Gen Skrzypczak miał już dosyć nieudolności 2


"Gen. Skrzypczak miał już dosyć nieudolności"

- Zostały przekroczone granice znoszenia z pokorą nieudolności zarządzania, tego paraliżu decyzyjnego, za który ludzie płacą życiem. Słowa generała Skrzypczaka to wyraz oburzenia i zniecierpliwienia. To dowód głębokiej determinacji człowieka, który nie płacze, nie narzeka, ale który już nie wytrzymuje tego, w jakich warunkach mu przyszło dowodzić - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską poseł PiS Zbigniew Wassermann, były koordynator służb specjalnych. Przedstawiciele wszystkich klubów - poza PiS - krytykują generała za jego wypowiedź. Posłowie PO wystąpią z wnioskiem o zwołanie sejmowej Komisji Obrony Narodowej i wezwanie na jej posiedzenie gen. Skrzypczaka.

Joanna Stanisławska: Dowódca Wojsk Lądowych, gen. broni Waldemar Skrzypczak w wywiadzie dla "Dziennika" powiedział, że gdyby polscy żołnierze w Afganistanie mieli niezbędny sprzęt, można by było uniknąć tragedii sprzed tygodnia. Czy zgadza się pan z tą opinią?

0x01 graphic
Zbigniew Wassermann: - Tak, bo ta opinia wskazuje na problemy, o których sam od dawna mówiłem. O bezpieczeństwie kontyngentu w Afganistanie decyduje nie ilość żołnierzy, którzy są na misji, ale ich wyszkolenie, wyposażenie i sprawne dowodzenie. Dziś wiemy, że zarówno sprzęt do poruszania się na ziemi, czyli m.in. rosomaki, nie był najwyższej jakości i żołnierze własnym pomysłem musieli nadrabiać to, czego nie zapewniono im od producenta. Wiemy też, że samoloty i śmigłowce, które zakupiono, nie sprawdzają się w warunkach bojowych w Afganistanie oraz, że są źle uzbrojone. Jest również kwestia sygnalizatorów satelitarnych tzw. chipów. Gdyby każdy żołnierz był w nie wyposażony, nie byłoby żadnego problemu z identyfikacją miejsca, gdzie się znajduje. W kwestii wyszkolenia również można wskazać znaczące braki. Okazuje się na przykład, że polscy piloci nie mają uprawnień do latania w nocy. A przecież, na Boga, tam jest wojna, tam nikt nie wybiera pory dnia czy nocy, kiedy toczy się akcja, kiedy istnieje zagrożenie dla życia ludzkiego!

Wojsko dotknęły cięcia budżetowe w wysokości 5 mld złotych, co musiało się odbić na zakupach i na wyszkoleniu.

- To prawda, ja wiem, że jest kryzys, zdaję sobie sprawę, że trzeba szukać oszczędności, ale zapłatą za to nie może być życie ludzkie. Wysłanie polskich żołnierzy do Afganistanu to nie tylko kwestia woli politycznej i liczby żołnierzy, ale przede wszystkim ilości i odpowiedniej jakości sprzętu, który zapewni im bezpieczeństwo w starciach z talibami. A zagrożenie ze strony talibów nie jest małe.

Co pana zdaniem doprowadziło do śmierci kpt. Daniela Ambrozińskiego? Czy tej tragedii można było uniknąć?

- Odnoszę wrażenie, że podstawowy, powtarzający się błąd polskiego dowództwa jest taki, że reakcja następuje dopiero po tragicznym wydarzeniu. Zasadnicze pytanie powinno być takie, co działo się przed feralną akcją, jak ją zaplanowano, czy wzięto pod uwagę możliwość ostrej potyczki ze znacznymi siłami talibów, które zwiążą polski patrol na dłuższy czas i czy zarezerwowano na ten okres wsparcie. Tymczasem okazuje się, że tego nie zrobiono. Tutaj należałoby upatrywać przyczyn, dla których do tego wypadku doszło. Oczywiście trzeba powiedzieć, że nasi żołnierze działają w warunkach wojny, a to taki teatr działań, w którym należy brać pod uwagę także śmierć żołnierza, ale obowiązkiem ministra obrony narodowej, rządu, jak i dowództwa jest zapewnić żołnierzom maksymalnie bezpieczne warunki działania. To nie oni mają myśleć o zabezpieczeniu, tylko ich przełożeni. Na tym polega dramat sytuacji.

