Było wigilijne popołudnie. Na dworze było dość zimno, temperatura od kilku dni utrzymywała się w okolicach zera. Domy przystrojone były licznymi lampkami i innymi dekoracjami, jednak brakowało śniegu, który dopełniłby całości. W domach, z których okien wyglądały przystrojone choinki, pogrążeni w świątecznym nastroju krzątali się ludzie. Wszyscy przygotowywali się do wspólnego celebrowania uroczystego wieczoru. Tak, więc kuchenki przeżywały istne oblężenie, a naczynia po brzegi wypełniały się już kończonymi potrawami. Tak było również w niedużym, dwupiętrowym domku na przedmieściach miasta. Jego brama wjazdowa opleciona została przez właścicieli siecią lampek, a przez duże, oszklone drzwi tarasowe można było dostrzec świąteczne drzewko.
W jego wnętrzu, a konkretniej w kuchni, stał Damian, który opierając się o stół, z uporem maniaka przyglądał się swojej kobiecie, która kończyła właśnie lepienie pierogów. Był wysokim mężczyzną o krótkich, ciemnych włosach. Dzięki regularnym wycieczkom rowerowym był nieźle zbudowany. Fascynował się kolarstwem i lubił także biegać. Miał zielone oczy, którymi tak często wpatrywał się w swoją wybrankę życia. Dobrze mu się z nią powodziło. Byli razem już prawie 4 lata, planowali ślub i podróż po nim gdzieś do ciepłych krajów. TO były ich pierwsze święta we wspólnym domu na obrzeżach miasta. Mieszkali ze sobą od połowy roku i oboje czuli się naprawdę szczęśliwi.
Marlena (jego przyszła małżonka) była cudowną kobietą. Pomimo drobnej i subtelnej budowy ciała. Była niższa od Damiana zaledwie o parę centymetrów. Nie miała niewiadomo, jakich długich nóg, posiadała je za to bardzo zgrabne. Nad nimi znajdował się tyłeczek, nie za duży, nie za mały. Zamykając z tyłu linię bioder był wprost proporcjonalny do ich szerokości. Widoczne wcięcie w talii doskonale komponowało się z jej delikatnie umięśnionym brzuszkiem. Jej ogromnym atutem były jednak piersi. Już w szkole podstawowej sprawiały, że koleżanki spoglądały na nie z zazdrością w oczach. Damian zawsze patrząc na półkule swojej ukochanej, czuł dumę, że to jego kobieta dzięki nim jest tak oplatana wzrokiem przez innych. Teraz, studiująca jeszcze ekonomię Marlena, nadal odznaczała się większym rozmiarem miseczki od swoich rówieśniczek. Jej twarz posiadała delikatne rysy i prawie zawsze widniał na niej uśmiech. Przymrużone oczka, tak często patrzące na niego, mówiły mu wszystko. Ciemne włosy przeplatane gdzie nie gdzie jasnymi pasemkami opadały swobodnie do połowy pleców.
- Co się tak na mnie patrzysz? - Spytała nakładając farsz do kolejnego pieroga.
- Bo lubię - odparł krótko, ale rzeczowo Damian.
- Widzę, że przygotowania wprost Cię pochłaniają - mruknęła.
On tylko wzruszył ramionami. Nigdy zbytnio nie brał się za kuchenne roboty, ani za przygotowanie posiłków (nie wliczając w to jajecznicy). Nie miał do tego ręki ani zapału. Gdyby na przykład poprosiła go o zmianę oleju w samochodzie, albo wymianę opon, to zrobiłby to bez mrugnięcia okiem.
- Rozłożyłem już stół, wcześniej lekko przemeblowałem nasz salon Kochanie, żeby zmieściły się przy nim nasze mamusie i tatusiowie, więc chyba jednak tam na coś się jeszcze przydaje - mówił z udawanym zawodem w głosie.
- No pewnie pewnie - potwierdziła odwracając się w jego stronę i delikatnie muskając ustami jego policzek - i tak wiesz, że Cię kocham.
- Wiesz, zadbałem o komfort mojej teściowej - powiedział.
- A ja właśnie staram się o dobre pierogi dla mojej - odparła.
