POLSKA WOJNA
W TRZECIEJ - ŚWIATOWEJ
napisał
ZYGMUNT CZARNECKI
ppłk dypl.
__________________________________________________
BIBLIOTECZKA >>POGONI<< NR 1
LONDYN
1950
_______________________________________________
Printed by N. MacNeill & Co, Press Ltd., 127, Walworth Road,
London, S.E. 17. Telephone: RODney 2839
SPIS TREŚCI
I. WSTĘP.
1. Czynnik wojskowy polskiej doktryny.
II. STRATEGIA.
2. Nowoczesne pojęcia.
3. Polski cel wojny.
4. Przeciwnicy, ich dążenia i wola walki.
5. Działanie polskie: siła i słowo.
6. Improwizacja, jako metoda organizacji i walki.
III. DZIAŁANIA OPERACYJNE.
7. Doktryna.
8. Jak będzie prowadzona walka?
9. Trzy kierunki.
10. Jednostki i ich organizacja.
IV. TAKTYKA.
11. Walczyć i bić się.
12. Partyzantka.
13. Typ żołnierza i jednostki taktycznej.
14. Jednostki i ich organizacja.
V. ZAKOŃCZENIE,
15. Szkoły polskiej myśli politycznej.
16. Idea pełnego zwycięstwa i wybór szkoły.
17. Polskie cele Trzeciej Wojny Światowej a ludy sąsiadujące.
18. Warunki zwycięstwa.
POLSKA WOJNA
w trzeciej światowej
I. WSTĘP
1. Czynnik wojskowy polskiej doktryny.
Trzeba przerwać milczenie na temat naszej roli wojskowej w zbliżającej się trzeciej wojnie światowej.
W ciągu ubiegłej wojny często wypowiadano argumenty, zresztą niejednokrotnie słuszne, przeciwko polskiemu wysiłkowi zbrojnemu na terenie kraju, odkąd Rosja Sowiecka znalazła się, obok Polski, w obozie narodów sprzymierzonych. Wskazywano zwłaszcza na niecelowość dalszej walki z Niemcami, odkąd armia czerwona, niewątpliwy wróg, niszczący oddziały Armii Krajowej, ponownie wkroczyła w 1943 roku na ziemie Rzeczypospolitej.
Nie znaczy to jednak, że w przyszłej wojnie zagrają te same argumenty dla unikania walki przez Polaków, ponieważ sytuacja będzie odmienna. Zobaczymy, dlaczego?
W 2-ej Wojnie Światowej dwie, równorzędne i równie wrogie Polsce potęgi Niemiec i Rosji Sowieckiej, zmagały się na naszych ziemiach, wówczas gdy sprzymierzeńcy Polski, państwa zachodnie praktycznie dla zbrojnego wysiłku Polaków w kraju były czynnikiem trzecim i odległym. Do 3-ej wojny natomiast świat podzielił się wyraźnie na dwa przeciwstawne obozy: zachodni, wolności i demokracji, w którym rozstrzygającą rolę grają już dzisiaj Stany Zjednoczone oraz totalitarny, czyli imperium sowieckie, rządzone z Moskwy i władające olbrzymimi obszarami podbitych krajów Europy i Azji. Niemcy będą, narazie przynajmniej, czynnikiem drugorzędnym i niesamodzielnym, podobnie jak i nasz kraj.
W takim układzie sił i w takim światowym pojedynku miejsce Polski jest oczywiste, a czyn zbrojny po stronie cywilizacji zachodnio-chrześcijańskiej powinien naszemu narodowi przynieść bezpośrednio korzystne wyniki. Ten czyn zbrojny, a nie co innego, rozstrzygnie w ostatecznym, rozrachunku między narodami o naszej roli i znaczeniu w przyszłym świecie wolności i trwałego pokoju.
Dlatego, wszelkie argumenty przeciw polskiej myśli wojskowej, o których obecnie często słyszy się i czyta, są przestarzałe, są stosowaniem starych argumentów do nowej sytuacji, są skutkiem naszego zmęczenia psychicznego, które albo samo przeminie, albo które musimy przezwyciężyć. Nie wolno bowiem myśleć o wojnie przyszłej kategoriami należącymi już do przeszłości. Wojna, rozpoczęta w r. 1939, dla nas nie jest zresztą dotąd zakończona. Wyrzekać się myśli o czynie zbrojnym w tej końcowej i rozstrzygającej fazie, którą mamy jeszcze przed sobą, a którą stanowi zbliżający się konflikt, byłoby z naszej strony samobójstwem, byłoby to tonąć na kilka metrów przed brzegiem, kapitulować w przededniu zwycięstwa, marnować straszliwą i bohaterską ofiarę dziesięcioletniej walki narodu gdy trzeba jeszcze tylko zdobyć się na ostatni wysiłek. A żadne, najbardziej rewolucyjne zmiany w technice wojennej nie obalą tej prawdy odwiecznej, że ostatecznie decyduje człowiek i jego wola która środkami technicznymi rozporządza.
Naród przeto, dążący do niepodległości, musi zawsze myśleć o zachowaniu lub wytworzeniu możliwie największej siły zbrojnej, dla poparcia swoich dążeń. W sytuacji naszej, czyli zdala od kraju, okupowanego przez wroga, przygotowanie kampanii wojennej wymaga szczególnego, samodzielnego i twórczego wysiłku myśli. Dawne wzory i doświadczenia muszą być sumiennie przestudiowane, ale będą niewystarczające, a stare szablony, leniwie i bezkrytycznie zastosowane, poprostu szkodliwe.
Wychodząc z takich założeń, niniejsza praca formułuje zadania polskich sił zbrojnych w nadchodzącym konflikcie trzeciej wojny światowej. Jest to próba, za którą odpowiedzialność wyłączną bierze jedynie, i osobiście autor. Plan działań wojskowych będzie tylko fragmentem całości doktryny polskiej, która na wypadek trzeciej wojny, powszechnie zresztą przewidywanej, winna być wszechstronnie opracowana.
Studium niniejsze dotyczy czynnika militarnego tejże doktryny, w języku wojskowym dzielonym na: strategię, działania operacyjne i taktykę. Ponieważ strategia łączy się z polityką, a wojna przenika nie tylko fizyczną, ale i psychiczną stronę natury ludzkiej, przeto rozważania strategiczne będą musiały sięgać i do polityki i do psychologii. Natomiast ograniczając swój temat jeszcze bardziej, autor pozostawi na boku dziedzinę materialną zagadnienia a więc to co nazywa się w języku wojskowym częścią kwatermistrzowską. Warto tylko zaznaczyć - zdaniem autora - że znajdzie się dostateczna ilość środków na terenie Kraju do przeprowadzenia wojny polskiej od momentu załamania się reżymu komunistycznego na kontynencie europejskim.
Autor wychodzi z założenia, że Zachód wojnę wygra i że załamanie reżymu komunistycznego nastąpi.
II. STRATEGIA
2. Nowoczesne pojęcia.
Strategia jest działaniem dla osiągnięcia celu wojny przez narzucenie swojej woli przeciwnikom, czyli przez złamanie woli walki tychże przeciwników.
W działaniu tym Słowo waży conajmniej tyle, ile Siła.
Słowo, czyli ideologie i programy, hasła polityczne, społeczne i gospodarcze, poprostu cała psychika narodów, biorących udział w wojnie. Być czynnym w całym tym zakresie, oddziaływać na psychikę przeciwnika, wziąwszy pod uwagę dobrze rozpoznaną, duszę jego narodu, charakter jego ustroju oraz plany opozycji, czyli wewnętrznych wrogów reżymu przeciwnika, pretendujących do uchwycenia władzy przy sposobności klęski wojennej, jest conajmniej tak samo istotne dla wyniku wojny, jak siła militarna i jej umiejętne użycie.
Dawno minęły czasy, kiedy strategia była jedynie sztuką „zastosowania środków militarnych dla osiągnięcia celów wojny” (klasyczna encyklopedyczna formułka brytyjska). Nawet konserwatywni w tym zakresie Brytyjczycy, odbiegli od tradycji i wprowadzili pojęcie „wielkiej strategii”, którą określają jako „politykę w wykonaniu” (policy in execution), a definiują jej rolę jako „koordynację i kierownictwo wszystkimi zasobami narodu ku osiągnięciu politycznego celu wojny - celu, określonego przez narodową politykę” (Fuller, The Foundations of the Science of War). Toteż już w ciągu minionej, ostatniej wojny, najściślejszy związek pomiędzy polityką a wojskowością zaznaczył się jaskrawo na najwyższych szczeblach hierarchii państwowych. Po obu stronach walczących, szefowie rządów byli zarazem naczelnymi wodzami i to bynajmniej nie tylko w teorii, czy na papierze, ale właśnie w praktyce i rzeczywistości. Hitler czy Stalin, Churchill i Roosevelt, byli w swoich osobach zarówno politycznymi, jak wojskowymi kierownikami wysiłku wojennego narodów.
