz na wieki.

Anioł Ślązak

Żeby nasze serce stało się żłóbkiem, konieczny jest jakiś

stopień gotowości, ta zaś nie jest możliwa bez jakiejś, naj-
prostszej choćby, formy medytacji.

Tu otwiera się bardzo prosta brama, przez którą do me-

dytacji przenikają najgłębsze tajemnice. Wszystkie myśli

Maryi, całe Jej życie zwrócone są ku Dziecku. Od Niego

otrzymuje, Jemu daje, z Nim pozostaje w ścisłej łączności.

Podobnie nasza medytacja ma być zwróceniem się ku Nie-

mu. Ani na chwilę nie zapominam o dzielącej mnie od Chry-
stusa odległości, a mimo to wolno mi myśleć o głębszym
bytowym z Nim zjednoczeniu. To ukierunkowanie Maryi na
Dziecko jest ze swej istoty modlitwą, bez względu na to,
czy wyraża się ona w myślach i słowach, czy też pozostaje

milcząca, habitualna. To modlitewne ukierunkowanie towa-
rzyszy wszystkim Jej ziemskim czynnościom: czerpaniu

background image

ZJEDNOCZENIE

wody z wiejskiej studni, gotowaniu, sprzątaniu. Nic go nie
zakłóca. My nie jesteśmy „pełni łaski", nam niezbędne są
określone pory modlitwy po to, by — na ile jest to możliwe
— dojść do habitualnego zwrócenia się do Pana, który chce
w nas wzrastać.

O jednym nie wolno tutaj zapomnieć: W rodzeniu Dziec-

ka-Mesjasza Maryja wcielała nie tylko wiarę całego Stare-
go Testamentu, ale także to, co Izrael przeżywał w swej
historii jako bolesne oczekiwanie i nadzieję, jako „bóle me-
sjańskie". Niewiasta z Apokalipsy „krzyczy w cierpieniach

i bólach rodzenia". Izrael musiał często i głośno krzyczeć,
a Maryja —jeśli nawet nie „krzyczała" w swoim adwen-
cie, nie były Jej jednak zaoszczędzone trwogi, których musi

doświadczać ziemia, gdy przychodzi Jej rodzić niebo. Pod
tym względem Maryja, aż do samego momentu Narodze-
nia, stanowi rekapitulację Izraela. To zresztą musiało być
bezbolesne, ponieważ przejście od Starego do wypełniające-
go je Nowego Przymierza nie było „dziełem" Starego, lecz
cudem łaski Nowego. Nowe jednak nie pozostanie też pod
opieką Starego, bo zostało uniesione Jej Dziecię do Boga i do
Jego tronu. A Niewiasta zbiegła na pustynię" (Ap 12,5n). To

los Tej, która rekapituluje Stary Testament i rodzi Nowy

— Chrystusa. Ten zaś odsuwa się od Matki jako inkorporują-
cej cielesne przymierze („Czy to moja lub twoja sprawa, Nie-
wiasto?") i zwraca się do Ojca, Ją zaś samą kieruje na du-
chową pustynię kontemplacji. Pustynię, na której może,
z daleka tylko, iść za Synem, Jego drogą, przez modlitwę
i rozważanie. Pustynia ta kończy się pod krzyżem, gdzie Syn
oddaje Ją ostatecznie uczniowi. Ten przyjmuje Ją „do siebie"

55

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

— do Kościoła, którego Ona ma odtąd być centrum i pra-

wzorem. Do Kościoła na pustyni tego czasu.

Nie chcemy twierdzić, że racji istnienia pozbawione są

niezliczone obrazy pokazujące nam Matkę trzymającą
Dziecko, karmiącą i przytulającą je, bawiącą się z Nim.
Ukazują one jednak tylko jeden wycinek Maryjnej kontem-
placji. Wskazują na coś bardzo ważnego, o czym często
zapominamy: tajemniczy dialog, który miał miejsce przez
dziewięć miesięcy w organicznej jedności ciał, po narodze-
niu Dziecka nie został przerwany. Misterium tego dialogu
trwa niezmienione. Także Chłopiec, pozostawiający Matkę
z Jej nierozumieniem, także odchodzący od Niej Mężczy-
zna pozostaje nadal owocem nie tylko Jej ciała, ale również

Jej wiary i miłości. Oparty na istotnej jedności dialog trwa
nawet w zewnętrznej, bolesnej samotności „izdebki" Naza-
retu, wtedy gdy Jezus, chodząc od wioski do wioski, na-
ucza. Jednak podczas tego rozważania miecz, który pod
krzyżem na wskroś przebije Jej serce, nieustannie przenika
Jej duszę.

Dla Maryjnej, a więc dla każdej chrześcijańskiej medyta-

cji wszystko to ma decydujące znaczenie. To, co rozważamy
— Jezusa w Jego tajemnicach — znajduje się nie naprzeciw
nas, ale jest już w nas, bo „Chrystus zamieszka przez wiarę
w waszych sercach" (Ef 3,16). Jednak — mimo iż jest
w nas obecny — rodzenie Go przez wiarę może być, i nor-
malnie jest, związane z pewnego rodzaju bólami mesjański-
mi. Przecież my również (i to w sensie bardziej oczywistym
niż Maryja) wywodzimy się z grzesznego, oddalonego od
Boga „Starego Przymierza" i nie jest nam oszczędzony trud

56

background image

ZJEDNOCZENIE

rodzenia Nowego: ów duchowy wysiłek, któremu towarzy-
szy świadomość jego niezbędności, a równocześnie jego
daremności, jako że przejście od szukania do „znalezienia"
— podobnie jak przejście od grzechu pierworodnego do
Niepokalanego Poczęcia — nie jest zasługą, lecz tylko ła-
ską. Sam Bóg liczy miesiące naszych wysiłków i daje owoc
wtedy, kiedy zechce: dziś, nazajutrz lub po roku. Dodajmy,
że na tej Maryjnej drodze nie ma nawet wzmianki o okre-
sach radosnego, miłosnego upojenia. Jest natomiast mowa

o dwóch sprawach: O tym, że smok nieustannie czyha na
Niewiastę, by pożreć Jej Dziecię, oraz o tym, że Niewiasta
zbiegła na pustynię, gdzie Bóg wprawdzie się o Nią trosz-
czy, niemniej ciągle zagraża Jej smok i jego „wielki gniew".
To zagrożenie stało się teraz udziałem Kościoła, Niewiasta
ma bowiem inne jeszcze dzieci, które „strzegą przykazań
Boga i mają świadectwo Jezusa" (Ap 12,17). Sytuacja za-
grożenia trwa nadal i musi mieć wpływ na medytację rów-
nież tych „innych dzieci", którymi jesteśmy my. Pozostanie
więc zawsze medytacją na pustyni, która może oczywiście
przybierać różne formy: prześladowania Kościoła, samotno-
ści Karmelu czy nawet zwykłego szarego dnia. W medytacji
nie można zatem oczekiwać porwania do trzeciego nieba lub

przedsmaku wiecznego szczęścia ani też nie można do nich
dążyć. Zawsze, w duchu Maryi, trzeba się powierzać Dzie-
cięciu, ażeby być Jego „bratem, siostrą i matką".