Podszedł do niej od tyłu i przytulił się. Poczuł jej śliczny, kobiecy zapach. Przejechał rękami po jej brzuchu i dotarł do piersi.
- Gdybym to ja dbał o nie, to spędzilibyśmy rodzinną wigilie w toalecie Skarbie - powiedział przymilając się do niej.
- A więc aby temu zapobiec, pójdziesz szybko do sklepu, bo chyba do cholery mąki mi zabraknie - oburzyła się Marlena - i czy mógłbyś zabrać te łapki z mojego biustu?
- No nie wiem, zastanowię się - pocałował ją w szyje, tak jak lubiła najbardziej. Jego dłonie wciąż leżały na jej piersiach i robiły im tak zwany rozluźniający masarz. Nie miała na sobie stanika, to też to „rozluźnienie” polegało na tym, że po chwili jej sutki zaczęły twardnieć. Ubrana była w zieloną koszulkę z krótkim rękawem i domowe, dresowe spodnie. On także miał na sobie zwykłe ubranie. Przebrać się mieli trochę później, gdy zbliżą się ku końcowi przygotowań do kolacji, jednak to nie miało nastąpić zbyt szybko. Za kilkadziesiąt minut mieli przyjechać rodzice Marleny. Jej przyrodnia uparła się, by poczekali na nią z szykowaniem talerzy, sztućców itp. Teściowa Damiana zamierzała pomóc im również w dokańczaniu potraw wigilijnych. Widocznie chciała brać czynny udział w dopieszczaniu tej uroczystości, a Damian w sumie nie miał, co do tego przeciwwskazań. Niech mamusia też się wykaże, a co.
- Damian przestań, bo teściowa dostanie do zjedzenia zdeformowane pierogi - mówiła jego kobieta śmiejąc się pod nosem.
- Nie jest z reguły wybredna - odparł. Ponownie pocałował jej szyję. Uwielbiała to. Jak zawsze w takich sytuacjach przebiegły ją dreszcze. W dodatku dłonie masujące jej biust, budziły w niej podniecenie. On także odczuwał początkowe stadium rozkoszy. Jędrne piersi jego partnerki oraz ich wielkość zawsze powodowały powolne twardnienie jego przyjaciela w spodniach. Ona w momencie się też o tym przekonała. Najchętniej rzuciłaby ten farsz i oddałaby mu się nawet i na kuchennym blacie bez reszty, ale pomimo narastającego podniecenia wiedziała, że musi to dokończyć. Jednak może by tak urozmaicić ich pierwszą, wspólną wigilię w ich własnym domu?
- Jak byś tak szybko poleciał po tą mąkę… - zaczęła.
- To? - Spytał.
- To bym CI była bardzo wdzięczna - odparła.
On znał doskonale ten jej ton głosu. Dzięki niemu wyrażała zawsze, że swoimi czynami działa na jej podłoże erotyczne i sprawia, że w jej majteczkach pojawiają się nieśmiało pierwsze kropelki nektaru.
- No dobra - powiedział po chwili, - ale na pewno dasz sobie radę? Tak jakoś żal mi Cię tu zostawiać aż na jakieś 15 minut…
- Dam sobie radę - przerwała mu - jestem już dużą dziewczynką.
- No to idę - zakomunikował.
- Tylko wracaj szybko - powiedziała jeszcze ocierając się o niego biodrami.
Damian wyszedł z kuchni. Zarzucił kurtkę, buty i krzycząc przez ramie tak, aby przedrzeć się przez jeden ze świątecznych hitów, wydobywającego się z kuchennego radia:
- Jestem niedługo - wyszedł z domu. Skierował się w stronę uchylonego garażu. Wyprowadził z niego rower i wsiadł na niego. Pomimo zimna, jakie panowało na dworze, nie chciało mu się ruszać samochodu. Z resztą lubił jeździć na swoich dwóch kółkach, a więc wyjechał za bramę i puścił się przed siebie, wąską uliczką.
Jechał niecałe 5 minut. Przyglądał się pięknie przybranym domom. Delektował się tą panującą wszędzie świąteczną atmosferą. Na miejscu zadzwonił dzwonkiem po właścicielkę sklepiku, który mieścił się obok jej domu. Nieco zdziwiona i wyraźnie wyrwana sprzed garów wyszła na zewnątrz.