Ten ścisły związek polityki i wojskowości może ulec tylko jeszcze większemu zacieśnieniu w wojnie, która wisi nad głowami ludzkości obecnie. Z tego też założenia musi wychodzić również polska doktryna, przygotowywana w obliczu nadchodzących nieuchronnie wypadków.
3. Polski cel wojny.
Jaki jest polski cel wojny? Formułują go znane, popularne wypowiedzi, które wciąż słyszymy i czytamy, znajdujemy je w programach większości polskich stronnictw politycznych: Polska cała, wolna, niepodległa, oparta na wschodzie o granice Traktatu Ryskiego, na zachodzie o Odrę i Nysę Łużycką.
Czy tak pojęty cel wojny jest wystarczający? Zdaniem autora, z całą stanowczością należy odpowiedzieć: nie. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej i wojny 1918-20 z Rosją Sowiecką, Polska zrealizowała na wschodzie podobny cel wojny po to by w niespełna lat 20 później stracić ponownie Państwo i Niepodległość. Dlatego też celem przyszłej wojny polskiej powinno być nie tylko terytorium w granicach, wyżej określonych, ale również zabezpieczenie osiągniętego obszaru państwowego na szereg pokoleń. A więc współdziałanie w tworzeniu koncepcji politycznej, któraby dawała gwarancję trwałego pokoju na naszym kontynencie, w szerszej organizacji tego „jednego świata”, którego powstanie po następnej wojnie, można realnie przewidywać. Ów jeden świat przyszłości musi przynieść Polsce zwycięstwo o trwałych owocach. Nie ma rzeczy, której potrzebowali byśmy bardziej, jak pokoju ciągłego, bezpiecznej pracy szeregu następujących po sobie, pokoleń, po tych zmaganiach, które naród polski jeszcze czekają.
Nasuwa się jednak odrazu i przede wszystkim pytanie, jak wygląda wstępny warunek tego zabezpieczenia? Wypada sięgnąć do wypowiedzi naszych wielkich ludzi, którzy byli niewątpliwie najlepszymi wyrazicielami narodowych dążeń swego pokolenia.
JÓZEF PIŁSUDSKI: „Polska, jeżeli ma istnieć - skazana jest na wielkość”.
ROMAN DMOWSKI: „Między Rosją a Niemcami może ostać się tylko silne Państwo Polskie”.
To poczucie, że warunkiem samego istnienia Polski w jej położeniu jest wielkość, spotykamy również u najwybitniejszych umysłów ludzkich, życzliwych naszemu narodowi, a rozumiejących jego położenie w Europie. Ojciec Święty, papież Pius XII, kiedyś oświadczył: „To jest wasza chwała, to znamię waszej szlachetności: działać zdecydowanie, cierpieć mężnie, nadzieję mieć niezachwianą i sięgać po rzeczy wielkie”.
Otóż, jest jasne, że wielkość oznacza szerokie horyzonty i zainteresowania, oznacza prężność cywilizacyjną we wszystkich dziedzinach i kierunkach, oznacza niesienie swojej idei innym i obronę zasad międzynarodowych, które uważa się za słuszne, nie tylko, kiedy chodzi o własny naród, ale także wówczas, gdy są one zagrożone u innych. Zamknięcie się w ciasnym kręgu własnego podwórka, postawa bierności psychicznej musi prowadzić naród do poddawania się ekspansji obcych, do zastoju cywilizacyjnego, ostatecznie do załamania się i klęski. Doskonale ilustruje to - jeśli chodzi o obcych - znany przykład Linii Maginota, za której bezpieczną osłoną miał spokojnie i bez wysiłku trwać naród francuski. Ta doktryna biernej obronności, sformułowana po wojnie 1914-18, jako wyraz wykrwawienia i zmęczenia narodu, okazała się w swoich rezultatach fatalna i nie tylko nie uchroniła Francji przed nową wojną, ale rozbroiła faktycznie naród i doprowadziła do nowej klęski, nie zaoszczędzając mu bynajmniej upustu krwi ani nowych ofiar.
Podobnie bierną była nasza polska postawa i to zarówno w ciągu dwudziestolecia Niepodległości, jak i jest nią obecnie. Również i dzisiaj mówimy tylko o obronie tego, co posiadamy względnie tego, co posiadaliśmy. I jesteśmy gotowi bić się jedynie o Warszawę, a Wilno, o Lwów, a przecież trzeba, żebyśmy wojnę umieli przenieść na teren przeciwnika i bić się o Berlin, o Moskwę, o Kijów.
Czy to jest coś nowego w polskiej doktrynie?
Czyż nie pamiętamy działań pierwszych Piastów na terenach późniejszego Berlina, zdobycia Kijowa i jego przynależności do Polski przez stulecia? Czy nic nam nie mówi, że z trzech wypraw na Moskwę (nie licząc wojsk mongolskich Tamerlana i działań rewolucyjnych w r. 1917), a mianowicie Żółkiewskiego, Napoleona i Hitlera - zwycięską była wyłącznie wyprawa polska?
Czyż działania Piłsudskiego na Kijów i Mińsk nie mówią nam, jak zabezpieczyć Państwo Polskie? Prawda, załamały się one na Ukrainie i Białorusi, na skutek niezrozumienia historycznych zadań przez współczesne pokolenie polskie, reprezentowane w ówczesnych stronnictwach politycznych oraz przez brak woli walki u narodu ukraińskiego. Nie znaczy to jednak, że szlak Piłsudskiego był błędny i że pójście Jego śladami ponownie ma się załamać po raz wtóry. Przecież po bitwach nad Wisłą i Niemnem w r. 1920, po rozgromie Armii Czerwonej, Rosja praktycznie stała otworem przed polskim pochodem. Niestety, zabrakło wtedy w Narodzie Polskim woli do dalszej walki.
Tę wole walki o realne i trwałe zabezpieczenie bytu na szerszej arenie geopolitycznej musimy z siebie wykrzesać - pomimo wyczerpania minioną wojną i ciężkich ofiar, w niej poniesionych - w trzeciej wojnie światowej. Wygramy ją jeśli przyjmiemy program wielkości i przestawimy naszą doktrynę z postawy biernej na czynną. Wbrew pozorom i płytkim rachubom, nie sprowadzi to na nas większych ofiar, natomiast przyniesie większe rezultaty i zapewni bezpieczeństwo przyszłych pokoleń, które po nas przyjdą.
Program wielkości to:
granica ryska na wschodzie i otrzymanie Pomorza Wschodniego (Prus Wschodnich) oraz całego Śląska,
rozbiór imperium rosyjskiego,
unia lub federacje z Litwą, Białorusią, Łotwą, Estonią i Ukrainą,
sojusze conajmniej z Czechami, Słowakami, Węgrami i Rumunami,
ewentualne objęcie władzy przez Polaków w Rosji.
Program taki da nam bezpieczną granicę na zachodzie, likwidację jednolitego imperium, które przez stulecia zagrażało nam od wschodu, a prócz tego: zespół państw, z nami związanych obejmujących rozległe terytoria Środkowej Europy, czyli wystarczający nowoczesny potencjał i obszar strategiczny, czego wszystkiego brak nam było w r. 1939.