Chrześcijańska medytacja nie może szukać ucieczki

z tego świata w dążeniu do rozkosznego, wolnego od trosk
raju, lecz za wzorem Maryi ma w modlitwie iść ciemną,
często dla Niej niezrozumiałą drogą Jezusa, z ustawiczną

57

background image

'

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

gotowością stawania pod krzyżem, zawsze gdy tego będzie
wymagała sytuacja. W tej medytacji jest z całą pewnością
miejsce i na radosne upojenie, ale nie będą to jakieś idyllicz-
ne wyspy, również bowiem młodzieńczych lat Syna dotyczy
proroctwo Symeona: „Twoje serce przeniknie miecz".
Również na nie kładzie się głęboki cień niezrozumienia, idą-

cy od słów Dwunastoletniego. Jakieś dziwne przenikanie
się oazy i pustyni, przeżywane w niewzruszonej cierpliwo-
ści Służebnicy Pana, której z drogi posłusznej wiary nie
sprowadzi oddalenie się Syna ani niezauważenie bądź Jego
twarde słowa. Jeśli życie Syna ukazywane jest jako coraz
głębsza kenoza, to życie Matki okazuje się wiernym towa-
rzyszeniem.

Można by tu jeszcze zapytać, czy Maryja może dzielić

świadomość Ukrzyżowanego dźwigania w obliczu Ojca
winy świata, od której On nie chce się dystansować. Wy-

dawałoby się, że wolna od wszelkiego grzechu Maryja nie
może doświadczać nic z tego, co chrześcijanin rozważa na
medytacji w pierwszym tygodniu rekolekcji, a mianowicie
swojej własnej winy, w ramach pochodzącej od Lucyfera
i Adama winy świata. Należy tu jednak odpowiedzieć, że
prawdę grzechu w jego oddziaływaniu na Syna, a bardziej

jeszcze w sposobie niesienia go i ukazywania Ojcu, Maryja

poznaje głębiej niż każdy grzesznik — nawet w jego „roz-
mowach z Ukrzyżowanym", te bowiem nigdy nie zdołają
dotrzeć do punktu, w którym wyraźnie się ukazują cała
prawda i ciężar grzechu. Mater Dolorosa nie odczuwa
wprawdzie fizycznych cierpień przybitego do krzyża Syna,
głębiej jednak odczuwa nieznośny ból opuszczenia Syna

58

background image

ZJEDNOCZENIE

przez Boga; tutaj cierpi dotkliwiej niż grzesznik w pierw-
szym tygodniu.

Wszystko to stanowi tylko potwierdzenie tego, co zosta-

ło powiedziane o wewnętrznym, milczącym dialogu. Jest on
czymś daleko więcej niż zwyczajną rozmową; dokonuje się
w jedności człowieczeństwa dawanego i otrzymywanego,
przy czym potrzeba dawania wypełnia całą przestrzeń dzie-
lącą macierzyństwo od adoracji. Bo Matka nigdy przecież
nie zapomina, że Jej Dziecko jest Synem Najwyższego, Sy-
nem, który począł się w Niej za sprawą Ducha Świętego.
I nie można Jej macierzyństwa jednostronnie odnosić tylko
do człowieczeństwa Chrystusa, adoracji zaś do samego
Bóstwa, one bowiem się wzajemnie przenikają, tak że Jej
macierzyńska potrzeba dawania łączy Ją z odwiecznym
oddawaniem się Ojca, a w Jej relacji do Bóstwa zawiera
się również relacja matki do dziecka.

Konsekwencje tego dla medytacji okazują się po prostu

niewyrażalne. Ograniczymy się tu do spostrzeżenia, że głę-
bia naszej relacji do mieszkającego w nas Chrystusa, w któ-
rej zwyczajne słuchanie słów staje się niewymownym do-
świadczeniem, nie może być nigdy oddzielana od prostoty
posługiwania służebnicy i od ubóstwa pustyni. Mogą się na
niej trafiać orzeźwiające „oazy" pustyni — będziemy za nie
wdzięczni, ale pamiętać też będziemy, że pozostający do
przewędrowania pustynny obszar jest większy. Nie należy
zatem pustyni z Apokalipsy utożsamiać z zapadaniem ciem-
ności (desolatio — dosłownie znaczy „odsłonecznienie"),
ponieważ na pustyni słońce potrafi też palić, a rzeka, którą
smok wypuścił z gardzieli i w której byśmy się może chętnie

59

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

orzeźwili — zanim nas dosięgnie i zaleje, zostaje litościwie
pochłonięta przez ziemię (Ap 12,15n). W tej sytuacji nie
zapominajmy, że znajdujemy się na drodze maryjnej i że
obecną w nas tajemnicę, mającą wzrastać w nas i przez
nas, powinniśmy pielęgnować z macierzyńskim, a zarazem
pełnym uwielbienia oddaniem.

Droga Kościoła

Przejście od rozmyślania Maryjnego do kościelnego po-

zostaje w gestii Ukrzyżowanego, który swoją Matkę umieścił
w sercu Kościoła, swojego Ciała i Oblubienicy. Nic dziwne-
go zatem, że odnajdujemy tu ten sam rodzaj zjednoczenia,
które było źródłem dialogu Matki z Synem, prowadzonego
w Ich organicznej jedności. W zmienionej, rzecz jasna, for-
mie. Bo teraz żyje już nie dziecko w matce, lecz człowiek
w ciele, które jest zarazem Ciałem Kościoła i Chrystusa. Bo
oblubieniec i oblubienica są, jednym ciałem".

Nie chodzi tu o naszkicowanie pełnego obrazu obustron-

nych różnorakich relacji pomiędzy dwoma drogami do jed-
ności: drogą oblubieńczą i cielesnym zespoleniem. Chcemy
się tylko zastanowić nad następstwami tej tajemnicy dla

chrześcijańskiej medytacji. Przede wszystkim znowu rzuca
się w oczy, że zjednoczenie Chrystus-Kościół, w miarę do-
strzegania w nim definitywnej formy objawienia się Ojca,

jest „słowem", które jest wypowiadane ponad wszelkimi

60

background image

ZJEDNOCZENIE

pojedynczymi słowami, w ciszy wzajemnego odniesienia.

Będąc najbardziej zewnętrznym wypowiedzeniem się Bo-

ga, tajemnica ta jest zarazem najgłębszym wejściem do
wnętrza. Już przecież cielesne zespolenie mężczyzny z ko-
bietą nie jest miejscem na „rozmowę", lecz na wzajemne
i pełne wyrażenie siebie, mocniejsze i bardziej prawdziwe
w ciszy niż w tym czy innym słowie. Ten obraz (a jest to
coś więcej niż obraz tylko) ukazuje nadto, że między sło-
wem a odpowiedzią może zachodzić względna tylko różni-
ca. Można wprawdzie męskiej inicjatywie przypisać rolę
słowa, a w zgodzie i gotowości kobiety widzieć odpowiedź,
ale w zachodzących między nimi relacjach (bycie dla siebie
i w sobie wzajemnie) różnice te zacierają się. Przez słowo
mężczyzny możemy też rozumieć akt zapłodnienia — wte-
dy zrodzenie będzie niezwykłym wprost słowem-odpowie-
dzią kobiety.

