Był zakochany w Bogu






Był zakochany w Bogu

Nasz Dziennik, 2007-07-03

S anto subito

Ks. bp Ignacy Dec o świętości Jana Pawła II

Gdy krótko po II wojnie światowej prof. Stefan Swieżawski przystępował do pisania jednej z pierwszych swoich książek pt. "Byt", tłumaczył się przed czytelnikiem z lęku, jaki mu towarzyszył przy ogłaszaniu tego dzieła. W "Przedmowie" zamieścił takie oto słowa: "jest w tym lęku coś z bojaźni przed wielką świętością, coś z przerażenia, które przenika człowieka obnażającego na oczach tłumów jakąś rzecz wielką, która winna być ukryta i zasłonięta przed okiem tych, co patrzą na nią bez czci i miłości". Podobne doświadczenie towarzyszy chyba każdemu, kto chce dzisiaj mówić o Janie Pawle II. Na osobę Sługi Bożego patrzymy z wielką czcią i miłością. Stąd też ośmielamy się odsłaniać na oczach wszystkich Jego wielkość i świętość. Bogu Wszechmocnemu, Panu doczesności i wieczności, dziękujemy, że dał Kościołowi takiego właśnie Papieża na dzisiejsze przełomowe czasy, że taki Sternik Łodzi Piotrowej wprowadził Kościół w trzecie tysiąclecie. Jan Paweł II był wielkim i świętym prorokiem naszych czasów. Jego droga do świętości rozpoczęła się na polskiej ziemi. Po raz pierwszy spotkałem się z nim bezpośrednio 24 kwietnia 1966 r., gdy w czasie uroczystości 400-lecia Seminarium Duchownego we Wrocławiu wygłosił wykład: "Seminaria duchowne w świetle Soboru Watykańskiego II". Kilka dni później, 3 maja 1966 r., słuchaliśmy kazania, jakie wygłosił na Jasnej Górze w czasie uroczystości milenijnych. Podziwialiśmy już wówczas Jego mądrość, miłość do Pana Boga, do Kościoła i do Matki Bożej. Już wtedy mówiono o Jego prywatnych pielgrzymkach do Kalwarii Zebrzydowskiej i dróżkach Męki Pańskiej i Matki Bożej, które samotnie przemierzał. Objąwszy stolicę Piotrową zapisywał historię współczesnego Kościoła jako wielki charyzmatyk, mistyk, nauczyciel, prorok, myśliciel i świadek Ewangelii. W przedziwny sposób łączył w sobie charyzmaty i świętość dwóch apostołów, których imiona nosił, i charyzmat apostoła Piotra, którego stał się następcą. Uobecniał charyzmat apostoła Jana. Był zakochany w Bogu. Myśliciel, filozof, teolog i mistyk w jednej osobie, człowiek wielkiej modlitwy jak rzadko kto wnikał w tajemnicę Boga i człowieka. Rozwijał Janową wizję Boga - Miłości i Miłosierdzia. Uczynił to w encyklikach poświęconych osobom Boskim: Synowi Bożemu (Redemptor hominis - 1979), Bogu Ojcu (Dives in misericordia - 1980) i Duchowi Świętemu (Dominum et vivificantem - 1986). W Janowym stylu rozwijał prawdę o godności człowieka, o jego dziecięctwie Bożym. Od początku był przekonany, że życie osobiste i społeczne (rodzinne, narodowe, międzynarodowe), gospodarcze i polityczne, a także cała kultura (nauka, etyka, sztuka, religia), powinny się opierać na właściwym, obiektywnym wizerunku człowieka, zaś wszelkie dewiacje, kryzysy są konsekwencją tzw. błędu antropologicznego. Wzorem św. Jana był zawsze blisko Maryi. Syntetyczny zarys mariologii przedłożył już w pierwszej encyklice "Redemptor hominis", w końcowym fragmencie tego programowego dokumentu nazywając Maryję "Matką naszego zawierzenia". Odwiedzał sanktuaria maryjne, kierując do Maryi wiele głębokich, wzruszających modlitw. W swojej apostolskiej działalności naśladował także apostoła Pawła z Tarsu. Jak kiedyś on poniósł chrześcijaństwo w rejon basenu Morza Śródziemnego, odbywając liczne podróże apostolskie, docierając z Ewangelią nie tylko do ludzi prostych, ale i na ateński Areopag, tak samo Jan Paweł II niósł chrześcijaństwo na wszystkie kontynenty świata i stawał z Ewangelią zarówno przed ludźmi zwyczajnymi, prostymi, ale i przed współczesnym areopagiem - ludźmi nauki, kultury i polityki. Występował na forum ONZ, Parlamentu Europejskiego, w parlamentach narodowych. Odbył 104 podróże apostolskie. Te pielgrzymki przyniosły przebogate owoce w wymiarze indywidualnym i społecznym. Spotykając się z chorymi, często przypominał im, że są bardzo ważną cząstką Kościoła, że przez łączenie swego cierpienia z cierpieniem Chrystusa, mogą mieć udział w zbawianiu świata. Równie ważne prawdy przekazywał podczas pielgrzymek ludziom nauki i kultury. Przypominał im o respektowaniu zasad etycznych w nauce; mówił o potrzebie promowania takich wartości, jak: prawda, dobro, piękno, świętość, godność człowieka, sprawiedliwość, pokój i miłosierdzie. Osobliwym klimatem cieszyły się spotkania Jana Pawła II z młodzieżą, zarówno te doroczne w niedzielę palmową, podczas pielgrzymek apostolskich, a także specjalne z okazji Światowych Dni Młodzieży w Rzymie, Toronto czy innych krajach. Patrząc na niezmordowaną działalność Ojca Świętego, pod koniec życia dotkniętego dolegliwościami fizycznymi, jesteśmy zdecydowani powiedzieć, że ten współczesny Apostoł narodów realizował Pawłową dewizę: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Flp 4,13). W działalności apostolskiej Jana Pawła II widzimy także uosobienie apostoła Piotra. Czyż ten Papież nie powtarzał codziennie za Piotrem: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham (J 21, 16b). Czyż nie powtarzał i nie przedłużał swoim słowem i całą działalnością Piotrowego wyznania: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego (J 6, 68). W takiej postawie, w której splatają się charyzmaty trzech apostołów, Papież służył Kościołowi i światu blisko 27 lat. Za ks. kard. Marianem Jaworskim możemy powiedzieć, że Jan Paweł II swoją charyzmatyczną działalnością uczynił obecnym Kościół w świecie współczesnym. Zrealizował tym samym najważniejszy postulat Soboru Watykańskiego II, którego był uczestnikiem i współkonstruktorem, aby Kościół swoją działalnością przenikał świat, w myśl Konstytucji "Gaudium et spes".


not. Mariusz Kamieniecki


Porywał swą aktywnością i duchem modlitwy


Nasz Dziennik, 2008-08-18

Z ks. bp. Edwardem Janiakiem, biskupem pomocniczym archidiecezji wrocławskiej, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Ekscelencjo, w czym tkwiła wielkość Sługi Bożego Jana Pawła II i Jego pontyfikatu?

- Prawie dwudziestosiedmioletni pontyfikat Sługi Bożego Jana Pawła II pozostawił nam w testamencie duchowym przede wszystkim świadectwo życia i nauczania Papieża. Wydaje się, że wielkość i tajemnica tego pontyfikatu mieści się w głoszonej nauce Chrystusowej i potwierdzeniu jej własnym postępowaniem, możemy powiedzieć, że Ojciec Święty był obrazem życia w prawdzie i tym właśnie pociągał rzesze słuchaczy, zwłaszcza młodzież. Ten wymiar wielkości Ojca Świętego jest nieprzemijający i autentyczny.

Kim Ojciec Święty był i wciąż pozostaje dla nas, Polaków?

- Pozostanie On na zawsze duchowo obecny wśród nas, jako "patrzący na nas z okna Domu Ojca". Każdy z Polaków w różny sposób doświadczał obecności Ojca Świętego Jana Pawła II. Jego apostolskie pielgrzymki do Ojczyzny dawały sposobność szczególnej łączności z tym niezwykłym Pielgrzymem. Wiele obrazów ciągle odświeżamy w naszych umysłach i sercach.

Podczas Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego w 1997 roku Ojciec Święty określił Wrocław "miastem spotkania, miastem, które jednoczy". Ekscelencja był wówczas jednym z organizatorów tego Kongresu. Jak wspomina Ksiądz Biskup tamto wydarzenie?