4. Przeciwnicy, ich dążenia i wola walki.
Na drodze do osiągnięcia naszych celów napotkamy, sprzeczne z naszymi, dążenia przeciwników, których wola walki zmierzy się z naszą. Którzy to będą? Ich lista jest długa i obejmuje zarówno sąsiadów, jak niektóre czynniki zachodnie, a wreszcie nawet pewne koła naszych własnych rodaków. I tak napotkamy w realizacji naszych zamierzeń na opór Niemiec i Rosji Sowieckiej, na przeciwdziałanie emigracji rosyjskiej, i tej „białej”, dawnej, i tej czasów ostatnich, czyli komunistów, opozycyjnych wobec Stalina. Będziemy musieli zwalczyć plany emigracji ukraińskiej i może części narodu ukraińskiego; zmierzymy się z emigracją litewską. Natrafimy na wrogą sobie postawę niektórych ważnych kół politycznych na zachodzie, wśród mocarstw z nami sprzymierzonych, na wrogość często zamaskowaną i tajemniczą, działająca z ukrycia. I wreszcie jako przeciwników polskiego celu wojny określić musimy niektóre elementy własne, rodzime: w kraju około 5% ludzi, związanych z „reżymem” a na uchodźctwie środowisko, otaczające Mikołajczyka. Żądania terytorialne, wysunięte pod adresem Polski, przez sąsiadów-przeciwników wskazuje załącznik N. 1.
Warto scharakteryzować w najogólniejszych choćby zarysach każdego z wymienionych przeciwników naszego wysiłku wojennego.
Niemcy nie zarzuciły swoich planów imperialistycznych wobec Polski, nie straciły woli walki z nami. Tak, jak po Traktacie Wersalskim granicę ówczesną z Polską uczyniły ośrodkiem swojej rewizjonistycznej kampanii wojennej, tak samo obecnie i ponownie właśnie granica nowa z Polską jest przedstawiana przez niemiecką propagandę, jako przyczyna wszystkich trudności niemieckich oraz zarzewie nowej wojny. Dawniej mobilizowali opinię świata przeciw rzekomemu absurdowi geograficznemu „korytarza”, dziś w stosunku do naturalnej geograficznie granicy Odra-Nysa Łużycka, inne oczywiście wysuwają argumenty. I starają się karmić nimi opinię zachodnią oraz podtrzymywać, bynajmniej nie wygasłą legendę hitlerowską w masach niemieckiego narodu. Będą stanowili czynnik w polityce światowej drugo planowy i nie rozstrzygający, ale na obszarze naszych bezpośrednich interesów - ważny.
Rosja Sowiecka będzie zasadniczym-przeciwnikiem w pierwszej fazie wojny, kiedy główna rola przypadnie siłom wielkich mocarstw zachodnich, ze Stanami Zjednoczonymi Am. Półn. na czele. Temat niniejszego studium rozpoczyna się od momentu załamania się sowieckiej władzy - którego to faktu nadejście zakładamy - oraz wejścia do wojny Polskich Sił Zbrojnych, jako czynnika samodzielnego, pozostającego w dyspozycji wyłącznie polskiego rządu i pod polskim naczelnym dowództwem. Będziemy mieli wówczas do czynienia jedynie z pozostałościami bolszewickiej dyktatury. Wojskowo, będą to cofające się i zdemoralizowane resztki Czerwonej Armii, politycznie, bezgraniczny chaos ustrojowy, bellum omnium contra omnes (wojna wszystkich przeciw wszystkim): a jako pozostałości natury trwalszej, które trzeba będzie wziąć pod uwagę, to poważne przesunięcia ludnościowe i narodowościowe, które w ciągu dziesięcioleci sowieckich rządów zostały planowo i z okrutną bezwzględnością przez władców Kremla przeprowadzone. Mają one znaczenie tym większe, że, ponieważ polegają, zwłaszcza na terenach ZSSR europejskich głównie na rusyfikacji, zostaną niewątpliwie przejęte, jako dziedzictwo miłe i cenne przez rosyjską emigrację, wszelkich odcieni.
Najważniejsze przykłady owego dziedzictwa które znajdzie obrońców nowych i napewno żarliwych choć słabszych, są następujące:
a) rusyfikacja Ukrainy Sowieckiej, gdzie obecnie znajduje się tylko około 50% Ukraińców, przy czym takie obszary jak Krym (po ludobójstwie Tatarów) albo Donbas aż po ujście Donu, są już całkowicie rosyjskie etnicznie;
b) rusyfikacja obszaru Królewca, który tworzy dziś integralną część Federacyjnej Republiki Rosyjskiej;
c) rusyfikacja ziem nadbałtyckich, połączona z biologicznym wyniszczeniem tamtejszych narodów, litewskiego, estońskiego i łotewskiego, celem trwałego umocnienia swoich pozycji w bałtyckich portach.
I choć naród rosyjski nie będzie chciał, po piekle sowieckim, walki z innymi narodami, to jednak emigracja rosyjska podchwytuje hasło Rosji „jedinoj, niedelimoj” i niewątpliwie skieruje cały swój wysiłek polityczny ku uratowaniu całości imperium rosyjskiego.
I można sądzić, że znajdzie dla tych zamysłów raczej poparcie polityków zachodnich, niż zdoła porwać za sobą naród rosyjski.
Jeśli chodzi o czynnik ukraiński należy rozróżnić emigrację i naród, pozostający od dziesięcioleci pod sowiecką niszczycielską okupacją i oddzielony podwójną „żelazną kurtyną” od świata zachodniego i zarazem od tejże swojej emigracji. Większa część emigracji ukraińskiej jest nastawiona niesłychanie zaborczo, chce wojny ze wszystkimi a jej terytorialne ambicje sięgają jeszcze dalej na zachód, niż na wschód. Jest rażąca i oczywista dysproporcja pomiędzy tym imperializmem emigracji a słabością, wyniszczonego narodu ukraińskiego, szczególnie na rdzennych obszarach Ukrainy naddnieprzańskiej. Emigracja ukraińska marzy o państwie, któreby nie tylko obejmowało całą dzisiejszą Ukrainę Sowiecką, ale sięgało na wschód Kaukazu, ogarniało na zachód całą Łemkowszczyznę, po Nowy Sącz, Chełm i Białystok, ku północy dorzecze Prypeci. Rozmiar tego obszaru wyraża się w olbrzymiej cyfrze około 950.000 km. kw. Na obszarze tym mieszka dzisiaj przeszło 50 milionów ludności, w czym tylko 23 miliony Ukraińców. A jaką się okaże postawa tej ludności wobec ukraińskiego programu państwowego? Czy objawi ona dość woli walki, ambicji i sił społeczno-politycznych do stworzenia tak olbrzymiego państwa? Doświadczenia przeszłości nie uzasadniają takich wygórowanych nadziei. Fakt istnienia wśród Ukraińców również koncepcji sfederowania się z Rosją musi być także wzięty pod uwagę.
Jeśli chodzi o zagadnienie litewskie musimy również stwierdzić z jednej strony niechętną Polsce emigrację, a z drugiej wielką niewiadomą szczątków narodu na ziemiach Litwy. Trzeba mieć nadzieję, że po dziesięciu latach straszliwych cierpień i prześladowań, ludność litewska zrozumie jak silnie jej los jest związany z istnieniem niepodległego i potężnego Państwa Polskiego.
Mocarstwa zachodnie z Ameryką na czele będą naszymi sojusznikami, jako przeciwnicy Związku Sowieckiego w nadchodzącym konflikcie światowym, ale gdy chodzi o pozytywny program polityki polskiej po przyszłym zwycięstwie, natrafimy niewątpliwie w zachodnich kołach politycznych na wielu i możnych przedstawicieli, zwalczających nasze dążenia. Będą oni oczywiście za niepodległością Polski, ale zrobią wszystko, by ta niepodległość nie spoczęła na mocnych i trwałych podstawach rzeczywistej samodzielności i siły państwowej. Koła, Polsce wrogie, istniejące w państwach zachodnich, są dobrze zorganizowane i działające sprawnie, a z ukrycia. Ukoronowaniem ich dzieła w ciągu wojny minionej była Jałta, czyli zdrada polskiego sojusznika na rzecz lichego kompromisu z bolszewizmem. Epilogiem, odsłaniającym ponure kulisy tej sprawy, stała się ostatnio rozprawa sądowa w Stanach Zjednoczonych i wyrok, skazujący Algera Hissa b. wysokiego urzędnika amerykańskiego Departamentu Stanu i głównego doradcy Roosevelta do spraw polskich w Jałcie. Okazało się, że był on szpiegiem sowieckim, ale musiał on być też zarazem mężem zaufania potężnej, wrogiej nam mafii w Stanach, która napewno nie przestała istnieć. Z istnieniem więc tego czynnika na terenie zachodnich sojuszników musi się nasza polityka liczyć, a knowania z tej strony umiejętnie zwalczać, mobilizując siły, szczerze nam życzliwe.