W oblubieńczym zjednoczeniu Chrystusa i Kościoła

Chrystus jako Bóg-Człowiek i Słowo Ojca nadal pozostaje

— chociaż oczywiście w zupełnie inny sposób — aktyw-

nym Słowem, szczególnie w wolności i spontaniczności
Eucharystii. Za wzorem Maryi, Służebnicy Pańskiej, Ko-
ściół przyjmuje dar słowa „ze czcią" (por. Ef 5,33). A sło-

wo, które Mu daje w odpowiedzi, jest jakby echem Jego
słowa, echem rzecz jasna aktywnym, czerpiącym swą moc
od Słowa. Słowo daje mu ją w ten sposób, że najpierw „sta-
wia ją sobie" (por. Ef 5,27) i Kościół już w swej odpowiedzi

jest stworzeniem i dzieckiem Słowa. Dzieje się to nie tylko

raz jeden, na początku, ale powtarza się ciągle na nowo
wtedy, gdy przez Eucharystię Oblubienica jest przed Nim

background image

MEDYTACJA CHRZĘŚCI JAŃSIO\

stawiana — przy czym ona również otrzymuje na stałe moc
„przedstawiania" Mu tej Eucharystii. Jako odpowiedź da-
wana Słowu Kościół otrzymuje tak wielką moc, że (w eu-
charystycznej Ofierze) sam w akcie dziękczynienia (eu-
charistia),
może z kolei mówić to słowo Ojcu.

Tutaj dopełnia się to, co w zalążku było obecne już w Sta-

rym Testamencie, kiedy na przykład psalmy (odpowiedź

Izraela) Bóg sam przejął i jako natchnione przez siebie sło-

wo wcielał w tekst Biblii. Także wtedy, gdy słowo, przez

które Maryja wychowuje swe Dziecko i uczy mówić, jest
żyjącym w Niej Słowem, niemówiącym jeszcze ludzkim ję-
zykiem. Kościół jest Oblubienicą za sprawą Oblubieńca,
który jej daje moc udzielenia adekwatnej odpowiedzi, to
znaczy moc noszenia w sobie i rodzenia Słowa. Pełne zro-
zumienie tego wymaga oczywiście odróżniania w Kościele
urzędu obdarzonego przez Chrystusa władzą skutecznego
uobecniania Go w Kościele oraz wspólnoty, która otrzymu-

je Eucharystię i rozgrzeszenie za pośrednictwem zastępu-
jącego Chrystusa urzędu. Ale w naszym kontekście znaczy

to tylko tyle, że Oblubienica nie bierze sobie Oblubieńca na
własność, lecz zawsze otrzymuje Go jako Jego dar. Podob-
nie rzecz się ma z urzędem: nie bierze się go samemu, lecz
otrzymuje się na mocy sukcesji apostolskiej.

Dla tego, kto medytację odprawia jako członek Kościo-

ła, znaczy to najpierw, że znajduje się on w ciele, w którym

już się dokonała i nieustannie się dokonuje wymiana darów,

przyjmowanie i oddawanie; żyje on wewnątrz nie tylko słow-
nego, ale substancjalnego dialogu. Uczestniczy w nim, co
prawda, już przez samą swoją przynależność do Kościoła,

62

background image

ZJEDNOCZENIE

ale to, czym Ciało jest i co czyni, powinien realizować wraz
z nim także jako pojedynczy jego członek. To Ciało nie znaj-
duje się jednak ponad czy poza swoimi członkami. Istnieje
w nich i dlatego istotne jest dla niego ich odpowiedzialne za

Kościół działanie. Kościoła nie można sprowadzać do samej

płaszczyzny sakramentalnej; sakramenty zakładają słowo,
a ich udzielanie ma także prowadzić do słowa — z tym, że
słowo ma tu już być interioryzacją daru i dopiero dzięki niemu
możliwą i oczekiwaną odpowiedzią. I tu właśnie przed człon-

kiem Kościoła pojawia się potrzeba medytacji. Odpowiedź
dawana poza medytacją zakłada przemyślenie i uobecnienie
w sobie głębi dającego się w Eucharystii Słowa. Bez tego

wysiłku modlitewna odpowiedź nie miałaby pełnej wartości.

Jako przykład niech tu posłuży rozważanie tych skutecz-

nych słów, które w sakramentach Kościół kieruje do swo-
ich członków. Na przykład słowa formuły rozgrzeszenia wi-
dziane czysto zewnętrznie można by porównać do uwolnienia
od kary za jakieś wykroczenie drogowe. I niektórzy tak właś-
nie je rozumieją. Odkrycie rzeczywistych implikacji absolucji
sakramentalnej nie wymaga nawet długich rozważań. Nale-

żą do nich: krzyżowa śmierć Jezusa, który poniósł moje grze-
chy i w Wielką Sobotę pogrzebał je w otchłani. A w dalszym
tle: całkowicie dobrowolny gest miłosiernego Ojca, który
dla mnie nie oszczędził swego Syna. (To nie do wiary! Wy-
daje się że On bardziej kocha grzeszny świat niż swego
przedwiecznego Syna). I wreszcie, działanie Ducha Święte-
go, który w jedności z Ojcem i Synem cudownie sprawia, że
wina, która mnie rzeczywiście i ostatecznie oddzieliła (albo:
byłaby oddzieliła) od Boga, za sprawą tego trójjedynego wy-

63

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

darzenia miłości zostaje uznana za niebyłą. Czy można się
przyzwyczaić do takiego wydarzenia jak to, o którym opo-
wiada przypowieść o synu marnotrawnym? Czy nie wstrząś-
nie ona do głębi każdym, kto ją choć po części realizuje?

O taką realizację chodzi we wszystkich sakramentach

Kościoła. Powiedzieliśmy już jednak, że także słowa Ewan-
gelii i w ogóle całego Nowego Testamentu mają w sobie
coś z natury sakramentu: nie są one literą, lecz świadec-

twem i narzędziem trynitamego ducha i działania, skiero-
wanego do Kościoła i do każdego jego członka. Wiele też
słów i czynów Jezusa staje się w pełni zrozumiałych wtedy
dopiero, gdy dostrzeżemy w nich elementy sakramentalne-
go daru. Kana, liczne posiłki z grzesznikami i celnikami,
uczta u faryzeusza w obecności grzesznicy, przypowieści
o uczcie, rozmnażanie chleba (Jan wiąże je przecież bezpo-
średnio z obietnicą Eucharystii), uczta w Betanii — są to
oczywiste w swej wymowie czyny Jezusa, znajdujące speł-
nienie w „nad-słowie" Eucharystii. Słowa i czyny niczym
niezliczone strumyki wpadają do morza sakramentu, które-
go pełny sens był obecny już w składających się nań ele-
mentach.

