Nadzieja Na


NADZIEJA NA...
wojtex7



  Było sobotnie popołudnie. Jak zawsze siedziałem na necie i nudziłem się. W pewnym momencie zauważyłem na gg, że mam wiadomość od nieznajomego. Napisał, że znalazł mój profil na fellow.pl, że mieszka w Zabrzu, a ponieważ ja w Gliwicach, tak blisko, więc... i zaproponował, abyśmy się wieczorem spotkali.
  Właściwie to nie miałem co robić, a moi rodzice wybierali się na urodziny znajomej, więc co mi zależy? Gdyby byli w domu i gdybym zapytał, czy mogę wyjść, już wiem, co bym usłyszał: „Ależ oczywiście, że NIE możesz! Jest późno, a bandytów wszędzie pełno! Nie, nie i jeszcze raz nie!” Zawsze tak gadają, nie tylko jesienią czy zimą, gdy dni są krótkie, że pomimo wczesnej pory szybko robi się ciemno. Dla nich o każdej porze roku już jest „późno” i „niebezpiecznie”. Miałem już dość ich gadania!
  Dogadałem się z Piotrem, że spotkamy się na gliwickim rynku, że przyjedzie swoim mini-moris'em... Wow! Moja ulubiona marka! Mój najukochańszy, wymarzony samochód! Taki w przyszłości chcę mieć!
  Nareszcie rodzice wyszli! Więc ja chwilę po nich.
  Na rynku ludzi tyle co nic, na parkingu kilka aut. Jest...! Stoi ktoś oparty o samochód. To na pewno on! Uśmiecha się, gdy podchodzę.
  - Cześć... Wojtek? - zapytał.
  - Tak... A ty Piotrek, prawda?
  Wyglądał trochę inaczej niż na fotkach z fellow, starszy, bardziej poważny. Podał mi rękę, przywitaliśmy się. Szybka wymiana zdań typu: „Co tam słychać ?” „Jak Ci minął dzień?” I:
  - Pojedziemy gdzieś?
  - A dokąd? - spytałem.
  - Za Zabrzem jest taka fajny klub. Może tam? - odpowiedział.
  - Jasne, z chęcią zabawię się! Mam za dużo nauki! Muszę się wybawić...
  - Cieszę się, że jesteś, że przyszedłeś - powiedział, a mnie aż zamurowało. Nawet się nie znamy, a on z takim tekstem wyjeżdża? Może... chce tylko seksu? Że pojedziemy gdzieś, wcale nie do jakiegoś klubu... On jakby odgadł moje myśli:
  - Wiesz, nie mam zamiaru cię wykorzystać, czy coś, żebyś tak nie myślał. Jesteś bardzo fajny i miły, bardziej mi się podobasz teraz niż na fotkach czy podczas rozmowy na gg. Szukałem właśnie takiej osoby, jak ty... Już samo to, co napisałeś na fellow... Jesteś inny niż wszyscy. Takiego chłopaka... oddałbym za ciebie nawet serce... - i zaraz zamilkł, jakby już powiedział za dużo.
  Słuchałem, nie wierząc własnym uszom.
  Jechaliśmy może dwadzieścia minut, tylko czasem zerkał na mnie kątem oka. I byliśmy na miejscu. Stwierdziłem, że lokal jest taki sobie, ale muzyka fajna i wpada w ucho. W pewnym momencie skapnąłem się, że to lokal dla gejów! No super! To jest wieczór! Ja i klub dla gejów! Zauważyłem również, jak wszyscy mnie obserwują, uśmiechają się do mnie. Wtedy Piotrek mnie przytulił i nareszcie wszystkie spojrzenia się ode mnie odczepiły. Uff... co za ulga! W tym tłumie znów tylko ja i Piotruś.
  - Mogę cię o coś spytać? - nagle powiedział Piotr.
  - Tak...?
  - Ile masz lat? Naprawdę siedemnaście?