Ze strony tych wrogich sile polskiej kół należy się też liczyć z dywersyjną akcją na naszym terenie wewnętrznym. Głównym tego wyrazem był już poprzednio i pozostaje nadal Mikołajczyk. Oddał on się kiedyś na usługi jałtańskiego spisku przeciw prawom narodu, podpisał rozbiór Polski, a dzisiejsza jego polityka idzie po tych samych liniach. Od zdrady i od wszelkich agentur obcych musimy się z całą bezwzględnością odciąć.
5. Działanie polskie: siła i słowo.
Działanie polskie mające na celu złamanie woli przeciwników powinno być zróżnicowane zależnie od jakości i charakteru ich woli walki. Tutaj trzeba więc rozróżnić przede wszystkim pomiędzy naszym sąsiadem zachodnim, a Wschodem.
Wobec Niemiec pozostaje nam - tylko siła. Będziemy bowiem mieli do czynienia z jednolitą i jednolicie wrogą postawą narodu niemieckiego, napierającego na naszą zachodnią granicę, której będziemy musieli siłą obronić. Dyplomatyczną walkę stoczymy o nią w stolicach mocarstw anglo-amerykańskich, ale przed Niemcami samymi musi stanąć nieprzebity mur polskiej siły militarnej.
Jeśli chodzi natomiast o cały Wschód, wytyczną polityki polskiej powinno być przede wszystkim Słowo, poparte siłą.
Na wschód winniśmy iść, nawiązując do świetnych tradycji dawnej, przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, która niosła wolność i cywilizację przeciw azjatyckiej tyranii i barbarzyństwu. Do Matki Boskiej Ostrobramskiej i Wszechnicy Batorowej mają równe prawa wszystkie narody sąsiedzkie, kiedyś w skład Rzeczypospolitej wschodzące: Polacy, Litwini, Białorusini, ludność Kurlandii i Inflant. Idąc tam z tymi hasłami, z ideą unii czy federacji, wzywając do współdziałania, jako wolnych z wolnymi: Litwę, Białoruś, Estonię i Łotwę, Polska nieznacznych jedynie sił własnych będzie musiała użyć, by zaprowadzić na tych obszarach pokój i zapewnić ludności wolność. Ludy te poprą nasze dążenia swoim własnym wysiłkiem.
Na południowym wschodzie postulatem polskim jest zasadniczo idea niepodległej Ukrainy, powstałej na ziemiach naddnieprzańskiej Ukrainy sowieckiej. Gdyby jednakowóż idea ta miała jeszcze raz w dziejach zawieść, gdyby słabość liczebna i bierność narodowa mas ukraińskich nie sprostała wielkiemu zadaniu stworzenia państwa, ideą polską winno być podjęcie tego posłannictwa własnymi siłami. Chodziło by w takim wypadku o organizację w każdym razie Ukrainy Zachodniej, obejmującej co najmniej ziemie ukraińskie z okresu przed pierwszym rozbiorem Rzeczpospolitej. W skład takiej Ukrainy, mocnymi węzłami z nami związanej, wejść winny: województwo stanisławowskie, część tarnopolskiego. Należało by dążyć, by stolicą takiego państwa został Kijów, a Odessa jego portem czarnomorskim.
Właściwą Rosję po załamaniu się władzy sowieckiej ogarnie chaos. Nie zdążą tam w szybkim czasie dotrzeć, a tym bardziej opanować sytuacji ludzie „białej emigracji”, ani też ich hasła nie utorują sobie drogi do serc i dusz ludności, która przez dziesięciolecia była poddana procesom sowietyzacji. Prawdopodobnie nie będą się też ani kwapić do tych zadań ani umiejętnie do nich zabierać Amerykanie, którzy zdołali już wykazać w Europie po klęsce Niemiec hitlerowskich, że nie posiadają talentu politycznego kształtowania krajów militarnie przez siebie złamanych.
Również tajna organizacja antysowiecka, czynna na terenie Rosji pod nazwą „Narodna Wola” w warunkach bolszewickiego terroru nie zdoła rozwinąć siły, potrzebnej do owładnięcia chaosem, a będąc jedynie wytworem nienawiści do dzisiejszego komunistycznego reżymu, nie potrafi nic zbudować na pozostałych gruzach i ruinach.
Trudno sobie wyobrazić przywrócenie ładu na ziemiach rosyjskich, bez rozumnej i opartej na znajomości terenu, interwencji zewnętrznej. Powstaną wtedy warunki, kiedy śmiała inicjatywa polska może się okazać jedynym wyjściem i koniecznym współczynnikiem organizacji eurazjatyckiej centrali moskiewskiej. Znajamość Rosji, a w szczególności sowieckiego ustroju, jego skutków i metod rządzenia, rzeczywistych nastrojów ludności terytorium sowieckiego - co wszystko liczne rzesze Polaków poznały osobiście, a zespoły specjalne gruntownie przestudiowały - to nie mały kapitał w naszych rękach, który mamy obowiązek wyzyskać. Drugim kapitałem są dla nas nasze doświadczenia i tradycje historyczne. I bodźcem dla Polski może być pamięć o prośbie bojarów ruskich, którzy chcieli osadzić na tronie moskiewskim królewicza polskiego, syna Zygmunta III Wazy - Władysława. Było to następstwem świetnych zwycięstw Hetmana Stanisława Żółkiewskiego nad połączonymi armiami rosyjsko-szwedzkimi w r. 1610 pod Kłuszynem o 200 km od Moskwy, a po tym poddanie się zgrupowania wojsk rosyjskich wojewody Wołujewa pod m. Carewo Zajmiszcze. Zwycięstwa te zaprowadziły Hetmana na Kreml i oddały losy carstwa moskiewskiego w ręce polskie.
Polska Jagiellonów, Batorego i Wazów, Rzeczpospolita wieku szesnastego i siedemnastego niosła na wschód ideały wolności, prawa i cywilizacji, gdy w Moskwie Iwana Groźnego i jego następców gnieździł się barbarzyński despotyzm i ciemnota, nieograniczona samowola władców i okrutna niewola upodlonych poddanych. Podobny ustrój przywrócili ludowi rosyjskiemu bolszewicy, a dusza rosyjska również dzisiaj spragniona jest: Boga, wolności od ... strachu, ziemi na własność i władzy surowej, zdolnej zaprowadzić porządek i dobrobyt, ale sprawiedliwej i ludzkiej. Tych wszystkich wartości ludność obszarów sowieckich sama sobie wywalczyć nie potrafi i będzie oczekiwać pomocy z zewnątrz, nawet po zawaleniu reżymu komunistycznego. W tym zakresie my, Polacy, będziemy mieli swoją rolę do odegrania: nie bójmy się myśleć o ujęciu w swoje ręce władzy w Rosji.
Ogólnie mówiąc o rzeczywistości polskiej w wyniku przyszłej wojny zadecydują fakty dokonane na obszarze naszego Kraju, oraz na obszarach z naszym sąsiadujących, te fakty, które zostaną stworzone po klęsce i załamaniu się reżymu komunistycznego. Przez to wbrew rozmaitym nastrojom zniechęcenia i niewiary we własne siły, musimy być gotowi moralnie, myślowo i organizacyjnie do stworzenia tych faktów, zgodnych z naszymi interesami, zarówno na terenie samego Kraju naszego, jako też na obszarach sąsiednich, których losy nie mogą nam być obojętne, bo wcześniej czy później będą musiały wpłynąć nawzajem również i na nasze losy.
Najogólniejszą więc wytyczną polskiego działania w stosunku do sąsiadów winno być, jak poprzednio wskazano, Siła na zachodzie, czyli wobec Niemców i Słowo, jako główny współczynnik interwencji na wschodzie.
W Kraju, w stosunku do całej oportunistycznej grupy Polaków, która współpracuje z reżymem, ażeby nie wzmacniać w niej chęci obrony tego, co posiada ona z łaski sowieckich mocodawców, należy zastosować surowość, lecz połączoną z nadzieją przebaczenia po wykazaniu szczerej skruchy i udowodnieniu jej czynami. Natomiast tych 5% aparatu kierowniczego, będącego zespołem, zaprzedanym Moskwie duszą i ciałem, należy zlikwidować z całą bezwzględnością.
6. Improwizacja, jako metoda organizacji i walki.
Czym będzie rozporządzało polskie dowództwo naczelne w chwili załamania się komunistycznej władzy na kontynencie?