- Przepraszam, że przeszkadzam - powiedział, - ale strasznie potrzebuje mąki do ciasta na pierogi, czy byłaby Pani taka miła…
- Dobra dobra - przerwała mu. Wzięła klucze i poszła w kierunku lewych drzwi. Otworzyła je, a Damian wszedł za nią. Kupił szybko, co potrzebował.
- Wesołych świąt - powiedział wsiadając z powrotem na swój rower.
- Również wesołych - odparła przyglądając mu się bacznie. Mieszkali z Marleną dość od niedawna w tamtych okolicach, a więc miejscowi musieli przeprowadzać rekonesans zapoznawczy nowych mieszkańców przy każdej, dogodnej okazji.
Ruszył w drogę powrotną.
- Nie ma to jak wioska - pomyślał. Całe życie mieszkał w mieście i na początku dziwnie czuł się na jego obrzeżach. Z czasem jednak zaczął się przyzwyczajać i teraz już za żadne skarby nie wróciłby do centrum.
- Ale powietrze to chyba mają tutaj zimniejsze - mruknął. Zaczynało mu być zimno. Nie miał rękawiczek ani czapki. W dodatku chłód przedzierał się przez jego cienką bluzę, a rozpięta kurtka latała na boki. Czuł ten zapach zimy, tylko śniegu brakowało. Zastanawiał się, czy on się bardziej trzęsie, czy wisząca na kierownicy reklamówka z mąką. CO chwilę przyspieszał. Marzył już tylko, by znaleźć się w końcu w ciepłym domu, przy czekającej na niego Marlenie. Chciał wsunąć zmarznięte dłonie pod jej bluzeczkę i tam sobie je zagrzać. Nie cierpiała tego, ale on lubił potem odkupywać swoje winy. Nareszcie dojechał. Skręcił w nieduże podwórko. Zeskoczył z roweru i wprowadził go z powrotem do garażu. Zabrał dokonany zakup. Stwierdził jeszcze, że ich domek dorównuje ozdobami reszcie i w niczym nie odstaje.
- Jak ja lubię święta - powiedział i pobiegł schodkami do środka, do swojej cieplutkiej Marlenki.
- Już jestem - krzyknął zamykając za sobą drzwi wejściowe. Otuliło go ciepło, jakie panowało w środku. Zrzucił kurtkę i buty. Palce u rąk i policzki zaczęły powoli mu odmarzać. Zdziwiony brakiem odzewu ze strony swojej kobiety, wszedł do kuchni. Nikogo w niej nie było. Na stole leżało mnóstwo pierogów, a w misce było jeszcze trochę farszu do kolejnych. Radio wygrywało kolejne świąteczne hity. Damian położył mąkę na szafce i zdziwiony zaczął się rozglądać. Nie zauważył jednak nic podejrzanego, wszystko było jak przedtem, tylko pani domu gdzieś wsiąkła.
- Kochanie, gdzie jesteś? - Zawołał. Odpowiedziała mu tylko cisza. Czyżby gdzieś wyszła? Nie, to niemożliwe. Wszystko wygląda tak jakby tu jeszcze przed chwilą była. A może czeka na niego naga w sypialni?
Jego wyobraźnia zaczęła mu podsuwać rozmaite obrazy. Postanowił to sprawdzić. Bez żadnego zwlekania wyszedł z kuchni i wbiegł schodami na górę. Wpadł do pomieszczenia, w którym stało ich łoże. Zawiódł się wtedy, ponieważ tam też jej nie było.
- Co jest grane w mordę? - Pytał się w myślach. Zszedł pospiesznie na duł i skierował się w stronę salonu. Już, gdy stanął w jego progu, niewiarygodny widok ukazał się jego oczom. Przystanął nie mogąc złapać oddechu. Przetarł oczy i uszczypnął się, jednak to naprawdę nie był sen.
Pod udekorowaną kolorowymi światełkami i bombkami choinką, którą parę dni temu razem ubierali, na podłodze leżała naga Marlena. Żadna z części garderoby nie okrywała jej ciała. Jedynie piersi pokryte były warstwą rozsmarowanej na nich czekolady, na której widniała spora ilość bitej śmietany. Na jej dużych półkulach wyglądało to jak naprawdę smaczny i fantazyjnie udekorowany tort. Jej biodra wielokrotnie poobwijane były czerwoną wstążką, która oplatała też jej uda. Splecione dłonie miała podłożone pod głowę.