 Zaczerwieniłem się. Nie umiem kłamać. Tak napisałem na fellow, że mam 17...
  - Czyli mniej... Ile? - patrzył mi prosto w oczy.
  - Piętnaście - odpowiedziałem cicho i zaraz spuściłem głowę.
  - Tak myślałem... że masz mniej. Ale ja też jestem ci winien prawdę. Ja mam dwadzieścia jeden lat, prawie dwadzieścia dwa, nie osiemnaście...
  - To co... - odpowiedziałem szybko.
  - Czy to nie za duża różnica...? Myślisz, że do siebie pasujemy?
  - Może pasujemy... Bo jeszcze się przecież nie znamy.
  - Nadrobimy to?
  - Na pewno!
  - Tak, na pewno - kiedy powiedział te słowa, zbliżyłem się do niego i lekko go pocałowałem w policzek. Piotr przytulił mnie bardzo mocno.
  Nie piliśmy. On, bo prowadził, ja - bo nie chciałem. Piotr był super, ale jednak trochę miałem się na baczności. Co będzie, jak wypiję i... Bo to, że w domu by ode mnie poczuli? - nie poczuliby, sami z urodzin wrócą na bani!
  Zapytałem, czy wyjdziemy, że tu jest gorąco. Na spacer gdzieś... - a on przytaknął.
  Gdy wychodziliśmy, któryś z chłopaków bezczelnie zawołał:
  - Ej, ty, młody, zrób mi loda!
  Ja zrobiłem się czerwony, a Piotr okręcił się na pięcie, podszedł do tego kolesia i po prostu strzelił mu z pięści w klatę. Chłopak się zachwiał na stołku, na którym siedział, ale nic się nie odezwał. I nikt na to nie zareagował.
  Wyszliśmy.
  Obok klubu był piękny park z oświetlonymi uliczkami. Wybraliśmy bardziej zacienione miejsce, usiedliśmy na ławce. Piotr objął mnie ramieniem, przytulił i zaczęliśmy znowu rozmawiać.
  - Jesteś czymś najmilszym, co mnie spotkało - powiedział.
  - Dziękuję za szczerość - odpowiedziałem bez ironii, z ciepłem w głosie.
  - Chciałbym, żebyśmy byli razem.
  - Piotr... Spędziliśmy ze sobą dopiero trzy godziny, ale wiem, że chyba mogę ci zaufać, a zaufanie to podstawa dobrego związku.
  - I to mówi ktoś, kto ma piętnaście lat?
  - No... prawie szesnaście - uśmiechnąłem się. - Ja też chciałbym, żebyś był od dziś mój i tylko mój...
  - Czy by to miało znaczyć, że moje marzenie się spełniło? - odpowiedział i zaczęliśmy się całować. Coraz mocniej, aż mi brakowało oddechu! Poczułem podniecenie... i w tym momencie oderwaliśmy się od siebie.
  - Wojtek, jednak miałem rację. Jesteś tym, o którym marzyłem...
  - Pożyjemy, zobaczymy, misiu mój - powiedziałem szeptem i znowu zaczęliśmy się całować. Było cudownie! Naprawdę ja i Piotr do siebie pasujemy, tak! To niemożliwe, że mnie to spotkało! I dobrze, że rodzice właśnie dziś poszli na te urodziny, dobrze, że zostałem sam, bo dzięki temu znalazłem chłopaka! Tak, to jest dopiero życie!
  Dalej podczas tych pocałunków czułem swoje podniecenie, ale nie odważyłem się sprawdzić, czy Piotr czuje to samo. On nawet mi ręki nie położył na spodniach, nic! Ja tego pierwszy nie zrobię!
  Piotr powiedział mi, że pracuje w firmie dziadka, że kiedyś obejmie ją, ale nie chciałem wiedzieć, czym się zajmuje. Powiedział, że ma tu swoje mieszkanko, że to dobra inwestycja.