- Swoje wspomnienie chciałbym zacząć od słów wypowiedzianych przez Jana Pawła II - dlaczego 46. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny ma odbyć się właśnie na Dolnym Śląsku. "Zbliżający się Kongres odbędzie się w historycznym mieście, Wrocławiu, w samym sercu Europy - tej Europy, która dla dobra całej ludzkości musi zachować lub odnaleźć swoje chrześcijańskie korzenie. W tym mieście, którego bramy są otwarte ku Wschodowi i które ma bardzo wyraźny charakter ekumeniczny. Kongres będzie musiał także zadać sobie pytanie: w jaki sposób chrześcijanie mają wyzwolić się od wszystkiego, co nie pozwala im zgromadzić się razem wokół Eucharystii". W homilii wygłoszonej w czasie "Statio Orbis" ujęła mnie przede wszystkim bardzo mocno zaakcentowana przez Jana Pawła II troska o sprawy socjalne, upominanie się o tych, którzy są bez pracy, mają życiowe trudności. Słuchając Go, czułem, jak bardzo Ojciec Święty jest po prostu blisko każdego człowieka. Wszystkie kongresowe homilie i nauczania papieskie wydaliśmy później w wersji polskiej i angielskiej. Kiedy dzisiaj do nich sięgam, z pełną satysfakcją na nowo je odczytuję, bo one są po prostu ciągle aktualne!
W centrum życia chrześcijańskiego Ojciec Święty zawsze stawiał Eucharystię, źródło mocy, siły i nadziei. Wydaje się, że ta świadomość w kontekście wolności, którą człowiek otrzymał od Pana Boga, powinna prowadzić do osobistej refleksji, osobistych kontaktów z Chrystusem. W tej hierarchii wartości bardzo ważne jest miejsce Mszy św. w życiu każdego człowieka, jako źródła mocy do pokonywania zwykłych, codziennych trudności życiowych, do dźwigania codziennego krzyża.

Spotykał się Ekscelencja z Papieżem osobiście jako kapłan i biskup. Proszę opowiedzieć o swoich wrażeniach związanych z przebywaniem w obecności Sługi Bożego.

- Całe moje kapłaństwo, począwszy od święceń 19 maja 1979 r., łączy się z pontyfikatem Jana Pawła II. Pamiętam naszą dumę, młodych kapłanów, że naszym Ojcem na Stolicy Piotrowej jest Polak. Świadomość ta wyzwalała w nas entuzjazm i wolę, aby całym kapłańskim posługiwaniem nawiązywać do stylu Ojca Świętego, który porywał nie tylko swoją aktywnością, ale i duchem modlitwy. Mam mocno zapisaną w pamięci ostatnią wizytę u Ojca Świętego. W kwietniu 2004 r. byliśmy z leśnikami ponad 300-osobowa grupa - na placu św. Piotra. Po wspólnej modlitwie wszyscy zostaliśmy zaproszeni do Sali Klementyńskiej. Obecność nasza stała się okazją, by Papież wspomniał naszą Ojczyznę w wymiarze przyrody, środowiska naturalnego. Była też taka chwila, kiedy leśnicy nieśli dary lasów, nie wiem dokładnie, co tam było - Ojciec Święty z uwagą zapytał: "A miodu nie macie?" - i wtedy całe napięcie ustąpiło, obecni poczuli się tak blisko Osoby Ojca Świętego - prawie na wyciągnięcie ręki, że prawie każdy miał z nas śmiałość coś powiedzieć... Wówczas nastąpiło to pamiętne poświęcenie 528 sztuk ziaren dębu "Chrobry". I kto wtedy pomyślał, że sadzonki z tych ziaren będą wysadzone w całej Ojczyźnie jako żywe pomniki dla uczczenia Osoby Sługi Bożego Jana Pawła II.

Bóg zapłać za rozmowę.



Nauka dla pokoleń


Nasz Dziennik, 2008-07-28


Czerwiec 1997 r.
Gdańsk Westerplatte (cz. III)



(...) Ta moc ducha, moc sumień i serc, moc łaski i charakterów jest szczególnie nieodzowna w tym waszym pokoleniu. Ta moc jest potrzebna, aby nie ulec pokusie rezygnacji, obojętności, zwątpienia czy wewnętrznej, jak to się mówi, emigracji; pokusie wielorakiej ucieczki od świata, od społeczeństwa, od życia, także ucieczki w znaczeniu dosłownym - opuszczania Ojczyzny; pokusie beznadziejności, która prowadzi do samozniszczenia własnej osobowości, własnego człowieczeństwa poprzez alkoholizm, narkomanię, nadużycia seksualne, szukanie doznań, wyżywanie się w sektach czy innych związkach, które są tak obce kulturze, tradycji i duchowi naszego Narodu.
Ta moc jest potrzebna, ażeby umieć samemu docierać do źródeł poznania prawdziwej nauki Chrystusa i Kościoła, zwłaszcza wtedy, gdy na różne sposoby usiłuje się was przekonać, że to, co "naukowe" i "postępowe" zaprzecza Ewangelii, gdy ofiarowuje się wam wyzwolenie i zbawienie bez Boga czy nawet wbrew Bogu.
Ta moc jest potrzebna, by żyć we wspólnocie Kościoła, współtworzyć środowiska oparte na akceptacji Chrystusa Prawdy, by dzielić się ze wspólnotą swoim bogactwem, a także swoimi poszukiwaniami. Tyle jest serc, tyle jest serc, które czekają na Ewangelię.
Ta moc potrzebna jest, by żyć na co dzień odważnie, także w sytuacji obiektywnie trudnej, aby dochować wierności sumieniu w studiach, w pracy zawodowej, by nie ulec modnemu dziś konformizmowi, by nie milczeć, gdy drugiemu dzieje się krzywda, ale mieć odwagę wyrażenia słusznego sprzeciwu i podjęcia obrony. "Więcej być". Dzisiejsze "więcej być" młodego człowieka to odwaga trwania pełnego inicjatywy - nie możecie z tego zrezygnować, od tego zależy przyszłość każdego i wszystkich - trwania pulsującego świadectwa wiary i nadziei. "Więcej być" to na pewno nie ucieczka od trudnej sytuacji.
(...) Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna - to jest nasze "być" i nasze "mieć". I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość tego naszego "być" i "mieć" zależała od nas. Każde pokolenie Polaków, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich dwustu lat, ale i wcześniej, przez całe tysiąclecie, stawało przed tym samym problemem, można go nazwać problemem pracy nad sobą, i - trzeba powiedzieć - jeżeli nie wszyscy, to w każdym razie bardzo wielu nie uciekało od odpowiedzi na wyzwanie swoich czasów. Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei. To nas wyróżnia, począwszy od tego patriarchy, którego nazywa św. Paweł "ojcem naszej wiary": uwierzył wbrew nadziei; to nas wyróżnia poprzez Bogarodzicę, o której Elżbieta przy nawiedzeniu powiedziała: "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła", po ludzku, wbrew nadziei, uwierzyła, że się stanie, bo w dziejach człowieka działa Bóg. Powiedział Chrystus: "Ojciec mój dotąd działa i Ja działam". I to miejsce jest także świadkiem wielkiego działania Boga przez ludzi.
Wiemy, że tu, na tym miejscu, na Westerplatte, we wrześniu 1939 roku grupa młodych Polaków, żołnierzy, pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego, trwała ze szlachetnym uporem, podejmując nierówną walkę z najeźdźcą. Walkę bohaterską. Pozostali w pamięci Narodu jako wymowny symbol. Trzeba, ażeby ten symbol wciąż przemawiał, ażeby stanowił wyzwanie dla coraz nowych ludzi i pokoleń Polaków.
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje "Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można "zdezerterować". Wreszcie - jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba "utrzymać" i "obronić", tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić - dla siebie i dla innych.
Biskup Kozal, męczennik z Dachau, powiedział: "Od przegranej orężnej bardziej przeraża upadek ducha u ludzi. Wątpiący staje się mimo woli sojusznikiem wroga" (ks. Wojciech Frątczak, Biskup Michał Kozal, w: Chrześcijanie, t. 12). (...)
Otóż właśnie, drodzy przyjaciele, w takim momencie, nazwijmy go "momentem Westerplatte", a momentów podobnych jest wiele, nie stanowią tylko jakiegoś historycznego wyjątku, powtarzają się w życiu społeczeństwa, w życiu każdego człowieka. Więc w takim momencie pamiętajcie: oto przechodzi w twoim życiu Chrystus i mówi: "Pójdź za Mną".
Nie opuszczaj Go. Nie odchodź. Przyjmij to wezwanie. W przeciwnym razie może zachowasz "wiele majętności", tak jak ten młodzieniec z Ewangelii, ale "odejdziesz smutny". Pozostaniesz ze smutkiem sumienia.
Drodzy przyjaciele!

