Wiosenne figle
Gwałtu, rety, coś się dzieje
babka dzisiaj wstała wcześniej,
wyskoczyła na podwórze,
przeskoczyła przez kałuże,
teraz śmiga na skraj pola
i nie mówi, że jest chora!
Nie zdążyła zjeść śniadania,
a to sprawa niesłychana.
Ale co to? Niedowierzam,
babka myśli o pacierzach?
Coś tam szepcze i rachuje,
czy ją dziś sumienie kłuje?
Ale niech to! Inne sprawy,
będzie ubaw dziś po pachy!
Już wyczuwam pismo nosem,
to jest przecież przez tę wiosnę.
Biegnie teraz na skraj sadu
i nie może dojść do ładu,
spuchły pąki na jabłonce,
więc je liczy - ja nie mogę!
Gwałtu, rety, co za czasy
na rabatkach już są kwiatki,
- białe, żółte i różowe,
czy to nie zaszumi w głowie?
Wiosna wkradła się przez okna
i na pola babkę zwiodła,
oprowadza tu i ówdzie,
czy to jej na zdrowie pójdzie?
Co to będzie z jej marchewką,
co wychyla główkę deczko,
albo z grochem czy fasolą,
gdy zieleni już naboirą?
Trudna sprawa - tak dziś powiem
babka wiosnę ma pod okiem,
jęczmień zbudził wczesnym rankiem
i do marszu zwołał kadrę.
Hulaj dusza, zimy nie ma,
po kałużach można biegać!
Dalej żwawo, czas na zmiany,
niecne żarty - wykrochmalmy!