CZY DODA CI SKRZYDEŁ?
Rodzina Jacka nie należy do bogatych. Tato jeździ do pracy podniszczonym maluchem. Starsza siostra Jacka - Ania trochę narzeka, że nie może się ubrać w najmodniejsze ciuchy, ale jakoś sobie radzi. Pomaga jej w tym mama, która ma złote ręce i wykorzystuje je, wyczarowując czasami spod maszyny do szycia kreacje rodem z Paryża. Eli - najmłodszej w rodzinie - do szczęścia starczy lalka Iza. A Jacek?
Jego pasją jest oglądanie telewizji. Mama gniewa się, gdy zbyt długo przesiaduje przed ekranem, ale zawsze jakoś uda mu się ją przekonać, że warto poświęcić "trochę" czasu na oglądnięcie programu, który go interesuje. Pewnie się zdziwicie, że ulubioną audycją Jacka jest… reklama. Ogląda ją, kiedy tylko ma na to czas.
- Dlaczego tak lubisz reklamy? - zapytałam go kiedyś. - Jak to dlaczego? - odpowiedział. Są ekstra! Tyle w nich "superowych" rzeczy. No bo na przykład taki proszek do prania (tu Jacek wymienił nazwę reklamowanego środka)… Gdyby mama wyprała w nim moją bluzę - tę, co niechcący pobrudziłem wczoraj klejem do glazury, byłaby teraz czysta, mama szczęśliwa, a ja miałbym spokój. A tak co? Wieczne wymówki i wymówki!
Zaraz potem posypała się na moją głowę istna lawina pochwał dla reklamy oraz rzeczy, które pokazuje. Próbowałam jakoś bronić poczciwego proszku do prania mamy Jacka oraz szamponów, mydeł, soków nie reklamowanych, lecz równie dobrych (a może nawet lepszych), jak te z obrazków w telewizji. Na próżno! Jacek był nieugięty.
- Gdybym miał tylko pieniądze - twierdził - udowodniłbym ci, że to ja mam rację!
Minęły dwa tygodnie, gdy znów odwiedziłam rodzinę Jacka.
Byłam szczerze zdziwiona tym, że Jacek nie wlepia oczu w telewizor, lecz siedzi jakiś taki naburmuszony na kanapie i czyta (!!!) książkę. Mama Jacka wyjaśniła mi wszystko.
- To stało się wczoraj - wyszeptała, patrząc ukradkiem na syna, czy aby nie słyszy.
- Wyobraź sobie, dostał ode mnie kieszonkowe i wydał je … - tu wymieniła nazwę reklamowanego napoju. Był taki uradowany. Myślał, że sok "doda mu skrzydeł". Kiedy po wypiciu stwierdził, że nadal twardo stoi na ziemi, a poza tym, że napój jest gorzki i niedobry, rozzłościł się nie na żarty. Reszty możesz się domyśleć - dokończyła smutno, choć ze skrywanym uśmiechem.
- Jak to było z tym reklamowanym sokiem? - zapytałam ostrożnie Jacka, podchodząc do kanapy.
- Nie chcę o tym rozmawiać! - odpowiedział naburmuszony. - Co cię tak rozzłościło? - nie dawałam za wygraną.
- Nie popatrzę już nigdy w telewizor. On umie tylko kłamać!
- Przechodzisz od skrajności w skrajność - starałam się wytłumaczyć Jackowi. Reklamujący chcą sprzedać towar i nie przebierają przy tym w środkach. Wyolbrzymiają zalety jakiejś rzeczy, pomijając jej niedostatki. - - A więc są złe, prawda? - zapytał Jacek.
- Chyba tak, ale najgorsza jest postawa tych, którzy bezkrytycznie patrzą na reklamy i muszą mieć wszystko to, co zobaczą w telewizji.
Jacek zaczerwienił się i nic nie odpowiedział. Odtąd nie rozmawiałam z nim więcej na ten temat. Zauważyłam jednak, że ekran telewizora przestał być dla niego najważniejszy.
Urszula Klajmon
Promyk Jutrzenki 10 - 1998 s. 9