  Odwiózł mnie do domu. Żal mi było rozstać się z nim. Mieliśmy się umówić na następny raz przez gg, jak tylko będę miał w domu wolne od rodziców. Bo powiedziałem mu, jak mnie kontrolują. Zaczął się śmiać, że to dobrze, że tak o mnie dbają.
  Sytuacja nadarzyła się szybciej, niż się spodziewałem. Tata często z firmy jeździł na delegacje do Niemiec na parę dni, czasem nawet na tydzień. Tak i teraz. Wyjechał w piątek, a w sobotę mama dostała telefon, że u naszej samotnej ciotki było pogotowie i że trzeba by się nią zaopiekować. Mama dała mi tysiąc rad, pokazała co gdzie jest w lodówce, jakbym sam nie wiedział, powiedziała, że wróci jutro - wsiadła do auta i pojechała. Skakałem z radości! Od razu na gg i do Piotra!
  Piotr był za godzinę. Wsieliśmy do tego mojego ukochanego mini-moris'a.
  - Pasy zapięte? No to ruszamy! — powiedział.
  - Gdzie?
  Zaprosił mnie do swojego mieszkania.
  Po niespełna piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Patrzyłem, jak elegancko jest urządzony. Piękne, stylowe meble. W powietrzu unosił się zapach lawendy. Zaproponował, żebym znalazł jakiś film, jaki lubię. Podszedłem do jego kolekcji DVD i wybrałem „Oszukać przeznaczenie 2”. To świetny film, uwielbiam go! Piotr poszedł do kuchni i przyniósł dwa soki pomarańczowe. Powiedział, że nie proponuje mi alkoholu, bo sam nie pije. Kto by mnie potem odwiózł? A ja - chyba, że chcę, ale żebym nie myślał, że specjalnie chce mnie upić! A w sokach na pewno nic nie ma... Za to go jeszcze bardziej polubiłem!
  Wyłączył światło, a ja włączyłem film. Pierwszy dreszcz na jego plecach wyczułem już po scenie z przywidzeniem tej dziewczyny. Przytuliłem się do niego, a on mnie pocałował w policzek... Film leciał... Była już 23:30, a ja myślałem, że może to dopiero dziesiąta. Szczęśliwi czasu nie liczą... Film się skończył i obaj zaczęliśmy ziewać. Postanowiliśmy, że jeszcze chwilkę pogadamy.
  - Jesteś mi bliski, jak mało kto - powiedział.
  - Bardzo mi miło z tego powodu. Ty też dla mnie... skarbie - odpowiedziałem.
  - Bo wiesz, nie chciałbym, żebyś był ze mną dla kasy...
  - Nie wiem, czy masz kasę i ile. Liczą się uczucia, a nie twoja kasa.
  - Widzisz... A jeden taki mi powiedział, że będzie ze mną, jak będę za niego płacił. On nie mówił, żebym mu płacił za seks, ale że w ogóle... A ty powiedziałeś, że liczą się uczucia. Jesteś naprawdę taki... inny... Cieszę się, że jesteśmy razem.
  - Ja też... Chcesz... seksu? - spytałem cicho.
  - Pewnie, że bym chciał - odpowiedział. - Ale nic pod przymusem. Najpierw, żeby się przytulić, dotknąć, poznać... To co, kładziemy się?
  Jaki on jest inny, naprawdę inny! - pomyślałem.
  - Jeszcze tylko do łazienki umyć zęby. Masz może jakąś drugą szczoteczkę?
  - Jak wejdziesz do łazienki, to po lewej stronie na półce są dwie, jeszcze w opakowaniu. I wracaj jak najprędzej!