W związku z tym nasuwa się uwaga, mająca niemałe

znaczenie dla medytacji. Jak sakrament jest syntezą wielu
słów i czynów, tak też dla człowieka rozmyślającego w du-
chu Kościoła będzie rzeczą zupełnie normalną powracać
od tego słowa syntezy do poszczególnych słów, które ją
wyjaśniają i czynią w pełni zrozumiałą — oraz od rozmyśla-
nia przechodzić do modlitwy ustnej. Neoplatońskim zabo-
bonem jest pogląd, zgodnie z którym medytacja stanowi

background image

ZJEDNOCZENIE

„wyższy stopień" modlitwy ustnej — w formie przyjętej
w Kościele lub osobistej, spontanicznej. Taka ocena modli-
twy ustnej byłaby spirytualizacją sprzeczną z ekonomią
wcielenia. Jezus zachęcał nas do modlitwy ustnej, pod tym
wszakże warunkiem, że będziemy usiłowali docierać do
najgłębszego sensu Jego słów, które On, czerpiąc ze swojej

własnej modlitwy, przywodzi nam na myśl. Z punktu widze-
nia Kościoła jest to tym bardziej oczywiste, że modlitwa
każdego zgromadzenia musi być w przeważającej części
ustna, a coś takiego jak wspólne rozważanie w milczeniu
może ją tylko od czasu do czasu przerywać.

Zresztą nawet takie wspólne milczenie nie może być

powrotem do czysto prywatnej modlitwy każdego uczestni-
ka; będzie to teraz medytacja o wyraźnym profilu eklezjal-
nym. Mamy przecież „wraz ze wszystkimi świętymi" dążyć
do zrozumienia, „czym jest Szerokość, Długość, Wysokość
i Głębokość" miłości Boga, a więc do tego, czego nigdy nie
dokonamy w pojedynkę (Ef 3,18). Rozważamy wtedy to,
co zostało powiedziane nie „mi", lecz „nam"; rozważa to
każdy osobiście, ale nie indywidualnie, to znaczy ostatecz-
nie nie każdy dla siebie tylko, lecz dla całego „Ciała", które-

go jest członkiem. Wynika stąd oczywiście, że kościelna
medytacja może być przeniknięta cichą modlitwą wsta-
wienniczą, dziękowaniem za innych i oddawaniem się im.
Nie musi ona przy tym przechodzić w modlitwę ustną, po-
nieważ zarówno w sakramencie, jak i w medytacji głów-
nym aktem pozostaje wsłuchiwanie się w skierowane do
nas słowo i dar oraz przyjęcie go w całym jego Boskim
wymiarze.

65

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

Taka modlitwa stanowi w Kościele prawdziwą leitur-

gia, to znaczy pełne głębokiej czci oddanie się w służbę

obdarzającej nas Boskiej miłości, zatem jest antytezą ego-
istycznej pogoni za hojnie rozdzielanymi skarbami. Pamięć
o trzeźwej i obiektywnej postawie Maryi jest tu ciągle aktu-
alna; łączenie modlitwy liturgicznej i rozmyślania z zacho-
waniami „grup dynamicznych" lub „ekstatyczno-chary-
zmatycznych" byłoby mieszaniem wody z ogniem. Medy-
tacyjne wsłuchiwanie się wymaga milczenia wszystkich
obecnych, a wspólna liturgiczna modlitwa — zdyscyplino-

wanego udziału wszystkich.

Kościelne dowartościowanie modlitwy ustnej powinno

mieć oczywiście miejsce również w medytacji odprawianej
poza wspólną liturgią. Życie kościelne ma wymiar głęboko

osobowy, nie ma w nim natomiast elementu prywatności.

Każda modlitwa dokonuje się w świętych obcowaniu, przez

nie jest wspierana i wraz z nim kieruje się ku Bogu. Chrze-
ścijanin usiłujący zmierzyć głębokość tajemnicy Ewangelii
wie, że przed nim próbowało to czynić wielu. Świadom jest
przede wszystkim tego, że właśnie w tej chwili czyni to ra-
zem z nim Kościół w niebie, wpatrujący się w tę głębię,
którą on usiłuje przeniknąć. Wierzy, że wzywanie tego
świętego Kościoła pomoże mu niezawodnie w znalezieniu
poszukiwanego przezeń ukrytego w ziemi skarbu. A jeśli
ma świadomość obecności tej wspólnoty świętych, będzie
mu to przypominało, że on sam jest jej członkiem i że ma
obowiązek być blisko innych. Rozważa tajemnicę Pana, ale

On nie jest odizolowaną jednostką, lecz Głową jego Kościo-

66

background image

ZJEDNOCZENIE

ła; zatem jeśli trwa przy Panu, tym samym przebywa rów-
nież w Jego Kościele. Wszystkie znane nam z Ewangelii
Jego słowa i czyny, cuda i cierpienia zwrócone były ku Ko-
ściołowi, a przezeń do całej ludzkości. Nie tylko zresztą
Jego czyny zewnętrzne. Także cała Jego wewnętrzna po-
stawa, całe Jego człowieczeństwo są przyporządkowane

odkupieniu wszystkich. W Chrystusie indywidualnym znaj-
dziemy zawsze Chrystusa społecznego.

Wystarczy raz tylko przemyśleć kolejne fazy euchary-

stycznego dramatu, a zobaczymy, że — poczynając od ze-
brania się wspólnoty, dokonującego się przecież w obecności

Pana — ta obecność staje się dla świętujących uczestników

coraz pełniejsza: w czytaniu świętych słów i przy ich objaś-
nianiu, w przygotowywaniu darów, które przejmuje Ojciec
i włącza w swój własny dar, to jest w cielesną obecność
Syna, za którą dziękujemy, którego modlitwę powtarzamy,
by wreszcie przez Komunię wejść całkowicie w Jego obec-
ność oraz, z Nim i w Nim, razem wychwalać Ojca za nie-
wymowne zjednoczenie, wielbić za ten szczytowy moment

Jego samoobjawienia, dokonującego się ponad wszystkimi
wypowiadanymi słowami.

Jak widzimy, właśnie kościelny wymiar rozmyślania

unaocznia nam, że wszystkie możliwe dla nas słowa spowi-
te są aurą milczenia, a raczej przemilczania tego, co całko-
wicie niewyrażalne. Nasze słowa wychodzą z tej aury jak-
by przemienione, a równocześnie przytłumione i należy je
w niej pozostawić, ażeby nie utraciły zdolności oznaczania.

One więcej znaczą, niż mówią. Podobnie o słowach sakra-

67

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

mentalnych mówimy, że sprawiają to, co oznaczają. 1 cały
punkt ciężkości spoczywa na niewidzialnym skutku wypo-
wiedzianego słowa.

