Włodzimierz Odojewski, Zasypie wszystko, zawieje….
Włodzimierz Odojewski - (ur. 1930 r.) - poeta, prozaik, dramatopisarz, publicysta radiowy, krytyk literacki. Urodził się w Poznaniu i tam uczęszczał do Collegium Marianum. Po wybuchu II wojny światowej jakiś czas przebywał na Podolu u krewnych (podobnie jak w powieści Piotr Czerestwieński). W 1944 roku został aresztowany przez Niemców i przebywał w więzieniu w Gnieźnie. Po okupacji zamieszkał w Szczecinie. Debiutował w 1947 r. wierszami opublikowanymi na łamach miesięcznika „Młoda Myśl”, rok później zamieścił swoje utwory poetyckie w „Tygodniku Wybrzeża”. Studiował w Poznaniu. W 1948 r. wstąpił do PPS (później był członkiem PZPR, z której wystąpił w 1958 r.). W 1951 r. na antenie Polskiego Radia odczytana została jego debiutancka powieść Wyspa ocalenia - pierwsza część tzw. cyklu podolskiego, który pisarz będzie tworzył przez całe życie. W latach 1952-1954 Odojewski współpracował z tygodnikiem „Po prostu”, a w okresie 1956-1959 był dziennikarzem poznańskiego „Tygodnika Zachodniego”. W tym czasie drukował utwory m.in. w „Twórczości”, „Miesięczniku Literackim” i „Życiu Literackim”. W 1961 roku został kierownikiem Studia Współczesnego Teatru Polskiego Radia w Warszawie. Posadę tę stracił w 1968 r. po wydarzeniach marcowych. W 1971 r. wyjechał do Paryża, a następnie do Berlina, skąd przeniósł się wkrótce do Monachium, wybierając życie na emigracji (azyl polityczny uzyskał w 1973 r.). Nawiązał współpracę z Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa, w której w latach 1974-1992 prowadził audycje o tematyce kulturalnej. Żyjąc za granicą, nie przestał pisać; swoje nowe utwory prozatorskie zamieszczał odtąd w polskich czasopismach emigracyjnych: londyńskich „Wiadomościach”, paryskiej „Kulturze” i berlińskim „Archipelagu”. W latach 1980-1989 był członkiem Rady Narodowej RP w Londynie. Uznany za jednego z najbardziej oryginalnych pisarzy polskich XX wieku, był wielokrotnie nagradzany i odznaczany, m.in. Nagrodą Fundacji im. Kościelskich w Genewie (1966), Nagrodą Literacką im. Pawła Hertza (paryskiej „Kultury”, 1985), nagrodą polskiego Pen Clubu (1998) oraz Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1994).
Jest autorem następujących utworów:
powieści: Wyspa ocalenia (jako powieść radiowa w 1951 r., wyd. książkowe 1964 r.), Białe lato (1958), Miejsca nawiedzone (1959), Małe zepsute mechanizmy (1960), Czas odwrócony (1965). Oksana (1999), Odejść, zapomnieć, żyć (2001);
opowiadań: Opowieści leskie (1954), Upadek Tobiasza (1955), Kwarantanna (1960), Zmierzch świata (1962), Zabezpieczanie śladów (1984), Zapomniane, nieuśmierzone... (1987), „jedźmy, wracajmy... „ (1993).
Zasypie wszystko, zawieje…
Najgłośniejsze dzieło Odojewskiego powstało w latach 1964-1967. W dorobku pisarza stanowi ono główne ogniwo tzw. cyklu podolskiego (kresowego), w skład którego wchodzą ponadto: powieść Wyspa ocalenia, tom opowiadań Zmierzch świata oraz powieść Odejść, zapomnieć, żyć (fragmenty utworu pisarz publikował w latach 80. i 90. na łamach paryskiej „Kultury”, londyńskich „Wiadomości”, berlińskiego „Archipelagu” oraz warszawskich „Regionów”). W latach 1967-1972 powieść Zasypie wszystko, zawieje... drukowały we fragmentach „Miesięcznik Literacki”, „Współczesność”, „Więź”, „Twórczość” i „Odra”. Wydawnictwo Czytelnik odesłało pisarzowi w 1968 roku maszynopis dzieła, które nie mogło ukazać się w Polsce Ludowej głównie ze względu na poruszony w nim wątek katyński. Po raz pierwszy powieść została wydana w wersji książkowej w 1973 r. w Instytucie Literackim w Paryżu. W 1986 r. w krakowskiej oficynie Margines ukazało się jej wydanie podziemne. Pierwsza oficjalna edycja krajowa wyszła w 1990 r. nakładem Czytelnika. Zasypie wszystko, zawieje... uhonorowano nagrodą londyńskich „Wiadomości” im. H. Naglerowej, przyznawaną przez Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie, a także Nagrodą im. A. Jurzykowskiego w Nowym Jorku, a w 1976 r. - nagrodą Szwedzkiego Komitetu Katyńskiego.
Powieść została przetłumaczona na język francuski i niemiecki. W 1996 ukazała się adaptacja telewizyjna dzieła, zatytułowana Tu się urodziłem.
Powieść Odojewskiego to jedno z najbardziej wstrząsających w literaturze polskiej świadectw czasu „apokalipsy spełnionej”. Wydarzenia rozgrywające się w końcowej fazie II wojny światowej na wschodnich kresach Polski są przerażające, mieszkający w tym regionie Polacy, Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy, Żydzi, a nawet Węgrzy (sojusznicy Hitlera) mordują się nawzajem w straszliwy sposób.
Zasadniczym tematem powieści Odojewskiego są powikłane losy kilku osób, powiązanych ze sobą pokrewieństwem i siecią niezwykle silnych, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych relacji emocjonalnych: Pawła Woynowicza, Piotra Czerestwieńskiego, Katarzyny Czerestwieńskiej oraz Semena Gawryluka-Czerestwieńskiego.
