621
W MIEJSCE ZAKOŃCZENIA
Jarosław SŁUŻALSKI
Beata SŁUŻALSKA
Wyższa Szkoła Bezpieczeństwa z siedzibą w Poznaniu
NADZIEJA NA BEZPIECZEŃSTWO – RELIGIA, FILOZOFIA, NAUKA
(WYBRANE PERSPEKTYWY)
Jednym z kluczowych problemów ujawniających się w procesie myślenia
o bezpieczeństwie jest kwestia odniesienia go do określonej sfery aktywności po-
znawczej człowieka. Religia, filozofia i nauka trzy ogromne obszary ludzkiej dzia-
łalności wyznaczać mogą epistemiczny paradygmat wiedzy o bezpieczeństwie
w jego różnorodnych przejawach. Od totemicznego uzasadniania miejsca człowie-
ka w świecie, roli sił nadnaturalnych w konstytuowaniu się poczucia bezpieczeń-
stwa indywidualnego i zbiorowego poprzez filozofię przyrody, etykę i metafizykę
do fenomenalizmu naukowego i scjentyzmu.
Religia
Pragnienie uczynienia świata i życia ludzkiego przychylnym i bezpiecznym
odnajdujemy w religii i filozofii, odnajdujemy i w nauce, chociaż sposób jego rozu-
mienia wygląda w każdym przypadku odmiennie. Perspektywa wyznaczana wiarą
religijną ujmuje bezpieczeństwo człowieka w wymiarze eschatologicznym, nie afir-
mującym życia doczesnego, lecz zbawienie i wieczność. Nadzieja na lepszy świat,
bezpieczny i przyjazny zastąpiona zostaje ufnością w opaczność boską. W „Wy-
znaniach” Święty Augustyn pisze: „O, Panie Boże mój, to Ty mi dałeś jako dziecku
życie i ciało. Ty obdarzyłeś ciało zmysłami, wyposażyłeś je w członki i nadałeś mu
właściwe proporcje. I wszczepiłeś w to ciało instynkty służące jego sprawności
i bezpieczeństwu.”
1
I dalej „Nikt bowiem inny nie mógł tego dokonać, Ty jeden
tylko, od którego pochodzi wszelka miara, o, Najpiękniejszy, który kształtujesz
wszystko i prawem swoim wszystko porządkujesz.”
2
Ingerencja w bieg wydarzeń
połączona z pozaczasową wszechwiedzą boską rodzi problem ludzkiej woli. Skoro
dla Boga nie ma ani przeszłości, ani przyszłości tylko ujmowana w jednym imma-
nentnym akcie całość rzeczywistości, losy człowieka i ludzkości, ich zbawienie lub
potępienie są z góry określone Jego wolą. Ów problem predestynacji widoczny
w pismach Augustyna, także Pascala i innych, prowadzi do uznania kresu ludzkiej
wędrówki przez życie za z góry przesądzony. Bóg jednym pomaga i do zbawienia
prowadzi innych zaś powołując do życia pozostawia grzesznemu zepsuciu i na
potępienie wiedzie. Ludzkość dzieli się, więc na dwie społeczności: niedoskonałe
państwo ziemskie – civitas terrena i państwo boże – civitas Dei. Bezpieczeństwo
i losy ludzkość, w ramach koncepcji augustyńskiej, zależne są od boskiej decyzji
przynależności do jednej ze społeczności, decyzji której racji poznać nie możemy.
1
Św. Augustyn: Wyznania. Kraków 2003, s. 33
2
Ibidem
622
Jest ona raczej przedmiotem wiary a niżeli wiedzy. Ten fideistyczny pogląd wi-
doczny jest również w jansenistycznej myśli Pascala prowadzącej do sławnego
rozumowania zwanego Zakładem. Ponieważ rozum nie może rozstrzygnąć istnie-
nia Boga poddaje sprawę decyzji takiej jak w grach hazardowych. Pisze Pascal
w swych „Myślach” tak: „Bóg jest albo Go nie ma. Ale na którą stronę się przechy-
limy? Rozum nie może tu nic określić: nieskończony chaos oddziela nas. Na krań-
cu tego nieskończonego oddalenia rozgrywa się partia, w której wypadnie orzeł czy
reszka. Na co stawiacie?”