Ta specyficzna natura chrześcijańskiego objawienia

ukazuje nie tylko to, że Bóg jest większy od tego, co mogą
pomieścić ludzkie słowa czy nawet czyny (oparty wierz-

chołkiem o ziemię trójkąt jest otwarty ku górze, na nieskoń-
czoność), ale także to, że w Kościele, bezpośrednim adre-

sacie słowa Bożego, nigdy nie należy widzieć zamkniętej
w sobie, samowystarczalnej formy. Partnerem i adresatem
Boga jest świat, i do niego posłany jest Kościół, mandata-
riusz Chrystusa. Z samej swej istoty przekracza on siebie
samego, jest narzędziem Boga dla całego stworzonego
przezeń ludzkiego świata. W celu właściwego wykonania

tego zadania Kościół otrzymał dar rozumienia powierzonej
mu tajemnicy, w której ze swej istoty uczestniczy. Nie wol-
no mu jej nawet nierozważnie rozpraszać; nie powinien
„rzucać pereł przed świnie", co przypominają mu drastycz-
ne słowa Jezusa. Jednak ma on też nakaz misyjny („uczcie

je [narody] zachowywać wszystko, co wam nakazałem")

i jest odpowiedzialny za właściwy, roztropnie dawkowany
przekaz prawdy w kazaniach i katechezie. Wszystko to ma
wpływ na kształt chrześcijańskiej medytacji. Mimo że kie-
ruje się ona przede wszystkim ,,do wnętrza", wchodzi
w głąb trójjedynego misterium po to, by za łaską dającego
się Boga lepiej je pojąć, to trzeba równocześnie pamiętać

o tym, że misterium to przeznaczone jest dla całej ludzkości.
Więcej nawet: we wcieleniu, męce i zmartwychwstaniu
Chrystusa dotyczyło ono całej ludzkości i skutecznie na nią

68

background image

ZJEDNOCZENIE

oddziaływało. Intymność osobistego spotkania z Chrystusem
nie może pociągać za sobą zapoznania Jego celów uniwer-
salnych. Jego eucharystyczna ofiara chce objąć wszystkich

ludzi, podobnie jak On winę wszystkich wziął na siebie na
krzyżu. Świadom tego rozmyślający, oddając siebie samego
Panu, będzie się zarazem włączał w Jego własną Ofiarę,

składaną za świat.

W końcowym rozmyślaniu Ćwiczeń rozważania Jezuso-

wego życia otwierają się na kosmiczne wymiary Boskiego
planu świata. Rozmyślający oddaje się na nowo Bogu do
dyspozycji jako narzędzie realizacji tego planu. Obok prośby
suscipe, Domine — „przyjmij moją ofiarę" — pojawia się
inne słowo: sumę — weź sam i straw jak ogień to, czego ja
sam może nie śmiem ofiarować, co w moim osobistym
życiu nie odpowiada Twoim powszechnym zamiarom. Stojąc
wobec uniwersalnego zasięgu Boskiej Ofiary, pojedynczy
rozmyślający zostaje wyrwany ze swej pozornie zamk-
niętej jednostkowości, ale jego osobowość nie ulega przez
to zniszczeniu, lecz zostaje dopełniona, ponieważ — na ile
to możliwe dla stworzenia — upodabnia się do istnienia-

-wyłącznie-dla-drugiego, w tajemnicy życia trynitarnego.

Tylko wtedy medytacja ma charakter kościelny. Prze-

kraczanie granic zarówno wymiaru osobistego, jak i ko-
ścielnego należy do istoty chrześcijanina i Kościoła. Włą-
czanie świata w medytację wcale nie jest wtedy roztarg-
nieniem; przeciwnie, jest koncentrowaniem się na istocie

rzeczy i wchodzeniem w zamysł objawiającego się Boga.
Taka kontemplacja jest owocna jednak tylko wtedy, gdy
rozmyślając o świecie, usiłujemy nań patrzeć oczami Boga.

69

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

Nie tak, jak widzi siebie świat, ani nawet tak, jak widzimy
go my (to by rzeczywiście było roztargnieniem), ale jak wi-
dzi go Bóg, zarówno w jego próbach oddalania się od Nie-
go, jak i w bliskości Boga, w której On przychodzi do świata
w dziele swego miłosierdzia, to jest w posłaniu swego Syna.
„W Nim" — Bogu trójjedynym i objawiającym nam swe ży-
cie miłości, „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (Dz 17,28).
O ofierze Boga nigdy nie wolno myśleć w oderwaniu od

Jego poświęcenia się dla wszystkich („najmniejszemu spo-
śród moich braci"); jest to warunek uniknięcia rozdziału
między medytacją a moją codzienną pracą w świecie.

Na drogach świata

W przekraczaniu samego siebie Kościół uczy nas „znaj-

dować Boga we wszystkich rzeczach". Nie uczy mozolne-
go poszukiwania Go, niby sztuki złota w hałdzie gruzu, lecz
znajdywania Tego, który zawsze już był, zanim ja tutaj przy-
szedłem. Jeśli niechrześcijanin z Dalekiego Wschodu szuka
w medytacji drogi do nirwany, a może nawet osiąga stan

jakiegoś szczególnego oświecenia, potrafi wtedy uporać się

z wewnętrzną pustką świata i swojej w nim egzystencji.
Kiedy chrześcijanin w swej medytacji odnajdzie tajemnicę
Pełni Boga w Jego wewnętrznym trynitarnym darze, uka-
zanym nam w Eucharystii i Kościele, wtedy również on
będzie bez trudu odnajdywał tę Pełnię w świecie, pozornie

70

background image

ZJEDNOCZENIE

tak opuszczonym przez Boga. To odnajdywanie stanie się
znacznie trudniejsze, jeśli jego modlitwa nie będzie medyta-
cją, lecz przedstawianiem Bogu swoich osobistych intencji.
Być może taki człowiek myśli i czuje w jakimś sensie jak
chrześcijanin i w tym usposobieniu modli się za siebie, za
swoich bliskich i w innych leżących mu na sercu intencjach,
ale nie ogarnęły go jeszcze w wystarczającym stopniu nie-
skończone Boże pragnienia. Gdy Chrystus upomina uczniów,
żeby „prosili w Jego imieniu" (por. J 14,13), poleca im tym
samym włączanie się w Jego powszechne intencje i prag-
nienia. Jednak do takiej wewnętrznej postawy można dojść
tylko przez medytację w wierze.

Dzięki temu uniwersalizmowi, oznaczającemu nie tylko

obecność Boga w świecie, ale również Jego zbawcze wobec
niego plany, nie jesteśmy dalej od Niego przy pełnieniu na-
szych codziennych obowiązków w świecie aniżeli podczas
osobistej czy liturgicznej modlitwy. Musimy tylko to obiek-
tywnie istniejące powiązanie uwzględniać w naszym su-
biektywnym nastawieniu, a najbardziej powinna pomagać
nam w tym medytacja. Pozwala ona dostrzegać elementy
tego powiązania tam, gdzie na pierwszy rzut oka nie są wi-
doczne. Za znanym każdemu słowem Chrystusa będziemy
Go odnajdywać w Jego „najmniejszych braciach": w głod-
nych, spragnionych, obcych, nagich, chorych, więźniach. We
wszystkich im podobnych, a szczególnie w naszych wrogach.

Jakże jednak moglibyśmy Go rozpoznać w sytych, wy-

godnie mieszkających, dobrze ubranych, wysportowanych,
w wolnych obywatelach i w innych zadowolonych ze swej
życiowej sytuacji, jeśli w nich nie dojrzymy braci jeszcze

71

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

mniejszych? Takich, którzy swego głodu i pragnienia, wy-
obcowania i nędzy są podobnie nieświadomi, jak owa nie-
szczęśliwa Laodycea z Apokalipsy: „Ty bowiem mówisz:
»Jestem bogaty« i »wzbogaciłem się«, i »niczego mi nie
potrzeba«, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien

litości, i biedny, i ślepy, i nagi". Obyś był zimny albo gorący!