Akcja utworu rozgrywa się w latach 1943-1944 na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej pod okupacją niemiecką i radziecką (początek czasu akcji powieściowej wyznacza moment, w którym Niemcy hitlerowskie ogłaszają komunikat o mordzie katyńskim w połowie kwietnia 1943 roku a koniec - ofensywa radziecka na wschodzie i wkroczenie Armii Czerwonej w granice przedwojennej Polski w pierwszych dniach stycznia 1944 roku). Liczne partie retrospektywne (wspomnienia głównych bohaterów, głównie Pawła i Katarzyny) - wykorzystujące mowę pozornie zależną lub rozbudowane monologi w formie strumienia świadomości - sprawiają, że czas akcji powieściowej rozszerza się, obejmując wydarzenia wcześniejsze, na przykład wrzesień 1939 roku (Aleksy żegna się z Katarzyną i wyrusza na front), lata międzywojenne (wspomnienia Pawła o rodzicach), a także okres rewolucji październikowej w Rosji (wspomnienia Katarzyny o rodzicach, wspomnienia Teodora o Mikołaju Fiodorowiczu Czerestwieńskim).
W powieści Odojewski w znakomity sposób uchwycił moment przełomu, kiedy na wschodnich kresach Rzeczypospolitej (lub z innego punktu widzenia: na zachodniej Ukrainie) trwała bratobójcza wojna Polaków z Ukraińcami - dwóch nacji od wieków zamieszkujących te tereny.
„Bohaterowie Odojewskiego miotają się targani sprzecznymi uczuciami, nie mogą sobie znaleźć miejsca w życiu (chociaż na pozór są w nim całkiem dobrze urządzeni), z teraźniejszości uciekają w przeszłość, z przeszłości w teraźniejszość. Całe ich życie zdaje się rozpadać pod wpływem jednego wspomnienia, jednej myśli, jednej sprawy, która łączy ich z życiem »tam«. Odojewski unika jakiejkolwiek tendencji, nie formułuje sądów ani osądów. Wprowadza jedynie czytelnika w takie sfery odczuć bohaterów, o których można jedynie powiedzieć, że im głębiej były pogrzebane w pamięci, tym bardziej są bolesne. Przeszłość w tych utworach to żywa rana. Pamięć o niej to dotykanie skłębionych węzłów bólu. Można o nim na chwilę zapomnieć - nie można go uśmierzyć”. - J.Malewski [W.Bolecki]
„Odojewski pisze po fakcie, po rzeczywistym końcu tamtego świata; wie, jak się to skończy; że nie będzie żadnego odwołania. Wie, że wina zrodzi nienawiść i zemstę, że przelana krew rozpędzi «koło bratobójczych rzezi« i że będą to czyny równie zbrodnicze, jak daremne. Czy można o tym świecie pisać inaczej? I jeśli ta ogólna zasada przeniesiona zostaje w wymiar indywidualnych losów fikcyjnych bohaterów, to czyż nie jest to literacka właśnie figura, podkreślająca przekleństwo, które faktycznie zaciążyło nad tą ziemią i nad losami całej zbiorowości?”. - A. Werner
Bohaterowie powieści
Paweł Woynowicz -jego ojciec był polskim patriotą i typem pozytywisty - walczył w legionach Piłsudskiego i podczas wojny polsko-bolszewickiej roku 1920; później, kiedy zamieszkał na Podolu, uchodził za „liberała sprzed pierwszej wojny”. Kandydował do sejmu, lecz został zamordowany podczas wyborów przez ukraińskiego nacjonalistę.
W czasie okupacji Paweł mieszkał z krewnymi (matką, wujem i ciotkami) w Glebach. Kiedy okazało się, że jego brat Aleksy zginął w Katyniu, bezskutecznie próbował pozyskać uczucie Katarzyny, którą się opiekował. Między Pawłem a Katarzyną rozgrywa się swoista psychomachia, stanowiąca jeden z głównych wątków powieści. Napięcie zwiększa się wówczas, kiedy pojawia się postać „tego trzeciego”, czyli kuzyna Woynowiczów, Piotra Czerestwieńskiego. Paweł zdaje sobie sprawę, że Katarzyna nie kocha go, nawet wtedy, gdy jest z nim blisko - Ona zrobiła to dla mnie z litości. Oddała mi się z litości. Cały czas jest zazdrosny o Piotra. Późnym latem 1943 roku Paweł po raz ostatni widzi się z Katarzyną, wspólnie oglądają zniszczony podczas pogromu dwór Czerestwieńskich w Czupryni. Wkrótce potem on rozpoczyna walkę w oddziale partyzanckim Laudańskiego, a ona wraz z pozostałymi członkami rodziny opuszcza dwór w Glebach i wyjeżdża do Krzyżtopola. Od tej pory Paweł poszukuje dwóch osób: Piotra Czerestwieńskiego (spotykają się na początku stycznia 1944 we wsi nieopodal Gleb) i Katarzyny, o której cały czas rozmyśla, do końca nie wiedząc, co się z nią stało. (Jedynym przedmiotem, jaki pozostał mu po ukochanej, był pierścionek, który odnalazł w Krzyżtopolu na palcu zabitej przez Niemców „wariatki”, pani Berger). Na koniec pobytu w ojczystych stronach Paweł odnajduje zbezczeszczone zwłoki matki oraz zamyka wejście dworu w Glebach. Kiedy od wschodu słychać odgłosy nadciągającej ofensywy radzieckiej, Woynowicz odjeżdża z ciałem matki w głąb kraju.