3
Rozważmy – prosi dalej Pascal – bilans zysków i strat
wynikających ze swej koniecznej decyzji. Jeśli założymy, że Bóg istnieje i wygramy
zyskujemy wszystko, jeśli przegramy nie tracimy nic. Jest, więc zgodne z rozumem
stawiać na Boga, skoro do wygrania jest nieskończona szczęśliwość, a stawka jest
znikoma. Nawet jedno życie warto postawić, jeśli trzy wygrać można a co dopiero
życie wieczne.
W filozofii Pascal podobnie jak, w augustyńskiej teologii losy człowieka i ludz-
kości zależne są od boskiego planu, do którego, z natury rzeczy narzędzia skoń-
czonego rozumu się niestosują. Jest, więc Bóg tajemnicą, przed którą ukorzyć się
trzeba. Wiara wyprzedza rozum, choć bez rozumu wiary nie ma.
W bogatej historii myśli religijnej znajdujemy również odmienne stanowiska
w kwestii wzajemnej zależności rozumu i wiary. Przypisywane rzymskiemu teolo-
gowi Tertulianowi dictum credo, quia absurdum oznacza stanowisko wedle, które-
go wiara wykracza poza porządek doczesny do tego stopnia, że rozum odbiera
ją jako absurd. Na przeciwległym biegunie znajdujemy poglądy Świętego Tomasza
z Akwinu głoszącego możliwość uzyskania wiedzy religijnej na podstawie wnio-
skowania z przejawów natury. Twierdził on, że:„…istnienie Boga i inne prawdy tego
rodzaju, które możemy poznać o Bogu rozumem przyrodzonym, jak powiada się
w Liście do Rzymian (1, 19), nie są prawdami wiary, lecz przedsionkami prawd
wiary. Wiara zakłada bowiem poznanie naturalne tak jak łaska naturę, a doskona-
łość – to, co jest zdolne do doskonalenia się. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie,
by to, co można dowieść i poznać samo w sobie, zostało przyjęte jako przedmiot
wiary przez kogoś, kto nie rozumie dowodzenia.”
4
Wiara, według Akwinaty nie nale-
ży tylko do sfery niedyskursywnego mistycznego doświadczenia, lecz może być
racjonalnie zdobyta i uzasadniona.
Wielość różnych religii i systemów teologicznych stwarza konieczność posta-
wienia pytania: czy istnieje możliwość wyodrębnienia cech istotnościowych religii
jako takiej? Czy też wspólnego zbioru tez, jakości konstytuujących tożsamość reli-
gii? A może poszczególne religie są jedynie zamkniętymi dla siebie monadami, dla
których wspólną cechą jest tylko nazwa?
Filozofia
Filozofia, od początku swoich narodzin, przez kilkanaście wieków, pojmowana
była jako mądrość w ogóle. Całokształt wiedzy dotyczących różnych dziedzin rze-
czywistości obejmowany był wspólną nazwą. W owym czasie nie istniały jeszcze
ściśle wyodrębnione nauki szczegółowe, a w wiekach średnich myśl filozoficzna
jednoczyła się z teologicznymi rozważaniami. Filozofia pretendowała, zatem do
zaszczytnego miana królowej nauk. Tytuł regina scientiarum powszechnie przypi-
3
B. Pascal: Myśli. Poznań 1921, fr. 451
4
Św. Tomasz: Suma teologiczna, O wierze. Warszawa 2000, kw. II
623
sywano filozofii aż do XVII wieku. W swej dość długiej historii filozofia nie była nig-
dy indyferentna wobec religii, czy wywodzącej się z niej nauki. Ona też podejmo-
wała próby samookreślenia się i wyznaczenia linii demarkacyjnej pomiędzy nauką,
religią i nią samą.