- Twoja Gwiazdka Skarbie postanowiła przyjść troszkę wcześniej - przerwała milczenie Marlena przytłumionym głosem. Rozszerzyła przy tym nieznacznie swoje wargi w słodkim uśmiechu.
Zaskoczony i urzeczony Damian podszedł bliżej. Klęknął obok niej i dotknął dłonią jej brzucha. Nachylił się nad mocno ubranymi w bitą śmietanę piersiami i zaczął powoli zjadać ją z nich.
Ona chwyciła jego bluzę i ściągnęła ją z niego wraz z podkoszulkiem. Gdy Damian wciąż delektował się słodkim smakiem tego, co miała na swoim biuście, Marlena sięgnęła do jego rozporka i odpięła go. Podniósł głowę i spojrzał w jej oczy. Zauważył w nich te ogniki. Znał je doskonale. One wyrażały tylko jedno: weź mnie, jestem Twoja…
Kiedy spodnie wylądowały gdzieś obok nich, chłopak sam chwycił swoje bokserki i jednym ruchem ściągnął je. Dziewczyna ujrzała jego sztywną już męskość. Jak zawsze prężyła się dumnie i lekko pulsowała. Ona także była mocno podniecona. Odcinki czerwonej wstążki, znajdujące się przy jej kobiecości, były już wilgotne od soków wypływających z jej wnętrza. Teraz liczyli się tylko oni, całe świąteczne przygotowania znikły niczym zachodzące słońce za horyzontem. Czuł jej zapach, słyszał przyspieszony oddech swojej ukochanej. Wyglądała naprawdę ślicznie, taka naga, leżąca pod migającą choinką. Chciał z całej siły dać upust jej emocjom, a podniecenie tylko dopełniło reszty.
Nagi już Damian klęczał teraz nad Marleną, a jego kolana leżały po obu stronach jej bioder. Ponownie pochylił się. Przejechał językiem po jej brzuszku i dotarł do tych dużych półkul. Zabrał się do dokańczania zjadania z nich bitej śmietany. Smakowała mu ona zawsze, ale na piersiach jego pięknej kobiety, była o niebo lepsza. Zaczął zbliżać się do warstwy czekolady. Chciał jak najszybciej polizać jej nagą skórę, bo w tamtych rejonach była bardzo wrażliwa na wszelkie bodźce. Cały czas ocierał się nieznacznie swoim twardym członkiem o norkę ukochanej. Ona czując to, z każdą chwilą coraz bardziej chciała go w sobie. Damian tym czasie zbliżył swojego przyjaciela do jej cycuszków i zaczął się nim o nie ocierać. Po chwili był już również w czekoladzie. Wypiął, więc biodra jeszcze bardziej do przodu, tak, że jego członek znalazł się tuż przed twarzą Marleny.
Ta rozchyliła usta i wysunęła spomiędzy nich różowy języczek. Zaraz Damian poczuł jego ciepło na czubku swojego przyrodzenia. Podniosła głowę o parę centymetrów i objęła go wargami. Z każdą chwilą zagłębiał się coraz bardziej w jej buzi. Ciepło, jakie tam panowało, jeszcze bardziej pobudziło ogarniające go coraz mocniejsze podniecenie. Jej języczek bez przerwy pracował, zlizując dokładnie czekoladę z jego członka. Wysunął go i wsunął kilkakrotnie. Uwielbiał to robić. Znowu powędrował w rejony piersi, z których zgarnął kolejną i obfitą porcję słodkości. Ona również trafiła do ust Marleny. Za każdym razem, gdy dostawała więcej i więcej, lizała i przygryzała, sprawiając mu tym nie lada przyjemność. On ruszał przy tym biodrami. Dziewczyna pieściła ręką także jego jądra. Po kilku razach, chłopak był niezwykle napalony i wiedział, że parę szybszych pchnięć pomiędzy jej mokre wargi, wywołałoby solidny wytrysk.