Katarzyna Czerestwieńska - dwudziestokilkuletnia piękna kobieta, żona Aleksego Woynowicza. Jako para małżeńska żyli ze sobą zaledwie kilka miesięcy; Aleksy został powołany we wrześniu 1939 roku do wojska i nigdy już nie wrócił do domu. K. mówi o mężu: Nawet nie pamiętam, jak wyglądał. Czasem powraca jakiś szczegół, gest, słowo, oto wszystko, co zostało. Katarzyna została przygarnięta wcześniej przez Woynowiczów jako sierota (jej ojciec - zrusyflkowany przez korpus paziów i potem wojsko, kurlandzko-polski szlachcic bez ziemi, zwolennik polityki Piłsudskiego na wschodzie - zaginął bez śladu podczas wojny polsko-boiszewickiej w 1920 roku, a matka, bojąc się ciężaru odpowiedzialności, oddała ją w wieku niemowlęcym na wychowanie do sióstr zakonnych we Lwowie). W majątku w Glebach opiekowała się nią służąca Paraska. Katarzyna musi nieustannie wybierać między wiernością wobec zaginionego męża (wieść o jego śmierci w Katyniu dociera do niej dopiero na wiosnę 1943 r.), poczuciem bezpieczeństwa i względnej stabilności u boku Pawła, który nie ukrywa, że pragnie ją poślubić, oraz młodszego od niej o kilka lat Piotra Czerestwieńskiego, w którym się zakochuje, upatrując w zbliżeniu z nim szansę na odmianę swojego fatalnego losu na kresach (Katarzyna nie chce, aby jej życie zamknęło się w tym cuchnącym wciąż bratobójczą rzezią zaścianku). Dumna, pragnie żyć na własny rachunek. Teściowej, która sugeruje jej poślubienie Pawła, odpowiada: Nigdy go nie pokocham, mamo. Czasami chciałaby całkowicie odmienić swe życie, zacząć je od nowa, w innym miejscu i wśród innych ludzi; a najlepiej - o wszystkim zapomnieć: Cofnąć te lata. Cofnąć wszystko, co się zdarzyło. Mieć tamtą niewinność. Nie wiedzieć, co to miłość, rozstanie, czekanie, śmierć wokoło, samotność i ta wieczna ucieczka. Nie wiedzieć. Nie istnieje nic lepszego na świecie nad nieświadomość. Późnym latem 1943 roku Katarzyna wraz ze świekrą i ciotkami Pawła Woynowicza wyjechała do Krzyżtopola (miasto niedaleko Gleb), gdzie zatrzymują się na pensji u pani Berger. Podczas jesiennego pogromu słuch o Katarzynie zaginął. Paweł dowiedział się tylko, że wcześniej jeździła do lekarza, u którego prawdopodobnie chciała usuniąć ciążę (nie wiadomo przy tym, czy zaszła w nią z Pawłem, czy też z Piotrem). Według relacji świadków tragicznych wydarzeń w mieście, Katarzyna mogła wraz z innymi kobietami trafić do niemieckiego burdelu, a następnie stracić życie. Nikt jednak nie potwierdził tej informacji.
Piotr Czerestwieński - siedemnastolatek, przystojny młodzieniec o ciemniejącym prędko zaroście, nad wiek rozwiniętej inteligencji i zamglonym melancholią spojrzeniu; wnuk Mikołaja Fiodorowicza Czerestwieńskiego i kuzyn Pawła Woynowicza. Piotr od dawna podkochiwał się w Katrzynie (to dla niej prawdopodobnie zdecydował się przyjechać w czasie okupacji z Wielkopolski, gdzie mógł żyć w miarę bezpiecznie). Na Podolu rezydował najpierw w Czupryni, w dworze Czerestwieńskich, a następnie przez jakiś czas przebywał w Glebach. Zniknął po pogromie w Nikoryczy (gdzie prawdopodobnie ukrywał się w klasztorze Bazylianów). Od Laudańskiego Paweł dowiedział się, że jego kuzyn walczy u Hułłasa w 27 Dywizji Wołyńskiej AK; ktoś inny twierdził, że od momentu spotkania z Semenem w Nikoryczy Piotr uznał, że ma „żyć na własny rachunek”. W okolicy krążyły pogłoski, że postanowił zemścić się na swym przyrodnim bracie, siejąc śmierć i zniszczenie wśród tych, którzy popierali okrutnego watażkę. W pierwszych dniach stycznia 1944 r. doszło do spotkania między kuzynami, niewiele ono jednak wyjaśniło.
Semen Gawryluk-Czerestwieński - dwudziestolatek, przyrodni, starszy brat Piotra Czerestwieńskiego spłodzony z jakiejś ukraińskiej kobiety jeszcze za Zbruczem na Ukrainie i przywleczony po pierwszej wojnie przez jego własnego ojca do Polski. Choć w młodości rodzina opłacała mu ekskluzywne szkoły, Semen odwrócił się od swych bliskich i stał się postacią demoniczną. Ten bękart Czerestwieńskich i ich najwstydliwsza tajemnica w czasie wojny został hersztem (bat'ką) jednego z najokrutniejszych ukraińskich ugrupowań w okolicy. Miał na sumieniu potworne rzezie Polaków zamieszkujących okoliczne wioski oraz majątki: w Stoczku, Hajnie, Suchym...
Mikołaj Fiodorowicz Czerestwieński - ojciec Teodora i dziadek Semena oraz Piotra. 90-letni dostojny starzec, senior rodu Czerestwieńskich i dziedzic w Czupryni; był wyznania prawosławnego, a w jego żyłach płynęła rosyjska krew. Po rewolucji październikowej musiał emigrować z Rosji, ale zamiast wybrać życie rentiera w Europie Zachodniej, wolał zostać polskim ziemianinem - …ten stary Rosjanin, twardy żołnierz, który nie miał na sumieniu żadnych win wobec Polaków i z czystym sumieniem mógł osiąść po rewolucji na tej ziemi, kiedy jego własna się go wyrzekła. Zginął w jesieni 1943 roku w niewyjaśnionych okolicznościach podczas najazdu jakiejś bandy na Czuprynię (Paweł snuje domysły, że mógł popełnić samobójstwo, aby nie zginąć z rąk własnego wnuka, Semena Gawryluka, ale niewykluczone, że zabili go żołnierze z ROA, czyli Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej - białogwardziści współpracujący podczas wojny z Niemcami).
Teodor Czerestwieński - syn Mikołaja Fiodorowicza, stryj Piotra, archeolog, człowiek wszechstronnie wykształcony i dystyngowany; przed wybuchem II wojny światowej mieszkał we Lwowie wraz z żoną, Małgorzatą. Kochał kresy i w duchu czuł się polskim patriotą: Czyż nie wolno nam tu pozostać? (...) Może trzeba... Nawet gdyby to był grzech... Nawet gdyby ta ziemia była od Boga i ludzi wyklęta... (...) Nawet wówczas być może nie wolno nam stąd odchodzić i się z nią rozłączać, rzucać jej, potem zaś znowu, kiedy to jest wygodne, do niej powracać, i tak bez końca, jak do jakiejś dziewki. Może trzeba trwać tu niezależnie od tego, co los każdemu z nas gotuje? Jako Rosjanin i potomek ziemiańskiego rodu, Teodor próbował zrozumieć rewoltę ukraińskich chłopów, którzy czas okupacji wykorzystują do krwawych porachunków z dawnymi panami - Polakami. Jednocześnie przeraża go sytuacja, w której przyszło mu żyć; wygłasza pesymistyczny sąd historiozoficzny o historii tej ziemi, która zabrnęła w ślepą uliczkę: Ciągle o tym myślę i nie pojmuję. Wiem jedynie, że mnie to wszystko nie wciągnie, choć potrafi wciągnąć jak wir. Ciemnota, prymityw, barbaria. Kocioł pełen gotujących się, kipiących namiętności. A nad tym kotłem dwóch okrakiem stojących naszych sąsiadów, od zachodu i od wschodu. Każdy z nich proponuje swój prostacki, okrutny i nieludzki ład, wyciągając chciwie łapy, aby dla siebie wyłowić z kotła co lepszy kąsek.