A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię
wyrzucić z mych ust". A przecież ta sama Laodycea słyszy
słowa: „Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę"
(Ap 3,15n). Rozmyślający musi naśladować Jezusową me-
todę wiązania tych dwóch elementów: surowe karcenie —
z miłości. On również może ujawniać choroby i nazywać je
po imieniu, bez oszczędzania, ale ma to czynić w usposobie-
niu swego Pana, z miłości. Przecież w tych aż nazbyt świa-
towych codziennych sytuacjach ciągle rozpoznaje tych
„wielu", za których Jezus umarł. Właśnie to ich zadowole-
nie z siebie i oddalenie się od Boga Jezus wziął na siebie
i wycierpiał całą jego wewnętrzną okropność.

Dlatego wspomniane wyżej końcowe rozmyślanie Ćwi-

czeń, prowadzące nas od Kościoła do świata, zwie się „kon-
templacją (pomocną) do uzyskania miłości". Składają się
na nie cztery kolejne etapy (Ćwiczenia, 234-237).

Najpierw należy się zastanowić nad tym, że wszystko,

co świat z taką zarozumiałością i arogancją przypisuje sobie
samemu, jest czystym darem, i to darem, przychodzącym
bynajmniej nie z jakichś niedosięgłych wyżyn, lecz od Boga,
który ze swym darem zstępuje tak nisko i udziela się tak
dalece, jak tylko to jest możliwe. Dzieło stworzenia, stan
łaski i odkupienie nie różnią się tu już od siebie i nawet nie

background image

ZJEDNOCZENIE

można ich oddzielać, ponieważ Boży zamysł oddania się aż
do końca jest niepodzielny. Dlatego już w samym istnieniu
rzeczy rozmyślający może w całości rozpoznać postawę
Boga. Łatwiej, z pozoru przynajmniej, może ją odnaleźć
w cudach przyrody: lesie, górach, pustyni, morzu... Dlacze-

go jednak nie można by Go znajdować także w krajobra-
zach ukształtowanych, nieraz tak brzydko, przez człowieka,
w jego, często tak pretensjonalnych, dziełach? Dlaczego by
nie widzieć w nich przestrzeni, którą Bóg cierpliwie pozo-
stawia pomysłowości swoich stworzeń? Wielu jest takich,
którzy w tej cierpliwości i wielkoduszności Boga widzą tyl-
ko nieobecność i pustkę; rozmyślający chrześcijanin nato-
miast dostrzeże tu pełną łaski bliskość, która w tej tolerancji
objawia się zawsze jako towarzyszenie człowiekowi, do-
brotliwa Opatrzność, miłościwa pobłażliwość i taktowne
nienarzucanie się. I właśnie w tej towarzyszącej człowie-
kowi tolerancji, jaką Bóg okazuje, rozmyślający — odpo-

wiednio do swej znajomości Jezusa Chrystusa — będzie
dostrzegał, że Stwórca „w swoim Boskim zniżaniu się pra-
gnie mi dać siebie samego, na ile to jest tylko możliwe",
oczekując przy tym, żeby otrzymujący te dary i towarzy-
szącą im obecność Boga sam również swoją własną stwo-
rzoną przestrzeń pozostawiał całkowicie otwartą dla Boga.

Na drugim etapie zastanowimy się głębiej nad otrzyma-

ną łaską Bożą: Gdzie jest ta dawana przez Boga przestrzeń,
mająca się zapełnić Jego darami? — Ona może istnieć tyl-
ko w Nim! Cóż mogłoby się znajdować „na zewnątrz" Bo-

ga, skoro On wypełnia każdą przestrzeń? Rozmyślający
musi więc dojść do wniosku, że Bóg sam mieszka w tym.

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

co bez żadnego przymusu powołał do istnienia: w kamieniu,
roślinie, zwierzęciu czy człowieku, albo też — co zresztą na
to samo wychodzi — że wszelkie stworzenie, które wyszło
z rąk Bożych, może mieszkać jedynie w Bogu, w tych prze-
strzeniach, które Jego wolność ma po to tylko, żeby nimi
obdarzać innych. Można mówić o Jego „dziełach zewnętrz-
nych" w tym sensie, że skutek nie jest wtedy Nim samym,
ale te dzieła mogą przecież istnieć tylko w Nim, Bogu trójje-
dynym, w którym Ojciec jest darem dla Syna (bo Ojciec
stworzył wszystko ze względu na Syna), Syn — oddaniem
się Ojcu (u Jego stóp złoży doprowadzone do doskonałości
królestwo świata), Duch Święty wreszcie jest twórczym
darem Obydwu (On jest Ich Miłością, Ich też będzie ota-
czał chwałą na wieki). Rozmyślający, poznający Boga
przez Chrystusa, będzie wyjaśniał Jego zamieszkiwanie
w stworzeniach na podstawie śladów lub wyrażniejszych

jeszcze obrazów tego wewnątrzboskiego oddania, które

odkrywa w strukturach, instynktach i tęsknotach całego
stworzenia. Grzeszny egoizm stworzenia może ten obraz
zniekształcić i zamazać, a nawet przeobrazić w jego demo-
niczną antytezę. Ale pomimo tych wszystkich deformacji
da się on zawsze rozpoznać we właściwej mu strukturze
istnienia darowanego: być sobą znaczy być dla drugiego.

Zawiła złożoność ludzkiego życia będzie zawsze, w nie-

zliczonych odmianach, ukazywać tę podstawową struktu-
rę. Wydaje się ona paradoksalna czy wręcz sprzeczna w so-
bie wtedy tylko, gdy jest nam obca trynitarna struktura
Boga. Znający ją przez wiarę rozmyślający może realizo-
wać tę swoją tożsamość przez bycie dla drugiego po to, by

background image

ZJEDNOCZENIE

dać odpowiedź na wyciśnięty w nim obraz Boży. Będzie to
czynił przynajmniej na swój własny użytek, a w miarę swo-
ich możliwości będzie również innych uświadamiał, że jest
to jedyna wartość godna naszych mozolnych zabiegów.