Ministerstwo Obrony Narodowej ma plany wysłania o Afganistanu strategicznego odwodu, czyli 200 wojskowych. Czy to dobra decyzja?
- To jest krok czysto propagandowy. Dosłanie kolejnych dwustu żołnierzy mija się z celem.

We wzbudzającej tyle kontrowersji rozmowie gen. Skrzypczak ujawnia szczegóły beznadziejnych potyczek z wojskową biurokracją. Czy odnosi pan wrażenie, że procesy decyzyjne w armii są nadmiernie zbiurokratyzowane?

- Oczywiście, że tak. To są ciągnące się miesiącami przetargi, bardzo sformalizowane procedury, które jednak wcale nie zabezpieczają jakości i odpowiedniej ilości sprzętu. Ta nadmierna biurokratyzacja to igranie z ludzkim losem. W Afganistanie toczy się wojna, decyzje dotyczące misji powinny być podejmowane błyskawicznie i maksymalnie szybko realizowane, przy uwzględnieniu uwag osób, które są na miejscu. One doskonale widzą, jaki sprzęt się sprawdza w tamtych warunkach, a nie ludzie, którzy tylko przebierają w ofertach reklamowych i nigdy na oczy nie widzieli pola bitwy. Decyzje powinny być dostosowywane do rozwoju sytuacji w Afganistanie, a nie do leniwego procedowania za biurkami.

O czym świadczą te gorzkie słowa, które padły z usta tak wysokiego rangą oficera?

- Te słowa generała to wyraz oburzenia i zniecierpliwienia, puściły mu nerwy. Moim zdaniem świadczą one o tym, że zostały przekroczone granice znoszenia z pokorą nieudolności zarządzania, tego paraliżu decyzyjnego, za który ludzie płacą życiem. Nie dziwię się, że generał w takiej formie zaryzykował swoją ocenę. To dowód głębokiej determinacji człowieka, który nie płacze, nie narzeka, ale który już nie wytrzymuje tego, w jakich warunkach mu przyszło dowodzić. Nie ulega wątpliwości, że te słowa są adresowane do tych, w rękach których pozostają kwestie polityczne, bo to oni muszą ponosić odpowiedzialność.

Minister ds. przeciwdziałania korupcji Julia Pitera stwierdziła, że gen. Skrzypczak wykorzystuje śmierć żołnierza.

- To bardzo przewrotna argumentacja, która moim zdaniem tylko odwraca uwagę od istoty problemu. A gen. Skrzypczak śmierci żołnierza nie wykorzystuje, a raczej nie chce dopuścić do tego, by misja pociągała za sobą więcej ofiar.

Czy w tych okolicznościach minister Klich powinien się podać do dymisji?

- Gdyby jego działania przyszło mi oceniać w warunkach normalnych, to tak. Jednak w momencie, kiedy zdemolowano mu budżet, uważam, że należałoby się przyjrzeć uważnie temu, co zrobił z resztą środków, czy dobrze je wykorzystał. Mimo okrojenia, budżet MON-u jest bardzo duży, powstaje więc pytanie czy rzeczywiście środki idą w miejsca, w których są najbardziej potrzebne. Minister Klich nie miał komfortu działania, najistotniejsze decyzje podejmowali tutaj premier i minister finansów, jednak nikt nie zdejmie odpowiedzialności z ministra obrony za to, co złego dzieje się w armii.

Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

"Mam prawo do emocji, kiedy stoję nad trumną żołnierza"

Gorzkie słowa dowódcy Wojsk Lądowych, gen. broni Waldemara Skrzypczaka nad trumną kpt. Daniela Ambrozińskiego wywołały szereg komentarzy i uwag. Dzień po pożegnaniu poległego w walce w Afganistanie żołnierza, jego dowódca ostro skrytykował urzędników i polityków. - Gdyby wojsko miało bezzałogowe samoloty rozpoznawcze i dobrze uzbrojone śmigłowce, kpt. Daniel Ambroziński mógłby żyć - mówił Skrzypczak. - Jestem zdumiony i rozżalony, taki pasztet - mówi szef MON Bogdan Klich. - Nie dziwię się generałowi - mówi Wirtualnej Polsce poseł PiS Zbigniew Wassermann.

W konsekwencji swoich wypowiedzi, na żądanie Ministerstwa Obrony generał o godz. 15 stawił się w gabinecie szefa Sztabu Generalnego gen. Franciszka Gągora. MON cały czas powtarza, że w Afganistanie jest wystarczająca ilość sprzętu - przybyło rosomaków i granatników, wyposażenie stało się lepsze. - To za urzędowania ministra Klicha w Afganistanie pojawiły się śmigłowce, których zazdrości nam wiele kontyngentów - przekonuje rzecznik resortu obrony Robert Rochowicz.

"Naruszył święte zasady cywilnej kontroli nad wojskiem"

Bogdan Klich powiedział dziennikarzom, że jest zdumiony ostatnimi wypowiedziami Skrzypczaka. - Jednej setnej tego, o czym dzisiaj mówi, generał nie wypowiadał ani na oficjalnych posiedzeniach kierownictwa MON, ani w bezpośrednich rozmowach ze mną - powiedział szef MON. Dodał, że Skrzypczak jako jeden z najwyższych dowódców miał okazję wyrażać swoje zdanie na spotkaniach kierownictwa resortu i w rozmowach z nim.

- W czerwcu i lipcu objechaliśmy kilkanaście jednostek wojskowych. Rozmawialiśmy co najmniej kilka razy w cztery oczy. Zastanawiam się, skąd ten nagły przypływ odwagi, skoro nie miał wystarczającej oficerskiej odwagi, żeby mi o tych rzeczach wcześniej powiedzieć - mówił Klich.

Minister powiedział, że jest "rozżalony". - Dwukrotnie, w czasie dla generała Skrzypczaka trudnym, kiedy pałac prezydencki odmówił mu wsparcia na drugą kadencję jako dowódcy Wojsk Lądowych, wyraziłem jednoznaczne wsparcie dla generała Skrzypczaka, ponieważ uważałem, że jest odpowiedzialnym oficerem. I w tej chwili taki pasztet polegający tak naprawdę na podważeniu cywilnej kontroli nad wojskiem - powiedział.

Zdaniem Klicha Skrzypczak "naruszył święte zasady cywilnej kontroli nad wojskiem". - Żaden wojskowy nie ma prawa wkraczać w sferę polityki. Wydawało mi się, że tę zasadę rozumieją wszyscy żołnierze. Generał Skrzypczak tej zasady chyba do końca nie rozumie - powiedział.

Poinformował, że polecił szefowi Sztabu Generalnego gen. Franciszkowi Gągorowi przeprowadzenie "służbowej rozmowy" ze Skrzypczakiem i że do końca dnia oczekuje wniosków z tej rozmowy. Jak powiedział Skrzypczak, rozmowa ma się zacząć o godz. 15.

Odnosząc się do zarzutu niedostatecznego wyposażenia Klich powtórzył, że w ciągu ostatniego roku do Afganistanu przerzucono 44 transportery Rosomak, polscy żołnierze otrzymali też 32 ciężkie wozy patrolowe udostępnione przez Amerykanów, a dzięki dobremu wyposażeniu, w tym śmigłowcom, polski kontyngent ponosi stosunkowo nieduże straty w ludziach.

Odpowiadając, dlaczego nie wszystkie postulowane przez Dowództwo Wojsk Lądowych zakupy są realizowane, Klich powiedział, że "MON jest także strażnikiem budżetu państwa i nie może pozwolić na to, że przy okazji zakupu śmigłowców usiłuje się naciągnąć budżet państwa na miliard złotych".