Aleksy Woynowicz - brat Pawła i mąż Katarzyny, jako najstarszy z rodzeństwa był dziedzicem majątku w Glebach; w 1939 roku powołany do wojska. Uwięziony przez Rosjan, podzielił los kilku tysięcy oficerów i żołnierzy WP, którzy w 1940 zostali straceni z rozkazu Stalina w Katyniu (przed śmiercią Aleksy zdążył jeszcze wysłać z Kozielska kartkę do bliskich). Na wiosnę 1943 r. wuj August i Paweł pojechali do Katynia, by wziąć udział w ekshumacji poległych. Do domu przywieźli kilka pamiątek po Aleksym: parę monet jednozłotowych, strzęp książeczki wojskowej, na którym wyblakłym, pokrytym zaciekami i plamami pismem widniały wypisane Aleksego personalia, guzik z orzełkiem od munduru i sczerniałą, przeżartą korozją papierośnicę.
August Woynowicz - sędzia, wuj Pawła, w czasie wojny mieszkał w Glebach, opiekując się kobietami: dziedziczką, ciotkami Pawła i Katarzyną. Jesienią 1943 roku, po pogromie w Krzyżtopolu, został schwytany przez Niemców i wysłany do obozu śmierci w Majdanku, udało mu się jednak zbiec z transportu.
Matka Aleksego i Pawła Woynowiczów - odważna i dumna, w czasie okupacji przez jakiś czas mieszkała w Glebach, potem wraz z innymi kobietami wyjechała do Krzyżtopola; wróciła i w 1943 została w bestialski sposób zamordowana przez ukraińskich chłopów.
Laudański - pułkownik, dowódca polskich oddziałów partyzanckich współpracujących z AK na Podolu; zmęczony, ciężki, dobrze po pięćdziesiątce mężczyzna, wywodzący się zapewne z dawnej zubożałej szlachty kresowej. Pod jego komendę zaciągnął się Paweł Woynowicz w jesieni 1943 roku. W ciężkich bojach z Niemcami i banderowcami zdziesiątkowane oddziały Laudańskiego przedostały się na wschodni brzeg Seretu i podążyły, zgodnie z rozkazem KG AK w głąb kraju.
Karpatka - były gorzelniany w Glebach, nie taił swoich sympatii komunistycznych; początkowo był podkomendnym Laudańskiego, ale w pewnym momencie zaczął działać na własną rękę, stając na czele jednego z samozwańczych oddziałów partyzanckich. Chorąży Pankala podejrzewał go o zdradę i porozumienie z sowietami.
Łucja Karpatkowa - żona Karpatki, po odejściu od męża z (młodym Michałem Czartoriusem, z którym miała dziecko) zamieszkała w chacie Czartoriusów w Glebach. Była świadkiem najścia chłopów na dwór Woynowiczów i zabójstwa popełnionego na starej dziedziczce - to od niej Paweł dowiedział się całej prawdy o ostatnich chwilach życia matki: Ludzie przepychali się, gnietli obtłukując w ciżbie tynk ze ścian, i zaraz ją stamtąd wyprowadzili, jego matkę, siwą, zgarbioną, białą na twarzy jak płótno, ale patrzącą na nich prosto i bez lęku. (...) Młody Wąsów podbiegł z tyłu chyłkiem i dźgnął ją kołem w plecy tak, że od razu upadła, a raczej uklękła, podpierając się zapewne rękami. (...) I tłum odstąpił, tworząc krąg, a ona, jego matka, leżała tam wśród nich. Skulona, rozłamana jakby na dwoje, z kolanami pod brodą, z rękoma zaplecionymi obronnie na piersi. (...) Lecz Wąsów coś powiedział. Więc ci najbliżej stojący dźwignęli ją i powlekli za ręce aleją. Po tym żwirze i ściółce opadłych jesiennych liści, aż na dziedziniec folwarku i za stajnię. Tam uchwycili ją także za nogi. I przekrzykując się wzajemnie rozhuśtali wysoko nad kałabanią. A ta mętna, zielonkawa ciecz bryznęła na boki, gdy cisnęli; rozlała się na beton, cofnęła do środka, pochłaniając ciało.
Na przełomie 1943 i 1944 roku przez kilkanaście dni Paweł wraz z Karpatkową i jej dzieckiem ukrywali się w opuszczonej chacie w Sokalim Jarze. Na początku stycznia 1944 r. Paweł oddał kobietę i dziecko pod opiekę znajomych ziemian. Na pożegnanie, w dowód wdzięczności za ocalenie życia, Karpatkowa oddała się Woynowiczowi.
Kaniowscy - ziemianie, właściciele majątku w Iłłowce Tatarskiej, jedni z ostatnich Polaków, którzy pozostali na kresach; w ich dworze stacjonowali oficerowie węgierscy. Syn Kaniowskich, Stefan, walczył w oddziałach AK u Laudańskiego i najprawdopodobniej zginął podczas walk nad Seretem w jesieni 1943. U Kaniowskich Paweł spędził ostatnią wigilię w rodzinnych stronach. Wtedy też uświadomił sobie, że znalazł się w przełomowym momencie dziejów: i doświadczył dojmującego przeczucia, że mimo nadludzkich wysiłków narodu coś kończy się na zawsze, i zatęsknił za jakąś ręką, obojętnie czyją, która swoim dotknięciem powstrzymałaby go od upadku i wyzwoliła z chaosu, w jakim brnął, przedzierał się do światła... Nic jednak takiego się nie zdarzyło.
Tamara- ukochana klacz Pawła; była to „gniada angloarabka”, która reagowała na Trzy pierwsze dźwięki kurantowej arii ze Strasznego dworu Moniuszki, do których [Paweł] Tamarę przyzwyczaił od źrebięcia; na jej grzbiecie bohater przemierza swoją „drogę przez mękę”, tułając się po okolicznych wioskach, chutorach i osiedlach.
