Zielony mundur
Dawno minął czas twych dziecięcych
zabaw
Z krótkich spodni już wyrósł każdy z nas
Chciałbyś jeszcze komuś zrobić jakiś kawał
Lecz coś ci podpowie: ile ty masz lat
Znów pewnie wysłuchasz zbyt długie
kazanie
O zdrowiu, o książkach, pomyśleć strach
O piciu, paleniu i złym zachowaniu
Pomyślisz, posłuchasz i westchniesz tak:
Ach, jak chciałbym znów
Zielony mundur mieć
I plecak swój
Łemata
Pamiętam, tylko tabun chmur się
rozwinął
I cichy wiatr wiejący ku połoninom
I twardy jak kamień plecak pod moją
głową
I czyjaś postać, co okazała się tobą
Idę dołem a ty górą
Jestem słońcem, ty wichurą
Ogniem ja, wodą ty
Śmiechem ja, ty ronisz łzy
Hej Przyjaciele!
Tam dokąd chciałem już nie pójdę,
Szkoda zdzierać nóg.
Już wędrówki naszej wspólnej nadchodzi kres.
Wy pójdziecie inną drogą, zostawicie mnie.
Odejdziecie sam zostanę na rozstaju dróg.
Hej przyjaciele, przyjaciele, hej zostańcie ze
mną.
Przecież wszystko to, co miałem oddałem
wam.
Hej przyjaciele, przyjaciele, hej choć chwilę
jedną.
Znowu w życiu mi nie wyszło znowu jestem
sam.
Wieczorne śpiewogranie
Kiedy cisza świat zaległa
Bóg rozpostarł tren ciemności
I gdy gwiazdy w noc wybiegły
szukać źródła swej światłości
Śpiewam do was i do nieba,
Że przyjaźni mi potrzeba
Płomiennego ogniobrania
Rąk przyjaciół i kochania i kochania
Ballada rajdowa
Właśnie tu na tej ziemi, młody harcerz
meldował
Swą gotowość umierać za Polskę
Tak, jak ty niesiesz plecak, on niósł w ręku
karabin
W sercu miłość, nadzieję i troskę
Może tu w Nowej Słupi, Daleszycach, Bielinach
Brzozowymi krzyżami znaczony
Swą dziewczynę pożegnał nic nie wiedząc, że
tylko
Kilka dni życia mu przeznaczone
Naszej ziemi śpiewajmy, ziemi pokłon
składajmy
Taki prosty, serdeczny, harcerski
Niechaj echo poniesie tę balladę rajdową
W nowe jutro i przyszłość nową
Pędziwiatr
Idę drogą poprzez świat, idę tam gdzie
hula wiatr.
Tam gdzie nogi niosą mnie,
tam, gdzie diabeł tylko wie.
Idę z moim wiatrem hen, chodź ludziska
dziwią się.
Bom ja przecież pędziwiatr, dla takiego
miejsca brak.
A ty wiej, wiej, wietrze mój - jam
przyjaciel twój.
Przechyły
Pierwszy raz przy pełnym takielunku
Biorę ster i trzymam kurs na wiatr
I jest jak przy pierwszym pocałunku
W ustach sól gorącej wody smak
Oho ho, przechyły i przechyły
Oho ho, za falą fala mknie
Oho ho, trzymajcie się dziewczyny
Ale wiatr, ósemka chyba dmie
MODLITWA
NA DZIEŃ MYOELI BRATERSKIEJ
O Boże,
Oto dzień, w którym myślimy jedni o drugich,
Od jednego kraju do drugiego,
poprzez granice i kontynenty –
Jesteśmy liczni, bardzo liczni i jesteśmy silni...
Uczyń nas silniejszymi jeszcze i liczniejszymi,
Uczciwymi i zdecydowanymi pracować dla Ciebie,
Na tym świecie, który jest Twój.
Uczyń, żeby mundur, który nosimy,
nie był ubraniem włożonym z przyzwyczajenia
lub wygody,
ale był właśnie tym, co nam przypomina,
czym jesteśmy i czym chcemy być...
Uczyń, aby Prawo,
któremu przyrzekaliśmy być posłuszni,
nie było tylko słowami, jakimś zbiorem słów,
ale wysiłkiem naszego życia,
programem naszych dni.
Dym z jałowca
Dym z jałowca łzy wyciska
Noc się coraz wyżej wznosi
Strumień drobną falą tryska
Czyjś głos w letniej ciszy prosi
Żeby była taka noc
Kiedy myśli mkną do boga
Żeby były takie dni
Gdy się przy nim ciągle jest
Żeby był przy tobie ktoś
Kogo nie zniechęci droga
Abyś plecak swoich win
Stromą ścieżką umiał nieść