Michel de Montaigne „Próby”
„O kanibalach”
Przedmowa odautorska czyli moja: autor najwyraźniej cierpiał na podobne schorzenie co Rousseau, mianowicie wyższość tubylczego życia na łonie natury ponad cywilizacyjną karykaturą egzystencji. Do tego poparte przykładami, i to jest najlepsze, z antycznej Grecji oraz z Biblii.
Na wstępie w wyraźną wątpliwość poddaje sens tworzenia terminu takiego jak „barbarzyństwo” dla określania innych grup ludzkich. Podaje przykład z historii, gdy to Pyrrus wypowiedział się o nachodzącej go rzymskiej armii w taki oto sposób: „Nie wiem, co to mogą być za barbarzyńcy (Grecy o każdym innym ludzie mówili jako o „Barbarzyńcach”), ale szyk tego wojska, który oto widzę, zgoła nie jest barbarzyński”.
Pojawia się tu konieczność sądzenia wedle rozumu, nie sugerowania się pospolitymi wieściami płynącymi z gardeł pospólstwa.
Później nasz autor opowiada o Atlantydzie i wielkim Potopie, jaki kładzie Atlantydzie kres, Potop jest tu przyczyną przemian w zamieszkaniu ziemi przez ludzi prawdopodobnie, oderwaniu Sycylii od Italii, Cypru od Syrii i tak dalej i tym podobne oraz łączeniu różnych innych fragmentów lądu.
Obserwuje też naturę i zachodzące w niej ruchy, które porównuje do ruchów zachodzących w ludzkim ciele:
nanoszenie piachu przez morze
erozja rzeczna
Opowiada za Arystotelesem, piszącym w „O dziwach niesłychanych” o Kartagińczykach, którzy znaleźli ziemię o bardzo korzystnych warunkach. Zaczęli się tam osiedlać tak masowo, że Kartagina pod karą śmierci zakazała przesiedleń, zaś mieszkańców owej cudownej ziemi wypędziła w obawie przed ich ewentualną potęgą i zagrożeniem z ich strony.
A teraz wstęp do części głównej, czyli pochwała człowieka, który autorowi opowiedział o kanibalach. Pochwała polega na przedstawieniu jasnych stron ludzi prostych, których relacje mają być jakoby wiarygodne. Opozycją jest tu człowiek bystry i inteligentny, który co prawda widzi więcej i ciekawiej, ale zarazem komentuje, narzuca swój punkt widzenia, przekształca, dodaje od siebie żeby uatrakcyjnić przekaz i dodać powagi temu, co mówi. Czyli generalnie z dokumentu robi się wtedy super cool fantasy, a nie rzetelna obiektywna relacja. Tak to widzi Montaigne.
Potępia nazywanie barbarzyństwem tego, co sie różni od naszych (naszych, czyli ich, to jest ówczesnych mieszkańców planety Ziemia) zwyczajów. Naturalne jest oczywiście uznawanie własnych zwyczajów i mniemań za jedynie najlepsze, najdoskonalsze i najsłuszniejsze.
Dzicy ludzie są dzicy niczym dzikie owoce, ale tym samym są bliżej natury, zaś my jesteśmy skażeni różnymi wymysłami. Zdusiliśmy piękno i bogactwo natury naszymi wymysłami. Nie potrafimy naśladować piękna natury, nawet najlichszych jej przejawów, jak na przykład piękna pajęczej sieci lub najskromniejszego ptasiego gniazda.
Wg Platona rzeczy są dziełami:
natury
trafu
sztuki. I te ostatnie są najmniej doskonałe
„Barbarzyńskość” dzikich narodów polega na ich zbliżeniu do natury i rządzeniu się nie popsutymi (jak nasze) prawami naturalnymi
Opis dzikich: nie handlują, nie znają matematyki, nie mają urzędów i władzy politycznej, nie znają służebności, bogactwa/ubóstwa, kontraktów, dziedziczenia, zajęć (poza odpoczynkiem i normalnymi czynnościami utrzymującymi przy życiu), poszanowania pokrewieństwa prócz wspólnoty plemiennej, żadnej odzieży nie noszą, nie znają rolnictwa, metalu, wina i zboża. Nie mają pojęć określających kłamstwo, zdradę, obłudę, skąpstwo, przebaczenie.