Według Klicha Dowództwo Wojsk Lądowych przedstawiło w ubiegłym roku "kompletnie irracjonalne oczekiwania" co do potencjalnych bezpilotowych środków rozpoznawczych, "jakbyśmy byli armią Stanów Zjednoczonych, a nie armią wykonującą swoje obowiązki tu i w Afganistanie".

"Jaki ja mam prywatny interes?"

- Jaki ja mam prywatny interes w tym, że bronię swoich żołnierzy? - pytał retorycznie Skrzypczak. - Jako dowódca wojsk lądowych jestem odpowiedzialny za życie moich żołnierzy. Mam być ich rzecznikiem i adwokatem - mówił dalej generał. - Myślę ze mam prawo do emocji kiedy stoję nad trumną mojego żołnierza. Moje wystąpienie nie służyło atakowi na polityków. Jeśli ktoś tak uważa to źle odczytuje moje intencje - odpierał zarzuty Skrzypczak.

Skrzypczak podkreślił, że nigdy nie podważał sensu cywilnej kontroli nad armią. - Nigdy nie uderzałem w ministra, tylko w niekompetentnych urzędników - zaznaczył. Odnosząc się do słów przedstawicieli MON, iż swoje zastrzeżenia mógł przekazywać bezpośrednio ministrowi, gen. Skrzypczak powiedział, że wielokrotnie drogą służbową przekazywał informacje na temat swoich uwag i spostrzeżeń. Zdaniem generała sprawa została niepotrzebnie "rozdmuchana".

Wypowiedź gen. Skrzypczaka to dowód głębokiej determinacji człowieka, który już nie wytrzymuje tego, w jakich warunkach mu przyszło dowodzićZbigniew Wassermann

Poseł Zbigniew Wassermann z PiS w rozmowie z Wirtualną Polską broni gen. Skrzypczaka. - Słowa generała to wyraz oburzenia i zniecierpliwienia. Zostały przekroczone granice znoszenia z pokorą paraliżu decyzyjnego, za który ludzie płacą życiem. Nie dziwię się, że generał w takiej formie zaryzykował swoją ocenę. To dowód głębokiej determinacji człowieka, który nie płacze, nie narzeka, ale który już nie wytrzymuje tego, w jakich warunkach mu przyszło dowodzić - uważa Wassermann.

0x01 graphic


0x01 graphic
W niedzielę w Leźnicy Wielkiej żołnierze pożegnali kpt. Daniela Ambrozińskiego, który zginął w zasadzce afgańskich talibów. Kpt. Ambroziński poniósł śmierć w wyniku ran postrzałowych podczas poniedziałkowego ataku talibów na kilkudziesięcioosobowy polsko-afgański patrol pieszy. Jego ciało znaleziono po całonocnej akcji poszukiwawczej prowadzonej przez polskich, afgańskich i amerykańskich żołnierzy. Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył poległego Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego.

W niedzielę na uroczystości powitania zwłok poległego w Afganistanie żołnierza gen. Skrzypczak mówił: "My wiemy czym walczyć. Nie urzędnicy wojskowi, biurokracja ma nam mówić czym walczyć. To my wiemy czym mamy walczyć i chcemy, żeby nas słuchano. Zabrano nam kompetencje, zostawiając odpowiedzialność". Pytał kiedy nadejdzie czas, że żołnierze przestaną żyć w atmosferze "podejrzeń, w atmosferze histerii, posądzania nas o nieudolność, o słabe wyszkolenie, brak dyscypliny".

W wywiadzie dla poniedziałkowego "Dziennika" Skrzypczak wyraził przekonanie, że śmierci polskiego oficera w bitwie z afgańskimi talibami można było uniknąć, gdyby wojsko miało potrzebny sprzęt - rozpoznawcze bezpilotowce większego zasięgu i lepiej uzbrojone śmigłowce. Generał zarzucił ministerialnej biurokracji powolność w zakupach i nabywanie nie tego sprzętu, który jest najpotrzebniejszy. "To my powinniśmy decydować o tym, co jest nam na wojnie potrzebne. Tymczasem zawłaszczono nasze kompetencje. Oddano je ludziom, którzy nie ponoszą odpowiedzialności" - mówił Skrzypczak.