  Umyłem się szybko i wróciłem. Piotruś już na mnie czekał. Był w samych slipkach. Nie widziałem go jeszcze rozebranego, ale ten widok był dla mnie jak marzenie! Ja też rozebrałem się do spodenek. Położyliśmy się. Jego ręka przyciągnęła mnie do siebie. Objąłem go. Chciałem go zapytać, czy to jest dobra chwila, żeby się poznać, dotknąć... bo poczułem, jak jego penis napiera na moje spodenki. Mój od początku był twardy. Ale ponieważ on nawet nie uczynił takiego gestu, ja też nie. Tylko czuliśmy swoje podniecenie i obejmowaliśmy się mocno. I tak zasnęliśmy...
  Kiedy się obudziłem, Piotra już nie było w łóżku. Usłyszałem, jak rozmawia przez telefon. Cichym krokiem podszedłem do niego i przytuliłem się. Okazało się, że rozmawia z mamą. Skończył rozmowę i pocałował mnie na dzień dobry. W powietrzu poczułem zapach naleśników.
  - Sam to smażysz?
  - O widzisz! Wyłącz gaz, bo bym zapomniał o tym ostatnim! I zapraszam do stołu.
  - Z miłą chęcią!
  - I jak ci się spało ?
  - Bardzo dobrze. Jakoś tak szybko usnąłem... A tobie?
  - Nigdy nie czułem się tak dobrze, jak z tobą. Ta noc była wspaniała, bardziej niż...
  - Niż co?
  - Niż gdyby była wypełniona seksem...
  Popatrzyłem mu prosto w oczy, a kęs naleśnika zatrzymał mi się w połowie drogi pomiędzy talerzem a moją otwartą buzią.
  - Wiesz... teraz uważam cię za jeszcze bardziej kochanego człowieka! I na dodatek mojego.
  - Mnie nie zależy na seksie. Mnie zależy na tobie! - powiedział z uśmiechem.
  - Zauważyłem to tej nocy, misiu.
  - Mówi mi tak... W twoich ustach to zwykłe słowo „misiek” brzmi niezwykłe!
  - Jak sobie życzysz.
  - Dobrze... Jedzmy, bo nam śniadanie wystygnie. Potem odwiozę cię do domu.
  W domu byłem przed południem i prawie wszedłem na ten moment, gdy zadzwoniła mama. Oczywiście najważniejsze było, czy się dobrze wyspałem, czy zjadłem śniadanie, a na obiad żebym sobie wyjął i rozmroził schabowe. Mogę sobie do nich ugotować ziemniaki albo zjeść z pieczywem. Słuchałem tylko i odpowiadałem półsłówkami. Najważniejsze, że zdążyłem wrócić! Bo mama była na tyle przebiegła, że zadzwoniła na domowy, a nie na komórkę. Pewnie, że bym, się wytłumaczył, że gdzieś byłem, jak mnie nie było, ale wolałem już nic nie mówić.  
  Przez kolejny tydzień pisaliśmy z Piotrem do siebie sms'y, a wieczorami gadaliśmy na gg.
  Piątek jest moim najgorszym dniem, bo lekcje kończę dopiero o 15:20. Ale za to potem jestem wolny aż do poniedziałku. Zaraz po wyjściu z szatni dostałem sms'a od Piotra: „Cześć Skarbie! Jutro sobota. Tak myślę, czy dasz radę się urwać z domu? Zabrałbym cię do Multikina na jakiś dobry film.” Byłem uradowany. Bo może po filmie uda mi się zostać u Piotrka? Rodziców zakręciłem, że idę do Michała, że będziemy grać na kompie i takie tam bajery i żeby mi pozwolili zostać u niego na noc, bo po prostu będzie mi wstyd, jak powiem, że muszę o 22:00 wracać, bo tak się o mnie boją! Dodałem, że jego rodziców nie ma i że on sam mi to zaproponował. Trochę kręcili nosem, ale w końcu ustąpili. A więc sobota i niedziela z moim miśkiem!