Forma
Zasypie wszystko, zawieje... to napisany z wielkim rozmachem utwór epicki, łączący w sobie cechy powieści historycznej, politycznej i psychologicznej. Uwzględniając fakt, że dzieło to jest głównym ogniwem tzw. cyklu podolskiego, można określić je mianem współczesnego eposu (autor ukazał dzieje narodu polskiego na kresach wschodnich w przełomowym momencie dziejów). Natomiast ze względu na nowatorską konstrukcję i wprowadzenie różnych technik narracyjnych utwór Odojewskiego to niewątpliwie przykład powieści polifonicznej, w tym sensie, że ukazane w nim wydarzenia stanowią wypadkową różnych punktów widzenia, są wielogłosową mozaiką, na którą składają się w głównej mierze nie tyle wypowiedzi narratora prowadzącego, ile projekcje rozmaitych stanów świadomości głównych bohaterów powieści (przede wszystkim Pawła, Piotra i Katarzyny): Powieść napisana jest w konwencji strumienia świadomości i przeplatających się, długich monologów wewnętrznych poszczególnych bohaterów. - J. Malewski [W. Bolecki].
Jak zauważył Andrzej Werner: Szczególnie ciekawa jest zmiana perspektyw narracyjnych: te same częstokroć wydarzenia i relacje między postaciami oglądane są z różnych punktów widzenia: Piotra Czerestwieńskiego, Pawła Woynowicza, Katarzyny. Ta zmienność oglądów ujawnia rysującą się niejednokrotnie przepaść między bliskimi sobie i żyjącymi w ułudzie porozumienia ludźmi. Przede wszystkim zaś modyfikuje - i zarazem dramatyzuje - narzucającą się z ogromną siłą wspólnotę losu.
Na plan pierwszy wysuwa się analiza stanów wewnętrznych bohaterów, do tego stopnia, że świat przedstawiony powieści to suma ich jednostkowych świadomości.
Tom I (osiem rozdziałów) obejmuje wydarzenia rozgrywające się od połowy kwietnia 1943 do lata tego roku (Paweł przywozi Katarzynie list z oficjalnym zawiadomieniem z Czerwonego Krzyża o śmierci Aleksego; wyjazd Pawła i wuja Augusta do Katynia, nagłe zniknięcie Piotra Czerestwieńskiego; rzeź Polaków w kościele w Tuczapsku; wieść o pogromie w Nikoryczy; wiadomość o spaleniu dworu w Czupryni i śmierci Mikołaja Fiodorowicza). Tom II (sześć rozdziałów) przedstawia wypadki od lata 1943 roku do późnej jesieni 1943 r. (Paweł żegna się z Katarzyną i wyrusza na poszukiwania Piotra, jednocześnie przedostaje się do oddziałów Laudańskiego, walczy i zostaje ranny, samotnie krąży po okolicy, szukając kuzyna i Katarzyny). Tom III (siedem rozdziałów) opisuje zdarzenia przełomu 1943 i 1944 roku (Paweł wraca do Gleb i dowiaduje się o splądrowaniu dworu i śmierci matki; przez kilka dni wraz z Karpatkową ukrywa się w Sokalim Jarze, robi stamtąd wypady do Gleb i mści się na zabójcach matki; spędza wigilię w dworze Kaniowskich w Iłłowce Tatarskiej, gdzie dowiaduje się o wkroczeniu Armii Czerwonej w granice kraju). Ważną rolę w powieści pełnią liczne ukrainizmy, a także całe partie (wyróżnione w tekście kursywą) napisane w języku ukraińskim, niemieckim czy rosyjskim. Włączanie w obręb polszczyzny języków obcych nie tylko oddaje wiernie koloryt kresów wschodnich jako krainy wielonarodowej, lecz także wzmacnia polifoniczny charakter powieści.
Streszczenie
Paweł Woynowicz pędzi do sąsiedniego majątku swoich krewnych - do Czupryni. Wiezie list z Czerwonego Krzyża do swojej bratowej Katarzyny. Okazało się później, że była to informacja o śmierci brata (Alojzego) w Katyniu. Jednak Paweł początkowo nie podejrzewał tego. Był zakochany w Katarzynie i zazdrosny o swojego kuzyna Piotra Czerestwieńskiego, który obecnie mieszkał w Czupryni. Wydawało mu się, że Piotr też kocha K., a na dodatek ona to uczucie odwzajemnia. Dlatego postanowił pognębić kuzyna i poinformować go o tym, że jego ojciec ma z jakąś Ukrainką nieślubnego syna - Semena Gawryluka, który obecnie jest wodzem band ukraińskich i urządza straszliwe rzezie na okolicznej ludności. Powiadomił o tym Piotra, ale okazało się, że chłopak już wcześniej o tym wiedział. Postanowił się sam rozprawić ze swoim okrutnym bratem. Z kolei Paweł zawiózł Katarzynę do Gleb (majątku rodzinnego Czerestwieńskich), od tej pory zamieszkała z rodziną swego męża. Paweł próbował jej dać do zrozumienia, że ją kocha, ale ona odtrąciła jego uczucia. Oddała mu się wprawdzie, ale raczej z litości i P. był samym tym faktem strasznie zażenowany. Matka Pawła także próbowała namówić K. na małżeństwo z nim, ale K. od razu powiedziała, że go nie kocha. Był wg niej za bardzo podobny do swego brata Alojzego.
Na drugi dzień Paweł dowiedział się, że jego kuzyn Piotr uciekł z domu. Wyruszył na poszukiwania, przez cały czas zżerała go zazdrość, podejrzewał, że Piotr uciekł z powodu wyjazdu Katarzyny. Odnalazł go w końcu w oddziale partyzantów i przywiózł do Gleb. K. też myślała, że to dla niej uciekł, kochała go. Okazało się jednak, że szukał Semena, chciał się z nim rozprawić. Trafił do oddziału partyzantów dowodzonego przez Laudańskiego. Tam go odnalazł Paweł. Piotr podjął też stanowczą decyzję, że wcześniej czy później dopadnie Semena i zemści się na nim za ludzką krzywdę, czuł się współodpowiedzialny za jego zbrodnie, w końcu to jego brat.