Zapewne, nie będzie ono miało żadnych poważniejszych, zorganizowanych sił na swoje usługi. W Kraju i na innych, sąsiednich obszarach pojawią się takie, czy inne luźne oddziały wojskowe, samorzutne i doraźnie wyłonione spośród miejscowej ludności dla samoobrony. Na emigracji znajdują się polscy wojskowi w dużej nawet ilości, ale w rozproszeniu i na poziomie wiedzy wojskowej bądź z końca 2-ej wojny światowej (mniejszość), bądź z września 1939 (większość).
W takiej sytuacji, gdy trzeba będzie działać możliwie najszybciej i bez zwłoki, moment organizacji będzie niemal równoczesny z momentem już prowadzonej walki. Organizacja będzie się więc odbywała w ostatniej chwili i dopiero w obliczu nieprzyjaciela, czyli zasadniczą metodą działania będzie improwizacja. Nie jest to w historii polskiej nowością. Poczynając od Powstania Kościuszkowskiego Polacy improwizują. Improwizują następnie w powstaniach z lat 1830 i 1863, improwizują w wojnie 1918-1920.
Jedyną improwizacją, uwieńczoną zwycięstwem jest improwizacja pokierowana przez Józefa Piłsudskiego. Dlaczego się udała? Złożyły się na to
z jednej strony dogodne warunki zewnętrzne, mianowicie klęska wojenna wszystkich trzech mocarstw zaborczych, których dawna potęga militarna legła w gruzy, a powtóre pewne elementy po naszej stronie, bez których jednakże nie byli byśmy zdolni tych dogodnych warunków zewnętrznych wyzyskać. Istniał mianowicie Człowiek, dysponujący grupą oddanych, bezinteresownych ludzi, który miał plan działania, wypracowany w swoim umyśle w czasach więzienia magdeburskiego i który przygotował kadry Wojska Polskiego w postaci Legionów i POW, jako cement, spajający wojskowych Polaków, rozmaicie wyszkolonych w różnych armiach, w jedną całość.
Otóż, należy przyjąć, że warunki zewnętrzne będą dla Polski pod koniec 3-ej Wojny Światowej, podobne do warunków z roku 1918. Rosja sparaliżowana, Niemcy nie zorganizowane, poziom techniczny z jednej strony Polski, z drugiej jej wrogów, mniej więcej równy. Stosunek sił liczebny na naszą niekorzyść, ale tak było w ciągu dziejów Polski niejednokrotnie, a przecież żołnierz polski zwyciężał.
Wobec takich przewidywań i perspektyw, chodzi więc przede wszystkim o to, by nasz ośrodek kierowniczy, Prezydent Rzeczpospolitej i Rząd wraz z Naczelnym Wodzem, mieli przygotowane odpowiednie plany działania oraz rozporządzali na ten moment taką grupą ludzi, pod względem organizacyjnym i jakościowym, jaką miał Józef Piłsudski w r. 1918, gdy po powrocie z Magdeburga, opanował sytuację militarną w Polsce i poprowadził młodą, zaimprowizowaną armię polską do zwycięstwa. Materiału ludzkiego na ten cel na emigracji nie brak. Trzeba natomiast odpowiedniej jego selekcji, wysokiej atmosfery moralnej i poczucia wspólnego celu, jasno sformułowanego. Pomimo, że klimat duchowy emigracji nie sprzyja zasadniczo takiej pracy, jest ona wykonalna.
Bezpośrednie środki strategiczne w ręku Naczelnego Wodza, w znaczeniu militarnym to:
a) całość wojsk, zgrupowana na poszezególnych frontach i
b) centralny odwód Naczelnego Wodza.
Tak wygląda organizacja i działanie powyższych czynników w formach klasycznych. Zanim jednak Polska na swoim terytorium wytworzy te klasyczne formy i przejdzie w nich do działania, nastąpi okres przejściowy, kiedy trzeba będzie działać inaczej, stosować inne formy: improwizować. Otóż ten okres przejściowy, być może rozstrzygający dla wyniku walki, okres stwarzania faktów dokonanych, będzie polegał na działaniach militarnych o charakterze rewolucyjnym i masowym, podobnie jak to przebiegało we Francji na początku Wielkiej Rewolucji, gdy Carnot organizował armie, które boso, o chłodzie i głodzie biły równocześnie wrogów zewnętrznych i oddziały królewskie.
Przybliżony podział tych polskich, zaimprowizowanych sił zbrojnych do działania bojowego mógłby wyglądać, jak następuje:
a) Całość sił na zachód od Wisły skierowana przeciw Niemcom.
b) Siły, na wschód od Wisły swoją większością organizują odwód Naczelnego Wodza do działań klasycznych.
c) Pozostała mniejszość tych sił, podzielona na dwie grupy w stosunku liczebnym 1/3 oraz 2/3 winna być użyta:
1/3 - na kierunku północno-wschodnim, na Moskwę;
2/3 - na kierunku południowo-wschodnim, na Kijów.
Na kierunku Moskwa powinno nastąpić wzmocnienie Sił Polskich przez siły litewskie, łotewskie, estońskie i białoruskie. Komendę nad nimi obejmują Polacy w znaczeniu: „na mój rozkaz”. Na kierunku Kijowa powinni wystąpić również Rumuni, działając na Odessę i Kijów.
Przeciw Niemcom zaangażują się niewątpliwie również Czesi.
Ze wszystkich przesłanek, których przyjęcie wydaje się koniecznością, a które zostały w niniejszym rozdziale zawarte i rozwinięto, wynika szereg wniosków doniosłej wagi. Rysują się więc przede wszystkim zadania, stojące przed emigracją i strategiczne metody działania na obszarach Kraju. Zadaniem emigracji będzie przygotować plany, sztab i kadry dla tych sił, które wyłoni w ostatniej chwili Kraj. Na jego zaś obszarach czeka nas improwizacja, rewolucyjność działania szerokich mas ludności i ogromny wysiłek końcowy narodu.
II. DZIAŁANIA OPERACYJNE
7. Doktryna.
Doktryną operacyjną, pojętą rewolucyjnie, będzie działanie ludności cywilnej pod kierunkiem wojskowych i ewentualnie przy pomocy oddziałów wojskowych. Główną więc i przeważającą ilościowo masę walczącą będzie tworzyć ludność cywilna, a wojskowi będą dowódcami oraz prócz tego będą czynne, początkowo nieliczne, czysto wojskowe jednostki.
Pierwsza fazę działania na Niemcy, czyli w zachodniej połaci Polski, musimy sobie wyobrazić w ten sposób, że każdy rejon, dogodny z punktu widzenia obrony przeciwpancernej, mianowicie każde większe miasto lub las, powinien być zamieniony w szaniec, w redutę, bronioną do końca, to jest - do zwycięstwa lub śmierci. Historia wojskowości polskiej zarówno dawniejsza, jak czasów ostatnich, zna dosyć przykładów tego rodzaju. Walki pierwszych Piastów z Niemcami, Obrona Częstochowy w czasie potopu szwedzkiego, a w bieżącym stuleciu Lwów w roku 1918 i podczas minionej wojny Warszawa i Lwów w roku 1939, a potem wiele innych miast. Jeśli chodzi o dzieje innych narodów, przykładem całej wojny, prowadzonej w taki sposób, jest opór Hiszpanów przeciw Napoleonowi. Termin „guerilla”, spo9szezony jako „gerylasówka” odpowiada działaniom operacyjnym tego rodzaju.
Zastanawiając się nad obrazem tej przyszłej wojny końcowej na naszych ziemiach, należy sobie wyobrazić, jaki charakter będzie nosiło działanie przeciwnika. Nieprzyjaciel może atakować teren Polski w każdym punkcie od zewnątrz i obejściem pionowym z powietrza od wewnątrz. Również od wewnątrz będzie mógł atakować tymi oddziałami obcych narodów, które w chwili załamania się reżymu komunistycznego na kontynencie będą ewentualnie - co musi się wziąć pod uwagę - stacjonowane na obszarze naszego kraju. Wobec takich możliwości i prawdopodobieństw, zasada szańców bronionych na śmierć i życie, redut, otoczonych ze wszystkich stron i bronionych „na jeża” przez całą miejscowa ludność, stanie się oczywistą koniecznością. Trzeba będzie realizować dosłownie hasło z „Roty” Marii Konopnickiej: „Twierdzą nam będzie każdy próg...”.