  W sobotę po obiedzie wyszedłem z domu i czekałem na Piotrka. Napisał mi, że będzie około 15:00 pod pomnikiem Mickiewicza. Był punktualnie. I od razu pojechaliśmy do kina. Seans na godzinę 16:00. Sala była prawie pusta. Zaczęliśmy się przytulać, potem nawet całować... Po filmie - nawet nie pamiętam tytułu! - pojechaliśmy do niego. Wszystko miał przygotowane. Na stole stały dwie świece, a kurczak czekał tylko na włączenie piekarnika. Gdy spytał, ile rodzice dali mi czasu, i gdy odpowiedziałem, że... całą noc - nie krył radości!
  Kolacja była wyśmienita. Ani nie wiem kiedy była godzina 20:00. Piotr zaproponował, żebyśmy poszli pod prysznic.
  - Razem? - zapytałem trochę zaskoczony.
  Potwierdził.
  - Chętnie!
  Rozebraliśmy się w sypialni, ale do spodenek. Tak weszliśmy do łazienki. Tu, gdy uregulował wodę, pierwszy zdjął swoje slipy. Jego penis nadal był w stanie spoczynku, na pierwszy rzut ka widziałem, że większy niż mój, a mój już pomału się unosił. Patrzyłem na jego pięknie owłosioną klatę, na ten jego kaloryfer - no po prostu cud-miód! Jego nogi, pachy też były owłosione, ale najwięcej okolice penisa. Całe jego piękne ciało było tak podniecające, że chciałem, aby ta chwila trwała wieki...
  Zdjąłem swoje spodenki. Wszedłem do niego do brodzika. A on objął mnie, zbliżył swoje wargi do moich i zaczęliśmy się całować. Nasze języki czyniły cuda! Poczułem, jak jego penis się unosi, jak napiera na mojego... Odsunąłem lekko biodra, popatrzyłem w dół: jego penis robił się coraz większy i coraz grubszy! Wcale mi się nie wydawało, gdy wisiał, że będzie aż taki! Jaki gruby! Dobre osiemnaście, dziewiętnaście centymetrów! Przy moich piętnastu - to był ogrom! Zapragnąłem go dotknąć, spróbować. A Piotruś bez wahania się zgodził. Pochyliłem się, dotknąłem go wargami. Ten smak i zapach był cudowny... Trwało to chwilę, aż poznałem go całego językiem. Wtedy on też zechciał dotknąć mojego. Myślałem, że wbiję się w niego cały, gdy poczułem ten dotyk!
  Postanowiliśmy pójść do łóżka... Pozycja 69... Było cudownie. I gwałtowne uderzenie w moje gardło... Smak jego spermy był fenomenalny, taka była słodka... A poleciało jej naprawdę dużo. W pierwszym momencie myślałem, że nie dam rady jej połknąć, tyle jej było. Sam nie wiem, jak to mi się udało... On zrewanżował mi się tym samym. Gdy czułem, że już dochodzę, powiedziałem mu, a on ani na chwilę nie przerwał swoich pieszczot. Potem dokładnie wylizał mi całego penisa, a mnie ze zmęczenia już oczy same się zamykały. Ułożyliśmy się normalnie, objęliśmy się i przytulili - i zasnęliśmy jak grzeczne dzieci.  
  Gdy się obudziłem, była prawie 12:00! Piotrek spał obok. Wyszedłem do łazienki. Gdy wróciłem, Piotrek już robił „coś” na śniadanie. Przywitał mnie uśmiechem i pocałunkiem. I to właśnie było nasze pierwsze śniadanie: to „coś”, czyli całowanie się przy stole. Potem ja zrobiłem sałatkę, a on kanapki. Po śniadaniu Piotrek poszedł posprzątać w sypialni, a ja zadzwoniłem do rodziców, że nie przyjdę na obiad, że zjadłem „coś” u Michała i teraz wybieramy się razem do Multikina i że będę później niż mówiłem. Mama oczywiście protestowała i nie chciała o niczym słyszeć, ale powiedziałem, żeby mi nie robiła obciachu. Jest dzień! I idę do kina! Co mi się stanie? I rozłączyłem się.