Paweł i jego wuj August wybrali się do Katynia po zwłoki Alojzego. Ujrzeli tam przerażający widok - ogromny, bardzo długi dół w którym leżało kilka warstw rozkładajacych się ciał, posypanych wapnem. Dowiedzieli się, że Alojzy leżał w innym miejscu. Odnaleźli kolejny dół, ale zdali sobie sprawę, że ciała na pewno nie dadzą rady rozpoznać. Dostali tylko rzeczy osobiste Alojzego - guzik z orzełkiem i starą papierośnicę, dziedziczoną z pokolenia na pokolenie od 1863 roku. Paweł po powrocie do Gleb nie chciał opowiedzieć Katarzynie o tym, co tam zobaczył. Zajmował się sprawami gospodarskimi.
Któregoś dnia do majątku przyjechał jakiś człowiek, który pytał o gorzelnianego Karpatkę i kazał mu się stawić w Sokalim Jarze. Kiedy Paweł to usłyszał, domyślił się, że chodzi o polecenie zabicia jakiegoś szpiega i sam tam postanowił jechać. Porozmawiał z Karpatką, wypytał go o żonę - okazało się, że uciekła od niego prawdopodobnie z młodym Czartoriusem. Karpatka był szefem samoobrony chłopskiej. Paweł poprosił go, by wywiózł z Gleb skrzynki z amunicją i zawiózł je do Czupryni; stwierdził też, że sam pojedzie zabić szpiega. Podczas całej tej rozmowy, wokół nich kręcił się Antypko - stary chłop, donosiciel.
Paweł postanowił wziąć ze sobą do tej akcji Piotra. Zajechali do Sokalego Jaru, zatrzymali się w leśnej chacie - spotkali tam kilku partyzantów. Okazało się, że szpieg jest teraz we wsi, ale poszedł na wesele do sąsiadów, nie mogli go więc zabić od razu, musieli poczekać. Po jakimś czasie Paweł dosiadł swą klacz (Tamarę) i wraz z Piotrem i dwoma pomocnikami ruszył do wsi. Weszli do domu szpiega, ale poza małą chorą dziewczynką śpiącą na piecu, nie było tam nikogo. Poszli do chałupy weselnej. Zobaczyli, że mała chora dziewczynka przybiegła przed nimi i właśnie ostrzega szpiega. Chłop wybiegł z chałupy, popędzili za nim. Zastrzelili go po drodze. We wsi zrobiło się duże zamieszanie. Pomknęli szybko do lasu. Piotr pojechał do Czupryni. Był tak poruszony morderstwem, że aż zaczął wymiotować.
Następnego dnia wuj August pojechał do klasztoru w Nikoryczy, oddać jakieś rzeczy. Reszta rodziny pojechała do Tuczapska na sumę (wcześniej zaprosił ich tam telefonicznie Piotr), mieli się tam spokać z Czerestwieńskimi. Woynowicze jednak nie dotarli na sumę. Kiedy dojechali do Tuczapska, na miasteczko napadli banderowcy. Zaczęła się strzelanina. Wierni ukryli się na plebani (Woynowicze też). Zaczęła się rozpaczliwa obrona. Banderowcy w okrutny sposób wymordowali tych, którzy nie schronili się na plebani. Atakowali cały dzień, próbowali nawet podpalić zabudowania kościelne. Obrońcom zaczynało brakować amunicji, wielu zginęło. Trupy składano w podziemiach. W końcu banderowcy odechali. Woynowicze się szybko wymknęli. Matka Pawła była ranna. Jednak bezpiecznie zajechali do Gleb. Okazało się, że w Nikoryczy też była w tym samym czasie masakra. W klasztorze w Nikoryczy ukrywał się wuj August. Zdołał uciec napastnikom. W Nikoryczy był też w czasie rzezi Piotr Czerestwieński. Podobno dostał się w ręce Semena Gawryluka. Okazało się, że na Czuprynię też napadła jakaś uzbrojona banda, po mieszkańcach dworu nie ma śladu. Na miejscu pozostał tylko trup starego Mikołaja Fiodorowicza - najstarszego z rodu Czerestwieńskich. Mikołaj prawdopodobnie zażył truciznę, by nie dostać się w ręce napastników. Paweł i Katarzyna pojechali do Czupryni, żeby obejrzeć straty. Kiedy siedzieli w ogrodzie, nadjechał jakiś tajemniczy jeździec, przed którym biegł pies z Czupryni, reagował na jego wołanie, jak gdyby go znał. Jednak ani Katarzyna, ani Paweł nie rozpoznali jeźdźca.
Woynowicze urządzili uroczysty pogrzeb staremu Fiodorowiczowi. W pewnym momencie ponownie pojawił się tajemniczy nieznajomy. Rzucił na grób wiązkę kwiatów i odjechał. Do Gleb przyjechali krewni Czerestwieńskich - bracia Piotra, matka Piotra i jego wuj - Teodor (wcześniej przebywali w mieście). Woynowicze zaczęli pakować swój dobytek. Chcieli wyjechać do Krzyżtopola. Paweł postanowił wstąpić do oddziałów partyzanckich. O Piotrze Czerestwieńskim dalej nie mieli żadnych wieści. Podobno widziano go w Nikoryczy u boku Gawryluka podczas pogromu. Paweł i wuj Piotra - Teodor postanowili to wyjaśnić. Poszli na zwiady do chałupy kochanki jednego z Gawrylukowych ludzi. Chłop nie wiedział jednak, gdzie może obecnie znajdować się Piotr Czerestwieński. Powiedział też, że to nie Gawryluk napadł na dwór w Czupryni. Paweł zaczął podejrzewać, że to pewnie Antypko podsłuchał jego rozmowę z Karpatką o broni i doniósł Niemcom. Poczuł się winny. Kochanka chłopa z bandy Gawryluka poszła po pogromie do Czupryni i wykradła stamtąd trochę ubrań. Widziała tam Piotra - stał nad zwłokami starego Mikołaja i śmiał się histerycznie. W rabunku uczestniczyli także inni mieszkańcy wsi.
Paweł obiecał rodzinie, że odnajdzie Piotra. Stwierdził, że chłopak prawdopodobnie dotarł do jakiegoś oddziału partyzanckiego i teraz walczy w lesie.