Pragnę powiedzieć waszym rówieśnicom i rówieśnikom na różnych miejscach ziemi, spotykając się z nimi na różnych kontynentach i w różnych krajach, podobnie jak dzisiaj z wami, że są w Polsce młodzi ludzie, którzy pragną świata lepszego: bardziej ludzkiego. Świata prawdy, wolności, sprawiedliwości i miłości.
Pragnę powiedzieć tym waszym rówieśnikom i rówieśnicom na całym świecie, że są w Polsce ludzie, którzy to podstawowe pragnienie, mimo wszystkich trudności, starają się wprowadzić w czyn i uczynić rzeczywistością swych środowisk, swego Narodu i społeczeństwa.
Pragnę im powiedzieć, że ludzie ci, ich rówieśnice i rówieśnicy w Polsce, trwają na rozmowie z Chrystusem: słyszą Jego wezwanie: "Pójdź za Mną", i wezwanie to starają się stosować do różnych powołań i "darów", jakie są ich udziałem w Kościele i w społeczeństwie; że nie chcą rozstawać się z naszym Mistrzem i Odkupicielem wśród smutku sumienia, ale szukają u Niego wytrwale mocy i radości, takiej mocy i takiej radości, jakiej "świat dać nie może" (por. J 14, 27). Jaką daje tylko On: Chrystus - i Jego Eucharystia.




Żył w obecności Boga

Nasz Dziennik, 2008-06-30

S anto Subito

Z ks. infułatem Jerzym Bryłą, duszpasterzem artystów, kapelanem Bractwa Kurkowego w Krakowie, długoletnim współpracownikiem ks. kard. Wojtyły, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Przez wiele lat był Ksiądz blisko związany z Karolem Wojtyłą. Kiedy po raz pierwszy spotkał się Ksiądz z przyszłym Papieżem?

- Pierwszy raz zobaczyłem młodego Karola Wojtyłę w 1947 r. na dziedzińcu Kurii Biskupiej w Krakowie, kiedy przygotowywał się do święceń subdiakonatu. Zaintrygowało mnie Jego wielkie skupienie, powaga i zaduma. Kolega, którego wówczas odwiedzałem w seminarium, szepnął mi do ucha: "To jest Karol Wojtyła, najmądrzejszy z naszych kleryków i najbardziej święty". Opowiedział mi także o wielkim miłosierdziu Wojtyły, który mając dwie koszule, oddał jedną repatriantowi ze Wschodu, który wraz z innymi ogołocony powracał ze Związku Sowieckiego. Później spotkaliśmy się dopiero po 11 latach, w 1958 r., kiedy ks. Wojtyła został biskupem, a ja jako wikariusz w parafii św. Floriana przejąłem po nim duszpasterstwo akademickie. Nie ukrywam, że byłem bardzo przejęty tym, czy sobie poradzę z prowadzeniem młodzieży po tak wykształconym i mądrym człowieku, o nieprzeciętnej osobowości. Od czasu do czasu odwiedzał nas ks. bp Wojtyła.

Na czym polegał fenomen kontaktów ks. Wojtyły, a następnie Jana Pawła II z młodzieżą?

- Przede wszystkim był to człowiek autentyczny, o wielkiej osobowości. Tym, czym przyciągał młodzież, była również szczerość i osobista świętość, która z niego emanowała. Przyciągał swoim sposobem bycia, autentyzmem. Jako biskup, kardynał, a przede wszystkim jako Papież posługiwał się językiem prostym, jasnym, którym docierał do wszystkich i dzięki któremu - w myśl przepowiedni Słowackiego - stał się Papieżem ludowym, porywał tłumy. Wszędzie, gdzie się pojawiał, mocno, zdecydowanie, ale z miłością i troską o człowieka, głosił prawdę Bożą.

W 1971 r. zorganizował Ksiądz pierwszy opłatek artystów krakowskich z ks. kard. Wojtyłą, dając początek corocznym spotkaniom. Jak do tego doszło?

- Od początku mojej posługi kapłańskiej w Krakowie uczęszczałem na większość koncertów do filharmonii, a także na premiery do teatru. Dzięki temu poznałem wielu muzyków, aktorów. Spotykaliśmy się, rozmawialiśmy na różne tematy, wzajemnie się ubogacając. Pewnego dnia, w okresie Bożego Narodzenia, poprosiłem ks. kard. Wojtyłę, czy nie zechciałby przyjść do nas na opłatek, a On zaprosił nas do siebie. I tak się zaczęło. Przyszły Papież bardzo przeżywał każdy opłatek z artystami, słuchał poezji, zwłaszcza Norwida, był także zafascynowany muzyką wykonywaną podczas minikoncertów w Pałacu Arcybiskupim. Ludzie się do Niego garnęli.

Po wyborze na Stolicę Piotrową kontakty z Ojcem Świętym trwały nadal. Jak wyglądały, czy były częste?

- Szczerze mówiąc, zawsze rozumieliśmy się bardzo dobrze. Może to zabrzmi trochę nieskromnie, ale miałem zdolność niejako wnikania w Jego duszę, a On w moją. Dlatego będąc na inauguracji pontyfikatu, patrzyłem, jak się czuje na tym nowym stanowisku. Zobaczyłem, że mimo ogromu zadań, jakie Bóg przed Nim postawił, jest na swoim miejscu, czuje się dobrze i pewnie pokieruje Kościołem. Później, przynajmniej dwa razy do roku, gościłem w Rzymie. Byłem też zapraszany na spotkania z Papieżem, często rozmawialiśmy podczas posiłków. Lubił mnie i do końca Jego życia byliśmy ze sobą blisko.

Ojciec Święty, choć odszedł, wciąż żyje w nas. Jaki Papież obecny jest w sercu Księdza Infułata?

- Pozostał w moim sercu jako człowiek autentyczny, który bezgranicznie kochał i był zjednoczony z Panem Bogiem, ale równocześnie był dla ludzi. Gołym okiem można było dostrzec, że żyje w obecności Boga. Wszystkie dokumenty apostolskie, encykliki, adhortacje czy listy do wiernych pisał, klęcząc przed Najświętszym Sakramentem. To jego wielkie oddanie, zawierzenie Chrystusowi i Matce Najświętszej sprawiało, że wszystko, co czynił, miało moc samego Boga. Możemy i powinniśmy się uczyć od Jana Pawła II świętości, autentyczności, pracy na sobą, bo każdy z nas jest powołany i może być świętym tak jak On.





Szukał ludzi i jednał ich z Bogiem


Nasz Dziennik, 2008-09-29

S anto subito

Z księdzem prałatem Józefem Niżnikiem, kustoszem sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie, asystentem kościelnym Akcji Katolickiej Archidiecezji Przemyskiej, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Czy pamięć o Janie Pawle II w Strachocinie jest ciągle żywa? W czym się ona przejawia?

- Wierni każdej parafii, w tym także w Strachocinie, mają okazję wsłuchiwać się w słowa duszpasterzy nawołujące do bliższego poznawania nauki Sługi Bożego. Akcja Katolicka w archidiecezji przemyskiej organizuje konkursy wiedzy o Papieżu, w których bierze udział także młodzież naszej parafii. Pamiętamy o Ojcu Świętym nie tylko od święta, w rocznicę Jego wyboru czy odejścia, ale także w codziennych modlitwach. Wciąż powracamy do nauki Największego z rodu Polaków.

Co powinniśmy zrobić, aby pamięć o Największym z Polaków wiernie zachować i przekazać potomnym?

- Kościół słusznie podejmuje różnego rodzaju akcje, które mają na celu zachowanie pamięci Sługi Bożego. Sądzę jednak, że jeśli chcemy, by pamięć Papieża przetrwała dla przyszłych pokoleń, konieczny jest także ciągły, systematyczny powrót do Jego nauczania. Nie można bowiem sprowadzać czy też ograniczać pamięci o Papieżu jedynie do pomników, tablic czy nazywania Jego imieniem szkół. Konieczny jest powrót Kościoła do bogactwa nauki Jana Pawła, którą nam pozostawił podczas pielgrzymek do Ojczyzny.

Jan Paweł II zostawił po sobie wielkie dziedzictwo duchowe. Które z przesłań papieskich jest Księdzu szczególnie bliskie?