W sobotę premier Donald Tusk, który odwiedził polskich żołnierzy w Afganistanie, ocenił, że polskiemu kontyngentowi potrzeba więcej sprzętu i zapowiedział uproszczenie procedur, które w razie potrzeby pozwolą rządowi zdecydować o natychmiastowych zakupach.

Wojsko ujawniło szczegóły ataku na polski patrol

Wojsko potwierdza, że już podczas poniedziałkowego ataku talibów w Afganistanie polscy żołnierze stwierdzili śmierć kpt. Daniela Ambrozińskiego. Jego ciała - które odnaleziono we wtorek - nie zabrali od razu, bo kolejnych trzech żołnierzy zostało rannych. Na żołnierzy wracających po ciało poległego przygotowano zaś kolejną zasadzkę.

We wtorek nad ranem znaleziono ciało żołnierza - o którym wojsko w poniedziałek informowało jako o "zaginionym" po poniedziałkowym ataku talibów na kilkudziesięcioosobowy polsko-afgański patrol pieszy w dystrykcie Ajristan. Pytany, czemu wojsko mówiło wtedy o "zaginionym", skoro wiadomo było, że nie żyje, rzecznik dowództwa operacyjnego ppłk Dariusz Kacperczyk wyjaśnił dziennikarzom, że "nie można, nie mając 100% pewności, a tylko ciało ją daje, przekazać rodzinie najtragiczniejszej informacji".

Chcę mieć jak najszybciej pewność, że polskie dowództwo, wszyscy odpowiedzialni za bezpieczeństwo naszych żołnierzy w Afganistanie, wykonywali swoje zadania właściwieDonald Tusk

Jak poinformował Kacperczyk, od 11 lipca do 30 sierpnia Polskie Siły Zadaniowe na prośbę ministra obrony Afganistanu prowadzą w dystrykcie Ajristan trzyetapową operację "Over the top", mającą na celu zapewnienie bezpieczeństwa w regionie. Jej głównym celem jest wsparcie Afgańskich Sił Bezpieczeństwa w zapewnieniu względnej stabilizacji przed planowanymi wyborami. - Jest to realizowane w wyjątkowo trudnych warunkach terenowych, uniemożliwiających użycie sprzętu bojowego, zwłaszcza transporterów opancerzonych i śmigłowców - podkreślił Kacperczyk. Dodał, że są tam liczne załomy skalne i tereny pokryte zaroślami, stwarzającymi możliwość organizowania zasadzek i utrudniającymi lokalizację przeciwnika.

Wojsko potwierdza, że już podczas poniedziałkowego ataku talibów w Afganistanie polscy żołnierze stwierdzili śmierć kpt. Daniela Ambrozińskiego. Jego ciała - które odnaleziono we wtorek - nie zabrali od razu, bo kolejnych trzech żołnierzy zostało rannych. Na żołnierzy wracających po ciało poległego przygotowano zaś kolejną zasadzkę.

We wtorek nad ranem znaleziono ciało żołnierza - o którym wojsko w poniedziałek informowało jako o "zaginionym" po poniedziałkowym ataku talibów na kilkudziesięcioosobowy polsko-afgański patrol pieszy w dystrykcie Ajristan. Pytany, czemu wojsko mówiło wtedy o "zaginionym", skoro wiadomo było, że nie żyje, rzecznik dowództwa operacyjnego ppłk Dariusz Kacperczyk wyjaśnił dziennikarzom, że "nie można, nie mając 100% pewności, a tylko ciało ją daje, przekazać rodzinie najtragiczniejszej informacji".