Trzeci etap ukaże nam, że wszystko to nie pojawia się

samo przez się. Dialog Boga ze światem, wolności skoń-

czonej z nieskończoną, to dramat w niezliczonych aktach,
w którym bierze udział sam Bóg; ostatecznym tego dowo-
dem jest krzyż. „Rozważać, jak Bóg działa i pracuje dla

mnie we wszystkich rzeczach stworzonych na obliczu zie-
mi. Znaczy to, że postępuje tak, jak ktoś pracujący". Wir
walk znaczących dzieje świata nie pozwala już wielu lu-
dziom dostrzec udziału Boga. Wielu przypuszcza, że Bóg

tylko przygląda się obojętnie temu wszystkiemu ze swego
wysokiego tronu. Ich medytacja jest wtedy próbą wyrwa-
nia się z walki i ucieczki w jakieś chronione przez Boga
miejsce. Zapominają o tym, że już w Starym Testamencie
widoczne jest autentyczne zaangażowanie się Boga w losy
świata. Ukazuje on Boga zagniewanego, żałującego dzieła
stworzenia, gotowego je zniszczyć — po to, by w końcu za-
wsze mu okazać miłosierdzie. „Moje serce na to się wzdryga

i rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął
płomień mego gniewu i Efraima już więcej nie zniszczę, albo-

wiem Bogiem jestem, nie człowiekiem" (Oz 11,8-9). Cały
ciężar Bóg bierze zatem ostatecznie na siebie, gdyż swoje-
mu umiłowanemu Synowi pozwala się uniżyć aż do śmierci
na haniebnym drzewie i stać się „przekleństwem" i wciele-
niem „grzechu". Kto by o tym nie pamiętał i na medytacji
zatapiał się w rozważaniu Boga dalekiego od świata i bez-

75

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

trosko szczęśliwego, ten by przeszedł obok najgłębszej isto-
ty prawdy i pozwolił się ukołysać iluzjom. Cel chrześcijań-
skiej medytacji może być tylko jeden: „ofiarowanie się cał-
kowicie na trud [razem z Chrystusem]" {Ćwiczenia, 96).

Ostatni etap jest może najtrudniejszy, a w każdym razie

najmniej dla chrześcijanina oczekiwany. Podczas medytacji
mamy się uczyć patrzeć na istnienie tego świata i wszystkich

jego wartości jak na pochodzące ze Źródła-Początku („tak
jak promienie wychodzą ze słońca i jak ze źródła wypływa

woda"). Można by sądzić, że bliski nam dziś ewolucyjny ob-
raz świata, jaki Teilhard de Chardin przeciwstawiał dotych-

czasowej, statycznej jego wizji, przybliża nas do ukazanego

tu dynamizmu. Otóż obraz ten rzeczywiście może do pewne-
go stopnia pełnić tę funkcję, nie trafia jednak w samo to cen-
trum, do którego ma prowadzić medytacja. Nie chodzi tu
bowiem o „horyzontalne" pochodzenie jednych rzeczy od

drugich, ale o ich pochodzenie z góry, od Boga.

Jak więc rozumieć to wypływanie „z wysoka"? Naj-

pierw chodzi tu po prostu o to, że „miejsce" Boga jest za-

wsze wysoko, a stworzeń na dole, oraz że w stworzeniu nic
nie jest tak wykończone, żeby nic było mu potrzebne stałe,
stwórcze i odkupieńcze działanie Boga. Odnosi się to nie
tylko do samego istnienia stworzeń i wszystkich ich przypa-
dłości, ale dotyczy też ich działań, również tych najwyż-
szych, skierowanych ku Bogu, o których można by myśleć,
że zmierzają w przeciwnym kierunku: od dołu ku górze

— jak każe nam wierzyć platoński eros. Kiedy jednak to
dążenie do Boga rzeczywiście odpowiada Jego zamysłowi?
— Wtedy, kiedy, jak uczy Św. Augustyn, jest czystym prag-

76

background image

ZJEDNOCZENIE

nieniem (desiderium) Boga, usposobieniem człowieka, któ-
ry głęboko w swym sercu zrozumiał, że sam Bóg tylko, przez
swoją wolną i zniżającą się do nas miłość, może je ugasić.
To stworzone pragnienie nie może być postawą władczą,
chęcią zagarnięcia Boga na własność, lecz ma być gotowo-
ścią oddania się. Tak rozumiana wola nosi wyciśnięte na
sobie znamię Bożej miłości; jest gotowością przyjęcia Jego
zstępującej miłości, jest wolą nadawania swojej własnej
miłości (ku Bogu i człowiekowi) rysów tego zstępowania.
To zstępowanie jest kierunkiem, w którym Bóg nam objawił
istotę absolutnej miłości: Ponieważ Ojciec zsyła nam Syna,
Syn zupełnie dobrowolnie zniża się aż do najmniejszego ze
swych braci, a Duch Święty zstępuje z wysoka — podczas
chrztu na Jezusa, a w dniu Pięćdziesiątnicy na Kościół —
by dzielić los Pana i Kościoła oraz kierować ich dziejami.
W swej ekonomii przychodzenia do świata Bóg daje nam
prawzór miłości, który również my możemy i powinniśmy
naśladować.

Tym samym ten ostatni, czwarty etap zdobywa przewa-

gę nad pierwszym, w którym była mowa o tym, że jest wolą

Bożą, aby — upodabniając się do uniżenia się Boga — rów-

nież człowiek, w miarę swoich możliwości, się udzielał.
Oikonomia to słowo używane na oznaczenie dramatycz-
nego procesu zniżania się Boga do swoich stworzeń i obco-
wania z nimi. To greckie słowo jest zupełnie pozbawione
odcienia łaskawego „zniżania się" absolutnego księcia do
swoich najmniejszych, niegodnych podwładnych; słowo to
mówi tylko o bliskości Boga i Jego zatroskaniu losami świa-
ta. Chociaż w tym zatroskaniu Bóg, jak wiemy, posunął się

77

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

aż do całkowitego oddania się stworzeniu, nie należy go
traktować jako faktu dokonanego, gdyż jest to wydarzenie
z samej swej natury nieustannie się dokonujące i nieprze-
stające nas fascynować. I obojętne tu jest, czy „podtrzymy-
wanie" świata w istnieniu rozumiemy jako „ciągłe stwarza-
nie", czy też inaczej. Obojętne jest też, czy podkreślamy
wolę Boga utrzymania świata w jego istnieniu, czy też ak-
centujemy Jego absolutną możność pogrążenia go w każdej
chwili na powrót w niebyt. Takie spekulacje nie mają nic
wspólnego z chrześcijańskim doświadczeniem, które mówi,

że relacja Boga zarówno do świata jako całości, jak i do
każdego poszczególnego stworzenia jest nieprzerwanie
dziejącym się wydarzeniem — czego rozmyślający ma zu-
pełnie bezpośrednią świadomość. Jako ilustracją można by
się tu posłużyć wydarzeniem Eucharystii — tego ciągle
„płynącego", powtarzającego się uobecniania wywyższo-
nego Pana w doczesności Jego Kościoła. Tego wydarzenia
nie należy jednak rozpatrywać w izolacji od analogicznej
postawy Boga, zwracającego się do każdego modlącego
się, cierpiącego lub konającego, do każdej w ogóle istoty,
która istnieje tylko „dzięki najwyższej i nieskończonej mocy
z wysoka".

Jest jednak jeszcze trzeci aspekt tego „spływającego

światła Bóstwa", na którego temat tak wiele powiedziała

Mechtylda z Magdeburga. Odsyła on nas do treści drugie-

go etapu. Powiedziano tam, że „miejsce" świata jest w sa-
mym Bogu, to znaczy w Jego trynitarnym życiu, które samo
w sobie jest niekończącym się przepływem i wymianą ży-
cia Osób Bożych w ich wzajemnych odniesieniach, jest cią-

78

background image

ZJEDNOCZENIE

gle aktualnym wzajemnym obdarowywaniem się. Technicz-
ne słowo relatio subsistens niczego nie mówi o tym wy-
darzeniu — chyba że przez relatio będziemy tu rozumieć
dynamiczne odniesienie, a więc nie rzeczywistość statycz-
ną i przypadłościową, lecz życiowe poruszenie, konstytu-
ujące same Osoby. Wewnątrz tego przepływu absolutnej mi-
łości stworzony świat nie może być nieruchomym punktem.
Dla obdarzających się wzajemnie Osób jest on wspaniałą
okazją składania daru: Stwarzający Ojciec daruje świat od-
kupującemu go Synowi, który „po pokonaniu wszystkich nie-
przyjaciół" składa go u stóp Ojca jako doskonałe królestwo.