8. Jak będzie prowadzona walka?
Trzeba też odpowiedzieć negatywnie na nasuwające się pytanie, czy walka będzie prowadzona „humanitarnie” po rycersku. Napewno, nie. Żołnierz tej końcowej fazy wojny nie będzie napewno średniowiecznym rycerzem, wychowanym w surowej dyscyplinie moralnej i na chrześcijańskim kodeksie moralnym. Musimy pamiętać, że okres, o którym mowa, będzie zamknięciem epoki następującego zdziczenia obyczajów wojennych, czyli należy przewidywać, że wystąpi ono wtedy z największym, szczytowym natężeniem. Tak, jak wiek dziewiętnasty uważamy dzisiaj za erę kultury i humanitaryzmu, jak podczas wojny lat 1939-45, myśleliśmy o wojnie europejskiej 1914-18 i 1920, jako o rycerskiej i humanitarnej, tak, niestety, trzecia wojna światowa wieku dwudziestego, ku której idziemy, zmusi nas może z kolei do wspominania z rozczuleniem łagodności i humanitaryzmu tej drugiej, poprzedniej. Dopóki istnieje bolszewizm i występuje, jako partner wojenny, nie może być mowy o powrocie do jakichś zasad moralnych w wojnie, do jakichś ograniczeń wyuzdania wojennego i nadużyć siły. Albowiem moralność bolszewicka, przez Lenina sformułowana, polega właśnie na odrzuceniu wszelkich moralnych więzów, co następnie przejęli również hitlerowcy. Tak, w stuleciu dwudziestym powróciły obyczaje łupieżczych wypraw Wikingów, najazdów Hunnów, czy Tatarów: mordy bezbronnych, barbarzyńskie niszczycielstwo i pożoga.
Przeciwdziałaniem ze strony polskiej musi być sposób walki, stosowany w dziejach naszych niejednokrotnie: bezbronni kryją się w lasach, wszyscy zdolni do udźwignięcia broni - walczą. Ten wniosek jest całkowicie zgodny z tezą, poprzednio postawioną, o masowym udziale ludności cywilnej, czyli mężczyzn, kobiet i dzieci w walkach. Byłby pozbawiony uzasadnienia i niepoważny, ewentualny zarzut, że przez zastosowanie takiego sposobu walki najlepsza część narodu ulegnie biologicznemu wyniszczeniu. Wręcz odwrotnie, znając doświadczenia wojny totalnej, można raczej przyjąć, że właśnie, zaniechawszy walki, pozostając bierna i bezbronna, nasza ludność cywilna poniosłaby znacznie większe straty.
9. Trzy kierunki.
Już w poprzednim rozdziale o strategii wyodrębniono trzy zasadnicze kierunki polskich działań:
a) Front niemiecki, zachodni.
b) Front północno-wschodni na Moskwę.
c) Front południowo-wschodni na Kijów.
Na czym owe działania winny w pierwszej fazie polegać? Ktoś mógłby nazwać szaleństwem myśl o ataku na innym kierunku, kiedy np. na zachodzie, na granicy niemieckiej przewidywana jest w początkowym okresie obrona. Niemniej taką właśnie zasadniczą różnicę pomiędzy działaniami polskimi na zachodzie i na wschodzie należy przewidywać. Na froncie niemieckim powinno się myśleć, początkowo i do czasu zorganizowania sił, odpowiednich do natarcia, przede wszystkim o obronie, ponieważ Niemcy - według wszelkiego prawdopodobieństwa - będą wcześniej gotowe do natarcia, niż siły polskie.
Przeciwnie, na wschodzie, na obu frontach, północno- i południowo-wschodnim, należy przystąpić odrazu i bez wahania do natarcia. Obszary wschodnie bowiem będą, pogrążoną w chaosie, „ziemią niczyją”, gdzie trzeba będzie poprowadzić akcję pośpiesznych faktów dokonanych, niosąc tamtejszej ludności ochronę i mobilizując ją do walki o wolność przeciw pozostałościom władzy centralizmu sowieckiego, lub przeciw zakusom imperialistycznym jakiejś Rosji nowej. Akcja ta da nieodzowne zabezpieczenie państwa na wschodzie, dokonane w okresie, kiedy będzie to jeszcze łatwe i najmniej kosztowne, najmniej wymagające ofiar. Akcja ta, dokładnie przygotowana i poprowadzona przez kadry, rozumiejących dobrze zadanie oraz oddanych tej idei, dowodzona przez wybrany zespół dowódców, nie jest bynajmniej szaleństwem i powinna być uwieńczona całkowitym powodzeniem.
10. Jednostki i ich organizacja.
Jednostki operacyjne w formie klasycznej, to armie albo grupy armii. Jak wynika z rozumowań poprzednich, tego rodzaju jednostek, w postaci gotowej w chwili rozpoczęcia działań na terenie Kraju nie będzie i być nie może. Będzie surowy materiał ludności cywilnej, niezorganizowanej i nieuzbrojonej, a jedynie ożywionej duchem samoobrony i walki o Niepodległość. Będzie więc materiał do stworzenia tych jednostek operacyjnych, ale ich kadra, dowództwo, sztaby - wszystko to musi być zorganizowane poza Krajem i przygotowane do z góry rozdzielonych zadań na terenie Kraju.
Spełnienie tego zadania należy oczywiście do naszych naczelnych Władz Państwowych przebywających na emigracji.
Dowództwa te z małą ochroną kompanii szturmowych powinny być natychmiast, po załamaniu się reżymu komunistycznego, wysadzone z samolotów w poszczególnych punktach Kraju dla nadania planowości działaniu improwizowanemu i pokierowania walką na operacyjnym szczeblu. Na miejscu bowiem w Kraju nie będzie ludzi, odpowiednich na wyższe stanowiska dowódcze, pomijając wyjątkowe, które pozwolą na jakieś uzupełnienie. Dla przykładu podam, że na kierunku północno-wschodnim narazie i początkowo wystarczy jedno dowództwo operacyjno, będące równocześnie dowództwem tego frontu wyładowane z samolotów w Wilnie i oparte o komunikacje morskie w portach Królewca lub Kłajpedy.
Tyle można powiedzieć o pierwszym okresie działań operacyjnych: improwizacja i sposoby rewolucyjne, główną siłę walczącą stanowi ludność cywilna, dowodzona na szczeblach operacyjnych przez wojskowych, przybyłych w ostatnim momencie z poza granic Kraju; równocześnie organizuje się w trybie najśpieszniejszym, przy pomocy i pod kierunkiem, zrzuconych na teren Kraju sztabów, jednostki wojskowe o formach klasycznych dla natarć.
III. TAKTYKA
11. Walczyć i bić się.
Wojna ubiegła, a niewątpliwie również wojna następna, - jak podkreślono już poprzednio - będzie miała charakter totalny, czyli będzie w niej zaangażowany cały naród i nie zaznaczy się pod tym względem wyraźna granica pomiędzy wojskiem a ludnością cywilną. Uczestnikami walki, walczącymi będą wiec wszyscy, których wysiłek skierowany jest dla celów wojny: Naczelny Wódz, oficer łącznikowy, wiozący rozkazy lub meldunki, robotnik w fabryce amunicji czy konserw, żołnierz łączności, ciągnący telefon, kanonier, oddający strzał przy dziale, załoga samolotu bombardującego, siostra w szpitalu itp.
W ramach takiego pojęcia słowa „walczyć”, trzeba jednak rozróżnić ściślejsze pojęcie „bić się”. Bić się to znaczy prowadzić walkę bezpośrednią, walkę wręcz, a więc: uderzać samolotem szturmowym lub czołgiem, ale przede wszystkim walczyć z karabinem, granatem, lub ładunkiem wybuchowym w ręku, iść na nieprzyjaciela bez jakiejkolwiek osłony, zabijać, lub wyciągać za łeb nieprzyjacielskiego żołnierza z jego schronu.
Otóż to „bicie się” należy przede wszystkim do zakresu taktyki i będzie głównym tematem niniejszego rozdziału. Organizowanie bowiem walki taktycznej, lub współdziałanie poszczególnych broni nie wymagają specjalnych rozważań. Te formy taktyki będą zresztą podobne do form klasycznych ostatniej wojny, a modyfikacje i modernizacja, zmiany i unowocześnienie taktyki będzie mogło nastąpić dopiero po rozpoczęciu wojny i jej pierwszych doświadczeniach. Będzie to mianowicie podyktowane przez nowe środki walki, które każda ze stron wprowadzi na scenę wojenną w ostatniej chwili, jako zaskoczenie. I wtedy będzie pora właściwa na obmyślanie odpowiednich przeciwśrodków. Obecnie było by to wysiłkiem jałowym i przedwczesnym.