- Ojciec Święty w swoim zaangażowaniu misyjnym przypominał mi Apostoła Narodów - św. Pawła. Pokazywał, że wiara może się zrodzić poprzez osobisty kontakt z drugim człowiekiem, do którego trzeba umieć dotrzeć. Stąd tak liczne pielgrzymki papieskie do tak odległych, także kulturowo, krajów świata. Jego fenomen polegał na tym, że nie tylko umiał dawać, ale obserwował i potrafił czerpać. Organizując konferencje Episkopatów w poszczególnych krajach, wydając szereg dokumentów, pomagał duszpasterzować biskupom i kapłanom na wszystkich kontynentach. Przy tym zrodziły się dzieła, które powracają niejako do sedna Ewangelii. Papież, broniąc fundamentalnych praw Bożych, pokazał nam, że ewangelizacja nie może być pozbawiona miłości i życzliwości, ale jednocześnie musi być wymagająca i oparta na prawdzie. Tym, czym zaskarbiał sobie serca, były miłość i szacunek do wszystkich ludzi - bez wyjątku. Nie wahał się postawić na laikat, uczył, że Kościół to my wszyscy. Wskazywał także, że w drodze do osiągnięcia świętości każdemu z nas potrzebna jest Maryja. Jako Polak realizował zamysł naszego Narodu, który trwa dzięki Maryi i który swoją tożsamość zawdzięcza Matce Bożej.

Spotykał się Ksiądz z Ojcem Świętym. Proszę o tym opowiedzieć.

- Wielokrotnie uczestniczyłem w pielgrzymkach papieskich do Polski. Pamiętam również, jak w 1993 roku podczas wizyty "ad limina Apostolorum" Jan Paweł II przypomniał biskupom o potrzebie odrodzenia się na nowo Akcji Katolickiej. W 1997 roku podczas wizyty papieskiej w Krośnie biskupi zdawali relację z tego, co w tym kierunku poczyniono. Akcja Katolicka Archidiecezji Przemyskiej wręczała wówczas w darze Ojcu Świętemu, jako owoc rozwijającej się inicjatywy, obraz św. Andrzeja Boboli, a ja, jako odpowiedzialny za Akcję Katolicką w naszej archidiecezji, byłem w to osobiście zaangażowany.

Ale były też inne, bardziej osobiste spotkania...

- Owszem, było ich kilka. Jedno z nich miało miejsce w Auli Pawła VI, kiedy w 1990 roku byliśmy w Rzymie wraz z siostrami z Japonii. Drugie niezapomniane spotkanie było już w Castel Gandolfo w 1996 roku, kiedy przebywałem tam z ks. abp. Józefem Michalikiem. Najpierw odprawialiśmy Mszę św. z Janem Pawłem II w Jego prywatnej kaplicy, a później, w bardzo nielicznym gronie, spożywaliśmy śniadanie z Ojcem Świętym. Papież dużo mówił o sprawach związanych z Akcją Katolicką i o św. Andrzeju Boboli. Są to momenty niezapomniane i ogromnie dla mnie ważne, które pozostaną w pamięci na zawsze.



Żył w obecności Boga


Nasz Dziennik, 2008-06-30

S anto Subito

Z ks. infułatem Jerzym Bryłą, duszpasterzem artystów, kapelanem Bractwa Kurkowego w Krakowie, długoletnim współpracownikiem ks. kard. Wojtyły, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Przez wiele lat był Ksiądz blisko związany z Karolem Wojtyłą. Kiedy po raz pierwszy spotkał się Ksiądz z przyszłym Papieżem?

- Pierwszy raz zobaczyłem młodego Karola Wojtyłę w 1947 r. na dziedzińcu Kurii Biskupiej w Krakowie, kiedy przygotowywał się do święceń subdiakonatu. Zaintrygowało mnie Jego wielkie skupienie, powaga i zaduma. Kolega, którego wówczas odwiedzałem w seminarium, szepnął mi do ucha: "To jest Karol Wojtyła, najmądrzejszy z naszych kleryków i najbardziej święty". Opowiedział mi także o wielkim miłosierdziu Wojtyły, który mając dwie koszule, oddał jedną repatriantowi ze Wschodu, który wraz z innymi ogołocony powracał ze Związku Sowieckiego. Później spotkaliśmy się dopiero po 11 latach, w 1958 r., kiedy ks. Wojtyła został biskupem, a ja jako wikariusz w parafii św. Floriana przejąłem po nim duszpasterstwo akademickie. Nie ukrywam, że byłem bardzo przejęty tym, czy sobie poradzę z prowadzeniem młodzieży po tak wykształconym i mądrym człowieku, o nieprzeciętnej osobowości. Od czasu do czasu odwiedzał nas ks. bp Wojtyła.

Na czym polegał fenomen kontaktów ks. Wojtyły, a następnie Jana Pawła II z młodzieżą?

- Przede wszystkim był to człowiek autentyczny, o wielkiej osobowości. Tym, czym przyciągał młodzież, była również szczerość i osobista świętość, która z niego emanowała. Przyciągał swoim sposobem bycia, autentyzmem. Jako biskup, kardynał, a przede wszystkim jako Papież posługiwał się językiem prostym, jasnym, którym docierał do wszystkich i dzięki któremu - w myśl przepowiedni Słowackiego - stał się Papieżem ludowym, porywał tłumy. Wszędzie, gdzie się pojawiał, mocno, zdecydowanie, ale z miłością i troską o człowieka, głosił prawdę Bożą.

W 1971 r. zorganizował Ksiądz pierwszy opłatek artystów krakowskich z ks. kard. Wojtyłą, dając początek corocznym spotkaniom. Jak do tego doszło?

- Od początku mojej posługi kapłańskiej w Krakowie uczęszczałem na większość koncertów do filharmonii, a także na premiery do teatru. Dzięki temu poznałem wielu muzyków, aktorów. Spotykaliśmy się, rozmawialiśmy na różne tematy, wzajemnie się ubogacając. Pewnego dnia, w okresie Bożego Narodzenia, poprosiłem ks. kard. Wojtyłę, czy nie zechciałby przyjść do nas na opłatek, a On zaprosił nas do siebie. I tak się zaczęło. Przyszły Papież bardzo przeżywał każdy opłatek z artystami, słuchał poezji, zwłaszcza Norwida, był także zafascynowany muzyką wykonywaną podczas minikoncertów w Pałacu Arcybiskupim. Ludzie się do Niego garnęli.

Po wyborze na Stolicę Piotrową kontakty z Ojcem Świętym trwały nadal. Jak wyglądały, czy były częste?

- Szczerze mówiąc, zawsze rozumieliśmy się bardzo dobrze. Może to zabrzmi trochę nieskromnie, ale miałem zdolność niejako wnikania w Jego duszę, a On w moją. Dlatego będąc na inauguracji pontyfikatu, patrzyłem, jak się czuje na tym nowym stanowisku. Zobaczyłem, że mimo ogromu zadań, jakie Bóg przed Nim postawił, jest na swoim miejscu, czuje się dobrze i pewnie pokieruje Kościołem. Później, przynajmniej dwa razy do roku, gościłem w Rzymie. Byłem też zapraszany na spotkania z Papieżem, często rozmawialiśmy podczas posiłków. Lubił mnie i do końca Jego życia byliśmy ze sobą blisko.

Ojciec Święty, choć odszedł, wciąż żyje w nas. Jaki Papież obecny jest w sercu Księdza Infułata?

- Pozostał w moim sercu jako człowiek autentyczny, który bezgranicznie kochał i był zjednoczony z Panem Bogiem, ale równocześnie był dla ludzi. Gołym okiem można było dostrzec, że żyje w obecności Boga. Wszystkie dokumenty apostolskie, encykliki, adhortacje czy listy do wiernych pisał, klęcząc przed Najświętszym Sakramentem. To jego wielkie oddanie, zawierzenie Chrystusowi i Matce Najświętszej sprawiało, że wszystko, co czynił, miało moc samego Boga. Możemy i powinniśmy się uczyć od Jana Pawła II świętości, autentyczności, pracy na sobą, bo każdy z nas jest powołany i może być świętym tak jak On.


Czerpał radość życia z wiary


Nasz Dziennik, 2008-06-16

S anto subito

Z ks. Piotrem Iwankiem, duszpasterzem akademickim przy kolegiacie św. Anny w Krakowie, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Ojciec Święty wiele uwagi poświęcał kształtowaniu ludzi młodych, zbliżaniu ich do Pana Boga poprzez właściwe relacje z drugim człowiekiem. Czy dzisiejsza młodzież idzie śladami Jana Pawła II?

- Trudno określić to jednoznacznie. Na pewno dla wielu jest to inspiracja, postać ciągle bardzo żywa. Świadczy o tym chociażby niedawna pielgrzymka środowisk akademickich Krakowa do grobu Sługi Bożego Jana Pawła II, gdzie widziałem, jak studenci bardzo mocno przeżywali możliwość nawiedzenia i modlitwy w miejscu, gdzie spoczywają doczesne szczątki Polaka Papieża. Sądzę, że wielu młodych żyje według wskazań nauki papieskiej, ale nie można generalizować.