Interesującą propozycję ewolucji dziejów myśli ludzkiej przedstawił w swej
filozoficznej twórczości francuski pozytywista August Comte. Historia ludzkości –
jego zdaniem – przechodzi przez trzy stadia teoretyczne kolejno po sobie następu-
jące: teologiczne albo fikcyjne, metafizyczne albo abstrakcyjne i naukowe albo
pozytywne
5
. Genetycznie pierwszym z nich jest stadium teologiczne postępujące
od reistycznego kultu przez politeizm, do monoteizmu, zarazem stanowiąc pier-
wotny stan życia społecznego zwany – teokracją. „Każda nauka nieuchronnie
przechodzi tę fazę, której nie należy też przedstawiać jako zbioru jałowych przesą-
dów, ale właśnie jako zalążkową postać wiedzy, antycypującą jej osiągnięcia przy-
szłe, zasłużoną rudymentarnym wysiłkiem obserwacji i refleksji”
6
Wiedza ludzka na
tym etapie usiłuje dotrzeć do utajonej istoty i celu wszechrzeczy. Myślenie ma cha-
rakter teleologiczny opisujący bieg wydarzeń odwołując się do antropomorficznych
bóstw czy sił kierujących widzialnym światem. Zapewne również bezpieczeństwo –
choć nie znajdujemy tego bezpośrednio w pismach Comte’a – na wstępnym etapie
rozwoju ufundowane było w bycie transcendentnym. W nim to człowiek znajdował
sens swej egzystencji powierzając się fatalistycznemu przeznaczeniu pozaczaso-
wej boskiej mądrości. Wszelkie obawy i lęki słabsze były od wiary w boską ochronę
i prowadzenie. Następny etap historii ludzkiej myśli – zdaniem Comte’a – otwiera
stadium metafizyczne. W nim to siły nadnaturalne są sekularyzowane i zastąpione
przez pojęcia abstrakcyjne. Rozum ludzki osiąga taki poziom dojrzałości, że prze-
staje szukać poza przyrodą nadnaturalnego sprawstwa wydarzeń. ,,Pyta nadal
o naturę rzeczy, nadal chce wiedzieć dlaczego? Ale wyjaśnia sobie zjawiska ina-
czej, bez pozaświatowych zwierzchników; tworzy niejako świeckie czy naturalne
bóstwa, które obarcza odpowiedzialnością za obserwowalne zjawiska: są to siły,
własności, moce, jakości i tego rodzaju twory charakterystyczne dla metafizycznie
zorientowanej nauki.”
7
Ta faza również kończy się pewnego rodzaju świeckim mo-
noteizmem, który wielość skrytych sił sprowadza do jednego ogólnego pojęcia
natury. Owa natura ma moc wyjaśniającą wobec faktów. Człowiek metafizyczny –
myśl taką można z poglądów Comte’a wyprowadzić – egzystencję i esencję swą
uzasadniał w przyrodzonym świecie. Świecie rządzonym prawami natury. Metafi-
zyczne rozumienie świata – twierdzi Comte – przyczyniło się do ogromnego postę-
pu wiedzy we wszelakich dziedzinach oraz przygotowało grunt pod pojawienie się
ostatniego już stadium – pozytywnego. W nim to „…wreszcie, uznajemy za nie-
możliwe uzyskanie pojęć absolutnych; wyrzekamy się badania pochodzenia i prze-
znaczenia wszechświata oraz poznania wewnętrznych przyczyn zjawisk; usiłujemy
natomiast wykryć ich prawa, to znaczy ich stosunki, następstwa i podobieństwa,
posługując się łącznie rozumowaniem i obserwacją. Tłumaczenie faktów staje się
jedynie ustalaniem związków pomiędzy poszczególnymi zjawiskami i pewnymi
faktami ogólnymi, których ilość dzięki postępowi nauk dąży do zmniejszenia się.”