12. Partyzantka.
Naszą polską taktyką w trzeciej wojnie światowej, będzie - do czasu zorganizowania klasycznego wojska - taktyka, którą krótko można nazwać partyzantką.
Na taki charakter walk pierwszej linii złożą się te wszystkie okoliczności początkowego okresu działań, o których była mowa obszernie w poprzednim rozdziale: brak gotowych, pełnych jednostek wojskowych na miejscu w Kraju, prawdopodobna obecność wojsk nieprzyjacielskich, konieczny współudział ludności cywilnej, jako masy uderzeniowej, wreszcie improwizacja, którą podyktuje ostatnia chwila konkretna oraz sytuacja, w której obliczu poszczególne tereny staną.
Jakie cechy charakterystyczne nosić będzie owa taktyka walk pierwszej linii?
Zaskoczenie i działanie szturmowe - oto niewątpliwe właściwości, które wysuną się na czoło.
Zaskoczenie czyli działanie znienacka, napad na przeciwnika nieprzygotowanego, nie wymaga obszerniejszych komentarzy ani objaśnień. Jest jasne i oczywiste, że ludność terenu, okupowanego przez wojska nieprzyjacielskie, dla ich pobicia i wypędzenia musi wyzyskać w pierwszym rzędzie czynnik niespodzianki i zaskoczenia.
Co to jest i na czym polega działanie szturmowe?
Jest to walka na najbliższe odległości, rozpoczynająca się na około 200 m. od przeciwnika, a więc w momencie, kiedy artyleria lekka przenosi ogień, aby nie razić własnej piechoty. Istotę tego rodzaju walki stanowią:
działanie niewielkimi grupkami, począwszy od trzech ludzi do drużyny, wzmocnionej działem na czołgu, obserwatorem moździeży lub artylerii i potrzebnymi środkami do zniszczenia punktu, obsadzonego przez nieprzyjaciela, jak schron, wieżyczka pancerna, miny itp.;
dokładne rozdanie zadań poszczególnym grupkom, poprzedzone specjalnie starannym rozpoznaniem stanowisk nieprzyjaciela.
Działanie szturmowe będzie to więc przede wszystkim walka człowieka nie osłoniętego, piechura w małych grupkach.
Tego rodzaju taktyka (zaskoczenie i działanie szturmowe) będzie obowiązująca następnie w działaniach, klasycznie sformowanych, jednostek wojskowych.
13. Typ żołnierza i jednostki taktycznej.
Regularną walkę tego rodzaju, jak wyżej scharakteryzowana, może wytrzymać jedynie człowiek o odpowiednich siłach fizycznych i duchowych. Dlatego przy doborze ludzi piechota, na którą spadnie główny ciężar tych zadań i która pozostanie niewątpliwie królową przyszłej walki przed wszystkimi innymi broniami na lądzie musi otrzymać wyborowy materiał ludzki. Typem takiego człowieka w lapidarnym ujęciu będzie: szturmowiec, spadochroniarz, traper lub żołnierz policji na dalekich obszarach kanadyjskiej północy, jak go widzimy w powieściach Londona, czy Curwooda. Żołnierz, zdolny do walki nie tylko w szeregu i pod bezpośrednim dowództwem, ale samotnie, na własną odpowiedzialność i z własnej inicjatywy.
Obok piechoty będzie także potrzebna w pewnej ilości dragonia, czyli taki rodzaj kawalerii, w której koń odgrywa tylko i wyłącznie rolę środka transportowego, a żołnierz bije się w szyku pieszym. Zwłaszcza na ziemiach wschodnich, gdzie użycie pojazdów mechanicznych może być ograniczone przez zły stan dróg, znaczenie kawalerii będzie duże.
14. Jednostki i ich organizacja.
Jednostki taktyczne w wielkim stylu to: korpusy piechoty, pancerne lub korpusy mieszane, dalej dywizje piechoty i dywizje pancerne. Jednostki te - w przeciwieństwie do dowództw jednostek operacyjnych - wraz z swoimi dowództwami, zostaną wyłonione w przeważającej ilości siłami Kraju. Jeśli chodzi natomiast o ziemie wschodnie, udział emigracji w formowaniu tych jednostek, na ich obszarze musi być większy, ponieważ Polacy zostali stamtąd w wielkim odsetku wywiezieni. Obowiązkiem tedy emigracji będzie sformować dla tych terenów również dowództwa dywizji i brygad piechoty. Podobnie jak sztaby jednostek operacyjnych, dowództwa te, pad osłoną kompanii szturmowych powinny być wyładowane z samolotów w potrzebnych punktach Kraju, natychmiast po załamaniu się reżymu komunistycznego na kontynencie europejskim.
Na terenie Wilna, prócz dowództwa armii (zarazem i północno- wschodniego frontu) - o czym mowa w rozdziale poprzednim - powinno być wysadzone jedno dowództwo dywizji i co najmniej trzy dowództwa brygad.
V. ZAKOŃCZENIE
15. Szkoły polskiej myśli politycznej.
W polskiej doktrynie politycznej należy - zdaniem autora - odróżnić dwie główne i odwieczne, tradycyjne szkoły myślenia oraz trzecią, pośrednią, będącą wynikiem czasów ostatnich. Pierwsza z nich to szkoła romantyzmu realistycznego, a druga - przeciwstawienie pierwszej - szkoła realizmu kapitulacyjnego. Jako trzecią, zajmującą stanowisko pośrednie pomiędzy obiema, poprzednio wymienionymi, uwzględnić trzeba szkołę Romana Dmowskiego, powstałą w pierwszym dziesięcioleciu dwudziestego wieku.
Romantyzm realistyczny to szkoła, której dziełem była walka na śmierć i życie przeciw wszelkiemu najeźdźcy ziem Rzeczypospolitej, walka własnymi siłami przeciw wszystkim zaborcom, odkąd niepodległości polskiej zagrażać poczęli. Z ducha tej szkoły wyszły powstania i cała epopea polskiej walki zbrojnej od pierwszego rozbioru i Konfederacji Barskiej po czasy ostatnie, po wojnę 1939-1945. Z tego ducha byli: Tadeusz Reytan i Kazimierz Pułaski, Tadeusz Kościuszko i Henryk Dąbrowski, Ks. Józef Poniatowski, Walerian Łukasiński, Roman Sanguszko, Artur Zawisza, Szymon Konarski, Teofil Wiśniewski, Romuald Traugutt, Stefan Okrzeja i wreszcie - największy z nich i zwycięski Józef Piłsudski, a potem niezliczeni żołnierze i przywódcy wojny ostatniej, aż po niezłomnych więźniów hitlerowskich lub sowieckich kaźni, jak Stefan Starzyński, czy niedawno Wacław Lipiński. Romantyzm tej szkoły to piękno walki i ofiary, pogarda śmierci i wyrzeczenie się osobistego szczęścia, a jej realizm wynika z tej prawdy, że w położeniu Polski wyłącznie na takiej drodze można skutecznie bronić narodowego bytu, niezawisłego rozwoju i bezpiecznej przyszłości.
Realizm kapitulacyjny to szkoła ugody z potężnym najeźdźcą, szkoła prób współdziałania z nim, minimalnych ambicyj narodowych, szkoła obrony narodu przez samoumniejszenie się i dobrowolne poddawanie się przemocy, w nadziei uzyskania od niej koncesji na istnienie. Z jej ducha była Targowica i następnie polityka Margrabiego Wielopolskiego, potem trójlojalizm niektórych stronnictw na przełomie XIX i XX wieku i wreszcie odosobnione próby w czasach ostatnich (Mikołajczyk). Ten realizm kapitulacyjny w gruncie rzeczy nie miał nigdy za sobą poparcia narodu polskiego. Prowadziły politykę w jego duchu niezliczone grupy lub znienawidzone przez te jednostki. Instynkt narodowy odczuwał, że jej skuteczność jest pozorna, że pozostaje z niej zawsze kapitulacja, ale bez realnych korzyści.