Czym Jan Paweł II - człowiek starszy, zdobywał sobie tak olbrzymi autorytet wśród młodzieży?

- Myślę, że decydowały o tym dwie rzeczy: autorytet i pełna zgodność tego, co głosił, z tym, jak żył. Współczesne, zawirowane czasy cechuje brak autorytetów. Młodzież, może trochę podświadomie, wciąż poszukuje osoby, kogoś, kto wygrał swoje życie, kto umie kroczyć przez ten zwariowany świat w sposób uporządkowany, poszukuje osoby autentycznej. Taką osobą, w której nie było rozdźwięku między słowem a czynem, która wskazywała na Chrystusa, który jest najważniejszy, był Jan Paweł II.

Organizuje Ksiądz czuwania modlitewne pod oknem papieskim na Franciszkańskiej. Czym te spotkania są dla młodzieży?

- Ciągle, niezmiennie bardzo dużo ludzi chce czuwać przy Papieżu i czuwać razem z nim. Ludzie chcą przychodzić pod okno papieskie, w ciszy i skupieniu modlić się w tym wyjątkowym miejscu. Myślę, że jest to ciągle ważne dla nich, coś, co autentycznie przeżywają w głębi swoich wnętrz. Staramy się tak organizować te spotkania, by Ojciec Święty niejako zaistniał przede wszystkim w swoim słowie, w swoim bardzo czytelnym i jasnym przesłaniu, które kierował zwłaszcza do ludzi młodych. Przesłanie z 1987 roku o tym, że każdy znajduje w życiu swoje własne "Westerplatte", czy spotkanie na Skałce, którego 30. rocznicę będziemy obchodzić w przyszłym roku, a które dało przecież pomysł organizowania Światowych Dni Młodzieży, to jasne i przejrzyste wskazania, które zachęcają do pracy nad sobą i budowania w sobie systemu wartości, których będziemy bronić i którym będziemy wierni. Idea spotkań pod oknem papieskim polega na tym, by obok modlitwy w różnych intencjach, które każdy z nas nosi w swoim sercu, było to także spotkanie z Janem Pawłem II, m.in. przez Jego słowo.

Które ze spotkań z Ojcem Świętym utkwiły Księdzu szczególnie w pamięci?

- Zawsze wspominam spotkanie z Ojcem Świętym w campusie uniwersyteckim Tor Vergata podczas Światowych Dni Młodzieży w Rzymie w 2000 roku. Jednak najbardziej niesamowite spotkanie nastąpiło w Krakowie w 1999 roku, kiedy Ojciec Święty zachorował i nie mógł osobiście przybyć na Błonia. Podczas ulewnego deszczu to, co szczególnie dało się odczuć, to niesamowita serdeczność ludzi wobec siebie i łączność z chorym Papieżem.

W jaki sposób określiłby Ksiądz pontyfikat Sługi Bożego Jana Pawła II?

- Myślę, że jako czas ukazania radości wiary. Ojciec Święty pokazywał, że bez względu na to, co Go spotykało, bez względu na wiek czerpał niesamowitą radość życia z wiary. Dziś często widzimy - także u ludzi młodych - coś, co może niepokoić - brak optymizmu. Natomiast Papież parł do przodu z niesamowitą energią, z radością serca i tym zdecydowanie zarażał wszystkich.


W Kalwarii żyje duch Papieża


Nasz Dziennik, 2008-06-09

S anto subito

Z ojcem Damianem Muskusem OFM, kustoszem sanktuarium Pasyjno-Maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Kalwaria Zebrzydowska to miejsce ściśle związane z biografią Karola Wojtyły. Proszę opowiedzieć o śladach Jana Pawła II w tym szczególnym dla Niego miejscu?

- Karol Wojtyła pielgrzymował do Kalwarii od najmłodszych lat, gdzie wspólnie z ojcem, prawdopodobnie już po śmierci matki, modlił się przed tronem Kalwaryjskiej Pani. O tym, że były to bliskie, osobiste relacje młodego chłopca z Matką Bożą, którą traktował jak swoją matkę, świadczy fakt, że w 1987 r. na stulecie koronacji Cudownego Obrazu ofiarował Jej Papieską Złotą Różę - mówiąc, że składa ją jako wyraz wdzięczności za to, kim była i kim nie przestaje być w Jego życiu. Ślady obecności Papieża widoczne są szczególnie na Dróżkach Kalwaryjskich. O tym, że ten święty szlak był ważny dla Sługi Bożego, świadczą chociażby Jego osobiste wypowiedzi, które kierował do pielgrzymów podczas swoich dwóch wizyt w sanktuarium, w 1979 i 2002 roku. Wspominał wówczas, że właśnie na Dróżkach, gdzie rozpamiętywał Mękę Pana Jezusa i współcierpienie Jego Matki, domadlał sprawy trudne, które niepokoiły Jego biskupie serce, a które potem w jakiś przedziwny sposób się rozwiązywały. Ślady Karola Wojtyły widoczne są także w oratorium - domowej kaplicy, której okno wychodzi na prezbiterium świątyni, gdzie często i długo w nocy klęczał, modląc się. Szczególne są także pamiątki, jakie Ojciec Święty przekazywał stróżom sanktuarium. Obok wspomnianej już Złotej Róży są to m.in. monstrancja, perłowy różaniec oraz Krzyż Pektoralny. Ponadto w pokoju papieskim, gdzie wypoczywał, są szaty liturgiczne, w których sprawował swą ostatnią Mszę Świętą w Polsce w 2002 r., a także mszał, kielich i kompletny strój papieski: sutanna, pas, piuska i buty.

Podczas tej ostatniej wizyty w sanktuarium kalwaryjskim w 2002 r. Ojciec Święty powiedział: "Proszę, abyście się tu za mnie modlili, za życia mojego i po śmierci...". Jak ten duchowy testament realizowany jest obecnie?

- Ojciec Święty tę prośbę wypowiadał dwukrotnie: w 1979 r. i powtórzył ją w roku 2002. Ojcowie bernardyni od początku pontyfikatu otoczyli Papieża szczególną modlitwą. Zaledwie kilkanaście dni po wyborze na Stolicę Piotrową, w sanktuarium kalwaryjskim zaczęto sprawować Mszę św. w intencji Papieża o godz. 9.00, która jest odprawiana do dziś. Oczywiście zmieniały się intencje. Przez blisko 27 lat modlono się o zdrowie Ojca Świętego, o pomoc Bożą w kierowaniu Kościołem, natomiast po Jego śmierci zaczęto realizować drugą część Jego duchowego testamentu. Od dnia, kiedy Benedykt XVI ogłosił Jana Pawła II Sługą Bożym, a tym samym kiedy rozpoczął się Jego proces beatyfikacyjny, modlimy się o wyniesienie Ojca Świętego do chwały ołtarzy. Od momentu wyboru Karola Wojtyły na Papieża w sanktuarium naszym odprawiono blisko 11 tysięcy Mszy św., ofiarując je w Jego intencji. Można powiedzieć, że była to, jest i pozostanie szczególna intencja w naszym sanktuarium. Ponadto każdej wiosny i jesieni, w miejscach, które Papież tak bardzo ukochał, były, są i będą nadal odprawiane Dróżki Pana Jezusa i Dróżki Matki Bożej w Jego intencji. Każdego dnia o godz. 20.30 w bazylice odmawiany jest Różaniec zakończony Apelem Maryjnym, który - podobnie jak modlitwy każdego drugiego dnia miesiąca - ofiarowany jest w intencji Papieża Polaka. Modlitwa w Jego intencji będzie zawsze żywa w naszym sanktuarium, a w przyszłości, już po beatyfikacji, dziękując Bogu za ten wielki pontyfikat i za świętość Papieża, za Jego przyczyną będziemy prosić o łaski dla kolejnego Następcy św. Piotra.

Kim dla Ojca był Sługa Boży Jan Paweł II?

- Był dla mnie przede wszystkim ojcem, niedoścignionym wzorem modlitwy, umiłowania Boga i drugiego człowieka. Noszę w pamięci obraz starego, schorowanego Papieża modlącego się w ciszy kaplicy Matki Bożej Kalwaryjskiej podczas nawiedzenia sanktuarium w 2002 roku. W pewien sposób ponaglany przez ceremoniarzy nie zważał na to, że zbliżał się czas rozpoczęcia Eucharystii, modlił się w ciszy i skupieniu, od czasu do czasu spoglądając na oblicze Tej, która - jak sam mówił - wychowywała Jego serce od najmłodszych lat. Ten obraz Papieża zmęczonego, który niejako resztkami sił chce się z nami podzielić swoją wielką wiarą i swoją miłością, pozostanie w moim sercu i pamięci na zawsze.