8
5
Por. A. Comte: Metoda pozytywna w szesnastu wykładach. Warszawa 1961, s.11
6
L. Kołakowski: Filozofia pozytywistyczna (Od Hume’a do Koła Wiedeńskiego). Warszawa 1966, s. 62-
63
7
Ibidem, s. 64
8
A. Comte, op. cit., s. 12
624
Comte był przekonany, że stadium teologiczne jest punktem wyjścia inteligencji
ludzkiej, metafizyczne przejściowym, pozytywne natomiast stanem stałym i osta-
tecznym. W nim to upatruje filozof celu ewolucji ludzkiej wiedzy.
Kontrowersyjnym projektem Comte’a jest tak zwana Religia Ludzkości.
9
Nowa
pozytywistyczna wiara ogranicza wszelkie nadzieje do życia rzeczywistego, wiąże
ewolucję jednostki z ewolucją rodzaju ludzkiego.
10
Miejsce mitologicznych bogów
zajmuje transcendentna wobec indywiduów Ludzkość, złożona z wszystkich jedno-
stek żywych, umarłych i nie narodzonych jeszcze. Jednostki są wytworem Ludzko-
ści, ich myśli, upodobania i sentymenty, ich wierzenia, zdolności i umiejętności –
wszystko to jest funkcją życia tego samego organizmu.
11
Organizmu zasługujące-
go - według Comte’a – na taki sam kult, jaki oddawano kiedyś urojonym bóstwom.
Ta nowa religia będzie jednoczyć i porządkować życie ludzkie, będzie budzić
świadomość kontaktu z nadrzędnym bytem, objaśniać ludzkie obowiązki, a także
w przeciwieństwie do dawnych mitów zaspokoi intelektualne potrzeby ludzkości.
Religia Ludzkości ma dokładnie imitować system kościelny, oczyszczony tylko
z wierzeń teologicznych. Wszelkie rytuały i sakramenty, kapłaństwo i dogmaty
w zlaicyzowanej formie zostały przez Comte’a ocalone.
W fazie pozytywnej widzi filozof kres wędrówki myśli ludzkiej poprzez dzieje,
w niej to spełniają się marzenia i nadzieje na lepszy świat. Nauka i świecka wiara
splatają się w kulcie naturalnego i społecznego życia.
Do dziś toczą się dyskusje czy idea religii Ludzkości zaproponowana przez
Comte’a stanowi dalszy ciąg syntezy pozytywizmu, czy tylko wyraz trapiącej go
pod koniec życia choroby psychicznej?
Nauka
Okres przełomu XIX i XX wieku w dziejach kultury europejskiej znamionują
pewne symptomy nadające mu charakter szczególny, wyraźnie odróżniający go
pod wieloma względami zarówno od epoki poprzedniej, jak i następnej. Typowym
poglądem myślicieli tego okresu, powstałym na bazie pozytywizmu, empiryzmu,
marksizmu czy ewolucjonizmu był scjentyzm. Osnową tego nurtu było całkowite
zaufanie do nauki jako jedynego źródła wiarygodnej wiedzy o świecie. Naczelną
tezą głoszoną przez zwolenników ruchu scjentystycznego było nadanie nauce
i tylko jej waloru wiedzy pewnej, przy czym nauce rozumianej jako przyrodoznaw-
stwo. Matematyka, która przez wieki stanowiła system wiedzy absolutnej, okazała
się w ramach tego poglądu, tylko wiedzą pomocniczą. Nauki przyrodnicze – zda-
niem scjentystów – same rozwiążą wszelkie ludzkie problemy, nie ma więc potrze-
by wnikać w mętne spekulacje humanistyczne. A więc prawdziwą, w pełni uzasad-
nioną wiedzę można uzyskać tylko poprzez poznanie naukowe.
Prekursorami ruch scjentystycznego byli brytyjscy empiryści, a przede
wszystkim obaj Millowie. Źródeł tej koncepcji należy także poszukiwać we wspo-
mnianej już pozytywistycznej doktrynie Augusta Comte’a, czy tez empiriokrytycznej
teorii Macha i Avenariusa. Jednakże najbardziej radykalnym przedstawicielem
scjentyzmu był profesor Karl Person.
12
Myśliciel ten głosił, że: „Nauka nie wyjaśnia
9
Religia Ludzkości A. Comte’a to metafizyczna kategoria antymetafizycznej w swych podstawowych
założeniach doktrynie pozytywistycznej.