Nie chciał jednak tego tak szybko kończyć. Wyciągnął penisa z jej buzi i skierował swoje usta w kierunku jej jędrnych półkul, które domagały się pieszczot. W końcu były naprawdę duże, dlatego też trzeba było poświęcać im dużo uwagi. Przez czekoladę, którą były nasmarowane, jej piersi, przypominały biust prawdziwej murzynki. Począł, więc zlizywać ją dokładnie. Z każdym pociągnięciem jego języka, stawały się coraz jaśniejsze, aż w końcu były już prawie całkiem jasne. Ciemne pozostały tylko wyprężone w jego stronę sutki Marleny. Gdy zabrał się do pieszczenia ich, jego kobieta była już naprawdę rozpalona. Widział to po niej. Zawsze poznawał jej ogromne podniecenie i przyjemność, gdy tak jak teraz marszczyła czoło i cudownie pojękiwała. Twardość jej cycuszków również ujawniała ochotę do namiętnego współżycia.
- Zrób coś ze mną - wystękała - byle mocno, błagam!
Jemu nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Obcałowywując jej brzuszek i pępek, zszedł w okolicę łona. Ona czując to, lekko zaczęła wyginać swoje nadal splątane czerwoną wstążką bioderka. On chwycił ją w zęby i zaczął delikatnie szarpać. Dotarł do niego zapach mokrej, kobiecej brzoskwini. Miał ochotę zagłębić się już w niej. Jeździł językiem po jej podbrzuszu, próbując obluzować zaciskającą się jeszcze wstążeczkę. Ona czuła doskonale jego język w pobliżu swojego guziczka. Uniosła pupę. Damian pomagał sobie rękami, powoli odplątując czerwoną folijkę. Jego ruchy były krótkie i szybkie. Powoli miał coraz lepszy dostęp do jej szparki. W końcu „przeszkoda” trzymała się już tylko na udach. Trochę na siłę, starając się nie przysporzyć jej tym żadnego bólu, zsunął ją do kolan i bez namysłu przyssał się do ogolonej muszelki. Nie mylił się. Natychmiast w jego ustach znalazło się mnóstwo jej nektaru.
- O Taaak - jęknęła wyginając się - uwielbiam to, liż mocno liż…
Język zagłębiał się w jej wnętrzu, aby po chwili wynurzyć się i powtórzyć wejście do środka. CO chwile przenosił usta na twardą łechtaczkę potęgując tym doznania Marleny. Ciepło, jakie rozchodziło się w jej kroczu, doprowadzało ją do przeciągłego jęczenia. W końcu nie wytrzymała. Poderwała się, pchnęła go na plecy i runęła na jego nagie ciało. Wbiła się między jego usta i zaczęła całować namiętnie. Wiła się przy tym, dlatego jej duże piersi rozpłaszczały się mocno na klatce Damiana. Podniosła się na chwilę. Ujrzała na ciele swojego chłopaka resztki czekolady, które były również jeszcze na jej biuście. Schyliła się i zachłannie zaczęła lizać jego tors, zatrzymując się na moment przy jego sutkach. Chwycił jej kołyszące się cycuszki. Ponownie jęknęła, nie mogła już dużej zwlekać, pożądanie wzięło nad nią górę.
Oparła się mocniej na rękach i zbliżyła swoją szparkę do jego sterczącego penisa. Czuł już doskonale ciepło, które aż promieniowało. W końcu poczuł tą niesamowitą wilgoć, musiała być faktycznie mocno napalona. Nie miała już ochoty na zbędne pieszczoty. Jeden, zdecydowany ruch bioder i przyjaciel Damiana wtargnął do samego końca między rozpalone uda kobiety. Ona aż stęknęła z rozkoszy. To nagłe pojawienie się męskiego przyrodzenia w jej wnętrzu wyzwoliło w Marlenie dodatkowe pokłady energii i podniecenia. Z urywanym krzykiem zaczęła skakać na nim, pochłaniając jego sztylet w siebie. Czuła się jak niewyżyta nastolatka, która pragnęła być tylko mocno posuwana. Kochała Damiana, to też potrafiła bez końca oddać się swoim fantazjom. Jemu także było jak w raju. Leżał z rozłożonymi nogami na podłodze prawie pod choinką, a jego „gwiazdka” ślizgała się po nim jak łyżwiarz po lodzie. Za każdym razem, gdy opadała na niego, jego penis wchodził w nią aż po same jądra. Wierciła się przy tym, dlatego ocierał się znacznie o ścianki jej pochwy. Sprężyste piersi dziewczyny odbijały się od jego torsu. Znowu spełnienie było na wyciągnięcie ręki, a raczej na mocne pchnięcie między jej mokre wargi sromowe.