Prorok cierpienia


Nasz Dziennik, 2008-05-04

S ANTO SUBITO


Z ks. dr. Henrykiem Nowikiem z Instytutu Filozoficzno-Teologicznego im. Edyty Stein w Zielonej Górze rozmawia Mariusz Kamieniecki

Proszę Księdza, czy my, Polacy, możemy się czuć spadkobiercami nauki Jana Pawła II? Czy Jego przesłania dla wolnej Polski nie idą w zapomnienie?

- Podczas pielgrzymkowych spotkań z Papieżem zobaczyliśmy siebie w całej potędze wielkości i odkryliśmy w sobie autentyczne poczucie jedności. Sługa Boży z głębi naszej zbiorowej duszy wydobywał wszystko, co przez wieki gromadzili i pielęgnowali nasi przodkowie: ideę polskości - honor narodowy i godność osobistą, ducha suwerenności i wolności, a także nastawienie uniwersalistyczne i przekonanie o posłannictwie wobec ludów i narodów świata. Obudził w nas ducha solidarności, prymat wyższych wartości - dobro, prawdę, piękno i religijność z Maryją, rycerskość, wreszcie słowiańską emocjonalność i subtelną inteligencję. Wskazywał na sferę etniczno-kulturową Polaków, trwale zrośniętą z chrześcijaństwem. Nieustannie umacniał tę więź swoją nauką i modlitwą. Trzeba dołożyć starań, by nikt z nas nie odcinał się od korzeni, z których wyrastamy. Tym bardziej że wróg Narodu i Kościoła czuwa. Niszczy się Kościół za pomocą ludzi z katolewicy medialnej i grup modernistycznych (liberalistycznych), penetrujących odgórnie intelektualne struktury Kościoła, oraz wykorzystując zasadę milczącej apostazji. Temu trzeba się przeciwstawiać.

Podnosząc z kolan zniewoloną przez komunizm Europę Środkowowschodnią, Papież uświadomił nam nasze prawa: do wolności, prawdy i samostanowienia o sobie. Czy umiemy z nich korzystać?

- Ewangelizując świat, Jan Paweł II w sposób szczególny podkreślał wrodzoną godność osoby ludzkiej, jako podstawę praw człowieka i narodów. Apelował do rządów i parlamentów o obwarowanie tych praw normami prawa stanowionego. W ten sposób burzył komunistyczny globalizm monistyczny. W tym samym czasie drakońskie restrykcje USA wobec ZSRS rozkładały ekonomicznie blok wschodni. "Solidarność" zaś urosła w siłę autorytetem Papieża - obrońcy wolności. Globalizm komunistyczny przeszedł metamorfozę w globalizm monistyczny, typu liberalistycznego, przyjmując postać superpaństwa europejskiego, wbrew referendalnym obietnicom przedakcesyjnym o Unii państw narodowych. Dziś możemy i powinniśmy korzystać ze zdobyczy Papieża - z wolności i samostanowienia, oraz z ideałów "Solidarności", którym na imię niezależność i samorządność.

Jan Paweł II tchnął w Europę i w świat ducha solidarności społecznej. Czy sprostaliśmy temu wyzwaniu?

- Papież zaangażowany w ewangelizację ze szczególną troską inspirował solidarność społeczną Polski, Europy i świata. Narodowo-religijny ruch NSZZ "Solidarność" należało wyposażyć w wymiar ludzkiej pracy, w duchowość religijną. Papież zamierzał ogłosić tę ideę 15 maja 1981 r., w 90. rocznicę ukazania się encykliki "Rerum novarum" Leona XIII. Jednak dwa dni wcześniej usiłowano go zabić. W tym tragicznym czasie niezłomny Papież podpisał encyklikę "Laborem exercens". Zawarł w niej ideę pierwszeństwa człowieka przed pracą - przeciw globalizmowi komunistycznemu oraz ideę pierwszeństwa człowieka przed kapitałem - przeciw globalizmowi liberalistycznemu. Zaznaczył, że drogą do lepszego świata jest człowiek - obraz Boga.

Jak wspomina Ksiądz Sługę Bożego?

- Przechowuję w pamięci spotkania z pielgrzymek papieskich do Polski, obraz zwycięskiego proroka, który 2 czerwca 1979 r. na placu Zwycięstwa wzywał Ducha Świętego, by odnowił oblicze polskiej ziemi. Nazajutrz stanął u grobu św. Wojciecha w Gnieźnie - miejscu pierwszej Unii Europejskiej, i otworzył drzwi wieczernika dziejów Słowian, dzięki czemu ludy i narody przemówiły wspólnym językiem "wolności". Dalej zwycięski prorok stanął przed jasnogórskim tronem Królowej z modlitwą swego życia "Totus Tuus", mówiąc: "Pozwólcie, że wszystko to tutaj zawierzę!". Mijał czas, a świat ogłaszał kolejne zwycięstwa ojca chrześcijaństwa. Łamał się globalizm komunistyczny, a globalizm liberalistyczny szukał dróg akceptacji. Na przełomie tych epok, w rocznicę objawień fatimskich padły strzały na placu św. Piotra, a Papież okazał się prorokiem niezłomnym, prorokiem cierpienia, który skuty boleścią choroby skutecznie prowadził Kościół po drogach krzyżowych historii ku Golgocie swego życia.


Idąc przez świat, niósł dobro


Nasz Dziennik, 2008-04-21

S anto subito

Z biskupem polowym Wojska Polskiego gen. dywizji prof. Tadeuszem Płoskim rozmawia Mariusz Kamieniecki

Od śmierci Jana Pawła II minęły trzy lata. Czy wypełniliśmy pustkę po Ojcu Świętym, czy wypełniliśmy Jego testament?

- Zawsze pozostaje niedosyt, nigdy bowiem nie da się wypełnić w stu procentach testamentu przodków. Myślę jednak, że po pewnym - nazwijmy to - zastoju czy zaspaniu pamięć czynów i słów Papieża odradza się na nowo. Niedawna rocznica, w moim odczuciu, była nowym ożywczym powiewem Ducha Świętego. Świadczy o tym frekwencja w kościołach, liczba przystępujących do sakramentu pokuty. To z kolei dowodzi większej dojrzałości społeczeństwa, która przychodzi z czasem. Pamięć i Tożsamość - jak pisał w swej książce Ojciec Święty - zobowiązuje i przypomina zarazem, że naród, który traci pamięć, nigdy nie będzie do końca zachowywał swej tożsamości. To jest sztafeta pokoleń, która dotyczy zarówno czasu, miejsca, faktów, wydarzeń i decyzji życiowych, jak i pewnych strategii odnoszących się do naszej Ojczyzny. Tym bardziej powinniśmy przejąć się nauczaniem naszego Wielkiego Rodaka i korzystać z wektorów, jakie nam wskazał. Polska zawsze powinna być chrześcijańska, gdzie duch patriotyzmu nie ginie, a Naród posiada świadomość swojej przeszłości, ale zarazem wyrasta ku przyszłości zatopionej w nadziei. Dziś, kiedy rozmywa się pojęcie tożsamości narodowej, zwłaszcza we Wspólnocie Europejskiej, ten element papieskiego nauczania jest sterem, azymutem, by nie stracić z horyzontu wartości narodowych i chrześcijańskich.

Które z papieskich nauk, słów szczególnie utkwiły Księdzu Biskupowi w pamięci? Które są najbardziej cenne?

- Zawsze przemawiało do mnie szczególnie to, co Papież mówił do nas po linii wojskowej, żołnierskiej. W pamięci mam spotkanie z 40-tysięczną rzeszą żołnierzy w Zegrzu Pomorskim. Jan Paweł II, chyląc czoła przed sztandarem Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, przeżywał to bardzo mocno, ale opowiedział o swoich doznaniach dopiero kilka dni później. Podczas spotkania z ludźmi kultury i sztuki w Teatrze Wielkim w Warszawie stwierdził, że to, co przeżył w Zegrzu, było dla niego rezurekcyjnym odkryciem. Trzeba pamiętać, że żyjąc w kraju okupowanym przez sowiecki totalitaryzm, przez ponad 50 lat pragnął takiego spotkania w wolnej Polsce. Przywrócenie ordynariatu polowego w 1991 r., powołanie pierwszego prawowitego biskupa po dwóch wielkich poprzednikach: ks. bp. Stanisławie Gallu i ks. abp. Józefie Gawlinie, było ogromnie ważne i On, syn oficera Wojska Polskiego, doskonale to czuł. Wspominam też słowa, jakie wypowiedział do młodzieży na Westerplatte, że każdy w swoim życiu znajduje Westerplatte swoich własnych wartości, które trzeba nie tylko obronić, ale wobec których nie wolno zdezerterować. Innym znów razem, niejako w prorockiej wizji, apelował do młodych, że choćby przyszły czasy, kiedy inni nie będą od nich wymagać, to sami w imię tych wartości, które noszą w sercu, muszą ich bronić, co więcej pomnażać i przekazywać następnym pokoleniom jako ubogacone, chrześcijańskie i polskie.