10
Por. Ibidem, s. 335
11
Por. L. Kołakowski, op. cit., s. 73
12
Por. W. Tatarkiewicz: Historia Filozofii, T. III. Warszawa 1990, s. 80-84
625
zjawisk, nie odkrywa ich przyczyn, ale jednocześnie tylko ona, a nie filozofia, zdol-
na jest opisać faktyczny ich przebieg.”
13
Zasada wyraża scjentystyczną nadzieję,
że wyłącznie nauka sprawić może, iż uzyskamy w pełni adekwatną wiedzę o ota-
czającym nas świecie. Wiedza ta, nie zawiera informacji o wątpliwych przyczynach
czy celach zjawisk, dostarcza nam natomiast kompletnie uzasadnionej wiedzy
o rządzących światem niezmiennych prawach. Podobnie postulowana przez scjen-
tyzm idea czystości wiedzy naukowej znalazła swój wyraz w twórczości Persona.
Byty postulowane przez naukę, takie jak chociażby atomy, elektrony, siły itp., nie
denotują – jego zdaniem – ani przedmiotów sensualnie poznawanych, ani ukrytych
rzeczy samych w sobie. „Żaden fizyk nigdy nie widział ani nie czuł poszczególnego
atomu. Atom i cząsteczka to pojęcia intelektualne, z pomocą których fizycy dzielą
zjawiska i opisują związki między ich następstwami.”
14
Podobną koncepcję do owej
scjentystycznej wizji świata nauki, głosił Bertrand Russell. Według niego, tradycyj-
ne kategorie porządkujące nasz obraz rzeczywistości, takie jak: materia, siła, przy-
czynowość itp., nie przynależą w sposób właściwy światu realnemu. Są one – zda-
niem Russella – konstrukcjami logicznymi z danych zmysłowych, czyli bytami
wnioskowanymi. Podobnie, jeśli poddamy analizie jakikolwiek zwykły przedmiot,
o którym w życiu praktycznym przypuszcza się, że jest nam dany w poznaniu sen-
sualnym, to w porządku teoretycznym okazuje się, że zmysły nie pouczają nas
bezpośrednio, co do obiektywnego charakteru tego rodzaju przedmiotów, lub przy-
najmniej nie ma argumentów wskazujących na rzecz ich istnienia. Przedmioty te,
jeżeli w ogóle istnieją, nie są nam dane bezpośrednio i muszą być wnioskiem z
tego, co wiemy bezpośrednio.
15
Tak, więc z powyższej, uwalniającej naukę ze
zbędnych pojęć, scjentystycznej tendencji wyprowadza Russell pewien rodzaj im-
peratywu, mówiącego: „Gdziekolwiek jest to możliwe, należy zastąpić byty inferen-
cyjnie wyprowadzone przez konstrukcje logiczne”.
16
Formuła Russlla przypomina
zatem, zmodyfikowaną wersję średniowiecznej brzytwy Ockhama (Eneid non sunt
multiplicando practer necessitatem), czyli zasady maksymalnej prostoty, głoszącej,
że nie należy mnożyć bytów ponad konieczność.
Wspomniany imperatyw winien stać się – zdaniem Russella – jedną z cech
konstytuujących wszelkie rozważania naukowe. Przyjęcie go dokonało się, być
może pod wpływam powstałej w drugiej połowie XIX wieku idei empiriokrytycznej.