  Piotrek zaprosił mnie na wyjazd na „małe” zakupy. Powiedział, że musi sobie kupić jakieś nowe rzeczy. Pojechaliśmy do M-1 i zaczęliśmy szperać w różnych sklepach z ciuchami. Wynikiem „małych” zakupów były: dwa swetry, trzy pary bokserek, trzy koszulki, jedna para butów i dwie pary spodni. Miało to trwać piętnaście minut, trwało półtorej godziny... Teraz poszliśmy do pizzerii. Pizza drobiowa, duża, na pół, ale ledwo ją zjadłem!... Potem odwiózł mnie do Gliwic. Tak więc ten weekend minął mi świetnie!
  Takich weekendów było jeszcze trzy. Na tym ostatnim powiedział mi, że musi wyjechać. Kiedyś mówił mi o firmie dziadka, w której pracuje, ale nie mówił, że znajduje się ona... w Ameryce!
  ...Zacząłem płakać. Piotr też zaczął połykać łzy... Mówił, że nie chce mnie opuścić, że chce być ze mną, ale... musi! Potem nawet powiedział, że sprzeda te swoje udziały w tej głupiej firmie i że tu wróci!... Ja powiedziałem tylko tyle:
  - Jedź! To w końcu kiedyś będzie twoja firma, twoja przyszłość... Ja będę zawsze myślał o tobie... Będę tam z tobą sercem...
  Czy Piotrek mnie kocha? Jeszcze piszemy ze sobą na gg, ale coraz rzadziej. Zapewniał mnie, że to się nie może tak między nami skończyć. Że muszę być z nim, bo nasza miłość... że przyjedzie tu w przyszłym roku... że w tej Ameryce haruje jak wół.
  Nie wierzę, że go jeszcze kiedyś zobaczę... A wiele bym dał, aby tak było. Może jednak jego serce nadal należy do mnie?      

  PS. Więc znowu dziś napisałem o swoim nieudanym związku. Jeżeli przeczytaliście moją poprzednią historię „Żar uczuć”, a teraz czytacie „Nadzieję na...” pewnie pomyślicie, że jestem zwykłym pechowcem. Może jestem. Ale może zauważycie też, jak bardzo ci dwaj mężczyźni zmienili moje życie. Jacy oni byli inni, jacy różni. Fortuna kołem się toczy. Nigdy nie wiadomo, co nam się trafi. A mnie się właśnie raz trafiło zwykłe wykorzystanie, a raz czułość, jaką trudno sobie wyobrazić. Ciężka to była decyzja, ale wolałem, żeby to on był szczęśliwy.
  To właśnie jest moje życie. Czasem wspaniałe, a czasem cholernie niesprawiedliwe! Jakie będzie dalej? - dobre pytanie...
                                                                                                              wojtex7 vel Dancer



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
KNS - Kwestionariusz Nadziei na Sukces, Psychologia osobowości (ćwiczenia)
Mam nadzieję na życie wieczne w niebie, KSM, Konspekty KSM
Pięć klubów z nadziejami na licencję
Inne materiały, Sprawdzian, Sprawę polską na Kongresie Wiedeński podjął Aleksander I, mając nadzieje
Inne materiały, Sprawdzian, Sprawę polską na Kongresie Wiedeński podjął Aleksander I, mając nadzieje
11 KNS Kwestionariusz Nadziei na Sukce (2)
filety z kurczaka nadziewane na urodziny
Nadziei na przeciw (1niedz adw )
199909 koniec nadziei na szczep
Zbliżający się Nowy Rok niesie wszystkim nadzieję na uspokojenie
Nadzieja na terapię uszkodzeń rdzenia kręgowego 2
2013 10 02 Nadzieja na normalność
projekt 145 nadzieja na weekend DMR 1807
Nadzieja na bezpieczenstwo religia, filozofia

więcej podobnych podstron