W pierwszych latach XX stulecia pojawiła się trzecia szkoła - szkoła Dmowskiego, coś pośredniego między dwiema pierwszymi. Jego koncepcja narodowego Państwa Polskiego między Niemcami a jednolitą Rosją, w granicach Traktatu Wersalskiego z jednej i Ryskiego z drugiej strony, w oparciu o sympatie pro-rosyjskie i pro-zachodnie, w świetle faktów historycznych, nie zdała egzaminu. Była to jednostka polityczna zbyt słaba na to by samotnie i samodzielnie oprzeć się naporowi sąsiadów. Jeszcze dzisiaj publicyści ze Stronnictwa Narodowego z dumą stwierdzają, że federacyjne koncepcje Józefa Piłsudskiego zmarły zaraz po urodzeniu, a zwyciężyła idea Dmowskiego. Było to zwycięstwo pyrrusowe! Publicyści ci zapominają, że Państwo Polskie typu Dmowskiego, dzieło paryskiej konferencji pokojowej i traktatu w Rydze, żyło zaledwie dwadzieścia lat, bo nie mogło się oprzeć samotnie blisko trzystu milionom Niemiec i Związku Sowieckiego, bo jego niepodległość w obliczu tak potężnych i jednolitych mocarstw ościennych spoczywała na wątłych i kruchych podstawach. Jest jasne, że dwadzieścia kilka milionów Polaków nie wytrzyma samotnie nacisku olbrzymich, jednolitych mas niemiecko-rosyjskich i zostaną naprzód pozbawieni państwowej niezawisłości, a potem zamienieni w Niemców lub Moskali polskiego pochodzenia, bądź zlikwidowani. O ile więc koncepcja Dmowskiego w odpowiedniej postaci może stanowić pierwszą część polskiego celu Trzeciej Wojny Światowej, dotyczącą zachodniej granicy i stosunku do Niemiec, to na wschodzie musimy realizować idee odmienne.
16. Idea pełnego zwycięstwa i wybór szkoły.
Do pełnego jednak zwycięstwa potrzebna jest realizacja na ziemiach wschodnich idei unijnej czy federacyjnej, opartej o tereny i ludy Rzeczypospolitej sprzed pierwszego rozbioru, albo o koncepcję federacyjną „Międzymorza”, jeśli ta ostatnia dała by w rezultacie formację polityczną silniejszą. Zadania te musimy wykonać przede wszystkim my sami. Musimy liczyć na własne siły i na własną, konstrukcyjną, dynamiczna, ofensywną doktrynę ideologiczną, polityczną, ekonomiczną, społeczną i militarną, opartą o naszą własną narodową przeszłość i wysnutą z Ducha Dziejów Polski.
Wypływa stąd wniosek jasny, że należy przyjąć szkołę romantyczno-realistyczną, wpoić ją w duszę każdego Polaka i prowadzić walkę, aż do zwycięstwa lub śmierci, wzorem wielkich poprzedników, których dziełu, odradzającemu się w każdym niemal kolejnym pokoleniu od półtora stulecia, naród polski zawdzięcza, że - wbrew przemocy i nadludzkim ofiarom - w ciągu długiego okresu historii - żyje, rozwija się i może patrzeć ufnie w swoją wielką przyszłość.
17. Polskie cele Trzeciej Wojny Światowej i ludy sąsiadujące.
Polskie cele Trzeciej Wojny Światowej muszą być postawione kategorycznie i kategorycznie podane do wiadomości zarówno narodowi polskiemu, jak wszystkim ludom, sąsiadującym z Polską. I, jeżeli przywódcy tych ludów, znajdujący się na emigracji, nie potrafią dojść do porozumienia z polskim ośrodkiem kierowniczym, Polacy powinni się zwrócić ponad głowami tych przywódców bezpośrednio do ich narodów.
Są wszelkie podstawy do przyjęcia, że polskie cele Trzeciej Wojny Światowej, tak jak zostały sformułowane w niniejszym szkicu, trafią do przekonania nie tylko ogromnej większości Polaków, ale również narodom z naszą Ojczyzną sąsiadującym, które dzięki temu będą dobrowolnie współdziałały z czynami polskimi. Doznawszy zarówno ze strony niemieckiej, jak i sowieckiej jedynie tyranii i niewoli, okrutnych prześladowań i tępienia swojej indywidualności narodowej, ludy te niewątpliwie zrozumiały, że wyłącznie istnienie potężnego Państwa Polskiego, jako ich oparcia i możnego sojusznika zabezpiecza im prawdziwą wolność i spokojną przyszłość.
Ludność wszystkich obszarów Wschodu Europy, po latach totalistycznej niewoli, naprzód Niemiec hitlerowskich, a następnie komunizmu moskiewskiego, znajduje się w stanie psychicznym, który nie jest dla nas obcą niewiadomą. Znamy ten nastrój, bo wielu spośród nas - autor tego szkicu również - przeżywało go osobiście. Wszystkie nadzieje tych ludzi są zwrócone na Zachód, wszystkie myśli obracają się dokoła tego zagadnienia, kiedy i w jakich okolicznościach nadejdzie wybawienie od potwornego jarzma, które spadło na ich życie.
Główne dobra, jakie chcieli by oni odzyskać i których zasadniczą wartość poznali, po ich utracie, to wiara, swobodnie wyznawana i przez władzę państwową szanowana, prawo, ceniące osobowość człowieka i jego własność, wreszcie poczucie wolności i bezpieczeństwa, Bóg, wolność od strachu, spokój i ziemia - oto podstawowe hasła, zawierające rdzeń pragnień ludzi, skutych w kajdany sowieckiego totalizmu. Kto z tymi hasłami nadejdzie i będzie je urzeczywistniał, ten może liczyć na ich zaufanie i czynną pomoc.
18. Warunki zwycięstwa.
Polska Trzecią Wojnę Światową wygra, jeżeli przyjmie program Wielkości, oparty na świetnej tradycji realizmu romantycznego i przestawi swoją doktrynę z postawy biernej na czynną.
Program Wielkości - jak zaznaczono już poprzednio - to:
granica ryska, Prusy Wschodnie, Pomorze wschodnie i cały Śląsk;
rozbiór imperium rosyjskiego, oraz ewent. ujęcie władzy w Rosji;
unia lub federacja z Litwą, Białorusią, Łotwą, Ukrainą, Estonią i sojusze z Czechami, Słowakami, Węgrami i Rumunami, co zapewni temu blokowi wolnych narodów nowoczesny potencjał i obszar strategiczny, zapewniający bezpieczeństwo, czego im brak było w roku 1939.
Polską doktrynę militarną, służącą wyżej sformułowanym celom musi cechować początkowo improwizacja, rewolucyjność metod i partyzantka. Walka w swojej pierwszej fazie przyjmie na zachodzie charakter obrony na miejscu i przeciwuderzeń partyzanckich. Na wschodzie będą to działania partyzanckie i dalekie zagony ofensywne. Prócz tego zróżnicowanie metod będzie polegało na tym, że na zachodzie główną bronią będzie „Siła”, a na wschodzie przede wszystkich „Słowo”, poparte siłą jedynie w ostateczności. Szybkość działania musi stać się zasadą, bezwzględnie obowiązującą, albowiem rozstrzygną fakty dokonane, natychmiast po załamaniu się reżymu sowieckiego.
Wojskowym zadaniem emigracji będzie organizacja Naczelnego Dowództwa, dowództw frontów, dowództw wielkich jednostek operacyjnych oraz możliwie największej ilości oddziałów, do natychmiastowego zrzucenia na obszary Kraju i poprowadzenia pierwszych walk, czyli oddziałów uprzednio przygotowanych i wyszkolonych.
Czekający nas wysiłek Trzeciej Wojny Światowej wymaga wytrwałego i mądrego przygotowania, wymaga mobilizacji najlepszych sił moralnych i umysłowych. Autor jest głęboko przekonany, że Naród Polski aczkolwiek tak niewymownie zmęczony psychicznie, zdobędzie się na ten ostatni konieczny zryw, wymagający napięcia woli i sił fizycznych do granic ostatecznych, ażeby odnieść prawdziwe zwycięstwo i utrwalić je w spokoju i pokoju na długie dziesiątki lat.
Churchill, niesporny autorytet w tym zakresie, napisał w swoich pamiętnikach: „Jest rzeczą niemożliwą w większej wojnie oddzielać wojsko od polityki, u szczytu tworzą one jedno”. (T. III, w/g Daily Telegraph, 29.I.1950).
1
26