Następnego dnia Paweł ruszył w las. Z nikim się wcześniej nie pożegnał. Szukał oddziałów Laudańskiego. Po drodze wpadł w sam środek bitwy - walczyli ze sobą najpierw Polacy i Ukraińcy, a kiedy ci się dalej przesunęli nadciągnęli Sowieci i Niemcy, na nowo rozgorzała walka. Po przejściu oddziałów, Pawłowi udało się dotrzeć do siedziby Laudańskiego. Powiedział mu, że chce wstąpić do jego oddziału. Na razie Laudański kazał mu wrócić do Gleb i dowiedzieć się, co planuje Karpatka - prawdopodobnie zebrał całą broń i uciekł ze swym oddziałem samoobrony do komunistów. Poinformował go też, że Piotr walczy obecnie w oddziale Hułłasa.
Kiedy Paweł dotarł do Gleb, majątek był zajęty przez Niemców. W stajni i oborze oraz na podwórzu rządzili się Ukraińcy. Okazało się, że we dworze został tylko wuj August. Kobiety schroniły się w Krzyżtopolu. Wuj poprosił Pawła, by poszedł do Niemców i przekonał ich, by jakoś ujarzmili Ukraińców, bo wyrzną im całą trzodę i nie będą mieli z czego dostarczać obowiązkowych dostaw dla armii niemieckiej. Niemcy pili w domu popa, zgodzili się na prośbę Pawła, wypędzili Ukraińcow z folwarku. Paweł zatrzymał się w jednym z pokojów na górnym piętrze, Niemcy zajmowali dolne. Wspominał Katarzynę i tęsknił za nią.
Zaczęli się do niego zgłaszać chłopi, którzy chcieli założyć nową samoobronę. Postanowił dostarczyć im broń z Czupryni (napastnicy jej nie zabrali). Wraz z dawnym żołnierzem - gospodarzem Pankałą zaczęli planować organizację samoobrony. W międzyczasie przyszedł do nich stary chłop Czartorius i powiedział, że on ma broń i mogą mu pomóc ją wydobyć - była zakopana na cmentarzu. Chłop bał się o nią, bo ostatnio wokół jego domu zaczął węszyć Antypko. Broń wydobyto, a szpiega Antypkę zastrzelił Paweł.
Wuj August dowiedział się, że Hułłasowy oddział podobno został rozbrojony, a Piotr uciekł.
Paweł zebrał ludzi, zapakował zdobytą broń i wyruszył na spotkanie partyzantom. Zatrzymali się w lesie w pobliżu Lackiego Sioła i czekali na oddział. Paweł postanowił się na kilka dni wyprawić do wsi i dowiedzieć się czegoś o lekarzu, do którego podobno niedawno jeździła Katarzyna. Odnalazł go w chacie sołtysa, ale lekarz nie mógł sobie przypomnieć Katarzyny. Po chwili stwierdził, że owszem, była kiedyś u niego pewna zamożna kobieta, ale chciała, by wykonał zabieg, którego on nie wykonuje i skierował ją do Krzyżtopola. Paweł zaczął podejrzewać, że Katarzyna była w ciąży. Postanowił jechać do Krzyżtopola i ją odszukać. Podróż ułatwił mu sołtys - załatwił mu fałszywe papiery i powiedział, którym autobusem powinien jechać. Paweł nie odnalazł w mieście ani Katarzyny, ani swojej matki. Miasto było splądrowane przez Niemców i ukraińskich faszystów. Tylko na palcu zabitej właścicielki pensjonatu znalazł pierścionek Katarzyny. Po powrocie do wsi, rozchorował się, opiekowała się nim rodzina sołtysa. Gdy dotarł do lasu, jego oddziału już nie było. Szukał długo swych żołnierzy. W końcu do nich dotarł. Stoczyli kilka potyczek. Większa bitwa rozegrała się w pobliżu Iłłowki Tatarskiej. Paweł za późno odczytał rozkaz odwrotu ze straconej pozycji i zginęli wszyscy jego ludzie. On sam cudem ocalał. Był ranny w rękę. Tułał się długo po lesie, aż w końcu dotarł do drewniaka (starej stodoły w głębi lasu). Rozpalił ogień i zjadł resztki suchego prowiantu. Potem wyruszył. Chciał dotrzeć do Gleb. Doszedł do futoru Czartoriusów. W domu mieszkała teraz Karpatkowa z małym dzieckiem. Nakarmiła Pawła i opowiedziała o swej niedoli. Jej nowy mąż (a raczej kochanek) - młody Czartorius zginął podczas pogromu w Nikoryczy. Ona została sama z małym dzieckiem. Nachodzili ją często chłopi ze wsi i regularnie gwałcili, grozili, że zrobią krzywdę jej maleńkiemu dziecku. Opowiedziała też Pawłowi o losach dworu. Któregoś dnia chłopi ze wsi ruszyli, by splądrować dwór. Przewodzili nimi trzej chłopi - Sewruk, Wasow i Kuźma Brendt. Karpatkowa uciekła przed nimi, Hanczar - stelmach we dworze znalazł jej schronienie na stryszku nad stajnią. Stamtąd wszystko widziała. Najpierw chłopi zatłukli kłonicami starego Waśkowskiego, gdy próbował bronić dostępu do dworu, potem zatłukli i zadeptali stelmacha. Na końcu wyprowadzili matkę Pawła (kilka dni wcześniej wróciła do Gleb z Krzyżtopola), ją również zatłukli, a ciało wlekli po dziedzińcu, potem wrzucili je do gnojówki. Zrabowali dwór, zanieczyścili go (kobiety sikały po kątach), potem część zabudowań podpalili. Karpatkowa cudem ocalała. Paweł z przerażeniem wysłuchał opowieści.