Ojciec Święty w kontaktach z ludźmi w mundurach zawsze wyrażał swoją sympatię dla tego środowiska. Czy wynikało to jedynie z faktu, że - jak sam o sobie mówił - "jest synem żołnierza i dlatego czuje się blisko każdego z was"?

- Papież niemal całe swe życie był związany z wojskiem, a w kontaktach z ludźmi w mundurach stale wyrażał swą wdzięczność za ich żołnierski trud i ofiarę życia. Urodził się w roku wojny polsko-bolszewickiej, w dzieciństwie stracił mamę i wychowywał Go ojciec - oficer WP. Podczas spotkania z wojskiem w Radzyminie w pięknych słowach mówił, że nie mógłby odejść z tego świata, nie złożywszy hołdu i wdzięczności tym, którzy oddawali swe życie za wolną i suwerenną Polskę, w czasie, kiedy On przychodził na świat. Znamienny jest również fakt, że sakramentu chrztu świętego w farze wadowickiej udzielił przyszłemu Papieżowi ks. mjr Franciszek Żak, kapelan garnizonu Kraków.

Kim dla Księdza Biskupa, kapłana, żołnierza był Sługa Boży?

- Dał się poznać światu jako wielki autorytet moralny. Jednak tym, co najbardziej uderzało mnie w postawie Papieża, była Jego wielka prostota, prostota człowieka, do którego każdy miał dostęp. Idąc przez świat, niósł dobro, jednocześnie pokazywał, czym w praktyce jest wiara i zaufanie do Boga i szacunek do drugiego człowieka. Uczył nas, że w imię wdzięczności za to, w co wyposażył nas Stwórca, powinniśmy żyć prostą, nieskazitelną wiarą.


Zatopiony w Maryi


Nasz Dziennik, 2008-04-14

S anto subito

Z ks. dr. Krzysztofem Tomkiewiczem, administratorem parafii Holice, diec. Hradec Králové w Czechach, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Kim dla Księdza był Ojciec Święty Jan Paweł II?

- Bezsprzecznie wielką osobowością i autorytetem. Jako młodzieniec dorastałem w duchu pontyfikatu Papieża Polaka i wciąż żywo mam w pamięci to, co uczynił dla swojej Ojczyzny, ale też dla całego świata. Jego otwartość, głębia, charyzma, jaką ujmował ludzi - kochał ich, nie pozostały bez wpływu na moją decyzję o wyborze kapłaństwa. Z Ojca Świętego biły jakaś przedziwna moc i siła, a zarazem wielkość, która nie przytłaczała. Przeciwnie - była przyciągającą siłą miłości.

Który z momentów pontyfikatu najbardziej utkwił Księdzu w pamięci?

- Moment zamachu na Ojca Świętego. W tym czasie odbywały się uroczystości rocznicowe 600-lecia obecności cudownej figury Matki Bożej Bolesnej w bazylice OO. Dominikanów w Jarosławiu. Służąc do Mszy Świętej, dowiedziałem się od ojca przeora, że Papież jest ranny. Zabolało mocno, ale silniejsze od łez było pragnienie ocalenia Jana Pawła II i modlitwy, jakie zanosiliśmy w tej intencji przez pośrednictwo Bolesnej Matki.

Który z wątków nauczania papieskiego miał dla Księdza szczególne znaczenie?

- Myślę, że kult maryjny, a szczególnie encyklika "Redemptoris Mater", w której Papież wyraźnie zaznaczył, iż dokonane przez Chrystusa odkupienie potwierdza "niezbywalną godność i wartość każdej osoby ludzkiej bez względu na jej wyznanie czy kulturę". Papież, zatopiony od dziecka w Maryi, ukazał w treści encykliki Jej centralne miejsce i rolę, jaką odgrywa w Kościele pielgrzymującym. Wskazał, że to macierzyńskie pośrednictwo Maryi wynika z Jej podwójnego związku z Chrystusem i Kościołem. Podkreślił, że Bóg obdarzył Maryję pełnią łaski ze względu na miłość do ludzkości pogrążonej w grzechu, której miała Ona przynieść Zbawiciela. Nam, Polakom, przypomniał, że w dziejach Narodu Maryja była i wciąż pozostaje Matką niezwykłą, do której możemy i powinniśmy się uciekać.

Od ośmiu lat sprawuje Ksiądz posługę w Czechach. Proszę powiedzieć, jak tam odbierany jest Jan Paweł II?

- Pracuję w diecezji Hradec Králové, w parafii Holice - miasteczku liczącym ok. 7,5 tys. mieszkańców. To dobrzy, prawi i wrażliwi ludzie, ale skomplikowane uwarunkowania historyczne i czasy postępującego ateizmu pozostawiły na nich swoje piętno. To wszystko sprawia, że w mojej parafii tylko sto osób uczęszcza do Kościoła. Z pozostałych wielu jest ochrzczonych, ale niewielu praktykujących. Do 2006 r. uczyłem w szkole, gdzie na lekcje religii spośród 500 dzieci uczęszczało 9. Teraz jest ich tylko 3 i zajęcia z konieczności odbywają się na plebanii. To wskazuje, że warunki w tym kraju są zgoła odmienne niż w Polsce. Po śmierci Papieża w Holicach, a także w czterech innych kościołach filialnych przygotowałem ołtarze ku Jego czci. Przypomniałem też w homiliach historię życia i główne myśli papieskiej nauki. Wśród ludzi, którzy wierzą i praktykują, odejście Papieża wywołało poruszenie. Również dzisiaj ludzie ci pamiętają i modlą się o Jego wyniesienie na ołtarze. Są przekonani o świętości Sługi Bożego i przez Jego pośrednictwo zanoszą prośby do Boga. Chętnie też biorą udział w katechezach, które odbywają się po Mszach wieczornych, gdzie często pojawia się temat życia i nauczania papieskiego.


Człowiek zawierzenia


Nasz Dziennik, 2008-04-07

S anto subito

Z ks. abp. Mieczysławem Mokrzyckim, koadiutorem archidiecezji lwowskiej, wieloletnim sekretarzem Sługi Bożego Jana Pawła II i Papieża Benedykta XVI, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Dziewięć lat pracy u boku Ojca Świętego Jana Pawła II. Jak wspomina Ksiądz Arcybiskup ten czas?

- Był to szczególny czas łaski w moim życiu i powołaniu kapłańskim. Mogłem być u boku nie tylko Następcy św. Piotra, ale też wielkiego człowieka, wielkiego Polaka, Namiestnika Chrystusowego, który w pełni odzwierciedlał miłość Boga do człowieka. Sam będąc wielkim człowiekiem, uczył mnie poprzez Swoją posługę przede wszystkim wielkiego szacunku do innych ludzi. Nikt, nigdy nie był Mu obojętny i nie miało znaczenia, czy byli to wielcy, możni tego świata, czy zwykli, prości ludzie. Każdego zauważył, każdemu poświęcał czas i o każdego troszczył się z jednakową miłością. Dbał przede wszystkim o dobro duchowe każdego człowieka, obejmował też troską ludzi samotnych i chorych.

Z pewnością lata spędzone w najbliższym otoczeniu Papieża to wielkie wyróżnienie, ale też ogrom odpowiedzialnej pracy. Na czym polegała rola sekretarza papieskiego u boku Jana Pawła II?

- Jako drugi sekretarz byłem odpowiedzialny za Kancelarię papieską. Przygotowywałem Ojcu Świętemu dokumenty do wglądu, ponadto codzienny przegląd prasy. Przyjmowałem także niektórych gości, którzy przychodzili do Ojca Świętego, organizowałem też Msze Święte poranne. Słowem, moim zadaniem była troska o dobre funkcjonowanie Kancelarii i Domu Papieskiego.

Jan Paweł II był charyzmatykiem, a równocześnie intelektualistą. Większość z nas znała Go jednak tylko z transmisji uroczystości kościelnych, pielgrzymek do Polski. Ksiądz Arcybiskup jako bliski współpracownik obserwował Go na co dzień. Jaki był Ojciec Święty w relacjach bezpośrednich?