Żyją w strefie klimatycznej o korzystnych warunkach (nie chorują) i mają pod dostatkiem pożywienia.
Autor opisuje domostwa, broń wykonywaną z bardzo twardego drewna, łóżka z bawełny, zwyczaje, na przykład śpiące oddzielnie żony, posiłki- dzicy spożywają posiłek rano, przez resztę dnia tylko piją. Młodzież chodzi na łowy, kobiety przygotowują napoje.
Istnieje jeden najważniejszy nakaz: dzielności wobec przyjaciół i miłości dla żon. W tym przykazaniu zawiera się cała wiedza moralna.
Mają kapłanów i proroków, którzy mieszkają poza wioską, w górach. Potrafią oni przepowiadać przyszłe wydarzenia, ale czynią to w zawoalowany i enigmatyczny sposób, bo za nietrafną przepowiednie czeka ich marni los- mianowicie ćwiartowanie i przeklęcie.
Owi dzicy toczą krwawe wojny z sąsiadami zza gór. Zabitym wrogom obcinają głowy. Jeńców traktują dobrze, następnie zabijają ich, zabitych pieką i zjadają, co nie służy zaspokojeniu głodu, ale jest rodzajem zemsty.
Portugalczycy sprzymierzyli się z wrogami naszych tubylców i pokazali im inny rodzaj kaźni, mianowicie jeńca zakopywali do pasa w ziemi i strzelali do niego z łuków, następnie wieszali. Tubylcy uznali ten sposób za bardziej palącą zemstę i przyswoili ją sobie. I tutaj Montaigne pozwala sobie na wartościujący sąd uznając, że bardziej barbarzyńskimi zwyczajami odznaczają się nie tubylcy, lecz ludzie z naszej kultury. Tamci dali się po prostu popsuć, ślepo naśladując. Większym barbarzyństwem jest znęcanie się nad żywym ciałem niż nad martwym.
Wojny prowadzone przez tubylców są piękne, bo nie polegają na walce o teren, lecz na męstwie, dzielności, pogardzie dla wroga, bólu i śmierci. Walki o teren są tam niepotrzebne, bo przyroda zaspokaja wszystkie pragnienia autochtonów. Pragnienia te nie są wygórowane, są adekwatne do możliwości, jakie daje natura. Dzicy są na tyle rozumni, że cieszą się z takiego stanu rzeczy.
Trochę o wojnie i zwycięstwie. Zwycięstwo to nie zniszczenie wroga w fizycznym wymiarze, czyli zabicie go. Rzecz polega na złamaniu ducha, przerażeniu wroga, wzbudzeniu w nim lęku. Dlatego pojmanym wrogom ich zwycięscy malowniczo opisują to, co się będzie z nimi działo. Jednak sytuacja, gdzie osiągają zamierzony efekt (tj. Przerażenie pokonanych) nie zdarzają się. Wręcz przeciwnie, jeńcy zachęcają zwycięzców do przyspieszenia dnia śmierci. Montaign przytacza też tutaj wydarzenia z Wąwozu Termopilskiego jako dowodu męstwa, odwagi i pogardy śmierci.
Na koniec wielożeństwo. Otóż ilość żon świadczy o zacności i wielkości (w sensie znaczenia) wojownika, więc małżonki same starają się powiększyć swoją ilość poprzez nabór nowych kandydatek, wszystko to z miłości do męża i chęci pokazania, jaki to zacny z niego pan. Tutaj lecą przykłady z Biblii, mianowicie Lia, Rachela, Sara i żony Jakuba stręczyły swoim mężom piękne służebnice.
Finalnie, kultura dzikich jest zagrożona przez naszą, o zepsucie zasad życia w zgodzie z naturą i bez trosk się rozchodzi. Miała miejsce wizyta kilkorga dzikich na europejskim dworze. Dziwili się trzem rzeczom (z czego autor jednej zapomniał, za co bardzo się kajał, ale my mu i tak nie wybaczymy): pierwszą było to, że straż (chłopy silne i wielkie) nie obalą króla i sami spośród siebie nie wybiorą dowódcy, drugą było to, że biedni nie polepszają swego bytu walcząc z bogatymi.
Autor pytał najważniejszego z dzikich, co mu daje jego tytuł. Odpowiedź: kroczenie na czele armii a w czasie pokoju szacunek podległych wsi. Dziękuję.