Postanowił wrócić do lasu. Karpatkowa stwierdziła, że pójdzie z nim. Przygotowała sanie, zgromadziła w nich trochę jedzenia i innych potrzebnych w podróży rzeczy i zasiadła w nich ze swym dzieckiem. Pojechali. Padał śnieg, Gdy przejeżdżali obok dworu, Paweł stwierdził, że Wkrótce zasypie wszystko, zawieje…
Zamieszkali w tej samej stodole w lesie, w której Paweł się wcześniej ukrywał. Kobieta gotowała mu jedzenie. Prawie nie rozmawiali. Było mu dobrze i przytulnie. Pewnego dnia zapytał kobietę, kto zabrał jego klacz - Tamarę. Karpatkowa powiedziała mu, że pewnie będzie u Sewruka. Paweł wyruszył do wsi. Najpierw poszedł do dworu. Patrzył z żalem na wszystkie zniszczenia. Okazało się, że na piętrze ukrywa się trzech jego żołnierzy. Opowiedzieli mu swe losy. Chcieli iść dalej walczyć, ale jeden z nich był ranny i na dodatek nie mieli broni. Opowiedzieli mu też o Piotrze Czerestwieńskim - zebrał własnych ludzi i był teraz postrachem Ukrainców. Nie miał dla nich litości, palił i mordował. Podobno podczas pogromu, który Gawryluk urządził w Nikoryczy także Piotr dostał się w jego ręce. Semen nie miał jednak odwagi zabić brata. Kazał go natomiast oprowadzić po miasteczku i pokazać wszystkie zniszczenia i okrucieństwo swych oddziałów. Piotr uciekł, gdy Ukraińcy zaczęli się bić o kobiety do gwałcenia - kobiet było za mało, a chętnych za dużo. Po tych wydarzeniach Piotr postanowił się zemścić. Był bezwzględny. Paweł, wysłuchawszy opowieści, poszedł do zagrody Sewruka po Tamarę. Rzeczywiście ją tam odnalazł.. Okazało się, ze Sewruka nie ma w domu, są tylko jego matka i ciężarna żona. Nie zrobił im krzywdy, kazał tylko oddać całą ukrytą broń i odebrał Tamarę. Broń przekazał swoim towarzyszom. Dla siebie też trochę zostawił. Potem podjechał pod chałupę Wasowa (drugiego mordercy swej matki), podparł od zewnątrz drzwi i okiennice, oblał chałupę naftą i …okazało się, że nie ma zapałek. Strzelił w drzwi i ogień ogarnął całą chałupę. Mieszkańcy wsi zbiegli się tłumnie i oglądali pożar. Nikogo nie dało się uratować z płomieni. Kiedy zobaczyli Pawła, cofnęli się w przerażeniu. Chłopak nabił pistolet i wycelował w tłum. Przez cały czas rozpamiętywał śmierć matki. Nikogo jednak nie zastrzelił. Pojechał do lasu.
Przez kilka następnych dni leżał w stodole w lesie i rozmyślał. Karpatkowa przygotowywała mu jak zwykle posiłki. Któregoś dnia poszedł do Iłłowki Tatarskiej. Okazało się, że właśnie był wieczór wigilijny, ze wszystkich obejść słychać było kolędy. Wszedł do domu dziedzica Kaniowskiego. Przywitano go tam serdecznie. Matka dziedzica pytała Pawła, czy wie coś o losach wnuka, który walczył w partyzantce. Paweł nie powiedział jej, że chłopak zginął wraz z innymi podczas pamiętnego odwrotu, z którego tylko on sam ocalał. Paweł zjadł u Kaniowskich kolację wigilijną. Potem poszli na pasterkę. Spał u nich tej nocy. Powiedział, że ukrywa się w lesie z Karpatkową i jej małym dzieckiem. Zapytał, czy może ją do nich przyprowadzić. Zgodzili się. Po powrocie do leśnej stodoły, Paweł dowiedział się od kobiety, że poprzedniego dnia krążył w pobliżu nieznajomy z psem. Woynowicz podejrzewał, że to ten sam, który był na pogrzebie Fiodorowicza i wcześniej w pobliżu Czupryni. Myślał, że nieznajomy ma jakiś związek z Piotrem. Jednak tajemniczy gość nie wrócił. Paweł zawiózł Karpatkową do Kaniowskich, sam też się u nich na jakiś czas zatrzymał. Dowiedził się od Kaniowskiego, że zbliża się front sowiecki. Którejś nocy przyszła do Pawła Karpatkowa. Oddała mu się, żeby podziękować za wszystko, co dla niej uczynił. Potem kobieta odeszła, a Woynowicz miał dziwne majaki senne o swojej wyprawie do Krzyżtopola, kiedy to nie odnalazł Katarzyny.
Pewnego dnia zdecydował się odszukać swoich ludzi i dalej walczyć. Zebrał amunicję, jedzenie i ruszył przez las. Przez przypadek natknął się na kryjówkę żydów. Nie chcieli go wypuścić, by ich nie zdradził. Czekali na swego przywódcę, żeby zadecydował, co zrobić z intruzem. Po pewnym czasie przywódca nadszedł. Okazało się, że to znajomy Pawła - kiedyś przybłąkał się do jego oddziału. Bez namysłu wypuścił Pawła. Pojechali razem do wsi Białej odwiedzić znajomego księdza. Proboszcz przechowywał mu siebie uciekinierów żydowskich. Potem Paweł wyjechał ze wsi. Na drodze spotkał się ze swym kuzynem - Piotrem Czerestwieńskim. Chłopak powiedział, że nadal szuka Katarzyny i nie może wybaczyć Pawłowi, że jej przestał szukać. Paweł wypytywał kuzyna o tajemniczego człowieka. Okazało się, że chłopak nic o nim nie wiedział. Woynowicz domyślił się, że prawdopodobnie był to sam Semen Gawryluk. Piotr postanowił ze swoimi oddziałami nadal walczyć i nie opuszczać okolicy. Paweł chciał jechać za Laudańskim, a ten posuwał się na zachód. Potem się pożegnali. Czerestwieński zapowiedział, że dalej będzie szukał Katarzyny. Paweł pojechał do Gleb. Jego towarzysze pojechali wcześniej na poszukiwanie Laudańskiego. Zostawili Pawłowi kartkę. Napisali mu, że pewnego dnia chłopi przynieśli do dworu zrabowane rzeczy i zabili okiennice. Zapewne przygotowywali się na nadejście frontu. Paweł postanowił urządzić matce godny pogrzeb. Wydobył jej zwłoki i ułożył na dywanie w jednym z pokojów. Obok postawił klęcznik. Chłopi z zainteresowaniem podchodzili do dworu, ale nie mieli odwagi wejść. Przyszła też Sewrukowa. Powiedziała Pawłowi, że poroniła, a jej mąż nie żyje. Zapytała, czy Paweł czegoś nie potrzebuje. Chłopak nie chciał od niej niczego. Po kilku dniach załadował na sanie dużo siana, położył na nim bryłę lodu, w której zamrożone było ciało jego matki i odjechał. …tylko łoskot frontu ciągnął za nim trop w trop i pędził wiatr obojętnie zawiewający wszelkie ślady.
KONIEC
4