Ten zaś czyni Go z kolei Głową i rekapitulacją całego dzieła
stworzenia. Trzeci, Duch Obydwu, jest Tym, który prowo-
kuje ten niekończący się proces wymiany darów oraz aktu-
alizuje go i dopełnia. Nie w tym jednak sensie, że w Nim
znajduje on kres; przez Niego bowiem wszystko powraca
w Synu do Ojca, Ojciec zaś jest o tyle Źródłem i Począt-
kiem wszystkiego, o ile Synowi i Duchowi nieustannie daje
wypływające z Niego życie. Ten trynitarny życiowy proces
nie jest bynajmniej bezkierunkowym wirowaniem; pozosta-

jąc w nienaruszalnej jedności „substancji" (żeby się posłu-

żyć tym tradycyjnym terminem), stanowi zarazem ściśle
określony, niezmienny porządek pochodzeń.

Tych immanentnych działań w Bogu nie można jednak

rozważać od zewnątrz ani też tylko zupełnie biernie podda-
wać się ich wpływowi. Konieczne jest tu przyzwolenie roz-
myślającego, który za łaską Bożą jest włączany w ten nurt
Bożego życia. Łaska dana Maryi polegała na tym, że wraz

z Ojcem zrodziła Przedwiecznego Syna. Łaską wcielonego

79

background image

MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA

Syna jest czynienie nas uczestnikami Jego odwiecznego
rodzenia się, a tym samym — również Jego powrotu do
Ojca. Łaską Ich Obu jest dawanie nam wspólnego Im Du-
cha — nie tylko jako gotowego owocu (Duch nie może nim

być), ale jako Tego, który nieustannie pochodzi również od
nas, pod warunkiem, że Ojciec z Synem zechcą nas włą-
czyć w swoje tchnienie. Wszystko to stanowi treść żywej
wiary. Nie widzimy tego na razie ani nie rozumiemy, ale
w życiu wiecznym wszystko to stanie się „widzeniem" ży-
cia wiecznego, które nie tylko na zawsze wypełni, ale na-
wet przewyższy nasze zdolności poznawcze.

Rozmyślający chrześcijanin będzie zresztą w to miste-

rium ciągle na nowo wprowadzany; świadom trwania w je-
go wnętrzu, będzie je adorował, choć do końca nigdy go nie
przeniknie. „W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy". Sło-
wa i wydarzenia Ewangelii oraz jej apostolskie interpreta-
cje dają mu wystarczająco dużo światła, z którego pomocą,
w perspektywie Chrystusa, może na tyle wyraźnie dostrze-
gać zarysy Misterium, które On nam objawia, by wiedział,
że nie ulega żadnym urojeniom, lecz że jest uczestnikiem

prawdy. A gdy od chrześcijańskiej medytacji przechodzi do
codziennych zajęć, wówczas logika działania jeszcze bar-
dziej go w tej pewności umacnia.

background image

Od wydawcy

Czytelnik znajdzie w tekście Hansa Ursa von Balthasa-

ra odważne sformułowania teologiczne, które mogą go za-
skoczyć, zdziwić, a nawet zaniepokoić. Są one owocem dłu-
giego obcowania Autora książki z całą tradycją chrześci-

jańską i zdobytej na tej drodze umiejętności opuszczania

utartych szlaków, by mogło się ukazywać całe bogactwo
i niezwykłość ludzkiego spotkania z Bogiem. Dobre zrozu-
mienie teologii Ursa von Balthasara wymaga dlatego ucze-
nia się wraz z nim języka czy raczej wielu różnych języków,
w których bogactwo to dochodzi do głosu.

background image
background image

Spis treści

WSTĘP 5

SYN JAKO SŁOWO OJCA 9

Pośrednictwo Słowa 9
Wprowadzenie w medytację 15

Światło Ducha Świętego 23

PROCES MEDYTACJI 27

Obecność 28
Słowo milczące 32
Trwanie w Słowie 39

ZJEDNOCZENIE 47

Droga Maryi 47
Droga Kościoła 60
Na drogach świata 70

OD WYDAWCY 81

background image

To, co na medytacji odczuwamy jako oschłość,
a nawet jako „ciemną noc", w rzeczywistości

może być ukrytym, ale i najsilniejszym promieniem
miłości. Miłość ta musi jednak skrywać się

w czystości wiary, w tym jedynym jednym, czego
Jezus - całkowicie, wewnętrznie i zewnętrznie
ogołocony - nie może utracić. Mamy tu osta-
teczny dowód, potwierdzający, że w chrześ-
cijańskiej medytacji milczenie nigdy nie

jest poz-

bawione znaczenia.

HANS URS VON BALTHASAR

jeden z najbardziej znanych teologów XX wieku. Urodził się w 1905

roku w Lucernie. W 1925 wstąpił do zakonu jezuitów, w 1936
przyjął święcenia kapłańskie. Założyciel wydawnictwa Johannes

Verlag. Od II Soboru Watykańskiego członek Papieskiej Komisji
Teologicznej. Zmarł w roku 1988. Autor licznych książek, z których

po polsku ukazały się m.in. W pełni wiary, Światło Słowa, Prawda

jest symfoniczna, Chrześcijanin i lęk, Teologia dziejów, Antyrzymski

resentyment, Modlitwa i kontemplacja, Wiarygodna jest tylko
miłość, O moim dziele.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
konferencje bolewski medytacja chrzescijanska jako modlitwa
LIST DO BISKUPÓW KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO O NIEKTÓRYCH ASPEKTACH MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJx
LIST DO BISKUPOW KOSCIOLA KATOLICKIEGO O NIEKTORYCH ASPEKTACH MEDYTACJI CHRZESCIJANSKIEJ
medytacja chrześcijańska i duchowość pustynna
Medytacja chrzescijanska szanse i zagrozenia, Chrzescijanska Medytacja
medytacja chrześcijańska duszą apostolstwa
Kontemplacja męczeńskiej drogi św.Maksymiliana, medytacja chrześcijańska
czy sama medytacja wystarczy, DUCHOWE WZMOCNIENIE, MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA, o medytacji
KONTEMPLACJA BOŻEGO MIŁOSIERDZIA, medytacja chrześcijańska
Medytacja chrześcijańska
LIST DO BISKUPÓW KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO O NIEKTÓRYCH ASPEKTACH MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ, Wokół Teol
Medytacja chrześcijańska, Dokumenty, teksty, modlitwy
o medytacji, DUCHOWE WZMOCNIENIE, MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA, o medytacji
postępy w medytacji, DUCHOWE WZMOCNIENIE, MEDYTACJA CHRZEŚCIJAŃSKA, o medytacji

więcej podobnych podstron