Złapał jej biodra z całej siły i zatrzymał tą szaleńczą jazdę. Ona z wyraźnym niespełnieniem w oczach, spojrzała na niego. Powoli zaczął się podnosić, aż w końcu wstał biorąc ją na ręce. Trzymał ją w taki sposób, że nawet się z niej nie wysunął. Obrócił się w stronę stołu i posadził ją na nim. Marlena położyła się na białym, niedawno prasowanym obrusie, a nogi rozstawiła na stojących po bokach krzesłach. Teraz to Damian był u góry i to on zaczął nadawać tępo ich miłości. Z początku powolne ruchy, przeradzały się w coraz szybsze. Dziewczyna jęczała. On wbijał się w nią bez przerwy. Nie byli już w stanie się zatrzymać. Jej wnętrze wypełnione było sokami, których napływało ciągle więcej. Czuł to doskonale. Szparka ukochanej oplatała go dokładnie, lecz poruszał się w środku swobodnie, dzięki słodkiemu nektarowi.
- Nie przestawaj, mocniej Taaak, nie przestawaj - wyjękiwała urywanym głosem. Przyjemność, jaka ją ogarniała, odbierała wszelkie zmysły. W końcu zaczęła krzyczeć zaciskając dłonie na jego ciele. Wiedział, że zbliża się spełnienie. Odbijające się jądra od jej ud już wysyłały gorącą porcję nasienia skierowaną prosto w pochwę. Marlena wiła się rozszerzając jeszcze bardziej kolana. Mięśnie zaczęły się kurczyć, a muszelka cała pulsować. Z gardła wyrwał się jęk tak upragnionego szczytowania. Jej orgazm został spotęgowany przez salwę, jaką wystrzelił w nią Damian. Biały płyn wlewał się do jej szparki, mieszając się z gorącymi sokami rozkoszy. Chłopak opadł na twardy biust swojej kobiety ciężko sapiąc. Jej Palce zaciskały się jeszcze na ramionach mężczyzny. Było im niczym w niebie. Oddani bezgranicznej przyjemności dochodzili do siebie, a spocone ciała przylegały do siebie, tworząc całość.
- Wesołych świąt Skarbie - szepnął.
- Mogłabym tak trwać już zawsze - powiedziała mu po kilkunastu sekundach, gdy już powróciła do rzeczywistości.
- A to jest moja najcudowniejsza Wigilia - odparł.
- Moja też - mówiła - dzięki Tobie.
Damian pocałował jej ciepłe usta i wysunął swój sztylet z jej wnętrza. Przylgnął ponownie do niej. Oboje marzyli, żeby ta chwila trwała wiecznie. W pewnym momencie na dworze rozległ się dźwięk podjeżdżającego samochodu, a kilka sekund później zamykających się drzwi auta.
- Witamy teściów - Powiedział Damian prostując się i stając mocniej na nogach.
Marlena wstała również.
- A więc Ty przywitasz rodziców, a ja szybciutko wezmę prysznic - zdecydowała. Nie zdążył nawet wydusić z siebie pół słowa, a ona już biegła w stronę łazienki naga nadal. Jej poruszający się wdzięcznie tyłeczek zniknął mu z oczu, a po chwili usłyszał, jak zatrzaskuje za sobą drzwi. Z myślą, że sam będzie musiał też wykąpać się, w mgnieniu oka założył spodnie i bluzę z koszulką. Popatrzył na stół. Nieskazitelny wcześniej obrus, leżał teraz nieźle pozwijany i pomięty.
- Smacznego mamusiu - powiedział pospiesznie wyrównując go i przygładzając tak, aby w miarę możliwości zlikwidować ślady namiętnego seksu, jaki miał miejsce na tym stole jeszcze dosłownie parę minut temu