Chcę mieć jak najszybciej pewność, że polskie dowództwo, wszyscy odpowiedzialni za bezpieczeństwo naszych żołnierzy w Afganistanie, wykonywali swoje zadania właściwieDonald Tusk

Jak poinformował Kacperczyk, od 11 lipca do 30 sierpnia Polskie Siły Zadaniowe na prośbę ministra obrony Afganistanu prowadzą w dystrykcie Ajristan trzyetapową operację "Over the top", mającą na celu zapewnienie bezpieczeństwa w regionie. Jej głównym celem jest wsparcie Afgańskich Sił Bezpieczeństwa w zapewnieniu względnej stabilizacji przed planowanymi wyborami. - Jest to realizowane w wyjątkowo trudnych warunkach terenowych, uniemożliwiających użycie sprzętu bojowego, zwłaszcza transporterów opancerzonych i śmigłowców - podkreślił Kacperczyk. Dodał, że są tam liczne załomy skalne i tereny pokryte zaroślami, stwarzającymi możliwość organizowania zasadzek i utrudniającymi lokalizację przeciwnika.


W ramach tej operacji w poniedziałek działania prowadził polski patrol w składzie: 12 żołnierzy Polskich Sił Zadaniowych, 25 - Armii Afgańskiej i 25 - funkcjonariuszy Afgańskiej Policji. Głównym zadaniem patrolu było sprawdzenie rejonu prawdopodobnego składowania broni i materiałów wybuchowych. Maszerując po drodze lokalnej biegnącej przez środek miejscowości Usmankhel, o godz. 7.30 lokalnego czasu patrol został zaatakowany z broni strzeleckiej przez siły przeciwnika, mogące według wcześniejszych informacji liczyć nawet od 50 do 100 bojowników - podał Kacperczyk.

Według niego siły afgańskie zajęły pozycje obronne i odpowiedziały ogniem. - Po zauważeniu, że nie mogą one poradzić sobie z przeciwnikiem, polscy żołnierze przemieścili się mniej więcej o 200 m w kierunku ich pozycji; po zajęciu nowych stanowisk ogniowych nasi żołnierze zostali zaatakowani przez rebeliantów z tyłu - poinformował Kacperczyk.

Polscy żołnierze byli podzieleni na dwie grupy. W związku z ostrzałem z tyłu dowódca patrolu zdecydował się na ich połączenie i w takiej postaci wycofanie do pobliskich zabudowań. Zajęto pozycje obronne wokół dwóch budynków oddalonych od siebie ok. 30 m. Jednocześnie wezwano wsparcie powietrzne, które o godz. 8.20 rozpoczęło działanie. Samoloty bojowe zrzuciły bombę na pozycje przeciwnika.

Na jednym z budynków znajdował się rebeliant, prawdopodobnie wyposażony w karabin strzelca wyborowego, który strzelał do żołnierzy znajdujących się przy drugim budynku. Kpt. Ambroziński, który wraz z drugim oficerem wspierali siły afgańskie, próbował "zlikwidować" strzelca. - Oddał w jego kierunku strzały, a następnie wychylił się ponownie, by sprawdzić rezultaty prowadzonego ognia i w tym czasie otrzymał postrzał w klatkę piersiową - podał Kacperczyk.

Dowódca patrolu próbował ewakuować kpt. Ambrozińskiego, odciągnął go o 30 m i wezwał ratownika medycznego, a sam przystąpił do reanimacji. O godz. 8.30 wezwano śmigłowiec ewakuacji medycznej, początkowo podając informację o jednym rannym w klatkę piersiową polskim żołnierzu. Następnie dowódca patrolu, razem z ratownikiem, przeciągnął rannego o 10 m, gdzie zostali ponownie ostrzelani przez rebeliantów. Po kolejnej próbie reanimacji ratownik medyczny stwierdził, że kpt. Ambroziński nie żyje.

Dowódca patrolu nakazał wycofanie za budynek; stwierdziwszy, że kolejni trzej żołnierze zostali ranni, podjął decyzję o wycofaniu, przebijając się przez otaczających ich rebeliantów. Rannych żołnierzy o godz. 9.45 zabrał amerykański śmigłowiec ewakuacji medycznej, który dostarczył ich do Ghazni.