- Był bardzo spokojnym, zrównoważonym, ciepłym człowiekiem, a przy tym niezwykle pogodnym. Był osobą niewiarygodnie zdyscyplinowaną, wymagał przede wszystkim od siebie, ale także od innych. Miał harmonogram dnia, którego ściśle przestrzegał i którego się trzymał. Ta konsekwencja w działaniu pozwalała Mu na dobrą organizację pracy zawsze, nawet w chorobie, można powiedzieć - do końca życia. Jednocześnie był człowiekiem dobrotliwym. Wiedzą to wszyscy, którzy mieli okazję się z Nim spotkać, przede wszystkim jednak ci, z którymi współpracował, czy to przedstawiciele Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, czy my, osoby z najbliższego otoczenia. Nikt nie odczuwał lęku czy strachu przed spotkaniem z Ojcem Świętym. Przeciwnie, przychodziło się do Jana Pawła II z wielkim pokojem, zresztą On sam miał w sobie pokój, który udzielał się wszystkim dookoła. Stwarzał atmosferę, w której przy Jego boku mogłem się czuć jak we własnym domu. Jako podwładny Jana Pawła II życzyłbym wszystkim, aby ich przełożeni byli tacy jak nasz Ojciec Święty.

A jaki był Ojciec Święty w relacji do Księdza Arcybiskupa?

- Można powiedzieć, że był Ojcem. Ojcem wymagającym, ale jednocześnie swoją postawą i zachowaniem bardzo pouczającym. Był bardzo dobrym człowiekiem i dobroć tę miałem szczęście odczuć osobiście.

Niewiele wiemy o codziennej pracy Papieża skrytej gdzieś w ciszy watykańskich gabinetów. Jak wyglądały zajęcia Sługi Bożego, dzielił je przecież z modlitwą?

- To prawda, modlitwa i relacje z Panem Bogiem zawsze były na pierwszym miejscu. Ojciec Święty kładł się późno i wstawał bardzo wcześnie. Mszę Świętą w swojej prywatnej kaplicy, na którą zapraszał gości, poprzedzała modlitwa i rozmyślanie. Po Mszy Świętej i dziękczynieniu spotykał się na chwilę ze swoimi gośćmi i spożywał śniadanie. Potem jeszcze raz wracał do kaplicy, a następnie przygotowywał się do audiencji, do spotkań lub pracował w swojej bibliotece. Przygotowywał homilie, przemówienia, pisał listy pasterskie, prywatne, ale także encykliki czy inne ważne dokumenty. Każdego dnia od godz. 11.00 do 13.30 były oficjalne spotkania, potem zaś obiad, na który zawsze zapraszał najbliższych pracowników Kurii Rzymskiej lub innych gości. Po południu, po chwili odpoczynku, Ojciec Święty przeglądał czasopisma, po czym znów wracał do pracy. Tak było do 18.00, kiedy przez godzinę spotykał się z najbliższymi współpracownikami. Jan Paweł II miał zawsze czas na modlitwę, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, Nieszpory, a w piątek na odprawienie Drogi Krzyżowej. W każdy czwartek była Godzina Święta, a przez cały rok codziennie adoracja Najświętszego Sakramentu. Wieczorem po kolacji, na której zazwyczaj też spotykał się z zaproszonymi gośćmi, była Kompleta, Apel Jasnogórski o godz. 21.00, a potem ok. 23.00 Ojciec Święty udawał się na odpoczynek.

Trzecia rocznica śmierci Jana Pawła nieuchronnie prowadzi nas ku rozważaniom na temat wpływu, jaki wywarł On na oblicze świata, a także na sposób, w jaki sprawował posługę papieską. Towarzyszył Ksiądz Arcybiskup w pielgrzymkach, spotkaniach Papieża z ludźmi. Czym Ojciec Święty zdobył sobie tak wielki autorytet moralny, czym zaskarbił sobie ludzkie serca?

- Jan Paweł II miał szczególny charyzmat i był człowiekiem zawierzenia. Myślę, że poprzez modlitwę Bóg udzielał mu wielkiej łaski umiejętności docierania do każdego człowieka. Pomocna w tych relacjach była wielka pokora Papieża, skromność, a jednocześnie zdolność do przenikania swoją duchowością, a także wiedzą, do ludzkich serc. To wszystko sprawiało, iż bez trudu docierał do każdego, każdego zauważał i do wszystkich kierował Słowo Boże. Był Ojcem, który upomina się o wszystkie swoje dzieci, a w szczególności o najbiedniejszych, chorych i samotnych. W ten sposób wszyscy czuli się ogarnięci miłością naszego Ojca Świętego.

Jako Polacy czuliśmy się szczególnie wyróżnieni, że nasz rodak piastuje najwyższy urząd w Kościele. Proszę powiedzieć, jakie znaczenie pontyfikat Jana Pawła II miał dla Polski i dla nas, Polaków?

- Był to powiew Ducha Świętego, wiatr prawdziwej wolności serc i umysłów po latach zniewolenia. Wszyscy pamiętamy, w jakim układzie politycznym znajdowała się Polska w 1978 r., a Ojciec Święty wlał w nasze serca nadzieję, otuchę, odwagę, a jednocześnie zapoczątkował wielką wewnętrzną przemianę Polaków. Szczyciliśmy się, że ten Papież, tak Wielki Papież, pochodzi z Polski. Ojciec Święty kochał nas, ale też od nas wymagał. Tak było podczas każdej z pielgrzymek do Ojczyzny, gdzie wzywał nas do wierności Panu Bogu, pobudzał patriotyzm w sercach, studził emocje, zachęcając jednocześnie do jeszcze bardziej wzmożonego wysiłku na rzecz budowy ojczystego domu.

Jan Paweł II odmienił świat, ludzkie serca. Odmienił też oblicze Watykanu, który zarówno za życia, jak i po śmierci Sługi Bożego stał się jeszcze bardziej otwarty na pielgrzymów z całego świata nawiedzających Jego grób. Czy mamy zatem do czynienia z Watykanem dwóch Papieży?

- Każdy Papież jest inny, ma swój własny dar od Boga, charyzmat, ale jednakowoż poświęca go dla szerzenia większej chwały Bożej. Niektórzy mówią, że za Benedykta XVI Watykan nawiedza więcej pielgrzymów, inni z kolei twierdzą, iż to Sługa Boży Jan Paweł II przyciąga tak wielkie rzesze. Myślę, że rola zarówno jednego, jak i drugiego Papieża jest tu bardzo ważna i potrzebna w budowaniu tego wielkiego autorytetu posługi Piotrowej.

Czy sposób sprawowania posługi Piotrowej przez Jana Pawła II wpłynął znacząco na "model" papiestwa Benedykta XVI?

- Z pewnością tak. Ojciec Święty Benedykt XVI przez długie lata był jednym z najbliższych współpracowników Jana Pawła II, od którego też wiele zaczerpnął. Trzeba też pamiętać, że ks. kard. Ratzinger był teologiem o wielkim autorytecie, prefektem Kongregacji Nauki Wiary, i poprzez swoje zdolności i charyzmat pragnie realizować misję posługi Piotra, jaką powierzył mu Chrystus.

Księże Arcybiskupie, kim dla Księdza osobiście był Jan Paweł II?

- Trudno to wyrazić w kilku słowach, ale to, co płynie z głębi serca, to przede wszystkim ogromna wdzięczność wobec tego wielkiego człowieka, świętego człowieka, osoby, od której nauczyłem się życia kapłańskiego, życia modlitwy, dobroci, miłości, pokory i człowieczeństwa. Czas spędzony w otoczeniu Sługi Bożego był dla mnie czasem łaski i najpiękniejszą szkołą życia, za którą Bogu dziękuję.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Był zakochany w Bogu, Teksty, Miłość
Był potworem
dziekuje bogu dzis
Największy diament we wszechświecie był kiedyś gwiazdą
Bogu czy mamonie, Rekolekcje, rekolekcje ks. Mariusza Pohla (ellena9)
Fajny chłop z niego był, Teksty piosenek, TEKSTY
Zakochani w wielkich stołach, 2. Czlowiek, kuchnia
Telefon wynalazek który był kiedyś i jest teraz
8 ( 05 2014 Mesjanizm obok prometeizmu był jedną z głównych filozofii w Polsce
Lot do Smoleńska 10 kwietnia był nielegalny
Czy współczesna nauka mówi o Bogu
J MacGregor M Prys 1001 rzeczy ktore warto wiedziec o Bogu
Kim był bohater XIX wieku(1), zamiawiane przez chomików
Zakochać się we własnej żonie
Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku, Prywatne, PornoDymek

więcej podobnych podstron