Twórcami jej byli niemiecki filozof Richard Avenarius oraz niezależnie austriacki
fizyk i filozof Ernest Mach. Oni to w znacznym stopniu wpłynęli na atmosferę inte-
lektualną Europy przełomu wieków. Naczelnych hasłem empiriokrytycyzmu było
oparcie nauki na tzw. czystym doświadczeniu i odrzuceniu jako metafizyki wszyst-
kiego, co wykracza poza to doświadczenie. Richard Avenarius w artykule „W spra-
wie filozofii naukowej” wielokrotnie podkreślał, że treść nauki musi być rzeczywi-
ście dana w doświadczeniu. „W przeciwnym razie otrzymamy tylko pozorne
przedmioty i pozorną naukę, - której nie należy mieszać z jakąkolwiek nauką
o pozorze, istniejącym jako fakt psychologiczny i w tym sensie mogącym material-
nie stanowić naukę….Podstawą tedy wszelkiej nauki, o ile chodzi o jej stronę ma-
terialną, jest doświadczenie i nic innego, prócz doświadczenia nie może być mate-
13
M. Iłżewska (red.): Filozofia a nauka. Wrocław 1987, s. 23
14
K. Person: The Grammar of scence, cyt. za F. Copleston: Historia filozofii. t.VIII, s. 198
15
Por. B. Russell: Zagadnienia filozofii. Warszawa 1913, s. 14-24
16
M. Sempoliński: Brytyjska filozofia analityczna. Warszawa 1974, s. 57-58
626
rialną podstawą nauki. Zarówno nauki, jak zamki, zawieszone w powietrzu są tylko
ułudami.”
17
Nauka w przekonaniu zwolenników scjentyzmu miała pełnić także doniosłe
funkcje światopoglądowe. Krzewiąc naukowy stosunek ludzi do własnych przeko-
nań przyczyniać się miała do zwalczania irracjonalnych przesądów i fanatyzmów
ideologicznych. Powstała swoistego rodzaju utopia „...polegająca na przypuszcze-
niu, że postawa intelektualisty, którego przekonania własne determinowane są
w przybliżeniu jednoznacznie przez rygory naukowego myślenia, da się upo-
wszechnić jako dominujący społecznie sposób myślenia, że więc można ze szcze-
gólnie niezależnej pozycji intelektualisty uczynić niejako model wzorcowy, ku któ-
remu dobrze zorganizowana edukacja będzie przybliżać całe społeczeństwo.”
18
Większość ówczesnych uczonych wyrażała zarówno w stosunku do religii jak
i filozofii stosunek zdecydowanie negatywny. Inteligencja tego okresu, w znamieni-
tej większości, wielbiła przyrodoznawstwo, nie zaś teologię czy metafizykę, wierzy-
ła nie w Boga, lecz posłannictwo nauki. Ta apoteoza wiedzy naukowej była wyni-
kiem akceleracji rozwoju nauk przyrodniczych. W naukach tych, bowiem dokonało
się szereg odkryć o ogromnej teoretycznej i praktycznej doniosłości, jak chociażby:
sformułowanie przez Darwina teorii ewolucji, czy – niezależnie przez Joule’a
i Mayera – zasady zachowania energii, jak też odkrycie przez Schwanna i Schle-
idera komórki organicznej i układu okresowego pierwiastków za sprawą Mendele-
jewa. Lecz dwudziestowieczny kryzys fizyki klasycznej, czyli załamanie się newto-
nowskiego paradygmatu, doprowadził do podważenia słuszności wiary w absolutny
charakter twierdzeń naukowych i pojmowania nauki jako lekarstwa na wszelkie
ludzkie problemy. Scjentyzm stawał się powoli doktryną ginącą, choć epigoni jego
nadal jeszcze żyją.
Możliwości stworzenia bezpiecznej i przyjaznej przestrzeni życiowej człowiek
szuka od wieków: w oświeconej, religijnej wierze, w filozoficznym ratio i empirycz-
nie zorientowanej nauce. A może na jakimś odległym poziomie poznawczym teo-
logia, filozofia i nauka jednoczą się poprzez wspólny przedmiot zainteresowań
i cel? I jeszcze dwa pytania: czy dyskurs tych obszarów działalności intelektualnej
w ostateczności da się sprowadzić do jednego względem siebie koherentnego
i adekwatnego języka? A może owa przepaść, niewspółmierność przedmiotów
i metod badań jest tylko pozorna, lub przeciwnie nie do przebycia przez ludzką
myśl?
17
R. Avenarius: W sprawie filozofii naukowej. Warszawa 1908, s. 6
18
L. Kołakowski, op. cit., s. 192