0x01 graphic


0x01 graphic
Dowódca patrolu zdecydował o powrocie śmigłowcem wraz z czterema żołnierzami po kpt. Ambrozińskiego. - Żołnierze dostrzegli zwłoki bez butów z założoną na gołe ciało kamizelką, a wokoło leżały zawleczki od granatów - powiedział Kacperczyk. Stwierdzono, iż nie są to zwłoki Polaka. Według niego, pod ciałem prawdopodobnie były podłożone odbezpieczone granaty. Ciało leżało na brzuchu, podczas gdy żołnierze zostawili ciało Polaka na plecach. Żołnierze rozpoczęli wycofanie do śmigłowca; dowódca zdecydował się jeszcze raz sprawdzić ciało i powtórnie stwierdził, że nie są to zwłoki kpt. Ambrozińskiego.

Kacperczyk powiedział, że zwłoki kpt. Ambrozińskiego znaleziono potem "w rejonie prowadzonych działań". Nie ujawnił okoliczności ich odnalezienia.

Decyzją dowódcy PSZ skierowano w rejon działania patrolu polskie śmigłowce Mi-17 wraz ze wsparciem 20 żołnierzy. Do wsparcia patrolu skierowano także dwa amerykańskie śmigłowce AH-64, które początkowo (z powodu trudnych warunków terenowych) wykonały tylko pokaz siły. Następnie śmigłowce te zostały ostrzelane z granatnika i odpowiedziały ogniem.

Dwa śmigłowce Mi-17, które powróciły do Ghazni, zameldowały o ostrzelaniu maszyn. Stwierdzono ok. 20 "przestrzelin" w korpusie jednego śmigłowca. Drugi nie był trafiony. O godz. 12.45 patrol powrócił do bazy, a rannych ewakuowano.

Premier Donald Tusk zapewnił, że sprawa śmierci żołnierza jest badana, a on oczekuje "bardzo szczegółowego raportu". - Chcę mieć jak najszybciej pewność, że polskie dowództwo, wszyscy odpowiedzialni za bezpieczeństwo naszych żołnierzy w Afganistanie, wykonywali swoje zadania właściwie - dodał szef rządu. Premier uważa, że decyzję o ewentualnym wzmocnieniu polskiego kontyngentu w Afganistanie należy podjąć po przeanalizowaniu poniedziałkowego ataku.

Talibowie zaczaili się na Polaków wracających po kolegę

Na polskich żołnierzy wracających po ciało poległego w Afganistanie kpt. Daniela Ambrozińskiego mogła być przygotowana kolejna zasadzka - wynika z informacji przekazanych przez dowództwo operacyjne sił zbrojnych.

Jak poinformował rzecznik DO ppłk Dariusz Kacperczyk, w miejscu, gdzie spodziewano się znaleźć ciało kpt. Ambrozińskiego, leżał martwy mężczyzna o orientalnych rysach. Żołnierze obawiali się, że to zasadzka i nie wzięli tego ciała. Zwłoki Polaka odnaleziono później w innym miejscu.

Kpt. Ambroziński zmarł w poniedziałek w wyniku ran w ataku talibów na patrol. Jego ciało znaleziono we wtorek nad ranem.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Z gen Skrzypczakiem b dowĂłdcÄ… Wojsk LÄ…dowych
2012 06 17 Prof Staniszkis nie wierzę w samobójstwo gen Petelickiego Miał ogromną wiedzę, dla wie
do swoich ksiazek hola juz dosyc dosyc moja ksiego
do swoich ksiazek hola juz dosyc dosyc moja ksiego
Sławomir Nowak miał prawny szczególny obowiązek zgłosić jeżeli nawet nie darowiznę zegarków, to już
Dosyc juz tego mazurka,czyli jak Bierut chcial orlowi glowe urwac
1 GEN PSYCH MS 2014id 9257 ppt
gen
83 rośliny, mchy, widłaki, skrzypy, okryto i nagonasienne
Eliminacja trucizny juz wchlonietej
1 Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną
4 Gen prom opt źródła naturalne
200111 feynman mial racje

więcej podobnych podstron